Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 773 articles
Browse latest View live

SZOKUJĄCE DONIESIENIA. ZA PREZYDENTEM RP.ANDRZEJEM DUDĄ STOJĄ WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE

$
0
0
Ilustracja: 
ZA PREZYDENTEM RP ANDRZEJEM DUDĄ STOJĄ WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE.SZOKUJĄCE DONIESIENIA "Gazeta Polska Codziennie" informuje, że doradcami Andrzeja Dudy są ludzie z przeszłością w WSI. Antoni Macierewicz przygotował rekordową liczbę nominacji generalskich. Decyzją prezydenta przyznanie nominacji zostało wstrzymane. „Według nieoficjalnych informacji za odmową nominacji stoją Paweł Soloch i jego doradcy z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, za niektórymi z nich ciągnie się przeszłość w Wojskowych Służbach Informacyjnych” - alarmuje Dorota Kania w „GPC”. Autorka artykułu dodaje, że na decyzji prezydenta o zablokowaniu nominacji generalskich najbardziej skorzysta Rosja. „Choć to inni suflowali takie rozwiązanie, to cała odpowiedzialność spada na prezydenta i to Andrzej Duda zapisze się w pamięci jako prezydent, który zablokował tak bardzo potrzebne nominacje, zwłaszcza teraz, gdy Rosja pokazuje swoją siłę” - czytamy. „Prezydent także pokazał, że jest bardzo podatny na nietrafne i fatalne sugestie otoczenia” -podsumowuje Dorota Kania. Prezydent zadał cios Macierewiczowi. Prezydent swoją decyzją przypomniał o trwającym od wielu miesięcy konflikcie na linii MON - Kancelaria Prezydenta. Generałowie nominowani są przez prezydenta RP na wniosek szefa MON. Antoni Macierewicz wysłał do Andrzeja Dudy listę osób, które jego zdaniem zasłużyły na awans. Prezydent podjął decyzję, że 15 sierpnia br. nie odbędzie się uroczystość wręczenia nominacji generalskich oraz admiralskich w Siłach Zbrojnych RP. „W ocenie Prezydenta, trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich” - czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta. W komunikacie zaznaczono, że prezydent „oczekuje, że w ramach współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego z Ministerstwem Obrony Narodowej rozwiązania dotyczące systemu kierowania i dowodzenia zostaną wypracowane w najbliższym czasie, co pozwoli na podjęcie stosownych decyzji kadrowych”. ZIMNA WOJNA SZEFA MON Z PREZYDENTEM  Antoni Macierewicz od wielu miesięcy ignoruje prezydenta. Z listu wysłanego 16 marca wynika, że szef MON nie odpowiedział na szereg pism wysłanych przez szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent Andrzej Duda zwraca się do Antoniego Macierewicza o odpowiedź na wysyłane wcześniej pisma szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pozostające bez odpowiedzi.„Szanowny Panie Ministrze! W załączeniu przedstawiam wykaz pism skierowanych przez szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego do Ministra Obrony Narodowej w okresie od grudnia 2015 r. do października 2016 r., które do chwili obecnej pozostały bez odpowiedzi. Niektóre z nich mają szczególne znaczenie dla bezpieczeństwapaństwa” - brzmi pismo upublicznione w Internecie. „W związku z powyższym oczekuję od Pana Ministra zajęcia pilnego stanowiska w przedmiotowych sprawach oraz przesłanie odpowiedzi na mój adres” - tymi słowami kończy się list.                                             Adrian Garbarczyk          "Głos " Toronto nr 43 ; 1 - 07. XI. 2017
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

NIEMIECKIE GETTO W PRZEMYŚLU

$
0
0
Ilustracja: 
NIEMIECKIE GETTO W PRZEMYŚLU Wybuch wojny, oraz wkroczenie Niemców do Przemyśla 15 września 1939 r. oznaczało dla przygniatającej większości przemyskich Żydów wydanie na nich wyroku śmierci, nieco tylko odroczonego.Kierunek polityki niemieckiej wobec Żydów oraz ich skrajnie wrogi do nich stosunek, widoczny był niemal natychmiast, zanim jeszcze na terenie miasta powstały getta.Nazajutrz po wkroczeniu do Przemyśla, 16 września 1939 r. Niemcy aresztowali ok. 200 osób narodowości żydowskiej i umieścili ich w więzieniu i budynku policji przy ul. Dworskiego 26. Tak zapamiętał ten dzień Ignacy-Izaak Felder: "Nagle zauważyłem, że Niemcy dostali rozkaz, zaczęli ustawiać się, ładować karabiny i założyli bagnety. Niemcy poszli do żydowskiej dzielnicy i zaczęłi wyłapywać Żydów (...). Później dowiedzieliśmy się, że 400 Żydów Niemcy przewieźli ciężarówkami na żydowski cmentarz i tam ich rozstrzelali. Zaczęło być niebezpiecznie. Niemcy rabowali wszystkie sklepy".19 września Niemcy bez żadnego sądu rozstrzelali wszystkich złapanych Żydów. Część w podprzemyskiej wiosce Przekopana, a część na żydowskim cmentarzu przy ul. Słowackiego. (Zbrodni tej dopuścili się żołnierze Einsatzkommando I/3). Fakt ten upamiętnia wzniesiony w 2000 r. na terenie cmentarza żydowskiego pomnik. Zanim jednak rozstrzelano tych ludzi, Niemcy bezlitośnie się nad nimi pastwili. Tak opisuje "zabawy" Niemców z Żydami w Przemyślu Władysław Trojanowski: "(...) żołnierze przeganiają biegiem kilkudziesięcioosobową grupę młodych Żydów na trasie od wysadzonego mostu do stojącego na pobliskich błoniach tartaku Golingera. Każdy brał stamtąd deskę i biegiem przenosił ją koło mostu. Natychmiast inni te deski podchwytywali i również biegiem odnosili je z powrotem. Na piersiach mieli wywieszone tabliczki z napisem: Wir wollen nicht arbeiten.Ta zabawa trwała około godzinę wśród śmiechu pilnujących żołnierzy. Później wszystkich pognano ulicą Jagiellońską i dalej Słowackiego. Z polecenia eskorty na dany znak skandowali: Wir sind schweine!Kto skandował zbyt cicho lub zwalniał bieg - natychmiast dostawał kopniaka lub uderzenie pejczem (...). Mieszkańcy, nie przyzwyczajeni do tego rodzaju rozrywek, patrzyli przerażeni i natychmiast odchodzili. (...) Żydów stłoczono na ciężarówkach wojskowych i obwożono po mieście. Ubrani w chałaty, płaszcze, w same kamizelki, w kapeluszu, jarmułce, sztywnym kaszkiecie, z brodami lub bez - z założenia mieli stanowić swoistą rewię strojów wzbudzającą u przechodniów raczej uśmiech niż współczucie. (...) Wreszcie ciężarówki zajechały na kirkut i tam wszystkich rozstrzelano. Młodych natomiast pognano biegiem poza miasto nad Wiar, (...) tam czekała ciężarówka z ukrytym pod celtem karabinem maszynowym. Kilka serii tam i z powrotem, potem jeszcze mała poprawka i samochód wraz z eskortą odjechał."Wycofując się na lewą stronę Sanu 27 września 1939 r. Niemcy podpalili na Żydowskim Mieście dwie Synagogi. "Zrozpaczonych i lamentujących izraelitów wojskowi odpychali, zaś usiłujących ratować stare księgi - ścigali śmiejąc się przy tym, niczym przy zabawie w łapanego. Porzucone księgi natychmiast wrzucali do ognia." (W. Trojanowski). Był to niewątpliwie bezprzykładny akt barbarzyństwa i zapowiedź dalszych losów przemyskich Żydów.Od początku okupacji Niemcy starali się pozbywać Żydów, wypędzając ich do sowieckiej strefy okupacyjnej. W ciągu dwóch miesięcy: kwietnia i maja 1940 r. na prawobrzeżną stronę Przemyśla zostało wygnanych 7000 Żydów. Oznaczało to jedynie odroczenie wyroku, chociaż wówczas nikt sobie jeszcze nie zdawał sprawy z czekającej Żydów totalnej eksterminacji. Na wiosnę 1940 roku Niemcy zorganizowali w okupowanej przez siebie części Przemyśla przymusowe roboty publiczne dla Żydów. "(...) wiosną 1940 r. zorganizowano przymusowe roboty publiczne dla mieszkańców narodowości żydowskiej. Grupa kilkunastu młodych dziewcząt codziennie zamiatała także naszą ulicę, oczyszczając chwasty przy krawężnikach i parkanach. Ale kleszcze zaciskały się coraz bardziej: ogłoszono obowiązek noszenia na prawym rękawie białej opaski z niebieską gwiazdą Dawida; ściśle określono godziny, w których Żydzi mogli poruszać się po mieście dla dokonania zakupów." (W. Trojanowski).Wykorzystywali oni również Żydów do darmowych prac przy usuwaniu gruzów, wyładunku wagonów czy budowie dróg. Jednak szykany stosowane wobec Żydów szybko ulegały eskalacji. Niemcy konfiskowali Żydom ich dobytek: sklepy, mieszkania i kosztowności. Następnie nałożyli na nich wysokie kontrybucje pieniężne i rzeczowe. Żydom zakazano również poruszania się po chodnikach. Musieli chodzić wyłącznie skrajem jezdni. O wstępie Żydów do kin, lokali publicznych itp. w ogóle nie było mowy. "Pewnego dnia Niemcy przyszli do naszego mieszkania i skonfiskowali meble. Zabrali meble z jadalni, część z sypialni, dywany, srebro, wszystko. Na wszystkim postawili pieczątki zrobili listę i powiedzieli do mnie: Jutro przyjedzie furgonetka. Jeśli choć jednej rzeczy z tej listy będzie brakować, wszyscy zostaniecie rozstrzelani. Przyszli następnego dnia i zabrali to wszystko." Tak wspomina tamte czasy Teodora Zimmermann-Miller.Pod koniec 1941 r. Niemcy przystąpili do rekwizycji zimowych ubrań i obuwia. Zabierali je z domów ale również "rozbierali"Żydów na ulicy, pozostawiając bosych na mrozie. Jeszcze przez kilka miesięcy Żydzi mogli się jednak dosyć swobodnie poruszać po całym prawobrzeżnym Przemyślu. Nie mogli jednak przekraczać mostu na Sanie, gdzie Niemcy zorganizowali swoistą "granicę".Jeszcze przed założeniem w prawobrzeżnej części Przemyśla getta, w połowie 1942 r. rozpoczęły się deportacje. 20 czerwca 1942 r. ok. 1000 Żydów z terenu Przemyśla zostało zesłanych do  pracy w obozie Janowskiego we Lwowie - ,zwanym "Uniwersytetem zbirów". Członkowie rodzin, którzy przyszli pożegnać się z odjeżdżającymi i zamierzali wrócić później do domu, zostali zastrzeleni przez Gestapo, pod przewrotnym pretekstem, że należeli oni do transportu i próbowali uciec. Tego  W tym miejscu należałoby wspomnieć o stosunku ludności polskiej do Żydów, w chwilach ich eksterminacji. POLACY POMAGAJĄ ŻYDOM PRZEMYSKIMPomimo, iż praktycznie za każdą pomoc udzieloną Żydom kara była jedna - śmierć, to wielu Żydów doświadczyło pomocy ze strony Polaków. Do getta przemycano leki, odzież i żywność. Zorganizowano również szereg ucieczek z getta. Około 500 przemyskich Żydów przeżyło wojnę dzięki Polakom którzy ich ukrywali narażając życie nie tylko swoje ale i całej rodziny. Warto pamiętać o tym, że za pomoc udzieloną Żydom Niemcy zamordowali w samym tylko Przemyślu 568 Polaków. W Przemyślu działała również placówka lwowskiej Okręgowej Rady Pomocy Żydom "Żegota". Niestety, zdarzali się i Polacy, którzy licząc na przejęcie kosztowności, mieszkań itp. denuncjowali ukrywających się Żydów, lub szantażowali ich, każąc sobie płacić za milczenie. Takie postawy, zwane szmalcownictwem, spotykały się jednak z powszechnym potępieniem i dezaprobatą, zaś sądy podziemnego państwa polskiego bardzo często wydawały na tych ludzi wyroki - kary śmierci. W Przemyślu istniały dwa getta. Pierwsze założone jeszcze w 1940 r. przy ul. Dolińskiego w domach o numerach 11 i 13 (dziś już nieistniejących), w których Niemcy zgromadzili ok. 70 Żydów. Zarządzane było ono przez Żydowską Radę Starszych. Getto to uległo likwidacji 3 czerwca 1942 r., a jego mieszkańcy zostali rozstrzelani na poaustriackim Forcie VIII Łętownia. Fakt ten upamiętnia wzniesiony na forcie obelisk.Po zajęciu prawobrzeżnej części miasta, Niemcy powołali Radę Żydowską - Judenrat, złożoną z ok. 20 osób, pod przewodnictwem dr. Ignacego Duldiga. Miał to być rodzaj żydowskiego samorządu, współpracującego z Niemcami, jednak w praktyce, całkowicie podporządkowany okupantom, stał sie jedynie ich narzędziem w prowadzonym dziele eksterminacji. Ze strony niemieckiej, nadzór na przemyskimi Żydami sprawował wydział III A, tzw. "sekcja ogólna" przemyskiego Gestapo - Gendarmeriezug Przemysl, potocznie zwana "Judenreferat".Jesienią 1941 r. w części Przemyśla zwanej Garbarze Niemcy utworzyli żydowską dzielnicę mieszkaniową, do której mieli przeprowadzić się Żydzi zamieszkujący dotychczas w innych częściach miasta. Przeprowadzka trwała do lata 1942 r. 3 lipca 1942 r. na mocy zarządzenia wydanego przez komisarza miasta Bernharda Giesselmanna dzielnicę żydowską zamieniono na drugie, znacznie większe od zasańskiego getto. Zarządzenie to weszło w życie 16 lipca 1942 r. W gettcie tym została zgromadzona cała żydowska ludność miasta w liczbie 17.428 osób. "Wszystkie strychy, wszystkie piwnice, każda komórka zapchane były ludźmi ludźmi. To już nie mieszkania, to rojowiska ludzkie, odarte z wszelkich, prymitywnych bodaj wygód. Ogródki poniszczone, podeptane, zapchane meblami i tłumokami, z których wyłażą czerwone pierzyny. Papiery, śmiecie brud...". Tak opisuje getto w tamtym czasie Aleksandra Mendel.Getto zostało ogrodzone i otoczone posterunkami policji, zaś rozstawione co 200 m. tablice informowały, że "za przekroczenie granicy getta grozi kara śmierci". Komunikacja z aryjską częścią miasta odbywała się przez dwie bramy: przy ul. Jagiellońskiej i W. Pola. "Wejście do getta było na samej górze Mostu kamiennego. Tam była brama z drutu kolczastego, Koło bramy stał polski policjant z karabinem i niemiecki żołnierz z schutzpolizei w budce strażniczej. Tam był taki szyld "Achtung Tyfus" - Izaak Felder. Na bramach wejściowych zaś umieszczone zostały tablice o treści "Uwaga! Dzielnica żydowska - wojskowym i aryjczykom wstęp wzbroniony." W niecałe dwa tygodnie później 27 lipca 1942 r. ukazało się kolejne zarządzenie, tym razem starosty powiatowego Heinischa, nakazujące przesiedlenie do getta w Przemyślu wszystkich Żydów z powiatu przemyskiego (ok. 10 tyś osób).Tablica umieszczona na budynku przy ul. Kopernika obrazująca terytorialny zasięg utworzonego getta. Ponieważ getto nie mogło pomieścić takiej liczby ludzi, Niemcy niemal nazajutrz po założeniu getta rozpoczęli jego stopniową likwidację poprzez zmniejszanie ilości mieszkańców. 26 lipca 1942 r. Niemcy poinformowali Judenrat, że nazajutrz odbędzie się masowa akcja wysiedleńcza. Uniknąć jej miało jedynie ok. 5000 osób, których zatrudnienie i pracę na rzecz III Rzeszy potwierdzi Judenrat. 27 lipca tegoż roku ok. 6500 Żydów z przemyskiego getta zostało zesłanych do obozu w Bełżcu. 31 lipca zostało zesłanych kolejne 3000 osób, zaś trzy dni później dalsze 3000. Cała akcja była przeprowadzona w sposób bardzo brutalny. Za próbę ucieczki bądź ukrywanie się groziła oczywiście jedna kara - kara śmierci. Na ulicach i w domach zamordowano kilkadziesiąt osób. Jedną z pierwszych ofiar był prezes Judenratu i jego pomocnik. Osoby niezdolne do pracy: dzieci, inwalidzi, chorzy i starcy (ok. 1 tysiąca osób) wywożeni byli do lasku grochowieckiego, w pobliżu Fortu VII Helicha i tam rozstrzeliwani. Miejsce pochówku Niemcy przysypali ziemią i zasadzili na nim jodły.Tak tę zbrodnię opisuje W. Trojanowski: "Zaczęto ich przewozić zakrytymi samochodami drogą przez Zniesienie do lasku grochowskiego. (...) samochody jeździły nieregularnie, od trzech do czterech w ciągu godziny. Wewnątrz stali stłoczeni ludzie, na końcu po dwóch wojskowych, którzy na każde wybrzuszenie plandeki na zakręcie, natychmiast reagowali uderzeniami kolb. (...) na początku przewożono mężczyzn, później kobiety, na samym końcu - dzieci. Trwało to około sześciu godzin.(...) Tego dnia już rano wszystkich tzw. junaków przywieziono do lasku, w pobliże starego fortu austriackiego "Helicha" w celu pogłębienia zachowanej "transzei" czyli rowu łącznikowego. Zaczęły nadjeżdżać ciężarówki. Wszystkim kazano się rozebrać, specjalnie zaufana ekipa sprawdzała zawartość kieszeni, po czym - po dodatkowym wytrzepaniu - odzież rzucano na stos, którą z kolei mieli palić junacy. Tymczasem rozebranym kazano iść truchtem wzdłuż rowu i tam pojedynczo byli zabijani. Junacy przenosili zwłoki do wykopu, układając je warstwami na przemian. (...) Najbardziej tragiczne sceny rozegrały się podczas ostatnich transportów, którymi dowieziono dzieci. Te nie chciały przechodzić wzdłuż rowu wypełnionego trupami i rozbiegły się po lesie. Rozpoczęło się prawdziwe polowanie na te małe niewinne istoty."Dopiero po 60 latach od tamtej zbrodni na podstawie dokumentów i relacji świadków ustalono miejsce, gdzie dokonywano rozstrzeliwań. Na tym miejscu 16 lipca 2002 r. ustawiono czarną granitową tablicę z wyrytym na niej przesłaniem w dwóch językach: polskim i hebrajskim: "ZIEMIO NIE KRYJ MOJEJ KRWIIŻBY MÓJ KRZYK NIE USTAWAŁ"Pamięci mieszkańców Przemyśla i okoliczamordowanych w tym miejscuprzez hitlerowców w 1942r. "Dnia 27 lipca 1942 roku, w dniu kiedy odbywała się pierwsza akcja w przemyskim gettcie przypatrywałem się z okna mojego domu przy ul. Bogusławskiego, jak tysiące nieszczęśników siedziało na zagnojonym placu zwanym ''śmietnisko''". (Bernard Ekert). "W pierwszy dzień akcji, zabrano Żydów na plac Iwaszkiewicza obstawiony przez Niemców i Ukraińców. Z tego miejsca poprowadzono Żydów jeszcze tego samego dnia na stację kolejową do wagonów." (Markus Hand). TAK ZGINĘLA MOJA BABCIA EUGENIA RABINOWICZ Rano 27 lipca 1942r. na murach getta pojawiło się ogłoszenie Dowódcy SS i Policji w dystrykcie Krakowskim. Punkt III brzmiał "Szpital żydowski działa nadal; chorzy ze szpitala nie są objęci przesiedleniem. Przyjęcia do szpitala zostają wstrzymane". 2 i 3 sierpnia Niemcy praktycznie zlikwidowali szpital żydowski na terenie getta. "Gdy przygotowywano trzeci transport w szpitalu pojawiło się kilku gestapowców i esesmanów. Wyprowadzili pacjentów na zewnątrz i prawie wszystkich zastrzelili". Pozostałych pacjentów, wraz z personelem szpitala odesłano trzecim transportem do bełżeckiego obozu. Po przeprowadzeniu deportacji, Niemcy zmniejszyli obszar getta, zaś za zorganizowanie i przeprowadzenie transportu do obozu, oraz za ogrodzenie getta, zażądali od Żydów pokrycia kosztów tej operacji.17 listopada 1942r. Niemcy wywieźli do obozu w Bełżcu kolejne 3500 osób z przemyskiego getta. Po tej akcji Niemcy zmniejszyli obszar getta, w którym zostało jeszcze ok. 5000 osób, dzieląc je na Getto A - dla pracujących, oraz Getto B - dla pozostałych. Komendantem Getta został wyjątkowo sadystyczny SS-man - Unterscharfuhrer Josef Schwammberger, zwany przez Żydów "Moloch Mavet", czyli "Anioł Śmierci". "Widziałem jak Schwammberger sam zabił 20 czy 30 ludzi. (...) On miał zwyczaj wchodzić do getta i zabijać bez żadnego powodu." (Sam Nussbaum).Żydzi zamieszkujący Getto A pracowali w zakładach rzemieślniczych zlokalizowanych w budynku byłych koszar wojskowych, przy ul. Czarnieckiego.Getto było sukcesywnie i systematycznie likwidowane do września 1943 r., kiedy to z przemyskiego getta zostało wywiezionych do obozu w Oświęcimiu i Szebniach ok. 4000 pozostałych przy życiu Żydów.Pomnik zlokalizowany przy ul. Kopernika upamiętniający  rozstrzelanie w tym miejscu ponad 1500 Żydów Pomnik zlokalizowany przy ul. Kopernika.  Władysław Trojanowski tak opisuje jedną z akcji wysiedleńczych:"(...) wytypowanym do wywózki kazano skakać z balkonu pierwszego piętra do podstawionych ciężarówek. Tych którzy doznali połamań lub spadli poza samochód, strzelali na miejscu."Część Żydów, ok. 2000, wiedząc zapewne o czekającej ich niechybnej śmierci, nadal ukrywała się w ruinach getta. Do ich wyszukiwania Niemcy sprowadzili specjalnie wyszkolone psy, które poszukiwały ukrywających się ludzi. Wysadzono również wiele domów. Po tej akcji, Gestapo ogłosiło, że wszyscy Żydzi którzy wyjdą z ukrycia, zachowają życie. 11 września 1943 r. szef Gestapo Bennewitz zmienił jednak zdanie i rozkazał rozstrzelanie ocalałych Żydów. Tak opisuje tamtą akcję Dr Mordechaj Schatner: "We czwartek 2 września 1943 r. o świcie zaczęła sie likwidacja obydwu gett. Został wydany rozkaz, że wszyscy mają się zebrać na dziedzińcu getta. Żydzi zaczęli się chować po kryjówkach, nikt nie chciał wyjść na dziedziniec z własnej woli. Niemcy z pomocą łotewskiego batalionu w pełnym rynsztunku wyciągnęli ok. 3,5 tyś. Żydów z kryjówek, załadowali ich na wagony towarowe i wysłali do Oświęcimia-Brzezinki. (...)Budynek koło Judenratu - tutaj rozbierali się Żydzi przed egzekucjąGestapo zorientowało się, że z liczb wynika, iż ciągle brakuje około 1200 ludzi. Energicznie ruszyli na poszukiwania. Policjanci z psami i saperzy przewrócili getto do góry nogami. (...) 11 września dowódca Gestapo, Benewitz zarządził apel.(...) Dowódca Gestapo wyjął wielki zwój papieru i zaczął głośno czytać. Po kilku minutach ludzie zgromadzeni na placu zrozumieli, że jest to wyrok śmierci. (...) Po odczytaniu wyroku Benewitz wyraził życzenie, aby wszystko odbyło się sprawnie, nie wolno było krzyczeć ani płakać. Powiedział, że to nie będzie bolało, bo egzekucje odbędą się przez strzał w tył głowy, Pięćdziesiąt osób naraz miało się rozbierać i bez ociągania przechodzić na miejsce egzekucji, gdzie czekali na nich oficerowie Gestapo. I tak się to odbyło. (...) W ciszy bez łez, z rezygnacją wszyscy szli na śmierć. Egzekucja trwała sześć godzin." Ciała pomordowanych Żydów palono na miejscu przez pięć dni, zaś prochy spalonych ciał wrzucono do Sanu.Do uporządkowania terenu zlikwidowanego getta Niemcy zaangażowali 200 ocalałych Żydów, a rzeczy pozostałe po straconych lub zesłanych do obozów Żydach przewieziono do magazynów przy ul. Wincentego Pola, gdzie były sortowane i wysyłane do Niemiec. Po uporządkowaniu terenu getta, Żydzi je porządkujący zostali zesłani do obozu w Stalowej Woli i Oświęcimia, zaś sam Przemyśl został ogłoszony przez Niemców miastem wolnym od Żydów. W rzeczywistości w mieście i najbliższej okolicy ukrywało się jeszcze kilkuset ocalałych z pogromu Żydów, z których ok. 400 udało się doczekać wkroczenia na te tereny Sowietów, co oznaczało dla nich ocalenie.W tym miejscu warto jednak wspomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce w Przemyślu podczas akcji likwidacyjnej getta.Getto kontrolowane było przez Gestapo, jednak część Żydów, ok. 4500 osób, wykorzystywanych był również do prac na rzecz Wehrmachtu. Zorganizowani oni zostali w tzw. żydowskie służby pracownicze - Betrifft Judeneinsatz. Ich pracę koordynowała Wojskowa Komendantura Miasta - Ortskommendantur, mająca swoją siedzibę przy Placu na Bramie. Szefem Ortskommendantury był mjr Max Liedtke, zaś jego zastępcą, porucznik dr. Albert Battel.Żydzi pracujący dla Wehrmachtu otrzymali tzw. Wehrmachtausweisy - karty pracy i podlegali dowództwu Wehrmachtu. Miało to teoretycznie wyłączyć spod wszelkich akcji deportacyjnych organizowanych przez Gestapo. 27 lipca 1942 r. karty pracy zostały przez Gestapo unieważnione, w wyniku czego, ponad 4000 z 4500 Żydów pracujących dla Wehrmachtu miało zostać "wysiedlonych". Uczyniono to jednak bez zawiadamiania o tym fakcie dowództwa Wehrmachtu. Gdy telefoniczna interwencja porucznika Alberta Battela u szefa przemyskiego gestapo SS-Untersturmführera Adolfa Benthina nie przyniosła rezultatów, po powiadomieniu o zaistniałej sytuacji majora Maxa Liedtke, wydał on rozkaz zablokowania mostu na Sanie, uniemożliwiając dostęp funkcjonariuszy Gestapo do getta. W przypadku próby przekroczenia mostu przez Gestapo lub SS-manów, żołnierze pilnujący mostu mieli rozkaz otworzyć ogień. Sam zaś, udał się samochodem, na którym umieszczono dwa karabiny maszynowe, do siedziby Gestapo, przy ul. Krasińskiego, w celu przeprowadzenia "negocjacji", dotyczących żydowskich pracowników. Wobec takiego dyktatu, Benthin, po konsultacji z SS Polizeiführerem Julianem Schernerem w Krakowie, nie miał innego wyjścia i musiał sie zgodzić na wyłaczenie spod akcji wysiedleńczej dodatkowych 2500 Żydów. Dwa dni później, po interwencji Battla, kolejne 800 osób otrzymało odpowiednie pieczątki w swoich Ausweisach, poświadczających zatrudnienie na rzecz Wehrmachtu. Za tę akcję, dr Albert Battel został uhonorowany przez Instytut Yad Vashem tytułem "dobroczyńca ludzkości". Natomiast major Max Liedtke, w rozmowie przeprowadzonej z szefem Gestapo w Krakowie SS - Obersturmfuhrerem Fellenzem, miał odwagę, mimo gróźb akcji odwetowych, bronić swojej decyzji o zablokowaniu mostu w proteście przeciwko środkom stosowanym przez Gestapo przeciwko Żydom, co uderzało jego zdaniem w interesy Wehrmachtu. Wydarzenia, które rozegrały się w Przemyślu, dotarły nawet do osobistego sekretarza Hitlera - Martina Bormana.Major Max Liedtke został dwa miesiące po tym incydencie odwołany z funkcji komendanta miasta Przemyśla i wysłany na fornt wschodni, gdzie dostał się do rosyjskiej niewoli. Zmarł w obozie pracy przymusowej w Workucie 13 stycznia 1955 r.Albert Battel w połowie sierpnia 1942 r. został odwołany z zajmowanego stanowiska i przeniesiony do Dębicy. Przeciwko Battlowi wszczęte zostało wewnętrzne dochodzenie, a także rozpoczęto postępowanie sądowe. Nałożono na niego również areszt domowy, oraz odmówiono przyznania odznaczeń wojennych. W 1945 r. znalazł się w zachodniej strefie okupacyjnej.SS-Unterscharführer Josef Leo Schwammberger dosyć długo unikał sprawiedliwości. Pod koniec wojny uciekł do Argentyny. Dopiero w 1990 roku został wydany władzom niemieckim i osądzony za swoje zbrodnie. Skazany na dożywocie zmarł w więzieniu 4 grudnia 2004 roku. ŻYDZI POD SOWIECKĄ OKUPACJĄ O ile w niemieckiej strefie okupacyjnej Żydów czekał straszliwy los - całkowita eksterminacja, o tyle w sowieckiej strefie okupacyjnej sytuacja wyglądała zgoła inaczej i była dużo bardziej skomplikowana. W 1939 r. wkraczające na ziemie polskie wojska sowieckie, znaczna część Żydów przyjmowała niczym wyzwolicieli, demonstrując przy tym otwartą wrogość nie tylko w stosunku do Niemców, ale i do Polaków i do państwa polskiego. Znaczna część Żydów, szczególnie pochodzących z uboższych warstw społecznych, z miejsca zasiliła szeregi partii komunistycznej i przystąpiła do jawnej kolaboracji z Sowietami. Dawało to im złudne poczucie bezpieczeństwa i władzy. Należy zauważyć przy tym, że bardzo często, pierwszymi ofiarami tych neofitów padali ich rodacy, sąsiedzi, których bardzo dobrze znali od wielu wielu lat.Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja Żydów wywodzących się z bogatych rodzin, świadomych zagrożenia jakie niesie ze sobą sowiecki komunizm. Bogatsza część Żydów, żydowska inteligencja a także ci, którzy nie wyrażali entuzjazmu dla nowych porządków, bardzo szybko podzielili los tysięcy Polaków wywiezionych w bezkresne stepy Kazachstanu, lub syberyjską tajgę. W sumie z Przemyśla Sowieci deportowali ok. 7000 Żydów. Wcześniej jednak pod sztandarami nacjonalizacji, ograbili ich z całego majątku: kosztowności, sklepów, fabryk i domów. W ostatecznym bilansie, zsyłka miała dla objętych nią Żydów zbawienne skutki, gdyż przynajmniej część uratowała przed nową okupacją niemiecką a więc nieuchronną śmiercią.                                                Aleksander Szumański publicysta   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

11 LISTOPADA 2017 ROKU

$
0
0
Ilustracja: 
JEDENASTY LISTOPADA 2017 ROKU Jedenasty listopadaTo Twoje Królowo ŚwiętoNa Tronie Polski zasiadaszBo jesteś w Niebo wzięta Bo Najjaśniejsza jest z TobąJak Ty z Najjaśniejszą KrólowoDzisiaj jest Twoje ŚwiętoNaród na zawsze z Tobą U Syna swego wybłagaszBy nas wysłuchał prosimyObdarz nas suwerennościąCiebie i Boga chwalimy Pamiętaj o swych bohaterachCo krew za Ojczyznę oddaliOni u Stóp Twych są z namiZmiłuj się Matko nad nami Panno Najświętsza KrólowoCo w Ostrej świecisz BramieI Jasnej bronisz CzęstochowyTam Twego Syna ramię W tym Dniu jedynym w rokuBłogosław Swoją StolicęO polskim Lwowie pamiętajOn w Twoim Królestwie ma lice.    
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

NIEJASNE MORALNE SPRAWY PREZYDENTA RP.ANDRZEJA DUDY

$
0
0
Ilustracja: 
NIEJASNE MORALNE SPRAWY ANDRZEJA DUDY W "Naszym Dzienniku" z 10 -12 listopada 2017 roku ukazał się wywiad przeprowadzony z Prezydentem RP Andrzejem Dudą.Oto najważniejsze fragmenty owego wywiadu: - chcę reformy wymiaru sprawiedliwości; chcę pozytywnych zmian, ale muszą one Polakom gwarantować bezpieczeństwo - deklaruje prezydent Andrzej Duda. - Niema kwestii spornych, a jedynie w pewnych aspektach są jeszcze różne punkty widzenia. - Osiągnięto konsensus co do sposobu wyłaniania członków Krajowej Rady Sądownictwa? - W zasadzie tak. - Prof. Stanisław Piotrowicz wypowiada się w odmiennym tonie. - Nie bardzo rozumiem dramatyzm tych wypowiedzi i powiem szczerze, że jestem tym zaniepokojony(...) w 80 procentach osiągnięto porozumienie. - Te 80 procent obejmuje najtrudniejsze kwestie? - Można powiedzieć, że najtrudniejsze, skoro nadal są negocjowane. - Kiedy możemy spodziewać  się finalnego konsensusu? - Jeżeli będzie tylko dobra wola po stronie PiS, to w ciągu kilku tygodni. - NAJWAŻNIEJSZA WYPOWIEDŹ: - Jeśli tak się nie stanie, to nie waham się powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość porzuci reformę sądownictwa. - Skąd zatem ten rodzaj klinczu, którego obywatele nie rozumieją, bo chodzi przecież o reformę o przełomowym, historycznym znaczeniu? - Ja tego też nie rozumiem. Prawie dwa lara czekaliśmy na projekty ustaw. W tydzień po awanturze sejmowej zostały one uchwalone. Nie mogłem zaakceptować tak wielkiej władzy prokuratora generalnego. To było jedno z podstawowych zastrzeżeń jako prezydenta. - Co zatem wydarzyło się wcześniej, przed wniesieniem ustaw do Sejmu? - To bardzo dobre pytanie. Próbowano mnie ominąć jako prezydenta. -  Chciano na Panu Prezydencie wymusić podpisanie ustaw? - Tak to do dziś odbieram.  - Wiele osób, które popierały weto Pana Prezydenta, po kroku Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie asesorów zaczyna nabierać wątpliwości, czy nie lepiej było wprowadzić tę radykalną reformę. - Czy minister Sprawiedliwości nie wiedział jak Krajowa Rada Sądownictwa zaatakowała  mnie jeszcze w 2015 roku, gdy odmówiłem dziesięciu nominacji sędziowskich? Dlaczego aż dwa lata zajęło na przygotowanie ustawy w tej sprawie? Akademickie Kluby Obywatelskie zwracają się do Pana Prezydenta o pilne podpisanie ustaw reformujących polski wymiar sprawiedliwości. Na reformy te społeczeństwo polskie oczekuje ponad ćwierć wieku. Przyjęte w  ustawach rozwiązania prawne dają nadzieję na istotną zmianę funkcjonowania władzy sądowniczej w naszym kraju i równego traktowania wszystkich obywateli bez względu na status majątkowy i pozycję społeczną.  Nie naruszają one w niczym podstawowej zasady państwa prawa, czyli trójpodziału władzy, ponadto są podobne lub analogiczne do rozwiązań funkcjonujących w wielu krajach Unii Europejskiej.Proponowana reforma sądownictwa stwarza warunki do ostatecznego zerwania z dziedzictwem merytorycznym, organizacyjnym i kadrowym funkcjonującym dotychczas, a będącym bezpośrednią kontynuacją czasów PRL-u. Organizowane przez totalną opozycję protesty przeciwko podejmowanym zmianom, w tym najważniejszy zarzut łamania trójpodziału władzy, nie mają obiektywnego, merytorycznego uzasadnienia. Są natomiast obroną interesu grupowego środowisk, które od czasu okrągłego stołu były beneficjentami pozornego urynkowienia gospodarki Polski. Środowiska te tolerowały aferalny i korupcyjny sposób organizowania życia społecznego i ekonomicznego  kraju czerpiąc nienależne profity. Obecnie boją się utraty uprzywilejowanej pozycji oraz przejęcia steru rządów przez uczciwych ludzi  spoza swojego układu. Środowiska te szermują obecnie hasłami obrony praworządności i konstytucji. Pozostaje to w całkowitej sprzeczności  z brakiem reakcji na liczne afery i przejawy korupcji w życiu gospodarczym i społeczno-politycznym, które jeśli były wykryte, pozostawały bez konsekwencji.Reforma wymiaru sprawiedliwości jest jednym z najważniejszych  i koniecznych elementów uzdrowienia życia narodowego i państwowego w Polsce, a równocześnie stwarza szansę realnego i symbolicznego zerwania  z czasami PRL-u.My, ludzie nauki skupieni w Akademickich Klubach Obywatelskich z całą mocą popieramy wszelkie działania Rządu i Pana Prezydenta prowadzące do naprawy Rzeczypospolitej. Prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak – Przewodniczący AKO PoznańProf. dr hab. inż. Artur Świergiel – Przewodniczący AKO WarszawaProf. dr hab. Ryszard Kantor – Przewodniczący AKO KrakówProf. dr hab. Michał Seweryński – Przewodniczący AKO ŁódźProf. dr hab. inż. Bolesław Pochopień – Przewodniczący AKO KatowiceProf. dr hab. Jerzy Głuch – członek Zarządu AKO GdańskProf. dr hab. Waldemar Paruch – Przewodniczący AKO LublinProf. dr hab. Jacek Piszczek – Przewodniczący AKO Toruń oraz 2231 podpisów poparcia dla listu w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości.  Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu.  https://wzzw.wordpress.com/2017/07/23/%e2%96%a0%e2%96%a0-list-otwarty-do-prezydenta-rzeczypospolitej-polskiej-w-sprawie-reformy-wymiaru-sprawiedliwosci-%e2%96%a0%e2%96%a0/ KRZYSZTOF WYSZKOWSKI CZŁONEK KOLEGIUM IPN Krzysztof Wyszkowski, członek Kolegium IPN: – Po pierwsze: nie wypada – szczególnie w tak ważnej sprawie chować się pod spódnicą Zosi Romaszewskiej. Po drugie – dostrzegam w tym pewną naiwność, niedojrzałość. Prezydent gołosłownie zarzucił Prawu i Sprawiedliwości, że chciało przywrócenia dominacji prokuratora generalnego nad całym wymiarem sprawiedliwości itd. Powtarzał jakieś nieprawdziwe, zmyślone zarzuty po to, aby uzasadnić w jakiś sposób decyzję, która zdaje się, była podyktowana jedynie naiwnym wyobrażeniem o sposobie, w który można zapewnić sobie drugą kadencję. Z drugiej strony, prezydent na każdym kroku był oskarżany przez opozycję i jej sympatyków o niesamodzielność, nazywany „marionetką Jarosława Kaczyńskiego”, „długopisem”. Może to była raczej próba pokazania, że jest niezależnym prezydentem? Używając cytatu z Szekspira: "Biada podrzędnym istotom, kiedy wchodzą między ostrza potężnych szermierzy". Z jednej strony mamy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, z drugiej – opozycję totalną, która reprezentuje interesy znacznie potężniejsze, niż ona sama, czyli interesy wrogiej Polsce zagranicy – zarówno tej ze Wschodu, jak i różnych lobby z Zachodu, zwłaszcza z Niemiec. Są to naprawdę silniejsi, bardziej doświadczeni, bardziej wytrawni gracze. Prezydent, by to dobrze zobrazować „wkłada palce między drzwi”. Boleśnie to odcierpi, ale trudno. Jak się okazało, wybraliśmy na prezydenta człowieka niedojrzałego. Oczywiście, wierzę, że ma poczucie słuszności, zobowiązań, jednak nie zmienia to faktu, że jego niedojrzałość będzie nas wszystkich drogo kosztować. – Czy Pana zdaniem uspokoi to nastroje, czy też prezydenckie weto będzie wykorzystane przez opozycję jako kolejne narzędzie do uderzania w PiS? – Prezydent sam to zrobił, zresztą bardzo mocno. Zastanawiam się, na ile świadome było przywołanie tu imienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie było to oczywiście tak wulgarne i agresywne, ale jednak odniesienie się do tego, co robią chuligani z totalnej opozycji, prowokując Jarosława Kaczyńskiego, poprzez nierzetelne cytowanie wyimaginowanego stanowiska jego brata, poprzez zarzucanie prezydentowi PiS sprzeniewierzenia się woli brata. – Bardzo dziękuję za rozmowę. ZŁY RUCH PREZYDENTA. RADYKALNA REFORMA SĄDOWNICTWA BYŁA JEDNĄ Z JEGO NAJWAŻNIEJSZYCH OBIETNIC. To co się obecnie odbywa nie tylko w miastach Polski, łącznie z atakami na Polskę Parlamentu Europejskiego i wypowiedziami polityków światowych nie ma nic wspólnego z reformą sądownictwa w Polsce. Pod jej płaszczykiem dąży się do rozbicia w łonie partii PiS i tym samym do obalenia rządu premier Beaty Szydło. I o to chodzi opozycji totalnej zacierającej ręce z decyzji veta prezydenckiego.Prezydent Andrzej Duda wykonał najmocniejszy ruch polityczny od początku kadencji. W kluczowym momencie walki o reformę sądownictwa, w chwili gdy totalna opozycja otwarcie próbuje siłowo przejąć parlament, gdy wulgarnie straszy niepokornych wobec systemu III RP dziennikarzy, Andrzej Duda zdecydował się na faktyczną blokadę części pisowskich propozycji.Można zrozumieć dążenie prezydenta do szukania - wpisanej w konstytucję i tradycję - roli arbitra. Szkoda jednak, że trafiło akurat na obszar będący jedną z największych bolączek współczesnej Polski, na obszar, w którym o kompromis niezwykle trudno. Tu sytuacja jest dość jasna: albo kasta sędziowska obroni swój monopol, albo zostanie zdemokratyzowana, a obywatele odzyskają możliwość wpływu na kształt sądownictwa. Sytuacja w której trzeba w Sejmie szukać 3/5 głosów do wyboru sędziego-członka KRS, bardzo ten moment oddala. Wymusza bowiem takie uśrednianie kandydatów, lub polityczne targi, że jakościowa zmiana staje się niezwykle trudna. A już warunkowanie tą zmianą podpisania ustawy o Sądzie najwyższym trudno zrozumieć. To rodzaj targu, który nie powinien mieć miejsca.Trudno to zrozumieć. Andrzej Duda został wybrany na prezydenta, bo wpisywał się w projekt radykalnej naprawy państwa. I zauważmy, że wbrew całemu hejtowi medialnemu, nawet wedle sondaży zlecanych przez nieprzychylne mu ośrodki, utrzymuje wysokie poparcie, wygrywa właściwie ze wszystkimi. Właśnie dlatego, że Polacy widzą w nim ośrodek pilnujący realizacji obietnic, nie ulegający tym wszystkim presjom, ośrodek niezłomny. Wrzucenie w tej chwili propozycji zmiany ustawy o KRS (ustawy jeszcze nie uchwalonej) niestety nie wpisuje się w ten nurt.I odpowiednio - Andrzej Duda wygra kolejną kadencję nie wtedy, gdy będzie się systemowi podlizywał, ale kiedy Polska naprawdę się zmieni. A żeby naprawdę się zmieniła konieczna jest zdecydowana reforma sądownictwa. Dzisiejsze sądy zbyt wiele przynoszą nieszczęść i nieprawości by było, jak było.Oczywiście, prezydent ma do tego prawo. Ale my mamy prawo przypomnieć, że wyborcy prezydenta Andrzeja Dudy oczekują od niego sojuszu z reformatorami. Radykalna reforma sądownictwa była jedną z jego najważniejszych obietnic. Z tego ducha wywodziła się przecież słynna „Duda Pomoc”, gdzie morze nieszczęść sądowych było największe. Może warto sięgnąć ponownie do tych materiałów, by przypomnieć sobie co nieco? Może warto zobaczyć, kto się zachwycił ruchem pana prezydenta? Nie widzę w tym gronie jego wyborców. Wciąż liczę, że tych nadziei z kampanii prezydent nie zawiedzie. autor: Michał Karnowski https://wpolityce.pl/polityka/349407-zly-ruch-prezydenta-radykalna-reforma-sadownictwa-byla-jedna-z-jego-najwazniejszych-obietnic?strona=1 BERLIN W EUFORII PO WECIE ANDRZEJA DUDYODKŁAMUJEMY HISTORIĘTA WYPOWIEDŹ URZĘDNIKA NIEMIECKIEGO MÓWI WSZYSTKO! Nie ustają komentarze po wecie prezydenta Andrzeja Dudy, który swoją decyzją zablokował wejście w życie ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Satysfakcji z tej decyzji prezydenta nie kryje rząd w Berlinie, o czym świadczy wypowiedź sekretarza stanu w tamtejszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych Michaela Rotha z SPD, a więc partyjnego kompana Martina Schulza – kandydata tej partii na kanclerza, który również nie ukrywał radości z takiego obrotu sprawy.Michael Roth z rozmowie z czasopismem “Die Welt” wprost przyznaje, że Niemcom chodzi o zablokowanie reformy w polskim sądownictwie. Do tego władze w Berlinie są niezmiernie zadowolone z kroku Andrzeja Dudy:To dobrze, że prezydent Duda wykorzystał swoje konstytucyjne prerogatywy. Ostatecznie chodzi jednak o to czy dzięki temu da się zatrzymać ograniczenie niezależności sądownictwa w Polsce.Roth podkreśla stanowczą postawę Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że ani praworządność, ani sędziowska niezawisłość nie może być naruszana w kraju nad Wisłą. Skala niemieckiej buty i arogancji sięga do pochwał dla demonstrantów, którzy protestowali przeciwko reformom proponowanym przez Prawo i Sprawiedliwość, niemiecki urzędnik mówi tu o “społeczeństwie obywatelskim”.My, Europejczycy, możemy być dumni z polskiego społeczeństwa obywatelskiego, które od lat z determinacją broni naszych wspólnych europejskich wartości.Widać wyraźnie, że Berlin jest zachwycony decyzją prezydenta Andrzeja Dudy. Oprócz Rotha swoją radość wyrażał już niedługo po wecie prezydenta Dudy jego partyjny szef, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego i kandydat na kanclerza Martin Schulz. Ten znany ze swoich fanatycznie lewackich poglądów i antypolskich wypowiedzi arogancki polityk również był wniebowzięty “zwycięstwem demokracji w Polsce”.Widząc tak otwarte i bezczelne wypowiedzi niemieckich polityków mieszających się bez żadnego wahania w sprawy wewnętrzne naszego kraju, musi powrócić temat rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, która trwała aż 45 minut i odbyła się 18 lipca, a więc w ubiegły wtorek. Nie podano szczegółów tej konwersacji, ale dokładnie tego samego dnia prezydent wystąpił do własnego obozu z żądaniem wyboru członków KRS większością 3/5 głosów w Sejmie. Tymczasem rzecznik rządu Merkel Steffen Seibert powiedział, że podczas tej konwersacji poruszono temat “praworządności w Polsce”.Po reakcji ważnego urzędnika niemieckiego MSZ, który wprost wyraża zadowolenie z weta prezydenta Andrzeja Dudy i przyznaje, że liczy na zablokowanie reformy sądów coraz bardziej tajemniczo wygląda kwestia rozmowy na linii Duda-Merkel.Czy kanclerz Niemiec wpłynęła, a jeśli tak, to w jaki sposób na decyzję prezydenta o wecie?Dlaczego polskie władze nie mówiły, że tematem rozmowy był stan “praworządności w Polsce”?Te i wiele innych pytań ciśnie się na usta, widząc jakie skutki odniosło weto prezydenta, a także patrząc na niekłamaną radość rządu Angeli Merkel.            Kazimierz Maciejewski -red. nacz. – portal Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża. ANDRZEJ GWIAZDA – POSPRZĄTAĆ PO PREZYDENCIE. KOSZMARNY BŁĄD PREZYDENTA RP ANDRZEJA DUDY.PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA.  Polski Parlament uchwalił trzy projekty ustaw o sądownictwie, ustawę o Sądzie Najwyższym, ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz ustawę o Ustroju Sądów Powszechnych. Owe ustawy zostały przez Parlament RP przekazane Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejowi Dudzie do podpisu. Andrzej Gwiazda: Posprzątać po prezydencie. Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy zawetowanie ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa przez prezydenta to nie zaskoczenie? Andrzej Gwiazda: Owe weta są zaskoczeniem absolutnym! Łagodzenie emocji należy uznać za działania rozsądne, jednak występuje tu pewne niebezpieczeństwo.  To znaczy? Wydaje mi się, że pan prezydent w historii swojego życia nie miał okazji zetknąć się oko w oko z gangsterami, z ich mentalnością. Prezydent ma mentalność uczciwego człowieka i sądzi, że jeśli ustąpi, to oni też ustąpią i docenią ten gest jako złagodzenie sytuacji. Moje doświadczenie z ludźmi z tych środowisk, które nabyłem podczas walki z komuną nie pozostawiają mi innej możliwości jak stwierdzić, że ten gest prezydenta zostanie odebrany przez nich jako słabość. Jest to zatem sygnał do ataku dla tych wszystkich, którzy organizowali antydemokratyczną, siłową akcję do tej pory. Z pewnością od teraz będą oni uważać, że wystarczy na prezydenta pokrzyczeć i się cofnie – zatem w przyszłości takich ataków będzie z pewnością więcej. Czyli jakie będą tego konsekwencje? Mleko się rozlało, teraz pozostała tylko kwestia jak je powycierać. Decyzja ta pokazuje, że demokracja jest bezsilna wobec chamstwa i przemocy. Proszę sobie przypomnieć co robili politycy opozycji totalnej podczas posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Ich zachowanie było zastosowaniem bezpośredniego terroru – jeszcze bez ciężarówek, bez pistoletów i ładunków wybuchowych.  Mocne porównanie… Przyciśnięcie stołem do ściany przewodniczącego komisji i rzucanie w niego kartkami to zdecydowanie miękki terror. Jak się dalej potoczą losy? Być może decyzja ta spowoduje, że ludzie chcący Polski wolnej i suwerennej nie będą musieli zetrzeć się na ulicach z reprezentantami kolonialistów. Dlaczego kolonialistów? Dlatego, że walka toczy się o to, czy Polska będzie wolna czy będzie kolonią. Tak jak w krajach kolonialnych ludzie, którzy popierali władzę byli finansowani, tak dziś w Polsce opozycja totalna wyraźnie czerpie korzyści majątkowe z zagranicy. Gra idzie o wielkie pieniądze, które trafią albo do Polaków, albo do tych, którym Polacy zdecydują się podporządkować. Pojawiają się liczne spekulacje dotyczące tego dlaczego prezydent te ustawy zawetował. Jedni mówią, że chciał załagodzić nastroje społeczne, inni, że znalazł w ustawach wiele błędów, a ostatni twierdzą, iż zrobił to z powodu gry jaką prowadzi z ministrem Zbigniewem Ziobro. Co Pan na to? Być może podjął tę decyzję troszcząc się o narastające emocje w opinii publicznej, ale pewności nie mam. Życzę sobie i panu prezydentowi, aby złagodzenie nastrojów się powiodło. Bardzo niepokoi mnie jednak, że pan prezydent w swoim przemówieniu używał wyłącznie nazwy „prokurator generalny”, Zbigniew Ziobro jest przede wszystkim ministrem sprawiedliwości, któremu jednocześnie podległa jest prokuratura. Prezydent użył tutaj pijarowskiego, propagandowego chwytu mówiąc „prokurator generalny”. Zupełnie inaczej brzmi, że wpływ na skład Sądu Najwyższego ma minister sprawiedliwości, a całkiem inaczej że prokurator generalny. Prezydent posłużył się manipulacją słowną, która w moim odczuciu podważa jego autorytet.  Dziękuję za rozmowę.  Kazimierz Maciejewski red. nacz. portalu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża https://wzzw.wordpress.com/2017/07/25/%e2%96%a0%e2%96%a0-andrzej-gwiazda-posprzatac-po-prezydencie-%e2%96%a0%e2%96%a0/ KTO KŁAMIE? Prezydent RP w drodze legislacyjnej otrzymał trzy ustawy do podpisu. W pierwszym wystąpieniu publicznym zakwestionował słusznie podwójny niezgodny ilościowo zapis liczby posłów. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zapowiedział jeszcze lipcową poprawkę tego rzeczywiście drobnego błędu.W następnym wystąpieniu prezydent RP nie wyraził zgody na przyjęcie w ustawie głosowania liczbą  większości posłów, lecz zmienił tę większość przyjęcia wyboru sędziego na 3/5 głosów posłów. To już była poważna poprawka, tylko teoretycznie dająca PiS możliwość wyboru sędziów. Pan prezydent dodał, iż nie podpisze ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sadownictwa jeżeli nie będzie poprawki na 3/5 głosów. PiS oświadczył, iż taką poprawkę na 3/5 głosów wprowadzi dla możliwości podpisania przez prezydenta rzeczonych ustaw.W następnym wystąpieniu, niezgodnie z poprzednią wypowiedzią o warunkach podpisu ustaw o zmianie liczby głosujących na 3/5 prezydent zawetował dwie ustawy o SN i KRS zaznaczając, iż ustawy nie były z nim konsultowane.Posłowie PiS  Marek Suski oraz Jacek Sasin nie kryli zdumienia faktem prezydenckiego weta i stwierdzili iż ustawy były konsultowane z prezydentem. ZAGROŻENIE UPADKU RZĄDU PREMIER BEATY SZYDŁO Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami powstawania nowego tworu politycznego w Europie zdominowanej dotychczas przez wszechwładzę podporządkowanej Niemcom Unii Europejskiej. Jego zaczyn, okazuje się, stanowi tak zwana grupa wyszehradzka, inaczej V4, składająca się z Węgier, Słowacji, Czech i Polski. Wygląda na to, że jest na to zapotrzebowanie w Europie, aby powstało postulowane jeszcze przez marszałka Józefa Piłsudskiego, tak zwane Międzymorze.Ale Niemcy nie dopuszczą do powstania Międzymorza, tym samym eliminując Polskę.Polska zagraża interesom IV Rzeszy i stąd parcie złotej pani kanclerzyny na upadek rządu premier Beaty Szydło, do spóły z mafią zagraniczną ,Sorosem, żydowskim lobby w USA, pod przewodem totalnej opozycji, "Obywateli RP", Kod-u" etc. Niekiedy nie wiadomo o co naprawdę chodzi. W obecnych antypolskich ekscesach chodzi nie tylko o obalenie demokratycznie wybranego rządu premier Beaty Szydło, ale o zwrot potężnych kosztów przeprowadzanych ulicznych "majdanów" kosztem rzekomej restytucji mienia pożydowskiego w Polsce obliczanego na 65 miliardów dolarów amerykańskich. Najpierw pieniążki dla amerykańskich Żydów i światowej mafii "astroturfing", a następnie obalenie polskiego rządu i o to toczy się mafijna antypolska zagrywka rodem z USA, Niemiec i Brukseli. Ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości są wyłącznie tłem do faktycznych zamierzeń zamachu stanu. Każda inna próba reformy państwa, szkolnictwo, handel niedzielny, podatki, emerytury esbeckie etc. spełniałyby identyczną rolę.Poważne zagrożenie dla Polski stanowi weto prezydenckie, powstałe po konsultacjach prezydenta Andrzeja Dudy ze złotą panią w Berlinie w czasie poufnych rozmów.Konsekwencją tych rozmów jest stanowisko Jarosława Gowina sprzyjające wetu Dudy i jego przewidywane opuszczenie szeregów PiS ze swoimi 9 członkami. PiS utraci wówczas większość parlamentarną co może doprowadzić do upadku rządu.Deklaracja prezydencka opracowania nowych ustaw w miejsce zawetowanych jest nierealna przez tak krótki okres jak 2 miesiące.Projektowane ustawy prezydenckie będą procedowane m.in. przez Aleksandra Smolara, Marka Dukaczewskiego b. szefa WSI i konsultowane m.in. przez Małgorzatę Gersdorf, Waldemara Żurka et consortes.Następnym ruchem "sprzymierzonych" będą wybory prezydenckie anno domini 2020, w których startujący expressis verbis Donald Tusk -"polskość to nienormalność" - zostanie prezydentem RP.I tak nastąpi następny rozbiór Polski. Obym był złym prorokiem.                                                         Aleksander Szumański dziennikarz niezależny     NIE MOŻNA NIEĆ NADZIEI, ŻE DUDY ZAGRAJĄ POLAKOM!!!??? http://www.polishclub.org/2017/08/11/niejasne-moralnie-sprawy-andrzeja-dudy/ ZDRADA ANDRZEJA DUDY - DUDA PODPALIŁ POLSKĘKRZYSZTOF WYSZKOWSKI CZŁONEK KOLEGIUM IPN(MANIFEST ANTYPREZYDENCKI) W tekście tym odsłaniam dla szerszego grona wiele faktów mało znanych z życia i wystąpień Dudy, cierpliwie wygrzebanych z wielostronnej literatury na jego temat.Najhaniebniejszym i zarazem najbardziej wstydliwym wydarzeniem ostatniego roku było ogłoszenie w dniu 24 lipca 2017 r. przez prezydenta Andrzeja Dudę dwóch wet paraliżujących na nie wiadomo jak długo, gruntowną reformę sądownictwa w Polsce. Sądownictwa stanowiącego najbardziej patologiczną dziedzinę III Rzeczpospolitej, faktycznie swoistej stajni Augiasza. Sądownictwa, które umożliwiło zablokowanie skazania największych zbrodniarzy PRL-u na czele z gen. W .Jaruzelskim i C. Kiszczakiem, które wielokrotnie prowadziło do uwalniania wielkich złodziei i skazywania ludzi niewinnych. Weta Dudy doprowadziły do czasowego utrącenia najważniejszej reformy rządu Dobrej Zmiany, przygotowanej przez zespół ministra Zbigniewa Ziobry i cieszącej się ogromnym poparciem Pani Premier Beaty Szydło i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Krzysztof Wyszkowski: A. Duda podpalił Polskę Jeden z czołowych działaczy dawnej opozycji solidarnościowej , członek kolegium IPN Krzysztof Wyszkowskiwystąpił 24 lipca 2017 r. ze szczególnie ostrym potępieniem wet prezydenta Dudy, stwierdzając bez ogródek: „Panie Prezydencie – Podpala Pan Polskę. Może ma Pan subiektywne poczucie odpowiedzialności, ale nie ma Pan politycznego rozumu”.(Podkr.- JRN). Już dziś widać jak katastrofalne są wielostronne skutki obu wet prezydenckich. Najważniejszym negatywem jest to, co znana z odwagi i bezkompromisowości publicystka i reżyser Ewa Stankiewicz wyraziła w słowach:  „To jest moim zdaniem bardzo zła decyzja, która będzie miała swoje złe konsekwencje dla Polski. Prezydent stanął po stronie uprzywilejowanej kasty i tych, którzy opłacali protesty. Pan prezydent dał paliwo tym ludziom. (Podkr.-JRN). – My musimy zmieniać Polskę, ale moim zdaniem jest to utrata szansy na systemowe zmiany”. W innej wypowiedzi – z 24 lipca 2017 r. E. Stankiewicz stwierdziła expressis verbis:  „Panie Prezydencie. Właśnie stracił Pan mój głos. Jeden z 30 mln. To niewiele. Stracił Pan zaufanie i zawiódł nadzieję. To dużo”. Bardzo krytycznie i szczegółowo skrytykował weta prezydenta Dudy inny znakomity publicysta Michał Karnowski, pisząc o trzech błędach prezydenta A. Dudy: „Po pierwsze, Andrzej Duda założył, że deklaracje totalnej opozycji i świata sędziowskiego o pragnieniu reformowania sądownictwa, tylko „mądrzej” i „lepiej”, są szczere. To nie jest prawda. Z dziesiątek oświadczeń, zjazdów, kongresów, wywiadów establishmentu prawniczego wyłania się obraz środowiska zachwyconego sobą, uważającego, że wszystko jest świetnie, że trzeba jeszcze więcej tej patologicznej „samorządności”, w rzeczywistości będącej oligarchizacją. I dlatego mimo weta, ani jedna osoba z tego świata, nie zdobyła się na powiedzenie swoim wspólnikom z ulicy i ich płatnikom od Sorosa: kończcie, bo teraz rozmawiamy poważnie z prezydentem. I dlatego z panią Gersdorf, niestety, pan prezydent niczego nie zreformuje.Po drugie, i co gorsze, sam Andrzej Duda nie udzielił poważnego napomnienia protestującym. Jakby wezwania do wieszania byłych kolegów z Prawa i Sprawiedliwości były normą. Jakby wezwania do zorganizowania w Polsce krwawego „odwróconego” – bo w obronie oligarchii – majdanu, były do zaakceptowania. Jakby nad wulgarnymi, palikociarskimi w stylu, manifestacjami pod domem prezesa partii, który wskazał go jako kandydata na prezydenta, można przejść do porządku dziennego. A przecież mógł postawić warunek, że zawetuje, a więc da coś opozycji, jeśli ona zaprzestanie tej wojny domowej. Zdecydował się jednak oddać zasób wypracowany przez swoje środowisko, niczego się od obozu przeciwnego nie domagając.Po trzecie, Andrzej Duda ustąpił w kulminacyjnym punkcie protestów, tuż po niedzieli, zwykle takie akcje ułatwiającej. Nie poczekał nawet aż manifestacje zaczną przygasać, co było o tyle oczywiste, że ani na moment nie przekroczyły stanu krytycznego, ani na chwilę nie przekroczyły stałego zasobu opozycji, o czym zresztą pisałem codziennie na tych łamach. Nie było też żadnych poważnych sygnałów sondażowych wskazujących iż postulaty tej hałaśliwej grupy podzielane są przez większość społeczeństwa. Odwrotnie – wsparcie dla zmian w sądownictwie, dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości oraz działań rządu Beaty Szydło i ministra Zbigniewa Ziobry było na stałym, ogromnie wysokim poziomie. To pozwalało przynajmniej poczekać. Prezydent zdecydował inaczej – oddał wszystko, w momencie najgorszym.Dlatego właśnie totalna opozycja żąda i będzie żądała więcej.W tej sprawie, ale także w każdej innej. Jeśli raz się udało zaszantażować kilkoma milionami rzuconymi nie wiadomo skąd, kilkoma tonami świeczek i kilkudziesięcioma zaledwie tysiącami demonstrantów, to już zawsze będą próbować. I wszystko wskazuje, że nie będzie ani reform, ani spokoju. Przykro to pisać, ale ten cios zadany obozowi reform pod względem politycznym trudny jest do zrozumienia i usprawiedliwienia. Długo będziemy za niego jeszcze płacili. Polityka to jednak poważna sprawa, za takie błędy i złudzenia płaci się słono. (Podkr.-JRN) .I nie chodzi tylko o to, że dziś cieszą się u Sorosa, u Schetyny i w „Wyborczej”, a smucą w tych polskich domach, gdzie na płotach wieszano plakaty Dudy, często płacąc za to cenę prześladowań i ostracyzmu. Chodzi przede wszystkim o twardy polityczny realizm, w którym nie kapituluje się bez konieczności. Nie trzeba było, nie należało tego robić”. Zdradził polityk, który wszystko zawdzięcza PiS-owi i J.Kaczyńskiemu Moim zdaniem zaskakujące dwa weta prezydenta A. Dudy, paraliżujące gruntowniejszą reformę sądownictwa, należy uznać za zdradę. I to zdradę tym bardziej oburzającą, że dokonał jej polityk, który wszystko zawdzięcza PiS-owi i J. Kaczyńskiemu. A jest to zdrada brzemienna w skutkach. Prezydent Duda wielokrotnie zdradził. Zdradził zaufanie ministra sprawiedliwości Z. Ziobry, paraliżując mu reformę. Ziobry, który w 2005 r. wyciągnął mało znanego krakowskiego prawnika Dudę z politycznego niebytu, powołując go na wiceministra sprawiedliwości, a potem polecając prezydentowi L. Kaczyńskiemu. Co gorsza, Duda zdradził zaufanie prezesa PiS J. Kaczyńskiego i PiS-u jako partii, bez których nie miał żadnej szansy zostać prezydentem RP. Ten mały człowieczek zdradził zaufanie milionów Polaków, którzy na niego głosowali. Postępowanie Dudy wywołało oburzenie wśród polityków PiS-u. Sam prezes PiS-u Jarosław Kaczyński, występując w Telewizji Trwam w dniu 27 lipca nazwał weta prezydenta Dudy „bardzo poważnym błędem”. Duda zdradził również zaufanie obecnej premier Beaty Szydło, której pracowitości i poświęceniu jako szefowej jego kampanii prezydenckiej zawdzięczał w niemałej mierze swój triumf wyborczy. Sam Duda mówił o niej na wieczorze wyborczym: „Beata była wspaniałym, dobrym duchem tej kampanii”. Nieprzypadkowo właśnie Szydło, zawiedziona zablokowaniem przez Dudę tak ważnych reform przygotowanych przez jej ministrów mówiła z takim rozgoryczeniem o prezydencie w transmitowanym przez TVP orędziu: „Dzisiejsze weto Pana Prezydenta spowolniło prace nad reformą. Co więcej, zostało potraktowane jako zachęta przez tych, którzy walczą o utrzymanie niesprawiedliwego systemu. Systemu wielkich i małych nadużyć i opresji dla wielu uczciwych obywateli. Ale aby dobrze zreformować polskie sądy, trzeba przede wszystkim słuchać głosu zwykłych Polaków (…) Chcemy państwa prawa, a nie państwa prawników”. (Podkr.-JRN).Z ostrą krytyką zachowania Dudy wystąpiło bardzo wielu publicystów (przegląd ich głosów, a także nielicznych wybielaczy Dudy typu Ziemkiewicza , Terlikowskiego i Zaremby, dam za parę dni w trzecim odcinku tekstu „Zdrada Andrzeja Dudy”). Teraz zaznaczę, że 27 lipca w wieczornym programie TVP Info z miażdżącą krytyką obu wet prezydenta Dudy wystąpił Wojciech Cejrowski, nazywając je krokiem „głupim”, a nawet „idiotycznym”. Duże brawa dla p. Wojciecha za ten tak szczery osąd! Niezwykle ostre tony krytyki prezydenta Dudy zabrzmiały w wystosowanym do niego liście otwartym naczelnego redaktora „Warszawskiej Gazety” Piotra Bachurskiego: „Z terrorystami się nie negocjuje” (nr z 28 lipca 2017 r.). Red. Bachurski pisał m. in. : „Jest Pan naszym prezydentem (…) Ludzie czekali na zmiany i walczyli o nie przez osiem lat oszukańczych rządów PO. A Pan dziś negocjuje z tymi, którzy niszczyli naszą Ojczyznę (…) Dlaczego nie odwołał się Pan do Narodu . Patriotycznego Narodu, który Pana wybrał na Prezydenta? Milionów Polaków, które Panu zaufały. Gdzie jest nasza wieloletnia praca na rzecz wolnej katolickiej Polski? Dzisiaj jednym gestem zmarnował Pan lata pracy. Zmarnował Pan zaufanie Polaków”. (Podkr.-JRN).Red. Eliza Olczyk z „Wprost”. przytacza bardzo krytyczne dla Dudy wypowiedzi rozmówców z PiS. Jeden z ich mówi „Straciliśmy go. Kroczy drogą Marcinkiewicza i tak jak on skończy (Te słowa „straciliśmy go” – choć wydają się przesadzone, takie nie są. PiS bowiem stracił zaufanie do swego prezydenta, a w polityce to jest kluczowa sprawa. – Już w niektórych środowiskach zyskał etykietkę zdrajcy, w mediach społecznościowych pojawił się te hashtag: „Szydło na prezydenta” opowiada nasz rozmówca z PiS (…) Andrzej Duda, dziś aspirujący do roli lidera całej prawicy, zostanie niespełna 50-letnim emerytem i nigdy juz nie odegra żadnej roli na scenie politycznej – ripostuje polityk z twardego jądra PiS”. ((Por. Eliza Olczyk : Sąd ostateczny”, „Wprost” z 24 lipca 2017 r.) Co skłoniło A. Dudę do zawetowań, godzących w politykę i pozycję PiS?Myślę, że w głównej mierze wpłynął na Dudę jego kompleks niedowartościowania, poczucie zmarginalizowania, spychającego go do roli ośmieszanego „Adriana”. Po drugie. Duda wpadał w coraz bardziej jadowitą zawiść w związku z rosnącą rolą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, którego oceniał jako najgroźniejszego rywala w późniejszej walce o schedę na czele PiS po J. Kaczyńskim. Swoją rolę w tej sytuacji mogły też odgrywać podjudzania ze strony lobby żydowskiego, którego silnym przedstawicielem we własnej rodzinie jest teść – żydowski polakożerca J. Kornhauser, a być może i żona Agata, przypuszczalnie znacznie mądrzejsza od nieszczęsnego „Dudusia”. Lobby żydowskie przypuszczalnie uznało, że doprowadzenie najbardziej prożydowskiego prezydenta w Polsce po 1989 r. A. Dudy do pozycji Numer Jeden w naszym kraju może stać się okazją do podporządkowania Polski w pełni wpływom żydowskim. Tak jak to się stało na Ukrainie dzięki Żydom: prezydentowi Poroszence (Walzmanowi) i premierowi Hrojsmanowi oraz większości ukraińskich oligarchów o żydowskim rodowodzie. Dodatkową role mogły oddziałać podjudzania Dudy z zewnątrz Polski I w jego własnej kancelarii. CZY TO MERKEL PODJUDZIŁA ANDRZEJA DUDĘ DO WETA Prezydent A. Duda zapewniał, że do zawetowania ustaw przekonała go 76-letnia opozycjonistka (nota bene lewaczka z KOR-u ) Zofia Romaszewska. Być może jednak ten ulegający wpływom innych, miękki człowiek zawetował pod wpływem zupełnie innej pani, spoza Polski – Angeli Merkel. Red. Mirosław Kokoszkiewicz z „Warszawskiej Gazety” (nr z 28 lipca 2017 r). przypomniał : „Kiedy we wtorek 18 lipca toczyły się parlamentarne boje o reformę sadownictwa, media podały lakoniczną wiadomość, że oto w czasie tego politycznego amoku totalnej opozycji Angela Merkel odbyła 45-minutową rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą )…) Chciałbym wierzyć, że ta dziwna koincydencja zdarzeń, czyli telefonu z Berlina i wystąpienia prezydenta, to zwykły zbieg okoliczności. Niepokoi jednak to, że rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seifert, pytany o rozmowę na linii Merkel-Duda, jako jeden z tematów rozmowy wymienił „kwestie związane z państwem prawa”. (Podkr.-JRN). Trzeba być bardzo naiwnym, by sądzić, że łatwo wyswobodzimy się z objęć Moskwy i Berlina”. (Por. M. Kokoszkiewicz: William i Kate kontra Adaś i Henia, „Warszawska Gazeta” 28 lipca 2017 r.) Były tak wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej Jan Maria Rokita widzi w decyzji Dudy także wpływ oddziaływań na Dudę jego byłych kolegów z krakowskiej Unii Wolności, a także polityków z PO, podjudzających prezydenta do zdystansowania się od PiS.  W tekście : Kto postawił na Dudę, „Polska the Times”z 28 lipca 2017 ) Rokita przypomniał: „Tu przed sławnym podwójnym wetem, prezydenta w sprawie sądów dziennik „Rzeczpospolita” zamieściła artykuł – apel pod znaczącym tytułem: „Postawmy na Andrzeja Dudę”. Autorem tekstu był jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska i były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz,. W żarliwym tonie apelował on do przeciwników PiS-a, aby przestali wbijać szpile i ciskać gromy na prezydenta, gdyż to nie demonstranci uliczni, nie Platforma, KOD, ani Nowoczesna, ale Andrzej Duda obali pisowską władzę. (Podkr.-JRN). Wedle Sienkiewicza, polityczny plan opozycji winien więc nie tylko zakładać konflikt i podział wewnątrz obecnego obozu władzy, ale także ów konflikt i podział ułatwić i przyśpieszyć. To zaś wymaga zasadniczej zmiany postawy wobec Dudy (…)”. Dobrze znający sytuację polityczną w Krakowie, jego mieszkaniec Rokita dodawał : „Andrzej Duda, niegdyś działacz z krakowskiej Unii Wolności, znając w związku z tym osobiście wielu dawnych sympatyków tamtej partii, wywodzących się z Krakowa, z natury rzeczy musiał stać się teraz w PiS-ie obiektem podejrzeń (…). I właśnie przez to podejrzenie powrót partii do dawnego zaufania do prezydenta graniczy z niepodobieństwem”. Zabiegi wrogów PiS-u przyniosły rezultat .Wśród gorąco gratulujących Dudzie za jego weta znaleźli się lewacki rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, Bronisław Komorowski, Monika Olejnik i Lech Wałęsa. Ogromnej satysfakcji nie kryje „Gazeta Wyborcza”. Mięczaka A. Dudę pochwalił za wetowania także inny mięczak , jego ojciec profesor AGH. Ten sam, który niedawno „wsławił się” wystąpieniem – wbrew rządowi Zjednoczonej Prawicy – za przyjmowaniem imigrantów w Polsce. Faktycznie na szkodę Polski. A co na ten temat myśli sam prezydent Duda ? ŻYCIORYS DUDY Z JEDNĄ DUŻĄ SKAZĄ W młodości Duda jakoś nie wyróżnił się żadną samodzielną inicjatywą – w przeciwieństwie do Z. Ziobry, który w 1998 r .był współzałożycielem . Stowarzyszenia Katon, zajmującego się pomocą ofiarom przestępstw i Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw. Swą działalność polityczną Duda zaczął od niegodnego falstartu. Ten obecny „nasz prezydent” przez lata, jeszcze po 2000 r „błąkał się” jako działacz tak antynarodowej partii jak Unia Wolności, przewodzonej przez wyjątkowo złowieszczego palanta W. Frasyniuka, który jeszcze w 2009 r. występował za wystawieniem pomnika wdzięczności Wojciechowi Jaruzelskiemu. Ciekawe jak wytłumaczą panegiryści Dudy tę wielką skazę w jego życiorysie – udział w Unii Wolności, jak wyjaśnią motywy ,które nim kierowały przy akcesie do tak podłej partii. Kurzą ślepotą polityczną? W 2005 r. wszedł do zwycięskiego wówczas PiS-u, gdzie na swe szczęście znalazł prawdziwie dobrego protektora – Zbigniewa Ziobro. To Ziobro zapewnił mu wyjście z niebytu politycznego w 2006 r, gdy jeszcze był tylko mało znanym radcą prawnym, powołując go na wiceministra sprawiedliwości. W 2007 r. także Ziobro, promując karierę polityczną Dudy, polecił go prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu do jego kancelarii. Jeszcze w 2007 r. Duda przegrał w swych pierwszych wyborach parlamentarnych, startując z okręgu tarnowskiego. W 2007 r. został jednak wybrany do Trybunału Stanu, a w 2008 r. został podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta L. Kaczyńskiego. W wyborach samorządowych w 2010 r. Duda bez powodzenia kandydował z ramienia PiS na prezydenta Krakowa, zajmując dopiero 3 miejsce w pierwszej turze glosowania z wynikiem 22,38% głosów. Został jednak radnym miejskim . W 2011 r. Ziobro walczy dla Dudy o jedynkę” na liście PiS w Krakowie. (Wg. Anna Gielewska, współpraca Joanna Misiołek : O dwóch takich, „Wprost” z 24 lipca .2017 r.). I wtedy właśnie Duda uzyskał pierwsze liczące się powodzenie , zdobywając mandat z poparciem 79 981 głosów.. z listy PiS-u. W 2014 r. został eurodeputowanym. W grudniu 2014 r. został wysunięty przez prezesa PiS J. Kaczyńskiego na kandydata na prezydenta RP, wygrywając w 2015 r. wybory prezydenckie dzięki bardzo dynamicznej kampanii, prowadzonej przez Beatę Szydło. Jak z tego widać swą nadzwyczajną karierę polityczną zawdzięczał wyłącznie kolejnym poparciom: Z. Ziobry, J. Kaczyńskiego i B. Szydło. Bez PiS-u byłby nikim! Ciekawe, że podczas kampanii prezydenckiej Duda celowo pomijał Ziobrę w swym politycznym życiorysie.(Wg. A. Gielewska: op.cit.,) O ANDRZEJU DUDZIE BEZ TARYFY ULGOWEJ Od kilku miesięcy już alarmowałem na tym blogu w sprawie niegodnych „wyczynów” prezydenta A. Dudy. Poświęciłem przeanalizowaniu jego wszystkich „dokonań” ponad miesiąc czasu, dochodząc do coraz bardziej nieoczekiwanych spostrzeżeń. Początkowo , jeszcze z pół roku temu myślałem, że winę za jego błędy ponoszą głównie źle dobrani doradcy. Stopniowo jednak coraz bardzie przekonywałem się, że ten krasomówca, wygłaszający piękne przemówienia bez kartki, w rzeczywistości jest tylko mięczakiem politycznym, celebrytą i unikającym rozwiązywania trudniejszych spraw miglancem, „prezydentem- strusiem”. A przy tym ,pomimo wygłaszania świetnych przemówień nad grobami bohaterów (znakomity „mówca pogrzebowy”) faktycznie jest na bakier z polskim patriotyzmem. CZY TAK ZACHOWUJE SIĘ DOBRY PATIOTA POLSKI? Pytam jak wytłumaczyć polskiego „męża stanu”, który na każdym kroku występuje z potępieniem domniemanego polskiego „antysemityzmu”, nawet w rozmowach z największymi zagranicznymi żydowskimi polakożercami, a milczy jak grób o dużo groźniejszym zagranicznym i polskim antypolonizmie? W komunikatach z wizyt A. Dudy w Izraelu i w USA ,tak eksponujących problem antysemityzmu zabrakło jakiegokolwiek zdania o  martyrologii polskiej w czasie II Wojnie Światowej. Dlaczego pan prezydent  „zapomniał” o martyrologii, która dotknęła miliony polskich rodzin (ja też straciłem wówczas ojca) ? Mógł prezydent wspomnieć o tym zresztą poprzez uwagę, że zarówno Polaków jak i Żydów łączy ogrom cierpień z doby wojny. Dlaczego nie przypomnieli o tym prezydentowi K. Szczerski i inni doradcy? Można powiedzieć, że w swych wystąpieniach w Izraelu i w Nowym Jorku prezydent Duda reprezentował żydowską, a nie polską politykę historyczną. Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który bezkrytycznie prowadzi rozmowy w Nowym Jorku z jednym z największych tamtejszych polakożerców i katolikożerców Abrahamem Foxmanem, prezesem Ligi Antydyfamacyjnej, związanej z żydowską masońską lożą  B'nai B'irth. Co więcej w tej rozmowie nawet na chwilę nie zająknął się o rozmiarach tak potężnej w USA żydowskiej christianofobii i polakożerstwie. Chętnie gaworzył natomiast o polskim antysemityzmie i o tak bezprawnych żydowskich roszczeniach wobec nas, do czego nikt w Polsce go nie upoważnił. Czy nie było to zdradą polskich narodowych interesów? Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który przyznał największe polskie odznaczenie Szewachowi Weissowi, zajadłemu żydowskiemu roszczeniowcy wobec Polski, skrajnemu faryzeuszowi i oszustowi. Weissowi, który niejednokrotnie publicznie wybielał rolę żydowskich katów w UB, mówiąc, że w UB było może 5- 6 Żydów. Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który obściskiwał się w Izraelu z największym izraelskim polakożercą – prezydentem Reuvenem Rivlinem. To ten polityk izraelski. który głosił w Knessecie w czasie wizyty Władysława. Bartoszewskiego w Izraelu w 2000 r., że Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust Żydów, a w Polsce w telewizji TVN powiedział o Polakach: "Polacy to ochrzczony motłoch". Dodajmy: prezydent Rivlin jest strasznym głupolem, który parę lat temu podczas wizyty w Warszawie na otwarciu wystawy w Muzeum Historii Żydów pochwalił się, że jest w prostej linii potomkiem jednodniowego żydowskiego króla Polski, jakiegoś Srula (żydowska legenda w stylu opowieści o królu Ćwieczku, czy szewczyku Dratewce). Rivlin twierdził tam również, że Żydzi dali Polakom wielu wojskowych bohaterów. Świetnie wyszydził to red. Mirosław Kokoszkiewicz z „Warszawskiej Gazety” ( w tekście „O królu, Srulu i żydowskiej husarii”) pisząc, że to pewnie żydowskie chorągwie zmiażdżyły Krzyżaków pod Grunwaldem, żydowska husaria rozniosła Turków pod Wiedniem, a Zawisza Czarny był oczywiście śniadym.Czy można uznać za dobrego polskiego patriotę polityka, który przyjeżdża w lipcu 2016 r. do Kielc, by powtórzyć dawno już obalone oszczercze tezy komunistycznej propagandy PRL-owskiej o rzekomym pogromie Żydów przez Polaków w odniesieniu do zbrodni NKWD i UB? Zapytam, czy dobry patriota polski może sobie pozwolić na bezkrytyczne wysławianie Ludowego Wojska Polskiego w służbie komunistów i Sowietów, tak jak to zrobił prezydent A. Duda występując w kwietniu 2017 r. podczas uroczystości z okazji 72. rocznicy forsowania Odry przez 1. Armię Wojska Polskiego .Prezydent Andrzej Duda. powiedział wówczas m.in. „Moim obowiązkiem jako Zwierzchnika Sił Zbrojnych jest, by pochylić głowę i uklęknąć przy grobach tych, którzy przelali krew za ojczyznę. Chylimy czoło nad ich bohaterstwem, nad ich poświęceniem, nad ich dziełem, którego umiłowanym efektem jest wolna Polska (podkr.,-JRN) – Prezydent A. Duda podkreślał także, że „krew przelana za ojczyznę jest jedna, krwi przelanej za ojczyznę nie można dzielić i nie można dzielić tych, którzy za nią oddali życie”.). Podkr.-JRN)Przypomnijmy: to Ludowe Wojsko Polskie było od początku jego powstawania dowodzone przez sowieckich i żydowskich politruków, a od maja 1945 r. jego głównym zadaniem było zwalczanie wielotysięcznej armii polskich patriotów -„żołnierzy wyklętych”. Nic dziwnego, że członek kolegium IPN Sławomir Cenckiewicz, wybitny badacz historii PRL ostro skrytykował Dudę pisząc: „Nie rozumiem potrzeby pisania takich listów, nie akceptuję honorowania LWP i PRL, tej niezgodnej z prawdą historyczną nowomowy III RP o „wyznaczaniu zachodniego krańca naszego państwa” (to nie Stalin wyznaczył granice tylko LWP w ciężkim boju z Niemcami?) i różnych „żołnierskich drogach”… (czyli II Korpus Andersa czy podziemie niepodległościowe zwalczane dokładnie przez formacje LWP forsujące Odrę biły się o to samo?) Z szacunku do Głowy Państwa nic więcej nie napiszę!” Ten sam prezydent Duda, który tak bezrozumnie patronował wybielaniu roli Ludowego Wojska Polskiego, w lipcu tego roku odmówił przyjęcia patronatu nad uroczystymi społecznymi obchodami kolejnej rocznicy okrutnego ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Wywołało to ostre protesty takich działaczy kresowych jak ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, słynny pisarz kresowy Stanisław Srokowski, współautorka monumentalnego dzieła o ludobójstwie na Kresach Ewa Siemaszko, prezes Witold Listowski. KATOLICYZM DUDY W OGNIOWEJ PRÓBIE A. Duda wciąż występuje w roli arcyreligijnego „bohaterskiego” polityka, który zręcznie ratuje hostię przed upadkiem, zręcznie ratuje przewracający się obraz Matki Boskiej przed upadkiem. Zastanawia mnie, jak z tą jego tak mocno eksponowaną religijnością współgra fakt, ze nie wystąpił z publicznym potępieniem podłego bluźnierczego spektaklu „Klątwa” w Warszawie.? Zastanawia mnie niesamowicie fakt , jak to się stało, że Duda, ten domniemany „wielki katolik” , choć nagrodził Orderem Orła Białego żydowskiego wyłudzacza Szewacha Weissa, nie zdobył się na przyznanie tegoż wielkiego polskiego odznaczania największemu polskiemu bohaterowi drugiej wojny światowej – świętemu o. Maksymilianowi Kolbe.Przypuszczalnie bał się ostrej reprymendy ze strony swego teścia polakożercy J. Kornhausera, który pewnie uważa św..ojca Maksymiliana za antysemitę, jak robi dotąd wielu Żydów. A robią to wbrew jednoznacznym ustaleniom w czasie procesu beatyfikacyjnego, a potem kanonizacyjnego o. Kolbe. Jak to się stało, że Dudzie „gorącemu katolikowi” nie przeszkodziło w wybraniu S. Weissa na kawalera Orderu Orła Białego to, iż Weiss kiedyś brutalnie zaatakował Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa. Zaatakował go za jego jakże słuszny postulat po Jedwabnem, żeby Żydzi też zdobyli się na przeproszenie Polaków za swoje zbrodnie wobec nich. Przypomnijmy tu, co stwierdził znakomity żydowski publicysta Jack Sack, autor świadomie przemilczanej w Polsce przez służalczych żurnalistów doskonałej książki „Oko za Oko” o zbrodniach S. Morela i innych żydowskich ubeków w Świętochłowicach (zabili wówczas ponad 1600 niewinnych Polaków i Niemców w ciągu niecałego roku). Uczciwy, szlachetny Żyd J. Sack w wywiadzie udzielonym polonijnemu „Tygodnikowi Polskiemu” w Australii ,apelował do Żydów, by przeprosili Polaków za swe zbrodnie. Na tak rzecz nigdy nie zdobyłby się tak służalczy wobec Żydów „nasz prezydent” A. Duda. Jak to się stało, że tak „gorliwy katolik” Duda nic nie zrobił w czasie rozmowy z żydowskim katolikożercą A. Foxmanem dla potępienia rozlicznych żydowskich akcji antychrześcijańskich w USA (m. in. niebywale chamskich napaści na papieża św.Jana Pawła II ). Dlaczego „wielce katolicki” prezydent Duda wyraźnie promował skrajnego katolikożercę Aleksandra Smolara, prezesa sorosowskiej Fundacji Batorego? Dlaczego zaprosił tego socjologa, nie mającego nic wspólnego z badaniami historii na spotkanie historyków z prezydentem. Podczas tego spotkania socjolog Smolar „wyróżnił się” jako jedyny uczestnik spotkania atakiem na politykę historyczną PiS-u. Przypomnijmy, że Smolar wielokrotnie atakował Kościół katolicki w Polsce (m.in. na łamach „Le Quotidien de Paris”), atakował Prymasa Polski Józefa Glempa, oskarżał Kościół o rzekome niszczenie demokracji w Polsce. (Por. szerzej: J. R. Nowak: „Czerwone dynastie”, Warszawa 2014, t.3,ss.102-103).Dowiedziałem się z internetowej wypowiedzi red. Stanisława Michalkiewicza z 27 lipca 2017 r., że tegoż dnia Duda spotkał się z A. Smolarem. Ciekaw jestem, o czym pouczył Dudę Smolar, szef Fundacji Batorego, sterowanej przez arcywroga chrześcijaństwa George’ a Sorosa? Zapytajmy, dlaczego „wielce katolicki” prezydent A. Duda nawet nie odpowiedział na skierowany do niego list b. europosła z LPR Witolda Tomczaka, proszącego prezydenta o przerwanie przez ułaskawienie toczonej przeciw niemu od 11 lat nagonki policji i prokuratury za odrzucenie kamienia przygniatającego papieża Jana Pawła II w antykatolickiej pseudo rzeźbie. Bycie katolikiem nie oznacza tylko gorliwego eksponowania się w czasie udziału we Mszach Świętych. To oznacza bronienie wiary i wartości chrześcijańskich w trudnych sytuacjach, wobec przeciwników Kościoła. W takich sytuacjach jednak pan Duda woli być prezydentem – strusiem, zamiast „stanąć w prawdzie”. NIEJASNE MORALNE SPRAWY ANDRZEJA DUDYZDRADA ANDRZEJA DUDY CZ.II                                                                        Prezydent Duda przez swe piękne, z patosem wypowiadane przemówienia, wyrobił sobie wśród milionów patriotycznych Polaków opinię prezydenta prostolinijnego i dbającego przede wszystkim o sprawy Polski. Niestety jest to z gruntu fałszywa opinia. W jego przypadku mamy bowiem do czynienia z udawaczem, daleko odbiegającym od głoszonych ideałów. Przytoczę w tym kontekście rozliczne przykłady dowodzące jak Duda arogancko łamał złożone przez niego przedwyborcze obietnice, wychwalał lub promował przeciwników patriotycznej Polski, cynicznie dążył do umacniania swej osobistej kariery kosztem czarnej niewdzięczności wobec tych, którzy go wcześniej protegowali, donosił na swego b. protektora Z. Ziobrę. Równocześnie zaś hodował podłemu skrajnemu kumoterstwu (sprawa nominacji A. Sabatowskiego). A przy tym po prostu lenił się i celebrował zamiast faktycznie mocno pracować w ramach swej prezydentury ( vide np. zaniedbanie włączenia się w prace przygotowawcze do reformy sądownictwa.) Będąc zaś miękkim plastelinowym charakterem, tym mocniej ulegał obcym PiS- owi wpływom z zewnątrz, począwszy od krakowskich kolesi ze swej pierwszej partii – Unii Wolności po Angelę Merkel.  NIEWDZIĘCZNOŚĆ TO JEGO HOBBY Nie znający bliżej Dudy naiwnie zawierzyli w prostolinijność prezydenta. W rzeczywistości Duda jest w duchowym powinowactwie z ludźmi typu fredrowskiego Rejenta Milczka, czającego się po cichu, aby uderzyć w wybranej przez siebie chwili. Szczególnie podłą okazała się czarna niewdzięczność Dudy wobec polityków, którzy go wsparli w przeszłości, przyśpieszając jego karierę polityczną. Najbardziej antypatyczne były ataki Dudy na jego dawnego dobroczyńcę i kreatora – Ziobrę, który tak mocno przyśpieszył karierę polityczną mało znanego wówczas krakowskiego prawnika Dudy w 2005 r., mianując go wiceministrem sprawiedliwości. Michał Wójcik, szef działu polityka „Faktu” pisał: „A Duda? Faktycznie to Ziobro wprowadził go do polityki. Najpierw jako eksperta, potem wiceministra sprawiedliwości, wreszcie polecił go Kaczyńskiemu do Kancelarii Prezydenta”.( Por. M. Wójcik : Ziobro uderza w prezydenta. Wiemy dlaczego., „Fakt” 1 sierpnia 2017.). Wójcik przypomniał wypowiedź jednego ze znaczących posłów PiS, a później „Solidarnej Polski” Arkadiusza Mularczyka z września 2012 r.: „Dla mnie i Zbigniewa Ziobry postawa Andrzeja Dudy to olbrzymie rozczarowanie i zawód. Ten człowiek przez nas wszedł do polityki. Każdy dotychczasowy etap swojej kariery zawdzięczał mnie albo Zbyszkowi. Broniliśmy go, gdy Jarosław Kaczyński chciał go utrącić”. (Cyt. tamże) . Z kolei znakomity niezależny publicysta Witold Gadomski w rozmowie internetowej z Ewą Stankiewicz „Czym było weto prezydenta” (3 sierpnia2017 r.) przypomniał : „Ziobro przyprowadził Dudę do PiS-u. On był jego ojcem, jeśli chodzi o karierę”. Jeśli rozwiniemy to porównania Gadowskego o Ziobrze jako „ojcu” Dudy, to można powiedzieć, że w końcu niewdzięczny Duda posunął się wobec Ziobry do swoistego „ojcobójstwa”. Warto przypomnieć, że Duda już w 2014 r. popisał się niechlubnym atakiem na Z. Ziobro, mówiąc że dobry wynik indywidualny Ziobry w wyborach, to skutek tego, że wyborcy uważają go nadal za polityka PiS. Odpowiadając na ten atak Dudy, Ziobro powiedział: „Na posła Dudę oddawano głosy, bo sądzono, że jest jeszcze moim zastępcą w ministerstwie sprawiedliwości. On zawdzięcza swoje istnienie w polityce mnie i posłowi Mularczykowi, i zachowuje się bardzo nieładnie swoimi wypowiedziami o zdrajcach… To on sie zachował jak taki Judasz”. (Podkr.-JRN) ( Por. tekst w iknternecie: Zbigniew Ziobro, Przyjaźń, która kończy się wojną. Andrzej Duda nie pierwszy raz zdradził Zbigniewa Ziobrę, wp.pl, 25 lipca 2017 oraz A. Gielewska :op.cit.). POMIĘDZY DUDĄ O PANIĄ PREMIER BETĄ SZYDŁO JEST DZISIAJ DZIKA WOJNADROGI BEATY SZYDŁO I ANDRZEJA DUDY SIĘ ROZESZŁY Butny Duda potrafił zniechęcić do siebie nawet tak nie egoistyczną premier Beatę Szydło. zawsze gotową do pomocy dla innych. Osobę, która zrobiła tak wiele dla sukcesu jego kampanii prezydenckiej. Sam Duda przyznawał na temat B. Szydło podczas wieczoru wyborczego: „ Beata była wspaniałym, dobrym duchem tej kampanii”. A jak jest dzisiaj ? W najnowszym „Wprost” pisano : „ Między Szydło a Dudą jest dzisiaj dzika wojna – opowiada polityk partii rządzącej. – Szydło się rozczarowała do prezydenta, ale trudno jej się dziwić, skoro on zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka (podkr. – JRN) i zaczął szkodzić naszej formacji. Zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zgromadzeniach, czyli opowiedział się po stronie KOD i Obywateli RP. Zawetował ustawę o regionalnych izbach obrachunkowych, co jest ochroną interesów PSL. A teraz okazał się hamulcowym reformy sądownictwa”. (Por. Eliza Olczyk : Sąd ostateczny”, „Wprost” z 24 lipca 2017 r.); Z kolei red. Magdalena Rubaj komentowała : „Politycy PiS zgodnie przyznają, że z doskonałego teamu, który doprowadził partię do podwójnego zwycięstwa wyborczego, po roku nie zostało prawie nic.  Drogi Beaty Szydło i Andrzeja Dudy sie rozeszły (…) Szefowa rządu jest rozczarowana, że prezydent ciągle chowa głowę w piasek – mówi nam, jeden z polityków. Z kolei otoczenie Dudy broni go, mówiąc, że zbytnia aktywność nie jest głowie państwa do niczego potrzebna.(…) Otoczenie szefowej rządu mocno narzekało także na Pałac Prezydencki z powodu powolnych prac nad pomocą dla frankowiczów. Wreszcie sprawa „Misiewiczów” i zerwanych negocjacji na zakup francuskich śmigłowców Caracal. To Szydło musiała gasić medialny pożar. A gdzie był prezydent Duda, zwierzchnik sił zbrojnych?! – ironizuje jeden z ministrów”. (Cyt. za: M. Rubaj: Wczoraj razem, dziś osobno”, „Fakt 27 października 2016 r.) Jak widać gros sporów między A. Dudą a B. Szydło wynika z uporczywego lenistwa A. Dudy i jego strusiowatego unikania trudniejszych problemów.Dodajmy do tego najnowszą, tak nagłośnioną już sprawę. Duda, składając dwa weta w sprawie sądownictwa podłożył nogę Jarosławowi Kaczyńskiemu i PiS-owi, bez których nigdy nie miałby żadnej, ale to żadnej, szansy na prezydenturę. Najbardziej nie znoszę samolubnych , niewdzięcznych facetów!No cóż – mam swoje zasady. Dlatego niewdzięcznika Dudę nie uważam dziś za mojego prezydenta. Tym bardziej, że oszukał w licznych sprawach Polaków. Kto mógł myśleć, że osoba wybrana przez miliony polskich patriotów okaże się tak stronniczo prożydowska kosztem prawdy o Polakach (choćby w przemówieniu w Kielcach w lipcu w 1946 r., w rozmowach o roszczeniach żydowskich z antyPolakiem i antykatolikiem Abrahamem Foxmanem, prezesem Ligi Antydyfamacyjnej, związanej z żydowską lożą masońską B'nai B'irth. .Przypomnijmy tu, że Foxman wystąpił w 2006 r. do UE, aby zamknęła Radio Maryja – wg. tekstu Stanisława Michalkiewicza: „Pełniący obowiązki stalinka”, Internet 4 września 2006 r.).. Muszę stwierdzić jednoznacznie: nie uważam za swego prezydenta niewdzięcznika, tak nielojalnego jak Duda wobec osób, które mu najwięcej pomogły w awansie życiowym.  CZY DUDA DONOSIŁ NA ZIOBRĘ? Sprawdzenia wymagają powtarzające się informacje, głoszące, że Duda donosił na Ziobrę do Kaczyńskiego. Redaktorki „Gazety Wyborczej”: Agnieszka Kublik i Iwona Szpala podają informacje, że w pewnym momencie ,około 2008 r. Duda podpadł J. Kaczyńskiemu na tle konfliktu ze słynnym krakowskim prawnikiem Wassermannem. Piszą, że : „Wkracza też Lech Kaczyński – jest wściekły, że jego podwładny. uczestniczył w ataku na Jarosława. Chce wyrzucić Dudę z kancelarii.- Prezydent wziął Dudę na dywanik. Andrzej wtedy obiecał, że będzie go informować, co się dzieje u Ziobry – (podkr.- JRN) – twierdzi ówczesny współpracownik Lecha Kaczyńskiego”. (Por. A. Kublik i I. Szpala : Ziobro i Duda – sojusznicy idą na wojnę, „Gazeta Wyborcza” 1 sierpnia 2017 r..) Jeśli okazałyby się prawdą powyższe stwierdzenia „Gazety Wyborczej”, to dowodziłoby niebywałego cynizmu Dudy, tego, że dla ratowania własnej skóry zgodził się donosić na swego dobroczyńcę Z. Ziobro. Czekam na oświadczenie w tej sprawie tak ważnej dla oceny postawy moralnej Dudy ze strony jego rzecznika. Jeśli bowiem sprawa donosów Dudy na Ziobrę potwierdzi się, zmuszony będę stwierdzić – nie jest moim prezydentem ktoś, kto był Judaszem i donosił na swego protektora i dobroczyńcę – Z. Ziobrę! Dodajmy, że Duda był na spotkaniach ziobrystów tuż przed momentem rozłamu, a potem doniósł na nich do władz PiS-u.  CZY DUDA DOPROWADZIŁ DO UŁASKAWIENIE PRZESTĘPCY? Michnikowej „Gazecie Wyborczej” nigdy nie mogę uwierzyć do końca, bo od wielu lat traktuję ją jako potworną „gazetę kłamstw” Dlatego apeluję do otoczenia prezydenta A. Dudy, żeby natychmiast wypowiedzieli się co do informacji podanej w„„Gazecie Wyborczej” z 1 sierpnia 2017 r. i natychmiast sprostowali ją, jeśli jest fałszywa. O co chodzi ? Dwie dziennikarki „Gazety Wyborczej” Agnieszka Kublik i Iwona Szpala podają w tekście zatytułowanym : „Ziobro i Duda – sojusznicy idą na wojnę” szokującą informację o roli Dudy w ułaskawieniu Adama S., przestępczego wspólnika zięcia Lecha Kaczyńskiego – Marcina Dubienieckiego. Autorki piszą: „Jako prezydencki minister Duda dostaje sprawę ułaskawienia Adama S., wspólnika Marcina Dubienieckiego, zięcia Lecha Kaczyńskiego. Prośbę o łaskę Adam S. składa 5 lutego 200 r., a już 20 lutego Andrzej Duda prosi prokuratora generalnego o akta sprawy. Tempo jest niespotykane. 9 marca akta sądowe są już w Kancelarii Prezydenta. 9 czerwca Adam S. jest ułaskawiony. Trzy tygodnie wcześniej S. rzuca się w biznesy z Dubienieckim, zakładają spółkę. W tym przypadku ułaskawienie dotyczyło skazania S., który przez blisko osiem lat oszukiwał urząd skarbowy i Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wyłudził z PFRON ponad 120 tysięcy zł. , a skarb państwa stracił co najmniej 30 tys. zł.”. (Podkr.- JRN).Sprawa ta rzuca wielki ceń na Andrzeja Dudę. Tym istotniejsze staje się wyjaśnienie przez prezydenta Dudę, czy informacje „Wyborczej” na temat roli Dudy w ułaskawieniu oszusta S. są zgodne z prawdą, czy też są tylko wymysłem „Wyborczej”? Czekamy na jak najszybsze wyjaśnienie? Wygląda bowiem na to, że działając na rzecz ułaskawienia A. S. Duda popełnił czyn amoralny.  KRAKOWSKIE KUMOTERSTWO ANDRZEJA DUDY Czyli jak prezydent RP wstawił do KRRiT pozbawionego kompetencji fachowych obiboka, ale ojca byłej sympatii Kingi Dudy.20 września 2016 r. w mediach zawrzało w związku z powołaniem przez A. Dudę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dziennikarza o poglądach liberalno-lewicowych, przyjaciela D. Tuska Andrzeja Sabatowskiego. Uczestnictwo w KRRiT ,to nie tylko udział w bardzo wpływowej instytucji, ale również świetna fucha pod względem materialnym – posada za prawie 13 tys. złotych i eleganckie auto .Serwis Fakt.pl artykuł o Sabatowskim zatytułował „Podejrzana nominacja Dudy. Niedoszły teść Kingi dostał fuchę” i napisał, że choć „ze związku prezydenckiej córki” Kingi Dudy z synem Andrzeja Sabatowskiego Karolem „nic nie wyszło, ale jego tacie związek z prezydentem dał wiele”. Zdaniem tabloidu decyzja prezydenta o powołaniu Sabatowskiego do KRRiT „wzbudziła zdziwienie nawet w jego najbliższym otoczeniu, bo to mało znana postać”. Fakt.pl dodał, że „Sabatowskiego świetnie poznali dziennikarze wyrzucani z pracy w dzienniku »Rzeczpospolita« po aferze z tekstem „o trotylu na wraku tupolewa”, bo Grzegorz Hajdarowicz „właśnie jego zatrudnił jako specjalnego pełnomocnika ds. dziennikarskiej etyki”.Za tekst „Trotyl na wraku tupolewa” pracę w 2012 roku stracił m.in. Cezary Gmyz, a potem za „niedopuszczalną krytykę” zarząd Presspubliki zwolnił Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego i założyciela „Uważam Rze” – z którym odszedł prawie cały zespół tygodnika. (…) Sprawę komentowano też na Twitterze. „To nie jest »dobra zmiana« w KRRiT” – napisała np. Kamila Baranowska z „Do Rzeczy”. A Mariusz Staniszewski ‏(redaktor wyrzucony z „Rz” za „Trotyl”): „Hajdarowicz wyrzucał dziennikarzy z "Rz" wbrew wszelkim zasadom etyki. Nowy członek KRRiT nie protestował”.– Chodzi o to, że Andrzej Sabatowski to człowiek o innym kodzie wartości. Jego poglądy są bardziej lewicowo-liberalne – mówi osoba znająca sytuację na prawicy. – W Krajowej Radzie, która decyduje m.in. czy ukarać nadawcę za jakąś audycję, te różnice mają znaczenie”.Ostro skrytykowano decyzję Dudy w sprawie Sabatowskiego na łamach tygodnika „Do Rzeczy” (nr z 19 września 2016 r.), w którym znaleźli się dziennikarze wyrzuceni z „Rzeczpospolitej”. Dwaj z nich :Piotr Gociek i Cezary Gmyz w rubryce „Dwaj panowie G.” skrytykowali powołanie Andrzeja Sabatowskiego do KRRiT, pisząc : „Kiedy w 2012 r. niejaki Hajdabomber przechwycił »Rzepę« i wywalał z niej panów G., ich suwerena, Lisickiego Pawła, oraz resztę oryginalnego tygodnika »Uważam Rze«, Sabatowski został u Hajdabombera pełnomocnikiem ds. etyki dziennikarskiej. To były dobre czasy dla etyki”.Wielokrotnie bardzo ostro krytykował decyzję Dudy w sprawie awansu Sabatowskiego słynny niezależny publicysta Witold Gadowski, wywodzący się z Krakowa i świetnie znający ludzi z tamtych środowisk inteligenckich. Juz 15 września 2016 r. Gadowski pisał na blogu: „No i stało się, pierwsza niewytłumaczalna i zła decyzja prezydenta Andrzeja Dudy. Z wielką przykrością kreślę te słowa, ale milczeć się nie da. Prezydent Duda powołał w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pana Andrzeja Sabatowskiego. To decyzja, która sprawiła że wielu krakowskich znawców mediów i artystów po prostu zamilkło ze zdumienia. Niestety znam środowisko telewizyjne dość dobrze stąd też i miałem okazję przyjrzeć się postaci pana Sabatowskiego. Niestety (po dwakroć) nic dobrego, ani o jego kwalifikacjach, ani też o postawie, nie potrafię powiedzieć. (…) Niestety (czwarty i ostatni raz) muszę przypomnieć kilka faktów, które pan Sabatowski skrupulatnie w swoim życiorysie ukrywa. Tak więc zaczynał jako wierny podwładny ubeka Władysława Machejka w „Życiu Literackim” (policzcie ile może mieć już wiosen). Kiedy z gazety wyrzucano, za poglądy, panią Elżbietę Morawiec odmówił podpisania listu protestacyjnego. W Trzeciej RP niezmiennie był związany z biznesmenami typu Andrzej Gocman i Kongres Liberalno Demokratyczny. Kandydował nawet – bez powodzenia – na posła z listy tej partii. O Donaldzie Tusku wyraża się per „mój serdeczny przyjaciel”, a ostatnio był specem do spraw etyki w „Rzeczpospolitej” należącej do jego bliskiego znajomego Grzegorza Hajdarowicza. Było to już oczywiście po wyrzuceniu z tego pisma – w myśl śmietnikowego porozumienia pomiędzy Grasiem i Hajdarowiczem – niezależnych dziennikarzy.W Krakowie pan Sabatowski znany jest z tego, że chętnie grywa w tenisa, nie przepracowuje się, dba o kontakty z wpływowymi i nie dba o resztę, nawet o pozory, a gdy pełnił funkcję w krakowskim ośrodku telewizyjnym (funkcja zyskana dzięki politycznym koneksjom z PO) fachowo czytał darmowe gazety i żadnego innego śladu po sobie i swojej sutej pensji nie zostawił. Pan Andrzej Sabatowski nie posiada żadnego znaczącego dorobku dziennikarskiego, ani fachowego, … jeśli chodzi o dziedzinę mediów. Ma jednak rozległe dokonania towarzyskie. I nagle takiego człowieka prezydent Andrzej Duda powołuje w skład KRRiTV! Dlaczego? Nie chciałbym, aby wyjaśnieniem tego faktu były jedynie „Pamiętniki z wakacji”, kiedy to państwo Sabatowscy spędzali wspólne wakacje w Toskanii wraz z prezydentem Dudą i jego rodziną. Nie chciałbym, aby tak prozaiczne było wyjaśnienie niespodziewanej i skandalicznej kariery pana Andrzeja Sabatowskiego. Piszę te słowa dlatego, że zwykle mówię głośno to, o czym inni mówią po cichu. A Kraków – który zna Sabatowskiego – wrze z oburzenia”.Kilka dni później red. Gadowski powrócił do swej krytyki decyzji prezydenta Dudy w sprawie nominacji Sabatowskiego w rozmowie z red Luizą Dołęgowską z „Frondy”. Już na wstępie rozmowy zaakcentował: „Powołanie pana Sabatowskiego w skład KRRiT, nie kryję, budzi moje głębokie zdumienie, ponieważ żaden dorobek pana Sabatowskiego nie kwalifikuje go do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nie jest mi też znane żadne osiągnięcie dziennikarskie tego pana, ani tym bardziej wybitna fachowość w dziedzinie mediów”.Redaktorka z „Frondy” zapytała Gadowskiego :„Czy pan prezydent mógł nie wiedzieć o panu Sabatowskim, że był zatrudniony przez Grzegorza Hajdarowicza w ,,Rzeczpospolitej” w czasie, gdy wyrzucano stamtąd dziennikarzy?”. W odpowiedzi Gadowski stwierdził: „Jeżeli pan prezydent o tym nie wiedział, to świadczy o głębokiej niekompetencji jego kancelarii, a jeżeli wiedział i mimo to podjął taka decyzję, to chciałbym znać jej powód”.3 sierpnia 2017 r. W. Gadowski w świetnej internetowej rozmowie z Ewą Stankiewicz kolejny raz odsłonił niezwykle negatywne cechy osobowości Sabatowskiego, tak niegodnie promowanego przez Dudę. Według Gadowskiego Sabatowski „ był człowiekiem bez żadnego dorobku, który zawsze korzystał z układów osobistych”.Czy jest jakiekolwiek wytłumaczenie podłego kumoterstwa Dudy wobec Sabatowskiego? Wymienione powyżej przykłady dowodzą, że prezydent RP A .Duda bez jakichkolwiek oporów wewnętrznych łamał podstawowe zasady moralne Nominacja Sabatowskiego dowiodła, że mianując na wysokie stanowiska Duda nie kieruje się żadnymi względami merytorycznymi, lecz zachowuje się jak pan na swym folwarku. Niech ci durnie, którzy wciąż panegirycznie wychwalają prezydenta Dudę wyjaśnią kulisy niebywałego awansu niedoszłego teścia córki Dudy. Ja nie chcę mieć prezydenta, który zachowuje się tak jak wójt z Wilkowyi na czele swojej kliki !Zdominowanie otoczenia prezydenta Dudy przez ludzi z kręgów krakowskiej Unii Wolności.W poprzednim wpisie na blogu cytowałem już opinię krakowianina Jana Rokity na temat wielkich wpływów ludzi z krakowskiej Unii Wolności na prezydenta. Ostatnio dostaliśmy nowe jeszcze bardziej konkretne omówienie rozmiarów tych wpływów na prezydenta A. Dudę. Dokonał tego znakomity niezależny publicysta Witold Gadowski, przez wiele lat mieszkający w Krakowie i świetnie znający krakowskie środowiska polityczne oraz samego A. Dudę. W zasługującej na powszechną lekturę internetoweej rozmowie z red. Ewą Stankiewicz w dniu 3 sierpnia 2017 r. pt. „Czym było weto prezydenta”, Gadowski, oburzony tym wetem, postanowił maksymalnie odsłonić kulisy działań Dudy. Powiedział m.in. o zatrudnionych w prezydenckiej kancelarii A. Dudy licznych osobach z dawnej krakowskiej Unii Wolności. Należy do nich m.in. b. fotograf „Wyborczej” Marcin K., znany niegdyś z wyszydzania postaw patriotycznych. Inną nieciekawą postacią w tej kancelarii Dudy, decydującą o odznaczeniach (!!!), jest jeden z byłych założycieli ROAD, skrajnego lewicowego odłamu Unii Demokratycznej. Gadomski wspominał również o różnych innych postaciach dziś ulokowanych koło Dudy, a niegdyś znanych mu z „postaw antypatriotycznych.”Tłumacząc nagłą kapitulację Dudy wobec nacisków różnych środowisk w sprawie wet, Gadowski zauważył, że Duda „nigdy nie był wypróbowany w sytuacjach trudnych, kryzysowych, gdy trzeba było wykazać się hartem i umiejętnością walki”. .Konkludując swe refleksje o prezydencie Dudzie, Gadowski stwierdził,: „Lubię Dudę, ale bycie grzecznym i sympatycznym, to nie są jedyne kwalifikacje, których wymaga się od prezydenta’”. Z kolei red. E. Stankiewicz zwracając uwagę na przykłady rozmijania się Dudy z prawdą , akcentowała, że „trzeba mieć dystans do tego, co Duda mówi, a patrzeć na to, co robi”. ŚMIERĆ FRANKOWICZA  Pierwsza ofiara śmiertelna odwlekania przez A. Dudę realizacji przedwyborczych obietnic, złożonych frankowiczom.Najnowszy tekst tygodnika „Warszawska Gazeta” (nr z 4 sierpnia 2017 r. ) przynosi szokujący artykuł Krystyny Górzyńskiej „Tekst dedykowany prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Śmierć frankowicza”. Artykuł informuje o samobójstwie popełnionym 20 lipca 2017 r. przez Romana Dańko, jedną z ofiar tzw. pseudolokat i kredytów frankowych Autorka artykułu K. Górzyńska p-0rzypomina, że samobójca – przedsiębiorca Ryszard Dańko „bardzo liczył na prezydenta A. Dudę i PiS. Był przekonany, że zarówno nowy prezydent, jak i zwycięska partia dotrzymają obietnic i szybko (podkr.-JRN) rozwiążą problemy ludzi uwikłanych w oszukańcze kredyty, tragiczne w skutkach dla dłużników”. Redaktorka przeciwstawia beznadziejny los frankowiczów w Polsce sytuacji na Węgrzech Orbana. Przypomina, że Orban wkrótce po objęciu rządów „oskarżył banki o jawne oszustwo – stosowanie kredytów walutowych w celach spekulacyjnych. Powiedział wprost: Nie pozwolimy, by hieny przejęły kontrolę nad naszym rynkiem nieruchomości. Natychmiast zamrożono kurs franka i wynegocjowano z bankami umowę korzystną dla kredytobiorców”. Przeciwstawiając tak korzystną dla zwykłych obywateli politykę Orbana kosztem banków red. Górzyńska zapytuje : „ A co u nas? Jak pokazuje przykład śp. Romana Dańki, co najwyżej można się zabić”. Takie są koszty złamania przez Dudę obietnic przedwyborczych. Przez inercję Dudy w tej sprawie stracono ponad 2 lata. Śmierć Dańko obciąża prezydenta Dudę. Ilu frankowiczów popełni jeszcze samobójstwo jako ofiary złamania przez Dudę obietnic przedwyborczych? Tyle, że takie postępowanie Dudy może prowadzić do utraty przez niego głosów 2 mln frankowiczy. Podobnie jak jego skandaliczne odrzucenie patronatu nad społecznymi obchodami rocznicy ludobójstwa ukraińskiego na Wołyniu, które może doprowadzić do utraty zaufania do obecnego prezydenta wśród 6-milionowej rzeszy Kresowiaków. Działania iście samobójcze.  PREZYDENT A.DUD NA USŁUGACH LOBBY BANKSTERÓW W „Naszym Dzienniku” (nr z 4 sierpnia 2017 r.) ukazał się wywiad „Odłożona egzekucja”, w sprawie kredytów frankowych, przeprowadzony przez Mariusza Kamienieckiego z politologiem posłem Ruchu Kukiz 15 Andrzejem Maciejewskim. Komentując najnowszą propozycję A. Dudy w sprawach kredytów frankowych Maciejewski stwierdza: „ Ta propozycja jest niczym innym jak kolejnym zasiłkiem socjalnym, a nie rozwiązaniem systemowym (…) Zapowiedzi Andrzeja Dudy z kampanii prezydenckiej, a przypomnę, że problem dotyczy ok. 2 milionów Polaków (podkr.-JRN ), ludzi, którzy są związani kredytami tzw. frankowymi, oraz ich rodzin- były jednoznaczne. A mianowicie, ze należy od początku te kredyty udzielane przez banki traktować jako kredyty złotówkowe, a nie walutowe. I jako kredyty złotówkowe powinny być przez nich spłacane. Przecież ci kredytobiorcy na oczy nie widzieli franka, a do ręki dostali złotówki (…) Kandydujący na urząd prezydenta RP Andrzej Duda ocenił, że ten problem uda się rozwiązać. Kiedy jednak został wybrany na najwyższy urząd w państwie jak widać zmienił zdanie”. No cóż mięczak Duda całkowicie ulega presji lobby bankowego zamiast wsłuchać się w problemy 2 milionów zwykłych ludzi i realizować, to co im obiecał. A poza tym warto przypomnieć, że w gronie jego kilku doradców ekonomicznych jest aż dwóch doradców związanych z lobby bankowym, nie ma zaś żadnego przedsiębiorcy. Z kolei Jan Kamieniecki w „Gazecie Polskiej codziennie” z 4 sierpnia 2017 r. pisze, że prezydencka nowela ustawy o wsparciu kredytobiorców spotkała się z najbardziej krytyczną ocena ze strony frankowiczów. Według Kamienieckiego: „Skupiające frankowiczów stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu negatywnie oceniło projekt (prezydencki – JRN) Przypomniało, że prezydent dał bankom rok na dobrowolną restrukturyzację „pseudowalutowych kredytów”. Zdaniem SBB w tym czasie banki nie wykazały chęci do rozmów z klientami. Po upływie tego e or dyia dugi terminu miało nastąpić ustawowe zmuszenie banków do odwalutowania tych kredytów, ale do tej pory tego nie zrobiono”. A „mięczak” Duda nic nie zrobił dla przyciśnięcia banków w interesie 2 milionów frankowiczów ! Warto przypomnieć wcześniejsze uwagi redaktorek Elizy Olczyk i Joanny Misiołek w artykule „PiS w uścisku frankowiczów, „Wprost” z 30 października 2016 r. Autorki „Wprost” pisały m.in.,: „Z naszych informacji wynika, że szef PiS jest też zniecierpliwiony całą sytuacją. Po pierwsze, prace w Kancelarii Prezydenta nad rozwiązaniem dla tej grupy zbytnio się przeciągały, po drugie rezultat nie jest zadowalający dla kredytobiorców (…) Faktycznie frankowicze ze stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu nie kryją swej wściekłości na Kancelarię Prezydenta. W oficjalnym stanowisku napisali, że żądają zaprzestania procedowania nad tym projektem jako sprzecznym z polskim prawem i szkodliwym dla kredytobiorców (…)”.Parokrotnie krytykował zaniechania A. Dudy w sprawie kredytów frankowych redaktor „Warszawskiej Gazety” Piotr Lewandowski . I tak np. w tekście „Załatwione odmownie” („Warszawska Gazeta” z 21 października 2016 r.) Lewandowski pisał m.in. : „Idźmy dalej -sprawa łże -kredytów frankowych, którą podnosił w kampanii prezydent Duda. Po długich korowodach i groteskowych konsultacjach via Komisja Nadzoru Finansowego, przesyłająca do banków ankiety, w które te wpisały, co chciały, szacując swe rzekome „straty”, wysmażono ostatecznie w Kancelarii Prezydenta kadłubowy projekt, sprowadzający się do zwrotu przez banki części spreadów. Zwracałem już w innym miejscu uwagę, że prezydencki zespół ekspertów składa się w większości z ludzi powiązanych z branżą finansową, nie dziwi więc, ze efekt ich prac dość jednoznacznie odebrany został jako sukces bankowego lobby. Frankowiczom rzucono na odczepne żałosny ogryzek, w niczym nierozwiązujący istoty bankowego szalbierstwa, polegającego – przypomnijmy na oferowaniu pod nazwą „kredytu” toksycznego instrumentu pochodnego wysokiego ryzyka. A wszystko to w sytuacji, gdy kolejne kraje jakoś potrafiły uporać się z problemem -niedawno dokonała tego Rumunia, gdzie na ostatniej prostej są prace nad przewalutowaniem kredytów, i to po historycznym kursie”.A więc nawet Rumunia potrafi dużo lepiej rozwiązać problemy niż Duda, stając po stronie tysięcy oszukanych zwykłych ludzi, a nie banków. Wstyd, wielki wstyd panie Duda!W najświeższym artykule P. Lewandowski, pisząc o swych obawach przed ustępstwami prezydenta A. Dudy wobec nacisków „nadzwyczajnej kasty sędziowskiej”, stwierdził: „mam na świeżo w pamięci, co prezydent zrobił z zapowiadaną „ustawą frankową”. Po długich miesiącach i kolejnych coraz bardziej pokracznych projektach Kancelaria Prezydenta wypuściła kadłubkowego potworka, który i tak utknął w sejmowej komisji. Jeśli Duda nie miał jaj, by postawić się bandzie banksterskich lobbystów, to jak niby ma pójść na konfrontację z „nadzwyczajną kastą ludzi?”. (Por. P. Lewandowski : Między wojną a hańbą, „Warszawska Gazeta” z 28 lipca 2017).  REZYDENT DUDA OSZUKAŁ FRANKOWICZÓW Polonijny działacz społeczny z nowego Jorku Witold Rosowski pisał: „Frankowiczów” według mnie Prezydent wierutnie oszukał, obiecując ukrócić kryminalne praktyki banków zdzierających skórę z ludzi zaciągających kredyty w walutach, a na koniec żadnej reformy ani prawa nie wprowadził, natomiast w zamian zwrócił się do banków z pytaniem, czy chcą ten proceder ukrócić ? To tak, jakby zapytać złodzieja, czy chce, aby zabrać mu łup ?”. (Por. W. Rosowski: Dlaczego prezydent Andrzej Duda będzie prezydentem jednej kadencji, „Warszawska Gazeta” 28 lipca 2017 r. ). SZKODY WYNIKŁE Z ZABLOKOWANIA PRZEZ A. DUDĘ ANEKSU DO RAPORTU Z WERYFIKACJI WSI Inna dziedzina. Aleksander Ścios pisał w internecie 21 marca 2017 r. w tekście zatytułowanym „Gra na wybudzonego” prezydenta: „Troska pana prezydenta o bezpieczeństwo Polaków (pojmowana w dość przedziwny sposób), ujawniła się tylko w jednym obszarze – utajnienia i całkowitego zamilczenia Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI. To z woli Andrzeja Dudy Polacy nie mogą się dowiedzieć – jak dalece gangrena „długiego ramienia Moskwy” przeżarła życie publiczne III RP. To obecny prezydent zdecydował, że wiedza o patologicznych więzach łączących polityków, biznesmenów i ludzi służb sowieckich, jest Polakom zbędna. Pisałem już dawno, że każdy dzień ukrywania tych informacji oznacza kontynuację mafijnych związków i pozbawia nas prawa do wiedzy kształtującej świadomość społeczną, a ten, kto nadal ukrywa Aneks wyrządza Polakom ogromną krzywdę i podtrzymuje patologiczne układy”. (Podkr. -JRN Przypomnijmy, że Antoni Macierewicz już 2 października 2015 roku, na spotkaniu z Polonią w Chicago zapowiadał,, że na publikację aneksu trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni (w domyśle: do zmiany rządu). Tymczasem minęło już przeszło półtora roku od obietnicy Macierewicza w sprawie Aneksu, a Duda nadal blokuje jego publikację. Nasuwa się pytanie, czy blokując tak długo ujawnienie „Aneksu” Duda stara się usilnie bronić jakąś osobę czy osoby.  PREZYDENT A. DUDA WRESZCIE CAŁKOWICIE SIĘ ODSŁONIŁ Przez długi czas, znając wspomniane fakty z działań i wypowiedzi A. Dudy w ostatnich dwóch latach nie mogłem się nadziwić, skąd wynika aż tak naiwna wiara w niego u wielu osób, a czasem nawet uwielbienie?! My Polacy zbyt łatwo dajemy się nabrać na pozory. A tu sprzyjał przecenianiu Dudy fakt, że zaczął swą prezydenturę po zdecydowanie najgłupszym prezydencie RP (nawet Kwaśniewski bił go o wiele długości ) bucowatym bul Komorowskim. W tym całym nieszczęściu – tak szkodliwym zawetowaniu dwóch ustaw o sądownictwie przez A .Dudę jest jedna dobra rzecz. Oto Duda sam wreszcie się zdemaskował, pokazał w całej krasie swoją małość, uległość wobec nacisków „krakówka” i tym podobnych środowisk, w tym byłych kompanów ze zdradzieckiej antypolskiej Unii Wolności. Odsłaniając się Duda pokazał, że łagodnie mówiąc – nie jest najmądrzejszym politykiem! Bo sam przesądził o stopniowym schyłku swej kariery politycznej.  PREZYDENT A. DUDA ZAPŁACIŁ ZA ZDRADĘ Naród nie daruje wybranemu głosami milionów Polaków Dudzie jego obecnej zdrady. Wetując obie ustawy o sądownictwie, Duda liczył na zwiększenie swej popularności. Jest wręcz przeciwnie. W ciągu zaledwie kilku dni stracił niemal 5 proc. poparcia., Jak pisał MK w „SuperExpressie” z 29 lipca 2017 r. w tekście „Andrzej Duda stracił przez swoje weta”: „W porównaniu do poprzedniego badania zaufanie do niego (Dudy-JRN) spadło niemal o 5 proc.-teraz wynosi 38,6 proc. Wygląda na to, że dwa weta nie przyniosły oczekiwanych przez Pałac Prezydencki rezultatów”. Takie straty w ciągu zaledwie kilku dni, to bardzo dużo. Prezydent Duda znalazł się wyraźnie na równi pochyłej. Oby tak dalej ! PS. Szanowni Państwo: W internecie od 28 lipca jest umieszczone nagranie rozmowy red. R. Mossakowskiego ze mną pt. „Minął tydzień. Zdrada Andrzeja Dudy”. (Można je znaleźć pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=7ArVlRnBUmk Osiągnęło ono w ciągu tygodnia niesamowicie dużą ilość wyświetleń – 58 374 (na chwilę obecną 59,751) i blisko 300 komentarzy. Ustosunkuję się do nich w następnym odcinku mego blogu, poświęconym kolejny raz zdradzie A. Dudy. Serdecznie dziękuję za tak duże zainteresowanie czytelnikom blogu i słuchaczom moich nagrań w Internecie.                                                                        JR NowakA teraz ogromnie smutna wiadomość.Dziś rano dobiegła mnie informacja o śmierci mego serdecznego przyjaciela i wspaniałego towarzysza walk z antypolonizmem prof. Bogusława Wolniewicza. Niestety ani telefon stacjonarny ani komórka zmarłego nie są czynne. Bardzo proszę o powiadomienie mnie, kiedy i gdzie odbędzie się pogrzeb tego wielkiego Polaka. Wszystkich zapraszam na ten pogrzeb. Niech stanie się on wielką manifestacją polskości!                                                 Prof. Jerzy Robert Nowak     Źródło: Jerzy Robert Nowak – Oficjalny blog, 7 sierpnia 2017. Blog autorski prof. Jerzego Roberta Nowaka     
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:16)
Kategoria wpisu: 

PONURO ŚMIESZNY TEATR Z DONALDEM TUSKIEM W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
PONURO ŚMIESZNY TEATR Z DONALDEM TUSKIEM W TLE – Zbigniew Herbert w wywiadzie na łamach tygodnika "Solidarność" w dniu 11 listopada 1994 roku powiedział o Czesławie Miłoszu: "Było to w 1969 roku. Powiedział mi Miłosz – na trzeźwo – że trzeba przyłączyć Polskę do ZSRR.– Prof. Jan Majda / Instytut Polonistyki UJ / podaje: ".te wszystkie Miłosza paszkwilanckie oceny polskości doprowadzały go nieraz do patologicznych stanów duchowych, kiedy to marzył o totalnym zniszczeniu Polski /"Rodzinna Europa " / ; nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo, że nie ma żadnej rady. I być może gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze". To zbrodnicze marzenie Czesława Miłosza / Jan Majda " Antypolskie oblicze Czesława Miłosza" Krzeszowice 2005 /. NASZ CZŁOWIEK W WARSZAWIE - CZY WYSADZI POLSKĘ W POWIETRZE? – W wierszu " Natura " Miłosz pisze: ".na jak długo starczy mi nonsensu Polski." / Jan Majda j.w./. "Dziennik " z dnia 6 lutego 2008 podał w wywiadzie dla rosyjskiej agencji " Interfax " odpowiedź Donalda Tuska na pytanie: " A więc pana rząd nie będzie jak poprzednicy – żądać przeprosin za Katyń?". " Nie do końca zgadzam się w tej sprawie z poprzednim gabinetem. Nie sądzę, by wzywanie kogokolwiek do przeprosin było zadaniem polityków ". W czasie wizyty Tuska w Moskwie w dniu 8 lutego 2008 r. jedynie Putin wspomniał o Katyniu, enigmatycznie, mgliście. Nie było to nawet potwierdzenie dokonanego przez NKWD ludobójstwa, ani sprostowanie kłamstw katyńskich. Natomiast rosyjski portal internetowy " gazieta. ru " napisał o Donaldzie Tusku po jego wizycie w Moskwie: " Nasz człowiek w Warszawie ". ANKIETA POLSKOŚCI DONALDA TUSKAPOLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ. ZIEMIA PRZEGRANA, BRUDNA, BIEDNAPIĘKNIEJSZA OD POLSKI JEST UCIECZKA OD POLSKI I DLATEGO NAS OGŁUPIA, ZAŚLEPIA, PROEWADZI W KRAINĘ MITU. SAMA JEST MITEM – W ankiecie na temat polskości opublikowanej w miesięczniku " ZNAK "/ nr 11-12 z 1987 roku – str. 190 / Donald Tusk tak mówi o sobie: " Jak wyzwolić się od tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło – ponuro – śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać. Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski – tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem". - W dniach 12 – 14 czerwca 1992 roku jako wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego, tuż po upadku rządu Bieleckiego, Donald Tusk uczestniczył w II Kongresie Kaszubskim, który odbywał się w Domu Technika w Gdańsku przy ul. Rajskiej 6. 13 czerwca wygłosił programowe przemówienie zatytułowane: " Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne ". Przedstawił w nim program pełnej autonomii Pomorza / Kaszub /, które winno posiadać nie tylko własny rząd, ale i własne wojsko i własny pieniądz.. Na takie dictum siedzący goście / ks. prof. Pasierb, posłowie Wyborczej Akcji Katolickiej Alojzy Szablewski i Feliks Pieczka, jeden senator, szefowie Wielkopolan i Górnoślązaków oraz inni / wyrażali swe oburzenie, gdyż oni nie widzieli Kaszub poza Polską. Siedzący w pierwszym rzędzie poseł Feliks Pieczka nie wytrzymał i wskoczył na estradę, podszedł do mikrofonu i wygłosił poza programowe, piękne, patriotyczne kontrprzemówienie podkreślając, iż oddzielenie Kaszub od Polski byłoby nie tylko przestępstwem wobec polskiej racji stanu, ale i wobec interesu Kaszubów. Przypomniał też zebranym fragment hymnu kaszubskiego, który w języku polskim brzmi: " nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Polski Kaszub ". – Miesięcznik "Znak" pismo, nie wiadomo w jakiej intencji prezentowane jako katolickie, będące de facto organem lewicy laickiej wydawnictwa "Znak" w Krakowie znane jest z niejednego skandalu. Wydawcą antypolskiej książki Jana T. Grossa " Strach " / historia moralnej zapaści / traktującej o rzekomym antysemityźmie Polaków po zakończeniu II Wojny Światowej, "wsławionego" wydaniem antypolskiej książki "Sąsiedzi", jest wydawnictwo „Znak” z prezesem Henrykiem Woźniakowskim rodzonym bratem Róży Thun. W nocie od Wydawcy „Strachu” Henryk Woźniakowski pisze: „…podczas okupacji miały miejsce zbrodnie na Żydach dokonywane przez Polaków, zaś bohaterowie chroniący Żydów nieraz już po wojnie spotykali się ze społecznym ostracyzmem i ukrywali swoje czyny”. I dalej: „… Strach”… stawia przed oczyma z wielką wyrazistością przerażające skutki antysemityzmu podczas okupacji i po niej…”. „… jest w tej książce sfera faktów niewątpliwych i niepodważalnych, wobec których trzeba schylić głowę…” "Antysemityzm o różnych przejawach , włącznie z najtragiczniejszymi i przerażającymi – ze zbrodniami, spośród których najbardziej ponurą sławą okrył się pogrom kielecki w lipcu 1946 roku ". / inspirowany i wykonany przez UB – przyp. autora /. „Za Janem Grossem szła już sława autora książki o zbrodni w Jedwabnem…” Według. Jana T. Grossa to właśnie Polacy mordowali Żydów, a "świadectwo" to popiera wydawniczo "Znak". – Prokuratura wszczęła postępowanie przygotowawcze związane z wydaniem polskim "Strachu" Jana T. Grossa i bez podania uzasadnienia opinii publicznej umorzyła je. – Miesięcznik "Znak" w październiku 2005, numer 605 wydanie online, tak oto pisze o swoim tekście zamieszczonym w numerze 11 – 12 "Znaku z 1987 roku strona 190 / cytat wyżej /: "fragmenty wypowiedzi, które pojawiły się w Internecie, przypominają wypowiedzi Donalda Tuska z ankiety zamieszczonej w "Znaku" numer 11 – 12 z roku 1987. Stanowią zlepek zdań wyciętych z szerszej całości tekstu, zbudowanego – by tak rzec – dialektycznie, z tezy i antytezy.. Dialektycznie, czy to wg. filozofii Karola Marksa, tego pismo nie wyjaśnia. ""Znak" przeprowadza więc porównanie owego "zlepka zdań" w Internecie z zamieszczonym tekstem w ankiecie cytowanym wyżej przeprowadzając swoją manipulację w sposób kompromitujący, cytuję: "W Internecie czytamy: Piękniejsza od Polski jest ucieczka tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. W "Znaku" natomiast: Piękniejsza od Polski, jest ucieczka od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej". Zaiste, jakby nie czytać "Znaku" czy wirtualnie czy drukiem to p. Tusk wyraził się, tak jak się wyraził, na temat polskości¸ natomiast pp. redaktorzy miesięcznika "Znak" usiłują z PT czytelników uczynić idiotów wciskając im w tekst Donalda Tuska również ni przypiął, ni przyłatał ".Ustawę z dnia 31.VII. 1981 r. o kontroli publikacji i widowisk". To co zdjęła cenzura, ja się pytam? Dialektyczną tezę i antytezę? O projekcie Donalda Tuska odłączenia Kaszub od Polski "Znak" już nie wspomina. – Posłanka Nelly Rokita w programie TVN 24 w dniu 10 listopada powiedziała m.in. : "Donald Tusk nie wyrósł z dzieciństwa, on w dalszym ciągu jest jak takie dziecko we mgle. Raz są pedofile, raz in vitro, a teraz jest polityka hazardowa..zachowuje się jak wściekły pies, który gryzie swoich i obcych. – 5 października RP 2009 Prawica Rzeczypospolitej wydała oświadczenie o konieczności odwołania premiera Donalda Tuska z szerokim merytorycznym uzasadnieniem i potrzebie powołania nowego rządu. – Donald Tusk był kandydatem Platformy Obywatelskiej na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej w wyborach 2010 roku, uhonorowany przez prezydenta RP Andrzeja Dudę w dniu 11 listopada 2017 roku zaproszeniem i złożeniem wieńca na grobie  Nieznanego Żołnierza.Donald Tusk zamierza zostać prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej w wyborach w 2020 roku.                                Aleksander Szumański dziennikarz niezależny  Dokumenty, źródła, cytaty: Aleksander Szumański„Głos Polski” Toronto 12 X 2010 http://www.rodaknet.com/rp_szumanski_36.htm   15. 11. 2009(link is external)   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

AGENTURA ROSYJSKA W POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
AGENTURA SOWIECKA W POLSCE TEKST Z  OKRESU RZĄDÓW PO - PSLI PREZYDENTURY BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO Zlikwidowane w 2006 roku Wojskowe Służby Informacyjne były sowiecką agenturą w Polsce. Fakt ich likwidacji wcale nie oznacza zaprzestania działalności sowieckiej agentury w Polsce. Sowiecka agentura poraża ilością agentów rozsianych po całym świecie. W Polsce agentura posiada własny „personel”  tajnych współpracowników. Faktycznie to sowiecka agentura rządzi Polską, a podległy jej „polski” rząd spełnia rolę chłopca na posyłki. To już nie pycha i władztwo rządzą Polską. To zwykły strach rządzących, zważywszy, iż Moskwa, to starzy wypróbowani profesjonalni mordercy, czy to całych ludzkich grup, czy też na indywidualne potrzeby kraju rad. Co Sowieci wyrządzili naszemu krajowi z ludobójstwem i agresją polityczną to fakty ogólnie znane. W imperialnej polityce Rosji carskiej i sowieckiej Polska jest odnotowana jako wróg śmiertelny. Rosjanom pomaga propaganda kremlowska. W dalszym ciągu przeciętny Rosjanin nic nie wie o ludobójstwie NKWD w Katyniu, lub zna tę zbrodnię, lecz w wykonaniu Niemców. Pozostałości działania osławionej komisji Burdenki tkwią w umysłach ludzkich  gangreną sowieckich zbirów w mózgach obywateli. W latach 20. ub. wieku to Polacy mordowali jeńców bolszewickich w czasie wojny polsko-bolszewickiej – głosi propaganda Putina. Sowieci oprócz mordów własnych komunistów, czy generalicji, zwanych czystkami stalinowskimi, mordowali również komunistów polskich. Zamordowali przecież Bolesława Bieruta agenta NKWD, Erichowi Honeckerowi przywódcy NRD wytoczyli proces o zdradę stanu etc.Ostatnio Kreml zamordował Annę Politowską, Aleksandra Litwinienko, Anastazję Baburową,  Żelimchana Jandarbijewa, Natalię Estemirową, a w spisku z reżimowcami polskimi prezydentów RP. Lecha Kaczyńskigo z małżonką i Ryszarda Kaczorowskiego.Symptomatyczne, iż niedługo po wizycie Tuska u Putina, premier Polski bał się wspomnieć o Katyniu, sam Putin go o to zapytał, na co podnóżek odpowiedział, że Katyniem nie zajmują się politycy. Portal kremlowski gazieta.ru określił Tuska - „nasz człowiek w Warszawie”, a po jego wyjeździe nuklearne rakiety sowieckie zostały nakierowane na Polskę, pomimo uzgodnienia przez Tuska i Putina terminu festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, a „Komsomalska Prawda” napisała o dziadku Tuska, iż dobrowolnie zgłosił się do Wehramachtu.Według Tuska  żarty się skończyły, PIS i to całe polskie bydło to polscy zdrajcy, nowa Targowica, sprzedająca Polskę, ośmielająca się domagać od Sowietów  zwrotu polskiej własności, kadłuba samolotu, czy też czarnych skrzynek, czyli nie drażnić Rosji, bo może być wojna. Jedno Tuskowi wyszło  - „żarty się skończyły”. Sam „wódz” wyznał przeto Polsce i światu, iż dotychczasowe rządy PO w Polsce to strojenie żartów ze społeczeństwa. Tymi żartami była i jest m. in. wyprzedaż Polski w tym gospodarki narodowej, sanatoriów, likwidacja polskich stoczni , krycie afer korupcyjnych, nadawanie odznaczeń państwowych zdrajcom narodowym, wojna z wolnością słowa, mordy polityczne służby zdrowia – ergo – ilu Polaków do dzisiaj zmarło z powodu refundacji leków, walki z chorymi na cukrzycę i zamykania dostępu do chemioterapii chorym na nowotwory złośliwe. Trwa mord intelektualny potęgi narodu. Zamyka się oświatę, likwiduje polskie szkolnictwo, won społeczeństwu od historii własnego narodu. Głodówki? Taż to śmich nad chichy. Kto się ze sługusów agenturalnych tym przejmuje. Pozdychajcie, o to przecież chodzi Moskwie i lokajom najemnym.Zdychaj narodzie!!! Tak było w Katyniu - NKWD z Gestapo, na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie, gdzie niemiecko – ukraiński batalion Nachtigall  - OUN – UPA zamordował 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni z pięciokrotnym premierem rządu II RP Kazimierzem Bartlem. Tak powstała Sonderaction Krakau zarodek śmierci fizycznej intelektualistów – mózgu narodu (listopad 1939 roku)profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.A dzisiaj? Ekipa rządząca uprawia nie tylko mord intelektualny.Ile jeszcze kłamstw usłyszymy od polskiej doktor Śmierć  - taaak głęboko kopaliśmy - z towarzyszami radzieckimi bardzo dobrze się współpracuje ( w zacieraniu śladów morderstwa w Smoleńsku).  Millera vel Burdenkę odwołuje się z rządu dając mu ciepłą posadkę wojewody małopolskiego, a kłamcę smoleńskiego Bogdana Klicha z rządu  - siup za karę na senatora RP. To były żarty. A co będzie dalej?  Przestanie się wypłacać emerytury, niech naród zdycha, nie tylko przez nową refundację leków, tych szybko trafi szlag. Niedawno wyliczono ile osób zmarło na „świńską grypę” z powodu decyzji kopaczki na metr w głąb o nie sprowadzeniu szczepionek. Całkowity brak oświaty zdrowotnej sprowadza się m.in. do wszczepiania pacjentom chorym na zaćmę (cataracta) tandetnych soczewek jednoogniskowych z lat 49 - 50 ub. wieku i to tylko do jednego oka. Drugie chore oko będzie operowane za kilka lat, albo i nie. W ten sposób czyni się niesłychaną krzywdę pacjentom, którzy niejednokrotnie  po operacji gorzej widzą niż przed operacją. Soczewka jednoogniskowa dobrana przez NFZ jest najtańsza, a więc najgorsza, dająca widzenie wyłącznie do dali - jednego oka!!! Drugie zaćmione chorobą dalej nic nie widzi, ani do dali, ani do bliży. Widzi mgłę przez następne lata!!! A pacjenci bez najmniejszej wiedzy – dają się operować, stając się kalekami jednoocznymi.  "Newsweek.pl z dnia 22.04.2010 donosi w artykule: "ZAMACH STANU KOMOROWSKIEGO" Przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.Marszałek Sejmu RP, Bronisław Komorowski przejął obowiązki Prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji, który enumeratywnie wylicza przypadki objęcia przez Marszałka Sejmu obowiązków Prezydenta. Należą do nich: 1) śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej,2) zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,3) stwierdzenie nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,4) uznanie przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,5) złożenie Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu. Przejęcie obowiązków przez Marszałka Sejmu zostało ogłoszone publicznie dnia 10 kwietnia 2010 około południa. Pierwsze czynności faktyczne dokonane na mocy upoważnień od Marszałka Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta RP (m.in. ogłoszenie żałoby narodowej) zostały wykonane przed godziną 14.W czasie, w którym Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski formalnie i faktycznie przejmował obowiązki Prezydenta RP na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu Prezydenta Rzeczypospolitej, Jego Ekscelencji prof. Lecha Kaczyńskiego. Nie istniał akt zgonu. Początkowe informacje po katastrofie wyszczególniały domniemaną liczbę pasażerów którzy przeżyli.Zarówno z litery, jak i z ducha prawa (panował wtedy jeszcze ogromny chaos informacyjny i pojawiały się sprzeczne informacje o osobach, które mogły przeżyć katastrofę lotniczą w Smoleńsku).  PAN PREZYDENT LECH KACZYŃSKI BYŁ W TYCH GODZINACH OSOBĄ ZAGINIONĄ  Przejmowanie obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu w przypadku czasowej niemożliwości sprawowania urzędu (a za taki przypadek wobec zamkniętego katalogu przyczyn z art. 131 pkt. 2 należy uznać zaginięcie Prezydenta) reguluje art. 131 pkt. 1 Konstytucji RP. Przytaczam brzmienie tegoż artykułu, zdanie 2 i następne:Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu.W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej".Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej.Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy. Kodeks cywilny: Art. 30 / Zdarzenia szczególne / par 1. Kto zaginął w czasie podróży powietrznej lub morskiej w związku z katastrofą statku lub okrętu albo w związku z innym szczególnym zdarzeniem, ten może być uznany za zmarłego po upływie sześciu miesięcy od dnia, w którym nastąpiła katastrofa, albo inne szczególne zdarzenie.Pierwsze informacje o zidentyfikowaniu ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiły się dopiero w sobotę wieczorem. / 10 KWIETNIA 2010 dopisek A.S. /.Reasumując, przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji, stanowiąc delikt konstytucyjny.Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.  Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 26 Styczeń 2012:https://wzzw.wordpress.com/ BRONISLAW KOMOROWSKI MOŻE BYĆ SZANTAŻOWANY „Prezydent Bronisław Komorowski może być szantażowany przez byłych oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Mają oni wiedzę dotyczącą jego kontaktów z oficerami Wojskowej Służby Wewnętrznej w latach 80. Dowodem są dwie notatki ze spotkań z Komorowskim, które przechowywane są w zbiorze zastrzeżonym IPN. Na przełomie 2007 r. i 2008 r. Komorowski starał się poznać treść aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, który miał opisywać jego działalność i stawiać mu zarzuty. Próby te uwikłały go w kolejne skandale i uczyniły jeszcze bardziej podatnym na naciski". OPERACJA "KUPCY" W listopadzie 2007 r. ABW otrzymała informacje, że dziennikarz Wojciech Sumliński i emerytowany oficer WSI Aleksander L. handlują treścią tajnego aneksu, a także obiecują pomóc w załatwieniu pozytywnej weryfikacji żołnierzom wojskowych służb. ABW rozpoczęła akcję na szeroko zakrojoną skalę, aby uzyskać procesowe dowody, akcja otrzymała kryptonim „Kupcy”. W trakcie zbierania materiałów ABW dowiedziała się, że płk. Aleksander L. rozmawiał na temat aneksu z ówczesnym marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim. Sprawy tej ABW nie wyjaśniała. Co ciekawe równolegle do ABW sprawę przeciwko pułkownikowi i dziennikarzowi prowadziło CBA, kierowane przez Mariusza Kamińskiego. Nigdy nie doszło do połączenia materiału obu śledztw, chociaż CBA nagrywała spotkania dziennikarza i pułkownika.W trakcie operacji „Kupcy” ABW inwigilowała czterech innych dziennikarzy, podejrzewając, że mają dostęp do treści aneksu. Wobec jednego z nich ABW skierowała wniosek do departamentu prawnego o zaopiniowanie przeszukania jego mieszkania. Dokładnie inwigilowano również weryfikatorów: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka (sporządzono ich charakterystyki, sprawdzono źródła utrzymania, także ich rodzin).Działania ABW wsparła Służba Kontrwywiadu Wojskowego udzielając mu wsparcia w postaci poparcia trojga związanymi z nimi dziennikarzy. Mieli oni doprowadzić swoimi publikacjami do sytuacji, w której działania podjęte przeciwko członkom komisji weryfikacyjnej WSI i dziennikarzom zostaną zaakceptowane przez media Jak się okazało SKW prowadziło własną inwigilację członków Komisji Weryfikacyjnej. Jeden z dziennikarzy „zabezpieczający” operację „Kupcy” był kilka lat wcześniej wykorzystywany przez WSI w sprawie nagłośnienia nielegalnego handlu bronią.Komorowski rozmawiał na temat aneksu nie tylko z płk Aleksandrem L. Według “Gazety Polskiej Codziennie ” spotkał się także z tajemniczym Krzysztofem W. Według „GPC” we wrześniu 2009 roku W. odwiedził Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Twierdził, że Bronisław Komorowski zaoferował mu 100 tysięcy złotych i funkcję podsekretarza stanu (dla wskazanego polityka) za przyniesienie mu kopii fragmentu aneksu do raportu, w którym jest mowa o jego działalności. SZUKANIE PRETEKSTU Krzysztof W. to współpracownik polskich tajnych służb, mający dobre kontakty z dziennikarzami śledczymi. 28 czerwca 2011 r. został zatrzymany za posługiwanie się fałszywymi dokumentami i próbę wprowadzenia do obrotu papierosów bez cła. Dzień później dokonano przeszukania domu, w którym mieszkał W. Zrywano podłogi (co jak wiadomo jest standardową procedurą przy osobach zatrzymanych za posługiwanie się fałszywymi dokumentami), rozpruwano meble, sprawdzano ściany. Znaleziono ostrą amunicję do broni sportowej, kamizelki kuloodporne. Jednak najbardziej zaskakującym znaleziskiem były dziesiątki zapisków, dokumenty i nagrania, które kompromitują wpływowych polityków zarówno koalicji rządzącej, jak i opozycji Prowadząca sprawę krakowska prokuratura przekazała sprawę do prokuratury lubelskiej, ponieważ współpracowała z Krzysztofem W. i bała się zarzutów o brak obiektywizmu.Jak ustaliliśmy przeszukujący szukali taśmy i innych dokumentów dotyczących spotkań W. i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Z Komorowskim W. spotkał się po raz pierwszy jesienią 2007 r., tuż przed wyborami parlamentarnymi w jego biurze poselskim. Zorganizowała je Jadwiga Zakrzewska, posłanka PO. Uczestniczył płk Roman P., były oficer WSI, potem Agencji Wywiadu.  Krzysztof W. chciał, aby Komorowski pomógł mu odzyskać od jednego ze szpitali na Mazowszu kilkaset tysięcy złotych za wykonane w 2002 r. pracę (chodziło o sadzenie drzewek).„B. Komorowski powiedział, że jak PO wygra wybory to dostanę zapłatę za wykonaną pracę (…) w ciągu 4-5 miesięcy. Wg B. Komorowskiego gdybym dostarczył jakieś “kwity” na PiS to bardzo by pomogło w mojej sprawie. Już po wyborach w zimie 2008 r. Marszałek [Sejmu] B. Komorowski spotkał się ze mną w swoim biurze poselskim i potwierdził obietnicę pomocy w odzyskaniu należnej mi zapłaty (…) Ja do tej pory nie dałem żadnym kwitów ani na PiS ani na inną partię.” – czytamy w oświadczeniu. Prezydent potwierdza fakt spotkań z Krzysztofem W. jednak inaczej przedstawia ich przebieg. RYZYKOWNA GRA Swoją wiedzą na temat prezydenta Krzysztof W. próbował grać. W sierpniu 2010 r. złożył doniesienie do prokuratury na Komorowskiego, że otrzymał od niego wiedzę o przestępstwach polityka PO (pomagał za łapówki w odrolnieniu ziemi pod inwestycje budowlane) i nic z nią nie zrobił. Do wniosku załączył oświadczenie płk. Romana P. potwierdzającego jego wersję spotkania. Sprawę umorzyła prokuratura, a podtrzymał decyzję sąd. Krzysztof W. jednak nie odpuszczał i chodził do biur poselskich polityków PO chcąc porozmawiać o nagraniach. Po jednej z takich wizyt miałem rozmowę z pracownikiem ABW. - Ile ma wzrostu pan Krzyś? – spytał mnie jeden z oficerów ABW, latem 2010 r. – Około 1,70 metra – odpowiedziałem.  – No właśnie, a Wisła ma teraz 7 metrów, więc niech przestanie rozrabiać. Przekaż mu to – usłyszałem. Od zatrzymania Krzysztofa W. minęło już pół roku. ABW sprawdza teraz 4 dziennikarzy, z którymi Krzysztof W. miał kontakt, w celu ustalenia gdzie W. schował taśmę z rozmową z prezydentem. Fakt istnienia taśmy potwierdzają materiały operacyjne ABW. Przyjęto hipotezę, że W. mógł stracić kontrolę nad nagraniem, które przejęli dziennikarze. Odzyskanie jego jest obecnie priorytetem służby. Rozważane jest nawet przeprowadzenie przeszukania w domach dziennikarzy.Ale to nie jedyny problem Komorowskiego. W materiałach operacji „Kupcy” jest notatka wskazująca, że rozmowę z Komorowskim nagrał płk Aleksander L. Rozmowę podczas, której, co przyznaje sam Komorowski, rozmawiano o aneksie WSI. Płk L. zaś był szkolony w Rosji i był podejrzewany przez nasze służby o szpiegostwo na rzecz tego kraju.W tym kontekście bardzo ciekawie wygląda nieoficjalne spotkanie do którego doszło 8 lipca 2011 r. Bronisław Komorowski spotkał się wówczas z byłym szefem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołajem Patruszewem. Biuro Prasowe Kancelarii prezydenta zignorowało pytania o lipcowe spotkanie prezydenta z Patruszewem. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego, które ustawowo powinny zabezpieczać takie spotkanie i powinny zostać o nim powiadomione, odmówiły komentarza w sprawie, zasłaniając się tajemnicą państwową. Informacje o prywatnej wizycie Patruszewa w Polsce i dziwnej koincydencji z wizytą prezydenta Komorowskiego, a także odwiedzającej nasz kraj w tym czasie Angeli Merkel, podał w lipcu br. jako pierwszy portal niezalezna.pl.Patruszew, to były oficer KGB, a później szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następca KGB), który piastował swoją funkcję w latach 1998-2008. Przypomnijmy, że w tym czasie rosyjskie służby były oskarżane o szereg aktów terroru. Do najgłośniejszych należy zarzut celowego wysadzenia budynków mieszkalnych w Rosji, i zwalenie winy na czeczeńskich terrorystów, co stało się pretekstem do wywołania drugiej wojny z tą zbuntowaną republiką. Na fali społecznego oburzenia wybrano na prezydenta Władimira Putina. Były oficer FSB, Aleksander Litwinienko, który ujawnił te rewelacje w zakazanej w Rosji książce „Wysadzić Rosję” został zamordowany w 2006 r. w Londynie. Rosja odmówiła wydania Wielkiej Brytanii byłego oficera FSB podejrzanego o dokonanie egzekucji. Tekst ukazał się w tygodniku “Najwyższy Czas!”: ZAKŁADNIK SŁUŻB? Nasuwa się pytanie czy Rosjanie nie są obecnie właścicielami nagrania rozmowy Komorowskiego z płk L. Zupełnie niezrozumiałe jest ignorowanie tematu dziwnych kontaktów prezydenta przez media głównego nurtu. Jeszcze gorzej świadczy o prezydencie fakt, że nie odpowiada na pytania dziennikarzy i nie próbuje wyjaśniać swoich działań. Nie dostałem odpowiedzi nie tylko na pytania o spotkanie z Patruszewem, ale także na pytanie o spotkania z oficerami WSW w latach 80. Jak to się dzieje, że marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, spotyka się z osobami działającymi w „szarej strefie” tajnych służb? Jak to się dzieje, że bez wyjaśnienia tych kontaktów udaje mu się przejść kampanię prezydencką? Charakterystyczne jest, że po objęciu przez niego urzędu prezydenta został poddany ostremu atakowi za gafy i wpadki. – Ktoś udziela mu lekcji, aby nie był zbyt samodzielny – skomentował jeden z moich znajomych oficerów służb”.W czasie video - czatu transmitowanego na stronie internetowej Platformy Obywatelskiej Komorowski powiedział: "problem polega na tym, że raport WSI był wymierzony przeciwko mnie osobiście. Jako były minister obrony narodowej musiałem się przeciwstawić, niestety udanej próbie likwidacji kontrwywiadu i wywiadu Polski. To jest eksces, wydarzenie bez precedensu. Ekipa braci Kaczyńskich doprowadziła do poważnego osłabienia polskiego wywiadu .Oni będą za to odpowiadać. Raport WSI to rzecz haniebna, wielu ludziom, którym Polska zaufała po odzyskaniu niepodległości zrobiono gigantyczną krzywdę, przedstawiono ich jako zdrajców".wolnapolska.pl Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 26 Styczeń 2012:https://wzzw.wordpress.com/  "GAZETA POLSKA" 22 SIERPNIA 2010 DOROTA KANIA "WSI - REAKTYWACJA":  "Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Komorowskiego było zlecenie Biuru Bezpieczeństwa Narodowego przygotowania zmian systemowych przeobrażających  wojskowe służby specjalne - SKW (Służba Kontrwywiadu Wojskowego) i SWW  (Służba Wywiadu Wojskowego). Nasi informatorzy twierdzą, że w praktyce chodzi o to, by do służby mogli wrócić byli żołnierze  Wojskowych Służb Informacyjnych".  KREML STAWIA NA SZPIEGÓW  Podjęte prace które mają udzielić Komorowskiemu wniesienie do Sejmu ustaw refundujących służby specjalne mają jedyny cel – umożliwić prezydentowi jak największy wpływ na te służby  i jednocześnie ograniczyć nadzór nad nimi premiera. W dokumentach BBN ( do których dotarła „Gazeta Polska”) jest mowa o służbach wojskowych i cywilnych, które mają być gruntownie przebudowane i w których najważniejsze funkcje pełnić będą ludzie zaakceptowani przez prezydenta. Z dokumentu wynika m.in. że jeżeli zmiany będą wprowadzone w życie, obecne specjalne służby wojskowe wrócą do statusu Wojskowych Służb Informacyjnych. W dokumencie w którym opisano założenia dotyczące reformy służb specjalnych przypomniano czym były Wojskowe Służby Informacyjne z powołaniem na konkretne akty prawne. Nie przypomniano w nim jednak, że WSI były służbami wojskowymi, które po  okresie PRL nie przeszły żadnej weryfikacji i faktycznie były to te same służby i ludzie funkcjonujący w III RP pod szyldem Wojskowych Służb Informacyjnych, nie ma ani słowa o uwikłaniu żołnierzy WSI w rozmaite, nie zawsze zgodne z prawem interesy. Nie przypomniano również rzeczy najważniejszej, że wielu żołnierzy WSI, a przede wszystkim niemal wszyscy dowódcy przeszli szkolenie w ZSRR na kursach GRU lub KGB, co znalazło potwierdzenie w dokumentach i zostało opublikowane w aneksie do raportu o weryfikacji WSI. KOMSJA WERYFIKACYJNA WSI POD KIEROWNICTWEM OBECNEGO MINISTRA OBRONY ANTONIGO MACIEREWICZA Komisja weryfikacyjna WSI pod kierownictwem Antoniego Macierewicza udowodniła, jak wiele działań niezgodnych z prawem kryło się po szyldem wojskowego wywiadu i kontrwywiadu. W aneksie do  raportu wykazano listę osób niejawnie współpracujących z WSI „w zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP”, a także listę oficerów wojskowych służb uplasowanych poza wojskiem i skierowanych do działań które wykraczały poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP, czyli listę agentów i niejawnych  oficerów WSI, w sumie 64 nazwiska. Niektórzy z tej listy już nie żyją. W 2009 roku w tajemniczych okolicznościach zmarł Adam Kapica wiceprezes ZUS nadzorujący pion informatyczny, m.in. komputeryzację ZUS przez firmę PROKOM Ryszarda Krauzego. W katastrofie smoleńskiej zginął Piotr Nurowski prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wcześniej dyplomata PRL i członek władz telewizji Polsat. W grudniu 2011 roku zmarł w wieku 43 lat Grzegorz Hołdanowicz redaktor naczelny miesięcznika „Raport – Wojsko Technika Obronność”. Ale większość osób wymienionych w raporcie Macierewicza żyje i ma się  całkiem dobrze, zwłaszcza ci którzy trafili do dyplomacji. Nieźle mają się również dziennikarze i biznesmani wymienieni w raporcie jako ludzie WSI.Duża część osób opisanych w raporcie komisji weryfikacyjnej oczywiście zaprzeczała i nadal zaprzecza swojej współpracy z WSI. Wielu z nich wytoczyło procesy cywilne Ministerstwu Obrony Narodowej i samemu Antoniemu Macierewiczowi. Te ostatnie poseł PIS regularnie wygrywa, tak było w przypadku powództwa Mariusza Waltera i grupy ITI, a także kilkunastu innych osób.Ale w związku z raportem szykuje się jeszcze inny proces o uchylenie immunitetu poselskiego Antoniemu Macierewiczowi.Tymczasem Kreml stawia na agenturę nie tylko w „bratniej” Polsce. Stawia na szpiegów, ukazując kolejnymi wpadkami olbrzymią skalę sowieckiej agentury na Zachodzie. Chociaż Wielka Brytania wielokrotnie ostrzegała, że na jej terenie działa tylu sowieckich szpiegów, co w czasach zimnej wojny, liczba wykrywanych szpiegów sowieckich budzi coraz większe zdumienie ekspertów. Nie ma praktycznie miesiąca, aby w którymś z krajów zachodnich nie namierzono agenta – szpiega sowieckiego. Pod koniec 2011 roku za szpiegostwo na rzecz Moskwy skazano holenderskiego pilota Chrisa Vanakera. Na początku marca 2012 roku na lotnisku w Tallinie aresztowano wysokiego rangą pracownika służb bezpieczeństwa Moskwy Alieksieja Dressena, gdy przekazywał kopertę z tajnymi informacjami swojej  żonie, wybierającej się w podróż do Moskwy. Sprawa przypomniała skandal z 2008 roku, kiedy w Estonii zatrzymano szefa departamentu bezpieczeństwa w Ministerstwie Obrony Hermana Simma, który przekazywał Rosjanom tajemnice NATO, wyrządzając ogromne szkody Sojuszowi.Nie ucichły jeszcze echa skandalu w Estonii, a na początku kwietnia schwytano kolejnego rosyjskiego szpiega. Tym razem w Holandii. Zdaniem mediów chodziło o 60—letniego Raymonda Poeteraya,  który od 2008 roku był holenderskim wicekonsulem w Hongkongu. Śledczy są przekonani, że Poeteray przekazywał informacje Andreasowi i Heidrun Anschlagom  małżeństwu Austriaków, które zostało aresztowane w Niemczech w październiku 2010 roku. To za ich pośrednictwem informacje trafiały na Kreml. Zdemaskowanie Anschlagów zdumiało ekspertów. Para w średnim wieku mieszkała na przedmieściach  Marburga, gdzie nie było zbyt wiele do szpiegowania. W czasie kiedy komandosi wtargnęli do ich domu, pani Heidrun odsłuchiwała zakodowane wiadomości na odbiorniku, który pamiętał czasy zimnej wojny. Niewykluczone, że małżonkowie mieli już dawno za sobą czasy szpiegowskiej świetności, ale centrala postanowiła dalej korzystać z ich usług jako skrzynki kontaktowej. Namierzenie Anschlagów, a potem holenderskiego dyplomaty było możliwe dzięki informacjom zdobytym od grupy dziesięciu szpiegów aresztowanych w  USA w lecie 2010 roku. Należała do nich słynna już Anna Chapman, która po powrocie do Rosji stała się medialną gwiazdą i ulubienicą (oblubienicą?) Władimira Putina – byłego agenta KGB. Rozbicie siatki, która bezkarnie działała na Zachodzie od lat 90. włączyło dzwonki alarmowe w wielu stolicach. Służby specjalne w wielu krajach zdają sobie sprawę z zagrożenia. Ale co z tego, że wykrywają szpiegów, kiedy władze starają się wyciszać takie przypadki, aby nie psuć relacji z Moskwą. To demoralizujące dla służb – mówi „Rz” Edward Lucas dziennikarz tygodnika „Economist”. Kiedy na początku roku 2012 w Kanadzie aresztowano oficera marynarki Jeffreya Delisle’a, a za narażanie bezpieczeństwa państwa władze nie ujawniły dla kogo podejrzany miał pracować. W tym samym czasie rosyjską ambasadę w Ottawie opuściło jednak co najmniej czterech dyplomatów. Rosja zaprzeczyła, że zostali wydaleni, a kanadyjskie władze konsekwentnie odmawiają komentarza.  Mimo to kanadyjskie media uznały to za największy skandal szpiegowski od pół wieku. Edward Lucas twierdzi, iż to co widzimy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Rosyjskie służby działają równie bezwzględnie  jak w czasach zimnej wojny. W czasach ZSRR szpiegostwem zajmowało się KGB i wojskowy wywiad zagraniczny GRU. Zdaniem dziennikarzy śledczych Andrieja Sołdatowa i Iriny Borogan założycieli portalu Agentura.ru (Spec służby Rosji), dziś Rosja ma o wiele bardziej rozbudowana siatkę. W zachodniej Europie i USA  działa Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR). Jak dawniej funkcjonuje wywiad wojskowy GRU. KGB zostało zastąpione przez  FSB, które działa głównie wewnątrz Rosji i na terenie byłych republik sowieckich, ale także w Pakistanie, czy Afganistanie. Rozbudowane służby szpiegowskie mają skutecznie walczyć o utrzymanie dawnej strefy wpływów i powstrzymać ekspansję NATO. Po przejęciu władzy przez Władimira Putina służby zostały wzmocnione proporcjonalnie do rosnących ambicji Rosji na arenie międzynarodowej. Rosyjskie służby w czasach zimnej wojny były rozbudowane na nieporównanie większą skalę niż dzisiaj. Były też dużo lepiej wyszkolone, a na ich działanie przeznaczono gigantyczne środki. To, co jest zauważalne dzisiaj, to wzmocnienie agentury w stosunku do lat 90. kiedy była zaniedbywana i niedofinansowana. Rosyjscy szpiedzy mają zdobywać m.in. informacje które wzmacniają kartę negocjacyjną Kremla w sprawach energetyki czy bezpieczeństwa. Informacje przekazywane przez estońskiego „kreta” z MON na temat tarczy antyrakietowej mogły pomóc Rosjanom pogrzebać pierwsza wersję projektu, z którego wycofał  się prezydent USA Barack Obama. Od rosyjskich szpiegów roi się też w biznesie i ośrodkach badawczych. Ich zadaniem jest wykradanie informacji i technologii, które mogą pomóc Rosji nadrobić zaległości wobec Zachodu. Głęboko infiltrowane są również międzynarodowe instytucje takie jak OBWE czy Rada Europy, w której Rosja wykorzystuje swoje członkostwo do obrony przed zarzutami o łamanie praw człowieka. A także centra naukowe i uniwersytety, gdzie podobnie jak w czasach ZSRR opłacani przez Kreml naukowcy występują w obronie rosyjskich interesów. Taką też rolę spełnił MAK pod wodzą Tatiany Anodiny z grupą naukowców w wyjaśnianiu katastrofy pod Smoleńskiem z 10 kwietnia 2010 roku, po której jak po sznurku poszła komisja Millera i cały serwilistyczny  rząd III RP.Ta sieć oplata najwyższe kręgi władzy w wielu krajach Europy, Kanady, czy USA. Widać to po ilości polityków, którzy po zakończeniu służby  dla swojego kraju znajdują lukratywne posady w rosyjskich firmach. Tam gdzie zawodzi lobbing, lub przekupstwo rosyjskie służby sięgają po stare sowieckie wypróbowane metody szantażu i zastraszania. Rosyjska siatka jest tak wielka, że nie odczuwa żadnych wpadek i strat. Siatka agenturalna działająca w naszym kraju, jest tak potężna w działaniu wywierania presji na serwilistyczny establishment, iż szyderstwem jest mówienie o jakichś suwerennych rządach III RP.Sowiecka siatka szpiegowska nie omija oczywiście Unii Europejskiej uważanej jednocześnie za rozkwitający od nowa Kraj Rad.  I właśnie w tym miejscu należy podkreślić działanie agentury starej i nowej w środowiskach polonijnych. Pod terminem „stara agentura” rozumie się b. pracowników bezpieki PRL jako oficerów prowadzących i ich Tajnych Współpracowników, lub Kontaktów Operacyjnych, nierzadko szantażowanych przez byłych mocodawców. W ponad milionowym środowisku Polonii amerykańskiej, jakim jest Chicago, służby te usiłują rozbić jedność Polaków, co im się najczęściej udaje. Rozbicie jedności Polaków na emigracji i w Macierzy służy zakusom imperialnym Kremla.Działania służb kremlowskich daje się zauważyć również w mniejszych środowiskach światowej Polonii np. kanadyjskiej.Agenci Kremla działają również we Lwowie wśród różnych towarzystw „szerzenia kultury lwowskiej”. Skuteczni są istotnie, skoro mają wiodącego agenta sowieckiego - prezydenta Ukrainy Janukowicza, który nawet nie zna „macierzystego” języka ukraińskiego. Ten oszust i kłamca – agent kremlowski, kierując totalitarnym państwem, wywiera decydujący wpływ na wymiar „sprawiedliwości”, podobnie jak Łukaszenka, czego przykładem jest, zresztą  antybohaterka narodowa, banderówka, Julia Tymoszenko. Szczytem oszustwa i kłamstwa antypolskiego jest stanowisko Janukowicza w sprawie „Domu Polskiego” we Lwowie, działającego wspólnie i w porozumieniu z niejakim Emilem Legowiczem prezesem Towarzystwa Kultury Lwowskiej, którzy „popierają” działania otwarcia tego „Domu Polskiego” we Lwowie, którego nie ma i oczywiście nigdy nie będzie. Natomiast służalczy polski establishment, pod płaszczykiem przyjaźni polsko – ukraińskiej, idąc w sukurs działaniom nacjonalistów ukraińskich z partii „Swoboda” otwiera w Przemyślu „Dom Ukraiński” ku chwale „bratniej”  Ukrainy budującej pomniki ludobójcom Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, Banderze, Szuszkiewiczowi i innym bandytom, pod hasłami „Smert Lachom”, „Lachy za San”. 11 lipca Dzień Pamięci Męczeństwa i Ludobójstwa Kresowian Schetyna wspólnie i w porozumieniem z Komorowskim wrzuca do sejmowego kosza, aby wspólnie z Janukowiczem uczcić banderowców w Sahryniu.Po tych niezaprzeczalnych faktach, nie wyjaśnionych do dzisiaj (listopad 2017 r.) niezrozumiała jest nagonka prezydenta Andrzeja Dudy na wielce zasłużonego dla Polski min. Antoniego Macierewicza.Proszę Pana Prezydenta RP Andrzeja Dudę o zaniechanie tej nagonki!!!!  Aleksander Szumański dziennikarz niezależny Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 Literatura „Rzeczpospolita” 7 – 9 kwietnia 2012 Wojciech Lorenz „Kreml stawia na szpiegów”,„Nasza Polska” 7 lutego 2012 Paweł Siergiejczyk „WSI wiecznie żywe”,„Gazeta Polska” 25 sierpnia 2010 Dorota Kania „WSI reaktywacja”.                             
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:11)
Kategoria wpisu: 

TA TO NIE RÓB Z TATA WARIATA

$
0
0
Ilustracja: 
TA TO NIE RÓB Z TATA WARIATA Ta nie rób z tata wariataRzekła Dudzie BeataI potwierdził to karp w galarecieZa to Duda powiedziałŻe od dawna już wiedziałGdy był jeszcze z Rzeplińskim na świecie Rzeplińskiego już niemaAle dalej jest ściemaI Brukseli poselska sielankaTuska na prezydentaZrobią zaraz na świętaA z Szetyny jak zwykle łachmytę Zaraz zciemnia się w okuWidząc Gersdorf w rozkrokuGdy z prezesa uczynią zającaPłaczą z bólu sędziowieKaeresu królowieWaldemary i inni żurkowie I wyroków nie będzieBo już menda po mendzieKąsąć Dudę nie możeBiedaczka Cóż nam więc pozostajeTylko skrobnąć się w jajeRomaszewska, Szetyna i sraczka. A na koniec poezjaWiersze teścia zebraneJak to polskie orzełkiMordowały Kahane
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

PAN PREZYDENT DUDACZEWSKI

$
0
0
Ilustracja: 
PAN PREZYDENT DUDACZEWSKINie ma już Dudy, jest Dudaczewski twierdzi red Piotr Lisiewicz z "Gazety Polskiej". Niewątpliwie "Gazeta Polska", jak i "Gazeta Polska Codziennie" mają autorytet. Przy pewnych niedoskonałościach programowych, niejasnym spojrzeniu na ważne historyczne wydarzenia związane głównie z II RP, dzienniki, jak i podstawowy tygodnik mają stale zwiększająca się liczbę czytelników. Miałem również osobiste spojrzenie na "GP", ale jestem jej stałym czytelnikiem i jako publicysta czerpię z niej wiedzę, nie do pozyskania z innych źródeł i to od szeregu lat. Proszę o przejrzenie moich wieloletnich publikacji, gdzie często piszę:Dokumenty, źródła, cytaty ""Gazeta Polska", "Gazeta Polska Codziennie".Jako wieloletni korespondent "Warszawskiej Gazety", wiem, iż obaj redaktorzy naczelni Piotr Bachurski ( "WG") i Tomasz Sakiewicz ("GP" i "GPC") nie żyją w idealnej symbiozie, ale nic z tego niekorzystnego dla polskiej racji stanu nie wynika, a wręcz przeciwnie, obaj panowie są polskimi patriotami i kochają swoją Ojczyznę.Obaj uczynili dla  Niej bardzo wiele i za to im chwała. Moją opinię podzielają panowie redaktorzy mediów polonijnych w USA i Kanadzie z którymi mam kontakt korespondencyjny wieloletni ( akredytacja USA w Polsce w latach 2005 - 2012). To dzięki nim traci czytelników prawie do zera, antypolska żydowska szczekaczka "edukująca" w Polsce od 1989 roku już trzecie pokolenie Polaków już 29 lat. I co z tego wychodzi? KOD, Obywatele Rzeczypospolitej, kryminalna Fundacja "Otwarty Dialog" antypolska UE, Komisja Wenecka, ulica, zagranica, okupacja Sejmu RP, śpiewy muchy, pitery, bonie, śmierdzące róże i inni "odnowiciele współczesnej polskiej czerezwyczajki. Niestety do tego toważydostwa dołączył dudaizm z pijanym zającem Romaszewską, chwalący Juliana Kornhausera teścia Dudaczewskiego za jego "piękny wierszyk" jak to polskie orzełki zamordowały dr Kahane i prały w Kielcach żydowskie dziewczynki pałkami po głowach i jak mordowała Żydów w Kielcach Polska Podziemna! Dudaczewski powiedział w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że wiersz Juliana Kornhausera jego teścia, o mordach żydowskich dziewczynek pałkami po głowach przez żołnierzy z orzełkami na czapkach w tzw. pogromie kieleckim (ubeckim) odpowiada faktom historycznym!!! Skandal Panie prezydencie za tę czerską wypowiedź.Już wielki polski poeta lwowianin Zbigniew Herbert powiedział o antypolszczyźnie Czesława Miłosza, który w Radiu Wilno powiedział, że Polskę należy przyłączyć do ZSRR:(...)  „…był hybrydą w której wszystko się telepieduch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolikchłop i baba a w dodatku pół Rosjanin a pół PolakChodasiewicz (Miłosz – dopisek autora) pisał także prozą-żal się BożeO dzieciństwie a to było nawet ładnieBył jak student który czyta parę książekNiedokładnie(...)" Historia się powtarza. Ozjasz Szechter dostał osiem lat pierdla za wystąpienie Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy o przyłączenie Polski do ZSRR. Jego synek Adam Michnik w 2009 roku w Stanisławowie (obecnie Iwanofrankiwsk), na konferencji prasowej powiedział, że jego marzeniem jest połączenie Polski z Ukrainą w twór POL - UKR, lub UKR - POL.A teraz opozycja totalna z Dudaczewskim nie chce dopuścić do reformy sądownictwa w Polsce. Nie ma odpowiedzi na pytania, skąd Waldemar Żurek  rzecznik prasowy KRS, sędzia ma w swoim posiadaniu 20 !!! kamienic, skąd Małgorzata Giersdorf ma miliony na koncie, dlaczego nie chcą sędziowie ujawniać swoich kont i stanu posiadania. Dlaczego Dudaczewsski ma za doradcę oszusta prof. Michała Królikowskiego, który wziął milion złotych od rzekomego klienta i nie siedzi w pierdlu Wokół bandziora tyszyna. Same profesory i łachudry w polskim sądownictwie. I co? I nic. Łajno się rozlewa smrodliwie i szeroko z HGW na czele. A tfu!!!  FAKT24.PL Wydarzenia Polska "Gazeta Polska": nie ma już Dudy, jest "Dudaczewski" Red. Piotr Lisiewicz ogłosił koniec Dudy. Jest "hybryda Dudaczewski" Mocne słowa o prezydencie. Napisał je Piotr Lisiewicz, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Polskiej". Publicysta w swojej rubryce ogłosił koniec Andrzeja Dudy. – Urzędem prezydenta rządzi hybryda, będąca połączeniem jakichś chorych odjazdów Dudy oraz lobby komunistycznych trepów z BBN – napisał dziennikarz.Według Lisiewicza ma on prawo ogłosić "to, co widzą wszyscy". Taki przywilej wynika z tego, że był on pierwszym publicystą, który przewidział wygraną Andrzeja Dudy. Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" wieszczy koniec prezydenta.– Urzędem prezydenta rządzi hybryda, będąca połączeniem jakichś chorych odjazdów Dudy oraz lobby komunistycznych trepów z BBN. Odtąd hybryda owa będzie mieć w niniejszej rubryce nazwę "Dudaczewski". Obiecuję, że nazwisko prezydenta więcej w niej nie padnie (...), bo kogoś takiego, jako realnego bytu już nie ma. Nie ma, odkąd ośrodek decyzyjny o nazwie Dudaczewski realizuje program o 180 stopni przeciwny do tego, na który dawny kandydat umówił się ze swoimi wyborcami – czytamy w rubryce.Rozżalony publicysta uważa też, że w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego "siedzi ekipa z okolic Szoguna", a więc prezydent w kwestii bezpieczeństwa jest "Komoruskim-bis".Lisiewicz zarzuca Dudzie oszukanie wyborców, co czyni go gorszym niż Komorowski czy Kwaśniewski. – Jest tylko jedna analogia do obecnego prezydenta, z tygodnia na tydzień coraz bardziej pełna. Jest nią "Bolek" z 1990 r. zapowiadający koniec grubej kreski, rozliczenie z komuną i przyspieszenie zmian. A potem otaczający się ludźmi bliźniaczo podobnymi do wszystkich tych Kraszewskich, Juźwików, Wiklikow, Kozickich, Czulickich – porównuje publicysta w tygodniku."Grillowaliście głowę państwa", "prezydent oszukał ludzi". Sejmowa debata ws. sądownictwaDuda postawił Kaczyńskiemu ultimatum. Chce jednej dymisji! "Gazeta Polska"     "Grillowaliście głowę państwa", "prezydent oszukał ludzi". Sejmowa debata ws. sądownictwa. Dziękuję Panie Redaktorze. Opracował Aleksander Szumański - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/gazeta-polska-nie-ma-juz-dudy-jest-dudaczewski/5de2f0k   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

PAŁKAMI PO JĄDRACH AKCJA WIDELEC - SZPIEGOWSKA HISTORIA GRZEGORZA SCHETYNY

$
0
0
Ilustracja: 
GRZEGORZ SCHETYNA AKCJA WIDELEC - PAŁKAMI PO JĄDRACH - SZPIEGOWSKA HISTORIA SZEFA PO "WARSZAWSKA GAZETA" - ŁUKASZ PAWEŁEKSCHETYNA - KOMOROWSKI BISSZEF PO MIAŁ BLISKIE RELACJE Z SOWIECKIMI OFICERAMI - SZPIEGAMI - USTALIŁA KOMISJA WERYFIKACYJNA WSI! TYLKO U NAS !!! http://warszawskagazeta.pl/polityka/item/4539-tylko-u-nas-szef-po-mial-na-poczatku-lat-90-bliskie-relacje-z-sowieckimi-oficerami-identyfikowanymi-jako-szpiedzy-ustalila-komisja-weryfikacyjna-wsi  Trafiliśmy na ślad tajemniczej szpiegowskiej historii z szefem Platformy Obywatelskiej Grzegorzem Schetyną w roli głównej. Otóż działająca w latach 2006–2008 Komisja Weryfikacyjna Wojskowych Służb informacyjnych dotarła do dokumentów po byłej WSI, wskazujących, że Schetyna miał bliskie relacje z oficerami sowieckimi, których ta służba identyfikowała jako kadrowych oficerów GRU, czyli elitarnej szpiegowskiej jednostki – wynika z informacji „Warszawskiej Gazety” Z DNIA 04.02.2017 r.Dokładnie z jednym, z którym „miał indywidualne kontakty”. Komisja, której działalność zakończył rząd Platformy Obywatelskiej, nie zdążyła zbadać tej sprawy. Była ona jednym z typowych przykładów niereagowania przez WSI na rosyjskie (sowieckie) zagrożenie. Ustalono bowiem, że WSI, poza sporządzeniem notatek, nic w tej sprawie nie zrobiło. Grzegorz Schetyna nie odpowiedział na przesłane przez nas pytania (publikujemy je na końcu tekstu). GRZEGORZ SCHETYNA - OSTATNIA NADZIEJA III RPO Grzegorz Schetyna (w lutym 2017 r. skończy 54 lata) to jeden z najbardziej wpływowych polskich polityków ostatnich lat. To on z Donaldem Tuskiem doprowadził Platformę Obywatelską do władzy. Ich drogi rozeszły się w 2009 r., gdy po wybuchu afery hazardowej Tusk bez chwili wahania poświęcił przyjaciela, aby ratować spadające notowania rządu i partii. Schetyna nie zniknął jednak z polityki. Jeszcze w trakcie rządów Tuska piastował stanowisko drugiej osoby w państwie – marszałka Sejmu (gdy Bronisław Komorowski został pełniącym obowiązki prezydenta po katastrofie smoleńskiej). Wspólnie z Komorowskim Schetyna próbował w 2011 r. zdobyć władzę i odsunąć Tuska. Pucz się jednak nie udał i zamiast zostać liderem koalicji PO–SLD–PSL Schetyna musiał udać się na zesłanie, czyli funkcję szefa Komisji Zagranicznej w Sejmie. Po odejściu Tuska do Brukseli wrócił do wielkiej polityki. Został najpierw szefem Ministerstwa Spraw Zagranicznych w rządzie Ewy Kopacz, aby po przegranych przez nią wyborach stać się niepodzielnym władcą w największej opozycyjnej partii, jaką jest Platforma Obywatelska. Po ostatniej kompromitacji szefa Nowoczesnej Ryszarda Petru z powodu wyjazdu na Sylwestra w towarzystwie atrakcyjnej koleżanki partyjnej (w grę wchodziły zarówno kwestie obyczajowe, jak i porzucenie protestu w Sejmie) i blamażu szefa KOD-u Mateusza Kijowskiego (prywatyzacja pieniędzy przeznaczonych na obronę demokracji), to właśnie Schetyna jest dziś najmocniejszym liderem opozycji. PYTANIA Z PRZESZŁOŚCI Schetyna do polityki trafił właśnie na początku lat 90. jako działacz antykomunistycznego Niezależnego Związku Studentów. Na niejasne aspekty jego biografii z lat 80. zwracał uwagę reżyser Grzegorz Braun.To jedyny taki przewodniczący nielegalnej za komunistów organizacji Niezależnego Zrzeszenia Studentów, który został właścicielem Wojskowego Klubu Sportowego, a także współzałożycielem pierwszej prywatnej rozgłośni radiowej – pisał Braun w książce "Kto tu rządzi" (wyd. Bollinari Publishing House, 2015).Braun przytoczył również historię z 1988 r., gdy Schetyna był przewodniczącym NZS na Uniwersytecie Wrocławskim. SB wysłała rutynowe zapytanie do kolegów z Opola, czy znajdował się on w ich zainteresowaniu operacyjnym i dostała odpowiedź negatywną. Było to odpowiedź nieprawdziwa. Szczątkowo zachowana dokumentacja Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, dzisiaj Uniwersytetu Opolskiego, zawiera doniesienie TW „Misia” z 1982 r. o tym, że niejaki Schetyna wozi jakąś bibułę między Opolem a Wrocławiem. Konsekwencją tego jest wówczas, w roku 1982 wysłanie zapytania przez funkcjonariusza opolskiego do biura w Warszawie, czy ów Schetyna figuruje w ewidencji. Funkcjonariusz ów sporządził parę dni później notatkę odręczną, zapewne zatem w jednym egzemplarzu. Notatkę, w której zamyka sprawę i zaznacza, że sprawdzono, że Grzegorz Schetyna nie robi niczego, co mogłoby motywować dalsze nim zainteresowanie ze strony służb. To bardzo ciekawe. Jest ciemna noc stanu wojennego, a tutaj bezpieka, mając kogoś, o którym wie, że wozi bibułę między dwoma miastami wojewódzkimi, postanawia w ogóle się nim nie interesować – dociekał Braun. A później doszło kłamstwo z 1988 r., gdy jeden wydział SB kłamał drugiemu na temat Schetyny.Teraz dochodzimy do naszej historii, w której drogi Schetyny przecięły się z drogami oficerów WSI i GRU. W pierwszych solidarnościowych rządach Schetyna był w latach 1991–1992 wicewojewodą dolnośląskim. Odpowiadał m.in. za sprawy mienia przejmowanego od wycofującej się z Polski Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej (PGWAR). To był olbrzymi majątek. Schetyna wielokrotnie jeździł do Legnicy i spotykał się z gen. Wiktorem Dubyninem, szefem PGWAR. W Legnicy była oczywiście również komórka sowieckiego wywiadu wojskowego GRU, a jej oficerowie uczestniczyli w rozmowach z polskimi urzędnikami. Te rozmowy, jak się okazało, były monitorowane przez oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Czasy były tak niepewne, że każdy już szpiegował każdego. Nawet WSI swoich niedawnych zwierzchników z GRU – tłumaczy „Warszawskiej Gazecie” oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jeden z oficerów GRU, inwigilowanych przez WSI Śląskiego Okręgu Wojskowego, dzwonił do Schetyny i miał z nim indywidualne kontakty. Oficerowie WSI zastanawiali się więc nad tym, czy Schetyna nie jest przedmiotem działań typowniczych (typowanie kandydatów do ewentualnego werbunku) ze strony GRU. W każdym razie któryś z oficerów GRU sporządził na ten temat notatkę, która później znalazła się w centrali. Sprawę zamknięto, chociaż było to wbrew regułom kontrwywiadu. Dzisiaj Grzegorz Schetyna nie chce odpowiadać na pytania dotyczące tamtego okresu. A szkoda. PYTANIA "WARSZAWSKIEJ GAZETY" DO GRZEGORZA SCHETYNY  1. Czy w okresie gdy pełnił Pan funkcję wicewojewody wrocławskiego, w Pana kompetencjach znajdowała się sprawa kontaktów roboczych z przedstawicielami Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej (PGWAR) w Polsce? 2. Czy prawdą jest, że prowadził Pan rozmowy robocze z przedstawicielami Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce w sprawie przejęcia użytkowanego przez nią mienia (terenów i budynków)? 3. Czy prawdą jest, że odbywały się one na terenie różnych rosyjskich jednostek wojskowych na Dolnym Śląsku? 4. Czy sporządzał Pan notatki i sprawozdania z przebiegu tych rozmów i dokonywanych w ich trakcie ustaleń? 5. Jak skomentuje Pan opinię NIK, że w wyniku ustaleń, jakie zapadały w trakcie tych rozmów, doszło do rażącej niedbałości o interesy polskiego Skarbu Państwa? 6. Proszę o komentarz do opinii mówiącej o tym, że to Pan osobiście odpowiada za podejmowane w województwie wrocławskim decyzje o przejmowaniu (dzierżawieniu) terenów i obiektów po Armii Radzieckiej podmiotom, których udziałowcami byli obywatele krajów b. ZSRR? 7. Ile razy uczestniczył Pan w przyjęciach towarzyskich, jakie organizowali przedstawiciele Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej dla przedstawicieli polskiej administracji i oficerów WP? 8. Czy prawdą jest, że nawiązał Pan przyjacielskie kontakty z gen. Wiktorem Dubyninem i gen. Leonidem Kowaliewem – dowódcami PGWAR, jak również z jej wieloma innymi wysokimi dowódcami? 9. Czy prowadząc rozmowy z oficerami PGWAR, miał Pan świadomość, że wśród pańskich rozmówców są kadrowi oficerowie GRU – sowieckiego wywiadu wojskowego? 10. Działająca w latach 2006–2008 Komisja Weryfikacyjna dotarła do dokumentów po byłej WSI, które wskazywały, że miał Pan zbyt bliskie relacje z oficerami sowieckimi, których ta służba identyfikowała jako kadrowych oficerów GRU. Proszę o komentarz do ustaleń Komisji Weryfikacyjnej. 11. Zdaniem członków byłej Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI w okresie tych spotkań (z oficerami PGWAR) znalazł się Pan co najmniej raz w sytuacji wywiadowczej, w trakcie której usiłowano złożyć Panu propozycje współpracy. Czy poinformował Pan o tej sytuacji polskie organy bezpieczeństwa państwa (Urząd Ochrony Państwa, Wojskowe Służby Informacyjne)? 12. Czy prawdą jest, że w trakcie rozmów z dowództwem PGWAR ze strony sowieckiej padały propozycje tworzenia wspólnych spółek joint venture, a także zgłaszane były inne kontrowersyjne pomysły? 13. Czy po wycofaniu się jednostek PGWAR z Polski (ostatecznie miało to miejsce 17 września 1993 r.) utrzymywał Pan kontakty towarzyskie z jej byłymi oficerami? Dokumenty, źródła, cytaty: Łukasz Pawełek "Warszawska Gazeta" 04.02.2017 http://warszawskagazeta.pl/polityka/item/4539-tylko-u-nas-szef-po-mial-na-poczatku-lat-90-bliskie-relacje-z-sowieckimi-oficerami-identyfikowanymi-jako-szpiedzy-ustalila-komisja-weryfikacyjna-wsi  AKCJA WIDELEC I NIE TYLKO Powolutku, aż do skutkuJak się zacznie jąkać w kółkoTo  michnikiem go uciesząI stalinem z trzecią rzeszą    Czy szetyna to widelecCzy zakalec pospolityNową stworzył tagowicęZ komoruskim to łachmyty Taka będzie wycinankaJaką w kiciu wyśpiewająNie dziecinna to skakankaGdy szetynie wytną jaja Komu dadzą do zabawyDwa śmierdzące karaluchyCzy tuskowi z schulcem drabemCzy też w gardło zdechłej muchy Co zaśpiewa teraz jandaGdy udławi ja widelecI z olbrychskim całą bandąWraz z szetyną będą siedzieć Na tym koniec czy początekCzas zdychania targowicyZ ujazdowskim to zaczątekZ muchą koniec ulicznicy A na koniec tak zaśpiewamW parafrazie sejm mównicyNie doczeka żaden alfonsTych milionów na ulicy                          Aleksander Szumański  AKCJA "WIDELEC"WYMUSZALI ZEZNANIA BICIEMZA TĘ AKCJĘ SCHETYNA POWINIEN TRAFIĆ DO WIĘZIENIA  Bicie kluczami po jądrach, zmuszanie do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc, gazowanie w zamkniętym samochodzie – tak według relacji uczestników wydarzeń działała policja, wymuszając przyznanie się do winy w czasie "Akcji Widelec".Zorganizował ją w 2008 roku Grzegorz Schetyna, dziś entuzjasta KOD. Teraz w sprawie zapadła około setka wyroków uniewinniających. Reszta spośród 752 zatrzymanych wciąż na nie czeka.– My musimy pokazać, że chcemy bronić naszej wolności, że nie pozwolimy nikomu jej zabrać – tak o manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji mówił ostatnio Grzegorz Schetyna.  MECENAS LENKIEWICZ: TO BYŁA ZAPLANOWANA AKCJA  Słowa te wypowiedział autor policyjnej akcji, która była najbardziej drastycznym pogwałceniem wolności przez władzę po 1989 r. Polegała ona na zatrzymaniu 752 kibiców Legii Warszawa. – Zatrzymani byli bici na komisariatach. W ten sposób zmuszano ich do przyznania się do winy – mówi mecenas Krzysztof Wąsowski, reprezentujący jednego z zatrzymanych w czasie "Akcji Widelec". – Kibicom mówiono: przyznaj się, to cię wypuścimy. A jak nie, trafisz do aresztu – stwierdza adwokat Norbert Lenkiewicz. Mec. Lenkiewicz bronił kibiców, którzy byli sądzeni w Sochaczewie. Przed tamtejszym sądem stanęło ich dwudziestu i wszystkich sąd uniewinnił. – Nie ma wątpliwości, że operację zaplanowano dużo wcześniej, bo na miejscu były oddziały prewencji z różnych stron Polski, nie tylko z Warszawy. Zarówno liczba funkcjonariuszy, jak i przede wszystkim pojazdów będących na miejscu, którymi wywożeni byli kibice, przygotowane były na tak olbrzymią liczbę zatrzymanych – mówi adwokat.Z kolei Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił pod koniec września ub. r. kolejnych siedemnastu kibiców. Według adwokatów wyroków uniewinniających jest już około stu, jednak rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie nie potrafił nam podać dokładnej ich liczby. KŁAMSTWA MEDIÓW ITI „Gazeta Wyborcza”, TVN i inne media koncernu ITI mówiły początkowo o akcji z 2 września 2008 r. entuzjastycznie. „Kilkuset pseudokibiców demolowało stolicę” – tak zatytułował swojego newsa na temat tych wydarzeń portal Onet.pl, który był wówczas własnością ITI, podobnie jak skonfliktowany z kibicami klub Legia Warszawa.Wobec braku zdjęć z rzekomych awantur (których nie było) w TVN24 puszczano archwalne materiały z rozrób na stadionach. Jako komentatora TVN24 zaprosiła jednego ze swoich szefów, który, będąc stroną konfliktu, wystąpił jako sędzia we własnej sprawie. Wojciech Kostrzewa, prezes grupy ITI, dowodził: „Ci, dla których zadyma jest ważniejsza od meczu, z prawdziwą piłką nie mają wiele do czynienia”.Symbolem akcji, pamiętanym do dziś, stał się widelec, który policja pokazała jako dowód agresywnych zamiarów kibiców. Prawdopodobnie był on pozostałością po jakimś pikniku, który odbywał się w miejscu, gdzie kibice zostali stłoczeni.Prawda była zupełnie inna. 2 września 2008 roku duża grupa kibiców Legii zmierzała w stronę stadionu Polonii, gdzie odbywały się derby Warszawy. Jak ustalił sąd w Sochaczewie na podstawie zarówno nagrań policyjnych, jak i monitoringu miejskiego, marsz był spokojny, a policja nie uznawała go za nielegalne zbiegowisko, bo nie nawoływała do rozejścia się. Dopiero pod stadionem kibiców otoczono.Jak pisał po akcji ówczesny rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler, kibice mieli rzucać racami, kamieniami i próbować sforsować bramę stadionu. Sąd ustalił, że było inaczej.– Materiał filmowy pokazuje, że w stronę stadionu Polonii poleciały trzy lub cztery race. Nie widać rzucania kamieniami, nie ma też próby sforsowania bramy stadionu. Przecież uczestnicy przemarszu byli od niej odseparowani przez policję – mówi mecenas Lenkiewicz.Tych, którzy rzucali, ukarały później sądy, jednak rzucenie kilku rac stało się pretekstem do zatrzymania całego tłumu. Wśród otoczonych przez policję znaleźli się także przypadkowi przechodnie oraz niewidomi wychodzący z pobliskiej siedziby Polskiego Związku Niewidomych.W efekcie 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie” (pozostali kibice byli nieletni).Mec. Lenkiewicz nie ma wątpliwości, że zarzuty prokuratury były kuriozalne. – Klub Polonia Warszawa ogłaszał, że przed meczem będzie można kupić bilety. Ci ludzie, a przynajmniej przeważająca większość z nich, szli zwyczajnie na mecz. Żadnych przestępstw nie zamierzali popełniać.  POLICYJNY WYWIADOWCA: "ZEZNANIA WYMUSZANE BYŁY BICIEM" Zanim jednak doszło do postawienia zarzutów, rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach, do jakich nie doszło nigdy w historii III RP.Najbardziej wstrząsające relacje zamieścił dziennik „Polska The Times”. Redakcja dziennika zebrała kilkanaście relacji o biciu w komisariatach kluczami po jądrach i pałkami po całym ciele, zmuszaniu do robienia pompek i przysiadów nago, pozbawiania snu, picia i jedzenia.„Dostałam pałką, a kilku dosłownie przebiegło po mnie. »Na ziemię, kur…!«, krzyczeli” – opowiadała roztrzęsiona Agnieszka, 20-letnia studentka polonistyki. „Kopali nas i bili po twarzach, rzucali bluzgi. Mówili, że wreszcie się do nas dobrali” – relacjonował 23-letni student Kamil.Pawła z Ożarowa, studenta technologii żywności w SGGW, przesłuchiwano w komisariacie przy ul. Raginisa.„Policjant kazał mi zdjąć spodenki i majtki. Musiałem nago robić przysiady. Wyzywał mnie od spaślaków. Każdy, kto wszedł na przesłuchanie, dostawał otwartą dłonią w twarz, zanim jeszcze cokolwiek powiedział. Na krześle stawiali pałkę na sztorc i kazali mi na niej siadać. Podpisałem oświadczenie, bo jeden policjant powiedział, że za godzinę może mnie tu już nie być. A tak trafię na trzy miesiące do aresztu”.Potwierdzały to wypowiedzi funkcjonariuszy policji, do których dotarli dziennikarze „Polski The Times”. „Szef powiedział mi wprost: masz wszystkich zmusić, by podpisali przyznanie się do winy. Wciskałem więc tym dzieciakom kit, że je zamkniemy, jeśli nie podpiszą oświadczenia. Gdy nie skutkowało, koledzy z kryminalnego brali delikwenta do siebie i tam bicie było” – mówił dziennikarzom tej gazety wywiadowca z jednej z komend w Warszawie.„Sama nie wiedziałam, jak się zachować” – opowiadała policjantka spod Warszawy. „Komendant powiedział, że przywożą kiboli po zamieszkach, a do mnie na przesłuchania trafiły jakieś spokojne dzieci. Nie potrafiłam zmusić ich do podpisania tych oświadczeń. Ale zarzuty i tak prokurator kazał postawić”.  SĘDZIA JOHANN: "ORGANIZATOR TEJ AKCJI JEST PRZESTĘPCĄ" Dziennikarze ustalili też, że policja nazwała swoją akcję slangiem zaczerpniętym z języka niemieckich nazistów: „Ostateczne rozwiązanie kwestii kibiców Legii”.– Wśród zatrzymanych byli zarówno pracownicy najemni, jak i przedsiębiorcy, a nawet pracownicy administracji państwowej wyższego szczebla. Był wśród nich pracownik klubu Legia Warszawa, trafił się nawet jeden cudzoziemiec – mówi mec. Lenkiewicz. My ustaliliśmy, że były wśród nich także dzieci byłego działacza PO oraz asystent jednego z obecnych ministrów. Prokuratura wszystkich ich uznała za przestępców.Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Stanu, mówi: – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wszystko było znacznie wcześniej zaplanowane i przygotowane. Odpowiedzialnością za te wydarzenia powinno się przede wszystkim obciążyć osobę, która podejmowała decyzje i wydawała rozkazy. To, co 2 września 2008 r. zrobiła policja, jest przestępstwem ściganym przez polskie prawo karne.Radca prawny Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem, komentuje: – "Ta akcja była nieprawdopodobnym, niebywałym naruszeniem praw człowieka i podstawowych wolności. Władza postanowiła budować swoją popularność na walce z urojoną przestępczością. Aż ciśnie się na usta pytanie: gdzie byli wówczas obrońcy demokracji"?  JAK WSADZIĆ SCHETYNĘ DO WIĘZIENIA?  Zdaniem mecenasa Bąbki, mieliśmy do czynienia m.in. z przestępstwem nadużycia władzy czy złamaniem art. 231 Kodeksu karnego. Ale, jak podkreśla Bąbka, doprowadzenie do tego, by Grzegorz Schetyna poniósł odpowiedzialność karną za swoje czyny, nie jest łatwe, bo trzeba by mu udowodnić sprawstwo kierownicze.Jakie są dowody i poszlaki na kierownicze sprawstwo Schetyny?Niemal zaraz po akcji zwołał on konferencję prasową, na której apelował o wspólną walkę z chuligaństwem. Na tej samej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że będzie namawiał prokuratorów do twardej postawy wobec chuliganów.Potem, gdy niektóre media zaczęły ujawniać prawdę o przebiegu wydarzeń, obaj ministrowie przycichli. Jednak rolę Schetyny w akcji potwierdził 30 czerwca 2010 r. w czasie konwencji PO Donald Tusk. „Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji” – mówił.Grzegorz Schetyna nie odbierał telefonów od nas, nie zareagował też na SMS z prośbą o ustosunkowanie się do najnowszych wyroków sądów.  MINISTER BŁASZCZAK: CELEM BYŁ MARKETING POLITYCZNY Mariusz Błaszczak, obecny minister spraw wewnętrznych, należał do posłów, którzy w 2008 roku interweniowali w obronie kibiców.– "Działania policji nie miały uzasadnienia, została ona wykorzystana do celów marketingu politycznego przez ministra Grzegorza Schetynę. W absolutnie skandaliczny sposób potraktowano niewinnych ludzi, co teraz orzekł sąd,  – mówi „Gazecie Polskiej. –Oczekuję od rzecznika praw obywatelskich, by podjął działania w związku z tymi wyrokami"– dodaje.„Bohaterowie” "Akcji Widelec" nadal pracują w policji, wielu z nich awansowało. Inspektor Piotr Owsiewski, który według naszych informatorów dowodził akcją, jest dziś zastępcą komendanta stołecznego Policji.Chcieliśmy go zapytać o jego odpowiedzialność za tamte wydarzenia. Sekretarka po rozmowie z Owsiewskim poinformowała nas: – Pan komendant nie będzie udzielał informacji w tej sprawie."Akcję Widelec" chwalił wówczas rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler. Dziś jest p.o. rzecznika Komendy Głównej Policji. Gdy usłyszał, że pytamy o "Akcję Widelec", postanowił skierować nas do swojego kolegi, rzecznika Mariusza Sokołowskiego, któremu kibice wysyłali później widelce pocztą.Gdy przypomnieliśmy mu jego własne słowa, powiedział, że ustosunkuje się do sprawy po zapoznaniu się ze szczegółami dotyczącymi wyroków.Co oprócz „marketingu politycznego” mogło kierować Schetyną? W 2008 r. klub Legia Warszawa był skrajnie skonfliktowany ze swoimi kibicami. Jego właścicielem był koncern ITI, będący jednocześnie właścicielem telewizji TVN. Zażyłość Schetyny z Walterem nie była tajemnicą, media komentowały ich bliskie relacje przy okazji meczu gwiazd TVN.Co na policyjnej akcji mógł zyskać koncern ITI? Po pierwsze, dzięki zakazowi stadionowemu, wydanemu tak dużej liczbie kibiców, mniej gardeł wykrzykujących na meczu hasła atakujące bossa ITI. Po drugie, ITI zainteresowany był stworzeniem przychylnego klimatu dla nowej ustawy o bezpieczeństwie na imprezach masowych, pozwalającej skuteczniej represjonować kibiców. Jak pisaliśmy, jej nieformalnym współautorem był Stefan Dziewulski. Dziewulski niegdyś odpowiadał w Legii za bezpieczeństwo na stadionie. Wcześniej pracował w policji, później w sztabie Euro 2012.  "GAZETA WYBORCZA" PRZYZNAJE: "TO BYŁ MONSTRUALNY BEZSENS" Michał Szadkowski i Andrzej Olejniczak z „Gazety Wyborczej” pisali 4 września 2008 r. o „udanej akcji warszawskiej policji, która sprawnie spacyfikowała kiboli Legii”. „741 spacyfikowanych kiboli Legii to tylko promyk nadziei. Sukces policji szybko może zamienić się w klęskę, jeśli bandyci unikną kary” – sugerowali.Siedem lat później, 3 września 2015 r., Piotr Machajski z tej samej „GW” pisał już o akcji w zupełnie innym duchu, nazywając ją „monstrualnym bezsensem” i stwierdzając, iż „w aktach nie ma ani jednego dowodu (poza protokołem zatrzymania), który wskazywałby, że ktoś rzeczywiście brał czynny udział w zbiegowisku”.Opisał on, jak sprawą akcji Schetyny musiały zajmować się sądy: „Sprawy tak bezsensownie monstrualnej jeszcze w stołecznym sądzie nie było. Prokuratura nie mogła oskarżyć 688 kibiców w jednym procesie, bo nie dałoby się go prowadzić. Podzieliła więc oskarżonych na 10-, 20-osobowe grupy. Takich aktów oskarżenia, różniących się jedynie nazwiskami, prokuratura wysłała do sądu kilkadziesiąt. Do każdego dołączyła zeznania świadków, przede wszystkim policjantów. Było ich blisko 650. Do każdego z aktów oskarżenia prokurator dołączył dokumenty dotyczące wszystkich zatrzymanych. Akta liczyły więc po 115 tomów”. Potem sędziowie „uznali, że w przypadku większości zatrzymanych w ogóle nie doszło do przestępstwa. Zaczęli masowo umarzać sprawy. Prokurator się odwołał, sąd wyższej instancji przyznał mu rację”.W efekcie ze względu na „ekonomikę procesową” sprawy, których nie były w stanie przeprowadzić warszawskie sądy, zaczęły trafiać do innych miast: Pabianic, Ostrowi Mazowieckiej, Zambrowa, Sochaczewa, Grójca, Skarżyska-Kamiennej, Radomia, a nawet Katowic czy Poznania. Większość nie zakończyła się do dzisiaj.  DZIAŁACZE ANTYRASISTOWSCY POTĘPILI "AKCJĘ WIDELEC" Także na łamach „Gazety Wyborczej” po latach, 20 listopada 2015 r., "Akcję Widelec" potępili działacze antyrasistowscy, wskazując, że bezsensowne działania policji przyczyniły się do radykalizacji nastrojów politycznych wśród kibiców. „Pochód kibiców Legii zakończył się gigantyczną policyjną łapanką na ponad 700 osób (…), jeśli ktoś próbował uciec, spędził potem noc w ubraniu przesiąkniętym gazem pieprzowym. Brali wszystkich, jak leci, nastolatków, dziewczyny. Ludzie nie mieścili się w celach. To odpowiedzialność zbiorowa” – mówili o akcji, którą chwalili się Tusk, Schetyna i Ćwiąkalski. Dokumenty, źródła, cytaty:  http://niezalezna.pl/  Piotr Lisiewicz  "Gazeta Polska" - współpraca Natalia Kozłowska, http://niezalezna.pl  Łukasz Pawełek "Warszawska Gazeta" 04.02.2017 http://warszawskagazeta.pl/polityka/item/4539-tylko-u-nas-szef-po-mial-na-poczatku-lat-90-bliskie-relacje-z-sowieckimi-oficerami-identyfikowanymi-jako-szpiedzy-ustalila-komisja-weryfikacyjna-wsi                   
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

HISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE

$
0
0
Ilustracja: 
ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE Bezpośrednio po wkroczeniu Niemców do Lwowa po 22 czerwca 1941 roku błyskawicznie utworzona policja ukraińska z batalionem ukraińsko - niemieckim "Nachtigall", wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Polaków i Żydów) urządziła w lwowskim więzieniu Brygidki kilkuset Żydom i Polakom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swą prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca 1941 roku, wśród lwowskich bolszewików wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwłaszcza część wojska, milicja i NKWD powróciły. Można więc mówić o drugiej okupacji Lwowa. Okres pod koniec 1944 roku  historycy uważają za początek drugiej okupacji Lwowa przez Sowietów, praktycznie zaś była to jednak trzecia okupacja sowiecka miasta Lwowa.Przez kilka dni po ucieczce bolszewików ze Lwowa panowała anarchia, Niemcy zaś stojąc jeszcze w przemyskim Zasaniu wcale się do Lwowa nie spieszyli. NKWD orientując się w tych poczynaniach do Lwowa powróciło, głównie po to, aby wymordować resztę lwowskich więźniów.W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wierząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąganiem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteligenci. Tych wszystkich, których powracający funkcjonariusze NKWD zastali w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych. Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka lwowskich Polaków i Żydów. Niedługo po wkroczeniu Niemców do Lwowa, 4 lipca 1941 roku niemiecko - ukraiński batalion "Nachtigall" wymordował 45 polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej, Wzgórzach Wuleckich we Lwowie. Niemiecko - ukraińska machina zbrodnicza mordowała tak Polaków jak i Żydów, zresztą nie tylko we Lwowie, ale i na całych Kresach Południowo - Wschodnich i Małopolsce Wschodniej II Rzeczypospolitej.Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bolszewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski super szpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwiestiach" i „Prawdzie" zaczęły się ukazywać artykuły wychwalające skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - znając programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim pojawiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Generalnym Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich najzdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Sowiecki.Wróćmy do lwowskiego Holokaustu, zresztą nie tylko lwowskich Żydów, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkraczając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było 1 września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z Generalnego Gubernatorstwa. Kiedy hitlerowcy opuszczali Lwów w r. 1944 we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukrywanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, czasem antyhitlerowców, działających dla Wehrmachtu, np. szyjących mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).Metody mordowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik, albo w obozie przy ulicy Janowskiej zwanym Uniwersytetem Zbirów, lub w jego sąsiedztwie. Wymordowanie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut, wśród męczarni spowodowanych dusznością.Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udzielenia pomocy Polakom, czy też Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w stosunku do Polaków i Żydów we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.Zagadnienie to dotyczy zresztą wszystkich totalitaryzmów. Rozmawiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami milicji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, prostakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem, że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich sowieckiej  hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zacofanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetknięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko bogaczom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztaczanymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Polacy i Żydzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.Upór, z którym hitlerowcy to swoje Ausrottung postanowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wansee (ostateczne załatwienie sprawy żydowskiej przez samego Hitlera) przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczonej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transportowy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przed hitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu, ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hitlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znaleziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii ( słynna "Victoria" malowana na elewacjach kamienic) na wszystkich frontach w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród niemiecki.Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wzajemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że pewna ich część wybrała  współpracę z Gestapo. Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał – Judenrat (Gmina  żydowska), który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników Judenratów od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.Widziałem w getcie przemyskim również policjantów żydowskich uzbrojonych jedynie w pałki gumowe, którymi maltretowali ziomków, również dzieci, niejednokrotnie raniąc ich dotkliwie.. Opisuje to szczegółowo Hannah Arendt wybitna historyczka żydowska, w pracy „Eichmann w Jerozolimie”, jak również Emanuel Ringelblum historyk żydowski, patron Żydowskiego Instytutu Historycznego, w nigdy nie zapomnianej pracy „Kronika getta warszawskiego”.Dla ułatwienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy masowy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowanych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytuacji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w getcie, przy pomocy zbrojnej Armii Krajowej z męstwem Żydowskiego Związku Wojskowego. Ale we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała położenie Żydów, ale mimo tego Polacy Żydów ukrywali, pomimo pamięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez żydowską młodzież we Lwowie.Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warszawy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów (szmalcowników). Delegatury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawały na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i niełatwo było do nich się dobrać.Tak więc lwowski Holokaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerowskim władcą Francji.Należy zawsze pamiętać, iż kultura Polski wiele zawdzięcza lwowskim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeld, polonista Kleiner, prawnik Maurycy Allerhand; neurolog Rothfeld - Rostowski, filolog Auerbach, kompozytor Koffler, malarz Lille - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sędziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do rozwoju miasta Semper Fidelis - Zawsze Wiernego Lwowa. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wiceprezydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajes, redaktor naczelny patriotycznej gazety żydowskiej „Chwila”, pisma odwrotnie proporcjonalnego do obecnej ogólnopolskiej żydowskiej „Gazety Wyborczej”, bardziej nienawidzącej Polski, Polaków, polskości i Kościoła rzymskokatolickiego, niż słynne amerykańskie lobby żydowskie.Byli też wśród Żydów kolaboranci z Gestapo, głównie w Judenratach utworzonych gett. Przy ich pomocy Niemcy zgładzili znacznie więcej Żydów niż mogli uczynić to sami. Żydowscy konfidenci we Lwowie posiadali legitymacje umożliwiające im poruszanie się poza murami getta, co stało się postrachem dla Żydów ukrywających się na tzw. aryjskich papierach.Holocaust całkowicie zlikwidował również tę część ludności Lwowa która była jego chlubą, jak wyżej wymienieni. W obecnej  chwili (rok 2015) Żydzi w 75 procentach stanowią władze Ukrainy po majdańskich rozruchach, a ci którzy pozostali przy życiu i ich potomkowie  nie odgrywają tam żadnej roli, co stanowi paradoks, iż są obiektem ekscesów antysemickich, banderowskich partii politycznych i samego prezydenta Żyda Walzmana Petro Poroszenkę. Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury, Przedmurza chrześcijańskiej Europy.Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie językiem żydowskim (jidysz) , ukraińskiego w ogóle nie używali, często mówiąc również gwarą tzw. szmoncesem.Szmonces wniósł bardzo wiele do polskiej kultury, czego wyraźnym przykładem jest kabaretowy „Sęk” Konrada Toma prezentujący ów tekst m.in. w kabarecie Dudek przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Proszę posłuchać, szczerze polecam: http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s (link is external)  10 sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli wielką akcję likwidacyjną getta lwowskiego, będącego jedną z największych zamkniętych dzielnic żydowskich w okupowanej Europie. Do 23 sierpnia do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 50 tys. Żydów.„Akcja likwidacji getta, z niewielką przerwą, trwała dwa tygodnie. W ciągu tych (...) dni i nocy naziści oraz ich pomocnicy z policji żydowskiej i ukraińskiej polowali na swe ofiary jak doświadczeni myśliwi. Wyciągali je z domów, starannie ukrytych schowków, piwnic, poddaszy i wywozili na stację Kleparów, ładowali do wagonów i odprawiali do komór gazowych lub na rozstrzelanie” – pisał o eksterminacji lwowskich Żydów Jakub Honigsman. („Zagłada Żydów lwowskich”). LWÓW ZDOBYTY Lwów - znajdujący się od 22 września 1939 r. w rękach sowieckich - został zdobyty przez Niemców 30 czerwca 1941 r. W chwili zajmowania miasta przez wojska niemieckie przebywało w nim ponad 160 tys. Żydów.Już w pierwszych dniach po zajęciu Lwowa Niemcy zaczęli represjonować ludność żydowską (pierwszy pogrom Żydów urządzono 2 lipca). Rozgłaszano, że lwowscy Żydzi zamordowali wiele tysięcy więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców), za których śmierć w rzeczywistości odpowiedzialność ponosili funkcjonariusze NKWD.Żydów bito i mordowano, rabowano ich majątek, nakładano na nich ogromne kontrybucje, palono synagogi i demolowano należące do nich sklepy. Niemcy posuwali się również do świętokradztwa, dewastowali żydowskie cmentarze i zmuszali Żydów do używania macew do budowy chodników miejskich.W połowie lipca 1941 r. władze niemieckie nakazały Żydom noszenie żółtej gwiazdy Dawida na ramieniu; wprowadzono także obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku 14-60 lat. Ograniczono prawa Żydów w zakresie korzystania z miejskiej przestrzeni publicznej, środków transportu i instytucji kultury.Dna 22 lipca 1941 r. utworzono lwowski Judenrat, na czele którego stanął adwokat Józef Parnas (został zamordowany w październiku tego roku za odmowę wysyłania Żydów do obozów pracy). Trzy dni później wybuchły w mieście nowe, wyjątkowo krwawe zamieszki antyżydowskie, które przeszły do historii pod nazwą „Dni Petlury” (od nazwiska Symona Petlury, prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1919-1926). Przez kilka dni wymordowano ponad 2 tys. Żydów.„Ulice miasta przedstawiały żałosny widok. Przez na wpół opustoszałe ulice przeciągały gromadki wyrostków uzbrojonych w kije, siekiery, noże, łopaty, widły, bijąc w niemiłosierny sposób każdego przechodnia wyglądającego na Żyda” – wspominał świadek wydarzeń Edmund Kessler. („Przeżyć Holocaust we Lwowie”)1 sierpnia 1941 r. obszar Generalnego Gubernatorstwa powiększył się o dystrykt Galicję (obejmował dawne województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Jego gubernatorem został Karl Lasch. Inną czołową postacią dystryktu był dowódca SS i policji gen. Fritz Katzmann, autor tzw. Raportu Katzmanna – dokumentacji zagłady Żydów galicyjskich.Jeszcze w 1941 roku powstały na terenie dystryktu ośrodki pracy przymusowej dla ludności żydowskiej: obóz Janowski we Lwowie oraz obozy w Winnikach, Ostrowcu, Kurowicach, Lackach, Drohobyczu, Jaktorowie, Borysławiu i Pluchowie. POWSTAJE GETTO 6 listopada 1941 r. na mocy zarządzenia gubernatora Lascha w północno-zachodniej części Lwowa utworzono żydowskie getto (według innych źródeł getto miało powstać we wrześniu lub w październiku). W jego granicach znalazły się m.in. ulice: Zamarstynowska, Zniesienia, część Warszawskiej i Połtawskiej. Zamknięta dzielnica było położona blisko linii kolejowej Lwów-Tarnopol.W ciągu miesiąca w getcie miało zamieszkać obowiązkowo 136 tys. Żydów, z czego ok. 80 tys. musiało się tam przeprowadzić z „aryjskiej” części miasta. W dzielnicy żydowskiej panowały katastrofalne warunki egzystencji. Żydzi mieszkali w stłoczonych mieszkaniach, wielu z nich umierało z głodu, chorób (w getcie często wybuchały epidemie tyfusu) i wycieńczenia.Niemcy podzielili ludność żydowską na przydatną (zdolną do pracy) i nieprzydatną. Okupanci skrupulatnie kontrolowali zaświadczenia o pracy; ci, którzy ich nie posiadali, przeważnie, dzieci, starcy i kobiety, byli rozstrzeliwani lub wywożeni do obozów koncentracyjnych. Miejscem ich egzekucji były m.in. tzw. Piaski położone na Łyczakowie, na przedmieściach Lwowa.Jak pisał Kessler, grupy w składzie trzech osób, z reguły – jeden gestapowiec i dwóch ukraińskich żołnierzy SS, odzianych w czarne mundury i hełmy "przetrząsały domy, zabierały każdego, który wyglądem przypominał starca lub był niechlujnie odziany. W tych warunkach, w jakich Żydzi żyli, niejeden 30-letni mężczyzna czy kobieta przypominali starców”.Żydów represjonowano także w więzieniach znajdujących się w granicach dzielnicy żydowskiej: przy ul. Weissenhoffa i przy ul. Źródlanej. LIKWIDACJA GETTA Pod koniec lutego 1942 r. Żydom zabroniono opuszczania getta pod groźbą kary śmierci. Właściwe przygotowania do ostatecznej eksterminacji Żydów rozpoczęły się w marcu, co było związane z początkiem Akcji Reinhardt, zaplanowanej przez nazistów zagłady Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa (za jej początek przyjmuje się likwidację getta w Lublinie rozpoczętą 16 marca 1942 r.).Podczas tzw. pierwszej akcji deportacyjnej z lwowskiego getta w marcu 1942 r. ok. 15 tys. Żydów miano skierować „do pracy przy osuszaniu bagien na Polesiu”, podczas gdy w rzeczywistości ich zamordowano. Akcje deportacyjne Żydów trwały także w kolejnych miesiącach, co było zapowiedzią generalnej likwidacji getta.Niemieckie patrole oraz współpracująca z nimi żydowska I ukraińska policja organizowały blokady uliczne. Policjantom pomagali członkowie SS i funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej.10 sierpnia rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna getta, "policjanci wdzierali się do budynków, wypędzali z nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Następnie zbierali ich w grupy i pod eskortą dowozili lub doprowadzali na stację Kleparów. Stały tam przygotowane wagony bydlęce” – pisał Honigsman.W jednym wagonie przebywało jednorazowo nawet 150 osób. Trudy podróży okazywały się mordercze dla wielu z nich. Miejscem docelowym transportów był niemiecki obóz zagłady w Bełżcu. EKSTERMINACJA Po wyładunku Żydów rozbierano i kierowano do komór gazowych w celu przymusowej „dezynfekcji”. „Ludzie stali jeden przy drugim: 700-800 osób na 25 metrach kwadratowych. SS - owcy stłoczyli ich jeden do drugiego, jak tylko było to w ogóle możliwe. Zamknięto drzwi, pozostali oczekiwali nago swej kolejki na zewnątrz. Ludzi mieli zabić spalinami silnika dieslowskiego. Silnik jednak nie zadziałał. [...] Dopiero po 2 godzinach i 49 minutach silnik zaczął pracować. Minęło jeszcze 25 minut. Teraz na pewno większość nie żyje. Widać to przez małe okienko, gdy na chwilę oświetlono komory. Po 28 minutach oddycha zaledwie kilka osób. W końcu po 32 minutach nikt nie żyje” – pisał w raporcie z sierpnia 1942 r. naoczny świadek mordów Żydów w Bełżcu, oficer SS Kurt Gerstein.Podczas akcji likwidacyjnej getta na śmierć do Bełżca wysłano ok. 50 tys. Żydów. Ci, którzy nie znaleźli się w transportach do obozu zagłady byli rozstrzeliwani na miejscu lub odsyłani do obozów pracy.Po akcji zmniejszono obszar zamkniętej dzielnicy żydowskiej; utworzono tzw. nowe getto zamykające się wzdłuż ulic: Zamarstynowskiej, Warszawskiej, Kleparowskiej. Na niewielkim obszarze zamieszkało wówczas 36 tys. Żydów.10 listopada getto przekształcono w zamknięty obóz pracy, tzw. Julag (Judenlager; istniał Julag A – dla robotników i Julag B – dla kobiet i dzieci) i oddzielono od reszty miasta ogrodzeniem. Komendantem obozu został sadystycznie usposobiony wobec Żydów oficer SS Josef Grzymek.Jesienią kontynuowano obławy i wywózki Żydów do Bełżca. Pod koniec 1942 r. we Lwowie znajdowało się ok. 24 tys. Żydów.Przez cały czas gestapo prowadziło akcję propagandową zachęcającą mieszkańców miasta do denuncjowania ukrywających się Żydów. Mimo że za pomoc w ich ukrywaniu groziła śmierć, wielu lwowiaków z rodzinami narażało swe życie, aby ich ratować. Wśród Polaków pomagających Żydów byli m.in. Julia Szczepaniuk, Zygmunt Frankowski i Włodzimierz Sokołowski. Żydów ukrywał także polski kanalarz Leopold Socha, główny bohater filmu Agnieszki Holland „W ciemności” (2011).W czerwcu 1943 r. Niemcy przeprowadzili ostatnią akcję wysiedleńczą w getcie. Natrafiła ona na niespodziewany opór. Podczas jego tłumienia Niemcy zamordowali lub wywieźli do obozów pracy przeszło 20 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich popełniło samobójstwo.Po likwidacji getta Lwów został ogłoszony miastem „wolnym od Żydów” (Judenfrei). Według Raportu Katzmanna do końca czerwca 1943 r. Niemcy zamordowali ok. 435 tys. galicyjskich Żydów.Żydowski ekonomista, badacz historii Galicji Wschodniej oraz społeczności żydowskiej na Zachodniej Ukrainie prof. Jakub Honigsman w pracy "Zagłada Żydów lwowskich (1941 - 1944 ) m.in. podaje : POCZĄTEK OKUPACJI NIEMIECKIEJ I SOWIECKIEJ. PIERWSZE POGROMY ŻYDÓW. 22 września 1939 roku Lwów został zajęty przez Sowietów. Rok 1940 rozpoczął się obławami i aresztowaniami polskich i żydowskich działaczy organizacji politycznych. Taki los spotkał wiceprezydenta Lwowa i prezesa Żydowskiego Związku Obywatelskiego Wiktora Chajesa..Aresztowano i deportowano do ZSRS działaczy partii lewicowych - Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Polskiej Partii Socjalistycznej, miejscowych komunistów. Terror jaki wprowadziło NKWD objął wszystkie warstwy społeczne. Deportowano żydowskich posłów i senatorów - Michała Ringla, Zwi Hellera, Henryka Rosmarina i wielu innych. Deportowano z obszaru Ukrainy Zachodniej 64.583 żydowskich uciekinierów spod okupacji hitlerowskiej.Wśród aresztowanych i deportowanych byli też Żydzi lwowscy - ludzie nauki, kultury, żołnierze Wojska Polskiego zmobilizowani w sierpniu 1939 roku do walki z niemickim  okupantem. Wielu Żydów zostało zamordowanych przez NKWD w Katyniu i w innych miejscach zagłady. Wojna sowiecko - niemiecka rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. W dziewiątym dniu wojny o godzinie 4.00 nad ranem wkroczyły do Lwowa wojska niemieckie w towarzystwie niemiecko - ukraińskiego batalionu Nachtigall (Słowiki) oraz wyżsi oficerowie Gestapo i policji. Według ich instrukcji powołano policję ukraińską dla Lwowa i całego dystryktu. Wspólnie z niemieckimi  Sonderkommando 4a i 4b przeprowadzili aresztowania i pogromy. Niemieccy żandarmi i ukraińska policja  wyganiali Żydów z domów, zmuszali ich do czyszczenia ulic gołymi rękami lub własnymi ubraniami.. Bili ich przy tym żelaznymi prętami i pałkami. Do zabójstw niewinnych ludzi dochodziło w całym mieście. Wielu Żydów wymordowano na miejscu.30 czerwca 1941 roku  w budynku lwowskiej "Proswity" zebrali się przywódcy organizacji ukraińskich i ogłosili "Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego". oświadczając: " Odnowione ukraińskie państwo będzie ściśle współpracować z narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami( ...), które pod przywództwem Adolfa Hitlera stworzy nowy porządek na świecie (...)." Po kilku dniach hitlerowcy zlikwidowali ukraińskie organy rządowe założone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a ich działaczy aresztowali. Pomimo tego kolaboranci ukraińscy w dalszym ciągu kolaborowali z Niemcami.2 lipca 1941 roku wybuchł pogrom Żydów we Lwowie. Niemcy wraz z ukraińską policją zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórka lwowskich więzień na Łąckiego, do Brygidek, Pełczyńską, Jachowicza, gdzie ich katowano aż do śmierci. Ściany więzień dookoła podwórza, aż po pierwsze piętro oblane były krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałkami mózgu.Tego samego dnia rozlepiono na słupach ogłoszeniowych i lwowskie radio podało wiadomości, że w lwowskich więzieniach odnaleziono trupy Ukraińców i Polaków zamordowanych przez bolszewików i Żydów. Następnego dnia hitlerowcy zgromadzili na podwórkach więzień Ukraińców, Polaków i Żydów i pokazywali im zwłokipomordowanych w czerwcu 1941 roku przez NKWD. Zgromadzonych gapiów Niemcy poinformowali, że zrobili to Żydzi. Tłum skierował się więc do bicia Żydów. Część pobitych zmarła na miejscu.Podobne prowokacje urządzali Niemcy w wielu zajętych miastach Galicji Wschodniej. Doprowadziły one do wybuchu pogromów, które trwały cały tydzień. Tylko w samym Lwowie zabito 6 tysięcy Żydów. 4 lipca 1941 roku batalion ukraiński Nachtigall zamordował na stoku Góry Wuleckiej Wzgórzach Wuleckich 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni.Podobnie NKWD mordowała więźniów przed ucieczką ze Lwowa przed Niemcami, a krew z mózgami mordowanych więźniów widniała na ścianach otaczających podwórko lwowskich Brygidek, co sam widziałem po 22 czerwca 1941 roku.   UTWORZENIE JUDENRATU "22 lipca 1941 r. decyzją komendanta wojennego gen. Rentza i starosty miasta dr Jurija Polanskiego powołano Radę Żydowską (Judenrat). Prawdopodobnie Polanski zaproponował, by przewodniczącym Judenratu został znany prawnik, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie został znany prawnik - Maurycy Allerhand, ale ten nie przyjął propozycji, argumentując, że jest stary i chory. Wówczas zaproponowano staroście adwokata od lutego 1937 do 1938 roku  komisarza rządowego gminy wyznaniowej żydowskiej, trzykrotnego prezesa zarządu żydowskiej organizacji filantropijnej B'nai B'rith (żydowskiej loży masońskiej dopisek A.S.), asymilatora, byłego oficera armii austro - węgierskiej dr Józefa Parnasa.  Za przyzwoleniem Niemców przekazano Judenratowi "autonomiczną" władzę nad żydowskimi mieszkańcami. W rzeczywistości  Judenrat stał się "organem wykonawczym hitlerowskiego aparatu zarządzania Żydami na podbitym terytorium" podporządkowanym niemieckiej policji i SS. Judenrat posiadał rozbudowaną strukturę zarządu. Składał się z około dwudziestu trzech wydziałów, sekcji i podwydziałów. Były to m.in. wydziały: Finansów, Opodatkowania, Socjalny, Zaopatrzenia , Pracy, Gospodarczy, Ochrony Zdrowia, Sanitarny, Prawniczy, Mieszkaniowy, Pogrzebowy i podwydział Rozdzielania Mebli (Möbelausteilungen). Przy przysiedlaniu Żydow do "odrębnej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej", czyli getta, najintensywniej pracował podwydział Rozdzielania Mebli i Wydział Zaopatrzenia z komisją Oszczędności i Podarunków tzw. Sachleistungskommission,którą Żydzi nazywali Raubkomission (komisja rabunku). Członkowie tej komisji rekwirowali z żydowskich mieszkań drogie meble, dywany, lustra oraz inne wartościowe przedmioty, a następnie wszystko przekazywali  jako daniny hitlerowcom. Rabowali też pracownicy wydziałów gospodarczych Judenratu. Powstanie Judenratu nie zapobiegło dalszym pogromom. Drugi pogrom, nazywany też "dniami Petlury" rozpoczął się rankiem 25 lipca 1941 roku z inspiracji hitlerowców, którzy ustanowili święto atamana ukraińskiego Symona Petlury, zabitego przez żydowskiego emigranta  w 1926 roku. Policja ukraińska i jej pomocnicy wdzierali sie do mieszkań żydowskich, okradali i zabijali niewinnych, przerażonych Żydów. Pogrom trwał do 28 lipca 1941 roku, ale najwięcej ofiar przyniosły dwa pierwsze dni., W pogromie zamordowano 2 tysiące Żydów. Wielu zostało aresztowanych i osadzonych w lwowskich więzieniach, przede wszystkim w więzieniu przy ul. Łąckiego, skąd znaczną część wywieziono wkrótce na Piaski ( obóz Janowski zwany Uniwersytetem Zbirów dopisek A. S,). I tam ich rozstrzelano. Kierownictwo Judenratu na czele z dr. Józefem Parnasem po tej zbrodni zwróciło się do lwowskich Żydów z wezwaniem do złożenia w kasie Judeenratu przy ul. Starotandetnej 2 pieniędzy i wszelkich kosztowności  w celu spłacenia nałożonej na Żydów kontrybucji wynoszącej 20 milionów rubli. W wezwaniu zaznaczono, że spłatę rozłożono na 2 raty. Pierwszą wynoszącą 10 milionów rubli musiano spłacić w banku miejskim do 2 sierpnia 1941 roku, a drugą do 6 sierpnia 1941 roku. Poinformowano też, że jeżeli kontrybucja nie zostanie spłacona w wyznaczonym terminie, władza przeprowadzi akcję represyjną. W tym czasie aresztowano ok. 2 tysiące Żydów, znanych i szanowanych obywateli miasta i uznano ich za zakładników. Resztę Żydów ogarnęła panika, każdy spieszył zanieść do kasy Judenratu jakąś sumę pieniędzy, złotą lub srebrną ozdobę, cenny przedmiot, a nawet rodzinną pamiątkę. Pomoc Żydom ofiarowali też przedstawiciele inteligencji polskiej. Bezinteresownie oddawali Żydom pieniądze, złoto, nie zważając na konsekwencje tych gestów. W ten sposób 2 sierpnia 1941 roku część kontrybucji została spłacona.  POLICJA ŻYDOWSKA W GETTACH NIEMIECKICH W OKUPOWANEJ POLSCE UMSCHLAG (EMANUEL RINGELBLUM "KRONIKA GETTA WARSZAWSKIEGO" STR.  426 - 428). Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy) – nieistniejąca rampa kolejowa przy ulicy Stawki 4/6 w Warszawie, która wraz ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich do obozu zagłady w Treblince oraz obozów w dystrykcie lubelskim."Na tym warszawskim placu i na cmentarzu każdego dnia odbywały się egzekucje setek ludzi, starców, słabowitych, chorych. Zabijali na ogół tych wszystkich, którzy nie byli w stanie odbyć "podróży" do Treblinki. Tak było na początku akcji, później zaniechano tego. Obawiali się widocznie, aby wieści o tym nie dotarły do miasta, co mogłoby źle wpłynąć na ludność. Co najmniej 20 tysięcy ludzi zamordowano. którzy gnani głodem, rozpaczą,  beznadziejnością swej sytuacji nie mieli sił by walczyć dłużej. Nie mieli po prostu gdzie mieszkać - ich mieszkania przydzielono jakiemuś "szkopowi". Nie pozostało im nic innego jak pójść dobrowolnie na śmierć.     POLICJA ŻYDOWSKA "Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała sie również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Obecnie mozg sili się nad rozwiązaniem zagadki, jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedzą, że wszyscy idą na rzeź. Niektórzy uważają, że każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu 300 tysięcy Żydów - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Inni zaś wskazują na to, że do policji poszli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelka cenę przetrwać ciężkie czasy i uważali, że wszystkie środki prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę, nawet kosztem życia wielu ludzi. . Nic dziwnego, że przy takiej pozbawionej wszelkich skrupułów postawie, która wyraźnie cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych do najniższych stopni policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia. Pozostaje przecież faktem, że w czasie wysiedlenia policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami zrabowanymi Żydom wespół z Ukraińcami. Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów. Niejedna kryjówka Żydów został "nakryta" w "aryjskich" częściach miasta przez policję żydowską i żydowskich kolaborantów Gestapo. Ofiary, które zniknęły z oczu Niemców wyłapywał policjant żydowski. W czasie marszu do wagonów, wielu Żydów, którym udało się szczęśliwie przedostać do miejsca, gdzie stali zwolnieni, zawlekali siłą z powrotem do wagonów policjanci żydowscy. W ten sposób dziesiątki, a może nawet setki Żydów, w ciągu tych dwóch godzin, policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo się podczas blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci zaciągali do wagonów lub do kolumny udającej się na Umschlag. Scena, którą widziałem na Dzikiej 3, w dniu , kiedy każdy policjant winien był dostarczyć pięć "łebków" pozostanie symbolem policji żydowskiej. Widziałem żydowskiego policjanta prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starszą kobietę, na ramieniu miał siekierę. Siekierą rozbijał mieszkania. Kiedy już był blisko Umschlagplatzu, gdzie stała straż, zawstydził się, zdjął z ramienia swój oręż - siekierę i niósł ją w ręku. W owych dniach widziano  przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabych konwojowali na rikszach.Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag.Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy "Kohna i Hellera" lub na zwykłe wozy ciężarowe. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na  śmierć. Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Ci, którzy pozostali przy życiu nigdy tego nie zapomną, trzeba będzie należycie to karać. ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE Do akcji wysiedleńczej przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne organizacje i grupy. Czołowe miejsce zajmuje Pogotowie Ratunkowe Gancwajcha o amarantowych czapkach, ta szalbiercza instytucja, która nie udzieliła ani jednemu Żydowi pomocy lekarskiej, a swą działalność ograniczyła do  wydawania za grube tysiące legitymacji i czapek. Zwalniały one - przy pomocy Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami. Mundur Pogotowia Ratunkowego dawał ponadto możność robienia najrozmaitszych afer i szantaży typu sanitarnego (donosy o wypadkach, zachorowania na tyfus, "parówki" itd.). Ta oto bandycka szajka aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty wysyłania Żydów na tamten świat. I ta właśnie szajka wyróżniła się brutalnością i nieludzkim postępowaniem. Czerwone czapki okryły się czerwonymi plamami krwi nieszczęśliwych mas żydowskich. Oprócz Pogotowia Ratunkowego pomagali a akcjach mordowania Żydów urz.ędnicy Gminy Żydowskiej (kahału).Spośród Niemców brali udział w akcji na ogół esesmani. Ich "sława" jest uzasadniona(...)"  GETTO LWOWSKIE Getto lwowskie (niem. Ghetto Lemberg) – getto dla ludności żydowskiej we Lwowie zorganizowane przez okupacyjne władze hitlerowskie w czasach II wojny światowej.Spis powszechny z 1931 roku wykazał, że spośród  Żydów zamieszkujących Lwów, część z nich  posługiwała się na co dzień w mowie językiem żydowskim lub hebrajskim. 14 lipca 1941 niemiecki komendant wojskowy miasta wydał nakaz noszenia przez ludność żydowską białej opaski z błękitną gwiazdą Dawida. 22 lipca tego roku starosta miejski Hans Kujath ogłosił decyzję o powołaniu Judenratu.  Początkowo Niemcy chcieli powołać na to stanowisko profesora prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Maurycego Allerhanda, jednak po jego skutecznej odmowie, funkcję tę objął Józef Parnas. W skład Rady Żydowskiej weszli oprócz Parnasa również adwokat Adolf Rotfeld (wiceprzewodniczący), Henryk Landsberg, Edmund Szercer i lekarz Izydor Ginsberg (stan na jesień 1941).Pod koniec lipca władze niemieckie nałożyły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By skłonić ludność żydowską do uległości w spełnianiu żądań w dniach 25-28 lipca 1941 przeprowadzano pierwszy pogrom zwany wielką akcją, lub dniami Petlury ze względu na udział ludności ukraińskiej w mordzie. Zniszczono miejskie synagogi i cmentarze, a śmierć poniosło ok. 2 tys. Żydów. 28 lipca przewodniczący Judenratu wezwał  ludność do zapłacenia kontrybucji, zapewne nie przewidując  następnych milionowych roszczeń - wyłudzeń.Właściwa historia getta lwowskiego zaczyna się 18 września 1941, gdy gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej w północnej części miasta – na Zniesieniu (w innych źródłach pisze się o 7 września, 8 października lub 8 listopada). Do 15 grudnia 1941 ludność żydowska miała się przenieść do specjalnej dzielnicy - łącznie w jej granicach zgromadzono 136 tys. osób narodowości żydowskiej (wcześniej na terenie dzielnicy mieszkało 20-30 tys. lwowian). Podczas akcji przesiedleńczej zabito ok. 5 tys. Żydów.W październiku 1941 władze niemieckie zamordowały przewodniczącego Judenratu Józefa Parnasa za odmowę współpracy w dostarczaniu ludności żydowskiej do obozów pracy. Na stanowisko przewodniczącego powołano dr. Awrama Rotfelda. W tym samym miesiącu przy ul. Janowskiej utworzono obóz pracy (Uniwersytet Zbirów).W pierwszym roku władze niemieckie organizowały specjalne akcje, które miały doprowadzić do zmniejszenia się liczby ludności żydowskiej w getcie (m.in. akcje pod mostem, futrzana, przesiedlania, błyskawiczna).Akcja przesiedlania nastąpiła w marcu 1942, gdy wywieziono do Bełżca 15 tys. nieprzydatnych do pracy ludzi (tzw. element aspołeczny). Akcja błyskawiczna odbyła się 24 czerwca 1942 – w ciągu jednego dnia zabito od 6 do 8 tys. Żydów, którzy mieszkali poza granicami getta (za pozwoleniem władz niemieckich).W sierpniu 1942 miała miejsce z kolei tzw. wielka akcja – ok. 50 tys. Żydów wysłano do obozu w Bełżcu. Po tej operacji na terenie getta mieszkało już tylko 50 tys. Żydów.30 sierpnia 1942 generał Fritz Katzmann wydał rozporządzenie o zmniejszeniu obszaru getta – obejmowało ono teraz obszar ograniczony ulicami Zamarstynowską (od wschodu), wałem kolejowym prowadzącym od mostu na Zamarstynowskiej do ul. Tetmajera (od południa), ul. Tetmajera (od zachodu) i budynkiem na ul. Zamarstynowskiej 105 (od północy).Na początku września 1942 roku Niemcy dokonali pokazowego zabójstwa przewodniczącego Judenratu Henryka Landsberga oraz kilku innych jego członków – ciała powieszonych wystawione były przez kilka dni na widok publiczny.W listopadzie (lub we wrześniu teren getta otoczono żelaznym ogrodzeniem. W tym samym miesiącu Niemcy zorganizowali tzw. akcję listopadową, wywożąc do obozu janowskiego od 5 do 7 tys. Żydów. Na jesieni wybuchła w getcie epidemia tyfusu (codziennie umierało ok. 50 osób).W styczniu 1943 podjęto decyzję o przekształceniu dzielnicy w obóz pracy (tzw. Jüdische Lager, Julag) i poddaniu jej pod zarząd SS. Dalsze 10 tys. Żydów wywieziono do obozu koncentracyjnego. W dniach 30 stycznia – 4 lutego 1943 dokonano ostatecznej rozprawy z Judenratem zabijając jej ostatniego przewodniczącego Edwarda Eberzona.Ostateczna likwidacja getta dokonała się w dniach 1-16 czerwca 1943, gdy pozostałych przy życiu mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trakcie likwidacji getta doszło do trwającego dwa tygodnie powstania pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Po wywiezieniu mieszkańców do obozu janowskiego, Lwów został ogłoszony miastem wolnym od Żydów (Judenfrei, Judenrein). Dokumenty, źródła, cytataty: http://historia.newsweek.pl/getto-we-lwowie--70-lat-temu-niemcy-rozpoczeli-likwidacje,94884,1,1.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_lwowskie http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zaglada-polakow-i-zydow-we-lwowie Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" wydawca "Czytelnik, Warszawa 1983 Jakub Honigsman ""Zagłada Żydów lwowskich" (1941 - 1944) wydawca, Żydowski Instytut Historyczny Warszawa, 2007          
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

ATAK NA POLSKĘ - WZOREM CARYCY KATARZYNY II.

$
0
0
Ilustracja: 
 ATAK NA POLSKĘ - WZOREM CARYCY KATARZYNY II.KONFEDERACJI TARGOWICKIEJ CIĄG DALSZY - POWTÓRNY UPADEK POLSKI.PLAN CARYCY KATARZYNY II… POLSKĘ ZGNĘBIĆ NA ZAWSZE. CARYCA KATARZYNA Urodziła się 2 maja 1729 roku w Szczecinie jako córka księcia Christiana Augusta von Anhalt - Zerbst z dynastii askańskiej i Joanny Elżbiety z dynastii holsztyńskiej. Na chrzcie otrzymała imiona Zofia Fryderyka Augusta. W 1745 roku w Petersburgu przeszła na prawosławie, zmieniła imię na Katarzyna i poślubiła księcia holsztyńskiego Piotra Ulryka, późniejszego cara rosyjskiego Piotra IIIW czerwcu 1755 roku ambasador brytyjski w Petersburgu, Charles Hanbury Williams, przedstawił jej swojego osobistego sekretarza, 23-letniego Stanisława Augusta Poniatowskiego, późniejszego króla Polski, z którym w grudniu tego samego roku nawiązała niebezpieczny romans.Owocem tego romansu była córka Anna Piotrowna.Po półrocznych rządach Piotra III, ona i jej zwolennicy (wojsko zbuntowane przeciw carowi ze względu na wcielanie przez niego do armii wzorów z armii pruskiej), dokonali zamachu stanu. Piotr III zginął zamordowany, a Katarzyna 9 lipca 1762 roku objęła władzę w Rosji. PLAN CARYCY KATARZYNY ... POLSKĘ ZGNĘBIĆ NA ZAWSZE Historia kołem się toczy, dla mądrych jest nauczycielką (szkołą) życia. Obyśmy należeli do tych Polaków mądrych przed szkodą.Rozmowa carycy Katarzyny z Nikitą Paninem, jej współpracownikiem, to historia, która kołem się toczy na naszych oczach. Opublikował ją Waldemar Łysiak, któremu zdaniem wielu „.. należy się tytuł narodowego wieszcza”. Oto treść owej rozmowy: „- Widzisz pułkowniku, kiedyś mój pradziad opowiadał mojemu dziadkowi swoją rozmowę z Rosjaninem Paninem, który opowiedział mu swoje spotkanie z carycą Katarzyną. Mój prapradziad zadał mu podobne pytanie, właśnie Rosjaninowi, którego spotkał w Warszawie w 1763 roku. Panin, zaczął wtedy od zdania, które mego przodka zdumiało: Widzisz Panie Wilczurski. Naród, który jest niewolnikiem słów jest, najlepszym materiałem na niewolnictwo. Po chwili namysłu mówił dalej. Panie Wilczurski, Caryca Katarzyna wysyłając mnie na misję do Polski powiedziała, te oto słowa:"Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku – to małe narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę Pana – to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu. Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu – to Polacy.Nie można zaanektować ich państwa, bo trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim; narzuca to europejska równowaga sił. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to znakomici żołnierze, a cały naród gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało, należy więc zdemoralizować ich do szpiku kości.Trzeba … rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność… Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu… ( Ów plan łączy sie ściśle z działaniem masonerii przeciwko Kościołowi i Polsce - dopisek A.S.).Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę… Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba.Będą Oni walczyć długo, bardzo długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę.My rozpoczniemy ten proces Panin! Korupcją „milczących psów”, którzy będą nimi rządzić. Bogactwem i głodem, które biednych podjudzą przeciw możnym, tych drugich zaś napełnią takim strachem i podłością, że uczynią wszystko dla zachowania swego bogactwa.Zepsujemy ich kultem prywaty, złodziejstwa, rozpusty, wszelaką demoralizacją i wiodącym ku niej alkoholem. Stworzymy tam nową oligarchię, która będzie okradać własny naród nie tylko z godności i siły, lecz po prostu ze wszystkiego, głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla dobra ojczyzny i obywateli.Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od wyższych w nierozerwalnej strukturze formalnej i nieformalnej piramidy. Trzeba będzie starać się, by w piramidę wpasowany był każdy zdolny i inteligentny człowiek, by zechciwiał w niej i spodlał. Niedopasowywalnych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków, nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie. Zadanie to jest wielkie Panin, lecz i efekty będą wielkie. Polska zniknie w samych Polakach!Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność. Ale ja tego nie doczekam Panin, zaczniemy jednak ten proces, a wiesz dlaczego nienawidzę tego kraju?– Dlaczego Pani? - Zapytał Panin.– Dlatego, że jestem kobietą i nienawidzę dziwek, które udają święte. Ja jestem prostytutką Panin, a to honor, gdy się jest do tego cesarzową.– I dlatego jeszcze Panin, że ze zdrajców robili oni zawsze bohaterów.– I dlatego jeszcze Panin, że nigdy nie chcieli się z nami zjednoczyć przeciw Rzymowi, a byli naszymi braćmi Słowianami, zdradzili nas Panin.– I dlatego Panin kiedyś zginą, unicestwią się sami!…” HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY Przede wszystkim pamiętać należy o tym, że Katarzyna była rodowitą Niemką. Urodziła się jako Sophie Auguste Friederike von Anhalt-Zerbst-Dornburg.Była żoną i następczynią na tronie (po zamachu stanu) cara Piotra III Fiodorowicza Romanowa, który to “Rosjanin” był Niemcem i urodził się jako Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp. Nienawidził Rosji. I do końca życia nie nauczył się dobrze po rosyjsku.Tacy to “Rosjanie” ujarzmili nie tylko Rosję, ale i osłabioną fanatyzmem targowiczan Polskę.Upadek Polski zaczął się w XVI wieku. Rzeczpospolitą osłabił i doprowadził do upadku fanatyzm targowiczan sięgających po władzę, którzy na fali kontrreformacji najpierw dążyli do zdobycia, a następnie do utrzymania supremacji w państwie. Robili to za wszelką cenę, nawet kosztem polskiej racji stanu.Caryca Katarzyna II nie musiała “rozpijać” Polaków. Szlachta była rozpita jeszcze przed jej urodzeniem. Duży udział w tym mieli Żydzi. ŻYDZI O POWSTANIU STYCZNIOWYM “…w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego… skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm i t. p. mrzonki, myślmy przede wszystkim o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tym, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O szlachtę nam głównie idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pola, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta… W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materiałem gotowym, my zawładniemy krajem, a panujemy już przez giełdy i przez wielką część prasy nad połową Europy. Ale naszym właściwym królestwem, naszą stolicą, naszym Jeruzalem będzie Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy. kraj ten należy do nas, jest nasz…Powstanie wywołano, aby zarazić Polaków rusofobią.Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełniamy ten obowiązek w przekonaniu, iż dla stłumieniu naszego ruchu, Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszoną wylać rzekę krwi polskiej; – ta zaś rzeka, stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju;” RASA PANÓW Porównajmy sobie dzisiejszą sytuację potulnego Nadłabia i Łużyc z sytuacją Polski. W Niemczech żyje dzisiaj 30% zgermanizowanych Słowian – to jest 24 miliony ludzi. Ponieważ nigdy nie wszczynali powstań mają bardzo fajnie, tylko, że ani ich język ani kultura już nie istnieją. Żyje im się gut! Super. Czują się do tego stopnia Niemcami że to oni, ci słowiańscy neofici „nakręcili” teorię o niemieckiej rasie panów i czystkę etniczną II Wojny Światowej, która kosztowała Słowian (Polskę i Rosję) 20 milionów istnień ludzkich, w tym w Polsce 6 milionów jej obywateli z 3 milionami polskich Żydów. Nie da się ukryć, że to najzdolniejsi ludzie w Niemczech i gorliwsi deutsche niż rdzenni Niemcy.Gdyby nie powstania w Polsce – Styczniowe czy Warszawskie nie byłoby dzisiaj Polski w ogóle, a tym bardziej języka polskiego. Kto wie czy istniałoby coś takiego jak pojęcie Narodu polskiego, bo to od polskich powstań zaczynają się narody w Europie w sensie wspólnot języka i kultury i dziejów. Przed 1770 rokiem nie było żadnych narodów i państw narodowych.Kto wie czy nie mielibyśmy bez Powstania Styczniowego do dzisiaj pańszczyzny? W końcu w Europie to dopiero od 150 lat nie ma niewolnictwa..A jak nazwać "cichą śmierć" 25 tysięcy Polaków w Katyniu, cichymi strzałami w tył głowy ich bolszewickich i żydowskich oprawców? Ale o tej śmierci głośno w świecie. Tylko do dzisiaj nie wiadomo, czy tę zbrodnię popełnili "naziści", Niemcy, czy sowieckie NKWD ze swoją żydokomuną? Przeciętny obywatel w Moskwie pytany o sprawców tej zbrodni wymienia nazistów. W Warszawie o to samo pytany Polak uważa, że zbrodni w Katyniu dokonało NKWD.Który z historyków, przede wszystkim polskich. opublikował w swoich badaniach wspólne konferencje Gestapo z NKWD w Zakopanem, Krakowie i Lwowie przygotowujące Katyń? Według opinii prof. George'a Watson z Uniwersytetu w Cambridge decyzję o dokonaniu tej zbrodni podjęło Gestapo z NKWD na konferencji w Krakowie na podstawie tajnej umowy z 28 września 1939 roku, zobowiązującą III Rzeszę i ZSRR do wspólnego zwalczania wszelkich form polskiego oporu wobec okupacji. O losie polskich jeńców zadecydowała III Rzesza i ZSRR. Zbrodniarzami w Katyniu byli Hitler i Stalin!I tu wychodzi nieudolność dochodzenia do prawdy organu sprawiedliwości w czasie procesu w Norymberdze ! Na lawie oskarżonych znaleźli się tylko niemieccy zbrodniarze, a ławy bolszewicko - żydowskich oskarżonych zbrodniarzy były puste!W obronie tych bandytów - zbrodniarzy stanął w Norymberdze sowiecki prokurator. Gdyby Niemcy wygrały wojnę zapewne na owych ławach w Norymberdze znalazła by się żydokomuna.W czym była lepsza od katyńskiej, śmierć w milczeniu po 1945 roku w ubeckich kazamatach?Sprawcami ludobójstwa dokonanego na Polakach i Rosjanach, polskich i rosyjskich Żydach nie byli Słowianie z Niemiec tylko Niemcy. O Słowianach z Niemiec mordujących Polaków pisze niemiecka propaganda, czyli zakamuflowany faszystowski Werwolf, który działa nieustannie – także obecnie w Polsce.Jednym z powodów niepowodzenia Powstania Warszawskiego były fałszywe deklaracje pomocy ze strony rosyjskiej. Każdy zainteresowany tematem wie, jak z rosyjskich samolotów zrzucano broń dla powstańców- zrzucano ją z takiej wysokości, że prawie nic nie nadawało się do użytku!. Potem w propagandzie Sowieci dbali o to, żeby powstanie jak najdłużej się nie poddało, bo w ich interesie leżało to, żeby jak najwięcej podziemnych Polaków legło pod gruzami Warszawy, bo byliby dla nich zbyt wielkim zagrożeniem w powojennej Polsce. Dzieła dokończyli po wojnie! POLSKA OPOZYCJA TOTALNA.TEORETYCZNE PAŃSTWO PO - PSL 2007 - 2015.PAŃSTWO "PIS" 2015. Nie da się w całości i kompletnie wyniszczyć ducha Narodu Polskiego do czego zmierza sitwa totalnej opozycji w Polsce anno domini 2015 - 2017, posiłkując się deklaracją carycy Katarzyny II, tworząc de novo Konfederację Targowicką - bis.To jest niemożliwe. A już na pewno nie, gdy Polska ma Boga za swojego sprzymierzeńca, a Królową Polski jest Matka Boża Chrystusa Króla. Jeśli komuś wydaje sie, że ta cała degeneracja nie odbije sie echem i nie trafi z powrotem do tych „fałszywych elit” to się grubo myli.W myśl powiedzenia, kto mieczem wojuje od miecza ginie.Sami sprowadzą tę zarazę również na siebie i swoje dzieci, już dawno to zrobili. Więc ci „krzewiciele” tych zdegenerowanych idei będą sie taplać w swoich własnych brudach, aż w końcu… sami się unicestwią.Swoją własną głupotą, pogardą, ignorancją, egoizmem, wszystkim tym co będą rozpowszechniać dookoła. Sami to zrobią, a na końcu dobije ich duch narodu, którego tak bardzo chcieli zniszczyć. Dzisiaj w 2017 roku widać to bardzo dokładnie. Jak ubecja, esbecja płacze nad swoimi bogactwami, które ma stracić. Jak masoneria brukselska usiłuje zniszczyć Polskę, ostatnio artykułem 7. Jak faszyści i masoni spod znaku UE (czytaj Niemiec i Francji) usiłują sprowadzić na polskę kalifat, aby nas zniszczyć doszczętnie, zgodnie z życzeniami rosyjskiej prostytutki Katarzyny II.Niech płacze i niech się lęka "zdrowego" strachu przed karą jaka ich niewątpliwie spotka za daleko posunięte działania zdrajców Narodu polskiego tych szetyniastych bandziorów z akcją "Widelec" i agenturą w tle. Tych głupków petrusowatych ze swoimi babami ulicznicami jandopodobnymi.Naród, to nie jest prywatny folwark, a już na pewno nie należy go traktować jak dojną krowę, tak jak to robiły wcześniejsze elity przez 8 lat.Czytałem internetowe wezwania, aby Donalda Tuska pozbawić obywatelstwa polskiego. Jego należy pozbawić nie obywatelstwa, ale wolności, za liczne przestępstwa poczynione przez niego w czasie owych ośmiu lat rządzenia jako szefa rządu, jako zbrodniarza, który w porozumieniu z Putinem zamordował prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego z małżonką i 94 wybitne osobistości zagrażające istocie politycznej tego zbója. To o nim - prostytutce rosyjskiej - bis i innych zbrodniarzach spod znaku targowiczan powiedział z mównicy sejmowej prezes PiS Jarosław Kaczyński - "zamordowaliście mojego brata".A targowiczanie, wszyscy bez wyjątku zawisną na szubienicy, jak ich protoplaści w 1794 roku. WŁADIMIR PUTIN O SMOLEŃSKU - W WARSZAWIE PODŁOŻONO SUBSTANCJE WYBUCHOWE.APEL PROF. JACKA TRZNADLA. Wladimir Putin o katastrofie smoleńskiej podczas dorocznej konferencji (grudzień 2017 r.) powiedział:"Szukajcie w takim razie u siebie. Jeśli w samolocie były wybuchy - samolot skąd leciał, z Moskwy? Z Warszawy, to znaczy tam je podłożono!".Trudno byłoby Kremlowi dokonać zamachu bez pomocy zainstalowanej w Polsce rosyjskiej agentury. Po tych słowach musiał paść blady strach na polskich wspólników Putina w zbrodni. Kto spiskuje z czekistą i zbrodniarzem, musi liczyć się z tym, że ten ratując własną skórę, wystawi ich do wiatru, czyli sprzeda.Robi się coraz ciekawiej przed zapowiadaną na wiosnę  publikacją raportu komisji smoleńskiej.Przypomnę , iż w kwietniu 2010 roku prof. Jacek Trznadel zebrał 50 tysięcy podpisów celem powołanie komisji zagranicznej do ustalenia przyczyn katastrofy w Smoleńsku.Donald Tusk w odpowiedzi powierzył postępowanie śledcze Rosji, na przewodniczącego komisji śledczej desygnując zbrodniarza czekistę Wladimira Putina.  SZUBIENICE NA ULICACH WARSZAWY 9 maja 1794 roku przywódcy konfederacji targowickiej zostali publicznie powieszeni w Warszawie.Historia kołem się toczy. FRYDERYK ENGELS ...POLACY SĄ NARODEM SKAZANYM NA ZAGŁADĘ. Antypolonizm  państw zaborczych znajdował wyraz w próbach odpowiedniego kształtowania świadomości Polaków w poszczególnych zaborach, w fałszowaniu i oczernianiu polskiej historii i tradycji. Swoisty typ antypolonizmu uzasadnianego racjami postępu zaprezentował  F. Engels w liście do K. Marksa:  " Im więcej rozmyślam nad historią, tym jaśniej widzę, że Polacy są narodem skazanym na zagładę, którym można tylko dopóty posługiwać się jako narzędziem, dopóki sama Rosja nie zostanie wciągnięta w wir rewolucji agrarnej. Od tej chwili Polska nie będzie miała żadnej racji bytu ". Angielski historyk i pisarz T. Carlyle przedstawiał rozbiory Polski jako akt "boskiej sprawiedliwości", a „zanarchizowanej" Polsce przeciwstawiał Rosjan, którzy potrafią rozkazywać i słuchać rozkazów. Kampania antypolska prowadzona przez zaborców napotykała silne i nierzadko skuteczne działania ze strony polskich środowisk na Zachodzie, m.in. wykłady i publicystyka Adama Mickiewicza, wielostronna działalność  dyplomatyczno - polityczna Hotelu Lambert pod kierownictwem księcia Adama Czartoryskiego, publicystyka L. Klaczki. Stanowczy glos w obronie praw Polski zabierali liczni, wybitni twórcy i uczeni (P.J. Béranger, G.G. Byron, W. Hugo, J. Michelet, A. Musset), także w społeczeństwach państw zaborczych, ale tu należeli oni do wyraźnej mniejszości (m.in. A. Odojewski, A. Hercen, R. Wagner, F. Raurner); w końcowych dziesięcioleciach XIX w. zwłaszcza po klęsce Francji w wojnie z Prusami 1871 roku sympatie propolskie na Zachodzie znacznie przygasły, a do wybuchu I Wojny Światowej zdecydowanie panowały tezy antypolonijne ,  lansowane przez państwa zaborcze. I Wojna Światowa przyniosła ożywienie sympatii propolskich i polemiki z antypolonizmem w krajach zachodnich (m.in. liczne wystąpienia I.J. Paderewskiego, J. Conrada); sprawę niepodległości Polski poparł prezydent USA T.W. Wilson; równocześnie jednak pojawił się tzw. antypolonizm żydowski - część Żydów niemieckich i amerykańskich, zaniepokojona  możliwością powstania niepodległego państwa polskiego, zdominowanego przez katolicką większość, rozpoczęła gwałtowną kampanię antypolską, upowszechniając kłamstwa o rzekomych pogromach Żydów w Polsce; kampania prowadzona w czasie I Wojny Światowej, była w różnych formach kontynuowana w następnych latach; nie pomogły otwarte sprzeciwy wyrażane na forum międzynarodowym przez niektórych polskich patriotów pochodzenia żydowskiego lub Żydów - polonofilów (S. Askenazy, W. Feldman, B. Lauer, E. Deiches, H. Feldstein, B. Segel).  Powstanie Polski w 1918 roku i zakończenie kształtowania jej granic po zwycięskiej wojnie z Rosją Sowiecką w 1920 roku zdecydowały o charakterze antypolonizmu w następnych dziesięcioleciach; był on integralnie związany z antypolskimi, rewizjonistycznymi działaniami ZSRS i Niemiec weimarskich, a później III Rzeszy. ZSRS pozostawał wierny ukształtowanej przez W. Lenina maksymie: "Polska niepodległa - Polska niebezpieczna"; weimarskie Niemcy realizowały politykę wytyczoną w 1922 roku przez kanclerza Rzeszy J. Wirtha i szefa sztabu Reichswehry H. von Seeckta; jej głównym celem było zniknięcie Polski z mapy; w kwestii antypolonizmu rząd Niemiec mógł liczyć na poparcie większości narodu nastawionego rewizjonistycznie, gdyż w publicystyce niemieckiej tego okresu Polska była konsekwentnie przedstawiana jako „państwo sezonowe" (Saison Staat).W latach dwudziestych do działań antypolskich dołączyły nielegalne Komunistyczna Partia Polski i Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy sterowane przez Komintern. Jesienią 1939 roku  została uformowana główna baza kolaborantów  (m.in. Wanda Wasilewska, Jerzy Borejsza, Józef Różański, Stanisław Jerzy Lec), którzy pomimo antypolskiej polityki ZSRS (wywózki polskiej ludności na Sybir, zbiorowe mordy - Katyń, Starobielsk, Ostaszków, Miednoje) podjęli współpracę z władzą sowiecką. W 1943 roku doszło do wyraźnego nasilenia antypolonizmu na Zachodzie, rozwijanego głównie poprzez lewicowe środowiska intelektualne, infiltrowane przez sowieckie agentury; po wykryciu zbrodni katyńskiej dyplomacja i wywiad sowiecki starały się kreować obraz Polski jako "anachronicznego kraju feudalnego", pełnego reakcjonistów, nacjonalistów, faszystów i antysemitów; konsekwentnie fałszowano obraz Powstania Warszawskiego; wśród intelektualistów  zachodnich pojawiły się głosy ostrzegające przed kłamstwami o Polsce, m.in. G. Orwell już we wrześniu 1944 roku protestował przeciwko „podłej i tchórzowskiej postawie" prasy brytyjskiej wobec  powstania w Warszawie i pisał o upadku moralnym brytyjskich dziennikarzy, którzy stali się „liżącymi buty propagandystami”. Aleksander Szumański" Kurier Codzienny" Chicago 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

PAN DUDA POWINIEN SIĘ POWIESIĆ NA PSIM RĘCZNIKU.- SZKODA, ŻE CIEBIE MATKA NIE WYSKROBAŁA

$
0
0
Ilustracja: 
5/ SZKODA ŻE CIEBIE MATKA NIE WYSKROBAŁA.PAN DUDA POWINIEN SIĘ POWIESIĆ NA PSIM RĘCZNIKU.PREZENTACJA PROGRAMU  WYBORCZEGO JOANNY SENYSZYN - ZJEDNOCZONEJ LEWICY - Z BARBARĄ NOWACKA, MAGDALENĄ OGÓREK I INNYMI W TLE... W tłumie cimoszewiczów, millerów, nowackich, senyszynów, borowskich, kopaczki i innych bolszewickich wrogów Polski, Kościoła, Polaków i polskości, reprezentacyjne telewizje olejnikowe nie pokazują już doszczętnie skompromitowanej Joanny Senyszyn, jak sama twierdzi "wyskrobanej przez matkę".Pokazują natomiast w nowej "centro prawicowej" roli, prezenterkę TVP - Info Magdalenę Ogórek, Barbarę Nowacką ze Zjednoczonej Lewicy, wielbicielkę bandziora Janusza Palikota, syna szmalcownika, która bezczelnie utożsamia się z nową "premier" polskiego rządu po nadchodzących wyborach parlamentarnych. OGÓREK I NOWACKA A WYŚCIG MUSZKIETERÓW - BLOG JOANNY SENYSZYNhttp://senyszyn.blog.onet.pl/2015/11/09/ogorek-i-nowacka-a-wyscig-muszkieterow/ "Analiza obydwu kampanii także wskazuje wiele podobieństw. Ogórek i Nowacka wpadały do różnych miejscowości, jak po ogień, pokazywały się większej lub mniejszej grupie mieszkańców, a głównie w mediach i znikały. Często lokalni działacze SLD nawet nie wiedzieli o tych wizytach, bo obie panie za Sojuszem nie przepadają, za to swoją promocję kochają nad życie. Obydwie w telewizyjnej debacie były słabe, bo jedynie wygłaszały wyuczone formułki, a nie potrafiły być interaktywne i reagować na wypowiedzi konkurencji. Nikogo nie poruszyły, nie porwały, nie zapaliły, bo nie ma w nich ognia. Były drętwe niczym marionetki, a miła buzia to za mało by wygrać wybory. Rzucało się to w oczy zwłaszcza na tle wściekłych kreacji Kukiza, Korwina, Zandberga. Oni mówili do ludzi, one w próżnię. I w próżnię trafiły". MAGDALENA OGÓREK - KANDYDATKA NA PREZYDENTA RP Z RAMIENIA ZJEDOCZONEJ LEWICY.http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kulisy-kariery-magdaleny-ogorek-dla-kogo-pracowala/729rf9j „Magdalena Ogórek się chwali, że pracowała w MSWiA. W SLD mówią, że w programie rozrywkowym TVP „Spełniamy marzenia” zadeklarowała, że chciałaby poznać ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Józefa Oleksego. Zaaranżowano kolację, podczas której zwierzyła się, że marzy o pracy w jego resorcie. Minister uległ czarowi drobnej blondynki i ją zatrudnił” – pisze „Newsweek”.Z kolei Ryszard Kalisz przekonuje, ze to właśnie on jako pierwszy „odkrył” Ogórek i zatrudnił ją w MSWiA. Kandydatka na prezydenta pracowała też dla Grzegorza Napieralskiego. Ale nie tylko lewicowy kierunek okazuje się jej bliski, przynajmniej wtedy, gdy szefem MSZ był Radosław Sikorski.– „Magdalena Ogórek zaczęła się też kręcić wokół ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Kontakty ostatecznie nie przerodziły się w polityczną współpracę, ale podobno niewiele brakowało. Magda twierdzi, że wstępnie zaproponowano jej nawet funkcję w MSZ – miała być odpowiedzialna za koordynację Instytutów Polskich za granicą. Stanowisko ostatecznie się jednak nie zwolniło i sprawa upadła” – opowiada „Newsweekowi" polityk Sojuszu.Kandydatka Ogórek pracowała także u ... Jana Kulczyka! Była doradcą zarządu w spółce Autostrada Wielkopolska. Ostatnio Magdalena Ogórek pracowała jako prezenterka w TVN24 BiS".Tak zaczynała swoją karierę Magdalena Ogórek.A jak skończy?  MAGDALENA OGÓREK - PREZENTERKA TVP- INFO Po nieudanym spektaklu prezydenckim Zjednoczonej Lewicy, Magdalena Ogórek z woli prezesa publicznej TVP Jacka Kurskiego stała się nagle ...patriotką centroprawicową... prezenterką i ...autorytetem medialnym publicznej TVP. O ile jest postacią wiarygodną... niech ocenią słuchacze jej licznych programówna ..łamach i ...w tle.  NĘDZNA POSTAĆ JOANNY SENYSZYN  Joanna Senyszyn, posłanka SLD podczas tweetowania w sprawie Piotra Dudy i ataku "Newsweeka" na szefa związkowej Solidarności, napisała coś, czym powinna się zająć z miejsca prokuratura. Oto jej wpis: "Trzeba być idiotą, żeby kazać wyszywać ręczniki dla swojego psa. Pan Duda zamiast pyskować powinien się powiesić na takim psim ręczniku". Dla przypomnienia nędznej postaci Senyszyn warto przytoczyć jej rozważania w wywiadzie z Moniką Olejnik: "Czy pani nosi krzyżyk na szyi"? "No wie pani, jak pani może o to pytać?! Ja się krzyżykiem brzydzę! Ja w ogóle jestem anty krzyżowa". i dalej: "Co będzie modne tej jesieni według Joanny Senyszyn"? "W Polsce na pewno zapanuje moda krzyżowa - ocenia euro posłanka. Senyszyn twierdzi również, że krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego ma wpływ na odkrycia naukowe. - "Pomoże w poszukiwaniu punktu "G", bo krzyż na Krakowskim Przedmieściu to pisowski punkt "G" i dlatego piso - krzyżowcy odstawieni od krzyża nie mogą dostać orgazmu i są sfrustrowani" - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Senyszyn, euro posłanka SLD. I dalej: ".poseł Palikot ma się więc z czego uczyć", ".nie każdy ma brata na Wawelu!", ".Jarosław Kaczyński wskakuje na trumnę brata, jak Piłsudski na kasztankę"! Cytat wypowiedzi Janusza Palikota z blogu Senyszyn: "JANUSZ PALIKOT, POSEŁ PO, Twojego Ruchu, Zjednoczonej Lewicy: - Lech Kaczyński jest chamem, - apeluję do Lecha Kaczyńskiego, aby wytrzeźwiał, - Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż, - I ty tchórzu chcesz cos wyjaśnić". Czy dosięgnie Senyszyn i Palikota ręka sprawiedliwości?  SENYSZYN: "SZKODA, ŻE CIEBIE MATKA NIE WYSKROBAŁA" "Właśnie rozpoczęła sie kolejna bitwa o całkowity zakaz aborcji. Rozpętana przez miłośników zapłodnionych jajeczek, zygot i płodów, którzy je nawet duchowo adoptują. To oczywista hipokryzja, bo dzieciom i ich matkom nie pomagają.Pamiętam bardzo ciekawe zdarzenie sprzed bodajże 10 lat, już za rządów PiS. Przed Sejmem była demonstracja oszalałych, ale – jak się okazało – fałszywych przeciwników aborcji. Stali z transparentami i oszukańczymi zdjęciami płodów wielkości kilkuletnich dzieci. Kiedy mnie zobaczyli, zaczęli ryczeć: "SZKODA, ŻE CIEBIE MATKA NIE WYSKROBAŁA" Potem, podczas mojego sejmowego wystąpienia na temat projektu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. takie same uwagi wykrzykiwało kilku posłów PiS . Teraz też czasem słyszę i czytam komentarze podobnej treści. Ich autorzy są w rzeczywistości skończonymi idiotami, którzy nie wiedzą, czego chcą".  SENYSZYN: MOJA LISTA - 9 09.2015  "Kochani, po pięciu latach pracy w PE w Brukseli ostro wracam do krajowej polityki. Otwieram listę Zjednoczonej Lewicy SLD+TR+PPS+UP+Zieloni w okręgu gdańskim.Już dziś zrobiliśmy zgłoszenie do PKW. Niewykluczone, że jesteśmy pierwsi w Polsce, bo to pierwszy dzień pracy komisji. Zebraliśmy prawie 12 tys. podpisów. Ponad dwa razy więcej niż wymagane minimum.Mamy parytet i suwak. Ponieważ w okręgu jest do wzięcia 12 mandatów, wystawiamy 24 kandydatów: 12 kobiet i 12 mężczyzn. Wszystkie nieparzyste pozycje zajmują panie, parzyste panowie. Taki układ jest wcieleniem w życie zasad i ideałów równości płci, które od lat głoszę. Inni mówią o równości, ja działam". " Z radością przedstawiam naszą listę: 1. Joanna Senyszyn – Gdańsk SLD wiceprzewodnicząca Zjednoczonej Lewicy 2. Barbara Nowacka - przewodnicząca Zjednoczonej Lewicy Proszę o poparcie 25 października, a już teraz zapraszam do współpracy w kampanii wyborczej. Będziemy tworzyć grupy wolontariuszy w Gdańsku, Sopocie i wszystkich powiatach".       CO POLSCE ZAGRAŻA PRZEZ ZJEDNOCZONĄ LEWICĘZAKAMUFLOWANY PROGRAM ZJEDNOCZONEJ LEWICY  Leninizm, czasem określany jako marksizm-leninizm (ros. марксизм-ленинизм) lub bolszewizm, to doktryna polityczna i ekonomiczna, powstała na bazie wcześniej istniejącego marksizmu, którego filozoficznym źródłem był materializm dialektyczny opracowany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa.Leninizm stanowił oficjalną ideologię państwową w ZSRR od dnia jego powstania, aż po jego rozwiązanie. Był on też oficjalną ideologią we wszystkich krajach Układu Warszawskiego, w tym PRL.Pierwotna wersja leninizmu została rozwinięta i wprowadzona w życie przez bolszewickiego przywódcę Włodzimierza Lenina, skąd pochodzi jej nazwa. Jednak, już za życia Lenina doktryna ta ewoluowała na skutek zderzenia teoretycznych założeń z praktyką rewolucyjną.Po jego śmierci była ona nadal modyfikowana, m.in. przez Józefa Stalina (tzw. "marksizm-leninizm-stalinizm"), a następnie przez jego następców na stanowisku I sekretarza KPZR, z których niemal każdy głosił program "powrotu do wartości leninowskich".Leninizm twierdził, iż kapitalizm może zostać obalony tylko w drodze rewolucyjnej; każdy inny sposób zmiany (np. ewolucyjny jak w fabianiźmie, czy socjaliźmie demokratycznym) jest skazany na niepowodzenie.Głównym celem partii leninowskiej  było więc  obalenie istniejącego rządu i zastąpienie go własnym, sprawowanym w imieniu proletariatu, następnie zaś wprowadzenie tzw. dyktatury proletariatu.Partia musi także wykorzystać własną władzę w celu edukowania proletariatu, w celu usunięcia fałszywej świadomości, stworzonej przez burżuazję w celu łatwiejszego panowania nad masami pracującymi i dalszego ich ekonomicznego wyzysku.Formą takiej fałszywej świadomości była m.in. religia, określona przez Karola Marksa jako opium ludu.Tej formie świadomości hołduje obecnie Barbara Nowacka, następna ideolog "marksizmu-stalinizmu-leninizmu". Partnerką Barbary Nowackiej była Magdalena Ogórek.Wówczas Polska jako przedmurze chrześcijaństwa stanie się przedmurzem Azji, zniesiona zostanie edukacja religijna, nauka religijna w szkołach, św. Mikołaja zastąpi Dziadek Mróz, czytanki dla pierwszoklasistów zostaną zilistruwane Marksem, Engeksem, Leninem, Stalinem , Kaganawiczem i Breżniewem.Ponieważ jest to ustrój bandycki, nastąpi likwidacja ważnych postaci sprzeciwiających się komunie, poprzez zwykłe bolszewickie polityczne morderstwa, przez Platformę Obywatelska zwane "samobójstwami".Niektórzy twierdzą, iż polska lewica to postkomuna, ja jestem zdania, iż pomiędzy postkomuną, a przygotowującą zamach stanu Zjednoczoną Lewicą nie istnieje żadna  ideologiczna róźnica pomiędzy markizmem-lenininizmem-stalinizmem i kartach książki "Historia Wszechwiązkowej Komunistycznej Partii Bolszewików" (WKPB.)Dyktatura proletariatu teoretycznie posiadałaby formę zdecentralizowanego systemu demokracji bezpośredniej, w której robotnicy dzierżyliby władzę za sprawą lokalnych rad (ros. sowiety).Rady takie faktycznie powstawały w czasie rewolucji październikowej.Jednak niezwykle trudna sytuacja wewnętrzna Rosji, ogarniętej wojną domową, nie pozwoliła temu systemowi na dłuższe funkcjonowanie.Część marksistów, wśród nich m.in. główny teoretyk II Międzynarodówki, Karl Kautsky, uważało leninizm za odstępstwo od marksizmu, wskazując, że próba budowy socjalizmu w kraju niedorozwiniętym ekonomicznie musi zakończyć się fiaskiem. Wielu teoretyków marksistowskich, jak hołubiona przez Adama Michnika m.in. Róża Luksemburg, krytykowało leninizm za jego antydemokratyczną, dyktatorską koncepcję partii i sprawowania władzy. Preferowali czysty stalinizm.Sam Karol Marks w liście do rosyjskiej działaczki Wiery Zasulicz dopuszczał jednak możliwość przeprowadzenia rewolucji komunistycznej w zacofanym kraju rolniczym takim jak Rosja, bez przechodzenia stadium demokracji i kapitalizmu.Wobec niepowodzenia światowej rewolucji bolszewicy stopniowo zbudowali koncepcję socjalizmu-stalinizmu w jednym kraju.Po III Międzynarodówce nurt leninowski stał się dominującą wykładnią marksizmu, wyraźnie oddzieloną od socjaldemokracji.Przedstawicielkę owych poglądów jest wybrana na przewodniczącą Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka z bandyckiego Twojego Ruch Ruchu Janusza Palikota, wdrażająca w Polsce ideologię marksistowsko-leninowsko-stalinowską, wpojoną jej przez matkę komunistkę Izabelę Jarugę - Nowacką, która zginęła w zamachu rosyjsko-polskiem (putinowsko-tuskowym) 10 kwietnia 2010 roku.  SKALA LUDOBÓSTWA NA NARODZIE POLSKIM W OKRESIE II WOJNY ŚWIATOWEJ JAK I PO USTANIU DZIAŁAŃ WOJENNYCH W rzekomo wolnej Polsce jakoś żadna z władnych państwowych instytucji ,ani rządowy GUS, ani  usłużny komunistom  SGPiS , ani żaden ośrodek uniwersytecki ,a nawet IPN, nie zadały sobie trudu podjęcia próby weryfikacji oficjalnej liczby polskich strat osobowych czasu II Wojny Światowej,  obstając przy tej, którą każda peerelowska encyklopedia określa na 6 028 000 osób .Dokładnej liczby nie tylko polskich obywateli, ale  rodowitych Polaków, którzy zginęli wskutek II Wojny Światowej  zarówno podczas, jak i w jej skutek, ale po niej,  nadal oficjalnie nie znamy. ZWERYFIKOWAĆ SZEŚĆ MILIONÓW OFIAR II WOJNY ŚWIATOWEJ Jak odnoszą się do tego kluczowego zagadnienia byli i obecni  peerelowcy agitatorzy o pezetperowskich czy „kwaśniewskich” tytułach naukowych ? Np. Mateusz Gwiazdowski, który opublikował w styczniu 1947 r. dyrektywę Jakuba Bermana, nadzorującego Bolesława Bieruta. określającą liczbę strat obywateli polskich na 6 028 000 osób, tłumaczy, iż dyrektywa miała na celu ukrycie liczby Polaków, których zamordowali Sowieci, a także podwyższenie polskich strat, tak, aby zrównały się z żydowskimi, jak pokrętnie pisze o  micie sześciu milionach, modny ostatnio specjalista od kreciej roboty bolszewickiej  na polu „historii”-  Piotr Zychowicz "Telewizja Republika" , którego szefem jest red. Tomasz  Sakiewicz odznaczony medalem żydowskiej banderowskiej Ukrainy. Nikt nie wie, ilu polskich obywateli zginęło podczas II Wojny Światowej. Wiadome jest tylko jedno – na pewno nie 6 milionów.”6 028 000 – to oficjalna liczba polskich strat osobowych, którą można było znaleźć w każdej peerelowskiej encyklopedii i książce poświęconej II Wojnie Światowej.Z czasem liczba ta stała się jednym z fundamentów polityki historycznej komunistycznego państwa.Miała dowodzić, jak bardzo naród polski ucierpiał pod jarzmem „hitlerowskiego okupanta", bez współistnienia zbrodni stalinowskich.Nie zmieniło się to po 1989 roku…. Jedyna różnica sprowadza się do tego, że czasami liczbę tę opatruje się komentarzem, iż połowę spośród zabitych stanowili Żydzi. W PRL woleli o tym nie wspominać.W wolnej Polsce nikt nie zadał sobie jednak trudu podjęcia próby weryfikacji tej liczby. Niewiele osób dociekało nawet, skąd się właściwie wzięła..Wszystko bowiem wskazuje na to, że wymyślił ją zaraz po wojnie... Jakub Berman bolszewicki bandyta stojący nad Bolesławem Bierutem, jego polityczny przyjaciel, czemu zaprzecza Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Jakub  Berman jest autorem Tajnego Referatu w którym rozkazuje likwidację Polaków, sprzeciwiających się władzy radzieckiej i niechętnym Żydom z NKWD.17 grudnia 1946 roku szef Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów Jerzy Osiecki przedstawił  trudności statystyków i demografów dotyczące ustalenia liczby polskich obywateli zabitych podczas II Wojny Światowej..Jakub Berman, pełniący wówczas funkcję podsekretarza stanu w Prezydium Rady Ministrów, rozwiał te wątpliwości w dość bezceremonialny sposób:„Ustalić liczbę zabitych na 6 mln ludzi” – brzmiała dyrektywa komunistycznego dygnitarza. Ilu obywateli II Rzeczypospolitej zginęło więc podczas II Wojny Światowej? – Tego nikt nie wie.Rzekomo także :  „liczba 6 milionów wzięta z sufitu. stała się symbolem polskiego cierpienia podczas wojny.A ludzie nie lubią, gdy obala się takie symbole. Niestety do dziś obowiązuje stara zasada, że poziom patriotyzmu mierzy się podawaną liczbą zamordowanych.  Wg nich, informacja o  6-milionowych stratach, to zwykła bzdura, wymysł propagowany przez maniaków polskiej martyrologii, tak twierdzą wrogowie Polski, Polaków i polskości.W sposób bezczelny twierdzą, iż w rzeczywistości straty były kilkakrotnie niższe. Duże znaczenie ma również aspekt emocjonalny, szczególnie charakterystyczny dla osób bezpośrednio dotkniętych prześladowaniami.Dlatego też informacje o możliwym obniżeniu liczby 6 milionów wywołują opór w środowiskach kombatantów i ofiar okupacji.I dalej Berman brnie w podjętym  poprawnie politycznie kierunku:„Co się stanie, gdy się okaże, że liczba ofiar była w rzeczywistości znacznie mniejsza? Czy liczba strat rzeczywiście ulegnie pomniejszeniu czy też raczej wzrośnie? „ Bo rzekomo według Jakuba Bermana:  "Dotychczasowe doświadczenia skłaniają do przypuszczenia, że sprawdzi się pierwszy scenariusz. Tak było bowiem z większością liczb podawanych zaraz po wojnie przez inne państwa.Gdy zaczynała się naukowa weryfikacja, sporządzane na gorąco, pod wrażeniem wojennych wydarzeń lub do celów propagandowych, szacunki okazywały się przesadzone, na przykładzie liczby ofiar Auschwitz.Przez wiele lat mówiono o 4 – 5 milionach ofiar tego obozu zagłady, z czego co najmniej milion mieli stanowić Polacy.Ogłoszone w latach 90. wyniki ( „kreatywnych” ! - uwag własnych. autora) badań wykazały,  że ofiar było cztery razy mniej!!! - Według Bermana liczba samych zamordowanych i zmarłych w Auschwitz Polaków ,(których wg tychże mocno  „kreatywnych badań” w roli ofiar ostatnio Polaków, „zastępują ”  Żydzi) nie przekroczyła 150 tysięcy.” Te "fantastyczne fatasmasgorie" potwierdza stalinowska bierutowsko-bernanowska Zjednoczona Lewica, z Nowicką, Senyszyn,  Millierem, Ogórek, Cimiszewiczem, Borowskim i całą chmarą marksistowsko-lininowsko-stalinowskich kundli.„Tak samo było z cywilnymi mieszkańcami stolicy, którzy zginęli podczas wojny. Choć zaraz po jej zakończeniu podawano rozmaite cyfry sięgające nawet 700 tysięcy ofiar ,to dziś tym „oświeconym”  wiadomo, że podczas powstania zginęło tylko około 150 tysięcy cywilów.A skoro obóz w Auschwitz i powstanie pochłonęły 300 tysięcy polskich ofiar, to po dodaniu cywilów zabitych podczas kampanii 1939 roku (ok. 50 tys.) oraz poległych na wszystkich frontach polskich żołnierzy (ok. 120 tys.) liczba niemieckich ofiar nie przekroczy pół miliona. Do tego trzeba dodać bliżej nieznaną liczbę ofiar codziennego terroru okupanta”."Skala represji nie była aż tak wielka, jak mogłoby się wydawać. mówimy nie o milionach, ale o setkach tysięcy polskich ofiar”-  jak  bezczelnie twierdzą współczesne peerelowskie „autorytety naukowe” i ich adepci . Za to bez żadnych naukowych podstaw i dowodów bolszewicką metodą często powtarzanego dla utrwalenia kłamstwa  twierdzą iż :„niezależnie od opinii, historycy i demografowie zajmujący się liczeniem polskich strat podczas II Wojny Światowej co do jednego są zgodni.Czeka ich żmudna i długotrwała praca, która i tak nie przyniesie jednoznacznej odpowiedzi. Ze względu na upływ czasu, a przede wszystkim skalę i metody ludobójstwa popełnionego na narodach Rzeczypospolitej, dokładnej liczby zamordowanych nie uda się zapewne ustalić nigdy”. Tyle przykładów ze współczesnej bolszewickiej agitacji.Nie ma się czemu dziwić takiej  postawie oświeconych wieloletnią  kolaboracją współczesnych radzieckich „autorytetów  naukowych” od poprawiania historii do aktualnych wymogów politycznej poprawności. Za taką usłużną postawę zarówno dyżurni „historycy” jak i demografowie GUS ,SGPiS czy funkcjonariusze sowieckiego PAN kalający własne gniazdo są  nagradzani za sprawą trwającego nadal układu zniewalającego Polskę  zarówno kasą, wygodnymi posadkami  jaki i tytułami naukowymi stale od 1945 roku po dziś dzień!Prawda jest taka, że nikt z czynników rządowych, ani państwowych od przeszło 25 lat podobno  wolnej Polski, jakoś  nie jest zainteresowany ustaleniem , ilu faktycznie polskich obywateli, a szczególnie ilu rodowitych Polaków zginęło wskutek II Wojny Światowej  zarówno podczas jej trwania, jak i w jej skutku ,także po ustaniu działań wojennych wobec III Rzeszy.Ilu Polaków zamordowali bolszewiccy najeźdźcy!Rzekomo  nie ma to znaczenia ponieważ wg cytowanych na wstępie i im podobnych poziomem agitatorów:"ostateczne wyniki badań nie będą miały większego znaczenia. Nieważne, czy się okaże, że Polska straciła 4,5 czy 7 albo nawet 8 milionów obywateli. Weryfikacja dotychczasowej liczby ofiar w niczym nie zmieni naszego osądu tamtych wydarzeń”.Sądzić należy iż jednak zmieni się i to diametralnie! I  Nie tylko dlatego ,że :„tylko prawda jest ciekawa!”A jej unikanie ,nie przypadkiem jest jednym z kluczowych priorytetów zarówno przez osobników szeroko pojmowanego układu rządzącego kliki PO - PSL, jak i służących mu w tym celu od początku PRL-u powyżej wymienionych, de facto nadal sowieckich instytucji.Nie każdy też tak jak „polski” rząd III  RP i jego agendy ucieka przed podjęciem tego kluczowego tematu.Charakterystyczny jest list otwarty, jaki wystosowała do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Wspólnota Ofiar Niemieckich wypędzeni :„Jak długo trwać będzie powtarzanie nieprawdziwej, wymyślonej przez komunistów liczby 6 028 000 polskich ofiar zbrodni ludobójstwa z okresu II Wojny Światowej, skoro badania demograficzne (...) wskazują na ubytek liczby ludności polskiej w wysokości ca 11 600 000 osób?”.I tu zbliżamy się do prawdy, Bo w rzeczywistości znaczne zbliżenie się  do tej prawdy, nawet obecnie ,wcale nie jest tak skomplikowane, jak to usiłuje się nam wmówić przez tuby propagandowe Platforma Obywatelska  III RP ze Zjednoczoną Lewicą, przygotowującą bolszewicki zamach stanu!!!Postawą do przeprowadzenia prawidłowej  kalkulacji strat osobowych  Narodu Polskiego są tu spisy powszechne przeprowadzone w Polsce w 1921 r, 1931 r. i w PRL: niejawny w 1946 r. i powszechny także częściowo dotąd utajniony  z 1950 r ,a także powojenne spisy narodowościowe na obszarach R.P. zagarniętych przez Sowiety: Białoruskiej, Litewskiej i Ukraińskiej SRR.     HISTORIA ZATACZA KOŁO  PIĄTA KOLUMNA U WRÓT NIEPODLEGŁOŚCI Z WANDĄ ODOLSKĄ, STEFANEM MARTYKĄ I EWĄ KOPACZ - W TLE  NOWACKA, SENYSZYN, MILLER, OGÓREK, KRZYWONOS, BORUSEWICZ, NIESIOŁOWSKI, CIMOSZEWICZ,  GERTYCH , BOROWSKI, ETC - WSPÓŁCZEŚNI  ATAMANI  STALINOWSKIEJ  WIERCHUSZKI.  Po wkroczeniu Sowietów do Lwowa we wrześniu 1939 roku powstała gazeta "Czerwony Sztandar" zwykła t. zw. agitka wojskowa w randze dziennika, przez lwowian zwana machorką, ponieważ miała wiele stron, przeważnie z przemówieniami dygnitarzy komunistycznych i doskonale służyła na skręty z machorki kupowanej od sołdatów za kilka kopiejek.W "Czerwonym Sztandarze" publikowali pisarze kolaboranci, a to: Aleksander Wat, Adam Ważyk, Leon Pasternak, Tadeusz Żeleński - Boy, Stanisław Jerzy Lec, Władysław Gomułka, Jerzy Borejsza Goldberg, Jacek Goldberg Różański- kat U.B, Julia Brystegierowa (Krwawa Luna) - kat NKWD w stopniu pułkownika NKWD, Czesław Miłosz, Władysław Broniewski, Hilary Minc, Edward Ochab, Jerzy Putrament i inni kolaboranci.Tymczasem w Kujbyszewie i Moskwie na polecenie Józefa Stalina powstały przygotowania do kolejnej jaczejki bolszewickiej, mordowni NKWD we Lwowie. Polecenie od Stalina otrzymali politrucy najbardziej zaufani, pułkownik NWD Julia Brystygierowa zwana "Krwawą Luną" i Wanda Wasilewska.Zasadnicza jaczejka bolszewicka miała za zadanie stworzenie pod szyldem literackim indoktrynację na modłę sowiecką przede wszystkim inteligencji i "pierekowkę dusz".Stworzono więc wzorcową placówkę NKWD. Placówka otrzymała nazwę "Nowe Widnokręgi".Redaktorem naczelnym "Nowych Widnokręgów" została Wanda Wasilewska, późniejsza przewodnicząca powołanego przez Józefa Stalina "Związku Patriotów Polskich".Związek Patriotów Polskich (ZPP) – związek polityczny powołany 1 marca 1943 r. z inspiracji komunistów polskich w ZSRS w wyniku rozmów Wandy Wasilewskiej z Józefem Stalinem; prowadził działalność kulturalno - socjalną wobec ludności polskiej w ZSRS oraz przygotowywał warunki do przejęcia władzy przez komunistów w powojennej Polsce, podobnie jak obecnie "Zjednoczona Lewica" pod wodzą Barbary Nowackiej i Joanny Senyszyn.Do współpracy nie przystąpił m.in. Władysław Broniewski, tłumacząc, iż on jest do pisania, a nie do przesłuchiwania i może z kolegami pójść na wódkę.Według Jalu Kurka, Broniewski za tę wypowiedź został na krótko aresztowany."Nowe Widnokręgi" - początkowo miesięcznik, potem dwutygodnik społeczno - literacki, oficjalny organ komunistycznego Związku Pisarzy Radzieckich wydawany w okupowanym przez Związek Sowiecki Lwowie, później jako organ Związku Patriotów Polskich.W katowni NKWD "Nowe Widnokręgi" wydawano również agitki literackie ukazujące się periodycznie.Poza Wandą Wasilewską czołową rolę odgrywała w tym piśmie Julia Brystygierowa działające wspólnie i w porozumieniu z Józefem Stalinem. Julia Brystygierowa (*Krwawa Luna") pułkownik NKWD urodzona w Stryju obok Lwowa miała już za sobą wieloletnią pracę przesłuchującej w różnych kaźniach stalinowskich na terenach Związku Sowieckiego, późniejszy oficer komunistycznej służby bezpieczeństwa w t. zw. Polsce Ludowej, wieloletni dyrektor Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego m.in. do spraw inwigilacji Kościoła katolickiego w Polsce.To właśnie ona inwigilowała kard. Stefana Wyszyńskiego doprowadzając do jego aresztowania.Prywatnie żona działacza syjonistycznego Natana Brystygiera.Brystygierowa we Lwowie zorganizowała t. zw. Komitet Więźniów Politycznych i przy jego pomocy rozpoczęto liczne aresztowania głównie wśród duchownych i inteligencji.Brała udział w walce z Kościołem Katolickim w Polsce.Brystygierowa w "Nowych Widnokręgach" nadzorowała pierwszy etap śledztwa, osobiście katowała zatrzymanych, miała własne wyrafinowane metody znęcania się nad nimi.Była określana jako zbrodnicze monstrum, przewyższające okrucieństwem hitlerowskie dozorczynie z niemieckich obozów zagłady.„Wsławiła" się przesłuchiwaniem mężczyzn, wkładając im genitalia do szuflady, którą raptownie zatrzaskiwała.Głównym ośrodkiem kolaboracji literackiej w czasie t. zw. pierwszej sowieckiej okupacji ( 1939 - 1941 ) był Lwów.Do uprawiania literackiej prostytucji przyznał się Czesław Miłosz, a Wisława Szymborska?Lokalizacja literackiej prostytucji nie ma tutaj znaczenia. Jak można się było tak zaprzedać?Trudno bowiem inaczej nazwać fakt podpisania m.in. przez Wisławę Szymborską i Sławomira Mrożka haniebnej rezolucji 53 literatów w procesie kurii krakowskiej, dot. skazania księży katolickich na karę śmierci.Jak należy nazwać deklarację podpisaną przez czternastu pisarzy, w tym Tadeusza Boya - Żeleńskiego, z 19 listopada 1939 roku, w której wyrażano radość z wydarzeń z 17 września 1939 roku, oraz przyłączenia Kresów  do Związku Sowieckiego.Poza karierą kolaborantki pisarki Wandy Wasilewskiej, wiersze antypolskie, pro reżimowe pisało wielu. Zacytuję tylko niektóre z nich:  PRAWDZIWA OJCZYZNA  Dawno,jeszcze byłam dzieckiem,napisałam w szkolnym zeszycie,na święto niepodległości:"zamieniliśmy zabór niemieckina polski" - i siniał ze złości,i grzmiał nauczyciel.A potem,kiedy knebel cenzury dławił gardłakiedy policja w nocy budziła kolbamikiedy Czechosłowacji,Litwie,pańska Polska wygrażała armatami |i białowłosy prezydentwyroki śmierci pisałna polskich komunardów,i pod faszyzmu zaboremproletariat uciekał krwiąmypełni dumy i wzgardy,my pełni wściekłości i rozpaczy,myśmy myśleli:w naszej prawdziwej ojczyźnie -inaczejw ojczyźniegdzie sierp i młotkiedy dla nastamta Polskato Polska burżujów i drani,oficerów, obszarników, policjantów,kiedy dla nas Warszawato stolica krzywdy,stolica terroru,stolica bezprawia.My o inną walczyliśmy Polskę,inną w sercach kryli przed szpiclem,dobrą jak matki spojrzenie,wolną jak ptaków lot,ojczyznę sprawiedliwą,ojczyznę, w której - czerwieńi sierpi młot.                    Elżbieta Szemplińska  (wiersz Elżbiety Szemplińskiej opublikowany 13 grudnia 1939 r. na łamach "Czerwonego Sztandaru" nr 67 ). "Mniej znaną, ale nie mniej haniebną postacią wśród lwowskich kolaborantów była Elżbieta Szemplińska, przed wojną autorka powieści pisanych w podobnym stylu jak Wanda Wasilewska, ale też poetka.. i właśnie poezją powitała nowe porządki publikując w "Czerwonym Sztandarze" 13 grudnia 1939 roku jeden z najbardziej antypolskich wierszy w dziejach polskojęzycznej literatury pt. "Prawdziwa Ojczyzna".( Paweł Siejgierczyk - "Nasza Polska" nr 38 15.IX. 2008 r. ).  Warto sięgnąć i do innych cytatów: UMARŁ STALINKonstanty Ildefons Gałczyński            Do pół zwieszona flagaflagę wiatr przedwiosenny targaTo nie wiatr, to szloch na wszystkich kontynentach i archipelagach.Umarł Stalin.Jakby nagły grad zboża pogiąłJakby w biały dzień noc w okno.Dzisiaj słońce jest żałobną chorągwią.Umarł StalinPłaczą ludzie na ulicach. Ciężko.Taki ciężar zwalił się na ręce.Płaczą ludzie zwyczajni jak ziarno piasku.A ci go kochali najgoręcej.Krzyczy Wołga. Szlocha Sekwana.Woła Dunaj. Jęczą rzeki chińskie.Broczy Wisła jak otwarta rana.Lamentują potoki gruzińskie.Krzyczy Aragwa: Stalin! Chmury całego globuwiatr zeszył w jedną chorągiew żałobną.O, poeci, rozpowiadajciew każdej wiosce, w każdej krainieból nasz wielki po wielkim Stalinie.Umarł Przyjaciel.Cień padł na ziemię od tej śmierci,od oceanu do oceanu,od Gibraltaru do Uralu.Ale niech wróg nie liczy na cień i nieszczęście,ale niech wróg nie myśli, że przez ten cień przejdzie.Nie pożywi się wróg na naszym bólu i żalu. Konstanty Ildefons Gałczyński   „CZERWONY SZTANDAR - Tadeusz Boy - Żeleński  "... W wyborach radzieckich triumfuje przyjaźń narodów, która pod opiekuńczym skrzydłem władzy radzieckiej przestaje być snem i marzeniem - jest rzeczywistością".  Stanisław Jerzy Lec:  STALIN ...Którą poeci wyśpiewali,ojczyzna, co to od Kamczatkipo szynach pędzi aż po San,którą, jak mleka pełny dzbanpodają dzieciom czułe matkito Stalin Leon Pasternak KONSTYTUCJA Towarzyszu Stalinie!Wiersz dźwięczy twą sławą.  Jerzy Putrament / z "Czytanek dla klasy III szkoły początkowej" /  NASZA OJCZYZNA  I wie każdy - od starca do dziecka -że najbardziej potężna na świeciejest ojczyzna nasza radziecka,a my wierne jesteśmy jej dzieci.  Wisława Szymborska Zadebiutowała dość późno - w marcu 1945 roku, w pisemku redagowanym przez Jerzego Putramenta jeszcze przedwojennego agenta NKWD. Oto fragmenty jej wierszy gloryfikujących komunizm, PZPR i stalinizm:   Pod sztandarami rewolucji wzmocnić wartyWzmocnić warty u wszystkich bramOto Partia ludzkości wzrokOto Partia siła ludów i sumienieNic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie.  WSTĘPUJĄCEMU DO PARTII Pytania brzmią ostroAle tak właśnie trzebaBo wybrałeś życie komunistyI przyszłość czekaTwoich zwycięstwJeśli jak kamień w wodzieBędzie twe czuwanieGdy oczy zamiast widziećBędą tylko patrzećGdy wrząca miłośćW chłodne zmieni się sprzyjanieJeśli stopa przywyknie do drogi najgładszej Partia. Należeć do niejZ nią działać z nią marzyćZ nią w planach nieulękłychZ nią w trosce bezsennejWiesz mi to najpiękniejszeCo się może zdarzyćW czasie naszej młodościGwiazdy dwuramiennej  O LENINIE że w bój poprowadził krzywdzonychnowego człowieczeństwa Adam. NA ŚMIERĆ STALINA Jaki ten dzień rozkaz przekazuje namNa sztandarach rewolucji profil czwarty?Pod sztandarami rewolucji wzmocnić warty!  Prof. Jan Majda (Instytut Polonistyki UJ ) podaje:  Czesław Miłosz ". paszkwilanckie oceny polskości Czesława Miłosza doprowadzały go nieraz do patologicznych stanów duchowych, kiedy marzył o totalnym zniszczeniu Polski .""Nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo, że nie ma żadnej rady i być może gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze." ( Czesław Miłosz "Rodzinna Europa").To zbrodnicze marzenie Miłosza - Jan Majda "Wisława Szymborska, Czesław Miłosz" 2002 .Prof. Aleksander Fiut w książce "Moment wieczny", jak i prof. Bożena Chrząstowska cytują Milosza:"Nie urodziłem się w Polsce, nie wychowałem się w Polsce nie mieszkam w Polsce, ale piszę po polsku, przyznaję, na polskość jestem alergiczny.Miłoszowy spór z narodem, polskością, będzie nieustannie i na stałe wplątany w historyczne i literackie konteksty". Noblista, nie przyznający się do polskości, jako Litwin polskojęzyczny, drwiący również z polskiego katolicyzmu, Matkę Bożąnazywając pogańską boginią, dla chichotu historii spoczął Na Skałce pośród tych których wydrwiwał".  WANDA ODOLSKA I STEFAN MARTYKA Poczet antypolskich patronów medialnych otwierają Wanda Odolska i "Fala 49" ze Stefanem Martyką.Wanda Odolska obdarzona piszczącym, świdrującym na wylot głosem na falach bolszewickiego radia w Polsce od 1945 roku pouczała, podobnie do twórczości kolaboranckich poetów, jak należy kochać towarzysza Józefa Stalina i towarzysza Bolesława Bieruta.Kto nie będzie kochał Biura Politycznego ze wszystkimi polsko-radzieckimi towarzyszami temu mogą obciąć to i owo.Podobną deklarację o „obcięciu robotniczej ręki" złożył również w Poznaniu jej bezpośredni przełożony i mocodawca Józef Cyrankiewicz.W tym okresie machina propagandowa nowej władzy stała w pierwszym szeregu walki politycznej. Wandzie Odolskiej towarzyszył ideowo Stefan Wacław Martyka, pełniąc wysokie funkcje w Ministerstwie Kultury i Sztuki.Martyka zasłynął prowadząc audycje radiowe znane jako "Fala 49". Pojawiała sie ona nieregularnie - przerywając inne programy - z reguły muzyczne. Jej zapowiedź stylizowana była na komunikat wojskowy:"Tu fala 49, Fala 49, włączamy się". Audycja miała charakter polityczny i propagandowy. Tenże bolszewicki patron medialny wspólnie z Wandą Odolską uzasadniali w niej m.in. procesy polityczne wytaczane akowcom.Piętnowali też imperializm Stanów Zjednoczonych i "zaplute karły reakcji". Marek Hłasko w "Pięknych dwudziestoletnich" opisywał Odolską i Martykę. Martykę określił jako bydlę, trzeciorzędnego aktorzynę.Martyka w 1951 roku został zastrzelony w swoim mieszkaniu przez zbrojne podziemie antykomunistyczne (rozkaz wykonany konkretnie przez Ryszarda Cieślaka - żołnierza Szarych Szeregów).Odolska zmarła pod koniec lat 60-tych. Pod rozgłośnię radiową na Malczewskiego w Warszawie podstawiono autokar dla chętnych w udziale w jej pogrzebie. Autokar odjechał pusty.Antoni Słonimski mając na uwadze Józefa Cyrankiewicza jako przełożonego Wandy Odolskiej napisał w wierszu: „o ty mój przełożony z lewej do prawej nogawki.". Po 4 czerwca 1989 r. medialnie Polską zawładnął koncern Agora z "Gazetą Wyborczą" na czele.Na fali poparcia dla "Solidarności"„Gazeta Wyborcza" zdobyła zaufanie wśród czytelników.Polacy złaknieni prawdy dali się uwieść obietnicom redaktorów "Gazety Wyborczej" i masowo kupowali tę gazetę.Nie przypuszczano, iż w Polsce nie istnieje alternatywa medialna. I tak minęło 25 lat, wyrosło pokolenie wychowane na "Gazecie Wyborczej".Od początku powstania tej gazety funkcję redaktora naczelnego pełni Adam Michnik. Rodowód tego dziennikarza? Opisywany jest szeroko od lat niezbyt chlubnie, ale wyłącznie w Internecie.Dlaczego? Adam Michnik należy do świętości narodowych, a świętości nie wolno szargać. Albo inaczej ; nic tak nie służy świętościom jak ich szarganie. Wytrwałym nie przeszkadzają nawet słynne inwokacje Michnika: "odpieprzcie się od generała" lub "Kiszczak jest człowiekiem honoru". Publikacje w "Gazecie Wyborczej" - "Patriotyzm jest jak rasizm” lub fałszowanie historii powszechnej np. o Obronie Lwowa w 1920 r. jakoś nie wzbudzają sprzeciwów.Powodów jest wiele, albo czytelnicy wychowani na michnikowszczyźnie przyznają mu rację, albo edukacja jest marna, albo co dzielniejsi dziennikarze, nie serwilistyczni obawiają się procesów z wyrokami skazującymi, wydawanymi jak leci przez „niezawisłe sądy" III RP z Trybunałem Konstytucyjnym na czele. I tu chciałoby się sparafrazować Manifest Komunistyczny Marksa i Engelsa: „Widmo krąży po Europie - widmo komunizmu", „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!".Wszak "Gazeta Wyborcza" spokrewniona jest ideologicznie z „Trybuną", spadkobierczynią "Trybuny Ludu". A smutne, że redaktor  „Trybuny" Leszek Żuliński, przyjaciel ideologiczny Adama Michnika okazał się kapusiem SB, czyli TW ksywa "Jan""Literat". I co i nic. "Gazeta Wyborcza" jeszcze nic nie napisała na ten temat, widocznie to pomówienie, albo jakieś świstki z IPN, jak twierdził prymas Polski Józef Glemp.Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej", na której wychowało się przecież nie jedno pokolenie Polaków, posiada wiele twarzy i taką samą ilość życiorysów, aktualnie przydatnych. Oto jego wyznania: "…należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem, z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna.Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami.Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności". / ("Powściągliwość i Praca" nr 6 1986 r.) Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Polski z programem: przyłączenia Polski do ZSRS, oderwania od Polski ziem wschodnich, oraz zrzeczenia się na rzecz „bratnich socjalistycznych Niemiec" Górnego Śląska i Pomorza.Ojciec Adama Michnika Ozjasz Szechter był członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce (H. Piecuch "Akcje specjalne" - Warszawa 1996 s. 76) i wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie. Wnioskował przyłączenie Polski do ZSRR za co otrzymał wyrok 8 lat pozbawienia wolności.Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już zrusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy.Matka Adama Michika, Helena, zaangażowana komunistka sprzed wojny, po wojnie „wsławiła się" głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniejszą walkę z religią katolicką.Wpływ wychowawczy rodziców Adama Michnika nie ominął jego przyrodniego brata Stefana Michnika.Należy on do grupy stalinowskich katów, jako członek jednej z grup sędziów odpowiedzialnych za mordercze wyroki.M.in. wyrokował w t. zw. „sprawach tatarowskich". Wydawał wyroki śmierci na osoby w sfabrykowanych przez komunistów procesach działaczy niepodległościowych.Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik.Tylko, że te inne wyroki - w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego są dużo mniej znane.Tak, jak zupełnie nie znany, podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka.Major Karol Sęk artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego Stefana Michnika w 1952 roku.Tak, jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czajkowskim, Cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów "Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie, odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami krzyżem Virtuti Militari.Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 roku pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (Piotr Jakucki "Nasza Polska" 20 października 1994).Wokół michnikowszczyzny rojno, same gwiazdy polskiego dziennikarstwa, a to Monika Olejnik, do której na kolanach bieżą politycy, aby nie utracić na wiarygodności, a to Katarzyna Kolenda - Zaleska, najdzielniejsza z najdzielniejszych w starciach z laptopem tego, jak mu tam Ziobry.A to Grzegorz Miecugow, nowe wcielenie Stefana Martyki z niesławnym tatusiem Brunonem Miecugowem w tle (tatuś wsławił się m.in. podpisem rezolucji 53 wspólnie z Wisławą Szymborską i Sławomirem)..Telewizja TVN z Justyną Pochanke, Kamilem Durczokiem, Bogdanem Rymanowskim, Jerzym Kraśko, wspomnianym Grzegorzem Miecugowem oraz z innymi serwilistycznymi mówcami elektronicznymi prześcigają się w poniżaniu Prezydenta Rzeczypospolitej prof. Lecha Kaczyńskiego i całego tego „bydła" z nim związanego.Wiadomo, iż w Polsce istnieje cenzura wewnętrzna, cóż, jeszcze gorsza od zewnętrznej, natomiast wcale nie wiadomo czy w Polsce są jeszcze par excellence uczciwi, nie serwilistyczni dziennikarze, a jeżeli tak, to gdzie drukują i gadają poza np. "Polityką", TVN, czy innym Polsatem.Sui generis do śmichu-chichu jest służalcza para, Hanna i Tomasz Lisowie, dziennikarze od grafomańskiej siódmej boleści, którzy w dodatku opłacani setkami tysięcy złotych kpią sobie publicznie z Polski i z nas wszystkich.Tomasz Lis w telewizji publicznej prowadzi antypolski program, zapraszając do studia różne typy spod ciemnej gwiazdy, nie wyłączając ubeków,  Bogu ducha winną młodzież, nie wiedzącą w ogóle o co chodzi i bijącą brawo  Lisowi w wyuczonych epizodach programu.To są ci sami młodziankowie, którzy nie tak dawno skandowali w telewizji : Donald Tusk, Donald Tusk, jeszcze mi brakowało Bieruta. O Monice Olejnik słów kilka: W czasie stanu wojennego, gdy szmaciani dziennikarze w mundurach wojskowych występowali w telewizji, gdy wygwizdywano niechlubnej pamięci Halinę Czerny-Stefańską w czasie jej koncertów, a aktorki warszawskie „robiły" za kelnerki, nie przeszkadzało to zupełnie Monice Olejnik wstąpić do radia, na mocy polecenia komisarza wojskowego, za którego decyzją stał jej ojciec, pułkownik, szef ważnej jednostki MSW.Jak mi wiadomo, w owym czasie przyjmowano do mediów przede wszystkim ludzi bardzo zaufanych politycznie, lub dzieci osób cieszących się szczególnym zaufaniem władzy.Weryfikacja ta była szczególnie ostra w odniesieniu do mediów elektronicznych - telewizji i radia.W "Dzienniku" z dnia 3-4 marca 2007 w wywiadzie z Moniką Olejnik, dziennikarz Robert Mazurek zapytał o jej przyjęcie do pracy w radiowej "Trójce" w 1982 roku - "nie przeszkadzało ci to". Olejnik odpowiedziała: "Nie". "Robiliśmy fantastyczne radio, było mnóstwo świetnych ludzi". Obsługiwała sama w radiu konferencje rzecznika rządu Jerzego Urbana, obracając się w gronie dziennikarzy obsługujących te konferencje.Tak było.  A jak jest.  Niewątpliwie Monika Olejnik należy do tej grupy dziennikarzy, która czyni wszystko, aby zaszkodzić wizerunkowi Polski.Jak inaczej nazwać jej program "Kropka nad i" w którym w sposób tendencyjny zachowuje się już przy doborze osób, tym którym sprzyja według  odpowiedniej listy i tych których władczo pragnie pognębić.Swoim rozmówcom przerywa w momentach dla niej nie dogodnych, lub zmienia temat. To nie jest rzetelna robota dziennikarska, to jest służalcza robota antypolska m.in. prowadzona przeciwko Prezydentowi RP. prof. Lechowi Kaczyńskiemu i obecnemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie.Chętnie szafuje hasłami antypolskimi, w sposób bezwstydny i bezprzykładny, zatruwający dusze narodu.Zaproszony do programu po raz następny TW Filozof (Józef Życiński ), nie był pytany o swoje związki z SB, lecz tak sformułowanym pytaniem - stwierdzeniem: " Polacy są antysemitami ?"Życiński odpowiedział: -" wszyscy Polacy to antysemici".Takie działanie jest niczym innym  jak armatą skierowana przeciwko Narodowi Polskiemu, „Piąta kolumna” "par excellence". Powiem słowami Marka Hłaski z „Pięknych dwudziestoletnich": "bydło". Bartoszewski to pierwszy polityk, który nazwał ośmiomilionowy  elektorat Polaków Prawa i Sprawiedliwości "bydłem".Ten „autorytet" jest samozwańczym profesorem. Absolwent Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie w 1939 roku zdał maturę.Nie posiada wyższego wykształcenia, nie może być przeto żadnym profesorem, podobnie jak Kwaśniewski "magister".A to wstyd tak pleno titulo o sobie mówić i pisać. Jako credo polityczne obrał podobnie do Stefana Niesiołowskiego niewybredne obelgi, nasz „firmowy antypolski znak" za granicą.2 marca 1995 roku maturzysta Władysław Bartoszewski został przedstawiony przez Wałęsę liderom koalicji SLD - PSL jako jeden z trzech kandydatów ( obok Andrzeja Ananicza i Andrzeja Olechowskiego) na ministra spraw zagranicznych.Liderzy koalicji zaproponowali Bartoszewskiego, a Oleksy powiedział, że o tej kandydaturze myślał z prezydentem właściwie równolegle ( wywiad dla "Polityki" z 11 marca 1995 r. ). W ten sposób postkomuniści uwiarygodnili swój rząd przyjmując do jego składu opozycjonistę.W czasie sesji parlamentu niemieckiego Bartoszewski jako pierwszy przeprosił Niemców za wysiedlenie z Polski, w Izraelu kajał się w Knesecie za rzekomy „antysemityzm polskich ciemniaków".Żywcem z miłoszowych antypolskich przesłań Bartoszewski powiedział dosłownie:"Dzisiejsi studenci będą za dziesięć czy piętnaście lat posłami, ministrami, dyrektorami i oni będą określać życie polskie, a nie ta ciemnota na zapadłej prowincji, która opowiada jakieś głupstwa, a która dobrze czytać i pisać nie umie.Ci nie będą odgrywać roli bezpośredniej w życiu politycznym, a studenci będą odgrywali tę rolę. Ja patrzę na to realistycznie".( cyt. Za T. Kosobudzki "MSZ od A do Z", Warszawa 1997 str. 36 ).Bartoszewski w swej nienasyconej pogoni za dowodami uznania z zagranicy ( ordery, nagrody, etc. ) posunął się nawet do przyjęcia medalu upamiętniającego zasługi najgorszego niemieckiego polakożercy lat 20 XX wieku, ministra spraw zagranicznych Niemiec w latach 1923-1929 Gustawa Stresemanna.Celem Stresemanna była głównie rewizja granic na niekorzyść Polski, której istnienie w formie z 1928 roku nie akceptował" (Joschka Fisher b. minister spraw zagranicznych Niemiec "Gazeta Wyborcza" z 6-7 maja 2000 roku).Do tego pospolitego ruszenia należy zaliczyć m.in. Radosława Sikorskiego, Stefana Niesiołowskiego, Bronisława Komorowskiego, Julię Piterę, wyjątkowo oszczerczą kłótliwą babę, niespełnioną trzeciorzędną aktorkę, Zbigniewa Ćwiąkalskiego postkomunistycznego b. ministra potępiającego "ziobryzm" i nic innego nie robiącego, wraz z masonem, a tym samym oszustem kościelnym Andrzejem Zollem, pilnymi uczniami swojego profesora TW Kazimierza Buchały i profesora TW Tadeusza Hanauska kapusiów SB w UJ, antypolaka Bronisława Geremka, który powiedział w wywiadzie Annie Krall: "Polacy? Ja ich nienawidzę". I o podobnej "miłości" do wszystkiego co polskie Kazimierza Kutza. Polska znajduje się na niebezpiecznym zakręcie dziejowym. Teraz jest nam potrzebny "Cud nad Wisłą". Wszak Królowa Polski nigdy nas nie opuściła!  IZBA BORUSEWICZA Senat podjął decyzję w sprawie propozycji referendum zgłoszonej przez Andrzeja Dudę.Wniosek prezydenta nie zyskał akceptacji większości senatorów.Od ośmiu lat bowiem izba wyższa parlamentu kontrolowana jest przez Platformę Obywatelską, o od dziesięciu lat kieruje nią ten sam marszałek - Bogdan Borusewicz.Czy wybory 25 października będą końcem dominacji jednej partii  i jednego człowieka  w Senacie?Senat III RP jest dzieckiem "okrągłego stołu" i Magdalenki, gdzie powołanie drugiej izby parlamentu (nieistniejącej przecież od półwiecza) zaproponował Aleksander Kwaśniewski, wówczas młody minister sportu z PZPR.Senat miał być dla komunistów "wentylem bezpieczeństwa" jako mniej ważna izba wybrana w wolnych wyborach - w przeciwieństwie do Sejmu, w którym miejsca ściśle podzielono w ramach kontraktu politycznego. Mimo to całkowite zwycięstwo opozycji (99 na 100 miejsc w Senacie) zaskoczyło przywódców PZPR, spośród których wielu ubiegało się o mandaty senatorskie.Szybko jednak okazało się, że było to pyrrusowe zwycięstwo: w pierwszym Senacie zasiadło zaledwie kilku polityków z prawdziwego zdarzenia ( jak Jarosław i Lech Kaczyńscy, czy Zbigniew Romaszewski), a większość senatorów stanowili kompletni amatorzy, nieraz wybrani z powodu znanych nazwisk (jak Andrzej Wajda, Andrzej Szczypiorski, Gustaw Holoubek, Andrzej Szczepkowski), którymi łatwo manipulowali  doświadczeni przedstawiciele "solidarnościowej" lewicy (Andrzej Wielowieyski, Andrzej Celiński, Zofia Kuratowska, Karol Modzelewski).Tak ukształtowany Senat  niewiele mógł zrobić dla budowy nowego państwa, toteż nic dziwnego, że większość zasiadających w nim osób już nigdy więcej nie uzyskała poparcia wyborców.Następne kadencje wcale nie były lepsze, choć  w izbie wyższej zapanowała większa różnorodność partyjna i ideowa.O rzeczywistej roli Senatu najlepiej świadczą nazwiska kolejnych marszałków: Andrzej Stelmachowski, August Chełchowski, Adam Struzik, Alicja Grześkowiak, Longin Pastusiak.Żaden z nich nie był politykiem pierwszoplanowym, żaden nie należał do czołówki swojego ugrupowania. Dla Pastusiaka był to rodzaj politycznej emerytury przyznanej mu przez kierownictwo SLD, natomiast mało znanego Struzika wylansował kolega z okręgu płockiego, ówczesny prezes PSL Waldemar Pawlak, lecz naprawdę ważną postacią stał się jako marszałek Mazowsza.Wybór Bogdana Borusewicza w 2005 roku był jednym z największych błędów braci Kaczyńskich.Liczyli na to, że stary znajomy z gdańskiej opozycji będzie wspierał ich politykę, a szybko okazało się, że bliżej mu do Platformy - co nie dziwi, biorąc pod uwagę jego wcześniejszą karierę w Unii Wolności - i w kolejnych dwóch kadencjach już jako reprezentant zwycięskiej PO (obecnie jest jednym z wiceprzewodniczących tej partii).Pod jego rządami doszło do radykalnej zmiany ordynacji senackiej: z 40 okręgów wielomandatowych (2,3 lub 4 mandaty) na 100 rekomendowanych.Nie zmieniło to oblicza politycznego izby, w 2007 roku Platforma zdobyła 60 mandatów, a PiS - 39, zaś 4 lata później Platforma  - 63, a PiS 31. W praktyce zwycięstwo  PO w 2011 roku było większe, bo dwa mandaty zdobyło PSL, a tzw. senatorowie niezależni (Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Kazimierz Kutz) wygrali wybory dzięki cichemu poparciu Platformy.W dobiegającej kadencji Senat zaledwie kilka razy miał szansę odegrać samodzielną rolę. Było to przede wszystkim  w momentach głosowań nad tzw. sprawami światopoglądowymi (konwencja antyprzemocowa, in vitro, wybór rzecznika praw obywatelskich), gdy okazało się, że w senackim klubie PO istnieje znaczne silniejsze skrzydło konserwatywne niż w Sejmie.Ale nawet tych kilkunastu senatorów (z których zresztą kilku już opuściło Platformę) o bardziej prawicowych poglądach niż kierownictwo partii nie wystarczyło, by zablokować lewackie pomysły lansowane przez Ewę Kopacz.Poza tym rola Senatu ogranicza się najczęściej do milczącego akceptowania ustaw sejmowych, co najwyżej - do ich poprawienia, gdy posłowie popełnią jakiś błąd lub partia rządząca nie zdoła przeforsować swego stanowiska w Sejmie.Nic więc dziwnego, że do takiej roli przeznacza się polityków już nawet nie z drugiego, lecz z trzeciego szeregu (wyjątkiem jest Bogdan Klich, dla którego senacki fotel był rekompensatą po usunięciu ze stanowiska ministra obrony).Albo "solidarnościowych" emerytów w rodzaju wicemarszałka Jana Wyrowińskiego, Jana Rulewskiego, Ireneusza Niewiarowskiego, Józefa Piniora czy samego Borusewicza.Czy październikowe wybory odmienią oblicze izby wyższej parlamentu? Ordynacja pozostaje ta sama, lecz nastroje społeczne są zupełnie inne, co oznacza, że PiS mógłby uzyskać mandaty senatorskie w ponad połowie okręgów. Ale kto będzie się ubiegał o te mandaty?Czy również będą to ci, którzy "nie załapali się na Sejm", czy jednak prawica potraktuje Senat poważniej i wystawi kandydatów solidnych i dobrze przygotowanych, godnych następców śp. Zbigniewa Romaszewskiego?I czy nowy marszałek (być może zostanie nim obecny wicemarszałek z PiS Stanisław Karczewski) okaże się postacią większego formatu niż Borusewicz?Osobną sprawą pozostaje miejsce Senatu w ustroju państwa. Jeżeli po wyborach pojawi się możliwość zasadniczej zmiany konstytucji, izba wyższa parlamentu powinna zyskać nowe uprawnienia, inne niż Sejm, np. w polityce zagranicznej (jak w USA).Inny też powinien być sposób jej wyłaniania, choćby mianowanie części senatorow przez prezydenta, jak to było w II RP.Bo dalsze istnienie Senatu jako partyjnej kopii Sejmu, w dodatku z niewielkimi uprawnieniami, po prostu nie ma sensu.W Polsce zaroiło się ostatnio od recenzentów opozycji. Bardzo surowych recenzentów. Prorządowe media aż gotują się od narzekań, że nowy prezydent wywodzący się ze środowisk prawicowych sprzyja tylko „swoim”. Jak daleko może posunąć się psychiczna choroba propagandowa? Niestety, wydaje się, że to dopiero początek, bo panika w kręgach koalicji PO i PSL stanowi od kilku tygodni nieodłączny element przedwyborczej rzeczywistości.Udana wizyta prezydenta w Niemczech i w USA, dobre przyjęcie Andrzeja Dudy przez Berlin oraz przychylne komentarze zachodniej prasy wzbudziły wręcz konwulsje u nadwornych propagandystów PO.Telewizje głównego nurtu usłużnie donoszą, że odkryły „straszny błąd” Dudy, który w rozmowie z prezydentem Niemiec miał się „skarżyć” na Polskę?Otóż w rozmowie z Andrzejem Dudą, Joachim Gauck miał chwalić Polskę za to, że od czasów komunizmu nasz kraj zmienił się radykalnie. Oczywiście na korzyść. Prezydent Duda potwierdził, ale zaznaczył, iż nie wszyscy Polacy uważają, że żyją w sprawiedliwym kraju.No i zaczęła się histeria. Jak prezydent mógł? I to jeszcze w Niemczech…Ano mógł. Bo demokratycznie wybrany prezydent może powiedzieć o obawach swoich rodaków. Przecież część z nich pragnie zmiany i dlatego zmieniła prezydenta, a zanosi się na to, że jesienią zmieni skład parlamentu i rząd.Media tak zwanego głównego nurtu nadal robią papkę propagandową, która ma świadczyć o tym, że prawica zniszczy Polskę. PiS ma jednak rzeczywiste poparcie. Trudno będzie obrzydzić ludziom partię, która pragnie rzeczywistych zmian. I nie obiecuje gruszek na wierzbie tak, jak PO przez 8 ostatnich lat.Chociaż słyszałem, że obecny rząd jest w stanie wyhodować nawet te gruszki i nie tylko. Aby utrzymać władzę. Desperacja może prowadzić do wielu interesujących odkryć.Kto propagandą wojuje...Współczesną Polskę kształtują osoby z t. zw. "Izby Borusewwicza" i prelegentki kolejowej Ewy Kopacz, Henryki Krzywonos, Stefana Niesiołowskiego, Andrzeja Borusewicza", Romana Gertycha, Marka Borowskiego - senatora "niezależnego" i innych aparatczyków PRL w tym syna esbeka na listach Platformy Obywatelskiej. W tym poczcie znajduje się wiele osób, m.in. sygnatariuszy Sierpnia, jak Krzywonos.Prelegentka kolejowa Ewa Kopacz, mająca w swojej kancelarii prezesa Rady Ministrów Michała Kamińskiego - agenta izraelskiego wywiadu, agentury izraelskiego Mosadu "Prism Groupe" zamiast dbać o Polskę, urządza rozmaite kampanie "wyborcze" mające na celu dyskredytację prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudy.Dołączają do tych koncertów nienawiści nie tylko czołowi działacze PO, ale i Krzywonos, znany nienawistnik Polski, Polaków i polskości, super bezczelny typ Stefan Niesiołowski, donosiciel do SB własnej narzeczonej i członków podziemnego "Ruchu" mającego unicestwić muzeum  Lenina w Poroninie. Do tej akcji dołącza jeszcze postać "niezależnego" senatora Marka Borowskiego. B. marszałek Sejmu Marek Borowski jest synem wysokiej rangi komunistycznego działacza o bardzo szkodliwej antypolskie] przeszłości. Jego ojciec Wiktor Borowski (właściwie Aron Berman, spokrewniony z Jakubem Bermanem) był w czasach II Rzeczypospolitej trzykrotnie skazywany na więzienie za działalność wymierzoną w interesy Polski.Marek Borowski nienawidzi "Żołnierzy Wyklętych" nazywając ich publicznie bandytami i zbrodniarzami. W takt Borowskiemu podąża telewizja Super Stacja w osobie prezenterki z suteren Elizy Michalik nazywających Żołnierzy Wyklętych antysemitami.Paradoksalnie, ponieważ w telewizji Republika, usiłującej kreować się na patriotyczną, z banderowskim odznaczeniem esbecji ukraińskiej redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i rzeczonej telewizji Tomasza Sakiewicza, prezentuje swoje "patriotyczne" spostrzeżenia dr Jerzy Targalski wybitny polski filosemita, nazywający Aleksandra Szumańskiego antysemitą.Zagłębiając się dalej w tę "patriotyczną" dziennikarkę należy jeszcze wymienić red. telewizji "Republika" i "Gazety Polskiej" Katarzynę Gójską - Hejke, uważającą, iż Polacy na Ukrainie mają swoją drugą ojczyznę, Dawida Wildsteina napadającego w "GP" na osobę wielkiego polskiego pisarza Waldemara Łysiaka i niżej podpisanego Aleksandra Szumańskiego za ich poglądy antybanderowskie, wyliczających bestialskie zbrodnie ludobójstwa okrutnego(genocidum atrox) ponad 200 tysięcy Polaków dokonanego przez OUN - UPA.Telewizja państwowa TVP i TVN oraz pokrewne stacje, do znudzenia w każdym programie podają nazwiska kandydatów PO na posłów i senatorów prześcigając się nawzajem w oczernianiu kandydatów PiS do ław poselskich, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę i jego obietnic wyborczych.Do tego bajzelamtu dochodzi jeszcze "Zjednoczona Lewica" SLD z kreaturą publiczną, świńskim ryjem i penisem w stanie wzwodu Januszem Palikotem, teraz z siwą świńską bydlęcą brodą. W tym miejscu należy przypomnieć, iż jego ojciec był szmalcownikiem i antysemitą.To wszystko może sie wydarzyć gdy 25 października 2015 roku do parlamentu RP wejdzie Zjednoczona Lewica z "premierem" Barbarą Nowacką i całą bandą komunistycznej Zjednoczonej Lewicy APEL DO PREZESA TELEWIZJI PUBLICZNEJ PANA JACKA JURSKIEGO Zapewne pragnie Pan zachować odrodzoną patriotycznie telewizję publiczna, w co nie wątpimy. Ten błąd z powołaniem na prezenterkę TVP - Info Magdaleny Ogórek lewicowej post komunistycznej kandydatki na prezydenta RP przez Zjednoczoną Lewicę - powinien Pan naprawić i odwołać ją z tego stanowiska w telewizji publicznej jako osobę o poglądach komunistycznych, co już wykazała decyzją kandydatury na lewackiego prezydenta RP.Taki pogląd wyraża wielu Polaków, koła Kresowian i Kombatanci - Osoby Represjonowane. Szanowny Panie Prezesie,niewłaściwa obsada personalna Telewizji Publicznej obniża jej wiarygodność, co niewątpliwie będzie skutkowało w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Oczekujemy odpowiedzi na naszym portalu - Niepoprawni.                                                               Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621     Dokumenty, źródła, cytaty: Paweł Sergiejczyk "Izba Borusewicza""Nasza Polska" 1.IX. 2015 https://wzzw.wordpress.com/2010/07/06/krew-na-rekach-palikota/  http://3obieg.pl/atak-zydowskiego-dziennikarza-gazety-polskiej-dawida-wildsteina-na-waldemara-lysiaka-cz-i (link is external) http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1275&Itemid=2 (link is external)  http://www.kongresprwdzplamrk.com/ArticleDetails.aspx?id=22927 (link is external)  https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=TZW+ewka+kurek (link is external)  http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/aparatczycy-prl-i-syn-esbeka-na-listach-platformy-obywatelskiej  http://www.fakt.pl/polityka/michal-kaminski-pracuje-dla-izraelskiej-firmy-wywiadowczej,artykuly,519691.html (link is external)  http://senyszyn.blog.onet.pl/ (link is external)  http://www.fronda.pl/a/szokujacy-wpis-poslanki-sld-senyszyn-duda-powinien-sie-powiesic,56867.html (link is external) https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=senyszyn+czy+pani+nosi+krzyzyk  https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=w+prl+ilu+polakow+zamordowano (link is external)                               
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

RÓŻA THUN CZERWONA RÓŻA

$
0
0
Ilustracja: 
RÓŻA MARIA THUN CZERWONA RÓŻA  Róża Thun z domu Woźniakowska, właśc. Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein ur. 13 kwietnia 1954 w Krakowie – polska działaczka organizacji pozarządowych, publicystka; była dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, posłanka do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji.W 1979 ukończyła filologię angielską na Uniwersytecie Jagiellońskim . Jej praca magisterska poświęcona była dramatom Oscara Wilde’a. OKRES PRL W drugiej połowie lat 70. działała w opozycji demokratycznej w Krakowie. Była związana z dominikańskim duszpasterstwem akademickim Beczka, z którego wywodziła się część późniejszego środowiska Studenckiego Komitetu Solidarności. W okresie 1978–1979 pełniła funkcję rzecznika SKS, współpracowała też z Komitetem Obrony Robotników. Wraz z m.in. Józefem Baranem i Bogusławem Sonikiem należała do sygnatariuszy listu do Amnesty International, opisującego represje wobec niezależnych grup studenckich w PRL. W okresie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1979 współorganizowała niezależne biuro prasowe, w którym m.in. informowała dziennikarzy zachodnich o celach i działalności opozycji demokratycznej oraz o sytuacji Kościoła w Polsce. Zajmowała się organizacją tzw. Uniwersytetu Latającego oraz spotkań dyskusyjnych działaczy opozycyjnych, kolportowała wydawnictwa niezależne. POBYT ZA GRANICĄ W latach 1981–1991 przebywała za granicą, głównie w Niemczech, a w okresie 1989–1991 w Nepalu. Była uczestnikiem konferencji we Francji i w Niemczech, poświęconych sytuacji w Polsce i wyjaśniających tło polityczno-społeczne po ogłoszeniu stanu wojennego. Przekazywała m.in. zachodnim mediom informacje o sytuacji politycznej w Polsce, pomagała przebywającym na Zachodzie działaczom „Solidarności”. Współorganizowała i uczestniczyła w transportach humanitarnych do kraju, a także pomagała przy organizacji stoisk wydawnictw drugiego obiegu na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie. Z upoważnienia krakowskiego oddziału NSZZ „Solidarność” uczestniczyła w pierwszym (po 13 grudnia 1981) spotkaniu działaczy związku w Brukseli. Zawodowo pracowała jako tłumacz, była autorką recenzji książek dla Herder Verlag. III RP Od 1992 do 2005 pełniła funkcję dyrektora generalnego, a następnie prezesa zarządu Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. W tym czasie była współorganizatorką sieci proeuropejskich organizacji pozarządowych. Pomysłodawczyni konferencji, spotkań naukowych i publicznych (np. tzw. "Parada Schumana"), imprez masowych, szkoleń i debat organizowanych przez tę fundację. Jest autorką tekstów publicystycznych i wystąpień konferencyjnych w Polsce, Francji, Niemczech i innych krajach europejskich, dotyczących przeważnie tematyki integracji europejskiej, drukowanych w pracach zbiorowych i periodykach.W latach 1998–2000 sprawowała mandat radnej Gminy Warszawa-Centrum. Wchodziła w skład Narodowej Rady Integracji Europejskiej istniejącej przy Prezesie Rady Ministrów, Grupy Refleksyjnej dla Przyszłości Unii Europejskiej przy Prezydencie RP. Organizowała Forum Św. Wojciecha oraz zjazd „Dokąd idziesz Europo?” (w 2002 w Gnieźnie). W latach 2002–2003 należała do grupy ekspertów przy przedstawicielu Rady Ministrów do Konwentu Europejskiego, minister Danucie Hübner. W okresie przedreferendalnym w 2003 była inicjatorką i współorganizatorką licznych spotkań publicznych. Wspierała powstawanie szkolnych klubów europejskich oraz szkół noszących imię Roberta Schumana, a także organizowała Inicjatywę Obywatelskiej „TAK w Referendum”.Należy do Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) w Warszawie, wchodząc (2003–2004) w skład zarządu tej organizacji. Działa w Stowarzyszeniu Francja-Polska dla Europy, Stowarzyszeniu Przyjaciół Muzeum Emeryka Czapskiego w Krakowie oraz stowarzyszeniu Szkoła Liderów. W latach 90. związana z Unią Demokratyczną i następnie z Unią Wolności (była członkiem rady krajowej tej partii).W 2005 objęła stanowisko dyrektora Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.7 czerwca 2009 została wybrana na posłankę do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej w okręgu obejmującym województwa małopolskie i świętokrzyskie. 17 lipca tego samego roku wstąpiła do PO. Po rozwiązaniu przez władze krajowe PO małopolskich struktur była komisarzem krakowskiej PO. Pełniła tę funkcję do marca 2010, gdy nowym przewodniczącym został Łukasz Gibała. W maju tego samego roku bez powodzenia ubiegała się o stanowisko przewodniczącej regionu. W 2014 z powodzeniem ubiegała się o reelekcję w wyborach europejskich, uzyskując mandat deputowanej do PE VIII kadencji. Objęła funkcję przewodniczącej grupy roboczej ds. jednolitego rynku cyfrowego. W Parlamencie Europejskim weszła w skład Komisji Rynku Wewnętrznego i Obrony Konsumentów. Dołączyła również do Spinelli Group, inicjatywy działającej na rzecz federalizacji Unii Europejskiej.. ODZNACZENIA  - Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 2003-Chevalier Legii Honorowej – Francja, 2015, dekoracja 2016 -Order Narodowy Zasługi – Francja, 2004- Ufficiale Orderu Zasługi Republiki Włoskiej – Włochy, 2005 WYRÓŻNIENIA Wyróżniona Medalem Europejskim (przyznawanym przez Business Center Club i Urząd Komitetu Integracji Europejskiej), Nagrodą Europejską Fundacji Schumana, Nagrodą „Elle” oraz Nagrodą „Zwierciadła”. W 2008 otrzymała Laur Umiejętności i Kompetencji przyznawany przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach. W 2011 i w 2013 zdobyła nagrodę MEP Awards dla najbardziej pracowitych posłów Parlamentu Europejskiego w kategorii rynek wewnętrzny i ochrona konsumentów, a w 2014 w kategorii polityka internetowa. W 2014 otrzymała nagrodę „Polonicus”. ŻYCIE  PRYWATNE Prawnuczka ekonomisty Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Córka hrabianki Marii Karoliny z domu Plater-Zyberk herbu Plater, pochodzącej z majątku Vabole na terenie Inflant polskich, oraz profesora Jacka Woźniakowskiego, inicjatora wydawnictwa „Znak” i prezydenta Krakowa. Od 1981 żona Franza Grafa von Thun und Hohenstein (ur. 1948). Matka trzech córek i syna. Siostra Henryka Woźniakowskiego.Uwagi Na stronach internetowych Instytutu Pamięci Narodowej i Parlamentu Europejskiego tożsamość Róży Thun została podana wraz z trzema imionami jako Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein . Powyższy biogram pochodzi z polskiej Wikipedii DZIAŁALNOŚĆ BIEŻĄCA RÓŻY THUN.LISTA WSTYDU POLAKÓW. ZDRAJCY. Na liście wstydu jest aż sześciu europosłów PO, którzy głosowali „za” rezolucją przeciwko Polsce. Pierwszym antypolskim bohaterem jest: Michał Boni - TW "ZNAK", następnie Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i  Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein - żona Niemca. Na marginesie aktów drastycznej nielojalności i zdrady interesów polskich przez pochodzących z Polski niektórych europosłów, komisarzy, urzędników, czy „króla administracji” Rady Europejskiej (niedawne „popisy” Róży Thun w niemieckiej telewizji, o czym opisał R. Makowski) – trzeba wyjaśnić powody zuchwałej bezkarności tych, formalnie tylko – Polaków.Trzeba więc wiedzieć, iż unijne traktaty przenoszą lojalność europosłów w Paramencie Europejskim, urzędników i komisarzy w Komisji Europejskiej i innych osób wykonujących funkcje w Unii, z państwa narodowego, z którego pochodzą, na struktury UE, unijne interesy i punkt widzenia.Urzędnicy, europosłowie, komisarze itp. działający w ramach Unii za to traktatowe, obowiązkowe przekierowanie lojalności są dobrze opłacani, ale i silnie chronieni unijnymi immunitetami. Nie poddają się mu oczywiście urzędnicy z najsilniejszych państw (szczególnie Niemcy i Francuzi), gdyż to oni dyktują w unijnej organizacji warunki. Nie poddają się temu przekierowaniu także urzędnicy i europosłowie z niektórych innych państw. Nie poddają się tej mentalnej, unijnej zwierzchności także przedstawiciele Polski w Unii wybrani z list Prawa i Sprawiedliwości.Obrzydliwie drastyczne przypadki zdrady narodowych interesów państw członkowskich, z których ci urzędnicy i europosłowie pochodzą, na rzecz interesów unijnych, pozostają wg traktatów bezkarne. Bo taka jest logika przekierowanej lojalności, ma chronić interesy Unii. Przeciwnie, zdrajcy z chorobą przekierowanej lojalności są przez Unię chronieni, uprzywilejowywani i nagradzani. Każdy bowiem akt zdrady swej narodowej Ojczyzny, jest z punktu widzenia interesów unijnych oceniany jako bardzo korzystny, bo „prowspólnotowy”. Każdy odruch zdrady własnego kraju w unijnej organizacji jest bowiem zgodny z istotą, celem i kierunkiem ewolucji samej Unii Europejskiej. Każdy akt zdrady przybliża bowiem do zrealizowania unijnej, totalitarnej utopii; do zrealizowania antydemokratycznego celu Unii, jakim jest likwidacja i ośmieszenie idei państw narodowych i utworzenie w to miejsce jednego, zunifikowanego obszaru kierowanego – w dzisiejszym planie – przez Niemcy.Udział w zdradzie polskich interesów przez osoby funkcjonujące w organizacji unijnej, a pochodzące z Polski – jest niestety bezkarny także z punktu widzenia polskiego prawa.Traktatem o akcesji z 2003 roku zgodziliśmy się – in spe i in blanco – na wszelkie, najbardziej nawet skrajne, przekierowanie lojalności polskich urzędników i europosłów do totalitarnego, unijnego, politycznego projektu. Strategicznym zaś celem tego projektu jest pełne podporządkowanie interesów państw członkowskich, ich interesów narodowych – interesom współczesnej Rzeszy. Przy nadrzędności celów i prawa unijnego, polski kodeks karny po podpisaniu Traktatu o akcesji jest raczej bezradny. Takich aktów zdrady przeciwko Polsce dokonywanych na poziomie unijnym – pojęciem zdrady państwa, w Polsce objąć już nie można.Dziś, zdrajcy polskich interesów głosujący, wypowiadający się i działający zagranicą przeciwko Polsce, z tej logiki działania Unii korzystają. Zgodnie z podpisanym przez Polskę Traktatem akcesyjnym logicznie uważają, że skoro Polska Traktat podpisała, to na nadrzędność unijnych interesów i lojalności na własnymi – wyraziła zgodę. W efekcie więc zdrada interesów polskich w Unii nie jest już objęta polskim prawem karnym. To dlatego po akcesji Polski do Unii Europejskiej, i po wyrażeniu akcesją zgody na nadrzędność interesów wspólnotowych nad narodowymi, po wprowadzeniu podwójnego obywatelstwa i zobowiązaniu się Traktatem do przestrzegania ww. „unijnych wartości”, zdrajcy z Polski mogą bezczelnie mówić nam w twarz, że „Unia jest ich domem, a po podpisaniu Traktatu o akcesji Polska i Polacy muszą ten fakt respektować”. Traktaty unijne „uniewinniają” więc od przestępstwa zdrady własnej Ojczyzny.Jak długo jesteśmy członkami UE działającej wedle patologii przekierowanej lojalności, możemy jedynie i musimy z ciężkim sercem i wściekłością przyglądać się bezkarnym popisom polskiej targowicy, niegodnej miana Polaka. ANTYPOLSKOŚĆ BEZ GRANIC RÓŻY THUN.POLSKA NA GRANICY WYTRZYMAŁOŚCI.JEDNA KOBIETA WALCZY O SWÓJ KRAJ. „Warszawa. Jesień 2017. Polska odwraca się coraz bardziej od Europy zachodniej. Tak w każdym razie europosłanka Platformy Obywatelskiej Róża Thun opisuje drogę, która obrał kraj dwa lata temu pod impulsem rządu PiS i którą wciąż podąża” – od tych nieco melodramatycznych słów rozpoczyna się reportaż francusko-niemieckiej telewizji „ARTE” o Polsce pod równie melodramatycznym tytułem „Polska na granicy wytrzymałości. Jedna kobieta walczy o swój kraj ”.Tą kobieta jest Róża Thun, która na początku reportażu siedzi z poważną, wręcz „udręczoną” miną w warszawskim tramwaju.Co miesiąc PiS organizuje marsze, podczas których tłumy idą za człowiekiem, wmawiającym im, że Polska jest otoczona przez wrogów. To Jarosław Kaczyński. Prezes PiS znów chce izolować kraj— rozbrzmiewa w tle głos narratora. Tramwaj mija marsz z okazji miesięcznicy Smoleńskiej, a Róża Thun tłumaczy widzom, że „walczyliśmy przez dziesiątki lat o demokrację w tym kraju”.A teraz oni (PiS-red.) chcą wszystko zniszczyć. Jeśli tak dalej będzie Polska stanie się niedługo dyktaturą. Nie pozwolimy im na to—mówi europosłanka PO. Następnie „ARTE” pokazuję ją stojącą na Krakowskim Przedmieściu ze smutna miną i białą różą w ręku.Ci, którzy podążają za Kaczyńskim, wierzą w to, co on mówi, m.in. w to, że Polska jest zagrożona przez Niemcy, imigrantów i UE, i że tylko on i jego partia są w stanie uratować Polskę— wyjaśnia narrator. Jak zaznacza „Polska jest tymczasem krajem podzielonym, a za pochodem z okazji miesięcznicy Smoleńskiej odbywa się kontrmanifestacja”.Ci demonstranci widzą w Kaczyński demagoga, który chce ustanowić w Polsce państwo policyjne. Ci ludzie są regularnie aresztowani i prześladowani, nawet jeśli ich demonstracja została wcześniej zgłoszona władzom—twierdzi „ARTE”. Ale na szczęście jest Róża Thun, która „od kilku lat reprezentuje Polskę w Parlamencie Europejskim”.Ona walczy z przemocą policji i autorytaryzmem państwa, które wielu przypominają epokę komunizmu. Obecnie europosłanka PO jest potrzebna niemal wszędzie—przekonuje francusko-niemiecka telewizja. A następnie przedstawia wzruszającą historię licealistów z Ostrowca w województwie Świętokrzyskim, którzy nie mogą już korzystać z miejscowej świetlicy, bo zaprosili do liceum dzielną panią Różę.Tego ultrakonserwatywna władza PiS nie mogła tolerować. Róża Thun mimo tego ich odwiedzi—podkreśla „ARTE”. Zdaniem europosłanki PO licealiści „podjęli ogromne ryzyko zapraszając kogoś z opozycji”.PiS tego nienawidzi. Nie chce też, by zachodnie media mówiły o tym kraju—przekonuje. Na spotkaniu licealiści (jest ich dosłownie pięciu) skarżą się, że „są zastraszani przez policję, a szkoła grozi karami dyscyplinarnymi”, bo dyrektor nie życzy sobie tego typu demonstracji politycznych i zapraszania eurpospołów do szkoły.Europosłanka PO obiecuje licealistom, że im pomoże i apeluje do nich, by „nie dali sobie niczego zabronić”.W demokracji mamy prawo informować się o polityce, ale może nie jesteśmy już w demokracji?—pyta Thun. Jej zdaniem to „typowe działanie dyktatury, która chce, by ludność była niepoinformowana i niedouczona”.Mam nadzieję, że tym młodym ludziom nic się nie stanie —dodaje. Następnie „ARTE” pokazuje naszą niestrudzoną europosłankę podczas walki o właściwą treść podręczników szkolnych, czyli o „wartości, których bronił ks. Tischner, jak tolerancja i wolność”. A tego brak w pisowskich podręcznikach, gdzie pisze się, „iż imigracja może być dobra ale także prowadzić do problemów w przyszłości”.Róża Thun robi co może by szerzyć optymizm i stworzyć poczucie wspólnoty. Doceniać innych takimi jacy są daje siłę. W dzisiejszej Polsce jednak trudno o optymizm — komentuje narrator, pokazując europosłankę PO podczas spotkania z nauczycielami w Łopusznej, którzy skarżą się, że PiS odrzuca obcych i nie chce ich zrozumieć, a takie rzeczy to „przerażając lektura, szczególnie dla dzieci”.Zdaniem „ARTE” Polska potrzebowałaby kogoś takiego jak ks. Tischner, który zapobiegłby zamknięciu się Polaków w sobie. Zamiast tego „sieje się nienawiść, szczególnie w telewizji publicznej”.Kraj nie patrzy już w przyszłość tylko w przeszłość. W telewizji publicznej pokazuje się spoty przypominające Niemcom ich zbrodnie, w ramach walki o reparacje wojenne. Otwierając stare rany PiS nawołuje do tego, by ponownie bać się Niemiec—dowiadujemy się z reportażu. Zdaniem Rózy Thun nie o reperacje tu jednak chodzi.Jestem przekonana, że ostatecznym celem PiS-u jest wyprowadzenie Polski z UE. Ponieważ Polacy są jednak pro-unijni, rząd podkręca strach przed Niemcami. Chodzi o to, by przekonać Polaków, że Unia jest sterowana przez Niemcy a więc groźna—zaznacza europosłanka PO. Nie zabrakło oczywiście wzmianki o marszu Niepodległości 11 listopada, na którym manifestanci oprócz Boga i Ojczyzny mieli domagać się właśnie wyjścia Polski z UE. Organizatorzy marszu – jak twierdzi ARTE – regularnie wysyłają naszej bohaterce Róży Thun „pogróżki”.Następnie „ARTE” pokazuje europosłankę w jej domu wraz z mężem Franzem von Thun und Hohenstein, Niemcem, którego nazwisko przyjęła.Często jest z tego powodu atakowana. Ani jedno ani drugie nie chce o tym rozmawiać—zaznacza francusko-niemiecka telewizja. Mąż pani Róży twierdzi jednak, że „bardzo go to wszystko niepokoi”.Najbardziej martwi mnie to, że oni zamieniają nienawiść do mnie w nienawiść do całych Niemiec—mówi europosłanka PO. Zdaniem jej męża nienawiść ta dzieli kraj i nie pozwala na „znalezienie kompromisów”.To jest bardzo niszczące—podkreśla Franz von Thun und Hohenstein. Róża zamierza jednak dalej walczyć, nawet za cenę obelg.Ponieważ mam takie długie niemieckie nazwisko jestem łatwym celem. To super się nadaje do ataków—mówi europosłanka PO. Według „ARTE” nie tylko Róża Thun przeciwstawia się wizji Brukseli jako siły okupującej Polskę ale także wielu innych Polaków, którzy „tak jak ona walczyli o wyzwolenie Polski spod jarzma komunizmu”. I nie chcą, by Polska oddaliła się od Zachodu. To dla których przynależność do UE „nabrała ostatnio nowego znaczenia”.Jedna z tych Polek mówi w reportażu, że „po raz pierwszy czuje, iż Unia Europejska może gwarantować nasze bezpieczeństwo”.Cieszymy się, że jest tyle państw wokół nas, które nas wspierają, że tworzymy tą wspólnotę, że jesteśmy razem—zaznacza kobieta. Do słowa dochodzi także Viviane Reding, była komisarz UE, która „śledzi z bliska polityczne zmiany w Polsce”.Sytuacja w Polsce się pogarsza—mówi Reding, a Róża Thun deklaruje, że najgorsze byłoby gdyby tacy ludzie jak była wiceszefowa KE „straciliby zainteresowanie Polską”.  Polska jest częścią naszej europejskiej rodziny, jesteśmy bardzo nieszczęśliwi i zaniepokojeni. Ten kraj podąża bardzo szybko w bardzo złym kierunku —dodaje Reding. Według „ARTE” Róża Thun desperacko usiłuje zwrócić uwagę na sytuacje w Polsce, która coraz częściej robi co jej się podoba, czego Bruksela oczywiście tolerować nie może.Gra nie toczy się tylko o Polskę, ale o całą Europę. Polska chce zniszczyć Europę. Świadomie—utrzymuje Reding. Zdaniem „ARTE” polski rząd łamie prawo unijne, m.in. wycinając drzewa w Puszczy Białowieskiej, a kościół katolicki przeszedł w całości na linię PiS. Księża w swoich kazaniach mówią o Dobrej Zmianie. Tymczasem władza coraz częściej zakazuje manifestacji opozycji i ogranicza demokrację.Drzewa w Białowieży odrosną, ale jest coś gorszego: zabrania się nam demonstrować. A demokracja nie odrośnie jak te drzewa. Tym bardziej musimy o nią dbać—przekonuje Róża Thun, pod koniec reportażu znów w tramwaju. Według „ARTE” opozycja w Polsce nie daje się zastraszyć przez policję, choć większość ludzi, którzy przybyli na spotkanie z europosłanka PO w Kielcach nie wie jak sprzeciwić się autorytarnemu reżimowi. Mimo iż są to ludzie starsi z doświadczeniem komunizmu. A Thun nie potrafi „dać im nadziei”.Jak reagować na kampanię, jak tą Gazety Polskiej, której celem jest zrobienie ze mnie niemieckiej nazistki? Załamujemy się pod kłamstwami i personalnymi atakami. Przecież nie można odpowiadać na populizm populizmem, prawda? Wtedy nasze społeczeństwo się całkowicie rozpadnie — mówi Thun. "ONI CHCĄ WSZYSTKO ZNISZCZYĆ"RÓŻA THUN Z MĘŻEM NIEMCEM W WALCE O SWÓJ KRAJ. 30-minutowy dokument zatytułowany „Re: Polen vor der Zerreißprobe - Eine Frau kämpft um ihr Land“ opowiada o Polsce pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Nasz kraj został ukazany jako państwo, gdzie brutalnie tłumi się antyrządowe manifestacje, a władza skupiona w rękach Jarosława Kaczyńskiego ogranicza swobody obywatelskie.Swoistą przewodniczką po coraz bardziej antydemokratycznej Polsce jest Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej."Róża Thun często walczyła o swój kraj"Warto zwrócić uwagę na zapowiedź filmu, która pojawiła się na stronie stacji Arte w języku niemieckim. Opis brzmi: "Róża Thun często walczyła o swój kraj. Jako była rzeczniczka Solidarności była istotną współuczestniczką przełomu 1989 roku. W 2017 roku znowu musiała wyjść na ulicę, ponieważ nigdy nie straciła marzeń, a kurs rządów PiS znowu prowadzi do systemu autokratycznego".Skandaliczny film niemieckiej tv publicznej NDR w którym Róża von Thun przedstawia Polskę w najgorszym świetle. To jest zdrada. BOHATERKA CZERWONA RÓŻA Z BIAŁĄ RÓŻĄ Róża Thun z białą różą w dłoniach oprowadza widzów po Warszawie. Przebitki ukazują antyrządowe protesty związane z reformą sądownictwa, a także "kontrmiesięcznice smoleńskie". – O demokrację walczyliśmy przez dekady. A teraz oni chcą ją zniszczyć? To zmierza w kierunku dyktatury, ale my na to nie pozwolimy – wskazuje polityk PO.W reportażu zwrócono też uwagę na kwestie, którymi rząd rzekomo "straszy" Polaków, aby nie stracić poparcia. Mają to być m. in. nieustające zagrożenie ze strony Niemiec oraz fala nielegalnej imigracji.    OFICJALNA PROPAGANDA? Należy zauważyć, że kanał Arte jest finansowany przez niemiecki rząd. W swoich założeniach stacja ma promować kulturę tradycyjną, sztukę, wartościowe reportaże oraz kulturę niezależną. https://wpolityce.pl/polityka/374683-szczyt-propagandy-jedna-kobieta-walczy-o-swoj-kraj-thun-jako-wojowniczka-o-demokracje-w-tv-arte-najgorsze-byloby-gdyby-zachod-stracil-zainteresowanie-polska-wideo NIEDALEKO SPADA JABŁKO OD JABŁONI? Okazuje się, iż nie zawsze przysłowia są mądrością narodów. Ojciec Róży Thun Jacek Woźniakowski (ur. 23 kwietnia 1920 w Biórkowie, zm. 29 listopada 2012 w Warszawie[ – polski historyk sztuki, pisarz, eseista, publicysta, dziennikarz, edytor, wydawca, tłumacz literatury pięknej, prezydent Krakowa w latach 1990–1991, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego był osobą wielce zasłużoną dla swojej Ojczyzny Polski. Pozostała o nim chwalebna pamięć.Prawnuk Henryka Rodakowskiego, wnuk Jana Gwalberta Pawlikowskiego, przyrodni brat prof. filozofii Karola Tarnowskiego, ojciec m.in. Henryka Woźniakowskiego (zastępcy rzecznika prasowego rządu Tadeusza Mazowieckiego, prezesa wydawnictwa „Znak” w Krakowie), oraz Róży Thun (posłanki do Parlamentu Europejskiego).Tablica na elewacji kamienicy przy ul. Pijarskiej 5 w Krakowie, upamiętnia zamieszkiwanie owej kamienicy przez Jacka Woźniakowskiego w latach 1950 - 1958 oraz 1981 - 2006Uczeń szkoły francuskiej w szwajcarskim Fryburgu oraz Gimnazjum Sanatoryjnego Męskiego Dra Jana Wieczorkowskiego w Rabce. Maturę uzyskał w 1938 roku. Redaktor szkolnego czasopisma „Szczebioty” (1935–1938), m.in. wspólnie z późniejszym pisarzem i reporterem Lucjanem Konem-Wolanowskim. Ukończył następnie Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu i odbył praktykę wojskową w 8. Pułku Ułanów (1938–1939). Studiował filologię polską i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracę magisterską obronił w 1951 roku.W czasie kampanii wrześniowej został ciężko ranny. Był konspiratorem w „Tarczy”, później adiutantem komendanta mieleckiego obwodu AK. Po zakończeniu II Wojny Światowej został dziennikarzem. Od 1948 roku pracował w Tygodniku Powszechnym.  Nekrolog Jacka Woźniakowskiego (1920-2012) znajduje się przy wejściu do kościoła św. Marcina przy ul. Piwnej w WarszawiePrzewodniczący Rady Fundatorów Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie (od 1991). Członek Akademii Europejskiej w Krakowie. Współzałożyciel Fundacji Judaica.Zmarł w Warszawie w wieku 92 lat. Pochowany 8 grudnia 2012 roku na Cmentarzu leśnym w Laskach.Otrzymał Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Mieczysława B. Lepeckiego (1974) za "Zapiski kanadyjskie", Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Mieczysława Pruszyńskiego, Złoty Krzyż Zasługi (1974), Nagrodę Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku (1976), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1990), Krzyż Komandorski Legii Honorowej (1995). 5 października 2005 roku, podczas uroczystości w krakowskim magistracie został uhonorowany przez ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Doktor honoris causa Katholieke Universiteit w Leuven (Belgia). Za książkę "Ze wspomnień szczęściarza" otrzymał w grudniu 2008 roku Nagrodę Krakowska Książka Miesiąca. Postanowieniem z 24 października 2006 roku został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego za wybitne zasługi dla rozwoju polskiej demokracji, za działalność na rzecz dialogu i dobra wspólnego odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. HENRYK WOŹNIAKOWSKI Syn Jacka Woźniakowskiego, brat Róży Thun. zastępcy rzecznika prasowego rządu Tadeusza Mazowieckiego, obecny prezes wydawnictwa „Znak” w Krakowie, wydawcy m.in. polakożerczej, grafomańskiej książki Jana Tomasza Grossa "Strach""Strach" budzi demony antypolskości i antysemityzmu - napisał metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. W nocie od wydawcy Henryk Woźniakowski pisze: "(...) za Janem T. Grossem szła już sława autora książki o zbrodni w Jedwabnem, która wzbudziła tak wiele polemik, a zarazem wypełniła jedną z białych  - chociaż w istocie swej czarnych - plam w polskiej świadomości historycznej. W obecnym tomie Gross stawia kolejny krok i pyta, jak możliwy był w Polsce antysemityzm po Zagładzie?(...)" W swej nocie wydawcy Henryk Woźniakowski nie tylko potwierdza "Kłamstwo jedwabieńskie", ale dodatkowo odpowiada Grossowi na powyższe pytanie: "(...) Podczas okupacji niemieckiej miały miejsca zbrodnie na Żydach dokonywane   przez Polaków, zaś bohaterowie chroniący Żydów, nieraz już po wojnie spotykali się ze społecznym ostracyzmem i ukrywali swoje czyny (...)". ADAM MICHNIK PRZYJACIEL JANA T. GROSSA. W czasie promocji książki Jana Tomasz Grossa "Strach" Adam Michnik powiedział o Kościele i Polakach: "Polacy są jak Kościół rzymskokatolicki uczący obłudy, kłamstwa, hipokryzji i konformizmu"https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY&t=3s  Opracował Aleksander Szumański "Głos" Toronto Dokumenty, źródła, cytaty: - prof. Krystyna Pawłowicz https://wpolityce.pl/polityka/374683-szczyt-propagandy-jedna-kobieta-walczy-o-swoj-kraj-thun-jako-wojowniczka-o-demokracje-w-tv-arte-najgorsze-byloby-gdyby-zachod-stracil-zainteresowanie-polska-wideo 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

PETYCJA W SPRAWIE ANTONIEGO MACIEREWICZA

$
0
0
Ilustracja: 
PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ ANDRZEJ DUDAPREZES PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI JAROSŁAW KACZYŃSKIPREZES RADY MINISTRÓW MATEUSZ MORAWIECKI                                                 KRAKÓW DNIA 10 STYCZNIA 2018 ROKU  Petycja utworzona przez:Bartosz Z.Polska Żądamy przywrócenia Antoniego Macierewicza na stanowisko Ministra Obrony. Antoni Macierewicz jest człowiekiem, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. W okresie okupacji sowieckiej działał w szeregach opozycji demokratycznej, a w czasach wolnej Polski walczył o to, by Polska była Polską, a nie igrzyskiem środowisk (post)komunistycznych. Od 2010 r. aktywnie działa na rzecz rozliczenia winnych katastrofy smoleńskiej oraz upamiętnienia ofiar 10 kwietnia. Przez ostatnie dwa lata Antoni Macierewicz osiągnął naprawdę wiele ‐ Wojsko Polskie przestało być atrapą i kompanią honorową, a stało się sprawnym oraz silnym czynnikiem państwowotwórczym; Polacy przestali odwracać wzrok na widok żołnierza, ponieważ wiedzą, że to człowiek, który ich obroni. Niestety, polityczne intrygi części obozu "dobrej zmiany" oraz środowisk dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych najpierw doprowadziły do kampanii zohydzającej postać Antoniego Macierewicza, a następnie do jego odwołania z piastowanego stanowiska Ministra Obrony Narodowej. W związku z powyższym my, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości oraz wielu innych środowisk patriotycznych, zwracamy się z apelem do Pana Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, Pana Prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego o przerwanie antypolskiego chocholego tańca i przywrócenie Antoniego Macierewicza na zajmowane uprzednio stanowisko. W naszym apelu nie chodzi o politykę; w naszym apelu chodzi o silną, patriotyczną oraz bezpieczną Polskę; chodzi o Ojczyznę wolną. Żądamy przywrócenia Antoniego Macierewicza na stanowisko Ministra Obrony.https://secure.avaaz.org/pl/petition/Prezes_Rady_Ministrow_Mateusz_Morawiecki_Prezydent_RP_Andrzej_Duda_Zadamy_przywrocenia_Antoniego_Macierewicza_na_stanowi/?fHhHLjb&utm_source=sharetools&utm_medium=facebook&utm_campaign=petition-465965-Prezes_Rady_Ministrow_Mateusz_Morawiecki_Prezydent_RP_Andrzej_Duda_Zadamy_przywrocenia_Antoniego_Macierewicza_na_stanowi&utm_term=HhHLjb%2BplAntoni Macierewicz - ostatnie MEGA WZRUSZAJĄCE wystąpienie jako minister MON https://www.youtube.com/watch?v=OhsGJrqP0xk Opracował Aleksander Szumański Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621, świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.         
Ocena wpisu: 
Średnio: 4.5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

KRONIKA WYPRZEDAŻY MAJĄTKU NARODOWEGO PRZEZ KOALICJĘ PO - PSL

$
0
0
Ilustracja: 
KOALICJA PO - PSL - KRONIKA WYPRZEDAŻY MAJĄTKU NARODOWEGO 25 lat zniewalania Polski. Raport o wyprzedaży majątku narodowego.„Trzeba bronić dorobku 25 lat naszej wolności – być z niego dumnym i czerpać inspirację na przyszłość” – przekonuje w swoich reklamówkach wyborczych Bronisław Komorowski. Ta obrona w wykonaniu wieloletniego polityka UD, UW, AWS i PO nie dziwi, ponieważ Komorowski przez większość ostatniego ćwierćwiecza znajdował się w rządzącym establishmencie i ponosi współodpowiedzialność za kształt „polskiej wolności”.Ale jest jeszcze inny, ważniejszy powód determinacji obecnego prezydenta i jego obozu, by „bronić dorobku” III RP. Otóż „dorobek” ten obejmuje uczynienie z Polski kolonii zagranicznego kapitału, głównie poprzez wyprzedaż majątku narodowego w ręce obcych nabywców. Skutki tej polityki, prowadzonej przez kolejne rządy (zwłaszcza te, w których uczestniczył lub które aktywnie wspierał Bronisław Komorowski), są dziś opłakane. A więc tak naprawdę zamiast być dumnymi z „25 lat wolności” powinniśmy jako naród czuć się oszukani przez elity, które zafundowały nam nową niewolę – tym razem ekonomiczną.Poniższy raport zawiera bilans wyprzedaży majątku narodowego w ostatnim ćwierćwieczu.SEKTOR FINANSOWYW 1992 r. rozpoczęła się prywatyzacja polskich banków. Jako pierwszy sprzedano BRE Bank, który trafił w ręce niemieckiego Commerzbanku. Potem był Bank Śląski, przejęty przez holenderski ING. Irlandzki AIB kupił Wielkopolski Bank Kredytowy, a następnie Bank Zachodni i połączył je w jedenBank Zachodni WBK. Jednak w 2011 r. z powodu kryzysu Irlandczycy sprzedali BZ WBK hiszpańskiemu bankowi Santander. Bank Gdański najpierw został kupiony przez prywatny Bank Inicjatyw Gospodarczych, który powstał w 1989 r. w środowisku komunistycznej nomenklatury, a następnie już jednolity BIG Bank Gdański przejęli Portugalczycy z banku Millenium, nadając mu swoją nazwę. Inwestorem strategicznym w Banku Przemysłowo-Handlowym został niemiecki Bayerische Hypo- und Vereinsbank, zaś w Powszechnym Banku Kredytowym – austriacki Bank Austria Creditanstalt. Później obaj zagraniczni właściciele połączyli się, a ich polskie filie przyjęły wspólną nazwę BPH, którego większość oddziałów z czasem została włączona do Pekao SA, zaś reszta – do amerykańskiego GE Money Banku. Sam Pekao SA od wielu lat jest własnością włoskiej grupy UniCredit, podobnie jak Bank Handlowy – amerykańskiego Citibanku. Ostatnim sprywatyzowanym podmiotem z tej branży był Bank Gospodarki Żywnościowej, kontrolowany dziś przez holenderski Rabobank. W posiadaniu skarbu państwa pozostaje już tylko 31 proc. udziałów w PKO BP oraz całkowicie państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego.Obcy kapitał dominował też w prywatyzacji branży ubezpieczeniowej. Największa firma, Powszechny Zakład Ubezpieczeń, przeżywał przy tym wieloletnie zawirowania: najpierw rząd Buzka zawarł umowę o sprzedaży 20 proc. akcji portugalsko-holenderskiemu konsorcjum Eureko i 10 proc. Bankowi Gdańskiemu (które z czasem także przejęło Eureko), a później podpisał aneks do tej umowy, gwarantujący Eureko zakup dalszych 21 proc. Ponieważ jednak aneks nie został zrealizowany, sprawa trafiła do międzynarodowego arbitrażu i wreszcie za rządów Tuska doszło do zawarcia ugody, na mocy której Holendrzy sprzedali większość swoich akcji na giełdzie. Także skarb państwa pozbył się w ten sposób części swoich udziałów i dziś posiada ich już tylko 35 proc.Najbardziej wymowną ilustracją prywatyzacyjnego szaleństwa jest wyprzedaż akcji Giełdy Papierów Wartościowych, poprzez którą realizuje się największe transakcje prywatyzacyjne. Obecnie skarb państwa posiada zaledwie 35 proc. udziałów w GPW, choć nadal ma zagwarantowany ponad 50-proc. udział głosów na walnym zgromadzeniu.SEKTOR GÓRNICZY I ENERGETYCZNYTak hołubiona w PRL branża węglowa nie miała w III RP szczęścia. Najpierw rząd Buzka w ramach realizacji „programu naprawy górnictwa” zlikwidował lub połączył 26 kopalń węgla kamiennego, zmniejszając zatrudnienie o ok. 150 tys. osób. Natomiast rząd Tuska rozpoczął prywatyzację tej branży: całkowicie sprzedano kopalnię „Bogdanka” leżącą niedaleko Lublina, a także 31 proc. akcjiJastrzębskiej Spółki Węglowej. Natomiast w KGHM Polska Miedź, który prywatyzowano w kilku etapach, skarb państwa posiada dziś niespełna 32 proc. udziałów. A w PKN Orlen, który jest największą firmą paliwową w Polsce, państwo ma już tylko 27,5 proc. akcji.W latach 2006-2007 powstały w tej branży cztery duże koncerny. Jak dotąd w większości sprywatyzowany został śląski Tauron (skarb państwa zachował tylko 30 proc. udziałów plus wpływ na 10 proc. udziałów w rękach KGHM), a częściowo – gdańska Energa (51,5 proc. udziałów skarbu państwa w kapitale zakładowym, choć 64 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy), poznańska Enea (51,5 proc. udziałów skarbu państwa) i warszawska Polska Grupa Energetyczna(ponad 58 proc. udziałów skarbu państwa). Trzeba jednak pamiętać, że na tych czterech koncernach polska energetyka się nie kończy. Zanim one powstały, przystąpiono do wyprzedaży wielu lokalnych elektrowni i elektrociepłowni, czego najgłośniejszym przykładem był warszawski Stoen, przejęty przez niemiecką firmę RWE. Ten sam właściciel kontroluje zresztą także Elektrociepłownię Będzin.Warto zwrócić uwagę, że największymi inwestorami w branży energetycznej okazały się zagraniczne koncerny państwowe, co sprawia, że trudno te transakcje określić mianem prywatyzacji. Francuski koncern Électricité de France kupił elektrociepłownie Kraków, Zielona Góra, Rybnik, Wybrzeże, a także Toruńską Energetykę Cergia, Zespół Elektrociepłowni Wrocławskich „Kogeneracja” iPrzedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Tarnobrzegu. Z kolei szwedzki koncern Vattenfall nabyłElektrociepłownie Warszawskie (7 przedsiębiorstw ogrzewających stolicę) oraz Górnośląski Zakład Energetyczny. 10 lat po tym zakupie Szwedzi odsprzedali obie firmy kontrolowanym przez skarb państwa spółkom PGNiG i Tauron, przy czym – zdaniem ekspertów – nabywcy znacznie przepłacili.Naszą energetykę przejmują nawet Czesi. Tamtejsza firma CEZ kupiła Elektrownię Skawina iElektrociepłownię Chorzów. Z kolei francuski koncern GdF Suez stał się właścicielem Elektrowni Połaniec, zaś Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej przeszło w ręce francuskiej firmy Dalkia, która wcześniej kupiła już Zespół Elektrociepłowni w Łodzi, Zespół Elektrociepłowni Poznańskich, Poznańską Energetykę Cieplną oraz infrastrukturę ciepłowniczą w kilkudziesięciu mniejszych miastach.W tej branży zaznaczył swoją obecność również jeden z najbogatszych polskich biznesmenów, Zygmunt Solorz-Żak. Poprzez spółkę Elektrim został on właścicielem niemal połowy udziałów wZespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i po wieloletnim sporze ze skarbem państwa, za rządów Tuska przejął kontrolę nad całym koncernem, do którego dołączono jeszcze kopalnie węgla brunatnego Adamów i Konin. Warto dodać, że ten sam Solorz-Żak kupił również spółkę Polkomtel, operatora sieci komórkowej Plus, należącego wcześniej do kilku firm kontrolowanych przez skarb państwa.SEKTOR HUTNICZYJuż w 1992 r. Hutę Warszawa sprzedano włoskiemu koncernowi Lucchini, który po kilkunastu latach odsprzedał ją firmie ArcelorMittal Poland. Ta ostatnia wchodzi w skład największego koncernu hutniczego świata, hindusko-amerykańskiego Mittal Steel Company, któremu rząd Millera sprzedałPolskie Huty Stali. W skład PHS wchodzą 4 przedsiębiorstwa stanowiące łącznie 70 proc. branży stalowej w Polsce: Huta Katowice w Dąbrowie Górniczej, Huta im. T. Sendzimira w Krakowie, Huta Florian w Świętochłowicach, Huta Cedler w Sosnowcu. Później ArcelorMittal Poland dokupiła Hutę Królewska w Chorzowie i Koksownię Zdzieszowice.Spośród innych firm z tej branży zwraca uwagę los Huty Stalowa Wola, której cywilna część została sprzedana chińskiemu koncernowi Guangxi LiuGong Machinery. Natomiast Hutę Ostrowiec nabyła hiszpańska grupa Celsa, zaś Hutę Zawiercie – amerykańska firma Commercial Metals Company. Pozostałe huty metali zostały zlikwidowane lub znajdują się w stanie upadłości.Całkowicie sprywatyzowane zostało hutnictwo szkła, i to już w pierwszych latach III RP. Właścicielami poszczególnych zakładów zostali Niemcy (Huta Szkła „Biaglass” w Białymstoku, Huta Szkła Okiennego „Kunice” w Żarach, Huta Szkła „Ujście”), Austriacy (Częstochowska Huta Szkła), Amerykanie (Huta Szkła „Jarosław”, Huta Szkła „Antoninek” w Poznaniu). Natomiast Krośnieńskie Huty Szkła, które były jedną z pierwszych pięciu spółek notowanych na warszawskiej giełdzie w 1991 r., od kilku lat znajdują się w upadłości, a ich majątek jest likwidowany.SEKTOR STOCZNIOWYStocznie, które w każdym nadmorskim kraju są podstawą gospodarki morskiej, w III RP padły ofiarą nieudolnej polityki kolejnych rządów. Najsławniejsza z nich, Stocznia Gdańska, najpierw została postawiona w stan upadłości, potem połączona ze Stocznią Gdynia, a w końcu sprzedana ukraińskiemu Związkowi Przemysłowemu Donbasu (który wcześniej kupił też Hutę Częstochowa), przejętemu po pewnym czasie przez dwa rosyjskie koncerny. Natomiast stocznie w Gdyni i Szczecinie również przeszły postępowania upadłościowe, by w końcu otrzymać pomoc państwa, którą jednak Komisja Europejska uznała za nielegalną. Rząd Tuska przez wiele miesięcy mamił opinie publiczną wizją inwestora z Kataru, który miałby uratować obie firmy, a gdy okazało się to fikcją, przystąpiono do całkowitej wyprzedaży majątku tych stoczni (oraz zwalniania pracowników), by spłacić wierzycieli.TELEKOMUNIKACJA I RUCHNajwiększą prywatyzacją w dziejach III RP była sprzedaż Telekomunikacji Polskiej SA, która wówczas posiadała monopol na rynku telefonii stacjonarnej. Rząd Buzka sprzedał niemal połowę udziałów w TP SA konsorcjum francuskiej państwowej firmy France Télécom i Kulczyk Holding. W następnych latach Francuzi odkupili akcje należące do Kulczyka i dziś sami kontrolują Telekomunikację, zmieniając jej nazwę na Orange Polska.Inną bardzo znaczącą firmą, która przeszła w obce ręce, jest Ruch SA – największy kolporter prasy na polskim rynku. Pomysły na jego prywatyzację snuto od dawna, lecz dopiero w 2010 r. sprzedano zarejestrowanej w Holandii spółce Lurena Investments, za której pośrednictwem swoje inwestycje prowadzą dwa amerykańskie fundusze inwestycyjne.SEKTOR FARMACEUTYCZNYNiezwykle intratna – także ze względu na politykę refundacyjną państwa – jest w Polsce produkcja leków. Nic dziwnego, że prywatyzowane zakłady farmaceutyczne zawsze miały znaczących nabywców. Za rządów Buzka amerykański koncern ICN przejął Polfę Rzeszów, a brytyjski Glaxo Wellcome Found – Polfę Poznań. Polfy w Kutnie i Krakowie należą dziś do izraelskiej grupy Teva (choć zakład krakowski pierwotnie sprzedano chorwackiej firmie Pliva), Polfa Grodzisk Mazowiecki– do węgierskiej spółki Gedeon Richter, Polfa Bolesławiec – do niemieckiej firmy Gerresheimer,Polfa Łódź – do słoweńsko-polskiej spółki Sensilab, jeleniogórska Jelfa – do litewskiej grupy Sanitas (sprzedanej kilka lat temu kanadyjskiej firmie Valeant Pharmaceuticals). Jedynym krajowym potentatem w tej branży jest znany biznesmen Jerzy Starak, który przejął Polfy w Starogardzie Gdańskim (obecnie Polpharma), Lublinie i Warszawie.UZDROWISKAPierwszym sprywatyzowanym uzdrowiskiem był Nałęczów, sprzedany w 2001 r. holenderskiej firmie East Springs International. Ale dopiero rząd Tuska na masową skalę przystąpił do pozbywania się firm z tej – jakże ważnej społecznie – branży. W ostatnich latach pod młotek poszły uzdrowiska:Ustka, Kraków-Swoszowice, Ustroń, „Solanki” Inowrocław, Połczyn, Cieplice, Wieniec, Przerzeczyn, Świeradów Czerniawa, Kamień Pomorski, Konstancin-Zdrój, Iwonicz oraz Zespół Uzdrowisk Kłodzkich.SEKTOR CHEMICZNYWiększość przedsiębiorstw z branży chemicznej została sprzedana jeszcze w latach 90. Firmy z marką Pollena kupili głównie Niemcy („Pollena-Nowy Dwór Mazowiecki”, „Pollena-Racibórz”, „Pollena-Lechia” w Poznaniu), Brytyjczycy („Pollena-Wrocław”, „Pollena-Uroda” w Warszawie) i Holendrzy („Pollena-Bydgoszcz”). Z kolei branżę oponiarską zdominowali Amerykanie (Sanockie Zakłady Przemysłu Gumowego „Stomil Sanok”, Firma Oponiarska „Dębica”) i Francuzi („Stomil-Olsztyn”).Polską celulozę wykupili również Amerykanie (Zakłady Celulozowo-Papiernicze w Kwidzynie, Przedsiębiorstwo Opakowań „Pakpol” w Białymstoku), ale także Szwedzi (Kostrzyńskie Zakłady Papiernicze), Brytyjczycy (Kieleckie Zakłady Wyrobów Papierowych) czy Francuzi (Śląskie Zakłady Papiernicze „Silesianpap” w Tychach).Wielu chętnych z zachodniej Europy znalazło się do przejęcia branży cementowej: przede wszystkim Niemcy (Cementownia „Odra” w Opolu, Kombinat Cementowo-Wapienniczy „Warta” w Działoszynie, Cementownia „Nowiny”, Cementownia „Warszawa”, Cementownia „Wejherowo”), lecz także Belgowie (Cementownia „Strzelce Opolskie”, Zakłady Cementowo-Wapiennicze „Górażdże” w Opolu), Francuzi (Kombinat Cementowo-Wapienniczy „Kujawy” w Piechcinie, Cementownia „Małogoszcz”), Irlandczycy (Cementownia „Ożarów”, Cementownia „Rejowiec”). SEKTOR SPOŻYWCZY Wśród pierwszych firm prywatyzowanych w III RP znalazła się najsławniejsza polska fabryka czekolady E. Wedel SA. Najpierw kupił ją amerykański koncern PepsiCo., następnie brytyjska firma Cadbury, później kolejny amerykański koncern Kraft Foods, który jednak na żądanie Komisji Europejskiej musiał się pozbyć warszawskich zakładów, więc sprzedał je japońskiemu koncernowi Lotte Group. Losy Wedla stanowią dobrą ilustrację tego, jak potraktowano polski przemysł spożywczy, nawet ten z ogromnymi tradycjami. Szczególnie aktywni okazali się tu Amerykanie, którzy już na początku lat 90. kupili m.in. Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Olza” w Cieszynie, Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego „Pudliszki”, rzeszowską „Alimę”, poznańskie zakłady „Amino”. Zainteresowali się także branżą tłuszczową (Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego w Brzegu), podobnie jak Holendrzy (Zakłady Tłuszczowe „Olmex” w Katowicach, Zakłady Tłuszczowe „Kruszwica”). Natomiast w branży cukrowniczej dominują dziś trzy niemieckie koncerny: Südzucker jest właścicielem cukrowni Cerekiew, Ropczyce, Strzelin, Strzyżów, Świdnica, Pfeifer&Langen – cukrowni w Gostyniu, Miejskiej Górce, Środzie Wielkopolskiej i Glinojecku, zaś Nordzucker – cukrowni w Chełmży i Opalenicy. Należąca wciąż do państwa Krajowa Spółka Cukrowa kontroluje tylko 7 zakładów.Sprywatyzowano również branżę spirytusową. I tu mocno zaznaczyli swoją obecność zagraniczni inwestorzy kupujący poszczególne Polmosy: Francuzi (w Poznaniu), Szwedzi (w Zielonej Górze), Brytyjczycy (w Łańcucie). Choć znaleźli się też krajowi biznesmeni, tacy jak Janusz Palikot, który jeszcze od rządu Buzka kupił Polmos w Lublinie, czy Aleksander Gudzowaty, któremu rząd Millera sprzedał Polmos we Wrocławiu.Podobnie było z zakładami tytoniowymi, które zostały przejęte przez wielkie międzynarodowe koncerny: British American Tobacco (Przedsiębiorstwo Wyrobów Tytoniowych w Augustowie), Philip Morris (Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Krakowie), Imperial Tobacco (Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Radomiu, Wytwórnia Wyrobów Tytoniowych w Poznaniu).KTO SPRZEDAŁ I ZA ILE?Prywatyzację majątku państwowego rozpoczął w 1991 r. rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego, w którym ministrem przekształceń własnościowych był Janusz Lewandowski. Funkcję tę pełnił on także w rządzie Hanny Suchockiej w latach 1992-1993. W sumie jednak dochody z prywatyzacji w pierwszym okresie rządów postsolidarnościowych wyniosły niespełna 1,5 mld zł. Ekipa SLD-PSL, w której za przekształcenia własnościowe odpowiadał Wiesław Kaczmarek, przekroczyła tę kwotę już w pierwszym roku swego urzędowania. W następnych latach prywatyzacja znacznie przyspieszyła: w 1995 r. dochody z niej wyniosły 2,6 mld zł, w 1996 r. – 3,7 mld zł, a w 1997 r. – 6,5 mld zł.Rekordowa okazała się jednak kolejna kadencja, w której rządził Polską Jerzy Buzek. Jego ministrowie z koalicji AWS-UW, zwłaszcza Emil Wąsacz i Aldona Kamela-Sowińska, już w 1998 r. sprzedali majątek za 7 mld zł, w 1999 r. – za ponad 13 mld zł, w rekordowym roku 2000 – za 27 mld zł, zaś w 2001 r. – za 6,8 mld zł. Dochody z prywatyzacji znacznie zmalały za rządów Leszka Millera (2,8 mld zł w 2002 r. i 4,1 mld zł w 2003 r.), by znów wzrosnąć pod rządami Marka Belki, gdy ministrem skarbu państwa był Jacek Socha (ponad 10 mld zł w 2004 r. i 3,8 mld zł w 2005 r.). Na wstrzymanie masowej wyprzedaży mienia państwowego zdecydował się tylko rząd Prawa i Sprawiedliwości, dlatego był to okres najmniejszych wpływów z prywatyzacji (zaledwie 622 mln zł w 2006 r. i 1,9 mld zł w 2007 r.).Powrót do forsownej prywatyzacji nastąpił pod rządami Donalda Tuska, szczególnie w jego pierwszej kadencji, gdy resortem skarbu zarządzał Aleksander Grad. Za sprzedany majątek w 2008 r. udało mu się uzyskać kwotę niespełna 2,4 mld zł, w 2009 r. – 6,6 mld zł, a rekordowy okazał się rok 2010, gdy przychody resortu skarbu sięgnęły 22 mld zł. W 2011 r. było to 13 mld zł, a rok później, gdy Grada zastąpił Mikołaj Budzanowski – ponad 9 mld zł. Ostatnie lata, gdy ministrem skarbu jest Włodzimierz Karpiński, nie przyniosły już tak dużych dochodów: w 2013 r. – 4,4 mld zł, a w 2014 r. – tylko 1 mld zł. Czy to oznacza powolne odejście od wyprzedaży majątku narodowego? Nie, po prostu tego majątku jest coraz mniej i nie należy już liczyć na takie kwoty, jak uzyskiwali Wąsacz czy Grad. RZĄDY KOALICJI PO - PSL UZYSKAŁY ZE SPRZEDAŻY MAJĄTKU NARODOWEGO 58,6 MLD PLNW sumie za rządów PO-PSL uzyskano z prywatyzacji ok. 58,6 mld zł. To więcej niż w okresie rządów Buzka, który był dotąd rekordowy pod tym względem (ok. 54,3 mld zł). Natomiast od roku 1991 do 2014 sprzedano majątek państwowy za łączną kwotę ok. 152,5 mld zł. To mniej więcej połowa rocznego budżetu państwa! Czy za te pieniądze Polska się rozwinęła? Czy zbudowano autostrady, nowe linie kolejowe, szkoły, szpitale? A może zaoszczędzono te miliardy na jakimś funduszu rezerwowym, by służyły emerytom, którzy przecież budowali sprzedawane zakłady pracy? Niestety nie. Całe dochody z prywatyzacji – i tak przecież znacznie zaniżone w stosunku do wartości sprzedanego majątku – zostały po prostu „przejedzone” przez kolejne rządy, traktujące je jako dodatkowe źródło dochodów budżetowych. W ten sposób my, Polacy, nie mamy już ani majątku wypracowanego przez kilka pokoleń, ani pieniędzy, za które ten majątek został sprzedany.Czy odpowiedzialni za tę politykę – kolejni ministrowie, premierzy i prezydenci – poniosą kiedyś sprawiedliwą karę? Czy staną przed narodowym trybunałem, który osądzi ten „dorobek polskiej wolności”? Musimy zrobić wszystko, aby tak się stało. Artykuł ukazał się w tygodniku "Nasza Polska" nr 12 (1010) z 24 III 2015 r. Dokumenty, źródła, cytaty: http://www.naszapolska.pl/nowosci,gospodarka,1,1,25_lat_zniewalania_polski_raport,1.htmlPaweł Siergiejczyk     
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

PROFESOR MICHAŁ KRÓLIKOWSKI - DORADCA PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY

$
0
0
Ilustracja: 
PROFESOR MICHAŁ KRÓLIKOWSKI - DORADCA PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY Michał Królikowski (ur. 8 grudnia 1977 r. w Płocku) – polski prawnik, adwokat, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 2006–2011 dyrektor Biura Analiz Sejmowych, w latach 2011–2014 podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.Ukończył Liceum Ogólnokształcące im. Władysława Jagiełły w Płocku, następnie studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W tym czasie był instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego, harcmistrzem i kierownikiem Wydziału Harcerskiego Głównej Kwatery ZHP.Po uzyskaniu w 2001r. tytułu zawodowego magistra rozpoczął studia doktoranckie na macierzystym wydziale, uzyskując w 2005 r. stopień doktora nauk prawnych na podstawie pracy zatytułowanej: "Zasada proporcjonalności we współczesnym retrybutywiźmie". W 2012 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk prawnych. Pracę naukową podjął w Katedrze Prawa Karnego Porównawczego na stanowisku adiunkta. Pracował jako visiting fellow w Cardiff Law School oraz na wydziałach prawa University of Stirling w Szkocji i jednego z uniwersytetów w Salzburgu. Był stypendystą Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz Bednarowski Trust.W pracy naukowej zajmuje się zagadnieniami z zakresu filozofii prawa i prawa karnego. Jest redaktorem i współautorem komentarza do kodeksu karnego wydanego przez C.H. Beck. Opublikował kilka pozycji książkowych i liczne artykuły naukowe poświęcone m.in. teorii odpowiedzialności karnej, prawu karnemu europejskiemu i międzynarodowemu. Jest również autorem artykułów prasowych w „Więzi” i „Tygodniku Powszechnym”, a także członkiem Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych.W latach 2006–2011 był zastępcą redaktora naczelnego „Przeglądu Sejmowego”, przewodniczył radzie naukowej „Zeszytów Prawniczych BAS”, został członkiem redakcji „Forum Prawniczego”. Krótko był wspólnikiem prywatnej kancelarii prawniczej. W 2006 został dyrektorem Biura Analiz Sejmowych w Kancelarii Sejmu, wchodzi również w skład Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości. 14 grudnia 2011 powołany na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości koalicji PO - PSL. Zakończył urzędowanie 5 listopada 2014 r.Od listopada 2014 r. do końca 2016 r. adwokat i associate partner w jednej z prywatnych kancelarii prawnych w Warszawie. Następnie został dyrektorem zarządzającym kancelarii adwokackiej sygnowanej jego nazwiskiem.Był członkiem rady programowej „Zeszytów Prawniczych Biura Analiz Sejmowych”, z której ustąpił w 2017 roku, powołując się na okoliczność utraty przez Biuro Analiz Sejmowych statusu niezależnej instytucji eksperckiej.Przeprowadził wywiad-rzekę z arcybiskupem Henrykiem Hoserem, który ukazał się w styczniu 2014 roku nakładem wydawnictwa Apostolicum pt. "Bóg jest większy". Jest żonaty, ma czworo dzieci. Jest oblatem benedyktyńskim. KRÓLIKOWSKI O SOBIE Jestem pionkiem, celem jest prezydent - mówi prof. Michał Królikowski, który według prokuratury jest zamieszany w pranie brudnych pieniędzy. To on jako ekspert  tworzył przygotowywanie przez prezydenta ustaw o sądownictwie."Jakiś klient" przelał na jego konto milion złotych!!! Rzekomo "zaliczka" dla kancelarii adwokackiej p. prof. Michała Królikowskiego została zablokowana i trafiła na konto Urzędu Skarbowego. KŁAMSTWA PREZYDENTA DUDYPan prezydent Andrzej Duda nas wszystkich okłamał, twierdząc że Michał Królikowski nie był i nie jest jego doradcą i nie miał też nic wspólnego z ustawami o KRS i SN. Jakie jeszcze nieznane postacie siedzą w kancelarii Głowy Państwa? Jakie???? Oto są pytanie podstawowe. MAFIA PALIWOWA W KANCELARII PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY?MICHAŁ KRÓLIKOWSKI DORADCA PREZYDENTA DUDY ZATRZYMANY?DUDA KŁAMIE PUBLICZNIE - KRÓLIKOWSKI NIE BYŁ MOIM DORADCĄ.TO KROLIKOWSKI DORADZAŁ DUDZIE ZAWETOWANIE USTAW O KRS I SN!!!TO DUDA ROZMAWIAŁ Z MERKEL PRZED ZŁOŻENIEM WETA. Były wiceminister w rządzie PO-PSL zatrzymany? Michał Królikowski dla WP: nie zostałem aresztowany, nic o tym nie wiem.Adwokat Michał K. miał zostać aresztowany w związku z działalnością mafii paliwowej. Informacje podał "Nasz Dziennik". Ale tego zatrzymania nie potwierdza prokuratura ani sam zainteresowany. - Nic nie wiem o moim aresztowaniu. Właśnie jadę samochodem do pracy. Będę domagał się odszkodowania od gazety - powiedział WP mecenas Michał Królikowski, który ostatnio doradzał prezydentowi Andrzejowi Dudzie. DORADCA PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY MICHAŁ KRÓLIKOWSKI NA CELOWNIKU PROKURATURY."DEPOZYTY" ADWOKACKIE W WYSKOŚCI MILIONA ZŁOTYCH, KILKUSET TYSIĘCY ZŁOTYCH, 150 TYSIĘCY DOLARÓW. ZABLOKOWANE KONTO KRÓLIKOWSKIEGO PRZEZ URZĄD SKARBOWY I PROKURATURĘ. Pytania o sprawę mecenasa Królikowskiego.  Sprawa profesora Królikowskiego stała się politycznym tematem dnia. Doradca prezydenta na celowniku prokuratury. Prokurator Święczkowski o śledztwie ws. VAT i o depozycie adwokackim. Doradzający prezydentowi prawnik profesor Michał Królikowski ujawnił, że interesuje się nim prokuratura. W jego opinii ma to na celu polityczne zdyskredytowanie prezydenta. Prokurator krajowy zaprzecza. W sprawie jest wiele niewiadomych. Zarówno Michał Królikowski, jak i prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, choć zabrali w piątek głos, teraz nie odpowiadają na pytania dziennikarzy. Krytyczny wobec ustaw PiS doradca prezydenta. Michał Królikowski jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego i praktykującym adwokatem. Współpracuje z Kancelarią Prezydenta RP w związku z przygotowywanymi tam - po prezydenckich wetach - projektami ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Charakter tej współpracy trudno precyzyjnie określić. Królikowski mówi, że doradza i opiniuje, a sama ustawa powstaje w Kancelarii. Rzecznik Andrzeja Dudy Krzysztof Łapiński mówi zaś, że "profesor Królikowski nie jest autorem prezydenckich ustaw o KRS i SN i nawet nie wie, jak one wyglądają. Nie pisał ich, zgłosił swoje uwagi". Faktem jest, że współpraca mecenasa z prezydentem jest głośna i szeroko komentowana, choćby z tego powodu, że Królikowski był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL i otwarcie krytykował przygotowane przez PiS ustawy dotyczące sądów, z których dwie zawetował prezydent. "Przygotowałem swoją żonę i dzieci na to, że mogę być zatrzymany, a swoich współpracowników w kancelarii, że może wejść CBŚP i zajmować akta klientów" - mówił w piątek w porannej rozmowie z RMF FM. Ocenił, że w tej prokuratorskiej sprawie jest tylko środkiem do celu. - Jestem przekonany, że nie ja jestem celem tej całej sprawy. KRÓLIKOWSKI - PIONEK? KTO JEST HETMANEM?Myślę, że jestem pionkiem. To, że pionka można przewrócić, to jest jasne. Celem tego całego zabiegu według mojej oceny jest pan prezydent - mówił. Kilka godzin później na konferencji prasowej głos zabrał zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Stanowczo zaprzeczył, jakoby prokuratura kierowała się politycznymi motywami. Śledztwo w sprawie domniemanych wyłudzeń VAT - "Prezydent powiedział: spokojnie, dzisiaj wracam, przyjrzymy się temu".  Śledztwo, o którym mowa, prowadzi Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Dotyczy ono domniemanych wyłudzeń VAT przez grupę założonych przez braci Ś. spółek paliwowych, mających w większości siedziby w województwie mazowieckim. Zarzuty udziału z zorganizowanej grupie przestępczej, uszczuplenia należności podatkowych i prania brudnych pieniędzy usłyszało w tej sprawie piętnaście osób. Prokuratura szacuje szkodę wyrządzoną skarbowi państwa na prawie 700 mln zł. Informuje też, że udało się zabezpieczyć mienie warte 22 mln zł. Śledczy poszukują pozostałych pieniędzy, które zdaniem prokuratury zostały wyłudzone. Prokurator krajowy mówił w piątek, że będą ujawniane kolejne konta, w tym za granicą, i że w tej sprawie są już złożone wnioski o pomoc prawną w innych krajach. Mecenas Michał Królikowski poinformował w piątek, że "jest pełnomocnikiem klienta w tej sprawie i broni go zajadle tak, żeby jego pozycja była jak najlepsza". Kim jest klient Królikowskiego, nie da się jednoznacznie dociec. Z jednej strony adwokat mówi, że jest pełnomocnikiem - nie mówi że jest obrońcą, z drugiej zaś zapewnia, że broni klienta. Z kolei Prokuratura Krajowa twierdzi, że klient mecenasa Królikowskiego jest świadkiem - nie mówi, że jest podejrzanym - w śledztwie. Co mówi prokurator Święczkowski o śledztwie ws. VAT? W PRZYPADKU KRÓLIKOWSKIEGO CHODZI O MILION ZŁOTYCH "DEPOZYTU" MAFII PALIWOWEJ W wątku śledztwa, który obejmuje Michała Królikowskiego chodzi o milion złotych. Są to pieniądze, które klient wpłacił na konto mecenasa jako depozyt. Według adwokata taka wpłata to "normalna procedura"(sic!) w sytuacji klienta, który "jest przestraszony, że może być aresztowany". Pieniądze miałyby być użyte do opłacenia ewentualnej kaucji. Taki przebieg wydarzeń potwierdza prokuratura. 9 lutego tego roku( 2017 r.), w dzień po zatrzymaniu podejrzanych braci Ś., klient mec. Królikowskiego Wojciech Ch. "z konta jednej z firm objętych śledztwem dokonuje przelewu pieniędzy w kwocie jednego miliona złotych na rachunek kancelarii adwokata Michała Królikowskiego". DEPOZYT ADWOKACKI CO TO TAKIEGO? - PREZYDENT DUDA NIE WYJAŚNIŁ DEPOZYTU SWOJEGO DORADCY.Współpracownik Dudy na celowniku prokuratury. "Próba zdyskredytowania prezydenta".  W tym miejscu następuje kolejna rozbieżność między prokuraturą a prof. Królikowskim. - To jest legalny depozyt adwokacki. Normalna procedura, przewidziana w regulaminie wykonywania zawodu adwokata - mówi o powierzonym mu milionie złotych adwokat. Prokurator Święczkowski mówi natomiast, że "instytucja depozytu adwokackiego nie jest znana polskiemu porządkowi prawnemu, ale często wykorzystywana przez mecenasów". O wyjaśnienie, czym jest depozyt adwokacki poprosiliśmy profesora nauk prawnych i dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu prof. Macieja Gutowskiego. - W prawie występują różne rodzaje depozytów i powiernictwa. Adwokaci nie są pozbawieni prawa zawierania umów depozytowych. Rzeczywiście, nie ma w przepisach prawa takiego pojęcia, jak depozyt adwokacki. Występuje on jednak w praktyce. Jest umowa cywilnoprawna opierająca się na szczególnej relacji adwokata z klientem. Bywa, i jest to dopuszczalne, że klient wpłaca na konto swojego adwokata pewną kwotę na poczet ewentualnych przyszłych kosztów związanych z prowadzeniem sprawy. Zasady gospodarowania depozytem adwokackim precyzuje regulamin wykonywania zawodu adwokata - tłumaczy prof. Gutowski.  Prokurator Święczkowski o depozycie adwokackim. Dziekan rady adwokackiej z Poznania przyznaje, że instytucja depozytu adwokackiego w pewnych okolicznościach może budzić kontrowersje. - Adwokaci powinni przyjmować depozyty z dużą dozą ostrożności, bo rodzą one szereg wątpliwości. Począwszy od fiskalnych, bo nie wiadomo czy urząd skarbowy w pewnych okolicznościach nie potraktuje tego jako przychodu i nie każe odprowadzić podatku. A skończywszy na generalnych wątpliwościach natury prawnej, Gutowski wylicza "trzy kryteria", jakimi powinien kierować się adwokat. - musi istnieć cel i związek z prowadzoną sprawą; - adwokat nie może mieć wątpliwości, że wpłacone pieniądze nie pochodzą z przestępstwa; - niedopuszczalne jest też ułatwienie klientowi popełnienia innego przestępstwa, zwłaszcza ucieczki z majątkiem. - Ponadto w sensie etycznym powstaje wątpliwość, czy w postępowaniu karnym adwokat powinien być powiernikiem pieniędzy swojego klienta, któremu przedstawiono zarzuty, albo który spodziewa się zarzutów - tłumaczy Maciej Gutowski. LEPIEJ NIE PRZYJMOWAĆ DEPOZYTÓW!W środowisku prawniczym dyskutuje się o instytucji depozytu adwokackiego. Adwokat Maciej Gutowski zwraca uwagę, że sytuacja, w której adwokat najpierw przyjmuje depozyt, a potem okazuje się, że pieniądze te mogą pochodzić z przestępstwa, rodzi niezwykle trudną sytuację. - Osobiście rozważyłbym, czy nie lepiej nie przyjąć depozytu w ogóle, niż potem, gdy wyjdą na jaw jakieś okoliczności co do pochodzenia pieniędzy, stanąć w obliczu konieczności donoszenia na własnego klienta. Nieprzyjęcie depozytu nie jest niczym nagannym. Donoszenie zaś na klienta to najpoważniejsze przewinienie jakiego może dopuścić się adwokat - mówi dziekan rady adwokackiej w Poznaniu. Zapytaliśmy, czy skoro prawo nie zna instytucji depozytu adwokackiego, to może powinny tę kwestię regulować zasady etyczne tego zawodu. - Nie ma potrzeby, aby kodeks etyki adwokackiej regulował szczegółowo zasady przyjmowania depozytów. Byłaby to zbyt szczegółowa regulacja. Są generalne zasady etyki, według których adwokatowi nie wolno ułatwiać popełnienia przestępstwa, pieniądze klienta wolno wykorzystać tylko do prawidłowej realizacji obowiązków, należy zachować szczególną skrupulatność w rozliczeniach z klientem. Adwokat nie może też być materialnie uzależniony od klienta, na przykład zaciągać u niego pożyczek - uważa prof. Maciej Gutowski.WICEMINISTER SPRAWIEDLIWOŚCI PATRYK JAKI MA WĄTPLIWOŚCI  Przychodzi adwokat do CBŚ. Spór o profesora Królikowskiego. Patryk Jaki "ma wątpliwości", Łapiński - rzecznik prezydenta  odpowiada - "Mam zaufanie do profesora Królikowskiego  Wątpliwości w sprawie depozytu miały powstać w lipcu. Wtedy to w porozumieniu ze swoim klientem adwokat ujawnił policji, że ma taki depozyt". Między lutym a lipcem ( 2017 r.) z milionowym depozytem na koncie adwokata nic się nie działo. 6 lipca - jak informuje Prokuratura Krajowa - "adwokat Michał Królikowski poinformował telefonicznie funkcjonariusza policji o fakcie przelewu na jego konto pieniędzy w kwocie 1 miliona złotych, z których pobrał około 200 tysięcy złotych jako wynagrodzenie, reszta kwoty miała stanowić depozyt adwokacki. O rozmowie tej policjant niezwłocznie poinformował prokuratora referenta sprawy".  "DEPOZYT "KLIENTA Z MAFII PALIWOWEJ Nie wiadomo, w jakich okolicznościach adwokat dowiedział się, że pieniądze złożone w depozycie mogą pochodzić z przestępstwa. Ujawnił jedynie, że zaraz po tym, gdy powziął tę wiedzę, poinformował Centralne Biuro Śledcze, że dysponuje takimi pieniędzmi. Odmówił jednak prokuratorowi podania numeru konta, na którym one spoczywają. W rozmowie z RMF FM tak tłumaczył motywy swojego postępowania: - "Nie mogę obciążyć mojego klienta, nie mogę na niego donosić, nie mogę go zdradzić. W związku z tym, jedyne co mogę mu zaproponować, chcąc polepszyć jego sytuację, to ujawnienie prokuraturze, że te pieniądze są. (...) Nie ujawniam, nie pokazałem, nie dałem mu numeru rachunku, na którym te pieniądze są, tylko powiedziałem, że posiadam profesjonalny depozyt. Nie mam prawa zdradzić mojego klienta". "Z tajemnicy adwokackiej może zwolnić mnie tylko sąd, z tajemnicy obrończej - nikt". Na marginesie warto odnotować - prokurator mówi, że sprawy nie mają związku z doradztwem prezydentowi, a adwokat twierdzi, że owszem mają - że 17 sierpnia 2017 r. pojawiają się pierwsze nieoficjalne informacje, iż Królikowski doradza prezydentowi. 6 września 2017 r. w "Kropce nad i" TVN24 sam prawnik przyznaje, że współpracuje z Andrzejem Dudą w pracach nad przygotowywanymi ustawami.  Królikowski: "ustawy o sądownictwie były destrukcyjne" Prokurator Święczkowski ocenił, że Królikowski nie powinien mieć na swoim koncie pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Posłużył się porównaniem. - Czy państwo sobie wyobrażacie taką sytuację, że złodziej kradnie z torebki kilkadziesiąt tysięcy złotych, daje je adwokatowi, żeby wpłacił na depozyt adwokacki? Czy obowiązkiem prokuratury nie jest zabezpieczenie takich pieniędzy, żeby zwrócić pokrzywdzonemu? - pytał prokurator. - Tak obrazowo należy na tę sprawę spojrzeć - skonstatował.  DORADCA PREZYDENTA MICHAŁ KRÓLIKOWSKI PRZYJĄŁ NA SWOJE KONTA MILION ZŁOTYCH,150 TYSIĘCY DOLARÓW AMERYKAŃSKICH ORAZ KILKASET TYSIĘCY ZŁOTYCH. WRZEŚNIOWE PRZESŁUCHANIE I BLOKADA KONTA PRZEZ URZĄD SKARBOWYA PREZYDENT DUDA O NICZYM NIE WIE? CZY TEN "DEPOZYT" TO TEŻ OD MAFII PALIWOWEJ, CZY TEŻ OD INNYCH MAFIOSÓW? Święczkowski mówił w piątek także, że oprócz wspomnianego miliona, w marcu i kwietniu Królikowski przyjął na konto "150 tysięcy dolarów oraz kilkaset tysięcy złotych, część z nich również w ramach tak zwanego depozytu adwokackiego". O tych kolejnych przelewach poinformował prokuraturę tydzień temu w czasie przesłuchania Wojciech Ch. - ten sam, który wcześniej złożył w depozycie adwokackim milion złotych. Czy Wojciech Ch. podał prokuratorowi numer konta, na którym złożył depozyt, czy też CBŚ samo przetrząsało rachunki bankowe - nie wiadomo. Faktem jest, że w tym samym dniu, w którym przesłuchiwano Wojciecha Ch. "prokurator referent sprawy podjął działania zmierzające do ustalenia numeru rachunku bankowego kancelarii adwokata Michała Królikowskiego i dokonanie blokady znajdujących się tam środków, jako mogących mieć związek z praniem brudnych pieniędzy". W czwartek 21 września 2017 r.pieniądze te zostały zablokowane przez prokuratora. Tego i kolejnego dnia Królikowski udzielił wywiadów, w których mówił, że interesuje się nim prokuratura i że w jego ocenie ma to związek z jego współpracą z Kancelarią Prezydenta Andrzeja Dudy. Więc jednak!!!Nie jest przewidywana "zmiana roli" Dobiegają końca prace nad prezydenckimi ustawami.  Prokurator krajowy zapewniał w piątek, że "śledztwo w żaden sposób nie dotyczy pana mecenasa Królikowskiego". - Do tego czasu pan mecenas był pełnomocnikiem jednego ze świadków. W najbliższym czasie nie jest przewidywana zmiana roli procesowej pana mecenasa - zapewniał Bogdan Święczkowski. Co jednak będzie potem? Z co najmniej dwóch wypowiedzi prokuratora krajowego można wnioskować, że prokuratura nadal będzie interesować się działalnością Królikowskiego. - Pan mecenas pomimo tego, że te środki miały być depozytem adwokackim, część z nich mógł przekazać na swoje cele prywatne, co będzie oczywiście przedmiotem dalszego śledztwa - zapowiedział Święczkowski. Prokurator krajowy powiedział też - w trybie orzekającym, a nie przypuszczającym - że na koncie adwokata znajdowały się pieniądze pochodzące z czynów zabronionych.   DEZYZJA PREZYDENTA DUDY O WETACH - GENIALNA, MĄDRA I PROPAŃSTWOWA- TWIERDZI DORADCA PREZYDENTA DUDY PROF. MICHAŁ KRÓLIKOWSKI. Prof. Królikowski: decyzja prezydenta o wetach genialna, mądra i propaństwowa - Rozumiem zamysł...  Zainteresowanie prokuratury kontem depozytowym Michała Królikowskiego wywołało lawinę komentarzy politycznych. Politycy ugrupowań opozycyjnych twierdzą, że nie mają wątpliwości, iż działania prokuratury, na czele której stoi poseł klubu PiS Zbigniew Ziobro, są motywowane politycznie, mają na celu zarówno podważenie wiarygodności prezydenckiego zespołu opracowującego projekty ustaw sądowniczych oraz odwrócenie uwagi od kontrowersji wokół kampanii "Sprawiedliwe sądy". Michał Królikowski zapewnił w piątek rano, że o swojej sprawie powiadomił Andrzeja Dudę. Prezydent w późniejszej rozmowie miał mu powiedzieć, żeby się nie przejmował, ponieważ tak naprawdę "nie chodzi o Królikowskiego". Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział w piątek w "Tak Jest" TVN24, że wydaje mu się mało prawdopodobne, by prokuratura podejmowała działania polityczne. Aczkolwiek nie ukrywał pewnych wątpliwości. - Ciężko mi dopuścić myśl, że prokuratura mogła tak postępować w demokratycznym państwie prawnym. Ale pozostaje pytanie: dlaczego i w jaki sposób spośród tysięcy śledztw akurat dziś wyciekła informacja na temat konkretnego jednego śledztwa i profesora Michała Królikowskiego - mówił rzecznik prezydenta.   "Konto Michała Królikowskiego jest zablokowane. Zajęto 750 tysięcy złotych. Pokazujecie jedną rzecz: mamy prokuraturę i nie zawahamy się jej użyć"."Kaczyński nie przyszedł z ultimatum, to były propozycje" . KOMENTARZ AUTORSKI Od września 2017 roku cisza. Nikt nic nie wie, bo nie może wiedzieć. Czy profesor Michał Królikowski jest członkiem mafii paliwowej? Czy został aresztowany?Dlaczego wolno mu prać brudne pieniądze?Kto kłamie? Czy Duda twierdzący, że Królikowski nie był jego doradcą? Czy Królikowski twierdzący, że jest doradcą prezydenta?Jeżeli nie był doradcą, to skąd znał projekty ustaw o KRS i SN uważając, że weta prezydenta były  genialne, mądre i propaństwowe.Skąd się wzięły na koncie Królikowskiego "dozwolone" depozyty mafijne w ilości miliona złotych, 150 tysięcy dolarów amerykańskich i kilkaset tysięcy złotych.Jeżeli takie "depozyty" były dozwolone, to dlaczego zajęła konto Królikowskiego prokuratura i Urząd Skarbowy?Dlaczego prof. Michał Królikowski zataił inne swoje konto przed prokuraturą i Urzędem Skarbowym? Dokumenty, źródła, cytaty: https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/michal-krolikowski-depozyt-adwokacki-i-sledztwo-ws-wyludzen-vat,775256.html Dla portalu niepoprawni.pl Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621   
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

WARSZAWSKA GAZETA - KUP DO CZWARTKU - KONIECZNIE!

$
0
0
Ilustracja: 
DRODZY NIEPOPRAWNI "WARSZAWSKA GAZETA" TYLKO DO 18 STYCZNIA W KIOSKACH. KUP KONIECZNIE DZISIAJ.!                                                                                    Alek SzumańskiOpracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

LWÓW UMIERA

$
0
0
Ilustracja: 
LWOW UMIERA Kiedyś polski Lwów był miastem piękny i bogatym. Lwów ukraiński to bieda, brud i wynaradawianie naszych rodaków.W niedawnej przeszłości towarzysz generalissimus Józef Stalin w otoczeniu premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchila i prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Roosevelta w Poczdamie, Teheranie i Jałcie jednym ruchem – palcem po mapie – skreślił z granic Rzeczypospolitej m. in. rdzennie polski Lwów. Lwów sprzedano Stalinowi bez słowa protestu, bo cóż tam Polska.Lwów wówczas już krwawił sześć lat, krwawi nadal 75 lat, a to, jako miasto „sowieckie”, a to, „ukraińskie’ „wyrwane” przez Ukraińców przy „pomocy” ZSRS spod „okupacji polskiej”, a to, jako miasto „wilnej Ukrainy”, nie posiadającej nigdy własnej państwowości.Gdy w lipcu przemierzałem lwowskie ulice ogarniała mnie rozpacz. Po kilku godzinach jazdy samochodem z Krakowa znajduję się nagle w innej epoce, tej z lat 50. Jezdnie wybrukowane „kocimi łbami” z zapadającymi się w nich szynami tramwajowymi, tramwaje zaniedbane, brudne, zaśmiecone, poruszające się z prędkością 6 km/godz. to pod górę, to w dół, typu „wańka – wstańka” z lwowskiego cyrku Staniewskich. Po takiej nawierzchni poruszają się samochody „trupojezdki” z motorami starych moskwiczów, wołg, z przemyconymi karoseriami nowoczesnych mercedesów, volksvagenów, opli, audi etc. wyjące i smrodzące ze starości.Pejzaż komunikacyjny uzupełniają miejskie pokraczne autobusy, troleybusy z lat 50. i "nowocześniejsze" tramwaje jadące po szynach zapadniętych w jezdnie z kocich łbów, pamiętających czasy Franz Josepha, brudne, zaniedbane, rozklekotane. Bilety tramwajowe sprzedają panienki w fartuszkach w kwiatki, a jak jakiś pasażer zwraca skasowany bilecik, to panienka sprzedaje bilecik następnemu pasażerowi. Częste są też kontrole biletów dokonywane przez oszustów. Ofiarą takich oszustów padła moja małżonka, która posiadała bilet tramwajowy, lecz "kontrolerzy" stwierdzili, że bilet jest nieważny, tramwaj zatrzymał się przy kantorze, żona zmieniła dolary na hrywny, które pobrali "kontrolerzy" i zniknęli bez wydania pokwitowania mandatowego, a tramwaj tymczasem pojechał.   ALBO TRAMWAJ ALBO CHLEB  Przeciętna emerytura na Ukrainie wynosi ok. 15 dolarów miesięcznie. Jeżeli emeryt przejedzie 100 razy tramwajem nie kupi już chleba.  ULICE ŚMIETNISKA Na placu Halickim w pobliżu kościoła św. Antoniego i na innych centralnych lwowskich ulicach i placach stoją w rzędach baby w chustach w kwiaty polne z brudnym towarem wyłożonym bezpośrednio na bruk bez podłoża. Handlują burakami, kapustą kiszoną zmieszaną nierzadko z końskim ulicznym gnojem, marchwią, kwaśnym mlekiem w brudnych butelkach po wódce, białym serem ( nie pierwszej białości), jajkami, drobiem wytarzanym po bruku, masłem leżącym bez opakowań na kamieniach. Towary przeważnie są nie pierwszej świeżości. Po odkrytych towarach łazi ptactwo. Ceny tu niskie, przewyższają jednak krakowskie.Ulice lwowskie to jedno wielkie śmietnisko, z kubłami na śmieci, wypełnionymi po brzegi,  z nie wyjmowaną  tygodniami zawartością. Przy powiewach wiatru tumany śmieci hulają po ulicach tworząc swoistą brudną zadymę. Gdzie nie gdzie widzi się powyginane wiadra zapełnione odpadami. Służb porządkowych brak.Kanalizacja ogólnospławna w całym mieście nieczynna, dawne kratki ściekowe przerobiono na śmietniki.  BEZ POLONIJNYCH OFICJELI We Lwowie spotkania autorskie mam każdego roku, tym razem w polskiej szkole im. św. Marii Magdaleny. Do niedawna była to szkoła nr 10. Na bocznej elewacji budynku szkoły wychodzącej w widoku na kościół im. św. Marii Magdaleny widnieje żeliwna tablica z reliefem poświęconym mordercy OUN - UPA Romanowi Szuchewyczowi "ku pamięci".Gdy publicznie zwróciłem na to uwagę, to ostrzeżono mnie, iż mogę być aresztowany.Kościół św. Marii Magdaleny od lat jest zamieniony na salę muzyczną ze skoczną muzyką i śmierdzącą niemytą od lat toaletą.Teresa Sopoćko, nasza koleżanka, policzyła publiczność-  równe pięćdziesiąt osób, przeważnie starszych. Brak młodzieży. Może i taki jest przekrój wiekowy tej nielicznej polskiej wspólnoty lwowskiej. Na placu Halickim siedzieliśmy w towarzystwie młodego małżeństwa. Zapytałem, jak się czują we Lwowie, polskim przecież Lwowie, to otrzymałem odpowiedź, iż Lwow nigdy nie był polski, tylko ukraiński, a przed wojną okupowany przez Polskę. Kościoły były zawsze cerkwiami, o czym świadczą napisy na elewacjach, a napisy na grobowcach na Cmentarzu Łyczakowskim zawsze były w języku ukraińskim, przed wojną fałszowane przez Polaków na język polski, a pochowani są wyłącznie Ukraińcy.Z ciekawości zapytaliśmy się, czy wiedzą kim był Józef Piłsudski i dlaczego na dawnym  Placu Mariackim stoi pomnik polskiego wieszcza Adama Mickiewicza.Dowiedzieliśmy się, iż pierwszy raz słyszą nazwisko Józef Piłsudski, a pomnik Adama Mickiewicza postawili polscy okupanci Lwowa. Natomiast dowiedzieliśmy się, iż "maty" (matka) św. Jana Pawła II była Ukrainką. Ciekawe, że dla nazistów (Niemców) św. Jan Paweł II był Żydem niemieckim. podobnie jak Mikołaj Kopernik - Niemcem.Ale wracając do spotkania autorskiego, doszedłem do wniosku. iż osoby kierujące polskimi organizacjami, federacjami, czy towarzystwami widocznie nie mają czasu i ochoty na spotkania literackie i łączność z krajem. Być może wolą się nawzajem poniewierać w publicznych wystąpieniach i w "Gazecie Lwowskiej") (już z nie wychodzącej), jak czynił to Emil Legowicz - prezes fundacji kultury lwowskiej, wyzywając śp. red. Bożenę Rafalską od alkoholiczek i dam lekkiego prowadzenia. Redaktor Bożena Rafalska reaktywowała po wojnie "Gazetę Lwowską", będąc jej redaktorem naczelnym, następnie za swoje patriotyczne poglądy została z gazety wyrzucona przez Emila Legowicza i "Gazeta Lwowska" upadła.Redaktor Bożena Rafalska nie poddała się i założyła miesięcznik społeczno - kulturalny  "Lwowskie Spotkania", który zdobył sławę światową, w którym miałem zaszczyt publikować i być współredaktorem. We Lwowie  przy ul. Badenich 9 (obecnie Rylejewa 9) red. Bożena Rafalska założyła narodową galerię sztuki polskiej i pomieszczenie dla swojej redakcji "Lwowskich Spotkań".W pięknej sali swojej galerii urządzała liczne spotkania teatralne i kulturalne, ocalając od zapomnienia kulturę kresową. Każdego roku w miesiącu lipcu Bożena Rafalska urządzała. "Czwartkowe wieczory przy świecach z poetą polskim Aleksandrem Szumańskim" zwykle transmitowane przez Radio Lwów z inicjatywy mojej bliskiej koleżanki prezes Radia Lwów Teresy Pakosz, a ostatnio z inicjatywy redaktor naczelnej Radia Lwów Marii Pyż - Pakosz.W wieczorach "przy świecach" brali udział artyści lwowscy, jak Jan Tysson, czy też Kresowianin, mieszkający w Krakowie  Mieczysław  Święcicki z prof. Pawłem Bieńkowskim (akompaniament).Recenzje z owych spotkań publikował "Kurier Galicyjski" - redaktor naczelny Marcin Rowicki, "Głos Polski" - redaktor naczelny Wiesław Magiera, "Kurier Codzienny" Chicago - redaktor naczelny Marek Bober, "Kresowy Serwis Informacyjny" - redaktor naczelny Bogusław Szarwilo oraz "Lwowskie Spotkania" - redaktor naczelna Bożena Rafalska.  SĄ TACY CO POMAGAJĄ Ale istnieją również akcenty radośniejsze. Niedawno w Radiu Lwów wystąpiła polska aktorka osiadła w Chicago  Barbara Denys - Krzyżanowska. W swoim programie miała m. in. wiersz Jana Lechonia "Matka Boska Częstochowska" ze słynnym fragmentem, który podkreślam w prezentacji owego utworu: Matka Boska Częstochowska, ubrana perłami,Cała w złocie i brylantach, modli się za nami.Aniołowie podtrzymują Jej ciężką koronęI Jej szaty, co jak noc są gwiazdami znaczone. Ona klęczy i swe lice, gdzie są rany krwawe,Obracając, gdzie my wszyscy, patrzy na Warszawę.O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacieI w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie W ręku tego, co umiera, nad kołyską dzieci,I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci.Która perły masz od królów, złoto od rycerzy,W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy, Która widzisz z nas każdego cudnymi oczami,Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami!Daj żołnierzom, którzy idą, śpiewając w szeregu,Chłód i deszcze na pustyni, a ogień na śniegu, Niechaj będą niewidzialni płynący w przestworzuI do kraju niech dopłyną, którzy są na morzu.Każdy ranny niechaj znajdzie opatrunek czystyI od wszystkich zagubionych niechaj przyjdą listy. I weź wszystkich, którzy cierpiąc patrzą w Twoją stronę,Matko Boska Częstochowska, pod Twoją obronę.Niechaj druty się rozluźnią, niechaj mury pękną,Ponad Polską, błogosławiąc, podnieś rękę piękną, I od Twego łez pełnego, Królowo, spojrzeniaNiech ostatnia kaźń się wstrzyma, otworzą więzienia.Niech się znajdą ci, co z dala rozdzieleni giną,Matko Boska Częstochowska, za Twoją przyczyną. Nieraz potop nas zalewał, krew się rzeką lała,A wciąż klasztor w Częstochowie stoi jako skała.I Tyś była też mieczami pogańskimi rannąA wciąż świecisz ponad nami, Przenajświętsza Panno.    I wstajemy wciąż s popiołów, z pożarów, co płoną,I Ty wszystkich nas powrócisz na Ojczyzny łonoJeszcze zagra, zagra hejnał na Mariackiej wieżyBędą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy. Podniesiemy to, co legło w wojennej kurzawie,Zbudujemy Zamek większy, piękniejszy w Warszawie.I jak w złotych dniach dzieciństwa będziemy słuchaliTego dzwonka sygnaturki, co Cię wiecznie chwali.                                                          1942 rok (pełny tekst wiersza podaję za Ossolineum) 26 sierpnia Kościół katolicki obchodzi święto Matki Bożej Częstochowskiej.Po doznaniu wielu łask przez Polaków konstytucja sejmowa z 1764 r. potwierdziła, że Rzeczpospolita jest „do swej Najświętszej Królowej Maryi Panny w częstochowskim obrazie cudami słynącej nabożna i jej protekcji w potrzebach doznająca”. Wiersz Jana Lechonia z muzyką Zbigniewa Raja śpiewała Ola Maurer w "Piwnicy pod Baranami". Coroczne lwowskie spotkania mojej małżonki Aliny de Croncos Borkowskiej - Szumańskiej i moje mają charakter trójwymiarowy. Śladami ojców, misje dobrej woli pomocy najbardziej potrzebującym Rodaków i krzewienie kultury polskiej.Wspomagamy także na ziemi lwowskiej różne "babuleńki" i "dziadulków", zdarzają się i młodsi potrzebujący.W ubiegły roku pomogliśmy pani Marii Hucher, mieszkającej w kuchni w walącej się chacie drewnianej, zaatakowanej przez grzyb domowy i owady techniczne szkodniki drewna. Babcia otrzymała wsparcie dolarowe od nas i od pani Teresy Sopoćko oraz paczkę żywnościową i odzieżową od państwa Węgierskich z Krakowa i państwa Bogusława i Łucji Gedlów ze Lwowa, mieszkających w Krakowie. JAK POMÓC MIASTU? W 1998 roku Stare Miasto we Lwowie zostało wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO. Teraz istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że może z niej zniknąć. Wszystko przez brak odpowiednich uregulowań w zakresie ochrony zabytków, które są poważnie zagrożone przez niekontrolowaną współczesną zabudowę i stan techniczny obiektów budowlanych, zagrażający bezpieczeństwu publicznemu.W jaki więc sposób wesprzeć infrastrukturę Lwowa?Odbywały się już akcje pomocy dla renowacji Cmentarza Łyczakowskiego, ale jak mnie informowała pani Weronika Kachza - mgr inżynier pracująca fizyczne - społecznie przy odbudowie Cmentarza Obrońców Lwowa, powierzone miastu sumy zostały zdefraudowane przez urzędników ratusza.Z powodu uszkodzenia w całym mieście kanalizacji ogólnospławnej, wody opadowe z rur spustowych, ścieki i fekalia z rur kanalizacyjnych, wymywają grunt spod fundamentów i  kapilarnie podciągane są przez mury nośne, powodując ich zagrzybienie, doprowadzając obiekty budowlane w całym mieście do śmierci technicznej.W czasie opadów Lwów przemienia się w jakąś upiorną Wenecję!Lwów umiera! A w nim garstka Polsków, którzy, według pani redaktor Katarzyny Gójskiej - Hejke z "Gazety Polskiej" mają na Ukrainie swoją drugą ojczyznę.Tylko jeszcze Katedra i niszczejące nagrobki Cmentarza Łyczakowskiego przypominają o rdzennej polskości Lwowa, jego dawnej świetności - miasta Semper Fidelis.Gdzie jest moje i nasze miasto?Ale cóż, niektórzy są niefrasobliwi, a niekiedy nawet bezczelni. Agata Młynarska "lwowianka", w programie telewizji publicznej ogłosiła iż Lwow wygląda pięknie, bo właśnie władze miasta odnowiły bramę wejściową do Parku Stryjskiego.Owa "lwowska" prominentka podaje również o remoncie przez Ukraińców Cmentarza Strzelców Siczowych. Przede wszystkim Cmentarz Obrońców Lwowa remontowany był przez polską firmę "Elektromontaż" za pieniądze polskich podatników. Cmentarz Strzelców Siczowych - ukraińskich żołnierzy  walczących z Obrońcami Lwowa stanowi enklawę oddzielną na Cmentarzu Łyczakowskim.Teraz Ukraińcy zasłonili płytami Lwy na łuku triumfalnym Cmentarza Obrońców Lwowa i zmienili inskrypcję na płycie nagrobnej Cmentarza Obrońców Lwowa.Niedawno pan prezydent Rzeczypospolitej dr Andrzej Duda przebywał z wizytą na Ukrainie, zresztą nie po raz pierwszy, Zachodzą pytania:  - dlaczego Głowa Państwa nie złożyła hołdu Obrońcom Lwowa na ich Cmentarzu? - dlaczego pan prezydent dr Andrzej Duda nie złożył protestu na bezprawne zasłonięcie Lwów, symbolu polskości umieszczonym na Łuku Triumfalnym? - dlaczego nie interweniował Pan w sprawie zmiany inskrypcji na płycie nagrobkowej Cmentarza Obrońców Lwowa.? - Szanowny Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, to jest polski cmentarz i nikt nie ma prawa go dewastować.                                   Aleksander Szumański "Nasza Polska" nr 34 ; 24 VIII 2004 r.
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

ZAFAŁSZOWANA HISTORIA - ZMASOWANY ATAK NA POLSKĘ

$
0
0
Ilustracja: 
ZAFAŁSZOWANA HISTORIA.ANNA AZARI AMBASADOR IZRAELA W POLSCE O NOWELIZACJI USTAWY O IPN.ZMASOWANY ATAK NA POLSKĘ, POLAKOW I POLSKOŚĆ.ADAM MICHNIK W ATAKU NA KOŚCIÓŁ. Anna Azari, ambasador Izraela w Polsce w zdumiewających słowach odniosła się do sprawy nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.Przez długi czas Żydzi znajdowali w Polsce bezpieczną przystań - jak inaczej można wytłumaczyć niezwykły wzrost ich populacji oraz rolę jaką odegrali Żydzi polscy w ukształtowaniu się życia religijnego i społecznego światowej społeczności żydowskiej?Nastroje antysemickie zaczęły nasilać się już w XIX wieku, aby w kolejnym stuleciu przybrać postać straszliwej niszczycielskiej siły. Pomimo faktu, iż Adolf Hitler wybrał właśnie Polskę na miejsce "ostatecznego rozwiązania", a wielu Polaków odwracało się od żydowskich ofiar nazizmu - hitleryzmu, absolutną nieprawdą byłoby twierdzenie, że Holokaust został przeprowadzony przy udziale Polaków. Terminem Holokaust - genocidum atrox - ludobójstwo okrutne - należy określić bestialskie wymordowanie sześciu milionów obywateli polskich przez Niemców - nazistów w czasie trwania II Wojny Światowej, z których jedną czwartą stanowiły  dzieci, jak to miało miejsce (dla przykładu)  w zbrodni dokonanej przez Niemców na polskich dzieciach w obozie zagłady w samym sercu łódzkiego getta, co opisałem monograficznie w książce "Mord polskich dzieci" w łódzkim getcie" w roku 2013. Nazwa obozu ( "Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt), w którym bestialsko pomordowano polskie - nie żydowskie dzieci przez Niemców przy pomocy policji żydowskiej kierowanej przez Judenrat w łódzkim getcie.Do momentu wydania owej książki zbrodnia ta była zupełnie nieznana i zatajana w Polsce, w samej Łodzi, jak i w Izraelu. W takt pani ambasador Izraela w Polsce Adam Michnik atakuje Kościół, Polskę, Polaków i polskość. Adam Michnik: Polacy są jak Kościół, a on uczy obłudy, kłamstwa, konformizmu, hipokryzji.https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY&t=7s Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego autora polonijnego profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland", ze wstępem znanego sowietologa pochodzenia żydowskiego – profesora Richarda Pipesa.Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od wielu lat wytrwale i systematycznie ostrzegał przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Pogonowskiego, to wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak największych "odszkodowań za żydowskie mienie". To, przed czym  ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Gary Finkelstein - autor "Pzedsiębiorstwa Holokaust" w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", twierdząc, że Światowy Kongres Żydów chce szantażami zmusić Polskę do wypłaty 65 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.  Pisząc o działaniach dla wymuszenia tego ogromnego haraczu od Polaków, prof. Pogonowski twierdzi, że w tym celu "stwarza się mity o udziale Narodu Polskiego w zagładzie Żydów. Groźnie zabrzmiał wywiad Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego w „Rzeczpospolitej” przeprowadzony przez Piotra Zychowicza: „POLACY JAKO NARÓD NIE ZDALI EGZAMINU”http://www.rp.pl/artykul/310528-Polacy-jako-narod--nie-zdali-egzaminu-.html W pewnym sensie Polacy są odpowiedzialni za śmierć wszystkich 3 milionów Żydów – obywateli II RP – mówi historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego Alina Cała. Rz: Czy Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust? Alina Cała: W pewnym stopniu tak. Przyczyną tego był przedwojenny antysemityzm, który nie przygotował ich moralnie do tego, co miało się dziać podczas Zagłady. Nośnikiem tego antysemityzmu były dwie instytucje. Ugrupowania tworzące obóz narodowy oraz Kościół katolicki. Ten ostatni mniej więcej od 1935 roku zaczął sprzyjać endecji. W efekcie wysokonakładowe pisma konfesyjne zaczęły głosić propagandę antysemicką. Choćby „Mały Dziennik” Kolbego(o. Maksymiliana Kolbe). Rz: Od endeckiego ekonomicznego antysemityzmu czy kościelnego antyjudaizmu do ludobójczego rasizmu Adolfa Hitlera chyba jest daleka droga. AC: Wcale nie taka daleka. Wszystkie rodzaje antysemickiego dyskursu w latach 30. zaczęły się zlewać. Antysemityzm ekonomiczny był uzasadniany rasizmem, a antyjudaizm katolicki stał się rasistowski, pochwalający politykę Hitlera. W programie Obozu Wielkiej Polski już w 1932 roku zawarto postulaty podobne do tych, które później się znalazły w ustawach norymberskich. Obóz Narodowo-Radykalny wysunął projekty masowych deportacji, połączonych z żądaniem, żeby to Żydzi sfinansowali swoje wygnanie. Właśnie to zrobili hitlerowcy.Zagłada została sfinansowana z majątków zrabowanych Żydom. Oenerowcy i klerykalni antysemici domagali się tworzenia otoczonych murem gett. Ich życzenie spełnili okupanci. Rz: Endecy nie postulowali zabijania ludzi. AC: Ale inicjowali niektóre antyżydowskie rozruchy, zarówno w latach 1918 – 1920, jak i podczas fali ponad 100 pogromów w latach 1935 – 1937. W pogromach tych ginęli ludzie. Po rozpoczęciu okupacji doszło w Polsce do spontanicznych pogromów, takich jak wielkanocne rozruchy w Warszawie w 1940 roku, przygotowany przez organizację związaną z ONR Falanga Bolesława Piaseckiego. Rz: A nie przez Niemców? AC: Nie. Wydarzenie to jest związane z próbą kolaboracji podjętą wówczas przez grupę działaczy Falangi. Piasecki pozostał w cieniu, a jego rola nie jest do końca wyjaśniona. Rz: Ci działacze Falangi zostali rozstrzelani w Palmirach. AC: Zostali wykorzystani do mokrej roboty i usunięci. Chwalimy się, że byliśmy państwem bez Quislinga. Ale chętni byli, to Niemcy nie chcieli współpracy z Polakami. Rz: Ale mówi pani, że to Niemcy wykorzystali Polaków do mokrej roboty. AC: Ten pogrom odbył się oczywiście ze wsparciem logistycznym Niemców. Bojówkarze byli podwożeni ciężarówkami Wehrmachtu. Ale bez przedwojennego antysemityzmu do tego wydarzenia by nie doszło. Rz: Jego skala była jednak niewielka. Kilka pobić czy nawet zabójstw to chyba za mało, żeby mówić o współudziale w Holokauście. AC: Z moralnego punktu widzenia przemoc to przemoc. Ale przecież ta fala pogromów to nie wszystko. Spójrzmy na problem ratowania Żydów podczas Zagłady. Polak, który przed wojną był bombardowany kościelną i endecką agitacją antysemicką, musiał mieć rozterki, czy ratowanie Żydów jest moralne. Rz: A może rozterki te brały się nie z czyjejś agitacji, tylko z powodu terroru okupanta. Kara śmierci dla całej rodziny za ukrywanie Żyda… Proszę się postawić w sytuacji matki, która ryzykuje życie dzieci dla obcego człowieka. AC: Za ukrywanie polskiego patrioty, członka ruchu oporu, też groziła śmierć. A jednak łatwiej to było zorganizować i więcej ludzi się na to zdobywało. Bo tu nie było już żadnych moralnych rozterek. Poza tym niektórzy Polacy brali aktywny udział w Zagładzie. Choćby sprawa buntu w Sobiborze. Więźniowie, którym udało się przedrzeć do lasu, zostali wyłapani przez chłopów. W ogóle sołtysi w okupowanej Polsce mieli obowiązek denuncjowania wszystkich ukrywających się Żydów i partyzantów. Tych ostatnich jednak na ogół nie denuncjowano, a Żydów często. Jest bardzo niewiele przypadków, żeby cała wieś wzięła na siebie odpowiedzialność za ukrywającego się Żyda. Rz: Być może ludzie po prostu obawiali się donosu. AC: No, ale o czym świadczy ten lęk przed donosem sąsiada? Rz: O tym, że niegodziwcy są w każdej społeczności. "TWÓRCZOŚĆ" JANA TOMASZA GROSSA" 26 września 2011 prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył Alinę Całą Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w kraju, za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej”Za jeden z najnowszych przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polaków profesor Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada", wydane w 1998 roku, „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”. W ocenie prof. Pogonowskiego: "Propaganda Grossa pomaga eksternistycznym ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i kryminalistów".Aby uzyskać nakreślone wyżej cele prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez wysuwanie kolejnych agresywnych żądań, usunięcia Krzyża Papieskiego w Oświęcimiu, Krzyża z Sejmu, awantury lewackiej pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich "faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi "antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku.W tym kontekście należy też widzieć próby nagłego zaatakowania Polaków przez odpowiednio tendencyjne zniekształcenia i nagłośnienie wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, o których, mimo ich dziś tak mocno akcentowanej wagi, sami Żydzi prawie nie mówili przez kilkadziesiąt lat. Dziś za to odpowiednio je retuszując, przypisują za wszystko co najgorsze winę oczernianym Polakom. Tak jak się stało ze sprawą publikowanego przez J. T. Grossa w książce "Europa nie prowincjonalna" tekstu oskarżającego Polaków o spalenie w lipcu 1941 roku tysiąca kilkuset Żydów z Jedwabnego w Łomżyńskiem.J.T. Gross w swej pierwszej książce "W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali", wydanej w 1983 roku razem z Ireną Grudzińską- Gross dał bogaty materiał źródłowy, nie ukrywający faktów o prosowieckiej i antypolskiej kolaboracji wielkiej części Żydów na Kresach w latach 1939-1941. We wspomnianej książce przytaczał liczne fakty o donoszeniu na Polaków, ich szykanowaniu, niszczeniu kapliczek przydrożnych przez sfanatyzowanych Żydów – komsomolców, o wielkiej roli zbolszewizowanych Żydów w administracji.Dziś to wszystko wyparowało z jego analiz. Za to mamy ciągłe wybielanie żydowskiej kolaboracji z Sowietami, jej skrajne pomniejszanie, względnie usprawiedliwianie reakcjami na dawny "antysemityzm" polski lub strachem przed Niemcami. Po prawdziwie upiornych zniekształceniach książki "Upiorna dekada" Gross przeszedł do najbardziej oszczerczych uogólnień-oskarżeń, że to Polacy ponoszą winę za zorganizowane przez Niemców wymordowanie Żydów z Jedwabnego w lipcu 1941 r.Rzecz znamienna – jedynym świadectwem, na jakim oparł się Gross w swym oskarżeniu pod adresem Polaków z Jedwabnego, jest oskarżająca ich o wymordowanie 1500-1600 Żydów relacja Szmula Wasersztajna (pierwsza jej wersja pochodzi z 1945 roku).Gross uznał tę relację za najbardziej wiarygodne źródło, pomimo tego, że jak sam przyznał: "W Żydowskim Instytucie Historycznym znajdziemy dwa zeznania Wasersztajna spisane oddzielnie – ani liczby się w nich nie pokrywają, ani rozmaite detale". Bezkrytycznie akceptując relację Wasersztajna, Gross ani słowem nie wspomniał o dotychczasowych polskich badaniach całej sprawy, w tym o parokrotnie publikowanych uwagach prokuratora Waldemara Monkiewicza, byłego szefa Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, który dokładnie badał całą sprawę. Nie wspomniał, ponieważ, iż stwierdzenia prokuratora Monkiewicza natychmiast obaliłyby gmach fałszów zbudowany dzięki całej relacji Wasersztajna.Ten ostatni przypisuje wykonanie całej zbrodni na Żydach w Jedwabnem Polakom. Zgodnie z tą intencją robi co może, aby maksymalnie zaniżyć liczebny udział Niemców biorących udział w całej jedwabieńskiej antyżydowskiej akcji. Według Wasersztajna, w Jedwabnem było wszystkiego ośmiu gestapowców, którzy byli faktycznie biernymi obserwatorami zbrodni popełnionej jakoby przez Polaków.Tymczasem Monkiewicz konsekwentnie podawał, że w całej akcji w Jedwabnem brało udział ponad 200 niemieckich funkcjonariuszy. W referacie na sesję popularnonaukową zorganizowaną 20 czerwca 1986 r., z okazji 250-lecia nadania praw miejskich Jedwabnemu, prokurator Monkiewicz podał, że 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem łącznie pojawiło się 232 funkcjonariuszy niemieckiej policji.W artykule publikowanym w 1989 roku w "Studiach Podlaskich" Monkiewicz pisał m.in. "…w początkach lipca ze składu batalionów policyjnych 309 i 316 wydzielono ponad 200 funkcjonariuszy, tworząc specjalny oddział nazywany "Kommando Białystok" dowodzony przez Wolfganga Burknera, oddelegowanego z warszawskiego Gestapo.Oddział ten w dniu 10 lipca 1941 roku przybył samochodami ciężarowymi do Jedwabnego. W toku akcji podjętej przeciwko Żydom zaangażowano również żandarmerię i policję pomocniczą. Ta ostatnia uczestniczyła jedynie w przyprowadzeniu ofiar na rynek i ich konwojowaniu poza miasto. Tam Niemcy dopuścili się niesamowitego wręcz okrucieństwa wpędzając około 600 osób do stodoły, którą następnie zamknęli, ściany oblali benzyną i podpalili, powodując męczeńską śmierć znajdujących się wewnątrz mężczyzn, kobiet i dzieci. W dwa dni później ci sami sprawcy wymordowali prawie wszystkich Żydów w Radziłowie. Spalili tam w stodole około 650 osób.Zarówno w Jedwabnem, jak i w Radziłowie Niemcy starali się wciągnąć do pogromu niektórych policjantów pomocniczych narodowości polskiej.Prokurator Monkiewicz wyraźnie – wbrew twierdzeniom Wasersztajna – informuje, że policjanci pomocniczy narodowości polskiej brali najczęściej udział w czynnościach drugorzędnych typu wyprowadzenia ofiar na rynek i ich konwojowania, podczas gdy decydującą rolę w mordowaniu Żydów odegrało ponad 200 niemieckich policjantów.I tu właśnie zahaczamy o sprawę zasadniczą – jak można traktować relację Wasersztajna, który zamiast liczby ponad 200 policjantów niemieckich, a ściślej 232, pisał o zaledwie 8 Niemcach uczestniczących w zbrodni. Tak skandaliczne zaniżenie liczby niemieckich policjantów w stosunku do faktycznej liczby podanej przez badającego oficjalnie sprawę zbrodni prokuratora jest czymś wręcz szokującym i wyklucza jakiekolwiek poważne traktowanie relacji Wasersztajna jako źródła. Trudno zrozumieć, czym – poza antypolską tendencyjnością – kierował się J.T. Gross, czyniąc właśnie z relacji Wasersztejna w „Sąsiadach” swój główny i zarazem jedyny dowód "polskiej zbrodni".W relacji Wasersztajna znalazło się również kilka innych skrajnie niewiarygodnych stwierdzeń. Według niego, ośmiu gestapowców naradzało się z Polakami z władz w miasteczku, co zrobić z miejscowymi Żydami. "Wielkoduszni" Niemcy chcieli zostawić przy życiu co najmniej jedną rodzinę żydowską "z każdego zawodu". Nie poradzili sobie jednak z "krwiożerczymi" Polakami, którzy wymusili na Niemcach wymordowanie wszystkich Żydów z Jedwabnego: "nikt z nich nie może zostać żywym". I w tym miejscu wypada zgodzić się z innym autorem tekstu o zbrodni w Jedwabnem – z Leonem Kalewskim ("Nasza Polska" z 10 maja 2000).Pytał on: "Czy jest w ogóle możliwe, aby Niemcy pytali gdziekolwiek miejscową ludność w podbitych przez siebie krajach, jakie ma ona zamiary wobec Żydów? (…). Taka teoria mogła powstać w głowie nieszczęśnika o niezbyt lotnym umyśle, pełnego uprzedzeń wobec Polaków (…). Ale żeby bezkrytycznie opierali się na jego relacji światowej sławy profesorowie żydowscy?…"Inny niesamowity szczegół z relacji Wasersztajna. Stwierdził on, że jeden z Polaków – stolarz Szleziński był tak fanatycznie antysemicki, że z nienawiści do Żydów zaofiarował własną stodołę jako miejsce do ich spalenia. W sprawie tej wypowiadała się już ponad 10 lat temu córka wspomnianego stolarza, mówiąc: "To, że ofiarował swoją stodołę do spalenia Żydów, jest czystą bzdurą. Tak jakby Niemcy pytali o zgodę. Pasowała im, bo stała niedaleko kirkutu i w bezpiecznym oddaleniu od innych zabudowań" (cyt. za D. i A. Wroniszewscy: "Aby żyć", "Kontakty" 10 lipca 1988).Wiarygodność relacji Wasersztajna zdecydowanie podważyła uratowana z niemieckiej obławy w Jedwabnem Żydówka Helena Ch., stwierdzając, że nie był on obiektywny w swym opisie. Według cytowanego artykułu D. i A. Wroniszewskich, Helena Ch. powiedziała m.in. "Niedawno przyjechał do Jedwabnego rabin z Kostaryki, jeden z tych siedmiu Żydów, których uratował Karwowski. Najpierw modlił się na kirkucie, a potem przyszedł do nas. Dobrze pamiętał jednego z tych, o których Wasersztajn pisał, że mordowali Żydów. "To był bardzo dobry człowiek"– powiedział. A ja mu wierzę". Profesor Jan T. Gross wolał bezkrytycznie zaakceptować relację Wasersztajna.Inna rzecz znamienna. Gross ani przez moment nie zająknął się nawet o tych Polakach, którzy ratowali Żydów przed niemiecką zagładą, o wspomnianym Karwowskim, który uratował i przechował siedmiu Żydów, o Antoninie Wyrzykowskiej, która ukrywała w swym gospodarstwie siedmiu Żydów, w tym samego Wasersztajna.Jest jeszcze jedna rzecz, którą Jan T. Gross dziś niemal całkowicie przemilcza, pisząc o dramacie Żydów w Jedwabnem. Myślę tu o pokazaniu, do jakiego stopnia na nastroje wobec Żydów w tej miejscowości rzutowała wcześniejsza, skrajna nadgorliwość prosowiecka, donosicielsko - NKWD-owska działalność zbolszewizowanych Żydów w Łomżyńskiem i w Białostockiem. Przypomnę, że ten sam Gross 17 lat temu, gdy jeszcze starał się o obiektywizm, zamieścił parę dość szokujących relacji w książce "W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali". Była tam m.in. relacja o nikczemnej roli Żyda Lewinowicza w podstępnym aresztowaniu Polaków. Była wstrząsająca historia śmierci nadleśniczego Łabęckiego, który odebrał sobie życie, rzucając się pod pociąg. W książce J.T. Grossa i I. Grudzińskiej Gross: "Był on [nadleśniczy ] wezwany do jakiegoś urzędu w dawniejszym miasteczku powiatowym Sokółce. Tam zwykli Żydzi z czerwonymi opaskami na rękawach i karabinami, , wykopali go i potłukli. On nie mógł tego znieść i rzucił się pod pociąg. Rodzinę, tj. żonę i sześcioletniego synka wywieziono podczas najokropniejszych mrozów aż do Irkucka".Doszły do tego drastyczne represje przeciw polskiej konspiracji w połowie 1940 roku. W czerwcu 1940 roku NKWD rozbiło w Jedwabnem konspiracyjną organizację, aresztując jej 35 członków. Miesiąc później rozbito Związek Walki Zbrojnej, aresztując 79 osób z Jedwabnego i Białegostoku. Mieszkańcy Jedwabnego dość powszechnie przypisywali wykrycie obu konspiracji donosom. Prokurator Monkiewicz mówił w wypowiedzi cytowanej w reportażu Wroniszewskich: "Kiedy w 1939 r. do Jedwabnego przyszli Rosjanie, dla Polaków byli zwykłymi najeźdźcami.Na tle jednostronnego i tendencyjnego obrazu stosunków polsko-żydowskich prezentowanego przez Grossa, warto przypomnieć o wiele obiektywniejszą próbę podjęcia podobnych tematów zaprezentowaną przez badacza związanego z Żydowskim Instytutem Historycznym – Andrzeja Żbikowskiego. W drukowanym na łamach Biuletynu Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce artykule (nr 2-3 1992 r.) Żbikowski najpierw opisał przyczyny nasilania się nastrojów niechęci do Żydów na Kresach. Pisał m.in. w oparciu o żydowskie świadectwa dotyczące Wilna: "Nieraz Żydzi wyszydzali, a nawet denuncjowali Polaków, głównie byłych żołnierzy (…). Umocniona została żydowska dominacja w handlu, teraz już uspołecznionym, kwitła protekcja i korupcja. Nie inaczej działo się w Grodnie i Białymstoku. Niektórzy autorzy relacji pisali z rozżaleniem o swoich rodakach, że odnieśli się do Polaków lekceważąco i często ich poniżali".Andrzej Żbikowski (ur. 1953) – profesor w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, w Żydowskim Instytucie Historycznym kierowal badaniami nad najnowszymi dziejami polskich Żydów. W 1993 roku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii za rozprawę „Żydzi krakowscy i ich gmina 1869-1919”.W 2006 roku obronił kolokwium habilitacyjne na Wydziale Historycznym UW na podstawie książki „U genezy Jedwabnego. Żydzi na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej, wrzesień 1939 – lipiec 1941”. Odbył staże naukowe w Institut Wissenschaften der Menschen w Wiedniu, Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie, United States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie, Instytucie im. Szymona Dubnowa w Lipsku i Fundacji Pamięci Szoah w Paryżu. Od 1985 roku był pracownikiem naukowym Żydowskiego Instytutu Historycznego, gdzie w latach 2007-2008 pełnił funkcję wicedyrektora ds. nauki, edukacji i publikacji. Był profesorem Akademii Humanistycznej w Pułtusku oraz głównym specjalistą w Biurze Edukacji Publicznej IPN. Jest członkiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów.W innym tekście publikowanym przez Żbikowskiego w "Studiach z dziejów Żydów w Polsce" t. II (wyd. 1995 r., s.64), zacytował on wypowiedź pewnej Żydówki z Wilna, iż: "Za czasów zaś bolszewickich wzmógł się w silnym stopniu prąd antysemicki u Polaków. W dużej mierze ponoszą za to winę Żydzi sami (…). Przy każdej okazji śmiali się z Polaków, wykrzykiwali: już nie wasza Polska, minęły te czasy (…). Żydowscy komuniści igrali z uczuciami patriotycznymi Polaków, denuncjowali ich nielegalne rozmowy, wskazywali polskich oficerów oraz byłych wyższych urzędników, z własnej woli pracowali w NKWD i brali udział w aresztowaniach".Przytaczając różne tego typu przykłady, Żbikowski pisał o narastających wśród Polaków i Ukraińców pragnieniach odwetu. Wskazuje również na fakt, że wszystkie bardziej znaczące zajścia antyżydowskie w czerwcu – lipcu 1941 r., po odwrocie wojsk sowieckich (m.in. we Lwowie, Drohobyczu, Tarnopolu) były zawsze wywołane znalezieniem w tamtejszych więzieniach zmasakrowanych zwłok osób zaaresztowanych wcześniej przez NKWD Ukraińców i Polaków. Według Żbikowskiego, w zajściach antyżydowskich jednoznacznie dominowali Ukraińcy. Wymieniając 31 miejscowości, gdzie w czerwcu – lipcu 1941 doszło do zajść antyżydowskich z ofiarami śmiertelnymi, Żbikowski stwierdza, że w 18 przypadkach doszło do takich zajść z udziałem Ukraińców i tylko dwa razy z udziałem Polaków.Znamienne, że Żbikowski, historyk związany z Żydowskim Instytutem Historycznym, gdzie od 1945 roku znana była relacja Wasersztajna, w ogóle nie uwypukla roli Polaków w mordowaniu Żydów w Jedwabnem, wręcz przeciwnie, pisze, że na temat Jedwabnego informacje są "mało dokładne". Przypomnijmy raz jeszcze, że według prokuratora Monkiewicza, Polacy odegrali rolę drugorzędną przy paruset policjantach niemieckich, zajmując się głównie eskortowaniem Żydów. Skąd więc ta nagła odkrywczość Grossa próbującego Polaków obciążyć winą za zbrodnię w Jedwabnem, przy świadomym przyjęciu za Wasersztajnem jego pomniejszenia liczby niemieckich policjantów z 232 do 8. Jak widać, wynika to ze specyficznego "zamówienia" na dołożenie Polakom, by stworzyć i umocnić w nich kompleks winy. Tak, aby potem byli dużo "podatniejsi" na zagraniczne naciski w sprawie "odszkodowań za mienie żydowskie". Przypomnijmy, że dziwnym trafem ciągle atakuje się Polaków, a jakoś ani słowem nie wspomina się o autentycznych licznych pogromach – dokonanych przez Ukraińców na Żydach, o których tyle pisał Żbikowski. Czy dlatego, że dla żydowskich badaczy typu Grossa nie ma żadnego interesu w tej chwili w pokazywaniu prawdy na ten temat?Obalanie antypolskich zafałszowań Grossa nie oznacza, że mamy w jakimkolwiek stopniu milczeć o przejawach podłości ze strony różnych postaci z polskiego marginesu czy polskich szmalcownikach, którzy zresztą najczęściej działali zarówno przeciwko Żydom, jak i Polakom. Tyle tylko, że w tej sprawie nie może być dwóch miar. Nie można dopuścić do tego, co z taką lubością stosują różni żydowscy autorzy na czele z Grossem, wciąż bijąc się w cudze – polskie piersi, a milcząc o własnych w tym roli wielkiej rzeszy żydowskich policjantów „Odmani” w gettach, którzy z całą bezwzględnością eskortowali na śmierć swoich żydowskich ziomków, o czym pisał m. in. Emanuel Ringelblum patron Żydowskiego Instytutu Historycznego.Prof. Iwo Cyprian Pogonowski, stwierdza, iż "każdy żydowski policjant w getcie warszawskim wysłał do komór gazowych Treblinki przeciętnie ponad 2.200 osób”. Na Umschlagplatzu w Warszawie policja żydowska dawała strawę w wagonach śmierci, żeby do nich zwabiać wygłodzonych mieszkańców getta. Tragedia żydowska podczas  II Wojny Światowej polegała również na tym, że władze niemieckie dokonały ludobójstwa Żydów głównie żydowskimi rękami". I to jest właśnie temat szczególnie wstydliwy dla przeważającej części żydowskich autorów, tym chętniej odwracających uwagę od roli żydowskich policjantów i Judenratów przez oszczercze oskarżenia przeciw Polakom.W społeczeństwie polskim szmalcownicy stanowili margines, natomiast wśród Żydów rekrutowali się spośród elity politycznej i społecznej. Pokazała to tak wymownie największa Żydówka XX wieku, filozof i teoretyk kultury Hannah Arendt w słynnym, acz dość starannie przemilczanym w Polsce w ostatnich latach dziele "Eichmann w Jerozolimie". Pisząc tam o roli Judenratów w bezwolnym, serwilistycznym wykonywaniu morderczych żądań nazistów Arendt konkludowała:"Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego mordu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii (…) Wszędzie, gdzie żyli Żydzi, istnieli uznani przywódcy żydowscy, i to właśnie oni, niemal bez wyjątku, współdziałali w ten czy inny sposób, z takiej czy innej przyczyny z nazistami. Cała prawda przedstawia się tak, że gdyby naród żydowski był istotnie niezorganizowany i pozbawiony przywództwa, zapanowałby chaos, liczba ofiar z pewnością nie sięgnęłaby 4,5 do 6 milionów ludzi". Arendt powołała się przy tym na oceny sugerujące, że gdyby nie trzymano się zaleceń Judenratów, z powyższej liczby Żydów mogłaby się uratować mniej więcej połowa.Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621  Dokumenty, źródła, cytaty: „Nasz Dziennik” 13.05. 2000 r.
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

ANTYSEMITYZM W TVP

$
0
0
Ilustracja: 
ANTYSEMITYZM TOLEROWANY PRZEZ MAGDALENĘ OGÓREKW PROGRAMIE "STUDIO POLSKA". ANTYSEMITYZM W TVP. NA PASKU W PROGRAMIE "STUDIO POLSKA" POJAWIŁY SIĘ SKANDALICZNE KOMENTARZE. Prezes TVP Jacek Kurski zachował się skandalicznie powołując kandydatkę na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Magdalenę Ogórek z ramienia postkomunistycznego SLD na prezenterkę telewizji państwowej.Magdalenie Ogórek pragnącej zdobyć sławę jako prezydent RP i w ten sposób pokazać siłę postkomunistów w Polsce nie udało się, pomimo poparcia postkomunistów b. prezydentów TW "Alka" Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Komorowskiego założyciela WSI, b. premiera rządu SLD Leszka Millera, b. kandydata na prezydenta RP Włodzimierza Cimoszewicza TW  "Carex" i całego szeregu postkomunistycznych "osobistości".Dzisiaj, prawie po 29 latach od decyzji "kanciastego stołu" my - Polska, Polacy i polskość, jesteśmy atakowani przez międzynarodówkę światową jako uczestnicy zbrodni Holokaustu. Przez pełnych 27 lat rządziła w Polsce postkomuna - SLD, PO, PSL (ZSL). Oni doprowadzili przez "ludzi honoru" do dzisiejszego światowego zniesławiania Polski. Oni i towarzysze - Bolek, Geremek, Jaruzelski, Kiszczak, Michnik i pozostali doprowadzili do zniszczenia rządu Olszewskiego i Jarosława Kaczyńskiego, wytwarzając dzisiejsze "polskie obozy koncentracyjne", nie interweniując konieczną edukacją przez tych 27 lat. Zachowywali się całkowicie biernie edukacyjnie  i dzisiaj mamy skutki tych rządów. Lata będziemy musieli pracować nad obroną światowej wizji "polskich obozów śmierci" i "polskich antysemitów". Całe lata będziemy musieli bronić Polski przed podłymi oszczerstwami o Polakach biorących udział w Shoah - Zagładzie - 6 milionów obywateli polskich Polaków i Żydów, pomordowanych przez nazistów, Niemców.I w takich trudnych chwilach prezenterką telewizji publicznej zostaje nieporadna dziennikarsko , bez kompetencji , wywodząca się ze środowiska postkomunistow Magdalena Ogórek.W portalu "na Temat.pl DZIEJE SIĘ - Antysemityzm w TVP, na pasku w programie "Studio Polska" pojawiły się skandaliczne komentarze.  W studiu toczyła się burzliwa dyskusja, a na pasku można było przeczytać skandaliczne komentarze. "Dlaczego napływu Żydów nikt nie chce kontrolować? To gorsza plaga, niż islamiści i komuchy w jednym"; "Powiem krótko - zasłona z Żydów opadła i pokazali swoją prawdziwą twarz - przemysł Holokaustu służy im do wyłudzania nieustannie od Polski - wielomilionowych wyimaginowanych roszczeń"– to tylko wybrane wpisy.Wczoraj, czyli w Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, na pasku w programie TVP Info "Studio Polska" pojawiły się komentarze o wydźwięku antysemickim. Wprawdzie prowadzący program  Magdalena Ogórek i Jacek Łęski odcięli się od tych wpisów, ale dziennikarzy nic nie zwalnia od odpowiedzialności i braku kontroli nad wydarzeniami, które prowadzą. Podczas programu "Studio Polska" TVP Info na paskach pojawiają są wpisy internautów, którzy na bieżąco komentują wypowiedzi zaproszonych gości. I tak samo było wczoraj. Prowadzący Magdalena Ogórek i Jacek Łęski dyskutowali ze zgromadzonymi w studiu o rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz. Zastanawiano się m.in. czy pamięć o Auschwitz może zjednoczyć Polaków.Antysemickie komentarze zostały natychmiast dostrzeżone przez internautów, polityków i dziennikarzy. "Ktoś szybko powinien wydawcę tego paska odsunąć od obowiązków"– zauważył Sebastian Kaleta, członek komisji ds. reprywatyzacji w Warszawie. "Naprawdę musimy oglądać takie rzeczy w państwowej telewizji"– zapytał jeden z internautów, publikując screen z ekranu Telewizji Polskiej"."Antysemici pracują w TVP? Przecież takie rzeczy są absolutnie niedopuszczalne! Ci, którzy wrzucili to na pasek i akceptowali powinni natychmiast zostać zwolnieni dyscyplinarnie"– zauważył dziennikarz Jacek Nizinkiewicz.27 stycznia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu a także w tym roku – 73. rocznica wyzwolenia Auschwitz.Przypomnijmy, że władze Izraela twierdzą, że nasz kraj próbuje zakazać mówienia o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Wczoraj ambasador Izraela Anna Azari zaapelowała o zmianę w przyjętej przez Sejm nowelizacji wprowadzającej m.in. kary za twierdzenie, że istniały "polskie obozy śmierci". Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 Źródło:     http://natemat.pl/228433,antysemityzm-w-tvp-na-pasku-w-programie-studio-polska-pojawil-sie-skandaliczny-wpis 
Ocena wpisu: 
Średnio: 3.8(głosów:4)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 773 articles
Browse latest View live