Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 775 articles
Browse latest View live

WSTRZĄSAJĄCY ŻYCIORYS OJCA ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO TW "ALKA"

$
0
0
Ilustracja: 
WSTRZĄSAJĄCY ŻYCIORYS OJCA ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO - IZAAKA STOLZMANA W NKWD TORTUROWAŁ, BIŁ SŁUCHAJĄC KRZYKÓW TORTUROWANYCH LUDZI Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, „wcielony” w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego.Pod koniec lat czterdziestych zmienił imię i nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski.  NKWD zaopatrzyła go w dyplom ukończenia wyższych studiów medycznych na uniwersytecie w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza medycyny.Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Południowo - Wschodnich II RP i w Małopolsce Wschodniej oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Izaak Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 – dopuścił się zbrodni ludobójstwa na jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacji zbrojnych.Dokonał egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski, pod koniec lat 40-tych i na początku50-tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku. Uczestniczył również w zbrodniach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego  w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu.Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.Płk Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 r. uczniom gimnazjum w Wałczu. Nadzorował z ramienia Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki.Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”Precz z komuną!!!” lub „Pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Izaak Stolzman.Poczynania Izaaka Stolzmana vel Zdzisława Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów.W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Izaak Stolzman.Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich. Byli oni nazywani „łowcami AK - owskich głów”.Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski podjął się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia.W roli lekarza medycyny zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej). Przeobraził się w katolika, co wynika z księgi zawartego małżeństwa w kościele parafialnym w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 r. zawarł związek małżeński. Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 r. w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 r. w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę. Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 r. Aleksander – były prezydent Polski i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku. Aleksander  Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego zmarł w 1990 r. i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 r. przed wyborami prezydenckimi.Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten Aleksander Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego prezydenta R.P., to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.Wacław Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22. Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK-owców, NSZ-owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.Wacław Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg.Otrzymywał rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross-Born (Borne-Sulinowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem „Wacław Nowak” nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.Z nakazu NKWD Wacław Nowak wychwytał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie. Uczestniczył  w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross-Born Borne (Sulimowo).(Wacław Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK-owcóow tylko dwa wyjścia: do Rosji albo na „rozwałkę”.Enkawudzistą, który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Wacława Nowaka, był Izaak Stolzman. AK-owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc.Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK: Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB-owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Wacława Nowaka i Izaaka Stolzmana.Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.Wacław Nowak spotkał Izaaka Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski. http://www.chwalewski.pl/ (link is external)  ŻYCIORYS MARKA CHWALEWSKIEGO  http://www.chwalewski.pl/ (link is external)  "Życiorys mój jest krótkim wycinkiem historii, której byłem świadkiem i uczestnikiem, a który oparty jest na dokumentach". Marek Chwalewski Liga Polskich Rodzin Życiorys  PONIŻEJ FRAGMENT http://www.chwalewski.pl/page22.html (link is external)  "(...)Las brzozowych krzyży około 12 – 15 tysięcy Polskich „Wyklętych Żołnierzy" zamordowanych po wojnie strzałami w tył głowy przez żydowskie NKWD i żydowski UB! Jest to miejsce najbardziej ponure, najzacieklej ukrywane i przemilczane. Zachodzi pytanie – dlaczego oficjalne władze polskie nadal pokrywają zmową milczenia tą potworną zbrodnie na narodzie polskim? Myślę że mordercy jeszcze żyją, i do niedawna byli jeszcze u władzy! Poza tym okrągłostołowi zdrajcy nie mogą obciążyć odpowiedzialnością za tę zbrodnię ludobójstwa Rosję i wykorzystać to propagandowo. Za kilka, najpóźniej kilkanaście lat krzyże zbite z brzozowych gałęzi zgniją, zapadną się i staną się prochem, jak ciała tysięcy zamordowanych tam Polaków.A może by tak zbudować choćby ogrodzenie? A może skromny obelisk, krzyż na nim?Przed śmiercią o tej strasznej zbrodni tak mówił UB-ek Wacław Nowak, który zmarł w roku 1994. Był on kierownikiem Urzędu Bezpieczeństwa w Drawsku Pomorskim od roku 1945. Ostatnio mieszkał w Koszalinie, przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22, emeryt. Kilka miesięcy przed śmiercią opowiedział ze swego życia parę szczegółów, które spisano i nagrano na taśmę magnetofonową. Był on pochodzenia ukraińsko-rosyjskiego. Nominację na kierownika UB w Drawsku, na nazwisko Wacława Nowaka otrzymał od NKWD.Jego teren działania obejmował Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard, Kołobrzeg. Placówki NKWD znajdowały się w: Gross-Born (Borne Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Z placówkami tymi utrzymywał ścisły kontakt. Zadaniem Wacława Nowaka było wyłapywanie żołnierzy AK, NSZ i innych organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym terenie Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross-Born. Wacław Nowak pamiętał tylko niemieckie nazwy miejscowości.Pracę Wacława Nowaka i UB nadzorował i koordynował z ramienia NKWD Żyd Izaak Stolzman. Nowak brał udział w obławach na grupy żołnierzy wileńskiego oddziału AK majora Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”.Oddziały te przedostały się w lasy Pomorza Zachodniego. Obóz koncentracyjny NKWD  Barkenbryge (Barkniewo)  był przejściowy. Z tego obozu albo wywożono do Rosji albo rozstrzeliwano. Egzekucji dokonywano około 5 km na północ od Nadarzyc we wsi Doderlage. Miejscowość ta już nie istnieje. Istnieją tylko resztki murów i fundamenty budynków. Ciała zakopywano w okolicznych lasach, przykrywając je niewypałami, a nawet minami, następnie zasypywano groby ziemią. W. Nowak pamięta tylko trzy nazwiska zamordowanych żołnierzy AK.Najdłużej ich przesłuchiwano i zrobiono im proces pokazowy. Byli to: Jerzy Łozinski, Stanisław Subortowicz i Witold Milwid. Rozstrzelano ich w Doberlege w obecności W. Nowaka i towarzysza Izaaka Stolzmana. Towarzysz Izaak Stolzman z ramienia NKWD „opiekował” się również procesami politycznymi młodzieży szkolnej. W Wałczu odbył się proces uczniów: Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego. W Białogardzie zaś proces Przczółkowskiego i Tracza. Skazano ich na pobyt w więzieniu i pracę w kopalni węgla.Wacław Nowak spotkał po kilku latach jeszcze raz towarzysza Izaaka Stolzmana w UB w Białogardzie, ale nazywał się on już inaczej. Nowe nazwisko Izaaka Stolzmana brzmiało Zdzisław Kwaśniewski. Jako lekarz mieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowa). Pod tym samym adresem mieszkał w Białogardzie były prezydent RP pan Aleksander Kwaśniewski(...)"                        Marek Chwalewski  -  Liga Polskich Rodzin  -  Pabianice  DOMINIK DZIMITROWICZ - ZEZNANIE ZŁOŻONE POD PRZYSIĘGĄ "Gdzieś w połowie 1945 r. wraz z rodzicami przyjechałem do Gdańska.W domu rodziców mieściła się Komorka Kontrwywiadu w dzielnicy Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Wallenroda 4. Do Komórki przychodziły wiadomości, że w kierunku Gdańska są kierowani więźniowie, którzy nie docierają do miejsca przeznaczenia tzn. do więzienia.Aby rozpoznać „sprawę” ojciec mój postanowił pójść do pracy UBP Gdańsk jako kierownik warsztatu krawieckiego, a mnie wziął jako ucznia. Podjęto szczegółową penetrację UBP w Gdańsku. Rzeczywistość okazała się koszmarem.Do gdańskiego UB przywożono tygodniowo od jednej do dwóch grup żołnierzy AK. Przesłuchiwania prowadzili NKWD-ziści w formie łamania rak, nóg, wyrywanie paznokci itd.Ww. przesłuchania były nadzorowane przez Izaaka Stolzmana. Następnie przesłuchanych „więźniów” wysyłano transportem samochodowym w kierunku Słupska. Od 1947 r. zaczęto stopniowo likwidować obóz Barkniewo, gdzie byli rozstrzeliwani żołnierze Armii Krajowej.W związku z tym część więźniów była kierowana do podziemi przy ulicy Jaracza w Słupsku, gdzie była mordowana, następnie zasypywana wapnem, gdzie do tej pory leżą ich prochy. W związku z tym, że Izaak Stolzman znał mego ojca, z którym uzgodnił, że w rezerwie zawsze będzie wyprasowany mundur. Gdy był w Gdańsku, dzwonił do Konsumu, żeby wysłać mundur, wtedy ojciec posyłał mnie z mundurem do Stolzmana.Wziąłem mundur i poszedłem do urzędu bezpieczeństwa w Gdańsku. Niosąc mundur dla Stolzmana nie spodziewałem się, ze w przeciągu 48 godzin znajdę się w przedsionku piekła. Gdy wszedłem do pomieszczenia, gdzie znajdował się Lejbe Bartkowski, który przygotował narzędzie do torturowania ludzi, zamiast zameldować swoje przybycie, to ja stanąłem i przyglądałem się, co Bartkowski robi. Tenże nie zastanawiając się uderzył mnie w twarz. Natychmiast odwzajemniłem się Bartkowskiemu. Z opresji wybawił mnie Stolzman, który wszedł prowadząc dwie kobiety, jedna młodszą, drugą starszą.Okazało się, ze to była żona i córka jednego z uciekinierów, który przyznał się, że u niego w domu przechowywana jest część narkotyków – zabrano narkotyki i obie panie. Przez pół dnia Szwedzi i Polacy byli przesłuchiwani przez Izaaka Stolzmana i Lejbe Bartkowskiego.Interesowało ich, kto i skąd dostarczył opium na statki, gdzie znajduje się miejsce składowania na terenie Trójmiasta, Ustki, Słupska. Gdy skończono ustne przesłuchiwanie i Stolzman nie dowiedział się, skąd brano tak duże ilości narkotyków, wtedy przystąpiono do fizycznego przesłuchania. „Na tapetę” wzięto więźnia, który na piersi miał zawieszony krzyż.Bartkowski kazał zdjąć krzyż, lecz przesłuchiwany odmówił. Stolzman kazał Bartkowskiemu powiesić go na haku na łańcuszku od krzyża. Postawiono delikwenta na taborecie i ręce i nogi miał związane, głowę przełożono za łańcuszek powieszony na haku. Następnie Bartkowski raptownie wyrwał ławkę spod nóg. Łańcuszek pękł pod naprężeniem i jednocześnie przeciął prawdopodobnie tętnicę. Krew zaczęła lać się jak z „kranu”. Po kilku minutach człowiek nie żył.Kazano mi pomóc wynieść zwłoki oraz zmyć podłogę. Krzyż zmywał NKWD-zista. Osobiście słyszałem jak Stolzman mówił do Bartkowskiego, ze krzyż ten weźmie do domu na pamiątkę.Następnym do przesłuchania był młody Polak. Związano mu ręce i nogi oraz powieszono jak świniaka na haku. Obnażono dolną część ciała i Bartkowski szczypcami zaczął ściskać mu genitalia.Nastąpił niesamowity krzyk bólu torturowanego człowieka. Stolzman kazał przerwać tortury i zapytał czy już sobie przypomniał, skąd mieli na statku narkotyki. Młody człowiek wskazał na małżeństwo z córką, którzy prawdopodobnie mieli się zajmować transportem narkotyków na statki.W pierwszej kolejności wzięto seniora rodu. Żonę i córkę ze związanymi rękoma posadzono w bliskiej odległości od ojca i męża. Zaczęto mu zrywać paznokcie z rak i nóg, żeby nie krzyczał zaplombowano mu usta.Torturowany człowiek kilkakrotnie mdlał. Łamano mu palce u rąk i nóg, i ręce. Gdy zdjęto opaskę z ust Bartkowski zapytał go czy będzie zeznawał, odpowiedział, że tak.Narkotyk – opium został przywieziony do  Ustki samochodem MO, a eskortę stanowili milicjanci. Gdy samochód podjechał pod statki, żołnierze, którzy pilnowali statków szwedzkich zniknęli na czas rozładunku towaru. Izaak Stolzman zagroził, ze jeżeli nie będzie mówił prawdy, to żona i córka zostaną zgwałcone a później zastrzelone.Torturowany mężczyzna "przypomniał sobie", że narkotyk był przywieziony z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Stolzman jak to usłyszał, to się wściekł, zawołał dwóch NKWD-zistow, również Żydów, którzy zgwałcili 15-letnią córkę oraz żonę.Po zgwałceniu kobiet, Stolzman wziął ze stołu aparat, rozerwał pochwę, a Bartkowski wepchnął nagrzany pręt do czerwoności w skrwawioną pochwę dziewczyny.Nastąpił niesamowity krzyk bólu. Tak samo postąpiono z matką dziewczyny. Niepotrzebne kobiety wyniesiono do następnego pomieszczenia, gdzie zostały zastrzelone.Stolzman w dalszym ciągu prowadził śledztwo w stosunku do torturowanego mężczyzny, nie wierzył jego zeznaniom, że ten z uporem maniaka powtarzał, że narkotyki zostały przywiezione z UB w Szczecinie.W pewnym momencie kazał nagrzać pręt, a Bartkowski z cała siła wepchnął w odbytnicę, powtórzył sie ten sam scenariusz – ryk człowieka mordowanego. Po zakończeniu „eksperymentu” został zastrzelony, w tył głowy. Wykonawcą był Lejbe Bartkowski.Stolzman zarządził przerwę na obiad. Gdy chciałem opuścić przybytek zbrodni zapytałem czy mogę pójść do domu. Stolzman powiedział, że zostanę i pójdę, gdy przyjdzie czas. Po jakimś czasie powrócił z obiadu Lejbe Bartkowski, stanął w rozkroku i powiedział do mnie: „Nu ty goj, czy wiesz, że nasze kamienice a wasze szubienice, za chwile zawiśniesz na tym haku !!!”Po chwili przyszedł Izaak Stolzman i zarządził przesłuchanie pozostałych Polaków przez Lejbe Bartkowskiego, a mnie kazał pozostać w pokoju. Natomiast Stolzman wziął dwóch pomocników i rozpoczął przesłuchania marynarzy szwedzkich, zastosował stopniową metodę torturowania, zaczęto od zdzierania paznokci z rąk i nóg oraz łamania palców. Następnie rozgrzany pręt, ciągnięto po całym ciele, plecach, nogach, brzuchu, piersiach itd.Krzyki bólu, rozpaczy męczonych marynarzy szwedzkich. Gdy torturowano Szwedów i Polaków, Izaak Stolzman stał i przyglądał się, gdy torturowani ludzie krzyczą. On uśmiechał się, wydawało się, że Stolzman znajduje się w jakiejś „ekstazie”, która dawała mu niesamowitą przyjemność. Lejbe Bartkowski podczas przesłuchania uciekinierów polskich nie uzyskał żadnych dodatkowych wiadomości. Stolzman kazał odprowadzić i rozstrzelać. Dla mnie dano siennik i koc do spania i tak przesiedziałem całą noc do następnego ranka.Rano następnego dnia Izaak Stolzman kazał Lejbe Bartkowskiemu załadować do samochodu rozstrzelonych Polaków, zawieźć do Brzeźna i zakopać. Sam natomiast przy pomocy dwóch NKWD-zistow rozpoczął kontynuację wczorajszych przesłuchań marynarzy szwedzkich, dochodzenie przeprowadzone było w języku niemieckim tak, że nic nie rozumiałem. Tyle mogłem zrozumieć, że gdy nie było po myśli Stolzmana, to wzmogło się znęcanie.Gdy przyjechał Bartkowski, polecił, aby przygotować do drogi samochód, jeżeli będą pytać, dokąd zabiera – powiedzieć, że Szwedzi są wiezieni na statek, który ich zawiezie do Królewca-Kaliningradu. Było to kłamstwo i wyprowadzenie wszystkich „zainteresowanych” w pole.Następnie wszystkich porwanych Szwedów wsadzono do samochodu uprzednio wiążąc ręce i nogi. Konwojenci siedli razem z więźniami. Natomiast Naczalstwo w Gaziku, a ja z nimi ruszyliśmy w stronę Gdyni - Lęborku - Słupska. W Słupsku po kilku minutach pojechaliśmy pod budynek. Na zewnątrz budynku kształty półokrągłe, od podwórka wklęsłe. Po chwili stania na zewnątrz wyszło kilku ludzi. Bartkowski na czele ze swoimi ludźmi zaczął wyładowywać Szwedów. Po wyładowaniu ustawiono ich „gęsiego” i poprowadzono do budynku. Gdy ostatni zniknął w drzwiach, Stolzman kazał mi przejść na siedzenie obok niego.”Dominik” – zwrócił się do mnie: „Przekroczyłeś próg swojego bezpieczeństwa. Zobaczyłeś i usłyszałeś to, co nie powinieneś… widzieć i usłyszeć. W związku z tym musiałbym ciebie zabić, ale tego nie zrobię. Zawdzięczasz swoje życie Dyrektorowi Konsumu, panu Kamińskiemu, który wstawił się za tobą. Jeżeli zaczniesz rozpowiadać, co słyszałeś i widziałeś, to zginie cala twoja rodzina i ty w podziemiach. Teraz zejdziemy na dół do podziemi to zobaczysz, ze ja ciebie nie okłamuję.”Rozkazał, abym szedł za nim, tak mnie sprowadził do podziemia. W pierwszej kolejności poczuło się niesamowity zapach rozkładających się ciał ludzkich oraz zobaczyłem leżących pokotem marynarzy szwedzkich, którzy przed kilkoma minutami zeszli do podziemi.Dobijano z pistoletów tych, którzy dawali oznaki życia. Gdy chciałem opuścić przedsionek piekła, Stolzman złapał mnie za ramię, mówiąc mi, że muszę jeszcze zobaczyć krematorium i zwłoki, które są zasypane wapnem: „Jak ty nie będziesz posłuszny, to spotka ciebie to samo co tamtych.”Podszedłem bliżej do zwłok zasypanych wapnem. Widok był straszny, usta otwarte, powieki nie zamknięte, wyraz twarzy wykazywał grymas – obraz był niesamowity. Do tej pory mam obraz tego nieboszczyka. Gdy tak przyglądałem się twarzy nieboszczyka, która mnie zafascynowała, do Stolzmana podeszło dwóch ludzi, którzy okazali się prokuratorami prokuratury powiatowej w Słupsku.Przyszli do Stolzmana, aby uzgodnić ilu mają przysłać więźniów do zamordowania, spalenia lub zasypania wapnem. Po uzgodnieniu z nimi, ilu ludzi-więźniów mają dostarczyć, pociągnął mnie za NKWD-zistami, którzy ciągnęli zwłoki szwedzkiego marynarza. Raptownie trafiliśmy na kotłownie, piece krematoryjne.Widok wkładającego ciała do pieca oraz drugiego palącego ciała marynarza szwedzkiego spowodował, że straciłem przytomność, dopiero odzyskałem ją w samochodzie, w drodze powrotnej do Gdańska"Synem Zdzisława Kwaśniewskiego - Izaaka Stolzmana jest Aleksander Kwaśniewski – Izaak Stolzman.W okresie PRL działacz komunistycznej PZPR (od 1977) aż do jej upadku w 1989 roku.Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej od 23 grudnia 1995 do 23 grudnia 2005.  Opracował dla "Kuriera Codziennego" Chicago 12.12.2013 r. mgr Jerzy Korzeń prezes Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa PiłsudskiegDokumenty, źródła, cytaty: Dokumenty, źródła, cytaty   Jarek Kefir http://3obieg.pl/ (link is external) http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17657 (link is external) Z listu Jana Krawca do redakcji tygodnika „Gwiazda Polarna” USA  https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=ojciec+aleksandra+kwa%C5%9Bniewskiego (link is external) ZDZISŁAW KWAŚNIEWSKI - OJCIEC ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO I ALEKSANDRY KWAŚNIEWSKIEJ http://3obieg.pl/wstrzasajacy-zyciorys-ojca-aleksandra-kwasniewskiego (link is external). (link is external) AUTOR JAREK KEFIR JAREK KEFIR 18 KWIETNIA 2013 WIADOMOŚCI https://wzzw.wordpress.com/2013/08/07/kim-byl-ojciec-prezydenta-aleksandra-kwasniewskiego-zdzislaw-kwasniewski-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/ (link is external)AUTOR KAZIMIERZ MACIEJEWSKI PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA 07.07.2013  http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=stolzman-izaak-zdzislaw-kwasniewski (link is external)  https://pl.wikipedia.org/wiki/Oflag_II_D_Gross-Born (link is external) http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/ (link is external) http://wiadomosci.wp.pl/sb-sprawdzaly-pochodzenie-etniczne-kwasniewskiego-6037706114352257a (link is external) SB SPRAWDZAŁY POCHODZENIE ETNICZNE KWAŚNIEWSKIEGO (link is external) https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=enkawudzista+ojciec+aleksandra+kwasniewskiego+morderca (link is external) TEKSTY GOOGLE https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=google (link is external)  http://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/Stolzman_Kwasniewski.pdf (link is external)  http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,IPN-ujawnimy-jak-zarejestrowano-Kwasniewskiego,wid,10998525,wiadomosc.html?ticaid=118929 (link is external)  BIULETYN IPN PROF. JANUSZ KURTYKA 01.04. 2009  " MAMY TECZKĘ TW "ALKA" DOKUMENTY DOTYCZĄCE WSPÓŁPRACY ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO Z SB" AUTOR GRZEGORZ JAKUBOWSKI "WARSZAWSKA GAZETA" ; 15 - 21 LIPCA 2016  http://niezalezna.pl/40502-tylko-u-nas-skany-dokumentow-ws-jolanty-i-aleksandra-kwasniewskich (link is external) SKANY DOKUMENTÓW JOLANTY KWAŚNIEWSKIEJ I ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO  http://msp.money.pl/grupa-pl_soc_prawo/pl;soc;prawo,watek,92089.html (link is external) http://hotnews.pl/artpolska-432.html (link is external) https://pl.scribd.com/document/135596375/Stolzman-Kwa%C5%9Bniewski (link is external)              
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

STALIN WYBRAŁ ŻYDÓW DO ZBRODNI W KATYNIU

$
0
0
Ilustracja: 
IZRAELSKA GAZETA "MAARIV" Z 21 LIPCA 1971 ROKU WYJAWIA KOŃCOWY SEKRET KATYŃSKIEJ MASAKRYSTALIN WYBRAŁ ŻYDÓW DO MORDOWANIA POLAKÓW W KATYNIU Publicystyka izraelskiej gazety „Maariv” z 21 lipca 1971 roku wyjawia końcowy sekret katyńskiej masakry. Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow, w 1939 roku Sowietom przypadła wschodnia część Polski, a Niemcom zachodnia. Tajna policja Stalina NKWD (dziś KGB) systematycznie ujarzmiała miasta pod jego kontrolą. Mieli rozkaz aresztowania wszystkich, którzy mogliby stanowić w przyszłości potencjalne zagrożenie dla komunizmu. Aresztowano więc około 15 tys. Polaków. 10 tys. stanowili oficerowie Wojska Polskiego, 5 tys. to cywile, wśród nich lekarze, prawnicy, dziennikarze, pisarze, przemysłowcy, biznesmeni, profesorowie uniwersytetów i nauczyciele szkół średnich. Wszyscy byli odtransportowani do trzech obozów koncentracyjnych w Rosji.Obozy jenieckie dla polskich oficerów w ZSRR – polscy oficerowie wzięci do niewoli na terenie ZSRR po 17 września 1939 roku byli przetrzymywani w dwóch obozach: w Kozielsku i Starobielsku. Dodatkowy obóz w Ostaszkowie utworzono dla polskich funkcjonariuszy policji, więziennictwa i straży granicznej. W końcu lutego 1940 roku więziono w nich 8376 oficerów i 6192 policjantów i funkcjonariuszy. 5 marca 1940 roku na posiedzeniu Biura Politycznego Wszechrosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików) zapadła decyzja o zamordowaniu wszystkich więźniów. W kwietniu i maju 1940 jeńcy z Kozielska zostali rozstrzelani w Katyniu, jeńcy ze Starobielska – w Charkowie, z Ostaszkowa – w Twerze.My wiemy tylko o losie więźniów z obozu Kozielsk, ponieważ ich ciała zostały odkryte w Katyniu przez Niemców w 1943 roku. Sowieci po 46 latach  przyznali się do odpowiedzialności za zbrodnię, którą zrzucili na Niemców. Stalin wierzył, że wykształceni polscy dowódcy mogą któregoś dnia unicestwić jego plany skomunizowania okupowanego kraju. Oni byli utalentowaną elitą narodu. To automatycznie czyniło ich niebezpiecznymi wobec planu Stalina podboju drugich narodów. KTO MORDOWAŁ POLAKÓW? Zamordować 15 tys. niewinnych to potworne zadanie, nawet dla najbardziej zatwardziałych oprawców. Stalin zwrócił się do szefa Sowieckiej Tajnej Policji, Żyda Ławrientija Berii. Oni dyskutowali o masowym mordzie i zdecydowali, że to zadanie wykona dominująca grupa żydowskiego aparatu bezpieczeństwa. Dawna nienawiść do Polaków katolików była notorycznie wiadoma.Polakom w Kozielsku powiedziano, że jako wolni ludzie wrócą do domów. Pozwolono im uroczyście świętować noc przed załadowaniem na pociągi. Uściski i okrzyki „do zobaczenia w Warszawie!” wypełniały powietrze. Uciecha i radość wkrótce wygasły, kiedy odkryli, że pociągi jechały nie na zachód, ale na wschód, i były obstawione podwójną strażą.Gdy pociąg wjechał i zatrzymał się na stacji Gniezdowo w pobliżu lasu katyńskiego, polskich jeńców ogarnęło przerażenie. Zaczęło się wyładowanie, bagaże rzucano na ciężarówkę, a jeńców zamykano w zakratowanych przyczepach ciężarówek. Stąd byli zawożeni do baraków robotników leśnych. Skazańców brano po trzech do baraków. Tam ograbiono ich z reszty posiadanych rzeczy, takich jak zegarki, pierścionki itp. Wreszcie zagnano ich nad ogromne doły i to, co zobaczyli, było horrorem nad horrory: na dnie tych dołów zobaczyli ciała swoich kolegów, którzy odjechali pociągiem przed nimi. Ciała były ułożone jedno na drugim, jak sardynki – wspak. Układała je grupa Żydów brodzących w głębokich kałużach krwi, czekając na nowe porcje zwłok walących się w głęboką otchłań dołów, które miały spocząć na innych ciałach, żeby było miejsce na ściśnięcie więcej i więcej. Rzędy były wysokie na 12 ciał.Niektórzy jeńcy stawiali opór Żydom wiążącym im ręce z tyłu. Wówczas ci zarzucali im płaszcze na głowy i wiązali ręce z przodu. Niektórym jeńcom pchano w usta trociny, co NKWD uznało za właściwy środek na uspokojenie. Obawiali się, że krzyki mogą wywołać opór czekających na swoją kolej w więźniarkach. Wielu było zabitych jednym strzałem w tył głowy i szyję, wielu kilkoma strzałami, wielu było przebitych bagnetem w plecy, piersi, co oznaczało, że jeńcy stawiali opór. 4253 było pochowanych w Katyniu. Dziś Polacy domagają się poinformowania, gdzie pochowane są ciała pozostałych 10 tysięcy jeńców. Ostatni rozdział tego straszliwego epizodu jeszcze będzie opowiedziany. ŻYDZI  KTÓRZY MORDOWALI POLAKÓW  W KATYNIU  Dziennik izraelski „Maariv” ogłosił światu imiona sowieckich oficerów NKWD uczestniczących w mordzie katyńskim. Polski Żyd Abraham Vidro (Wydra), który mieszka teraz w Tel Awiwie, 21 lipca 1971 roku poprosił pismo o wywiad, bo chciałby, zanim umrze, wyjawić sekret o Katyniu. On opisał spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie wypoczynkowym Rosji. Oni powiedzieli mu, jak uczestniczyli w mordzie Polaków w Katyniu.Byli to: sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow, por. Samyun Tichonow. Susłow zażądał od Vidro zapewnienia, że nie wyjawi tego sekretu do 30 lat po jego śmierci, ale Vidro obawiając się, że tak długo nie pożyje, zdecydował się wyjawić go wcześniej. Mjr Sorokin, ufając Vidro, powiedział: „świat nie uwierzy czego ja byłem świadkiem”. Vidro mówił dziennikowi „Maariv”:"Żydowski mjr w sowieckiej tajnej służbie (NKWD) i dwóch innych oficerów bezpieczeństwa przyznali mi się, jak okrutnie mordowali tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim. Susłow mówi do Vidro: „Chcę ci opowiedzieć o moim życiu. Tylko tobie, ponieważ jesteś Żydem, czy możemy mówić o wszystkim? To nie robi żadnej różnicy dla nas… Mordowałem Polaczków własnymi rękami! I do nich sam strzelałem.”Część tych opowieści jest reprodukowana na tej samej stronie wraz ze zdjęciem Vidro. Jest również interesujące, że w Katyniu byli mordowani również Żydzi. NKWD była ostrożna, selektywnie wybierała kogo aresztować spośród 15 tysięcy ofiar. Dziś wiadomo, że 80% polskich Żydów popierało żydowski Bund, który stał się komunistyczną partią Polski. 20% tych, którzy nie popierali Bundu, było traktowanych jak reszta Polaków. Polityką Stalina było: „śmierć wszystkim, którzy mogliby sprzeciwiać się komunizmowi”. STALIN MIANOWAŁ ŻYDÓW KOMENDANTMI GUŁAGÓW  Aleksander Sołżenicyn, światowej sławy rosyjski autor 712-stronicowej książki „Archipelag Gułag”, na 79 stronie zamieścił 6 zdjęć ludzi, którzy zarządzali najbardziej morderczymi obozami więziennymi w Rosji. Wszyscy byli Żydami: Aron Solts, Naftaly Frenkel, Yakow Rappoport, Matvei Berman, Lazar Kogan i Genrikh Yagoda.Sołżenicyn opisuje jak Frenkel najbardziej pasował do wszystkich profesjonalnych mordów: „Frenkel ma oczy badacza i prześladowcy, z wargami sceptyka… człowiek z niezwykłą miłością władzy, nieograniczonej władzy, pragnący, by się go bano!” Jest to opis Khazara , który dziś jest komendantem (zarządcą obozów koncentracyjnych, w których trzyma się tysiące Palestyńczyków). Módlmy się za te biedne ofiary.   KATYŃSKA MASAKRA W TRZEBUSCE Została odkryta nowa, nieznana masakra Polaków przez Sowietów. Organizacja „Wiejska Solidarność” doniosła, że sowiecka tajna policja zamordowała 600 Polaków między 24 sierpnia a listopadem 1944 roku w lesie w Trzebusce, w pobliżu miasta Rzeszów. Zamordowani byli znów członkami inteligencji polskiej, włącznie z oficerami AK, przywódcami organizacji i księżmi. Wszystkie ofiary miały podcięte gardła od ucha do ucha. Ich groby odkryto w 1980 roku, ale rząd komunistyczny PRL zdławił wiadomość o tym „Drugim Katyniu”. W 1945 roku polski oficer napisał raport o tej masakrze, ale został aresztowany przez bezpiekę i ślad po nim zaginął.Polski tygodnik wychodzący w Londynie donosił, że masową masakrę zarządził dowódca I Armii marszałek Iwan Koniew. Tygodnik londyński miał naocznego świadka, który zeznał, że więźniowie byli trzymani w sowieckich obozach koncentracyjnych w brutalnych i nieludzkich warunkach zanim zostali zamordowani.Ta sprawa jest szczególnie bolesna, ponieważ mordu dokonali ci, którzy głosili (w tym czasie), że są „wyzwolicielami Polski”. ŻYDZI A KATYŃ Katyń przez 50 lat stanowił symbol kłamstwa i jednej z najbardziej skomplikowanych tragedii w naszej historii, która w rzeczywisty sposób zaważyła na losie Polaków. Odkrycie przez Niemców grobów w Katyniu posłużyło zarówno ZSRS, jak i III Rzeszy. Sowieci mogli spokojnie zerwać stosunki z rządem londyńskim i przygotowywać się do wspieranej przez Zachód okupacji, Niemcy zdobyli instrument propagandy, w zupełności opartej na faktach. Instrument ten bowiem opierał się na ewidentnym fakcie bestialskiego wymordowania Polaków przez żydowskch enkawudzistów. Niemcy do tego stopnia chcieli być wiarygodni, że ujawnili nawet rozstrzelanych polskich oficerów - Żydów, uznanych za zagrożenie i rozwalonych przez swoich rodaków. Pomysłodawcą eksterminacji polskiej elity państwowej był oczywiście szef NKWD Ławrientij Beria (Żyd), który realizował plan wraz z zespołem składającym się w przeważającej części z ludzi takich jak Bogdan Zaharewicz Kobułow, Begman, Elman, Estrin, Krongauz, Lejbkind, J. Raichman, Abakumow, Milstein (transport), Sierow(ludzie pochodzenia żydowskiego !!!). Sam mord "zatwardziałych, nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej" w lesie katyńskim prowadzili na miejscu kierowniczy funkcjonariusze mińskiego komisariatu NKWD - Abram Borysowicz, Lew Rybak i Chaim Finberg. O bezpośrednich katach, strzelających Polakom w tył głowy, posiadamy informacje dzięki polskiemu Żydowi Abrahamowi Vidro, o którego zeznaniach niżej. Nie będę tutaj przedstawiał chronologicznego przebiegu ludobójstwa, gdyż jest ono powszechnie dostępne dla zainteresowanych. Interesują nas tutaj mordercy, zapewniający polskich oficerów o powrocie do domów. Radość była chwilowa. Mieli już wkrótce odkryć, że zmierzają pod strażą na wschód. Po dotarciu do stacji Gniezdowo obejmowano ich terrorem, odbierano bagaże wrzucane do ciężarówki. Inna przewoziła ich w celkach do pobliskiego lasu, gdzie w wiejskim budynku wchodzili po trzech i odbierano im posiadane wartościowe przedmioty. Potem żydowscy mordercy krępowali im z tyłu ręce powrozem lub drutem kolczastym i prowadzili nad dół. Niektórym zawiązywano na głowie płaszcz lub wpychano do ust trociny. Podczas drogi walczący byli zakłuwani bagnetami lub roztrzaskiwano im głowy kolbą, do innych strzelano kilkakrotnie. W dole leżeli poukładani przez żydowskie komando warstwami, równiutko jedna na drugiej, polscy oficerowie. Warstwy rozstrzelanych były układane na przemian, twarzami do dołu. Żydzi musieli tak rozkładać ciała, by zajmowały jak najmniej miejsca. Doły przyjmowały planowo 12 warstw zwłok. Konieczne było stawanie na trupach i ich ubijanie, czego efekty można podziwiać na zdjęciach. Praca szła gładko, jak wiadomo - kończono prostym strzałem w kark ofiar stojących nad dołem lub klęczących na trupach swoich towarzyszy. Robota dla ludzi wybranych. W Katyniu żydowscy enkawudyści wymordowali w ten sposób ok. 4500 Polaków, choć przez wiele lat podawano liczby większe, wliczające nieznane wtedy ofiary z innych miejsc i zwłoki Rosjan. Co do tożsamości bezpośrednich morderców z Charkowa, Miednoje i innych miejsc straceń nie posiadamy niestety informacji. Jest to najzupełniej normalna historia zakazana. Bolszewizm nie jest i nie może zostać nigdy rozliczony oraz nazwany po imieniu, podobnie jak jego funkcjonariusze, co chyba nikogo nie dziwi. Tak zwane państwo polskie jest w tej dziedzinie przodownikiem. Historia musiała przyznać prawdziwość sowieckiego sprawstwa, podanego przez Niemców, o innych niebezpiecznych ustaleniach skwapliwie milczy, ewentualnie nazywając je znów nazistowską propagandą. Oczywiście, że jest to propaganda, trzeba było być niemieckim idiotą, by nie wykorzystać takich faktów propagandowo. Państwa współpracujące z ludobójczym ZSRR, obrońcy demokracji oddający mu pod nóż pół Europy, nawet w ciągu zimnej wojny nadal wspierały kłamstwo katyńskie. Katyniem obciążano niemieckich zbrodniarzy na absurdalnym procesie pokazowym w Norymberdze, prowadzonym m.in. przez specjalistów od praworządności z ZSRR i USA. W tym samym też czasie bezpośredni zbrodniarze byli skazywani na śmieszne kary lub rozpoczynali pracę dla NKWD i Stasi tudzież humanistycznych Amerykanów i służb zachodnioniemieckich. Katyń nie był jedynym kłamstwem propagandowym z Norymbergi, które trzymały się do niedawna nieźle. Miejmy nadzieję, że reszta z nich padnie w proch jak kłamstwo o Katyniu, odkrywając wykluczone i skazane na niebyt autentyczne zbrodnie niemieckie. Źródła:  https://wolna-polska.pl/wiadomosci/stalin-wybral-zydow-do-mordowania-polakow-w-katyniu-2015-03 https://wzzw.wordpress.com/2016/11/04/%E2%96%A0%E2%96%A0-izraelska-gazeta-donosi-jak-zydzi-mordowali-polakow/ https://wzzw.wordpress.com/2016/11/04/%E2%96%A0%E2%96%A0-izraelska-gazeta-donosi-jak-zydzi-mordowali-polakow/ http://www.usopal.pl/publicystyka/1890-izraelska-gazeta-maariv-z-21-lipca-1971-r-wyjawia-kocowy-sekret-katyskiej-masakry http://marucha.wordpress.com/2011/01/31/szokujace-wyznanie-izraelska-gazeta-donosi-jak-zydzi-mordowali-polakow/  Andrzej Łukasz Skorski Tłumaczył W.N.Wreszcie PrawdaCzasopismo USA „The truth at last” nr 336/1989      
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

POSTKOMUNISTYCZNA LALECZKA POD SPECJALNĄ OCHRONĄ?

$
0
0
Ilustracja: 
POSTKOMUNISTYCZNA LALECZKA POD SPECJALNĄ OCHRONĄ?Macin  Hałaś "Warszawska Gazeta""Niesamowite, jakie ta kobieta ma wpływy". Dziennikarz PR24 zawieszony za przez szefa Polskiego Radia za ...pisanie prawdy, czyli przypomnienie postkomunistycznej przeszłości Magdaleny Ogórek, dziś ulubienicy części prawicowych mediów - podajehttp://natemat.pl/236601,kim-jest-rafal-dudkiewicz-zawieszenie-dziennikarza-za-przeszlosc-m-ogorekPrzeszłość bywa trudna i kłopotliwa, o czym prawie na każdym kroku przekonuje się Magdalena Ogórek. Przejście od kandydatki SLD na prezydenta Polski do gwiazdy mediów narodowych pod rządami PiS jest dosyć spektakularne, więc wiele się o nim mówi. I jak się okazało, przeszłość dr Ogórek bardzo ją uwiera. Przekonał się o tym jeden z dziennikarzy Polskiego Radia 24, który został zawieszony za przypomnieniem przeszłości Magdaleny Ogórek.   Kandydowanie w wyborach prezydenckich z list SLD to zmora Magdaleny Ogórek, która wraca przy każdej możliwej okazji. Okazuje się jednak, że jej przypominanie może skończyć się bardzo niekorzystnie. Przekonał się o tym dziennikarz Rafał Dudkiewicz, który wspomniał o SLD-owskiej przeszłości obecnej gwiazdy TVP w twitterowych wpisach. To kosztowało go... zawieszenie w obowiązkach dziennikarskich.Dziennikarz Polskiego Radia Rafał Dutkiewicz został zawieszony przez szefa anteny za...pisanie prawdy, czyli przypominanie o postkomunistycznej przeszłości  Magdaleny Ogórek - dzisiaj ulubienicy części prawicowych mediów.Jak widać, od jakiegoś czasu trzeba bardzo uważać z przypominaniem czyjejś, nawet doskonale udokumentowanej przeszłości. Szczególnie jeśli dotyczy to osób z kręgu "dobrej zmiany". "Dyrektor Polskiego Radia24 Pan Paweł Piszczek, zakomunikował mi, że na okres przynajmniej miesiąca zawiesza ze mną współpracę jako dziennikarz PR24. Powodem zawieszenia współpracy ma być fakt moich wpisów na TT dotyczących SLD - owskiej  przeszłości dr Magdaleny Ogórek".- napisał Rafał Dudkiewicz  na Twitterze.Na szczęście sprawa znalazła pozytywny finał. Gorąco zaprotestowali użytkownicy Twittera, część dziennikarzy oraz osoby publiczne - np. prof. Sławomir Cenckiewicz zapowiedział, że z powodu zawieszenia Dudkiewicza  nie przyjmie funkcji członka jury przyznawanej przez Polskie Radio nagrody Książka Historyczna Roku. Wobec takiego obrotu sprawy prezes Polskiego Radia Jacek Sobala uchylił decyzję Piszczaka. "Nie zawieszamy Redaktora Dudkiewicza. Prosimy natomiast wszystkich dziennikarzy Polskiego Radia, by ich wpisy i komentarze zamieszczane w mediach społecznościowych nie nosiły znamion nękania, nie dotykały sfery prywatnej osób trzecich oraz nie naruszały standardów dziennikarskich" - napisał w oświadczeniu Sobala. Tak czy siak - na marginesie całego zamieszania warto pokusić się o dwie refleksje.  Po pierwsze - po raz kolejny okazało się, że do mediów publicznych Prawo i Sprawiedliwość oddelegowało nadgorliwych i tępych funkcjonariuszy, którzy swoją nadgorliwością mogą przynieść więcej strat (wizerunkowych), niż pożytku. Na tym PiS może się jeszcze boleśnie pośliznąć.Po drugie - zdumiewa kariera dr Magdaleny Ogórek. Zastrzegam: nie odnoszę się tu do jej działalności popularyzatorskiej i edukacyjnej w zakresie poszukiwania dzieł sztuki zagrabionej Polsce przez Niemcy w czasie II Wojny Światowej. Chodzi mi o jej działalność jako osoby gorliwie wspierającej PiS i robiącej za czasów rządów prezesa Kaczyńskiego karierę w mediach publicznych. I znów zastrzeżenie - uważam, że obóz Polski Niepodległej powinien przyciągać do siebie ludzi znajdujących się przedtem gdzie indziej. Powinien ich przekonywać, pozyskiwać i zapraszać do współpracy - trochę w myśl ewangelicznej zasady, że większa będzie radość z jednego nawróconego grzesznika niż ze 100 sprawiedliwych. Tyle tylko, że takie nawrócenie grzesznika nie może się równać całkowitej amnezji graniczącej z bezczelnością. Magdalena Ogórek przez siedem lat pracowała i działała na rzeczpostkomunistycznego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Pracowała i działała na rzecz sukcesu partii, która w programie miał m.in. liberalizację ustawy antyaborcyjnej i zablokowanie lustracji. Jeżeli tego okresu Ogórek nie skwitowała jednym choćby zdaniem - nie miałam racji, przepraszam, a jej miłość do PiS wybuchła dopiero wówczas, kiedy partia ta zdobyła większość sejmową i wzięła media publiczne, to rodzi się podejrzenie, że chodzi tu o zwykły koniunkturalizm. I gdyby karta się odwróciła to Ogórek w 5 minut porzuci Kaczyńskiego, tak jak porzuciła Leszka Millera.A na dodatek Ogórek pozostaje niewiarygodna jako medialna twarz PiS. Na tej postkomunistycznej laleczce PiS się może jeszcze boleśnie pośliznąć.A skąd się właściwie wzięła Ogórek jako gorliwa  frontmenka PiS? Przecież gościła na okładce tygodnika "Do Rzeczy", oświadczając, że Kaczyński to wybitny strateg. Z kolei z okładki tygodnika "Sieci" wołała - "odczepcie się od Polski!". Stwierdzenia i zdania prawdziwe, ale wypada zapytać: i kto to mówi?W puencie pozostaje mi już tylko strawestować słowa Żorża Ponimirskieg z "Kariery Nikodema Dyzmy". To wy "niepokorni" wywindowaliście tę postkomunistyczną laleczkę na piedestał!                                           Marcin Hałaś "Warszawska Gazeta"  4 - 10 maja 2018 r.                    
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

FARBOWANE LISY

$
0
0
Ilustracja: 
FARBOWANE LISYData publikacji: 24 sierpnia 2017 Autor: Liga Obrony Suwerenności „Obyś żył w ciekawych czasach” – głosi stare porzekadło, i nie ma co zaprzeczać, żyjemy zaiste w intrygującym momencie naszych dziejów. Dla tych ludzi, którzy przyzwyczaili się do życiowej stagnacji i gnuśnieją w fotelach przed telewizyjnym ogłupiaczem, powiedzenie to jest jak klątwa, zapowiadająca koniec ich błogiego spokoju. Dla innych zaś, którzy są ciekawi życia, choćby miało im ono przynieść masę rozczarowań, jest bodźcem pobudzającym do refleksji.„Myślę, więc jestem” – stwierdził onegdaj Kartezjusz, dowodząc, że skoro fakt myślenia jest niepodważalny, to w konsekwencji pewne jest także istnienie podmiotu myślącego. Z myśleniem u homo sapiens różnie bywa, zwłaszcza w epoce wszechobecnej propagandy, która na masową skalę ogłupia nasz gatunek, czyniąc z nas idiotes. Jako niepoprawny optymista, wciąż jednak wierzę, że nawet najgłupszemu człowiekowi może się przydarzyć moment iluminacji, gdy nagle między uszami rozbłyśnie mu iskierka myśli. Daj Boże samodzielnej.Człowiek pogrążony w bezrefleksyjnej wegetacji, którego czujność stale usypiają wszelkiego rodzaju krętacze i manipulatorzy, może przejrzeć na oczy, ale do tego potrzebny jest jakiś wstrząs. Podobno, jak mawiał klasyk komunizmu, najskuteczniej „byt kształtuje świadomość”, co wskazywałoby na to, że „ciemny lud” może wyrwać z letargu jedynie widmo pustego brzucha. Ale w dobie szczodrze serwowanych przez władzę „chleba i igrzysk”, trudno oczekiwać, żeby przeciętny Polak nagle oprzytomniał i stwierdził, że pomimo pozorów, nie wszystko przebiega tak, jakby tego oczekiwał. Dlatego ludzie nieco bardziej uświadomieni, nie czekając na cudowne olśnienie mas, powinni wskazywać na patologiczne zjawiska w życiu publicznym i zdecydowanie je piętnować, aby nikt nie mógł przechodzić nad nimi do porządku dziennego.Jednym z takich niepokojących zjawisk, którym chciałbym się teraz zająć, jest powrót komuny na polityczne salony III RP, a może właściwie IV RP, jeśli brać pod uwagę, że obecnie rządzi PiS, które niegdyś propagowało ideę zmiany numeru określającego naszą udręczoną Rzeczpospolitą.W końcu każdy zauważy, nawet największy ignorant, że w ostatnim czasie na naszych oczach przewija się nieustannie kalejdoskop zdumiewających scen i przetacza się korowód dziwacznych kreatur, które wyskakują niczym trupy z szafy, budząc zdumienie i przywołując nieciekawe skojarzenia u osób niezbyt miło wspominających czasy PRL-u. Bo jakoś trudno zapomnieć o tym ponurym okresie, gdy telewizja publiczna z uporem maniaka serwuje nam festiwal przygód porucznika Borewicza, funkcjonariusza MO, stylizowanego na „polskiego” Jamesa Bonda. Trudno stwierdzić, co tak naprawdę skłania kierownictwo TVP do stałego umieszczania takich „dzieł” w swoim repertuarze. Być może decydującym kryterium jest upodobanie Krzysztofa Czabańskiego do komunistycznej kinematografii, które mogło się zrodzić jeszcze w czasach jego aktywności w PZPR. A może jest to panujące w pewnych kręgach władzy zamiłowanie do bon motów wypowiadanych przez „dzielnego” milicjanta, który onegdaj zauważył: – „A ja wobec urzędu prokuratorskiego w ogóle nie mam zdania”.Zdumiewające jest to, z jaką łatwością, a może nawet z upodobaniem, politycy PiS-u sięgają do rezerwuaru kadrowego odziedziczonego po poprzednim systemie. Z jednej strony partia rządząca bezustannie epatuje nas swoim antykomunizmem, który przynajmniej w jej propagandzie brzmi dość wiarygodnie. Odbiera też przywileje emerytalne ubekom, za co słusznie należy się jej uznanie, a rękami ministra Macierewicza dokonuje głębokich czystek w wojsku, zwalniając ze służby nawet tych oficerów, którzy w LWP dorobili się zaledwie stopnia porucznika. Z drugiej zaś toleruje w swoich szeregach starych partyjniaków, których jest tam wielu. Nie jest to raczej przypadek, lecz jakaś fatalna prawidłowość w polityce tej partii, że chętniej sięga ona po „stare” i „wypróbowane” kadry, niż po młodych i szczerych patriotów, którzy nie dźwigają na sobie garbu komunistycznej przeszłości.  Minister Ziobro, w okresie swoich pierwszych rządów (2005-2007), wylansował przecież sędziego Andrzeja Kryże, którego „błyskotliwa” kariera rozwinęła się za wiedzą i zgodą najwyższych czynników partyjnych. W jego przypadku,  ujawniły się patologiczne skłonności elit III RP do sięgania po „sprawdzone”, aczkolwiek skompromitowane kadry. Kryże nie dość, że był aktywnym działaczem PZPR, aż do jej rozwiązania, to jeszcze pełnił różne funkcje w regionalnym aparacie partyjnym. Zasłynął zaś tym, że w czasach PRL-u skazywał opozycjonistów na kary więzienia za urządzanie obchodów Święta Niepodległości. Wiele osób słusznie mu wypominało, że należy do swoistej dynastii sędziowskiej oraz że jest kontynuatorem niechlubnej „tradycji” rodzinnej, ponieważ jego ojciec Roman był funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu represji i orzekał w procesach politycznych. Brał udział m.in. w mordzie sądowym dokonanym na rotmistrzu Witoldzie Pileckim, a także przewodniczył składowi sędziowskiemu, który wydał wyroki skazujące w tzw. aferze mięsnej. Bezwzględność okazywana przy wydawaniu wyroków śmierci przyczyniła się nawet do ukucia powiedzenia: „Sądzi Kryże – będą krzyże”.Dlatego niech się nikt nie dziwi, że wywołuje u mnie obrzydzenie. Jest też prawdopodobnie główną przyczyną tego, że reformy wymiaru sprawiedliwości idą jak po grudzie, trudno bowiem oczekiwać, aby czerwoni najmici, charakteryzujący się zazwyczaj ciasnotą umysłową i pogardą dla społeczeństwa, dokonali takich zmian, jakich ono oczekuje. POSTAĆ Z INNEJ BAJKI Postacią z innej bajki, chociaż równie czerwonej, jest Magdalena Ogórek, reprezentująca młode pokolenie lewicowych aktywistów, która obecnie przechodzi proces „nawrócenia” i aklimatyzacji do nowej rzeczywistości politycznej. Procesowi jej przemiany światopoglądowej towarzyszy rozwijająca się zadziwiająco szybko kariera medialna, która w oczywisty sposób łagodzi u niej ewentualne rozterki ideowe. Do wytrwałości w podążaniu nową ścieżką polityczną, zachęcają ją również słowa podziwu dla jej uroku osobistego, wypowiadane często przez prawicowych pochlebców. Jednak warto zauważyć, że ocenianie kogoś pod kątem jego wyglądu zewnętrznego, nacechowane jest dużą dozą subiektywizmu, wszak to, co się nam podoba lub nie podoba jest kwestią gustu, a ten u różnych osób bywa bardzo odmienny. Dlatego nie zamierzam się skupiać na powierzchowności pani Ogórek, bo nie ma to wiele wspólnego z treścią tego artykułu. Dla porządku rzeczy chcę tylko zaznaczyć, że nasza „bohaterka”, przypominająca trochę postać Makowej Panienki z pewnej czechosłowackiej bajki, zdołała nawet oczarować Leszka Millera, kreowanego niegdyś na „rasowego” macho.Magda ma zapewne dużą wprawę w zalotnym trzepotaniu rzęsami, bo do tego stopnia omotała lidera postkomunistów, że ten, nie zważając na zastrzeżenia swoich partyjnych towarzyszy, obwołał ją kandydatką SLD w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Walory estetyczne nie były oczywiście decydującą przesłanką, którą kierował się Miller przy podejmowaniu tej ryzykownej decyzji, ponieważ, jak sam stwierdził, do kandydowania: – „Nie było innych chętnych. Wszyscy mówili, że to wybory na niby”. Niemniej jednak rzucił na szalę resztki swojego „autorytetu”, jaki posiadał wśród czerwonej hołoty i próbował wykreować ją na nową „lwicę lewicy”, która miała tchnąć ożywczego ducha w rozkładające się truchło SLD. Magda, choć nie przypominała w niczym owego drapieżnika, a raczej prezentowała się jak „słodki kociak” rodem z „Pudelka”, to dość szybko zerwała się ze smyczy i zaczęła brykać. W efekcie całkowicie położyła kampanię wyborczą i ostatecznie uzyskała jedynie 2,38% głosów. Nie pomogły jej ani zalotne miny robione do elektoratu, ani wykształcenie, ani to, że była jedyną kobietą wśród kandydatów. Przepadła z kretesem, pogrążając swojego patrona i wbijając gwóźdź do trumny lewicy, która ostatecznie została wyeliminowana z parlamentu. Ktoś mało zorientowany w meandrach polskiej polityki, mógłby uznać, że wpadka SLD z kandydaturą Ogórek, to jakiś przypadek lub efekt fatalnego zauroczenia, lecz jeśli się temu dokładniej przyjrzeć, to z łatwością można zauważyć, że jest wprost przeciwnie. Magda była bowiem od wczesnej młodości zaangażowana w działalność obozu postkomunistycznego, jest też typowym produktem lewicowej kuźni kadr. Odbywała staże w kancelarii (p)rezydenta Kwaśniewskiego, pracowała w MSWiA za rządów SLD, a następnie zatrudniono ją w klubie poselskim tego ugrupowania. Na kilka lat związała się z Grzegorzem Napieralskim, wspierając go aktywnie w wyborach prezydenckich, a w 2011 roku bezskutecznie próbowała się dostać z lewicowej listy do Sejmu. Wyszła też za mąż za dość wpływowego polityka SLD, Piotra Mochnaczewskiego, który znany jest z tego, że prowadził samochód w stanie upojenia alkoholowego, za co został nawet ukarany, oraz że ma lepkie ręce, ponieważ zasiadając we władzach jednej z prywatnych uczelni, wykorzystał okazję i ukradł sztućce za pół miliona złotych. Jego nazwisko znalazło się także na tzw. liście Macierewicza, jako tajnego współpracownika służb specjalnych PRL. Widać więc, że Magda nie zaniedbywała żadnych sposobów na lewarowanie swojej politycznej kariery, której przebieg może budzić przerażenie, przeróżne skojarzenia, lecz trzeba przyznać, że miała wszelkie dane do tego, aby dochrapać się poważnego awansu na lewicowych salonach. Na przeszkodzie stanęła jej jednak degradacja tego środowiska. ROMANS POLITYCZNY Polityczny romans Magdaleny Ogórek z Leszkiem Millerem, przypomina perypetie bohaterów tandetnej opery mydlanej, co może mieć jakiś związek z jej wcześniejszymi doświadczeniami, ponieważ zagrała kilka epizodycznych ról w podrzędnych produkcjach filmowych. I jak to często bywa w życiu, a jeszcze częściej zdarza się w telenowelach, po intensywnym związku nierzadko następuje burzliwe rozstanie. Tak też się stało w przypadku Magdy, która zakończyła nie tylko współpracę z obozem lewicy, ale podobno porzuciła także swojego męża, który przestał być dla niej użyteczny, a mógłby stanowić przeszkodę na drodze do nowej kariery, tym razem na prawicowych salonach. TANIEC MAGDALENY OGÓREK NA GROBACH NARODOWYCH BOHATERÓW Magda, jak przystało na bardzo zaradną osóbkę, wyczuła doskonale nie tylko zmieniające się wiatry historii, ale także słabość, jaką mają do niej niektórzy prawicowi politycy, co ułatwiło jej kokietowanie kolejnego starszego pana, którego przychylność ma niebagatelny wpływ na rozwój jej osobistej kariery. W nagrodę za porzucenie „ciemnej strony mocy” została zatrudniona w TVP, gdzie prowadzi nawet własny program. Bryka zresztą w różnych zakątkach prawicowego salonu, stała się bowiem nie tylko „uznanym” i „cenionym” komentatorem politycznym, ale także autorką wielu wpadek, a nawet skandali… Nie można przecież inaczej nazwać lansowania się Magdy na tle szczątków ofiar komunistycznego terroru, wydobytych podczas prac ekshumacyjnych na Łączce na Powązkach, czy też wpadki z fałszywym powstańcem warszawskim, któremu ostentacyjnie okazane zainteresowanie miało jej zaskarbić większą sympatię w środowiskach patriotycznych.Przykładów niestosownego zachowania się tej „rasowej” celebrytki jest o wiele więcej, jednak nie warto ich tu wymieniać, ponieważ poświęcono im tyle uwagi w mediach, że każdy, kto zachce się bliżej im przyjrzeć, bez większego problemu odnajdzie potrzebne informacje w sieci. Jej zachowanie można by skwitować powiedzeniem, że: „kto się wróblem urodził, kanarkiem nie umrze”, co idealnie pasuje do podejmowanych przez nią nieudolnych prób wpasowania się w prawicowe klimaty. Niestety, nie wróżę Magdzie wielkich sukcesów w tej materii, ponieważ nie posiada ona odpowiedniego wyczucia patriotycznych nastrojów i nawet dobre rozpoznanie słabostek u paru ważniejszych prawicowych polityków, nie zagwarantuje jej życzliwości całego środowiska. Zachowuje się bowiem jak „słoń w składzie porcelany”, gdy bezceremonialnie wykorzystuje narodowe świętości do swoich partykularnych celów. Tylko osoba ukształtowana w środowisku postkomunistycznym może się charakteryzować brakiem wrażliwości i niezrozumieniem tego, że o ile takie żenujące zachowania mogły być dobrze przyjmowane przez czerwoną hołotę, to jej taniec na grobach narodowych bohaterów musi być zdecydowanie potępiony przez patriotów. Dlatego nie może dziwić fala krytyki, która ją za to spotkała.Jak na razie nic nie zagraża jej karierze, ponieważ składając publiczne wyznanie „wiary” w nieomylność prezesa oraz deklarując, że jej nową misją jest „mówienie, kto szkodzi Polsce”, zaskarbiła sobie przychylność, a nawet sympatię pewnych środowisk, czego dowodem może być zaproszenie tej „gwiazdy” na „Zlot Prawych”. Ta odbywająca się w Chojnicach impreza, jest stosunkowo niewielkim wydarzeniem, ale można rzec elitarnym, bowiem zjeżdża się na nią wielu prawicowych tuzów, którym pozdrowienia przesłał ostatnio nawet prezydent Andrzej Duda.Magdalena Ogórek jest niewątpliwie przykładem „błyskotliwej” kariery na salonach nowej władzy, ponieważ „w dwa lata przepoczwarzyła się z wysługującej się SLD gąsienicy w pięknego motyla Dobrej Zmiany”. I pomimo rozlicznych zastrzeżeń, co do szczerości jej „nawrócenia”, cieszy się poparciem i opieką możnych protektorów, którzy dbają o to, aby bajka „O Makowej Panience i smutnym Emanuelu” miała swój dalszy ciąg… MAREK FORMELA - PRANIE BRUDNYCH PIENIĘDZY - RADA KRAJOWA SLDEKSPERT "AMBER GOLD" Magda nie jest jedynym głosem lewicy, który rozbrzmiewa w rządowych mediach. Wprawiło mnie bowiem w zdumienie, gdy pewnego czerwcowego wieczoru na antenie TVP, wystąpił z komentarzem do rozgrywającego się na naszych oczach spektaklu z obrad komisji Amber Gold, niejaki Marek Formela, który robił tam za „eksperta”. Muszę uczciwie przyznać, że jego wypowiedź nosiła znamiona dobrego rozeznania w tej tematyce, ale nie to zwróciło moją uwagę, lecz raczej jego wątpliwe kwalifikacje etyczne, których brak powinien go wykluczać spośród „autorytetów” w zakresie rozliczania aferzystów. Nie jest bowiem tajemnicą, że Formela został parę lat temu skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku za udział w aferze Stella Maris i pranie brudnych pieniędzy, na rok i trzy miesiące więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata. Być może o zaproszeniu go do tego programu zdecydowało to, że w 2015 roku przed drugą turą wyborów prezydenckich, jako członek Rady Krajowej SLD, wystosował apel do lewicowego elektoratu i władz swojej partii o poparcie dla Andrzeja Dudy. Przedstawił wtedy dość trafną analizę sytuacji politycznej i namawiał do zaangażowania się po stronie kandydata PiS-u, twierdząc, że leży to bardziej w interesie SLD „niż grzebanie w garderobie Magdaleny Ogórek”. Stwierdził również, że: „Zbieżności społeczne z programem A. Dudy powinny mieć pierwszeństwo przed różnicami w tzw. nadbudowie”. No cóż, terminologię zaczerpnął z dialektyki marksistowskiej, ale instynkt niezawodnie podpowiedział mu na jakiego „konia” postawić w prezydenckim wyścigu. Długo można by jeszcze wymieniać podobne transfery do salonu nowej władzy, ale myślę, że przedstawione przykłady wystarczą, aby wzbudzić refleksje, co do sposobu układania listy pasażerów płynących okrętem „Dobrej Zmiany”, w kierunku znanym jedynie „Wielkiemu Sternikowi”. Mam też świadomość, że niniejszy artykuł może się nie spodobać bezkrytycznym wielbicielom nowego układu, którzy zapewne woleliby, abym się zajął huczną imprezą w willi Romana Giertycha, na której balowali przedstawiciele upadłej koalicji. A bawili się tak doskonale, że musiała nawet interweniować policja, wezwana przez sąsiadów rozrywkowego mecenasa. W tym kontekście nasuwa się pytanie: co wprawiło wspomniane towarzystwo w szampański nastrój, przecież zgodnie z zapewnieniami rządzących oni już dawno powinni siedzieć za kratkami? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy poszuka samodzielnie. Ja tymczasem mam zamiar wytykać palcami, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to mało eleganckie, tych osobników, którzy jeszcze do niedawna stali tam, gdzie stało ZOMO, a teraz, korzystając z niezwykłej dla nich przychylności, przenikają do szeregów prawicy. Uważam ich bowiem za farbowane lisy, a ich nagłe „nawrócenia” za akty koniunkturalizmu, za co zapewne przyjdzie nam kiedyś słono zapłacić, bo zamiast wykreowania nowej i zdrowej moralnie elity, mamy znowu do czynienia z próbą asymilacji komuchów… Wojciech PodjackiCopyright © Liga Obrony Suwerenności 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

ILE MILIONÓW DOLARÓW UKRADŁ LESZEK MILLER? CZY W TYM ROZBOJU BRAŁA UDZIAŁ TOTUMFACKA MILLERA MAGDALENA OGÓREK KANDYDATKA NA PREZYDENTA POLSKI?

$
0
0
Ilustracja: 
ILE MILIONÓW DOLARÓW UKRADŁ LESZEK MILLER?CZY W TYM ROZBOJU BRAŁA UDZIAŁ MAGDALENA OGÓREK TOTUNFACKA LESZKA MILLERA? Syn i synowa Leszka Millera w podejrzany sposób zarobili milion dolarów. W transakcji przewija się tajemniczy fundusz z Wysp Bahama i biznesmen oskarżony o przestępstwa gospodarcze - pisze dziennik.plMarzec 2000 r. - rządząca Polską prawicowa AWS jest w defensywie. W zbliżających się wyborach prezydenckich Aleksander Kwaśniewski ma miażdżącą przewagę. "SLD bierze wszystko" - tak gazety tytułują artykuły o przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Sondaże nie pozostawiają złudzeń: partia dowodzona przez Leszka Millera ma 40 procent poparcia elektoratu.W tym czasie bezrobotna, młoda emigrantka z Ukrainy Irena Miller rejestruje w urzędzie gminy Warszawa-Wola jednoosobową działalność gospodarczą. Synowa przyszłego premiera i jej firma "Net Irena Miller" ma zajmować się doradztwem komputerowym i biznesowym. Irena jest z wykształcenia plastykiem i nie ma doświadczenia w interesach, ale natychmiast trafia na transakcję życia. WIELKA UMOWA Wszystko zaczyna się od pioniera polskiego biznesu informatycznego Leszka Bogdanowicza. Zmęczony nieustannymi walkami ze wspólnikami w Wirtualnej Polsce postanawia sprzedać swoją część udziałów."Rozpowiadałem, że chętnie pozbędę się 422 udziałów w spółce CNT" - przyznaje dziennikowi.pl Bogdanowicz. Samo CNT było łakomym kąskiem dla wielkich firm: kontrolowała drugi w kraju portal internetowy Wirtualna Polska. Trwała hossa internetowa, jeden z banków inwestycyjnych wycenił wartość Wirtualnej Polski na 200 milionów dolarów. Pakiet akcji Bogdanowicza był niewielki, ale w warunkach permanentnych konfliktów między właścicielami mógł odegrać decydującą rolę.Bogdanowicz nie otrzymał jednak oferty bezpośrednio od żadnego z poważnych biznesmenów. Propozycję złożyła mu "Net Irena Miller"."Z propozycją w imieniu <Net Irena Miller> zgłosił się do mnie Leszek Miller junior - wyznał gdańskim prokuratorom Bogdanowicz. Leszek junior to mąż Ireny i syn przyszłego premiera. Młody absolwent SGH, poruszał się bardzo sprawnie na obrzeżach biznesu i polityki. Głównie dzięki znajomościom ojca. Już wtedy mówiono, że syn przyszłego premiera ma duże ambicje biznesowe, które wkrótce mogą stać się kłopotliwe dla ojca polityka.Propozycję "Net Irena Miller", a w rzeczywistości Leszka Millera juniora, Bogdanowicz przyjął. Stosowną umowę podpisali 7 kwietnia 2000 r. Na koncie Net-u, nie było jednak nawet złotówki. ŁAŃCUSZEK DOBROCZYNNOŚCI Do synowej przyszłego premiera wkrótce zgłosił się kolejny chętny na 422 udziały. Traf chciał, że był to stary znajomy Leszka Millera seniora: szef pomorskich struktur SLD Jerzy Jędykiewicz. Ze swoim partyjnym szefem znał się od dawna. Był PZPR-owskich prominentem, ostatnim wojewodą gdańskim. Po upadku PRL-u łączył dwie kariery: biznesową i partyjną. Był prezesem dużej spółki Energobudowa, w której spore udziały miał rekin polskiego biznesu: Ryszard Krauze.Prócz szefowania Energobudowie, Jędykiewicz ma jeszcze niewielką firmę o nazwie PHU Delta. W swoich publicznych wypowiedziach określał ją jako konsultingową. To właśnie poprzez tę firmę Jędykiewicza zgadza się sfinansować transakcję "Net Ireny Miller". Z analizy przelewów i umów można wywnioskować, że PHU Delta również nie posiadała żadnych pieniędzy. Z pomocą przychodzi Ryszard Krauze, który pożyczył Jędykiewiczowi 250 tysięcy złotych. Gotówka natychmiast trafia do "Net Irena Miller", a stamtąd jako zaliczka do Bogdanowicza.Dzisiaj Ryszard Krauze tłumaczy: "Pożyczka została rozliczona i zwrócona zgodnie z postanowieniami umowy. PROKOM Investments nie ma i nie miał wglądu w wewnętrzne operacje finansowe dokonywane w PHU Delta".Dlaczego Jędykiewicz zgodził się pomóc rodzinie Millerów? Czy działał sam? Jakie korzyści odniósł lub miał odnieść z udziału w operacji? KLIENT Z WYSP BAHAMA "Zgłosiłem się do >Net Irena Miller<, wiedząc, że mam kupca na te udziały. Wiedziałem, że nie stracę" - przyznał w rozmowie z dziennikiem.pl Jędykiewicz.Ostateczny kupiec udziałów w CNT to założony również w kwietniu 2000 r. tajemniczy Transcontinental Fund Limited z wysp Bahama. Za udziały zapłacił niemalże 7,05 miliona złotych. Pośredniczył w tym Jędykiewicz. Zarobił na tym niecałe 100 tysięcy złotych. Prawdziwą fortunę zgarnęła za to "Net Irena Miller" - po przelaniu 2,75 mln zł na konto Leszka Bogdanowicza - zostało 4,3 miliona złotych!"Właściciel Transcontinental Fund zgłaszając się wprost do Bogdanowicza zapłaciłby jedynie 2,75 miliona złotych. Na całej transakcji zarobiła więc najwięcej "Net Irena Miller". Nie inwestując złotówki, ponad koszt znaczków skarbowych na rejestrację działalności, wyciągnęła 4,3 mln" - mówi osoba znająca kulisy transakcji. PRZYCHYLNOŚĆ MILLERA? Całą transakcję już od czterech lat badają oskarżyciele z gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej. Podejrzewają, że wszystkie umowy (między Bogdanowiczem, Net Irena Miller, PHU Delta, Ryszardem Krauze i Transcontinental FL) podpisano tylko po to, aby wprowadzić do obrotu pieniądze pochodzące z przestępstw."Sprawdzamy, czy nie chodziło o pranie brudnych pieniędzy. Robimy co w naszej mocy, ale nie wyjaśnimy tej sprawy bez pomocy prawnej z zagranicy, np. z wysp Bahama. Stąd zajmuje to tyle czasu" - przyznaje w rozmowie z dziennikem.pl prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.Trudno uwierzyć, że złoty interes, który zrobili najbliżsi Leszka Millera z jego politycznymi kolegami był zwykłym przypadkiem. Syn i synowa choć nie zainwestowali złotówki - zarobili 4,3 mln złotych."Prawo wysp Bahama gwarantuje 100-procentową anonimowość inwestorom. Nawet jeśli dowiemy się tego metodami operacyjnymi, nigdy nie da się tego udowodnić w sądzie" - mówi oficer polskich służb specjalnych.Wiadomo jedynie, że w rok później TFL sprzedał swoje udziały w Wirtualnej Polsce Telekomunikacji Polskiej. To samo w tym czasie uczynił "Prokom" Ryszarda Krauzego.Właściciel "Prokomu" kategorycznie zaprzecza, że ma związki z TFL: "Ani ja, ani nikt z mojej rodziny, ani żadna z moich spółek w sposób bezpośredni lub pośredni nie jest właścicielem lub współwłaścicielem <TFL>" - oświadczył Ryszard Krauze.Kim jest właściciel TFL musi wiedzieć Jerzy Jędykiewicz. Pytany przez nas były SLD-owski baron odpiera z uśmiechem: "Wierzy Pan w cud, że ja odpowiem na to pytanie? Na to nawet służby specjalne nie są w stanie odpowiedzieć!Czy dlatego Magdalena Ogórek weszła w spółę z Millerem, kandydując na prezydenta Polski? Źródło: http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/197164,rodzina-millera-w-podejrzany-sposob-zarobila-fortune.html 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

STANOWISKO ZWIĄZKU GMIN WYZNANIOWYCH ŻYDOWSKICH W POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
ANTYSEMITYZM MAGDALENY OGÓREK?STANOWISKO ZWIĄZKU GMIN WYZNANIOWYCH ŻYDOWSKICH W POLSCETO W OBECNEJ SYTUACJI POLITYCZNEJ  MOCNO NIEPOKOJĄCE DLA POLSKIŻydzi piszą do Jarosława Kaczyńskiego. Skarżą się m.in. na Magdalenę Ogórek- Mocny i zdecydowany głos byłby dla nas szczególnie ważny - podkreślili przedstawiciele Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce. Napisali list do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego z prośbą o interwencję. Niepokoi ich wzrastający antysemityzm, a jego przejawem ma być m.in. wypowiedź dziennikarki TVP Magdaleny Ogórek.Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce prosi o pomoc Jarosława Kaczyńskiego.- "Z wielkim niepokojem odnotowujemy w ostatnich miesiącach nasilenie antysemickich postaw w Polsce, brutalizację języka i zachowań, których wiele skierowanych jest przeciwko naszej społeczności" - podkreśliły Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie i Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce. Swoje obawy postanowiły przedstawić Kaczyńskiemu w liście. Jego treść opublikował portal laboratorium.wiez.pl.( http://wiez.com.pl/)Czytamy w nim, że "wydarzenia ostatnich dni napawają ich szczególnym oburzeniem". Dlaczego? - Budzą obawy, że żyjemy w coraz mniej bezpiecznej dla nas rzeczywistości" - zaznaczyli przedstawiciele Związku Gmin.Zwrócili uwagę na "wzrastający antysemityzm w debacie publicznej". Przywołali przy tym dwa nazwiska: "Magdaleny Ogórek i Bogdana Rzońcy". Jak stwierdzili, dziennikarka TVP "wypominała żydowskie pochodzenie przodkom senatora Marka Borowskiego". Przypomnieli też słowa posła Prawa i Sprawiedliwości: "zastanawiam się, dlaczego wśród aborterów jest tylu Żydów, pomimo Holocaustu". Te słowa nazwali "absurdalnymi i poniżającymi dla ludzkiej godności, przemyśleniami". - "Ukazały one całkowity brak wrażliwości, niezrozumienie istoty Holocaustu" - ocenili.Zwrócili też uwagę na "faszystowskie hasła i flagi ONR Falangi na uroczystościach państwowych, która przywołują najgorsze wspomnienia". - Na to wszystko nie ma naszej zgody. Polska jest naszym domem i nie chcemy się czuć w nim niechciani, a coraz częściej odnosimy takie wrażenie" - podkreślili.To nie koniec przykładów, które przywołał Związek Gmin. - Incydent sprzed kilku dni z pobiciem izraelskich sportowców, gdzie motywacją agresorów był antysemityzm pokazuje, że ze strefy słów antysemityzm przechodzi w fazę czynów - dodał.Przedstawiciele Związku Gmin przyznali, że boją się o swoje bezpieczeństwo i przyszłość w Polsce. - "Nie chcemy powtórki z roku 1968" - zaznaczyli.APEL DO PREZESA PiSNa koniec zwrócili się bezpośrednio do Kaczyńskiego. Liczą na to, że Kaczyński wyraźnie potępi antysemityzm i ich wesprze.- "Kiedy 14 miesięcy temu przemawiał Pan w Białymstoku podczas uroczystości likwidacji getta, odebraliśmy Pana wypowiedź jako słowa otuchy. Mieliśmy nadzieję, że wesprze Pan naszą społeczność, że możemy liczyć z Pana strony na zrozumienie zarówno naszej historii, jaki i obecnej sytuacji" - podkreślili.Magdalena Ogórek powiązana z neo komuną - kandydatka SLD na prezydenta Polski powinna natychmiast zniknąć z ekranów telewizji polskiej. A ku uciesze opozycji totalnej jest duszą programu "Studio Polska".https://wiadomosci.wp.pl/zydzi-pisza-do-jaroslawa-kaczynskiego-skarza-sie-min-na-magdalene-ogorek-6153657972344449a. 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

11 LIPCA DZIEŃ PAMIĘCI MĘCZEŃSTWA I LUDOBÓJSTWA KRESOWIAN

$
0
0
Ilustracja: 
11 LIPCA DZIEŃ PAMIĘCI MĘCZEŃSTWA I LUDOBÓJSTWA KRESOWIAN 11 lipca 1943 – Rzeź Wołynia. "Ukraińscy nacjonaliści nie zawahali się spełnić największej i najokrutniejszej zbrodni" 11 lipca 1943 r.  nacjonalizm ukraiński  przestał się liczyć  z ogólnoludzkimi ideami,  jak solidarność,  miłosierdzie,  humanizm. Nie zawahał się spełnić  największej i najokrutniejszej  zbrodni. Oblicza się,  że  ponad 4 tysiące polskich wsi  i  miasteczek  zostało zmasakrowanych  i spalonych przez  Ukraińską  Powstańczą  Armię. Ona też  pod banderowskimi hasłami:   Albo będzie Ukraina,  albo Polska krew po kolana,  Śmierć jednego Polaka – to  metr wolnej Ukrainy -  wyprawiła na tamten świat  pół miliona Polaków. Nie można tych okrutnych zbrodni  wykreślić z pamięci, wymazać z historii, nie pozostawiając żadnej przestrogi dla potomnych. Nie wolno nam tego zapomnieć, bo zbezcześcilibyśmy tę straszną ofiarę i padli wobec katów na kolana. Trzeba zacząć głosić całą prawdę wolną od przemilczeń, przeinaczeń i manipulacji.  Prawdę odważną, która sięga do korzeni zła.Na dzień przed rozpoczęciem Rzezi Wołyńskiej przybyli do obozu UPA w Koniuchach dwaj polscy wojskowi Krzysztof Markiewicz i Zygmunt Rumel na rozmowy ostatniej szansy mające powstrzymać ataki ukraińskich nacjonalistów na Polaków mieszkających na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Pomimo wcześniejszych zapewnień i deklaracji ze strony Ukraińców oraz listu żelaznego, dającego gwarancję nietykalności polskim parlamentariuszom, zostali oni natychmiast pojmani i rozerwani końmi. Następnego dnia pierwszy komandyr Hołowny UPA Dmytro Kłaczkiwśkyj pseudonim Kłym Sawur, realizując dyrektywę Mykoły Łebedia, pseudonim Ruban, prowydnyka OUN w zastępstwie Bandery,( który rozkazał zlikwidować Polaków od niemowlęcia w kołysce do starca nad grobem), rozpoczął rzeź Wołynia. Wykonano to zgodnie z przekonaniem Łebedia, który stwierdził, że nie może być mowy o wypędzeniu, chodzi o fizyczną likwidację Polaków na miejscu.W rozkazie do podległych sobie atamanów Sawur pisał: Powinniście przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy wycofywaniu niemieckich wojsk należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności polskiej… bitwy tej nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Wsie i wioski powinny zniknąć z powierzchni ziemi.Apogeum tej zbrodni, wraz z wypędzeniem rdzennej ludności polskiej rozpoczęło się na skalę masową w dniach 11-12 lipca 1943 roku. W tych dwóch tylko dniach kurenie i sotnie OUN-UPA dokonały jednoczesnego napadu na ponad 160 wsi i osiedli polskich mordując w sposób wręcz niespotykany w dziejach ludzkości ponad 20 tysięcy ludzi. W ciągu zaś całego miesiąca lipca zmasowany atak band OUN-UPA objął łącznie ponad 530 miejscowości na samym tylko Wołyniu.Jeden z bandytów, kirynnyj ,,Łysyj’’ meldował: 29 sierpnia, przeprowadziłem akcję we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki. Zlikwidowałem wszystkich Polaków od małego do starego(967 osób, w tym 466 dzieci do lat 14tu). Wszystkie budynki spaliłem, mienie i chudobę zabrałem dla potrzeb kurenia. Tego strasznego mordu dokonano pod hasłami: Śmierć jednego Lacha to metr wolnej Ukrainy, Ukraina będzie, i ma być czysta jak szklanka źródlanej wody.Mimo wszystko widoczne były chyba jakieś wahania nawet wśród samych rezunów, skoro Sawur ponownie nakazywał:  Trzymać się instrukcji: niszczyć Polaków i ich miejsca zamieszkania wszelkimi sposobami; uśmiercać także uciekających. W propagandzie głosić, że z polską ludnością UPA obchodzi się humanitarnie. W sierpniu 1943 roku Kłaczkiwśkiego na stanowisku komandyra hołownego UPA zastąpił Roman Szuchewycz – Taras Czuprynka, Tur.,,Czuprynka’’ ze swej strony także wydał na wiosnę 1944 roku ludobójczy rozkaz: W związku z sukcesami bolszewików należy przyspieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać, czysto polskie wsie palić, wsie mieszane-tylko ludność polską niszczyć. Za zamordowanie jednego Ukraińca czy przez Polaka, czy przez Niemców – rozstrzelać 100 Polaków.’ W ulotce natomiast głosił: Walkę prowadzimy bez pardonu, kto nie jest Ukraińcem temu śmierć. Historycznym naszym wrogom Polakom i Żydom – im wszystkim śmierć. Sława Ukrainie.  Jednak banderowcy nie poprzestali w swoim ludobójczym szale tylko  na samym Wołyniu, bowiem ich nawała po kilku dniach ruszyła również na trzy województwa wschodniomałopolskie: Tarnopolskie, Stanisławowskie i Lwowskie. Polacy wschodniomałopolscy swoją apokalipsę z rąk UPA mieli jednak dopiero przeżyć, w dobie drugiej okupacji sowieckiej. Wyrżnięto ich tu wtedy cztery razy więcej niż na Wołyniu. Akcje antypolskie i rzezie ludności przebiegały według trzech głównych scenariuszy - były to napady na miejscowości zamieszkane głównie przez Polaków, akcje przeciwko Polakom mieszkającym we wsiach ukraińskich lub mieszanych oraz ataki na kilkuosobowe grupki Polaków lub pojedyncze osoby.W przypadku napadów na większe kolonie polskie UPA często wykorzystywała element zaskoczenia - atakując w nocy, o świcie lub podczas prac gospodarskich czy niedzielnej mszy św., kiedy mieszkańcy byli skoncentrowani w jednym miejscu. Miejscowość była otaczana kordonem uzbrojonych w broń palną członków UPA, których zadaniem było strzelanie do uciekających. Pozostali napastnicy, członkowie oddziałów samoobrony ukraińskiej współpracujących z UPA, uzbrojeni w siekiery, noże, widły, kosy ustawione na sztorc i inne narzędzia gospodarskie, rozchodzili się po osadzie i mordowali mieszkańców, często ich przy tym torturując. Ofiarami padali Polacy różnej płci i wieku, a także Ukraińcy, którzy pomagali Polakom bądź przeszli z prawosławia na katolicyzm. Teren wsi był starannie przeszukiwany, a na uciekinierów urządzano obławy w okolicznych lasach i na polach. W drugim typie napadów skierowanych przeciwko polskim mieszkańcom osad ukraińskich lub mieszanych, brały udział mniejsze grupy napastników, także działających z zaskoczenia. Mordy dokonywane na pojedynczych Polakach dotyczyły często uciekinierów z osad lub podróżnych. Wspólną cechą akcji przeciw Polakom było ogromne okrucieństwo, połączone z rabunkiem mienia i paleniem gospodarstw, a także niszczeniem materialnych śladów polskiej obecności na Wołyniu, takich jak dwory, kościoły i kaplice, a nawet ogrody czy parki. Próby rozmów czy negocjacji ze stroną ukraińską kończyły się niepowodzeniem.Zarówno Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), jak i tamtejsze, rdzenne chłopstwo przeszło samo siebie w wymyślaniu sposobów zadawania niewinnym ludziom śmierci. Mordowano wszystkich bez pardonu, nie oszczędzając dzieci, kobiet i starców. Wypruwano płody z łon ciężarnych matek, obcinano piersi, wydłubywano oczy, rozrywano końmi. Mordów dokonywano z wielkim okrucieństwem, często poprzedzając je wymyślnymi torturami, następnie wsie i osady grabiono i palono. Po dokonanych masakrach do wsi na furmankach wjeżdżali chłopi z sąsiednich wsi ukraińskich, zabierając mienie pozostałe po zamordowanych Polakach. Jedną z najbardziej krwawych zbrodni w tym czasie była rzeź Polaków w Kołodnie w powiecie krzemienieckim. 14 lipca do wsi wjechało 300 upowców, którzy podzielili się na małe grupy i rozeszli po zagrodach. Domostwa zamieszkane przez Polaków wskazywali im miejscowi Ukraińcy. Po wejściu do domów bandyci mordowali ich przy pomocy siekier lub broni palnej. Rzeź trwała około 3 godzin, według niektórych źródeł zamordowano nawet do 500 osób, w tym wiele dzieci. A tak wyglądał “krajobraz po bitwie”, którego sprawczynią była “heroiczna UPA” widziany oczami słynnego partyzanta Józefa Sobiesiaka – “Maksa”:  W ciągu pierwszego dnia marszu, na całej trasie, wynoszącej około trzydziestu pięciu kilometrów, nie spotkaliśmy ani jednej wsi zamieszkałej przez ludzi. Chaty były w większości spalone i zrównane z ziemią, a po ruinach błąkały się zdziczałe psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej śniegiem ziemi sterczały ludzkie kości. Zdawać by się mogło, że jakiś straszliwy demon zniszczenia nawiedził tę nieszczęsną ziemię, pochłaniając człowieka wraz z tym wszystkim, co jego rozum i ręce stworzyły przez wieki. Z przerażeniem patrzyliśmy na tę pustynię, wsłuchując się w poświście wiatru płaczu dzieci i jęku mordowanych kobiet.Prawdziwe oblicze OUN – UPA dostrzegł Wołyński Okręgowy Delegat RP Juliusz Kozłowski – “Cichy”,  który w swoim liście do kierownictwa politycznego UPA, 25 listopada 1943 roku, pisał: Wychowankowie niemieccy narodowości ukraińskiej, a nie Polacy rozpoczęli masowe i barbarzyńskie rzezie bezbronnej ludności polskiej. Pamiętajcie, że to co obecnie dzieje się na Wołyniu, obarcza cały naród ukraiński, że to Wy i Wasze przyszłe pokolenia płacić będziecie rachunek. Nie wolno Wam protestować po cichu, ulegać zbrodniczemu terrorowi i dalej pozwalać, by wróg Waszymi rękami niszczył Waszą przyszłość. Czyż nie widzicie, że chodzi mu o to, żeby na zakończenie wojny słowo Ukrainiec równoznaczne było ze słowem morderca? Czyn odważny, odpowiedzialny jest z Waszej strony koniecznością. Rzeź i mord nie budują nigdy bytu niepodległościowego, a wyłączają ze społeczności cywilizacyjnej i są jaskrawym dowodem niedojrzałości państwowej. Broń do tego dzieła w dużej mierze pochodziła z rąk niemieckich, stamtąd przyszło wyszkolenie wojskowe i to właśnie tragicznie związało w opinii świata Wasze imię z Niemcami. Gdy przyznacie otwarcie, że Niemcy wykorzystali Waszą nienawiść do nas dla szerzenia w Polsce rozszalałego terroru – docenimy Wasze stanowisko. Tylko bowiem uświadomienie obustronnych błędów prowadzić może do zmniejszenia dzielącej nas przepaści”. Władze obecnej Ukrainy muszą mieć świadomość prawdy, że UPA nie była żadną “armią powstańczą”, tylko “kureniami rizunów”, zbrodniczą antypartyzantką powołaną do życia dla dokonania rzezi ludności polskiej na obszarze suwerennego, aczkolwiek okupowanego państwa polskiego. Wymyśla się nawet działania UPA przeciw nazistowskim najeźdźcom, aby tylko dla zbrodniarzy uzyskać prawa kombatanckie. Trzeba tu dodać, że na terenie Ukrainy nie było ani jednego oddziału UPA. Jedynym działaniem UPA było mordowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej z wyłączeniem Lwowa. We Lwowie Ukraińcy dokonali kilku zabójstw i przekonali się, że w tym ciągle polskim mieście pod okupacją niemiecką, mimo istnienia ukraińskiej policji nie mogli tego robić bezkarnie.Na początku 1944 roku Polacy znajdowali się już jedynie w miastach, wokół ośrodków samoobrony (różnych grup, oddziałów, placówek, ośrodków i baz samoobrony), które wytrzymały ukraiński napór oraz w oddziałach partyzanckich, które we współpracy z oddziałami Armii Krajowej, m.in. 27. Wołyńską Dywizją AK, próbowały organizować akcje obronne i odwetowe przeciw UPA. Zbrodnie były dziełem Ukraińskiej Powstańczej Armii, wzmocnionej w marcu i kwietniu 1943 przez dezerterów z Ukraińskiej Policji Pomocniczej, wspomaganej przez ukraińskie chłopstwo zwane czernią, Samoobronni Kuszczowi Widdiły i Służbę Bezpeky OUN-B.Według różnych danych, szacuje się, że zbrodniarze z OUN/UPA wymordowali w bestialskim ludobójstwie, nigdy wcześniej nie znanym na skalę światową, od 11 lipca do końca września 1943 roku na Wołyniu od 100 do 140 tysięcy Polaków.Bohaterom Kresów Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wieczna pamięć, cześć i chwała! Opracował Aleksander Szumański "Głos Polski" Toronto Źródła: http://info.elblag.pl/56,42006,11-lipca-1943--Rzez-Wolynia-Nie-zawahali-sie-spelnic-najwiekszej-i-najokrutniejszej-zbrodni.html...#ixzz3fZZdCgR0 prof. dr hab. Edward Prus – "Banderowcy – defekt historii"   prof. dr hab. Edward Prus – "Ukraino pokochaj prawdę" str.11 -31 K. Bulzacki, Polacy i Ukraińcy. Trudny rozwód. Wyd. “Na Rubieży” 1997 http://www.sadistic.pl/69-rocznica-rzezi-wolynskiej-vt125910.htm  http://info.elblag.pl/56,42006,11-lipca-1943--Rzez-Wolynia-Nie-zawahali-sie-spelnic-najwiekszej-i-najokrutniejszej-zbrodni.html  http://info.elblag.pl/56,42006,11-lipca-1943--Rzez-Wolynia-Nie-zawahali-sie-spelnic-najwiekszej-i-najokrutniejszej-zbrodni.html...#ixzz3fZYzFVbF      
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:10)
Kategoria wpisu: 

ŻEBY TO BAGNO SIĘ WYLAŁO RED PAWEŁ JĘDRZEJEWSKI

$
0
0
Ilustracja: 
ŻEBY TO BAGNO SIĘ WYLAŁOFORUM ŻYDÓW POLSKICHAutor red. Paweł Jędrzejewski "Do Rzeczy"https://dorzeczy.pl/kraj/37203/Patrzcie-przeciez-to-ukryty-Zyd-Forum-Zydow-Polskich-Zeby-to-bagno-nie-wylalo.htm "Żeby to bagno nie wylało". Forum Żydów Polskich odnosi się do wpisu Magdaleny Ogórek.W żydowsko-polskim serwisie informacyjnym pojawił się krótki komentarz Pawła Jędrzejewskiego na temat tweeta dziennikarki Magdaleny Ogórek. Była kandydatka SLD na prezydenta dwa dni temu na portalu społecznościowym pisała o rzekomej zmianie nazwiska przez senatora Marka Borowskiego i nawiązywała do żydowskiego pochodzenia ojca Borowskiego. "Trzeba przeciw temu protestować" - napisał Jędrzejewski."Wpis Magdaleny Ogórek na Twitterze na temat rzekomej zmiany nazwiska przez senatora Marka Borowskiego a następnie wytknięcie, że jego ojciec zmieniał, tak jakby to Marek Borowski podejmował decyzje za swojego ojca lub był za jego decyzje odpowiedzialny jest paskudne w tym sensie, że zamiast podejmować polemikę z Borowskim na argumenty i mówić o jego własnych poglądach i postawie, "kabluje" go opinii publicznej za jego pochodzenie. Taki donos: patrzcie, przecież to ukryty Żyd. "Maran"– pisze Jędrzejewski.Jędrzejewski zwraca także uwagę, że publicystka TVP Info po swoim wpisie na temat nazwiska Borowskiego, stara się go bronić przez odpowiedź, że "Senator w wolnej Polsce musi rozliczyć się ze stalinowskiego i KPP-go spadku"."No to trzeba było - jeżeli naprawdę chodzi o "rozliczenie się ze stalinowskiego spadku" - zapytać o ten spadek stalinowski, czyli o stosunek Borowskiego do komunistycznej oraz stalinowskiej działalności jego ojca (Wiktor Borowski, wcześniej Aron Berman, był funkcjonariuszem totalitarnego systemu zniewalającego Polskę), a nie pisać o zmianie nazwiska"– zauważa Jędrzejewski. Jak dodaje, "taki donos na temat pochodzenia" jest jednak skuteczniejszy niż pytanie o stosunek do stalinizmu."Przyczyny wydają się oczywiste: trudno wyobrazić sobie, żeby Marek Borowski miał entuzjastyczny lub chociaż pozytywny stosunek do stalinizmu; natomiast pochodzenie jest czymś, czego nie można się pozbyć. Rzecz w tym, że pochodzenie żydowskie jest dla wielu w Polsce stygmatem, piętnem. Gdyby ojciec Borowskiego zmieniał nazwisko nie z Berman na Borowski, ale np. z Martinez lub Romano na Borowski, Ogórek by tego nie "wypominała", bo hiszpańskie lub włoskie nazwiska nie uderzają w Polsce w żaden "wrażliwy" kontekst. Jednak inaczej z żydowskimi: dla wszystkich skażonych stereotypami antysemickimi wzmianka o żydowskim pochodzeniu ma wydźwięk mocno jednoznaczny. Oznacza w "tajnym kodzie kulturowym" jedno słowo: "WRÓG". Stąd bierze się przecież częste w III RP oskarżanie przeciwników politycznych o takie pochodzenie (przykładowo: Mazowieckiego, Wałęsy, Kaczyńskich, Gronkiewicz-Waltz). Charakterystyczne zjawisko dla mulistego, bagiennego dna polskiej polityki. Prosty mechanizm: ujawnienie prawdziwego lub rzekomego pochodzenia żydowskiego jest wciąż dla części społeczeństwa równoznaczne z dyskredytowaniem politycznego przeciwnika"– tłumaczy. Jędrzejewski podkreśla, że właśnie Magdalena Ogórek ten mechanizm stosuje. Jak dodaje, nie wie czy cynicznie, z wyrachowaniem, czy instynktownie, choć stawiałby na to drugie."Trzeba przeciw temu protestować. Żeby to bagno nie wylało i nie pokryło wszystkich cuchnącym mułem, jak to zdarzało się już nie raz w historii"– ostrzega Jędrzejewski w "Do Rzeczy" https://dorzeczy.pl/kraj/37203/Patrzcie-przeciez-to-ukryty-Zyd-Forum-Zydow-Polskich-Zeby-to-bagno-nie-wylalo.htm   
Ocena wpisu: 
Średnio: 4.5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

POWSTANIE WARSZAWSKIE

$
0
0
Ilustracja: 
POWSTANIE  WARSZAWSKIE - GENEZA POWSTANIA POWSTANIE WARSZAWSKIE - BITWA O NIEPODLEGŁOŚĆ1 sierpnia 2018 roku obchodzić będziemy 74 rocznicę bohaterskiego Powstania Warszawskiego.Pomimo, że święcimy obecnie tę rocznicę , to w dalszym ciągu współczesna opinia społeczna nie jest wystarczająco poinformowana o historii jego wybuchu.Większość ukazujących się w mediach artykułów, również wydane książki oskarżają najwyższą kadrę dowódców Armii Krajowej o wręcz zbrodnicze działanie, nieodpowiedzialne doprowadzenie do jednej z największych w naszej historii wojskowej klęski, połączonej z olbrzymimi stratami w ludności cywilnej i zniszczeniem stolicy z jej wspaniałym dorobkiem kulturowym. Są to też opinie głoszone przez niektórych zawodowych historyków. Wydaje  się, że ludzie, którzy nie przeżyli okupacji w Warszawie, nie są w stanie zrozumieć atmosfery, jaka poprzedziła Powstanie Warszawskie.GENEZA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO - WYTĘPIĆ POLAKÓW Pięć lat niemieckiej (a także rosyjsko-sowieckiej) okupacji Polski jest trudne do zrozumienia dla europejczyków z innych okupowanych krajów, jak również dla powojennego polskiego pokolenia. Rektor uniwersytetu w Amsterdamie powiedział kiedyś: "Gdy rozpoczęła się niemiecka akcja antyżydowska w okupowanej Holandii, to uniwersytet w Amsterdamie zareagował strajkiem studentów, nie słyszałem, żeby taki strajk miał miejsce na Uniwersytecie Warszawskim".Nie wiedział zatem, iż wszystkie uniwersytety były w Polsce zamknięte, a profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednej z najstarszych wyższych uczelni europejskich, zesłano w „Sonderaction Krakau” w 1939 roku do niemieckich obozów koncentracyjnych. Trzeba pamiętać, że już w „Mein Kampf" Hitler stawiał sobie za cel zdobycie większej przestrzeni życiowej na wschodzie dla narodu niemieckiego. Ujawniony tzw. Generalplan Ost  Wielkogermańskiej Rzeszy Niemieckiej przewidywał po zwycięskiej wojnie wschodnią granicę Niemiec na linii na północy od jeziora Ładoga do Morza Czarnego. Zakładał też fizyczną eliminację, bądź przesiedlenie 80 - 85 proc. Polaków na Syberię i mniejszą procentowo, podobną eliminację Cyganów, Czechów, Ukraińców i Białorusinów.Specjalną nienawiścią darzono Warszawę, która nie dość, że walczyła aż do 28 września  1939 roku, to jeszcze stała się centrum polskiego Podziemnego Państwa w czasie okupacji niemieckiej. Już w latach 1940 - 1942 r zaplanowano, że po wojnie Warszawa zostanie zburzona, a na jej miejscu zbudowane będzie niemieckie miasto Warschau (tzw. Plan Pabsta). Świadomość tej perspektywy w pełni uzasadniała budowę silnej polskiej podziemnej armii, niezależnie od istniejących armii alianckich i armii polskiej na Zachodzie.Widząc masowy odwrót pokonanej niemieckiej armii, Polacy z niecierpliwością czekali  na rozkaz rozpoczęcia powstania w Warszawie, do którego przygotowywali się przez 5 lat, marząc o odzyskaniu wolności, o tym, że sami pokonamy niemieckich bandytów, pomścimy śmierć naszych rodzin i kolegów, naszą utraconą młodość, życie w charakterze niewolników przez pięć lat. Dlaczego nie ma rozkazu do walki? Chcemy sami wyswobodzić nasze miasto, sami decydować o jego losie. Armia Czerwona jest już podobno tuż, tuż, a my zamiast działać i z łatwością zdobyć już zdezorganizowane miasto, czekamy nie wiadomo na co.Tymczasem sytuacja zaczynała się niekorzystnie zmieniać. Wraca niemiecki gubernator dystryktu Warszawa, Ludwig Fischer, 27 lipca wieczorem "szczekaczki", megafony uliczne, ogłaszają jego rozkaz w formie apelu: "Polacy! W 1920 roku za murami tego miasta odparliście atak bolszewizmu, okazując w ten sposób swoją anty bolszewicką postawę. Dziś Warszawa stała się znowu zaporą dla czerwonego potopu, a jej wkładem w walkę winien stać się udział 100 000 mężczyzn i kobiet w pracach przy budowie linii obronnych. Zbierajcie się na głównych placach na Żoliborzu, przy Marszałkowskiej, przy placu Unii Lubelskiej, etc. Winni odmowy będą ukarani."Dla Niemców życie mieszkańca Generalnego Gubernatorstwa nie ma żadnej wartości, przez pięć lat nas o tym przekonywano. Rozumiemy, że tu niewątpliwie chodzi jednak nie tylko o fortyfikacje, ale o zabezpieczenie się w związku z planowaną obroną miasta.Nie można bronić Warszawy przed Armią Czerwoną, mając w mieście około 40 000 podziemnej wrogiej armii z jakby nie było tysiącami różnego rodzaju broni, mając całą podziemną wrogą administrację i wrogą ludność. To jest przecież stolica podziemnego państwa. 100 000 ludzi zdolnych do pracy fizycznej pod kierownictwem Niemców niewątpliwie zdezorganizuje struktury państwa podziemnego.Rozkaz Fischera nie jest zrealizowany, warszawiacy nie zgłosili się. Kierownictwo Armii Krajowej rozumie to niebezpieczeństwo i wydaje rozkaz: 28 lipca o godzinie 8.00 wieczorem - koncentracja podziemnych oddziałów z bronią na zaplanowanych miejscach zbiórki. Jaka była dyskusja przed wydaniem tego rozkazu? Kto co powiedział? Nie wiemy. Nie wszyscy poważni historycy podają, kto wydał rozkaz tej mobilizacji. Niektórzy piszą, że osobiście generał Antoni Chruściel "Monter", inni że w porozumieniu z dowódcą Armii Krajowej generałem "Borem" Tadeuszem Komorowskim. RADIO MOSKWA PO POLSKU"Wezwanie do Warszawy. Walczcie przeciwko Niemcom. Warszawa bez wątpienia słyszy już huk armat w bitwie, która już wkrótce przyniesie jej wyzwolenie dla Warszawy, która nigdy się nie poddała i ciągle nie ustaje w walce, godzina czynu wybiła. Nie wolno zapomnieć, że w potopie zagłady hitlerowskiej przepadnie wszystko, co nie będzie ocalone czynem, że bezpośrednio czynną walką na ulicach Warszawy, po domach, fabrykach, magazynach, nie tylko przyśpieszymy chwilę ostatecznego wyzwolenia, lecz ocalimy także majątek narodowy i życie naszych braci".Jednocześnie sowiecki samolot zrzucił tego dnia ulotki komunistycznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z Lublina wzywającego również do broni, tegoż dnia pojawiły się rozlepiane afisze Polskiej Armii Ludowej, że przedstawicielstwo emigracyjnego rządu polskiego uciekło z Warszawy, a komendant Polskiej Armii Ludowej przejmuje dowództwo nad wszystkimi siłami podziemnymi.Jednocześnie także w tym samym dniu, 29 lipca, jedna z najlepszych pancernych dywizji niemieckich "Hermann Göring " w pełnym szyku bojowym przemaszerowała przez warszawskie mosty, zdążając na front walki. Oznaczało to, że planuje się realizację stałej polityki w całym okresie odwrotu z frontu wschodniego.Norman Davies, angielski historyk ("Powstanie ´44", s. 312) pisze: "Polegała ona na tym, żeby ogłaszać, że silne punkty takie jak Warszawa - są "fortecami", ewakuować całą ludność cywilną, okopywać się na własnych pozycjach, a potem obserwować, jak miasto zamienia się w stos ruin w wyniku bombardowań i ognia artyleryjskiego. Z punktu widzenia warszawiaków nie robić nic oznaczało tyle, co dopraszać się jakiegoś innego nieszczęścia. Oznaczało prosić o powtórkę tego, co niedawno zrobiono z Mińskiem Litewskim".MIKOŁAJCZYK W MOSKWIE30 lipca znowu apel sowieckiego radia w języku polskim, stacji "Kościuszko":"Warszawa drży od ryku dział. Wojska sowieckie napierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, by przynieść wam wolność. Niemcy wyparci z Pragi będą usiłować bronić się w Warszawie. Ludu Warszawy! Do broni! Uderzcie na Niemców! Milion ludności Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, który wypędzi niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność".Tego dnia przybywa do Moskwy premier Stanisław Mikołajczyk, jego wizyta jest zorganizowana przez Winstona Churchilla i ma na celu uzgodnienie form jakiejś współpracy. Mikołajczyk nie wie o umowie naszych aliantów w Teheranie, Poczdamie, Jałcie w 1943 roku. 3 sierpnia spotyka się ze Stalinem, który odsyła go do kierownictwa Związku Patriotów Polskich grupujących polskich komunistów.5 sierpnia ma z nimi spotkanie Wanda Wasilewska, grająca podstawową rolę w tym zespole ze względu na sympatię jaką otaczał ją Stalin. Jest „twarda", nie dochodzi do żadnej formy współpracy, początkowo nawet Wasilewska twierdzi, że Powstanie nie wybuchło w Warszawie. Na prośbę Mikołajczyka o pomoc już walczącej Warszawie, w formie interwencji u Stalina, z założeniem, że w wyzwolonej z okupacji niemieckiej Polsce utworzy się koalicyjny rząd, nie ma odpowiedzi.Zwycięża więc komunistyczny partyjny interes. W świetle tych faktów i wobec bliżej nieomówionych innych przykładów zdrady interesów Polski przez aliantów zachodnich ukształtowała się sytuacja typowa dla tragedii greckiej: każde rozwiązanie jest niekorzystne, a w naszym przypadku tragiczne.Po raz pierwszy w historii wszystkich państw okupowanych przez Niemców w czasie II Wojny Światowej tylko warszawiacy nie wykonali rozkazu dla olbrzymiej grupy 100 000 mieszkańców zgłoszenia się do budowy fortyfikacji. Tym samym stanęli na ścieżce wojennej z niemieckim okupantem. Warszawa byłaby zniszczona, a straty ludzkie byłyby równie dotkliwie, gdyby Powstanie nie wybuchło.Winę ponoszą sowieccy sojusznicy naszych zachodnich aliantów, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, ale oczywiście pierwszym szalbierzem sprytnie i obłudnie działającym był Związek Sowiecki i jego polscy komunistyczni współpracownicy, również wzywający do Powstania. Tę tezę stawia też Norman Davies w swoim dziele "Powstanie ´44", przedstawiając cały szereg faktów zdradzieckiej polityki naszych zachodnich aliantów, m.in. brak wystarczającej interwencji w sprawie lądowania samolotów alianckich z dostawami do Warszawy na lotniskach sowieckich. Dopiero 18 września 104 samoloty amerykańskie dokonały olbrzymich zrzutów, niestety już głównie na pozycje niemieckie.Amerykanie i Anglicy dopiero pod koniec Powstania ogłosili obowiązek traktowania  powstańców, jako żołnierzy alianckich z prawem rewanżu na jeńcach niemieckich w przypadku nieuznawania zasad Konwencji Genewskiej. Ta deklaracja powinna pojawić się 2-3 sierpnia, ilu naszym żołnierzom ocaliłaby życie?Premier brytyjski Herbert Asquith mówił krótko przed wojną wybitnemu pianiście i orędownikowi sprawy polskiej na Zachodzie Ignacemu Paderewskiemu: „nie ma żadnej nadziei na przyszłość dla Ojczyzny Pana”. Oznaczało to, że w chwili wybuchu wojny sprawę polską uważano w Europie za wewnętrzny problem zaborców Rosji, która z Francją i Wielką Brytanią znalazła się w obozie ententy, oraz walczących z tym sojuszem państw centralnych – Niemiec i Austro-Węgier. Niezależnie od tego, dowództwa wojujących ze sobą na ziemiach polskich armii państw zaborczych chciały zapewnić sobie przychylność Polaków. Rosjanie wydali odezwę, w której odwołali się do odwiecznej, rzekomo wspólnej walki Słowian z agresją germańską i obiecywali zjednoczenie ziem polskich „swobodnych w wierze, języku i samorządzie”. Deklaracja nie miała najmniejszej wartości, a wydał ją stryj cara Mikołaja II – Mikołaj Mikołajewicz – wódz naczelny armii rosyjskiej.  Polska należy do najbardziej bohaterskich krajów Europy, która przez lata ciemiężona potrafiła wielokrotnie walczyć o swoją  suwerenność, niepodległość, wolność. My Polacy mieliśmy od poczęcia wpajane hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Przeglądając karty naszej historii wielokrotnie usiłowaliśmy odzyskać zabraną przez najeźdźców wolność, czego dowodem są nasze powstania narodowe. W poczcie tych zrywów narodowych należy przypomnieć, iż moc naszego ducha powstania narodowe utożsamiały Narodowi, iż tylko w taki bohaterski sposób przetrwamy jako naród niezłomny. Nieszczęsne geopolityczne położenie naszej ojczyzny przez wieki zakładało nam kajdany niewoli. Przy utracie niepodległości Polacy byli jeszcze przez najeźdźców zewnętrznych i wewnętrznych mordowani i wywożeni na Sybir, czy do Kazachstanu. Rosja, Ukraina, dawniej chanowie tatarscy, okrutny watażka Bohdan Zenobi Chmielnicki – hetman zaporoski, przywódca powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej w latach 1648-1654, bohater narodowy Ukrainy, to zaborcy i mordercy wschodni. Z zachodu Polsce zagrażali Niemcy, a w ostatniej II Wojnie Światowej państwa Osi. Nazwani najeźdźcami wewnętrznymi to w okresie międzywojennym nielegalna Komunistyczna Partia Polski. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińska Powstańcza Armia oraz Komintern - bolszewicka agentura w Polsce. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Polski żądali przyłączenia Polski do ZSRS. OUN – UPA organizowały napady mordercze na Polaków. Kurator okręgu lwowskiego Stanisław Sobiński został  zastrzelony przez zamachowców z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) Bohdana Pidhajnego i Romana Szuchewycza („Tarasa Czuprynkę”) na ulicy Królewskiej we Lwowie w obecności żony. Zamordowany został m.in. poseł Tadeusz Hołówko, minister Bronisław Pieracki i szereg policjantów. Banderowcy wymordowali w sposób okrutny ok. 200 tysięcy Polaków na Kresach II RP na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.Dzisiaj w 2016 roku siły swoje zbiera do odbudowy imperium radzieckiego putinowska Rosja. Jej pierwszym krokiem do tego celu jest zabór Krymu i „nowoczesna” wojna przeciwko Ukrainie mająca na celu wchłonięcie całego jej terytorium. Powstaje nowe wojsko rosyjskie – separatyści – którzy oczywiście po Ukrainie będą mieli na celowniku Polskę. Istniejący – nieistniejący rząd ukraiński to zwolennicy Stepana Bandery i jego władczych haseł zagarnięcia terytorium Polski po Krynicę.Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość dzięki Pierwszemu Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu. Do tego celu zmierzały właśnie narodowe powstania, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, konfederacja barska. Chyba trafnie Maurycy Mochnacki rodowód naszych powstań narodowych wiązał z konfederacją  barską. Przypisywał jej bardzo szlachetne, narodowe cele, ale podkreślał także  źródło jej niepowodzeń.AKCJA " BURZA" A POWSTANIE WARSZAWSKIEWe wrześniu 1943 roku Komenda Główna Armii Krajowej przesłała do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie  Raport Operacyjny nr 154, czyli zmodyfikowaną wersję powstania powszechnego. Podstawowym założeniem operacyjnym było, że armia niemiecka ulegnie demoralizacji i wewnętrznemu rozkładowi w końcowej fazie wojny, jak to miało miejsce w czasie I Wojny Światowej. Stąd też przyjęto , że podstawowym warunkiem podjęcia działań powstańczych będą wyraźne objawy klęski niemieckiej armii wschodniej.O rozpoczęciu powstania miał zadecydować Naczelny Wódz, zaś sam moment rozpoczęcia walk ustalić miał dowódca Armii Krajowej w porozumieniu z Delegatami Rządu na Kraj.Gdy Raport Operacyjny nr 154 dotarł do sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i został rozszyfrowany - był już rok 1943. W styczniu 1943 roku oddziały sowieckie rozbiły w Stalingradzie 6 Armię von Paulusa.Lato 1943 roku przynosi kolejne sukcesy militarne Sowietów i staje się jasne, że na froncie wschodnim ofensywa operacyjna przeszła do rąk Stalina. 28 października 1943 roku gen. Tadeusz Bór - Komorowski zameldował, że według jego oceny należy spodziewać się rychłego wkroczenia Armii Czerwonej  na obszar państwowy II Rzeczypospolitej.27 października 1943 roku została zatwierdzona przez Radę Ministrów nowa instrukcja dla Kraju, która przewidywała dwie formy wystąpienia AK: powstanie powszechne oraz wzmożoną akcję sabotażowo - dywersyjną. Wybór zależeć miał od wydarzeń na  froncie wschodnim. Instrukcja rządu nie zyskała  uznania  Kraju i została odrzucona.Zarzucano jej ogólnikowość, potraktowanie sprawy najważniejszej, tzn. stosunku AK do wojsk sowieckich, drugoplanowo, jako ewentualność, a nie rzeczywistość.21 lipca 1944 roku Komenda Główna Armii Krajowej zadecydowała, aby objąć akcją "Burza" również Warszawę w wyniku czego 1 sierpnia  1944 roku o godz. 17:00 oddziały Okręgu Warszawskiego AK dowodzone przez płk Antoniego Chruściela "Montera", rozpoczęły działania, które przeszły do historii jako Powstanie Warszawskie.CZYM BYŁO POWSTANIE WARSZAWSKIE?Tego dzisiejsi, niektórzy, młodego pokolenia  historycy nie rozumieją, pisząc niekiedy "mitologiczne" prace o barwie beletrystyczne j fikcji literackiej, jak np. "Obłęd 44" Piotra Zychowicza, czy też kompletną grafomańską bzdurę "Pakt Ribbentrop - Beck", który zaistniał w zwichrzonym fata - morganą umyśle historyka Piotra Zychowicza. Wrakiem naukowym nazwać można założenie Polskiej Akademii Nauk - I Kongres komunistycznej polskiej nauki, kontrolę polskiego środowiska naukowego dokonaną przez władze komunistyczne z likwidacja Polskiej Akademii Umiejętności oraz Warszawskiego Towarzystwa Naukowego.Powstanie Polskiej Akademii Nauk było wynikiem postanowień zorganizowanego przez komunistyczne władze I Kongresu Polskiej Nauki (29.06 – 2.07.1951) i połączone było z likwidacją Polskiej Akademii Umiejętności oraz Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. PAN została powołana ustawą o Polskiej Akademii Nauk z 30 października 1951, a jej celem politycznym była kontrola środowiska naukowego. Początkowo była tylko korporacją uczonych, jednak w 1960 roku została przekształcona w rządową instytucję centralną, sprawującą ogólną pieczę nad nauką w Polsce i zarządzającą siecią instytutów. W 1990 roku PAN straciła status instytucji rządowej, stając się ponownie. zarówno korporacją uczonych, jak i siecią instytutów. Funkcję sprawowania kontroli nad nauką na poziomie rządu przejął Komitet Badań Naukowych. GENERAŁ ANTONI CHRUŚCIEL PS. „MONTER” DOWÓDCA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO16 czerwca 1895 roku w rodzinie Andrzeja i Katarzyny, mieszkańców wsi Gniewczyna Łańcucka, przyszedł na świat przyszły dowódca Powstania Warszawskiego.W okresie młodzieńczym Antoni Chruściel uczęszczał do szkoły w Gniewczynie, a później w Przeworsku. We wrześniu 1908 r. rozpoczął naukę w wyższym gimnazjum w Jarosławiu, które ukończył 28 czerwca 1914 r. Podczas nauki w Jarosławiu, Chruściel brał udział w ruchu niepodległościowym grupy „Zarzewie”. Należał także do Oddziału Ćwiczebnego im. księcia Józefa Poniatowskiego w Jarosławiu. Uczestniczył w zajęciach Polskiej Drużyny Strzeleckiej, a po rozpoczęciu I wojny światowej był członkiem „Legionu Wschodniego”, polskiej ochotniczej formacji wojskowej, której celem była walka z Rosją u boku Austro-Węgier. Po rozwiązaniu „Legionu” został powołany do C.K. Armii. Początkowo, od 26 września 1914 r. służył w Nowym Sączu w 20. pp a następnie znalazł się w szeregach 90. pp w Jarosławiu. W lutym następnego roku uzyskał stopień kaprala, a w lipcu „Kadett-Aspiranta” (stopień pomiędzy podoficerem i oficerem). Ranny na froncie, przez pewien czas leczył się w Pradze. W październiku, po powrocie ze szpitala otrzymał awans na chorążego i dowództwo plutonu, a później po awansie na podporucznika, kompanii w 90 pp. I wojnę ukończył w stopniu porucznika, nadanym mu 1 listopada 1918 r. Austriacy odznaczyli go Brązowym i Srebrnym Medalem Waleczności I klasy oraz Orderem „Signum Laudis”. Koniec wojny zastał Antoniego Chruściela w Krzywym Rogu, na Ukrainie. Po trzech tygodniach, bataliony 90. pp. wróciły pociągami do Jarosławia. Nie była to jednak łatwa podróż, drogę zagradzały Polakom oddziały niemieckie i ukraińskie, z którymi doszło do kilku potyczek. Za walkę pod Chodorowem, Chruściel otrzymał pochwałę. W II RP, 90. pp został przekształcony w 14. pp Wojska Polskiego, a nasz bohater objął w nim stanowisko dowódcy 5. kompanii II batalionu 14 pp. Formalnie do nowo utworzonej Armii Polskiej został przyjęty 4 grudnia 1918 r. Dalsze losy przyszłego generała to udział w wyprawie kijowskiej oraz walkach z bolszewikami podczas wojny 1920 r. W okresie od stycznia do kwietnia 1920 r. przebywał na urlopie we Lwowie, gdzie rozpoczął studia prawnicze. W maju odznaczył się w trzech bitwach, za co otrzymał Krzyż Srebrny Virtuti Militari (V klasy). Kolejny awans nastąpił w sierpniu, gdy został kapitanem. Inne odznaczenia, które otrzymał Chruściel to Krzyż Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi. Po przeniesieniu 14 pp. do Włocławka został dowódcą I batalionu. Kontynuując studia prawnicze został przydzielony w październiku 1922 r. do 42 pp stacjonującego w Białymstoku. Jego kariera wojskowa była kontynuowana kolejno na: Kursie Doskonalenia Oficerów Młodszych w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie i Korpusie Kadetów nr 1 we Lwowie. 12 lipca 1924 r. ożenił się z Walerią Strońską. Z tego małżeństwa miał dwie córki (Wanda i Jadwiga). 3 maja 1926 r. otrzymał awans na stopień majora WP. Rok później służył w 6. Pułku Strzelców Podhalańskich w Stryju. W okresie od grudnia 1929 r. do sierpnia 1931 r. odbywał kurs w Wyższej Szkole Wojskowej w Warszawie. Warto przytoczyć opinię jaką wystawił mu komendant Wyższej Szkoły Wojennej, generał Tadeusz Kutrzeba: „Inteligentny, zdolny. Sąd jasny, logiczny. […] Wielka pracowitość i sumienność, umiejętność organizowania pracy. Doskonały znawca działań piechoty. Nadaje się na każde stanowisko w sztabie oraz jako wykładowca taktyki w szkolnictwie. Doskonały typ oficera liniowego. Szkołę ukończył z postępem bardzo dobrym”. Jako major dyplomowany od września tego roku był wykładowcą „taktyki ogólnej” w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Wchodził także w skład redakcji miesięcznika „Przegląd Piechoty”. Kwiecień 1932 r. przyniósł Antoniemu Chruścielowi awans na podpułkownika dyplomowanego. Od października 1934 r. do grudnia roku 1936 wykładał w Wyższej Szkole Wojskowej, będąc kierownikiem przedmiotu „taktyka piechoty”. Ostatnie stanowiska, które piastował przed wybuchem II wojny światowej to zastępca dowódcy 40. Pułku Strzelców Lwowskich (styczeń 1937-luty 1938) oraz dowódca 82. Syberyjskiego pułku strzelców im. Tadeusza Kościuszki w Brześciu nad Bugiem. Podczas Kampanii Wrześniowej, jego żołnierze wchodzili w skład 30. Dywizji Piechoty (d-ca. generał Leopold Cerhak), która znajdowała się w składzie Grupy Operacyjnej „Piotrków” (d-ca. generał Wiktor Thommėe). Walcząca na odcinku Armii „Łódź” (d-ca. generał Juliusz Rómmel). Walkę z Niemcami Chruściel zakończył w Twierdzy Modlin. Za udział w walkach wrześniowych, ppłk dypl. Antoni Chruściel otrzymał Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari (IV klasy). Po kapitulacji Twierdzy Modlin, został zwolniony do domu, na „honorową niewolę”. Jak wspominała jego sąsiadka, pewnego dnia pojawił się w pełnym umundurowaniu z szablą u boku. Zwolnionych oficerów, Niemcy zobowiązali się do meldowania u władz okupacyjnych, ale spodziewając się, że jednak nieprzyjaciel nie dotrzyma słowa i zamknie oficerów w oflagu, Chruściel nie dopełnił tego obowiązku.Kolejnym etapem w życiu Antoniego Chruściela była służba w ZWZ. W czerwcu 1940 r. stanął na czele Wydziału III (taktyczno-szkoleniowego) w Komendzie Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ. Na przełomie września i października tego roku został szefem sztabu Komendy Okręgu, a między kwietniem a majem 1941 r. został Komendantem Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ (przeorganizowanego rok później na Okręg Warszawa AK). Funkcję tą sprawował do 5 października 1944 r.Ukrywając się przed Niemcami, jak każdy członek podziemia, musiał posiadać fałszywe dokumenty, wymieniane co jakiś czas na nowe. Chruściel posługiwał się m.in. dokumentami stwierdzającymi, że jest pracownikiem starostwa Warszawa-powiat. Używał m.in. nazwisk: Rzeczyca, Kaliński. Dysponował kilkoma mieszkaniami na ulicach: Grochowskiej, Spacerowej, Polnej, Belwederskiej, Grzybowskiej. Podczas okupacji posługiwał się następującymi pseudonimami: „Adam”, „Dozorca”, „Monter”, „Sokół”, „Konar”, „Madej”, „Nurt”, „Cięciwa” i „Ryż”. Decyzją Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, 15 sierpnia 1942 r. został awansowany na stopień pułkownika.31 lipca 1944 r. pułkownik „Monter” zjawił się w mieszkaniu przy ulicy Pańskiej 67, gdzie spotkał się z generałem Tadeuszem „Borem” Komorowskim, dowódcą Armii Krajowej. Przedstawił mu meldunek o wdarciu się czołgów radzieckich do Radzymina, Radości, Miłosnej, Okunina i Wołomina. Otrzymał także rozkaz o rozpoczęciu powstania, następnego dnia o godzinie 17. Po spotkaniu udał się do mieszkania przy ulicy Filtrowej 68, gdzie o godzinie 19 podpisał rozkaz o rozpoczęciu powstania. Brzmiał on następująco: „ALARM – do rąk własnych. Nakazuję „W” dnia 1.VIII godz. 17.00.  Adres m. p. Okręgu 35 72 26 62 85 (Jasna) – 22 m. 20 czynny od godziny „W”. Stawić się na m. p. 1 godzinę przed „W”. otrzymanie rozkazu natychmiast kwitować”. Po rozpoczęciu walk jako Dowódca Powstania Warszawskiego urzędował w hotelu „Victoria” przy ulicy Jasnej 26, który został zdobyty przez żołnierzy z Oddziału Osłonowego Kwatery Głównej Komendy Okręgu Warszawa AK, porucznika Ludwika Witkowskiego ps. „Kosa”. 1 sierpnia, „Monter” wydał pierwszą odezwę do mieszkańców Warszawy, podpisaną tylko funkcją. Kolejnego dnia w Biuletynie Informacyjnym ukazał się rozkaz podpisany pseudonimem „Monter”. Podczas walk zajmował się koordynacją poszczególnych zgrupowań, wydawał rozkazy i obwieszczenia. 6 sierpnia, mieszkańcy Warszawy mogli przeczytać wywiad z pułkownikiem. Jego rolą było także odwiedzanie walczących oddziałów. Z tego okresu możemy obejrzeć zdjęcia, gdy „Monter” pojawił się m.in. na dziedzińcu Poczty Głównej, w rejonie Frascati - Wiejska czy na terenie Reduty Dworca Pocztowego. 5 września, sztab Komendy Okręgu został przeniesiony na teren kina „Palladium” przy ulicy Złotej 7/9. 15 września, rozkazem Naczelnego Wodza, generała Kazimierza Sosnkowskiego, pułkownik Chruściel został awansowany na stopień generała brygady. Po zakończeniu walk, 3 października, „Monter” wydał ostatnio rozkaz do swoich żołnierzy, dziękując im za walkę i poświęcenia. Dwa dni później odebrał defiladę powstańczych oddziałów udających się do niewoli. Następnie z innymi oficerami został przewieziony do dowództwa frontu, a później pociągiem do obozu SS w Kruklankach. Przez Berlin, oficerowie polscy dotarli do Norymbergii (19 październik), gdzie zostali zakwaterowani w pobliskim obozie w Langwasser. Przebywali w nim do 5 lutego 1945 r. Kolejnym miejscem, gdzie ich osadzono było Colditz, a od 16 kwietnia Titmonning pod Salzburgiem. 1 maja 1945 r. przeniesiono ich po raz kolejny, tym razem do Markt Pongau a Alpach Tyrolskich. 5 maja, polscy oficerowie zostali wyzwoleni przez żołnierzy amerykańskiej 103 Dywizji Piechoty z 7. Armii. Ich ostatnim miejscem pobytu był Itter, niedaleko Innsbrucku. Po wyzwoleniu, gen. „Monter” udał się do obozu w Murnau, gdzie przebywało wielu oficerów z kampanii wrześniowej. Po kilku dniach, został przewieziony do Paryża a następnie do Londynu. Tam od 14 lipca 1945 r. pełnił funkcję Zastępcy Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Sił Zbrojnych. 2 grudnia został Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Ogólnych, a od 12 stycznia 1946 r. Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Wojska. Ostatnią funkcją jaką sprawował była rola Zastępcy Inspektora Generalnego Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (6 wrzesień 1946 r. - 1 październik 1947 r.). 25 lipca 1947 r. gen. Chruściel został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari III klasy. W latach 1950-1952 był członkiem Delegatury Zagranicznej Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Na pewno ciosem dla byłego dowódcy Powstania Warszawskiego było pozbawienie go polskiego obywatelstwa, które nastąpiło dekretem Rady Ministrów w Warszawie, 26 września 1946 r.Ostatni etap życia gen. Chruściela to pobyt w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyemigrował w czerwcu 1956 r. pracował tam jako tłumacz w dziale studiów w Pentagonie oraz jako pracownik biurowy u pewnego adwokata. W Waszyngtonie mieszkał przy Walbridge Place nr 3221. 30 listopada 1960 r., jadąc autobusem komunikacji miejskiej dostał zawału serca i zmarł. Gen. Antoni Chruściel ps. „Monter” został pochowany 2 grudnia na terenie Cmentarza Mount Olivet Cemetery w Waszyngotnie. 15 sierpnia 1967 r. otrzymał pośmiertnie Krzyż Armii Krajowej. Trzy lata później, 30 maja 1970 r. jego szczątki przeniesiono do Amerykańskiej Częstochowy w Doylestown. Ostatni etap jego ziemskiej wędrówki nastąpił już w Polsce, 28 lipca 2004 r. prochy generała i jego małżonki zostały sprowadzone do kraju i 30 lipca 2004 r. spoczęły w Panteonie Polski Walczącej na Powązkach.7 maja przed 25. laty społeczność Szkoły Podstawowej w Gniewczynie Łańcuckiej wybrała na patrona gen. Antoniego Chruściela „Montera”, patriotę, bohatera, który stał się dla kolejnych pokoleń uczniów wzorem do naśladowania. Wzorem człowieka, który przez swoją systematyczną pracę, wytrwałość w dążeniu do celu, odpowiedzialność i postawę patriotyzmu zapisał się chlubnie w kartach historii Polski.Obchody jubileuszu rozpoczęły się zbiórką na placu szkolnym. W orszaku prowadzonym przez Młodzieżową Orkiestrę Dętą z Tryńczy do kościoła szli: kompania honorowa z jarosławskiej jednostki, poczet jednostki wojskowej z Jarosławia, poczty sztandarowe szkół z terenu gminy Tryńcza, poczet hufca harcerskiego oraz poczty straży grobowej z Gniewczyny Łańcuckiej i OSP z Gniewczyny Łańcuckiej, zaproszeni goście, tj. gość honorowy pani Jadwiga Chruściel, córka generała Antoniego Chruściela ps. „Monter”, dowódcy powstania warszawskiego i jednocześnie uczestniczka powstania, dr hab. Andrzej Kunert, autor książki o gen. Chruścielu, Ryszard Jędruch, wójt gminy Tryńcza oraz przedstawiciele IPN z Rzeszowa, Dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Ludwik Sobol, dyr. PCEN Krystyna Wróblewska, przedstawiciele policji, Państwowej Straży Pożarnej, radni rady gminy z przewodniczącym Stanisławem Koniecznym, kolumnę zamykali uczniowie Zespołu Szkół w Gniewczynie Łańcuckiej pod opieką nauczycieli. Msza św. w intencji szkoły koncelebrowana była przez ks. biskupa Adama Szala, ks. Tadeusza Gramatykę dziekana dekanatu przeworskiego i księży Eugeniusza Wielgosza i Władysława Bacia. Kazanie wygłoszone przez ks. biskupa nawiązywało do patrona szkoły, jego niezłomnej postawy patriotyzmu wynikającej z wartości chrześcijańskich. Po mszy św. w tym samym szyku uczestnicy uroczystości udali się pod pomnik patrona szkoły, gdzie poszczególne delegacje składały wieńce i wiązanki. Wśród nich była wiązanka od marszałka Województwa Podkarpackiego, którą złożył wicemarszałek Lucjan Kuźniar, a także wiązanka od posła na Sejm RP Marka Kuchcińskiego złożona przez reprezentującego go Andrzeja Ćwierza. Na uroczystości jubileuszowe przybył również europoseł Tomasz Poręba, a także wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Dawid Lasek. W hali sportowej wszyscy zebrani zostali powitani przez dyrektora szkoły Barbarę Tytułę, a następnie obejrzeli program artystyczny w wykonaniu członków Szkolnego Koła Teatralnego będący alegorią nawiązującą do Powstania Warszawskiego i ogromnej ofiary złożonej przez młodych ludzi na rzecz wolności ojczyzny. Po części artystycznej głos zabrali: dyrektor szkoły Barbara Tytuła, która odczytała list z Kancelarii Prezydenta RP o objęciu jubileuszu specjalnym patronatem prezydenta RP, a także pani Jadwiga Chruściel, która we wspomnieniu o ojcu podkreśliła, że dla generała służba i obowiązek wobec ojczyzny były sprawami nadrzędnymi. Słowo do zgromadzonych wygłosił również Andrzej |Kunert oraz wójt gminy Tryńcza Ryszard Jędruch, wicemarszałek Województwa Podkarpackiego Lucjan Kuźniar, europoseł Tomasz Poręba, dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Kuratorium Oświaty w Rzeszowie Ludwik Sobol, a w imieniu posła Marka Kuchcińskiego głos zabrał Andrzej Ćwierz, który odczytał list prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Życzenia przesłali Władysław Ortyl marszałek Województwa Podkarpackiego, Małgorzata Chomycz- Śmigielska Wojewoda Podkarpacki, a także Zbigniew Kiszka starosta przeworski. Na zakończenie osobom, które przyczyniły się do nadania szkole imienia zostały wręczone statuetki „Orzeł Montera”, a otrzymali je: dr Andrzej Kunert, ks. Władysław Bać, pośmiertnie Władysław Rachwał, wójt gminy Tryńcza i Ryszard Jędruch wójt gminy Tryńcza. Później goście obejrzeli wystawę przygotowaną przez IPN oddz. w Rzeszowie i Izbę Pamięci, gdzie zgromadzone zostały pamiątki po generale Antonim Chruścielu „Monterze” i pamiątkowe zdjęcia z nadania szkole imienia. Obchody jubileuszowe ze względu na obecność tak wielu znakomitych gości z całą pewnością zapiszą się złotymi zgłoskami w kronice szkolnej.POWSTANIE WARSZAWSKIE - BITWA O NIEPODLEGŁOŚĆ1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie - największa akcja zbrojna podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Przez 63 dni żołnierze Armii Krajowej prowadzili heroiczną i osamotnioną walkę, której celem była niepodległa Polska, wolna od niemieckiej okupacji i dominacji sowieckiej. Zdobycie Prudentialu, najwyższego budynku przedwojennej Warszawy, miało olbrzymie znaczenie dla morale nie tylko żołnierzy, lecz także mieszkańców stolicy. Na 16-piętrowym wieżowcu dzięki powstańcom z batalionu "Kiliński" już w pierwszym dniu zrywu załopotała biało-czerwona flaga widoczna doskonale z wielu, nawet bardzo odległych od centrum, punktów miasta. Ten oddział wsławił się też. m.in. zdobyciem gmachu PAST-y w dwudziestym dniu powstania.Powstanie Warszawskie było nie tylko kulminacją działań Armii Krajowej, było ono też ostatnią Bitwą o Niepodległość  w tej wojnie.W 1939 roku zgodnie z tradycją najechali nas barbarzyńcy ze Wschodu i Zachodu - Sowieci i Niemcy.Wobec nie dotrzymania umów sojuszniczych Francji i Wielkiej Brytanii ulegliśmy, ale nie zrezygnowaliśmy z dalszej walki. Powstało Polskie Państwo Podziemne z rządem na emigracji. Kulminacją wszystkich bitew II Wojny Światowej było Powstanie Warszawskie, Bitwa stoczona o Niepodległość naszego Kraju.Niepowodzenie „Burzy”, represje sowieckie wobec żołnierzy AK oraz zbliżanie się Armii Czerwonej do Warszawy zmuszały władze Polski Podziemnej do podjęcia nowych decyzji. Generał Tadeusz Komorowski „Bór” naciskany przez szefa sztabu Tadeusza Pełczyńskiego i płk Leopolda Okulickiego, uznał, że w obliczu bezpośredniego zagrożenia niepodległości Polski przez ZSRS, tworzący już komunistyczne ośrodki władzy z siedzibą w Lublinie, ostatnią szansą obrony polskich praw jest samodzielne uwolnienie Warszawy z rak Niemców i objęcie władzy w mieście przez kierownictwo cywilne Polski Podziemnej. Pomimo obawy przed sowieckimi represjami uważano, że w imię obrony niepodległości Polski należy być gotowym na ofiary i ponieść ryzyko. Wierzono jednak, że aresztowania w samej Warszawie, odbywające się – w odróżnieniu od polskich Kresów – na oczach świata, muszą spowodować reakcję rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Przekonanie to było nieuzasadnione, z czego jednak władze Polski Podziemnej nieinformowane przez rząd Mikołajczyka o rzeczywistym stosunku zachodnich sojuszników do sprawy niepodległości Polski, nie zdawały sobie sprawy.Na decyzję o rozpoczęciu powstania wpłynęły również prowokacyjne apele nadawane w końcu lipca 1944 roku z Moskwy przez rozgłośnię Związku Patriotów Polskich z przewodniczącą Wandą Wasilewską ,wzywające mieszkańców stolicy do rozpoczęcia spontanicznej walki z Niemcami. Dowodziły one, że komuniści, mimo braku większych sił i wpływów, w chwili wkroczenia do miasta Armii Czerwonej której jednostki znajdowały się w pobliżu warszawskiej Pragi, wystąpią zbrojnie, by narzucić swoją władzę.Podjętą decyzję uzasadniano po wojnie również nastrojem żołnierzy AK i mieszkańców stolicy, którzy domagali się odwetu za powszechny, trwający blisko pięć lat terror niemiecki, oraz wolę podjęcia walki w chwili widocznej przegranej III Rzeszy.Mieszkańcy stolicy z pogardą obserwowali butnych dotąd żołnierzy armii „narodu panów”, w popłochu wycofujących się na zachód; w ostatnich dniach lipca zlekceważyli również żądanie okupanta, aby 100 tysięcy mężczyzn zgłosiło się do budowy fortyfikacji w mieście. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby podjęli walkę z Niemcami bez broni.Dowódca AK wydał rozkaz rozpoczęcia walki o Warszawę 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17 00 ( tzw. godzina „W”). Generał „Bór” działał za zgodą rządu, ale bez rozkazu Naczelnego Wodza. Zlekceważył również negatywne opinie większości oficerów Komendy Głównej AK, wskazujących na bardzo słabe uzbrojenie ( tylko co dziewiąty żołnierz brał broń palną, pozostali byli wyposażeni jedynie w granaty i butelki z benzyną, a zapasy amunicji obliczono na kilka dni) i groźbę zniszczenia miasta w wyniku walk.Kierownictwo AK zostało również poinformowane, że nie otrzyma od zachodnich sojuszników spodziewanej pomocy w postaci zrzutów broni. Wśród zwolenników powstania dominowało jednak przekonanie, że braki w broni zostaną zrekompensowane męstwem żołnierzy Polskiego Podziemia, którzy zdobędą je na wrogu. W pierwszych dniach walki żołnierze AK pod dowództwem płk Antoniego Chruściela „Montera” opanowali Śródmieście, Stare Miasto, Wolę, Powiśle, gdzie zdobyto elektrownię, część Ochoty, Mokotowa i Żoliborza. W atakach przeprowadzonych w biały dzień ponieśli ciężkie straty.Na Pradze po dwóch dniach walk, wobec braku powodzenia, powstańcy ponownie przeszli do konspiracji. W zajętych przez AK dzielnicach miasta w rękach Niemców  pozostało wiele  umocnionych punktów obronnych, z których część powstańcy zdobyli w następnych dniach. Warszawiacy przyjęli wybuch powstania z wielkim entuzjazmem.P o w s z e c h n i e  z a p a n o w a ł o  u c z u c i e  o d z y s k a n i a  n i e p o d l e g ł o ś c i.  Na budynkach wywieszano flagi biało – czerwone, a powstańcy na każdym kroku otrzymywali wyrazy poparcia. Mieszkańcy stolicy dostarczali im żywność, pomagali w opiece nad rannymi, wznosili barykady – pomimo, iż Warszawa prowadziła walkę samotnie, jej żołnierze nie byli osamotnieni.5 sierpnia Niemcy przystąpili do natarcia na Wolę. Podczas zdobywania powstańczych barykad wykorzystywali cywilów jak „żywe tarcze”. Na Woli Niemcy i współdziałające z nimi formacje kolaboracyjne złożone z obywateli sowieckich dopuścili się masowych zbrodni na ludności cywilnej. Zamordowano blisko 38 tysięcy ludzi bez względu na wiek i płeć, w tym dzieci i ciężarne kobiety, wymordowano personel i pacjentów Szpitala Wojskowego. Po zdobyciu Woli i Ochoty 11 sierpnia oddziały niemieckie, wspierane przez ciężką artylerię i lotnictwo oraz pociski rakietowe, nazywane przez powstańców „krowami” uderzyły na Stare Miasto. Na skutek systematycznego ostrzału i bombardowań zabytkowa dzielnica została obrócona w gruzy.W tej sytuacji 1 i 2 września powstańcy przerwali tam walkę i przeszli kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz. Twarda obrona Starówki pozwoliła powstańcom ze Śródmieścia na podjęcie działań zaczepnych m.in. po kilku atakach opanowali budynek centrali telefonicznej – PAST-ę przy ul Zielnej.Po upadku Starego Miasta, w zaciętych walkach toczonych przez cały wrzesień, Niemcy zdobyli pomimo heroicznej obrony powstańców Powiśle, Czerniaków i Mokotów. 14 września Armia Czerwona dotąd wstrzymująca swoje działania zajęła Pragę.Alianci, wbrew oczekiwaniom przyjęli wybuch powstania obojętnie. Rząd Wielkiej Brytanii zarzucił władzom polskim, że nie uzgodnili terminu jego rozpoczęcia i przez cały sierpień zwlekał z uznaniem AK za armię sojuszniczą, co posłużyło Niemcom za pretekst do mordowania wziętych do niewoli powstańców, w tym sanitariuszek. Niemcy zamordowali kilkanaście harcerek w większości w wieku 15 – 17 lat w Szpitalu Wojskowym i wiele sanitariuszek, które pozostały z rannymi żołnierzami AK po upadku Starego Miasta. Prasa brytyjska początkowo milczała o powstaniu w Warszawie, później znaczna część pism bagatelizowało jego znaczenie, gorliwie natomiast tłumaczyła działania Stalina, który w pierwszych dniach sierpnia nakazał przerwanie ofensywy Armii Czerwonej na linii Wisły.Po dramatycznych zabiegach władz polskich na uchodźstwie, głównie gen. Kazimierza Sosnkowskiego, lotnictwo polskie, brytyjskie i południowo-afrykańskie podjęło loty do Warszawy, aby zaopatrzyć powstańców w broń, co w pewnym stopniu poprawiło ich sytuację. Operacje lotnicze utrudniała jednak długość trasy przemierzanej z Włoch nad obszarami znajdującymi się w rękach niemieckich. Po dokonaniu zrzutu samoloty musiały wracać do baz włoskich, ponieważ Stalin nazywający dowódców powstania „garstką przestępców, którzy wszczęli awanturę warszawską w celu uchwycenia władzy”, do 10 września zabraniał sojuszniczym lotnikom lądowania na terenach zajętych przez Armię Czerwoną. W drugiej połowie września sporadycznej pomocy powstańcom udzielało również lotnictwo amerykańskie , jednak znaczna część zrzutów dostała się w ręce Niemców, którzy panowali już nad większością obszaru miasta.Niestety w pierwszych godzinach powstania  zwycięstw było niezbyt wiele. Powstańcom nie udało się zdobyć ważnych mostów: Poniatowskiego i Kierbedzia, w rękach Niemców nadal były Dworzec Główny oraz Poczta Główna.2 sierpnia oddziały powstańcze opanowały w całości Stare Miasto i znaczną część Śródmieścia. W pozostałych dzielnicach sprawy miały się o wiele gorzej.Już w pierwszych dniach powstania rozpoczęła się eksterminacja ludności cywilnej. Oddziały Heinza Reinefartha, Oskara Dirlewangera oraz Bronisława Kamińskiego rozpoczęły egzekucje mieszkańców Woli. Ginęli mężczyźni, ale też kobiety i dzieci, zabici zostali pacjenci wolskich szpitali. Liczba ofiar szacowana jest na ponad 650 tys. Brytyjski historyk Norman Davies napisał, że to najczarniejsze dni w historii Warszawy.W tym samym czasie oddziały RONA pacyfikowały Ochotę. Dochodziło tam do masowych egzekucji, gwałtów, do których dochodziło na Zieleniaku, gdzie koncentrowano ludność dzielnicy. Liczbę ofiar szacuje się na ok. 10 tys. osób.Łącznie w powstańczej Warszawie życie straciło od 150 do 200 tys. cywilów. W trakcie walk poległo 16 tys. powstańców.W obliczu ofensywy wojsk niemieckich po dwóch miesiącach walk i wobec olbrzymich strat w ludziach 1 października 1944 r. Komenda Główna AK rozpoczęła rozmowy na temat zawieszenia broni. Dzień później podpisano akt kapitulacji powstania. Do niewoli trafiło ok. 12 tys. żołnierzy, rozpoczęło się też wysiedlanie ludności cywilnej. Przez obóz przejściowy w Pruszkowie przeszło ponad pół miliona ludzi. Część wywieziono na roboty do Niemiec.Mimo przewagi uzbrojenia i liczebności ogromne straty ponieśli również naziści. W Warszawie zginęło ok. 10 tys. niemieckich żołnierzy, drugie tyle było rannych.Kiedy pod koniec września oddziały niemieckie zdobyły Żoliborz, dalsze prowadzenie walki stało się niemożliwe. Wobec braku żywności i leków dla rannych, tragicznych warunków życia ludności cywilnej oraz utraty nadziei na pomoc, gen. Komorowski podjął decyzję o kapitulacji. Dwa dni później w Ożarowie podpisano układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. Zgodnie z jego postanowieniami powstańcy złożyli broń i wyszli z miasta zwartymi formacjami, a następnie zostali wywiezieni do obozów jenieckich w Niemczech. Warszawę musiała opuścić również ludność cywilna. W powstaniu zginęło lub zaginęło ponad 18 tysięcy żołnierzy AK i 150 tysięcy cywilów. Straty niemieckie były nieproporcjonalnie niższe i wyniosły ok. 16 tysięcy zabitych i zaginionych żołnierzy.Po kapitulacji Warszawy Niemcy przystąpili do systematycznego niszczenia miasta. Wysadzono w powietrze wiele zabytków m.in. Zamek Królewski, część pałacu w Łazienkach, Pałac Saski, kolumnę Zygmunta, liczne kościoły. Spalono największe polskie biblioteki: Narodową, Publiczną i Uniwersytecką oraz archiwa, z Archiwum Głównym Akt Dawnych na czele. Spośród 987 zabytkowych budowli ocalało 64. Łącznie Niemcy zburzyli 42 proc. domów i gmachów użyteczności publicznej.Trwające 63 dni powstanie było największym zrywem przeciwko hitlerowskim najeźdźcom w całej okupowanej Europie.                                    Aleksander Szumański  "Głos Polski" TorontOo , "Warszawska Gazeta" 2013 r.Dokumenty, źródła, cytaty:https://www.naszahistoria.pl/powstanie-warszawskie/a/powstanie-warszawskie-dzien-po-dniu-63-dni-walczacej-stolicy-zdjecia-archiwalne,957672Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał -„Od niepodległości do niepodległości” – Historia Polski; Instytut Pamięci Narodowej – Warszawa 2011http://archiwum.rp.pl/artykul/1186740-Schamienie-na-szaniec.htmlhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ski_Legion_Samoobronyhttp://wpolityce.pl/polityka/113065-autor-slow-jaki-prezydent-taki-zamach-i-frazy-o-slepym-snajperze-apeluje-o-szacunek-do-panstwa-i-jego-symbolihttp://jaron.salon24.pl/60552,zbrodnie-ukrainskie-w-powstaniu-warszawskim-i-ich-antypolski-piehttp://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=ukrainski-legion-samoobronyhttp://naszdziennik.pl/mysl/6202,powstanie-warszawskie-tragedia-grecka.html Prof. Witold Kieżun, żołnierz Powstania Warszawskiego ps. "Wypad"http://www.nowastrategia.org.pl/general-antoni-chrusciel-ps-monter-dowodca-powstania-warszawskiego/Biuletyn Informacyjny AK z 2 sierpnia 1944 r. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BI_1944.jpg?uselang=pl                                        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

POLISH HOLOKAUST

$
0
0
Ilustracja: 
POLISH HOLOKAUSTKat rozbijał ofiarom głowy 5-kilowym młotem przymocowanym do grubego pręta. Oprawcą był miejscowy współpracownik NKWD pochodzenia żydowskiego o nazwisku Grauer lub Kramer. ZAPOMNIANA ZBRODNIA W KOPALNI SOLI77 lat temu pod Dobromilem oprawcy z NKWD zamordowali młotami kilkuset Polaków i Ukraińców. Gdy 22 czerwca 1941 r. Wehrmacht przekroczył sowiecką linię demarkacyjną, bolszewicy wpadliw panikę. Uchodząc przed nacierającymi Niemcami, porzucali wszystko. Sprzęt, broń, maszyny, pojazdy, tajne dokumenty, a nawet własne żony i dzieci. Nie zaniedbali tylko jednego. W ręce Niemców nie mógł wpaść żywcem żaden „wróg ludu” przetrzymywany w kazamatach NKWD na Kresach.Do jednej z najbardziej drastycznych – i całkiem zapomnianych – masakr więźniów doszło w kopalni soli „Salina” pod Dobromilem (obecnie na terytorium Ukrainy). Już 22 czerwca przybyły tam pierwsze ciężarówki z Polakami i Ukraińcami. – NKWD dokonało tam masowych egzekucji. Ich forma była wyjątkowo drastyczna. Do mordowania ludzi niemal nie używano bowiem broni palnej – opowiada Piotr Chmielowiec, historyk z rzeszowskiego IPN.POD WARSTWĄ CIAŁSkrępowanych drutem mężczyzn Sowieci ustawiali nad głębokim szybem. Potem funkcjonariuszki NKWD uderzały ich w głowy młotami do rozbijania kamieni.Ofiary spadały na dno szybu. Ci, którzy byli tylko ranni, topili się w solance lub dusili pod kolejnymi warstwami ciał.Znany jest przypadek mężczyzny, który przeżył egzekucję. „Przywieźli go na teren kopalni, uderzyli młotkiem po głowie i poleciał do szybu – relacjonował znajomy ocalonego. – Szyb był zapełniony trupami i półżywymi ludźmi. Wszystko to oddychało, poruszało się, ale solanki było niewiele, więc się nie utopił. Po pewnym czasie wszystko ucichło i w nocy wydostał się na świat”.Na terenie kopalni NKWD oddzieliło mężczyzn od kobiet. Te ostatnie zostały zaprowadzone do pobliskiej kaplicy zbudowanej jeszcze „za polskich czasów” dla górników. Tam zostały zabite. Podobno doszło wówczas do profanacji. Jedna z ofiar została przez Sowietów ukrzyżowana na ścianie świątyni. W kopalni eksterminowano m.in. „polskich wrogów ludu” przypędzonych tam z Przemyśla. – Jednocześnie NKWD dokonywało krwawej masakry w więzieniu w Dobromilu. Mordowano ludzi na dziedzińcu, na schodach, w celach. Mieszkańcy miasta słyszeli zza muru straszliwe krzyki zabijanych i wystrzały – mówi Chmielowiec.Część więźniów zabito strzałem w tył czaszki, część tępymi narzędziami. Jedno z miejsc kaźni urządzono w składzie drewna. Kat rozbijał ofiarom głowy 5-kilowym młotem przymocowanym do grubego pręta. Oprawcą był miejscowy współpracownik NKWD pochodzenia żydowskiego o nazwisku Grauer lub Kramer.Masakry nerwowo nie wytrzymał naczelnik więzienia. Zwrócił się do oficera NKWD Aleksandra Malcewa, by zamiast młotkiem zabijać ludzi bronią palną. – Jeżeli tak mówisz, to jesteś taki sam jak oni – miał odpowiedzieć bolszewik. Wyjął z kabury nagana i zastrzelił naczelnika.KREW PO KOSTKIOcenia się, że w sumie w Dobromilu i kopalni zamordowano od 500 do gruboponad 1000 osób. Przed samym wkroczeniem Niemców do miasta (27 czerwca) Sowieci zbiegli. Zachowały się relacje ludzi, którzy jako pierwsi wbiegli wówczas na teren więzienia.„Oczom naszym ukazał się straszny, mrożący krew w żyłach widok” – zeznawał świadek. – Korytarz pokryty był krwią do kostek oraz ciałami ludzkimi. Wszystkie cele były otwarte i w każdej leżały ciała. Na ścianach widać było ślady po kulach. W zwałach ciał zauważyłem człowieka, który dawał oznaki życia. Wyciągnęliśmy go. Otrzymał strzałw tył głowy. Kula wyleciała mu okiem. Odprowadziliśmy go do miejscowej lecznicy”.Kiedy na miejscu pojawili się Niemcy, spędzili do „Saliny” miejscowych Żydów, by wydobyli ciała z szybu. Gdy ekshumacja dobiegła końca, esesmani wymordowali Żydów. W sumie ok. 100 osób. Podobnie jak bolszewicy ciała swoich ofiar Niemcy wrzucili do szybu, a potem zalali cementem. W takim stanie miejsce to pozostaje do dziś.Po ponownym nadejściu Sowietów w 1944 r. o tym, co stało się w „Salinie”, nie wolno było głośno mówić. Na terenie kopalni utworzono sanatorium dla gruźlików. Kapliczkę, w której dokonano części mordów, zamieniono na stołówkę. Dopiero po 1990 r. miejscowi Ukraińcy mogli tam postawić pomniczek i organizować uroczystości żałobne. Odbywają się one w każdą rocznicę masakry.Krzysztof Szymański Copyright Patriotyczny Ruch Polski, New York, NY - 2004-2015http://www.wicipolskie.org/?p=34406     
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

FELETON OKAZJONALNY

$
0
0
Ilustracja: 
FELIETON OKAZJONALNY PRZYSZŁOŚĆ CZYHAJĄCA ZWIERZOSZETYNO -PIETRU DURNY TOTALNY CYRK BALCEROWICZOWSKO - MICHNIKOWSKI Ogólnie rzecz ujmując to nazywanie opozycji totalną, jest błędem logicznym, ponieważnie jest to żadna opozycja, tylko liczna grupa błaznów - wampirów rodem z cyrku i to bardzo marnego, kategorii najniższej. Błaznów wampirów uzupełniają durne wrzeszczące babsztyle, które nawet na marszach równości byłyby wygwizdane.KLASYFIKACJA BIOLOGICZNA RZEKOMEJ OPOZYCJIKlasyfikacja biologiczna tych ssaków wprawdzie umieszcza ich wśród ssaków naczelnych, ale tylko zbliżonych do człowieka. Wprawdzie poruszają się na dwóch łapach, ale mają skłonności czworonożne. Są zaczepne, kopią przednimi łapami uzbrojonymi w kopyta. Wprawdzie nie przypominają rogatego bydła, ale upodobniają się do świń zwłaszcza kiedy wrzeszczą. Najbardziej zbliżone do świń są osobniczki usiłujące udawać postaci ludzkie.Cechą charakterystyczną rodziny człowiekowatych jest skłonność do przyjmowania spionizowanej, dwunożnej postawy (choć gibony także większość czasu spędzają na dwóch łapach) oraz zdolność do wytwarzania i używania narzędzi (potrafią to także szympansy).Samą zdolność do używania narzędzi już wcześniej zaobserwowano u innych gatunków (m.in. u słoni, ośmiornic, delfinów, goryli, szympansów, niektórych gatunków zwierząt drapieżnych).ATAKI ZACZEPNEGdyby 10 lipca red. Michał Rachoń palcem tknął atakującego go bydlaka, musiałby uważać, aby go nie uszkodzić. Pan redaktor to kawał chłopa. Koszykarz, dwa metry wzrostu, wysportowany. Walnie raz i gościu załatwiony. Ale nie walnął, czym wprawił tłumy bydląt w osłupienie.Jeśli ktoś przyjrzy się filmowi, łatwo zauważy bezrozumną agresję bydlaka machającego przednimi łapami.Strategia PiS jest bardzo podobna do tego działania Michała Rachonia. Nie ulega prowokacji. Daje przeciwnikom czas na popełnianie błędów i szansę na sięgnięcie po rozum. Ludzie, którzy ulegają paranoi totalitarnej opozycji, wciąż mają  szansę powrotu do rozumu nieszkodliwych ssaków. Ich problem w tym, co zrobią. Nawet elity totalitarnej opozycji mają jeszcze szansę na pokazanie, czy im chodzi  o Polskę, czy o coś innego.Jeśli wybiorą coś innego, to czeka ich fatalna katastrofa. Pierdel chyba nie, bo bydło idzie na rzeź.Ostrożność Michała Rachonia, to bardzo mądra polityka, to wielka odpowiedzialność i rozwaga. Widzieliśmy wszyscy atak zaślepionego nienawiścią ogłupionego michnikowszczyzną prowokatora. Michał Rachoń tylko tknąłby paluszkiem tego furiata i byłby wrzask na cały świat. Rozjarzyłyby się petycje o interwencje zbrojne, sankcje, a może nawet bombardowania. Organizatorzy tej prowokacji tylko na to czyhają. Petru listy piszą.Wyobraźmy sobie, że ten zaślepiony nienawiścią i bezdenną głupotą prowokator, to cała totalitarna, zacietrzewiona  opozycja. Patrzę na nich z boku i widzę ich tak właśnie jako zgraję głupców w amoku. Widzę kłamców, zarozumiałych hipokrytów. Widzę durnych i pazernych.  Umówili się dziś na piętnastą, aby przeżyć za 10 tysięcy złotych.                                                             Maryśka na uchodźstwie z SN                                                                              
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSKO - BANDEROWSKA UKRAINA

$
0
0
Ilustracja: 
ŻYDOWSKO - BANDEROWSKA UKRAINA ZNIEWAŻA POLSKĘ, POLAKÓW                                              I POLSKOŚĆ                     POLACZKOM ZROBIMY DRUGI KATYŃ Grzegorz Kuprianowicz, ukraiński historyk mieszkający w Polsce, prezes Towarzystwa Ukraińskiego, próbuje relatywizować ukraińskie zbrodnie przez oszczerstwa na temat Polaków.8 lipca w Sahryniu, podczas uroczystości z udziałem prezydenta Ukrainy Walzmana (pseudonim Petro Poroszenko), powiedział, że „ta zbrodnia przeciwko ludzkości popełniona została przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami Podziemnego Państwa Polskiego”.Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski, złożył zawiadomienie do prokuratury, które trafiło do Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Następnie śledczy skierowali je do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie. Prokuratura  Okręgowa w Zamościu w ramach wszczętego postępowania przygotowawczego sprawdzi, czy prezes Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie Grzegorz Kuprianowicz podczas uroczystości w Sahryniu z udziałem prezydenta Ukrainy Walzmana  dopuścił się znieważenia narodu polskiego.Kuprianowicz zabierając głos podczas uroczystości w Sahryniu powiedział, iż "doszło do zbrodni przeciwko ludzkości popełnionej przez członków narodu polskiego partyzantów Armii Krajowej ,będących żołnierzami Polskiego Państwa Podziemnego"Zaznaczył też, że lokalni prawosławni mieszkańcy zginęli z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej, "dlatego, że mówili innym niż większość języku i byli innego wyznania".Zdaniem prawników, których interesują bieżące relacje polsko - ukraińskie, ukraiński działacz naruszył artykuł 133 Kodeksu Karnego, który przewiduje 3 lata pozbawienia wolności za znieważenie narodu polskiego lub Rzeczypospolitej Polskiej. Grzegorz Kuprianowicz w innej wypowiedzi zrównał banderowskie zbrodnie ludobójstwa okrutnego (genocjdum atrox) na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej z "likwidacją bazy UPA, w której zginęło kilkaset osób".Wojewoda podkarpacki uznał uroczystość z udziałem prezydenta Ukrainy w Sahryniu za "hucpę i prowokację". Prezydentowi Ukrainy towarzyszyły w Sahryniu liczne delegacje Ukraińców przybywających w Polsce i przybyłych autokarami z Ukrainy.W tym samym czasie prezydent Polski Andrzej Duda oddawał na Ukrainie hołd Polakom pomordowanym przez banderowców w Rzezi Wołyńskiej.Smutna prawda jest taka, iż teraz każdy może znieważać Polskę, Polaków i polskość bez sankcji karnych, kto ma na to ochotę lub zapotrzebowanie - vide działalność rządu Izraela i lobby żydowskiego w Stanach Zjednoczonych.Przedstawiciele zmyślonego "państwa ukraińskiego" mają w tym antypolskim procederze wyraźny udział.My polaczkom zrobimy drugi Katyń odgrażają się neobanderowcy ukraińscy stronnicy ukraińskich batalionów Azow, Prawego Sektora i innych, którzy przejęli pałeczkę od batalionów Nachtigall (Słowiki), SS - Galizien, morderców Polaków i Żydów.                         Aleksander Szumański http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2263&Itemid=2&mosmsg=Dzi%EAkujemy+za+Tw%F3j+g%B3os. 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

WESTERPLATTE HISTORIA PRAWDZIWA

$
0
0
Ilustracja: 
WESTERPLATTE HISTORIA PRAWDZIWA Konstanty Ildefons GałczyńskiPieśń o żołnierzach z Westerplatte Kiedy się wypełniły dnii przyszło zginąć latem,prosto do nieba czwórkami szliżołnierze z Westarplatte.(A lato było piękne tego roku). I tak śpiewali: Ach, to nic,że tak bolały rany,bo jakże słodko teraz iśćna te niebiańskie polany. (A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.) W Gdańsku staliśmy tak jak mur,gwiżdżąc na szwabską armatę,teraz wznosimy się wśród chmur,żołnierze z Westerplatte. I śpiew słyszano taki: - Bysłoneczny czas wyzyskać,będziemy grzać się w ciepłe dnina rajskich wrzosowiskach. Lecz gdy wiatr zimny będzie dąłi smutek krążył światem,w środek Warszawy spłyniemy w dół,żołnierze z Westerplatte. Obrona Westerplatte przez polskich żołnierzy stałą się legendą kampanii wrześniowej. Jesienią 1925 roku Polacy przejęli do własnego użytku teren Westerplatte - składnicy amunicji w porcie gdańskim. Zagrożenie ze strony niemieckiej spowodowało, iż załogę Składnicy wzmocniono do 182 ludzi. Dowództwo nad tym małym oddziałem objął mjr Henryk Sucharski. Obrońcy mieli do swojej dyspozycji niewielki obszar ziemi, na którym mogli się bronić. Wyposażeni byli w 4 moździerze i 3 działa małego kalibru. Gdy 1 września 1939 roku o godz. 4:45 niemiecki pancernik "Schleswig-Holstein" rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, symbolicznie dał początek II wojnie światowej. Kilka dni wcześniej przypłynął do Gdańska z "kurtuazyjną wizytą". Składnica stała się zatem pierwszym celem niemieckim, mimo iż w kilku punktach granicznych ofensywę rozpoczęto kilkanaście minut wcześniej. 18 dział pancernika umilkło dopiero wtedy, gdy przeniósł się on w inny rejon, aby ostrzeliwać Hel, znacznie ważniejszy dla Niemców. Jednocześnie przypuścili oni szturm lądowy. Pierwszym punktem oporu została placówka "Prom", którą dowodził Leon Pająk. Polacy pozwolili zbliżyć się Niemcom na możliwie bliską odległość, po czym otworzyli ogień ze swoich karabinów maszynowych. Nieprzygotowani na tak skuteczną obronę Niemcy, zmuszani byli do wycofania się, zostawiając za sobą wielu zabitych i rannych. Również innym placówkom udało się przetrzymać pierwszy atak. "Schleswig-Holstein" podpłynął teraz na odległość zaledwie 500 metrów i zaczął razić Składnicę ogniem swoich dział. Po 28 strzałach zamilkło działo obrońców. 1 września zameldowano o pierwszych stratach. Zginęli st. sierż. Wojciech Najsarek, kpr. Kowalczyk, st. leg. Ziemba oraz strzelec Bronisław Uss. W dniu tym Niemcy trzykrotnie podejmowali się przeprowadzenia ataku, lecz wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Początkowo placówka miała wytrzymać 12 godzin, aż do nadejścia wsparcia. Taki był plan Naczelnego Dowództwa, który i tak uznawano za optymistyczny, wziąwszy pod uwagę nikłość załogi Westerplatte. Liczono jednak na to, iż uda się przeprowadzić ofensywę pomocniczą, która oswobodzi zamkniętych w okrążeniu żołnierzy. To już był skrajny optymizm. Realia początku wojny, który zdecydowanie był na korzyść Niemców, zmusiły Polaków do trwania na pozycjach znacznie dłużej niż wspomniane 12 godzin. Od 2 września na Westerplatte dowodził faktycznie kpt. Franciszek Dąbrowski, który będąc zastępcą Sucharskiego, zmienił go na stanowisku. Dotychczasowy dowódca przeszedł głębokie załamanie nerwowe, przez co nie mógł stać na czele oddziałów broniących placówki. Z czasem zaczął siać niebezpieczny defetyzm wśród kolegów, z czym wiązała się historia dotycząca odizolowania Sucharskiego od reszty załogi. Tego samego dnia Niemcy ponawiają ataki lądowe. Mimo to żołnierze polscy wytrzymują natarcie. Dramat rozpoczął się około godz. 17, gdy nad Westerplatte nadleciały niemieckie bombowce. Obrońcy usłyszeli przeraźliwy gwizd kilkudziesięciu samolotów Luftwaffe, które zrzuciły swój śmiercionośny ładunek, obracając w gruzy wartownię nr 5. Straty tego dnia wyniosły 9 zabitych i wielu rannych. Wieczorem niemieckie oddziały jeszcze raz próbują wedrzeć się do placówki. I tym razem górą jest polska załoga. Mjr Sucharski rozkazuje zniszczyć dokumenty przechowywane na Westerplatte. Przybywa rannych. Lekarz placówki, kpt. Mieczysław Słaby, ma coraz mniej środków, którymi mógłby leczyć i ratować żołnierzy. Mimo to warszawski spiker nadal nadaje komunikat: "Westerplatte broni się nadal". W kolejnych dniach Niemcy za wszelką cenę usiłują zdobyć placówkę. Irytuje ich, iż tak wątły oddział odpiera ataki kilkunastokrotnie przeważającego wroga. 5 września Sucharski zwołuje naradę dowódców, na której postanowiono trwać na stanowiskach (szczególnie kpt. Franciszek Dąbrowski był chętny do walki). Według niektórych relacji szlochający Sucharski prosił o poddanie Westerplatte. Byłby to akt wyjątkowego defetyzmu w szeregach obrońców. Dąbrowski prawdopodobnie zagroził, że jeśli major nie przestanie namawiać żołnierzy do kapitulacji, rozkaże go aresztować. Mimo to Sucharski nadal pozostawał faktycznym dowódcą obrony, a co za tym idzie zwierzchnikiem Dąbrowskiego, który winien mu był posłuszeństwo, niezależnie od warunków bojowych. Istnieją relacje, które przekazują, iż Sucharski faktycznie na krótko znalazł się "pod kluczem", co miało być akcją co bardziej bojowo nastawionych obrońców Składnicy. Rankiem 7 września szaleńczy szturm niemiecki dociera niemalże do centrum placówki. Bohaterstwo obrońców jeszcze raz pozwala na odrzucenie Niemców w tył. Mimo iż żołnierze cały czas są zorganizowanym oddziałem i skutecznie stawiają opór wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi, ich zmagania muszą zostać zakończone. Na skutek wyczerpania amunicji oraz fatalnej sytuacji sanitarnej mjr Sucharski decyduje się poddać placówkę. Także tutaj pojawiają się pewne rozbieżności dotyczące poddania Westerplatte - być może była to samowolna inicjatywa Sucharskiego. Po wojnie lansowano go na bohatera, a mit nieustępliwego dowódcy przetrwał wiele lat. Dopiero dzisiaj postać Sucharskiego zostaje odbrązowiona, wbrew temu, co mówiła komunistyczna propaganda.Polacy skorzystali z możliwości honorowej kapitulacji, nie było to ujmą na ich honorze. Walczyli dopóki mogli, dalszy opór byłby pewną śmiercią. W dowód uznania gen. Eberhardt, kierujący niemieckim natarciem, pozwala Sucharskiemu zachować oficerską szablę, co jest pewnym symbolem bohaterstwa żołnierza Wojska Polskiego. Polskie straty wynoszą 15 zabitych oraz 50 rannych. Niemcy stracili ok. 400 zabitych, co było ogromnym wyczynem polskich obrońców. Mieli bronić się 12 godzin, utrzymali się aż 7 dni, budując wokół siebie mit nieustępliwości i bohaterstwa polskiego żołnierza. Stali się symbolem Wojska Polskiego, które zawsze walczy do końca. Mit Polaków na Westerplatte szybko został rozpowszechniony. Niebagatelne znaczenie na tym polu miały audycje Polskiego Radia na bieżąco informującego o wydarzeniach w placówce. Drugim elementem budowania legendy była wiersz napisany przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, jeszcze w trakcie trwania kampanii wrześniowej. Warto przytoczyć jego słowa, , mit poszedł w świat, mit o żołnierzach z Westerplatte, którzy "czwórkami do nieba szli".Córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego Elżbieta Dąbrowska – Hojka, zgromadziła wiele dowodów, że to kapitan Franciszek Dąbrowski we wrześniu 1939 roku dowodził obroną Westerplatte.„Jest bardzo stara, najprawdopodobniej w stylu Księstwa Warszawskiego” – mówi , trzymając w ręce małą srebrną łyżeczkę – Elżbieta Hojka, córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Kiedyś była pozłacana, ale złoto już dawno się wytarło. W naszym domu pojawiła się dopiero po wojnie, wraz z całym kompletem łyżeczek, broszek, pierścionków i innych kosztowności. Wszystkie należały do mojej babci wywiezionej na początku wojny „gdzieś” do Związku Radzieckiego. Dziadkowie mieszkali w Stanisławowie, byli tam jedną z najbardziej znanych rodzin wojskowych wyższej rangi. W tym pięknym kresowym mieście, generałów można było policzyć na palcach jednej ręki i pewnie by tych palców jeszcze zostało. Dziadek Romuald generał brygady okazale prezentował się „przy orderach”. Najważniejsze ordery „zapracował” po wstąpieniu do Wojska Polskiego w 1920 roku, na frontach wojny polsko-bolszewickiej. Czterokrotnie odznaczono go wówczas Krzyżem Walecznych, został też kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari. Życiorys mojego dziadka drukowany był w „Polsce Zbrojnej”. Kiedy patrzę na fotografię mojej babci Elizabeth, czyli Elżbiety z Broulików, córki Leopoldyny von Schweda, to trudno nie przyznać, że tak dostojnie prezentujaca się kobieta nie mogła nie zwracać na siebie uwagi w każdej sytuacji, a cóż dopiero gdy szła z dziadkiem, po lewej jego ręce, żeby prawą mógł odpowiadać salutującym – bez przerwy, jak to w mieście garnizonowym – wojskowym. O tym jak wyglądał przed wojną Stanisławów, nie można było przeczytać w książkach, czy w podręcznikach szkolnych. Zmieniono miastu nazwę na Iwano-Frankowsk. O swoich rodzicach ojciec mało opowiadał. Może nie chciał, abym chwaliła się w szkole dziadkiem, przedwojennym generałem? I babcią z rodziny szlachetnie urodzonych z tym „von” przed nazwiskiem? Pięciopokojowym mieszkaniem dziadków w Stanisławowie? I to wówczas, gdy w Krakowie naszej czteroosobowej rodzinie wannę zastępowała poobijana miednica w kącie pokoju… W niektórych książkach podają, że dziadek zmarł w 1938 roku, ale faktycznie został aresztowany przez NKWD we wrześniu 1939 roku, o czym autorzy bali się napisać. Ta niepozorna łyżeczka, która cudem wróciła z wywózki do Kazachstanui sygnet rodowy, ten sam który widać wyraźnie na palcu ojca na jednym ze zdjęć z kapitulacji Westerplatte, ro wszystko co po wojnie zostało z majątku Dąbrowskich.Po zakończeniu wojny wielu westerplatczyków rozmawiało z dziennikarzami, lub pisarzami. Różne opinie wygłaszali jedni koledzy o innych. Krytykowali brak odwagi, wytykali pozostawienie rannego bez pomocy, ale żaden nie zająknął się nawet na temat obecności bodaj jednej kobiety w koszarach czy na którejś z placówek. Jak potraktować zatem podaną 8 września 1939 roku w „Danziger Neueste Nachrichten” przez Fritza Jaenitzkego informację o jeńcach – kobietach wśród kapitulującej załogi Westerplatte? Takich „pomysłów” mających uatrakcyjnić książki, czy artykuły, nigdy nie brakowało. Całego zamieszania na temat obrony Westerplatte wywołała książka Melchiora Wańkowicza „Westerplatte”, w której autor powtarza plotkę, opowiadaną przez strażników więziennych w Gdańsku. Zaśmiewali się z „dowcipu” polskiej załogi, że wywiesiła białą flagę, a gdy niemieccy dostojnicy ruszyli w stronę niby kapitulujących Polaków, flaga zniknęła, a zagrały karabiny maszynowe. Wańkowicz wprawdzie komentuje tę informację jako niewiarygodną, jednak zapomina dodać w komentarzu, że za podobny „numer” po kapitulacji polscy żołnierze zapłaciliby życiem, a nie wysłaniem do stalagów, czy oflagów. Błędów i zmyśleń nie ustrzegło się wielu polskich autorów. Sporo naliczono ich u Wańkowicza. Oprócz wspomnianego wyżej „dowcipu” z białą flagą w jego książce doliczono się trzydziestu innych. Skrytykowany pisarz nie chciał ich prostować, zasłaniając się, że pisał to co usłyszał od majora Sucharskiego we Włoszech w 1945 roku.W wydanej w NRD w ogromnym nakładzie broszurze Hansa Haggego „Westerplatte” autor podkreśla, że obrońcy narzekają na polski rząd i dowództwo, które nie zdecydowało się na wyrażenie zgody, aby atakowanej przez hitlerowców Polsce pomogła Armia Czerwona.Bezsporne jest, że komendantem, a więc i dowódcą WST (Wojskowa Składnica Tranzytowa) na Westerplatte był major Sucharski, natomiast obroną WST dowodził kapitan Franciszek Dąbrowski. Ale faktycznie to Sucharski – co widać na publikowanym wielokrotnie zdjęciu – poszedł, żeby poddać Westerplatte.Kto naprawdę dowodził obroną Westerplatte we wrześniu 1939 roku?- Obronę rozpoczął major Henryk Sucharski, 2 września dowodzenie przejął kapitan Franciszek Dąbrowski, który kierował walką do 6 września – mówi w wywiadzie opublikowanym na łamach „Dziennika Polskiego” we wrześniu 2008 roku Mariusz Borowiak, - 7 września placówkę poddał Sucharski. A zatem Sucharski rozpoczął i zakończył obronę.- Do zmiany dowództwa w dniu 2 września doszło w dramatycznych okolicznościach…Tego dnia wieczorem Niemcy zorganizowali ciężki nalot lotniczy na półwysep. Prawie sześćdziesiąt samolotów bombardowało składnicę przez pół godziny, niszcząc wartownię i koszary. Pod wpływem nalotu i strat jakie wywołał major Sucharski przeżył załamanie nerwowe i uznał, że należy się poddać. Wydał rozkaz spalenia dokumentów i szyfrów, a następnie kazał wywiesić białą flagę na dachu koszar. Gdy dowiedział się o tym zastępca majora Henryka Sucharskiego kapitan Franciszek Dąbrowski, natychmiast rozkazał zdjąć flagę, a majorowi zakomunikował, że nie ma mowy o kapitulacji. Sucharski zareagował ogromny wzburzeniem, które przerodziło się w atak epilepsji. Wezwano lekarza składnicy kapitana Słabego, który zaaplikował dowódcy środki uspokajające i przywiązał do łóżka. Od tego momentu obroną kierował de facto kapitan Franciszek Dąbrowski. Sucharski był w apatii, wielokrotnie powtarzając, że walka nie ma sensu i należy się poddać.Janusz Roszko krakowski dziennikarz ujawnił „tajemnicę Westerplatte” – historię białej flagi w „Polityce” w 1993 roku. Wokół artykułu Roszki rozpętało się autentyczne piekło. Zaatakowano Roszkę o naruszanie świętości, oskarżono o lekceważenie bohaterów, o chęć zdeskredytowania majora Sucharskiego w porozumieniu z kapitanem Dąbrowskim. Insynuacje poszły jeszcze dalej, posypały się oceny, wśród których najbardziej delikatne były słowa „bzdury” i „brednie”, „kubeł na śmieci”. W krakowskim „Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką” insynuacje pod swoim adresem Roszko otrzymał od środowiska dziennikarskiego w czasie zakrapianego spotkania. W czasie tego spotkania w obronie Roszki wystąpili Olgierd Jędrzejczyk i Zdzisław Dudzik. Pijany Bruno Miecugow argumentował swoje racje ręcznie, a ja otrzymałem od niego uderzenie w twarz. Artykuł Roszki nazwano „jątrzeniem opinii publicznej”, czyli określeniami z arsenału komunistycznej propagandy, a przecież drukowanymi w 1993 roku.                                                 Aleksander Szumański 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

OSZUŚCI, TENORZY Z ESBECKIMI ARIAMI W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
OSZUŚCI, TENORZY Z ESBECKIMI ARIAMI W TLEPlatforma Obywatelska /PO/ jest polską partią polityczną założoną 24 stycznia 2001 /zarejestrowana 5 marca 2002 r. jako Platforma Obywatelska Rzeczypospolitej Polskiej przez Andrzeja Olechowskigo, Macieja Płażyńskiego z AWS, Donalda Tuska z Unii WoLności i Gromosława Czempińskiego.Gromosław Czempiński na temat swojego zaangażowania w założenie PO wypowiada się jednoznacznie, bardzo zdecydowanie w mediach publicznych i w wywiadach – mówi, że to on sformułował koncepcję powołania Platformy Obywatelskiej, a następnie przekonał do niej m.in. Andrzeja Olechowskiego i Pawła Piskorskiego. Dodaje też, że rozmawiał na ten temat z obecnym premierem Donaldem Tuskiem. Paradoksalnie "Nasz Dziennik" z 21 lipca 2009 roku uważa to za przykład megalomanii, ponieważ nie tylko Gromosław Czempiński brał udział w akcji powołania Platformy Obywatelskiej. Wymienia się bowiem też i innych funkcjonariuszy UOP, którzy w czasach PRL byli funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, to była zdecydowanie szersza akcja. Ta deklaracja Czempińskiego ujawnia rzeczywiste mechanizmy manipulowania polską sceną polityczną. Raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych pokazuje m.in. jak służby wojskowe w początkach lat 90 destabilizowały polska scenę polityczną, jak usiłowano rozbijać nowo powstałe niepodległościowe partie polityczne, by ograniczyć ich wpływ na życie publiczne odbudowywanego państwa polskiego.PLATFORMA OBYWATELSKA - INSPIRACJĄ BYŁYCH FUNKCJONARIUSZY SBPO, partia polityczna powstała także z inspiracji byłych funkcjonariuszy SB według oceny niezależnych publicystów stanowi jej moralną kompromitację, a w wymiarze politycznym jest to katastrofalne dla Polski. W rozmowie z Niezależną. pl Czempiński potwierdził, że był tą osobą, która dała początek partii. Jak stwierdził, PO powstała dzięki jego rozmowom z politykami i długim przekonywaniu ich, że teraz jest czas i miejsce na powstanie partii. Rozmawiał z wieloma z nich, również z trójką tych, których później nazwano ojcami założycielami, trzema tenorami – Olechowskim, Płażyńskim, Tuskiem. Goszcząc na antenie Polsat News Czempiński odpowiadając na pytanie Doroty Gawryluk, czy to prawda, że namawiał Piskorskiego i Olechowskiego, by założyli Platformę Obywatelska – odpowiedział: " Miałem dość duży udział w tym, że powstała Platforma Obywatelska, że odbyłem wtedy olbrzymią ilość rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą oni później świetnie realizowali".Zaangażowanie służb specjalnych w powstanie Platformy Obywatelskiej nie jest znane szerszej opinii publicznej, pomimo podania tej informacji w kanale ogólnopolskim stacji Polsat News,. Okazało się, że były szef UOP nie mógł się z nią przebić publicznie (inne media nawet nie skomentowały jego wypowiedzi). Gromosław Czempiński nazywany jest czwartym lub nieznanym tenorem. Według dr. Sławomira Cenckiewicza historyka, pracownika IPN – współautora, wspólnie z Piotrem Gontarczykiem książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii"( "Rzeczpospolita" 17 lipca 2009 ), jako agent służb PRL w USA Gromosław Czempiński szczególnie uważnie obserwował działalność "polonijnego kleru". W 1976 roku w raportach dla warszawskiej centrali SB opisywał wizytę abp. Karola Wojtyły w Ameryce – pisze historyk. Z kolei publicysta "Rzeczpospolitej" Piotr Semka w artykule "Powrót Olechowskiego, czyli myśmy wszystko zapomnieli" przypomina istotne fakty z życia politycznego trzeciego tenora ("Rzeczpospolita" 13 lipca 2009 " ). Na razie rozlicza swoją dawną partię – Platformę Obywatelską. Dziennikarzy nie zainteresowały pytania o powiązania jakie od lat 70 łączyły Olechowskiego z Gromosławem Czempińskim – byłym peerelowskim funkcjonariuszem wywiadu, a w ciągu ostatnich 20 lat postaci bardzo wpływowej, obracającej się na styku biznesu i polityki. Nawet gdy sam Czempiński przypomniał o swojej roli współtwórcy PO, nikt się nie zastanowił, na jakim obszarze mogły się krzyżować interesy trzeciego tenora i byłego szefa UOP. Na konferencji prasowej obu panów nikt nie zadał pytania co obaj panowie porabiali w Genewie w latach 70, gdzie Olechowski poznał Czempińskiego, nikt nie zadał pytania czy kiedyś panowała między nimi relacja agent – oficer prowadzący. Stronnictwo Demokratyczne któremu patronować ma Olechowski, to powrót do idei Partii Demokratycznej – miejsca spotkania ludzi dawnej PZPR z ludźmi opozycji. Znaleźć się w niej mają tacy weterani PD jak Marian Filar, Jan Widacki, czy Dariusz Rosati oraz tacy bohaterowie opozycji jak Bogdan Lis. Nikt nie zauważa podobieństwa pomiędzy SD, a dawną Partią Demokratyczną? Paweł Piskorski, niegdysiejszy współkreator samorządowej koalicji UW – SLD w Warszawie z lat 1994 – 1998 dzisiaj znów wydzwania do członków SLD,  Ruchu Palikota i innych lewicowych partyjek dla współtworzenia z SLD koalicji PO-PSL-SLD z BARBARĄ NOWACKĄ I GRZEGORZEM SCHETYNĄ W TLEWtedy wrażenie apolitycznego komitetu zatroskanych obywateli będzie pełne. I nikt być może nie zauważy analogii z przeszłości – z prezydenckich kampanii Jacka Kuronia czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Trzej tenorzy zapowiadali na początku "wielką obywatelską rewolucję", dlatego swój pierwszy wiec zorganizowali w gdańskiej Hali Olivia, stąd też wyszła polska rewolucja – tłumaczyli. PISKORSKI NIGDY NIE ZAWIÓDŁ?Dzisiaj Andrzej Olechowski twierdzi: Piskorski nigdy nie zawiódł. Nie zawiódł?Kiedy w 1996 roku Urząd Skarbowy sprawdzał, czy majątek polityka ma pokrycie w jego dochodach, poprosił o dokumenty. Piskorski przedstawił wówczas m.in. z gdyńskiego kasyna Jackpol zaświadczenie potwierdzające, że wygrał w ruletkę 4 mld. 950 mln starych złotych ( dzisiaj ok. 500.000 zł ). Prokuratorzy są pewni, że dokument jest fałszywy. Kasyno nigdy nie wystawiło takiego zaświadczenia, zeznał dyrektor Jackpola. W gdyńskim kasynie można było jednorazowo postawić na ruletce maksymalnie milion starych złotych. Żeby wygrać tak dużą sumę trzeba byłoby wygrać z rzędu 138 gier. I to przy założeniu, że za każdym razem obstawia się maksymalną stawkę i za każdym razem "rozbija bank"– zeznał szef kasyna. Na fałszywym zaświadczeniu z kasyna, które urzędnikom pokazał Piskorski, są podpisy kasjerki i pracownika Sławomira P. Kasjerka zaprzeczyła, aby to był jej podpis, natomiast Piskorskiego śledczym nie udało się przesłuchać. – Od kilku lat jest poszukiwany za oszustwo przez prokuraturę w Wejherowie. – mówią prokuratorzy. Jestem zdumiony – mówi "Rzeczpospolitej" Paweł Piskorski szef Stronnictwa Demokratycznego. – Nigdy dotąd urząd skarbowy nie miał najmniejszych wątpliwości co do wiarygodności zaświadczenia o wygranej. Mam wrażenie że wyciąganie tej sprawy ma służyć temu by mi zaszkodzić. Tymczasem legalność majątku Piskorskiego w ramach dużego śledztwa dotyczącego gangu pruszkowskiego jest przedmiotem badań śledczych. Śledczy badają jeszcze jedno źródło majątku Piskorskiego związane z jego oświadczeniem, że zarobił ok. miliona złotych na sprzedaży dzieł sztuki. Jedno "jest pewne" Piskorski 138 razy pod rząd rozbił bank w gdyńskim kasynie Jackpol. Czy w ten sposób Paweł Piskorski zbierał miliony na wybory? Dzięki sprzedaży swoich nieruchomości Stronnictwo Demokratyczne stanie się jedną z trzech najbogatszych partii w Polsce. Majątek ów zgromadzony jeszcze w czasach PRL jest jednym z największych atutów Stronnictwa w zbliżających się wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Najatrakcyjniejsza kamienica która idzie pod młotek, to warszawska siedziba partii. Budynek o powierzchni ok. 2000 m2 znajduje się przy ul. Chmielnej w Warszawie, niemal w samym centrum, gdzie ceny lokali są najwyższe; jego wartość szacowana jest na ok. 50 milionów złotych. "Rzeczpospolita" z 16 lipca 2009 przeprowadza ciekawy sondaż szacunkowy majątku Stronnictwa (autor Karol Manys); szacowane zyski SD – 120 milionów złotych z czego sfinansowane zostaną: kampania w wyborach prezydenckich, parlamentarnych, koszt ok. 40 tysięcy biliboardów wyborczych w dobrych lokalizacjach, oraz ok. 5 tysięcy półminutowych spotów telewizyjnych.Należy przypomnieć, iż Platforma Obywatelska miała w swoich szeregach Pawła Piskorskiego. Poza tenorami – założycielami PO wywodzącymi się ze służb specjalnych PRL, premier Donald Tusk na stanowisko szefa swoich doradców w randze ministra powołał TW "Znak" Michała Boniego, zapewne za niezwykle cenne zasługi w kontrolowaniu RKW "Mazowsze". Donosił do stycznia 1990 roku, a więc również na swojego pryncypała premiera Tadeusza Mazowieckiego.                                                                            Aleksander Szumański 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

POLAKOŻERSTWO Z MILLEREM W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
POLAKOŻERSTWO Z MILLEREM W TLETekst publikowany 13 listopada 2011 r. Czy zaszły od tamtego czasu zmiany społeczno-polityczne? Tak. Naród wybrał nowego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz dokonał właściwego wyboru - partii Jarosława Kaczyńskiego do sprawowania władzy. Po owych wyborach w 2015 roku SLD nie wszedł do parlamentu. Tak chciał Naród.Dzisiaj tzw. totalna opozycja jednoczy się z postkomuną SLD z upadłym Leszkiem Millerem i Palikotem bis Barbarą Nowacką w dodatku postkomunistką. W tym postkomunistycznym poczcie figurowała Magdalena Ogórek powołana przez postkomunę - totumfackiego Leszka Millera na kandydata prezydenta RP. Dzisiaj dzieją się rzeczy dziwne inspirowane przez Dobrą Zmianę, jakby niepomną wydarzeń opisanych niżej. Prezesem Telewizji jest Jacek Kurski odznaczony ostatnio orderem Inki.Zachodzą pytania:- Danuta Siedzikówna "Inka", wielka polska bohaterka, Żołnierz Wyklęty, była jedyną w gronie Żołnierzy Niezłomnych Polski Podziemnej?-  Inni Żołnierze Wyklęci nie uzyskali takiego Honoru jak Inka, dlaczego?- Laureat odznaczenia orderem Inki, prezes telewizji państwowej Jacek Kurski powołuje Magdalenę Ogórek - przyjaciółkę polityczną Leszka Millera, kandydatkę postkomuny na prezydenta RP - do sprawowania funkcji publicznych w telewizji państwowej - Studio Polska etc. Dlaczego głosujący na PiS oglądają takie programy? Ja nie oglądam już w ogóle telewizji, właśnie prezentowanej przez postkomunę w Dobrej Zmianie. Myślę, iż nie jestem wyjątkiem w gronie zwolenników PiS. PONIŻEJ TEKST Z LISTOPADA 2011 ROKU"Niezmiernie rzadko słyszymy o antypoloniźmie, natomiast środki masowego przekazu bębnią o antysemityźmie poszerzonym obecnie o faszyzm żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych sił Zbrojnych, czy Żołnierzy Wyklętych i innych bohaterów podziemia niepodległościowego. Czołowym faszystą w Polsce jest Jarosław Kaczyński, zagrażający polskiej racji stanu. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz sprowadza do Warszawy na obchody Święta Niepodległości dla chichotu historii bandytów neohitlerowskich z Niemiec. Preludium do powtórki 1 września 1939 roku ! Radiostacja Gliwice w nowym wydaniu, czy prowokacja bolszewicko – hitlerowska z Jedwabnego? Czy prowokacja tuskowo – policyjna z 11 listopada 2011 roku miała na celu tylko zmianę przepisów o zgromadzeniach publicznych, czy jeszcze manifestację siły rządzących? Jeszcze nie przebrzmiały echa bandytyzmu Niemców i policji w Warszawie w Dniu Święta Niepodległości, a już wszystkie niemieckie bandziory zostały zwolnione przy niebywałym poświęceniu polskich sędziów trwających na posterunku do 2 w nocy. Pan Miller oświadczył, że policja zdała egzamin. Panie Miller odsyłam Pana do filmu  „Ostatni wyskok nazi-kaczystow” autor jwp  niepoprawni.pl gdzie sześciu policjantów znęca się nad jednym starym, człowiekiem zwyczajnie przechodzącym, kopiąc go w głowę i maltretując w sposób hitlerowsko – bolszewicki. Czy zmieni Pan fałszywą melodię? Jeżeli nie, to Pan jest taki sam jak niemiecka banda neonazistowskich bojówkarzy i przyuczonej policji. Czy Pan się zastanawiał kiedykolwiek z Tuskiem i Komorowskim jak skończyli Hitler / samobójstwo /, Stalin / otruty /, Ceausescu /rozstrzelany z żoną/, Sadam Hussain / powieszony/, Kadaffi  zamordowany przez lud /, Beria / rozstrzelany/, Bierut /otruty w Moskwie/. W Niemczech wytoczono Honeckerowi proces o zdradę stanu, korupcję i zbrodnie popełnione w czasie zimnej wojny (ze szczególnym uwzględnieniem 172 Niemców, którzy zostali zabici w czasie prób ucieczki na Zachód w czasach jego reżimu. Czy Pan do spóły z Kopacz, Tuskiem, Klichem, Komorowskim ma czyste sumienie smoleńskie? Czy Pan się zachowuje propolsko? Jak się Panu wydaje Panie Miller i innym rządzącym, czy Pan jest Polakiem? Czy pańscy współpracownicy w MSWiA są zachwyceni pańskimi postawami? Słuchy chodzą, że nie. Pozostaje Panu podwójna garda razem z Grzegorzem Lato, który przy „sposobności” „zbiegiem okoliczności” wycofał Orła Białego z koszulek reprezentacji Polski w piłce nożnej. Rodziny Katyń 2010 powróciły z wizyty u Ojca Świętego. Czytał Pan w „GW” „Patriotyzm jest jak rasizm”? Co Pan na to? Czmychaj Pan póki czas!!! Do bratniego Związku Sowieckiego! Najlepiej! Podpal Pan Reichstag i zwal na Kaczyńskiego w swoim stylu. Może otrzyma Pan order od Merkel jak Tusk".Źródło:http://3obieg.pl/polakozerstwo-z-millerem-w-tle/   
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

TOWARZYSZ SŁAWOMIR NICIEJA - SZTANDAR REWOLUCJI PROLETARIATU

$
0
0
Ilustracja: 
TOWARZYSZ SŁAWOMIR NICIEJA - SZTANDAR REWOLUCJI PROLETARIATUStanisław Sławomir Nicieja- urodzony w 1948 r. w Strzegomiu, absolwent opolskiej WSP, doktor nauk humanistycznych, od 1991 r. profesor zwyczajny, od 1996 r. rektor UO(Uniwersytetu Opolskiego). Kandydował do senatu z ramienia SLD.KLUB "GAZETY POLSKIEJ" W OPOLU"Andruch"/Klub GP w Opolu/andruch 2001, 3 lutego, 2011 - 00:48 niepoprawni.pl :Dzierżyński Czerwona Sorbona S.Sławomir Nicieja . Uniwersytet Opolski Blog"Nie umiem pół duszy oddać tylko"W SETNĄ ROCZNICĘ URODZIN FELIKSA DZIERŻYŃSKIEGO - W  SETNĄ ROCZNICĘ REWOLUCJI PAŹDZIERNIKOWEJ AUTOR SŁAWOMIR NICIEJA11 września bieżącego roku minęła setna rocznica urodzin Feliksa Dzierżyńskiego. Dla wrogów rewolucji jego nazwisko stało się postrachem i symbolem twardej rewolucyjnej sprawiedliwości. Zwano go "Żelaznym Feliksem", "Wiecznym Płomieniem", "Karzącym Mieczem Rewolucji". Posiadał niezwykły życiorys, niezwykłe stanowisko w rewolucji rosyjskiej i niezwykłą władzę.IDzierżyński zmarł przedwcześnie w wieku 49 lat (20 lipca 1926 roku) na atak serca w swym gabinecie na Kremlu, wkrótce po wygłoszeniu płomiennego przemówienia na pienum KC Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). W przemówieniu tym powiedział m. in.: "Wiecie doskonale, na czym polega moja siła. Nigdy się nie oszczędzałem. Lubicie mnie tu wszyscy dlatego, że mi ufacie. Nigdy nie byłem obłudny i jeśli widzę u nas nieporządki - zwalczam je z całą siłą." Dzierżyński był doskonałym oratorem, umiejącym barwnie i sugestywnie mówić o najbardziej skomplikowanych problemach rewolucji. Te cechy predestynowały go do spełniania roli trybuna ludu. W trakcie swego ostatniego przemówienia kilkakrotnie chwytał się za serce. Słuchacze sądzili, że to jeden z licznych jego gestów.Mimo, że od śmierci Dzierżyńskiego minęło 51 lat i mimo pokaźnej, ciągle narastającej literatury o nim, daleko jest jeszcze do wyczerpania materiałów archiwalnych mówiących o jego życiu i działalności politycznej. Dzierżyński wkroczył bowiem do historii w przełomowym okresie i nie należy do postaci, o których się zapomina. Wiadomo niemal powszechnie, że był jednym z najbliższych współtowarzyszy Lenina w okresie Rewolucji Październikowej i jednym z tych działaczy bolszewickich, którzy położyli największe zasługi w dziele ugruntowania zwycięstwa socjalizmu w Kraju Rad - i to szczególnie w okresie, gdy zmasowane siły kontrrewolucji podjęły ostrą, bezkompromisową, krwawą walkę w celu odebrania władzy partii bolszewickiej. Stąd też Dzierżyński znany jest przede wszystkim jako przewodniczący Ogólnorosyjskiej Nadzwyczajnej Komisji do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, tzw. Czeki, lecz nie zawsze pamięta się, że ten wybitny Polak zajmuje poczesne miejsce w historii międzynarodowego ruchu robotniczego. Był on bowiem współorganizatorem Litewskiej Socjaldemokratycznej Partii; odnowicielem, czołowym działaczem, członkiem Zarządu Głównego Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy; należał do ścisłego kierownictwa Socjaldemokratycznej Partii Robotników Rosji, a następnie Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików). Ponadto nad naszą wiedzą o życiu i działalności Dzierżyńskiego zaciążylo bez wątpienia oczernianie go przez polską prasę burżuazyjną w okresie międzywojennym. Pewną rolę w tym okresie odegrała również wydana dwukrotnie (1932, 1935) w dużym nakładzie książka burżuazyjnego pisarza, Bogdana Jaxy-Ronikera, pod intrygującym tytułem "Dzierzyński Czerwony Kat - Złote Serce". Próbowano w niej kreować Dzierzynskiego na "polskiego Torquemadę bolszewizmu", bądź też "Franklina socjalizmu", ściągającego na siebie pioruny w imię wyższych celów. Tytuł tej paszkwilanckiej książki Ronikera - jak stwierdził jeden z biografów Dzierżyńskiego, prof. Jerzy Ochmański - trafił jednak niespodziewanie w sedno. Był bowiem Dzierżyński nieubłagany dla kontrrewolucjonistów i był też człowiekiem o "złotym sercu", czułym na wszelką nędzę i krzywdę społeczną tych, co żyli z pracy swych rąk.IIBurżuazyjna propaganda zarzucała Dzierżyńskiemu wiele, jednak nie mogła przejść do porządku dziennego nad faktem, że był to człowiek moralnie czysty, ofiarny, oddany bez reszty idei, o silnej woli, stanowczości i dużej odwadze, w pracy nie cofający się przed żadnymi przeszkodami, traktujący przemoc jedynie jaklo środek walki narzucony przez nie przebierającego w metodach, bezwzględnego wroga. W zmaganiach z białym terrorem, sabotażem, strzelaniem do wodzów rewolucji i zamachami na samo istnienie dyktatury proletariatu Czeka musiała spełniać rolę zbrojnego ramienia partii. Dzierżyński częstokroć mówił o konieczności odpowiedzenia terrorem na terror. Chodziło mu bowiem o zlikwidowanie wszelkich przejawów dywersji, ale równocześnie zawsze wołał o rozsądne wymierzanie ciosów, celowanie w faktycznych wrogów rewolucji, nie zaś w tych, którzy nieświadomie dali się zwieść. Gdy w pierwszej połowie 1918 roku, w najtrudniejszym okresie rewolucji, w zanarchizowanej, ogarniętej wojną domową głodującej Rosji objął to jedno z najtrudniejszych stanowisk w apartamencie radzieckim, tak napisał w liście do swej żony: "Wysunięto mnie w pierwszej linii i wola moja - walczyć i patrzeć otwartymi oczami na całą zgrozę położenia, by jak pies wierny rozszarpać złodzieja. Fizycznie zmęczony jestem, lecz nerwami żyję i nie czuję przygnębienia. Nie wychodzę prawie wcale z lokalu swego. Tu pracuję, w kącie za parawanem mam łóżko. W Moskwie jestem już kilka miesięcy. Mój adres: B. Łubianka 11". Gdy kilka miesięcy później otrzymał list z kraju od swej siostry Aldony, w którym pod wpływem propagandy burżuazyjnej wyrażała ona swoje wątpliwości w kwestii prowadzonej przez niego walki z siłami kontrrewolucyjnymi, natychmiast jej odpisał. Zważywszy, że Aldona była jego najukochańszą siostrą i powiernicą najskrytszych jego myśli, na co potwierdzenie znajdujemy w obszernej ich korespondencji, list ten możemy traktować jako głębokie wewnętrzne wyznanie Dzierżyńskiego. Pisał w nim : "Jedną prawdę mogę Ci napisać - pozostałem tym samym. Czuję, że Ty nie możesz pogodzić się z myślą, że to ja i nie możesz zrozumieć znając mnie... I dziś poza ideą - poza dążeniem do sprawiedliwości - nic nie waży na szali mych czynów. Trudno mi pisać. Trudno dowodzić. Ty widzisz tylko to, co jest, i o czym słyszysz w przesadnych może barwach... ja, wieczny tułacz, w ruchu, w procesie zmian i tworzenia życia nowego... Czy zastanawiałaś się kiedy - co to jest wojna, w jej prawdziwych obrazach? Odpychałaś od siebie obrazy poszarpanych ciał pociskami, rannych na polu i kruki, wydłubujące oczy jeszcze żywych. Odpychałaś te straszne codzienne obrazy. A mnie zrozumieć nie możesz. Żołnierza rewolucji walczącego o to, by nie było na świecie niesprawiedliwości, by ta wojna nie oddała na łup zwycięzców-bogaczy całych milionów ludów. Wojna - straszna rzecz. Na nas szedł cały świat bogaczy. Najnieszczęśliwszy naród pierwszy stanął w obronie swych praw - i stawił opór całemu światu. Czyż chciałabyś, bym był gdzieś na ustroniu? Aldono moja, nie rozumiesz mnie - trudno mi więc pisać. Gdybyś wiedziała, jak żyję, gdybyś mi w oczy zajrzała - zrozumiałabyś, raczej odczułabyś - że pozostałem tym samym, co dawniej..."Dzierżyński trwał na swym stanowisku niezłomnie. Miał pełną świadomość znaczenia i roli, jaką w rewolucyjnej Rosji spełniał kierowany przez niego urząd. Stąd też od swych podwładnych surowo wymagał przestrzegania zasad rewolucyjnej praworządności. Bezwzględnie karał wszelkie przejawy samowoli, niesubordynacji, grubiaństwa bądź też używania siły fizycznej wobec pokonanych i bezbronnych przeciwników. Dewizą i główną dyrektywą w pracy czekistów stały się jego słowa: "Czekista powinien mieć gorące serce, zimny umysł i czyste ręce". Jak stwierdza Jan Sobczak, Dzierżyński za wszelką cenę nie chciał dopuścić, aby w kierowanym przez niego urzędzie, korzystającym z ogromnych i nadzwyczajnych praw, zakorzeniło się zło. Dążył, by urząd ten nie stał się samowystarczalnym aparatem, by nie oderwał się od partii, by jego pracownicy nie zdemoralizowali się.IIIDzierżyński był człowiekiem prawym. Całe swoje dojrzałe życie poświęcił walce o sprawę robotniczą i sprawiedliwość społeczną. Walczył o Polskę socjalistyczną, ale utopijnie wyobrażał sobie drogę dojścia do niej. Marzyła mu się Europa bez granic, z jednym wspólnym proletariackim rządem. Polskę zdawał się widzieć w jakimś nieokreślonym bliżej Związku Wolnych Ludów Europy. Nie wchodził jednak głęboko w rozważania teoretyczne na ten temat, uważając, że zadaniem chwili jest zmobilizowanie mas w obliczu narastającej w Europie rewolucji i wydarcie władzy z rąk burżuazji. Za swoją postawę polityczną i poglądy był sześciokrotnie aresztowany i 11 lat swego życia spędził w więzieniach i kazamatach carskich.Dzierżyński pochodził z licznej, posiadającej duże tradycje patriotyczne polskiej rodziny, od wieków osiadłej na Wileńszczyźnie. Miał czterech braci i trzy siostry. Całe jego rodzeństwo otrzymało staranne wykształcenie. Wszyscy jego bracia ukończyli wyższe uczelnie. Tylko Feliks z własnej woli przerwał naukę szkolną, porzucając ósmą klasę wileńskiego gimnazjum, by całkowicie poświęcić się pracy rewolucyjnej. Bardzo wcześnie wstąpił w szeregi socjaldemokracji i całą kwotę pieniężną odłożoną przez ojca na jego studia (każdy z braci miał przeznaczone w domu 1000 rubli na naukę) oddał na cele partyjne.Dzierżyńskiego cechowała niezwykła żywotność i aktywność społeczna. Nie oszczędzał swego zdrowia, które od lat wczesnej młodości było nadwątlone zaleczoną gruźlicą, miał też chroniczny bronchit i wadę serca. Ponieważ bez pełnego zaangażowania nie wyobrażał sobie życia, zdecydowana wola działania była silniejsza od choroby. Gdy przeglądamy jego obszerną spuściznę epistolarną, dochodzimy do wniosku, że miał naturę refleksyjną, a szerokie zainteresowania, dużo czytał, od wczesnej młodości skłonny był do egzaltacji, a równocześnie pozbawiony cynizmu, ogromnie serio traktujący problemy ludzkie. Na wybór drogi życiowej Dzierżyńskiego niepośledni wpływ wywarło środowisko, w którym się wychowywał. Jego dzieciństwo przypadło na okres, kiedy na Wileńszczyźnie świeże były jeszcze wspomnienia krwawo stłumionego powstania styczniowego i ostrych represji, które spadły na zamieszkujących tamte rejony Polaków. Dzierżyński był świadkiem terroru carskiego, tępiącego wszelkie przejawy polskości na Litwie. Na co dzień stykał się z jednej strony z nędzą szerokich mas proletariackich i ludowych, a z drugiej strony z samowolą i dostatkiem carskich urzędników. Wszystko to głęboko zapadło w jego młodzieńczy, wrażliwy umysł. "To zadecydowało - napisał później w jednym z listów do żony z 1914 roku - że poszedłem późniejszą swoją drogą, że każdy gwałt, o którym słyszałem lub który widziałem (np. Kroże) - zmuszanie do mówienia po rosyjsku, zmuszanie do chodzenia do cerkwi w dni galowe, system szpiegostwa itp. - były jakby gwałtem nade mną samym, i wtedy przysiągłem z gromadką innych walczyć z tym złem aż do ostatniego tchu. I miałem już serce i mózg otwarte na niedolę ludzką i nienawiść zła".IVWspomniałem już, iż Dzierżyński za walkę z carskim samodzierżawiem 11 lat swego dojrzałego życia przepędził w więzieniach. Przez długi okres uchodził niemal za stałego "mieszkańca" osławionego X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, miejsca gehenny tysięcy polskich rewolucjonistów i patriotów. Trzykrotnie skazany na katorgę i wywieziony w głąb Rosji, był bohaterem brawurowych ucieczek, w czasie których w pojedynkę przemierzył tysiące kilometrów po tajgach i zmarzlinach syberyjskich, aby wrócić do Warszawy i dalej kontynuować swą działalność rewolucyjną. Mówiono wtedy w kraju, że Dzierżyński wraca jak bumerang do Warszawy. Więzienia znacznie pogorszyły stan jego zdrowia, ale nie były w stanie złamać jego postawy. Nadal pozostał nieprzejednanym i bezkompromisowym w swoich żądaniach. W X Pawilonie, na Pawiaku, w Siedlcach, w Kownie, Orle, Mceńku i Irkucku był często inicjatorem buntów i głodówek więźniów politycznych, walczących w ten sposób z administracją więzienną o poprawę warunków swej egzystencji. Za inicjowanie tych akcji spędził długie tygodnie w wilgotnych, mrocznych karcerach więziennych. Obraz wstrząsającej egzystencji Dzierżyńskiego znajdujemy w pisanym przez niego z dnia na dzień w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej "Pamiętniku więźnia", dokumencie historycznym nie pozbawionym walorów literackich. Zacytujmy jego fragmenty. Pod datą 13 V 1908 r. czytamy: "Cisza. Zamglony księżyc patrzy obojętnie z góry, nie słychać ani kroków wartownika, ani żandarma-klucznika, ani kaszlu mego sąsiada, ani brzęku kajdan; tylko od czasu do czasu spada z dachu na blachę kosza, który zakrywa mi okno, kropla wody i słyszę gdzieś tam gwizd parowozu. Jakiś smutek przenika do duszy". Dzień później: "Mamy tu pięciu obłąkanych. Jeden z nich w zupełnie pustej Sali obok. Pokaleczył się ciężko szkłem. Okna wybite, zatkane słomą. Nigdy nie śpi, po całych nocach – nieludzkie krzyki. Krzyki rozpaczy, szału, jęki, walenie do drzwi, znów jęki. Był zakuty na ręce, rozbił kajdany. On to może wytrzymuje, ale my!". Pod datą 11 X 1908 r. czytamy: " W nocy z 8 na 9 powieszono Montwiłł (pseudonim Józefa Mareckiego, znanego działacza PPS, bojowca, uczestnika licznych zamachów na wysokich urzędników carskich – S.N.). Już w dzień 8-go rozkuto go i zabrano do celi śmiertelnej. We wtorek był sąd za udział w napadzie na pociąg z Wołyńcami pod Łapami. On sam nie łudził się i 7-go pożegnał się z nami przez okno, gdy byliśmy na spacerze. Powieszono go o 1-ej w nocy. Kat Jegorka jak zwykle dostał 50 rubli. Ostatnie słowa Montwiłła na szafocie były: "Niech żyje niepodległa Polska". W nocy z 7-go na 8-go też powieszono jakiegoś starca z celi 60. I po tych nocach strasznej zbrodni nic się nie zmienia. Jasne, słoneczne dni jesienne, żołnierze, żandarmi i zmiany ich, spacery nasze. Tylko w celach ciszej, nie słychać śpiewów, wielu czeka swojej kolei". W takich warunkach wielu ideowców rezygnowało z dalszej walki, widząc w niej bezsens i samozagładę. Dzierżyński nie dopuszczał takich myśli do siebie. "Tacy, jak ja – pisał w jednym z listów – muszą się wyrzec wszystkiego, aby dopiąć tego, co zamierzali… Nie umiem na wpół nienawidzić czegoś lub kochać, ja nie umiem pół duszy oddać tylko, ja mogę albo całą oddać, albo nic nie dać". Więzienie było szkołą jego charakteru i jego "uniwersytetem". Potwierdzenie znajdujemy w "Pamiętniku": "Dziś ostatni dzień roku – pisał 31 XII 1908 r. Po raz piąty już w więzieniu spotykam Rok Nowy (1908, 1901, 1902, 1907, po raz pierwszy 11 lat temu) W więzieniu dojrzałem – w męce, samotności i tęsknocie za światem i życiem. A jednak zwątpienie o "sprawie" nigdy nie zajrzało mi w oczy – i teraz, w czasie , gdy pogrzebano na długie lata może wszystkie niedawne nadzieje w potokach krwi, gdy przygwożdżono je do słupów szubienicznych, gdy mnogie tysiące bojowników wolności zamknięto do lochów lub rzucono w zaspy śnieżne Syberii - i teraz dumny jestem. Widzę te masy ogromne, które już się poruszyły, podważyły stare gmachy, masy, w których łonie przygotowują się nowe siły dla nowych walk; dumny jestem, że jestem z nimi, że je widzę, czuję rozumiem – i że sam przecierpiałem z nimi wiele. Tu, w więzieniu, źle jest, nieraz bywa strasznie. A jednak… Gdybym na nowo miał rozpocząć życie, rozpoczął bym tak samo".Trudno w krótkim artykule publicystycznym ukazać w pełni charakter tego niezwykłego człowieka, ale już tych klika fragmentów jego listów i wspomnień przekonuje nas, że był to romantyk rewolucji, natchniony i przekonany, że w dziejach przyszło mu spełnić wielką, odpowiedzialną misję.Autor artykułu : Stanisław Sławomir Niciejaźródło : za miesięcznikiem "ODRA" z 1977 r.TOWARZYSZ SŁAWOMIR NICIEJA - TOWARZYSZ REKTOR„Prof. Sławomir Nicieja czynnie wysługiwał się reżimowi komunistycznemu, dlatego zapraszanie go na uroczystość nadania honorowego obywatelstwa Opola Ryszardowi Kaczorowskiemu, ostatniemu prezydentowi RP, zdaje się być ponurą groteską” – napisali w liście do władz Opola opolscy działacze dawnej opozycji antykomunistycznejW przeszłości pisał peany o Dzierżyńskim, tłumaczył szczególną rolę partii w kształceniu studentów, aktywnie działał w PZPR i PRON. Teraz chwali Stalina za Jałtę i głosuje za odebraniem IPN-owi pieniędzy na śledztwo katyńskie. Kto? Senator SLD, prof. Stanisław Nicieja, który – jak dotąd – jest jedynym chętnym do startu w nadchodzących wyborach na rektora Uniwersytetu Opolskiego. Najpewniej więc nim zostanieNa stronie internetowej senator pisze o sobie, że jest historykiem i historykiem sztuki, który „uchodzi w powszechnej opinii Opolan za wielkiego budowniczego UO – przydomek Kazimierz Wielki Opola”. Wylicza swe prace naukowe na temat polskich cmentarzy na Kresach oraz budynki uniwersyteckie wyremontowane jego staraniem.O CZYM NICIEJA NIE WSPOMINAW oficjalnym biogramie senatora nie znajdziemy jednak informacji, że jeszcze jako student WSP w Opolu wstąpił do PZPR, zostając ponadto przewodniczącym uczelnianej organizacji Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Że w 1975 roku został wysłany na roczną aspiranturę do Instytutu Polskiego i Międzynarodowego Ruchu Robotniczego Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR.Ani o tym, że w latach 80. otwarcie kolaborował z władzami PRL, działając w powszechnie bojkotowanych strukturach tzw. Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. W lipcu 1988 roku otrzymał nawet specjalną nagrodę wojewódzką nadaną mu w szczególności za działalność w radzie wojewódzkiej PRON.Nie dowie się też zaglądający do jego biografii, że nieco wcześniej, w 1986 roku, doc. dr hab. Nicieja na mocy postanowienia KW PZPR objął przewodnictwo Wojewódzkiego Komitetu Obrońców Pokoju. I że w tym czasie był aktywnym lektorem KW PZPR i wykładowcą wieczorowych uniwersytetów marksizmu-leninizmu.W swej biografii naukowej Nicieja nie podaje z kolei tytułu rozprawy doktorskiej z 1979 roku, która była poświęcona Julianowi Leszczyńskiemu-Leńskiemu, sekretarzowi generalnemu Komunistycznej Partii Polski, sowieckiemu agentowi. Dostał za nią nagrodę II stopnia Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.Milczy też o swej pracy w periodyku społeczno-kulturalnym „Opole” z 1977 r. Poświęcił w nim dwustronicowy tekst Feliksowi Dzierżyńskiemu, twórcy i szefowi owianej ponurą sławą bolszewickiej bezpieki CzeKa, mającej na sumieniu setki tysięcy ofiar.Nicieja kreśli jednak sylwetkę „wybitnego Polaka”, podkreślając w ostatnim akapicie, że „trudno w krótkim artykule publicystycznym ukazać w pełni charakter tego niezwykłego człowieka”. Starcza mu jednak miejsca na następujące stwierdzenia: „Był Dzierżyński nieubłagany dla kontrrewolucjonistów i był też człowiekiem o »złotym sercu «, czułym na wszelką nędzę i krzywdę społeczną tych, co żyli z pracy swych rąk. Burżuazyjna propaganda zarzucała Dzierżyńskiemu wiele, jednak nie mogła przejść do porządku dziennego nad faktem, że był to człowiek moralnie czysty, ofiarny, oddany bez reszty idei, o silnej woli, stanowczości i dużej odwadze, w pracy nie cofający się przed żadnymi przeszkodami, traktujący przemoc jedynie jako środek walki narzucony przez nie przebierającego w metodach, bezwzględnego wroga (…). Był człowiekiem prawym. Całe swoje dojrzałe życie poświęcił walce o sprawę robotniczą i sprawiedliwość społeczną (…).U progu 25-lecia rewolucji solidarnościowej rektorem Uniwersytetu Opolskiego wybrany został ponownie osławiony profesor Stanisław S. Nicieja – były lektor KW PZPR, wykładowca Wieczorowych Uniwersytetów Marksizmu-Leninizmu, aktywista PZPR i PRON, jeden z czołowych kolaborantów z okresu „wojny polsko-jaruzelskiej”. Wybór ten stanowi wymowne potwierdzenie dominującej pozycji środowisk postkomunistycznych w życiu opolskiej Almae Matris.KOMUNISTA REKTOREM UNIWERSYTETU W OPOLUW przeszłości pisał peany na cześć Dzierżyńskiego. Teraz chwali Stalina za Jałtę. Prof. Stanisław S. Nicieja, senator SLD, został rektorem Uniwersytetu Opolskiego.Prof. Sławomir Nicieja, za PRL-u aktywny działacz PZPR i PRON, specjalizował się w historii ruchu robotniczego. O twórcy bolszewickiej bezpieki CzeKa mającej na sumieniu setki tysięcy ofiar pisał w 1977 r. w periodyku „Opole”: „Dzierżyński był (…) człowiekiem prawym. Całe swoje dojrzałe życie poświęcił walce o sprawę robotniczą i sprawiedliwość społeczną”.Po 1989 r. Nicieja wycofał się z działalności politycznej. Przez kilka lat zwoził do swej posiadłości pod Opolem zabytkowe płyty nagrobne i figury z cmentarzy. Kiedy „Gazeta” ujawniła to w 2000 r., sprawę badała prokuratura. Umorzyła śledztwo, gdyż Nicieja tłumaczył, że chciał ratować zabytki.Podczas niedawnego wykładu w Opolu Nicieja mówił: „Katynia z Jałtą mylić nie można, mogli przecież z nas w Jałcie księstwo zrobić, trzeba zatem dostrzec i te pozytywne strony. Stalin więc zrobił i coś dobrego”(LUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW ).UWAGI WŁASNETOWARZYSTWO MIŁOŚNIKÓW LWOWA I KRESÓW POŁUDNIOWO WSCHODNICH W BYTOMIU ZAPRASZA SŁAWOMIRA NICIEJĘ JAKO GOŚCIA HONOROWEGO, KTÓRY JEST SZTANDAREM  REWOLUCJI PROLETARIATU.W OKUPACJI BOLSZEWICKIEJ I NIEMIECKIEJ UTRACIŁEM WE LWOWIE. CAŁĄ RODZINĘ NA CZELE Z OJCEM DOC. MED. MAURYCYM MARIANEM SZUMAŃSKIM - ADIUNKTEM UNIWERSYTETU IM. JANA KAZIMIERZAOTO  OWO ZAPROSZENIE TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW LWOWA W BYTOMIUW czwartek o czwartej - czyli 4 października o godz. 16.00 w Centrum Kresowym w Bytomiu przy ul. Moniuszki 13 gościć będziemy prof. Stanisława S. Nicieję - autora wielu niezwykłych książek o Lwowie i Kresach, w tym - rewelacyjnych, po wielokroć wznawianych: Cmentarz Łyczakowski, Cmentarz Obrońców Lwowa i wielotomowej KRESOWEJ ATLANTYDY. W nadchodzący czwartek - spotkanie z Profesorem i wieczór autorski poświecone będą promocji XI tomu tego niezwykłego dzieła, dobywającego z mroków niepamięci minione czasy, tamte miejsca i ludzi którzy na Kresach tworzyli historię. Opowieści Profesora slucha sie z zapartym tchem, warto wiec na to spotkanie przyjść i posluchać. Zapraszam wszystkich zainteresowanych. ILOSC MIEJSC OGRANICZONA!Prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa w Bytomiu Danuta Skalska jest kandydatem na radną w Bytomiu..MIT KRESÓW WSCHODNICH W BYTOMIUJuż od lat Pani Danuta Skalska prezes Towarzystwa Miłośników  Lwowa w Bytomiu prowadzi spotkania z "wybitnym" komuchem, lektorem KC. PZPR rektorem Uniwersytetu w Opolu Sławomirem Nicieją. Oto wpis sprzed 3-ch lat.:5 listopada 2015 r. w Bytomiu odbyła się trzecia już odsłona cyklicznej konferencji poświęconej tematyce kresowej, pod tytułem Mit Kresów Wschodnich. Jest to duże wydarzenie, organizowane przy współpracy Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego i Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Konferencja zgromadziła w murach Muzeum Górnośląskiego blisko trzydziestu specjalistów, którzy próbowali odpowiedzieć na prowokacyjne pytanie czy „Kresy Wschodnie” były „mitem” i czy w ogóle były one „kresami”.Serię wykładów zainaugurowali pracownicy Muzeum Górnośląskiego, dyrektor Instytutu Historii UŚ prof. Jerzy Sperka oraz JM Rektor Uniwersytetu Opolskiego, wybitny znawca oraz popularyzator historii Kresów Południowo-Wschodnich, prof. Stanisław Sławomir Nicieja. Następnie wystąpienia profesorów odbywały się w 4 panelach i trwały aż do wieczora. Wystąpienia były bardzo konkretne, bogate merytorycznie i przyczyniły się do bardzo aktywnych dyskusji w panelach i w kuluarach. Z niecierpliwością czekamy więc na publikację referatów z tej konferencji i wierzymy, że stanowić ona będzie ważną pozycję w literaturze dotyczącej historii Kresów Wschodnich XIX i XX wieku.A OTO LINK DO TEKSTU O ROLI TOW. SŁAWOMIRA NICIEJI POMIESZCZONY M.IN. W TYGODNIKU "ODRA" http://niepoprawni.pl/blog/2218/slawomir-nicieja-sztandar-rewolucji-proletariatuLUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW PRL SŁAWOMIR NICIEJAhttps://lustronauki.wordpress.com/2008/10/24/stanislaw-slawomir-nicieja-b-rektor-wielbiciel-dzierzynskiego-i-zabytkow/ (link is external)PODAŁ DO DRUKUALEKSANDER SZUMAŃSKI Aleszumm za:andruch2001, 3 lutego, 2011 - 00:48 niepoprawni.pl"Andruch"/Klub GP w Opolu/http://andruch.blogspot.com/ (link is external)Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej,akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621Źródłaandruch2001, 3 lutego, 2011 - 00:48 niepoprawni.plLUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW PRLhttps://lustronauki.wordpress.com/2008/10/24/stanislaw-slawomir-nicieja-b-rektor-wielbiciel-dzierzynskiego-i-zabytkow/(link is external)"Andruch"/Klub GP w Opolu/https://andruch.blogspot.com/(link is external)(link is external)       
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY KONFIDENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
POLICJA ŻYDOWSKA
KRAKOWSCY KONFIDENCI  GESTAPO i SBGmach przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie wybudowano w latach 1931 - 1936 z inicjatywy Towarzystwa Obrony Kresów Zachodnich jako siedzibę bursy i schroniska turystycznego dla młodzieży śląskiej studiującej i odwiedzającej Kraków (stąd nazwa Dom Śląski). W dniu 13 września 1939 roku budynek został zajęty przez Gestapo i do 17 stycznia 1945 roku pełnił funkcję Komendy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Kraków. Po wojnie Dom Śląski przekazano w administrowanie Lidze Obrony Kraju (LOK), która z biegiem czasu stała się formalnym właścicielem obiektu.Przy ulicy Pomorskiej 2 w Krakowie znajduje się obecnie wystawa stała  „Krakowianie wobec terroru 1939–1945–1956” Muzeum Historycznego m. Krakowa.Dom Śląski przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie w latach 1939-1945 jak wspomniałem stał się siedzibą okupacyjnego Urzędu Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa dystryktu krakowskiego, którego wydział IV stanowiła tajna policja państwowa (Geheime Staatspolizei) - Gestapo, stanowiąca jedno z głównych narzędzi terroryzowania ludności i wyniszczania narodu, a zwłaszcza jego elit intelektualnych.Budynek Domu Śląskiego był przez cały okres okupacji niemieckiej miejscem kaźni i męczeństwa tysięcy Polaków i osób innych narodowości (liczba więzionych nie jest dokładnie znana). Tutaj w pomieszczeniach I i II piętra odbywały się przesłuchania osób przywożonych najczęściej z więzienia przy ul. Montelupich (krakowskie Brygidki) w Krakowie. W części piwnic, zamienionych na cele, przetrzymywano aresztowanych będących w trakcie śledztwa. Funkcjonariusze Gestapo poddawali więźniów brutalnym torturom, które niejednokrotnie prowadziły do kalectwa lub śmierci przesłuchiwanych.Na ścianach trzech pomieszczeń wykorzystywanych jako cele zachowały się autentyczne inskrypcje z lat 1943 - 1945 (łącznie ok. 600 napisów - według inwentaryzacji z lat 80. XX w.) pozostawione przez osoby zatrzymane i tu przesłuchiwane, świadczące o tym, co przeżyli ludzie wtrąceni do tych cel, zachowane do dzisiaj. Napisy te wykonane przez więźniów znajdują się na ścianach i drzwiach. Są to niekiedy ostatnie słowa ludzi skazanych na śmierć, ich ostatnie wołania przerażenia, buntu, rozpaczy i pożegnania. Obok napisów widnieją  różne rysunki, daty, kreski, kółka, inicjały i inne znaki zrozumiałe tylko dla ich autorów. Więźniowie nie znając dnia jutrzejszego, nie wiedząc co ich spotka za godzinę, chcieli zostawić po sobie jakiś ślad. Materiałem do pisania był ołówek, kredka, kawałek ostrego przedmiotu, paznokieć, a nawet suchy chleb.  Oto kilka dramatycznych napisów: - Mira Czesiek nie rozpacza bo zginie za Ojczyznę. W inskrypcji godło Państwa. (4. I. 45).- Jezu bądź miłościw grzesznej duszy mojej !- Bóg modlitwy zawsze wysłucha, Sroka.- Wiem w ostatnich chwilach życia, że cię kocham Lila, Jerzy.- Matko(…) Częstochowska miej mnie i Zdzisia w swojej opiece.- Nowicki Włodzimierz Kądzielowski Jerzy dnia 15. X. 44 Kraków godz. 13 niewinni.- Relacja Heleny Pająkowej ( maszynopis w zbiorach Muzeum Historycznego m. Krakowa):- (…)nie szczędzono mi tortur wszelkich jakie tylko zdołało wymyślić bestialstwo faszystów. Na Pomorskiej zakładano mi maskę z gazem duszącym. Bito mnie, bestialsko kopano wszędzie, targano za włosy. Wiązano mi nogi sznurem, kazano wchodzić na stół, z którego ściągano na podłogę i znowu bito i kopano. Wieszano na drzwiach – ręce w tyle przymocowane do sznurów zawieszonych na hakach. Jak długo tak wisiałam nie pamiętam, bo straciłam przytomność. Obudziłam się na podłodze, kiedy polewano mnie wodą (…).Więźniami byli ludzie ze wszystkich warstw społecznych, o różnych przekonaniach politycznych, aresztowani z różnych powodów za czyny wymierzone w niemieckie „dzieło odbudowy Generalnego Gubernatorstwa". Przetrzymywano tutaj nie tylko Polaków, ale również osoby innych narodowości, o czym świadczą napisy w języku niemieckim, czeskim, rosyjskim i francuskim.Hitlerowski aparat represji w okupowanej Polsce nie mógłby działać sprawnie, gdyby nie donosiciele.. Tylko w samej „stolicy” Generalnego Gubernatorstwa Krakowie, Niemcy mieli na swoich usługach setki konfidentów. Do budowy takiej siatki informatorów  okupant przestąpił już wczesną jesienią 1939 roku. Motywy ludzi decydujących się na zostanie szpiclami były różne. Jedni spodziewali się korzyści materialnych, innych zmuszono do tego szantażem. W Krakowie gestapowcy z Pomorskiej mogli stale liczyć – przez całą wojnę – na pomoc od około 800 do 1000 agentów i współpracowników.  Na liście zestawionej przez krakowski kontrwywiad Armii Krajowej  z września 1944 roku znalazło się 686 agentów. Później rozszyfrowano jeszcze kolejnych – łącznie 803. Listę rozpoczynała bufetowa z krakowskiego Dworca Głównego. Czyli na 300 mieszkańców – 1 konfident.Agenci i konfidenci rekrutowali się właściwie ze wszystkich warstw społecznych oraz narodowości zamieszkujących miasto. Byli to Polacy, Niemcy, Ukraińcy oraz liczni Żydzi. W ich szeregach można było znaleźć prawdziwych zawodowców, takich jak chociażby Danko Redlich, przedwojenny komunistyczny agent, który po  współpracy z Gestapo pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Urząd Bezpieczeństwa (UB) – powszechnie używane określenie organów bezpieczeństwa państwa funkcjonujących w Polsce w okresie stalinizmu (1944–1956). Nazwa pochodzi od jednostek terenowych, czyli wojewódzkich (miejskich, powiatowych) urzędów bezpieczeństwa publicznego. Na szczeblu centralnym struktura posiadała rangę ministerstwa, były to kolejno:Resort Bezpieczeństwa Publicznego (21 lipca 1944 r. – 31 grudnia 1944 r.)Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (31 grudnia 1944 r. – 7 grudnia 1954 r.)Urząd Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego (14 grudnia 1954 r. – 28 listopada 1956 r.)Po zniesieniu komitetu w czasie odwilży 1956 r. jednostki mu podległe zostały zreorganizowane i włączone do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jako Służba Bezpieczeństwa (SB) (28 listopada 1956 r. – 31 lipca 1990 r.).Jednym z nich był szesnastoletni harcerz Sławomir Mądrala „Pirat”, który pod wpływem tortur i za namową matki, chcącej ratować syna, zdecydował się na współpracę z Gestapo. W jej wyniku zostali aresztowani niemal wszyscy jego koledzy z drużyny. Za zdradę został skazany przez podziemny Wojskowy Sąd Specjalny na śmierć. Wyrok wykonano 31 marca 1944 roku. Zabito również matkę „Pirata”. Niestety też była konfidentką Gestapo.Karzącego ramienia Państwa Podziemnego uniknął za to Henryk Wojciech Koppel. Ten, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, przedwojenny kapitan Wojska Polskiego, aresztowany w marcu 1941 roku pod wpływem brutalnego śledztwa zdecydował się na współpracę agenturalną. Regularnie przekazywał informacje oficerom prowadzącym – Kurtowi Heinemayerowi i Rudolfowi Körnerowi. W wyniku konfidenckiej działalności Koppla wiele osób zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych, skąd już nigdy nie powróciło. Koppel dwukrotnie zadenuncjował inżyniera Jana Gołąbka – najpierw Gestapo, a po wojnie Urzędowi Bezpieczeństwa.Informacje przekazane Niemcom przez przedwojennego kapitana Wojska Polskiego Henryka Koppla były przyczyną wysłania do obozów koncentracyjnych wielu Krakowian. Po wojnie Koppel pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa. Innym wojskowym na usługach Niemców był żołnierz kampanii wrześniowej Roman Słonia. Jego siatka, poza pracą dla okupanta, zajmowała się również działalnością przestępczą. Grupa dobrze uzbrojona przez Gestapo czuła się bezkarna, gdyż opiekunowie spod znaku trupiej główki przymykali oko na aktywność kryminalną Słoni i jego kompanów, wyciągając ich natychmiast z aresztu. W końcu jednak miarka się przebrała i AK zdecydowała się interweniować, wykorzystując przy tym podstęp. Wiosną 1944 roku funkcjonariusze Kripo (niemiecka policja kryminalna) zatrzymali pod pretekstem awantury ulicznej jednego z członków siatki Słoni. W krakowskim Kripo pracowali żołnierze AK, którzy szybko przejęli sprawę. Funkcjonariusz Kripo ppor. Stanisław Szczepanek „Janusz”, żołnierz AK, poinformował swojego niemieckiego zwierzchnika […], że zatrzymał bandytę, który w czasie śledztwa ujawnił lokal konspiracyjny.Duży odsetek  konfidentów stanowili krakowscy Żydzi, wywodzący się najczęściej z inteligencji. Byli to adwokaci, lekarze, inżynierowie, nawet pedagodzy. Nie tylko ratowali się szpiclowaniem przed obozem w Płaszowie, a wcześniej krakowskim gettem. Brali za donosicielstwo pieniądze. Niektórzy z nich pracowali również w policji żydowskiej ((Ordnungsdienst) w różnych gettach, w zmieniających  się lokalizacjach. Pałowali niemiłosiernie swoich pobratymców w getcie, szantażowali ich i ograbiali. Zrabowanymi pieniędzmi dzielili się z Judenratem  (Rada Żydowska, Żydowska Rada Starszych). Oficjalnie nie posiadali broni palnej, niektórzy mieli legitymacje gestapowskie, policyjne pozwolenie na broń i poruszali się dowolnie po całym GG (Generalne Gubernatorstwo). Generalny Gubernator Hans Frank (skazany na śmierć w procesie norymberskim) akceptował tę działalność i ją finansował. W owej służbie działały również kobiety i te były najniebezpieczniejsze i najbardziej uzdolnione w szpiclowaniu.  Żydowscy konfidenci Gestapo docierali do Polaków ukrywających Żydów i wszystkich wydawali w ręce Gestapo. Konfidenci docierali również do podziemnych struktur konspiracyjnych AK. Niejednokrotnie ujawniani i skazywani na śmierć przez służby Polskiego Państwa Podziemnego. Podwójną działalnością policyjną w żydowskiej policji (Ordnungsdienst) i w Gestapo zajmowali się również  znani krakowscy adwokaci.Po zmianie okupantów, niektórzy ściśle współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa, sądami , prokuraturą wojewódzką i z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mówiono o nich, że za pieniądze  uwolnią największego przestępcę i mordercę. Była to prawda, za duże pieniądze krakowski prokurator wojewódzki Rek ze swoim zastępcą Gołdą  umorzyli każde śledztwo, a współpracujący z SB sędziowie (m.in. Korbiel)  nie skazywali takich oskarżonych , lecz również umarzali postępowania.    Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję. Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - Tajny Współpracownik (TW) o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a potępiający Władysława Mąciora, pracownika naukowego katedry, znanego polskiego patrioty i opozycjonisty.Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie, Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, piszący prace naukowe o wielkości jakiegoś Karla Kautskiego marksistowskiego sekciarza. Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan - Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo Podziemie wydało na niego wyrok śmierci.Prof. Julian Polan - Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef  sądu wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u, podobnie jak Helena Wolińska, czy Stefan Michnik - mordercy z za biurka i skorumpowani łapówkarze. Kilka tygodni temu (lipiec - sierpień 2018 r.) Adam Michnik publicznie wyzywał dziennikarza telewizji publicznej  - "ty skurwysynu", gdy ten zapytał go o działalność Stefana Michnika, jego przyrodniego brata.Prof. Julian  Polin - Harashin jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset „łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich „magistrów" skompromitował się swoją „prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan - Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra Franciszka Macharskiego.Niebagatelną rolę w służbie SB odegrał prof. UJ Tadeusz Hanausek, mąż milicjantki, współpracujący z prokuraturą wojewódzką w Krakowie, sądami oraz z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, osobiście zaprzyjaźniony z Andrzejem Zollem, Zbigniewem Ćwiąkalskim, czy też z Kazimierzem Buchałą - kierownikiem katedry Wydziału Prawa UJ.Kazimierz Buchała (ur. 6 lutego 1924 w Gierałtowicach, zm. 7 września 2002) – polski prawnik, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, profesor nauk prawnych specjalizujący się w prawie karnym materialnym, sędzia, adwokat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, - TW o pseudonimie "Magister". Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie „niezależnych” sądów i Trybunału Konstytucyjnego (prezes Andrzej Rzepliński), niekiedy budząca sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezczeszczeniu  Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.Prokuratura i sądy sterowane były przez służbę bezpieczeństwa i od niej ściśle uzależnione. Konfidentem SB był znany krakowski adwokat, Żyd, Maurycy Wiener, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, SB, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcami  Gołdą i Skwierawskim , sędziami (Korbiel i s-ka) i Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami TW "Magister" Kazimierzem Buchałą i Tadeuszem Hanauskiem. Bruno Miecugow, krakowski dziennikarz, ojciec Grzegorza Miecugowa (audycja  TVN „Szkło kontaktowe”) przy pomocy Żydówki prof. Marii Orwid  psychiatry, pracownicy naukowej Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, pośredniczył i inicjował zamknięcie w „psychuszcze” (krakowski szpital psychiatryczny w Kobierzynie) Wiesława Zgrzebnickiego, wybitnego polskiego architekta, patrioty, który publicznie skrytykował Brunona Miecugowa sygnatariusza rezolucji „53” z 1953 roku w tzw. procesie kurii krakowskiej, w którym księża i osoby świeckie zostały skazane na karę śmierci. Wiesław Zgrzebnicki „Zgrześ” zmarł w Kobierzynie w czasie  eksperymentów medycznych. Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II Wojny Światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem ("łapaczem") wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz... Żydówka - Stella Kübler. Wydała na śmierć setki Żydów. Wzięła za to pieniądze. Sama była Żydówką. Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 roku w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie „aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia  żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra „tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 roku wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja „Fabryka") z 27 lutego 1943 roku, będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. „Aryjski" wygląd Stelli oraz „papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z „łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 roku. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom."BLOND TRUTKA".Jak podaje w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym „łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.Dzięki nieprzeciętnej „skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich „nurków" miano „blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Pomimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym „łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ją do ostatnich dni życia?                                                 Aleksander Szumański Tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie" 25 marca 2013 r.Literatura, źródła, cytaty:„Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” profesor Andrzej Chwalba,Roger Moorhouse, „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” Znak, 2011,Diana Tovar, Stella: „The Story of Stella Goldschlag”http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/07/31/donosiciel-najlepszy-przyjaciel-gestapo/http://upadeknarodu.cba.pl/zydowska-policja.htmlhttp://www.bibula.com/?p=40858http://aleszum.salon24.pl/325086,psychiatryczny-archipelag-gulaghttp://www.rodaknet.com/rp_szumanski_9.htm            
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSCY KONFIDENCI HITLERA

$
0
0
Ilustracja: 
CZY POLACY MORDOWALI ŻYDÓW?ŻYDOWSCY KONFIDENCI HITLERA. GDY POLACY MORDOWALI ŻYDÓW. Działalność żydowskich konfidentów Gestapo z grupy Lonka Skosowskiego, i innych siatek żydowsko - niemieckich agentów, rychło przyciągnęła uwagę AK, zarówno na szczeblu Komendy Głównej jak i lokalnym. Podobnie inne organizacje podziemne zwróciły pilną uwagę na działalność żydowskich konfidentów, przykładem może tu być. komunistyczne podziemie (PPR, GL potem AL), które trudno posądzać o wrogość do Żydów.W dokumentach PPR (GL, czy AL) zachowały się liczne doniesienia o działalności agentów żydowskich i szkodach jakie sprowadziły. Przykładowo: "23 stycznia 1944 r. komuniści meldowali, że ich "organizacja krakowska kompletnie rozbita. Aresztowania są rezultatem kilkumiesięcznej, systematycznej pracy Gestapo". Prowokację zorganizował żydowski konfident policji niemieckiej Diamant i jego ludzie." Działalność żydowskich konfidentów Gestapo kosztowała podziemie, wszystkie organizacje, ale szczególnie AK utratę setek jeśli nie tysięcy, działaczy i bojowników. Żydzi byli niezwykle skutecznymi konfidentami z oczywistego powodu. Każdy Żyd był skazany na śmierć, schwytany od razu był tracony, żył dzięki temu, że ukrywali go Polacy, zatem dla ukrywających się Żydów oddziały podziemia były niejako otwarte. Ufano ukrywającym się Żydom, zakładając, że człowiek w takim położeniu nie może być zdrajcą, czy konfidentem niemieckiej tajnej policji. Niestety, w wielu przypadkach takie założenie było z gruntu fałszywe: "19 lutego 1944 r. żydowska konfidentka Gestapo zadenuncjowała komórkę AK zakamuflowaną w firmie "Auto-Sped" w Warszawie. Żołnierze konspiracji zostali zaaresztowani a następnie rozstrzelani. Infiltracja struktur podziemia przez żydowskich konfidentów Gestapo datuje się zapewnie od końca Wielkiej Akcji w getcie warszawskim, kiedy to Niemcy wywieźli 310 000 Żydów do Treblinki. Od jesieni 1942 roku setki agentów żydowskich straciło rację bytu w getcie. Przerzucano ich do miasta, na stronę "aryjską". Mieli za zadanie ścigać i wydawać ukrywających się współbraci - Żydów, ale Gestapo rychło się zorientowało się w przydatności Żydów - agentów do zwalczania polskiego podziemia, podążając drogą wytyczona wcześniej przez NKWD we wschodniej Polsce latach 1939 - 1941. W okupowanej Polsce, zgodnie z"prawem" niemieckim śmierć groziła za każde wykroczenie przeciwko rządom rasy panów. Dlatego działacze, czy bojownicy podziemnych organizacji nie mieli większych oporów przed ukrywaniem Żydów. I tak groziła im śmierć za to co robili, nie ma się zatem czego bać ukrywania Żydów - rozumowali. Nie przypuszczali jednak, że śmierć przyjdzie do nich, i do ich rodzin, przyniesiona przez tych, którym ratowali życie. Gestapo rychło się zorientowało, że ścigając Żydów docierają do ludzi podziemia, a co więcej, że Polacy ufają ukrywającym się Żydom. I wykorzystali to odpowiednio. Straty spowodowane przez żydowskich agentów Gestapo trudne są do przecenienia. Ale w końcu dowództwo AK podjęło kontrakcję przeciwko konfidentom, w tym również konfidentom żydowskiego autoramentu.Konfidenci byli śmiertelnym zagorzeniem każdej organizacji podziemnej. Byli jak śmiercionośna dżuma, toteż zwalczano ich bezwzględnie na każdym szczeblu. W warunkach podziemia dowody agenturalnej dzielności podejrzanego było trudno zgromadzić; często wystarczało samo podejrzenie, albo splot niesprzyjających okoliczności: wystarczyło że ktoś był w niewłaściwym czasie i w niewłaściwym miejscu, aby padło na niego podejrzenie, które najczęściej kończyło się pospieszną egzekucją. Nie było litości ani czasu na wahania czy dochodzenia. I zdarzały się pomyłki. Ale przeciwnie niż w normalnych czasach lepiej było zabić niewinnego, niż pozwolić winnemu na dalszą. działalność. O wielu tych doraźnych egzekucjach czy akcjach wyrokowych dokonanych na różnych, często niskich szczeblach AK nie wiedzą nawet najlepsi badacze podziemia, jak np. prof. Tomasz Strzembosz. Podobnie było z likwidacją części żydowskich konfidentów z siatki Lolka Skosowskiego. Do śledzenia agentów skierowano nastoletnich harcerzy, którzy wykonywali każde zadanie z wielkim poświęceniem. Oto relacja Janusza W. Cywińskiego :"W końcu 1942 roku nastąpiła reorganizacja harcerstwa podziemnego, Szarych Szeregów. Harcerze w wieku powyżej 17 lat przeszli do dywersji, a mój zastęp jako młodszych harcerzy, zastęp rozpoznawczy, przydzielony został do kontrwywiadu AK Okręg Warszawa jako brygada inwigilacyjna. Dostaliśmy zlecenie pilnowania lub śledzenia podejrzanych osób. Jednym z zadań była obserwacja biura handlowo-transportowego na ulicy Brackiej 22,.W związku z ustaleniem tego ohydnego zbrodniczego procederu (Afera Hotelu Polskiego], szef kontrwywiadu AK Okręgu Warszawa, kpt. Bolesław Kozubowski, uzyskał od płk Chruściela, późniejszego dowódcy Powstania Warszawskiego, zgodę na natychmiastowe zlikwidowanie całej szajki bez oczekiwania na wyrok sądowy, aby ratować jak największą liczbę kandydatów na tak organizowany przez Skosowskiego wyjazd do obozów zagłady. Ponieważ grupa moja przez okres kilkumiesięcznej inwigilacji poznała dobrze członków bandy, ich adresy i zwyczaje, dostaliśmy rozkaz zlikwidowania całej grupy. 1 listopada 1943 r. w restauracji na rogu Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej zastrzeliliśmy szefa bandy konfidentów Gestapo Lolka Skosowskiego.Następnie w okresie trzech dni przeprowadziliśmy likwidację 14 osób. W lokalu na ulicy Solec 70 odbywała się odprawa 7 członków bandy gdyśmy tam weszli. Po likwidacji zabraliśmy z mieszkania walizkę pełną papierów i dokumentów, gdyż uwagę naszą zwróciły czyste blankiety Kennkart (dowodów osobistych), czyli okupacyjnych dowodów tożsamości oraz gumowe pieczątki władz niemieckich. Całość została przekazana do Archiwum, czyli referatu badawczego kontrwywiadu AK, który ustalił, że Skosowski pochodził z Łodzi, gdzie został aresztowany jako Żyd. W czasie przesłuchania nawiązał kontakt z Gestapo, podjął zobowiązanie współpracy i został przeniesiony do Warszawy, gdzie otrzymał mieszkanie przy ulicy Nowogrodzkiej 31. Stworzył grupę podległych mu około 20 osób, przeważnie pochodzenia żydowskiego, świadomych swych akcji konfidentów Gestapo, pracujących dla okupanta niemieckiego za prawo do życia. Sam Skosowski szukał sobie zabezpieczenia na okres powojenny i związał się z wywiadem Gwardii Ludowej i Polskiej Partii Robotniczej, czyli dwóch organizacji kontrolowanych wojskowo i politycznie przez Moskwę. Dla nich w lokalu swoim, lokalu agentów Gestapo a za tym zupełnie bezpiecznym prowadził warsztat wystawiania fałszywych dokumentów tożsamości, który zabraliśmy. Wgląd szczegółowy w zabrane dokumenty pozwolił ustalić fakt współpracy grupy konfidentów Gestapo Skosowskiego z podziemnymi organizacjami komunistycznymi. Fakt, który nie był nam znany przed likwidacją.Nie potrafię dzisiaj podać żadnych dowodów dotyczących rezultatów penetracji jednostek Armii Krajowej i Delegatury Rządu przez grupę Skosowskiego. Przypuszczalnie była bardzo poważna. Trzeba bowiem pamiętać, że w opinii przeciętnego mieszkańca Warszawy już sam fakt, że ktoś był z pochodzenia Żydem, dawał poczucie bezpieczeństwa i pewności, że dana osoba nie mogła być konfidentem Gestapo. Członkom grupy Skosowskiego łatwo było więc penetrować organizacje podziemne. Wiadomo mi tylko, że w lecie 1943 roku Gestapo na skutek spenetrowania jednostek Armii Krajowej Obszaru Warszawskiego aresztowało prawie całą siatkę oficerów informacyjnych i oficerów Oddziału Drugiego w miejscowościach podmiejskich Warszawa. Czy były to rezultaty niezależnej akcji Skosowskiego czy też rezultaty inspiracji idącej ze wschodu, nie umiem powiedzieć. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że Skosowski i jego grupa byli odpowiedzialni za śmierć wielkiej ilości Polaków, niezależnie od ich wyznania. Za to, jako zbrodniarze, zostali przez AK straceni. Niestety tożsamości kilku z nich nie zdołaliśmy ustalić, a jeden zastępca Skosowskiego Koenig uciekł do Szwajcarii i być może do dzisiaj tam mieszka."W ciągu trzech dni listopada 1943 roku kontrwywiad okręgu warszawskiego zlikwidował 14 żydowskich agentów Gestapo, w tym siedmiu w jednym tylko mieszkaniu na ulicy Solec 70. A w relacji jest o tym tylko jedno zdanie. Nie znamy dokładnej daty, nie wiemy kto pociągał za spust, nawet nie znamy ich pseudonimów, nie wiemy jak się to odbyło. Żołnierze AK wiedzieli o odprawie agentów - ktoś musiał zdradzić zdrajców - ktoś ich wpuścił do środka, a jak weszli., mieli pewnie rozkaz zabić wszystkich w środku, może poza podwójnym agentem. Jedna sucha informacja, jak z książki telefonicznej. A tyle treści jakby się nad tym zastanowić. Godna podziwu powściągliwość. Ale jak harcerz - żołnierz AK miał się chwalić likwidacją Żydów, nawet agentów Gestapo? Gdy w komunistycznej propagandzie nadal oskarżano AK o mordowanie (niewinnych) Żydów i współpracę z Gestapo. Siedem osób zabitych w mieszkaniu z broni maszynowej podczas "odprawy", to musiała być masakra, a krew dosłownie bryzgała po ścianach i sufitach. Gorzej niż w amerykańskich filmie, bo na filmie widzimy farbę a to była najprawdziwsza krew. O akcji na Solcu nie znalazłem wzmianki w książce Tomasza Strzembosza pt. "Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944". A był to człowiek który strawił wiele lat życia na dokumentowanie akcji podziemia. Nawet on nie wiedział o wielu akcjach. Tomasz Strzembosz opisał w swej książce akcję likwidacyjną Leona (Lolka) Skosowskiego. Leon Skosowski został zabity 1 listopada 1943 roku przez żołnierzy kontrwywiadu Okręgu Warszawskiego AK. Tego dnia do Gospody Warszawskiej (przy Nowogrodzkiej 28) o godzinie 17-tej wkroczyło czterech żołnierzy AK uzbrojonych w pistolety i granaty. Zebranym kazano podnieść ręce do góry, a Lolka Skosowskiego zastrzelił pchor. "Janusz" . Przypuszczalnie strzelał z bliska - AK chciało mieć pewność, że zlikwidowano groźnego agenta. Wcześniej, w lutym 1943, roku zamach na grupę żydowskich agentów wykonała grupa bojowników ŻOB-u w getcie. Leon Skosowski został tylko ranny i kontrwywiad AK wolał dmuchać na zimne. Na jesieni 1943 roku siatka Lolka Skosowskiego - autorów afery Hotelu Polskiego - złożona z żydowskich agentów rozpierzchła się. Czas żydowskich agentów na "aryjskiej" stronie się skończył. Cześć, drobną część, zlikwidowała AK, znacznie więcej zabili Niemcy. Dla gestapowców "spaleni" po aryjskiej stronie żydowscy agenci byli nie tylko bezużyteczni, ale wręcz niebezpieczni - zbyt wiele wiedzieli o sprawie hotelu Polskiego. Można śmiało założyć, że jesienią 1943 roku Gestapo zaczęło polować na swoich żydowskich współpracowników i że zlikwidowało ich znacznie więcej niż AK. Wystawili nawet listy gończe za swoimi byłymi konfidentami, dostarczając niechcący wspaniałego dowodu ich "niezłomnej" walki z faszyzmem! Wielu żydowskich agentów Gestapo szukało schronienia., no gdzie? A jakże! Zostali członkami PPR, wstępowali do GL i AL. Komunistyczne bojówki brały każdego, kto się zgłaszał. W komunistycznym podziemiu szukali schronienia i ocalenia przez Niemcami i AK. Po wojnie, żydowscy agenci Gestapo, którzy przeżyli, uciekli z Polski. Była to grupa która się ukrywała przez resztę wojny. I ci byli konfidenci rozpisywali się szeroko o polskim antysemityzmie. Drugą grupę byłych konfidentów Gestapo stanowili ci, którzy "załapali" się do komunistycznych organizacji (bojówek). Ci z kolei, jako "weterani walki z faszyzmem", objęli po "wyzwoleniu" często ważne funkcje w partii (PPR, PZPR) i w organach bezpieczeństwa (UB, MBP) bez oporów podejmując współpracę z sowieckim wywiadem cywilnym (NKWD) lub wojskowym (GRU). Na tej współpracy opierała się ich błyskotliwa kariera. Agent zostaje agentem, zmienia tylko mocodawców. NKWD służba Żydów w Gestapo nie przeszkadzała, bowiem dobrze wiedzieli, że przewerbowany agent jest lepszy niż świeży: ma wyszkolenie i doświadczenie, no i jest na niego hak, z którego się nie urwie. Nie jest rzeczą przypadku, że sam Leon Skosowski został członkiem (wywiadu) GL i PPR. Rozsądny postępek w jego sytuacji. Za szefem podążyli jego podwładni. Jako bojownicy Gwardii Ludowej, czy Armii Ludowej i działacze partii komunistycznej (PPR i PZPR) i jej zbrojnego organu - Urzędu Bezpieczeństwa - mogli wziąć odwet na żołnierzach AK, którzy polowali na agentów Gestapo na jesieni 1943 roku. I tak się złożyło, że zdrajcy, perfidni mordercy, agenci Gestapo, którzy setkami wydawali i Żydów i Polaków na śmierć, po wojnie torturowali, oskarżali i mordowali tych, którzy walczyli z Gestapo. Oskarżając ich o zdradę, o współpracę z Gestapo i - uwaga - o antyemityzm. Tak to diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwonił. Życie jest pełne paradoksów, a dokładniej życie w Polsce jest pełne paradoksów.Warto przybliżyć powojenną błyskotliwą karierę wielu żydowskich konfidentów Gestapo. Polscy konfidenci lądowali w więzieniu lub wręcz w dole w lesie, zaś żydowskim powodziło świetnie: w partii, w Urzędzie Bezpieczeństwa, w nauce, w tzw. kulturze.. Niektórzy to porobili po wojnie kariery! Najpierw służyli nowej władzy, a przede wszystkim Sowietom. Gdy w partii zawiały przeciwne wiatry, po 1968 roku, wielu z nich wyemigrowało na Zachód, dołączając do kolegów z wcześniejszej ucieczki, którzy umościli im miękkie gniazdka. I razem, unisono - byli żydowscy agenci Stalina i Hitlera, szyją nam szatę zwierzęcego antysemityzmu. W tym wrzasku i steku podłych kłamstw szukają ukrycia prawdy o swojej współpracy nie z UB, bo tego się nie wstydzą i nie wypierają, ale z Gestapo i współdziałania w zagładzie własnego narodu. Większość Żydów ukrywała się. Mowa jest o nielicznej, ale niezwykle hałaśliwej grupie. I niezwykle wpływowej. Ci ludzie - żydowscy agenci Gestapo i NKWD - nie mieli nic do stracenia a wszystko do zyskania. Tak się składa, że ci, co mają najwięcej na sumieniu najgłośniej krzyczą oskarżając innych. Jak ten złodziej, który wskazując Bogu ducha winnego sąsiada krzyczy: łapać złodzieja.!!! By sam nie został złapany, jako złodziej. Stara jak świat zasada.Łatwo zauważyć, iż nastąpiło całkowite odwrócenie sytuacji. Zdrajcy stali się bohaterami, bohaterowie zdrajcami i zbrodniarzami, konfidenci szlachetnymi, prawi konfidentami, złodzieje uczciwymi, a uczciwych oskarżano o kradzież. I trwa to po dziś dzień, bo i dziś prawda nie może się przebić do świadomości społecznej pozostając wiedzą nielicznych. Zdrajcy, konfidenci i agenci: Gestapo i NKWD, i ich potomkowie, chodzą w glorii, żyją w dobrobycie i szacunku, i dorabiają na rzucaniu oskarżeń na swoje ofiary, zaś bohaterowie walki z totalitaryzmem, i ich potomkowie żyją, w biedzie i wciąż muszą się tłumaczyć, ze nie są tacy źli jak o nich mówią ci pierwsi. I się nie wytłumaczą. Nie mają szans, bowiem na koniec, naturalną rzeczy koleją byli konfidenci uznali się dobrych, bo wybrani byli od urodzenia. A skoro żydowscy konfidenci są dobrzy to ich przeciwnicy muszą być źli. Taka jest dialektyka postępu. Warto o tym pamiętać czytając książki rozmaitych epigonów żydowskich agentów Gestapo i/lub NKWD którzy nadal rozpisują się o rzekomych zbrodniach AK, czy Polaków, wobec Żydów. Którzy piszą, że harcerze szpiclowali ukrywających się Żydów, a AK ich zabijało. Że Polacy mordowali Żydów... W tych opiniach jest trochę prawdy. Ten wpis jest na to dowodem. Harcerze istotnie śledzili ukrywających się Żydów, a bojownicy AK ich likwidowali. Prawie tak jak w tych książkach. Mała, a raczej wielka, różnica: chodziło tu o żydowskich agentów Gestapo. Zabijano ich nie dlatego, że byli Żydami, ale dlatego, że byli agentami Hitlera lub Stalina. Stare żydowskie powiedzenie mówi: pół prawdy to całe kłamstwo. A w tych opowieściach nie ma nawet pół prawdy.I warto się zapytać, co oni, albo ich rodzice czy dziadowie robili w czasie wojny? I co zrobili aby przeżyć? Jaką cenę zapłacili inni? Ilu ludzi wydali? Ilu zginęło Polaków i Żydów, aby oni przeżyli.? Ile ludzkich istnień kosztowało ich życie? I pytanie na koniec, lecz nie najmniej ważne: jakie prawo mają agenci i konfidenci hitlerowskiej Służby Bezpieczeństwa (SD - Sicherheitsdienst, Służba Bezpieczeństwa, której częścią było tzw. Gestapo), PRLowskiej Służby Bezpieczeństwa i stalinowskiego NKDW, którzy wiernie wysługiwali się obu totalitaryzmem, oraz ich potomkowie, do wystawiania certyfikatu moralności swoim ofiarom, którzy nieugięcie walczyli o wolność: naszą i waszą?Aleksander Szumański Radio Pomost ArizonaDokumenty, źródła, cytaty: C:\Users\User\Desktop\TEKSTY GOOGLE\RADIO POMOST ARIZONA  https://www.rodaknet.com/rp_art_5413_czytelnia_zydowscy_konfidenci_hitlera_2.htmhttp://www.obiektywnie.com.pl/artykuly/spolaczali-zydzi-na-aryjskich-papierach-cz-ii.html Przypisyhttp://chodakiewicz.salon24.pl/81001,lonek-skosowski-koniec-zydowskich-kolaborantow-gestapo lub http://www.glaukopis.pl/pdf/9-10/Glaukopis_9-10_... Tomasz Strzembosz "Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944" PIW, 1983 Czytaj także: Żydowscy konfidenci Hitlera. Afera Hotelu Polskiego11. 01. 2013 r. 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

KILKA ZDAŃ O WYBORACH SAMORZĄDOWYCH

$
0
0
Ilustracja: 
KILKA ZDAŃ O WYBORACH SAMORZĄDOWYCHŻÓŁTA KARTKA DLA PiS https://naszeblogi.pl/51763-zolta-kartka-dla-pis-u (link is external)6.XI.2018Takim podtytułem opatrzył swoje spostrzeżenia powyborcze Zygmunt Korus mój wieloletni kolega redakcyjny. Tekst napisał na kilka dni przed II turą wyborów samorządowych. Cytuję istotne fragmenty tekstu:"Wrażenie niedosytu, bo zostały być może przeszacowane nadzieje, jest dla zwolenników definitywnej, szybkiej naprawy Polski, wskutek umiarkowanego wyniku wyborczego PiS-u, chyba dość bolesne (różnica procentowa pomiędzy, w potocznym rozumieniu, draństwem a uczciwością nawet się zmniejszyła). Przyznam, że od wyborczego wieczoru kłębią mi się różne myśli w głowie. Burza refleksji, złości na…(?), pretensji do…(?) – jednym słowem mętlik i jakiś absmak z pseudo-efektu obecnej demokracji.Zatem hurraoptymizm zwolenników PiS-u dostał jednak żółtą kartkę – co by nie powiedzieć…" Uwag się nazbierało, oj nazbierało. Przytoczę istotne:- miasta w sposób zdecydowany przegrały. Nawet łódzka szansonetka, a nie prezydent uzyskała 70 procent poparcia. Nie winię tu absolutnie wyborców, nie oni ponoszą odpowiedzialność. Ważne są media, a te są bez wizerunku.- telewizja Info prowadzi bardzo marną pracę. Obrzucanie błotem tzw. opozycji totalnej dało już swoje efekty. Tu potrzebna jest mądra merytoryczna gra, a nie epitety. Jakoś o tym opozycja nie wspomina, ale im w to graj. Telewizja publiczna powtarza po wielokroć fragmenty mało dostojnych wystąpień Schetyny, aż do znudzenia i efekty mamy jak na dłoni. Od kiedy PiS wygrało wybory nie słychać nic w telewizji o bardzo istotnych merytorycznych wypowiedziach dziennikarzy "Warszawskiej Gazety" o 100 tysięcznym nakładzie, ukazującej sie na obu półkulach. Redaktorem naczelnym "WG" jest Pan Piotr Bachurski, o którym w mediach drukowanych i w telewizji publicznej ani mru, mru. Rzecznik prasowy prezydenta Andrzeja Dudy prof. Andrzej Zybertowicz napisał o dziennikarzach "WG", iż są to "małpy występujące w cyrku".Pisze w "WG" m.in. Wielki Polak, męczennik ks. Stanisław Małkowski, czy też jako "małpa cyrkowa"?A najbardziej wkurzająca jest koalicja PO-PSL-SLD. No cóż, tak sobie życzą, a wszystkie partie są zarejestrowane, czyż więc nie wolno? No dobrze, ale kto dał przykład? Ano pan Jacek Kurski powierzając komunistce, przyjaciółce bandziora komunistycznego Leszka Millera i żony Piotra Mochnaczewskiego kilkakrotnie skazanego za pospolite przestępstwa bolszewika z SLD - prowadzenie tzw. czołówek TVP - Info, m.in. awanturnicze lewicowe "Studio Polska". Czas skończyć te awantury "Studia Polska"!!!Piotr Mochnaczewski, mąż kandydatki SLD na prezydenta RP Magdaleny Ogórek, był skazany prawomocnym wyrokiem. Sprawa wyszła na jaw trzy i pół roku temu po interwencji Ministerstwa Nauki, po której Piotr Mochnaczewski zrezygnował z pełnionej wówczas funkcji rektora. We wrześniu 2011 r. do Ministerstwa Nauki wpłynął donos informujący, że Piotr Mochnaczewski – wówczas rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa im. H. Chodkowskiej w Warszawie – został skazany prawomocnym wyrokiem sądu.Resort zwrócił się do uczelni z prośbą o wyjaśnienia, ponieważ nauczyciel akademicki nie może być skazany za przestępstwo umyślne. Miesiąc później Mochnaczewski zrezygnował z pełnionej funkcji, a z wyjaśnień złożonych w ministerstwie wynikało, że uczelnia nie wiedziała o wyroku jej rektora.MAGDALENA OGÓREK AS DZIENNIKARSTWA POSTKOMUNISTYCZNEGO.KŁAMSTWA MAGDALENY OGÓREK. OGÓREK DOLECIAŁA Z POSTKOMUNY TERAZ JEST GWIAZDĄ MEDIALNĄ “DOBREJ ZMIANY”– Ja z tym środowiskiem nie miałam relacji także przed kampanią prezydencką w 2015 r. (…) To nie było środowisko, z którym ja w jakiś sposób byłam zaprzyjaźniona – tak, kłamie Magdalena Ogórek w rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.Dalej przekonywała, że przed trzema laty, gdy startowała na prezydenta z ramienia Sojuszu, była niezależna, zaś SLD wykorzystała tylko po to, żeby móc szeroko zaprezentować swój program. I tu jednak pamięć ją chyba zawiodła, bo przecież pamiętamy, jak w kampanii prezydenckiej Magdalena Ogórek nie chciała rozmawiać z mediami i nie udzielała wywiadów.Ekskandydatka SLD nie zaskoczyła. Od prawie trzech lat, po zwycięstwie PiS-u w 2015 roku, przy każdej okazji Magdalena Ogórek dokonuje poprawek w swojej przeszłości i usuwa fragmenty, które dziś mogłyby jej tylko zaszkodzić. Niedawno jednym z takich niewygodnych elementów stał się Aleksander Kwaśniewski. Dzisiejsza gwiazda TVP nazywa teraz swojego byłego mentora „przedstawicielem głębokiej postkomuny” i nie chce pamiętać, że w 2002 r. zaczynała karierę od stażu w Biurze Integracji Europejskiej w kancelarii TW "Alka"Kwaśniewskiego. Później przewinęła się jeszcze przez MSW pod rządami podłej kreatury Ryszarda Kalisza, ale ten fragment życia także wyparła z pamięci.Powstałe w ten sposób wolne miejsce Magdalena Ogórek wykorzystuje do tworzenia zupełnie nowych wspomnień. – Z całym szacunkiem dla pana Antoniego Macierewicza, pierwsza powiedziałam, że trzeba stworzyć Wojska Obrony Terytorialnej – „skromnie” wypaliła była kandydatka SLD.Po tym, jak internauci zaczęli wypominać Magdalenie Ogórek jej niewygodną przeszłość, ona sama odpowiedziała krytykom na Twitterze.„Dla lewicowo – liberalnych, którzy nie rozumieją prostego przekazu: moja wypowiedź dotyczyła obecnego SLD. Nie ma w nim Napieralskiego- wyrzucony, Kalisza- wyrzucony, J. Oleksy zmarł. Może wam umknęło” – napisała.Media są istotnym wzorcem realnej polityki i jeżeli Magdalenie Ogórek komunistce powierza się funkcję prowadzenia "Studia Polska" awanturniczej audycji komuchów z prawicą to takie jest żniwo wyborcze. Któż w takiej sytuacji zaufa PiS z panem Jackiem Kurskiem - prostakiem, bez wiedzy, skandalem medialnym.Z wróbla kanarka nie będzie - to jest pewne.Ostatnio na naszych oczach w polskiej telewizji INFO przewija się kalejdoskop zdumiewających scen i przetacza się korowód najrozmaitszych kreatur (patrz Róźa Thun, Marcin Święcicki ,Adam Szejnfeld - sutener, Magdalena Ogórek , Włodzimierz Czarzasty, Barbara Nowacka wszyscy, neokomuna, etc.), które wyskakują strupieszałe z szaf, nasuwając na myśl gangreniaste postaci generalissimusów PRL. Tak telewizja państwowa przygotowała wyborców. Raczej ogłupiła prologiem wyborczym.- Rafał Ziemkieicz ("centroprawicowy" publicysta) w 100-lecie niepodległości napisał książkę paszkwil na Józefa Piłsudskiego "Złowrogi cień Marszałka" oraz artykuł w "Najwyższym Czasie!""Odzyskał Polskę - zniszczył polskość". - A co wcześniej? Pani premier Beta Szydło, wielka Polka, mądra kobieta, nagle znika z politycznej sceny, ot tak sobie, nawet bez podania motywów.Premierem zostaje Mateusz Morawiecki, do którego nie można mieć zastrzeżeń, to prawda. Ale w sytuacji gdy premierem Rzeczypospolitej Polskiej jest Pani Beata Szydło, ruch taki jest ze wszech miar niedozwolony.Gdyby mnie w owej sytuacji zaproponowano stanowisko szefa rządu wymiennego z obecną Panią Beatą Szydło - na pewno bym odmówił. Jestem Polakiem. Prezydentury bym nie odmówił po tych kilku dudowych skandalach wetowych, z "kanarkami cyrkowymi", czy też doradcą prezydenckim, oszustem paliwowym, kryminalistą Michałem Królikowskim, czy też lewą damą Zofia Romaszewską.Wierszyk tatusia Pierwszej Damy Agaty Dudy-Kornhauser Juliana Kornhausera, jak to polscy żołnierze z orzełkami ma czapkach pałowali po głowach w Kielcach żydowskie dziewczynki też przysłużył się Łodzi. Warszawie, czy też Krakowowi.Co będzie jutro?Jako dziennikarz "Obywatelskiej" odbyłem rozmowę z Panem Marszałkiem Seniorem Kornelem Morawieckim, redaktorem naczelnym "Obywatelskiej", który powiedział:"PYRRUSOWE ZWYCIĘSTWO?Zasadnicza rekonstrukcja rządu, zmiana języka, rewolucja medialna, czy to wystarczy żeby PiS nie straciło władzy po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych? - . Pytanie moje.Po tych wyborach nasuwa sie odpowiedź: NIE WYSTARCZY. Trzeba jeszcze zadbać o polityczną niezależną konkurencję, która domknie elekcyjną lukę, widoczną jak na dłoni. Już widać, że pogłębianie widocznego społecznego podziału nie tylko wprost szkodzi Polsce, ale daje też paliwo aktualnej opozycji.Hasło anty - PiS okazało się piekielnie skuteczne. Liczyć na szczęśliwy traf podobny do tego, który miał miejsce w 2015 roku jest zupełną mrzonką.Albo po Święcie Niepodległości, jeszcze w tym roku nastąpi cud przebudowy i odnowy partii rządzącej, albo wróci to co było w pookrągłostołowym egoistycznym ćwierćwieczu 1990 - 2015.Św. IGNACY LOYOLA (1491 - 1556) MÓWIŁ: "TRZEBA WIERZYĆ, ŻE WSZYSTKO ZALEŻY OD BOGA, ALE ROBIĆ TAK ABY WSZYSTKO ZALEŻAŁO ODE MNIE, OD NAS". - nieoceniona rada dla kierownictwa i zwolenników PiS.(Wolni i Solidarni Kornel Morawiecki)Tekst "Pyrrusowe zwycięstwo?" ukazał się w "Obywatelskiej" nr 178; 26 października - 8 listopada 2018 - autorstwa Kornela Morawieckiego WOLNI I SOLIDARNI. Tak oto Zygmunt Korus skomentował konkluzję Kornela Morawieckiego:"Trafna obserwacja: pogłębiający się duopol, w praktyce poszerza liczebność zwolenników antyPisu (bo zawiedzeni nie mają "trzeciej drogi"). Przy ostrej polaryzacji sceny politycznej szansę ma "owocobranie przez podział", a nie poprzez łączenie się, scalanie (na tzw. prawicy). To w interesie PiS-u jest dać szansę skupienia się gdzie indziej, tuż obok, odchodzącego swojego elektoratu, który jest zawiedziony dotychczasowymi efektami partii rządzącej. Pan Morawiecki myśli o własnym dziecku, Wolnych i Solidarnych, to naturalne. Ale teraz sytuacja się odwróciła: wcześniej trampoliną dla kariery Premiera Mateusza był niezłomny opozycjonista tatuś, a obecnie kamieniem u szyi jest syn legendarnego ojca. Rzecz jasna w tym projekcie, o którym tutaj mówimy: żeby nie stracić dotychczasowego elektoratu Jarosława Kaczyńskiego. Moim zdaniem większą szansę miałaby partia patriotyczna pod auspicjami Antoniego Macierewicza, albo - i tutaj trzeba by kleić - nowe, młodzieżowe ruchy stricte narodowe (z jakąś zgrabną, porywającą nazwą). Bo już widać, że Kukiz'15 nie wywiązał się ze swej roli, ale przynajmniej nie szkodził. Tak wyobrażony i podzielony tort wyborczy mógłby być atrakcyjny dla wielu nie tylko głosujących, ale też pozyskać część tumiwisistów obywatelskich, i PiS-owi w przyszłym parlamencie dałby szansę stworzenia realnej koalicji naprawy i zmian w kraju. O tym, że taki nowy byt ideowo-organizacyjny winien mieć w swym programie rozsądne propozycje dla małego biznesu, nie napisać, to tak, jakby nic nie powiedzieć. I jeszcze jedno, co w trawie piszczy, aż w uszach dzwoni: oczekiwana partia musi mieć jasną wykładnię na temat stosunków z Izraelem (w wydźwięku "zero filosemityzmu", bo w przymilaniu się Żydom, w polskich warunkach, natychmiast się traci wyborców - napiszmy to dobitnie, z wytłuszczeniem i wykrzyknikiem - lawinowo!). Partia ta winna być też eurosceptyczna, żeby można było jawnie prowadzić choćby minimum edukacyjne w tej kwestii (co zyskujemy a ile tracimy) i być realnym straszakiem, że Polexit jest także możliwy, gdyby zaszła taka, ratunkowa, nieuchronna prowolnościowa konieczność. Mądry przywódca, którym Jarosław Kaczyński... czy jeszcze jest?, winien mieć zawsze po obu stronach partyjnego centrum (jądra, środka, jak zwał tak zwał) zewnętrzne wsparcie: radykałów z lewej i prawej flanki. Tych ludzi należy zagospodarowywać, wspierać na przyszłość dla siebie, jako potencjalnych koalicjantów, a nie tłumić i robić wszystko, żeby nie mieli wyboru w myśl zasady "I tak musicie na mnie zagłosować, bo nie macie wyboru". To już, jak widzimy, nie działa. Do grona jawnych antypolaków dołączyła bowiem grupa sceptyków odnośnie roli, jaką da się przecież odczytać z dotychczasowej polityki rządu: że jest to jakże często gra faryzejska, postawa wobec możnej zagranicy na kolanach, aktywność niekonsekwentna, kapitulancka, medialnie nachalna w biciu piany. Zatem po Marszu Niepodległości czekamy na powstanie jakiegoś Odrodzenia w życiu publicznym - oby młodym polskim patriotom się to udało!"Opracowali Aleksander Szumański, Zygmunt Korus - dziennikarze niezależni KOMENTARZ - AUTOR RADOSŁAW KIERYŁOWICZ WYDAWNICTWO PENELOPANa porażkę złożyło się kilka przyczyn, ale podstawową było przede wszystkim rozczarowanie ogólną polityką "na górze". Przede wszystkim niespełnieniem obietnic wyborczych Andrzeja Dudy (Frankowicze i Kwota wolna od podatku), wycofanie się z ustawy IPNowskiej poczytano jako przejaw uległości wobec obcego państwa, sprowadzanie imigrantów zarobkowych wobec polityki nie przyjmowania tych narzucanych przez UE (Niemcy), przykręcenie śruby podatkowej, przy jednoczesnym dotowaniu obcych firm, rywalizacja między prezydentem a rządem, oraz skandaliczny poziom stronniczej telewizji państwowej. Myślę że wymiana na stanowisku premiera również swoje zrobiła. Dodatkowo propaganda opozycji, która bardzo dobrze, podsyca różne protesty i je wykorzystuje dla krytyki postaw rządu też swoje robi. Rząd nie ma pomysłu na pozyskanie nowych wyborców, a za chwilę wkurzą się kolejni.   
Ocena wpisu: 
Średnio: 4.9(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

11 LISTOPADA

$
0
0
Ilustracja: 
 Kukułeczka zakukałaWidząc Orła w locie,Wreszcie w gniazdku zamieszkałaCałe było w złocie. Orzeł złotą miał koronęGdy się w niebo wzbijał,Do Maryji stóp wzlatywałPolską upragnioną. Kukułeczka zapytałaOrła lecącegoCzy Królowa Polskę kochaCzy Orła samego? Sto lat trzeba byłoPod niebo się wznosićBy Królową Polski kochaćI o miłość prosić. Orle biały złotopióryW swej złotej koroniePrzytulą cię do sercaJej miłosne Dłonie! 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 775 articles
Browse latest View live