Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 775 articles
Browse latest View live

Z WYŻYN DOKTORSKICH DO SUTEREN PUBLICYSTYCZNYCH

$
0
0
Ilustracja: 
Z WYŻYN DOKTORSKICH DO SUTEREN PUBLICYSTYCZNYCHŻYDOWSKA BANDERÓWKA W 100 - LECIE ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCIW dniu 11 listopada 1938 roku miałem 7 lat i mając w sercu Boga, Honor i Ojczyznę z balkonu ulicy Legionów 25 we Lwowie vis - a - vis Wielkiego Teatru oglądałem wspaniałą defiladę wojskową z okazji 20 - lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości. Cóż to było za przeżycie !!! Poczty sztandarowe, tuż za nimi Podhalańczycy, regularna piechota, marynarze, artyleria, lotnicy i lotniczki, Górale i Góralki w regionalnych strojach podhalańskich, a na ustach miałem pacierz, którego nauczyła mnie Mama. Pamiętam słowa tej modlitwy:"Potężny Boże na wszechświata tronie,Do Ciebie wznoszę błagalne me dłonie.Za Dzień Dzisiejszy, za dary z Twej RękiNiosę Ci z serca mego dzięki.A jeślim grzechem obciążył mą duszę,To na kolanach przebłagać Cię muszę!Niech zasnę z Twoim na ustach imieniemZ Twą łaską świętą i z Twym przebaczeniem".Taty nie było w tym Świętym Dniu , miał dyżur w szpitalu wojskowym.80 LAT PÓŹNIEJJak to się wszystko zaczęło, tego pamięć moja nie sięga. Ale nie tak dawno, bo jeszcze w 2014 roku posiadałem akredytację USA w Polsce, publikowałem również w "Warszawskiej Gazecie", moje nazwisko znajdowało sie w stopce redakcyjnej. nie oszczędzającej na jej łamach wrogów Polski w tym żydowsko - banderowskiej Ukrainy z Walzmanem "Petro Poroszenko" na czele. Tak, żydowsko - banderowskiej Ukrainy urządzającej pogromy Żydów inspirowane przez największego światowego antysemitę ukraińskiego, Oleha Tiahnyboka prezesa banderowskiej, antysemickiej, faszystowskiej partii Swoboda. On to właśnie z okrzykami "Smert Lachom", "Lachy za San" urządził pogrom Żydów na cmentarzu żydowskim w Humaniu na Ukrainie.On to właśnie oklaskiwany przez Walzmana wrzeszczał na lwowskich ulicach w banderowskich pochodach: "Polaczkom zrobimy drugi Katyń". Tiahnybok nie wyjaśnił jednak w tej groźbie, czy ten "drugi Katyń" chce urządzić polskim Żydom, czy tylko gojom. Ten "piękny" marsz tiahnybokowy obserwowałem z moją małżonką i redaktor naczelną "Lwowskich Spotkań" Bożeną Rafalską na ulicy Gródeckiej we Lwowie w lipcu 2014 roku. O "drugim Katyniu" i "Powywieszamy was Polaczków" w ukraińskiej prasie ani mru, mru. "Wysokij Zamok" podał jedynie, iż papa "polskowo papieża" był żydowskim Ukraińcem, po polsku "rusinem żydowskim". Na drugi dzień po banderowskiej antypolskiej wrzawie Walzman w banderowskim parlamencie ściskał się z Bronisławem Komorowskim, stwierdzając, iż "Komorowskij eto moj druh"Obywatel Izraela, bresławski chasyd, który przybył do Humania na grób rabina Nachmana, został brutalnie pobity w poniedziałek rano przez tłum pijanych mieszkańców wykrzykujących antysemickie przekleństwa. Wkrótce poszkodowany zostanie przewieziony do Izraela.Rano 17 czerwca w Humaniu został zaatakowany i brutalnie pobity bresławski chasyd z Izraela, który przyszedł do grobu sprawiedliwego rabina Nachmana. Według strony internetowej "Kikar Szabat", incydent miał miejsce o godzinie 6 rano, kiedy młody Izraelczyk siedział sam w altance koło grobu, studiując książki religijne.W tekstach "Muzyczka Majdanu", "Pieprzyć Ukrainę" oraz "Bij Żyda" opisali te banderowsko - tiahnybokowe wyczyny i narracje - Waldemar Łysiak w "Do Rzeczy" i Aleksander Szumański w "Warszawskiej Gazecie".I tu pękła bomba. Gdzie wybuchła? W Kijowie? We Lwowie? A może w Waszyngtonie w "The Washington Post"?. Wcale nie! W Warszawie, według dr Ewy Kurek jewrejskiej stolicy Polin.W Warszawie, to znaczy gdzie? Ano w "Warszawskiej Gazecie" redaktor naczelny Piotr Bachurski, w tekście "O poziom i kulturę w dyskusji". "WG" nr 40 ; 03 - 09. X. 2014 r. Niezmiernie rzadko wydarza się, aby dziennikarze tej samej gazety atakowali się wzajemnie. Spotkało to już Waldemara Łysiaka i ks. Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego na łamach "Gazety Polskiej" z podłym oskarżeniem o banderyzm i antysemityzm autorstwa Jacka Kwiecińskiego i żydowskiego dziennikarza Dawida Wildsteina.Bomba rozbrojona została w odpowiedzi do żydowskiej dziennikarki i historyczki dr Ewy Kurek, która z wyżyn doktorskich spadła do suteren publicystycznych. Cytuję fragmenty jej tekstu:"(...) Sztukę prowadzenia dyskusji i dochodzenia do prawdy przez ukazywanie sprzeczności w sposobie myślenia rozmówcy lub przez obalenie zaprzeczeń dowodzonych tez w starożytności i w średniowieczu określano mianem dialektyki (Sokrates, Platon, Arystoteles, Abelard). Jeśli mianem dialektyki określimy głos Aleksandra Szumańskiego, krytykującego polemikę Dawida Wildsteina z Waldemarem Łysiakiem, w której Szumański nazywa Dawida Wildsteina "żydowskim dziennikarzem", to należy stwierdzić, że Szumański eksponując w tytule krytyki ewentualną narodowość Wildsteina, popełnił pierwszy kardynalny błąd. ( Dr Kurek w swoim tekscie nie wspomina, że "Gazeta Polska""uśmierciła" po tym moim tekście Dawida Wildsteina na katolickim cmentarzu przy kościele św. Katarzyny w Warszawie budując mu grobowiec chrześcijański ze znakiem Krzyża Świętego - dop. A.S.).I dr Ewa Kurek dalej:Błąd Szumańskiego polega na tym, że pochodzenie D. Wildsteina ma się nijak do przedmiotu sporu Polaków z Ukraińcami o banderyźmie Anno - Domini 2014....Błąd kardynalny Łysiaka i Szumańskiego polega również na tym, że wykorzystują oni stosowaną w PRL zasadę, że jeżeli brak argumentów merytorycznych o zbrodniach OUN - UPA to wpisuje się, że adwersarz nie ma racji, bo jest katolikiem, wegeterianinem, Żydem lub nosi zielone skarpetki. Szumański z Łysiakiem popełniają liczne błędy w ocenie działalności OUN - UPA, trzeba więc przypomnieć" autorom", że Feliks Dzierżyński był Polakiem, zaś pułkownik Berek Joselewicz był Żydem, który za Polskę oddał swoje życie. Publikacje Łysiaka i Szumańskiego dowodzą, że bardziej cenią sobie mądrość Putina, niż mądrość Jagiellonów - Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta. Z bieżących wydarzeń na Ukrainie wynika, iż rzekomy banderyzm wynika z 1 procentowego poparcia partii Swoboda(...)"Tak było w roku 2014, cztery lata przed 100-leciem odzyskania rzez Polskę niepodległości.ATAK NA "WARSZAWSKA GAZETĘ" - HAŃBA PROFESORA ANDRZEJA ZYBERTOWICZAA dzisiaj w 100-lecie odzyskania przez Polskę Niepodległości  Andrzej Zybertowicz - doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy nazywa dziennIkarzy "Warszawskiej Gazety""małpami występującymi w cyrku".W czasie II Wojny Światowej utraciłem całą rodzinę na czele z Ojcem. Wszyscy zostali zamordowani przez okupantów w gronie 6 milionów Polaków, którzy zginęli z rąk niemieckich i sowieckich okupantów.Ja też jako dziennikarz "Warszawskiej Gazety" jestem "małpą cyrkową". Pośrednio małpami cyrkowymi są moi rodzice, którzy mnie tak ukształtowali za przyczyną Królowej Polski. Królowa Polski Najświętsza Maryja Panna patronuje "Warszawskiej Gazecie". Czy Ona wg. Zybertowicza też jest "małpą cyrkową"? Teraz nazwiska moich kolegów i koleżanek dziennikarzy "Warszawskiej Gazety"nazwanych publicznie przez Andrzeja Zybertowicza "małpami występującymi w cyrku"- Ks. Stanisław Małkowski - męczennik,- Ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski - męczennik - kapelan Konfederacji Polski Niepodległej,- Piotr Bachurski - redaktor naczelny,- Aldona Zaorska - z-ca redaktora naczelnego.- Zygmunt Korus opozycjonista, więziony w czasach PRL,- Marcin Hałaś, b. prezes Katowickiego Oddziału  Związku Literatów Polskich,-Andrzej Leja,- Mirosław Kokoszkiewicz,- Krzysztof Osiejuk,- dr Leszek Pietrzak b. historyk IPN,- Tomasz Rzeczycki,- Stanisław Srokowski pisarz, męczennik Kresów II RP, utracił całą rodzinę w zbrodni OUN - UPA,- Grzegorz Wszołek,- Łukasz Żygadło,- Izabela Brodacka - Falzman,- Piotr Lewandowski,- Robert Wyrostkiewicz,- Paweł MiterWedług mnie Andrzej Zybertowicz to - ancymonek - po lwowsku szprytny szpecyfinder, gagatek, spryciarz, karierowicz, niezłe ziółko. HAŃBA EWY KUREK W 100-LECIE ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI EWA KUREK W ATAKU NA PREZYDENTA ANDRZEJA DUDĘ - "W CO PAN GRA PANIE DUDA?"Ewa Kurek plagiatując anty Polaka i antysemitę Leszka Bubla - z "Tylko Polska" atakuje we wczorajszej "Warszawskiej Gazecie nr 45; 9-15 listopada 2018 r. prezydenta Andrzeja Dudę tytułem "Marsz Niepodległości".RAFAŁ ZIEMKIEWICZ NA 100-LECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI "ZŁOWROGI CIEŃ MARSZAŁKA"Na 100-lecie niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej Rafał Ziemkiewicz wydał książkę "Złowrogi cień Marszałka Jozefa Piłsudskiego""Złowrogi cień Marszałka" (okładka twarda, książki)  Wydawca: Fabryka Słów Sp. z o.o.A Najwyższy Czas! Opublikował artykuł Rafała Ziemkiewicza "Józef Piłsudski zniszczył polskość"I to są właśnie te sutereny publicystyczne.Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621     
Ocena wpisu: 
Średnio: 4(1 głos)
Kategoria wpisu: 

TOPIENIE KSIĘŻYW WIŚLE ZGODNE Z KONSTYTUCJĄ

$
0
0
Ilustracja: 
“TOPIENIE KSIĘŻY W WIŚLE” ZGODNE Z KONSTYTUCJĄ RP.SLD – BĘDZIEMY TOPILI KSIĘŻY W WIŚLE.CO NA TO TOW. REDAKTOR MAGDALENA OGÓREK —KANDYDATKA SLD NA PREZYDENTA RP?SĄD REJONOWY DLA WARSZAWY PRAGI PÓŁNOC – TOPIENIE KSIĘDZA W WIŚLE JEST ZGODNE Z POLSKĄ KONSTYTUCJĄ.DORADCA PREZYDENTA RP PROF. ANDRZEJ ZYBERTOWICZ – DZIENNIKARZE “WARSZAWSKIEJ GAZETY” TO MAŁPY Z CYRKU.DZIENNIKARZEM “WARSZAWSKIEJ GAZETY” JEST KS. STANISŁAW MAŁKOWSKI.Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ uznał, że deklaracja „topienia księdza w Wiśle” jest zgodna z polską konstytucją.Jakiś czas temu Grzegorz Gruchalski z SLD zapowiedział na antenie Superstacji, że ma zamiar utopić księdza.– Będziemy topili księdza jako symbol opasłości Kościoła. Tego, że Kościół ma dużo pieniędzy na swoje działania (…) Weźmiemy takiego dużego opasłego księdza i utopimy go w Wiśle – powiedział Gruchalski. Swoją skandaliczną wypowiedź polityk SLD tłumaczył chęcią zorganizowania happeningu – twierdził, że chodziło o kukłę księdza.Dopytywany przez dziennikarza, czy pomysł na happening nie jest zbyt kontrowersyjny i czy nie kojarzy się politykowi SLD z zabójstwem księdza Popiełuszki, Grzegorz Gruchalski zaczął się tłumaczyć.– Może ten przekaz jest trochę wyostrzony, natomiast musimy pamiętać, że jeśli nie pokażemy twardej retoryki, to nie będziemy w stanie się przebić. My nikogo nie chcemy zabijać. Nie chcemy mordować żadnych księży. Absolutnie. Jesteśmy pacyfistami, sprzeciwiamy się jakimkolwiek rozwiązaniom siłowym, natomiast chodzi nam o symbol Kościoła. Symbolem Kościoła jest katolicki ksiądz. Ten opasły, zły ksiądz, który po prostu ma dużo pieniędzy, jeździ dobrymi samochodami – tłumaczył polityk SLD.Wypowiedź Grzegorza Gruchalskiego wywołała w mediach lawinę komentarzy. Pomysł na happening ostro skrytykował nawet rzecznik SLD Dariusz Joński.Na słowa Gruchalskiego zareagował również Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą, zawiadamiając o wszystkim prokuraturę. Ta jednak odmówiła wszczęcia dochodzenia, następująco tłumacząc swoją decyzję: „stwierdzić należy, że powołana wyżej treść winna być oceniona jako zamanifestowanie przez Grzegorza Gruchalskiego swego osobistego poglądu, do czego uprawnia go Konstytucja RP”.Ryszard Nowak w imieniu Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą odwołał się od tej decyzji do sądu. Ten właśnie podjął decyzję. Jest taka sama, jak prokuratury.„Czyn ten nie zawiera znamion czynu zabronionego, a postępowanie oskarżonego w sprawie zamiaru topienia księży jest zgodne z Konstytucją RP” – uznał Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ.SLD – BĘDZIEMY TOPILI KSIĘŻY W WIŚLEW ramach kampanii wyborczej do Parlamentu Europjeskiego Grzegorz Gruchalski planuje happening z udziałem księdza. Kukłę przedstawiającą duchownego działacz SLD będzie topić w Wiśle – akcja ma symbolizować opasłość Kościoła.Grzegorz Gruchalski, członek władz SLD i szef młodzieżówki zadeklarował, że jego pomysłem na kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego jest happening z udziałem księdza.– Będziemy topili księdza jako symbol opasłości Kościoła. Tego, że Kościół ma dużo pieniędzy na swoje działania – zapowiedział polityk.– Weźmiemy takiego dużego opasłego księdza i utopimy go w Wiśle – stwierdził Gruchalski – Absolutnie nie zamierzamy tutaj nikogo mordować, absolutnie. Tylko chcemy utopić symbol Kościoła, którym jest oczywiście ksiądz. Także ksiądz pedofil. Niestety w Polsce ten temat Kościół przemilcza i tutaj te dwa synonimy tej opasłości finansowej Kościoła i synonim także działań tego księdza, który niekoniecznie postępuje moralnie według nauki społecznej Kościoła, której oczywiście my nie kwestionujemy jako lewica, bo każdy ma prawo do swoich poglądów, jednak niekoniecznie zgadzamy się na to, żeby Kościół był finansowany – opowiadał Gruchalski.Reporter Superstacji dopytywał Gruchalskiego, czy taka akcja nie kojarzy mu się z morderstwem księdza Popiełuszki.– Może ten przekaz jest trochę wyostrzony, natomiast musimy pamiętać, że jeśli nie pokażemy twardej retoryki, to nie będziemy w stanie się przebić. My nikogo nie chcemy zabijać. Nie chcemy mordować żadnych księży. Absolutnie. Jesteśmy pacyfistami, sprzeciwiamy się jakimkolwiek rozwiązaniom siłowym, natomiast chodzi nam o symbol Kościoła. Symbolem Kościoła jest katolicki ksiądz. Ten opasły, zły ksiądz, który po prostu ma dużo pieniędzy, jeździ dobrymi samochodami – odpowiedział na pytanie poseł SLD "MAŁPY Z CYRKU" DZIENNIKARZE “WARSZAWSKIEJ GAZETY” - TWIERDZI PROF. A. ZYBERTOWICZ DORADCA PREZYDENTA RP.KS.STANISŁAW MAŁKOWSKI JEST DZIENNIKARZEM “WARSZAWSKIEJ GAZETY”.WEDŁUG A. ZYBERTOWICZA "MAŁPA Z CYRKU".Kilka tygodni temu na łamach tygodnika „Sieci” obrzydliwy paszkwil na dziennikarzy “Warszawskiej Gazety” zamieścił prof. Andrzej Zybertowicz – doradca Andrzeja Dudy i szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Obelżywy tekst, jaki popełnił, zaczyna się od słów „Długo nie doceniano ani i nie rozumiano rosyjskiej wojny informacyjnej”, ale całość jest jednym wielkim atakiem na „Warszawską”, nawet na czcionkę, jaką drukujemy tytuły naszych tekstów. Ale „najlepsze” znalazło się na końcu wypocin prezydenckiego doradcy. „Przykre, że w cyrku, który daje takie spektakle, zasłużone postacie opozycji antykomunistycznej występują w roli małp” – napisał o dziennikarzach “Warszawskiej Gazety” prof. Andrzej Zybertowicz.KSIĄDZ STANISŁAW MAŁKOWSKI ZOSTAŁ CIĘŻKO POBITY I OKRADZIONYW sobotę, między godziną 21:00 a 22:00, został pobity i okradziony we własnym w domu ks. Stanisław Małkowski. Napadł go były więzień, któremu duchowny wcześniej pomagał…– Ten człowiek o imieniu Andrzej po wyjściu z zakładu karnego odwiedzał mnie szereg razy i zawsze o coś prosił. Niektóre prośby spełniałem, niektóre, te dotyczące dawania pieniędzy – z niechęcią, bo powinien sobie również sam radzić. On tłumaczył mi, że pracował na czarno i nie dostał pieniędzy. Mówił kiedyś, że został pobity, czy okradziony. W miarę możliwości mu pomagałem – opowiada w rozmowie z portalem niezalezna.pl ksiądz Małkowski.– Kiedy w sobotę mnie odwiedził, poprosiłem go, żeby o pieniądzach nie było mowy, bo mu ich nie dam. On powiedział, że nie chce pieniędzy, że chce napić się kawy. Po spokojnej rozmowie w domu, chciał pieniędzy i powiedziałem mu: „Andrzeju, umówiliśmy się, że nie będziesz o nie prosił i tym razem tobie ich nie dam”. Dałem mu jednak 10 zł. Dostał też trzy koszule, skarpety i spodnie, o które prosił. Zapakował je i już jakby wychodził. Jednak odwrócił się, obrzucił mnie okropnymi wyzwiskami i powiedział, że jeśli nie dam mu 3 tys. zł. to mnie zabije i to że mnie zabije było powtarzane szereg razy. Spoliczkował mnie dwukrotnie, mam podbite oko do dziś, kopnął mnie, zarzucił ręce aby dusić. Chciał wszystkie pieniądze jakie mam – opowiada kapłan.Bity ksiądz dał mu około 2 tys. zł. Były kryminalista na odchodne zagroził księdzu. – Jak dasz znać policji, to cię zabiję i spalę – powiedział. Zabrał też duchownemu telefon, aby nie mógł do nikogo szybko zadzwonić. – To było inne oblicze tego człowieka. Miał do tej pory wiarygodny sposób postępowania. Pokazał mi np. kartę, że zadeklarował oddanie honorowo swojej nerki – mówi kapłan, który nie krył, że był bardzo zaskoczony okrutnym zachowaniem byłego więźnia.Ksiądz po konsultacji z bratem zdecydował się o pobiciu powiadomić policję. Z Andrzejem T. korespondował od czasu, kiedy tamten przebywał w zakładzie karnym w Sztumie. Kapłan pomaga od lat wielu więźniom. Wysyła do nich tygodniowo około 50 listów m.in. z prasą, środkami czystości i literaturą religijną.„Jaka jest polityka, w której nie ma miejsca dla Boga?” Po odmówieniu modlitwy egzorcyzmu pod Pałacem Prezydenckim 10 kwietnia spotkał się Ksiądz z krytyką niektórych polityków, a media doniosły że otrzymał Ksiądz wezwanie do Kurii. Czy spotkały Księdza jakieś nieprzyjemności …PORA ZROBIĆ PORZĄDEK Z KSIĘDZEM MAŁKOWSKIMSenator Platformy Obywatelskiej: „pora zrobić porządek z księdzem Małkowskim” “Pora już zrobić porządek z księdzem Małkowskim. Choćby przez nałożenie nań zakazu głoszenia kazań i odebranie mu misji kanonicznej” – napisał na swoim blogu Jan Filip Libicki, senator Platformy Obywatelskiej. Platforma rozprawi się przed wyborami z niewygodnymi księżmi? Senator PO przekroczył na swoim blogu kolejną granicę. Napisał: Prawdziwą jednak „wisienką” na smoleńskim torcie były egzorcyzmy, odmawiane z ustawionej przed Pałacem Prezydenckim sceny przez księdza Stanisława Małkowskiego. Trudno uznać to zachowanie owego – niegdyś zasłużonego kapłana – inaczej niż skandalem lub czystym szaleństwem.Libicki dodał: “Wiele wskazuje na to, że w głowie nieszczęsnego księdza Małkowskiego Polska, Pan Bóg, Smoleńsk, szatan i obecny rząd to jakiś jeden logiczny myślociąg”.Konkluzja senatora PO jest następująca: “Ksiądz Małkowski kilka tygodni temu był przecież już autorem skandalu w jednej z poznańskich parafii, kiedy to, podczas jego kazania spora grupa wiernych zwyczajnie wyszła ze świątyni. Nie mnie pouczać kardynała Nycza, ale moim zdaniem – mimo wielkich zasług – pora już zrobić porządek z księdzem Małkowskim. Choćby przez nałożenie nań zakazu głoszenia kazań i odebranie mu misji kanonicznej. O to do Metropolity Warszawskiego bym apelował”.Ks. Stanisław Małkowski jest jednym z najbardziej zasłużonych polskich duchownych. Za PRL był jednym z sygnatariuszy Listu 59, w którym protestował przeciwko wprowadzeniu do konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zapisu o kierowniczej roli Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i wieczystego sojuszu ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Przyjaźnił się i blisko współpracował z ks. Jerzym Popiełuszką.Na początku lat 80. znalazł się na liście niewygodnych księży sporządzonej dla zastępcy dyrektora Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, płk. Adama Pietruszki, których zamierzano skrytobójczo zgładzić. Figurował na niej pod numerem pierwszym, przed ks. Jerzym Popiełuszką.23 września 2006 r. prezydent RP Lech Kaczyński za zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej oraz za działalność na rzecz przemian demokratycznych w kraju, odznaczył ks. Stanisława Małkowskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W styczniu 2011 r. został uhonorowany Nagrodą im. Grzegorza I Wielkiego przyznaną mu przez redakcję miesięcznika „Niezależna Gazeta Polska – Nowe Państwo”senator PO – partia, która wielokrotnie występowała przeciw nauce Kościoła katolickiego – chce z księdzem Małkowskim “zrobić porządek”. Marianna Popiełuszko wybaczyła mordercom swojego syna bł. Jerzego PopiełuszkoOdeszła od nas kobieta, która wydała na świat wielkiego człowieka. Niezłomnego, wielkiej wiary i miłości do Boga, ludzi i ojczyzny… Matka świętego, Marianna Popiełuszko, zmarła w szpitalu w wieku 93 lat. Kim była ta skromna staruszka?– Matko, wydałaś na świat wielkiego syna – takie słowa usłyszała z ust samego papieża Jana Pawła II. W swojej niezwykłej skromności Marianna Popiełuszko, matka błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszko sprostowała: “Nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu!”.Właśnie taka była. Wielkiej wiary w Boga, niezwykle mądra w swojej prostocie. Wdzięczna Bogu za błogosławionego syna. Nigdy nie rościła sobie do niego praw czy zasług za wydanie go na świat i wychowanie na wielkiego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko w książce “Matka świętego” przedstawiła Milena Kindziuk.Marianna Gniedziejko urodziła się w Grodzisku na Podlasiu w 1920 roku. Jednak w dokumentach urzędowych od zawsze widniała data 1910 r. Sama pani Marianna nigdy nie potrafiła wyjaśnić, kiedy i dlaczego pojawiła się taka rozbieżność. Z Władysławem Popiełuszką przez sześćdziesiąt lat tworzyli niezwykle spokojne i kochające się małżeństwo. Wychowali pięcioro dzieci, jednego syna… na świętego. Alfons, dla rodziców Alek, a później Jerzy – ksiądz, przyszedł na świat w 1947 roku, w Okowach, w rodzinnym domu. – Modliłam się, żeby być matką kapłana. I już wtedy, gdy nosiłam go w swym łonie, oddałam go na własność Matce Bożej – wspominała pani Marianna.Gdy 25 lat później ukochany syn Jerzy otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kardynała Stefana Wyszyńskiego, był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu.Marianna Popiełuszko wspólnie z mężem prowadziła gospodarstwo rolne, ale to głównie ona dbała o wychowanie dzieci. Najważniejszy zawsze był Bóg i modlitwa. – Jak będzie Pan Jezus na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na swoim miejscu. I na wszystko będzie czas – zwykła mawiać.Oprócz pobożności wpajała dzieciom już od małego nawyk do pracy, szacunek dla prawdy i ludzkiej godności. Kultywowała tradycje rodzinne, podsycała pamięć historyczną i umiłowanie do ojczyzny. Niewątpliwie jej postawa, osobowość i starania miały wielki wpływ na syna, później kapłana, duchowego przywódcy narodu.O porwaniu syna, ks. Jerzego, dowiedziała się z telewizji. Była oszołomiona. Zaczął się koszmar wyczekiwania na wieści o synu, nadzieja i modlitwa. 30 października 1984 r. usłyszała najgorsze. Ukochany syn, ksiądz Jerzy, został bestialsko zamordowany. Serce matki przeszył niewyobrażalny ból. Zamarła. Nie płakała, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnych słów. Siedziała bez ruchu przez wiele godzin. Dla niej była to wieczność. – Ja jestem ból do samego nieba – później wyznała– Chociaż syn zginął z ręki komunistycznych morderców, to jednak uważam, że to, co robił, było roztropne i potrzebne – tak zeznała w procesie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki. I choć w bestialski sposób pozbawili życia jej ukochanego syna – wybaczyła mordercom. – Bóg sam kiedyś osądzi. Niech im Pan Jezus daruje. Ja już im przebaczyłam – wyznała.Red. Wojciech Sumliński podaje wypowiedzi: „Zniszczyć Księdza Małkowskiego!” Apeluję do jego przełożonych „K… pier…, jeśli wygłosisz ten pier… wykład, to gorzko tego pożałujesz” – takimi słowami miał zwrócić się do księdza Stanisława Małkowskiego jego przełożony, ksiądz proboszcz z parafii pod wezwaniem Świętego Ignacego Loyoli na Wólce Węglowej w Warszawie. Za co wyzwiska? – Bo ksiądz Stanisław Małkowski znalazł się w gronie prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”.O co chodzi? Przed kilku dniami zadzwonił do mnie profesor Mirosław Dakowski.– Panie Wojtku, niech pan coś zrobi, bo zamęczą Stasia. On sam nie ma już siły się bronić – rzucił krótko, by po chwili dodać: – Został wyzwany od najgorszych i to nie pierwszy raz. Tym razem tylko za to, że znalazł się na liście prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”, który odbył się 24 i 31 maja br. w Warszawie i Częstochowie. Jest coraz gorzej…Zapytałem księdza Stanisława Małkowskiego, czy to prawda. – I cóż ja mogę odpowiedzieć? Prawda, niestety – odparł smutno.Z dalszej relacji księdza wynikało, że nie uległ groźbom i wykład wygłosił. I od tamtej pory ksiądz proboszcz nasilił ograniczanie odnośnie liczby odprawianych pogrzebów – ograniczając tym samym do minimum sprawowanie służby (i przy okazji także możliwość pozyskiwania środków do życia).Przez kilka dni zastanawiałem się, czy można, czy wolno mi, taką informację upublicznić – Ksiądz Stanisław zostawił mi w w tej kwestii wolną rękę. Rozważałem różne aspekty sytuacji, radziłem się osób, którym ufam i doszedłem do wniosku, że milczeć w tej sprawie jednak nie można, z wielu względów – nie tylko dlatego, że w ten sposób nikt nie ma prawa zwracać się do starszego człowieka, tym bardziej do kapłana – i to jeszcze takiego Kapłana…Refleksje dotyczące osoby księdza Stanisława Małkowskiego, z którym mam zaszczyt się przyjaźnić, zawarłem w książce „Z mocy nadziei”. Tak naprawdę tyle jest do opowiedzenia o tym kapłanie, że nie wiadomo, od czego zacząć. Z jednej rzeczy wypływa sto innych. Problem polega na tym, żeby się zdecydować, o której opowiedzieć najpierw.Wydarzenie, które charakteryzuje go najlepiej, miało miejsce latem 2010 roku. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie podjęto właśnie walkę z krzyżem, bo nowo wybranemu prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu, przeszkadzał ten symbol Zmartwychwstania, przyniesiony przez harcerzy pod pałac prezydencki po tragicznej śmierci w Smoleńsku prezydenckiej pary, Lecha i Marii Kaczyńskich oraz towarzyszących im blisko stu osób. Krzyża broniło kilkaset modlących się przy nim osób, z księdzem Stanisławem Małkowskim na czele. I właśnie wówczas w samym sercu stolicy miały miejsce wydarzenia, w które pewnie nigdy bym nie uwierzył, gdybym ich nie widział na własne oczy.Podczas jednej z rozmów ksiądz Stanisław zasugerował mi, że będzie dobrze, jeśli do modlitwy pod krzyżem włączy się więcej osób, więc przyjechałem do Warszawy i dzięki temu mogłem obserwować dramatyczne wydarzenia znajdując się w oku cyklonu. Wraz z innymi modlącymi się osobami spędziłem pod krzyżem tylko jeden dzień, ale to wystarczyło, by zobaczyć dość: hordy satanistów z wytatuowanymi trzema „szóstkami” na palcach i wielkimi przenośnymi magnetofonami, które dudnieniem zagłuszały modlitwy, dziesiątki łysogłowych, pijanych mężczyzn, szarpiących starszych ludzi oraz podobna liczba policjantów, którzy bezczynnie stali tuż obok udając, że nie widzą oprawców oraz ich poniewieranych ofiar. Całość przedstawiała obraz więcej, niż abstrakcyjny.Mimo takiej sytuacji, potencjalnie bardzo groźnej, kilkaset osób trwało pod krzyżem do czasu, aż pod osłoną nocy zabrano krzyż spod pałacu. Zanim to nastąpiło, ksiądz Stanisław Małkowski został wezwany przez przełożonych do odstąpienia od obrony krzyża, pod groźbą suspensy, czyli zawieszenia czasowo wyrzucającego poza nawias Kościoła. Jednocześnie powiedziano mu ironicznie, że – jak to określił w rozmowie z księdzem jeden z przełożonych – „nie załapałeś się na prawdziwe męczeństwo, to teraz twoje męczeństwo będzie polegać co najwyżej na oblaniu ciepłym moczem”.Ostatecznie ks. Stanisława Małkowskiego, którego postawa stanowiła wzór dla wszystkich kapłanów, „nagrodzono” odebraniem duszpasterstwa w Hospicjum dla umierających Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu – służby, którą kochał i którą pełnił od lat. Taka „nagroda” za obronę krzyża spotkała bohaterskiego kapłana, który w stanie wojennym cudem uniknął śmierci z rąk Służby Bezpieczeństwa, ale nie uniknął rozlicznych przykrości, a nawet prześladowań w wolnej, podobno, Polsce, w której do dziś, gdyby nie mieszkanie matki na Saskiej Kępie, nie miałby gdzie się podziać.Pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie ten niezłomny i skromny ksiądz, gdy przed laty spotkałem go po raz pierwszy. „Prawdziwy kapłan i uczciwy człowiek” – taka była moja pierwsza myśl i taka była pierwsza myśl prawie każdego, kto spotkał na swojej drodze Stanisława Małkowskiego. O takiej ocenie decydowała cała sylwetka, ale przede wszystkim twarz, bo na twarzy człowieka zapisane jest wszystko wstecz, od samego początku. Była to twarz człowieka o takiej uczciwości, że nie było w nim miejsca na nic innego. Po prostu niczego nie pragnął, a trzeba czegoś pożądać, żeby być nieuczciwym. Szczera twarz, otwarta twarz, patrzenie prosto w oczy – to w pierwszej kolejności zwracało uwagę u księdza.Przez szereg następnych lat przy każdym spotkaniu jedynie utwierdzałem się w przekonaniu, że mam szczęście przyjaźnić się z człowiekiem niezwykłym.Tak było, gdy odwiedzałem go w Hospicium Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i widziałem, z jakim zaangażowaniem pomaga umierającym pacjentom w przygotowaniu się do przejścia na Drugą Stronę.Tak było, gdy każdą wolną chwilę poświęcał na wspieranie kilkuset nieszczęśników, którzy trafili do miejsc odosobnienia. Tak było, gdy z pokorą znosił nieformalny zapis na jego nazwisko, utrudniający, a częstokroć wręcz uniemożliwiający mu głoszenie homilii w kościołach na terenie całego kraju.Tak było, gdy na spotkaniu bohaterów programu „Pod prąd” w warszawskich Hybrydach zapytany, co zmieniło się u niego od lat osiemdziesiątych, odpowiedział bez cienia skargi: „nic się nie zmieniło, wtedy byłem w podziemiu i dziś jestem w podziemiu”.Tak było, gdy bliscy generała Zenona Płatka ze zbrodniczego Departamentu IV SB, nieświadomi niezwykłości sytuacji, poprosili księdza Małkowskiego o zgodę na poprowadzenie katolickiego pogrzebu dla generała, który w latach osiemdziesiątych właśnie na księdza Małkowskiego wydał wyrok śmierci – i uzyskali akceptację niedoszłej ofiary.Tak było wreszcie, gdy każdorazowo w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego pokonanie dwustu metrów, od cmentarnej bramy wejściowej do Pomnika Gloria Victis na warszawskich Powązkach, zajmowało nam godzinę, bo setki osób chciało podziękować księdzu za to, że jest, jaki jest…O tym, jak to możliwe, że taki kapłan traktowany jest w taki sposób w wolnej – podobno – Polsce, szerzej w książce – już jesienią. A niniejszym publicznie apeluję do przełożonych księdza Stanisława Małkowskiego o godne traktowanie tego niezwykłego kapłana. Od dłuższego czasu ten przyjaciel Błogosławionego Księdza Jerzego nie jest traktowany tak, jak na to zasługuje.Czy jednak to, że tak jest oznacza, że tak być musi?Dokumenty, źródła, cytaty:http://niezalezna.pl/59189-skandaliczna-decyzja-sadu-topienie-ksiezy-w-wisle-zgodne-z-konstytucja-rp (link is external) https://www.google.pl/search?q=:+http://niepoprawni.pl/blog/2218/sad-rejonowy-topienie-ksiedza-w-wisle-jest-zgodne-z-polska-konstytucja&ie=utf-8&oe=utf-8&gws_rd=cr&ei=tvJZVZ-xAcXnyQOtuIDIBw (link is external)http://niezalezna.pl/ (link is external)https://ewastankiewicz.wordpress.com/2014/08/26/ks-stanislaw-malkowski-pobity-i-okradziony/http://niezalezna.pl/54072-senator-platformy-obywatelskiej-pora-zrobic-porzadek-z-ksiedzem-malkowskim(link is external)https://ewastankiewicz.wordpress.com/2014/06/09/sumlinski-zniszczyc-ksiedza-malkowskiego-apeluje-do-jego-przelozonych-o-godne-traktowanie-tego-niezwyklego-kaplana/ (link is external)                       .             
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

SPOTKANIE Z DR JOANNĄ WIELICZKĄ - SZARKOWĄ I Z DR JAROSŁAWEM SZARKIEM

$
0
0
Ilustracja: 
HISTORIAPRZYWRÓCIĆ PAMIĘĆ DUMNEJ HISTORII POLAKÓWSPOTKANIE Z DR JOANNĄ WIELICZKĄ - SZARKOWĄ I Z DR JAROSŁAWEM SZARKIEMopublikowano: 5 czerwca 2014 · aktualizacja: 5 czerwca 2014Nieprawdą jest, że historia opóźnia marsz ku przyszłości. My szukamy w niej natchnienia.Podczas Warszawskich Targów Książki odbyło się spotkanie z dr Joanną Wieliczką-Szarkową i dr. Jarosławem Szarkiem, autorami książek historycznych: „Żołnierze Niepodległości 1914-1918”, „Żołnierze wyklęci: niezłomni bohaterowie”, „Wołyń we krwi 1943”, „Czarna księga Kresów”, „Powstanie warszawskie 1944”, „Bitwy polskich żołnierzy 1940-1944” oraz „Powstanie Styczniowe: zryw wolnych Polaków”.Jak zaznaczył Piotr Szubarczyk, prowadzący to spotkanie publicysta historyczny, “Powstanie styczniowe. Zryw wolnych Polaków” to książka na którą składają się eseje popularnonaukowe pisane w 150. rocznicę wybuchu powstania.Tej książki by nie było bez redaktor Joanny Lichockiej — wyjaśnił dr Jarosław Szarek. – „Ona ją wymyśliła”. Pod koniec grudnia 2012 roku zaproponowała mu, żeby publikował cotygodniowe reportaże historyczne do “Gazety Polskiej Codziennie”.Zdecydowałem się i tego nie żałuję. To była dla mnie niesamowita przygoda – cofnięcie się o te 150 lat, przeżycie naszej historii.Odnosząc się do sensu zrywu narodowego z 1863 roku powiedział:Broniłem decyzji o wybuchu powstania styczniowego. Polacy nie mieli wyboru. Musieli podjąć walkę, tak jak w 1944 roku. O słuszności tej decyzji przekonuje mnie głos człowieka, który był jak najdalszy od szafowania polską krwią, a wielokrotnie zarzucano mu nawet, że jest zbyt ustępliwy i ostrożny. Mówię o Prymasie Tysiąclecia, kardynale Stefanie Wyszyńskim.Dr Jarosław Szarek przywołał kazanie prymasa wygłoszone w kościele św. Krzyża w 1963 roku, w setną rocznicę tego zrywu narodowego. Stefan Wyszyński powiedział wówczas, że powstania są budzeniem uśpionego ducha narodu.Powstanie Styczniowe stworzyło nowoczesny polski naród -– zaznaczył dr Jarosław Szarek. 40 tys. Polaków wysłano na Sybir, wielu zamordowano.Skala represji sprzed 150 laty jest porównywalna do okupacji niemieckiej – mówiłNie wystarczy nas zabić, trzeba upodlić, upokorzyć– dodał.Wydawało się, że Polski nie będzie, ale Polacy nie zniechęcili się, podjęli ogromną pracę, która trwała dwa pokolenia. Ale z tego mitu przegranego powstania został stworzony nowy naród– podkreślił historykPrzez 50 lat pracy Narodowej Demokracji, ruchu ludowego stworzono z chłopów świadomych Polaków. I w 1920 roku to polska wieś, to chłopi uratowali nas przed bolszewizmem.Dr Jarosław Szarek mówił także o znaczeniu twórczości poetów i pisarzy polskich: Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego i Henryka Sienkiewicza, a także o roli rocznic narodowych, w tym stulecia bitwy pod Racławicami (wówczas powstał obraz “Panorama Racławicka” 1894).Piotr Szubarczyk, przechodząc do książki “Powstanie Warszawskie 1944” Joanny Wieliczki-Szarkowej, która ukazała się z okazji 70-lecia wybuchu powstania, powołał się na słowa prof. Witolda Kieżuna (kpr. podch. pseud. “Wypad”), że to “uchwycenie głębszej istoty naszego bojowego trudu” w powstaniu, które “niestety zbyt często jest szkalowane, zarówno z wrogich pozycji politycznych, jak i ze względu na zbyt ubogą znajomość całej aparatury politycznej tego okresu wojny”. Jak podkreślił publicysta, profesor – żołnierz powstania czytając tę książkę odnalazł się na nowo w tamtej atmosferze. “Nie może być lepszej rekomendacji dla książki” – powiedział Piotr Szubarczyk.Pisząc tę książkę miałam tylko jeden cel – powiedziała autorka.Chciałam oddać hołd powstańcom warszawskim za ich poświęcenie i ofiarę. Oni poświęcali się dla wolności.Dr Joanna Wieliczka-Szarkowa odwołała się do słów prymasa Stefana Wyszyńskiego, który mówił o “najpotężniejszym prawie wolności” oraz do słów św. Jana Pawła II, który mówił o “słusznej sprawie”. Zarówno powstańcy warszawscy, jak i żołnierze Sił Zbrojnych na Zachodzie – uczestnicy bitew polskich 1940-1944, walczyli “za słuszną sprawę” – niepodważalne prawo każdego narodu do niepodległego bytu. Ich poświęcenie jest dla nas zobowiązaniem. – podkreśliła historyk.Piotr Szubarczyk wyjaśnił, że “święta sprawa”, „słuszna sprawa” to znane wyrażenie, które funkcjonowało w XIX wieku i żaden Polak nie miał wątpliwości co ono oznacza.Święta sprawa to znaczyło niepodległy byt państwa polskiego. Za świętą sprawę się umiera. W XIX wieku Polacy byli przekonani, że niepodległość to jest dar od samego Boga, więc jeśli się utraci tę niepodległość, to obowiązkiem nie tylko wobec narodu, ale i wobec Boga jest czynienie nieustannych starań, żeby ją odzyskać, bo ci, którzy nie chcą odzyskać niepodległości są nikczemni.I dodał: “Nieprawdą jest, że historia opóźnia marsz ku przyszłości. My szukamy w niej natchnienia”.Najnowsza książka Joanny Wieliczki-Szarkowej to “Bitwy polskich żołnierzy 1940-1944”, wydana z okazji 70-lecia bitwy o Monte Cassino. Piotr Szubarczyk zaznaczył, że nie ma w tej publikacji opisu bitwy pod Lenino, w której uczestniczyło polskie wojsko dowodzone przez sowieckich oficerów. Powstańcy warszawscy walczyli tu w kraju, a żołnierze polskich sił zbrojnych na zachodzie walczyli na różnych frontach: w Narwiku, Tobruku, Bolonii, Monte Cassino, Arnhem. – mówiła autorka. I tak jak w poprzednim przypadku książka jest oddaniem hołdu tym żołnierzom, a sens ofiary przelanej krwi jest podobny jak w przypadku powstańców warszawskich.Dr Joanna Wieliczka-Szarkowa wspomniała jeszcze o innej swojej książce, która ukazała się z okazji 100. rocznicy wymarszu 1 Kompanii Kadrowej. To tom “Żołnierze Niepodległości 1914-1918”.To najszczęśliwsi polscy żołnierze, bo oni wywalczyli niepodległość – zaznaczyła autorka.To było to pokolenie, któremu się udało, które z Powstania Styczniowego wzięło natchnienie, swoją siłę.“Pisząc te książki nie liczymy na sukces”. – mówił dr Jarosław Szarek. –Chcemy dołożyć swoją malutką cegiełkę. Chcemy przypominać wartości, które gdzieś zagubiliśmy.I zaznaczył, że w latach 90. Polacy odwrócili się od swojej przeszłości, uwierzyli w to, że przeszłość jest im niepotrzebna, pod hasłem “Wybierzmy przyszłość” wygrywano wybory. Ale to okazało się zupełnym fałszem, młodzież interesuje się historią, czego przykładem jest Muzeum Powstania Warszawskiego, powstałe z inicjatywy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Odradza się także patriotyczne śpiewanie pieśni.Na zakończenie spotkania Piotr Szubarczyk przypomniał słowa “Parasola piosenki szturmowej”:"A gdy miną już dni walk, szturmów i krwi, Bratni legion gdy wreszcie powróci. Pójdzie wiara gromadą alejami z paradą I tę piosnkę szturmową zanuci. Panien rój, kwiatów rój i sztandary. Równy krok, śmiały wzrok, bruk aż drży. Alejami z paradą będziem szli defiladą, W wolną Polskę, co wstała z naszej krwi”I któż poszedł tymi alejami w paradzie w 1945 roku? – zapytał retorycznie Piotr Szubarczyk.EDUKACJAMałżeństwo historyków dr Joanny Wieliczkowej Szarkowej i dr Jarosława Szarka - obecnie prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - przykłada ogromną wagę do historycznej  edukacji narodowej, mając na uwadze szczególnie tych najmłodszych Polaków.Dowodem publicystycznym ich starań jest niespotykana książka wydana w formie albumu w formacie A-4, bogato, pięknie ilustrowana, rekomendowana według autorów Joanny i Jarosława Szarków dla dzieci w wieku 10 - 12 lat. W tym miejscu przypominam sobie, gdy we Lwowie na moje siódme urodziny w listopadzie 1938 roku otrzymałem w prezencie od Rodziców "Poczet Królów polskich - Jana Matejki" w pięknym kolorowym wydaniu.Książkę rekomendowaną dla dzieci autorzy pp. Szarkowie zatytułowali "Kocham Polskę - Historia Polski dla naszych dzieci".Na okładce twardej,  kolorowej, u góry widnieje godło Rzeczypospolitej Orzeł Biały w koronie, pośrodku na tle mapy Polski tytuł książki, a u dołu Józef Piłsudski Pierwszy Marszałek Polski na swojej kasztance obok pochodu "Solidarności", chorągwi legionowych w rekach legionistów i wizerunek Króla Polski. Kto książkę otwiera - oczywiście Mieszko i w rozdziale "Narodziny Polski".Gdy podczas uroczystości odsłonięcia popiersia znanego Polaka w krakowskim Parku Jordana zapytałem dr Jarosława Szarka - czy mogę w swoich publikacjach korzystać z owej książki - otrzymałem odpowiedź - oczywiście, co też skrzętnie czynię.Autorzy piszą:"Kocham Polskę - historia dla naszych dzieci to zaproszenie dzieci i rodziców do domowej, rodzinnej przygody z historią, tradycją, dziejami i bohaterami narodowymi. Pragnieniem autorów i wydawcy jest, by książka ta nie tylko dostarczyła naszym dzieciom konkretnej wiedzy, o której - niestety - coraz trudniej gdzie indziej, ale zaszczepiła w nich zalążki miłości do swojego kraju, szacunku do ojczyzny i jej bohaterów oraz świadomości i dumy z bycia Polakiem. Jesteśmy przekonani o ogromnej wychowawczej wartości pielęgnowania w naszych dziejach pamięci historycznej i miłości do Ojczyzny. Wierzymy, że oddajemy w ręce rodziców i dzieci najlepszy elementarz służący temu celowi. Gorąco zachęcamy do korzystania z niego".Profesor Andrzej Nowak historyk (UJ, PAN) pisze:"Piękny i mądry przewodnik po polskich dziejach dla dzieci, którym szkoła współczesna ma coraz mniej do powiedzenia. Łańcuch pokoleń tworzących polskość - od Mieszka do "Solidarności" - ukazany w żywej anegdocie, w przejrzystym opowiadaniu z miłością Autorów do tematu, do Polski. Czy trzeba się tej miłości wstydzić? Nie. Trzeba zachęcać nasze dzieci do pójścia jej ścieżką - małymi śladami wielkiej historii Polaków".   Jerzy Giza dyrektor Społecznej SP nr 1 im. Józefa Piłsudskiego i Społecznego Gimnazjum nr 1 im. Zbigniewa Herberta w Krakowie pisze:"Książka wpisuje się w zmagania o polską pamięć historyczną u najmłodszego pokolenia. Nawiązuje w tej mierze do najlepszych tradycji II Rzeczypospolitej. Odwołuje się do czytelnictwa domowego tam gdzie rodzina dyktuje tradycyjny kanon wychowania młodego polskiego pokolenia"/"Znakomity elementarz historii naszej Ojczyzny, powinien się znaleźć w każdy polskim domu"                                   Piotr Szubarczyk publicysta historycznyDr Joanna Wieliczka - Szarkowa jest historykirm, autorką książek, m.in. "Czarna księga Kresów"(Kraków 2012), "III Rzesza. Narodziny i zmierzch szaleństwa"(Kraków 2006), "Józef Piłsudski 1867 - 1935. Ilustrowana biografia" (Kraków 2007). Współautorka książki "W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917 - 1956) (Kraków 2010) oraz książki dla dzieci "Kocham Polskę"Ponadto jest stałą publicystką "Naszego Dziennika" w Krakowie.Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej "Chawira" każdego roku 22 listopada w kościele św. Jadwigi w Krakowie (sala teatralna) organizuje koncert poświęcony rocznicy Obrony Lwowa. W tym roku 2018 był to koncert szczególny w 100-letnią rocznicę tej Obrony Lwowa z udziałem Orląt Lwowskich. Wiele Orlątek Lwowskich oddało swoje życie w obronie ukochanego miasta, najmłodsze Orlątko Antoś Petrykiewicz, ktory na Polu Chwały zginął został najmłodszym Kawalerem Orderu Virtuti Militari.Na widowni spotkaliśmy wzruszoną p. dr Joannę Szarkową.W tym miejscu wypada przypomnieć, iż w roku 2009 22 listopada w naszym corocznym koncercie wziął udział w kilku kresowych wystąpieniach historycznych dr Jarosław Szarek - dzisiejszy prezes Instytutu Pamięci Narodowej.                                                       Aleksander Szumański 22 listopada 2018 r.  https://wpolityce.pl/historia/199324-przywrocic-pamiec-dumnej-historii-polakow-spotkanie-z-joanna-wieliczka-szarkowa-i-dr-jaroslawem-szarkiem 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

OŚWIADCZENIE LIGI OBRONY SUWERENNOŚCI W ZWIĄZKU Z 100. ROCZNICĄ ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI

$
0
0
Ilustracja: 
LOS
OŚWIADCZENIE LIGI OBRONY SUWERENNOŚCI  W ZWIĄZKU Z 100. ROCZNICĄ ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCIData publikacji: 11 listopada 2018 Autor: Liga Obrony SuwerennościW 2018 roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, co powinno być okazją nie tylko do świętowania tego wiekopomnego wydarzenia, ale przede wszystkim powodem do refleksji nad obecnym stanem Rzeczypospolitej. Droga, którą przebyliśmy od upadku naszej państwowości w XVIII wieku, aż do powrotu Państwa Polskiego na mapę Europy w 1918 roku jest dość dobrze znana i opisana. Dlatego w niniejszym oświadczeniu chcemy się skupić na tym, jak Polacy wykorzystali odzyskaną wolność, a także omówić aktualną sytuację Polski.Kiedy 100 lat temu nasi przodkowie odbudowywali Państwo Polskie po ponad wiekowej niewoli, w czasie której było ono rozdarte między trzech zaborców, wspólnie czuwających nad tym, aby się nigdy nie odrodziło, to wtedy naród polski stanął przed ogromnym wyzwaniem. Polacy musieli wielkim wysiłkiem i poświęceniem odbudować swój kraj zniszczony przez działania wojenne i rabunkową eksploatację okupantów. Musieli zmagać się z antypolskimi intrygami na forum międzynarodowym oraz wrogimi działaniami mniejszości narodowych i komunistów dążących do wywołania rewolucji bolszewickiej w Polsce. Musieli wreszcie „krwią i żelazem” wyrąbać granice odrodzonego państwa, walcząc z sąsiadami dążącymi do zagarnięcia terytoriów, które nam się słusznie należały, bowiem przez wiele wieków wsiąkała w te ziemie krew żołnierza polskiego walczącego w ich obronie oraz pot polskiego chłopa, mieszczanina i szlachcica, którzy pracowali nad ich zagospodarowaniem. Musieli również zmagać się z największym zagrożeniem dla świeżo odzyskanej niepodległości, którym był najazd bolszewicki w 1920 roku, mający na celu przejście „po trupie Polski” do Europy, aby szerzyć na całym kontynencie czerwony terror. I pomimo tego, że naród polski był umęczony długoletnią wojną światową, w której stracił kilkaset tysięcy żołnierzy walczących z przymusu w armiach państw zaborczych, to jednak wykrzesał z siebie ogromne pokłady siły i zjednoczony stanął do walki, aby odnieść wspaniałe zwycięstwo, które uchroniło nas od zagłady i ocaliło Europę przed barbarzyństwem komunistycznym.Polacy u zarania niepodległości musieli przezwyciężyć wiele poważnych problemów społecznych, gospodarczych i politycznych. I nawet w atmosferze ostrej rywalizacji stronnictw potrafili się porozumieć w sprawach fundamentalnych, tworząc podwaliny niepodległej Rzeczypospolitej. Powołano rząd jedności narodowej pod kierownictwem Ignacego Paderewskiego i dzięki wysiłkom Komitetu Narodowego Polskiego pod przywództwem Romana Dmowskiego zapewniono Polsce miejsce przy stole obrad konferencji pokojowej w Wersalu. W drodze zjednoczenia różnych formacji wojskowych utworzono Wojsko Polskie, na czele którego stanął marszałek Józef Piłsudski. Przeprowadzono też wybory do Sejmu Ustawodawczego, który pod przewodnictwem Wojciecha Trąmpczyńskiego uchwalił 17 marca 1921 roku Konstytucję Rzeczypospolitej. W tamtym czasie nie brakowało różnych koncepcji urządzenia odzyskanego państwa, ale żaden z antagonistów politycznych, oczywiście poza komunistami, nie kwestionował sensu istnienia niepodległego Państwa Polskiego.Z tym aktem dziejowej sprawiedliwości nie mogły się natomiast pogodzić dawne państwa zaborcze. Już kanclerz niemiecki, Josef Wirth, otwarcie deklarował, że celem jego polityki jest „wykończenie Polski”, którą pogardliwie określał mianem państwa sezonowego. Doprowadził też w 1922 roku do podpisania układu w Rapallo, którym zapoczątkował bliską współpracę Niemiec i Rosji sowieckiej, dążących do obalenia porządku wersalskiego i zniszczenia Państwa Polskiego. Służyły temu prowadzone przez te kraje intensywne działania wywiadowcze oraz wspieranie organizacji terrorystycznych, których aktywność była wymierzona w żywotne interesy Rzeczypospolitej. Niemcy zgłaszali też roszczenia terytorialne wobec Polski i nie omieszkali wykorzystać swojej dominującej pozycji w zakresie wymiany handlowej do destabilizacji naszego kraju, co doprowadziło do wojny celnej. Kulminacją współpracy niemiecko-sowieckiej było zawarcie 23 sierpnia 1939 roku paktu Ribbentrop-Mołotow, będącego w istocie IV rozbiorem Polski i przyczyną wybuchu największego w dziejach ludzkości konfliktu zbrojnego. Najwymowniejszym podsumowaniem współdziałania obu zbrodniczych reżimów była wypowiedź Mołotowa, który z zadowoleniem oświadczył, że w wyniku wspólnej ofensywy wojsk niemieckich i sowieckich „nic nie pozostało po tym bękarcie traktatu wersalskiego”.II Rzeczpospolita nie była państwem idealnym, a rządzący nią ludzie popełnili wiele brzemiennych w skutki błędów, ale niewątpliwie była państwem suwerennym, prowadzącym własną i niezależną politykę, oczywiście na miarę ówczesnych możliwości, które, o czym trzeba pamiętać, były mocno ograniczone. Borykaliśmy się przecież ze skutkami zaborów i zniszczeń wojennych. Kraj był biedny, a wiele jego regionów było zacofanych cywilizacyjnie. Odzyskaniu niepodległości w 1918 roku sprzyjała pomyślna koniunktura międzynarodowa i klęska trzech państw zaborczych, ale ta korzystna sytuacja trwała bardzo krótko i po Rapallo wzmógł się ponownie nacisk ze strony Niemiec i Związku Sowieckiego. Towarzyszyło temu ciągłe wrzenie wśród mniejszości narodowych, które stanowiły około 30% ogólnej liczby ludności naszego kraju i najczęściej nie akceptowały swojej przynależności państwowej, co nierzadko przejawiało się działalnością terrorystyczną i antypaństwową podejmowaną przez ich przedstawicieli. Elita polityczna dopiero się kształtowała, a działo się to często w ogniu zażartej walki, czego przykładem był zamach majowy w 1926 roku. Niemniej jednak dokonania naszych przodków jeszcze długo będą nas współczesnych wprawiały w zakłopotanie, bowiem ogrom wyzwań, przed jakimi stanęli i ich osiągnięcia na polu działalności społecznej, gospodarczej i ustrojowej, z których po dzień dzisiejszy korzystamy, są powodem do dumy, ale także ukazują nam bylejakość obecnej polityki polskiej.Kres istnieniu II Rzeczypospolitej położyła klęska zadana nam w 1939 roku przez niemieckich i sowieckich agresorów oraz zdrada „sojuszników” zachodnich, którzy porzucili nas na pastwę najeźdźców. Zdrady dopuściły się również mniejszości narodowe, których przedstawiciele dokonywali aktów dywersji i sabotażu, witali wrogie wojska bramami triumfalnymi i ochoczo uczestniczyli w procesie eksterminacji Polaków, wstępując w szeregi okupacyjnego aparatu terroru. Naród polski zapłacił wielką cenę za stawienie oporu agresorom i pragnienie życia we własnym niepodległym państwie. W czasie II Wojny Światowej dokonano na naszym społeczeństwie straszliwych aktów ludobójstwa, których ofiarą padło ponad 6 milionów obywateli polskich. Polacy ginęli masowo w niemieckich obozach koncentracyjnych i sowieckich łagrach, w niezliczonych egzekucjach i skrupulatnie zaplanowanych akcjach likwidacyjnych, uderzających szczególnie w inteligencję polską. Umierali z głodu i chorób podczas deportacji w głąb Związku Sowieckiego i w trakcie niewolniczej pracy u Niemców. Ginęli także w barbarzyńskich rzeziach dokonywanych przez zwyrodnialców ukraińskich, którzy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej wymordowali ponad 100 tys. naszych rodaków. Do rachunku krzywd należy również doliczyć ogromny rabunek przez okupantów polskiego majątku narodowego, dóbr kultury i zasobów naturalnych oraz wielkie rozmiary zniszczeń, jakich się dopuścili na terytorium naszego kraju, czego najwymowniejszym przykładem była zagłada Warszawy. Nie można też zapominać o haniebnym procederze rabunku 200 tys. dzieci polskich, poddanych procesowi germanizacji i przekazanych rodzinom niemieckim, z których jedynie niewielka część powróciła po wojnie do Polski. Dlatego jest wielką niesprawiedliwością, że do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy od sprawców naszych cierpień stosownej rekompensaty za doznane krzywdy.Polacy stawili bohaterski opór najeźdźcom i przez cały okres II Wojny Światowej walczyli po stronie koalicji antyniemieckiej, tworząc liczne regularne formacje wojskowe oraz rozbudowując podziemny ruch oporu w okupowanym kraju. W walce poległo 150 tys. żołnierzy polskich. Państwo Polskie poniosło największe straty biologiczne i materialne spośród wszystkich państw dotkniętych skutkami zawieruchy wojennej, a pomimo to wytrwało po stronie aliantów aż do ostatecznej kapitulacji Niemiec. W okupowanej Polsce nie było przejawów kolaboracji z Niemcami, z jakimi spotykano się w innych krajach Europy zajętych przez wojska niemieckie, gdzie tworzono marionetkowe rządy współpracujące z władzami okupacyjnymi. Polski rząd na uchodźstwie lojalnie współdziałał z aliantami, żołnierze polscy dochowali wierności sojusznikom, a nasze społeczeństwo wegetujące pod okupacją niemiecką nie czekało biernie na wyzwolicieli, podejmując często heroiczną walkę z bezwzględnym wrogiem. Dlatego mieliśmy prawo oczekiwać od aliantów sprawiedliwego zadośćuczynienia za polski wkład w zwycięstwo nad III Rzeszą. A co dostaliśmy w zamian?Polskę potraktowano na konferencjach w Teheranie, Jałcie i Poczdamie jak najgorszego wroga. Nie tylko nie zrekompensowano nam strat wojennych, bowiem reparacje od Niemiec mieliśmy otrzymać za pośrednictwem Związku Sowieckiego (15% puli sowieckiej), co faktycznie nigdy nie nastąpiło, to jeszcze Armia Czerwona doszczętnie ograbiła Ziemie Odzyskane. Dokonano też bezprzykładnego zaboru naszych Kresów Wschodnich, ponieważ zgodnie z postanowieniami Wielkiej Trójki ziemie położone na wschód od Bugu, należące w 1939 roku do Polski, zostały podarowane Stalinowi. Konsekwencją tego rozboju stało się wygnanie ogromnej rzeszy Polaków z ich ojcowizny oraz utrata majątku wypracowanego przez wiele pokoleń naszych rodaków. Jednak nie był to koniec klęsk, jakie spadły na Polskę, ponieważ „sojusznicy” zachodni po raz kolejny zdradzili nas i oddali we władanie Sowietom, którzy przy pomocy terroru, fałszerstw wyborczych i zmasowanej propagandy zainstalowali w naszym kraju marionetkowy rząd komunistyczny. W czasie drugiej okupacji sowieckiej poddano represjom liczne rzesze Polaków, a wiele tysięcy patriotów polskich zostało zamordowanych, zesłanych w głąb Związku Sowieckiego lub skazanych na długoletnie więzienie. Wielką ofiarę ponieśli żołnierze powojennego podziemia antykomunistycznego, których tropiono jak dzikie bestie i okrutnie mordowano w katowniach ubeckich. Na wieczne wygnanie skazano również ponad 500 tys. Polaków, którzy nie mogli powrócić do kraju, ponieważ nie akceptowali reżimu komunistycznego. Proces sowietyzacji Polski przejawiał się także we wściekłych atakach na instytucje kościelne, w niszczeniu wszelkich przejawów niezależnej od komunistów działalności społecznej i politycznej oraz w upaństwowieniu własności prywatnej i w dążeniu do całkowitej kolektywizacji wsi. W wyniku tych działań zdławiono opór naszego społeczeństwa, a Polska na pół wieku stała się bezwolnym satelitą imperium sowieckiego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie gorliwa kolaboracja ze zbrodniczym systemem polskojęzycznych renegatów, rekrutujących się spośród „rodzimych” komunistów i tzw. postępowców oraz z mętów społecznych i przedstawicieli mniejszości narodowych, wśród których prym wiedli aparatczycy partyjni i funkcjonariusze bezpieki pochodzenia żydowskiego. Nad lojalnością władz PRL-u wobec władców Kremla i posłuszeństwem społeczeństwa polskiego czuwali namiestnicy sowieccy, którzy dysponowali rozbudowaną agenturą oraz licznym kontyngentem wojsk sowieckich stacjonujących na terytorium naszego kraju.Polacy, w tych niekorzystnych okolicznościach, musieli się zmagać z głębokim uzależnieniem politycznym od Moskwy i rabunkową eksploatacją zasobów gospodarczych, co w wielkim stopniu utrudniało nasz rozwój. A jednak pomimo przytłaczającego jarzma dominacji sowieckiej i dyletanctwa rządów komunistycznych odbudowaliśmy swój kraj ze zniszczeń wojennych i zagospodarowaliśmy Ziemie Odzyskane. W tamtym czasie zrealizowano też wiele inwestycji i rozbudowano różne gałęzie przemysłu, co było możliwe dzięki rozwijającej się rodzimej myśli technicznej i ogromnemu poświęceniu społeczeństwa, które nierzadko wegetowało w warunkach urągających godności ludzkiej. Polacy ocalili również namiastki gospodarki wolnorynkowej, w postaci rolnictwa indywidualnego i rzemiosła oraz obronili Kościół katolicki, który stał się ostoją działalności antykomunistycznej. Naszą drogę do wolności wytyczały kolejne zrywy robotnicze podejmowane w latach 1956, 1970, 1976 i 1980, których zwieńczeniem było powstanie NSZZ „Solidarność”. Polacy walczyli wtedy nie tylko o poprawę swojej sytuacji bytowej, która w warunkach niewydolnego systemu komunistycznego stale się pogarszała, ale także podnosili postulaty wolnościowe. Reżim komunistyczny brutalnie i krwawo pacyfikował te protesty, strzelając do robotników na ulicach miast i w zakładach pracy oraz maltretując i osadzając w więzieniach tysiące opozycjonistów. Kulminacją prześladowań był stan wojenny wprowadzony 13 grudnia 1981 roku przez juntę wojskową Jaruzelskiego, w wyniku którego wiele osób zostało zabitych przez milicję podczas pacyfikacji strajków i rozpędzania demonstracji lub zamordowanych przez tzw. nieznanych sprawców. Tysiące Polaków było wtedy represjonowanych, a cały kraj pogrążył się w kryzysie gospodarczym. Z powodu prześladowań politycznych i pogłębiającej się nędzy materialnej w latach 1980–1989 wyemigrowało z Polski około 1,3 mln osób, w przeważającej mierze ludzi młodych i dobrze wykształconych, co niewątpliwie zahamowało rozwój naszego kraju i doprowadziło do osłabienia polskiego potencjału demograficznego.W końcowych latach PRL-u system nakazowo-rozdzielczy osiągnął już taki poziom nieefektywności i marnotrawstwa, że wystąpiła stagnacja gospodarcza, a ponad 80% produktów było niedostępnych na rynku. Gospodarkę wyniszczała też szalejąca hiperinflacja, a przez braki w zaopatrzeniu kwitły korupcja i czarny rynek. Katastrofalną sytuację pogłębiały niekorzystne umowy handlowe ze Związkiem Sowieckim, ponieważ sprzedawano tam towary po mocno zaniżonych cenach. Negatywny wpływ na gospodarkę wywierały także sankcje nałożone przez USA oraz ogromne koszty obsługi długów zagranicznych zaciągniętych przez ekipę Edwarda Gierka. Efektem ostrego kryzysu była bieda i zapaść cywilizacyjna, a także ogłoszenie przez władze PRL niewypłacalności i faktyczne bankructwo niereformowalnego systemu gospodarczego. Narastająca wśród Polaków frustracja mogła w każdej chwili doprowadzić do masowego wybuchu społecznego, który mógł całkowicie pozbawić komunistów władzy, tym bardziej, że nie działał już straszak interwencji sowieckiej. Upadek reżimu komunistycznego był już przesądzony, zwłaszcza, że Związek Sowiecki pogrążył się w głębokim kryzysie ekonomicznym i politycznym, który w parę lat później doprowadził do jego rozpadu i wybicia się na niepodległość narodów ciemiężonych przez władców Kremla.Władze komunistyczne doskonale zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Dlatego opracowały i wdrożyły w życie perfidny plan „ucieczki do przodu”, którego efektem był układ zawarty w Magdalence i przy Okrągłym Stole z dobraną przez szefa bezpieki opozycją. W wyniku tej zmowy powstała III Rzeczpospolita, będąca swoistą Republiką Okrągłego Stołu, do której niejako aportem wniesiono „doświadczone” kadry reżimu komunistycznego, czego najwymowniejszym symbolem była postać dyktatora PRL-u, Wojciecha Jaruzelskiego, który stał się jej pierwszym prezydentem. Komuniści zapewnili sobie również 65% miejsc w Sejmie, wyłonionym w wyborach kontraktowych w czerwcu 1989 roku, co w połączeniu z penetracją większości ugrupowań politycznych i organizacji społecznych przez ich agenturę dało im całkowitą kontrolę nad procesem transformacji ustrojowej. Dzięki temu zapewnili sobie nie tylko bezkarność za zbrodnie popełnione w okresie PRL-u, ale także szerokie możliwości uwłaszczenia się nomenklatury komunistycznej na majątku narodowym, co utorowało im drogę do ponownego uchwycenia władzy, sprawowanej przez nich w latach 1993–1997 i 2001–2005 oraz umożliwiło dwukrotny wybór Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta RP w 1995 i 2000 roku. W tym miejscu należy podkreślić zasadniczą różnicę w podejściu do odbudowy niepodległego Państwa Polskiego, bowiem o ile nasi przywódcy w 1918 roku opierali się wyłącznie na środowiskach niepodległościowych, rezygnując ze współpracy z ugrupowaniami wcześniej lojalnymi wobec państw zaborczych, to w 1989 roku postąpiono zupełnie inaczej. Aktem założycielskim III Rzeczypospolitej stało się porozumienie podpisane przy Okrągłym Stole, uzgodnione wcześniej na tajnych schadzkach w Magdalence, które nie tylko dopuszczało komunistów do udziału we władzy, ale czyniło z nich faktyczny fundament nowego systemu politycznego. I w tej właśnie zmowie należy upatrywać głównych przyczyn słabości naszego obecnego państwa, bowiem rządzący nim politycy od samego początku koncentrowali się wyłącznie na umacnianiu wpływów swoich mafii politycznych, a nie na rozwoju Polski i obronie jej suwerenności. Świadczy o tym zadziwiająca łatwość, z jaką oddali nasz kraj na łup międzynarodowym lichwiarzom i całkowite poddanie się nakazom Unii Europejskiej, czego dobitnym przykładem jest narzucenie Polsce traktatu lizbońskiego, który faktycznie pozbawił nas suwerenności.Układ zawarty przez komunistów z koncesjonowaną opozycją rozpoczął nowy etap w historii Polski, bowiem od tego momentu trwa nieprzerwanie proces grabienia i demontażu naszego państwa oraz umacniania się wpływów „elit” polityczno-finansowych ukształtowanych na początku transformacji ustrojowej. Pod kierownictwem marksisty Leszka Balcerowicza i pod nadzorem „doradców” zagranicznych zastosowano w gospodarce polskiej tzw. terapię szokową, która pociągnęła za sobą ogromną falę bankructw rodzimych zakładów produkcyjnych i wielką skalę bezrobocia. Otwarto rynek krajowy na nieograniczoną ekspansję obcego kapitału, a majątek narodowy był rozkradany pod przykrywką prywatyzacji przez koncerny zagraniczne i „rodzimych” oszustów. Społeczeństwo polskie wbrew zapewnieniom składanym przez kolejne ekipy rządowe nigdy nie zostało uwłaszczone na majątku narodowym, natomiast dość skutecznie zostało z wszelkich praw do niego wywłaszczone. Dzieje III Rzeczypospolitej, szczególnie w początkowym stadium jej istnienia, to także nieprzerwane pasmo afer oraz nieudolnych prób rozliczenia sprawców tych przestępstw, które wskazują na chroniczną niemoc organów państwowych i brak woli u decydentów politycznych.W atmosferze całkowitej bezkarności doprowadzono do zniszczenia lub wrogiego przejęcia przez koncerny zagraniczne wielu gałęzi polskiego przemysłu i handlu, ograniczono produkcję rolną i zlikwidowano rybołówstwo oraz zawłaszczono system bankowy. Ogromnie na tym zyskały obce państwa, szczególnie Niemcy, które odgrywają wiodącą rolę w Unii Europejskiej i narzucają za jej pośrednictwem korzystne dla siebie rozwiązania prawne. Nadmierne uprzywilejowanie obcego kapitału oraz całkowita swoboda transferu za granicę ogromnych i nieopodatkowanych zysków, w połączeniu z narastającym uciskiem fiskalnym wobec rodzimych przedsiębiorstw, spowodowały, że Polska stała się faktycznie kolonią zarządzaną przez gorliwych akwizytorów cudzych interesów. Przekształcono nasz kraj w rezerwuar surowców i taniej siły roboczej oraz odbiorcę nadwyżek produkcyjnych z Unii Europejskiej i Chin. Wszelkie koszty podejmowanych „reform”, które najczęściej prowadziły donikąd, przerzucono na barki społeczeństwa pozbawionego perspektyw na lepsze życie we własnym kraju, co przejawiło się masową emigracją Polaków, poszukujących rozpaczliwie możliwości poprawy swojej egzystencji. W chwili obecnej poza granicami naszego państwa przebywa już ponad 2,5 mln polskich emigrantów zarobkowych. Należy też podkreślić, że wyjeżdżają przeważnie ludzie młodzi i dobrze wykształceni, w dodatku coraz częściej deklarujący chęć pozostania za granicą na stałe, a bez ich udziału trudno sobie wyobrazić rozwój Polski. Niestety, kolejne rządy nie robią nic, aby zachęcić naszych rodaków do powrotu z emigracji, próbują za to wypełnić lukę demograficzną masowym sprowadzaniem obcych imigrantów, w szczególności ukraińskich.W kraju rozpanoszyła się wszechwładna biurokracja, a korupcja, nepotyzm, kolesiostwo i arogancja stały się chlebem powszednim w życiu publicznym. Awans społeczny nie jest uwarunkowany osobistym zaangażowaniem i posiadanymi zdolnościami, lecz pokrewieństwem lub znajomością z politykami będącymi aktualnie przy władzy. Pasożytnicza klasa polityczna urządziła się wygodnie na koszt podatników i domaga się ciągle nowych przywilejów, jednocześnie wysługując się zagranicznym ośrodkom decyzyjnym. Jak za czasów przedrozbiorowych po salonach nadwiślańskich krążą ambasadorzy i agenci obcych wpływów, którzy gorliwie zabiegają o realizację zleceń swoich mocodawców. Sprzyja temu fakt, że w polityce polskiej dominują bezideowi karierowicze, moralne karły i osobnicy o mentalności niewolniczej, ukształtowanej jeszcze w czasach systemu komunistycznego, zawdzięczający często swoją karierę opiece możnych protektorów. Oni właśnie gotowi są sprzedać Polskę za cenę własnego awansu, co jest dla nich tym łatwiejsze, że nie mają jakiejkolwiek wizji rozwoju naszego państwa. Dążą więc do jego demontażu i wcielenia do imperium unijnego, które starają się usilnie budować brukselscy technokraci wspierani przez rosnące w siłę Niemcy. Krajowi politykierzy, aby odwrócić uwagę społeczeństwa polskiego od swoich podłych i podstępnych poczynań, wszczynają kolejne konflikty wewnętrzne, które w istocie sprowadzają się do tego, kto zajmie lepsze miejsce przy korycie państwowym. Stale też manipulują Polakami, próbując im wmówić konieczność poniesienia ofiary z niepodległości na rzecz budowania „lepszej” przyszłości w Unii Europejskiej. Ile to razy słyszeliśmy z ust polityków tzw. głównego nurtu o tym, że Polska rośnie w siłę, a nasza pozycja w świecie jest coraz mocniejsza. Jednak rzeczywistość brutalnie obnażyła fałsz głoszonej przez nich propagandy, którą rozsiewają za pośrednictwem mediów należących w większości do kapitału niemieckiego.Prawda jest zaś taka, że Państwo Polskie trawione kryzysem wewnętrznym ma bardzo słabą pozycję międzynarodową, bowiem, gdy upadał Związek Sowiecki, to z winy polityków okrągłostołowych zmarnowano szansę wybicia się na niepodległość. O ile można uznać przynależność do NATO za czynnik wzmacniający nasze bezpieczeństwo, to akcesja na niekorzystnych warunkach do Unii Europejskiej stała się hamulcem naszego rozwoju. Wielu Polaków dało się zwieść fałszywej propagandzie i uznało, że to środki unijne i „troska” brukselskich komisarzy przyczyniają się do poprawy jakości ich życia. Tymczasem prawda jest zgoła inna, ponieważ koszty członkostwa w Unii przewyższają obiecane korzyści, a faktycznie wszystko, co obecnie posiadamy, zawdzięczamy głównie swojej ciężkiej pracy. Dotacje unijne nie rekompensują nam rozmiarów spustoszenia, jakie czynią na naszym rynku koncerny zagraniczne. W dodatku obarczone są wysokim kosztem utrzymania licznej biurokracji i drenowane są przez obce firmy, które przechwytują większość realizowanych kontraktów i transferują ogromne nieopodatkowane zyski za granicę. W tej sytuacji nie można się dziwić, że pomimo modernizowanej infrastruktury nie poprawia się znacząco zamożność naszego społeczeństwa, co w oczywisty sposób wpływa na wzrost liczby emigrantów.Czas więc na to, aby spojrzeć prawdzie w oczy. Polska wbrew zapewnieniom kłamliwych polityków nie jest obecnie państwem niepodległym, ponieważ jest formalnie zależna od nakazów Brukseli i od nieformalnych wpływów innych ośrodków zagranicznych. Nie jest też państwem suwerennym, ponieważ nie posiada zdolności do niezależnego sprawowania władzy oraz samodzielnego podejmowania decyzji w sprawach wewnętrznych i zewnętrznych. Świadczy o tym najwymowniej kapitulacja przed dyktatem unijnym w kwestii reformy sądownictwa i uległość wobec żądań środowisk żydowskich. Nie możemy bez zgody czynników zagranicznych przeprowadzić żadnych reform, które mogłyby się przyczynić do wzrostu naszej niezależności. Ingerencja w nasze sprawy wewnętrzne posunęła się już do tego stopnia, że Unia narzuca Polakom rozwiązania wkraczające w sferę ich życia prywatnego i obyczajów, czego najlepszym przykładem jest promocja zgnilizny moralnej w postaci „ideologii” gender i multikulturalizmu. W polityce polskiej zarysowuje się też coraz bardziej podział na unionistów, którzy bez względu na negatywne konsekwencje dążą do pogłębienia integracji Polski ze strukturami Unii Europejskiej oraz na patriotów, którzy chcą ratować nasz kraj przed upadkiem. Niestety, na razie większość stanowią ci pierwsi, bowiem zdominowali skład parlamentu i rządu oraz wywierają przemożny wpływ na funkcjonowanie aparatu administracyjnego, sądownictwa, gospodarki i mediów. Obecni są we wszystkich ugrupowaniach parlamentarnych i ponad podziałami pracują nad utrzymaniem Polski w stanie zależności od obcych wpływów.Z przedstawionego bilansu wynika, że Państwo Polskie od momentu odzyskania niepodległości było suwerenne tylko w okresie II Rzeczypospolitej. W tamtym czasie samodzielnie kształtowaliśmy naszą politykę i pomimo tego, że mieliśmy ograniczone możliwości i nie ustrzegliśmy się wielu błędów, to jednak była to polityka polska. Upadek naszej państwowości w 1939 roku, którego następstwem była brutalna okupacja niemiecka i sowiecka, sprowadził na nasze społeczeństwo straszliwy terror i zniszczenie. Szczególnie dotkliwie odczuliśmy eksterminację naszych elit, tępionych zaciekle przez obu okupantów, którzy z wielką determinacją dążyli do całkowitej likwidacji inteligencji polskiej, aby w ten sposób pozbawić nas warstwy przywódczej. Polska po zakończeniu II Wojny Światowej stała się częścią sowieckiej strefy wpływów, a faktycznie bezwzględnie eksploatowaną kolonią. W okresie PRL-u nie mieliśmy jakiejkolwiek swobody w zakresie wyboru dróg naszego rozwoju, ponieważ komuniści realizowali wyłącznie nakazy płynące z Moskwy i tępili brutalnie jakiekolwiek przejawy odchylenia od linii reprezentowanej przez partię rządzącą. Także III Rzeczpospolita, wbrew oczekiwaniom społeczeństwa polskiego, nie stała się państwem suwerennym i niepodległym, bowiem od samego początku została opanowana przez mafię okrągłostołową rekrutującą się z komunistów i ich agentów. Efektem ich szkodliwej działalności jest podporządkowanie Państwa Polskiego obcym ośrodkom decyzyjnym oraz konsekwentne osłabianie jego struktur, co może doprowadzić do likwidacji naszej państwowości i rozpłynięcia się narodu polskiego w multikulturowym tyglu Unii Europejskiej.Z perspektywy stuletnich doświadczeń można więc stwierdzić, że Polska najlepiej rozwijała się i najpełniej wykorzystywała swój potencjał, gdy była suwerenna. Natomiast w okresach, gdy popadała w zależność od obcych wpływów lub znajdowała się pod okupacją, to wtedy była na wszelkie sposoby niszczona i rabowana, a społeczeństwo polskie pozbawione ochrony swojego państwa poddawane było różnym prześladowaniom i niebezpiecznym eksperymentom ideologicznym. Podstawowym warunkiem niepodległości każdego państwa jest posiadanie własnych i lojalnych wobec niego elit politycznych, które kierując się poczuciem patriotycznego obowiązku będą dążyć do wzmocnienia jego siły i znaczenia. Obecne „elity” nie spełniają tych kryteriów, ponieważ w przeważającej mierze składają się z postkomunistów, którzy mają na rękach krew patriotów polskich, a na sumieniu zdradę interesów narodowych oraz z osobników uległych wobec czynników zagranicznych i lokajów obcego kapitału. Dlatego chcąc odzyskać kontrolę nad własnym państwem musimy najpierw odtworzyć polskie elity polityczne i obalić Republikę Okrągłego Stołu, aby w ten sposób dać pole do działania ludziom kompetentnym, odważnym i szczerze miłującym Ojczyznę.100. rocznica odzyskania niepodległości powinna stać się dla patriotów impulsem do podjęcia niezbędnych działań naprawczych, które uczynią Polskę państwem wielkim i suwerennym, bo mamy do tego odpowiedni potencjał. Polska jest przecież krajem zdolnych, wykształconych i pracowitych ludzi. Posiadamy zasoby naturalne, majątek oraz przemysł, które w wielu dziedzinach są w stanie zaspokajać nasze potrzeby. Położenie geograficzne stwarza nam dogodne warunki do rozwijania tranzytu towarów i międzynarodowej wymiany handlowej. Dotychczas, co prawda, nie mogliśmy wykorzystać tych atutów dla rozwoju państwa i poprawienia warunków życia narodu, ale działo się tak dlatego, że władzę sprawowali politycy nieudolni i uzależnieni od obcych ośrodków decyzyjnych. Dlatego musimy odsunąć od rządzenia państwem skompromitowane „elity” polityczne oraz zrzucić krępujące nas więzy obcej zależności. Musimy również poprawić jakość rządzenia i podnieść autorytet władzy, bo tylko w ten sposób możemy wydobyć Polskę z kryzysu i zapewnić Polakom lepszą przyszłość. Nie możemy się uchylać od tej powinności, ponieważ „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli. Wskrzeszone walką i ofiarą najlepszych swoich synów ma być przekazywane w spadku dziejowym z pokolenia na pokolenie. Każde pokolenie obowiązane jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i powagę państwa. Za spełnienie tego obowiązku odpowiada przed potomnością swoim honorem i swoim imieniem”.Gdańsk, dn. 11 listopada 2018 roku.Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności Wojciech PodjackiCopyright © Liga Obrony Suwerenności 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

PETYCJA KRESOWA

$
0
0
Ilustracja: 
PETYCJA KRESOWAPrezes Towarzystwa Miłośników Lwowa w Bytomiu Danuta Skalska od szeregu lat zaprasza towarzysza  rektora w Opolu b. działacz KW PZPR, miłośnika Lenina, Stalina i Dzierżyńskiego, który popiera decyzję Stalina w Jałcie i zbrodnie NKWD w Katyniu - na spotkania. Spotkania z inicjatywy tow. Danuty Skalskiej odbywają się w Bytomiu w siedzibie Towarzystwa Miłośników Lwowa oraz na Jasnej Górze w auli św. Jana Pawła II. Danuta Skalska w ten sposób bezcześci Jasną Górę, Matkę Przenajświętszą Maryję Królową Polski oraz św. Jana Pawła II.Żądam podania się do dymisji Danuty Skalskiej z funkcji prezesa Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo  Wschodnich w Bytomiu.Aleksander Szumański - lwowianin - świadek historii 87 lat rocznik 1931, któremu okupanci zamordowali całą rodzinę wraz z Ojcem doc. med. Maurycym Marianem Szumańskim pracownikiem naukowym na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza, asystentem prof Adama Sołowija zamordowanego 4 lipca 1941 roku przez batalion ukraińsko - niemiecki  Nachtigall.Podpisał  petycjęAleksander Szumański, rocznik 1931 , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

UKRAIŃCY NAJPIERW MORDOWALI POLAKÓW, GWAŁCILI POLKI, GRABILI NARÓD, TERAZ NISZCZĄ SYMBOLE NEKROPOLII NARODOWEJ - LWY.

$
0
0
Ilustracja: 
UKRAIŃCY NAJPIERW MORDOWALI POLAKÓW, GWAŁCILI POLKI,  GRABILI  NARÓD, TERAZ NISZCZĄ SYMBOLE NEKROPOLII NARODOWEJ -  LWY.Wpisanie do panteonu ukraińskiej chwały narodowej morderców OUN-UPA rodzi konsekwencje antypolskie. Wpajany Polakom od lat przez polskie elity rządzące mit dobrych stosunków z żydowsko - banderowską Ukrainą zbiera też od lat swoje zatrute owoce. Nie ma na Ukrainie polskości historycznej, są za to cerkwie posadowione przed wiekami "wyłącznie przez Cerkiew prawosławną", o czym informują reliefy na elewacjach "cerkwi prawosławnych". Cmentarz Łyczakowski we Lwowie "nigdy nie był polski, zawsze był wyłącznie ukraiński", o czym zbiry lwowskiej rady miejskiej informują na grobowcach wyłącznie cyrylicą i pokracznymi zdjęciami zmarłych "Ukraińców". Z kościała św. Marii Magdaleny uczyniono nawet nie cerkiew, lecz filharmonię i zamiast mszy świętej odbywają się tu koncerty z brudnym, nie mytym przez dwudziestolecia, śmierdzącym, obsranym wychodkiem.Lwowska Rada Narodowa zafundowała "polskim przyjaciołom" następny prezencik, likwidując na kolumnadzie chwały polskiego oręża Cmentarza Obrońców Lwowa historyczne Lwy. Kamienne Lwy zniknęły  z Cmentarza Obrońców Lwowa  jeszcze w 1971 roku, gdy Cmentarz był niszczony przez bandziorów ukraińsko - sowieckich  przy pomocy buldożerów niszczących groby Orląt Lwowskich i kolumnadę pomnika. Odbudowany przez Polskę Cmentarz Obrońców Lwowa, kryjący polskie dzieci broniące w 1918 roku polskości swojego miasta Semper Fidelis w walce o Lwów z ukraińskim motłochem, został ponownie otwarty w 2005 roku po wieloletnich pertraktacjach z władzami ukraińskimi, w konsekwencji Lwy powróciły na swoje miejsce dopiero w dziesięć lat później w 2015 roku, ale pozbawione napisów: "Tobie Polsko" i "Zawsze wierny". W uznaniu tych "ukraińskich zasług" dla Polski kolejni prezydenci Polski jeżdżą na Ukrainę, klepiąc się po plecach z antypolskim, żydowskim zbirem Walzmanem (pseud. "Petro Poroszenko"). "Przezacna" telewizja TVP-Info nawet nie wspomniała o polskim święcie 22 listopada 2018 roku w 100-lecie Obrony Lwowa. Za to wybuchły kolejne awantury w "Studio Polska" wywołane przez Magdalenę Ogórek - komunistyczną prezenterką TVP - kandydatkę post - komunistów na urząd prezydenta RP oraz przez Jacka Łęskiego, jej pomagiera, byłego dziennikarza żydowskiej "Gazety Wyborczej", żonatego z banderówką Ukrainką a wyrzuciły Panu Bogu winnego Adama Słomkę z programu "Studio Polska" zabraniając mu następnych wejść.Pan prezydent RP Andrzej Duda nawet nie wspomniał o bohaterskim 22 listopada 1918 roku i nie odwiedził Cmentarza Obrońców Lwowa w tym Świętym dla Polaków Dniu., nie złożył też kwiatów na mogiłach Orląt Lwowskich, zapewne nie chcąc narażać się Walzmanowi.W programie "W tylewizji ekstra" oczywiście również nie wspomniano o 22 listopada 1918 roku, nie przypomniano chwały Orląt Lwowskich, tylko milutką piękną buzią Magdaleny Ogórek wychwalano w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości  podłą książkę Rafała Ziemkiewicza "Złowrogi cień Marszałka". Pan Ziemkiewicz powinien się zapaść pod ziemię w 100-lecie niepodległości zapewne nie swojej ojczyzny.BANDERYZM WSPÓŁCZESNYPierwszym współczesnym aktem walki z lwami na Cmentarzu Obrońców Lwowa było w roku 2016 zasłonięcie ich płytami o mocnej konstrukcji, w celu zniszczenia polskich symboli walki z napastnikami ukraińskimi w 1918 roku .I tak niszczy się polską tradycję niepodległościową, zastępując ją "polską okupacją niepodległej Ukrainy". Perfidia żydowskiej Ukrainy jest znacząca, gdyż dewastacja Kolumnady nastąpiła w przeddzień 1 listopada w uroczystość Wszystkich Świętych, podczas gdy Polacy zwiedzają Cmentarz Obrońców Lwowa modląc się za polskie dzieci poległe w obronie Lwowa. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej w osobie prezesa Wołodymyra Wiatrowycza uważa, że obecność Lwów na Cmentarzu Obrońców Lwowa jest prowokacją.A co uważa pan prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda?Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621      
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

PROCES GORGONOWEJ

$
0
0
Ilustracja: 
GORGONOWA
KTO ZAMORDOWAŁ LUSIĘ ZAREMBIANKĘ?LWOWSKI I KRAKOWSKI PROCES RITY GORGONOWEJ W lwowskim Sądzie Okręgowym w maju 1932 roku rozpoczął się słynny proces Rity Gorgonowej oskarżonej o zamordowanie swojej wychowanki Lusi Zarembianki.Rita Gorgonowa z pochodzenia była Serbką, bądź Chorwatką, urodzoną w Dalmacji, w ówczesnym Cesarstwie Austro-Węgierskim. Jej ojciec był lekarzem, zmarł przed jej narodzinami; jej matka powtórnie wyszła za mąż, a ona sama od czwartego roku życia wychowywała się poza domem rodzinnym (najpierw u krewnych, potem w sierocińcu). W wieku 15 lat Margerita de domo Ilić wyszła za mąż za porucznika Armii Austro-Węgier Erwina Gorgona, po czym w 1917 roku urodziła ich syna i zamieszkała u rodziców męża we Lwowie. W 1921 r. Erwin Gorgon wyjechał szukać pracy do Ameryki, a wkrótce Margerita (Rita) Gorgon popadła w konflikt ze szwagrami, oskarżającymi ją, zresztą niesłusznie, o niemoralne prowadzenie się i została zmuszona do wyprowadzenia się, pozostawiając syna na wychowaniu teściów. Początkowo pozostawała bez pracy, później uczęszczała na kurs pielęgniarski i zarabiała opieką nad dziećmi. Według relacji, była piękną kobietą.Rita Gorgonowa, właśc. Emilia Margerita (Małgorzata) Gorgon, z domu Ilić (ur. 7 marca 1901 w Oćestowie koło Knina w Dalmacji, ówcześnie Austro-Węgry, zm. po 1939) – guwernantka, skazana w jednym z najgłośniejszych procesów Polski międzywojennej XX w. za zabójstwo 30 grudnia 1931 Elżbiety (Lusi) Zaremby, córki lwowskiego architekta Henryka Zaremby, któremu prowadziła dom. Zabójstwo, a następnie proces poszlakowy były szeroko komentowane i uznane za „najgłośniejszy proces sądowy II Rzeczypospolitej”. W latach 1932–1934 sprawą żyła cała opinia publiczna. Rita Gorgonowa miała syna oraz córki Romanę (ur. 1928) i Ewę (zwaną Kropelką – urodzoną 20 września 1932 jako druga córka. ZBRODNIA GORGONOWEJ? W 1924 roku Rita Gorgonowa przyjęła posadę guwernantki u 41-letniego wówczas lwowskiego architekta Henryka Zaremby i zamieszkała w jego willi, w Łączkach koło Brzuchowic pod Lwowem. Henryk Zaremba rozstał się wcześniej bez formalnego rozwodu z żoną, która od 1923 cierpiała na schizofrenię paranoidalną i przebywała w lwowskim zakładzie zamkniętym dla chorych psychicznie w Kulparkowie. Mieli wspólnie z żoną dwoje dzieci – Elżbietę (Lusię) ur. w 1914 i Stanisława (Stasia) ur. w 1917. Oprócz opieki nad dziećmi, z którymi stosunki układały się początkowo dobrze, Gorgonowa zajmowała się nadzorem nad prowadzeniem domu, w którym Henryk Zaremba przebywał jedynie co pewien czas. Po około roku, pomiędzy Gorgonową a Henrykiem Zarembą nawiązał się romans, po czym pozostawali w konkubinacie, z którego urodziła się w 1928 roku córka Romana. Sformalizowanie tej relacji nie było możliwe, gdyż oboje pozostawali oficjalnie w swoich związkach małżeńskich (ponadto sama Gorgonowa wolała związek bez zobowiązań). Nie mogąc nazywać Rity żoną, Zaremba przedstawiał ją jako „swoją panią” – wiele osób myślało, że w istocie są oni małżeństwem. Bliskie stosunki Gorgonowej z Zarembą stały się prawdopodobnie przyczyną konfliktu i awantur z jego dorastającą córką Elżbietą(Lusią). Skutkowało to także pogarszaniem stosunków pomiędzy Gorgonową a Zarembą, który zdecydował zamieszkać na stałe z dziećmi w mieszkaniu lwowskim od 1 stycznia 1932 roku.W nocy z 30 na 31 grudnia 1931roku doszło do zabójstwa śpiącej w łóżku Elżbiety (Lusi), która tego dnia przyjechała ze Lwowa. Zbrodnia została dokonana przez uderzenia jej w głowę tępym narzędziem. Poniosła śmierć na miejscu. Narzędziem był najprawdopodobniej żelazny dżagan (kilof) do rozbijania lodu, który następnie odnaleziono w basenie na tyłach domu. Zbrodnię odkrył w nocy Staś Zaremba, którego obudził skowyt psa, po czym zaalarmował domowników. Przybiegł inżynier Zaremba w piżamie, a za nim Gorgonowa w futrze. Sprowadzono od razu lekarza, dr. Ludwika Csalę, a następnie wachmistrza żandarmerii nazwiskiem Trela, który dokonał pierwszych oględzin (dom Zarembów sąsiadował z posterunkiem żandarmerii, podczas gdy najbliższa placówka policji znajdowała się dwa kilometry dalej – stąd też na miejscu zbrodni zjawił się żandarm, a nie bardziej kompetentny w takich sprawach policjant.Poszlaki wskazywały najsilniej na Gorgonową, która została szybko aresztowana. Sześć tygodni w areszcie spędził też Henryk Zaremba, podejrzewany początkowo o współudział i pomoc w ukrywaniu. Podejrzewano też, że mógł to zrobić ogrodnik Zarembów, albo chłopak, który podkochiwał się w Lusi bez wzajemności .Grób Lusi Zarembianki znajduje się na cmentarzu Łyczakowskim we LwowieRita Gorgonowa konsekwentnie nie przyznawała się do zabójstwa. W toku postępowania ustalono na podstawie poszlak najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń. Ustalono, że zbrodni dokonał ktoś z domowników, gdyż nie odnaleziono śladów na śniegu po obu stronach ogrodzenia, ani na parapecie okna, a otwarta część okna była za mała, jak też brak było śladów włamania na drzwiach. Nadto, pies Lux – „mieszaniec wilczura z dobermanem”, nie szczekał. Według wersji przyjętej w śledztwie, Gorgonowa przeszła w nocy ze swojego pokoju przez hall do pokoju Lusi i zabiła ją uderzeniami dżagana. Upozorowała wtargnięcie sprawcy przez okno w pokoju, otwierając je, ponadto upozorowała gwałt, dokonując penetracji pochwy Lusi palcem. Biegłym sądowym w ponownym procesie (krakowskim) był prof. Jan Stanisław Olbrycht.Według ustaleń prokuratury Gorgonowa otworzyła następnie drzwi werandy w celu upozorowania ucieczki sprawcy i tam natknęła się na psa Luxa, którego uderzyła w łeb. Pies zaskowyczał, co obudziło Stasia Zarembę, który spał w jadalni. Zobaczył on wówczas sylwetkę w kącie hallu, koło choinki, którą podczas procesu zidentyfikował jako Gorgonową w futrze. Nie mogąc dostać się z powrotem do swojej sypialni przez jadalnię, Gorgonowa miała uciec przez frontowe drzwi. Dostając się do sypialni, stłukła szybę w małej werandzie w celu otwarcia drzwi od środka i przy tym skaleczyła się w rękę. Kiedy Staś podniósł alarm, wyszła z sypialni i dołączyła do domowników. Ponieważ po zabójstwie ze zdenerwowania oddała kał, stojąc w hallu przy ścianie (w rzeczywistości kał był najprawdopodobniej psi), brudząc koszulę nocną, zmieniła ją po krótkim czasie na świeżą białą, a tamtą spaliła w piecu. Doktor Csala jednak zapamiętał, że początkowo Gorgonowa była w seledynowej koszuli nocnej pod futrem. Ponadto w opinii policjantów biała koszula była zbyt świeża, by Gorgonowa mogła w niej spać w nocy.Wychodząc kilka razy z domu po wodę, do domu ogrodnika Kamińskiego i po lekarza, miała możliwość wyrzucenia dżagana do basenu, gubiąc przy tym świecę. Ponadto w piwnicy odkryto mokrą chusteczkę do nosa Gorgonowej, ze śladami prania krwi. Ślady krwi stwierdzono także na futrze Gorgonowej. Krew denatki należała do grupy A, krew Gorgonowej należała do grupy 0. Czynnik A wykryto zarówno na chusteczce, jak i na futrze. Ustalenia ekspertów sądowych w tej kwestii podważał prof. Ludwik Hirszfeld, odkrywca dziedziczenia grupy krwi. Henryk Zaremba przyznał w trakcie śledztwa, że kochanka zapowiadała w złości, że zabije jego, dzieci i samą siebie.Pogrzeb Elżbiety Zaremby odbył się 5 stycznia 1932 na lwowskim Cmentarzu Łyczakowskim. Aresztowani Zaremba i Gorgonowa nie wzięli w nim udziału, uczynił to natomiast Staś.Wychodzące we Lwowie „Słowo Polskie” 25 kwietnia 1932 roku wydaniem specjalnym rozpoczęło reportaż z rozprawy sądowej, która do 14 maja tegoż roku przykuła uwagę nie tylko mieszkańców Lwowa, ale i całej Polski – poświęconej sprawie Rity Gorgonowej.Na rozprawę sprzedawano specjalne bilety wstępu, ponieważ sala sądowa nie była w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Ci, którzy nie mieli szczęścia, aby dostać się na salę sądową, tłumnie oblegali gmach sądu przy ul. Batorego i swe wiadomości o przebiegu przewodu czerpali z lwowskiej prasy. Wszystkie dzienniki poświęcały temu wydarzeniu na swych łamach wiele miejsca. Przodował w tym dziennik "Słowo Polskie", który podawał prawie stenograficzny reportaż z rozprawy, dodając wiele interesujących faktów do śledztwa, ale nie odpowiadając jednoznacznie czy sprawczynią mordu była Rita Gorgonowa. Pomimo wszystko w tych warunkach zapaść miał tylko jeden wyrok – winna. PROCES GORGONOWEJ Przed bramą Sądu Okręgowego ruch, w budynku sądowym ścisk. O godzinie wpół do 9-tej rano, a więc na pół godziny przed rozpoczęciem rozprawy, szerokie schody sądowe są aż do I. piętra zapełnione tłumem ludzi, w 90. procentach wytwornie ubranych kobiet, stojących cierpliwie i potulnie, niczym batalion skazańców. Na twarzach rumieńce, oczy błyszczą. To ciekawość ludzka czeka na żer. AKT OSKARŻENIA Tymczasowo aresztowaną Emilję Margaritę dwojga imion Gorgonową, córkę Jana Ilica i Johanny, urodzoną 7 marca 1901 w Ociestowie (Jugosławia) narodowości polskiej, państwowo przynależną do Polski, zamężną, matkę Romany, zamieszkałą w Łączkach ad Rzęsna Polska, piśmienną, religii grecko-katolickiej, oskarżam o to: że w nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku w Łączkach ad Rzęsna Polska w zamiarze zabicia Elżbiety Zaremba w taki zdradziecko-podstępny sposób przeciw niej działała, że skutkiem tego śmierć tej ostatniej nastąpiła. Czynem powyższym dopuściła się zbrodni skrytobójczego morderstwa… – odczytywał formułki prawnicze prokurator Alfred Laniewski. UZASADNIENIE Lwowski architekt, Henryk Zaremba, miał chorą umysłowo żonę(schizofrenia paranoidalna), którą z tego powodu w roku 1923 umieszczono w Zakładzie dla umysłowo-chorych w Kulparkowie. Zaremba pozostawszy sam z dwojgiem nieletnich dzieci, a to około 6-letnim synem Stanisławem i około 9-letnią córką Elżbietą, postanowił wziąć do swojego domu kobietę, która zajęła by  się gospodarstwem domowym, a zarazem wychowaniem jego dzieci. Wtedy to napotkał oskarżoną Emilję Gorgonową, którą też w tym charakterze do siebie zaangażował.Gorgonowa była zamężną z lwowianinem, Erwinem Gorgonem, który jednak po krótkim czasie trwania związku małżeńskiego opuścił żonę i wyjechał do Ameryki. Gorgonowa była kobietą młodą, dwadzieścia kilka lat liczącą. Po krótkim stosunkowo czasie zaczął się wiązać między Gorgonową a Zarembą romans. Owocem tego romansu była dziewczynka, imieniem Romana.Dorastające z czasem dzieci Zaremby z jego legalnego małżeństwa, niechętnym okiem patrzyły na stosunek, łączący ich ojca z obcą kobietą, która uzurpując sobie prawa małżonki i gospodyni domu, wyciskała swym despotyzmem piętno na całym ich życiu. Stosunki wzajemne między nią a dziećmi, stawały się coraz gorsze i coraz przykrzejsze. W ten sposób zwolna uczucie Gorgonowej do dzieci, a przede wszystkim do Elżbiety, przerodziło się w nietajoną niczym nienawiść. ŚWIADEK W PROCESIE JEZIERSKA - SŁUŻĄCA ZAREMBÓW Stosunek Gorgonowej do śp. Elżbiety Zarembianki.Oto dorastająca Elżbieta uświadamiała sobie coraz wyraźniej stanowisko Gorgonowej w domu ojca oraz mogące z tego wyniknąć konsekwencje. Widziała, że Gorgonowa dąży wszystkimi siłami do tego, by słabej woli i słabego charakteru Zarembę skłonić do rozwodu z ich matką i do ulegalizowania stosunku z Gorgonową w formie małżeństwa. Zrozumiały sentyment do ciężko chorej i nieszczęśliwej matki, uzasadniona nieufność żywiona do narzuconej opiekunki, powodowały, że aż nazbyt często Elżbieta czyniła ojcu odpowiednie przedstawienia. O tym wszystkim wiedziała Gorgonowa, co umacniało w niej – słuszne zresztą przekonanie, że Elżbieta Zarembianka jest przeszkodą w takim ukształtowaniu się jej przyszłego życia, jakiego pragnęła.Henryk Zaremba, kochając bardzo swoje dzieci, a szczególnie swoją córkę, ulegał jej wpływom. Na skutek tych wpływów, jak też na skutek własnego rozumowania, począł skłaniać się do szukania dróg, wiodących do rozwiązania jego stosunku z Gorgonową. Doszło już do tego, że z początkiem grudnia 1931 roku wynajął  nowe mieszkanie przy ul. Potockiego we Lwowie z myślą aby w nim zamieszkać wraz z dziećmi, ale bez Gorgonowej. ZEZNANIA HENRYKA ZAREMBY Henryk Zaremba zeznał, że od chwili, kiedy Gorgonowa zaszła z nim w ciążę, datuje się silny rozdźwięk między nią a Lusią. Stosunki między nimi doznawały czasami takiego naprężenia, iż był nawet zmuszony wysłać Lusię na pewien czas do Szwajcarii, gdzie ją oddał do Zakładu wychowawczego.Stanisław Zaremba zeznał też, że z opowiadania swej siostry Elżbiety, wiedział o tym, iż oskarżona Gorgonowa groziła jej nieraz pozbawieniem życia, a siostra stale też była w obawie przed zemstą oskarżonej. Inni świadkowie zeznali również, że Gorgonowa przeklinała stale Lusię, twierdząc, że ona jest przyczyną jej nieszczęścia i że dobrze by było, gdyby jej nie było na świecie. NOC ZBRODNI Dzień 1 stycznia 1932 roku, miał być dniem przełomowym w stosunku między Zarembą a oskarżoną. W tym  dniu miała nastąpić przeprowadzka do nowego mieszkania, do którego nie miała już więcej wejść oskarżona. Miała nim zawładnąć bezpowrotnie ta, która w przekonaniu oskarżonej wykopała przepaść pomiędzy nią a Henrykiem Zarembą, ta która z długoletniej walki o pierwszeństwo w domu i o osobę Zaremby wyszła zwycięsko.Jak już wiadomo, Zaremba posiadał w Łączkach, przylegających z jednej strony do Rzęsny Polskiej, a z drugiej do Brzuchowiic, willę. Do tej willi na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia w roku 1931, zjechała cała rodzina, więc Zaremba, oskarżona i dzieci. Elżbieta dzień w dzień wyjeżdżała do Lwowa, by dokończyć robót związanych z przeprowadzką do nowego mieszkania. Tak było i w dniu 30 grudnia.I tej właśnie nocy, po godzinie 24.00 zaalarmowane zostało otoczenie willi Zaremby wiadomością, że Elżbieta(Lusia) Zarembianka została zamordowana.W pierwszej chwili rzucił Henryk Zaremba przypuszczenie, że jakiś napastnik widocznie wtargnął do willi i dokonał tego czynu. Przeprowadzono w tym kierunku skrupulatne badania, dały one jednak wynik zupełnie negatywny. I tak przeprowadzone oględziny miejsca czynu stwierdziły, że na drzwiach tak wewnętrznych jak i zewnętrznych werandy, wiodącej do wili nie ma żadnych śladów uszkodzenia. Żadnych takich śladów nie było też na parapecie okna.W samym zaś pokoju denatki nie było śladów ani śniegu, ani pozostałej po nim wody, co musiałoby chyba pozostać po sprawcy, który by wtargnął w śnieżysty czas do wnętrza. Ustalono więc, że sprawca musiał znajdować się w obrębie willi. Czynu dokonać mógł tylko ktoś z domowników. ZEZNANIA STANISŁAWA ZAREMBY Opowiedział Stanisław Zaremba prowadzącym dochodzenia funkcjonariuszom policji, że owej nocy zbudził go nagle skowyt psa. Zaciekawiony wyjrzał przez okno, a gdy psa nigdzie nie zauważył, zawołał instynktownie swoją siostrę. Gdy nie doszła do niego żadna odpowiedź, zerwał się z łóżka i wyjrzał przez szklane drzwi, wiodące z jadalnego pokoju w którym spał, do małego przyległego pokoiku, w którym stała ozdobionachoinka. Wtedy to zauważył przy padającym od śniegu blasku postać kobiecą, w której w pierwszym momencie dopatrywał się swojej siostry. Wnet jednak zorientował się, że to nie ona. Wtedy przyjrzawszy się dokładnie, rozpoznał w tej postaci oskarżoną Gorgonową.Tknięty jakimś złym przeczuciem wbiegł Stanisław Zaremba do pokoju siostry, gdzie oczom jego przedstawił się straszny widok. Głowa siostry zalana była krwią. Z krzykiem wbiegł do jadalni, skąd prowadziły drzwi do pokoju, w którym spała Gorgonowa.Zaremba wraz z synem pospieszyli do pokoju Lusi, usiłując ją ratować. Tuż za nimi zjawiła się ubrana w futro oskarżona. Przybył wkrótce na miejsce dr. Csala i stwierdził śmierć. Przeprowadzone później oględziny stwierdziły, że śmierć denatki zadana została szeregiem uderzeń w głowę narzędziem twardym, które spowodowały pęknięcie czaszki. TRAGICZNA NOC W OPISIE GORGONOWEJ W pierwszy dzień po świętach pojechali do Lwowa Zaremba i Lusia, on do biura, ona dla dopilnowania przeprowadzki. Ja zostałam w domu ze Stasiem i Romą.Zaremba przyjechał do domu o godz. ok. godz. 3.00, a Lusia ok. godz. 8.00. Po Lusię na dworzec wyszedł Staś i wrócili razem do domu. Gorgonowa czytała w jadalni książkę, Zaremba czytał gazetę, czy też bawił się z Romą. Lusia po powrocie zjadła obiad w jadalni.Po jakimś czasie podano kolację. Przy kolacji rozmawiano o przeprowadzce. Kiedy przyszła pora spoczynku, mała Roma nie chciała iść spać z matką, ale „z tatusiem”. Lusia zaproponowała jej, by z nią poszła, ale oskarżona nie przystała na to, gdyż dziecko nigdy z nią nie sypiało. Następnie Gorgonowa poszła sama do swego pokoju, położyła się do łóżka i czytała książkę przy lampie. Za chwilę udał się do swego pokoju Zaremba. Lusia i Staś, udając się do siebie, wstąpili jak zwykle do pokoju ojca „na dobranoc”.Zaremba, idąc do swego pokoju, przeszedł przez pokój Gorgonowej, później do niej nie przychodził. Drzwi do niego były stale otwarte.Po paru godzinach wszystkich obudził krzyk Stasia: „Lusię zabili, Lusię zamordowali!”Oskarżona zerwała się z łóżka i pobiegła do drzwi jadalni w nocnej koszuli. – Owiało mnie zimno, więc wróciłam, wzięłam brązowe futro z fotela, który stał koło łóżka, i pierwsza otworzyłam drzwi. Staś wpadł z krzykiem do pokoju ojca. Zaremba wypadł bosy, w koszuli, ze świecą w ręku. W pokoju Lusi i jadalni było ciemno. Weszliśmy razem do pokoju Lusi. W pokoju zobaczyłam na łóżku Lusię, oblaną krwią – zeznała Gorgonowa.Następnie zeznała, jak chodziła do stróża, potem do dr. Csali i na policję. WAŻNE POSZLAKI W dalszym ciągu przesłuchania oskarżonej przewodniczący przeszedł do poszlaków zbrodni – przemawiających przeciw Gorgonowej. Starano się wyjaśnić przyczyny zmiany koszuli nocnej koloru seledynowego – w której oskarżoną widzieli Zaremba w łóżku i dr Csala w chwilę po odkryciu zbrodni, na białą, w której zastała ją po przyjściu policja. Dopytywano się o ślady kału w pokoju obok miejsca zbrodni i na ciele oskarżonej. Oskarżoną pytano też o ślady, wiodące do basenu. Osobną kwestię stanowiła jej chusteczka, znaleziona w piwnicy wśród rupieci, tak jakby ukryta, mokra, ze śladami krwi, którą pospiesznie zmyto. Odpowiedzi oskarżonej konfrontowano z jej słowami podanymi w protokole policyjnym.Prokurator dr Laniewski pytał Gorgonową o jej znajomości z innymi mężczyznami poza Zarembą. Oskarżona przyznała się do kilku. Pytano ją o nieprzyjazny stosunek do Lusi. – Tak zeznają moi wrogowie – odrzekła oskarżona. W kolejnych dniach zeznawali arch. Henryk Zaremba i jego syn Stanisław, dr. Csala i ogrodnik Józef Kamiński i jego żona Rozalia. Sensacyjnym fragmentem rozprawy było przesłuchanie Antoniego Halemby, który sam zgłosił się do sędziego śledczego, jako świadek, gdyż, jak zeznaje, Gorgonowa namawiała go, ażeby dostarczył dowodów kompromitujących Lusię. Na spotkaniu z oskarżoną i jej towarzyszką dowiedział się, że ta pani chce jakąś młodą dziewczynę „dostać na swoją stronę”, przy tym wyraziła się niemoralnie, co mam z nią zrobić.Następnie zeznania składali policjanci, którzy pierwsi przybyli na miejsce tragedii, służący u Zaremby i koleżanki Elżbiety Zarembianki. Ich zeznania nie wniosły nowych elementów do rozprawy. Natomiast świadek Edwin Fuks zeznał, że znał Gorgonową z jej pracy w firmie Fuks. Jakiś czas temu przyszła ona do niego i prosiła, żeby oczernił arch. Zarembę rzekomym romansem z niejaką biuralistką Ireną przed jej narzeczonym. Na co świadek nie przystał, nie znając powodów takiego czynu.Zeznawała też  Irena Kochańska, siostra męża oskarżonej, Erwina Gorgona. Irena Kochańska wyraża się o oskarżonej w samych superlatywach, twierdząc, że była doskonałą żoną i matką. Gorgon wyjechał do Ameryki, tylko dla poszukiwania pracy. Kiedy odwiedzała Gorgonową u Zarembów, zaobserwowała zupełną harmonię pomiędzy nią a dziećmi Zaremby. Gorgonowa chwaliła dzieci, że są grzeczne i nigdy się na nic nie skarżyła. Ostatni raz widziała oskarżaną 8 miesięcy temu.W dalszej części rozprawy zeznawał biegły dr. Pirgo, który przedstawił orzeczenie o przyczynie śmierci denatki. Sensacją okazały się dane o uszkodzeniu narządów rodnych denatki. W częściach płciowych stwierdzono drobne obrażenia, przedłużające się poza błonę dziewiczą i zakończone jamką w kształcie odcisku paznokcia. Obrażenia te nie miały podbiegnięć krwawych, których brak wskazuje, że zadano je po śmierci, albo też w czasie agonii denatki. Obrażenie części płciowych nastąpiło przez wciśnięcie do pochwy jakiegoś ciała tępego ze znaczną siłą, prawdopodobnie palca lub palców.Rany zostały zadane w następującej kolejności: najpierw rana po prawej stronie czoła, następnie słabsze uderzenia po lewej, w końcu obrażenie organów płciowych. Rana, która wywołała pęknięcie czaski, była śmiertelna.Na pytanie obrońcy czy morderstwo dokonane narzędziem tej kategorii, z tą siłą, przy uwzględnieniu tych ran, jakie zostały zadane w połączeniu z obrażeniami części płciowych, jest dziełem mężczyzny czy kobiety? Biegły dr. Pirgo odpowiedział, że na pewno nie da się tego określić, ale raczej dokonane zostało ono przez mężczyznę. Po wysłuchaniu zeznań świadków i biegłych sąd zarządził przerwę do 14 maja. Tego dnia po wysłuchaniu żarliwych wystąpień prokuratora i obrońcy wszyscy oczekują ogłoszenia wyroku. Wśród grobowej ciszy przewodniczący ławy przysięgłych dr Hofmokl odczytał werdykt, mocą którego sędziowie przysięgli na pytanie czy oskarżona Rita Gorgon jest winna skrytobójczego morderstwa – odpowiedzieli 9 głosami „tak”, 3 głosami – „nie”.Przez salę przeszedł głośny szmer, na co przewodniczący w energicznej formie zareagował. Trybunał udał się na naradę i po 10 minutach przewodniczący ogłosił wyrok, mocą którego skazano oskarżoną Emilję Margaritę Gorgonową na karę śmierci przez powieszenie. PRZEWODY SĄDOWE Pierwszy proces miał miejsce we Lwowie, w dniach 25 kwietnia–14 maja 1932 roku. Przewodniczącym składu sędziowskiego był Jan Antoniewicz, prokuratorem oskarżającym w procesie był Alfred Laniewski, a adwokatem oskarżonej Maurycy Axer. Łącznie adwokatami Rity Gorgonowej byli Maurycy Axer ze Lwowa, Mieczysław Ettinger z Warszawy, Józef Woźniakowski z Krakowa. Proces był intensywnie dyskutowany w prasie; artykuły w obronie oskarżonej pisały Elga Kern i Stanisława Przybyszewska oraz – podczas procesu krakowskiego – Irena Krzywicka.Gorgonowa nigdy nie przyznała się do winy. Początkowo została skazana przez Sąd Okręgowy we Lwowie jako sąd przysięgłych po krótkim procesie, 14 maja 1932 roku na karę śmierci, na podstawie prawa pozostałego z austriackiego prawodawstwa z 1852 roku. Po kasacji wyrok został uchylony przez Sąd Najwyższy, z uwagi na naruszenie przepisów postępowania przez odrzucenie wniosków dowodowych obrony i zbyt ogólnikowe określenie czynu przypisanego oskarżonej. W więzieniu Margerita Gorgon urodziła 20 września 1932 roku drugą córkę Ewę, której Zaremba nie uznał (otrzymała nazwisko panieńskie matki) i trafiła do sierocińca. Po ponownym rozpoznaniu sprawy przez Sąd Okręgowy w Krakowie, działający jako sąd przysięgłych, została 29 kwietnia 1933 skazana na osiem lat więzienia, na podstawie przepisów nowo wprowadzonego kodeksu karnego. Sąd uznał że była winna, ale zbrodnię popełniła „pod wpływem ogromnego wzruszenia”. Za okoliczność łagodzącą uznał to, że Lusia nie tolerowała związku ojca i to pod jej wpływem Zaremba zapowiedział, że wkrótce porzuci Gorgonową. Wyrok ten został utrzymany w mocy przez Sąd Najwyższy, który oddalił kasację 23 września 1933 roku. Odbywanie kary Gorgonowa miała zakończyć 24 maja 1940 roku, lecz opuściła więzienie w Fordonie (obecnie w Bydgoszczy) 3 września 1939 roku w wyniku amnestii z powodu wybuchu II Wojny Światowej.Podczas okupacji mieszkała w Warszawie, Turobinie i Lublinie, wyszła ponownie za mąż (choć brak stosownych śladów w dokumentach). Jej dalsze losy nie są znane, choć z relacji córek wiadomo, że przetrwała wojnę. Według niektórych źródeł do lat 60. XX w. mieszkała na Śląsku, gdzie m.in. w Opolu prowadziła kiosk. Są również relacje, że wyemigrowała do Ameryki Południowej. Cezary Łazarewicz wysunął przypuszczenie, że Gorgonowa została zamordowana w 1946 roku na śląskiej wsi. W 2014 roku spadkobierczynie Rity Gorgonowej (córka Ewa Ilić i wnuczka Margarita Ilić-Lisowska, mieszkające w woj. zachodniopomorskim) zapowiedziały próbę wznowienia procesu i rewizji wyroku, wskazując na słabość materiału dowodowego w procesie poszlakowym oraz atmosferę linczu w jakiej był wydany wyrok. Adwokatem rodziny jest Michał Olechnowicz. ROZPRAWA W KRAKOWIE Jak powyżej wspomniano kolejna rozprawa sądowa odbyła się w Krakowie w 1933 roku. Panowała już wówczas o wiele spokojniejsza atmosfera wokół całego wydarzenia. Po ponownym rozpoznaniu sprawy przez Sąd Okręgowy w Krakowie, działający jako sąd przysięgłych, skazał 29 kwietnia 1933 roku Emilię Mageritę Gorgon na osiem lat więzienia, na podstawie przepisów nowo wprowadzonego kodeksu karnego. Sąd uznał, że popełniła ona zbrodnię „pod wpływem ogromnego wzruszenia”, wywołanego warunkami panującymi w domu Zarembów. Gorgonowa opuściła więzienie kobiece w Bydgoszczy 3 września 1939 roku w wyniku amnestii z powodu wybuchu II Wojny Światowej.W 2014 roku spadkobierczynie Rity Gorgonowej, córka Ewa i wnuczka Margarita Ilič-Lisowska, zapowiedziały próbę wznowienia procesu i rewizji wyroku, wskazując na słabość materiału dowodowego w procesie poszlakowym oraz atmosferę panująca we Lwowie podczas pierwszego procesu.- Prawo przewiduje możliwość wznowienia postępowania karnego nawet po śmierci oskarżonego. Muszą jednak pojawić się okoliczności rzucające nowe światło na postępowanie – twierdzi mecenas Michał Olechnowicz, który na zlecenie obu pań będzie usiłował doprowadzić do wznowienia procesu.Jakie mogą być podstawy rewizji? – Liczymy, że postęp jaki dokonał się w sądowej medycynie i w psychiatrii rzuci nowe światło na proces – mówi Olechnowicz. Zamierza sprawdzić, czy obrażenia zadane Lusi Zarembiance rzeczywiście mogła zadać kobieta, czy profil psychologiczny Gorgonowej pozwalałby na brutalny mord. Chce też wyjaśnić okoliczności podobnej zbrodni, która kilka tygodni wcześniej wydarzyła się niedaleko miejsca zamordowania Lusi Zarembianki, a o której podczas obu procesów nawet nie wspomniano.Jeśli uda się zebrać odpowiedni materiał dowodowy, może dojść do rewizji wyroku, jakiego w Polsce jeszcze nie było. UWAGI WŁASNE Gdy Lusia Zarembianka została zamordowana ja ukończyłem pierwszy rok życia we Lwowie. Ze Lwowa wyjechałem w wieku 10 lat i pamiętam doskonale rozmowy w naszym lwowskim mieszkaniu  na temat owej zbrodni. W naszym lwowskim mieszkaniu przebywały osoby różnych zawodów, m.in. prawnicy różnych aplikacji, jak również pracownicy tzw. "Dwójki". Z rozmów prowadzonych a temat zbrodni dokonanej na Lusi Zarembiance nie wynikały jednoznaczne opinie, iż Gorgonowa była sprawczynią tej zbrodni. Był to bez wątpienia proces poszlakowy, a według zasłyszanych przeze mnie opinii prawnych oba sądy (lwowski i krakowski) nie wydały wyroków wiarygodnych. Obydwa uzasadnienia nie odpowiadały przebiegowi wydarzeń. Prokuratorzy i powołani biegli popełnili wiele merytorycznych błędów.Od roku 2005 bywamy z małżonką corocznie we Lwowie. Zawsze na Cmentarzu Łyczakowskim składamy kwiaty na grobie Lusi Zarembianki.Przyjaźnimy się z panią mgr inż. Weroniką Kachzą zaangażowaną w opiece nad Cmentarzem Obrońców Lwowa, wykonującą tam również prace fizyczne, jak również dbającą o prawdę o historii miasta Semper Fidelis.Weronika Kachza posiada dowody prawdziwych sprawców zbrodni dokonanej na kuratorze lwowskim Stanisławie Sobińskim. Stanisław Sobiński został zamordowany uderzeniem noża w plecy na ulicy Zielonej we Lwowie późną nocą przez Romana Szuchewycza ("Tarasa Czuprynkę") z organizacji ukraińskich nacjonalistów OUN - UPA.Weronika Kachza posiada również dowody, iż zbrodnię na Lusi Zarembiance popełnił ogrodnik Zarembów Józef Kamiński po zgwałceniu dziewczynki. Dokonanie tej zbrodni wyznał na łożu śmierci.     
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

ROK BANDERY NA UKRAINIE

$
0
0
Ilustracja: 
 ROK BANDERY NA UKRAINIE 11 grudnia 2018 roku lwowska rada obwodowa ogłosiła rok 2019 rokiem Stepana Bandery i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) w obwodzie lwowskim. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż była to czysta formalność, ponieważ rok Stepana Bandery w obwodzie lwowski trwa nieprzerwanie od 1991 roku, a na pozostałej części Ukrainy od 2004 roku. Dlatego decyzja lwowskiej rady narodowej ( zdominowanej przez banderowską partię Swoboda - do roku 2004 Narodowo Socjalistyczną Partię Ukrainy - której założycielem był obecny  był m.in. obecny przewodniczący parlamentu ukraińskiego Andrij Parubij oskarżany  o organizowania strzelania do obu stron zamieszek na Majdanie w 2014 roku) niczego nie zmieniła w trwającym od lat na Ukrainie stanie rzeczy.Bez tej decyzji 1 stycznia 2019 roku tłumy agresywnych młodych ludzi - nawiązujących do zbrodniczej ideologii banderyzmu, będącego ukraińskim odpowiednikiem hitlerowskiego nazizmu, też wyszłyby na ulice Lwowa, Kijowa i innych miast Ukrainy. Tak się dzieje co roku, a od 2014 roku to już standard. Warto jednak zwrócić uwagę na uzasadnienie decyzji lwowskiej rady obwodowej. Podano w nim, że w 2019 roku przypada 110. rocznica urodzin Stepana Bandery (1 stycznia).     oraz 90. rocznica utworzenia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (3 lutego). W związku z tym rada zobowiązała departament polityki wewnętrznej i informacyjnej oraz departament do spraw narodowości, kultury i religii państwowej administracji obwodu do opracowania i uzgodnienia z nią planu obchodów tych rocznic . Należy przypomnieć, że rok 2018 był w obwodzie lwowskim rokiem Towarzystwa „Proswita” (w okresie międzywojennym infiltrowanego przez OUN), a rok 2017 lwowska rada obwodowa ogłosiła rokiem UPA i Romana Szuchewycza ("Tarasa Czuprynki"), a także rokiem Josifa Slipego – grekokatolickiego biskupa, który 28 kwietnia 1943 roku w Archikatedrze św. Jura we Lwowie, w obecności gubernatora dystryktu galicyjskiego Otto von Wächtera i innych dostojników hitlerowskich, odprawił mszę z okazji utworzenia ukraińskiej dywizji SS „Galizien”.Tak wygląda polityka historyczna Ukrainy, której wspieranie – co podkreślił w ubiegłym roku minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz – jest priorytetem polskiej racji stanu. „Niepodległa, demokratyczna i stabilna Ukraina jest z polskiego punktu widzenia niezbędnym elementem porządku i bezpieczeństwa europejskiego” – powiedział minister Czaputowicz w swoim wystąpieniu w Sejmie 21 marca 2018 roku. No to przyjrzyjmy się jak ta „demokratyczna” Ukraina wygląda.Polskiej opinii publicznej od lat podsuwana jest teza, że państwowy kult na Ukrainie OUN, UPA, dywizji Waffen-SS „Galizien” oraz takich postaci jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Mykoła Łebedź, czy Dmytro Kłaczkiwśki nie jest podobno antypolski i jest skierowany tylko przeciw Rosji (a nawet jeżeli byłby skierowany tylko przeciw Rosji, to jest to w porządku?). Każdy kto zna historię wie czym był niemiecki nazizm i jego ukraiński odpowiednik w postaci banderowskiego odłamu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i utworzonej przez niego Ukraińskiej Powstańczej Armii. Każdy kto zna historię wie, że OUN działała na terenie Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej, a OUN-B i UPA działały na terenie okupowanych przez Niemcy hitlerowskie ziem wschodnich II RP oraz południowo-wschodnich ziem Polski powojennej. Ich działalność była skierowana wyłącznie przeciw Polsce i narodowi polskiemu.Nacjonaliści ukraińscy Polskę i Polaków uważali za swojego głównego wroga. Rosję, czyli ZSRR (w ich frazeologii „moskiewską komunę”) w swoich materiałach propagandowych zawsze wymieniali dopiero na trzecim miejscu – po Polakach i Żydach. Depolonizacja „zachodniej Ukrainy” była głównym celem politycznym nacjonalistów ukraińskich, który został zrealizowany przez banderowców metodami ludobójczymi. Jedyne „antyrosyjskie” wystąpienie z ich strony przed 1945 rokiem – nie licząc zabójstwa konsula ZSRR we Lwowie Aleksieja Majłowa w 1933 roku – miało miejsce w 1941 roku, kiedy bataliony „Nachtigall” i „Roland” oraz grupy pochodne OUN wzięły udział agresji hitlerowskiej na ZSRR. Krok ten jednak nacjonaliści ukraińscy wykorzystali wyłącznie do zorganizowania dwóch wielkich pogromów Żydów we Lwowie oraz do współpracy z Niemcami w masowej zagładzie Żydów w latach 1941-1942.Batalion „Roland” - batalion Wehrmachtu złożony z Ukraińców, w sile 280 żołnierzy, kolaboracyjna formacja wojskowa działająca po stronie III Rzeszy w roku 1941, w okresie II Wojny Światowej. Przez propagandę ukraińską wraz z batalionem „Nachtigall” określany był mianem Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów.Każdy zatem kto zna historię musi być świadomy, że kult OUN i UPA oraz ich twórców i przywódców, budowanie na takim podłożu tożsamości narodowo-państwowej Ukrainy, ma otwarcie i wyłącznie antypolski i antysemicki charakter. Dlatego ogłoszenie przez lwowską radę obwodową roku 2019 rokiem Bandery i OUN spowodowało ostry protest ambasadora Izraela w Kijowie Joela Liona i Światowego Kongresu Żydów. „Nie mogę zrozumieć, w jaki sposób gloryfikacja tych, którzy brali bezpośredni udział w straszliwych antysemickich zbrodniach, pomaga w walce z antysemityzmem i ksenofobią. Ukraina nie powinna zapominać o zbrodniach na ukraińskich Żydach i nie powinna ich upamiętniać poprzez uszanowanie ich sprawców” – napisał w wydanym oświadczeniu ambasador Lion.Z kolei wiceprezes Światowego Kongresu Żydów Robert Singer oświadczył: „To, że taka postać jak Stepan Bandera – nazistowski kolaborant podczas drugiej wojny światowej, który jest głęboko kontrowersyjny w ukraińskim społeczeństwie i poza nim – będzie upamiętniona w taki sposób, jest głęboko niepokojące”. Dalej stwierdził, że „Ukraina ma obowiązek uznawać akty ludobójstwa, a nie gloryfikować tych, którzy dopuścili się ich lub podżegali do nich, bez względu na ich motywację czy uzasadnienie”. Dwa lata wcześniej prezydent Izraela Re’uwen Riwlin powiedział w ukraińskim parlamencie, że „około 1,5 mln Żydów zginęło na dzisiejszej Ukrainie podczas drugiej wojny światowej w Babim Jarze i wielu innych miejscach. Byli rozstrzeliwani w lasach w pobliżu wąwozów i rowów, grzebani w masowych grobach. Wielu wspólników zbrodni było ukraińskiego pochodzenia. A wśród nich wyróżniali się bojownicy OUN, którzy znęcali się na Żydami, mordowali ich i często wydawali w ręce Niemców”.A jaka była reakcja strony polskiej? Nie zauważyłem jej. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że główny doradca ministra Czaputowicza ds. wschodnich i najprawdopodobniej główny architekt jego polityki wschodniej – Przemysław Żurawski vel Grajewski – podczas XI Forum Europa-Ukraina w marcu 2018 roku w Rzeszowie pozwolił sobie na stwierdzenie, iż Stepan Bandera „odpowiada osobiście za śmierć tylko jednego Polaka, a także kilku Ukraińców, jednego urzędnika sowieckiego oraz około 300 ukraińskich nacjonalistów z frakcji OUN-M” . W świetle tej wypowiedzi, która nie wymaga szerszego komentarza, można się domyśleć jakie są źródła proukraińskiej i sprzecznej z polską racją stanu polityki obecnego obozu władzy, a także jego poprzedników. Jeżeli doradca w gabinecie politycznym MSZ publicznie powtarza tezy głoszone od dziesięcioleci przez samych banderowców, to chyba powinno być oczywiste kto steruje polską polityką zagraniczną.Na trzy tygodnie przed ogłoszeniem we Lwowie roku Bandery i OUN kolejny raz przypomniano polskiej opinii publicznej propagandową tezę, że kult banderyzmu nie jest podobno antypolski, tylko antyrosyjski. Uczynił to 19 listopada 2018 roku w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” zapomniany już „pomarańczowy” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko – kawaler Orderu Orła Białego i Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. Pouczył on polskiego czytelnika, że Bandera to był podobno taki ukraiński Piłsudski, a za główną przeszkodę w rozwoju stosunków polsko-ukraińskich uznał tych Polaków, którzy przypominają o zbrodniach OUN i UPA, a w jego ocenie biorą udział w „kremlowskiej operacji”.Tegoroczny rok Bandery i OUN we Lwowie zaczął się znacznie wcześniej niż 1 stycznia 2019 roku. Zanim został oficjalnie ogłoszony, ta sama lwowska rada obwodowa przyjęła 25 października 2018 roku oświadczenie, w którym zażądała usunięcia posągów lwów z Cmentarza Obrońców Lwowa (Orląt Lwowskich). Deputowani rady uznali je za „symbol polskiej okupacji”. Już wcześniej lwy zostały „aresztowane”, tzn. zasłonięte drewnianymi płytami. Inicjatorem tego oświadczenia był przewodniczący rady Ołeksandr Hanuszczyn – wielokrotnie goszczony w Polsce przez obecny obóz władzy, m.in. jako gość specjalny wspomnianego XI Forum Ukraina-Europa, które odbyło się w dniach 13-14 marca 2018 roku w Rzeszowie pod patronatem marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, a także jako gość Forum Ekonomicznego w Krynicy i uczestnik Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej w Lublinie.W 2017 roku z inicjatywy Hanuszczyna na Przełęczy Wereckiej w Karpatach Wschodnich powstało mauzoleum Siczy Karpackiej z tablicami bezpodstawnie oskarżającymi Polskę i Węgry o zbrodnię na 600 nacjonalistach ukraińskich. Oba kraje zostały przy tej okazji nazwane przez Hanuszczyna „okupantami Ukrainy” . Czy to wszystko też nie jest antypolskie? To też jest antyrosyjskie?Następną przygrywką do roku Bandery – już nie tylko we Lwowie, ale na całej Ukrainie – było przyjęcie 8 listopada 2018 roku przez Radę Najwyższą Ukrainy uchwały „O uczczeniu na poziomie państwowym 75. rocznicy rozpoczęcia deportacji autochtonicznych Ukraińców z Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny, Podlasia, Lubaczowszczyzny i Zachodniej Bojkowszczyzny w latach 1944-1951”. W uchwale, za którą głosowało 234 deputowanych, nazwano Polaków z Podkarpacia „kolonizatorami” . Owi „kolonizatorzy” w niemałej mierze przybyli tam z odebranych Polsce w 1944 roku Kresów Wschodnich – uciekając przed ludobójstwem UPA, a później jako przymusowi wysiedleńcy w ramach tzw. repatriacji. Natomiast wysiedlenie ludności ukraińskiej i rusińskiej z tych terenów nie było decyzją polską, ale wynikało z przeprowadzonej przez Stalina zmiany granic. O tym w uchwale Rady Najwyższej nie ma słowa. Jest natomiast antypolskie jątrzenie. Dlatego należy zapytać polski obóz wpierania Ukrainy, czy ta uchwała parlamentu ukraińskiego to też było działanie antyrosyjskie?Kolejną przygrywką do roku Bandery była decyzja administracji państwowej obwodu lwowskiego o uczczeniu morderców Tadeusza Hołówki – bojówkarzy OUN Wasyla Biłasa i Dmytra Danyłyszyna. Przypomnę, że Hołówko był głównym ideologiem prometeizmu i protoplastą obecnego polskiego obozu wspierania Ukrainy. Na grobach jego morderców na Cmentarzu Janowskim we Lwowie delegacja władz obwodowych 22 grudnia 2018 roku złożyła kwiaty i zapaliła znicze . To też miało charakter antyrosyjski? Pewnie dlatego ówczesny ambasador Jan Piekło – epigon Tadeusza Hołówki – nie zareagował.Kult terrorystów z OUN jest we Lwowie od dawna standardem na wszelkich możliwych płaszczyznach. Może wystarczy przypomnieć, że pod koniec grudnia 2016 roku w rejonie Lwowa rozpoczęły się zdjęcia do filmu fabularnego gloryfikującego terrorystyczną działalność OUN w II RP. Kanwą akcji tego filmu w reżyserii Serhyja Łucenki jest nieudany napad bojówkarzy OUN na polską pocztę i urząd skarbowy w Gródku Jagiellońskim 30 listopada 1932 roku. Rozumiem, że ten film też jest antyrosyjski i przyczyni się do dalszego pogłębienia braterstwa polsko-ukraińskiego.18 grudnia 2018 roku ukraiński parlament zatwierdził zorganizowanie państwowych obchodów 110. rocznicy urodzin Stepana Bandery, którego określił jako „czołowego działacza i teoretyka ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego”. Za taką decyzją głosowało 232 deputowanych Rady Najwyższej, przeciw było 9, a nieobecnych 92. Ci, którzy tę uchwałę poparli oczywiście reprezentowali partie, które polskie media głównego nurtu nazywają „demokratycznymi”. Zgodnie z tą uchwałą rząd ukraiński został zobowiązany do utworzenia komitetu organizacyjnego. Tym samym rok Bandery z obwodu lwowskiego został przeniesiony na całą Ukrainę.Wielką przygrywką do roku Bandery było przyznanie przez parlament ukraiński 6 grudnia 2018 roku statusu weteranów i uprawnień kombatanckich 1201 żyjącym członkom OUN i UPA. Za ustawą w tej sprawie, w której otwarcie uwzględniono także osoby biorące czynny udział w zbrodniach przeciw ludzkości i masowych mordach, głosowało 236 deputowanych z Bloku Poroszenki, Frontu Ludowego Jaceniuka i Partii Radykalnej. Przeciw było tylko 14 deputowanych z Bloku Opozycyjnego (dawna, obalona w 2014 roku, Partia Regionów). 23 grudnia 2018 roku ustawę tę podpisał Petro Poroszenko. Objęto nią także nieżyjących już członków Ukraińskiej Organizacji Wojskowej i Siczy Karpackiej, które tak samo jak Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów współpracowały z niemieckimi służbami specjalnymi (w wypadku Siczy Karpackiej ze służbami III Rzeszy) . To ustawodawstwo pewnie też ma charakter tylko antyrosyjski. Dlatego zapewne nie zareagował na nie ambasador Jan Piekło i przypuszczalnie dlatego władze w Warszawie nigdy od nikogo nie domagały się przez ostatnie 30 lat osądzenia sprawców zbrodni przeciw ludzkości popełnionej na narodzie polskim w latach 1943-1947, których 1201 żyje jeszcze na Ukrainie.Na ten haniebny krok parlamentu i prezydenta Ukrainy zareagował tylko prezydent Czech Milosz Zeman, który wezwał rząd czeski do zaprotestowania przeciw przyznaniu praw kombatanckich członkom OUN-UPA i skrytykował czeski MSZ za „chowanie głowy w piasek” w tej sprawie. „Banderowcy masowo mordowali Polaków, Żydów i wołyńskich Czechów. Czeskie ministerstwo spraw zagranicznych wobec gloryfikacji banderowców na Ukrainie tchórzliwie milczy. Gdyby to się działo w Rosji, już byłyby tysiące ostrych oświadczeń. Wstyd!. Prezydent republiki publicznie wezwał, by Republika Czeska oficjalnie zaprotestowała przeciwko czczeniu zbrodniarzy wojennych przez Ukrainę (…)” – napisał w imieniu prezydenta Zemana jego rzecznik Jirzí Ovczáczek.Przygotowania do roku Bandery nieco zepsuło umiędzynarodowienie sprawy listy „sługusów Kremla”, sporządzonej przez ukraińskie Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem (pisałem o tym w 2017 roku w artykule „Ja, agent Kremla”). Na liście tej figuruje obecnie już kilkanaście osób i organizacji z Polski, w tym m.in. Paweł Kukiz, Witold Listowski, Wojciech Smarzowski, Stanisław Srokowski, Adam Śmiech, Robert Winnicki oraz moja skromna osoba. Powodem wpisania mnie na tę listę jest to, że oskarżam „żołnierzy OUN-UPA o ludobójstwo na Polakach podczas drugiej wojny światowej”. Rozumiem, że tylko ja jeden i że zdaniem ukraińskiej instytucji pewnie to sobie wymyśliłem.Figurują tam też dziesiątki osób z innych krajów, w tym m.in. austriacki dziennikarz Christian Wehrschütz – wieloletni korespondent austriackiego nadawcy publicznego ORF. Ukraińcom nie spodobały się jego reportaże z Krymu i stąd zapewne znalazł się na liście „sługusów Kremla”. Wehrschütz zauważył, że ta lista – zaopatrzona w zdjęcia domniemanych „sługusów Kremla” i informacje o miejscach ich zatrudnienia – ma charakter typowej listy proskrypcyjnej.W związku z tym napisał on list do austriackiego rządu oraz kierownictwa ORF, w którym wyraził zaniepokojenie taką sytuacją, ponieważ na Ukrainie działają „zbrojne ultranacjonalistyczne grupy, które grożą dziennikarzom relacjonującym krytyczne działania ukraińskich władz i starającym się być obiektywnymi”. Dlatego dziennikarz zaapelował do rządu Austrii o interwencję dyplomatyczną, ponieważ „dwóch dziennikarzy już zostało zamordowanych”, a on nie ma zamiaru być następny. Na jego apel natychmiast zareagował austriacki MSZ, który wezwał do siebie ambasadora Ukrainy.Na takie działania czynników oficjalnych niestety nie mogą liczyć Polacy figurujący na tej liście proskrypcyjnej, sporządzonej przez instytucję publiczną kraju aspirującego oficjalnie do członkostwa w Unii Europejskiej. Przypuszczam, że dlatego, ponieważ polski establishment polityczny najprawdopodobniej podziela zdanie ukraińskiego Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem odnośnie uznania tych osób za „sługusów Kremla”.No i przyszedł wreszcie dzień 1 stycznia 2019 roku, rozpoczynający na Ukrainie – nie tylko w obwodzie lwowskim – rok Stepana Bandery i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Co roku od dawna wychodziły tego dnia na ulice Kijowa, Lwowa, Równego na Wołyniu i innych miast tysiące zwolenników nacjonalizmu ukraińskiego – dzisiaj członków Swobody, Korpusu Narodowego i reaktywowanej OUN – by na wzór NSDAP i SA maszerować z pochodniami i szowinistycznymi hasłami. Teraz jednak były to już obchody na poziomie państwowym, z udziałem władz samorządowych i państwowych. Przemawiali żyjący członkowie OUN i UPA, ciesząc się z domniemanego zwycięstwa swojej idei. Przemawiał też mer Lwowa Andrij Sadowy (na zdjęciu pod pomnikiem Bandery) – wielki przyjaciel polskiej „klasy politycznej”, który zdaniem wielu polskich mediów nie jest oczywiście żadnym banderowcem, ale przywódcą chrześcijańsko-demokratycznej, liberalnej i proeuropejskiej partii Samopomoc.„Być oddanym sprawie narodowej to być razem, by chronić nawet najmniejszego Ukraińca. W każdym mieście, w każdej wiosce. Jesteśmy silnym narodem, który rodzi bohaterów. Bandera urodził się tu, w Galicji. Był wielkim patriotą, który kochał Ukrainę, on martwił się o Ukrainę” – wołał pod pozłacanym pomnikiem Stepana Bandery we Lwowie ten chrześcijańsko-demokratyczny, liberalny i proeuropejski polityk przy łopocie czerwono-czarnych flag OUN-B i portretów Bandery.Główny marsz ku czci przywódcy OUN-B odbył się w Kijowie. Wzięły w nim udział Swoboda, Prawy Sektor, Kongres Ukraińskich Nacjonalistów i inne organizacje szowinistyczne. Własny marsz przeprowadził powiązany z pułkiem „Azow” Korpus Narodowy wraz z bojówkami ruchu azowskiego, tzw. Narodowymi Drużynami. Podobne marsze odbyły się w Dniprze (dawniej Dniepropietrowsk), Lwowie, Równem, Słowiańsku, Sumach, Żytomierzu i innych miastach.Z okazji rozpoczęcia roku Bandery Ukraiński IPN wydał oświadczenie, w którym przypomniał złote myśli swojego szefa – Wołodymyra Wiatrowycza – porównującego Banderę do Józefa Piłsudskiego. Zdaniem Wiatrowycza nazywanie Bandery terrorystą i kolaborantem to „powielanie radzieckich klisz propagandowych”. Ponadto Ukraiński IPN napisał, że „Ukraińcy już dłużej nie muszą oglądać się na kogoś, formułując swoje poglądy na przeszłość czy wizje przyszłości, bo przecież mamy Stepana Banderę”. Jak to należy rozumieć? Ano dosłownie tak jak zostało napisane, tzn. że nazistowska ideologia i zbrodnicze dziedzictwo organizacji utworzonej przez Stepana Banderę jest fundamentem ideologicznym i politycznym Ukrainy. Tej samej, która jest wspierana przez USA, UE i Polskę. Tej samej, która aspiruje do członkostwa w Unii Europejskiej.Wielokrotnie już pisałem, że dziedzictwo Stepana Bandery i Romana Szuchewycza, czyli szowinizm ukraiński będący ukraińską wersją hitlerowskiego nazizmu, nie jest marginesem na Ukrainie – jak to wielokrotnie wmawiały polskiej opinii publicznej różne media. Jest głównym narzędziem używanym przez prozachodnią oligarchię ukraińską do sprawowania i legitymizowania swojej władzy oraz realizacji celów politycznych i gospodarczych – swoich i swoich protektorów. Narzędziem bardzo niebezpiecznym, czego oficjalnie nie zauważa polska „klasa polityczna”. Jednakże wyciagnięcie z trumien postaci Bandery i Szuchewycza w niczym nie pomogło i nie pomoże ukraińskiej oligarchii oraz jej zagranicznym protektorom.Wręcz przeciwnie – Ukrainę czeka w najbliższym czasie całkowity krach gospodarczy i dezintegracja terytorialna. Dalsze podbijanie banderowskiego bębenka proces ten tylko przyspieszy. Prawdopodobnie przewidując dezintegrację terytorialną Ukrainy i jej konsekwencje Warszawa odwołała z Kijowa pod koniec 2018 roku ambasadora Jana Piekłę, którego różni złośliwcy nazywali „ambasadorem Ukrainy w Kijowie”.Tak, ale czerwono-czarny upiór został wypuszczony z butelki, m.in. przy pobłażliwości polskiej „klasy politycznej”, a konsekwencje tego faktu w wypadku dezintegracji terytorialnej Ukrainy poniesie nie owa „klasa polityczna”, ale społeczeństwo polskie. Nie muszę dodawać, że w najbardziej pesymistycznym rozwoju wydarzeń mogą to być konsekwencje tragiczne. Bohdan Piętka "Kresowy Serwis Informacyjny" styczeń 2019 r.
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

POLACY NA UKRAIŃSKIEJ LIŚCIE DO ODSTRZAŁU. DWÓCH DZIENNIKARZY JUŻ ZOSTAŁO ZAMORDOWANYCH.

$
0
0
Ilustracja: 
POLACY NA UKRAIŃSKIEJ LIŚCIE DO ODSTRZAŁU. DWÓCH DZIENNIKARZY JUŻ ZOSTAŁO ZAMORDOWANYCH.Austriackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało na dywanik ambasadora Ukrainy. Sprawa nie jest błaha. Austriacki dziennikarz Christian Wehrschütz znalazł się na liście ludzi przeznaczonych do likwidacji przez ukraińską stronę pod nazwą „Posipaka – agent Kremla”.Powód jest jasny. Austriacki dziennikarz nadawał relacje z Krymu, które zostały krytyczne ocenione przez ukraińskich nacjonalistów.Wehrschütz zareagował błyskawicznie. Zainterweniował, pisząc do austriackiego rządu oraz do austriackiej telewizji ORF „na Ukrainie są „zbrojne ultranacjonalistyczne grupy, które grożą dziennikarzom relacjonującym krytycznie działania ukraińskich władz i starającym się być obiektywnymi”Dodał też, że to nie są żarty, ponieważ już dwóch dziennikarzy zostało zamordowanych, a on nie ma zamiaru być następnym.Według „Der Standard” MSZ Austrii zareagowało na list dziennikarza, wzywając do siebie ambasadora Ukrainy.„Wzrastające restrykcje wobec wolności prasy na Ukrainie są nieakceptowalne. Z wielkim zaniepokojeniem odnotowuję warunki, na jakie narażone są ukraińskie i międzynarodowe media w tym kraju. Używanie siły i gróźb wobec dziennikarzy musi być karane” – stwierdziła w oświadczeniu szefowa austriackiego MSZ Karin Kneissl.Strona internetowa „Posipaka – agent Kremla” jest, według zamieszczonej na niej informacji, projektem ukraińskiego pozarządowego think-tanku Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem.Na liście strony „Posipaka” (ukr. sługus) znalazło się też kilkunastu Polaków i polskich organizacji jako „agentów Kremla”:1. pisarz kresowy STANISŁAW SROKOWSKI  (za list wzywający polskie władze do zakończenia współpracy z ukraińskimi samorządami gloryfikującymi OUN-UPA),2. Szef Ruchu Narodowego ROBERT WINNICKI (za demonstrację przeciw sprowadzaniu do Polski ukraińskiej siły roboczej),3. PAWEŁ KUKIZ  (m.in. za krytykę banderyzmu),4. WOJCIECH SMARZOWSKI (za wyreżyserowanie „antyukraińskiego” filmu „Wołyń”),5. prezes Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich WITOLD LISOWSKI,6. publicysta ADAM ŚMIECH,7. Publicysta BOHDAN PIĘTKA,8. Stowarzyszenie „KURSK”,9. MŁODZIEŻ WSZECHPOLSKA,10. RUCH NARODOWY,11.PATRIOTYCZNY ZWIĄZEK ORGANIZACJI KRESOWYCH I KOMBATANCKICH, 12. KUKIZ '15,13. historyk dr ŁUKASZ ADAMSKI oraz JAKUB WOJTKOWIAK, którym zarzucono, że w marcu zaprezentowali w Moskwie książkę, w której stwierdzono, iż „ogromna większość radzieckich jeńców wojennych, którzy dobrowolnie przeszli na stronę Niemców, strzegli obozów koncentracyjnych w Polsce i tłumili w nich powstania, była etnicznymi Ukraińcami”.O ile lista ww. think tanku jest listą organizacji pozarządowej, to na Ukrainie istnieje już inna strona internetowa publikująca podobny spis – Myrotworec.Oni maja nieoficjalne związki z ukraińskim MSW. Miesiąc temu na swoją listę proskrypcyjną, czyli ludzi do odstrzału wciągnęli b. kanclerza Niemiec GERHARDA , Reakcja niemieckiego MSZ była szybka. Zażądano od Ukrainy zamknięcia tego portalu.Czas na reakcję polskiego MSZ.Dokumenty, źródła, cytaty:https://nczas.com/2019/01/01/polacy-na-ukrainskiej-liscie-ludzi-do-odstrzalu-dwoch-dziennikarzy-juz-zostalo-zamordowanych/"Najwyższy Czas" 01.01.2019 
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

EWA KOPACZ ANIOŁ ŚMIERCI - NA METR W GŁĄB

$
0
0
Ilustracja: 
EWA KOPACZ  - ANIOŁ ŚMIERCI - NA METR W GŁĄBTeren katastrofy rozkopaliśmy na metr w głąb - oświadczyła z mównicy sejmowej Ewa Kopacz. Jeszcze jedno bezczelne kłamstwo.Dr Mengele rychło zyskał wśród więźniów Auschwitz miano Anioła Śmierci. Czyny tego zwyrodniałego doktora medycyny są ogólnie znane. Propaganda hitlerowska wcale nie kryła się z ujawnianiem jego działalności, nazywając ją "pracą naukową dla dobra ludzkości".Jakim mianem określić działalność Ewy Kopacz, posłanki na Sejm RP, ministra zdrowia? Uzyskała miano "Doktora Śmierci", nie tylko w społeczeństwie przerażonym jej działalnością publiczną  w służbie zdrowia ale również w środowisku lekarskim i wśród farmaceutów. Te opinie są mi znane z osobistych rozmów z lekarzami i farmaceutami, jako, iż wywodzę się z rodziny lekarskiej z tradycjami. Te wszystkie opinie Ewa Kopacz ma "głęboko i szeroko", etc., skoro jest zaprzyjaźniona i popierana przez Donalda Tuska i UE. Ten bezwzględny rusofilski premier, trzymający się kurczowo władzy, dla którego priorytetem są słupki sondażowe, a nie dobro społeczeństwa, uważa Ewę Kopacz za znakomitego ministra zdrowia, godnego awansu na marszałka Sejmu RP. Czyniąc Ewę Kopacz drugą osobą w państwie, wystawia sobie premier świadectwo działania antypolskiego. Jego przyjaźń ze "Związkiem Radzieckim na czele"świadczy po raz kolejny, że jest "Naszym człowiekiem w Warszawie", co z całą satysfakcją obwieszcza kremlowska www.gazieta.ru.Rosjanie ukradli dokumenty zmarłych i karty kredytowe Andrzeja Przewoźnika, kokpit samolotu. Kości zmarłych do dzisiaj leżą na terenie zbrodni. Poza tym zamienia się zwłoki, plombuje trumny, fałszuje sekcje zwłok, jak np. Zbigniewa Wassermana czy Przemysława Gosiewskiego. W dniu dramatu wybito szyby w samolocie i poprzecinano instalacje. Za ujawnienie tych zdjęć TVP zlikwidowała "Misję specjalną" Anity Gargas , a dziennikarkę po prostu wyrzucono z pracy. Minister Spraw Zagranicznych Rosji oświadczył, że niszczenie samolotu to był wybryk chuligański, Leszek Miller powiedział, że te części potrzebne są do badań, a jeszcze inny decydent ze strony polskiej oświadczył, że to jest nieprawda, że nic się nie wydarzyło z rozbijaniem szyb, cięciem wraku, czy przecinaniem instalacji, że to wymysł Jarosława Kaczyńskiego. Czyli kłamstwo na kłamstwie, łajdactwem poganiane.Minister zdrowia Ewa Kopacz nie była obecna podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, pomimo złożonych o tym zapewnień w Sejmie RP.Antoni Macierewicz przywołał fragment rozmowy z rzecznikiem Naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Zbigniewem Rzepą, zamieszczony w "Gazecie Wyborczej". Rzepa pytany, czy polscy prokuratorzy i patomorfolodzy uczestniczyli w sekcjach zwłok ofiar smoleńskiej katastrofy, odpowiedział, że nie.Okazuje się z wypowiedzi prokuratury wojskowej, że wbrew temu o czym nas zapewniano przez ubiegły rok, nie było prokuratorów i nie było patomorfologów przy sekcji zwłok ofiar smoleńskich. To rzeczywiście jest samo w sobie szokujące, ale trzeba do tego jeszcze dodać, że przecież my wszyscy, na posiedzeniu Sejmu, byliśmy zapewniani przez minister Kopacz, która robiła to na polecenie Tuska, iż właśnie byli - prokuratorzy i zwłaszcza patomorfolodzy - powiedział Macierewicz."Jeśli chcesz przeżyć w polskich szpitalach, to lepiej umrzyj" - powiedział mi jeden z pacjentów oddziału neurologicznego Szpitala im. Gabriela Narutowicza w Krakowie.- Panie, zna pan piosenkę Pietrzaka "Rzygać się chce"?  odpowiedział mi jeden z lekarzy Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka  Centrum Medycyny Ratunkowej, w ramach odpowiedzi na moje pytanie dla "Kuriera" Chicago, co może powiedzieć o osiągnięciach, lub niedoskonałościach Centrum Medycyny Ratunkowej wrocławskiego szpitala."Polskie szpitale z powodu zadłużenia są pozbawione podstawowych leków, nawet tych ratujących życie" powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" Bogdan Dziatkiewic dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku."Nawet na planowane zabiegi w naszym szpitalu pacjenci czekają w długich kolejkach" ? powiedział Andrzej Nowakowski, naczelny lekarz Szpitala Powiatowego w Inowrocławiu."W budżecie państwa nie ma już pieniędzy na umarzanie długów placówek służby zdrowia, a zapewnienia Ewy Kopacz o sprawnie działającej służbie zdrowia są tak aroganckie, jak i bezczelnie kłamliwe"- powiedział lekarz Centrum Leczenia Bólu,  proszący o zachowanie anonimowości ( nazwisko znane redakcji "Kuriera" Chicago ). Ta placówka Centrum Leczenia Bólu w mieście wojewódzkim została w połowie roku 2010 pozbawiona dotacji Narodowego Funduszu Zdrowia, w ten sposób pozostawiając cierpiących pacjentów bez pomocy lekarskiej w połowie leczenia.Niektóre szpitale przestały chorym wydawać posiłki, nierzadkie są wyłączenia energii elektrycznej czy zaopatrzenia w wodę. Co tragicznego może się wydarzyć z braku energii elektrycznej w czasie zabiegu operacyjnego?  Takie pytania dyrektorów szpitali do Ewy Kopacz pozostają bez odpowiedzi.Krakowskie przyszpitalne Centrum Diabetologiczne odmawia bezpłatnego leczenia chorym na cukrzycę. Wizyta u lekarza jest płatna 55 zł, natomiast na bezpłatną wizytę refundowaną przez NFZ czas oczekiwania wynosi około pół roku.Przychodzi do głowy retoryczne pytanie, co mają uczynić chorzy na cukrzycę bez pomocy lekarskiej, bez insuliny czy leków przeciwcukrzycowych. Według własnego rozeznania, wynikającego z rozmowy z lekarzem endokrynologiem, pacjent chory na cukrzycę, pozbawiony leczenia insuliną lub leków przeciwcukrzycowych na pewno niedługo umrze. A czy to będzie śmierć spowodowana hiperglikemią  (przecukrzeniem) ,czy też śpiączką cukrzycową z braku leków, w tym insuliny, będzie zapewne odnotowana w statystykach ministerstwa zdrowia jako śmierć naturalna spowodowana cukrzycą.Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty wynosi około pół roku, a np. w przypadku choroby niedokrwiennej serca (choroba wieńcowa  czy migotania przedsionków), okres oczekiwania na wizytę u kardiologa jest taki sam.Systematycznie pogarsza się jakość podstawowej opieki medycznej, nie istnieją już gabinety pogotowia ratunkowego w całym kraju, można liczyć jedynie na pomoc odpłatnej pomocy ratunkowej firmy Falck, ale tylko przy zakupie rocznego abonamentu  niewyobrażalnie drogiego.Nie istnieje w kraju doraźna pomoc medyczna, nawet odpłatna, bez abonamentu. Marnotrawione są pieniądze publiczne, postępuje degradacja szpitali. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na Dolnym Śląsku, gdzie większość placówek znalazła się na krawędzi bankructwa.W wielu przychodniach specjalistycznych w kraju najbliższy wolny termin jest w roku 2012. Początek maja to czas, w którym placówki opieki zdrowotnej powinny mieć jeszcze sporo pieniędzy. Nic podobnego, np. szanse dostania się do chirurga naczyniowego w roku 2011 nie istnieją. Ratująca życia diagnostyka przy pomocy rezonansu magnetycznego jest możliwa w roku 2012. To samo dotyczy pomocy onkologicznej w całym kraju. Zbliżamy się do granicy całkowitej zapaści, w niektórych regionach kraju już przekroczonej.Za to odbędzie się ogromnym kosztem Euro 2012, m. in. na stadionie im. Stepana Bandery we Lwowie, ukraińsko - hitlerowskiego atamana, założyciela "SS Galizien" do spółki z wrogami Polski, ukraińskimi bandytami spod znaku OUN - UPA  wznoszącymi na lwowskich ulicach hasła: "śmierć Lachom".Na szczęście Zakład Ubezpieczeń Społecznych refunduje obrządki pogrzebowe.Zbliżają się wybory parlamentarne w 2019 roku. Telewizja lansuje postać Ewy Kopacz, jako wybitnej Polki, która po wygranych wyborach w b.r. (2019) uzdrowi nasz kraj. Czyżby na metr w głąb?Jako przeciwwagę dla post komunistki Ewy Kopacz prezes TVP-Info Jacek Kurski powołał komunistkę Magdalenę Ogórek kandydatkę SLD na prezydenta Rzeczypospolitej  z rekomendacji tow. Leszka Millera na szefową awanturniczej audycji "Studio Polska" i partnerkę w głupawym programie "W tylewizji ekstra"- wyłącznie dla matołków z durnowatymi wierszykami "poety" Marcina  Wolskiego z Magdaleną Ogórek w tle."Haj żywiot towariszcz Stalin" - skazal towariszcz Leszek Miller - tak się powinna nazywać audycja "Studio Polska" WYKREŚLIĆ Z PARSZYWEGO TYTUŁU "STUDIO POLSKA" SŁOWO POLSKA!!!Tymczasem Rafał Ziemkiewicz (w towarzystwie Magdaleny Ogórek) pod koniec stycznia (dzień po tym jak ambasadorka Izraela skrytykowała nową ustawę o IPN), napisał: - Przez wiele lat przekonywałem rodaków, że powinniśmy Izrael wspierać. Dziś przez paru "głupich względnie chciwych parchów" czuję się z tym jak palant. Mówić lub pisać o Żydach "parchy" jest niedopuszczalnym sformułowaniem rasistowskim zawartym m.in. w "Mein Kampf" Adolfa Hitlera.Jak na takie sformułowania reaguje Muzeum Historii Żydów Polskich Polin?Patrz https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/muzeum-pokazuje-wpisy-ogorek-i-ziemkiewicza-na-antysemickiej-wystawie-jest-reakcja-publicystow-aa-k5jV-7QLb-3CXa.html       
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

REDAKTOR ANTONI ZAMBROWSKI

$
0
0
Ilustracja: 
ANTONI ZAMBROWSKI WYBITNY DZIENNIKARZ I PUBLICYSTAZMARŁ 27 STYCZNIA 2019 ROKU.Popularne przysłowie powiada: "Niedaleko spada jabłko od jabłoni". Przysłowia są mądrością narodów. Okazuję się jednak, iż nie zawsze tak bywa. Gdzie w tym przypadku drzewo, a gdzie owoc? Na takie pytanie mamy natychmiastową odpowiedź.Antoni Zambrowski (ur. 27 stycznia 1934 w Warszawie, zmarł 27 stycznia 2019) – polski dziennikarz, publicysta, społecznik, działacz opozycji politycznej w PRL.Jego ojciec – Roman Zambrowski był wieloletnim członkiem kierownictwa Komunistycznego Związku Młodzieży Polski, przedstawicielem KZMP we władzach KIM (Komunistycznej Międzynarodówki Młodzieży) w Moskwie, przez pewien czas I sekretarzem KC KZMP. Wkrótce po urodzeniu Antoniego – matka Hanna Rafałowiczówna, zagrożona więzieniem za działalność komunistyczną, uciekła wraz z dzieckiem przez Wolne Miasto Gdańsk do ZSRS i w Moskwie kontynuowała studia wyższe, przerwane w Warszawie przez areszt. W okresie wielkiej czystki została w 1937 roku aresztowana przez NKWD i trafiła na Łubiankę i Butyrki. Została po kilku dniach zwolniona i sprawa zakończyła się jedynie wydaleniem z WKP(b) (do której należała po automatycznym przeniesieniu z KPP).Po najeździe Niemiec i ZSRS na Polskę we wrześniu 1939 roku Roman Zambrowski został uwolniony z obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Podjął pracę w pobliskich Baranowiczach w miejskiej administracji sowieckiej jako bezpartyjny urzędnik. Do Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (Bolszewików)  >(WKP(b)< nie został bowiem przyjęty wskutek ciążącego na nim zarzutu przynależności do antypartyjnej grupy „markowców” (od pseudonimu Alfreda Lampego – „Marek”). W związku z zamieszkaniem w Baranowiczach Roman Zambrowski sprowadził rodzinę z Moskwy. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zostali ewakuowani w głąb ZSRS do sowchozu nad Wołgą.Antoni Zambrowski podjął naukę w sowieckiej szkole podstawowej, której kierownikiem został jego ojciec. W 1943 roku jego ojciec rozpoczął szybką karierę w strukturach komunistycznych (od 1944 r. szef Zarządu Polityczno-Wychowawczego 1. Armii Wojska Polskiego), dochodząc do szczebla członka Biura Politycznego PPR, a następnie od 1948 r. – PZPR.Po przyjeździe w maju 1945 roku wraz z rodziną do Warszawy, Antoni Zambrowski jeszcze w szkole podstawowej wstąpił do komunistycznego Związku Walki Młodych (1947 r.). Maturę uzyskał w 1951 roku w warszawskim Liceum im. Tadeusza Reytana. Był aktywistą ZMP. Wysłany na studia wyższe do Moskwy w latach 1951–1956 studiował ekonomię na Uniwersytecie Moskiewskim im. Łomonosowa, którą ukończył z wyróżnieniem. Tam na wiosnę 1956 roku został przyjęty do PZPR jako kandydat.Po powrocie do kraju latem 1956 roku uczestniczył w wydarzeniach Polskiego Października w Warszawie, m.in. w wiecach studentów na Politechnice Warszawskiej. Zatrudnił się w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Telefonicznych na Kamionku, gdzie zorganizował grupę działania Rewolucyjnego Związku Młodzieży, powstającego na gruzach stalinowskiego ZMP. Jako I sekretarz Tymczasowego Komitetu Dzielnicowego RZM na Grochowie brał udział w wymuszonym przez władze partyjne zjeździe zjednoczeniowym RZM i Związku Młodzieży Robotniczej, na którym powołano Związek Młodzieży Socjalistycznej, początkowo względnie niezależny od władz. Wielu członków ZMS, w tym Antoni Zambrowski, czynnie protestowało przeciwko zamknięciu przez władze komunistyczne jesienią 1957 krytycznego wobec nich tygodnika „Po prostu”.W roku 1958 został przyjęty przez fabryczną POP na członka PZPR i wybrany do Komitetu Zakładowego PZPR jako kandydat wysunięty przez salę. W roku 1959 został przeniesiony służbowo do Zakładów Wytwórczych Lamp Elektrycznych „Róża Luksemburg”, zaś w 1960 roku – do Centralnego Ośrodka Doskonalenia Kadr Kierowniczych przy KC PZPR (CODKK).W roku 1963 po dymisji ojca – Romana Zambrowskiego ze stanowiska członka Biura Politycznego KC PZPR oraz sekretarza KC, został zawieszony przez ministra Aleksandra Burskiego w prawach wykładania w CODKK. Przeniósł się na Wydział Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego (na etat starszego asystenta). W roku 1962 otworzył przewód doktorski u prof. Włodzimierza Brusa, zwolennika zastosowania mechanizmu rynkowego w komunistycznej gospodarce planowej.W roku 1966 za krytykę polityki PZPR wobec Kościoła w związku z listem Episkopatu Polski do biskupów niemieckich w sprawie Millenium chrześcijaństwa (ze słynnymi słowami „przebaczamy – i prosimy o przebaczenie”) – został wydalony z PZPR przez Warszawską Komisję Kontroli Partyjnej i w konsekwencji zwolniony z pracy na Uniwersytecie Warszawskim decyzją prorektora Zygmunta Rybickiego.Brał udział w pracach koła dyskusyjnego, grupującego pracowników naukowych i studentów Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Łódzkiego. Uczestników tych spotkań łączył krytyczny stosunek do koncepcji Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego wobec PRL, przedstawionych w ich liście otwartym do członków partii. Zarzucali m.in.Jackowi Kuroniowi i jego wychowankom z hufca „walterowskiego” ZHP lekceważenie spraw wolności religii oraz suwerenności Polski. Antoni Zambrowski zorganizował jednocześnie  przepisywanie tekstów nie dopuszczanych do rozpowszechniania przez komunistyczną cenzurę.W marcu 1968 roku został aresztowany przez SB pod fałszywym zarzutem organizowania wiecu studentów UW 8 marca. Faktycznym motywem była chęć powiązania uczestników protestów studenckich z rozgrywkami frakcyjnymi we władzach PZPR (poprzez powiązanie uczestników protestów – dzieci prominentnych działaczy PZPR dawnej frakcji puławian). W lutym 1969 roku został skazany na dwa lata więzienia z art. 28 i 29 mkk. Uzasadnieniem wyroku było szkalowanie państwa polskiego (PRL) przez określenie polityki PZPR wobec Kościoła katolickiego jako Kulturkampf i zarzut szkalowania narodu polskiego poprzez przypisanie Antoniemu Zambrowskiemu autorstwa słów "Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi"– w istocie puenty Pieśni o spustoszeniu Podola Jana Kochanowskiego.Po zwolnieniu z więzienia pracował w Centralnym Laboratorium Optyki. Od roku 1976 był współpracownikiem Komitetu Obrony Robotników i Towarzystwa Kursów Naukowych. Był współpracownikiem Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Po pierwszej pielgrzymce św.Jana Pawła II do ojczystego kraju (1979 rok) działał w akcji „Chrystus w środkach przekazu społecznego”, zbierając podpisy wiernych pod apelem o transmisję mszy świętej w Polskim Radiu i TVP.Od września 1980 – członek NSZZ „Solidarność”. W stanie wojennym internowany w więzieniu w Białołęce. W sierpniu 1985 oraz 1986 roku pikietował sklepy monopolowe w ramach ogłaszanej przez podziemną „Solidarność” i Episkopat akcji Ruchu Otrzeźwienia Narodu, za co siedział dwukrotnie w więzieniu na Służewcu. Współpracował jako dziennikarz z prasą emigracyjną (londyński „Tydzień Polski”) oraz podziemną (m.in. „Obóz” red. przez Andrzeja Ananicza).W latach 1988–1989 pracował jako stróż na budowie metra warszawskiego. W czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w roku 1989 został asystentem wyborczym Jarosława Kaczyńskiego, z którym w latach 1979–1980 zbierał podpisy pod apelem o mszę w radiu i TV. Nie przyjęty do pracy w „Gazecie Wyborczej”, dzięki poparciu Jana Dworaka podjął pracę bibliotekarza w „Tygodniku Solidarność”, kierowanym przez Tadeusza Mazowieckiego.Po mianowaniu przez Lecha Wałęsę redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność” Jarosława Kaczyńskiego, pracował jako dziennikarz pisma. W „Tygodniku Solidarność” przez dwie kadencje był przewodniczącym redakcyjnej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”.Po wybuchu I wojny czeczeńskiej – był członkiem-założycielem Komitetu „Polska – Czeczenia”.Publicysta pism prawicowych: „Ład”, „Nowy Świat”, „Gazeta Polska”, „Głos”, „Najwyższy CZAS!” oraz „Nasza Polska”. Członek Stowarzyszenia Wolnego Słowa.W czerwcu 2006 roku, za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa i wolnych mediów w Polsce, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, za osiągnięcia w pracy w „Tygodniku Solidarność”, prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.Był żonaty, miał czworo dzieci i sześcioro wnucząt.Jego pióro nie tylko merytorycznie było znakomite. Oceniam je literacko.Jego wieloletnia przyjaźń z Antonim Macierewiczem owocowała świadectwem polskości i działalności opozycyjnej. Jego odejście 27 stycznia 2019 roku nie zostało odnotowane przez telewizję publiczną. Dlaczego?Cześć Jego Pamięci!Aleksander Szumański, dziennikarz i publicysta niezależny, krytyk literacki. kombatant.
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓW

$
0
0
Ilustracja: 
ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓWŻydzi polscy nie tylko mordowali się nawzajem w czasie okupacji niemieckiej w gettach, kolaborując z Gestapo w Judenratach (Radach Żydowskich). Wydawali również w łapska niemieckich zbrodniarzy Żydów ukrywających się na “aryjskich papierach” w “aryjskich” częściach miast. Z kolaboracji z Gestapo przeszli do współpracy z bezpieką, po ucieczce Niemców z Polski. Byli więc agentami Gestapo, NKWD i SB.W Komunistycznej Partii Polski(KPP) “aktyw” w większości składał się z osób pochodzenia żydowskiego, które na przykład w tzw. technice – łączność kurierska, drukarnie itp. stanowiły ok. 75 procent członków – Żydów. Wyraźna nadaktywność osób pochodzenia żydowskiego w ruchu komunistycznym, często wyolbrzymiana i wkomponowana w rozmaite przesądy, legła u podstaw dość powszechnego mitu żydokomuny, jako jednego z najważniejszych zagrożeń dla Polski. Stereotypy uległy dość znacznemu wzmocnieniu w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939 – 1941. Wśród Żydów Polacy widzieli tych, którzy poparli Sowietów i skorzystali na sowieckich porządkach, agitatorów i milicjantów, zdrajców i kolaborantów. Kiedy w 1944 r. komuniści przystąpili do budowy nowego systemu, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) musiało się znaleźć pod pełną kontrolą zaufanych komunistów. Zdecydowana większość pochodziła z KPP, toteż w kierownictwie bezpieki znalazło się wielu Żydów. Tę większość historycy określili jako nadreprezentację Żydów w bezpiece PRL. Byli oni izolowani od reszty społeczeństwa, znienawidzeni, do tego obcy etnicznie, skazani zawodowo i życiowo na aparat w którym pracowali.Wielu z nich urosło do symboli stalinowskiego systemu represji i zbrodni. Należeli do nich Mieczysław Mietkowski ( Mojżesz Bobrowicki)  wiceminister MBP, Salomon Morel funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości, Roman Romkowski ( Natan Grynszpan – Kikiel) oprawca rotmistrza Witolda Pileckiego, Józef Różański (Golderg) , także Jacek Różański, pierwotnie Józef Goldberg (ur. 13 lipca 1907 w Warszawie, zm. 21 sierpnia 1981 tamże) – polski prawnik, oficer NKWD i MBP, poseł na Sejm Ustawodawczy, zbrodniarz stalinowski, Julia Brystygier (“Krwawa Luna”), zbrodniarka, pułkownik NKWD. Jej specjalnością było przesłuchiwanie młodych mężczyzn, wsadzanie im genitaliów do szuflady i gwałtowne jej zatrzaskiwanie. Jednym z najbrutalniejszych morderców, którzy w latach 50. pacyfikowali białostockich chłopów był pułkownik Józef Czaplicki właściwie Izydor Kurc (ur. 31 sierpnia 1911 w Łodzi, zm. 26 czerwca 1985 w Warszawie) – funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej, oficer (pułkownik) Ludowego Wojska Polskiego, członek Państwowej Komisji Bezpieczeństwa. Ze względu na prześladowanie żołnierzy AK otrzymał pseudonim “Akower”. Ruchem komunistycznym zajmował się Departament X MBP, kierowany prze Anatola Fejgina. Jego zastępcą był słynny uciekinier na Zachód, płk Józef Światło ( przed wojną szewc i działacz komunistyczny Izaak Fleischfarb). W Komitecie Centralnym  PPR/PZPR kluczową postacią odpowiedzialną za aparat przymusu był Jakub Berman. Po latach opowiadał Teresie Torańskiej – “zdawałem sobie sprawę z tego, że najwyższych stanowisk jako Żyd nie powinienem albo nie mógłbym(…). Faktycznie posiadanie władzy nie musi  wcale iść w parze z eksponowaniem własnej osoby. Zależało mi, aby wnieść swój wkład, wycisnąć piętno na tym skomplikowanym tworze władzy jaki się kształtował ale bez eksponowania siebie. Wymagało to oczywiście zręczności”.Berman rzeczywiście odcisnął swoje piętno na nowym systemie. Osobiście reżyserował procesy w których dochodziło do mordów sądowych niewinnych ludzi. Żydzi pojawiali się też na wysokich stanowiskach państwowych, w aparacie gospodarczym, w wojsku. Paradoks polegał na tym, że miało to miejsce po wymordowania społeczności żydowskiej w Polsce. Dla przeciętnego obywatela Żydzi zniknęli z okolicy, za to masowo pojawili się w strukturach nowej władzy, zwłaszcza w bezpiece, co znów wzmacniało stereotyp żydokomuny, przybierający postać “żydobezpieki”. Żydzi stawali się wszechobecni i wszechpotężni, rządzili Polska. W latach 40. na warszawskiej ulicy, na pytanie: – jaka jest najważniejsza partia w Polsce? – Padała odpowiedź:” Bermanówna”. Raporty polskiego podziemia niepodległościowego i artykuły konspiracyjnej prasy były już mniej zabawne. Opisywały katastroficzny obraz Polski niszczonej przez komunizm i Sowietów. Jednym z najważniejszych narzędzi realizacji tej zbrodniczej polityki byli Żydzi rządzący Polską. W latach 40. i 50. sprawa obecności Żydów w aparacie bezpieki była publicznym tabu. Sytuacja zmieniła się po 1956 roku, kiedy sekretarzem partii został ponownie Władysław Gomułka. Po raz pierwszy rządził w latach 1944 – 1948 i był wówczas wyczulony na to aby w strukturach  kierowniczych partii nie istniała przewaga Żydów. Nie czynił tego bynajmniej z powodów antysemickich, chciał aby PPR uzyskała jak największe poparcie społeczne.W liście do Stalina pisał: “(…) mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że żydowscy towarzysze nie czują się zupełnie związani z narodem polskim, a więc i z polską klasą robotniczą żadnymi nićmi, zajmujący stanowisko, które można określić jako nihilizm narodowy(…)”.Wraz z Gomułką do władzy powrócili Mieczysław Moczar – agent wywiadu GRU, czy Stefan Kilanowicz vel “Grzegorz” Korczyński, organizujący pogromy Żydów, egzekucje “zdrajców”, organizator masakry na Wybrzeżu w 1970 r.Po powrocie Gomułki nienawiść do Żydów eksplodowała. Publicznie, rytualnie wymieniano nazwiska żydowskich komunistów, którzy w latach 1944 – 1954 pełnili wysokie funkcje publiczne i w organach bezpieczeństwa.W czasie nagonki antyżydowskiej w 1968 roku mit “żydoubecji”  był już elementem składowym oficjalnej komunistycznej propagandy.Pierwszym, bardzo rzeczowym głosem był referat prof. Andrzeja Paczkowskiego, który m.in. stwierdził, że w centrali bezpieki na 447 osób pełniących funkcje było 131 Żydów, czyli ok. 30 procent zatrudnionych. Najbardziej interesujące dane podał w biuletynie IPN  w 2005 r. prof. Krzysztof Szwagrzyk, który ustalił, że z 450 osób pełniących najwyższe funkcje w aparacie  bezpieczeństwa – od naczelnika wzwyż było 167 Żydów, czyli ok.37 procent.Negowanie znaczenia roli Żydów w służbie NKWD jest sprzeczne z podstawowymi faktami ustalonymi przez historyków. Prof. Andrzej Paczkowski sformułował tę tezę jako „nadreprezentacją Żydów w UB”. Jednoznacznie pisze o „nadreprezentatywności Żydów w UB” inny czołowy historyk IPN-owski dr hab. Jan Żaryn w swym opracowaniu „Wokół pogromu kieleckiego” (Warszawa 2006, s. 86).O bardzo niefortunnych dysproporcjach, wynikających z nadmiernej liczebności Żydów w UB, pisali również niejednokrotnie dużo rzetelniejsi od Jana Tomasza Grossa autorzy żydowscy, np. Michael Chęciński, były funkcjonariusz informacji wojskowej Ludowego Wojska Polskiego(LWP), w wydanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism, Nationalism, Anti-semitism” (s. 63-64).Żydowski autor wydanej w Paryżu w 1984 r. książki „Les Juifs en Pologne et Solidarność” („Żydzi w Polsce i Solidarność”) Michel Wiewiórka pisał na s. 122: „Ministerstwo spraw wewnętrznych, zwłaszcza za wyjątkiem samego ministra, było kierowane w różnych departamentach przez Żydów, podczas gdy doradcy sowieccy zapewniali kontrolę jego działalności”.Na szeregu stronach „Strachu” Jan Tomasz Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w totalnej nieświadomości na ten temat.Rola Żydów w bezpiece, jej wyjątkowość polegała nie tylko na nadmiernej liczebności, lecz także na splamieniu się przez bardzo wielu żydowskich funkcjonariuszy UB przykładami ogromnego okrucieństwa, brakiem jakichkolwiek skrupułów i brutalnym łamaniem prawa wobec polskich więźniów politycznych. Rzecz znamienna – złowieszcza rola żydowskich funkcjonariuszy jest widoczna w każdej bardziej znaczącej zbrodni UB, od ludobójczych mordów w obozie w Świętochłowicach począwszy, poprzez sądowe mordy na generale Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu” i rotmistrzu Witoldzie Pileckim po proces gen. Stanisława Tatara i współoskarżonych wyższych wojskowych.Główni winowajcy zabójstwa tego polskiego bohatera to w przeważającej części żydowscy komuniści. Była wśród nich czerwona prokurator Helena Wolińska (Fajga Mindla-Danielak), która zadecydowała o bezprawnym aresztowaniu gen. Fieldorfa „Nila”, a później równie bezprawnie przedłużała czas jego aresztowania. Wyrok śmierci na generała w sfabrykowanym procesie wydała sędzia komunistka żydowskiego pochodzenia Maria Gurowska z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einseman.Dodajmy do tego żydowskie pochodzenie trzech z czterech osób wchodzących w skład kolegium Sądu Najwyższego, które zatwierdziły wyrok śmierci na polskiego bohatera gen. Fieldorfa „Nila”(sędziego dr. Emila Merza, sędziego Gustawa Auscalera i prokurator Pauliny Kern). Cała trójka później zwiała do Izraela i dożywała tam ostatnich lat swojego życia. Przypomnijmy również, że wcześniej w rozprawie pierwszej instancji oskarżał gen. „Nila” jeden z najbezwzględniejszych prokuratorów żydowskiego pochodzenia Benjamin Wajsblech. Dodajmy, że prawdopodobnie sam Józef Różański (Goldberg) wręczał przesłuchującemu gen. Fieldorfa porucznikowi Kazimierzowi Górskiemu tzw. pytajniki, tj. odpowiednio spisane zestawy pytań, które miał zadawać więźniowi (wg P. Lipiński, Temat życia: wina, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 18 listopada 1994 r.).Warto przypomnieć w tym kontekście fragment rozmowy Sławomira Bilaka z Marią Fieldorf-Czarską, córką zamordowanego generała Fieldorfa „Nila”.Powiedziała ona m.in.: „Pytam się dlaczego nikt nie mówi, że w sprawie mojego ojca występowali wyłącznie sami Żydzi? Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i sądzili Żydzi” (cyt. za: „Temida oczy ma zamknięte. Nikt nie odpowie za śmierć mojego ojca” „Nasza Polska”, 24 lutego 1999 r.).Przypomnijmy teraz jakże haniebną sprawę wydania wyroku śmierci na jednego z największych polskich bohaterów rotmistrza Witolda Pileckiego i stracenia go w 1948 roku. Człowieka, który dobrowolnie dał się aresztować, aby trafić do Oświęcimia i zbadać prawdę o sytuacji w obozie, a później stał się tam twórcą pierwszej obozowej konspiracji. Oficera, którego wybitny angielski historyk Michael Foot nazwał „sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” i jedną z kilku najwybitniejszych i najodważniejszych postaci europejskiego Ruchu Oporu. Otóż – jak pisał na temat sprawy rotmistrza Pileckiego i współoskarżonych z nim w procesie Tadeusz M. Płużański:„Wyroki zapadły już wcześniej – wydał je dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Goldberg Różański. Podczas jednego z przesłuchań powiedział Płużańskiemu: „Ciebie nic nie uratuje. Masz u mnie dwa wyroki śmierci. Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb, i to będzie taka zwykła ludzka śmierć” (por. T.M. Płużański, Prokurator zadań specjalnych, „Najwyższy Czas”, 5 października 2002 r.).Warto przy okazji stwierdzić, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (wg T.M. Płużański, „Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze”, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).Pominę tu szersze relacjonowanie jednej z najczęściej przypominanych zbrodni – ludobójczego wymordowania około 1650 niewinnych więźniów w ciągu niecałego roku przez Salomona Morela i podległych mu żydowskich oprawców z UB (zob. na ten temat szerzej książkę autora jakże rzetelnego żydowskiego samo-rozrachunku Johna Sacka „Oko za oko”, Gliwice 1995).Przypomnę tu tylko jedną z ulubionych „zabaw” ludobójczego „kata ze Świętochłowic” Salomona  Morela, polegającą na ustawianiu piramid z ludzi, którym kazał się kłaść czwórkami jedni na drugich. Gdy stos ciał był już dostatecznie duży, wskakiwał na nich, by jeszcze zwiększyć ciężar. Po takich „zabawach” ludzie z górnych części stosu wychodzili w najlepszym wypadku z połamanymi żebrami, natomiast dolna czwórka lądowała w kostnicy.Dużo mniej znane są późniejsze zbrodnie, popełnione przez Salomona Morela na młodocianych polskich więźniach politycznych „reedukowanych” w obozie w Jaworznie. Morel zastąpił tam na stanowisku komendanta kapitana NKWD Iwana Mordasowa. W książce Marka J. Chodakiewicza, „Żydzi i Polacy 1918-1945” (Warszawa 2000, s. 410), czytamy:„Między 1945 a 1949 rokiem w obozie w Jaworznie zmarło około 10 tysięcy więźniów”. Te aż tak przerażające dane liczbowe brzmią wprost niewiarygodnie i wymagają gruntownego sprawdzenia, choć Chodakiewicz przytacza je za źródłową pracą M. Wyrwicha, („Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995).Różne relacje potwierdzają w każdym razie wyjątkowe okrucieństwo okazywane wobec młodocianych polskich więźniów przez komendanta Morela. Począwszy od witania przez niego kolejnych transportów młodocianych więźniów typowym dlań powitaniem:„Popatrzcie na słońce, bo niektórzy widzą je po raz ostatni!”. Czy słowami: „Jesteście bandytami, pokażemy wam tutaj, co znaczy wojowanie przeciwko władzy ludowej”.(Oba cytaty za tekstem napisanego przez Mieczysława Wiełę „Listu otwartego do premiera rządu RP” („Jaworzniacy” nr 2/29 z lutego 1999 r.).Poza katuszami fizycznymi Morel lubił zadawać swoim ofiarom różne udręki psychiczne. Na przykład kazał pisać po tysiąc razy: „Nienawidzę Piłsudskiego” (wg M. Wyrwich, „Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995, s. 90).Spoglądając na czasy współczesne – rok 2018 – stulecie odzyskania przez Polskę Niepodległości, osobą, która po raz tysiąc pierwszy, ale już faktycznie, nienawidzi Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, który po 123 latach zaborów odzyskał niepodległość Polski,  to publicysta, m.in. TVP – Info Rafał Ziemkiewicz, który „dla uczczenia” rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości opublikował książkę – „Złowrogi cień marszałka - odzyskał Polskę - zniszczył polskość”.Ludobójczy zbrodniarz Salomon  Morel otrzymywał   polską rentę – mniej więcej 5 tys. zł. Ile na swojej złowrogiej Polsce. Polakom i polskości książce zarobił publicysta „centro – prawicowy” Rafał Ziemkiewicz? I to tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.Czołowy historyk IPN dr hab. Jan Żaryn pisał niedawno:”Doświadczenia z lat 1944-1945 jedynie utrwalały stereotyp żydokomuny”. „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie’ – meldował Władysław Liniarski „Mścisław”, komendant Okręgu AK w Białymstoku w styczniu 1945 r. do „polskiego Londynu” (…).Polacy po wojnie, używając hasła „żydokomuna”, posługiwali się zatem stereotypem wytworzonym przez samych Żydów komunistów. Żydzi stawali się zatem współodpowiedzialnymi za cierpienia Polaków, w tym za utratę – po raz kolejny – niepodległości państwowej.Do rodzin docierały szczegóły tortur, jakim byli poddawani w ubeckich kazamatach ich najbliżsi – często żołnierze podziemia niepodległościowego. „Gdy wyszedłem z karceru, zaraz wzięli mnie na górę i enkawudzista Faber (Samuel Faber) – przypis J. Żaryna, (kto on był, nie wiem, czy to Polak, czy Rosjanin, na pewno Żyd) (…) kazał mnie związać. Zawiązali mi usta szmatą i między ręce i nogi wsadzili mi kij, na którym mnie zawiesili, po czym do nosa zaczęli mi wlewać chyba ropę. Po jakimś czasie przestali. Przytomności nie straciłem, więc wszystko do końca czułem. Dostałem od tego krwotoku (…)’ – wspominał Jakub Górski „Jurand”, żołnierz AK” (…).Inny działacz podziemia niepodległościowego, Mieczysław Grygorcewicz, tak zapamiętał pierwsze dni pobytu w areszcie NKWD i UB w Warszawie:„(…) Na pytania zadawane przez Józefa Światłę – szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa początkowo nie odpowiadałem, byłem obojętny na wszystkie groźby i krzyki, opanowała mnie apatia, przede mną stanęła wizja śmierci. Przecież jestem w rękach wroga, i to w rękach żydowskich, których w UB nie brakowało. Poczułem do nich ogromny wstręt, przecież miałem do czynienia z szumowiną społeczną, przeważnie wychowaną w rynsztoku nalewkowskim”.„Józef Światło – Żyd z pochodzenia, mając pistolet w ręku, oświadczył mi, że jeżeli nie podam swojego miejsca zamieszkania, strzeli mi w łeb (…)”.„Światło przyprowadził Halickiego, kierownika sekcji śledczej, który również był Żydem, i ten rozpoczął śledztwo wstępne (…). Oficerowie ubowscy zmieniali się często (…). Szczególnie jeden z nich brutalnie i ordynarnie do mnie się odzywał, groził karą śmierci bez sądu. Jak się później dowiedziałem od śledczego porucznika Łojki – był to sam Józef Różański (Józef Goldberg), zastępca Radkiewicza, ministra bezpieczeństwa.W takiej sytuacji i wśród tej zgrai ubeckiej byłem przygotowany na najgorsze, nawet na rozstrzelanie (…)”. (cyt. za J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 86-88)”.Przypomnijmy, że wymieniony tu Józef Różański (Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego w MBP zyskał sobie zasłużoną sławę najokrutniejszego kata bezpieki. Od byłego oficera AK Kazimierza Moczarskiego, który był jedną z ofiar „piekielnego śledztwa” prowadzonego pod nadzorem Różańskiego, wiemy, jakie były metody katowania więźniów przesłuchiwanych w MBP. Spośród 49 rodzajów maltretowania i tortur, którym go poddawano, Moczarski wymienił m.in.:– bicie pałką gumową specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa, podbródka i gruczołów śluzowych, wystających części łopatek itp.);– bicie batem, obciągniętym w tzw. lepką gumę, wierzchniej części nagich stóp – szczególnie bolesna operacja torturowa;– bicie pałką gumową w pięty (seria po 10 uderzeń na piętę – kilka razy dziennie);– wyrywanie włosów ze skroni i karku (tzw. podskubywanie gęsi), z brody, z piersi oraz z krocza i narządów płciowych;– miażdżenie palców między trzema ołówkami (…);– przypalanie rozżarzonym papierosem okolicy ust i oczu; (…)– zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni (…)” (cyt. za K. Moczarski, Piekielne śledztwo, „Odrodzenie”, 21 stycznia 1989 r.).Dygnitarz MBP – Józef Światło nadzorował tajne więzienie w Miedzeszynie, gdzie do metod wydobywania zeznań należało m.in. skazywanie na klęczenie na podłodze z cegieł z podniesionymi do góry rękami przez 5 godzin, przepędzanie nago korytarzami z jednoczesnym chłostaniem stalowymi prętami, bicie pałką splecioną ze stalowych drutów (wg T. Grotowicz, Józef Światło, „Nasza Polska”, 22 lipca 1998 r.).O tych wszystkich okrucieństwach i zbrodniach żydowskich katów z UB nie znajdziemy nawet jednego zdania informacji w książkach J. T. Grossa, tak chętnie i obszernie rozpisującego się o zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach.Warto przypomnieć, że Różański (Goldberg) był odpowiedzialny za działanie tajnej grupy ubeckich morderców, którzy na jego polecenie potajemnie mordowali w lesie wybranych żołnierzy AK i porywanych z ulicy ludzi. Tak zamordowano m.in. formalnie zwolnionego z aresztu ks. Antoniego Dąbrowskiego, byłego kapelana 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej (27 DP AK) – wielkiej jednostki piechoty Armii Krajowej utworzonej z sił Okręgu Wołyń w ramach akcji „Burza”. W marcu 1944 r. 27 DP AK liczyła około 6000 żołnierzy.Wśród skrytobójczo zamordowanych po wywiezieniu z więzienia do lasu był m.in. pułkownik AK Aleksander Bielecki, na którym bezpiece nie udało się wymusić oczekiwanych zeznań, oraz jego żona.Warto przypomnieć, że żydowski komunista Leon Kasman, przez wiele lat redaktor naczelny organu KC PZPR „Trybuny Ludu”, był tym działaczem, który najgwałtowniej nawoływał do zaostrzenia represji wobec przeciwników politycznych podczas obrad Biura Politycznego KC PPR w październiku 1944 roku.„Wsławił się” wówczas powiedzeniem: „Przerażenie ogarnia, że w tej Polsce, w której partia jest hegemonem, nie spadła nawet jedna głowa” (cyt. za P. Lipiński, Bolesław Niejasny, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 3 maja 2000 r.).I głowy polskich patriotów, głównie AK-owców, zaczęły spadać w przyspieszonym tempie na skutek rozpętanej wówczas pierwszej wielkiej fali terroru przeciw Narodowi.I tak np. w grudniu 1944 r. doszło do rozstrzelania pięciu AK-owców w piwnicy domu przed Zamkiem Lubelskim. Ich sprawę prowadził prokurator wojskowy narodowości żydowskiej (wg. mgr Marek Kolasiński, sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie, „Raport o sądowych morderstwach”, Warszawa 1994, s. 108).Jaskrawe przykłady okrucieństwa żydowskich śledczych wobec przesłuchiwanych polskich oficerów znajdujemy w tzw. sprawie bydgoskiej.Jerzy Poksiński opisał np., jak to „kpt. Mateusz Frydman chwytał przesłuchiwanych oficerów za gardło i tłukł ich głową o ściany, powiedział do majora Krzysika:„Zastrzelę cię, a grób zaorzę, aby ci Anders nie mógł pomnika wystawić” (por. J. Poksiński, „TUN. Tatar – Utnik – Nowicki”, Warszawa 1992, s. 38).W sprawie bydgoskiej zmarł zamęczony płk Józef de Meksz. W toku innej sfabrykowanej sprawy niewinnych oficerów, tzw. sprawy zamojsko-bydgoskiej, zmarł zamęczony w więzieniu płk Julian Załęski. Stracił on życie jako ofiara okrutnych tortur nakazanych przez jednego z najbezwzględniejszych żydowskich oprawców – szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, zwanego „krwawym Kuhlem” (por. A.K. Kunert – J. Poksiński, Płk Stefan Kuhl, „Życie Warszawy”, 24 lutego 1993 r.).Dyrektor departamentu V MBP żydowską komunistkę Lunę Brystygierową, pułkownika NKWD wyspecjalizowaną w prześladowaniu Kościoła katolickiego i inteligencji patriotycznej, nazywano „Krwawą Luną” z powodu wyjątkowej bezwzględności, z jaką przesłuchiwała więźniów. Żołnierz AK i były więzień polityczny Anna Rószkiewicz-Litwinowiczowa pisała w swych wspomnieniach, iż:Julia Brystygierowa (“Krwawa Luna”) słynęła z sadystycznych tortur zadawanych młodym więźniom. W czasie przesłuchań we Lwowie wsadzała więźniom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. Była zboczona na punkcie seksualnym, i tu miała pole do popisu” (por. A. Rószkiewicz – Litwinowiczowa, “Trudne decyzje. Kontrwywiad Okręgu Warszawa AK 1943-1944. Więzienie 1949-1954”, Warszawa 1991, s. 106).Do najhaniebniejszych spraw należało aresztowanie w 1947 r. na podstawie sfabrykowanych oskarżeń majora Mieczysława Słabego, byłego lekarza westerplatczyków, najsłynniejszej bohaterskiej formacji polskiej wojny obronnej 1939 roku.Major Słaby już po kilku miesiącach przesłuchań zmarł w wieku zaledwie 42 lat na skutek ran odniesionych podczas śledztwa. Jego sprawę prowadził wiceprokurator mjr S.D. Mojsezon (Mojżeszowicz), Żyd z pochodzenia.On to napisał własnoręczne rzekome „zeznania” mjr. Słabego, przyznającego się w nich do tego, jakoby „działał na szkodę państwa polskiego”. Majora Słabego nakłoniono zaś odpowiednimi metodami do podpisania sformułowanych przez prokuratora Mojsezona zeznań. Skatowany major umarł przed skazaniem i wyrokiem.Na wyjaśnienie ciągle czeka po dwukrotnych umorzeniach śledztwa (w 1993 i 1995 r.) sprawa kulisów śmierci w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego jednego z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego z batalionu „Zośka” – Jana Rodowicza ps. „Anoda”.Był jedną z postaci słynnych z niewiarygodnej wręcz odwagi, poświęcenia i zdolności do ryzyka. Za swe wojenne zasługi był odznaczony Krzyżem Walecznych (dwukrotnie) i Krzyżem Virtuti Militari.Wszechstronnie uzdolniony, studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, gdy padł ofiarą represji. Aresztowano go w wigilię Bożego Narodzenia 1948 r. i zabrano do ubeckiej katowni. Jego przesłuchiwaniami kierował naczelnik V Departamentu MBP major żydowskiego pochodzenia Wiktor Herer (później profesor ekonomii).Zaledwie w dwa tygodnie po aresztowaniu legendarny „Anoda” zginął w gmachu MBP. Z informacji złożonych w prokuraturze przez innego członka batalionu „Zośka”, uwięzionego w tym samym czasie, co „Anoda”, Rodowicz został zastrzelony przez Bronisława K. z MBP.Były naczelnik w MBP Wiktor Herer zaprzeczył wersji o zamordowaniu „Anody”. Podtrzymał starą oficjalną wersję, jakoby „Anoda” popełnił samobójstwo, skacząc na parapet otwartego okna i wyskakując z czwartego piętra.Wersja ta wydaje się dość nieprawdopodobna, choćby ze względu na to, że był wówczas środek zimy – 7 stycznia 1949 r. Jak więc wytłumaczyć twierdzenie, że w takim czasie w budynku MBP na czwartym piętrze było otwarte okno?Generalnie ciągle za mało znane są liczne zbrodnie popełnione w różnych województwach na polecenie i pod dowództwem miejscowych żydowskich ubeków. Typowym przykładem pod tym względem jest sprawa zbrodni na 16 Polakach – zdemobilizowanych żołnierzach AK i NSZ dokonanej w Siedlcach 12 i 13 kwietnia 1945 roku.W toku postępowania prokuratorskiego w latach 90. bezspornie udowodniono, że mordu dokonali pracownicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Siedlcach. W czasie zbrodni szefem ówczesnego UB w Siedlcach był por. Edward Słowik, oficer narodowości żydowskiej, mający za „doradcę” oficera NKWD – majora Timoszenkę.W momencie zbrodni w całym ówczesnym siedleckim UB na około 50 pracowników, około 20 było narodowości żydowskiej. Według historyka Marka J. Chodakiewicza, większość uczestników porwań i zabójstw 16 byłych żołnierzy podziemia niepodległościowego w Siedlcach, a wśród nich Braun (Bronek) Blumsztajn i Hersz Blumsztajn, została przeniesiona służbowo do innych miejscowości (por. M.J. Chodakiewicz, op. cit., s. 466).Spośród zbrodniczych oficerów śledczych żydowskiego pochodzenia warto osobno wymienić majora (Izaaka) Ignacego Maciechowskiego, zastępcę szefa Wydziału IV GZI w latach 1949-1951. Według raportu komisji Mazura prowadził on śledztwo wymierzone przeciw gen. Tatarowi, płk. Uziębło, płk. Sidorskiemu, płk. Barbasiewiczowi, płk. Jurkowskiemu i mjr. Wackowi przy użyciu bardzo brutalnych metod przesłuchań. Kilku z torturowanych przez Maciechowskiego oficerów po przyznaniu się do „win” zostało skazanych przez stalinowskie sądy na karę śmierci, płk Ścibor, płk Barbasiewicz i płk Sidorski (por. T. Grotowicz, Ignacy Maciechowski, „Nasza Polska” z 10 lutego 1999).Osobny obszerny temat, który tu przedstawiam bardzo skrótowo, to sprawa rozlicznych odpowiedzialnych sędziów żydowskiego pochodzenia typu wspomnianej już prokurator Heleny Wolińskiej (Fajgi Mindla-Danielak) czy sędzi Marii Gurowskiej.Wymieńmy tu m.in. takie osoby, jak zastępcę prokuratora generalnego PRL Henryka Podlaskiego, zastępcę szefa Najwyższego Sądu Wojskowego i szefa Zarządu Wojskowego Oskara Szyję Karlinera (doprowadził on do takiego opanowania stanowisk w tym zarządzie przez oficerów żydowskiego pochodzenia, że instytucję tę złośliwie nazywano „Naczelnym Rabinatem Wojska Polskiego”), szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, prokuratora Benjamina Wajsblecha, sędziego Stefana Michnika, ppłk. Filipa Barskiego (Badnera), kpt. Franciszka Kapczuka (Nataniela Trau), prokuratora Henryka Holdera, sędziego Najwyższego Sądu Wojskowego Marcina Danziga, sędziego płk. Zygmunta Wizelberga, sędziego Aleksandra Wareckiego (Weishaupta), prokuratora płk. Kazimierza Graffa, sędziego Emila Merza, płk. Józefa Feldmana, płk. Maksymiliana Lityńskiego, płk. Mariana Frenkla, płk. Nauma Lewandowskiego, prokuratorów w Prokuraturze Generalnej: Benedykta Jodelisa, Paulinę Kern, płk. Feliksa Aspisa, płk. Eugeniusza Landsberga.Dość przypomnieć, że tylko w 1968 r. wyjechało około 1000 osób z dawnego aparatu władzy, skompromitowanych udziałem w służbach specjalnych UB, etc. (według informacji podanej 12 marca 1993 r. w audycji telewizyjnej przez wybitnego badacza najnowszej historii płk. J. Poksińskiego).A przypomnijmy, że część żydowskich ubeków i morderców sądowych, najbardziej skompromitowanych działaniami w aparacie terroru, opuściła Polskę już wcześniej, w pierwszych latach po 1956 r. Porównajmy te dane ze skrajnie próbującym pomniejszyć rolę Żydów w aparacie represji J.T. Grossem, wypisującym  uwagi o „paru tuzinach Żydów,„działających jako pachołki Stalina”.Wspomnę tu tylko bardzo skrótowo o kilku mało świetlanych postaciach z kręgu sądownictwa. Do najbardziej bezwzględnych prokuratorów żydowskiego pochodzenia należał Kazimierz Graff, syn kupca Maurycego Graffa i nauczycielki Gustawy Simoberg, były przewodniczący Warszawskiego Akademickiego Komitetu Antygettowego w latach 1937-1938.26 lutego 1946 r. jako wiceprokurator Wydziału do Spraw Doraźnych Sądu Okręgowego w Siedlcach podczas sesji wyjazdowej w Sokołowie Podlaskim doprowadził do skazania na karę śmierci 10 żołnierzy AK.Już następnego dnia Graff wydał rozkaz rozstrzelania skazanych AK-owców, „aby nie zdążyli złożyć przysługującej im z mocy prawa prośby o ułaskawienie” (wg: T.M. Płużański, „Przypadek prokuratora Graffa”, „Najwyższy Czas”, 6 lipca 2002 r.).Dzięki swej bezwzględności po serii mordów sądowych Graff szybko awansował do rangi zastępcy Naczelnego Prokuratora Wojskowego w randze pułkownika. Był głównym oskarżycielem w sprawie Konspiracyjnego Wojska Polskiego dowodzonego przez kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, doprowadzając do wydania wyroków śmierci na „Warszyca” i szereg innych współoskarżonych.Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ustaliła, że w sprawie tej „miało miejsce morderstwo sądowe” (por. tamże). Graff „zasłynął” m.in. jako współautor aktu oskarżenia w sfabrykowanym procesie gen. S. Tatara i innych wyższych wojskowych, mającym wykryć „spisek w wojsku” (por. tamże).Opracowany przezeń akt oskarżenia uznany został jednak za zawierający wiele oskarżeń „zbyt naiwnych i musieli go przerabiać dwaj dużo bardziej doświadczeni od Graffa spece od stalinowskich śledztw – A. Fejgin i J. Różański.MORDERCA SĄDOWY STEFAN MICHNIKMorderca sądowy Stefan Michnik, przyrodni brat obecnego redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, błyskawicznie awansował w wieku zaledwie 27 lat do rangi kapitana, mimo że nie posiadał matury.„Zasłużył się” tak swą gorliwością w sfabrykowanych procesach politycznych. Już jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach mjr. Zefiryna Machalli, płk. Maksymiliana Chojeckiego, mjr. Jerzego Lewandowskiego, płk. Stanisława Weckiego, mjr. Zenona Tarasiewicza, ppłk. Romualda Sidorskiego, ppłk. Aleksandra Kowalskiego.10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Stefana. Michnika mjr. Z. Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.).8 grudnia 1954 r. zmarł w niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w wykonaniu kary więzienia skazany przez Michnika na karę 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki. Na szczęście nie wykonano wyroków śmierci na skazanych przez S. Michnika na śmierć płk. M. Chojeckim i mjr. J. Lewandowskim.W 1951 r. został stracony z wyroku S. Michnika mjr Karol Sęk (w procesie podlaskiego NSZ – zbrodnia całkowicie nieznana).Tak Stefan Michnik skazywał żołnierzy NSZ na śmierć.Karol Sęk to jedna z piękniejszych kart patriotycznych. W wieku 16 lat zerwał godło niemieckie, później uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie II Wojny Światowej więzień Majdanka, żołnierz NOW i NSZ. Życie dla Polski zostało przerwane 7 czerwca 1952 r. decyzją Stefana Michnika, brata Adama Michnika. Karol Sęk zginął zamordowany w więzieniu.W tym samym procesie podlaskiego NSZ Stefan Michnik wydał jeszcze dwa wyroki śmierci: jeden wykonano (na Stanisławie Okunińskim), inny (na Tadeuszu Moniuszce) złagodzono na dożywocie. W „Życiu” z 11 lutego 1999 r. podano, że według informacji redakcji S. Michnik wydał około 20 wyroków śmierci w procesach politycznych.Prof. Witold Kulesza, ówczesny szef pionu śledczego IPN, szumnie zapowiadał, że Instytut Pamięci Narodowej będzie się domagał ekstradycji Stefana Michnika.Ciekawe, jakie to względy (czyżby troska o to, żeby nie osłabiać „autorytetu” Adama Michnika?) zdecydowały o wycofaniu się z tej zapowiedzi? Warto przy tym zapytać, dlaczego kieresowskim władzom IPN zabrakło elementarnej uczciwości i odwagi do publicznego poinformowania o motywach wycofania się z zapowiedzianych żądań ekstradycji S. Michnika? Teraz w roku 2017 zwrócono się  do Szwecji p ekstradycję Stefana Michnika i spotkano się z odmową władz szwedzkich.Wśród innych morderców sądowych warto wspomnieć m.in. o przypadku szefa Prokuratury Wojskowej w Warszawie płk. Eugeniusza Landsberga. Został on uratowany przez Polaków w czasie wojny dzięki schronieniu danym mu przy kościele katolickim. Odpłacił się za nie licznymi wyrokami śmierci na polskich patriotów w sfabrykowanych procesach politycznych.Obsadzenie bardzo wielu wpływowych stanowisk w UB, prokuraturze i sądach osobami żydowskiego pochodzenia, niezwiązanymi z polskością, z polskimi tradycjami narodowymi i patriotyzmem, stawało się dla sterujących sprawami w Polsce stalinowskich dygnitarzy sowieckich najlepszą gwarancją zdecydowania w walce z polskimi patriotami z podziemia niepodległościowego. I pod tym względem się nie zawiedziono.Spośród ubeków, sędziów i prokuratorów żydowskiego pochodzenia wywodziła się szczególnie duża liczba najbardziej nieubłaganych „pogromców” polskiego AK-owskiego podziemia gotowych do konstruowania przeciw niemu najbardziej absurdalnych oskarżeń.Typowy pod tym względem był sędzia Dawid Rozenfeld, który uzasadniał wyrok skazujący tylko na dożywocie agentkę Gestapo winną zadenuncjowania i śmierci wielu żołnierzy i oficerów AK, współwinną wydania Gestapo gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Jako okoliczność łagodzącą sędzia Rozenfeld uznał w przypadku tej agentki to, iż:„Zdaniem Sądu Wojewódzkiego oskarżona jest ofiarą zbrodniczej działalności kierownictwa AK, które jak wiemy obecnie, współpracowało z Gestapo, było na usługach Gestapo i wraz z Gestapo walczyło przeciw większej części Narodu Polskiego w jego walce o narodowe i społeczne wyzwolenie” (cyt. za: J. Piłek, Stalinowcy są wśród nas, w: „Gazeta Polska”, 4 sierpnia 1994).ADWO – KACIDodajmy do powyższych opisów jeszcze rolę niektórych adwokatów pochodzenia żydowskiego. Szczególny typ „obrońcy” w procesach politycznych reprezentował np. adwokat żydowskiego pochodzenia Mieczysław (Mojżesz) Maślanko. Tak „bronił” swych podopiecznych, że porównał grupę Moczarskiego do Gestapo i Abwehry, twierdząc, że „wszystkie te instytucje zostały powołane przez klasy posiadające, które chcą zatrzymać koło historii” (wg: T.M. Płużański, Adwo-kaci, w: „Najwyższy Czas”, 26 stycznia 2003 r.).W podobny sposób Maślanko „bronił” – oskarżając szefa II Zarządu Głównego WiN płk. Franciszka Niepokólczyckiego, słynnego „Łupaszkę”, czyli mjr. Zygmunta Szendzielarza, dowódcę V Wileńskiej Brygady AK, narodowca Adama Doboszyńskeigo, rotmistrza Witolda Pileckiego i współoskarżonych, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” (Maślanko zgodził się z większością rzekomych dowodów „winy” gen. „Nila”).Według ostatniego delegata Rządu w Londynie na Kraj Stefana Korbońskiego, w sprawie Witolda Pileckiego i współoskarżonych „Różański postawił sprawę jasno: obowiązkiem rady obrońców (której przewodniczył Maślanko – przypis T.M. Płużańskiego) jest gromadzenie dowodów przeciw oskarżonym” (por. tamże).Niegodne zachowanie M. Maślanki, robiącego wszystko, by pogrążyć oskarżonych, których miał bronić, było tym bardziej oburzające, że on sam został uratowany od śmierci w Oświęcimiu przez słynnego narodowca Jana Mosdorfa.Podobnym do Maślanki „obrońcą”, a raczej „adwo-katem” w sprawach politycznych był inny adwokat żydowskiego pochodzenia, pracujący we wspólnej kancelarii z Maślanką –Edward Rettinger.„Bronił” on Moczarskiego i jego kolegów słowami: „(…) to było bajoro zbrodni, którego miazmaty dziś nam trują jeszcze duszę”.„To było bajoro zbrodni, gdzie zastygła krew lepi się jeszcze do rąk” (por. tamże). Innym tego typu pseudoobrońcą był Marian Rozenblitt, który działał już w sądownictwie polskiej armii w ZSRS.W Krakowie działali konfidenci Gestapo i SB, jak żydowscy adwokaci Maurycy Wiener i Karol Buczyński. Prokuratorem wojewódzkim w Krakowie był Rek, a jego zastępcami Gołda, Józef Skwierawski, Krystyna Pałkówna. Działali wspólnie i w porozumieniu z adwokatami Wienerem i Buczyńskim, za grube pieniądze umarzając śledztwa pospolitych bandytów. Bogatych bandziorów „rekomendował” Bruno Miecugow, tatuś Grzegorza Miecugowa dziennikarza TVN. Bruno Miecugow jako sygnatariusz haniebnej listy 53 literatów w sprawie wyroków śmierci w procesie „Kurii krakowskiej” wysłał przy pomocy reaktywowanej żydowskiej loży masońskiej  B’nai B’rith przez lekarkę psychiatrę Żydówkę prof. Marię Orwid   (psychiatria) do krakowskiego Kobierzyna (szpital psychiatryczny) wielkiego polskiego architekta i patriotę Wiesława Zgrzebnickiego („Zgrzesia”) za publiczne potępienie w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” podpisu Brunona Miecugowa w owej hańbie 53 krakowskich literatów. Hańbę „53” podpisali jeszcze m.in. Wisława Szymborska i Sławomir Mrożek, z decyzji kard. Stanisława Dziwisza pochowany w Panteonie Narodowym w krypcie pod kościołem św. Piotra i Pawła w Krakowie.Wiesław Zgrzebnicki zadręczony przez krakowską ubecką kobierzyńską psychuszkę zmarł w wieku 40 lat.Do pomocy Brunonowi Miecugowowi wyznaczono , krakowską lekarkę Ewę Hołowiecką sekretarza POP PZPR w krakowskiej Akademii Medycznej, oszustkę, która ograbiła prof. Juliana Aleksandrowicza (Akowiec Dr Twardy) w komisji  zdrowotnej PAN prowadząc kasę komisji.ZBRODNIE W NALIBOKACH  KONIUCHACHZbrodnia w Nalibokach – masakra polskich mieszkańców wsi Naliboki dokonana przez oddziały sowieckich i żydowskich partyzantów 8 maja 1943 roku pod dowództwem Pawła Gulewicza z Brygady im. Stalina, w tym grupa składająca się z osób narodowości żydowskiej (trwa ustalanie czy była to część oddziału pod dowództwem Tewje Bielskiego czy Szolema Zorina).http://www.bibula.com/?p=2061Tewje Bielski lub Tuwia Bielski i Anatol Bielski (ur. 8 maja 1906 r. w Stankiewiczach koło Nowogródka, zm. 1987 r. w Nowym Jorku) – polscy Żydzi, twórcy (wraz z trójką braci) i dowódcy żydowskiego oddziału partyzanckiego w lasach Puszczy Nalibockiej podczas II Wojny Światowej.Spalono kościół, szkołę, pocztę, remizę i część domów mieszkalnych, resztę osady ograbiono. Zginęło także kilku napastników. W sowieckich źródłach szacowano liczbę zabitych Polaków na 250 osób, 6 sierpnia 1943 roku wieś została ponownie spacyfikowana, tym razem przez oddziały niemieckie, w ramach tzw. „Akcji Hermann”, a jej mieszkańców wywieziono w głąb Rzeszy na roboty przymusowe.Zbrodnia w Koniuchach – zbiorowe morderstwo co najmniej 38 polskich mieszkańców (mężczyzn, kobiety i dzieci; najmłodsze miało 2 lata) wsi Koniuchy (dziś na terenie państwa litewskiego, dawniej w II RP w województwie nowogródzkim w powiecie lidzkim) dokonane 29 stycznia 1944r. przez partyzantów sowieckich – Rosjan, Litwinów i Żydów.W czasie pogromu we wsi spalono większość domów, oprócz zamordowanych co najmniej kilkunastu mieszkańców zostało rannych, a przynajmniej jedna osoba z nich zmarła następnie z ran. Przed atakiem wieś zamieszkana była przez około 300 polskich mieszkańców, istniało w niej około 60 zabudowań. Partyzanci sowieccy wcześniej często rekwirowali mieszkańcom wsi żywność, ubrania i bydło, dlatego też tutejsi mieszkańcy powołali niewielki ochotniczy oddział samoobrony.W sprawie masakry w Koniuchach prowadzone jest śledztwo IPN. Dotychczas ustalono, że napadu dokonały sowieckie oddziały partyzanckie stacjonujące w Puszczy Rudnickiej: „Śmierć faszystom” i „Margirio”, wchodzące w skład Brygady Wileńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego, oraz „Śmierć okupantowi”, wchodzący w skład Brygady Kowieńskiej.Do oddziałów tych należeli Rosjanie i Litwini, większość oddziału „Śmierć okupantowi” tworzyli Żydzi i żołnierze Armii Czerwonej zbiegli z obozów jenieckich. Oddział żydowski liczył 50 ludzi, a oddziały rosyjsko-litewskie około 70 osób. Dowódcami byli Jakub Penner i Samuel Kaplinsky.Według jednego z napastników, Chaima Lazara, celem operacji była zagłada całej ludności łącznie z dziećmi jako przykład służący zastraszeniu reszty wiosek. Według ustaleń Kongresu Polonii Kanadyjskiej, będących podstawą wszczęcia śledztwa, liczba zabitych była większa (ok. 130).Atak na Koniuchy i wymordowanie tutejszej ludności cywilnej był największą z szeregu podobnych akcji prowadzonych w 1943 i 1944 przez oddziały partyzantki sowieckiej i żydowskiej w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej (np. masakra ludności w miasteczku Naliboki).W maju 2004 w Koniuchach odsłonięto pomnik pamięci ofiar, zawierający 34 ustalone nazwiska ofiar.W powojennych opracowaniach, na podstawie m.in. relacji żydowskich uczestników ataku na wieś (np. Izaaka Chaima i Chaima Lazara) często podawano informacje o zamordowaniu wszystkich 300 mieszkańców, a także o walkach z oddziałem niemieckich żołnierzy (w innych źródłach litewskiej policji).Jednak późniejsze opracowania nie potwierdziły obecności Niemców czy policjantów w wiosce, a także zakwestionowały tezę, że zginęli wszyscy mieszkańcy wsi (część z mieszkańców uciekła z masakry i przeżyła wojnę). Informacja stwierdzająca, że wymordowani zostali wszyscy polscy mieszkańcy wsi Koniuchy pojawiała się także w ówczesnych meldunkach struktur Polskiego Państwa Podziemnego.OLGA TOKARCZUK – POLACY TO MORDERCY ŻYDÓWhttps://nczas.com/2018/05/23/olga-tokarczuk-polacy-to-mordercy-zydow-czy-za-to-dostala-nagrode-bookera/Olga Tokarczuk: „Polacy to mordercy Żydów”. Czy za to dostała nagrodę Bookera?Fetowana obecnie za nagrodę Bookera pisarka Olga Tokarczuk znana jest głównie z nienawiści do Polski i skrajnego filosemityzmu. Jej książki były przez lata tłumaczone za pieniądze podatnika na obce języki, zwłaszcza na niemiecki, gdzie antypolskie książki zawsze zyskują spore uznanie. W ten sposób lewicowy establiszment wykreował Tokarczuk na czołową polską pisarkę, choć dla Polski ma ona tylko słowa potępienia, nienawiści i pogardy.Olga Tokarczuk (ur. 29 stycznia 1962 w Sulechowie) – polska pisarka, eseistka, autorka scenariuszy, poetka, psycholog; laureatka The Man Booker International Prize 2018 za powieść Bieguni (Flights) oraz dwukrotna laureatka Nagrody Literackiej „Nike” za powieści: Bieguni (2008) i Księgi Jakubowe (2015).„Zaczynam myśleć, że my śniliśmy własną historię. Wymyśliliśmy sobie historię Polski, jako kraju niezwykle tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości” – powiedziała TVP Info Olga Tokarczuk.Następnie podkreśliła, że temat pogromów z okresu II Wojny Światowej i późniejszego, jako Polacy zamietliśmy pod dywan, a zaczęliśmy sobie wyobrażać, że jesteśmy narodem, który walczy o „wolność waszą i naszą”. Postuluje wręcz napisanie historii Polski od nowa: „Myślę, że trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów„.Na antypolonizm Tokarczuk zwrócił wtedy uwagę w jednym ze swoich tekstów Stanisław Michalkiewicz:Tokarczuk najwyraźniej rychtowana jest na laureatkę literackiego Nobla” o czym świadczy jej powieść „Księgi Jakubowe” o XVIII wiecznym Żydzie Jakubie Franku, który stworzył w Rzeczpospolitej swoja sektę.Według Michalkiewicza Tokarczuk „wykorzystuje tę awanturniczą historię w charakterze pretekstu do (…) odrażającego wizerunku mniej wartościowego tubylczego narodu polskiego, który nie tylko „kolonizował”, ale w dodatku straszliwie uciskał „mniejszości”, a zwłaszcza – tę najważniejszą. Polacy jako „mordercy Żydów”. W ten sposób pani Olga Tokarczuk znakomicie wpisuje się w „pedagogikę wstydu”, w ramach której już od początku 1990 roku, kiedy to, wraz z „upadkiem komunizmu” pojawiły się widoki na uczynienie z Polski żerowiska dla żydowskich organizacji przemysłu holokaustu, rozmaici ochotnicy nieubłaganym palcem kłują Polaków w chore z nienawiści oczy. Pani Tokarczuk nie daje się w tej konkurencji nikomu wyprzedzić, no, może z wyjątkiem nieboszczyka Jerzego Kosińskiego, co to przypisał polskim chłopom z Podkarpacia takie wyrafinowanie w seksualnych perwersjach, że aż zadziwił awangardę Manhattanu”.Jak widać Michalkiewicz znów wykazał się darem jasnowidzenia. Tokarczuk Nobla wprawdzie nie dostała, bo z uwagi na aferę seksualną w tym roku nie będzie on przyznany. W tej sytuacji musi zadowolić się Bookerem.Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” w lutym 2012 r.Publikację nazwano antysemicką przez Elżbietę Lesiak  prezes Stowarzyszenia  Dzieci Holokaustu Oddział Kraków oraz przez Wojciecha Źródłaka kustosza Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi – umieszczając zniesławiający mnie wpis  w kwartalniku Muzeum – p.t. „Plagiat w oleju patriotycznym”,.równocześnie napadł na redakcję "Warszawskiej Gazety" w 2013 roku konfident SB , członek Związku Literatów Polskich "konsultant"Aleksander Nawrocki z groźbami karalnymi. Opracował Aleksander Szumański , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich, więzień Gestapo i NKWD.Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.                               
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSCY KONFIDENCI HITLERA

$
0
0
Ilustracja: 
ZYDOWSCY KONFIDENCI
ŻYDOWSCY KONFIDENCI HITLERA - ŻYDZI  WSPÓŁSPRAWCY HOLOKAUSTUOwa afera  jest znana w historiografii, ale ta wiedza niesłusznie zamknięta jest w dość wąskim kręgu specjalistów. A historia ta jest warta przypomnienia i upowszechnienia. Niewiele jest tak wyrazistych opowieści o ludzkiej podłości, podstępie, okrucieństwie i bezprawiu. Wiele wiadomo o żydowskich konfidentach Stalina, współpracujących aktywnie i gorliwie z NKWD czy sowieckim wywiadem wojskowym w czasie pierwszej (1939 - 1941) i drugiej okupacji sowieckiej (1944 - 1956). Natomiast mało znane są fakty o żydowskich konfidentach Gestapo. Skądinąd wiadomo, że niemieccy Żydzi często wstępowali do Wermachtu. Część z nich by się ukryć przed prześladowaniami, inni by walczyć o wielkie Niemcy Adolfa Hitlera! Liczbę żydowskich żołnierzy Hitlera szacuje się na około 150 tys. Całkiem spora armia. Najdziwniejsze, że Żydzi, ukrywając swoje pochodzenie, wstępowali nawet do SS. Walczyli w ukraińsko - niemieckiej SS Galizien, w batalionie również ukraińsko - niemieckim "Nachtigall" ("Słowiki"), Waffen – SS lub nawet brali udział w eksterminacji Żydów! Batalion "Nachtigall""wsławił" się zbrodnią na Wzgórzach Wuleckich  we Lwowie, w której zamordowano 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni (4 lipca 1941 roku). Żydzi niemieccy i ukraińscy mordowali więc również Polaków, niszcząc inteligencję polska.Najsławniejszy, ale nie jedyny przykład takiego Żyda to – Fritz Scherwitz (alias Elke Sirewiza). Służył w SS jako Obersturmführer. Był komendantem obozu koncentracyjnego w Lenta pod Rygą na Łotwie. Osobiście nadzorował mordy Żydów, mordował Żydów i gwałcił Żydówki. Inny przykład - Alex Kurzem - młodociany Żyd z Białorusi trafił do łotewskiego Waffen-SS, gdzie został maskotką pułku. Jego zadaniem było m.in. wabienie czekoladą i cukierkami żydowskie dzieci, broniące się przed wejściem do wagonów mających zawieźć je na śmierć. Alex Kurzem żyje do dzisiaj i mieszka od 1949 r. w Australii. Zakrawa to na paradoks, ale wielu z zasymilowanych niemieckich Żydów uwierzyło w propagandę hitlerowską i można by ich było określić jako zdeklarowanych hitlerowców (nazistów, według terminologii anglosaskiej). Nie przeszkadzało im to, jak Niemcy odnoszą się np. do Polaków, ale na przeszkodzie do pełnej akceptacji III Rzeszy Niemieckiej stanęła polityka zagłady Żydów przeprowadzona przez tą samą III Rzeszę Niemiecką. Trudno jest szczerze wspierać państwo, którego celem jest fizyczna eliminacja ciebie i twojej rodziny. Ale wielu Żydów wiele uczyniło w tej mierze, np. Żydzi aktywnie współpracowali z Gestapo. Przykładem jest tu Stella Kuebler-Goldschlag. Kierowała grupą kilkunastu informatorów Gestapo w Berlinie. Zadaniem jej grupy było wyłapywanie ukrywających się Żydów. Jej ofiary posyłano do gazu. Stella Kuebler-Goldschlag żyła sobie spokojnie w Berlinie do śmierci w 1994 roku i otrzymywała sutą rentę od rządu niemieckiego, jako ofiara Holokaustu. Komu jak komu, ale  Stelli Kuebler - Goldschlag ta renta "słusznie się należała", a była współsprawcą Holokaustu. Zapracowała na nią podczas wojny wysyłając do gazu setki ludzi – swoich ziomków – Żydów.Polscy Żydzi w czasie II Wojny Światowej, będąc w znacznie gorszej sytuacji niż ich pobratymcy – Żydzi niemieccy – wykazali równie wielką skłonność do kolaboracji z oboma okupantami: Sowietami we wschodniej Polsce i III Rzeszą Niemiecką w tzw. Generalnej Guberni (GG). Sowieci sprytnie wykorzystali Żydów do sparaliżowania Polskiego Podziemia Niepodległościowego we wschodniej Polsce. Było to dla Sowietów  inteligentne i bardzo skuteczne posunięcie. Żydzi stanowili większość sowieckich i niemieckich konfidentów. Wielu z nich było prawie całkowicie zasymilowanych, znało  język polski, kulturę i Polacy  niestety im ufali.. Dzięki ich aktywnej współpracy NKWD odniosło ogromny sukces: udało jej się sparaliżować albo zinfiltrować struktury Podziemia Niepodległościowego na wschodzie, tak dokładnie, że po ataku Niemiec na ZSRS (22 czerwca 1941 roku) Podziemie Niepodległościowe  musiało być dosłownie nie odtwarzane ale tworzone na nowo, powstawać jak feniks z popiołów. Donos na NKWD oznaczał śmierć – wskazanego – ale też często jego rodziny, wywożonej na zatracenie na zesłanie na Sybir, czy do Kazachstanu.  Fizyczna eksterminacja olbrzymiej części polskiej kadry dowódczej i przywódczej, wywiezionej na Sybir bądź wymordowanej na miejscu, w miejscowych więzieniach i miejscach straceń, była niemożliwa do nadrobienia w tak krótkim czasie dwóch, trzech lat. Ludobójstwo Polaków na Wschodzie przez organizację ukraińskich nacjonalistów OUN - UPA (1943 - 1945) było pośrednim skutkiem działalności żydowskich konfidentów NKWD. Polska ludność Kresów Południowo - Wschodnich II RP wobec wymordowania kadr przywódczych była często bezbronna i wystawiona na ataki ukraińskich nacjonalistów, którzy, co warto przypomnieć, wcześniej w ścisłej współpracy z Niemcami wymordowali żydowskich mieszkańców miast i wsi Podola, Wołynia, czy Małopolski Wschodniej. Żydowscy konfidenci NKWD często uciekli na wschód przed Niemcami, ale ich rodziny zostały przez Niemców wymordowane w swego rodzaju „podzięce” OUN -  UPA i SS za ich owocną „współpracę” z NKWD. Tak to jedno wiążę się z następnym, a to z kolejnym. Warto wspomnieć, że nawet w trzy lata później po „powrocie” w 1944 r. NKWD ponownie ożywiło swoich „uśpionych” agentów w AK. Tak skuteczna była infiltracja podziemia przez NKWD dokonana w latach 1939 - 1941.Niemiecki okupant nie wykazał podobnej dalekowzroczności jak Sowieci i wzgardził wyciągnięta ręką i uchem, który tylko czekał na polecenia do wykonania. Polityka eksterminacji ruszyła. Zamknięci w gettach Żydzi mogli z natury rzeczy donosić tylko na innych Żydów. Współpraca żydowskich konfidentów z niemiecką policją tak polityczna (Gestapo), jak kryminalną (Kripo) jest znana tylko pośrednio. Rozróżnienie miedzy Kripo i Gestapo nie ma tu znaczenia. Niemieckie policje w GG ścisłe współpracowały i np. agenci Kripo wykonywali często zadania dla Gestapo. Nie zachowały się dokumenty niemieckie, a świadkowie zostali wymordowani. Znamy tylko doniesienia polskiego podziemia londyńskiego (ZWZ, AK) i komunistycznego. Tym nie mniej wiemy, że Żydzi aktywnie współpracowali z policją niemiecką w wielu gettach i obozach (Warszawa, Łódź, Białystok, Wilno, Kraków i wiele innych). Przykładem niech tu będzie warszawskie getto, gdzie rządziły Judenrat, Żydowska Policja Porządkowa, osławiona i straszliwa „Trzynastka” (formalnie podległa Kripo, w istocie Gestapo), czy Żydowskie Pogotowie Ratunkowe Abrahama Gancwajcha. Leon Skosowski w getcie warszawskim dysponował sforą ponad dwustu agentów obojga płci (konfidentów) a były przecież i inne siatki żydowskich agentów służących władzom hitlerowskim. Uwaga na marginesie: dwustu żydowskich agentów jednej tylko siatki konfidentów to więcej niż liczba żydowskich bojowników walczących z Niemcami w czasie  Powstania w Getcie Warszawskim.AFERA HOTELU POLSKIEGOW tym tekście skupimy się z konieczności na jednej, jakże znamiennej, akcji żydowskich konfidentów Hitlera. Była to  Afera Hotelu Polskiego. Wiosną 1943 roku po Powstaniu w Getcie Warszawskim,  Gestapo doskonale się orientowało, że w „aryjskiej” Warszawie ukrywa się wielu Żydów, bogatych Żydów. Gestapo miało tez wielu bezrobotnych konfidentów żydowskich, który nie mieli już nic do roboty w getcie. Władcy Gestapo w Warszawie postanowiło złapać (co najmniej) dwie sroki za ogon: wyłapać Żydów ukrywających się po „aryjskiej” stronie i jednocześnie potężnie się przy tym obłowić. Wojna trwała już czwarty rok, a po Stalingradzie czas był najwyższy pomyśleć jak ustawić siebie i swoją rodzinę po wojnie. Niestety, nie znamy autorów tego piekielnego planu. Do wykonania zadania użyto żydowskich konfidentów.Na wiosnę 1943 roku pułapka była gotowa i maszynka do mielenia Żydów zaczęła swoją działalność. Jej widoczna ekspozytura mieściła się w hotelu Polskim przy ul. Długiej 29, stad nazwa afery. Tam zbierali się Żydzi przed wyjazdem – i tam był początek tunelu. Koniec mieścił się w komorach gazowych KL Auschwitz. W hotelu Polskim Żydzi czekali na zebranie odpowiedniej grupy i ruszali „po wolność”. Sytuacja w lecie 1943 roku była paradoksalna: dopalało się warszawskie getto, w całej Warszawie polowano na Żydów i ukrywających ich Polaków a prawie pół miasta wiedziało, że w hotelu Polskim mieszka sobie spokojnie wielu Żydów nie niepokojonych przez nikogo. Praca była ściśle podzielona. Zespołem naganiaczy kierował Leon (Lejb) Skosowski („Lonek”). Osoba niezwykle ponurego autoramentu. Pochodził z Łodzi, tam już prawdopodobnie został zwerbowany przez Gestapo, później przeniesiony do warszawskiego getta rozwinął tutaj skrzydła pod okiem patronów z alei Szucha. Większość grupy kilkudziesięciu żydowskich agentów Gestapo biorących udział w prowokacji stanowili nie tylko Żydzi, ale byli też w niej, nieliczni wprawdzie, polscy katolicy. Żydzi odgrywali jednak decydująca rolę. To oni odszukiwali ukrywających się w Warszawie i okolicach zamożnych Żydów i proponowali im paszporty i wizy, czyli wyjazd do neutralnego kraju, np. Portugalii, w zamian za znaczną opłatę pieniężną. Z Portugalii Żydzi bez większych problemów mogliby się przedostać czy to do Wielkiej Brytanii, czy też do Stanów Zjednoczonych. Opłaty były zróżnicowane, niektórzy mówią o 20 złotych dolarach od głowy. Okupacyjne złote, czy nawet marki niemieckie nie wchodziły w grę. Gestapowcy z alei Szucha rozsądnie myśleli o przyszłości po wojnie. Liczyły się tylko dolary, funty, twarda waluta. I to w złocie. Ponadczasowe diamenty i biżuteria też były nie do pogardzenia. Żydzi ufali tylko innym Żydom. Nie sposób wykluczyć, że część naganiaczy została oszukana, nie wiedząc w czym bierze udział, szczerze wierzyła, że pomagają uciec z GG ukrywającym się Żydom. Faktem jest, że ukrywający się Żydzi żądali czegoś pewniejszego na dowód. Pierwsza grupa Żydów z hotelu Polskiego dodarła szczęśliwie do Portugalii. I do Warszawy zaczęły przychodzić kartki pocztowe z Portugalii. A w nich zakodowane informacje, że nadawca dotarł szczęśliwie do celu podróży. Pośród ukrywających się, zamożnych Żydów zapanowała  euforia. Ratunek wydawał się na wyciągnięcie ręki. Leon Skosowski i jego ludzie nie mieli już żadnych kłopotów ze skompletowaniem kolejnych transportów Żydów "za granicę" - do komór gazowych.Tyle że kolejne transporty Żydów trafiły nie do słonecznej i bezpiecznej Portugalii lecz wprost do komór gazowych KL Auschwitz. Liczbę ofiar prowokacji szacuje się na 3 500 ludzi. Znamiennie, że transporty Żydów z hotelu Polskiego szły od razu do gazu. Byli to młodzi, zdrowi ludzie, mogli pracować w obozie, ale nie, inny los był im przeznaczony. Wszystkie transporty były z miejsca gazowane. SS-mani z Auschwitz poszli zapewne na rękę kolegom z Warszawy i wyświadczyli im tę koleżeńska przysługę likwidując od ręki wszystkich świadków. Czy bezinteresownie? Raczej nie. Część łupów z "Akcji Hotelu Polskiego" mogła im przypaść w udziale za tę "uprzejmość".Akcja Hotel Polski zakończyła się pełnym sukcesem, patrząc na to z punktu widzenia władz hitlerowskich w GG. Dzięki pomocy i zręcznej działalności grupy żydowskich konfidentów kierowanych przez Leona Skosowskiego i Adama Żurawina wywabiono z kryjówek i zamordowano około 3 500 ukrywających się Żydów. Ich mocodawcy z alei Szucha zostali za tą akcję nagrodzeni odznaczeniami i zasłużonymi awansami. Dodatkowy bonus, to zrabowane Żydom pieniądze, kosztowności, złoto. Gestapowcy z alei Szucha obłowili się niezmiernie. Chodziły słuchy o 20 dolarach w złocie od głowy. jako opłata za „wyjazd”. Może więcej. Nikt tego dokładnie nie wie. Ale Żydzi zabierali ze sobą cały majątek w postaci złotych monet, diamentów, biżuterii, i tym podobnych drobnych rozmiarami przedmiotów, które można połknąć, czy ukryć np. w pochwie czy odbycie. Żydzi byli sprytni i nie ufali Niemcom. Ale nie wiedzieli, że zostaną obrabowani przed egzekucją, a po śmierci specjaliści z Sonderkomando rozprują im żołądki, wybebeszą kiszki, sprawdzą każdy otwór w ciele, wyrwą nawet złote zęby. Licząc skromnie średnio zysk na 1000 dolarów od głowy, można oszacować cały, prywatny do kieszeni niemieckich mocodawców , na 3 500 000 dolarów (ówczesnych!). Aby to przeliczyć na dzisiejszą walutę potrzeba by tą liczbę przemnożyć przynajmniej przez sto, albo i więcej co daje  kwotę, lekko licząc, rzędu 100 mln współczesnych dolarów. I to w większości do prywatnych kieszeni gestapowców. Kolosalny majątek, który pozwolił wielu byłym SS-manom i gestapowcom urządzić się po wojnie, otworzyć własne biznesy, itp.Afera Hotelu Polskiego jest niezwykła ze względu na skalę okrucieństwa, bezczelność  i stopień podłości. Gestapowcom z alei Szucha trudno nawet się dziwić. Ich zadaniem było zgładzenie Żydów, a że przy okazji zbili olbrzymi majątek? Z ich punktu widzenia to nic złego. Mamy tu na myśli tych żydowskich konfidentów pod wodzą Leona Skosowskiego. Żydowscy konfidenci wydający na śmierć swoich współbraci, często znajomych, przyjaciół i krewnych są bliscy osiągnięcia bezwzględnego i trudnego do pobicia szczytu  światowej skali podłości. Niewielu kanaliom w spisanych dziejach dane było osiągnąć podobny poziom podłości. Nawet trudno znaleźć słowa na określenie ich czynów. Te istniejące, czyli nam znane, wydają się za słabe. Ci Żydzi wydawali swoich krewnych, przyjaciół, znajomych na śmierć za judaszowe srebrniki! Bo oni nie dostawali dużo. Albo i nic. Żydzi - agenci Gestapo, Polaków też wydawali I to dziesiątkami, setkami. Ale tu mowa jest o innych Żydach! Żydzi, często jedyni ocaleni, wiernie służyli oprawcom swoich rodzin, którzy wymordowali ich najbliższych: dzieci, żony, mężów, czy rodziców. Trudne to do pojęcia czy zrozumienia.Tradycyjne tłumaczenie i zarazem usprawiedliwienie tych żydowskich konfidentów brzmi tak, że ci Żydzi musieli to robić, bo inaczej Niemcy, by ich zlikwidowali. Przyjmując ten argument, czy śmierć innych może być zapłatą za moje ocalenie? Poza tym sprawa nie przedstawiała się tak prosto. Żydowscy konfidenci buszowali po całej Warszawie. Kontrola ich patronów była całkiem iluzoryczna. A raczej by była, gdyby ci Żydzi zechcieli się urwać ze smyczy. Dlaczego np. ci „przymuszeni” agenci żydowscy nie uciekli do innego miasta, czy gdziekolwiek? Nie. Takie wytłumaczenie jest z gruntu fałszywe. I ma na celu usprawiedliwienie i wybielenie żydowskich agentów Hitlera. Ci Żydzi wydawali innych Żydów na śmierć, i nie tylko Żydów, bo chcieli to robić. Nawiasem mówiąc, Żydzi – agenci Gestapo, często wymuszali haracz od ukrywających się Żydów i ich polskich opiekunów. Tak, Żydzi byli szmalcownikami! Żydzi szantażowali i wydawali innych Żydów w czasie okupacji niemieckiej w Polsce! Oczywiście tych biedniejszych, albo tych, którzy nie złapali się na wyjazd do Portugalii via hotel Polski. Przy żydowskich szmalcownikach (agentach) polscy szmalcownicy jawią się (prawie) jak aniołowie. Na skali podłości polscy szmalcownicy, których tak się Polakom wypomina, stoją znacznie niżej, albo wyżej – zależnie jak patrzeć – od szmalcowników żydowskiego pochodzenia. Szantażowani przez nich Żydzi (i Polacy) byli dla nich ludźmi zgoła obcymi, których wcale nie musieli lubić, ani o których nie mieli obowiązku się troszczyć. Nie wydawali krewnych, znajomych i przyjaciół. Na niwie podłości, zdrady, podstępu żydowscy agenci Hitlera jak Leon Skosowski czy Stella Kuebler-Goldschlag tworzą klasę samą dla siebie.Podamy jeden przykład jak kończyła się przymuszona współpraca z agentem. Polski oficer, cichociemny ppor. „Pływak” (Jan Poznański) został schwytany przez Gestapo w Krakowie mniej więcej w tym samym czasie. Wydał go jego gospodarz – folksdojcz. Poddany torturom ppor. „Pływak” zgodził się na współpracę. Podpisał co trzeba, gestapowcy upozowali jego zwolnienie z więzienia i nowy agent wyszedł na wolność wykonywać swe zadania. I zaraz opowiedział o tym, co się stało, swoim przełożonym. Na umówione spotkanie w kawiarni w Warszawie, gdzie miał złożyć gestapowcom raport, zamiast ppor. „Pływaka” kontrwywiad okręgu warszawskiego AK wysłał kilku żołnierzy z pistoletami maszynowymi. I tak Gestapo krakowskie straciło dwóch funkcjonariuszy i skreśliło z ewidencji swego niedoszłego agenta. Ppor. „Pływak” zginął później w walce z Niemcami. Załamał się pod wpływam tortur, ale nie był zdrajcą. Był dzielnym oficerem. Zachował się godnie i można nawet powiedzieć rozsądnie. Uratował się z beznadziejnej sytuacji. Podwójni, czy potrójni agenci zawsze sami wybierają tą stronę, której służą. Żydowscy agenci Hitlera robili, to co robili, bo chcieli to robić. Podobnie zresztą inni agenci w dziejach. "Z niewolnika nie ma robotnika", mówi przysłowie. Z czym można się nie zgodzić patrząc na budowle wzniesione przez niewolników, które przetrwały tysiąclecia. Jedno jest pewne: z niewolnika nie ma agenta (konfidenta). Tu niezbędna jest aktywność, inteligencja, pomysł, inicjatywa. Tego się nie da wymusić li-tylko brutalną siłą. Wkraczamy tu na grząskie tereny mrocznej psychologii, godnej może pióra Dostojewskiego, a na pewno kuli, czy mocnego powroza dla owych agentów, nie zważając na całą ową psychologię.Była zbrodnia, a gdzie kara?                                            "Solidarni 2010" Barbara Chojnacka, Aleksander Szumański Moja koleżanka redakcyjna Basia Chojnacka zmarła, ale zostawiła dorobek publicystyczny godny wielkiej pisarki Polki.Wspólnie z Bożeną Rafalską, niestety również zmarłą redaktor naczelną "Lwowskich Spotkań", przy skromnym moim udziale przypominaliśmy martyrologię narodu polskiego okresu II Wojny Światowej.Niech Pan Bóg i Królowa Polski Najświętsza Maryja Panna mają Was szlachetne dziennikarki w Swojej opiece.http://www.solidarni2010.pl/11912-zydowscy-konfidenci-hitlera-afera-hotelu-polskiego.html    
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:13)
Kategoria wpisu: 

BENIAMIN WAJSBLECH I INNI ZBRODNIARZE PRL - ZAMORDOWALI I ZWIALI DO IZRAELA

$
0
0
Ilustracja: 
BENIAMIN WAJSBLECH I INNI ZBRODNIARZE PRL - ZAMORDOWALI I ZWIALI DO IZRAELABeniamin Wajsblech (ur. 22 grudnia 1908, zm. 13 marca 1991 w Warszawie) – wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL, oskarżyciel w procesach politycznych w czasach stalinizmu.Syn Hersza. Pochodził z zamożnej, żydowskiej rodziny kupieckiej.  We wrześniu 1939 r.udał się do Związku Sowieckiego. Po agresji ZSRS na Polskę (17 września 1939 r.) został we Lwowie prokuratorem.Po wojnie był prokuratorem w Polsce. Biegle władał rosyjskim i niemieckim. Przed wybuchem wojny sprzedał majątek, pieniądze lokując w szwajcarskich bankach Był przesłuchującym i oskarżycielem generała Augusta Emila Fieldorfa ps. „Nil”, dla którego zażądał kary śmierci. O ten sam wymiar kary wnioskował oskarżając Jana Stachniuka. Po zwolnieniu ze służby pracował jako radca prawny. 22 października 1951 roku podpisał (przygotowany przez Kazimierza Górskiego) akt oskarżenia w sprawie gen. Fieldorfa (generał brygady Wojska Polskiego, organizator i dowódca Kedywu Armii Krajowej, zastępca Komendanta Głównego AK). Wajsblech był również ostatnią osobą, która przesłuchiwała generała (25 lipca 1951 r.). Kilka miesięcy później oskarżał generała przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie. W raporcie komisji powołanej w 1956 roku "dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m. st. Warszawy" czytamy: "Spośród prokuratorów zatrudnionych w Departamencie Specjalnym [departament sprawował nadzór nad śledztwami prowadzonymi przez MBP i Wydziałami Specjalnymi w prokuraturach wojewódzkich w sposób szczególnie negatywny wyróżnił się Benjamin Wajsblech. Wykazując dużą gorliwość w wykonywaniu często niepraworządnych poleceń kierownictwa oraz bezkompromisowość i bezwzględność wobec aresztowanych, obrońców, a nawet świadków, zyskał sobie u Henryka Podlaskiego, zastępcy Prokuratora Generalnego PRL opinię jednego z najlepszych i najbardziej zaufanych prokuratorów. Opinia ta przyczyniła się do powierzenia Wajsblechowi nadzoru nad takiego rodzaju sprawami, w których osiągnięcie pozytywnego wyniku dla oskarżenia w dużej mierze zależało od stosowania niedozwolonych metod w śledztwie". Wajsblechowi zarzucano bezpodstawne aresztowania podejrzanych i przetrzymywanie ich w areszcie mimo braku uzasadnionych przyczyn, usuwanie z akt śledztw protokołów zeznań korzystnych dla oskarżonych, sztuczne rozdzielanie spraw, które powinny być rozpatrywane łącznie, psychiczne i fizyczne upokarzanie i maltretowanie osób przesłuchiwanych, które podawały, że jego zachowanie było nieraz gorsze niż oficerów śledczych.W 1957 roku Wajsblech został zwolniony z prokuratury. Zła opinia nie przeszkodziła mu jednak zostać radcą prawnym. Zmarł przez nikogo nie niepokojony w 1991 roku w Warszawie.Uchwałą Rady Państwa z 6 lipca 1954 r. odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Pochowany na wojskowych Powązkach.MORDERCY GEN. AUGUSTA FIELDORFA "NILA" ZWIALI DO IZRAELAGenerał August Emil Fieldorf „Nil” został aresztowany 10 listopada 1950 roku. Najpierw trafił do aresztu śledczego MBP przy ulicy Koszykowej, potem do więzienia na Rakowieckiej, gdzie spędził ponad dwa lata. Został zamordowany 24 lutego 1953 roku. Po 50 latach trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto ponosi największą odpowiedzialność za śmierć generała? Pracował na to cały sztab ludzi – przywódcy komunistycznej partii i państwa, kierownictwo Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, prokuratorzy, sędziowie, oficerowie śledczy. Wszyscy chcieli śmierci niebezpiecznego wroga politycznego – człowieka cieszącego się powszechnym autorytetem, legendy Państwa Podziemnego.W czasie wojny szef „Kedywu” Komendy Głównej Armii Krajowej, zastępca ostatniego dowódcy AK generała Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”, twórca konspiracyjnej organizacji „Nie” (Niepodległość). W 1945 roku przypadkowo wpadł w ręce NKWD. Wywieziony na Ural, przez dwa lata pracował w sowieckich łagrach. Po powrocie ujawnił się – chciał wrócić do służby w wojsku, aby znaleźć środki na utrzymanie rodziny. Generała zadenuncjował jego przełożony z kampanii wrześniowej generał Gustaw Paszkiewicz. W grudniu 1945 roku Paszkiewicz stanął na czele Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego, który rozpracowywał AK na Białostocczyźnie.Pierwszą rewizję po aresztowaniu generała 10 listopada 1950 roku przeprowadził kpt. Lutosław Stypczyński, w obecności innych śledczych – Zygmunta Krasińskiego i Władysława Fabiszewskiego (wszyscy pracowali w Departamencie III MBP – walka z podziemiem). Jeszcze tego samego dnia Stypczyński rozpoczął przesłuchiwanie „Nila”.17 listopada por. Zygmunt Krasiński zwrócił się do Naczelnej Prokuratury Wojskowej o zastosowanie tymczasowego aresztowania generała. 21 listopada nakaz taki wydała prokurator NPW ppłk Helena Wolińska. Uczyniła to ze znacznym opóźnieniem, po 11 dniach od zatrzymania „Nila”. „Odmówiłam pokrycia tego bezprawnego pozbawienia wolności” – napisała Wolińska w zażaleniu do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, który 18 stycznia br. postanowił ją aresztować. Fakt, że nie „pokryła” ona okresu uwięzienia Fieldorfa od 10 do 21 listopada ma być argumentem na jej obronę. Zarzuty dotyczą jednak czego innego. Decyzja prokurator Wolińskiej była bezprawna, bo nie została poparta żadnymi dowodami winy osadzonego. Drugi raz Wolińska złamała prawo, przedłużając areszt „Nilowi” – znów nie opisała czynu, który był mu zarzucany. Swój wniosek wydała 15 lutego 1951 roku, podobnie, jak poprzednio ex post, gdyż poprzedni obowiązywał do 9 lutego. Przychylili się do niego przedstawiciele Sądu Rejonowego w Warszawie: płk Aleksander Zarecki, mjr Mieczysław Widaj, mjr Zygmunt Wizelberg.W uzasadnieniu nakazu aresztowania Wolińskiej sąd napisał, że w wyniku jej działalności „generał Fieldorf był bezprawnie pozbawiony wolności od dnia 21 listopada 1950 roku do dnia 9 maja 1951 roku”.13 grudnia 1950 roku, na rozkaz dyrektora Departamentu Śledczego MBP, płk. Józefa Różańskiego, „Nil” został osadzony w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej. Śledztwo, za zgodą naczelnika Wydziału Śledczego MBP ppłk. Ludwika Serkowskiego, przejął ppor. Kazimierz Górski. Intensywne przesłuchania (w sumie było ich 15) prowadził od 21 grudnia 1950 roku do 14 lipca 1951 roku.Górski , mieszka na warszawskim Mokotowie. W rozmowie w listopadzie ub.r. twierdził, że nie stosował żadnego nacisku w śledztwie, zapisywał tylko zeznania generała:To był człowiek na wysokim poziomie, bardzo inteligentny. Charakter śledztwa nie zależał ode mnie, wykonywałem tylko rozkazy przełożonych. Dziś żałuję, że musiałem w tym wszystkim uczestniczyć.Kazimierz Górski nie tylko przesłuchiwał Fieldorfa, ale również sporządził kłamliwy akt oskarżenia. Zarzucił generałowi wydawanie rozkazów likwidowania, względnie rozpracowywania, przy współpracy z Niemcami, komórek PPR, oddziałów GL i AL oraz partyzantki sowieckiej. Pomimo niebagatelnej roli w sprawie „Nila”, Górski nigdy nie stanął przed sądem.Prof. Witold Kulesza, dyrektor byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, tłumaczy:Badanie zbrodni stalinowskich w Polsce nastręcza wiele trudności. Podstawowy problem stanowią dokumenty, na które trzeba czekać nawet 18 miesięcy, część jest opatrzona klauzulą – tajne. Dlatego część stalinowców nadal nie stanęła przed sądem. Mam nadzieję, że Górskiego pociągnie do odpowiedzialności nasza kontynuatorka – Główna Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, która będzie działała w ramach Instytutu Pamięci Narodowej.Przygotowany przez Kazimierza Górskiego akt oskarżenia zatwierdził wicedyrektor departamentu śledczego MBP Wiktor Leszkowicz, a podpisał (22 X 1951) wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL Benjamin Wajsblech.Prokurator Wajsblech prowadził też ostatnie przesłuchanie Fieldorfa w dniu 25 lipca 1951 roku. Kilka miesięcy później oskarżał generała przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie.W raporcie komisji, powołanej w 1956 roku „dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m. st. Warszawy” czytamy: „Spośród prokuratorów zatrudnionych w Departamencie Specjalnym (departament sprawował nadzór nad śledztwami prowadzonymi przez MBP i Wydziałami Specjalnymi w prokuraturach wojewódzkich – red.) w sposób szczególnie negatywny wyróżnił się Benjamin Wajsblech. Wykazując dużą gorliwość w wykonywaniu często niepraworządnych poleceń kierownictwa oraz bezkompromisowość i bezwzględność wobec aresztowanych, obrońców, a nawet i świadków, zyskał sobie u Podlaskiego (Henryk Podlaski, zastępca Prokuratora Generalnego PRL – red.) opinię jednego z najlepszych i najbardziej zaufanych prokuratorów. Opinia ta przyczyniła się do powierzenia Wajsblechowi nadzoru nad tego rodzaju sprawami, w których osiągnięcie pozytywnego wyniku dla oskarżenia w dużej mierze zależało od stosowania niedozwolonych metod w śledztwie”.W wyniku ustaleń komisji, w 1957 roku został zwolniony z prokuratury. Zła opinia nie przeszkodziła mu jednak zostać radcą prawnym. Zdaniem prokuratorów Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu to właśnie Benjamin Wajsblech odpowiada za treść aktu oskarżenia przeciw generałowi Fieldorfowi. Właściwie mógłby odpowiadać, bo zmarł w 1991 roku.PRZEDWOJENNA KOMUNISTKA23 października 1951 roku Władysław Dymant, wicedyrektor Departamentu Specjalnego Prokuratury Generalnej, przesłał tajne pismo na ręce prezesa Sądu Wojewódzkiego m. st. Warszawy Ilii Rubinowa, wnosząc o prowadzenie rozprawy przy drzwiach zamkniętych.16 kwietnia 1952 roku, po kilkugodzinnym procesie sąd w składzie: przewodniczący Maria Gurowska, ławnicy Michał Szymański i Bolesław Malinowski i protokolant H. Grądzka postanowił: „Fieldorfa Augusta Emila uznać winnym czynów zarzucanych mu aktem oskarżenia i za to na zasadzie art. 1 pkt. 1 dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy skazać go na karę śmierci”. Generał miał występować przeciwko „(…) bojownikom o wolność i wyzwolenie społeczne. Udowodnione materiałami sprawy morderstwa około 1000 antyfaszystów, tylko w części obrazują faktyczne zbrodnie, które obciążają skazanego”.Maria Gurowska do końca życia (zmarła pod zmienionym nazwiskiem Górowska w styczniu 1998 roku, kiedy rozpoczął się proces o popełnione przez nią „zabójstwo sądowe”) twierdziła, że wyrok śmierci na generała był słuszny. W 1995 roku napisała do ministra sprawiedliwości, że Emil Fieldorf, jako komendant „Kedywu” podpisywał rozkazy mordowania bezbronnych ludzi. Karę wymierzała w oparciu o dowody, na podstawie obowiązującego wówczas prawa. Sąd III RP uznał, że Gurowska działała bezprawnie, z pełną świadomością, że Fieldorf zostanie stracony.Na szczególną uwagę zasługuje opinia składu sędziowskiego, skierowana do Sądu Najwyższego:„Skazany Fieldorf na łaskę nie zasługuje. Skazany wykazał wielkie natężenie woli przestępczej. (…) Zdaniem sądu nie istnieje możliwości resocjalizacji skazanego”.Maria Gurowska, przedwojenna komunistka, członek PPR i AL, od 1951 roku była sędzią Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Należała do sekcji tajnej – grona sędziów, wyznaczonych przez wiceministra MBP Romana Romkowskiego do wydawania wyroków na polskich patriotów. W latach 1950-54 tajne sekcje osądziły 506 spraw.W sekcji tajnej pracowali również sędziowie: Emil Merz, Igor Andrejew i Gustaw Auscaler. 20 października 1952 roku w imieniu Sądu Najwyższego podtrzymali wyrok śmierci wobec Fieldorfa. Igor Andrejew współtworzył uchwalony w 1969 roku kodeks karny. Jego podręczniki do niedawna widniały w spisie lektur na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego, był cytowany w specjalistycznych publikacjach naukowych. Studenci na ogół nie łączą Andrejewa ze sprawą Fieldorfa. Uważają, że to zasłużony dla prawa profesor.W 1988 roku Uniwersytet Warszawski opublikował XVI tom „Studia Iuridica”, dla „uczczenia pracy naukowej Igora Andrejewa”. Profesorowie nie wiedzieli wówczas o jego roli w skazaniu generała Fieldorfa. Kiedy w 1989 roku sprawa wyszła na jaw, Andrejewa wykluczono ze składu Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego, a kilka miesięcy później z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego. Zmarł cztery lata temu.Nie żyje również sędzia Emil Merz. Gustaw Auscaler w 1968 roku wyjechał do Izraela. Od kilku lat jest poszukiwany przez Interpol międzynarodowym listem gończym.W świetle prawa żaden z nich nie był sędzią – nie spełniali wymaganych kryteriów zawodowych. Gustaw Auscaler nie skończył nawet studiów. Z prawnego punktu widzenia wyrok na generała Fieldorfa był dziełem ludzi przypadkowych, ale spełniających odpowiednie kryteria polityczne – uważa profesor Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.W Izraelu mieszka jeszcze Jerzy Mering, obrońca „Nila” z urzędu. W trakcie śledztwa miał powiedzieć do Janiny Fieldorf, żony generała:„Pani mąż to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że nie jest po naszej stronie”.Oskarżycielem przed Sądem Najwyższym była wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL Paulina Kern. Podobnie jak Helena Wolińska wyjechała potem do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarła w 1980 roku.W Departamencie Specjalnym Kernowa pracowała od września 1950 do października 1951 roku. Cytowany już raport komisji z 1957 roku, stwierdza, że nagminnie łamała prawo: „(…) w dniu 30 listopada 1950 roku w toku toczącej się rozprawy sądowej odbywającej się w więzieniu przeciwko Eugeniuszowi Grzybowskiemu sprzeciwiła się wezwaniu na rozprawę świadków powołanych przez oskarżonego, a w szczególności świadka Ejmego, motywując to trudnościami w doprowadzeniu na rozprawę, mimo że świadek ten przebywał w tymże więzieniu. Świadek ten, będąc zwierzchnikiem Grzybowskiego, mógł najbardziej wiarygodnie naświetlić działalność organizacyjną oskarżonego”.WŁADZE ŚLEDCZE PRL NIE BIJĄPaulina Kern nie uznała również faktu, że Grzybowski odwołał wszystkie zeznania złożone w śledztwie i oświadczył, że zostały na nim wymuszone. „W swoim wystąpieniu oskarżycielskim zarzuciła Grzybowskiemu prowokację i szkalowanie organów MBP – jeśli chodzi o stosowanie «niewłaściwych metod śledztwa» – co znalazło nawet swój wyraz w wyroku skazującym go na karę śmierci”.Komisja przywołuje też sprawę Władysława Cisowskiego. „W lipcu 1951 roku (…) dokonując końcowego przesłuchania, nie umieściła w protokole wyjaśnień podejrzanego o torturowaniu go w toku śledztwa, a przeciwnie, oświadczyła mu, że władze śledcze Polski Ludowej nie biją. Odmówiła również Cisowskiemu zapoznania go z całością materiałów śledztwa”.Paulina Kern nadzorowała ostatni etap śledztwa w sprawie „Startu” – ekspozytury, utworzonej przy delegacie rządu RP na kraj. W procesie, który odbył się na jesieni 1951 roku zapadły trzy wyroki śmierci. Po przeprowadzeniu ostatnich przesłuchań, 6 grudnia 1951 Kernowa zatwierdziła akt oskarżenia. „Jak się okazało ostatecznie, sprawa ta oparta była na wymuszonych i sztucznie dobranych dowodach. Bezkrytyczny nadzór i zatwierdzenie aktu oskarżenia opartego na tego rodzaju dowodach w poważnym stopniu dyskwalifikują Kernową jako prokuratora”.Komisja wnioskowała: „Zwolnić z pracy w Prokuraturze PRL, gdyż stawiane jej zarzuty wskazują na to, iż nie daje ona gwarancji należytego spełniania funkcji prokuratora”.EGZEKUCJAWykonanie wyroku wyznaczono na 24 lutego 1953 roku. Alicja Graff, wicedyrektor Departamentu III Generalnej Prokuratury pisała do naczelnika więzienia: „Proszę o wydanie niezbędnych zarządzeń do wykonania egzekucji”. Jej mąż, Kazimierz Graff oskarżał m.in. legendarnego dowódcę Konspiracyjnego Wojska Polskiego Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, rozstrzelanego 17 lutego 1947 roku. Państwo Graff mieszkają do dziś w Warszawie. Żyje również prokurator Witold Gatner, który nadzorował egzekucję Fieldorfa. Razem z naczelnikiem więzienia Alojzym Grabickim i lekarzem Maksymilianem Kasztelańskim podpisali ostatnie zarządzenie w sprawie „Nila”, swego rodzaju nekrolog generała: „O g. 15 doprowadzono skazanego Augusta Emila Fieldorfa na miejsce stracenia. Prokurator odczytał sentencję wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20 października 1952 r. Wydziału IV Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy z 16 kwietnia 52 r. oraz decyzję Rady Państwa z 3 lutego 53 r. o nieskorzystaniu z prawa łaski w stosunku do Augusta Emila Fieldorfa, po czym zarządził wykonanie wyroku. Wykonawca przystąpił do wykonania. Wyrok wykonano przez powieszenie. Po stwierdzeniu zgonu przez lekarza więziennego Prokurator ogłosił, że wyrok został wykonany. Zakończono i podpisano o godz. 15. 25″.http://www.nacjonalista.pl/2016/02/24/tadeusz-m-pluzanski-mordercy-generala-nila/           
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY KONFIDENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
KRAKOWSCY KONFIDENCI GESTAPO i SBGmach przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie wybudowano w latach 1931 - 1936 z inicjatywy Towarzystwa Obrony Kresów Zachodnich jako siedzibę bursy i schroniska turystycznego dla młodzieży śląskiej studiującej i odwiedzającej Kraków (stąd nazwa Dom Śląski). W dniu 13 września 1939 roku budynek został zajęty przez Gestapo i do 17 stycznia 1945 roku pełnił funkcję Komendy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Kraków. Po wojnie Dom Śląski przekazano w administrowanie Lidze Obrony Kraju, która z biegiem czasu stała się formalnym właścicielem obiektu.Przy ulicy Pomorskiej 2 w Krakowie znajduje się obecnie wystawa stała  „Krakowianie wobec terroru 1939–1945–1956” Muzeum Historycznego m. Krakowa.Dom Śląski przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie w latach 1939-1945 stał się siedzibą okupacyjnego Urzędu Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa dystryktu krakowskiego, którego wydział IV stanowiła tajna policja państwowa (Geheime Staatspolizei) - Gestapo, stanowiąca jedno z głównych narzędzi terroryzowania ludności i wyniszczania narodu, a zwłaszcza jego elit intelektualnych.Budynek Domu Śląskiego był przez cały okres okupacji miejscem kaźni i męczeństwa tysięcy Polaków i osób innych narodowości (liczba więzionych nie jest dokładnie znana). Tutaj w pomieszczeniach I i II piętra odbywały się przesłuchania osób przywożonych najczęściej z więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. W części piwnic, zamienionych na cele, przetrzymywano aresztowanych będących w trakcie śledztwa. Funkcjonariusze Gestapo poddawali więźniów brutalnym torturom, które niejednokrotnie prowadziły do kalectwa lub śmierci przesłuchiwanych.Na ścianach trzech pomieszczeń wykorzystywanych jako cele zachowały się autentyczne inskrypcje z lat 1943 - 1945 (łącznie ok. 600 napisów - według inwentaryzacji z lat 80. XX w.) pozostawione przez osoby zatrzymane i tu przesłuchiwane, świadczące o tym, co przeżyli ludzie wtrąceni do tych cel, zachowane do dzisiaj. Napisy te wykonane przez więźniów znajdują się na ścianach i drzwiach. Są to niekiedy ostatnie słowa ludzi skazanych na śmierć, ich ostatnie wołania przerażenia, buntu, rozpaczy i pożegnania. Obok napisów widnieją  różne rysunki, daty, kreski, kółka, inicjały i inne znaki zrozumiałe tylko dla ich autorów. Więźniowie nie znając dnia jutrzejszego, nie wiedząc co ich spotka za godzinę, chcieli zostawić po sobie jakiś ślad. Materiałem do pisania był ołówek, kredka, kawałek ostrego przedmiotu, paznokieć, a nawet suchy chleb.  Oto kilka dramatycznych napisów: - Mira Czesiek nie rozpacza bo zginie za Ojczyznę. W inskrypcji godło Państwa. (4. I. 45),- Jezu bądź miłościw grzesznej duszy mojej !- Bóg modlitwy zawsze wysłucha, Sroka- Wiem w ostatnich chwilach życia, że cię kocham Lila, Jerzy- Matko(…) Częstochowska miej mnie i Zdzisia w swojej opiece- Nowicki Włodzimierz Kądzielowski Jerzy dnia 15. X. 44 Kraków godz. 13 niewinni.Relacja Heleny Pająkowej ( maszynopis w zbiorach Muzeum Historycznego m. Krakowa):(…)nie szczędzono mi tortur wszelkich jakie tylko zdołało wymyślić bestialstwo faszystów. Na Pomorskiej zakładano mi maskę z gazem duszącym. Bito mnie, bestialsko kopano wszędzie, targano za włosy. Wiązano mi nogi sznurem, kazano wchodzić na stół, z którego ściągano na podłogę i znowu bito i kopano. Wieszano na drzwiach – ręce w tyle przymocowane do sznurów zawieszonych na hakach. Jak długo tak wisiałam nie pamiętam, bo straciłam przytomność. Obudziłam się na podłodze, kiedy polewano mnie wodą (…).Więźniami byli ludzie ze wszystkich warstw społecznych, o różnych przekonaniach politycznych, aresztowani z różnych powodów za czyny wymierzone w niemieckie „dzieło odbudowy Generalnego Gubernatorstwa". Przetrzymywano tutaj nie tylko Polaków, ale również osoby innych narodowości, o czym świadczą napisy w języku niemieckim, czeskim, rosyjskim i francuskim.Hitlerowski aparat represji w okupowanej Polsce nie mógłby działać sprawnie, gdyby nie donosiciele.. Tylko w samej „stolicy” Generalnego Gubernatorstwa Krakowie, Niemcy mieli na swoich usługach setki konfidentów. Do budowy takiej siatki informatorów  okupant przestąpił już wczesną jesienią 1939 roku. Motywy ludzi decydujących się na zostanie szpiclami były różne. Jedni spodziewali się korzyści materialnych, innych zmuszono do tego szantażem. W Krakowie gestapowcy z Pomorskiej mogli stale liczyć – przez całą wojnę – na pomoc od około 800 do 1000 agentów i współpracowników.  Na liście zestawionej przez krakowski kontrwywiad Armii Krajowej  z września 1944 roku znalazło się 686 agentów. Później rozszyfrowano jeszcze kolejnych – łącznie 803. Listę rozpoczynała bufetowa z krakowskiego Dworca Głównego. Czyli na 300 mieszkańców – 1 konfident.Agenci i konfidenci rekrutowali się właściwie ze wszystkich warstw społecznych oraz narodowości zamieszkujących miasto. Byli to Polacy, Niemcy, Ukraińcy oraz liczni Żydzi. W ich szeregach można było znaleźć prawdziwych zawodowców, takich jak chociażby Danko Redlich, przedwojenny komunistyczny agent, który po  współpracy z Gestapo pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa. Jednym z nich był szesnastoletni harcerz Sławomir Mądrala „Pirat”, który pod wpływem tortur i za namową matki, chcącej ratować syna, zdecydował się na współpracę z Gestapo. W jej wyniku zostali aresztowani niemal wszyscy jego koledzy z drużyny. Za zdradę został skazany przez podziemny Wojskowy Sąd Specjalny na śmierć. Wyrok wykonano 31 marca 1944 roku. Zabito również matkę „Pirata”. Też była konfidentką.Karzącego ramienia Państwa Podziemnego uniknął za to Henryk Wojciech Koppel. Ten, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, przedwojenny kapitan Wojska Polskiego, aresztowany w marcu 1941 roku pod wpływem brutalnego śledztwa zdecydował się na współpracę agenturalną. Regularnie przekazywał informacje oficerom prowadzącym – Kurtowi Heinemayerowi i Rudolfowi Körnerowi. W wyniku konfidenckiej działalności Koppla wiele osób zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych, skąd już nigdy nie powróciło. Koppel dwukrotnie zadenuncjował inżyniera Jana Gołąbka – najpierw gestapo, a po wojnie Urzędowi Bezpieczeństwa.Informacje przekazane Niemcom przez przedwojennego kapitana Wojska Polskiego Henryka Koppla były przyczyną wysłania do obozów koncentracyjnych wielu Krakowian. Po wojnie Koppel pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa. Innym wojskowym na usługach Niemców był żołnierz kampanii wrześniowej Roman Słonia. Jego siatka, poza pracą dla okupanta, zajmowała się również działalnością przestępczą. Grupa dobrze uzbrojona przez Gestapo czuła się bezkarna, gdyż opiekunowie spod znaku trupiej główki przymykali oko na aktywność kryminalną Słoni i jego kompanów, wyciągając ich natychmiast z aresztu. W końcu jednak miarka się przebrała i AK zdecydowała się interweniować, wykorzystując przy tym podstęp. Wiosną 1944 roku funkcjonariusze Kripo (niemiecka policja kryminalna) zatrzymali pod pretekstem awantury ulicznej jednego z członków siatki Słoni. W krakowskim Kripo pracowali żołnierze AK, którzy szybko przejęli sprawę. Funkcjonariusz Kripo ppor. Stanisław Szczepanek „Janusz”, żołnierz AK, poinformował swojego niemieckiego zwierzchnika […], że zatrzymał bandytę, który w czasie śledztwa ujawnił lokal konspiracyjny.Duży odsetek  konfidentów stanowili krakowscy Żydzi, wywodzący się najczęściej z inteligencji. Byli to adwokaci, lekarze, inżynierowie, nawet pedagodzy. Nie tylko ratowali się szpiclowaniem przed obozem w Płaszowie, a wcześniej krakowskim gettem. Brali za donosicielstwo pieniądze. Niektórzy z nich pracowali również w policji żydowskiej ((Ordnungsdienst) w różnych gettach, w zmieniających  się lokalizacjach. Pałowali niemiłosiernie swoich pobratymców w getcie, szantażowali ich i ograbiali. Zrabowanymi pieniędzmi dzielili się z Judenratem  (Rada Żydowska, Żydowska Rada Starszych). Oficjalnie nie posiadali broni palnej, niektórzy mieli legitymacje gestapowskie, policyjne pozwolenie na broń i poruszali się dowolnie po całym GG (Generalne Gubernatorstwo). Generalny Gubernator Hans Frank (skazany na śmierć w procesie norymberskim) akceptował tę działalność i ją finansował. W owej służbie działały również kobiety i te były najniebezpieczniejsze i najbardziej uzdolnione w szpiclowaniu.  Żydowscy konfidenci docierali do Polaków ukrywających Żydów i wszystkich wydawali w ręce Gestapo. Konfidenci docierali również do podziemnych struktur konspiracyjnych AK. Niejednokrotnie ujawniani i skazywani na śmierć przez służby Polskiego Państwa Podziemnego. Podwójną działalnością policyjną w żydowskiej policji (Ordnungsdienst) i w Gestapo zajmowali się również  znani krakowscy adwokaci.Po zmianie okupantów, niektórzy ściśle współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa, sądami , prokuraturą wojewódzką i z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mówiono o nich, że za pieniądze  uwolnią największego przestępcę i mordercę. Była to prawda, za duże pieniądze krakowski prokurator wojewódzki ze swoim zastępcą  umorzyli każde śledztwo, a współpracujący z SB sędziowie   nie skazywali takich oskarżonych , lecz również umarzali postępowania.    Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję. Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - Tajny Współpracownik /TW/ o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a potępiający Władysława Mąciora, pracownika naukowego katedry, znanego opozycjonisty.Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie, Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, piszący prace naukowe o wielkości jakiegoś Karla Kautskiego marksistowskiego sekciarza. Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan-Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo podziemie wydało na niego wyrok śmierci.Prof. Julian-Polan Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef  sądu wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset „łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich „magistrów" skompromitował się swoją „prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan-Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra.Niebagatelną rolę w służbie SB odegrał prof. UJ Tadeusz Hanausek, mąż milicjantki, współpracujący z prokuraturą wojewódzką w Krakowie, sądami oraz z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie „niezależnych” sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budząca sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezszczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.Prokuratura i sądy sterowane były przez służbę bezpieczeństwa i od niej ściśle uzależnione. Konfidentem SB był znany krakowski adwokat, Żyd, Maurycy Wiener, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, SB, prokuratorem wojewódzkim, jego zastępcą , sędziami i Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami Buchałą i Hanauskiem.  Bruno Miecugow, krakowski dziennikarz, ojciec Grzegorza Miecugowa (audycja  TVN „Szkło kontaktowe”) przy pomocy Żydówki prof. Marii Orwid  psychiatry, pracownicy naukowej Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, pośredniczył i inicjował zamknięcie w „psychuszcze” (krakowski szpital psychiatryczny w Kobierzynie) Wiesława Zgrzebnickiego, wybitnego polskiego architekta, patrioty, który publicznie skrytykował Brunona Miecugowa sygnatariusza rezolucji „53” z 1953 roku w tzw. procesie kurii krakowskiej, w którym księża i osoby świeckie zostały skazane na karę śmierci. Wiesław Zgrzebnicki „Zgrześ” zmarł w Kobierzynie w czasie  eksperymentów medycznych. Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II wojny światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem ("łapaczem") wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz... Żydówka - Stella Kübler. Wydała na śmierć setki Żydów. Wzięła za to pieniądze. Sama była Żydówką. Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 roku w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie „aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?  Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia  żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra „tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 roku wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja „Fabryka") z 27 lutego 1943 roku, będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. „Aryjski" wygląd Stelli oraz „papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z „łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 roku. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom."Blond trutka". Jak podaje w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym „łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.Dzięki nieprzeciętnej „skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich „nurków" miano „blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Pomimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym „łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ją do ostatnich dni życia? Tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie" 25 marca 2013Literatura, źródła, cytaty„Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” profesor Andrzej Chwalba,Roger Moorhouse, „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” Znak, 2011,Diana Tovar, Stella: „The Story of Stella Goldschlag”http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/07/31/donosiciel-najlepszy-przyjaciel-gestapo/http://upadeknarodu.cba.pl/zydowska-policja.htmlhttp://www.bibula.com/?p=40858http://aleszum.salon24.pl/325086,psychiatryczny-archipelag-gulaghttp://www.rodaknet.com/rp_szumanski_9.htm            
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓW

$
0
0
Ilustracja: 
ZBRODNIE  ŻYDOWSKIE W POLSCEŻYDZI  W STRUKTURACH  WŁADZY KOMUNISTYCZNEJPOLISH CLUB ONLINE Początek zniszczenia europejskich  Żydów dał Adolf Hitler w "Mein Kampf". Później  byla konferencja w Wannsee. 77 lat temu, 20 stycznia 1942 r., na konferencji w Wannsee pod Berlinem Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) przedstawił plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, którego konsekwencją miała być eksterminacja 11 milionów europejskich Żydów.Konferencja początkowo miała się odbyć 9 grudnia 1941 r. Na ten dzień szef RSHA Reinhard Heydrich zaprosił przedstawicieli nazistowskich władz państwowych i SS w celu podjęcia przygotowań „koniecznych dla rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie w aspekcie organizacyjnym, rzeczowym i materialnym”.Auschwitz-Birkenau. Selekcja więźniów na obozowej rampie. 1944 r. Fot. Termin planowanej narady przesunięty został jednak o kilka tygodni ze względu na japoński atak na Pearl Harbor i przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych. 12 grudnia 1941 r., a więc dzień po wypowiedzeniu przez Niemcy wojny Stanom Zjednoczonym, Adolf Hitler wygłosił w Kancelarii Rzeszy przemówienie do reichsleiterów i gauleiterów, w którym oskarżył Żydów o rozpętanie wojny światowej.Joseph Goebbels w swoich dziennikach zanotował: „Co do kwestii żydowskiej Fuehrer jest zdecydowany zrobić z tym porządek. Przepowiedział, że jeżeli wywołają kolejną wojnę światową, doświadczą własnego unicestwienia. To nie były puste słowa. Oto mamy wojnę światową. Unicestwienie żydostwa musi stać się nieuniknionym skutkiem. Na tę kwestię trzeba patrzeć bez sentymentów”.Prof. Ian Kershaw pisząc o konsekwencjach wspomnianego przemówienia, stwierdza: „Partyjni przywódcy słuchając Hitlera 12 grudnia, w dramatycznym kontekście wojny wypowiedzianej Stanom Zjednoczonym i narastającego kryzysu na froncie wschodnim, zrozumieli przesłanie. Nie trzeba było żadnego rozkazu ani dyrektywy. Natychmiast dotarło do nich, że nadszedł czas rozliczenia”. (I. Kershaw „Hitler. 1941-1945. Nemezis”)Przebieg narady, która trwała 90 minut, tak przedstawia prof. Michael Burleigh: „Heydrich, który wziął na siebie ciężar rozstrzygania +problemu żydowskiego+, wyjawił niedwuznacznie, że Żydzi mają zginąć, przy czym najsilniejsi fizycznie, którzy przetrwają niewolniczą pracę, będą zgładzeni z zastosowaniem jakiejś radykalniejszej metody. Zebrani biurokraci nie wyrazili sprzeciwu. W końcu Heydrich stwierdził, że osobiście odpowiada za realizację ostatecznego rozwiązania, i to zarówno kwestii dotyczących samej likwidacji Żydów, jak i tego, czy Żydów należy deportować – +bez oglądania się na granice geograficzne+”. 16 grudnia 1941 r. gubernator Hans Frank, zwracając się do wysokich urzędników administracji, mówił: „W Generalnym Gubernatorstwie mamy 2,5 miliona – a z tymi, którzy są spokrewnieni i tym podobne, 3,5 miliona Żydów. Nie możemy rozstrzelać 3,5 miliona Żydów, nie możemy ich otruć, ale musimy być w stanie podjąć kroki prowadzące do skutecznej eksterminacji”."Ostateczne rozwiązanie" - w znaczeniu fizycznej eksterminacji europejskich Żydów - ciągle nabierało kształtu. Ideologia totalnego unicestwienia zaczęła dominować nad jakąkolwiek, i tak już zamierającą ekonomiczną zasadą uśmiercania Żydów przez pracę” – dodaje prof. Kershaw.20 stycznia 1942 r. w Wannsee pod Berlinem rozpoczęła się przełożona konferencja na temat „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endloesung der Judenfrage) zorganizowana przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA).Przybyło na nią kilkunastu nazistowskich funkcjonariuszy reprezentujących najważniejsze instytucje III Rzeszy zaangażowane w program Zagłady: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Okupowanych Terytoriów Wschodnich, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Biuro Planu Czteroletniego i Generalnego Gubernatorstwa. Obok szefa RSHA Heydricha obecni byli m.in. szef Gestapo Heinrich Mueller, dowódcy policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie i na Łotwie - Karl Schoengarth i Otto Lange, oraz Adolf Eichmann – ekspert RSHA do spraw deportacji.Przebieg narady, która trwała 90 minut, tak przedstawia prof. Michael Burleigh: „Heydrich, który wziął na siebie ciężar rozstrzygania +problemu żydowskiego+, wyjawił niedwuznacznie, że Żydzi mają zginąć, przy czym najsilniejsi fizycznie, którzy przetrwają niewolniczą pracę, będą zgładzeni z zastosowaniem jakiejś radykalniejszej metody. Zebrani biurokraci nie wyrazili sprzeciwu. W końcu Heydrich stwierdził, że osobiście odpowiada za realizację ostatecznego rozwiązania, i to zarówno kwestii dotyczących samej likwidacji Żydów, jak i tego, czy Żydów należy deportować – +bez oglądania się na granice geograficzne+”.„Nikt z obecnych – pisze prof. Burleigh – nie przejawiał ochoty do dyskusji nad którymś z tych zagadnień. (…) Heydrich i ludzie z SS nakreślili ogólny zarys problemu i wyjawili, jak mają zamiar go rozwiązać. Odetchnąwszy z ulgą, nie słysząc od obecnych nawet słowa sprzeciwu wobec tego potwornego przedsięwzięcia, a także podekscytowany władzą, jaka mu przypadła, Heydrich udał się na krótką naradę z Eichmannem i Muellerem w jednym z bocznych pokojów i tam uczcił okazję koniakiem, wyzbywając się napięcia. Okazało się, że nie wynikły problemy, jakich oczekiwał w związku uzyskaniem zgody na wymordowanie jedenastu milionów ludzi”. (M. Burleigh „Trzecia Rzesza. Nowa historia”)Według protokołu konferencji, zagładzie miało ulec 11 milionów europejskich Żydów, w tym 5 milionów na terenach ZSRS i ponad 3 miliony w Generalnym Gubernatorstwie.Nazistowskie plany eksterminacji przyjęte w Wannsee obejmowały również ludność żydowską, która na początku 1942 r. znajdowała się poza terenami kontrolowanymi przez III Rzeszę. „Ostateczne rozwiązanie” miało więc dotyczyć także Żydów z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwajcarii, Hiszpanii czy Turcji.W protokole z narady w Wannsee zapisano: „Żydzi mają być użyci jako siła robocza na terytoriach wschodnich. Ci, którzy są zdolni do pracy, zostaną podzieleni na grupy czy ekipy – osobno mężczyźni i kobiety – i ewakuowani do określonych miejsc. Podczas przesiedlania mają być użyci do budowy dróg, co wyeliminuje większą ich część. Ci, którym uda się przeżyć (…) muszą być traktowani w wiadomy sposób. Każde uchybienie w tej dziedzinie doprowadzić by mogło do odnowienia się żydostwa w Europie”.„Konferencja w Wannsee była kamieniem milowym na drodze do tragicznego ludobójczego finału. Program deportacji miał na celu unicestwienie Żydów przez przymusową pracę i zagłodzenie na okupowanych terytoriach Związku Radzieckiego, co powinno nastąpić po zwycięskim zakończeniu wojny, ale wobec faktów zdecydowano, że Żydów trzeba poddać systematycznemu wyniszczeniu jeszcze przed jej zakończeniem – oraz że głównym miejscem tego wyniszczenia będzie nie Związek Radziecki, ale terytorium Generalnego Gubernatorstwa” – pisze prof. Kershaw.O to, ażeby właśnie od Generalnego Gubernatorstwa rozpocząć realizację „ostatecznego rozwiązania” na konferencji prosił jego przedstawiciel, sekretarz stanu Josef Buehler, który jak najszybciej chciał „usunąć” ze swojego terenu 2,5 miliona Żydów. „Sekretarz stanu dr Buehler stwierdził, że Generalne Gubernatorstwo byłaby zadowolona, gdyby od niej rozpoczęto rozwiązywanie tego problemu, gdyż tutaj problem transportu nie jest skomplikowany i wzgląd na zatrudnienie nie hamowałby przebiegu tej akcji. Należałoby usunąć Żydów z terytorium Generalnego Gubernatorstwa jak najszybciej, bo właśnie tutaj Żyd stanowi duże niebezpieczeństwo jako nosiciel epidemii i poza tym wywołuje stale zaburzenia w gospodarczej strukturze kraju z powodu ciągłego uprawiania pokątnego handlu” – czytamy w protokole konferencji.Po konferencji w Wannsee, w celu przyspieszenia działań eksterminacyjnych, Niemcy rozpoczęli budowę obozów zagłady, w których Żydzi mieli być mordowani w komorach gazowych. Pierwszy taki obóz powstał jeszcze w grudniu 1941 r. w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof). W ciągu następnych miesięcy powstały obozy w Bełżcu, Sobiborze, Treblince, na Majdanku i Auschwitz-Birkenau. Mimo tak szeroko zakrojonych działań przygotowujących do eksterminacji, ich faktyczny cel miał pozostać w tajemnicy. „Gauleiter dr Meyer jak i sekretarz stanu dr Buehler byli zdania, aby w toku realizacji ostatecznego rozwiązania dokonywać od razu na odnośnych terytoriach samodzielnie pewnych przygotowań, starając się jednakże o niewywoływanie zaniepokojenia wśród ludności” – stwierdzano w protokole konferencji.Do obozów zagłady Żydów przywożono z gett utworzonych przez Niemców na ziemiach polskich, a także z innych krajów europejskich okupowanych przez III Rzeszę. Ogromna większość ofiar mordowana była tuż po przybyciu do obozów. Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kierowano ich do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani. Zwłoki pomordowanych uprzątali więźniowie z tzw. Sonderkommano, paląc je w krematoriach lub specjalnych dołach.Stworzony przez nazistów system eksterminacji ludności żydowskiej był przerażająco sprawny. W Treblince w ciągu jednego dnia można było zagazować 10-12 tys. osób.Oblicza się, że w obozach zagłady Niemcy zamordowali blisko 3 milionów Żydów. W Auschwitz-Birkenau ok. 1 mln Żydów, w Treblince ok. 800-900 tys., w Bełżcu ok. 450 tys., w Sobiborze ok. 170-250 tys., w Chełmnie nad Nerem ok. 200 tys., na Majdanku ok. 60 tys.Poza obozami zagładami Żydzi ginęli w masowych egzekucjach, umierali z głodu i chorób w gettach, w czasie transportów na miejsce Zagłady, a także podczas „Marszów Śmierci” organizowanych przez Niemców w czasie ewakuacji obozów pod koniec wojny.Liczbę Żydów zamordowanych przez Niemców i ich sojuszników w czasie II wojny światowej ocenia się łącznie na około 6 milionów. Prawie 5 milionów z nich zgładzono na ziemiach polskich okupowanych przez III Rzeszę. Blisko 3 miliony ofiar to polscy Żydzi. Po utworzeniu gett niemieckich dla Żydów w okuwanej Polsce w gettach powstały Judenraty (Rady Źydowskie) z policją żydowska(Ordnungdienst) współpracownicy Gestapo z przepustkami do opuszczania getta i po tzw. 'aryjskiej" stronie miast, wyłapywali ukrywających się Żydów na aryjskich papierach, a Polacy ukrywający Żydów karani byli śmiercią. Literatura -  Emanuel Ringelblum  "Kronika getta warszawskiego".„Polska była w ciąży z Izraelem” – tak zaczyna się rozmowa Roberta Mazurka z Szewachem Weissem. I choć połowa pierwszego Knesetu mówi po polsku, polsko-żydowskie relacje nie należą do najłatwiejszych.Według historyków istniała we władzach Bezpieczeństwa Publicznego nadreprezentacja Żydów.– Część Żydów po wojnie z ofiar zamieniła się w katów w UB. To niesłychanie gorzka historia i tak łatwo tu, w wywiadzie nie da się jej opowiedzieć – przekonuje były ambasador Izraela w Polsce, były przewodniczący Knesetu, profesor nauk politycznych. Dalej: „I wtedy się miarkuję, staram się być obiektywny – kontynuuje Szewach Weiss. – Ale zaraz potem włączam telewizor i oglądam film dokumentalny o wojnie i przypominam sobie, jaką tragedią była ona dla Polaków. A później czytam nazwiska żydowskich sędziów, prokuratorów czy ubeków, którzy mordowali Polaków w czasach stalinowskich. Myślę wtedy: „Czy ja mam prawo krytykować Polaków?” – dodaje (http://www.tvp.info/29743694/czesc-zydow-po-wojnie-z-ofiar-zamienila-sie-w-katow-w-ub). Cały wywiad ukazał się w „Dziennik Gazeta Prawna”, 30 marca 2017 r.Żydzi byli już przy władzy w Polsce w latach 1944-1956.Władze państwowe RP w 1947 r.: na prezydenta RP wybrano dotychczasowego prezydenta KRN Bolesława Bieruta. Premierem został E. Osóbka-Morawski. I-szym Wicepremierem i Ministrem Ziem Odzyskanych został Władysław Gomułka, II-gim wicepremierem Antoni Korzycki (PSL), ale już 8.II.1947 roku, pod naciskiem ŻSPRobot, „Poalej Syjon” (SO) Osóbka-Morawski składa rezygnacje, a stanowisko to obejmuje Józef Cyrankiewicz. Osóbce-Morawskiemu powierzono resort administracji publicznej, gdyż miał za dużo obiekcji i pytań do żydowskich działaczy, na które nikt nie zamierzał udzielać mu ścisłych odpowiedzi. Podobne wątpliwości wówczas targały również Rolę-Żymierskiego i innych. Wiadomo co ich za to musiało później spotkać.Pierwszy rząd Józefa Cyrankiewicza – rząd Rzeczypospolitej Polskiej, a następnie PRL, pod kierownictwem premiera Józefa Cyrankiewicza, desygnowanego przez Bolesława Bieruta, po dymisji Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej 5 lutego 1947 r.Działacze żydowscy objęli kierownictwo następujących resortów: Stanisław Radkiewicz, minister bezpieczeństwa publicznego; Jan Rabanowski, komunikacja; Stanisław Skrzeszewski, oświata; Hilary Minc, wiceprezes rady ministrów, minister przemysłu i handlu; Konstanty Dąbrowski, minister finansów; Henryk Świątkowski, minister sprawiedliwości; Zygmunt Modzelewski, minister spraw zagranicznych; Ludwik Grosfeld, żegluga i handel zagraniczny (http://gazetawarszawska.net/pugnae/2200-judeopolonia-nieznane-karty-historii-prl-u-1-2?showall=&start=2).Później, tj. 19.II.1947 r. uchwalono tzw. Małą Konstytucję. Powrócono do tradycji jednoosobowej głowy państwa (prezydent) i podziału władzy na ustawodawczą (Sejm), wykonawczą (Prezydent, Rada Państwa i Rząd) i sądową.W niespełna w dwa miesiące od powołania nowego rządu (27.III.1947) przekształcono Ministerstwo Przemysłu w Ministerstwo Przemysłu i Handlu a kierownictwo powierzono Hilaremu Mincowi, którego pozycja w rządzie zaczęła coraz bardziej rosnąc. Natomiast L. Grosfeld został Ministrem Żeglugi (do 16.IV.1947).Podczas, gdy liczni wyżsi oficerowie sowieccy przybywali do Polski na prośbę Bieruta, do wojska Polskiego napłynęła też z ZSRR duża grupa średniej kadry oficerskiej pochodzenia żydowskiego. Bezpośrednim celem tej grupy było przede wszystkim wyjechać z ZSRR, bądź pod pretekstem polskości bądź pod pretekstem chęci służby w polskim wojsku. Rzeczywistym zamiarem tej grupy nie był zamiar obrony polskich interesów, lecz jak się później okazało służba obcym interesom. Perfidia tych zamiarów widoczna stała się już w roku 1948, kiedy duża ilość Żydów oficjalnie, ale potajemnie zmieniła nazwiska na polskie. Umożliwiał to im dekret z dnia 10 listopada 1945 roku, o zmianie i ustalaniu imion i nazwisk. 3 Artykuł 18 tego dekretu ma następujące brzmienie: „Dla osób, które przybrały inne imię lub nazwisko w czasie pełnienia służby w Wojsku Polskim w okresie od dnia 1 września 1939 r. do dnia 9 maja 1945 r., do uznania zmiany imienia lub nazwiska za prawnie wystarczające jest zaświadczenie o zmianie wydane przez Ministerstwo Obrony Narodowej (http://www.fronda.pl/blogi/ciekawostki-o-zydach/zmiany-nazwisk,23100.html).Żydzi piastowali wysokie funkcje nie tylko w Wojsku Polskim, ale przede wszystkim w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (UB). Według raportu, jaki w 1945 r. pułkownik Nikołaj Sieliwanowski (sowiecki doradca przy MBP) pisał do Ławrientija Berii wiadomo, że Żydzi stanowili 18,7 proc. ogółu pracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (UB). Ale aż 50 proc. wśród zajmujących kierownicze stanowiska. Odsetek Żydów w MBP regularnie wzrastał przekraczając w późniejszym okresie 37 proc. ogółu. Biorąc pod uwagę, ze w okresie powojennym Żydzi w Polsce stanowili mniej niż 1 proc. w społeczeństwie, ich udział w nowej władzy komunistycznej i w systemie represji był bardzo wysoki (http://poznan.jewish.org.pl/index.php/historia-ZwPol/Okres-PRL-u.html).Pełną kontrolę nad Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego sprawował Jakub Berman. Formalnie na czele Ministerstwa stał Stanisław Radkiewicz, podstawową zaś kadrę resortu stanowili Żydzi, przeszkoleni w ośrodkach szkoleniowych NKWD: Leon Andrzejewski, dyrektor Departamentu III, prowadzącego akcje przeciwko ruchom podziemnym, a także wiceministrowie Konrad Świetlik, Mieczysław Mietkowski i Roman Romkowski. I była jeszcze znana od czasów lwowskich Luna Brystygierowa, szef Departamentu V, która „miała robić rozeznanie nastrojów panujących w środowiskach artystycznych i określać, kto z tych ludzi jest uczciwy, a kto nie”. Szefem Departamentu X został płk, Anatol Fejgin, jego zaś zastępcą był Józef Światło. Oto Żydzi w Ministerstwie Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego:Na czele ministerstwa stał gen. Stanisław Radkiewicz, wspomagany m.in. przez wiceministrów: Romana Romkowskiego (Menasze Grynszpana) i Mieczysława Mietkowskiego (Mojżesza Bobrowickiego). W okrytej ponurą sławą centrali „bezpieki” wyżsi oficerowie o żydowskich korzeniach kierowali: kadrami – Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), śledztwami – Józef Różański (Goldberg), finansami – Edward Kalecki (Ela Szymon Tenenbaum), ochroną zdrowia – Kamil Warman, Leon (Lew) Gangel, Ludwik (Salomon) Przysuski, cenzurą – Michał Rosner, Hanna Wierbłowska, Michał (Mojżesz) Taboryski, Biurem Prawnym – Zygmunt Braude, Witold Gotman, konsumami – Feliks (Fiszel) Goldsztajn, Centralnym Archiwum MBP – Jadwiga Piasecka, Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Biurem Wojskowym – Roman Garbowski (Rachamiel Garber) oraz Departamentami: I – Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Julian Konar (Jakub Julian Kohn), II – Leon (Lejba) Rubinstein, Michał (Mojżesz) Taboryski, III – Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), IV – Aleksander Wolski (Salomon Aleksander Dyszko), Józef Kratko, Bernard Konieczny (Bernstein), V – Julia Brystiger, VI (więziennictwem) – Jerzy Dagobert Łańcut, VII – Wacław Komar (Mendel Kossoj), Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Marek Fink (Mark Finkienberg), X – Józef Światło (Izaak Fleischfarb), Henryk Piasecki (Chaim Izrael Pesses) (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowiska).W tym samym czasie, w rozbudowanym systemie więzień i obozów liczącym 179 więzień i 39 obozów pracy, stanowiska naczelników i komendantów zajmowali: Salomon Morel – komendant obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951), naczelnik więzień m.in. w Opolu (1945-1946), Katowicach (1946-1948) i Jaworznie (1951); oraz Mieczysław (Moszek) Flaum – komendant obozu we Włocławku (1945-1946) i Mielęcinie (1946); Beniamin Glatter – naczelnik więzienia w Goleniowie (1949); Franciszek (Efroim) Klitenik – naczelnik więzienia we Wrocławiu (1946-1947), Dzierżoniowie (1947-1951) i Łodzi (1951-1958), Henryk Markowicz – naczelnik więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu (1945-1946), Sewer Rosen – naczelnik więzienia w Barczewie (1947-1951), Oskar Rozenberg – naczelnik więzienia w Potulicach (1951-1954), Kazimierz Szymanowicz – naczelnik więzienia w Rawiczu (1945-1947) i Saul Wajntraub – naczelnik więzienia w Kłodzku (1948-1951) i więzienia nr III w Warszawie (1951-1954) (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowiska).„Najważniejsze i materialnie najwięcej popłatne placówki państwowe są obsadzone Żydami. W administracji państwowej, w szkolnictwie średnim i wyższym, w sądownictwie i w wojsku tkwią Żydzi na nadrzędnych stanowiskach” (Sprawozdanie Zarządu Głównego WiN za czerwiec 1946. Za: http://polska1918-89.pl/pdf/zydzi-w-kierownictwie-ub.-stereotyp-czy-rzeczywistosc,6146.pdf).Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski – Żydzi komuniści, oddając się w zupełności jako znawcy stosunków i terenu na usługi NKWD, byli […] czynnikiem, który najwięcej przyczynił się do masowych aresztowań, rozstrzeliwań, deportacji, zwłaszcza członków polskiego ruchu niepodległościowego” („Twarze bezpieki w PRL w latach 1944 – 1956”, http://blogmedia24.pl/node/69842).W styczniu 1945 r. komendant Okręgu AK Białystok w swoim raporcie do Londynu pisał: „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie”.Rok później kierownictwo WiN informowało: „Na każdym kroku daje się odczuć ich [Żydów – K.S.] serdeczny stosunek do Sowietów i odwrotnie oraz popieranie ich tak przez Sowietów i PPR, jak i przez władze administracyjne i Bezpieczeństwa”; „Najważniejsze i materialnie najwięcej popłatne placówki państwowe są obsadzone Żydami („Twarze bezpieki w PRL w latach 1944 – 1956”, http://blogmedia24.pl/node/69842).W GZI (Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego) zasadnicze stanowiska kierownicze zajmowało w latach 1945-1956 30 oficerów polskich pochodzenia żydowskiego (16,9%). Stanowiska wyłącznie szefowskie (łącznie z zastępcami szefów GZI) zajmowało 17 oficerów tego pochodzenia (18,7%). Stanowiska kierownicze w GZI (z zastępcami włącznie) zajmowało 16 oficerów polskich pochodzenia żydowskiego (20,8%), zaś bez zastępców (lecz z zastępcami szefów GZI) 9 oficerów tego pochodzenia (22,5%) (http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4-s463-485/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4-s463-485.pdf).Poważna koncentracja osób narodowości żydowskiej wystąpiła w Departamencie Służby Sprawiedliwości Wojska Polskiego, Najwyższym Sądzie Wojskowym, Naczelnej Prokuraturze Wojskowej oraz w sądach i prokuraturach terenowych. Nazwiska zmieniały również osoby cywilne, i to niektórzy po kilka razy.Stanisław Mikołajczyk w książce „Gwałt na Polsce” pisze, że tylko do jego ucieczki zaraz po sfałszowanych wyborach w 1947 roku: było to sprowadzonych ok. 400 tys. sowieckich obywateli pochodzenia żydowskiego.Kiedy na przełomie kwietnia i maja 1946 r. opublikowano wstępne wyniki Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności w I Zeszycie Specjalnym Wiadomości Statystycznych okazało się, że w Polsce żyło 23 mln 911 tys. obywateli, w tym Polaków 20 mln 520 tys., Niemców 2 mln 288 tys., inne mniejszości 399 526 osób, i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób.O Żydach spis nic nie mówił, ale według CKŻP w końcu I półrocza 1946 r. w KŻ zarejestrowanych było 240 tys. 489 Żydów, z czego repatriantów z ZSRR 157 tys. 420 osób. Wiele osób, które w czasie wojny ukrywały się na „aryjskich papierach” z różnych względów po wojnie nie ujawniało swej narodowości, często uchodząc w opinii polskiego otoczenia za Polaków. Te osoby rzadko decydowały się na rejestrację w KŻ (http://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/Leszek-Olejnik-Polityka-narodowo%C5%9Bciowa.pdf).Przyjmuje się, że w latach 1949-1951 z Polski wyjechało około 30 tys. Żydów. W latach 1956-1960 wyjechało do Izraela, według danych Biura Paszportów i Dowodów Osobistych MSW, 47 tys. 770 osób. Według źródeł izraelskich w 1958 r. w Polsce było około 41 tys. Żydów. Od 1956 r. podania o wyjazd z Polski składały masowo także osoby uważające się jak dotąd (bądź uważane) za Polaków. Nie wiadomo ile takich osób żyje wśród nas. Po 1968 r. z Polski wyjechało około 20 tys. Żydów.Łącznie więc wyjechało z Polski 97 tys. 770 Żydów. Jeżeli CKŻP w końcu I półrocza 1946 r. podał, że w KŻ zarejestrowanych było 240 tys. 489 Żydów, to gdzie się podziało 142 tys. 719 Żydów.Według Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności z 1946 r., jeżeli od 23 mln 911 tys. obywateli polskich odejmiemy 20 mln 520 tys. osób narodowości polskiej, to wychodzi, że w Polsce powinno być 3 mln 391 tys. obywateli polskich należących do mniejszości narodowych, ale po podliczeniu podanych w spisie mniejszości narodowych okazuje się, że było 3 mln 105 tys. osób należących do mniejszości narodowych. Różnica wynosi 286 tys. osób należących do nieznanej mniejszości narodowej.Postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie.Historia narodów jest pełna przykładów, że żaden naród nie może utrzymać swej tożsamości, jeżeli zostanie zniszczona jego warstwa przewodnia. Inteligencja polska poniosła największą ofiarę w czasie II wojny światowej, by wspomnieć Katyń, czy mordy popełnione przez Niemców w ramach realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion). Łącznie, w wyniku „Akcji Inteligencja”, zginęło ok. 100 tys. Polaków, spośród których 50 tys. zamordowano w ramach tzw. „akcji bezpośredniej” (tj. rozstrzelano), a kolejne 50 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył jedynie znikomy procent.Podczas II Wojny Światowej część inteligencji znalazła się na emigracji, po 1945 r. w większości bez prawa powrotu do Ojczyzny. Natomiast ci, co pozostali w Polsce i uniknęli pogromu hitlerowskiego i bolszewickiego, padli ofiarą komunizmu.Represją towarzyszyła agresja propagandowa. Jej symbolem stał się wydany przez resort informacji i propagandy PKWN jesienią 1944 r. plakat „AK – zapluty karzeł reakcji”. Na plakacie przedstawiono biegnącego z bronią gotową do strzału żołnierza LWP i opluwającego go karłowatego człowieczka z zawieszoną na szyi tabliczką z napisem „AK”. Choć komuniści w swoje walce z polskim podziemiem używali haniebnych metod, to tym plakatem przekroczyli wszystkie granice podłości. Jak pisze w swej książce „X Pawilon” Stanisław Krupa „plakat ten wyrządzał olbrzymią krzywdę żołnierzom AK, pozostawił w psychice i tak dostatecznie obolałych żołnierzy AK dodatkowy, dotkliwy uraz”. Żołnierzy AK, WiN, NSZ i NOW nazywano „hitlerowskimi kolaborantami” i „polskimi faszystami”.W szczególnie okrutny sposób torturowano i mordowano narodowców. Narodowcy byli najbardziej świadomą narodowo częścią Narodu Polskiego, dlatego zostali przez Żydów skazani na zagładę.„Lochy bezpieki stworzone przez Radkiewicza pochłonęły ogromną ilość ofiar wśród narodowców, bo jak powiedział jednemu z torturowanych działaczy narodowych osławiony kat Bezpieki – Światło- postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie. I w tej próbie zlikwidowania Obozu Narodowego, jako najniebezpieczniejszego przeciwnika, działało niemieckie gestapo i stalinowskie UB” (Jan Dziżyński, „Naród polski musi stać się suwerenem we własnym państwie”, Biuletyn Stronnictwa Narodowego, 1990).Jednym z ofiar był Adam Doboszyński, który przez wiele miesięcy w katowni ubeckiej był torturowany w nieludzki, przekraczający wyobrażalne granice okrucieństwa, sposób. Śledztwo przeciw Adamowi Doboszyńskiemu prowadził Żyd płk Różański (ojciec Abraham Goldberg) i podlegli mu oficerowie. Jeden z nich por. Laszkiewicz, stosował specjalne, bardzo przemyślne chwyty, aby wymusić na Doboszyńskim zeznania. Wsypywał mu do posiłków i do płynów proszki na rozwolnienie żołądka. Doprowadził do tego, że Doboszyński chciał co chwilę wychodzić do ustępu. Ale por. Laszkiewicz nie pozwalał na to, i przez kilka długich tygodni trzymał go w takim stanie na przesłuchaniach bez przerwy. A. Doboszyński, mimo ciężkich tortur do końca zachowywał się godnie. Wyrok zamykający pokazowy proces, wydany 11 lipca 1949 roku w imieniu komunistycznej władzy Polski Ludowej brzmiał: kara śmierci. Adam Doboszyński w trakcie swej mowy obrończej powiedział:„W tej chwili, w obliczu śmierci, której żąda dla mnie prokurator, jako wierzący katolik podtrzymuję z całą mocą tę przysięgę, którą złożyłem już na tej sali, najświętszą dla mnie przysięgę na rany Chrystusa i – dodam w tej chwili – na zbawienie mej duszy, że nie byłem nigdy w służbie niemieckiej ani w amerykańskiej ani w żadnej innej”.Wyrok wykonano 29 sierpnia 1949 roku. Adam Doboszyński został zamordowany o godzinie 20:30 w więzieniu mokotowskim strzałem w tył głowy, w piwnicy wykopanej pod placem. Morderstwa dokonał starszy sierżant Piotr Śmietański, kat z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Miejsce złożenia ciała pozostaje nieznane. 26 kwietnia 1989 roku Adam Doboszyński został zrehabilitowany wyrokiem uniewinniającym Sądu Najwyższego.Oto inni narodowcy torturowani i zamordowani przez oprawców z UB: Leon Dziubecki, prezes konspiracyjnego Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego skazany na karę śmierci zamienioną na dożywocie, zmarł w lochach UB na Rakowieckiej; Leszek Hajdukiewicz, jeden z przywódców Młodzieży Wszechpolskiej, zginął na Rakowieckiej w lochach UB; Jan Kaim, prezes Bratniaka Politechniki Lwowskiej, dowódca oddziału dywersyjnego NOW, kurier rządu Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie do Kraju, torturowany w śledztwie, skazany najpierw na dożywotnie więzienie, ale na skutek interwencji żydowskiego „sędziego” Wareckiego – Warenhausa został rozstrzelany; Tadeusz Łabędzki, torturowany i ostatecznie zamęczony przez UB w śledztwie na Rakowieckiej; Stanisław Mierzwiński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Adam Mirecki, organizator NOW, pięć razy wyrywał się z rąk gestapo, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Jan Morawiec, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”, uczestnik Zamachu na Kutscherę (ustrzelił go), zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Leszek Roszkowski, aplikant adwokacki, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Władysław Tarnawski, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Tadeusz Zawodziński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej. Należy również przypomnieć, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (T.M. Płużański, „Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze”, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).Mecenas Leon Mirecki 1905-2000, członek Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego, został aresztowany w 1945 r. Był brutalnie przesłuchiwany. Doświadczył bicia i kloacznego karceru. Przewieziono go następnie do Warszawy i tam przesłuchiwano dużo ostrzej. Przesłuchaniami kierował płk Światło, a uczestniczyli w nich też Halicki i Humer. Bił go też Łabanowski, o którym Światło mówił przez radio z USA, że ubierał się w sutannę i proponował spowiedź skazanym na śmierć. Śledztwo trwało ponad rok. Na zbiorowym procesie dostał 5 lat więzienia. Odsiedział dwa – resztę objęła amnestia. Nie trwało to długo – po siedmiu miesiącach aresztowano go ponownie. Osadzono go w X Pawilonie na Mokotowie. Był to czas stosowania szczególnie brutalnych metod w śledztwie. Stosowano różnego rodzaju bicia, stójki w wodzie, karcer i inne tortury. Koszmar śledztwa trwał dwa lata. Przesłuchujący interesowali się szczególnie kontaktami z Adamem Doboszyńskim, którego oskarżali o kolaborację z Niemcami. Doboszyńskiego rozstrzelano po sfingowanym procesie. Mirecki dostał wyrok 7 lat. Był jeszcze kilkakrotnie aresztowany. Łącznie w więzieniach PRL przesiedział 10 lat. Zmarł 21 lutego 2000 r. w Racławicach, w dniu swoich 95. urodzin. HUMER I MORELOto niektórzy zbrodniarze: Adam Humer (Adam Umer) funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W resorcie od 12 września 1944 (m.in. kierownik Sekcji Śledczej WUBP w Lublinie, od 15 lutego 1945 kierownik Sekcji VIII Wydziału I, od 31 sierpnia 1945 zastępca kierownika Wydziału VII Departamentu I MBP, od 16 września 1945 zastępca kierownika Wydziału IV Samodzielnego MBP, od 1 lipca 1947 wicedyrektor, jednocześnie naczelnik Wydziału II Departamentu Śledczego MBP, od 1 września 1951 wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP). W późniejszym czasie, mimo iż formalnie był poza resortem, faktycznie doradzał organom SB jako specjalista od ruchu narodowego. Polskie podziemie wydało na niego wyrok śmierci, jednak nie zdążono go wykonać. W 1994 skazany za wymuszanie zeznań torturami. Udowodniono mu udział w wielu przesłuchaniach, upokarzanie, głodzenie i torturowanie więźniów politycznych. Humer był także oskarżany o skrytobójcze zamordowanie dziennikarza Tadeusza Łabędzkiego. Prowadził również śledztwo w sprawie Adama Doboszyńskiego, skazanego na śmierć w 1949;Salomon Morel – komendant obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951). Fot. en.rightpedia.infoSalomon Morel (1919-2007)– funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. Pochodził z rodziny żydowskiej. Od lutego 1945 r. był komendantem Obozu Zgoda w Świętochłowicach. W lutym 1949 r. Morelowi powierzono stanowisko komendanta Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, który po zakończeniu Akcji „Wisła” został przekształcony w Więzienie Progresywne dla Młodocianych Przestępców. W 1992 r. Główna Komisja Badań Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wszczęła oficjalne śledztwo w sprawie Obozu Pracy w Świętochłowicach – Zgodzie. W tym samym roku Morel wyjechał z Polski do Izraela. 30 września 1996 r. Salomonowi Morelowi postawiono dziewięć zarzutów, w tym ludobójstwa – pobicia, znęcania się fizycznego i moralnego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla życia i zdrowia więźniów. Oskarżony m.in. o stosowanie wyszukanej metody tortur tzw. „piramidy” (na polecenie Morela według świadków strażnicy mieli rzucać więźniów jednego na drugiego, tworząc pięć, sześć warstw złożonych z ludzi). Zarzuty wobec Morela oparto przede wszystkim na zeznaniach ponad 100 świadków, spośród których pięćdziesięciu ośmiu było więźniami obozu w Świętochłowicach Zgodzie. W lipcu 2005 r. Izrael odmówił wydania Morela polskim władzom, gdyż prawo izraelskie nie przewiduje ekstradycji swoich obywateli.Dla wielu aresztowanych organizowano sfingowane procesy pokazoweProcesy pokazowe były elementem doktryny tzw. prewencji ogólnej w komunistycznej teorii państwa i prawa, gdzie publiczna rozprawa sądowa służyć miała przede wszystkim funkcjom propagandowym. Procesy pokazowe miały na celu sterroryzowanie społeczeństwa, rozbijanie solidarności poszczególnych grup społecznych, złamanie woli oporu. Ofiary procesów niejednokrotnie poddawano torturom, często przyznawały się do niepopełnionych czynów i obciążały inne osoby, co rozszerzało zakres represji sądowej. Taki sfingowany proces urządzono między innymi rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu i Adamowi Doboszyńskiemu.Witold Pilecki na ławie oskarżonych Foto: rotmistrzpilecki.euDla wielu skazanych na śmierć urządzano publiczne egzekucje24 maja 1946 na stadionie sportowym w Sanoku powieszono dwóch żołnierzy Samodzielnego Batalionu NSZ: Władysława Kudlika oraz Władysława Skwarca. Publicznej egzekucji przyglądał się tłum gapiów, ale UB-ekom to nie wystarczyło, dlatego na widowisko spędzili młodzież z miejscowych szkół. Zwłoki obu straconych wrzucono do jednego grobu, który przez dziesiątki lat pozostał bezimienny. Kilka dni później na szubienicy stanął trzeci z uwięzionych: Stanisław Książek. W taki oto barbarzyński sposób zamordowani zostali żołnierze z oddziału Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem legendarnego majora Antoniego Żubryda, dowódcy Samodzielnego Batalionu NSZ.OBOZY NKWDNa konferencji jałtańskiej odbytej w dniach 4-11 lutego 1945 r. Churchill i Roosevelt uznali zgodność działań NKWDz konwencją dotyczącą prowadzenia wojny na lądzie – w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa, spokoju i porządku na tyłach Armii Czerwonej na terytorium Polski. Sojusznicy dali Stalinowi „carte blanche” na siłowe zniszczenie podziemia zbrojnego, a mianowicie Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych (http://pl.wikipedia.org/wiki/Konferencja_jałtańska).Zakończenie II Wojny Światowej nie przyniosło Polakom tak upragnionej wolności, gdyż do 1956 r. Polska dostała się pod okupację sowiecką. Jeszcze podczas trwania wojny Sowieci traktowali zajęty przez siebie obszar Polski jako terytorium ZSRR, a powstały przy pomocy Sowietów w Lublinie 22 lipca 1944 r. PKWN był ich marionetką. Dla wielu Polaków były to lata prześladowań, więzień, tortur i śmierci. Represje dotknęły przede wszystkim środowisk, które złożyły na Ołtarzu Wolności Ojczyzny najwyższą ofiarę. Kiedy front wschodni przesuwał się przez ziemie polskie, wraz z nim wkraczały jednostki NKWD. Ich celem było wyłapywanie, rozbrajanie, wywożenie na Sybir, czy mordowanie żołnierzy związanych z AK, NSZ, NOW i WiN. Były to organizacji wojskowe, które w ciągu pięciu lat wojny walczyły na pierwszej linii frontu przeciwko niemieckiemu najeźdźcy. Lata 1944-1956 powinno się nazwać okupacją sowiecką.W grudniu 1944 r. gen. Okulicki oceniał, że Armia Krajowa liczyła około 120 tys. członków zorganizowanych w 2,5 tys. plutonach. Natomiast w podziemiu pozostawało ponad 80 tys. żołnierzy NSZ.Po wejściu Armii Czerwonej na terytorium Polski, szczególną rolę w zwalczaniu Armii Krajowej i całego Polskiego Państwa Podziemnego odegrały radzieckie organy bezpieczeństwa, którymi na ziemiach polskich od 1944 r. kierował Iwan Aleksandrowicz Sierow (vel Iwanow). Na komendantów wojskowych, a zwłaszcza na organy bezpieczeństwa, nałożono zadanie likwidacji Polskiego Państwa Podziemnego – jego aparatu, ugrupowań politycznych z nim związanych, jego siły zbrojnej. Służyć to miało nowym celom, w tym także wspieraniu nowej władzy (Eugeniusz Duraczyński, „Generał Iwanow zaprasza”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).W wyłapywaniu i rozbrajaniu żołnierzy Oddziałów Armii Krajowej istotną rolę odegrały organy Smiersza ze wspomagającymi go wojskami wewnętrznymi NKWD. Grupy Operacyjne Smiersza działały według wcześniej przygotowanych list na których znajdowały się dane osobowe i adresy aktywnych uczestników AK. Wchodząc na te tereny Smiersz miał już przygotowane zaplecze agenturalne i rozpoznawcze dzięki któremu efektywnie zwalczał oddziały niepodległościowe. Już od 1942 r. roku wywiad sowiecki interesował się Polskim Państwem Podziemnym i za wszelką cenę, z pomocą polskich komunistów, starał się rozpoznawać jego struktury, skład osobowy i lokalizację oddziałów, liczbę i miejsca składów broni i amunicji itd.Eugeniusz Duraczyński w książce „Generał Iwanow zaprasza” pisze: „Poczynania represyjne organów NKWD lub wydzielonych pionów Armii Czerwonej budziły nie tylko najgłębszy sprzeciw ze strony ogniw rozpadającego się państwa podziemnego i przerażenie ludności. Pewne praktyki beriowskiego aparatu represji musiały budzić wątpliwości również w kręgach wojskowych. O jednym tylko aspekcie owych praktyk sygnalizowało pismo naczelnego dowódcy Wojska Polskiego gen. Michała Żymierskiego, skierowane 25 stycznia 1945 r. do ministra spraw zagranicznych na ręce wiceministra Jakuba Bermana. Pisał on, że ramowe ustalenia zasad jurysdykcji Armii Czerwonej w strefie działań wojennych w artykule 7 omówionego już przez nas porozumienia z 26 lipca 1944 r. wymagało, jego zdaniem, „dodatkowych umów lub porozumień administracyjnych”. Generał informował, że sądy Armii Czerwonej ferują wyroki w stosunku do obywateli polskich w imieniu „swego państwa i na mocy prawa radzieckiego”, podczas gdy konwencja haska z 1907 r. przewiduje możliwość stosowania rodzimego prawa. Dalej pisał, że wykonywanie wyroków w trybunałach wojennych Armii Czerwonej odbywa się bez jakiegokolwiek notyfikowania władzom polskim. Wnosił więc o unormowanie tych spraw, „których liczba wzrośnie z chwilą przesunięcia się dalej linii frontu”.Dalej autor pisze: „21 lutego 1945 r. gen. Okulicki informował Radę Jedności Narodowej, że na wschód od Wisły aresztowano przeszło 30 tys. oficerów i żołnierzy AK. Rozpoczynały się represje na ziemiach położonych na zachód od Wisły. 21 lutego 1945 r. płk Jan Zientarski, dowódca okręgu kielecko-radomskiego AK meldował gen. Okulickiemu, że na jego terenie „wszystkie więzienia są już zapełnione żołnierzami AK. Aresztowania trwają w dalszym ciągu. Liczę się, że po pierwszej fali aresztowań indywidualnych i rozpracowaniu nas może nastąpić masówka aresztowań” (Eugeniusz Duraczyński, „Generał Iwanow zaprasza”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).Poniżej dwa meldunki komendantów AK z Wilna i Lwowa o aresztowaniu, internowaniu i wywiezieniu Polaków przez NKWD:Meldunek komendanta Podokręgu Nowogródek do dowódcy AK z 22 sierpnia 1944 r.: „Aresztowani oficerowie dowództwa Wiana i Nowiu w więzieniu NKWD w Wilnie. Losy „Wilka” (płk Aleksander Krzyżanowski – przyp. Aut) i Poleszuka (ppłk Adam Szydłowski – przyp. autora) nieznana. Pięć do siedmiu tysięcy internowano Polaków w Miednikach, w tym znaczną część rozbrojonych pod Wilnem. Żołnierzy wywieziono kol. w kierunku Mińska, ponad 70 oficerów wywieziono z Miednik samochodami w nieznanym kierunku” (Stanisław Marat, Jacek Snopkiewicz, „Zbrodnia. Sprawa generała Fieldorfa-Nila”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).Meldunek komendanta Obszaru Lwowskiego do Centrali z 11 stycznia 1945 r.: „Władze sowieckie systematycznie usuwają Polaków z Małopolski Wschodniej, a szczególnie ze Lwowa. W początkach stycznia br. w ciągu jednego tygodnia aresztowano we Lwowie ponad 6 tys. Polaków, w tym 20 profesorów uniwersytetu, poza tym księży, studentów, pracowników gazowni, elektrowni itp. Zwykle stosowany pretekst – współpraca z Niemcami. Mienie aresztowanych rabują” (Stanisław Marat, Jacek Snopkiewicz, „Zbrodnia. Sprawa generała Fieldorfa-Nila”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).OBŁAWA AUGUSTOWSKA Od 10 do 25 lipca 1945 regularne oddziały Armii Czerwonej należące do i jednostki 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD (w tym 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD), osłaniane i wspomagane przez UB i 110-osobowy pododdział 1 Praskiego Pułku Piechoty, przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Wśród żołnierzy polskich wspomagających Rosjan szczególnie aktywny udział w pacyfikacji brał późniejszy szef MSW Mirosław Milewski. Oddziały sowieckie otaczały tamtejsze wsie, aresztując ich mieszkańców podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową. Zatrzymano ponad 7 tys. osób, które więziono w ponad pięćdziesięciu miejscach. Sowieci utworzyli obozy filtracyjne, gdzie torturowano i przesłuchiwano zatrzymanych, przetrzymując ich skrępowanych drutem kolczastym w dołach zalanych wodą pod gołym niebem. Część z nich po przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób narodowości polskiej   zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Aresztowania tych osób dokonały organy Smiersz 3 Frontu Białoruskiego.LIKWIDACJA WŁASNOŚCI PRYWATNEJ W Polsce w latach 1944-1956 komuniści w sposób radykalny przystąpili do niszczenia stosunków własnościowych, zarówno własności prywatnej i spółdzielczej. W ramach reformy rolnej wywłaszczono ziemian, właścicieli fabryk i zakładów produkcyjnych, sklepikarzy, kupców. Polacy stali się społeczeństwem bezklasowym, zostali wywłaszczeni i zmuszeni do zatrudnienia się u jednego i tego samego, kolektywnego pracodawcy. Polacy zostali brutalnie pozbawieni własnej elity. Obok deprywacji ekonomicznej i terroru policyjnego, była indoktrynacja ideologiczna społeczeństwa. Przeobrażenie narodu miało przynieść przekształcenie świadomości narodu polskiego, a mianowicie ich światopoglądu, zasad moralnych, nawyków estetycznych itp.Jakub Berman (1901-1984), zbrodniarz komunistyczny żydowskiego pochodzenia, należał do najściślejszego kierownictwa PZPR, wicepremier Rady Ministrów. W latach 1949–1954 był członkiem Komisji Biura Politycznego KC PZPR ds. Bezpieczeństwa Publicznego, nadzorującej aparat represji stalinowskich w Polsce, współodpowiedzialny za zbrodniczą działalność Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Koordynował przygotowywania licznych procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków AK, BCh i NSZ. Miał kierowniczy udział w morderstwach politycznych. W drugiej połowie lat 40. XX wieku tak umocnił swoją pozycję w Rzeczypospolitej Polskiej, że stanowił wraz z Bolesławem Bierutem, Hilarym Mincem i Zambrowskim czwórkę stanowiącą najściślejsze kierownictwo PZPR. Bez zajmowania eksponowanych stanowisk, kierował ideologią partii komunistycznej oraz aparatem terroru. Jakub Berman 9 kwietnia 1946 w Wałbrzychu do 730 zebranych Żydów z Polski wygłosił referat. Oto jego fragment dotyczący zmiany nazwisk: „Koniecznie zmieniać nazwiska na czysto polskie. Jak trzeba to dwa razy zmieniać nazwiska. Zatajać swoje żydowskie pochodzenia. Wytwarzać i szerzyć wśród społeczeństwa polskiego opinię i utwierdzać go w przekonaniu, że rządzą Polacy, a Żydzi, nie odgrywają żadnej roli w państwie – celem urobienia opinii społecznej i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku” (http://zygumntbialas.neon24.pl/post/109440,jakub-berman-uznac-antysemityzm-za-zdrade-glowna). Jakub Berman położył podwaliny pod budowę Judeopolonii (Polin).W latach 1944-1956 w Polsce były podejmowane przez władze komunistyczne różnorodne antypolskie przedsięwzięcia o charakterze sowietyzacyjnym.Roman Zambrowski. Dekret PKWN wywłaszczał ze skutkiem natychmiastowym i bez odszkodowania wszystkich właścicieli majątków ziemskich o powierzchni powyżej 50 hektarów (w województwach zachodnich powyżej 100 hektarów), odbierając im, oprócz ziemi, żywy inwentarz oraz budynki i ich wyposażenie z dworem włącznie. Łącznie przejęto ok. 13 tys. majątków ziemskich, w tym ok. 10 tys. na tzw. ziemiach dawnych (tereny należące do Polski przed 1 września 1939 r.). Reforma rolna objęła nie tylko grunty, ale również budynki mieszkalne i gospodarcze, obszary leśne, inwentarz żywy i martwy, zakłady przemysłowe oraz „przedmioty o dużej wartości artystycznej i historycznej. Ziemianie, którzy po 1945 r. nie emigrowali, a zdecydowali się na pozostanie w Polsce, jako wrogowie ustroju socjalistycznego byli represjonowani i inwigilowani przez aparat bezpieczeństwa.W ramach reformy rolnej przejętą ziemię podzielono między chłopów, ale tylko chwilowo, gdyż już w 1948 r. rozpoczęto kolektywizację rolnictwa.Uchwała o obligatoryjnym ukolektywnieniu gospodarki rolnej w krajach „demokracji ludowej” została podjęta na sesji Kominformu – Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych – która odbyła się w stolicy Rumunii Bukareszcie 20 czerwca 1948 r. Polskę na tym posiedzeniu reprezentowali Jakub Berman, tak zwana szara eminencja polskiej powojennej sceny politycznej okresu stalinowskiego, oraz Aleksander Zawadzki, którzy opowiedzieli się za wdrożeniem tej rezolucji wbrew wyraźnemu stanowisku Władysława Gomułki – sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (KC PPR) – który był przeciwny kolektywizacji rolnictwa w Polsce w tym czasie. Inicjatorem uchwalenia bukaresztańskiej rezolucji był komunistyczny dyktator Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) – Józef Stalin. Władysław Gomułka, „zdecydowany przeciwnik uspółdzielczenia wsi”, za niepokorną postawę wobec żądań Stalina wprowadzenia w Polsce gospodarki kołchozowej, zyskał sympatię i przychylność ludności polskiej wsi, „zdobył sobie popularność i autorytet wśród chłopów” oraz miano „obrońcy chłopskiego” i „obrońcy gospodarki indywidualnej”.W pierwszym rzędzie usunięto ze stanowiska sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułkę (I sekretarz KC PPR (1943-1948), przeciwnikiem kołchozacji wsi polskiej, a na jego miejsce wprowadzono Bolesława Bieruta – „podrzędnego agenta sowieckiego”, Władze komunistyczne Polski Ludowej natychmiast podjęły działania mające na celu wdrożenie w życie kominformowskiej uchwały o kolektywizacji rolnictwa. W pierwszym rzędzie usunięto ze stanowiska sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułkę (I sekretarz KC PPR (1943-1948), który był (od 1948 r. Sekretarz Generalny, a od 17 marca 1954 r. I Sekretarz KC), służalczego wobec J. Stalina. Dlatego przyjmuje się, iż forsowną i brutalną kolektywizację wsi w Polsce zapoczątkowało usunięcie Władysława Gomułki z KC PPR, a objęcie przez niego władzy w 1956 r. zapoczątkował proces zahamowania brutalnej kołchozacji. Kluczowe decyzje o „budowie” rolniczych spółdzielni produkcyjnych – „polskiej odmiany radzieckich kołchozów”, zapadły na plenach KC PPR, które odbyły się w dniach 6–7 lipca i 31 sierpnia–3 września 1948 r. Pierwsze odbyło się bez udziału sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułki, a na drugim pozbawiono go funkcji przywódcy partii za tzw. prawicowo-nacjonalistyczne odchylenia. Roman Zambrowski, polityk żydowskiego pochodzenia, w latach 1949–1952, nadzorował politykę forsownej kolektywizacji. Opornych represjonowano, kierując ich do obozów pracy i więzień, a synów chłopskich – do specjalnych jednostek wojskowych. Polski rolnik po raz kolejny dowiódł swojego patriotyzmu i umiłowania do ziemi ojczystej oraz poszanowania odwiecznych tradycji narodu polskiego. Wieloletni i zarazem stanowczy opór chłopów wobec kolektywizacji, który zakończył się „zdobyczą w postaci rozbicia. Zdecydowana postawa antykolektywizacyjna polskich rolników okazała się dla komunistów zaporą nie do pokonania (https://journals.umcs.pl/sil/article/download/1048/832). Apogeum przymusowej kolektywizacji rolnictwa miało miejsce w 1953 r. Do początku lat 60. XX w. zrealizowano ją we wszystkich krajach bloku sowieckiego z wyjątkiem Polski.Właściwym celem reformy rolnej było zniszczenie polskiego ziemiaństwa, jako warstwy posiadającej.Władysław Gomułka zaraz po objęciu władzy w 1956 r. zapoczątkował proces zahamowania brutalnej kołchozacji.W kwietniu 1947 roku, podczas posiedzenia plenum KC PPR, minister przemysłu i handlu Hilary Minc, polityk żydowskiego pochodzenia, od 1944 r. do 1956 r. był osobą kierującą polityką gospodarczą państwa, w ramach tzw. wojny o handel nakreślił gospodarczą wizję „polskiej demokracji ludowej”. Jej realizacja doprowadziła do prześladowań i praktycznej likwidacji własności prywatnej oraz spółdzielczej. Tylko w latach 1947-1948 liczba przedsiębiorstw i sklepów prywatnych spadła o ponad połowę.Roman Zambrowski był faktycznym przywódcą frakcji „Puławian”, opowiadającej się za ograniczonymi reformami i liberalizacją systemu. Dziwne było jego zachowanie, gdyż wcześniej, w latach 1949–1952, nadzorował politykę forsownej kolektywizacji wsi. Po 1956 r. przeszedł na rewizjonizm (młody Marks). 6 lipca 1963 r. XIII plenum KC PZPR oficjalnie przyjęło jego rezygnację z funkcji sekretarza KC i członka Biura Politycznego „z powodu złego stanu zdrowia”. Złożył rezygnację, gdyż wiedział, że będzie usunięty. Protesty 1968 r. odbywały się pod hasłami powrotu Zambrowskiego do władzy.W latach 1944-56 Polacy brutalnie zostali pozbawieni własnej elity: arystokracja, ziemiaństwo, przemysłowcy i handlowcy. Narodowi Polskiemu przetrącono kręgosłup. Tak tylko dla przykładu: obecnie ziemiaństwo jest bardzo silną warstwą społeczną w Wielkiej Brytanii oraz w znacznym stopniu w Europie Zachodniej (szczególnie we Francji, Hiszpanii oraz Niemczech.POWSZECHNY SUMARYCZNY  SPIS LUDNOŚCI Z 1 LUTEGO 196 ROKUW latach 1939-1945 mordy Polaków osiągnęły nieznany przedtem w historii rozmiar. Kiedy na przełomie kwietnia i maja 1946 r. opublikowano wstępne wyniki Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności w I Zeszycie Specjalnym Wiadomości Statystycznych okazało się, że w Polsce żyło 23 mln 911 tys. obywateli, w tym Polaków 20 mln 520 tys., Niemców 2 mln 288 tys., inne mniejszości 399 526 osób, i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób (http://pl.scribd.com/doc/36839158/Powszechny-Sumaryczny-Spis-Ludno%C5%9Bci-z-dn-14-II-1946-roku-1).W porównaniu z ludnością Rzeczypospolitej z 1939 roku, a w podanym spisie ludności z 1946 r. różnica w ubytku ludności Polski wynosi 11 mln 428 tys. osób, w tym podaną liczbę 3 mln 880 tys. osób narodowości polskiej, nieznaną liczbę zaginionych Polaków na Kresach oraz obywateli polskich różnej narodowości mieszkających na Kresach. W latach 1945-1989 nie można było mówić o stratach ludnościowych Polski na naszych Kresach wschodnich. Dopiero po 1989 r. zaistniały warunki do prowadzenia takich badań, ale też nie do końca. Jeżeli się coś na ten temat mówi, to tylko o zbrodni katyńskiej.Jeżeli weźmiemy liczbę mieszkańców Polski szacowaną na 35.8 mln, która została powtórzona przez profesora UJ, dr Andrzeja Krzesinskiego (książka „Poland’s Right to Justice” wydana w 1946 r.), za informacją przesłaną do Ligi Narodów w sierpniu 1939 r., to straty te będą większe o 550 tys. osób, i wyniosą 11 mln 977 tys. osób.Ciekawe, co ukrywało się w spisie pod dziwnym określeniem: „i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób”.Z danych powszechnego spisu można wnosić, że tylko do 14 lutego 1946 r. (Powszechny Sumaryczny Spis Ludności) w więzieniach przebywało 417 tys. 431 osób, a przecież represje trwały aż do 1956 r.KATOWNIE UBKatownie UB były w wielu polskich miastach (ponad 100). Na początku lat 90. XX w. w porze nocnej TVP2 wyemitowała film „Katownia UB w Kłodzku”. Pokazano go tylko jeden raz.Znaczący procent (13,7) oficerów pochodzenia żydowskiego znalazł się także wśród szefów i zastępców szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego/ Wojewódzkiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Najwięcej z nich znalazło zatrudnienie w wojewódzkim UB we Wrocławiu, gdzie wśród osiemnastu zastępców szefów WUBP/ WUdsBP sześciu (33 proc.) było Żydami: Władysław Wątorek (Adolf Eichenbaum), Jan Stesłowicz (Lemil Katz), Adam Nowak (Adaś Najman), Adam Kornecki (Dawid Kornhendler), Eliasz Koton i Karol Grad, a w niektórych wydziałach i sekcjach urzędu przedstawiciele tej narodowości stanowili niekiedy 1/3 ich całego stanu osobowego. Zjawisko takie występowało np. w Wydziale ds. Funkcjonariuszy, Wydziale V, VIII i Gospodarczym.W latach 1945-1956 poszczególnymi wydziałami kierowali: personalnym – Leonarda Opałko (Lorka Nadler) (1945-1946); I – Roman Wysocki (Altajn) (1950-1951); V – Józef (Jefim) Gildiner (1951-1952); X – Józef (Jefim) Gildiner (1952-1954); “A” – Edward Last (1946); śledczym – Antoni Marczewski (1946-1947), Feliks Różycki (Rosenbaum) (1950-1952); Wydziałem ds. Funkcjonariuszy – Bronisław Romkowicz (Maks Bernkopf) (1946-1947); Sekcją Finansową – Stanisław Ligoń (Lemberger) (1949-1954); Służbą Mundurową – Arnold Mendel (1949-1950). Stanowili oni także trzon istniejącej przy WUBP komórki partyjnej PPR/PZPR (Jefim Gildiner, Karol Grad, Zygmunt Kopel, Henryk Lubiński, Grzegorz Rajman, Felicja Rubin) – 26 proc. w 1954 r. (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowisk).Podobną, wynoszącą 30 proc. statystykę, można dostrzec w gronie kadry kierowniczej powiatowego UB w Dzierżoniowie. Na jej wielkość wpływ miało piastowanie urzędu szefa przez: Artura Górnego (1946-1947); Michała (Mojżesza) Wajsmana (1947-1948) i Adama Kulberga (1951-1954). Jeszcze wyższy odsetek wystąpił na stanowiskach ich zastępców, wśród których trzy z ośmiu etatów zajmowali oficerowie żydowscy: Edward Last (1945-1946), Adam Kulberg (1950-1951) i Izaak Winnykamień (1952). Łącznie w latach 1945-1956 we wszystkich komórkach tylko wojewódzkiego UB na Dolnym Śląsku pracowało ponad 500 osób pochodzenia żydowskiego (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowisk).Szacuje się, że w latach 1944-1956 w sumie zabitych i zaginionych było do 160 tysięcy patriotów, a pewne źródła podają nawet liczbę 320 tysięcy ofiar zbrodni komunistycznych. Miejsca represji komunistycznych lat 1944-56 na portalu http://slady.ipn.gov.pl/sz/mapy/2,Miejsca-represji-komunistycznych-lat-1944-56.html/. „Tajemnice bolesławieckiego UB” na stronie http://fakty.interia.pl/prasa/odkrywca/news-tajemnice-boleslawieckiego-ub,nId,833490,nPack,2.ANTYSEMITYZMEM W POLAKÓWWitold Jedlicki w artykule „Chamy i Żydy (Paryska Kultura 1962)” pisał: „W kształtowaniu opinii publicznej Puławianom (w partii były dwie zwalczające się frakcje: natolińczyków i puławian) udaje się dokonać jeszcze jednej niebywale zręcznej wolty. Udaje im się mianowicie wykorzystać sprawę żydowską do likwidacji tak bardzo niewygodnego dla nich problemu odpowiedzialności osobistej za wyczyny z okresu stalinowskiego. Kto tę sprawę podnosi, zostaje natychmiast okrzyczany jako antysemitą. Do akcji zmobilizowano prasę. Zaapelowano do różnych ludzi cieszących się autorytetem, którzy zaczęli publikować artykuły na temat antysemityzmu. Grupa Puławian ma wciąż w swoim ręku cenzurę, prasę i posłusznych pisarzy. Cenzura i redakcje dostają jak najbardziej liberalne wytyczne i w prasie zaczynają się pojawiać jeden po drugim odważne, reformatorskie, konsekwentnie demokratyczne artykuły, polemiki i felietony Jerzego Putramenta, Adama Schaffa, Stefana Arskiego, Zbigniewa Mitznera, Edmunda Osmańczyka, Henryka Korotyńskiego i wielu innych. Opinia publiczna zaczyna widzieć, że może liczyć na intelektualistów partyjnych. Nawet jeżeli w przeszłości błądzili, to dziś, gdy zrozumieli swoje błędy, odważnie i bez wahań piszą prawdę. Każdy więc, kto domagał się ukarania winnych zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim przez Puławian, otrzymywał etykietę antysemity.ZBRODNIARZE NIE UKARANIPo dojściu Gomułki do władzy zakończył się w Polsce ponury okres stalinizmu. Były to lata bandyckiego terroru połączone z ludobójstwem. W 1956 r. przyszła październikowa odwilż. Okres ten został nazwany „przełomem październikowym”. Przełomowe znaczenie tej daty w historii PRL było uznawane powszechnie.Jedną z ofiar Heleny Wolińskiej (w środku) był gen. August Emil Fieldorf „Nil”, którego po sfingowanym procesie skazano na śmierć. Na zdjęciu dwaj inni prokuratorzy PRL: Marian Frenkiel (z lewej) i Mieczysław Dytry. źródło: RzeczpospolitaPo 1956,roku podczas procesu destalinizacji za rządów Władysława Gomułki, niektórzy żydowskiego pochodzenia funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, m.in. Roman Romkowski (właśc. Menasze Grynszpan), Józef Różański (właśc. Józef Goldberg) czy Anatol Fejgin, zostali o sądzeni pod zarzutami „nadużywania siły” i torturowania polskich patriotów (m.in. Witolda Pileckiego). Kilku z nich trafiło do więzień. Zdecydowana większość pozostała bezkarna, zwłaszcza poza granicami Polski, m.in. Stefan Michnik, Helena Wolińska, Salomon Morel. Funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, Józef Światło (właśc. Izaak Fleischfarb), po ucieczce na Zachód w 1953, za pośrednictwem Radia Wolna Europa, ujawnił metody stosowane przez UB, co doprowadziło do jego rozwiązania w 1954 r. (http://poznan.jewish.org.pl/index.php/historia-ZwPol/Okres-PRL-u.html). Na Zachodzie zbrodniarz stał się bohaterem.Każdego roku 1 marca jest obchodzony Dzień Wyklętych, ale jak do tej pory nikt ze zbrodniarzy nie został ukarany. Nie potępiono zbrodniarzy. Zbrodnie rozmyto, bowiem uznano, że komunizm w Polsce był w latach 1944-1989.POLACY O ŻYDACHStefan Kisielewski o Żydach: (..) A swoją drogą ja jestem prorokiem, tyle że nikt mnie nie słucha. Dwadzieścia dwa lata temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się kiedyś na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z „gojów”.Dalej: (…) od paru miesięcy odbywa się ostateczna rozgrywka między dwiema grupami ubeków: grupą Żydów, która z łaski Rosji szarogęsiła się tutaj w latach Stalina, oraz grupą „partyzancką”. Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (zresztą prawdziwi partyzanci też, tyle że byli raczej podwładnymi niż rozkazodawcami), dopiero w roku 1956 wycofali się z tego, a żeby się ratować, zwalili winę na tamtych (Zambrowski robiący Październik), oskarżając ich w dodatku o antysemityzm. Tymczasem dorosło młode pokolenie komunistycznych byczków i partyzanci rzucili ich na tamtych, szermując przy tym doskonale pasującym argumentem „syjonizmu”. Marzec to była prowokacja, aby Żydów dorżnąć – dwie grupy się walą, a między nimi plącze się nic nie rozumiejący Wiesio, który dał się nabrać, a teraz, gdy się nieco zorientował, jest trochę już późno, bo go robią na szaro, a żona Żydówka też mu nie pomaga (Fronda).Maria Dąbrowska w „Dziennikach” pod datą 22.05.1956 r. zapisała: „Ostatnimi tygodniami byłam w Nieborowie w towarzystwie samych Żydów oprócz Anny i Bogusia. Częste ich rozmowy o wzrastaniu antysemityzmu. Czemu dziś sami są częściowo winni – bo jak można było dać sobą obsadzić wszystkie „kluczowe pozycje” życia Polski: prokuratury, wydawnictwa, ministerstwa, władze partii, redakcje, film, radio itp.” (Maria Dąbrowska, „Dzienniki”, T. 5, Czytelnik, Warszawa 1988)                  Polish-Club-Online-PCO-logo-2, 2018.02.09. 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJ

$
0
0
Ilustracja: 
AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJROSYJSKA AGENTURA W POLSCEPOLSCY AGENCI KREMLA Świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce również obecnie, o czym za chwilę.W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych tzw. klęski wrześniowej w 1939 roku, a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał "terra incognita".Dzieje się tak dlatego, że wobec niedostępności najważniejszych postsowieckich archiwów jesteśmy zdani w pierwszej kolejności na obszerną twórczość rosyjskich autorów. Co prawda, polskie wątki w ich pracach są zwykle przedstawiane marginalnie, ale zsumowane przynoszą wręcz zatrważający, choć na razie zaledwie naszkicowany obraz agentury, głęboko zakorzenionej w administracji państwowej i armii II RP, a potem i w polskich władzach w kraju i na uchodźstwie. WYWIADOWCZE OSACZANIE Zlikwidowane w 2006 roku Wojskowe Służby Informacyjne były sowiecką agenturą w Polsce. Fakt ich likwidacji wcale nie oznacza zaprzestania działalności sowieckiej agentury w Polsce. Sowiecka agentura poraża ilością agentów rozsianych po całym świecie. W Polsce agentura posiada własny „personel”   tajnych współpracowników. Faktycznie to sowiecka agentura rządzi Polską, a podległy jej „polski” rząd spełnia rolę chłopca na posyłki. To już nie pycha i władztwo rządzą Polską. To zwykły strach rządzących, zważywszy, iż Moskwa, to starzy wypróbowani profesjonalni mordercy, czy to całych ludzkich grup, czy też na indywidualne potrzeby kraju rad. Co sowieci wyrządzili naszemu krajowi z ludobójstwem i agresją polityczną to fakty ogólnie znane. W imperialnej polityce Rosji carskiej i sowieckiej Polska jest odnotowana jako wróg śmiertelny. Rosjanom pomaga propaganda kremlowska. W dalszym ciągu przeciętny Rosjanin nic nie wie o ludobójstwie NKWD w Katyniu, lub zna tę zbrodnię, lecz w wykonaniu Niemców. Pozostałości działania osławionej komisji Burdenki tkwią w umysłach ludzkich   gangreną sowieckich zbirów w mózgach obywateli. W latach 20. ub. wieku to Polacy mordowali jeńców bolszewickich w czasie wojny polsko-bolszewickiej – głosi propaganda Putina. Sowieci oprócz mordów własnych komunistów, czy generalicji, zwanych czystkami stalinowskimi, mordowali również komunistów polskich. Zamordowali przecież Bolesława Bieruta agenta NKWD, Erichowi Honeckerowi przywódcy NRD wytoczyli proces o zdradę stanu etc.Ostatnio Kreml zamordował Annę Politowską, Aleksandra Litwinienko, Anastazję Baburową,   Żelimchana Jandarbijewa, Natalię Estemirową, a w spisku z reżimowcami polskimi prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego i prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.Symptomatyczne, iż niedługo po wizycie Tuska u Putina, premier Polski bał się wspomnieć o Katyniu, sam Putin go o to zapytał, na co podnóżek odpowiedział, że Katyniem nie zajmują się politycy. Portal kremlowski https://www.gazeta.ru/określił Tuska - „nasz człowiek w Warszawie”, a po jego wyjeździe nuklearne rakiety sowieckie zostały nakierowane na Polskę, pomimo uzgodnienia przez Tuska i Putina terminu festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, a „Komsomalska Prawda” napisała o dziadku Tuska, iż dobrowolnie zgłosił się do Wehramachtu.Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata.  Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego.Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, ukraińskiej i żydowskiej z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek. Do współpracy z Sowietami skłonni byli także liczni przedstawiciele mniejszości narodowych, traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo.Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą agenturalnej, nielegalnej, Komunistycznej Partii Polski i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich. AGENTURA W MSZ I W MSW Po maju 1926 r. sygnały uzyskane kanałami wywiadowczymi przekonały Stalina o stabilizacji wewnętrznej w Polsce, a radykalne posunięcia marszałka Józefa Piłsudskiego - które zneutralizowały na polskim gruncie działania "Trustu" - zmusiły sowiecki wywiad do zmiany metod działania. W efekcie zaczęto budować w II RP długofalową agenturę, której centra stanowiło kilka dobrze zakonspirowanych ośrodków w Wolnym Mieście Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Gdy po dojściu Hitlera do władzy stosunki z Berlinem zaczęły się komplikować, a sowieckie kierownictwo zaniepokoiło się możliwością zbliżenia Rzeszy i Rzeczypospolitej, utworzono niezwykle sprawną siatkę wywiadowczą w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Dawała ona najlepszy wgląd w inicjatywy obu potencjalnych partnerów.Jakie rozeznanie w tych działaniach miały władze polskie i jak próbowały się im przeciwstawiać? Zgodnie z abecadłem kontrwywiadu, szpiegów starano się przede wszystkim rozpoznawać, a dopiero później - i to nie wszystkich - unieszkodliwiać.O działalność na rzecz sowieckiego wywiadu podejrzewano na przykład Eugenię Arciszewską, żonę ambasadora w Bukareszcie, tzw. białą Rosjankę. Spowodowało to nagły zwrot w karierze jej męża: odwołany z placówki w maju 1938 r., po złożeniu obietnicy rozwodu lub separacji (jak się miało później okazać gołosłownej), otrzymał nominację na nieformalnego podsekretarza stanu w MSZ, gdzie mógł byś poddany wnikliwszej kontroli. Innymi agentami w MSZ byli wyższy urzędnik Departamentu Administracyjnego Stanisław Próchnicki (zdemaskowany, w 1933 r. popełnił samobójstwo) i osławiony później dziennikarz i publicysta Stefan Litauer, podówczas zatrudniony w Wydziale Prasowym. Wedle nie sprawdzonych pogłosek, sowiecki wywiad miał się też starać o pozyskanie radcy Ambasady RP w Moskwie, a następnie kierownika Referatu Sowieckiego w Wydziale Wschodnim - Stanisława Zabiełły. Niedawno dzięki studiom rosyjskich historyków Aleksandra Papczinskiego i Michaiła Tumszysa wypłynęło nazwisko jeszcze jednego agenta z tego kręgu. Miałby nim byś ppłk dypl. Tadeusz Kobylański, polski attache wojskowy w Moskwie, a następnie radca ambasady w Bukareszcie, od 1935 r. naczelnik Wydziału Wschodniego i wicedyrektor Departamentu Politycznego. Zwabiono go - jak twierdzą obaj autorzy - wielkimi pieniędzmi i możliwością realizacji homoseksualnych skłonności. Stwierdzeniu temu prof. Pawła Wieczorkiewicza zaprzecza polski politolog Adam Danek na łamach portalu Fronda.Rosyjski wywiad miał swego człowieka i w drugim newralgicznym organie państwa - w MSW. O kontakty z Sowietami podejrzewano długoletniego szefa policji politycznej, a następnie wiceministra spraw wewnętrznych Henryka Kaweckiego, odpowiedzialnego przez wiele lat m.in. za zwalczanie komunizmu i Komunistycznej Partii Polski   jako sowieckiej agentury. AGENT ŻYMIERSKI  "Z demaskatorskich audycji Józefa Światły w Radiu Wolna Europa znany jest fakt zwerbowania Michała Żymierskiego, byłego generała, zdegradowanego po maju 1926 r. prawomocnym wyrokiem za łapownictwo. Późniejszy marszałek Polski, mimo wydalenia z armii, podtrzymywał jednak wiele kontaktów oficerskich oraz stosunki w wojskowo-przemysłowej socjecie francuskiej, a jednocześnie – co było jeszcze ważniejsze – jako rzekoma „ofiara sanacji” i zajadły wróg marszałka Józefa Piłsudskiego cieszył się zaufaniem środowisk emigracyjno-opozycyjnych, z gen. Władysławem Sikorskim na czele.Żymierski nie był jedynym wojskowym na moskiewskim żołdzie. W okresie międzywojennym Sowietom udało się zwerbować jeszcze co najmniej dwunastu oficerów służby czynnej, w tym ppłk Ludwika Lepiarza, szefa sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu we Lwowie. Wbrew pozorom wszyscy oni, odgrywając role typowych szpiegów i wykradając mapy, szyfry, plany rozmieszczenia wojsk i inne dokumenty (w istocie mało wartościowe, bo okresowo zmieniane), stanowili dla bezpieczeństwa państwa o wiele mniejsze zagrożenie niż jeden agent wpływu, nawet w rodzaju Żymierskiego".  MINISTROWIE ZDRAJCY  "W latach II Wojny Światowej Sowieci dysponowali – oprócz dobrze zorganizowanej i silnej agentury pod okupacją, jaką były PPR, GL/AL – także mocną siatką w polskim Londynie. Szanse na zatrudnienie na wysokich stanowiskach w gabinecie Sikorskiego mieli wszyscy „pokrzywdzeni przez sanację”, więc zgodnie z tym na przykład kluczowe stanowisko dyrektora Departamentu Politycznego MSZ dostał Arciszewski, a korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej mianowano… Litauera.Stanowili oni jednak co najwyżej wierzchołek góry lodowej. Od pewnego czasu wiadomo, że informatorami sowieckiego wywiadu byli dwaj ministrowie rządu RP – „Gienrich” i „Sadownik”. Z braku dalszych danych można tylko spekulować, kto krył się za tymi pseudonimami – Henryk Strasburger, Jan Stańczyk, Stanisław Kot czy może jeszcze ktoś inny? Czytając opublikowane ostatnio stenogramy posiedzeń rządu RP na uchodźstwie, nie można mieś natomiast wątpliwości, że zakres pozyskanej z ich pomocą przez Moskwę wiedzy był olbrzymi i umożliwiał paraliżowanie wszelkich polskich inicjatyw politycznych.Znacznie gorzej szło NKWD i GRU rozpoznanie struktur Komendy Głównej AK. Informacje głównie kanałami PPR i GL/AL, były fragmentaryczne. Potwierdziło się to i w czasie powstania warszawskiego, gdy sowieckie dowództwo (a nawet sam Stalin) długo nie miało rozeznania, co naprawdę dzieje się w mieście. Inaczej było na terenach „wyzwolonych”, bowiem meldunki lokalnej agentury, opartej na jaczejkach PPR i zrzucanych przed nadejściem frontu specjalnych grupach wywiadowczych, których jednym z naczelnych zadań było rozpoznanie polityczne terenu, pozwalały na skuteczne i szybkie zdekonspirowanie i wyniszczenie struktur podziemnego państwa.Kadry owych grup rekrutowały się spośród 150 polskich oficerów, którzy – jak Berling i kilku jego totumfackich – w ankiecie przeprowadzanej w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku wypowiedzieli się za przejściem na sowiecką służbę. Byli jednak i inni – generałowie Władysław Anders, Michał Karaszewicz-Tokarzewski, Mieczysław Boruta-Spiechowicz – którzy odsiedzieli swoje na Łubiance. Czy naprawdę żaden z nich w obliczu pewnej – wydawałoby się – śmierci nie zdecydował się podpisać dokumentów o współpracy z NKWD?"  SIATKA WŚRÓD POLONII "Dekryptaż operacji „Venona” ujawnił niedawno sowiecką siatkę działającą w środowisku Polonii amerykańskiej, w tym Stefana Arskiego, Bronisława Geberta i Oskara Langego. Dopiero w tym kontekście przestaje dziwić niezrozumiałe w innych okolicznościach znaczenie, jakie Langemu, traktowanemu jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do objęcia kluczowych stanowisk w Polsce, nadawał sam Stalin.Sowieci, którzy uważali pomyślne rozstrzygnięcie kwestii polskiej za jeden z priorytetów swej polityki, asekurowali się dodatkowo, umieszczając informatorów i agentów w newralgicznych punktach wojennej machiny alianckiej, zwłaszcza brytyjskiej. Tacy ludzie jak osławiony Kim Philby mogli w istotny sposób wpływać (i wpływali) na losy Polski, zarówno przekazując do Moskwy informacje o zamierzeniach Brytyjczyków w tej kwestii, jak też dezinformując ich i jednocześnie inspirując.Sowieckie służby działały na jeszcze szerszym froncie także w PRL. Mimo niemal pełnej kontroli całego państwa, zwłaszcza do roku 1956, tworzono mniej czy bardziej zakonspirowane siatki pełniące funkcje nadzorcze, a zarazem dublujące agenturę jawną i półjawną. Pouczająca jest tu lektura rozmów Teresy Torańskiej, zwłaszcza wywiadu z Edwardem Ochabem, który nawet po latach różnicuje swych współtowarzyszy w politbiurze i KC na „naszych” i „ich”. Podobne uwagi można znaleźć w odniesieniu do późniejszego okresu w dziennikach Mieczysława Rakowskiego".  MATECZNIK TAJNYCH SŁUŻB  "W 1989 r. wróciliśmy do punktu wyjścia. Znowu Rzeczpospolita, tylko tym razem trzecia, stała się matecznikiem i bazą wypadową rosyjskich tajnych służb.Dziwna kariera Mieczysława Wachowskiego, sprawa Olina, dalsze powiązania jej bohatera Ałganowa, afery paliwowe z interesami Kremla w tle, polityczne meandry Włodzimierza Cimoszewicza – wszystko to skłania do wniosku, że kolejne, świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce i kto wie, czy nie odgrywają nadal w jej życiu pierwszoplanowej roli.Tym pilniejsze jest podjęcie badań nad prehistorią i historią sowieckiej agentury w naszym kraju. Wpływ sowieckich tajnych służb na kształtowanie polskiej polityki był bowiem fundamentalny.Liberalny w istocie stosunek do KPP, którą w pewnych formach wręcz tolerowano, mógł byś skutkiem dyrektyw Kaweckiego, od którego zależał sposób jej traktowania.Tragiczny błąd ministra Becka – zlekceważenie możliwości sojuszu Stalina z Hitlerem – co trudno wytłumaczyć nawet jego najzagorzalszym orędownikom, był zapewne skutkiem intoksykacji prowadzonej systematycznie przez Kobylańskiego. Zważywszy, że politykę wschodnią współkształtowali wówczas oprócz niego ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski oraz wspomniani już Zabiełło i Arciszewski.Sowieci znaleźli się w komfortowej sytuacji, kontrolując byś może nawet trzech z czterech członków tego zespołuNotoryczna niemoc Sikorskiego, a zwłaszcza Mikołajczyka wobec ZSRS miała niewątpliwie źródło nie tylko w działalności Kima Phliby`ego i spółki, ale i ich polskich „towarzyszy broni” – „Gienricha”, „Sadownika” i innych. Wiedząc wszystko, nawet o planach naczelnych władz RP, Moskwa potrafiła jednocześnie znakomicie grać przed Zachodem marionetkami w rodzaju Berlinga czy Langego, nadając im pozór „polskich patriotów”.Pamiętajmy, choć to maksyma mocno już wytarta – historia magistra vitae est! Marszałek Józef  Piłsudski przestrzegał w 1927 roku, że ludzie, którzy zhańbili się szpiegostwem w stosunku do Polski i Polaków, ubierają się także w szaty Katonów, a przynajmniej Cyceronów walczących z Katylinami".W tym cytowanym  piłsudczykowskim kontekście prof. Pawła Piotra Wieczorkiewicza, do którego prac mam zaufanie, dziwi mnie najnowsze (14 marca 2017 r. ) negatywne spojrzenie na działalność Józefa Piłsudskiego w odzyskaniu niepodległości Polski, Rafała Ziemkiewicza  -  "Odzyskał Polskę - zniszczył polskość" - tekstu pomieszczonego na łamach "Najwyższego Czasu!" (red. naczelny Tomasz Sommer).  ROSYJSCY AGENCI W POLSCE Tak jak najciemniej jest pod latarnią, a najlepsze ryby łowi się w mętnej wodzie, tak najciekawiej można mówić o aferze szpiegowskiej wtedy, gdy się o niej nic nie wie. Właśnie obserwujemy taki spektakl medialny, w którym dwie główne role przypisano zatrzymanym przez ABW: oficerowi wojska polskiego (podobno pułkownikowi) i jakiemuś prawnikowi.Mieli ponoć pracować na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Sensacyjność tego wydarzenia jest tym większa, że od lat zapewniano nas o dobrej współpracy struktur bezpieczeństwa Polski i Federacji Rosyjskiej. Ta współpraca sięga przecież czasów PRL-u, ale kontynuowana była owocnie także w III RP. Minister Marek Siwiec, szef BBN za czasów prezydenta Kwaśniewskiego, podpisał umowę o współpracy z Iwanem Rybkinem, szefem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w czasach, kiedy Polska nie była jeszcze w NATO.Spotkania obecnego szefa BBN, gen. Stanisława Kozieja, z Nikołajem Patruszewem, byłym generałem KGB i przyjacielem Putina, także świadczyły o owocnej współpracy obu państw w zakresie narodowego bezpieczeństwa.Po 10 kwietnia 2010 r. Polska zachowała się niezwykle lojalnie i delikatnie wobec Rosji, nie występując do NATO i innych europejskich struktur z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej. Przykłady współpracy opartej na wzajemnym zaufaniu można by mnożyć, a tu raptem, po tylu latach, aresztowanie rosyjskich szpiegów Polsce. Poza zdziwieniem nic tu mądrego nie da się powiedzieć.Ale dlaczego tylko dwóch? A co z resztą agentów? Jest ich pewnie w Polsce cała siatka. A co słychać u ponad setki byłych dyplomatów naszego MSZ, szkolonych na rosyjskich uczelniach? No i u tych w Wojsku Polskim po kursach GRU w Moskwie?W czasie gdy zatrzymywano szpiegów, prasę niezależną obiegła informacja o konsulu honorowym Rosji w Polsce, którego firma, dzięki zaufaniu, jakim Polska tradycyjnie obdarza Rosję i jej przedstawicieli, we wrześniu br. wygrała olbrzymi przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS-u.Wcześniej rosyjski konsul honorowy Federacji Rosyjskiej z siedzibą w Szczecinie, dr Andrzej Bendig-Wielowiejski, miał już przyjemność informatyzować za nasze, podatników pieniądze, ZUS, Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Rządowe Centrum Legislacji oraz Państwową Komisję Wyborczą.PiS domaga się od premier Kopacz, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawiła dodatkowe informacje o osiągnięciach biznesowych honorowego konsula Rosji w Polsce. Co jeszcze informatyzował? Bo dzięki komu, to już wiemy - dzięki polskiemu państwu, otwartemu na wszechstronne kontakty z Federacją Rosyjską i jej przedstawicielami w Polsce.Przekazanie prywatnej firmie możliwości pozyskiwania podstawowych danych dotyczących bezpieczeństwa Polski i jej obywateli, a także bezpieczeństwa zdrowotnego poszczególnych ludzi, szokuje i prowadzi do wniosku, że rzeczywiście rację miał minister Sienkiewicz, gdy mówił, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.Zakładając, że konsul honorowy Rosji w Polsce nie ma nic wspólnego z rosyjskim wywiadem - oczywiście poza ogólnym zaufaniem do konsula - możemy być pewni, że wszystko, co miało pozostać tajne, już tajne nie jest. Także informacje medyczne na temat naszych chorób, przebytych operacji i ogólnego stanu zdrowia. Naczelny lekarz Federacji Rosyjskiej może się teraz pochylić nad kondycją zdrowotną Polaków i szukać najlepszych środków pomocnych naszemu szybkiemu wyleczeniu się z wszelakich chorób.Jeżeli zaś potwierdzą się informacje o tym, że firma konsula maczała palce przy informatyzacji obsługi systemu serwerów na potrzeby wyborów, to niewykluczone, że wyniki wyborów samorządowych, które odbyły się w listopadzie były już znane w Moskwie. Podejrzenie tym bardziej uzasadnione, że znany jest powszechnie fakt dwukrotnego wyjazdu na szkolenia do Moskwy delegacji Państwowej Komisji Wyborczej. Kompletną nieodpowiedzialność pseudoelit rządzących III RP wspierają zaprzyjaźnione z władzą media.Czytając niektóre gazety, można odnieść wrażenie, że Rosja nie wycofała się z Polski w 1993 r. Jest wciąż tu obecna i ma swoich oddanych „polskich Rosjan”, którzy gdyby tylko mogli, wznosiliby w Polsce pomniki na jej część. jak redaktor Paweł Wroński z żydowskiej „Gazety Wyborczej” dla Polaków, opowiadający się za postawieniem Rosjanom w Krakowie pomnika, który ma upamiętnić „zamordowanych” jeńców rosyjskich w „polskich obozach śmierci” w latach 1919-1920. Nie ma sensu bronić dobrego imienia Polski za wszelką cenę - przekonuje Polaków  i  Żydów(?) Paweł Wroński.Jakże bliski jest polski neobolszewik choćby sprzątaczce na lotnisku w Moskwie, która na zwykłą uwagę polskiej stewardessy wypowiedzianą po angielsku, gdyż nie znała rosyjskiego, usłyszała, że wkrótce ona i inni Polacy nauczą się dobrze tego języka.Dzisiaj MSZ zatrudnia na placówkach dyplomatycznych, np. w Łucku, agentów sowieckich, nie zlustrowanych TW i sutenerów, zatrudnionych z decyzji "Radka" Sikorskiego i kontynuatora   Szetyny (rzekomo Schetyny).Oczywiście za wiedzą "The Washington Post" z  pełnomocnikiem amerykańskiego "lobby żydowskiego" -  red. Anne Applebaum i współpracującego z panią redaktor jej męża "dorżnąć watahę" Polaków  antysemitów.   Aleksander Szumański "Kurier Codzienny" Chicago Dokumenty, źródła, cytaty: Paweł Piotr Wieczorkiewicz "Między dwoma wojnami"    Paweł Wieczorkiewicz, „Polscy agenci Kremla” "Wprost" 25. 12. 2005 r. nr 51/52 str. 38, 40, 42 https://www.salon24.pl/u/aleszum/628129,agenci-kremla-wczoraj-i-dzisiaj
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

SZWADRONY ŚMIERCI

$
0
0
Ilustracja: 
agentura bolszewicka
SZWADRONY ŚMIERCICZY TYLKO "GRUPA D"?Esbeckie szwadrony śmierci, działające we współpracy z KGB. Ofiary to m.in. księża Jerzy Popiełuszko, Sylwester Zych, Stanisław Suchowolec, Stefan Niedzielak. Mimo że z działalnością tej grupy historycy wiążą największe akty terroru wobec Kościoła, jej członkowie nigdy nie zostali osądzeni.W 1987 r. w rozmowie z przywódcą NRD Erichem Honeckerem gen. Wojciech Jaruzelski nazwał Kościół katolicki „garbem, którego nie można usunąć operacyjnie – z którym trzeba żyć”. W rzeczywistości okres jego rządów w latach 80., począwszy od stanu wojennego, to ciąg represji wobec duchownych, w tym morderstw dokonywanych z zimną krwią przez Grupę „D” – specjalną komórkę, głęboko zakonspirowaną w strukturach MSW. Najgłośniejsza stała się sprawa ks. Jerzego Popiełuszki, jednak śmierć z rąk oprawców z SB ponieśli i inni duchowni znani ze swojego antykomunizmu oraz oddania sprawie Kościoła i narodu. Na liście ofiar znajdują się także duchowni, którzy w okresie przedokrągłostołowym sprzeciwiali się porozumieniu pomiędzy władzami PRL a koncesjonowaną opozycją.KOŚCIÓŁ NA CELOWNIKUPróby zniszczenia Kościoła, ostoi wiary i polskości, były podejmowane przez cały PRL, niezależnie od tego, czy przy władzy znajdował się Gomułka, czy Jaruzelski. Pionem prowadzącym walkę z Kościołem był Departament IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. 19 listopada 1973 r. decyzją ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kowalczyka utworzono w „czwórce” Grupę Operacyjną do Zadań Dezintegracyjnych, tzw. Grupę „D”. Jej szefem został dyrektor Departamentu IV płk Konrad Straszewski, kierownikiem – Zenon Płatek. W 1977 r. Grupa „D” została podniesiona do rangi osobnego Wydziału VI Departamentu IV.Działalność Grupy „D” była głęboko zakonspirowana nawet w strukturach MSW. Tajne zadania wyznaczał dyrektor departamentu; nie prowadzono żadnej dokumentacji, materiały operacyjne niszczono od razu. Informacje o działaniach na bieżąco trafiały do kierownictwa resortu, kilku najwyższych członków KC PZPR i szefa Urzędu ds. Wyznań Adama Łopatki.SKOMPROMITOWAĆ WYSZYŃSKIEGO, OSŁABIĆ WOJTYŁĘW latach 70. Wydział I Departamentu IV MSW prowadził działania dezintegrujące wobec Prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego. Polegały one na celowym obniżaniu autorytetu Prymasa w społeczeństwie oraz wśród hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. Z uwagi na wiek kard. Wyszyńskiego członkowie Grupy „D” próbowali doprowadzić do „walki” o sukcesję prymasowską, planując m.in. wydrukowanie w jednym z poczytnych tygodników, „Polityce” lub „Perspektywach”, spreparowanego artykułu-wywiadu z byłym księdzem, w którym miał on zdyskredytować postawę Prymasa i Episkopatu w społeczeństwie. Projekt został zatwierdzony przez Straszewskiego.Celem Grupy „D” stał się również kard. Karol Wojtyła. Pracownicy Wydziałów I i VI Departamentu IV oraz Wydziału IV KW MO w Krakowie próbowali za pośrednictwem tajnych współpracowników zdyskredytować kard. Wojtyłę w oczach księży, rozpowszechniając nieprawdziwą informację, że kupił on doktorat, kiedy przez pewien czas przebywał na Zachodzie.PAZNOKCI JUŻ NIE WYRYWALI...Dziełem Grupy „D” było także pobicie 21 stycznia 1983 r. i porwanie w Warszawie Janusza Krupskiego, doktoranta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, współzałożyciela i redaktora wydawanego na terenie Lublina w okresie stanu wojennego kwartalnika opozycyjnego „Spotkania”. Krupski – zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie pod Smoleńskiem – po 1989 r. m.in. szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, został wówczas zatrzymany przez trzech esbeków. Pobito go, a następnie wywieziono samochodem do Puszczy Kampinoskiej, gdzie kazano mu się rozebrać i położyć na ziemi. Krupskiego i jego odzież oblano płynem żrąco-cuchnącym i pozostawiono w lesie. Opozycjonista doznał oparzeń I i II stopnia. Z ramienia Departamentu IV rozpracowywaniem Krupskiego zajmował się Wydział VI, a personalnie Grzegorz Piotrowski i Bohdan Kuliński. Porwaniem kierował Kuliński, a bezpośrednimi wykonawcami byli Piotrowski, Waldemar Pełka oraz Ryszard Skokowski.POD OPIEKĄ TOWARZYSZY SOWIECKICHApogeum działalności Grupy „D” był początek lat 80., a szczególnie okres „Solidarności”. Wprowadzenie stanu wojennego przyniosło nasilenie najbardziej ofensywnych metod operacyjnych, m.in. podpalanie obiektów sakralnych czy organizowanie napadów na księży, włącznie z zabójstwami.Grupa likwidacyjna SB, jak wskazują dokumenty, działała w ścisłej współpracy z sowieckim KGB. W listopadzie 1975 r. płk Straszewski podpisał w Moskwie plan wspólnych przedsięwzięć operacyjnych V Zarządu Głównego KGB i Departamentu IV MSW w zakresie zwalczania Kościoła rzymskokatolickiego oraz rozpracowywania Watykanu. Według oficjalnych dokumentów KGB zarząd ten odpowiedzialny był za „walkę ideologiczną”, „zwalczanie dywersji”, „walkę z dysydentami” oraz „zwalczanie imperialistycznych wpływów Watykanu w państwach satelickich”.Kontakty peerelowskich i sowieckich spec - służb nasiliły się po wyborze Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r. oraz po powstaniu „Solidarności” w sierpniu 1980 r.Zachowane dokumenty świadczą o tym, że członkowie Grupy „D” do 1987 r. 25 razy oficjalnie wyjeżdżali do ZSRS. Pracownicy KGB cztery razy wizytowali Departament IV. Delegacji polskiej przewodniczyli Zenon Płatek i Adam Pietruszka, w większości spotkań brał udział również Grzegorz Piotrowski, szef Grupy „D” w latach 1982-1983, dowódca szwadronu śmierci, który uprowadził i zamordował ks. Jerzego Popiełuszkę. Celem było planowanie wspólnych działań wymierzonych w Kościół i księży. Po raz ostatni Pietruszka spotkał się z delegatami KGB latem 1984 r. Jego aresztowanie nie przerwało cyklicznych spotkań oficerów IV Departamentu z KGB, które trwały do połowy 1989 r.Sam Piotrowski współpracę z KGB rozpoczął w Bułgarii w 1982 roku.„SPARTOLONA ROBOTA"Moskiewski trop w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki ujawnił poniekąd proces toruński. Adam Pietruszka, wtedy wicedyrektor IV Departamentu, powiedział na sali rozpraw, że „za zamordowaniem księdza Popiełuszki stały służby specjalne ZSRS”. Sąd wątku nie podjął, a dyspozycyjny wobec reżimu przewodniczący składu sędziowskiego nie pozwolił oskarżycielom posiłkowym na dociekanie prawdy na ten temat.Sugestie Pietruszki potwierdza przebieg narady obu służb, do której doszło w podwarszawskim Zalesiu 3 listopada 1984 r. Z zachowanych dokumentów wynika, że Sowieci byli niezadowoleni z przebiegu morderstwa kapelana „Solidarności”. Według zachowanej notatki „towarzysze radzieccy określili tą sprawę jako spartoloną robotę”. Nazwisko osoby sporządzającej notatkę zostało wymazane.PRAWDY NIE POZNAMY?Od kilku lat warszawski oddział IPN prowadzi śledztwo w sprawie działania w MSW związku przestępczego, mającego na celu m.in. dokonywanie zabójstw działaczy opozycji demokratycznej i duchowieństwa. Śledztwo obejmuje w sumie 42 przypadki przestępstw z okresu stanu wojennego, o których sprawstwo podejrzewa się SB, a zwłaszcza tzw. wydziały „D” w IV departamencie MSW. Śledczy korzystają m.in. z dokumentacji zgromadzonej przez tzw. komisję Rokity, która ustaliła, że skutkiem działań funkcjonariuszy MSW od wprowadzenia stanu wojennego do 1989 r. było 91 udokumentowanych przypadków zgonów ludzi, przeważnie blisko związanych z opozycją. Wyjaśniono niewielką część tych przypadków.„NIEZNANI SPRAWCY ”SB w sposób szczególny inwigilowała grupę około 100 duchownych, których oceniła jako najbardziej wrogo nastawionych do państwa. Represjami i likwidacją niewygodnych kapłanów zajmowała się Grupa „D”, działająca na całym obszarze PRL.W latach 1982-1989 doszło do siedmiu niewyjaśnionych do dziś zabójstw księży: Jerzego Popiełuszki, Stefana Niedzielaka, Sylwestra Zycha, Stanisława Suchowolca, Stanisława Palimąki, Antoniego Kija i Stanisława Kowalczyka. Wdrażane śledztwa – wyjątkiem był proces toruński – umarzano, a winę za morderstwa zrzucano na tzw. nieznanych sprawców.RAPORT ROKITYTuż po zabójstwie ks. Popiełuszki minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak wydał zarządzenie w sprawie zakresu działań Departamentu IV MSW, które przewidywało kontynuowanie ofensywy operacyjnej wobec Kościoła. Działalność ta była prowadzona niemalże do ostatnich chwil PRL.17 sierpnia 1989 r. Sejm powołał Komisję Nadzwyczajną ds. Zbadania Działań Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na jej czele stanął Jan Maria Rokita.Komisja nie miała uprawnień śledczych, nie mogła gromadzić dowodów, zeznający świadkowie nie ponosili odpowiedzialności karnej. Członkowie komisji nie mieli pełnego dostępu do dokumentów MSW. Pomimo to 26 września 1991 r. komisja przedłożyła Sejmowi sprawozdanie ze swej działalności, tzw. Raport Rokity.Część IV dokumentu poświęcona jest niewyjaśnionym zgonom księży. Dokument zatytułowany „Informacja o działalności komórek "D" pionu IV byłej Służby Bezpieczeństwa” w wersji skróconej został włączony do części IV „Raportu Rokity”. Całość „Informacji...” utajnił ówczesny minister spraw wewnętrznych Henryk Majewski.Do odtajnienia całego „Raportu Rokity” doszło dopiero w 1999 r. „Informację...” w wersji rozszerzonej, zawierającą m.in. nazwiska funkcjonariuszy Grupy „D” w centrali i komórek „D” w terenie oraz opis ich działalności, opublikował Instytut Pamięci Narodowej w Biuletynie ze stycznia 2003 r.Upublicznienie raportu nie przełożyło się na ukaranie esbeckich speców od mokrej roboty z Grupy „D”.Jawne zabójstwa   znanych polityków i osób związanych z mordami, brak wyjaśnień prowadzonych śledztw, powiązane z opiniami niektórych historyków wskazują, że istnieje takie zagrożenie. Atak na pracowników biura poselskiego Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi zakończony śmiercią Marka Rosiaka i poważnymi obrażeniami ciała Pawła Kowalskiego posła do Parlamentu Europejskiego z użyciem przez zbrodniarza paralizatora był zaplanowaną zbrodnią wykonaną w sposób profesjonalny. Do dzisiaj nie wyjaśniono sprawy zabójstwa Stanisława Pyjasa przez śmiertelne pobicie, czy Krzysztofa Olewnika, w konsekwencji przerzucając winę na rodzinę zamordowanego, „samobójstwo” Andrzeja Leppera, morderstwo Marka Papały, czy „samobójstwa” więzienne sprawców porwania Krzysztofa Olewnika, nie wyłączając „katastrofy” smoleńskiej, z matactwami komisji Jerzego Millera i osławionej generalissimus Tatiany Anodiny, świadczą o istnieniu takich zagrożeń w powiązaniu ze służbami rosyjskimi.Jeszcze wcześniej zamordowany został premier rządu PRL Piotr Jaroszewicz, ksiądz Stefan Niedzielak, kapelan Armii Krajowej i WIN, współzałożyciel Rodziny Katyńskiej.Ks. Stefan Niedzielak był inicjatorem wzniesienia krzyża katyńskiego na cmentarzu powązkowskim (31 lipca 1981 roku), który to pomnik SB jeszcze tej samej nocy zniszczyła. Za swoją działalność niepodległościową był nieustannie nękany i szykanowany, otrzymywał listy i telefony z pogróżkami, bezpieka wielokrotnie podejmowała próby zastraszenia go, pobicia czy porwania. Zginął zamordowany (prawdopodobnie ciosem karate) przez "nieznanych sprawców" w swojej plebanii na Powązkach w nocy z 19 na 20 stycznia 1989 roku.Był współpracownikiem Delegatury Rządu na Kraj, dzięki czemu wcześnie poznał raport komisji Czerwonego Krzyża o zbrodni katyńskiej.Uczestniczył w powstaniu warszawskim. Był kurierem przewożącym zaszyfrowane komunikaty z Warszawy do Krakowa dla ks. abp. Adama Sapiehy. Latem 1944 przewiózł do Krakowa tzw. depozyt katyński, czyli dowody z przeprowadzonej przez Niemców ekshumacji grobów w Katyniu.W latach 80 wraz z Wojciechem Ziembińskim zaczął tworzyć Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie. Został kapelanem Rodzin Katyńskich i upominał się o ujawnienie prawdy katyńskiej. Wspierał repatriantów z Rosji i Kazachstanu, organizował wysyłkę książek do Polaków żyjących w krajach dawnego Związku Radzieckiego.W Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej stwierdzono szereg zewnętrznych obrażeń w okolicy twarzy i głowy oraz złamanie kręgosłupa szyjnego, mimo to ówczesne ministerstwo spraw wewnętrznych wykluczało morderstwo. Sprawę śmierci kapłana umorzono 2 października 1990 roku, przyjmując wersję o śmiertelnym upadku z fotela. O zabójstwo podejrzewano SB. Jan Olszewski w swoich pracach sugerował udział KGB w morderstwie.W czasie obrad Okrągłego Stołu mecenas Władysław Siła-Nowicki poprosił o uczczenie zamordowanych kapłanów: Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca minutą ciszy. Telewizja Polska usunęła ten moment z transmisji na antenie ogólnopolskiej.Z akt sprawy zabójstwa ks. Stefana Niedzielaka w niejasnych okolicznościach zniknęły materiały zabezpieczone podczas sekcji zwłok i ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni.30 stycznia 1989 roku ciało zamordowanego wikarego Stanisława Suchowolca odnaleziono w jego mieszkaniu na plebanii. Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił pomiędzy 2 a 4 w nocy, na skutek zatrucia tlenkiem węgla, spowodowanego pożarem niesprawnego pieca. Prokuratura uznała, że pies księdza również zatruł się czadem. Dochodzenie zakończyło się po kilku miesiącach umorzeniem z powodu braku znamion wskazujących na udział osób trzecich w zainicjowaniu pożaru.W 1992 rozpoczęto w tej sprawie nowe śledztwo. Gospodyni parafii na Dojlidach zeznała, że w nocy z 29/30 stycznia 1989 widziała na plebanii 3 nieznane osoby: dwóch mężczyzn i kobietę. Słyszała ich przyciszone szepty i rozmowy. Około północy jako ostatnia widziała księdza żywego. Z ekspertyzy przeprowadzonej przez biegłych sądowych wynika, że w drewnianej podłodze wybito dziurę, przez którą od strony piwnicy wlano łatwopalną substancję. Jeden ze strażaków w śledztwie zeznał, że w lewym dolnym rogu szyby okiennej widać było dziurę powstałą wskutek uderzenia ciężkim przedmiotem. Biegli weterynarze, zapoznając się ze zdjęciami z miejsca zbrodni, zauważyli, że z pyska psa ciekła krew. Ich zdaniem oznaczało to, że zwierzę zostało zatrute lub zabite. Białostocka prokuratura ogłosiła we wrześniu 1992, że przyczyną pożaru w mieszkaniu, a w konsekwencji powodem śmierci księdza Stanisława Suchowolca, było podpalenie. W sierpniu 1993 roku z powodu nieustalenia sprawców postępowanie umorzono.Zleceniodawców zbrodni popełnionej na bł. księdzu Jerzym Popiełuszce nie odnaleziono, ale media cytują wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego :„Konsekwentnie należy przestrzegać zasady kija i marchewki, co Kościołowi i duchowieństwu powinno się opłacać, co zaś nie. "  Wzmóc działania wobec ks. Jerzego Popiełuszki. Ks. Popiełuszko nie powinien się wtrącać do działań partii i rządu”.Tego, czego nie może powiedzieć związany tajemnicą śledztwa prokurator Andrzej Witkowski, ujawnia ks. Stanisław Małkowski, współpracownik i przyjaciel księdza Jerzego Popiełuszki, w PRL-u kapelan "Solidarności", uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej: - Wersję przedstawioną na procesie toruńskim odbieram jako próbę obrony ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego - chcieli odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia, że są odpowiedzialni za zamordowanie księdza Jerzego, zrzucając winę na gen. Mirosława Milewskiego. Nie mam wątpliwości, że winni śmierci ks. Popiełuszki są właśnie Kiszczak i Jaruzelski. Wiem, że ekipa esbeków, która porwała księdza, była śledzona przez inną ekipę. Mieliśmy zatem do czynienia ze zbrodnią wielopiętrową. Poza tym ciekawa, symboliczna jest zbieżność dat. 19 października Kiszczak obchodził urodziny i być może Piotrowski porywając księdza Jerzego, chciał zrobić swojemu przełożonemu prezent. Zatem prawdę już znamy, trzeba jeszcze wyjaśnić wszystkie okoliczności. A więc np. to, czy Kiszczak i Jaruzelski działali w powiązaniu z towarzyszami radzieckimi? ( Tadeusz M. Płużański).Jan Olszewski od 20 lat jest przekonany, że mocodawców mordu trzeba szukać w Moskwie: "W moim przekonaniu nikt tutaj, zwłaszcza w MSW, nie odważyłby się zrobić czegokolwiek w sprawie ks. Jerzego co najmniej bez konsultacji, jak nie bez zaleceń stamtąd".Nie udało się zamordować Jarosława Kaczyńskiego, nie poleciał do Smoleńska. Bardzo szybko po tym usiłowano go zamordować strzelając do jego samochodu. Ślady kul w samochodzie odkrył nowy nabywca auta.Byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i działających w opozycji księży mogli zamordować ci sami funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Tajne komando miało „licencje na zabijanie” osób zagrażającym komunistycznym władzom. To były trzy osoby – kobieta o krótkich jasnych włosach i dwóch mężczyzn, w tym jeden o posturze atlety. Tak zapamiętał ich człowiek, który rankiem 1 września 1992 roku spacerował z psem w Aninie. Świadek widział jak te trzy osoby wybiegły z willi byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza. W noc poprzedzającą to wydarzenie Jaroszewicz i jego żon a Alicja Solska zostali zamordowani. Solską zastrzelono w łazience, a jej męża przed zabiciem  wiele godzin torturowano celem uzyskania dokumentów kompromitujących polityków. Takie same rysopisy podał kierowca autobusu komunikacji miejskiej w Warszawie, który składał zeznania w sprawie zamordowania ks. Stefana Niedzielaka proboszcza parafii na Powązkach. Zapamiętał, że przed północą 20 stycznia 1989 roku na przystanku przy cmentarzu wysiedli dwaj mężczyźni i kobieta i poszli w stronę plebanii. Następnego ranka znaleziono tam zwłoki księdza.Dwóch mężczyzn i kobietę o jasnych włosach zapamiętała Marianna K. gospodyni plebanii na Dojlidach  w Białymstoku. Według niej byli oni w budynku, w którym mieszkali księża, w nocy z 29 na 30 stycznia 1989 roku. Tej nocy w niewyjaśnionych okolicznościach zginął ksiądz Stanisław Suchowolec, kapelan białostockiej „Solidarności”.Wiele śladów wskazuje na to, że istnieje „komando do mokrej roboty”, które już zabijało na polecenie najważniejszych  polityków PRL - uważa Piotr Łysakowski, historyk  z Instytutu Pamięci Narodowej,  dr nauk humanistycznych, historyk, specjalista historii Niemiec i stosunków polsko – niemiecko – rosyjskich, który badał  okoliczności śmierci wspomnianych księży. W III RP komando pojawiało się również wówczas, gdy trzeba było przeszkodzić w rozwikłaniu zagadek  zbrodni popełnionych przez peerelowską bezpiekę.Zeznania świadków pozwalają postawić hipotezę, że za opisanymi wcześniej zabójstwami stała ta sama grupa trzech osób. Dodatkowym dowodem  wiążącym zabójstwo ks. Niedzielaka ze sprawą Jaroszewiczów są zabezpieczone na miejscach popełnionych zbrodni identyczne odciski palców. Przez kilkanaście lat śledczy byli bezradni, nie wiedzieli do kogo należą. Jesienią  2004 roku do prokuratorów IPN prowadzących sprawę zgłosił się świadek, który wskazał  jednego ze sprawców morderstwa na ks. Niedzielaku . Kilkanaście dni później policjant  pracujący w grupie śledczej IPN metodami operacyjnymi zdobył odciski palców wskazanej przez świadka osoby i porównał je z odciskami zabezpieczonymi w mieszkaniu ks. Niedzielaka. Były identyczne.Zidentyfikowanym przez świadka sprawcą jest R. w 2004 roku nadkomisarz warszawskiej policji. To wysoki, postawny, atletycznie zbudowany mężczyzna. Ma pierwszy dan w karate, interesuje się bronią i świetnie strzela. W 1998 roku został przyjęty do Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych, gdzie zajmował się sprawami kryminalnymi. Z roczną przerwą pełnił służbę, aż do kwietnia 2005 roku. Przez większość czasu zajmował się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej i aktów terroru kryminalnego. 15 lipca 1999 roku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski – na wniosek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – odznaczył go Brązowym Krzyżem Zasługi za „zasługi w ratowaniu życia ludzkiego”.Sprawę śmierci ks. Stefana Niedzielaka umorzono, przyjmując , że zabił się upadając wraz  z fotelem na podłogę, tymczasem fotel znaleziono stojący, a nie leżący na podłodze. Eksperyment procesowy przeprowadzony 16 marca 1989 roku przez specjalistów kryminalistyki wykluczył by człowiek o wadze kapłana mógł w ten sposób upaść z fotela. Wykazał ponadto, że obrażenia karku powstałe w wyniku uderzenia o podłogę po upadku z tej wysokości byłyby znacznie mniejsze. Bezpośrednią przyczyną zgonu księdza miało być kilka urazów karku (każdy z nich był śmiertelny!!!). Kapłana znaleziono leżącego na brzuchu. Gdyby potraktować poważnie wersję z 1989 roku trzeba przyjąć, że sędziwy ksiądz celowo wywrócił fotel w którym siedział, zmarł wskutek silnego uderzenia o podłogę, a następnie - już martwy – wstał, przeszedł przez pokój, postawił leżący fotel i położył się na brzuchu.Hipotezę o komandzie zabójców i roli R. w sprawie potwierdzają również akta operacyjne SB zachowane w zbiorze zastrzeżonym IPN. Wśród nich jest dokumentacja ( pokwitowanie odbioru samochodu  i rachunek za hotel) delegacji służbowej do Białegostoku, którą 28-29 stycznia 1989 roku odbył R. Na tych dokumentach nie zachowały się nazwiska towarzyszących mu osób, ale jest nazwa popularnego w Białymstoku hotelu C. W tym hotelu w latach 80 MSW utrzymywało lokal konspiracyjny. Zawsze nocowali w nim oficerowie SB, którzy przyjeżdżali z innych miast. W zeznaniach złożonych po 1992roku i zawartych w VIII tajnym tomie śledztwa kilku byłych oficerów białostockiej SB   sugerowało, że ks. Suchowolca  zabiła specjalna grupa egzekucyjna, która przyjechała z Warszawy.Zabicie księży związanych z „Solidarnością” miało przestraszyć co bardziej radykalnych opozycjonistów. Zabójstwa te były czytelnym sygnałem, że komuniści nie dopuszczą aby na czele opozycji stali ich radykalni przeciwnicy. W 1989 roku komuniści oddali władzę, ale nie zostali rozliczeni ze swoich zbrodni. Cztery lata później otworzyło to postkomunistycznej lewicy drogę do sięgnięcia po władzę w wolnych wyborach.Charakterystyczne są kłamstwa i matactwa o przyczynach śmierci. Nie tylko kłamie komisja Millera , czy MAK, kłamią również polscy politycy i niektórzy profesorowie medycyny. Przed laty słynne kłamstwo medyczno-sądowe, sfałszowanie protokołu sekcji zwłok Stanisława Pyjasa  sporządził prof. Zdzisław Marek - etatowy esbecki ekspert sadowy. Dzisiaj po kłamstwach smoleńskich polityka lek. med. Ewy Kopacz działającej wspólnie i w porozumieniu z Donaldem Tuskiem pojawia się nowy skandal z sekcjami zwłok  osób poległych w Smoleńsku. Nagle bez powodu przeniesienie ciała ministra Zbigniewa Wassermana z krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej do zakładu wrocławskiego jest kolejnym łajdactwem. Krakowski Zakład Medycyny Sądowej posiada najnowocześniejszy sprzęt badawczy i 200 lat tradycji. Dlaczego Wrocław? Bo tam jest prof. Barbara Świątek, która zdobyła już odpowiednią renomę stojąc na czele zespołu, który wydał orzeczenie w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, wkluczające jakoby został zamordowany. Prof. Barbara Światek kontynuuje  orzecznictwa w stylu prof. Zdzisława Marka.W rosyjskiej opinii z sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna były błędy, nie podają one jednak w wątpliwość głównych wniosków tej opinii - to jedna z konkluzji ekspertyzy dokonanej przez polskich biegłych, którą ujawniła Naczelna Prokuratura Wojskowa.SZWADRONY ŚMIERCI - DLA NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCHWarto w tym miejscu przypomnieć działalność Polskiego Państwa Podziemnego, które swoją odwagą i rzetelnością patriotyczną powinno być wzorcem dla dzisiejszej Polski.To nie była wojna domowa, toczona między różnymi ugrupowaniami tego samego państwa, o władzę i własne interesy.W Polsce po 1944 r. mieliśmy do czynienia z powstaniem antykomunistycznym (także na polskich Kresach, o czym nie wolno zapomnieć), toczonym w celu odzyskania niepodległości.Było ono porównywalne z powstaniem styczniowym i w tym sensie było ostatnim polskim powstaniem narodowym. Powstanie zostało stłumione bardzo krwawo, a dokładnej skali ofiar poniesionych w walce i późniejszych represji być może już nigdy nie poznamy.Komuniści nie prowadzili dokładnej ewidencji, w dodatku starannie zacierali ślady po swych zbrodniach. Po 1989 r. zabrakło woli rozliczenia minionego okresu. III RP bardzo długo była prostą kontynuacją Polski Ludowej, nie tylko politycznie, ale też instytucjonalnie i personalnie. Trudno było zrobić to natychmiast po zmianach, zwyciężyła bowiem koncepcja „grubej kreski”, także w tym zakresie.Po dziś dzień nieznane są rozmiary represji sowieckich ze strony NKWD i innych jednostek stacjonujących w pierwszych latach powojennych na terenach Polski Ludowej. Na Kresach tylko one są odpowiedzialne za popełniane tam masowe zbrodnie.SKALA ZBRODNIDzisiaj wiemy, że w komunistycznych więzieniach stracono na mocy „wyroków sądowych” około 5 tys. osób. Wiemy jednak również, że nawet w świetle komunistycznego prawa owe wyroki były od początku nieważne, albowiem wydawały je głównie wojskowe sądy rejonowe powołane aktem zbyt niskiej rangi. Mimo to rodziny ofiar do dziś muszą przechodzić poniżającą procedurę udowadniania niewinności swych najbliższych.Ale to przecież wierzchołek olbrzymiej góry lodowej! W komunistycznych więzieniach i obozach zamordowano w aresztach, śledztwach lub już po wydanych wyrokach wieloletniego więzienia około 20 tys. ludzi. Łącznie daje to liczbę 25 tys. ofiar, z czego zaledwie co piąta zginęła w wyniku zbrodni sądowej, jaką była ówczesna kara śmierci. Reszta zginęła w wyniku zbrodni pozasądowych, choć znajdowała się w gestii komunistycznego wymiaru (nie)sprawiedliwości. A to w dalszym ciągu mniejsza część zamordowanych w ogóle w tamtym czasie.Musimy bowiem pamiętać, że wielokrotnie więcej zabitych zostało w terenie, w wyniku walk (szacuje się, że było ich ok. 8 tys.), ale przede wszystkim obław, pacyfikacji i następujących po nich masowych represji. Łącznie w okresie powstania antykomunistycznego zginęło od 50 tys. do nawet 100 tys. ludzi!To jest prawdziwa skala komunistycznych zbrodni, tym bardziej że większość z nich to ofiary cywilne, w tym także kobiety i dzieci. Obowiązywała bowiem zasada odpowiedzialności zbiorowej, sankcjonowana rozkazami najwyższych dowódców. Michał Żymierski – naczelny dowódca „ludowego” WP, w rozkazie z 14 czerwca 1945 r. nakazywał: „w toku walk do niewoli nie brać: przywódców i oficerów dowództwa dywersyjnego”; odnośnie do ludności cywilnej na terenach toczonych walk nakazywał surowo karać „nie tylko podejrzanych, ale i wszystkie osoby, u których się oni ukrywali i które im okazywały jakąkolwiek pomoc, nie wyłączając najbliższych członków rodzin”, w tym niepełnoletnich dzieci!Bandyckie rozkazy były skrzętnie wykonywane. Na przykład lokalny dowódca KBW meldował po jednej z akcji w powiatach Koło i Nieszawa, że „w toku walk zabito dwóch ludzi z bandy ’Szarego’, a trzeci został wzięty do niewoli, ale na rozkaz obecnego tam z-cy kierownika WUBP por. Szwagierczaka został rozstrzelany”.BANDY POZOROWANE Wszelkie akcje przeciwko Podziemiu Niepodległościowemu wiązały się z masowymi rabunkami dokonywanymi w pacyfikowanych miejscowościach. Informacje o tym znajdujemy również w zachowanych materiałach bezpieki. W jednej miejscowości zgromadzono walizy ze zrabowanymi w toku operacji ubraniami itp. „Wszystkie te walizy zostały rozszabrowane przez pracowników Milicji i UBP, ponieważ nasi ludzie ścigali bandytów” – jak wynika z tego raportu, dowódca żali się, że dla jego grupy już nic nie zostało…A rabowano wszystko. Z meldunku jednej z grup operacyjnych UB wynika, że podczas rewizji w gospodarstwie zrabowano m.in. palto dziecinne, sukienkę dziecinną, płaszcz deszczowy, chodnik podłogowy, firanki drzwiowe, lustro, łóżko, krzesła, szafę, lampkę nocną, kury, świnie, wiadro, poduszkę, pierzynę… „Konfiskaty dokonano zgodnie z prawem” – zakończył swój złodziejski raport oficer PUBP.Stosowano metody niezwykle niegodziwe. Jedną z nich było wypuszczanie w teren tzw. band pozorowanych, czyli grup operacyjnych UB, milicji i wojska, które udawały oddziały podziemia i na ich konto dokonywały morderstw, napadów, rabunków, podpaleń… Skali tego procederu nie znamy, ale początkowo, w latach 1945-1947, była ona znaczna. Ich zbrodnie miały w opinii publicznej zohydzić oddziały podziemia i doprowadzić do braku zaufania do nich ze strony ludności.Ponadto działały terenowe „szwadrony śmierci”, złożone z zaufanych funkcjonariuszy, które na własną rękę wymierzały podejrzanym (czy tylko posądzanym o nieprzychylność dla nowej władzy) ludową sprawiedliwość, praktycznie zawsze pojmowaną jako zamordowanie osób ujętych i uprowadzonych do lasu.Grupa egzekucyjna Władysława Rypińskiego „Rypy” w powiecie płockim zamordowała w latach 1945-1947 ponad sto osób, byłych żołnierzy AK i cywilów. Ile takich grup działało w całym kraju i jaka była skala popełnionych przez nie zbrodni? Tego nie wiemy. Mamy znikomą wiedzę na temat „brygad realizacyjnych” powołanych w MBP. Wcielano do nich funkcjonariuszy o… niskim poziomie umysłowym. Tacy bowiem nie wnikają, dlaczego i kogo mordują na rozkaz.Ofiary chowano byle gdzie, w lesie, w torfowych dołach, na wysypiskach śmieci. Chodziło tylko o zacieranie śladów, ale nie zawsze to było skuteczne. I tak 1 grudnia 1945 r. funkcjonariusze UB porwali w Grójcu, a następnie zamordowali w Budkach Petrykozkich sędziego Zbigniewa Hankego, nauczyciela Tadeusza Listkiewicza, dyrektora Spółdzielni Rolniczo-Handlowej Bolesława Łukowskiego i miejscowego prezesa PSL Józefa Sikorskiego.Zostali zastrzeleni i pochowani w płytkim dole, przyklepano ich świeżym śniegiem. Ranny Józef Sikorski przeżył egzekucję i wydostał się spod śniegu. Dzięki temu zbrodni nie dało się ukryć, ale sprawcy, choć doskonale znani, nigdy nie zostali ukarani. Postępowanie wobec nich zostało bowiem umorzone na mocy amnestii ogłoszonej dla żołnierzy podziemia niepodległościowego…DZISIAJ BERLIN - JUTRO GIBRALTARDo dzisiaj historycy, którzy nie chcą dostrzegać w powojennej sytuacji Polski okupacji sowieckiej, a następnie „rodzimej” komunistycznej, mówią, wzorem swych poprzedników, czyli specjalistów od ustanawiania i utrwalania władzy ludowej, o trwającej wówczas wojnie domowej. Wystarczy jednak przytoczyć konkretne rozkazy dowódców struktur niepodległościowych, aby zrozumieć sens nowej rzeczywistości i tego, o co toczyła się walka. Pułkownik Tadeusz Danilewicz ps. „Doman”, komendant główny Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, napisał w rozkazie z 1 września 1945 r.: „1. Walczymy o pełne wyzwolenie Polski spod okupacji i wpływów sowieckich zarówno bezpośrednich, jak i za pośrednictwem swoich agentów (grupa Bieruta). 2. Prowadzimy walkę o całość ziem wschodnich w granicach 1939 r. 3. Z walki o Wielką Polskę nie zrezygnujemy pod wpływem terroru Rosji Sowieckiej i jej agentur”. O co walczyli ich przeciwnicy, ideowi komuniści? O inną, sprawiedliwą rzekomo Polskę i byli w tej walce samodzielni, niezależni od zewnętrznych mocodawców? Bez żadnych skrupułów ujawnił to Mieczysław Moczar (Mikołaj Demko), wysoki funkcjonariusz MBP, w liście z 1948 r. do swych przełożonych: „Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze”.Polscy niepodległościowcy, z wizją demokratycznego państwa, suwerennego i sprawiedliwego, nie pasowali do koncepcji utworzenia namiastki sowieckiej republiki, polskiej w formie, sowieckiej w treści. Reprezentowali tradycyjne wartości, byli elitą, która stała na przeszkodzie ludobójczego eksperymentu społecznego i politycznego – pospiesznego przekształcenia normalnego społeczeństwa w „ludzi sowieckich”. Nie było zatem dla nich miejsca. Nie jest bowiem prawdą, że ci, którzy konspiracji zaniechali i ujawnili się przed komunistyczną bezpieką, byli pozostawieni w spokoju. Przykładem niech będzie por. Jan Rodowicz ps. „Anoda”, jeden z bohaterów powstania warszawskiego. W konspiracji po wojnie nie był, zajął się upamiętnianiem swych poległych kolegów. Też był solą w oku bezpieki, stał na przeszkodzie budowie „raju na ziemi”. Zginął, jak wielu innych, bo nie nadawał się na homo sovieticusa.Musimy uwzględnić również około 250 tys. więźniów politycznych skazanych na długoletnie wyroki. Również po 1956 r. trwały jeszcze aresztowania i procesy polityczne. Niektórzy stawali przed sądami PRL po raz kolejny, mimo iż wcześniej odbyli już swoje kary. Dotyczyło to głównie osób z podziemia narodowego, szczególnie zaciekle prześladowanych, podczas gdy represje wobec członków innych formacji niepodległościowych faktycznie zelżały.Wspomnijmy tu procesy Juliana Pomorskiego „Rysia” (1957), Michała Krupy „Wierzby” (1960), Andrzeja Kiszki „Dęba” (1962) czy Czesława Czaplickiego „Rysia” (1964). Inni, jak Kazimierz Wybranowski „Kret” czy Tadeusz Zajączek „Szary”, wracali do więzień mimo warunkowego zwolnienia po 1956 roku. Ostatni z więzionych narodowców opuszczali zakłady karne dopiero w połowie lat 70.Wychodzili więc na względną wolność dopiero wówczas, gdy młode pokolenie uzyskało już prawo wyjazdów na Zachód, w kolejkach można było wystać pralkę, telewizor, lodówkę, a w miejscach pracy władza „dawała” przydziały na wczasy czy sanatoria.Duża część społeczeństwa pamiętała jednak, gdzie i jak żyliśmy. Formy oporu się zmieniały, ale nie było powszechnej akceptacji ustroju komunistycznego. Przewidywał to proroczo wspomniany wyżej płk T. Danilewicz w rozkazie z 22 lipca 1945 r.:„Rozwój działań wojennych przyniósł nam po okupacji niemieckiej drugą okupację – sowiecką. (…). Walka Narodu Polskiego o elementarne prawa bytu i rozwoju trwa nadal. Będzie ona ciężka i długa. Musi być prowadzona jak najskuteczniej i z najmniejszymi dla Narodu stratami. (…)Walka obecna będzie przede wszystkim walką polityczną, będzie się toczyć o to, co stanowi istotę Narodu: o kulturę, religię, tradycję, o niezawisłość myśli i ducha polskiego, będzie to walka z komunizmem i wpływami Wschodu. Walczyć będziemy o każdą komórkę gospodarczą, społeczną, wychowawczą, a w szczególności o duszę młodego pokolenia. W walce tej wszyscy musicie wziąć pełny udział”.STEFAN MICHNIK I INNIWydawało się, że po 1989 r. Polska upomni się o swych Bohaterów, odnajdzie ich groby, upamiętni wspaniałe postaci Podziemia Antykomunistycznego. I odnajdzie ich oprawców. To zresztą nie byłoby trudne – żyli pośród nas, pobierali ogromne emerytury, mieszkali pod najlepszymi adresami, obwieszeni wszelkimi możliwymi świecidełkami, uhonorowani najwyższymi stopniami wojskowymi. Wielu z nich przyznało sobie ordery Virtuti Militari – a jakże. Niektórzy udali się na emigrację, jakoby uciekając przed „polskim antysemityzmem”…Nie było jednak woli ich ścigania, a przecież było wśród nich wielu najwyższych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, Informacji Wojskowej, sędziów i prokuratorów wojskowych. Wymieńmy przykładowo gen. Stanisława Zarakowskiego – naczelnego prokuratora wojskowego, gen. Mieczysława Mietkowskiego (vel Mojżesza Bobrowickiego) – wiceministra MBP, ppłk. Wiktora Herera, naczelnika wydziału śledczego w MBP, ppłk. Helenę Wolińską (vel Fajglę Mindlę Danielak) z naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Salomona Morela, kpt. Stefana Michnika…Co więcej, nie tworzono nawet ram prawnych do takich działań, wszak definicja zbrodni komunistycznych zaistniała w polskim prawie dopiero w 1998 r. i jest praktycznie fikcją. Dziś wiemy, że żaden zbrodniarz komunistyczny, nawet z zarzutem ludobójstwa, przed polskim sądem już nie stanie. Co więcej, ofiary terroru komunistycznego są do dziś bezkarnie wyszydzane i lżone. Jednak powoli wydobywamy je z niepamięci, także z cmentarnych jam na powązkowskiej Łączce i innych miejsc tajemnych pochówków. Cieszy fakt, że pamięć o nich coraz szerzej trafia do najmłodszych pokoleń, które poszukują swej naturalnej tożsamości.Dokumenty, źródła, cytaty:Leszek Żebrowski "Nasz Dziennik" https://www.nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/863-leszek-ebrowski-qszwadrony-mierciqLeszek Szymowski „Zakazana historia”.https://www.salon24.pl/u/aleszum/386523,szwadrony-smierciAleksander Szumański „Kurier” Chicago - opublikowano: 30 stycznia 2012, 20:46"http://www.aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1223-szwadrony-smiercihttp://www.klubypatriotyczne.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=477:-z-krwi-ksiy-na-rkach&catid=13:historia-najnowsza&Itemid=27"Z krwią księży na rękach'    
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

MARTYROLOGIA, KOŚCIÓŁ RZYM - KAT., PATRIOTYZM, W PORTALU PRESSMANIA, "GAZECIE WYBORCZEJ"...

$
0
0
Ilustracja: 
MARTYROLOGIA, KOŚCIÓŁ RZYM - KAT., PATRIOTYZM, W PORTALU PRESSMANIA, "GAZECIE WYBORCZEJ"...BEZ KOMENTARZAhttp://pressmania.pl/2018/09/PISAŁEM W SIERPNIU 2014 ROKU:O MORDZIE PROFESORÓW LWOWSKICH WYŻSZYCH UCZELNI 4 LIPCA 1941 ROKU   (...)Mord 4 lipca 1941 r. przesłania ostatnie miesiące życia byłych polskich profesorów. A przecież nawet z tych wstydliwie przemilczanych fragmentów widać, że poszli na współpracę z okupantem sowieckim na skalę nieporównanie większą, niż Piasecki w 1945. Przynajmniej niektórzy. Początkowo aresztowany przez sowietów były premier II RP Kazimierz Bartel został uwolniony dosłownie natychmiast. “Jednak już następnego dnia Bartel powrócił w towarzystwie “komendanta NKWD” (gen. Iwan Sierow?). Zwrócono mu również skradzione przez rewidujących ordery i złoty zegarek. Przebieg krótkotrwałego pobytu w więzieniu, a także okoliczności zwolnienia nie są znane.” [w:] Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu: Tom 36, 1993; “Przegląd historyczny”, Tom 83, Wydania 1-3, PWN. 1992 str. 195Czy tak szybko zostało zawarte porozumienie? (...)".  ...Ten „mord polskich profesorów” we Lwowie tak naprawdę dotknął kolaborantów sowieckich. Nie bójmy się tego słowa. Ich czasem jawne, czasem tylko dorozumiane opowiedzenie się po stronie „kałmuckiego najeźdźcy”, i to czasem już w październiku 1939!, było największym osiągnięciem stalinowskiej propagandy na tamtych terenach. Rozstrzelano więc nie polskich, ale sowieckich. Bo oni wyrzekli się Ojczyzny, chociaż powinni być przykładem dla mniejszych. Nawet za cenę życia! Ponad wszelką wątpliwość ich publicznie deklarowana postawa łamała ducha w społeczeństwie służąc umacnianiu sowieckiej „władzy ludowej”.Tymczasem wobec nich próbuje się stosować jakieś dziwne złagodzenie kryteriów – nie kolaboracja, ale „mimikra”, takie swoiste „udawanie” i popieranie „władzy” jedynie w prasie i na mityngach. Tak jakby można było być świnią publicznie, a w rzeczywistości porządnym człowiekiem. Jak nikt nie widzi..."Patrz (dopisek A.S,) CZAS APOKALIPSY http://niepoprawni.pl/blog/2218/czas-apokalipsy-0...Pisze bloger Aleszuma ( Aleksander Szumański - dopisek A.S)... Do jakich wniosków doszła historyczka Ewa Kurek:"(...) W pierwszych latach wojny Polacy w Warszawie żyli w ciągłym strachu przed łapankami i egzekucjami. A Żydzi w getcie się bawili. Mieli co świętować. W końcu żyli w “autonomicznej prowincji”, którą wynegocjowali od Niemców. Do takich wniosków doszła historyczka Ewa Kurek.Ewa Kurek zawarła swe ustalenia w książce “Poza granicą solidarności. Stosunki polsko-żydowskie 1939-1945” wydanej w tym roku przez Wyższą Szkołę Umiejętności w Kielcach, gdzie autorka wykłada. Doszła do nich – pisze – analizując przede wszystkim żydowskie źródła: wspomnienia, kroniki i relacje. Najczęściej powołuje się na Adama Czerniakowa, prezesa Judenratu – Żydowskiej Rady Starszych w getcie warszawskim – i kronikę Emanuela Ringelbluma – twórcy konspiracyjnego archiwum w getcie. Zwłaszcza dzienniki – uważa – “nie pozostawiają cienia wątpliwości”, że getta “w istocie rzeczy były zbudowanymi w latach 1939-1942 przez polskich Żydów za zgodą okupujących polskie ziemie Niemców autonomicznymi prowincjami żydowskimi”. Żydzi “po raz pierwszy od ponad dwóch tysięcy lat zbudowali zręby struktur żydowskiej państwowości”.Co to znaczy zbudowali? Jako kto? Inżynierowie projektanci? Murarze, czy cieśle?Robotnicy niewykwalifikowani? Pod czyim nadzorem i kto finansował budowle?Według Kurek w pierwszych latach okupacji najbardziej zagrożeni byli Polacy, Żydzi zaś delektowali się “autonomiami i izolacją gett. Głodnych wprawdzie i chłodnych, ale z wolną sobotą, żydowskimi tramwajami, własną pocztą, policją, teatrami, restauracjami”; “na przełomie 1941/1942 roku czuli się za wzniesionymi przez siebie murami bezpiecznie i otwarcie mówili: “Nie chcemy zbratania z Polakami “- według pani Kurek, która urodziła się sześć lat po zakończeniu II Wojny Światowej. Skąd taka precyzyjna wiedza? Kurek pisze jeszcze, że Polacy nosili opaski z gwiazdą Dawida, A Żydzi? Nie nosili opasek? Tego Kurek nie wyjaśnia. A więc skąd taka wiedza historyczna? Czy przypadkowo nie od banderowców Żydów z Ukrainy?    https://3obieg.pl/nastepne-klamstwa-ewy-kurek/(...)Już sam tytuł nie pozostawia wątpliwości – „Następne kłamstwa Ewy Kurek”. Niestety, treść w niczym nie uzasadnia tytułu. Co więcej, sięgając do twórczości własnej Aleksandra Szumańskiego można odnaleźć tożsame sformułowania, które AD MMXVIII są nazywane kłamstwem...Czyżby zdaniem Szumańskiego dr Kurek jako urodzona 6 lat po wojnie nie mogła nic o niej wiedzieć w przeciwieństwie do niego samego, który w chwili wybuchu wojny miał już tych lat aż 8. Jest więc świadkiem historii pełną gębą(...)".(...) Tak to się stało, że kiedy kwiat Narodu ginął od strzału w potylicę w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie inni nie mieli ani cienia wątpliwości, by popierać reżim o wiele gorszy od nazistowskiego.A już za zdradę główną należy uznać to, że swoją postawą odbierali chęć walki Narodowi.Również Aleksander Szumański jest dzieckiem jednego z sowieckich kolaborantów. Jego ojciec, jak gdyby nigdy nic, pracował na sowieckim uniwersytecie aż do zamordowania go przez Niemców w 1941 roku.Co więcej, sam Szumański, jako niespełna 10-latek debiutował wierszem w sowieckiej rozgłośni Radio Lwów!Dzisiaj możemy tylko zgadywać, czy ten „utwór” w całości był poświęcony miłości do komunizmu i ojca całej postępowej ludzkości Józefa Wissarionowicza Stalina, czy tylko co druga zwrotka.Szczęśliwe dzieciństwo pieszczocha sowieckiego systemu nie było zakłócone wizją deportacji, która w tym samym czasie dotykała dziesiątki tysięcy rodaków.I dlatego, skoro Szumański tropi z uporem maniaka spisek żydo - banderowski, w pierwszej kolejności powinien wytłumaczyć się z dziecięcej co prawda, ale możliwej dzięki wyniesionym z domu antywartościom, kolaboracji z najbardziej antyludzkim systemem, jaki kiedykolwiek istniał na Ziemi(...)".I dalej: "(...) Panie Kornelu Morawiecki czas na emeryturę.Po co zakładał Solidarność Walczącą ?(...)".http://pressmania.pl/2018/09/"GAZETA WYBORCZA"ADAM MICHNIKhttps://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY&t=7s(...)Polacy są jak Kościół rzymsko katolicki uczący obłudy, zakłamania, hipokryzji, konformizmu(...)".PATRIOTYZM JEST JAK RASIZMhttp://www.archiwum.wyborcza.pl/archiwum/tag/patriotyzm+jest+jak+rasizm"Gazeta Wyborcza" TOMASZ ŻURADZKI * 17-08-2007"(...) Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety W środę pod moimi oknami przedefilowały setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi. Przejechały dziesiątki pojazdów skonstruowanych w ten sposób, by jak najskuteczniej niszczyć inne pojazdy i eliminować ich kierowców. Przeleciało kilka samolotów przeznaczonych do walki z innymi samolotami i zrzucania śmiercionośnych bomb. Impreza zgromadziła tłumy Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety W środę pod moimi oknami przedefilowały setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi(...)".Opracowanie  Aleksander Szumański, rocznik 1931 , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.   
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

LUDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ UKRAIŃSKICH ZBRODNIARZY NA POLAKACH W LATACH 1939-1947

$
0
0
Ilustracja: 
BATALION UKRAIŃSKI
LUDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ UKRAIŃSKICH ZBRODNIARZY NA POLAKACH W LATACH 1939-1947ZBRODNIE OUN – UPA“Albo bude Ukraina, albo lacka krew po kolina”. Roman Szuchewycz (“TaraS Czuprynka”) – hołowny komandyr UPA.Klęska wojsk Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w wojnie z Polską w 1919 r. była jedną z przyczyn narodzin ukraińskiego nacjonalizmu, który w wyniku różnorakich uwarunkowań i przemian przyjął ostatecznie formę ukraińskiego modelu faszyzmu (jedynie w detalach różniącego się od hitleryzmu), stanowiącego rodzaj biblii ukraińskiego, integralnego nacjonalizmu. Program Dmytro Doncowa, czołowego ideologa ukraińskiego, niewiele odbiega w treści od programu Adolfa Hitlera zawartego w Mein Kampf. Identyczne są w owych programach treści o krwi i rasie, o nadrzędnych wartościach nacjonalizmu ukraińskiego, o nadrzędnej w stosunku do innych narodów jego roli, funkcji i przeznaczeniu. Zarówno Hitler, jak i Doncow zalecają wojny i bezlitosne traktowanie pokonanych narodów. Hitler głosił program utworzenia Tysiącletniej Rzeszy Niemieckie­go Imperium. Doncow, a w ślad za nim kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), głosił program utworzenia Imperium Ukraińskiego, w skład którego miałyby zostać włączone, przy użyciu siły, ziemie polskie aż w pobliże Krakowa, słowackie, wschodnie obszary Węgier i Rumunii, a na wschodzie aż do granic Kazachstanu.Polityczna biblia wojującego ukraińskiego integralnego nacjonalizmu Dmytro Doncowa, ogłoszona w 1926 r. pt. „Nacjonalizm”, stanowiła i stanowi do dziś jego nieujawniany dokument programowy. Wyznawcy tego programu działają do dzisiaj – głównie na zachodnich terenach Ukrainy, w Kanadzie, USA, w Polsce. OUN od powstania w 1929 r. oraz inne skrajnie nacjonalistyczne organizacje i formacje związane ideologicznie z jej programem postawiły sobie za cel zrealizowanie tego programu poprzez czystki etniczne, wysiedlenia, masowe morderstwa całych grup etnicznych zamieszkujących od wieków na obszarach przyszłego imperium.O zakorzenieniu idei Doncowa wśród ukraińskich nacjonalistów może świadczyć fakt, że na początku 1943 r. kierownictwo OUN zalecało podległym sobie formacjom zbrojnym na Kresach Wschodnich RP stosowanie następujących metod czystek: wysiedlania przymusowego „obcych narodowościowo” (głównie Polaków i Żydów), zawłaszczania, grabieży majątku wysiedlanych, a w razie oporu z ich strony – palenia gospodarstw i całych wsi, mordowania wszystkich bez wyjątku Polaków: mężczyzn, kobiet i dzieci włącznie z niemowlętami. Pierwsze zbrodnicze działania OUN wymierzone w Polaków przeprowadzano znacznie wcześniej, od dnia napaści niemieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r., i trwały one aż do października. Uzbrojone grupy ukraińskich nacjonalistów, wyposażone w broń ręczną, maszynową i granaty, dokonywały napaści na niewielkie grupy miejscowej ludności polskiej, na pojedynczych żołnierzy i grupy żołnierzy Wojska Polskiego, na policjantów. Zabierano im broń, mundury i najczęściej mordowano. W tej działalności uczestniczyli i nacjonaliści, i komuniści ukraińscy.Jeszcze przed wkroczeniem armii sowieckiej na obszar Wołynia, w pierwszej połowie września 1939 r. Ukraińcy dopuszczali się zabójstw, rabunków i podpalali polskie gospodarstwa, bili i okaleczali swoich polskich sąsiadów. Po 1 września mordowano osadników wojskowych, uciekinierów cywilnych z tere­nów centralnej i zachodniej Polski, właścicieli majątków ziemskich. Po wkroczeniu we wrześniu 1939 r. na polskie tereny południowo-wschodnie armii sowieckiej Ukraińcy dokonywali grabieży polskiego mienia, aresztowań, a następnie przekazywali aresztowanych Polaków w ręce NKWD.W okresie największych deportacji Polaków w głąb europejskiej i azjatyckiej części Związku Sowieckiego, w latach 1940–1941 Ukraińcy aktywnie uczestniczyli w aresztowaniach; to oni wskazywali, kogo należy aresztować i deportować.Po napaści niemieckiej na sowieckiego sojusznika w dniu 22 czerwca 1941 r. ukraińscy nacjonaliści wraz z niezorganizowanym chłopstwem ukraińskim masowo mordowali Żydów w miejscach ich zamieszkania, na ulicach, w pobliskich lasach, na polach. Ukraińska policja konwojowała transporty ludności żydowskiej do ośrodków zagłady w Bełżcu, Sobiborze, gdzie zabijano ich w komorach gazowych, do obozu janowskiego SS we Lwowie (zwanym "Uniwersytetem Zbirów"), gdzie rozstrzeliwano ich w tamtejszym jarze, na piaskowni. Szczytowy okres zagłady Żydów kresowych to rok 1942.Ukraińska policja i administracja cywilna aktywnie w tym uczestniczyły.Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), skrajnie nacjonalistyczna formacja o programie jawnie faszystowskim, powołana została do życia w 1940 r. na Polesiu i Wołyniu – obszarach będących wówczas pod zaborem sowieckim. Jej twórcą był Taras Borowec ps. „Bulba”. Organizacja ta po napaści niemieckiej na sowieckiego sojusznika w czerwcu 1941 r. podjęła współpracę z Niemcami, uczestniczyła w mordowaniu Żydów, Polaków, wziętych do niewoli żołnierzy sowieckich.Jeszcze przed rozpoczęciem masowych czystek, już w drugiej połowie 1942 r. UPA podjęła akcje terrorystyczne wobec Polaków, głównie wobec ludności wiejskiej. Napadano na polskie gospodarstwa, mordowano polskich nauczycieli, leśników, niezbyt liczną polską inteligencję. Bulbowcy aktywnie działali w powiatach kostopolskim i sarneńskim. W następnym roku, w dniu 9 lutego 1943 r., dokonali zbiorowego mordu na ok. 150 osobach, mieszkańcach kolonii Parośla i w gminie Antonówka w powiecie sarneńskim, wykazując wobec swoich ofiar rzadko spotykane okrucieństwo. Mordowano wszystkich: kobiety, niemowlęta, starców. W tym samym czasie fizyczną likwidację Polaków rozpoczęły dwa inne ugrupowania skrajnego ukraińskiego nacjonalizmu – Stefana Bandery i Andrija Melnyka.W marcu 1943 r. grupa OUN Bandery powołała do życia własną formację wojskową, siłą podporządkowała sobie UPA Borowca-„Bulby” i przyjęła jej nazwę. UPA działała głównie, choć nie tylko, na dawnych Kresach Południowo-Wschodnich RP, na wschodnich i południowo-wschodnich terenach Rzeszowszczyzny, we wschodnich powiatach Lubelszczyzny. Oddziały UPA zwalczały polską i sowiecką partyzantkę, głównie jednak realizowały totalną czystkę, eksterminację ludności polskiej – przede wszystkim na Wołyniu, a również w województwach lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim. W skład grup garnizonowych i oddziałów polowych, a zwłaszcza Służby Bezpeky UPA weszły duże liczebnie grupy ukraińskiej policji pomocniczej działającej wcześniej w strukturach niemieckich, ci sami, którzy w poprzed­nim okresie uczestniczyli w pogromach i w zagładzie Żydów na całych Kresach Wschodnich RP. Poza nimi w skład oddziałów UPA weszła spora liczba członków ukraińskich pułków policyjnych SS Poczynając od marca – kwietnia 1943 r. UPA podjęła zakrojoną na olbrzymią skalę operację mordowania ludności polskiej, grabieży jej dobytku i palenia domów. Na Wołyniu doszczętnie palono całe polskie wsie, mordując wszystkich bez wyjątku mieszkańców, palono ludzi żywcem w domach i kościołach, mordowano polskich księży przy ołtarzach.Na przełomie lat 1943/1944 rzezie ludności polskiej objęły cały Wołyń, województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie. Oddziały UPA oraz niezorganizowane chłopstwo ukraińskie mordowały Polaków na wschodnich terenach województw lubelskiego i rzeszowskiego. Już po wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji terytorium Ukrainy i Polski, w roku 1944 r. oddziały UPA działały nadal, prowadząc dzieło zagłady. Na południowo-wschodnich ziemiach państwa polskiego wyrzynano polskie wsie, palono gospodarstwa, mordowano żołnierzy Wojska Polskiego i milicjantów, nauczycieli, sołtysów i urzędników gminnych.Jeśli idzie o okrucieństwo w zadawaniu śmierci przez członków UPA i jej Służby Bezpeky, na obszarze Europy porównywalne są w okresie minionej wojny i aż do 1947 r. jedynie zbrodnie Chorwatów-faszystów pod wodzą Ante Pawelića dokonywane na Żydach i Serbach oraz zbrodnie ludobójstwa dokonywa­ne na Polakach, Żydach i jeńcach sowieckich przez faszystowskie formacje litewskie: Lietuviu Aktyvistu Frontas (LAF), Sauguma (litewskie Gestapo), Ypatyngas Burys (odpowiednik niemieckich jednostek egzekucyjnych SD).Gwoli sprawiedliwości i dla oddania należnego hołdu ukraińskim ofiarom OUN–UPA należy przypomnieć, że formacja ta zamordowała także, najczęściej w okrutny sposób, ok. 40 tys. Ukraińców – głównie za to, że odmawiali wstąpienia do UPA, zabicia współmałżonka polskiej narodowości, za ukrywanie Polaków lub Żydów, za uprzedzenie polskiego sąsiada o grożącym mu ze strony UPA niebezpieczeństwie.Historycy, badacze dziejów ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP po 1 września 1939 r. i do końca 1945 r. zgodni są co do tego, że eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu w latach 1943–1944 przekroczyła w sensie okazywanego okrucieństwa wszystko to, czego dokonała UPA na pozostałych obszarach Kresów. Dowiedzione zostało, iż masowe morderstwa na Polakach na Wołyniu organizowali na polecenie swoich zwierzchnich władz i nadzorowali lokalni działacze-nacjonaliści oraz kierowani tu z innych województw południowo-wschodnich specjaliści w zakresie czystek etnicznych. Historycy zajmujący się dziejami ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP w latach minionej wojny opracowali, na podstawie dokumentów, relacji, opracowań i wspomnień osób ocalonych z zagłady, bilans wymierzonych przez OUN–UPA zbrodniczych działań na wschodnich i południowo-wschodnich polskich ziemiach kresowych.Oto jak przedstawia się ów bilans:Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu ocenia liczbę zamordowanych Polaków na ok.100 tys. ofiar.Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskiego Nacjonalizmu – na ok.200 tys. ofiar.Światowy Związek Żołnierzy AK – do 130 tys. ofiar.Wybitny badacz dziejów zagłady ludności polskiej na Kresach Wschodnich dr Aleksander Korman szacuje liczbę zamordowanych przez OUN–UPA i jej przybudówki na minimum 183 tys. ludzi.Do roku 2004 ustalono ok. 2000 miejscowości, w których UPA i jej oddziały garnizonowe oraz Służba Bezpeky mordowały polską ludność. Z tych wyliczeń wynika, że na samym tylko Wołyniu zamordowano znacznie ponad 30 tys. Polaków.Według historyków, zajmujących się dziejami ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP, w latach 1943–1944 ok. pół miliona Polaków zdołało uciec z Wołynia i trzech województw południowo-wschodnich, ratując życie i tracąc dobytek swój i wielu pokoleń. Stosowana przez ukraińskich nacjonalistów planowa eksterminacja całych grup narodowościowych, technika mordowania Polaków, Żydów, Czechów, jeńców sowieckich wyczerpują wszystkie ściśle określone prawem międzynarodowym znamiona czystek etnicznych, ludobójstwa. Zbrodnicza, ludobójcza działalność OUN–UPA trwała nieprzerwanie od połowy 1943 r. do wiosny 1947 r., do czasu przeprowadzenia przez Wojsko Polskie akcji „Wisła”.Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów była ruchem totalitarnym, o programie faszystowskim. Sama nazwa „Armia Powstańcza” stanowi chwyt propagandowy i jawne fałszerstwo, armie powstańcze opierają się bowiem na zaciągu ochotniczym, a w skład UPA wchodziło ok. 80% ludzi zmuszonych szantażem, pod groźbą śmierci, do wstępowania w jej szeregi. Jedynie ok. 20% członków UPA stanowili ochotnicy, głównie, choć nie tylko, dezerterzy z ukraińskiej policji pomocniczej w służbie niemieckiej.Od czasu osiągnięcia przez Ukrainę niepodległości w sierpniu 1991 r. środowiska byłych członków OUN–UPA działających na Ukrainie podjęły nieskrępowaną żadnymi zakazami działalność organizacyjną i polityczną, zwłaszcza antypolską. Wiele wskazuje na to, że to zdominowana przez nacjonalistów Rada Miejska Lwowa blokuje od lat odrestaurowanie Cmentarza Obrońców Lwowa (Cmentarza Orląt), niektórzy działacze ukraińskich organizacji nacjonalistycznych palą polskie flagi państwowe, bezkarnie głoszą hasła rewanżu i roszczenia terytorialne pod adresem Polski, zgłaszają pretensje do polskich ziem na rzeszowszczyźnie, na lubelszczyźnie, aż po Kraków. Od prawie 15 lat trwa na Ukrainie totalna akcja depolonizacji w wielu dziedzinach życia.Centrum ukraińskiego nacjonalizmu znajduje się od pierwszych powojennych lat w Kanadzie i USA. W tych krajach w okresie „zimnej wojny” znalazła schronienie i pomoc materialną ze strony ich rządów rzesza ukraińskich i litewskich nacjonalistów, uczestników zagłady ludności polskiej i żydowskiej – członków UPA, ukraińskiej policji pomocniczej, osławionych batalionów „Nachtigall” i „Roland”, a w Wielkiej Brytanii schronienie znalazło kilka tysięcy żołnierzy ochotniczej ukraińskiej 14 Dywizji SS Galizien. Wszyscy oni w latach 1944–1945 wycofali się z ziem Ukra­ny i Polski przed nadciągającą Czerwoną Armią, by uniknąć odpowiedzialności za udział w zbrodniach ludobójstwa.Nikt przy zdrowych zmysłach nie odmawiał Ukraińcom prawa do po­siadania własnej tożsamości, państwowości, tradycji, kultury, własnych instytucji narodowych i państwowych. Nikt zresztą nie miałby prawa odmawiać narodowi pozbawionemu własnej państwowości prowadzenia działań i walki o swoją godność narodową, o własny państwowy byt. Rzecz w tym, że walkę o własne państwo podjęli i prowadzili ludzie, którzy zaplanowali i realizowali zbrodnicze działania przeciw innym narodom i grupom narodowościowym w najbardziej okrutnej formie – przez ludobójstwo.Kolonia Katerynówka, powiat Łuck, województwo wołyńskie. Barbarzyńsko zamordowana trójka dzieci: dwaj synowie Piotra Mękala i jego żony z Gwiazdowskich,  dziewczynka Stanisława Stefaniak z rozprutym brzuszkiem. 6 maja 1943 r.Ukraiński integralny nacjonalizm nie przeszedł jeszcze do historii. Stanowi on nadal wielkie zagrożenie dla narodów sąsiadujących z Republiką Ukrainy i dla samych Ukraińców. Wypalenie do korzeni ideologii OUN – UPA, pozbycie się jej przez samych Ukraińców stanowić będzie gwarancję pokoju w środkowo-wschodniej części Europy.Historycy polscy zajmujący się stosunkami polsko-ukraińskimi w latach II Wojny Światowej bardzo dobrze wiedzą o zbrodniach skrajnie nacjonalistycznych, faszystowskich formacji ukraińskich czasu minionej wojny, znają przykłady zbrodni przewyższających okrucieństwem wszystko to, co dotąd poznała ludzkość. Wiedzą również o tym, że nie ma możliwości zbudowania normalnych stosunków, a tym bardziej przyjaźni, na kłamstwie, przemilczaniu, na kłamliwych zaprzeczeniach ze strony ukraińskich fałszerzy historii. Inni nabrali wody w usta. Nie chcą się narażać możnym naszego świata, poniektórym posłom, senatorom, naczelnym redaktorom pism, które mogłyby błotem obrzucić śmiałka mającego odwagę powiedzieć prawdę o udziale ukraińskich szowinistów w zagładzie Polaków i Żydów pod sowieckim i niemieckim- hitlerowskim zaborem, poczynając od września 1939 roku aż do lata 1947 r.Historycy epoki Niemiec hitlerowskich, badacze organizacji i systemu hitlerowskich obozów koncentracyjnych i ośrodków szybkiej zagłady, takich jak SS-Sonderkommando Treblinka, Bełżec, Sobibór zgodni są co do tego, że we wszystkich tych ośrodkach w skład załóg obozowych wchodzili również Ukraińcy. W poniektórych, między innymi w Treblince, stanowili oni zdecydowaną większość. To ich rękami Niemcy realizowali zagładę Żydów europejskich i Polaków.W 1990 r. ówczesny Senat RP potępił przeprowadzoną w 1947 r. przez Wojsko Polskie akcję „Wisła” i wiele wskazuje na to, że owo potępienie polskiej akcji obronnej wynikało z całkowitego niezrozumienia istoty sprawy przez głosujących senatorów. Pewne jest, że nie odróżniali oni ewidentnych zbrodni stalinizmu od działań wojskowo-politycznych przeprowadzonych w roku 1947 w imię polskiej racji stanu, w obronie integralności polskiego obszaru państwowego i ratowania polskiej substancji biologicznej. W składzie Senatu nie było bowiem wówczas ani jednej osoby pochodzącej z Kresów Wschodnich RP i znającej realia zagłady z rąk ukraińskich. Senat odrodzonej Polski bez mrugnięcia okiem potępił publicznie akcję „Wisła”, potępił czyn żołnierza polskiego, który w Bieszczadach, na obszarze ziem południowo-wschodnich Rzeczypospolitej, w chłodzie, głodzie, nie szczędząc krwi bronił integralności obszaru państwowego Polski, bronił polskiej ludności tam zamieszkującej, polskich zagród, kościo­ów, szkół, urzędów.Gdyby jednak przyjąć – z polskiego punktu widzenia, z polskiego stanowiska – że akcja „Wisła” stanowiła krzywdę, bezprawie wyrządzone ludności ukraińskiej, łemkowskiej, to jak rozumieć totalne milczenie Senatu w kwestii zagłady ok. 160–180 tysięcy Polaków, dokonanej rękami policji ukraińskiej, Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) i innych ugrupowań i formacji ukraińskiego nacjonalizmu?Jak należy rozumieć milczenie naszego Senatu w sprawie zagłady około 1,5 miliona obywateli, polskich Żydów z Kresów Południowo-Wschodnich RP, dokonanej wspólnie przez Niemców i Ukraińców? Milczenie w tej sprawie, brak potępienia spraw­ców ludobójstwa – ukraińskich nacjonalistów, przy równoczesnym potępieniu organizatorów akcji „Wisła”, stanowić może bowiem świadectwo moralności dla morderców, glejt – formę przepustki do historii i akceptację obłędnej, zbrodniczej ideologii OUN – UPA.Już dziś uchwała ówczesnego Senatu RP potępiająca akcję „Wisła” stanowi groźną broń w rękach ukraińskich nacjonalistów-odwetowców. Mamy tego setki przykładów. Uchwała Senatu ułatwia szkalowanie Polski i Polaków przez ukraińskich nacjonalistów- szowinistów i przez naszych rodzimych banderowców.Ostrze tej uchwały wymierzone jest w Wojsko Polskie i w polską Służbę Bezpieczeństwa – nie komunistyczną, a polską w ogóle, jaka by ona nie była, w polskie urzędy państwowe, instytucje, w polski Kościół katolicki.Ukraińscy historycy zawodowi i historycy-amatorzy głoszą od wielu już lat wersję o „polskim obozie zagłady” w Jaworznie o kierującym obozem Salomonem Morelem nie wspominając, bestialskim Żydem, obozem przeznaczonym rzekomo wyłącznie dla Ukraińców wysiedlonych z południowo-wschodnich obszarów polskich, głównie z Bieszczadów. Wykorzystują przy tym totalną raczej niewiedzę naszego społeczeństwa, z małymi wyjątkami, o prawdziwym przeznaczeniu Jaworzna, byłej filii KL Auschwitz, masakrują prawdę o akcji „Wisła”, szermują na prawo i lewo nazwą obozu Jaworzno, które – według ich wersji – miało być miejscem specjalnie wybranym dla wysiedlonych Ukraińców i tylko dla nich, miejscem ich męczeństwa z rąk Polaków – nacjonalistów i komunistów. W rzeczywistości Jaworzno stanowiło obóz karny przeznaczony przede wszystkim dla Polaków i Niemców, a Ukraińcy, którzy tu dotarli dopiero w dwa lata po jego uruchomieniu, byli najmniejszą pod względem narodowościowym grupą.Absolutną większość więźniów Jaworzna stanowili Niemcy – ludność cywilna i osoby podejrzane o przynależność do formacji SS, Gestapo, o współpracę z hitlerowską policją oraz Polacy – żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, powracający do kraju żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Obóz ten przeznaczony był w pierwszym rzędzie dla Polaków, którzy narazili się NKWD i polskiej Służbie Bezpieczeństwa. Dokładne badania dziejów Jaworzna i zachowana do dzisiaj dokumentacja zaświadczają, że w Jaworznie  mordowano więźniów, że reżim obozowy był ostry, a zachowanie się i postępowanie stalinowskiej administracji obozowej było haniebne wobec wszystkich bez wyjątku osadzonych tu osób – Polaków, Niemców i Ukraińców. W warunkach ówczesnego terroru, stosowanego przez sowiec­kie NKWD i polskie MBP, zarówno Polacy, jak i Ukraińcy w Ja­worznie, w innych ośrodkach odosobnienia i w więzieniach poddawani byli temu samemu reżimowi więziennemu, temu samemu terrorowi.Jak dotąd nie zdarzyło się, ażeby ktokolwiek z polskich historyków, zajmujących się epoką stalinowską w naszym kraju, przedstawił obiektywnie sprawę owego Jaworzna, okrzyczanego w prasie, radiu i telewizji. Przykład Jaworzna jest klasyczny dla metod, jakimi posługują się ukraińscy nacjonaliści w preparowaniu fałszerstw historycznych, w antypolskiej dywersji. Jest to również sposób gromadzenia bardzo brudnego kapitału politycznego.Tych, którzy ujawniają zbrodnie ludobójstwa ukraińskich nacjonalistów z OUN–UPA, policji ukraińskiej, żołdaków 14. ukraińskiej ochotniczej dywizji SS-Galizien, wachmanów w ośrodkach zagłady, historycy ukraińscy wyzywają od podopiecznych, hołubionych przez komunę w PRL. Te epitety stanowią dziś instrument w najprzeróżniejszych grach i rozgrywkach, posługują się nimi również apologeci, obrońcy OUN – UPA, ukraińskiej ochotniczej 14 Dywizji SS-Galizien. Ani jeden z tych, którzy totalnie potępiają władze polskie za akcję „Wisła”, przytaczają przykłady krzywd i cierpień ludności ukraińskiej, ani jeden z tych, którzy bardzo ostro krytykują polskie sądy wojskowe za wyroki śmierci i długoletniego więzienia, nie wspomina o udziale OUN – UPA w zagładzie narodów żydowskiego i polskiego. Nie mówią ani słowa o tym, że akcja „Wisła” nie była skutkiem fanaberii jakiegoś ważnego decydenta-komunisty, a stanowiła tragiczny dla ukraińskiej ludności finał całego wieloletniego okresu zbrodni dokonywanych, bardzo często wespół z hitlerowcami, na polskiej ludności Kresów Wschodnich RP, wyrzynania polskich wsi, osad, kolonii przez policję ukraińską, UPA i nacjonalistów innych ugrupowań ukraińskich.Zredagowane w dniu 6 kwietnia 1997 roku przez organizatorów Kongresu Ukraińców w Polsce „Posłanie do Narodu Polskie­go” stanowi konsekwencję Uchwały Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z 3 sierpnia 1990 roku i postawy polskiego prezydenta Anno Domini 1997 Aleksandra Kwaśniewskiego. Autorzy „Posłania” piszą: „…oczekując sprawiedliwości za doznane zło… pamiętając o Uchwale Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 3 sierpnia 1990 roku w sprawie potępienia dokonanej przez komunistyczne władze akcji „Wisła” …zwracamy się do Narodu Polskiego z posłaniem pojednania i przebaczenia…”I ani jednego słowa o zagładzie ok. 180 tysięcy Polaków kresowych rękami ukraińskich nacjonalistów i zwykłej, bezideowej dziczy przez owych nacjonalistów sterowanej. I dalej owo „Posłanie”: „(…) W imię niemoralnej zasady odpowiedzialności zbiorowej, zostaliśmy wygnani z ojczystych ziem…”I ani słowa oceny moralnej udziału Ukraińców wespół z niemieckimi hitlerowcami w okresie poprzedzającym o całe lata akcję „Wisła”, w czystkach etnicznych na Kresach Wschodnich RP i okrutnych rzeziach ludności polskiej na obecnych ziemiach wschodnich i południowo-wschodnich Rzeczypospolitej.Cytat z „Posłania do Narodu Polskiego”: „(…) W otwartych konfliktach i nigdy nie wypowiedzianych wojnach ginęły tysiące osób, a pamięć o niewinnych ofiarach jest ciągle żywa…”I ani słowa o tym, kim były owe ofiary, kto je mordował, w jaki sposób je mordowano. Z przytoczonego tekstu ktoś niezorientowany mógłby wnioskować, że ofiarami nie byli Polacy, a na przykład… niewinni członkowie UPA, funkcjonariusze policji ukraińskiej, ukraińscy SS-mani z dywizji Galizien.Cytat z „Posłania”: „…Czcimy pamięć poległych, a rodzinom tych, którzy doznali niesprawiedliwości, wyrażamy głębokie współczucie…”Słowo „poległych”, użyte w „Posłaniu”, spełnić ma funkcję zasłony, zakłamać najstraszliwszy w dziejach narodu polskiego okres. Słowo to bowiem zrozumieć można tak, że idzie tu o ludzi, Polaków, którzy odziani w mundury wojskowe zginęli z bronią w ręku, w walce z UPA, z faszystowską policją ukraińską, z żołnierzami 14 Dywizji Grenadierów SS-Galizienn. A przecież owi wymordowani Polacy, ludność wiejska i małych osad, polscy księża katoliccy i zakonnicy byli bezbronni, nie polegli w walce, byli mordowani we dnie i po nocach, w swoich domach, na polach i w kościołach.W operacji mordowania prawdy o okrucieństwie Ukraińców, niespotykanym w cywilizowanym świecie, pomagają dziś i pomagać będą ludobójcom, ich apologetom i obrońcom, środki masowego przekazu, prasa, radio oraz Telewizja Polska.Żyjące dotąd pokolenie naocznych świadków ludobójstwa ukraińskiego na ludności żydowskiej i polskiej na całym, bez wyjątku, obszarze Kresów Południowo-Wschodnich RP ma najświętszy obowiązek zaświadczenia, w formie spisanej relacji, wspomnień, pamiętnika o wydarzeniach lat 1942–1947. W przypadku milczenia strony polskiej za lat kilkanaście funkcjonować będzie jedynie wersja autorstwa ukraińskich szowinistów, współsprawców zagłady narodów polskiego i żydowskiego.W całkowitym zafałszowaniu tej historii pomogą Ukraińcom Polacy – tacy, jak ci senatorowie pierwszej kadencji Polski niepodległej, którzy najczęściej z powodu kompletnej nieznajomości rzeczy, ale nie tylko dlatego, składali podpisy pod oświadczeniem potępiającym akcję „Wisła” w 1947 roku.Dokumenty, źródła, cytaty:“Super  detektyw – kulisy spiskowych wydarzeń” nr 1/2019“Dziennik złożony” http://dziennik.artystyczny-margines.pl/ludobojstwo-dokonane-przez-ukrainskich-bandytow-na-polakach-w-latach-1939-1947/https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=%E2%80%9D+http%3A%2F%2Fdziennik.artystyczny-margines.pl%2Fludobojstwo-dokonane-przez-ukrainskich-bandytow-na-polakach-w-latach-1939-1947%2F   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 775 articles
Browse latest View live