Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 775 articles
Browse latest View live

"WKURW" - POLSKI ANTYSEMITYZM - WEDŁUG "GAZETY WYBORCZEJ"

$
0
0
Ilustracja: 
"WKURW" - POLSKI ANTYSEMITYZM - WEDŁUG "GAZETY WYBORCZEJ".MENDA POLSKIEJ LITERATURYPO CO SOBIE ZAWRACAĆ  DUPĘ POLSKĄ? - TWIERDZI "GAZETA WYBORCZA"JANUSZ RUDNICKI TRANSPARENT "MACICE WYKLĘTE" JEST JAK NAJBARDZIEJ NA MIEJSCU.WYWIAD WIRTUALNEJ POLSKI - PRZEPROWADZIŁ MICHAŁ HERNES. Janusz Rudnicki – Polska to powietrze, którym oddycham. Teraz jest ono szkodliwe, paskudne. Wkurza mnie, że w roku 2016, w Europie, która leży przecież też w Polsce, są jaskrawe powody ku temu, aby organizować „czarny protest” – mówi pisarz Janusz Rudnicki w rozmowie z Michałem Hernesem (Wirtualna Polska). Michał Hernes: Antoni Słonimski napisał kiedyś: „Doszło do tego, panowie, że muszę z braku przeciwników sam ze sobą dyskutować”. Czy dyskutuje pan sam ze sobą, czy też nie lubi pan dyskusji? Janusz Rudnicki: Dyskutuję o czym? M.H Chociażby o literaturze. J.R Nie lubię o literaturze dyskutować. Jakoś mnie to krępuje, to dla mnie zbyt intymne. Dżentelmeni nie rozmawiają o kobietach, więc pisarze nie powinni rozmawiać o literaturze. Pisz i milcz. Nie przepadam za ludźmi otwartymi, szczerymi. Nie lubię tego intymnego sosu, którym mnie oblewają. Wolę ludzi inteligentnie powierzchownych. Tak zwane tematy głębokie mnie krępują. One są prawie zawsze takie same i dotyczą życia, miłości, nienawiści, sensu bądź śmierci. Czuję się wtedy jak w kaftanie żenady. Człowiek otwarty kojarzy mi się z prosektorium, z sekcją zwłok. M.H. Jeden z wywiadów zaczął pan od pytania retorycznego: „Po co sobie zawracać dupę Polską?”. Czy coraz bardziej utwierdza się pan w słuszności tych słów? J.R. To była tylko taka retoryczna przynęta, żeby przytrzymać czytelnika, chwycić go za uwagę. M.H Czyli warto zawracać sobie dupę Polską? J.R. Tak, nie można inaczej. Mieszkałem wiele lat za granicą i wtedy było to możliwe, ale czy jest możliwe obecnie, kiedy mieszkam tu? Polska to powietrze, którym oddycham. Teraz jest ono szkodliwe, paskudne. Mam na myśli bogoojczyźniany fetor, który szkodzi na serce i płuca. Jeszcze trochę, a chodził będę po ulicy z maską antysmogową. M.H. Co pana obecnie wkurza? Co chciałby pan powiedzieć? J.R. Pyta pan, jakbym leżał na łożu śmierci. Wkurza mnie na przykład, że w roku 2016, w Europie, która leży przecież też w Polsce, są jaskrawe powody ku temu, aby organizować „czarny protest”. Doszło do tego, że transparent „Macice wyklęte”, dobry skądinąd, jest jak najbardziej na miejscu.Ale mój najbardziej dotkliwy WKURW  to nasz polski antysemityzm. Niestety nasz. Piekący, tępy i zajadły. Wyssany z mlekiem cholera wie jakiej matki, nieangielski i niekreolski. Kiedy widzę, słyszę i czytam to, co wydaje z siebie to bydło, brakuje mi tchu. Myślę sobie: „Co za koszmar!”. Łapię się na tym, że najchętniej zagnałbym ich do stodoły i niechby ich tam spalił ogień ich nienawiści. M.H. Czy polski antysemityzm jest nieuleczalny? J.R. Ja to na pewno, ale i pan prędzej umrze niż on. M.H. Co wypada, a czego nie wypada powiedzieć pisarzowi, dziennikarzowi i politykowi? J.R. Temu pierwszemu, jako jedynemu, wypada wszystko, łącznie z włosami i zębami. Wszystko, inaczej pisanie nie miałoby sensu. Mam na myśli słowa i zdania spuszczone z łańcucha przyzwoitości i poprawności. Kompas moralny może śmiało dostać tu pierdolca. Można zabić drugiego człowieka tylko dlatego, że jest gorąco. Lub zapalić papierosa na mszy w kościele. Można dorabiać jako śpiący policjant, wygrzewając się na asfalcie. Można szukać morza, bo nagle odpływ, po czym spierdalać przed nim, bo nagle przypływ. Tak mi się zdarzało często z kobietami. M.H. Jak by się pan scharakteryzował? Czy jest pan autoironicznym kpiarzem, stosującym ironię na wielu poziomach? J.R. Ach, ironia, ta samoobrona przed nadmiarem wrażliwości własnej, twierdzi się. Ja już sam nie wiem, czy ją stosuję czy nią jestem. Kiedyś napisałem tekst zatytułowany „Zbieg z okoliczności”, a inny zacząłem od zdania „Ja, menda na jajach polskiej literatury”. Coś w tym jest. M.H. Co pan sądzi o dziennikarzach i pisarzach ofensywnych ideologicznie? J.R. Lubię ich, dlaczego nie? To jasna, czysta pozycja. Jestem za czymś, hic et nuns, i mam rację, a jeśli ją mam, to o nią walczę. Czynnie, piórem, nie jestem bierną cipą. M.H. Czy tęskni pan za tak zwaną inteligencką walką światopoglądową? J.R. Ona przecież jakoś się teraz toczy, więc do czego mam tęsknić? Chociaż… No tak, to w sumie gra do jednej bramki. Z kim ma walczyć światopoglądowo na przykład Baumann? M.H. Jak pan myśli, dlaczego profesor Zygmunt Baumann nie ma godnego rywala? J.R. To problem tych po prawej, niech się z nim męczą. M.H. Ci po prawej nie są dla pana problemem? J.R. Problemem? Pan żartować raczy, problem to mało. Dramatem jest ta współczesna polska odmiana prawicy. To zakała Europy. M.H. Dlaczego Polakom brakuje autoironii i dystansu do siebie? J.R. Trzeba inteligencji, żeby ją mieć. Polacy en block to kartofle. Przeciętny Polak to kundel. Najbardziej to widać na lotniskach, przez które przewijają się wszystkie rasy świata. M.H. Dlaczego kartofle i dlaczego kundle? J.R. Dobra, może przesadzam, ale polski lud ma do dziś mordy z obrazów Dudy-Gracza. Jeśli przyjąć, że na przykład prymitywna i zacofana amerykańska Polonia jest wypadkową tego ludu, no to co? Zgodzimy się? M.H. Zgodzimy, choć niedawno część jej przedstawicieli wygwizdała prezydenta Dudę i jego żonę. Jest nadzieja? J.R. Nikła, płonna. I ta część, i ta nadzieja. M.H. Woli pan być poważny czy obracać wszystko w żart? J.R. Często robię tak, że obracam w żart coś, co dla mnie za dotkliwe, za bolesne. To mechanizm samoobrony. Taka zbroja, żeby się nie rozpaść. Mój wiek chociażby, to jakieś jaja nie z tej ziemi. Nie wszystko jednak da się tak zneutralizować. Jak obrócić w żart palenie kukły Żyda w Polsce w roku 2016? Jak? M.H. W takich chwilach mam ochotę uciec z tego kraju, a pan? J.R. Odwrotnie, raczej zostać w kraju właśnie. Ze wstydu. Za granicą postrzegany jest pan jako Polak, a za takie draństwo jest się czego wstydzić. M.H. Kiedy ostatnio rozbawiła pana polska komedia i co to był za film? J.R. „Smoleńsk”. To żart. Ten film, z jego katyńskim epilogiem na czele to taki stosunkowo nowy gatunek, politporno. Duchowe, polityczne porno. Co mnie ostatnio rozbawiło? Cała komedia dawno temu. Rozbawiły mnie raczej jakieś pojedyncze momenty, sceny. Nie pamiętam, jakie. Może do końca wywiadu sobie przypomnę. M.H. Może problem polega na tym, że Polacy nie umieją się z siebie śmiać? J.R. Och, umieją. Mieliśmy kiedyś dobre komedie, bo czasy im sprzyjały. Ja sam zresztą łapię się na tym, że za komedią nie tęsknię. Za filmem z komediowymi akcentami tak, ale komedia od początku do końca? To bez sensu, chyba by mnie znużyła. M.H. Czy w takim razie tęskni pan za kabaretem literackim? J.R. Boję się kabaretu, bo tenże mnie szantażuje. Żyły mu na czoło wychodzą. Wysila się, żeby za wszelką cenę mnie rozśmieszyć. Siedzę na widowni jak na krześle elektrycznym, z przylepionym do pyska plastrem w kształcie uśmiechu. M.H. A kabaret literacki? J.R. Nie wiem. Jeśli uznać, że literackim jest kabaret Starszych Panów, to nie dla mnie. Jest w nim taki nudnawy trochę, smętno-kokieteryjny nastrój, a także zapach naftaliny i pięknosłowia. Wolę raczej Salon Niezależnych. Pamiętam jak Michał Tarkowski, z braku kart, tasował kromki chleba. M.H. Czy polskim politykom przydałoby się więcej autoironii i ironii? J.R. Dzisiaj? Niekoniecznie. Raczej to co ma Robert Biedroń, czyli wrodzona uczciwość, delikatna szlachetność, i esprit. Mam na myśli nie tylko bystrość, polot i inteligencję, ale i poczucie humoru. M.H. Jak ważny w życiu jest pańskim zdaniem luz? J.R. Luz to komfort i humor. Pytanie, jakie są ich granice. No dobra, są. Podałbym hardcorowy przykład, ale on nie przejdzie. To byłoby niesmaczne. To fakt, że igram sobie z przekraczaniem granic i czasami dostaje mi się za to. Chociażby, kiedy komentując wojujący feminizm napiszę, "PIZDY NAM OCHUJAŁY" .To przykład na to, co można zrobić z polskimi wulgaryzmami; jak genialne mogą być połączenia. Poza tym, jestem zawołanym feministą, więc mogę sobie na to pozwolić. Omijam już to ciepłe w tym zdaniu „nam”. Przecież to międzypłciowa sztama, prawda? M.H. Jak bardzo przeraża pana rynsztokowy poziom politycznych debat, a często także prasowych polemik? Co to mówi o stanie myśli i kulturze politycznej? J.R. Że sięgnęła bruku. Przy czym, bez przesady, „Gazeta Wyborcza”, „Kultura Liberalna” i „Krytyka Polityczna” dają radę. M.H. Problem polega na tym, że sporo osób z zasady ich nie czyta. Czy chciałby pan, żeby konserwatywno-katolickie czasopisma i gazety też dawały radę? Czy to możliwe? J.R. Nie, nie sądzę. Kto miałby je czytać? Inteligencji u nich za grosz, a co z resztą, z ich wyborcami? Jeśli cokolwiek czytają, to rozkład jazdy autobusów podmiejskich. M.H. Jest pan w kwestii Polski optymistą czy pesymistą? J.R. Mimo wszystko raczej ciągle jestem jeszcze tym pierwszym. Wychodzę z założenia, że po nocy przychodzi dzień. A po burzy spokój. Modlę się do rozsądku; o to, żeby przeminęli razem z wiatrem swojej własnej, narodowej histerii. M.H. Przypomniał sobie pan? J.R. Co? M.H. Ten moment, który pana rozśmieszył. J.R. Nie… Aktor mnie ostatnio rozśmieszył. Robert Więckiewicz, na festiwalu filmowym w Gdyni. Nie w filmie, w kuluarach. Kawał mi opowiedział. Rozmawia ze sobą dwóch przyjaciół w średnim wieku. Jeden powiedział do drugiego: „Wiesz, mam tylko jedno życie i mam to gdzieś. Od jutra dymam wszystko, co się rusza”. Drugi odparł na to: „A po co się tak ograniczać?”.  Rozmawiał: Michał Hernes - Wrtualna Polska  Janusz Rudnicki,  ur. w 1956 r. – prozaik i felietonista. Jako działacz „Solidarności” internowany, a następnie więziony w zakładzie karnym. W 1983 r. wyjechał do Niemiec i na długie lata osiadł w Hamburgu, gdzie ukończył studia slawistyczne i germanistyczne. Mieszkał też w Pradze i Luksemburgu. W ostatnich latach najczęściej mieszka w Warszawie. W 1988 r. podjął współpracę z miesięcznikiem „Twórczość”, na łamach którego ukazały się niektóre opowiadania wypełniające jego debiutancką książkę „Można żyć”.W latach 1991-1997 ukazały się „22 Listy z Hamburga”, zebrane również w edycjach książkowych: „Cholerny świat” (1994) oraz „Tam i z powrotem po tęczy” (1997). Podsumowaniem tego etapu twórczego stała się „Męka kartoflana” (2000). Rudnicki zajmuje pozycję kpiarza, niekiedy szydercy, który wyszydza narodowe stereotypy i kompleksy. Mimo że na ogół opisuje najbliższy krąg dostępnej mu rzeczywistości, wchodzi w rozmaite przestrzenie dyskursu – np. literaturoznawczego (eseje o F. Kafce, B. Schulzu, dziennikach Z. Nałkowskiej i M. Dąbrowskiej) czy filmoznawczego; chętnie też nawiązuje do aktualnych sporów politycznych i konfliktów społecznych, przyjmując postawę „zagranicznego” obserwatora i komentatora spraw polskich.W opowieści „Chodźcie, idziemy” (2007) po raz pierwszy zajął się kondycją dawnych emigrantów, a dziś ludzi tkwiących „w szpagacie”, czyli między dwiema kulturami czy raczej systemami wartości. Na kartach jego prozy dość często pojawia się figura sobowtórowa nazwana „Herr Rudniki”, która wchodzi w schizofreniczny dialog z samym Rudnickim. W opowiadaniach i zapiskach składających się na „Śmierć czeskiego psa” (2009, finalista Nike, książka nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia) kręgi obcości się poszerzają – obok Polaków poznajemy m.in. Czechów i Cyganów z niemieckimi paszportami, a autobiograficzny bohater zatrzymuje się – niezawodnie na chwilę – w różnych częściach Europy (np. w Pradze i Luksemburgu). Stopniowo więc zyskuje na znaczeniu temat wędrówki, bliżej nieokreślonej włóczęgi, zespolony z pochwałą niezakorzenienia/niezadomowienia. Rudnicki chętnie przedstawia się jako niepoprawny wagabunda i kolekcjoner wrażeń, który z każdej obserwacji lub mikrozdarzenia potrafi „zrobić literaturę”. Od lat jest związany z „Gazetą Wyborczą”, przede wszystkim z „Magazynem Książki”. Po „Śmierci czeskiego psa” napisał także „Trzy razy tak!” i „Życiorystę”, którego druga część ukaże się w przyszłym roku. PAP KUNDEL JANUSZ RUDNICKI W ATAKU NA POLSKĘ POLAKÓW I POLSKOŚĆ"PIZDY NAM OCHUJAŁY" MOTTO "PISARZA" JANUSZA RUDNICKIEGOPOLSKI ANTYSEMITYZM - "DOTKLIWY WKURW"  TW. "Filozof" Józef Życiński agent Mossadu w Polsce, w wywiadzie z Moniką Olejnik zapytany: "czy Polacy to antysemici?" odpowiedział""wszyscy Polacy to antysemici". Podobnego zdania jest dr Alina Cała, feministka, była pracownica naukowa Żydowskiego Instytutu Historycznego(ŻIH), która w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" w maju 2009 roku w tytule "Polacy jako naród nie zdali egzaminu" podała, iż Polacy są winni Holokaustu mordując 3 miliony Żydów. Dr Alinę Całą "poprawił" w dwa lata później w 2011 roku prof. Jan Śpiewak, dyrektor ŻIH, twierdzący, iż Polacy wymordowali 120 tysięcy Żydów. Wobec owej niezgodności "statystycznej" dr Alina Cała, cała wyleciała z ŻIH."Wielki"żydo - amerykański "pisarz", "historyk", Jan Tomasz Gross, pospolity grafoman, bardzo "ładnie" opisał w "Sąsiadach" i w "Złotych żniwach", jak to bandyci i rabusie  Polacy "bezcześcili" zwłoki pomordowanych Żydów wyrywając im złote zęby. Pan Gross widział to na własne oczy, uwiecznił na fotografii załączonej do "Złotych żniw", chociaż go jeszcze w owym czasie nie było na świecie. Joanna Senyszyn na swoim blogu napisała "szkoda, że ciebie matka nie wyskrobała", nie zaznaczając jednak, czy chodziło jej o kundla Grossa, czy też o antysemitów Polaków. Anne Applebaum polska Żydówka, żona "Radka " Sikorskiego, do spóły z mężem, b. prezydentem USA Barackiem Obamą i parą Clintonów szkalują Polskę "polskimi gettami" i "polskimi obozami koncentracyjnymi.Wymienieni anty Polacy mają tę przewagę na skundlonym antypolskim "pisarzem" Januszem Rudnickim wychowankiem żydowskiej gazety dla Polaków "Gazety Wyborczej", iż wprawdzie merytorycznie związani są z tą samą  ideologią rodem z ul. Czerskiej w Warszawie, ale nie używają tromtadrackiego, knajackiego języka Janusza Rudnickiego. Nawet sam jego szef nie popada "wkurw" , jak pisze "pisarz polski" Rudnicki wyraźnie jest obrzezany na komunizm. "PIZDY MU OCHUJAŁY", czy też "WKURW"- w wywiadzie dla WP - są lepsze od pisarstwa w "W wojnie polsko - ruskiej" Doroty Masłowskiej. Poszukiwałem w tekstach Rudnickiego "a ja mu sru na kolana", a odnalazłem  podobne do Doroty Masłowskiej "A co ja kurwa od macochy?". "Cały dom pójdzie się jebać". "Weź Natasza, zamknij pizdę teraz"."Będzie ci dupkę podcierać". "Chyba całkiem ci odpierdoliło już". Dupa i koniec, idę na to". "Kto ci kurwa płaci? - mówi Natasza do pizdy Angeli". "Za informacje kurwa o mnie".  Że co ja jej nie mówiłem? "Że ma dać dupy, a kasa do podziału"."Dyndający chuj". I co dziesiąte zdanie: "chuj, dupa i kamieni kupa", podobnie jak Sienkiewicz w rozmowie z Elżbietą Bieńkowską "ale jaja" . "PISARZ" JANUSZ RUDNICKI UWAŻA - POLAK TO KUNDEL, KARTOFEL.KOLEJNA "GWIAZDA" CHCE ZROBIĆ KARIERĘ NA OBRAŻANIU POLSKÓW? Przeciętny Polak to kundel. Najbardziej to widać na lotniskach.Polacy en block to kartofle. Przeciętny Polak to kundel. Najbardziej to widać na lotniskach, przez które przewijają się wszystkie rasy świata - mówi w wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce pisarz Janusz Rudnicki. Kolejna "gwiazda" chce zrobić karierę na obrażaniu Polaków?Kolejny Jaśnie Pan zniesmaczony "zwykłymi Polakami" i nie podoba mu się w ojczyźnie. W wywiadzie udzielonym wp.pl pisarz Janusz Rudnicki związany od lat z "Gazetą Wyborczą", mądrząc się nie przebiera w słowach. Przytoczmy kilka pogardliwych fraz: Polska to powietrze, którym oddycham. Teraz jest ono szkodliwe, paskudne. Mam na myśli bogoojczyźniany fetor, który szkodzi na serce i płuca. Jeszcze trochę, a chodził będę po ulicy z maską antysmogową.Wkurza mnie na przykład, że w roku 2016, w Europie, która leży przecież też w Polsce, są jaskrawe powody ku temu, aby organizować „czarny protest”. Doszło do tego, że transparent „Macice wyklęte”, dobry skądinąd, jest jak najbardziej na miejscu.Ale mój najbardziej dotkliwy wkurw to nasz polski antysemityzm. Niestety nasz. Piekący, tępy i zajadły. Wyssany z mlekiem cholera wie jakiej matki, nieangielski i niekreolski. Kiedy widzę, słyszę i czytam to, co wydaje z siebie to bydło, brakuje mi tchu. Myślę sobie: „Co za koszmar!”. Łapię się na tym, że najchętniej zagnałbym ich do stodoły i niechby ich tam spalił ogień ich nienawiści.Polski lud ma do dziś mordy z obrazów Dudy-Gracza. Jeśli przyjąć, że na przykład prymitywna i zacofana amerykańska Polonia jest wypadkową tego ludu, no to co?  Janusz Rudnicki pisze również bardzo ładne wierszyki  w stylu niejakiej i nijakiej Kaliny Ziarkowskiej: "zrobić dziecku" mówiłeś księżniczki śpią długoto nie jest  żadne bohaterstwozrobić dziecku zrobić dzieckuzrobić dziecku zrobić dzieckuzrobić dzieckuto robią wszyscy wstając ranoalbo wieczorem w kalendarzu w przedpokojui zaczynają dzień no możeprzesadzam niektórzyszczególnie ci no wieszzdecydowanie późniejjednak zakładającnie przesadzamnie przesadzamtakie małe tabletkii już pomagają wstać trochękręci mi się w głowiezrobić dzieckupierwszy ruch mam za sobąza plecami mam lóżkonie zasłane nie ważnetylko zrobić dzieckuzrobić dzieckuzrobić dziecku".                  Kalina Ziarkowska https://www.facebook.com/murzyn.czarny.92?pnref=lhc.friends"MURZYN CZARNY" ZNAJOMY KALINY ZIARKOWSKIEJ - ZACZĘŁA PRACĘ W DUPIE Krytyka literacka: Co zrobić dziecku?Kto to jest murzyn czarny?Kto zaczął pracę w dupie? Dokumenty, źródła, cytaty: http://ksiazki.wp.pl/tytul,Janusz-Rudnicki-Transparent-Macice-wyklete-jest-jak-najbardziej-na-miejscu,wid,21749,wywiad.html?ticaid=118f55 http://www.tysol.pl/a1329-Pisarz-Janusz-Rudnicki-Przecietny-Polak-to-kundel-Najbardziej-to-widac-na-lotniskach   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU CZĘŚĆ I

$
0
0
Ilustracja: 
WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU.PRZYGOTOWANIE ZBRODNI LUDOBÓJSTWA OKRUTNEGO (GENOCIDUM ATROX).TO NIE NIEMCY LECZ NAZIŚCI.KONFERENCJA NAZISTÓW W WANNSEE, CZYLI PONCJUSZ PIŁAT.CZĘŚĆ IW styczniu 1942 roku odbyła się konferencja w Wannsee, w pewnej willi na przedmieściu Berlina, w czasie której zapadły decyzje o "Ostatecznym Rozwiązaniu Kwestii Żydowskiej"."Konferencja w Wannsee"– spotkanie, które odbyło się 20 stycznia 1942 roku w willi przy Großer Wannsee 56/58 w Berlinie (obecnie muzeum "Dom Konferencji w Wannsee"), na którym zebrali się niemieccy prominenci nazistowskiej służby państwowej, pod przewodnictwem Reinharda Heydricha. Tematem narady było praktyczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, jak eufemistycznie określano planowane ludobójstwo Żydów.Jak wskazuje oficjalna nazwa tej konferencji, owo spotkanie stało się konieczne, ponieważ Ostateczne Rozwiązanie miało być zastosowane w całej Europie i potrzebne było coś więcej niż milczące przyzwolenie aparatu III Rzeszy, lecz czynna  współpraca wszystkich ministerstw i służb państwowych.Sami ministrowie - w dziesięć lat po dojściu Adolfa Hitlera do władzy - byli w komplecie członkami partii o długim stażu. Mimo to tylko nieliczni z nich cieszyli sie pełnym zaufaniem, gdyż bardzo niewielu zawdzięczało swoje kariery wyłącznie nazistom, tak jak Heydrich, czy Himmler. Ci zaś, którzy je zawdzięczali - jak Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, były sprzedawca szampana - byli najczęściej ludźmi zgoła przeciętnymi. Celem narady było skoordynowanie wszelkich działań związanych z wprowadzeniem w życie Ostatecznego Rozwiązania.Dyskusja skupiła się początkowo wokół "skomplikowanych zagadnień prawnych", takich jak traktowanie  pół i ćwierć Żydów, czy powinno się ich zabić, czy też tylko poddać sterylizacji? Następnie poddano "szczerej dyskusji" różne rodzaje możliwych rozwiązań problemu, co praktycznie oznaczało różne metody zabijania i tu również uczestnicy wykazali "nadzwyczaj dobre zrozumienie". Ostateczne Rozwiązanie przyjęte zostało z "niezwykłym entuzjazmem" przez wszystkich obecnych, a zwłaszcza przez doktora Wilhelma Stuckarta, podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, który znany był z dość powściągliwego stosunku do "radykalnych" pociągnięć partii, wedle zaś zeznań doktora Hansa Globkego złożonych w Norymberdze, był zagorzałym zwolennikiem praworządności.  Wystąpiły jednak pewne trudności. Podsekretarz Josef Buhler, osoba numer dwa w hierarchii władzy na terenie Generalnej Guberni, przyjął z przerażeniem perspektywę ewakuacji Żydów z Zachodu na Wschód, ponieważ oznaczało to wzrost liczby Żydów w Polsce i zaproponował aby odłożyć ewakuację aż do momentu "rozpoczęcia Ostatecznego Rozwiązania  w Generalnej Guberni, gdzie nie istniały problemy związane z transportem.Spotkanie  trwało nie dłużej niż godzinę, następnie zaś podano alkohole i uczestnicy zjedli wspólny obiad. Odbył się zatem "maleńki towarzyski bankiecik", mający na celu zacieśnienie niezbędnych kontaktów osobistych. Nie tylko Hitler, nie tylko Heydrich, czy "sfinks" Miller, nie samo SS, albo partia, ale elita zacnych pracowników służby państwowej walczy i konkuruje z sobą o zaszczyt przewodzenia planowanym zbrodniom mordu europejskich Żydów. Adolf Eichmann był wówczas mało znaczącą osobą i jak zeznał na procesie jerozolimskim doznał odczucia Poncjusza Piłata, ponieważ poczuł się wolny od wszelakiej winy.Eksperci prawni opracowali projekt ustaw niezbędnych do pozbawienia ofiar przynależności państwowej. Było to ważne, uniemożliwiając indagację jakiegokolwiek kraju w sprawie losu deportowanych na Wschód, państwu zaś, którego byli rezydentami pozwalało na konfiskatę majątku deportowanych. Ministerstwo Finansów oraz Bank III Rzeszy poczyniły zabiegi ułatwiające przyjęcie niezliczonych łupów z terenu całej Europy, włącznie z zegarkami i złotymi  zębami wyrywanymi ze szczęk wymordowanych Żydów przez żydowskich kolaborantów Gestapo i Schutzpolizei z polecenia Judenratów (Rad Żydowskich) współpracujących z Niemcami w gettach niemieckich.Złote zęby z zegarkami co do jednego sortowano w Reichsbanku, a następnie przekazywano  pruskiej mennicy państwowej. Ministerstwo Transportu dostarczało niezbędnych wagonów kolejowych - najczęściej towarowych - dokładając starań aby pociągi deportacyjne kursowały według planu, nie kolidując z innymi rozkładami jazdy. Żydowskie Rady Starszych w gettach niemieckich sporządzały listy deportowanych według zaleceń władz niemieckich, zgodnie z podaną liczbą ofiar.Żydzi rejestrowali się, wypełniali niezliczone kwestionariusze dotyczące posiadanego przez nich majątku, co miało umożliwić tym łatwiejsze jego zagarnięcie, następnie zaś gromadzili się w wyznaczonych miejscach zbiórki i wsiadali do pociągu. Na nielicznych, którzy usiłowali się ukryć, żydowska policja, niekiedy pospołu z ukraińską urządzali obławy. Żydowska policja penetrowała również tzw. "aryjskie" strony miast, gdzie ukrywali się Żydzi na "aryjskich papierach", posiadająca donosy od żydowskich kolaborantów Gestapo."Immerzu fahren  hier die Leute zu ihrem  eigenen Begrabnis" ("Dzień po dniu wyruszali stąd ludzie na własny pogrzeb"). - jak to sformułował pewien żydowski świadek wydarzeń.Zebrane materiały dowodzą, iż machina Zagłady (Shoah, Holokaustu) została zaplanowana i doprowadzona do doskonałości w najmniejszych szczegółach, na długo przedtem, nim same Niemcy doświadczyły na sobie okropności wojny.Niemcy nie byli osamotnieni w dokonywanych zbrodniach. Głównym czynnikiem popełnianych zbrodni byli sami Żydzi - kolaboranci oraz policja żydowska (Jüdischer Ordnungsdienst).Jüdischer Ordnungsdienst -  (dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani) – w okresie II Wojny Światowej podległe częściowo Judenratom (Radom żydowskim), kolaborujące z nazistowskimi Niemcami, żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych.Jüdischer Ordnungsdienst była wykorzystywane do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz akcji deportacyjnych.Instalowaniu rządów okupacji niemieckiej w Europie  towarzyszyły zorganizowane centralne instytucje żydowskie. Członkami Rad Żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę, aż do chwili gdy ich także deportowano do Terezina lub Bergen - Belsen, jeżeli pochodzili akurat z Europy Środkowej, czy Zachodniej, albo do Oświęcimia, jeśli wywodzili się ze wspólnot żydowskich w Europie Wschodniej.HANNAH ARENDT "EICHMANN W JEROZOLIMIE"(STR. 152 ARKUSZ 79 PDF)"Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii. Wiedziano o niej wcześniej, ale wszystkie związane z nią podniosłe i nikczemne szczegóły po raz pierwszy wydobył na jaw historyk Raul Hilberg w książce "The Destruction of the European Jews" wydanej w 1961 roku".ZNISZCZENIE ŻYDÓW EUROPEJSKICH"Zniszczenie Żydów europejskich" to książka z 1961 roku autorstwa historyka Raula Hilberga . Hilberg poprawił swoją pracę w 1985 roku, która pojawiła się w nowym trzy tomowym wydaniu. W dużej mierze jest to pierwsze kompleksowe historyczne studium Holokaustu . Według historyka Holokaustu, Michaela R. Marrusa , do czasu gdy  książka się pojawiła, istniały tylko skąpe informacje o ludobójstwie Żydów przez nazistowskie Niemcy. Hilbergowska synteza, oparta na mistrzowskim odczytywaniu niemieckich dokumentów, wkrótce doprowadziła do masowego spisu pism i debat, zarówno naukowych jak i popularnych, dotyczących żydowskiego Holokaustu. Dwa dzieła, które poprzedzały wiedzę Hilberga, ale mało znane w tamtych czasach, były "Bréviaire de la haine" ("Harvest of Hate") wydane w 1951 roku.  A "Ostateczne Rozwiązanie" Geralda Reitlingera opublikowano w 1953 roku. Omawiając "The Destruction of the European Jews" w swojej autobiografii , Hilberg napisał: "Żadna literatura nie mogłaby służyć mi jako przykład." Niszczenie Żydów było bezprecedensowym wydarzeniem, pierwotnym czynem, którego sobie nie wyobrażano, zanim wybuchł".Wnioski narzucają się same. W okupowanej przez Niemców Polsce zostało zamordowanych 3 miliony polskich Żydów, w większości ginących w niemieckich obozach zagłady, ale i też w niemieckich gettach na terenie okupowanej przez Niemców Polsce. Zagłada Żydów polskich to obraz martyrologii Narodu Polskiego, jako, iż pomordowani Żydzi w Polsce byli obywatelami polskimi. Dla "równowagi" statystycznej w czasie II Wojny Światowej z rąk okupantów niemieckich zginęło 3 miliony Polaków.I w tym miejscu zachodzą zasadnicze pytania. Dlaczego ponad 70 lat od zakończenia II Wojny Światowej nie ukazały się żadne wydania historiograficzne, ani nawet monograficzne, dotyczące zbrodni Holokaustu narodu żydowskiego w Polsce?Przeciętny obywatel polski nie posiada w tym przedmiocie absolutnie żadnej historycznej wiedzy, a środki masowego przekazu historycznie milczą. Holokaust Żydów polskich wymagający edukacji narodowej pominięto niemal całkowicie. Zbrodnie niemieckie przytłumiono "nazistami", a jak się znajdą publicyści polscy piszący o kolaboracji Żydów z Gestapo i SB i ich udziałem w zbrodniach niemieckich i sowieckich, natychmiast są tłumieni niegodnymi wyzwiskami antysemickimi i agenturalnymi Putina.Ową "lukę" wypełniają opracowania Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie" oraz Emanuela Ringelbluma (patrona Żydowskiego Instytutu Historycznego) "Kronika warszawskiego getta", Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi".Cenne opracowanie Niemki, wielkiej żydowskiej myślicielki, filozof, Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie" stanowi wybitne opracowanie - relację z procesu zbrodniarza niemieckiego w Jerozolimie Adolfa Eichmanna wydane w nikłym nakładzie przez polskie wydawnictwo "Znak" i stanowi na równi z "Kroniką warszawskiego getta" Emanuela Ringelbluma jedyne, ale od lat niedostępne kompendium wiedzy o zbrodni Zagłady.Oba opracowania ukazały się w latach osiemdziesiątych ub. wieku, nie były wznawiane, nie są dostępne, ukazane w niewielkim nakładzie, zawierają bogatą wiedzę, ale nie stanowią monografii ani historiografii, a jedynie relację z procesu Eichmanna i kronikę warszawskiego getta. Opracowania historiograficznego ani też monograficznego w języku polskim w dalszym ciągu nie ma, w 72 lata od zakończenia II Wojny Światowej.Istnieje jeszcze opracowanie historyka amerykańskiego Richarda C. Lukasa "Zapomniany Holokaust", które można uznać za historiografię martyrologii narodowej. Istnieje też oddzielne (czasowo) opracowanie Tomasza Sommera, historyka polskiego, redaktora naczelnego tygodnika "Najwyższy czas" pt. "Operacja antypolska NKWD w latach 1937 - 1938" traktujące historycznie o zbrodniach bolszewickich na Polakach przed wybuchem II Wojny Światowej, które należy ująć jako historiografię tego okresu dziejów martyrologii narodowej.I na tym kończy się ścieżka opracowań historycznych.Hannah Arendt i Emanuel Ringelblum szeroko traktują współudział Żydów w Zagładzie.Żaden historyk polski owych zbrodni Żydów na Żydach nie opisał, poza prof. Jerzym Robertem Nowakiem m.in. w tytule "Żydzi przeciw Żydom", którego wiedzę kwestionuje w sposób oszczerczy Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.(cytat "(...)"nieocenionych" publikacji internetowych prof. Jerzego Roberta Nowaka" (...)"..Zbrodnie popełnione przez Żydów na Żydach stanowią w Polsce temat historycznie zaklęty, natomiast mnożą się oskarżenia Polaków o ich zbrodnie popełnione na Żydach, które rozpoczął polski Żyd tytułem "Malowany ptak" zdobywając światową sławę. Publikacja traktuje o ciemnych polskich chłopach - zwyrodnialcach znęcających się nad dziećmi żydowskimi. Dopiero po latach okazało się, iż Jerzy Kosiński nie był autorem owej publikacji, gdyż nie znając biegle języka angielskiego posłużył się innymi publicystami."Malowany ptak”, książka przypisywana autorstwu Jerzego Kosińskiego ( Józefa Lewinkopfa ur.14 czerwca1933 r. w Łodzi, zm.3 maja1991 r. w Nowym Jorku) – polsko-amerykańskiego pisarza pochodzenia żydowskiego, piszącego w języku angielskim.Eliot Weinberger w książce „Karmic Traces” twierdzi, że Kosiński nie mógł być autorem „Malowanego ptaka”, bowiem jego znajomość języka angielskiego w czasie, gdy książka ta powstała, była jeszcze za słaba. Weinberger utrzymuje, iż Kosiński wykorzystywał teksty pisane przez kilku amerykańskich redaktorów, którzy pracowali dla niego pod kluczem w nowojorskim hotelu.Do autorstwa „Malowanego ptaka” miał się przyznać amerykański poeta i tłumacz George Reavey.Owi "ciemni chłopi", ze  wsi Dąbrowa Rzeczycka uratowali żydowskiemu chłopcu Józefowi Lewinkopfowi życie, za co zostali w sposób brutalny oszkalowani. Tekst wyjaśniający paszkwil Jerzego Kosińskiego "Malowany ptak z czarnym ptasiorem w tle" znajduje się w niniejszym opracowaniu. Ów tekst pomieszczony został w "Zakazanej Historii" we wrześniu 2013 roku.Nawet przyjaciółka Jerzego Kosińskiego Urszula Dudziak znała prawdę w jaki sposób potraktował on ludzi ratujących mu życie.Joanna Siedlecka, polska eseistka, reportażystka, zbadała całą sprawę, nie w USA, lecz w Dąbrowie Rzeczyckiej, opisując dzieciństwo Jerzego Kosińskiego, wykazując kłamstwa zawarte w "Malowanym ptaku", tytułując swoją książkę - reportaż "Czarny ptasior".W wyniku udowodnionych kłamstw "Malowanego ptaka" oraz odrzuceniu przez wydawcę jego kolejnej książki uznanej za plagiat "Kariery Nikodema Dyzmy" Tadeusza Dołęgi - Mostowicza, Jerzy Kosiński został wydalony z Pen Clubu. Niedługo też w 1991 roku popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku zażywając dużą ilość leków psychotropowych, popijając je alkoholem w wyniku czego zmarł. Został odnaleziony w wannie z workiem foliowym zasłaniającym mu głowę."Malowany ptak" Jerzego Kosinskiego rozpoczął antysemickie ataki na Polaków w których przoduje Jan Tomasz Gross i stosowne lobby żydowskie w USA, żądające od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich, tytułem restytucji mienia pożydowskiego w Polsce i oskarżające Polaków o antysemityzm. Instytut Pamięci Narodowej nie opracował dotąd historiografii Zagłady Żydów polskich, a w czasie prezesury prof. Leona Kieresa z wykształcenia prawnika, IPN uważał za prawdziwy historycznie pogrom Żydów w Kielcach i spalenie przez Polaków stodoły w Jedwabnem. Dopiero nowy prezes IPN dr Jarosław Szarek wyraźnie zanegował publicznie udział Polaków w zbrodni jedwabieńskiej, co spotkało się z protestami tzw. opozycji totalnej.Historiografii Zagłady nie opracował dotąd Żydowski Instytut Historyczny(ŻIH), wszakże powołany do takich opracowań. Natomiast w maju 2009 roku dr Alina Cała pracownik naukowy, adiunkt ŻIH, udzieliła wywiadu "Rzeczpospolitej" pt. "Polacy jako naród nie zdali egzaminu", w którym uczyniła Polaków odpowiedzialnych za zbrodnię Holokaustu, w którym zginęło 3 miliony Żydów, obywateli polskich. W 2011 roku dyrektorem ŻIH został prof. Paweł Śpiewak, który w wywiadzie podał, iż Polacy winni są zbrodni popełnionej na 120 tysiącach polskich Żydach.Owe "matematyczne" rozbieżności polskiej placówki naukowej ze wszech miar są niezrozumiałe, a ponadto nieprawdziwe.W dobie wspomnianych antysemickich ataków na Polskę, Polaków i polskość ukazała się w 2012 roku obrazoburcza książka ŻIH autorstwa dr Aliny Całej, działaczki feministycznej, "Żyd - wróg odwieczny?" - Antysemityzm w Polsce i jego źródła.   Alina Cała została przeniesiona do innej pracy nie naukowej, procesowała się z ŻIH i już tam nie pracuje.POLSKI HOLOKAUST - MORD POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIEOddzielną tematycznie pozycją jest opracowanie monograficzne Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi". Książka została wydana przez wydawnictwo Ossolineum w 1975 roku w nakładzie ok. 2000 egzemplarzy, czyli ponad czterdzieści lat temu i nie została wznowiona.Józef Rosołowski, więzień niemieckich obozów zagłady, prezes Polskiego Związku byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych w Krakowie, w swoim wrocławskim oddziale wykonał kserograficzne odbitki z owej książki i prezentował swoją wiedzę martyrologiczną na wykładach w Muzeum Żydowskim "Galicja" przy ul. Dajwór 18 w Krakowie, prezentując fragmenty owej pracy, które skopiował z oryginału.Muzeum organizowało owe wykłady ze szczególnym uwzględnieniem udziału młodzieży, również z Izraela.Uczęszczałem na owe wykłady z udziałem Karola Kowalskiego b. więźnia obozu koncentracyjnego dla małoletnich w Łodzi, osoby, która udzielała mi systematycznie informacji o obozie łódzkim dla polskich dzieci.OBÓZ KONCENTRACYJNY DLA POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIE.POLEN - JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI IN LITZMANNSTADT.Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – obóz utworzony na obszarze wydzielonym z łódzkiego getta (graniczący od wschodu z cmentarzem żydowskim przy ul. Brackiej), przeznaczony dla dzieci i młodzieży polskiej od 2 do 16 roku życia. Formalnie utworzony około połowy 1942 roku, praktyczną działalność rozpoczął 11 grudnia 1942 roku. Funkcjonował do końca okupacji niemieckiej w Łodzi, do 19 stycznia 1945 roku - podaje polska Wikipedia.Jako autor książki "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie" stwierdzam, iż lokalizacja obozu koncentracyjnego dla polskich (nie żydowskich dzieci) znajdowała się w sercu łódzkiego getta, a nie, jak podaje Wikipedia "na obszarze wydzielonym z łódzkiego getta".Przez ów obóz przeszło w sumie ok. 10 tysięcy polskich dzieci okrutnie zamęczanych i bitych pałkami przez żydowskie policjantki, aż do zabicia. Ocalało ok. 900 dzieci.Książkę opracowałem na podstawie zeznań b. więźniów owego obozu, Karola Kowalskiego  i Piotra Michalczewskiego oraz z udostępnionych mi kserografów książki Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi".od Józefa Rosołowskiego. Ponadto otrzymałem bardzo bogate materiały spisane w formacie WORD od Piotra Michalczewskiego, już po wydaniu mojej książki w 2013 roku.Książkę  Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi" można uważać za monografię tego obozu, niestety również niedostępną po 42 latach od jedynego wydania w 2000 tysiącach egzemplarzy. Nie zadbano o wznowienie owej książki Jozefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi". Owa książka w części skopiowana z oryginału nie posiada nr ISBN jak informował mnie Józef Rosołowski, natomiast wydawnictwo Ossolineum - wydawca już nie istnieje. Jednak ową książkę posiada w oryginale  ŻIH oraz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, które dotąd nie opracowały historiografii ani nawet monografii tego obozu dla polskich dzieci w sercu getta łódzkiego.Ty był mord fizyczny. Teraz obserwujemy mord intelektualny.ZBRODNIE HOLOKAUSTU W CAŁEJ OKUPOWANEJ EUROPIE.POLICJA ŻYDOWSKA MORDUJE - WSPÓŁUCZESTNICZĄC W "OSTATECZNYM ROZWIĄZANIU KWESTII ŻYDOWSKIEJ" PODJĘTEJ UCHWAŁĄ W WANNSEEW kwestii współdziałania Żydów z Niemcami nie było żadnych różnic pomiędzy wysoce zasymilowanymi społecznościami Żydów środkowo i zachodnioeuropejskich, a mówiącymi po żydowsku masami na Wschodzie. Zarówno w Amsterdamie jak  w Warszawie, w Berlinie, tak samo jak w Budapeszcie, można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują uzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś - w ostatnim geście dobrej woli - przekażą nietknięte aktywa gminy  żydowskiej do ostatecznej konfiskaty. Przywódcy żydowscy rozprowadzali żółte gwiazdy, niekiedy zaś - na przykład w Warszawie - sprzedaż opasek zamieniła się w normalny interes, oprócz zwykłych płóciennych można było zakupić wymyślne zmywalne opaski z plastyku.C.D.N. 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:18)
Kategoria wpisu: 

WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU CZ.II

$
0
0
Ilustracja: 
WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU.PRZYGOTOWANIE ZBRODNI LUDOBÓJSTWA OKRUTNEGO (GENOCIDUM ATROX).TO NIE NIEMCY LECZ NAZIŚCI.KONFERENCJA NAZISTÓW W WANNSEE, CZYLI PONCJUSZ PIŁAT.CZĘŚĆ II Niektórzy uważają, iż każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za pomoc okupantowi przy wymordowaniu 3 milionów Żydów polskich - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję żydowską, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Prawda jednak jest taka, i służbę w policji podjęli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelką cenę przetrwać ciężkie czasy, nawet biorąc współudział w mordach Żydów, uważając, iż wszystkie drogi prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę. nie zważając na zbrodnie popełniane na własnym narodzie i w licznych przypadkach na własnych rodzinach, dzieciach, rodzicach.Nic więc dziwnego, że przy takiej postawie, pozbawionej wszelkich skrupułów, która w sposób wyraźny cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych, aż do najniższych stopni, policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zbrodnicze zarządzenia niemieckie, również przy deportacjach. Pozostaje niezaprzeczalnym faktem, że policja żydowska w czasie wysiedleń przekraczała wyznaczone przez Niemców dzienne kontyngenty. Policjanci żydowscy nazywali to obłudnie "przygotowaniem rezerwy na dzień następny". Na twarzach policjantów żydowskich prowadzących owe akcje nie widać było smutku, bólu, czy też żalu spowodowaną tą ohydną robotą mordowania bliźnich. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, uśmiechniętych, wesołych, obżartych, objuczonych zrabowanymi łupami, wespół z policją ukraińską.Okrucieństwo policji żydowskiej było okrutniejsze od Niemców, Ukraińców i Łotyszów. Niejedna kryjówka została "nakryta" przez policję żydowską, czy to w gettach w czasie wywózek, czy też po "aryjskiej" stronie miast. Policja żydowska chciała być "plus catholique que le pape", aby przypodobać się okupantom. Ofiary, które znikały z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski. Tych Żydów, którym udało się na Umschlagplatzu przedostać do miejsc, gdzie stali zwolnieni, policjanci żydowscy wyłapywali i siłą wleczonych  wciskali do wagonów wiozących ich do niemieckich obozów śmierci. W ten sposób setki Żydów policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo podczas tzw. blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci żydowscy  wlekli do wagonów lub do kolumny udającej na Umschlagplatz - plac śmierci.W owych dniach widziano przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabszych konwojowali policjanci na rikszach. Jak podaje Emanuel Ringelblum, widział on  żydowskiego policjanta z siekierą na ramieniu prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starą kobietę. Po drodze siekierą rozbijał mieszkania. Każdy policjant żydowski miał wyznaczony limit dzienny dostarczenia do wywózki pięć "łebków".Policja żydowska dała w ogóle dowody zupełnie niezrozumiałej dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u Żydów? Kiedy wyhodowano w Polsce i w innych okupowanych krajach Europy tysiące żydowskich zbójców - kolaborantów - policjantów żydowskich, którzy z zimną krwią na ulicach łapią dzieci, kobiety, niekiedy w ciąży, starców i ciągną ich na Umschlag? Do powszechnych zjawisk należało, iż  zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali swoje ofiary na wozy "Kohna i Hellera" lub po prostu na zwykła wozy. Bezlitośnie z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na śmierć. Każdy Żyd, który przeżył Holokaust, a żyją jeszcze dzisiaj (2017 rok) nieliczni, każda kobieta, każdy mężczyzna, każde wówczas dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Temu bestialstwu zaprzecza Żydowski Instytut Historyczny przemilczając prawdę, wydając oszczercze książki oskarżające Polaków o antysemityzm ( dr Aliny Całej adiunkta ŻIH "Żyd wróg odwieczny?") i udzielając wywiadów krajowym mediom, że Polacy wymordowali 3 miliony Żydów (dr Alina Cała adiunkt ŻIH w maju 2009 roku w "Rzeczpospolitej") i prof. Paweł Śpiewak dyrektor ŻIH twierdzący, iż Polacy winni są śmierci 120 tysięcy Żydów. Do owej nagonki na Polaków dołącza Muzeum Tradycji Niepodległościowych w osobie historyka, kustosza owego muzeum Wojciecha Źródlaka  twierdzącego językiem knajackim, tromtadrackim, że wszystko to "g...prawda" (o czym niżej).Do akcji policji żydowskiej przyłączyły się już z całkiem dobrowolnie inne żydowskie organizacje i grupy. Czołowe miejsce w owym poczcie zajmuje "Pogotowie Ratunkowe" Gancwajcha o amarantowych czapkach w getcie warszawskim, instytucja szalbiercza, która nie udzieliła pomocy ani jednemu Żydowi! Działalność tego "Pogotowia Ratunkowego" ograniczała się do sprzedawania za grube pieniądze legitymacji i amarantowych czapek owego "Pogotowia". Zwalniały one - przy pomocy Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami i darowiznami na kontrybucje. Mundur "Pogotowia Ratunkowego" dawał ponadto możność robienia rozmaitych afer i szantaży typu  sanitarnego, jak donosy np. o wypadkach, zachorowaniach na tyfus etc. Tak oto bandycka szajka  aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty  wysyłania Żydów na tamten świat .I ta właśnie żydowska szajka  Gancwajcha wyróżniała sie wyjątkową brutalnością, okrucieństwem, nieludzkim postępowaniem i grabieżą. Czerwone czapki pokryły się czerwonymi plamami krwi, nieszczęśliwych, pomordowanych Żydów. Oprócz "Pogotowia Ratunkowego" Gancwajcha w akcjach pomagali urzędnicy Judenratów.  UKRAIŃSKO - NIEMIECKIE  POGROMY ŻYDÓWPRZY UDZIALE ŻYDOWSKICH KOLABORANTÓW  We Lwowie 2 lipca 1941 roku niedługo po wkroczeniu Niemców wybuchł pogrom Żydów. Niemieccy żołnierze i oficerowie z Sonderkommanda 4a wraz z kolaborantami żydowskimi i ukraińską policją pomocniczą zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórza lwowskich więzień, przy ul. Kazimierzowskiej ( słynne Brygidki), na Łąckiego, Pełczyńską, Jachowicza oraz Zamarstynowką, gdzie ich zakatowano, a na ścianach  podworców więzień  widniała maź mózgów torturowanych Żydów pomordowanych przez Niemców i ich kolaborantów z uprzednimi śladami mózgów i krwi więźniów zabijanych kolbami karabinów przez NKWD. Ślady krwi i mózgów na ścianach podworca Brygidek widziałem sam. UKRAIŃSKO - NIEMIECKI BATALION "NACHTIGALL"(SŁOWIKI) Inicjatywa powstania zbrojnego oddziału ukraińsko - niemieckiego wywodzi się z II walnego kongresu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-R), który uchwalił, że "dla wykonania swych planów OUN organizuje i szkoli własną wojskową jednostkę”. Na utworzenie jednostki 25 lutego 1941 roku wyraził zgodę admirał Wilhelm Canaris, na początku marca zgodę wydało dowództwo Wehrmachtu.Jednostkę utworzono pod dowództwem niemieckim por. Hansa-Albrechta Herznera. Zastępcami dowódcy byli: por. Theodor Oberländer – oficer łącznikowy Abwehry z pułkiem Brandenburg i ukraiński zbrodniarz, morderca Polaków  Roman Szuchewycz (pseud"Taras Czuprynka"). W skład dowództwa wchodzili również: ks. Iwan Hrynioch – kapelan jednostki i Jurij Łopatynski. Dowódcami kompanii byli oficerowie niemieccy. Inicjatywa związana była również z grupą cywilów z kierownictwa OUN-B: Jarosławem Stećko (desygnowanym przez Banderę na szefa rządu „wyzwolonej” Ukrainy), Lwem Rebetem, Jarosławem Staruchem, Iwanem Rawłykiem, Stepanem Pawłykiem, Stepanem Łenkawśkym, Dmytro Jaciwem.Nabór do jednostki prowadziły lokalne komórki organizacyjne, kandydatów wysyłały do Krakowa, gdzie przechodzili przez kontrolę specjalnej komisji OUN oraz badania lekarskie. Kandydaci rekrutujący się spośród sympatyków OUN-B, którzy pozytywnie przeszli weryfikację wysłani zostali w dwóch grupach na przeszkolenie m.in. do Krynicy i Barwinka. Po 4 – 5 tygodniach wstępnego szkolenia rekrutów przewieziono do Neuhammer koło Wrocławia, gdzie odbywało się przeszkolenie wojskowe z bronią. Tam też żołnierze batalionu w kwietniu 1941 r. złożyli przysięgę „na wierność Ukrainie, OUN i jej dowództwu”.Nachtigall jako jednostka wchodził w skład pułku dywersyjnego Brandenburg, który podlegał Abwehrze - wydziałowi II (Abw. II - sabotaż i zadania specjalne), kierowanym przez płk Erwina Lahousena. Batalion liczył 400 żołnierzy - 300 Ukraińców i 100 Niemców. Każda z trzech kompanii składała się z jednego niemieckiego i dwóch ukraińskich plutonów, dowódcami kompanii byli oficerowie niemieccy. Z żołnierzy ukraińskich 150 przeszło szkolenie w pułku Brandenburg, 100 w Krynicy, a reszta w Dukli, Barwinku i Komańczy. Żołnierze nosili umundurowanie Wehrmachtu bez dystynkcji, mogli (na naramiennikach) naszywać niebiesko-żółtą wstążkę.W przededniu ataku Niemców na ZSRS, batalion przerzucono do Rzeszowa, stamtąd pieszo dotarł w okolice Radymna. 27 czerwca 1941 r. Niemcy przerzucili go w rejon Lwowa. 30 czerwca o godzinie 4:30 nad ranem jako pierwsza zwarta jednostka wkroczył do Lwowa, zajmując bez oporu sowieckiego ratusz, archikatedrę Świętego Jura i lwowskie więzienia. O 6:30 delegacja żołnierzy batalionu została przyjęta przez greckokatolickiego metropolitę lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego. Część batalionu stanowiła ochronę lwowskiej radiostacji podczas ogłaszania aktu państwowości ukraińskiej, dlatego też dowództwo niemieckie utraciło zaufanie do żołnierzy batalionu.7 lipca 1941 r. batalion został wraz z 1 dywizją strzelców górskich Wehrmachtu skierowany w kierunku Kijowa przez Złoczów, Tarnopol, Satanów, Płoskirów i Winnicę. Pod Winnicą żołnierze oddziału rozpoznania batalionu rozstrzelali w co najmniej dwóch wsiach nieznaną ilość Żydów.Po zajęciu Lwowa przez Wehrmacht 30 czerwca 1941 w różnych częściach miasta rozpoczął się pogrom Żydów. Pretekstem do jego rozpoczęcia była masakra więźniów dokonana przez NKWD i odkrycie zwłok kilku tysięcy pomordowanych więźniów politycznych w więzieniach lwowskich. Żydzi obwiniani za kolaborację z okupantem sowieckim i zbrodnie NKWD stali się celem zemsty części ludności Lwowa, podburzanej przez Niemców. Według Iana Kershawa, Bogdana Musiała i Dietera Schenka było to zgodne z dyrektywami Reinharda Heydricha o prowadzeniu wojny na terenie ZSRS, nakazującymi inspirację pogromów antyżydowskich przez miejscową ludność i zachęcanie do ich przeprowadzenia. ,John-Paul Himka uważa, że nie można w pełni ustalić, w jakim stopniu pogrom został zainspirowany powyższą dyrektywą, ponieważ nie istnieją jednoznaczne dokumenty w tym zakresie. Warunki dla przeprowadzenia pogromu zorganizowali Niemcy, oni też dokonywali masowych morderstw na Żydach. ,Według Johna-Paula Himki w czasie trwania pogromu przywództwo w nim objęli członkowie OUN-B, dla których wspieranie działań Niemców było środkiem zdobywania ich poparcia dla niepodległej Ukrainy, łączącym się z antysemickimi przekonaniami przywódców organizacji.Według meldunku sytuacyjnego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) z lipca 1941 i wspomnień Filipa Friedmana natychmiast po wejściu Niemców milicja ukraińska i grupy z marginesu społecznego miasta, zachęcane przez Niemców, rozpoczęły plądrowanie miasta poszukując Żydów. Byli oni doprowadzani do punktów zbiorczych, a stamtąd wysyłani do różnych upokarzających prac. Część z nich zapędzona została do lwowskich więzień. Według relacji świadków, przytaczanych przez Dietera Schenka, w więzieniu Brygidki i w więzieniu NKWD żołnierze "Nachtigall" wzięli aktywny udział w pogromie: podjudzali do okrucieństwa, bili Żydów i strzelali do nich. W Brygidkach ukraińscy żołnierze, nadzorujący wynoszenie i grzebanie ciał, strzelali na dziedzińcu do pracujących Żydów. Również w więzieniu NKWD, żołnierze "Nachtigall" mieli popędzać i bić wywożących ciała Żydów. Potem na rozkaz niemieckiego oficera utworzyli szpaler i kłuli przebiegających Żydów bagnetami zabijając wielu z nich. Wieczorem 1 lipca Niemcy rozstrzelali w Brygidkach grupę ok. 30 osób Żydów, w tym wybitne osobistości . Wśród zabitych byli: Henryk Hescheles, do 1939 redaktor naczelny dziennika "Chwila" i Jecheskiel Lewin, rabin synagogi reformowanej Tempel i do 1939 redaktor tygodnika "Opinia".Specjalna ekipa filmowa Wehrmachtu filmowała pogromy, filmy były pokazywane później w oficjalnej kronice filmowej Ministerstwa Propagandy Rzeszy: "Die Deutsche Wochenschau". 1 lipca, kiedy pogrom osiągnął apogeum, pojedynczy żołnierze niemieccy dołączyli do motłochu na ulicach. 2 lipca na rozkaz komendanta wojskowego Lwowa, płk Karla Wintergersta przywrócono w mieście porządek. Historyk Dieter Schenk: "Nie ma żadnych wątpliwości, że niemieckie wojsko, policja bezpieczeństwa oraz tajna policja polowa (Geheime Feldpolizei) nie tylko pozwalały na dokonywanie tych masowych mordów, ale również do nich podżegały i je wspierały, wykorzystując przy tym Ukraińców jako czynnik inicjatywny, jak definiował to Heydrich. Jest również pewne, że w tych mordach uczestniczyli bezpośrednio również członkowie batalionu Nachtigall. Wszystko to działo się na oczach 295. Dywizji Piechoty.Według Grzegorza Motyki, co jest również zgodną opinią badaczy Holokaustu, niektórzy żołnierze Nachtigall prawdopodobnie wzięli udział w pogromie Żydów we Lwowie - jednak nie jako zorganizowany oddział, ale pojedynczo. Mogli to być żołnierze uprzednio zwolnieni na przepustki".Dieter Schenk stwierdza, że batalionowi nie wydano rozkazu, by w jakiejkolwiek formie uczestniczył w masakrach, natomiast żołnierze pochodzący ze Lwowa dostawali na dzień przepustki i nie ulega wątpliwości uczestnictwo żołnierzy "Nachtigall" w pogromie, w szczególności w więzieniu "Brygidki", gdzie tworzyli szpaler i bili przebiegających środkiem Żydów kolbami karabinów i innymi przedmiotami". ROLA ŻYDÓW W LUDOBÓJSTWIE OKRUTNYM WŁASNEGO NARODU To jest w Polsce temat zakazany. Żaden "porządny" historyk polski nie poruszy tego tematu w sposób precyzyjny historycznie. Owszem, pisze się o Żagwii, zbrodni w Nalibokach i Koniuchach, Jedwabnem, pogromie kieleckim, ale o Judenratach i policji żydowskiej już nie.Pisze się o Żegocie i to jest jedyny atut dochodzenia do prawdy, jak Polacy ratowali Żydów. Nie wydaje się w Polsce opinii publicznej na ataki o polski antysemityzm. Cisza rządowa i historyczna. Tylko w Internecie wrze, ale kto się bardziej wychyli ten jest antysemitą i agentem Putina. Istnieją trolle opłacani. B. premier Ewa Kopacz sama przyznała się do trollowania.Mord polskich dzieci w łódzkim getcie w dalszym ciągu jest zatajany, bo w jakim ceku żydowskie policjantki pałowały na śmierć setki polskich dzieci. Za każde pałowane dziecko dostawały bochenek chleba. Nic nie powiedział b. prezydent m. Łodzi Kropiwnicki wyłączając mi mikrofon w sali Fontany w Warszawie, gdy zacząłem o tym mówić. To "g... prawda" napisał o mnie niejaki i nijaki p. Wojciech Źródłak kustosz historyczny  Muzeum Tradycji Niepodległościowych z Łodzi. "G... prawda", że żydowskie policjantki pałowały dzieci, aż do zabicia?  Czy "g... prawda", że "naziści" utworzyli obóz koncentracyjny dla polskich dzieci w sercu łódzkiego getta?"Historyk" Wojciech Źródlak kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi w ogóle neguje zbrodnie niemieckie w Polsce pisząc, cytuję: "(...)mord polskich dzieci w łódzkim getcie...tytuł  dla osób chociażby w podstawowym zakresie zorientowanych w dziejach łódzkiego getta i okupacji niemieckiej w Łodzi jest zdumiewający. To jakaś nieznana do tej pory zbrodnia (...)". I dalej: (...) Skoro tak, to kto na początku lat 70 zaprojektował i postawił pomnik "Pękniętego Serca"?...tradycyjnie od czterdziestu lat, 1 czerwca w Międzynarodowy Dzień Dziecka, o godz. 12.00 przed pomnikiem "Pękniętego Serca" odbywa się uroczystość na którą przyjeżdżają członkowie koła Byłych Więźniów Obozu Dla Dzieci i Młodzieży w Łodzi. Od 1988 roku wręczane są tu i w tym dniu, łódzkie medale "Serce Dziecku". A więc była zbrodnia, znana jedynie Szkole Podstawowej nr 81 im. Bohaterskich Dzieci Łodzi, przy ul. Emilii Plater 28/32, Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi i zmarłemu 22 lata temu Józefowi Witkowskiemu autorowi książki "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi" wydanej w 1975 roku, a więc 42 lata temu w nakładzie ok 2000 egzemplarzy, bez wznowień i całkowitym braku wiedzy o tym obozie w Łodzi w czasie niemieckiej okupacji i współcześnie. Brak jest monografii i historiografii.Niemcy nie podawali tego do wiadomości publicznej. bo jaki zbrodniarz przyznaje się do winy?Ale Muzeum Tradycji Niepodległościowych nie opracowało historiografii, posiadając książkę Józefa Witkowskiego. Dlaczego? Oto jest pytanie. Dlaczego w  warszawskiej Zachęcie podczas uroczystości związanej z likwidacją getta łódzkiego obecny rabin łódzki w stroju rytualnym, Symcha Keller vel Krzysztof Skowroński milczał, gdy nie dopuścili do głosu Karola Kowalskiego, b. więźnia tego obozu w łódzkim getcie, Polaka, nie Żyda, a mnie autorowi dążącemu do prawdy wyłączono mikrofon? Dlaczego?To po kiego licha rabin  p. Symcha Keller wystąpił w stroju rytualnym ze swoją małżonką? Po to chyba, by udokumentować dążenie do prawdy? Ale ta "g..." prawda się skompromitowała, razem z szatami cesarza. Czy małżeństwo rabinackie Kellerów vel Skowrońskich razem z kustoszem muzealnym tradycji niepodległościowych Rzeczypospolitej Polskiej p.Wojciechem Źródlakiem widziało kiedykolwiek żydowskich policjantów w akcji mordowania swoich braci, wsadzających na wozy wożące Żydów na śmierć do komór gazowych w niemieckich obozach zagłady? Czy kustosz historyczny Wojciech Żródlak z Kellerem i Kropiwnickim  w ogóle widzieli żydowskich policjantów? To prawda. Widzieli ich, ale na fotografiach w Internecie z rowerami i hitlerowskimi medalami.A ja jestem 86-letnim świadkiem historii, męczennikiem II Wojny Światowej skazanym przez okupanta niemieckiego  na śmierć, kombatantem i osobą represjonowaną przez hitlerowskie Niemcy. I właśnie ja widziałem na własne oczy to dzisiejsze historyczne milczenie kropiwnickich, i innych kellerów i tę muzealną "tradycji niepodległościowych""g..." prawdę. To właśnie ja zaprzeczam g... prawdzie dr Aliny Całej b. adiunkt Żydowskiego Instytutu Historycznego w jej podważającej honor polskiej racji stanu, Polaków i polskości  paszkwilu "Żyd wróg odwieczny?"Książki wydanej przez Żydowski Instytut Historyczny opłacany również przeze mnie, jako polskiego podatnika. Nieprawda? Jestem antysemitą i agentem Putina? Tak nazwał mnie lektor naukowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej dr Jerzy Targalski - vel Jerzy Darski przedstawiający się jako "nauczyciel akademicki".Jako świadek historii oświadczam, iż słyszałem strzał oddany przez policjanta Schutzpolizei do kobiety z pierzyną na plecach, przechodzącej przez wiadukt wiodący do getta w Przemyślu, trzymającej rączkę malutkiej dziewczynki . Po oddanym strzale kobieta padła, przykryła ją kołdra, a na niej rozlewała się struźka krwi. W momencie oddania strzału przechodziłem z moją matką obok owego policjanta Schutzpolizei, któremu towarzyszył na warcie policjant żydowski. Stanęliśmy w miejscu przerażeni i usłyszeliśmy wrzask niemieckiego Schutzpolizei - "Hau ap" - co znaczy w wulgaryźmie niemieckim "wyp...". Policjant żydowski stał obok w czapce z daszkiem z żółtym "ułańskim" otokiem i  uśmiechał się w obliczu dokonanej zbrodni. To ja widziałem na ul. Dworskiego w Przemyślu, przy budynku nr 45, gdzie mieszkali moi dziadkowie po kądzieli, jak policjant żydowski okładał pałką chłopaka i dowiedziałem się od przechodnia, iż chłopiec nie miał opaski z gwiazdą Dawida.         
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU CZ.III OSTATNIA

$
0
0
Ilustracja: 
WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU.PRZYGOTOWANIE ZBRODNI LUDOBÓJSTWA OKRUTNEGO (GENOCIDUM ATROX).TO NIE NIEMCY LECZ NAZIŚCI.KONFERENCJA NAZISTÓW W WANNSEE, CZYLI PONCJUSZ PIŁAT.CZĘŚĆ III OSTATNIACENTRALNA RADA ŻYDOWSKANa podstawie inspirowanych, ale nie dyktowanych przez nazistów manifestów, które funkcjonariusze ci ogłaszali, możemy się przekonać jeszcze dzisiaj, jak wielką rozkosz sprawiała im na nowo pozyskana władza. "Centralna Rada Żydowska otrzymała prawo wyłącznego dysponowania wszelkimi dobrami duchowymi i materialnymi Żydów - a także wszelką żydowską siłę roboczą" - czytamy w pierwszym obwieszczeniu rady budapeszteńskiej. Wiemy, jak czuli się funkcjonariusze żydowscy, kiedy przekształcili się w narzędzie mordu - czuli się jak kapitanowie "których okrętom groziło zatonięcie, a mimo to zdołali bezpiecznie dopłynąć do portu, wyrzuciwszy znaczną część cennego ładunku", albo jak wybawcy, którzy "za cenę  stu ofiar uratowali tysiąc ludzi, za cenę tysiąca - dziesięć tysięcy". Prawda była jeszcze bardziej ponura. Działający na Węgrzech dr Kastner  uratował na przykład dokładnie 1684 osoby za cenę około 476 tysięcy ofiar.Nikt nie zadał sobie trudu, żeby odbierać od funkcjonariuszy żydowskich przysięgę o zachowaniu tajemnicy. Z własnej woli stali się oni "nosicielami tajemnicy"  już  po to by zagwarantować spokój i zapobiec panice - tak było w przypadku dr Kastnera, a bądź też ze względów "humanitarnych" - na przykład dlatego, że "żyć w oczekiwaniu śmierci przez zagazowanie byłoby jeszcze trudniej" - tak było w przypadku doktora Leo Baecka, byłego naczelnego rabina Berlina, który zarówno w opinii Żydów, jak i nie - Żydów uchodził za "żydowskiego führera". Podczas procesu Adolfa Eichmanna jeden z zeznających świadków wskazał na skutki podobnego "humanitaryzmu" -  ludzie dobrowolnie zgłaszali się na deportację z Terezina do Oświęcimia, a tych, którzy usiłowali powiedzieć im prawdę, nazywali "obłąkanymi".Doskonale pamięta się twarze żydowskich przywódców z czasów hitlerowskich, poczynając od Chaima Rumkowskiego prezesa Rady Żydowskiej w Łodzi, który wprowadził do obiegu banknoty noszące jego podpis, zwane chaimkami oraz znaczki pocztowe ze swoja podobizną i kazał się wozić zdezelowaną karetą poprzez Leo Baecka, człowieka wykształconego, dobrze ułożonego, który sądził, że policjanci żydowscy będą "łagodniejsi i bardziej przydatni" i "uczynią męki znośniejszymi" ( gdy w istocie byli oni, rzecz jasna, brutalniejsi i trudniej przekupni, bo mieli o wiele więcej do stracenia), kończąc na garstce tych, którzy popełnili samobójstwo, jak choćby Adam Czerniaków, prezes warszawskiej Rady Żydowskiej, który nie był rabinem, tylko niewierzącym, mówiącym po polsku żydowskim inżynierem, a mimo to nie zapomniał - jak widać - rabinackiej maksymy:"Niechby cię zabili, lecz nie posuwaj się poza ustaloną granicę".Zadziwia jeszcze jedno zjawisko dokumentacyjne w Polsce i takie pytanie należy postawić na równi Instytutowi Pamięci Narodowej i Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu.Dlaczego nie ukazała się w Polsce, tłumaczona na język polski książka H. G. Adlera pt. "Theresienstadt 1941 - 1945 (1955)"  dokument historyczny oparty na niepowtarzalnych źródłach informacji o zbrodni Shoah"?. Owa książka opisuje szczegółowo i precyzyjnie jak Rada Żydowska Terezina - otrzymawszy od SS kilka ogólnych wytycznych, ustalających liczbę, wiek, pleć, zawód i kraj pochodzenia osób przeznaczonych do wysyłki - układała wzbudzające trwogę "listy transportowe", zaliczając równocześnie policję żydowską jako zbrodnicze narzędzie Judenratów, zdrajców swojego narodu w kolaboracji z Niemcami. Autor H.G. Adler podkreśla znany fakt, że w rzeczywistości zadanie uśmiercania w ośrodkach zagłady spoczywało zwykle  w rękach ekip złożonych z Żydów, obsługujących komory gazowe i krematoria, wyrywających zwłokom złote zęby, obcinając włosy, kopiących groby i zasypywanie ich ziemią, aby usunąć ślady masowych mordów. Żydowscy specjaliści budowali komory gazowe w Terezinie, gdzie żydowska "autonomia" posunięta była tak daleko, że nawet kaci byli Żydami. Potwierdzało się to zwłaszcza w Polsce, gdzie Niemcy wymordowali jednocześnie znaczną część inteligencji żydowskiej oraz intelektualistów i osoby  wykonujące wolne zawody narodowości polskiej, co kontrastowało wyraźnie z polityką Niemców w Europie Zachodniej, gdzie raczej oszczędzali oni wybitnych Żydów, aby wymienić ich  za internowanych cywilnych obywateli niemieckich, bądź jeńców wojennych.Książka potwierdza fakt, że policja żydowska była  narzędziem w rękach zbrodniarzy, a Judenraty prowadziły politykę współpracy z Niemcami w mordowaniu Żydów.Bibliografia:Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie" Raul Hilberg  "The Destruction of the European Jews" ("Zniszczenie Żydów europejskich") Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" Jakub Honigsman "Zagłada Żydów lwowskich" Filip Friedman "Zagłada lwowskich Żydów" "Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego" Michał Grynberg "Pamiętniki z getta warszawskiego" Henryk Makower "Pamiętmik z getta warszawskiego" Marek Arczyński "Żegota" Tomasz Kubicki "Pod obuchem zagłady" Marek Edelmnan "Życie. Po prostu" Józef Orlicki "Szkice" - z dziejów stosunków polsko - żydowskich 1918 - 1949 Ichhak Rubin "Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją" Stella Mille "Oczami dziecka" Nelli Rotbart "Ucieczka z piekła Holokaustu" Pamiętnik Edmund Kessler "Przeżyć Holokaust we Lwowie" Dawid Sierakowiak "Dziennik" "Pamiętnik Dawida Rubinowicza" Anne Frank "Dziennik" Calek Perechodnik "Spowiedź" Andrzej Żbikowski "Żydzi" Adam Dylewski "Śladami Żydów polskich" Henryk Zamojski "Polacy i Żydzi" dzieje sąsiedztwa - dzieje waśniTimothy Snyder "Czarna ziemia - Holokaust jako ostrzeżenie" Richard C. Lukas "Zapomniany Holokaust" Saul Friedland "Czas Eksterminacji" (Nagroda Pulitzera) Jerzy Robert Nowak "Żydzi przeciw Żydom" Alina Cała "Żyd wróg odwieczny?" Antysemityzm w Polsce i jego źródła Paweł Śpiewak "Żydokomuna" "Rzeczpospolita""Polacy jako naród nie zdali egzaminu" Alina Cała - wywiad Piotra Zychowicza Alvin H. Rosenfeld "Kres Holokaustu" Zofia Lewinówna, Władysław Bartoszewski "Ten jest z ojczyzny mojej" Aleksander Szumański "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie" Aleksander Szumański "Krakowscy konfidenci Gestapo i SB" 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

ROSZCZENIA ŻYDOWSKICH ESBEKÓW

$
0
0
Ilustracja: 
ŻYDZI ZNÓW CHCĄ KASY OD POLSKI!"WYPĘDZENI" W 1968 ROKU ZE STANOWISK W PARTII, BEZPIECEI RZĄDZIE DOMAGAJĄ SIĘ ODSZKODOWANIA!"WARSZAWSKA GAZETA" PODAJERocznica wydarzeń marca 1968 r. to dla izraelskich mediów wymarzona okazja do wypominania Polakom nikczemnych czynów. W tym roku zajął się tym na łamach „Jerusalem Post” Daniel Schatz, mający swoich apologetówCytuję:"Żydzi stali się obiektem fizycznej przemocy, byli pozbawiani obywatelstwa, zmuszani do emigracji, więzieni, bici, poddawani torturom.Dla zilustrowania tych okrutnych praktyk przywołuje wspomnienia Józefa Dajczgewanda, któremu w trakcie przesłuchań milicja kazała zdjąć spodnie. Leo Kantor z Opola tak wspomina „tragiczne” przeżycia : nie przedłużono mi umowy o pracę, odrzuciłem ofertę zatrudnienia na uczelni, bo była w innym mieście" Pożeglował więc do Szwecji i stamtąd nieprzerwanie biadoli o „pieprzonych polskich antysemitach”. Jeśli zmiana miejsca pracy oznacza „wypędzenie”, to wszystkich nas wypędzano kilka razy w życiu. Na rzewnych wspomnieniach „Jerusalem Post” nie poprzestaje. Szybko przystępuje do rzeczy: "w 2000 r. Aleksander Kwaśniewski w imieniu Polaków przeprosił za te czyny, a 8 lat później potępił je Lech Kaczyński, ale w Polsce ciągle nie ma politycznej woli przyznania się do odpowiedzialności wobec ofiar etnicznych czystek. I ogłasza apel. Mimo upływu 48 lat Polska nie wypracowała sposobu rozwiązania zasadniczej kwestii odszkodowań dla tych, których pozbawiono mienia. Nie postawiła też w stan oskarżenia żadnego ze sprawców. Warszawa musi uchwalić odpowiednie ustawy przewidujące pełne odszkodowanie i zwrot skradzionego mienia. Sprawa jest nagląca. Czas najwyższy wyrównać wszystkie krzywdy i stawić czoła upiorom przeszłości, 48 latom pasywności i bezczynności"KOMUNISTYCZNA WOJNA DOMOWACzym był Marzec 1968? „Prostej” odpowiedzi udzielił Kwaśniewski – był to „wybuch tradycyjnego polskiego antysemityzmu”. Po wojnie wielokrotnie oskarżano Polaków o antysemityzm. Robiono to w czasie wszechwładzy Bermana, gdy w ogromnych nakładach produkowano obraźliwe dla Polaków książki i znieważające filmy. Nikt jednak nie oskarżał całego narodu. Doszło do tego dopiero w wolnej Polsce. Co więcej, do listy antysemitów, obok Kościoła, AK i chłopów, dopisano robotników i komunistów, z Gomułką na czele, a każdy, kto się temu sprzeciwiał, był faszystą lub… komunistą. Przez cały okres PRL-u, aż do marca 1968 nie wolno było mówić o tym, kto kierował aparatem terroru, o szowinizmie żydowskim. Wolno za to było mówić o szowinizmie polskim.Jakie były przyczyny Marca 1968? Jedni upatrują ich w przełomie 1956 r. Inni w rozprawie grupy Bermana z „odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym” w PPR. Jeszcze inni w genezie powstania PRL-u, tj. bezspornym fakcie, że mógł powstać tylko przy pomocy Stalina. Sami komuniści nie mieli szansy na przejęcie władzy. Nie stanowili liczącej się siły. Byli ciałem obcym, zdominowanym przez mniejszości narodowe. Przede wszystkim przez Żydów. W kwestiach takich jak niepodległość oraz świadomość narodowa dzieliła ich od Polaków przepaść. Jednak październik 1956 r., tj. przejęcie władzy przez Gomułkę i częściowe obalenie komunistycznego terroru, miał swoją wagę. Internacjonaliści przegrywali, tracili stanowiska, stawali się mniejszością na szczytach władzy. Nie czekali jednak bezczynnie. Wiedzieli, że mit Gomułki przeminie, że urośnie krąg rozczarowanych i zawiedzionych. W pierwszej linii pretendentów powrotu do władzy byli pogromcy „zaplutych karłów reakcji”, z ich antypolonizmem przypisującym Polakom najbardziej haniebne cechy i nikczemne czyny. I nie było przypadkiem, że liderzy tzw. wydarzeń marcowych to prawie w komplecie dzieci owej żydowsko-stalinowskiej sitwy.Buta tych, których Gomułka od władzy odsunął, rosła. Z dnia na dzień stali się też żarliwymi demokratami. W marcu 1968 kreowali na bohaterów narodowych Kuronia, Michnika i Blumsztajna (hucpa powtórzyła się w sierpniu 1980 – jego siłą sprawczą mieli być też oni). Wiedzieli, że Gomułki nie da się zastraszyć ani pozyskać. Postanowili więc go usunąć. „Towarzysze żydowscy” nigdy Gomułce nie wybaczyli, nawet po śmierci. A prawda była taka: od narodzin PRL-u trwała walka między narodowym a internacjonalnym (czyli antynarodowym) skrzydłem komunistów. Mimo krwawego Grudnia 1970 r., mimo ciężkich błędów i win, nie można zapomnieć, że Gomułka w czasach dla powojennej Polski najstraszniejszych miał odwagę bronić Polaków przed mafią szowinistów żydowskich, przed Bermanem, Brystigierową i Fejginem. I właśnie dlatego tak bardzo go nienawidzą. I właśnie dlatego poniewierają nim, a nie Bierutem, Bermanem i Ochabem.Marzec 1968 r. jest kluczowym dowodem szowinistów żydowskich na „odwieczny, zoologiczny, polski antysemityzm”. Każdego roku w kraju i na świecie, zawsze z dużym rozgłosem, obchodzą rocznicę marcowej rewolty, jako dzień żałoby i cierpienia. Pewni siebie, przekonani, że w „tym kraju” już wszystko należy do nich, obdzielają się polskimi orderami, oskarżają o antysemityzm, żądają odszkodowań. W sukurs spieszy im cały świat. Leopold Unger napisał o Mengele, odradzaniu się antysemityzmu i „polsko-sowieckim narodowym socjalizmie”. I nie ma na myśli drugiej wojny. Ma na myśli Marzec 1968 r. A więc Mengele, nazizm i Polska pod jednym dachem.DOCHODOWY ANTYPOLONIZMDla Szymona Wiesenthala: Liczba uratowanych Żydów polskich jest zdecydowanie znikoma w porównaniu z liczbą Żydów, którzy mogli uciec z obozów lub gett. Gdyż ci, którym udało się zbiec, byli schwytani przez polską ludność i przekazywani Niemcom. Stawka za głowę Żyda wynosiła 100 złotych i litr wódki. Polacy zawsze chętnie pili wódkę.Pisał to człowiek uratowany przez Polaków, przyjmowany w wolnej Polsce z honorami, odznaczony przez Wałęsę krzyżem Polonia Restituta. Podobnie fetowany był Tomasz Gross. Mieszkający w USA Żyd polskiego pochodzenia Norman Finkelstein napisał: o polskim antysemityzmie mówi się dla pieniędzy. Polska i jej sławetna inteligencja, która uważa, że każda krytyka Żydów to antysemityzm, robi to dla kasy. Wyleje kubeł pomyj na Polskę i pędzi do USA, aby przeczytać pochwalne recenzje w gazetach i zostać poklepanym po plecach. W Ameryce zajmowanie się holocaustem przynosi świetne pieniądze, a jeśli dostarczysz dowód, że Polacy to obrzydliwi antysemici, masz gwarancję ogłoszenia cię bohaterem. Przykładem jest Gross. Napisał książkę i dostał posadę w Princeton.WYPĘDZENI Z RZĄDU, PARTII, BEZPIEKI„Weterani” Marca twierdzą, że wszyscy są ofiarami antysemityzmu, że pozbawiono ich majątków, a z Polski „wypędzono”. Podczas wojny wysiedlono chłopów z Zamojszczyzny, spalono ich domy, dzieci odebrano rodzicom. Gdy Sowieci najechali na Kresy, majątki stracili wszyscy Polacy. Upchano ich w bydlęcych wagonach i pognano do Kazachstanu. Żydom Marca komuniści odebrali paszporty i dali bilet w jedną stronę, zwykle do Austrii. A więc z jednej strony paszport i bilet, a z drugiej – mordy, podpalenia, zsyłka, głód. Jeszcze inne określenie to: „Polska nas nie chciała”. Stoczniowców też nie chciała, ale nie nazywamy ich „wypędzonymi”, a wyczynów Balcerowicza „czystkami”. W powojennej historii Polski nie odnotowano wypadku „wypędzenia” kogoś z Polski tylko dlatego że był Żydem, ani w 1968 r., ani w poprzednich falach emigracji. Przydałyby się więc inne słowa i inne akcenty. Dla ostudzenia emocji trochę danych statystycznych. 28 maja 1948 r. Biuro Polityczne KC PPR stwierdziło: wyjazd członków partii do Palestyny nie stoi w sprzeczności z ideologicznymi zasadami członków naszej partii. Partia nie zaleca i nie organizuje wyjazdów, okazując jedynie indywidualne poparcie tym towarzyszom, którzy zdecydują się wyjechać. Według danych Żydowskiego Instytutu Historycznego w końcu lipca 1946 r., po przybyciu do Polski z terenu ZSRR 136 tys. Żydów, ludność żydowska osiągnęła 259 tys. Tylko do lutego 1947 r. wyjechało z Polski 140 tys. To samo źródło podaje, że do końca 1950 r. przybyło do Izraela 106 tys. Żydów z Polski, w latach 1945-1956 Stany Zjednoczone przyjęły 160 tys., Kanada 12 tys., Australia 15 tys. i Ameryka Łacińska 30 tys. Rzecz znamienna – wyjeżdżający otrzymywali dokument podróży i rezygnowali z polskiego obywatelstwa. Przepisy emigracyjne dla Żydów stworzyli więc nie Moczar i Gomułka, ale Berman! I nikt wtedy nie protestował, nikt nie mówił o antysemityzmie. Po marcu 1968 r. z Polski wyjechali w większości wysokiego szczebla funkcjonariusze partyjni i oficerowie bezpieki. Ze stanowisk i z instancji partyjnych usunął ich Gomułka. Byli ofiarą wewnątrzpartyjnych potyczek. Wypędzono ich więc, ale... z rządu, partii i bezpieki. Byli zatem emigrantami politycznymi. W większości przestępcami, uciekającymi przed wymiarem sprawiedliwości. Marcowy emigrant Stefan Michnik, całkowicie zaprzedany sowieckim okupantom, wydał kilkanaście wyroków śmierci na polskich patriotów. Nigdy nie przeprosił, nigdy nie poniósł za to żadnych konsekwencji, żyje spokojnie w Szwecji i jest „ofiarą polskich antysemickich prześladowań”. Anna de Tusch-Lec wspomina w „Dużym Formacie”: W Izraelu mój tata powiedział mi bardzo ciekawą rzecz: Anka, ty myślisz żeśmy wyjechali z Polski dlatego, że był antysemityzm? Nie, on był zawsze. Ale w 1968 r. zrobiło się niebezpiecznie. Tam parę pieczeni piekło się jednocześnie. Oni mieli nasze kartoteki. Nas, Żydów z UB. (…) Mój tata był w UB. Mówił nam: byłem, mam czarną plamę na życiorysie. Co robił Polakom? On zabijał, torturował. Czy w takiej sytuacji przeprowadzka do innego kraju była najgorszym wyjściem? A propos, już w 1957 r. złożył podanie o zgodę na wyjazd do Izraela, ale jej nie dostał. Inni wyjechali jako emigranci ekonomiczni. W zabiedzonym komunistycznym kraju wszyscy marzyli o wyjeździe na Zachód. W czasach PRL był on Ziemią Obiecaną, bo oprócz wolności kojarzył się z dobrobytem. I co się okazuje – tylko Żydzi nie chcieli tam jechać, ich miłość do Polski była wielka, że Zachód w ogóle ich nie pociągał. Ogrom „krzywd” wyrządzonych Kantorom i Grossom dobrze ilustruje anegdota: gość z Polski na widok kalifornijskiej willi z basenem należącej do marcowego emigranta wzdycha – ale cię Gomułka urządził. I wreszcie, wśród „wypędzonych” byli też nacjonaliści, tj. ci, którzy chcieli wstąpić do izraelskiej armii i walczyć z Arabami. Wielu z nich wcześniej starało się o zgodę na wyjazd do Izraela, ale jej nie dostali. Umożliwiły im to dopiero wydarzenia marcowe. Czy zatem słowo „emigrant” zamiast „wypędzony” nie wydaje się być bardziej odpowiednie?Nathaniel Popper w „The Jewish Daily Forward”, gazecie żydowskiej wydawanej w Nowym Jorku, nawołuje Żydów i Niemców, by połączyli siły przeciw Polsce, by zjednoczyła ich restytucja mienia. Tekst nosi znamienny tytuł: Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front i zawiera uderzający zwrot: wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy „przeżyli Holocaust”. Przypadek Poppera pokazuje, że gdy chodzi o pieniądze, Żydzi nie mają żadnych skrupułów i gotowi są na najbardziej plugawą kolaborację, nawet ze swoimi katami. Przypomnijmy zaproszenie przez „Wyborczą” syna Hansa Franka na rozmowę o tym, jak szkodzić polskiemu rządowi. Popper przywołuje przypadek Grossa, który został po Marcu „wypędzony”. Napisał o prześladowaniach, przesłuchaniach w prokuraturze, próbie odebrania orderu nadanego przez Bronisława Komorowskiego. Apeluje do administracji amerykańskiej, aby Grossa broniła. Bezczelne żądania Schatza i Poppera przypominają inny, najbardziej plugawy antypolski wyczyn – pozew jedenastu Żydów złożony w nowojorskim sądzie przeciwko RP. Czytamy w nim: polityka obowiązująca w Polsce przez ostatnie 54 lata sprowadzała się do wygnania, co do jednego, Żydów z Polski, poprzez czystki etniczne i rasowe, przemoc i szantaż, w tym tortury i morderstwa. Ci, którzy przeżyli Holocaust, byli mordowani, bici, gwałceni, terroryzowani, torturowani, plądrowani i zmuszani do emigracji, bez prawa do odzyskania bądź zarządzania posiadanymi nieruchomościami (...) polski rząd zezwalał na te ohydne czyny, aż Żydzi poddali się z wyczerpania i opuścili Polskę, pozostawiając w niej swoje mienie.Ambasada RP w Waszyngtonie na pozew nie zareagowała, nie zajęła wobec szkalującego wizerunek Polski wystąpienia żadnego stanowiska, nie domagała się przeprosin.PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUSTTemat roszczeń powraca. Żądania odszkodowań, połączone z pogróżkami się nasilają. Na stronie Światowego Kongresu Żydów zamieszczono apel nowojorskiego prawnika Menachema Rosensafta, wzywający Amerykanów żydowskiego pochodzenia do bojkotu Polski. Prezes organizacji opatruje go komentarzem: doceniam okazywaną przez polski rząd przyjaźń Izraelowi, ale liczę, że usiądzie do stołu, rozpocznie rokowania i wypłaci ofiarom Holocaustu i ich spadkobiercom odpowiednie odszkodowanie. Wiek poszkodowanych wymaga procedur najprostszych i najtańszych. Czyli podobnych do stosowanych przy zwrocie mienia gminom wyznaniowym żydowskim? Bo przypomnieć trzeba, że dziewięć gmin zrzeszających niespełna tysiąc Żydów dostało 5236 nieruchomości. Profesor Finkelstein tak o tym napisał: czy odrodzenie żydowskiego życia rzeczywiście wymaga, aby na każdego polskiego Żyda przypadała jedna synagoga, szkoła lub jeden budynek szpitalny?W stosunkach polsko-żydowskich jest wiele tajemnic: do dziś nie wiemy, co było przedmiotem posiedzenia rządu Donalda Tuska w Jerozolimie. Nie wiemy, jaką wartość mają kamienice „zwrócone” gminom żydowskim i o jaki majątek jeszcze zabiegają. Nie wiemy, co ustalono w „przełomowych” rozmowach rządu z izraelską agencją HEART. Nie wiemy, jakie obietnice w sprawie lasów państwowych złożył Tusk w Nowym Jorku przedstawicielom organizacji żydowskich. Rząd PO–PSL otworzył nowy kanał wypłat odszkodowań i utworzył nową kategorię poszkodowanych, wprowadzając ustawę, w myśl której ci, którzy urodzili się w Polsce i są ofiarami nazistowskich lub sowieckich represji lub urodzili się po wojnie w rodzinie, która została zmuszona do opuszczenia Polski, otrzymują miesięczną rentę. Dotychczasowe doświadczenia jasno pokazują – obecny model stosunków prowadzi donikąd. To znaczy – donikąd prowadzi stronę polską, bo organizacje żydowskie prowadzi gładko do celu. PiS obawia się, by nie doklejono mu antysemickiej gęby. Tyle tylko, że antysemicka gęba jest mu doklejana bez względu na to, co robi lub czego nie robi. Dowodem – prasa w Izraelu; Aleksander Gleichgewicht, porównujący władze PiS do rządów PRL z czasów Marca 1968; „walka o demokrację”, czyli dywersja lobby żydowskiego, której celem jest przywrócenie do władzy ludzi, którzy zaspokoją jego roszczenia. Sprawę gmatwa to, że w imieniu rządu z „przemysłem holokaustu” rozmawia znany ze skrajnie filosemickich poglądów Witold Waszczykowski, który nie tak dawno bez żadnego problemu odpuścił zabezpieczenie socjalne Polaków w Wielkiej Brytanii za mgliste obietnice baz NATO w Polsce. Czas więc na audyt, co w tej kwestii poprzedni rząd zrobił, jakie obietnice złożył i jakie umowy podpisał, i przy okazji na ostrzeżenie wszystkich polityków, że jeśli którykolwiek z nich przyłoży rękę do rabunku Polski, nigdy nie dostanie naszego głosu.Tekst ukazał się w tygodniku "Warszawska Gazeta" w czerwcu 2016 r Dokumenty, źródła, cytaty:https://wogoole.pl/czerwiec/258-warszawska-gazeta-242016.html  
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI TW "ALEK"

$
0
0
Ilustracja: 
                                    MAMY TECZKĘ TW "ALKA"DOKUMENTY DOTYCZĄCE WSPÓŁPRACY ALEKSANDRA KWAŚNIEWSKIEGO Z SB"Warszawska Gazeta"; 15 - 21 lipca 2016 r. ujawnia:"Fakt zarejestrowania byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przez SB jako Tajnego Współpracownika o pseudonimie "Alek" znany jest od 2000 roku. "Warszawska Gazeta" dotarła jednak do pierwszej partii materiałów dotyczących byłego prezydenta, które do tej pory pozostały tajne. - Myślę, że pan Kwaśniewski nie jest w stanie nikogo obrazić. Był komunistycznym aparatczykiem(...). W latach 1983 - 1989 był zarejestrowany przez bezpiekę jako TW "Alek" przez Departamenty  II i III MSW - powiedział w kwietniu 2009 roku ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka. W tym samym roku, kilka miesięcy później, dr Piotr Gontarczyk opublikował ponad 50-stronicowy artykuł naukowy, którego konkluzją było stwierdzenie, że w latach 1983 - 1989 Aleksander Kwaśniewski był zarejestrowany pod numerem 72 204 jako TW "Alek".WERSJA KWAŚNIEWSKIEGOPokłosiem tych publikacji były liczne artykuły prasowe. "Dokumenty potwierdzają, że prezydent był agentem" - brzmi tytuł na stronie internetowej Polskiego Radia. Inne redakcje do sprawy podchodziły ostrożniej. Ówczesny prezes IPN zaznaczał, że nie przesądza, czy współpraca "była materializowana, czy nie". -Podziwiam sztukę pisania o niczym aż na 70 stronach. Bo to jest o niczym, skoro dowodem współpracy Kwaśniewskiego z bezpieką ma być wpis ewidencyjny, znany już przecież sądowi lustracyjnemu w roku 2000. Wtedy sąd Kwaśniewskiego z zarzutu współpracy oczyścił. Oskarżanie teraz Kwaśniewskiego o tajną współpracę z SB na podstawie samego wpisu ewidencyjnego to błąd. Nie ma przecież informacji czy były spotkania, raporty, donosy, czy agent brał pieniądze(...). Traktowanie wpisów ewidencyjnych jak ewangelii to doktryna IPN. To przeprowadzanie lustracji według swojego wyobrażenia. Takie dowody nie ostoją się nie tylko w sądzie lustracyjnym ale i przed sądem historycznym. Bo sam wpis ewidencyjny o niczym nie świadczy - bronił byłego prezydenta w "Gazecie Wyborczej" prof. Andrzej Friszke, historyk, b. członek kolegium IPN.Sam zainteresowany bronił się, że "stwierdzenia Kurtyki są ostatecznym dowodem potwierdzającym, iż IPN to instytut kłamstwa narodowego". Podkreślał, że Sąd Lustracyjny orzekł w 2000 roku, że nie był TW "Alkiem". -Powtarzanie tego wymysłu wyjaśnionego i odrzuconego przez Sąd Lustracyjny jest niegodziwością - dodawał Kwaśniewski.Piotr Gontarczyk pisze, że w wyroku z 2000 roku Sąd Lustracyjny napisał nieprawdę, m.in. co do niemożności ustalenia zmiany rejestracji "Alka" z tzw. zabezpieczenia ( czyli rezerwacji osoby, którą zajmują się służby po to, aby np. inna państwowa agenda jednocześnie próbowała werbunku) na tajnego współpracownika, bo - według autora - "przerejestrowania" dokonał w czerwcu 1983 roku oficer SB Zygmunt Wytrwał. Zdaniem Piotra Gontarczyka, sędziowie "nie dysponowali dostateczną wiedzą merytoryczną", a w swym wyroku dokonali "wątpliwych interpretacji".Autor publikacji - dr Piotr Gontarczyk podkreślał, że" w czasie tego procesu, głównie na skutek pośpiechu powodującego błędy w działaniu UOP, Sąd Lustracyjny otrzymał tylko część znanych wówczas dokumentów dotyczących Kwaśniewskiego".Najcenniejszym dowodem miał być dokument odnaleziony w archiwach utworzonych w miejsce SB UOP ze sprawy sprawdzenia operacyjnego o kryptonimie "Teleecho" z 1983 roku.Jak opisywał sprawę tygodnik "Wprost", "SB próbowała wtedy ustalić, kto na południowym Ursynowie zakłóca sygnał telewizyjny nakładając na wizję napis "Solidarność". SB spytała swą ewidencję operacyjną o wszystkie rejestracje osób mieszkających w wytypowanym obszarze. W dokumencie tym jest zapis z ul. Polinezyjskiej z numerem rejestracyjny 72 204 i nazwiskiem kpt. Wytrwała. Piotr Gontarczyk dodał, że w tym zapisie chodzi właśnie o Kwaśniewskiego, który mieszkał wtedy przy tej ulicy". Sporny był wątek wykorzystania "Alka" do rozpracowania redakcji "Życia Warszawy". "Aleksander Kwaśniewski nigdy nie pracował w tej redakcji, co miało być dowodem na niewinność byłego prezydenta. Piotr Gontarczyk wyjaśnia, że SB mogła tu wykorzystywać prywatne kontakty Aleksandra Kwaśniewskiego" - opisywało wątek ".Polskie Radio".Lustracja w 2000 roku była dziwna. Ten sam sąd uniewinnił od zarzutu współpracy z SB Lecha Wałęsę, fikcyjnie "uśmiercając" na potrzeby sprawy jego byłego oficera prowadzącego (skoro nie żył, to nie można było go przesłuchać).Co ciekawe - wspomniany kapitan SB Zygmunt Wytrwał, który figurował w dokumentach jako oficer prowadzący Kwaśniewskiego, a następnie zeznawał na jego procesie lustracyjnym w 2000 roku (twierdził, że wśród agentów, których prowadził nie było Kwaśniewskiego), dostał później pracę w firmie Aleksandra Gudzowatego. Rekomendować miał go tam  szef doradców Kwaśniewskiego, Andrzej Gdula - relacjonowała sprawę "Rzeczpospolita". "W kilka miesięcy po objęciu przez Kwaśniewskiego ponownie urzędu prezydenta, Wytrwał rozpoczął pracę w Banku Wspólnoty Europejskiej, kontrolowanym przez Gudzowatego"- komentowali dziennikarze. Zresztą Gudzowaty otwarcie przyznawał pod koniec życia, że Wytrwała zatrudnił na prośbę "ludzi Kwaśniewskiego". Częstym gościem miliardera był też szef gabinetu Kwaśniewskiego, Marek Ungier. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że praca u miliardera była nagrodą dla byłego esbeka za złożenie właściwych zeznań przed Sądem Lustracyjnym.KTO I DLACZEGO TO UTAJNIŁTo, co budzi zainteresowanie to fakt, że zapisy ewidencyjne były tak długo trzymane w zasobach tajnych IPN. Dokumenty na które powoływał się dr Piotr Gontarczyk w swoim tekście(był on wówczas pracownikiem IPN i miał wgląd do dokumentów, do których nie mają wglądu inni badacze i dziennikarze), zostały odtajnione dopiero na wniosek "Warszawskiej Gazety".Ciekawą jest adnotacja, na której obok nazwiska Kwaśniewskiego figuruje przekreślony skrót "zab"(zabezpieczony - red.)  nadpisany "TW"" Alek" miał zostać zdjęty z ewidencji  7 października 1989 roku, gdy komuniści błyskawicznie tracili władzę (12 września powołano rząd Tadeusza Mazowieckiego).Obok daty wypisania z ewidencji widnieje adnotacją "rezygn"(rezygnacja - red).Autor Grzegorz Jakubowski "Warszawska Gazeta"; 15 - 21 lipca 2016 r. 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:10)
Kategoria wpisu: 

LAS CZYLI PRZYSPIESZONE LEŚNE WYBORY

$
0
0
Ilustracja: 
LAS CZYLI PRZYSPIESZONE LEŚNE WYBORY Był sobie szumiący las. Dlaczego szumiał nie wiedział. A chciał koniecznie wiedzieć. Późną nocą, kiedy ptaki rozpoczynały nocne czuwanie pomyślał, iż jakiś ptaszek na pewno mu pomoże. Zwrócił się więc do przelatującego nad nim kanarka mówiąc: piękny złoty kanarku, jeżeli mnie jeszcze kochasz to powiedz dlaczego szumię. Kanarek odpowiedział: teraz lecę, nie mogę wykonywać dwóch czynności, lecieć i myśleć. A ponadto wcale nie jestem złoty, tylko żółty i nie umiem grać na fortepianie. Las postanowił tak długo jeszcze szumieć aby się całkowicie wyszumieć, a wtedy będzie mógł nauczyć kanarka gry na fortepianie. W czasie szumu poznał wronę i poprosił ją, aby przyfrunęła do niego z fortepianem, najlepiej już nastrojonym i żeby nauczyła kanarka na nim grać.Okazało się, iż to wcale nie była wrona tylko latający ślimak, który wyszedł ze swojej skorupy aby poznać panią kanarkową. Aby bajka była ładniejsza to fortepianu las nie zdobył, ale za to pani ptaszkowa z domu wiewiórka powiedziała: panie lesie,  pan wcale nigdy nie szumiał, ten szum który pan słyszał to była niedziela oczekująca poniedziałku.I tak las już nigdy nie zaszumiał, bo przyszli drwale i ścięli wszystkie drzewa, które zresztą były już i tak zniszczone przez korniki i wydziobane przez żółwie. I wówczas pojawiły sie wszystkie najpiękniejsze ptaki z piosenką "Żeby Polska była Polską". Najpiękniej śpiewały złote łabędzie i jaskółki wietrzące wiosnę.A las, nagle się odrodził, ale teraz ze złotymi liśćmi, a na każdym drzewie siedział Orzeł w Koronie, a obok powiewała w ponownym wiewie flaga biało - czerwona.Jeden Orzeł, upoważniony przez pozostałe przemówił do Pana Jana Pietrzaka, który w tym dniu obchodził swoje osiemdziesiąte urodziny: Panie Janie wspaniałyPanie Janie przejrzystyCo to z Polską przychodziszI ochraniasz Jej twarzPanie Janie jak trwałyJest Jej pomnik wieczystyTak piosenka i wiersz TwójBędą trwalsze nad głaz Panie Janie co nosiszW swoim sercu KrólowęW Jasnogórskim Jej wzlocieWypatrujesz Jej prógPanie Janie Ty kwiatyI ciernistą Jej drogęWciąż przemieniasz piosenkąNa ojczyzny swej trud Nielegalne wciąż kwiatyUłożone pod krzyżemNa tej ziemi legalnejAle mokrej od łezI powstaje już TwojeNielegalne ZadwórzeZ Obrońcami OjczyznyCo ginęli bez łez Czy życzenie Twe JanieAby Polska Twym hymnemNiepodległa miłośnieObroniła swój zewNie zginęła jak pragnieszI w tysięcznej swej wiośnieZaśpiewała wraz TobąSwoim wrogom na gniew Wszystko to widział i opisał Aleksander Szumański 26 kwietnia 2017 roku   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

OPOZYCJA

$
0
0
Ilustracja: 
         OPOZYCJA Rachunek z klientem wracali do piekarni. W dużym pomieszczeniu tuż przy samym piecu drzemał kogut strojny w kogucie piórka. Rachunek zbliżył sie do koguta, który natychmiast się obudził i zapiał. Nie piej - powiedział klient, bo możesz wystraszyć wszystkie kajzerki, nawet te ze smalcem bez skwarków. Kogut odpowiedział, iż musi piać jak nie śpi, bo jest w opozycji do wypieków ciast domowych. Natomiast rachunek był w opozycji do klienta. To nieprawda powiedziała wszędobylska mucha, jest akurat odwrotnie, to klient jest w opozycji do rachunku.Doprawdy nie wiadomo kto miał rację, bo mucha śpiewała, klient zgubił rachunek, rachunek sie obniżył i nawet już obudzony kogut nie piał, tylko wlazł do pieca w poszukiwaniu kury. I wtedy zaistniało coś wręcz odwrotnego do zamierzeń piekarni. Pojawiły się gruszki na wierzbie, która płakała, iż to nie są jej gruszki, tylko znalazł je ogrodnik w poczekalni do dentysty, który jest stale w opozycji do zębów, nawet do tych które już dawno wypadły lub zostały wyrwane bezboleśnie, jak to u dentystów bywa. Do piekarni wjechała dorożka zaprzężona w parę siwych koni, ale siwych nie ze starości, tylko z urody. I tak  wydawało się, iż to właśnie uroda uratowała całe zamieszanie piekarniane. Ale to również okazało się nieprawdziwe, bo uroda nagle zbrzydła i stanęła w opozycji do drzwi zamkniętych w obawie przed wiadrem, które było w opozycji do miotły stojącej w kącie i bacznie, bez zająknięcia obserwującej wydarzenia opozycji do piekarnika. Jednak co było najbardziej dziwne w zaistniałej sytuacji, iż opozycja nie była w opozycji do siebie, tylko do fontanny w parku w mojej kamienicy, która już dawno nie była czynna (fontanna, nie kamienica). I nagle zagrzmiało, do piekarni wszedł karzełek z długą siwą brodą, mający piorun pod pachą i powiedział, ja jestem krasnoludek w opozycji do grzmotów, które wykluwają się spod mojej pachy gdy wypuszczam pioruna. I wtedy stało się coś strasznego, do piekarni weszły dwa kwiatki, stokrotka i róża, które nie były w opozycji do siebie.                                                                                  Opracował Piorun Trzasł "Wiadomości Opozycyjne" Źródła: - Plamy na słońcu, - woda na księżycu, - Joanna - córka króla much
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

EWA KOPACZ NA METR W GŁĄB - POLSKI NIKOŁAJ BURDENKO - TWÓRCZYNI KŁAMSTWA SMOLEŃSKIEGO -KATYŃ 2010

$
0
0
Ilustracja: 
EWA KOPACZ NA METR W GŁĄB - POLSKI NIKOŁAJ BURDENKO -POLSKI TWÓRCA KŁAMSTWA KATYŃSKIEGO 1940EWA KOPACZ DOKTOR ŚMIERĆ Z PRYMITYWNYM KŁAMSTWEM W TLEEWA KOPACZ POLSKI DOKTOR MENGELE WYWIADY SPECJALNIE DLA „KURIERA” CHICAGOEWA KOPACZ - INFAMIAMinister zdrowia Ewa Kopacz nie była obecna podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, pomimo złożonych o tym zapewnień w Sejmie RP.Antoni Macierewicz przywołał fragment rozmowy z rzecznikiem Naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk  Zbigniewem Rzepą pomieszczony w "Gazecie Wyborczej". Rzepa pytany , czy polscy prokuratorzy i patomorfolodzy uczestniczyli w sekcjach zwłok ofiar smoleńskiej katastrofy, odpowiedział, że nie.- Okazuje się z wypowiedzi prokuratury wojskowej, że wbrew temu o czym nas zapewniano przez ubiegły rok, nie było prokuratorów i nie było patomorfologów przy sekcji zwłok ofiar smoleńskich. To rzeczywiście jest samo w sobie szokujące, ale trzeba do tego jeszcze dodać, że przecież my wszyscy, na posiedzeniu Sejmu, byliśmy zapewniani przez panią minister Kopacz, która robiła to na polecenie pana premiera Tuska, iż właśnie byli - prokuratorzy i zwłaszcza patomorfolodzy - powiedział Antoni Macierewicz.„Jeśli chcesz przeżyć w polskich szpitalach, to lepiej umrzyj” - powiedział mi jeden z pacjentów oddziału neurologicznego Szpitala im. Gabriela Narutowicza w Krakowie.Panie, zna pan piosenkę Pietrzaka – „Rzygać się chce” – powiedział mi jeden z lekarzy Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka – Centrum Medycyny Ratunkowej, w odpowiedzi na moje pytanie dla „Kuriera” Chicago: „co może powiedzieć o osiągnięciach, lub niedoskonałościach Centrum Medycyny Ratunkowej wrocławskiego szpitala”.„Polskie szpitale z powodu zadłużenia są pozbawione podstawowych leków, nawet tych ratujących życie” – powiedział w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” Bogdan Dziatkiewicz – dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku.„Nawet na planowane zabiegi w naszym szpitalu pacjenci czekają w długich kolejkach” – powiedział Andrzej Nowakowski, naczelny lekarz Szpitala Powiatowego w Inowrocławiu.„W budżecie państwa nie ma już pieniędzy na umarzanie długów placówek służby zdrowia, a zapewnienia Ewy Kopacz o sprawnie działającej służbie zdrowia są tak aroganckie, jak i bezczelnie kłamliwe”- powiedział lekarz Centrum Leczenia Bólu – proszący o zachowanie anonimowości,  (nazwisko znane redakcji „Kuriera” Chicago ). Ta placówka Centrum Leczenia Bólu w mieście wojewódzkim została w połowie roku 2010 pozbawiona dotacji Narodowego Funduszu Zdrowia, w ten sposób pozostawiając pacjentów  cierpiących na ciężkie dolegliwości bólowe bez pomocy lekarskiej w połowie leczenia.Niektóre szpitale przestały chorym wydawać posiłki, nierzadkie są wyłączenia energii elektrycznej, czy zaopatrzenia w wodę. Co tragicznego może się wydarzyć z braku energii elektrycznej w czasie zabiegu operacyjnego? – takie pytania dyrektorów szpitali do Ewy Kopacz pozostają bez odpowiedzi.Polskie apteki nie posiadają już podstawowych leków, ratujących bezpośrednio życie i tych które są niezbędne w przewlekłym leczeniu np. cukrzycy, prowadzącej bez leczenia insuliną do niechybnej śmierci, przedtem również do kalectwa w wyniku amputacji kończyn (stopa cukrzycowa) lub całkowitej ślepoty. Hurtownie w Polsce lekką ręką za wiedzą Ministerstwa Zdrowia sprzedają za miliony leki za granicę, przy pełnej wiedzy Kopacz !Kto z rządzących dzieli się pieniędzmi z oszustw polskich hurtowni leków? Krakowskie przyszpitalne Centrum Diabetologiczne odmawia bezpłatnego leczenia chorym na cukrzycę. Wizyta u lekarza jest płatna 55 zł, natomiast na bezpłatną wizytę refundowaną przez NFZ czas oczekiwania wynosi około pół roku.Zachodzi retoryczne pytanie, co mają uczynić chorzy na cukrzycę bez pomocy lekarskiej, bez insuliny, czy leków przeciwcukrzycowych. Według własnego rozeznania wynikającego z rozmowy z lekarzem endokrynologiem, pacjent chory na cukrzycę, pozbawiony leczenia insuliną, na pewno nie długo umrze. A czy to będzie śmierć spowodowana hiperglikemią ( przecukrzeniem ),czy też śpiączką cukrzycową z braku leków, w tym insuliny, będzie zapewne odnotowana w statystykach ministerstwa zdrowia jako śmierć naturalna spowodowana cukrzycą.Czas oczekiwania na wizytę u specjalisty wynosi około pół roku, a np. w przypadku choroby niedokrwiennej serca (angina pectoris - choroba wieńcowa ), czy migotania przedsionków, okres oczekiwania na wizytę u kardiologa jest taki sam. Migotanie przedsionków serca może przeistoczyć się w nagłe migotanie komór serca, prowadzące do śmierci sekundowej!Systematycznie pogarsza się jakość podstawowej opieki medycznej, nie istnieją już gabinety pogotowia ratunkowego w całym kraju, można liczyć jedynie na pomoc odpłatnej pomocy ratunkowej firmy Falck ale tylko przy zakupie rocznego abonamentu – niewyobrażalnie drogiego.Nie istnieje w kraju doraźna pomoc medyczna, nawet odpłatna, bez abonamentu. Marnotrawione są pieniądze publiczne, postępuje degradacja szpitali. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na Dolnym Śląsku, gdzie większość placówek znalazła się na krawędzi bankructwa.W wielu przychodniach specjalistycznych w kraju najbliższy wolny termin jest w roku następnym. Początek maja to czas, w którym placówki opieki zdrowotnej powinny mieć jeszcze sporo pieniędzy. Nic podobnego, np. szanse dostania się do chirurga naczyniowego w danym roku  nie istnieją. Ratująca życia diagnostyka rezonansem magnetycznym jest możliwa za rok. To samo dotyczy pomocy onkologicznej w całym kraju. Tak zwany "Pakiet onkologiczny" okazał się zwykłym propagandowym oszustwem PR.Zbliżamy się do granicy całkowitej zapaści, w niektórych regionach kraju już przekroczonej.Ewa Kopacz po objęciu stanowiska prezesa Rady Ministrów odwołała z funkcji ministra zdrowia Arłukowicza i powołała na to stanowisko jeszcze gorsze indywiduum prof. Mariana Zembalę odmawiającego leczenia umierających dzieci, odwołujących lekarzy ze szpitali za wywołany przez Ministerstwo Zdrowia bajzelamt polskiego lecznictwa szpitalnego.Prof. Marian Zembala w  szatach profesorskich i w birecie na łbie pokazywany jest w "zaprzyjaźnionych-polskich" telewizjach jako wybitny mąż stanu w gronie profesorskim polskich wyższych uczelni.Ile Polaków zmarło przedwcześnie w czasie ośmiu lat sprawowania władzy przez PO i jej ministra zdrowia, obecnie premier  Ewę Kopacz?Czy tych śmierci można było uniknąć? Jeżeli tak, to należy postawić znak równości pomiędzy rządami PO, w tym Donalda Tuska i Ewy Kopacz, a ludobójstwem sowieckim i niemieckim (genocidum atrox-ludobójstwem okrutnym), Holocaustem Polaków i Żydów w czasie II wojny światowej! Do taktu z ministerstwem zdrowia postępuje polskie sądownictwo umarzając postępowanie karne za łapówkarskie (100 tys. zł) "kręcenie lodów", tj. prywatyzacje szpitali "zapłakanej" oszustce z Platformy Obywatelskiej Beacie Sawickiej.  Za to odbyło się ogromnym kosztem Euro 2012 m. in. na stadionie im. Stepana Bandery we Lwowie ukraińsko – hitlerowskiego atamana – założyciela „SS Galizien” do spóły z wrogami Polski ukraińskimi bandziorami spod znaku UPA – OUN wznoszącymi na lwowskich ulicach hasła: „śmierć Lachom”.Za miliony wybudowano bajzelamt "narodowy" - stadion sportowy w Warszawie, w którym po otwarciu można się było utopić, nie zapłacono milionowych rachunków podwykonawcom, a "ministra" sportu Joanna Mucha - nie siada - komar nie kąsa, urządzając rajdy dookoła tego nowego oszustwa "narodowego" zorganizowała koncert starej zgrywusce "Madonnie" za następne miliony złotych z naszych, podatników kieszeni. Teraz "Mucha nie siada", właśnie zasiada, z powołania kopaczki na rzecznika PO, pieprząc codziennie przed kamerami telewizyjnymi wrogimi Polsce, Polakom i polskości niewiarygodne bzdury o genialności PO i śmierdzącym za "oszustwa" prezydentem RP Andrzejem Dudą, Beatą Szydło, Jarosławem Kaczyńskim i innymi "bandziorami" z PiS.Ręce zacierają członkowie Wojskowych Służb Informacyjnych z ich przewodniczącym bulem komoruskim.EWA KOPACZ ANIOŁ ŚMIERCIDr Mengele rychło zyskał wśród więźniów Auschwitz miano "Anioła Śmierci". Czyny tego zwyrodniałego doktora medycyny są ogólnie znane. Propaganda III Rzeszy wcale nie kryła się z ujawnianiem jego działalności, nazywając ją „pracą naukową dla dobra ludzkości”.Jakim mianem określić działalność Ewy Kopacz posłanki na Sejm RP - ministra zdrowia, marszałka Sejmu i prezesa Rady Ministrów. Uzyskała miano „doktora śmierci”, nie tylko w społeczeństwie przerażonym jej działalnością publiczną w służbie zdrowia, ale również w środowisku lekarskim i wśród farmaceutów.Te opinie są mi znane z osobistych rozmów z lekarzami i farmaceutami. Te wszystkie opinie Kopacz ma głęboko i szeroko etc. skoro jest zaprzyjaźniona i popierana przez Tuska. Ten bezwzględny rusofilski premier trzymający się kurczowo władzy, dla którego priorytetem są słupki sondażowe, a nie dobro społeczeństwa uważa Kopacz za znakomitego ministra zdrowia, godnego awansu na marszałka Sejmu RP i premiera. Czyniąc Kopacz drugą osobą w państwie wystawia sobie premier świadectwo działania antypolskiego. Jego przyjaźń ze „Związkiem Radzieckim na czele” zaświadcza po raz następny, że jest „Naszym człowiekiem w Warszawie”, co z całą powagą i satysfakcją obwieszcza kremlowska http://www.gazeta.ru/ .„Nasz człowiek w Warszawie”; musi oczywiście mieć swoich rusofilów w kraju podporządkowanych bezwzględnej władzy tuskowej. Katyń 2010 w którym poległ znienawidzony przez Sowietów i Tuska prezydent RP Lech Kaczyński, jest przemilczany, wyśmiewany i traktowany gorzej niż liczne Tuskowe afery, nie wyłączając skandali cmentarnych i zwykłych złodziejstw, tuskowych Rycha, Grzecha , czy Zbycha.Obrońców Krzyża poległych przy pomocy HGW, Dominików Tarasów i innej pospolitej hołoty nazywa się oszołomami godzącymi w Państwo i jego prawny porządek.Na ludzi modlących się pod krzyżem wysyła się plutony egzekucyjne policji i strażników miejskich, aby modlących się ludzi prała pałami gumowymi i truła śmiertelnym gazem pieprzowym.Nie tylko media mieszają biednym młodym Polakom we łbach, podsycane przez nieodpowiedzialnych hierarchów kościelnych z Dziwiszem, Pieronkiem, Życińskim (nieżyjącym już agentem NKWD>GRU<) i innymi Nyczami na czele, nazywając Krzyż Pański meblem.Wysyła się współczesnych „księży patriotów” którzy w atmosferze roznegliżowanej pijanej grandy młodzieżowej pod przewodnictwem różnych zboczeńców omamianych przez HGW, „Głos Rabina” i innej hałastry medialnej wysłuchują ze stoickim spokojem wołań 17-latki - skierowanych do modlących się pod krzyżem - „masz penisa, pokaż. pokaż”, z innymi breweriami, nie wyłączając oddawania moczu na krzyż i bezczeszczących pamięć Lecha Kaczyńskiego po Krzyżem Pańskim butelkami po piwie "Lech".A oni – „księża patrioci”, jak współczesny „patriotyzm” nakazuje, spacerują z parszywymi hipokrytycznymi uśmiechami przed krzyżem usiłując go usunąć, przy laniu modlących się ludzi pałami i wyzwiskami, których nie ośmielam się powtarzać.Który z hierarchów poświęcił Krzyż Chrystusowy na Krakowskim Przedmieściu? Ano nikt!!! Jedynie tuskowy episkopat warszawski usiłował usunąć modlącego się księdza Stanisława Małkowskiego pod szatańskimi rygorami ekskomuniki, czy innych łajdactw wymyślonych przez wierno - poddane Tuskowi duchowieństwo kurii warszawskiej.Rosjanie ukradli dokumenty zmarłych i karty kredytowe Przewoźnika, kokpit samolotu. Kości zmarłych do dzisiaj wałęsają się na terenie zbrodni, zamienia się zwłoki, plombuje trumny, fałszuje sekcje zwłok jak np. Zbigniewa Wassermana, czy Przemysława Gosiewskiego.W dniu dramatu wybito szyby w samolocie i poprzecinano instalacje, za ujawnienie tych zdjęć TVP zlikwidowała „Misję specjalną” Anity Gargas , a dziennikarkę po prostu wyrzucono z pracy.Minister Spraw Zagranicznych Rosji oświadczył, że rozwalanie samolotu to był wybryk chuligański, Miller powiedział, że te części potrzebne są do badań, a jeszcze inny palant ze strony polskiej oświadczył, że to jest nieprawda, że nic się nie wydarzyło z rozbijaniem szyb, cięcia wraku, czy przecinaniem instalacji, że to wymysł Jarosława Kaczyńskiego. Czyli chamstwo na chamstwie, kłamstwo na kłamstwie, łajdactwem poganiane.Na szczęście Zakład Ubezpieczeń Społecznych refunduje obrządki pogrzebowe.CZAS FIGURANTKITylko o kilku premierach III RP da się powiedzieć, że to prawdziwi przywódcy polityczni. Więcej było premierów „z przypadku”, którzy otrzymali tę funkcję jako figuranci: Bielecki, Buzek, Belka, Marcinkiewicz ,czy też Hanna Suchocka.Ta ostatnia, mało znana posłanka UD, została postawiona na czele rządu tylko dlatego, że spełniała dwa pozornie wykluczające się warunki – ślepo słuchała profesora Geremka i była praktykującą katoliczką (co było ukłonem w stronę ZChN).W rzeczywistości jednak to nie Suchocka rządziła Polską, lecz Żyd Geremek(kompromitujący Polskę na arenie międzynarodowej) poprzez swoich ludzi w jej otoczeniu.Ten eksperyment był na tyle kompromitujący, że na wiele lat zarzucono pomysł powoływania kobiet na stanowisko premiera. Aż do dzisiaj. Nie ulega wątpliwości, że Donald Tusk już dawno postanowił, iż jego następczynią będzie Ewa Kopacz. Jej awanse na marszałka Sejmu, a potem na pierwszą wiceprzewodniczącą Platformy miały na celu nie tylko odsunięcie na boczny tor i wręcz upokorzenie Grzegorza Schetyny(Szetyny), który obecnie, po kompromitacji "Radka" jest ministrem spraw zagranicznych, wiernie służącym kopaczce i bluzgających na Andrzeja Dudę, zgodnie preferencjami PO wygłaszanymi przez Muchę. To było jasne wskazanie, kto ma zastąpić Tuska w sytuacji, gdy będzie musiał opuścić fotel premiera i szefa partii. I oto taka sytuacja nadeszła, więc ani przez chwilę nie można było mieć wątpliwości, że to Ewa Kopacz zostanie „nowym Tuskiem”.ZOSTANĘ Z TOBĄ DONALDZIEOczywiście, jej pozycja nie może się równać z pozycją odchodzącego lidera PO. Tusk tak naprawdę stworzył tę partię, a potem konsekwentnie eliminował z niej wszystkie samodzielne postaci, które mogłyby zagrozić jego samowładztwu. Stawiał za to na osoby zawdzięczające mu wszystko i skrajnie wobec niego lojalne. Taką osobą jest właśnie Ewa Kopacz. Jej postać trafnie scharakteryzował Jan Rokita, gdy została marszałkiem Sejmu: „Jest intelektualnie apolityczna, polityki nie rozumie i chyba nie interesuje się problemami państwa. Podoba się jej jednak bardzo to, co robi, jest zachwycona sobą i swoją funkcją. A jej lojalność wobec Tuska ma pozapolityczną naturę”. A inny były członek władz PO, Janusz Palikot, ujawnił, że Kopacz bardzo wsparła Tuska w czasie choroby jego siostry i matki, więc od tego czasu „ma taryfę ulgową. I wszyscy(?) to milcząco przyjmują”. Ludwik Dorn określił ją jako „chodzącą nicość”, ale rzeczywiście Ewa Kopacz nigdy nie była samodzielnym politykiem. Zaczynała w Unii Wolności, gdzie działał jej ówczesny mąż, prokurator. Ona sama była lekarką, a potem dyrektorem ZOZ-u w Szydłowcu – powiatowym miasteczku niedaleko Radomia. W 1998 r. została radną sejmiku mazowieckiego z ramienia UW, ale gdy Donald Tusk przegrał rywalizację z Bronisławem Geremkiem, odeszła z Unii wraz z Tuskiem, a właściwie z Pawłem Piskorskim, ówczesnym szefem UW na Mazowszu, którego była zastępczynią. „Tak naprawdę Tuska jeszcze wtedy nie znała” – wspominał Piskorski, który w 2001 r. bardzo zabiegał, by została pełnomocnikiem Platformy w okręgu radomskim,. Potem gdzieś się rozpłynął, kompletnie zniknął, ale wtedy aspirował do Bóg wie czego i chciał być liderem listy w Radomiu. "W finale dobrze się to dla niej skończyło, bo zmobilizowała nasze szeregi, te unijno-liberalne. Wygrała prawybory w Radomiu i została pierwszy raz posłem”- powiedział Piskorski.Ale w 2006 r. Kopacz gorliwie uczestniczyła w wyrzucaniu Piskorskiego i jego współpracowników z PO. Jak opisywał to sam Piskorski: „Ewa już wcześniej została zapytana przez Donalda, czy jak mnie wyrzucą, to ona pójdzie ze mną z PO czy zostanie z nim, Donaldem. - zdecydowała bohatersko Ewa”. Ta decyzja opłaciła się jej bardzo szybko. Awansowała na szefową mazowieckiego regionu Platformy, którą to funkcję straciła dopiero 4 lata później, gdy pokonał ją Andrzej Halicki (od tej pory datuje się wyraźna niechęć Ewy Kopacz do Halickiego i jego politycznego patrona, Grzegorza Schetyny). Została też główną „specjalistką” PO w sprawach zdrowotnych, choć w pierwszych latach istnienia partii pozostawała w cieniu innej posłanki-lekarki, Elżbiety Radziszewskiej. Jednak po wyborach w 2005 r. to Kopacz objęła stanowiska szefowej sejmowej Komisji Zdrowia oraz ministra zdrowia w „gabinecie cieni” Platformy. A gdy dwa lata później Donald Tusk tworzył rząd, to jej powierzył funkcję ministra zdrowia.MINISTER NIE DO RUSZENIAOd początku rządów PO służba zdrowia była gorącym tematem. Dlatego prezydent Lech Kaczyński już w styczniu 2008 r. zwołał posiedzenie Rady Gabinetowej (rząd pod przewodnictwem prezydenta), na którym jednak – jak wspominał – „okazało się, że członkowie rządu, w tym w szczególności pani minister Kopacz, są w ogóle nie przygotowani do dyskusji, wobec czego po niespełna godzinie zamknąłem spotkanie”.Premier Tusk zawsze bronił swojej protegowanej w resorcie zdrowia, choć nieraz jejdalsze urzędowanie stało pod znakiem zapytania. Oczekiwano dymisji prezesaNarodowego Funduszu Zdrowia i do takiej dymisji przychylał się Tusk. Ale Kopacz gobezwzględnie broniła:„Tak? W takim razie ja też odchodzę. Ty mnie możesz już też odwoływać” -wrzeszczała i wychodziła, trzaskając drzwiami. Sam Tusk wściekał się na dobre i groził: „Dobrze, to będziesz odwołana, Grzesiek szukaj następnego ministra. Dosyć tego – odgrażał się”. Ale to trwało z godzinę, a następnego dnia spotykał się z Kopacz na kawie. I było po sprawie. Ta zadziwiająca słabość Tuska do Ewy Kopacz wynikałanie tylko z lojalności Kopacz do premiera, ale również z faktu nieumiejętności i braku koncepcji PO do przeprowadzenia niezbędnych zmian w służbie zdrowia.Natomiast politycy PO prześcigali się w różnych oszustwach, dla przykładu afera łapówkarska posłanki PO Beaty Sawickiej „mistrzyni kręcenia lodów” w uzdrawianiu upadłych polskich szpitali, a po sfingowanym procesie „płaczu” i przekrętów w polskim wymiarze sprawiedliwości, uniewinniona z wszelkich zarzutów. Konsekwencje jej oszustw poniósł poseł PIS „Agent Tomek”, który odkrył tę aferę.Sawicka nie będzie siedzieć w więzieniu! Była posłanka PO na oczach całej Polski brała łapówkę, a teraz została całkowicie uniewinniona. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok uniewinniający Beatę Sawicką i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego w głośnej aferze korupcyjnej. Czy w jedynej aferze PO?W to, że Beata Sawicka przyjęła łapówkę od agenta Tomka, nikt nie ma wątpliwości. Sąd Najwyższy w oddalił jednak skargę kasacyjną prokuratury, która nie zgadzała się z wyrokiem uniewinniającym Sawicką i Wądołowskiego.Jak zwrócił uwagę prezydent Lech Kaczyński w czasie posiedzenia Rady Gabinetowej „był tylko jeden jeszcze nie do końca niesprecyzowany pomysł: sprywatyzujmy wszystko, to znaczy zamieńmy w spółki komercyjne”. Pomysł ten Kopacz próbowała przeforsować od początku swojego urzędowania, ale dopóki żył Lech Kaczyński, natrafiała na prezydenckie weto ustawodawcze. Udało się to dopiero w marcu 2011 r. Stało się tak pomimo afery z posłanką PO Betą Sawicką, która w rozmowach nagranych przez CBA w 2007 roku chwaliła się, że prywatyzacja służby zdrowia umożliwi „kręcenie lodów”. I rzeczywiście, dzięki ustawom przygotowanym przez Ewę Kopacz takie „kręcenie lodów” zaczęło się w wielu miastach, powiatach i województwach rządzonych przez koalicję PO – PSL.BIERNA, MIERNA, ALE WIERNAKopacz obciąża również ustawa o refundacji leków, która weszła w życie od stycznia 2012 r. wywołując chaos w aptekach oraz protesty lekarzy i aptekarzy. Sejm musiał szybko znowelizować ustawę, a skutki tej kompromitacji spadły już na następnego ministra Bartosza Arłukowicza, bo w listopadzie 2011 r.Ewa Kopacz otrzymała stanowisko marszałka Sejmu. W ten sposób Donald Tusk upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: odebrał tę funkcję Grzegorzowi Schetynie (czytaj Szetynie ) i pozbył się z rządu jednego z najgorzej ocenianych ministrów, w dodatku zyskał posłusznego nadzorcę Sejmu, zawsze dbającego o interesy rządu. Jej wybór na marszałka był wymownym przykładem polityki kadrowej Tuska, która polega na lansowaniu osób „biernych, miernych, ale wiernych”.Kopacz posiadała nie wielkie doświadczenie parlamentarne, a jej najgłośniejsze wystąpienie w Sejmie okazało się tragiczną kompromitacją. Chodzi o informację na temat jej pobytu w Moskwie zaraz po zamachu smoleńskim wygłoszoną 29 kwietnia 2010 r.POSPOLITE ŁGARSTWA EWY KOPACZEwa Kopacz deklarowała wówczas w stylu kłamstwa katyńskiego komisji Burdenki - Katyń 1940:„NAJMNIEJSZY SKRAWEK, KTÓRY ZOSTAŁ PRZEBADANY, NAJMNIEJSZY SZCZĄTEK, KTÓRY ZOSTAŁ ZNALEZIONY NA MIEJSCU KATASTROFY, WTEDY KIEDY PRZEKOPYWANO Z CAŁĄ STARANNOŚCIĄ ZIEMIĘ NA MIEJSCU TEGO WYPADKU NA GŁĘBOKOŚCI PONAD 1 METRA I PRZESIEWANO JĄ W SPOSÓB SZCZEGÓLNIE STARANNY, KAŻDY ZNALEZIONY SKRAWEK ZOSTAŁ PRZEBADANY GENETYCZNIE”.Wkrótce okazało się, iż Kopacz bezczelnie okłamała społeczeństwo i Rodziny Katyńskie w stylu Kłamstwa Katyńskiego 1940 i "braterstwa ludu pracującego miast i wsi" , tak, jak życzyli sobie tego towarzysze radzieccy, generalissimus Tatiana Anodina, tow. Wladimir Putin, KGB, z powołanymi komisjami tow. Millera, tow. Laska z Donaldem Tuskiem w tle.Wiele spośród ciał rzekomo tak świetnie przebadanych w Moskwie wróciło do Polski i zostało pochowanych nie pod swoimi nazwiskami. Po wielu miesiącach od katastrofy trzeba było dokonywać powtórnych pochówków.Już 11 kwietnia 2010 roku, w trakcie pierwszego spotkania rodzin ofiar katastrofy z ministrami z kancelarii premiera, którzy koordynowali działania polskiej strony na miejscu – ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz i minister Tomasz Arabski przekazali rodzinom, że szczątki po identyfikacji zostaną włożone do specjalnych trumien i zalutowane w moskiewskim prosektorium. A po przetransportowaniu ich do Polski, nie będą już otwierane.Spotkanie rodzin z ministrami miało miejsce pierwszego dnia po tragedii, w hotelu gdzie zakwaterowano bliskich ofiar katastrofy. – Ewa Kopacz z Tomaszem Arabskim tłumaczyli, że raz zaspawanych trumien nie będzie już można otworzyć – przyznaje Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze Tomaszu Mercie († 45 l.).Nie ulega wątpliwości, że skompromitowana minister zdrowia i fatalna marszałek Sejmu nie będzie też lepszym premierem. I to się okazało prawdą. EWA KOPACZ HEJTER INTERNETOWY50 opłacanych trolli internetowych ma krytykować w sieci PiS i prezydenta elekta Andrzeja Dudę - tak w praktyce ma wyglądać internetowa ofensywa Platformy Obywatelskiej, jaką na wyjazdowym posiedzeniu klubu ujawniła premier Ewa Kopacz. Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska tłumacząc się z tego, ujawniła kolejną, bardzo ciekawą informację. Wszyscy członkowie PO mają zostać wyszkoleni, by w Internecie... zachowywać się jak "hejterzy".Jak Platforma Obywatelska chce wygrać jesienne wybory parlamentarne? Pięćdziesięciu opłacanych trolli internetowych ma krytykować w sieci PiS, a także prezydenta elekta Andrzeja Dudę. Miała to oznajmić sama premier Ewa Kopacz – informuje „Rzeczpospolita” na swojej stronie.Małgorzata Kidawa-Błońska uznała tę informację za wyrwaną z kontekstu, jednak w swoich tłumaczeniach jeszcze bardziej pogrążyła swoją szefową. Jak stwierdziła rzecznik rządu, Ewa Kopacz w Jachrance (miejsce gdzie obywał się zjazd klubu PO - przyp. red.) powiedziała jedynie, że... chciałaby „aby po przeszkoleniach wszyscy członkowie Platformy byli aktywni i zachowywali się jak hejterzy”.Co to znaczy "hejter"?Od angielskiego "hate" (nienawiść) - internauta, który nienawidzi innych ludzi i atakuje obiekt swojej nienawiści. Według jednej z definicji słownika slangu i mowy potocznej "Hejter", to "człowiek, który obraża kogoś lub coś nie podając argumentów lub jego argumenty są trefne".CZY EWA KOPACZ JEST AGENTEM IZRAELA W POLSCE?CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?Czy nie powinno niepokoić Polaków, że jeden z dobrych znajomych premier polskiego rządu, "Miś" Michał Kamiński, który określany jest również jako jeden z głównych doradców prezesa Rady Ministrów jest jednocześnie pracownikiem zagranicznej żydowskiej agencji wywiadowczej? Doradca premier Ewy Kopacz jest pracownikiem izraelskiej firmy wywiadowczej Prism Group.Z pewnością może on przekazywać tej amerykańsko-izraelskiej firmie istotne informacje na temat działalności polskiego rządu, zwłaszcza, że jest on częstym wizytatorem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.„GŁOS POLSKI” TORONTO nr 34 z 20 – 26. 08. 2014 str. 3 podaje w tytule „CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?": "Z tajnych materiałów komisji weryfikacyjnej ds. rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych ma wynikać, że Bronisław Komorowski patronował fundacji wyłudzającej pieniądze od Wojskowej Akademii Technicznej.W rękach redakcji "Wprost" są również dokumenty mające świadczyć o używaniu przez Komorowskiego WSI do niszczenia podwładnych i kontaktach z międzynarodowymi  handlarzami bronią o fatalnej reputacji"Kopacz nigdy nie była, nie jest i nigdy nie będzie politykiem samodzielnym, kompetentnym i posiadającą własną wizję Polski. Będzie tylko i wyłącznie marionetką Tuska, poprzez którą zachowa on w Brukseli kontrolę nad swoją partią i rządem.Wyborcy poznają się na tym tricku w październiku 2015 r.. Platforma przegra wybory parlamentarne.100 MILIONÓW EURO "POŻYCZKA" DLA BANDEROWSKIEJ UKRAINYEwa Kopacz z kieszeni polskiego podatnika "pożyczyła" na lat 10 oligarchom ukraińskim 100 milionów euro. Przedtem nie uznała zbrodni ludobójstwa 200 tysięcy Polaków popełnionych na Kresach II RP przez zbrodniarzy OUN-UPA.Kopacz zapewne w porozumieniu z Michałem Kamińskim, agentem Izraela w Polsce, a jej doradcą oficjalnym "wspomaga" w ten sposób banderowską oligarchię na Ukrainie. Przecież przyjaciel PO zamordowany Jan Kulczyk pośredniczył swoim kapitałem w ukraińskie oligarchiczne interesy.Jakie korzyści finansowe będzie miała Kopacz? Tego się nie dowiemy.Ale przez ten następny stracony rok Polską rządzi figurantka. Bierna, mierna ale wierna.Źródła:"Głos Polski" Toronto nr 34 (20 - 26.08.2014)"Kurier Codzienny" Chicago wrzesień 2014http://niepoprawni.pl/blog/2218/ewa-kopacz-doktor-smierc-z-prymitywnym-k...http://niepoprawni.pl/blog/2218/ewa-kopacz-aniol-smiercihttp://www.naszapolska.pl/index.php/categories/polska/18405-czas-figurantki Paweł Sergiejczykhttp://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/wyciek-tajnego-aneksu-do-raportu-wsi-0http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/michal-kaminski-doradca-ewy-kopacz-agentem-izraelskiego-wywiadu     
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

3 MAJA UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY KRÓLOWEJ POLSKI. JASNA GÓRA - KOŚCIÓŁ I PAŃSTWO TO DUSZA I CIAŁO.

$
0
0
Ilustracja: 
3 MAJA UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY KRÓLOWEJ POLSKI.JASNA GÓRA - KOŚCIÓŁ I PAŃSTWO TO DUSZA I CIAŁO.  3 Maja Kościół katolicki w Polsce obchodzi uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Nawiązuje ona do ważnych wydarzeń z historii Polski: obrony Jasnej Góry przed Szwedami w 1655 roku, ślubów króla Jana Kazimierza - powierzenia królestwa opiece Matki Bożej, a także do uchwalenia Konstytucji 3 Maja.Uroczystość została ustanowiona na prośbę biskupów polskich po odzyskaniu niepodległości po I Wojnie Światowej. Oficjalnie święto obchodzone jest od 1923 roku. W 1920 roku zatwierdził je dla Kościoła w Polsce papież Benedykt XV. Po reformie liturgicznej w 1969 roku święto zostało podniesione do rangi uroczystości.Święto wyraża wiarę narodu w szczególną opiekę Bożą, jakiej Polacy doświadczali i doświadczają za pośrednictwem Maryi. Jej kult jako Królowej Polski jest bardzo stary. Przykładem może być "Bogurodzica", najstarsza polska pieśń religijna, która przez wieki pełniła rolę narodowego hymnu.W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste Śluby, w których m.in. zobowiązywał się szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.Temu uroczystemu wydarzeniu towarzyszyło odśpiewanie litanii do Najświętszej Panny. Nuncjusz apostolski dodał do tej modlitwy wezwanie "Królowo Korony Polskiej, módl się za nami", które zgromadzeni biskupi i senatorowie trzykrotnie powtórzyli.Szczególne związanie kultu Maryi, Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 roku, kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano za koronację Maryi na Królową Polski.Wezwanie "Królowo Polski" zostało na stałe wpisane do litanii loretańskiej w 1908 roku, kiedy zezwolił na to papież Pius X. W tym samym roku ustanowił on też święto Królowej Polski dla diecezji lwowskiej.Po uzyskaniu niepodległości przez Polskę biskupi zwrócili się do Stolicy Apostolskiej z prośbą rozszerzenia tego święta na cały kraj. Jako datę zaproponowano dzień 3 maja, na pamiątkę pierwszej polskiej Konstytucji, która realizowała część ślubowań króla Jana Kazimierza. Święto zatwierdzone zostało oficjalnie w 1920 roku przez papieża Benedykta XV.W 300. rocznicę królewskich ślubów, nową ich wersję opracował przebywający wówczas w miejscu internowania Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński.Jasnogórskie Śluby Narodu - po uwolnieniu Prymasa - złożył uroczyście na Jasnej Górze Episkopat Polski 26 sierpnia 1956 roku w uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej w obecności miliona wiernych. 10 lat później, 3 maja 1966 roku, tam właśnie odbyły się centralne uroczystości milenijne chrztu Polski. Dokonano wówczas aktu zawierzenia Matce Bożej i powierzenia narodu polskiego Jej opiece na kolejne 1000 lat.Dokładnie dzisiaj mija 51 lat od wypowiedzenia na Jasnej Górze Milenijnego Aktu Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Miłości za Wolność Kościoła w Polsce i na świecie. ZAWIERZYLIŚMY MATCE BOŻEJ 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze Episkopat Polski dokonał aktu oddania naszego narodu w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w Polsce i na świecie. Milenijny akt oddania prymas Polski Stefan kard. Wyszyński nazwał w liście dziękczynnym do papieża Pawła VI aktem konsekracji. Za rok obchodzić będziemy 52. rocznicę tego wydarzeniaOddanie narodu polskiego w macierzyńską niewolę Matce Bożej stanowiło centralny punkt obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Do Sacrum Poloniae Millennium przygotowywała Polaków Wielka Nowenna – dziewięcioletni program duszpasterski. Każdy rok nowenny miał swoje hasło, które wierni realizowali. Etap przygotowań był długi ze względu na doniosłość wydarzenia.Czym jest akt podpisany przez biskupów na Jasnej Górze 3 maja 1966 roku? To oddanie Polaków i wszystkiego, co Polskę stanowi, w macierzyńską niewolę Maryi. W dokumencie określone zostały dwa cele tego oddania: ubezpieczenie Kościoła świętego na drugie tysiąclecie chrześcijaństwa i przekazanie nienaruszonej wiary kolejnym pokoleniom Polaków. Najlepiej można było to uczynić w dłoniach Matki Najświętszej, której opieki naród nasz nieustannie w swoich dziejach doświadczał i znajduje sie w stałej potrzebie.Do aktu oddania komentarz teologiczno-duszpasterski napisał abp Karol Wojtyła. Prymas Wyszyński w jednym z przemówień podkreślał przekonanie Metropolity Krakowskiego, że oddanie w macierzyńską niewolę Maryi to czyn heroiczny, który nie polega na efektownych dokonaniach, tylko na ogromie zawierzenia Matce Najświętszej. PAWEŁ VI UCZCIŁ SACRUM POLONIAE MILLENIU Smutna była dla Księdza Prymasa informacja, że na obchody Tysiąclecia Chrztu Polski nie mógł przybyć Ojciec Święty Paweł VI. Władze PRL nie wyraziły zgody na jego przyjazd. Papież ustanowił wówczas kard. Stefana Wyszyńskiego swoim legatem, a o pragnieniu przyjazdu na Jasną Górę wiele razy mówił i pisał: „Bardzo żałujemy, że nie możemy spełnić życzeń świętej hierarchii i wiernych, którzy prosili, byśmy się udali w pielgrzymce do przesławnej świątyni Matki Bożej Jasnogórskiej. Mimo to nie będziemy od was oddaleni (…). W przyszłym miesiącu, maju, zamierzamy uroczyście obchodzić w Rzymie Millennium Polski wiernej”. I rzeczywiście tak było.Ojciec Święty Paweł VI obecny był już na uroczystości Polonii włoskiej, inaugurującej obchody Tysiąclecia Chrztu Polski 13 stycznia 1966 roku. Podczas centralnych uroczystości Tysiąclecia we Włoszech, 15 maja 1966 roku, Papież odprawił dla pielgrzymów Mszę św. w Bazylice św. Piotra. Następnego dnia „L’Osservatore Romano” na pierwszej stronie umieściło obszerny artykuł o tej uroczystości, w którym przytoczono słowa Ojca Świętego, nawet te wypowiedziane po polsku: „(…) Wybiega nade wszystko nasza myśl ku Pani Częstochowskiej, aby otaczała nieustającą opieką ziemię, Kościół i Naród polski”.W liście apostolskim napisanym z okazji Tysiąclecia Chrztu Polski papież Paweł VI podał głębokie uzasadnienie aktu milenijnego: „Gorąco pragniecie, aby ta jubileuszowa uroczystość Tysiąclecia stała się dla Was jakby nowym chrztem (…) z wielkim wzruszeniem składamy Nasze modlitwy za Was u stóp Chrystusowych (…) oto złożyliście siebie w ofierze na wzór mistycznego całopalenia, aby odnowa wypracowana przez Sobór powszechny dla Kościoła i świata doprowadziła do pomyślnych wyników i w całej pełni je osiągnęła”.Teraz napisałem wierszANTEMURALE CHRISTIANITATIS Dumny jestem z Ojczyzny łonaDumny jestem stworzeniaPolska mnie urodziłaOdejdę z jej imieniem Dumny jestem z historiiZ katedry lwowskiej imieniaTu się zrodziła KrólowaPo sens naszego istnienia Nie tylko na Jasnej GórzeLecz w naszej lwowskiej stanicyCzuwa nad nami IkonaI Matki Najświętszej źrenice Z niebios nam błogosławiNie tylko trzeciego majaI cały naród Ją sławiZ Jej Synem Bożego Ciała To jest Najświętsze CiałoZ Jej krwi i duszy spowiteOna pod Krzyżem cierpiałaTo tylko Jej tajemnice Najświętszej Pannie zwiastowałArchanioł Gabriel zrodzeniaJej Syna Chrystusa KrólaDla Polski sensu istnienia I trwać będzie przez wiekiPolski Ojczyzny KrólowaWarszawy polskiej stolicyI Jej Królewskiego Lwowa                         Aleksander Szumański we Lwowie 3 maja 2017 roku                         W Jej Święto        Źródła: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,18489,3-maja-uroczystosc-nmp-krolowej-polski.html http://centrumzawierzenia.jasnagora.pl/akt-milenijny-sluby-jasnogorskie/        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

MARSZ WOLNOŚCI 6 MAJA 2017 ROKU

$
0
0
Ilustracja: 
MARSZ WOLNOŚCI 6 MAJA 2017 Odbył się dziś marsz wolności,Wolności ?Ktoś zapyta.Tak, odbył się marsz wolnościHołoty do koryta. Do licznych marszownikówPrzemówił g. szetyna,Kaczora trza wyrezać,Mam dosyć tego...syna. Chciejstwo nad wyraz zdroweTakie kopaczki zdanie,Masz we mnie drugą połowęJeżeli ci jeszcze stanie. Co ma się stać kochanie?Wyrżniemy też prezydenta,Ty weźmiesz teką premiera,A ja już nie będę dwa zeraI czcić mnie będą w święta. Przemawiał tak g. widelecW południe szóstego maja:Kto dziś nie poprze wolnościTemu wyrżniemy jaja. Mamy też inne sposobyKopniemy jak kopacz w głąb.Kto nie chce takiej nagrodyNie metr, lecz pięć metrówW głąb. Szóstego maja bez jajPenisem grzmi wataha,Aj waj, aj waj, aj  wajDo rządu  już się pcha. Nie ma dziś puszek po lechu,Nie ma milicji i zomo,Jest tylko czerwona flagaI kopacz szetynty zgaga.                                           Aleksander Szumański relacja z pochodu wolności 6 maja 2017 r.  
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

SZOKUJĄCE DONIESIENIA O BRONISŁAWIE KOMOROWSKIM.POWIĄZANIA Z ROSJĄ, ANEKS, WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE.

$
0
0
Ilustracja: 
SZOKUJĄCE DONIESIENIA O BRONISŁAWIE KOMOROWSKIM.POWIĄZANIA Z ROSJĄ, ANEKS, WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE.RELACJE Z PROCESU WOJCIECHA SUMLIŃSKIEGO. Portal wpolityce.pl przedstawia kolejną relację z procesu, w którym prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun. Na rozprawę stawił się wezwany świadek, Krzysztof Winiarski. Wojciecha Sumlińskiego reprezentowali obrońcy Konstancja i Waldemar Puławscy.Na pytanie sądu do świadka, czy wie, w jakiej sprawie został wezwany, Krzysztof Winiarski potwierdził, informując jednocześnie sąd, że może odmówić odpowiedzi na pytania, które mogą go narazić na odpowiedzialność karną. Następnie świadek zeznał, że we wrześniu 2007 r., z inicjatywy poseł Jadwigi Zakrzewskiej, doszło do spotkania w biurze poselskim Bronisława Komorowskiego, w którym oprócz niego, Jadwigi Zakrzewskiej oraz Bronisława Komorowskiego, wziął udział również płk Roman Pańczyk, były oficer służb i dyplomata. Głównym tematem spotkania była chęć uzyskania przez Bronisława Komorowskiego tzw.„ haków” na PiS. Zanim świadek zeznał o szczegółach tego spotkania, opowiedział o kulisach sprawy z 2002 r., której efektem było niezapłacenie mu przez jeden ze szpitali w Radomiu kwoty 750 tys. zł za wykonane prace i usługi, co wpędziło go w poważne problemy finansowe. Wracając do spotkania w biurze Bronisława Komorowskiego świadek zeznał, że Bronisław Komorowski obiecał mu, w razie wygrania przez PO nadchodzących wyborów parlamentarnych, odzyskanie tej kwoty w ciągu 3 - 4 miesięcy, w zamian za materiały kompromitujące partię PiS. Z kolei płk Pańczyk miał prośbę do Jolanty Zakrzewskiej oraz Bronisława Komorowskiego o przywrócenie go do służby dyplomatycznej, z której został zwolniony, kiedy zaczął wykrywać afery w ambasadach. Świadek zeznał, że od razu poinformował Bronisława Komorowskiego, że nie ma żadnych „kwitów” na PiS, ale posiada materiały kompromitujące jednego z działaczy PO, znanego zresztą Bronisławowi Komorowskiemu. Świadek dodał, że sytuację tą może udokumentować płk. Pańczyk. Zdaniem świadka, Bronisław Komorowski miał pełną świadomość, że świadek pracuje w porozumieniu z prokuraturą nad rozbiciem różnych grup przestępczych, bowiem zaproponował mu spotkanie z gen. Rapackim, do którego jednak nigdy nie doszło.Już po wyborach, w lutym - marcu 2008 r., świadek próbował się kontaktować z Bronisławem Komorowskim, aby przypomnieć mu o obietnicy zwrotu pieniędzy za prace wykonane na rzecz szpitala w Radomiu, ale nie był w stanie uzyskać żadnej odpowiedzi. W związku z tym udał się osobiście do biura poselskiego Bronisława Komorowskiego, aby na miejscu wyjaśnić tę sprawę, ponieważ brak wspomnianej zapłaty był katastrofą tak dla jego firmy, jak i rodziny. Obecnemu na miejscu pracownikowi biura świadek powiedział, że jeśli Bronisław Komorowski nie spotka się z nim w ciągu pół godziny, to on skontaktuje się z nim poprzez media. Jak zeznał świadek, Bronisław Komorowski pojawił się w swoim biurze w ciągu 40 min, prawdopodobnie obawiając się wiedzy, jaką posiadał świadek. Bronisław Komorowski, zdaniem świadka, miał wiedzieć o jego szerokich kontaktach wśród tzw. VIP-ów, biskupów oraz wojskowej generalicji.Bronisław Komorowski, gdy pojawił się w biurze, miał przeprosić świadka za spóźnienie, bowiem był na spotkaniu z premierem; następnie miał powiedzieć, że zaraz się  zajmie sprawą zapłaty za prace w Radomiu. Ponownie miał także potwierdzić swoje zainteresowanie pozyskaniem informacji dyskredytujących PiS; wymienił w tym kontekście nazwiska Kaczyńskiego, Macierewicza oraz Ziobro. Krzysztof Winiarski zeznał, że posiada zapis tej rozmowy i może go dostarczyć. Bronisław Komorowski miał go także pytać, czy zna Wojciecha Sumlińskiego; był wyraźnie zawiedziony, gdy świadek zaprzeczył. W trakcie tej rozmowy świadek miał zapytać Bronisława Komorowskiego, czy interesują go wyłącznie kwity na PiS; Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć, że każda informacja jest dobra, w tym również dotycząca PO, Donalda Tuska i „tuskowców”, co do których miał się obawiać, że mogą mu „przeszkadzać”. Świadek zeznał, że o „tuskowcach” była mowa także pierwszym spotkaniu, we wrześniu 2007 r. Bronisław Komorowski miał również świadka wypytywać o Macierewicza, Aneks oraz fundację Pro Civili - świadek odpowiedział, że nie miał Aneksu w rękach, ale zna sprawę tej fundacji. Dokumenty na ten temat, jak twierdzi świadek, zostały mu zabrane podczas rewizji przeprowadzonej u niego w dn. 29.06.2011 r. przez CBŚ z Krakowa. Były tam również dokumenty dotyczące przemytu broni - 7 tys. szt. pistoletów. Przemyt ten udaremnili celnicy jednego z państw bałtyckich. Następnie świadek opowiedział o inicjatorze tego przemytu, Martinie H., mającemu mieć powiązania z fundacją Pro Civili oraz o próbach łączenia z tą sprawą Donalda Tuska, ponieważ firma zaangażowana w ten przemyt była z Gdańska - co jednak zdaniem świadka było bzdurą i się nie potwierdziło.Kontynuując swoje wyjaśnienia, Krzysztof Winiarski opowiedział o spółce, którą założył z byłym generałem Stasi, Manfredem Trochą, oraz bratem jednego z byłych premierów Polski. Manfred Trocha miał świadkowi proponować kontakty z Rosjanami, a nawet telefon do samego Władymira Putina; miał on mieć także bardzo dużą wiedzę o wydarzeniach w MON, jak również kontakty z bankami i służbami specjalnymi USA. Miał również próbować zwerbować oficera WP, który miałby przekazywać, za jego pośrednictwem, informacje służbom amerykańskim. Nominację dla tego oficera miał nawet podpisać prezydent Aleksander Kwaśniewski, ale świadek nie sądzi, aby miał on wiedzę o całej sytuacji. Od Manfreda Trochy oraz jego współpracowników, Polaka i Niemca o nazwisku Lenz, świadek miał się dowiadywać ciekawych informacji na temat Bronisława Komorowskiego oraz jego otoczenia. Współpracę Manfreda Trochy ze służbami amerykańskimi miał świadkowi potwierdzić szef FBI na Europę Środkową, z którym świadek spotykał się w ambasadzie USA m.in. w sprawach zwalczania przemytu narkotyków. Manfred Trocha miał również proponować, wg zeznań świadka, olbrzymie kwoty, rzędu 20 mld dolarów, Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz MON, na wsparcie infrastruktury w Polsce, a w szczególności służb i wojska, a także być zainteresowany umieszczeniem swoich ludzi w spółkach strategicznych, takich jak Bumar czy Orlen. Temat miał być również podtrzymywany przez pracownika Pentagonu, z pochodzenia Polaka, który spotykał się ze świadkiem. Pracownik ten miał być zainteresowany także informacjami o szkoleniach terrorystów w państwach bloku wschodniego, jak również dotyczącymi obronności Polski; w zamian oferował informacje mające być przydatne dla polskich służb. O sprawie tej świadek poinformował swojego kolegę, szefa UOP a następnie ABW w Katowicach. Finalnie sprawa ta miała skończyć się niczym, bowiem do faktycznej wymiany takich informacji nie doszło.Na początku 2013 r. świadek został wezwany do prokuratury w Warszawie, gdzie został przesłuchany przez prokurator Jolantę Mamej. Było to dla świadka zdumiewające, bowiem miał informacje, że prokurator ta ma poważne kłopoty i jest zawieszona. Podczas przesłuchania zależało jej, aby świadek przejrzał dokumenty mające mieć związek z Aneksem, a które to dokumenty miały być zabezpieczone podczas rewizji w świadka domu. Kiedy świadek poprosił o kawałek folii, bo nie chciał zostawić na tych dokumentach swoich odcisków palców, prokurator się z tego wycofała.Następnie świadek zeznał, że w 2010 r., przed katastrofą w Smoleńsku, znajomy mu dziennikarz, Piotr Nisztor, miał się kontaktować z Bronisławem Komorowskim odnośnie spotkania w 2007 r., w którym świadek brał udział. Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć dziennikarzowi, że nie przypomina sobie, aby znał świadka oraz płk Pańczyka, ale miał uznać ich za typowych naciągaczy; miał także zmienić datę spotkania z 2007 r. na 2008 r., ale na tym drugim spotkaniu nie było przecież płk Pańczyka. Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć dziennikarzowi na pytania pocztą elektroniczną; świadek zeznał, że posiada treść tej odpowiedzi, a po otrzymaniu tej informacji od dziennikarza, złożył w Prokuraturze Warszawa-Śródmieście doniesienie przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu, oskarżając go o szantaż (szukanie kwitów na PiS za pieniądze), nazwanie świadka oszustem i naciągaczem oraz zatajenie informacji o popełnieniu przestępstwa przez pewną osobę w zakresie rynku nieruchomości w Warszawie, która to informacja została mu przekazana przez świadka w 2007 r. z przekonaniem, że Bronisław Komorowski zgłosi to do organów ścigania i w związku z tym zostanie poważnie potraktowana. Świadek dodał, że zdawał sobie sprawę z powiązania czołowych polityków i szefów służb z przestępcami, ale sam nie miał złudzeń co do losu kolejnego zawiadomienia, które by złożył, ponieważ takich zawiadomień złożył wcześniej ponad 30, z których nic nie wynikło.Krzysztof Winiarski w swoich kolejnych wyjaśnieniach opowiedział o swojej znajomości z Bogusławem Bagsikiem, który miał mu zlecić za 50 tys. dolarów zabójstwo dziennikarza, Dariusza Łapińskiego. Zdaniem świadka, Bogusław Bagsik sądził, że skoro świadek był podczas wojny na Bałkanach, to nie jest to dla niego nic trudnego; świadek owszem, był, ale jako kierowca w konwojach humanitarnych. Świadek zgłosił tę sprawę w Prokuraturze w Piasecznie. Świadek dodał, że miał zwyczaj nagrywania rozmów, które uważał za ciekawe i przydatne w przyszłości; nagrania te miały być intensywnie poszukiwane przez służby po aresztowaniu świadka. ,Było dla niego niezrozumiałe, dlaczego Prokuratura w Piasecznie, która miała świadomość istnienia nagrania z Bogusławem Bagsikiem, umorzyła tę sprawę, a Bogusław Bagsik spędził w Prokuraturze tylko 60 minut. Świadek dodał, że Bogusław Bagsik miał szerokie znajomości wśród Vip-ów, przede wszystkim z kręgów SLD i PO.Po przerwie, zarządzonej przez sąd na prośbę Aleksandra L., świadek, kończąc wątek związany z Bogusławem Bagsikiem, zeznał, że ten przekazywał również pieniądze szefowi MON, ale pytany o to przez świadka, nie podał konkretnie jego nazwiska. Krzysztof Winiarski zeznał następnie o dziwnej historii w MON, w którą zamieszana miała być firma „Techmex” z Bielska Białej. Sprawa miała dotyczyć obróbki zdjęć satelitarnych dla wojska, na co wydano poważne kwoty, ale nic z tego nie wyszło - sprawą tą miało się zająć ABW, ale została ona porzucona.   Krzysztof Winiarski zeznał również, że kiedy Bronisław Komorowski objął stanowisko szefa MON, gorączkowo miał poszukiwać informacji na temat swoich powiązań z WSI oraz spotkań z oficerami rosyjskimi. Świadek miał otrzymywać także informacje m.in. o wyciekach informacji tajnych z Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) na wschód, o czym miał informować Bronisława Komorowskiego w dość emocjonalny sposób, pisząc do niego, że gdy pracownicy MON wychodzą do agencji, to klucze do swoich gabinetów zostawiają dla Rosjan pod wycieraczkami, na drzwiach zostawiając kartkę, gdzie je schowali. Ze świadkiem miał się także spotykać człowiek, który twierdził, że został wysłany przez ochronę Bronisława Komorowskiego. Miał on oferować świadkowi wysoką cenę za pozyskanie informacji o Aneksie oraz o fundacji Pro Civili. Świadek nie wykluczył, że mogło również chodzić o szantażowanie Bronisława Komorowskiego, bowiem człowiek ten był uczestnikiem imprez z udziałem bossów mafii, na co są zdjęcia, ale otwartym pozostaje pytanie, jaką wiedzę w tym zakresie miał sam Bronisław Komorowski. Następnie świadek zasugerował, że ponieważ posiada bardzo obszerną wiedzę, a nie wie, czego oczekuje od niego sąd, to może byłoby lepiej, aby zaczął odpowiadać na pytania stron.Pierwsze pytanie zadał mecenas Waldemar Puławski, który chciał się dowiedzieć od Krzysztofa Winiarskiego, dlaczego mając tak głęboką wiedzę o sprawach drażliwych, nie poinformował o tym Antoniego Macierewicza. Świadek wyjaśnił, że 8 lat temu jeden z dziennikarzy zasugerował mu, że przy pisaniu Aneksu Antoni Macierewicz konstruował ten dokument wg specjalnego klucza, co było brednią - ale dla niego był to pewnego rodzaju sygnał. Poza tym Antoni Macierewicz nie był już wtedy we władzach, był atakowany z każdej strony, a on, mając doświadczenia, jak służby reagowały informacje o groźbie przestępstw, nie miał przekonania, że może się tą wiedzą dzielić; wierzył, że nadejdą do tego lepsze czasy. W 2009 r. poinformował Zbigniewa Wassermanna na piśmie, aby się tymi sprawami zainteresował, ale Zbigniew Wassermann zginął w Smoleńsku. Rozmawiał o tym także z biskupem Tadeuszem Płoskim (generał dywizji, biskup polowy WP w latach 2004-2010), ale rozmowy te miały charakter towarzyski - a biskup także zginął w Smoleńsku.Następnie Krzysztof Winiarski opowiedział o swojej współpracy z prokuratorem Wojciechem Miłoszewskim, który aktywnie walczył z przestępcami. Prokurator kontaktował go z oficerami CBŚ, ale oficerowie ci sami mieli po pewnym czasie problemy, kiedy w tych informacjach pojawiły się wątki polityczne, w tym nazwiska polityków oraz szefów i wiceszefów służb. Prokurator Miłoszewski skontaktował go również z oficerami ABW, ale byli oni bardzo nieprofesjonalni - jak stwierdził świadek, na poziomie ORMO z lat 70-tych - a poza tym, jak się szybko okazało, bardziej interesowały ich "haki" na sędziów i prokuratorów, prowadzących sprawy przeciwko mafii paliwowej, niż informacje na temat przestępstw. W tym kontekście Krzysztof Winiarski opowiedział historię zatrzymania przez CBŚ członków mafii paliwowej, wobec których sędzia zastosował 3-miesięczny areszt - ale szefowie tej grupy przestępczej za wszelka cenę próbowali swoich ludzi uwolnić, zwracając się o interwencję do jednego z zastępców Andrzeja Barcikowskiego, czego Krzysztof Winiarski był świadkiem. W działaniach tych miał także brać udział osobiście jeden z decydentów ABW. Zdaniem Krzysztofa Winiarskiego, jeśli funkcjonariusze ABW nie są zainteresowani przestępstwami, a sędziami i prokuratorami - to wniosek jest prosty.  Mecenas Puławski zapytał następnie, kiedy miałao miejsce spotkanie świadka z Bronisławem Komorowskim, podczas którego Bronisław Komorowski pytał go o Wojciecha Sumlińskiego - świadek odparł, że był to luty lub marzec 2008 r., a Bronisław Komorowski był już wtedy marszałkiem Sejmu. W odpowiedzi na kolejne pytanie mecenasa Puławskiego, czy świadka wezwano do dobrowolnego wydania określonych przedmiotów podczas przeszukania jego domu, świadek wyjaśnił, że nie miał takiej szansy, bowiem był już wtedy zatrzymany. Stało się to dzień po tym, jak był w ambasadzie niemieckiej na spotkaniu dotyczącym współpracy w rozpracowywaniu przemytu. Świadek zeznał, że policjanci z BSW grozili mu wcześniej, że jeśli się nie odsunie, to zostanie aresztowany właśnie za przemyt. Nie potrafili mu pomóc w tej sprawie ani prokurator Miłoszewski, ani prokurator Bochenek z Prokuratury w Żywcu. Radzili mu, aby zwrócił się z tym bezpośrednio do prokuratora Seremeta. Chodziło o podsłuchaną przez świadka rozmowę na lotnisku w Balicach między celnikami a właścicielami składu celnego na tym lotnisku. Była tam przetrzymywana, prawdopodobnie celowo, duża partia papierosów, ok. 36 ton. Z podsłuchanej rozmowy wynikało, że albo te papierosy znikną, albo przejdą na własność służb jako nagroda, bo i takie rzeczy się zdarzały. Koszty tego składu celnego były bardzo wysokie, 20 tys. zł za dzień. Ponieważ koszty podobnego składu celnego w Łodzi były na poziomie 1,6 tys. zł za dzień, świadek sugerował przewiezienie tej partii papierosów pod eskortą do Łodzi. Zdaniem świadka, ktoś miał najwyraźniej interes, aby te papierosy były tam przetrzymywane. Urząd Celny zażądał od świadka upoważnienia od właściciela papierosów, aby mogły być one przewiezione, choć przez poprzednie 7 dni właśnie z nim rozmawiał o tej sprawie. Kiedy świadek dostarczył upoważnienie, okazało się, że ponoć złożyła tam podpis osoba nieupoważniona, choć była tam pieczątka notariusza - co w rezultacie doprowadziło do zatrzymania świadka przez policję. Zdaniem świadka, był to tylko pretekst, aby go zatrzymać, aby nie przeszkodził w przejęciu tych papierosów. Mimo, że oficer dyżurny posterunku, gdzie świadek został zatrzymany, nie widział powodów do jego zatrzymania, to na polecenie jego zwierzchników z Krakowa, świadek został jednak aresztowany. Areszt był przedłużany kilkukrotnie. W końcu na sugestię obrońcy z urzędu, aby świadek się przyznał, to zaraz zostanie zwolniony, świadek tak postąpił i faktycznie wyszedł na wolność, przy czym okazało się, że była już dostępna opinia biegłego, która mówiła, że to nie świadek sfałszował upoważnienie, które było podstawą do jego zatrzymania. Obecnie jest świadkiem w tejże sprawie, która toczy się przed sądem w Krakowie.Mecenas Puławski dopytywał świadka o szczegóły tej sprawy; świadek wyjaśnił, że nie poddał się dobrowolnie karze, przyznał się do winy, bo tak mu radził jego obrońca z urzędu, wyrok zapadł w listopadzie 2012 r. O opinii biegłego dowiedział się kilka dni po wyjściu z więzienia. Kiedy świadek został aresztowany, jego rodzina wynajęła bardzo dobrego adwokata, który szybko zrezygnował jednak z obrony świadka, ponieważ się wystraszył, bo za dużo w tej sprawie było służb i polityków. Świadek dodał, że służby zastraszyły jego rodzinę - do tej pory z jej częścią nie ma kontaktu.Następnie Krzysztof Winiarski powrócił do sprawy swojego wniosku do Prokuratury Warszawa-Śródmieście w sprawie Bronisława Komorowskiego. Po pół roku dostał wezwanie do Warszawy. Został przesłuchany przed sądem, w obecności protokolantki. Po przesłuchaniu nie czekał na decyzję; poprosił, aby została mu ona przesłana do domu. Rzeczywiście po jakimś czasie otrzymał decyzję, ale była ona inna, niż sugerowano mu po przesłuchaniu w sądzie. Poszedł po poradę do prokuratora Miłoszewskiego, ale koniec końców, ze względu na niechęć do rozgłosu, bo pracował wtedy przy sprawach kryminalnych, zrezygnował z dalszych kroków w tej sprawie. Mecenas Puławski zapytał, czy świadek wie, ile było pozycji w spisie rzeczy zatrzymanych podczas rewizji w jego domu - świadek odparł, że nie potrafi tego określić. Gdy został zatrzymany, dokonano u niego przeszukania, ale jego rodzina nic nie wiedziała wcześniej o jego pracy dla organów ścigania. Dla jego rodziny był to szok. Jego żona była zastraszona, podpisała protokół. Były to cztery pudła rzeczy; okazano mu je potem, ale nie miał do nich dostępu. Po wyjściu z więzienia dowiedział się, że od dawna na niego polowano i znaleziono w końcu pretekst. Mogło to być skutkiem jego „zadarcia” z Bronisławem Komorowskim. Świadek stwierdził, że jednak go trochę nie doceniono; zabezpieczył się, część najważniejszych zapisów zdeponował poza granicami Polski.W odpowiedzi na pytanie mecenasa Puławskiego, skąd świadek miał dostęp do tych wszystkich ważnych ludzi, o których zeznaje, dlaczego ci ludzie się przed nim tak otwierali, Krzysztof Winiarski opowiedział o spotkaniu w 2005 r. w Warszawie, w którym uczestniczył, a na którym to spotkaniu były firmy handlujące bronią, dawni oficerowie SB i przedsiębiorcy. Trochę przypadkowo został wzięty za jednego z ludzi ze służb i zaproponowano mu ochronę baz paliwowych w kilku różnych lokalizacjach. O tej propozycji opowiedział swojemu przyjacielowi z ABW oraz prokuratorowi Miłoszewskiemu, a oni poprosili go, aby się tym zajął, skoro mu zaufano, ponieważ była to dla nich niedostępna biała plama na mapie przestępczości. Kolejne spotkania prowadziły do tego, że jedna grupa przekazywała go drugiej, a on się coraz bardziej uwiarygadniał. Wiedziano również o jego szerokich, prywatnych znajomościach.Sąd zapytał, skąd świadek miał takie znajomości - Krzysztof Winiarski odparł, że przyjaciela z ABW znał od wielu lat, bo był jego sąsiadem, on z kolei przedstawił go prokuratorowi Miłoszewskiemu i tak to dalej się dalej rozwijało, a on wykorzystywał przy tym swoje zdolności. Mecenas Puławski, który zadał kolejne pytanie, chciał się dowiedzieć, dlaczego świadkowi nie zapłacono za prace wykonane w szpitalu w Radomiu, które polegały na zasadzeniu tam 60 tys. drzew, krzewów, roślin i kwiatów, i czy ma na to jakąś dokumentację - świadek wyjaśnił, że umowę na wykonanie tych prac miał ustną, szpital spodziewał się dotacji, ale dotacja ta została cofnięta, a on z kolei wziął na to kredyt w wysokości 250 tys. zł na tę operację pod zastaw dwóch mieszkań, ponieważ spodziewał się dość pokaźnego zysku. Gdy szpital odmówił zapłaty, poszedł z tą sprawą do Sądu Gospodarczego w Bielsku Białej, ale tam mu uświadomiono, że koszty sądowe w tym przypadku będą bardzo duże, ok. 60 tys. zł, a poza tym będzie musiał zapłacić VAT od faktury w kwocie ok. 160 tys. zł, ponieważ jeśli tego nie zapłaci, to sąd będzie go ścigał jako przestępcę finansowego. Prokurator Miłoszewski nie był mu w stanie w tej sprawie pomóc, ale za to pomoc zaoferowało świadkowi CBŚ, na zasadzie - świadek mówi, a oni płacą. Świadek ma zapis tej rozmowy. Świadek kontaktował się później m.in. z Kornatowskim, dostał ochronę policyjną i współpracował z CBŚ, zeznawał w ok. 40 sprawach. Współpracował również dyrektorem generalnym CBŚ, Jarosławem Marcem, desygnowanym przez PiS, ale ta współpraca szybko się zakończyła, bo zeznania świadka prowadziły do „za wielu kłopotów”, choć miał za te zeznania otrzymać w końcu zapłatę za prace wykonane w Radomiu, przy wykorzystaniu do tego celu struktur samorządowych. Do tej pory zapłaty za te prace nie otrzymał.Mecenas Konstancja Puławska, która na dzisiejszej rozprawie również reprezentowała Wojciecha Sumlińskiego, zapytała świadka, czy pamięta, jaki był kontekst pytania Bronisława Komorowskiego o znajomość świadka z Wojciechem Sumlińskim. Świadek wyjaśnił, że gdy spotkał się z Bronisławem Komorowskim, ten najpierw poruszył sprawę Radomia, a potem rzucił pytanie o oskarżonego dziennikarza. Bronisław Komorowski pytał również świadka, czy ma dojście do Aneksu - świadek zaprzeczył - oraz czy ma jakieś informacje o fundacji Pro Civili - na co świadek odpowiedział twierdząco. Świadek jeszcze raz wyraźnie zaznaczył, że posiada zapis tej rozmowy. Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, czy to pytanie padło w kontekście szukania „haków” - świadek wyjaśnił, że Bronisław Komorowski najpierw zadał mu pytanie o znajomość Wojciecha Sumlińskiego, a potem pytał o „haki” na PiS. Świadek jeszcze raz potwierdził, że rozmowa ta miała miejsce w lutym lub marcu 2008 r. Odpowiadając na kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego, dotyczące osób związanych z Pro Civili, świadek wyjaśnił, że niestety, nie ma teraz żadnych dokumentów o tej fundacji, ale ma swoje notatki o powiązaniach, schematy itp. i może je dostarczyć.W tym momencie Wojciech Sumliński, za zgodą Sądu, wygłosił krótkie oświadczenie, w którym przypomniał, że Bronisław Komorowski zeznając twierdził, że Wojciecha Sumlińskiego kojarzy tylko z prasy. Interesujące jest również to, że Bronisław Komorowski pytał świadka o niego tuż przed jego (Wojciecha Sumlińskiego) zatrzymaniem.Po wygłoszeniu oświadczenia Wojciech Sumliński zapytał świadka o kwestię „ja mówię, oni płacą” - świadek wyjaśnił, że CBŚ w zamian za informacje miało mu pomóc w odzyskaniu należnych mu od szpitala w Radomiu pieniędzy. Świadek powiedział również, że swój pobyt w więzieniu rzeczywiście łączy z Bronisławem Komorowskim, bo przecież złożył na niego doniesienie do Prokuratury Warszawa- Śródmieście. Odpowiadając na kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego, świadek ponownie potwierdził, że inicjatorką pierwszego spotkania w biurze poselskim Bronisława Komorowskiego była poseł Jadwiga Zakrzewska, która otrzymała informacje od oficerów WSI, że świadek może mieć wiedzę o Aneksie oraz o Pro Civili. Świadek nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie o relacje, jakie łączyły Jadwigę Zakrzewską z Bronisławem Komorowskim. Stwierdził, że ze względu na tajemnicę, może to ewentualnie zrobić na posiedzeniu zamkniętym, bez publiczności i mediów, ponieważ występuje tam wiele osób, których nie chciałby ujawniać. Krzysztof Winiarski powiedział również, że napisał pisma do premier Kopacz i Donalda Tuska, że gdyby mu się coś stało, to media będą miały o czym pisać. Świadek dodał, że poprzednia ekipa zniszczyła jego i jego rodzinę, ale jemu nie chodzi o zemstę, tylko o dojście do prawdy. Krzysztof Winiarski zaprzeczył, aby kiedykolwiek spotkał płk Aleksandra L. lub płk Leszka Tobiasza.Następnie Wojciech Sumliński wygłosił kolejne krótkie oświadczenie, w którym zasygnalizował, że pytania Bronisława Komorowskiego do Krzysztofa Winiarskiego o jego osobę miały miejsce w tym samym czasie, w którym Jacek Mąka naciskał na Tomasza Budzyńskiego, aby ten zmusił Wojciecha Sumlińskiego do udziału w prowokacji wobec Komisji Weryfikacyjnej WSI.Po tym oświadczeniu Krzysztof Winiarski wygłosił swoją negatywną opinię na temat Jacka Mąki, a także innych funkcjonariuszy służb, m.in. Pawła Wojtunika (pozytywną) oraz Jarosława Marca (negatywną), podając przy tym kilka przykładów braku odpowiedniej reakcji służb na jego informacje o działaniach grup przestępczych.Wojciech Sumliński postanowił wygłosić jeszcze jedno oświadczenie, w którym stwierdził, że w tym samym czasie, kiedy Bronisław Komorowski pytał o niego świadka, to płk Leszek Tobiasz również „przypomniał sobie” w swoich zeznaniach o jego istnieniu.Sąd zapytał świadka, skąd Wojciech Sumliński mógł wiedzieć o wiedzy świadka - Krzysztof Winiarski odpowiedział, że tego nie wie, nie znał Wojciecha Sumlińskiego, lecz śledził jego proces. Kilka dni temu spytał pewnego dziennikarza o tę sprawę, a ten dziennikarz doradził mu, aby zrobił wszystko, aby Wojciech Sumliński został skazany. Skontaktował się jednak w Wojciechem Sumlińskim, a potem spotkał się z nim na Targach Książki w Krakowie; ich rozmowa trwała ok. 10 minut. Sąd zapytał następnie, czy świadek ma egzekucję komorniczą; świadek potwierdził, dodając, że członkiem władz firmy windykacyjnej, która go ściga, jest były funkcjonariusz służb. Dla Wojciecha Sumlińskiego nigdy nie wykonywał żadnych zleceń, kilka dni wcześniej pierwszy raz go zobaczył. Krzysztof Winiarski powiedział również, że nadal są na niego naciski ze strony Prokuratury oraz służb rosyjskich. Opatrzył to przykładem ze swojej działalności biznesowej, kiedy to jedno ze spotkań z panią, będącą właścicielką firmy ochroniarskiej w Legnicy, która wcześniej miała kontakty z gen. Dubyninem, zakończyło się w efekcie zarekwirowaniem mu sprzętu komputerowego, bowiem miał go jakoby wykorzystywać do podrabiania legitymacji ABW.Po tych zeznaniach świadka, Wojciech Sumliński znów wygłosił oświadczenie, w którym powiedział, że zgłosił Krzysztofa Winiarskiego jako świadka już ok. dwa lata temu, ponieważ z dwóch niezależnych źródeł ze służb, których nie może ujawnić, oraz od Leszka Pietrzaka, który znał świadka, dowiedział się, że świadek ten miał mieć jakieś relacje z Bronisławem Komorowskim w ważnym dla niego czasie i przeszedł jeszcze gorszą drogę, niż on. Nie mógł jednak dotrzeć do tego świadka, choć napisał o nim w swojej książce „Z mocy nadziei”, wydanej w styczniu 2014 r. Przypomniał pismo od komornika, dzięki któremu dowiedział się o adresie świadka, ale to świadek z nim się skontaktował, prosząc o spotkanie. Po konsultacji z mecenasem Puławskim, postanowił się spotkać ze świadkiem, choć wcześniej miał zasadę, że nie kontaktuje się ze świadkami przed złożeniem przez nich zeznań przed sądem. Zrobił jednak wyjątek, bo obawiał się, że jeśli świadek nie stawi się na najbliższą rozprawę, to być może w ogóle nie będzie już przesłuchany. Finalnie do spotkania doszło podczas Targów Książki w Krakowie kilka dni temu, podczas którego świadek potwierdził, że mimo obaw o swoje bezpieczeństwo, stawi się przed sądem.Na tym przesłuchanie świadka zostało zakończone. Następnie strony dyskutowały kwestię ewentualnego przesłuchania Jacka Mąki, bowiem okazało się, że taki wniosek został już bardzo dawno złożony przez Wojciecha Sumlińskiego, ale nie został rozpoznany. Wojciech Sumliński wyraził zdumienie, że o przesłuchanie Jacka Mąki nie wnioskuje Prokuratura, co spotkało się z ripostą prokuratora, który powiedział, że tocząca się przed Sądem sprawa dotyczy okresu od grudnia 2006 r. do stycznia 2007r., a spotkanie Tomasza Budzyńskiego z Jackiem Mąką miało miejsce w kwietniu 2008 r. Zdaniem prokuratora, ta okoliczność wskazuje, że przeprowadzenie tego dowodu nie ma znaczenia dla sprawy. W związku z tą wypowiedzią prokuratora, Wojciech Sumliński oświadczył, że jeśli pojawiają się dowody podważające tezy Prokuratury, ale są one spoza okresu, o którym mówi akt oskarżenia, to Prokuratura zamyka na to oczy. Ostatecznie wniosek o przesłuchanie Jacka Mąki przez Wojciecha Sumlińskiego został przez tego ostatniego wycofany. Na pytanie Sądu, ile czasu strony planują na wygłoszenie mów końcowych, prokurator odpowiedział, że ok. 40 min., mecenas Puławski, że ok. godzinę, a Wojciech Sumliński ok. 3 godziny.Na tym rozprawa została zakończona. Było na niej ok. 20 – 25 osób publiczności (w tym dziennikarze i reporterzy), a za zgodą sądu rozprawę rejestrowali Grzegorz Kutermankiewicz z KSD/Solidarni2010, ekipa TV Republika, Krzysztof Karnkowski z SDP, który na bieżąco relacjonował też rozprawę na twitterze, Adam Słomka reprezentujący „Wolny Czyn” oraz Leszek Bubel z „Tylko Polska”. Obecny był również obserwator z ramienia Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP,  Piotr Wolniewicz. Kolejna rozprawa odbędzie się w dn. 11 grudnia o godz. 9:00 w sali 24, jak zwykle w gmachu Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli, ul. Kocjana 3.     Źródła: http://wpolityce.pl/polityka/270366-szokujace-doniesienia-o-prezydencie-komorowskim-aneks-wsi-i-powiazania-z-rosja-relacja-z-procesu-sumlinskiego     
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:12)
Kategoria wpisu: 

JÓZEF PIŁSUDSKI - 12 MAJA - 82 ROCZNICA ŚMIERCI PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI.

$
0
0
Ilustracja: 
JÓZEF PIŁSUDSKI - 12 MAJA - 82 ROCZNICA ŚMIERCI PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI.JÓZEF PIŁSUDSKI - 11 LISTOPADA 1918 ROKU - PO 123 LATACH ZABORÓW ODZYSKAŁ DLA POLSKI NIEPODLEGŁOŚĆ. Pierwszy Marszałek Polski (1920), dwukrotny premier Polski (1926-1928 i 1930). Żołnierz, polityk, polski działacz społeczny i niepodległościowy. Był twórcą Organizacji Bojowej PPS, Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej. Od 11 listopada 1918 roku był naczelnym wodzem Armii Polskiej. W młodości, w czasach konspiracji był znany pod pseudonimami Wiktor i Mieczysław. Za czasów Legionów Polskich nazywano Józefa Piłsudskiego: Komendantem, Marszałkiem, Dziadkiem oraz Ziukiem.Józef Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 roku w Zułowie pod Wilnem. Pochodził z zamożnej rodziny ziemiańskiej, w której pielęgnowano polskie tradycje i patriotycznego ducha. Jego ojciec, również Józef, brał udział w Powstaniu Styczniowym w 1863 roku, kiedy to Polacy próbowali po raz kolejny odzyskać straconą w latach 1772 - 1795 podczas trzech kolejnych rozbiorów rosyjsko-prusko-austriackich niepodległość.Jego ojcem był Józef Wincenty Piłsudski (1833 - 1902), matką Maria z Billewiczów (1842 - 1884). Józef Wincent był podczas powstania w 1863 roku komisarzem Rządu Narodowego na powiat rosieński. Matka pochodziła ze znanego rodu szlacheckiego herbu Mogiła. Rodzicie pobrali się przed samym powstaniem. Józef Klemens Piłsudski był czwartym w kolejności dzieckiem.W 1877 roku Józef, wraz z bratem Bronisławem rozpoczął naukę w I Gimnazjum wileńskim, gdzie obaj bracia wraz z kolegami założyli kółko o nazwie Spójnia. Kółko zajmowała się sprowadzaniem z Warszawy polskich książek. We wrześniu 1884 zmarła ciężko chora Maria Piłsudska, a rok Później Józef zdał maturę. Jesienią rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Charkowskim. Już wtedy rozpoczął konspiracyjną działalność w niepodległościowych organizacjach studenckich. Związał się z socjalistyczno - rewolucyjnym ruchem "Narodnaja Wola". Za udział w studenckich rozruchach po roku nauki został wydalony z uczelni.Dlatego też młody Piłsudski, kiedy po ukończeniu gimnazjum w Wilnie w roku 1885 dostał się na studia medyczne na Uniwersytecie w Charkowie, związał się tam z socjalistyczno-rewolucyjnym ruchem "Narodnaja Wola". Za udział w studenckich rozruchach po roku nauki został jednak wydalony z uczelni. Nie został również przyjęty na Uniwersytet w estońskim Dorpacie, którego władze zostały powiadomione o jego sympatiach politycznych.Za zaangażowanie w działalność wileńskich socjalistów 22 marca 1887 roku został Piłsudski aresztowany i pod zarzutem udziału w spisku zmierzającym do obalenia cara Aleksandra II zesłany na pięć lat na Syberię - najpierw do Kiryńska nad Leną, potem zaś do Tunki.W roku 1893 w Warszawie powstała Polska Partia Socjalistyczna (PPS) . Piłsudski, który rok wcześniej wrócił ze zsyłki, wstąpił w szeregi jej litewskiego oddziału i w 1894 został członkiem Centralnego Komitetu Robotniczego i redaktorem naczelnym wydawanego przez PPS pisma "Robotnik". Sześć lat później, jako jeden z czołowych przywódców partii został ponownie aresztowany przez władze rosyjskie i trafił do więzienia w Cytadeli Warszawskiej. Jednak już następnego roku przeniesiony do szpitala w Petersburgu (w więzieniu symulował bowiem obłęd) uciekł stamtąd przy pomocy jednego z lekarzy, Władysława Mazurkiewicza.Po powrocie do Galicji nie rezygnował z dalszej działalności politycznej. W 1904 wyjechał do znajdującej się w stanie wojny z Rosją Japonii, gdzie prowadził z rządem Mikada negocjacje zmierzające do utworzenia przy japońskiej armii legionu polskiego. Uzyskał jednak jedynie pomoc przy nabywaniu broni i amunicji dla PPS i utworzonej przy partii Organizacji Bojowej PPS. Organizacja ta stała się jedną z głównych sił rewolucji 1905 - 1907. Mimo stłumienia szeregu zamieszek, rozruchów i starć z policją Piłsudski nie ustawał w wysiłkach stworzenia polskiej siły zbrojnej. Kiedy w roku 1906 doszło do rozłamu w PPS związana z Piłsudskim grupa założyła planującą powstanie przeciwko caratowi PPS - Frakcję Rewolucyjną .W roku 1910 w zaborze austriackim udało się powołać do życia dwie legalnie działające, prowadzące ćwiczenia i wykłady teoretyczne z dziedzin wojskowości, organizacje - "Związek Strzelecki" we Lwowie oraz "Towarzystwo Strzeleckie" w Krakowie. W roku 1912 Piłsudski został Komendantem Głównym Związków Strzeleckich. W chwili wybuchu I Wojny Światowej stanął na czele dobrze wyszkolonych oddziałów, z którymi wkroczył do Królestwa Polskiego, gdzie zajął opuszczony przez Rosjan pas ziemi przygranicznej. Następnie podporządkowawszy się Austrii stworzył oficjalnie Legiony Polskie i osobiście dowodził ich I Brygadą, w ścisłej konspiracji natomiast powołał do życia Polską Organizację Wojskową (POW). Kiedy w roku 1917 Legiony odmówiły złożenia przysięgi na wierność Austrii i Niemcom, Piłsudskiego aresztowano i osadzono w więzieniu w Magdeburgu, gdzie przebywał do listopada 1918 roku, chociaż rok wcześniej zrezygnował z dowództwa i zostawszy członkiem Tymczasowej Rady Stanu żądał utworzenia w Warszawie Rządu Narodowego, Po klęsce Niemiec zwolniony z więzienia Piłsudski udał się do Warszawy, gdzie otrzymał naczelne dowództwo nad polskimi wojskami oraz misję utworzenia w wyzwolonym państwie rządu narodowego. 14 listopada 1918 roku powierzono mu tymczasowe zwierzchnictwo nad krajem , 22 listopada  otrzymał oficjalnie funkcję Tymczasowego Naczelnika Państwa . Funkcję tę sprawował do 9 grudnia 1922, kiedy to wybrany został pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Gabriel Narutowicz. Sam Piłsudski skupił się na obronie odzyskanej przez Polskę niepodległości. W latach 1919 - 1921 toczył na Wschodzie walki z bolszewikami zakończone pokojem w Rydze, na mocy którego Polska odzyskała Galicję Wschodnią. Właśnie w trakcie owej kampanii w marcu 1920 armia ofiarowała Piłsudskiemu buławę Pierwszego Marszałka Polski.W roku 1923 Marszałek wycofał się jednak z czynnego życia politycznego. Powodem było zamordowanie przez prawicowe ugrupowania prezydenta RP Gabriela Narutowicza, który zginął zaledwie tydzień po wyborze na to stanowisko podczas otwierania wystawy w galerii "Zachęta" z ręki malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Piłsudski uznał za niemożliwą współpracę z premierem rządu, Wincentym Witosem, którego uważał za moralnie odpowiedzialnego za popełniony czyn. Wycofał się do Sulejówka pod Warszawą, gdzie oddał się pracy literackiej i opozycyjnej propagandzie. Wówczas powstały: "Wspomnienia o Gabrjelu Narutowiczu" (1923), "O wartości żołnierza Legjonów" (1923), "Rok 1920" (1924), "U źródeł niemocy Rzeczypospolitej" (1924) i "Moje pierwsze boje" (1925).Jednakże sytuacja w kraju zmusiła go do ponownego wkroczenia na arenę polityczną. Niepokoje społeczne, rosnąca liczba bezrobotnych i kryzys gospodarczy spowodowały, że Piłsudski, cieszący się ogromnym poparciem i poważaniem społeczeństwa, zażądał złożenia władzy przez gabinet Witosa. Kiedy jednak jego apele nie odniosły skutku 12 maja 1926 roku na czele wiernych sobie oddziałów Marszałek wkroczył do Warszawy i po trzydniowych walkach zmusił do ustąpienia zarówno rząd jak i gabinet prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Nie przyjął jednak nominacji na ten urząd - świadomy jego ograniczonych kompetencji odmówił przyjęcia tej godności, objął natomiast tekę ministra spraw wojskowych, przewodniczącego Rady Wojennej i generalnego inspektora Sił Zbrojnych. Sprawował również dwukrotnie urząd premiera - w latach 1926 - 1928 i 1930). W rzeczywistości oznaczało to koniec rządów parlamentarnych w Polsce i rozpoczęło okres zwany "sanacją" (od łacińskiego rzeczownika "sanatio"- uzdrawianie) - rządami zmierzającymi do poprawy sytuacji państwa. Poparcie społeczne i zręczna retoryka, owo poparcie mu zapewniająca, pozwoliły sprawować Piłsudskiemu władzę autorytarną, której nie był się w stanie sprzeciwić ani prezydent (mianowany zresztą przez Marszałka) ani sejm, którego uprawnienia ograniczył na mocy wprowadzonych 2 sierpnia 1926 roku zmian w Konstytucji.W polityce zagranicznej dążył Piłsudski do utrzymania dobrych stosunków z ZSRS (pakt o nieagresji z roku 1932) i Niemcami (1934). Obie umowy miały wzmocnić pozycję Polski wobec naszych sojuszników i sąsiadów.Śmierć Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935 roku zaskoczyła cały naród. Do niemal ostatniej chwili ukrywał on nieuleczalną chorobę - raka wątroby. Jego pogrzeb stał się ogromną manifestacją narodową oddającą hołd zmarłemu Marszałkowi. Ciało zostało pochowane w krypcie św. Leonarda w Katedrze na Wawelu , obok pokoleń królów i najwybitniejszych Polaków, serce zaś zgodnie z pozostawionym przez niego testamentem umieszczono w srebrnej urnie i przewieziono do Wilna, gdzie spoczęło w grobie jego matki, na cmentarzu "Na Rossie".W 1937 roku na polecenie metropolity krakowskiego arcybiskupa Adama Sapiehy trumna ze szczątkami Marszałka została przeniesiona do krypty pod wieżą Srebrnych Dzwonów na Wawelu. Źródła: http://jpilsudski.org/artykuly-historyczne-pilsudski/zyciorys-jozefa-pilsudskiego/item/2153-jozef-pilsudski-1867-1935 http://www.pilsudczycy-gda.pl/historia/zyciorys-jozefa-pilsudskiego                     
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.4(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

DR JÓZEF WIECZOREK DZIENNIKARZ NIEZALEŻNY SKAZANY ZA DZIAŁALNOŚĆ PRO PUBLICO BONO

$
0
0
Ilustracja: 
DR JÓZEF WIECZOREK DZIENNIKARZ NIEZALEŻNY SKAZANY ZA DZIAŁALNOŚĆ PRO PUBLICO BONO PUBLIKACJA 16 MAJA 2017 ROKU Nieprawomocnym wyrokiem zostałem skazany za moją działalność dla dobra wspólnego. Nikt z działających pro publico bono nie może czuć się bezpiecznie. Paragraf zawsze się znajdzie. Żadnej tajemnicy nie ujawniłem, nikomu krzywdy nie wyrządziłem ( tak mówił nawet prokurator) więc nie pozostało nic innego jak skazanie. Opinie o procesie przesłała Ela Serafin dokumentująca moją sprawę co niżej zamieszczam z podziękowaniem, także tym, którzy mi towarzyszyli na salach sądowych, i przed salami. Mówi się zasadnie, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja biedny się nie czuję , bo byli ze mną solidarni, także Solidarni 2010 z Warszawy monitorujący na swoim portalu moją sprawę, podobnie jak TVP Kraków  obecna na wszystkich rozprawach.Jakże to inna sytuacja niż wtedy, gdy mnie skazywano (nie w sądzie !) na dożywocie pozauczelniane (przed 30 laty) i także potem, gdy poznałem jak wygląda solidarność bezobjawowa, szczególnie środowiska akademickiego.ROZPRAWA NIEZALEŻNEGO DZIENNIKARZA DR JÓZEFA WIECZORKA - EPILOG?26 kwietnia 2017 roku sędzia Przemysław Wypych nie zakończył rozprawy jak się spodziewaliśmy. Były mowy końcowe oskarżyciela i obrońcy, a wyrok ogłosił dnia następnego, tj. 27 kwietnia 2017 roku.Na wstępie oskarżany przez prokuraturę niezależny dziennikarz Józef Wieczorek złożył oświadczenie w sprawie załącznika do protokołu z dnia 22 marca 2017 roku o następującej treści:7„W załączniku stwierdza się, że sąd ogłasza informację o niejawności rozprawy czyniąc to w czasie, gdy na sali rozpraw panuje cisza, a komunikat tej treści jest wyraźnie słyszalny. Ale stwierdzenie to jest sprzeczne z oświadczeniem sądu w 23-ciej minucie pouczającym o treści artykułu 241 paragraf 2 kpk podczas mojej nieobecności i podnoszącym wcześniejsze głośne zachowanie się publiczności, co uniemożliwiało przedłożenie takiego pouczenia przez sąd. W protokole nie zaznaczono, że komunikat sprzed minuty 16-stej sekund 48 był słyszalny dla urządzenia rejestrującego rozprawę. To co słyszało urządzenie i co odtwarzano z filmu nie świadczy, że był słyszalny dla mnie, co winno być zapisane w protokole. Dźwięk – w tym przypadku słowa sądu – rejestrowany przez urządzenia i przy odtwarzaniu wyraźnie słyszalny wcale nie musi być wyraźnie słyszalny przez ucho człowieka, nawet jeśli ten ma dobre ucho. Tym samym zapis jest mylący. Dotyczy źle rozumianych problemów akustycznych i winien być skorygowany, aby nie prowadził do mylnych wniosków prawnych”.Odczytawszy oświadczenie przekazał je sędziemu, który dołączył je do akt sprawy i udzielił głosu oskarżycielowi publicznemu Bogdanowi Świątkowskiemu, który zaczął bardzo płytką analizę sprawy koncentrując się jedynie na tym, że wszystkie przepisy mówią o tym, że dziennikarz jest winny i trzeba go ukarać tak jak już wcześniej ustalono. I oczywiście już na samym początku, ledwie usłyszał parę wypowiedzi wiedział, że to on ma rację, a sprawa jest banalnie prosta.6Podam tu kilka cytatów z pana Świątkowskiego z tej rozprawy: „Przedmiotowe postępowanie z punktu widzenia faktów, ilości dowodów nie jest postępowaniem skomplikowanym. De facto moglibyśmy się oprzeć praktycznie na tym, co pan oskarżony tutaj opowiadał, to co mówił, to co wyjaśniał, to co mieliśmy możliwość dzisiaj wysłuchać, łącznie z przeglądem zapisów monitoringu, który na poprzedniej rozprawie tutaj mieliśmy możliwość oglądać. Tylko te dwa elementy, pomijając jakiekolwiek inne dowody zebrane w tej sprawie, tylko te dwa elementy dają podstawę do tego, żeby podjąć decyzję merytoryczną w tej sprawie. Prokuratura raz już swoje stanowisko w tej sprawie wyraziła. Był wydany wyrok nakazowy o określonej treści. Myśmy ten wyrok uznali jako słuszny, sprzeciwu z naszej strony nie było”.Następny cytat: „Chciałem zwrócić uwagę na to, że to co tam mieliśmy możliwość pooglądania na monitoringu, to nie jest decyzja sądu o wyłączeniu jawności wynikająca z tego, że sąd tak sobie życzy. W tym wypadku chce, żeby była jawna, a w innym chce, żeby nie była jawna. Tutaj mamy określone przepisy i tutaj sąd tych przepisów musiał się trzymać. Praktycznie nie miał wyjścia, musiał stwierdzić, że rozprawa odbywa się w sposób niejawny. (…) Stąd uważam, że od strony merytorycznej – faktów itd., działanie oskarżonego wyczerpało znamiona czynu zabronionego, tego, który jest opisany artykułem 241 paragraf 2 kk”.I jeszcze jeden cytat: „Moim zdaniem tak jak wcześniej powiedziałem, pan dopuścił się tego czynu, zrealizował znamiona opisane aktem oskarżenia, a z uwagi na to, że myśmy wcześniej nie kwestionowali orzeczenia sądu, nasze wnioski co do winy jak i kary są zbieżne z tym co było wydane w wyroku nakazowym, czyli wnosimy o to, aby pan Wieczorek został ukarany karą grzywny w sumie 3 tysięcy złotych, bo to było 100 stawek po 30 złotych jak również aby sąd zasądził koszty postępowania sądowego”. Sędzia kazał zapisać tylko końcówkę, czyli jakiej kary życzy sobie prokurator.3Obrońca dziennikarza mecenas Konrad Firlej od razu zauważył beztroskę z jaką wystąpił tu prokurator Świątkowski. Powiedział: „Wysoki Sądzie być może przed tym sądem toczyły się bardziej skomplikowane rozprawy, ale ta jest również doniosła, bardzo ważna i tu nie podzielam punktu widzenia pana prokuratora, że wszystko w tej sprawie jest wyjaśnione i w związku z tym żądanie oskarżyciela publicznego jest w całości zasadne. W moim przekonaniu jest zupełnie odwrotnie. Tutaj prawie na pewno jest wiele płaszczyzn, które jednak sąd wbrew oczekiwaniom oskarżyciela publicznego powinien moim zdaniem rozważyć”. Zwrócił uwagę, że coraz częściej rozprawy są jawne i mimo przepisów, to sąd decyduje czy rozprawa będzie jawna czy tajna.Obrońca kontynuował: „Stojąc tu przed panem oskarżycielem, warto by było się jednak zapytać w czyim interesie to oskarżenie jest kierowane w stosunku do pana Wieczorka, bo wszyscy mogliśmy oglądać to, co było odtwarzane na monitorze, no i tutaj ja nie podzielam tego poglądu pana prokuratora, natomiast powiem, że z jego wypowiedzi wynika, że każdy widział i słyszał to, co chciał i być może przystoi to świadkowi, oskarżonemu, ale osobie, która występuje w interesie publicznym tak nie wypada postępować. I tutaj na pewno należało oczekiwać od oskarżyciela publicznego pewnego obiektywizmu, bo to nie jest jego prywatna sprawa, to nie jest oskarżyciel prywatny, tylko występuje w interesie naszego Państwa (…)”. A na zarzuty, że dziennikarz słyszał jak sędzia utajnia rozprawę obrońca mówił: To jest zawsze panie prokuratorze zasada domniemania niewinności po stronie osoby oskarżonej i trzeba udowodnić, że rzeczywiście słyszał, a tego pan nie jest w stanie, bo nikt nie jest w stanie tego udowodnić, tego subiektywnego odczucia”.Zwrócił uwagę, że atmosfera na sali podczas rozprawy Adama Słomki nie była taka opanowana jak tu jest i zadał sobie pytanie: „Czy rzeczywiście osoba, która prowadziła wówczas tą rozprawę dołożyła takiej staranności jaka jest przypisana osobie, która wyrokuje w sprawie, czyli sądowi – tej należytej staranności związanej z autorytetem sądu”.Jak wiemy na tamtej sali panował chaos, ludzie byli wyprowadzeni. Potem mężowie zaufania, którzy pozostali wielokrotnie domagali się, by sędzia mówiła tak, by byli ją w stanie usłyszeć, a sędzia tylko potrafiła uciszać ludzi grożąc paragrafami. Mecenas Firlej stwierdził, że rozprawa Adama Słomki nie miała takiego ciężaru jakościowego, by ją utajniać, tym bardziej, że wcześniejsza rozprawa była jawna, później sąd uznał przy poparciu prokuratora, że powinien zarządzić uchylenie tej jawności. Dziennikarz dostał nagranie, nie słyszał o tym, by sędzia zabroniła ujawniania. Nic się nie stało, że ujawnił. Obrońca uważa, że nie naruszyło to przepisów prawa. I dodał, że obowiązkiem dziennikarza było informować opinię publiczną o tym, co się rzeczywiście dzieje.„Żaden sąd dziennikarski nie znalazłby nic nagannego w jego postępowaniu. Dziennikarze są tak zdeterminowani swoim powołaniem, żeby ujawniać jak najwięcej i to w dobrej wierze, żeby społeczeństwo wiedziało jak wyglądają sprawy w Państwie, żeby wiedziało za co się karze ludzi, za co się uniewinnia, jak to się dzieje, że ci, którzy zasługują na potępienie i surowe kary chodzą wolni” – mówił mecenas Konrad Firlej. Poprosił o uniewinnienie dziennikarza. Józef Wieczorek zwrócił uwagę, że ten „przestępczy czyn” nikomu szkody nie przyniósł i jak do tej pory nikt nie zwrócił się ani do platformy YouTube ani do niego, by usunąć ten film. I za to karze się człowieka. „I na tym polega w Polsce prawo, którego trudno zrozumieć obywatelom. Za brak szkody jestem sądzony” – mówił.Jednak sędzia Przemysław Wypych zdecydował się na ukaranie dziennikarza. Odczytał wyrok jak mówił – w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Czy na pewno? Czy nasza Rzeczypospolita Polska ta patriotyczna, prawdziwa chciałaby ukarać Józefa Wieczorka? Ja uważam, że nie. Trzeba zreformować sądownictwo. Sędziowie nie mogą być skostniali, oderwani od rzeczywistości, trzymać się jakichś sztywnych paragrafów. Sędzia widział film z rozprawy Adama Słomki, słyszał i jego zeznania, wydawać by się mogło, że zrozumiał o co szła gra skierowana przeciwko kandydatowi na Prezydenta RP. Powinien był uniewinnić Józefa Wieczorka.Sędzia czytał wyrok: „Punkt pierwszy: Oskarżonego Józefa Wieczorka uznaje za winnego tego, że w dniu 13 marca 2015 roku w nieustalonym miejscu rozpowszechnił publicznie wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej tegoż dnia z wyłączeniem jawności przed Sądem Okręgowym w Krakowie w sprawie o sygnaturze 4ka1059/14 w ten sposób, że zamieścił na portalu internetowym YouTube nagranie filmowe utrwalające przebieg powyższej rozprawy, co stanowi występek z artykułu 241 paragraf 2 kk i za czyn ten na mocy powołanego przepisu wymierza oskarżonemu karę 100 stawek dziennych grzywny, określając na mocy artykułu 33 paragraf 3 kk wysokość dziennej stawki na kwotę 15 zł. W punkcie drugim na zasadzie artykułu 627 kpk oraz art. 3 ustęp 1 ustawy z dnia 23 czerwca 1973 roku o opłatach w sprawach karnych, dziennik ustaw z 1983 roku nr (…) zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe w kwocie 220 zł, w tym 150 zł tytułem opłaty i 70 zł tytułem wydatków”.Uzasadnienie sędziego było bardzo długie. Podawał tam m.in., że słyszalność na rozprawie Adama Słomki była wystarczająca. To dlaczego mąż zaufania wielokrotnie prosił tamtą sędzię, by mówiła głośniej, bo jej nie słychać? Sędzia Przemysław Wypych całą swą wypowiedź skoncentrował na tym, że nie wolno było dziennikarzowi udostępnić nagrania z niejawnej rozprawy, choć przyznawał, że nie kwestionuje jego zasług w działalności publicznej, że żadnych korzyści finansowych on z tego nie miał, „działał w subiektywnie odczuwalnym poczuciu działania w interesie publicznym”, nie ujawniono żadnych informacji, które komukolwiek by szkodziły, ale uważa, że dziennikarz zachował się w sposób sprzeczny z prawem i „społeczna szkodliwość niniejszego czynu wyraża się w naruszeniu przezeń formalnych reguł związanych z utajnieniem rozprawy i godzi w wymiar sprawiedliwości”. Przypomniał, że Adam Słomka po tamtej rozprawie wyszedłszy z sali zapowiedział, że nagranie będzie upublicznione. I tego nie mógł darować niezależnemu dziennikarzowi, że „ostentacyjnie sprzeniewierzył się nakazom prawa”, że to było takie „manifestacyjne”. Przyznał na koniec, że nikt nie jest nieomylny, można się z sądem nie zgadzać. Wyrok nie jest prawomocny i podał precyzyjnie jak można się odwoływać.4Po stwierdzeniu sędziego, że dziennikarz jest winny publiczność opuściła salę krzycząc: „Precz z komuną!”, „Na Białoruś!”, „Komuniści i złodzieje!” Z sali padło też pytanie: „Wysoki Sądzie, a jaką szkodę kto komukolwiek zrobił?”Po wyjściu z sali rozpraw obrońca mecenas Konrad Firlej stwierdził, że są zaskoczeni wyrokiem skazującym i że oczywiście wniosą apelację, ale najpierw muszą zapoznać się z tym uzasadnieniem sędziego na piśmie, bo to co na piśmie sąd przedstawił zwykle nie musi odpowiadać temu co zostało wygłoszone na sali sądowej.5Oskarżony dziennikarz Józef Wieczorek mówił: „To pokazuje, że mimo, że żyjemy w wolnym Kraju, ktoś kto prowadzi działalność nieszkodliwą, pro publico bono, musi zdawać sobie sprawę, że wcześniej czy później będzie penalizowany za tą działalność, no bo taki jest mniej więcej sens tego przesłania. Ta działalność była prowadzona dla dobra publicznego, nikomu nie zaszkodziła, co zresztą i sędzia przyznaje, z wyjątkiem może tego, że ujawnienie w jakimś sensie stanowiło naruszenie tych obyczajów, które panują w naszym sądownictwie.2To oskarżenie ma charakter polityczny, bo to był sąd, który się wpisywał w kampanię wyborczą Adama Słomki, starał się utajnić rozprawę, na której Słomka był uniewinniany. Natomiast wcześniejsze rozprawy, gdzie w opinii publicznej był oskarżany były ujawniane. Więc siłą rzeczy obowiązkiem dziennikarskim dziennikarza obywatelskiego działającego w interesie publicznym było doprowadzenie do ujawnienia tego faktu, że tutaj strona sądowa nie zachowuje się jak trzeba. To był główny powód ujawnienia, z tym, że oskarżanie mnie na przykład o rozpowszechnianie jest jakby niewłaściwe. Ja nie jestem właścicielem platformy YouTube i to ta platforma to rozpowszechnia, a nie mam żadnych sygnałów z jakiejkolwiek strony czy od administracji YouTube, czy od strony oskarżającej, żebym tą informację usunął.Wyrok jest taki, że to nagranie może być rozpowszechnianie i ono jest rozpowszechnianie, więc to jest sprawa bardzo ważna dla wszystkich dziennikarzy obywatelskich, żeby wiedzieli co ich czeka za ich działalność obywatelską, a to jest jedna z najważniejszych w tej chwili z działalności, którą można prowadzić dzięki Internetowi, dzięki urządzeniom rejestrującym i ci, którzy robią to publicznie, dla dobra publicznego, jeszcze przy własnych nakładach, potem są penalizowani. Ta kara tam została zmniejszona, ale jest dotkliwa. Trzeba wziąć pod uwagę, że np. wczoraj była rozprawa, był proces – uniewinnienie jednego z opozycjonistów, gdzie mój film nagrany stanowił bardzo ważny argument, a to nie jest jedyna rozprawa. Sądy korzystają z mojej działalności – nieodpłatnie, nie otrzymuję ani grosza, a widać, że znaczenie społeczne tej działalności jest poważne„.Nie zgadzam się z wyrokiem tego Sądu, który wydawałoby się tak wyczerpująco i zgodnie z prawem uzasadnił to, że dziennikarz jest winien, że popełnił przestępstwo. Zarówno prokurator jak i sędzia bardzo zgrabnie pływali omijając przeszkody w postaci ewidentnej winy ludzi od nich, czyli tak zwanego wymiaru sprawiedliwości w sprawie pokrzywdzonego przez wielu z nich kandydata na Prezydenta RP Adama Słomki, który zeznając tu w sprawie dziennikarza jako świadek obrony przedstawił bardzo dokładnie karygodne zachowanie rozmaitych osób spod znaku Temidy, które chciały wrobić go w próbę zabójstwa sędziego, a potem utajnić rozprawę, na której musieli już odpuścić i go uniewinnić. Wiemy też jak dziwnie zachowywała się wtedy sędzia wzmocniona dodatkowymi 2 głowami przedstawicieli Temidy – uciszała ludzi, którzy prosili, by mówiła głośniej, bo jej nie słyszą. Tego sędzia Wypych nie komentował.Przedstawiciele prawa próbują zasłonić nam oczy posługując się swoim orężem – paragrafami i krzywdząc niewinnych ludzi mówią nam, że robią to w imieniu Rzeczypospolitej. Nie interesuje ich dno tej sprawy. Nie interesuje ich prawda, że to wymiar sprawiedliwości robił jakieś ciemne interesy, utajniał rozprawę, na której miał zostać oczyszczony z zarzutu Adam Słomka.Koncentrują się tu tylko i wyłącznie na dziennikarzu Józefie Wieczorku, na tym, by go ukarać za upublicznienie tajnej rozprawy, która jeszcze raz mówię tajną nie jest, bo gdzie troska obrońców tego prawa, tych oskarżycieli o to, żeby nagranie to zniknęło z naszych oczu, czyli z platformy YouTube.Tu nie ma logiki. Tu jest tylko pokazanie, że jak sędzia powiedziała tajne, to ma być tajne i już, bo ona tak chce, a oni teraz muszą ukarać dziennikarza, bo udostępnił. Jadą na skróty, a przecież po wysłuchaniu zeznań Adama Słomki sprawa rozjaśniła się i im niemalże do samego dna. A na tym dnie są osoby z wymiaru sprawiedliwości, które powinny stanąć przed sądem za popełnianie przestępstw, a nie dziennikarz, którego obowiązkiem jest wyciągać na światło dzienne takie sprawy, takie osoby, które skrzywdziły człowieka.Sędzia mówił, że już prawie odstąpił od ukarania dziennikarza, ale po obejrzeniu tego „tajnego” filmu z rozprawy, gdzie na końcu Adam Słomka przemawia do ludzi i mówi, że nagranie z rozprawy będzie udostępnione, no i tego samego dnia już było, nie mógł postąpić inaczej jak tylko ukarać tego dziennikarza, który to upublicznił, bo przecież przez wzgląd na powagę sądu, który jest organem państwowym działającym w imieniu Rzeczypospolitej, rozpoznaje sprawę z mocy Konstytucji, reprezentuje powagę państwa i w imieniu narodu sprawuje władzę. Po co takie słowa?Sędzia nie interesował się tym początkiem, sednem całej sprawy, czyli próbą zniszczenia Adama Słomki. To wymiar sprawiedliwości powinien bić się w pierś i przepraszać ludzi za wyrzucanie z sali i kombinacje, wykorzystywanie swoich możliwości, tych paragrafów i straszenie sławnym paragrafem 241 punkt 2.Dlaczego ten wymiar sprawiedliwości chował się zamiast publicznie oczyścić z ciężkiego zarzutu człowieka, który kandydował na prezydenta, a którego imię splugawili? Jak miał się bronić, walczyć o przywrócenie mu dobrego imienia, kiedy wyrzucono publiczność z sali, nie pozwolono dziennikarzom filmować tamtej rozprawy, gdzie go uniewinniono? Po co utajniać rozprawę osoby publicznej, która chciała, by ludzie dowiedzieli się wreszcie, że nie jest przestępcą?Urzędnicy mają służyć społeczeństwu, a nie swojej grupie zawodowej, swoim kolegom czy jakimś bezsensownym paragrafom. Gdzie jest jakiś rozsądek, jakieś sumienie? To teatr, a nie sąd w imieniu Rzeczypospolitej. Jak prokurator Świątkowski może pomijać ten fakt? Jesteście przedstawicielami prawa, uważacie się za jakąś nadzwyczajną kastę.My społeczeństwo chodząc na takie rozprawy, obserwując wasze poczynania widzimy to zupełnie inaczej. Przestępstwa osób z wymiaru sprawiedliwości są teraz ujawniane. Wy macie służyć dobru, a nie jakimś starym, skostniałym przepisom, które dopasowujecie sobie wedle waszej woli, choć nie musicie.To ciągłe zastraszanie ludzi, że nie wolno się odezwać, bo będzie kara, że nie wolno pokazywać, bo będzie kara. Gdzie są ci ludzie, którzy chcieli zniszczyć Adama Słomkę – kandydata na prezydenta RP? Sędzia Przemysław Wypych skupił się tylko na małym wycinku całej sprawy. To proste – przesłuchać, zapisać, dobrać paragrafy i ukarać, bo wydaje się, że wszystko pasuje. Ale po zeznaniach Adama Słomki, które słyszał sędzia Wypych, które ma też nagrane – sąd nagrywał, dziennikarze nagrywali – nie powinien był wydawać wyroku przeciwko uczciwemu człowiekowi, który postąpił zgodnie z sumieniem i zdrowym rozsądkiem. Kto chciał ukarać niezależnego dziennikarza, czy tylko prokurator Świątkowski i sędzia Wypych, bo mu tak wyszło, a może cały czas jest jakiś nacisk osób, które miały związek z próbą wrobienia Adama Słomki?A propos wypowiedzi obrońców swojej racji, czyli prokuratora i sędziego w sprawie słyszalności na sali rozpraw. Wielokrotnie jest tak, że na sali nie słychać, nie używa się mikrofonów i wielokrotnie odsłuchując nagranie z kamer nie mogę zrozumieć co jest mówione. Na sali w różnych miejscach różnie jest ze słyszalnością. Jedna kamera złapie dobrze wypowiedź, inna z innej strony nie. Ktoś się poruszy, ktoś przejdzie, kichnie i już nie słychać. Z jednej strony może ktoś usłyszy, ale z drugiej nie. Nawet same sale hałasują. 26 kwietnia przenosiłam się z kamerą w kilka miejsc, a jak się okazało później najgorzej było słychać w pobliżu sędziego, bo jakieś urządzenia za nim robiły spory hałas, ale wtedy tego nie słyszałam. Na moich zdjęciach też widać jak ludzie przykładają ręce do uszu, żeby zrozumieć wypowiedzi. Mam nadzieję, że sędzia w Sądzie Okręgowym, do którego wniesiona zostaje apelacja, będzie patrzył na sprawę dziennikarza zgodnie z obowiązkiem osoby reprezentującej godność Rzeczypospolitej, a nie zgodnie ze skostniałymi przepisami.                                                                                                                                          Józef Wieczorek dziennikarz niezależny Elżbieta Serafin (Film z rozprawy na Program7 Telewizja Internetowa)https://blogjw.wordpress.com/2017/05/16/skazany-za-dzialalnosc-pro-publico-bono/Opracował Aleksander Szumański dziennikarz niezależny 16 maja 2017Dokumenty, źródła,, cytaty:https://blogjw.wordpress.com/2017/05/16/skazany-za-dzialalnosc-pro-publico-bono/  
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

WIELKANOCNE ŚNIADANIE

$
0
0
Ilustracja: 
WIELKANOC 2017 Takich Świąt Wielkanocnych jakie obchodziliśmy w tym roku jeszcze nie miałem. Tuż przed świętami zaczęły nadchodzić życzenia. Pan dozorca naszej kamienicy złożył je pierwszy i w dowód, iż życzenia są szczere wręczył mi 1/2 l. wódki.Sprzątaczka p. Stasia nie przyszła w Wielki Czwartek sprzątać, ale przysłała życzenia i 1/2 l. wódki. SMS -y w moim telefonie się skończyły, wszyscy znajomi i obcy składali życzenia, posłańcy mojej żonie przynosili kwiaty, a mnie po 1/2 l. wódki od różnych osób i instytucji. Marszałek województwa przysłał mi nawet 2 l wódki i śledziowe zakąski.Przyszedł nawet sam p. dzielnicowy MO, przepraszam policji, w cywilu i wraz z życzeniami wręczył mi 1/2 l. wódki. Tow. Bolek przyszedł osobiście zupełnie trzeźwy i wręczył mi 1 litr wódki i moją teczkę z IPN. Nie miałem czasu przeglądać dość grubej teczki, ale poprosiłem o to żonę. Nieco się zdziwiłem, gdyż okazało się, iż teczka dotyczy TW Bolka, a nie mnie. Widocznie TW Bolek spieszył się do mnie i w pośpiechu zamienił teczki. Na teczce był napis: "Akta TW Bolka - nasza fałszywka - podpis st. sierżant ksywa "Wiarus".Zapowiadały się prawdziwie polskie święta, wódki wystarczyło nawet na śmigus-dyngus.Tradycja u nas istnieje taka ,iż świąteczne śniadanie spędzamy w gronie rodziny.W tym roku rodzinka nie przyszła, ponieważ piastowała 4-letniego wnuka, zresztą nie pijącego.Od niedzielnego poranka rozlegały się dzwonki. A to kominiarze, a to listonosz, a to śmieciarze, a to przedstawiciel p. prezydenta wolskiego, a to przedstawiciele zgromadzenia sprawników  z gówną sradziną giejgówną, a to domokrążcy z szefem rzeplikowskim, a to przedstawiciele różnych związków twórczych, artystów malarzy, poetów. Nie przyszła aktorka krystyna hańba, jak się dowiedziałem wybrała się do mnie z trzema litrami wódki, które wypiła po drodze, nie chciała więc przychodzić do mnie z pustymi rękami.Przychodzili do nas prozaicy z nowymi książkami Doroty Masłowskiej "A ja mu sru na kolana", pisarze lewicowi i prawicowi, nowopowstałe przymierze katolików świeckich, Żydow i muzułmanów, przyszedł nawet proboszcz naszej parafii z ministrantem i ministrantką, która rzadko, bo na trzeźwo przewozi turystów dorożką po Krakowie. Wszyscy składali życzenia i wręczali mi 1/2 l. wódki. W ostatniej chwili przyszedł pan sradaktor tomasz skis, przyniósł 1/2 l. wódki i przeprosił za spóźnienie z powodu dzisiejszego rozwodu z panią sradaktor hanną skis, od której nie otrzymałem 1/2 l. wódki. Rozwód nastąpił z przyczyn finansowych, ponieważ pani sradaktor skis została wytentegowana ze srawizji i do budżetu małżeńskiego nie wpływał już zasiłek tow. oskara w wysokości 1 miliona dolarów amerykańskich co dwa tygodnie. Moja żona była bardzo uradowana i postanowiła zrobić eksperyment śniadaniowy. Zaprosiła wszystkich, jak leci na wspólne, poniedziałkowe picie, które nazwała śniadaniem wielkanocnym.Ja niestety nie wziąłem udziału w eksperymencie, ponieważ niedawno wróciłem z odwyku alkoholowego w Kobierzynie pod Krakowem, mam epilepsję poalkoholową i nie lubię panów prezydenta, ks. proboszcza i aktorki krystyny hańby, która nie przyszła.Po godzinie picia rozpoczęły się bruderszafty. Proboszcz całując się z kominiarzem powiedział - mów mi Józek - nie mów mi ksiądz. Po czym kominiarz wygłosił przemówienie, iż wcale nie jest kominiarzem, tylko byłym rzecznikiem prasowym p. prezydenta wolskiego, a po przekręcie w Wydziale Spraw Pokrętnych widział jak p. prezydent z przyszłym prezydentem komoruskim osobiście schowali worek z pieniędzmi w kominie i obraz bydło na pastwisku.Było to dwa lata temu w Pokrętowie, ale jest podejrzenie, iż w całym Pacanowie worki z forsą chowa się w kominach. Zwolnił się więc z posady za porozumieniem stron i robi odtąd za kominiarza, o czym już wcześniej strony wiedziały, bowiem w czasie kolejnej pijatyki w Chlapkowicach, rzecznik powiadomił o swojej decyzji stronę na stronie. Teraz szuka wora w kominach po 8 godzin dziennie. Przy sposobności znajduje małe woreczki z pieniędzmi po strychach, kominach i kominkach, ale jeszcze nie odnalazł tego głównego, ogromnego wora. Być może ten podstawowy wór z pieniędzmi znajduje się na cmentarzu, albo na stacji benzynowej, trzeba tylko odnaleźć tego pana co się tak w telewizji pocił razem z drzewiastym ministrem od geszeftów sportowych. Nie przyszła też mucha, bo śpiewała w chórze z TW oskarem, przed jego wejściem do jej dupy. Nie traci jednak nadziei, ponieważ ostatnio współpracuje ze służbami i nie tylko. Wszyscy się pchali do Józka, czyli proboszcza z brudziem, ale nic z tego nie wychodziło, ponieważ proboszcz był zajęty podpisywaniem jakichś kwitów z komornikiem, który niespodziewanie pojawił się ze stenogramem podsłuchów, tuż przed wejściem ustawy o komornikach. Schudł kilkanaście kilogramów z powodu braku kradzieży.Dostajesz 1/2 l. wódki, kuźwa - powiedział komornik. Proboszcz odstąpił więc komornikowi swoje 1/2 l. wódki, aby nie musiał licytować zakrystii w tut. kościele. Po pewnym czasie okazało się, iż wszyscy goście nie byli tymi za których się podawali.Proboszcz to biznesman z Jerozolimy pod Warszawą, prawnicy i artyści to śmieciarze, śmieciarze to prawnicy, kominiarze to sędziowie trybowi, dzielnicowi to gangsterzy z Chicago z "Ojca chrzestnego" powiązani z długami ministra, rzecznik byłego pana premiera, to specjalista od ścieków publicznych, a moja żona, nie jest wcale moją żoną, bo załatwiła już sobie z kominiarzem lewe papiery rozwodowe za 1/2 l. wódki.Po pewnym czasie zdecydowałem się wejść i usiąść przy pięknie ubranym stole, dostałem jednak ataku epilepsji alkoholowej, pochylił się nade mną śmieciarz i powiedział: ej, jak jakiś wór pan dostanie ,to się i trzepać przestanie.Po świętach gazety doniosły, iż w śniadaniu wielkanocnym z gospodarzami brali udziałwyłącznie członkowie Towarzystwa Wzajemności t. j. TW. Gospodarze śniadania TW (Towarzystwo Wzajemności)  
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

OD ADAMA MICHNIKA, ANDRZEJA ZOLLA, DO AGNIESZKI HOLLAND

$
0
0
Ilustracja: 
OD ADAMA MICHNIKA, ANDRZEJA ZOLLA ,DO AGNIESZKI HOLLAND.ZDRAJCY GOTOWI PODPALIĆ POLSKĘ.ANNA PAMUŁA "GAZETA WYBORCZA: POMÓC IMIGRANTOM NAWET KOSZTEM BEZPIECZEŃSTWA POLAKÓW. POCHODZENIE MA ZNACZENIE, A ANDRZEJ DUDA - RACJĘ. – Wykorzystują pozycję, jaką zapewnili im rodzice i dziadkowie, zarzucając tym, którzy ośmielą się wypominać im pochodzenie, faszyzm, rasizm i rozmaite inne „zbrodnie”, byle tylko odwrócić uwagę od prawdy. A prawda jest oczywista i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej – gdyby nie przynależność partyjna rodziców wielu współczesnych polityków, dziennikarzy, literatów, naukowców, artystów czy biznesmanów, pies z kulawą nogą by o nich nie słyszał – pisze w najnowszym numerze tygodnika "Warszawska Gazeta" Aldona Zaorska.– Ci, którzy są potomkami zdrajców, nigdy nie będą chcieli tego przyznać. Będą walczyli z prawdą historyczną. Miejmy świadomość tego, że dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy tutaj walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk. W różnych miejscach – w mediach, w biznesie. Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić, by prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną. Będą zawsze przeciwko temu walczyli – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla TVP Historia.I oczywiście rozpętał medialną burzę. Lewactwo prawda ta ubodła do żywego.Tymczasem niezależnie od wycia dobiegającego z Wiertniczej czy Czerskiej, prezydent ma rację i nie trzeba być znawcą historii najnowszej, by to dostrzec. Właściwie, gdzie się nie obrócić – pełno potomków zdrajców Rzeczypospolitej: w nauce (zwłaszcza w naukach humanistycznych, bo do kierunków technicznych potrzeba jednak trochę więcej talentu, umiejętności i wiedzy), w mediach, w biznesie (nieliczni spośród umieszczanych na listach najbogatszych zaczynali w latach 90. w przysłowiowych garażach), w kulturze i sztuce. To perfekcyjny układ, w którym wszyscy znają swoje miejsce i doskonale grają swoje role. Wszystko na zasadzie wzajemnych pochwał, nagradzania się i zapewniania sobie wygodnego życia, które ma podziwiać tzw. pospólstwo, czyli wszyscy ci, którzy do wspomnianych kręgów nie należą.Wynik wyborów prezydenckich i parlamentarnych był dla tego środowiska prawdziwym ciosem, zdarzeniem, którego ich mózgi wręcz nie są w stanie ogarnąć. Ich reakcja zarówno na przegraną układu, który zapewniał im od lat „konfitury”, jak i na słowa prezydenta Andrzeja Dudy była łatwa do przewidzenia.Niezależnie od rozdzierania przez nich szat, wystarczy pobieżne spojrzenie na rodzinne układy samych zainteresowanych, żeby się przekonać, że związek pomiędzy oceną działalności zarówno NSZ, czy AK, jak i PRL-u, a pochodzeniem oceniających istnieje i jest po prostu niepodważalny. Dziwnym trafem do Polski nie dotarł  niemiecki trend odcinania się od zbrodni matek i ojców. Chociaż komunizm pochłonął więcej ofiar niż hitleryzm, w Polsce próżno szukać podobnych zachowań, a potomków stalinowskich/esbeckich zbrodniarzy, czy partyjnych aparatczyków, którzy mają odwagę nazwać działalność rodziców po imieniu, można policzyć na palcach jednej ręki. Pozostali bez skrupułów wykorzystują pozycję, jaką zapewnili im rodzice i dziadkowie zarzucając tym, którzy ośmielą się wypominać im pochodzenie, faszyzm, rasizm i rozmaite inne "zbrodnie", byle tylko odwrócić uwagę od prawdy. A prawda jest oczywista i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej - gdyby nie przynależność partyjna rodziców, wielu współczesnych polityków, dziennikarzy, literatów, naukowców, artystów, czy biznesmanów, pies z kulawą nogą by o nich nie słyszał. Druga wojna światowa, która dla całego świata zakończyła się w 1945 r. dla Polski de facto oznaczała nową okupację i zastąpienie przedwojennych prawdziwych elit "nowymi ludźmi" - wiernymi sługusami Stalina i jego siepaczy. Bardzo często w pierwszym pokoleniu byli kompletnymi idiotami i trzeba dużego wysiłku, by znaleźć wspomnienia o stróżach i parobkach, którzy nie mając żadnych kwalifikacji, za to mając odpowiednie chłopsko - robotnicze pochodzenie, zostawali dyrektorami fabryk, burmistrzami, czy ministrami. Hasło "nie matura, lecz chęć szczera", obowiązywała nie tylko w wojsku, a do kariery w wymiarze sprawiedliwości, będącej znakomitą odskocznią dla potomków ludzi, którzy ją zaczynali w stalinowskich służbach, często wystarczała ciężka pięść i brak sumienia. Można odnieść wrażenie, że im kto był największym bałwanem intelektualnym, z im większą wprawą torturował, im bardziej atakował polski patriotyzm, tym większa szansę miał na karierę. Ci ludzie zakładali rodziny, mieli dzieci i wnuki, którym zapewniali odpowiednią pozycję i dalej to koło zamachowe kręciło się już samo. Kręci się do dzisiaj, niczym jedno wielkie polityczne perpetuum mobile. ANNA PAMUŁA "GAZETA WYBORCZA: POMÓC IMIGRANTOM NAWET KOSZTEM BEZPIECZEŃSTWA POLAKÓW. Szokujące słowa padły w programie "Drugie śniadanie mistrzów" emitowanego w sobotę 27 maja 2017 r. na antenie TVN24. Fragment rozmowy na temat relokacji migrantów w Polsce trafił do Internetu.– Załóżmy, że przyjmujemy 7 tysięcy uchodźców. Wśród nich jest jeden zamachowiec. Wysadza w powietrze i ginie dziesięciu Polaków. Ale uratowaliśmy życie tych 6999, które przecież uciekały przed wojną – stwierdziła Anna Pamuła, reporterka "Gazety Wyborczej". RESORTOWE CÓRECZKI Można zaczynać od samej góry. Córka "Wolskiego", czyli Wojciecha Jaruzelskiego - Monika Jaruzelska od lat robi karierę jako "dziennikarka", projektantka mody, pisarka czy "stylistka"(do wyboru). Rozważanie, czy do wykonywania zawodu panny Jaruzelskiej potrzeba wykształcenia i talentu, czy wystarczą odpowiednie układy i przekonanie przy ich pomocy o tym, co ładne, a co nie, jest chyba bezcelowe. Podobny poziom celebryckiego dziennikarstwa przedstawia też córka Aleksandra Kwaśniewskiego TW. "Alek"( o jego ojcu Zdzisławie Kwaśniewskim są w Internecie teksty oddzielne), Aleksandra Kwaśniewska. Robiąca wywiady z celebrytami w plotkarskich magazynach córka aparatczyków nie wyróżnia się niczym spośród milionów dziewczyn w Polsce. Tysiące są od niej bardziej utalentowane, ale nie mają rodziców, partyjnych aparatczyków jak "Ola". Te dwa przykłady to wręcz "klasyka". Trudno się zresztą oprzeć wrażeniu, że plotkarskie gazety, portale internetowe, czy programy telewizyjne służą właśnie do tego - zapewnienie miejsca w życiu latoroślom "krewnych i znajomych". Problem w tym, że potomstwo komunistycznych aparatczyków zajmuje się nie tylko przeprowadzaniem infantylnych wywiadów z psiapsiółkami. Zajmuje się np. bardzo poważną polityką. Jeżeli teściowie Bronisława Komorowskiego byli ubekami, to nie ma co się dziwić, że z okazji Narodowego Dnia Pamięci o Żołnierzach Wyklętych mówi on o...ofiarach Żołnierzy Wyklętych.Jeżeli ojciec byłego (na szczęście) ambasadora RP Ryszarda Schepfa - Maksymilian Schnepf aktywnie uczestniczył w 1945 roku  w Obławie Augustowskiej słusznie zwanej "małym Katyniem", to czy kogoś jeszcze dziwi  stosunek jego syna do żołnierzy Wyklętych? Czy kogoś dziwi postawa  lewicowego polityka Marka Borowskiego, jeśli jest on kuzynem samego Jakuba Bermana -  jednego z najsłynniejszych oprawców Polaków ( cóż za zbieg okoliczności - pochodzenia tego samego co Stefan Michnik)? Marek Borowski jest synem Wiktora Borowskiego (1905 - 1976 ), a właściwie - Arona Bermana - przed II Wojną Światową członka sekretariatu nielegalnej Komunistycznej Partii Polski (KPP) - przedstawiciela KPP przy Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej w Moskwie - redaktora naczelnego "Życia Warszawy", zaś od 1951 roku zastępcy redaktora naczelnego "Trybuny Ludu".Jan Lityński (ur. 1946 r.) - w latach 2010 - 2015 doradca prezydenta Komorowskiego ds. kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi, to syn Ryszarda Lityńskiego, a właściwie Ryszarda Perla, z pochodzenia Żyda, który zaraz po wojnie  był instruktorem Komitetu Wojewódzkiego PPR w Poznaniu, a potem kierował Wydziałem Szkoleniowym w Zarządzie Głównym Związku Walki Młodych.Postkomunistka Ludwika Wujec to córka Oskara i Justyny Okrentów.Oskar Okrent był oficerem  polityczno - wychowawczym  w stopniu kapitana w II Armii WP, zginął w czasie forsowania  Nysy Łużyckiej, za to matka Ludwiki  - Regina Okrent - pracowała w łódzkim UB, a później w polskim radiu w Warszawie, w dziale listów, ponoć najbardziej spenetrowanym przez SB. Dziś razem z mężem Henrykiem, Ludwika Wujec szwenda się po spotkaniach organizowanych przez KOD, na czele którego stoi  mały krętacz i alimenciarz Mateusz Kijowski. Nawiasem mówiąc dziadek Mateusza Kijowskiego zgodnie z jego własnymi słowami... w szeregach Ludowego Wojska Polskiego walczył z Żołnierzami Wyklętymi. Potwierdzają to jego akta w IPN , w których o Józefie Kijowskim można przeczytać, że po zakończeniu działań wojennych jako oficer WP walczył z bandami nacjonalistycznymi, zabezpieczał państwowe akcje polityczne i gospodarcze.Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że ojciec Mateusza Kijowskiego - Jerzy Kijowski - nie poszedł drogą swego ojca (kariery mu jednak chyba wybór Kijowskiego - seniora nie utrudnił). Najwyraźniej w rodzinie Kijowskich elementarny brak przyzwoitości skacze co drugie pokolenie.  CZERWONE SZCZEKACZKI W polityce wstydu, we wmawianiu Polakom faszyzmu i współudziału w Holokauście Żydów oraz w sprzeciwie lustracji wobec lustracji celuje "Gazeta Wyborcza". O tym, że jej twórca i redaktor naczelny Adam Michnik to syn komunistów żydowskiego pochodzenia i przyrodni brat stalinowskiego zbrodniarza Stefana Michnika wiedzą chyba wszyscy. Mniej osób zdaje sobie sprawę, że "Gazeta Wyborcza" to w ogóle wręcz  zbiór "opozycjonistów", rodzinnie niejednokrotnie powiązanych z najgorszymi komuchami. Można długo wymieniać, jeden z filarów "Wyborczej" - Dawid Warszawski - Konstanty Gebert, to syn agenturalnego działacza komunistycznego Bolesława Geberta ( tak samo jak wielu komunistów - żydowskiego pochodzenia). Do założycieli "Gazety Wyborczej" należała też Helena Łuczywo (ur. 1946 r.). Jej ojciec to Ferdynand Chaber ps. Bolek - żydowski członek Komunistycznej Partii Polski, jeszcze przed wojną skazany za działalność przeciwko Polsce. Po wojnie m.in. kierownik Centralnego Biura Kontroli Prasy i Widowisk, czyli cenzury. Prezesem wydawcy "Wyborczej", czyli spółki Agora była Wanda Rapaczyński - prywatnie córka  komunistycznego działacza pochodzenia żydowskiego.Anna Bikont, znana z oskarżania Polaków o zbrodnię w Jedwabnem, to córka Andrzeja Kruczkowskiego i "dziennikarki"żydowskiego pochodzenia Lei Horowitz, która zmieniła nazwisko na Wilhelmina Skulska. Lea, alias Wilhelmina, zasłynęła jako czołowa przedstawicielka prasy reżimowej.  Redaktor naczelny portalu Wyborcza.pl - Edward Krzemień - to syn Ignacego Krzemienia alias Feuerberga - od grudnia 1945 roku zastępcy szefa II Oddziału zbrodniczego Głównego Zarządu Informacji LWP, później szefa II Oddziału Głównego Zarządu Informacji ( GZI ) od grudnia 1945 roku i I Oddziału GZI. W raporcie komisji Mazura  z 1957 roku Krzemień alias Feuerberg został wymieniony jako jeden z bezpośrednio odpowiedzialnych za inspirowanie i realizację wypaczonych metod pracy operacyjnej, które skutkowały skazywaniem niewinnych ludzi.Stojący na czele Fundacji Batorego Aleksander Smolar, to syn żydowskiego komunisty Grzegorza alias Hersza  Smolara  i także komunistki żydowskiego pochodzenia Walentyny Najdus - Smolar. Towarzyszka Walentyna zrobiła osobliwą, ale typową  dla komunistycznych działaczy "karierę naukową". Przyznano jej (sic!) dyplom Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie została wykładowca Szkoły Partyjnej przy KC PZPR, gdzie kierowała katedrą. Doktorat ("Lenin w Polsce") uzyskała w 1953 roku pod kierunkiem Stanisława Arnolda na UW. Po utworzeniu  Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR została tam docentem. W 1958 roku przeszła do Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, gdzie w 1964 roku otrzymała tytuł naukowy profesora. Zaangażowała się wówczas w badania dziejów klasy robotniczej i ruchu robotniczego. Sam Aleksander Smolar był w latach 50. asystentem Włodzimierza Brusa - męża Heleny Wolińskiej ( czyli Fajgi Mindli Danielak - stalinowskiej prokurator, uczestniczącej w mordach sądowych). Brat Aleksandra - Eugeniusz Smolar od lat kręci się w kręgach dyplomatycznych, gdzie, nawiasem mówiąc, pełno ludzi jeszcze z układu stworzonego przez Bronisława Geremka, co genialnie podsumował w swojej książce "MSZ polski, czy antypolski" były ambasador RP, dobrze znający te kręgi Krzysztof Baliński. JULKA OD KORUPCJI Zamiast walczyć z aferą reprywatyzacyjną, Julia Pitera, wspierała działania jej beneficjentów. Dzisiaj tłumaczy, że tylko pytała o stan sprawy. Europosłanka PO Julia Pitera wypowiedziała wojnę korupcji i wygrała... korupcja. Ostatnio agenci CBA zatrzymali 5 osób, które miały być organizatorami procederu nielegalnego zarabiania na reprywatyzacji w Warszawie. Wśród zatrzymanych znaleźli się adwokaci Andrzej M. Grażyna K. Tomasz Ż. Zajmujący się skupywaniem roszczeń do nieruchomości Maciej M. oraz Maksymilian W. Z pośród pięciu zatrzymanych Sąd Okręgowy w Warszawie zastosował trzymiesięczny areszt wobec czterech osób, w obawie możliwości mataczenia. Komentując tę akcję sądu Jan Śpiewak, warszawski radny, przypomniał o wielokrotnym wspieraniu przez Julię Piterę Macieja M. i Andrzeja M. interesie aresztowanych. Wzbudziło to ogólne zainteresowanie, jaką rolę mogła odgrywać w procesie warszawskiej reprywatyzacji Julia Pitera. OFICERSKIE POTOMSTWO Osobną kategorię stanowią byli oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, Milicji Obywatelskiej, SB, Kontaktów Operacyjnych, czy Tajnych Współpracowników. Wykorzystują  pozycję, jaką zapewnili im rodzice i dziadkowie, zarzucając tym, którzy ośmielą się wypominać im pochodzenie, faszyzm, rasizm i inne "zbrodnie", byle tylko odwrócić uwagę od prawdy. A prawda jest oczywista i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej - gdyby nie przynależność partyjna rodziców wielu współczesnych polityków, dziennikarzy, literatów, naukowców, czy biznesmanów, nikt by o nich nie słyszał.Nie wyrywali paznokci podczas przesłuchań i nie skazywali na śmierć, ale całym swym jestestwem wspierali komunistyczny system, uważając go za dobro ludzkości. Dziś należą do najzagorzalszych przeciwników polityki historycznej, uprawianej obecnie przez PiS. Dla nich albo nie warto w ogóle mówić o historii Polski, albo należy czynić to ze wstydem. To oni chodzą dziś na kodziarskie i feministyczno - lewackie marsze i lamentują w Internecie nad rzekomym upadkiem wolności w Polsce.Do tego grona należą tacy medialni celebryci, jak dziennikarka Hanna Lis (córka małżeństwa Kedajów, zaliczonych do największych kanalii stanu wojennego). Jerzy Owsiak - syn oficera Milicji Obywatelskiej Zbigniewa Owsiaka, darzącego szczególną niechęcią księży.Jakub Kuba Wojewódzki TVN.Monika Olejnik spadająca "gwiazda" TVN-u, również może "poszczycić" się resortowym pochodzeniem. Jest bowiem córką Tadeusza Olejnika, wysokiego funkcjonariusza MSW. Popularny w lewackich kręgach Grzegorz Miecugow, to syn Brunona Miecugowa stalinowskiego dziennikarza, agenta SB.Brunon Miecugow (rocznik 1927) według zapisów ewidencyjnych krakowskiej Służby Bezpieczeństwa, został zarejestrowany 19 września 1962 roku przez Wydział III Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Według dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej Brunon Miecugow był zarejestrowany jako tajny współpracownik pod pseudonimami: „Lipiński”, „Różyczka” oraz „Dziób”. W archiwach IPN znajduje się również zapis, że materiały na temat pisarza zostały zniszczone 29 stycznia 1990 r. Bruno Miecugow wraz z Wisławą Szymborską - Rottermund, Sławomirem Mrożkiem jest sygnatariuszem słynnej rezolucji 53 w sprawie kurii krakowskiej, w której literaci krakowscy poparli wyroki śmierci wydane przez bolszewickie sądy na księży rzekomo agentów amerykańskich, spowinowaconych z Ku-Klux-Klanem.Piotr Kraśko do niedawna dziennikarz  TVP, to wnuk jednego z czołowych komunistycznych cenzorów Wincentego Kraśki.   ZDRAJCY GOTOWI SĄ PODPALIĆ POLSKĘ - Michnik jest zawodowym oszustem, który zbudował swoją pozycję publiczną i finansową na zmowie z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Michnikoidów są w III RP tysiące, wręcz setki tysięcy. Są przerażeni widmem nadchodzącego upadku i gotowi podpalić Polskę, aby tylko utrzymać swoje wpływy, zdobyte dzięki zdradzie - mówi Krzysztof Wyszkowski.- Jednym z polityków, którym cały czas dorabia się medialną „gębę”, jest Antoni Macierewicz. Wydaje się, że nawet część wyborców PiS jest podatna na propagandę w tym zakresie. Dlaczego właśnie ten polityk tak często pada ofiarą medialnych ataków?- Tak było w czasach komunizmu i tak jest w czasach, gdy postkomunizm jest w Polsce nadal bardzo silny. Macierewicz reprezentuje bezkompromisową walkę o niepodległość więc posowiecki motłoch uznaje, że to przez niego stracił swoją dominującą pozycję. Reprezentuje likwidację WSI i dezubekizację. Zatem postesbecka chuliganeria uznaje go za winnego utraty swoich przywilejów. Antoni Macierewicz reprezentuje demokrację więc posttotalitarni homo sovieticus są oburzeni rządami wyłonionymi przez „zwykłych” Polaków, które zastąpiły rządy peerelowskiej „elity”. Reprezentuje lustrację, więc dziesiątki tysięcy agentów komunistycznych służb specjalnych właśnie jego obwiniają za działania IPN. W sposób ośmieszający przedstawia się nie tylko polityków. Przez lata stereotyp ten dotyczył także wyborców PiS. Wszyscy pamiętamy hordy młodzieży, podjudzane przez polityków związanych z Ruchem Palikota, które paradowały pod Krzyżem Pamięci z obraźliwymi transparentami. - Do dziś zresztą przedstawia się tych, którzy upominają się o ofiary Smoleńska, jako ciemnogród. Jednocześnie ci, którzy kreują taki wizerunek „pisiorów”, często nawołują do niedzielenia społeczeństwa. Hipokryzja? Hipokryzja to bardzo eleganckie określenie mentalności sowieckiej i posowieckiej. To zawodowi, świadomi łgarze. Michnik jest zawodowym oszustem, który zbudował swoją pozycję publiczną i finansową na zmowie z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Gdy skończy się świat posowieckiego zakłamania, skończy się rola Michnika. Takich michnikoidów są w III RP, jako PRL-bis, tysiące, wręcz setki tysięcy. Są przerażeni widmem nadchodzącego upadku i gotowi podpalić Polskę, aby tylko utrzymać swoje wpływy, zdobyte dzięki zdradzie. - W czasach PRL medialne opluwanie wrogów było powszechną praktyką. Czy dostrzega Pan podobieństwa między czasami PRL a dniem dzisiejszym?- Niedawno byłem gościem w TVP Info. Tam przyszło mi spotkać się z moją dawną przyjaciółką, osobą, którą niegdyś bardzo lubiłem i szanowałem, Różą Thun de domo Woźniakowską. I nagle ta sama Róża, która w czasach SKS - właśnie obchodzimy czterdziestolecie śmierci Staszka Pyjasa i protestu odważnej młodzieży - była dzielną i ofiarną antykomunistką, szczerą katoliczką z najlepszej patriotycznej rodziny, dziś wygłasza opinie godne propagandystów w rodzaju Urbana. Nie ma nic bardziej przerażającego niż widok tak niebywałego upadku moralnego jak przypadek tej kobiety. W porównaniu z zaparciem się przez Różę wszystkiego, co reprezentował jej ojciec, tego, co dla Polski zrobił jej opiekun - ksiądz Karol Wojtyła - bandy tuskoidów z Krakowskiego Przedmieścia nie mają żadnego znaczenia. Aby poskromić chuliganów, wystarczy sprawnie działająca policja i sądy, oczywiście po wyeliminowaniu funkcjonariuszek postpeerelu napuszczających dwie watahy chuligańskie na marsz modlitewny. Prawdziwym niebezpieczeństwem dla Polski i polskości jest zdrada takich ludzi jak pochodząca z najlepszej polskiej, prawdziwej, arystokratycznej elity nieszczęsna Róża. Miejmy jednak nadzieję, że przyjdzie czas, gdy tacy ludzie się w końcu ockną i wrócą do Polski i polskości, którą z taką zajadłością dzisiaj niszczą. Mam taką nadzieję i w tym duchu pozdrawiam wszystkich moich dawnych przyjaciół, którzy nie chcą przyznać, że w tych dniach symbol, jakim jest biała róża, został upodlony przez ludzi nienawidzących Polski, polskości, chrześcijaństwa, wolności i demokracji. WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ, ANDRZEJ ZOLL, JERZY STĘPIEŃ I INNI  Włodzimierz Cimoszewicz (TW "Carex"), były premier, marszałek sejmu, minister spraw zagranicznych, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, a także wieloletni działacz PZPR zarejestrowany w IPN BU 01911/115)- zarejestrowany przez Wydział II Departamentu I MSW jako kontakt operacyjny, także niedoszły kandydat na prezydenta ( w 2005 r.), który po prowokacji  z panią Jarucką się wycofał, a także były premier , który  po tragicznej powodzi w 1997 mówił tak – „To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda ciągle jest mało powszechna” i te słowa z jego premierostwa najbardziej zostaną zapamiętane.Ponadto dał się poznać jako,  jeden z tych, którzy kajali się w kuriozalnym liście podpisanym przez byłych ministrów spraw zagranicznych  w większości TW potępiający Jarosława Kaczyńskiego w związku z jego wypowiedzią rzekomo obrażającą Angelę Merkel ( w 2011 r.)     Andrzej Zoll b. rzecznik praw obywatelskich, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego, zausznik i współpracownik Kazimierza Buchały esbeka w katedrze Prawa Karnego UJ, mason z Loży Rotary Club. Został powołany przez Stanisława Dziwisza metropolitę krakowskiego, masona, na prezesa fundacji "Nie lękajcie się" im św. Jana Pawła II.Zbigniew Ćwiąkalski. współpracownik esbeków Kazimierza Buchały i Tadeusza Hanauska sekretarza KO PZPR na UJ.Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Prawie 900 tys. zł – tyle w 2015 r. otrzymała Fundacja sędziego Trybunału Konstytucyjnego (TK) w stanie spoczynku Jerzego Stępnia od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, kierowanego wówczas przez Grzegorza Schetynę. W tymże roku Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej (FRDL) dostała też dofinansowanie m.in. od Rady Europy (instytucją której jest Komisja Wenecka), Fundacji im. Stefana Batorego oraz licznych polskich urzędów.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                PEŁNO ICH WSZĘDZIE Zresztą polityka, czy media, to wierzchołek góry lodowej. Od potomków zdrajców Polski, utrwalających i budujących komunę, roi się na uczelniach. Przykładem choćby Aleksandra Jasińska - Kania (ur. 1932 r.) socjolog, profesor na Uniwersytecie Warszawskim. Ne bez powodu. Jest córką agenta NKWD w randze prezydenta Polski Bolesława Bieruta i Małgorzaty Fornalskiej znanej działaczki KPP i PPR.Autorytet lewaków i feministek Magdalena Środa - naprawdę nazywa się Ciupak i jest córką marksistowskiego socjologa Edwarda Ciupaka, który wiele lat życia poświęcił na walkę z Kościołem katolickim.Joanna Senyszyn lewaczka, posługująca się knajackim językiem, dla której patriotyzm jest rasizmem, a patriotów określa mianem "szkoda, że ciebie matka nie wyskrobała".Żydówka Agnieszka Holland, która podziwiała znieważanie krzyża i ludzi pod nim się modlących, to córka znanych stalinowców  Ireny i Henryka Hollandów. Historyk Jerzy Wojciech Borejsza (ur. 1935 r.) specjalizujący się w historii XIX i XX w. od 2004 roku profesor Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a od 2009 roku profesor Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych tego uniwersytetu, to syn Jerzego Borejszy (1905 - 1952), a właściwie Beniamina Goldberga - brata sadysty Jacka Różańskiego, a właściwie  Józefa Goldberga. Co ciekawe prof. Borejsza usprawiedliwia swojego ojca, podobnie jak Adam Michnik - brat stalinowskiego mordercy.  - Myślę, że on nie za wiele wiedział, to nie leżało w jego charakterze - przekonuje. Biedny Beniamin Goldberg. Nie wiedział ani co wyprawia jego braciszek, ano co sam robił. O swoim stryju - stalinowskim zbrodniarzu Józefie Goldbergu pan profesor  raczej nie mówi nic.W mediach jako artystka bryluje Magda Umer- bratanica stalinowskiego sadysty Adama Humera i córka oficera KBW. Ojciec Jerzego Stuhra, znanego z atakowania "polskiego nacjonalizmu" był wedle słów samego zainteresowanego, "bezpartyjnym prokuratorem" za Stalina. Oczywiście można wierzyć w tę karkołomną opowieść, ale dla wielu osób jest ona równie prawdziwa, jak opowieści Macieja Stuhra o dzieciach przywiązywanych przez Polaków do tarcz w bitwie pod Cedynią. i tak dalej...   POCHODZENIE MA ZNACZENIE, A ANDRZEJ DUDA - RACJĘ Narodowość ma znaczenie. Bo czyż nawoływania Pawła Kowala do wspierania banderowskiej Ukrainy nie wyjaśnia to, że jest Ukraińcem? Czy słowa Henryka Wujca, że był 100 razy na Majdanie i żadnych faszystów nie widział, nie mają żadnego związku z tym, że jest ukraińskim chłopem, w dodatku spod Biłgoraja? Czy za antykatolickimi wyczynami Jana Hartmana nie stoi aby jego żydowskie pochodzenie? A propos tego ostatniego, polska historyk pisze w swej skądinąd świetnej, a nawet odkrywczej książce, że jednym z powodów awersji Żydów do Polaków są uprzedzenia wobec chrześcijaństwa. [...] Na szczęście w rozstrzygnięciu sporu pomocni są inni „polscy historycy”, którzy dowodzą, że Żydzi ukrywają swe pochodzenie, członkowie tej samej rodziny występują pod różnymi nazwiskami i wpadają we wściekłość, gdy ktoś to odkryje; mają silne poczucie świadomości narodowej, bo każdy poda z pamięci bez zająknięcia imiona przodków do 10 pokoleń wstecz; są mistrzami konspiracji, czego przykładem masoneria – pisze Krzysztof Baliński. W Banku Rezerw Federalnych, zwanym FED, Stanley Fischer pojawił się jesienią 2014 roku, „New York Times” piał z zachwytu: bankiem centralnym kierował będzie ekonomiczny „dream team”, jego kluczowym zadaniem będzie publiczna obrona FED przed narastającym chórem krytyków, żądających wprowadzania regulacji nadzorczych nad bankami, a także zachowanie jak największej niezależności FED. Fischer z zadania wywiązał się znakomicie – odpierając ataki kongresmenów, ostrzegł: żądania większej jawności polityki FED osłabiają bank centralny. „Iluzją” nazwał także to, że inspektorzy FED powinni wiedzieć wszystko o bankach, które nadzorują. Stanowczo sprzeciwił się oskarżeniom, że FED nie kontroluje Wall Street i był zbyt spolegliwy wobec banku Goldman Sachs. Dziennikarz innej etnicznej gazety „The Washington Post” podkreślił: najmocniejszą bronią Fischera są koneksje w świecie finansów. Ta akurat informacja zwiększyła tylko niepokój kongresmenów, którym nie w smak, że Obamę otorbia zbyt wielu ludzi związanych z dużymi bankami.Stanley Fischer, pochodzący z naszych Kresów II RP, litewski Żyd, ma obywatelstwo izraelskie, przez ostatnie 8 lat był gubernatorem Banku Izraela. Jego nominacja wywołała ożywioną polemikę: czy tak ważne, kluczowe z punktu widzenia gospodarki stanowisko, w najważniejszym centralnym banku na świecie objąć może człowiek z obcym obywatelstwem? Czy nie dojdzie u niego do konfliktu lojalności, a nawet kolizji interesów USA i Izraela? Bo mogą przecież być różne! Fischer był w młodości działaczem syjonistycznym. Dlatego, jak sam przyznał, przeniósł się z USA do Izraela i stanął na czele Banku Izraela, „by go wspomagać”. Teraz przeniósł się z Izraela do FED. Też po to, by go wspomagać? Krytycy nominacji przypomnieli, że Fischer odegrał wraz z Mosadem centralną rolę w wymuszeniu na Obamie sankcji wobec Iranu. Przypomnieli też przestrogę: lobby żydowskie przyzwyczaja Amerykanów do tego, że posiadacze podwójnego obywatelstwa kursować będą między kierowniczymi stanowiskami rządowymi w USA i Izraelu. Pikanterii dodaje tu fakt, że sam Izrael nie zezwala na podwójne obywatelstwo prezesom swoich banków (a także członkom załóg łodzi podwodnych z głowicami atomowymi!). Przypomnieć tu także warto, że nie tak dawno minister obrony tego kraju zmuszony został do dymisji, gdy wyszło na jaw, że ma konto w amerykańskim banku. Powodem zaniepokojenia opinii publicznej było nie tylko izraelskie obywatelstwo Fischera, ale i inne plamy w życiorysie. W latach 70. związany był z Uniwersytetem w Chicago, tj. z tzw. Szkołą Miltona Friedmana, i na swych poprzednich stanowiskach w MFW i BŚ szkołę tę reprezentował, dewastując gospodarkę światową terapią szokową. Po upadku ZSRR nadzorował także rabunkową prywatyzację przemysłu w Rosji i w Polsce, z wiadomym skutkiem.Nominacja Fischera potwierdziła także inny fakt – przez ostatnie trzy dekady FED rządzą nieprzerwanie Żydzi, a obecna prezes tej instytucji, Janet Yellen jest jej piątym żydowskim szefem w ciągu ostatnich lat. Nie od rzeczy będzie w tym miejscu przypomnieć talmudyczne prawo o chazakah: zarządzałeś czymś nieprzerwanie 3 lata – jest to twoje. A propos Yellen, urodziła się na nowojorskim Brooklynie jako córka Anny Blumenthal i Juliusza Yellen, który w Polsce nosił pospolite żydowskie nazwisko Jeleń. FED to nieco dziwny bank centralny. Chociaż jego prezesa i zastępcę formalnie mianuje prezydent, są oni wybrańcami i reprezentantami prywatnych banków. W rzeczywistości „właścicielami” FED są znane bankierskie rody: Rockefellerowie, Rotszyldowie, Warburgowie, kontrolujące takie banki, jak: Goldman Sachs, Chase Manhattan, N.M. Rothschild z Londynu, Lazard Brothers z Paryża. Oprócz statutowego zadania, wytyczania polityki monetarnej, FED monopolizuje nadzór nad Wall Street i bankami. Powierzenie FED i bankom prywatnym kreacji pieniądza oznacza forowanie interesów banków przed realną gospodarką oraz spekulacji finansowych jako głównego źródła zysku.Zdominowanie FED przez przedstawicieli jednej nacji umacnia rozpowszechnione w USA opinie utożsamiające go z kosmopolitycznymi lichwiarzami, utrzymującymi rząd i społeczeństwo amerykańskie w stanie ciągłego zadłużenia i zniewalającymi świat lichwiarskimi kredytami. Skupiona w FED władza ma olbrzymi wpływ nie tylko na gospodarkę, ale także na politykę państwa; czyni z FED równoległy rząd prowadzący własną, często konkurencyjną wobec konstytucyjnych władz, politykę. Pouczający jest tu przypadek „naszego” Belki i jego wyczynów rodem z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Podsłuchana rozmowa z Sienkiewiczem to nie tylko jednoznaczna i skandaliczna próba manipulowania emisją pieniądza w interesie rządzącej sitwy, ale dowód, że – tak jak prezes FED – sprawuje władzę nie w interesie narodowej gospodarki, lecz banków. W 2007 r., w szczytowym okresie kryzysu finansowego, 34-letni makler Alessio Rastani z londyńskiego City zszokował świat, gdy ogłosił, że światem nie rządzą rządy, tylko Goldman Sachs. I rzeczywiście, ten iście piekielny bank, którym kierował Lloyd Blankfein, stał za pompowaniem bańki kredytowej w USA i był bezpośrednim sprawcą światowego kryzysu finansowego. Goldman Sachs, JP Morgan, Morgan Stanley i Citigroup nazywają się bankami inwestycyjnymi. W rzeczywistości to żerujący na światowych rynkach bezwzględni spekulanci, nie przypadkiem zwani bankstersami (bankier + gangster), tj. kompanami w przekrętach, gotowymi dla zysków zniszczyć nawet gospodarkę własnego kraju.Kto mógłby postawić się globalnym spekulantom? Chyba tylko rząd USA, bo to w Nowym Jorku koczują owi lichwiarze. Nie będzie to łatwe. Administracja Obamy jest równie bogata w ludzi Goldmana, jak poprzednie. Wymieniony Lloyd Blankfein był jednym z głównych sponsorów kampanii wyborczej Obamy, i w ogóle jednym z najbardziej szczodrych dawców na kampanie wyborcze amerykańskich polityków. Henry Paulson, były prezes Banku, po upadku Lehman Brothers, gdy amerykański system finansowy stanął na krawędzi bankructwa, uratował prywatne korporacje i banki – oczywiście za pieniądze podatników – przydzielając im 16 bilionów dolarów, jako „rządową pomoc finansową”. Najwięcej skorzystać miał z niej b. pracodawca Paulsona, Goldman Sachs. Sekretarzem skarbu Obama mianował Jacoba Lewa, syna żydowskiego emigranta z Polski, też byłego bankowca w Citigroup. Dziś podpis Lewa widnieje na dolarowych banknotach. Dla banku pracował były sekretarz skarbu Robert Rubin, dziś osobisty doradca Obamy. Szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi to także były doradca, czyli wychowanek tego banku. Dziś w jego rękach spoczywa przyszłość strefy euro. Szefowie banków centralnych Włoch i Kanady, minister finansów Grecji, poprzedni prezes Banku Światowego David Wolfensohn, prezes nowojorskiej giełdy i trzej ostatni szefowie FED to też wychowankowie Goldmana. A propos Wolfensohna – malutki i tłuściutki bankier to syn Hymana, emigranta z Polski. Bank ma swoich ludzi nawet wśród politycznych emerytów. Dla Goldman Sachs pracuje były premier Kazimierz Marcinkiewicz, lobbując przy intratnych przejęciach i prywatyzacjach. Tym samym zajmuje się kilku byłych europejskich komisarzy. Może więc rację miał Alessio Rastani, że Goldman Sachs rządzi światem? TĘSKNIĘ ZA TOBĄ, ŻYDZIE Nazwanie kogoś „żydowskim dziennikarzem” to kardynalny błąd w sztuce prowadzenia dyskusji, bo korzenie narodowe nijak się mają do przedmiotu sporu, czyli stosunków polsko-ukraińskich – czytamy w jednym z tekstów Ewy Kurek w „Warszawskiej Gazecie”. W innym miejscu ta sama polemistka, kpiąc z tych, ( dotyczy publicysty "Warszawskiej Gazety" Aleksandra Szumańskiego i polskiego pisarza, Waldemara Łysiaka) którzy utrzymują, że ukraiński Majdan nie jest wyrazem woli Ukraińców, lecz dziełem światowego spisku Żydów i masonerii, ucieka się do wielce odkrywczego argumentu: Żydzi z zasady stronili od konspiracji i nigdy nie mieli o niej pojęcia. Ponieważ konspiracja kłóciła się m.in. z religijnymi żydowskimi nakazami posłuszeństwa wobec władz krajów, w których mieszkali. Sam sprawca zamieszania, Dawid Wildstein, bo to on jest owym „żydowskim dziennikarzem”, zalecił Polakom: nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców. Czynił to jako kto? Jako dziennikarz polski, ukraiński, huculski? Dawid Wildstein (syn masona Bronisława Wildsteina), swą narodowością epatuje agresywnie na każdym kroku. Jest szefem Forum Żydów Polskich, dla których epitet „żydowski” to komplement, a nawet wyróżnienie (vide uciecha, z jaką przyjęli inwokację - "Tęsknię za Tobą, Żydzie"). Dawid Wildstein nie obraził się. Obraziła się natomiast „polska(?) historyk" Ewa Kurek.A propos Dawida Wildsteina, jego dziadek był ubekiem, a ojciec Bronisław Wildstein jest masonem. Czy i to ma się nijak do przedmiotu sporu, uwzględniwszy fakt dominującego udziału przedstawicieli pewnej nacji w kreowaniu komunizmu i oczernianiu Polaków? I czy nie z tego bierze się schizofreniczny dylemat całej prawicy laickiej i jego rodzimej „Gazety Polskiej” – jak być antykomunistą i równocześnie filosemitą?Narodowość ma znaczenie. I to nie tylko w przedmiocie tego sporu. Bo czyż nawoływania Pawła Kowala do wspierania banderowskiej Ukrainy nie wyjaśnia to, że jest Ukraińcem? Czy słowa Henryka Wujca, że był 100 razy na Majdanie i żadnych faszystów nie widział, nie mają żadnego związku z tym, że jest ukraińskim chłopem, w dodatku spod Biłgoraja? Czy za antykatolickimi wyczynami Jana Hartmana nie stoi aby jego żydowskie pochodzenie? A propos tego ostatniego, "polska" historyk pisze, w swej książce, że jednym z powodów awersji Żydów do Polaków są uprzedzenia wobec chrześcijaństwa. A tak w ogóle, czy aby „polski historyk” też nie jest obraźliwe i też ma się nijak do przedmiotu sporu? A może lepsze byłoby: historyk „tubylczy”, „tutejszy”, „lubelski”, a nawet „europejski”? Na szczęście w rozstrzygnięciu sporu pomocni są inni „polscy historycy”, którzy dowodzą, że Żydzi ukrywają swe pochodzenie, członkowie tej samej rodziny występują pod różnymi nazwiskami i wpadają we wściekłość, gdy ktoś to odkryje; mają silne poczucie świadomości narodowej, bo każdy poda z pamięci bez zająknięcia imiona przodków do 10 pokoleń wstecz; są mistrzami konspiracji, czego przykładem masoneria; mają specyficzną instytucję Esterki w celach łóżkowego lobbingu na rzecz interesów diaspory, co w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki mocno komplikuje nasze stosunki wewnętrzne.W Polsce pochodzenie etniczne bankowca, polityka, dziennikarza to temat tabu. Powód – lata skutecznej tresury „Wyborczej” i wszechogarniający strach przed oskarżeniami o nacjonalizm. Sama „Wyborcza” takich skrupułów nie ma. Etniczne etykiety przylepia komu chce i kiedy chce. Ma na to monopol. Raz twierdzi, że w Polsce Żydów nie ma, a wypominanie komuś pochodzenia to „antysemityzm”. Innym razem publikuje całoszpaltowy hagiograficzny artykuł tylko po to, by przekazać, że jego bohater to Żyd. Jeszcze innego zdania jest redaktor Konstanty Gebert, który utrzymuje, że Żydzi w Polsce nie tylko są, ale w dodatku mają interesy i o nie zabiegają. W amerykańskim miesięczniku „Moment” zamieścił takie przemyślenia: żydowscy profesorowie zdominują wydziały polskiej historii i tradycji na uniwersytetach [...] lobby żydowskie wkrótce wzrośnie w siłę [...] w połowie przyszłego wieku polscy Żydzi będą siłą przewodnią Polski. Ochoczo słowa „Polak” używają, a nawet nadużywają wtedy, gdy można je opatrzyć epitetem brudny, głupi. Nie przeszkadza im ono w inwokacjach, takich jak: z pomocy społecznej korzysta 1,8 mln Polaków; w skrajnym ubóstwie żyje 7,4 proc. Polaków. Inny przykład – w 2005 r., kiedy sprawę dziadka z Wehrmachtu na światło dzienne wyciągnął Jacek Kurski, oburzyły się wszystkie media. Od sprawy odciął się sam prezes PiS. Tymczasem w świecie miało to znaczenie. Po nominacji Tuska na szefa RE sprawa powróciła. Czeskie i rosyjskie media wypomniały mu przeszłość dziadka, który w czasie wojny miał nie tylko służyć w Wehrmachcie, ale również w SS i nosić niemieckie mundury. Wracając do Fischera – w USA o pochodzeniu etnicznym, o „żydowskim bankierze” i „żydowskim dziennikarzu” mówić wolno. Tak jak mówić wolno o dominacji przedstawicieli jednej nacji nad FED i finansami świata. Tam pochodzenie etniczne ma znaczenie, jest podstawą oceny wiarygodności polityka. Tam wyborca ma prawo wiedzieć, czy w grę nie wchodzi lojalność wobec innego państwa, gdy jego przedstawiciel w Kongresie głosuje za miliardową, bezzwrotną pomocą dla Izraela.Dokumenty, źródła, cytaty:Krzysztof Wyszkowski "Zdrajcy są gotowi podpalić Polskę""Głos" Toronto nr 21; 24 - 29. 05. 2017  https://warszawskagazeta.pl/wydarzenia/item/883-polski-historyk-i-zydowski-banksterhttps://warszawskagazeta.pl/polityka/item/4794-tylko-u-nas-pochodzenie-ma-znaczenie-a-andrzej-duda-racje     "Warszawska Gazeta"                                
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE

$
0
0
Ilustracja: 
WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE Wyszły tłumy na uliceW stolicy WarszawieSprzedam tanio kamienicęI już jest po sprawie To żydowskie kamieniceŻydzi protestująPrzecież wasze są uliceNasze kamienice Sprzedam tanio nikt nie straciMówi stara hannaA z nią kradną adwokaciSędziów cała granda Ta komisja co powstałaTo zwykła bolszewiaMówi złodziej na złodziejuI żyją jak w niebie Ja nie stanę przed komisjąBo nie lubię ziobryI mam w dupie warszawiakówI już jest po sprawie I zaśpiewam wam piosenkęNa pierwszego majaNa ulicy KołłątajaBije baba policaja Kop go w dupęKop go w jajaTak się bije policaja Żaden sędzia mnie nie skarzeBo się boi mężaKamienicę ma w podarkuWarszawa zwycięża Jestem przecież bufetowaHanka mam na imięA kto wsadzi mnie do ciupyTen przedwcześnie zginie Zrobię z niego samobójcę Jak tusek z lepperaBolszewików ziobrę z jakimNiech weżmie cholera                         Aleksander Szumański Dedykacja Hannie Gronkiewicz - Waltz   
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

ŚMIERĆ LEPPERA, NOWE SENSACYJNE INFORMACJE, W TLE GAZPROM

$
0
0
Ilustracja: 
ŚMIERĆ LEPPERA, NOWE SENSACYJNE INFORMACJE, W TLE GAZPROM Andrzej Lepper tuż przed swoją śmiercią miał chcieć się spotkać z Jarosławem Kaczyńskim.Polityk Samoobrony Andrzej Lepper miał przekazać szefowi PiS dokumenty dotyczące umowy gazowej, którą Polska zawarła z Rosją. Takie informacje podał Sławomir Izdebski.Były senator domaga się teraz wznowienia śledztwa ws. śmierci Leppera.Złożył już stosowny wniosek do ministra sprawiedliwości, ZbigniewaZiobry.Według oficjalnej wersji wydarzeń Lepper powiesił się w swoim biurzew Warszawie. Jednak od samego początku mało kto wierzył w samobójstwo polityka. Prokuratura przekonywała do takiego scenariusza, ale nie brakowało i nie brakuje wciąż głosów mówiących, że prawda jest zupełnie inna. Teraz Sławomir Izdebski, byływspółpracownik Leppera, mówi o planowanym spotkaniu z Kaczyńskim.Wcześniej na gazowy kontekst śmierci Leppera wskazywał już dziennikarz i pisarz Wojciech Sumliński. Poniżej przypominam fragment jego niedawno wydanej książki o śmierci Leppera. Pierwsza umowa z Rosjanami w ramach tak zwanego kontraktu jamalskiego z 1993 roku, była punktem wyjścia dla późniejszych negocjacji na dostawy gazu do Polski.Przewidywała dostarczanie Polsce rocznie 7,4 miliardów metrów sześciennych gazu oraz tranzyt tego surowca w czterokrotnie większej ilości polskimi rurociągami do Niemiec. Rosyjskie dostawy gazu pokrywały większość zapotrzebowania Polski, a pozostała część zaopatrzenia pochodziła z wydobycia w Polsce i ze złóż norweskich. Na jakiej zatem podstawie w kontrakcie z 2009 roku polscy decydenci zobowiązali się doodbioru ponad 11 miliardów metrów sześciennych gazu z Rosji rocznie, costanowiło ilość znacznie przekraczającą zapotrzebowanie Polski? Nie zostało to nigdy wyjaśnione. Wiadomo za to, że zgodnie z zapisami umowy aż do 2022 roku Polska na własne życzenie zobowiązała się kupować od Rosji półtora razy więcej gazu, niżtego potrzebowała. Nie wiedzieć czemu niejako „przy okazji” strona polskazrezygnowała z 1,2 miliarda złotych, które Gazprom był winien z tytułu niedopłat za lata 2006-2009. Co zdumiewające, rząd nie tylko rezygnował z dywersyfikacji źródeł gazu, całkowicie uzależniając nasz kraj od dostaw Gazpromu, ale jednocześnie zmniejszył kontrolę nad strategiczną spółką EuRoPol Gaz SA, a jakby jeszcze tegobyło mało, zgodził się na skrajnie niekorzystne dla Polski zapisy dotyczące trybu podejmowania decyzji. Umowę podpisano aż do roku 2022 - i „tylko” do roku 2022. Rząd Donalda Tuska chciał bowiem, by obowiązywała do roku 2037, uzależniając całkowicie Polskę od rosyjskiego gazu na całe dziesięciolecia.Dopiero wskutek ostrych protestówopozycji i burzliwej debaty w Sejmie zwołanej na wniosek PiS, ostatecznie rząd zgodził się odstąpić od najdłuższej wersji, co jednak i tak stawiało Polskę w fatalnej pozycji na wiele następnych lat. Podpisany kontrakt był - i jest - dla Polski skrajnie niekorzystny, bo cenę gazu w umowie oparto odnosząc ją do ceny ropy naftowej, co spowodowało, że do dziś płacimy najwyższą stawkę w Unii Europejskiej - znacznie wyższą, niż odbiorcy w Niemczech, Francji czy Włoszech. W całej tej sprawie jest szereg pytań, na które mimo upływu lat nikt nie odpowiedział.Jak to możliwe, że dodatkowe zakupy gazu były negocjowane na szczeblu rządowym, nie zaś na poziomie PGNiG - Gazprom, czyli firmbezpośrednio zaangażowanych w wypełnianie warunków kontraktu? Dlaczego premierowi Pawlakowi tak bardzo zależało, by utajniono część dokumentów dotyczących negocjacji? I dlaczego, choć po latach samą umowę ostatecznie opublikowano, nieujawniono instrukcji negocjacyjnych zatwierdzonych przez Donalda Tuska,a tym samym uniemożliwiono porównanie tego, co zamierzano osiągnąćz tym, co osiągnięto? Dlaczego, gdy ceny gazu gwałtownie spadały na skutek kryzysu gospodarczego i rewolucji łupkowej w USA, Donald Tusk nawet nie podjął próbyzmiany formuły cenowej w kontrakcie jamalskim, choć w tym samym czasiezachodnie koncerny zmuszały Gazprom do obniżki cen kontraktowych?Dlaczego Waldemar Pawlak, już jako minister gospodarki w rządzieDonalda Tuska, storpedował rozpoczęty przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego projekt budowy gazociągu do Danii o nazwie Baltic Pipe, dzięki któremu już w grudniu2010 roku do Polski mogło trafić ponad 2 miliardy metrów sześciennych gazu z duńskiego systemu przesyłowego? Skąd brała się determinacja ministraPawlaka, by zadowolić Gazprom, któremu przeszkadzało operatorstwo spółki Gaz - System na gazociągu jamalskim, co umożliwiało zawieraniepoza Gazpromem małych kontraktów gazowych z partnerami z Europy Zachodniej? I dlaczego minister Pawlak tak bardzo troszczył się o interesy Gazpromu w Polsce kosztem polskiego operatora? Dlaczego organy państwa powołane do dbałości o bezpieczeństwo energetyczne Polski nie zareagowało w żaden sposób na tak jawnie szkodliwe dlaPolski działanie najważniejszych ówcześnie polskich polityków, które już tylko na gruncie logiki i zdrowego rozsądku wyglądało na ordynarny przekręt? Czy wpływ na to mógł miećfakt, że jednym z zastępców ówczesnego szefa ABW był Zdzisław Skorża, kolega ze studiów Waldemara Pawlaka? Ostatnie pytanie możemy sobie darować, bo są sytuacje, gdy nie trzeba stawiać kropki nad „i”. To właśnie jest jedna z takich sytuacji.Fakty wskazują, że ludziom na wysokich stołkach w rządzie PO - PSL bardzo zależało, by Polska aż do 2022 roku płaciła za rosyjski gaz kwotę opartą o wygórowaną formułę cenową z 2006 roku, w następstwie czego do dziś płacimy za gaz o kilkaset milionów dolarów rocznie więcej (równowartość nawet kilku miliardów złotych rocznie), niż odbiorcy analogicznej ilości tego surowca w Niemczech, Włoszech czy Francji.W całej tej sprawie i w tych decyzjach, za które odpowiadali polscy premierzy Waldemar Pawlak i Donald Tusk, było coś tak absolutnie niepojętego i zarazem irracjonalnego, że ażnie trzeba było stawiać tu żadnych hipotez, bo te same się narzucały.W tym kontekście fakt, że podpisanie takiego kontraktu na takich warunkachrząd Donalda Tuska i ministerstwo Waldemara Pawlaka lansowały, jako„sukces” i dowód dobrosąsiedzkich relacji z Rosją, był czymś tak aroganckim i kuriozalnym zarazem, że aż nieprawdopodobnym. Absolutnym i niezrozumiałym paradoksem jest, że mimo prowadzenia przez nich tak ewidentnie brudnej gry cała ta sprawa rozeszła się po kościach. Donald Tusk i jego koledzy z PSL mogli otwieraćszampany, bo zrozumieli, że jeżeli Polacy uwierzyli w brednie o „sukcesie” w tej sprawie, to znaczy, że przy odpowiednim natężeniu propagandy uwierzą już we wszystko.Ale był ktoś, kto nie wierzył w ani jedno słowo. Ktoś, kto wiedział, jak wygląda prawda i co ważniejsze - kto potrafił to udowodnić. Bo dowody, nagrania rozmów i dokumentacjędotyczącą zagranicznych kont, zdobył na Ukrainie, nad jeziorem Świteź…Powstaje pytanie: na jakich warunkach i jak to się stało, że Andrzej Lepper - bo o nim mowa - stał się posiadaczem materiałów, które mogły wysadzić w powietrze nie tylko rządDonalda Tuska? Najbardziej prawdopodobna wersja oparta na relacjach informatorów oraz na wiedzy, którą mogę ujawnić tylko prokuratorom po wznowieniu śledztwaw sprawie śmierci Leppera, wskazuje, że pośrednikiem w tej „transakcji”była tajemnicza organizacja o nazwie Zakon Rycerzy Michała Archanioła.Wydarzenia nad Jeziorem Świteź były zatem kulminacją wielopiętrowejgry, w których tak lubują się służby specjalne, a w której swoją rolę miałdo odegrania także były wicepremier RP. W tej grze Andrzej Lepper postanowił grać vabank i był w tym postanowieniu zdeterminowany. Wiedział, że aby zrealizować zamierzenia, musi mieć mocne argumenty -i takie miał. W przeszłości pokazał już,że ma dostęp do wiedzy danej nielicznym, a ujawniając fakt przebywaniatalibów w Kiejkutach i pozostawiając niedopowiedzianą kwestię, co stało się z 15 milionami dolarów, które CIA zapłaciło za pośrednictwem zastępcy szefa AW, pułkownika Andrzeja Derlatki, Agencji Wywiadu i polskim politykom udowodnił też, że potrafigrać ostro. Ta sprawa nie została nigdy wyjaśniona, ale ludzie na wysokichstołkach wiedzieli już - że on wie. A teraz Lepper zyskał nowe, jeszczepotężniejsze argumenty. Przewodniczący Samoobrony był zdeterminowany, by wiedzę o kulisach kontraktu gazowego oraz związanych z nim łapówkach wykorzystać w sposóbpolityczny. Tym razem jednak nie dzieląc się informacjami - jak miałw zwyczaju - przed kamerami, lecz w sposób kontrolowany, używającmetod nacisku i szantażu. Były wicepremier doskonale rozumiał swoją epokę, widział, że o ile w mediach politycy często robili rejwach, o tyle potem, poza obiektywamikamer, w kuluarach, zawierali pakty i układy. Ich clou było czytelne:polemizujemy, niekiedy ostro, ale na gruncie prawa wy nie ruszycie nas, my nie ruszamy was.Przez ponad dwadzieścia lat III RP tak to właśnie działało: z różnych stronbyło wiele pohukiwań, oskarżeń, a nawet gróźb. Zawsze jednak, gdyprzychodziło do realizacji, zapadała cisza - bo w tej „zabawie” nie chodziłoo to, by króliczka złapać, lecz gonić. W efekcie o ile tak zwana sprawiedliwość mogła się jeszcze od biedy upomnieć o szeregowego posła lub senatora, o tyle ludzie na wysokich stołkach byli już nietykalni. Leszek Miller, Józef Oleksy, Aleksander Kwaśniewski, Waldemar Pawlak, Bronisław Komorowski, Donald Tusk i dziesiątkiinnych, o których nadużyciach, a nawet przestępstwach mówionomiesiącami, tak naprawdę nigdy nie zbliżyli się nawet do ławy oskarżonych, bo zawsze wtedy, gdy trzeba było powiedzieć „sprawdzam”, współuczestnicy „gry” odchodzili od stołu. Miało to w sobie coś z teatru stworzonego na użytek opinii publicznej,w którym prawdziwe życie toczyło się nie scenie, lecz za kurtyną. Lepper wiedział i widział - bo widział to każdy, kto chciał widzieć - że przez ponad dwadzieścia lat III RPnie wykryto ani jednego sprawcy z wielu głośnych morderstw, nieodzyskano ani jednej złotówki ze zdefraudowanych i wytransferowanych za granicę miliardów złotych, nie wyjaśniono do końca ani jednej z dziesiąteknajgłośniejszych afer. Widział i wiedział, jak machina prawa z trudem się obraca i to tylko w tę stronę i tylko wtedy, gdy ludzie na wysokich stołkach pozwalali, by się obracała.Widział i wiedział dość, by rozumieć, że w tym kraju sprawiedliwość siękupuje lub wymienia na „przysługi” -i był zdeterminowany, by do takiej właśnie „transakcji” doprowadzić. Wiedział o pieniądzach CIA i o politykach SLD, wiedział o tajnych kontach w Coutts Banku, Voglu, Kwaśniewskim i Millerze, wiedział o kontrakcie gazowym, Pawlaku i Tusku, wiedział wreszcie o Pro Civili i prezydencie Komorowskim, o którym informował go Janusz Maksymiuk, ważne ogniwo w tej potężnej przestępczejorganizacji zwanej dla niepoznaki fundacją. Jednym zdaniem Andrzej Lepper wiedział dość, by w oparciu o tę wiedzę i wynikające z niej metody szantażu oraz nacisku, podjąć niebezpieczna, ale logiczną i konsekwentną grę. Grę, w której stawką miała być jegowolność, przyszłość i życie. Grę, która zaczęła się kilka lat wcześniej i którązamierzał doprowadzić do samego końca.Czy mógł wtedy przypuszczać, że ten koniec nastąpi tak szybko i że kilkanaście godzin później nie będzie już żył? CO MAJĄ MILLER I PAWLAK DO ŚMIERCI ANDRZEJA LEPPERA? Szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolnikówi Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski złożył do Zbigniewa Ziobry wniosek o wznowienie śledztwa dotyczącego śmierci Andrzeja Leppera -taką informację jako pierwszy podał Fakt24.pl. Lepper przed śmiercią miał przekazać Jarosławowi Kaczyńskiemu dokumenty „obciążające ważnych polityków”. Kogo dokładnie? Nikt nie postawił dotąd kropki nad i, ale w kolportowanej wiadomości prasowej przez niemal wszystkie ogólnopolskie serwisy informacyjne pada zdanie, że „W sprawę mają być zamieszani premierzy Leszek Miller i Waldemar Pawlak”.To nic nowego. Niedawno dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński napisał książkę o tajemniczej śmierci Leppera udowadniając, że nie było to samobójstwo, a przynajmniej byłoby to najdziwniejsze samobójstwo na świecie, gdzie przyszły denat przed targnięciem się na własne życie wycierałby odciski palców z krzesła czy pętli założonej na szyję… Kulisy sprawy dotyczącej materiałów, w których posiadaniu miał być Lepper,a które dotyczyć miały gazowego przekrętu stulecia, czyli kontraktu na rosyjski gaz, także wstępnie opisał Sumliński. W jego pracy również padają nazwiska Leszka Millera i Waldemara Pawlaka. Nie pada zaś najważniejsze - puenta. Sprawa znowu wróciła do krwioobiegu medialnego wraz z wnioskiem Sławomira Izdebskiego o wznowienieśledztwa dotyczącego śmierci Andrzeja Leppera. - Chodzi m.in. o umowyz rosyjskim potentatem energetycznym, firmą Gazprom - powiedział w rozmowie z fakt24.pl Sławomir Izdebski. We wniosku do Ziobry szef związkowców stwierdził, że „dotychczasowe działania Prokuratury Okręgowej w Warszawie były prowadzone w związku z nakłanianiem do popełnienia samobójstwa oraz gróźb karalnych,a nie zabójstwa”. Śledztwo umorzono 31 października 2011 roku. Sprawa pod kątem zabójstwa nigdy nie była prowadzona, a przeświadczenie o samobójstwiebyłego wicepremiera i szefa „Samoobrony” bardzo szybko na poziomieprokuratury w tajemniczy sposób przekuło się w niepodważalny dogmat.Podobnie jak szereg innych zgonów ofiar słynnego seryjnego samobójcygrasującego za czasów rządów POPSL. Wojciech Sumliński "Głos" Toronto nr 22 ; 30.05 - 06.06. 2017 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

REDUTA DOBREGO IMIENIA, ANTYPOLSKA DZIALALNOŚĆ HISTORYKA JANA GRABOWSKIEGO W OTTAWIE

$
0
0
Ilustracja: 
 REDUTA DOBREGO IMIENIAANTYPOLSKA DZIAŁALNOŚĆ HISTORYKA JANA GRABOWSKIEGO W OTTAWIE Reduta Dobrego Imienia publikuje oświadczenie w sprawie działalności Jana GrabowskiegoReduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom i współpracujący z nią naukowcy wobec konieczności obrony dobrego imienia Polaków często bezimiennych, zamordowanych za pomoc Żydom, stanowczo sprzeciwiamy się działalności i wypowiedziom Jana Grabowskiego, historyka wykładającego na uniwersytecie w Ottawie. W swoich licznych publikacjach i wypowiedziach publicznych fałszuje historię Polski, głosząc tezy sugerujące, że Polacy są współwinni zagłady Żydów.Jan Grabowski to ceniony na świecie badacz historii Holokaustu, który prezentuje stanowisko zbieżne między innymi z Janem Tomaszem Grossem i Barbarą Engelking. Główne tezy jego prac i wypowiedzi medialne ukazują Polaków jako współwinnych zbrodni Holokaustu oraz jako powojennych kontynuatorów ludobójczych działań niemieckich, których przejawem miał być chociażby tzw. pogrom kielecki. Z ust historyka padają oskarżenia o brak jakichkolwiek działań polskich władz wobec zagłady Żydów oraz sugestia, że tragiczny los Żydów był Polakom na rękę i stanowił jedyną nić porozumienia z niemieckim okupantem. - Próby przypisania Polakom części odpowiedzialności za zbrodnie II Wojny Światowej i za Holokaust są ewidentnym działaniem na szkodę Polski i opierają się na szacunkowych niepotwierdzonych liczbach podawanych przez Jana Grabowskiego. Trzeba przypomnieć też, że najwięcej Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata odznaczonych przez Instytut Yad Vashem to Polacy. To aż 6706 osób! Dla uratowania jednego Żyda potrzeba było zaangażowania kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu osób. Wielu Polaków pozostało bezimiennymi bohaterami, bo Żydzi którym pomagali nie dotrwali do końca wojny, albo też chcieli te trudne wydarzenia zapomnieć, bądź nawet nie pamiętali nazwisk tych, którzy im pomagali. Polacy ofiarnie wspierali swoich sąsiadów, krewnych, a nawet nieznajomych, mimo że karą za jakąkolwiek pomoc okazaną Żydom była śmierć. Warto zadać pytanie, dlaczego w okupowanej Polsce była aż taka kara za pomoc Żydom. Tylko w Polsce – mówi Mira Wszelaka, prezes Reduty Dobrego Imienia.Wnioski wysnuwane przez Jana Grabowskiego, mimo że nieprawdziwe, są powielane na świecie. Jego teksty, bądź teksty powołujące się na jego prace można znaleźć wśród gazet takich jak izraelskie: Haaretz i Times of Israel, amerykański Washington Post czy hiszpański El Pais. Jego publikacje są materiałem źródłowym dla wielu dużych domów wydawniczych jak MacMillan czy wydawnictw akademickich Oxfordu czy Harvardu. Dodatkowo niepokojące jest, że książka Jana Grabowskiego "Polowanie na Żydów. Zdrada i morderstwo w okupowanej przez Niemcy Polsce" została uhonorowana w 2014 roku nagrodą instytutu Yad Vashem, z którym autor pozostaje w zażyłych stosunkach.W związku z powyższym, Reduta Dobrego Imienia opracowała dokument wyrażający sprzeciw wobec działalności Jana Grabowskiego i wzywający go do zachowania rzetelności naukowej. Pod listem podpisało się ponad 130 naukowców, którzy także widzą szkodliwość wypowiedzi historyka z Ottawy. Stanowisko zostało przetłumaczone na język angielski. Dokument otrzyma Uniwersytet w Ottawie, uczelnie na których Grabowski miał prelekcje i wystąpienia, wydawnictwa w których publikował artykuły i książki. Treść pisma otrzymają także media, które powołują się na Grabowskiego i jego publikacje, w wypowiedziach na temat Polski, Polaków i historii naszego kraju.- Mamy nadzieję, że działanie które podejmujemy zatrzyma nieustannie postępujący proces czynienia z Grabowskiego autorytetu w zakresie historii Polski. Fakt, że Grabowski jest Polakiem i zajmuje się tematyką Holokaustu, nie świadczy o tym, że jest jedynym ekspertem, na którego media mogą się powoływać w tych kwestiach. W naszym kraju jest wielu historyków specjalizujących się w historii Żydów, doskonale władających językami obcymi, mającymi dostęp do badań na ten temat. Mam nadzieję, że pseudofakty, które próbuje wypromować Grabowski, nie zastąpią prawdy – dodaje prezes RDI. Jan Grabowski ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Warszawskim, doktoryzował się na Wydziale Historii Uniwersytetu Montrealskiego. Pracuje na Wydziale Historii Uniwersytetu w Ottawie jako profesor. Jest członkiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN. Jego Ojciec był Żydem ocalałym z Holokaustu. Jest autorem lub współautorem wielu książek m. in “Ja tego Żyda znam! Szantażowanie Żydów w Warszawie 1939-1943”, “Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu”, “Klucze i kasa. O mieniu żydowskim w Polsce pod okupacją niemiecką i we wczesnych latach powojennych 1939-1950”, “Zarys Krajobrazu. Wieś polska  wobec zagłady Żydów, 1942-1945”, “Hunt for the Jews. Betrayal and murder in German-occupied Poland”. Stanowisko naukowców polskich skupionych wokół Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom wobec działalności Jana Grabowskiego My, niżej podpisani naukowcy polscy, pracujący zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami, stanowczo sprzeciwiamy się tworzeniu i rozpowszechnianiu przez Jana Grabowskiego fałszywego i krzywdzącego obrazu Polski i Polaków podczas  II Wojny Światowej oraz  obarczaniu Narodu Polskiego winą za zbrodnię Holokaustu. Trzeba zwrócić uwagę na różnicę między sytuacją w innych krajach – takich jak Francja, Belgia, Holandia, Norwegia, Węgry – a sytuacją, w jakiej znaleźli się ludzie w Polsce, gdzie skala terroru ze strony niemieckiego okupanta była bez porównania większa. Mimo to nie znalazła się żadna instytucja reprezentująca społeczeństwo i Naród Polski, która poparła by politykę okupanta – jak to miało miejsce w pozostałych krajach europejskich, gdzie funkcjonowały kolaboracyjne rządy i formacje, w tym wojskowe (np. dywizje SS "Wiking", "Nordland", "Galizien", "Nederland", "Wallonien",  "Charlemagne", „La División Azul”). Co więcej Polacy czynnie przeciwstawiali się procesowi niemieckiego ludobójstwa poprzez aktywne działanie w instytucjonalnych formach prawnych i organizacyjnych powołanych w podziemiu wyłącznie w celu ratowania Żydów (Rada Ochrony Żydów - Żegota). Jesteśmy świadomi, że podczas działań wojennych nie wszyscy ludzie prezentują postawę heroiczną, wielu za najważniejsze uznaje ochronę życia własnego i najbliższych, a niektórzy dopuszczają się niegodziwości dla własnej korzyści. W czasie II Wojny Światowej, pod wpływem demoralizujących okoliczności i działań niemieckich, jednostki zachowujące się niegodnie znajdowały się zarówno wśród Polaków, jak i Żydów (szczególnie w gettach). Trzeba przy tym pamiętać, że celem Niemców było również „wytępienie narodu polskiego” i „zniszczenie Polski bez reszty”, co zapowiadał Hitler jeszcze przed wybuchem wojny, a realizował poprzez eksterminację Polaków m.in. w obozach na terenie okupowanej Polski i Niemiec, w więzieniach i podczas publicznych egzekucji.    Największa liczba wśród Sprawiedliwych odznaczonych przez Instytut Yad Vashem to Polacy. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza że jedynie w okupowanej Polsce za pomoc Żydom groziła kara śmierci nawet dla całej rodziny ukrywającego. Dla uratowania jednego Żyda potrzeba było zaangażowania kilku, a czasem nawet kilkudziesięciu osób. Rząd Rzeczpospolitej na uchodźstwie w Londynie, ani żadne podległe mu instytucje, nigdy nie zgadzał się z niemiecką polityką eksterminacji wobec Polaków, Żydów czy innych obywateli polskich: Rząd Polski staje w obronie wszystkich swych obywateli, bez względu na wyznanie i na narodowość, i czyni to w imię tak interesów państwowych, jak w imię uczuć ludzkich i zasad chrześcijańskich. Łączą się z nim Polacy w Kraju i na obczyźnie. Na zjeździe Rady Polonii w Buffalo w Ameryce na wniosek ks. Szubińskiego uchwalono protest przeciw ghettom i bestialskim prześladowaniom Żydów w Polsce. Takie jest stanowisko Polaków!Przemówienie wicepremiera Stanisława Mikołajczyka podczas posiedzenia Rady Narodowej RP [fragment] – Londyn, 27 listopada 1942  Obok powyższej wypowiedzi do wiadomości publicznej zostały podane inne podobne wezwania, między innymi: 1. wydana 17 kwietnia 1940 roku przez rządy Polski, Wielkiej Brytanii i Francji wspólna deklaracja przeciw „okrutnemu prześladowaniu Żydów”; 2. Uchwała Rady Narodowej RP w sprawie masowych niemieckich mordów ludności żydowskiej w okupowanej Polsce - Londyn, 27 listopada 1942; 3. nota ambasadora RP w Londynie Edwarda Raczyńskiego do Rządów Narodów Zjednoczonych z 10 grudnia 1942 roku. Przypisywanie Polakom  współudziału w Zagładzie ze względu na istnienie tzw. „granatowej policji” jest całkowitym nieporozumieniem. Powołanie takich służb jak „granatowa policja” i obsadzenie jej członkami społeczeństwa podbitego kraju nie jest fenomenem polskim i wynika z logiki okupacji – żadna siła okupacyjna nie jest w stanie samodzielnie zabezpieczyć funkcjonowania wszystkich usług sektora publicznego okupowanego przez siebie kraju, realizowanych przez straż pożarną, inspekcje sanitarne, urzędy pocztowe. Wysnuwanie w oparciu o to zarzutu kolaboracji, a ściślej współudziału  w odbywającej się w tym czasie zagładzie Żydów, prowadzić może do absurdalnych i kuriozalnych wniosków,  wszak analogiczne służby i instytucje funkcjonowały w obrębie społeczności żydowskiej w utworzonych przez Niemców gettach. Grabowski nie przestrzega podstawowych zasad rzetelności badacza, używając obrazowych i zdecydowanie przerysowanych określeń bardziej w celu budowania konstrukcji propagandowych niż pokazania rzetelnego obrazu. I tak nazywa „morzem zła” liczbę 1015 udokumentowanych żydowskich ofiar zamordowanych przez jednostki zdemoralizowane okrutną i nieludzką okupacją, a jednocześnie pomija wiele tysięcy osób ocalonych z Zagłady przez najczęściej bezimiennych bohaterów. Warto przypomnieć, że  6706  Polaków uhonorowanych zostało tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.  Przy tym możliwości skutecznego pomagania Żydom były ograniczone także tym, że 85 % przedwojennej ludności żydowskiej nie władało językiem polskim, występowała więc bariera komunikacyjna. Żydzi ortodoksyjni nie zawsze godzili się na oddanie swych dzieci pod opiekę „gojom”. Z kolei obopólna nieufność to skutek sowieckiej okupacji,  której często orędownikami i beneficjentami była ludność żydowska. Stanowisko Jana Grabowskiego wobec wydarzeń w Jedwabnem oraz tzw. pogromu kieleckiego pozbawione jest kontekstu historycznego i w takiej formie wprowadzane do światowej opinii publicznej. Eliminacja z życiorysu diaspory żydowskiej kluczowych faktów, które rzuciłyby cień na postawę wielu ofiar, nie pozwala przedstawić rzeczywistego obrazu relacji polsko-żydowskich. Nie można na podstawie dywagacji obliczonych na wywołanie sensacji i rozgłosu, żonglując sformułowaniami „liczni”, „rzesze”, „wielu”, grać na nastrojach światowej opinii publicznej, deformując przy tym obraz Polski. Nie ma to nic wspólnego z nauką, której celem jest służba prawdzie. Musimy pogodzić się z faktem, że nie poznamy szczegółów życia i śmierci wielu z pomordowanych Żydów oraz licznych Polaków, którzy razem z ukrywanymi Żydami zapłacili najwyższą cenę, a ze względu na restrykcyjne warunki przyznawania tytułu „Sprawiedliwego” i niebranie pod uwagę polskich świadków – nigdy zasłużonej sprawiedliwości świat im nie oddał. O postawie społeczeństwa polskiego wobec Żydów najlepiej świadczą sami Żydzi: "Panuje u nas pogląd, że antysemityzm znacznie się wzmógł w okresie wojny, że Polacy w swej większości są zadowoleni z nieszczęścia, które spotkało Żydów w miastach i miasteczkach Polski itp. Uważny czytelnik naszych materiałów znajdzie setki dokumentów świadczących o czymś wręcz przeciwnym. W niejednym sprawozdaniu z miasteczka przeczyta on, jak serdecznie odnosiła się ludność polska do żydowskich uchodźców. Dowiecie się o setkach wypadków, kiedy chłopi w ciągu długich miesięcy ukrywali i dobrze karmili żydowskich uchodźców z okolicznych miasteczek".„Notatki z getta” Emanuel Ringelblum Warszawa 1943. Wzywamy Jana Grabowskiego do zaprzestania szkalowania Narodu Polskiego i do przyjęcia postawy godnej pracownika naukowego, która polega na służbie prawdzie. Działalność Jana Grabowskiego nie tylko nie przyczynia się do poznania prawdy, ale jest też rozsadnikiem kłamstwa w międzynarodowym życiu publicznym i naukowym, a więc jest sprzeczna z powołaniem naukowca.  PODPISALI: prof. Andrzej Staruszkiewicz, Uniwersytet Jagielloński, Krakówprof. Tadeusz Pyrcioch, Uniwersytet Techniczno-Humanistyczny, Radomprof. dr hab. Józef Drabikprof. Tomasz Panfil, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Lublinprof. IKFP, dr hab. Paweł Weroński, PAN, Krakówprof. Jacek Leśkow, Politechnika Krakowska, Krakówprof. dr hab. Piotr Boguslawski, PAN, Warszawaprof. dr hab. inż. Jacek Koronacki, PAN, Warszawaprof. Beniamin Goldys, Sydney University, Australiaprof. Dorota Filipczak, Uniwersytet Łódzki, Łódźprof. zw. dr. hab. Krystyna Skarżyńska-Bocheńska, Uniwersytet Warszawski, Warszawaprof. dr hab. dr hc multi Wacław Leszczyński, Uniwersytet Przyrodniczy, Wrocławks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznańprof. dr hab. Andrzej Wiśniewski, PAN, Warszawaprof. Andrzej Kozłowskiprof. zw. dr hab. Czesława Piecuch, Uniwersytet Pedagogiczny, Krakówprof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, Uniwersytet Warszawski, WarszawaAssociate Professor, Jacek Fraczak, Missouri State University, USAprof. Andrzej M. Pawlak, Politechnika Białostocka, Poznańprof. zw. dr hab. Mariusz Ziółkowski, Uniwersytet Warszawski, WarszawaAssociate Professor Marek J. Druzdzel, University of Pittsburgh, USAprof. dr hab. inż. Krzysztof Gosiewski, PAN, Gliwiceprof. dr hab. Zofia Chyra-Rolicz, Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny, Siedlceprof. Zofia Denkowska, Uniwersytet Angers, Francjaprof. dr. hab. Zdzisław Denkowski, Uniwersytet Jagielloński, Krakówprof. nzw. dr hab. Marek Chowaniec, Akademia Sztuk Pięknych, Warszawaprof. Andrzej Altenberger, University of Minnesota oraz St. Cloud State University, USAprof. dr hab. Kazimierz Jodkowski, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góraks. prof. Waldemar Gliński, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawaprof. nzw. dr hab. Tadeusz Jacyna, Uniwersytet Przyrodniczy, Lublinprof. Aniela Książek-Szczepanikowaprof. Zbigniew Antczak, Uniwersytet Ekonomiczny, Wrocławprof. nzw. dr hab. Katarzyna Lisowska, Instytut Onkologii, Gliwiceprof. dr hab. Jan Wawrzyńczyk, Uniwersytet Warszawki, Warszawaprof. Lucjan Piela, Uniwersytet Warszawski, Warszawaprof. dr hab. Irena Kasacka, Uniwersytet Medyczny, Białystokprof. dr hab. inż. arch. Anna Mitkowska, Politechnika Krakowska, Krakówprof. Tomasz Kowalski, La Trobe University, Melbourne, Australiaprof. dr hab. Renata Zawirska-Wojtasiak, Uniwersytet Przyrodniczy, Poznańprof. dr hab. Łukasz Kaczmarek, Instytut Farmaceutyczny, Warszawaprof. dr hab. inż. Artur Przelaskowski, Politechnika Warszawska, Warszawaprof. nzw. dr hab. Paweł K. Zarzycki, Politechnika Koszalińska, Koszalinprof. dr hab. inż. Janusz Kawecki, Politechnika Krakowska, Krakówprof. dr hab. Piotr Jaroszyński, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Lublinprof. UJK dr hab. Maria Górska-Zabielska, Uniwersytet Jana Kochanowskiego, Kielceprof. nzw. dr hab. inż. Artur Blum, Akademia Górniczo-Hutnicza, Krakówprof. Wojciech Rypniewski, PAN, Poznańprof. Krystyna Heska-Kwaśniewiczprof. dr hab. Mirosław Markiewicz, Śląski Uniwersytet Medyczny, Katowiceprof. nzw. dr hab. Marek Klonowski, Politechnika Wrocławska, Wrocławprof. dr hab. Dušan-Vladislav Paždjerski, Uniwersytet Gdański, Gdańskdr hab. Zbigniew B. Gaś, Lublindr hab. Leszek Józefowski, Uniwersytet Jagielloński, KrakówPhD Romuald Pawluczyk, P&P Optica , Waterloo, Kanadadr hab. Andrzej Niemunis, Karlsruher Institut fuer Technologie, Niemcydr hab. inż. Maciej Stanisław Siekierski , Politechnika Warszawska, Warszawadr hab. Witold Kołłątaj, Uniwersytet Medyczny, Lublindr hab. Mikołaj Krasnodębski, Niemcydr hab. Danuta Drozdowska, Uniwersytet Medyczny, Białystokdr hab. inż. prof. nzw. Janusz Wójcik, Politechnika Śląskadr hab. Jakub Pawlikowski, Uniwersytet Medyczny, Lublindr hab. Tomasz Sulej, PAN, Warszawadr hab. prof. Andrzej Szymański, Uniwersytet Opolski, Opoledr hab. Witold Toczyski, ATENEUM, GdańskPhD Kazimierz Dadak, Hollins University, USAdr hab. Grażyna Zając, Uniwersytet Jagielloński, Krakówdr hab. inż. Monika Lewandowska, Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny, Szczecindr Michał J. Piotrowicz, U.S. Naval Research Laboratory, Waszyngton, USAdr Urszula Idziak-Smoczyńska, Uniwersytet Jagielloński, Krakówdr Hanna Karp, WSKSiM, Toruńdr Paweł Więckowski, WSH TWP, Szczecindr inż. Szymon Gontarz, Politechnika Warszawska, Warszawadr Beata Głodzik, Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Warszawadr Dorota Niewiedział, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góradr Justyna Kozłowska, Akademia Teatralna, Warszawadr Zbigniew Miskiewicz, Centrum Onkologii, Warszawadr inż. Andrzej Wojtasdr Katarzyna Bogacka, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, Warszawadr Michał Kapias, Uniwersytet Ekonomiczny, Katowicedr Przemysław Nucdr Aleksander Kisildr Magdalena Rzadkowolskadr inż. Piotr Grzybowski, Politechnika Warszawska, Warszawadr Robert Sobków, Wyższa Szkoła Handlu i Usług, Poznańdr Barbara Kołłątaj, Uniwersytet Medyczny, Lublindr Józef Orzełdr Paweł Bogacki, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, Warszawadr Mirosława Błaszczak-Wacławik, Uniwersytet Śląski, Katowicedr Zbigniew Świerczyński, Uniwersytet Medyczny, Krakówdr Maciej Karwas, Akademia Sztuki Wojennej, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawadr Mirosław Boruta, Uniwersytet Pedagogiczny, Krakówdr Bożena Cząstka-Szymon, WSP, Katowicedr Bogdan Barwiński, Uniwersytet Wrocławski, Wrocławdr Maria Dębowska, Uniwersytet Wrocławski, Wrocławdr Marek Mariusz Tytko, Uniwersytet Jagielloński, Krakówdr Maciej Mateusz Telesiński, PAN, Sopotdr Radosław Rabiański, Wyższa Szkoła Bankowa, Poznańdr inż. Marek Moszyński, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Warszawadr Paweł Zagożdżon, Politechnika Wrocławska, Wrocławdr Aneta Pisarska, PWSZ, Kaliszdr Józef Wieczorekdr inż. Zbigniew T. Pągowski, Instytut Lotnictwa, Warszawadr Arnold Warchał, Wojskowa Akademia Techniczna, Warszawadr Magdalena Malik, Szkoła Wyższa im. Bogdana Jańskiego, Opoledr inż. Olga Siedlecka-Lamch, Politechnika Częstochowska, Częstochowadr Witold Domogalla, Niemcydr Bogumiła Kempińska-Mirosławska, Uniwersytet Medyczny, Łódźdr inż. Bolesław Giemza, Wojskowa Akademia Techniczna, Warszawadr Ryszard Podgórski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, Olsztyndr Witold Wardaldr Małgorzata Kupisz-Urbańska, Uniwersytet Medyczny, Warszawadr Marta Cywińska, Warszawadr inż. Zbigniew Kokosiński, Politechnika Krakowska, Krakówdr Krzysztof Tytkowskidr Anna Katarzyna Dulska, Uniwersytet Nawarry, Hiszpania dr Anna Waśko, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawamgr Irena Perkins, Uniwersytet Gdański, Gdańskmgr Katarzyna Susabowska, Uniwersytet Ekonomiczny, Katowicemgr Paweł Konieczny, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznańmgr Urszula Gutowska, Uniwersytet Warszawski, Warszawamgr Renata Martin, Uniwersytet Jagielloński, Krakówmgr Barbara Stanisława Tytko, Krakówmgr inż. mech. Edward Roedinginż. Dariusz Kulczyńskimgr Rafał Brudnickiinż. Norbert Patalasmgr Igor Gielniakmgr Radosław ŁosiewiczJarosław RybskiJanina HeraAndrzej BaczewskiRyszard ŚwierczewskiWojciech Skrzypek Tomasz CioskaAleksander Szumański dziennikarz niezależny http://3obieg.pl/author/Aleszuma Nasza lista mailingowa:Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw ZniesławieniomChmielna 11 lok 8Warsaw 00-021Poland Dziękujemy!  Można także wesprzeć Redutę poprzez wpłatę na konto bankowe 87 1090 1883 0000 0001 2254 5117  z dopiskiem “Darowizna na cele statutowe” w tytule przelewu, a także podaniem adresu mailowego. Dziękujemy! Copyright © 2017 Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom, All rights reserved. Nasza lista mailingowa:Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw ZniesławieniomChmielna 11 lok 8Warsaw 00-021Poland Podał do druku  Aleksander Szumański dziennikarz niezależny http://3obieg.pl/author/Aleszuma  
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

KRONIKA WYPRZEDAŻY MAJĄTKU NARODOWEGO

$
0
0
Ilustracja: 
SPRZEDAŻ STOCZNI
KRONIKA WYPRZEDAŻY POLSKI PRZEZ KOALICJĘ PO-PSLRAPORT O WYPRZEDAŻY MAJĄTKU NARODOWEGO - 25 LAT ZNIEWALANIA POLSKIW SUMIE ZA RZĄDÓW PO - PSL UZYSKANO Z PRYWATYZACJI 58,6 MILIARDÓW ZŁOTYCH   „Trzeba bronić dorobku 25 lat naszej wolności – być z niego dumnym i czerpać inspirację na przyszłość” – przekonuje w swoich reklamówkach wyborczych Bronisław Komorowski. Ta obrona w wykonaniu wieloletniego polityka UD, UW, AWS i PO nie dziwi, ponieważ Komorowski przez większość ostatniego ćwierćwiecza znajdował się w rządzącym establishmencie i ponosi współodpowiedzialność za kształt „polskiej wolności”.Ale jest jeszcze inny, ważniejszy powód determinacji obecnego prezydenta i jego obozu, by „bronić dorobku” III RP. Otóż „dorobek” ten obejmuje uczynienie z Polski kolonii zagranicznego kapitału, głównie poprzez wyprzedaż majątku narodowego w ręce obcych nabywców. Skutki tej polityki, prowadzonej przez kolejne rządy (zwłaszcza te, w których uczestniczył lub które aktywnie wspierał Bronisław Komorowski), są dziś opłakane. A więc tak naprawdę zamiast być dumnymi z „25 lat wolności” powinniśmy jako naród czuć się oszukani przez elity, które zafundowały nam nową niewolę – tym razem ekonomiczną.Poniższy raport zawiera bilans wyprzedaży majątku narodowego w ostatnim ćwierćwieczu. SEKTOR FINANSOWY W 1992 r. rozpoczęła się prywatyzacja polskich banków. Jako pierwszy sprzedano BRE Bank, który trafił w ręce niemieckiego Commerzbanku. Potem był Bank Śląski, przejęty przez holenderski ING. Irlandzki AIB kupił Wielkopolski Bank Kredytowy, a następnie Bank Zachodni i połączył je w jeden Bank Zachodni WBK. Jednak w 2011 r. z powodu kryzysu Irlandczycy sprzedali BZ WBK hiszpańskiemu bankowi Santander. Bank Gdański najpierw został kupiony przez prywatny Bank Inicjatyw Gospodarczych, który powstał w 1989 r. w środowisku komunistycznej nomenklatury, a następnie już jednolity BIG Bank Gdański przejęli Portugalczycy z banku Millenium, nadając mu swoją nazwę. Inwestorem strategicznym w Banku Przemysłowo-Handlowym został niemiecki Bayerische Hypo- und Vereinsbank, zaś w Powszechnym Banku Kredytowym – austriacki Bank Austria Creditanstalt. Później obaj zagraniczni właściciele połączyli się, a ich polskie filie przyjęły wspólną nazwę BPH, którego większość oddziałów z czasem została włączona do Pekao SA, zaś reszta – do amerykańskiego GE Money Banku. Sam Pekao SA od wielu lat jest własnością włoskiej grupy UniCredit, podobnie jak Bank Handlowy – amerykańskiego Citibanku. Ostatnim sprywatyzowanym podmiotem z tej branży był Bank Gospodarki Żywnościowej, kontrolowany dziś przez holenderski Rabobank. W posiadaniu skarbu państwa pozostaje już tylko 31 proc. udziałów w PKO BP oraz całkowicie państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego.Obcy kapitał dominował też w prywatyzacji branży ubezpieczeniowej. Największa firma, Powszechny Zakład Ubezpieczeń, przeżywał przy tym wieloletnie zawirowania: najpierw rząd Buzka zawarł umowę o sprzedaży 20 proc. akcji portugalsko-holenderskiemu konsorcjum Eureko i 10 proc. Bankowi Gdańskiemu (które z czasem także przejęło Eureko), a później podpisał aneks do tej umowy, gwarantujący Eureko zakup dalszych 21 proc. Ponieważ jednak aneks nie został zrealizowany, sprawa trafiła do międzynarodowego arbitrażu i wreszcie za rządów Tuska doszło do zawarcia ugody, na mocy której Holendrzy sprzedali większość swoich akcji na giełdzie. Także skarb państwa pozbył się w ten sposób części swoich udziałów i dziś posiada ich już tylko 35 proc.   Najbardziej wymowną ilustracją prywatyzacyjnego szaleństwa jest wyprzedaż akcji Giełdy Papierów Wartościowych, poprzez którą realizuje się największe transakcje prywatyzacyjne. Obecnie skarb państwa posiada zaledwie 35 proc. udziałów w GPW, choć nadal ma zagwarantowany ponad 50-proc. udział głosów na walnym zgromadzeniu. SEKTOR GÓRNICZY I ENERGETYCZNY Tak hołubiona w PRL branża węglowa nie miała w III RP szczęścia. Najpierw rząd Buzka w ramach realizacji „programu naprawy górnictwa” zlikwidował lub połączył 26 kopalń węgla kamiennego, zmniejszając zatrudnienie o ok. 150 tys. osób. Natomiast rząd Tuska rozpoczął prywatyzację tej branży: całkowicie sprzedano kopalnię „Bogdanka” leżącą niedaleko Lublina, a także 31 proc. akcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Natomiast w KGHM Polska Miedź, który prywatyzowano w kilku etapach, skarb państwa posiada dziś niespełna 32 proc. udziałów. A w PKN Orlen, który jest największą firmą paliwową w Polsce, państwo ma już tylko 27,5 proc. akcji.W latach 2006-2007 powstały w tej branży cztery duże koncerny. Jak dotąd w większości sprywatyzowany został śląski Tauron (skarb państwa zachował tylko 30 proc. udziałów plus wpływ na 10 proc. udziałów w rękach KGHM), a częściowo – gdańska Energa (51,5 proc. udziałów skarbu państwa w kapitale zakładowym, choć 64 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy), poznańska Enea (51,5 proc. udziałów skarbu państwa) i warszawska Polska Grupa Energetyczna(ponad 58 proc. udziałów skarbu państwa). Trzeba jednak pamiętać, że na tych czterech koncernach polska energetyka się nie kończy. Zanim one powstały, przystąpiono do wyprzedaży wielu lokalnych elektrowni i elektrociepłowni, czego najgłośniejszym przykładem był warszawski Stoen, przejęty przez niemiecką firmę RWE. Ten sam właściciel kontroluje zresztą także Elektrociepłownię Będzin.Warto zwrócić uwagę, że największymi inwestorami w branży energetycznej okazały się zagraniczne koncerny państwowe, co sprawia, że trudno te transakcje określić mianem prywatyzacji. Francuski koncern Électricité de France kupił elektrociepłownie Kraków, Zielona Góra, Rybnik, Wybrzeże, a także Toruńską Energetykę Cergia, Zespół Elektrociepłowni Wrocławskich „Kogeneracja” i Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Tarnobrzegu. Z kolei szwedzki koncern Vattenfall nabył Elektrociepłownie Warszawskie (7 przedsiębiorstw ogrzewających stolicę) oraz Górnośląski Zakład Energetyczny. 10 lat po tym zakupie Szwedzi odsprzedali obie firmy kontrolowanym przez skarb państwa spółkom PGNiG i Tauron, przy czym – zdaniem ekspertów – nabywcy znacznie przepłacili.Naszą energetykę przejmują nawet Czesi. Tamtejsza firma CEZ kupiła Elektrownię Skawina i Elektrociepłownię Chorzów. Z kolei francuski koncern GdF Suez stał się właścicielem Elektrowni Połaniec, zaś Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej przeszło w ręce francuskiej firmy Dalkia, która wcześniej kupiła już Zespół Elektrociepłowni w Łodzi, Zespół Elektrociepłowni Poznańskich, Poznańską Energetykę Cieplną oraz infrastrukturę ciepłowniczą w kilkudziesięciu mniejszych miastach.W tej branży zaznaczył swoją obecność również jeden z najbogatszych polskich biznesmenów, Zygmunt Solorz-Żak. Poprzez spółkę Elektrim został on właścicielem niemal połowy udziałów w Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i po wieloletnim sporze ze skarbem państwa, za rządów Tuska przejął kontrolę nad całym koncernem, do którego dołączono jeszcze kopalnie węgla brunatnego Adamów i Konin. Warto dodać, że ten sam Solorz-Żak kupił również spółkę Polkomtel, operatora sieci komórkowej Plus, należącego wcześniej do kilku firm kontrolowanych przez skarb państwa.SEKTOR HUTNICZY Już w 1992 r. Hutę Warszawa sprzedano włoskiemu koncernowi Lucchini, który po kilkunastu latach odsprzedał ją firmie ArcelorMittal Poland. Ta ostatnia wchodzi w skład największego koncernu hutniczego świata, hindusko-amerykańskiego Mittal Steel Company, któremu rząd Millera sprzedał Polskie Huty Stali. W skład PHS wchodzą 4 przedsiębiorstwa stanowiące łącznie 70 proc. branży stalowej w Polsce: Huta Katowice w Dąbrowie Górniczej, Huta im. T. Sendzimira w Krakowie, Huta Florian w Świętochłowicach, Huta Cedler w Sosnowcu. Później ArcelorMittal Poland dokupiła Hutę Królewska w Chorzowie i Koksownię Zdzieszowice.Spośród innych firm z tej branży zwraca uwagę los Huty Stalowa Wola, której cywilna część została sprzedana chińskiemu koncernowi Guangxi LiuGong Machinery. Natomiast Hutę Ostrowiec nabyła hiszpańska grupa Celsa, zaś Hutę Zawiercie – amerykańska firma Commercial Metals Company. Pozostałe huty metali zostały zlikwidowane lub znajdują się w stanie upadłości.Całkowicie sprywatyzowane zostało hutnictwo szkła, i to już w pierwszych latach III RP. Właścicielami poszczególnych zakładów zostali Niemcy (Huta Szkła „Biaglass” w Białymstoku, Huta Szkła Okiennego „Kunice” w Żarach, Huta Szkła „Ujście”), Austriacy (Częstochowska Huta Szkła), Amerykanie (Huta Szkła „Jarosław”, Huta Szkła „Antoninek” w Poznaniu). Natomiast Krośnieńskie Huty Szkła, które były jedną z pierwszych pięciu spółek notowanych na warszawskiej giełdzie w 1991 r., od kilku lat znajdują się w upadłości, a ich majątek jest likwidowany. SEKTOR STOCZNIOWY SPRZEDANY PRZEZ KOALICJĘ PO - PSLPOLSKA UTRACIŁA WIEKOWY DOSTĘP DO MORZA Stocznie, które w każdym nadmorskim kraju są podstawą gospodarki morskiej, w III RP padły ofiarą nieudolnej polityki kolejnych rządów. Najsławniejsza z nich, Stocznia Gdańska, najpierw została postawiona w stan upadłości, potem połączona ze Stocznią Gdynia, a w końcu sprzedana ukraińskiemu Związkowi Przemysłowemu Donbasu (który wcześniej kupił też Hutę Częstochowa), przejętemu po pewnym czasie przez dwa rosyjskie koncerny. Natomiast stocznie w Gdyni i Szczecinie również przeszły postępowania upadłościowe, by w końcu otrzymać pomoc państwa, którą jednak Komisja Europejska uznała za nielegalną. Rząd Tuska przez wiele miesięcy mamił opinie publiczną wizją inwestora z Kataru, który miałby uratować obie firmy, a gdy okazało się to fikcją, przystąpiono do całkowitej wyprzedaży majątku tych stoczni (oraz zwalniania pracowników), by spłacić wierzycieli. TELEKOMUNIKACJA I RUCH Największą prywatyzacją w dziejach III RP była sprzedaż Telekomunikacji Polskiej SA, która wówczas posiadała monopol na rynku telefonii stacjonarnej. Rząd Buzka sprzedał niemal połowę udziałów w TP SA konsorcjum francuskiej państwowej firmy France Télécom i Kulczyk Holding. W następnych latach Francuzi odkupili akcje należące do Kulczyka i dziś sami kontrolują Telekomunikację, zmieniając jej nazwę na Orange Polska.Inną bardzo znaczącą firmą, która przeszła w obce ręce, jest Ruch SA – największy kolporter prasy na polskim rynku. Pomysły na jego prywatyzację snuto od dawna, lecz dopiero w 2010 r. sprzedano zarejestrowanej w Holandii spółce Lurena Investments, za której pośrednictwem swoje inwestycje prowadzą dwa amerykańskie fundusze inwestycyjne. SEKTOR FARMACEUTYCZNY Niezwykle intratna – także ze względu na politykę refundacyjną państwa – jest w Polsce produkcja leków. Nic dziwnego, że prywatyzowane zakłady farmaceutyczne zawsze miały znaczących nabywców. Za rządów Buzka amerykański koncern ICN przejął Polfę Rzeszów, a brytyjski Glaxo Wellcome Found – Polfę Poznań. Polfy w Kutnie i Krakowie należą dziś do izraelskiej grupy Teva (choć zakład krakowski pierwotnie sprzedano chorwackiej firmie Pliva), Polfa Grodzisk Mazowiecki– do węgierskiej spółki Gedeon Richter, Polfa Bolesławiec – do niemieckiej firmy Gerresheimer,Polfa Łódź – do słoweńsko-polskiej spółki Sensilab, jeleniogórska Jelfa – do litewskiej grupy Sanitas (sprzedanej kilka lat temu kanadyjskiej firmie Valeant Pharmaceuticals). Jedynym krajowym potentatem w tej branży jest znany biznesmen Jerzy Starak, który przejął Polfy w Starogardzie Gdańskim (obecnie Polpharma), Lublinie i Warszawie. UZDROWISKA Pierwszym sprywatyzowanym uzdrowiskiem był Nałęczów, sprzedany w 2001 r. holenderskiej firmie East Springs International. Ale dopiero rząd Tuska na masową skalę przystąpił do pozbywania się firm z tej – jakże ważnej społecznie – branży. W ostatnich latach pod młotek poszły uzdrowiska: Ustka, Kraków-Swoszowice, Ustroń, „Solanki” Inowrocław, Połczyn, Cieplice, Wieniec, Przerzeczyn, Świeradów Czerniawa, Kamień Pomorski, Konstancin-Zdrój, Iwonicz oraz Zespół Uzdrowisk Kłodzkich. SEKTOR CHEMICZNY Większość przedsiębiorstw z branży chemicznej została sprzedana jeszcze w latach 90. Firmy z marką Pollena kupili głównie Niemcy („Pollena-Nowy Dwór Mazowiecki”, „Pollena-Racibórz”, „Pollena-Lechia” w Poznaniu), Brytyjczycy („Pollena-Wrocław”, „Pollena-Uroda” w Warszawie) i Holendrzy („Pollena-Bydgoszcz”). Z kolei branżę oponiarską zdominowali Amerykanie (Sanockie Zakłady Przemysłu Gumowego „Stomil Sanok”, Firma Oponiarska „Dębica”) i Francuzi („Stomil-Olsztyn”).Polską celulozę wykupili również Amerykanie (Zakłady Celulozowo-Papiernicze w Kwidzynie, Przedsiębiorstwo Opakowań „Pakpol” w Białymstoku), ale także Szwedzi (Kostrzyńskie Zakłady Papiernicze), Brytyjczycy (Kieleckie Zakłady Wyrobów Papierowych) czy Francuzi (Śląskie Zakłady Papiernicze „Silesianpap” w Tychach).Wielu chętnych z zachodniej Europy znalazło się do przejęcia branży cementowej: przede wszystkim Niemcy (Cementownia „Odra” w Opolu, Kombinat Cementowo-Wapienniczy „Warta” w Działoszynie, Cementownia „Nowiny”, Cementownia „Warszawa”, Cementownia „Wejherowo”), lecz także Belgowie (Cementownia „Strzelce Opolskie”, Zakłady Cementowo-Wapiennicze „Górażdże” w Opolu), Francuzi (Kombinat Cementowo-Wapienniczy „Kujawy” w Piechcinie, Cementownia „Małogoszcz”), Irlandczycy (Cementownia „Ożarów”, Cementownia „Rejowiec”).  SEKTOR SPOŻYWCZY  Wśród pierwszych firm prywatyzowanych w III RP znalazła się najsławniejsza polska fabryka czekolady E. Wedel SA. Najpierw kupił ją amerykański koncern PepsiCo., następnie brytyjska firma Cadbury, później kolejny amerykański koncern Kraft Foods, który jednak na żądanie Komisji Europejskiej musiał się pozbyć warszawskich zakładów, więc sprzedał je japońskiemu koncernowi Lotte Group. Losy Wedla stanowią dobrą ilustrację tego, jak potraktowano polski przemysł spożywczy, nawet ten z ogromnymi tradycjami. Szczególnie aktywni okazali się tu Amerykanie, którzy już na początku lat 90. kupili m.in. Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Olza” w Cieszynie, Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego „Pudliszki”, rzeszowską „Alimę”, poznańskie zakłady „Amino”. Zainteresowali się także branżą tłuszczową (Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego w Brzegu), podobnie jak Holendrzy (Zakłady Tłuszczowe „Olmex” w Katowicach, Zakłady Tłuszczowe „Kruszwica”). Natomiast w branży cukrowniczej dominują dziś trzy niemieckie koncerny: Südzucker jest właścicielem cukrowni Cerekiew, Ropczyce, Strzelin, Strzyżów, Świdnica, Pfeifer&Langen – cukrowni w Gostyniu, Miejskiej Górce, Środzie Wielkopolskiej i Glinojecku, zaś Nordzucker – cukrowni w Chełmży i Opalenicy. Należąca wciąż do państwa Krajowa Spółka Cukrowa kontroluje tylko 7 zakładów.Sprywatyzowano również branżę spirytusową. I tu mocno zaznaczyli swoją obecność zagraniczni inwestorzy kupujący poszczególne Polmosy: Francuzi (w Poznaniu), Szwedzi (w Zielonej Górze), Brytyjczycy (w Łańcucie). Choć znaleźli się też krajowi biznesmeni, tacy jak Janusz Palikot, który jeszcze od rządu Buzka kupił Polmos w Lublinie, czy Aleksander Gudzowaty, któremu rząd Millera sprzedał Polmos we Wrocławiu.Podobnie było z zakładami tytoniowymi, które zostały przejęte przez wielkie międzynarodowe koncerny: British American Tobacco (Przedsiębiorstwo Wyrobów Tytoniowych w Augustowie), Philip Morris (Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Krakowie), Imperial Tobacco (Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Radomiu, Wytwórnia Wyrobów Tytoniowych w Poznaniu). KTO SPRZEDAŁ I ZA ILE?HANDLARZE POLSKIM MAJATKIEM TO: JAN KRZYSZTOF BIELECKI, JANUSZZ LEWANDOWSKI, HANNA SUCHOCKA, WIESLAW KACZMAREK, JERZY BUZEK, EMIL WĄSACZ, ALDONA KAMELA - SOWIŃSKA, LESZEK MILLER, MAREK BELKA, DONALD TUSK, EWA KOPACZ,ALEKSANDER GRAD, MIKOŁAJ BUDZANOWSKI, WŁODZIMIERZ KARPIŃSKI - OD ROKU 1991 DO 2014 SPRZEDALI MAJĄTEK PAŃSTWOWY ZA ŁĄCZNĄ KWOTĘ 152,5 MILIARDA ZŁOTYCH. Natomiast od roku 1991 do 2014 sprzedano majątek państwowy za łączną kwotę ok. 152,5 mld zł. To mniej więcej połowa rocznego budżetu państwa!Prywatyzację majątku państwowego rozpoczął w 1991 r. rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego, w którym ministrem przekształceń własnościowych był Janusz Lewandowski. Funkcję tę pełnił on także w rządzie Hanny Suchockiej w latach 1992-1993. W sumie jednak dochody z prywatyzacji w pierwszym okresie rządów postsolidarnościowych wyniosły niespełna 1,5 mld zł. Ekipa SLD-PSL, w której za przekształcenia własnościowe odpowiadał Wiesław Kaczmarek, przekroczyła tę kwotę już w pierwszym roku swego urzędowania. W następnych latach prywatyzacja znacznie przyspieszyła: w 1995 r. dochody z niej wyniosły 2,6 mld zł, w 1996 r. – 3,7 mld zł, a w 1997 r. – 6,5 mld zł.Rekordowa okazała się jednak kolejna kadencja, w której rządził Polską Jerzy Buzek. Jego ministrowie z koalicji AWS-UW, zwłaszcza Emil Wąsacz i Aldona Kamela-Sowińska, już w 1998 r. sprzedali majątek za 7 mld zł, w 1999 r. – za ponad 13 mld zł, w rekordowym roku 2000 – za 27 mld zł, zaś w 2001 r. – za 6,8 mld zł. Dochody z prywatyzacji znacznie zmalały za rządów Leszka Millera (2,8 mld zł w 2002 r. i 4,1 mld zł w 2003 r.), by znów wzrosnąć pod rządami Marka Belki, gdy ministrem skarbu państwa był Jacek Socha (ponad 10 mld zł w 2004 r. i 3,8 mld zł w 2005 r.). Na wstrzymanie masowej wyprzedaży mienia państwowego zdecydował się tylko rząd Prawa i Sprawiedliwości, dlatego był to okres najmniejszych wpływów z prywatyzacji (zaledwie 622 mln zł w 2006 r. i 1,9 mld zł w 2007 r.).Powrót do forsownej prywatyzacji nastąpił pod rządami Donalda Tuska, szczególnie w jego pierwszej kadencji, gdy resortem skarbu zarządzał Aleksander Grad. Za sprzedany majątek w 2008 r. udało mu się uzyskać kwotę niespełna 2,4 mld zł, w 2009 r. – 6,6 mld zł, a rekordowy okazał się rok 2010, gdy przychody resortu skarbu sięgnęły 22 mld zł. W 2011 r. było to 13 mld zł, a rok później, gdy Grada zastąpił Mikołaj Budzanowski – ponad 9 mld zł. Ostatnie lata, gdy ministrem skarbu jest Włodzimierz Karpiński, nie przyniosły już tak dużych dochodów: w 2013 r. – 4,4 mld zł, a w 2014 r. – tylko 1 mld zł. Czy to oznacza powolne odejście od wyprzedaży majątku narodowego? Nie, po prostu tego majątku jest coraz mniej i nie należy już liczyć na takie kwoty, jak uzyskiwali Wąsacz czy Grad.W sumie za rządów PO-PSL uzyskano z prywatyzacji ok. 58,6 mld zł. To więcej niż w okresie rządów Buzka, który był dotąd rekordowy pod tym względem (ok. 54,3 mld zł). Natomiast od roku 1991 do 2014 sprzedano majątek państwowy za łączną kwotę ok. 152,5 mld zł. To mniej więcej połowa rocznego budżetu państwa!Czy za te pieniądze Polska się rozwinęła? Czy zbudowano autostrady, nowe linie kolejowe, szkoły, szpitale? A może zaoszczędzono te miliardy na jakimś funduszu rezerwowym, by służyły emerytom, którzy przecież budowali sprzedawane zakłady pracy? Niestety nie. Całe dochody z prywatyzacji – i tak przecież znacznie zaniżone w stosunku do wartości sprzedanego majątku – zostały po prostu „przejedzone” przez kolejne rządy, traktujące je jako dodatkowe źródło dochodów budżetowych. W ten sposób my, Polacy, nie mamy już ani majątku wypracowanego przez kilka pokoleń, ani pieniędzy, za które ten majątek został sprzedany.Czy odpowiedzialni za tę politykę – kolejni ministrowie, premierzy i prezydenci – poniosą kiedyś sprawiedliwą karę? Czy staną przed narodowym trybunałem, który osądzi ten „dorobek polskiej wolności”? Musimy zrobić wszystko, aby tak się stało.                           Paweł SiergiejczykOpracował Aleksander Szumański "Głos" Toronto Dokumenty, źródła, cytaty: http://www.naszapolska.pl/nowosci,gospodarka,1,1,25_lat_zniewalania_polski_raport,1.html Artykuł ukazał się w tygodniku "Nasza Polska" nr 12 (1010) z 24 III 2015 r.  
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:15)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 775 articles
Browse latest View live