Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 775 articles
Browse latest View live

ZBRODNIA W CZARNYM LESIE

$
0
0
Ilustracja: 
POSTKOMUNA
MORD W CZARNYM LESIECzarny Las to duży kompleks leśny położony o kilka kilometrów na zachód od Stanisławowa, (czyli obecnego Iwano-Frankiwska na Ukrainie), który w okresie okupacji niemieckiej był miejscem masowych egzekucji mieszkańców tego miasta.Jaki los może zgotować ludziom azjatycka dzicz z europejskimi „nadludźmi”?W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku w Czarnym Lesie w pobliżu Stanisławowa Gestapo na rozkaz SS-Hauptsturmführera Hansa Krügera dokonało egzekucji ok. 250 przedstawicieli inteligencji polskiej ze Stanisławowa.Po agresji sowieckiej na Polskę, zaraz po zajęciu Stanisławowa, rozpoczęły się  represje wobec ludności polskiej . Nie tylko okupanci  sowieccy prześladowali Polaków, ale również miejscowi Ukraińcy. Przez 3 dni, tzw. komitety rewolucyjne aresztowały polskich działaczy, którzy byli kierowani do więzień. Tam więźniowie byli bici, głodzeni i w końcu mordowani. Naprędce zorganizowana milicja ukraińska rozbrajała i mordowała funkcjonariuszy policji państwowej  i polskich  żołnierzy. NKWD po zorganizowaniu swojej komórki w Stanisławowie przeprowadziła aresztowania polskich oficerów, działaczy partii politycznych, sędziów, prokuratorów, lekarzy, naukowców. Duża część z nich zginęła w Katyniu. W latach 1940-1941 część polskich mieszkańców ziemi stanisławowskiej została wywieziona na Syberię.Po zakończonych działaniach zbrojnych w kampanii wrześniowej, różne formacje niemieckie przystąpiły do realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion), trwającej z przerwami do 1943 roku, wymierzoną w polską elitę intelektualną. Akcja ta przebiegała z różnym nasileniem w poszczególnych rejonach okupowanej Polski. \Najwięcej zbrodni popełniono na  Pomorzu (Intelligenzaktion na Pomorzu, ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych),\ Wielkopolsce (Intelligenzaktion Posen, ok. 2 tys. ofiar),  Mazowszu (Intelligenzaktion Masovien, ok. 6,7 tys. ofiar), Śląsku (Intelligenzaktion Schlesien, ok. 2 tys. ofiar),  Łodzi (Intelligenzaktion Litzmannstadt, ok. 1,5 tys. ofiar), a także w tzw. akcjach specjalnych, z których największe to Akcja AB(Ausserordentliche Befriedungsaktion, ok. 3,5 tys. ofiar), Sonderaktion Krakau i Zweite Sonderaktion Krakau (ok. 187 ofiar, uczonych i pracowników naukowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego) oraz wymordowanie na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni. Zbrodnia ta zwana „Akcją Nachtigall” została dokonana 4 lipca 1941 roku przez ukraińsko – niemiecki  batalion Nachtigall. Zginęli wówczas bestialsko pomordowani strzałami w tył głowy m.in. Tadeusz Boy – Żeleński, prof. Kazimierz Bartel (3-krotny premier II RP), prof. Adam Sołowij, światowej sławy ginekolog- położnik, najstarszy zamordowany, wówczas  82 – letni profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza.Mój ojciec doc. med. Maurycy Marian Szumański zamordowany przez Niemców we Lwowie 4 listopada 1941 roku był asystentem prof. Adama Sołowija w jego katedrze na Uniwersytecie Jana Kazimierza.Batalion „Nachtigall” (niem. Słowiki) – niemiecki batalion złożony z Ukraińców, działający w roku 1941, w czasie II wojny światowej. Oficjalna nazwa niemiecka: Sondergruppe Nachtigall. Przez propagandę ukraińską wraz z batalionem „Roland” określany był mianem „Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów”.Po ataku Niemiec na ZSRR w 1941 roku, NKWD wymordowało polskich i ukraińskich więźniów, w więzieniu przy ul. Bilińskiego w Stanisławowie. Ciała ofiar tej masakry zostały prawdopodobnie przewiezione i ukryte w pobliżu miasta. Ponownie powstała ukraińska milicja, która tym razem rozpoczęła rozprawę z Ukraińcami, współpracującymi z okupantami sowieckimi. Po zorganizowaniu się władzy niemieckiej, przystąpiła ona do niszczenia populacji żydowskiej. 4 sierpnia 1941 roku Gestapo wezwało do swojej siedziby inteligentów żydowskich. Stawiło się ich ok. tysiąca, wszyscy zostali przewiezieni do lasu koło Uhrynowa i zamordowani. W następnych miesiącach Gestapo z pomocą policji ukraińskiej dokonywało w kilku etapach masowych egzekucji Żydów. Część z nich została wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych. Z 30 tys. Żydów, którzy mieszkali w Stanisławowie ocalało kilkuset, uratowanych przez polskich sąsiadów, bądź  ukrywając się w lasach. Szefem Gestapo w Stanisławowie został hauptsturmführer Hans Krüger, który wziął wcześniej udział w mordzie profesorów lwowskich. Na jego polecenie 8 i 9 sierpnia 1941 roku policja ukraińska dokonała aresztowań polskiej inteligencji, głównie nauczycieli. Również tak jak w przypadku mordu na profesorach lwowskich oraz mordu na inteligencji krzemienieckiej imienną listę aresztowanych przygotowali ukraińscy nacjonaliści. Jako autorów listy wymienia się profesorów gimnazjum ukraińskiego w Stanisławowie: dr Iwana Rybczyna i nauczyciela o nazwisku Danysz.Nauczycieli aresztowano podstępem po zwołaniu ich na naradę w związku ze zbliżaniem się roku szkolnego. Pozostałe osoby były zabierane z domów przez policję ukraińską. Polakom tłumaczono, że są wzywani na krótkie przesłuchanie. Spokojne i uprzejme zachowanie policjantów sprawiło, że aresztowani nie nabierali podejrzeń wobec zamiarów Niemców i poddawali się biegowi wypadków. Zdaniem Tadeusza Olszańskiego (Tadeusz Olszański, pseud. i kryptonimy Simenfalvy, T.O., tad. (ur. 28 sierpnia 1929 w Stanisławowie, polski dziennikarz, publicysta, tłumacz) ukraińska policja została starannie przygotowana przez Niemców do tej akcji. Ogółem w dniach 8-9 sierpnia 1941 roku aresztowano blisko 300 Polaków.Aresztowanych przetrzymywano w więzieniu Gestapo i wykorzystywano przy pracach budowlanych w okolicach ogrodów Bracha. Początkowo można było z nimi nawiązać kontakt. Po kilku dniach strażnicy ukraińscy zaczęli strzelać do osób próbujących zbliżać się do pracujących więźniów.W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku większość aresztowanych Polaków, około 250 osób, przewieziono ciężarówkami do Czarnego Lasu w okolicy wsi Pawełcze, rozstrzelano, ich zwłoki zakopano na miejscu. Z kaźni ocalał Polak, leśniczy z Sołotwiny, który korzystając z deszczu i nieuwagi konwojentów, zsunął się z ciężarówki i uciekł. Tuż przed egzekucją Niemcy zebrali grupę chłopów z Pawełcza i nakazali jej wykopanie dołów w Czarnym Lesie.Los ofiar ukrywano przed ich rodzinami, które w dalszym ciągu czyniły starania o zwolnienie uwięzionych. We wrześniu 1941 roku rodziny zaniepokojone brakiem informacji wysłały delegację do siedziby Gestapo, Hans Krüger zapewnił jednak że nauczyciele żyją i są w trakcie śledztwa. Pozwolił na przysyłanie paczek żywnościowych i odzieży na zbliżającą się zimę. Żywność ta była dawana psom, a odzież rozdzielali między siebie dozorcy więzienni.Dokonanie zbrodni wyjawił zimą 1942 roku niemiecki prokurator Rotter w rozmowie z Karoliną Lanckorońską, przybyłą do Stanisławowa jako przedstawicielka Rady Głównej Opiekuńczej ( RGO ).Również Krüger będąc pewnym, że Lanckorońska nie wyjdzie z więzienia, podczas jej przesłuchania, chwalił się swoim udziałem w mordzie na profesorach lwowskich, sugerując że to samo stało się z nauczycielami ze Stanisławowa.Świadek technik pocztowy, Polak, J.M., zatrudniony w siedzibie Gestapo przy instalowaniu centrali telefonicznej i sygnalizacji zeznał:„Miałem możność poruszania się po całym budynku Gestapo i wglądu na dziedziniec więzienny w ciągu kilku dni mojej pracy. Widziałem jak doprowadzani przez ukraińską policję Polacy byli doprowadzani do pokoju, gdzie urzędowali dwaj gestapowcy, bracia Mauerowie. Stamtąd po przesłuchaniu, aresztowanych odsyłano do więzienia. Akcja trwała około 3 dni. Po kilku dniach zobaczyłem, jak policja ukraińska usuwała z dziedzińca więziennego pracujących tam jakichś więźniów. Po usunięciu ich z dziedzińca zaczęto wyprowadzać z więzienia do stojącego tam ciężarowego samochodu na wpół odzianych mężczyzn. Byli tylko w spodniach i koszulach, boso. Wielu z nich poznałem. Byli to nauczyciele i lekarze – Polacy, mieszkańcy Stanisławowa. Dwaj ukraińscy policjanci i dwaj gestapowcy ponaglali ich biciem drewnianymi pałkami (nogami od stołów i krzeseł) do zajmowania miejsc w samochodzie. Szczególnie mocno pobity został jeden nauczyciel, który nie miał siły wspiąć się na wysokie podium samochodu. Uratowała go od dalszych uderzeń udzielona mu przez kolegów pomoc. Po załadowaniu wozu liczbą ok. 30-40 ludzi nakryto ich brezentem. Wówczas wyszedł z budynku jeden z braci Maurerów, Willi, z automatem i kazał eskorcie usadowić się przy więźniach. Sam wsiadł do szoferki i samochód opuścił więzienie udając się w nieznanym  kierunku. Ofiary morduWładysław Łuczyński – polski malarz i nauczyciel rysunku w szkole w Stanisławowie w okresie II Rzeczypospolitej,Rudolfa Rajnocha i Józefa Lewickiego zamordowano za wywieszenie w dniu 11 listopada 1941 roku na grobach legionistów na cmentarzu stanisławowskim biało-czerwonej flagi. Rozstrzelano wówczas około 50 osób (w tym 30 uczniów) i wielu pobito. Ponadto około 250 osób rozstrzelano wówczas w Czarnym Lesie pod Pawełczem.       31 grudnia 1941 roku na dziedzińcu więzienia w Stanisławowie rozstrzelano 25 osób (głównie kobiety).W niemieckim więzieniu w Stanisławowie 17 czerwca 1942 roku zmarł na tyfus po rocznych okrutnych torturach polski ksiądz rzymskokatolicki i działacz konspiracyjny w czasie II wojny światowej Józef Smaczniak; prawdopodobnym miejscem pochówku księdza stał się Czarny Las.   26 lipca 1942 roku pod zarzutem ukrywania Żydów w Stanisławowie został zamordowany przez Niemców polski ksiądz Jan Peregryn Haczela (wraz z br. Stefanem Kosiorkiem i o. Remigiuszem Wójcikiem).Jesienią 1942 roku na boisku „Sokoła” Niemcy rozstrzelali 14 chłopców z jednej klasy i mężczyznę (dentystę) – wszystkich z Kałusza.W 1942 roku Niemcy rozstrzelali 15 osób za próbę przejścia rumuńskiej granicy.2 lutego 1943 roku na ulicy Ormiańskiej we Lwowie Niemcy rozstrzelali l0 Polaków ze Stanisławowa m.in.: Zdzisława Teodora Ziobrowskiego, Alfreda Stadlera, Kazimierza Kamińskiego i Eugeniusza Sięgala.W 1943 roku po łapance rozstrzelano nie ustaloną liczbę osób, głównie młodzieży ze Stanisławowa.W marcu 1944 roku rozstrzelano kilka osób w Pasażu przy ul. Kazimierzowskiej.Rozstrzelano pięcioosobową grupę młodzieży ZWZ-AK m.in.: Stanisława Chrymowicza.Znany jest przypadek zamordowania przez Niemców w Stanisławowie, w nieokreślonym czasie, grupy osób z Halicza, w tym nauczyciela gimnazjalnego, jego rodziców oraz rodziny.Ogólnie liczbę zamordowanych Polaków w Stanisławowie szacuje się na ok. 860 osób.Odpowiedzialni za zbrodnieSS-Hauptsturmführer Hans Krüger – skazany w 1967 roku na dożywocie za mordy na Żydach. Podpisywał wraz z Oskarem Brandtem wyroki śmierci. Wyszedł na wolność w 1986 roku.Zastępca, a później następca Krügera, SS-Untersturmführer Oskar Bandt, gestapowiec Remarb Müller, volksdeutsch Zygmunt Adamski, po wojnie ujęty w Nowym Sączu i skazany 28 listopada 1945 roku. na karę śmierci.Bezpośredni udział w rozstrzeliwaniu wzięli bracia Johann i Willi Mauerowie, volksdeutsche, przed wojną żołnierze WP, podczas wojny służyli w Gestapo, obaj uczestniczyli w egzekucji profesorów lwowskich. Wykazywali się szczególnym okrucieństwem podczas aresztowań i przesłuchań. Osobiście dokonywali egzekucji więźniów, wzięli udział w rozstrzeliwaniu nauczycieli w Czarnym Lesie. Po wojnie skazani przez sąd niemiecki na karę więzienia.Zbiorowe groby pomordowanych w Czarnym Lesie odkryto w 1988 roku dzięki staraniom rodzin ofiar. Było to 8 dołów o wymiarach 10 na 12 metrów. W 1991 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ufundowała na miejscu egzekucji tablicę i pomnik.W sierpniu 2011 roku w Czarnym Lesie odsłonięto krzyż upamiętniający pomordowanych Polaków. Na uroczystości byli obecni: gubernator obwodu iwano - frankiwskiego  Michajło  Wyszywaniuk i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert oraz rodziny ofiar.Dokumenty, źródła, cytaty: Karolina Lanckorońska „Wspomnienia wojenne”,http://pl.wikipedia.org/wiki/Karolina_Lanckoro%C5%84skahttp://pl.wikipedia.org/wiki/Mord_w_Czarnym_Lesiehttp://www.bibula.com/?p=41919http://niepoprawni.pl/blog/2171/nie-tylko-we-lwowie-bez-trumien-i-krzyzy-z-ludobojstwem-w-tlehttp://www.rodaknet.com/rp_szumanski_87.htmhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Batalion_%22Nachtigall%22            
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

JAK ŻYDZI MORDOWALI POLAKÓW BEZPŁATNA LEKCJA HISTORII, DEDYKOWANA ANTYPOLONITOM

$
0
0
Ilustracja: 
JAK ŻYDZI MORDOWALI POLAKÓW BEZPŁATNA LEKCJA HISTORII, DEDYKOWANA ANTYPOLONITOM NATANIAHU, KATZOWI I NIEDOUCZONEJ DZIENNIKARCE MITCHELLAldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.- Dzisiaj powiedzenie - Żydzi mordowali Polaków, chociaż zgodne z faktami i będące parafrazą słów premiera Izraela, natychmiast wywołuje zarzut "antysemityzmu". I w finale w naszym kraju, w mieście, gdzie każda płyta chodnika jest zbroczona krwią ofiar niemieckich zbrodni, jesteśmy opluwani. Taka to żydowska "wdzięczność" za ryzykowanie życiem dla ich braci. świat słyszy kłamstwa i im wierzy .Najsmutniejsze jest to, że polskie władze, gdy opluwany jest polski naród, przekonują, że to tylko pada deszcz.UWAGI WŁASNE - ALEKSANDER SZUMAŃSKI:Patrz  tekst Aleksandra Szumańskiego "Żydowscy mordercy Polaków mordowali i uciekli do Izraela. Mordercy gen. Fieldorfa "Nila", mordercy rotmistrza Witolda Pileckiego" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydowscy-mordercy-polakow-mordowali-i-uciekli-do-izraela-mordercy-gen-fieldorfa-nila-i                 W latach 2012 - 2014 pracowałem jako publicysta o tematyce społeczno politycznej, historycznej i kulturalnej w "Warszawskiej Gazecie"("WG"), skąd pochodzi poniższy tekst autorstwa mojej koleżanki redakcyjnej w "WG" Pani Aldony Zaorskiej. W tych latach byłem również dziennikarzem amerykańskim akredytowanym (USA) w Polsce.Wówczas zostałem poważnie zaatakowany o antysemityzm przez dr Jerzego Targalskiego vel Józef Darski, publicysty "Gazety Polskiej". Z owego zarzutu bronili mnie nawet moi żydowscy koledzy i koleżanki, którzy podobnie jak ja byli świadkami historii, uciekinierami z gett, kombatantami i osobami represjonowanymi z okresu II Wojny Światowej, uciekinierzy z gett we Lwowie, Krakowie i Przemyślu, m.in. prof. med. Maria Orwid, dr med. Leszek Allerhand, Stella Müller - Madej, Ryszard Horowitz, Bronisława Horowitz - Karakulska .Leszek Allerhand (niestety zmarł 03 kwietnia 2018 roku) wystosował nawet listprotestacyjny broniący mojej osoby przed atakami syjonistów.Autorka tekstu Pani  Aldona Zaorska jest redaktor naczelną miesięcznika "Zakazana Historia" ukazującego się od miesiąca września 2013 roku.Miałem zaszczyt w numerze nr 1 owego miesięcznika zamieścić tekst własny "Malowany ptak z czarnym ptasiorem w tle", który otwierał miesięcznik "Zakazana Historia" .Miesięcznik "Zakazana Historia" ukazuje się nadal - polecam serdecznie.A oto tekst - "Warszawska Gazeta" nr 8 ; 22 - 28 lutego 2019 r.- Żydzi po wojnie mordowali Polaków. Nie, nie naród żydowski mordował Polaków, robili to Żydzi ulokowani w strukturach bezpieki, Informacji Wojskowej, komunistycznych władz. Było ich tam całe mrowie i śmiało można ryzykować twierdzenie, że bez nich Stalinowi trudno by było zbudować  komunistyczny twór, którym była PRL. Skala zasług Żydów w powojennej Polsce dla Stalina była ogromna. co potwierdzają raporty płynące z Polski do Moskwy. Już jesienią 1945 roku sowiecki doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego płk Nikołaj Sieliwanowski pisał w specjalnym raporcie do Ławrientija Berii - wszechwładnego szefa NKWD:- "W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego pracuje 18,7 procent Żydów. 50 procent stanowisk kierowniczych zajmują Żydzi. W I Departamencie tego ministerstwa pracuje 27 procent Żydów. Zajmują oni wszystkie stanowiska kierownicze. W Wydziale Personalnym - 23 procent Żydów na stanowiskach kierowniczych - 7 osób. W Wydziale d/s Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna ) 33 procent Żydów ,                                                                                 -wszyscy zajmują odpowiedzialne stanowiska. W Wydziale Sanitarnym  MBP 49,1 procent Żydów, w Wydziale Finansowym 29,9 procent Żydów".Nie znaczy to, że reszta była Polakami. Od tej reszty należy odjąć Ukraińców, czy Białorusinów także sprowadzonych do Polski przez sowieckie wojsko z karabinami na sznurkach. Nic dziwnego, że w 1949 roku w podobnym raporcie do swoich zwierzchników ambasador ZSRS w Polsce Wiktor Lebiediew napisał:"(...) w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami". Do swego przełożonego, złowrogiego i umazanego krwią po łokcie, byłego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego pisał już po nazwiskach:"Kierownicze jądro partii stanowią Bierut, Berman, Minc. Jako czwarty do tej grupy należy Zambrowski. Wśród nich tylko Bierut jest narodowości polskiej(...). W polskiej partii toczy się ukryta, zaciekła walka o władzę, w której Bierut jest na razie "izolowany" od pozostałych towarzyszy przez grupę działaczy wyraźnie cierpiących na żydowski nacjonalizm".Trudno o wyraźniejszą wskazówkę, po pierwsze co do tego, kto w Polsce rządzi, po drugie na rasowy element tych rządów. Warto odnotować, ze metoda rządzenia z tylnego siedzenia była charakterystyczna dla Stalina i znakomicie działała. Przed światem mógł udawać, że w Polsce rządzą Polacy, w rzeczywistości rządził ktoś zupełnie inny. Nie bez powodu za jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce i zarazem darzonych największą pogardą przez społeczeństwo był Żyd Jakub Bermam - ubek, który swoją  wszechmoc zawdzięczał łaskom Stalina. Prawy polski Żyd Władysław Szpilman nazwał Bermana zbrodniarzem, z którym żaden przyzwoity człowiek by nie rozmawiał i świnią. On z Bermanem rozmawiał tylko, aby prosić o ratunek dla niemieckiego oficera, od którego doznał pomocy, kiedy ukrywał się w gruzach Warszawy. Wstydził się go tak bardzo, że przez lata nie przyznał się do tego spotkania nawet najbliższej rodzinie.BEZPIEKA OPARTA O ŻYDOWSKIE KADRYWśród innych Żydów zajmujących kierownicze stanowiska w strukturach bezpiekiznaleźli się m.in. Roman Romkowski (właściwie Natan-Grinszpan-Kisiel) - wiceministerMBP, Mieczysław Mietkowski (właściwie Mojżesz Bobrowicki) - wiceminister MBP, Leon Andrzejewski (właściwie Ajzen Lajb Wolf) - kierownik kadr, dyrektor Gabinetu MBP, Józef Różański (właściwie Józef Goldberg) - kierownik sekcji śledczej resortu, Edward Kalecki (właściwie Szymon Eliasz Tenenbaum) - dyrektor Wydziału Finansowego resortu, Kamil Warman - resort ochrony zdrowia, Leon Gangel (właściwie Lew Gangel) - dyrektor Departamentu  Służby Zdrowia MBP, Ludwik  Przysuski ( właściwie Salomon Przysuski) - dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP, Michał Rosner - resort cenzury, Hanna Wierbłowska ( z domu Fagot) - resort cenzury, Michał Taboryski (właściwie Mojżesz Taboryski) - dyrektor  Departamentu Techniki Operacyjnej perlustracji korespondencji oraz ewidencji, Zygmunt Braude - kierownik Biura Prawnego MBP, Witold Gotman - resort prawny, Feliks Goldstein ( właściwie Fiszel Goldstein). Jadwiga Piasecka`( z domu Dąb) córka Chaima i Bajli, przerobionych odpowiednio na Henryka i Balbinę - Centralne Archiwum MBP, Zygmunt Okręt (właściwie  Nechemiasz Okręt ) - dyrektor Centralnego Archiwum MBP, Roman Garbowski (właśc. Rachamlel Garber) - Biuro Wojskowe, Józef Czaplicki (w łaśc.. Izydor Kurc) - dyrektor III Departamentu MBP, Julian Konar (właśc. Julian Jakub Kohn) - Departament I MBP, Leon Rubinstein (właśc. Lejba Rubinstein) - Departament II, Aleksander Wolski (właśc. Salomon Dyszko - dyrektor Iv Departamentu MBP, Józef Kratko - dyrektor IV i VII Departamentu MBP oraz dyrektor szkolenia MBP, Bernard Konieczny (właśc. Bernstein) - naczelnik Wydziału III Departamentu IV MBP, Julia Brystygier - dyrektor  Departamentu V MBP - pułkownik NKWD, Dagobert Jerzy Łańcut - Departament VI, Wacław Komar (właśc. Mendel Kossoj) - dyrektor Departamentu VII MBP, Józef Światło(właśc. Izaak Fleischfarb) - Departament X MBP, Henryk Piasecki (właśc. Izrael Chaim Pesses) - Departament X MBP.Praktycznie w każdym miejskim lub powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego  jedno z kierowniczych stanowisk zajmował funkcjonariusz pochodzenia żydowskiego. Mówimy tylko o kierowniczych stanowiskach w jednym resorcie. A przecież dalej byli Żydzi - ubecy, którzy nie wydawali rozkazów, ale je wykonywali. Ci którzy wyrywali paznokcie , sadzali na nodze od stołka, kopali, wybijali zęby, tłukli pejczem, zamykali  w karcerach, gwałcili, pluli, bili  Robili to z upodobaniem Różański, Czaplicki czy pułkownik NKWD Julia Brystygierowa zwana "Krwawą Luną"ale i cale zastępy innych żydowskich ubeków. MORD NA GENERALE "NILU" - DZIEŁO ŻYDOWSKICH STALINISTÓWCała masa stalinowskich  prokuratorów i sędziów była Żydami. Dość wspomnieć małżeństwo żydowskich ubeków - Alicję i Stanisława Graffów. On skutecznie domagał sie kary śmierci dla kpt. Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca". Zasłynął np. tym, że w czasie jednego z procesów  oskarżonego w nim człowieka z powodu ukończenia studiów na Uniwersytecie Warszawskim nazwał "antysemitą" i zapowiedział, że za to .                                                      "dostanie kulę w łeb". Jego żona Alicja ( z domu Fuks) była wicedyrektorką  III Generalnej Prokuratury.  To właśnie Alicja Graff podpisała się  w 1953 r. pod listem do naczelnika więzienia na Rakowieckiej w sprawie wykonania wyroku śmierci na gen. Fieldorfie "Nilu", któremu jej towarzysze odmówili nawet żołnierskiej śmierci od kuli i powiesili go jak zwykłego bandytę. W pierwszej instancji na śmierć skazała go zresztą Żydówka Maria Gurowska, a właściwie Maria Danielak vel Zand albo  Sand, bo kilka razy zmieniała nazwisko. Oskarżała w tym procesie inna Żydówka - Helena Wolińska - Brus, a tak naprawdę Fajga  Mindla Danielak - jedna z bardziej agresywnych stalinowskich prokuratorów i bardziej gorliwych w nienawiści do Polaków. Prywatnie była żoną niezwykle hołubionego przez lewactwo prof. Włodzimierza Brusa, którego prawdziwe nazwisko to Beniamin Zylberg(er). On z kolei karierę zaczynał jako politruk w Armii Berlinga, a oboje uważali się za "ofiary polskiego antysemityzmu", żyjąc na ciepłych emeryturkach w Wielkiej Brytanii. Wyrok Górowskiej vel Zand zatwierdził Sąd Najwyższy jedynie na podstawie dokumentów ze sprawy, w której akt oskarżenia sporządzony przez Wolińską był całkowicie sfingowany. Powtarzała go przed tym sądem Żydówka w todze prokuratora Paulina Kern. Wyrok zatwierdził skład sędziowski, któremu przewodniczył Żyd Emil Herz, syn Salomona. Emil  Merz za swoje sądowe zbrodnie nigdy nie poniósł żadnej kary. Tak samo jak orzekający razem z nim w sprawie gen Fieldorfa "Nila" inny Żyd - Gustaw Auscaler (ten z kolei umarł sobie spokojnie w 1955 r. w Izraelu). Trzeci m orzekającym był w tej sprawie Igor Andrejew. Można więc śmiało powiedzieć, że jednego z największych polskich bohaterów oskarżały Żydówki, a na śmierć skazali Żydzi uzupełnieni o jednego Rosjanina. Jednego z najdzielniejszych ludzi walczących przeciwko Niemcom w II Wojnie Światowej, polskiego bohatera narodowego rotmistrza Witolda Pileckiego, człowieka, który dobrowolnie dal się zamknąć w Auschwitz i sporządził raport o tym, co się tam dzieje, przesłuchiwał po wojnie ubek Jacek vel Józef Różański (prawdziwe nazwisko Goldberg). Przesłuchiwał tak, że rotmistrz po tym wszystkim, piekło w Auschwitz nazwał "igraszką". Jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim był sędzia Leo Hochberg syn Saula Szoela. Jeśli jesteśmy przy sędziach, to warto wspomnieć choćby o Stefanie Michniku - przyrodnim bracie Adama. Obaj bracia są z pochodzenia Żydami, Stefan zasłużył się wyrokami śmierci wydawanymi na polskich patriotów, po czym jako "ofiara polskiego antysemityzmu" udał się do Szwecji, gdzie mieszka spokojnie do dzisiaj. ŻYDOWSKI OPRAWCA POLSKICH DZIECI Po wojnie Żydzi nie tylko przesłuchiwali  i skazywali polskich bohaterów na śmierć. "Zajmowali się" także tymi, którzy uszli przed szubienicą i trafiali do więzień i obozów. Tu szczególną kanalią okazał się Żyd Salomon Morel. Jeszcze w czasie trwania II Wojny Światowej, jako członek zwyklej bandy założonej przez brata " zarobił" na wyrok śmierci od AK i AL (sic!). Komuniści dopadli go pierwsi i darowali mu życie. Odwdzięczył się po wojnie, gdy jako ubek został komendantem obozu Zgoda w Świętochłowicach. Teoretycznie trafiali tam tylko volksdeutsche, w praktyce Ślązacy, którzy narazili się nowej władzy. Śledztwo IPN wykazało, że w obozie Zgoda  zostało zabitych od 2 do 3 tysięcy ludzi. Nawet półtora tysiąca z nich to mogą być bezpośrednio ofiary Morela. Najmłodszy więzień obozu miał 1,5 roku. Z dziećmi Morel miał do czynienia także później jako komendant obozu w Jaworznie.Pomaszerował tam niemal prosto z Świętochłowic, a w 1951 r. ubecy zaczęli tam zwozić "młodocianych bandytów", czyli dzieci w wieku od 12  lat, należące do różnych patriotycznych organizacji (np. Słoneczko) dla komunistycznej władzy absolutnie niegroźnych. Okolicznym mieszkańcom ubecy powiedzieli, że są to byli członkowie Hitlerjugend. Dzieciom zaś kazali mówić wyłącznie po niemiecku. Jeżeli któreś dziecko nie chciało lub nie znało tego języka, było bite. Morel osobiście "witał" polskie dzieci, wyzywając je od bandytów i każąc spojrzeć w niebo "po raz ostatni". Osobiście przesłuchiwał dzieci, wymuszając biciem, by na pytanie, kim są, odpowiadały "bandytami". Dzieci były tam głodzone, sadzane w czasie przesłuchań na nodze od stołka, a za "nieposłuszeństwo" zamykane w karcerze napełnionym po pas wodą. W efekcie dzieci musiały w nim stać dzień albo dwa, bo wody było zbyt dużo by mogły choćby usiąść. Przy tym wszystkim polecenia w rodzaju pisania po tysiąc razy "nienawidzę Piłsudskiego" naprawdę były niczym. Morel miał na koncie nie tylko dręczenie dzieci i dorosłych w obozach, które nadzorował. Po 1956 roku został przełożonym Ośrodków Pracy dla Więźniów, zdążył się też zapisać w pamięci więźniów z Opola i Raciborza. Po odejściu ze służby żył sobie spokojnie nie niepokojony przez nikogo, aż do 1992 r. kiedy jeden jedyny raz przesłuchała go Główna Komisja  Badania Zbrodni  Przeciwko Narodowi Polskiemu. Następnego dnia po przesłuchaniu Morel wyjechał do Szwecji , gdzie usiłował przedstawić się jako "ofiara polskiego antysemityzmu" O dziwo! Nie zadziałało, a Morelem zainteresowała się szwedzka i niemiecka prasa, która przypomniał o jego "dokonaniach". Morel uciekł więc do Izraela. Tam już wszystko poszło jak z płatka. Do tego stopnia, że gdy w 2005 r. IPN wystąpił o ekstradycję Morela dyrektor Departamentu Spraw Międzynarodowych w Ministerstwie Sprawiedliwości Izraela  niejaki Gai Levertow odpisał, że zarzuty stawiane Morelowi są nieprawdziwe, przedawniły się, nawet jeżeli są prawdziwe to Morela ...trzeba zrozumieć  bo "polski faszysta zabił mu brata". (w rzeczywistości na bracie Morela został wykonany wyrok śmierci przez podziemie za bandytyzm, a wykonała go komunistyczna partyzantka bo i od niej na "czapę" sobie zapracował). Jeśli już, to wydaje się nam, że Morel i jego rodzina byli ewidentnie ofiarami ludobójstwa popełnionego przez hitlerowców i Polaków z nimi współpracujących - napisał wówczas pan Levertow i tak ze zbrodniarza zrobił...ofiarę.Być może tak samo potraktowałby "Krwawego Kazia", czyli Kazimierza Szymonowicza, a właściwie Kopela Klejmana komendanta więzienia UB przy ul. Namysłowskiej na warszawskiej Pradze. Więźniowie byli tam zwyczajnie torturowani, godzinami stali nago na mrozie na niekończących się apelach, albo byli zamykani w "trumnie" - betonowym kanale o wymiarach  60 x 40  x 180 cm. Grozę budził też karcer - cela bez okna umieszczona pod pomieszczeniem, gdzie przechowywane były zwłoki i połączona z nim otworem o średnicy 30 cm, "zapewniającym dopływ powietrza. ". Kopel Klejman z upodobaniem wykonywał wyroki śmierci przez powieszenie osobiście lub posługując się niepełnosprawnym umysłowo chłopakiem, który nawet nie wiedział co robi. Z jakiegoś powodu środowiska żydowskie nim się nie chwalą.JAK Z BANDYTÓW ROBI SIĘ BOHATERÓW POLICZEK WYMIERZONY POLSKIEMU SPOŁECZEŃSTWUNawiasem mówiąc, dość charakterystyczne  dla części środowisk żydowskich  ( zwłaszcza tej z Izraela) jest robienie ze zbrodniarzy i bandytów bohaterów. Trochę o dziwne, bo przecież, jakby się postarali, Żydzi znaleźliby wśród swoich  w czasie II Wojny Światowej ludzi dzielnych i odważnych, którymi mogliby się szczycić przed całym  światem. Z jakiegoś powodu wolą jednak gloryfikować bandytów, całkowicie zakłamując ich historię. Najlepszym przykładem jest Frank Blajchman  wyniesiony pod niebiosa, jako przykład "odporności polskiego narodu". Ani on Polak, ani bohater. Blajchman w czasie wojny założył bandę rabunkową złożoną z Żydów napadającą na polskich chłopów i "wąchającą się" z komunistyczną partyzantką. Sam Blajchman  za jedno ze swoich największych "dokonań" uważał zabicie dwóch żołnierzy Armii Krajowej. Po wojnie został zwykłym ubeckim pachołkiem piastując w 1945 r. stanowisko p.o. kierownika Wydziału Więzień i Obozów kieleckiego  WUBP. Na początku lat pięćdziesiątych wyjechał do USA i zbił majątek jako deweloper. Nigdy nie ukrywał antypolskich poglądów I takie ludzkie zero, sekretarz stanu USA Pompeo postawił Polsce za wzór. To policzek wymierzony polskiemu społeczeństwu  Podobnie jak robienie bohatera z Izraela "Lwa" Ajzenmana - innego żydowskiego bandyty. Po przedwojennych przestępstwach  wojenną "karierę" zaczynał od rabowania swoich w getcie, potem rabował Polaków, a jego największym "wyczynem" był bandycki napad na Drzewicę, w czasie którego jego oddział zamordował siedmiu Polaków.MORD W DRZEWICY, CZYLI JAK ŻYDOWSCY KOMUNIŚCI LIKWIDOWALI "FASZYSTOWSKIE BANDY"(dopisek Aleksander Szumański)https://venediortodoks.wordpress.com/2018/02/22/mord-w-drzewicy-czyli-jak-zydowscy-komunisci-likwidowali-faszystowskie-bandy/W nocy z 22 na 23 stycznia 1943 r., składający się w większości z Żydów oddział Gwardii Ludowej dowodzony przez Izraela Ajzenmana ps. „Lew” dokonał mordu na mieszkańcach Drzewicy – działaczach i żołnierzach Podziemia Narodowego. Zaskoczonych podczas snu zamordowano z zimną krwią.22 stycznia 1943 r. w godzinach wieczornych do małego miasteczka Drzewica pod Opocznem wkroczył oddział Gwardii Ludowej z celem „oczyszczenia terenu z faszystowskich band”. Na jego czele stał Izrael Ajzenman ps. „Lew” – pospolity przestępca i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia.Z przygotowaną wcześniej listą nazwisk „faszystów” napastnicy wtargnęli do fabryki zastawy stołowej Gerlach. Tam zmusili jej właściciela Antoniego Kobylańskiego, działacza Stronnictwa Narodowego i żołnierza NOW-AK, do otwarcia kasy, po czym zamordowali go.Z rąk bandytów śmierć ponieśli również aptekarz i przedwojenny działacz Akcji Katolickiej Stanisław Makomaski oraz żołnierze NSZ: Józef Staszewski, Edward, bracia Stanisław i Józef Suskiewiczowie oraz Józef Pierściński. Część ofiar zabito strzałami w tył głowy, pozostałych zamordowano, rozbijając im głowy kolbami.Kilkanaście innych osób, które znalazły się na liście do likwidacji, zdołało uciec lub ukryć się. Po splądrowaniu sejfu i ograbieniu zwłok z rzeczy osobistych grupa wycofała się z miasteczka.Po nagłośnieniu zbrodni w niepodległościowej prasie podziemnej zmieniono dowództwo oddziału, jak i jego nazwę, nadając mu imię Ludwika Waryńskiego. W lipcu 1943 r. oddział został całkowicie rozbity przez partyzantkę NSZ. Sam Ajzenman uszedł jednak z życiem.W późniejszym okresie dowodził jeszcze kilkoma grupami GL/AL, odpowiedzialnymi za co najmniej kilkadziesiąt zabójstw na żołnierzach Podziemia Niepodległościowego i mieszkańcach Kielecczyzny. Jesienią 1944 r. podjął współpracę z sowiecką grupą desantową NKWD.Po wojnie robił karierę w UB, gdzie dosłużył się stopnia porucznika. Za działalność przestępczą, w której wykorzystywał swoje stanowisko, został dyscyplinarnie zwolniony ze służby i skazany na więzienie.Przedterminowo zwolniony, zmienił nazwisko na Julian Kaniewski. Pracował w różnych miejscach, głównie w ochronie. Zmarł w 1965 r. c.d. tekstu "Warszawskiej Gazety"Potem, aż do końca wojny uprawiał bandytyzm na własną rękę (m.in. zamordował żołnierza AK), a po wojnie został ubekiem.Na krótko, bo już po kilku miesiącach wyleciał nawet z UB z podejrzeniem gwałtu na nieletniej. Trafił nawet do więzienia, gdzie został kapusiem i donosił swojemu pobratymcowi - Jackowi Różańskiemu. Po wyjściu z więzienia zmienił nazwisko na polsko - brzmiące i pracował m.in. w polskim radiu. A jak pisali o nim Żydzi? Stefan Krakowski późniejszy dyrektor Yad Vashem, jeszcze jako historyk Żydowskiego Instytutu Historycznego w 1968 r. wysmażył w "Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego" tekst w którym opisał jak to oddział dowodzony przez Ajzenmana (...) dokonał ataku na posterunek policji niemieckiej w Drzewicy. Partyzanci zabili siedmiu hitlerowców, w tym komendanta posterunku. Aż dziwne, że nie powstał jeszcze hollywoodzki film gloryfikujący tego bandytę. Przykładem, że w filmie i z bandyty można zrobić bohatera jest historia braci Bielskich Tewjego i Anatola. Tewje Bielski uciekając przed gettem razem z braćmi Asaelem i Zusem  otworzył w Puszczy Nalibockiej "oddział partyzancki", a przynajmniej tak przedstawił go hollywoodzki hit "Opór". W rzeczywistości była to kolejna banda rabunkowa, przygarniająca tylko tych Żydów, którzy mogli się Bielskim opłacić - w złocie lub... w naturze (przygarniał łaskawie i innych, ale traktował jak śmieci). Żydzi, którzy tam się przechowywali i mieli odwagę mówienia prawdy, mówili po wojnie wręcz o haremie, jaki Tewje Bielski stworzył sobie z młodych, ładnych Żydówek, własnymi ciałami płacących za szansę na przeżycie. Zresztą był znany z dokonywania gwałtów na dziewczynach w wioskach, gdzie pojawiał się w celach rabunkowych. Często pijany Tewje Bielski był niebywale okrutny wobec swoich, szukających schronienia współbraci, w jego obozowisku jednym z najważniejszych obiektów  był karcer, gdzie trafiało się łatwo, ale skąd wychodziło się bardzo trudno. Zresztą po pijaku Tewje Bielski potrafił zabić i swojego.  Swoją bandę utrzymywał z rabowania polskich i białoruskich wiosek, przy czym nie był skłonny dzielić się żywnością z tymi  Żydami, którzy nie mając nic, szukali u niego schronienia. Wódka i zakąski były dla niego i jego "dworu". Dla reszty - ochłapy.W maju 1943 r. banda Tewje Bielskiego razem z sowiecką partyzantką dokonał napadu na polska wioskę Naliboki, bestialsko mordując  128 jej mieszkańców - mężczyzn, kobiety i dzieci. Żydzi z tej bandy szczycili się potem tym napadem, kłamiąc, że była to potyczka z hitlerowcami.Patrz  Aleksander Szumański "Pogrom Polaków w Nalibokach Koniuchach"http://niepoprawni.pl/blog/2218/pogrom-polakow-w-nalibokach-i-koniuchach                                                                         Tego wszystkiego nie zobaczymy jednak w amerykańskim  filmie "Opór" (reż. Edward Zwick), gdzie Tewje Bielski został wykreowany na bohatera bez skazy. Naiwni Amerykanie w tę "prawdę ekranu", mającą z prawdą czasu tyle wspólnego, co film kręcony w "Misiu", uwierzą. A głosów prawdy nikt nie będzie chciał słuchać.SALOMON MOREL - KAT GUŁAGU PRL  - ZBRODNIE BEZ KARY(dopisek Aleksander Szumański)"Jest mi bardzo przykro, że na starość muszę być przesłuchiwany - pisał Salomon Morel 7 listopada  1992 . w liście do polskiej prokuratury - Pani Boreczek mówi, że powinienem wyrazić skruchę, ale nie wiem dlaczego".Może dlatego, że jako komendant komunistycznych obozów koncentracyjnych w Świętochłowicach i w Jaworznie w sadystyczny sposób pastwił się nad niewinnymi ludźmi. Z akt prokuratury wynika, że Salomon Morel katował więźniów kastetem, bił drewnianymi taboretami, gumową pałką, kijem, żelaznym prętem i kolbą pistoletu. Do tego dochodziły nieludzkie upokorzenia, poniżanie godności osobistej. Salomon Morel kazał więźniom bić się nawzajem po twarzach, wczołgiwać pod prycze i zbierać językiem z podłogi miał węglowy. Szczuł na nich psy, przystawiał im pistolet do głowy i straszył egzekucją, kazał godzinami stać na baczność. Sam z dumą mówił, że stworzył warunki "gorsze niż w Auschwitz". W obozach, którymi zarządzał ludzie umierali z głodu i wycieńczenia spowodowanego katorżniczą pracą, obfite żniwo zbierały sztucznie wywoływane epidemie. Salomon Morel - który był wyjątkowym zwyrodnialcem nawet na komunistyczne standardy - do końca życia nie miał sobie jednak nic do zarzucenia. Twierdził, że tępił "faszystów" W rzeczywistości w jego łapska trafiali zwykli Polacy, Niemcy, Ślązacy oraz Ukraińcy. Między innymi żołnierze Polskiego Podziemia Niepodległościowego. Salomon  Morel nigdy nie poniósł kary za swoje zbrodnie. Gdy polska prokuratura wszczęła  przeciwko niemu śledztwo, uciekł do Izraela. Tam zmarł w 2007 r. Był jednym z dziesiątek tysięcy komunistycznych morderców, którzy spokojnie dożyli swoich dni. Brak rozliczenia tego ludobójczego systemu jest największą hańbą naszej epoki.c.d. tekstu "Warszawskiej Gazety"UKRYTA PRAWDAPowyższe historie (doprawdy bardzo nieliczne  w morzu zbrodni żydowskich ubeków), to także dowód tego, jak Żydzi budują swoją politykę historyczną. Robią to przez całe dziesięciolecia, podkreślając własne krzywdy i ukrywając  lub zakłamując swój własny udział w zbrodniach II Wojny Światowej. Tę metodę działania dość trafnie ujął noblista Eli Wiesel, który przez wiele lat głosił, że powadzenie badań nad Zagładą Żydów oznacza unicestwienie historii, wiedzie ku ciemności, a tajemnica prawdy ( o Zagładzie) polega na milczeniu. Innymi słowy najbardziej wpływowe środowiska żydowskie uważają, że wszechstronne badanie Zagłady Żydów nie powinno mieć miejsca. Oni już wyznaczyli kierunek badań i koniec. Każdy inny ich zdaniem nie ma prawa zaistnieć, ot, choćby kwestia kolaboracji  Żydów z Sowietami na ziemiach polskich okupowanych przez ZSRS. Zachowało się dziesiątki relacji o tym, jak Żydzi przyprowadzali do domów Polaków  służby NKWD doprowadzając do aresztowań i wywózek, po czym zajmowali domy wywiezionych, ale o tym nie tylko świat nie wie lecz nawet w Polsce nie wolno mówić. Chyba, że komuś zależy na łatce "antysemity". O Brzostowicy Małej, czy Nalibokach i Koniuchach, gdzie Żydzi mordowali Polaków nie ma mowy nawet w polskich szkołach. Jeszcze gorzej jest jeżeli chodzi o kwestię kolaboracji Żydów z Niemcami, czy też używając ich terminologii - z nazistami. Po wojnie łatwo zwolnili się z winy, a dzięki podejściu a' la Wiesel także z badań ujawniających prawdę o ich poczynaniach. Dziś powiedzenie - Żydzi mordowali Polaków, chociaż zgodne z faktami i będące parafrazą słów  premiera Izraela, natychmiast wywołuje zarzut "antysemityzmu". I w finale w naszym kraju, w mieście, gdzie każda płyta chodnika zbroczona jest krwią ofiar niemieckich zbrodni, jesteśmy opluwani. Taka to żydowska "wdzięczność" za ryzykowanie życia dla ich braci. Świat słyszy kłamstwa i im wierzy. Najsmutniejsze jest to, że polskie władze, gdy opluwany jest polski naród, przekonują, że to tylko pada deszcz. PS. Dla osób, które uważają, że komunista nie jest Żydem, wyjaśnienie od samej Lucyny Tychowej, córki Jakuba Bermana. W wywiadzie rzece pt. "Tak ,jestem córką Jakuba Bermana"(wyd. Uniwersitas 2017) wobec zacytowanego jej stwierdzenia, że Żyd - komunista przestaje być Żydem, Bermanówna odpowiedziała: Zupełnie się z tym nie zgadzam. Chyba założymy, że okres do ruchu rewolucyjnego prowadził automatycznie do wyparcia się narodowości. Ale skoro tak założymy - to nie może to dotyczyć tylko Żyda. Polak komunista nie jest Polakiem? Chyba tylko w pojęciu endeka. A Francuz? Bądźmy logiczni.                             Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.Dokumenty, źródła, cytaty:Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.Aleksander Szumański "Warszawska Gazeta" nr 08; 22 - 28 luty 2013 r. nr 11; 13-21 marzec 2013 r. nr 09; 1-7 marzec 2013 r. nr 07 15 - 21 luty 2013 r. nr 06 08 - 14 luty 2013 r. nr 05 01 0 07 luty 2013 r.  nr 03 18 - 24 styczeń 2013 r. nr 02 11 - 17 styczeń 2013 r. nr 46 14 - 20 grudzień 2014 r.Aleksander Szumański  "Warszawska Gazeta" 22 marzec 2013 r. "JAKUB BERMAN TAJNE PRZEMÓWIENE" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/jakub-berman-tajne-przemowienieAleksander Szumański  "CZY NADAL OBOWIĄZUJĄ ZALECENIA BERMANA?"( TYTUŁ „WARSZAWSKIEJ GAZETY„ 22 MARCA 2013 r.).Aleksander Szumański PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUST  Z "OPERACJĄ - ZNISZCZYĆ "WARSZAWSKĄ GAZETĘ"  W TLE http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/przedsiebiorstwo-holokaustAleksander Szumański "Żydzi mordowali Żydów" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydzi-mordowali-zydowAleksander Szumański "Krwawy żydowski kat Salomon Morel" http://niepoprawni.pl/blog/2218/krwawy-zydowski-kat-salomon-morel  16 marca 2014 r.Aleksander Szumański "Żydowscy mordercy Polaków" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydowscy-mordercy-polakow-mordowali-i-uciekli-do-izraela-mordercy-gen-fieldorfa-nila-i                 MORD W DRZEWICY https://venediortodoks.wordpress.com/2018/02/22/mord-w-drzewicy-czyli-jak-zydowscy-komunisci-likwidowali-faszystowskie-bandy/    
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCEWedług "Forward", żydowskiego pisma w USA, wysuwane roszczenia mają dziś jednoczyć Żydów i Niemców. Dotychczasowe powodzenie żydowskiego ruchu roszczeniowego skłania ludzi biorących w nim udział do dalszych działań wymierzonych w Polskę.Artykuł Nathaniela Poppera w żydowskim piśmie "Forward" z 6 sierpnia 2004 r. nawołuje Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali swoje roszczenia przeciw Polsce. Tekst nosi znamienny tytuł: "Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front".Autor pisze, że "wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holocaust... Nowe światło pada na opór Polski w zaspakajaniu [niby słusznych] majątkowych roszczeń". W tym artykule znalazł się uderzający zwrot o tych, "którzy przeżyli Holocaust" jako kategorii obejmującej wspólnie Żydów i Niemców. Do niedawna, według Żydów, wyłącznie Żydzi mieli prawo być uznani jako "Holocaust survivors", czyli ci, którzy przeżyli Holokaust. Teraz w tej samej kategorii Popper umieszcza i Żydów i Niemców - dzięki temu, że łączy ich w ruchu roszczeniowym przeciw Polsce. Popper cytuje Żyda, doradcę prezydenta Clintona, Stuarta Eizenstata: "Jest rzeczą wysoce niemoralną, że rząd USA nie poparł żydowskich roszczeń wtedy, kiedy Polska przystępowała do NATO i do Unii Europejskiej".Podobny antypolski artykuł opublikował Jabeen Bhatti w "The Wall Street Journal" z 11 sierpnia 2004 r., z podróży do Legnicy, pod tytułem "Echa wojny"."Wypędzeni z Polski w 1945 roku Niemcy chcą odzyskać majątki; po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej zgłoszono tuziny roszczeń do ziemi; wielu Polaków jest przerażonych".Autor pisze, że polscy żołnierze "wypędzili" Niemców z ich domów, i nie wspomina faktu, że rząd niemiecki nie tylko rozpoczął wojnę, ale również podpisał bezwarunkową kapitulację, przyjmując również decyzje zwycięskich aliantów z 2 sierpnia 1945 r. powzięte na konferencji w Poczdamie. Ustalono wówczas prawnie usunięcie Niemców z terenów położonych na zachód od granicy na Odrze i Nysie oraz z Prus Wschodnich i włączenie do Polski Zachodniego Pomorza i Dolnego Śląska.Na terenach tych dziś mieszka ponad 10 milionów Polaków. W 1940 roku na ziemiach tych mieszkało 8 milionów 850 tysięcy obywateli niemieckich. Około 5 milionów Niemców uciekło przed zbliżającym się frontem sowieckim, a 3,5 miliona zostało ewakuowanych z Polski na podstawie decyzji aliantów. Natomiast 20 lutego 1946 roku został podpisany protokół brytyjsko-polski o zakazie powrotu Niemców na wschód od granicy na Odrze i Nysie. Tak więc wszelkie roszczenia obywateli niemieckich ma obowiązek zaspokajać rząd niemiecki.Wprawdzie kanclerz Schroeder powiedział w Warszawie podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, że żądania Niemców zwrotu mienia z Polski to "stawianie historii na głowie", ale jest to niestety osobista opinia kanclerza, a nie wiążący układ.Faktem jest, że komunistyczny rząd Niemiec Wschodnich (NRD) nie płacił odszkodowań Niemcom przesiedlonym z Polski i Czech, jak to czynił rząd Niemiec Zachodnich (RFN), ale teraz za odszkodowania te jest odpowiedzialny rząd zjednoczonych Niemiec, a nie rząd Polski - kraju, który najbardziej ucierpiał w czasie wojny, a następnie został zdradzony przez aliantów i oddany w niewolę sowiecką. Krzywdy, straty i cierpienia Polaków muszą być uznane, w ich świetle żydowski i niemiecki ruch roszczeniowy jest nielegalny. Rację ma poseł Antoni Macierewicz, cytowany w artykule Bhattiego, że ludzie mieszkający poza granicami Polski nie mają prawa do specjalnych przywilejów, których nie posiadają Polacy mieszkający we własnym kraju. Bhatti pisze, że mogą być potrzebne nowe traktaty i prawa, żeby powstrzymać powódź roszczeń i zapobiec fatalnemu pogorszeniu się stosunków Niemiec z ich wschodnimi sąsiadami.Obecne żądania roszczeniowe - tak niemieckie, jak żydowskie - są tylko szczytem góry lodowej. Jest znamienne, że kierownicy żydowskiego ruchu roszczeniowego zawarli między sobą zgodę, żeby nie kłócić się o już zdobyte fundusze, ale powiększać żydowskie roszczenia. Teraz z typową dla siebie hucpą dziennikarze żydowscy nawołują do połączenia sił żydowskiego ruchu roszczeniowego z roszczeniami niemieckimi.Bhatti cytuje bardziej ugodową wypowiedź niemieckiego adwokata w Berlinie Stefana von Raumera, że "lepiej nie szukać prawnych wybiegów i zawrzeć układ polityczny" wykluczający roszczenia (zarówno Niemców, jak i Żydów) wobec Polski. Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ma podstawy prawnej do zasądzania roszczeń na szkodę Polaków, jak gdyby Naród Polski był mniej pokrzywdzony niż Niemcy i Żydzi, zwłaszcza żyjący poza granicami Polski. Trzeba pamiętać, że w XX wieku na terenach zamieszkałych przez Polaków toczyły się niszczące bitwy I Wojny Światowej, inwazji bolszewickiej w latach 1919-1920 oraz II Wojny Światowej, wraz z ludobójstwem popełnianym na Narodzie Polskim przez Niemców. Od roku 1914 do 1945 zginęło więcej Polaków niż Żydów. Natomiast w skali światowej tragedia Żydów zamordowanych przez rząd niemiecki jest tylko małą częścią tragedii masowych mordów XX wieku, "wieku śmierci", podczas którego zostało zabitych ponad 200 milionów ludzi. Żydzi stanowili 2,5 procent tych ofiar.Żydowski ruch roszczeniowy chce, żeby chciwość zjednoczyła Żydów i Niemców przeciwko Polakom. Miejmy nadzieję, że rząd Niemiec więcej sobie będzie cenił dobre stosunki z Polską niż ustępstwa wobec żydowskiego ruchu roszczeniowego, który chce stworzyć wspólny antypolski front żydowsko-niemiecki w celu wysuwania niekończących się i do głębi niesprawiedliwych roszczeń Żydów i Niemców przeciwko Polsce.                                                                Aleksander Szumański "Kurier Codzienny" Chicago                                                                                     Tłumaczenie Józef Komarewicz  Dokumenty, źródła, cytaty:  Nathaniel Popper „The Jewish Daily Forward"; 6.08. 2004 r.        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
POLICJA ŻYDOWSKA
 ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB W KRAKOWIE Z ŻYDOWSKĄ LOŻĄ MASOŃSKĄ B'NAI B'RITH W TLEWkroczenie w dniu 6 września 1939 roku wojsk niemieckich do Krakowa zapoczątkowało trwającą do 18 stycznia 1945 roku niemiecką okupację miasta. Do momentu utworzenia Generalnego Gubernatorstwa(GG) dla zajętych obszarów polskich w GG w dniu 26 października 1939 roku, Kraków i jego mieszkańcy podporządkowani byli rygorom stanu wojennego i zarządu wprowadzonego przez okupacyjne władze wojskowe. Z chwilą przybycia do Krakowa Hansa Franka i objęcia przez niego urzędu Generalnego Gubernatora, Kraków zaczął pełnić funkcję stołecznego miasta w Generalnej Guberni oraz siedziby władz wojskowych i cywilnych. Frank miał z okupowanych ziem polskich uczynić prowincję, którą należało bezlitośnie wyeksploatować, czyniąc z niej rumowisko pod względem gospodarczym, społecznym, kulturalnym i politycznym. W myśl wytycznych Adolfa Hitlera GG miała stać się przede wszystkim rezerwuarem taniej siły roboczej. Tak wytyczone cele III Rzesza Niemiecka realizowała na okupowanych obszarach, a Frank i jego administracja szczególnie w Krakowie dążyli by stał się on godny miana „Uhr, deutsche Stadt Krakau”. W obronie narodowych imponderabiliów krakowianie prowadzili walkę wszelkimi możliwym sposobami i przy użyciu różnorodnych form. Zwalczano zatem Niemców i ich zarządzenia stosując bierny opór w ramach istniejących za zgodą władz niemieckich organizacji, podejmując czynną walkę w strukturach konspiracyjnych stworzonych przez Polskie Podziemie oraz w oparciu o spontaniczne patriotyczne zachowania krakowian, które nie mogą zostać ujęte w żadne ramy organizacyjne. Krakowianie, zrzeszeni w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, jak i niezrzeszeni, dokonywali różnych aktów samoobronnych, czy też sabotażowych wymierzonych w okupanta. Dla przykładu: zostało obrzucone granatami wnętrze krakowskiej kawiarni Cyganeria „nur für Deutsche” w wyniku czego zginęło według różnych szacunków od 7 do 10 niemieckich oficerów (w tej samej akcji uczestnicy rozwiesili flagi polskie na mostach i złożyli kwiaty pod pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim rynku.Zupełnie nieznana jest akcja Polskiego Podziemia AK na ul. Kopernika w Krakowie, której byłem świadkiem, gdzie został ostrzelany samochód Gestapo w wyniku którego zginęło kilku gestapowców, ale niestety zostało rannych trzech zamachowców, dwóch z nich ujęto i zastrzelono na miejscu, jeden uciekł, znany mi Kazimierz Dziadzic, syn bohaterskiej rodziny Dziadziców zamieszkałych przy ul. Zyblikiewicza 5 IV - klatka schodowa (gmach PKO) w Krakowie. Dziadzicowie znani byli z udzielania schronienia Żydom.Józefa Dziadzicowa z siostrą Genowefą i córką Lusią zostały wywiezione do niemieckiego obozu zagłady, ale przeżyły wojnę. Zamachowiec z ul. Kopernika Kazimierz Dziadzic był przechowywany i leczony na strychu ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie przez moją Matkę, która nazywała się Franciszka Pierowska - według fałszywej kenkarty wydanej przez Żegotę. Z moją Matką Franciszką Szumańska ukrywaliśmy sie u pp. Dziadzicow, ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie. Ja otrzymałem zaświadczenie. iż nazywam się Ryszard Wardyń.Do tego mieszkania w roku 1942 skierował nas major Franciszek Erchardt piastujący wówczas funkcję komendanta tzw. granatowej policji na Distrikt Galizien (1941–1944).Franciszek Erchardt był przyjacielem lwowskim moich rodziców. Piastował przed 1939 rokiem funkcję komendanta lwowskiej policji. Równocześnie był agentem polskiej "Dwójki" - II Wydział  – Ofensywny „A”. W naszym lwowskim mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej 4 zbierali się ludzie z "Dwójki" przychodząc w odwiedziny z kwiatami dla Mamy - Franciszek Erhardt, Marian Gzylewski z małżonką , Lurie z małżonką i inni, których nazwisk nie pamiętam. Moja Mama nie brała udziału w tych spotkaniach, tylko Tata. Czy mój Tata był w "Dwójce' tego nie wiem, Mama pytana przeze mnie nie miała takiej wiedzy, zaś Franciszek Erchardt, już w Krakowie, odpowiadał milczącym uśmiechem. Franciszek Erhardt został przez Niemców zamordowany na dworcu kolejowym, gdy przewoził "bibułę". Sylwetkę Franciszka Erhardta badał na moja prośbę członek Kolegium IPN Sławomir Radoń,z którym byłem zaprzyjaźniony,  niestety przedwcześnie zmarły.Po wojnie Kazimierz Dziadzic został skazany przez bierutowski sąd na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni i przynależność do AK. Franciszek Erchardt piastował wysoką oficerską funkcję w AK. Mieszkał przy ul. św. Gertrudy 2 w Krakowie, współpracował w zamieszkałym tam Adamem Korpakiem i jego matką Heleną Korpakową. W mieszkaniu tym udzielali oni przejściowego schronienia Żydom, najczęściej zbiegłym z krakowskiego getta i współpracowali z „Żegotą” (Radą Pomocy Żydom). Oglądałem udostępnione mi przez moją Matkę fałszywe kenkarty (niemieckie dowody osobiste), jak również autentyczne metryki chrztu rzym. – kat. wydawane przez polskich kapłanów z Krakowa i ze Lwowa „dopasowane” do fałszywych dowodów tożsamości. Pełna dokumentacja dla ukrywających się Żydów na „aryjskich papierach” wydawana była przez „Żegotę”, staraniem m.in. wspomnianego Franciszka  Erchardta, Adama Korpaka, Helenę Korpakową i  zbiegłego z krakowskiego getta bohaterskiego Żyda prof. Juliana Aleksandrowicza – „Dra Twardego”.Franciszek Erchardt jak wspomniałem zginął zamordowany przez Gestapo, które ujęło go na dworcu malej stacji kolejowej pod Krakowem z "bibułą".W latach 2005 - 2010 przyjaźniłem się z dr Sławomirem Radoniem  - członkiem kolegium IPN.Sławomir Radoń (ur. 8 stycznia 1957 w Biertowicach, zm. 15 lutego 2011 w Krakowie – polski historyk, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych (2006–2011).Dr Sławomirowi Radoniowi ujawniłem całą znaną mi historię o Franciszku Erchardzie ważnej postaci Polskiego Państwa Podziemnego, który uratował nam życie, z prośbą o zajęcie się historią tej postaci. Niestety dr Sławomir Radon zmarł przedwcześnie.Konfidentami SB byli znani krakowscy adwokaci, Żydzi, Maurycy Wiener, Karol Buczyński, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcą Goldą , sędzią Korbielem i innymi sędziami, z Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami Kazimierzem Buchałą i Tadeuszem Hanauskiem tajnymi współpracownikami SB na UJ. ŻYDOWSKA LOŻA WOLNOMULARSKA B'NAI B'RITHhttps://www.salon24.pl/u/aleszum/757514,atak-masonerii-na-polski-kosciol,14Działalność żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith została zawieszona dekretem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego z dnia 22 listopada 1938 roku.Zadziwiać więc może reaktywacja w 2007 roku  żydowskiej loży wolnomularskiej B'nai B'rith, której inicjatorką była krakowska lekarka psychiatra prof. dr med. Maria Orwid, Żydówka, uratowana  jak wielu Żydów ze zbrodni  Holokaustu ucieczką z getta przemyskiego, masonka i feministka, organizująca marsze równości, a przed 1989 r. wspierana przez KW. PZPR i Podstawową Organizację Partyjną PZPR (POP PZPR) przy Akademii Medycznej w Krakowie , której I sekretarzem była lek. med. Ewa Hołowiecka zatrudniona jako asystent w Katedrze Higieny krakowskiej Akademii Medycznej. Prof. med. psychiatra Maria Orwid, była asystentką prof. Kępińskiego lub Brzezickiego w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ona też reaktywowała jak wspomniałem żydowską lożę masońską B'nai B'rith przy ścisłej współpracy z oszustką lek. med. Ewą Hołowiecką, pierwszym  sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, lektorką partyjną w krakowskiej Akademii Medycznej.Oszustwa tej działaczki partyjnej polegały oczywiście na "kasie". Będąc w Polskiej Akademii Nauk sekretarką prof. Juliana Aleksandrowicza (Dr. "Twardego" AK) w komisji lekarskiej do badania przyczyn chorób nowotworowych przez lata nie wypłacała należnych świadczeń pieniężnych pracującym w tej komisji lekarzom.W końcu po latach sprawa popełnianych kradzieży pensji lekarskich  na wleleset tysięcy złotych się wydała. Sprawa trafiła do ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej  i z polecenia z-cy prokuratora wojewódzkiego Goldy *(również oszusta i złodzieja) została umorzona.Sekretarz POP PZPR przy Akademii Medycznej w Krakowie lek. med. Ewa Hołowiecka pisała listy do aresztowanego polskiego patrioty uwięzionego w krakowskim więzieniu  przy ul. Montelupich i wiedząc, że listy cenzurowane  są przez prokuratora Józefa Skwierawskiego ubowca pisała dosłownie: "....nie pomogą twojej matce łapówki wręczane prokurator Krystynie Pałkównej...".(Krystyna Pałkówna , Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze ).Oświadczyła matce owego aresztanta, iż za 30 tysięcy złotych jej syn wyjdzie na wolność, kradnąc oczywiście te otrzymane na "uwolnienie" pieniądze.W okupowanym przez Niemców Krakowie ukazywał się dziennik „Goniec Krakowski”. Na początku 1943 roku na ostatniej stronie tej gazety ukazał się wiersz którego pierwsze litery następujących po sobie wersów stwarzały hasło: „Polacy Sikorski działa”. Nieznany jest autor utworu i pomysłu, ani nazwiska bohaterskich drukarzy z krakowskiego gmachu przy ul. Wielopole, natomiast wiem, iż pomysłodawcą tego druku był major granatowej policji Franciszek Marian Erchardt. Numer tej gazety znajduje się niewątpliwie w archiwum krakowskiego „Dziennika Polskiego”.Podstawową formą walki z okupantem niemieckim podjętą przez społeczeństwo Krakowa była akcja czynna prowadzona przez Polskie Podziemie Niepodległościowe. Już od pierwszych dni po wkroczeniu oddziałów niemieckich i pojawieniu się administracji okupanta, zaczęły powstawać organizacje konspiracyjne, stawiające sobie za cel walkę „z nowymi porządkami” wprowadzanymi przez agresorów. W Krakowie walkę prowadzono wszelkimi dostępnymi metodami: od sabotażu, bojkotu, poprzez propagandę, do walki zbrojnej włącznie. Kraków – przed wojną centrum polskiej kultury i nauki, siedziba Dowództwa Okręgu Korpusu - dysponował zarówno tradycjami wojskowymi i zapleczem intelektualnym zdolnym podjąć ciężar tworzenia, prowadzenia i kierowania konspiracyjnymi strukturami odradzającego się na emigracji i w podziemiu państwa polskiego. Tworzyły się zatem w Krakowie konspiracyjne organizacje wojskowe: powstające na bazie przedwojennych partii politycznych oraz pozostające poza tymi strukturami partyjnymi. Partie w oparciu o swe „wojskówki” obok walki zbrojnej z okupantem chciały w podziemiu realizować również cele partyjno-polityczne.Do końca grudnia 1939 roku na terenie Krakowa podjęły działalność konspiracyjną, m.in.: Polska Organizacja Bojowa (POB), Tajna Armia Polska (TAP), Unia, Związek Czynu Zbrojnego (ZCZ), Wojskowa Organizacja Krakowa (WOK), „Racławice”. Wszystkie one włączyły się w struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bezpośrednio lub etapami, tak jak POB, która weszła najpierw w skład Wojskowej Organizacji Wolności „Znak”, by w styczniu 1943 roku ostatecznie podporządkować się AK. Hasłem do rozpoczęcia „podporządkowania” konspiracji w Krakowie były wytyczne gen. M. Karaszewicz-Tokarzewskiego i misja mjr Feliksa Ankersteina „Olgierda” (b. z-cy szefa Wydziału Specjalnego Oddziału II Sztabu Głównego WP) przybyłego 7 listopada 1939 roku do Krakowa. Przywiózł on ogólne wytyczne dla dywersji w Kraju, które stały się podstawą do procesu ujednolicenia organizacji konspiracyjnych i koordynowania działań przeciw okupantowi. Jednak wiele organizacji konspiracyjnych wojskowych znalazło się poza tym procesem mniej lub bardziej z własnego wyboru, tworząc kolejne struktury podziemne. Powstała w grudniu 1940 roku Komenda Obrońców Polski utworzyła inspektorat obejmujący działaniem obszar GG z czterema okręgami (krakowski, kielecki, lubelski i warszawski). Nie zdołała rozwinąć jednak szerszej działalności. Natomiast Wojskowa Grupa Nadwiślańska, założona w maju 1940 roku przez Tadeusza Fedorowicza „Ran” i Jana Kubina organizacyjnie podporządkowała się w lutym 1941 roku Wojskowej Służbie Ochrony Powstania (WSOP), zachowując jednak pełną autonomię. W 1942 roku formacja ta przekształciła się w Zbrojne Pogotowie Narodu (ZPN). Komendantem Okręgu Kraków ZPN po wcieleniu Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej (WGW) został Jan Kubin „Jasio”. (dotychczasowy d-ca Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej), natomiast, komendantem miasta Krakowa z ramienia ZPN, został „Orlik”.GESTAPOKto pierwszy posłużył się nazwą: Gestapo?Hans Berndt Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twierdzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzędnik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy Ge/ heime / Sta / ats / po / lizei - Tajnej Policji Państwowej.Nikt wtedy zapewne nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzędziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitlerowskich paladynów, uzna Gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: "wygląda tak, jakby układała go ręka szatana".Kiedy Gestapo powstawało, w III Rzeszy Niemcy sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej "tysiącletniej Rzeszy". Ale historia hitleryzmu niemieckiego zaczęła się już o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii NSDAP w 1919 roku, aby poprzez walkę, euforię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka - Adolfa Hitlera. Był on Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym perspektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego - bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wówczas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera?Nazwisko - Hitler pojawiło się później, kiedy Maria Schiclgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler dorósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem.Krakowskie struktury Gestapo były silnie rozbudowane. Dla konspiracji i Ruchu Oporu największe zagrożenie stawiała gestapowska agentura niezmiernie silnie rozbudowana i wielce pomocna krakowskiej siedzibie Gestapo przy ul. Pomorskiej."TEODORA DUŻEGO"ŻYWOT KRAKOWSKIRzadko się mówi i pisze o tym człowieku, pomimo, że żyją w Krakowie ludzie, którzy znali go i pamiętają przejawy jego zdziczenia. Koledzy z Sicherheitspolizei nazwali go „Teodorem Dużym”. Jego prawdziwe nazwisko to Rudolf Körner. Zawodowy policjant drezdeńskiej Sicherheitspolizei przybył w 1939 roku do Krakowa z gronem kolegów dla spełnienia misji agenturalnej. Doświadczenie wyniesione w pracy w drezdeńskiej policji szybko zapewniło mu mocną gestapowską pozycję. Był wśród tych agentów którzy ściśle współpracowali z Pomorską. O jego agenturalnej działalności pisała Jadwiga K. B. z Nysy na początku 1945 roku.ŻYDOWSCY KOLABORANCIAutorka listu poznała Körnera w krakowskiej melinie jego żydowskich współpracowników. Wspomnienia Jadwigi K. B. są sugestywne. Zapamiętała Körnera jako rasowego Niemca. Wysoki, łysawy blondyn, oczy trochę bawole i torby pod oczami. Życie Körner miał urozmaicone, mieszkał w gmachu Gestapo, gdzie odbywały się jego spotkania z żydowskimi konfidentami oraz ich werbunki. Kiedyś, gorącym latem wypatrzył Körnera patrol Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) – wydzielony pion organizacyjny Armii Krajowej - gdy płynął kajakiem Wisłą od klasztoru Norbertanek w stronę Wawelu. Wówczas towarzyszyła mu piękna kobieta, ani żona, ani żadna ze znanych już podziemiu agentek. Czasami odwiedzała go w Krakowie jego żona, ale najczęściej odwiedzały go inne kobiety, najczęściej szły z nim do łóżka piękne młode Żydówki, agentki Gestapo. Do dzisiaj nie udało się precyzyjnie ustalić z kim Körner pracował w swoim tzw. podreferacie agenturalnym. Znane jest nazwisko m.in. Willi Rommelmanna z Weimaru. „Wsławił” się tam odrażającym postępkiem wprowadzając do swojego mieszkania młodą, piękną Żydówkę, którą zgwałcił i następnie zastrzelił.Podziemie rzuciło dowódcom gestapowskiej agentury wyzwanie: wiemy o was wszystko!OTO NAJGŁOŚNIEJSZY DOKUMENT„Goniec Krakowski” numer 282 z 1 grudnia 1943 roku, drukowany w Wieliczce i sprzedawany na ulicach Krakowa po 25 groszy. W rubryce „Nauka i wychowanie” inserat: „Listę konfidentów Gestapo, wydanie II znacznie poszerzone wraz z życiorysami sławnych mężów z Pomorskiej 2 zaopatrzone w liczne ryciny, fotografie oraz podobizny autografów, dostarcza członkom organizacji podziemnej – Kierownictwo Walki Podziemnej”. Np. rejestr nazwisk na literę „S” wynosił aż 126 pozycji. Czy blady strach padł na Gestapo? Oczywiście nie. Ale strach padł i to potężny na istniejącą żydowską agenturę. Znane było wykonywanie wyroków śmierci na  konfidentów przez struktury Polski Podziemnej. Jednakże agenci, najczęściej młode Żydówki wyzbyte były moralnych zasad, stając się skrajnie niebezpieczną kategorią agentów. Niektóre Żydówki działały zuchwale, niemal półjawnie, jakby gardząc życiem. Ich nazwiska notowano w meldunkach podziemia, pojawiały się również w podziemnym „Gońcu Krakowskim” w formie ogłoszeń:„Młode, przystojne Polki, z zawodu agentki Gestapo, pragną zawrzeć znajomość z członkami organizacji podziemnej”. Tu padają nazwiska nie polskie: Anna Fischer, Franciszka Eder, Elżbieta Buchholz, Irma Planicer, Helena Roth".Inny tekst „Gońca Krakowskiego”: „cztery przystojne Polki, dobrze sytuowane, znające doskonale fach konfidencki, pragną poznać panów z przeszłością konspiracyjną: Maria Fiedler, Urszula Telekiel, Charlotta Norban i Karola Erdman”.W kawiarni „Ziemiańska” w Krakowie przy ul. Mikołajskiej spotykała się grupka żydowskich kobiet i mężczyzn współpracujących z Gestapo, niemal oficjalnie. Dla Körnera w jesieni 1942 roku pracowało już ok. 25 żydowskich agentów, wśród których wybijały się takie postaci jak: Diamand, Burner, Spitz (ojciec), Stefa Brandstaetter, czy też Barbara  Schmeidel, ranna podczas zamachu w kawiarni „Ziemiańska”.W jednej z teczek archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie znajduje się dokument zatytułowany:„SPRAWA REZYDENTURY ŻYDOWSKIEJ".Pokój w którym mieli melinę żydowscy konfidenci był czymś pośrednim pomiędzy kawiarnią, a mieszkaniem. Ciężar rozpracowania niebezpiecznej agentury przejął kontrwywiad podziemia. Oto fragment raportu z dnia 3 lipca 1943 roku:„W wyniku prowadzonych wywiadów ustalono, że przy ul. Sławkowskiej 6 czterech osobników zajmuje pokój nr 2 na I piętrze i nr 10 na III piętrze dwa pokoje. Wszyscy czterej są niemeldowani, a wywieszone wizytówki są fałszywe. Są to agenci Gestapo Żydzi: Julian Appel, Mieczysław Bilewski, lub Biełewski, Marian Diamand oraz Żydówka Stefania  Brandstaetter. Obok na marginesie dopisek ołówkiem: „wszyscy czworo (…) są czynnymi członkami Gestapo uzbrojeni stale. Ostatnio dołączył do nich piąty Żyd, nazwiska nie ustalono”.Rezydentura żydowskich agentów działała do sierpnia 1944 roku. Wtedy nastąpiła ich likwidacja.Agentami Gestapo byli również policjanci żydowscy w gettach. (Jüdischer Ordnungsdienst dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani). Agentem Gestapo był krakowski adwokat Karol Buczyński żydowski policjant w getcie, po wojnie agent SB podobnie jak żydowski adwokat Maurycy Wiener. Współpracowali oni ściśle z prokuraturami wojewódzkimi w Krakowie, Gołdą, Rekiem, Skwierawskim, czy też z sędzią Sądu Wojewódzkiego Korbielem, za pieniądze umarzając rozmaite przestępstwa, donosząc również na opozycję.Oto krótko spisana historia żydowsko – konfidenckiej grupy działającej w Krakowie w latach wojny, gdy Niemcy masowo uśmiercali Żydów. Tekst nie wyczerpuje wszystkich źródeł świadczących o ogromie zdrady i kolaboracji, które wystąpiły właśnie w Krakowie, obok starych synagog i świętych miejsc Żydów.Opracowanie  Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.        
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

DYREKCJA MUZEUM AUSCHWITZ ZAKAZUJE ŚPIEWANIA POLSKIEGO HYMNU POD ŚCIANĄ ŚMIERCI

$
0
0
Ilustracja: 
zbrodnie
DYREKCJA MUZEUM AUSCHWITZ ZAKAZUJE ŚPIEWANIA POLSKIEGO HYMNU POD ŚCIANĄ ŚMIERCIPodczas obchodów rocznicy wysłania pierwszych Polaków do obozu koncentracyjnego Auschwitz doszło do zgrzytów i incydentów. Według relacji uczestniczki obchodów Joanny Płotnickiej, Polakom zabroniono wniesieniana teren dawnego obozu polskich flag na drzewcach. „Były takie sytuacje, że te flagi były zdzierane z drzewców”.W piątek 14 czerwca przypadała 79 rocznica wysłania przez Niemców pierwszych Polaków do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Jest ona obchodzona jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych. Tegoroczne obchody zostały zainaugurowane Mszą Św. w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach, podczas której homilię wygłosił biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel. Podkreślił w niej, że jeśli obóz Auschwitz „był fabryką śmierci, to równocześnie można mówić, że ten obóz stał się manufakturą świętości”.Po południu złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą pierwszy transport, znajdującą się na budynku Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Oświęcimiu oraz przed Ścianą Straceń w byłym niemieckim obozie Auschwitz. Podczas uroczystości doszło jednak do incydentów. Andrzej Sznajder, historyk IPN z Katowic poinformował, że ich organizatorzy, czyli Muzeum Auschwitz-Birkenau, „nie widzieli potrzeby odśpiewania hymnu RP” przy budynku dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego (obecnie PWSZ im. rtm. Witolda Pileckiego - red.. w czym „wyręczyły ich Rodziny Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych”. Muzeum twierdzi, że Hymn Polski został odtworzony i odśpiewany przez uczestników w Miejscu Pamięci. Również ministerstwo kultury zaznaczyło, że zapalenie zniczy przy Ścianie Śmierci w Miejscu Pamięci, gdzie wcześniej odegrano polski hymn, było „kulminacyjnym punktem wieńczącym obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady”. Pojawiły się też informacje o innych incydentach. Polaków, którzy chcieli oddać hołd polskim ofiarom niemieckiego obozu koncentracyjnego, nie pozwolono wejść z polskimi flagami na drzewcach. W siecipojawiło się nagranie, na którym widać strażników uniemożliwiających kobiecie wniesienia polskiej flagi. Joanna Płotnicka, córka, wnuczka i prawnuczka polskich więźniów niemieckich obozów, w relacji dla Mediów Narodowych powiedziała, że uczestnikom zabroniono wniesienia na teren dawnego obozu polskich flag na drzewcach. – Były takie sytuacje, że te flagi były zdzierane z drzewców.Pomimo protestów ludzi tłumaczących, że idą złożyć hołd pod Ścianę Śmierci, a nie się nimi bić. Niestety, nie udało się tego wytłumaczyć – powiedziała Płotnicka. Dodała, że przez te utrudnienia rozpoczęcie uroczystości opóźniło się. Według jej relacji, kolejnym zgrzytem było zatrzymanie przez ochronę samochodu, który przywiózł kwiaty i wieńce - jak zaznaczyła, jedyne, które oficjalnie złożono pod Ścianą Śmierci.Samochód został następnie odholowany przez policję. Powodem było to, że znajdowały się na nim napisy: „Niemieckie obozy śmierci”, „Polska to nie Polin”, a także przekreślona swastyka". Podobnie postąpiono z innym samochodem z napisem „Stop antypolonizmowi”, zatrzymanym razem z kierowcą. W tym pojeździe przewożono wielką, 10-metrową polską flagę, przez co nie dostarczono jej na czas na uroczystość. Ostatecznie, już po zakończeniu oficjalnej części obchodów, udało się wejść z nią na teren byłego obozu. Płotnicka zaznaczyła też, żeprzedstawiciele Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich, którzy przez lata organizowali piątkowe święto i faktycznie wywalczyli, by było ono obchodzone, od 2016 roku są wykluczani przez dyrekcję Muzeum Auschwitz z organizowania obchodów. Kierownictwo placówki jakiś czas temu zdecydowało też, że odprawiana z tej okazji przez lata Msza św. nie może mieć miejsca na terenie dawnego obozu. Zdaniem Płotnickiej, dyrekcja Muzeum Auschwitz zakazuje też wykonywania polskiego hymnu pod Ścianą Śmierci. To jednak ostatecznie się powiodło. Po południu, gdy wspólnie z innymi uczestnikami i przedstawicielami różnych organizacji ponownie chciano odśpiewać Hymn Polski, uczyniono to już przez zamkniętą bramę. Nie wpuszczono ich do środka, tłumacząc, że Ściana Śmierci jest„strefą ciszy”.                                   Aleksander Szumański "Radio Pomost" ArizonaŹródła:https://evibe.me/11241-Radio-Pomost
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSKIE POGOTOWIE ABRAHAMA GANCWAJCHA. HISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHAHISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIEBezpośrednio po wkroczeniu Niemców do Lwowa po 22 czerwca 1941 roku błyskawicznie utworzona policja ukraińska z batalionem ukraińsko - niemieckim "Nachtigall", wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Polaków i Żydów) urządziła w lwowskim więzieniu Brygidki kilkuset Żydom i Polakom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swą prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca 1941 roku, wśród lwowskich bolszewików wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwłaszcza część wojska, milicja i NKWD powróciły. Można więc mówić o drugiej okupacji Lwowa. Okres pod koniec 1944 roku  historycy uważają za początek drugiej okupacji Lwowa przez Sowietów, praktycznie zaś była to jednak trzecia okupacja sowiecka miasta Lwowa.Przez kilka dni po ucieczce bolszewików ze Lwowa panowała anarchia, Niemcy zaś stojąc jeszcze w przemyskim Zasaniu wcale się do Lwowa nie spieszyli. NKWD orientując się w tych poczynaniach do Lwowa powróciło, głównie po to, aby wymordować resztę lwowskich więźniów.W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wierząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąganiem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteligenci. Tych wszystkich, których powracający funkcjonariusze NKWD zastali w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych. Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka lwowskich Polaków i Żydów. Niedługo po wkroczeniu Niemców do Lwowa, 4 lipca 1941 roku niemiecko - ukraiński batalion "Nachtigall" wymordował 45 polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej, Wzgórzach Wuleckich we Lwowie. Niemiecko - ukraińska machina zbrodnicza mordowała tak Polaków jak i Żydów, zresztą nie tylko we Lwowie, ale i na całych Kresach Południowo - Wschodnich i Małopolsce Wschodniej II Rzeczypospolitej.Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bolszewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski super szpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwiestiach" i „Prawdzie" zaczęły się ukazywać artykuły wychwalające skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - znając programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim pojawiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Generalnym Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich najzdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Sowiecki.Wróćmy do lwowskiego Holokaustu, zresztą nie tylko lwowskich Żydów, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkraczając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było 1 września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z Generalnego Gubernatorstwa. Kiedy hitlerowcy opuszczali Lwów w r. 1944 we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukrywanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, czasem antyhitlerowców, działających dla Wehrmachtu, np. szyjących mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).Metody mordowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik, albo w obozie przy ulicy Janowskiej zwanym Uniwersytetem Zbirów, lub w jego sąsiedztwie. Wymordowanie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut, wśród męczarni spowodowanych dusznością.Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udzielenia pomocy Polakom, czy też Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w stosunku do Polaków i Żydów we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.Zagadnienie to dotyczy zresztą wszystkich totalitaryzmów. Rozmawiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami milicji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, prostakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem, że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich sowieckiej  hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zacofanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetknięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko bogaczom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztaczanymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Polacy i Żydzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.Upór, z którym hitlerowcy to swoje Ausrottung postanowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wansee (ostateczne załatwienie sprawy żydowskiej przez samego Hitlera) przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczonej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transportowy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przed hitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu, ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hitlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znaleziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii ( słynna "Victoria" malowana na elewacjach kamienic) na wszystkich frontach w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród niemiecki.Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wzajemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że pewna ich część wybrała  współpracę z Gestapo. Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał – Judenrat (Gmina  żydowska), który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników Judenratów od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.Widziałem w getcie przemyskim również policjantów żydowskich uzbrojonych jedynie w pałki gumowe, którymi maltretowali ziomków, również dzieci, niejednokrotnie raniąc ich dotkliwie.. Opisuje to szczegółowo Hannah Arendt wybitna historyczka żydowska, w pracy „Eichmann w Jerozolimie”, jak również Emanuel Ringelblum historyk żydowski, patron Żydowskiego Instytutu Historycznego, w nigdy nie zapomnianej pracy „Kronika getta warszawskiego”.Dla ułatwienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy masowy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowanych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytuacji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w getcie, przy pomocy zbrojnej Armii Krajowej z męstwem Żydowskiego Związku Wojskowego. Ale we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała położenie Żydów, ale mimo tego Polacy Żydów ukrywali, pomimo pamięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez żydowską młodzież we Lwowie.Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warszawy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów (szmalcowników). Delegatury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawały na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i niełatwo było do nich się dobrać.Tak więc lwowski Holokaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerowskim władcą Francji.Należy zawsze pamiętać, iż kultura Polski wiele zawdzięcza lwowskim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeld, polonista Kleiner, prawnik Maurycy Allerhand; neurolog Rothfeld - Rostowski, filolog Auerbach, kompozytor Koffler, malarz Lille - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sędziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do rozwoju miasta Semper Fidelis - Zawsze Wiernego Lwowa. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wiceprezydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajes, redaktor naczelny patriotycznej gazety żydowskiej „Chwila”, pisma odwrotnie proporcjonalnego do obecnej ogólnopolskiej żydowskiej „Gazety Wyborczej”, bardziej nienawidzącej Polski, Polaków, polskości i Kościoła rzymskokatolickiego, niż słynne amerykańskie lobby żydowskie.Byli też wśród Żydów kolaboranci z Gestapo, głównie w Judenratach utworzonych gett. Przy ich pomocy Niemcy zgładzili znacznie więcej Żydów niż mogli uczynić to sami. Żydowscy konfidenci we Lwowie posiadali legitymacje umożliwiające im poruszanie się poza murami getta, co stało się postrachem dla Żydów ukrywających się na tzw. aryjskich papierach.Holocaust całkowicie zlikwidował również tę część ludności Lwowa która była jego chlubą, jak wyżej wymienieni. W obecnej  chwili (rok 2015) Żydzi w 75 procentach stanowią władze Ukrainy po majdańskich rozruchach, a ci którzy pozostali przy życiu i ich potomkowie  nie odgrywają tam żadnej roli, co stanowi paradoks, iż są obiektem ekscesów antysemickich, banderowskich partii politycznych i samego prezydenta Żyda Walzmana Petro Poroszenkę. Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury, Przedmurza chrześcijańskiej Europy.Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie językiem żydowskim (jidysz) , ukraińskiego w ogóle nie używali, często mówiąc również gwarą tzw. szmoncesem.Szmonces wniósł bardzo wiele do polskiej kultury, czego wyraźnym przykładem jest kabaretowy „Sęk” Konrada Toma prezentujący ów tekst m.in. w kabarecie Dudek przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Proszę posłuchać, szczerze polecam: http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s (link is external)10 sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli wielką akcję likwidacyjną getta lwowskiego, będącego jedną z największych zamkniętych dzielnic żydowskich w okupowanej Europie. Do 23 sierpnia do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 50 tys. Żydów.„Akcja likwidacji getta, z niewielką przerwą, trwała dwa tygodnie. W ciągu tych (...) dni i nocy naziści oraz ich pomocnicy z policji żydowskiej i ukraińskiej polowali na swe ofiary jak doświadczeni myśliwi. Wyciągali je z domów, starannie ukrytych schowków, piwnic, poddaszy i wywozili na stację Kleparów, ładowali do wagonów i odprawiali do komór gazowych lub na rozstrzelanie” – pisał o eksterminacji lwowskich Żydów Jakub Honigsman. („Zagłada Żydów lwowskich”). LWÓW ZDOBYTYLwów - znajdujący się od 22 września 1939 r. w rękach sowieckich - został zdobyty przez Niemców 30 czerwca 1941 r. W chwili zajmowania miasta przez wojska niemieckie przebywało w nim ponad 160 tys. Żydów.Już w pierwszych dniach po zajęciu Lwowa Niemcy zaczęli represjonować ludność żydowską (pierwszy pogrom Żydów urządzono 2 lipca). Rozgłaszano, że lwowscy Żydzi zamordowali wiele tysięcy więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców), za których śmierć w rzeczywistości odpowiedzialność ponosili funkcjonariusze NKWD.Żydów bito i mordowano, rabowano ich majątek, nakładano na nich ogromne kontrybucje, palono synagogi i demolowano należące do nich sklepy. Niemcy posuwali się również do świętokradztwa, dewastowali żydowskie cmentarze i zmuszali Żydów do używania macew do budowy chodników miejskich.W połowie lipca 1941 r. władze niemieckie nakazały Żydom noszenie żółtej gwiazdy Dawida na ramieniu; wprowadzono także obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku 14-60 lat. Ograniczono prawa Żydów w zakresie korzystania z miejskiej przestrzeni publicznej, środków transportu i instytucji kultury.Dna 22 lipca 1941 r. utworzono lwowski Judenrat, na czele którego stanął adwokat Józef Parnas (został zamordowany w październiku tego roku za odmowę wysyłania Żydów do obozów pracy). Trzy dni później wybuchły w mieście nowe, wyjątkowo krwawe zamieszki antyżydowskie, które przeszły do historii pod nazwą „Dni Petlury” (od nazwiska Symona Petlury, prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1919-1926). Przez kilka dni wymordowano ponad 2 tys. Żydów.„Ulice miasta przedstawiały żałosny widok. Przez na wpół opustoszałe ulice przeciągały gromadki wyrostków uzbrojonych w kije, siekiery, noże, łopaty, widły, bijąc w niemiłosierny sposób każdego przechodnia wyglądającego na Żyda” – wspominał świadek wydarzeń Edmund Kessler. („Przeżyć Holocaust we Lwowie”)1 sierpnia 1941 r. obszar Generalnego Gubernatorstwa powiększył się o dystrykt Galicję (obejmował dawne województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Jego gubernatorem został Karl Lasch. Inną czołową postacią dystryktu był dowódca SS i policji gen. Fritz Katzmann, autor tzw. Raportu Katzmanna – dokumentacji zagłady Żydów galicyjskich.Jeszcze w 1941 roku powstały na terenie dystryktu ośrodki pracy przymusowej dla ludności żydowskiej: obóz Janowski we Lwowie oraz obozy w Winnikach, Ostrowcu, Kurowicach, Lackach, Drohobyczu, Jaktorowie, Borysławiu i Pluchowie.POWSTAJE GETTO6 listopada 1941 r. na mocy zarządzenia gubernatora Lascha w północno-zachodniej części Lwowa utworzono żydowskie getto (według innych źródeł getto miało powstać we wrześniu lub w październiku). W jego granicach znalazły się m.in. ulice: Zamarstynowska, Zniesienia, część Warszawskiej i Połtawskiej. Zamknięta dzielnica było położona blisko linii kolejowej Lwów-Tarnopol.W ciągu miesiąca w getcie miało zamieszkać obowiązkowo 136 tys. Żydów, z czego ok. 80 tys. musiało się tam przeprowadzić z „aryjskiej” części miasta. W dzielnicy żydowskiej panowały katastrofalne warunki egzystencji. Żydzi mieszkali w stłoczonych mieszkaniach, wielu z nich umierało z głodu, chorób (w getcie często wybuchały epidemie tyfusu) i wycieńczenia.Niemcy podzielili ludność żydowską na przydatną (zdolną do pracy) i nieprzydatną. Okupanci skrupulatnie kontrolowali zaświadczenia o pracy; ci, którzy ich nie posiadali, przeważnie, dzieci, starcy i kobiety, byli rozstrzeliwani lub wywożeni do obozów koncentracyjnych. Miejscem ich egzekucji były m.in. tzw. Piaski położone na Łyczakowie, na przedmieściach Lwowa.Jak pisał Kessler, grupy w składzie trzech osób, z reguły – jeden gestapowiec i dwóch ukraińskich żołnierzy SS, odzianych w czarne mundury i hełmy "przetrząsały domy, zabierały każdego, który wyglądem przypominał starca lub był niechlujnie odziany. W tych warunkach, w jakich Żydzi żyli, niejeden 30-letni mężczyzna czy kobieta przypominali starców”.Żydów represjonowano także w więzieniach znajdujących się w granicach dzielnicy żydowskiej: przy ul. Weissenhoffa i przy ul. Źródlanej.LIKWIDACJA GETTAPod koniec lutego 1942 r. Żydom zabroniono opuszczania getta pod groźbą kary śmierci. Właściwe przygotowania do ostatecznej eksterminacji Żydów rozpoczęły się w marcu, co było związane z początkiem Akcji Reinhardt, zaplanowanej przez nazistów zagłady Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa (za jej początek przyjmuje się likwidację getta w Lublinie rozpoczętą 16 marca 1942 r.).Podczas tzw. pierwszej akcji deportacyjnej z lwowskiego getta w marcu 1942 r. ok. 15 tys. Żydów miano skierować „do pracy przy osuszaniu bagien na Polesiu”, podczas gdy w rzeczywistości ich zamordowano. Akcje deportacyjne Żydów trwały także w kolejnych miesiącach, co było zapowiedzią generalnej likwidacji getta.Niemieckie patrole oraz współpracująca z nimi żydowska I ukraińska policja organizowały blokady uliczne. Policjantom pomagali członkowie SS i funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej.10 sierpnia rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna getta, "policjanci wdzierali się do budynków, wypędzali z nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Następnie zbierali ich w grupy i pod eskortą dowozili lub doprowadzali na stację Kleparów. Stały tam przygotowane wagony bydlęce” – pisał Honigsman.W jednym wagonie przebywało jednorazowo nawet 150 osób. Trudy podróży okazywały się mordercze dla wielu z nich. Miejscem docelowym transportów był niemiecki obóz zagłady w Bełżcu.EKSTERMINACJAPo wyładunku Żydów rozbierano i kierowano do komór gazowych w celu przymusowej „dezynfekcji”. „Ludzie stali jeden przy drugim: 700-800 osób na 25 metrach kwadratowych. SS - owcy stłoczyli ich jeden do drugiego, jak tylko było to w ogóle możliwe. Zamknięto drzwi, pozostali oczekiwali nago swej kolejki na zewnątrz. Ludzi mieli zabić spalinami silnika dieslowskiego. Silnik jednak nie zadziałał. [...] Dopiero po 2 godzinach i 49 minutach silnik zaczął pracować. Minęło jeszcze 25 minut. Teraz na pewno większość nie żyje. Widać to przez małe okienko, gdy na chwilę oświetlono komory. Po 28 minutach oddycha zaledwie kilka osób. W końcu po 32 minutach nikt nie żyje” – pisał w raporcie z sierpnia 1942 r. naoczny świadek mordów Żydów w Bełżcu, oficer SS Kurt Gerstein.Podczas akcji likwidacyjnej getta na śmierć do Bełżca wysłano ok. 50 tys. Żydów. Ci, którzy nie znaleźli się w transportach do obozu zagłady byli rozstrzeliwani na miejscu lub odsyłani do obozów pracy.Po akcji zmniejszono obszar zamkniętej dzielnicy żydowskiej; utworzono tzw. nowe getto zamykające się wzdłuż ulic: Zamarstynowskiej, Warszawskiej, Kleparowskiej. Na niewielkim obszarze zamieszkało wówczas 36 tys. Żydów.10 listopada getto przekształcono w zamknięty obóz pracy, tzw. Julag (Judenlager; istniał Julag A – dla robotników i Julag B – dla kobiet i dzieci) i oddzielono od reszty miasta ogrodzeniem. Komendantem obozu został sadystycznie usposobiony wobec Żydów oficer SS Josef Grzymek.Jesienią kontynuowano obławy i wywózki Żydów do Bełżca. Pod koniec 1942 r. we Lwowie znajdowało się ok. 24 tys. Żydów.Przez cały czas gestapo prowadziło akcję propagandową zachęcającą mieszkańców miasta do denuncjowania ukrywających się Żydów. Mimo że za pomoc w ich ukrywaniu groziła śmierć, wielu lwowiaków z rodzinami narażało swe życie, aby ich ratować. Wśród Polaków pomagających Żydów byli m.in. Julia Szczepaniuk, Zygmunt Frankowski i Włodzimierz Sokołowski. Żydów ukrywał także polski kanalarz Leopold Socha, główny bohater filmu Agnieszki Holland „W ciemności” (2011).W czerwcu 1943 r. Niemcy przeprowadzili ostatnią akcję wysiedleńczą w getcie. Natrafiła ona na niespodziewany opór. Podczas jego tłumienia Niemcy zamordowali lub wywieźli do obozów pracy przeszło 20 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich popełniło samobójstwo.Po likwidacji getta Lwów został ogłoszony miastem „wolnym od Żydów” (Judenfrei). Według Raportu Katzmanna do końca czerwca 1943 r. Niemcy zamordowali ok. 435 tys. galicyjskich Żydów.Żydowski ekonomista, badacz historii Galicji Wschodniej oraz społeczności żydowskiej na Zachodniej Ukrainie prof. Jakub Honigsman w pracy "Zagłada Żydów lwowskich (1941 - 1944 ) m.in. podaje :POCZĄTEK OKUPACJI NIEMIECKIEJ I SOWIECKIEJ. PIERWSZE POGROMY ŻYDÓW.22 września 1939 roku Lwów został zajęty przez Sowietów. Rok 1940 rozpoczął się obławami i aresztowaniami polskich i żydowskich działaczy organizacji politycznych. Taki los spotkał wiceprezydenta Lwowa i prezesa Żydowskiego Związku Obywatelskiego Wiktora Chajesa..Aresztowano i deportowano do ZSRS działaczy partii lewicowych - Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Polskiej Partii Socjalistycznej, miejscowych komunistów. Terror jaki wprowadziło NKWD objął wszystkie warstwy społeczne. Deportowano żydowskich posłów i senatorów - Michała Ringla, Zwi Hellera, Henryka Rosmarina i wielu innych. Deportowano z obszaru Ukrainy Zachodniej 64.583 żydowskich uciekinierów spod okupacji hitlerowskiej.Wśród aresztowanych i deportowanych byli też Żydzi lwowscy - ludzie nauki, kultury, żołnierze Wojska Polskiego zmobilizowani w sierpniu 1939 roku do walki z niemickim  okupantem. Wielu Żydów zostało zamordowanych przez NKWD w Katyniu i w innych miejscach zagłady. Wojna sowiecko - niemiecka rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. W dziewiątym dniu wojny o godzinie 4.00 nad ranem wkroczyły do Lwowa wojska niemieckie w towarzystwie niemiecko - ukraińskiego batalionu Nachtigall (Słowiki) oraz wyżsi oficerowie Gestapo i policji. Według ich instrukcji powołano policję ukraińską dla Lwowa i całego dystryktu. Wspólnie z niemieckimi  Sonderkommando 4a i 4b przeprowadzili aresztowania i pogromy. Niemieccy żandarmi i ukraińska policja  wyganiali Żydów z domów, zmuszali ich do czyszczenia ulic gołymi rękami lub własnymi ubraniami.. Bili ich przy tym żelaznymi prętami i pałkami. Do zabójstw niewinnych ludzi dochodziło w całym mieście. Wielu Żydów wymordowano na miejscu.30 czerwca 1941 roku  w budynku lwowskiej "Proswity" zebrali się przywódcy organizacji ukraińskich i ogłosili "Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego". oświadczając:" Odnowione ukraińskie państwo będzie ściśle współpracować z narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami( ...), które pod przywództwem Adolfa Hitlera stworzy nowy porządek na świecie (...)."Po kilku dniach hitlerowcy zlikwidowali ukraińskie organy rządowe założone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a ich działaczy aresztowali. Pomimo tego kolaboranci ukraińscy w dalszym ciągu kolaborowali z Niemcami.2 lipca 1941 roku wybuchł pogrom Żydów we Lwowie. Niemcy wraz z ukraińską policją zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórka lwowskich więzień na Łąckiego, do Brygidek, Pełczyńską, Jachowicza, gdzie ich katowano aż do śmierci. Ściany więzień dookoła podwórza, aż po pierwsze piętro oblane były krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałkami mózgu.Tego samego dnia rozlepiono na słupach ogłoszeniowych i lwowskie radio podało wiadomości, że w lwowskich więzieniach odnaleziono trupy Ukraińców i Polaków zamordowanych przez bolszewików i Żydów. Następnego dnia hitlerowcy zgromadzili na podwórkach więzień Ukraińców, Polaków i Żydów i pokazywali im zwłokipomordowanych w czerwcu 1941 roku przez NKWD. Zgromadzonych gapiów Niemcy poinformowali, że zrobili to Żydzi. Tłum skierował się więc do bicia Żydów. Część pobitych zmarła na miejscu.Podobne prowokacje urządzali Niemcy w wielu zajętych miastach Galicji Wschodniej. Doprowadziły one do wybuchu pogromów, które trwały cały tydzień. Tylko w samym Lwowie zabito 6 tysięcy Żydów. 4 lipca 1941 roku batalion ukraiński Nachtigall zamordował na stoku Góry Wuleckiej Wzgórzach Wuleckich 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni.Podobnie NKWD mordowała więźniów przed ucieczką ze Lwowa przed Niemcami, a krew z mózgami mordowanych więźniów widniała na ścianach otaczających podwórko lwowskich Brygidek, co sam widziałem po 22 czerwca 1941 roku.UTWORZENIE JUDENRATU"22 lipca 1941 r. decyzją komendanta wojennego gen. Rentza i starosty miasta dr Jurija Polanskiego powołano Radę Żydowską (Judenrat). Prawdopodobnie Polanski zaproponował, by przewodniczącym Judenratu został znany prawnik, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie został znany prawnik - Maurycy Allerhand, ale ten nie przyjął propozycji, argumentując, że jest stary i chory. Wówczas zaproponowano staroście adwokata od lutego 1937 do 1938 roku  komisarza rządowego gminy wyznaniowej żydowskiej, trzykrotnego prezesa zarządu żydowskiej organizacji filantropijnej B'nai B'rith (żydowskiej loży masońskiej dopisek A.S.), asymilatora, byłego oficera armii austro - węgierskiej dr Józefa Parnasa.  Za przyzwoleniem Niemców przekazano Judenratowi "autonomiczną" władzę nad żydowskimi mieszkańcami. W rzeczywistości  Judenrat stał się "organem wykonawczym hitlerowskiego aparatu zarządzania Żydami na podbitym terytorium" podporządkowanym niemieckiej policji i SS. Judenrat posiadał rozbudowaną strukturę zarządu. Składał się z około dwudziestu trzech wydziałów, sekcji i podwydziałów. Były to m.in. wydziały: Finansów, Opodatkowania, Socjalny, Zaopatrzenia , Pracy, Gospodarczy, Ochrony Zdrowia, Sanitarny, Prawniczy, Mieszkaniowy, Pogrzebowy i podwydział Rozdzielania Mebli (Möbelausteilungen). Przy przysiedlaniu Żydow do "odrębnej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej", czyli getta, najintensywniej pracował podwydział Rozdzielania Mebli i Wydział Zaopatrzenia z komisją Oszczędności i Podarunków tzw. Sachleistungskommission,którą Żydzi nazywali Raubkomission (komisja rabunku). Członkowie tej komisji rekwirowali z żydowskich mieszkań drogie meble, dywany, lustra oraz inne wartościowe przedmioty, a następnie wszystko przekazywali  jako daniny hitlerowcom. Rabowali też pracownicy wydziałów gospodarczych Judenratu. Powstanie Judenratu nie zapobiegło dalszym pogromom. Drugi pogrom, nazywany też "dniami Petlury" rozpoczął się rankiem 25 lipca 1941 roku z inspiracji hitlerowców, którzy ustanowili święto atamana ukraińskiego Symona Petlury, zabitego przez żydowskiego emigranta  w 1926 roku. Policja ukraińska i jej pomocnicy wdzierali sie do mieszkań żydowskich, okradali i zabijali niewinnych, przerażonych Żydów. Pogrom trwał do 28 lipca 1941 roku, ale najwięcej ofiar przyniosły dwa pierwsze dni., W pogromie zamordowano 2 tysiące Żydów. Wielu zostało aresztowanych i osadzonych w lwowskich więzieniach, przede wszystkim w więzieniu przy ul. Łąckiego, skąd znaczną część wywieziono wkrótce na Piaski ( obóz Janowski zwany Uniwersytetem zbiorów dopisek A. S,). I tam ich rozstrzelano. Kierownictwo Judenratu na czele z dr. Józefem Parnasem po tej zbrodni zwróciło się do lwowskich Żydów z wezwaniem do złożenia w kasie Judeenratu przy ul. Starotandetnej 2 pieniędzy i wszelkich kosztowności  w celu spłacenia nałożonej na Żydów kontrybucji wynoszącej 20 milionów rubli. W wezwaniu zaznaczono, że spłatę rozłożono na 2 raty. Pierwszą wynoszącą 10 milionów rubli musiano spłacić w banku miejskim do 2 sierpnia 1941 roku, a drugą do 6 sierpnia 1941 roku. Poinformowano też, że jeżeli kontrybucja nie zostanie spłacona w wyznaczonym terminie, władza przeprowadzi akcję represyjną. W tym czasie aresztowano ok. 2 tysiące Żydów, znanych i szanowanych obywateli miasta i uznano ich za zakładników. Resztę Żydów ogarnęła panika, każdy spieszył zanieść do kasy Judenratu jakąś sumę pieniędzy, złotą lub srebrną ozdobę, cenny przedmiot, a nawet rodzinną pamiątkę. Pomoc Żydom ofiarowali też przedstawiciele inteligencji polskiej. Bezinteresownie oddawali Żydom pieniądze, złoto, nie zważając na konsekwencje tych gestów. W ten sposób 2 sierpnia 1941 roku część kontrybucji została spłacona. POLICJA ŻYDOWSKA W GETTACH NIEMIECKICH W OKUPOWANEJ POLSCEUMSCHLAG (EMANUEL RINGELBLUM "KRONIKA GETTA WARSZAWSKIEGO" STR.  426 - 428).Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy) – nieistniejąca rampa kolejowa przy ulicy Stawki 4/6 w Warszawie, która wraz ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich do obozu zagłady w Treblince oraz obozów w dystrykcie lubelskim."Na tym warszawskim placu i na cmentarzu każdego dnia odbywały się egzekucje setek ludzi, starców, słabowitych, chorych. Zabijali na ogół tych wszystkich, którzy nie byli w stanie odbyć "podróży" do Treblinki. Tak było na początku akcji, później zaniechano tego. Obawiali się widocznie, aby wieści o tym nie dotarły do miasta, co mogłoby źle wpłynąć na ludność. Co najmniej 20 tysięcy ludzi zamordowano. którzy gnani głodem, rozpaczą,  beznadziejnością swej sytuacji nie mieli sił by walczyć dłużej. Nie mieli po prostu gdzie mieszkać - ich mieszkania przydzielono jakiemuś "szkopowi". Nie pozostało im nic innego jak pójść dobrowolnie na śmierć.  POLICJA ŻYDOWSKA"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała sie również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Obecnie mozg sili się nad rozwiązaniem zagadki, jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedzą, że wszyscy idą na rzeź. Niektórzy uważają, że każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu 300 tysięcy Żydów - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Inni zaś wskazują na to, że do policji poszli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelka cenę przetrwać ciężkie czasy i uważali, że wszystkie środki prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę, nawet kosztem życia wielu ludzi. . Nic dziwnego, że przy takiej pozbawionej wszelkich skrupułów postawie, która wyraźnie cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych do najniższych stopni policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia. Pozostaje przecież faktem, że w czasie wysiedlenia policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami zrabowanymi Żydom wespół z Ukraińcami. Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów. Niejedna kryjówka Żydów został "nakryta" w "aryjskich" częściach miasta przez policję żydowską i żydowskich kolaborantów Gestapo. Ofiary, które zniknęły z oczu Niemców wyłapywał policjant żydowski. W czasie marszu do wagonów, wielu Żydów, którym udało się szczęśliwie przedostać do miejsca, gdzie stali zwolnieni, zawlekali siłą z powrotem do wagonów policjanci żydowscy. W ten sposób dziesiątki, a może nawet setki Żydów, w ciągu tych dwóch godzin, policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo się podczas blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci zaciągali do wagonów lub do kolumny udającej się na Umschlag. Scena, którą widziałem na Dzikiej 3, w dniu , kiedy każdy policjant winien był dostarczyć pięć "łebków" pozostanie symbolem policji żydowskiej. Widziałem żydowskiego policjanta prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starszą kobietę, na ramieniu miał siekierę. Siekierą rozbijał mieszkania. Kiedy już był blisko Umschlagplatzu, gdzie stała straż, zawstydził się, zdjął z ramienia swój oręż - siekierę i niósł ją w ręku. W owych dniach widziano  przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabych konwojowali na rikszach.Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag.Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy "Kohna i Hellera" lub na zwykłe wozy ciężarowe. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na  śmierć.Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Ci, którzy pozostali przy życiu nigdy tego nie zapomną, trzeba będzie należycie to karać.ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHADo akcji wysiedleńczej przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne organizacje i grupy.Czołowe miejsce w owym poczcie zajmuje "Pogotowie Ratunkowe" Abrahama Gancwajcha osobników o amarantowych czapkach w getcie warszawskim, instytucja szalbiercza, która nie udzieliła pomocy ani jednemu Żydowi! Działalność tego "Pogotowia Ratunkowego" ograniczała się do sprzedawania za grube pieniądze legitymacji i amarantowych czapek owego "pogotowia". Zwalniały one - przy pomocy Abrahama Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami i darowiznami na kontrybucje. Mundur "Pogotowia Ratunkowego" dawał ponadto możność robienia rozmaitych afer i szantaży typu  sanitarnego, jak donosy np. o wypadkach, zachorowaniach na tyfus etc. Tak oto bandycka szajka  aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty  wysyłania Żydów na tamten świat . I ta właśnie żydowska szajka  Abrahama Gancwajcha wyróżniała sie wyjątkową brutalnością, okrucieństwem, nieludzkim postępowaniem i grabieżą. Czerwone czapki pokryły się czerwonymi plamami krwi, nieszczęśliwych, pomordowanych Żydów. Oprócz "Pogotowia Ratunkowego" Abrahama  Gancwajcha w zbrodniczych akcjach pomagali urzędnicy Judenratów.Ocena żydowskich władz getta warszawskiego przez ocalałych z pogromu Żydów:"Wiekopomna zdrada Rady Żydowskiej w Warszawie " pisał dr Szymon Datner " która się wyraziła w formie zgody na przeprowadzenie "wysiedlenia" pozostanie na zawsze obok zdrady żydowskiej służby porządkowej niezatartą plamą na honorze władz żydowskich getta".GETTO LWOWSKIEGetto lwowskie (niem. Ghetto Lemberg) – getto dla ludności żydowskiej we Lwowie zorganizowane przez okupacyjne władze hitlerowskie w czasach II wojny światowej.Spis powszechny z 1931 roku wykazał, że spośród  Żydów zamieszkujących Lwów, część z nich  posługiwała się na co dzień w mowie językiem żydowskim lub hebrajskim. 14 lipca 1941 niemiecki komendant wojskowy miasta wydał nakaz noszenia przez ludność żydowską białej opaski z błękitną gwiazdą Dawida. 22 lipca tego roku starosta miejski Hans Kujath ogłosił decyzję o powołaniu Judenratu.  Początkowo Niemcy chcieli powołać na to stanowisko profesora prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Maurycego Allerhanda, jednak po jego skutecznej odmowie, funkcję tę objął Józef Parnas. W skład Rady Żydowskiej weszli oprócz Parnasa również adwokat Adolf Rotfeld (wiceprzewodniczący), Henryk Landsberg, Edmund Szercer i lekarz Izydor Ginsberg (stan na jesień 1941).Pod koniec lipca władze niemieckie nałożyły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By skłonić ludność żydowską do uległości w spełnianiu żądań w dniach 25-28 lipca 1941 przeprowadzano pierwszy pogrom zwany wielką akcją, lub dniami Petlury ze względu na udział ludności ukraińskiej w mordzie. Zniszczono miejskie synagogi i cmentarze, a śmierć poniosło ok. 2 tys. Żydów. 28 lipca przewodniczący Judenratu wezwał  ludność do zapłacenia kontrybucji, zapewne nie przewidując  następnych milionowych roszczeń - wyłudzeń.Właściwa historia getta lwowskiego zaczyna się 18 września 1941, gdy gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej w północnej części miasta – na Zniesieniu (w innych źródłach pisze się o 7 września, 8 października lub 8 listopada). Do 15 grudnia 1941 ludność żydowska miała się przenieść do specjalnej dzielnicy - łącznie w jej granicach zgromadzono 136 tys. osób narodowości żydowskiej (wcześniej na terenie dzielnicy mieszkało 20-30 tys. lwowian). Podczas akcji przesiedleńczej zabito ok. 5 tys. Żydów.W październiku 1941 władze niemieckie zamordowały przewodniczącego Judenratu Józefa Parnasa za odmowę współpracy w dostarczaniu ludności żydowskiej do obozów pracy. Na stanowisko przewodniczącego powołano dr. Awrama Rotfelda. W tym samym miesiącu przy ul. Janowskiej utworzono obóz pracy (Uniwersytet Zbirów).W pierwszym roku władze niemieckie organizowały specjalne akcje, które miały doprowadzić do zmniejszenia się liczby ludności żydowskiej w getcie (m.in. akcje pod mostem, futrzana, przesiedlania, błyskawiczna).Akcja przesiedlania nastąpiła w marcu 1942, gdy wywieziono do Bełżca 15 tys. nieprzydatnych do pracy ludzi (tzw. element aspołeczny). Akcja błyskawiczna odbyła się 24 czerwca 1942 – w ciągu jednego dnia zabito od 6 do 8 tys. Żydów, którzy mieszkali poza granicami getta (za pozwoleniem władz niemieckich).W sierpniu 1942 miała miejsce z kolei tzw. wielka akcja – ok. 50 tys. Żydów wysłano do obozu w Bełżcu. Po tej operacji na terenie getta mieszkało już tylko 50 tys. Żydów.30 sierpnia 1942 generał Fritz Katzmann wydał rozporządzenie o zmniejszeniu obszaru getta – obejmowało ono teraz obszar ograniczony ulicami Zamarstynowską (od wschodu), wałem kolejowym prowadzącym od mostu na Zamarstynowskiej do ul. Tetmajera (od południa), ul. Tetmajera (od zachodu) i budynkiem na ul. Zamarstynowskiej 105 (od północy).Na początku września 1942 roku Niemcy dokonali pokazowego zabójstwa przewodniczącego Judenratu Henryka Landsberga oraz kilku innych jego członków – ciała powieszonych wystawione były przez kilka dni na widok publiczny.W listopadzie (lub we wrześniu teren getta otoczono żelaznym ogrodzeniem. W tym samym miesiącu Niemcy zorganizowali tzw. akcję listopadową, wywożąc do obozu janowskiego od 5 do 7 tys. Żydów. Na jesieni wybuchła w getcie epidemia tyfusu (codziennie umierało ok. 50 osób).W styczniu 1943 podjęto decyzję o przekształceniu dzielnicy w obóz pracy (tzw. Jüdische Lager, Julag) i poddaniu jej pod zarząd SS. Dalsze 10 tys. Żydów wywieziono do obozu koncentracyjnego. W dniach 30 stycznia – 4 lutego 1943 dokonano ostatecznej rozprawy z Judenratem zabijając jej ostatniego przewodniczącego Edwarda Eberzona.Ostateczna likwidacja getta dokonała się w dniach 1-16 czerwca 1943, gdy pozostałych przy życiu mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trakcie likwidacji getta doszło do trwającego dwa tygodnie powstania pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Po wywiezieniu mieszkańców do obozu janowskiego, Lwów został ogłoszony miastem wolnym od Żydów (Judenfrei, Judenrein).             Aleksander Szumański "Lwowskie Spotkania" Dokumenty, źródła, cytatty: http://historia.newsweek.pl/getto-we-lwowie--70-lat-temu-niemcy-rozpoczeli-likwidacje,94884,1,1.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_lwowskie http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zaglada-polakow-i-zydow-we-lwowie Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" wydawca "Czytelnik, Warszawa 1983 Jakub Honigsman ""Zagłada Żydów lwowskich" (1941 - 1944) wydawca, Żydowski Instytut Historyczny Warszawa, 2007  
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEM NIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGO

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEMNIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGOAutor dr Tomasz SommerMord popełniony przez Niemców w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku został wbrew faktom przypisany Polakom i wciąż funkcjonuje jako polska zbrodnia. Tymczasem na jaw wychodzi coraz więcej dowodów wskazujących, że śledztwo prowadzone przez prokuratora Radosława Ignatiewa z IPN celowo działało w kierunku zbagatelizowania przesłanek wskazujących na sprawstwo niemieckie. Jednym z aspektów takich działań jest interpretacja historii łusek, które znaleziono na miejscu zbrodni podczas przerwanej przez Lecha Kaczyńskiego ekshumacji, przeprowadzonej częściowo w 2001 roku. Gdy zespół ekshumacyjny poinformował o tych znaleziskach od razu zaczęła kampania prowadząca do takiego zinterpretowania ich pochodzenia, by przypadkiem nie można było wyciągnąć narzucającego się wniosku, że skoro są łuski – to na miejscu byli Niemcy. W dodatku ci Niemcy używali broni.Początek tej negacjonistycznej narracji znajdujemy już w wywiadzie, jakiego prowadzący ekshumację prof. Andrzej Kola udzielił latem 2001 roku dziennikarzowi “Rzeczpospolitej” Andrzejowi Kaczyńskiemu. Dziennikarz już w pierwszym pytaniu dotyczącym łusek starał się udowodnić, że wystrzelili je tam nie Niemcy…a przyniosły dzieci.:”-(Andrzej Kaczyński “Rzeczpospolita”). Proszę opowiedzieć o odkrytych przedmiotach. W marcu (2001 r. przypisek Red.) natrafiliście w stodole na cztery łuski karabinowe odpalone, skupione w jednym miejscu, co by wskazywało, że nie zostały wystrzelone w stodole, tylko przyniesione, na przykład w kieszeni, może przez dziecko. Znaleźliście też osobno jeszcze jedną nie wystrzeloną, czy tak? – (prof. Andrzej Kola) Nie. Jedna łuska, od mosina, znaleziona w narożniku stodoły, rzeczywiście była niewystrzelona; to mogła służyć np. do zabawy. A te cztery łuski znaleźliśmy w hołdzie ziemi z płytkiego rowu wykopanego w celu zlokalizowania podmurówki. Normalnie byśmy je pieczołowicie lokalizowali, analizowali miejsce, ale to był jednodniowy rekonesans. Dlatego nie mogę powiedzieć, czy pierwotnie te cztery łuski leżały obok siebie. Później, na przełomie maja i czerwca, gdy przekopaliśmy cały teren stodoły, łusek było dużo i też nie w jakimś charakterystycznym układzie. – Nie zostały wydobyte z grobu? – Owszem, były też łuski znalezione w mogile np. jedna od mauzera leżącego pod głową z pomnika Lenina. Należy je wiązać z wypadkami 10 lipca 1941r.Leżały na głębokości nie więcej niż 60 cm. Musiały dostać się tam wtedy, kiedy powstawał grób. Nie mogły tam zostać wciśnięte później. W grobie zewnętrznym ponad szczątkami w układzie anatomicznym , znaleźliśmy, odsiewając spalone kości od ziemi pocisk pistoletowy kalibru 9 mm. A właściwie był to tylko zewnętrzny płaszcz pocisku niezdeformowany. O czym to świadczy? Że został wystrzelony do człowieka i uwiązł w miękkiej tkance. Następnie tkanka spłonęła, a ołowiany rdzeń pocisku wytopił się. -Prokurator Lucjan Nowakowski z IPN uważa, że skoro większość znalezionych łusek była wykonana nie z mosiądzu, lecz ze stali, nie mogła być użyta w 1941 r.ponieważ Niemcy zaczęli je produkować dopiero w 1942 roku. – Mnie ta interpretacja nie przekonuje. Nie wyjaśnia na przykład z jakiej przyczyny tak znaczna liczba znalazła się w jednym miejscu. Pewna część łusek , tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939 r. Jak widać z tego fragmentu wywiadu od razu rozpoczęła się próba przesunięcia czasu  wystrzelenia łusek pochodzących z miejsca zbrodni  na okres po 1941 roku, aby wykluczyć niemieckie sprawstwo. I kampania ta przyniosła efekty. Dziś na polskiej stronie Wikipedii znaleźć można następujący passus, który jest jednym z elementów doktryny o polskim sprawstwie:  “W pobliżu stodoły w Jedwabnem   znaleziono około dwustu łusek lub innych części amunicji oraz części uzbrojenia, a w masowej mogile znaleziono przedmiot, który wstępnie uznano za płaszcz pocisku kalibru 9 mm. 20 grudnia 2001 śledztwo IPN potwierdziło, że znalezione przedmioty pochodziły prawdopodobnie z okresu I Wojny Światowej lub najwcześniej z roku 1942. Ekspertyza wykazała, że fragment metalu znaleziony w mogile nie był elementem amunicji, lecz metalowym przedmiotem nieznanego zastosowania”Co ciekawe, zdania te są cytatem z kolejnego tekstu dziennikarza Andrzeja  Kaczyńskiego z “Rzeczpospolitej”, tym razem z grudnia 2001 roku. Dziennikarz ten najwyraźniej został rzucony na odcinek “załatwienia problemu łusek”.JAK WYKLUCZONO ROK 1941 Z HISTORII ŁUSEK  Duża ilość łusek typu Mauser 7,92 mm, w dodatku ze specyficznymi odkształceniami części wylotowej skłaniała do wniosku, ze zostały one wystrzelone z karabinu maszynowego typu MG. Problem dla antypolskiej interpretacji ich datowania stanowiła jedna z łusek, na której została wybita data 1939 – bo sugerowało to użycie w Jedwabnem wersji karabinu bliskiej tej dacie, a ponieważ w 1939 roku w Jedwabnem z karabinów maszynowych nie strzelano, wchodził w grę właśnie rok 1941, gdy w miasteczku znów pojawili się Niemcy. Ponieważ na łusce, a dokładnie w jej środku znajdował się charakterystyczny ślad odkształceniowy będący efektem usuwania łuski z karabinu, prokurator Ignatiew całkiem słusznie zadecydował o zwrócenie się do władz niemieckich o przeprowadzenie eksperymentu polegającego na odstrzelenie pocisku kontrolnego z wytypowanej broni i stwierdzeniu, jakie ślady ten proces pozostawił – co miało dopasować łuskę do modelu broni z której ją wystrzelono.Jako, że łuska datowana jest na 1939 rok, w grę wchodziły dwa modele karabinu z identycznym mechanizmem odwodzącym  – MG 34/41 i MG 42.Jak się okazało, władze niemieckie nie posiadają modelu MG 34/41. Eksperyment został wykonany na modelu MG 42. I okazało się, że ślady się zgadzają – pociski mogły być wystrzelone z tej broni. To jednak wcale nie oznacza, że pocisk nie mógł równie dobrze wystrzelony z wersji MG 34/41 – zwłaszcza, że posiadała ona identyczny mechanizm opróżniania komory.Prokurator Ignatiew dokonał więc nieprawidłowej interpretacji efektów eksperymentu. Dowiódł on bowiem tylko tyle, że łuski wypadły z karabinu MG 42  albo MG 34/41, natomiast nie wykluczyły użycia tej drugiej broni. Prawidłowy wniosek wyciągnięty z eksperymentu powinien więc brzmieć: łuski zostały wystrzelone z modelów MG 42 albo MG34/41 w latach funkcjonowania tej broni, czyli w okolicach lat 1941 i 1942     Co ciekawe, z dokumentów śledztwa wynika, że prokurator Ignatiew znów źle interpretując niemieckie dokumenty starał się udowodnić, że model 34/41 był w użyciu od lutego 1942 roku, co wyraźnie wskazuje, iż zdawał sobie sprawę, że naciąga fakty.To też jednak nieprawda. Model MG 34/41 był w użyciu w 1941 roku podczas realizacji planu Barbarossa, czyli czerwcowego ataku na Związek Sowiecki, bo generalnie został przygotowany na tę kampanię. Istnieje nawet zdjęcie pokazujące niemieckich żołnierzy z taką bronią na Białorusi w okolicach Mohylewa, w lipcu 1941 roku  – a trzeba pamiętać, że Jedwabne do niemieckiego ataku w czerwcu 1941 roku było częścią właśnie Białorusi Republiki Sowieckiej.ZAFAŁSZOWANA BALISTYKAWbrew ustaleniom prokuratora Ignatiewa, całkiem możliwe jest więc, że w 1941 roku Niemcy strzelali z tej broni w Jedwabnem. A contario  ( przeciwnie – dop. AS) nie ma żadnego historycznego uzasadnienia dla jej użycia w tym miejscu w roku 1942. Oczywiście śledczy powoływali się, by uzasadnić pojawienie się tam łusek na walki toczone w okolicach Jedwabnego przez Niemców z atakującymi Sowietami w styczniu 1945 roku. Tyle, ze prawdopodobieństwo, by karabin maszynowy  z 1942 roku został  użyty w walce w 1945 roku, jest bardzo niewielkie – po modelu MG 42  tworzono kolejne wersje tej broni, a zużywalność karabinów maszynowych o takiej szybkostrzelności jak MG jest bardzo duża.Prawdopodobieństwo użycia tej broni w 1941 roku jest więc znacznie większe niż w 1945 roku. W dodatku w 1945 roku jej użycie pozostawiłoby zapewne  znacznie większe skupiska łusek – i to nowszych, gdyż broń w celach obronnych  używana była przecież ze stanowisk stacjonarnych, a przy jej szybkostrzelności mogłoby  chodzić nawet o tysiące łusek. Oczywiście dotarcie do większej ilości łusek, które na pewno znajdują się w grobie w Jedwabnem, pewnie mogłoby tę sprawę do końca wyjaśnić. Ale do tego potrzebna jest ekshumacja.DOWODY Z WIZNYTymczasem pojawiły się nowe dowody na to, że Niemcy używali karabinów MG 34/41 w akcji mordowania Żydów. Dariusz Szymanowski ze Stowarzyszenia “Wizna 1939”  przed dziewięciu laty zapisał tam relację jednego ze świadków popełnionego tam mordu na Żydach:“Czy może Pan wskazać to miejsce, gdzie tych Żydów zamordowano, to gdzieś tutaj, tak?– Tak,  tu o…Jakby wziął w stronę tego zboża i do tego miejsca. O gdzieś tu był kanałek wykopany…tak, o tu, mniej więcej.– I tu Niemiec stał i z karabinu…?– Nie jeden!, Kilku było.- I z karabinu maszynowego strzelał tu do tych leżących?– Tak, z automatu.– I co?– I następne…– Na tych kładli się, co leżeli zabici w dole?– Tak, na nich. Jeszcze później jak zawalili  ziemię…tu nie jest głęboko, tak gdzieś  z tyle (ok. 80 cm – przyp. DS), to ziemia popękana była, jeszcze się ruszali, a ci zawalili i dobijali…”W zeszłym roku Szymanowski z kolegami ze stowarzyszenia, przy pomocy przyrządów geolokacyjnych przebadał teren gdzie doszło do egzekucji. I znalazł łuski niemal identyczne  jak te z Jedwabnego. Jego znalezisko może okazać się przekonującym dowodem, że w okolicach Jedwabnego działał uzbrojony niemiecki oddział  mordujący Żydów po którym pozostały charakterystyczne ślady archeologiczne, zapewne dowodzony przez Hermanna  Schapera, którego prokuratorowi  Ignatiewowi nie udało się przesłuchać.DO CZEGO NIEMCY UŻYLI BRONI W JEDWABNEM?Według relacji części świadków Niemcy dokonali mordu na Żydach w Jedwabnem w dwóch etapach.Najpierw do stodoły  zaprowadzono grupę młodszych mężczyzn, którym kazano nieść resztki pomnika Lenina. Dopiero później do stodoły doprowadzono resztę Żydów i podpalono ją. Ta pierwsza licząca być może kilkadziesiąt osób grupa została w jakiś sposób zamordowana. Do dzisiaj nie wiadomo jak. Jeśli grupa Niemców mordująca Żydów w Wiźnie była tożsama z mordercami z Jedwabnego, to zapewne egzekucję przeprowadziła w podobny sposób – przy pomocy karabinu maszynowego.ROZWIĄZANIE ZAGADKI LEŻY W ZIEMIW czwartek 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem zginęło pomiędzy  300 a 400 Żydów. Ich śmierć jest kamieniem węgielnym antypolskiej propagandy niszczącej wizerunek kraju za granica, a także umożliwiającej działanie antypolskich agend wewnątrz kraju. Śledztwo prowadzone na początku lat dwutysięcznych przez IPN , jak widać z powyższych danych nie było rzetelne. A ostateczna prawda w tej sprawie znajduje się bardzo blisko. Nieco ponad metr pod ziemią na miejscu zbrodni w Jedwabnem.Trzeba tylko po nią sięgnąć….Dokumenty, źródła, cytaty:–  “Najwyższy Czas” nr 29 – 30 ; 08 – 21 lipca 2019“Ujawniamy, kto strzelał w Jedwabnem” – “Tajemnica łusek z Jedwabnego”autor dr Tomasz Sommer.                 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHA. HISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIEBezpośrednio po wkroczeniu Niemców do Lwowa po 22 czerwca 1941 roku błyskawicznie utworzona policja ukraińska z batalionem ukraińsko - niemieckim "Nachtigall", wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Polaków i Żydów) urządziła w lwowskim więzieniu Brygidki kilkuset Żydom i Polakom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swoją prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca 1941 roku, wśród lwowskich bolszewików wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwłaszcza część wojska, milicja i NKWD powróciły. Można więc mówić o drugiej okupacji Lwowa. Okres pod koniec 1944 roku  historycy uważają za początek drugiej okupacji Lwowa przez Sowietów, praktycznie zaś była to jednak trzecia okupacja sowiecka miasta Lwowa.Przez kilka dni po ucieczce bolszewików ze Lwowa panowała anarchia, Niemcy zaś stojąc jeszcze w przemyskim Zasaniu wcale się do Lwowa nie spieszyli. NKWD orientując się w tych poczynaniach do Lwowa powróciło, głównie po to, aby wymordować resztę lwowskich więźniów.W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wierząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąganiem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteligenci. Tych wszystkich, których powracający funkcjonariusze NKWD zastali w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych. Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka lwowskich Polaków i Żydów. Niedługo po wkroczeniu Niemców do Lwowa, 4 lipca 1941 roku niemiecko - ukraiński batalion "Nachtigall" wymordował 45 polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej, Wzgórzach Wuleckich we Lwowie. Niemiecko - ukraińska machina zbrodnicza mordowała tak Polaków jak i Żydów, zresztą nie tylko we Lwowie, ale i na całych Kresach Południowo - Wschodnich i Małopolsce Wschodniej II Rzeczypospolitej.Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bolszewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski super szpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwiestiach" i w „Prawdzie" zaczęły ukazywać się artykuły wychwalające skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - znając programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim pojawiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Generalnym Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich najzdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Sowiecki.Wróćmy do lwowskiego Holokaustu, zresztą nie tylko lwowskich Żydów, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkraczając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było 1 września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z Generalnego Gubernatorstwa.Kiedy Niemcy opuszczali Lwów w 1944 roku we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukrywanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, czasem antyhitlerowców, działających dla Wehrmachtu, np. szyjących mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).Metody mordowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik, albo w obozie przy ulicy Janowskiej zwanym Uniwersytetem Zbirów, lub w jego sąsiedztwie. Wymordowanie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut, wśród męczarni spowodowanych dusznością.Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udzielenia pomocy Polakom, czy też Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w stosunku do Polaków i Żydów we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.Zagadnienie to dotyczy zresztą wszystkich totalitaryzmów. Rozmawiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami milicji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, prostakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem, że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich sowieckiej  hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zacofanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetknięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko bogaczom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztaczanymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Polacy i Żydzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.Upór, z którym Niemcy to swoje Ausrottung postanowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wansee ("ostateczne załatwienie sprawy żydowskiej" przez samego Hitlera) przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczonej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transportowy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przed hitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu, ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hitlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znaleziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii ( słynna "Victoria na wszystkich frontach" malowana na elewacjach kamienic) w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród niemiecki.Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wzajemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że pewna ich część wybrała  współpracę z Gestapo. Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał – Judenrat (Gmina  żydowska), który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników Judenratów od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.Widziałem w getcie przemyskim również policjantów żydowskich uzbrojonych jedynie w pałki gumowe, którymi maltretowali ziomków, również dzieci, niejednokrotnie raniąc ich dotkliwie. HANNAH ARENDTOpisuje to szczegółowo Hannah Arendt niemiecka teoretyk polityki, filozof, publicystka pochodzenia żydowskiego, profesor Uniwersytetu w Chicagoi New School for Social Research w Nowym  Jorku. Do 1952 roku pracowała w komisji zajmującej się ratowaniem dorobku kulturalnego Żydów europejskich. Stworzyła jedną z najbardziej znanych teorii totalitaryzmu. Inspirowała się filozofią starożytną i filozofią Kanta. Była wybitną historyczką, która m.in. w pracy "Eichmann w Jerozolimie" wykazała ogrom odpowiedzialności za Holokaust Żydów w niemieckich gettach na terenie okupowanych krajów, w tym Polski w działalności żydowskiej policji.Patron Żydowskiego Instytutu Historycznego w warszawie Emanuel Ringelblum w swojej pracy "Kronika getta warszawskiego" szczegółowo opisał zbrodnie policji żydowskiej w niemieckim getcie w Warszawie.W Polsce żadna z  książek Hannah Arendt nie ukazała się w oficjalnym wydawnictwie krajowym do roku 1985 („Literatura na Świecie” nr 167).Dla ułatwienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy masowy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowanych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytuacji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w getcie, przy pomocy zbrojnej Armii Krajowej z męstwem Żydowskiego Związku Wojskowego, o którym nawet dzisiaj nie wolno wspominać.UKRAIŃSCY WROGOWIE POLAKÓWAle we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała położenie Żydów, ale mimo tego Polacy ukrywali Żydów, pomimo pamięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez żydowską młodzież we Lwowie.Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warszawy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów (szmalcowników). Delegatury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawały na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i niełatwo było do nich się dobrać.Tak więc lwowski Holokaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerowskim władcą Francji.Należy zawsze pamiętać, iż kultura Polski wiele zawdzięcza lwowskim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeld, polonista Kleiner, prawnik Maurycy Allerhand; neurolog Rothfeld - Rostowski, filolog Auerbach, kompozytor Koffler, malarz Lille - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sędziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do rozwoju miasta Semper Fidelis - Zawsze Wiernego Lwowa. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wiceprezydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajes, redaktor naczelny patriotycznej gazety żydowskiej „Chwila”, pisma odwrotnie proporcjonalnego do obecnej ogólnopolskiej żydowskiej „Gazety Wyborczej”, bardziej nienawidzącej Polski, Polaków, polskości i Kościoła rzymskokatolickiego, niż słynne amerykańskie lobby żydowskie, żądające od Polski obecnie już nie tylko 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem tzw. "restytucji mienia pożydowskiego", ale lasów, fabryk, placów, ulic, bilionów złotych, czyli światowe żydostwo chce przejąć Polskę w swoje władanie.  Byli też wśród Żydów kolaboranci z Gestapo, głównie w Judenratach utworzonych gett. Przy ich pomocy Niemcy zgładzili znacznie więcej Żydów niż mogli uczynić to sami. Żydowscy konfidenci we Lwowie i w innych miastach posiadali legitymacje umożliwiające im poruszanie się poza murami getta, co stało się postrachem dla Żydów ukrywających się na tzw. "aryjskich papierach" poza gettami.Holocaust całkowicie zlikwidował również tę część ludności Lwowa która była jego chlubą, jak wyżej wymienieni. W obecnej  chwili (rok 2017) Żydzi w 75 procentach stanowią władze Ukrainy po majdańskich rozruchach, a ci którzy pozostali przy życiu i ich potomkowie  nie odgrywają tam żadnej roli, co stanowi paradoks, iż są obiektem ekscesów antysemickich, banderowskich partii politycznych i samego prezydenta Żyda Walzmana( pseud. Petro Poroszenko). Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury, Antemurale Christianitatis - Przedmurza chrześcijańskiej Europy.Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie językiem żydowskim (jidysz) , ukraińskiego w ogóle nie używali, często mówiąc również gwarą tzw. szmoncesem.Szmonces wniósł bardzo wiele do polskiej kultury, czego wyraźnym przykładem jest kabaretowy „Sęk” Konrada Toma prezentujący ów tekst m.in. w kabarecie Dudek przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Proszę posłuchać, szczerze polecam:http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s  (link is external) 10 sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli wielką akcję likwidacyjną getta lwowskiego, będącego jedną z największych zamkniętych dzielnic żydowskich w okupowanej Europie. Do 23 sierpnia do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 50 tys. Żydów.„Akcja likwidacji getta, z niewielką przerwą, trwała dwa tygodnie. W ciągu tych (...) dni i nocy naziści oraz ich pomocnicy z policji żydowskiej i ukraińskiej polowali na swe ofiary jak doświadczeni myśliwi. Wyciągali je z domów, starannie ukrytych schowków, piwnic, poddaszy i wywozili na stację Kleparów, ładowali do wagonów i odprawiali do komór gazowych lub na rozstrzelanie” – pisał o eksterminacji lwowskich Żydów Jakub Honigsman. („Zagłada Żydów lwowskich”).LWÓW ZDOBYTYLwów - znajdujący się od 22 września 1939 r. w rękach sowieckich - został zdobyty przez Niemców 30 czerwca 1941 r. W chwili zajmowania miasta przez wojska niemieckie przebywało w nim ponad 160 tys. Żydów.Już w pierwszych dniach po zajęciu Lwowa Niemcy zaczęli represjonować ludność żydowską (pierwszy pogrom Żydów urządzono 2 lipca). Rozgłaszano, że lwowscy Żydzi zamordowali wiele tysięcy więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców), za których śmierć w rzeczywistości odpowiedzialność ponosili funkcjonariusze NKWD.Żydów bito i mordowano, rabowano ich majątek, nakładano na nich ogromne kontrybucje, palono synagogi i demolowano należące do nich sklepy. Niemcy posuwali się również do świętokradztwa, dewastowali żydowskie cmentarze i zmuszali Żydów do używania macew (płyt nagrobnych) do budowy chodników miejskich.W połowie lipca 1941 r. władze niemieckie nakazały Żydom noszenie żółtej gwiazdy Dawida na ramieniu; wprowadzono także obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku 14-60 lat. Ograniczono prawa Żydów w zakresie korzystania z miejskiej przestrzeni publicznej, środków transportu i instytucji kultury.Dnia 22 lipca 1941 r. utworzono lwowski Judenrat, na czele którego stanął lwowski adwokat Józef Parnas (został zamordowany w październiku tego roku za odmowę wysyłania Żydów do obozów pracy). Trzy dni później wybuchły w mieście nowe, wyjątkowo krwawe zamieszki antyżydowskie, które przeszły do historii pod nazwą „Dni Petlury” (od nazwiska Symona Petlury, prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1919-1926). Przez kilka dni wymordowano ponad 2 tys. Żydów.„Ulice miasta przedstawiały żałosny widok. Przez na wpół opustoszałe ulice przeciągały gromadki wyrostków uzbrojonych w kije, siekiery, noże, łopaty, widły, bijąc w niemiłosierny sposób każdego przechodnia wyglądającego na Żyda” – wspominał świadek wydarzeń Edmund Kessler. („Przeżyć Holokaust we Lwowie”)1 sierpnia 1941 r. obszar Generalnego Gubernatorstwa powiększył się o dystrykt Galicja (obejmujący dawne województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Jego gubernatorem został Karl Lasch. Inną czołową postacią dystryktu był dowódca SS i policji gen. Fritz Katzmann, autor tzw. Raportu Katzmanna – dokumentacji zagłady Żydów galicyjskich.Jeszcze w 1941 roku powstały na terenie dystryktu ośrodki pracy przymusowej dla ludności żydowskiej: obóz Janowski (Uniwersytet Zbirów) we Lwowie oraz obozy w Winnikach, Ostrowcu, Kurowicach, Lackach, Drohobyczu, Jaktorowie, Borysławiu i Pluchowie.POWSTAJE GETTO6 listopada 1941 roku na mocy zarządzenia gubernatora Lascha w północno-zachodniej części Lwowa utworzono żydowskie getto (według innych źródeł getto miało powstać we wrześniu lub w październiku). W jego granicach znalazły się m.in. ulice: Zamarstynowska, Zniesienia, część Warszawskiej i Połtawskiej. Zamknięta dzielnica było położona blisko linii kolejowej Lwów-Tarnopol.W ciągu miesiąca w getcie miało zamieszkać obowiązkowo 136 tys. Żydów, z czego ok. 80 tys. musiało się tam przeprowadzić z „aryjskiej” części miasta. W dzielnicy żydowskiej panowały katastrofalne warunki egzystencji. Żydzi mieszkali w stłoczonych mieszkaniach, wielu z nich umierało z głodu, chorób (w getcie często wybuchały epidemie tyfusu) i wycieńczenia.Niemcy podzielili ludność żydowską na przydatną (zdolną do pracy) i nieprzydatną. Okupanci skrupulatnie kontrolowali zaświadczenia o pracy; ci, którzy ich nie posiadali, przeważnie, dzieci, starcy i kobiety, byli rozstrzeliwani lub wywożeni do obozów koncentracyjnych. Miejscem ich egzekucji były m.in. tzw. Piaski położone na Łyczakowie, na przedmieściach Lwowa.Jak pisał Kessler, grupy w składzie trzech osób, z reguły – jeden gestapowiec i dwóch ukraińskich żołnierzy SS, odzianych w czarne mundury i hełmy "przetrząsały domy, zabierały każdego, który wyglądem przypominał starca lub był niechlujnie odziany. W tych warunkach, w jakich Żydzi żyli, niejeden 30-letni mężczyzna czy kobieta przypominali starców”.Żydów represjonowano także w więzieniach znajdujących się w granicach dzielnicy żydowskiej: przy ul. Weissenhoffa i przy ul. Źródlanej.LIKWIDACJA GETTAPod koniec lutego 1942 r. Żydom zabroniono opuszczania getta pod groźbą kary śmierci. Właściwe przygotowania do ostatecznej eksterminacji Żydów rozpoczęły się w marcu, co było związane z początkiem Akcji Reinhardt, zaplanowanej przezNiemców - nazistów, zagłady Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa (za jej początek przyjmuje się likwidację getta w Lublinie rozpoczętą 16 marca 1942 r.).Podczas tzw. pierwszej akcji deportacyjnej z lwowskiego getta w marcu 1942 r. ok. 15 tys. Żydów miano skierować „do pracy przy osuszaniu bagien na Polesiu”, podczas gdy w rzeczywistości ich zamordowano. Akcje deportacyjne Żydów trwały także w kolejnych miesiącach, co było zapowiedzią generalnej likwidacji getta.Niemieckie patrole oraz współpracująca z nimi żydowska I ukraińska policja organizowały blokady uliczne. Policjantom pomagali członkowie SS i funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej (Ordnungdienst).10 sierpnia rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna getta, "policjanci wdzierali się do budynków, wypędzali z nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Następnie zbierali ich w grupy i pod eskortą dowozili lub doprowadzali na stację Kleparów. Stały tam przygotowane wagony bydlęce” – pisał Honigsman.W jednym wagonie przebywało jednorazowo nawet 150 osób. Trudy podróży okazywały się mordercze dla wielu z nich. Miejscem docelowym transportów był niemiecki obóz zagłady w Bełżcu.EKSTERMINACJAPo wyładunku, Żydów rozbierano i kierowano do komór gazowych w celu przymusowej „dezynfekcji”. „Ludzie stali jeden przy drugim: 700-800 osób na 25 metrach kwadratowych. SS - mani stłoczyli ich jeden do drugiego, jak tylko było to w ogóle możliwe. Zamknięto drzwi, pozostali oczekiwali nago swej kolejki na zewnątrz. Ludzi mieli zabić spalinami silnika dieslowskiego. Silnik jednak nie zadziałał (...). Dopiero po 2 godzinach i 49 minutach silnik zaczął pracować. Minęło jeszcze 25 minut. Teraz na pewno większość nie żyje. Widać to przez małe okienko, gdy na chwilę oświetlono komory. Po 28 minutach oddycha zaledwie kilka osób. W końcu po 32 minutach nikt nie żyje” – pisał w raporcie z sierpnia 1942 r. naoczny świadek mordów Żydów w Bełżcu, oficer SS Kurt Gerstein.Podczas akcji likwidacyjnej getta na śmierć do Bełżca wysłano ok. 50 tys. Żydów. Ci, którzy nie znaleźli się w transportach do obozu zagłady byli rozstrzeliwani na miejscu lub odsyłani do obozów pracy.Po akcji zmniejszono obszar zamkniętej dzielnicy żydowskiej; utworzono tzw. nowe getto zamykające się wzdłuż ulic: Zamarstynowskiej, Warszawskiej, Kleparowskiej. Na niewielkim obszarze zamieszkało wówczas 36 tys. Żydów.10 listopada getto przekształcono w zamknięty obóz pracy, tzw. Jułag (Judenlager; istniał Jułag A – dla robotników i Jułag B – dla kobiet i dzieci) i oddzielono od reszty miasta ogrodzeniem. Komendantem obozu został sadystycznie usposobiony wobec Żydów oficer SS Josef Grzymek.Jesienią kontynuowano obławy i wywózki Żydów do Bełżca. Pod koniec 1942 r. we Lwowie znajdowało się ok. 24 tys. Żydów.Przez cały czas Gestapo prowadziło akcję propagandową zachęcającą mieszkańców miasta do denuncjowania ukrywających się Żydów. Mimo że za pomoc w ich ukrywaniu groziła śmierć, wielu lwowian z rodzinami narażało swoje życie, aby ich ratować. Wśród Polaków pomagających Żydom byli m.in. Julia Szczepaniuk, Zygmunt Frankowski i Włodzimierz Sokołowski. Żydów ukrywał także polski pracownik lwowskiej kanalizacji miejskiej Leopold Socha.W czerwcu 1943 roku Niemcy przeprowadzili ostatnią akcję wysiedleńczą w getcie. Natrafiła ona na niespodziewany opór. Podczas jego tłumienia Niemcy zamordowali lub wywieźli do obozów pracy przeszło 20 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich popełniło samobójstwo.Po likwidacji getta Lwów został ogłoszony miastem „wolnym od Żydów” (Judenfrei). Według Raportu Katzmanna do końca czerwca 1943 roku Niemcy zamordowali ok. 435 tys. galicyjskich Żydów.Żydowski ekonomista, badacz historii Galicji Wschodniej oraz społeczności żydowskiej na Zachodniej Ukrainie prof. Jakub Honigsman w pracy "Zagłada Żydów lwowskich (1941 - 1944 ) m.in. podaje :"LWÓW - POCZĄTEK OKUPACJI NIEMIECKIEJ I SOWIECKIEJ. PIERWSZE POGROMY ŻYDÓW.22 września 1939 roku Lwów został zajęty przez Sowietów. Rok 1940 rozpoczął się obławami i aresztowaniami polskich i żydowskich działaczy organizacji politycznych. Taki los spotkał wiceprezydenta Lwowa i prezesa Żydowskiego Związku Obywatelskiego Wiktora Chajesa (znanego mi osobiście, bywał w naszym mieszkaniu we Lwowie, przy ul. Jagiellońskiej 4; dopisek A.S).Aresztowano i deportowano do ZSRS działaczy partii lewicowych - Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Polskiej Partii Socjalistycznej, miejscowych komunistów. Terror jaki wprowadziło NKWD objął wszystkie warstwy społeczne. Deportowano żydowskich posłów i senatorów - Michała Ringla, Zwi Hellera, Henryka Rosmarina i wielu innych. Deportowano z obszaru Ukrainy Zachodniej 64.583 żydowskich uciekinierów spod okupacji hitlerowskiej.Wśród aresztowanych i deportowanych byli też Żydzi lwowscy - ludzie nauki, kultury, żołnierze Wojska Polskiego zmobilizowani w sierpniu 1939 roku do walki z niemieckim  okupantem.Wielu Żydów zostało zamordowanych przez NKWD w Katyniu i w innych miejscach zagłady.Wojna sowiecko - niemiecka rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. W dziewiątym dniu wojny o godzinie 4.00 nad ranem wkroczyły do Lwowa wojska niemieckie w towarzystwie niemiecko - ukraińskiego batalionu "Nachtigall" (Słowiki) oraz wyżsi oficerowie Gestapo i policji na czele z Theodorem Oberländerem – oficerem łącznikowym Abwehry z pułkiem Brandenburg i Romanem Szuchewyczem ("Tarasem Czuprynką") ukraińskim mordercą Polaków przez OUN - UPA.Według ich instrukcji powołano policję ukraińską dla Lwowa i całego dystryktu. Wspólnie z niemieckimi  Sonderkommando 4a i 4b przeprowadzili aresztowania i pogromy. Niemieccy żandarmi i ukraińska policja  wyganiali Żydów z domów, zmuszali ich do czyszczenia ulic gołymi rękami lub własnymi ubraniami.. Bili ich przy tym żelaznymi prętami i pałkami. Do zabójstw niewinnych ludzi dochodziło w całym mieście. Wielu Żydów wymordowano na miejscu.30 czerwca 1941 roku  w budynku lwowskiej "Proswity" zebrali się przywódcy organizacji ukraińskich i ogłosili "Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego". oświadczając:" Odnowione ukraińskie państwo będzie ściśle współpracować z narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami( ...), które pod przywództwem Adolfa Hitlera stworzy nowy porządek na świecie (...)."Po kilku dniach Niemcy - hitlerowcy zlikwidowali ukraińskie organy rządowe założone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a ich działaczy aresztowali. Pomimo tego kolaboranci ukraińscy w dalszym ciągu kolaborowali z Niemcami.2 lipca 1941 roku wybuchł pogrom Żydów we Lwowie. Niemcy wraz z ukraińską policją zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórka lwowskich więzień na Łąckiego, do Brygidek, Pełczyńską, Jachowicza, gdzie ich katowano aż do śmierci. Ściany więzień dookoła podwórza, aż po pierwsze piętro oblane były krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałkami mózgu.Tego samego dnia rozlepiono na słupach ogłoszeniowych i lwowskie radio podało wiadomości, że w lwowskich więzieniach odnaleziono trupy Ukraińców i Polaków zamordowanych przez bolszewików i Żydów. Następnego dnia hitlerowcy zgromadzili na podwórkach więzień Ukraińców, Polaków i Żydów i pokazywali im zwłokipomordowanych w czerwcu 1941 roku przez NKWD. Zgromadzonych gapiów Niemcy poinformowali, że zrobili to Żydzi. Tłum skierował się więc do bicia Żydów. Część pobitych zmarła na miejscu.Podobne prowokacje urządzali Niemcy w wielu zajętych miastach Galicji Wschodniej. Doprowadziły one do wybuchu pogromów, które trwały cały tydzień. Tylko w samym Lwowie zabito 6 tysięcy Żydów".4 lipca 1941 roku batalion ukraiński "Nachtigall" zamordował na stoku Góry Wuleckiej Wzgórzach Wuleckich 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni.Podobnie NKWD mordowała więźniów przed ucieczką ze Lwowa przed Niemcami, a krew z mózgami mordowanych więźniów widniała na ścianach otaczających podwórko lwowskich Brygidek.( co sam widziałem po 22 czerwca 1941 roku; dopisek A.S.)UTWORZENIE JUDENRATU22 lipca 1941 r. decyzją komendanta wojennego gen. Rentza i starosty miasta dr Jurija Polanskiego powołano Radę Żydowską (Judenrat). Prawdopodobnie Polanski zaproponował, by przewodniczącym Judenratu został znany prawnik, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie został znany prawnik - Maurycy Allerhand, ale ten nie przyjął propozycji, argumentując, że jest stary i chory. Wówczas zaproponowano staroście adwokata od lutego 1937 do 1938 roku  komisarza rządowego gminy wyznaniowej żydowskiej, trzykrotnego prezesa zarządu żydowskiej organizacji filantropijnej B'nai B'rith (żydowskiej loży masońskiej dopisek A.S.), asymilatora, byłego oficera armii austro - węgierskiej dr Józefa Parnasa.Za przyzwoleniem Niemców przekazano Judenratowi "autonomiczną" władzę nad żydowskimi mieszkańcami. W rzeczywistości  Judenrat stał się "organem wykonawczym hitlerowskiego aparatu zarządzania Żydami na podbitym terytorium" podporządkowanym niemieckiej policji i SS. Judenrat posiadał rozbudowaną strukturę zarządu. Składał się z około dwudziestu trzech wydziałów, sekcji i podwydziałów. Były to m.in. wydziały: Finansów, Opodatkowania, Socjalny, Zaopatrzenia , Pracy, Gospodarczy, Ochrony Zdrowia, Sanitarny, Prawniczy, Mieszkaniowy, Pogrzebowy i podwydział Rozdzielania Mebli (Möbelausteilungen). Przy przysiedlaniu Żydow do "odrębnej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej", czyli getta, najintensywniej pracował podwydział Rozdzielania Mebli i Wydział Zaopatrzenia z komisją Oszczędności i Podarunków tzw. Sachleistungskommission,którą Żydzi nazywali Raubkomission (komisja rabunku). Członkowie tej komisji rekwirowali z żydowskich mieszkań drogie meble, dywany, lustra oraz inne wartościowe przedmioty, a następnie wszystko przekazywali  jako daniny hitlerowcom. Rabowali też pracownicy wydziałów gospodarczych Judenratu.Powstanie Judenratu nie zapobiegło dalszym pogromom. Drugi pogrom, nazywany też "dniami Petlury" rozpoczął się rankiem 25 lipca 1941 roku z inspiracji hitlerowców, którzy ustanowili święto atamana ukraińskiego Symona Petlury, zabitego przez żydowskiego emigranta  w 1926 roku. Policja ukraińska i jej pomocnicy wdzierali sie do mieszkań żydowskich, okradali i zabijali niewinnych, przerażonych Żydów. Pogrom trwał do 28 lipca 1941 roku, ale najwięcej ofiar przyniosły dwa pierwsze dni., W pogromie zamordowano 2 tysiące Żydów. Wielu zostało aresztowanych i osadzonych w lwowskich więzieniach, przede wszystkim w więzieniu przy ul. Łąckiego, skąd znaczną część wywieziono wkrótce na Piaski ( obóz Janowski zwany Uniwersytetem Zbirów dopisek A. S,). I tam ich rozstrzelano. Kierownictwo Judenratu na czele z dr. Józefem Parnasem po tej zbrodni zwróciło się do lwowskich Żydów z wezwaniem do złożenia w kasie Judeenratu przy ul. Starotandetnej 2 pieniędzy i wszelkich kosztowności  w celu spłacenia nałożonej na Żydów kontrybucji wynoszącej 20 milionów rubli. W wezwaniu zaznaczono, że spłatę rozłożono na 2 raty. Pierwszą wynoszącą 10 milionów rubli musiano spłacić w banku miejskim do 2 sierpnia 1941 roku, a drugą do 6 sierpnia 1941 roku. Poinformowano też, że jeżeli kontrybucja nie zostanie spłacona w wyznaczonym terminie, władza przeprowadzi akcję represyjną. W tym czasie aresztowano ok. 2 tysiące Żydów, znanych i szanowanych obywateli miasta i uznano ich za zakładników. Resztę Żydów ogarnęła panika, każdy spieszył zanieść do kasy Judenratu jakąś sumę pieniędzy, złotą lub srebrną ozdobę, cenny przedmiot, a nawet rodzinną pamiątkę. Pomoc Żydom ofiarowali też przedstawiciele inteligencji polskiej. Bezinteresownie oddawali Żydom pieniądze, złoto, nie zważając na konsekwencje tych gestów. W ten sposób 2 sierpnia 1941 roku część kontrybucji została spłacona".POLICJA ŻYDOWSKA W GETTACH NIEMIECKICH W OKUPOWANEJ POLSCEEMANUEL RINGELBLUM - PATRON ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGO W WARSZAWIE.UMSCHLAG (EMANUEL RINGELBLUM "KRONIKA GETTA WARSZAWSKIEGO" STR.  426 - 428)."Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy) – nieistniejąca rampa kolejowa przy ulicy Stawki 4/6 w Warszawie, która wraz ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich do obozu zagłady w Treblince oraz obozów w dystrykcie lubelskim.Na tym warszawskim placu i na cmentarzu każdego dnia odbywały się egzekucje setek ludzi, starców, słabowitych, chorych. Zabijali na ogół tych wszystkich, którzy nie byli w stanie odbyć "podróży" do Treblinki. Tak było na początku akcji, później zaniechano tego. Obawiali się widocznie, aby wieści o tym nie dotarły do miasta, co mogłoby źle wpłynąć na ludność. Co najmniej 20 tysięcy ludzi zamordowano. którzy gnani głodem, rozpaczą,  beznadziejnością swojej sytuacji nie mieli sił by walczyć dłużej. Nie mieli po prostu gdzie mieszkać - ich mieszkania przydzielono jakiemuś "szkopowi". Nie pozostało im nic innego jak pójść dobrowolnie na śmierć".POLICJA ŻYDOWSKA"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała sie również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki, jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź.Niektórzy uważają, że każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu 300 tysięcy Żydów - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Inni zaś wskazują na to, że do policji poszli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelka cenę przetrwać ciężkie czasy i uważali, że wszystkie środki prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę, nawet kosztem życia wielu ludzi.  Nic dziwnego, że przy takiej pozbawionej wszelkich skrupułów postawie, która wyraźnie cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych do najniższych stopni policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia. Pozostaje przecież faktem, że w czasie wysiedlenia policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami zrabowanymi Żydom wespół z Ukraińcami.Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów.Niejedna kryjówka Żydów został "nakryta" w "aryjskich" częściach miasta przez policję żydowską i żydowskich kolaborantów Gestapo. Ofiary, które zniknęły z oczu Niemców wyłapywał policjant żydowski. W czasie marszu do wagonów, wielu Żydów, którym udało się szczęśliwie przedostać do miejsca, gdzie stali zwolnieni, zawlekali siłą z powrotem do wagonów policjanci żydowscy. W ten sposób dziesiątki, a może nawet setki Żydów, w ciągu tych dwóch godzin, policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo się podczas blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci zaciągali do wagonów lub do kolumny udającej się na Umschlag. Scena, którą widziałem na Dzikiej 3, w dniu , kiedy każdy policjant winien był dostarczyć pięć "łebków" pozostanie symbolem policji żydowskiej. Widziałem żydowskiego policjanta prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starszą kobietę, na ramieniu miał siekierę. Siekierą rozbijał mieszkania. Kiedy już był blisko Umschlagplatzu, gdzie stała straż, zawstydził się, zdjął z ramienia swój oręż - siekierę i niósł ją w ręku.W owych dniach widziano  przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabych konwojowali na rikszach.Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag.Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy "Kohna i Hellera" lub na zwykłe wozy ciężarowe. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na  śmierć.Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Ci, którzy pozostali przy życiu nigdy tego nie zapomną, trzeba będzie należycie to karać".ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHADo akcji wysiedleńczej Żydów, przeznaczonych na śmierć, przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne żydowskie organizacje i grupy. Czołowe miejsce zajmuje Pogotowie Ratunkowe Abrahama Gancwajcha o amarantowych czapkach, ta szalbiercza instytucja, która nie udzieliła ani jednemu Żydowi pomocy lekarskiej, a swą działalność ograniczyła do  wydawania za grube tysiące legitymacji i czapek. Zwalniały one - przy pomocy Abraham Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami. Mundur Pogotowia Ratunkowego dawał ponadto możność robienia najrozmaitszych afer i szantaży typu sanitarnego (donosy o wypadkach, zachorowania na tyfus, "parówki" itd.). Ta oto bandycka szajka żydowskich aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty wysyłania Żydów na tamten świat. I ta właśnie szajka wyróżniła się brutalnością i nieludzkim postępowaniem.Czerwone czapki okryły się czerwonymi plamami krwi nieszczęśliwych mas żydowskich.Oprócz Żydowskiego Pogotowia Ratunkowego Abrahama Gancwajcha pomagali w akcjach mordowania Żydów urzędnicy Judenratu  (Gminy Żydowskiej) (kahału).Spośród Niemców brali udział w akcji na ogół SS-mani. Ich "sława" jest uzasadniona.Abraham Gancwajch (ur. 1902 w Częstochowie, zm. prawdopodobnie w 1943 w Warszawie) – nauczyciel, dziennikarz, działacz syjonistyczny w ramach Ha-Szomer Ha-Cair. Kolaborant pod okupacją niemiecką, kierownik Urzędu do Walki z Lichwą i Spekulacją w getcie warszawskim.Abraham Gancwajch uzyskał tradycyjną edukację żydowską, miał nawet dyplom rabina.GETTO LWOWSKIEGetto lwowskie (niem. Ghetto Lemberg) –niemieckie  getto dla ludności żydowskiej we Lwowie zorganizowane przez okupacyjne władze Niemiec hitlerowskich  w czasie II Wojny Światowej.Spis powszechny z 1931 roku wykazał, że spośród  Żydów zamieszkujących Lwów, część z nich  posługiwała się na co dzień w mowie językiem żydowskim lub hebrajskim. 14 lipca 1941 roku niemiecki komendant wojskowy miasta wydał nakaz noszenia przez ludność żydowską białej opaski z błękitną gwiazdą Dawida. 22 lipca tego roku starosta miejski Hans Kujath ogłosił decyzję o powołaniu Judenratu (Rady Żydowskiej)  Początkowo Niemcy chcieli powołać na to stanowisko profesora prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Maurycego Allerhanda, jednak po jego skutecznej odmowie, funkcję tę objął Józef Parnas. W skład Rady Żydowskiej weszli oprócz Parnasa również adwokat Adolf Rotfeld (wiceprzewodniczący), Henryk Landsberg, Edmund Szercer i lekarz Izydor Ginsberg (stan na jesień 1941).Pod koniec lipca władze niemieckie nałożyły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By skłonić ludność żydowską do uległości w spełnianiu żądań w dniach 25-28 lipca 1941 przeprowadzano pierwszy pogrom zwany wielką akcją, lub dniami Petlury ze względu na udział ludności ukraińskiej w mordzie. Zniszczono miejskie synagogi i cmentarze, a śmierć poniosło ok. 2 tys. Żydów. 28 lipca przewodniczący Judenratu wezwał  ludność do zapłacenia kontrybucji, zapewne nie przewidując  następnych milionowych roszczeń - wyłudzeń.Właściwa historia getta lwowskiego zaczyna się 18 września 1941 roku, gdy gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej w północnej części miasta – na Zniesieniu (w innych źródłach pisze się o 7 września, 8 października lub 8 listopada). Do 15 grudnia 1941 roku ludność żydowska miała się przenieść do specjalnej dzielnicy - łącznie w jej granicach zgromadzono 136 tys. osób narodowości żydowskiej (wcześniej na terenie dzielnicy mieszkało 20-30 tys. lwowian). Podczas akcji przesiedleńczej zabito ok. 5 tys. Żydów.W październiku 1941 roku władze niemieckie zamordowały przewodniczącego Judenratu Józefa Parnasa za odmowę współpracy w dostarczaniu ludności żydowskiej do obozów pracy. Na stanowisko przewodniczącego powołano dr. Awrama Rotfelda. W tym samym miesiącu przy ul. Janowskiej utworzono obóz pracy (Uniwersytet Zbirów).W pierwszym roku władze niemieckie organizowały specjalne akcje, które miały doprowadzić do zmniejszenia się liczby ludności żydowskiej w getcie (m.in. akcje Pod Mostem, Futrzana, Przesiedlania, Błyskawiczna).Akcja Przesiedlania nastąpiła w marcu 1942, gdy wywieziono do Bełżca 15 tys. nieprzydatnych do pracy ludzi (tzw. element aspołeczny). Akcja Błyskawiczna odbyła się 24 czerwca 1942 – w ciągu jednego dnia zabito od 6 do 8 tys. Żydów, którzy mieszkali poza granicami getta (za pozwoleniem władz niemieckich).W sierpniu 1942 miała miejsce z kolei tzw. Wielka Akcja – ok. 50 tys. Żydów wysłano do obozu w Bełżcu. Po tej operacji na terenie getta mieszkało już tylko 50 tys. Żydów.30 sierpnia 1942 generał Fritz Katzmann wydał rozporządzenie o zmniejszeniu obszaru getta – obejmowało ono teraz obszar ograniczony ulicami Zamarstynowską (od wschodu), wałem kolejowym prowadzącym od mostu na Zamarstynowskiej do ul. Tetmajera (od południa), ul. Tetmajera (od zachodu) i budynkiem na ul. Zamarstynowskiej 105 (od północy).Na początku września 1942 roku Niemcy dokonali pokazowego zabójstwa przewodniczącego Judenratu Henryka Landsberga oraz kilku innych jego członków – ciała powieszonych wystawione były przez kilka dni na widok publiczny.W listopadzie lub we wrześniu teren getta otoczono żelaznym ogrodzeniem. W tym samym miesiącu Niemcy zorganizowali tzw. Akcję listopadową, wywożąc do Uniwersytetu Zbirów - obozu janowskiego od 5 do 7 tys. Żydów. Na jesieni wybuchła w getcie epidemia tyfusu (codziennie umierało ok. 50 osób).W styczniu 1943 roku podjęto decyzję o przekształceniu dzielnicy w obóz pracy (tzw. Jüdische Lager, Julag) i poddaniu jej pod zarząd SS. Dalsze 10 tys. Żydów wywieziono do obozu koncentracyjnego. W dniach 30 stycznia – 4 lutego 1943 roku dokonano ostatecznej rozprawy z Judenratem zabijając jej ostatniego przewodniczącego Edwarda Eberzona.Ostateczna likwidacja getta dokonała się w dniach 1-16 czerwca 1943 roku, gdy pozostałych przy życiu mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trakcie likwidacji getta doszło do trwającego dwa tygodnie powstania pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Po wywiezieniu mieszkańców do Uniwersytetu Zbirów - obozu janowskiego, Lwów został ogłoszony miastem wolnym od Żydów (Judenfrei, Judenrein).Dokumenty, źródła, cytaty:http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/getto-we-lwowie--70-lat-temu-niemcy-rozpoczeli-likwidacje,94884,1,1.html(link is external) http://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_lwowskie (link is external)http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zaglada-polakow-i-zydow-we-lwowiehttps://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydzi-chca-od-polski-kamienic-lasow-fabryk-nawet-bilion-zlotych- Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" wydawca "Czytelnik, Warszawa 1983- Jakub Honigsman ""Zagłada Żydów lwowskich" (1941 - 1944) wydawca, Żydowski Instytut Historyczny Warszawa, 2007                       
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

UŚMIECHNIĘTY, ROZŚPIEWANY LWÓW

$
0
0
Ilustracja: 
LWÓW
            UŚMIECHNIĘTY, ROZŚPIEWANY LWÓW "Lwów  jest miastem, które ciągle sę uśmiecha. Uczucie jakie żywią lwowianin dlaLwowa nie jest już  miłością... jest opętaniem.Opętaniem przez wielką  czarownicę - duszę Lwowa. Dusza ta wszędzie i u wszystkichszuka miłości.”Kornel Makuszyński Lwów zajmuje szczególne miejsce w historii Polski, zapisuje się złotymi zgłoskami w naszych dziejach zarówno w latach świetności Rzeczypospolitej i jej upadku, jak i w walce o niepodległość. Miasto określane mianem reduty zapisuje się złotymi zgłoskami w naszych dziejach zarówno w latach  świetności Rzeczypospolitej i jej upadku, jak i w walce o nieodległość.  Miasto określane mianem polskiej reduty przez stulecia stanowiło  ważne centrum kultury, posiadało wyraziste, niepowtarzalne oblicze.Najpiękniej oddają wielkość i znaczenie tego wyjątkowego miasta dla polskości slowa Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, który w dniu 22 listopada 1920 roku odznaczył Lwów  krzyżem Virtuti Militari mówiąc: „Za zasługi dla polskości tego grodu i jego przynależności do Polski mianuję miasto Lwów kawalerem krzyża „Virtuti Militari”. Ale Lwów to także jego wyjątkowi ludzie – otwarci, szczerzy w wyrażaniu swoich myśli, zaprawieni w srogich przeciwnościach, pełni mocy i pędu, rozpoznawalni wszędzie po powadze w spojrzeniu i uśmiechu na ustach. Człowiek ze Lwowa zawsze się uśmiecha. Ten uśmiech to jego zdobycz wspaniała, zdobywana przez wieki. Lwów uśmiechał się zawsze, uśmiechał się walcząc, a kiedy tego uśmiechu było za mało, wtedy słodka i prosta dusza tego miasta zaczynała śpiewać.I w tym uśmiechniętym mieście się urodziłem, zapewne nie z płaczem ale uśmiechałem się do Mamy.Życie miałem uśmiechnięte do wybuchu II Wojny Światowej, w której utraciłem Ojca lekarza i cała rodzinę. Została mi Mama, z którą opuściłem Lwów w wieku 10 lat.Długie lata mieszkam w Krakowie. Kiedy odwiedziłem Lwów po raz pierwszy od wyjazdu byłem już dojrzałym człowiekiem. Zachwyciłem sie miastem, w którym każdy przysłowiowy kamień ma swoja historię. Pod pomnikiem Adama Mickiewicza złożyłem mały bukiecik, a pod statuą Matki Przenajświętszej Królowej Polski, a tym samym Lwowa, podziękowałem Jej za uratowanie życia mnie i mojej Matce o za wiele łask otzrymanych od Niej bez próśb i modlitw. Ona wiedziała co jest nam potrzebne.  Późnie był Cmentarz Łyczakowski, gdzie liczne mogiły świadczą o naszej obecności w tym mieście Semper Fidelis. Na grobowcu Marii Konopnickiej, na którym wyryto fragment wiersza poetki  ”Na cmentarzu” leżały kwiaty... Nieopodal, grobowiec ElizyOrzeszkowej, a w kolejnej alei, mogiła Antoniego Malczewskiego, Seweryna Goszczyńskiego... Tę opowieść mógłbym snuć w nieskończoność, bo tak zauroczyłem się tym miastem, ,iż całe wzruszenie dało odzew przy mogiłach Obrońców Lwowa. Otrzymałem wiele serdeczności od Polaków , których poznałem w miejscach, do których pomagali mi dotrzeć moi lwowscy przyjaciele. W mojej dobrej pamięci pozostało miasto, do którego by się zawsze chętnie powróciło. Nigdy nie przypuszczałem, że stanie się tak za sprawą naszego polonijnego teatruSalonu Poezji, Muzyki i Teatru im.Jerzego Piitowskiego prowadzonego od kilkunastu lat przez Marię Nowotarską aktorkę Teatru im. Słowackiego w Krakowie, która dla swojej wiernej, polonijnej publiczności tworzy spektakle zapadające mocno w pamięć widza.Sięgając po różne tematy, stara się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom widza,między innymi powracając do miejsc bliskich każdego z nas. Po spektaklach o Warszawie, Krakowie, przyszedł czas na Lwów, miasto które tak wiele znaczy nietylko dla tych, którzy w nim się urodzili, ale także dla naszej, polskiej historii.Powrót do korzeni, do tego za czym tęsknimy, do czego już nie możemy powrócić, w tym przypadku do Lwowa, źródła pulsującej polskiej kultury. Tutaj, na emigracji wiele osób pochodzi ze Lwowa, a tęsknota za tym miastem pozostała w ich sercach na zawsze. Wiernie oddając klimat Lwowa i charaktery jego mieszkańców, Maria, (dla mnie Marysia) Nowotarska, która jest nie tylko reżyserem tego spektaklu, ale również autorką scenariusza, przygotowała przedstawienie, które zgromadziło kompletną widownię w bibliotece – teatrze Burnhapthorpe Library (przyDixie i Burnhampthorpe) w dniu 6, 7 i 8 marca 2009 roku! Przenoszącnas do Lwowa początku XX wieku, Maria Nowotarska wprowadziła widownię w wyjątkowy nastrój miasta, tętniącego życiem zarówno ulicy, jak i teatrów, ogrodów, parku. Oto, otoczony starymi drzewami, z umiejscowionymi gęsto ławeczkami, lampami i oczywiście muszlą koncertów na scenie odżywa lwowski park Stryjski, w którym spotykaj się różni ludzie, różne pokolenia. Przed oczyma widowni pojawia się dyskretnie, jakby nie chcąc zakłócić trele ptaków, narratorka przedstawienia (Maria Nowotarska). Z nostalgii w oczach i gestach, delikatnie otwiera odnaleziony kuferek babuni, pełny lwowskich wspomnień. Jest poza Polską i poprzez rekwizytyodnalezione w kuferku babuni (bilet do kina, wachlarz z zapisanymi do tańcana balu, kawalerami),wspomina świat, który przeminąłale ostał się w czymś bezcennym – we wspomnieniach. W parku spotykamy tradycyjną polską rodzinę – mamcia (Paulina Oldakowska), tatko (Rafał Kynczew) i ich czworo dzieci(Julia Dębowska, Mateusz Ruta, Marek Ruta i po raz pierwszy na scenie, cztero letnia Amelia Leppek), które pos‡usznie oddają się raz zabawie, raz ucząc się wiersza dla tatki („Kto ty jesteś...”), innym razem s‡uchając opowieścio Lwowie od napotkanego w parku studenta. To właśnie student (debiutujący w naszym teatrze aktor Teatru w Gdyni, Bartek Dąbrowski) i studentka (KingaZborowska), będący parą zakochanych tworzą liryczną nutę tego przedstawienia.Jest też zatopiony w książce poeta (Michał Kozłowski), a obok niego młoda malarka(Anna Czyszczoń, która zachwyciła widownię świetnym wykonaniem piosenki„Lwowianka”!). I oto pojawia się tajemniczy Pan z różą (Andrzej Słabiak, aktor z Chicago),który obdarowuje widownię, pełnym romantyzmu, wykonaniem piosenek „Pytasz, dlaczego?” i „Polesia czar.” Ale oto na scenę wbiega ferajna: Franek Gitara ( Sławek Iwasiuk, brawurowy, jak zawsze!), Józiek Mandolina (Andrzej Pasadyn, aktor obdarzony wielką dozą komizmu!), Mańka Pryszcz (piękna, pełna seksapilu i kobiecości, Roxy Zapała) i Antek Cegła (świetnie w tej roli prezentowa‡ się aktorsko, zadziwiając licznymi akrobacjami, Mariusz Kowalenko) z piosenk\ą „Tylko we Lwowie”, znaną nam wszystkim, którą, wraz z aktorami, podśpiewywała cała widownia.Kiedy ruszała ich audycja  Wesoła Lwowska Fala, zamierał cały Lwów – tosłynny Szczepcio i Tońcio, którzy swego czasu bawili lwowiaków do łez!W spektaklu Marii Nowotarskiej postaci te odżywają„ w wykonaniu dwóch utalentowanych chłopców, znanych nam z innych przedstawień Salonu. Mateusz Bobel i Alex Cieślak, którzy wcielili się w znane wszystkim lwowiakom postaci, bawili widzów nie gorzej od ich poprzedników zbierając zasłużone, gromkie brawa widowni.A ileż śmiechu wywołał skecz w wykonaniu Agaty Pilitowskiej i Andrzeja Pasadyna, w którym oboje zabawiali widownię nie tylko słowem, ale grymasem, gestem,wiernie oddając zachowania bohaterów. Agata Pilitowska, po raz kolejny udowodniła, że potrafi doskonale znaleźć się zarówno w dramacie, jak i w komedii. Ale Lwów to nie tylko kapela podwórkowa z jej przyśpiewkami i tańcami z przytupem. To także operetka lwowska, w której występowali znakomitości takie, jak Helena Milowska i Stanisław Gruszczyński. W spektaklu w te znane postaci lwowskiej operetki wcielilisię zachwycająca śpiewem i elegancją Kinga Mitrowska oraz pełen galanterii, czarujący swoim pięknym głosem Micha‡ Kuleczka. Widownia gromkimi brawami nagradzała wszystkie występy, szczególnymi względami obdarzając dziesięcioletnią Julię Dębowską, która aktorskim wykonaniem "Ballady o „Pannie Franciszce” urzekła wszystkich!Ta uzdolniona dziewczynka, uczennica szkoły muzycznej im. Fryderyka Chopinaw Mississaudze, o nienagannej dykcji i zadziwiającym co dojrzałym jak na tak młodąosobę zmysłem scenicznym, to prawdziwa perełka naszego teatru! Nie sposób niewspomnieć o najmłodszej, bo zaledwie czteroletniej osóbce grają cej w spektaklu.To Amelia Leppek (prywatnie moja wnuczka), także uczennica szkoły muzycznejim. Chopina, która swoje pierwsze zadanie aktorskie wypełniła bardzo dobrze, tańcząc, śpiewając w refrenie ze wszystkimi, posyłając widowni całusy (za co otrzymywała brawa) i kłaniając się nisko z wdziękiem, pomachując przy tym słomkowym kapeluszem. Zresztą, wszystkie dzieci, które wystąpiły w tym pięknym przedstawieniu, świetnie zagrały swoje role, za co należy się szczególne podziękowania  Marii Nowotarskiej, która wprowadziła na scenę kolejne pokolenie. Kosztuje to ogrom pracy, ale Maria twierdzi, że jest szczęśliwa widząc efekty swego wysiłku na scenie. Spektakl „Uśmiechy Lwowa” w reżyserii i według scenariusza Marii Nowotarskiej, opatrzony piękną„ scenografią„ Joanny Dąbrowskiej, ciekawymi kostiumami Niny Mdivani i w opracowaniu muzycznym Wojtka Bochenka i fotografiami starego Lwowa w tle, tak bardzo podobał się publiczności, że pytano o powtórzenie, mając na myśli przyjaciół i znajomych, którzy nie mieli okazji obejrzeć go. Maria Nowotarska korzystając z kuferkowych pamiątek babuni, sięgała po nazwiska związane ze Lwowem, a wśród nich wspomina o Ryszardzie Paudynie, znanym działaczu Polonii kanadyjskiej (zginął w wypadku samochodowym 9 marca 2008 r), który w okresie II Wojny Światowej był więźniem syberyjskiego łagru, przeszedł szlak bojowy II Korpusu jako żołnierz i oficer VI-go Pułku Pancernego Dzieci Lwowskich. Na spektaklu pojawiło sie mnóstwo rodowitych lwowiaków, którzy w przerwie przedstawienia podchodzili do organizatorów dziękując za możliwość spotkania ze Lwowem, choćby w tej formie i usłyszeć lwowską nutę i śpiewne „bałakanie”. Miłym akcentem było pojawienie się na spektaklu nowej prezes (CEO) Credit Union, pani Heleny Marszałek, której ojciec, jak nam powiedziała sama, pochodzi spod okolic Lwowa i której spektakl bardzo się podobał.Jeden z widzów, rodowity lwowianin, pan Kostkiewicz, przyprowadził na spektakl swojego zięcia i wnuczkę, a w przerwie, opowiadał mi rozradowany, iż czuł sięmocno wzruszony, gdy Maria Nowotarska wymieniła nazwę miejscowościBrzuchowice, które, jak stwierdził, uważane były za płuca Lwowa. Stamtąd pochodziła jego babcia, która zaopatrywała poetkę Marię Konopnicką w nabiał.Bardzo pięknym gestem było powitanie przez Prezesa Zarządu Teatru, Stana Chorzempęi wręczenie bukietu kwiatów, obecnej na widowni 90-letniej lwowiance, paniMarii Kruszelnickiej„ .Równie miłym gestem ze strony teatru, było wręczenie w ostatnim dniu spektaklu, którym był 8 marca, obchodzony jako Dzień Kobietkażdej pani obecnej na przedstawieniu, symboliczną różę. W finale spektakluAgata Pilitowska, jakby klamrą spinając przedstawienie, śpiewa piękną piosenkęEdyty Geppert pt.”Piosenka o Lwowie”: „"Serce się z dala trudzi, szuka cię w dali znów, O miasto beztroskich ludzi, rozśpiewanych, pogodnych słów. Tyle jest miast, tyle jest gwiazd, Wszędzie dobrze i źle po połowie, Idź w świat gdzie chcesz, rób co umiesz, jak wiesz - Leczjak kochać się - to tylko we Lwowie!”Dziękując za wszystkie wzruszenia, które towarzyszyły temu spektaklowi i możliwość spotkania z niezapomnianym Lwowem, mamy nadzieję, że kolejne przedsięwzięcie teatru, którym będzie letnia serenada „Noc w Wenecji”(21 czerwca 2009 r. Konsulat Polski), dostarczy nam tyleż samo miłych wrażeń.„Dla każdego Polaka Lwów to anegdota, kresowy zaśpiew i Orląt Lwowskich golgota, Galicyjska stolica w secesyjnej gali, Szczepcio i Toæko na „Wesołej lwowskiej fali”.                                                                           Elżbieta                                                                      Marcińczak - Leppek    Opracowanie  Aleksander Szumański " Kurier Codzienny" Chicago nr 12 luty 2009 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(1 głos)
Kategoria wpisu: 

POWSTANIE WARSZAWSKIE - GENEZA POWSTANIA

$
0
0
Ilustracja: 
AK
POWSTANIE  WARSZAWSKIE - GENEZA POWSTANIA 1 sierpnia 2019 roku obchodzić będziemy 75 rocznicę bohaterskiego Powstania Warszawskiego.Pomimo, że święcimy obecnie tę rocznicę , to w dalszym ciągu współczesna opinia społeczna nie jest wystarczająco poinformowana o historii jego wybuchu.Większość ukazujących się w mediach artykułów, również wydane książki oskarżają najwyższą kadrę dowódców Armii Krajowej o wręcz zbrodnicze działanie, nieodpowiedzialne doprowadzenie do jednej z największych w naszej historii wojskowej klęski, połączonej z olbrzymimi stratami w ludności cywilnej i zniszczeniem stolicy z jej wspaniałym dorobkiem kulturowym. Są to też opinie głoszone przez niektórych zawodowych historyków. Wydaje  się, że ludzie, którzy nie przeżyli okupacji w Warszawie, nie są w stanie zrozumieć atmosfery, jaka poprzedziła Powstanie Warszawskie.GENEZA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO - WYTĘPIĆ POLAKÓW Pięć lat niemieckiej (a także rosyjsko-sowieckiej) okupacji Polski jest trudne do zrozumienia dla europejczyków z innych okupowanych krajów, jak również dla powojennego polskiego pokolenia. Rektor uniwersytetu w Amsterdamie powiedział kiedyś: "Gdy rozpoczęła się niemiecka akcja antyżydowska w okupowanej Holandii, to uniwersytet w Amsterdamie zareagował strajkiem studentów, nie słyszałem, żeby taki strajk miał miejsce na Uniwersytecie Warszawskim".Nie wiedział zatem, iż wszystkie uniwersytety były w Polsce zamknięte, a profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednej z najstarszych wyższych uczelni europejskich, zesłano w „Sonderaction Krakau” w 1939 roku do niemieckich obozów koncentracyjnych. Trzeba pamiętać, że już w „Mein Kampf" Hitler stawiał sobie za cel zdobycie większej przestrzeni życiowej na wschodzie dla narodu niemieckiego. Ujawniony tzw. Generalplan Ost  Wielkogermańskiej Rzeszy Niemieckiej przewidywał po zwycięskiej wojnie wschodnią granicę Niemiec na linii na północy od jeziora Ładoga do Morza Czarnego. Zakładał też fizyczną eliminację, bądź przesiedlenie 80 - 85 proc. Polaków na Syberię i mniejszą procentowo, podobną eliminację Cyganów, Czechów, Ukraińców i Białorusinów.Specjalną nienawiścią darzono Warszawę, która nie dość, że walczyła aż do 28 września  1939 roku, to jeszcze stała się centrum polskiego Podziemnego Państwa w czasie okupacji niemieckiej. Już w latach 1940 - 1942 r zaplanowano, że po wojnie Warszawa zostanie zburzona, a na jej miejscu zbudowane będzie niemieckie miasto Warschau (tzw. Plan Pabsta). Świadomość tej perspektywy w pełni uzasadniała budowę silnej polskiej podziemnej armii, niezależnie od istniejących armii alianckich i armii polskiej na Zachodzie.Widząc masowy odwrót pokonanej niemieckiej armii, Polacy z niecierpliwością czekali  na rozkaz rozpoczęcia powstania w Warszawie, do którego przygotowywali się przez 5 lat, marząc o odzyskaniu wolności, o tym, że sami pokonamy niemieckich bandytów, pomścimy śmierć naszych rodzin i kolegów, naszą utraconą młodość, życie w charakterze niewolników przez pięć lat. Dlaczego nie ma rozkazu do walki? Chcemy sami wyswobodzić nasze miasto, sami decydować o jego losie. Armia Czerwona jest już podobno tuż, tuż, a my zamiast działać i z łatwością zdobyć już zdezorganizowane miasto, czekamy nie wiadomo na co.Tymczasem sytuacja zaczynała się niekorzystnie zmieniać. Wraca niemiecki gubernator dystryktu Warszawa, Ludwig Fischer, 27 lipca wieczorem "szczekaczki", megafony uliczne, ogłaszają jego rozkaz w formie apelu: "Polacy! W 1920 roku za murami tego miasta odparliście atak bolszewizmu, okazując w ten sposób swoją anty bolszewicką postawę. Dziś Warszawa stała się znowu zaporą dla czerwonego potopu, a jej wkładem w walkę winien stać się udział 100 000 mężczyzn i kobiet w pracach przy budowie linii obronnych. Zbierajcie się na głównych placach na Żoliborzu, przy Marszałkowskiej, przy placu Unii Lubelskiej, etc. Winni odmowy będą ukarani."Dla Niemców życie mieszkańca Generalnego Gubernatorstwa nie ma żadnej wartości, przez pięć lat nas o tym przekonywano. Rozumiemy, że tu niewątpliwie chodzi jednak nie tylko o fortyfikacje, ale o zabezpieczenie się w związku z planowaną obroną miasta.Nie można bronić Warszawy przed Armią Czerwoną, mając w mieście około 40 000 podziemnej wrogiej armii z jakby nie było tysiącami różnego rodzaju broni, mając całą podziemną wrogą administrację i wrogą ludność. To jest przecież stolica podziemnego państwa. 100 000 ludzi zdolnych do pracy fizycznej pod kierownictwem Niemców niewątpliwie zdezorganizuje struktury państwa podziemnego.Rozkaz Fischera nie jest zrealizowany, warszawiacy nie zgłosili się. Kierownictwo Armii Krajowej rozumie to niebezpieczeństwo i wydaje rozkaz: 28 lipca o godzinie 8.00 wieczorem - koncentracja podziemnych oddziałów z bronią na zaplanowanych miejscach zbiórki. Jaka była dyskusja przed wydaniem tego rozkazu? Kto co powiedział? Nie wiemy. Nie wszyscy poważni historycy podają, kto wydał rozkaz tej mobilizacji. Niektórzy piszą, że osobiście generał Antoni Chruściel "Monter", inni że w porozumieniu z dowódcą Armii Krajowej generałem "Borem" Tadeuszem Komorowskim.RADIO MOSKWA PO POLSKU"Wezwanie do Warszawy. Walczcie przeciwko Niemcom. Warszawa bez wątpienia słyszy już huk armat w bitwie, która już wkrótce przyniesie jej wyzwolenie dla Warszawy, która nigdy się nie poddała i ciągle nie ustaje w walce, godzina czynu wybiła. Nie wolno zapomnieć, że w potopie zagłady hitlerowskiej przepadnie wszystko, co nie będzie ocalone czynem, że bezpośrednio czynną walką na ulicach Warszawy, po domach, fabrykach, magazynach, nie tylko przyśpieszymy chwilę ostatecznego wyzwolenia, lecz ocalimy także majątek narodowy i życie naszych braci".Jednocześnie sowiecki samolot zrzucił tego dnia ulotki komunistycznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z Lublina wzywającego również do broni, tegoż dnia pojawiły się rozlepiane afisze Polskiej Armii Ludowej, że przedstawicielstwo emigracyjnego rządu polskiego uciekło z Warszawy, a komendant Polskiej Armii Ludowej przejmuje dowództwo nad wszystkimi siłami podziemnymi.Jednocześnie także w tym samym dniu, 29 lipca, jedna z najlepszych pancernych dywizji niemieckich "Hermann Göring " w pełnym szyku bojowym przemaszerowała przez warszawskie mosty, zdążając na front walki. Oznaczało to, że planuje się realizację stałej polityki w całym okresie odwrotu z frontu wschodniego.Norman Davies, angielski historyk ("Powstanie ´44", s. 312) pisze: "Polegała ona na tym, żeby ogłaszać, że silne punkty takie jak Warszawa - są "fortecami", ewakuować całą ludność cywilną, okopywać się na własnych pozycjach, a potem obserwować, jak miasto zamienia się w stos ruin w wyniku bombardowań i ognia artyleryjskiego. Z punktu widzenia warszawiaków nie robić nic oznaczało tyle, co dopraszać się jakiegoś innego nieszczęścia. Oznaczało prosić o powtórkę tego, co niedawno zrobiono z Mińskiem Litewskim".MIKOŁAJCZYK W MOSKWIE30 lipca znowu apel sowieckiego radia w języku polskim, stacji "Kościuszko":"Warszawa drży od ryku dział. Wojska sowieckie napierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, by przynieść wam wolność. Niemcy wyparci z Pragi będą usiłować bronić się w Warszawie. Ludu Warszawy! Do broni! Uderzcie na Niemców! Milion ludności Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, który wypędzi niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność".Tego dnia przybywa do Moskwy premier Stanisław Mikołajczyk, jego wizyta jest zorganizowana przez Winstona Churchilla i ma na celu uzgodnienie form jakiejś współpracy. Mikołajczyk nie wie o umowie naszych aliantów w Teheranie, Poczdamie, Jałcie w 1943 roku. 3 sierpnia spotyka się ze Stalinem, który odsyła go do kierownictwa Związku Patriotów Polskich grupujących polskich komunistów.5 sierpnia ma z nimi spotkanie Wanda Wasilewska, grająca podstawową rolę w tym zespole ze względu na sympatię jaką otaczał ją Stalin. Jest „twarda", nie dochodzi do żadnej formy współpracy, początkowo nawet Wasilewska twierdzi, że Powstanie nie wybuchło w Warszawie. Na prośbę Mikołajczyka o pomoc już walczącej Warszawie, w formie interwencji u Stalina, z założeniem, że w wyzwolonej z okupacji niemieckiej Polsce utworzy się koalicyjny rząd, nie ma odpowiedzi.Zwycięża więc komunistyczny partyjny interes. W świetle tych faktów i wobec bliżej nieomówionych innych przykładów zdrady interesów Polski przez aliantów zachodnich ukształtowała się sytuacja typowa dla tragedii greckiej: każde rozwiązanie jest niekorzystne, a w naszym przypadku tragiczne.Po raz pierwszy w historii wszystkich państw okupowanych przez Niemców w czasie II Wojny Światowej tylko warszawiacy nie wykonali rozkazu dla olbrzymiej grupy 100 000 mieszkańców zgłoszenia się do budowy fortyfikacji. Tym samym stanęli na ścieżce wojennej z niemieckim okupantem. Warszawa byłaby zniszczona, a straty ludzkie byłyby równie dotkliwie, gdyby Powstanie nie wybuchło.Winę ponoszą sowieccy sojusznicy naszych zachodnich aliantów, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, ale oczywiście pierwszym szalbierzem sprytnie i obłudnie działającym był Związek Sowiecki i jego polscy komunistyczni współpracownicy, również wzywający do Powstania. Tę tezę stawia też Norman Davies w swoim dziele "Powstanie ´44", przedstawiając cały szereg faktów zdradzieckiej polityki naszych zachodnich aliantów, m.in. brak wystarczającej interwencji w sprawie lądowania samolotów alianckich z dostawami do Warszawy na lotniskach sowieckich. Dopiero 18 września 104 samoloty amerykańskie dokonały olbrzymich zrzutów, niestety już głównie na pozycje niemieckie.Amerykanie i Anglicy dopiero pod koniec Powstania ogłosili obowiązek traktowania  powstańców, jako żołnierzy alianckich z prawem rewanżu na jeńcach niemieckich w przypadku nieuznawania zasad Konwencji Genewskiej. Ta deklaracja powinna pojawić się 2-3 sierpnia, ilu naszym żołnierzom ocaliłaby życie?Premier brytyjski Herbert Asquith mówił krótko przed wojną wybitnemu pianiście i orędownikowi sprawy polskiej na Zachodzie Ignacemu Paderewskiemu: „nie ma żadnej nadziei na przyszłość dla Ojczyzny Pana”. Oznaczało to, że w chwili wybuchu wojny sprawę polską uważano w Europie za wewnętrzny problem zaborców Rosji, która z Francją i Wielką Brytanią znalazła się w obozie ententy, oraz walczących z tym sojuszem państw centralnych – Niemiec i Austro-Węgier. Niezależnie od tego, dowództwa wojujących ze sobą na ziemiach polskich armii państw zaborczych chciały zapewnić sobie przychylność Polaków. Rosjanie wydali odezwę, w której odwołali się do odwiecznej, rzekomo wspólnej walki Słowian z agresją germańską i obiecywali zjednoczenie ziem polskich „swobodnych w wierze, języku i samorządzie”. Deklaracja nie miała najmniejszej wartości, a wydał ją stryj cara Mikołaja II – Mikołaj Mikołajewicz – wódz naczelny armii rosyjskiej.  Polska należy do najbardziej bohaterskich krajów Europy, która przez lata ciemiężona potrafiła wielokrotnie walczyć o swoją  suwerenność, niepodległość, wolność. My Polacy mieliśmy od poczęcia wpajane hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Przeglądając karty naszej historii wielokrotnie usiłowaliśmy odzyskać zabraną przez najeźdźców wolność, czego dowodem są nasze powstania narodowe. W poczcie tych zrywów narodowych należy przypomnieć, iż moc naszego ducha powstania narodowe utożsamiały Narodowi, iż tylko w taki bohaterski sposób przetrwamy jako naród niezłomny. Nieszczęsne geopolityczne położenie naszej ojczyzny przez wieki zakładało nam kajdany niewoli. Przy utracie niepodległości Polacy byli jeszcze przez najeźdźców zewnętrznych i wewnętrznych mordowani i wywożeni na Sybir, czy do Kazachstanu. Rosja, Ukraina, dawniej chanowie tatarscy, okrutny watażka Bohdan Zenobi Chmielnicki – hetman zaporoski, przywódca powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej w latach 1648-1654, bohater narodowy Ukrainy, to zaborcy i mordercy wschodni. Z zachodu Polsce zagrażali Niemcy, a w ostatniej II Wojnie Światowej państwa Osi. Nazwani najeźdźcami wewnętrznymi to w okresie międzywojennym nielegalna Komunistyczna Partia Polski. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińska Powstańcza Armia oraz Komintern - bolszewicka agentura w Polsce. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Polski żądali przyłączenia Polski do ZSRS. OUN – UPA organizowały napady mordercze na Polaków. Kurator okręgu lwowskiego Stanisław Sobiński został  zastrzelony przez zamachowców z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) Bohdana Pidhajnego i Romana Szuchewycza („Tarasa Czuprynkę”) na ulicy Królewskiej we Lwowie w obecności żony. Zamordowany został m.in. poseł Tadeusz Hołówko, minister Bronisław Pieracki i szereg policjantów. Banderowcy wymordowali w sposób okrutny ok. 200 tysięcy Polaków na Kresach II RP na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.Dzisiaj w 2016 roku siły swoje zbiera do odbudowy imperium radzieckiego putinowska Rosja. Jej pierwszym krokiem do tego celu jest zabór Krymu i „nowoczesna” wojna przeciwko Ukrainie mająca na celu wchłonięcie całego jej terytorium. Powstaje nowe wojsko rosyjskie – separatyści – którzy oczywiście po Ukrainie będą mieli na celowniku Polskę. Istniejący – nieistniejący rząd ukraiński to zwolennicy Stepana Bandery i jego władczych haseł zagarnięcia terytorium Polski po Krynicę.Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość dzięki Pierwszemu Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu. Do tego celu zmierzały właśnie narodowe powstania, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, konfederacja barska. Chyba trafnie Maurycy Mochnacki rodowód naszych powstań narodowych wiązał z konfederacją  barską. Przypisywał jej bardzo szlachetne, narodowe cele, ale podkreślał także  źródło jej niepowodzeń.AKCJA " BURZA" A POWSTANIE WARSZAWSKIEWe wrześniu 1943 roku Komenda Główna Armii Krajowej przesłała do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie  Raport Operacyjny nr 154, czyli zmodyfikowaną wersję powstania powszechnego. Podstawowym założeniem operacyjnym było, że armia niemiecka ulegnie demoralizacji i wewnętrznemu rozkładowi w końcowej fazie wojny, jak to miało miejsce w czasie I Wojny Światowej. Stąd też przyjęto , że podstawowym warunkiem podjęcia działań powstańczych będą wyraźne objawy klęski niemieckiej armii wschodniej.O rozpoczęciu powstania miał zadecydować Naczelny Wódz, zaś sam moment rozpoczęcia walk ustalić miał dowódca Armii Krajowej w porozumieniu z Delegatami Rządu na Kraj.Gdy Raport Operacyjny nr 154 dotarł do sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i został rozszyfrowany - był już rok 1943. W styczniu 1943 roku oddziały sowieckie rozbiły w Stalingradzie 6 Armię von Paulusa.Lato 1943 roku przynosi kolejne sukcesy militarne Sowietów i staje się jasne, że na froncie wschodnim ofensywa operacyjna przeszła do rąk Stalina. 28 października 1943 roku gen. Tadeusz Bór - Komorowski zameldował, że według jego oceny należy spodziewać się rychłego wkroczenia Armii Czerwonej  na obszar państwowy II Rzeczypospolitej.27 października 1943 roku została zatwierdzona przez Radę Ministrów nowa instrukcja dla Kraju, która przewidywała dwie formy wystąpienia AK: powstanie powszechne oraz wzmożoną akcję sabotażowo - dywersyjną. Wybór zależeć miał od wydarzeń na  froncie wschodnim. Instrukcja rządu nie zyskała  uznania  Kraju i została odrzucona.Zarzucano jej ogólnikowość, potraktowanie sprawy najważniejszej, tzn. stosunku AK do wojsk sowieckich, drugoplanowo, jako ewentualność, a nie rzeczywistość.21 lipca 1944 roku Komenda Główna Armii Krajowej zadecydowała, aby objąć akcją "Burza" również Warszawę w wyniku czego 1 sierpnia  1944 roku o godz. 17:00 oddziały Okręgu Warszawskiego AK dowodzone przez płk Antoniego Chruściela "Montera", rozpoczęły działania, które przeszły do historii jako Powstanie Warszawskie.CZYM BYŁO POWSTANIE WARSZAWSKIE?Tego dzisiejsi, niektórzy, młodego pokolenia  historycy nie rozumieją, pisząc niekiedy "mitologiczne" prace o barwie beletrystyczne j fikcji literackiej, jak np. "Obłęd 44" Piotra Zychowicza, czy też kompletną grafomańską bzdurę "Pakt Ribbentrop - Beck", który zaistniał w zwichrzonym fata - morganą umyśle historyka Piotra Zychowicza. Wrakiem naukowym nazwać można założenie Polskiej Akademii Nauk - I Kongres komunistycznej polskiej nauki, kontrolę polskiego środowiska naukowego dokonaną przez władze komunistyczne z likwidacja Polskiej Akademii Umiejętności oraz Warszawskiego Towarzystwa Naukowego.Powstanie Polskiej Akademii Nauk było wynikiem postanowień zorganizowanego przez komunistyczne władze I Kongresu Polskiej Nauki (29.06 – 2.07.1951) i połączone było z likwidacją Polskiej Akademii Umiejętności oraz Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. PAN została powołana ustawą o Polskiej Akademii Nauk z 30 października 1951, a jej celem politycznym była kontrola środowiska naukowego. Początkowo była tylko korporacją uczonych, jednak w 1960 roku została przekształcona w rządową instytucję centralną, sprawującą ogólną pieczę nad nauką w Polsce i zarządzającą siecią instytutów. W 1990 roku PAN straciła status instytucji rządowej, stając się ponownie. zarówno korporacją uczonych, jak i siecią instytutów. Funkcję sprawowania kontroli nad nauką na poziomie rządu przejął Komitet Badań Naukowych. GENERAŁ ANTONI CHRUŚCIEL PS. „MONTER” DOWÓDCA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO16 czerwca 1895 roku w rodzinie Andrzeja i Katarzyny, mieszkańców wsi Gniewczyna Łańcucka, przyszedł na świat przyszły dowódca Powstania Warszawskiego.W okresie młodzieńczym Antoni Chruściel uczęszczał do szkoły w Gniewczynie, a później w Przeworsku. We wrześniu 1908 r. rozpoczął naukę w wyższym gimnazjum w Jarosławiu, które ukończył 28 czerwca 1914 r. Podczas nauki w Jarosławiu, Chruściel brał udział w ruchu niepodległościowym grupy „Zarzewie”. Należał także do Oddziału Ćwiczebnego im. księcia Józefa Poniatowskiego w Jarosławiu. Uczestniczył w zajęciach Polskiej Drużyny Strzeleckiej, a po rozpoczęciu I wojny światowej był członkiem „Legionu Wschodniego”, polskiej ochotniczej formacji wojskowej, której celem była walka z Rosją u boku Austro-Węgier. Po rozwiązaniu „Legionu” został powołany do C.K. Armii. Początkowo, od 26 września 1914 r. służył w Nowym Sączu w 20. pp a następnie znalazł się w szeregach 90. pp w Jarosławiu. W lutym następnego roku uzyskał stopień kaprala, a w lipcu „Kadett-Aspiranta” (stopień pomiędzy podoficerem i oficerem). Ranny na froncie, przez pewien czas leczył się w Pradze. W październiku, po powrocie ze szpitala otrzymał awans na chorążego i dowództwo plutonu, a później po awansie na podporucznika, kompanii w 90 pp. I wojnę ukończył w stopniu porucznika, nadanym mu 1 listopada 1918 r. Austriacy odznaczyli go Brązowym i Srebrnym Medalem Waleczności I klasy oraz Orderem „Signum Laudis”. Koniec wojny zastał Antoniego Chruściela w Krzywym Rogu, na Ukrainie. Po trzech tygodniach, bataliony 90. pp. wróciły pociągami do Jarosławia. Nie była to jednak łatwa podróż, drogę zagradzały Polakom oddziały niemieckie i ukraińskie, z którymi doszło do kilku potyczek. Za walkę pod Chodorowem, Chruściel otrzymał pochwałę. W II RP, 90. pp został przekształcony w 14. pp Wojska Polskiego, a nasz bohater objął w nim stanowisko dowódcy 5. kompanii II batalionu 14 pp. Formalnie do nowo utworzonej Armii Polskiej został przyjęty 4 grudnia 1918 r. Dalsze losy przyszłego generała to udział w wyprawie kijowskiej oraz walkach z bolszewikami podczas wojny 1920 r. W okresie od stycznia do kwietnia 1920 r. przebywał na urlopie we Lwowie, gdzie rozpoczął studia prawnicze. W maju odznaczył się w trzech bitwach, za co otrzymał Krzyż Srebrny Virtuti Militari (V klasy). Kolejny awans nastąpił w sierpniu, gdy został kapitanem. Inne odznaczenia, które otrzymał Chruściel to Krzyż Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi. Po przeniesieniu 14 pp. do Włocławka został dowódcą I batalionu. Kontynuując studia prawnicze został przydzielony w październiku 1922 r. do 42 pp stacjonującego w Białymstoku. Jego kariera wojskowa była kontynuowana kolejno na: Kursie Doskonalenia Oficerów Młodszych w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie i Korpusie Kadetów nr 1 we Lwowie. 12 lipca 1924 r. ożenił się z Walerią Strońską. Z tego małżeństwa miał dwie córki (Wanda i Jadwiga). 3 maja 1926 r. otrzymał awans na stopień majora WP. Rok później służył w 6. Pułku Strzelców Podhalańskich w Stryju. W okresie od grudnia 1929 r. do sierpnia 1931 r. odbywał kurs w Wyższej Szkole Wojskowej w Warszawie. Warto przytoczyć opinię jaką wystawił mu komendant Wyższej Szkoły Wojennej, generał Tadeusz Kutrzeba: „Inteligentny, zdolny. Sąd jasny, logiczny. […] Wielka pracowitość i sumienność, umiejętność organizowania pracy. Doskonały znawca działań piechoty. Nadaje się na każde stanowisko w sztabie oraz jako wykładowca taktyki w szkolnictwie. Doskonały typ oficera liniowego. Szkołę ukończył z postępem bardzo dobrym”. Jako major dyplomowany od września tego roku był wykładowcą „taktyki ogólnej” w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Wchodził także w skład redakcji miesięcznika „Przegląd Piechoty”. Kwiecień 1932 r. przyniósł Antoniemu Chruścielowi awans na podpułkownika dyplomowanego. Od października 1934 r. do grudnia roku 1936 wykładał w Wyższej Szkole Wojskowej, będąc kierownikiem przedmiotu „taktyka piechoty”. Ostatnie stanowiska, które piastował przed wybuchem II wojny światowej to zastępca dowódcy 40. Pułku Strzelców Lwowskich (styczeń 1937-luty 1938) oraz dowódca 82. Syberyjskiego pułku strzelców im. Tadeusza Kościuszki w Brześciu nad Bugiem. Podczas Kampanii Wrześniowej, jego żołnierze wchodzili w skład 30. Dywizji Piechoty (d-ca. generał Leopold Cerhak), która znajdowała się w składzie Grupy Operacyjnej „Piotrków” (d-ca. generał Wiktor Thommėe). Walcząca na odcinku Armii „Łódź” (d-ca. generał Juliusz Rómmel). Walkę z Niemcami Chruściel zakończył w Twierdzy Modlin. Za udział w walkach wrześniowych, ppłk dypl. Antoni Chruściel otrzymał Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari (IV klasy). Po kapitulacji Twierdzy Modlin, został zwolniony do domu, na „honorową niewolę”. Jak wspominała jego sąsiadka, pewnego dnia pojawił się w pełnym umundurowaniu z szablą u boku. Zwolnionych oficerów, Niemcy zobowiązali się do meldowania u władz okupacyjnych, ale spodziewając się, że jednak nieprzyjaciel nie dotrzyma słowa i zamknie oficerów w oflagu, Chruściel nie dopełnił tego obowiązku.Kolejnym etapem w życiu Antoniego Chruściela była służba w ZWZ. W czerwcu 1940 r. stanął na czele Wydziału III (taktyczno-szkoleniowego) w Komendzie Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ. Na przełomie września i października tego roku został szefem sztabu Komendy Okręgu, a między kwietniem a majem 1941 r. został Komendantem Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ (przeorganizowanego rok później na Okręg Warszawa AK). Funkcję tą sprawował do 5 października 1944 r.Ukrywając się przed Niemcami, jak każdy członek podziemia, musiał posiadać fałszywe dokumenty, wymieniane co jakiś czas na nowe. Chruściel posługiwał się m.in. dokumentami stwierdzającymi, że jest pracownikiem starostwa Warszawa-powiat. Używał m.in. nazwisk: Rzeczyca, Kaliński. Dysponował kilkoma mieszkaniami na ulicach: Grochowskiej, Spacerowej, Polnej, Belwederskiej, Grzybowskiej. Podczas okupacji posługiwał się następującymi pseudonimami: „Adam”, „Dozorca”, „Monter”, „Sokół”, „Konar”, „Madej”, „Nurt”, „Cięciwa” i „Ryż”. Decyzją Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, 15 sierpnia 1942 r. został awansowany na stopień pułkownika.31 lipca 1944 r. pułkownik „Monter” zjawił się w mieszkaniu przy ulicy Pańskiej 67, gdzie spotkał się z generałem Tadeuszem „Borem” Komorowskim, dowódcą Armii Krajowej. Przedstawił mu meldunek o wdarciu się czołgów radzieckich do Radzymina, Radości, Miłosnej, Okunina i Wołomina. Otrzymał także rozkaz o rozpoczęciu powstania, następnego dnia o godzinie 17. Po spotkaniu udał się do mieszkania przy ulicy Filtrowej 68, gdzie o godzinie 19 podpisał rozkaz o rozpoczęciu powstania. Brzmiał on następująco: „ALARM – do rąk własnych. Nakazuję „W” dnia 1.VIII godz. 17.00.  Adres m. p. Okręgu 35 72 26 62 85 (Jasna) – 22 m. 20 czynny od godziny „W”. Stawić się na m. p. 1 godzinę przed „W”. otrzymanie rozkazu natychmiast kwitować”. Po rozpoczęciu walk jako Dowódca Powstania Warszawskiego urzędował w hotelu „Victoria” przy ulicy Jasnej 26, który został zdobyty przez żołnierzy z Oddziału Osłonowego Kwatery Głównej Komendy Okręgu Warszawa AK, porucznika Ludwika Witkowskiego ps. „Kosa”. 1 sierpnia, „Monter” wydał pierwszą odezwę do mieszkańców Warszawy, podpisaną tylko funkcją. Kolejnego dnia w Biuletynie Informacyjnym ukazał się rozkaz podpisany pseudonimem „Monter”. Podczas walk zajmował się koordynacją poszczególnych zgrupowań, wydawał rozkazy i obwieszczenia. 6 sierpnia, mieszkańcy Warszawy mogli przeczytać wywiad z pułkownikiem. Jego rolą było także odwiedzanie walczących oddziałów. Z tego okresu możemy obejrzeć zdjęcia, gdy „Monter” pojawił się m.in. na dziedzińcu Poczty Głównej, w rejonie Frascati - Wiejska czy na terenie Reduty Dworca Pocztowego. 5 września, sztab Komendy Okręgu został przeniesiony na teren kina „Palladium” przy ulicy Złotej 7/9. 15 września, rozkazem Naczelnego Wodza, generała Kazimierza Sosnkowskiego, pułkownik Chruściel został awansowany na stopień generała brygady. Po zakończeniu walk, 3 października, „Monter” wydał ostatnio rozkaz do swoich żołnierzy, dziękując im za walkę i poświęcenia. Dwa dni później odebrał defiladę powstańczych oddziałów udających się do niewoli. Następnie z innymi oficerami został przewieziony do dowództwa frontu, a później pociągiem do obozu SS w Kruklankach. Przez Berlin, oficerowie polscy dotarli do Norymbergii (19 październik), gdzie zostali zakwaterowani w pobliskim obozie w Langwasser. Przebywali w nim do 5 lutego 1945 r. Kolejnym miejscem, gdzie ich osadzono było Colditz, a od 16 kwietnia Titmonning pod Salzburgiem. 1 maja 1945 r. przeniesiono ich po raz kolejny, tym razem do Markt Pongau a Alpach Tyrolskich. 5 maja, polscy oficerowie zostali wyzwoleni przez żołnierzy amerykańskiej 103 Dywizji Piechoty z 7. Armii. Ich ostatnim miejscem pobytu był Itter, niedaleko Innsbrucku. Po wyzwoleniu, gen. „Monter” udał się do obozu w Murnau, gdzie przebywało wielu oficerów z kampanii wrześniowej. Po kilku dniach, został przewieziony do Paryża a następnie do Londynu. Tam od 14 lipca 1945 r. pełnił funkcję Zastępcy Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Sił Zbrojnych. 2 grudnia został Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Ogólnych, a od 12 stycznia 1946 r. Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Wojska. Ostatnią funkcją jaką sprawował była rola Zastępcy Inspektora Generalnego Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (6 wrzesień 1946 r. - 1 październik 1947 r.). 25 lipca 1947 r. gen. Chruściel został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari III klasy. W latach 1950-1952 był członkiem Delegatury Zagranicznej Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Na pewno ciosem dla byłego dowódcy Powstania Warszawskiego było pozbawienie go polskiego obywatelstwa, które nastąpiło dekretem Rady Ministrów w Warszawie, 26 września 1946 r.Ostatni etap życia gen. Chruściela to pobyt w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyemigrował w czerwcu 1956 r. pracował tam jako tłumacz w dziale studiów w Pentagonie oraz jako pracownik biurowy u pewnego adwokata. W Waszyngtonie mieszkał przy Walbridge Place nr 3221. 30 listopada 1960 r., jadąc autobusem komunikacji miejskiej dostał zawału serca i zmarł. Gen. Antoni Chruściel ps. „Monter” został pochowany 2 grudnia na terenie Cmentarza Mount Olivet Cemetery w Waszyngtonie. 15 sierpnia 1967 r. otrzymał pośmiertnie Krzyż Armii Krajowej. Trzy lata później, 30 maja 1970 r. jego szczątki przeniesiono do Amerykańskiej Częstochowy w Doylestown. Ostatni etap jego ziemskiej wędrówki nastąpił już w Polsce, 28 lipca 2004 r. prochy generała i jego małżonki zostały sprowadzone do kraju i 30 lipca 2004 r. spoczęły w Panteonie Polski Walczącej na Powązkach.7 maja przed 25. laty społeczność Szkoły Podstawowej w Gniewczynie Łańcuckiej wybrała na patrona gen. Antoniego Chruściela „Montera”, patriotę, bohatera, który stał się dla kolejnych pokoleń uczniów wzorem do naśladowania. Wzorem człowieka, który przez swoją systematyczną pracę, wytrwałość w dążeniu do celu, odpowiedzialność i postawę patriotyzmu zapisał się chlubnie w kartach historii Polski.Obchody jubileuszu rozpoczęły się zbiórką na placu szkolnym. W orszaku prowadzonym przez Młodzieżową Orkiestrę Dętą z Tryńczy do kościoła szli: kompania honorowa z jarosławskiej jednostki, poczet jednostki wojskowej z Jarosławia, poczty sztandarowe szkół z terenu gminy Tryńcza, poczet hufca harcerskiego oraz poczty straży grobowej z Gniewczyny Łańcuckiej i OSP z Gniewczyny Łańcuckiej, zaproszeni goście, tj. gość honorowy pani Jadwiga Chruściel, córka generała Antoniego Chruściela ps. „Monter”, dowódcy powstania warszawskiego i jednocześnie uczestniczka powstania, dr hab. Andrzej Kunert, autor książki o gen. Chruścielu, Ryszard Jędruch, wójt gminy Tryńcza oraz przedstawiciele IPN z Rzeszowa, Dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Ludwik Sobol, dyr. PCEN Krystyna Wróblewska, przedstawiciele policji, Państwowej Straży Pożarnej, radni rady gminy z przewodniczącym Stanisławem Koniecznym, kolumnę zamykali uczniowie Zespołu Szkół w Gniewczynie Łańcuckiej pod opieką nauczycieli. Msza św. w intencji szkoły koncelebrowana była przez ks. biskupa Adama Szala, ks. Tadeusza Gramatykę dziekana dekanatu przeworskiego i księży Eugeniusza Wielgosza i Władysława Bacia. Kazanie wygłoszone przez ks. biskupa nawiązywało do patrona szkoły, jego niezłomnej postawy patriotyzmu wynikającej z wartości chrześcijańskich. Po mszy św. w tym samym szyku uczestnicy uroczystości udali się pod pomnik patrona szkoły, gdzie poszczególne delegacje składały wieńce i wiązanki. Wśród nich była wiązanka od marszałka Województwa Podkarpackiego, którą złożył wicemarszałek Lucjan Kuźniar, a także wiązanka od posła na Sejm RP Marka Kuchcińskiego złożona przez reprezentującego go Andrzeja Ćwierza. Na uroczystości jubileuszowe przybył również europoseł Tomasz Poręba, a także wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Dawid Lasek. W hali sportowej wszyscy zebrani zostali powitani przez dyrektora szkoły Barbarę Tytułę, a następnie obejrzeli program artystyczny w wykonaniu członków Szkolnego Koła Teatralnego będący alegorią nawiązującą do Powstania Warszawskiego i ogromnej ofiary złożonej przez młodych ludzi na rzecz wolności ojczyzny. Po części artystycznej głos zabrali: dyrektor szkoły Barbara Tytuła, która odczytała list z Kancelarii Prezydenta RP o objęciu jubileuszu specjalnym patronatem prezydenta RP, a także pani Jadwiga Chruściel, która we wspomnieniu o ojcu podkreśliła, że dla generała służba i obowiązek wobec ojczyzny były sprawami nadrzędnymi. Słowo do zgromadzonych wygłosił również Andrzej |Kunert oraz wójt gminy Tryńcza Ryszard Jędruch, wicemarszałek Województwa Podkarpackiego Lucjan Kuźniar, europoseł Tomasz Poręba, dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Kuratorium Oświaty w Rzeszowie Ludwik Sobol, a w imieniu posła Marka Kuchcińskiego głos zabrał Andrzej Ćwierz, który odczytał list prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Życzenia przesłali Władysław Ortyl marszałek Województwa Podkarpackiego, Małgorzata Chomycz- Śmigielska Wojewoda Podkarpacki, a także Zbigniew Kiszka starosta przeworski. Na zakończenie osobom, które przyczyniły się do nadania szkole imienia zostały wręczone statuetki „Orzeł Montera”, a otrzymali je: dr Andrzej Kunert, ks. Władysław Bać, pośmiertnie Władysław Rachwał, wójt gminy Tryńcza i Ryszard Jędruch wójt gminy Tryńcza. Później goście obejrzeli wystawę przygotowaną przez IPN oddz. w Rzeszowie i Izbę Pamięci, gdzie zgromadzone zostały pamiątki po generale Antonim Chruścielu „Monterze” i pamiątkowe zdjęcia z nadania szkole imienia. Obchody jubileuszowe ze względu na obecność tak wielu znakomitych gości z całą pewnością zapiszą się złotymi zgłoskami w kronice szkolnej.                                 Aleksander Szumański "Warszawska Gazeta" 2013 r.Dokumenty, źródła, cytaty:Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał -„Od niepodległości do niepodległości” – Historia Polski; Instytut Pamięci Narodowej – Warszawa 2011https://www.polskieradio.pl/313,Powstanie-Warszawskie-nowehttp://archiwum.rp.pl/artykul/1186740-Schamienie-na-szaniec.htmlhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ski_Legion_Samoobronyhttp://wpolityce.pl/polityka/113065-autor-slow-jaki-prezydent-taki-zamach-i-frazy-o-slepym-snajperze-apeluje-o-szacunek-do-panstwa-i-jego-symbolihttp://jaron.salon24.pl/60552,zbrodnie-ukrainskie-w-powstaniu-warszawskim-i-ich-antypolski-piehttp://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=ukrainski-legion-samoobronyhttp://naszdziennik.pl/mysl/6202,powstanie-warszawskie-tragedia-grecka.html Prof. Witold Kieżun, żołnierz Powstania Warszawskiego ps. "Wypad"http://www.nowastrategia.org.pl/general-antoni-chrusciel-ps-monter-dowodca-powstania-warszawskiego/Biuletyn Informacyjny AK z 2 sierpnia 1944 r. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BI_1944.jpg?uselang=pl                                        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

MISS HOLOKAUSTU

$
0
0
Ilustracja: 
HOLOKAUST
WYBORY MISS HOLOCAUSTU https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/obiektyw/art,712,odbyly-sie-kolejne-wybory-miss-ocalalych-z-holocaustu-tytul-zdobyla-urodzona-w-polsce-kobieta.html ŁAJDACKA DECYZJA WŁADZ IZRAELA PONIŻAJĄCA POMORDOWANYCH ŻYDÓW W TYM OBYWATELI POLSKICH KIEDY BANDYCKIE WŁADZE IZRAELA WYBIORĄ MISS OŚWIĘCIMIA? Wybory Miss Holokaustu - W Hajfie na północy Izraela po raz pierwszy zorganizowano wybory Miss Holokaustu. Z pół tysiąca nadesłanych zgłoszeń wyłoniono 14 finalistek w wieku od 74 do 97 lat. Ubrane na czarno uczestniczki konkursu opowiadały, jak przeżyły Holokaust. Zwyciężczynią została 78-letnia Chava Hershkovitz, która pochodzi z Polski. Ukoronowała ją była Miss Izraela. Konkurs piękności dla ocalałych z Holokaustu wzbudził jednak kontrowersje. - Zdecydowaliśmy się na ten konkurs, aby pokazać, że mimo tych wszystkich doświadczeń wciąż są to kobiety potrafiące cieszyć się życiem - mówi organizator konkursu bandzior żydowski Szimon Sabag.Mianem Holocaustu określa się zagładę Żydów, która miała miejsce na gigantyczną skalę w latach 30-tych XX wieku i w czasie II Wojny Światowej. Zniszczenie narodu żydowskiego było jednym z głównych haseł partii hitlerowskiej kierowanej przez Adolfa Hitlera, jednego z największych zbrodniarzy w historii ludzkości. Niemcy hitlerowskie uzasadniały swoje działania poprzez odwołanie się do teorii ras i takich pojęć jak "podludzie", "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej". Właściwie świadomie doprowadzili do wybuchu wojny i z premedytacją realizowali swoje bestialskie plany. Z wykorzystaniem oddanych sobie ludzi w partii, zaczęli rozprawę z całym narodem. Nic nie mogło ich powstrzymać przed wprowadzeniem w życie tych wynaturzonych planów. Należy nadmienić, iż rozprawa – eksterminacja całych pokoleń ludzi związana była m.in. z tzw. ustawami norymberskimi Hitlera mająca na celu dokonaniu mordów na Żydach do trzeciego pokolenia. Praktycznie oznaczało to eksterminację całych milionów ludzi, którzy nawet nie wiedzieli, że mieli (lub nie mieli) prapra dziadka Żyda. Ale Hitler założył również eksterminacją „podludzi”, jakimi miały być osoby rasy nie nordyckiej w hitlerowskich planach „blitzkriegu” i drang nach Osten. Oznaczało to praktycznie podbój całej Europy, wymordowanie ludności dla utworzonego w ten sposób miejsca dla rasy panów.Obu bandytom Hitlerowi i Stalinowi przyświecał cel jednakowy, mordy. Stalin w ideologii Lenina – Marksa i Engelsa wymordował ok. 20 milionów ludzi, w większości przedstawianych jako wrogów ludu, Hitler podobnie, lecz wcale się nie tłumaczył przed nikim.Idąc świątecznymi śladami syjonistów izraelskich należy sięgnąć również do mordów chrześcijan przez Nerona, mordów Ormian, mordów w CH.R. L. ,mordów dokonanych przez Kim Ir Sena i następców w Korei Północnej, przez Czerwonych Khmerów z Pol Potem, mordów w Oświęcimiu i w innych niemieckich obozach Zagłady , mordów dokonanych przez bandy UPA – OUN na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej etc. i z okazji dokonanych masakr ludności upamiętniać te ofiary nie modlitwą i pomnikami chwały, lecz wyborami MISS tych mordów.Syjoniści Izraela zaprezentowali światu następny skandal z MISS HOLOCAUSTU Chavą Hershkovitz zamieszkałą w Hajfie polską Żydówką. Jak brzmiałby w odczuciu społecznym tytuł: "Miss Archipelagu Gułag"?   
Ocena wpisu: 
2
Średnio: 1.5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

TUSK ZLECIŁ MORDERSTWO LECHA KACZYŃKIEGO?. AGENT STASI NA CELOWNIKU. PRAWICOWA DZIENNIKARKA SZACHUJE KWITAMI! AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK? MERKEL MA AKTA TUSKA - OSKARA! SAMA BYŁA W STASI!!!

$
0
0
Ilustracja: 
TUSK ZLECIŁ MORDERSTWO LECHA KACZYŃKIEGO?. AGENT STASI NA CELOWNIKU. PRAWICOWA DZIENNIKARKA SZACHUJE KWITAMI! AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK? MERKEL MA AKTA TUSKA - OSKARA! SAMA BYŁA W STASI!!! Przede wszystkim miało zginąć dwóch braci Kaczyńskich, bo taki był plan, tylko Pan Bóg nie pozwolił na to.Jedni mówią że to przypadek sprawił że Jarosław nie poleciał z bratem do Katynia, bo zachorowała poważnie mama braci Kaczyńskich i  Jarosław został z nią. A ja uważam że to Pan Bóg sprawił, by Jarosław ratował Polskę przed nawałnicą lewacką, jaka miała zalać Polskę.Nie trzeba być nawet bystrym by zrozumieć, co by się stało, gdyby zginął również Jarosław???Droga do grabieży Polski, przez PO stała by się otwarta i oto ryżemu folksdojczowi chodziło, a podbój Polski stał by się faktem, bo by nie było żadnego innego polityka z taką charyzmą jak Jarosław, by ryżego bandytę powstrzymać i zbudować taką siłę, jak to zrobił Jarosław. Czego dowodem było dwukrotne wygranie wyborów i tych prezydenckich i tych parlamentarnych w 2015 roku.Sam ten ryży bandyta tego nie wymyślił, miał POparcie i ze wschodu i zachodu na "skasowanie braci Kaczyńskich" jako zagrożenia interesów Niemiec i Rosji. I nagrodę otrzymał, wysokie i bardzo płatne stanowisko w UE.Przypomnę!!! Rozdzielenie wizyt wyjazdu premiera i prezydenta, oddanie naprawy samolotu do Samary i nie sprawdzenie go PO powrocie do Polski, brak zabezpieczenia lotniska w Siewiernyj przez BOR i awanse generalskie w prokuraturze wojskowej "Parulski" i w BOR "Janicki" po zamachu w Smoleńsku.Źródła tych wydarzeń należy widzieć w ówczesnej sytuacji geopolitycznej i to co najmniej od 2007 roku, kiedy to w wyniku kombinacji operacyjnych doprowadzono do rozbicia koalicji PIS-SO-LPR i wmanewrowano J.Kaczyńskiego w decyzję o rozpisaniu przyspieszonych wyborów.Wybory te były prowadzone pod hasłem "wszystkie ręce na pokład" i finansowane przez zagraniczne fundacje takie jak Fundacja Batorego, Fundacja Adenauera i krajowe takie jak FOR L.Balcerowicza i inne podmioty takie jak WOŚP Owsiaka czy prywatne TV takie jak Polsat czy TVN w ramach akcji pod nazwą "Koalicja 21 października".Skąd taka mobilizacja "wszystkiego co się rusza" w IIIRP i z tyloma uczestnikami?Rozkaz przyszedł z zewnątrz a przyczyną była potrzeba nowej polityki USA i Zachodu względem Rosji, w związku z interesami USA i Izraela na Bliskim Wschodzie a w szczególności wobec Iranu i Afganistanu.Od początku lat 90-tych USA i Zachód prowadził politykę "przyciągania Rosji do Zachodu" i szła ona nieźle za panowania pijaka Jelcyna, kiedy to  "szerzono demokrację" w Rosji i w strefie posowieckiej a zachodnie, w szczególności żydowskie pieniądze używane były do przejmowania majątku Rosji na podobnej zasadzie jak w Polsce.Wraz z pojawieniem się W. Putina jako prezydenta Rosji, sytuacja na tym polu uległa diametralnej zmianie, bo Putin postawił tamę złodziejskiej prywatyzacji i zaczął realizować politykę odzyskiwania przez Rosję statusu mocarstwa światowego po czasach smuty Jelcyna.Wydarzenia 9/11 w USA wykorzystał Putin do nowej polityki z USA, oferując Bushowi współpracę w ogłoszonej przez niego wojnie z terroryzmem. Bush, który "spojrzał głęboko w oczy Putina i dostrzegł w nich szczerego demokratę" wszedł w oferowaną grę z Putinem i nastała intensywniejsza faza "polityki przyciągania Rosji do Zachodu" polegająca na wykorzystywaniu przez USA strategi "marchewki i kija".Od początku tej polityki czyli od 2001 roku zastosowano "marchewkę" w postaci takiego sterowania cenami ropy naftowej i powiązanych z nimi cenami gazu(Arabia Saudyjska, OPEC), głównych składników przychodów budżetowych Rosji, że przez 7 lat (2001-2008)cena z ~25$ za baryłkę w 2001 roku w lipcu 2008 roku urosła do ponad 140$ za baryłkę.Wtedy Putin zachował się niezgodnie z interesami USA i w 2008 roku najechał na Gruzję i w ciągu 6-ciu miesięcy cena spadła poniżej 40$ za baryłkę, czyli wyciągnięto kija.Ale zanim doszło do końca roku 2008, roku wyborczego w USA, Putin wzmocniony ponad miarę kasą z wysokich cen ropy, modernizujący ambitnie rosyjską armię, postanowił podłożyć USA i Izraelowi ogień pod ogony, by zmusić ich do ustępstw na rzecz Rosji a chodziło głównie o to by USA odstąpiły od zamiarów budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.Akurat dla USA zaczęły się kłopoty z drogami zaopatrzenia wojsk NATO przez Pakistan i przez bazy w byłych sowieckich republikach Azji Środkowej. Rosja poprzez swoje wpływy w tym regionie destabilizowała sytuację i podbijała stawkę, dając do zrozumienia Ameryce, że jest gotowa pomóc ale nie za darmo.Z drugiej strony Rosja wiedziała jak drażliwy dla USA i Izraela jest program atomowy Iranu i by podbić do góry stawkę w ewentualnych rokowaniach z USA, zawarła w 2007 roku z Iranem i Syrią kontrakt na dostawę systemów rakietowych S-300 i samolotów bojowych SU-31.Uzyskanie takiego uzbrojenia przez Iran(szczególnie S-300) czyniły planowany atak Izraela i USA na irańskie instalacje nuklearne(podobny do ataku z 1981 roku, izraelskiego lotnictwa na irackie instalacje- operacja "OPERA") bardzo niebezpiecznym zadaniem.To dlatego ten 2007 rok był tak tragiczny dla Polski, bo USA planując zbliżenie z Rosją w związku z sytuacją w Afganistanie i Iranie, potrzebowały wymienić rząd w Polsce z antyrosyjskiego PIS-u na prorosyjski i proniemiecki PO-PSL czyli mamy wytłumaczenie tego nadzwyczajnego wzmożenia całej agentury w IIIRP i ich pomagierów z zewnątrz w postaci zachodnich fundacji.W 2008 roku amerykańskie wybory prezydenckie wygrał "mocno opalony" Obama, agent CIA od czasów studenckich i student Uniwersytetu im.P.Lumumby w Moskwie, którego wyznaczono do prowadzenia nowej polityki zbliżenia z Rosją czyli polityki resetu(polityka większych ustępstw USA na rzecz Rosji w zamian za oczekiwane ustępstwa Rosji na rzecz USA i Izraela).Gdy tylko Obama wygrał wybory i objął urząd w styczniu 2009 roku, przywrócono politykę "marchewki" wobec Rosji i ceny ropy poszybowały w górę, by w szczytowym okresie polityki resetu osiągnąć pułap 125$ za baryłkę.W 2009 roku w lutym Rosja udostępniła USA i NATO drogi zaopatrzenia wojsk w Afganistanie przez swoje terytorium i byłych republik sowieckich w Azji Środkowej.17.09.2009 roku Obama ogłosił decyzję o rezygnacji z tarczy w Polsce i Czechach co przyczyniło się do większego zaufania i możliwy stał się sukces Rosji i podpisanie traktatu START II.Ten wzrost wzajemnego zaufania miał polegać i na tym, ze USA ograniczyłyby swą obecność militarną w Europie o połowę czyli praktycznie oddaliby sprawy bezpieczeństwa w Europie Rosji i jej strategicznemu partnerowi Niemcom z przybudówką w postaci Francji, co było od lat celem Niemiec i Rosji.Dlatego musiał w negocjacjach stanąć problem przeszkody w realizacji rosyjsko niemieckiej Eurazji, czyli problem prezydenta Polski L.Kaczyńskiego, który prowadził politykę powstrzymywania parcia Rosji na Zachód o czym mówił w Tbilisi w 2008 roku i do której mobilizował kraje Europy Śr.Wschodniej.Klamka zapadła w IV kwartale 2009 roku, po decyzji Obamy w sprawie tarczy.W październiku 2009 roku Tusk podjął próbę skłonienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. by ten zrezygnował ze startu w wyborach w 2010 roku ale prezydent odmówił mu tego i dlatego szybko podjęto sprawę fizycznego wyeliminowania Lecha Kaczyńskiego  z polskiej polityki, wykorzystując okazję, że w 2010 zbiegają się wybory i 70-ta rocznica zbrodni katyńskiej i słusznie zakładając, że Prezydent zechce w tych uroczystościach wziąć udział i to w bogatej asyście swoich współpracowników i zwolenników.Dlaczego USA zgodziły się na taki scenariusz?Zgodziły się, bo zakładały, że budowa Eurazji pod rosyjsko niemieckim kierownictwem, będzie oznaczać powstanie sinego wierzchołka wielobiegunowego świata, który jako sojusznik USA i pod politycznym kierownictwem USA, będzie wraz z USA stanowił przeciwwagę dla rosnącego w siłę głównego konkurenta USA czyli Chin.W 2010 roku Anne Applebaum,prywatnie żona Sikorskiego pisała na łamach WP, ze Zachód już powinien ćwiczyć przerzucanie żołnierzy i sprzętu do Rosji, by przygotować się do obrony Rosji przed Chinami.W 2010 roku minister Grabarczyk podpisał ze swoim odpowiednikiem z Rosji memorandum w sprawie budowy szybkiej kolei na poduszce magnetycznej na trasie Berlin-Warszawa-Moskwa.O resecie można powiedzieć, że "żarło, żarło i się ze...ło" za sprawą rozminięcia się interesów USA i Izraela z interesami Rosji na Bliskim Wschodzie a dokładnie wtedy gdy bandycka polityka USA postanowiła obalić Assada w Syrii, która była sojusznikiem Rosji i gdzie Rosja miała bazę morską, jedyną na tym obszarze.To świadczy o naiwności Obamy i jego żydowskich doradców i lobbystów, którym wydawało się, że podporządkują sobie Rosję, poświęcając oddanych sobie sojuszników jakim był śp. Prezydent i jego środowisko.Po niepowodzeniu w Syrii, Obama próbował z Putinem zagrać na II-gi etap resetu od 2013 roku, obiecując "bycie bardziej elastycznym"(Seul, Obama-Miedwiediew) ale Putin odrzucił ofertę Obamy.Po klęsce polityki resetu Obama postanowił przywrócić PIS do władzy ale kosztem milczenia PIS-u na temat prawdziwych przyczyn zamachu i prawdziwych uczestników tego przedsięwzięcia, co stało się w 2015 roku po aferze podsłuchowej, która to przywrócenie miała gwarantować,czego skutki możemy obserwować, po zachowaniu się podkomisji MON, która kontynuuje ośmieszające ją działania ZP Macierewicza, który miał wtedy  za zadanie by nie wyszły na jaw prawdziwe przyczyny zbrodni a zwłaszcza tych, w których interesie tę zbrodnię popełniono.Jeżeli byłaby to prawda, to mamy mega burzę na najwyższych szczytach i kręgach władzy. Czy były premier Polski - Donald Tusk mógł zlecić zabójstwo śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego?"Gazeta Polska Codziennie" poinformowała, że według niemieckiego dziennikarza Jurgena Rotha, który dotarł do pełnego raportu niemieckiego wywiadu BND na temat katastrofy smoleńskiej, "wysoce prawdopodobny jest zamach przy użyciu materiałów wybuchowych". Informację tę miało potwierdzić "wysokiej rangi źródło wewnątrz polskiej ambasady w K". Miał nim być pułkownik polskiego wywiadu wojskowego o imieniu Robert, który "zna bardzo dobrze wewnętrzne życie tej służby".Miał powiedzieć on, że zlecenie zamachu pochodziło od polskiego polityka, którego nazwisko zaczyna się na literę T - czytamy na se.pl Do tych informacji odniosła się praktycznie od razu prawicowa dziennikarka i reżyserka, Ewa Stankiewicz."Nie zdziwiłabym się gdyby politykiem T. który miał zlecić zamordowanie prezydenta L Kaczyñskiego okazał się Tusk" - napisała na swoim koncie na Twitterze, Ewa Stankiewicz. Donald Tusk 10 kwietnia 2010 roku pełnił funkcję premiera RP. Bardzo szybko po katastrofie jego poplecznicy zajmowali najważniejsze urzędy w państwie. Bronisław Komorowski jeszcze bez potwierdzenia zgonu śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego wszedł do kancelarii prezydenta i domagał się wejścia na jego miejsce jako ówczesny marszałek sejmu."Zgodnie z opisem Roberta [nazwisko zaczernione] zlecenia zamachu na Tu-154 pochodziło bezpośrednio od T. [nazwisko wysokiej rangi polskiego polityka, nazwisko zaczernione] do Desinova. Według BND: - Uwzględniając fakt, że w wypadku Tu-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeñstwa, umieszczenie w samolocie ładunku bądź nawet kilku ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania sił polskich" - twierdzi niemiecki dziennikarz śledczy Rurgen Roth. Wcześniej dziennikarka DOMAGAŁA SIĘ KARY ŚMIERCI DLA DONALDA TUSKA, jak sama twierdzi, za "ZBRODNIĘ SMOLEŃSKĄ".AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK?Czy Donald Tusk był NRD-owskim agentem Stasi o pseudonimie „Oscar” działającym w latach 80-tych w Trójmieście? Twardych dowodów jak do tej pory nie ma, ale wielu opozycjonistów z Wolnych Związków Zawodowych, w tym Kazimierz Maciejewski, Krzysztof Wyszkowski i Lech Zborowski, mają wątpliwości w stosunku do Donalda Tuska. Jeżeli Tusk był agentem STASI i SB o pseudonimie „Oscar”, który aktywnie działał w gdańskiej „Solidarności”, to ewentualne zamierzchłe powiązania ze STASI mogą rzucać zupełnie nowe światło na wzajemnie wsparcie i zażyłe stosunki w polityce międzynarodowej Donalda Tuska i Angeli Merkel. Autorzy Ralf Georg Reuth i Günther Lachmann w swojej książce „Pierwsze życie Angeli M.” zadają wiele pytań, które wymagają analizy. Jakże zasadne w świetle książki  „Pierwsze życie Angeli M.” wydają się słowa Jarosława Kaczyńskiego, że AngelaMerkel została kanclerzem nieprzypadkowo. A jakże służalczy i jak śmiesznywydaje się list ludzi rozumnych „Czujemy się w obowiązku wyrazić głęboki sprzeciw wobec ostatnich wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich" - napisali byli szefowie polskiej dyplomacji: Władysław Bartoszewski, Włodzimierz Cimoszewicz, Andrzej Olechowski, Dariusz Rosati i Adam Daniel Rotfeld. Szczegółem jest to, że czterech z podpisujących ten wiernopoddańczy list było TW, o pseudonimach „ Must”, „Carex”, „Buyer” i „Ralf”. W świetle wspomnianej książki - żaden z sygnatariuszy listu nie przeprosił Jarosława Kaczyńskiego, ale czego wymagać od lokajów. Jeżeli naprawdę Tusk był „Oscarem”Stasi, to jego papiery były znane zarówno Merkel jak i Putinowi, stąd nie dziwi zachowanie Tuska w stosunku do Putina. Proniemiecka polityka Tuska spowodowała zrujnowanie kraju. Stała się przyczyną ucieczki Tuska z Polski pod skrzydła Angeli Merkel, która załatwiła mu bardzo świetną synekurę w Brukseli. Dla Merkel jest to bardzo wygodne, gdyż ze strachu przed kompromitacją Tusk zrobi wszystko co mu Angela każe. Jak miecz Damoklesa nad Tuskiem wisi wydanie książki niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha o katastrofie smoleńskiej  „Zamknięte akta S.” Po raz pierwszy prezentuje ona prawdziwe tło katastrofy polskiej maszyny, bada bardzo aktualną kwestię, co łączy katastrofę w Smoleńsku, zestrzelenie samolotu MH-u17 z konfliktem na Ukrainie.Według Jürgena Rotha źródła w BND (Bundesnachrichtendienst) mówią - był to zamach. Mało tego - dziennikarz utrzymuje, że zna nazwisko odpowiedzialnego za zamach. Jeżeli jest prawdą to co napisał ten autor, boję się o jego życie, czy np. nie zawita do niego seryjny samobójca.Całość opracował Aleksander Szumański "Głos Polski TorontoDokumenty, źródła, cytaty: Sylwester Raczyński" Głos Polski" Toronto nr 8 24 - 29. 02. 2016 "Głos" Toronto nr 27; 05.07 - 11.07. 2017https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/          (link is external)https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/            
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.6(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

FARBOWANE LISY TUŻ PRZED WYBORAMI Z MILLEREM I OGÓRKIEM W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
FARBOWANE LISY TUŻ PRZED WYBORAMI Z MILLEREM I OGÓRKIEM W TLE„Obyś żył w ciekawych czasach” – głosi stare porzekadło, i nie ma co zaprzeczać, żyjemy zaiste w intrygującym momencie naszych dziejów. Dla tych ludzi, którzy przyzwyczaili się do życiowej stagnacji i gnuśnieją w fotelach przed telewizyjnym ogłupiaczem, powiedzenie to jest jak klątwa, zapowiadająca koniec ich błogiego spokoju. Dla innych zaś, którzy są ciekawi życia, choćby miało im ono przynieść masę rozczarowań, jest bodźcem pobudzającym do refleksji.„Myślę, więc jestem” – stwierdził onegdaj Kartezjusz, dowodząc, że skoro fakt myślenia jest niepodważalny, to w konsekwencji pewne jest także istnienie podmiotu myślącego. Z myśleniem u homo sapiens różnie bywa, zwłaszcza w epoce wszechobecnej propagandy, która na masową skalę ogłupia nasz gatunek, czyniąc z nas idiotes. Jako niepoprawny optymista, wciąż jednak wierzę, że nawet najgłupszemu człowiekowi może się przydarzyć moment iluminacji, gdy nagle między uszami rozbłyśnie mu iskierka myśli. Daj Boże samodzielnej.Człowiek pogrążony w bezrefleksyjnej wegetacji, którego czujność stale usypiają wszelkiego rodzaju krętacze i manipulatorzy, może przejrzeć na oczy, ale do tego potrzebny jest jakiś wstrząs. Podobno, jak mawiał klasyk komunizmu, najskuteczniej „byt kształtuje świadomość”, co wskazywałoby na to, że „ciemny lud” może wyrwać z letargu jedynie widmo pustego brzucha. Ale w dobie szczodrze serwowanych przez władzę „chleba i igrzysk”, trudno oczekiwać, żeby przeciętny Polak nagle oprzytomniał i stwierdził, że pomimo pozorów, nie wszystko przebiega tak, jakby tego oczekiwał. Dlatego ludzie nieco bardziej uświadomieni, nie czekając na cudowne olśnienie mas, powinni wskazywać na patologiczne zjawiska w życiu publicznym i zdecydowanie je piętnować, aby nikt nie mógł przechodzić nad nimi do porządku dziennego.Jednym z takich niepokojących zjawisk, którym chciałbym się teraz zająć, jest powrót komuny na polityczne salony III RP, a może właściwie IV RP, jeśli brać pod uwagę, że obecnie rządzi PiS, które niegdyś propagowało ideę zmiany numeru określającego naszą udręczoną Rzeczpospolitą.W końcu każdy zauważy, nawet największy ignorant, że w ostatnim czasie na naszych oczach przewija się nieustannie kalejdoskop zdumiewających scen i przetacza się korowód dziwacznych kreatur, które wyskakują niczym trupy z szafy, budząc zdumienie i przywołując nieciekawe skojarzenia u osób niezbyt miło wspominających czasy PRL-u. Bo jakoś trudno zapomnieć o tym ponurym okresie, gdy telewizja publiczna z uporem maniaka serwuje nam festiwal przygód porucznika Borewicza, funkcjonariusza MO, stylizowanego na „polskiego” Jamesa Bonda. Trudno stwierdzić, co tak naprawdę skłania kierownictwo TVP do stałego umieszczania takich „dzieł” w swoim repertuarze. Być może decydującym kryterium jest upodobanie Krzysztofa Czabańskiego do komunistycznej kinematografii, które mogło się zrodzić jeszcze w czasach jego aktywności w PZPR. A może jest to panujące w pewnych kręgach władzy zamiłowanie do bon motów wypowiadanych przez „dzielnego” milicjanta, który onegdaj zauważył: – „A ja wobec urzędu prokuratorskiego w ogóle nie mam zdania”.Powiedzenie to, jak ulał pasuje do rozwijającej się pod opiekuńczymi skrzydłami prezesa Kaczyńskiego kariery reżimowego prokuratora Stanisława Piotrowicza. Uchodzącego, w opinii partyjnych kolegów, za wzór cnót, albo przynajmniej za równego gościa, który podobno w odpowiednim momencie wyskoczył z czerwonego tramwaju, na przystanku… No właśnie, na jakim przystanku?Czego by nie powiedzieć o Piotrowiczu, to jest bardzo użyteczny dla nowej władzy, szczególnie w pacyfikowaniu sejmowej opozycji, nad której losem nie zamierzam ubolewać, bo ani jej nie cenię, ani nie lubię, co niniejszym szczerze przyznaję. Jeśli zaś chodzi o naszego „bohatera”, to swoją robotę wykonuje wzorowo, może bez nadzwyczajnego wdzięku, ale za to skutecznie. No cóż, w końcu stara szkoła…Jakiś czas temu, gdy na sejmowym firmamencie rozbłysła gwiazda Piotrowicza, media wzięły go na warsztat i publika oniemiała z wrażenia, gdy ujawniono jego życiowe dokonania. Skupiono się zwłaszcza na okresie PRL-u, bo wtedy droga jego kariery była niezwykle prosta, i wbrew temu, co on sam o sobie mówi, pozbawiona większych zawahań i zakrętów. Ot, typowa droga aparatczyka, który zaraz po zrobieniu aplikacji prokuratorskiej z zapałem oddał się na służbę władzy „ludowej”. A było to w 1978 roku, czyli świeżo po brutalnym spacyfikowaniu robotników w Radomiu i Ursusie, gdzie komuniści po raz kolejny zaprezentowali swój pogardliwy stosunek do społeczeństwa. Piotrowiczowi widocznie to nie przeszkadzało, bowiem w tym samym roku wstąpił do PZPR, w której należał do zakładowej egzekutywy, a także pełnił funkcję kierownika szkolenia partyjnego. Potem już piął się po szczeblach prokuratorskiej kariery, niczym bluszcz porastający zmurszałe gmaszysko. Wykazywał się przy tym „klasową dojrzałością”, gdy w stanie wojennym oskarżał za kolportaż ulotek działacza antykomunistycznej opozycji. Nie może więc dziwić, że za wybitne osiągnięcia w utrwalaniu władzy „ludowej” został w 1984 roku nagrodzony Brązowym Krzyżem Zasługi, a przełożeni wystawili mu wzorową laurkę, stwierdzając, że był „pracownikiem pilnym i zdyscyplinowanym, ambitnym i wydajnym”.Na jego przykładzie wyraźnie widać, że łatwiej zmienić przynależność partyjną niż charakter, który ujawnił w całej pełni na służbie nowej władzy. Do PiS-u przytulił się w 2005 roku, gdy po raz pierwszy został wybrany z listy tej partii na senatora. W obecnej kadencji parlamentu jest posłem i zarazem przewodniczącym Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. I trzeba przyznać, że realizując inicjatywy swoich politycznych patronów, robi to z dużym zaangażowaniem, co zapewne, niejaki Borewicz, skwitowałby celną uwagą: – „Ja jedną rzecz w życiu traktuję serio. I jedna rzecz się dla mnie liczy. To, co robię”. Jednak należałoby się zastanowić nad tym: czy styl, w jakim Piotrowicz wypełnia swoje powołanie, przysparza jego pryncypałom większych strat czy korzyści?Zdumiewające jest to, z jaką łatwością, a może nawet z upodobaniem, politycy PiS-u sięgają do rezerwuaru kadrowego odziedziczonego po poprzednim systemie. Z jednej strony partia rządząca bezustannie epatuje nas swoim antykomunizmem, który przynajmniej w jej propagandzie brzmi dość wiarygodnie. Odbiera też przywileje emerytalne ubekom, za co słusznie należy się jej uznanie, a rękami ministra Macierewicza dokonuje głębokich czystek w wojsku, zwalniając ze służby nawet tych oficerów, którzy w LWP dorobili się zaledwie stopnia porucznika. Z drugiej zaś toleruje w swoich szeregach starych partyjniaków, których jest tam wielu. Nie jest to raczej przypadek, lecz jakaś fatalna prawidłowość w polityce tej partii, że chętniej sięga ona po „stare” i „wypróbowane” kadry, niż po młodych i szczerych patriotów, którzy nie dźwigają na sobie garbu komunistycznej przeszłości. Opisywany tu prokurator Piotrowicz nie jest jedynym przykładem na powierzanie komuchom reformy wymiaru sprawiedliwości. Minister Ziobro, w okresie swoich pierwszych rządów (2005-2007), wylansował przecież sędziego Andrzeja Kryże, którego „błyskotliwa” kariera rozwinęła się za wiedzą i zgodą najwyższych czynników partyjnych. W jego przypadku, bardziej nawet niż w sprawie Piotrowicza, ujawniły się patologiczne skłonności elit III RP do sięgania po „sprawdzone”, aczkolwiek skompromitowane kadry. Kryże nie dość, że był aktywnym działaczem PZPR, aż do jej rozwiązania, to jeszcze pełnił różne funkcje w regionalnym aparacie partyjnym. Zasłynął zaś tym, że w czasach PRL-u skazywał opozycjonistów na kary więzienia za urządzanie obchodów Święta Niepodległości. Wiele osób słusznie mu wypominało, że należy do swoistej dynastii sędziowskiej oraz że jest kontynuatorem niechlubnej „tradycji” rodzinnej, ponieważ jego ojciec Roman był funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu represji i orzekał w procesach politycznych. Brał udział m.in. w mordzie sądowym dokonanym na rotmistrzu Witoldzie Pileckim, a także przewodniczył składowi sędziowskiemu, który wydał wyroki skazujące w tzw. aferze mięsnej. Bezwzględność okazywana przy wydawaniu wyroków śmierci przyczyniła się nawet do ukucia powiedzenia: „Sądzi Kryże – będą krzyże”.Dlatego niech się nikt nie dziwi, że wywołuje u mnie obrzydzenie, gdy Piotrowicz, z właściwą dla niego bezczelnością, deklaruje, że swoich poglądów nie zmienił oraz że w okresie wysługiwania się komunistom był „wrogo nastawiony do PRL-u”. Nie przekonują mnie wcale próby bagatelizowania jego zasług dla komunistycznego reżimu, za to oburza mnie, gdy robi się z niego główną figurę firmującą „dobrą zmianę” w polskim prawodawstwie. Fakt, że osobnicy pokroju Piotrowicza nadal zasiadają w ławach parlamentu i mają czelność wykrzykiwać z sejmowej mównicy – „precz z komuną” – jest kpiną z polskich patriotów, którzy wynieśli PiS do władzy. Jest też prawdopodobnie główną przyczyną tego, że reformy wymiaru sprawiedliwości idą jak po grudzie, trudno bowiem oczekiwać, aby czerwoni najmici, charakteryzujący się zazwyczaj ciasnotą umysłową i pogardą dla społeczeństwa, dokonali takich zmian, jakich ono oczekuje.POSTAĆ Z INNEJ CZERWONEJ BAJKI Postacią z innej bajki, chociaż równie czerwonej, jest Magdalena Ogórek, reprezentująca młode pokolenie lewicowych aktywistów, która obecnie przechodzi proces „nawrócenia” i aklimatyzacji do nowej rzeczywistości politycznej. Procesowi jej przemiany światopoglądowej towarzyszy rozwijająca się zadziwiająco szybko kariera medialna, która w oczywisty sposób łagodzi u niej ewentualne rozterki ideowe. Do wytrwałości w podążaniu nową ścieżką polityczną, zachęcają ją również słowa podziwu dla jej uroku osobistego, wypowiadane często przez prawicowych pochlebców. Jednak warto zauważyć, że ocenianie kogoś pod kątem jego wyglądu zewnętrznego, nacechowane jest dużą dozą subiektywizmu, wszak to, co się nam podoba lub nie podoba jest kwestią gustu, a ten u różnych osób bywa bardzo odmienny. Dlatego nie zamierzam się skupiać na powierzchowności pani Ogórek, bo nie ma to wiele wspólnego z treścią tego artykułu. Dla porządku rzeczy chcę tylko zaznaczyć, że nasza „bohaterka”, przypominająca trochę postać Makowej Panienki z pewnej czechosłowackiej bajki, zdołała nawet oczarować Leszka Millera, kreowanego niegdyś na „rasowego” macho.Magda ma zapewne dużą wprawę w zalotnym trzepotaniu rzęsami, bo do tego stopnia omotała lidera postkomunistów, że ten, nie zważając na zastrzeżenia swoich partyjnych towarzyszy, obwołał ją kandydatką SLD w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Walory estetyczne nie były oczywiście decydującą przesłanką, którą kierował się Miller przy podejmowaniu tej ryzykownej decyzji, ponieważ, jak sam stwierdził, do kandydowania: – „Nie było innych chętnych. Wszyscy mówili, że to wybory na niby”. Niemniej jednak rzucił na szalę resztki swojego „autorytetu”, jaki posiadał wśród czerwonej hołoty i próbował wykreować ją na nową „lwicę lewicy”, która miała tchnąć ożywczego ducha w rozkładające się truchło SLD. Magda, choć nie przypominała w niczym owego drapieżnika, a raczej prezentowała się jak „słodki kociak” rodem z „Pudelka”, to dość szybko zerwała się ze smyczy i zaczęła brykać. W efekcie całkowicie położyła kampanię wyborczą i ostatecznie uzyskała jedynie 2,38% głosów. Nie pomogły jej ani zalotne miny robione do elektoratu, ani wykształcenie, ani to, że była jedyną kobietą wśród kandydatów. Przepadła z kretesem, pogrążając swojego patrona i wbijając gwóźdź do trumny lewicy, która ostatecznie została wyeliminowana z parlamentu.Ktoś mało zorientowany w meandrach polskiej polityki, mógłby uznać, że wpadka SLD z kandydaturą Ogórek, to jakiś przypadek lub efekt fatalnego zauroczenia, lecz jeśli się temu dokładniej przyjrzeć, to z łatwością można zauważyć, że jest wprost przeciwnie. Magda była bowiem od wczesnej młodości zaangażowana w działalność obozu postkomunistycznego, jest też typowym produktem lewicowej kuźni kadr. Odbywała staże w kancelarii (p)rezydenta "Alka" Kwaśniewskiego, pracowała w MSWiA za rządów SLD, a następnie zatrudniono ją w klubie poselskim tego ugrupowania. Na kilka lat związała się z Grzegorzem Napieralskim, wspierając go aktywnie w wyborach prezydenckich, a w 2011 roku. bezskutecznie próbowała się dostać z lewicowej listy do Sejmu. Wyszła też za mąż za dość wpływowego polityka SLD, Piotra Mochnaczewskiego, który znany jest z tego, że prowadził samochód w stanie upojenia alkoholowego, za co został nawet ukarany, oraz że ma lepkie ręce, ponieważ zasiadając we władzach jednej z prywatnych uczelni, wykorzystał okazję i ukradł sztućce za pół miliona złotych. Jego nazwisko znalazło się także na tzw. liście Macierewicza, jako tajnego współpracownika służb specjalnych PRL. Widać więc, że Magda nie zaniedbywała żadnych sposobów na lewarowanie swojej politycznej kariery, której przebieg może budzić przeróżne skojarzenia, lecz trzeba przyznać, że miała wszelkie dane do tego, aby dochrapać się poważnego awansu na lewicowych salonach. Na przeszkodzie stanęła jej jednak degradacja tego środowiska.Polityczny romans Magdaleny Ogórek z Leszkiem Millerem, przypomina perypetie bohaterów tandetnej opery mydlanej, co może mieć jakiś związek z jej wcześniejszymi doświadczeniami, ponieważ zagrała kilka epizodycznych ról w podrzędnych produkcjach filmowych. I jak to często bywa w życiu, a jeszcze częściej zdarza się w telenowelach, po intensywnym związku nierzadko następuje burzliwe rozstanie. Tak też się stało w przypadku Magdy, która zakończyła nie tylko współpracę z obozem lewicy, ale podobno porzuciła także swojego męża, który przestał być dla niej użyteczny, a mógłby stanowić przeszkodę na drodze do nowej kariery, tym razem na prawicowych salonach.Magda, jak przystało na bardzo zaradną osóbkę, wyczuła doskonale nie tylko zmieniające się wiatry historii, ale także słabość, jaką mają do niej niektórzy prawicowi politycy, co ułatwiło jej kokietowanie kolejnego starszego pana, którego przychylność ma niebagatelny wpływ na rozwój jej osobistej kariery. W nagrodę za porzucenie „ciemnej strony mocy” została zatrudniona w TVP, gdzie prowadzi nawet własny program "Studio Polska". Bryka zresztą w różnych zakątkach prawicowego salonu, stała się bowiem nie tylko „uznanym” i „cenionym” komentatorem politycznym, ale także autorką wielu wpadek, a nawet skandali… Nie można przecież inaczej nazwać lansowania się Magdy na tle szczątków ofiar komunistycznego terroru, wydobytych podczas prac ekshumacyjnych na tzw. Łączce na Powązkach, czy też wpadki z fałszywym powstańcem warszawskim, któremu ostentacyjnie okazane zainteresowanie miało jej zaskarbić większą sympatię w środowiskach patriotycznych.Przykładów niestosownego zachowania się tej „rasowej” celebrytki jest o wiele więcej, jednak nie warto ich tu wymieniać, ponieważ poświęcono im tyle uwagi w mediach, że każdy, kto zachce się bliżej im przyjrzeć, bez większego problemu odnajdzie potrzebne informacje w sieci. Jej zachowanie można by skwitować powiedzeniem, że: „kto się wróblem urodził, kanarkiem nie umrze”, co idealnie pasuje do podejmowanych przez nią nieudolnych prób wpasowania się w prawicowe klimaty. Niestety, nie wróżę Magdzie wielkich sukcesów w tej materii, ponieważ nie posiada ona odpowiedniego wyczucia patriotycznych nastrojów i nawet dobre rozpoznanie słabostek u paru ważniejszych prawicowych polityków, nie zagwarantuje jej życzliwości całego środowiska. Zachowuje się bowiem jak „słoń w składzie porcelany”, gdy bezceremonialnie wykorzystuje narodowe świętości do swoich partykularnych celów. Tylko osoba ukształtowana w środowisku postkomunistycznym może się charakteryzować brakiem wrażliwości i niezrozumieniem tego, że o ile takie żenujące zachowania mogły być dobrze przyjmowane przez czerwoną hołotę, to jej taniec na grobach narodowych bohaterów musi być zdecydowanie potępiony przez patriotów. Dlatego nie może dziwić fala krytyki, która ją za to spotkała.Jak na razie nic nie zagraża jej karierze, ponieważ składając publiczne wyznanie „wiary” w nieomylność prezesa oraz deklarując, że jej nową misją jest „mówienie, kto szkodzi Polsce”, zaskarbiła sobie przychylność, a nawet sympatię pewnych środowisk, czego dowodem może być zaproszenie tej „gwiazdy” na „Zlot Prawych”. Ta odbywająca się w Chojnicach impreza, jest stosunkowo niewielkim wydarzeniem, ale można rzec elitarnym, bowiem zjeżdża się na nią wielu prawicowych tuzów, którym pozdrowienia przesłał ostatnio nawet prezydent Andrzej Duda.Magdalena Ogórek jest niewątpliwie przykładem „błyskotliwej” kariery na salonach nowej władzy, ponieważ „w dwa lata przepoczwarzyła się z wysługującej się SLD gąsienicy w pięknego motyla Dobrej Zmiany”. I pomimo rozlicznych zastrzeżeń, co do szczerości jej „nawrócenia”, cieszy się poparciem i opieką możnych protektorów, którzy dbają o to, aby bajka „O Makowej Panience i smutnym Emanuelu” miała swój dalszy ciąg…Magda nie jest jedynym głosem lewicy, który rozbrzmiewa w rządowych mediach. Wprawiło mnie bowiem w zdumienie, gdy pewnego czerwcowego wieczoru na antenie TVP, wystąpił z komentarzem do rozgrywającego się na naszych oczach spektaklu z obrad komisji Amber Gold, niejaki Marek Formela, który robił tam za „eksperta”. Muszę uczciwie przyznać, że jego wypowiedź nosiła znamiona dobrego rozeznania w tej tematyce, ale nie to zwróciło moją uwagę, lecz raczej jego wątpliwe kwalifikacje etyczne, których brak powinien go wykluczać spośród „autorytetów” w zakresie rozliczania aferzystów. Nie jest bowiem tajemnicą, że Formela został parę lat temu skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku za udział w aferze Stella Maris i pranie brudnych pieniędzy, na rok i trzy miesiące więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata. Być może o zaproszeniu go do tego programu zdecydowało to, że w 2015 roku przed drugą turą wyborów prezydenckich, jako członek Rady Krajowej SLD, wystosował apel do lewicowego elektoratu i władz swojej partii o poparcie dla Andrzeja Dudy. Przedstawił wtedy dość trafną analizę sytuacji politycznej i namawiał do zaangażowania się po stronie kandydata PiS-u, twierdząc, że leży to bardziej w interesie SLD „niż grzebanie w garderobie Magdaleny Ogórek”. Stwierdził również, że: „Zbieżności społeczne z programem A. Dudy powinny mieć pierwszeństwo przed różnicami w tzw. nadbudowie”. No cóż, terminologię zaczerpnął z dialektyki marksistowskiej, ale instynkt niezawodnie podpowiedział mu na jakiego „konia” postawić w prezydenckim wyścigu.Długo można by jeszcze wymieniać podobne transfery do salonu nowej władzy, ale myślę, że przedstawione przykłady wystarczą, aby wzbudzić refleksje, co do sposobu układania listy pasażerów płynących okrętem „Dobrej Zmiany”, w kierunku znanym jedynie „Wielkiemu Sternikowi”. Mam też świadomość, że niniejszy artykuł może się nie spodobać bezkrytycznym wielbicielom nowego układu, którzy zapewne woleliby, abym się zajął huczną imprezą w willi Romana Giertycha, na której balowali przedstawiciele upadłej koalicji. A bawili się tak doskonale, że musiała nawet interweniować policja, wezwana przez sąsiadów rozrywkowego mecenasa. W tym kontekście nasuwa się pytanie: co wprawiło wspomniane towarzystwo w szampański nastrój, przecież zgodnie z zapewnieniami rządzących oni już dawno powinni siedzieć za kratkami? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy poszuka samodzielnie. Ja tymczasem mam zamiar wytykać palcami, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to mało eleganckie, tych osobników, którzy jeszcze do niedawna stali tam, gdzie stało ZOMO, a teraz, korzystając z niezwykłej dla nich przychylności, przenikają do szeregów prawicy. Uważam ich bowiem za farbowane lisy, a ich nagłe „nawrócenia” za akty koniunkturalizmu, za co zapewne przyjdzie nam kiedyś słono zapłacić, bo zamiast wykreowania nowej i zdrowej moralnie elity, mamy znowu do czynienia z próbą asymilacji komuchów…                                                     Wojciech Podjacki "Polski Szaniec" 2/17
Ocena wpisu: 
Średnio: 3.5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY KONFIDENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
KRAKOWSCY KONFIDENCI GESTAPO i SBGmach przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie wybudowano w latach 1931 - 1936 z inicjatywy Towarzystwa Obrony Kresów Zachodnich jako siedzibę bursy i schroniska turystycznego dla młodzieży śląskiej studiującej i odwiedzającej Kraków (stąd nazwa Dom Śląski). W dniu 13 września 1939 roku budynek został zajęty przez Gestapo i do 17 stycznia 1945 roku pełnił funkcję Komendy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Kraków. Po wojnie Dom Śląski przekazano w administrowanie Lidze Obrony Kraju, która z biegiem czasu stała się formalnym właścicielem obiektu.Przy ulicy Pomorskiej 2 w Krakowie znajduje się obecnie wystawa stała  „Krakowianie wobec terroru 1939–1945–1956” Muzeum Historycznego m. Krakowa.Dom Śląski przy ul. Pomorskiej 2 w Krakowie w latach 1939-1945 stał się siedzibą okupacyjnego Urzędu Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa dystryktu krakowskiego, którego wydział IV stanowiła tajna policja państwowa (Geheime Staatspolizei) - Gestapo, stanowiąca jedno z głównych narzędzi terroryzowania ludności i wyniszczania narodu, a zwłaszcza jego elit intelektualnych.Budynek Domu Śląskiego był przez cały okres okupacji miejscem kaźni i męczeństwa tysięcy Polaków i osób innych narodowości (liczba więzionych nie jest dokładnie znana). Tutaj w pomieszczeniach I i II piętra odbywały się przesłuchania osób przywożonych najczęściej z więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. W części piwnic, zamienionych na cele, przetrzymywano aresztowanych będących w trakcie śledztwa. Funkcjonariusze Gestapo poddawali więźniów brutalnym torturom, które niejednokrotnie prowadziły do kalectwa lub śmierci przesłuchiwanych.Na ścianach trzech pomieszczeń wykorzystywanych jako cele zachowały się autentyczne inskrypcje z lat 1943 - 1945 (łącznie ok. 600 napisów - według inwentaryzacji z lat 80. XX w.) pozostawione przez osoby zatrzymane i tu przesłuchiwane, świadczące o tym, co przeżyli ludzie wtrąceni do tych cel, zachowane do dzisiaj. Napisy te wykonane przez więźniów znajdują się na ścianach i drzwiach. Są to niekiedy ostatnie słowa ludzi skazanych na śmierć, ich ostatnie wołania przerażenia, buntu, rozpaczy i pożegnania. Obok napisów widnieją  różne rysunki, daty, kreski, kółka, inicjały i inne znaki zrozumiałe tylko dla ich autorów. Więźniowie nie znając dnia jutrzejszego, nie wiedząc co ich spotka za godzinę, chcieli zostawić po sobie jakiś ślad. Materiałem do pisania był ołówek, kredka, kawałek ostrego przedmiotu, paznokieć, a nawet suchy chleb.  Oto kilka dramatycznych napisów: - Mira Czesiek nie rozpacza bo zginie za Ojczyznę. W inskrypcji godło Państwa. (4. I. 45),- Jezu bądź miłościw grzesznej duszy mojej !- Bóg modlitwy zawsze wysłucha, Sroka- Wiem w ostatnich chwilach życia, że cię kocham Lila, Jerzy- Matko(…) Częstochowska miej mnie i Zdzisia w swojej opiece- Nowicki Włodzimierz Kądzielowski Jerzy dnia 15. X. 44 Kraków godz. 13 niewinni.Relacja Heleny Pająkowej ( maszynopis w zbiorach Muzeum Historycznego m. Krakowa):(…)nie szczędzono mi tortur wszelkich jakie tylko zdołało wymyślić bestialstwo faszystów. Na Pomorskiej zakładano mi maskę z gazem duszącym. Bito mnie, bestialsko kopano wszędzie, targano za włosy. Wiązano mi nogi sznurem, kazano wchodzić na stół, z którego ściągano na podłogę i znowu bito i kopano. Wieszano na drzwiach – ręce w tyle przymocowane do sznurów zawieszonych na hakach. Jak długo tak wisiałam nie pamiętam, bo straciłam przytomność. Obudziłam się na podłodze, kiedy polewano mnie wodą (…).Więźniami byli ludzie ze wszystkich warstw społecznych, o różnych przekonaniach politycznych, aresztowani z różnych powodów za czyny wymierzone w niemieckie „dzieło odbudowy Generalnego Gubernatorstwa". Przetrzymywano tutaj nie tylko Polaków, ale również osoby innych narodowości, o czym świadczą napisy w języku niemieckim, czeskim, rosyjskim i francuskim.Hitlerowski aparat represji w okupowanej Polsce nie mógłby działać sprawnie, gdyby nie donosiciele.. Tylko w samej „stolicy” Generalnego Gubernatorstwa Krakowie, Niemcy mieli na swoich usługach setki konfidentów. Do budowy takiej siatki informatorów  okupant przestąpił już wczesną jesienią 1939 roku. Motywy ludzi decydujących się na zostanie szpiclami były różne. Jedni spodziewali się korzyści materialnych, innych zmuszono do tego szantażem. W Krakowie gestapowcy z Pomorskiej mogli stale liczyć – przez całą wojnę – na pomoc od około 800 do 1000 agentów i współpracowników.  Na liście zestawionej przez krakowski kontrwywiad Armii Krajowej  z września 1944 roku znalazło się 686 agentów. Później rozszyfrowano jeszcze kolejnych – łącznie 803. Listę rozpoczynała bufetowa z krakowskiego Dworca Głównego. Czyli na 300 mieszkańców – 1 konfident.Agenci i konfidenci rekrutowali się właściwie ze wszystkich warstw społecznych oraz narodowości zamieszkujących miasto. Byli to Polacy, Niemcy, Ukraińcy oraz liczni Żydzi. W ich szeregach można było znaleźć prawdziwych zawodowców, takich jak chociażby Danko Redlich, przedwojenny komunistyczny agent, który po  współpracy z Gestapo pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa. Jednym z nich był szesnastoletni harcerz Sławomir Mądrala „Pirat”, który pod wpływem tortur i za namową matki, chcącej ratować syna, zdecydował się na współpracę z Gestapo. W jej wyniku zostali aresztowani niemal wszyscy jego koledzy z drużyny. Za zdradę został skazany przez podziemny Wojskowy Sąd Specjalny na śmierć. Wyrok wykonano 31 marca 1944 roku. Zabito również matkę „Pirata”. Też była konfidentką.Karzącego ramienia Państwa Podziemnego uniknął za to Henryk Wojciech Koppel. Ten, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, przedwojenny kapitan Wojska Polskiego, aresztowany w marcu 1941 roku pod wpływem brutalnego śledztwa zdecydował się na współpracę agenturalną. Regularnie przekazywał informacje oficerom prowadzącym – Kurtowi Heinemayerowi i Rudolfowi Körnerowi. W wyniku konfidenckiej działalności Koppla wiele osób zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych, skąd już nigdy nie powróciło. Koppel dwukrotnie zadenuncjował inżyniera Jana Gołąbka – najpierw Gestapo, a po wojnie Urzędowi Bezpieczeństwa.Informacje przekazane Niemcom przez przedwojennego kapitana Wojska Polskiego Henryka Koppla były przyczyną wysłania do obozów koncentracyjnych wielu Krakowian. Po wojnie Koppel pracował dla Urzędu Bezpieczeństwa. Innym wojskowym na usługach Niemców był żołnierz kampanii wrześniowej Roman Słonia. Jego siatka, poza pracą dla okupanta, zajmowała się również działalnością przestępczą. Grupa dobrze uzbrojona przez Gestapo czuła się bezkarna, gdyż opiekunowie spod znaku trupiej główki przymykali oko na aktywność kryminalną Słoni i jego kompanów, wyciągając ich natychmiast z aresztu. W końcu jednak miarka się przebrała i AK zdecydowała się interweniować, wykorzystując przy tym podstęp. Wiosną 1944 roku funkcjonariusze Kripo (niemiecka policja kryminalna) zatrzymali pod pretekstem awantury ulicznej jednego z członków siatki Słoni. W krakowskim Kripo pracowali żołnierze AK, którzy szybko przejęli sprawę. Funkcjonariusz Kripo ppor. Stanisław Szczepanek „Janusz”, żołnierz AK, poinformował swojego niemieckiego zwierzchnika […], że zatrzymał bandytę, który w czasie śledztwa ujawnił lokal konspiracyjny.Duży odsetek  konfidentów stanowili krakowscy Żydzi, wywodzący się najczęściej z inteligencji. Byli to adwokaci, lekarze, inżynierowie, nawet pedagodzy. Nie tylko ratowali się szpiclowaniem przed obozem w Płaszowie, a wcześniej krakowskim gettem. Brali za donosicielstwo pieniądze. Niektórzy z nich pracowali również w policji żydowskiej ((Ordnungsdienst) w różnych gettach, w zmieniających  się lokalizacjach. Pałowali niemiłosiernie swoich pobratymców w getcie, szantażowali ich i ograbiali. Zrabowanymi pieniędzmi dzielili się z Judenratem  (Rada Żydowska, Żydowska Rada Starszych). Oficjalnie nie posiadali broni palnej, niektórzy mieli legitymacje gestapowskie, policyjne pozwolenie na broń i poruszali się dowolnie po całym GG (Generalne Gubernatorstwo). Generalny Gubernator Hans Frank (skazany na śmierć w procesie norymberskim) akceptował tę działalność i ją finansował. W owej służbie działały również kobiety i te były najniebezpieczniejsze i najbardziej uzdolnione w szpiclowaniu.  Żydowscy konfidenci docierali do Polaków ukrywających Żydów i wszystkich wydawali w ręce Gestapo. Konfidenci docierali również do podziemnych struktur konspiracyjnych AK. Niejednokrotnie ujawniani i skazywani na śmierć przez służby Polskiego Państwa Podziemnego. Podwójną działalnością policyjną w żydowskiej policji (Ordnungsdienst) i w Gestapo zajmowali się również  znani krakowscy adwokaci.Po zmianie okupantów, niektórzy ściśle współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa, sądami , prokuraturą wojewódzką i z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mówiono o nich, że za pieniądze  uwolnią największego przestępcę i mordercę. Była to prawda, za duże pieniądze krakowski prokurator wojewódzki ze swoim zastępcą  umorzyli każde śledztwo, a współpracujący z SB sędziowie   nie skazywali takich oskarżonych , lecz również umarzali postępowania.    Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję. Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - Tajny Współpracownik /TW/ o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a potępiający Władysława Mąciora, pracownika naukowego katedry, znanego opozycjonisty.Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie, Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, piszący prace naukowe o wielkości jakiegoś Karla Kautskiego marksistowskiego sekciarza. Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan-Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo podziemie wydało na niego wyrok śmierci.Prof. Julian-Polan Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef  sądu wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset „łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich „magistrów" skompromitował się swoją „prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan-Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra.Niebagatelną rolę w służbie SB odegrał prof. UJ Tadeusz Hanausek, mąż milicjantki, współpracujący z prokuraturą wojewódzką w Krakowie, sądami oraz z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie „niezależnych” sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budząca sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezszczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.Prokuratura i sądy sterowane były przez służbę bezpieczeństwa i od niej ściśle uzależnione. Konfidentami SB byli znani krakowscy adwokaci, Żydzi, Maurycy Wiener, Karol Buczyński działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, SB, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcą Goldą , sędziami i Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami KazimierzemBuchałą i Tadeuszem Hanauskiem.  Bruno Miecugow TW, krakowski dziennikarz, ojciec Grzegorza Miecugowa (audycja  TVN „Szkło kontaktowe”) przy pomocy Żydówki prof. Marii Orwid  psychiatry, pracownicy naukowej Katedry Psychiatrii Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, założycielką żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith pośredniczył i inicjował zamknięcie w „psychuszcze” (krakowski szpital psychiatryczny w Kobierzynie) Wiesława Zgrzebnickiego, wybitnego polskiego architekta, patrioty, który publicznie skrytykował Brunona Miecugowa sygnatariusza rezolucji „53” z 1953 roku w tzw. procesie kurii krakowskiej, w którym księża i osoby świeckie zostały skazane na karę śmierci. Wiesław Zgrzebnicki „Zgrześ” zmarł w Kobierzynie w czasie  eksperymentów medycznych. Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II Wojny Światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem ("łapaczem") wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz... Żydówka - Stella Kübler. Wydała na śmierć setki Żydów. Wzięła za to pieniądze. Sama była Żydówką. Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 roku w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie „aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?  Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia  żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra „tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 roku wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja „Fabryka") z 27 lutego 1943 roku, będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. „Aryjski" wygląd Stelli oraz „papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z „łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 roku. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie powrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom."BLOND TRUTKA" Jak podaje w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym „łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.Dzięki nieprzeciętnej „skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich „nurków" miano „blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Pomimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym „łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ją do ostatnich dni życia? Aleksander Szumański ; tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie" 25 marca 2013 r.Dokumenty, źródła, cytaty;„Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” profesor Andrzej Chwalba,Roger Moorhouse, „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” Znak, 2011,Diana Tovar, Stella: „The Story of Stella Goldschlag”http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/07/31/donosiciel-najlepszy-przyjaciel-gestapo/http://upadeknarodu.cba.pl/zydowska-policja.htmlhttp://www.bibula.com/?p=40858http://aleszum.salon24.pl/325086,psychiatryczny-archipelag-gulaghttp://www.rodaknet.com/rp_szumanski_9.htm            
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:12)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓW

$
0
0
Ilustracja: 
ZBRODNIE  ŻYDOWSKIE W POLSCEŻYDZI  W STRUKTURACH  WŁADZY KOMUNISTYCZNEJPOLISH CLUB ONLINE Początek zniszczenia europejskich  Żydów dał Adolf Hitler w "Mein Kampf". Później  byla konferencja w Wannsee. 77 lat temu, 20 stycznia 1942 r., na konferencji w Wannsee pod Berlinem Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) przedstawił plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, którego konsekwencją miała być eksterminacja 11 milionów europejskich Żydów.Konferencja początkowo miała się odbyć 9 grudnia 1941 r. Na ten dzień szef RSHA Reinhard Heydrich zaprosił przedstawicieli nazistowskich władz państwowych i SS w celu podjęcia przygotowań „koniecznych dla rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie w aspekcie organizacyjnym, rzeczowym i materialnym”.Auschwitz-Birkenau. Selekcja więźniów na obozowej rampie. 1944 r. Fot. Termin planowanej narady przesunięty został jednak o kilka tygodni ze względu na japoński atak na Pearl Harbor i przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych. 12 grudnia 1941 r., a więc dzień po wypowiedzeniu przez Niemcy wojny Stanom Zjednoczonym, Adolf Hitler wygłosił w Kancelarii Rzeszy przemówienie do reichsleiterów i gauleiterów, w którym oskarżył Żydów o rozpętanie wojny światowej.Joseph Goebbels w swoich dziennikach zanotował: „Co do kwestii żydowskiej Fuehrer jest zdecydowany zrobić z tym porządek. Przepowiedział, że jeżeli wywołają kolejną wojnę światową, doświadczą własnego unicestwienia. To nie były puste słowa. Oto mamy wojnę światową. Unicestwienie żydostwa musi stać się nieuniknionym skutkiem. Na tę kwestię trzeba patrzeć bez sentymentów”.Prof. Ian Kershaw pisząc o konsekwencjach wspomnianego przemówienia, stwierdza: „Partyjni przywódcy słuchając Hitlera 12 grudnia, w dramatycznym kontekście wojny wypowiedzianej Stanom Zjednoczonym i narastającego kryzysu na froncie wschodnim, zrozumieli przesłanie. Nie trzeba było żadnego rozkazu ani dyrektywy. Natychmiast dotarło do nich, że nadszedł czas rozliczenia”. (I. Kershaw „Hitler. 1941-1945. Nemezis”)Przebieg narady, która trwała 90 minut, tak przedstawia prof. Michael Burleigh: „Heydrich, który wziął na siebie ciężar rozstrzygania +problemu żydowskiego+, wyjawił niedwuznacznie, że Żydzi mają zginąć, przy czym najsilniejsi fizycznie, którzy przetrwają niewolniczą pracę, będą zgładzeni z zastosowaniem jakiejś radykalniejszej metody. Zebrani biurokraci nie wyrazili sprzeciwu. W końcu Heydrich stwierdził, że osobiście odpowiada za realizację ostatecznego rozwiązania, i to zarówno kwestii dotyczących samej likwidacji Żydów, jak i tego, czy Żydów należy deportować – +bez oglądania się na granice geograficzne+”. 16 grudnia 1941 r. gubernator Hans Frank, zwracając się do wysokich urzędników administracji, mówił: „W Generalnym Gubernatorstwie mamy 2,5 miliona – a z tymi, którzy są spokrewnieni i tym podobne, 3,5 miliona Żydów. Nie możemy rozstrzelać 3,5 miliona Żydów, nie możemy ich otruć, ale musimy być w stanie podjąć kroki prowadzące do skutecznej eksterminacji”."Ostateczne rozwiązanie" - w znaczeniu fizycznej eksterminacji europejskich Żydów - ciągle nabierało kształtu. Ideologia totalnego unicestwienia zaczęła dominować nad jakąkolwiek, i tak już zamierającą ekonomiczną zasadą uśmiercania Żydów przez pracę” – dodaje prof. Kershaw.20 stycznia 1942 r. w Wannsee pod Berlinem rozpoczęła się przełożona konferencja na temat „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endloesung der Judenfrage) zorganizowana przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA).Przybyło na nią kilkunastu nazistowskich funkcjonariuszy reprezentujących najważniejsze instytucje III Rzeszy zaangażowane w program Zagłady: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Okupowanych Terytoriów Wschodnich, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Biuro Planu Czteroletniego i Generalnego Gubernatorstwa. Obok szefa RSHA Heydricha obecni byli m.in. szef Gestapo Heinrich Mueller, dowódcy policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie i na Łotwie - Karl Schoengarth i Otto Lange, oraz Adolf Eichmann – ekspert RSHA do spraw deportacji.Przebieg narady, która trwała 90 minut, tak przedstawia prof. Michael Burleigh: „Heydrich, który wziął na siebie ciężar rozstrzygania +problemu żydowskiego+, wyjawił niedwuznacznie, że Żydzi mają zginąć, przy czym najsilniejsi fizycznie, którzy przetrwają niewolniczą pracę, będą zgładzeni z zastosowaniem jakiejś radykalniejszej metody. Zebrani biurokraci nie wyrazili sprzeciwu. W końcu Heydrich stwierdził, że osobiście odpowiada za realizację ostatecznego rozwiązania, i to zarówno kwestii dotyczących samej likwidacji Żydów, jak i tego, czy Żydów należy deportować – +bez oglądania się na granice geograficzne+”.„Nikt z obecnych – pisze prof. Burleigh – nie przejawiał ochoty do dyskusji nad którymś z tych zagadnień. (…) Heydrich i ludzie z SS nakreślili ogólny zarys problemu i wyjawili, jak mają zamiar go rozwiązać. Odetchnąwszy z ulgą, nie słysząc od obecnych nawet słowa sprzeciwu wobec tego potwornego przedsięwzięcia, a także podekscytowany władzą, jaka mu przypadła, Heydrich udał się na krótką naradę z Eichmannem i Muellerem w jednym z bocznych pokojów i tam uczcił okazję koniakiem, wyzbywając się napięcia. Okazało się, że nie wynikły problemy, jakich oczekiwał w związku uzyskaniem zgody na wymordowanie jedenastu milionów ludzi”. (M. Burleigh „Trzecia Rzesza. Nowa historia”)Według protokołu konferencji, zagładzie miało ulec 11 milionów europejskich Żydów, w tym 5 milionów na terenach ZSRS i ponad 3 miliony w Generalnym Gubernatorstwie.Nazistowskie plany eksterminacji przyjęte w Wannsee obejmowały również ludność żydowską, która na początku 1942 r. znajdowała się poza terenami kontrolowanymi przez III Rzeszę. „Ostateczne rozwiązanie” miało więc dotyczyć także Żydów z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwajcarii, Hiszpanii czy Turcji.W protokole z narady w Wannsee zapisano: „Żydzi mają być użyci jako siła robocza na terytoriach wschodnich. Ci, którzy są zdolni do pracy, zostaną podzieleni na grupy czy ekipy – osobno mężczyźni i kobiety – i ewakuowani do określonych miejsc. Podczas przesiedlania mają być użyci do budowy dróg, co wyeliminuje większą ich część. Ci, którym uda się przeżyć (…) muszą być traktowani w wiadomy sposób. Każde uchybienie w tej dziedzinie doprowadzić by mogło do odnowienia się żydostwa w Europie”.„Konferencja w Wannsee była kamieniem milowym na drodze do tragicznego ludobójczego finału. Program deportacji miał na celu unicestwienie Żydów przez przymusową pracę i zagłodzenie na okupowanych terytoriach Związku Radzieckiego, co powinno nastąpić po zwycięskim zakończeniu wojny, ale wobec faktów zdecydowano, że Żydów trzeba poddać systematycznemu wyniszczeniu jeszcze przed jej zakończeniem – oraz że głównym miejscem tego wyniszczenia będzie nie Związek Radziecki, ale terytorium Generalnego Gubernatorstwa” – pisze prof. Kershaw.O to, ażeby właśnie od Generalnego Gubernatorstwa rozpocząć realizację „ostatecznego rozwiązania” na konferencji prosił jego przedstawiciel, sekretarz stanu Josef Buehler, który jak najszybciej chciał „usunąć” ze swojego terenu 2,5 miliona Żydów. „Sekretarz stanu dr Buehler stwierdził, że Generalne Gubernatorstwo byłaby zadowolona, gdyby od niej rozpoczęto rozwiązywanie tego problemu, gdyż tutaj problem transportu nie jest skomplikowany i wzgląd na zatrudnienie nie hamowałby przebiegu tej akcji. Należałoby usunąć Żydów z terytorium Generalnego Gubernatorstwa jak najszybciej, bo właśnie tutaj Żyd stanowi duże niebezpieczeństwo jako nosiciel epidemii i poza tym wywołuje stale zaburzenia w gospodarczej strukturze kraju z powodu ciągłego uprawiania pokątnego handlu” – czytamy w protokole konferencji.Po konferencji w Wannsee, w celu przyspieszenia działań eksterminacyjnych, Niemcy rozpoczęli budowę obozów zagłady, w których Żydzi mieli być mordowani w komorach gazowych. Pierwszy taki obóz powstał jeszcze w grudniu 1941 r. w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof). W ciągu następnych miesięcy powstały obozy w Bełżcu, Sobiborze, Treblince, na Majdanku i Auschwitz-Birkenau. Mimo tak szeroko zakrojonych działań przygotowujących do eksterminacji, ich faktyczny cel miał pozostać w tajemnicy. „Gauleiter dr Meyer jak i sekretarz stanu dr Buehler byli zdania, aby w toku realizacji ostatecznego rozwiązania dokonywać od razu na odnośnych terytoriach samodzielnie pewnych przygotowań, starając się jednakże o niewywoływanie zaniepokojenia wśród ludności” – stwierdzano w protokole konferencji.Do obozów zagłady Żydów przywożono z gett utworzonych przez Niemców na ziemiach polskich, a także z innych krajów europejskich okupowanych przez III Rzeszę. Ogromna większość ofiar mordowana była tuż po przybyciu do obozów. Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kierowano ich do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani. Zwłoki pomordowanych uprzątali więźniowie z tzw. Sonderkommano, paląc je w krematoriach lub specjalnych dołach.Stworzony przez nazistów system eksterminacji ludności żydowskiej był przerażająco sprawny. W Treblince w ciągu jednego dnia można było zagazować 10-12 tys. osób.Oblicza się, że w obozach zagłady Niemcy zamordowali blisko 3 milionów Żydów. W Auschwitz-Birkenau ok. 1 mln Żydów, w Treblince ok. 800-900 tys., w Bełżcu ok. 450 tys., w Sobiborze ok. 170-250 tys., w Chełmnie nad Nerem ok. 200 tys., na Majdanku ok. 60 tys.Poza obozami zagładami Żydzi ginęli w masowych egzekucjach, umierali z głodu i chorób w gettach, w czasie transportów na miejsce Zagłady, a także podczas „Marszów Śmierci” organizowanych przez Niemców w czasie ewakuacji obozów pod koniec wojny.Liczbę Żydów zamordowanych przez Niemców i ich sojuszników w czasie II wojny światowej ocenia się łącznie na około 6 milionów. Prawie 5 milionów z nich zgładzono na ziemiach polskich okupowanych przez III Rzeszę. Blisko 3 miliony ofiar to polscy Żydzi. Po utworzeniu gett niemieckich dla Żydów w okuwanej Polsce w gettach powstały Judenraty (Rady Źydowskie) z policją żydowska(Ordnungdienst) współpracownicy Gestapo z przepustkami do opuszczania getta i po tzw. 'aryjskiej" stronie miast, wyłapywali ukrywających się Żydów na aryjskich papierach, a Polacy ukrywający Żydów karani byli śmiercią. Literatura -  Emanuel Ringelblum  "Kronika getta warszawskiego".„Polska była w ciąży z Izraelem” – tak zaczyna się rozmowa Roberta Mazurka z Szewachem Weissem. I choć połowa pierwszego Knesetu mówi po polsku, polsko-żydowskie relacje nie należą do najłatwiejszych.Według historyków istniała we władzach Bezpieczeństwa Publicznego nadreprezentacja Żydów.– Część Żydów po wojnie z ofiar zamieniła się w katów w UB. To niesłychanie gorzka historia i tak łatwo tu, w wywiadzie nie da się jej opowiedzieć – przekonuje były ambasador Izraela w Polsce, były przewodniczący Knesetu, profesor nauk politycznych. Dalej: „I wtedy się miarkuję, staram się być obiektywny – kontynuuje Szewach Weiss. – Ale zaraz potem włączam telewizor i oglądam film dokumentalny o wojnie i przypominam sobie, jaką tragedią była ona dla Polaków. A później czytam nazwiska żydowskich sędziów, prokuratorów czy ubeków, którzy mordowali Polaków w czasach stalinowskich. Myślę wtedy: „Czy ja mam prawo krytykować Polaków?” – dodaje (http://www.tvp.info/29743694/czesc-zydow-po-wojnie-z-ofiar-zamienila-sie-w-katow-w-ub). Cały wywiad ukazał się w „Dziennik Gazeta Prawna”, 30 marca 2017 r.Żydzi byli już przy władzy w Polsce w latach 1944-1956.Władze państwowe RP w 1947 r.: na prezydenta RP wybrano dotychczasowego prezydenta KRN Bolesława Bieruta. Premierem został E. Osóbka-Morawski. I-szym Wicepremierem i Ministrem Ziem Odzyskanych został Władysław Gomułka, II-gim wicepremierem Antoni Korzycki (PSL), ale już 8.II.1947 roku, pod naciskiem ŻSPRobot, „Poalej Syjon” (SO) Osóbka-Morawski składa rezygnacje, a stanowisko to obejmuje Józef Cyrankiewicz. Osóbce-Morawskiemu powierzono resort administracji publicznej, gdyż miał za dużo obiekcji i pytań do żydowskich działaczy, na które nikt nie zamierzał udzielać mu ścisłych odpowiedzi. Podobne wątpliwości wówczas targały również Rolę-Żymierskiego i innych. Wiadomo co ich za to musiało później spotkać.Pierwszy rząd Józefa Cyrankiewicza – rząd Rzeczypospolitej Polskiej, a następnie PRL, pod kierownictwem premiera Józefa Cyrankiewicza, desygnowanego przez Bolesława Bieruta, po dymisji Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej 5 lutego 1947 r.Działacze żydowscy objęli kierownictwo następujących resortów: Stanisław Radkiewicz, minister bezpieczeństwa publicznego; Jan Rabanowski, komunikacja; Stanisław Skrzeszewski, oświata; Hilary Minc, wiceprezes rady ministrów, minister przemysłu i handlu; Konstanty Dąbrowski, minister finansów; Henryk Świątkowski, minister sprawiedliwości; Zygmunt Modzelewski, minister spraw zagranicznych; Ludwik Grosfeld, żegluga i handel zagraniczny (http://gazetawarszawska.net/pugnae/2200-judeopolonia-nieznane-karty-historii-prl-u-1-2?showall=&start=2).Później, tj. 19.II.1947 r. uchwalono tzw. Małą Konstytucję. Powrócono do tradycji jednoosobowej głowy państwa (prezydent) i podziału władzy na ustawodawczą (Sejm), wykonawczą (Prezydent, Rada Państwa i Rząd) i sądową.W niespełna w dwa miesiące od powołania nowego rządu (27.III.1947) przekształcono Ministerstwo Przemysłu w Ministerstwo Przemysłu i Handlu a kierownictwo powierzono Hilaremu Mincowi, którego pozycja w rządzie zaczęła coraz bardziej rosnąc. Natomiast L. Grosfeld został Ministrem Żeglugi (do 16.IV.1947).Podczas, gdy liczni wyżsi oficerowie sowieccy przybywali do Polski na prośbę Bieruta, do wojska Polskiego napłynęła też z ZSRR duża grupa średniej kadry oficerskiej pochodzenia żydowskiego. Bezpośrednim celem tej grupy było przede wszystkim wyjechać z ZSRR, bądź pod pretekstem polskości bądź pod pretekstem chęci służby w polskim wojsku. Rzeczywistym zamiarem tej grupy nie był zamiar obrony polskich interesów, lecz jak się później okazało służba obcym interesom. Perfidia tych zamiarów widoczna stała się już w roku 1948, kiedy duża ilość Żydów oficjalnie, ale potajemnie zmieniła nazwiska na polskie. Umożliwiał to im dekret z dnia 10 listopada 1945 roku, o zmianie i ustalaniu imion i nazwisk. 3 Artykuł 18 tego dekretu ma następujące brzmienie: „Dla osób, które przybrały inne imię lub nazwisko w czasie pełnienia służby w Wojsku Polskim w okresie od dnia 1 września 1939 r. do dnia 9 maja 1945 r., do uznania zmiany imienia lub nazwiska za prawnie wystarczające jest zaświadczenie o zmianie wydane przez Ministerstwo Obrony Narodowej (http://www.fronda.pl/blogi/ciekawostki-o-zydach/zmiany-nazwisk,23100.html).Żydzi piastowali wysokie funkcje nie tylko w Wojsku Polskim, ale przede wszystkim w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (UB). Według raportu, jaki w 1945 r. pułkownik Nikołaj Sieliwanowski (sowiecki doradca przy MBP) pisał do Ławrientija Berii wiadomo, że Żydzi stanowili 18,7 proc. ogółu pracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (UB). Ale aż 50 proc. wśród zajmujących kierownicze stanowiska. Odsetek Żydów w MBP regularnie wzrastał przekraczając w późniejszym okresie 37 proc. ogółu. Biorąc pod uwagę, ze w okresie powojennym Żydzi w Polsce stanowili mniej niż 1 proc. w społeczeństwie, ich udział w nowej władzy komunistycznej i w systemie represji był bardzo wysoki (http://poznan.jewish.org.pl/index.php/historia-ZwPol/Okres-PRL-u.html).Pełną kontrolę nad Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego sprawował Jakub Berman. Formalnie na czele Ministerstwa stał Stanisław Radkiewicz, podstawową zaś kadrę resortu stanowili Żydzi, przeszkoleni w ośrodkach szkoleniowych NKWD: Leon Andrzejewski, dyrektor Departamentu III, prowadzącego akcje przeciwko ruchom podziemnym, a także wiceministrowie Konrad Świetlik, Mieczysław Mietkowski i Roman Romkowski. I była jeszcze znana od czasów lwowskich Luna Brystygierowa, szef Departamentu V, która „miała robić rozeznanie nastrojów panujących w środowiskach artystycznych i określać, kto z tych ludzi jest uczciwy, a kto nie”. Szefem Departamentu X został płk, Anatol Fejgin, jego zaś zastępcą był Józef Światło. Oto Żydzi w Ministerstwie Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego:Na czele ministerstwa stał gen. Stanisław Radkiewicz, wspomagany m.in. przez wiceministrów: Romana Romkowskiego (Menasze Grynszpana) i Mieczysława Mietkowskiego (Mojżesza Bobrowickiego). W okrytej ponurą sławą centrali „bezpieki” wyżsi oficerowie o żydowskich korzeniach kierowali: kadrami – Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), śledztwami – Józef Różański (Goldberg), finansami – Edward Kalecki (Ela Szymon Tenenbaum), ochroną zdrowia – Kamil Warman, Leon (Lew) Gangel, Ludwik (Salomon) Przysuski, cenzurą – Michał Rosner, Hanna Wierbłowska, Michał (Mojżesz) Taboryski, Biurem Prawnym – Zygmunt Braude, Witold Gotman, konsumami – Feliks (Fiszel) Goldsztajn, Centralnym Archiwum MBP – Jadwiga Piasecka, Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Biurem Wojskowym – Roman Garbowski (Rachamiel Garber) oraz Departamentami: I – Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Julian Konar (Jakub Julian Kohn), II – Leon (Lejba) Rubinstein, Michał (Mojżesz) Taboryski, III – Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), IV – Aleksander Wolski (Salomon Aleksander Dyszko), Józef Kratko, Bernard Konieczny (Bernstein), V – Julia Brystiger, VI (więziennictwem) – Jerzy Dagobert Łańcut, VII – Wacław Komar (Mendel Kossoj), Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Marek Fink (Mark Finkienberg), X – Józef Światło (Izaak Fleischfarb), Henryk Piasecki (Chaim Izrael Pesses) (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowiska).W tym samym czasie, w rozbudowanym systemie więzień i obozów liczącym 179 więzień i 39 obozów pracy, stanowiska naczelników i komendantów zajmowali: Salomon Morel – komendant obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951), naczelnik więzień m.in. w Opolu (1945-1946), Katowicach (1946-1948) i Jaworznie (1951); oraz Mieczysław (Moszek) Flaum – komendant obozu we Włocławku (1945-1946) i Mielęcinie (1946); Beniamin Glatter – naczelnik więzienia w Goleniowie (1949); Franciszek (Efroim) Klitenik – naczelnik więzienia we Wrocławiu (1946-1947), Dzierżoniowie (1947-1951) i Łodzi (1951-1958), Henryk Markowicz – naczelnik więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu (1945-1946), Sewer Rosen – naczelnik więzienia w Barczewie (1947-1951), Oskar Rozenberg – naczelnik więzienia w Potulicach (1951-1954), Kazimierz Szymanowicz – naczelnik więzienia w Rawiczu (1945-1947) i Saul Wajntraub – naczelnik więzienia w Kłodzku (1948-1951) i więzienia nr III w Warszawie (1951-1954) (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowiska).„Najważniejsze i materialnie najwięcej popłatne placówki państwowe są obsadzone Żydami. W administracji państwowej, w szkolnictwie średnim i wyższym, w sądownictwie i w wojsku tkwią Żydzi na nadrzędnych stanowiskach” (Sprawozdanie Zarządu Głównego WiN za czerwiec 1946. Za: http://polska1918-89.pl/pdf/zydzi-w-kierownictwie-ub.-stereotyp-czy-rzeczywistosc,6146.pdf).Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski – Żydzi komuniści, oddając się w zupełności jako znawcy stosunków i terenu na usługi NKWD, byli […] czynnikiem, który najwięcej przyczynił się do masowych aresztowań, rozstrzeliwań, deportacji, zwłaszcza członków polskiego ruchu niepodległościowego” („Twarze bezpieki w PRL w latach 1944 – 1956”, http://blogmedia24.pl/node/69842).W styczniu 1945 r. komendant Okręgu AK Białystok w swoim raporcie do Londynu pisał: „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie”.Rok później kierownictwo WiN informowało: „Na każdym kroku daje się odczuć ich [Żydów – K.S.] serdeczny stosunek do Sowietów i odwrotnie oraz popieranie ich tak przez Sowietów i PPR, jak i przez władze administracyjne i Bezpieczeństwa”; „Najważniejsze i materialnie najwięcej popłatne placówki państwowe są obsadzone Żydami („Twarze bezpieki w PRL w latach 1944 – 1956”, http://blogmedia24.pl/node/69842).W GZI (Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego) zasadnicze stanowiska kierownicze zajmowało w latach 1945-1956 30 oficerów polskich pochodzenia żydowskiego (16,9%). Stanowiska wyłącznie szefowskie (łącznie z zastępcami szefów GZI) zajmowało 17 oficerów tego pochodzenia (18,7%). Stanowiska kierownicze w GZI (z zastępcami włącznie) zajmowało 16 oficerów polskich pochodzenia żydowskiego (20,8%), zaś bez zastępców (lecz z zastępcami szefów GZI) 9 oficerów tego pochodzenia (22,5%) (http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4-s463-485/Przeglad_Historyczny-r1993-t84-n4-s463-485.pdf).Poważna koncentracja osób narodowości żydowskiej wystąpiła w Departamencie Służby Sprawiedliwości Wojska Polskiego, Najwyższym Sądzie Wojskowym, Naczelnej Prokuraturze Wojskowej oraz w sądach i prokuraturach terenowych. Nazwiska zmieniały również osoby cywilne, i to niektórzy po kilka razy.Stanisław Mikołajczyk w książce „Gwałt na Polsce” pisze, że tylko do jego ucieczki zaraz po sfałszowanych wyborach w 1947 roku: było to sprowadzonych ok. 400 tys. sowieckich obywateli pochodzenia żydowskiego.Kiedy na przełomie kwietnia i maja 1946 r. opublikowano wstępne wyniki Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności w I Zeszycie Specjalnym Wiadomości Statystycznych okazało się, że w Polsce żyło 23 mln 911 tys. obywateli, w tym Polaków 20 mln 520 tys., Niemców 2 mln 288 tys., inne mniejszości 399 526 osób, i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób.O Żydach spis nic nie mówił, ale według CKŻP w końcu I półrocza 1946 r. w KŻ zarejestrowanych było 240 tys. 489 Żydów, z czego repatriantów z ZSRR 157 tys. 420 osób. Wiele osób, które w czasie wojny ukrywały się na „aryjskich papierach” z różnych względów po wojnie nie ujawniało swej narodowości, często uchodząc w opinii polskiego otoczenia za Polaków. Te osoby rzadko decydowały się na rejestrację w KŻ (http://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/Leszek-Olejnik-Polityka-narodowo%C5%9Bciowa.pdf).Przyjmuje się, że w latach 1949-1951 z Polski wyjechało około 30 tys. Żydów. W latach 1956-1960 wyjechało do Izraela, według danych Biura Paszportów i Dowodów Osobistych MSW, 47 tys. 770 osób. Według źródeł izraelskich w 1958 r. w Polsce było około 41 tys. Żydów. Od 1956 r. podania o wyjazd z Polski składały masowo także osoby uważające się jak dotąd (bądź uważane) za Polaków. Nie wiadomo ile takich osób żyje wśród nas. Po 1968 r. z Polski wyjechało około 20 tys. Żydów.Łącznie więc wyjechało z Polski 97 tys. 770 Żydów. Jeżeli CKŻP w końcu I półrocza 1946 r. podał, że w KŻ zarejestrowanych było 240 tys. 489 Żydów, to gdzie się podziało 142 tys. 719 Żydów.Według Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności z 1946 r., jeżeli od 23 mln 911 tys. obywateli polskich odejmiemy 20 mln 520 tys. osób narodowości polskiej, to wychodzi, że w Polsce powinno być 3 mln 391 tys. obywateli polskich należących do mniejszości narodowych, ale po podliczeniu podanych w spisie mniejszości narodowych okazuje się, że było 3 mln 105 tys. osób należących do mniejszości narodowych. Różnica wynosi 286 tys. osób należących do nieznanej mniejszości narodowej.Postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie.Historia narodów jest pełna przykładów, że żaden naród nie może utrzymać swej tożsamości, jeżeli zostanie zniszczona jego warstwa przewodnia. Inteligencja polska poniosła największą ofiarę w czasie II wojny światowej, by wspomnieć Katyń, czy mordy popełnione przez Niemców w ramach realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion). Łącznie, w wyniku „Akcji Inteligencja”, zginęło ok. 100 tys. Polaków, spośród których 50 tys. zamordowano w ramach tzw. „akcji bezpośredniej” (tj. rozstrzelano), a kolejne 50 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył jedynie znikomy procent.Podczas II Wojny Światowej część inteligencji znalazła się na emigracji, po 1945 r. w większości bez prawa powrotu do Ojczyzny. Natomiast ci, co pozostali w Polsce i uniknęli pogromu hitlerowskiego i bolszewickiego, padli ofiarą komunizmu.Represją towarzyszyła agresja propagandowa. Jej symbolem stał się wydany przez resort informacji i propagandy PKWN jesienią 1944 r. plakat „AK – zapluty karzeł reakcji”. Na plakacie przedstawiono biegnącego z bronią gotową do strzału żołnierza LWP i opluwającego go karłowatego człowieczka z zawieszoną na szyi tabliczką z napisem „AK”. Choć komuniści w swoje walce z polskim podziemiem używali haniebnych metod, to tym plakatem przekroczyli wszystkie granice podłości. Jak pisze w swej książce „X Pawilon” Stanisław Krupa „plakat ten wyrządzał olbrzymią krzywdę żołnierzom AK, pozostawił w psychice i tak dostatecznie obolałych żołnierzy AK dodatkowy, dotkliwy uraz”. Żołnierzy AK, WiN, NSZ i NOW nazywano „hitlerowskimi kolaborantami” i „polskimi faszystami”.W szczególnie okrutny sposób torturowano i mordowano narodowców. Narodowcy byli najbardziej świadomą narodowo częścią Narodu Polskiego, dlatego zostali przez Żydów skazani na zagładę.„Lochy bezpieki stworzone przez Radkiewicza pochłonęły ogromną ilość ofiar wśród narodowców, bo jak powiedział jednemu z torturowanych działaczy narodowych osławiony kat Bezpieki – Światło- postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie. I w tej próbie zlikwidowania Obozu Narodowego, jako najniebezpieczniejszego przeciwnika, działało niemieckie gestapo i stalinowskie UB” (Jan Dziżyński, „Naród polski musi stać się suwerenem we własnym państwie”, Biuletyn Stronnictwa Narodowego, 1990).Jednym z ofiar był Adam Doboszyński, który przez wiele miesięcy w katowni ubeckiej był torturowany w nieludzki, przekraczający wyobrażalne granice okrucieństwa, sposób. Śledztwo przeciw Adamowi Doboszyńskiemu prowadził Żyd płk Różański (ojciec Abraham Goldberg) i podlegli mu oficerowie. Jeden z nich por. Laszkiewicz, stosował specjalne, bardzo przemyślne chwyty, aby wymusić na Doboszyńskim zeznania. Wsypywał mu do posiłków i do płynów proszki na rozwolnienie żołądka. Doprowadził do tego, że Doboszyński chciał co chwilę wychodzić do ustępu. Ale por. Laszkiewicz nie pozwalał na to, i przez kilka długich tygodni trzymał go w takim stanie na przesłuchaniach bez przerwy. A. Doboszyński, mimo ciężkich tortur do końca zachowywał się godnie. Wyrok zamykający pokazowy proces, wydany 11 lipca 1949 roku w imieniu komunistycznej władzy Polski Ludowej brzmiał: kara śmierci. Adam Doboszyński w trakcie swej mowy obrończej powiedział:„W tej chwili, w obliczu śmierci, której żąda dla mnie prokurator, jako wierzący katolik podtrzymuję z całą mocą tę przysięgę, którą złożyłem już na tej sali, najświętszą dla mnie przysięgę na rany Chrystusa i – dodam w tej chwili – na zbawienie mej duszy, że nie byłem nigdy w służbie niemieckiej ani w amerykańskiej ani w żadnej innej”.Wyrok wykonano 29 sierpnia 1949 roku. Adam Doboszyński został zamordowany o godzinie 20:30 w więzieniu mokotowskim strzałem w tył głowy, w piwnicy wykopanej pod placem. Morderstwa dokonał starszy sierżant Piotr Śmietański, kat z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Miejsce złożenia ciała pozostaje nieznane. 26 kwietnia 1989 roku Adam Doboszyński został zrehabilitowany wyrokiem uniewinniającym Sądu Najwyższego.Oto inni narodowcy torturowani i zamordowani przez oprawców z UB: Leon Dziubecki, prezes konspiracyjnego Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego skazany na karę śmierci zamienioną na dożywocie, zmarł w lochach UB na Rakowieckiej; Leszek Hajdukiewicz, jeden z przywódców Młodzieży Wszechpolskiej, zginął na Rakowieckiej w lochach UB; Jan Kaim, prezes Bratniaka Politechniki Lwowskiej, dowódca oddziału dywersyjnego NOW, kurier rządu Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie do Kraju, torturowany w śledztwie, skazany najpierw na dożywotnie więzienie, ale na skutek interwencji żydowskiego „sędziego” Wareckiego – Warenhausa został rozstrzelany; Tadeusz Łabędzki, torturowany i ostatecznie zamęczony przez UB w śledztwie na Rakowieckiej; Stanisław Mierzwiński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Adam Mirecki, organizator NOW, pięć razy wyrywał się z rąk gestapo, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Jan Morawiec, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”, uczestnik Zamachu na Kutscherę (ustrzelił go), zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Leszek Roszkowski, aplikant adwokacki, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Władysław Tarnawski, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Tadeusz Zawodziński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej. Należy również przypomnieć, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (T.M. Płużański, „Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze”, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).Mecenas Leon Mirecki 1905-2000, członek Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego, został aresztowany w 1945 r. Był brutalnie przesłuchiwany. Doświadczył bicia i kloacznego karceru. Przewieziono go następnie do Warszawy i tam przesłuchiwano dużo ostrzej. Przesłuchaniami kierował płk Światło, a uczestniczyli w nich też Halicki i Humer. Bił go też Łabanowski, o którym Światło mówił przez radio z USA, że ubierał się w sutannę i proponował spowiedź skazanym na śmierć. Śledztwo trwało ponad rok. Na zbiorowym procesie dostał 5 lat więzienia. Odsiedział dwa – resztę objęła amnestia. Nie trwało to długo – po siedmiu miesiącach aresztowano go ponownie. Osadzono go w X Pawilonie na Mokotowie. Był to czas stosowania szczególnie brutalnych metod w śledztwie. Stosowano różnego rodzaju bicia, stójki w wodzie, karcer i inne tortury. Koszmar śledztwa trwał dwa lata. Przesłuchujący interesowali się szczególnie kontaktami z Adamem Doboszyńskim, którego oskarżali o kolaborację z Niemcami. Doboszyńskiego rozstrzelano po sfingowanym procesie. Mirecki dostał wyrok 7 lat. Był jeszcze kilkakrotnie aresztowany. Łącznie w więzieniach PRL przesiedział 10 lat. Zmarł 21 lutego 2000 r. w Racławicach, w dniu swoich 95. urodzin. HUMER I MORELOto niektórzy zbrodniarze: Adam Humer (Adam Umer) funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W resorcie od 12 września 1944 (m.in. kierownik Sekcji Śledczej WUBP w Lublinie, od 15 lutego 1945 kierownik Sekcji VIII Wydziału I, od 31 sierpnia 1945 zastępca kierownika Wydziału VII Departamentu I MBP, od 16 września 1945 zastępca kierownika Wydziału IV Samodzielnego MBP, od 1 lipca 1947 wicedyrektor, jednocześnie naczelnik Wydziału II Departamentu Śledczego MBP, od 1 września 1951 wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP). W późniejszym czasie, mimo iż formalnie był poza resortem, faktycznie doradzał organom SB jako specjalista od ruchu narodowego. Polskie podziemie wydało na niego wyrok śmierci, jednak nie zdążono go wykonać. W 1994 skazany za wymuszanie zeznań torturami. Udowodniono mu udział w wielu przesłuchaniach, upokarzanie, głodzenie i torturowanie więźniów politycznych. Humer był także oskarżany o skrytobójcze zamordowanie dziennikarza Tadeusza Łabędzkiego. Prowadził również śledztwo w sprawie Adama Doboszyńskiego, skazanego na śmierć w 1949;Salomon Morel – komendant obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951). Fot. en.rightpedia.infoSalomon Morel (1919-2007)– funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. Pochodził z rodziny żydowskiej. Od lutego 1945 r. był komendantem Obozu Zgoda w Świętochłowicach. W lutym 1949 r. Morelowi powierzono stanowisko komendanta Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, który po zakończeniu Akcji „Wisła” został przekształcony w Więzienie Progresywne dla Młodocianych Przestępców. W 1992 r. Główna Komisja Badań Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wszczęła oficjalne śledztwo w sprawie Obozu Pracy w Świętochłowicach – Zgodzie. W tym samym roku Morel wyjechał z Polski do Izraela. 30 września 1996 r. Salomonowi Morelowi postawiono dziewięć zarzutów, w tym ludobójstwa – pobicia, znęcania się fizycznego i moralnego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla życia i zdrowia więźniów. Oskarżony m.in. o stosowanie wyszukanej metody tortur tzw. „piramidy” (na polecenie Morela według świadków strażnicy mieli rzucać więźniów jednego na drugiego, tworząc pięć, sześć warstw złożonych z ludzi). Zarzuty wobec Morela oparto przede wszystkim na zeznaniach ponad 100 świadków, spośród których pięćdziesięciu ośmiu było więźniami obozu w Świętochłowicach Zgodzie. W lipcu 2005 r. Izrael odmówił wydania Morela polskim władzom, gdyż prawo izraelskie nie przewiduje ekstradycji swoich obywateli.Dla wielu aresztowanych organizowano sfingowane procesy pokazoweProcesy pokazowe były elementem doktryny tzw. prewencji ogólnej w komunistycznej teorii państwa i prawa, gdzie publiczna rozprawa sądowa służyć miała przede wszystkim funkcjom propagandowym. Procesy pokazowe miały na celu sterroryzowanie społeczeństwa, rozbijanie solidarności poszczególnych grup społecznych, złamanie woli oporu. Ofiary procesów niejednokrotnie poddawano torturom, często przyznawały się do niepopełnionych czynów i obciążały inne osoby, co rozszerzało zakres represji sądowej. Taki sfingowany proces urządzono między innymi rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu i Adamowi Doboszyńskiemu.Witold Pilecki na ławie oskarżonych Foto: rotmistrzpilecki.euDla wielu skazanych na śmierć urządzano publiczne egzekucje24 maja 1946 na stadionie sportowym w Sanoku powieszono dwóch żołnierzy Samodzielnego Batalionu NSZ: Władysława Kudlika oraz Władysława Skwarca. Publicznej egzekucji przyglądał się tłum gapiów, ale UB-ekom to nie wystarczyło, dlatego na widowisko spędzili młodzież z miejscowych szkół. Zwłoki obu straconych wrzucono do jednego grobu, który przez dziesiątki lat pozostał bezimienny. Kilka dni później na szubienicy stanął trzeci z uwięzionych: Stanisław Książek. W taki oto barbarzyński sposób zamordowani zostali żołnierze z oddziału Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem legendarnego majora Antoniego Żubryda, dowódcy Samodzielnego Batalionu NSZ.OBOZY NKWDNa konferencji jałtańskiej odbytej w dniach 4-11 lutego 1945 r. Churchill i Roosevelt uznali zgodność działań NKWDz konwencją dotyczącą prowadzenia wojny na lądzie – w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa, spokoju i porządku na tyłach Armii Czerwonej na terytorium Polski. Sojusznicy dali Stalinowi „carte blanche” na siłowe zniszczenie podziemia zbrojnego, a mianowicie Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych (http://pl.wikipedia.org/wiki/Konferencja_jałtańska).Zakończenie II Wojny Światowej nie przyniosło Polakom tak upragnionej wolności, gdyż do 1956 r. Polska dostała się pod okupację sowiecką. Jeszcze podczas trwania wojny Sowieci traktowali zajęty przez siebie obszar Polski jako terytorium ZSRR, a powstały przy pomocy Sowietów w Lublinie 22 lipca 1944 r. PKWN był ich marionetką. Dla wielu Polaków były to lata prześladowań, więzień, tortur i śmierci. Represje dotknęły przede wszystkim środowisk, które złożyły na Ołtarzu Wolności Ojczyzny najwyższą ofiarę. Kiedy front wschodni przesuwał się przez ziemie polskie, wraz z nim wkraczały jednostki NKWD. Ich celem było wyłapywanie, rozbrajanie, wywożenie na Sybir, czy mordowanie żołnierzy związanych z AK, NSZ, NOW i WiN. Były to organizacji wojskowe, które w ciągu pięciu lat wojny walczyły na pierwszej linii frontu przeciwko niemieckiemu najeźdźcy. Lata 1944-1956 powinno się nazwać okupacją sowiecką.W grudniu 1944 r. gen. Okulicki oceniał, że Armia Krajowa liczyła około 120 tys. członków zorganizowanych w 2,5 tys. plutonach. Natomiast w podziemiu pozostawało ponad 80 tys. żołnierzy NSZ.Po wejściu Armii Czerwonej na terytorium Polski, szczególną rolę w zwalczaniu Armii Krajowej i całego Polskiego Państwa Podziemnego odegrały radzieckie organy bezpieczeństwa, którymi na ziemiach polskich od 1944 r. kierował Iwan Aleksandrowicz Sierow (vel Iwanow). Na komendantów wojskowych, a zwłaszcza na organy bezpieczeństwa, nałożono zadanie likwidacji Polskiego Państwa Podziemnego – jego aparatu, ugrupowań politycznych z nim związanych, jego siły zbrojnej. Służyć to miało nowym celom, w tym także wspieraniu nowej władzy (Eugeniusz Duraczyński, „Generał Iwanow zaprasza”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).W wyłapywaniu i rozbrajaniu żołnierzy Oddziałów Armii Krajowej istotną rolę odegrały organy Smiersza ze wspomagającymi go wojskami wewnętrznymi NKWD. Grupy Operacyjne Smiersza działały według wcześniej przygotowanych list na których znajdowały się dane osobowe i adresy aktywnych uczestników AK. Wchodząc na te tereny Smiersz miał już przygotowane zaplecze agenturalne i rozpoznawcze dzięki któremu efektywnie zwalczał oddziały niepodległościowe. Już od 1942 r. roku wywiad sowiecki interesował się Polskim Państwem Podziemnym i za wszelką cenę, z pomocą polskich komunistów, starał się rozpoznawać jego struktury, skład osobowy i lokalizację oddziałów, liczbę i miejsca składów broni i amunicji itd.Eugeniusz Duraczyński w książce „Generał Iwanow zaprasza” pisze: „Poczynania represyjne organów NKWD lub wydzielonych pionów Armii Czerwonej budziły nie tylko najgłębszy sprzeciw ze strony ogniw rozpadającego się państwa podziemnego i przerażenie ludności. Pewne praktyki beriowskiego aparatu represji musiały budzić wątpliwości również w kręgach wojskowych. O jednym tylko aspekcie owych praktyk sygnalizowało pismo naczelnego dowódcy Wojska Polskiego gen. Michała Żymierskiego, skierowane 25 stycznia 1945 r. do ministra spraw zagranicznych na ręce wiceministra Jakuba Bermana. Pisał on, że ramowe ustalenia zasad jurysdykcji Armii Czerwonej w strefie działań wojennych w artykule 7 omówionego już przez nas porozumienia z 26 lipca 1944 r. wymagało, jego zdaniem, „dodatkowych umów lub porozumień administracyjnych”. Generał informował, że sądy Armii Czerwonej ferują wyroki w stosunku do obywateli polskich w imieniu „swego państwa i na mocy prawa radzieckiego”, podczas gdy konwencja haska z 1907 r. przewiduje możliwość stosowania rodzimego prawa. Dalej pisał, że wykonywanie wyroków w trybunałach wojennych Armii Czerwonej odbywa się bez jakiegokolwiek notyfikowania władzom polskim. Wnosił więc o unormowanie tych spraw, „których liczba wzrośnie z chwilą przesunięcia się dalej linii frontu”.Dalej autor pisze: „21 lutego 1945 r. gen. Okulicki informował Radę Jedności Narodowej, że na wschód od Wisły aresztowano przeszło 30 tys. oficerów i żołnierzy AK. Rozpoczynały się represje na ziemiach położonych na zachód od Wisły. 21 lutego 1945 r. płk Jan Zientarski, dowódca okręgu kielecko-radomskiego AK meldował gen. Okulickiemu, że na jego terenie „wszystkie więzienia są już zapełnione żołnierzami AK. Aresztowania trwają w dalszym ciągu. Liczę się, że po pierwszej fali aresztowań indywidualnych i rozpracowaniu nas może nastąpić masówka aresztowań” (Eugeniusz Duraczyński, „Generał Iwanow zaprasza”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).Poniżej dwa meldunki komendantów AK z Wilna i Lwowa o aresztowaniu, internowaniu i wywiezieniu Polaków przez NKWD:Meldunek komendanta Podokręgu Nowogródek do dowódcy AK z 22 sierpnia 1944 r.: „Aresztowani oficerowie dowództwa Wiana i Nowiu w więzieniu NKWD w Wilnie. Losy „Wilka” (płk Aleksander Krzyżanowski – przyp. Aut) i Poleszuka (ppłk Adam Szydłowski – przyp. autora) nieznana. Pięć do siedmiu tysięcy internowano Polaków w Miednikach, w tym znaczną część rozbrojonych pod Wilnem. Żołnierzy wywieziono kol. w kierunku Mińska, ponad 70 oficerów wywieziono z Miednik samochodami w nieznanym kierunku” (Stanisław Marat, Jacek Snopkiewicz, „Zbrodnia. Sprawa generała Fieldorfa-Nila”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).Meldunek komendanta Obszaru Lwowskiego do Centrali z 11 stycznia 1945 r.: „Władze sowieckie systematycznie usuwają Polaków z Małopolski Wschodniej, a szczególnie ze Lwowa. W początkach stycznia br. w ciągu jednego tygodnia aresztowano we Lwowie ponad 6 tys. Polaków, w tym 20 profesorów uniwersytetu, poza tym księży, studentów, pracowników gazowni, elektrowni itp. Zwykle stosowany pretekst – współpraca z Niemcami. Mienie aresztowanych rabują” (Stanisław Marat, Jacek Snopkiewicz, „Zbrodnia. Sprawa generała Fieldorfa-Nila”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).OBŁAWA AUGUSTOWSKA Od 10 do 25 lipca 1945 regularne oddziały Armii Czerwonej należące do i jednostki 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD (w tym 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD), osłaniane i wspomagane przez UB i 110-osobowy pododdział 1 Praskiego Pułku Piechoty, przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Wśród żołnierzy polskich wspomagających Rosjan szczególnie aktywny udział w pacyfikacji brał późniejszy szef MSW Mirosław Milewski. Oddziały sowieckie otaczały tamtejsze wsie, aresztując ich mieszkańców podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową. Zatrzymano ponad 7 tys. osób, które więziono w ponad pięćdziesięciu miejscach. Sowieci utworzyli obozy filtracyjne, gdzie torturowano i przesłuchiwano zatrzymanych, przetrzymując ich skrępowanych drutem kolczastym w dołach zalanych wodą pod gołym niebem. Część z nich po przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób narodowości polskiej   zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Aresztowania tych osób dokonały organy Smiersz 3 Frontu Białoruskiego.LIKWIDACJA WŁASNOŚCI PRYWATNEJ W Polsce w latach 1944-1956 komuniści w sposób radykalny przystąpili do niszczenia stosunków własnościowych, zarówno własności prywatnej i spółdzielczej. W ramach reformy rolnej wywłaszczono ziemian, właścicieli fabryk i zakładów produkcyjnych, sklepikarzy, kupców. Polacy stali się społeczeństwem bezklasowym, zostali wywłaszczeni i zmuszeni do zatrudnienia się u jednego i tego samego, kolektywnego pracodawcy. Polacy zostali brutalnie pozbawieni własnej elity. Obok deprywacji ekonomicznej i terroru policyjnego, była indoktrynacja ideologiczna społeczeństwa. Przeobrażenie narodu miało przynieść przekształcenie świadomości narodu polskiego, a mianowicie ich światopoglądu, zasad moralnych, nawyków estetycznych itp.Jakub Berman (1901-1984), zbrodniarz komunistyczny żydowskiego pochodzenia, należał do najściślejszego kierownictwa PZPR, wicepremier Rady Ministrów. W latach 1949–1954 był członkiem Komisji Biura Politycznego KC PZPR ds. Bezpieczeństwa Publicznego, nadzorującej aparat represji stalinowskich w Polsce, współodpowiedzialny za zbrodniczą działalność Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Koordynował przygotowywania licznych procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków AK, BCh i NSZ. Miał kierowniczy udział w morderstwach politycznych. W drugiej połowie lat 40. XX wieku tak umocnił swoją pozycję w Rzeczypospolitej Polskiej, że stanowił wraz z Bolesławem Bierutem, Hilarym Mincem i Zambrowskim czwórkę stanowiącą najściślejsze kierownictwo PZPR. Bez zajmowania eksponowanych stanowisk, kierował ideologią partii komunistycznej oraz aparatem terroru. Jakub Berman 9 kwietnia 1946 w Wałbrzychu do 730 zebranych Żydów z Polski wygłosił referat. Oto jego fragment dotyczący zmiany nazwisk: „Koniecznie zmieniać nazwiska na czysto polskie. Jak trzeba to dwa razy zmieniać nazwiska. Zatajać swoje żydowskie pochodzenia. Wytwarzać i szerzyć wśród społeczeństwa polskiego opinię i utwierdzać go w przekonaniu, że rządzą Polacy, a Żydzi, nie odgrywają żadnej roli w państwie – celem urobienia opinii społecznej i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku” (http://zygumntbialas.neon24.pl/post/109440,jakub-berman-uznac-antysemityzm-za-zdrade-glowna). Jakub Berman położył podwaliny pod budowę Judeopolonii (Polin).W latach 1944-1956 w Polsce były podejmowane przez władze komunistyczne różnorodne antypolskie przedsięwzięcia o charakterze sowietyzacyjnym.Roman Zambrowski. Dekret PKWN wywłaszczał ze skutkiem natychmiastowym i bez odszkodowania wszystkich właścicieli majątków ziemskich o powierzchni powyżej 50 hektarów (w województwach zachodnich powyżej 100 hektarów), odbierając im, oprócz ziemi, żywy inwentarz oraz budynki i ich wyposażenie z dworem włącznie. Łącznie przejęto ok. 13 tys. majątków ziemskich, w tym ok. 10 tys. na tzw. ziemiach dawnych (tereny należące do Polski przed 1 września 1939 r.). Reforma rolna objęła nie tylko grunty, ale również budynki mieszkalne i gospodarcze, obszary leśne, inwentarz żywy i martwy, zakłady przemysłowe oraz „przedmioty o dużej wartości artystycznej i historycznej. Ziemianie, którzy po 1945 r. nie emigrowali, a zdecydowali się na pozostanie w Polsce, jako wrogowie ustroju socjalistycznego byli represjonowani i inwigilowani przez aparat bezpieczeństwa.W ramach reformy rolnej przejętą ziemię podzielono między chłopów, ale tylko chwilowo, gdyż już w 1948 r. rozpoczęto kolektywizację rolnictwa.Uchwała o obligatoryjnym ukolektywnieniu gospodarki rolnej w krajach „demokracji ludowej” została podjęta na sesji Kominformu – Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych – która odbyła się w stolicy Rumunii Bukareszcie 20 czerwca 1948 r. Polskę na tym posiedzeniu reprezentowali Jakub Berman, tak zwana szara eminencja polskiej powojennej sceny politycznej okresu stalinowskiego, oraz Aleksander Zawadzki, którzy opowiedzieli się za wdrożeniem tej rezolucji wbrew wyraźnemu stanowisku Władysława Gomułki – sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (KC PPR) – który był przeciwny kolektywizacji rolnictwa w Polsce w tym czasie. Inicjatorem uchwalenia bukaresztańskiej rezolucji był komunistyczny dyktator Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) – Józef Stalin. Władysław Gomułka, „zdecydowany przeciwnik uspółdzielczenia wsi”, za niepokorną postawę wobec żądań Stalina wprowadzenia w Polsce gospodarki kołchozowej, zyskał sympatię i przychylność ludności polskiej wsi, „zdobył sobie popularność i autorytet wśród chłopów” oraz miano „obrońcy chłopskiego” i „obrońcy gospodarki indywidualnej”.W pierwszym rzędzie usunięto ze stanowiska sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułkę (I sekretarz KC PPR (1943-1948), przeciwnikiem kołchozacji wsi polskiej, a na jego miejsce wprowadzono Bolesława Bieruta – „podrzędnego agenta sowieckiego”, Władze komunistyczne Polski Ludowej natychmiast podjęły działania mające na celu wdrożenie w życie kominformowskiej uchwały o kolektywizacji rolnictwa. W pierwszym rzędzie usunięto ze stanowiska sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułkę (I sekretarz KC PPR (1943-1948), który był (od 1948 r. Sekretarz Generalny, a od 17 marca 1954 r. I Sekretarz KC), służalczego wobec J. Stalina. Dlatego przyjmuje się, iż forsowną i brutalną kolektywizację wsi w Polsce zapoczątkowało usunięcie Władysława Gomułki z KC PPR, a objęcie przez niego władzy w 1956 r. zapoczątkował proces zahamowania brutalnej kołchozacji. Kluczowe decyzje o „budowie” rolniczych spółdzielni produkcyjnych – „polskiej odmiany radzieckich kołchozów”, zapadły na plenach KC PPR, które odbyły się w dniach 6–7 lipca i 31 sierpnia–3 września 1948 r. Pierwsze odbyło się bez udziału sekretarza generalnego KC PPR Władysława Gomułki, a na drugim pozbawiono go funkcji przywódcy partii za tzw. prawicowo-nacjonalistyczne odchylenia. Roman Zambrowski, polityk żydowskiego pochodzenia, w latach 1949–1952, nadzorował politykę forsownej kolektywizacji. Opornych represjonowano, kierując ich do obozów pracy i więzień, a synów chłopskich – do specjalnych jednostek wojskowych. Polski rolnik po raz kolejny dowiódł swojego patriotyzmu i umiłowania do ziemi ojczystej oraz poszanowania odwiecznych tradycji narodu polskiego. Wieloletni i zarazem stanowczy opór chłopów wobec kolektywizacji, który zakończył się „zdobyczą w postaci rozbicia. Zdecydowana postawa antykolektywizacyjna polskich rolników okazała się dla komunistów zaporą nie do pokonania (https://journals.umcs.pl/sil/article/download/1048/832). Apogeum przymusowej kolektywizacji rolnictwa miało miejsce w 1953 r. Do początku lat 60. XX w. zrealizowano ją we wszystkich krajach bloku sowieckiego z wyjątkiem Polski.Właściwym celem reformy rolnej było zniszczenie polskiego ziemiaństwa, jako warstwy posiadającej.Władysław Gomułka zaraz po objęciu władzy w 1956 r. zapoczątkował proces zahamowania brutalnej kołchozacji.W kwietniu 1947 roku, podczas posiedzenia plenum KC PPR, minister przemysłu i handlu Hilary Minc, polityk żydowskiego pochodzenia, od 1944 r. do 1956 r. był osobą kierującą polityką gospodarczą państwa, w ramach tzw. wojny o handel nakreślił gospodarczą wizję „polskiej demokracji ludowej”. Jej realizacja doprowadziła do prześladowań i praktycznej likwidacji własności prywatnej oraz spółdzielczej. Tylko w latach 1947-1948 liczba przedsiębiorstw i sklepów prywatnych spadła o ponad połowę.Roman Zambrowski był faktycznym przywódcą frakcji „Puławian”, opowiadającej się za ograniczonymi reformami i liberalizacją systemu. Dziwne było jego zachowanie, gdyż wcześniej, w latach 1949–1952, nadzorował politykę forsownej kolektywizacji wsi. Po 1956 r. przeszedł na rewizjonizm (młody Marks). 6 lipca 1963 r. XIII plenum KC PZPR oficjalnie przyjęło jego rezygnację z funkcji sekretarza KC i członka Biura Politycznego „z powodu złego stanu zdrowia”. Złożył rezygnację, gdyż wiedział, że będzie usunięty. Protesty 1968 r. odbywały się pod hasłami powrotu Zambrowskiego do władzy.W latach 1944-56 Polacy brutalnie zostali pozbawieni własnej elity: arystokracja, ziemiaństwo, przemysłowcy i handlowcy. Narodowi Polskiemu przetrącono kręgosłup. Tak tylko dla przykładu: obecnie ziemiaństwo jest bardzo silną warstwą społeczną w Wielkiej Brytanii oraz w znacznym stopniu w Europie Zachodniej (szczególnie we Francji, Hiszpanii oraz Niemczech.POWSZECHNY SUMARYCZNY  SPIS LUDNOŚCI Z 1 LUTEGO 196 ROKUW latach 1939-1945 mordy Polaków osiągnęły nieznany przedtem w historii rozmiar. Kiedy na przełomie kwietnia i maja 1946 r. opublikowano wstępne wyniki Powszechnego Sumarycznego Spisu Ludności w I Zeszycie Specjalnym Wiadomości Statystycznych okazało się, że w Polsce żyło 23 mln 911 tys. obywateli, w tym Polaków 20 mln 520 tys., Niemców 2 mln 288 tys., inne mniejszości 399 526 osób, i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób (http://pl.scribd.com/doc/36839158/Powszechny-Sumaryczny-Spis-Ludno%C5%9Bci-z-dn-14-II-1946-roku-1).W porównaniu z ludnością Rzeczypospolitej z 1939 roku, a w podanym spisie ludności z 1946 r. różnica w ubytku ludności Polski wynosi 11 mln 428 tys. osób, w tym podaną liczbę 3 mln 880 tys. osób narodowości polskiej, nieznaną liczbę zaginionych Polaków na Kresach oraz obywateli polskich różnej narodowości mieszkających na Kresach. W latach 1945-1989 nie można było mówić o stratach ludnościowych Polski na naszych Kresach wschodnich. Dopiero po 1989 r. zaistniały warunki do prowadzenia takich badań, ale też nie do końca. Jeżeli się coś na ten temat mówi, to tylko o zbrodni katyńskiej.Jeżeli weźmiemy liczbę mieszkańców Polski szacowaną na 35.8 mln, która została powtórzona przez profesora UJ, dr Andrzeja Krzesinskiego (książka „Poland’s Right to Justice” wydana w 1946 r.), za informacją przesłaną do Ligi Narodów w sierpniu 1939 r., to straty te będą większe o 550 tys. osób, i wyniosą 11 mln 977 tys. osób.Ciekawe, co ukrywało się w spisie pod dziwnym określeniem: „i osoby co do których toczyło się postępowanie rehabilitacyjne lub weryfikacyjne 417 431 osób”.Z danych powszechnego spisu można wnosić, że tylko do 14 lutego 1946 r. (Powszechny Sumaryczny Spis Ludności) w więzieniach przebywało 417 tys. 431 osób, a przecież represje trwały aż do 1956 r.KATOWNIE UBKatownie UB były w wielu polskich miastach (ponad 100). Na początku lat 90. XX w. w porze nocnej TVP2 wyemitowała film „Katownia UB w Kłodzku”. Pokazano go tylko jeden raz.Znaczący procent (13,7) oficerów pochodzenia żydowskiego znalazł się także wśród szefów i zastępców szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego/ Wojewódzkiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Najwięcej z nich znalazło zatrudnienie w wojewódzkim UB we Wrocławiu, gdzie wśród osiemnastu zastępców szefów WUBP/ WUdsBP sześciu (33 proc.) było Żydami: Władysław Wątorek (Adolf Eichenbaum), Jan Stesłowicz (Lemil Katz), Adam Nowak (Adaś Najman), Adam Kornecki (Dawid Kornhendler), Eliasz Koton i Karol Grad, a w niektórych wydziałach i sekcjach urzędu przedstawiciele tej narodowości stanowili niekiedy 1/3 ich całego stanu osobowego. Zjawisko takie występowało np. w Wydziale ds. Funkcjonariuszy, Wydziale V, VIII i Gospodarczym.W latach 1945-1956 poszczególnymi wydziałami kierowali: personalnym – Leonarda Opałko (Lorka Nadler) (1945-1946); I – Roman Wysocki (Altajn) (1950-1951); V – Józef (Jefim) Gildiner (1951-1952); X – Józef (Jefim) Gildiner (1952-1954); “A” – Edward Last (1946); śledczym – Antoni Marczewski (1946-1947), Feliks Różycki (Rosenbaum) (1950-1952); Wydziałem ds. Funkcjonariuszy – Bronisław Romkowicz (Maks Bernkopf) (1946-1947); Sekcją Finansową – Stanisław Ligoń (Lemberger) (1949-1954); Służbą Mundurową – Arnold Mendel (1949-1950). Stanowili oni także trzon istniejącej przy WUBP komórki partyjnej PPR/PZPR (Jefim Gildiner, Karol Grad, Zygmunt Kopel, Henryk Lubiński, Grzegorz Rajman, Felicja Rubin) – 26 proc. w 1954 r. (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowisk).Podobną, wynoszącą 30 proc. statystykę, można dostrzec w gronie kadry kierowniczej powiatowego UB w Dzierżoniowie. Na jej wielkość wpływ miało piastowanie urzędu szefa przez: Artura Górnego (1946-1947); Michała (Mojżesza) Wajsmana (1947-1948) i Adama Kulberga (1951-1954). Jeszcze wyższy odsetek wystąpił na stanowiskach ich zastępców, wśród których trzy z ośmiu etatów zajmowali oficerowie żydowscy: Edward Last (1945-1946), Adam Kulberg (1950-1951) i Izaak Winnykamień (1952). Łącznie w latach 1945-1956 we wszystkich komórkach tylko wojewódzkiego UB na Dolnym Śląsku pracowało ponad 500 osób pochodzenia żydowskiego (https://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/1002-dr-hab-krzysztof-szwagrzyk-qw-komunistycznej-bezpiece-ydzi-zajmowali-niemal-poow-stanowisk).Szacuje się, że w latach 1944-1956 w sumie zabitych i zaginionych było do 160 tysięcy patriotów, a pewne źródła podają nawet liczbę 320 tysięcy ofiar zbrodni komunistycznych. Miejsca represji komunistycznych lat 1944-56 na portalu http://slady.ipn.gov.pl/sz/mapy/2,Miejsca-represji-komunistycznych-lat-1944-56.html/. „Tajemnice bolesławieckiego UB” na stronie http://fakty.interia.pl/prasa/odkrywca/news-tajemnice-boleslawieckiego-ub,nId,833490,nPack,2.ANTYSEMITYZMEM W POLAKÓWWitold Jedlicki w artykule „Chamy i Żydy (Paryska Kultura 1962)” pisał: „W kształtowaniu opinii publicznej Puławianom (w partii były dwie zwalczające się frakcje: natolińczyków i puławian) udaje się dokonać jeszcze jednej niebywale zręcznej wolty. Udaje im się mianowicie wykorzystać sprawę żydowską do likwidacji tak bardzo niewygodnego dla nich problemu odpowiedzialności osobistej za wyczyny z okresu stalinowskiego. Kto tę sprawę podnosi, zostaje natychmiast okrzyczany jako antysemitą. Do akcji zmobilizowano prasę. Zaapelowano do różnych ludzi cieszących się autorytetem, którzy zaczęli publikować artykuły na temat antysemityzmu. Grupa Puławian ma wciąż w swoim ręku cenzurę, prasę i posłusznych pisarzy. Cenzura i redakcje dostają jak najbardziej liberalne wytyczne i w prasie zaczynają się pojawiać jeden po drugim odważne, reformatorskie, konsekwentnie demokratyczne artykuły, polemiki i felietony Jerzego Putramenta, Adama Schaffa, Stefana Arskiego, Zbigniewa Mitznera, Edmunda Osmańczyka, Henryka Korotyńskiego i wielu innych. Opinia publiczna zaczyna widzieć, że może liczyć na intelektualistów partyjnych. Nawet jeżeli w przeszłości błądzili, to dziś, gdy zrozumieli swoje błędy, odważnie i bez wahań piszą prawdę. Każdy więc, kto domagał się ukarania winnych zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim przez Puławian, otrzymywał etykietę antysemity.ZBRODNIARZE NIE UKARANIPo dojściu Gomułki do władzy zakończył się w Polsce ponury okres stalinizmu. Były to lata bandyckiego terroru połączone z ludobójstwem. W 1956 r. przyszła październikowa odwilż. Okres ten został nazwany „przełomem październikowym”. Przełomowe znaczenie tej daty w historii PRL było uznawane powszechnie.Jedną z ofiar Heleny Wolińskiej (w środku) był gen. August Emil Fieldorf „Nil”, którego po sfingowanym procesie skazano na śmierć. Na zdjęciu dwaj inni prokuratorzy PRL: Marian Frenkiel (z lewej) i Mieczysław Dytry. źródło: RzeczpospolitaPo 1956,roku podczas procesu destalinizacji za rządów Władysława Gomułki, niektórzy żydowskiego pochodzenia funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, m.in. Roman Romkowski (właśc. Menasze Grynszpan), Józef Różański (właśc. Józef Goldberg) czy Anatol Fejgin, zostali o sądzeni pod zarzutami „nadużywania siły” i torturowania polskich patriotów (m.in. Witolda Pileckiego). Kilku z nich trafiło do więzień. Zdecydowana większość pozostała bezkarna, zwłaszcza poza granicami Polski, m.in. Stefan Michnik, Helena Wolińska, Salomon Morel. Funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, Józef Światło (właśc. Izaak Fleischfarb), po ucieczce na Zachód w 1953, za pośrednictwem Radia Wolna Europa, ujawnił metody stosowane przez UB, co doprowadziło do jego rozwiązania w 1954 r. (http://poznan.jewish.org.pl/index.php/historia-ZwPol/Okres-PRL-u.html). Na Zachodzie zbrodniarz stał się bohaterem.Każdego roku 1 marca jest obchodzony Dzień Wyklętych, ale jak do tej pory nikt ze zbrodniarzy nie został ukarany. Nie potępiono zbrodniarzy. Zbrodnie rozmyto, bowiem uznano, że komunizm w Polsce był w latach 1944-1989.POLACY O ŻYDACHStefan Kisielewski o Żydach: (..) A swoją drogą ja jestem prorokiem, tyle że nikt mnie nie słucha. Dwadzieścia dwa lata temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się kiedyś na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z „gojów”.Dalej: (…) od paru miesięcy odbywa się ostateczna rozgrywka między dwiema grupami ubeków: grupą Żydów, która z łaski Rosji szarogęsiła się tutaj w latach Stalina, oraz grupą „partyzancką”. Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (zresztą prawdziwi partyzanci też, tyle że byli raczej podwładnymi niż rozkazodawcami), dopiero w roku 1956 wycofali się z tego, a żeby się ratować, zwalili winę na tamtych (Zambrowski robiący Październik), oskarżając ich w dodatku o antysemityzm. Tymczasem dorosło młode pokolenie komunistycznych byczków i partyzanci rzucili ich na tamtych, szermując przy tym doskonale pasującym argumentem „syjonizmu”. Marzec to była prowokacja, aby Żydów dorżnąć – dwie grupy się walą, a między nimi plącze się nic nie rozumiejący Wiesio, który dał się nabrać, a teraz, gdy się nieco zorientował, jest trochę już późno, bo go robią na szaro, a żona Żydówka też mu nie pomaga (Fronda).Maria Dąbrowska w „Dziennikach” pod datą 22.05.1956 r. zapisała: „Ostatnimi tygodniami byłam w Nieborowie w towarzystwie samych Żydów oprócz Anny i Bogusia. Częste ich rozmowy o wzrastaniu antysemityzmu. Czemu dziś sami są częściowo winni – bo jak można było dać sobą obsadzić wszystkie „kluczowe pozycje” życia Polski: prokuratury, wydawnictwa, ministerstwa, władze partii, redakcje, film, radio itp.” (Maria Dąbrowska, „Dzienniki”, T. 5, Czytelnik, Warszawa 1988)                  Polish-Club-Online-PCO-logo-2, 2018.02.09. 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJ

$
0
0
Ilustracja: 
AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJROSYJSKA AGENTURA W POLSCEPOLSCY AGENCI KREMLA Świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce również obecnie, o czym za chwilę.W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych tzw. klęski wrześniowej w 1939 roku, a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał "terra incognita".Dzieje się tak dlatego, że wobec niedostępności najważniejszych postsowieckich archiwów jesteśmy zdani w pierwszej kolejności na obszerną twórczość rosyjskich autorów. Co prawda, polskie wątki w ich pracach są zwykle przedstawiane marginalnie, ale zsumowane przynoszą wręcz zatrważający, choć na razie zaledwie naszkicowany obraz agentury, głęboko zakorzenionej w administracji państwowej i armii II RP, a potem i w polskich władzach w kraju i na uchodźstwie. WYWIADOWCZE OSACZANIE Zlikwidowane w 2006 roku Wojskowe Służby Informacyjne były sowiecką agenturą w Polsce. Fakt ich likwidacji wcale nie oznacza zaprzestania działalności sowieckiej agentury w Polsce. Sowiecka agentura poraża ilością agentów rozsianych po całym świecie. W Polsce agentura posiada własny „personel”   tajnych współpracowników. Faktycznie to sowiecka agentura rządzi Polską, a podległy jej „polski” rząd spełnia rolę chłopca na posyłki. To już nie pycha i władztwo rządzą Polską. To zwykły strach rządzących, zważywszy, iż Moskwa, to starzy wypróbowani profesjonalni mordercy, czy to całych ludzkich grup, czy też na indywidualne potrzeby kraju rad. Co sowieci wyrządzili naszemu krajowi z ludobójstwem i agresją polityczną to fakty ogólnie znane. W imperialnej polityce Rosji carskiej i sowieckiej Polska jest odnotowana jako wróg śmiertelny. Rosjanom pomaga propaganda kremlowska. W dalszym ciągu przeciętny Rosjanin nic nie wie o ludobójstwie NKWD w Katyniu, lub zna tę zbrodnię, lecz w wykonaniu Niemców. Pozostałości działania osławionej komisji Burdenki tkwią w umysłach ludzkich   gangreną sowieckich zbirów w mózgach obywateli. W latach 20. ub. wieku to Polacy mordowali jeńców bolszewickich w czasie wojny polsko-bolszewickiej – głosi propaganda Putina. Sowieci oprócz mordów własnych komunistów, czy generalicji, zwanych czystkami stalinowskimi, mordowali również komunistów polskich. Zamordowali przecież Bolesława Bieruta agenta NKWD, Erichowi Honeckerowi przywódcy NRD wytoczyli proces o zdradę stanu etc.Ostatnio Kreml zamordował Annę Politowską, Aleksandra Litwinienko, Anastazję Baburową,   Żelimchana Jandarbijewa, Natalię Estemirową, a w spisku z reżimowcami polskimi prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego i prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.Symptomatyczne, iż niedługo po wizycie Tuska u Putina, premier Polski bał się wspomnieć o Katyniu, sam Putin go o to zapytał, na co podnóżek odpowiedział, że Katyniem nie zajmują się politycy. Portal kremlowski https://www.gazeta.ru/określił Tuska - „nasz człowiek w Warszawie”, a po jego wyjeździe nuklearne rakiety sowieckie zostały nakierowane na Polskę, pomimo uzgodnienia przez Tuska i Putina terminu festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, a „Komsomalska Prawda” napisała o dziadku Tuska, iż dobrowolnie zgłosił się do Wehramachtu.Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata.  Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego.Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, ukraińskiej i żydowskiej z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek. Do współpracy z Sowietami skłonni byli także liczni przedstawiciele mniejszości narodowych, traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo.Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą agenturalnej, nielegalnej, Komunistycznej Partii Polski i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich. AGENTURA W MSZ I W MSW Po maju 1926 r. sygnały uzyskane kanałami wywiadowczymi przekonały Stalina o stabilizacji wewnętrznej w Polsce, a radykalne posunięcia marszałka Józefa Piłsudskiego - które zneutralizowały na polskim gruncie działania "Trustu" - zmusiły sowiecki wywiad do zmiany metod działania. W efekcie zaczęto budować w II RP długofalową agenturę, której centra stanowiło kilka dobrze zakonspirowanych ośrodków w Wolnym Mieście Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Gdy po dojściu Hitlera do władzy stosunki z Berlinem zaczęły się komplikować, a sowieckie kierownictwo zaniepokoiło się możliwością zbliżenia Rzeszy i Rzeczypospolitej, utworzono niezwykle sprawną siatkę wywiadowczą w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Dawała ona najlepszy wgląd w inicjatywy obu potencjalnych partnerów.Jakie rozeznanie w tych działaniach miały władze polskie i jak próbowały się im przeciwstawiać? Zgodnie z abecadłem kontrwywiadu, szpiegów starano się przede wszystkim rozpoznawać, a dopiero później - i to nie wszystkich - unieszkodliwiać.O działalność na rzecz sowieckiego wywiadu podejrzewano na przykład Eugenię Arciszewską, żonę ambasadora w Bukareszcie, tzw. białą Rosjankę. Spowodowało to nagły zwrot w karierze jej męża: odwołany z placówki w maju 1938 r., po złożeniu obietnicy rozwodu lub separacji (jak się miało później okazać gołosłownej), otrzymał nominację na nieformalnego podsekretarza stanu w MSZ, gdzie mógł byś poddany wnikliwszej kontroli. Innymi agentami w MSZ byli wyższy urzędnik Departamentu Administracyjnego Stanisław Próchnicki (zdemaskowany, w 1933 r. popełnił samobójstwo) i osławiony później dziennikarz i publicysta Stefan Litauer, podówczas zatrudniony w Wydziale Prasowym. Wedle nie sprawdzonych pogłosek, sowiecki wywiad miał się też starać o pozyskanie radcy Ambasady RP w Moskwie, a następnie kierownika Referatu Sowieckiego w Wydziale Wschodnim - Stanisława Zabiełły. Niedawno dzięki studiom rosyjskich historyków Aleksandra Papczinskiego i Michaiła Tumszysa wypłynęło nazwisko jeszcze jednego agenta z tego kręgu. Miałby nim byś ppłk dypl. Tadeusz Kobylański, polski attache wojskowy w Moskwie, a następnie radca ambasady w Bukareszcie, od 1935 r. naczelnik Wydziału Wschodniego i wicedyrektor Departamentu Politycznego. Zwabiono go - jak twierdzą obaj autorzy - wielkimi pieniędzmi i możliwością realizacji homoseksualnych skłonności. Stwierdzeniu temu prof. Pawła Wieczorkiewicza zaprzecza polski politolog Adam Danek na łamach portalu Fronda.Rosyjski wywiad miał swego człowieka i w drugim newralgicznym organie państwa - w MSW. O kontakty z Sowietami podejrzewano długoletniego szefa policji politycznej, a następnie wiceministra spraw wewnętrznych Henryka Kaweckiego, odpowiedzialnego przez wiele lat m.in. za zwalczanie komunizmu i Komunistycznej Partii Polski   jako sowieckiej agentury. AGENT ŻYMIERSKI  "Z demaskatorskich audycji Józefa Światły w Radiu Wolna Europa znany jest fakt zwerbowania Michała Żymierskiego, byłego generała, zdegradowanego po maju 1926 r. prawomocnym wyrokiem za łapownictwo. Późniejszy marszałek Polski, mimo wydalenia z armii, podtrzymywał jednak wiele kontaktów oficerskich oraz stosunki w wojskowo-przemysłowej socjecie francuskiej, a jednocześnie – co było jeszcze ważniejsze – jako rzekoma „ofiara sanacji” i zajadły wróg marszałka Józefa Piłsudskiego cieszył się zaufaniem środowisk emigracyjno-opozycyjnych, z gen. Władysławem Sikorskim na czele.Żymierski nie był jedynym wojskowym na moskiewskim żołdzie. W okresie międzywojennym Sowietom udało się zwerbować jeszcze co najmniej dwunastu oficerów służby czynnej, w tym ppłk Ludwika Lepiarza, szefa sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu we Lwowie. Wbrew pozorom wszyscy oni, odgrywając role typowych szpiegów i wykradając mapy, szyfry, plany rozmieszczenia wojsk i inne dokumenty (w istocie mało wartościowe, bo okresowo zmieniane), stanowili dla bezpieczeństwa państwa o wiele mniejsze zagrożenie niż jeden agent wpływu, nawet w rodzaju Żymierskiego".  MINISTROWIE ZDRAJCY  "W latach II Wojny Światowej Sowieci dysponowali – oprócz dobrze zorganizowanej i silnej agentury pod okupacją, jaką były PPR, GL/AL – także mocną siatką w polskim Londynie. Szanse na zatrudnienie na wysokich stanowiskach w gabinecie Sikorskiego mieli wszyscy „pokrzywdzeni przez sanację”, więc zgodnie z tym na przykład kluczowe stanowisko dyrektora Departamentu Politycznego MSZ dostał Arciszewski, a korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej mianowano… Litauera.Stanowili oni jednak co najwyżej wierzchołek góry lodowej. Od pewnego czasu wiadomo, że informatorami sowieckiego wywiadu byli dwaj ministrowie rządu RP – „Gienrich” i „Sadownik”. Z braku dalszych danych można tylko spekulować, kto krył się za tymi pseudonimami – Henryk Strasburger, Jan Stańczyk, Stanisław Kot czy może jeszcze ktoś inny? Czytając opublikowane ostatnio stenogramy posiedzeń rządu RP na uchodźstwie, nie można mieś natomiast wątpliwości, że zakres pozyskanej z ich pomocą przez Moskwę wiedzy był olbrzymi i umożliwiał paraliżowanie wszelkich polskich inicjatyw politycznych.Znacznie gorzej szło NKWD i GRU rozpoznanie struktur Komendy Głównej AK. Informacje głównie kanałami PPR i GL/AL, były fragmentaryczne. Potwierdziło się to i w czasie powstania warszawskiego, gdy sowieckie dowództwo (a nawet sam Stalin) długo nie miało rozeznania, co naprawdę dzieje się w mieście. Inaczej było na terenach „wyzwolonych”, bowiem meldunki lokalnej agentury, opartej na jaczejkach PPR i zrzucanych przed nadejściem frontu specjalnych grupach wywiadowczych, których jednym z naczelnych zadań było rozpoznanie polityczne terenu, pozwalały na skuteczne i szybkie zdekonspirowanie i wyniszczenie struktur podziemnego państwa.Kadry owych grup rekrutowały się spośród 150 polskich oficerów, którzy – jak Berling i kilku jego totumfackich – w ankiecie przeprowadzanej w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku wypowiedzieli się za przejściem na sowiecką służbę. Byli jednak i inni – generałowie Władysław Anders, Michał Karaszewicz-Tokarzewski, Mieczysław Boruta-Spiechowicz – którzy odsiedzieli swoje na Łubiance. Czy naprawdę żaden z nich w obliczu pewnej – wydawałoby się – śmierci nie zdecydował się podpisać dokumentów o współpracy z NKWD?"  SIATKA WŚRÓD POLONII "Dekryptaż operacji „Venona” ujawnił niedawno sowiecką siatkę działającą w środowisku Polonii amerykańskiej, w tym Stefana Arskiego, Bronisława Geberta i Oskara Langego. Dopiero w tym kontekście przestaje dziwić niezrozumiałe w innych okolicznościach znaczenie, jakie Langemu, traktowanemu jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do objęcia kluczowych stanowisk w Polsce, nadawał sam Stalin.Sowieci, którzy uważali pomyślne rozstrzygnięcie kwestii polskiej za jeden z priorytetów swej polityki, asekurowali się dodatkowo, umieszczając informatorów i agentów w newralgicznych punktach wojennej machiny alianckiej, zwłaszcza brytyjskiej. Tacy ludzie jak osławiony Kim Philby mogli w istotny sposób wpływać (i wpływali) na losy Polski, zarówno przekazując do Moskwy informacje o zamierzeniach Brytyjczyków w tej kwestii, jak też dezinformując ich i jednocześnie inspirując.Sowieckie służby działały na jeszcze szerszym froncie także w PRL. Mimo niemal pełnej kontroli całego państwa, zwłaszcza do roku 1956, tworzono mniej czy bardziej zakonspirowane siatki pełniące funkcje nadzorcze, a zarazem dublujące agenturę jawną i półjawną. Pouczająca jest tu lektura rozmów Teresy Torańskiej, zwłaszcza wywiadu z Edwardem Ochabem, który nawet po latach różnicuje swych współtowarzyszy w politbiurze i KC na „naszych” i „ich”. Podobne uwagi można znaleźć w odniesieniu do późniejszego okresu w dziennikach Mieczysława Rakowskiego".  MATECZNIK TAJNYCH SŁUŻB  "W 1989 r. wróciliśmy do punktu wyjścia. Znowu Rzeczpospolita, tylko tym razem trzecia, stała się matecznikiem i bazą wypadową rosyjskich tajnych służb.Dziwna kariera Mieczysława Wachowskiego, sprawa Olina, dalsze powiązania jej bohatera Ałganowa, afery paliwowe z interesami Kremla w tle, polityczne meandry Włodzimierza Cimoszewicza – wszystko to skłania do wniosku, że kolejne, świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce i kto wie, czy nie odgrywają nadal w jej życiu pierwszoplanowej roli.Tym pilniejsze jest podjęcie badań nad prehistorią i historią sowieckiej agentury w naszym kraju. Wpływ sowieckich tajnych służb na kształtowanie polskiej polityki był bowiem fundamentalny.Liberalny w istocie stosunek do KPP, którą w pewnych formach wręcz tolerowano, mógł byś skutkiem dyrektyw Kaweckiego, od którego zależał sposób jej traktowania.Tragiczny błąd ministra Becka – zlekceważenie możliwości sojuszu Stalina z Hitlerem – co trudno wytłumaczyć nawet jego najzagorzalszym orędownikom, był zapewne skutkiem intoksykacji prowadzonej systematycznie przez Kobylańskiego. Zważywszy, że politykę wschodnią współkształtowali wówczas oprócz niego ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski oraz wspomniani już Zabiełło i Arciszewski.Sowieci znaleźli się w komfortowej sytuacji, kontrolując byś może nawet trzech z czterech członków tego zespołuNotoryczna niemoc Sikorskiego, a zwłaszcza Mikołajczyka wobec ZSRS miała niewątpliwie źródło nie tylko w działalności Kima Phliby`ego i spółki, ale i ich polskich „towarzyszy broni” – „Gienricha”, „Sadownika” i innych. Wiedząc wszystko, nawet o planach naczelnych władz RP, Moskwa potrafiła jednocześnie znakomicie grać przed Zachodem marionetkami w rodzaju Berlinga czy Langego, nadając im pozór „polskich patriotów”.Pamiętajmy, choć to maksyma mocno już wytarta – historia magistra vitae est! Marszałek Józef  Piłsudski przestrzegał w 1927 roku, że ludzie, którzy zhańbili się szpiegostwem w stosunku do Polski i Polaków, ubierają się także w szaty Katonów, a przynajmniej Cyceronów walczących z Katylinami".W tym cytowanym  piłsudczykowskim kontekście prof. Pawła Piotra Wieczorkiewicza, do którego prac mam zaufanie, dziwi mnie najnowsze (14 marca 2017 r. ) negatywne spojrzenie na działalność Józefa Piłsudskiego w odzyskaniu niepodległości Polski, Rafała Ziemkiewicza  -  "Odzyskał Polskę - zniszczył polskość" - tekstu pomieszczonego na łamach "Najwyższego Czasu!" (red. naczelny Tomasz Sommer).  ROSYJSCY AGENCI W POLSCE Tak jak najciemniej jest pod latarnią, a najlepsze ryby łowi się w mętnej wodzie, tak najciekawiej można mówić o aferze szpiegowskiej wtedy, gdy się o niej nic nie wie. Właśnie obserwujemy taki spektakl medialny, w którym dwie główne role przypisano zatrzymanym przez ABW: oficerowi wojska polskiego (podobno pułkownikowi) i jakiemuś prawnikowi.Mieli ponoć pracować na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Sensacyjność tego wydarzenia jest tym większa, że od lat zapewniano nas o dobrej współpracy struktur bezpieczeństwa Polski i Federacji Rosyjskiej. Ta współpraca sięga przecież czasów PRL-u, ale kontynuowana była owocnie także w III RP. Minister Marek Siwiec, szef BBN za czasów prezydenta Kwaśniewskiego, podpisał umowę o współpracy z Iwanem Rybkinem, szefem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w czasach, kiedy Polska nie była jeszcze w NATO.Spotkania obecnego szefa BBN, gen. Stanisława Kozieja, z Nikołajem Patruszewem, byłym generałem KGB i przyjacielem Putina, także świadczyły o owocnej współpracy obu państw w zakresie narodowego bezpieczeństwa.Po 10 kwietnia 2010 r. Polska zachowała się niezwykle lojalnie i delikatnie wobec Rosji, nie występując do NATO i innych europejskich struktur z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej. Przykłady współpracy opartej na wzajemnym zaufaniu można by mnożyć, a tu raptem, po tylu latach, aresztowanie rosyjskich szpiegów Polsce. Poza zdziwieniem nic tu mądrego nie da się powiedzieć.Ale dlaczego tylko dwóch? A co z resztą agentów? Jest ich pewnie w Polsce cała siatka. A co słychać u ponad setki byłych dyplomatów naszego MSZ, szkolonych na rosyjskich uczelniach? No i u tych w Wojsku Polskim po kursach GRU w Moskwie?W czasie gdy zatrzymywano szpiegów, prasę niezależną obiegła informacja o konsulu honorowym Rosji w Polsce, którego firma, dzięki zaufaniu, jakim Polska tradycyjnie obdarza Rosję i jej przedstawicieli, we wrześniu br. wygrała olbrzymi przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS-u.Wcześniej rosyjski konsul honorowy Federacji Rosyjskiej z siedzibą w Szczecinie, dr Andrzej Bendig-Wielowiejski, miał już przyjemność informatyzować za nasze, podatników pieniądze, ZUS, Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Rządowe Centrum Legislacji oraz Państwową Komisję Wyborczą.PiS domaga się od premier Kopacz, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawiła dodatkowe informacje o osiągnięciach biznesowych honorowego konsula Rosji w Polsce. Co jeszcze informatyzował? Bo dzięki komu, to już wiemy - dzięki polskiemu państwu, otwartemu na wszechstronne kontakty z Federacją Rosyjską i jej przedstawicielami w Polsce.Przekazanie prywatnej firmie możliwości pozyskiwania podstawowych danych dotyczących bezpieczeństwa Polski i jej obywateli, a także bezpieczeństwa zdrowotnego poszczególnych ludzi, szokuje i prowadzi do wniosku, że rzeczywiście rację miał minister Sienkiewicz, gdy mówił, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.Zakładając, że konsul honorowy Rosji w Polsce nie ma nic wspólnego z rosyjskim wywiadem - oczywiście poza ogólnym zaufaniem do konsula - możemy być pewni, że wszystko, co miało pozostać tajne, już tajne nie jest. Także informacje medyczne na temat naszych chorób, przebytych operacji i ogólnego stanu zdrowia. Naczelny lekarz Federacji Rosyjskiej może się teraz pochylić nad kondycją zdrowotną Polaków i szukać najlepszych środków pomocnych naszemu szybkiemu wyleczeniu się z wszelakich chorób.Jeżeli zaś potwierdzą się informacje o tym, że firma konsula maczała palce przy informatyzacji obsługi systemu serwerów na potrzeby wyborów, to niewykluczone, że wyniki wyborów samorządowych, które odbyły się w listopadzie były już znane w Moskwie. Podejrzenie tym bardziej uzasadnione, że znany jest powszechnie fakt dwukrotnego wyjazdu na szkolenia do Moskwy delegacji Państwowej Komisji Wyborczej. Kompletną nieodpowiedzialność pseudoelit rządzących III RP wspierają zaprzyjaźnione z władzą media.Czytając niektóre gazety, można odnieść wrażenie, że Rosja nie wycofała się z Polski w 1993 r. Jest wciąż tu obecna i ma swoich oddanych „polskich Rosjan”, którzy gdyby tylko mogli, wznosiliby w Polsce pomniki na jej część. jak redaktor Paweł Wroński z żydowskiej „Gazety Wyborczej” dla Polaków, opowiadający się za postawieniem Rosjanom w Krakowie pomnika, który ma upamiętnić „zamordowanych” jeńców rosyjskich w „polskich obozach śmierci” w latach 1919-1920. Nie ma sensu bronić dobrego imienia Polski za wszelką cenę - przekonuje Polaków  i  Żydów(?) Paweł Wroński.Jakże bliski jest polski neobolszewik choćby sprzątaczce na lotnisku w Moskwie, która na zwykłą uwagę polskiej stewardessy wypowiedzianą po angielsku, gdyż nie znała rosyjskiego, usłyszała, że wkrótce ona i inni Polacy nauczą się dobrze tego języka.Dzisiaj MSZ zatrudnia na placówkach dyplomatycznych, np. w Łucku, agentów sowieckich, nie zlustrowanych TW i sutenerów, zatrudnionych z decyzji "Radka" Sikorskiego i kontynuatora   Szetyny (rzekomo Schetyny).Oczywiście za wiedzą "The Washington Post" z  pełnomocnikiem amerykańskiego "lobby żydowskiego" -  red. Anne Applebaum i współpracującego z panią redaktor jej męża "dorżnąć watahę" Polaków  antysemitów.   Aleksander Szumański "Kurier Codzienny" Chicago Dokumenty, źródła, cytaty: Paweł Piotr Wieczorkiewicz "Między dwoma wojnami"    Paweł Wieczorkiewicz, „Polscy agenci Kremla” "Wprost" 25. 12. 2005 r. nr 51/52 str. 38, 40, 42 https://www.salon24.pl/u/aleszum/628129,agenci-kremla-wczoraj-i-dzisiaj
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:15)
Kategoria wpisu: 

SZWADRONY ŚMIERCI

$
0
0
Ilustracja: 
agentura bolszewicka
SZWADRONY ŚMIERCICZY TYLKO "GRUPA D"?Esbeckie szwadrony śmierci, działające we współpracy z KGB. Ofiary to m.in. księża Jerzy Popiełuszko, Sylwester Zych, Stanisław Suchowolec, Stefan Niedzielak. Mimo że z działalnością tej grupy historycy wiążą największe akty terroru wobec Kościoła, jej członkowie nigdy nie zostali osądzeni.W 1987 r. w rozmowie z przywódcą NRD Erichem Honeckerem gen. Wojciech Jaruzelski nazwał Kościół katolicki „garbem, którego nie można usunąć operacyjnie – z którym trzeba żyć”. W rzeczywistości okres jego rządów w latach 80., począwszy od stanu wojennego, to ciąg represji wobec duchownych, w tym morderstw dokonywanych z zimną krwią przez Grupę „D” – specjalną komórkę, głęboko zakonspirowaną w strukturach MSW. Najgłośniejsza stała się sprawa ks. Jerzego Popiełuszki, jednak śmierć z rąk oprawców z SB ponieśli i inni duchowni znani ze swojego antykomunizmu oraz oddania sprawie Kościoła i narodu. Na liście ofiar znajdują się także duchowni, którzy w okresie przedokrągłostołowym sprzeciwiali się porozumieniu pomiędzy władzami PRL a koncesjonowaną opozycją.KOŚCIÓŁ NA CELOWNIKUPróby zniszczenia Kościoła, ostoi wiary i polskości, były podejmowane przez cały PRL, niezależnie od tego, czy przy władzy znajdował się Gomułka, czy Jaruzelski. Pionem prowadzącym walkę z Kościołem był Departament IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. 19 listopada 1973 r. decyzją ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kowalczyka utworzono w „czwórce” Grupę Operacyjną do Zadań Dezintegracyjnych, tzw. Grupę „D”. Jej szefem został dyrektor Departamentu IV płk Konrad Straszewski, kierownikiem – Zenon Płatek. W 1977 r. Grupa „D” została podniesiona do rangi osobnego Wydziału VI Departamentu IV.Działalność Grupy „D” była głęboko zakonspirowana nawet w strukturach MSW. Tajne zadania wyznaczał dyrektor departamentu; nie prowadzono żadnej dokumentacji, materiały operacyjne niszczono od razu. Informacje o działaniach na bieżąco trafiały do kierownictwa resortu, kilku najwyższych członków KC PZPR i szefa Urzędu ds. Wyznań Adama Łopatki.SKOMPROMITOWAĆ WYSZYŃSKIEGO, OSŁABIĆ WOJTYŁĘW latach 70. Wydział I Departamentu IV MSW prowadził działania dezintegrujące wobec Prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego. Polegały one na celowym obniżaniu autorytetu Prymasa w społeczeństwie oraz wśród hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. Z uwagi na wiek kard. Wyszyńskiego członkowie Grupy „D” próbowali doprowadzić do „walki” o sukcesję prymasowską, planując m.in. wydrukowanie w jednym z poczytnych tygodników, „Polityce” lub „Perspektywach”, spreparowanego artykułu-wywiadu z byłym księdzem, w którym miał on zdyskredytować postawę Prymasa i Episkopatu w społeczeństwie. Projekt został zatwierdzony przez Straszewskiego.Celem Grupy „D” stał się również kard. Karol Wojtyła. Pracownicy Wydziałów I i VI Departamentu IV oraz Wydziału IV KW MO w Krakowie próbowali za pośrednictwem tajnych współpracowników zdyskredytować kard. Wojtyłę w oczach księży, rozpowszechniając nieprawdziwą informację, że kupił on doktorat, kiedy przez pewien czas przebywał na Zachodzie.PAZNOKCI JUŻ NIE WYRYWALI...Dziełem Grupy „D” było także pobicie 21 stycznia 1983 r. i porwanie w Warszawie Janusza Krupskiego, doktoranta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, współzałożyciela i redaktora wydawanego na terenie Lublina w okresie stanu wojennego kwartalnika opozycyjnego „Spotkania”. Krupski – zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie pod Smoleńskiem – po 1989 r. m.in. szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, został wówczas zatrzymany przez trzech esbeków. Pobito go, a następnie wywieziono samochodem do Puszczy Kampinoskiej, gdzie kazano mu się rozebrać i położyć na ziemi. Krupskiego i jego odzież oblano płynem żrąco-cuchnącym i pozostawiono w lesie. Opozycjonista doznał oparzeń I i II stopnia. Z ramienia Departamentu IV rozpracowywaniem Krupskiego zajmował się Wydział VI, a personalnie Grzegorz Piotrowski i Bohdan Kuliński. Porwaniem kierował Kuliński, a bezpośrednimi wykonawcami byli Piotrowski, Waldemar Pełka oraz Ryszard Skokowski.POD OPIEKĄ TOWARZYSZY SOWIECKICHApogeum działalności Grupy „D” był początek lat 80., a szczególnie okres „Solidarności”. Wprowadzenie stanu wojennego przyniosło nasilenie najbardziej ofensywnych metod operacyjnych, m.in. podpalanie obiektów sakralnych czy organizowanie napadów na księży, włącznie z zabójstwami.Grupa likwidacyjna SB, jak wskazują dokumenty, działała w ścisłej współpracy z sowieckim KGB. W listopadzie 1975 r. płk Straszewski podpisał w Moskwie plan wspólnych przedsięwzięć operacyjnych V Zarządu Głównego KGB i Departamentu IV MSW w zakresie zwalczania Kościoła rzymskokatolickiego oraz rozpracowywania Watykanu. Według oficjalnych dokumentów KGB zarząd ten odpowiedzialny był za „walkę ideologiczną”, „zwalczanie dywersji”, „walkę z dysydentami” oraz „zwalczanie imperialistycznych wpływów Watykanu w państwach satelickich”.Kontakty peerelowskich i sowieckich spec - służb nasiliły się po wyborze Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r. oraz po powstaniu „Solidarności” w sierpniu 1980 r.Zachowane dokumenty świadczą o tym, że członkowie Grupy „D” do 1987 r. 25 razy oficjalnie wyjeżdżali do ZSRS. Pracownicy KGB cztery razy wizytowali Departament IV. Delegacji polskiej przewodniczyli Zenon Płatek i Adam Pietruszka, w większości spotkań brał udział również Grzegorz Piotrowski, szef Grupy „D” w latach 1982-1983, dowódca szwadronu śmierci, który uprowadził i zamordował ks. Jerzego Popiełuszkę. Celem było planowanie wspólnych działań wymierzonych w Kościół i księży. Po raz ostatni Pietruszka spotkał się z delegatami KGB latem 1984 r. Jego aresztowanie nie przerwało cyklicznych spotkań oficerów IV Departamentu z KGB, które trwały do połowy 1989 r.Sam Piotrowski współpracę z KGB rozpoczął w Bułgarii w 1982 roku.„SPARTOLONA ROBOTA"Moskiewski trop w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki ujawnił poniekąd proces toruński. Adam Pietruszka, wtedy wicedyrektor IV Departamentu, powiedział na sali rozpraw, że „za zamordowaniem księdza Popiełuszki stały służby specjalne ZSRS”. Sąd wątku nie podjął, a dyspozycyjny wobec reżimu przewodniczący składu sędziowskiego nie pozwolił oskarżycielom posiłkowym na dociekanie prawdy na ten temat.Sugestie Pietruszki potwierdza przebieg narady obu służb, do której doszło w podwarszawskim Zalesiu 3 listopada 1984 r. Z zachowanych dokumentów wynika, że Sowieci byli niezadowoleni z przebiegu morderstwa kapelana „Solidarności”. Według zachowanej notatki „towarzysze radzieccy określili tą sprawę jako spartoloną robotę”. Nazwisko osoby sporządzającej notatkę zostało wymazane.PRAWDY NIE POZNAMY?Od kilku lat warszawski oddział IPN prowadzi śledztwo w sprawie działania w MSW związku przestępczego, mającego na celu m.in. dokonywanie zabójstw działaczy opozycji demokratycznej i duchowieństwa. Śledztwo obejmuje w sumie 42 przypadki przestępstw z okresu stanu wojennego, o których sprawstwo podejrzewa się SB, a zwłaszcza tzw. wydziały „D” w IV departamencie MSW. Śledczy korzystają m.in. z dokumentacji zgromadzonej przez tzw. komisję Rokity, która ustaliła, że skutkiem działań funkcjonariuszy MSW od wprowadzenia stanu wojennego do 1989 r. było 91 udokumentowanych przypadków zgonów ludzi, przeważnie blisko związanych z opozycją. Wyjaśniono niewielką część tych przypadków.„NIEZNANI SPRAWCY ”SB w sposób szczególny inwigilowała grupę około 100 duchownych, których oceniła jako najbardziej wrogo nastawionych do państwa. Represjami i likwidacją niewygodnych kapłanów zajmowała się Grupa „D”, działająca na całym obszarze PRL.W latach 1982-1989 doszło do siedmiu niewyjaśnionych do dziś zabójstw księży: Jerzego Popiełuszki, Stefana Niedzielaka, Sylwestra Zycha, Stanisława Suchowolca, Stanisława Palimąki, Antoniego Kija i Stanisława Kowalczyka. Wdrażane śledztwa – wyjątkiem był proces toruński – umarzano, a winę za morderstwa zrzucano na tzw. nieznanych sprawców.RAPORT ROKITYTuż po zabójstwie ks. Popiełuszki minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak wydał zarządzenie w sprawie zakresu działań Departamentu IV MSW, które przewidywało kontynuowanie ofensywy operacyjnej wobec Kościoła. Działalność ta była prowadzona niemalże do ostatnich chwil PRL.17 sierpnia 1989 r. Sejm powołał Komisję Nadzwyczajną ds. Zbadania Działań Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na jej czele stanął Jan Maria Rokita.Komisja nie miała uprawnień śledczych, nie mogła gromadzić dowodów, zeznający świadkowie nie ponosili odpowiedzialności karnej. Członkowie komisji nie mieli pełnego dostępu do dokumentów MSW. Pomimo to 26 września 1991 r. komisja przedłożyła Sejmowi sprawozdanie ze swej działalności, tzw. Raport Rokity.Część IV dokumentu poświęcona jest niewyjaśnionym zgonom księży. Dokument zatytułowany „Informacja o działalności komórek "D" pionu IV byłej Służby Bezpieczeństwa” w wersji skróconej został włączony do części IV „Raportu Rokity”. Całość „Informacji...” utajnił ówczesny minister spraw wewnętrznych Henryk Majewski.Do odtajnienia całego „Raportu Rokity” doszło dopiero w 1999 r. „Informację...” w wersji rozszerzonej, zawierającą m.in. nazwiska funkcjonariuszy Grupy „D” w centrali i komórek „D” w terenie oraz opis ich działalności, opublikował Instytut Pamięci Narodowej w Biuletynie ze stycznia 2003 r.Upublicznienie raportu nie przełożyło się na ukaranie esbeckich speców od mokrej roboty z Grupy „D”.Jawne zabójstwa   znanych polityków i osób związanych z mordami, brak wyjaśnień prowadzonych śledztw, powiązane z opiniami niektórych historyków wskazują, że istnieje takie zagrożenie. Atak na pracowników biura poselskiego Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi zakończony śmiercią Marka Rosiaka i poważnymi obrażeniami ciała Pawła Kowalskiego posła do Parlamentu Europejskiego z użyciem przez zbrodniarza paralizatora był zaplanowaną zbrodnią wykonaną w sposób profesjonalny. Do dzisiaj nie wyjaśniono sprawy zabójstwa Stanisława Pyjasa przez śmiertelne pobicie, czy Krzysztofa Olewnika, w konsekwencji przerzucając winę na rodzinę zamordowanego, „samobójstwo” Andrzeja Leppera, morderstwo Marka Papały, czy „samobójstwa” więzienne sprawców porwania Krzysztofa Olewnika, nie wyłączając „katastrofy” smoleńskiej, z matactwami komisji Jerzego Millera i osławionej generalissimus Tatiany Anodiny, świadczą o istnieniu takich zagrożeń w powiązaniu ze służbami rosyjskimi.Jeszcze wcześniej zamordowany został premier rządu PRL Piotr Jaroszewicz, ksiądz Stefan Niedzielak, kapelan Armii Krajowej i WIN, współzałożyciel Rodziny Katyńskiej.Ks. Stefan Niedzielak był inicjatorem wzniesienia krzyża katyńskiego na cmentarzu powązkowskim (31 lipca 1981 roku), który to pomnik SB jeszcze tej samej nocy zniszczyła. Za swoją działalność niepodległościową był nieustannie nękany i szykanowany, otrzymywał listy i telefony z pogróżkami, bezpieka wielokrotnie podejmowała próby zastraszenia go, pobicia czy porwania. Zginął zamordowany (prawdopodobnie ciosem karate) przez "nieznanych sprawców" w swojej plebanii na Powązkach w nocy z 19 na 20 stycznia 1989 roku.Był współpracownikiem Delegatury Rządu na Kraj, dzięki czemu wcześnie poznał raport komisji Czerwonego Krzyża o zbrodni katyńskiej.Uczestniczył w powstaniu warszawskim. Był kurierem przewożącym zaszyfrowane komunikaty z Warszawy do Krakowa dla ks. abp. Adama Sapiehy. Latem 1944 przewiózł do Krakowa tzw. depozyt katyński, czyli dowody z przeprowadzonej przez Niemców ekshumacji grobów w Katyniu.W latach 80 wraz z Wojciechem Ziembińskim zaczął tworzyć Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie. Został kapelanem Rodzin Katyńskich i upominał się o ujawnienie prawdy katyńskiej. Wspierał repatriantów z Rosji i Kazachstanu, organizował wysyłkę książek do Polaków żyjących w krajach dawnego Związku Radzieckiego.W Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej stwierdzono szereg zewnętrznych obrażeń w okolicy twarzy i głowy oraz złamanie kręgosłupa szyjnego, mimo to ówczesne ministerstwo spraw wewnętrznych wykluczało morderstwo. Sprawę śmierci kapłana umorzono 2 października 1990 roku, przyjmując wersję o śmiertelnym upadku z fotela. O zabójstwo podejrzewano SB. Jan Olszewski w swoich pracach sugerował udział KGB w morderstwie.W czasie obrad Okrągłego Stołu mecenas Władysław Siła-Nowicki poprosił o uczczenie zamordowanych kapłanów: Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca minutą ciszy. Telewizja Polska usunęła ten moment z transmisji na antenie ogólnopolskiej.Z akt sprawy zabójstwa ks. Stefana Niedzielaka w niejasnych okolicznościach zniknęły materiały zabezpieczone podczas sekcji zwłok i ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni.30 stycznia 1989 roku ciało zamordowanego wikarego Stanisława Suchowolca odnaleziono w jego mieszkaniu na plebanii. Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił pomiędzy 2 a 4 w nocy, na skutek zatrucia tlenkiem węgla, spowodowanego pożarem niesprawnego pieca. Prokuratura uznała, że pies księdza również zatruł się czadem. Dochodzenie zakończyło się po kilku miesiącach umorzeniem z powodu braku znamion wskazujących na udział osób trzecich w zainicjowaniu pożaru.W 1992 rozpoczęto w tej sprawie nowe śledztwo. Gospodyni parafii na Dojlidach zeznała, że w nocy z 29/30 stycznia 1989 widziała na plebanii 3 nieznane osoby: dwóch mężczyzn i kobietę. Słyszała ich przyciszone szepty i rozmowy. Około północy jako ostatnia widziała księdza żywego. Z ekspertyzy przeprowadzonej przez biegłych sądowych wynika, że w drewnianej podłodze wybito dziurę, przez którą od strony piwnicy wlano łatwopalną substancję. Jeden ze strażaków w śledztwie zeznał, że w lewym dolnym rogu szyby okiennej widać było dziurę powstałą wskutek uderzenia ciężkim przedmiotem. Biegli weterynarze, zapoznając się ze zdjęciami z miejsca zbrodni, zauważyli, że z pyska psa ciekła krew. Ich zdaniem oznaczało to, że zwierzę zostało zatrute lub zabite. Białostocka prokuratura ogłosiła we wrześniu 1992, że przyczyną pożaru w mieszkaniu, a w konsekwencji powodem śmierci księdza Stanisława Suchowolca, było podpalenie. W sierpniu 1993 roku z powodu nieustalenia sprawców postępowanie umorzono.Zleceniodawców zbrodni popełnionej na bł. księdzu Jerzym Popiełuszce nie odnaleziono, ale media cytują wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego :„Konsekwentnie należy przestrzegać zasady kija i marchewki, co Kościołowi i duchowieństwu powinno się opłacać, co zaś nie. "  Wzmóc działania wobec ks. Jerzego Popiełuszki. Ks. Popiełuszko nie powinien się wtrącać do działań partii i rządu”.Tego, czego nie może powiedzieć związany tajemnicą śledztwa prokurator Andrzej Witkowski, ujawnia ks. Stanisław Małkowski, współpracownik i przyjaciel księdza Jerzego Popiełuszki, w PRL-u kapelan "Solidarności", uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej: - Wersję przedstawioną na procesie toruńskim odbieram jako próbę obrony ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego - chcieli odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia, że są odpowiedzialni za zamordowanie księdza Jerzego, zrzucając winę na gen. Mirosława Milewskiego. Nie mam wątpliwości, że winni śmierci ks. Popiełuszki są właśnie Kiszczak i Jaruzelski. Wiem, że ekipa esbeków, która porwała księdza, była śledzona przez inną ekipę. Mieliśmy zatem do czynienia ze zbrodnią wielopiętrową. Poza tym ciekawa, symboliczna jest zbieżność dat. 19 października Kiszczak obchodził urodziny i być może Piotrowski porywając księdza Jerzego, chciał zrobić swojemu przełożonemu prezent. Zatem prawdę już znamy, trzeba jeszcze wyjaśnić wszystkie okoliczności. A więc np. to, czy Kiszczak i Jaruzelski działali w powiązaniu z towarzyszami radzieckimi? ( Tadeusz M. Płużański).Jan Olszewski od 20 lat jest przekonany, że mocodawców mordu trzeba szukać w Moskwie: "W moim przekonaniu nikt tutaj, zwłaszcza w MSW, nie odważyłby się zrobić czegokolwiek w sprawie ks. Jerzego co najmniej bez konsultacji, jak nie bez zaleceń stamtąd".Nie udało się zamordować Jarosława Kaczyńskiego, nie poleciał do Smoleńska. Bardzo szybko po tym usiłowano go zamordować strzelając do jego samochodu. Ślady kul w samochodzie odkrył nowy nabywca auta.Byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i działających w opozycji księży mogli zamordować ci sami funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Tajne komando miało „licencje na zabijanie” osób zagrażającym komunistycznym władzom. To były trzy osoby – kobieta o krótkich jasnych włosach i dwóch mężczyzn, w tym jeden o posturze atlety. Tak zapamiętał ich człowiek, który rankiem 1 września 1992 roku spacerował z psem w Aninie. Świadek widział jak te trzy osoby wybiegły z willi byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza. W noc poprzedzającą to wydarzenie Jaroszewicz i jego żon a Alicja Solska zostali zamordowani. Solską zastrzelono w łazience, a jej męża przed zabiciem  wiele godzin torturowano celem uzyskania dokumentów kompromitujących polityków. Takie same rysopisy podał kierowca autobusu komunikacji miejskiej w Warszawie, który składał zeznania w sprawie zamordowania ks. Stefana Niedzielaka proboszcza parafii na Powązkach. Zapamiętał, że przed północą 20 stycznia 1989 roku na przystanku przy cmentarzu wysiedli dwaj mężczyźni i kobieta i poszli w stronę plebanii. Następnego ranka znaleziono tam zwłoki księdza.Dwóch mężczyzn i kobietę o jasnych włosach zapamiętała Marianna K. gospodyni plebanii na Dojlidach  w Białymstoku. Według niej byli oni w budynku, w którym mieszkali księża, w nocy z 29 na 30 stycznia 1989 roku. Tej nocy w niewyjaśnionych okolicznościach zginął ksiądz Stanisław Suchowolec, kapelan białostockiej „Solidarności”.Wiele śladów wskazuje na to, że istnieje „komando do mokrej roboty”, które już zabijało na polecenie najważniejszych  polityków PRL - uważa Piotr Łysakowski, historyk  z Instytutu Pamięci Narodowej,  dr nauk humanistycznych, historyk, specjalista historii Niemiec i stosunków polsko – niemiecko – rosyjskich, który badał  okoliczności śmierci wspomnianych księży. W III RP komando pojawiało się również wówczas, gdy trzeba było przeszkodzić w rozwikłaniu zagadek  zbrodni popełnionych przez peerelowską bezpiekę.Zeznania świadków pozwalają postawić hipotezę, że za opisanymi wcześniej zabójstwami stała ta sama grupa trzech osób. Dodatkowym dowodem  wiążącym zabójstwo ks. Niedzielaka ze sprawą Jaroszewiczów są zabezpieczone na miejscach popełnionych zbrodni identyczne odciski palców. Przez kilkanaście lat śledczy byli bezradni, nie wiedzieli do kogo należą. Jesienią  2004 roku do prokuratorów IPN prowadzących sprawę zgłosił się świadek, który wskazał  jednego ze sprawców morderstwa na ks. Niedzielaku . Kilkanaście dni później policjant  pracujący w grupie śledczej IPN metodami operacyjnymi zdobył odciski palców wskazanej przez świadka osoby i porównał je z odciskami zabezpieczonymi w mieszkaniu ks. Niedzielaka. Były identyczne.Zidentyfikowanym przez świadka sprawcą jest R. w 2004 roku nadkomisarz warszawskiej policji. To wysoki, postawny, atletycznie zbudowany mężczyzna. Ma pierwszy dan w karate, interesuje się bronią i świetnie strzela. W 1998 roku został przyjęty do Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych, gdzie zajmował się sprawami kryminalnymi. Z roczną przerwą pełnił służbę, aż do kwietnia 2005 roku. Przez większość czasu zajmował się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej i aktów terroru kryminalnego. 15 lipca 1999 roku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski – na wniosek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – odznaczył go Brązowym Krzyżem Zasługi za „zasługi w ratowaniu życia ludzkiego”.Sprawę śmierci ks. Stefana Niedzielaka umorzono, przyjmując , że zabił się upadając wraz  z fotelem na podłogę, tymczasem fotel znaleziono stojący, a nie leżący na podłodze. Eksperyment procesowy przeprowadzony 16 marca 1989 roku przez specjalistów kryminalistyki wykluczył by człowiek o wadze kapłana mógł w ten sposób upaść z fotela. Wykazał ponadto, że obrażenia karku powstałe w wyniku uderzenia o podłogę po upadku z tej wysokości byłyby znacznie mniejsze. Bezpośrednią przyczyną zgonu księdza miało być kilka urazów karku (każdy z nich był śmiertelny!!!). Kapłana znaleziono leżącego na brzuchu. Gdyby potraktować poważnie wersję z 1989 roku trzeba przyjąć, że sędziwy ksiądz celowo wywrócił fotel w którym siedział, zmarł wskutek silnego uderzenia o podłogę, a następnie - już martwy – wstał, przeszedł przez pokój, postawił leżący fotel i położył się na brzuchu.Hipotezę o komandzie zabójców i roli R. w sprawie potwierdzają również akta operacyjne SB zachowane w zbiorze zastrzeżonym IPN. Wśród nich jest dokumentacja ( pokwitowanie odbioru samochodu  i rachunek za hotel) delegacji służbowej do Białegostoku, którą 28-29 stycznia 1989 roku odbył R. Na tych dokumentach nie zachowały się nazwiska towarzyszących mu osób, ale jest nazwa popularnego w Białymstoku hotelu C. W tym hotelu w latach 80 MSW utrzymywało lokal konspiracyjny. Zawsze nocowali w nim oficerowie SB, którzy przyjeżdżali z innych miast. W zeznaniach złożonych po 1992roku i zawartych w VIII tajnym tomie śledztwa kilku byłych oficerów białostockiej SB   sugerowało, że ks. Suchowolca  zabiła specjalna grupa egzekucyjna, która przyjechała z Warszawy.Zabicie księży związanych z „Solidarnością” miało przestraszyć co bardziej radykalnych opozycjonistów. Zabójstwa te były czytelnym sygnałem, że komuniści nie dopuszczą aby na czele opozycji stali ich radykalni przeciwnicy. W 1989 roku komuniści oddali władzę, ale nie zostali rozliczeni ze swoich zbrodni. Cztery lata później otworzyło to postkomunistycznej lewicy drogę do sięgnięcia po władzę w wolnych wyborach.Charakterystyczne są kłamstwa i matactwa o przyczynach śmierci. Nie tylko kłamie komisja Millera , czy MAK, kłamią również polscy politycy i niektórzy profesorowie medycyny. Przed laty słynne kłamstwo medyczno-sądowe, sfałszowanie protokołu sekcji zwłok Stanisława Pyjasa  sporządził prof. Zdzisław Marek - etatowy esbecki ekspert sadowy. Dzisiaj po kłamstwach smoleńskich polityka lek. med. Ewy Kopacz działającej wspólnie i w porozumieniu z Donaldem Tuskiem pojawia się nowy skandal z sekcjami zwłok  osób poległych w Smoleńsku. Nagle bez powodu przeniesienie ciała ministra Zbigniewa Wassermana z krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej do zakładu wrocławskiego jest kolejnym łajdactwem. Krakowski Zakład Medycyny Sądowej posiada najnowocześniejszy sprzęt badawczy i 200 lat tradycji. Dlaczego Wrocław? Bo tam jest prof. Barbara Świątek, która zdobyła już odpowiednią renomę stojąc na czele zespołu, który wydał orzeczenie w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, wkluczające jakoby został zamordowany. Prof. Barbara Światek kontynuuje  orzecznictwa w stylu prof. Zdzisława Marka.W rosyjskiej opinii z sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna były błędy, nie podają one jednak w wątpliwość głównych wniosków tej opinii - to jedna z konkluzji ekspertyzy dokonanej przez polskich biegłych, którą ujawniła Naczelna Prokuratura Wojskowa.SZWADRONY ŚMIERCI - DLA NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCHWarto w tym miejscu przypomnieć działalność Polskiego Państwa Podziemnego, które swoją odwagą i rzetelnością patriotyczną powinno być wzorcem dla dzisiejszej Polski.To nie była wojna domowa, toczona między różnymi ugrupowaniami tego samego państwa, o władzę i własne interesy.W Polsce po 1944 r. mieliśmy do czynienia z powstaniem antykomunistycznym (także na polskich Kresach, o czym nie wolno zapomnieć), toczonym w celu odzyskania niepodległości.Było ono porównywalne z powstaniem styczniowym i w tym sensie było ostatnim polskim powstaniem narodowym. Powstanie zostało stłumione bardzo krwawo, a dokładnej skali ofiar poniesionych w walce i późniejszych represji być może już nigdy nie poznamy.Komuniści nie prowadzili dokładnej ewidencji, w dodatku starannie zacierali ślady po swych zbrodniach. Po 1989 r. zabrakło woli rozliczenia minionego okresu. III RP bardzo długo była prostą kontynuacją Polski Ludowej, nie tylko politycznie, ale też instytucjonalnie i personalnie. Trudno było zrobić to natychmiast po zmianach, zwyciężyła bowiem koncepcja „grubej kreski”, także w tym zakresie.Po dziś dzień nieznane są rozmiary represji sowieckich ze strony NKWD i innych jednostek stacjonujących w pierwszych latach powojennych na terenach Polski Ludowej. Na Kresach tylko one są odpowiedzialne za popełniane tam masowe zbrodnie.SKALA ZBRODNIDzisiaj wiemy, że w komunistycznych więzieniach stracono na mocy „wyroków sądowych” około 5 tys. osób. Wiemy jednak również, że nawet w świetle komunistycznego prawa owe wyroki były od początku nieważne, albowiem wydawały je głównie wojskowe sądy rejonowe powołane aktem zbyt niskiej rangi. Mimo to rodziny ofiar do dziś muszą przechodzić poniżającą procedurę udowadniania niewinności swych najbliższych.Ale to przecież wierzchołek olbrzymiej góry lodowej! W komunistycznych więzieniach i obozach zamordowano w aresztach, śledztwach lub już po wydanych wyrokach wieloletniego więzienia około 20 tys. ludzi. Łącznie daje to liczbę 25 tys. ofiar, z czego zaledwie co piąta zginęła w wyniku zbrodni sądowej, jaką była ówczesna kara śmierci. Reszta zginęła w wyniku zbrodni pozasądowych, choć znajdowała się w gestii komunistycznego wymiaru (nie)sprawiedliwości. A to w dalszym ciągu mniejsza część zamordowanych w ogóle w tamtym czasie.Musimy bowiem pamiętać, że wielokrotnie więcej zabitych zostało w terenie, w wyniku walk (szacuje się, że było ich ok. 8 tys.), ale przede wszystkim obław, pacyfikacji i następujących po nich masowych represji. Łącznie w okresie powstania antykomunistycznego zginęło od 50 tys. do nawet 100 tys. ludzi!To jest prawdziwa skala komunistycznych zbrodni, tym bardziej że większość z nich to ofiary cywilne, w tym także kobiety i dzieci. Obowiązywała bowiem zasada odpowiedzialności zbiorowej, sankcjonowana rozkazami najwyższych dowódców. Michał Żymierski – naczelny dowódca „ludowego” WP, w rozkazie z 14 czerwca 1945 r. nakazywał: „w toku walk do niewoli nie brać: przywódców i oficerów dowództwa dywersyjnego”; odnośnie do ludności cywilnej na terenach toczonych walk nakazywał surowo karać „nie tylko podejrzanych, ale i wszystkie osoby, u których się oni ukrywali i które im okazywały jakąkolwiek pomoc, nie wyłączając najbliższych członków rodzin”, w tym niepełnoletnich dzieci!Bandyckie rozkazy były skrzętnie wykonywane. Na przykład lokalny dowódca KBW meldował po jednej z akcji w powiatach Koło i Nieszawa, że „w toku walk zabito dwóch ludzi z bandy ’Szarego’, a trzeci został wzięty do niewoli, ale na rozkaz obecnego tam z-cy kierownika WUBP por. Szwagierczaka został rozstrzelany”.BANDY POZOROWANE Wszelkie akcje przeciwko Podziemiu Niepodległościowemu wiązały się z masowymi rabunkami dokonywanymi w pacyfikowanych miejscowościach. Informacje o tym znajdujemy również w zachowanych materiałach bezpieki. W jednej miejscowości zgromadzono walizy ze zrabowanymi w toku operacji ubraniami itp. „Wszystkie te walizy zostały rozszabrowane przez pracowników Milicji i UBP, ponieważ nasi ludzie ścigali bandytów” – jak wynika z tego raportu, dowódca żali się, że dla jego grupy już nic nie zostało…A rabowano wszystko. Z meldunku jednej z grup operacyjnych UB wynika, że podczas rewizji w gospodarstwie zrabowano m.in. palto dziecinne, sukienkę dziecinną, płaszcz deszczowy, chodnik podłogowy, firanki drzwiowe, lustro, łóżko, krzesła, szafę, lampkę nocną, kury, świnie, wiadro, poduszkę, pierzynę… „Konfiskaty dokonano zgodnie z prawem” – zakończył swój złodziejski raport oficer PUBP.Stosowano metody niezwykle niegodziwe. Jedną z nich było wypuszczanie w teren tzw. band pozorowanych, czyli grup operacyjnych UB, milicji i wojska, które udawały oddziały podziemia i na ich konto dokonywały morderstw, napadów, rabunków, podpaleń… Skali tego procederu nie znamy, ale początkowo, w latach 1945-1947, była ona znaczna. Ich zbrodnie miały w opinii publicznej zohydzić oddziały podziemia i doprowadzić do braku zaufania do nich ze strony ludności.Ponadto działały terenowe „szwadrony śmierci”, złożone z zaufanych funkcjonariuszy, które na własną rękę wymierzały podejrzanym (czy tylko posądzanym o nieprzychylność dla nowej władzy) ludową sprawiedliwość, praktycznie zawsze pojmowaną jako zamordowanie osób ujętych i uprowadzonych do lasu.Grupa egzekucyjna Władysława Rypińskiego „Rypy” w powiecie płockim zamordowała w latach 1945-1947 ponad sto osób, byłych żołnierzy AK i cywilów. Ile takich grup działało w całym kraju i jaka była skala popełnionych przez nie zbrodni? Tego nie wiemy. Mamy znikomą wiedzę na temat „brygad realizacyjnych” powołanych w MBP. Wcielano do nich funkcjonariuszy o… niskim poziomie umysłowym. Tacy bowiem nie wnikają, dlaczego i kogo mordują na rozkaz.Ofiary chowano byle gdzie, w lesie, w torfowych dołach, na wysypiskach śmieci. Chodziło tylko o zacieranie śladów, ale nie zawsze to było skuteczne. I tak 1 grudnia 1945 r. funkcjonariusze UB porwali w Grójcu, a następnie zamordowali w Budkach Petrykozkich sędziego Zbigniewa Hankego, nauczyciela Tadeusza Listkiewicza, dyrektora Spółdzielni Rolniczo-Handlowej Bolesława Łukowskiego i miejscowego prezesa PSL Józefa Sikorskiego.Zostali zastrzeleni i pochowani w płytkim dole, przyklepano ich świeżym śniegiem. Ranny Józef Sikorski przeżył egzekucję i wydostał się spod śniegu. Dzięki temu zbrodni nie dało się ukryć, ale sprawcy, choć doskonale znani, nigdy nie zostali ukarani. Postępowanie wobec nich zostało bowiem umorzone na mocy amnestii ogłoszonej dla żołnierzy podziemia niepodległościowego…DZISIAJ BERLIN - JUTRO GIBRALTARDo dzisiaj historycy, którzy nie chcą dostrzegać w powojennej sytuacji Polski okupacji sowieckiej, a następnie „rodzimej” komunistycznej, mówią, wzorem swych poprzedników, czyli specjalistów od ustanawiania i utrwalania władzy ludowej, o trwającej wówczas wojnie domowej. Wystarczy jednak przytoczyć konkretne rozkazy dowódców struktur niepodległościowych, aby zrozumieć sens nowej rzeczywistości i tego, o co toczyła się walka. Pułkownik Tadeusz Danilewicz ps. „Doman”, komendant główny Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, napisał w rozkazie z 1 września 1945 r.: „1. Walczymy o pełne wyzwolenie Polski spod okupacji i wpływów sowieckich zarówno bezpośrednich, jak i za pośrednictwem swoich agentów (grupa Bieruta). 2. Prowadzimy walkę o całość ziem wschodnich w granicach 1939 r. 3. Z walki o Wielką Polskę nie zrezygnujemy pod wpływem terroru Rosji Sowieckiej i jej agentur”. O co walczyli ich przeciwnicy, ideowi komuniści? O inną, sprawiedliwą rzekomo Polskę i byli w tej walce samodzielni, niezależni od zewnętrznych mocodawców? Bez żadnych skrupułów ujawnił to Mieczysław Moczar (Mikołaj Demko), wysoki funkcjonariusz MBP, w liście z 1948 r. do swych przełożonych: „Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze”.Polscy niepodległościowcy, z wizją demokratycznego państwa, suwerennego i sprawiedliwego, nie pasowali do koncepcji utworzenia namiastki sowieckiej republiki, polskiej w formie, sowieckiej w treści. Reprezentowali tradycyjne wartości, byli elitą, która stała na przeszkodzie ludobójczego eksperymentu społecznego i politycznego – pospiesznego przekształcenia normalnego społeczeństwa w „ludzi sowieckich”. Nie było zatem dla nich miejsca. Nie jest bowiem prawdą, że ci, którzy konspiracji zaniechali i ujawnili się przed komunistyczną bezpieką, byli pozostawieni w spokoju. Przykładem niech będzie por. Jan Rodowicz ps. „Anoda”, jeden z bohaterów powstania warszawskiego. W konspiracji po wojnie nie był, zajął się upamiętnianiem swych poległych kolegów. Też był solą w oku bezpieki, stał na przeszkodzie budowie „raju na ziemi”. Zginął, jak wielu innych, bo nie nadawał się na homo sovieticusa.Musimy uwzględnić również około 250 tys. więźniów politycznych skazanych na długoletnie wyroki. Również po 1956 r. trwały jeszcze aresztowania i procesy polityczne. Niektórzy stawali przed sądami PRL po raz kolejny, mimo iż wcześniej odbyli już swoje kary. Dotyczyło to głównie osób z podziemia narodowego, szczególnie zaciekle prześladowanych, podczas gdy represje wobec członków innych formacji niepodległościowych faktycznie zelżały.Wspomnijmy tu procesy Juliana Pomorskiego „Rysia” (1957), Michała Krupy „Wierzby” (1960), Andrzeja Kiszki „Dęba” (1962) czy Czesława Czaplickiego „Rysia” (1964). Inni, jak Kazimierz Wybranowski „Kret” czy Tadeusz Zajączek „Szary”, wracali do więzień mimo warunkowego zwolnienia po 1956 roku. Ostatni z więzionych narodowców opuszczali zakłady karne dopiero w połowie lat 70.Wychodzili więc na względną wolność dopiero wówczas, gdy młode pokolenie uzyskało już prawo wyjazdów na Zachód, w kolejkach można było wystać pralkę, telewizor, lodówkę, a w miejscach pracy władza „dawała” przydziały na wczasy czy sanatoria.Duża część społeczeństwa pamiętała jednak, gdzie i jak żyliśmy. Formy oporu się zmieniały, ale nie było powszechnej akceptacji ustroju komunistycznego. Przewidywał to proroczo wspomniany wyżej płk T. Danilewicz w rozkazie z 22 lipca 1945 r.:„Rozwój działań wojennych przyniósł nam po okupacji niemieckiej drugą okupację – sowiecką. (…). Walka Narodu Polskiego o elementarne prawa bytu i rozwoju trwa nadal. Będzie ona ciężka i długa. Musi być prowadzona jak najskuteczniej i z najmniejszymi dla Narodu stratami. (…)Walka obecna będzie przede wszystkim walką polityczną, będzie się toczyć o to, co stanowi istotę Narodu: o kulturę, religię, tradycję, o niezawisłość myśli i ducha polskiego, będzie to walka z komunizmem i wpływami Wschodu. Walczyć będziemy o każdą komórkę gospodarczą, społeczną, wychowawczą, a w szczególności o duszę młodego pokolenia. W walce tej wszyscy musicie wziąć pełny udział”.STEFAN MICHNIK I INNIWydawało się, że po 1989 r. Polska upomni się o swych Bohaterów, odnajdzie ich groby, upamiętni wspaniałe postaci Podziemia Antykomunistycznego. I odnajdzie ich oprawców. To zresztą nie byłoby trudne – żyli pośród nas, pobierali ogromne emerytury, mieszkali pod najlepszymi adresami, obwieszeni wszelkimi możliwymi świecidełkami, uhonorowani najwyższymi stopniami wojskowymi. Wielu z nich przyznało sobie ordery Virtuti Militari – a jakże. Niektórzy udali się na emigrację, jakoby uciekając przed „polskim antysemityzmem”…Nie było jednak woli ich ścigania, a przecież było wśród nich wielu najwyższych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, Informacji Wojskowej, sędziów i prokuratorów wojskowych. Wymieńmy przykładowo gen. Stanisława Zarakowskiego – naczelnego prokuratora wojskowego, gen. Mieczysława Mietkowskiego (vel Mojżesza Bobrowickiego) – wiceministra MBP, ppłk. Wiktora Herera, naczelnika wydziału śledczego w MBP, ppłk. Helenę Wolińską (vel Fajglę Mindlę Danielak) z naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Salomona Morela, kpt. Stefana Michnika…Co więcej, nie tworzono nawet ram prawnych do takich działań, wszak definicja zbrodni komunistycznych zaistniała w polskim prawie dopiero w 1998 r. i jest praktycznie fikcją. Dziś wiemy, że żaden zbrodniarz komunistyczny, nawet z zarzutem ludobójstwa, przed polskim sądem już nie stanie. Co więcej, ofiary terroru komunistycznego są do dziś bezkarnie wyszydzane i lżone. Jednak powoli wydobywamy je z niepamięci, także z cmentarnych jam na powązkowskiej Łączce i innych miejsc tajemnych pochówków. Cieszy fakt, że pamięć o nich coraz szerzej trafia do najmłodszych pokoleń, które poszukują swej naturalnej tożsamości.Dokumenty, źródła, cytaty:Leszek Żebrowski "Nasz Dziennik" https://www.nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/863-leszek-ebrowski-qszwadrony-mierciqLeszek Szymowski „Zakazana historia”.https://www.salon24.pl/u/aleszum/386523,szwadrony-smierciAleksander Szumański „Kurier” Chicago - opublikowano: 30 stycznia 2012, 20:46"http://www.aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1223-szwadrony-smiercihttp://www.klubypatriotyczne.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=477:-z-krwi-ksiy-na-rkach&catid=13:historia-najnowsza&Itemid=27"Z krwią księży na rękach'    
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

MARTYROLOGIA, KOŚCIÓŁ RZYM - KAT., PATRIOTYZM, W PORTALU PRESSMANIA, "GAZECIE WYBORCZEJ"...

$
0
0
Ilustracja: 
MARTYROLOGIA, KOŚCIÓŁ RZYM - KAT., PATRIOTYZM, W PORTALU PRESSMANIA, "GAZECIE WYBORCZEJ"...BEZ KOMENTARZAhttp://pressmania.pl/2018/09/PISAŁEM W SIERPNIU 2014 ROKU:O MORDZIE PROFESORÓW LWOWSKICH WYŻSZYCH UCZELNI 4 LIPCA 1941 ROKU   (...)Mord 4 lipca 1941 r. przesłania ostatnie miesiące życia byłych polskich profesorów. A przecież nawet z tych wstydliwie przemilczanych fragmentów widać, że poszli na współpracę z okupantem sowieckim na skalę nieporównanie większą, niż Piasecki w 1945. Przynajmniej niektórzy. Początkowo aresztowany przez sowietów były premier II RP Kazimierz Bartel został uwolniony dosłownie natychmiast. “Jednak już następnego dnia Bartel powrócił w towarzystwie “komendanta NKWD” (gen. Iwan Sierow?). Zwrócono mu również skradzione przez rewidujących ordery i złoty zegarek. Przebieg krótkotrwałego pobytu w więzieniu, a także okoliczności zwolnienia nie są znane.” [w:] Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu: Tom 36, 1993; “Przegląd historyczny”, Tom 83, Wydania 1-3, PWN. 1992 str. 195Czy tak szybko zostało zawarte porozumienie? (...)".  ...Ten „mord polskich profesorów” we Lwowie tak naprawdę dotknął kolaborantów sowieckich. Nie bójmy się tego słowa. Ich czasem jawne, czasem tylko dorozumiane opowiedzenie się po stronie „kałmuckiego najeźdźcy”, i to czasem już w październiku 1939!, było największym osiągnięciem stalinowskiej propagandy na tamtych terenach. Rozstrzelano więc nie polskich, ale sowieckich. Bo oni wyrzekli się Ojczyzny, chociaż powinni być przykładem dla mniejszych. Nawet za cenę życia! Ponad wszelką wątpliwość ich publicznie deklarowana postawa łamała ducha w społeczeństwie służąc umacnianiu sowieckiej „władzy ludowej”.Tymczasem wobec nich próbuje się stosować jakieś dziwne złagodzenie kryteriów – nie kolaboracja, ale „mimikra”, takie swoiste „udawanie” i popieranie „władzy” jedynie w prasie i na mityngach. Tak jakby można było być świnią publicznie, a w rzeczywistości porządnym człowiekiem. Jak nikt nie widzi..."Patrz (dopisek A.S,) CZAS APOKALIPSY http://niepoprawni.pl/blog/2218/czas-apokalipsy-0...Pisze bloger Aleszuma ( Aleksander Szumański - dopisek A.S)... Do jakich wniosków doszła historyczka Ewa Kurek:"(...) W pierwszych latach wojny Polacy w Warszawie żyli w ciągłym strachu przed łapankami i egzekucjami. A Żydzi w getcie się bawili. Mieli co świętować. W końcu żyli w “autonomicznej prowincji”, którą wynegocjowali od Niemców. Do takich wniosków doszła historyczka Ewa Kurek.Ewa Kurek zawarła swe ustalenia w książce “Poza granicą solidarności. Stosunki polsko-żydowskie 1939-1945” wydanej w tym roku przez Wyższą Szkołę Umiejętności w Kielcach, gdzie autorka wykłada. Doszła do nich – pisze – analizując przede wszystkim żydowskie źródła: wspomnienia, kroniki i relacje. Najczęściej powołuje się na Adama Czerniakowa, prezesa Judenratu – Żydowskiej Rady Starszych w getcie warszawskim – i kronikę Emanuela Ringelbluma – twórcy konspiracyjnego archiwum w getcie. Zwłaszcza dzienniki – uważa – “nie pozostawiają cienia wątpliwości”, że getta “w istocie rzeczy były zbudowanymi w latach 1939-1942 przez polskich Żydów za zgodą okupujących polskie ziemie Niemców autonomicznymi prowincjami żydowskimi”. Żydzi “po raz pierwszy od ponad dwóch tysięcy lat zbudowali zręby struktur żydowskiej państwowości”.Co to znaczy zbudowali? Jako kto? Inżynierowie projektanci? Murarze, czy cieśle?Robotnicy niewykwalifikowani? Pod czyim nadzorem i kto finansował budowle?Według Kurek w pierwszych latach okupacji najbardziej zagrożeni byli Polacy, Żydzi zaś delektowali się “autonomiami i izolacją gett. Głodnych wprawdzie i chłodnych, ale z wolną sobotą, żydowskimi tramwajami, własną pocztą, policją, teatrami, restauracjami”; “na przełomie 1941/1942 roku czuli się za wzniesionymi przez siebie murami bezpiecznie i otwarcie mówili: “Nie chcemy zbratania z Polakami “- według pani Kurek, która urodziła się sześć lat po zakończeniu II Wojny Światowej. Skąd taka precyzyjna wiedza? Kurek pisze jeszcze, że Polacy nosili opaski z gwiazdą Dawida, A Żydzi? Nie nosili opasek? Tego Kurek nie wyjaśnia. A więc skąd taka wiedza historyczna? Czy przypadkowo nie od banderowców Żydów z Ukrainy?    https://3obieg.pl/nastepne-klamstwa-ewy-kurek/(...)Już sam tytuł nie pozostawia wątpliwości – „Następne kłamstwa Ewy Kurek”. Niestety, treść w niczym nie uzasadnia tytułu. Co więcej, sięgając do twórczości własnej Aleksandra Szumańskiego można odnaleźć tożsame sformułowania, które AD MMXVIII są nazywane kłamstwem...Czyżby zdaniem Szumańskiego dr Kurek jako urodzona 6 lat po wojnie nie mogła nic o niej wiedzieć w przeciwieństwie do niego samego, który w chwili wybuchu wojny miał już tych lat aż 8. Jest więc świadkiem historii pełną gębą(...)".(...) Tak to się stało, że kiedy kwiat Narodu ginął od strzału w potylicę w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie inni nie mieli ani cienia wątpliwości, by popierać reżim o wiele gorszy od nazistowskiego.A już za zdradę główną należy uznać to, że swoją postawą odbierali chęć walki Narodowi.Również Aleksander Szumański jest dzieckiem jednego z sowieckich kolaborantów. Jego ojciec, jak gdyby nigdy nic, pracował na sowieckim uniwersytecie aż do zamordowania go przez Niemców w 1941 roku.Co więcej, sam Szumański, jako niespełna 10-latek debiutował wierszem w sowieckiej rozgłośni Radio Lwów!Dzisiaj możemy tylko zgadywać, czy ten „utwór” w całości był poświęcony miłości do komunizmu i ojca całej postępowej ludzkości Józefa Wissarionowicza Stalina, czy tylko co druga zwrotka.Szczęśliwe dzieciństwo pieszczocha sowieckiego systemu nie było zakłócone wizją deportacji, która w tym samym czasie dotykała dziesiątki tysięcy rodaków.I dlatego, skoro Szumański tropi z uporem maniaka spisek żydo - banderowski, w pierwszej kolejności powinien wytłumaczyć się z dziecięcej co prawda, ale możliwej dzięki wyniesionym z domu antywartościom, kolaboracji z najbardziej antyludzkim systemem, jaki kiedykolwiek istniał na Ziemi(...)".I dalej: "(...) Panie Kornelu Morawiecki czas na emeryturę.Po co zakładał Solidarność Walczącą ?(...)".http://pressmania.pl/2018/09/"GAZETA WYBORCZA"ADAM MICHNIKhttps://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY&t=7s(...)Polacy są jak Kościół rzymsko katolicki uczący obłudy, zakłamania, hipokryzji, konformizmu(...)".PATRIOTYZM JEST JAK RASIZMhttp://www.archiwum.wyborcza.pl/archiwum/tag/patriotyzm+jest+jak+rasizm"Gazeta Wyborcza" TOMASZ ŻURADZKI * 17-08-2007"(...) Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety W środę pod moimi oknami przedefilowały setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi. Przejechały dziesiątki pojazdów skonstruowanych w ten sposób, by jak najskuteczniej niszczyć inne pojazdy i eliminować ich kierowców. Przeleciało kilka samolotów przeznaczonych do walki z innymi samolotami i zrzucania śmiercionośnych bomb. Impreza zgromadziła tłumy Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety W środę pod moimi oknami przedefilowały setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi(...)".Opracowanie  Aleksander Szumański, rocznik 1931 , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.   
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

LUDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ UKRAIŃSKICH ZBRODNIARZY NA POLAKACH W LATACH 1939-1947

$
0
0
Ilustracja: 
BATALION UKRAIŃSKI
LUDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ UKRAIŃSKICH ZBRODNIARZY NA POLAKACH W LATACH 1939-1947ZBRODNIE OUN – UPA“Albo bude Ukraina, albo lacka krew po kolina”. Roman Szuchewycz (“TaraS Czuprynka”) – hołowny komandyr UPA.Klęska wojsk Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w wojnie z Polską w 1919 r. była jedną z przyczyn narodzin ukraińskiego nacjonalizmu, który w wyniku różnorakich uwarunkowań i przemian przyjął ostatecznie formę ukraińskiego modelu faszyzmu (jedynie w detalach różniącego się od hitleryzmu), stanowiącego rodzaj biblii ukraińskiego, integralnego nacjonalizmu. Program Dmytro Doncowa, czołowego ideologa ukraińskiego, niewiele odbiega w treści od programu Adolfa Hitlera zawartego w Mein Kampf. Identyczne są w owych programach treści o krwi i rasie, o nadrzędnych wartościach nacjonalizmu ukraińskiego, o nadrzędnej w stosunku do innych narodów jego roli, funkcji i przeznaczeniu. Zarówno Hitler, jak i Doncow zalecają wojny i bezlitosne traktowanie pokonanych narodów. Hitler głosił program utworzenia Tysiącletniej Rzeszy Niemieckie­go Imperium. Doncow, a w ślad za nim kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), głosił program utworzenia Imperium Ukraińskiego, w skład którego miałyby zostać włączone, przy użyciu siły, ziemie polskie aż w pobliże Krakowa, słowackie, wschodnie obszary Węgier i Rumunii, a na wschodzie aż do granic Kazachstanu.Polityczna biblia wojującego ukraińskiego integralnego nacjonalizmu Dmytro Doncowa, ogłoszona w 1926 r. pt. „Nacjonalizm”, stanowiła i stanowi do dziś jego nieujawniany dokument programowy. Wyznawcy tego programu działają do dzisiaj – głównie na zachodnich terenach Ukrainy, w Kanadzie, USA, w Polsce. OUN od powstania w 1929 r. oraz inne skrajnie nacjonalistyczne organizacje i formacje związane ideologicznie z jej programem postawiły sobie za cel zrealizowanie tego programu poprzez czystki etniczne, wysiedlenia, masowe morderstwa całych grup etnicznych zamieszkujących od wieków na obszarach przyszłego imperium.O zakorzenieniu idei Doncowa wśród ukraińskich nacjonalistów może świadczyć fakt, że na początku 1943 r. kierownictwo OUN zalecało podległym sobie formacjom zbrojnym na Kresach Wschodnich RP stosowanie następujących metod czystek: wysiedlania przymusowego „obcych narodowościowo” (głównie Polaków i Żydów), zawłaszczania, grabieży majątku wysiedlanych, a w razie oporu z ich strony – palenia gospodarstw i całych wsi, mordowania wszystkich bez wyjątku Polaków: mężczyzn, kobiet i dzieci włącznie z niemowlętami. Pierwsze zbrodnicze działania OUN wymierzone w Polaków przeprowadzano znacznie wcześniej, od dnia napaści niemieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r., i trwały one aż do października. Uzbrojone grupy ukraińskich nacjonalistów, wyposażone w broń ręczną, maszynową i granaty, dokonywały napaści na niewielkie grupy miejscowej ludności polskiej, na pojedynczych żołnierzy i grupy żołnierzy Wojska Polskiego, na policjantów. Zabierano im broń, mundury i najczęściej mordowano. W tej działalności uczestniczyli i nacjonaliści, i komuniści ukraińscy.Jeszcze przed wkroczeniem armii sowieckiej na obszar Wołynia, w pierwszej połowie września 1939 r. Ukraińcy dopuszczali się zabójstw, rabunków i podpalali polskie gospodarstwa, bili i okaleczali swoich polskich sąsiadów. Po 1 września mordowano osadników wojskowych, uciekinierów cywilnych z tere­nów centralnej i zachodniej Polski, właścicieli majątków ziemskich. Po wkroczeniu we wrześniu 1939 r. na polskie tereny południowo-wschodnie armii sowieckiej Ukraińcy dokonywali grabieży polskiego mienia, aresztowań, a następnie przekazywali aresztowanych Polaków w ręce NKWD.W okresie największych deportacji Polaków w głąb europejskiej i azjatyckiej części Związku Sowieckiego, w latach 1940–1941 Ukraińcy aktywnie uczestniczyli w aresztowaniach; to oni wskazywali, kogo należy aresztować i deportować.Po napaści niemieckiej na sowieckiego sojusznika w dniu 22 czerwca 1941 r. ukraińscy nacjonaliści wraz z niezorganizowanym chłopstwem ukraińskim masowo mordowali Żydów w miejscach ich zamieszkania, na ulicach, w pobliskich lasach, na polach. Ukraińska policja konwojowała transporty ludności żydowskiej do ośrodków zagłady w Bełżcu, Sobiborze, gdzie zabijano ich w komorach gazowych, do obozu janowskiego SS we Lwowie (zwanym "Uniwersytetem Zbirów"), gdzie rozstrzeliwano ich w tamtejszym jarze, na piaskowni. Szczytowy okres zagłady Żydów kresowych to rok 1942.Ukraińska policja i administracja cywilna aktywnie w tym uczestniczyły.Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), skrajnie nacjonalistyczna formacja o programie jawnie faszystowskim, powołana została do życia w 1940 r. na Polesiu i Wołyniu – obszarach będących wówczas pod zaborem sowieckim. Jej twórcą był Taras Borowec ps. „Bulba”. Organizacja ta po napaści niemieckiej na sowieckiego sojusznika w czerwcu 1941 r. podjęła współpracę z Niemcami, uczestniczyła w mordowaniu Żydów, Polaków, wziętych do niewoli żołnierzy sowieckich.Jeszcze przed rozpoczęciem masowych czystek, już w drugiej połowie 1942 r. UPA podjęła akcje terrorystyczne wobec Polaków, głównie wobec ludności wiejskiej. Napadano na polskie gospodarstwa, mordowano polskich nauczycieli, leśników, niezbyt liczną polską inteligencję. Bulbowcy aktywnie działali w powiatach kostopolskim i sarneńskim. W następnym roku, w dniu 9 lutego 1943 r., dokonali zbiorowego mordu na ok. 150 osobach, mieszkańcach kolonii Parośla i w gminie Antonówka w powiecie sarneńskim, wykazując wobec swoich ofiar rzadko spotykane okrucieństwo. Mordowano wszystkich: kobiety, niemowlęta, starców. W tym samym czasie fizyczną likwidację Polaków rozpoczęły dwa inne ugrupowania skrajnego ukraińskiego nacjonalizmu – Stefana Bandery i Andrija Melnyka.W marcu 1943 r. grupa OUN Bandery powołała do życia własną formację wojskową, siłą podporządkowała sobie UPA Borowca-„Bulby” i przyjęła jej nazwę. UPA działała głównie, choć nie tylko, na dawnych Kresach Południowo-Wschodnich RP, na wschodnich i południowo-wschodnich terenach Rzeszowszczyzny, we wschodnich powiatach Lubelszczyzny. Oddziały UPA zwalczały polską i sowiecką partyzantkę, głównie jednak realizowały totalną czystkę, eksterminację ludności polskiej – przede wszystkim na Wołyniu, a również w województwach lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim. W skład grup garnizonowych i oddziałów polowych, a zwłaszcza Służby Bezpeky UPA weszły duże liczebnie grupy ukraińskiej policji pomocniczej działającej wcześniej w strukturach niemieckich, ci sami, którzy w poprzed­nim okresie uczestniczyli w pogromach i w zagładzie Żydów na całych Kresach Wschodnich RP. Poza nimi w skład oddziałów UPA weszła spora liczba członków ukraińskich pułków policyjnych SS Poczynając od marca – kwietnia 1943 r. UPA podjęła zakrojoną na olbrzymią skalę operację mordowania ludności polskiej, grabieży jej dobytku i palenia domów. Na Wołyniu doszczętnie palono całe polskie wsie, mordując wszystkich bez wyjątku mieszkańców, palono ludzi żywcem w domach i kościołach, mordowano polskich księży przy ołtarzach.Na przełomie lat 1943/1944 rzezie ludności polskiej objęły cały Wołyń, województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie. Oddziały UPA oraz niezorganizowane chłopstwo ukraińskie mordowały Polaków na wschodnich terenach województw lubelskiego i rzeszowskiego. Już po wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji terytorium Ukrainy i Polski, w roku 1944 r. oddziały UPA działały nadal, prowadząc dzieło zagłady. Na południowo-wschodnich ziemiach państwa polskiego wyrzynano polskie wsie, palono gospodarstwa, mordowano żołnierzy Wojska Polskiego i milicjantów, nauczycieli, sołtysów i urzędników gminnych.Jeśli idzie o okrucieństwo w zadawaniu śmierci przez członków UPA i jej Służby Bezpeky, na obszarze Europy porównywalne są w okresie minionej wojny i aż do 1947 r. jedynie zbrodnie Chorwatów-faszystów pod wodzą Ante Pawelića dokonywane na Żydach i Serbach oraz zbrodnie ludobójstwa dokonywa­ne na Polakach, Żydach i jeńcach sowieckich przez faszystowskie formacje litewskie: Lietuviu Aktyvistu Frontas (LAF), Sauguma (litewskie Gestapo), Ypatyngas Burys (odpowiednik niemieckich jednostek egzekucyjnych SD).Gwoli sprawiedliwości i dla oddania należnego hołdu ukraińskim ofiarom OUN–UPA należy przypomnieć, że formacja ta zamordowała także, najczęściej w okrutny sposób, ok. 40 tys. Ukraińców – głównie za to, że odmawiali wstąpienia do UPA, zabicia współmałżonka polskiej narodowości, za ukrywanie Polaków lub Żydów, za uprzedzenie polskiego sąsiada o grożącym mu ze strony UPA niebezpieczeństwie.Historycy, badacze dziejów ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP po 1 września 1939 r. i do końca 1945 r. zgodni są co do tego, że eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu w latach 1943–1944 przekroczyła w sensie okazywanego okrucieństwa wszystko to, czego dokonała UPA na pozostałych obszarach Kresów. Dowiedzione zostało, iż masowe morderstwa na Polakach na Wołyniu organizowali na polecenie swoich zwierzchnich władz i nadzorowali lokalni działacze-nacjonaliści oraz kierowani tu z innych województw południowo-wschodnich specjaliści w zakresie czystek etnicznych. Historycy zajmujący się dziejami ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP w latach minionej wojny opracowali, na podstawie dokumentów, relacji, opracowań i wspomnień osób ocalonych z zagłady, bilans wymierzonych przez OUN–UPA zbrodniczych działań na wschodnich i południowo-wschodnich polskich ziemiach kresowych.Oto jak przedstawia się ów bilans:Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu ocenia liczbę zamordowanych Polaków na ok.100 tys. ofiar.Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskiego Nacjonalizmu – na ok.200 tys. ofiar.Światowy Związek Żołnierzy AK – do 130 tys. ofiar.Wybitny badacz dziejów zagłady ludności polskiej na Kresach Wschodnich dr Aleksander Korman szacuje liczbę zamordowanych przez OUN–UPA i jej przybudówki na minimum 183 tys. ludzi.Do roku 2004 ustalono ok. 2000 miejscowości, w których UPA i jej oddziały garnizonowe oraz Służba Bezpeky mordowały polską ludność. Z tych wyliczeń wynika, że na samym tylko Wołyniu zamordowano znacznie ponad 30 tys. Polaków.Według historyków, zajmujących się dziejami ludności polskiej na Kresach Wschodnich RP, w latach 1943–1944 ok. pół miliona Polaków zdołało uciec z Wołynia i trzech województw południowo-wschodnich, ratując życie i tracąc dobytek swój i wielu pokoleń. Stosowana przez ukraińskich nacjonalistów planowa eksterminacja całych grup narodowościowych, technika mordowania Polaków, Żydów, Czechów, jeńców sowieckich wyczerpują wszystkie ściśle określone prawem międzynarodowym znamiona czystek etnicznych, ludobójstwa. Zbrodnicza, ludobójcza działalność OUN–UPA trwała nieprzerwanie od połowy 1943 r. do wiosny 1947 r., do czasu przeprowadzenia przez Wojsko Polskie akcji „Wisła”.Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów była ruchem totalitarnym, o programie faszystowskim. Sama nazwa „Armia Powstańcza” stanowi chwyt propagandowy i jawne fałszerstwo, armie powstańcze opierają się bowiem na zaciągu ochotniczym, a w skład UPA wchodziło ok. 80% ludzi zmuszonych szantażem, pod groźbą śmierci, do wstępowania w jej szeregi. Jedynie ok. 20% członków UPA stanowili ochotnicy, głównie, choć nie tylko, dezerterzy z ukraińskiej policji pomocniczej w służbie niemieckiej.Od czasu osiągnięcia przez Ukrainę niepodległości w sierpniu 1991 r. środowiska byłych członków OUN–UPA działających na Ukrainie podjęły nieskrępowaną żadnymi zakazami działalność organizacyjną i polityczną, zwłaszcza antypolską. Wiele wskazuje na to, że to zdominowana przez nacjonalistów Rada Miejska Lwowa blokuje od lat odrestaurowanie Cmentarza Obrońców Lwowa (Cmentarza Orląt), niektórzy działacze ukraińskich organizacji nacjonalistycznych palą polskie flagi państwowe, bezkarnie głoszą hasła rewanżu i roszczenia terytorialne pod adresem Polski, zgłaszają pretensje do polskich ziem na rzeszowszczyźnie, na lubelszczyźnie, aż po Kraków. Od prawie 15 lat trwa na Ukrainie totalna akcja depolonizacji w wielu dziedzinach życia.Centrum ukraińskiego nacjonalizmu znajduje się od pierwszych powojennych lat w Kanadzie i USA. W tych krajach w okresie „zimnej wojny” znalazła schronienie i pomoc materialną ze strony ich rządów rzesza ukraińskich i litewskich nacjonalistów, uczestników zagłady ludności polskiej i żydowskiej – członków UPA, ukraińskiej policji pomocniczej, osławionych batalionów „Nachtigall” i „Roland”, a w Wielkiej Brytanii schronienie znalazło kilka tysięcy żołnierzy ochotniczej ukraińskiej 14 Dywizji SS Galizien. Wszyscy oni w latach 1944–1945 wycofali się z ziem Ukra­ny i Polski przed nadciągającą Czerwoną Armią, by uniknąć odpowiedzialności za udział w zbrodniach ludobójstwa.Nikt przy zdrowych zmysłach nie odmawiał Ukraińcom prawa do po­siadania własnej tożsamości, państwowości, tradycji, kultury, własnych instytucji narodowych i państwowych. Nikt zresztą nie miałby prawa odmawiać narodowi pozbawionemu własnej państwowości prowadzenia działań i walki o swoją godność narodową, o własny państwowy byt. Rzecz w tym, że walkę o własne państwo podjęli i prowadzili ludzie, którzy zaplanowali i realizowali zbrodnicze działania przeciw innym narodom i grupom narodowościowym w najbardziej okrutnej formie – przez ludobójstwo.Kolonia Katerynówka, powiat Łuck, województwo wołyńskie. Barbarzyńsko zamordowana trójka dzieci: dwaj synowie Piotra Mękala i jego żony z Gwiazdowskich,  dziewczynka Stanisława Stefaniak z rozprutym brzuszkiem. 6 maja 1943 r.Ukraiński integralny nacjonalizm nie przeszedł jeszcze do historii. Stanowi on nadal wielkie zagrożenie dla narodów sąsiadujących z Republiką Ukrainy i dla samych Ukraińców. Wypalenie do korzeni ideologii OUN – UPA, pozbycie się jej przez samych Ukraińców stanowić będzie gwarancję pokoju w środkowo-wschodniej części Europy.Historycy polscy zajmujący się stosunkami polsko-ukraińskimi w latach II Wojny Światowej bardzo dobrze wiedzą o zbrodniach skrajnie nacjonalistycznych, faszystowskich formacji ukraińskich czasu minionej wojny, znają przykłady zbrodni przewyższających okrucieństwem wszystko to, co dotąd poznała ludzkość. Wiedzą również o tym, że nie ma możliwości zbudowania normalnych stosunków, a tym bardziej przyjaźni, na kłamstwie, przemilczaniu, na kłamliwych zaprzeczeniach ze strony ukraińskich fałszerzy historii. Inni nabrali wody w usta. Nie chcą się narażać możnym naszego świata, poniektórym posłom, senatorom, naczelnym redaktorom pism, które mogłyby błotem obrzucić śmiałka mającego odwagę powiedzieć prawdę o udziale ukraińskich szowinistów w zagładzie Polaków i Żydów pod sowieckim i niemieckim- hitlerowskim zaborem, poczynając od września 1939 roku aż do lata 1947 r.Historycy epoki Niemiec hitlerowskich, badacze organizacji i systemu hitlerowskich obozów koncentracyjnych i ośrodków szybkiej zagłady, takich jak SS-Sonderkommando Treblinka, Bełżec, Sobibór zgodni są co do tego, że we wszystkich tych ośrodkach w skład załóg obozowych wchodzili również Ukraińcy. W poniektórych, między innymi w Treblince, stanowili oni zdecydowaną większość. To ich rękami Niemcy realizowali zagładę Żydów europejskich i Polaków.W 1990 r. ówczesny Senat RP potępił przeprowadzoną w 1947 r. przez Wojsko Polskie akcję „Wisła” i wiele wskazuje na to, że owo potępienie polskiej akcji obronnej wynikało z całkowitego niezrozumienia istoty sprawy przez głosujących senatorów. Pewne jest, że nie odróżniali oni ewidentnych zbrodni stalinizmu od działań wojskowo-politycznych przeprowadzonych w roku 1947 w imię polskiej racji stanu, w obronie integralności polskiego obszaru państwowego i ratowania polskiej substancji biologicznej. W składzie Senatu nie było bowiem wówczas ani jednej osoby pochodzącej z Kresów Wschodnich RP i znającej realia zagłady z rąk ukraińskich. Senat odrodzonej Polski bez mrugnięcia okiem potępił publicznie akcję „Wisła”, potępił czyn żołnierza polskiego, który w Bieszczadach, na obszarze ziem południowo-wschodnich Rzeczypospolitej, w chłodzie, głodzie, nie szczędząc krwi bronił integralności obszaru państwowego Polski, bronił polskiej ludności tam zamieszkującej, polskich zagród, kościo­ów, szkół, urzędów.Gdyby jednak przyjąć – z polskiego punktu widzenia, z polskiego stanowiska – że akcja „Wisła” stanowiła krzywdę, bezprawie wyrządzone ludności ukraińskiej, łemkowskiej, to jak rozumieć totalne milczenie Senatu w kwestii zagłady ok. 160–180 tysięcy Polaków, dokonanej rękami policji ukraińskiej, Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) i innych ugrupowań i formacji ukraińskiego nacjonalizmu?Jak należy rozumieć milczenie naszego Senatu w sprawie zagłady około 1,5 miliona obywateli, polskich Żydów z Kresów Południowo-Wschodnich RP, dokonanej wspólnie przez Niemców i Ukraińców? Milczenie w tej sprawie, brak potępienia spraw­ców ludobójstwa – ukraińskich nacjonalistów, przy równoczesnym potępieniu organizatorów akcji „Wisła”, stanowić może bowiem świadectwo moralności dla morderców, glejt – formę przepustki do historii i akceptację obłędnej, zbrodniczej ideologii OUN – UPA.Już dziś uchwała ówczesnego Senatu RP potępiająca akcję „Wisła” stanowi groźną broń w rękach ukraińskich nacjonalistów-odwetowców. Mamy tego setki przykładów. Uchwała Senatu ułatwia szkalowanie Polski i Polaków przez ukraińskich nacjonalistów- szowinistów i przez naszych rodzimych banderowców.Ostrze tej uchwały wymierzone jest w Wojsko Polskie i w polską Służbę Bezpieczeństwa – nie komunistyczną, a polską w ogóle, jaka by ona nie była, w polskie urzędy państwowe, instytucje, w polski Kościół katolicki.Ukraińscy historycy zawodowi i historycy-amatorzy głoszą od wielu już lat wersję o „polskim obozie zagłady” w Jaworznie o kierującym obozem Salomonem Morelem nie wspominając, bestialskim Żydem, obozem przeznaczonym rzekomo wyłącznie dla Ukraińców wysiedlonych z południowo-wschodnich obszarów polskich, głównie z Bieszczadów. Wykorzystują przy tym totalną raczej niewiedzę naszego społeczeństwa, z małymi wyjątkami, o prawdziwym przeznaczeniu Jaworzna, byłej filii KL Auschwitz, masakrują prawdę o akcji „Wisła”, szermują na prawo i lewo nazwą obozu Jaworzno, które – według ich wersji – miało być miejscem specjalnie wybranym dla wysiedlonych Ukraińców i tylko dla nich, miejscem ich męczeństwa z rąk Polaków – nacjonalistów i komunistów. W rzeczywistości Jaworzno stanowiło obóz karny przeznaczony przede wszystkim dla Polaków i Niemców, a Ukraińcy, którzy tu dotarli dopiero w dwa lata po jego uruchomieniu, byli najmniejszą pod względem narodowościowym grupą.Absolutną większość więźniów Jaworzna stanowili Niemcy – ludność cywilna i osoby podejrzane o przynależność do formacji SS, Gestapo, o współpracę z hitlerowską policją oraz Polacy – żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, powracający do kraju żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Obóz ten przeznaczony był w pierwszym rzędzie dla Polaków, którzy narazili się NKWD i polskiej Służbie Bezpieczeństwa. Dokładne badania dziejów Jaworzna i zachowana do dzisiaj dokumentacja zaświadczają, że w Jaworznie  mordowano więźniów, że reżim obozowy był ostry, a zachowanie się i postępowanie stalinowskiej administracji obozowej było haniebne wobec wszystkich bez wyjątku osadzonych tu osób – Polaków, Niemców i Ukraińców. W warunkach ówczesnego terroru, stosowanego przez sowiec­kie NKWD i polskie MBP, zarówno Polacy, jak i Ukraińcy w Ja­worznie, w innych ośrodkach odosobnienia i w więzieniach poddawani byli temu samemu reżimowi więziennemu, temu samemu terrorowi.Jak dotąd nie zdarzyło się, ażeby ktokolwiek z polskich historyków, zajmujących się epoką stalinowską w naszym kraju, przedstawił obiektywnie sprawę owego Jaworzna, okrzyczanego w prasie, radiu i telewizji. Przykład Jaworzna jest klasyczny dla metod, jakimi posługują się ukraińscy nacjonaliści w preparowaniu fałszerstw historycznych, w antypolskiej dywersji. Jest to również sposób gromadzenia bardzo brudnego kapitału politycznego.Tych, którzy ujawniają zbrodnie ludobójstwa ukraińskich nacjonalistów z OUN–UPA, policji ukraińskiej, żołdaków 14. ukraińskiej ochotniczej dywizji SS-Galizien, wachmanów w ośrodkach zagłady, historycy ukraińscy wyzywają od podopiecznych, hołubionych przez komunę w PRL. Te epitety stanowią dziś instrument w najprzeróżniejszych grach i rozgrywkach, posługują się nimi również apologeci, obrońcy OUN – UPA, ukraińskiej ochotniczej 14 Dywizji SS-Galizien. Ani jeden z tych, którzy totalnie potępiają władze polskie za akcję „Wisła”, przytaczają przykłady krzywd i cierpień ludności ukraińskiej, ani jeden z tych, którzy bardzo ostro krytykują polskie sądy wojskowe za wyroki śmierci i długoletniego więzienia, nie wspomina o udziale OUN – UPA w zagładzie narodów żydowskiego i polskiego. Nie mówią ani słowa o tym, że akcja „Wisła” nie była skutkiem fanaberii jakiegoś ważnego decydenta-komunisty, a stanowiła tragiczny dla ukraińskiej ludności finał całego wieloletniego okresu zbrodni dokonywanych, bardzo często wespół z hitlerowcami, na polskiej ludności Kresów Wschodnich RP, wyrzynania polskich wsi, osad, kolonii przez policję ukraińską, UPA i nacjonalistów innych ugrupowań ukraińskich.Zredagowane w dniu 6 kwietnia 1997 roku przez organizatorów Kongresu Ukraińców w Polsce „Posłanie do Narodu Polskie­go” stanowi konsekwencję Uchwały Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z 3 sierpnia 1990 roku i postawy polskiego prezydenta Anno Domini 1997 Aleksandra Kwaśniewskiego. Autorzy „Posłania” piszą: „…oczekując sprawiedliwości za doznane zło… pamiętając o Uchwale Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 3 sierpnia 1990 roku w sprawie potępienia dokonanej przez komunistyczne władze akcji „Wisła” …zwracamy się do Narodu Polskiego z posłaniem pojednania i przebaczenia…”I ani jednego słowa o zagładzie ok. 180 tysięcy Polaków kresowych rękami ukraińskich nacjonalistów i zwykłej, bezideowej dziczy przez owych nacjonalistów sterowanej. I dalej owo „Posłanie”: „(…) W imię niemoralnej zasady odpowiedzialności zbiorowej, zostaliśmy wygnani z ojczystych ziem…”I ani słowa oceny moralnej udziału Ukraińców wespół z niemieckimi hitlerowcami w okresie poprzedzającym o całe lata akcję „Wisła”, w czystkach etnicznych na Kresach Wschodnich RP i okrutnych rzeziach ludności polskiej na obecnych ziemiach wschodnich i południowo-wschodnich Rzeczypospolitej.Cytat z „Posłania do Narodu Polskiego”: „(…) W otwartych konfliktach i nigdy nie wypowiedzianych wojnach ginęły tysiące osób, a pamięć o niewinnych ofiarach jest ciągle żywa…”I ani słowa o tym, kim były owe ofiary, kto je mordował, w jaki sposób je mordowano. Z przytoczonego tekstu ktoś niezorientowany mógłby wnioskować, że ofiarami nie byli Polacy, a na przykład… niewinni członkowie UPA, funkcjonariusze policji ukraińskiej, ukraińscy SS-mani z dywizji Galizien.Cytat z „Posłania”: „…Czcimy pamięć poległych, a rodzinom tych, którzy doznali niesprawiedliwości, wyrażamy głębokie współczucie…”Słowo „poległych”, użyte w „Posłaniu”, spełnić ma funkcję zasłony, zakłamać najstraszliwszy w dziejach narodu polskiego okres. Słowo to bowiem zrozumieć można tak, że idzie tu o ludzi, Polaków, którzy odziani w mundury wojskowe zginęli z bronią w ręku, w walce z UPA, z faszystowską policją ukraińską, z żołnierzami 14 Dywizji Grenadierów SS-Galizienn. A przecież owi wymordowani Polacy, ludność wiejska i małych osad, polscy księża katoliccy i zakonnicy byli bezbronni, nie polegli w walce, byli mordowani we dnie i po nocach, w swoich domach, na polach i w kościołach.W operacji mordowania prawdy o okrucieństwie Ukraińców, niespotykanym w cywilizowanym świecie, pomagają dziś i pomagać będą ludobójcom, ich apologetom i obrońcom, środki masowego przekazu, prasa, radio oraz Telewizja Polska.Żyjące dotąd pokolenie naocznych świadków ludobójstwa ukraińskiego na ludności żydowskiej i polskiej na całym, bez wyjątku, obszarze Kresów Południowo-Wschodnich RP ma najświętszy obowiązek zaświadczenia, w formie spisanej relacji, wspomnień, pamiętnika o wydarzeniach lat 1942–1947. W przypadku milczenia strony polskiej za lat kilkanaście funkcjonować będzie jedynie wersja autorstwa ukraińskich szowinistów, współsprawców zagłady narodów polskiego i żydowskiego.W całkowitym zafałszowaniu tej historii pomogą Ukraińcom Polacy – tacy, jak ci senatorowie pierwszej kadencji Polski niepodległej, którzy najczęściej z powodu kompletnej nieznajomości rzeczy, ale nie tylko dlatego, składali podpisy pod oświadczeniem potępiającym akcję „Wisła” w 1947 roku.Dokumenty, źródła, cytaty:“Super  detektyw – kulisy spiskowych wydarzeń” nr 1/2019“Dziennik złożony” http://dziennik.artystyczny-margines.pl/ludobojstwo-dokonane-przez-ukrainskich-bandytow-na-polakach-w-latach-1939-1947/https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=%E2%80%9D+http%3A%2F%2Fdziennik.artystyczny-margines.pl%2Fludobojstwo-dokonane-przez-ukrainskich-bandytow-na-polakach-w-latach-1939-1947%2F   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:15)
Kategoria wpisu: 

ZBRODNIA W CZARNYM LESIE

$
0
0
Ilustracja: 
POSTKOMUNA
MORD W CZARNYM LESIECzarny Las to duży kompleks leśny położony o kilka kilometrów na zachód od Stanisławowa, (czyli obecnego Iwano-Frankiwska na Ukrainie), który w okresie okupacji niemieckiej był miejscem masowych egzekucji mieszkańców tego miasta.Jaki los może zgotować ludziom azjatycka dzicz z europejskimi „nadludźmi”?W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku w Czarnym Lesie w pobliżu Stanisławowa Gestapo na rozkaz SS-Hauptsturmführera Hansa Krügera dokonało egzekucji ok. 250 przedstawicieli inteligencji polskiej ze Stanisławowa.Po agresji sowieckiej na Polskę, zaraz po zajęciu Stanisławowa, rozpoczęły się  represje wobec ludności polskiej . Nie tylko okupanci  sowieccy prześladowali Polaków, ale również miejscowi Ukraińcy. Przez 3 dni, tzw. komitety rewolucyjne aresztowały polskich działaczy, którzy byli kierowani do więzień. Tam więźniowie byli bici, głodzeni i w końcu mordowani. Naprędce zorganizowana milicja ukraińska rozbrajała i mordowała funkcjonariuszy policji państwowej  i polskich  żołnierzy. NKWD po zorganizowaniu swojej komórki w Stanisławowie przeprowadziła aresztowania polskich oficerów, działaczy partii politycznych, sędziów, prokuratorów, lekarzy, naukowców. Duża część z nich zginęła w Katyniu. W latach 1940-1941 część polskich mieszkańców ziemi stanisławowskiej została wywieziona na Syberię.Po zakończonych działaniach zbrojnych w kampanii wrześniowej, różne formacje niemieckie przystąpiły do realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion), trwającej z przerwami do 1943 roku, wymierzoną w polską elitę intelektualną. Akcja ta przebiegała z różnym nasileniem w poszczególnych rejonach okupowanej Polski. \Najwięcej zbrodni popełniono na  Pomorzu (Intelligenzaktion na Pomorzu, ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych),\ Wielkopolsce (Intelligenzaktion Posen, ok. 2 tys. ofiar),  Mazowszu (Intelligenzaktion Masovien, ok. 6,7 tys. ofiar), Śląsku (Intelligenzaktion Schlesien, ok. 2 tys. ofiar),  Łodzi (Intelligenzaktion Litzmannstadt, ok. 1,5 tys. ofiar), a także w tzw. akcjach specjalnych, z których największe to Akcja AB(Ausserordentliche Befriedungsaktion, ok. 3,5 tys. ofiar), Sonderaktion Krakau i Zweite Sonderaktion Krakau (ok. 187 ofiar, uczonych i pracowników naukowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego) oraz wymordowanie na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni. Zbrodnia ta zwana „Akcją Nachtigall” została dokonana 4 lipca 1941 roku przez ukraińsko – niemiecki  batalion Nachtigall. Zginęli wówczas bestialsko pomordowani strzałami w tył głowy m.in. Tadeusz Boy – Żeleński, prof. Kazimierz Bartel (3-krotny premier II RP), prof. Adam Sołowij, światowej sławy ginekolog- położnik, najstarszy zamordowany, wówczas  82 – letni profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza.Mój ojciec doc. med. Maurycy Marian Szumański zamordowany przez Niemców we Lwowie 4 listopada 1941 roku był asystentem prof. Adama Sołowija w jego katedrze na Uniwersytecie Jana Kazimierza.Batalion „Nachtigall” (niem. Słowiki) – niemiecki batalion złożony z Ukraińców, działający w roku 1941, w czasie II wojny światowej. Oficjalna nazwa niemiecka: Sondergruppe Nachtigall. Przez propagandę ukraińską wraz z batalionem „Roland” określany był mianem „Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów”.Po ataku Niemiec na ZSRR w 1941 roku, NKWD wymordowało polskich i ukraińskich więźniów, w więzieniu przy ul. Bilińskiego w Stanisławowie. Ciała ofiar tej masakry zostały prawdopodobnie przewiezione i ukryte w pobliżu miasta. Ponownie powstała ukraińska milicja, która tym razem rozpoczęła rozprawę z Ukraińcami, współpracującymi z okupantami sowieckimi. Po zorganizowaniu się władzy niemieckiej, przystąpiła ona do niszczenia populacji żydowskiej. 4 sierpnia 1941 roku Gestapo wezwało do swojej siedziby inteligentów żydowskich. Stawiło się ich ok. tysiąca, wszyscy zostali przewiezieni do lasu koło Uhrynowa i zamordowani. W następnych miesiącach Gestapo z pomocą policji ukraińskiej dokonywało w kilku etapach masowych egzekucji Żydów. Część z nich została wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych. Z 30 tys. Żydów, którzy mieszkali w Stanisławowie ocalało kilkuset, uratowanych przez polskich sąsiadów, bądź  ukrywając się w lasach. Szefem Gestapo w Stanisławowie został hauptsturmführer Hans Krüger, który wziął wcześniej udział w mordzie profesorów lwowskich. Na jego polecenie 8 i 9 sierpnia 1941 roku policja ukraińska dokonała aresztowań polskiej inteligencji, głównie nauczycieli. Również tak jak w przypadku mordu na profesorach lwowskich oraz mordu na inteligencji krzemienieckiej imienną listę aresztowanych przygotowali ukraińscy nacjonaliści. Jako autorów listy wymienia się profesorów gimnazjum ukraińskiego w Stanisławowie: dr Iwana Rybczyna i nauczyciela o nazwisku Danysz.Nauczycieli aresztowano podstępem po zwołaniu ich na naradę w związku ze zbliżaniem się roku szkolnego. Pozostałe osoby były zabierane z domów przez policję ukraińską. Polakom tłumaczono, że są wzywani na krótkie przesłuchanie. Spokojne i uprzejme zachowanie policjantów sprawiło, że aresztowani nie nabierali podejrzeń wobec zamiarów Niemców i poddawali się biegowi wypadków. Zdaniem Tadeusza Olszańskiego (Tadeusz Olszański, pseud. i kryptonimy Simenfalvy, T.O., tad. (ur. 28 sierpnia 1929 w Stanisławowie, polski dziennikarz, publicysta, tłumacz) ukraińska policja została starannie przygotowana przez Niemców do tej akcji. Ogółem w dniach 8-9 sierpnia 1941 roku aresztowano blisko 300 Polaków.Aresztowanych przetrzymywano w więzieniu Gestapo i wykorzystywano przy pracach budowlanych w okolicach ogrodów Bracha. Początkowo można było z nimi nawiązać kontakt. Po kilku dniach strażnicy ukraińscy zaczęli strzelać do osób próbujących zbliżać się do pracujących więźniów.W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku większość aresztowanych Polaków, około 250 osób, przewieziono ciężarówkami do Czarnego Lasu w okolicy wsi Pawełcze, rozstrzelano, ich zwłoki zakopano na miejscu. Z kaźni ocalał Polak, leśniczy z Sołotwiny, który korzystając z deszczu i nieuwagi konwojentów, zsunął się z ciężarówki i uciekł. Tuż przed egzekucją Niemcy zebrali grupę chłopów z Pawełcza i nakazali jej wykopanie dołów w Czarnym Lesie.Los ofiar ukrywano przed ich rodzinami, które w dalszym ciągu czyniły starania o zwolnienie uwięzionych. We wrześniu 1941 roku rodziny zaniepokojone brakiem informacji wysłały delegację do siedziby Gestapo, Hans Krüger zapewnił jednak że nauczyciele żyją i są w trakcie śledztwa. Pozwolił na przysyłanie paczek żywnościowych i odzieży na zbliżającą się zimę. Żywność ta była dawana psom, a odzież rozdzielali między siebie dozorcy więzienni.Dokonanie zbrodni wyjawił zimą 1942 roku niemiecki prokurator Rotter w rozmowie z Karoliną Lanckorońską, przybyłą do Stanisławowa jako przedstawicielka Rady Głównej Opiekuńczej ( RGO ).Również Krüger będąc pewnym, że Lanckorońska nie wyjdzie z więzienia, podczas jej przesłuchania, chwalił się swoim udziałem w mordzie na profesorach lwowskich, sugerując że to samo stało się z nauczycielami ze Stanisławowa.Świadek technik pocztowy, Polak, J.M., zatrudniony w siedzibie Gestapo przy instalowaniu centrali telefonicznej i sygnalizacji zeznał:„Miałem możność poruszania się po całym budynku Gestapo i wglądu na dziedziniec więzienny w ciągu kilku dni mojej pracy. Widziałem jak doprowadzani przez ukraińską policję Polacy byli doprowadzani do pokoju, gdzie urzędowali dwaj gestapowcy, bracia Mauerowie. Stamtąd po przesłuchaniu, aresztowanych odsyłano do więzienia. Akcja trwała około 3 dni. Po kilku dniach zobaczyłem, jak policja ukraińska usuwała z dziedzińca więziennego pracujących tam jakichś więźniów. Po usunięciu ich z dziedzińca zaczęto wyprowadzać z więzienia do stojącego tam ciężarowego samochodu na wpół odzianych mężczyzn. Byli tylko w spodniach i koszulach, boso. Wielu z nich poznałem. Byli to nauczyciele i lekarze – Polacy, mieszkańcy Stanisławowa. Dwaj ukraińscy policjanci i dwaj gestapowcy ponaglali ich biciem drewnianymi pałkami (nogami od stołów i krzeseł) do zajmowania miejsc w samochodzie. Szczególnie mocno pobity został jeden nauczyciel, który nie miał siły wspiąć się na wysokie podium samochodu. Uratowała go od dalszych uderzeń udzielona mu przez kolegów pomoc. Po załadowaniu wozu liczbą ok. 30-40 ludzi nakryto ich brezentem. Wówczas wyszedł z budynku jeden z braci Maurerów, Willi, z automatem i kazał eskorcie usadowić się przy więźniach. Sam wsiadł do szoferki i samochód opuścił więzienie udając się w nieznanym  kierunku. Ofiary morduWładysław Łuczyński – polski malarz i nauczyciel rysunku w szkole w Stanisławowie w okresie II Rzeczypospolitej,Rudolfa Rajnocha i Józefa Lewickiego zamordowano za wywieszenie w dniu 11 listopada 1941 roku na grobach legionistów na cmentarzu stanisławowskim biało-czerwonej flagi. Rozstrzelano wówczas około 50 osób (w tym 30 uczniów) i wielu pobito. Ponadto około 250 osób rozstrzelano wówczas w Czarnym Lesie pod Pawełczem.       31 grudnia 1941 roku na dziedzińcu więzienia w Stanisławowie rozstrzelano 25 osób (głównie kobiety).W niemieckim więzieniu w Stanisławowie 17 czerwca 1942 roku zmarł na tyfus po rocznych okrutnych torturach polski ksiądz rzymskokatolicki i działacz konspiracyjny w czasie II wojny światowej Józef Smaczniak; prawdopodobnym miejscem pochówku księdza stał się Czarny Las.   26 lipca 1942 roku pod zarzutem ukrywania Żydów w Stanisławowie został zamordowany przez Niemców polski ksiądz Jan Peregryn Haczela (wraz z br. Stefanem Kosiorkiem i o. Remigiuszem Wójcikiem).Jesienią 1942 roku na boisku „Sokoła” Niemcy rozstrzelali 14 chłopców z jednej klasy i mężczyznę (dentystę) – wszystkich z Kałusza.W 1942 roku Niemcy rozstrzelali 15 osób za próbę przejścia rumuńskiej granicy.2 lutego 1943 roku na ulicy Ormiańskiej we Lwowie Niemcy rozstrzelali l0 Polaków ze Stanisławowa m.in.: Zdzisława Teodora Ziobrowskiego, Alfreda Stadlera, Kazimierza Kamińskiego i Eugeniusza Sięgala.W 1943 roku po łapance rozstrzelano nie ustaloną liczbę osób, głównie młodzieży ze Stanisławowa.W marcu 1944 roku rozstrzelano kilka osób w Pasażu przy ul. Kazimierzowskiej.Rozstrzelano pięcioosobową grupę młodzieży ZWZ-AK m.in.: Stanisława Chrymowicza.Znany jest przypadek zamordowania przez Niemców w Stanisławowie, w nieokreślonym czasie, grupy osób z Halicza, w tym nauczyciela gimnazjalnego, jego rodziców oraz rodziny.Ogólnie liczbę zamordowanych Polaków w Stanisławowie szacuje się na ok. 860 osób.Odpowiedzialni za zbrodnieSS-Hauptsturmführer Hans Krüger – skazany w 1967 roku na dożywocie za mordy na Żydach. Podpisywał wraz z Oskarem Brandtem wyroki śmierci. Wyszedł na wolność w 1986 roku.Zastępca, a później następca Krügera, SS-Untersturmführer Oskar Bandt, gestapowiec Remarb Müller, volksdeutsch Zygmunt Adamski, po wojnie ujęty w Nowym Sączu i skazany 28 listopada 1945 roku. na karę śmierci.Bezpośredni udział w rozstrzeliwaniu wzięli bracia Johann i Willi Mauerowie, volksdeutsche, przed wojną żołnierze WP, podczas wojny służyli w Gestapo, obaj uczestniczyli w egzekucji profesorów lwowskich. Wykazywali się szczególnym okrucieństwem podczas aresztowań i przesłuchań. Osobiście dokonywali egzekucji więźniów, wzięli udział w rozstrzeliwaniu nauczycieli w Czarnym Lesie. Po wojnie skazani przez sąd niemiecki na karę więzienia.Zbiorowe groby pomordowanych w Czarnym Lesie odkryto w 1988 roku dzięki staraniom rodzin ofiar. Było to 8 dołów o wymiarach 10 na 12 metrów. W 1991 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ufundowała na miejscu egzekucji tablicę i pomnik.W sierpniu 2011 roku w Czarnym Lesie odsłonięto krzyż upamiętniający pomordowanych Polaków. Na uroczystości byli obecni: gubernator obwodu iwano - frankiwskiego  Michajło  Wyszywaniuk i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert oraz rodziny ofiar.Dokumenty, źródła, cytaty: Karolina Lanckorońska „Wspomnienia wojenne”,http://pl.wikipedia.org/wiki/Karolina_Lanckoro%C5%84skahttp://pl.wikipedia.org/wiki/Mord_w_Czarnym_Lesiehttp://www.bibula.com/?p=41919http://niepoprawni.pl/blog/2171/nie-tylko-we-lwowie-bez-trumien-i-krzyzy-z-ludobojstwem-w-tlehttp://www.rodaknet.com/rp_szumanski_87.htmhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Batalion_%22Nachtigall%22            
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 775 articles
Browse latest View live