Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 775 articles
Browse latest View live

JAK ŻYDZI MORDOWALI POLAKÓW BEZPŁATNA LEKCJA HISTORII, DEDYKOWANA ANTYPOLONITOM

$
0
0
Ilustracja: 
JAK ŻYDZI MORDOWALI POLAKÓW BEZPŁATNA LEKCJA HISTORII, DEDYKOWANA ANTYPOLONITOM NATANIAHU, KATZOWI I NIEDOUCZONEJ DZIENNIKARCE MITCHELLAldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.- Dzisiaj powiedzenie - Żydzi mordowali Polaków, chociaż zgodne z faktami i będące parafrazą słów premiera Izraela, natychmiast wywołuje zarzut "antysemityzmu". I w finale w naszym kraju, w mieście, gdzie każda płyta chodnika jest zbroczona krwią ofiar niemieckich zbrodni, jesteśmy opluwani. Taka to żydowska "wdzięczność" za ryzykowanie życiem dla ich braci. świat słyszy kłamstwa i im wierzy .Najsmutniejsze jest to, że polskie władze, gdy opluwany jest polski naród, przekonują, że to tylko pada deszcz.UWAGI WŁASNE - ALEKSANDER SZUMAŃSKI:Patrz  tekst Aleksandra Szumańskiego "Żydowscy mordercy Polaków mordowali i uciekli do Izraela. Mordercy gen. Fieldorfa "Nila", mordercy rotmistrza Witolda Pileckiego" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydowscy-mordercy-polakow-mordowali-i-uciekli-do-izraela-mordercy-gen-fieldorfa-nila-i                 W latach 2012 - 2014 pracowałem jako publicysta o tematyce społeczno politycznej, historycznej i kulturalnej w "Warszawskiej Gazecie"("WG"), skąd pochodzi poniższy tekst autorstwa mojej koleżanki redakcyjnej w "WG" Pani Aldony Zaorskiej. W tych latach byłem również dziennikarzem amerykańskim akredytowanym (USA) w Polsce.Wówczas zostałem poważnie zaatakowany o antysemityzm przez dr Jerzego Targalskiego vel Józef Darski, publicysty "Gazety Polskiej". Z owego zarzutu bronili mnie nawet moi żydowscy koledzy i koleżanki, którzy podobnie jak ja byli świadkami historii, uciekinierami z gett, kombatantami i osobami represjonowanymi z okresu II Wojny Światowej, uciekinierzy z gett we Lwowie, Krakowie i Przemyślu, m.in. prof. med. Maria Orwid, dr med. Leszek Allerhand, Stella Müller - Madej, Ryszard Horowitz, Bronisława Horowitz - Karakulska .Leszek Allerhand (niestety zmarł 03 kwietnia 2018 roku) wystosował nawet listprotestacyjny broniący mojej osoby przed atakami syjonistów.Autorka tekstu Pani  Aldona Zaorska jest redaktor naczelną miesięcznika "Zakazana Historia" ukazującego się od miesiąca września 2013 roku.Miałem zaszczyt w numerze nr 1 owego miesięcznika zamieścić tekst własny "Malowany ptak z czarnym ptasiorem w tle", który otwierał miesięcznik "Zakazana Historia" .Miesięcznik "Zakazana Historia" ukazuje się nadal - polecam serdecznie.A oto tekst - "Warszawska Gazeta" nr 8 ; 22 - 28 lutego 2019 r.- Żydzi po wojnie mordowali Polaków. Nie, nie naród żydowski mordował Polaków, robili to Żydzi ulokowani w strukturach bezpieki, Informacji Wojskowej, komunistycznych władz. Było ich tam całe mrowie i śmiało można ryzykować twierdzenie, że bez nich Stalinowi trudno by było zbudować  komunistyczny twór, którym była PRL. Skala zasług Żydów w powojennej Polsce dla Stalina była ogromna. co potwierdzają raporty płynące z Polski do Moskwy. Już jesienią 1945 roku sowiecki doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego płk Nikołaj Sieliwanowski pisał w specjalnym raporcie do Ławrientija Berii - wszechwładnego szefa NKWD:- "W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego pracuje 18,7 procent Żydów. 50 procent stanowisk kierowniczych zajmują Żydzi. W I Departamencie tego ministerstwa pracuje 27 procent Żydów. Zajmują oni wszystkie stanowiska kierownicze. W Wydziale Personalnym - 23 procent Żydów na stanowiskach kierowniczych - 7 osób. W Wydziale d/s Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna ) 33 procent Żydów ,                                                                                 -wszyscy zajmują odpowiedzialne stanowiska. W Wydziale Sanitarnym  MBP 49,1 procent Żydów, w Wydziale Finansowym 29,9 procent Żydów".Nie znaczy to, że reszta była Polakami. Od tej reszty należy odjąć Ukraińców, czy Białorusinów także sprowadzonych do Polski przez sowieckie wojsko z karabinami na sznurkach. Nic dziwnego, że w 1949 roku w podobnym raporcie do swoich zwierzchników ambasador ZSRS w Polsce Wiktor Lebiediew napisał:"(...) w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami". Do swego przełożonego, złowrogiego i umazanego krwią po łokcie, byłego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego pisał już po nazwiskach:"Kierownicze jądro partii stanowią Bierut, Berman, Minc. Jako czwarty do tej grupy należy Zambrowski. Wśród nich tylko Bierut jest narodowości polskiej(...). W polskiej partii toczy się ukryta, zaciekła walka o władzę, w której Bierut jest na razie "izolowany" od pozostałych towarzyszy przez grupę działaczy wyraźnie cierpiących na żydowski nacjonalizm".Trudno o wyraźniejszą wskazówkę, po pierwsze co do tego, kto w Polsce rządzi, po drugie na rasowy element tych rządów. Warto odnotować, ze metoda rządzenia z tylnego siedzenia była charakterystyczna dla Stalina i znakomicie działała. Przed światem mógł udawać, że w Polsce rządzą Polacy, w rzeczywistości rządził ktoś zupełnie inny. Nie bez powodu za jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce i zarazem darzonych największą pogardą przez społeczeństwo był Żyd Jakub Bermam - ubek, który swoją  wszechmoc zawdzięczał łaskom Stalina. Prawy polski Żyd Władysław Szpilman nazwał Bermana zbrodniarzem, z którym żaden przyzwoity człowiek by nie rozmawiał i świnią. On z Bermanem rozmawiał tylko, aby prosić o ratunek dla niemieckiego oficera, od którego doznał pomocy, kiedy ukrywał się w gruzach Warszawy. Wstydził się go tak bardzo, że przez lata nie przyznał się do tego spotkania nawet najbliższej rodzinie.BEZPIEKA OPARTA O ŻYDOWSKIE KADRYWśród innych Żydów zajmujących kierownicze stanowiska w strukturach bezpiekiznaleźli się m.in. Roman Romkowski (właściwie Natan-Grinszpan-Kisiel) - wiceministerMBP, Mieczysław Mietkowski (właściwie Mojżesz Bobrowicki) - wiceminister MBP, Leon Andrzejewski (właściwie Ajzen Lajb Wolf) - kierownik kadr, dyrektor Gabinetu MBP, Józef Różański (właściwie Józef Goldberg) - kierownik sekcji śledczej resortu, Edward Kalecki (właściwie Szymon Eliasz Tenenbaum) - dyrektor Wydziału Finansowego resortu, Kamil Warman - resort ochrony zdrowia, Leon Gangel (właściwie Lew Gangel) - dyrektor Departamentu  Służby Zdrowia MBP, Ludwik  Przysuski ( właściwie Salomon Przysuski) - dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP, Michał Rosner - resort cenzury, Hanna Wierbłowska ( z domu Fagot) - resort cenzury, Michał Taboryski (właściwie Mojżesz Taboryski) - dyrektor  Departamentu Techniki Operacyjnej perlustracji korespondencji oraz ewidencji, Zygmunt Braude - kierownik Biura Prawnego MBP, Witold Gotman - resort prawny, Feliks Goldstein ( właściwie Fiszel Goldstein). Jadwiga Piasecka`( z domu Dąb) córka Chaima i Bajli, przerobionych odpowiednio na Henryka i Balbinę - Centralne Archiwum MBP, Zygmunt Okręt (właściwie  Nechemiasz Okręt ) - dyrektor Centralnego Archiwum MBP, Roman Garbowski (właśc. Rachamlel Garber) - Biuro Wojskowe, Józef Czaplicki (w łaśc.. Izydor Kurc) - dyrektor III Departamentu MBP, Julian Konar (właśc. Julian Jakub Kohn) - Departament I MBP, Leon Rubinstein (właśc. Lejba Rubinstein) - Departament II, Aleksander Wolski (właśc. Salomon Dyszko - dyrektor Iv Departamentu MBP, Józef Kratko - dyrektor IV i VII Departamentu MBP oraz dyrektor szkolenia MBP, Bernard Konieczny (właśc. Bernstein) - naczelnik Wydziału III Departamentu IV MBP, Julia Brystygier - dyrektor  Departamentu V MBP - pułkownik NKWD, Dagobert Jerzy Łańcut - Departament VI, Wacław Komar (właśc. Mendel Kossoj) - dyrektor Departamentu VII MBP, Józef Światło(właśc. Izaak Fleischfarb) - Departament X MBP, Henryk Piasecki (właśc. Izrael Chaim Pesses) - Departament X MBP.Praktycznie w każdym miejskim lub powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego  jedno z kierowniczych stanowisk zajmował funkcjonariusz pochodzenia żydowskiego. Mówimy tylko o kierowniczych stanowiskach w jednym resorcie. A przecież dalej byli Żydzi - ubecy, którzy nie wydawali rozkazów, ale je wykonywali. Ci którzy wyrywali paznokcie , sadzali na nodze od stołka, kopali, wybijali zęby, tłukli pejczem, zamykali  w karcerach, gwałcili, pluli, bili  Robili to z upodobaniem Różański, Czaplicki czy pułkownik NKWD Julia Brystygierowa zwana "Krwawą Luną"ale i cale zastępy innych żydowskich ubeków. MORD NA GENERALE "NILU" - DZIEŁO ŻYDOWSKICH STALINISTÓWCała masa stalinowskich  prokuratorów i sędziów była Żydami. Dość wspomnieć małżeństwo żydowskich ubeków - Alicję i Stanisława Graffów. On skutecznie domagał sie kary śmierci dla kpt. Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca". Zasłynął np. tym, że w czasie jednego z procesów  oskarżonego w nim człowieka z powodu ukończenia studiów na Uniwersytecie Warszawskim nazwał "antysemitą" i zapowiedział, że za to .                                                      "dostanie kulę w łeb". Jego żona Alicja ( z domu Fuks) była wicedyrektorką  III Generalnej Prokuratury.  To właśnie Alicja Graff podpisała się  w 1953 r. pod listem do naczelnika więzienia na Rakowieckiej w sprawie wykonania wyroku śmierci na gen. Fieldorfie "Nilu", któremu jej towarzysze odmówili nawet żołnierskiej śmierci od kuli i powiesili go jak zwykłego bandytę. W pierwszej instancji na śmierć skazała go zresztą Żydówka Maria Gurowska, a właściwie Maria Danielak vel Zand albo  Sand, bo kilka razy zmieniała nazwisko. Oskarżała w tym procesie inna Żydówka - Helena Wolińska - Brus, a tak naprawdę Fajga  Mindla Danielak - jedna z bardziej agresywnych stalinowskich prokuratorów i bardziej gorliwych w nienawiści do Polaków. Prywatnie była żoną niezwykle hołubionego przez lewactwo prof. Włodzimierza Brusa, którego prawdziwe nazwisko to Beniamin Zylberg(er). On z kolei karierę zaczynał jako politruk w Armii Berlinga, a oboje uważali się za "ofiary polskiego antysemityzmu", żyjąc na ciepłych emeryturkach w Wielkiej Brytanii. Wyrok Górowskiej vel Zand zatwierdził Sąd Najwyższy jedynie na podstawie dokumentów ze sprawy, w której akt oskarżenia sporządzony przez Wolińską był całkowicie sfingowany. Powtarzała go przed tym sądem Żydówka w todze prokuratora Paulina Kern. Wyrok zatwierdził skład sędziowski, któremu przewodniczył Żyd Emil Herz, syn Salomona. Emil  Merz za swoje sądowe zbrodnie nigdy nie poniósł żadnej kary. Tak samo jak orzekający razem z nim w sprawie gen Fieldorfa "Nila" inny Żyd - Gustaw Auscaler (ten z kolei umarł sobie spokojnie w 1955 r. w Izraelu). Trzeci m orzekającym był w tej sprawie Igor Andrejew. Można więc śmiało powiedzieć, że jednego z największych polskich bohaterów oskarżały Żydówki, a na śmierć skazali Żydzi uzupełnieni o jednego Rosjanina. Jednego z najdzielniejszych ludzi walczących przeciwko Niemcom w II Wojnie Światowej, polskiego bohatera narodowego rotmistrza Witolda Pileckiego, człowieka, który dobrowolnie dal się zamknąć w Auschwitz i sporządził raport o tym, co się tam dzieje, przesłuchiwał po wojnie ubek Jacek vel Józef Różański (prawdziwe nazwisko Goldberg). Przesłuchiwał tak, że rotmistrz po tym wszystkim, piekło w Auschwitz nazwał "igraszką". Jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim był sędzia Leo Hochberg syn Saula Szoela. Jeśli jesteśmy przy sędziach, to warto wspomnieć choćby o Stefanie Michniku - przyrodnim bracie Adama. Obaj bracia są z pochodzenia Żydami, Stefan zasłużył się wyrokami śmierci wydawanymi na polskich patriotów, po czym jako "ofiara polskiego antysemityzmu" udał się do Szwecji, gdzie mieszka spokojnie do dzisiaj. ŻYDOWSKI OPRAWCA POLSKICH DZIECI Po wojnie Żydzi nie tylko przesłuchiwali  i skazywali polskich bohaterów na śmierć. "Zajmowali się" także tymi, którzy uszli przed szubienicą i trafiali do więzień i obozów. Tu szczególną kanalią okazał się Żyd Salomon Morel. Jeszcze w czasie trwania II Wojny Światowej, jako członek zwyklej bandy założonej przez brata " zarobił" na wyrok śmierci od AK i AL (sic!). Komuniści dopadli go pierwsi i darowali mu życie. Odwdzięczył się po wojnie, gdy jako ubek został komendantem obozu Zgoda w Świętochłowicach. Teoretycznie trafiali tam tylko volksdeutsche, w praktyce Ślązacy, którzy narazili się nowej władzy. Śledztwo IPN wykazało, że w obozie Zgoda  zostało zabitych od 2 do 3 tysięcy ludzi. Nawet półtora tysiąca z nich to mogą być bezpośrednio ofiary Morela. Najmłodszy więzień obozu miał 1,5 roku. Z dziećmi Morel miał do czynienia także później jako komendant obozu w Jaworznie.Pomaszerował tam niemal prosto z Świętochłowic, a w 1951 r. ubecy zaczęli tam zwozić "młodocianych bandytów", czyli dzieci w wieku od 12  lat, należące do różnych patriotycznych organizacji (np. Słoneczko) dla komunistycznej władzy absolutnie niegroźnych. Okolicznym mieszkańcom ubecy powiedzieli, że są to byli członkowie Hitlerjugend. Dzieciom zaś kazali mówić wyłącznie po niemiecku. Jeżeli któreś dziecko nie chciało lub nie znało tego języka, było bite. Morel osobiście "witał" polskie dzieci, wyzywając je od bandytów i każąc spojrzeć w niebo "po raz ostatni". Osobiście przesłuchiwał dzieci, wymuszając biciem, by na pytanie, kim są, odpowiadały "bandytami". Dzieci były tam głodzone, sadzane w czasie przesłuchań na nodze od stołka, a za "nieposłuszeństwo" zamykane w karcerze napełnionym po pas wodą. W efekcie dzieci musiały w nim stać dzień albo dwa, bo wody było zbyt dużo by mogły choćby usiąść. Przy tym wszystkim polecenia w rodzaju pisania po tysiąc razy "nienawidzę Piłsudskiego" naprawdę były niczym. Morel miał na koncie nie tylko dręczenie dzieci i dorosłych w obozach, które nadzorował. Po 1956 roku został przełożonym Ośrodków Pracy dla Więźniów, zdążył się też zapisać w pamięci więźniów z Opola i Raciborza. Po odejściu ze służby żył sobie spokojnie nie niepokojony przez nikogo, aż do 1992 r. kiedy jeden jedyny raz przesłuchała go Główna Komisja  Badania Zbrodni  Przeciwko Narodowi Polskiemu. Następnego dnia po przesłuchaniu Morel wyjechał do Szwecji , gdzie usiłował przedstawić się jako "ofiara polskiego antysemityzmu" O dziwo! Nie zadziałało, a Morelem zainteresowała się szwedzka i niemiecka prasa, która przypomniał o jego "dokonaniach". Morel uciekł więc do Izraela. Tam już wszystko poszło jak z płatka. Do tego stopnia, że gdy w 2005 r. IPN wystąpił o ekstradycję Morela dyrektor Departamentu Spraw Międzynarodowych w Ministerstwie Sprawiedliwości Izraela  niejaki Gai Levertow odpisał, że zarzuty stawiane Morelowi są nieprawdziwe, przedawniły się, nawet jeżeli są prawdziwe to Morela ...trzeba zrozumieć  bo "polski faszysta zabił mu brata". (w rzeczywistości na bracie Morela został wykonany wyrok śmierci przez podziemie za bandytyzm, a wykonała go komunistyczna partyzantka bo i od niej na "czapę" sobie zapracował). Jeśli już, to wydaje się nam, że Morel i jego rodzina byli ewidentnie ofiarami ludobójstwa popełnionego przez hitlerowców i Polaków z nimi współpracujących - napisał wówczas pan Levertow i tak ze zbrodniarza zrobił...ofiarę.Być może tak samo potraktowałby "Krwawego Kazia", czyli Kazimierza Szymonowicza, a właściwie Kopela Klejmana komendanta więzienia UB przy ul. Namysłowskiej na warszawskiej Pradze. Więźniowie byli tam zwyczajnie torturowani, godzinami stali nago na mrozie na niekończących się apelach, albo byli zamykani w "trumnie" - betonowym kanale o wymiarach  60 x 40  x 180 cm. Grozę budził też karcer - cela bez okna umieszczona pod pomieszczeniem, gdzie przechowywane były zwłoki i połączona z nim otworem o średnicy 30 cm, "zapewniającym dopływ powietrza. ". Kopel Klejman z upodobaniem wykonywał wyroki śmierci przez powieszenie osobiście lub posługując się niepełnosprawnym umysłowo chłopakiem, który nawet nie wiedział co robi. Z jakiegoś powodu środowiska żydowskie nim się nie chwalą.JAK Z BANDYTÓW ROBI SIĘ BOHATERÓW POLICZEK WYMIERZONY POLSKIEMU SPOŁECZEŃSTWUNawiasem mówiąc, dość charakterystyczne  dla części środowisk żydowskich  ( zwłaszcza tej z Izraela) jest robienie ze zbrodniarzy i bandytów bohaterów. Trochę o dziwne, bo przecież, jakby się postarali, Żydzi znaleźliby wśród swoich  w czasie II Wojny Światowej ludzi dzielnych i odważnych, którymi mogliby się szczycić przed całym  światem. Z jakiegoś powodu wolą jednak gloryfikować bandytów, całkowicie zakłamując ich historię. Najlepszym przykładem jest Frank Blajchman  wyniesiony pod niebiosa, jako przykład "odporności polskiego narodu". Ani on Polak, ani bohater. Blajchman w czasie wojny założył bandę rabunkową złożoną z Żydów napadającą na polskich chłopów i "wąchającą się" z komunistyczną partyzantką. Sam Blajchman  za jedno ze swoich największych "dokonań" uważał zabicie dwóch żołnierzy Armii Krajowej. Po wojnie został zwykłym ubeckim pachołkiem piastując w 1945 r. stanowisko p.o. kierownika Wydziału Więzień i Obozów kieleckiego  WUBP. Na początku lat pięćdziesiątych wyjechał do USA i zbił majątek jako deweloper. Nigdy nie ukrywał antypolskich poglądów I takie ludzkie zero, sekretarz stanu USA Pompeo postawił Polsce za wzór. To policzek wymierzony polskiemu społeczeństwu  Podobnie jak robienie bohatera z Izraela "Lwa" Ajzenmana - innego żydowskiego bandyty. Po przedwojennych przestępstwach  wojenną "karierę" zaczynał od rabowania swoich w getcie, potem rabował Polaków, a jego największym "wyczynem" był bandycki napad na Drzewicę, w czasie którego jego oddział zamordował siedmiu Polaków.MORD W DRZEWICY, CZYLI JAK ŻYDOWSCY KOMUNIŚCI LIKWIDOWALI "FASZYSTOWSKIE BANDY"(dopisek Aleksander Szumański)https://venediortodoks.wordpress.com/2018/02/22/mord-w-drzewicy-czyli-jak-zydowscy-komunisci-likwidowali-faszystowskie-bandy/W nocy z 22 na 23 stycznia 1943 r., składający się w większości z Żydów oddział Gwardii Ludowej dowodzony przez Izraela Ajzenmana ps. „Lew” dokonał mordu na mieszkańcach Drzewicy – działaczach i żołnierzach Podziemia Narodowego. Zaskoczonych podczas snu zamordowano z zimną krwią.22 stycznia 1943 r. w godzinach wieczornych do małego miasteczka Drzewica pod Opocznem wkroczył oddział Gwardii Ludowej z celem „oczyszczenia terenu z faszystowskich band”. Na jego czele stał Izrael Ajzenman ps. „Lew” – pospolity przestępca i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia.Z przygotowaną wcześniej listą nazwisk „faszystów” napastnicy wtargnęli do fabryki zastawy stołowej Gerlach. Tam zmusili jej właściciela Antoniego Kobylańskiego, działacza Stronnictwa Narodowego i żołnierza NOW-AK, do otwarcia kasy, po czym zamordowali go.Z rąk bandytów śmierć ponieśli również aptekarz i przedwojenny działacz Akcji Katolickiej Stanisław Makomaski oraz żołnierze NSZ: Józef Staszewski, Edward, bracia Stanisław i Józef Suskiewiczowie oraz Józef Pierściński. Część ofiar zabito strzałami w tył głowy, pozostałych zamordowano, rozbijając im głowy kolbami.Kilkanaście innych osób, które znalazły się na liście do likwidacji, zdołało uciec lub ukryć się. Po splądrowaniu sejfu i ograbieniu zwłok z rzeczy osobistych grupa wycofała się z miasteczka.Po nagłośnieniu zbrodni w niepodległościowej prasie podziemnej zmieniono dowództwo oddziału, jak i jego nazwę, nadając mu imię Ludwika Waryńskiego. W lipcu 1943 r. oddział został całkowicie rozbity przez partyzantkę NSZ. Sam Ajzenman uszedł jednak z życiem.W późniejszym okresie dowodził jeszcze kilkoma grupami GL/AL, odpowiedzialnymi za co najmniej kilkadziesiąt zabójstw na żołnierzach Podziemia Niepodległościowego i mieszkańcach Kielecczyzny. Jesienią 1944 r. podjął współpracę z sowiecką grupą desantową NKWD.Po wojnie robił karierę w UB, gdzie dosłużył się stopnia porucznika. Za działalność przestępczą, w której wykorzystywał swoje stanowisko, został dyscyplinarnie zwolniony ze służby i skazany na więzienie.Przedterminowo zwolniony, zmienił nazwisko na Julian Kaniewski. Pracował w różnych miejscach, głównie w ochronie. Zmarł w 1965 r. c.d. tekstu "Warszawskiej Gazety"Potem, aż do końca wojny uprawiał bandytyzm na własną rękę (m.in. zamordował żołnierza AK), a po wojnie został ubekiem.Na krótko, bo już po kilku miesiącach wyleciał nawet z UB z podejrzeniem gwałtu na nieletniej. Trafił nawet do więzienia, gdzie został kapusiem i donosił swojemu pobratymcowi - Jackowi Różańskiemu. Po wyjściu z więzienia zmienił nazwisko na polsko - brzmiące i pracował m.in. w polskim radiu. A jak pisali o nim Żydzi? Stefan Krakowski późniejszy dyrektor Yad Vashem, jeszcze jako historyk Żydowskiego Instytutu Historycznego w 1968 r. wysmażył w "Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego" tekst w którym opisał jak to oddział dowodzony przez Ajzenmana (...) dokonał ataku na posterunek policji niemieckiej w Drzewicy. Partyzanci zabili siedmiu hitlerowców, w tym komendanta posterunku. Aż dziwne, że nie powstał jeszcze hollywoodzki film gloryfikujący tego bandytę. Przykładem, że w filmie i z bandyty można zrobić bohatera jest historia braci Bielskich Tewjego i Anatola. Tewje Bielski uciekając przed gettem razem z braćmi Asaelem i Zusem  otworzył w Puszczy Nalibockiej "oddział partyzancki", a przynajmniej tak przedstawił go hollywoodzki hit "Opór". W rzeczywistości była to kolejna banda rabunkowa, przygarniająca tylko tych Żydów, którzy mogli się Bielskim opłacić - w złocie lub... w naturze (przygarniał łaskawie i innych, ale traktował jak śmieci). Żydzi, którzy tam się przechowywali i mieli odwagę mówienia prawdy, mówili po wojnie wręcz o haremie, jaki Tewje Bielski stworzył sobie z młodych, ładnych Żydówek, własnymi ciałami płacących za szansę na przeżycie. Zresztą był znany z dokonywania gwałtów na dziewczynach w wioskach, gdzie pojawiał się w celach rabunkowych. Często pijany Tewje Bielski był niebywale okrutny wobec swoich, szukających schronienia współbraci, w jego obozowisku jednym z najważniejszych obiektów  był karcer, gdzie trafiało się łatwo, ale skąd wychodziło się bardzo trudno. Zresztą po pijaku Tewje Bielski potrafił zabić i swojego.  Swoją bandę utrzymywał z rabowania polskich i białoruskich wiosek, przy czym nie był skłonny dzielić się żywnością z tymi  Żydami, którzy nie mając nic, szukali u niego schronienia. Wódka i zakąski były dla niego i jego "dworu". Dla reszty - ochłapy.W maju 1943 r. banda Tewje Bielskiego razem z sowiecką partyzantką dokonał napadu na polska wioskę Naliboki, bestialsko mordując  128 jej mieszkańców - mężczyzn, kobiety i dzieci. Żydzi z tej bandy szczycili się potem tym napadem, kłamiąc, że była to potyczka z hitlerowcami.Patrz  Aleksander Szumański "Pogrom Polaków w Nalibokach Koniuchach"http://niepoprawni.pl/blog/2218/pogrom-polakow-w-nalibokach-i-koniuchach                                                                         Tego wszystkiego nie zobaczymy jednak w amerykańskim  filmie "Opór" (reż. Edward Zwick), gdzie Tewje Bielski został wykreowany na bohatera bez skazy. Naiwni Amerykanie w tę "prawdę ekranu", mającą z prawdą czasu tyle wspólnego, co film kręcony w "Misiu", uwierzą. A głosów prawdy nikt nie będzie chciał słuchać.SALOMON MOREL - KAT GUŁAGU PRL  - ZBRODNIE BEZ KARY(dopisek Aleksander Szumański)"Jest mi bardzo przykro, że na starość muszę być przesłuchiwany - pisał Salomon Morel 7 listopada  1992 . w liście do polskiej prokuratury - Pani Boreczek mówi, że powinienem wyrazić skruchę, ale nie wiem dlaczego".Może dlatego, że jako komendant komunistycznych obozów koncentracyjnych w Świętochłowicach i w Jaworznie w sadystyczny sposób pastwił się nad niewinnymi ludźmi. Z akt prokuratury wynika, że Salomon Morel katował więźniów kastetem, bił drewnianymi taboretami, gumową pałką, kijem, żelaznym prętem i kolbą pistoletu. Do tego dochodziły nieludzkie upokorzenia, poniżanie godności osobistej. Salomon Morel kazał więźniom bić się nawzajem po twarzach, wczołgiwać pod prycze i zbierać językiem z podłogi miał węglowy. Szczuł na nich psy, przystawiał im pistolet do głowy i straszył egzekucją, kazał godzinami stać na baczność. Sam z dumą mówił, że stworzył warunki "gorsze niż w Auschwitz". W obozach, którymi zarządzał ludzie umierali z głodu i wycieńczenia spowodowanego katorżniczą pracą, obfite żniwo zbierały sztucznie wywoływane epidemie. Salomon Morel - który był wyjątkowym zwyrodnialcem nawet na komunistyczne standardy - do końca życia nie miał sobie jednak nic do zarzucenia. Twierdził, że tępił "faszystów" W rzeczywistości w jego łapska trafiali zwykli Polacy, Niemcy, Ślązacy oraz Ukraińcy. Między innymi żołnierze Polskiego Podziemia Niepodległościowego. Salomon  Morel nigdy nie poniósł kary za swoje zbrodnie. Gdy polska prokuratura wszczęła  przeciwko niemu śledztwo, uciekł do Izraela. Tam zmarł w 2007 r. Był jednym z dziesiątek tysięcy komunistycznych morderców, którzy spokojnie dożyli swoich dni. Brak rozliczenia tego ludobójczego systemu jest największą hańbą naszej epoki.c.d. tekstu "Warszawskiej Gazety"UKRYTA PRAWDAPowyższe historie (doprawdy bardzo nieliczne  w morzu zbrodni żydowskich ubeków), to także dowód tego, jak Żydzi budują swoją politykę historyczną. Robią to przez całe dziesięciolecia, podkreślając własne krzywdy i ukrywając  lub zakłamując swój własny udział w zbrodniach II Wojny Światowej. Tę metodę działania dość trafnie ujął noblista Eli Wiesel, który przez wiele lat głosił, że powadzenie badań nad Zagładą Żydów oznacza unicestwienie historii, wiedzie ku ciemności, a tajemnica prawdy ( o Zagładzie) polega na milczeniu. Innymi słowy najbardziej wpływowe środowiska żydowskie uważają, że wszechstronne badanie Zagłady Żydów nie powinno mieć miejsca. Oni już wyznaczyli kierunek badań i koniec. Każdy inny ich zdaniem nie ma prawa zaistnieć, ot, choćby kwestia kolaboracji  Żydów z Sowietami na ziemiach polskich okupowanych przez ZSRS. Zachowało się dziesiątki relacji o tym, jak Żydzi przyprowadzali do domów Polaków  służby NKWD doprowadzając do aresztowań i wywózek, po czym zajmowali domy wywiezionych, ale o tym nie tylko świat nie wie lecz nawet w Polsce nie wolno mówić. Chyba, że komuś zależy na łatce "antysemity". O Brzostowicy Małej, czy Nalibokach i Koniuchach, gdzie Żydzi mordowali Polaków nie ma mowy nawet w polskich szkołach. Jeszcze gorzej jest jeżeli chodzi o kwestię kolaboracji Żydów z Niemcami, czy też używając ich terminologii - z nazistami. Po wojnie łatwo zwolnili się z winy, a dzięki podejściu a' la Wiesel także z badań ujawniających prawdę o ich poczynaniach. Dziś powiedzenie - Żydzi mordowali Polaków, chociaż zgodne z faktami i będące parafrazą słów  premiera Izraela, natychmiast wywołuje zarzut "antysemityzmu". I w finale w naszym kraju, w mieście, gdzie każda płyta chodnika zbroczona jest krwią ofiar niemieckich zbrodni, jesteśmy opluwani. Taka to żydowska "wdzięczność" za ryzykowanie życia dla ich braci. Świat słyszy kłamstwa i im wierzy. Najsmutniejsze jest to, że polskie władze, gdy opluwany jest polski naród, przekonują, że to tylko pada deszcz. PS. Dla osób, które uważają, że komunista nie jest Żydem, wyjaśnienie od samej Lucyny Tychowej, córki Jakuba Bermana. W wywiadzie rzece pt. "Tak ,jestem córką Jakuba Bermana"(wyd. Uniwersitas 2017) wobec zacytowanego jej stwierdzenia, że Żyd - komunista przestaje być Żydem, Bermanówna odpowiedziała: Zupełnie się z tym nie zgadzam. Chyba założymy, że okres do ruchu rewolucyjnego prowadził automatycznie do wyparcia się narodowości. Ale skoro tak założymy - to nie może to dotyczyć tylko Żyda. Polak komunista nie jest Polakiem? Chyba tylko w pojęciu endeka. A Francuz? Bądźmy logiczni.                             Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich. Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621Dokumenty, źródła, cytaty:Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 08 ; 22 - 28 lutego 2019 r.Aleksander Szumański "Warszawska Gazeta" nr 08; 22 - 28 luty 2013 r. nr 11; 13-21 marzec 2013 r. nr 09; 1-7 marzec 2013 r. nr 07 15 - 21 luty 2013 r. nr 06 08 - 14 luty 2013 r. nr 05 01 0 07 luty 2013 r.  nr 03 18 - 24 styczeń 2013 r. nr 02 11 - 17 styczeń 2013 r. nr 46 14 - 20 grudzień 2014 r.Aleksander Szumański  "Warszawska Gazeta" 22 marzec 2013 r. "JAKUB BERMAN TAJNE PRZEMÓWIENE" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/jakub-berman-tajne-przemowienieAleksander Szumański  "CZY NADAL OBOWIĄZUJĄ ZALECENIA BERMANA?"( TYTUŁ „WARSZAWSKIEJ GAZETY„ 22 MARCA 2013 r.).Aleksander Szumański PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUST  Z "OPERACJĄ - ZNISZCZYĆ "WARSZAWSKĄ GAZETĘ"  W TLE http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/przedsiebiorstwo-holokaustAleksander Szumański "Żydzi mordowali Żydów" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydzi-mordowali-zydowAleksander Szumański "Krwawy żydowski kat Salomon Morel" http://niepoprawni.pl/blog/2218/krwawy-zydowski-kat-salomon-morel  16 marca 2014 r.Aleksander Szumański "Żydowscy mordercy Polaków" http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydowscy-mordercy-polakow-mordowali-i-uciekli-do-izraela-mordercy-gen-fieldorfa-nila-i                 MORD W DRZEWICY https://venediortodoks.wordpress.com/2018/02/22/mord-w-drzewicy-czyli-jak-zydowscy-komunisci-likwidowali-faszystowskie-bandy/    
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:15)
Kategoria wpisu: 

AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCEWedług "Forward", żydowskiego pisma w USA, wysuwane roszczenia mają dziś jednoczyć Żydów i Niemców. Dotychczasowe powodzenie żydowskiego ruchu roszczeniowego skłania ludzi biorących w nim udział do dalszych działań wymierzonych w Polskę.Artykuł Nathaniela Poppera w żydowskim piśmie "Forward" z 6 sierpnia 2004 r. nawołuje Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali swoje roszczenia przeciw Polsce. Tekst nosi znamienny tytuł: "Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front".Autor pisze, że "wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holocaust... Nowe światło pada na opór Polski w zaspakajaniu [niby słusznych] majątkowych roszczeń". W tym artykule znalazł się uderzający zwrot o tych, "którzy przeżyli Holocaust" jako kategorii obejmującej wspólnie Żydów i Niemców. Do niedawna, według Żydów, wyłącznie Żydzi mieli prawo być uznani jako "Holocaust survivors", czyli ci, którzy przeżyli Holokaust. Teraz w tej samej kategorii Popper umieszcza i Żydów i Niemców - dzięki temu, że łączy ich w ruchu roszczeniowym przeciw Polsce. Popper cytuje Żyda, doradcę prezydenta Clintona, Stuarta Eizenstata: "Jest rzeczą wysoce niemoralną, że rząd USA nie poparł żydowskich roszczeń wtedy, kiedy Polska przystępowała do NATO i do Unii Europejskiej".Podobny antypolski artykuł opublikował Jabeen Bhatti w "The Wall Street Journal" z 11 sierpnia 2004 r., z podróży do Legnicy, pod tytułem "Echa wojny"."Wypędzeni z Polski w 1945 roku Niemcy chcą odzyskać majątki; po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej zgłoszono tuziny roszczeń do ziemi; wielu Polaków jest przerażonych".Autor pisze, że polscy żołnierze "wypędzili" Niemców z ich domów, i nie wspomina faktu, że rząd niemiecki nie tylko rozpoczął wojnę, ale również podpisał bezwarunkową kapitulację, przyjmując również decyzje zwycięskich aliantów z 2 sierpnia 1945 r. powzięte na konferencji w Poczdamie. Ustalono wówczas prawnie usunięcie Niemców z terenów położonych na zachód od granicy na Odrze i Nysie oraz z Prus Wschodnich i włączenie do Polski Zachodniego Pomorza i Dolnego Śląska.Na terenach tych dziś mieszka ponad 10 milionów Polaków. W 1940 roku na ziemiach tych mieszkało 8 milionów 850 tysięcy obywateli niemieckich. Około 5 milionów Niemców uciekło przed zbliżającym się frontem sowieckim, a 3,5 miliona zostało ewakuowanych z Polski na podstawie decyzji aliantów. Natomiast 20 lutego 1946 roku został podpisany protokół brytyjsko-polski o zakazie powrotu Niemców na wschód od granicy na Odrze i Nysie. Tak więc wszelkie roszczenia obywateli niemieckich ma obowiązek zaspokajać rząd niemiecki.Wprawdzie kanclerz Schroeder powiedział w Warszawie podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, że żądania Niemców zwrotu mienia z Polski to "stawianie historii na głowie", ale jest to niestety osobista opinia kanclerza, a nie wiążący układ.Faktem jest, że komunistyczny rząd Niemiec Wschodnich (NRD) nie płacił odszkodowań Niemcom przesiedlonym z Polski i Czech, jak to czynił rząd Niemiec Zachodnich (RFN), ale teraz za odszkodowania te jest odpowiedzialny rząd zjednoczonych Niemiec, a nie rząd Polski - kraju, który najbardziej ucierpiał w czasie wojny, a następnie został zdradzony przez aliantów i oddany w niewolę sowiecką. Krzywdy, straty i cierpienia Polaków muszą być uznane, w ich świetle żydowski i niemiecki ruch roszczeniowy jest nielegalny. Rację ma poseł Antoni Macierewicz, cytowany w artykule Bhattiego, że ludzie mieszkający poza granicami Polski nie mają prawa do specjalnych przywilejów, których nie posiadają Polacy mieszkający we własnym kraju. Bhatti pisze, że mogą być potrzebne nowe traktaty i prawa, żeby powstrzymać powódź roszczeń i zapobiec fatalnemu pogorszeniu się stosunków Niemiec z ich wschodnimi sąsiadami.Obecne żądania roszczeniowe - tak niemieckie, jak żydowskie - są tylko szczytem góry lodowej. Jest znamienne, że kierownicy żydowskiego ruchu roszczeniowego zawarli między sobą zgodę, żeby nie kłócić się o już zdobyte fundusze, ale powiększać żydowskie roszczenia. Teraz z typową dla siebie hucpą dziennikarze żydowscy nawołują do połączenia sił żydowskiego ruchu roszczeniowego z roszczeniami niemieckimi.Bhatti cytuje bardziej ugodową wypowiedź niemieckiego adwokata w Berlinie Stefana von Raumera, że "lepiej nie szukać prawnych wybiegów i zawrzeć układ polityczny" wykluczający roszczenia (zarówno Niemców, jak i Żydów) wobec Polski. Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ma podstawy prawnej do zasądzania roszczeń na szkodę Polaków, jak gdyby Naród Polski był mniej pokrzywdzony niż Niemcy i Żydzi, zwłaszcza żyjący poza granicami Polski. Trzeba pamiętać, że w XX wieku na terenach zamieszkałych przez Polaków toczyły się niszczące bitwy I Wojny Światowej, inwazji bolszewickiej w latach 1919-1920 oraz II Wojny Światowej, wraz z ludobójstwem popełnianym na Narodzie Polskim przez Niemców. Od roku 1914 do 1945 zginęło więcej Polaków niż Żydów. Natomiast w skali światowej tragedia Żydów zamordowanych przez rząd niemiecki jest tylko małą częścią tragedii masowych mordów XX wieku, "wieku śmierci", podczas którego zostało zabitych ponad 200 milionów ludzi. Żydzi stanowili 2,5 procent tych ofiar.Żydowski ruch roszczeniowy chce, żeby chciwość zjednoczyła Żydów i Niemców przeciwko Polakom. Miejmy nadzieję, że rząd Niemiec więcej sobie będzie cenił dobre stosunki z Polską niż ustępstwa wobec żydowskiego ruchu roszczeniowego, który chce stworzyć wspólny antypolski front żydowsko-niemiecki w celu wysuwania niekończących się i do głębi niesprawiedliwych roszczeń Żydów i Niemców przeciwko Polsce.                                                                Aleksander Szumański "Kurier Codzienny" Chicago                                                                                     Tłumaczenie Józef Komarewicz  Dokumenty, źródła, cytaty:  Nathaniel Popper „The Jewish Daily Forward"; 6.08. 2004 r.        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:12)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
POLICJA ŻYDOWSKA
 ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB W KRAKOWIE Z ŻYDOWSKĄ LOŻĄ MASOŃSKĄ B'NAI B'RITH W TLEWkroczenie w dniu 6 września 1939 roku wojsk niemieckich do Krakowa zapoczątkowało trwającą do 18 stycznia 1945 roku niemiecką okupację miasta. Do momentu utworzenia Generalnego Gubernatorstwa(GG) dla zajętych obszarów polskich w GG w dniu 26 października 1939 roku, Kraków i jego mieszkańcy podporządkowani byli rygorom stanu wojennego i zarządu wprowadzonego przez okupacyjne władze wojskowe. Z chwilą przybycia do Krakowa Hansa Franka i objęcia przez niego urzędu Generalnego Gubernatora, Kraków zaczął pełnić funkcję stołecznego miasta w Generalnej Guberni oraz siedziby władz wojskowych i cywilnych. Frank miał z okupowanych ziem polskich uczynić prowincję, którą należało bezlitośnie wyeksploatować, czyniąc z niej rumowisko pod względem gospodarczym, społecznym, kulturalnym i politycznym. W myśl wytycznych Adolfa Hitlera GG miała stać się przede wszystkim rezerwuarem taniej siły roboczej. Tak wytyczone cele III Rzesza Niemiecka realizowała na okupowanych obszarach, a Frank i jego administracja szczególnie w Krakowie dążyli by stał się on godny miana „Uhr, deutsche Stadt Krakau”. W obronie narodowych imponderabiliów krakowianie prowadzili walkę wszelkimi możliwym sposobami i przy użyciu różnorodnych form. Zwalczano zatem Niemców i ich zarządzenia stosując bierny opór w ramach istniejących za zgodą władz niemieckich organizacji, podejmując czynną walkę w strukturach konspiracyjnych stworzonych przez Polskie Podziemie oraz w oparciu o spontaniczne patriotyczne zachowania krakowian, które nie mogą zostać ujęte w żadne ramy organizacyjne. Krakowianie, zrzeszeni w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, jak i niezrzeszeni, dokonywali różnych aktów samoobronnych, czy też sabotażowych wymierzonych w okupanta. Dla przykładu: zostało obrzucone granatami wnętrze krakowskiej kawiarni Cyganeria „nur für Deutsche” w wyniku czego zginęło według różnych szacunków od 7 do 10 niemieckich oficerów (w tej samej akcji uczestnicy rozwiesili flagi polskie na mostach i złożyli kwiaty pod pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim rynku.Zupełnie nieznana jest akcja Polskiego Podziemia AK na ul. Kopernika w Krakowie, której byłem świadkiem, gdzie został ostrzelany samochód Gestapo w wyniku którego zginęło kilku gestapowców, ale niestety zostało rannych trzech zamachowców, dwóch z nich ujęto i zastrzelono na miejscu, jeden uciekł, znany mi Kazimierz Dziadzic, syn bohaterskiej rodziny Dziadziców zamieszkałych przy ul. Zyblikiewicza 5 IV - klatka schodowa (gmach PKO) w Krakowie. Dziadzicowie znani byli z udzielania schronienia Żydom.Józefa Dziadzicowa z siostrą Genowefą i córką Lusią zostały wywiezione do niemieckiego obozu zagłady, ale przeżyły wojnę. Zamachowiec z ul. Kopernika Kazimierz Dziadzic był przechowywany i leczony na strychu ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie przez moją Matkę, która nazywała się Franciszka Pierowska - według fałszywej kenkarty wydanej przez Żegotę. Z moją Matką Franciszką Szumańska ukrywaliśmy sie u pp. Dziadzicow, ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie. Ja otrzymałem zaświadczenie. iż nazywam się Ryszard Wardyń.Do tego mieszkania w roku 1942 skierował nas major Franciszek Erchardt piastujący wówczas funkcję komendanta tzw. granatowej policji na Distrikt Galizien (1941–1944).Franciszek Erchardt był przyjacielem lwowskim moich rodziców. Piastował przed 1939 rokiem funkcję komendanta lwowskiej policji. Równocześnie był agentem polskiej "Dwójki" - II Wydział  – Ofensywny „A”. W naszym lwowskim mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej 4 zbierali się ludzie z "Dwójki" przychodząc w odwiedziny z kwiatami dla Mamy - Franciszek Erhardt, Marian Gzylewski z małżonką , Lurie z małżonką i inni, których nazwisk nie pamiętam. Moja Mama nie brała udziału w tych spotkaniach, tylko Tata. Czy mój Tata był w "Dwójce' tego nie wiem, Mama pytana przeze mnie nie miała takiej wiedzy, zaś Franciszek Erchardt, już w Krakowie, odpowiadał milczącym uśmiechem. Franciszek Erhardt został przez Niemców zamordowany na dworcu kolejowym, gdy przewoził "bibułę". Sylwetkę Franciszka Erhardta badał na moja prośbę członek Kolegium IPN Sławomir Radoń,z którym byłem zaprzyjaźniony,  niestety przedwcześnie zmarły.Po wojnie Kazimierz Dziadzic został skazany przez bierutowski sąd na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni i przynależność do AK. Franciszek Erchardt piastował wysoką oficerską funkcję w AK. Mieszkał przy ul. św. Gertrudy 2 w Krakowie, współpracował w zamieszkałym tam Adamem Korpakiem i jego matką Heleną Korpakową. W mieszkaniu tym udzielali oni przejściowego schronienia Żydom, najczęściej zbiegłym z krakowskiego getta i współpracowali z „Żegotą” (Radą Pomocy Żydom). Oglądałem udostępnione mi przez moją Matkę fałszywe kenkarty (niemieckie dowody osobiste), jak również autentyczne metryki chrztu rzym. – kat. wydawane przez polskich kapłanów z Krakowa i ze Lwowa „dopasowane” do fałszywych dowodów tożsamości. Pełna dokumentacja dla ukrywających się Żydów na „aryjskich papierach” wydawana była przez „Żegotę”, staraniem m.in. wspomnianego Franciszka  Erchardta, Adama Korpaka, Helenę Korpakową i  zbiegłego z krakowskiego getta bohaterskiego Żyda prof. Juliana Aleksandrowicza – „Dra Twardego”.Franciszek Erchardt jak wspomniałem zginął zamordowany przez Gestapo, które ujęło go na dworcu malej stacji kolejowej pod Krakowem z "bibułą".W latach 2005 - 2010 przyjaźniłem się z dr Sławomirem Radoniem  - członkiem kolegium IPN.Sławomir Radoń (ur. 8 stycznia 1957 w Biertowicach, zm. 15 lutego 2011 w Krakowie – polski historyk, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych (2006–2011).Dr Sławomirowi Radoniowi ujawniłem całą znaną mi historię o Franciszku Erchardzie ważnej postaci Polskiego Państwa Podziemnego, który uratował nam życie, z prośbą o zajęcie się historią tej postaci. Niestety dr Sławomir Radon zmarł przedwcześnie.Konfidentami SB byli znani krakowscy adwokaci, Żydzi, Maurycy Wiener, Karol Buczyński, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcą Goldą , sędzią Korbielem i innymi sędziami, z Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami Kazimierzem Buchałą i Tadeuszem Hanauskiem tajnymi współpracownikami SB na UJ. ŻYDOWSKA LOŻA WOLNOMULARSKA B'NAI B'RITHhttps://www.salon24.pl/u/aleszum/757514,atak-masonerii-na-polski-kosciol,14Działalność żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith została zawieszona dekretem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego z dnia 22 listopada 1938 roku.Zadziwiać więc może reaktywacja w 2007 roku  żydowskiej loży wolnomularskiej B'nai B'rith, której inicjatorką była krakowska lekarka psychiatra prof. dr med. Maria Orwid, Żydówka, uratowana  jak wielu Żydów ze zbrodni  Holokaustu ucieczką z getta przemyskiego, masonka i feministka, organizująca marsze równości, a przed 1989 r. wspierana przez KW. PZPR i Podstawową Organizację Partyjną PZPR (POP PZPR) przy Akademii Medycznej w Krakowie , której I sekretarzem była lek. med. Ewa Hołowiecka zatrudniona jako asystent w Katedrze Higieny krakowskiej Akademii Medycznej. Prof. med. psychiatra Maria Orwid, była asystentką prof. Kępińskiego lub Brzezickiego w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ona też reaktywowała jak wspomniałem żydowską lożę masońską B'nai B'rith przy ścisłej współpracy z oszustką lek. med. Ewą Hołowiecką, pierwszym  sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, lektorką partyjną w krakowskiej Akademii Medycznej.Oszustwa tej działaczki partyjnej polegały oczywiście na "kasie". Będąc w Polskiej Akademii Nauk sekretarką prof. Juliana Aleksandrowicza (Dr. "Twardego" AK) w komisji lekarskiej do badania przyczyn chorób nowotworowych przez lata nie wypłacała należnych świadczeń pieniężnych pracującym w tej komisji lekarzom.W końcu po latach sprawa popełnianych kradzieży pensji lekarskich  na wleleset tysięcy złotych się wydała. Sprawa trafiła do ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej  i z polecenia z-cy prokuratora wojewódzkiego Goldy *(również oszusta i złodzieja) została umorzona.Sekretarz POP PZPR przy Akademii Medycznej w Krakowie lek. med. Ewa Hołowiecka pisała listy do aresztowanego polskiego patrioty uwięzionego w krakowskim więzieniu  przy ul. Montelupich i wiedząc, że listy cenzurowane  są przez prokuratora Józefa Skwierawskiego ubowca pisała dosłownie: "....nie pomogą twojej matce łapówki wręczane prokurator Krystynie Pałkównej...".(Krystyna Pałkówna , Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze ).Oświadczyła matce owego aresztanta, iż za 30 tysięcy złotych jej syn wyjdzie na wolność, kradnąc oczywiście te otrzymane na "uwolnienie" pieniądze.W okupowanym przez Niemców Krakowie ukazywał się dziennik „Goniec Krakowski”. Na początku 1943 roku na ostatniej stronie tej gazety ukazał się wiersz którego pierwsze litery następujących po sobie wersów stwarzały hasło: „Polacy Sikorski działa”. Nieznany jest autor utworu i pomysłu, ani nazwiska bohaterskich drukarzy z krakowskiego gmachu przy ul. Wielopole, natomiast wiem, iż pomysłodawcą tego druku był major granatowej policji Franciszek Marian Erchardt. Numer tej gazety znajduje się niewątpliwie w archiwum krakowskiego „Dziennika Polskiego”.Podstawową formą walki z okupantem niemieckim podjętą przez społeczeństwo Krakowa była akcja czynna prowadzona przez Polskie Podziemie Niepodległościowe. Już od pierwszych dni po wkroczeniu oddziałów niemieckich i pojawieniu się administracji okupanta, zaczęły powstawać organizacje konspiracyjne, stawiające sobie za cel walkę „z nowymi porządkami” wprowadzanymi przez agresorów. W Krakowie walkę prowadzono wszelkimi dostępnymi metodami: od sabotażu, bojkotu, poprzez propagandę, do walki zbrojnej włącznie. Kraków – przed wojną centrum polskiej kultury i nauki, siedziba Dowództwa Okręgu Korpusu - dysponował zarówno tradycjami wojskowymi i zapleczem intelektualnym zdolnym podjąć ciężar tworzenia, prowadzenia i kierowania konspiracyjnymi strukturami odradzającego się na emigracji i w podziemiu państwa polskiego. Tworzyły się zatem w Krakowie konspiracyjne organizacje wojskowe: powstające na bazie przedwojennych partii politycznych oraz pozostające poza tymi strukturami partyjnymi. Partie w oparciu o swe „wojskówki” obok walki zbrojnej z okupantem chciały w podziemiu realizować również cele partyjno-polityczne.Do końca grudnia 1939 roku na terenie Krakowa podjęły działalność konspiracyjną, m.in.: Polska Organizacja Bojowa (POB), Tajna Armia Polska (TAP), Unia, Związek Czynu Zbrojnego (ZCZ), Wojskowa Organizacja Krakowa (WOK), „Racławice”. Wszystkie one włączyły się w struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bezpośrednio lub etapami, tak jak POB, która weszła najpierw w skład Wojskowej Organizacji Wolności „Znak”, by w styczniu 1943 roku ostatecznie podporządkować się AK. Hasłem do rozpoczęcia „podporządkowania” konspiracji w Krakowie były wytyczne gen. M. Karaszewicz-Tokarzewskiego i misja mjr Feliksa Ankersteina „Olgierda” (b. z-cy szefa Wydziału Specjalnego Oddziału II Sztabu Głównego WP) przybyłego 7 listopada 1939 roku do Krakowa. Przywiózł on ogólne wytyczne dla dywersji w Kraju, które stały się podstawą do procesu ujednolicenia organizacji konspiracyjnych i koordynowania działań przeciw okupantowi. Jednak wiele organizacji konspiracyjnych wojskowych znalazło się poza tym procesem mniej lub bardziej z własnego wyboru, tworząc kolejne struktury podziemne. Powstała w grudniu 1940 roku Komenda Obrońców Polski utworzyła inspektorat obejmujący działaniem obszar GG z czterema okręgami (krakowski, kielecki, lubelski i warszawski). Nie zdołała rozwinąć jednak szerszej działalności. Natomiast Wojskowa Grupa Nadwiślańska, założona w maju 1940 roku przez Tadeusza Fedorowicza „Ran” i Jana Kubina organizacyjnie podporządkowała się w lutym 1941 roku Wojskowej Służbie Ochrony Powstania (WSOP), zachowując jednak pełną autonomię. W 1942 roku formacja ta przekształciła się w Zbrojne Pogotowie Narodu (ZPN). Komendantem Okręgu Kraków ZPN po wcieleniu Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej (WGW) został Jan Kubin „Jasio”. (dotychczasowy d-ca Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej), natomiast, komendantem miasta Krakowa z ramienia ZPN, został „Orlik”.GESTAPOKto pierwszy posłużył się nazwą: Gestapo?Hans Berndt Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twierdzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzędnik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy Ge/ heime / Sta / ats / po / lizei - Tajnej Policji Państwowej.Nikt wtedy zapewne nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzędziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitlerowskich paladynów, uzna Gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: "wygląda tak, jakby układała go ręka szatana".Kiedy Gestapo powstawało, w III Rzeszy Niemcy sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej "tysiącletniej Rzeszy". Ale historia hitleryzmu niemieckiego zaczęła się już o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii NSDAP w 1919 roku, aby poprzez walkę, euforię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka - Adolfa Hitlera. Był on Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym perspektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego - bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wówczas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera?Nazwisko - Hitler pojawiło się później, kiedy Maria Schiclgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler dorósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem.Krakowskie struktury Gestapo były silnie rozbudowane. Dla konspiracji i Ruchu Oporu największe zagrożenie stawiała gestapowska agentura niezmiernie silnie rozbudowana i wielce pomocna krakowskiej siedzibie Gestapo przy ul. Pomorskiej."TEODORA DUŻEGO"ŻYWOT KRAKOWSKIRzadko się mówi i pisze o tym człowieku, pomimo, że żyją w Krakowie ludzie, którzy znali go i pamiętają przejawy jego zdziczenia. Koledzy z Sicherheitspolizei nazwali go „Teodorem Dużym”. Jego prawdziwe nazwisko to Rudolf Körner. Zawodowy policjant drezdeńskiej Sicherheitspolizei przybył w 1939 roku do Krakowa z gronem kolegów dla spełnienia misji agenturalnej. Doświadczenie wyniesione w pracy w drezdeńskiej policji szybko zapewniło mu mocną gestapowską pozycję. Był wśród tych agentów którzy ściśle współpracowali z Pomorską. O jego agenturalnej działalności pisała Jadwiga K. B. z Nysy na początku 1945 roku.ŻYDOWSCY KOLABORANCIAutorka listu poznała Körnera w krakowskiej melinie jego żydowskich współpracowników. Wspomnienia Jadwigi K. B. są sugestywne. Zapamiętała Körnera jako rasowego Niemca. Wysoki, łysawy blondyn, oczy trochę bawole i torby pod oczami. Życie Körner miał urozmaicone, mieszkał w gmachu Gestapo, gdzie odbywały się jego spotkania z żydowskimi konfidentami oraz ich werbunki. Kiedyś, gorącym latem wypatrzył Körnera patrol Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) – wydzielony pion organizacyjny Armii Krajowej - gdy płynął kajakiem Wisłą od klasztoru Norbertanek w stronę Wawelu. Wówczas towarzyszyła mu piękna kobieta, ani żona, ani żadna ze znanych już podziemiu agentek. Czasami odwiedzała go w Krakowie jego żona, ale najczęściej odwiedzały go inne kobiety, najczęściej szły z nim do łóżka piękne młode Żydówki, agentki Gestapo. Do dzisiaj nie udało się precyzyjnie ustalić z kim Körner pracował w swoim tzw. podreferacie agenturalnym. Znane jest nazwisko m.in. Willi Rommelmanna z Weimaru. „Wsławił” się tam odrażającym postępkiem wprowadzając do swojego mieszkania młodą, piękną Żydówkę, którą zgwałcił i następnie zastrzelił.Podziemie rzuciło dowódcom gestapowskiej agentury wyzwanie: wiemy o was wszystko!OTO NAJGŁOŚNIEJSZY DOKUMENT„Goniec Krakowski” numer 282 z 1 grudnia 1943 roku, drukowany w Wieliczce i sprzedawany na ulicach Krakowa po 25 groszy. W rubryce „Nauka i wychowanie” inserat: „Listę konfidentów Gestapo, wydanie II znacznie poszerzone wraz z życiorysami sławnych mężów z Pomorskiej 2 zaopatrzone w liczne ryciny, fotografie oraz podobizny autografów, dostarcza członkom organizacji podziemnej – Kierownictwo Walki Podziemnej”. Np. rejestr nazwisk na literę „S” wynosił aż 126 pozycji. Czy blady strach padł na Gestapo? Oczywiście nie. Ale strach padł i to potężny na istniejącą żydowską agenturę. Znane było wykonywanie wyroków śmierci na  konfidentów przez struktury Polski Podziemnej. Jednakże agenci, najczęściej młode Żydówki wyzbyte były moralnych zasad, stając się skrajnie niebezpieczną kategorią agentów. Niektóre Żydówki działały zuchwale, niemal półjawnie, jakby gardząc życiem. Ich nazwiska notowano w meldunkach podziemia, pojawiały się również w podziemnym „Gońcu Krakowskim” w formie ogłoszeń:„Młode, przystojne Polki, z zawodu agentki Gestapo, pragną zawrzeć znajomość z członkami organizacji podziemnej”. Tu padają nazwiska nie polskie: Anna Fischer, Franciszka Eder, Elżbieta Buchholz, Irma Planicer, Helena Roth".Inny tekst „Gońca Krakowskiego”: „cztery przystojne Polki, dobrze sytuowane, znające doskonale fach konfidencki, pragną poznać panów z przeszłością konspiracyjną: Maria Fiedler, Urszula Telekiel, Charlotta Norban i Karola Erdman”.W kawiarni „Ziemiańska” w Krakowie przy ul. Mikołajskiej spotykała się grupka żydowskich kobiet i mężczyzn współpracujących z Gestapo, niemal oficjalnie. Dla Körnera w jesieni 1942 roku pracowało już ok. 25 żydowskich agentów, wśród których wybijały się takie postaci jak: Diamand, Burner, Spitz (ojciec), Stefa Brandstaetter, czy też Barbara  Schmeidel, ranna podczas zamachu w kawiarni „Ziemiańska”.W jednej z teczek archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie znajduje się dokument zatytułowany:„SPRAWA REZYDENTURY ŻYDOWSKIEJ".Pokój w którym mieli melinę żydowscy konfidenci był czymś pośrednim pomiędzy kawiarnią, a mieszkaniem. Ciężar rozpracowania niebezpiecznej agentury przejął kontrwywiad podziemia. Oto fragment raportu z dnia 3 lipca 1943 roku:„W wyniku prowadzonych wywiadów ustalono, że przy ul. Sławkowskiej 6 czterech osobników zajmuje pokój nr 2 na I piętrze i nr 10 na III piętrze dwa pokoje. Wszyscy czterej są niemeldowani, a wywieszone wizytówki są fałszywe. Są to agenci Gestapo Żydzi: Julian Appel, Mieczysław Bilewski, lub Biełewski, Marian Diamand oraz Żydówka Stefania  Brandstaetter. Obok na marginesie dopisek ołówkiem: „wszyscy czworo (…) są czynnymi członkami Gestapo uzbrojeni stale. Ostatnio dołączył do nich piąty Żyd, nazwiska nie ustalono”.Rezydentura żydowskich agentów działała do sierpnia 1944 roku. Wtedy nastąpiła ich likwidacja.Agentami Gestapo byli również policjanci żydowscy w gettach. (Jüdischer Ordnungsdienst dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani). Agentem Gestapo był krakowski adwokat Karol Buczyński żydowski policjant w getcie, po wojnie agent SB podobnie jak żydowski adwokat Maurycy Wiener. Współpracowali oni ściśle z prokuraturami wojewódzkimi w Krakowie, Gołdą, Rekiem, Skwierawskim, czy też z sędzią Sądu Wojewódzkiego Korbielem, za pieniądze umarzając rozmaite przestępstwa, donosząc również na opozycję.Oto krótko spisana historia żydowsko – konfidenckiej grupy działającej w Krakowie w latach wojny, gdy Niemcy masowo uśmiercali Żydów. Tekst nie wyczerpuje wszystkich źródeł świadczących o ogromie zdrady i kolaboracji, które wystąpiły właśnie w Krakowie, obok starych synagog i świętych miejsc Żydów.Opracowanie  Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.        
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

DYREKCJA MUZEUM AUSCHWITZ ZAKAZUJE ŚPIEWANIA POLSKIEGO HYMNU POD ŚCIANĄ ŚMIERCI

$
0
0
Ilustracja: 
zbrodnie
DYREKCJA MUZEUM AUSCHWITZ ZAKAZUJE ŚPIEWANIA POLSKIEGO HYMNU POD ŚCIANĄ ŚMIERCIPodczas obchodów rocznicy wysłania pierwszych Polaków do obozu koncentracyjnego Auschwitz doszło do zgrzytów i incydentów. Według relacji uczestniczki obchodów Joanny Płotnickiej, Polakom zabroniono wniesieniana teren dawnego obozu polskich flag na drzewcach. „Były takie sytuacje, że te flagi były zdzierane z drzewców”.W piątek 14 czerwca przypadała 79 rocznica wysłania przez Niemców pierwszych Polaków do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Jest ona obchodzona jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych. Tegoroczne obchody zostały zainaugurowane Mszą Św. w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach, podczas której homilię wygłosił biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel. Podkreślił w niej, że jeśli obóz Auschwitz „był fabryką śmierci, to równocześnie można mówić, że ten obóz stał się manufakturą świętości”.Po południu złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą pierwszy transport, znajdującą się na budynku Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Oświęcimiu oraz przed Ścianą Straceń w byłym niemieckim obozie Auschwitz. Podczas uroczystości doszło jednak do incydentów. Andrzej Sznajder, historyk IPN z Katowic poinformował, że ich organizatorzy, czyli Muzeum Auschwitz-Birkenau, „nie widzieli potrzeby odśpiewania hymnu RP” przy budynku dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego (obecnie PWSZ im. rtm. Witolda Pileckiego - red.. w czym „wyręczyły ich Rodziny Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych”. Muzeum twierdzi, że Hymn Polski został odtworzony i odśpiewany przez uczestników w Miejscu Pamięci. Również ministerstwo kultury zaznaczyło, że zapalenie zniczy przy Ścianie Śmierci w Miejscu Pamięci, gdzie wcześniej odegrano polski hymn, było „kulminacyjnym punktem wieńczącym obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady”. Pojawiły się też informacje o innych incydentach. Polaków, którzy chcieli oddać hołd polskim ofiarom niemieckiego obozu koncentracyjnego, nie pozwolono wejść z polskimi flagami na drzewcach. W siecipojawiło się nagranie, na którym widać strażników uniemożliwiających kobiecie wniesienia polskiej flagi. Joanna Płotnicka, córka, wnuczka i prawnuczka polskich więźniów niemieckich obozów, w relacji dla Mediów Narodowych powiedziała, że uczestnikom zabroniono wniesienia na teren dawnego obozu polskich flag na drzewcach. – Były takie sytuacje, że te flagi były zdzierane z drzewców.Pomimo protestów ludzi tłumaczących, że idą złożyć hołd pod Ścianę Śmierci, a nie się nimi bić. Niestety, nie udało się tego wytłumaczyć – powiedziała Płotnicka. Dodała, że przez te utrudnienia rozpoczęcie uroczystości opóźniło się. Według jej relacji, kolejnym zgrzytem było zatrzymanie przez ochronę samochodu, który przywiózł kwiaty i wieńce - jak zaznaczyła, jedyne, które oficjalnie złożono pod Ścianą Śmierci.Samochód został następnie odholowany przez policję. Powodem było to, że znajdowały się na nim napisy: „Niemieckie obozy śmierci”, „Polska to nie Polin”, a także przekreślona swastyka". Podobnie postąpiono z innym samochodem z napisem „Stop antypolonizmowi”, zatrzymanym razem z kierowcą. W tym pojeździe przewożono wielką, 10-metrową polską flagę, przez co nie dostarczono jej na czas na uroczystość. Ostatecznie, już po zakończeniu oficjalnej części obchodów, udało się wejść z nią na teren byłego obozu. Płotnicka zaznaczyła też, żeprzedstawiciele Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich, którzy przez lata organizowali piątkowe święto i faktycznie wywalczyli, by było ono obchodzone, od 2016 roku są wykluczani przez dyrekcję Muzeum Auschwitz z organizowania obchodów. Kierownictwo placówki jakiś czas temu zdecydowało też, że odprawiana z tej okazji przez lata Msza św. nie może mieć miejsca na terenie dawnego obozu. Zdaniem Płotnickiej, dyrekcja Muzeum Auschwitz zakazuje też wykonywania polskiego hymnu pod Ścianą Śmierci. To jednak ostatecznie się powiodło. Po południu, gdy wspólnie z innymi uczestnikami i przedstawicielami różnych organizacji ponownie chciano odśpiewać Hymn Polski, uczyniono to już przez zamkniętą bramę. Nie wpuszczono ich do środka, tłumacząc, że Ściana Śmierci jest„strefą ciszy”.                                   Aleksander Szumański "Radio Pomost" ArizonaŹródła:https://evibe.me/11241-Radio-Pomost
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:11)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHA. HISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHAHISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIEBezpośrednio po wkroczeniu Niemców do Lwowa po 22 czerwca 1941 roku błyskawicznie utworzona policja ukraińska z batalionem ukraińsko - niemieckim "Nachtigall", wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Polaków i Żydów) urządziła w lwowskim więzieniu Brygidki kilkuset Żydom i Polakom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swą prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca 1941 roku, wśród lwowskich bolszewików wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwłaszcza część wojska, milicja i NKWD powróciły. Można więc mówić o drugiej okupacji Lwowa. Okres pod koniec 1944 roku  historycy uważają za początek drugiej okupacji Lwowa przez Sowietów, praktycznie zaś była to jednak trzecia okupacja sowiecka miasta Lwowa.Przez kilka dni po ucieczce bolszewików ze Lwowa panowała anarchia, Niemcy zaś stojąc jeszcze w przemyskim Zasaniu wcale się do Lwowa nie spieszyli. NKWD orientując się w tych poczynaniach do Lwowa powróciło, głównie po to, aby wymordować resztę lwowskich więźniów.W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wierząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąganiem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteligenci. Tych wszystkich, których powracający funkcjonariusze NKWD zastali w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych. Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka lwowskich Polaków i Żydów. Niedługo po wkroczeniu Niemców do Lwowa, 4 lipca 1941 roku niemiecko - ukraiński batalion "Nachtigall" wymordował 45 polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej, Wzgórzach Wuleckich we Lwowie. Niemiecko - ukraińska machina zbrodnicza mordowała tak Polaków jak i Żydów, zresztą nie tylko we Lwowie, ale i na całych Kresach Południowo - Wschodnich i Małopolsce Wschodniej II Rzeczypospolitej.Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bolszewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski super szpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwiestiach" i „Prawdzie" zaczęły się ukazywać artykuły wychwalające skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - znając programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim pojawiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Generalnym Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich najzdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Sowiecki.Wróćmy do lwowskiego Holokaustu, zresztą nie tylko lwowskich Żydów, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkraczając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było 1 września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z Generalnego Gubernatorstwa. Kiedy hitlerowcy opuszczali Lwów w r. 1944 we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukrywanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, czasem antyhitlerowców, działających dla Wehrmachtu, np. szyjących mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).Metody mordowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik, albo w obozie przy ulicy Janowskiej zwanym Uniwersytetem Zbirów, lub w jego sąsiedztwie. Wymordowanie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut, wśród męczarni spowodowanych dusznością.Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udzielenia pomocy Polakom, czy też Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w stosunku do Polaków i Żydów we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.Zagadnienie to dotyczy zresztą wszystkich totalitaryzmów. Rozmawiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami milicji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, prostakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem, że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich sowieckiej  hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zacofanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetknięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko bogaczom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztaczanymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Polacy i Żydzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.Upór, z którym hitlerowcy to swoje Ausrottung postanowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wansee (ostateczne załatwienie sprawy żydowskiej przez samego Hitlera) przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczonej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transportowy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przed hitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu, ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hitlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znaleziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii ( słynna "Victoria" malowana na elewacjach kamienic) na wszystkich frontach w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród niemiecki.Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wzajemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że pewna ich część wybrała  współpracę z Gestapo. Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał – Judenrat (Gmina  żydowska), który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników Judenratów od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.Widziałem w getcie przemyskim również policjantów żydowskich uzbrojonych jedynie w pałki gumowe, którymi maltretowali ziomków, również dzieci, niejednokrotnie raniąc ich dotkliwie.. Opisuje to szczegółowo Hannah Arendt wybitna historyczka żydowska, w pracy „Eichmann w Jerozolimie”, jak również Emanuel Ringelblum historyk żydowski, patron Żydowskiego Instytutu Historycznego, w nigdy nie zapomnianej pracy „Kronika getta warszawskiego”.Dla ułatwienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy masowy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowanych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytuacji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w getcie, przy pomocy zbrojnej Armii Krajowej z męstwem Żydowskiego Związku Wojskowego. Ale we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała położenie Żydów, ale mimo tego Polacy Żydów ukrywali, pomimo pamięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez żydowską młodzież we Lwowie.Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warszawy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów (szmalcowników). Delegatury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawały na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i niełatwo było do nich się dobrać.Tak więc lwowski Holokaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerowskim władcą Francji.Należy zawsze pamiętać, iż kultura Polski wiele zawdzięcza lwowskim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeld, polonista Kleiner, prawnik Maurycy Allerhand; neurolog Rothfeld - Rostowski, filolog Auerbach, kompozytor Koffler, malarz Lille - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sędziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do rozwoju miasta Semper Fidelis - Zawsze Wiernego Lwowa. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wiceprezydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajes, redaktor naczelny patriotycznej gazety żydowskiej „Chwila”, pisma odwrotnie proporcjonalnego do obecnej ogólnopolskiej żydowskiej „Gazety Wyborczej”, bardziej nienawidzącej Polski, Polaków, polskości i Kościoła rzymskokatolickiego, niż słynne amerykańskie lobby żydowskie.Byli też wśród Żydów kolaboranci z Gestapo, głównie w Judenratach utworzonych gett. Przy ich pomocy Niemcy zgładzili znacznie więcej Żydów niż mogli uczynić to sami. Żydowscy konfidenci we Lwowie posiadali legitymacje umożliwiające im poruszanie się poza murami getta, co stało się postrachem dla Żydów ukrywających się na tzw. aryjskich papierach.Holocaust całkowicie zlikwidował również tę część ludności Lwowa która była jego chlubą, jak wyżej wymienieni. W obecnej  chwili (rok 2015) Żydzi w 75 procentach stanowią władze Ukrainy po majdańskich rozruchach, a ci którzy pozostali przy życiu i ich potomkowie  nie odgrywają tam żadnej roli, co stanowi paradoks, iż są obiektem ekscesów antysemickich, banderowskich partii politycznych i samego prezydenta Żyda Walzmana Petro Poroszenkę. Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury, Przedmurza chrześcijańskiej Europy.Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie językiem żydowskim (jidysz) , ukraińskiego w ogóle nie używali, często mówiąc również gwarą tzw. szmoncesem.Szmonces wniósł bardzo wiele do polskiej kultury, czego wyraźnym przykładem jest kabaretowy „Sęk” Konrada Toma prezentujący ów tekst m.in. w kabarecie Dudek przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Proszę posłuchać, szczerze polecam: http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s (link is external)10 sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli wielką akcję likwidacyjną getta lwowskiego, będącego jedną z największych zamkniętych dzielnic żydowskich w okupowanej Europie. Do 23 sierpnia do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 50 tys. Żydów.„Akcja likwidacji getta, z niewielką przerwą, trwała dwa tygodnie. W ciągu tych (...) dni i nocy naziści oraz ich pomocnicy z policji żydowskiej i ukraińskiej polowali na swe ofiary jak doświadczeni myśliwi. Wyciągali je z domów, starannie ukrytych schowków, piwnic, poddaszy i wywozili na stację Kleparów, ładowali do wagonów i odprawiali do komór gazowych lub na rozstrzelanie” – pisał o eksterminacji lwowskich Żydów Jakub Honigsman. („Zagłada Żydów lwowskich”). LWÓW ZDOBYTYLwów - znajdujący się od 22 września 1939 r. w rękach sowieckich - został zdobyty przez Niemców 30 czerwca 1941 r. W chwili zajmowania miasta przez wojska niemieckie przebywało w nim ponad 160 tys. Żydów.Już w pierwszych dniach po zajęciu Lwowa Niemcy zaczęli represjonować ludność żydowską (pierwszy pogrom Żydów urządzono 2 lipca). Rozgłaszano, że lwowscy Żydzi zamordowali wiele tysięcy więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców), za których śmierć w rzeczywistości odpowiedzialność ponosili funkcjonariusze NKWD.Żydów bito i mordowano, rabowano ich majątek, nakładano na nich ogromne kontrybucje, palono synagogi i demolowano należące do nich sklepy. Niemcy posuwali się również do świętokradztwa, dewastowali żydowskie cmentarze i zmuszali Żydów do używania macew do budowy chodników miejskich.W połowie lipca 1941 r. władze niemieckie nakazały Żydom noszenie żółtej gwiazdy Dawida na ramieniu; wprowadzono także obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku 14-60 lat. Ograniczono prawa Żydów w zakresie korzystania z miejskiej przestrzeni publicznej, środków transportu i instytucji kultury.Dna 22 lipca 1941 r. utworzono lwowski Judenrat, na czele którego stanął adwokat Józef Parnas (został zamordowany w październiku tego roku za odmowę wysyłania Żydów do obozów pracy). Trzy dni później wybuchły w mieście nowe, wyjątkowo krwawe zamieszki antyżydowskie, które przeszły do historii pod nazwą „Dni Petlury” (od nazwiska Symona Petlury, prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1919-1926). Przez kilka dni wymordowano ponad 2 tys. Żydów.„Ulice miasta przedstawiały żałosny widok. Przez na wpół opustoszałe ulice przeciągały gromadki wyrostków uzbrojonych w kije, siekiery, noże, łopaty, widły, bijąc w niemiłosierny sposób każdego przechodnia wyglądającego na Żyda” – wspominał świadek wydarzeń Edmund Kessler. („Przeżyć Holocaust we Lwowie”)1 sierpnia 1941 r. obszar Generalnego Gubernatorstwa powiększył się o dystrykt Galicję (obejmował dawne województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Jego gubernatorem został Karl Lasch. Inną czołową postacią dystryktu był dowódca SS i policji gen. Fritz Katzmann, autor tzw. Raportu Katzmanna – dokumentacji zagłady Żydów galicyjskich.Jeszcze w 1941 roku powstały na terenie dystryktu ośrodki pracy przymusowej dla ludności żydowskiej: obóz Janowski we Lwowie oraz obozy w Winnikach, Ostrowcu, Kurowicach, Lackach, Drohobyczu, Jaktorowie, Borysławiu i Pluchowie.POWSTAJE GETTO6 listopada 1941 r. na mocy zarządzenia gubernatora Lascha w północno-zachodniej części Lwowa utworzono żydowskie getto (według innych źródeł getto miało powstać we wrześniu lub w październiku). W jego granicach znalazły się m.in. ulice: Zamarstynowska, Zniesienia, część Warszawskiej i Połtawskiej. Zamknięta dzielnica było położona blisko linii kolejowej Lwów-Tarnopol.W ciągu miesiąca w getcie miało zamieszkać obowiązkowo 136 tys. Żydów, z czego ok. 80 tys. musiało się tam przeprowadzić z „aryjskiej” części miasta. W dzielnicy żydowskiej panowały katastrofalne warunki egzystencji. Żydzi mieszkali w stłoczonych mieszkaniach, wielu z nich umierało z głodu, chorób (w getcie często wybuchały epidemie tyfusu) i wycieńczenia.Niemcy podzielili ludność żydowską na przydatną (zdolną do pracy) i nieprzydatną. Okupanci skrupulatnie kontrolowali zaświadczenia o pracy; ci, którzy ich nie posiadali, przeważnie, dzieci, starcy i kobiety, byli rozstrzeliwani lub wywożeni do obozów koncentracyjnych. Miejscem ich egzekucji były m.in. tzw. Piaski położone na Łyczakowie, na przedmieściach Lwowa.Jak pisał Kessler, grupy w składzie trzech osób, z reguły – jeden gestapowiec i dwóch ukraińskich żołnierzy SS, odzianych w czarne mundury i hełmy "przetrząsały domy, zabierały każdego, który wyglądem przypominał starca lub był niechlujnie odziany. W tych warunkach, w jakich Żydzi żyli, niejeden 30-letni mężczyzna czy kobieta przypominali starców”.Żydów represjonowano także w więzieniach znajdujących się w granicach dzielnicy żydowskiej: przy ul. Weissenhoffa i przy ul. Źródlanej.LIKWIDACJA GETTAPod koniec lutego 1942 r. Żydom zabroniono opuszczania getta pod groźbą kary śmierci. Właściwe przygotowania do ostatecznej eksterminacji Żydów rozpoczęły się w marcu, co było związane z początkiem Akcji Reinhardt, zaplanowanej przez nazistów zagłady Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa (za jej początek przyjmuje się likwidację getta w Lublinie rozpoczętą 16 marca 1942 r.).Podczas tzw. pierwszej akcji deportacyjnej z lwowskiego getta w marcu 1942 r. ok. 15 tys. Żydów miano skierować „do pracy przy osuszaniu bagien na Polesiu”, podczas gdy w rzeczywistości ich zamordowano. Akcje deportacyjne Żydów trwały także w kolejnych miesiącach, co było zapowiedzią generalnej likwidacji getta.Niemieckie patrole oraz współpracująca z nimi żydowska I ukraińska policja organizowały blokady uliczne. Policjantom pomagali członkowie SS i funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej.10 sierpnia rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna getta, "policjanci wdzierali się do budynków, wypędzali z nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Następnie zbierali ich w grupy i pod eskortą dowozili lub doprowadzali na stację Kleparów. Stały tam przygotowane wagony bydlęce” – pisał Honigsman.W jednym wagonie przebywało jednorazowo nawet 150 osób. Trudy podróży okazywały się mordercze dla wielu z nich. Miejscem docelowym transportów był niemiecki obóz zagłady w Bełżcu.EKSTERMINACJAPo wyładunku Żydów rozbierano i kierowano do komór gazowych w celu przymusowej „dezynfekcji”. „Ludzie stali jeden przy drugim: 700-800 osób na 25 metrach kwadratowych. SS - owcy stłoczyli ich jeden do drugiego, jak tylko było to w ogóle możliwe. Zamknięto drzwi, pozostali oczekiwali nago swej kolejki na zewnątrz. Ludzi mieli zabić spalinami silnika dieslowskiego. Silnik jednak nie zadziałał. [...] Dopiero po 2 godzinach i 49 minutach silnik zaczął pracować. Minęło jeszcze 25 minut. Teraz na pewno większość nie żyje. Widać to przez małe okienko, gdy na chwilę oświetlono komory. Po 28 minutach oddycha zaledwie kilka osób. W końcu po 32 minutach nikt nie żyje” – pisał w raporcie z sierpnia 1942 r. naoczny świadek mordów Żydów w Bełżcu, oficer SS Kurt Gerstein.Podczas akcji likwidacyjnej getta na śmierć do Bełżca wysłano ok. 50 tys. Żydów. Ci, którzy nie znaleźli się w transportach do obozu zagłady byli rozstrzeliwani na miejscu lub odsyłani do obozów pracy.Po akcji zmniejszono obszar zamkniętej dzielnicy żydowskiej; utworzono tzw. nowe getto zamykające się wzdłuż ulic: Zamarstynowskiej, Warszawskiej, Kleparowskiej. Na niewielkim obszarze zamieszkało wówczas 36 tys. Żydów.10 listopada getto przekształcono w zamknięty obóz pracy, tzw. Julag (Judenlager; istniał Julag A – dla robotników i Julag B – dla kobiet i dzieci) i oddzielono od reszty miasta ogrodzeniem. Komendantem obozu został sadystycznie usposobiony wobec Żydów oficer SS Josef Grzymek.Jesienią kontynuowano obławy i wywózki Żydów do Bełżca. Pod koniec 1942 r. we Lwowie znajdowało się ok. 24 tys. Żydów.Przez cały czas gestapo prowadziło akcję propagandową zachęcającą mieszkańców miasta do denuncjowania ukrywających się Żydów. Mimo że za pomoc w ich ukrywaniu groziła śmierć, wielu lwowiaków z rodzinami narażało swe życie, aby ich ratować. Wśród Polaków pomagających Żydów byli m.in. Julia Szczepaniuk, Zygmunt Frankowski i Włodzimierz Sokołowski. Żydów ukrywał także polski kanalarz Leopold Socha, główny bohater filmu Agnieszki Holland „W ciemności” (2011).W czerwcu 1943 r. Niemcy przeprowadzili ostatnią akcję wysiedleńczą w getcie. Natrafiła ona na niespodziewany opór. Podczas jego tłumienia Niemcy zamordowali lub wywieźli do obozów pracy przeszło 20 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich popełniło samobójstwo.Po likwidacji getta Lwów został ogłoszony miastem „wolnym od Żydów” (Judenfrei). Według Raportu Katzmanna do końca czerwca 1943 r. Niemcy zamordowali ok. 435 tys. galicyjskich Żydów.Żydowski ekonomista, badacz historii Galicji Wschodniej oraz społeczności żydowskiej na Zachodniej Ukrainie prof. Jakub Honigsman w pracy "Zagłada Żydów lwowskich (1941 - 1944 ) m.in. podaje :POCZĄTEK OKUPACJI NIEMIECKIEJ I SOWIECKIEJ. PIERWSZE POGROMY ŻYDÓW.22 września 1939 roku Lwów został zajęty przez Sowietów. Rok 1940 rozpoczął się obławami i aresztowaniami polskich i żydowskich działaczy organizacji politycznych. Taki los spotkał wiceprezydenta Lwowa i prezesa Żydowskiego Związku Obywatelskiego Wiktora Chajesa..Aresztowano i deportowano do ZSRS działaczy partii lewicowych - Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Polskiej Partii Socjalistycznej, miejscowych komunistów. Terror jaki wprowadziło NKWD objął wszystkie warstwy społeczne. Deportowano żydowskich posłów i senatorów - Michała Ringla, Zwi Hellera, Henryka Rosmarina i wielu innych. Deportowano z obszaru Ukrainy Zachodniej 64.583 żydowskich uciekinierów spod okupacji hitlerowskiej.Wśród aresztowanych i deportowanych byli też Żydzi lwowscy - ludzie nauki, kultury, żołnierze Wojska Polskiego zmobilizowani w sierpniu 1939 roku do walki z niemickim  okupantem. Wielu Żydów zostało zamordowanych przez NKWD w Katyniu i w innych miejscach zagłady. Wojna sowiecko - niemiecka rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. W dziewiątym dniu wojny o godzinie 4.00 nad ranem wkroczyły do Lwowa wojska niemieckie w towarzystwie niemiecko - ukraińskiego batalionu Nachtigall (Słowiki) oraz wyżsi oficerowie Gestapo i policji. Według ich instrukcji powołano policję ukraińską dla Lwowa i całego dystryktu. Wspólnie z niemieckimi  Sonderkommando 4a i 4b przeprowadzili aresztowania i pogromy. Niemieccy żandarmi i ukraińska policja  wyganiali Żydów z domów, zmuszali ich do czyszczenia ulic gołymi rękami lub własnymi ubraniami.. Bili ich przy tym żelaznymi prętami i pałkami. Do zabójstw niewinnych ludzi dochodziło w całym mieście. Wielu Żydów wymordowano na miejscu.30 czerwca 1941 roku  w budynku lwowskiej "Proswity" zebrali się przywódcy organizacji ukraińskich i ogłosili "Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego". oświadczając:" Odnowione ukraińskie państwo będzie ściśle współpracować z narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami( ...), które pod przywództwem Adolfa Hitlera stworzy nowy porządek na świecie (...)."Po kilku dniach hitlerowcy zlikwidowali ukraińskie organy rządowe założone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a ich działaczy aresztowali. Pomimo tego kolaboranci ukraińscy w dalszym ciągu kolaborowali z Niemcami.2 lipca 1941 roku wybuchł pogrom Żydów we Lwowie. Niemcy wraz z ukraińską policją zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórka lwowskich więzień na Łąckiego, do Brygidek, Pełczyńską, Jachowicza, gdzie ich katowano aż do śmierci. Ściany więzień dookoła podwórza, aż po pierwsze piętro oblane były krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałkami mózgu.Tego samego dnia rozlepiono na słupach ogłoszeniowych i lwowskie radio podało wiadomości, że w lwowskich więzieniach odnaleziono trupy Ukraińców i Polaków zamordowanych przez bolszewików i Żydów. Następnego dnia hitlerowcy zgromadzili na podwórkach więzień Ukraińców, Polaków i Żydów i pokazywali im zwłokipomordowanych w czerwcu 1941 roku przez NKWD. Zgromadzonych gapiów Niemcy poinformowali, że zrobili to Żydzi. Tłum skierował się więc do bicia Żydów. Część pobitych zmarła na miejscu.Podobne prowokacje urządzali Niemcy w wielu zajętych miastach Galicji Wschodniej. Doprowadziły one do wybuchu pogromów, które trwały cały tydzień. Tylko w samym Lwowie zabito 6 tysięcy Żydów. 4 lipca 1941 roku batalion ukraiński Nachtigall zamordował na stoku Góry Wuleckiej Wzgórzach Wuleckich 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni.Podobnie NKWD mordowała więźniów przed ucieczką ze Lwowa przed Niemcami, a krew z mózgami mordowanych więźniów widniała na ścianach otaczających podwórko lwowskich Brygidek, co sam widziałem po 22 czerwca 1941 roku.UTWORZENIE JUDENRATU"22 lipca 1941 r. decyzją komendanta wojennego gen. Rentza i starosty miasta dr Jurija Polanskiego powołano Radę Żydowską (Judenrat). Prawdopodobnie Polanski zaproponował, by przewodniczącym Judenratu został znany prawnik, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie został znany prawnik - Maurycy Allerhand, ale ten nie przyjął propozycji, argumentując, że jest stary i chory. Wówczas zaproponowano staroście adwokata od lutego 1937 do 1938 roku  komisarza rządowego gminy wyznaniowej żydowskiej, trzykrotnego prezesa zarządu żydowskiej organizacji filantropijnej B'nai B'rith (żydowskiej loży masońskiej dopisek A.S.), asymilatora, byłego oficera armii austro - węgierskiej dr Józefa Parnasa.  Za przyzwoleniem Niemców przekazano Judenratowi "autonomiczną" władzę nad żydowskimi mieszkańcami. W rzeczywistości  Judenrat stał się "organem wykonawczym hitlerowskiego aparatu zarządzania Żydami na podbitym terytorium" podporządkowanym niemieckiej policji i SS. Judenrat posiadał rozbudowaną strukturę zarządu. Składał się z około dwudziestu trzech wydziałów, sekcji i podwydziałów. Były to m.in. wydziały: Finansów, Opodatkowania, Socjalny, Zaopatrzenia , Pracy, Gospodarczy, Ochrony Zdrowia, Sanitarny, Prawniczy, Mieszkaniowy, Pogrzebowy i podwydział Rozdzielania Mebli (Möbelausteilungen). Przy przysiedlaniu Żydow do "odrębnej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej", czyli getta, najintensywniej pracował podwydział Rozdzielania Mebli i Wydział Zaopatrzenia z komisją Oszczędności i Podarunków tzw. Sachleistungskommission,którą Żydzi nazywali Raubkomission (komisja rabunku). Członkowie tej komisji rekwirowali z żydowskich mieszkań drogie meble, dywany, lustra oraz inne wartościowe przedmioty, a następnie wszystko przekazywali  jako daniny hitlerowcom. Rabowali też pracownicy wydziałów gospodarczych Judenratu. Powstanie Judenratu nie zapobiegło dalszym pogromom. Drugi pogrom, nazywany też "dniami Petlury" rozpoczął się rankiem 25 lipca 1941 roku z inspiracji hitlerowców, którzy ustanowili święto atamana ukraińskiego Symona Petlury, zabitego przez żydowskiego emigranta  w 1926 roku. Policja ukraińska i jej pomocnicy wdzierali sie do mieszkań żydowskich, okradali i zabijali niewinnych, przerażonych Żydów. Pogrom trwał do 28 lipca 1941 roku, ale najwięcej ofiar przyniosły dwa pierwsze dni., W pogromie zamordowano 2 tysiące Żydów. Wielu zostało aresztowanych i osadzonych w lwowskich więzieniach, przede wszystkim w więzieniu przy ul. Łąckiego, skąd znaczną część wywieziono wkrótce na Piaski ( obóz Janowski zwany Uniwersytetem zbiorów dopisek A. S,). I tam ich rozstrzelano. Kierownictwo Judenratu na czele z dr. Józefem Parnasem po tej zbrodni zwróciło się do lwowskich Żydów z wezwaniem do złożenia w kasie Judeenratu przy ul. Starotandetnej 2 pieniędzy i wszelkich kosztowności  w celu spłacenia nałożonej na Żydów kontrybucji wynoszącej 20 milionów rubli. W wezwaniu zaznaczono, że spłatę rozłożono na 2 raty. Pierwszą wynoszącą 10 milionów rubli musiano spłacić w banku miejskim do 2 sierpnia 1941 roku, a drugą do 6 sierpnia 1941 roku. Poinformowano też, że jeżeli kontrybucja nie zostanie spłacona w wyznaczonym terminie, władza przeprowadzi akcję represyjną. W tym czasie aresztowano ok. 2 tysiące Żydów, znanych i szanowanych obywateli miasta i uznano ich za zakładników. Resztę Żydów ogarnęła panika, każdy spieszył zanieść do kasy Judenratu jakąś sumę pieniędzy, złotą lub srebrną ozdobę, cenny przedmiot, a nawet rodzinną pamiątkę. Pomoc Żydom ofiarowali też przedstawiciele inteligencji polskiej. Bezinteresownie oddawali Żydom pieniądze, złoto, nie zważając na konsekwencje tych gestów. W ten sposób 2 sierpnia 1941 roku część kontrybucji została spłacona. POLICJA ŻYDOWSKA W GETTACH NIEMIECKICH W OKUPOWANEJ POLSCEUMSCHLAG (EMANUEL RINGELBLUM "KRONIKA GETTA WARSZAWSKIEGO" STR.  426 - 428).Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy) – nieistniejąca rampa kolejowa przy ulicy Stawki 4/6 w Warszawie, która wraz ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich do obozu zagłady w Treblince oraz obozów w dystrykcie lubelskim."Na tym warszawskim placu i na cmentarzu każdego dnia odbywały się egzekucje setek ludzi, starców, słabowitych, chorych. Zabijali na ogół tych wszystkich, którzy nie byli w stanie odbyć "podróży" do Treblinki. Tak było na początku akcji, później zaniechano tego. Obawiali się widocznie, aby wieści o tym nie dotarły do miasta, co mogłoby źle wpłynąć na ludność. Co najmniej 20 tysięcy ludzi zamordowano. którzy gnani głodem, rozpaczą,  beznadziejnością swej sytuacji nie mieli sił by walczyć dłużej. Nie mieli po prostu gdzie mieszkać - ich mieszkania przydzielono jakiemuś "szkopowi". Nie pozostało im nic innego jak pójść dobrowolnie na śmierć.  POLICJA ŻYDOWSKA"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała sie również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Obecnie mozg sili się nad rozwiązaniem zagadki, jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedzą, że wszyscy idą na rzeź. Niektórzy uważają, że każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu 300 tysięcy Żydów - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Inni zaś wskazują na to, że do policji poszli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelka cenę przetrwać ciężkie czasy i uważali, że wszystkie środki prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę, nawet kosztem życia wielu ludzi. . Nic dziwnego, że przy takiej pozbawionej wszelkich skrupułów postawie, która wyraźnie cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych do najniższych stopni policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia. Pozostaje przecież faktem, że w czasie wysiedlenia policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami zrabowanymi Żydom wespół z Ukraińcami. Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów. Niejedna kryjówka Żydów został "nakryta" w "aryjskich" częściach miasta przez policję żydowską i żydowskich kolaborantów Gestapo. Ofiary, które zniknęły z oczu Niemców wyłapywał policjant żydowski. W czasie marszu do wagonów, wielu Żydów, którym udało się szczęśliwie przedostać do miejsca, gdzie stali zwolnieni, zawlekali siłą z powrotem do wagonów policjanci żydowscy. W ten sposób dziesiątki, a może nawet setki Żydów, w ciągu tych dwóch godzin, policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo się podczas blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci zaciągali do wagonów lub do kolumny udającej się na Umschlag. Scena, którą widziałem na Dzikiej 3, w dniu , kiedy każdy policjant winien był dostarczyć pięć "łebków" pozostanie symbolem policji żydowskiej. Widziałem żydowskiego policjanta prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starszą kobietę, na ramieniu miał siekierę. Siekierą rozbijał mieszkania. Kiedy już był blisko Umschlagplatzu, gdzie stała straż, zawstydził się, zdjął z ramienia swój oręż - siekierę i niósł ją w ręku. W owych dniach widziano  przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabych konwojowali na rikszach.Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag.Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy "Kohna i Hellera" lub na zwykłe wozy ciężarowe. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na  śmierć.Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Ci, którzy pozostali przy życiu nigdy tego nie zapomną, trzeba będzie należycie to karać.ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHADo akcji wysiedleńczej przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne organizacje i grupy.Czołowe miejsce w owym poczcie zajmuje "Pogotowie Ratunkowe" Abrahama Gancwajcha osobników o amarantowych czapkach w getcie warszawskim, instytucja szalbiercza, która nie udzieliła pomocy ani jednemu Żydowi! Działalność tego "Pogotowia Ratunkowego" ograniczała się do sprzedawania za grube pieniądze legitymacji i amarantowych czapek owego "pogotowia". Zwalniały one - przy pomocy Abrahama Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami i darowiznami na kontrybucje. Mundur "Pogotowia Ratunkowego" dawał ponadto możność robienia rozmaitych afer i szantaży typu  sanitarnego, jak donosy np. o wypadkach, zachorowaniach na tyfus etc. Tak oto bandycka szajka  aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty  wysyłania Żydów na tamten świat . I ta właśnie żydowska szajka  Abrahama Gancwajcha wyróżniała sie wyjątkową brutalnością, okrucieństwem, nieludzkim postępowaniem i grabieżą. Czerwone czapki pokryły się czerwonymi plamami krwi, nieszczęśliwych, pomordowanych Żydów. Oprócz "Pogotowia Ratunkowego" Abrahama  Gancwajcha w zbrodniczych akcjach pomagali urzędnicy Judenratów.Ocena żydowskich władz getta warszawskiego przez ocalałych z pogromu Żydów:"Wiekopomna zdrada Rady Żydowskiej w Warszawie " pisał dr Szymon Datner " która się wyraziła w formie zgody na przeprowadzenie "wysiedlenia" pozostanie na zawsze obok zdrady żydowskiej służby porządkowej niezatartą plamą na honorze władz żydowskich getta".GETTO LWOWSKIEGetto lwowskie (niem. Ghetto Lemberg) – getto dla ludności żydowskiej we Lwowie zorganizowane przez okupacyjne władze hitlerowskie w czasach II wojny światowej.Spis powszechny z 1931 roku wykazał, że spośród  Żydów zamieszkujących Lwów, część z nich  posługiwała się na co dzień w mowie językiem żydowskim lub hebrajskim. 14 lipca 1941 niemiecki komendant wojskowy miasta wydał nakaz noszenia przez ludność żydowską białej opaski z błękitną gwiazdą Dawida. 22 lipca tego roku starosta miejski Hans Kujath ogłosił decyzję o powołaniu Judenratu.  Początkowo Niemcy chcieli powołać na to stanowisko profesora prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Maurycego Allerhanda, jednak po jego skutecznej odmowie, funkcję tę objął Józef Parnas. W skład Rady Żydowskiej weszli oprócz Parnasa również adwokat Adolf Rotfeld (wiceprzewodniczący), Henryk Landsberg, Edmund Szercer i lekarz Izydor Ginsberg (stan na jesień 1941).Pod koniec lipca władze niemieckie nałożyły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By skłonić ludność żydowską do uległości w spełnianiu żądań w dniach 25-28 lipca 1941 przeprowadzano pierwszy pogrom zwany wielką akcją, lub dniami Petlury ze względu na udział ludności ukraińskiej w mordzie. Zniszczono miejskie synagogi i cmentarze, a śmierć poniosło ok. 2 tys. Żydów. 28 lipca przewodniczący Judenratu wezwał  ludność do zapłacenia kontrybucji, zapewne nie przewidując  następnych milionowych roszczeń - wyłudzeń.Właściwa historia getta lwowskiego zaczyna się 18 września 1941, gdy gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej w północnej części miasta – na Zniesieniu (w innych źródłach pisze się o 7 września, 8 października lub 8 listopada). Do 15 grudnia 1941 ludność żydowska miała się przenieść do specjalnej dzielnicy - łącznie w jej granicach zgromadzono 136 tys. osób narodowości żydowskiej (wcześniej na terenie dzielnicy mieszkało 20-30 tys. lwowian). Podczas akcji przesiedleńczej zabito ok. 5 tys. Żydów.W październiku 1941 władze niemieckie zamordowały przewodniczącego Judenratu Józefa Parnasa za odmowę współpracy w dostarczaniu ludności żydowskiej do obozów pracy. Na stanowisko przewodniczącego powołano dr. Awrama Rotfelda. W tym samym miesiącu przy ul. Janowskiej utworzono obóz pracy (Uniwersytet Zbirów).W pierwszym roku władze niemieckie organizowały specjalne akcje, które miały doprowadzić do zmniejszenia się liczby ludności żydowskiej w getcie (m.in. akcje pod mostem, futrzana, przesiedlania, błyskawiczna).Akcja przesiedlania nastąpiła w marcu 1942, gdy wywieziono do Bełżca 15 tys. nieprzydatnych do pracy ludzi (tzw. element aspołeczny). Akcja błyskawiczna odbyła się 24 czerwca 1942 – w ciągu jednego dnia zabito od 6 do 8 tys. Żydów, którzy mieszkali poza granicami getta (za pozwoleniem władz niemieckich).W sierpniu 1942 miała miejsce z kolei tzw. wielka akcja – ok. 50 tys. Żydów wysłano do obozu w Bełżcu. Po tej operacji na terenie getta mieszkało już tylko 50 tys. Żydów.30 sierpnia 1942 generał Fritz Katzmann wydał rozporządzenie o zmniejszeniu obszaru getta – obejmowało ono teraz obszar ograniczony ulicami Zamarstynowską (od wschodu), wałem kolejowym prowadzącym od mostu na Zamarstynowskiej do ul. Tetmajera (od południa), ul. Tetmajera (od zachodu) i budynkiem na ul. Zamarstynowskiej 105 (od północy).Na początku września 1942 roku Niemcy dokonali pokazowego zabójstwa przewodniczącego Judenratu Henryka Landsberga oraz kilku innych jego członków – ciała powieszonych wystawione były przez kilka dni na widok publiczny.W listopadzie (lub we wrześniu teren getta otoczono żelaznym ogrodzeniem. W tym samym miesiącu Niemcy zorganizowali tzw. akcję listopadową, wywożąc do obozu janowskiego od 5 do 7 tys. Żydów. Na jesieni wybuchła w getcie epidemia tyfusu (codziennie umierało ok. 50 osób).W styczniu 1943 podjęto decyzję o przekształceniu dzielnicy w obóz pracy (tzw. Jüdische Lager, Julag) i poddaniu jej pod zarząd SS. Dalsze 10 tys. Żydów wywieziono do obozu koncentracyjnego. W dniach 30 stycznia – 4 lutego 1943 dokonano ostatecznej rozprawy z Judenratem zabijając jej ostatniego przewodniczącego Edwarda Eberzona.Ostateczna likwidacja getta dokonała się w dniach 1-16 czerwca 1943, gdy pozostałych przy życiu mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trakcie likwidacji getta doszło do trwającego dwa tygodnie powstania pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Po wywiezieniu mieszkańców do obozu janowskiego, Lwów został ogłoszony miastem wolnym od Żydów (Judenfrei, Judenrein).             Aleksander Szumański "Lwowskie Spotkania" Dokumenty, źródła, cytatty: http://historia.newsweek.pl/getto-we-lwowie--70-lat-temu-niemcy-rozpoczeli-likwidacje,94884,1,1.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_lwowskie http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zaglada-polakow-i-zydow-we-lwowie Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" wydawca "Czytelnik, Warszawa 1983 Jakub Honigsman ""Zagłada Żydów lwowskich" (1941 - 1944) wydawca, Żydowski Instytut Historyczny Warszawa, 2007  
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.4(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEM NIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGO

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEMNIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGOAutor dr Tomasz SommerMord popełniony przez Niemców w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku został wbrew faktom przypisany Polakom i wciąż funkcjonuje jako polska zbrodnia. Tymczasem na jaw wychodzi coraz więcej dowodów wskazujących, że śledztwo prowadzone przez prokuratora Radosława Ignatiewa z IPN celowo działało w kierunku zbagatelizowania przesłanek wskazujących na sprawstwo niemieckie. Jednym z aspektów takich działań jest interpretacja historii łusek, które znaleziono na miejscu zbrodni podczas przerwanej przez Lecha Kaczyńskiego ekshumacji, przeprowadzonej częściowo w 2001 roku. Gdy zespół ekshumacyjny poinformował o tych znaleziskach od razu zaczęła kampania prowadząca do takiego zinterpretowania ich pochodzenia, by przypadkiem nie można było wyciągnąć narzucającego się wniosku, że skoro są łuski – to na miejscu byli Niemcy. W dodatku ci Niemcy używali broni.Początek tej negacjonistycznej narracji znajdujemy już w wywiadzie, jakiego prowadzący ekshumację prof. Andrzej Kola udzielił latem 2001 roku dziennikarzowi “Rzeczpospolitej” Andrzejowi Kaczyńskiemu. Dziennikarz już w pierwszym pytaniu dotyczącym łusek starał się udowodnić, że wystrzelili je tam nie Niemcy…a przyniosły dzieci.:”-(Andrzej Kaczyński “Rzeczpospolita”). Proszę opowiedzieć o odkrytych przedmiotach. W marcu (2001 r. przypisek Red.) natrafiliście w stodole na cztery łuski karabinowe odpalone, skupione w jednym miejscu, co by wskazywało, że nie zostały wystrzelone w stodole, tylko przyniesione, na przykład w kieszeni, może przez dziecko. Znaleźliście też osobno jeszcze jedną nie wystrzeloną, czy tak? – (prof. Andrzej Kola) Nie. Jedna łuska, od mosina, znaleziona w narożniku stodoły, rzeczywiście była niewystrzelona; to mogła służyć np. do zabawy. A te cztery łuski znaleźliśmy w hołdzie ziemi z płytkiego rowu wykopanego w celu zlokalizowania podmurówki. Normalnie byśmy je pieczołowicie lokalizowali, analizowali miejsce, ale to był jednodniowy rekonesans. Dlatego nie mogę powiedzieć, czy pierwotnie te cztery łuski leżały obok siebie. Później, na przełomie maja i czerwca, gdy przekopaliśmy cały teren stodoły, łusek było dużo i też nie w jakimś charakterystycznym układzie. – Nie zostały wydobyte z grobu? – Owszem, były też łuski znalezione w mogile np. jedna od mauzera leżącego pod głową z pomnika Lenina. Należy je wiązać z wypadkami 10 lipca 1941r.Leżały na głębokości nie więcej niż 60 cm. Musiały dostać się tam wtedy, kiedy powstawał grób. Nie mogły tam zostać wciśnięte później. W grobie zewnętrznym ponad szczątkami w układzie anatomicznym , znaleźliśmy, odsiewając spalone kości od ziemi pocisk pistoletowy kalibru 9 mm. A właściwie był to tylko zewnętrzny płaszcz pocisku niezdeformowany. O czym to świadczy? Że został wystrzelony do człowieka i uwiązł w miękkiej tkance. Następnie tkanka spłonęła, a ołowiany rdzeń pocisku wytopił się. -Prokurator Lucjan Nowakowski z IPN uważa, że skoro większość znalezionych łusek była wykonana nie z mosiądzu, lecz ze stali, nie mogła być użyta w 1941 r.ponieważ Niemcy zaczęli je produkować dopiero w 1942 roku. – Mnie ta interpretacja nie przekonuje. Nie wyjaśnia na przykład z jakiej przyczyny tak znaczna liczba znalazła się w jednym miejscu. Pewna część łusek , tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939 r. Jak widać z tego fragmentu wywiadu od razu rozpoczęła się próba przesunięcia czasu  wystrzelenia łusek pochodzących z miejsca zbrodni  na okres po 1941 roku, aby wykluczyć niemieckie sprawstwo. I kampania ta przyniosła efekty. Dziś na polskiej stronie Wikipedii znaleźć można następujący passus, który jest jednym z elementów doktryny o polskim sprawstwie:  “W pobliżu stodoły w Jedwabnem   znaleziono około dwustu łusek lub innych części amunicji oraz części uzbrojenia, a w masowej mogile znaleziono przedmiot, który wstępnie uznano za płaszcz pocisku kalibru 9 mm. 20 grudnia 2001 śledztwo IPN potwierdziło, że znalezione przedmioty pochodziły prawdopodobnie z okresu I Wojny Światowej lub najwcześniej z roku 1942. Ekspertyza wykazała, że fragment metalu znaleziony w mogile nie był elementem amunicji, lecz metalowym przedmiotem nieznanego zastosowania”Co ciekawe, zdania te są cytatem z kolejnego tekstu dziennikarza Andrzeja  Kaczyńskiego z “Rzeczpospolitej”, tym razem z grudnia 2001 roku. Dziennikarz ten najwyraźniej został rzucony na odcinek “załatwienia problemu łusek”.JAK WYKLUCZONO ROK 1941 Z HISTORII ŁUSEK  Duża ilość łusek typu Mauser 7,92 mm, w dodatku ze specyficznymi odkształceniami części wylotowej skłaniała do wniosku, ze zostały one wystrzelone z karabinu maszynowego typu MG. Problem dla antypolskiej interpretacji ich datowania stanowiła jedna z łusek, na której została wybita data 1939 – bo sugerowało to użycie w Jedwabnem wersji karabinu bliskiej tej dacie, a ponieważ w 1939 roku w Jedwabnem z karabinów maszynowych nie strzelano, wchodził w grę właśnie rok 1941, gdy w miasteczku znów pojawili się Niemcy. Ponieważ na łusce, a dokładnie w jej środku znajdował się charakterystyczny ślad odkształceniowy będący efektem usuwania łuski z karabinu, prokurator Ignatiew całkiem słusznie zadecydował o zwrócenie się do władz niemieckich o przeprowadzenie eksperymentu polegającego na odstrzelenie pocisku kontrolnego z wytypowanej broni i stwierdzeniu, jakie ślady ten proces pozostawił – co miało dopasować łuskę do modelu broni z której ją wystrzelono.Jako, że łuska datowana jest na 1939 rok, w grę wchodziły dwa modele karabinu z identycznym mechanizmem odwodzącym  – MG 34/41 i MG 42.Jak się okazało, władze niemieckie nie posiadają modelu MG 34/41. Eksperyment został wykonany na modelu MG 42. I okazało się, że ślady się zgadzają – pociski mogły być wystrzelone z tej broni. To jednak wcale nie oznacza, że pocisk nie mógł równie dobrze wystrzelony z wersji MG 34/41 – zwłaszcza, że posiadała ona identyczny mechanizm opróżniania komory.Prokurator Ignatiew dokonał więc nieprawidłowej interpretacji efektów eksperymentu. Dowiódł on bowiem tylko tyle, że łuski wypadły z karabinu MG 42  albo MG 34/41, natomiast nie wykluczyły użycia tej drugiej broni. Prawidłowy wniosek wyciągnięty z eksperymentu powinien więc brzmieć: łuski zostały wystrzelone z modelów MG 42 albo MG34/41 w latach funkcjonowania tej broni, czyli w okolicach lat 1941 i 1942     Co ciekawe, z dokumentów śledztwa wynika, że prokurator Ignatiew znów źle interpretując niemieckie dokumenty starał się udowodnić, że model 34/41 był w użyciu od lutego 1942 roku, co wyraźnie wskazuje, iż zdawał sobie sprawę, że naciąga fakty.To też jednak nieprawda. Model MG 34/41 był w użyciu w 1941 roku podczas realizacji planu Barbarossa, czyli czerwcowego ataku na Związek Sowiecki, bo generalnie został przygotowany na tę kampanię. Istnieje nawet zdjęcie pokazujące niemieckich żołnierzy z taką bronią na Białorusi w okolicach Mohylewa, w lipcu 1941 roku  – a trzeba pamiętać, że Jedwabne do niemieckiego ataku w czerwcu 1941 roku było częścią właśnie Białorusi Republiki Sowieckiej.ZAFAŁSZOWANA BALISTYKAWbrew ustaleniom prokuratora Ignatiewa, całkiem możliwe jest więc, że w 1941 roku Niemcy strzelali z tej broni w Jedwabnem. A contario  ( przeciwnie – dop. AS) nie ma żadnego historycznego uzasadnienia dla jej użycia w tym miejscu w roku 1942. Oczywiście śledczy powoływali się, by uzasadnić pojawienie się tam łusek na walki toczone w okolicach Jedwabnego przez Niemców z atakującymi Sowietami w styczniu 1945 roku. Tyle, ze prawdopodobieństwo, by karabin maszynowy  z 1942 roku został  użyty w walce w 1945 roku, jest bardzo niewielkie – po modelu MG 42  tworzono kolejne wersje tej broni, a zużywalność karabinów maszynowych o takiej szybkostrzelności jak MG jest bardzo duża.Prawdopodobieństwo użycia tej broni w 1941 roku jest więc znacznie większe niż w 1945 roku. W dodatku w 1945 roku jej użycie pozostawiłoby zapewne  znacznie większe skupiska łusek – i to nowszych, gdyż broń w celach obronnych  używana była przecież ze stanowisk stacjonarnych, a przy jej szybkostrzelności mogłoby  chodzić nawet o tysiące łusek. Oczywiście dotarcie do większej ilości łusek, które na pewno znajdują się w grobie w Jedwabnem, pewnie mogłoby tę sprawę do końca wyjaśnić. Ale do tego potrzebna jest ekshumacja.DOWODY Z WIZNYTymczasem pojawiły się nowe dowody na to, że Niemcy używali karabinów MG 34/41 w akcji mordowania Żydów. Dariusz Szymanowski ze Stowarzyszenia “Wizna 1939”  przed dziewięciu laty zapisał tam relację jednego ze świadków popełnionego tam mordu na Żydach:“Czy może Pan wskazać to miejsce, gdzie tych Żydów zamordowano, to gdzieś tutaj, tak?– Tak,  tu o…Jakby wziął w stronę tego zboża i do tego miejsca. O gdzieś tu był kanałek wykopany…tak, o tu, mniej więcej.– I tu Niemiec stał i z karabinu…?– Nie jeden!, Kilku było.- I z karabinu maszynowego strzelał tu do tych leżących?– Tak, z automatu.– I co?– I następne…– Na tych kładli się, co leżeli zabici w dole?– Tak, na nich. Jeszcze później jak zawalili  ziemię…tu nie jest głęboko, tak gdzieś  z tyle (ok. 80 cm – przyp. DS), to ziemia popękana była, jeszcze się ruszali, a ci zawalili i dobijali…”W zeszłym roku Szymanowski z kolegami ze stowarzyszenia, przy pomocy przyrządów geolokacyjnych przebadał teren gdzie doszło do egzekucji. I znalazł łuski niemal identyczne  jak te z Jedwabnego. Jego znalezisko może okazać się przekonującym dowodem, że w okolicach Jedwabnego działał uzbrojony niemiecki oddział  mordujący Żydów po którym pozostały charakterystyczne ślady archeologiczne, zapewne dowodzony przez Hermanna  Schapera, którego prokuratorowi  Ignatiewowi nie udało się przesłuchać.DO CZEGO NIEMCY UŻYLI BRONI W JEDWABNEM?Według relacji części świadków Niemcy dokonali mordu na Żydach w Jedwabnem w dwóch etapach.Najpierw do stodoły  zaprowadzono grupę młodszych mężczyzn, którym kazano nieść resztki pomnika Lenina. Dopiero później do stodoły doprowadzono resztę Żydów i podpalono ją. Ta pierwsza licząca być może kilkadziesiąt osób grupa została w jakiś sposób zamordowana. Do dzisiaj nie wiadomo jak. Jeśli grupa Niemców mordująca Żydów w Wiźnie była tożsama z mordercami z Jedwabnego, to zapewne egzekucję przeprowadziła w podobny sposób – przy pomocy karabinu maszynowego.ROZWIĄZANIE ZAGADKI LEŻY W ZIEMIW czwartek 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem zginęło pomiędzy  300 a 400 Żydów. Ich śmierć jest kamieniem węgielnym antypolskiej propagandy niszczącej wizerunek kraju za granica, a także umożliwiającej działanie antypolskich agend wewnątrz kraju. Śledztwo prowadzone na początku lat dwutysięcznych przez IPN , jak widać z powyższych danych nie było rzetelne. A ostateczna prawda w tej sprawie znajduje się bardzo blisko. Nieco ponad metr pod ziemią na miejscu zbrodni w Jedwabnem.Trzeba tylko po nią sięgnąć….Dokumenty, źródła, cytaty:–  “Najwyższy Czas” nr 29 – 30 ; 08 – 21 lipca 2019“Ujawniamy, kto strzelał w Jedwabnem” – “Tajemnica łusek z Jedwabnego”autor dr Tomasz Sommer.                 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHA. HISTORIA. ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIE

$
0
0
Ilustracja: 
MORD POLSKICH DZIECI
ZAGŁADA POLAKÓW I ŻYDÓW WE LWOWIEBezpośrednio po wkroczeniu Niemców do Lwowa po 22 czerwca 1941 roku błyskawicznie utworzona policja ukraińska z batalionem ukraińsko - niemieckim "Nachtigall", wraz z żołnierzami Wehrmachtu (to nieprawda, że tylko SS i Gestapo mordowało Polaków i Żydów) urządziła w lwowskim więzieniu Brygidki kilkuset Żydom i Polakom makabryczną krwawą łaźnię. To wydarzenie miało swoją prehistorię. Wkrótce po 22 czerwca 1941 roku, wśród lwowskich bolszewików wybuchła panika i wielu z nich w popłochu uciekło na wschód. Po kilku dniach opamiętali się i niektóre władze, zwłaszcza część wojska, milicja i NKWD powróciły. Można więc mówić o drugiej okupacji Lwowa. Okres pod koniec 1944 roku  historycy uważają za początek drugiej okupacji Lwowa przez Sowietów, praktycznie zaś była to jednak trzecia okupacja sowiecka miasta Lwowa.Przez kilka dni po ucieczce bolszewików ze Lwowa panowała anarchia, Niemcy zaś stojąc jeszcze w przemyskim Zasaniu wcale się do Lwowa nie spieszyli. NKWD orientując się w tych poczynaniach do Lwowa powróciło, głównie po to, aby wymordować resztę lwowskich więźniów.W międzyczasie części więźniów Brygidek, przede wszystkim kryminalistów, udało się wyłamać drzwi cel i uciec. Niektórzy, jakby nie wierząc w klęskę Czerwonej Armii, uczynili to z pewnym ociąganiem się, może nawet podejrzewając jakiś bolszewicki podstęp. Wśród tych ostatnich przeważali więźniowie polityczni i inteligenci. Tych wszystkich, których powracający funkcjonariusze NKWD zastali w celach i na podwórzu, wymordowali bestialsko seriami z karabinów maszynowych. Do pochowania tych zwłok zapędzono kilkuset Żydów, których następnie na miejscu powystrzelano. Bolszewicy zaś już dawno definitywnie uciekli. Ta masakra stała się groźną zapowiedzią, jaki los czeka lwowskich Polaków i Żydów. Niedługo po wkroczeniu Niemców do Lwowa, 4 lipca 1941 roku niemiecko - ukraiński batalion "Nachtigall" wymordował 45 polskich profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej, Wzgórzach Wuleckich we Lwowie. Niemiecko - ukraińska machina zbrodnicza mordowała tak Polaków jak i Żydów, zresztą nie tylko we Lwowie, ale i na całych Kresach Południowo - Wschodnich i Małopolsce Wschodniej II Rzeczypospolitej.Warto dodać, że dziwne i niezdecydowane zachowanie bolszewików w tych dniach było następstwem dezorientacji samego Stalina. Słuchając pilnie radia „Wolna Europa" wiedzieliśmy już od kilku tygodni o koncentracji armii hitlerowskiej na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa, o czym opowiadali też kolejarze. Stalina ostrzegał też specjalnie jego tokijski super szpieg Sorge. Ale przemądrzały Stalin wietrzył w tych wieściach angielską intrygę zmierzającą do poróżnienia go z Hitlerem, któremu niemal do ostatnich dni dostarczał naftę i żywność. Co prawda, w „Izwiestiach" i w „Prawdzie" zaczęły ukazywać się artykuły wychwalające skuteczność obrony przeciwlotniczej Londynu, z czego - znając programową tendencyjność sowieckich środków przekazu -domyślaliśmy się, że na przymierzu sowiecko-hitlerowskim pojawiają się pewne rysy. Te podejrzenia zdementował jednak sam Stalin, tłumacząc w przemówieniu radiowym koncentrację wojsk niemieckich w Generalnym Gubernatorstwie obfitością żywności na tych terenach. Wkrótce bomby spadające na sowieckie lotniska i fabryki miały go przekonać, jak dalece się mylił i jak bezskuteczna była jego zajadła walka ze szpiegostwem. Sprytnie wykorzystywana przez Abwehrę doprowadziła go do wymordowania swoich najzdolniejszych generałów, co m.in. skłoniło Hitlera do uderzenia na osłabiony tym Związek Sowiecki.Wróćmy do lwowskiego Holokaustu, zresztą nie tylko lwowskich Żydów, którego pierwszy akt już poznaliśmy. Jego rozmiary zilustrują najlepiej dwie liczby. Wkraczając do Lwowa Niemcy zastali w nim około 160 000 Żydów, to znaczy o około jedną trzecią więcej niż ich było 1 września 1939 r. Ten wzrost ich liczby był spowodowany ucieczką wielu Żydów z Generalnego Gubernatorstwa.Kiedy Niemcy opuszczali Lwów w 1944 roku we Lwowie pozostało około 700 Żydów, ukrywanych przez Polaków lub - wyjątkowo - uratowanych jako niezbędni fachowcy, przez kierowników niemieckich firm, czasem antyhitlerowców, działających dla Wehrmachtu, np. szyjących mundury wojskowe (tzw. warsztaty miejskie).Metody mordowania Żydów były rozmaite. Początkowo rozstrzeliwano ich np. blisko Czartowskiej Skały przy drodze do Winnik, albo w obozie przy ulicy Janowskiej zwanym Uniwersytetem Zbirów, lub w jego sąsiedztwie. Wymordowanie kilku milionów ludzi nie byłoby możliwe bez wynalazku cyklonu, gazu, który w formie stałej wrzucano do zamkniętych komór. Ludzie ginęli w nich w ciągu kilku minut, wśród męczarni spowodowanych dusznością.Dziwiło mnie zawsze, skąd w narodzie niemieckim wzięło się tylu ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w tych bestialskich mordach, względnie zgadzali się z nimi lub udawali, że o nich nie wiedzą. Tę ostatnią postawę spotykałem najczęściej wśród Niemców, z którymi rozmawiałem. Potępienie lub chęć udzielenia pomocy Polakom, czy też Żydom spotkałem zaledwie kilka razy. Zresztą w stosunku do Polaków i Żydów we Lwowie i w Warszawie także tylko bardzo niewielu Niemców zdecydowanie sprzeciwiało się hitlerowskim prześladowaniom.Zagadnienie to dotyczy zresztą wszystkich totalitaryzmów. Rozmawiając z ludźmi sowieckimi, nie tylko z partyjnymi urzędnikami, funkcjonariuszami milicji, ale i z tzw. szarym człowiekiem, prostakiem czy inteligentem, np. z lekarzami, nieraz stwierdzałem, że głęboko byli przekonani o historycznym uwarunkowaniu ich sowieckiej  hegemonii nad innymi narodami. Byli ślepi na ich własne zacofanie kulturalne i cywilizacyjne, w dużej mierze spowodowane obłędnym, zupełnie niesprawnym ustrojem gospodarczo-społecznym, jak również wielowiekową tyranią carską. Nieraz można było zauważyć, jaki szok psychiczny przechodzili inteligentniejsi spośród nich w zetknięciu z kapitalizmem, który wbrew doktrynie wsączanej im od dzieciństwa, dawał każdemu, nie tylko bogaczom, znacznie większe możliwości osobistego rozwoju niż np. ustrój socjalistyczny. Z mirażami przyszłościowymi roztaczanymi przez marksistowskich proroków ustrój ten nie miał nic wspólnego.Pierwszą wielką rzeź Żydów, która pozbawiła życia około 80 tys. osób urządzili Niemcy w sierpniu 1942 r. Do tego czasu Polacy i Żydzi ginęli setkami czy tysiącami w więzieniach, obozach pracy, np. w Jaktorowie i obozach zagłady w Bełżcu, Oświęcimiu i na Majdanku.Upór, z którym Niemcy to swoje Ausrottung postanowione na początku wojny na zebraniu władz NSDAP w Wansee ("ostateczne załatwienie sprawy żydowskiej" przez samego Hitlera) przeprowadzali, kolidował nieraz z potrzebami wojny toczonej na Wschodzie, absorbując np. znaczny potencjał transportowy, przede wszystkim w wagonach towarowych. Zarówno w Niemczech przed hitlerowskich, jak i w obecnych, antysemityzmu, ani oficjalnego, ani „ludowego" nie było i nie ma. Choć wielu historyków i publicystów analizowało zagadnienie przyczyn hitlerowskiego szaleństwa - przekonującej odpowiedzi nie znaleziono. Osobiście sądzę, że zwycięstwa niemieckiej armii ( słynna "Victoria na wszystkich frontach" malowana na elewacjach kamienic) w dużej mierze przyczyniły się do poparcia hitleryzmu przez naród niemiecki.Dziś zresztą wiemy, że polityka Anglosasów w dużej mierze sprzyjała powodzeniom hitleryzmu. Ich wyrachowanie polegało na tym, aby hitleryzm i bolszewizm wzajemnie się pożarły. Ale podobne wyrachowanie miał Stalin w stosunku do całej Europy Zachodniej i on właściwie zrealizował swój plan, dzięki któremu sowiecka strefa wpływów sięgnęła aż po Łabę.Wracając do Żydów lwowskich warto wspomnieć, że pewna ich część wybrała  współpracę z Gestapo. Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał – Judenrat (Gmina  żydowska), który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników Judenratów od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.Widziałem w getcie przemyskim również policjantów żydowskich uzbrojonych jedynie w pałki gumowe, którymi maltretowali ziomków, również dzieci, niejednokrotnie raniąc ich dotkliwie. HANNAH ARENDTOpisuje to szczegółowo Hannah Arendt niemiecka teoretyk polityki, filozof, publicystka pochodzenia żydowskiego, profesor Uniwersytetu w Chicagoi New School for Social Research w Nowym  Jorku. Do 1952 roku pracowała w komisji zajmującej się ratowaniem dorobku kulturalnego Żydów europejskich. Stworzyła jedną z najbardziej znanych teorii totalitaryzmu. Inspirowała się filozofią starożytną i filozofią Kanta. Była wybitną historyczką, która m.in. w pracy "Eichmann w Jerozolimie" wykazała ogrom odpowiedzialności za Holokaust Żydów w niemieckich gettach na terenie okupowanych krajów, w tym Polski w działalności żydowskiej policji.Patron Żydowskiego Instytutu Historycznego w warszawie Emanuel Ringelblum w swojej pracy "Kronika getta warszawskiego" szczegółowo opisał zbrodnie policji żydowskiej w niemieckim getcie w Warszawie.W Polsce żadna z  książek Hannah Arendt nie ukazała się w oficjalnym wydawnictwie krajowym do roku 1985 („Literatura na Świecie” nr 167).Dla ułatwienia sobie eksterminacji i zapobiegnięcia wszelkiej myśli o oporze Niemcy od pierwszej chwili zastosowali straszliwy masowy i publiczny terror, aby całkowicie sparaliżować prześladowanych. Cel swój osiągnęli, niemal do ostatniej chwili każdy Żyd próbował tylko uchronić własną rodzinę i skórę. Dopiero w sytuacji zupełnie już beznadziejnej porwali się warszawscy Żydzi do powstania w getcie, przy pomocy zbrojnej Armii Krajowej z męstwem Żydowskiego Związku Wojskowego, o którym nawet dzisiaj nie wolno wspominać.UKRAIŃSCY WROGOWIE POLAKÓWAle we Lwowie do takiego politycznego ruchu nigdy nie doszło. Warunki były tu też trudniejsze. Przede wszystkim wrogość Ukraińców wobec Polaków pogarszała położenie Żydów, ale mimo tego Polacy ukrywali Żydów, pomimo pamięci o poparciu udzielonym władzom bolszewickim przez żydowską młodzież we Lwowie.Toteż jednym ze sposobów ratowania się Żydów, przede wszystkim zasymilowanych inteligentów, był wyjazd do Warszawy, gdzie niektórzy z nich stali się ofiarą szantażystów (szmalcowników). Delegatury Rządu Londyńskiego i AK tępiły tych donosicieli, wydawały na nich wyroki śmierci i nieliczne z nich też i wykonywały, niemniej osłaniała tych szmalcowników niemiecka policja i niełatwo było do nich się dobrać.Tak więc lwowski Holokaust okazał się skuteczny, tak jak niemal wszędzie, gdzie roztaczała się władza hitlerowska, a zwłaszcza tam, gdzie Żydzi w swej masie nie byli zasymilowani. Znacznie mniej skuteczny był np. w Danii i we Francji, gdzie nie było wyroków śmierci za przechowywanie Żydów, mimo bliskiej kolaboracji władz Vichy, Petaina i Lavala z Abetzem, hitlerowskim władcą Francji.Należy zawsze pamiętać, iż kultura Polski wiele zawdzięcza lwowskim Żydom. Biochemik Parnas, fizycy Loria i Infeld, polonista Kleiner, prawnik Maurycy Allerhand; neurolog Rothfeld - Rostowski, filolog Auerbach, kompozytor Koffler, malarz Lille - to tylko kilka wybranych nazwisk. Było wśród Żydów wielu adwokatów, sędziów, lekarzy, inżynierów, którzy walnie przyczynili się do rozwoju miasta Semper Fidelis - Zawsze Wiernego Lwowa. W Radzie Miejskiej działało wielu z nich, wiceprezydentem miasta i jego patriotą był bankier Chajes, redaktor naczelny patriotycznej gazety żydowskiej „Chwila”, pisma odwrotnie proporcjonalnego do obecnej ogólnopolskiej żydowskiej „Gazety Wyborczej”, bardziej nienawidzącej Polski, Polaków, polskości i Kościoła rzymskokatolickiego, niż słynne amerykańskie lobby żydowskie, żądające od Polski obecnie już nie tylko 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem tzw. "restytucji mienia pożydowskiego", ale lasów, fabryk, placów, ulic, bilionów złotych, czyli światowe żydostwo chce przejąć Polskę w swoje władanie.  Byli też wśród Żydów kolaboranci z Gestapo, głównie w Judenratach utworzonych gett. Przy ich pomocy Niemcy zgładzili znacznie więcej Żydów niż mogli uczynić to sami. Żydowscy konfidenci we Lwowie i w innych miastach posiadali legitymacje umożliwiające im poruszanie się poza murami getta, co stało się postrachem dla Żydów ukrywających się na tzw. "aryjskich papierach" poza gettami.Holocaust całkowicie zlikwidował również tę część ludności Lwowa która była jego chlubą, jak wyżej wymienieni. W obecnej  chwili (rok 2017) Żydzi w 75 procentach stanowią władze Ukrainy po majdańskich rozruchach, a ci którzy pozostali przy życiu i ich potomkowie  nie odgrywają tam żadnej roli, co stanowi paradoks, iż są obiektem ekscesów antysemickich, banderowskich partii politycznych i samego prezydenta Żyda Walzmana( pseud. Petro Poroszenko). Ci nieliczni, którzy się tam znajdują, to obcy, napływowy element sowiecki, tak zresztą, jak niemal cała ludność tego miasta, które niegdyś stanowiło ostatni na wschód wysunięty bastion europejskiej kultury, Antemurale Christianitatis - Przedmurza chrześcijańskiej Europy.Żydzi lwowscy byli przeważnie polskojęzyczni, niektórzy posługiwali się wyłącznie językiem żydowskim (jidysz) , ukraińskiego w ogóle nie używali, często mówiąc również gwarą tzw. szmoncesem.Szmonces wniósł bardzo wiele do polskiej kultury, czego wyraźnym przykładem jest kabaretowy „Sęk” Konrada Toma prezentujący ów tekst m.in. w kabarecie Dudek przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Proszę posłuchać, szczerze polecam:http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s  (link is external) 10 sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli wielką akcję likwidacyjną getta lwowskiego, będącego jedną z największych zamkniętych dzielnic żydowskich w okupowanej Europie. Do 23 sierpnia do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 50 tys. Żydów.„Akcja likwidacji getta, z niewielką przerwą, trwała dwa tygodnie. W ciągu tych (...) dni i nocy naziści oraz ich pomocnicy z policji żydowskiej i ukraińskiej polowali na swe ofiary jak doświadczeni myśliwi. Wyciągali je z domów, starannie ukrytych schowków, piwnic, poddaszy i wywozili na stację Kleparów, ładowali do wagonów i odprawiali do komór gazowych lub na rozstrzelanie” – pisał o eksterminacji lwowskich Żydów Jakub Honigsman. („Zagłada Żydów lwowskich”).LWÓW ZDOBYTYLwów - znajdujący się od 22 września 1939 r. w rękach sowieckich - został zdobyty przez Niemców 30 czerwca 1941 r. W chwili zajmowania miasta przez wojska niemieckie przebywało w nim ponad 160 tys. Żydów.Już w pierwszych dniach po zajęciu Lwowa Niemcy zaczęli represjonować ludność żydowską (pierwszy pogrom Żydów urządzono 2 lipca). Rozgłaszano, że lwowscy Żydzi zamordowali wiele tysięcy więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców), za których śmierć w rzeczywistości odpowiedzialność ponosili funkcjonariusze NKWD.Żydów bito i mordowano, rabowano ich majątek, nakładano na nich ogromne kontrybucje, palono synagogi i demolowano należące do nich sklepy. Niemcy posuwali się również do świętokradztwa, dewastowali żydowskie cmentarze i zmuszali Żydów do używania macew (płyt nagrobnych) do budowy chodników miejskich.W połowie lipca 1941 r. władze niemieckie nakazały Żydom noszenie żółtej gwiazdy Dawida na ramieniu; wprowadzono także obowiązek pracy dla mężczyzn w wieku 14-60 lat. Ograniczono prawa Żydów w zakresie korzystania z miejskiej przestrzeni publicznej, środków transportu i instytucji kultury.Dnia 22 lipca 1941 r. utworzono lwowski Judenrat, na czele którego stanął lwowski adwokat Józef Parnas (został zamordowany w październiku tego roku za odmowę wysyłania Żydów do obozów pracy). Trzy dni później wybuchły w mieście nowe, wyjątkowo krwawe zamieszki antyżydowskie, które przeszły do historii pod nazwą „Dni Petlury” (od nazwiska Symona Petlury, prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1919-1926). Przez kilka dni wymordowano ponad 2 tys. Żydów.„Ulice miasta przedstawiały żałosny widok. Przez na wpół opustoszałe ulice przeciągały gromadki wyrostków uzbrojonych w kije, siekiery, noże, łopaty, widły, bijąc w niemiłosierny sposób każdego przechodnia wyglądającego na Żyda” – wspominał świadek wydarzeń Edmund Kessler. („Przeżyć Holokaust we Lwowie”)1 sierpnia 1941 r. obszar Generalnego Gubernatorstwa powiększył się o dystrykt Galicja (obejmujący dawne województwa: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Jego gubernatorem został Karl Lasch. Inną czołową postacią dystryktu był dowódca SS i policji gen. Fritz Katzmann, autor tzw. Raportu Katzmanna – dokumentacji zagłady Żydów galicyjskich.Jeszcze w 1941 roku powstały na terenie dystryktu ośrodki pracy przymusowej dla ludności żydowskiej: obóz Janowski (Uniwersytet Zbirów) we Lwowie oraz obozy w Winnikach, Ostrowcu, Kurowicach, Lackach, Drohobyczu, Jaktorowie, Borysławiu i Pluchowie.POWSTAJE GETTO6 listopada 1941 roku na mocy zarządzenia gubernatora Lascha w północno-zachodniej części Lwowa utworzono żydowskie getto (według innych źródeł getto miało powstać we wrześniu lub w październiku). W jego granicach znalazły się m.in. ulice: Zamarstynowska, Zniesienia, część Warszawskiej i Połtawskiej. Zamknięta dzielnica było położona blisko linii kolejowej Lwów-Tarnopol.W ciągu miesiąca w getcie miało zamieszkać obowiązkowo 136 tys. Żydów, z czego ok. 80 tys. musiało się tam przeprowadzić z „aryjskiej” części miasta. W dzielnicy żydowskiej panowały katastrofalne warunki egzystencji. Żydzi mieszkali w stłoczonych mieszkaniach, wielu z nich umierało z głodu, chorób (w getcie często wybuchały epidemie tyfusu) i wycieńczenia.Niemcy podzielili ludność żydowską na przydatną (zdolną do pracy) i nieprzydatną. Okupanci skrupulatnie kontrolowali zaświadczenia o pracy; ci, którzy ich nie posiadali, przeważnie, dzieci, starcy i kobiety, byli rozstrzeliwani lub wywożeni do obozów koncentracyjnych. Miejscem ich egzekucji były m.in. tzw. Piaski położone na Łyczakowie, na przedmieściach Lwowa.Jak pisał Kessler, grupy w składzie trzech osób, z reguły – jeden gestapowiec i dwóch ukraińskich żołnierzy SS, odzianych w czarne mundury i hełmy "przetrząsały domy, zabierały każdego, który wyglądem przypominał starca lub był niechlujnie odziany. W tych warunkach, w jakich Żydzi żyli, niejeden 30-letni mężczyzna czy kobieta przypominali starców”.Żydów represjonowano także w więzieniach znajdujących się w granicach dzielnicy żydowskiej: przy ul. Weissenhoffa i przy ul. Źródlanej.LIKWIDACJA GETTAPod koniec lutego 1942 r. Żydom zabroniono opuszczania getta pod groźbą kary śmierci. Właściwe przygotowania do ostatecznej eksterminacji Żydów rozpoczęły się w marcu, co było związane z początkiem Akcji Reinhardt, zaplanowanej przezNiemców - nazistów, zagłady Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa (za jej początek przyjmuje się likwidację getta w Lublinie rozpoczętą 16 marca 1942 r.).Podczas tzw. pierwszej akcji deportacyjnej z lwowskiego getta w marcu 1942 r. ok. 15 tys. Żydów miano skierować „do pracy przy osuszaniu bagien na Polesiu”, podczas gdy w rzeczywistości ich zamordowano. Akcje deportacyjne Żydów trwały także w kolejnych miesiącach, co było zapowiedzią generalnej likwidacji getta.Niemieckie patrole oraz współpracująca z nimi żydowska I ukraińska policja organizowały blokady uliczne. Policjantom pomagali członkowie SS i funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej (Ordnungdienst).10 sierpnia rozpoczęła się wielka akcja likwidacyjna getta, "policjanci wdzierali się do budynków, wypędzali z nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Następnie zbierali ich w grupy i pod eskortą dowozili lub doprowadzali na stację Kleparów. Stały tam przygotowane wagony bydlęce” – pisał Honigsman.W jednym wagonie przebywało jednorazowo nawet 150 osób. Trudy podróży okazywały się mordercze dla wielu z nich. Miejscem docelowym transportów był niemiecki obóz zagłady w Bełżcu.EKSTERMINACJAPo wyładunku, Żydów rozbierano i kierowano do komór gazowych w celu przymusowej „dezynfekcji”. „Ludzie stali jeden przy drugim: 700-800 osób na 25 metrach kwadratowych. SS - mani stłoczyli ich jeden do drugiego, jak tylko było to w ogóle możliwe. Zamknięto drzwi, pozostali oczekiwali nago swej kolejki na zewnątrz. Ludzi mieli zabić spalinami silnika dieslowskiego. Silnik jednak nie zadziałał (...). Dopiero po 2 godzinach i 49 minutach silnik zaczął pracować. Minęło jeszcze 25 minut. Teraz na pewno większość nie żyje. Widać to przez małe okienko, gdy na chwilę oświetlono komory. Po 28 minutach oddycha zaledwie kilka osób. W końcu po 32 minutach nikt nie żyje” – pisał w raporcie z sierpnia 1942 r. naoczny świadek mordów Żydów w Bełżcu, oficer SS Kurt Gerstein.Podczas akcji likwidacyjnej getta na śmierć do Bełżca wysłano ok. 50 tys. Żydów. Ci, którzy nie znaleźli się w transportach do obozu zagłady byli rozstrzeliwani na miejscu lub odsyłani do obozów pracy.Po akcji zmniejszono obszar zamkniętej dzielnicy żydowskiej; utworzono tzw. nowe getto zamykające się wzdłuż ulic: Zamarstynowskiej, Warszawskiej, Kleparowskiej. Na niewielkim obszarze zamieszkało wówczas 36 tys. Żydów.10 listopada getto przekształcono w zamknięty obóz pracy, tzw. Jułag (Judenlager; istniał Jułag A – dla robotników i Jułag B – dla kobiet i dzieci) i oddzielono od reszty miasta ogrodzeniem. Komendantem obozu został sadystycznie usposobiony wobec Żydów oficer SS Josef Grzymek.Jesienią kontynuowano obławy i wywózki Żydów do Bełżca. Pod koniec 1942 r. we Lwowie znajdowało się ok. 24 tys. Żydów.Przez cały czas Gestapo prowadziło akcję propagandową zachęcającą mieszkańców miasta do denuncjowania ukrywających się Żydów. Mimo że za pomoc w ich ukrywaniu groziła śmierć, wielu lwowian z rodzinami narażało swoje życie, aby ich ratować. Wśród Polaków pomagających Żydom byli m.in. Julia Szczepaniuk, Zygmunt Frankowski i Włodzimierz Sokołowski. Żydów ukrywał także polski pracownik lwowskiej kanalizacji miejskiej Leopold Socha.W czerwcu 1943 roku Niemcy przeprowadzili ostatnią akcję wysiedleńczą w getcie. Natrafiła ona na niespodziewany opór. Podczas jego tłumienia Niemcy zamordowali lub wywieźli do obozów pracy przeszło 20 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich popełniło samobójstwo.Po likwidacji getta Lwów został ogłoszony miastem „wolnym od Żydów” (Judenfrei). Według Raportu Katzmanna do końca czerwca 1943 roku Niemcy zamordowali ok. 435 tys. galicyjskich Żydów.Żydowski ekonomista, badacz historii Galicji Wschodniej oraz społeczności żydowskiej na Zachodniej Ukrainie prof. Jakub Honigsman w pracy "Zagłada Żydów lwowskich (1941 - 1944 ) m.in. podaje :"LWÓW - POCZĄTEK OKUPACJI NIEMIECKIEJ I SOWIECKIEJ. PIERWSZE POGROMY ŻYDÓW.22 września 1939 roku Lwów został zajęty przez Sowietów. Rok 1940 rozpoczął się obławami i aresztowaniami polskich i żydowskich działaczy organizacji politycznych. Taki los spotkał wiceprezydenta Lwowa i prezesa Żydowskiego Związku Obywatelskiego Wiktora Chajesa (znanego mi osobiście, bywał w naszym mieszkaniu we Lwowie, przy ul. Jagiellońskiej 4; dopisek A.S).Aresztowano i deportowano do ZSRS działaczy partii lewicowych - Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Polskiej Partii Socjalistycznej, miejscowych komunistów. Terror jaki wprowadziło NKWD objął wszystkie warstwy społeczne. Deportowano żydowskich posłów i senatorów - Michała Ringla, Zwi Hellera, Henryka Rosmarina i wielu innych. Deportowano z obszaru Ukrainy Zachodniej 64.583 żydowskich uciekinierów spod okupacji hitlerowskiej.Wśród aresztowanych i deportowanych byli też Żydzi lwowscy - ludzie nauki, kultury, żołnierze Wojska Polskiego zmobilizowani w sierpniu 1939 roku do walki z niemieckim  okupantem.Wielu Żydów zostało zamordowanych przez NKWD w Katyniu i w innych miejscach zagłady.Wojna sowiecko - niemiecka rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku. W dziewiątym dniu wojny o godzinie 4.00 nad ranem wkroczyły do Lwowa wojska niemieckie w towarzystwie niemiecko - ukraińskiego batalionu "Nachtigall" (Słowiki) oraz wyżsi oficerowie Gestapo i policji na czele z Theodorem Oberländerem – oficerem łącznikowym Abwehry z pułkiem Brandenburg i Romanem Szuchewyczem ("Tarasem Czuprynką") ukraińskim mordercą Polaków przez OUN - UPA.Według ich instrukcji powołano policję ukraińską dla Lwowa i całego dystryktu. Wspólnie z niemieckimi  Sonderkommando 4a i 4b przeprowadzili aresztowania i pogromy. Niemieccy żandarmi i ukraińska policja  wyganiali Żydów z domów, zmuszali ich do czyszczenia ulic gołymi rękami lub własnymi ubraniami.. Bili ich przy tym żelaznymi prętami i pałkami. Do zabójstw niewinnych ludzi dochodziło w całym mieście. Wielu Żydów wymordowano na miejscu.30 czerwca 1941 roku  w budynku lwowskiej "Proswity" zebrali się przywódcy organizacji ukraińskich i ogłosili "Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego". oświadczając:" Odnowione ukraińskie państwo będzie ściśle współpracować z narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami( ...), które pod przywództwem Adolfa Hitlera stworzy nowy porządek na świecie (...)."Po kilku dniach Niemcy - hitlerowcy zlikwidowali ukraińskie organy rządowe założone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a ich działaczy aresztowali. Pomimo tego kolaboranci ukraińscy w dalszym ciągu kolaborowali z Niemcami.2 lipca 1941 roku wybuchł pogrom Żydów we Lwowie. Niemcy wraz z ukraińską policją zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórka lwowskich więzień na Łąckiego, do Brygidek, Pełczyńską, Jachowicza, gdzie ich katowano aż do śmierci. Ściany więzień dookoła podwórza, aż po pierwsze piętro oblane były krwią torturowanych Żydów i oblepione kawałkami mózgu.Tego samego dnia rozlepiono na słupach ogłoszeniowych i lwowskie radio podało wiadomości, że w lwowskich więzieniach odnaleziono trupy Ukraińców i Polaków zamordowanych przez bolszewików i Żydów. Następnego dnia hitlerowcy zgromadzili na podwórkach więzień Ukraińców, Polaków i Żydów i pokazywali im zwłokipomordowanych w czerwcu 1941 roku przez NKWD. Zgromadzonych gapiów Niemcy poinformowali, że zrobili to Żydzi. Tłum skierował się więc do bicia Żydów. Część pobitych zmarła na miejscu.Podobne prowokacje urządzali Niemcy w wielu zajętych miastach Galicji Wschodniej. Doprowadziły one do wybuchu pogromów, które trwały cały tydzień. Tylko w samym Lwowie zabito 6 tysięcy Żydów".4 lipca 1941 roku batalion ukraiński "Nachtigall" zamordował na stoku Góry Wuleckiej Wzgórzach Wuleckich 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni.Podobnie NKWD mordowała więźniów przed ucieczką ze Lwowa przed Niemcami, a krew z mózgami mordowanych więźniów widniała na ścianach otaczających podwórko lwowskich Brygidek.( co sam widziałem po 22 czerwca 1941 roku; dopisek A.S.)UTWORZENIE JUDENRATU22 lipca 1941 r. decyzją komendanta wojennego gen. Rentza i starosty miasta dr Jurija Polanskiego powołano Radę Żydowską (Judenrat). Prawdopodobnie Polanski zaproponował, by przewodniczącym Judenratu został znany prawnik, profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie został znany prawnik - Maurycy Allerhand, ale ten nie przyjął propozycji, argumentując, że jest stary i chory. Wówczas zaproponowano staroście adwokata od lutego 1937 do 1938 roku  komisarza rządowego gminy wyznaniowej żydowskiej, trzykrotnego prezesa zarządu żydowskiej organizacji filantropijnej B'nai B'rith (żydowskiej loży masońskiej dopisek A.S.), asymilatora, byłego oficera armii austro - węgierskiej dr Józefa Parnasa.Za przyzwoleniem Niemców przekazano Judenratowi "autonomiczną" władzę nad żydowskimi mieszkańcami. W rzeczywistości  Judenrat stał się "organem wykonawczym hitlerowskiego aparatu zarządzania Żydami na podbitym terytorium" podporządkowanym niemieckiej policji i SS. Judenrat posiadał rozbudowaną strukturę zarządu. Składał się z około dwudziestu trzech wydziałów, sekcji i podwydziałów. Były to m.in. wydziały: Finansów, Opodatkowania, Socjalny, Zaopatrzenia , Pracy, Gospodarczy, Ochrony Zdrowia, Sanitarny, Prawniczy, Mieszkaniowy, Pogrzebowy i podwydział Rozdzielania Mebli (Möbelausteilungen). Przy przysiedlaniu Żydow do "odrębnej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej", czyli getta, najintensywniej pracował podwydział Rozdzielania Mebli i Wydział Zaopatrzenia z komisją Oszczędności i Podarunków tzw. Sachleistungskommission,którą Żydzi nazywali Raubkomission (komisja rabunku). Członkowie tej komisji rekwirowali z żydowskich mieszkań drogie meble, dywany, lustra oraz inne wartościowe przedmioty, a następnie wszystko przekazywali  jako daniny hitlerowcom. Rabowali też pracownicy wydziałów gospodarczych Judenratu.Powstanie Judenratu nie zapobiegło dalszym pogromom. Drugi pogrom, nazywany też "dniami Petlury" rozpoczął się rankiem 25 lipca 1941 roku z inspiracji hitlerowców, którzy ustanowili święto atamana ukraińskiego Symona Petlury, zabitego przez żydowskiego emigranta  w 1926 roku. Policja ukraińska i jej pomocnicy wdzierali sie do mieszkań żydowskich, okradali i zabijali niewinnych, przerażonych Żydów. Pogrom trwał do 28 lipca 1941 roku, ale najwięcej ofiar przyniosły dwa pierwsze dni., W pogromie zamordowano 2 tysiące Żydów. Wielu zostało aresztowanych i osadzonych w lwowskich więzieniach, przede wszystkim w więzieniu przy ul. Łąckiego, skąd znaczną część wywieziono wkrótce na Piaski ( obóz Janowski zwany Uniwersytetem Zbirów dopisek A. S,). I tam ich rozstrzelano. Kierownictwo Judenratu na czele z dr. Józefem Parnasem po tej zbrodni zwróciło się do lwowskich Żydów z wezwaniem do złożenia w kasie Judeenratu przy ul. Starotandetnej 2 pieniędzy i wszelkich kosztowności  w celu spłacenia nałożonej na Żydów kontrybucji wynoszącej 20 milionów rubli. W wezwaniu zaznaczono, że spłatę rozłożono na 2 raty. Pierwszą wynoszącą 10 milionów rubli musiano spłacić w banku miejskim do 2 sierpnia 1941 roku, a drugą do 6 sierpnia 1941 roku. Poinformowano też, że jeżeli kontrybucja nie zostanie spłacona w wyznaczonym terminie, władza przeprowadzi akcję represyjną. W tym czasie aresztowano ok. 2 tysiące Żydów, znanych i szanowanych obywateli miasta i uznano ich za zakładników. Resztę Żydów ogarnęła panika, każdy spieszył zanieść do kasy Judenratu jakąś sumę pieniędzy, złotą lub srebrną ozdobę, cenny przedmiot, a nawet rodzinną pamiątkę. Pomoc Żydom ofiarowali też przedstawiciele inteligencji polskiej. Bezinteresownie oddawali Żydom pieniądze, złoto, nie zważając na konsekwencje tych gestów. W ten sposób 2 sierpnia 1941 roku część kontrybucji została spłacona".POLICJA ŻYDOWSKA W GETTACH NIEMIECKICH W OKUPOWANEJ POLSCEEMANUEL RINGELBLUM - PATRON ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGO W WARSZAWIE.UMSCHLAG (EMANUEL RINGELBLUM "KRONIKA GETTA WARSZAWSKIEGO" STR.  426 - 428)."Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy) – nieistniejąca rampa kolejowa przy ulicy Stawki 4/6 w Warszawie, która wraz ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich do obozu zagłady w Treblince oraz obozów w dystrykcie lubelskim.Na tym warszawskim placu i na cmentarzu każdego dnia odbywały się egzekucje setek ludzi, starców, słabowitych, chorych. Zabijali na ogół tych wszystkich, którzy nie byli w stanie odbyć "podróży" do Treblinki. Tak było na początku akcji, później zaniechano tego. Obawiali się widocznie, aby wieści o tym nie dotarły do miasta, co mogłoby źle wpłynąć na ludność. Co najmniej 20 tysięcy ludzi zamordowano. którzy gnani głodem, rozpaczą,  beznadziejnością swojej sytuacji nie mieli sił by walczyć dłużej. Nie mieli po prostu gdzie mieszkać - ich mieszkania przydzielono jakiemuś "szkopowi". Nie pozostało im nic innego jak pójść dobrowolnie na śmierć".POLICJA ŻYDOWSKA"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała sie również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki, jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź.Niektórzy uważają, że każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje. A za zło - za dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu 300 tysięcy Żydów - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa. Inni zaś wskazują na to, że do policji poszli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelka cenę przetrwać ciężkie czasy i uważali, że wszystkie środki prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę, nawet kosztem życia wielu ludzi.  Nic dziwnego, że przy takiej pozbawionej wszelkich skrupułów postawie, która wyraźnie cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych do najniższych stopni policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia. Pozostaje przecież faktem, że w czasie wysiedlenia policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami zrabowanymi Żydom wespół z Ukraińcami.Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów.Niejedna kryjówka Żydów został "nakryta" w "aryjskich" częściach miasta przez policję żydowską i żydowskich kolaborantów Gestapo. Ofiary, które zniknęły z oczu Niemców wyłapywał policjant żydowski. W czasie marszu do wagonów, wielu Żydów, którym udało się szczęśliwie przedostać do miejsca, gdzie stali zwolnieni, zawlekali siłą z powrotem do wagonów policjanci żydowscy. W ten sposób dziesiątki, a może nawet setki Żydów, w ciągu tych dwóch godzin, policjanci żydowscy skazali na śmierć. To samo działo się podczas blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci zaciągali do wagonów lub do kolumny udającej się na Umschlag. Scena, którą widziałem na Dzikiej 3, w dniu , kiedy każdy policjant winien był dostarczyć pięć "łebków" pozostanie symbolem policji żydowskiej. Widziałem żydowskiego policjanta prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starszą kobietę, na ramieniu miał siekierę. Siekierą rozbijał mieszkania. Kiedy już był blisko Umschlagplatzu, gdzie stała straż, zawstydził się, zdjął z ramienia swój oręż - siekierę i niósł ją w ręku.W owych dniach widziano  przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn. Słabych konwojowali na rikszach.Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag.Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy "Kohna i Hellera" lub na zwykłe wozy ciężarowe. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na  śmierć.Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej. Ci, którzy pozostali przy życiu nigdy tego nie zapomną, trzeba będzie należycie to karać".ŻYDOWSKIE POGOTOWIE RATUNKOWE ABRAHAMA GANCWAJCHADo akcji wysiedleńczej Żydów, przeznaczonych na śmierć, przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne żydowskie organizacje i grupy. Czołowe miejsce zajmuje Pogotowie Ratunkowe Abrahama Gancwajcha o amarantowych czapkach, ta szalbiercza instytucja, która nie udzieliła ani jednemu Żydowi pomocy lekarskiej, a swą działalność ograniczyła do  wydawania za grube tysiące legitymacji i czapek. Zwalniały one - przy pomocy Abraham Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami. Mundur Pogotowia Ratunkowego dawał ponadto możność robienia najrozmaitszych afer i szantaży typu sanitarnego (donosy o wypadkach, zachorowania na tyfus, "parówki" itd.). Ta oto bandycka szajka żydowskich aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty wysyłania Żydów na tamten świat. I ta właśnie szajka wyróżniła się brutalnością i nieludzkim postępowaniem.Czerwone czapki okryły się czerwonymi plamami krwi nieszczęśliwych mas żydowskich.Oprócz Żydowskiego Pogotowia Ratunkowego Abrahama Gancwajcha pomagali w akcjach mordowania Żydów urzędnicy Judenratu  (Gminy Żydowskiej) (kahału).Spośród Niemców brali udział w akcji na ogół SS-mani. Ich "sława" jest uzasadniona.Abraham Gancwajch (ur. 1902 w Częstochowie, zm. prawdopodobnie w 1943 w Warszawie) – nauczyciel, dziennikarz, działacz syjonistyczny w ramach Ha-Szomer Ha-Cair. Kolaborant pod okupacją niemiecką, kierownik Urzędu do Walki z Lichwą i Spekulacją w getcie warszawskim.Abraham Gancwajch uzyskał tradycyjną edukację żydowską, miał nawet dyplom rabina.GETTO LWOWSKIEGetto lwowskie (niem. Ghetto Lemberg) –niemieckie  getto dla ludności żydowskiej we Lwowie zorganizowane przez okupacyjne władze Niemiec hitlerowskich  w czasie II Wojny Światowej.Spis powszechny z 1931 roku wykazał, że spośród  Żydów zamieszkujących Lwów, część z nich  posługiwała się na co dzień w mowie językiem żydowskim lub hebrajskim. 14 lipca 1941 roku niemiecki komendant wojskowy miasta wydał nakaz noszenia przez ludność żydowską białej opaski z błękitną gwiazdą Dawida. 22 lipca tego roku starosta miejski Hans Kujath ogłosił decyzję o powołaniu Judenratu (Rady Żydowskiej)  Początkowo Niemcy chcieli powołać na to stanowisko profesora prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Maurycego Allerhanda, jednak po jego skutecznej odmowie, funkcję tę objął Józef Parnas. W skład Rady Żydowskiej weszli oprócz Parnasa również adwokat Adolf Rotfeld (wiceprzewodniczący), Henryk Landsberg, Edmund Szercer i lekarz Izydor Ginsberg (stan na jesień 1941).Pod koniec lipca władze niemieckie nałożyły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By skłonić ludność żydowską do uległości w spełnianiu żądań w dniach 25-28 lipca 1941 przeprowadzano pierwszy pogrom zwany wielką akcją, lub dniami Petlury ze względu na udział ludności ukraińskiej w mordzie. Zniszczono miejskie synagogi i cmentarze, a śmierć poniosło ok. 2 tys. Żydów. 28 lipca przewodniczący Judenratu wezwał  ludność do zapłacenia kontrybucji, zapewne nie przewidując  następnych milionowych roszczeń - wyłudzeń.Właściwa historia getta lwowskiego zaczyna się 18 września 1941 roku, gdy gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej w północnej części miasta – na Zniesieniu (w innych źródłach pisze się o 7 września, 8 października lub 8 listopada). Do 15 grudnia 1941 roku ludność żydowska miała się przenieść do specjalnej dzielnicy - łącznie w jej granicach zgromadzono 136 tys. osób narodowości żydowskiej (wcześniej na terenie dzielnicy mieszkało 20-30 tys. lwowian). Podczas akcji przesiedleńczej zabito ok. 5 tys. Żydów.W październiku 1941 roku władze niemieckie zamordowały przewodniczącego Judenratu Józefa Parnasa za odmowę współpracy w dostarczaniu ludności żydowskiej do obozów pracy. Na stanowisko przewodniczącego powołano dr. Awrama Rotfelda. W tym samym miesiącu przy ul. Janowskiej utworzono obóz pracy (Uniwersytet Zbirów).W pierwszym roku władze niemieckie organizowały specjalne akcje, które miały doprowadzić do zmniejszenia się liczby ludności żydowskiej w getcie (m.in. akcje Pod Mostem, Futrzana, Przesiedlania, Błyskawiczna).Akcja Przesiedlania nastąpiła w marcu 1942, gdy wywieziono do Bełżca 15 tys. nieprzydatnych do pracy ludzi (tzw. element aspołeczny). Akcja Błyskawiczna odbyła się 24 czerwca 1942 – w ciągu jednego dnia zabito od 6 do 8 tys. Żydów, którzy mieszkali poza granicami getta (za pozwoleniem władz niemieckich).W sierpniu 1942 miała miejsce z kolei tzw. Wielka Akcja – ok. 50 tys. Żydów wysłano do obozu w Bełżcu. Po tej operacji na terenie getta mieszkało już tylko 50 tys. Żydów.30 sierpnia 1942 generał Fritz Katzmann wydał rozporządzenie o zmniejszeniu obszaru getta – obejmowało ono teraz obszar ograniczony ulicami Zamarstynowską (od wschodu), wałem kolejowym prowadzącym od mostu na Zamarstynowskiej do ul. Tetmajera (od południa), ul. Tetmajera (od zachodu) i budynkiem na ul. Zamarstynowskiej 105 (od północy).Na początku września 1942 roku Niemcy dokonali pokazowego zabójstwa przewodniczącego Judenratu Henryka Landsberga oraz kilku innych jego członków – ciała powieszonych wystawione były przez kilka dni na widok publiczny.W listopadzie lub we wrześniu teren getta otoczono żelaznym ogrodzeniem. W tym samym miesiącu Niemcy zorganizowali tzw. Akcję listopadową, wywożąc do Uniwersytetu Zbirów - obozu janowskiego od 5 do 7 tys. Żydów. Na jesieni wybuchła w getcie epidemia tyfusu (codziennie umierało ok. 50 osób).W styczniu 1943 roku podjęto decyzję o przekształceniu dzielnicy w obóz pracy (tzw. Jüdische Lager, Julag) i poddaniu jej pod zarząd SS. Dalsze 10 tys. Żydów wywieziono do obozu koncentracyjnego. W dniach 30 stycznia – 4 lutego 1943 roku dokonano ostatecznej rozprawy z Judenratem zabijając jej ostatniego przewodniczącego Edwarda Eberzona.Ostateczna likwidacja getta dokonała się w dniach 1-16 czerwca 1943 roku, gdy pozostałych przy życiu mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trakcie likwidacji getta doszło do trwającego dwa tygodnie powstania pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Po wywiezieniu mieszkańców do Uniwersytetu Zbirów - obozu janowskiego, Lwów został ogłoszony miastem wolnym od Żydów (Judenfrei, Judenrein).Dokumenty, źródła, cytaty:http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/getto-we-lwowie--70-lat-temu-niemcy-rozpoczeli-likwidacje,94884,1,1.html(link is external) http://pl.wikipedia.org/wiki/Getto_lwowskie (link is external)http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zaglada-polakow-i-zydow-we-lwowiehttps://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/zydzi-chca-od-polski-kamienic-lasow-fabryk-nawet-bilion-zlotych- Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" wydawca "Czytelnik, Warszawa 1983- Jakub Honigsman ""Zagłada Żydów lwowskich" (1941 - 1944) wydawca, Żydowski Instytut Historyczny Warszawa, 2007                       
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:12)
Kategoria wpisu: 

UŚMIECHNIĘTY, ROZŚPIEWANY LWÓW

$
0
0
Ilustracja: 
LWÓW
            UŚMIECHNIĘTY, ROZŚPIEWANY LWÓW "Lwów  jest miastem, które ciągle sę uśmiecha. Uczucie jakie żywią lwowianin dlaLwowa nie jest już  miłością... jest opętaniem.Opętaniem przez wielką  czarownicę - duszę Lwowa. Dusza ta wszędzie i u wszystkichszuka miłości.”Kornel Makuszyński Lwów zajmuje szczególne miejsce w historii Polski, zapisuje się złotymi zgłoskami w naszych dziejach zarówno w latach świetności Rzeczypospolitej i jej upadku, jak i w walce o niepodległość. Miasto określane mianem reduty zapisuje się złotymi zgłoskami w naszych dziejach zarówno w latach  świetności Rzeczypospolitej i jej upadku, jak i w walce o nieodległość.  Miasto określane mianem polskiej reduty przez stulecia stanowiło  ważne centrum kultury, posiadało wyraziste, niepowtarzalne oblicze.Najpiękniej oddają wielkość i znaczenie tego wyjątkowego miasta dla polskości slowa Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, który w dniu 22 listopada 1920 roku odznaczył Lwów  krzyżem Virtuti Militari mówiąc: „Za zasługi dla polskości tego grodu i jego przynależności do Polski mianuję miasto Lwów kawalerem krzyża „Virtuti Militari”. Ale Lwów to także jego wyjątkowi ludzie – otwarci, szczerzy w wyrażaniu swoich myśli, zaprawieni w srogich przeciwnościach, pełni mocy i pędu, rozpoznawalni wszędzie po powadze w spojrzeniu i uśmiechu na ustach. Człowiek ze Lwowa zawsze się uśmiecha. Ten uśmiech to jego zdobycz wspaniała, zdobywana przez wieki. Lwów uśmiechał się zawsze, uśmiechał się walcząc, a kiedy tego uśmiechu było za mało, wtedy słodka i prosta dusza tego miasta zaczynała śpiewać.I w tym uśmiechniętym mieście się urodziłem, zapewne nie z płaczem ale uśmiechałem się do Mamy.Życie miałem uśmiechnięte do wybuchu II Wojny Światowej, w której utraciłem Ojca lekarza i cała rodzinę. Została mi Mama, z którą opuściłem Lwów w wieku 10 lat.Długie lata mieszkam w Krakowie. Kiedy odwiedziłem Lwów po raz pierwszy od wyjazdu byłem już dojrzałym człowiekiem. Zachwyciłem sie miastem, w którym każdy przysłowiowy kamień ma swoja historię. Pod pomnikiem Adama Mickiewicza złożyłem mały bukiecik, a pod statuą Matki Przenajświętszej Królowej Polski, a tym samym Lwowa, podziękowałem Jej za uratowanie życia mnie i mojej Matce o za wiele łask otzrymanych od Niej bez próśb i modlitw. Ona wiedziała co jest nam potrzebne.  Późnie był Cmentarz Łyczakowski, gdzie liczne mogiły świadczą o naszej obecności w tym mieście Semper Fidelis. Na grobowcu Marii Konopnickiej, na którym wyryto fragment wiersza poetki  ”Na cmentarzu” leżały kwiaty... Nieopodal, grobowiec ElizyOrzeszkowej, a w kolejnej alei, mogiła Antoniego Malczewskiego, Seweryna Goszczyńskiego... Tę opowieść mógłbym snuć w nieskończoność, bo tak zauroczyłem się tym miastem, ,iż całe wzruszenie dało odzew przy mogiłach Obrońców Lwowa. Otrzymałem wiele serdeczności od Polaków , których poznałem w miejscach, do których pomagali mi dotrzeć moi lwowscy przyjaciele. W mojej dobrej pamięci pozostało miasto, do którego by się zawsze chętnie powróciło. Nigdy nie przypuszczałem, że stanie się tak za sprawą naszego polonijnego teatruSalonu Poezji, Muzyki i Teatru im.Jerzego Piitowskiego prowadzonego od kilkunastu lat przez Marię Nowotarską aktorkę Teatru im. Słowackiego w Krakowie, która dla swojej wiernej, polonijnej publiczności tworzy spektakle zapadające mocno w pamięć widza.Sięgając po różne tematy, stara się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom widza,między innymi powracając do miejsc bliskich każdego z nas. Po spektaklach o Warszawie, Krakowie, przyszedł czas na Lwów, miasto które tak wiele znaczy nietylko dla tych, którzy w nim się urodzili, ale także dla naszej, polskiej historii.Powrót do korzeni, do tego za czym tęsknimy, do czego już nie możemy powrócić, w tym przypadku do Lwowa, źródła pulsującej polskiej kultury. Tutaj, na emigracji wiele osób pochodzi ze Lwowa, a tęsknota za tym miastem pozostała w ich sercach na zawsze. Wiernie oddając klimat Lwowa i charaktery jego mieszkańców, Maria, (dla mnie Marysia) Nowotarska, która jest nie tylko reżyserem tego spektaklu, ale również autorką scenariusza, przygotowała przedstawienie, które zgromadziło kompletną widownię w bibliotece – teatrze Burnhapthorpe Library (przyDixie i Burnhampthorpe) w dniu 6, 7 i 8 marca 2009 roku! Przenoszącnas do Lwowa początku XX wieku, Maria Nowotarska wprowadziła widownię w wyjątkowy nastrój miasta, tętniącego życiem zarówno ulicy, jak i teatrów, ogrodów, parku. Oto, otoczony starymi drzewami, z umiejscowionymi gęsto ławeczkami, lampami i oczywiście muszlą koncertów na scenie odżywa lwowski park Stryjski, w którym spotykaj się różni ludzie, różne pokolenia. Przed oczyma widowni pojawia się dyskretnie, jakby nie chcąc zakłócić trele ptaków, narratorka przedstawienia (Maria Nowotarska). Z nostalgii w oczach i gestach, delikatnie otwiera odnaleziony kuferek babuni, pełny lwowskich wspomnień. Jest poza Polską i poprzez rekwizytyodnalezione w kuferku babuni (bilet do kina, wachlarz z zapisanymi do tańcana balu, kawalerami),wspomina świat, który przeminąłale ostał się w czymś bezcennym – we wspomnieniach. W parku spotykamy tradycyjną polską rodzinę – mamcia (Paulina Oldakowska), tatko (Rafał Kynczew) i ich czworo dzieci(Julia Dębowska, Mateusz Ruta, Marek Ruta i po raz pierwszy na scenie, cztero letnia Amelia Leppek), które pos‡usznie oddają się raz zabawie, raz ucząc się wiersza dla tatki („Kto ty jesteś...”), innym razem s‡uchając opowieścio Lwowie od napotkanego w parku studenta. To właśnie student (debiutujący w naszym teatrze aktor Teatru w Gdyni, Bartek Dąbrowski) i studentka (KingaZborowska), będący parą zakochanych tworzą liryczną nutę tego przedstawienia.Jest też zatopiony w książce poeta (Michał Kozłowski), a obok niego młoda malarka(Anna Czyszczoń, która zachwyciła widownię świetnym wykonaniem piosenki„Lwowianka”!). I oto pojawia się tajemniczy Pan z różą (Andrzej Słabiak, aktor z Chicago),który obdarowuje widownię, pełnym romantyzmu, wykonaniem piosenek „Pytasz, dlaczego?” i „Polesia czar.” Ale oto na scenę wbiega ferajna: Franek Gitara ( Sławek Iwasiuk, brawurowy, jak zawsze!), Józiek Mandolina (Andrzej Pasadyn, aktor obdarzony wielką dozą komizmu!), Mańka Pryszcz (piękna, pełna seksapilu i kobiecości, Roxy Zapała) i Antek Cegła (świetnie w tej roli prezentowa‡ się aktorsko, zadziwiając licznymi akrobacjami, Mariusz Kowalenko) z piosenk\ą „Tylko we Lwowie”, znaną nam wszystkim, którą, wraz z aktorami, podśpiewywała cała widownia.Kiedy ruszała ich audycja  Wesoła Lwowska Fala, zamierał cały Lwów – tosłynny Szczepcio i Tońcio, którzy swego czasu bawili lwowiaków do łez!W spektaklu Marii Nowotarskiej postaci te odżywają„ w wykonaniu dwóch utalentowanych chłopców, znanych nam z innych przedstawień Salonu. Mateusz Bobel i Alex Cieślak, którzy wcielili się w znane wszystkim lwowiakom postaci, bawili widzów nie gorzej od ich poprzedników zbierając zasłużone, gromkie brawa widowni.A ileż śmiechu wywołał skecz w wykonaniu Agaty Pilitowskiej i Andrzeja Pasadyna, w którym oboje zabawiali widownię nie tylko słowem, ale grymasem, gestem,wiernie oddając zachowania bohaterów. Agata Pilitowska, po raz kolejny udowodniła, że potrafi doskonale znaleźć się zarówno w dramacie, jak i w komedii. Ale Lwów to nie tylko kapela podwórkowa z jej przyśpiewkami i tańcami z przytupem. To także operetka lwowska, w której występowali znakomitości takie, jak Helena Milowska i Stanisław Gruszczyński. W spektaklu w te znane postaci lwowskiej operetki wcielilisię zachwycająca śpiewem i elegancją Kinga Mitrowska oraz pełen galanterii, czarujący swoim pięknym głosem Micha‡ Kuleczka. Widownia gromkimi brawami nagradzała wszystkie występy, szczególnymi względami obdarzając dziesięcioletnią Julię Dębowską, która aktorskim wykonaniem "Ballady o „Pannie Franciszce” urzekła wszystkich!Ta uzdolniona dziewczynka, uczennica szkoły muzycznej im. Fryderyka Chopinaw Mississaudze, o nienagannej dykcji i zadziwiającym co dojrzałym jak na tak młodąosobę zmysłem scenicznym, to prawdziwa perełka naszego teatru! Nie sposób niewspomnieć o najmłodszej, bo zaledwie czteroletniej osóbce grają cej w spektaklu.To Amelia Leppek (prywatnie moja wnuczka), także uczennica szkoły muzycznejim. Chopina, która swoje pierwsze zadanie aktorskie wypełniła bardzo dobrze, tańcząc, śpiewając w refrenie ze wszystkimi, posyłając widowni całusy (za co otrzymywała brawa) i kłaniając się nisko z wdziękiem, pomachując przy tym słomkowym kapeluszem. Zresztą, wszystkie dzieci, które wystąpiły w tym pięknym przedstawieniu, świetnie zagrały swoje role, za co należy się szczególne podziękowania  Marii Nowotarskiej, która wprowadziła na scenę kolejne pokolenie. Kosztuje to ogrom pracy, ale Maria twierdzi, że jest szczęśliwa widząc efekty swego wysiłku na scenie. Spektakl „Uśmiechy Lwowa” w reżyserii i według scenariusza Marii Nowotarskiej, opatrzony piękną„ scenografią„ Joanny Dąbrowskiej, ciekawymi kostiumami Niny Mdivani i w opracowaniu muzycznym Wojtka Bochenka i fotografiami starego Lwowa w tle, tak bardzo podobał się publiczności, że pytano o powtórzenie, mając na myśli przyjaciół i znajomych, którzy nie mieli okazji obejrzeć go. Maria Nowotarska korzystając z kuferkowych pamiątek babuni, sięgała po nazwiska związane ze Lwowem, a wśród nich wspomina o Ryszardzie Paudynie, znanym działaczu Polonii kanadyjskiej (zginął w wypadku samochodowym 9 marca 2008 r), który w okresie II Wojny Światowej był więźniem syberyjskiego łagru, przeszedł szlak bojowy II Korpusu jako żołnierz i oficer VI-go Pułku Pancernego Dzieci Lwowskich. Na spektaklu pojawiło sie mnóstwo rodowitych lwowiaków, którzy w przerwie przedstawienia podchodzili do organizatorów dziękując za możliwość spotkania ze Lwowem, choćby w tej formie i usłyszeć lwowską nutę i śpiewne „bałakanie”. Miłym akcentem było pojawienie się na spektaklu nowej prezes (CEO) Credit Union, pani Heleny Marszałek, której ojciec, jak nam powiedziała sama, pochodzi spod okolic Lwowa i której spektakl bardzo się podobał.Jeden z widzów, rodowity lwowianin, pan Kostkiewicz, przyprowadził na spektakl swojego zięcia i wnuczkę, a w przerwie, opowiadał mi rozradowany, iż czuł sięmocno wzruszony, gdy Maria Nowotarska wymieniła nazwę miejscowościBrzuchowice, które, jak stwierdził, uważane były za płuca Lwowa. Stamtąd pochodziła jego babcia, która zaopatrywała poetkę Marię Konopnicką w nabiał.Bardzo pięknym gestem było powitanie przez Prezesa Zarządu Teatru, Stana Chorzempęi wręczenie bukietu kwiatów, obecnej na widowni 90-letniej lwowiance, paniMarii Kruszelnickiej„ .Równie miłym gestem ze strony teatru, było wręczenie w ostatnim dniu spektaklu, którym był 8 marca, obchodzony jako Dzień Kobietkażdej pani obecnej na przedstawieniu, symboliczną różę. W finale spektakluAgata Pilitowska, jakby klamrą spinając przedstawienie, śpiewa piękną piosenkęEdyty Geppert pt.”Piosenka o Lwowie”: „"Serce się z dala trudzi, szuka cię w dali znów, O miasto beztroskich ludzi, rozśpiewanych, pogodnych słów. Tyle jest miast, tyle jest gwiazd, Wszędzie dobrze i źle po połowie, Idź w świat gdzie chcesz, rób co umiesz, jak wiesz - Leczjak kochać się - to tylko we Lwowie!”Dziękując za wszystkie wzruszenia, które towarzyszyły temu spektaklowi i możliwość spotkania z niezapomnianym Lwowem, mamy nadzieję, że kolejne przedsięwzięcie teatru, którym będzie letnia serenada „Noc w Wenecji”(21 czerwca 2009 r. Konsulat Polski), dostarczy nam tyleż samo miłych wrażeń.„Dla każdego Polaka Lwów to anegdota, kresowy zaśpiew i Orląt Lwowskich golgota, Galicyjska stolica w secesyjnej gali, Szczepcio i Toæko na „Wesołej lwowskiej fali”.                                                                           Elżbieta                                                                      Marcińczak - Leppek    Opracowanie  Aleksander Szumański " Kurier Codzienny" Chicago nr 12 luty 2009 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

POWSTANIE WARSZAWSKIE - GENEZA POWSTANIA

$
0
0
Ilustracja: 
AK
POWSTANIE  WARSZAWSKIE - GENEZA POWSTANIA 1 sierpnia 2019 roku obchodzić będziemy 75 rocznicę bohaterskiego Powstania Warszawskiego.Pomimo, że święcimy obecnie tę rocznicę , to w dalszym ciągu współczesna opinia społeczna nie jest wystarczająco poinformowana o historii jego wybuchu.Większość ukazujących się w mediach artykułów, również wydane książki oskarżają najwyższą kadrę dowódców Armii Krajowej o wręcz zbrodnicze działanie, nieodpowiedzialne doprowadzenie do jednej z największych w naszej historii wojskowej klęski, połączonej z olbrzymimi stratami w ludności cywilnej i zniszczeniem stolicy z jej wspaniałym dorobkiem kulturowym. Są to też opinie głoszone przez niektórych zawodowych historyków. Wydaje  się, że ludzie, którzy nie przeżyli okupacji w Warszawie, nie są w stanie zrozumieć atmosfery, jaka poprzedziła Powstanie Warszawskie.GENEZA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO - WYTĘPIĆ POLAKÓW Pięć lat niemieckiej (a także rosyjsko-sowieckiej) okupacji Polski jest trudne do zrozumienia dla europejczyków z innych okupowanych krajów, jak również dla powojennego polskiego pokolenia. Rektor uniwersytetu w Amsterdamie powiedział kiedyś: "Gdy rozpoczęła się niemiecka akcja antyżydowska w okupowanej Holandii, to uniwersytet w Amsterdamie zareagował strajkiem studentów, nie słyszałem, żeby taki strajk miał miejsce na Uniwersytecie Warszawskim".Nie wiedział zatem, iż wszystkie uniwersytety były w Polsce zamknięte, a profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednej z najstarszych wyższych uczelni europejskich, zesłano w „Sonderaction Krakau” w 1939 roku do niemieckich obozów koncentracyjnych. Trzeba pamiętać, że już w „Mein Kampf" Hitler stawiał sobie za cel zdobycie większej przestrzeni życiowej na wschodzie dla narodu niemieckiego. Ujawniony tzw. Generalplan Ost  Wielkogermańskiej Rzeszy Niemieckiej przewidywał po zwycięskiej wojnie wschodnią granicę Niemiec na linii na północy od jeziora Ładoga do Morza Czarnego. Zakładał też fizyczną eliminację, bądź przesiedlenie 80 - 85 proc. Polaków na Syberię i mniejszą procentowo, podobną eliminację Cyganów, Czechów, Ukraińców i Białorusinów.Specjalną nienawiścią darzono Warszawę, która nie dość, że walczyła aż do 28 września  1939 roku, to jeszcze stała się centrum polskiego Podziemnego Państwa w czasie okupacji niemieckiej. Już w latach 1940 - 1942 r zaplanowano, że po wojnie Warszawa zostanie zburzona, a na jej miejscu zbudowane będzie niemieckie miasto Warschau (tzw. Plan Pabsta). Świadomość tej perspektywy w pełni uzasadniała budowę silnej polskiej podziemnej armii, niezależnie od istniejących armii alianckich i armii polskiej na Zachodzie.Widząc masowy odwrót pokonanej niemieckiej armii, Polacy z niecierpliwością czekali  na rozkaz rozpoczęcia powstania w Warszawie, do którego przygotowywali się przez 5 lat, marząc o odzyskaniu wolności, o tym, że sami pokonamy niemieckich bandytów, pomścimy śmierć naszych rodzin i kolegów, naszą utraconą młodość, życie w charakterze niewolników przez pięć lat. Dlaczego nie ma rozkazu do walki? Chcemy sami wyswobodzić nasze miasto, sami decydować o jego losie. Armia Czerwona jest już podobno tuż, tuż, a my zamiast działać i z łatwością zdobyć już zdezorganizowane miasto, czekamy nie wiadomo na co.Tymczasem sytuacja zaczynała się niekorzystnie zmieniać. Wraca niemiecki gubernator dystryktu Warszawa, Ludwig Fischer, 27 lipca wieczorem "szczekaczki", megafony uliczne, ogłaszają jego rozkaz w formie apelu: "Polacy! W 1920 roku za murami tego miasta odparliście atak bolszewizmu, okazując w ten sposób swoją anty bolszewicką postawę. Dziś Warszawa stała się znowu zaporą dla czerwonego potopu, a jej wkładem w walkę winien stać się udział 100 000 mężczyzn i kobiet w pracach przy budowie linii obronnych. Zbierajcie się na głównych placach na Żoliborzu, przy Marszałkowskiej, przy placu Unii Lubelskiej, etc. Winni odmowy będą ukarani."Dla Niemców życie mieszkańca Generalnego Gubernatorstwa nie ma żadnej wartości, przez pięć lat nas o tym przekonywano. Rozumiemy, że tu niewątpliwie chodzi jednak nie tylko o fortyfikacje, ale o zabezpieczenie się w związku z planowaną obroną miasta.Nie można bronić Warszawy przed Armią Czerwoną, mając w mieście około 40 000 podziemnej wrogiej armii z jakby nie było tysiącami różnego rodzaju broni, mając całą podziemną wrogą administrację i wrogą ludność. To jest przecież stolica podziemnego państwa. 100 000 ludzi zdolnych do pracy fizycznej pod kierownictwem Niemców niewątpliwie zdezorganizuje struktury państwa podziemnego.Rozkaz Fischera nie jest zrealizowany, warszawiacy nie zgłosili się. Kierownictwo Armii Krajowej rozumie to niebezpieczeństwo i wydaje rozkaz: 28 lipca o godzinie 8.00 wieczorem - koncentracja podziemnych oddziałów z bronią na zaplanowanych miejscach zbiórki. Jaka była dyskusja przed wydaniem tego rozkazu? Kto co powiedział? Nie wiemy. Nie wszyscy poważni historycy podają, kto wydał rozkaz tej mobilizacji. Niektórzy piszą, że osobiście generał Antoni Chruściel "Monter", inni że w porozumieniu z dowódcą Armii Krajowej generałem "Borem" Tadeuszem Komorowskim.RADIO MOSKWA PO POLSKU"Wezwanie do Warszawy. Walczcie przeciwko Niemcom. Warszawa bez wątpienia słyszy już huk armat w bitwie, która już wkrótce przyniesie jej wyzwolenie dla Warszawy, która nigdy się nie poddała i ciągle nie ustaje w walce, godzina czynu wybiła. Nie wolno zapomnieć, że w potopie zagłady hitlerowskiej przepadnie wszystko, co nie będzie ocalone czynem, że bezpośrednio czynną walką na ulicach Warszawy, po domach, fabrykach, magazynach, nie tylko przyśpieszymy chwilę ostatecznego wyzwolenia, lecz ocalimy także majątek narodowy i życie naszych braci".Jednocześnie sowiecki samolot zrzucił tego dnia ulotki komunistycznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z Lublina wzywającego również do broni, tegoż dnia pojawiły się rozlepiane afisze Polskiej Armii Ludowej, że przedstawicielstwo emigracyjnego rządu polskiego uciekło z Warszawy, a komendant Polskiej Armii Ludowej przejmuje dowództwo nad wszystkimi siłami podziemnymi.Jednocześnie także w tym samym dniu, 29 lipca, jedna z najlepszych pancernych dywizji niemieckich "Hermann Göring " w pełnym szyku bojowym przemaszerowała przez warszawskie mosty, zdążając na front walki. Oznaczało to, że planuje się realizację stałej polityki w całym okresie odwrotu z frontu wschodniego.Norman Davies, angielski historyk ("Powstanie ´44", s. 312) pisze: "Polegała ona na tym, żeby ogłaszać, że silne punkty takie jak Warszawa - są "fortecami", ewakuować całą ludność cywilną, okopywać się na własnych pozycjach, a potem obserwować, jak miasto zamienia się w stos ruin w wyniku bombardowań i ognia artyleryjskiego. Z punktu widzenia warszawiaków nie robić nic oznaczało tyle, co dopraszać się jakiegoś innego nieszczęścia. Oznaczało prosić o powtórkę tego, co niedawno zrobiono z Mińskiem Litewskim".MIKOŁAJCZYK W MOSKWIE30 lipca znowu apel sowieckiego radia w języku polskim, stacji "Kościuszko":"Warszawa drży od ryku dział. Wojska sowieckie napierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, by przynieść wam wolność. Niemcy wyparci z Pragi będą usiłować bronić się w Warszawie. Ludu Warszawy! Do broni! Uderzcie na Niemców! Milion ludności Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, który wypędzi niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność".Tego dnia przybywa do Moskwy premier Stanisław Mikołajczyk, jego wizyta jest zorganizowana przez Winstona Churchilla i ma na celu uzgodnienie form jakiejś współpracy. Mikołajczyk nie wie o umowie naszych aliantów w Teheranie, Poczdamie, Jałcie w 1943 roku. 3 sierpnia spotyka się ze Stalinem, który odsyła go do kierownictwa Związku Patriotów Polskich grupujących polskich komunistów.5 sierpnia ma z nimi spotkanie Wanda Wasilewska, grająca podstawową rolę w tym zespole ze względu na sympatię jaką otaczał ją Stalin. Jest „twarda", nie dochodzi do żadnej formy współpracy, początkowo nawet Wasilewska twierdzi, że Powstanie nie wybuchło w Warszawie. Na prośbę Mikołajczyka o pomoc już walczącej Warszawie, w formie interwencji u Stalina, z założeniem, że w wyzwolonej z okupacji niemieckiej Polsce utworzy się koalicyjny rząd, nie ma odpowiedzi.Zwycięża więc komunistyczny partyjny interes. W świetle tych faktów i wobec bliżej nieomówionych innych przykładów zdrady interesów Polski przez aliantów zachodnich ukształtowała się sytuacja typowa dla tragedii greckiej: każde rozwiązanie jest niekorzystne, a w naszym przypadku tragiczne.Po raz pierwszy w historii wszystkich państw okupowanych przez Niemców w czasie II Wojny Światowej tylko warszawiacy nie wykonali rozkazu dla olbrzymiej grupy 100 000 mieszkańców zgłoszenia się do budowy fortyfikacji. Tym samym stanęli na ścieżce wojennej z niemieckim okupantem. Warszawa byłaby zniszczona, a straty ludzkie byłyby równie dotkliwie, gdyby Powstanie nie wybuchło.Winę ponoszą sowieccy sojusznicy naszych zachodnich aliantów, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, ale oczywiście pierwszym szalbierzem sprytnie i obłudnie działającym był Związek Sowiecki i jego polscy komunistyczni współpracownicy, również wzywający do Powstania. Tę tezę stawia też Norman Davies w swoim dziele "Powstanie ´44", przedstawiając cały szereg faktów zdradzieckiej polityki naszych zachodnich aliantów, m.in. brak wystarczającej interwencji w sprawie lądowania samolotów alianckich z dostawami do Warszawy na lotniskach sowieckich. Dopiero 18 września 104 samoloty amerykańskie dokonały olbrzymich zrzutów, niestety już głównie na pozycje niemieckie.Amerykanie i Anglicy dopiero pod koniec Powstania ogłosili obowiązek traktowania  powstańców, jako żołnierzy alianckich z prawem rewanżu na jeńcach niemieckich w przypadku nieuznawania zasad Konwencji Genewskiej. Ta deklaracja powinna pojawić się 2-3 sierpnia, ilu naszym żołnierzom ocaliłaby życie?Premier brytyjski Herbert Asquith mówił krótko przed wojną wybitnemu pianiście i orędownikowi sprawy polskiej na Zachodzie Ignacemu Paderewskiemu: „nie ma żadnej nadziei na przyszłość dla Ojczyzny Pana”. Oznaczało to, że w chwili wybuchu wojny sprawę polską uważano w Europie za wewnętrzny problem zaborców Rosji, która z Francją i Wielką Brytanią znalazła się w obozie ententy, oraz walczących z tym sojuszem państw centralnych – Niemiec i Austro-Węgier. Niezależnie od tego, dowództwa wojujących ze sobą na ziemiach polskich armii państw zaborczych chciały zapewnić sobie przychylność Polaków. Rosjanie wydali odezwę, w której odwołali się do odwiecznej, rzekomo wspólnej walki Słowian z agresją germańską i obiecywali zjednoczenie ziem polskich „swobodnych w wierze, języku i samorządzie”. Deklaracja nie miała najmniejszej wartości, a wydał ją stryj cara Mikołaja II – Mikołaj Mikołajewicz – wódz naczelny armii rosyjskiej.  Polska należy do najbardziej bohaterskich krajów Europy, która przez lata ciemiężona potrafiła wielokrotnie walczyć o swoją  suwerenność, niepodległość, wolność. My Polacy mieliśmy od poczęcia wpajane hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Przeglądając karty naszej historii wielokrotnie usiłowaliśmy odzyskać zabraną przez najeźdźców wolność, czego dowodem są nasze powstania narodowe. W poczcie tych zrywów narodowych należy przypomnieć, iż moc naszego ducha powstania narodowe utożsamiały Narodowi, iż tylko w taki bohaterski sposób przetrwamy jako naród niezłomny. Nieszczęsne geopolityczne położenie naszej ojczyzny przez wieki zakładało nam kajdany niewoli. Przy utracie niepodległości Polacy byli jeszcze przez najeźdźców zewnętrznych i wewnętrznych mordowani i wywożeni na Sybir, czy do Kazachstanu. Rosja, Ukraina, dawniej chanowie tatarscy, okrutny watażka Bohdan Zenobi Chmielnicki – hetman zaporoski, przywódca powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej w latach 1648-1654, bohater narodowy Ukrainy, to zaborcy i mordercy wschodni. Z zachodu Polsce zagrażali Niemcy, a w ostatniej II Wojnie Światowej państwa Osi. Nazwani najeźdźcami wewnętrznymi to w okresie międzywojennym nielegalna Komunistyczna Partia Polski. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińska Powstańcza Armia oraz Komintern - bolszewicka agentura w Polsce. Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Polski żądali przyłączenia Polski do ZSRS. OUN – UPA organizowały napady mordercze na Polaków. Kurator okręgu lwowskiego Stanisław Sobiński został  zastrzelony przez zamachowców z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) Bohdana Pidhajnego i Romana Szuchewycza („Tarasa Czuprynkę”) na ulicy Królewskiej we Lwowie w obecności żony. Zamordowany został m.in. poseł Tadeusz Hołówko, minister Bronisław Pieracki i szereg policjantów. Banderowcy wymordowali w sposób okrutny ok. 200 tysięcy Polaków na Kresach II RP na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.Dzisiaj w 2016 roku siły swoje zbiera do odbudowy imperium radzieckiego putinowska Rosja. Jej pierwszym krokiem do tego celu jest zabór Krymu i „nowoczesna” wojna przeciwko Ukrainie mająca na celu wchłonięcie całego jej terytorium. Powstaje nowe wojsko rosyjskie – separatyści – którzy oczywiście po Ukrainie będą mieli na celowniku Polskę. Istniejący – nieistniejący rząd ukraiński to zwolennicy Stepana Bandery i jego władczych haseł zagarnięcia terytorium Polski po Krynicę.Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość dzięki Pierwszemu Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu. Do tego celu zmierzały właśnie narodowe powstania, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, konfederacja barska. Chyba trafnie Maurycy Mochnacki rodowód naszych powstań narodowych wiązał z konfederacją  barską. Przypisywał jej bardzo szlachetne, narodowe cele, ale podkreślał także  źródło jej niepowodzeń.AKCJA " BURZA" A POWSTANIE WARSZAWSKIEWe wrześniu 1943 roku Komenda Główna Armii Krajowej przesłała do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie  Raport Operacyjny nr 154, czyli zmodyfikowaną wersję powstania powszechnego. Podstawowym założeniem operacyjnym było, że armia niemiecka ulegnie demoralizacji i wewnętrznemu rozkładowi w końcowej fazie wojny, jak to miało miejsce w czasie I Wojny Światowej. Stąd też przyjęto , że podstawowym warunkiem podjęcia działań powstańczych będą wyraźne objawy klęski niemieckiej armii wschodniej.O rozpoczęciu powstania miał zadecydować Naczelny Wódz, zaś sam moment rozpoczęcia walk ustalić miał dowódca Armii Krajowej w porozumieniu z Delegatami Rządu na Kraj.Gdy Raport Operacyjny nr 154 dotarł do sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i został rozszyfrowany - był już rok 1943. W styczniu 1943 roku oddziały sowieckie rozbiły w Stalingradzie 6 Armię von Paulusa.Lato 1943 roku przynosi kolejne sukcesy militarne Sowietów i staje się jasne, że na froncie wschodnim ofensywa operacyjna przeszła do rąk Stalina. 28 października 1943 roku gen. Tadeusz Bór - Komorowski zameldował, że według jego oceny należy spodziewać się rychłego wkroczenia Armii Czerwonej  na obszar państwowy II Rzeczypospolitej.27 października 1943 roku została zatwierdzona przez Radę Ministrów nowa instrukcja dla Kraju, która przewidywała dwie formy wystąpienia AK: powstanie powszechne oraz wzmożoną akcję sabotażowo - dywersyjną. Wybór zależeć miał od wydarzeń na  froncie wschodnim. Instrukcja rządu nie zyskała  uznania  Kraju i została odrzucona.Zarzucano jej ogólnikowość, potraktowanie sprawy najważniejszej, tzn. stosunku AK do wojsk sowieckich, drugoplanowo, jako ewentualność, a nie rzeczywistość.21 lipca 1944 roku Komenda Główna Armii Krajowej zadecydowała, aby objąć akcją "Burza" również Warszawę w wyniku czego 1 sierpnia  1944 roku o godz. 17:00 oddziały Okręgu Warszawskiego AK dowodzone przez płk Antoniego Chruściela "Montera", rozpoczęły działania, które przeszły do historii jako Powstanie Warszawskie.CZYM BYŁO POWSTANIE WARSZAWSKIE?Tego dzisiejsi, niektórzy, młodego pokolenia  historycy nie rozumieją, pisząc niekiedy "mitologiczne" prace o barwie beletrystyczne j fikcji literackiej, jak np. "Obłęd 44" Piotra Zychowicza, czy też kompletną grafomańską bzdurę "Pakt Ribbentrop - Beck", który zaistniał w zwichrzonym fata - morganą umyśle historyka Piotra Zychowicza. Wrakiem naukowym nazwać można założenie Polskiej Akademii Nauk - I Kongres komunistycznej polskiej nauki, kontrolę polskiego środowiska naukowego dokonaną przez władze komunistyczne z likwidacja Polskiej Akademii Umiejętności oraz Warszawskiego Towarzystwa Naukowego.Powstanie Polskiej Akademii Nauk było wynikiem postanowień zorganizowanego przez komunistyczne władze I Kongresu Polskiej Nauki (29.06 – 2.07.1951) i połączone było z likwidacją Polskiej Akademii Umiejętności oraz Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. PAN została powołana ustawą o Polskiej Akademii Nauk z 30 października 1951, a jej celem politycznym była kontrola środowiska naukowego. Początkowo była tylko korporacją uczonych, jednak w 1960 roku została przekształcona w rządową instytucję centralną, sprawującą ogólną pieczę nad nauką w Polsce i zarządzającą siecią instytutów. W 1990 roku PAN straciła status instytucji rządowej, stając się ponownie. zarówno korporacją uczonych, jak i siecią instytutów. Funkcję sprawowania kontroli nad nauką na poziomie rządu przejął Komitet Badań Naukowych. GENERAŁ ANTONI CHRUŚCIEL PS. „MONTER” DOWÓDCA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO16 czerwca 1895 roku w rodzinie Andrzeja i Katarzyny, mieszkańców wsi Gniewczyna Łańcucka, przyszedł na świat przyszły dowódca Powstania Warszawskiego.W okresie młodzieńczym Antoni Chruściel uczęszczał do szkoły w Gniewczynie, a później w Przeworsku. We wrześniu 1908 r. rozpoczął naukę w wyższym gimnazjum w Jarosławiu, które ukończył 28 czerwca 1914 r. Podczas nauki w Jarosławiu, Chruściel brał udział w ruchu niepodległościowym grupy „Zarzewie”. Należał także do Oddziału Ćwiczebnego im. księcia Józefa Poniatowskiego w Jarosławiu. Uczestniczył w zajęciach Polskiej Drużyny Strzeleckiej, a po rozpoczęciu I wojny światowej był członkiem „Legionu Wschodniego”, polskiej ochotniczej formacji wojskowej, której celem była walka z Rosją u boku Austro-Węgier. Po rozwiązaniu „Legionu” został powołany do C.K. Armii. Początkowo, od 26 września 1914 r. służył w Nowym Sączu w 20. pp a następnie znalazł się w szeregach 90. pp w Jarosławiu. W lutym następnego roku uzyskał stopień kaprala, a w lipcu „Kadett-Aspiranta” (stopień pomiędzy podoficerem i oficerem). Ranny na froncie, przez pewien czas leczył się w Pradze. W październiku, po powrocie ze szpitala otrzymał awans na chorążego i dowództwo plutonu, a później po awansie na podporucznika, kompanii w 90 pp. I wojnę ukończył w stopniu porucznika, nadanym mu 1 listopada 1918 r. Austriacy odznaczyli go Brązowym i Srebrnym Medalem Waleczności I klasy oraz Orderem „Signum Laudis”. Koniec wojny zastał Antoniego Chruściela w Krzywym Rogu, na Ukrainie. Po trzech tygodniach, bataliony 90. pp. wróciły pociągami do Jarosławia. Nie była to jednak łatwa podróż, drogę zagradzały Polakom oddziały niemieckie i ukraińskie, z którymi doszło do kilku potyczek. Za walkę pod Chodorowem, Chruściel otrzymał pochwałę. W II RP, 90. pp został przekształcony w 14. pp Wojska Polskiego, a nasz bohater objął w nim stanowisko dowódcy 5. kompanii II batalionu 14 pp. Formalnie do nowo utworzonej Armii Polskiej został przyjęty 4 grudnia 1918 r. Dalsze losy przyszłego generała to udział w wyprawie kijowskiej oraz walkach z bolszewikami podczas wojny 1920 r. W okresie od stycznia do kwietnia 1920 r. przebywał na urlopie we Lwowie, gdzie rozpoczął studia prawnicze. W maju odznaczył się w trzech bitwach, za co otrzymał Krzyż Srebrny Virtuti Militari (V klasy). Kolejny awans nastąpił w sierpniu, gdy został kapitanem. Inne odznaczenia, które otrzymał Chruściel to Krzyż Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi. Po przeniesieniu 14 pp. do Włocławka został dowódcą I batalionu. Kontynuując studia prawnicze został przydzielony w październiku 1922 r. do 42 pp stacjonującego w Białymstoku. Jego kariera wojskowa była kontynuowana kolejno na: Kursie Doskonalenia Oficerów Młodszych w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie i Korpusie Kadetów nr 1 we Lwowie. 12 lipca 1924 r. ożenił się z Walerią Strońską. Z tego małżeństwa miał dwie córki (Wanda i Jadwiga). 3 maja 1926 r. otrzymał awans na stopień majora WP. Rok później służył w 6. Pułku Strzelców Podhalańskich w Stryju. W okresie od grudnia 1929 r. do sierpnia 1931 r. odbywał kurs w Wyższej Szkole Wojskowej w Warszawie. Warto przytoczyć opinię jaką wystawił mu komendant Wyższej Szkoły Wojennej, generał Tadeusz Kutrzeba: „Inteligentny, zdolny. Sąd jasny, logiczny. […] Wielka pracowitość i sumienność, umiejętność organizowania pracy. Doskonały znawca działań piechoty. Nadaje się na każde stanowisko w sztabie oraz jako wykładowca taktyki w szkolnictwie. Doskonały typ oficera liniowego. Szkołę ukończył z postępem bardzo dobrym”. Jako major dyplomowany od września tego roku był wykładowcą „taktyki ogólnej” w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Wchodził także w skład redakcji miesięcznika „Przegląd Piechoty”. Kwiecień 1932 r. przyniósł Antoniemu Chruścielowi awans na podpułkownika dyplomowanego. Od października 1934 r. do grudnia roku 1936 wykładał w Wyższej Szkole Wojskowej, będąc kierownikiem przedmiotu „taktyka piechoty”. Ostatnie stanowiska, które piastował przed wybuchem II wojny światowej to zastępca dowódcy 40. Pułku Strzelców Lwowskich (styczeń 1937-luty 1938) oraz dowódca 82. Syberyjskiego pułku strzelców im. Tadeusza Kościuszki w Brześciu nad Bugiem. Podczas Kampanii Wrześniowej, jego żołnierze wchodzili w skład 30. Dywizji Piechoty (d-ca. generał Leopold Cerhak), która znajdowała się w składzie Grupy Operacyjnej „Piotrków” (d-ca. generał Wiktor Thommėe). Walcząca na odcinku Armii „Łódź” (d-ca. generał Juliusz Rómmel). Walkę z Niemcami Chruściel zakończył w Twierdzy Modlin. Za udział w walkach wrześniowych, ppłk dypl. Antoni Chruściel otrzymał Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari (IV klasy). Po kapitulacji Twierdzy Modlin, został zwolniony do domu, na „honorową niewolę”. Jak wspominała jego sąsiadka, pewnego dnia pojawił się w pełnym umundurowaniu z szablą u boku. Zwolnionych oficerów, Niemcy zobowiązali się do meldowania u władz okupacyjnych, ale spodziewając się, że jednak nieprzyjaciel nie dotrzyma słowa i zamknie oficerów w oflagu, Chruściel nie dopełnił tego obowiązku.Kolejnym etapem w życiu Antoniego Chruściela była służba w ZWZ. W czerwcu 1940 r. stanął na czele Wydziału III (taktyczno-szkoleniowego) w Komendzie Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ. Na przełomie września i października tego roku został szefem sztabu Komendy Okręgu, a między kwietniem a majem 1941 r. został Komendantem Okręgu Warszawa-Miasto ZWZ (przeorganizowanego rok później na Okręg Warszawa AK). Funkcję tą sprawował do 5 października 1944 r.Ukrywając się przed Niemcami, jak każdy członek podziemia, musiał posiadać fałszywe dokumenty, wymieniane co jakiś czas na nowe. Chruściel posługiwał się m.in. dokumentami stwierdzającymi, że jest pracownikiem starostwa Warszawa-powiat. Używał m.in. nazwisk: Rzeczyca, Kaliński. Dysponował kilkoma mieszkaniami na ulicach: Grochowskiej, Spacerowej, Polnej, Belwederskiej, Grzybowskiej. Podczas okupacji posługiwał się następującymi pseudonimami: „Adam”, „Dozorca”, „Monter”, „Sokół”, „Konar”, „Madej”, „Nurt”, „Cięciwa” i „Ryż”. Decyzją Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, 15 sierpnia 1942 r. został awansowany na stopień pułkownika.31 lipca 1944 r. pułkownik „Monter” zjawił się w mieszkaniu przy ulicy Pańskiej 67, gdzie spotkał się z generałem Tadeuszem „Borem” Komorowskim, dowódcą Armii Krajowej. Przedstawił mu meldunek o wdarciu się czołgów radzieckich do Radzymina, Radości, Miłosnej, Okunina i Wołomina. Otrzymał także rozkaz o rozpoczęciu powstania, następnego dnia o godzinie 17. Po spotkaniu udał się do mieszkania przy ulicy Filtrowej 68, gdzie o godzinie 19 podpisał rozkaz o rozpoczęciu powstania. Brzmiał on następująco: „ALARM – do rąk własnych. Nakazuję „W” dnia 1.VIII godz. 17.00.  Adres m. p. Okręgu 35 72 26 62 85 (Jasna) – 22 m. 20 czynny od godziny „W”. Stawić się na m. p. 1 godzinę przed „W”. otrzymanie rozkazu natychmiast kwitować”. Po rozpoczęciu walk jako Dowódca Powstania Warszawskiego urzędował w hotelu „Victoria” przy ulicy Jasnej 26, który został zdobyty przez żołnierzy z Oddziału Osłonowego Kwatery Głównej Komendy Okręgu Warszawa AK, porucznika Ludwika Witkowskiego ps. „Kosa”. 1 sierpnia, „Monter” wydał pierwszą odezwę do mieszkańców Warszawy, podpisaną tylko funkcją. Kolejnego dnia w Biuletynie Informacyjnym ukazał się rozkaz podpisany pseudonimem „Monter”. Podczas walk zajmował się koordynacją poszczególnych zgrupowań, wydawał rozkazy i obwieszczenia. 6 sierpnia, mieszkańcy Warszawy mogli przeczytać wywiad z pułkownikiem. Jego rolą było także odwiedzanie walczących oddziałów. Z tego okresu możemy obejrzeć zdjęcia, gdy „Monter” pojawił się m.in. na dziedzińcu Poczty Głównej, w rejonie Frascati - Wiejska czy na terenie Reduty Dworca Pocztowego. 5 września, sztab Komendy Okręgu został przeniesiony na teren kina „Palladium” przy ulicy Złotej 7/9. 15 września, rozkazem Naczelnego Wodza, generała Kazimierza Sosnkowskiego, pułkownik Chruściel został awansowany na stopień generała brygady. Po zakończeniu walk, 3 października, „Monter” wydał ostatnio rozkaz do swoich żołnierzy, dziękując im za walkę i poświęcenia. Dwa dni później odebrał defiladę powstańczych oddziałów udających się do niewoli. Następnie z innymi oficerami został przewieziony do dowództwa frontu, a później pociągiem do obozu SS w Kruklankach. Przez Berlin, oficerowie polscy dotarli do Norymbergii (19 październik), gdzie zostali zakwaterowani w pobliskim obozie w Langwasser. Przebywali w nim do 5 lutego 1945 r. Kolejnym miejscem, gdzie ich osadzono było Colditz, a od 16 kwietnia Titmonning pod Salzburgiem. 1 maja 1945 r. przeniesiono ich po raz kolejny, tym razem do Markt Pongau a Alpach Tyrolskich. 5 maja, polscy oficerowie zostali wyzwoleni przez żołnierzy amerykańskiej 103 Dywizji Piechoty z 7. Armii. Ich ostatnim miejscem pobytu był Itter, niedaleko Innsbrucku. Po wyzwoleniu, gen. „Monter” udał się do obozu w Murnau, gdzie przebywało wielu oficerów z kampanii wrześniowej. Po kilku dniach, został przewieziony do Paryża a następnie do Londynu. Tam od 14 lipca 1945 r. pełnił funkcję Zastępcy Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Sił Zbrojnych. 2 grudnia został Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Ogólnych, a od 12 stycznia 1946 r. Zastępcą Szefa Sztabu Naczelnego Wodza dla Spraw Wojska. Ostatnią funkcją jaką sprawował była rola Zastępcy Inspektora Generalnego Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (6 wrzesień 1946 r. - 1 październik 1947 r.). 25 lipca 1947 r. gen. Chruściel został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari III klasy. W latach 1950-1952 był członkiem Delegatury Zagranicznej Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Na pewno ciosem dla byłego dowódcy Powstania Warszawskiego było pozbawienie go polskiego obywatelstwa, które nastąpiło dekretem Rady Ministrów w Warszawie, 26 września 1946 r.Ostatni etap życia gen. Chruściela to pobyt w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyemigrował w czerwcu 1956 r. pracował tam jako tłumacz w dziale studiów w Pentagonie oraz jako pracownik biurowy u pewnego adwokata. W Waszyngtonie mieszkał przy Walbridge Place nr 3221. 30 listopada 1960 r., jadąc autobusem komunikacji miejskiej dostał zawału serca i zmarł. Gen. Antoni Chruściel ps. „Monter” został pochowany 2 grudnia na terenie Cmentarza Mount Olivet Cemetery w Waszyngtonie. 15 sierpnia 1967 r. otrzymał pośmiertnie Krzyż Armii Krajowej. Trzy lata później, 30 maja 1970 r. jego szczątki przeniesiono do Amerykańskiej Częstochowy w Doylestown. Ostatni etap jego ziemskiej wędrówki nastąpił już w Polsce, 28 lipca 2004 r. prochy generała i jego małżonki zostały sprowadzone do kraju i 30 lipca 2004 r. spoczęły w Panteonie Polski Walczącej na Powązkach.7 maja przed 25. laty społeczność Szkoły Podstawowej w Gniewczynie Łańcuckiej wybrała na patrona gen. Antoniego Chruściela „Montera”, patriotę, bohatera, który stał się dla kolejnych pokoleń uczniów wzorem do naśladowania. Wzorem człowieka, który przez swoją systematyczną pracę, wytrwałość w dążeniu do celu, odpowiedzialność i postawę patriotyzmu zapisał się chlubnie w kartach historii Polski.Obchody jubileuszu rozpoczęły się zbiórką na placu szkolnym. W orszaku prowadzonym przez Młodzieżową Orkiestrę Dętą z Tryńczy do kościoła szli: kompania honorowa z jarosławskiej jednostki, poczet jednostki wojskowej z Jarosławia, poczty sztandarowe szkół z terenu gminy Tryńcza, poczet hufca harcerskiego oraz poczty straży grobowej z Gniewczyny Łańcuckiej i OSP z Gniewczyny Łańcuckiej, zaproszeni goście, tj. gość honorowy pani Jadwiga Chruściel, córka generała Antoniego Chruściela ps. „Monter”, dowódcy powstania warszawskiego i jednocześnie uczestniczka powstania, dr hab. Andrzej Kunert, autor książki o gen. Chruścielu, Ryszard Jędruch, wójt gminy Tryńcza oraz przedstawiciele IPN z Rzeszowa, Dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Ludwik Sobol, dyr. PCEN Krystyna Wróblewska, przedstawiciele policji, Państwowej Straży Pożarnej, radni rady gminy z przewodniczącym Stanisławem Koniecznym, kolumnę zamykali uczniowie Zespołu Szkół w Gniewczynie Łańcuckiej pod opieką nauczycieli. Msza św. w intencji szkoły koncelebrowana była przez ks. biskupa Adama Szala, ks. Tadeusza Gramatykę dziekana dekanatu przeworskiego i księży Eugeniusza Wielgosza i Władysława Bacia. Kazanie wygłoszone przez ks. biskupa nawiązywało do patrona szkoły, jego niezłomnej postawy patriotyzmu wynikającej z wartości chrześcijańskich. Po mszy św. w tym samym szyku uczestnicy uroczystości udali się pod pomnik patrona szkoły, gdzie poszczególne delegacje składały wieńce i wiązanki. Wśród nich była wiązanka od marszałka Województwa Podkarpackiego, którą złożył wicemarszałek Lucjan Kuźniar, a także wiązanka od posła na Sejm RP Marka Kuchcińskiego złożona przez reprezentującego go Andrzeja Ćwierza. Na uroczystości jubileuszowe przybył również europoseł Tomasz Poręba, a także wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Dawid Lasek. W hali sportowej wszyscy zebrani zostali powitani przez dyrektora szkoły Barbarę Tytułę, a następnie obejrzeli program artystyczny w wykonaniu członków Szkolnego Koła Teatralnego będący alegorią nawiązującą do Powstania Warszawskiego i ogromnej ofiary złożonej przez młodych ludzi na rzecz wolności ojczyzny. Po części artystycznej głos zabrali: dyrektor szkoły Barbara Tytuła, która odczytała list z Kancelarii Prezydenta RP o objęciu jubileuszu specjalnym patronatem prezydenta RP, a także pani Jadwiga Chruściel, która we wspomnieniu o ojcu podkreśliła, że dla generała służba i obowiązek wobec ojczyzny były sprawami nadrzędnymi. Słowo do zgromadzonych wygłosił również Andrzej |Kunert oraz wójt gminy Tryńcza Ryszard Jędruch, wicemarszałek Województwa Podkarpackiego Lucjan Kuźniar, europoseł Tomasz Poręba, dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji i Administracji Kuratorium Oświaty w Rzeszowie Ludwik Sobol, a w imieniu posła Marka Kuchcińskiego głos zabrał Andrzej Ćwierz, który odczytał list prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Życzenia przesłali Władysław Ortyl marszałek Województwa Podkarpackiego, Małgorzata Chomycz- Śmigielska Wojewoda Podkarpacki, a także Zbigniew Kiszka starosta przeworski. Na zakończenie osobom, które przyczyniły się do nadania szkole imienia zostały wręczone statuetki „Orzeł Montera”, a otrzymali je: dr Andrzej Kunert, ks. Władysław Bać, pośmiertnie Władysław Rachwał, wójt gminy Tryńcza i Ryszard Jędruch wójt gminy Tryńcza. Później goście obejrzeli wystawę przygotowaną przez IPN oddz. w Rzeszowie i Izbę Pamięci, gdzie zgromadzone zostały pamiątki po generale Antonim Chruścielu „Monterze” i pamiątkowe zdjęcia z nadania szkole imienia. Obchody jubileuszowe ze względu na obecność tak wielu znakomitych gości z całą pewnością zapiszą się złotymi zgłoskami w kronice szkolnej.                                 Aleksander Szumański "Warszawska Gazeta" 2013 r.Dokumenty, źródła, cytaty:Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał -„Od niepodległości do niepodległości” – Historia Polski; Instytut Pamięci Narodowej – Warszawa 2011https://www.polskieradio.pl/313,Powstanie-Warszawskie-nowehttp://archiwum.rp.pl/artykul/1186740-Schamienie-na-szaniec.htmlhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ski_Legion_Samoobronyhttp://wpolityce.pl/polityka/113065-autor-slow-jaki-prezydent-taki-zamach-i-frazy-o-slepym-snajperze-apeluje-o-szacunek-do-panstwa-i-jego-symbolihttp://jaron.salon24.pl/60552,zbrodnie-ukrainskie-w-powstaniu-warszawskim-i-ich-antypolski-piehttp://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=ukrainski-legion-samoobronyhttp://naszdziennik.pl/mysl/6202,powstanie-warszawskie-tragedia-grecka.html Prof. Witold Kieżun, żołnierz Powstania Warszawskiego ps. "Wypad"http://www.nowastrategia.org.pl/general-antoni-chrusciel-ps-monter-dowodca-powstania-warszawskiego/Biuletyn Informacyjny AK z 2 sierpnia 1944 r. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:BI_1944.jpg?uselang=pl                                        
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:18)
Kategoria wpisu: 

MISS HOLOKAUSTU

$
0
0
Ilustracja: 
HOLOKAUST
WYBORY MISS HOLOCAUSTU https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/obiektyw/art,712,odbyly-sie-kolejne-wybory-miss-ocalalych-z-holocaustu-tytul-zdobyla-urodzona-w-polsce-kobieta.html ŁAJDACKA DECYZJA WŁADZ IZRAELA PONIŻAJĄCA POMORDOWANYCH ŻYDÓW W TYM OBYWATELI POLSKICH KIEDY BANDYCKIE WŁADZE IZRAELA WYBIORĄ MISS OŚWIĘCIMIA? Wybory Miss Holokaustu - W Hajfie na północy Izraela po raz pierwszy zorganizowano wybory Miss Holokaustu. Z pół tysiąca nadesłanych zgłoszeń wyłoniono 14 finalistek w wieku od 74 do 97 lat. Ubrane na czarno uczestniczki konkursu opowiadały, jak przeżyły Holokaust. Zwyciężczynią została 78-letnia Chava Hershkovitz, która pochodzi z Polski. Ukoronowała ją była Miss Izraela. Konkurs piękności dla ocalałych z Holokaustu wzbudził jednak kontrowersje. - Zdecydowaliśmy się na ten konkurs, aby pokazać, że mimo tych wszystkich doświadczeń wciąż są to kobiety potrafiące cieszyć się życiem - mówi organizator konkursu bandzior żydowski Szimon Sabag.Mianem Holocaustu określa się zagładę Żydów, która miała miejsce na gigantyczną skalę w latach 30-tych XX wieku i w czasie II Wojny Światowej. Zniszczenie narodu żydowskiego było jednym z głównych haseł partii hitlerowskiej kierowanej przez Adolfa Hitlera, jednego z największych zbrodniarzy w historii ludzkości. Niemcy hitlerowskie uzasadniały swoje działania poprzez odwołanie się do teorii ras i takich pojęć jak "podludzie", "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej". Właściwie świadomie doprowadzili do wybuchu wojny i z premedytacją realizowali swoje bestialskie plany. Z wykorzystaniem oddanych sobie ludzi w partii, zaczęli rozprawę z całym narodem. Nic nie mogło ich powstrzymać przed wprowadzeniem w życie tych wynaturzonych planów. Należy nadmienić, iż rozprawa – eksterminacja całych pokoleń ludzi związana była m.in. z tzw. ustawami norymberskimi Hitlera mająca na celu dokonaniu mordów na Żydach do trzeciego pokolenia. Praktycznie oznaczało to eksterminację całych milionów ludzi, którzy nawet nie wiedzieli, że mieli (lub nie mieli) prapra dziadka Żyda. Ale Hitler założył również eksterminacją „podludzi”, jakimi miały być osoby rasy nie nordyckiej w hitlerowskich planach „blitzkriegu” i drang nach Osten. Oznaczało to praktycznie podbój całej Europy, wymordowanie ludności dla utworzonego w ten sposób miejsca dla rasy panów.Obu bandytom Hitlerowi i Stalinowi przyświecał cel jednakowy, mordy. Stalin w ideologii Lenina – Marksa i Engelsa wymordował ok. 20 milionów ludzi, w większości przedstawianych jako wrogów ludu, Hitler podobnie, lecz wcale się nie tłumaczył przed nikim.Idąc świątecznymi śladami syjonistów izraelskich należy sięgnąć również do mordów chrześcijan przez Nerona, mordów Ormian, mordów w CH.R. L. ,mordów dokonanych przez Kim Ir Sena i następców w Korei Północnej, przez Czerwonych Khmerów z Pol Potem, mordów w Oświęcimiu i w innych niemieckich obozach Zagłady , mordów dokonanych przez bandy UPA – OUN na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej etc. i z okazji dokonanych masakr ludności upamiętniać te ofiary nie modlitwą i pomnikami chwały, lecz wyborami MISS tych mordów.Syjoniści Izraela zaprezentowali światu następny skandal z MISS HOLOCAUSTU Chavą Hershkovitz zamieszkałą w Hajfie polską Żydówką. Jak brzmiałby w odczuciu społecznym tytuł: "Miss Archipelagu Gułag"?   
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.6(głosów:10)
Kategoria wpisu: 

TUSK ZLECIŁ MORDERSTWO LECHA KACZYŃKIEGO?. AGENT STASI NA CELOWNIKU. PRAWICOWA DZIENNIKARKA SZACHUJE KWITAMI! AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK? MERKEL MA AKTA TUSKA - OSKARA! SAMA BYŁA W STASI!!!

$
0
0
Ilustracja: 
TUSK ZLECIŁ MORDERSTWO LECHA KACZYŃKIEGO?. AGENT STASI NA CELOWNIKU. PRAWICOWA DZIENNIKARKA SZACHUJE KWITAMI! AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK? MERKEL MA AKTA TUSKA - OSKARA! SAMA BYŁA W STASI!!! Przede wszystkim miało zginąć dwóch braci Kaczyńskich, bo taki był plan, tylko Pan Bóg nie pozwolił na to.Jedni mówią że to przypadek sprawił że Jarosław nie poleciał z bratem do Katynia, bo zachorowała poważnie mama braci Kaczyńskich i  Jarosław został z nią. A ja uważam że to Pan Bóg sprawił, by Jarosław ratował Polskę przed nawałnicą lewacką, jaka miała zalać Polskę.Nie trzeba być nawet bystrym by zrozumieć, co by się stało, gdyby zginął również Jarosław???Droga do grabieży Polski, przez PO stała by się otwarta i oto ryżemu folksdojczowi chodziło, a podbój Polski stał by się faktem, bo by nie było żadnego innego polityka z taką charyzmą jak Jarosław, by ryżego bandytę powstrzymać i zbudować taką siłę, jak to zrobił Jarosław. Czego dowodem było dwukrotne wygranie wyborów i tych prezydenckich i tych parlamentarnych w 2015 roku.Sam ten ryży bandyta tego nie wymyślił, miał POparcie i ze wschodu i zachodu na "skasowanie braci Kaczyńskich" jako zagrożenia interesów Niemiec i Rosji. I nagrodę otrzymał, wysokie i bardzo płatne stanowisko w UE.Przypomnę!!! Rozdzielenie wizyt wyjazdu premiera i prezydenta, oddanie naprawy samolotu do Samary i nie sprawdzenie go PO powrocie do Polski, brak zabezpieczenia lotniska w Siewiernyj przez BOR i awanse generalskie w prokuraturze wojskowej "Parulski" i w BOR "Janicki" po zamachu w Smoleńsku.Źródła tych wydarzeń należy widzieć w ówczesnej sytuacji geopolitycznej i to co najmniej od 2007 roku, kiedy to w wyniku kombinacji operacyjnych doprowadzono do rozbicia koalicji PIS-SO-LPR i wmanewrowano J.Kaczyńskiego w decyzję o rozpisaniu przyspieszonych wyborów.Wybory te były prowadzone pod hasłem "wszystkie ręce na pokład" i finansowane przez zagraniczne fundacje takie jak Fundacja Batorego, Fundacja Adenauera i krajowe takie jak FOR L.Balcerowicza i inne podmioty takie jak WOŚP Owsiaka czy prywatne TV takie jak Polsat czy TVN w ramach akcji pod nazwą "Koalicja 21 października".Skąd taka mobilizacja "wszystkiego co się rusza" w IIIRP i z tyloma uczestnikami?Rozkaz przyszedł z zewnątrz a przyczyną była potrzeba nowej polityki USA i Zachodu względem Rosji, w związku z interesami USA i Izraela na Bliskim Wschodzie a w szczególności wobec Iranu i Afganistanu.Od początku lat 90-tych USA i Zachód prowadził politykę "przyciągania Rosji do Zachodu" i szła ona nieźle za panowania pijaka Jelcyna, kiedy to  "szerzono demokrację" w Rosji i w strefie posowieckiej a zachodnie, w szczególności żydowskie pieniądze używane były do przejmowania majątku Rosji na podobnej zasadzie jak w Polsce.Wraz z pojawieniem się W. Putina jako prezydenta Rosji, sytuacja na tym polu uległa diametralnej zmianie, bo Putin postawił tamę złodziejskiej prywatyzacji i zaczął realizować politykę odzyskiwania przez Rosję statusu mocarstwa światowego po czasach smuty Jelcyna.Wydarzenia 9/11 w USA wykorzystał Putin do nowej polityki z USA, oferując Bushowi współpracę w ogłoszonej przez niego wojnie z terroryzmem. Bush, który "spojrzał głęboko w oczy Putina i dostrzegł w nich szczerego demokratę" wszedł w oferowaną grę z Putinem i nastała intensywniejsza faza "polityki przyciągania Rosji do Zachodu" polegająca na wykorzystywaniu przez USA strategi "marchewki i kija".Od początku tej polityki czyli od 2001 roku zastosowano "marchewkę" w postaci takiego sterowania cenami ropy naftowej i powiązanych z nimi cenami gazu(Arabia Saudyjska, OPEC), głównych składników przychodów budżetowych Rosji, że przez 7 lat (2001-2008)cena z ~25$ za baryłkę w 2001 roku w lipcu 2008 roku urosła do ponad 140$ za baryłkę.Wtedy Putin zachował się niezgodnie z interesami USA i w 2008 roku najechał na Gruzję i w ciągu 6-ciu miesięcy cena spadła poniżej 40$ za baryłkę, czyli wyciągnięto kija.Ale zanim doszło do końca roku 2008, roku wyborczego w USA, Putin wzmocniony ponad miarę kasą z wysokich cen ropy, modernizujący ambitnie rosyjską armię, postanowił podłożyć USA i Izraelowi ogień pod ogony, by zmusić ich do ustępstw na rzecz Rosji a chodziło głównie o to by USA odstąpiły od zamiarów budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.Akurat dla USA zaczęły się kłopoty z drogami zaopatrzenia wojsk NATO przez Pakistan i przez bazy w byłych sowieckich republikach Azji Środkowej. Rosja poprzez swoje wpływy w tym regionie destabilizowała sytuację i podbijała stawkę, dając do zrozumienia Ameryce, że jest gotowa pomóc ale nie za darmo.Z drugiej strony Rosja wiedziała jak drażliwy dla USA i Izraela jest program atomowy Iranu i by podbić do góry stawkę w ewentualnych rokowaniach z USA, zawarła w 2007 roku z Iranem i Syrią kontrakt na dostawę systemów rakietowych S-300 i samolotów bojowych SU-31.Uzyskanie takiego uzbrojenia przez Iran(szczególnie S-300) czyniły planowany atak Izraela i USA na irańskie instalacje nuklearne(podobny do ataku z 1981 roku, izraelskiego lotnictwa na irackie instalacje- operacja "OPERA") bardzo niebezpiecznym zadaniem.To dlatego ten 2007 rok był tak tragiczny dla Polski, bo USA planując zbliżenie z Rosją w związku z sytuacją w Afganistanie i Iranie, potrzebowały wymienić rząd w Polsce z antyrosyjskiego PIS-u na prorosyjski i proniemiecki PO-PSL czyli mamy wytłumaczenie tego nadzwyczajnego wzmożenia całej agentury w IIIRP i ich pomagierów z zewnątrz w postaci zachodnich fundacji.W 2008 roku amerykańskie wybory prezydenckie wygrał "mocno opalony" Obama, agent CIA od czasów studenckich i student Uniwersytetu im.P.Lumumby w Moskwie, którego wyznaczono do prowadzenia nowej polityki zbliżenia z Rosją czyli polityki resetu(polityka większych ustępstw USA na rzecz Rosji w zamian za oczekiwane ustępstwa Rosji na rzecz USA i Izraela).Gdy tylko Obama wygrał wybory i objął urząd w styczniu 2009 roku, przywrócono politykę "marchewki" wobec Rosji i ceny ropy poszybowały w górę, by w szczytowym okresie polityki resetu osiągnąć pułap 125$ za baryłkę.W 2009 roku w lutym Rosja udostępniła USA i NATO drogi zaopatrzenia wojsk w Afganistanie przez swoje terytorium i byłych republik sowieckich w Azji Środkowej.17.09.2009 roku Obama ogłosił decyzję o rezygnacji z tarczy w Polsce i Czechach co przyczyniło się do większego zaufania i możliwy stał się sukces Rosji i podpisanie traktatu START II.Ten wzrost wzajemnego zaufania miał polegać i na tym, ze USA ograniczyłyby swą obecność militarną w Europie o połowę czyli praktycznie oddaliby sprawy bezpieczeństwa w Europie Rosji i jej strategicznemu partnerowi Niemcom z przybudówką w postaci Francji, co było od lat celem Niemiec i Rosji.Dlatego musiał w negocjacjach stanąć problem przeszkody w realizacji rosyjsko niemieckiej Eurazji, czyli problem prezydenta Polski L.Kaczyńskiego, który prowadził politykę powstrzymywania parcia Rosji na Zachód o czym mówił w Tbilisi w 2008 roku i do której mobilizował kraje Europy Śr.Wschodniej.Klamka zapadła w IV kwartale 2009 roku, po decyzji Obamy w sprawie tarczy.W październiku 2009 roku Tusk podjął próbę skłonienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. by ten zrezygnował ze startu w wyborach w 2010 roku ale prezydent odmówił mu tego i dlatego szybko podjęto sprawę fizycznego wyeliminowania Lecha Kaczyńskiego  z polskiej polityki, wykorzystując okazję, że w 2010 zbiegają się wybory i 70-ta rocznica zbrodni katyńskiej i słusznie zakładając, że Prezydent zechce w tych uroczystościach wziąć udział i to w bogatej asyście swoich współpracowników i zwolenników.Dlaczego USA zgodziły się na taki scenariusz?Zgodziły się, bo zakładały, że budowa Eurazji pod rosyjsko niemieckim kierownictwem, będzie oznaczać powstanie sinego wierzchołka wielobiegunowego świata, który jako sojusznik USA i pod politycznym kierownictwem USA, będzie wraz z USA stanowił przeciwwagę dla rosnącego w siłę głównego konkurenta USA czyli Chin.W 2010 roku Anne Applebaum,prywatnie żona Sikorskiego pisała na łamach WP, ze Zachód już powinien ćwiczyć przerzucanie żołnierzy i sprzętu do Rosji, by przygotować się do obrony Rosji przed Chinami.W 2010 roku minister Grabarczyk podpisał ze swoim odpowiednikiem z Rosji memorandum w sprawie budowy szybkiej kolei na poduszce magnetycznej na trasie Berlin-Warszawa-Moskwa.O resecie można powiedzieć, że "żarło, żarło i się ze...ło" za sprawą rozminięcia się interesów USA i Izraela z interesami Rosji na Bliskim Wschodzie a dokładnie wtedy gdy bandycka polityka USA postanowiła obalić Assada w Syrii, która była sojusznikiem Rosji i gdzie Rosja miała bazę morską, jedyną na tym obszarze.To świadczy o naiwności Obamy i jego żydowskich doradców i lobbystów, którym wydawało się, że podporządkują sobie Rosję, poświęcając oddanych sobie sojuszników jakim był śp. Prezydent i jego środowisko.Po niepowodzeniu w Syrii, Obama próbował z Putinem zagrać na II-gi etap resetu od 2013 roku, obiecując "bycie bardziej elastycznym"(Seul, Obama-Miedwiediew) ale Putin odrzucił ofertę Obamy.Po klęsce polityki resetu Obama postanowił przywrócić PIS do władzy ale kosztem milczenia PIS-u na temat prawdziwych przyczyn zamachu i prawdziwych uczestników tego przedsięwzięcia, co stało się w 2015 roku po aferze podsłuchowej, która to przywrócenie miała gwarantować,czego skutki możemy obserwować, po zachowaniu się podkomisji MON, która kontynuuje ośmieszające ją działania ZP Macierewicza, który miał wtedy  za zadanie by nie wyszły na jaw prawdziwe przyczyny zbrodni a zwłaszcza tych, w których interesie tę zbrodnię popełniono.Jeżeli byłaby to prawda, to mamy mega burzę na najwyższych szczytach i kręgach władzy. Czy były premier Polski - Donald Tusk mógł zlecić zabójstwo śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego?"Gazeta Polska Codziennie" poinformowała, że według niemieckiego dziennikarza Jurgena Rotha, który dotarł do pełnego raportu niemieckiego wywiadu BND na temat katastrofy smoleńskiej, "wysoce prawdopodobny jest zamach przy użyciu materiałów wybuchowych". Informację tę miało potwierdzić "wysokiej rangi źródło wewnątrz polskiej ambasady w K". Miał nim być pułkownik polskiego wywiadu wojskowego o imieniu Robert, który "zna bardzo dobrze wewnętrzne życie tej służby".Miał powiedzieć on, że zlecenie zamachu pochodziło od polskiego polityka, którego nazwisko zaczyna się na literę T - czytamy na se.pl Do tych informacji odniosła się praktycznie od razu prawicowa dziennikarka i reżyserka, Ewa Stankiewicz."Nie zdziwiłabym się gdyby politykiem T. który miał zlecić zamordowanie prezydenta L Kaczyñskiego okazał się Tusk" - napisała na swoim koncie na Twitterze, Ewa Stankiewicz. Donald Tusk 10 kwietnia 2010 roku pełnił funkcję premiera RP. Bardzo szybko po katastrofie jego poplecznicy zajmowali najważniejsze urzędy w państwie. Bronisław Komorowski jeszcze bez potwierdzenia zgonu śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego wszedł do kancelarii prezydenta i domagał się wejścia na jego miejsce jako ówczesny marszałek sejmu."Zgodnie z opisem Roberta [nazwisko zaczernione] zlecenia zamachu na Tu-154 pochodziło bezpośrednio od T. [nazwisko wysokiej rangi polskiego polityka, nazwisko zaczernione] do Desinova. Według BND: - Uwzględniając fakt, że w wypadku Tu-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeñstwa, umieszczenie w samolocie ładunku bądź nawet kilku ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania sił polskich" - twierdzi niemiecki dziennikarz śledczy Rurgen Roth. Wcześniej dziennikarka DOMAGAŁA SIĘ KARY ŚMIERCI DLA DONALDA TUSKA, jak sama twierdzi, za "ZBRODNIĘ SMOLEŃSKĄ".AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK?Czy Donald Tusk był NRD-owskim agentem Stasi o pseudonimie „Oscar” działającym w latach 80-tych w Trójmieście? Twardych dowodów jak do tej pory nie ma, ale wielu opozycjonistów z Wolnych Związków Zawodowych, w tym Kazimierz Maciejewski, Krzysztof Wyszkowski i Lech Zborowski, mają wątpliwości w stosunku do Donalda Tuska. Jeżeli Tusk był agentem STASI i SB o pseudonimie „Oscar”, który aktywnie działał w gdańskiej „Solidarności”, to ewentualne zamierzchłe powiązania ze STASI mogą rzucać zupełnie nowe światło na wzajemnie wsparcie i zażyłe stosunki w polityce międzynarodowej Donalda Tuska i Angeli Merkel. Autorzy Ralf Georg Reuth i Günther Lachmann w swojej książce „Pierwsze życie Angeli M.” zadają wiele pytań, które wymagają analizy. Jakże zasadne w świetle książki  „Pierwsze życie Angeli M.” wydają się słowa Jarosława Kaczyńskiego, że AngelaMerkel została kanclerzem nieprzypadkowo. A jakże służalczy i jak śmiesznywydaje się list ludzi rozumnych „Czujemy się w obowiązku wyrazić głęboki sprzeciw wobec ostatnich wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich" - napisali byli szefowie polskiej dyplomacji: Władysław Bartoszewski, Włodzimierz Cimoszewicz, Andrzej Olechowski, Dariusz Rosati i Adam Daniel Rotfeld. Szczegółem jest to, że czterech z podpisujących ten wiernopoddańczy list było TW, o pseudonimach „ Must”, „Carex”, „Buyer” i „Ralf”. W świetle wspomnianej książki - żaden z sygnatariuszy listu nie przeprosił Jarosława Kaczyńskiego, ale czego wymagać od lokajów. Jeżeli naprawdę Tusk był „Oscarem”Stasi, to jego papiery były znane zarówno Merkel jak i Putinowi, stąd nie dziwi zachowanie Tuska w stosunku do Putina. Proniemiecka polityka Tuska spowodowała zrujnowanie kraju. Stała się przyczyną ucieczki Tuska z Polski pod skrzydła Angeli Merkel, która załatwiła mu bardzo świetną synekurę w Brukseli. Dla Merkel jest to bardzo wygodne, gdyż ze strachu przed kompromitacją Tusk zrobi wszystko co mu Angela każe. Jak miecz Damoklesa nad Tuskiem wisi wydanie książki niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha o katastrofie smoleńskiej  „Zamknięte akta S.” Po raz pierwszy prezentuje ona prawdziwe tło katastrofy polskiej maszyny, bada bardzo aktualną kwestię, co łączy katastrofę w Smoleńsku, zestrzelenie samolotu MH-u17 z konfliktem na Ukrainie.Według Jürgena Rotha źródła w BND (Bundesnachrichtendienst) mówią - był to zamach. Mało tego - dziennikarz utrzymuje, że zna nazwisko odpowiedzialnego za zamach. Jeżeli jest prawdą to co napisał ten autor, boję się o jego życie, czy np. nie zawita do niego seryjny samobójca.Całość opracował Aleksander Szumański "Głos Polski TorontoDokumenty, źródła, cytaty: Sylwester Raczyński" Głos Polski" Toronto nr 8 24 - 29. 02. 2016 "Głos" Toronto nr 27; 05.07 - 11.07. 2017https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/          (link is external)https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/            
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 4.7(głosów:30)
Kategoria wpisu: 

FARBOWANE LISY TUŻ PRZED WYBORAMI Z MILLEREM I OGÓRKIEM W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
FARBOWANE LISY TUŻ PRZED WYBORAMI Z MILLEREM I OGÓRKIEM W TLE„Obyś żył w ciekawych czasach” – głosi stare porzekadło, i nie ma co zaprzeczać, żyjemy zaiste w intrygującym momencie naszych dziejów. Dla tych ludzi, którzy przyzwyczaili się do życiowej stagnacji i gnuśnieją w fotelach przed telewizyjnym ogłupiaczem, powiedzenie to jest jak klątwa, zapowiadająca koniec ich błogiego spokoju. Dla innych zaś, którzy są ciekawi życia, choćby miało im ono przynieść masę rozczarowań, jest bodźcem pobudzającym do refleksji.„Myślę, więc jestem” – stwierdził onegdaj Kartezjusz, dowodząc, że skoro fakt myślenia jest niepodważalny, to w konsekwencji pewne jest także istnienie podmiotu myślącego. Z myśleniem u homo sapiens różnie bywa, zwłaszcza w epoce wszechobecnej propagandy, która na masową skalę ogłupia nasz gatunek, czyniąc z nas idiotes. Jako niepoprawny optymista, wciąż jednak wierzę, że nawet najgłupszemu człowiekowi może się przydarzyć moment iluminacji, gdy nagle między uszami rozbłyśnie mu iskierka myśli. Daj Boże samodzielnej.Człowiek pogrążony w bezrefleksyjnej wegetacji, którego czujność stale usypiają wszelkiego rodzaju krętacze i manipulatorzy, może przejrzeć na oczy, ale do tego potrzebny jest jakiś wstrząs. Podobno, jak mawiał klasyk komunizmu, najskuteczniej „byt kształtuje świadomość”, co wskazywałoby na to, że „ciemny lud” może wyrwać z letargu jedynie widmo pustego brzucha. Ale w dobie szczodrze serwowanych przez władzę „chleba i igrzysk”, trudno oczekiwać, żeby przeciętny Polak nagle oprzytomniał i stwierdził, że pomimo pozorów, nie wszystko przebiega tak, jakby tego oczekiwał. Dlatego ludzie nieco bardziej uświadomieni, nie czekając na cudowne olśnienie mas, powinni wskazywać na patologiczne zjawiska w życiu publicznym i zdecydowanie je piętnować, aby nikt nie mógł przechodzić nad nimi do porządku dziennego.Jednym z takich niepokojących zjawisk, którym chciałbym się teraz zająć, jest powrót komuny na polityczne salony III RP, a może właściwie IV RP, jeśli brać pod uwagę, że obecnie rządzi PiS, które niegdyś propagowało ideę zmiany numeru określającego naszą udręczoną Rzeczpospolitą.W końcu każdy zauważy, nawet największy ignorant, że w ostatnim czasie na naszych oczach przewija się nieustannie kalejdoskop zdumiewających scen i przetacza się korowód dziwacznych kreatur, które wyskakują niczym trupy z szafy, budząc zdumienie i przywołując nieciekawe skojarzenia u osób niezbyt miło wspominających czasy PRL-u. Bo jakoś trudno zapomnieć o tym ponurym okresie, gdy telewizja publiczna z uporem maniaka serwuje nam festiwal przygód porucznika Borewicza, funkcjonariusza MO, stylizowanego na „polskiego” Jamesa Bonda. Trudno stwierdzić, co tak naprawdę skłania kierownictwo TVP do stałego umieszczania takich „dzieł” w swoim repertuarze. Być może decydującym kryterium jest upodobanie Krzysztofa Czabańskiego do komunistycznej kinematografii, które mogło się zrodzić jeszcze w czasach jego aktywności w PZPR. A może jest to panujące w pewnych kręgach władzy zamiłowanie do bon motów wypowiadanych przez „dzielnego” milicjanta, który onegdaj zauważył: – „A ja wobec urzędu prokuratorskiego w ogóle nie mam zdania”.Powiedzenie to, jak ulał pasuje do rozwijającej się pod opiekuńczymi skrzydłami prezesa Kaczyńskiego kariery reżimowego prokuratora Stanisława Piotrowicza. Uchodzącego, w opinii partyjnych kolegów, za wzór cnót, albo przynajmniej za równego gościa, który podobno w odpowiednim momencie wyskoczył z czerwonego tramwaju, na przystanku… No właśnie, na jakim przystanku?Czego by nie powiedzieć o Piotrowiczu, to jest bardzo użyteczny dla nowej władzy, szczególnie w pacyfikowaniu sejmowej opozycji, nad której losem nie zamierzam ubolewać, bo ani jej nie cenię, ani nie lubię, co niniejszym szczerze przyznaję. Jeśli zaś chodzi o naszego „bohatera”, to swoją robotę wykonuje wzorowo, może bez nadzwyczajnego wdzięku, ale za to skutecznie. No cóż, w końcu stara szkoła…Jakiś czas temu, gdy na sejmowym firmamencie rozbłysła gwiazda Piotrowicza, media wzięły go na warsztat i publika oniemiała z wrażenia, gdy ujawniono jego życiowe dokonania. Skupiono się zwłaszcza na okresie PRL-u, bo wtedy droga jego kariery była niezwykle prosta, i wbrew temu, co on sam o sobie mówi, pozbawiona większych zawahań i zakrętów. Ot, typowa droga aparatczyka, który zaraz po zrobieniu aplikacji prokuratorskiej z zapałem oddał się na służbę władzy „ludowej”. A było to w 1978 roku, czyli świeżo po brutalnym spacyfikowaniu robotników w Radomiu i Ursusie, gdzie komuniści po raz kolejny zaprezentowali swój pogardliwy stosunek do społeczeństwa. Piotrowiczowi widocznie to nie przeszkadzało, bowiem w tym samym roku wstąpił do PZPR, w której należał do zakładowej egzekutywy, a także pełnił funkcję kierownika szkolenia partyjnego. Potem już piął się po szczeblach prokuratorskiej kariery, niczym bluszcz porastający zmurszałe gmaszysko. Wykazywał się przy tym „klasową dojrzałością”, gdy w stanie wojennym oskarżał za kolportaż ulotek działacza antykomunistycznej opozycji. Nie może więc dziwić, że za wybitne osiągnięcia w utrwalaniu władzy „ludowej” został w 1984 roku nagrodzony Brązowym Krzyżem Zasługi, a przełożeni wystawili mu wzorową laurkę, stwierdzając, że był „pracownikiem pilnym i zdyscyplinowanym, ambitnym i wydajnym”.Na jego przykładzie wyraźnie widać, że łatwiej zmienić przynależność partyjną niż charakter, który ujawnił w całej pełni na służbie nowej władzy. Do PiS-u przytulił się w 2005 roku, gdy po raz pierwszy został wybrany z listy tej partii na senatora. W obecnej kadencji parlamentu jest posłem i zarazem przewodniczącym Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. I trzeba przyznać, że realizując inicjatywy swoich politycznych patronów, robi to z dużym zaangażowaniem, co zapewne, niejaki Borewicz, skwitowałby celną uwagą: – „Ja jedną rzecz w życiu traktuję serio. I jedna rzecz się dla mnie liczy. To, co robię”. Jednak należałoby się zastanowić nad tym: czy styl, w jakim Piotrowicz wypełnia swoje powołanie, przysparza jego pryncypałom większych strat czy korzyści?Zdumiewające jest to, z jaką łatwością, a może nawet z upodobaniem, politycy PiS-u sięgają do rezerwuaru kadrowego odziedziczonego po poprzednim systemie. Z jednej strony partia rządząca bezustannie epatuje nas swoim antykomunizmem, który przynajmniej w jej propagandzie brzmi dość wiarygodnie. Odbiera też przywileje emerytalne ubekom, za co słusznie należy się jej uznanie, a rękami ministra Macierewicza dokonuje głębokich czystek w wojsku, zwalniając ze służby nawet tych oficerów, którzy w LWP dorobili się zaledwie stopnia porucznika. Z drugiej zaś toleruje w swoich szeregach starych partyjniaków, których jest tam wielu. Nie jest to raczej przypadek, lecz jakaś fatalna prawidłowość w polityce tej partii, że chętniej sięga ona po „stare” i „wypróbowane” kadry, niż po młodych i szczerych patriotów, którzy nie dźwigają na sobie garbu komunistycznej przeszłości. Opisywany tu prokurator Piotrowicz nie jest jedynym przykładem na powierzanie komuchom reformy wymiaru sprawiedliwości. Minister Ziobro, w okresie swoich pierwszych rządów (2005-2007), wylansował przecież sędziego Andrzeja Kryże, którego „błyskotliwa” kariera rozwinęła się za wiedzą i zgodą najwyższych czynników partyjnych. W jego przypadku, bardziej nawet niż w sprawie Piotrowicza, ujawniły się patologiczne skłonności elit III RP do sięgania po „sprawdzone”, aczkolwiek skompromitowane kadry. Kryże nie dość, że był aktywnym działaczem PZPR, aż do jej rozwiązania, to jeszcze pełnił różne funkcje w regionalnym aparacie partyjnym. Zasłynął zaś tym, że w czasach PRL-u skazywał opozycjonistów na kary więzienia za urządzanie obchodów Święta Niepodległości. Wiele osób słusznie mu wypominało, że należy do swoistej dynastii sędziowskiej oraz że jest kontynuatorem niechlubnej „tradycji” rodzinnej, ponieważ jego ojciec Roman był funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu represji i orzekał w procesach politycznych. Brał udział m.in. w mordzie sądowym dokonanym na rotmistrzu Witoldzie Pileckim, a także przewodniczył składowi sędziowskiemu, który wydał wyroki skazujące w tzw. aferze mięsnej. Bezwzględność okazywana przy wydawaniu wyroków śmierci przyczyniła się nawet do ukucia powiedzenia: „Sądzi Kryże – będą krzyże”.Dlatego niech się nikt nie dziwi, że wywołuje u mnie obrzydzenie, gdy Piotrowicz, z właściwą dla niego bezczelnością, deklaruje, że swoich poglądów nie zmienił oraz że w okresie wysługiwania się komunistom był „wrogo nastawiony do PRL-u”. Nie przekonują mnie wcale próby bagatelizowania jego zasług dla komunistycznego reżimu, za to oburza mnie, gdy robi się z niego główną figurę firmującą „dobrą zmianę” w polskim prawodawstwie. Fakt, że osobnicy pokroju Piotrowicza nadal zasiadają w ławach parlamentu i mają czelność wykrzykiwać z sejmowej mównicy – „precz z komuną” – jest kpiną z polskich patriotów, którzy wynieśli PiS do władzy. Jest też prawdopodobnie główną przyczyną tego, że reformy wymiaru sprawiedliwości idą jak po grudzie, trudno bowiem oczekiwać, aby czerwoni najmici, charakteryzujący się zazwyczaj ciasnotą umysłową i pogardą dla społeczeństwa, dokonali takich zmian, jakich ono oczekuje.POSTAĆ Z INNEJ CZERWONEJ BAJKI Postacią z innej bajki, chociaż równie czerwonej, jest Magdalena Ogórek, reprezentująca młode pokolenie lewicowych aktywistów, która obecnie przechodzi proces „nawrócenia” i aklimatyzacji do nowej rzeczywistości politycznej. Procesowi jej przemiany światopoglądowej towarzyszy rozwijająca się zadziwiająco szybko kariera medialna, która w oczywisty sposób łagodzi u niej ewentualne rozterki ideowe. Do wytrwałości w podążaniu nową ścieżką polityczną, zachęcają ją również słowa podziwu dla jej uroku osobistego, wypowiadane często przez prawicowych pochlebców. Jednak warto zauważyć, że ocenianie kogoś pod kątem jego wyglądu zewnętrznego, nacechowane jest dużą dozą subiektywizmu, wszak to, co się nam podoba lub nie podoba jest kwestią gustu, a ten u różnych osób bywa bardzo odmienny. Dlatego nie zamierzam się skupiać na powierzchowności pani Ogórek, bo nie ma to wiele wspólnego z treścią tego artykułu. Dla porządku rzeczy chcę tylko zaznaczyć, że nasza „bohaterka”, przypominająca trochę postać Makowej Panienki z pewnej czechosłowackiej bajki, zdołała nawet oczarować Leszka Millera, kreowanego niegdyś na „rasowego” macho.Magda ma zapewne dużą wprawę w zalotnym trzepotaniu rzęsami, bo do tego stopnia omotała lidera postkomunistów, że ten, nie zważając na zastrzeżenia swoich partyjnych towarzyszy, obwołał ją kandydatką SLD w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Walory estetyczne nie były oczywiście decydującą przesłanką, którą kierował się Miller przy podejmowaniu tej ryzykownej decyzji, ponieważ, jak sam stwierdził, do kandydowania: – „Nie było innych chętnych. Wszyscy mówili, że to wybory na niby”. Niemniej jednak rzucił na szalę resztki swojego „autorytetu”, jaki posiadał wśród czerwonej hołoty i próbował wykreować ją na nową „lwicę lewicy”, która miała tchnąć ożywczego ducha w rozkładające się truchło SLD. Magda, choć nie przypominała w niczym owego drapieżnika, a raczej prezentowała się jak „słodki kociak” rodem z „Pudelka”, to dość szybko zerwała się ze smyczy i zaczęła brykać. W efekcie całkowicie położyła kampanię wyborczą i ostatecznie uzyskała jedynie 2,38% głosów. Nie pomogły jej ani zalotne miny robione do elektoratu, ani wykształcenie, ani to, że była jedyną kobietą wśród kandydatów. Przepadła z kretesem, pogrążając swojego patrona i wbijając gwóźdź do trumny lewicy, która ostatecznie została wyeliminowana z parlamentu.Ktoś mało zorientowany w meandrach polskiej polityki, mógłby uznać, że wpadka SLD z kandydaturą Ogórek, to jakiś przypadek lub efekt fatalnego zauroczenia, lecz jeśli się temu dokładniej przyjrzeć, to z łatwością można zauważyć, że jest wprost przeciwnie. Magda była bowiem od wczesnej młodości zaangażowana w działalność obozu postkomunistycznego, jest też typowym produktem lewicowej kuźni kadr. Odbywała staże w kancelarii (p)rezydenta "Alka" Kwaśniewskiego, pracowała w MSWiA za rządów SLD, a następnie zatrudniono ją w klubie poselskim tego ugrupowania. Na kilka lat związała się z Grzegorzem Napieralskim, wspierając go aktywnie w wyborach prezydenckich, a w 2011 roku. bezskutecznie próbowała się dostać z lewicowej listy do Sejmu. Wyszła też za mąż za dość wpływowego polityka SLD, Piotra Mochnaczewskiego, który znany jest z tego, że prowadził samochód w stanie upojenia alkoholowego, za co został nawet ukarany, oraz że ma lepkie ręce, ponieważ zasiadając we władzach jednej z prywatnych uczelni, wykorzystał okazję i ukradł sztućce za pół miliona złotych. Jego nazwisko znalazło się także na tzw. liście Macierewicza, jako tajnego współpracownika służb specjalnych PRL. Widać więc, że Magda nie zaniedbywała żadnych sposobów na lewarowanie swojej politycznej kariery, której przebieg może budzić przeróżne skojarzenia, lecz trzeba przyznać, że miała wszelkie dane do tego, aby dochrapać się poważnego awansu na lewicowych salonach. Na przeszkodzie stanęła jej jednak degradacja tego środowiska.Polityczny romans Magdaleny Ogórek z Leszkiem Millerem, przypomina perypetie bohaterów tandetnej opery mydlanej, co może mieć jakiś związek z jej wcześniejszymi doświadczeniami, ponieważ zagrała kilka epizodycznych ról w podrzędnych produkcjach filmowych. I jak to często bywa w życiu, a jeszcze częściej zdarza się w telenowelach, po intensywnym związku nierzadko następuje burzliwe rozstanie. Tak też się stało w przypadku Magdy, która zakończyła nie tylko współpracę z obozem lewicy, ale podobno porzuciła także swojego męża, który przestał być dla niej użyteczny, a mógłby stanowić przeszkodę na drodze do nowej kariery, tym razem na prawicowych salonach.Magda, jak przystało na bardzo zaradną osóbkę, wyczuła doskonale nie tylko zmieniające się wiatry historii, ale także słabość, jaką mają do niej niektórzy prawicowi politycy, co ułatwiło jej kokietowanie kolejnego starszego pana, którego przychylność ma niebagatelny wpływ na rozwój jej osobistej kariery. W nagrodę za porzucenie „ciemnej strony mocy” została zatrudniona w TVP, gdzie prowadzi nawet własny program "Studio Polska". Bryka zresztą w różnych zakątkach prawicowego salonu, stała się bowiem nie tylko „uznanym” i „cenionym” komentatorem politycznym, ale także autorką wielu wpadek, a nawet skandali… Nie można przecież inaczej nazwać lansowania się Magdy na tle szczątków ofiar komunistycznego terroru, wydobytych podczas prac ekshumacyjnych na tzw. Łączce na Powązkach, czy też wpadki z fałszywym powstańcem warszawskim, któremu ostentacyjnie okazane zainteresowanie miało jej zaskarbić większą sympatię w środowiskach patriotycznych.Przykładów niestosownego zachowania się tej „rasowej” celebrytki jest o wiele więcej, jednak nie warto ich tu wymieniać, ponieważ poświęcono im tyle uwagi w mediach, że każdy, kto zachce się bliżej im przyjrzeć, bez większego problemu odnajdzie potrzebne informacje w sieci. Jej zachowanie można by skwitować powiedzeniem, że: „kto się wróblem urodził, kanarkiem nie umrze”, co idealnie pasuje do podejmowanych przez nią nieudolnych prób wpasowania się w prawicowe klimaty. Niestety, nie wróżę Magdzie wielkich sukcesów w tej materii, ponieważ nie posiada ona odpowiedniego wyczucia patriotycznych nastrojów i nawet dobre rozpoznanie słabostek u paru ważniejszych prawicowych polityków, nie zagwarantuje jej życzliwości całego środowiska. Zachowuje się bowiem jak „słoń w składzie porcelany”, gdy bezceremonialnie wykorzystuje narodowe świętości do swoich partykularnych celów. Tylko osoba ukształtowana w środowisku postkomunistycznym może się charakteryzować brakiem wrażliwości i niezrozumieniem tego, że o ile takie żenujące zachowania mogły być dobrze przyjmowane przez czerwoną hołotę, to jej taniec na grobach narodowych bohaterów musi być zdecydowanie potępiony przez patriotów. Dlatego nie może dziwić fala krytyki, która ją za to spotkała.Jak na razie nic nie zagraża jej karierze, ponieważ składając publiczne wyznanie „wiary” w nieomylność prezesa oraz deklarując, że jej nową misją jest „mówienie, kto szkodzi Polsce”, zaskarbiła sobie przychylność, a nawet sympatię pewnych środowisk, czego dowodem może być zaproszenie tej „gwiazdy” na „Zlot Prawych”. Ta odbywająca się w Chojnicach impreza, jest stosunkowo niewielkim wydarzeniem, ale można rzec elitarnym, bowiem zjeżdża się na nią wielu prawicowych tuzów, którym pozdrowienia przesłał ostatnio nawet prezydent Andrzej Duda.Magdalena Ogórek jest niewątpliwie przykładem „błyskotliwej” kariery na salonach nowej władzy, ponieważ „w dwa lata przepoczwarzyła się z wysługującej się SLD gąsienicy w pięknego motyla Dobrej Zmiany”. I pomimo rozlicznych zastrzeżeń, co do szczerości jej „nawrócenia”, cieszy się poparciem i opieką możnych protektorów, którzy dbają o to, aby bajka „O Makowej Panience i smutnym Emanuelu” miała swój dalszy ciąg…Magda nie jest jedynym głosem lewicy, który rozbrzmiewa w rządowych mediach. Wprawiło mnie bowiem w zdumienie, gdy pewnego czerwcowego wieczoru na antenie TVP, wystąpił z komentarzem do rozgrywającego się na naszych oczach spektaklu z obrad komisji Amber Gold, niejaki Marek Formela, który robił tam za „eksperta”. Muszę uczciwie przyznać, że jego wypowiedź nosiła znamiona dobrego rozeznania w tej tematyce, ale nie to zwróciło moją uwagę, lecz raczej jego wątpliwe kwalifikacje etyczne, których brak powinien go wykluczać spośród „autorytetów” w zakresie rozliczania aferzystów. Nie jest bowiem tajemnicą, że Formela został parę lat temu skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku za udział w aferze Stella Maris i pranie brudnych pieniędzy, na rok i trzy miesiące więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata. Być może o zaproszeniu go do tego programu zdecydowało to, że w 2015 roku przed drugą turą wyborów prezydenckich, jako członek Rady Krajowej SLD, wystosował apel do lewicowego elektoratu i władz swojej partii o poparcie dla Andrzeja Dudy. Przedstawił wtedy dość trafną analizę sytuacji politycznej i namawiał do zaangażowania się po stronie kandydata PiS-u, twierdząc, że leży to bardziej w interesie SLD „niż grzebanie w garderobie Magdaleny Ogórek”. Stwierdził również, że: „Zbieżności społeczne z programem A. Dudy powinny mieć pierwszeństwo przed różnicami w tzw. nadbudowie”. No cóż, terminologię zaczerpnął z dialektyki marksistowskiej, ale instynkt niezawodnie podpowiedział mu na jakiego „konia” postawić w prezydenckim wyścigu.Długo można by jeszcze wymieniać podobne transfery do salonu nowej władzy, ale myślę, że przedstawione przykłady wystarczą, aby wzbudzić refleksje, co do sposobu układania listy pasażerów płynących okrętem „Dobrej Zmiany”, w kierunku znanym jedynie „Wielkiemu Sternikowi”. Mam też świadomość, że niniejszy artykuł może się nie spodobać bezkrytycznym wielbicielom nowego układu, którzy zapewne woleliby, abym się zajął huczną imprezą w willi Romana Giertycha, na której balowali przedstawiciele upadłej koalicji. A bawili się tak doskonale, że musiała nawet interweniować policja, wezwana przez sąsiadów rozrywkowego mecenasa. W tym kontekście nasuwa się pytanie: co wprawiło wspomniane towarzystwo w szampański nastrój, przecież zgodnie z zapewnieniami rządzących oni już dawno powinni siedzieć za kratkami? Odpowiedzi na to pytanie niech każdy poszuka samodzielnie. Ja tymczasem mam zamiar wytykać palcami, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to mało eleganckie, tych osobników, którzy jeszcze do niedawna stali tam, gdzie stało ZOMO, a teraz, korzystając z niezwykłej dla nich przychylności, przenikają do szeregów prawicy. Uważam ich bowiem za farbowane lisy, a ich nagłe „nawrócenia” za akty koniunkturalizmu, za co zapewne przyjdzie nam kiedyś słono zapłacić, bo zamiast wykreowania nowej i zdrowej moralnie elity, mamy znowu do czynienia z próbą asymilacji komuchów…                                                     Wojciech Podjacki "Polski Szaniec" 2/17
Ocena wpisu: 
Średnio: 3.4(głosów:13)
Kategoria wpisu: 

JOLANTA LANGE - CZERWONA PRZESZŁOŚĆ AKTYWISTKI, TAJNEGO WSPÓŁPRACOWNIKA SB

$
0
0
Ilustracja: 
JOLANTA LANGE - CZERWONA PRZESZŁOŚĆ AKTYWISTKI, TAJNEGO WSPÓŁPRACOWNIKA SB Agentka SB buduje społeczeństwo obywatelskie. Wspiera ją warszawski ratusz!Jolanta Gontarczyk (TW „Panna”) i jej mąż Andrzej Gontarczyk (TW „Yon”), współpracownicy komunistycznej Służby Bezpieczeństwa w latach 70. i 80., przeniknęli w RFN do środowiska działaczy „Solidarności” i przystąpili do funkcjonującej w …formacjiCzerwona przeszłość aktywistki "równościowej"? Na jaw wychodzą interesujące faktyNiejaka Jolanta Lange wypowiada się na nagraniu popierającym tzw. kartę różnorodności, czyli międzynarodową inicjatywę, która ma promować różnorodności i równe szanse w zatrudnieniu, bez względu m.in. na orientację seksualną. Okazuje się jednak, że widoczna na nagraniu kobieta była w przeszłości zarejestrowana jako tajny współpracownik SB, mający wraz ze swoim mężem inwigilować ks. Franciszka Blachnickiego, twórcę Ruchu Światło-Życie.Ten element na pewno jest bardzo istotny w tym, żeby nasze zarządzanie, a oprócz tego nasze życie było bardziej równe, równościowe i żebyśmy potrafili funkcjonować i korzystać ze swoich inności- mówi na nagraniu zamieszczonym w sieci Jolanta Lange. Nagranie pochodzi z 2017 r. Jolanta Lange od kilku lat szefuje Stowarzyszeniu Pro Humanum. Na stronie Stowarzyszenia przedstawiana jest jako aktywistka antydyskryminacyjna."Prowadzi zajęcia poświęcone tematyce uprzedzeń i stereotypów, wielokulturowości oraz przeciwdziałania dyskryminacji i zarządzania różnorodnością. Autorka i koordynatorka ponad 15 projektów badawczych i edukacyjnych z zakresu równego traktowania, przeciwdziałania dyskryminacji i ochrony praw człowieka. Propagatorka idei równego statusu kobiet i mężczyzn"- czytamy w biogramie Jolanty Lange zamieszczonym na stronie internetowej Pro Humanum.Internauci spostrzegli, że Jolanta Lange, walcząca dzisiaj o prawa mniejszości seksualnych, w latach 80. - wówczas pod nazwiskiem Gontarczyk - miała wraz z mężem jako tajny współpracownik SB inwigilować ks. Franciszka Blachnickiego oraz Polonię w RFN.Dziennikarz Artur Stelmasiak dotarł do informacji potwierdzających, że kobieta zmieniła swoje nazwisko z Gontarczyk na Lange. Dzisiaj o sprawie Jolanty Lange rozmawiali goście Michała Rachonia w programie "#Jedziemy".- Dziś głośna kariera agentki SB właśnie stała się jasnym i oczywistym dowodem, ze arcybiskup Jędraszewski miał rację, mówiąc, że czerwona zaraza i tęczowa ideologia maja nie tylko wspólne korzenie, ale najwyraźniej również wspólnych żołnierzy - powiedział Michał Rachoń.Jak wynika z ustaleń IPN, Jolanta Gontarczyk w 1977 r. została zwerbowana do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w Łodzi jako tajny współpracownik.Śledztwo IPN z lat 2001-2005 wykazało, że małżeństwo Gontarczyków przebywając w latach 80. w RFN działało jako agenci SB, realizując zadania dla XI Wydziału (zajmującego się zwalczaniem dywersji ideologicznej) I Departamentu MSW – Jolanta Gontarczyk jako TW „Panna”, zaś Andrzej Gontarczyk jako TW „Yon".Małżeństwo agentów SB blisko przyjaźnili się z ks. Franciszkiem Blachnickim - więźniem obozów koncentracyjnych, wyjątkowo prześladowanym przez SB, który w 1987 roku zmarł w RFN. Ks. Blachnicki był znany jako założyciel Ruchu Światło-Życie.IPN w śledztwie jednoznacznie wykazał, że ksiądz był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa za pośrednictwem jego najbliższych współpracowników - wspomnianego już małżeństwa Jolanty i Andrzeja Gontarczyków.To samo śledztwo, prowadzone w latach 2001-2005 wykazało, że ks. Blachnicki mógł umrzeć na skutek otrucia, ale - postanowieniem z 6 lipca 2006 roku prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach umorzył śledztwo w sprawie zabójstwa księdza przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego poprzez podanie mu trucizny. Śledztwo umorzono wskutek braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie takiego przestępstwa.CZERWONA PRZESZŁOŚĆ EKSPERTKI DS, "RÓWNOŚCI"Kreowana dziś na ekspertkę ds. równości Jolanta Lange, była w przeszłości zarejestrowana jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa.– Andrzej Gontarczyk karierę w SB jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. Jego żona Jolanta, dziś nosząca nazwisko Lange, trzy lata później. Ponieważ mieli rodzinę w RFN i nosili się z zamiarem wyjechania tam, SB wykorzystała to przygotowując ich do działania – powiedział Piotr Woyciechowski, ekspert ds. służb specjalnych. Publicysta "Do Rzeczy" był gościem "Debaty Jedynki" na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia.W ramach Warszawskich Dni Różnorodności prezentowano, jak informuje ratusz stołecznego miasta, "doskonałe dokumenty dotykające różnych przesłanek dyskryminacji", takie jak m.in. "»L.Poetki«" (o poetkach lesbijkach, dla których tożsamość psychoseksualna jest inspiracją twórczości) czy występy "chóru LGBT+". Podczas wydarzenia wypowiedziała się Jolanta Lange, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum. Poparła tzw. kartę różnorodności, czyli międzynarodową inicjatywę mającą promować różnorodności i równe szanse w zatrudnieniu bez względu m.in. na orientację seksualną – opisuje Polskie Radio.– Pan Andrzej Gontarczyk swoją karierę w SB jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. w Łodzi. Najpierw zajmował się dość skomplikowanymi kombinacjami operacyjnymi, zmierzającymi do zwalczania ambasad niemieckich na terenie w Polsce. Był bardzo dobrze wyszkolony, świadomy, niebezpieczny, w pełni sterowalny, chętnie podejmujący działalność z pełną inicjatywą. Współpraca Jolanty Gontarczyk zaczęła się trzy lata później, a do werbunku osobiście doprowadził jej mąż, który bał się, że jeśli do tego nie dojdzie, to zostanie przez nią nieświadomie zdekonspirowany – powiedział Piotr Woyciechowski. Wyjaśnił też, dlaczego żona Gontarczyka zmieniła nazwisko: – Jej ojciec i babka wywodzili się z tego rodu. Byli folksdojczami. Ojciec pani Jolanty na początku lat 40. był tajnym współpracownikiem, zanim wyjechał do Niemiec. Mając więc w RFN rodzinę, małżeństwo Gontarczyków nosiło się z zamiarem wyjechania tam z Polski. SB to wykorzystała, szkoląc i przygotowując ich do zadania.Piotr Woyciechowski "Do Rzeczy" opublikował dokumenty dotyczące Jolanty Lange.Piotr Woyciechowski stwierdził też, że "pani Jolanta kontynuuje tę działalność". – Tylko już nie w wymiarze agenturalnym, a jawnym przeciwko Kościołowi katolickiemu i chrześcijaństwu. To jest główny cel – wskazał.JOLANTA LANGE O POETKACH LESBIJKACHGospodynią Warszawskich Dni Różnorodności była Jolanta Lange, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum. Podczas trwania Dni - według informacji ratusza – można było posłuchać „chóru LGBT+”, przeczytać dokumenty o poetkach lesbijkach, spotkać „freegenderowego mężczyznę”.Mówiąc do zgromadzonych na wspomnianej imprezie, Lange wyłożyła ideę różnorodności: „Nie oceniaj, poznaj: to istota różnorodności, to postawa otwartości na innych, to wrażliwość i umiejętność takiego działania, które daje swobodę każdemu, tak abyśmy czuli, że jesteśmy razem, a to co nas różni jest naszym bogactwem”. I właściwie nie byłoby w tym nic oryginalnego i godnego komentarza, gdyby nie fakt, że mówiąca te słowa prezes Lange to Jolanta Gontarczyk. Takie bowiem nosiła nazwisko w czasach, kiedy będąc tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, inwigilowała ks. Franciszka Blachnickiego, twórcę ruchu oazowego, dziś kandydata na ołtarze. Wraz z małżonkiem, Andrzejem Gontarczykiem udali się w 1982 r. do Carlsbergu, gdzie ks. Blachnicki założył Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło – Życie. Przebywał tam, kiedy w Polsce wprowadzono stan wojenny i pozostał, uznając, że będzie mógł skuteczniej działać dla rozwoju swojego dzieła. Gontarczykowie zaangażowali się w działalność ośrodka ks. Blachnickiego . Jolanta dyrektorowała powstałemu w ośrodku wydawnictwu Maximilianum i prezesowała powołanej do życia przez Księdza: Chrześcijańskiej Służbie Wyzwolenia Narodów. W 1987 r. ks. Blachnicki miał już pewność, że Gontarczykowie są agentami SB i 27 lutego przeprowadził z nimi rozmowę. Niedługo po niej zmarł.W latach 2005-2006, śledztwo w sprawie zabójstwa ks. Blachnickiego prowadził IPN. Zostało umorzone. Potwierdziło agenturalną działalność małżeństwa Gontarczyków, nie potwierdziło tezy o otruciu kapłana.Po 1989 r. Jolanta Gontarczyk zaangażowała się społecznie i politycznie. Najpierw - w ruchach proaborcyjnych i feministycznych, później została radną sejmiku mazowieckiego z list SLD. W czasach rządów premiera Leszka Millera została powołana n stanowisko zastępcy dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w MSWiA. Zwolniono ją z tej funkcji po podjęciu śledztwa przez IPN. Wtedy też zmieniła nazwisko. Do aktywności społecznej wróciła już jako Jolanta Lange, prezesując Stowarzyszeniu na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum.https://niezalezna.pl/283833-czerwona-przeszlosc-aktywistki-rownosciowej-na-jaw-wychodza-interesujace-faktyhttps://www.dorzeczy.pl/kraj/111417/Woyciechowski-Czerwona-przeszlosc-ekspertki-ds-rownosci.htmlhttps://polskaniepodlegla.pl/kraj-swiat/item/20732-od-tajnego-wspolpracownika-do-aktywistki-lgbt-zyciorys-jolanty-lange-potwierdza-teze-abp-jedraszewskiegoPOLSKA NIEPODLEGŁA
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

ŻYDZI MORDOWALI ŻYDÓW - LEKCJA HISTORII

$
0
0
Ilustracja: 
zbrodnie
ŻYDZI MORDOWALI ŻYDÓW - LEKCJA HISTORIINa podstawie prac i wspomnień: Hannah Arendt, Baruch Milch, Emanuel Ringelblum, Baruch Goldstein, Klara Mirska, Chaim A. Kaplan.(...)Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich). Przypomnijmy tu, z jak ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie" (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii". Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę Niemiecką. Arend stwierdziła wprost: "O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano" (tamże, s. 151). Arendt pisała, że bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów.W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady. Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne wykonywanie niemieckich rozkazów godzących w ich współrodaków. O tym wszystkim Jan Tomasz Gross milczy  w swoich książkach pełnych tak wielu oszczerczych tyrad oskarżycielskich przeciw Polakom. Postarajmy się więc odświeżyć pamięć o sprawach tej kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji, od lat tak gorliwie przemilczanej - wbrew prawdzie historycznej - przez różne wpływowe dziś w Polsce media i wydawnictwa. Żeby uniknąć zarzutów stronniczości, ograniczę się tu do podania przykładów wyłącznie w oparciu o autorów wywodzących się z żydowskich środowisk. Oto niektóre z nich. Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów na byłych wschodnich Kresach Rzeczypospolitej (woj. lwowskie i tarnopolskie): "W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są 'Gestapem na ulicy żydowskiej'. Powołali Ordnungsdienst  jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów (...) w gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znam ani jednego wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (...). Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny sposób,niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością". (Por. B. Milch: "Testament", Warszawa 2001, s. 106-107). Pytanie, dlaczego Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu? Czyż to kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa nawet cienia elementarnej uczciwości intelektualnej?W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: "(...) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...). Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w "naukowym dziele" Grossa: "Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (...). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy [podkr. - J.R.N.]. Niejedna kryjówka została 'nakryta' przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus catholique que le pape, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (...). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej" (E. Ringelblum: "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).EMANUEL RINGELBLUM - KRONIKARZ GETTA WARSZAWSKIEGO PATRON ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGONader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt [podkr. J.R.N.]. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą" [podkr. J.R.N.] (Por. B. Goldstein: "The Star Bear Witness", New York 1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli rodowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała np. następującą historię: "Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: 'No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże'" (Wg K. Mirska: "W cieniu wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.BARUCH GOLDSTEIN Dlaczego takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów nie informuje Amerykanów Gross, tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków? Warto przytoczyć, co ten sam Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji: "Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (...). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców" (C. Perechodnik: "Czy ja jestem mordercą?", Warszawa 1993, s. 112-113). Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana. W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty "hańbą społeczności warszawskiej". Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc m.in.: "Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej [osób - przyp. J.R.N.] niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (...). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (...). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (...). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt [podkr. J.R.N.]. Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386, 389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta"STELLA (GOLDSCHLAG) KÜBLER ISAACKSON Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II wojny światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem ("łapaczem") wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz... Żydówka - Stella Kübler.Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 r. w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie "aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?  Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia hańbiącej żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra "tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 r. wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.  Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja "fabryka") z 27 lutego 1943 r., będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. "Aryjski" wygląd Stelli oraz "papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z "łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 r. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom."BLOND TRUTKA " Jak opowiada w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym "łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.  Dzięki nieprzeciętnej "skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich "nurków" miano "blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Mimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym "łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ja do ostatnich dni życia? Jeśli tak to dlaczego zabiła się dopiero po 50 latach?Wśród Żydów byli także ci, którzy zostawali agentami niemieckiego Gestapo. Były ich dziesiątki, a może nawet setki. Nikt ich nie policzył. To oni, działając skrycie, wydawali innych Żydów na śmierć, szantażowali ich, wymuszali od nich haracz i byli szmalcownikami. Na bieżąco składali do Gestapo meldunki na swoich współbraci. Nie działali tylko w gettach. Specjalne przepustki umożliwiały im poruszanie się także po tzw. „aryjskiej” stronie miasta, czasami nawet po terenie całej Generalnej Guberni. Wiernie służyli niemieckim oprawcom swoich rodzin, żon i dzieci. Robili to bez jakichkolwiek zahamowań, z własnego wyboru, tylko w imię większej porcji żywności lub czasowych przywilejów. Czy mogli zerwać się z niemieckiej smyczy? Mogli, mieli nawet taką możliwość, będąc poza murami getta, jednak takich prób nie podejmowali. Dlatego właśnie ich zdrada była na znacznie wyższym poziomie. Byli wśród nich tacy, którzy w sianiu zła wznieśli się na prawdziwe wyżyny. W warszawskim getcie byli to Abraham Gancweich i Dawid Sternfeld – szefowie powstałej w grudniu 1940 r. tzw. trzynastki – składającej się z grupy żydowskich policjantów – agentów. Gancweich przed wojną był nauczycielem i działaczem syjonistycznym, legitymował się również dyplomem rabina. Z kolei Sternfeld był kapitanem przedwojennej policji. Oficjalnie grupa miała zwalczać przemyt i spekulację w getcie, faktycznie jednak jej działalność nakierowana była na kontrolę działalności Judenratu oraz infiltrowanie działających w getcie podziemnych organizacji. Działała również po stronie aryjskiej, gdzie jej członkowie udawali bojowników żydowskiego ruchu oporu.Spośród agentów „trzynastki” wywodziła się również spora część Żydowskiej Gwardii Wolności – „Żagwi” – specjalnie stworzonej przez warszawskie Gestapo i głęboko zakonspirowanej organizacji, w której czołową rolę odgrywał Leon Skosowski „Lonek”. „Żagiew” działała zarówno w getcie warszawskim, jak i poza nim. Zasłynęła przede wszystkim z potężnej afery, której ofiarami padły setki Żydów. Na początku 1943 r. w Hotelu Polskim przy ul. Długiej w Warszawie ulokowana została specjalna ekspozytura „Żagwi”. Grupa żydowskich agentów naganiaczy odszukiwała zamożnych Żydów i w zamian za pieniądze oferowała im paszporty, wizy oraz możliwość wyjazdu do innych krajów. Stawką było co najmniej 20 złotych dolarów od głowy ( tzw. „twarde dwudziestki”).Do Hotelu Polskiego zgłaszali się Żydzi z całej Warszawy, licząc, że dzięki posiadanym środkom będą mogli rzeczywiście wyjechać z Polski. Tam kupowali paszporty i oczekiwali na dalszą podróż za granicę. Była to jednak sprytna pułapka, od początku wymyślona przez warszawskie Gestapo, które w ten sposób wywabiało Żydów z kryjówek po „aryjskiej” stronie, by później ich zamordować. Szacuje się, że w wyniku całej prowokacji Niemcy mogli ująć i zamordować nawet 2,5 tysiąca Żydów. Podziemny Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW) wytropił działalność „Żagwi” i przy współpracy AK na agentach wykonano 70 wyroków śmierci. Jednym z ostatnich zlikwidowanych był Leon Skosowski.Ale żydowscy agenci Gestapo działali skutecznie także w innych miastach. W Krakowie było kilka siatek. Najgroźniejszą kierował Józef Diamand. Jej członkowie niejednokrotnie podszywali się pod ludzi polskiego podziemia, denuncjowali nie tylko ukrywających się Żydów, ale i Polaków. Krakowski Kedyw od lata 1943 r. do wiosny 1944 r. podjął własną grę z siatką agentów Diamanda, likwidując kilkunastu jej członków. Ale Diamand zawsze wychodził cało z pułapek AK. W końcu jednak został zastrzelony przez Niemców w więzieniu na Montelupich.Prawdziwym agentem zła był w lubelskim getcie Szama Grajer – człowiek przedwojennego lubelskiego półświatka, który gdy trafił do więzienia, zgodził się pracować dla Gestapo. Niemcy pozwolili mu nawet na otwarcie własnej restauracji, do której drzwi pomalowane były ulubionym przez Niemców,nazistów kolorem brunatnym. W restauracji Grajera gromadził się świat żydowskich prostytutek, alfonsów i szpicli.U Grajera bywał także kwiat lubelskiej SS, opijając kolejne swoje eksterminacyjne sukcesy w getcie. Ale Grajer przede wszystkim wyciągał rękę po pieniądze i kosztowności innych Żydów. Wydawał ich Niemcom dziesiątkami i zawsze od rodzin ofiar brał łapówki za interwencję w sprawie uwolnienia.Tygodnik „Der Spiegel” w artykule zatytułowanym „Wspólnicy – europejscy pomocnicy Hitlera przy mordowaniu Żydów” (Die Komplizen – Hitlers europäische Helfer beim Judenmord) twierdzi, że za Holokaust odpowiedzialni są nie tylko Niemcy, ponieważ bez pomocy setek tysięcy ludzi innych narodowości (nie-Niemców) niemieccy naziści nie byliby w stanie samodzielnie wymordować kilku milionów Żydów. Wśród pomocników Hitlera tygodnik, m.in. obok Ukraińców, Rumunów, Francuzów czy Węgrów, wymienia także Polaków.Natomiast zupełnie pominięto rolę Żydów – największych pomocników Hitlera, bez Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów.Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów. W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady. Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne wykonywanie niemieckich rozkazów mordowania ŻydówŻydzi wielokrotnie wysuwają nieprawdziwe oskarżenia przeciw Polakom o rzekomo szeroko rozpowszechnioną kolaborację z Niemcami .konsekwentnie milczą o dwóch bardzo wstydliwych kolaboracjach, w których uczestniczyły niektóre środowiska żydowskie. O kolaboracji dużej części Żydów z Sowietami w latach 1939-1941 i o kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji z Niemcami, kolaboracji będącej swoistą żydowską „hańbą domową”. I to nie tylko w Polsce, ale również w wielu innych krajach okupowanej przez Niemców Europy.Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich). Z ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce „Eichmann w Jerozolimie” (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii”. Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę. Arend stwierdziła wprost: „O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano” (tamże, s. 151). [..]ŻYDOWSKA AGENTURA GESTAPOPostarajmy się więc odświeżyć pamięć o sprawach tej kolaboracji Judenratów i żydowskiej policji, od lat tak gorliwie przemilczanej – wbrew prawdzie historycznej, obarczając Polaków zbrodniami Holokaustu i zbrodniczym rabunkowym antysemityzmem. W tych oskarżeniach przoduje juz nie tylko amerykańskie lobby żydowskie, żądające od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego, ale udział bierze nawet parlament Stanów Zjednoczonych podejmując ustawę nr 447, której wykonanie zrujnuje Polskę doszczętnie poprzez zabór nie tylko prywatnych kamienic, ale fabryk, gospodarstw rolnych, lasów państwowych oraz biliona PLN.Udział w tej nagonce bierze Izrael znanymi już pomówieniami o „polskie obozy koncentracyjne” i świadectwo „moralności Polski” która „ośmieliła” się znowelizować ustawę Instytutu Pamięci Narodowej. W owej nagonce na Polskę, Polaków i polskość bierze udział opozycja totalna, czyli zdrajcy, uważający siebie za Polaków, głosujący w parlamencie Unii Europejskiej przeciwko Polsce. Należą do nich europosłowie – Róża Thun zwana „czerwoną różą”, Janusz Lewandowski, Michał Boni (TW „Znak”), Danuta Jazłowiecka, Danuta Hübner, Julia Pitera (kupiła w Warszawie kamienicę za 400,00 zł) , Danuta Jazłowiecka i inni zdrajcy własnej Ojczyzny.A wszystkiemu sekunduje masońska i komunistyczna Unia Europejska.LOSY OBYWATELI POLSKICH POCHODZENIA ŻYDOWSKIEGO.Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów na wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej Polskiej (woj. lwowskie i tarnopolskie):„W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są ‚Gestapem na ulicy żydowskiej’. Powołali Ordnungsdienst (służbę porządkową) – jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów nizin społecznych (…).W gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znane są przypadki, aby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (…). Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a oni w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc ich w okrutny sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością” (Por. B. Milch: „Testament”, Warszawa 2001, s. 106-107).Pytanie, dlaczego Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu?W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: „(…) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (…) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (…). Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (…)”.KRÓL ŻYDOWSKI W ŁODZISzczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, „król” getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze „chaimki” i „rumki” oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: „W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945”, oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).WIELKA SZPERA W ŁÓDZKIM GETCIE70 lat temu, 5 września 1942 roku, Niemcy rozpoczęli w łódzkim getcie akcję wywożenia do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem nieprzydatnych do pracy – dzieci poniżej 10 lat, osób starszych i chorych. Akcja nazwana Wielką Szperą pochłonęła życie od 15 do 20 tys. Żydów.– Nie ma chyba nikogo, kto przeszedł przez łódzkie getto i nie został osobiście dotknięty przez Wielką Szperę, w trakcie której do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem wywieziono niemal wszystkie dzieci – uważa Ewa Wiatr z Centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego. I dodaje, że dzieje Litzmannstadt Getto dzielą się na okres przed i po Szperze.Jak wyjaśniła Wiatr słowo „Szpera” pochodzi od niemieckich słów „Allgemeine Gehsperre” i oznacza całkowity zakaz opuszczania domów, który Niemcy wprowadzili 5 września 1942 r.ODDAJCIE DZIECIDzień wcześniej, 4 września, przełożony Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie Mordechaj Chaim Rumkowski wygłosił przemówienie, w którym wezwał mieszkańców zamkniętej dzielnicy, by oddali swoje dzieci dla ratowania innych.– Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego – naszych dzieci i starszych. (…) W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki – dajcie mi swoje dzieci! – wzywał Rumkowski.Przyznał, że zaskoczyła go likwidacja chorych ze szpitali przeprowadzona przez Niemców 1 września, ale myślał, że na tym się skończy. Tymczasem – jak mówił – dostał rozkaz wysłania więcej niż 20 tys. Żydów poza getto. Dlatego musi przygotować „tę trudną i krwawą operację, musi odciąć gałęzie, aby ocalić pień”.Ze słów Rumkowskiego wynikało, że Niemcy chcieli pierwotnie, aby getto opuściło w sumie 24 tys. osób – po 3 tys. na każdy z ośmiu dni. Jemu udało się zredukować tę liczbę do 20 tys.– Jestem wykończony. Chcę wam tylko powiedzieć, o co was proszę – pomóżcie mi przeprowadzić tę akcję. (…) Złamany Żyd stoi przed wami. Nie zazdrośćcie mi. To jest najtrudniejszy ze wszystkich rozkazów, jaki musiałem kiedykolwiek wydać. Wyciągam do was moje złamane, trzęsące się ręce i błagam: dajcie tym rękom ofiary! Tylko tak możemy zapobiec przyszłym cierpieniom i zbiorowość 100 tys. Żydów może być zachowana” – mówił.Po przemówieniu Rumkowskiego nastąpił „atak” na biura meldunkowe, aby zmienić dzieciom metryki urodzenia. O tym co się działo w biurze opisał wówczas w swoim reportażu publicysta Oskar Singer, który trafił do łódzkiego getta z Czech.„W biurze rozgrywały się sceny, których żaden tragik nie byłby zdolny odzwierciedlić. (…) Petenci krzyczą, płaczą, szaleją. Każda sekunda może przynieść ze sobą wyrok. (…) Nowe dokumenty, stare pożółkłe szpargały, nowo znalezione świadectwa urodzenia, paszporty, legitymacje prawdziwe i fałszywe miały wykazać, że dziecko jest starsze, a starzec młodszy” – pisał Singer.ODBIERAJĄ DZIECI„Wielka Szpera” trwała od 5 września do 12 września 1942 r. Getto podzielono na rewiry, które systematycznie były sprawdzane. Początkowo akcje wyszukiwania dzieci przeprowadzali żydowscy policjanci, ale nie mogli dać sobie z tym rady.„Dochodziło do dantejskich scen. Odebranie matce dziecka trwało kilkanaście minut. Widać było, że żydowscy policjanci nie dadzą rady i dlatego do getta weszło niemieckie komando” – powiedziała Wiatr. Zwróciła uwagę, że po wejściu Niemców „nastąpił paraliż matek”.„Żadna z nich nie ośmieliła się wydać z siebie głosu sprzeciwu, nie miały odwagi nawet poruszyć ręką. Zapanował strach przed Niemcem” – mówiła. Dodała, że przy wyszukiwaniu osób do wywiezienia Niemcy nie opierali się na żadnych wykazach, lecz „kierowali się wyłącznie wrażeniami optycznymi”.O Wielkiej Szperze tak pisał Biuletyn Kroniki Codziennej 14 września 1942 roku: „Dziś jeszcze trudno zdać sobie sprawę z tego, co zaszło. Przez getto przeszedł żywioł, który zmiótł z powierzchni około 15 tysięcy osób (dokładnej liczby nikt jeszcze nie zna) i życie jak gdyby znów powróciło do dawnego koryta”.Z Kroniki wynika, że mieszkańcy sprawdzanego domu zwoływani zostawali na podwórze, ustawieni w dwuszeregu i podlegali przeglądowi przedstawiciela władzy. W tym czasie policja żydowska rewidowała mieszkania, okradając je i sprowadzała ukrywające się osoby. Akcja taka trwała nieraz tylko kilka minut. Po jednej stronie ustawiane były osoby do wysiedlenia, po drugiej ci, którzy mieli zostać.„Przy ładowaniu na wozy zdarzało się, że ludzie, albo przez niezrozumienie albo też umyślnie próbowali przedostać się do grupy pozostawionej; rozprawa w takich wypadkach była bardzo krótka i odbywała się na oczach zebranych lokatorów” – napisano w Kronice. Takie osoby były zastrzelone na miejscu. Ażeby zachęcić policję żydowską i straż do sumiennego przeprowadzenia akcji, obiecano im ochronę najbliższej rodziny.ŻYCIE W GETCIE PO „WIELKIEJ SZPERZE” WRACA DO „NORMY”Po zakończeniu akcji 12 września pojawiło się ogłoszenie władz getta informujące, że od poniedziałku 14 września nastąpi otwarcie wszystkich fabryk i warsztatów. Wcześniej otwarto sklepy i rozpoczęto wydawanie racji żywnościowych.W Kronice z 14 września 1942 roku napisano: „zdawałoby się, że wypadki ostatnich dni na dłuższy czas pokryją całą ludność getta żałobą, a tymczasem tuż po wypadkach, a nawet jeszcze podczas akcji wysiedleńczej ludność opanowana była troskami codziennymi przy odbiorze chleba, racji itd. i często przechodziła do porządku dziennego nad bezpośrednim osobistym nieszczęściem”.W wyniku Wielkiej Szpery do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof) wywieziono z Litzmannstadt Getto 15 – 20 tysięcy osób, w tym niemal wszystkie dzieci poniżej 10 roku życia oraz powyżej 65. roku życia.Niemcy utworzyli getto w Łodzi w lutym 1940 r. jako pierwsze na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy. Łącznie przebywało tam ponad 200 tys. osób. Przez pięć lat z głodu i wyczerpania zmarło w nim prawie 45 tys. osób.Całkowita likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1944 r. Ostatni transport wyjechał z Łodzi do KL Auschwitz 29 sierpnia 1944 r. Z ponad 70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys. zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, zaś setki trafiły do obozów pracy na terenie Rzeszy. Według różnych źródeł ocalało z łódzkiego getta od 7 do 13 tysięcy osób.ŻYDOWSCY POLICJANCI OKRUTNIEJSI OD NIEMCÓWNajsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał w „Kronice getta warszawskiego” o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w „naukowym dziele” Jana Tomasza Grossa:„Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź.Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (…). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy . Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus „catholique que le pape”, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (…). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (…). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej” (E. Ringelblum: „Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 – styczeń 1943”, Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).WYDAWALI NA ŚMIERĆ RODZICÓWNader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: „Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (…). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt . Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać – przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą” (Por. B. Goldstein: „The Star Bear Witness”, New York 1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli środowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała np. następującą historię: „Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: ‚No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże’” (Wg K. Mirska: „W cieniu wielkiego strachu”, Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calek Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.Dlaczego o takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów nie informuje Amerykanów Jan Tomasz Gross, tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków? Warto przytoczyć, co ten sam Calek Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji: „Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (…). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców”(C. Perechodnik: „Czy ja jestem mordercą?”, Warszawa 1993, s. 112-113). Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana.W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty „hańbą społeczności warszawskiej”. Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc m.in.: „Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (…). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (…). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (…). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (…). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (…). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu – oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt”. Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci” (Por. „Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan”, New York 1973, s. 384, 386, 389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: „Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta”.Nader podobne w wymowne były zapiski Aleksandra Bibersteina, dyrektora żydowskiego szpitala zakaźnego w krakowskim getcie. W swoich wspomnieniach o żydowskiej służbie OD (Ordnungsdienst) Biberstein pisał: „Przez cały czas okupacji Ordnungsdienst był narzędziem w ręku Gestapo, na jego polecenie odmani – członkowie Ordnungsdienst, wykonywali bez zastrzeżeń najpodlejsze czynności, prześcigając często bezwzględnością Niemców” (A. Biberstein: „Zagłada Żydów w Krakowie”, Kraków 1985, s. 165).RABOWALI ŻYDÓWWarto przypomnieć również zapiski Henryka Makowera na temat działań Ordnungsdienst – żydowskiej Służby Porządkowej (SP): „Opowiadano mi o różnych scenach w trakcie blokad domów. Niektórzy z oficerów Żydowskiej Służby Porządkowej zachowywali się skandalicznie, nie uznając nawet dobrych zaświadczeń. W rezultacie na Umschlag szli ludzie, którzy byli zupełnie pewni, że zaświadczenie ich chroni, i nie wiedząc, co ich czeka, sami się oddawali w ręce swych współrodaków. W innych wypadkach zwalniano ludzi za łapówki, łapownictwo się szerzyło (…). Blokady wyzwoliły całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu „porządnych” wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili – ‚ja się na tej akcji dorobiłem’ – lub – ‚mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji’” (Por. H. Makower: „Pamiętnik z getta warszawskiego październik 1940 – styczeń 1943”, Wrocław 1987, s. 62). Szkoda, że Jan Tomasz Gross pominął to jakże ważne świadectwo profesora mikrobiologii Makowera w swoich, zajmujących tak wiele stron, dywagacjach o rabowaniu Żydów przez Polaków, zbrodniczej „moralności” polskich antysemitów, grabieżców etc.Warto dodać, że sporą część uratowanych Żydów stanowili akurat żydowscy policjanci, a więc możliwie najgorszy, najpodlejszy element pośród ówczesnych Żydów; ci właśnie ludzie, którzy dorabiali się na rabowaniu swych rodaków w ich momentach najwyższego zagrożenia. Pisał o tym słynny matematyk żydowskiego pochodzenia Stefan Chaskielewicz we wstrząsających pamiętnikach pt. „Ukrywałem się w Warszawie. Styczeń 1943 – styczeń 1945” (Kraków 1988, s. 191-192): „Wśród Żydów, którym pomogło przeżyć posiadanie znaczniejszych funduszy, byli i dawni funkcjonariusze policji żydowskiej, a nawet sławnej ekspozytury Gestapo w getcie. Ci ludzie bowiem obłowili się podczas akcji wysiedleńczej.Trudno tu podać jakiekolwiek ścisłe dane liczbowe. Mogę jedynie powtórzyć stwierdzenie dwóch byłych policjantów, którzy po wojnie, w mojej obecności, mówili, że uratowało się co najmniej 200 ich kolegów”.Skrajnie głupawym rasistowskim wyczynom Jana Tomasza Grossa, który za wszelką cenę chce wybielić „anielskich” Żydów i dokopać „diabelskim” Polakom, warto przeciwstawić mądre słowa słynnego izraelskiego intelektualisty profesora Israela Shahaka, publikowane na łamach „The New York Review of the Book” 29 stycznia 1987 roku. Przeciwstawiając się tendencjom do skrajnego idealizowania wojennych postaw Żydów kosztem Polaków, Shahak pisał: „Oczywiście, że byli polscy policjanci, którzy przeprowadzali łapanki Żydów, i oczywiście byli Polacy, którzy szantażowali Żydów (…). Byli jednak także (…) żydowscy szantażyści, wielu znanych nawet z imion, mieszkających poza gettem, którzy nie byli ani lepsi, ani gorsi niż polscy. Byli także żydowscy policjanci w getcie. Do obowiązków każdego z nich w pierwszych tygodniach eksterminacji latem 1942 roku należało dostarczenie odpowiedniej ilości Żydów przeznaczonych na śmierć. Dzisiaj, po latach, uważam, że polscy i żydowscy wspólnicy zbrodniarzy są sobie równi w ogromie zła i najwyższa odraza, z jaką się ich wspomina, nie zależy od narodowości. Moja jednak pamięć, pamięć wszystkich ocalonych Żydów, kiedy uczciwie rozmawiają „w swoim gronie”, nie pozwala zapominać, że w owym czasie my, Żydzi, nienawidziliśmy żydowskich policjantów i żydowskich szpiegów bardziej niż kogokolwiek innego”.Cytowane tu relacje jedenastu autorów żydowskich stanowią faktycznie tylko czubek góry lodowej. Można by cytować jeszcze wielokrotnie dłużej zapiski pokazujące stopień skrajnego zezwierzęcenia wielu członków Judenratów i policjantów żydowskich kolaborujących z nazistami, których niegodną „działalność” tak skrupulatnie przemilczał Jan Tomasz Gross. A może jednym z najlepszych sposobów polemiki z antypolskimi kalumniami Grossa byłoby przygotowanie w Polsce parusetstronicowego wyboru relacji autorów żydowskich (Annah Arendt Emanuele Ringelbluma, Goldsteina, Kaplana i in.) o zbrodniczych działaniach Judenratów i policji żydowskiej w różnych regionach okupowanej Polski.Wybór taki można by było wydać w różnych językach, co pomogłoby w sprowokowaniu prawdziwie zapładniającej debaty na temat tego, jak ludzie różnych nacji zachowywali się w czasach niezwykle trudnych wyborów narzucanych przez totalitarnych zbrodniarzy. W wyborze można by również umieścić uczciwe żydowskie relacje na temat historii działań Żydów agentów Gestapo. Historyk Marek J. Chodakiewicz wspomina w swej książce, że w 1944 r. działała w Warszawie czterdziestoosobowa brygada Gestapo składająca się z Żydów pod kierownictwem Leona Skosowskiego („Lolek”) i innych (M.J. Chodakiewicz: „Żydzi i Polacy 1918-1955”, Warszawa 2000, s. 205). W innym miejscu Marek. J Chodakiewicz pisze (op. cit., s. 206), że w Krakowie działał główny żydowski agent gestapo Diamant, „któremu podlegało około 60 konfidentów”. Według Chodakiewicza (op. cit., s. 207): „Świadkowie żydowscy opisują działalność żydowskich agentów, konfidentów, denuncjatorów w Działoszycach, Zduńskiej Woli, Brańsku, Sosnowcu, Lidzie, Wilnie, Krakowie, Lwowie, Warszawie i w innych miejscowościach. Emanuel Ringelblum oszacował, że w samym getcie warszawskim pracowało około 400 konfidentów Gestapo. Ich ofiarą padali głównie inni Żydzi. W rezultacie Żydzi bali się Żydów. Na początku chodziło o zdradzanie Niemcom miejsc ukrycia pieniędzy, kosztowności i towarów. Potem zaczynał się szantaż ukrywających się po stronie „aryjskiej” rodaków. Po zupełnym ogołoceniu rodaków z gotówki zwykle następowała ich denuncjacja na policję. Żydowscy agenci infiltrowali też żydowskie grupy leśne i oddziały partyzanckie”.RADOSNE ZABAWY W GETCIENajpierw Czesław Miłosz w swoim wierszu „Campo di Fiori” opluł Polaków, iż w czasie mordowania Żydów w getcie bawili się obok wesoło na karuzeli a potem J.T. Gross powiela w swojej książce to sławetne antypolskie oszczerstwo Miłosza, że Polacy radośnie bawili się na karuzeli pod murami płonącego getta. Warto więc może przypomnieć nie kłamstwo, ale rzeczywiste fakty, jak to spora część Żydów radośnie bawiła się w getcie i pławiła w luksusach w tym samym czasie, gdy ich ubożsi ziomkowie umierali z głodu. Z licznych zapisków na te tematy możemy dowiedzieć się, że w czasach potwornej nędzy przeważającej części mieszkańców getta warszawskiego inni Żydzi, głównie agenci Gestapo, urzędnicy Judenratów, członkowie żydowskiej policji, bogaci kupcy, robiący biznesy z Niemcami czy szmuglerzy, bawili się w najdroższych restauracjach. Jak opisywał działacz Bundu Baruch Goldstein: „Na tych samych ulicach, gdzie za dnia obserwowało się sceny horroru, wśród mrowia dzieci chorych na gruźlicę i wymierających jak muchy, wzdłuż ciał czekających na wózki zamiataczy ulic natrafiało się na sklepy pełne najwspanialszych dań, restauracje i kawiarnie, w których serwowano najkosztowniejsze dania i trunki. Najgorszym gniazdem pijaństwa i rozpusty była „Britania”. Godzina policyjna nie była przestrzegana wobec klientów tego lokalu. Oni mieli wesołe całe noce. Ucztowaniu, pijaństwu i hulankom towarzyszyły rytmy jazz-bandu. O świcie, gdy rewelersi odchodzili, ulice były już pełne nagich ciał przykrytych gazetami. Pijacy niemal nie zwracali na nie uwagi, potykając się o tego typu przeszkody na swej drodze (…). Hitlerowcy nakręcali filmy z takich wesołych scen, aby pokazać ‚światu’, jak dobrze żyli Żydzi w getcie” (Wg B. Goldstein: op. cit., s. 91).Emanuel Ringelblum zapisał w swej „Kronice z getta warszawskiego”: „Szał zabaw przechodzi wszelkie granice. Opowiadają mi, że codziennie o godzinie szóstej, siódmej z rana widzi się ludzi powracających z sal tanecznych, z balów, z balonikami w ręku, na wpół pijanych (…)” (E. Ringelblum: op. cit., s. 228). Profesor Czesław Madajczyk pisał w swym głośnym dziele: „Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce” (Warszawa 1970, t. I, s. 222): „W getcie spotykało się najwytworniejsze restauracje. Niewiarygodny wydaje się dziś komfort panujący wówczas w „Palais de Dance” braci Frontów. Chleb był tu znacznie droższy niż w polskich dzielnicach, lecz wino tańsze. Wypada tylko powtórzyć ‚”uczta w czasie pomoru”. Taki stan rzeczy w getcie sprzyjał pożądanej przez okupanta dezintegracji społeczności żydowskiej, utrzymywał się wbrew bundowskiej prasie, żądającej zamknięcia sal tańca, burdelu i licznych klubów”.PRZEMILCZANE ŻYDOWSKIE ŚWIADECTWADo szczególnie oburzających praktyk zastosowanych w książce Grossa „Strach” należy całkowite pominięcie przez niego rozlicznych świadectw żydowskich, które pokazywały bardzo sympatyczny obraz zachowań Polaków wobec Żydów w czasie wojny, całkowicie sprzeczny z lekceważącymi uogólnieniami Grossa, sugerującymi, że Żydom pomagała tylko „drobna garstka Polaków” („Upiorna dekada”) czy „mała mniejszość” („Strach”).Oto niektóre z jakże wymownych przykładów tych żydowskich świadectw przemilczanych przez Grossa:– Prezes Stowarzyszenia Kombatantów Żydowskich Arnold Mostowicz stwierdził w publikowanym 25 lutego 1998 r. w „Życiu” tekście: „Żaden naród nie złożył na ołtarzu pomocy Żydom takiej hekatomby ofiar jak Polacy, bowiem w wielu krajach okupowanych pomoc ta nie niosła za sobą takiego ryzyka”.– Żydowska autorka Klara Mirska pisała w wydanej w Paryżu w 1980 r. książce „W cieniu wielkiego strachu”: „Zebrałam wiele zeznań o Polakach, którzy ratowali Żydów, i nieraz myślę: Polacy są dziwni. Potrafią być zapalczywi i niesprawiedliwi. Ale nie wiem, czy w jakimkolwiek innym narodzie znalazłoby się tylu romantyków, tylu ludzi szlachetnych, tylu ludzi bez skazy, tylu aniołów, którzy by z takim poświęceniem, a takim lekceważeniem własnego życia, tak ratowali obcych”.– Inna Żydówka Janina Altman, pisząc do Marka Arczyńskiego o Polakach, którzy narażali swe życie dla ratowania Żydów w czasie wojny, stwierdziła: „Nie wiem, czy my, Żydzi, wobec tragedii innego narodu, zdolni bylibyśmy do takiego poświęcenia” (Cyt. za M. Arczyński i W. Balcerak: „Kryptonim Żegota”, Warszawa 1983, s. 264).– Wybitny żydowski literaturoznawca, profesor uniwersytetu w Tel Awiwie Gabriel Moked powiedział w wywiadzie udzielonym „Wprost” 28 czerwca 1992 r. m.in.: „Jestem przekonany, że odpowiedzialność za zagładę polskich Żydów ponoszą Niemcy, ściślej mówiąc hitlerowcy. Nawet jeżeli część polskiego społeczeństwa Żydom nie pomagała albo łatwo godziła się na ich zagładę, to większa część narodu Żydom bardzo pomogła”.– Do najbardziej wzruszających propolskich świadectw doby wojny należała ocena zapisana przez nauczyciela hebrajskiego Abrahama Lewina, który żył w makabrycznych warunkach warszawskiego getta. Zapisał on w swoim pamiętniku pod datą 7 czerwca 1942 r.: „(…) Wielu Żydów uważa, że wpływ wojny i strasznych ciosów, które kraj i jego mieszkańcy – Żydzi i Polacy, przyjęli z rąk Niemców, w wielkim stopniu zmienił stosunki między Polakami a Niemcami, a większość Polaków została opanowana przez uczucia filosemickie. Ci, którzy głoszą tę opinię, opierają swój punkt widzenia na znaczącej ilości zdarzeń, które ilustrują, jak od pierwszych miesięcy wojny Polacy pokazali i dalej pokazują swe współczucie i uprzejmość dla Żydów, pozbawionych środków do życia, a w szczególności dla żebrzących dzieci. Słyszałem wiele historii o Żydach, którzy uciekli z Warszawy tego znaczącego dnia 6 września 1939 i otrzymali schronienie, gościnność i żywność od polskich chłopów, którzy nie żądali żadnej zapłaty za ich pomoc. Jest również znane, że nasze dzieci, które idą żebrać i pojawiają się dziesiątkami i setkami na ulicach chrześcijańskich, dostają wielkie ilości chleba i ziemniaków i przez to udaje im się wyżywić i ich rodzinom w getcie (…). Ja widzę stosunki polsko-żydowskie w jasnym świetle” (A. Lewin: „A cup of tears. A Diary of the Warsaw Ghetto”, Ed. by A. Polonszky, New York 1988, s. 123-124).– Żyd, karmelita (ojciec Daniel) Oswald Rufeisen, jeden z najodważniejszych żydowskich partyzantów doby wojny, powiedział w wywiadzie dla „Polityki” z 29 maja 1983 r.: „Nigdy nie mówię o polskim antysemityzmie i gdzie tylko mogę, walczę z tym, bo to jest przesąd, to jest zabobon (…). Wydaje mi się, że o antysemityzmie mówią nie ludzie, którzy przeżyli czas Holokaustu w Polsce, ale ci, którzy przyjechali do Izraela z Polski przed wojną. Tak mi się wydaje. Ludzie, którzy byli odcięci od społeczeństwa polskiego, którzy przenieśli swoje koncepcje psychologiczne na sytuację wojenną (…). Mam już ponad 70 lat, żyłem w Polsce przed wojną, przeżyłem wojnę na wschodnich terytoriach polskich (…) nie widziałem tam Polaków mordujących, natomiast widziałem Białorusinów, widziałem Łotyszów, Estończyków, Ukraińców, którzy mordowali, a polskich jednostek, które by mordowały, nie widziałem. Ale tego wszystkiego ci idioci tutaj nie widzą. Im się tego nie mówi. Tak jest, niech mi nie opowiadają, Ja wiem, jak było”.Dyrektor amerykańskiego Urzędu ds. Śledztw Specjalnych, „tropiciel nazistów” Rosenbaum powiedział wiosną 1995 r. w wywiadzie dla dziennika „Newsday”: „Podobnie jak wiele dzieci żydowskich dorastałem, słysząc, że Polacy byli najgorszymi antysemitami. Moja praca jednak bez przerwy dostarczała mi dowodów, że niezliczeni polscy chłopi ryzykowali swoje życie po to, by ukrywać Żydów. I trzeba pamiętać, że Polacy ukrywający Żydów wiedzieli, jakie konsekwencje mogą ich spotkać za to. Ich własne dzieci zostałyby zabite na ich oczach, a potem zamordowano by ich również. Ja sam, będąc ojcem małych córek, nie wiem, czy byłbym aż tak heroiczny w podobnej sytuacji”.Porównajmy to wyznanie Rosenbauma z nikczemnym spotwarzaniem obrazu polskiego chłopstwa zawartym w książkach Grossa! Myśląc o podłych zachowaniach polakożerczych Żydów takich jak Gross, mimo woli przypomina się ocena słynnego polskiego uczonego żydowskiego pochodzenia Ludwika Hirszfelda. W mało dziś przypominanym liście do Jerzego Borejszy z 27 października 1947 r. Hirszfeld ubolewał, że „nacjonaliści żydowscy nienawidzą Polaków więcej niż Niemców, i że świadomie idą w kierunku proniemieckim, tak jak zresztą to przewidziałem w mojej książce (…). Jeśli nie podkreślam tych spraw publicznie, to dlatego tylko, by Żydom nie szkodzić i nie pogłębiać przepaści, którą kopie nacjonalizm żydowski pomiędzy Żydami i Polakami” (Cyt. za B. Fijałkowska: „Borejsza i Różański. Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce”, Olsztyn 1995, s. 139).Opracował Aleksander Szumański , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich. Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621Tekst skrócony zamieścił na swoim blogu Ks. Tadeusz Iakowicz - Zaleski za co serdecznie dziękujęDokumenty, źródła, cytaty:           http://blogmedia24.pl/node/63747Emenuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego" Aleksander Szumański blogpressB. Fijałkowska: „Borejsza i Różański. Przyczynek do dziejów stalinizmu w Polsce”, Olsztyn 1995, s. 139).Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie"                            
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

AKCJA "WIDELEC"WYMUSZALI ZEZNANIA BICIEM Z POLECENIA SCHETYNY

$
0
0
Ilustracja: 
TUSK OSCAR PUTIN ETC
AKCJA "WIDELEC" ZA TĘ AKCJĘ SCHETYNA POWINIEN TRAFIĆ DO WIĘZIENIAWYMUSZALI ZEZNANIA BICIEMBicie kluczami po jądrach, zmuszanie do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc, gazowanie w zamkniętym samochodzie – tak według relacji uczestników wydarzeń działała policja, wymuszając przyznanie się do winy w czasie "Akcji Widelec".Zorganizował ją w 2008 r. Grzegorz Schetyna, dziś entuzjasta KOD. Teraz w sprawie zapadła około setka wyroków uniewinniających. Reszta spośród 752 zatrzymanych wciąż na nie czeka.– My musimy pokazać, że chcemy bronić naszej wolności, że nie pozwolimy nikomu jej zabrać – tak o manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji mówił ostatnio Grzegorz Schetyna.MECENAS LENKIEWICZ: TO BYŁA ZAPLANOWANA AKCJASłowa te wypowiedział autor policyjnej akcji, która była najbardziej drastycznym pogwałceniem wolności przez władzę po 1989 r. Polegała ona na zatrzymaniu 752 kibiców Legii Warszawa. – Zatrzymani byli bici na komisariatach. W ten sposób zmuszano ich do przyznania się do winy – mówi mecenas Krzysztof Wąsowski, reprezentujący jednego z zatrzymanych w czasie "Akcji Widelec". – Kibicom mówiono: przyznaj się, to cię wypuścimy. A jak nie, trafisz do aresztu – stwierdza adwokat Norbert Lenkiewicz.Mec. Lenkiewicz bronił kibiców, którzy byli sądzeni w Sochaczewie. Przed tamtejszym sądem stanęło ich dwudziestu i wszystkich sąd uniewinnił. – Nie ma wątpliwości, że operację zaplanowano dużo wcześniej, bo na miejscu były oddziały prewencji z różnych stron Polski, nie tylko z Warszawy. Zarówno liczba funkcjonariuszy, jak i przede wszystkim pojazdów będących na miejscu, którymi wywożeni byli kibice, przygotowane były na tak olbrzymią liczbę zatrzymanych – mówi adwokat.Z kolei Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił pod koniec września ub. r. kolejnych siedemnastu kibiców. Według adwokatów wyroków uniewinniających jest już około stu, jednak rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie nie potrafił nam podać dokładnej ich liczby.KŁAMSTWA MEDIÓW  ITI„Gazeta Wyborcza”, TVN i inne media koncernu ITI mówiły początkowo o akcji z 2 września 2008 r. entuzjastycznie. „Kilkuset pseudokibiców demolowało stolicę” – tak zatytułował swojego newsa na temat tych wydarzeń portal Onet.pl, który był wówczas własnością ITI, podobnie jak skonfliktowany z kibicami klub Legia Warszawa.Wobec braku zdjęć z rzekomych awantur (których nie było) w TVN24 puszczano archiwalne materiały z rozrób na stadionach. Jako komentatora TVN24 zaprosiła jednego ze swoich szefów, który, będąc stroną konfliktu, wystąpił jako sędzia we własnej sprawie. Wojciech Kostrzewa, prezes grupy ITI, dowodził: „Ci, dla których zadyma jest ważniejsza od meczu, z prawdziwą piłką nie mają wiele do czynienia”.Symbolem akcji, pamiętanym do dziś, stał się widelec, który policja pokazała jako dowód agresywnych zamiarów kibiców. Prawdopodobnie był on pozostałością po jakimś pikniku, który odbywał się w miejscu, gdzie kibice zostali stłoczeni.Prawda była zupełnie inna. 2 września 2008 r. duża grupa kibiców Legii zmierzała w stronę stadionu Polonii, gdzie odbywały się derby Warszawy. Jak ustalił sąd w Sochaczewie na podstawie zarówno nagrań policyjnych, jak i monitoringu miejskiego, marsz był spokojny, a policja nie uznawała go za nielegalne zbiegowisko, bo nie nawoływała do rozejścia się. Dopiero pod stadionem kibiców otoczono.Jak pisał po akcji ówczesny rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler, kibice mieli rzucać racami, kamieniami i próbować sforsować bramę stadionu. Sąd ustalił, że było inaczej.– Materiał filmowy pokazuje, że w stronę stadionu Polonii poleciały trzy lub cztery race. Nie widać rzucania kamieniami, nie ma też próby sforsowania bramy stadionu. Przecież uczestnicy przemarszu byli od niej odseparowani przez policję – mówi mecenas Lenkiewicz.Tych, którzy rzucali, ukarały później sądy, jednak rzucenie kilku rac stało się pretekstem do zatrzymania całego tłumu. Wśród otoczonych przez policję znaleźli się także przypadkowi przechodnie oraz niewidomi wychodzący z pobliskiej siedziby Polskiego Związku Niewidomych.W efekcie 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie” (pozostali kibice byli nieletni).Mec. Lenkiewicz nie ma wątpliwości, że zarzuty prokuratury były kuriozalne. – Klub Polonia Warszawa ogłaszał, że przed meczem będzie można kupić bilety. Ci ludzie, a przynajmniej przeważająca większość z nich, szli zwyczajnie na mecz. Żadnych przestępstw nie zamierzali popełniać.POLICYJNY WYWIADOWCA: "ZEZNANIA WYMUSZANE BYŁY BICIEM"Zanim jednak doszło do postawienia zarzutów, rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach, do jakich nie doszło nigdy w historii III RP.Najbardziej wstrząsające relacje zamieścił dziennik „Polska The Times”. Redakcja dziennika zebrała kilkanaście relacji o biciu w komisariatach kluczami po jądrach i pałkami po całym ciele, zmuszaniu do robienia pompek i przysiadów nago, pozbawiania snu, picia i jedzenia.„Dostałam pałką, a kilku dosłownie przebiegło po mnie. »Na ziemię, kur…!«, krzyczeli” – opowiadała roztrzęsiona Agnieszka, 20-letnia studentka polonistyki. „Kopali nas i bili po twarzach, rzucali bluzgi. Mówili, że wreszcie się do nas dobrali” – relacjonował 23-letni student Kamil.Pawła z Ożarowa, studenta technologii żywności w SGGW, przesłuchiwano w komisariacie przy ul. Raginisa.„Policjant kazał mi zdjąć spodenki i majtki. Musiałem nago robić przysiady. Wyzywał mnie od spaślaków. Każdy, kto wszedł na przesłuchanie, dostawał otwartą dłonią w twarz, zanim jeszcze cokolwiek powiedział. Na krześle stawiali pałkę na sztorc i kazali mi na niej siadać. Podpisałem oświadczenie, bo jeden policjant powiedział, że za godzinę może mnie tu już nie być. A tak trafię na trzy miesiące do aresztu”.Potwierdzały to wypowiedzi funkcjonariuszy policji, do których dotarli dziennikarze „Polski The Times”. „Szef powiedział mi wprost: masz wszystkich zmusić, by podpisali przyznanie się do winy. Wciskałem więc tym dzieciakom kit, że je zamkniemy, jeśli nie podpiszą oświadczenia. Gdy nie skutkowało, koledzy z kryminalnego brali delikwenta do siebie i tam bicie było” – mówił dziennikarzom tej gazety wywiadowca z jednej z komend w Warszawie.„Sama nie wiedziałam, jak się zachować” – opowiadała policjantka spod Warszawy. „Komendant powiedział, że przywożą kiboli po zamieszkach, a do mnie na przesłuchania trafiły jakieś spokojne dzieci. Nie potrafiłam zmusić ich do podpisania tych oświadczeń. Ale zarzuty i tak prokurator kazał postawić”.SĘDZIA JOHANN: "ORGANIZATOR TEJ AKCJI JEST PRZESTĘPCĄ"Dziennikarze ustalili też, że policja nazwała swoją akcję slangiem zaczerpniętym z języka niemieckich nazistów: „Ostateczne rozwiązanie kwestii kibiców Legii”.– Wśród zatrzymanych byli zarówno pracownicy najemni, jak i przedsiębiorcy, a nawet pracownicy administracji państwowej wyższego szczebla. Był wśród nich pracownik klubu Legia Warszawa, trafił się nawet jeden cudzoziemiec – mówi mec. Lenkiewicz. My ustaliliśmy, że były wśród nich także dzieci byłego działacza PO oraz asystent jednego z obecnych ministrów. Prokuratura wszystkich ich uznała za przestępców.Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Stanu, mówi: – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wszystko było znacznie wcześniej zaplanowane i przygotowane. Odpowiedzialnością za te wydarzenia powinno się przede wszystkim obciążyć osobę, która podejmowała decyzje i wydawała rozkazy. To, co 2 września 2008 r. zrobiła policja, jest przestępstwem ściganym przez polskie prawo karne.Radca prawny Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem, komentuje: – "Ta akcja była nieprawdopodobnym, niebywałym naruszeniem praw człowieka i podstawowych wolności. Władza postanowiła budować swoją popularność na walce z urojoną przestępczością. Aż ciśnie się na usta pytanie: gdzie byli wówczas obrońcy demokracji"?JAK WSADZIĆ SCHETYNĘ DO WIĘZIENIA?Zdaniem mecenasa Bąbki, mieliśmy do czynienia m.in. z przestępstwem nadużycia władzy czy złamaniem art. 231 Kodeksu karnego. Ale, jak podkreśla Bąbka, doprowadzenie do tego, by Grzegorz Schetyna poniósł odpowiedzialność karną za swoje czyny, nie jest łatwe, bo trzeba by mu udowodnić sprawstwo kierownicze.Jakie są dowody i poszlaki na kierownicze sprawstwo Schetyny?Niemal zaraz po akcji zwołał on konferencję prasową, na której apelował o wspólną walkę z chuligaństwem. Na tej samej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że będzie namawiał prokuratorów do twardej postawy wobec chuliganów.Potem, gdy niektóre media zaczęły ujawniać prawdę o przebiegu wydarzeń, obaj ministrowie przycichli. Jednak rolę Schetyny w akcji potwierdził 30 czerwca 2010 r. w czasie konwencji PO Donald Tusk. „Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji” – mówił.Grzegorz Schetyna nie odbierał telefonów od nas, nie zareagował też na SMS z prośbą o ustosunkowanie się do najnowszych wyroków sądów.MINISTER BŁASZCZAK: CELEM BYŁ MARKETING POLITYCZNYMariusz Błaszczak, obecny minister spraw wewnętrznych, należał do posłów, którzy w 2008 r. interweniowali w obronie kibiców.– "Działania policji nie miały uzasadnienia, została ona wykorzystana do celów marketingu politycznego przez ministra Grzegorza Schetynę. W absolutnie skandaliczny sposób potraktowano niewinnych ludzi, co teraz orzekł sąd,  – mówi „Gazecie Polskiej. –Oczekuję od rzecznika praw obywatelskich, by podjął działania w związku z tymi wyrokami"– dodaje.„Bohaterowie” "Akcji Widelec" nadal pracują w policji, wielu z nich awansowało. Inspektor Piotr Owsiewski, który według naszych informatorów dowodził akcją, jest dziś zastępcą komendanta stołecznego Policji. Chcieliśmy go zapytać o jego odpowiedzialność za tamte wydarzenia. Sekretarka po rozmowie z Owsiewskim poinformowała nas: – Pan komendant nie będzie udzielał informacji w tej sprawie."Akcję Widelec" chwalił wówczas rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler. Dziś jest p.o. rzecznika Komendy Głównej Policji. Gdy usłyszał, że pytamy o "Akcję Widelec", postanowił skierować nas do swojego kolegi, rzecznika Mariusza Sokołowskiego, któremu kibice wysyłali później widelce pocztą.Gdy przypomnieliśmy mu jego własne słowa, powiedział, że ustosunkuje się do sprawy po zapoznaniu się ze szczegółami dotyczącymi wyroków.Co oprócz „marketingu politycznego” mogło kierować Schetyną? W 2008 r. klub Legia Warszawa był skrajnie skonfliktowany ze swoimi kibicami. Jego właścicielem był koncern ITI, będący jednocześnie właścicielem telewizji TVN. Zażyłość Schetyny z Walterem nie była tajemnicą, media komentowały ich bliskie relacje przy okazji meczu gwiazd TVN.Co na policyjnej akcji mógł zyskać koncern ITI? Po pierwsze, dzięki zakazowi stadionowemu, wydanemu tak dużej liczbie kibiców, mniej gardeł wykrzykujących na meczu hasła atakujące bossa ITI. Po drugie, ITI zainteresowany był stworzeniem przychylnego klimatu dla nowej ustawy o bezpieczeństwie na imprezach masowych, pozwalającej skuteczniej represjonować kibiców. Jak pisaliśmy, jej nieformalnym współautorem był Stefan Dziewulski. Dziewulski niegdyś odpowiadał w Legii za bezpieczeństwo na stadionie. Wcześniej pracował w policji, później w sztabie Euro 2012."GAZETA WYBORCZA" PRZYZNAJE: "TO BYŁ MONSTRUALNY BEZSENS"Michał Szadkowski i Andrzej Olejniczak z „Gazety Wyborczej” pisali 4 września 2008 r. o „udanej akcji warszawskiej policji, która sprawnie spacyfikowała kiboli Legii”. „741 spacyfikowanych kiboli Legii to tylko promyk nadziei. Sukces policji szybko może zamienić się w klęskę, jeśli bandyci unikną kary” – sugerowali.Siedem lat później, 3 września 2015 r., Piotr Machajski z tej samej „GW” pisał już o akcji w zupełnie innym duchu, nazywając ją „monstrualnym bezsensem” i stwierdzając, iż „w aktach nie ma ani jednego dowodu (poza protokołem zatrzymania), który wskazywałby, że ktoś rzeczywiście brał czynny udział w zbiegowisku”.Opisał on, jak sprawą akcji Schetyny musiały zajmować się sądy: „Sprawy tak bezsensownie monstrualnej jeszcze w stołecznym sądzie nie było. Prokuratura nie mogła oskarżyć 688 kibiców w jednym procesie, bo nie dałoby się go prowadzić. Podzieliła więc oskarżonych na 10-, 20-osobowe grupy. Takich aktów oskarżenia, różniących się jedynie nazwiskami, prokuratura wysłała do sądu kilkadziesiąt. Do każdego dołączyła zeznania świadków, przede wszystkim policjantów. Było ich blisko 650. Do każdego z aktów oskarżenia prokurator dołączył dokumenty dotyczące wszystkich zatrzymanych. Akta liczyły więc po 115 tomów”. Potem sędziowie „uznali, że w przypadku większości zatrzymanych w ogóle nie doszło do przestępstwa. Zaczęli masowo umarzać sprawy. Prokurator się odwołał, sąd wyższej instancji przyznał mu rację”.W efekcie ze względu na „ekonomikę procesową” sprawy, których nie były w stanie przeprowadzić warszawskie sądy, zaczęły trafiać do innych miast: Pabianic, Ostrowi Mazowieckiej, Zambrowa, Sochaczewa, Grójca, Skarżyska-Kamiennej, Radomia, a nawet Katowic czy Poznania. Większość nie zakończyła się do dzisiaj.DZIAŁACZE ANTYRASISTOWSCY POTĘPILI "AKCJĘ WIDELEC"Także na łamach „Gazety Wyborczej” po latach, 20 listopada 2015 r., "Akcję Widelec" potępili działacze antyrasistowscy, wskazując, że bezsensowne działania policji przyczyniły się do radykalizacji nastrojów politycznych wśród kibiców. „Pochód kibiców Legii zakończył się gigantyczną policyjną łapanką na ponad 700 osób (…), jeśli ktoś próbował uciec, spędził potem noc w ubraniu przesiąkniętym gazem pieprzowym. Brali wszystkich, jak leci, nastolatków, dziewczyny. Ludzie nie mieścili się w celach. To odpowiedzialność zbiorowa” – mówili o akcji, którą chwalili się Tusk, Schetyna i Ćwiąkalski.      
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

ARNOLD ROTHSTEIN - ŻYDOWSKI GANGSTER WSZECH CZASÓW ŻYDOWSKA MAFIA - MECHANIZMY I CELE

$
0
0
Ilustracja: 
ARNOLD ROTHSTEIN - ŻYDOWSKI GANGSTER WSZECH CZASÓWŻYDOWSKA MAFIA - MECHANIZMY I CELE W żydowskiej mafii starannie opracowano procedury objęcia kontroli nad wszelkimi instytucjami przez przenikanie w jej struktury i przez ustanowienie osobistej kontroli nad szefami tych struktur.Wszystkie inne mafie póki co stawiają sobie jedynie lokalne cele: przejęcie kontroli nad jakimś regionem lub miastem z jego zasobami. I karmienie się nimi. To jeszcze w zasadzie nie mafie. Jest to jedynie przestępczość zorganizowana. Celem niektórych najbardziej wyrafinowanych grup przestępczych jest przejęcie kontroli nad państwowymi instytucjami, a czasem samym państwem.Mafia z definicji tym różni się od zorganizowanej przestępczości, że łączy się z niektórymi systemami administracji publicznej. Są to na przykład – yakuza w Japonii, częściowo włoska mafia i chińskie triady.Ale oprócz mafii żydowskiej nikt nie ma na celu globalnej kontroli nad procesami światowymi. I nie będzie miał. Miejsce jest już zarezerwowane. Nie zostanie wypuszczony.Wiecie kiedy w USA i we Włoszech za pomocą państwa zaczęto skutecznie zwalczać włoską mafię? Kiedy mafiozi zorientowali się, że jeden finansista może nakraść więcej niż tysiące gangsterów, tak więc spróbowali konkurencji ze strukturami żydowskimi, które kontrolują 85% finansów i 75% obszaru mediów, nie licząc takich drobiazgów jak widoczna obecność w prawodawstwie, medycynie i szeregu innych dziedzinach. Właśnie te sieciowe żydowskie struktury nie palą się do zacieśnienia więzów z jakimiś dzikusami.W innych krajach mafie mają ideologiczne uzasadnienie swojego działania usprawiedliwiając swoje istnienie jednocząc adeptów. Na przykład mafia charakteryzuje siebie jako ludzi honoru, broniących naród przed samowolą obcego państwa. Ma nawet swoje prawa (w Rosji określają się pojęciami), które przekazują ustnie z pokolenia na pokolenie jak w czasach niepiśmiennych.Ale żadna mafia nie została podniesiona do rangi religii i żadna z nich nie ma pisanego wielotomowego Talmudu – w rzeczywistości w znacznej swojej części jest to regulamin sieciowych mafijnych organizacji do zdobycia i utrzymania kontroli nad swoim karmiącym terytorium, które poszerzane jest do skali planetarnej, regulując każdy szczegół zachowania swoich zwolenników. I jeśli ta sama włoska mafia nazywa się tylko ludźmi honoru, to żydowska – patrz powyżej – wybrańcami Boga. I jeżeli yakuza i mafiozi po prostu gardzą ludźmi pozbawionymi honoru, czym się karmią, to mafia żydowska ogólnie uważa swoją bazę paszy za bydło, które nie powinno być traktowane z punktu widzenia humanitaryzmu, a zwyczajnie powinno podlegać prawom hodowli. I jeśli yakuza i mafiozi z szacunku dla samego siebie czasem pomagają baranom ze swojego stada rozwiązywać ich problemy, to ci wcześniej wspomniani nie przejmują się takimi drobiazgami. Oni chcą uszczęśliwić od razu całą ludzkość przez dostosowanie do posłuszeństwa jedynego prawdziwego boga. Co zdarzyć się może nie wcześniej niż mafia żydowska przejmie pełną władzę nad ludzkością. Dla dobra tej ludzkości, oczywiście. A potem przyjdzie król żydowski – Mashiach (Mesjasz) i wszystkim będzie dobrze.Infiltracja zaczyna się wraz z pojawieniem w instytucji utalentowanego, sumiennego, i wzruszająco uroczego indywiduum. Na przykład naukowca, który dzięki swoim osobistym i zawodowym cechom zostaje w firmie lub instytucji znaczącą postacią, bez której nie można się obejść (nie zawsze to wychodzi, oczywiście). Na tym etapie indywiduum nie afiszuje się ze swoim żydostwem, nie zdradza swojej roli, jeśli to możliwe ukrywa ją.Jest tylko jeden mały niedostatek: wszędzie ciągnie swoich krewnych i znajomych różnego stopnia pracowitości i talentu protegując ich. I wszyscy oni są Żydami o różnym stopniu wyrazistości. Wszyscy ludzie mają skłonność do protekcjonizmu. Potem jego protegowani ciągną swoich krewnych i znajomych. Mijają lata. Instytucja wypełnia się Żydami. Wśród nich powstają organizacje nieformalne, zamknięte dla obcych, w miarę wzrostu coraz bardziej stają się równoległe do władz w instytucji. Jest to władza, która zmierza do rozszerzenia swoich wpływów poprzez przechwytywanie zasobów administracyjnych i przepływów finansowych.Na tym etapie uczonego i pracoholika zsuwa się w jakiś dalszy kąt, gdzie nadal zmaga się ze swoją nauką nie przeszkadzając innym w łupieniu i poszerzaniu zasobów administracyjnych. (Przykłady z współczesności sami znajdziecie). Zazwyczaj nie jest ruszany, ba, nawet usilnie go promują w celu dalszego wykorzystania jako przykrywki: typu, mamy nie tylko biurokratów i kombinatorów. No i jeszcze geniusz-laureat – dźwignia postępu. Tu przypadkowo znalazł się taki, możecie zobaczyć i porozmawiać. Dlatego go rozwijają.Na tym etapie zaczynają aktywnie protestować wszyscy pozostali nie Żydzi, sprzeciwiając się temu dokąd zmierza instytucja. Po prostu wszyscy nie Żydzi (tak, na wszelki wypadek). Kończy się to zazwyczaj, jeśli nic nie przeszkodzi, pełnym przejęciem kontroli nad instytucją.Jak tylko nad instytucją zostaje ustanowiona żydowska kontrola, natychmiast osadza się ją w globalnej sieci żydowskiej struktury i podporządkowuje jej. Jeżeli instytucja jest ważna dla tych struktur, to robi się ją aktywniejszą, jeżeli mniej, to maleje jej aktywność. Ale i tak będzie, na wszelki wypadek.Przy czym na wszystkich powyższych etapach jeśli jakiś Żyd nie będzie chciał się włączyć do systemu i pracować dla interesu tego systemu, to albo zostanie do tego zmuszony albo będzie usunięty. Żydowskie struktury słyną z umiejętności osiągania swoich celów nie przebierając w środkach. Indywiduum chociażby był Żydem lub gojem, nie jest w stanie się im oprzeć.Ideologia nie ma tu znaczenia. Żydzi zawsze stoją po obu stronach barykady. I wszędzie zajmują się tym samym – ustanawiają kontrolę. W przypadku zwycięstwa każdej ze stron, „przegrani” Żydzi płynnie przenikają do zwycięzców wzmacniając ich.Ustanawianie kontroli nad nie żydowskimi strukturami poprzez przejęcie kontroli nad kierownictwem tych struktur stosowane jest powszechnie. Ale tylko jako cel pośredni. Gdyż wszystko, co jest związane z osobowością jest nie stabilne. Człowiek jest śmiertelny. Przy czym czasem umiera nagle i trzeba się spieszyć z jego wykorzystaniem. Przez takiego kierownika wypełnia się instytucję swoimi ludźmi a dalej według wcześniej przedstawionej metody.Obecnie kontrola żydowskich struktur nad światowymi procesami jest ogromna, ale nie absolutna. Dalszemu wzmocnieniu kontroli przeszkadzają duże państwa, które jako jedyne mogą oprzeć się tym strukturom, jak również sama mentalność ludności.Ideolodzy i organizatorzy tych struktur od dawna to rozumieją. I dlatego podejmują działania o różnym stopniu wykonalności.Po pierwsze, podejmują wysiłki zmierzające do podziału dużych państw na dziesiątki i setki małych i bezsilnych quazi - państw, których rola realnie sprowadza się do lokalnego samorządu. Nad nimi powinny stać potężne sieciowe struktury, pod kontrolą których mają być (i są) finanse, media oraz światowe struktury siłowe (na razie tego nie ma). Właśnie tym można wyjaśnić wszechobecną walkę z państwami, która ma miejsce pod pozorem walki z terroryzmem, obrony społeczeństwa obywatelskiego, walki z biurokracją i korupcją. Do tej walki wykorzystuje się inne państwa (tymczasowo zadeklarowane jako dobre, na okres walki ze złymi. Potem przyjdzie kolej na nie, najpierw jako dobre z czasem staną się złe).Druga linia frontu struktur sieciowych o dominację nad światem idzie na linii modyfikacji zachowań ludzi przez zmianę ich mentalności. Z pomocą totalnej presji medialnej, wychowania w szkołach, przymusu finansowego i zastraszania państwa (krótko mówiąc, perswazji i przymusu) lub zamiany na inną ludność, z już zmienioną lub z pewnym prawdopodobieństwem podatniejszą na zmianę mentalności.Cel tych przedsięwzięć to oderwanie gojów od ich tradycji i tradycyjnego wychowania (jak się okazało – nie jest to łatwy cel!). To w czasach bolszewików było hasło „wychowanie nowego człowieka”. W rzeczywistości sprowadzało to się do atomizacji społeczeństwa. Żeby jego zachowanie nie kształtowało się z tradycjami, religią tradycyjną i tym co określili w takim człowieku rodzice a robiła to nadrzędna organizacja. U bolszewików – państwo.Aby społeczeństwo zamieniło się w stado, składające się z indywiduów typu krowy, świnie lub owce, które można strzyc, czasowo dać im obrosnąć, które można zostawić na tucz, można wybrać sztuczne karmienie lub oddać innym maciorom. A można w ogóle puścić całe stado pod nóż, jeżeli dalsze jego treści nie są racjonalne ekonomicznie.Wyszło na razie tak sobie.Ale od czego jest cierpliwość i trochę wysiłku. Z miłujących wolność i nie poddających się oswajaniu górskich baranów też przez tysiące lat wyszły udomowione owce. Przede wszystkim ten kierunek działania dobrze wypełnia Talmud i religia – judaizm. Robi się według niej szablon dla gojów.„Urodziliśmy się aby z bajki zrobić dzień powszedni” – śpiewali bolszewicy. Ta bajka to Talmud.Teraz spójrzmy na to, co działo się w skali historycznejW historycznej skali ma miejsce proces walki o stworzenie jednolitego światowego państwa z odmienną koncepcją istnienia ludzkości – o charakterze państw narodowych i imperiów. W takiej formie ludzkość istnieje od tysięcy lat.Marzy mi się jednolite światowe państwo, bardziej postępowe przy poprawnym jego urządzeniu. Przynajmniej będzie to ogromna oszczędność na wyścigu zbrojeń. Były już na świecie próby organizowania takiego światowego państwa. Najjaśniejsza z prób to rewolucja 1917 roku w Rosji. Stawką wtedy było stworzenie super-imperium na bazie ZSRR, które potem chciano rozszerzyć na rewolucję światową (po prostu za pomocą wywrotowych działań piątej kolumny w innych krajach) za pomocą Trzeciej Międzynarodówki, a następnie pomagać ludziom niosąc “internacjonalną pomoc”. (A prościej, wtargnięcie wojsk ZSRR z późniejszym włączaniem pokonanego i oczyszczonego kraju do swojego imperium, które powinno zakończyć się aneksją całego świata). Czy to nie przypomina czasów współczesnych?Modyfikacja zachowania ludności tworzona była według metody tworzenia “czystej kartki papieru” z narodu. Poprzez fizyczne zniszczenia nosicieli poprzedniej kultury, nauki humanistycznej i religii. Wtedy nie wyszło.Teraz demiurgowie zmienili taktykę: zamiast jednego stanowczego uderzenia stosują stopniowe wyciskanie. Stawką jest stopniowa transformacja społeczeństwa od wewnątrz.Żydowskie struktury sieciowe są jednym z podstawowych pasów napędowych tej taktyki.Może to się nawet udać (w końcu się uda – taka jest logika rozwoju cywilizacji) stworzyć jednolite państwo na planecie Ziemia. W tym przypadku możliwe, że zarządzanie tym krajem w dużej mierze będzie opierało się na żydowskim fundamencie. Ale w skali historycznej, okres ten będzie krótkotrwały.Wszystko komplikuje urządzanie ludzkiego społeczeństwa przez ograniczenie ludzkiego mózgu co jest sprzeczne z genetycznymi instynktami u człowieka. Człowiek po prostu nie poradzi sobie z rządzeniem. I tę funkcję nieuchronnie weźmie na siebie samodzielna, samo rozwijająca sztuczna inteligencja. A wszystkich ludzkich administratorów zepchnie do ogólnej masy ludzkości i zostaną oni poddani ze wszystkimi stopniowej modyfikacji genetycznej wraz z innymi metodami w celu dostosowania człowieka do warunków istnienia w składzie noosfery i w interesie całej noosfery ogólnie.Ludzka cywilizacja ewoluuje w stadium noosfery (nie według Wiernadskiego) – jednego rozumnego ponad organizmu wielkości planety. Coś w rodzaju termitiery z cybernetycznymi i biologicznymi istotami z bardzo ograniczoną indywidualnością.  KOSZER NOSTRA - ŻYDOWSKA MAFIA RZĄDZI ŚWIATEM Wiele teorii spiskowych mówi o tym, że Żydzi rządzą światem. Większość z nich jest wyssana z palca, jednak w tej jest całkiem sporo prawdy. Oto historia Koszer Nostry – żydowskiej mafii o ogromnych wpływach na całym świecie.Powstanie żydowskiej mafii można datować na przełom XIX i XX wieku, a jej największy rozwój nastąpił wraz z rozwojem przemysłu w latach 20-tych i prohibicją, która dała możliwości rozszerzenia wachlarza działań. Wówczas to pojawiły się takie znane postaci w świecie przestępczym, jak Arnold Rothstein, który, jak pisał Leo Katcher, "przekształcił przestępczość prowadzoną przez drobnych chuliganów w wielki biznes działający niczym korporacja, a sam usadowił się na samym szczycie." W latach dwudziestych żydowsko-amerykański gang znany jako Murder Inc. rządził na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych konkurując z włoskimi organizacjami przestępczymi.Żydowscy gangsterzy byli zaangażowani w ściąganie haraczy, przemyt i produkcję alkoholu, prostytucję, a także przemyt oraz produkcję narkotyków. Ustawiali również wyniki spotkań sportowych. W tej kwestii doszli do mistrzostwa ustawiając nawet wszystkie mecze baseballowej World Series w sezonie 1919.Co najważniejsze mieli ogromne poparcie w społeczeństwie, zwłaszcza wśród rosnącego w siłę ruchu robotniczego. Z drugiej strony morderstwa i brutalne ściąganie haraczy powodowało wzrost antysemityzmu wśród drobnych przedsiębiorców i polityków. Zwłaszcza, że większość z nich była powiązana z konkurencyjnymi mafiami: włoską lub irlandzką. Dopiero czystki wśród polityków przeprowadzone przez FBI pod koniec lat 20-tych zrównały obraz wszystkich mafii działających na terenie USA. Dotychczas bowiem Irlandczycy i Włosi przedstawiani byli przez media jako obrońcy amerykańskich wartości.Meyer Lansky był drobnym złodziejaszkiem i przemytnikiem, jednak dzięki bezwzględności i umiejętnościom "dyplomatycznym" szybko zaczął piąć się po szczeblach mafijnej kariery. W czasie wojny Castekkammarese, która toczyła się pomiędzy włoskimi rodzinami mafijnymi, ten młody gangster stanął po stronie Giusepppe "Joe Bossa" Masserii, szefa jednego z największych włoskich gangów, przeciwko Salvatore Maranzano. Kiedy okazało się, że Masseria przegrywa walkę, on i Lucky Luciano, kolejny młody gniewny, porozumieli się z Maranzano i zlikwidowali swego dotychczasowego sojusznika.Po tym wydarzeniu Maranzano dał w swojej organizacji bardzo wysoką pozycję wszystkim uczestnikom spisku, a zwłaszcza Lucky'emu Luciano, który był zastępcą Maranzano. Jednak pokój nie trwał długo - Luciano i Lansky ustalili, że trzeba się pozbyć Maranzano, do czego doszło 10 września 1931 roku.Zaogniło to sytuację, która i tak była napięta, zwłaszcza, że część byłych członków żydowskiej mafii, jak Red Levine, czy Bo Weiberg, przeszło na stronę Włochów, gdzie byli cenieni jako lojalni współpracownicy, którzy sprawnie wykonywali wyroki na przeciwnikach. Po kilku miesiącach wyczerpani wojną przeciwnicy zasiedli do rozmów.Spotkanie mafijnych rodzin odbyło się 11 listopada 1931 roku w Hotelu Franconia. Tam Luciano i Lansky, porozumieli się w sprawie współpracy i wspólnego prowadzenia biznesu z Irlandczykami i pozostałymi organizacjami żydowskimi i włoskimi, a także wprowadzili strefy wpływów. Żydzi byli bardzo niechętni do tworzenia mafii ponadnarodowej. Jednak Lansky przekonał pozostałych żydowskich gangsterów, m.in. Jacoba "Gurraha" Shapiro, Josepha "Doca" Strachera, Hymana "Curly" Holtza i Harry'ego Tietlebauma do wzięcia udziału w przedsięwzięciu. W ten sposób powstało konsorcjum przestępcze znane jako Narodowy Syndykat, czyli Nowa Mafia Amerykańska.Lansky nie mógł być szefem żadnej z rodzin ponieważ nie był Włochem, jednak to on kierował działaniami organizacji z tylnego fotela mając największy wpływ na sposób jej działania. Był on ostatnim wielkim bossem żydowskiej mafii. Stworzył podwaliny dla wielkiej międzynarodowej organizacji przestępczej, na której wzorowali się później wszyscy najwięksi bossowie na świecie. Również pokolenie współczesnych żydowskich mafiosów.Koszer Nostra to gra słów odnosząca się do najsłynniejszej mafii świata - Cosa Nostry. Ich rolę mieli przejąć żydowscy mafiosi, którzy wyemigrowali z krajów Europy Wschodniej. Pierwszy raz to określenie pojawiło się w latach 20-tych i odnosiło się do zatrudnionych przez Włochów w roli "cyngli" młodych bezwzględnych Żydów. Później zostało ono przeniesione na całą etnicznie czystą mafię żydowską.Dziś żydowska mafia jest oparta na emigrantach pochodzących z byłego ZSRR i działa praktycznie na całym świecie. Siły bezpieczeństwa Izraela i Stanów Zjednoczonych uważają, że mafia stworzona przez rosyjskich Żydów odpowiada za 60 procent przemytu broni na świecie i jest głównym dostawcą uzbrojenia dla Hezbollahu toczącego wojnę z Izraelem.Od czasów, kiedy Meyer Lensky był głową wszystkich organizacji przestępczych wiele się zmieniło. Początek lat 80-tych był wręcz wymarzonym okresem dla mafiosów. Kiedy Breżniew zezwolił Żydom na ograniczony wyjazd do Izraela, najczęściej korzystali z tego członkowie gangów, których było stać na przeprowadzkę. Tym samym zwiększali obszar swoich interesów.Wraz z najsłynniejszym handlarzem bronią, Wiktorem Butem, sprzedawali uzbrojenie do państw całego świata - do Afryki, Azji, na Bliski Wschód i do Ameryki Południowej. Zaopatrywali m.in. angolskich rebeliantów, bojówki Hutu z Rwandy, a także wielkich przywódców, jak Muammara Kaddafiego z Libii czy Charlesa Taylora z Liberii.W tej chwili największymi organizacjami przestępczymi prowadzonymi przez Żydów są rodziny Abergil i Zeeva Rosensteina. W oświadczeniu wydanym przez amerykański Kongres ujawniono, że w poprzednim dziesięcioleciu mafie te opanowały rynek narkotyków i handlu bronią warty kilkadziesiąt miliardów dolarów w samych tylko Stanach Zjednoczonych.Zeeva Rosensteina aresztowano w Izraelu w 2006 roku i przewieziono do USA, gdzie został skazany na 12 lat za handel narkotykami i przestępstwa skarbowe. Nie przeszkadzało mu to jednak w kierowaniu organizacją, która obecnie po rządzie Stanów Zjednoczonych jest największym handlarzem bronią na świecie.Obecnie mafia izraelska jest największą organizacją piorącą pieniądze w światowych bankach. Szacuje się, że rocznie przez ich konta przepływa więcej pieniędzy, niż wynosi budżet Izraela. Dzięki powiązaniom ze światem polityki dzisiejsi bossowie są właściwie nieuchwytni, dodatkowo sytuację zaciemniają teorie spiskowe, które bardzo dobrze maskują prawdziwe działania mafiosów. ARNOLD ROTHSTEIN Arnold Rothstein (ur. 17 stycznia 1882, zm. 4 listopada 1928) – ps. the Brain, Mr. Big, The Big Bankroll, The Fixer; gangster, hazardzista i milioner amerykański pochodzenia żydowskiego, jeden z twórców powstających w Ameryce na przełomie XIX i XX wieku żydowsko-amerykańskich organizacji przestępczych (Jewish Mob, Jewish Mafia, Kosher Mafia). Duchowy przywódca i ojciec amerykańskiego świata przestępczego. Mentor takich tuzów świata przestępczego jak Lucky Luciano, Meyer Lansky, Frank Costello, Johnny Torrio. Jego protegowanymi byli m.in. Waxey Gordon, Dutch Schultz, Jack Diamond.Do perfekcji opanował sztukę korumpowania urzędników państwowych, rozumiał korzyści płynące z tworzenia sojuszy ponad podziałami etnicznymi oraz doceniał znaczenie osób, które obracały się w świecie biznesu, polityki, wymiaru sprawiedliwości i policji (najbardziej skorzystał z jego nauk Frank Costello). W 1919 roku zamieszany był w skandal Chicago Black Sox biorąc udział w przekupieniu kilku graczy Chicago White Sox, aby mistrzostwo Ameryki zdobyła drużyna Cincinnati Reds.Z upływem lat Arnold Rothstein zaczął ulegać manii hazardowej – grał o olbrzymie stawki, raz wygrywał, drugim razem przegrywał. W 1928 roku był uczestnikiem słynnego maratonu pokerowego na Broadwayu – grał bez przerwy od 8 do 10 września (przegrał ponad 300 000 dolarów, ale oświadczył, że gra była ustawiona i odmówił uregulowania długów).4 listopada 1928 roku został zamordowany w Central Park Hotel. Podejrzanymi byli inni hazardziści – Nigger Nate Raymond i Titanic Thompson (sprawa pozostała nierozwiązana). Jako zleceniodawców wskazywano też Lucky Luciano i Meyera Lansky'ego (niczego im nie udowodniono), gdyż obaj najwięcej zyskali na jego śmierci. Obaj po kilku latach wdrożyli ideę tzw. zorganizowanego amerykańskiego syndykatu – wieloetnicznych gangów, o jakiej marzył Arnold.Rothstein zawsze działał w białych rękawiczkach, zwykle przez pośredników i gości od „mokrej roboty”. Dzięki przebiegłości i sprytowi nigdy nie stanął przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Cieszył się za to ogromnym autorytetem w amerykańskim świecie przestępczym, który był wówczas zdominowany przez gangsterów pochodzenia włoskiego. Jednak Żyd z Nowego Jorku marzył o stworzeniu mafijnego syndykatu „ponad podziałami narodowościowymi”. Dlatego w jego otoczeniu pojawiali się zarówno „Sycylijczycy” – Johnny Torrio, Al Capone czy Charles „Lucky” Luciano, jak i Żydzi, z grona których wyróżniał się Meyer Lansky, jeden z najsłynniejszych gangsterów polskiego pochodzenia.„To był najinteligentniejszy facet, jakiego znałem” – mawiał Meyer Lansky, współtwórca jednej z najpotężniejszych amerykańskich grup przestępczych. Zarówno dla niego, jak i wielu innych słynnych gangsterów z lat 20., Arnold Rothstein uchodził za duchowego przywódcę, jednak dopiero następcy wcielili w życie jego ideę utworzenia mafijnego syndykatu „ponad podziałami narodowościowymi”.Legendą stał się już za życia. Gdy w 1925 r. ukazała się głośna powieść Francisa Scotta Fitzgeralda „Wielki Gatsby”, dla nikogo nie było tajemnicą, że pierwowzorem postaci Meyera Wolfsheima, tajemniczego wspólnika tytułowego bohatera, jest właśnie Arnold Rothstein. Nowojorski gangster do dzisiaj pobudza wyobraźnię nie tylko pisarzy, ale i scenarzystów filmowych, o czym mogli przekonać się niedawno widzowie świetnego serialu „Zakazane imperium”.Urodził się 17 stycznia 1882 r. na Manhattanie, w rodzinie bogatego żydowskiego przedsiębiorcy Abrahama Rothsteina, który kilka lat wcześniej przybył do Stanów Zjednoczonych, uciekając z ojczystej Rosji przed antysemickimi pogromami. Ojciec Arnolda zaczynał od sprzedaży szytych w domu czapek, ale szybko został jednym z największych nowojorskich producentów odzieży bawełnianej, bardzo szanowanym w środowisku żydowskim. Zyskał przydomek „Abe Sprawiedliwy”, ponieważ często zwracano się do niego, by rozstrzygał rozmaite spory.Arnold miał starszego brata, o którego przez całe dzieciństwo był zazdrosny, Żyjąc w przekonaniu, że Harry jest faworyzowany przez rodziców. A to przecież on zawsze chciał być w centrum zainteresowania, dlatego wszelkie frustracje wyładowywał w gronie kolegów. Był jednak szanowany przez rówieśników za mistrzostwo w grze w kości, jej zasad nauczył się ponoć od ojca. „Grałem, od kiedy pamiętam, ponieważ zawsze kochałem emocje. Kiedy gram, nic innego nie ma znaczenia” – mówił po latach.Choć w szkole osiągał spore sukcesy, zwłaszcza w matematyce, szybko odkrył, że nie chce iść śladem brata, który świetnie się uczył i został rabinem. Arnold wolał zarabiać duże pieniądze. W wieku 17 lat opuścił dom, by zająć się… sprzedażą kapeluszy, ale przede wszystkim nielegalnym udzielaniem krótkoterminowych pożyczek.Kilka lat później stać go już było na otwarcie salonu gier hazardowych w The Tenderloin, czyli okolicy Times Square, słynnego dzisiaj placu na Manhattanie, który na początku XX wieku był znany przede wszystkim z wszechobecnych szulerni i burdeli.Arnold Rothstein świetnie czuł się w takim otoczeniu, ponieważ dzięki niebywałej inteligencji umiał skutecznie balansować na styku świata przestępczego i urzędniczego. Nieprzypadkowo nazywano go „The Fixer”, czyli „gość, który wszystko może załatwić”. Z niebywałą łatwością potrafił korumpować przedstawicieli administracji publicznej oraz służb porządkowych. Wielu urzędników czy policjantów nieoficjalnie dla niego pracowało.Rothstein szybko odkrył, że ogromne pieniądze można zarabiać na zamiłowaniu Amerykanów do sportu, zwłaszcza baseballu. Był uważany za jednego z głównych organizatorów afery, która do historii przeszła jako „Black Sox Scandal”. Ósemka graczy Chicago White Sox została oskarżona o celowe przegrywanie meczów podczas World Series w 1919 r. z Cincinnati Reds, w zamian za pieniądze od hazardzistów. Rothstein miał zarobić na tym blisko 300 tys. dolarów, co było wówczas oszałamiającą kwotą. Jednak gangsterowi nigdy nie udowodniono udziału w tym skandalu.Jeszcze więcej, bo aż pół miliona dolarów, przyniósł mu fortel ze sztucznie wywindowanie wysokości zakładów na konia Sporting Blood, który wystartował w wyścigu w 1921 r.Arnold Rothstein jeszcze przed trzydziestką został milionerem, a w połowie lat 20. uchodził za najbogatszego przestępcę w Stanach Zjednoczonych, z majątkiem szacowanym na ponad 10 mln dolarów.Ogromne zyski zawdzięczał przede wszystkim wprowadzonej przez amerykański rząd prohibicji, czyli zakazowi sprzedaży, produkcji oraz transportu alkoholu. Doprowadziła ona do rozprzestrzenienia się organizacji przestępczych i rozkwitu podziemnego handlu. Rothstein sprowadzał whisky bezpośrednio z Anglii. Kutry rozładowywano na plaży w Montauk, a potem sznur ciężarówek z towarem, swobodnie mijający patrole skorumpowanych policjantów, kierował się prosto do Nowego Jorku.Rothstein zawsze działał w białych rękawiczkach, zwykle przez pośredników i gości od „mokrej roboty”. Dzięki przebiegłości i sprytowi nigdy nie stanął przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Cieszył się za to ogromnym autorytetem w amerykańskim świecie przestępczym, który był wówczas zdominowany przez gangsterów pochodzenia włoskiego. Jednak Żyd z Nowego Jorku marzył o stworzeniu mafijnego syndykatu „ponad podziałami narodowościowymi”. Dlatego w jego otoczeniu pojawiali się zarówno „Sycylijczycy” – Johnny Torrio, Al Capone, czy Charles „Lucky” Luciano, jak i Żydzi, z grona których wyróżnia? się Meyer Lansky, jeden z najsłynniejszych żydowskich gangsterów polskiego pochodzenia.„To on nauczył mnie jak się elegancko ubierać, jak zachowywaę się przy stole czy korzystać z noża i widelca” – opowiadał o Rothsteinie Charles Luciano, uważany za twórcę nowoczesnej przestępczości zorganizowanej w Stanach Zjednoczonych, czyli tzw. Narodowego Syndykatu, którego pomysłodawca był jednak jego mistrz.Arnold Rothstein nie zdążył zrealizować śmiałych planów, ponieważ zgubiła go miłość do hazardu. Z upływem lat grał o coraz większe stawki – we wrześniu 1928 r. wziął udział w partii pokera trwającej niemal trzy doby. Przegrał blisko 300 tys. dolarów, ale oświadczył, że gra była ustawiona i odmówił uregulowania długu.Dwa miesiące później został postrzelony w Manhattan's Park Central Hotel. Zmarł następnego dnia w nowojorskim szpitalu, nie zdradzając przesłuchującym go policjantom, kto był zamachowcem. O zabójstwo podejrzewano uczestników wrześniowego maratonu pokerowego, znanych hazardzistów Niggera Nate Raymonda i Titanica Thompsona, ale niczego im nie udowodniono.Niewykluczone, że za zabójstwem Rothsteina stali jego współpracownicy – Luciano i Lansky. Niebawem to oni wcielili w życie ideę mafijnego syndykatu, a Meyer stał się mózgiem całego przedsięwzięcia. TRZECH KRÓLÓW PRZESTĘPCZOŚCI: ROTHSTEIN, LUCIANO, LANSKY Mafia wydaje się być wieczna, wszechobecna i zawsze ukryta w cieniu. To jednak także struktura, która się reformuje, warto więc przyjrzeć się trzem postaciom, których działania doprowadziły do powstania nowoczesnej amerykańskiej mafii, czyli syndykatu. Ci ludzie to Arnold Rothstein, Charles „Lucky” Luciano oraz Meyer Lansky.  1945 - 1989 - I WOJNA ŚWIATOWA I DWUDZIESTOLECIE MIĘDZYWOJENNE Gdyby Rothstein zajął się tylko legalnymi interesami, zostałby prezesem rady nadzorczej General Motors (wypowiedź jednego z agentów FBI o mafiosie Meyerze Lanskim).Arnold Rothstein to dzisiaj nieco zapomniana osobistość amerykańskiego świata przestępczego, znana i kojarzona głównie z ustawienia finału mistrzostw Ameryki - największego skandalu w historii rozgrywek baseballa. Urodził się w 1882 roku, szkoła szybko go jednak znudziła i w wieku 17 lat opuścił dom, by zająć się sprzedażą kapeluszy. Potem skupił się na zarabianiu większych pieniędzy - zaczął od udzielania pożyczek na utworzenie swojego pierwszego domu hazardu. Działalność ta pozwoliła mu potem dorobić się sporego majątku, który inwestował w kolejne przestępcze przedsięwzięcia. HAZARDZISTA I WYCHOWAWCA GANGSTERÓW Arnold Rothstein (1882-1928). Nieprzypadkowo nazywano go „The Fixer” (Załatwiacz), nie było bowiem rzeczy, której nie byłby w stanie osiągnąć, między innymi dzięki wielkiej łatwości, z jaką korumpował przedstawicieli administracji publicznej oraz służb porządkowych. Szybko przekonał się także, że rozgłos nie sprzyja interesom i konsekwentnie pozostawał w cieniu. Ta zasada świetnie sprawdziła się w okresie prohibicji - dla Rothsteina były to złote czasy, również dzięki podejmowaniu działań w sposób przemyślany. Wnikliwa analiza sytuacji skłoniła go do nawiązania kontaktów z europejskimi producentami trunków i postawienia na import alkoholu do Stanów Zjednoczonych. Szybko osiągnął w tych działaniach pozycję monopolisty, a w konsekwencji swoisty immunitet, chroniący go przed gangsterskimi porachunkami - nikomu nie opłacało się ryzykować ograniczenia dostaw trunków z Europy.Inną pasją Rothsteina były wyścigi konne. W dziedzinie tej także stosował nietuzinkowe metody - gdy w 1921 roku jego koń Sporting Blood miał stanąć w szranki z dosyć słabym konkurentem, co nie dawałoby wysokiej wygranej, Rothstein uzgodnił z trenerem Samem Hildrethem, że ten również wystawi wybitnego rumaka o imieniu Grey Lag, co podniosło wysokość zakładów u bukmacherów. Tuż przed samym startem został on jednak skreślony z listy koni biorących udział w wyścigu, a sztucznie wywindowana wygrana Sporting Blooda przyniosła Rothsteinowi 500 000 dolarów. Nie stronił też od rozgrywek baseballu - to właśnie z tą dyscypliną związane jest wydarzenie, które w największym stopniu wpłynęło na jego wizerunek. W finale rozgrywek World Series w 1919 roku grały ze sobą Chicago White Sox i Cincinnati Reds. Do Rothsteina zgłosiły si1) dwie niezależne od siebie osoby, namawiając go do wyłożenia pieniędzy, mających posłużyć do przekupienia zawodników z Chicago, by ci oddali mecz bez walki. Szybko rozeszła się wieść, że przystał na tę propozycję, sam twierdził jednak, że to nieprawda. Postanowił jednak przynajmniej na tym zarobić: założył, że do oszustwa tak czy owak dojdzie, postawił więc na Cincinnati 60 000 dolarów i - niejako sankcjonując ten korupcyjny proceder - wygrał 270 000 dolarów.Artykuł potępiający zawodników Chicago Black Sox zamieszanych w aferę korupcyjną. Hazard był jego największą obsesją: wielokrotnie wygrywał w pokera wysokie sumy, wziął też udział w jednej z najsłynniejszych rozgrywek w historii tej gry, podczas której od 8 do 10 września 1928 roku, czyli przez trzy dni, nie odchodził od stołu. Przegrał 320 000 dolarów, stwierdził jednak, że rozgrywka została ustawiona i długu nie spłacił. To nie załatwione zobowiązanie oficjalnie uznano za przyczynę zamordowania Rothsteina niedługo potem, jednak dwójka hazardzistów, schwytana i oskarżona o jego zabicie, została później wypuszczona z braku dowodów. Bardziej prawdopodobną przyczyną były ambicje jednego z jego protegowanych, Dutcha Schultza, o którym spekulowano, że obawiał się ograniczenia swoich wpływów, których rozrost blokował.Arnold Rothstein został zapamiętany głównie z udziału w ustawieniu rozgrywek baseballu, zaś jego rola w powstaniu syndykatu mafijnego (to on by? autorem tego pomysłu) poszła w niepamięć. Był z pewnością geniuszem świata podziemnego, był może najwybitniejszym gangsterem swoich czasów. Nigdy nie został skazany za złamanie jakiegokolwiek prawa, miał też „zasługi” dla rozwoju przyszłej przestępczości zorganizowanej - sprawował „opiekę” nad Johnnym Torrio, pod którego skrzydłami wyrósł później Al Capone, Frankiem Costello, jednymi z najwybitniejszych gangsterów w historii, a także Charlesem Luciano oraz Meyerem Lanskim. SZCZĘŚCIARZ Z BLIZNĄ NA TWARZY Dwóm ostatnim śmierć Rothsteina otworzyła pełne pole do działania. Luciano zaczynał od ściągania haraczy ze szkolnych kolegów i właśnie przy tej okazji poznał Lanskiego. Początkowy konflikt (Lansky odmówił płacenia) przerodził się w gangsterską przyjaźń.Właściwa kariera Charlesa Luciano rozpoczęła się w roku 1916, kiedy stał się jednym z szefów grupy Five Points Gang, oskarżanej o dokonanie wielu morderstw. Przez następne lata zajmował się przemytem alkoholu i poszerzał krąg swoich znajomych, w którym znaleźli się między innymi tacy gangsterzy jak Joe Adonis, Vito Genovese czy Frank Costello. W trzecie dziesięciolecie XX wieku „Lucky” wkroczył jako doradca bossa rządzącego najpotężniejszą rodziną mafijną Nowego Jorku: Giuseppe „Joe Bossa” Masserii.Charles „Lucky” Luciano (1897-1962). W 1928 roku wybuchła Castellammarese, jedna z najważniejszych mafijnych wojen w historii, w której o wpływy starli się Masseria oraz Salvatore Maranzano. Luciano nie brał bezpośredniego udziału w walkach, jednak działał na tyłach obu wodzów. Nie podobały się mu manifestowane przez nich obu uprzedzenia rasowe, gdyż sam nauczył się od Rothsteina, że interesy robi się ponad tego typu podziałami. „Lucky” po obu stronach zbudował sieci popleczników i trzy lata później doprowadził do zamordowania „Joe Bossa”, w efekcie czego został mianowany numerem dwa w imperium zwycięzcy Salvatore Maranzano. Ten ostatni szybko obwołał się szefem wszystkich szefów mafii (capo di tutti capi) i zapragnął kontroli nad całą amerykańską przestępczością. W tym celu zaplanował zlikwidowanie między innymi Ala Capone i Luciano. Ten ostatni przejrzał plan i wykorzystał starą przyjaźń z Lanskim - wspólnie zlecili zabójstwo Maranzano, którego śmierć ostatecznie przypieczętowała koniec staromodnej włoskiej Mafii.Jej miejsce zajął syndykat - struktura wymyślona przez Rotshteina, a wcielona w życie przez jego protegowanych, Luciano i Lanskiego. Ta nowoczesna amerykańska mafia szybko przejęła wszystkie liczące się gałęzie przestępczych interesów, niewiele pozostawiając nie zrzeszonym gangsterom. Jedną z pierwszych decyzji Luciano było zniesienie funkcji capo di tutti capi. Takie posunięcie okazało się świetnym zabiegiem wizerunkowym - on sam zaczął być postrzegany jako przywódca całego świata przestępczego Ameryki, a dzięki temu, że nie zabiegał o to stanowisko, a nawet był mu przeciwny, jego autorytet i życie nie były przez nikogo zagrożone.Jedną z ważniejszych innowacji wprowadzonych przez Luciano była tak zwana Komisja, czyli organ zarządzający całą przestępczością amerykańską, mający na celu między innymi rozdzielać wpływy między poszczególne organizacje. Zasiadali w niej początkowo przedstawiciele wszystkich pięciu nowojorskich rodzin oraz mafii z Filadelfii, Buffalo, Los Angeles i Chicago, później zaś dołączono członków z Detroit i Kansas. Każdy dysponował jednym głosem, jednak to Luciano miał decydujący wpływ na przebieg obrad.Jak wspomniano, Arnold Rothstein był „Fixerem” (załatwiaczem), natomiast swój przydomek „Lucky” (szczęściarz) Charles Luciano zawdzięczał temu, że udało mu się przeżyć zlecony przez Maranzano atak nożownika. Pocięty policzek sprawiał, że jego wygląd budził w ludziach strach i odrazę i być może miało to również wpływ na wieloletnie sukcesy w świecie przestępczym, które pozwalały mu na bezproblemowe utrzymywanie się na szczytach mafijnej władzy.W jego życiu dopatrzeć się zresztą można wielu paradoksów. W 1936 roku na skutek działań prokuratora Thomasa E. Dewey'a został skazany na kilkadziesiąt lat więzienia za sutenerstwo, co było najwyższym wyrokiem w historii sądownictwa amerykańskiego za tego typu przestępstwo.Ironia losu polegała jednak na tym, że gdy podwładny Luciano niedługo wcześniej domagał się zamordowania prokuratora Dewey'a, zabronił mu tego właśnie... „Lucky”. Więzienie nie stanowiło przeszkody w kierowaniu mafijnymi interesami - zza krat. Luciano czynił to z powodzeniem przez dziesięć lat. Jak bardzo nietypową postacią był niech świadczy fakt, że w 1946 roku został zwolniony z więzienia, ponieważ... nakazał swoim ludziom pomoc i ochronę portów aliantów w Nowym Jorku w czasie II Wojny Światowej. LUCIANO W RZYMIE W 1948 ROKU Po zwolnieniu został wydalony do Włoch, gdzie wciąż doglądał swojego imperium, rządzonego teraz przez Joe Adonisa, któremu wyraźnie polecił, że ma się słuchać jego przyjaciela i wspólnika Meyera Lanskiego. W końcu jednak wpływy Luciano zaczęły topnieć. Wziął jeszcze udział w spisku na życie Vito Genovese, który przeciw niemu spiskował, jednak jego epoka zbliżała się do kresu: ochłodziła się przyjaźń z Lanskim, przeżył też kilka zawałów serca, z których wreszcie ostatni zakończył się śmiercią gangstera w 1962 roku w Neapolu. Został pochowany w USA. BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ... WSZYSTKIM Charles „Lucky” Luciano niewątpliwie reprezentował wielki talent organizatorski oraz niezłomność w osiąganiu tego, co sobie zamierzył. Jednak istotnym czynnikiem jego sukcesów była też przyjaźń i współpraca z drugim najważniejszym wychowankiem Arnolda Rothsteina. Majer Suchowiański, bo tak naprawdę nazywał się Lansky, był Żydem polskiego pochodzenia i jest po dziś dzień jednym z najbardziej tajemniczych mafiosów w historii.Meyer Lansky (1902-1983). Wiadomo, że w latach 20., wraz z Bugsy'm Siegelem, dowodził Bug and Meyer Mob - szajką, która zajmowała się ochroną, a także przejmowaniem transportów alkoholu. Co jakiś czas trafiały też do niej zlecenia na morderstwa, a ponieważ wielu członków gangu wstąpiło potem do zbrojnej organizacji syndykatu Murder Inc., to właśnie Meyera Lanskiego uważa się za jednego z głównych twórców tej przestępczej struktury. Najważniejszym jego przedsięwzięciem były jednak kasyna, które założył na Kubie. Dzięki temu, że bez problemów dogadał się z ówczesnym prezydentem Kuby Fulgencio Batist, miał na wyspie wyłączność na tego typu działalność, którą musiał zakończyć dopiero po rewolucji Castro.Meyer Lansky miał świetny patent na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Wiedział, ?e kluczowe jest zapewnienie innym zysków z tego, co sam robi, dzięki czemu nikt nie byłby zainteresowany jego zniknięciem. W efekcie tego wiele rodzin mafijnych czerpało zyski ze swoich udziałów w kubańskich kasynach. I chociaż takiego przydomku się nie doczekał, dziś moglibyśmy go nazwać „Networkerem”, gdyż budowane przez niego kontakty i sieci społeczne i finansowe pozwalały mu odgrywać istotną rolę w tak wielu przedsięwzięciach, że zabicie go nikomu się nie opłacało. Powszechne uznanie i autorytet procentował na spotkaniach Komisji Syndykatu, gdzie zawsze proszono go opinię, a następnie postępowano zgodnie z jego radą. Słuchał go nawet Luciano, który rozumiał, że dzięki współpracy z Lanskim zapewni sobie znacznie lepszą pozycję w świecie przestępczym. Stanowili oni perfekcyjny, wzajemnie się uzupełniający duet i darzyli się nieustającym zaufaniem, co w świecie mafijnym nie jest częste.Pomimo tak obszernych wpływów Meyer Lansky umiał pozostawać w cieniu. Jeszcze w 1951 roku media nie wiedziały kim jest i myliły go z innymi gangsterami, zaś Komisja Kefauvera, która na początku tej dekady badała amerykańską przestępczość nie wezwała go nawet na przesłuchanie, pomimo, iż był wówczas, obok Luciano, absolutnie najważniejszą postacią mafii.W stan oskarżenia Lansky został postawiony dopiero w 1970 roku z powodu nie zapłaconych podatków, w efekcie czego musiał na kilka lat opuścić Stany Zjednoczone - udał się do Izraela, gdzie na mocy Prawa Powrotu uzyskał obywatelstwo. Nie udało mu się jednak ukryć swoich interesów i wkrótce musiał opuścić kraj przodków. Wrócił do USA i ponownie stanął przed sądem za oszustwa podatkowe. Proces zakończył się jednak uniewinnieniem i organa ścigania ostatecznie dały mu spokój. Osobowość Meyera Lanskiego w 1983 roku zadała potężny cios amerykańskiej mafii - był jej najważniejszą osobistością i do końca życia wywierał na nią wielki wpływ.Chociaż mafia jest zjawiskiem, którego w zasadzie pokonać nie można, to jednak można przypuszczać, że gdyby nie działalność, niezwykłe predyspozycje przywódcze i społeczne, spryt i zmysł taktyczny trzech królów przestępczości, prawdopodobnie stanowiłaby dla państwa o wiele mniejszy problem. To oni swoimi wizjami i działaniami zreformowali amerykańską mafię, nadając jej nowe (można by rzec: nowoczesne) oblicze. MEYER LANSKY - ŻYDOWSKI MÓZG AMERYKAŃSKIEJ MAFIIŻYDOWSCY MAFIOSI MORDOWALI SWOICH ZIOMKÓW MAFIOSÓW Urodził się jako Meyer Suchowlański w 1902 roku w Grodnie, na dawnych terenach I Rzeczpospolitej będącej ówcześnie pod rosyjskim zaborem. Obecnie miasto to znajduje się na terenie Białorusi, niedaleko granicy z Polską. Plotka głosi, że kiedy pytano Lanskiego o pochodzenie, odpowiadać miał właśnie – Polska. Żydowska rodzina Meyera zabiegała o to aby chłopiec został w przyszłości rabinem. Stało się jednak inaczej i jako 9-latek wyruszył w 2-tygodniową podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie wraz z matką dołączył do ojca, który przebywał tam od kilku lat.Za oceanem, w szkolnym dzienniku trudne do wymówienia nazwisko zamieniono mu na Lansky. Chłopiec bardzo lubił chodzić do szkoły a nauka przychodziła mu z łatwością – jednego roku zaliczył nawet dwie klasy. Rodzina Suchowlańskich była jednak zbyt uboga aby opłacać dalsze kształcenie chłopaka i jego edukacja zakończyła się na szkole podstawowej.Po pewnym czasie zmienili miejsce zamieszkania i przeprowadzili się w pobliże Małej Italii – dzielnicy zamieszkiwanej przez włoskich imigrantów. Tam nastoletni Meyer po raz pierwszy miał okazję wykazać się charakterem.Pewnego razu kiedy samotnie przemierzał ulice, otoczyła go grupka starszych i fizycznie większych Włochów. Zażądali od młodego Żyda pieniędzy za ochronę. Kiedy stanowczo odmówił doszło między nimi do bójki. Harda postawa Lanskiego, zrobiła na Włochach takie wrażenie, że zaproponowali mu ochronę za darmo. Meyer miał zlekceważyć tą propozycję, mówiąc liderowi szajki – „Wsadź sobie w dupę twoją ochronę. Nie potrzebuję jej.”Owym hersztem grupy okazał się Salvatore Lucania, którego świat poznał później jako Lucky’ego Luciano. Przyszłemu bossowi amerykańskiej mafii zaimponowała bezczelna i odważna postawa Lanskiego. Jakiś czas później panowie tworzyli już nierozłączny, przestępczy duet.Na swojej drodze, młody Lansky spotkał jeszcze innych młodych rzezimieszków, którzy później stali się tuzami amerykańskiego półświatka, Dutch’a Shultza czy Bugsy’ego Siegel’a. To właśnie z nimi zaczął prowadzić pierwsze interesy zajmując się zbieraniem haraczy, sutenerstwem czy drobnym hazardem.Trzeba zaznaczyć, że Lansky nigdy nie imponował posturą czy brutalnością. Był raczej wątłej budowy i mierzył zaledwie 167 cm. Nadrabiał jednak sprytem, inteligencją zdolnością analitycznego myślenia i umiejętnością prowadzenia negocjacji czy rozwiązywania konfliktów.Wybuch jego kariery, podobnie jak wielu innych drobnych przestępców w USA, nastąpił w momencie wprowadzenia prohibicji na początku lat 20.Przemytniczego fachu, Lansky uczył się od najlepszych. Jego mentorem w tamtym czasie został Arnold Rothstein, do 1925 roku największy przestępca w całej Ameryce, pierwszy przemytnik narkotyków i największy szmugler alkoholu w czasach prohibicji. Jego majątek wycenia się na 125 milinów dzisiejszych dolarów.Rothstein jako twórca żydowskiej mafii, poprzez połączenie ulicznych gangów został uznany za ojca przestępczości zorganizowanej w Stanach Zjednoczonych. To właśnie on zmienił małych przestępców w wielkich biznesmenów, którzy zaczęli zarabiać potężne pieniądze. Jednym z nich był właśnie Lansky.4 listopada 1928 roku, żydowski boss został zastrzelony w Central Park Hotel, a jako zleceniodawców wymieniano Lucky’ego Luciano i Lanskiego. To właśnie oni, wieloletni uczniowie Rothstein’a mieli zyskać najwięcej na jego śmierci. Rozpoczynali właśnie swój marsz po przejęcie władzy w nowojorskim półświatku.Po tamtym zabójstwie w Nowym Jorku rozszalała się wojna kastellamaryjska. Naprzeciw siebie stanęło dwój sycylijskich bossów starego pokolenia – „Joe Boss” Masseria i Salvatore Maranzano.Lansky i Luciano przyłączają się najpierw do tego pierwszego, lecz później dogadują się z drugą frakcją. Finalnie, swój plan realizują w 100%. – Używając kilku podstępnych zagrywek, zabijają obu bossów i na początku lat 30 tworzą Narodowy Syndykat z podziałem na pięć rodzin mafijnych. Na czele organizacji zasiada Luciano a jego prawą ręką i najbliższym współpracownikiem zostaje Meyer Lansky.Obaj panowie od początku nie znosili sycylijskich, konserwatywnych bossów, którzy dokonywali podziałów etnicznych. Zgodnie uważali że możliwość zarabiania w półświatku tak samo jak Włochom należy się również Irlandczykom, Polakom, Żydom i innym nacjom.Zbrojnym ramieniem Syndykatu została ekipa składająca się w większości z Żydów, znana jako „morderstwo spółka zoo.” Szacuje się, że w ciągu dekady cyngle syndykatu zgromadzili na swoim koncie około 1000 ofiar. Lansky nigdy nie przyznał się do jakichkolwiek powiązań z morderstwami bojówki syndykatu.Znany był z pragmatycznego podejścia do prowadzenia interesów. Zamiast naboi wolał używać słów i polubownie załatwiać sprawy i rozwiązywać konflikty. Po latach mówił –„Prowadziliśmy biznes niczym koncern samochodowy Forda. Strzelanie i zabijanie nie było efektywnym sposobem robienia interesów. Sprzedawca Forda nie strzela do sprzedawcy Chevroleta. Oni próbują się przelicytować”.W latach 40, dzięki swoim zdolnościom mediacyjnym wyciągnął z więzienia Luciano, który w zakładzie karnym w Dannemora, odsiadywał wyrok od 30 do 50 lat. Gdy po wybuchu II wojny światowej w portach przy wschodnim wybrzeżu USA zaczęły płonąć statki, władze podejrzewały, że może być to sprawka niemieckich sabotażystów.Obawiano się także strajku robotników pracujących w dokach. Z racji tego że nabrzeże kontrolowała mafia, zwrócono się poprzez Lanskiego do odsiadującego wyrok Luciano. Lansky wynegocjował, że jego przyjaciel opuści więzienie, zaś Luciano zagwarantował ład i bezpieczeństwo na amerykańskim wybrzeżu.Słynny “Lucky” został wkrótce deportowany do Włoch, zaś Meyer zajął się tym co lubi najbardziej – biznesem hazardowym i praniem brudnej forsy.Kupował kluby, restauracje i hotele. Za pośrednictwem banku na Bahamach wysyłał pieniądze do Szwajcarii. Następnie dokonywał skomplikowanych operacji finansowych, pożyczał sam od siebie pieniądze, płacił odsetki, a potem jeszcze dostawał zwrot podatku.Posiadał udziały w kasynach w Nowym Jorku i Nowym Orleanie. Miał też trzy potężne kasyna w Majami, gdzie finalnie zamieszkał.W połowie lat 40, pomagał swojemu kumplowi “Bugsy’emu” przy budowie “Flamingo” – potężnego hotelu z kasynem na pustyni w Las Vegas. Początkowo Lansky był bardzo sceptyczny co do tego projektu, który na starcie przynosił tylko straty. Zanim hotel zaczął generować potężne przychody Siegel został zabity na zlecenie mafii, której podpadł kilkukrotnie, nie tylko tym że nie przynosił pieniędzy inwestorom. Meyer ratował mu skórę kilka razy, finalnie prawdopodobnie sam wydał zgodę na jego zabójstwo.Na początku lat 50 Lansky wyjeżdża na Kubę i planuje zbudować w Hawanie swoje kasynowe imperium. Był to okres, w którym do władzy doszedł dyktator Batista. Panowie szybko się zaznajomili i zaprzyjaźnili. Jako, że Meyer Lansky znany był jako geniusz hazardu, Batista dał mu wolną rękę w sprawie budowy kasyn i rozwoju hazardowego biznesu na Kubie.Żydowski gangster postawił nawet 21-piętrowy hotel z kasynem o nazwie “Riviera”, jednak hazardowe El dorado zakończyło się w sylwestrową noc 1958 roku. Na ulice wybiegają rewolucjoniści pod przywództwem Fidela Castro a Batista ucieka z kraju. Do Stanów ucieka także Lansky, a misternie budowane kasynowe imperium wpada w ręce rewolucjonistów i przepada na dobre.Meyer zaczyna jednak tracić zdrowie i chory na serce trafia do szpitala w Majami. Nie daje mu odetchnąć także FBI, które nieustannie depcze mu po piętach.Wydarzenia z Kuby zostały w pewnym stopniu ukazane w filmie “Ojciec chrzestny II”, w którym postać Hyman’a Rotha była mocno inspirowana osobą Lanskiego. Po premierze filmu, gangster zadzwonił nawet do aktora wcielającego się w tą rolę, informując go, że zagrał bardzo dobrze jednak powinien być nieco bardziej miły.W końcu władze dobierają się do Lanskiego znajdując w dokumentach różne nieprawidłowości. Mężczyzna trafia do aresztu jednak wychodzi wkrótce za kaucją. W 1970 roku ucieka do Izraela gdzie stara się o tamtejsze obywatelstwo.Po dwóch latach otrzymuje odmowę i wylatuje do Paragwaju, gdzie za 50 tys. dolarów obiecano mu azyl. Podczas międzylądowania w Argentynie zostaje jednak schwytany i przewieziony do Majami. Ponownie wychodzi za kaucją tym razem w wysokości aż 250 tys. dolarów.Chory na serce kursuje między szpitalem a sądami, gdzie odpowiada na zarzuty dotyczące przestępstw podatkowych. Finalnie, z braku dowodów w 1976 roku sąd umarza postępowanie przeciwko niemu.Po zakończeniu problemów prawnych ponownie próbuje udać się do Izraela ale dostaje odmowę. Do końca życia mieszka w domu w Majami wraz z żoną i trójką dzieci. Umiera w szpitalu na raka płuc, w styczniu 1983 roku, w wieku 81 lat.Meyer Lansky był inspiracją dla wielu postaci filmowych i książkowych. Wspomniany Hyman Roth czy David Aaronson z „Dawno temu w Ameryce” – byli wyraźnym nawiązaniem do jego osoby. W filmie „Hawana – Miasto utracone”, Dustin Hofman wcielił się w rolę właśnie Meyera Lanskiego. Gangster urodzony w Grodnie jest także jednym z głównych bohaterów serialu HBO, “Zakazane imperium”. FRANK COSTELLO - NOWOJORSKI GANGSTER Frank Costello (ur. 26 stycznia 1891, zm. 18 lutego 1973) – nowojorski gangster.Costello urodził się jako Francesco Castiglia w Lauropoli w Kalabrii w południowych Włoszech w 1891. Mając 9 lat wraz z matką i bratem wyemigrował do Stanów Zjednoczonych gdzie mieli dołączyć do ojca Castigli, który znalazł się tam 7 lat wcześniej. Starszy brat Francesca - Eddie wprowadził go do środowiska przestępczego. W wieku 13 lat Francesco został członkiem lokalnego gangu i zaczął używać imienia Frank. Castiglia odbywał karę więzienia za napaść i rabunek w 1908 i 1912. W wieku 24 lat dostał pierwszy poważny wyrok - 10 miesięcy więzienia za ukrywanie i posiadanie nielegalnej broni. Krótko przed trafieniem do więzienia Castiglia ożenił się z żydowską dziewczyną Laurettą Giegerman, która była siostrą jego bliskiego przyjaciela.Po wyjściu z więzienia w 1916 roku Frank Castiglia zaczął pracować dla Ciro Terranovy, wpływowego mafiosa z Wschodniego Harlemu. Frank został członkiem gangu kontrolującego hazard, wymuszenia, napady i narkotyki na Manhattanie i Bronksie.W czasie pracy dla Terranovy Castiglia poznał i zaprzyjaźnił się z Salvatorem Lucania, znanym później jako Charles "Lucky" Luciano, sycylijskim liderem gangu Manhattan's Lower East Side. Razem z innymi Włochami Vitem Genovese i Gaetano Lucchese oraz z żydowskimi wspólnikami Meyerem Lanskim i Benjaminem "Bugsy" Siegelem, gang przeprowadzał rozboje, kradzieże i wymuszenia oraz kontrolował hazard i handel narkotykami. Przymierze Lucania-Castiglia-Lansky zaczęło prosperować a w czasie wprowadzenia prohibicji na alkohol w 1919 roku, gdy zajęli się nielegalną sprzedażą alkoholu. Ich sukcesem zainteresowali się prominentni żydowscy i irlandzcy bossowie nowojorskiego podziemia. W 1924 roku Castiglia i jego włoscy towarzysze zaczęli pracować dla jednej z największych irlandzkich rodzin mafijnych w Nowym Jorku. Ten krok skłonił Castiglie do zmiany nazwiska na bardziej irlandzko brzmiące - Costello.Po uwięzieniu jednego z bossów mafii Costello próbował sam zostać bossem. Nie udało mu się to ponieważ Irlandczycy uważali, że to oni powinni kierować swoimi interesami. Przez napięcia wybuchła mafijna wojna, którą Costello przegrał.W 1927 roku Costello, Luciano i były chicagowski gangster Johnny Torrio organizowali duże dostawy alkoholu z Kanady i Europy na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Minimalizowali koszty produkcji i dzięki temu uzyskiwali wysokie profity co dawało im przewagę nad innymi gangsterami trudniącymi się tym procederem/ WOJNA CASTELLAMMARESE W 1928 roku Costello i Luciano byli uważani za dwóch młodych i ambitnych gangsterów jednak wojna pomiędzy ich włoskimi wspólnikami odsunęła ich na jakiś czas na boczne tory. Bezpośredni szef Costello Giuseppe "Joe Boss" Masseria zaczął wchodzić w konflikt z Salvatore Maranzano, który wcześniej przyjechał z Sycylii z miejscowości Castellammare del Golfo (stąd później nazwa wojny). Masseria prawie zdołał zdobyć tytuł Szefa wszystkich szefów (cappo di tutti capi) i na jego przeszkodzie stał tylko Maranzano z którym musiał się liczyć. Doszło do wojny między Maranzano a Masserią, którego wspólnikami byli Costello, Luciano i Genovese. Wojna o dominację między nimi trwała w latach 1929 - 1931. Z upływem czasu, gdy śmierć zbierała żniwo po obu stronach konfliktu Lucky Luciano zauważył, że przeciągająca się wojna nie służy mafijnym interesom, postanowił nawiązać kontakty z młodymi gangsterami pracującymi dla Masserii i Maranzano, którzy po cichu nie zgadzali się na ich sposób prowadzenia interesów. Razem z kilkoma wspólnikami min. Meyerem Lansky'm i Bugsy Siegelem Luciano postanowił uderzyć na Joe Masserię (dla którego notabene pracował - uważał, że lepiej uderzyć na wspólnika niż na wroga). Wyrok na Giuseppe "Joe Boss" Masserii wykonano 15 kwietnia 1931. Po tym zabójstwie Salvatore Maranzano ogłosił się 'Bossem nad bossami', jednak nie cieszył się zbyt długo z tytułu - zginął zastrzelony w swoim nowojorskim biurze 10 września 1931 roku. Śmierć obu bossów zakończyła wojnę Castellammarese, stara sycylijska mafia musiała ustąpić miejsca, nowej amerykańskiej mafii (syndykat wieloetnicznych gangów z dominacją Włochów i Żydów), co było zasługą i pomysłem dwóch wybitnych gangsterów tamtych czasów - Lucky Luciano i Meyer'a Lansky'ego. LATA JAKO CONSIGLIERE Po zabiciu prominentnych bossów Salvatore Luciano założył własną rodzinę mafijną Luciano, której capo został Costello. Frank szybko zdobył sławę człowieka przynoszącego najwyższe zyski rodzinie i prowadził swoje własne interesy w zakresie hazardu między innymi instalując 25 000 maszyn do gier w całym Nowym Yorku. Mimo że burmistrz tego miasta skonfiskował tysiące jego maszyn i zatopił je w rzece, Costello dostał propozycje od gubernatora Luizjany na umieszczenie tam swoich maszyn i zyskiwanie na nich 10%. W 1936 roku Luciano został skazany na karę więzienia za prowadzenie licznych domów publicznych i osadzony w znacznej odległości od Nowego Yorku. Mimo że próbował rządzić swoim imperium z więzienia, szybko zdał sobie sprawę, że jest to niemożliwe i wyznaczył na swojego następcę Vita Genovese. Genovese został rok później skazany za morderstwo i musiał uciekać do Neapolu. Wtedy Luciano wyznaczył Costello na bossa rodziny. BOSS Costello zdobywał duży majątek nie musząc odcinać grubych prowizji dla siebie od swoich podwładnych. Zaczął wtedy już inwestować w legalne interesy takie jak giełda i budownictwo. Z czasem zaczął rozszerzać rodzinny interes na kasyna w Las Vegas i na Kubie.W 1946 roku na Sycylii został złapany i deportowany do Stanów Vito Genovese, który miał stanąć przed sądem za morderstwo dokonane w roku 1937. Po wygraniu sprawy o morderstwo Vito Genovese powrócił do rodziny. Jednak został on tylko capo a nie bossem rodziny. Zaczął więc zyskiwać zwolenników wśród swoich "żołnierzy", zwłaszcza tych, którzy trudnili się brudnymi interesami takim jak kradzieże i włamania. Costello natomiast miał ogromne poparcie wśród ludzi, którzy trudnili się legalnymi interesami takimi jak hazard.W latach 1950-1951 Costello zeznawał przed komisją Kefauvera razem z 600 innymi bossami, bukmacherami, alfonsami itp. Zeznania były transmitowane przez telewizję i wtedy to pierwszy raz mafia zaczęła się pojawiać w popularnej kulturze. W latach 1951-1957 dwukrotnie odsiadywał karę więzienia za niestawianie się przed komisją i niepłacenie podatków. W końcu w roku 1957 został zwolniony warunkowo.PRÓBA ZAMACHUVito Genovese w końcu podjął kroki aby zlikwidować Costello i przejąć rodzinę Luciano. Tę próbę ułatwiła mu deportacja stronnika Costello - Joe Adonisa. 2 maja 1957 roku, krótko po tym jak Costello został wypuszczony z więzienia i wychodził z holu swego budynku na Manhattanie, został on postrzelony w głowę przez kierowce Genovese - Vincenta 'the Chin' Gigante. Zanim Gigante oddał strzał wykrzyknął do Franka: "To dla ciebie Frank !". Słysząc to Costello odchylił głowę i kula obtarła jego skórę i drasnęła ucho. Po nieudanej próbie zamachu Gigante ukrywał się i próbował stracić na wadze (ważył ponad 130 kg), aby nie pasować do rysopisu sporządzonego na jego liście gończym. Powrócił jednak do Nowego Jorku (odchudzony) i oddał się w ręce policji, pojawił się na rozprawie sądowej mając nadzieję, że Costello zastosuje się do włoskiej zasady milczenia - Omerty. Frank Costello zachował się jak na rasowego gangstera - nie rozpoznał zamachowca w osobie Vincenta Gigante, stwierdził, że nie widział wcześniej oskarżonego. W tym samym roku Vito Genovese doprowadził do zabójstwa Alberta Anastasii (co było na rękę Meyer'owi Lansky'emu). Costello postanowił wycofać się z działalności przestępczej - doszło do zawarcia pokoju między Genovese a Costello. Warunkiem tego pokoju było przejęcie rodziny przez Genovese w zamian za co Costello utrzymał swoje imperium hazardowe w Luizjanie i Las Vegas. W ten sposób największa mafijna rodzina w Ameryce zmieniła nazwę z Luciano na Genovese.REWANŻ COSTELLOPo tym jak Costello postanowił odejść na emeryturę tj. porzucić przestępczą karierę po zabójstwie Alberta Anastasii, Vito Genovese stopniowo przejmował stery rodziny Luciano. Jednakże starzy kumple z czasów prohibicji Luciano, Costello i Lansky oraz Carlo Gambino nie zapomnieli o swojej przyjaźni. Postanowili wrobić Genovese w aferę narkotykową. W wyniku ich spisku (przekupili handlarza narkotyków) sąd w 1959 roku skazał go na 15 lat więzienia (zmarł w 1969 roku nie odzyskawszy wolności). W tym samym procesie prawa ręka Genovese - Carmine Galante został skazany na 20 lat (ułaskawiony w 1974 roku, zamordowany w 1979 roku). Costello zmarł na atak serca w szpitalu na Manhattanie 18 lutego 1973 roku.BIBLIOGRAFIA:https://online-mafia.pl/2019/08/05/meyer-lansky-mozg-amerykanskiej-mafii/Carter Lauren, Najsłynniejsi gangsterzy w historii, Muza SA, Warszawa 2008.Sifakis Carl, Mafia amerykańska. Encyklopedia, Universitas, Kraków 2007.Rich Cohen; "Tough Jews. Fathers, Sons and Gangster Dreams"; New York 1998Carl Sifakis; "The Mafia Encyclopedia"Jonathan Vankin, John Whalen; "Największe spiski ostatniego stulecia"         
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:10)
Kategoria wpisu: 

ZAPOMNIANE LUDOBÓJSTWO ŻYDÓW NA WOŁYNIU W 1919 ROKU - KSIĄDZ KATOLICKI BŁAGAŁ ŚWIAT O REAKCJĘ.

$
0
0
Ilustracja: 
zbeodnie
ZAPOMNIANE LUDOBÓJSTWO ŻYDÓW NA WOŁYNIU W 1919 ROKU - KSIĄDZ KATOLICKI BŁAGAŁ ŚWIAT O REAKCJĘ.Opublikowano: 05 wrzesień 2019 | Drukuj | E-mail | Odsłony: 6"Kresowy Serwis Informacyjny" wrzesień 2019 r.Autorzy Marcin Niewalda; Piotr Strzetelski ("GENEALOGIA POLAKÓW")Nie pierwszym bestialstwem był pogrom 6 milionów Żydów podczas II Wojny Światowej. Nie pierwszą Rzeź Wołyńska w latach 40-tych XX wieku. O falach nieludzkiej nienawiści w 1919 roku na Wołyniu dał świadectwo kapłan katolicki, Feliks Sznarbachowski, błagając świat o reakcję, wobec tajemniczego milczenia samych Żydów. Ambasador Henry Morgenthau Senior, będący wcześniej świadkiem wymordowania 1,5 mln Ormian w Turcji w 1915 roku, wysłany do zbadania zbrodni nie uwzględnił informacji z listu księdza, wskazując zaledwie na „ekscesy” w miastach terenów polskich, zaznaczając jednak, że polskie wojsko starało się je powstrzymać. Ziemie te, bestialsko zlane krwią już wcześniej w czasie koliszczyzny np. w Rzezi Humańskiej, stały się też świadkiem palenia wsi i dworów z mieszkańcami w 1918. Wiele z tych miejscowości dzisiaj próżno szukać na mapach. List księdza Feliksa Sznarbachowskiego był cytowany w gazetach, a doniesienia o rzeziach widoczne są w prasie i dokumentach, jednak Powstanie Śląskie, które wybuchło 2 tygodnie potem, zajęło uwagę opinii publicznej. Warto spytać, dlaczego  HoloKaust ten nie jest tak podkreślany jak późniejszy, dlaczego nikt nie domaga się zadośćuczynienia finansowego i dlaczego na świecie nie stawia się muzeów i pomników tej gehenny.Poniżej przytaczamy list w formie oryginalnej, który pochodzi z jednej z gazet, zwracając uwagę na sugestie o tajemniczym celowym braku reakcji. Pierwszy wydruk miał miejsce w Kurierze Warszawskim, 26 lipca 1919 roku, wyd. wieczorne. Ksiądz Feliks Sznarbachowski, zagrożony aresztowaniem ocalał dzięki miejscowej ludności. Zmarł w Kowlu w roku 1931. Na jego pogrzeb przybyli niemal wszyscy miejscowi Żydzi.CAŁKOWITA ZAGŁADA LUDNOŚCI ŻYDOWSKIEJ NA WOŁYNIU I POŁUDNIOWO - WSCHODNICH KRESACH ("KURIER WARSZAWSKI" 26.07.2019 WYD. WIECZORNE)Niesłychane szczegóły – odezwa kapelana polskiego w obronie Żydów – Wyższa racya, która każe milczeć Żydom – „Rzeź Żydów” – Bandy Zelenego, Sokołowskiego, Tiutiuniuka – Bandy Szapowała, Wołyńca i Szyszki – Bandy Szepela, Szaleściuka i Rykuna.– Straszliwe pogromy w Fastowie, Humaniu, Monasterzyskach, Czarnobylu – Rzezie w Bracławiu, Hajsynie, Olgopolu i w stu innych miejscowościach – Groźba całkowitej zagłady żydostwa. Telegram doniósł już o odezwie księdza prałata Feliksa Sznarbachowskiego do senatora Morgenthaua. Dziś jesteśmy w posiadaniu tej cennej odezwy. Gdy czyta się ją krew ścina się w żyłach. Straszliwa gehenna, jaką przeżywa ludność żydowska, na Wołyniu i kresach południowo- -wschodnich musi wywołać jakąś na wielką skalę zakrojoną akcyę. Ohydna nagonka na Polskę uprawiana przez agitatorów żydowskich nie może zamknąć nam oczu na fakt rzezi masowej Żydów, której dopuszczają się dotychczasowi rzekomi przyjaciele żydostwa bolszewicy rosyjscy, Ukraińscy i wszelkiego gatunku bandy ruskie. Jaki środek ratunkuznajdzie senator Morgenthau, nie wiemy. Pytanie nasuwa się, czy świat cywilizowany nie zechce zwrócić się de polskiego rządu z błaganiem, aby to Polska właśnie, którą fanatycy żydowscy niedawno usiłowali zohydzić w oczach całego świata, pospieszyła na ratunek wybijanej systematycznie ludności żydowskiej.Poniżej podajemy ustępy ze wspomnianej odezwy, która stanowi dokument martyrologii żydostwa wprost niebywały. Apel kapłana polskiego do wolnego obywatela wolnej Ameryki, pana Morgenthaua deklaracya wolnego obywatela wolnej Polski.Pracując jako kapłan polski w przeciągu dwudziestu lat na Kresach Południowo-Wschodnich, mianowicie: nа Wołyniu, Podolu i Kijowszczyznie, pod najświętszym hasłem „miłości bliźniego”-  w życiu codziennem wykonywał to hasło w czynie, że obok chrześcijan, zaskarbiłem sobie uznania u Żydów, zamieszkujących te Kresy. Dowodem tego są pamiątkowa dary, czyli „matuny», złożone mi na ręce przez starszyzną żydowską. W ogólnoludzkiej pracy i trudach humanitarnych, ekonomicznych i społecznych, ratując chrześcijan, jednocześnie podawałem rękę pomocy wyznawcom Mojżesza. Świadkiem kahał szarawiecki. W sposób specyalny, z narażeniem siebie, ratowałem Żydów podczas pogromów rosyjskich w roku 1905, o czem może poświadczyć dzisiaj kahał szarawelski na Podolu, z Noftułą Grojsmanem i starym Łuzerem na czele, niemniej podczas pogromów w 1915 roku w Ołyce, o czym mogą dzisiaj poświadczyć: Chalm Poleszuk, Isset, Kopelman, Kiwa, Calengold i inni z Ołyki. W roku bieżącym ratowałem w tejże samej Ołyce Żydów od całego szeregu pogromów już nie rosyjsko carskiego reżymu, lecz ukraińskiego i moskiewskiego bolszewizmu.WYŻSZA RACYAWidziałem niedolę Żydów ołyckich, okolicznych, na całych Kresach Południowo-Wschodnich i dalej, a jednak, gdym zaproponował im, aby wspólnie ze mną wysłali swych delegatów do pobliskiej Polski, oni ze smutkiem mi odpowiedzieli: „Niech ksiądz sam za nas prosi, niech przychodzą i ratują nas, ale nam nie walno tego robić”, Więc dla jakiejś wyższej, ukrytej i niezrozumiałej polityki muszą ginąć nie tylko dobrobyt i mienie całych gmin żydowskich, lecz tvsiące Żydów w sposób okrutny mordowanych przez najrozmaitsze partye, bandv i oddziały bolszewików i niebolszewików ukraińskich i moskiewskich? A że giną, daję następujące fakty:STRASZLIWA RZEŹ W OŁYCEW mieście Ołyce w miesiącu maju  b.r. blisko 3-tysięczny oddział bolszewicki bił, katował i grabił Żydów ołyckich w przeciągu dwu dni.  Jeszcze dzisiaj słyszę nieludzkie krzyki, lament i wycia katowanych mężczyzn, kobiet i młodzieży żydowskiej. Jeszcze dzisiaj stoi ml przed oczyma obłąkana twarz starej Żydówki, krewnej starosty szkolnego, Mejera Mełameda, zamkniętej  na poniewierkę w chlewiku i bitej na gnoju pomiędzy świniami. Jeszcze dzisiaj widzę i pokaleczoną twarz tegoż Małameda i wieluinnych, których ukryłem w swoim domu. W tejże Ołyce zostały pogwałcano kobiety i dziewczęta żydowskie, imiona zaś ich mоgę podać w zaufaniu z ich przyzwolenia. Tamże miejscowy rabin został doszczętnie zrabowany i kilka razy ciężko pobity za to, że nie chciał wskazywać, gdzie Żydzi chowają pieniądze i mienie. Obili zaś go tak, jak i innych Żydów ołyckich, bolszewicy z bundy Szeleściuka. W mieście Równem bolszewicy nie tylko rozgrabili sklepy, fabryki i domy żydowskie, nie tylko zabili tak jak wszędzie handel i przemysł, lecz nadto popełnili cały szereg gwałtów nad Żydami, wyrzucając ich z mieszkania i zmuszając do najbardziej poniżających robót publicznych i czyszczenia kloak.HASŁO "RZEŹ ŻYDÓW"Na terenach Kresów Południowo-Wschodnich, obok dobrze zorganizowa nych band bolszewicki h , operują liczne bandy pomniejsze, różniące się pomiędzy sobą nazwami, lecz całkowicie uzgodnione codo swego wytycznego hasła, które zwyklebrzmi: „Rźeź Żydów" czyli „rżnij Żydów"..BANDY TRUDNIĄCE SIĘ RZEZIAMI ŻYDÓWZaprawdę potężne wojsko Faraona, zagubione w morzu Czerwonem, niczem jest wobec stosów wymordowanych Żydów, a to przez bandą Zelenego, mordującą zapamiętale Żydów pod Kijowem, Fastowem, Bobruskają, Cwietkowo, Chrystynówce i Humaniu. bandę Sokołowskiego (Rusina) gromiącego Żydów  Żytomierzu (urzędowo zarejestrowano zarżniętych Żydów 1.200), w Korosteniu, zwłaszcza w Radomyślu, gdzie na razie banda wyrżnęła kilkuset Żydów, potem zaś, gdy Żydzi wyszli z ukrycia, wyrżnęła resztę Żydów do niemowląt włącznie, banda Tiutiuniuka rżnęła Żydów wHumaniu, Monasterzyskach, w Czarnobylu i w powiecie humańskim; banda Szapowała i banda Angeła rżnęła i rżną Żydów w innych powiatach kijowskich; banda Wołyńca i banda Szyzko wyrżnęły Żydów w Bracławiu (obok innych Żydów wyrżnięto znaną rodzinę Awerbuchs, złożoną w sześciu osób), Hajsynie (urzędowo 1.400 wyrżniętych Żydów), Berszadzie, Olgopolu, Torościańcu (z 3.000 Żydów zostało przy życiu zaledwie 60(!), Tulczynie, Ładyżynie, Ilińcach, Kuźmińcach i Hajworonie; banda Szepela gromiła wybiła Żydów w Litynie, Chmielniku, Latyczowie i w powiecie winnickim; banda Szeleściuka rżnie żydów w Ołyce, Młynowie i Klewaniu; bandaRykuna rżnęła Żydów w Dubnie i w powiecie dubieńskim. Jeśli do tych, znanych i krwawych dziejów rozgłośnych band dodamy setki innych mniejszych, niemniejkrwawych band, oraz dodamy rzezie żydów, dokonywane przez potężne oddziały: Grigoriewa, Machno, Szkuro wtedy ze zgrozą zrozumiemy jakie olbrzymie muszą być stosy wymordowanych Żydów.RATUJ SWOICH WSPÓŁBRACI ŻYDÓWZnając dokładnie okropny stan kwestii żydowskiej, widząc nieuniknioną całkowitą zagładę Żydów na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich i w Małopolsce Wschodniej oraz wiedząc o tajemniczych przyczynach, fanatycznie nakazującychgminom i kahałom żydowskim milczeć o dokonywanych rzeziach Żydów, ja, pomnąc na hasło i zasadę: „miłości bliźniego”, milczeć nie mogę. Więc też, pracując dzisiaj w stolicy Polski, w Warszawie, nad oswobodzeniem umęczonej ludności Wołynia iKresów Południowo-Wschodnich z pod krwawego jarzma bolszewickiego, zwracam się jednocześnie i do ciebie, wolny obywatelu wolnej Ameryki i wołam: ratuj swoich współbraci Żydów na Kresach Południowo-Wschodnich. Do mego głosu, wołającego o ratunek dla Żydów Kresów Południowo-Wschodnich chętnie dołącza swój glos cale społeczeństwa polskie: Wołynia i Kresów Południowo-Wschodnich, które w imię wysokiej kultury polskiej i haseł humanitarnych polskich zawsze żyło w dobrej zgodzie z synami Izraela.W imię tych haseł nie wahałem się w przeciągu dwudziestu lat kapłaństwa mego wspomagać i ratować prześladowanych przez rząd moskiewsko-carski moich rodaków, zarówno jak też Żydów, w imię tychże haseł nie waham się dzisiaj, jako wolny obywatel wolnej Polski, zwrócić się do Ciebie, wolny obywatelu wolnej Ameryki, z kategorycznym żądaniem, abyś ratował na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich naród żydowski od ostatecznej zagłady.                                                                       Warszawa, 24 lipca 1919 r. Kapłan polski Feliks SznarbachowskiŹródło:"Kresowy Serwis Informacyjny" 1 września 2019 r.PREZENTACJA SYLWETKI KSIĘDZAKAPŁANA POLSKIEGO FELIKSA SZNARBACHOWSKIEGOFeliks Sznarbachowski (ur. 29 maja 1876 r. na Zaporożu, zm. 10 sierpnia 1931 r. w Kowlu) – protonotariusz apostolski, kanonik-dziekan kapituły ołyckiej.Ukończył Seminarium Duchowne w Żytomierzu i Akademię Duchowną w Petersburgu. Został wyświęcony w 1899 r. roku. W latach 1905–1918 był wikariuszem, a następnie administratorem parafii Czeczelnik i Berszeda. Później, kolejno proboszcz w: parafii Szarawka, parafii katedralnej w Żytomierzu, parafii Brahiłów i parafii Św. Barbary w Berdyczowie.Miał opinię wybitnego organizatora i działacza społecznego. Wielokrotnie był karany przez władze carskie za działalność religijno-narodową. Wybudował kilka kościołów m.in. w Żmerynce i w Kowlu oraz dom biskupi i gmach kurialny w Żytomierzu. W Brahiłowie założył drukarnię i był wydawcą „Kalendarza Brahiłowskiego”, ukazującego się w nakładzie setek tysięcy egzemplarzy. Wydawał w Kijowie miesięcznik „Wiadomości Bibliograficzne”.Był redaktorem i autorem ponad 60 broszur o charterze religijno-moralnym, historycznym i literackim.W 1905 i 1915 roku z narażeniem życia ratował od pogromów ludność żydowską w Szarawce koło Płkirowa i w Ołyce na Wołyniu. Ratował również ludność rusińską. Jego działalność była doceniana.W 1916 roku przebywał w Petersburgu na leczeniu. Współpracował tam z Centralnym Komitetem Obywatelskim Królestwa Polskiego niosący pomoc uchodźcom z ziem zajętych przez wojska niemieckie. W tamtym okresie wydawał także „Biblioteczkę dla wygnańców”.Na początku 1917 roku powrócił do diecezji jako proboszcz parafii św. Barbary w Berdyczowie. Tu stanął na czele Polskiego Komitetu Wykonawczego. Jako proboszcz kolegiaty ołyckiej założył kilkanaście szkół Macierzy Polskiej.W maju 1919 roku grożono mu aresztowaniem i śmiercią, jednak ocalał dzięki pomocy miejscowej ludności. W czerwcu tego samego roku udał się do Warszawy na czele delegacji ludności polskiej, rusińskiej i czeskiej z Wołynia, w celu zapoznania władz państwowych z sytuacją na Kresach Południowo-Wschodnich oraz z prośbą o interwencję przeciwko niszczącej i morderczej działalności band bolszewickich. Delegacja złożyła w ambasadach Francji, Anglii i Stanów Zjednoczonych odpowiednie dokumenty ukazujące krwawe pogromy ludności żydowskiej. Spotkał się także Achillesem Rattim, z nuncjuszem apostolskim w Polsce, .W czerwcu 1920 roku został mianowany protonotariuszem apostolskim. W latach 1920-1921 odbył podróż do USA, gdzie w prasie polonijnej przeciwstawiał się prowadzonej przez niektóre środowiska żydowskie (lobby żydowskie w USA), zniesławiającej  Polaków o dokonywanie krwawych pogromów ludności żydowskiej na Kresach Południowo - Wschodnich. Po powrocie do Kraju w 1921 roku zostaje mianowany proboszczem w Kowlu. Tu założył pismo „Praca Katolicka”. W 1924 roku rozpoczął budowę kościoła-pomnika, dokończoną przez jego następcę ks. Mariana Tokarzewskiego. Posiadał tytuł kanonika–dziekana kapituły ołyckiej. Był wybitnym kaznodzieją i autorem rozprawy „Początek rzymsko-katolickiej diecezji łucko-żytomierskiej, obecnie łuckiej”. Zmarł nagle 10 sierpnia 1931 w Kowlu. Na pogrzeb przybyli prawie wszyscy miejscowi Żydzi.Literatura:Sznarbachowski, „Początek i dzieje Rzymsko-katolickiej Diecezji Łucko-Żytomierskiej obecnie Łuckiej w zarysie”. (BUW 4.16.12.9.)Księżopolski, „Nasi księża”, Wydał ks. D. Bączkowski, Pińsk, Drukarnia Diecezjalna 1938.Szalom i Kresy!”, Film Andrzeja Chiczewskiego (scenariusz i realizacja), Zdjęcia Andrzej Skoczylas, Kierownik produkcji Tamara Czyż-Kasperek. TVP2 S.A. 1997.   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

UKRAIŃSKIE, SOWIECKIE I NIEMIECKIE GWAŁTY NA POLKACH

$
0
0
Ilustracja: 
UKRAIŃSKIE, SOWIECKIE I NIEMIECKIE  GWAŁTY NA POLKACH. MY UKRAIŃCY, ROSJANIE I NIEMCY MAMY PRAWO DO WSZYSTKICH POLEK ! JEDNAKOWO WYUZDANA SWOŁOCZ.DAWAJ KOBIETO.Czyje metody gwałtów były okrutniejsze, Ukraińców, Rosjan. czy Niemców? Jedno jest pewne, że ta dzicz działała wspólnie i w porozumieniu. Przełożeni tych gwałcicieli nie reagowali, sami zapewne też pragnęli dołączyć do tych ludzkich bestii.Rosjanie boją się przyznać, że ofiarami Armii Czerwonej padło kilkadziesiąt tysięcy naszych Rodaczek. Dawno już nic tak nie rozwścieczyło Rosjan jak rzeźba studenta Akademii Sztuk Pięknych Jerzego Bohdana Szumczyka.Instalacja prezentuje sowieckiego sołdata gwałcącego ciężarną Polkę. Gwałciciel bolszewicki jedną ręką trzyma swoją ofiarę za włosy, a drugą wciska jej pistolet w usta.Szumczyk rzeźbę zatytułował “Dawaj kobieto” i ustawił nocą obok czolgu T-134 stojącego w gdańskiej Alei Zwycięzca. Natomiast po udostępnieniu rzeźby się zagotowało.”To przejaw chuligaństwa o charakterze otwarcie bluźnierczym” – zagrzmiał ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew. Według niego Szumczyk “znieważył pamięć ponad 600 tysięcy żołnierzy sowieckich poległych w walce o niepodległość Polski” z gwałtami polskich kobiet w tle. O sprawie z oburzeniem pisały sowieckie media. Deputowany Partii Jednej Rosji Franc Klincewicz zażądał przeprosin od polskiego Parlamentu.TRWOGA POLSKICH WŁADZ ANNO DOMINI 2013Trzęsący pludrami rządzący Polską Tusk et consortes zachowali się bojaźliwie. Pomnik został w ekspresowym tempie usunięty przy pomocy dźwigu, a sprawą zajęła się politycznie poprawna prokuratura. Rozważała ona czy młodego artystę oskarżyć o…sianie nienawiści na tle różnic narodowościowych. Głos zabrał rzecznik MSZ, nijaki i nijaki Marcin Wojciechowski pseudo Polak – “Przykro mi z powodu incydentu wokół pomnika żołnierzy radzieckich w Gdańsku”. Swoje oburzenie wykazał również prezydent Gdańska  – przestępca – Paweł Adamowicz. W ów “skandal” wmieszała się również HGW warszawska prezydent aferzystka.A praca artystyczna Bohdana Szumczyka wywołała oburzenie bolszewickie i przypomniała prawdę o gwałtach ukraińskich i bolszewickich na Polkach. I za to mu chwała!!! A więc powiedział prawdę o jednej z najbardziej ukrywanych zbrodni bolszewickich i ukraińskich, a także niemieckich ludobójców.Wbrew obiegowej opinii przemoc seksualna przez bolszewików stosowana była nie tylko wobec Polek. Ofiarą gwałtów padły Czeszki, Słowaczki, Węgierki, Litwinki, Łotyszki, Estonki czy Rumunki. A nawet kobiety sowieckie wywiezione na roboty do Rzeszy lub przetrzymywane w niemieckich obozach koncentracyjnych. Losu tego nie uniknęły również dziesiątki tysięcy Polek.To sprawa bardzo słabo znana nie tylko społeczeństwu, ale także historykom, co pachnie skandalem!Nie zachowało się za wiele źródeł. Polki na ogół niechętnie mówiły o dokonanych na nich gwałtach, uznając je za coś wstydliwego. Olbrzymia część podobnych incydentów nie została nigdzie zgłoszona. Pionierskie badania na ten temat przeprowadził dopiero w ostatnich latach historyk Marcin Zaremba. To, co ustalił, jest szokujące. W artykule opublikowanym w zbiorze IPN „W objęciach Wielkiego Brata. Sowieci w Polsce 1944–1993” oraz w książce „Wielka trwoga. Polska 1944–1947. Ludowa reakcja na kryzys” przytoczył on szereg wstrząsających relacji, które ukazują prawdziwe oblicze wkroczenia bolszewików do Polski.Pewna Polka z Gdańska pisała w liście: „Kobiety po 15 razy gwałcono, przestraszyłam się bardzo i poszłam z powrotem. Tej nocy zostałam zgwałcona, ta hańba odbyła się na oczach mojego ojca. Mnie zgwałcono 7 razy, to było straszne”.Gdy w pobliżu znajdowali się czerwonoarmiści żadna kobieta nie mogła czuć się bezpieczna. Polski, Niemki, Rosjanki, Rumunki czy Węgierki były ofiarami gwałtów dokonanych przez żołnierzy Armii Czerwonej. Pisaliśmy już o bestialskich gwałtach, jakich dopuszczali się sowieccy żołnierze na Niemkach w końcowej fazie drugiej wojny światowej. Ofiarami czerwonoarmistów padły jednak również tysiące kobiet innych narodowości. Polki nie były wyjątkiem.Polska znalazła się w innej sytuacji niż Niemcy, Rumunia czy Węgry, gdyż formalnie była sojusznikiem ZSRS. W takim przypadku zemsta nie wchodziła w grę. Pomimo to żołnierze sowieccy stwierdzili w czasie pewnego incydentu, że: „walczą trzeci rok o Polskę, więc mają prawo do wszystkich Polek”. Jak się okazało, nie było to podejście odosobnione.Niezwykle trudno jest określić skalę przemocy seksualnej czerwonoarmistów względem polskich kobiet. Brakuje przede wszystkim relacji ofiar bądź bezpośrednich świadków tych wydarzeń. Głównym źródłem informacji są raporty milicyjne, prywatne listy przechwycone przez cenzurę, czy poufna korespondencja urzędowa między różnymi organami nowej władzy.DIEWOCZKA, TY PRIMA SORT!Także Polki, obok Niemek, stały się w Prusach obiektem napaści seksualnej ze strony pijanych sołdatów. Antony Beevor przedstawił w książce „Berlin 1945. Upadek” taką oto sytuację:“Gdy alkohol rozgrzał żołnierską duszę i ciało, narodowość ofiar nie miała już najmniejszego znaczenia. Lew Kopielew opisał wydarzenie z Olsztyna, gdy usłyszał „straszny krzyk” i zobaczył dziewczynę „z długimi blond włosami w nieładzie, w podartej sukience”, która przerażająco krzyczała: „Jestem Polką! Jezus, Maria! Jestem Polką!”. Dziewczynę goniło dwóch pijanych czołgistów, a wszystko to rozgrywało się na oczach innych żołnierzy i oficerów”.Wydaje się, że do pierwszych gwałtów na terenie Polski doszło już w styczniu 1945 r. zaraz po zajęciu Krakowa. W Poznaniu były przypadki Polek podstępnie zwabionych przez czerwonoarmistów prośbami o pomoc w opatrywaniu rannych, a następnie brutalnie zgwałconych. Do podobnych zdarzeń dochodziło w Gdańsku, gdzie polskie kobiety pracujące w sowieckim garnizonie „po 15 razy gwałcono”.BESTIE W SOWIECKICH MUNDURACHTakie sytuacje powtarzały się praktycznie w całym kraju. Po wsiach i miasteczkach krążyły hordy pijanego żołdactwa i urządzały regularne obławy na kobiety. Dochodziło nawet do pacyfikacji całych wsi. Stało się tak w okolicach Łodzi, gdzie 3 lipca 1945 r. sowieccy żołnierze zaatakowali wsie Zalesie, Olechów, Feliksin i Hutę Szklaną, rabując domostwa i gwałcąc kobiety, co w efekcie doprowadziło do panicznej ucieczki wszystkich mieszkańców.CZERWONA ZARAZAJak naprawdę wyglądało wyzwolenie?Sowieci obiecywali wolność i bezpieczeństwo. Zdruzgotany brutalną okupacją niemiecką Naród witał ich z nadzieją i kwiatami.Zamiast wybawicieli nadeszli jednak bezwzględni zbrodniarze i złoczyńcy. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny w zetknięciu z czerwoną szarańczą. Żołdacy Stalina zamordowali dziesiątki tysięcy Polaków. Patriotów zaciągali do enkawudowskich katowni. Nawet małe dzieci zamykali za drutami obozów. Kobiety nie były dla nich ludźmi, ale wyłącznie łupem. Nie sposób zliczyć ile Polek padło ofiarą chorej żądzy czerwonoarmistów. Na pewno zbyt wiele.Do porwań dochodziło nawet w biały dzień w centrach miast. Szczególnie niebezpieczne były okolice dworców kolejowych. Zdarzały się również napady na pociągi. Polska nauczycielka pisała:“W dniu 8 stycznia 1946 r. o godz. 1-ej w czasie powrotu mego z ferii świątecznych z Radomia do Szprotawy, między Legnicą a Szprotawą do wagonu, w którym jechałam, jak również do innych wagonów wkroczyły masy bolszewików, zaczęli torturować i bić mężczyzn, rabować walizki i gwałcić kobiety, z których ani jedna nie uszła tej hańby i gwałtu.Wkraczający do Polski czerwonoarmiści szybko pokazali, że dla kobiet stanowią nawet większe zagrożenie niż żołnierze Wehrmachtu.Nawet kilkuletnie dziewczynki stały się obiektem przemocy seksualnej. Jakże wymowny jest ten raport milicyjny z czerwca 1945 r:“W nocy 25 VI br. o godz. 2-ej do mieszkania K. Wincentego w pow. krakowskim wtargnęło dwóch żołnierzy sowieckich, którzy dopuścili się gwałtu na 4-letniej dziewczynce, a potem zrabowali garderobę”.ZBRODNIE NA MAZURACHOd lutego 1945 r. na tzw. „ziemiach odzyskanych” na Mazurach i Pomorzu zaczęły się instalować zręby polskiej administracji. Stopniowo rozpoczął się również napływ osadników, zajmujących gospodarstwa opuszczone przez Niemców.Polacy szybko stali się obiektem agresji ze strony żołnierzy wciąż licznie tu stacjonujących jednostek armii sowieckiej. W ówczesnym Okręgu Mazurskim, starosta powiatowy w Szczytnie, Walter Późny, raportował w sierpniu 1945 r:“Ze strony polskiej napływają stale skargi o kradzieżach, rabunkach i gwałtach dokonywanych przez znajdujące się w powiecie oddziały wojskowe. Zdarzały się ostatnio wypadki, że osadnicy broniąc swego mienia zostali zastrzeleni, oraz że w obecności rodziców wojskowi gwałcili ich córki”Do podobnych wypadków dochodziło we wszystkich powiatach Warmii i Mazur. Doprowadziło to do masowego odpływu polskiej ludności, dopiero co zasiedlającej te ziemie. Starosta reszelski Stanisław Watras we wrześniu 1945 r. alarmował:“Wobec braku należytej ochrony i gwałtownego pogorszenia się stosunków bezpieczeństwa, a więc masowych wypadków grabieży, rabunków i gwałcenia kobiet przez żołnierzy sowieckich, ludność osadnicza masowo opuszcza gospodarstwa wiejskie i powraca do centrum kraju. W niektórych okręgach ucieczka ta objęła do 60% osadników”.W styczniu 1946 r. Sowieci uprowadzili pracownicę “Kolumny Przeciw Epidemiologicznej” w Bartoszycach, która została obrabowana z pieniędzy i ubrania, pobita, oraz zgwałcona przez około 30 żołnierzy. W tym samym czasie, w pod olsztyńskiej wsi Likusy czerwonoarmiści pobili i zgwałcili 73-letnią staruszkę.Nigdy chyba nie dowiemy się, ile polskich kobiet padło ofiarą sowieckich żołnierzy. W odniesieniu do Czechosłowacji przyjmuje się, że zgwałconych zostało 10–20 tys. kobiet. W Polsce, przez którą przebiegała główna oś natarcia sowieckich armii na Berlin, musiało ich być znacznie więcej.Tuż po wojnie, w latach 1945–1947, zaobserwowano gwałtowny wzrost zachorowań na choroby weneryczne, który przybrał rozmiary prawdziwej pandemii. Roczna liczba nowych zakażeń kiłą wynosiła ok. 100 tys., a na rzeżączkę 150 tys. Ile z nich było efektem gwałtu, nie wiadomo.W czasach komunizmu był to temat tabu i władzom zwyczajnie nie zależało na przeprowadzeniu jakichkolwiek wiarygodnych badań w tej kwestii. Wydaje się, że również po 1989 r. zagadnienie to nie funkcjonuje dostatecznie w świadomości społecznej, a oprawców sowieckich w dalszym ciągu nazywa się wyzwolicielamiŻOŁNIERZE WEHRMACHTU GWAŁCILI POLKINiemcy bezkarnie gwałcili Polki. Ofiary trafiały do obozów, zmuszano je do prostytucjiW czasie okupacji Polki nie mogły czuć się bezpiecznie. Niemieccy gwałciciele zazwyczaj pozostawali bezkarni. Polskie ofiary gwałtów trafiały do obozów lub zmuszano je do prostytucji. – Szczególnie groźne były Einsatzgruppen, czyli specjalne grupy operacyjne, które na zapleczu frontu mordowały lub wtrącały do więzień Żydów i prawdziwych lub domniemanych polskich wrogów politycznych III Rzeszy. Gdy ich członkowie dopuszczali się przemocy seksualnej wobec Polek i Żydówek, ich przełożeni przymykali na to oko. Einsatzgruppen miały odgórne przyzwolenie na stosowanie różnych rodzajów przemocy i przemoc seksualna była tolerowana – mówi niemiecka historyk Maren Röger.Historycy szacują, że żołnierze Armii Czerwonej zgwałcili w Niemczech około 2 mln kobiet. Temat gwałtów, których dopuścili się czerwonoarmiści na Niemkach, jest dobrze opracowany. Powstały nawet filmy fabularne, które o nich opowiadają. Tymczasem o gwałtach dokonywanych przez Niemców na Polkach wciąż wiadomo bardzo niewiele. Podobnie jak opinia publiczna do dzisiaj nic nie wie, albo niewiele o istnieniu niemieckiego  obozu koncentracyjnego dla nieletnich Polaków i Polek w wieku od 2 – 16 lat w  getcie w Łodzi (Litzmanstadt ghetto).W Niemczech bardzo długo utrzymywało się silne przekonanie, że żołnierze Wehrmachtu nie dopuszczali się w okupowanych krajach przemocy wobec kobiet ani zbrodni w ogóle. Mimo, że historycy już wcześniej rozprawili się z mitem “czystego Wehrmachtu”, dopiero od niedawna wzięli na warsztat zbrodnie na tle seksualnym. Badania są jednak utrudnione ze względu na źródła, którymi dysponujemy, a prowadzenie wywiadów z ofiarami przemocy seksualnej jest równoznaczne z rozdrapywaniem starych ran i wyciąganiem informacji, o których kobiety chciałyby zapomnieć.Czy skala przemocy seksualnej czerwonoarmistów w Niemczech i niemieckich sił okupacyjnych w Polsce jest porównywalna?Przede wszystkim trzeba podkreślić, że liczba 2 mln zgwałconych Niemek jest przedmiotem ożywionej dyskusji. Oszacowano ją na podstawie liczby aborcji przeprowadzonych po zakończeniu wojny. Są to szacunki bardzo nieprecyzyjne i te 2 mln należy raczej traktować jako ocenę rzędu wielkości, niż dokładną liczbę zgwałconych kobiet. Bardzo trudno oszacować dziś, ile kobiet zostało zgwałconych przez niemieckich żołnierzy i przedstawicieli okupacyjnej administracji w okupowanej Polsce, ale skala przemocy seksualnej była na pewno mniejsza niż w Niemczech pod koniec wojny.W 1939 r. Polskę najechało 1,5 mln niemieckich żołnierzy, więc siłą rzeczy nie mogli oni dopuścić się aż tylu gwałtów. Poza tym, choć Niemcy od samego początku wojny zaczęli popełniać w Polsce zbrodnie skierowane przeciwko ludności cywilnej, były to zbrodnie prowadzone planowo. Tymczasem przyzwolenia na gwałty wśród niemieckich dowódców nie było, a dyscyplina w Wehrmachcie była znacznie większa niż wśród czerwonoarmistów. Nie znaczy to oczywiście, że nie dochodziło do gwałtów. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że w czasie wojny polsko-niemieckiej i na początku okupacji mieliśmy do czynienia ze znacznie zwiększoną skalą niemieckiej  przemocy seksualnej.We wrześniu 1939 r. nikt w Polsce nie przypuszczał, że niemiecka okupacja będzie aż tak brutalna, a niemieccy żołnierze nie mieli jeszcze fatalnej reputacji, którą wyrobili sobie później. Jednak polskie i żydowskie kobiety były narażone na niebezpieczeństwo.Szczególnie groźne były dla nich Einsatzgruppen, czyli specjalne grupy operacyjne, które na zapleczu frontu mordowały lub wtrącały do więzień Żydów i prawdziwych lub domniemanych polskich wrogów politycznych III Rzeszy Niemieckiej.Gdy ich członkowie dopuszczali się przemocy seksualnej wobec Polek i Żydówek, ich przełożeni przymykali na to oko. Einsatzgruppen miały odgórne przyzwolenie na stosowanie różnych rodzajów przemocy i przemoc seksualna była tolerowana.Rasizm miał duże znaczenie. Zakaz nawiązywania romansów z Polkami i Żydówkami miał podłoże rasistowskie. Zakaz gwałcenia kobiet miał natomiast na celu utrzymanie dyscypliny. W niektórych dokumentach wojskowych można się natknąć również na inne wytłumaczenie, które z perspektywy późniejszych realiów okupacyjnych wydaje się kuriozalne. Mianowicie dowódcy niemieckich oddziałów obawiali się, że przemoc seksualna ze strony żołnierzy spowoduje spadek zaufania polskiej ludności cywilnej do niemieckich władz okupacyjnych.Wielu badaczy konfliktów zbrojnych uważa, że przyzwolenie na przemoc jest często jednym z narzędzi prowadzenia wojny, które ma dodatkowo sterroryzować i upokorzyć podbite społeczeństwo.W przypadku niemieckiej okupacji w Polsce tak nie było. Cywili terroryzowano, ale innymi metodami.Czy Polka zgwałcona przez niemieckiego żołnierza miała jakiekolwiek szanse na dojście sprawiedliwości? I czy była szansa, że gwałciciel poniesie karę?W czasie wojny niemiecko-polskiej i na początku okupacji panował chaos, w którym mało kto zaprzątał sobie takimi sprawami głowę. Później jednak zdarzało się, że niemieccy żołnierze i przedstawiciele władz okupacyjnych byli skazywani za gwałty na Polkach. Takich spraw było jednak bardzo mało. Niemcy popełniali w Polsce brutalne zbrodnie i mało któremu Polakowi przychodziło do głowy, żeby zgłaszać je na policję. Dotyczyło to również gwałtów. Polscy lekarze często nie chcieli przeprowadzać obdukcji, bo bali się, że jeśli zostaną one użyte jako dowód w sądzie, to będzie im grozić niebezpieczeństwo. Stąd wynikają trudności z oszacowaniem skali przemocy seksualnej w okupowanej Polsce. Zachowały się akta procesowe, ale wiemy, że do sądów trafiał znikomy odsetek takich przypadków.Jakie wyroki zapadały w sprawach o gwałt, gdy trafiały one do sądu?Bardzo różne. Czasem sądy uniewinniały oskarżonych, jako powód podając to, że w czasie popełniania gwałtu byli oni pijani i nie mogli odpowiadać za własne czyny. Natknęłam się na uzasadnienie wyroku w sprawie o gwałt, w którym sędzia pisał, że oskarżony przebywa w Generalnym Gubernatorstwie od niedawna i że w związku z tym nie wiedział, jaki wpływ wywrze na niego wódka. Dostał bardzo łagodny wyrok. Czasem jednak gwałcicieli skazywano na więzienie albo zsyłano ich do obozów koncentracyjnych. Zdarzało się, że sądy orzekały karę śmierci. Dotyczyło to spraw o gwałty, które były demonstracjami przemocy.Chodzi o gwałty dokonane przy przypadkowych świadkach. Zdarzało się, że niemieccy urzędnicy, żołnierze albo członkowie jakichś innych formacji, wracając na przykład z jakiegoś zakrapianego przyjęcia, gwałcili kobiety na ulicy. Świadkowie bali się oczywiście zareagować. Za tego typu przestępstwa sądy wymierzały karę śmierci. Wielu urzędników niemieckich władz okupacyjnych obawiało się, że jeśli kary za takie przestępstwa nie będą surowe, to zostanie to wykorzystane przez propagandę aliantów.Przecież w tym samym czasie Niemcy dokonywali mnóstwa innych masowych zbrodni skierowanych przeciwko polskim cywilom, trwał Holokaust żydowski i polski.Tak, te wytłumaczenia wydają się dziś zupełnie niezrozumiałe. Dlaczego wyroki były tak zróżnicowane?Obecnie często przyjmuje się, że niemiecka władza okupacyjna była jednolita i konsekwentna, bo funkcjonowała niczym perfekcyjnie skonstruowana, zbrodnicza machina. Tak nie było. Trwał konflikt między Einsatzgruppen, a niektórymi dowódcami Wehrmachtu, którzy protestowali przeciwko ich zbrodniczej działalności.Jednak duża część tych paradoksów wynikała po prostu z tego, że wśród 1,5-milionowej armii, która najechała na Polskę, i wśród dziesiątek tysięcy niemieckich urzędników byli bardzo różni ludzie. Pochodzili z przeróżnych środowisk, byli bardziej lub mniej religijni, bardziej lub mniej praworządni. Niemiecka administracja jako całość była odpowiedzialna za brutalne zbrodnie i masowe mordy, ale konkretni ludzie często starali się postępować zgodnie z własnymi przekonaniami. Wielu z nich poczuło, że ma władzę nad innymi ludźmi, i w pełni to wykorzystywali, inni byli zagorzałymi nazistami i postępowali w myśl zbrodniczej ideologii. Zdarzali się jednak i tacy, którzy kierowali się tradycyjnym kodeksem moralnym. Dotyczyło to również sędziów. Stąd brały się tak duże różnice w karach zasądzanych za akty przemocy seksualnej i dziwaczne z dzisiejszej perspektywy uzasadnienia niektórych działań.Skoro zgwałcone Polki bały się iść na policję, to jak w ogóle dochodziło do procesów?Na ogół zawiadomienie składały osoby trzecie, inni Niemcy, którzy usłyszeli gdzieś o gwałcie, albo tłumacze, którzy dla nich pracowali.Był jeszcze jeden wybuch przemocy na tle seksualnym. W czasie Powstania Warszawskiego Niemcy i żołnierze z jednostek kolaboracyjnych dopuszczali się w Warszawie masowych gwałtów. Jeśli natomiast chodzi o rok 1939, to powód był prozaiczny. Gdy zakończyły się działania zbrojne, z kraju wyjechała większość niemieckich żołnierzy. Jednak w pierwszym okresie okupacji częstsza była nie tylko przemoc seksualna, ale także dobrowolne kontakty seksualne między Niemcami a Polkami. Kobiety dość często wchodziły w przelotne związki z niemieckimi żołnierzami. Ze wspomnień z tego okresu wynika, że zarówno Niemcy, jak i Polki traktowali to jak coś w rodzaju przygody.To prawda, ale na początku wojny nie była ona jeszcze aż tak silna jak później, gdy zaczęły się rozchodzić informacje o niemieckich zbrodniach. W bardzo wielu niemieckich raportach wojskowych z kampanii wrześniowej i pierwszego okresu okupacji oraz w późniejszych meldunkach polskiego podziemia przestrzegano przed fraternizacją oraz apelowano o trzymanie dystansu. Sam fakt, że obydwie strony zwracały na to tak dużą uwagę, świadczy o tym, że zjawisko było dość powszechne. Potwierdzają to wspomnienia z tamtego okresu.Większość Polek, które były skłonne do wdawania się w romanse z Niemcami, szybko zmieniła nastawienie, gdy rozpoczęła się brutalna okupacja. Znacznie wzrosła również niechęć polskiego społeczeństwa, które stanowczo potępiało i piętnowało kobiety zadające się z Niemcami. Mówi o tym nawet jedna ze zwrotek znanej okupacyjnej piosenki “Siekiera, motyka, bimber, szklanka”: “Idzie sobie panna/Ze szwabem pod rękę/Bardzo z tego dumna/Z getta ma sukienkę/Za taką córeczkę/Jak ci nie wstyd ojcze?/Nie wstyd, bo jak córka/Stałeś się folksdojczem”. Większość Polaków uważała, że kobiety wiążące się Niemcami są po prostu zdrajczyniami albo prostytutkami.Związki Niemców z Polkami w czasie okupacji były bardzo specyficzne. Na ogół nie były to ani przypadki prostytucji, ani romantycznej miłości. Zazwyczaj był to po prostu swoisty układ. W okupowanej Polsce panowała nędza. Wielu mężczyzn zginęło, siedziało w obozach jenieckich i koncentracyjnych albo zostało wysłanych na przymusowe roboty do Niemiec. Kobiety zostawały bez środków do życia, często z dziećmi na utrzymaniu. Niemcy tymczasem mieli władzę. Mogli zapewnić im pieniądze, jedzenie i ubrania, które, tak jak sukienka w okupacyjnej piosence, często były własnością zamordowanych Żydów. Mogli też szantażować je groźbą utraty pracy. Dlatego przy piętnowaniu Polek, które decydowały się na nawiązanie relacji z Niemcami, trzeba być bardzo ostrożnym.Znowu bardzo trudno o jakiekolwiek szacunki. Jednak skala zjawiska z pewnością była duża. Stałe, ale oczywiście nieformalne związki Niemców z Polkami czy Rosjankami były tak częste, że wśród urzędników Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy dorobiły się nawet specjalnego określenia “Ostehe”, czyli “wschodnie małżeństwo”. Wśród Niemców w Polsce takie “wschodnie małżeństwa” były na porządku dziennym.Nie znaczy to oczywiście, że Niemcy wyrzekali się swoich rasistowskich poglądów. Po prostu chcieli sobie wygodnie urządzić życie w okupowanym kraju.JAK NA TO REAGOWAŁO POLSKIE PODZIEMIE?Reakcje nie tylko podziemia, ile całego społeczeństwa były ostre. W mniejszych miejscowościach drukowano imienne listy kobiet zadających się z Niemcami. Zdarzało się golenie głów. Niekiedy podziemne sądy orzekały karę śmierci, ale działo się to tylko wówczas, gdy Polka nie tylko wiązała się z Niemcem, ale także kolaborowała, wydając okupantom Polaków lub Żydów.Skoro tego typu relacje polsko-niemieckie były dość powszechne, to czy oznacza to, że niemiecki zakaz nawiązywania kontaktów seksualnych z Polkami był martwy?Większość tych związków była tajemnicą poliszynela, ale przepis nie był całkiem martwy. Czasem wszczynano w tych sprawach dochodzenia, które często były wynikiem donosu. To był dobry sposób na pozbycie się wrogów i konkurentów.Jeśli dochodziło do procesów, to sądy na ogół karnie wysyłały Niemców na front. Dużo gorszy los spotykał jednak Polki. Najłagodniejszą karą było wyrzucenie z pracy. Często zsyłano je jednak do obozów koncentracyjnych. Najstraszniejszą karą była przymusowa prostytucja.NIEMIECKIE SĄDY SKAZYWAŁY POLKI NA PRZYMUSOWĄ PROSTYTUCJĘ. CO SIĘ DZIAŁO Z DZIEĆMI NIEMCÓW I POLEK.Znamy takie przypadki z Kraju Warty. Jego niemiecki namiestnik Arthur Greiser wydał rozporządzenie, w myśl którego Polki skazane za nawiązanie relacji z Niemcami musiały pracować w domach publicznych dla niemieckich żołnierzy.W innych krajach często się zdarzało, że dzieci z takich związków spotykały się z aktami agresji. W Polsce jednak raczej się to nie zdarzało, być może dlatego, że w powojennym chaosie bardzo wiele kobiet zmieniło miejsce zamieszkania. Nikomu nie opowiadały o swojej przeszłości. To bardzo bolesne sprawy. Znam przypadki ludzi z takich związków, którzy do dziś ukrywają przed otoczeniem to, że ich ojcowie byli Niemcami. UKRAIŃSKIE GWAŁTY NA POLKACH TEMAT ZAKAZANY We wrześniu 2009 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ  przyjęła rezolucję, która stwierdziła, że gwałt może być ścigany jako zbrodnia wojenna, a nawet jako czyn mieszczący się w definicji ludobójstwa. Od tego czasu w polskich mediach pojawiło się kilka publikacji dotyczących gwałtów dokonanych przez Niemców na Polkach, oraz kilkanaście publikacji dotyczących gwałtów dokonanych przez Sowietów na Niemkach, Polkach i Węgierkach.W artykule „Rosjanie, gwałty kobiet i milczenie salonu” (www.niezależna.pl20.10.2013) napisano:„Sowieci gwałcili kilkuletnie dziewczynki i siedemdziesięcioparoletnie babcie. Być może była to forma nagrody (!) dla fatalnie odżywionego żołnierza, ale też może i metoda zastraszenia miejscowej społeczności. Brytyjscy historycy podają konkretne dane:100 tysięcy zgwałconych Polek, 2 miliony zgwałconych Niemek”.Fruzsina Skrabski w rozmowie z Piotrem Włoczykiem („Sowieckie gwałty na Węgierkach”, w: Historia „Do Rzeczy” z marca 2014) oceniła, że ofiarami gwałtów mogło być nawet 800 tysięcy Węgierek.Do tej pory nikt jednak nie podniósł tematu gwałtów dokonanych przez Ukraińców na Polkach w latach 1939 – 1948. A były one masowe, przerażające w swoim okrucieństwie i kończyły się niemal w każdym przypadku śmiercią ofiary.Często torturowane i gwałcone były wszystkie kobiety polskie w napadniętym domu, zarówno 6-letnie wnuczki, ich matki jak i ponad 60-letnie babcie. Podczas napadu na wieś były to gwałty publiczne, dokonywane w miejscu, w którym ofiarę dopadnięto. Towarzyszyło im barbarzyńskie okaleczanie ofiar.Już  12 września  1939 roku we wsi Smerdyń pow. Łuck, uzbrojona grupa Ukraińców w pobliskim lesie dokonała zbiorowego gwałtu na 9 kobietach w wieku 20 – 35 lat oraz 2 dziewczynkach w wieku 11 – 13 lat, a następnie je zamordowała  (poza nimi zamordowali wówczas małżeństwo staruszków w wieku po ok. 80 lat, 5 chłopców w wieku 10 – 14 lat oraz 4 dzieci w wielu przedszkolnym  (Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko “Ludobókstwo”…, s. 654).17 września w lasach Nadleśnictwa Karpiłówka pow. Sarny banda chłopów ukraińskich napadła na gajówkę: postrzelili gajowego Józefa Kałamarza, przywiązali do ławy i przerżnęli w poprzek brzucha; jego żonę Otylię zawlekli do stodoły, gdzie ją zbiorowo zgwałcili i zamordowali; podpalili gajówkę i w ogień wrzucili ich trójkę małych dzieci (j.w.Siemaszko…, s. 809).Nocą z 18 na 19 września we wsi Szumlany pow. Podhajce: „W liście wysłanym 17 grudnia 1941 r. przez polskiego rządcę z dworu w Szumlanach Jana Serafina do Polskiego Komitetu Pomocy w Brzeżanach, pisał on:„We wrześniu 1939 r. Ukraińcy zamordowali w Sławentynie miejscową nauczycielkę p. Zdebową, z domu Małaczyńską.Mordowali ją w sposób wyrafinowany. Egzekucja trwała w mieszkaniu nauczycielki od zmroku do świtu. Powodem mordu był fakt, że Zdebowa była Polką”   („Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943 – 1944”, wstęp i opracowanie L. Kulińska i A. Roliński, Kraków 2003, s. 12 – 14).Kilku Ukraińców  przez całą noc morduje „w sposób wyrafinowany” bezbronną kobietę,  polską nauczycielkę. Trudno przypuszczać, aby ten „wyrafinowany sposób” nie składał się głównie ze zbiorowego gwałcenia ofiary.Są setki relacji świadków, którzy w przypadkach torturowanych i zabijanych polskich dziewcząt używają sformułowań typu:„zamordowana po okrutnych torturach”, „zamęczona na śmierć”. Zwłoki dziewcząt i kobiet były często tak zmasakrowane,  że tylko można było domyślać się, iż wcześniej były gwałcone”.Zbrodniarze ukraińscy najczęściej, zanim uśmiercili ofiarę, stosowali wobec niej kilku wymyślnych sposobów tortur. Świadkowie często pomijali masowość dokonywanych gwałtów na dziewczętach i kobietach, ze względu na cześć ofiar. Nie jest tak łatwo ujawniać, że matka, żona, siostra czy córka były w potworny sposób zbiorowo gwałcone przed zamordowaniem.Bezkarność, przyzwolenie, a nawet wręcz zachęta, pozwalały wyzwalać każdą formę zboczenia, w tym pedofilię. Trudno jest chociażby stwierdzić, czy dzieci nasadzone na kołki w płocie były wcześniej gwałcone.Franciszek Sikorski w książce „Lwa zielona” na s. 123 wspomina: „/…/  czterdziestego drugiego roku /…/ zobaczyłem w Kadłubiskach pomordowanych Polaków w jeszcze bardziej bestialski sposób /…/, na przykład, kobiecie w ciąży rozpruto brzuch i nie narodzone jeszcze bliźniaki ułożono jedno przy jednej piersi matki, drugie – przy drugiej; siedmioletniej dziewczynce wepchnięto do pochwy odwrotną stroną sosnową szyszkę”.Rzeź wsi Parośla pow. Sarny z 9 lutego 1943 r. uznana została przez historyków za początek ludobójczego szlaku OUN-UPA. Zbrodnia w Parośli  – zbrodnia dokonana przez sotnię Ukraińskiej Powstańczej Armii pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka “Dowbeszki-Korobki” (według Władysława Filara dowodził Korziuk Fedir ps. Kora w dniu 9 lutego 1943 na ludności polskiej we wsi Parośla w gminie Antonówka, w powiecie sarneńskim województwa wołyńskiego. Liczba ofiar szacowana jest w granicach od 149 do 173 zamordowanych Polaków.Antoni Przybysz w książce „Wspomnienia z umęczonego Wołynia” na s. 62 pisze: „W południe Ukraińcy przyprowadzili do domu Bronisława Stągowskiego z sąsiednich domów kilka panienek i młodych mężatek i urządzili zabawę.Jeden z bandytów grał na harmonii, a pozostali – trzydziestu mężczyzn tańczyli na zmianę z tymi kobietami. Wszyscy byli pijani i wobec panienek i mężatek zachowywali się brutalnie i wyrażali się wulgarnie. O godzinie czternastej wyprowadzili z domu starszych ludzi i dokonali zbiorowego gwałtu na kobietach.Kobietom opierającym się przykładali noże do gardeł, względnie lufy karabinów lub naganów do głów i w ten sposób zmuszali je do uległości”.Od 1943 roku coraz częściej ofiarą  padały uprowadzane z domów młode dziewczęta, z  których większość zaginęła bez śladu.  Ciała tych odnalezionych były zmasakrowane, zwykle miały obcięte piersi, wyłupane oczy i rozprute brzuchy od narządów rodnych aż po szyję.25  lutego 1943 roku we wsi Skurcze pow. Łuck upowcy zamordowali 25-letnią Zofię Szpaczek. W lutym 1943 roku we wsi Białokrynica pow. Krzemieniec 23-letnią Polkę Annę Monastyrską, 13 marca w osadzie Chrobrów pow. Łuck 23-letnią Janinę Hetmańczuk.Polskie dziewczęta były mordowane m.in.  w kol. Grobelki pow. Łuck, w kol. Gruszwica pow. Łuck, w osadzie wojskowej Hallerówka pow. Równe, w kol. Lubomirka Stara pow. Równe (lat 20 – 25, zamordowana przez Ukraińców z Kamiennej Góry), w kol. Łamane pow. Łuck, w kol. Kopytów pow. Równe.16 marca 1943 roku we wsi Rudniki pow. Łuck zamordowany został leśniczy z 19-letnią córką, w majątku Charłupy 18-letnia dziewczyna została zgwałcona.Od marca 1943 r. z powierzchni ziemi zaczęły znikać całe polskie wioski, których ludność zostawała wymordowana, dobytek  rozgrabiony zarówno przez banderowców, jak i okoliczną ludność ukraińską, która najczęściej brała udział w zbrodni.Po relacjach cudem ocalałych świadków można tylko domyślać się niebywałej tragedii, dramatu torturowanych rodzin i ogromu cierpienia ofiar. Istotą tego ludobójstwa było okrucieństwo sprawców i ból bestialsko torturowanych ofiar.Podczas wyrzynania polskiej ludności prawie w każdej miejscowości zarówno na Wołyniu jak i w Małopolsce Wschodniej dochodziło do zbiorowych gwałtów na dziewczynkach i kobietach polskich, niezależnie od wieku.Zbrodni dokonywali zarówno „partyzanci ukraińscy” z UPA i Służby Bezpieki OUN, jak też ukraińscy chłopi z tej samej wsi i wiosek sąsiednich. Na ponad dwieście tysięcy zamordowanych mamy  około dwudziestu tysięcy dokładnych  relacji opisujących sposoby torturowania i uśmiercania ofiary z podaniem jej nazwiska.Do tych wspomnień często nie chcą wracać ci, którym udało się przeżyć. Jest to wciąż dla nich ogromnym traumatycznym przeżyciem. Trudno zresztą relacjonować oglądane z ukrycia i przy pełnej bezradności okaleczanie, gwałcenie i uśmiercanie swojej matki, żony, siostry  czy córki. Jest to zrozumiałe, ale daje przewagę mordercom oraz ich poplecznikom, którzy chcą zrobić z kata ofiarę a z sadystycznych zbrodniarzy bohaterów narodowych.22 kwietnia 1943 r. (Wielki Czwartek) we wsi Dźwinogród pow. Borszczów banderowcy uprowadzili do młyna 3-osobową rodzinę polską Sypnickich.„Tam na oczach rodziców oprawcy zgwałcili ich 17-letnią córkę Janinę, a następnie całą trójkę zamordowali” (Komański…, s. 35). “W Wielki Piątek 23 kwietnia. w kol. Augustów pow. Horochów zarąbali siekierami rodzinę młynarza liczącą 10 osób.Zginęli: 55-letni Jan Romanowski, jego 18-letni syn Aleksander, 16-letnia córka Leokadia, 13-letnia córka Aleksandra, 10-letnia córka Krystyna, 8-letnia córka Jadwiga, zamężna 30-letnia córka Anna Dziadura i jej 3-letnia córka Ewa, 80-letnia Anna Romanowska (matka Jana) oraz 17-letnia kuzynka Feliksa Kicuń; „córki młynarza przed zamordowaniem były zgwałcone”.Żona młynarza, z pochodzenia Niemka, z ukrycia obserwowała rzeź całej rodziny i rozpoznała 2 zabójców, a po spaleniu młyna uciekła do Włodzimierza Wołyńskiego (Siemaszko j.w.…, s. 149).W kwietniu 1943 r. pomiędzy wsią Podłużne a osadą Janowa Dolina pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali 10-letniego Tadeusza Gołębiowskiego, którego udusili drutem oraz 18-letnią Zofię Bartosiewicz, którą zgwałcili i obcięli jej piersi (Siemaszko j.w.…, s. 322).Na drodze do Łucka zamordowali 48-letniego inż. Władysława Krzanowskiego z 26-letnią córką Janiną Krzanowską, nauczycielką, którą przed śmiercią zgwałcili; ciała ofiar wrzucili do studni.W kolonii Teresin pow. Włodzimierz Wołyński w marcu lub kwietniu 1943 r.: „Ukraińcy weszli do domu Brzezickich i na oczach Jana zgwałcili jego żonę!Potem ich powiązali i zabrali ze sobą na wóz. W tym samym czasie, Ukraińcy z tej samej grupy, zabrali także ze sobą Antoniego Bojko oraz jego żonę Jadwigę. Od tej chwili, wszelki słuch po nich zaginął, jestem prawie pewien, że zostali wtedy nieludzko zamordowani. /…/Tymczasem niedługo później Ukraińcy z Lasu Świnarzyńskiego, znów przyjechali do naszej wsi i tym razem zajechali na podwórko rodziny Kukułka. Gospodarz miał na imię chyba Stanisław lat około 45, który miał żonę lat około 42 oraz jednego syna Antoniego lat około 18 i jedną córkę, chyba miała na imię Zosia, lat około 23.Po odjeździe banderowców, po naszej kolonii rozpoczęto sobie opowiadać, co stało się z rodziną Kukułków. Ludzie mówili tak:„Banderowcy weszli do domu rodziny Kukułka, zgwałcili Zosię, a potem wszystkich zabrali ze sobą do lasu. Od tej pory wszelki słuch po nich zaginął. Pewnie ich w lesie bandziory pomordowali.”  (Eugeniusz Świstowski; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl wspomnienia spisane przez Sławomira Rocha).„Około 12 V 1943 r. sotnia bulbowców otoczyła zamieszkaną przez Polaków kolonię Wielka Hłusza, leżącą około 25 km na północ od Kamienia Koszyrskiego.Mieszkańców, w liczbie 15 osób dorosłych i kilkoro dzieci, zgromadzono w zabudowaniach Pileckiego i Łukaszewicza, po czym w obecności sterroryzowanych mężczyzn zgwałcono wszystkie niewiasty, a następnie wszystkim nie wyłączając dzieci, wyłupano oczy, obcięto języki, kobietom piersi, a mężczyznom genitalia, po czym zabudowania wraz ze znajdującymi się w środku okaleczonymi spalono” (Janusz Niewolański: „W poszukiwaniu zagubionych  „Żurawi Ibykusa”; w: Kresowy Serwis Informacyjny nr 7 / 2013). Nocą z 14 na 15 maja we wsi Kundziwoda pow. Dubno upowcy oraz Ukraińcy z sąsiednich wsi obrabowali i spalili  większość polskich zagród oraz zamordowali co najmniej 15 Polaków, w tym 60-letnią wdowę Samoszyńską i jej dwie córki lat 21 i 22 po wielokrotnym zgwałceniu (Siemaszko j.w.…, s. 56).W maju 1943 r. w kol. Stryłki pow. Równe upowcy w nocy dokonali rzezi ludności polskiej. „Ofiary były mordowane w bestialski sposób: mężczyźni mieli odcięte genitalia, kobietom powpychano między wnętrzności butelki i kamienie, odcinano palce, języki, nosy, wbijano kołki w szyje i głowy” (Siemaszko j.w…., s. 726).2 czerwca we wsi Hurby pow. Zdołbunów upowcy oraz chłopi ukraińscy z sąsiednich wsi otoczyli wieś i ze szczególnym okrucieństwem dokonali rzezi około 250 Polaków.„Na 3 dzień (5 czerwca 1943 r.) po dokonaniu morderstwa przez Ukraińców byłem w tej wsi. /…/  Doszliśmy na miejsce: widok okropny, wieś częściowo spalona, bardzo dużo pomordowanych w najokropniejszy sposób, kobiety w pozycjach, które wskazywały, że gwałcono je przed zamordowaniem./…/  Nie wszystko widziałem – wieś była rozległa, nie udało się wszystkich przykryć ziemią, brak było łopat, wszystko zrabowane”  (Jan Filarowski; w: Siemaszko.j.w….., s. 1243).18 czerwca we wsi Jarosławicze pow. Dubno wymordowali co najmniej 52 Polaków. M.in.: 18-letnią Stasię Jachimek „ukraińscy powstańcy” kilkakrotnie zgwałcili, przywiązali nagą sznurem za nogi do belki i zanurzyli głową w dół w studni.18-letnią Lusię i 30-letnią Jadwigę Przewłockie przed śmiercią brutalnie wielokrotnie gwałcili na oczach kilku osób (w tym rodziców) czekających na śmierć  (Siemaszko.j.w…, s. 65; oraz Mieczysław Jankowski:” Zapomnieć nie mogę”; w: „Świadkowie mówią”, s. 10).20 czerwca w kol. Dąbrowa pow. Łuck  zamordowali Anielę Rudnicką  z 3 dzieci oraz 17-letnią Wandę Stępień po dokonaniu zbiorowego gwałtu (Siemaszko j.w.…, s. 568).W osadzie Szklińskie Budki pow. Łuck zakłuli nożami 40-letniego Wacława Podobińskiego, jego 38-letnią ciężarną żonę Zofię oraz uprowadzili ich 17-letnią córkę Alicję, po której ślad zaginął.23 czerwca w kol. Andrzejówka pow. Łuck Ukraińcy z kolonii Krasny Sad zamordowali 10 Polaków, w tym 23-letnią Jadwigę Chmielewską, którą uprowadzili do lasu i tam przed śmiercią zgwałcili.29 czerwca w kol. Fundum pow. Włodzimierz Wołyński upowcy poszukiwali młodych Polek. Postrzelili Feliksa Bulikowskiego i wrzucili do studni oraz ciężko pobili matkę i syna, bo nie chcieli zdradzić miejsca ukrycia córek (sióstr).Następnie napadli na rodzinę Styczyńskich i pobili ciężko rodziców także poszukując ich córek. W czerwcu 1943 r. w kol. Budki Kudrańskie pow. Kostopol dokonali rabunków w polskich gospodarstwach oraz zgwałcili kilka nieletnich dziewcząt.Jest to jeden z 4 znanych przypadków w historii tego ludobójstwa, gdy gwałty nie zakończyły się śmiercią  ofiar.Koło wsi Chwojanka pow. Kostopol w pobliskim lesie zamęczyli na śmierć siostry Dąbrowskie, 19-letnią Władysławę i 21-letnią Genowefę, mieszkanki kol. Borek Kuty.W kol. Grabina pow. Łuck postrzelili 15-letnią Polkę Helenę Karczewską, następnie zgwałcili ją i dobili strzałem w podbródek; świadkiem był ojciec ukryty nieopodal w lesie (Siemaszko j.w.…, s. 568).We wsi Hać pow. Łuck zamordowali młodą dziewczynę, Kalabińską, nad którą znęcali się w okrutny sposób. W czerwcu 1943 r. majątku Woronów  pow. Sarny upowcy obrabowali i spalili majątek oraz zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków, natomiast 30 z nich zbiorowo zgwałciło córkę zarządcy majątku (Siemaszko.j.w…., s. 722).W kol. Zahadka pow. Włodzimierz Wołyński miejscowy Ukrainiec podjął się doprowadzenia do Włodzimierza młodej Polki Reginy Garczyńskiej, która odwiedziła rodzinę i wiozła z powrotem żywność. W okolicach wsi Mohylno wydał ją w ręce upowców, którzy przywiązali ją rozebraną do drzewa i gwałcili. Równocześnie rozpalili ognisko i następnie wkładali ofierze w narządy rodne rozpalone żelazo (Siemaszko j.w….., s. 949, 959).We wsi Zastawie (Katarzynówka) pow. Horochów upowcy  uprowadzili do lasu 22-letnią Henrykę Tomal, gdzie przez 3 dni wielokrotnie ją gwałcili, potem zamordowali i wrzucili do suchej studni w lesie (Siemaszko j.w.…, s. 136).To wszystko działo się jeszcze przed 11 lipcem 1943 roku, dniem nazwanym „Krwawą Niedzielą” , czyli przed apogeum ludobójstwa na Wołyniu. Potem nadeszły rzeczy tak  przerażające, że podczas słuchania o nich „siwiały młode dziewczęta”.Przykładem takiego bestialstwa jest zagłada wsi Władysławówka pow. Włodzimierz Wołyński.  Przebieg tej zbrodni znany jest dzięki Ukraińcowi, który zrelacjonował ją swojemu polskiemu sąsiadowi.Pod koniec sierpnia 1943 roku z Władysławówki przybiegł zakrwawiony mężczyzna krzycząc, że Ukraińcy mordują w tej wsi Polaków. Świadek, W. Malinowski ukrył się ze swoją rodziną w lesie.Pomagał im sąsiad, Ukrainiec Józef Pawluk. Poszedł on do wsi sprawdzić, co się dzieje. Wrócił po około 3 godzinach i zdał relację.„Prowidnyk ich powiedział, że taka rzeź jednocześnie jest przeprowadzana, odbywa się na całej Ukrainie, że jest nakaz wybicia wszystkich Lachiw – żeby nikt nie pozostał – komunistów i Żydów też.Powiedział (Józef Pawluk – przyp. Stanisław Żurek), że we wsi Władysławówce wybili wszystkich, 40 rodzin – ogółem około 250 osób, leżą martwi, trupy.Zapytany, jak to się stało, opowiedział, że rano napadli na kolonię, 50-ciu Ukraińców – UPA, uzbrojonych, otoczyło i „zdobyło” wieś, podczas “zdobywania” wsi zastrzelili kilku Polaków, którzy uciekali.Pozostali bezbronni i sterroryzowani zostali oddani Ukraińcom, którzy oczekiwali w rejonie wsi przed jej „zdobyciem”.Była to zbieranina ludzi bez broni palnej, ze 150 osób, między nimi były kobiety – wszyscy posiadali kosy, sierpy, siekiery, widły, noże, cepy, szpadle, grabie, kłonice, orczyki i inne narzędzia stosowane w rolnictwie.Tak na znak dany przez uzbrojonych Ukraińców, rzucili się na Polaków. Rozpoczęła się straszna rzeź, w tym zamieszaniu pobili i swoich.O tym opowiedział mi ojciec – mówił Pawluk, a sam widziałem koniec tego mordu – najgorzej znęcali się nad ostatnimi Polakami – rozszarpywali ludzi, ciągnęli za ręce i nogi, a inni ręce te odżynali nożami, przebijali widłami, ćwiartowali siekierami, wieszali żywych i już zabitych, rozcinali kosami, wydłubywali oczy, obcinali uszy, nos, języki, piersi kobiet i tak ofiary puszczali. Inni łapali je i dalej męczyli, aż do zabicia.Przy końcu ofiara była otoczona grupą ryzunów – widziałem, jak jeszcze żyjącym ludziom rozpruwano brzuchy, wyciągano rękami wnętrzności – ciągnęli kiszki, a inni ofiarę trzymali; jak gwałcili kobiety, a później je zabijali, wbijali na kołki, stawiali żywe kobiety do góry nogami i siekierą rozcinali na dwie połowy, topili w studniach.Powiedział Pawluk, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i nikt, kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy tego dokonali. (…) Po wybiciu ofiar wszyscy rzucili się na dobytek – rabowali wszystko, nawet jedni drugim zabierali, były bratobójcze bójki (…).Nie mogłem patrzeć się na dzieci z roztrzaskanymi głowami i mózgiem na ścianach, wszędzie trupy zmasakrowane, krew – aż czerwono..”. (Siemaszko j.w…., s. 1236 – 1237).W podobny sposób jak Władysławówka, zarówno na Wołyniu jak i w Małopolsce Wschodniej zagładzie uległo kilkaset wsi polskich. W Augustowie ocalał świadek Kajetan Cis, ukryty w kopie zboża. Widział nieudaną próbę ucieczki rodziny Malinowskich liczącej 7 osób: rodziców, teściową i dzieci lat: 2. 3, 4 i 5.„Rozjuszona banda, jeszcze okrwawiona i rozgrzana we Władysławówce – widłami, siekierami, sierpami i kosami – zabijała, maltretowała tę rodzinę; kobiety, żonę Malinowskiego i teściową, rozebrali do naga i gwałcili – chyba gwałcili już nieżywe kobiety, bo leżały bez ruchu i co raz jakiś rezun kładł się na nie, były całe we krwi.Żywe dzieci podnosili na widłach do góry – straszny krzyk (…). Kilku rezunów poznałem – mieszkali w przyległych wioskach, sąsiedzi” (Siemaszko j.w…, , s. 1237).We wsi Woronczyn pow. Horochów 15 lipca 1943 r.: „Kiedy my, przestraszeni siedzieliśmy w życie, we wsi rozpętało się piekło. /…/ Siedzieliśmy skuleni, aż tu nagle słychać rozmowę.Powolutku podniosłam głowę. Zobaczyłam białego konia, na którym siedział Ukrainiec. Przez pierś miał przewieszony karabin. Prowadził przywiązaną do siodła kobietę.Była to nasza sąsiadka Krzeszczykowa” (Stanisława Jędrzejczak; w: “Biuletyn Informacyjny 27 Dywizji Wołyńskiej AK”, nr 1 z 2000 r.). Losu uprowadzonej „w jasyr” polskiej kobiety można domyśleć się, był gorszy od branek tatarskich, a działo się to w połowie XX wieku.25 lipca 1943 r. we wsi Gnojno pow. Włodzimierz „ukraińscy partyzanci” zamordowali 37-letnią Polkę z kol. Mikołajówka oraz jej sześcioro dzieci, a w dwa dni później Feliksę Dolecką ze wsi Swojczów.Z posterunku policji ukraińskiej w Gnojnie przyjechało do domu Felicji w Swojczowie, dwóch znanych jej ukraińskich policjantów. Powiedzieli do Felicji tak:“Zbieraj się odwieziem cię do Włodzimierza Wołyńskiego, bo tutaj Ukraińcy cię zabiją!”Ona już w tym czasie wiedziała o tragedii jaka wydarzyła się niedawno w polskim Dominopolu.Zaufała Ukraińcom, zebrała pospiesznie swoje rzeczy do walizek, wsiadła z nimi na furmankę i odjechali. Zamiast jednak do Włodzimierza Wołyńskiego pojechali w trójkę na posterunek policji ukraińskiej w Gnojnie.Tam ją gwałcili, a w końcu zaciosali kołek i wbili jej ten pal w błonę poślizgową. Tak wbili ją na pal, zupełnie jak za okrutnych czasów ich bohatera narodowego Bohdana Chmielnickiego”  (Antonina i Kazimierz SidorowicW lipcu 1943 r. we wsi Niewirków pow. Równe podczas nocnego mordowania ludności polskiej upowcy w jednym domu zgwałcili dwie Polki: 20-letnią Hicewicz i 25-letnią Marię Błachowicz, a następnie zakłuli je, natomiast „tylko” śmiertelnie pokłuli ich matki.W drugim domu to samo spotkało kolejne dwie Polki. We wsi Ozierany pow. Kowel zamordowali: siostry lat 18 – 20, chłopca lat 21 oraz Anielę Świder z mężem i dzieckiem, którą zgwałcili i przypiekali rozpalonym żelazem.8 sierpnia 1943 r. w kol. Kadyszcze pow. Łuck dwie Polki, siostry mające po 17 – 18 lat, idące do kościoła, po zgwałceniu zostały bestialsko zamordowane przez kilkunastu chłopów ukraińskich.15 sierpnia 1043 r. (święto Wniebowzięcia NMP) w kol. Ludmiłpol pow. Włodzimierz Wołyński bestialsko zamordowali siostry lat 18 i 20 uciekające furmanką ze wsi Turia do Włodzimierza Wołyńskiego – Jadwigę i Stanisławę Zymon.28 sierpnia we wsi Beresk pow. Horochów zamordowali 3-osobową rodzinę polską kowala: 60-letniego Grzegorza Paluszyńskiego, jego 60-letnią żonę Aleksandrę oraz 20-letnią córkę Stanisławę, którą przed śmiercią zgwałcili.29 sierpnia w  kol. Czmykos pow. Luboml upowcy razem z chłopami ukraińskimi z okolicznych wsi Czmykos, Sztuń, Radziechów, Olesk i Wydźgów wymordowali około 200 Polaków.Napadem kierował sotnik Pokrowśkyj, syn duchownego prawosławnego ze wsi Sztuń.Grupę dziewcząt i kobiet spędzono do szkoły, gdzie po zgwałceniu i zmaltretowaniu, zwłoki wrzucono do szkolnej ubikacji.30 sierpnia we wsi Myślina pow. Kowel upowcy z okolicznych wsi, powracając z rzezi ludności polskiej w Rudnikach, zgwałcili 16-letnią Leokadię Czarny i spalili ją żywcem razem z 18-letnim bratem oraz 5-osobową rodziną Myślińskich.31 sierpnia w  kol. Fiodorpol pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 69 Polaków; 20-letnią Genowefę Bałakowską oraz jej 22-letnią koleżankę o nazwisku Jączek najpierw zgwałcili, następnie przywiązali nagie do krzeseł, wydłubali im oczy i poderżnęli skórę wokół szyi.W kol. Mikołajówka pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali co najmniej 31 Polaków. Rozalia Noworolska, lat 20, ponieważ broniła się przed gwałtem została zakopana żywcem w ziemi, zamordowali także jej 16-letnią siostrę Annę.Podczas żniw w 1943 roku we wsi Wesołówka pow. Kowel upowcy przez 2 tygodnie torturowali Bronisławę Wesołowską.„Ze wsi Dubiszcze w sierpniu 1943 r. do leśniczówki ordynacji radziwiłłowskiej – Grobelki oddalonej ok. 1 km od Kolonii Grobelki przyszło około 30 Ukraińców niby po wypłatę. Otoczyli budynek. Za pomocą siekier zamordowali rodzinę leśniczego Władysława Krepskiego, przy czym siostrę jego, ciężarną Janinę Krepską – Rodak znaleźli ukrytą w pasiece, najpierw zgwałcili,  następnie obcięli piersi i przybili do drzwi stajni (www.dziennik.pl forum dyskusyjne, 6.02.2009 http://www.panorama.media.pl/ (Panorama leszczyńska)17 września 1943 r. we wsi i majątku Zabłoćce oraz we wsi Żdżary Duże pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i miejscowi chłopi ukraińscy wymordowali wszystkich Polaków z rodzin polsko-ukraińskich.Mężczyzn, kobiety i dzieci mordowali na miejscu, dziewczęta w lesie po zgwałceniu – razem 116 osób.  Jesienią  1943 r. w osadzie Łabędzianka pow. Dubno zamordowali po torturach rodzinę gajowego Midura; jego żonę z dziećmi, w tym 12-letnią córkę, którą przed śmiercią zgwałcili.W listopadzie we wsi Krzywcza Górna pow. Borszczów uprowadzili z domów i zamordowali w pobliskim lesie 5 Polaków, w tym 18-letnią Julię Kamińską  i 21-letnią Marię Kamińską. Odnalezione zwłoki miały ślady tortur, liczne rany kłute, powyrywane paznokcie, poparzone ciała ogniem, obcięte piersi u kobiet, które przed torturami były gwałcone (Komański…, s. 44).W Wigilię 1943 roku  we wsi Kotłów pow. Złoczów zamordowali 7 rodzin polskich podczas wieczerzy wigilijnej. „Tam były pomordowane młode dziewczęta i jakże okrutnie… jedną powieszono za włosy na drzwiach i rozpruto jej brzuch, a drugiej z kolei ręce przybito gwoździami do stołu, a stopy – do podłogi.Albo ten maleńki chłopczyk… powieszony za genitalia  na klamce…” (Sikorski…,  s. 189 – 190 i  202).  We wsi Załoźce pow. Zborów: „1943 rok , przedmieścia malej kresowej mieściny Zalosce , b. woj. tarnopolskie.Kilku członków Ukraińskiej Powstańczej Armii wkracza do małego gospodarstwa, mordują (walczą) stryja mojej śp. Babci, jego żonę, ich 3 – miesięczne dziecko, dwie córki w wieku 14 i 15 zostają zgwałcone i pocięte nożami, moja Babcia obserwuje wszystko ukryta w drewutni (lat 11), potem bohaterowie UPA podejmują heroiczna walkę z żywym inwentarzem, który biorą do niewoli.Tak UPA walczyła …” (Lancaster, 26 grudzień 2012; w: http://forum.historia.org.pl/topic/8955-ukrainska-powstancza-armia-upa/p…17 stycznia 1944 r. we wsi Suchowola pow. Brody banderowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 48 Polaków. „Stefania Molińska, bardzo ładna dziewczyna, wyjechała do Brodów, ale tego dnia przyjechała do domu w Zalesiu, aby zabrać trochę rzeczy.Była gorącą patriotką i nieraz starła się z ukraińskimi nacjonalistami, którzy ja sobie dobrze zapamiętali. Tego dnia banderowcy złapali ją, zabrali do lasu, tam bili, w końcu odcięli jej ręce, wyrwali język i zakopali żywcem w ziemi.W takim stanie, w cierpieniu, powoli umierała” (Cz. A. Świętojański i A. Wiśniewski, w: Komański…s. 601).„Od Antoniego Morawskiego dowiedział się, że banderowcy byli bardzo okrutni. Wrzucali do płonących zabudowań żywych ludzi, innym podrzynali gardła, a jego siostrę Stefanię Molińską przed zamordowaniem zgwałcili, wyrwali język, odrąbali ręce, a potem do połowy zakopali w ziemi”  (Edward Gross; w: Komański…, s. 562).Nocą z 19 na 20 stycznia 1944 r. we wsi Madziarki pow. Sokal upowcy zamordowali 8 Polaków, w tym 20-letnią Julię Bałajewicz oraz 14-letnią Eugenię Teterę.„Kazik poszedł na strych, Julka schowała się w skrzyni. Kazika dopadli pierwszego. Dostał kulą rozrywającą i spadł z dachu. Julkę wyciągnęli ze skrzyni i zgwałcili.Opowiadała macocha, że prosiła: „panowie zrobiliście coście chcieli, darujcie życie”. Padł strzał”  (Michał Bałajewicz; w: Siekierka…, s. 1035; lwowskie).„W poprzek łóżka leżała w krótszej koszuli (nakryta chustką przez Marczewską) Gienia siostra lat 14. Twarz nienaruszona. Pościel na łóżku obłocona. Zgwałcono ją przed śmiercią.Śmiertelna kula weszła w szyję i wyszła wierzchem głowy. Tak jakby na leżącą położono karabin i oddano strzał” (Józefa Paszkowska z d. Tetera; w: Siekierka…, s. 1069; lwowskie).W lutym 1944 r. we wsi Majdan pow. Kopyczyńce „zamordowano Marysię Pełechatą, lat 24, córkę Anny i Mikołaja. Szła z koleżanką Marysią Dżumyk do Cortkowa.Na drodze niedaleko starej leśniczówki, wyszło do nich kilku ukraińskich rezunów i zaprowadzili obie na Korczakową, do „domu katowni” mieszczącego się w polskiej zagrodzie Marii i Franciszka Czarneckich./…/ Kiedy przyprowadzono obie dziewczyny do jej domu, Marysię Dżumyk banderowcy zwolnili, bo jej matka była Ukrainką z Tudorowa, natomiast Marysię Pełechatą zatrzymano.Kilku pijanych banderowców najpierw ją zgwałciło, a następnie torturowali ją, m.in. ucięli jej język, potem obie piersi i będącą w agonii dziewczynę za włosy zaciągnęli do pobliskiego głębokiego rowu i tam dobili” (Józef Ciemny; w: Komański…, s. 745 – 746).We wsi Stawki Kraśnieńskie pow. Skałat zamordowali 3-osobową rodzinę polską, w tym 19-letnią córkę Janinę Karpińską uprowadzili do lasu, zborowo zgwałcili i z otwartą raną brzucha wrzucili do suchej leśnej studni, gdzie konała przez kilka dni.7 i 8 marca 1944 roku we wsi Jamy pow. Lubartów, Ukraińcy na służbie niemieckiej zatrzymali się na kwaterach we wsi. Po posiłku z alkoholem wypędzili mężczyzn i napastowali kobiety i dziewczęta. Na drugi dzień zaczęli palić i mordować Polaków:„Małe dzieci chwytali za nogi i żywcem wrzucali w płomienie. Kobiety i dziewczęta były najpierw gwałcone, zabijane, a ich zwłoki wrzucane do ognia”. Zamordowali około 200 Polaków (Jastrzębski…, s. 161, lubelskie).W połowie marca 1944 r. w miasteczku Gołogóry pow. Złoczów banderowcy złapali młodą nauczycielkę, łączniczkę AK Lusię Szczerską, która zbierała pieniądze na wykupienie z więzienia we Lwowie księdza Antoniego Kamińskiego, aresztowanego po fałszywym zarzucie przez policje ukraińską.„Została ona przywiązana drutem do drzewa, rozebrano ja do naga, miała wydłubane oczy, obcięty język, oskalpowaną głowę, ze skórą ściągniętą do tyłu, odcięto jej też piersi, a zdarte kawałki skóry z całego ciała położono na ziemi, przed wiszącym ciałem. Był to widok przerażający, pokazujący do czego zdolny jest ukraiński faszysta”  (Tadeusz Urbański; w: Komański…, s. 980).„17 marca 1944 roku (we wsi Staje pow. Rawa Ruska – przyp. S.Ż.) liczna grupa wyrostków ukraińskich, w wieku od 15 do 18 lat napadła na polskie zagrody i wymordowała wszystkich napotkanych Polaków.Zginęli wtedy: /…/ Maria Legażyńska (20 lat), wyprowadzona z domu, zgwałcona przez kilku napastników, następnie zamordowana, a zwłoki położone zostały pod stodołą”  (Aleksander Kijanowski; w: Siekierka…, s. 796; lwowskie).25 marca w tej wsi upowcy spalili część zabudowań i kościół oraz zamordowali ponad 40 Polaków, w tym kobietę zbiorowo zgwałcili i dwóch Ukraińców o nazwisku Skopij zarąbało ją siekierami.W marcu 1944 roku we wsi Bruckenthal pow. Rawa Ruska policjanci ukraińscy przebrani w mundury niemieckie, upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi wymordowali 230 osób.Około 100 osób spalili w kościele. „W sukurs umundurowanym bandytom przyszły liczne zastępy mołojców z Domaszkowa, Sałaszy i Chlewczan. Ci byli uzbrojeni w widły, siekiery i noże.Zaczęły płonąć pierwsze domy. Wśród zabudowań uwijali się podpalacze i gromady chłopów ukraińskich, grabiąc co się tylko dało. Ulicami, w stronę kościoła, szły tłumy ludzi, otoczone i popędzane przez gromadę żądnych krwi bandytów.Inni buszowali po piwnicach i strychach wywlekając stamtąd ukrytych mieszkańców, pastwiąc się nad nimi i gwałcąc kobiety i dziewczęta. /…/Zabijano więc w płonących domach, na podwórzach i ulicach, zarzynano dzieci i kobiety”  (ks. Michał Danowski; w: Siekierka…, s. 780 – 790; lwowskie).W marcu 1944 r. między wsią Modryń a kol. Sahryń pow. Hrubieszów znaleziono zwłoki nagiej 14-letniej dziewczynki polskiej, wbitej na pal, pochodzącej z Sahrynia (Jastrzębski…, s. 115, lubelskie).We wsi Perehińsko pow. Dolina uprowadzili do bunkra 25-letnią Eugenię Czanerlę i jej przyrodnią siostrę 19-letnią Józefę Raczyńską. Tam je trzymali przez kilka dni i gwałcili, a następnie zamordowali.„Pewnego dnia do Alojzego Czanerle przyjechał znajomy Ukrainiec z Perehińska, który powiedział, że Eugenia Czanerle z córką Martą i Józefą Raczyńską zostały uprowadzone z domu i trzymane w bunkrze, tam gwałcone i grozi im śmierć.Ta wiadomość się sprawdziła, obie kobiety z dzieckiem nigdy do domu nie powróciły. Zostały zamordowane”  (Maria Bolesława Gurska.; w; Siekierka…, s. 60 – 61 oraz podpis pod fotografią na s. 105; stanisławowskie).We wsi Zawałów pow. Podhajce upowcy  uprowadzili z drogi, zgwałcili i zamordowali dwie dziewczyny polskie: 17-letnią Lidię Kordas  i 20-letnią Julię Niemiec. We wsi Zielencze pow. Trembowla  kilku „partyzantów ukraińskich” usiłowało uprowadzić z domu młodą Polkę, ale wobec jej oporu i oporu matki, pobili matkę a jej 16-letnią córkę Genowefę Malarczyk zakłuli bagnetami.Nocą z 1 na 2 kwietnia 1944 r. we wsi Dołha Wojniłowska pow. Kałusz upowcy zamordowali co najmniej 95 Polaków, w tym na plebani spalili 38 Polaków (kilka rodzin) razem z ks. Błażejem Czubą.„Jadwiga Marek i jej córka Iśka zostały w kilka dni potem również zamordowane, a przed śmiercią zbiorowo zgwałcone (Emilia Cytkowicz; w: Siekierka…, s. 193; stanisławowskie).We wsi Zady pow. Drohobycz bojówkarze OUN spalili wszystkie 52 gospodarstwa polskie, szkołę, urząd wiejski i zamordowali 35 Polaków, oraz „nieznana liczba mężczyzn spaliła się w ogniu” (Motyka…. s. 387; Ukraińska partyzantka).„Druga część tragedii rozegrała się z Marią Badecką i jej synkiem. Przyszli banderowcy i oboje zabrali. Zgwałcili ją, obcięli piersi i zastrzelili, a dziecko przywiązali do dwóch ugiętych drzew, które prostując się, rozerwały je.Scenę tę oglądał z ukrycia parobek”  (Jadwiga Badecka; w: Siekierka…, s. 188. lwowskie).Mord miał miejsce we wsi Łąka pow. Sambor, dokąd uciekła z synem z przysiółka Zady po rzezi 10/11 kwietnia 1944 r. 7 kwietnia 1944 r. we wsi Salówka pow. Czortków esesmani ukraińscy z SS „Galizien’ zgwałcili i zamordowali Marię Górską, żonę podoficera WP.12 kwietnia 1944 r. we wsi Hucisko pow. Bóbrka upowcy oraz chłopi ukraińscy ze wsi okolicznych za pomocą siekier, kos, wideł, noży i innych narzędzi dokonali rzezi 118 Polaków.Szlak „bohaterskich” oprawców UPA był znaczony gęsto usłanymi trupami niewinnych dzieci, starców, kobiet i mężczyzn.A oto dalsze ofiary „Samostijnej Ukrainy” w wydaniu banderowskiej idei OUN-UPA:/…/ – Jadwiga Błaszczyszyn, mężatka, matka małego dziecka, została przez kilku banderowców zgwałcona i zamordowana  /…/– Karolina Bożykowska, córka Grzegorza, jedna z najładniejszych dziewcząt we wsi, 26 lat, zgwałcona i zakłuta nożami”.Zofia Gryglewicz z córką Michaliną, mieszkające na stałe w Bóbrce, przyszły w odwiedziny do męża i ojca, członka AK, ukrywającego się w Hucisku. W drodze powrotnej do Bóbrki zostały zatrzymane przez banderowców, zgwałcone i zamordowane (Jan Buczkowski; w: Siekierka…, s. 19, 36 – 38; lwowskie).10 i 13 kwietnia 1944 r. w mieście Kuty pow. Kosów Huculski upowcy wymordowali ponad 200 Polaków i Ormian. „W tym samym miesiącu w bestialski sposób zastała zamordowana cała rodzina naszego ojca. Jego brat Michał Chrzanowski z żoną Eugenią, oboje po 58 lat, dwóch synów: Tadeusz, lat 16 i Walenty, lat 11, oraz dwie córki: Wanda, lat 15 i Halina, lat 18, którą uprowadzono do lasu i po zbiorowym gwałcie zamordowano. Jej zwłoki znaleziono po kilku dniach powieszone na drzewie na skraju lasu” (Klara Augustynkiewica; w: Siekierka…, s. 319; stanisławowskie).W kwietniu 1944 r. we wsi Lipowiec pow. Lubaczów 6 Polaków, w tym 4-osobową rodzinę Hawryszkiewiczów z 2 dzieci, z których 19-letnią córkę Stanisławę przed zamordowaniem zgwałcili.W czerwcową niedzielę 1944 roku we wsi Germakówka pow. Borszczów  pięć młodych dziewcząt wybrało się na stację kolejową pożegnać chłopców, którzy odjechać mieli do Wojska Polskiego. Były to: 15-letnia Janina Bilińska, 15-letnia Stanisława Hygier, 15-letnia Paulina Piaseczna, 17-letnia siostra Stanisławy Hygier, 18-letnia Zofia Diaczyn.„Nagle pojawiła się grupa wyrostków ukraińskich. Był wśród nich Dmytro Husak, znałem go ze szkoły. Podeszli do dziewcząt, wzięli je pod ramiona i poprowadzili w głąb wioski.Po tym wydarzeniu nikt już tych dziewcząt nie widział i nie znaleziono ich ciał”.Po wielu latach Ukrainka Nastia Burdajna, która była we wsi staniczną, opowiedziała o losie tych dziewcząt.„Otóż zaprowadzono je do lasu i tam były gwałcone przez kilka dni, następnie spuszczono z nich krew i wbito kołki drewniane w narządy rodne. Pogrzebano je w okopach pod lasem na Glince” (Stanisław Leszczyński; w: Komański…, s. 543).18 sierpnia 1944 r. we wsi Pałanykie pow. Rudki zamordowali 19-letnią Weronikę Suchocką. „Została we wsi Pałaniki zatrzymana przez banderowców, którzy zrobili z niej widowisko makabryczne. Rozebrali do naga, wycięli język, posadzili na wozie przystrojonym zielonymi gałęziami i wozili po wsi jako symbol konającej Polski.To widowisko trwało przez pół dnia aż do zmroku. Pod wieczór dziewczynę zawieziono na tzw. okopisku, gdzie grzebano padłe zwierzęta, tam wykopano dół, do którego włożono ją w pozycji stojącej aż po szyję i tak konała w męczarniach przez kilka godzin” (Tadeusz Pańczyszyn; w: Siekierka…, s. 872).”Podczas dnia, w sierpniu 1944 r., zabrano ze szkoły Marię Myczkowską – nauczycielkę, która pracowała we wsi Zalesie. Przyprowadzono ja do domu jej ciotki, u której mieszkała. Mordercy zamknęli się z nią w pokoju, kolejno gwałcili ją i bili.Po kilku godzinach wyprowadzili ją z domu, a właściwie wyciągnęli, bo jak zeznają świadkowie, nie mogła już iść sama. Tak trwało przez dwa dni. Na trzeci lub czwarty dzień znaleziono jej zwłoki na brzegu Zbrucza. Jej ciało było zmasakrowane, ręce i nogi związane drutem kolczastym” (Danuta Kosowska; w: Komański…, s. 535).We wsi Polanka pow. Lwów „partyzanci ukraińscy” zamordowali 3-osobową rodzinę polską: chorego ojca zamordowali w domu, do lasu uprowadzili 1-rocznego syna i 17-letnią córkę.„ Dwa dni po napadzie banderowców, NKWD odnalazło w lesie ciało Natalki i jej braciszka. Natalka miała rozcięty brzuch, do którego był włożony martwy chłopczyk”  (Tadeusz Caliński – Cały; w: Siekierka…, s. 637 – 638; lwowskie).29 września 1944 r. we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński podczas trzeciego napadu upowcy spalili polskie gospodarstwa i wymordowali 74 Polaków.„U rodziny Polichtów – Józefa (70 lat) i jego żony Wiktorii (60 lat), tej nocy nocował znajomy kolejarz z córką ze Lwowa. Wszyscy zginęli z rąk banderowców. Córkę kolejarza, młodą i ładną dziewczynę zabrali ze sobą banderowcy. Można się tylko domyśleć jej tragicznego losu” (Eugeniusz Koszała; w: Siekierka…, s. 236 – 237; lwowskie).W październiku 1944 r. we wsi Krzywcze Dolne pow. Borszczów zamordowali 9 Polaków; wszystkie zwłoki nosiły ślady licznych tortur, ran kłutych, miały pozrywane paznokcie, ciała poparzone od ognia, obcięte piersi u kobiet, które były torturowane i gwałcone (Komański…, s. 44).25 listopada w kol. Czyszczak pow. Kołomyja należącej do wsi Kamionka Wielka upowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 50 Polaków.„Banderowcy mężczyzn zabijali strzałami w tył głowy i układali twarzą do podłogi, natomiast kobiety i dziewczęta mordowali w łóżkach, prawdopodobnie po uprzednim zgwałceniu. Nie mogłam oderwać ich ciał od pierzyn i piór z zastygłej krwi.W innych polskich domach na Czyszczaku kilkoro małych dzieci miało nożem przybite języki do stołu. Kilku młodym dziewczętom napastnicy porozcinali usta od ucha do ucha. Śmiali się wtedy i mówili: „Masz Polskę szeroką od morza do morza” (Malwina Świątkowska; w: Siekierka…, s. 264; stanisławowskie).W listopadzie 1944 r. we wsi Hordynia pow. Sambor banderowcy uprowadzili 7 Polaków: ciała 6 Polaków znaleziono po kilku dniach na polach, natomiast 19-letnia Alicja Beck zaginęła bez śladu (ciała jej rodziców znaleziono).Jesienią 1944 r. we wsi Łukowiec Wiszniowski pow. Rohatyn zatrzymali koło miasta Stryj samochód, zamordowali młodą dziewczynę polską i kilku żołnierzy sowieckich oraz uprowadzili 4 młode dziewczyny polskie, po których ślad zaginął.9 grudnia we wsi Gontawa pow. Zborów: „Dwóch morderców nas zauważyło, i zaczęli do nas strzelać. Któryś z nich trafił mamę w nogę, tak, że upadła na ziemię. Uciekając odwróciłam się, nad mamą stał jeden z bandytów. /…/ Ojciec znalazł zwłoki mamy, leżała na ziemi martwa, bez butów, które zabrali jej mordercy. Ojciec wziął mamę na ręce i wtedy zauważył, że z brzucha wypadły jej wnętrzności. Mordercy wbili jej też w krocze duży kołek. Tej nocy w podobnie męczeński sposób, zginęły jeszcze dwie inne kobiety (Józefa Olszewska; w: Komański…, s. 951).„Byłam mieszkanką wsi Babińce k. Dźwinogrodu. Na początku lata 1944 r. władze sowieckie zabrały do wojska wielu mężczyzn, w tym mojego tatę Juliana Krzyżewskiego i męża Joanny Gonczowskiej. Tydzień po Bożym Narodzeniu 1944 r., kiedy spałam z mamą na piecu, banderowcy rozbili drzwi i weszli do naszej chaty. Było ich trzech. Ściągnęli moją mamę z pieca do sieni i tam ją kolejno gwałcili. Potem pobili ją tak mocno, że była cała posiniaczona.Ja w tym czasie schowałam się pod poduszkę, a kiedy zaczęłam krzyczeć, jeden z banderowców uderzył mnie mocno pałką. Kiedy oprawcy opuścili naszą chatę mama powiedziała: „Uchodźmy z chaty, bo jak jeszcze raz przyjdą to nas zabiją”.Wzięłyśmy pierzyny na siebie i poszłyśmy na strych do stajni. Do rana tam siedziałyśmy nie mogąc zasnąć. Słyszałyśmy, jak w nocy, drogą przez naszą wieś szli i jechali saniami i końmi bandyci – banderowcy.Rano poszłyśmy do mieszkania. Przyszła wtedy do nas nasza sąsiadka, koleżanka mamy, Joanna Gonczowska. Opowiedziała nam, że u niej też byli banderowcy i też ją gwałcili przy dzieciach”  (Maria Krzyżewska – Krupnik; w: Komański…, s. 537 – 538). Po zabraniu mężczyzn do wojska we wsiach polskich pozostały bezbronne kobiety, dzieci i starcy, pozostawione na pastwę banderowców.Po polskich domach bezkarnie grasowali banderowcy torturując, gwałcąc i zabijając dziewczęta i kobiety. We wsi Mogielnica pow. Trembowla zamordowali 42-letnią Bronisławę Janicką oraz jej 16-letnią córkę Nellę, którą zgwałcili i zakłuli nożami (Komański…, s. 406).W mieście Trembowla woj. tarnopolskie uprowadzili 25-letnią Irenę Golańską  i na polu koło wsi Ostrowczyk po zbiorowym gwałcie i torturach zamordowali ją (Komański…, s. 418).Pod koniec 1944 roku we wsi Germakowka pow. Borszczów małżeństwo polsko-ukraińskie zamierzało wyjechać do Polski. Safron Kifjak był Ukraińcem, jego żona Zofia z domu Konopska była Polką. Tuż przed wyjazdem jej mąż zaginał.„Zaniepokojona Zosia pobiegła do leśniczówki i zobaczyła męża z uciętą głową. Przebywała tam liczna grupa pijanych banderowców. Oni zatrzymali Zosię, najpierw ją zbiorowo zgwałcili, następnie włożyli ja do dużego worka, położyli na ziemi, i zaczęli ćwiczyć rzucanie noży w worek.Podobno zabawa trwała dość długo. Ofiara strasznie krzyczała i cierpiała, aż wreszcie skonała”  (Stanisław Leszczyński; w: Komański…, s. 545). Na masową skalę Polki były uprowadzane z domów i w większości ginęły bez śladu. Ciała odnalezionych były zmasakrowane.Ale ginęły nie tylko pojedyncze kobiety. Np. we wsi Czarnokońce Wielkie pow. Kopyczyńce po zabraniu mężczyzn do Wojska Polskiego, banderowcy uprowadzili z tej wsi oraz ze wsi Czarnokoniecka Wola 40 Polek i zamordowali w pobliskim lesie. Nie sposób także ocenić, ile kobiet zgwałconych ten koszmar przeżyło, bo ze zrozumiałych względów takich zeznań nie składały.Na początku stycznia 1945 roku we wsi Torskie pow. Zaleszczyki:„Było tam siedem ciał. Babcia znajdowała się w pozycji kucznej, miała wiele ran na ciele, pięć innych ciał leżało w różnych pozycjach, z wieloma ranami kłutymi na ciele, natomiast nasza mama była zupełnie naga, z odciętą piersią, bez uszu, z bagnetem w kroczu i wieloma ranami kłutymi i postrzałowymi na ciele”  (Czesław Bednarski; w: Komański…, s. 889).W styczniu 1945 roku we wsi Zazdrość pow. Trembowla uprowadzili z domów 3 Polki: Rozalię Podhajecką, Emilię Słowińską oraz Eugenię Wilk. Kobiety trzymali w piwnicy i gwałcili przez kilka dni, a następnie zamordowali (Komański…, s. 423). 8 marca 1945 r. we wsi Jezierzany pow. Borszczów wdarli się nocą do polskiego domu i wymordowali 6-osobową rodzinę Sorokowskich oraz sąsiadkę, koleżankę córki.Zarówno 18-letnią sąsiadkę Janinę Tomaszewską jak i 19-letnią córkę Bronisławę przed zamordowaniem zborowo zgwałcili (Komański…, s. 41).18 marca we wsi Dragonówka pow. Tarnopol dwaj banderowcy w mundurach NKWD wymordowali 7 osób z 2 rodzin braci Domaradzkich, w tym: małe dziecko, Kazię, utopili w cebrzyku z pomyjami oraz zabrali ze sobą 14-letnią córkę Ludwika Domaradzkiego, która zaginęła bez wieści (Komański…, s. 366).„Teresa Pendyk przypomina o napadzie ukraińskiej bandy na rodzinę Dziubińskich. Po nim banderowcy uprowadzili ok. 13-letnią córkę Dziubińskich. Przetrzymywali ją w piwnicy w Podhorcach. Dziewczynka była bita i gwałcona. Zmarła”. (http://roztocze.net/arch.php/22746_Ukrai?cy_wystawi?_rachunek_.htmlW marcu 1945 we wsi Leszczańce pow. Buczacz zamordowali 22 Polaków. Zwłoki 15-letniej Genowefy Gil znaleziono dopiero 3 maja nad brzegiem rzeki Strypa, natomiast zwłok uprowadzonej 17-letniej jej siostry  Heleny nie odnaleziono.We wsi Karczunek pow. Tarnopol: „Szczególnie tragiczny był los dwóch młodych kobiet – Michaliny Kupyny, córki Błaszkiewicza, żony Ukraińca Piotra Kupyny oraz 16 letniej Czesławy Nakoniecznej. Obie pochodziły z Dobrowód leżących 7 km od Ihrowicy i były Polkami. /…/ Zabrali obie kobiety do domu Tracza, gdzie wielokrotnie rozbierano je i brutalnie gwałcono. Nie pomogły błagania Michaliny, że zostawiła dwoje małych dzieci, 6 letnią córeczkę i 2 letniego synka, a jej mąż Ukrainiec jest na wojnie. Michalinę zamordowano. Czesławę trzymano w strasznych warunkach jeszcze kilka dni, ale w końcu wypuszczono.Wycieńczona gwałtami i głodem powoli wracała do oddalonych o 5 km Dobrowód. W tym czasie w siedzibie bandy pojawiła się niejaka Zahaluczka, prawdopodobnie żona Ołeksy. Kobieta przekonała banderowców, że pozostawienie przy życiu Czesi jest dla nich niebezpieczne, gdyż dziewczyna może zdradzić miejsce pobytu bandy.Kiedy Czesia z trudem dochodziła do Dobrowód, dogonił ją na koniu banderowiec Horochowski, pochodzący z tej samej wsi. Obwiązał dziewczynę powrozem i przyprowadził z powrotem do domu Tracza. Tam dziewczynę zabito” (Jan Białowąs: „Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy 1944 r.”; Lublin 2003, s. 65-67 oraz w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.plW kwietniu 1945 r. we wsi Strzałkowce pow. Borszczów znalezione zostały zwłoki Danuty Szynajewskiej, z 1-roczną córką. Kobieta była torturowana, miała też wyprute jelita, natomiast dziewczynka roztrzaskaną głowę.Wiosną 1945 roku we wsi Święty Stanisław pow. Kołomyja w bunkrze UPA w lesie znaleziono zwłoki dziewczyn lat 17, 20 i 21.18 czerwca 1945 r. we wsi Cewków – Buda Czerniakowa  pow. Lubaczów upowcy zamordowali 3 Polki, lat 23, 26 (ich ciał nie odnaleziono) oraz 30-letnią.Nocą z 16 na 17 lipca we wsi Wojutycze pow. Sambor zamordowali 2 rodziny polskie liczące 10 osób, o nazwisku Kok (2 mężczyzn, 2 kobiety (lat 30 i 50), dwie córki lat 2 i 4 z jednej rodziny oraz 3 córki w wieku od 17 do 22 lat i syn lat 24 z drugiej rodziny.„Przed śmiercią kobiety i dziewczęta zostały zbiorowo zgwałcone. Wszyscy byli torturowani, ciała ofiar były zmasakrowane”  (Siekierka…, s. 912 – 913; lwowskie).16 czerwca 1946 r. we wsi Darowice pow. Przemyśl upowcy uprowadzili 18-letnią Helenę Wańczoskę i po nocy następnego dnia przyprowadzili ją pod jej dom i tutaj zastrzelili.Nocą z 6 na 7 lutego 1947 r. we wsi Żernica Wyżna pow. Lesko uprowadzili 4 Polki, które zaginęły bez wieści oraz w marcu tego roku we wsi Raczkowa pow. Sanok uprowadzili 3 Polki, które także zaginęły bez wieści.Podczas walk z UPA w Bieszczadach generał Edwin Rozłubirski wyruszył z batalionem WP na pomoc napadniętej przez UPA jednej z wiosek.Meldunek przekazała placówka WOP w Komańczy. Dotarli po dwóch godzinach marszu. Generał relacjonował, co tam zastali:„ W stojącej na uboczu owczarni znaleźliśmy dziewczęta i młode kobiety, jedyne istoty ludzkie, które ocalały z rzezi – ofiary tego, co – Hładysz cynicznie określał jako „kwadrans higieny seksualnej” ; kobiety zmaltretowane, pokrwawione, wielokrotnie gwałcone…Płakały i błagały o pomoc, ale jak mogliśmy im pomóc? Trzeba było zawieźć je do miasta i udzielić pomocy lekarskiej…. Drżącym i zacinającym się ze zdenerwowania głosem meldowałem o tym dowódcy pułku prosząc o przysłanie lekarza i konwoju z samochodami wymoszczonymi sianem – wiedziałem, że tyloma sanitarkami, ile było potrzebnych, pułk nie dysponuje .Felczer batalionu zbierał od żołnierzy opatrunki osobiste – swoje z torby już dawno zużył, bez rezultatu usiłując zahamować krwotok dziewczynie, której bandyci wcisnęli butelkę w narządy rodne, po czym jeden z nich szczególnie okrutny – jak mówiły z krechą na gębie – który bił je i maltretował – rozbił szkło kopnięciem.Nieszczęsna leżała teraz w kałuży krwi na ziemi, bezsilna, z twarzą białą jak papier, gryząc wargi w niemym milczeniu; podobno opierała się banderowcom, jednego z nich uderzyła w twarz.Druga, która wymaga natychmiastowej interwencji chirurga to dwunastoletnia dziewczynka…. Ma rozdarte krocze”. Jeszcze w 1948 roku, 8 kwietnia we wsi Cichoborz pow. Lubaczów grupa „ukraińskich partyzantów” torturowała i zabiła Polaka – gajowego, a dwóch z nich zgwałciło jego córkę.Trudno jest oszacować, ile polskich dziewcząt i kobiet padło ofiarą ukraińskich gwałtów w latach 1939 – 1948.Łączna ilość ofiar ludobójstwa szacowana jest od 150 tysięcy do 250 tysięcy Polaków, z czego około 80% to były kobiety, dzieci i starcy.A jak wskazują badania dr Lucyny Kulińskiej, ofiarami gwałtów padały nawet 6-letnie dziewczynki.Można przyjąć, że będzie to liczba mieszcząca się pomiędzy 20 – 50 tysiącami ofiar. O ile jednak w przypadku sowieckich gwałtów na Niemkach, Polkach czy Węgierkach, w ich wyniku śmierć poniosło mniej niż 1% ofiar, to w przypadku gwałtów ukraińskich przeżyło je mniej niż 1% polskich dziewcząt i kobiet.Jest to także istotą tego ludobójstwa określonego przez prof. Ryszarda Szawłowskiego jako „genocidum atrox” , czyli „ludobójstwo okrutne, straszliwe”.Sejm Rzeczypospolitej. jak ogólnie wiadomo, zlekceważył przy pomocy Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska, Ewy Kopacz, Stefana Nesiołowskiego  i innych „prawdziwych Polaków” „11 lipca Dzień Męczeństwa Kresowian” nie uznając tego Dnia Pamięci, natomiast „genocidum atrox” (ludobójstwo okrutne) dokonane na 200 tysiącach Polakach i innych narodowości obywateli polskich uznał w sposób bezwzględnie okrutny za „znamiona” ludobójstwa.Ponieważ „znamiona” ludobójstwa nie utożsamiają się z okrucieństwem „genocidum atrox” Sejm Rzeczypospolitej z zza biurka odpowiada za zbrodnie ludobójstwa nacjonalizmu ukraińskiego dokonane na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.Natomiast politycy polscy występują na kijowskim majdanie z przemówieniami pod banderowskimi sztandarami.Tymczasem początek na początku roku 2014:“Polakom … zrobimy drugi Katyń”  – to słowa Dmitrija Jarosza (!)  -przywódcy “Prawego Sektora” w rozmowie z Olegiem Tiahnybokiem – przywódcą partii “Swoboda ” prowadzącym równocześnie pochody nacjonalistów, faszystów i antysemitów ukraińskich z roszczeniami terytorialnym od Przemyśla po Kraków pod hasłami: “Smert Lachom – sława Ukrainie” “Lachy za San” “Riazy Lachiw” “Lachow budut rizaty i wiszaty” “Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami”.  Opracowanie Aleksander Szumański “Kurier Codzienny” Chicago  Dokumenty, źródła, cytaty:  https://3obieg.pl/ukrainskie-gwalty-na-polkach-temat-zakazany  www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ).  Stanisław Żurek stanzurek@vp.pl  http://www.ivrozbiorpolski.pl/ IV ROZBIÓR POLSKI  Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945”  Kulińska i A. Roliński, Kraków 2003, s. 12 – 14. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/04/26/mamy-prawo-do-wszystkich-polek-sowieckie-gwalty-nad-wisla/#3   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

ANTYPOLONIZM W IZRAELU KWITNIE

$
0
0
Ilustracja: 
ANNA AZARI
ANTYPOLONIZM W IZRAELU KWITNIEGdy na Polskę spadła noc okupacji wielu Żydów poszło na kolaboracje z wrogiem.Polskie elity ginęły po kolei, wybierając raczej śmierć niż zdradę, żydowskie „stawały przed dylematem - próbować przetrwać za cenę zdrady czy zginąć” i wybierały często to pierwsze. Kosztem swoich braci i Polaków, którzy chcieli im pomóc. A na to wszystko patrzyli bogaci Żydzi z USA, którzy nie mieli najmniejszego zamiaru naruszyć swoich kont, by ratować braci z biednych sztetli, chociaż nie ma dziś żadnych wątpliwości, że potrzebujący środków na prowadzenie wojny Hitler sprzedałby im europejskich Żydów bez wahania. Od napadu na polskiego ambasadora w Izraelu minął ponad tydzień, a sprawa coraz bardziej przypomina sytuację z Izraelem.Katzem i jego stwierdzeniem o antysemityzmie wyssanym przez Polaków z mlekiem matki. Przez kilka pierwszych dni po „incydencie” z Izraela płynęły słowa o oburzeniu, przykrości (by Anna Azari), potępieniu i sprzeciwie wobec przemocy.Ani razu nie padło jednak słowo „przepraszamy”. Ani razu! Gorzej. Krótko po napadzie na ambasadora Magierowskiego na stronie „The Jerusalem Post” ukazał się tekst oskarżający polski rząd o to, że „systematycznie wybiela historię”. Premier Mateusz Morawiecki zaś został w nim nazwany „prawicowym nacjonalistą”, który „musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności”. Rzecz jasna w dobie Internetu na izraelskie brednie zareagowali internauci. Odpowiedział im na Twitterze sam naczelny „The Jerusalem Post” Yaakov Katz , który stwierdził: A teraz powiedz mi, że w  Polsce nie ma problemu. 3 miliony polskich Żydów zostało zamordowanych, a nieliczni, którzy przeżyli, stracili domy, rodziny i firmy. Żadne pieniądze ani restytucja nie mogą nadrobić tego, co nazistowskie Niemcy i ich polscy kolaboranci zrobili Żydom. Doskonale w ten sposób pokazał obłąkany antypolonizm środowisk żydowskich. Oczywiście, można by skwitować to stwierdzenie komentarzem à la Władysław Bartoszewski i jego odpowiedź na „polskie obozy” w wykonaniu Baracka Obamy i stwierdzić, że co nas obchodzi, że ktoś jest głupi. Oto po rasistowskim napadzie na ambasadora Magierowskiego odezwali się byli dyplomaci (dyplomatołki) spod znaku SLD i PO, których… oburzyło ujawnienie całej sprawy. I chociaż zrobiły to media izraelskie, „dyplomatołki” zaatakowały…polskie władze. Tak zwana Konferencja Ambasadorów RP ogłosiła, że „upublicznienie informacji o ataku” dowodzi, że polski rząd w obliczu kampanii wyborczej gra „kartą żydowską”. Fakt, że incydent w Tel Awiwie został upubliczniony i skomentowany przez najwyższe osobistości w państwie świadczy, że rządzące środowiska polityczne postanowiły zagrać „kartą żydowską” w przededniu wyborów - stwierdzili „byli”, pokazując, że po pierwsze nigdy nie powinni pełnić swoich funkcji, a po drugie, że tzw. geremkowszczyzna ma się w Polsce świetnie. Nie dość, że stracili okazję, żeby siedzieć cicho, to jednocześnie pokazali, że dbałość o polskie interesy i pozycję Polski na arenie międzynarodowej jest im obca. Tymczasem to właśnie taka pobłażliwość wobec szerzącego się w Izraelu antypolonizmu doprowadziła najpierw do stworzenia kłamstwa o kolaboracji Polski z beznarodowymi „nazistami” w masowym zabijaniu Żydów, a obecnie do jego systematycznego upowszechniania w świecie przez środowiska najbardziej zainteresowane wybieleniem siebie samych – Żydów i Niemców. W efekcie byle pismak, którego często nie byłoby na świecie, gdyby lata temu Polacy dla jego ojca czy dziadka nie narazili życia swego i swoich bliskich, uważa, że może nas znieważać i opluwać. Dlatego Katzowi (jednemu i drugiemu) warto przypomnieć, że to nie Polska musiała uwolnić swoich obywateli od odpowiedzialności za kolaborację z Niemcami.Zrobił to i nadal robi Izrael. To nie w Polsce uchwalono stosowną ustawę w tej sprawie, tylko w Izraelu. W 1950 r. Kneset przyjął ustawę o ściganiu zbrodni nazistowskich na narodzie żydowskim, ale jednocześnie w podrozdziałach przewidywał zwolnienie od odpowiedzialności tych żydowskich kolaborantów z Niemcami (o kolaboracji z NKWD nie padło tam ani jedno słowo), którzy zdrady dopuścili się w obawie przed własną śmiercią lub „żeby uniknąć skutków poważniejszych niż faktycznie powstałe”. Czyli praktycznie w każdym przypadku.Był to doskonały sposób ochrony nie tylko członków kolaboranckich organizacji żydowskich typu „Żagiew”, ale i tych Żydów, którzy przywdziali mundury SS lub Wehrmachtu. W Izraelu rozpoczęto też całą kampanię ukrywania żydowskiego pochodzenia największych zbrodniarzy. A wśród nich byli i ci żydowskiego pochodzenia. Choć sam fakt żydowskiego pochodzenia takich ludzi jak: Heydrich,Milch, Hans Frank i in. był sprawą ściśle poufną, wiedziała o tym jedynie garstka ludzi… - pisała Hannah Arendt w „Eichmann w Jerozolimie” (wyd. ZNAK, Kraków 1987, s. 228). No to przypomnijmy, że właśnie Hans Frank podpisywał rozporządzenie o karaniu Polaków śmiercią za pomoc Żydom i twierdził, że gdyby miał drukować obwieszczenie o rozstrzelaniu każdego Polaka, zabrakłoby mu drzew w Generalnym Gubernatorstwie zużytych do wyprodukowania papieru na te obwieszczenia przeznaczonego. O zapełnianiu SS przez Żydów mówił nawet Eichmann i nie ma żadnego powodu, by mu nie wierzyć. O żydowskich kapo w obozach wspominali więźniowie(pisała o tym także Zofia Nałkowska, zanim te fragmenty z jej książek powycinała cenzura). A do tego należałoby jeszcze dodać wszystkich Polaków zamordowanych lub wywiezionych na Syberię za sprawą Żydów kolaborujących ze Związkiem Sowieckim, okupującym przez połowę wojny pół Polski. Ich domy i majątki zajmowali często właśnie Żydzi, którzy potem mieli pretensje, że sąsiedzi wywiezionych i zabitych nie kwapią się, by ryzykować swoje życie ukrywając sowieckich kolaborantów. Nigdy za to nie przeprosili. Zamiast tego Izrael oskarża cały polski naród, eliminując odpowiedzialność własnych obywateli. A ona była, jest i będzie. Ucieczka od niej jest pluciem na polskie i żydowskie ofiary żydowskiej kolaboracji z Niemcami. Nie byłoby Izraela bez polskiego ducha. Ale i to nie wszystko. Powiedzmy to sobie jasno: Izrael tworzyli polscy Żydzi. Podwaliny Mosadu i izraelskiej armii w oparciu o przedwojenną polską „dwójkę” stworzyli żydowscy dezerterzy z Armii Andersa, nigdy za tę dezercję zresztą nie potępieni przez polskie społeczeństwo. To polska kultura kształtowała żydowską inteligencję, która z polskich doświadczeń czerpała pełnymi garściami. To zresztą Polska dała im wykształcenie i kawałek chleba. To duch polskiego patriotyzmu przenikał do żydowskich bojowników i późniejszych polityków. Nawet swego słynnego nacjonalizmu Żydzi nauczyli się od Polaków i polskiego patriotyzmu. Dziś za żadne skarby świata się do tego nie przyznają, ale nie byłoby ich, gdyby nie polska kultura. Nawet tak charakterystyczny dla ulic starej Jerozolimy sztrajm (czyli wielka futrzana czapka) zaczął być noszony przez polskich Żydów zainspirowanych szlacheckim kołpakami z rysiego futra (Żydzi nosili tzw. lisiury, a potem najzamożniejsi czapki z futer np. sobola). Przez wieki to w Polsce Żydzi znajdowali przystań i miejsce do życia. A kiedy po stu latach niewoli Polska wywalczyła niepodległość, wielu z nich chciało z niej wykroić sobie państwo. Potem, gdy na Polskę spadła noc okupacji, wielu Żydów poszło na kolaborację z wrogiem. Polskie elity ginęły po kolei, wybierając raczej śmierć niż zdradę, żydowskie „stawały przed dylematem - próbować przetrwać za cenę zdrady czy zginąć” i wybierały często to pierwsze. Kosztem swoich braci i Polaków, którzy chcieli im pomóc. A na to wszystko patrzyli bogaci Żydzi z USA, którzy nie mieli najmniejszego zamiaru naruszyć swoich kont, by ratować braci z biednych sztetli, chociaż nie ma dziś żadnych wątpliwości, że potrzebujący środków na prowadzenie wojny Hitler sprzedałby im europejskich Żydów bez wahania. Mogli uratować setki tysięcy. Nie zrobili tego, a dziś kłamią, szczują i oskarżają Polaków. Dlatego wywód pana Yaakowa Katza należałoby zmodyfikować i sformułować go w sposób następujący: A teraz powiedz mi, że w Izraelu nie ma problemu. Miliony Polaków, w tym polskich Żydów zostało zamordowanych, a nieliczni, którzy przeżyli, stracili domy, rodziny i firmy. Żadne pieniądze ani restytucja nie mogą nadrobić tego, co nazistowskie Niemcy i ich żydowscy kolaboranci zrobili Polakom i polskim Żydom."Głos" Toronto nr 33; 21 - 28 sierpień 2019Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta"
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:7)
Kategoria wpisu: 

JAROSŁAW KACZYŃSKI

$
0
0
Ilustracja: 
JAROSŁAW KACZYŃSKI
JAROSŁAW KACZYŃSKIJarosław Aleksander Kaczyński i (ur. 18 czerwca 1949 roku w Warszawie) – polski polityk i prawnik, współzałożyciel i od 2003 roku prezes partii Prawo i Sprawiedliwość.W okresie tzw. Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej działacz opozycji demokratycznej, w latach 1989–1991 senator I kadencji, w latach 1991–1993 i od 1997 poseł na Sejm I, III, IV, V, VI, VII i VIII kadencji, w latach 2006–2007 prezes Rady Ministrów. Kandydat na urząd prezydenta RP w przedterminowych wyborach prezydenckich w 2010 roku. Twórca i prezes partii politycznych Porozumienie Centrum oraz Prawo i Sprawiedliwość.Choć nie jest premierem ani prezydentem, a formalnie jest tylko posłem na Sejm, od czasu wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborów parlamentarnychw 2015 roku jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce.DZIECIŃSTWO I WYKSZTAŁCENIEUrodził się w Warszawie na Żoliborzu. Ojciec, Rajmund Kaczyński, z zawodu inżynier, w 1945 roku podjął studia na Oddziale Technologicznym Politechniki Łódzkiej, które ukończył w 1947 roku  z dyplomem magistra inżyniera. nauczyciel akademicki Politechniki Warszawskiej. Był żołnierzem Armii Krajowej ps. "Inka" i uczestnikiem Powstania Warszawskiego. W pierwszym dniu Powstania Warszawskiego 1 sierpnia 1944, jako dowódca 7 drużyny 2 plutonu kompanii K 1 Pułku „Baszta”, brał udział w szturmie na tor wyścigów konnych na Służewcu. W czasie Powstania Warszawskiego stracił kciuk prawej dłoni. Opiekowała się nim wówczas sanitariuszka Halina Wołłowicz „Rena”. Z ręką na temblaku walczył na Mokotowie do końca września. Po upadku Powstania Warszawskiego przebywał w obozie Dulag 121 w Pruszkowie i w obozie jenieckim koło Skierniewic, skąd zbiegł.Matka, Jadwiga z domu Jasiewicz harcerka, należała do Szarych Szeregów Armii Krajowej pseudonim "Bratek", z wykształcenia była filologiem polskim (zawodowo związana z Instytutem Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk).Jadwiga Kaczyńska pochodziła z rodziny Jasiewiczów herbu Rawicz. Była córką inżyniera budownictwa lądowego Aleksandra Jasiewicza i Stefanii z Szydłowskich (primo voto Fyuth). Miała siostry Irenę, Władysławę, Janinę, Wandę i przyrodniego brata Jana, który został zamordowany w sowieckim łagrze za próbę przedostania się na Zachód do polskiego wojska.W czasie okupacji niemieckiej była sanitariuszką, harcerką Szarych Szeregów w Starachowicach na Kielecczyźnie, nosiła pseudonim „Bratek”. Mieszkała u dziadków, w leśniczówce przy ul. Tychowskiej (ob. ul. Radomska) na Osiedlu Bugaj w Starachowicach. Przyrzeczenie harcerskie złożyła w nieistniejącym już budynku Szkoły Podstawowej nr 2, należała do zastępu „Zioło” w drużynie im. Emilii Plater. Od 1944 riku pracowała na oddziale chirurgii starachowickiego szpitala. Po wojnie wstąpiła do Sodalicji Mariańskiej. W 1946 roku ukończyła I Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Starachowicach.W 1948 roku wyszła za mąż za Rajmunda Kaczyńskiego, porucznika Armii Krajowej, uczestnika Powstania Warszawskiego, którego poznała na jednym z balów karnawałowych na Politechnice Warszawskiej.W 1949 roku urodziła synów Jarosława i Lecha. Przy porodzie jako położna asystowała matka Tadeusza Gajcego. Matkami chrzestnymi chłopców zostały siostry bliźniaczki Ludwika (Jarosława) i Zofia Woźnickie (Lecha); ocalałe z warszawskiego getta.Jego bratem bliźniakiem był Lech Kaczyński, późniejszy prezydent RP. W 1962 roku bracia zagrali role Jacka (Lech) i Placka (Jarosław) w filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc" w reżyserii Jana Batorego, ekranizacji powieści pod tym samym tytułem Kornela Makuszyńskiego. W 1971 uzyskał miejsce na aplikacji prokuratorskiej w Warszawie, której jednak nie rozpoczął. W latach 1971–1976 zatrudniony był jako pracownik naukowy w Instytucie Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. Później, do 1981 roku, pracował jako adiunkt w białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1982–1983 był zatrudniony w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie na etacie starszego bibliotekarza.W 1990 był współzałożycielem Fundacji Prasowej „Solidarność”. W tym samym roku wszedł (obok m.in. Lecha Kaczyńskiego, Macieja Zalewskiego, Andrzeja Urbańskiego i Krzysztofa Czabańskiego) w skład władz spółki akcyjnej Telegraf, po czymw 1991 roku  zbył akcje tej spółki na rzecz Macieja Zalewskiego.W 1993 roku prokurator przedstawił mu zarzut rzekomego nielegalnego finansowania Porozumienia Centrum przez Fundację Prasową „Solidarność”. Sprawa została ostatecznie umorzona w 2000 r.. W latach 1994–1997 Jarosław Kaczyński kierował działem wydawniczym w spółce z o.o. „Srebrna”.DZIAŁALNOŚĆ POLITYCZNA W PRLW 1968 roku był wśród studentów biorących udział w wiecach organizowanych w ramach tzw. wydarzeń marcowych. W 1976 roku, po tzw. wydarzeniach czerwcowych, rozpoczął współpracę z Komitetem Obrony Robotników (KOR), następnie z Biurem Interwencyjnym Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, kierowanym przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich. Od 1979 roku należał do redakcji kierowanego przez Antoniego Macierewicza niezależnego miesięcznika „Głos”W sierpniu 1980 roku utrzymywał kontakty ze strajkującymi we Wrocławiu. We wrześniu tego samego roku zaangażował się w działalność Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, kierował sekcją prawną Ośrodka Badań Społecznych przy Regionie Mazowsze. Wraz z Janem Olszewskim i Antonim Macierewiczem otworzył w Warszawie punkt informacyjny z poradami prawnymi dla osób zakładających związki zawodowe. W 1981 roku podpisał deklarację założycielską Klubów Służby Niepodległość.W latach 1979–1982 był rozpracowywany przez kilka komend wojewódzkich Milicji Obywatelskiej w ramach spraw operacyjnego sprawdzenia. 13 grudnia 1981 roku, po ogłoszeniu stanu wojennego, dotarł do strajkujących w Hucie Warszawa. Zajmował się później dystrybucją wydawnictw podziemnych, brał udział w reaktywowaniu „Głosu”. W 1982 roku był jednym z założycieli Komitetu Helsińskiego w Polsce. Należał do autorów raportu o łamaniu praw człowieka w Polsce w stanie wojennym prezentowanego w 1983 roku na Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Madrycie, a w 1989  roku do założycieli Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W 1983 r. nawiązał współpracę z niejawnymi władzami NSZZ „S” – Tymczasową Komisją Koordynacyjną, został kierownikiem Biura Społeczno-Politycznego TKK. Publikował w podziemnych pismach „Przegląd Polityczny” i „Głos Ursusa”. Od 1987 r. był sekretarzem Krajowej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność”. Uczestniczył w pracach działającego legalnie od sierpnia 1988 r, Klubu Myśli Politycznej „Dziekania”. W trakcie strajków w 1988 roku w maju i sierpniu doradzał, razem z bratem Lechem Kaczyńskim strajkującym w Stoczni Gdańskiej im. Lenina.Od 1988 roku należał do Komitetu Obywatelskiego „Solidarność. W obradach Okrągłego Stołu uczestniczył w zespole ds. reform politycznych. W lipcu i sierpniu 1989 był ze strony NSZZ „Solidarność” członkiem zespołu ds. negocjacji ze Stronnictwem Demokratycznym i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym w sprawie powołania koalicyjnego rządu.DZIAŁALNOŚĆ POLITYCZNA W II RPLATA 1989–2005W latach 1989–1990 był redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”, zastępując na tym stanowisku Tadeusza Mazowieckiego, który desygnowany został na premiera. Sprawował również kontrolę nad "Expressem Wieczornym". W 1990 roku w porozumieniu z członkami Konferencji Episkopatu  zakładał Fundację Prasową Solidarność, wraz z Krzysztofem Czabańskim, Maciejem Zalewskim i Sławomirem Siwkiem zostając jej fundatorem. Został przewodniczącym Rady Fundacji. W grudniu 1990 roku Lech Wałęsa uczynił go szefem swej kancelarii. Z inicjatywy jednego z jego współpracowników Fundacja podpisała umowę dzierżawy z "Expressem Wieczornym", co pozwoliło później przejąć majątek gazety i dalej rozwijać działalność polityczną.Kaczyński reprezentował potem Niezależne Zrzeszenie Studentów i tworzył Porozumienie Centrum. NIK zarzuciła partii nielegalne finansowanie kampanii z pieniędzy "Expressu Wieczornego", jednak oskarżenie zostało umorzone. W latach 1989–1991 zasiadał w Senacie I kadencji. Mandat uzyskał w województwie elbląskim, kandydując z rekomendacji Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. W Senacie był członkiem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Następnie do 30 maja 1993 roku sprawował mandat posła na Sejm I kadencji, wybranego z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum w okręgu warszawskim. 29 stycznia 1993 roku był jednym z organizatorów tzw. marszu na Belweder, domagając się ustąpienia Lecha Wałęsy i dekomunizacji. Wskutek nieprzekroczenia przez Porozumienie Centrum progu wyborczego nie uzyskał reelekcji w przyspieszonych wyborach w 1993 roku.Ponownie zasiadł w Sejmie III kadencji w 1997 roku, jako kandydat Ruchu Odbudowy Polski z okręgu warszawskim, podczas gdy jego ugrupowanie należało do Akcji Wyborczej Solidarność, której Jarosław Kaczyński był jednym z założycieli. Odszedł krótko po rozpoczęciu kadencji z koła ROP i został posłem niezrzeszonym. 30 grudnia 1997 roku ustąpił z funkcji szefa PC, a w 1998 odszedł z partii. Wrócił do niej w 1999 roku i w październiku tego samego roku został wybrany na honorowego prezesa ugrupowania. Wspólnie z Ludwikiem Dornem w styczniu 2000 roku ponownie przystąpił do koła parlamentarnego ROP (wówczas reaktywowanego, a w marcu tego samego roku przemianowanego na koło ROP-PC), w którym zasiadał do lipca 2001 roku.W 2001 roku wraz z Lechem Kaczyńskim współtworzył partię Prawo i Sprawiedliwość, która w wyborach parlamentarnych w 2001 zdobyła 9,5% głosów i 44 mandaty poselskie. Jarosław Kaczyński utrzymał miejsce w Sejmie, uzyskując w okręgu warszawskim 144 343 głosy. W latach 2001–2003 był członkiem Komisji Etyki oraz przewodniczącym klubu parlamentarnego PiS. W 2003 roku objął stanowisko prezesa tego ugrupowania, zastępując swojego brata, który został wybrany na urząd prezydenta miasta stołecznego Warszawy.SEJM V KADENCJIW 2005 roku Prawo i Sprawiedliwość pod jego przewodnictwem wygrało wybory parlamentarne, a on sam uzyskał mandat poselski z najlepszym indywidualnym wynikiem 171 129 głosów w okręgu warszawskim. Nie podjął się misji tworzenia nowego rządu, wskazując z ramienia partii na to stanowisko Kazimierza Marcinkiewicza, co zbiegało się w czasie z drugą turą wyborów prezydenckich, w której znalazł się jego brat. 28 grudnia 2005 roku otrzymał od Lecha Kaczyńskiego nominację na członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego.W połowie 2006 roku planował ujawnienie dokumentów ze swojej „teczki”, założonej mu przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Deklarację takiego zamiaru ogłosił kilka miesięcy wcześniej, następnie jednak tłumaczył, że nie może tego uczynić, gdyż są w niej ślady ingerencji pułkownika Jana Lesiaka. Dwie znajdujące się w niej deklaracje lojalności zostały uznane za podrobione  później niż w 1993 roku, zaś postępowanie przygotowawcze w tej sprawie zostało umorzone w 2008 w związku z przedawnieniem karalności. Po raz pierwszy o jego rzekomej lojalce  poinformował tygodnik „Nie”, którego redakcja przyznała, że dokument ten był sfałszowany. Instytut Pamięci Narodowej (IPN)uznał, że oświadczenie o zaniechaniu szkodliwej dla PRL działalności znajdujące się w tomie 2 Kwestionariusza Ewidencyjnego pod pseudonimem JAR, zostało sfałszowane. W 2010 Sąd Okręgowy w Warszawie wydał orzeczenie stwierdzające, że Jarosław Kaczyński jako kandydat w wyborach prezydenckich złożył oświadczenie lustracyjne zgodne z prawdą..10 lipca Lech Kaczyński desygnował go na Prezesa Rady Ministrów.Jako nowy premier powołał gabinet w ramach koalicji PiS - Samoobrona - LPR w składzie tożsamym z dotychczasowym rządem (wyłączywszy zmianę na stanowisku ministra finansów, na którym Pawła Wojciechowskiego zastąpił Stanisław Kluza). 14 lipca prezydent dokonał zaprzysiężenia Rady Ministrów, a 19 lipca Sejm udzielił nowemu rządowi wotum zaufania.22 września 2006 Lech Kaczyński na jego wniosek po raz pierwszy odwołał wicepremiera i ministra rolnictwa i rozwoju wsi, Andrzeja Leppera; Jarosław Kaczyński został pełniącym obowiązki szefa tego resortu do 16 października, to znaczy do czasu powrotu lidera Samoobrony do rządu.1 października tegoż roku, w trakcie powyższego kryzysu rządowego, na wiecu poparcia dla jego partii w Stoczni Gdańskiej przyrównał przeciwników rządu do funkcjonariuszy Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO), którzy w czasach PRL tłumili protesty robotników. Sygnatariusze porozumień sierpniowych, w tym Lech Wałęsa, wystosowali otwarty list, w którym napisali: Niech Pan cofnie to oskarżenie, wycofa się ze słów, które ranią wielu Polaków.26 kwietnia 2007 roku stanął na czele Komitetu Organizacyjnego Euro 2012. Na początku lipca tegoż roku odwołał ze składu rządu Andrzeja Leppera i Tomasza Lipca, a 8 sierpnia odwołał ministra spraw wewnętrznych i administracji, Janusza Kaczmarka, w związku z aferą gruntową, desygnując na to stanowisko Władysława Stasiaka.Jako premier złożył kilkanaście wizyt zagranicznych, spotykając się z przedstawicielami władz innych państw. Razem z Lechem Kaczyńskim prowadził negocjacje z europejskimi przywódcami ws. traktatu lizbońskiego, deklarując poparcie dla tak zwanego systemu pierwiastkowego.SEJM VI KADENCJIBył liderem listy Prawa i Sprawiedliwości w przedterminowych wyborach do Sejmu VI kadencji w okręgu warszawskim. W trakcie kampanii Julia Pitera publicznie zarzuciła mu, że dwa lata wcześniej próbował szantażem skłonić ją do głosowania za udzieleniem absolutorium Lechowi Kaczyńskiemu, pełniącemu wówczas funkcję prezydenta m.st. Warszawy.W głosowaniu z 21 października 2007 roku otrzymał 273 684 głosów i uzyskał mandat poselski. Był to drugi pod względem liczby głosów wynik w okręgu warszawskim – najwięcej głosów (534 241) zdobył lider Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk.5 listopada tego samego roku złożył w Sejmie dymisję z urzędu prezesa Rady Ministrów, która w tym samym dniu została przyjęta przez prezydenta. Rada Ministrów pod jego kierownictwem sprawowała obowiązki do 16 listopada 2007, tj. do dnia zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska.Pozostał prezesem PiS na kongresie partii na początku 2008. W Sejmie VI kadencji zasiadł w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, Komisji do Spraw Kontroli Państwowej i Komisji Łączności z Polakami za Granicą. W marcu 2010 zdecydowaną większością głosów delegatów na kongres tej partii został ponownie wybrany na prezesa PiS.WYBORY PREZYDENCKIE W 2010 ROKU26 kwietnia 2010 roku ogłosił, że będzie kandydował z ramienia Prawa i Sprawiedliwości w przedterminowych wyborach prezydenckich, rozpisanych po śmierci jego brata w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. Szefem sztabu jego komitetu wyborczego została Joanna Kluzik-Rostkowska, zaś rzecznikiem sztabu – Paweł Poncyljusz. 6 maja 2010 roku przedstawiciele komitetu wyborczego złożyli w Państwowej Komisji Wyborczej dokumenty rejestracyjne, deklarujące zebrane 1,65 mln podpisów poparcia dla kandydata. Dzień później Jarosław Kaczyński oficjalnie został zarejestrowany jako kandydat na urząd Prezydenta RP.Poparcia jego kandydaturze udzieliły Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” (29 kwietnia 2010 roku, kierowany przez jednego z senatorów PiS NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych (28 kwietnia 2010), Europa Wolnych Ojczyzn – Partia Polska (3 maja 2010), Ruch Odbudowy Polski (6 maja 2010 roku j). 8 maja 2010 roku otrzymał poparcie ze strony partii Polska Plus, przeciwko czemu zaprotestował kierujący kołem poselskim tego ugrupowania Ludwik Dorn, który wystąpił z ugrupowania, popierając kandydaturę Marka Jurka.Powołano warszawski społeczny komitet poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. Podobne komitety zaczęto powoływać w kolejnych województwach i powiatach, a także poza granicami Polski. Poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego zadeklarowała „Gazeta Polska”. Hasłem kampanii kandydata było „Polska jest najważniejsza”.Po wiecu wyborczym z 9 czerwca Jarosław Kaczyński został pozwany przez komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego, w związku z jego wypowiedzią, w której stwierdził, jakoby jego konkurent popierał prywatyzację służby zdrowia. Sąd Okręgowy w Warszawie w trybie wyborczym uwzględnił powództwo, nakazując kandydatowi PiS, po uprawomocnieniu się wyroku, sprostowanie tej informacji jako nieprawdziwej. Komitet wyborczy Jarosława Kaczyńskiego złożył zażalenie na to orzeczenie do Sądu Apelacyjnego, który częściowo je uchylił, kierując sprawę do ponownego rozpoznania. Po ponownym rozpoznaniu sprawy Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie nakazał sprostowanie podawanej przez Jarosława Kaczyńskiego informacji jako nieprawdziwej, Sąd Apelacyjny nie uwzględnił jego odwołania.W pierwszej turze wyborów prezydenckich z 20 czerwca 2010 eoku uzyskał 6 128 255 głosów (36,46%), zajmując 2. miejsce spośród 10 pretendentów. Wszedł do drugiej tury głosowania razem z Bronisławem Komorowskim, który uzyskał poparcie na poziomie 41,54%. Spośród kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, oddanie na niego głosu zadeklarowali Marek Jurek, Kornel Morawiecki oraz Janusz Korwin-Mikke. W drugiej turze głosowania Jarosław Kaczyński uzyskał 7 919 134 głosów ważnych. tj. 46,99%, przegrywając z Bronisławem Komorowskim.DZIAŁALNOŚĆ OD 2010  ROKUW wyborach parlamentarnych w 2011 roku Jarosław Kaczyński ponownie startował do Sejmu jako lider listy PiS w okręgu stołecznym. Uzyskał mandat posła VII kadencji, otrzymując 202 297 głosów. Ponownie był to drugi wynik w okręgu warszawskim oraz w kraju (za Donaldem Tuskiem – 374 920 głosów). W trakcie kampanii wyborczej została wydana jego książka "Polska naszych marzeń", zawierająca m.in. jego program wyborczy. 29 czerwca 2013 roku kolejny raz wybrany na stanowisko prezesa partii.11 listopada 2014 roku ogłosił, że zarekomenduje partii decyzję, aby kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich w 2015 został Andrzej Duda który zwyciężył w drugiej turze tych wyborów. 20 czerwca 2015 roku ogłosił natomiast, że kandydatką PiS na premiera po wyborach parlamentarnych w 2015 będzie Beata Szydło. W wyborach tych PiS uzyskało bezwzględną liczbę mandatów w Sejmie, a Jarosław Kaczyński został wybrany na posła w okręgu stołecznym, zdobywając 202 424 głos]. Również tym razem był to drugi wynik w okręgu warszawskim oraz w kraju (za Ewą Kopacz – 230 894 głosów). Kierowane przez niego ugrupowanie utworzyło następnie gabinet z Polską Razem i Solidarną Polska z premier Beatą Szydło. Sam Jarosław Kaczyński nie objął żadnej funkcji w strukturach administracji rządowej, Sejmu ani klubu parlamentarnego PiS, a mimo to uznawany jest przez wielu komentatorów za kluczową postać w państwie. 2 lipca 2016 roku został ponownie wybrany na stanowisko prezesa Prawa i Sprawiedliwości.W 2019 roku opublikowane  zostały nagrania, na których Kaczyński omawia z biznesmenem planowaną budowę komercyjnych budynków. Głosy krytyczne podnosiły, że polityk w ogóle nie powinien takich rozmów przeprowadzać, gdyż stoją w sprzeczności z duchem ustawy omawiającej finansowanie partii politycznych, negatywnie oceniały takie związki polityki z biznesem. a zwłaszcza uzależnianie sukcesu planowanego biznesu od sukcesu politycznego PiS. Z kolei zwolennicy Kaczyńskiego zwracali uwagę na kulturę wypowiedzi, brak przekleństw i brak złamania litery prawa przez Kaczyńskiego. Zwrócono również uwagę na podporządkowanie systemu bankowego władzy politycznej, umożliwiające reprezentującym ją ludziom usługi bankowe niedostępne dla innych obywateli bądź w niezależnych od władzy bankach. Rozważano także możliwość spowodowania przez ujawnienie nagrań kryzysu politycznego władzy PiS.Opracował Aleksander Szumański ,kandydat na Świadka  Historii Instytutu Pamięci Narodowej - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 775 articles
Browse latest View live