Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 778 articles
Browse latest View live

ZAMACH W SMOLEŃSKU 10 KWIETNIA 2010 ROKU

$
0
0
Ilustracja: 
ZAMACH W SMOLEŃSKU
ZAMACH W SMOLEŃSKU 10 KWIETNIA 2010 ROKUTrudno uwierzyć, ale od tragedii, która wydarzyła się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, minęło już jedenaście lat. Od samego początku media Strefy Wolnego Słowa kontestowały oficjalne rosyjsko-polskie ustalenia, wskazując na dowody i poszlaki świadczące o terrorystycznym charakterze katastrofy. Dziś wiemy, że zebrane informacje i fakty potwierdzają nasze wcześniejsze hipotezy.- Polski Tu-154 nie mógł uderzyć w słynną smoleńską brzozę. Wskazują na to dane zawarte w systemach nawigacyjnych TAWS (system ostrzegania o zbliżaniu się do ziemi) i FMS (komputer pokładowy) oraz dane z wysokościomierza barycznego WBE-SWS zapisane w skrzynce parametrów lotu. Według nich samolot przed ostatecznym upadkiem na ziemię nigdy nie zszedł poniżej wysokości 18 m nad ziemią.-Podkomisja dokonała rekonstrukcji konsoli lewego skrzydła w miejscu, gdzie miało ono mieć według MAK kontakt z „pancerną” brzozą. Okazało się, że znajdują się tam ślady odkształceń właściwych dla oddziaływania wysokiego wewnętrznego ciśnienia, którego epicentrum zlokalizowano między żebrami nr 27-32.-Stwierdzono rozrzut odłamków we wszystkich kierunkach w stosunku do toru przemieszczania się samolotu. Chodzi m.in. o odłamki sekcji slotów lewego skrzydła, które były rozrzucone w kierunku zgodnym z torem lotu Tu-154M na przestrzeni od 20 do 230 m za „pancerną” brzozą. Z kolei większość odłamków klapy części lewego skrzydła było rozrzuconych od brzozy w kierunku głównego pola szczątków na przestrzeni od 15 m do 225 m. - Wiele odłamków części lewego skrzydła, którą miała uciąć brzoza, zostało znalezionych... przed tym drzewem na obszarze od 41 m na północ do 17 m na południe w kierunku prostopadłym do kierunku lotu oraz aż do 43 m na wschód od drzewa.CZARNE SKRZYNKI- Para tzw. rejestratorów katastroficznych tupolewa nr 101 - czyli rejestrator pokładowy MSRP-64M-6 i rejestrator dźwiękowy MARS-BM nr 323025 (dwie najważniejsze „czarne skrzynki”) - została dwukrotnie „znaleziona” na wrakowisku pod Smoleńskiem. I to tego samego dnia: 10 kwietnia 2010 r. Na charakterystyczne pomarańczowe rejestratory natrafiono najpierw wczesnym popołudniem, po godz. 14:30. Według rosyjskich protokołów urządzenia te nie były uszkodzone, a po dokładnych oględzinach zostały spakowane do polietylenowych worków i zabrane. Wieczorem takie same skrzynki - z identycznymi napisami i tego samego koloru - zostały odnalezione w Smoleńsku ponownie. Tyle że nosiły już ślady „rozległych i licznych” uszkodzeń. Po oględzinach włożono je do kartonowych pudeł, które zalepiono taśmą.- „Zaginiony” rejestrator danych KZ-63, który rzekomo miał ulec całkowitemu zniszczeniu podczas katastrofy smoleńskiej, przetrwał ją. Bardzo dobrze zachowane fragmenty części zewnętrznej urządzenia, znajdujące się wśród nienaruszonych części otoczenia rejestratora, widoczne są na zdjęciach wykonanych  w pierwszych godzinach po katastrofie. Zapisy tej skrzynki - dokonywane na taśmie celuloidowej  - jako jedyne nie mogły zostać sfałszowane. KZ-63 rejestrował kluczowe parametry, takie jak gwałtowne przeciążenia, w tym tzw. twarde lądowania. - W niewyjaśnionych okolicznościach w Smoleńsku zaginął TCAS II - pokładowy system zapobiegający zderzeniom statków powietrznych i przechowujący dane o operacjach samolotu. --Oryginalne rejestratory FDR (zapisujący parametry lotu) i CVR (nagrywający rozmowy w kokpicie) - dwie najważniejsze czarne skrzynki tupolewa - od samego początku są w rękach Rosjan. Polacy otrzymali z Moskwy jedynie zmanipulowane kopie zapisów obu rejestratorówEKSPLOZJA- Na eksplozję w lewej części skrzydła wskazują zniszczenia powybuchowe na skrzydle i odłamkach oraz inne dowody. Są to: „loki” powybuchowe, czyli charakterystyczne zawinięcia materiału na poszyciu spodnim oderwanej końcówki części lewego skrzydła; odkształcenia odłamków na skutek wewnętrznej fali powybuchowej; rozrzut odłamków we wszystkich kierunkach w stosunku do toru przemieszczania się samolotu (także w tył i na boki); identyfikacja wewnętrznych części skrzydła, które osiadły na gałęziach wysokich partii drzew.- Według podkomisji smoleńskiej główną przyczyną zniszczeń Tu-154 na moment przed przyziemieniem była eksplozja kesonu baku balastowego (która nastąpiła po wybuchu na skrzydle). W jej wyniku zniszczony został sam keson, czyli fragment lewej części centropłata, wraz z przednim dźwigarem i osmolonymi żebrami. Dźwigar przeleciał ok. 70 m na zachód. Wybuch rozsadził trzecią salonkę, zabijając wszystkich jej pasażerów i rozrzucając ich szczątki na całej długości wrakowiska. Równocześnie fala detonacyjna wysadziła lewe drzwi pasażerskie, które z ogromną siłą wbiły się na metr w ziemię, a tysiące fragmentów kuchni zostały rozproszone na 1/3 obszaru katastrofy. Fala detonacyjna idąca w kierunku ogona rozerwała fragment kadłuba i spowodowała wywinięcie lewej i prawej burty wraz z dachem na zewnątrz konstrukcji- na miejscu katastrofy znaleziono liczne odłamki osmolone i opalone rozsiane ok. 100 m. przed miejscem upadku samolotu. Odłamki te, o wielkości od kilku do kilkunastu centymetrów kwadratowych, nosiły ślady oddziaływania termicznego oraz mechanicznego. Ponadto część z nich nosiła charakterystyczne ślady (mikrokratery) na swojej powierzchni, odpowiadające kształtem i wielkością śladom powstałym na odłamkach, jakie powstały po eksperymencie pirotechnicznym przeprowadzonym przez podkomisję. Cecha ta jest charakterystyczna dla zniszczeń spowodowanych przez detonację.- Na wybuch w centropłacie wskazują też zniszczenia w samym samolocie. M.in. zupełne zniszczenie wszystkich foteli, całkowite zdarcie z wewnętrznej części kadłuba wykładziny wraz z izolacją oraz wyrwanie z burty lewych drzwi pasażerskich wbitych na 1 m w ziemię z prędkością przekraczającą aż 10-krotnie prędkość spadania samolotu.MATERIAŁY WYBUCHOWE- Obecność materiałów wybuchowych (trotyl, heksogen, pentryt) na szczątkach lewego skrzydła  (które podkomisja wskazała w raporcie technicznym jako miejsce eksplozji) i wewnętrznego fragmentu poszycia samolotu została już udowodniona przez laboratoria w Polsce, USA i Wielkiej Brytanii. Pozostałości takich substancji wykryto na przynajmniej 107 elementach wewnętrznych samolotu - przede wszystkim na metalowych częściach foteli.KONTROLERZY- naprowadzaniem samolotu na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj kierował z Moskwy gen. Władimir Benediktow - wojskowy ekspert od krwawych akcji „antyterrorystycznych” w Czeczenii i powietrznych operacji specjalnych.--Przed wylotem do Smoleńska piloci Tu-154 otrzymali od Rosjan karty podejścia z błędnymi danymi. Karty te to rodzaj instrukcji zawierającej podstawowe informacje potrzebne do przeprowadzenia udanego manewru lądowania na danym lotnisku. - Tupolew był od początku sprowadzany fałszywie oraz zmuszany do przyjęcia ostrzejszej ścieżki i szybszego schodzenia. Np. o godzinie 10:38:43 (czasu lokalnego) jeden z kontrolerów podał informację, że Tu-154M jest na ścieżce 9 km od progu pasa, a w rzeczywistości samolot znajdował się na odległości 10,5 kilometra od progu drogi startowej.- Wieża lotów zachęcała pilotów do lądowania komendą "pas wolny" i próbowała ich zmylić inaczej ustawionymi reflektorami.  - Rosjanie nie przekazali polskim śledczym nagrania wideo pracy kontrolerów, które standardowo wykonywane jest przy każdym locie. Przyczyną braku zapisu było rzekomo "skręcenie przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem".- Rosja unieważniła pierwotne zeznania kontrolerów, przeprowadzone w kwietniu 2010 r., z powodu „nieprawidłowości w procedurze przesłuchania świadków”. Następnie przesłała polskiej prokuraturze nowe protokoły z przesłuchań, z lipca 2010 r., które okazały się znacznie korzystniejsze dla strony rosyjskiej. - Kontrolerzy wydali polskiej załodze komendę "posadka dopołnitielno" (lądowanie warunkowe). Oznacza ona: kiedy będziesz na wysokości decyzji lub najdalej w odległości 1 km od progu pasa, podamy ci komendę: "lądować zezwalam" lub "odejście na drugi krąg". Piloci spodziewali się więc, że na wysokości 100 m zostanie im podana komenda, co mają dalej robić, i że będą dalej precyzyjnie prowadzeni zgodnie z zasadami sztuki nawigatorskiej. Stało się jednak inaczej. Gdy Tu-154M znalazł się na wysokości 100 m, nawigatorzy milczeli i żaden z nich nie wydał wymaganej komendy odejścia na drugi krąg.SAMOBÓJSTWA NACZELNIKA FEDERALNEJ SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA GE.KONSTANTINA MORIEWA ORAZ REMIGIUSZA MISIA.- W sierpniu 2011 r. samobójstwo popełnił 53-letni naczelnik Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w obwodzie twerskim gen. Konstantin Moriew, który przesłuchiwał smoleńskich kontrolerów po katastrofie.- W październiku 2012 r. samobójstwo popełnił Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40. Z zeznań Musia wynikało, że kontrolerzy ze Smoleńska złamali wszelkie procedury, zezwalając tupolewowi zejść na wysokość 50 m, i że kopie nagrań z kokpitu tupolewa zostały sfałszowaneSEKCJE ZWŁOK- Rząd Donalda Tuska zrezygnował z pomocy najlepszych polskich lekarzy sądowych różnych specjalności, w tym antropologów i genetyków sądowych, którzy już w południe 10 kwietnia 2010 r. oficjalnie zgłosili gotowość, by jechać do Smoleńska. W wyniku tych zaniechań część ofiar katastrofy smoleńskiej spoczęło nie w swoich grobach, a protokoły sekcyjne sporządzone przez Rosjan świadczą o tym, że w większości przypadków sekcje w ogóle się nie odbyły.PROFANACJA ZWŁOK - UMIESZCZANIE W INNYCH TRUMNACH INNYCH CIAŁ BEZCZESZCZENIE ZWŁOK- Przykłady: w trumnie śp. admirała Andrzeja Karwety - dowódcy Marynarki Wojennej - znaleziono liczne części ciał innych członków delegacji.  - W grobie śp. Natalii Januszko, najmłodszej ofiary katastrofy, znaleziono elementy ciał pięciu osób. - Z kolei w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego ujawniono czternaście części ciała, należących do siedmiu osób. -W trumnie gen. Włodzimierza Potasińskiego było sześć części ciała, należących do czterech innych osób. - W trumnie abp. Mirona Chodakowskiego znaleziono połowę jego ciała oraz połowę ciała gen. Płoskiego.- Nieprawidłowości dotyczą też pochówku śp. Lecha Kaczyńskiego. - W trumnie śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego znaleziono fragmenty ciał dwóch innych osób. - Rosjanie zamienili też ciała Piotra Nurowskiego i Mariusza Handzlika. - Zbezcześcili również zwłoki Anny Walentynowicz - legendy "Solidarności" - zaszywając w jej ciele gumowe rękawiczki, rękaw marynarki i fragmenty innych materiałów.- Urzędnicy związani z Donaldem Tuskiem - Tomasz Arabski i Ewa Kopacz - wmawiali bliskim ofiar, że trumien nie wolno otwierać. Tymczasem prokuratura wojskowa nie wydała zakazu otwierania w Polsce trumien ofiar Smoleńska, a tylko Ewa Kopacz samodzielnie mogła tego zabronić- Dzisiaj wiemy, że specyficzne zniszczenia ciał ofiar są dowodem na eksplozywny charakter zniszczenia tupolewa w Smoleńsku. Chodzi m.in. o całkowite rozczłonkowanie kilkunastu ofiar siedzących w salonce nad centrum eksplozji i rozrzucenie ich ciał na całym obszarze wrakowiska, oraz o liczne i rozległe rany oparzeniowe zwłok ofiar odnalezionych poza sferą ognia naziemnego. SŁUŻBY SPECJALNE- TUpolew, który rozbił się pod Smoleńskiem, od 20 maja do 23 grudnia 2009 r. przebywał w zakładach należących do rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski, zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem. Prawą ręką Deripaski jest Walerij Pieczenkin, były agent KGB i FSB. - Zakłady Saturn, w których odbył się remont Tu-154M nr 101, od 2009 r. kontrolowane są przez Siergieja Czemiezowa - byłego agenta KGB, bliskiego przyjaciela Władimira Putina, z którym obecny prezydent Rosji pracował razem w latach 80. w Niemieckiej Republice Demokratycznej. - Polski MSZ wyznaczył do organizacji prezydenckiej wizyty w Rosji Tomasza Turowskiego - jednego z najgroźniejszych komunistycznych szpiegów, w III RP oficera UOP i Agencji Wywiadu- Tuż przed katastrofą smoleńską Dmitrij Miedwiediew zmienił naczelnika FSB w Smoleńsku. Został nim pułkownik Oleg Konoplew - wcześniej zastępca szefa FSB w Twerze, skąd pochodzi także znany z wieży w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokucki. Rok po katastrofie smoleńskiej Konoplew został awansowany na generała-majora.ŚLEDZTWO - Z nagrania ujawnionego niedawno przez Anitę Gargas w TVP jasno wynika, że to Donald Tusk odpowiada za prowadzenie śledztwa smoleńskiego według korzystnej dla Putina konwencji chicagowskiej, a dokładniej: według jej załącznika 13. "Świadomość Rady Ministrów i moja po relacji ministra Grabarczyka była jednoznaczna. Że z punktu widzenia naszej wiedzy, znaczy wiedzy resortowej i pańskiej rekomendacji, konwencja chicagowska jest tym, czym będziemy się kierować" - tłumaczył Tusk akredytowanemu przy MAK Edmundowi Klichowi 23 kwietnia 2010 r. Klich był zdumiony - gdyż był przekonany, że w pierwszych dniach po tragedii smoleńskiej polski rząd negocjował jakieś inne ramy prawne.- Podstawa prawna badania przyczyn katastrofy smoleńskiej - Załącznik 13 do konwencji chicagowskiej - została wybrana przez premierów Polski i Rosji. Ale porozumienie w tej kwestii nie zostało utrwalone na piśmie; Centrum Informacyjne Rządu informowało, iż z rozmów z Tuska i Putina przeprowadzonych 10 kwietnia 010 r. nie sporządzono notatek, gdyż spotkanie premierów miało... charakter kurtuazyjny. - Pierwsze działania po katastrofie nie toczyły się, jak się powszechnie uważa, według procedur konwencji chicagowskiej. Prowadzono je zgodnie z porozumieniem polsko-rosyjskim z 7 lipca 1993 r., zawartym przez resorty obrony obu państw, określającym warunki współpracy obu krajów w sprawie ruchu samolotów wojskowych i badania katastrof lotniczych. Pod naciskiem Rosjan Tusk zrezygnował ze stosowania korzystnej dla Polski umowy z 1993 r. i zawarł tajne porozumienie z premierem Władimirem Putinem. Wówczas zaczęło obowiązywać rozporządzenie, wydane 13 kwietnia 2010 r. przez Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierzyło Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny. W wyniku tej decyzji Polska musiała zaakceptować konkluzje raportu MAK.TATIANA ANODINA Z PRYMITYWNYM KŁAMSTWEM W TLEZbliżony tematycznie tekst ukazał się w maju 2010 r. na kilku stronach autorskich niżej podpisanego zatytułowany „Tatiana Anodina z prymitywnym kłamstwem w tle”. Został wydrukowany pod tym tytułem również w światowej prasie polonijnej m.in. w „Głosie Polskim” Toronto, jak i w „Kurierze „ Chicago”. Był pisany „na gorąco”, przecież Naród nie otrząsnął się jeszcze z tej Tragedii, słyszałem również takie głosy, że to mistyfikacja etc. Były naturalnie i inne opinie, pokutujące zresztą do dzisiaj- „… bo Kaczyński chciał spoczywać na Wawelu…”. Nie znane były wówczas esemesy redagowane przez Donalda Tuska natychmiast po katastrofie o winie prezydenta, zmuszającego pilotów do lądowania, potwierdzone wiele miesięcy później przez fałszywy raport MAK ( 2011 r).Nie był znany jeszcze wówczas ten niebywały „targowicki” serwilizm polskiego rządu, były podane wówczas jedynie zapewnienia o doskonałej współpracy z „ towarzyszami sowieckimi”. Rząd nie kwestionował i nie kwestionuje zaplombowania trumien, nie znany jeszcze był bestialski  fałsz Ewy Kopacz o kopaniu terenu przez polskie służby na metr w głąb i obecności polskich patomorfologów w czasie sekcji zwłok osób poległych w zamachu. Rząd nie wytłumaczył do dzisiaj odmowy powołania komisji międzynarodowej, pomimo zebrania na tę okoliczność ponad 50 tysięcy podpisów m. in. przez prof. Jacka Trznadla w 2010 roku.Dlaczego premier Donald Tusk został zaproszony na uroczystości, a prezydent nie? Dlaczego polecieli oddzielnie? Na te pytania nie padają  rzeczowe odpowiedzi.Toczyły się wyolbrzymiane dyskusje rządu z oponentami, czy to był samolot wojskowy, czy cywilny, rządowy, czy prezydencki, czy kompromitujące rząd Tuska dywagacje czy gen. Błasik był pijany, czy miał tylko 0,1 promile alkoholu we krwi.Serwilistyczna prasa całymi kolumnami donosiła na co dzień o nowych „faktach”, wywołując tym samym zamieszanie w głowach odbiorców – z takim właśnie celem.Monika Olejnik dla odwrócenia uwagi opinii publicznej od Katynia 2010 przeprowadzała wywiady nie związane z tą tematyką, a zagrażające autentycznej – nie rządowej przecież  polskiej racji stanu, w rodzaju wywiadów w programie „kropka nad i” z agentami SB, jak Józef Życiński – „Filozof” – czy Polacy to antysemici? Odpowiadał w tym programie „przedstawiciel” polskiego Kościoła – naturalnie, wszyscy Polacy są antysemitami.Bezpośrednio po Tragedii przeprowadzono zamach stanu, już szeroko opisany, wbrew zapisom Konstytucji, bez oficjalnego potwierdzenia śmierci prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego, bez aktu zgonu,  prezydentem ogłoszono pro sowieckiego Bronisława Komorowskiego, który natychmiast spenetrował przez podległe mu służby biura zmarłych m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Janusza Kurtyki prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a „zdobyte” dokumenty zawłaszczył.O śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego powiadomił telefonicznie Medwiediew, z tej samej  służby. To przyjął Komorowski za przesłankę prawną  i bez obowiązującego w takich przypadkach aktu zgonu ogłosił się prezydentem wszystkich Polaków wspólnie i w porozumieniu z DonaldemTuskiem i samo wykreowanym przewodniczącym komisji badającej katastrofę Putinem.I Polska legła - ale jeszcze nie zginęła – w kleszczach następnej,  od 17 września 1939 roku, już czwartej okupacyjnej agentury - sowiecko – rodzimych zdrajców narodowych. Imperializm rosyjski rozszerza się, ostatnio podbił Ukrainę, przyszedł teraz czas na Polskę. Rosja odzyskuje więc terytoria podbitych narodów po II Wojnie Światowej.Tymczasem „Misja specjalna” red. Anity Gargas dokonała zdjęć wraku samolotu, gdy służby sowieckie rozbijały okna i przecinały przewody instalacyjne m. in. elektroniczne, istotne oczywiście dokumenty dla potrzeb śledztwa. I co? „Misja specjalna” została decyzją Tuska zdjęta z ekranów TVP, a autorka straciła posadę.„Kto zagraża władzy ludowej temu odetniemy rękę” -  wygrażał Józef Cyrankiewicz. I co? Donald Tusk przejął agenturalną rolę Józefa Cyrankiewicza. Czarna noc okupacji trwa.Gdy nieogrodzony teren katastrofy podlegał penetracji różnych osób, gdy znajdowano tam portfele, dowody osobiste, pieniądze, szczątki rozszarpanych przez wybuch ciał, to Donald Tusk pytany odpowiedział bezczelnie: „a kto ma pilnować? Wojsko, policja”?„Czy ja jestem stróżem mojego brata”?Tymczasem zdjęcia satelitarne, lub nagrania z nasłuchu rozmów dotyczące katastrofy smoleńskiej, w których posiadaniu mogą być USA, nie ujrzą światła dziennego – zostaną prawdopodobnie „zakopane”. Żaden kraj z własnej woli nie będzie się bowiem narażał na pogorszenie stosunków z Rosją, skoro państwo, które powinno być zainteresowane pomocą, jej nie chce.REDAKTOR CEZARY GMYZ NA ŁAMACH "RZECZYPSPOLITEJ" UJAWNIŁ OBECNOŚĆ TROTYLU NA FOTELACH SAMOLOTU  ZA CO ZOSTAŁ WYRZUCONY Z PRACYGdy ginęły fragmenty wraku, mi.in. cały kokpit - prowadzący śledztwo powiedział, iż potrzebne te części są Rosjanom do badań, natomiast minister sowiecki w Polsce w czasie konferencji prasowej na zadane pytanie – dlaczego giną części wraku – odpowiedział, iż czynią to chuligani. I tak dalej, i tak dalej, wraku nie zwrócili towarzysze radzieccy, czarnych skrzynek niet, bo nie lzia, amerykanie jak zwykle umyli ręce – „katastrofa w Smoleńsku to sprawa między Polską a Rosją”, natomiast Polska ma zwrócić 67 miliardów dolarów amerykańskiemu lobby żydowskiemu, bo tak optuje m.in. Hilary Clinton w czasie wizyty w Polsce u Komorowskiego w czasie ciszy wyborczej 2 lipca 2010 roku. To już jest sprawa polsko - amerykańska!!!Aby było straszniej, to organizacje lobby żydowskiego  nie są zarejestrowane w sądzie, działają więc według prawa ustanowionego np. w Korei Północnej. Premier Donald Tusk ze Sławomirem Nowakiem w czasie wizyty w Stanach Zjednoczonych zobowiązali się do zwrotu owych 67 miliardów dolarów, drogą odpowiedniej uchwały Sejmu RP.A amerykańskie niezarejestrowane w sądzie lobby żydowskie zapowiada bojkot Polski na drodze handlowej i turystycznej, przez pogróżki „prezesów” nieistniejących prawnie organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych i oficjalnego już rabinatu. A co na to wszystko Kościół Katolicki w Polsce? Co na to Pieronek z Dziwiszem? Józef Życiński – „Filozof”, już nie określi ponownie „antysemickiego mleka matki” podobno  wessanego przez Polaków, już z woli Pana Boga zaniemówił, ten szarlatan, łajdak i oszust intelektualny, określony zresztą podobnie przez Pana Grzegorza Brauna.Pierwszą czynnością urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego były znane decyzje krzyżowe. To właśnie on określił Obrońców Krzyża Chrystusa Pana oszołomami. To właśnie z jego decyzji usunięto już Krzyże Pańskie z Krakowskiego Przedmieścia, ze szczytu Polski Rysów tatrzańskich, Krzyż papieski z krakowskich Błoń, Stalowej Woli. Co jeszcze Polskę chrześcijańską czeka?Czyżby Dominik Taras, nożownik internetowy, kucharz, ze służalczą bandą na Krakowskim Przedmieściu bezczeszczący Krzyż, przy pomocy prezydenta Warszawy Hanny Gronkiewicz – Waltz v-ce przewodniczącej PO. Z jej decyzji popartej niestety przez warszawską Konferencję Kurii Metropolitalnej nie wolno się wierzącym Polakom pod Krzyżem modlić. To z decyzji tej kurii ksiądz Stanisław Małkowski zagrożony został ekskomuniką za modlitwy pod Krzyżem. Ręka w rękę ze Stanisławem Dziwiszem, odmawiającym Januszowi Kurtyce pochówku w krypcie św. Piotra Skargi, pomimo wcześniejszej deklaracji. To właśnie Stanisław Dziwisz podjął decyzję pochówku Pary Prezydenckiej na Wawelu, a potem ujawnił nieprawdę, iż decyzję tę podjęła rodzina prezydenta.Ten jedyny skrawek wolnej Polski, namiot Solidarni 2010 z bohaterską Ewą Stankiewicz i innymi wielkimi Polakami, wspierany na palcach stóp wytrwałych Polaków, jest przedmiotem awantur podłej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz Waltz działającej przez podległe jej służby Straży Miejskiej i inne, nierzadko będący wyszydzany i wykpiwany przez dominikotaraso podobnych zwyrodnialców i ich zboczonych awanturników i suwerenów - zaprzańców Ojczyzny.Nie ma wątpliwości, że akcja likwidacji namiotu „Solidarnych 2010” z dnia 14 czerwca na Krakowskim Przedmieściu była demonstracją siły policyjnego państwa i kompletnie przestraszonej władzy, ukrytej za strażnikami i policją. W akcji likwidacji namiotu wzięło udział w sumie 26 strażników miejskich, czterech policjantów oraz dwie osoby z Zarządu Dróg Miejskich. "Wkroczyli silną zwartą grupą liczącą w sumie 32 osoby po to, by w zdecydowany sposób zdemontować i złożyć namiot, i wraz z transparentami wywieźć go w nieznane miejsce samochodem Zarządu Dróg Miejskich" - czytamy na stronie "Solidarnych 2010".Pomimo tej kosztownej akcji – wzorowanej na działaniach ZOMO i Milicji Obywatelskiej w czasach PRL-u, już wieczorem na miejscu zlikwidowanego namiotu pojawił się kolejny. Bo każdy wie, że taki namiot, bez wysiłku rozwiną i złożą dwie osoby w 10 minut. Ale władza DonaldaTuska i HGW musiała zademonstrować swoją siłę, gdyż jej jedynym atrybutem jest pokaz siły – podobnie do działań Jaruzelskiego w stanie wojennym. Mamy więc już w III RP pełzający stan wojenny, w którym przestraszona władza testuje kolejne akcje. Ponadto nie przez przypadek pacyfikacja pikiety namiotowej Solidarni 2010 odbyła się w czasie gdy tą drogą przed Pałacem Prezydenckim zmierzali uczestnicy uroczystości w Zamku Królewskim dla nadania honorów KUSTOSZA PAMIĘCI NARODOWEJ PRZEZ PREZESA INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ JANUSZA KRTYKĘ.Ten namiot Solidarni 2010 to przecież jedyna możliwość wolnych, patriotycznych, niezależnych wypowiedzi Polaków, Andrzeja Nowaka, Ryszarda Terleckiego, Zbigniewa Romaszewskiego,  Mariana Jurka, Piotra Semki, Stanisława Srokowskiego, Jana Pietrzaka, Rafała Ziemkiewicza,  Ryszarda Legutko, Zdzisława Krasnodębskiego, czy Antoniego Macierewicza i innych wielu.To Stanisław Dziwisz z księdzem Rasiem z krakowskiej Kurii Metropolitalnej, bratem posła PO dopuścili w Krakowie do kradzieży i zbezczeszczenia   Krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach. Krzyż miał stanąć w swoim miejscu według zobowiązań Dziwisza po beatyfikacji Jana Pawła II. I co? Zapewne stanie ten Krzyż po mojej beatyfikacji.Nagonka na Polskę i jej obywateli trwa, zresztą nie od dzisiaj również poprzez różne wrogie Polsce publikacje, jak „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego, któremu polscy chłopi uratowali życie w czasie okupacji hitlerowskiej, czy antypolskimi publikacjami Jana Tomasza Grossa – „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”, jak również wrogimi Polsce w Parlamencie Europejskim wypowiedziami „drogiego Bronisława” – Bronisława Geremka. To właśnie on w wywiadzie udzielonym Hannie Krall powiedział: „Polacy? Ja ich nienawidzę”.Stwarza się nową formę okupacji Polski. Obce narodowi siły wewnętrzne dążą, aby utracił on źródło swojej spoistości i przestał być wrażliwy na własną tożsamość, ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo kulturowe. Te same siły już zawładnęły Kościołem od wewnątrz.Porównanie dwóch kłamstw katyńskich 1940 - 2010 stanowi wypadkową udowodnionego ludobójstwa sowieckiego, tak zbrodni NKWD jak i innych sowieckich mordów popełnionych na narodzie polskim. Od wschodniego sąsiada przez całe wieki doznawaliśmy tylko krzywd, upokorzenia i mordów. Przecież do dzisiaj ludobójstwo w Katyniu nie zostało uznane przez Rosjan, propagowane jako mord dokonany przez hitlerowców. Kłamstwo katyńskie 1940   trwa, poszerzone o Katyń 2010.Ze znaczną zwłoką, bo dopiero 26 stycznia 1944 roku sowiecki dziennik "Prawda" zamieścił na swoich łamach "Komunikat Komisji Specjalnej do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie Katyńskim oficerów polskich". Zbrodni ludobójstwa na oficerach, polskich jeńcach wojennych, NKWD dokonała na polecenie Józefa Stalina jeszcze w marcu 1940 roku. Skąd ta zwłoka w publikacji komunikatu?W kwietniu 1943 roku radio berlińskie podało wiadomość o odkryciu przez Niemców grobów 12 tys. oficerów polskich, jeńców wojennych wymordowanych przez bolszewickie NKWD. Dopiero wówczas powstała "Komisja Specjalna" której komunikat zamieściła moskiewska "Prawda".Komunikat ów prymitywnie zredagowany, jako odpowiedź na relacje niemieckie, historycznie nazwano "kłamstwem katyńskim". Komunikat na wstępie powołuje się na materiał, który został przedłożony komisji przez członka akademii nauk ZSRR N. Burdenkę, jego współpracowników i biegłych sądowo-lekarskich, którzy przybyli do Smoleńska 26 września 1943 roku natychmiast po wyzwoleniu tego miasta i przeprowadzili wstępne śledztwo i badanie okoliczności wszystkich dokonanych przez Niemców zbrodni.https://muzeum1939.pl/falszowanie-zbrodni-katynskiej-ogloszenie-wynikow-prac-komisji-burdenki/timeline/3062.htmlPomijając merytoryczne, łatwe do rozszyfrowania, naiwne i prymitywne „odkrycia" komisji zwanej „Komisją Burdenki" cytuję zasadnicze ustalenia: „komisja specjalna sprawdziła i ustaliła na miejscu. że w miejscowości „Kozie Głowy" znajdują się groby, w których zakopani są jeńcy wojenni Polacy - rozstrzelani przez okupantów niemieckich. Biegli sądowo-lekarscy dokonali szczegółowego zbadania wydobytych zwłok, oraz dokumentów i dowodów rzeczowych, które znaleziono przy trupach i w grobach." Komunikat podaje datę mordu na sierpień - wrzesień 1941 roku. Tekst komunikatu zamieścił również krakowski „Dziennik Polski" 5 marca 1953 roku. Pełny tekst komunikatu jest zamieszczony w książce „Fotografie polskie" mojego autorstwa - wydanie 2000 roku.  Oto niektórzy członkowie owej komisji: Nikołaj Burdenko - Przewodniczący komisji. Był naczelnym chirurgiem Armii Czerwonej, członkiem Akademii Nauk ZSRR, Bohaterem Pracy Socjalistycznej, laureatem Nagrody Stalinowskiej.- Aleksy Tołstoj, propagandzista komunistyczny, idealizujący postać Stalina jako następcy Piotra Wielkiego, pisarz, dramaturg i publicysta rosyjski. - Mikołaj - metropolita.W czasie obchodów 70 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej na Westerplatte Putin porównał zbrodnię w Katyniu do rzekomego mordu sowieckich jeńców wojennych w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku jakiego mieli się dopuścić Polacy. Prezydent Lech Kaczyński w swoim przemówieniu na Westerplatte podkreślił, iż mord katyński był zemstą Sowietów za przegraną wojnę polsko-bolszewicką i przypomniał cios w plecy zadany Polsce przez bolszewików 17 września 1939 roku. Prezydent Lech Kaczyński zestawił mord na jeńcach katyńskich z Zagładą, Holocaustem – „można zadać pytanie, co łączy Katyń z Holocaustem, Zagładą, Shoah? Żydzi ginęli, że byli Żydami, polscy oficerowie, że byli Polakami" - powiedział prezydent Lech Kaczyński.Porównanie rzekomego mordu sowieckich jeńców wojennych w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku z ludobójstwem dokonanym przez NKWD w Katyniu nazywane jest wtórnym, lub drugim kłamstwem katyńskim. Autorem tego kłamstwa jest Putin.Istnieją jeszcze w niewymiernej liczbowo ilości, prawdy katyńskie w tle jedynej prawdy. Do nich należy zaliczyć aresztowania, torturowania i skazywania na wieloletnie więzienia przez sądy powszechne w PRL obywateli polskich, którzy odważyli się rozpowszechniać jedyną PRAWDĘ o Katyniu.Milczenie polityków Zachodu – koalicji antyhitlerowskiej, Roosvelta, Trumana, Churchila, było  nie tylko oszustwem, ale i następnym kłamstwem katyńskim.„Dziennik" z dnia 8 lutego 2008 podał w wywiadzie dla rosyjskiej agencji „Interfax" odpowiedź Donalda Tuska na pytanie Putina: „a więc pana rząd nie będzie jak poprzednicy żądać przeprosin za Katyń?". „Nie do końca zgadzam się w tej sprawie z poprzednim gabinetem. Nie sądzę, by wzywanie kogokolwiek do przeprosin było zadaniem polityków".Tymczasem rosyjski portal internetowy związany z Kremlem / https://www.gazeta.ru/ / napisał w tytule o premierze rządu polskiego Donaldzie Tusku po jego wizycie w Moskwie: "NASZ CZŁOWIEK W WARSZAWIE"Śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem przeprowadza strona rosyjska, a propagandziści obu stron powtarzają, iż współpraca polsko-rosyjska układa się bardzo dobrze, bez uchybień, równocześnie nie udzielając odpowiedzi na nurtujące polskie społeczeństwo pytania. Żądania społeczne - m.in. apel prof. Jacka Trznadla - powołania komisji międzynarodowej są ignorowane i pozostają bez odpowiedzi. Arogancja rządzących jest rzadko spotykaną, niebywałą formą nie liczenia się ze społeczeństwem. Mnożą się fakty łamania podstawowych zasad i norm społecznych, pozostawia się teren po wypadku nieogrodzony, znajduje się na nim pieniądze, dokumenty, m.in. paszporty, ludzkie kości etc. Nie dopuszcza się polskich archeologów do pracy w terenie katastrofy. Wyniki sekcji zwłok rosyjskich służb – „zgon na skutek licznych obrażeń" są już kpiną z polskich rodzin ofiar katastrofy i z polskiej racji stanu. Do dzisiaj oczywiście nie wiadomo jakie ciała przyleciały z Moskwy i kogo właściwie pochowano, z podwójnym pochówkiem Lecha Kaczyńskiego włącznie.Odmawia się rodzinom wydania ubrań osób które zginęły, po partacku tłumacząc to względami epidemiologicznymi. Jakie tajemnice kryją ubrania?Przewodnictwo komisji rosyjskiej objął Władimir Putin za zgodą Donalda Tuska, obaj w uścisku na licznych fotografiach. Przyduszony do muru Tusk odpowiada bezczelnym pytaniem: „to kogo mamy posłać do pilnowania terenu, policję polską, czy polskie wojsko?". Oficerowie BOR na miejscu katastrofy odpierali ataki ruskiej MO /ZOMO?/ broniąc ciała Prezydenta RP - i nie oddali. Podobno strzelali, tylko do kogo, jak nie ma trupów? Ale ciała Pani Prezydentowej już nie odzyskali, pojechało do Moskwy, a potem podano, że ciała Pani Prezydentowej na razie nie odnaleziono itd. itp. A jakie osoby zginęły na „skutek licznych obrażeń", tego współcześni już, biegli sądowo - lekarscy nie podali.Tymczasem jak donosi „Rzeczpospolita" z dnia 22 maja 2010 w wojskowym dodatku do centrowej „Niezawisimoj Gaziety" kontrolowanej przez Kreml, skierowanej głównie do inteligencji rosyjskiej ukazała się notatka "Dziadek Tuska z Wehrmachtu i pytania o Katyń". Pojawiła się następna publikacja podważająca odpowiedzialność NKWD za zbrodnię w Katyniu i zrzucająca winę na hitlerowskie Niemcy. Jej autor twierdzi, iż dziadek polskiego premiera Donalda Tuska, Józef, wcale nie został przymusowo wcielony do Wehrmachtu, ale zgłosił się jak wielu innych na ochotnika.Wg. „Dziennika" z dnia 6 lutego 2008 roku Rosjanie znów negują prawdę o Katyniu: „Niezawisimaja Gazieta" kremlowski organ zamieszcza stare kłamstwa o Katyniu: "Nie ma dowodów, że za zbrodnię na polskich oficerach odpowiada NKWD".Kto poza Putinem bada przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem?Ano szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego /MAK/ niejaka i nijaka Tatiana Anodina.TATIANA ANODINA - WEDŁUG "GAZETY WYBORCZEJ" PRZEWODNICZĄCA MIĘDZYNARODOWEJ KOMISJI DO ZBADANIA KATASTROFY POD SMOLEŃSKIEMJakiej komisji międzynarodowej? Zapytuję? Zapewne według "Gazety Wyborczej" chodzi o znaną inwokację –„PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ!!!"W odróżnieniu od komisji Nikołaja Burdenki składającej się z „wybitnych autorytetów" stalinowskich i religijnych  Tatiana Anodina nie występuje jako autorytet, bo to jest już spalone.Jest to zwykła radziecka kobieta, inteligentka XXI już wieku, w okularach, kolczykach, perłach na delikatnej szyjce, fryzurce chemicznej blond i buzi w ciup, jak widać na obrazku w „Gazecie Wyborczej". To wszystko co można o tej pani powiedzieKim ona jest? Oto jest pytanie?. Lotniczką, stewardesą, fryzjerką, mechanikiem pokładowym, a może TW samego Putina? Jakie ma wykształcenie? Prawnicze, średnie mechaniczne, podstawowe, z maturą czy bez? Takie blondynki jednak muszą być „wykształcowane" , w myśl starej bolszewickiej zasady „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".I oto taka pani z tytułem generała i przewodniczącej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego podpisuje raport / pierwszy raport z maja 2010 r. / w sprawie tragedii pod Smoleńskiem / „Rzeczpospolita" 21 maja 2010 /. A gdzie podpis Putina powołanego przez Tuska na przewodniczącego komisji? Nie ma! Zapewne się wystraszył raportu i nie chciał podpisać. A ten raport to oczywiście wielka kompromitacja  Tatiany Anodiny i wszystkich polsko-radzieckich propagandzistów od siódmej boleści. Kogo usiłują „eksperci" oszukać? Naród polski pogrążony w żałobie, te tłumy interlokutorów red. Jana Pospieszalskiego i Ewy Stankiewicz w zapisie „Solidarni 2010”, a może tylko rodziny katyńskie 2010?Ten raport trudno nazwać skandalem, czy kpiną w "żywe oczy", to jest arogancka rosyjska drwina z żałoby narodowej i Katynia 2010. Do tej drwiny przyłączyli się polscy propagandziści z bezczelnym premierem rządu RP Donaldem Tuskiem "ich człowiekiem w Warszawie" w "nelsonie" z Putinem. Medwiediew oddał Tuskowi akta katyńskie jak szumnie zapowiadał? Owszem, wręczył dokumenty dawno już znane polskim historykom.Raport nie odpowiada na żadne z wielu pytań zadawanych przez profesjonalistów i zrozpaczone społeczeństwo. Jest tak arbitralny w swym wyrazie, aż do bólu. Kłamie w każdym zdaniu. Usiłuje w dalszym ciągu poniżyć prezydenta Lecha Kaczyńskiego - jako jednej z dwóch osób znajdujących się w kokpicie pilotów w czasie lądowania.Nie wyraża tego personalnie, ale domyślnie. Główni winowajcy, tak jak pięć minut po katastrofie, to mgła i załoga. Lotnisko świetnie przygotowane, a rosyjscy kontrolerzy nie dopuścili do zaniedbań. Aby na pewno? Nikt nie powiedział co mówili kontrolerzy, na co pozwolili załodze, jakie komendy wydawali i całą też winę  Tatiana Anodina zrzuca na polskich lotników.Raport nie wspomina, iż okoliczności wypadku wskazują, że istnieją możliwości celowego zakłócenia pracy urządzeń pokładowych, w tym precyzyjnego systemu TAWS (Terrain Awareness and Warning System TAWS ), zabezpieczającego pilotów przed nadmiernym zbliżaniem się do ziemi. Samolot prezydencki był wyposażony w amerykański system TAWS i byłby pierwszym w historii samolotem, który uległ katastrofie w wyniku niewłaściwej pracy tego urządzenia. Zakłóceniu pracy, poprzez wysyłanie przesuniętych w czasie sygnałów radiowych, można dokonać bądź przy użyciu satelity, bądź z urządzeń znajdujących się w pobliżu lotniska. Usłużni tuskowcy posłużyli się już przecież harmonogramami ćwiczebnymi polskich pilotów, a Tatiana Anodina w mig uznała słabe ich wyszkolenie, ale dlaczego po katastrofie wymieniano, czy wkręcano nowe żarówki do oświetlenia lotniska, skoro lotnisko było znakomicie przygotowane? Tego raport nie wyjaśnia. Dlaczego kontrolerzy nie powiedzieli załodze o złym oświetleniu pasa?. Oglądaliśmy zdjęcia z otoczenia lotniska. Nie rozumiem, jak mogą w odległości poniżej 1000 m od pasa lotniska rosnąć drzewa, a tuż przy płycie lotniska stoi rozwalona chałupa.Rzeźba terenu tuż przy zetknięciu z ziemią nagle się zmienia w uskok powyżej płaszczyzny lotu, a pod spodem jest głęboki jar. Jeden samolot tuż przed tragedią omal nie uległ katastrofie. Jak na lotnisku może samolot skrzydłem ucinać drzewo i zahaczać o trakcję energetyczną? Dlaczego pas lotniska posiada płyty z dylatacjami (spoinami) bez wypełnień? Kto takie lotnisko dopuścił do eksploatacji? Dlaczego polscy eksperci nie wydali opinii o stanie technicznym lotniska?. Kto zezwolił w takiej sytuacji na lot najwyższych władz państwowych z dwoma prezydentami na pokładzie? Rząd powinien się podać natychmiast do dymisji, a skoro był to samolot wojskowy rozpatrywany wg konwencji chicagowskiej to Klich powinien sobie strzelić w łeb, a nie narodowi strzelać kłamstwami w zmowie z  Tatianą Anodiną.Nie pora na wprowadzanie opinii publicznej w błąd o rzekomych międzynarodowych korzeniach komisji i wsparciu kolegów z USA i państw UE. Jeżeli jest to prawda, to dlaczego nie wymienia się nazwisk ekspertów zagranicznych, a kto personalnie figuruje w raporcie specjalistów Ministerstwa Obrony Rosji?Jeżeli wszystkie części samolotu zostały zabezpieczone i skatalogowane, to skąd się biorą części samolotu na miejscu katastrofy, a niektóre są w posiadaniu dziennikarzy "Gazety Polskiej"? Dlaczego urządzenia elektroniczne korespondujące z urządzeniami w samolocie zostały z lotniska usunięte po wylądowaniu samolotu z Tuskiem. Do dzisiaj nie trafiły do Polski czarne skrzynki. Tylko Klich i Miller przesłuchali zapisy rozmów członków załogi.  Miller publicznie oświadczył, że: „nie ma możliwości szybkiego wyjaśnienia przyczyn katastrofy, o ile w ogóle takie istnieje”.Wrak znajduje się do dzisiaj w Rosji (4 maj 2021 r.).Z raportu wynika, że samolot trzykrotnie podchodził do lądowania. Natychmiast po katastrofie podano czterokrotne podchodzenie do lądowania, później okazało się, że tylko raz, a teraz trzy razy. To ile razy TU-154 podchodził do lądowania? Czy należy tu obliczyć średnią arytmetyczną? Raport zatrzymuje się na stwierdzeniach o niezawisłości i profesjonaliźmie specjalistów. A jest on nie tylko niechlujny merytorycznie i formalnie, ale roi się ewidentnych bzdur w rodzaju - "wyniki będą jawne", "ktoś był w kokpicie" przy utajnionych rozmowach dwóch osób (przesłuchał Miller i Klich ), "ani atak, ani pożar, ani awaria", "należy podwyższyć bezpieczeństwo". Raport wyszczególnia terminy prac komisji rosyjskich, powołanych do kwalifikacji technicznej lotniska, podając w orzeczeniach ogólny wniosek, że parametry i charakterystyki dokładności radiolokatora lądowania, dalszej i bliższej radiostacji z markerami oraz oprzyrządowania świetlno-sygnalizacyjnego odpowiadają wymaganiom krajowego ruchu lotniczego Rosji i są wystarczające do obsługi lotów. Raport poza datami nie podaje nazw komisji, ani nazwisk jej członków. Raport opracowano w języku rosyjskim i przekazano do TVN24.pl gdzie dokonano tłumaczenia na język polski. Autor tłumaczenia Jan Kłoczko. Czy raport dotarł drogą oficjalną do władz polskich "RZ" nie podaje.  JAKĄ KOLEJNĄ LICZBĄ ZBRODNI SOWIECKICH UJĄĆ KATYŃ 2010?Jak długo jeszcze rząd Donalda Tuska będzie rżnął głupa z narodu i rodzin katyńskich 2010? Ilu jeszcze politykierów będzie szydzić z narodu nazywając 8 milionowy elektorat bydłem, pedofilami i nekrofilami. Jak można pozwolić moralnie i prawnie porównywać trumnę śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego do skoku na nią, podobnie jak Józefa Piłsudskiego na kasztankę. Czy polscy prokuratorzy są ślepi i głusi w zadufaniu rządzących. Gdzie jest komisja etyki poselskiej i czego pilnuje? Jak Komorowskiemu nie wstyd za komentarz gruziński "jaka wizyta taki zamach""z 30 metrów nie trafić w prezydenta, co to za snajper?". Czy p. Komorowski przeprosił za gruzińskie politykierstwo? To ma być kandydat na prezydenta RP?Portal Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża https://wzzw.wordpress.com/ oskarża prezesa Rady Ministrów RP Donalda Tuska: "o to, że działając wspólnie i w porozumieniu działał na szkodę interesu Państwa Polskiego. W celu poniżeniu rywala politycznego na arenie wewnętrznej dał się wciągnąć w rozgrywkę, która doprowadziła do śmierci Prezydenta RP i 95 towarzyszących mu osób. Oskarżam go również o to, że działając wspólnie i w porozumieniu z obcym i wrogim mocarstwem nie zawahał się tak pokierować śledztwem, aby nigdy nie zostały wyjaśnione wszelkie okoliczności tej tragedii".Dlaczego, zapewne nie w interesie narodowym, zaistniała zmowa Tuska z Putinem, aby uroczystości w Katyniu odbyły się bez obecności Głowy Państwa?. Zapewne uniknęłoby się katastrofy. A tak "wataha została dorżnięta" według  Sikorskiego, a według  Tuska "wyginęli jak dinozaury".Ciekawe spostrzeżenia zamieszcza "Głos Polski" Toronto w numerze 19 z 3-11 maja 2010 roku:" .prezydencki TU-154 nie mógł ulec tak poważnym zniszczeniom, jeżeli jego ostatnie chwile wyglądały tak, jak to przedstawiają Rosjanie - mówi znawca dynamiki lotu i płatowców. Powinien ślizgając się po zagajniku uderzyć kadłubem w podłoże. Nie zdążyłby się przewrócić. Niemożliwe, by roztrzaskał się na drobne kawałki – dodaje”.Niemal wszystko wokół tej katastrofy jest niejasne, a w całej sprawie więcej jest pytań niż odpowiedzi. Jednak z relacji świadków i informacji ze śledztwa, w tym dotyczącym odczytu czarnych skrzynek, oraz opinii specjalistów, wyłaniają się najbardziej prawdopodobne hipotezy. Śledczy badający przyczynę katastrofy samolotu prezydenckiego będą brali pod uwagę m.in. jako jedną z wersji ewentualny zamach - przyznał na konferencji prasowej prokurator generalny Andrzej Seremet. Niewytłumaczalna jest skala zniszczeń. Doświadczeni piloci nie kryją oburzenia:„Podchodzenie do lądowania nie w osi pasa, wysokość samolotu kilka metrów nad ziemią na kilometr przed pasem. Co tam się działo na Boga”? - dziwi się emerytowany pilot tupolewów i antonowów. Naoczni świadkowie, pracownicy bazy i mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie widzieli upadek, oraz wybuch i pożar.Niektórzy, według doniesień, twierdzą, że wybuch nastąpił zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Tupolew 154 jest masywnej konstrukcji. Znane są przypadki awaryjnych lądowań "tutka" na polach. Nie brak opinii, że miał wystarczające zabezpieczenia, aby wylądował awaryjnie nawet na małym lesie ( bardzo mocna konstrukcja kadłubowa i wielokołowe podwozie ).Skąd więc taka skala zniszczeń samolotu? W relacjach filmowych widać kilka poszczególnych części samolotu, 10 - 15 % kadłuba. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej maszyny? Jest to 80 tonowy samolot, zabierający ponad 100 pasażerów. Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, dlaczego części zostały rozrzucone na obszarze 700 - 800 m?Niewykluczone, że Tu - 154 rozleciał się już w powietrzu, a na ziemię spadały pojedyncze szczątki. Przypomnijmy, ze prezydencki tupolew zahaczał o drzewa, po ścięciu gałęzi na wysokości najwyżej 5-6 m wzbił się na chwilę w górę, a pilot stracił kontrolę prawdopodobnie dopiero po zetknięciu z większym drzewem, najwyżej 6-8 m nad ziemią. Impet uderzenia pochodził więc głównie od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Rzadki zagajnik - jak widać na zdjęciach, w którym leżą szczątki - nie powinien, według niektórych specjalistów, spowodować tak strasznych skutków przy lądowaniu.Samolot nie mógł rozpaść się na kawałki! !!  opracowanie Aleksander Szumański Radio "Pomost" Arizona (red. naczelny Victor Zolcinski)                       
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:12)
Kategoria wpisu: 

TOMEK BORYS

$
0
0
Ilustracja: 
satyra
TOMEK BORYS NIESIOŁOWSKISZENFELD  KROPIWNICKII Tomek borys to dwa ptakiDuch wysoki, lot jednakiKochali się tak szczerzeNa tych schadzkach w swym chederze On mi mówił drogi chłopieMy są tylko dwa w EuropieTak się pieścił jak z kobitkąJa mu tomuś on korytko Ale po tym spec piśmidleSchadzki się trafiały rzadziejTomek miał już oczy wilkaBorys się porobił w gacie. I myśleli obaj raźnieKomu teraz żer przypadniePozostała jedna chwilkaTomek ma pomysłów kilka Pierwszy pomysł kupić senatSkąd pieniądze? Skąd? - Z łapówekNiesiołowski daje błyskiTowarzyski Kropiwnicki Szenfeld również daje błyskiMoje baby udostępnięOne zawsze dają chętnieGdy koryta zapach bliski My nie jesteśmy naród ponuryLecz ecie-pecie z unii nam się należąTomek dostanie nową łapówkęBorys w następstwie swej partii pyskówkę. Zakończenie takie widzęAgencja towarzyska w senacie się pojawiMarszałkiem zostanie NiesiołowskiDom poprowadzi tomek grodzkihttp://aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1778-tomek-borys-to-dwa-ptaki                            Aleksander Szumański Radio "Pomost" Atizonq, Polish Club online       
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

PRZESTĘPCA TOMASZ GRODZKI NIE WYKLUCZA , ŻE JEGO PACJENTÓW PRZEKUPIONO.

$
0
0
Ilustracja: 
łapówkarstwo
PRZESTĘPCA TOMASZ GRODZKI NIE WYKLUCZA , ŻE JEGO PACJENTÓW PRZEKUPIONO.Prokuratura Regionalna w Szczecinie zamierza postawić Tomaszowi Grodzkiemu cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w latach 2006, 2009 i 2012 roku. W tym czasie prof. Tomasz Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej.Prokuratura ma gotowe zarzuty dla prof. Tomasza GrodzkiegoJak wynika z ustaleń śledztwa, korzyści majątkowe w postaci pieniędzy w złotówkach i dolarach – w wysokości od 1500 do 7000 zł – lekarz przyjmował w kopertach. W zamian zobowiązywał się do osobistego przeprowadzenia operacji lub ich szybkiego wykonania, a także do zapewnienia dobrej opieki lekarskiej - twierdzą śledczy.Prof. Tomasz Grodzki stanowczo zaprzecza ustaleniom prokuratury. Według jego obrońcy sprawa jest motywowana politycznie i ma na celu przykrycie wielu problemów rządu Zjednoczonej Prawicy. Mec. Jacek Dubois zwraca uwagę, że zarzuty korupcyjne pojawiły się dopiero, gdy prof. To0masz Grodzki został Marszałkiem Senatu.- Jesteśmy głęboko przekonani, że w tej sprawie nie ma żadnych podstaw do formułowania jakichkolwiek zarzutów. Ta sprawa ma tylko i wyłącznie charakter polityczny. Prokuratura nie działa tutaj jako organ wymiaru sprawiedliwości, ale jako narzędzie polityki realizujące wolę osób rządzących - twierdzi adwokat.Według niego o tym, że sprawa jest polityczna świadczy fakt, że jeden z pacjentów Grodzkiego twierdzi, że nieznane osoby zgłosiły się do niego, aby za pieniądze obciążył Tomasza Grodzkiego.ZARZUTY KORUPCYJNE - WNIOSEK O UCHYLENIE IMMUNITETUENCYKLOPEDIA INTERNETOWA (WIKIPEDIA) ZARZUCA TOMASZOWI GRDZKIEMU KORIPCJĘhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_GrodzkiW marcu 2021 przedstawiciele Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wystąpili do Senatu z wnioskiem o uchylenie immunitetu marszałkowi, zamierzając następnie przedstawić mu zarzuty w związku z domniemanym, czterokrotnym przyjęciem korzyści majątkowych w 2006, 2009 i 2012[17]. Oskarżenia o korupcję zaczęły być formułowane wobec Tomasza Grodzkiego jeszcze w 2019, wkrótce po objęciu przez niego funkcji marszałka; wówczas Agnieszka Popiela zamieściła w mediach społecznościowych wpis, w którym stwierdziła, że miał on za przeprowadzenie operacji przyjąć łapówkę w wysokości 500 dolarów. Polityk zaprzeczał tym twierdzeniom i złożył prywatny akt oskarżenia przeciwko autorce wpisu, którą w marcu 2021 szczeciński sąd rejonowy nieprawomocnie uznał za winną zniesławienia, warunkowo umarzając postępowanie i zobowiązując do przeproszenia marszałka. Tomasz Grodzki złożył również prywatny akt oskarżenia przeciwko dziennikarzowi Tomaszowi Sakiewiczowi, który nazwał go „zwykłym łapówkarzem.CBA NA TROPIE ŁAPÓWEK TOMASZA GRODZKIEGOCBA na tropie łapówek w szpitalu w Szczecinie. Śledztwo w sprawie prof. Tomasza GrodzkiegoMec. Dubois oburzył komentarz prokuratury o tym, że "z zeznań świadków wynika, że na oddziale szpitalnym wiedza o tym, że doktor Tomasz Grodzki przyjmuje łapówki była powszechna. Panowało również przekonanie, że uiszczenie łapówki jest konieczne, aby pacjent był dobrze leczony".- To olbrzymia perfidia ze strony prokuratury. W tym czasie w klinice leczono około 15 tys. chorych, w tym zwolenników partii rządzących oraz polityków. Nikt tą rzekomą wiedzą nie podzielił się z organami ścigania. Marszałek Senatu w chwili obecnej sprawuje najwyższy urząd państwowy spośród wszystkich polityków opozycyjnych, co sugeruje, że to on najlepiej nadawałby się na rolę "kozła ofiarnego". Okoliczności wskazują na to, że rzeczywistą intencją złożonego wniosku nie jest chęć dojścia do prawdy, ale zrealizowanie bieżącego politycznego interesu władzy - uważa obrońca Tomasza Grodzkiego  mec Dubois.Aby prokuratura mogła skutecznie postawić zarzuty, Senat musi uchylić marszałkowi immunitet. Nie wiadomo kiedy w Senacie rozpocznie się dyskusja na ten temat.Prokuratura chce uchylić immunitet marszałkowi Senatu, a Tomasz Grodzki twierdzi, jak każdy przestępca, że jest niewinny i sugeruje, że to świadkowie zarzucający mu korupcję mogli zostać przekupieni przez wrogi mu PiS. – Jest to metoda pójścia w zaparte, znana w środowisku przestępczym. Mówienie, że wszystko to pomówienia, a osoby, które mówią, że marszałek wziął łapówki, to łapówkarze, którzy wzięli łapówki za to, żeby go oskarżyć. Można powiedzieć z francuskiego metoda „à la idiot”, czyli wmawianie wszystkim, że to oni są winni, a on jest człowiekiem bez skazy – powiedział tvp.info - poseł PiS Marek Suski.IMMUNITET TOMASZA GRODZKIEGO - "TRZEBA SIĘ OCZYŚCIĆ Z ZARZUTÓW"Trzeba oczyścić się z zarzutów, które pojawiają się w przestrzeni publicznej; mamy nadzieję, że immunitet marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego...może przestać istnieć.Marszałek Senatu Tomasz Groszki nie wyklucza, że o korupcję posądzają go przekupieni łajdacy, lub posłowie i wyborcy PiS.Prokuratura Regionalna w Szczecinie wystąpiła w poniedziałek o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu i skierowała w tej sprawie wniosek do izby. Jej szefowi miałyby zostać postawione cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w okresie, kiedy był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej. „Jeżeli znalazły się trzy, czy cztery osoby, bo tego jeszcze nie wiemy, które pod wpływem nacisku, przekupstwa czy z innych przesłanek, na przykład z tego, że są zwolennikami PiS-u, zdecydowały się coś zeznawać, to jesteśmy przekonany, że jeśli prokuratura rzeczywiście nie byłaby na usługach władzy, tylko niezależna, w ogóle nie skierowałaby tego nigdzie indziej” – tłumaczył marszałek Senatu podczas konferencji prasowej. Pomimo przesłuchania blisko dwustu świadków, marszałek Tomasz Grodzki nie zamierza zrzec się immunitetu, o co apelują politycy Prawa i Sprawiedliwości.Tomasza Grodzkiego bronią politycy Koalicji Obywatelskiej. – Istnieje bardzo prosta zależność pomiędzy służbami specjalnymi, CBA, prokuraturą i politykami Prawa i Sprawiedliwości. Nie widzę powodu, dla którego marszałek Tomasz Grodzki miałby rządzącym ułatwiać życie. Należy spodziewać się, że po raz kolejny prokuratura używa zarzutów wobec parlamentarzystów związanych z Platformą Obywatelską, albo opozycją, jako takiej pałki na swoje potrzeby. Tą potrzebą jest odciąganie zainteresowania publicznego aferami wokół Daniela Obajtka – stwierdził poseł KO Paweł Poncyljusz. Sęk w tym, że prezes PKN Orlen ujawnił wczoraj dziennikarzom wszystkie szczegóły dotyczące jego majątku i źródeł jego finansowania. Śledztwo dotyczące Daniela Obajtka umorzyła prokuratura jeszcze podczas rządów PO-PSL.Jan Mosiński z PiS: Marszałkowi Grodzkiemu puszczają nerwy– Jeszcze niedawno podobne wypowiedzi polityków opozycji słyszeliśmy w obronie Stanisława Gawłowskiego czy Sławomira Nowaka i innych polityków PO. Dzisiaj jest już cicho. Nikt nie krzyczy „murem za Sławkiem Nowakikem.” czy „murem za panem Gawłowskim”. Marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu puszczają nerwy. Zeznawały osoby, które miały styczność zapewne z marszałkiem Tomaszem Grodzkim, a nie z Prawem i Sprawiedliwością. Tak ukuta teza jest tezą prymitywną. Pokazującą, że pan marszałek, który wiele mówi o praworządności i przyzwoitości, nie chce stanąć w prawdzie. Przecież zrzeczenie się immunitetu senatorskiego nie jest wyrokiem – przekonywał poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.Prokuratura Regionalna w Szczecinie wystąpiła o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu i skierowała w tej sprawie wniosek.Senatorowie Koalicji Obywatelskiej nie poprą uchylenia immunitetu marszałka Grodzkiego. Czy w podobny sposób postąpią też pozostali parlamentarzyści opozycji? – Już nie pamiętam, bo dużo tych zarzutów sprzed roku wobec pana marszałka, czy pojawiły się jakieś nowe zarzuty, okoliczności, że prokuratura teraz do tego wraca. Wniosek będzie pewnie głosowany na przyszłym posiedzeniu Senatu. Wydaje mi się, że na tym posiedzeniu nie będzie to rozpatrywane. Wtedy dyskusja będzie gorętsza. Pan marszałek wypowiedział się, immunitetu się nie zrzeka. Szanuję to zdanie, miał do tego prawo. Pewnie odbędzie się debata, posiedzenie komisji, komisja przedstawi swoje wnioski. Zapoznam się z nimi. Z tego, co pamiętam sprzed roku, sprawy nie wyglądały na takie, które można nazwać wiarygodnymi – odpowiedział senator Lewicy Wojciech Konieczny.Jarosław Sachajko z Kukiz’15: Marszałek powinien oczyścić się z zarzutów, ale może nie ma zaufania do sądów.– Marszałek Grodzki zgodnie z prawem jako osoba, która będzie miała zarzuty wkrótce, może kłamać. Robi to jednak bardzo nieelegancko. Jeśli marszałek Tomasz Grodzki chciałby się oczyścić z zarzutów, to najlepiej zrobić to w sądzie. Chyba, że marszałek Tomasz Grodzki nie ma zaufania do polskich sądów. Platforma Obywatelska zupełnie zapomniała o swoich korzeniach, zapomniała o tym, co jest ważne, żeby Polska mogła istnieć i żebyśmy się rozwijali, tylko ważne są słowa pana Sławomira Neumanna, który mówił do swoich działaczy: „Jeżeli będziesz w Platformie, będę cię kurwa bronić jak niepodległości”. To jest właśnie taka sytuacja. Bronimy swoich, bez względu na to, czy to są słabe osoby czy nie – ocenił poseł Kukiz’15 Jarosław Sachajko.MOCNY ZARZUT WOBEC MARSZAŁKA TOMASZA GRODZKIEGO - "MAMA UMIERAŁA, A ON CHCIAŁ 500 DOLARÓW - DAŁAM, ALE FAKTURY NIE DOSTAŁAM".Prof. Popiela (wykładowca w Katedrze Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego) napisała we wtorek w mediach społecznościowych, że kiedy jej mama umierała, Tomasz Grodzki domagał się 500 dolarów za przeprowadzenie operacji.- Masakra. Pan profesor Tomasz Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę - napisała zbulwersowana profesor doktor habilitowana Popiela.Radny Dariusz Metecki, poprosił marszałka Tomasza Grodzkiego, o ustosunkowanie się do zarzutów prof. Popieli.Profesor wyjaśniła, że wspomniana sytuacja miała miejsce w lipcu 1998 roku. Podkreśliła, że przypomniała to wydarzenie, gdyż uznała, że stanowisko, które zaczął piastować Tomasz Grodzki, wymaga "etyki na najwyższym poziomie".- Szanowni Państwo. Ponieważ mój wpis wywołał dyskusje, wyjaśniam: Pan prof. Tomasz Grodzki to wybitny torakochirurg, który pomógł mojej śp. Mamie. Dzięki niemu miała łatwiejszą śmierć i za to jestem wdzięczna. Napisałam to co napisałam, bo objął wielką godność w Polsce, a to wymaga etyki na najwyższym poziomie" - napisała.- Jeśli to była fundacja, a ja nie dostałam faktury(rachunku)potwierdzenia wpłaty przez pomyłkę, to chętnie przeproszę. Powinna być dokumentacja fundacji. Prawda nas wyzwoli, jak mówił nasz Papież św.Jan Paweł II. Bardzo w to wierzę" - dodała.Prokuratura Regionalna w Szczecinie wystąpiła o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu i skierowała w tej sprawie wniosek do Izby w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji. Już w 2007 roku ówczesny lider opozycji Donald Tusk zapowiadał zniesienie lub ograniczenie immunitetu parlamentarnego, ale na zapowiedziach się skończyło.Grodzki nie odda immunitetu. Sugeruje, że świadkowie zeznawali „pod wpływem przekupstwa”Znalazły się trzy czy cztery osoby, które być może pod wpływem nacisku, przekupstwa czy z innych przesłanek, na przykład tego, że są zwolennikami Tomasza Grodzkiego.Prokuratura Krajowa podała, że Grodzkiemu miałyby zostać postawione cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w okresie, kiedy był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej.Tomasz Grodzki odpowiadając na pytania na konferencji prasowej w Senacie podkreślił, że kwestie uchylenia immunitetu podlegają w obu izbach parlamentu odpowiednim regulacjom, a marszałek jest z tych procedur w zasadzie wyłączony. – To idzie swoim trybem – zaznaczył.Zapytany, czy sam zrzeknie się immunitetu, powtórzył, że ścieżki dotyczące uchylania immunitetów w Sejmie i Senacie mają swoją procedurę i „ten wniosek będzie podlegał tej samej procedurze”. Powiedział też, że od początku kadencji próbowano go przekupić, potem podbierać senatorów, a teraz przyjęto „taktykę podstępnego zastraszania”. Tymi draństwami przeciwko mnie kieruje prezes PiS.„Partia rządząca urządza na mnie polowanie”– Jeśli partia rządząca, która od półtora roku urządza na mnie polowanie, chce tym sposobem uzyskać większość w Senacie, to ja na to mówię „nie” – stwierdził.Na konferencji pytano marszałka, czy nie byłoby honorowym wyjściem zrzeczenie się immunitetu i umożliwienie prokuratorskiego śledztwa. Borys Budka wsparł Grodzkiego. „Szkoda, że nie wystąpili razem z Gawłowskim i Nowakiem” Szef PO Borys Budka wsparł na konferencji marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, który nie chce zrzec się immunitetu w związku z aferą korupcyjną. –...– Honor, przyzwoitość i reputacja, którą zbudowaliśmy wspólnie w Senacie Rzeczpospolitej, zobowiązuje mnie do tego, aby w Senacie pracować dla odniesienia ostatecznego zwycięstwa nad autorytarnymi rządami Prawa i Sprawiedliwości – atakował Tomasz Grodzki.Warto przypomnieć, że już w kwietniu 2007 r. Donald Tusk, będący wówczas liderem opozycyjnej Platformy Obywatelskiej, zapowiadał zniesienie lub ograniczenie immunitetu parlamentarnego. – PO jest zdeterminowana, aby przywileje władzy, w tym immunitet parlamentarny, znieść lub ograniczyć – oświadczył szef PO Donald Tusk.Tusk zaapelował wówczas do PiS, aby w szybkim trybie podjąć pracę nad taką zmianą konstytucji, której efektem będzie zniesienie immunitetu parlamentarnego. PO zaproponowała usunięcie z konstytucji art. 105 mówiącego o immunitecie, z wyjątkiem przepisu, że poseł nie może być zatrzymany lub aresztowany bez zgody Sejmu.PO chciała też, aby Sejm rozpatrzył projekt Platformy z grudnia 2006 r., dotyczący zakazu sprawowania funkcji państwowych oraz mandatu posła i senatora przez przestępców skazanych prawomocnym wyrokiem.Ówczesny poseł PO Jan Rokita argumentował, że proponując takie rozwiązania, Platforma chce doprowadzić do stanu prawnego, w którym występowanie przeciwko parlamentarzyście lub politykowi „będzie się mogło toczyć normalnie, w tym będzie on mógł być normalnie przesłuchiwany”.Rokita tłumaczył też propozycję pozostawienia zgody Sejmu na tymczasowe aresztowanie posła. – Mamy tego rodzaju obawę, że tymczasowe aresztowanie to jest coś, co może być wykorzystywane najczęściej instrumentalnie dla (...) popisów sił władzy – dowodził.Gdy PO zdobyła władze i sprawowała ją przez osiem lat artykuł 105 konstytucji nie został zmieniony.NA TOMASZA GRODZKIEGO PRZYKŁADY OSZUSTWW Szczecinie i okolicach grasuje oszust. Mężczyzna wyszukuje w Internecie oferty sprzedaży cennych przedmiotów i umawia się na spotkanie z ich właścicielami. By wzbudzić zaufanie, podaje się za Tomasza Grodzkiego, profesora nauk medycznych i senatora. Sprzedawcom mówi, że zapomniał pieniędzy i niebawem wróci, po czym znika z towarem. Oszust ukradł już m.in. telefon komórkowy i złoty zegarek. Aby ułatwiać sobie działanie i zdobyć zaufanie sprzedających, podaje się za znanego szczecińskiego lekarza i senatora PO prof. Tomasza Grodzkiego - informuje Radio Szczecin. Mechanizm kradzieży jest prosty. Rzekomy autorytet przyjeżdża po upatrzony przedmiot i już po jego przekazaniu mówi, że zapomniał zabrać pieniędzy, zaznaczając, że niebawem wróci, by uregulować należność.Powiedział, że uda się do bankomatu po pieniądze, potem jego telefon został wyłączony. Zero kontaktu – opowiada jeden z poszkodowanych.Głos w sprawie zabrał sam prof. Tomasz Grodzki, pod którego podszywa się złodziej. Jest oburzony zaistniałą sytuacją. – To karygodne zachowanie. Powiedzieć "oburzające" to jest mało. To kompletnie nieakceptowalne wykorzystywanie ludzkiej naiwności – powiedział Radiu Szczecin senator.Policja jest w trakcie poszukiwania sprawcy oszustw. Grozi mu nawet do 8 lat pozbawienia wolności.Fałszywe pisma o udostępnienie mieszkań.Gdyby Tomasz Grodzki nie był oszustem nikt by nie wpadł na pomysł podszywania sie pod niego  konkluduje autor.OSKARŻENIA POD ADRESEM TOMASZA GRODZKIEGOPrzypadki  korupcji w szpitalu Szczecin-Zdunowo opisują media publiczne. Pojawiają się kolejne osoby, które twierdzą, że w szpitalu wręczane były łapówki. Większość z sytuacji dotyczy końca lat 90'. Postępowanie w tej sprawie - po zawiadomieniu radnego sejmiku pomorskiego - prowadzi Prokuratura Regionalna w Szczecinie.- Osobiście wręczyłem 400 zł panu Grodzkiemu. Wszedłem, doktor siedział przy biurku, wręczyłem mu 400 zł , on włożył to do szuflady. To było wszystko - powiedział Radiu Szczecin mężczyzna, który miał wręczyć łapówkę ówczesnemu dyrektorowi szpitala w Zdunowie - prof. Tomaszowi Grodzkiemu.RADIO SZCZECIN - DALI 5 TYSIĘCY ZŁOYCH ZA OPIEKĘ W SZPITALU PROF. TOMASZA GRODZKIEGOMężczyzna - pan Romuald, jak przedstawia go reporter rozgłośni - do szpitala miał trafić z odmą płucną i już na samym początku pobytu usłyszeć od innych pacjentów, że trzeba zapłacić, być może nawet 500 dolarów. Jak opowiada mężczyzna, początkowo mówiono o 1500 zł, jednak w przypadku mężczyzny było to 400 zł dane prof. Tomaszowi Grodzkiemu i kolejne 100 zł przy wypisie lekarzowi, którego pacjenci mieli nazywać "naganiaczem". Cała sytuacja miała mieć miejsce w 1994 roku, co szybko skomentowali internauci i politycy. Dokumenty, źródła, cytat"https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Grodzkihttps://www.tvp.info/52950080/afera-korupcyjna-w-szpitalu-w-szczecinie-prof-tomasz-grodzki-marszalek-senatu-sugeruje-ze-jego-byli-pacjenci-mogli-zostac-przekupieniu-lub-zeznac-na-niekorzysc-bo-popieraja-prawo-i-sprawiedliwoschttps://tvrepublika.pl/mocny-zarzut-wobec-marszalka-grodzkiego-mama-umierala-a-on-chcial-500-dolarow-faktury-nie-dostalam,87406.html https://www.tvp.info/52935694/tomasz-grodzki-chce-zachowac-immunitet-platforma-chciala-ich-zniesienia https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/szczecin-oszustwo-na-senatora-zlodziej-podaje-sie-za-prof-tomasza-grodzkiego/66jfwl3 
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

ŻYDZI W ARMII HITLERA

$
0
0
Ilustracja: 
WEHRMACHT
ŻYDZI W ARMII HITLERANa początku II Wojny Światowej jeden z berlińskich dzienników uznał 20-letniego szeregowca Wernera Goldberga za ideał niemieckiego żołnierza. Zdjęcie młodego wojaka szybko wyszło poza gazetowe szpalty i znalazło się na plakatach zachęcających do wstąpienia w szeregi Wehrmachtu. W połowie 1940 r. Werner Goldberg został jednak niespodziewanie wydalony z niemieckiej armii. Wypromowany przez propagandę „idealny żołnierz” okazał się mieć bowiem... żydowskie korzenie.Według niemieckich nazistowskich ustaw rasowych Werner Goldberg należał do grona tzw. "mischlingów", czyli „mieszańców” posiadających żydowskie pochodzenie. Obowiązujące w III Rzeszy Niemieckiej  prawo dzieliło takie osoby na dwie kategorie: Żydów półkrwi (obywateli posiadających dwóch żydowskich dziadków) oraz Żydów ćwierćkrwi (jeśli w drzewie genealogicznym znajdował się jeden żydowski dziadek). W praktyce wystarczyło mieć jednego żydowskiego rodzica, aby zostać uznanym za „mieszańca”.Paradoksalnie, przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy, Werner Goldberg nie miał pojęcia o swoich korzeniach. Przez lata był wychowywany jako luteranin. O tym, że jego ojciec jest Żydem, dowiedział się dopiero, gdy dyrektor szkoły, do której uczęszczał, postanowił pewnego dnia oddzielić żydowskich uczniów od aryjczyków.– Kiedy wróciłem do domu, zapytałem ojca, co to znaczy, że ktoś jest lub nie jest aryjczykiem. Odparł: „To prawda, nasza rodzina jest rodziną żydowską. Ale ty przecież nie jesteś Żydem. Jestem chrześcijaninem od 1902 r.” – opowiadał po latach w filmie dokumentalnym o Żydach werbowanych do niemieckiej armii.– Po prostu nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Mówiliśmy o historii Żydów, o Starym Testamencie, ale nigdy o sprawach rasowych, bo wszyscy czuliśmy się Niemcami – wspominał Werner  Goldberg.W przeciwieństwie do Żydów pełnej krwi, czyli takich, których oboje rodzice byli Żydami, „mischlingowie” mieli obowiązek odbycia służby wojskowej. W ten sposób w Wehrmachcie znalazło się ok. 150 tys. żołnierzy żydowskiego pochodzenia.OD SZEREGOWCA DO FELDMARSZAŁKADowiedzieliśmy się o nich dzięki badaniom amerykańskiego historyka Bryana Marka Rigga, który poświęcił temu tematowi kilka książek („Losy żydowskich żołnierzy Hitlera”, „Żydowscy żołnierze Hitlera” oraz „Rabin ocalony przez żołnierzy Hitlera”).Swoje prace oparł na solidnym materiale źródłowym i relacjach świadków, poddając analizie przypadki ok. 2 tys. żołnierzy. Co może zaskakiwać, z badań Rigga wynika, że nie wszyscy żołnierze o żydowskich korzeniach służyli w Wehrmachcie z przymusu, a niektórzy z nich doszli do bardzo wysokich stopni. Według amerykańskiego historyka znalazło się wśród nich co najmniej 21 generałów, siedmiu admirałów, jeden feldmarszałek oraz... jeden pułkownik Waffen-SS.Równie zaskakujący wydaje się fakt, że oprócz „mischlingów” w niemieckiej armii służyło – wbrew zakazowi – od 5 do 10 tys. Żydów pełnej krwi. Byli to zazwyczaj doświadczeni żołnierze oraz osoby zasłużone dla Niemiec. Z uwagi na te zalety, ich pochodzenie było często zatajane przez dowódców.Z danych Rigga wynika, że w Wehrmachcie najwięcej było – wg niemieckiej nazistowskiej terminologii - „ćwierć-Żydów” (90 tys.), a „pół-Żydzi” stanowili 40 proc. wszystkich żydowskich żołnierzy (było ich ok. 60 tys.). Historyk podkreśla przy tym, że w różnych formacjach III Rzeszy Niemieckiej walczyło ok. 17 mln ludzi. A to oznacza, że Żydzi stanowili w nich mniej niż jeden procent.Dla części z nich służba w Wehrmachcie wiązała się z udziałem w bitwach II Wojny Światowej. Tak było w przypadku wspomnianego już Wernera Goldberga, który uczestniczył w inwazjach na Polskę i Francję. Z armii wydalono go dopiero w połowie 1940 r., gdy rozkazem Hitlera pozbywano się z wojska Żydów półkrwi oraz żołnierzy ożenionych z Żydówkami. Do służby wojskowej nadal mogli być za to powoływani „mischlingowie ćwierćkrwi”.„MISCHLINGOWIE" A HOLOKAUSTIstotną kwestią, którą badał Rigg, było podejście narodowych socjalistów do rodzin żydowskich żołnierzy oraz wiedza i stosunek samych „mischlingów” do Holokaustu i prześladowania Żydów. Żydowscy wojskowi wierzyli, że otrzymując zwolnienie od rygorów ustaw rasowych będą mogli ochronić przed deportacją swoich rodziców oraz krewnych.Działo się jednak inaczej. Jednym z takich przykładów jest historia zasłużonego gen. Wernera Maltzahna, który stracił w Zagładzie matkę, przyrodnią siostrę i dwie siostrzenice. Rigg pisze, że według dostępnych dokumentów nie zrobił on nic, aby temu zapobiec. Kochanka gen. Wernera Maltzahna twierdziła jednak, że o losie swoich najbliższych wojskowy dowiedział się dopiero po wojnie.Nie ulega wątpliwości, że już po nocy kryształowej (8-10 listopada 1938 r.) wielu „mischlingów” zostało pozbawionych złudzeń co do przyszłości Żydów w III Rzeszy Niemieckiej. Rigg zwraca tutaj jednak uwagę, że podobnie jak większość Niemców osoby te wiedziały o deportacjach, ale nie były często świadome, iż są one równoznaczne z zabijaniem na masową skalę.Dobitnym odzwierciedleniem tej niewiedzy był przypadek Wolfganga Lennerta, żołnierza biorącego udział w walkach na froncie wschodnim. 13 czerwca 1942 r. deportowano do KL Majdanek jego żydowską partnerkę Marię. Dwa tygodnie później Wolfgang Lennert pisał do swojej matki, że przygnębia go „świadomość nieznanego losu Marii”. W kolejnym liście wciąż zastanawiał się nad położeniem swojej partnerki oraz wyraził nadzieję, że „Bóg doda jej sił”. Maria została zamordowana jeszcze w tym samym miesiącu, w którym trafiła do obozu. Wolfgang Lennert nigdy nie poznał prawdy o tym, co ją spotkało – w 1943 r. poległ na polu bitwy.Opisując podobne przykłady Rigg zwraca uwagę na jeszcze inną kwestię: żołnierze tacy jak Wolfgang Lennert czy gen. Werner Maltzahn mogli nie dopuszczać do siebie myśli, że ich bliskich dotknęły jakieś okrucieństwa.Walka w szeregach armii niemieckiej chroniła za to naturalnie ich samych. „Służba w Wehrmachcie była moim zbawieniem. Mój brat, moja siostra, rodzina – wszyscy zginęli podczas Holokaustu. Cała rodzina” – wspominał żydowski porucznik Paul Ludwig Hirschfeld.Tak Niemcy planowali zorganizować Holokaust. Zamierzali zgładzić 11 mln ludzi,20 stycznia 1942 r. w eleganckiej willi w Wannsee na przedmieściach Berlina zebrali się wysocy przedstawiciele III Rzeszy Niemieckiej Przy cygarach i...zapadła decyzja Holokaustu.„MISCHLING" NAZISTĄ? Byli też jednak tacy, którzy twierdzili, że podczas wojny słyszeli całkiem sporo o Holokauście. Klaus Florey wspominał, że informacje na ten temat były mu znane już w 1942 r., ponieważ wielu jego krewnych i przyjaciół zaginęło nagle bez śladu. Według jego relacji dwa lata później powszechne stały się pogłoski o komorach gazowych.Należy wspomnieć, że na konferencji w Wannsee z 20 stycznia 1942 r., na której wysocy rangą przedstawiciele III Rzeszy Niemieckiej dyskutowali o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”, postanowiono m.in., iż Żydzi „ćwierćkrwi” powinni zostać uznani w przyszłości za obywateli „krwi niemieckiej”, a Żydzi „półkrwi” mieli być traktowani tak, jak Żydzi „pełnej krwi”.W tym kontekście zastanawiać mogą skrajne przypadki „mischlingów”, którzy w pełni popierali niemiecki nazizm oraz politykę eksterminacji Żydów. Jednym z admiratorów tej zbrodniczej ideologii był feldmarszałek Erhard Milch, członek NSDAP i współtwórca niemieckich sił powietrznych Luftwaffe. Jego rodzina została poddana śledztwu Gestapo w związku z pogłoskami, że ojciec Milcha jest zasymilowanym Żydem. Interwencję w tej sprawie podjął wówczas Hermann Göring, jeden z najwyższych dygnitarzy III Rzeszy Niemieckiej.Problem rozwiązano, wymuszając na matce Erharda Milcha podpisanie oświadczenia, że jej mąż nie jest jego biologicznym ojcem. Po wszystkim Hermann Göring miał wypowiedzieć słynne słowa: „O tym, kto w Luftwaffe jest Żydem, decyduję ja”.Rigg zwraca uwagę, że chociaż Erhard Milch był pół-Żydem, nie sprzeciwiał się Holokaustowi. Wiedział, co dzieje się w Auschwitz oraz że w Dachau przeprowadzane są okrutne eksperymenty na więźniach. „Był to straszny człowiek. W każdej społeczności znajdą się jednak jednostki zdemoralizowane, socjopaci i sadyści”– mówił Rigg o Erhardzie  Milchu w rozmowie z miesięcznikiem „Historia Do Rzeczy”.Erhard Milch podtrzymywał swoje stanowisko w sprawie Zagłady również po wojnie. Pytany przez Brytyjczyków o zbrodnie popełnione na więźniach obozów koncentracyjnych, odparł bez ogródek: – Czy panowie nie rozumieją, że to wszystko byli podludzie, a nie tacy ludzie jak panowie i ja?Podczas procesów norymberskich uznano Erharda Milha za zbrodniarza wojennego i skazano na karę dożywocia. Ostatecznie opuścił więzienie już w połowie 1954 r. Wśród „mischlingów” niewielu było jednak takich jak Erhard Milch. Jego zupełnym przeciwieństwem był major Ernst Bloch, który uratował przebywającego w okupowanej Polsce Josepha Isaaca Schneersohna – szóstego głównego rabina chasydzkiej wspólnoty Chabad-Lubawicz. Dzięki skutecznej akcji Ernsta Blocha, rabin został uwolniony z getta warszawskiego, po czym otrzymał specjalny immunitet, który pozwolił mu na wyjazd do USA.WETERANI WEHRMACHTU WALCZĄ O ... NIEPODLEGŁOŚĆ IZRAELAPo wojnie „mischlingowie” różnie podchodzili do swojej wojennej przeszłości – jedni próbowali się od niej dystansować, podczas gdy inni nie widzieli w tym nic złego twierdząc, że nie walczyli dla niemieckich nazistów, lecz dla ojczyzny. Rigg zauważa, że wielu żydowskich weteranów Wehrmachtu z nostalgią wspomina zwłaszcza udział w walkach na terenie ZSRR, gdyż bili się tam z bolszewikami.Amerykański historyk twierdzi, że gdy po raz pierwszy opowiedział o swoich badaniach, wywołał ogromne poruszenie w społeczności żydowskiej. Z początku wielu krytykowało żołnierzy walczących pod sztandarem hitlerowskich Niemiec, równając ich ze zbrodniarzami. Z czasem kolejne pokolenia Żydów miały wyrazić zrozumienie dla trudnego położenia, w jakim „mischlingowie” znaleźli się pod rządami narodowych socjalistów.Rigg wskazuje, że niektórzy weterani wyjechali po wojnie do Izraela, a część z nich wzięła udział w walkach o niepodległość tego państwa. Jak podkreśla historyk, doświadczenia zdobyte przez nich w Wehrmachcie okazały się niezwykle cenne w 1948 r. podczas wojny z Arabami.Pewnym paradoksem stanowiącym pokłosie tej historii jest fakt, że jeszcze na początku XXI w. żyło w Izraelu ok. 150 osób pobierających wojskowe emerytury za służbę w niemieckiej armii podczas II Wojny Światowej. 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

ŁZY Z ZAŚWIATÓW

$
0
0
Ilustracja: 
ZBRODNIARZE
  ŁZY Z ZAŚWIATÓW Autor Zygmunt Korushttp://aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1559-lzy-z-zaswiatow BĘDZIE EKSHUMACJA UBECKICH OFIAR  ZZA MURU BIAŁOSTOCKIEGO ARESZTU Ziemia uświęcona męczeńską krwią obrońców Polski. Usłana nieodkrytymi miejscami "grzebania" tysięcy najwaleczniejszych z walecznych – niezłomnych partyzantów, wymordowanych przez rodzimych zdrajców, najemników z Kremla. Miejsce pochówku żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, zakopywanych potajemnie w ostępach leśnych, topionych w bagnach, gnojownikach, szambach przy wychodkach, zbiorowych dołach, które potem, gdy zachodziła konieczność, zalewano betonem maskujących inwestycji. "Mogiły" zbezszczeszczane perfidnymi decyzjami budowlanymi, jak w przypadku białostockiego więzienia, przykryciem pomordowanych chlewnią czy psiarnią, by odór odchodów maskował ewentualną trupią woń. Enkawudziści robili wszystko, by ślady po ich pseudoprocesach i zbrodniach na skazańcach ukryć na wieki.Wydawałoby się, że po zamachu w Smoleńsku, w którym zginął Janusza Kurtyka, bardzo trudno będzie się komuś zdobyć na odwagę w dążeniu do odkrywania prawdy o sowieckim totalitaryzmie. A jednak dokonano już pierwszych ekshumacji szkieletów z przestrzelonymi czaszkami, których mordercy albo ich mocodawcy, czy też ideowi kontynuatorzy, postkomunistyczni "funkcjonariusze", beztrosko żyją wśród nas. Dziś już widać, że najodważniejszym i najskuteczniejszym spośród historyków IPN, jest dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z Wrocławia, który brał udział w ekshumacjach na terenie kwatery „Ł” na Warszawskich Powązkach. On to bowiem w sposób zdeterminowany i konsekwentny, korzystając z nowoczesnej aparatury, a przede wszystkim inteligentnie ruszając głową (czyli dedukując i zapraszając innych takich jak on do wsparcia, także fachowców z pobocznych, przydatnych dziedzin), skutecznie odnajduje szczątki ludzkie i przywraca NIEZŁOMNYM należną im z imienia i nazwiska cześć, dba o ich pamięć i przypomnienie zasług, bohaterstwa oraz o ponowny, godny katolicki pochówek przy przodkach i dla bliskich.W dniach 3–7 lipca 2013 r. na terenie dawnego Więzienia Karno-Śledczego przy ul. Kopernika w Białymstoku Instytut Pamięci Narodowej, właśnie pod kierunkiem profesora Krzysztofa Szwagrzyka, prowadził prace sondażowo-poszukiwawcze, mające na celu odnalezienie szczątków ofiar zbrodni komunistycznych, przede wszystkim osób zamordowanych tamże w latach 1944–1956 oraz tych, które zginęły w potyczkach i obławach na obszarze dawnego województwa białostockiego. Wyboru miejsca dokonano w oparciu o opracowania historyków, skorzystano z wyników śledztw prokuratorskich, kwerend w archiwach, na miejsce sprowadzono urządzenie zwane georadarem, pomagające w "prześwietlaniu" terenu pod powierzchnią gruntu. Przybyli zawodowi archeolodzy, a także specjaliści od kodów DNA z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, lekarze potrafiący "czytać z kości", swoiści patolodzy sądowi.Mroczną historię tego miejsca opisał dr Marcin Zwolski z Białostockiego IPN-u w książce „Śladami zbrodni”, gdzie w rozdziale "Więzienie karno-śledcze (1944-1955), więzienie Centralne (1955-1956)" z podtytułem "Białystok, ulica Kopernika 21 (w latach 1944-1956 Szosa Południowa)" czytamy:"Kompleks więzienia carskiego powstał w latach 1911-1912. Już w trakcie budowy pełnił tę rolę – obiekt wznosili bowiem przetrzymywani. W lipcu 1915 r. Rosjanie rozpoczęli ewakuację miasta, która objęła także personel więzienia i skazanych. Od sierpnia administrację więzienia objął niemiecki Zarząd Militarny Białystok-Grodno. Niemcy przetrzymywali w więzieniu głównie kryminalistów. Białystok został wyzwolony 19 lutego 1919 r., jednak więzienie zostało prawdopodobnie uruchomione dopiero 1 lipca tego roku. W latach 1939-1941 więzienie było wykorzystywane przez władze sowieckie, w latach 1941-1944 przez władze niemieckie. WIĘZIENIA W OKRESIE 1944 - 1956 Niemcy, wycofując się w lipcu 1944 r. zaminowali obiekt. Został on ponownie uruchomiony 10 września 1944 r. Pełnił rolę więzienia karno-śledczego I klasy, a od 1955 r. więzienia centralnego.Kompleks składał się z czterech głównych i kilku mniejszych budynków, otoczonych wysokim, ceglanym murem. Główne budynki to: pawilon więzienny, budynek administracyjny, budynek szpitala więziennego, budynek gospodarczy. Kompleks mieścił się na obrzeżach miasta, obecnie wokół znajdują się osiedla mieszkalne.Jesienią/zimą 1944/1945 więzienie było ochraniane przez jednostki NKWD, a część jego pomieszczeń została oddana do dyspozycji kontrwywiadu Smiersz II Frontu Białoruskiego. W tym okresie do więzienia zwożono więźniów, z których następnie formowano transporty do sowieckich łagrów. Do końca stycznia 1945 r. deportowano stąd na Wschód około 5 tys. ludzi.Po zakończeniu masowych deportacji oddział cel pojedynczych białostockiego więzienia objęli w posiadanie funkcjonariusze NKWD, którzy przekazali go latem 1945 r. Wydziałowi Śledczemu WUBP w Białymstoku. W oddziale tym byli przetrzymywani najgroźniejsi – w opinii UB – więźniowie polityczni, tam też znajdowały się pomieszczenia służące do przesłuchań, w których dochodziło wielokrotnie do katowania więźniów, nieraz ze skutkiem śmiertelnym (przykłady w załączonych dokumentach).W latach 1944-1956 w kompleksie przetrzymywano więźniów, prowadzono śledztwa, odbywały się rozprawy sądowe, wykonywano wyroki śmierci, wreszcie także grzebano zwłoki pomordowanych oraz przywiezionych z obław.W czasie budowy pojemność więzienia była obliczana na 470 więźniów; w okresie powojennym jego pojemność obliczano na 1-1,2 tys. więźniów. Największe zaludnienie obiektu w powojennej historii miało miejsce w 1950 r., kiedy przetrzymywano w nim niemal 2 tys. więźniów.Na terenie więzienia i ogrodu przywięziennego położonego między więzieniem a koszarami przy ul. Bema 100 w latach 1944-1956 dokonywano pochówków więźniów straconych na mocy wyroków sądowych oraz przekazanych do pochowania osób poległych i zamordowanych w trakcie obław UB-MO-KBW-WP. W latach 1944-1947 straconych grzebano w więzieniu na zmianę z innymi miejscami. W latach 1948-1956 teren przywięzienny wraz z ogrodem był prawdopodobnie jedynym miejscem grzebania straconych w Białymstoku więźniów. Według ostrożnych szacunków spoczęło tu co najmniej około dwustu ofiar represji komunistycznych."Historia zbrodni aparatu komunistycznej władzy jest ciągle badana. Białostockie więzienie skrywa wiele tajemnic, ale miejscowi historycy z IPN już udokumentowali i udowodnili, że za murami dokonywano egzekucji żołnierzy AK i NSZ. Na stronie 334 "Śladów zbrodni" autor wylicza, że w województwie białostockim w latach 1944-1956 orzeczono ponad 550 wyroków śmierci, około 320 wykonano, z czego aż 300 w więzieniu przy Kopernika. Ile takich egzekucji wykonano bez sądu i ilu bezimiennych pogrzebano pod osłoną nocy? Właśnie tego można się dowiedzieć robiąc wykopaliska, ekshumacje, porównując łańcuchy rodzinnych kodów DNA. Doktor Zwolski tak pisze: "Zwłoki ofiar komunistycznych represji przez cały okres 1944-1956 grzebano na terenie więzienia w Białymstoku, obecnie aresztu śledczego przy ulicy Kopernika i przyległego ogrodu więziennego. Dlaczego do pochówków wykorzystywano zamiennie teren więzienia i miejsca od niego oddalone? Trudno dziś ocenić to jednoznacznie, ale duże znaczenie mogła tu mieć pora roku. Zimą trudno było kopać doły, wszelkie zagłębienia terenu, jak np. rowy czy okopy, były zasypane śniegiem, poza tym na śniegu zostawały ślady, więc o tej porze roku wygodniej było grzebać na terenie więzienia i w ogrodzie więziennym, gdzie nie trzeba było przejmować się śladami, a najcięższe prace – kopanie dołów – mogli wykonać skazani. Więźniowie z lat 1944-1945 wspominali wielokrotnie o kopaniu dołów na dziedzińcu więzienia a także o topieniu zwłok w więziennej toalecie, znajdującej się wówczas przy tylnym murze. W początkach marca 1946 r. okoliczni mieszkańcy widzieli jak w przywięziennym ogrodzie kopano rowy, które następnie zasypano. Wg raportu wywiadu WiN „nie ulega wątpliwości, że zasypywano ciała pomordowanych”. Także zimą 1946/1947 r. słyszano o kopaniu grobów wzdłuż muru więziennego. Inspektor Departamentu Więziennictwa MSW wizytujący więzienie w Białymstoku w 1956 r. napisał w swym raporcie, że zwłoki więźniów straconych jak i zabitych podczas akcji organów bezpieczeństwa na terenie województwa białostockiego, były grzebane „na terenie przyległym do więzienia”, „bez trumny”, „w miejscach nieoznaczonych”. Wg inspektora była to wieloletnia, utarta praktyka, ustalona z prokuratorem wojewódzkim.W latach 70., podczas remontu suteren budynku administracyjnego więzienia, z piasku pod cienką prowizoryczną posadzką, więźniowie wygrzebali kilka ludzkich szkieletów. Wg świadków tego wydarzenia, została zawiadomiona prokuratura. Prokurator zabrał kości z budynku więziennego. Co się z nimi stało? Czy zostało przeprowadzone śledztwo w tej sprawie? Pomieszczenie, w którym wykopano ludzkie szczątki sąsiadowało prawdopodobnie z miejscem, gdzie wykonywano wyroki."W wyniku wykopaliskowej pracy historyków z IPN na terenie należącym do obecnie funkcjonującego aresztu śledczego w Białymstoku, tam gdzie niegdyś był więzienny ogród, teren gospodarczy i boksy dla psów, archeolodzy znaleźli ludzkie szczątki – czaszki i kości. Będąc na miejscu znajoma, Bożena Korzyńska, napisała mi w mejlu: "Trzymałam w rękach czaszkę młodego człowieka. Jak zginął? Z czyich rąk? Czy żyją oprawcy? Albo wnuki zamordowanego?"Do pomocy w tym archeologicznym rekonesansie (duża odkrywka ziemna, dotkliwy upał) zaproszono wolontariuszy, gdyż jest to teren przeogromny (ok. 20 m x 400 m), a czasu było mało, bowiem dalsze poważne, na szeroką skalę zakrojone prace ekshumacyjne uzależniano od bieżących efektów. Na trzeci dzień znaleziono tzw. pochówek wtórny – pozbierane szczątki złożone do jednego dołka, zapewne odkryte przez osadzonych kopiących fundamenty pod chlewnię, psiarnię oraz silosy. W sobotę 6 lipca właśnie na terenie, na którym w latach pięćdziesiątych wybudowano ciąg chlewni, odnaleziono szkielet ludzki, należący do mężczyzny w wieku ok. 35–40 lat, nieposiadający widocznych znaków pozwalających na wskazanie przyczyny śmierci. Przy szczątkach znajdowały się zmurszałe fragmenty grzebienia i buta.Z kolei na znajdującym się w niewielkiej odległości terenie nieużywanego wybiegu ćwiczebnego dla psów odnaleziono liczne kości ludzkie należące do mężczyzny w wieku 17–20 lat. Wśród nich znajdowały się fragmenty czaszki ze śladami postrzału z broni palnej. Odnaleziono także zniszczone monetę, obrączkę i pierścionek, te ostatnie być może wszyte w ubranie, nieodkryte przed egzekucją.W sobotę także, czwartego dnia odkrywki ziemnej przy murze, nastąpił przełom: natrafiono na mogiłę pierwotną z fragmentami kości człowieka.W dniu 7 lipca z miejsca pierwszego znaleziska wydobyto znajdujące się głębiej w ziemi kolejne fragmenty szkieletu, świadczące o tzw. mogile pierwotnej. Natomiast w miejscu przylegającym do pomieszczeń dla psów odnaleziono następne kości ludzkie.Oto wymowny komentarz jednej z osób obserwujących prace na miejscu:"W dniu urodzin generała, gdy jego towarzysze przypominali o "zasługach", ziemia białostocka przypomniała skutki tych "zasług". W 1945 r. w letni czas wakacji nastąpiła bez problemu prosta zmiana okupacji. Niemcy wyszli, Ruscy przyszli. Ci z nas, którzy nie zaakceptowali tej władzy, Niezłomni Żołnierze, zamordowani rękami nowych okupantów, dzisiaj dali świadectwo ..." Bo przecież ten kompleks więzienniczy to w pewnym sensie martyrologiczne muzeum i nekropolia, o czym świadczą informacje podawane przez naukowca Zwolskiego:"Po 1956 r. w obiekcie mieściło się więzienie centralne, następnie areszt śledczy, Wojewódzki Zarząd Zakładów Karnych, wreszcie ponownie areszt śledczy, który funkcjonuje do dzisiaj. W czasie trwania stanu wojennego (1981-1982) przetrzymywano w nim internowanych członków opozycji.Układ budynków praktycznie się nie zmienił (z małymi wyjątkami) od czasu wybudowania. Wnętrza zostały całkowicie wyremontowane, więc pozostałości z lat 1944-1956 zachowały się jedynie na zewnątrz – są to przede wszystkim napisy na murze aresztu, gdzie znajdowały się kiedyś spacerniaki. Napisy pochodzą z całego okresu funkcjonowania obiektu. Obiekt wpisano do rejestru zabytków w 2002 r."Jeśli dodać do tego wstrząsającą relację świadka, to ogrodowe cmentarzysko (na razie bezimiennych kości) jest tam na sto procent pewne! Posłuchajmy. Czesław Wiszowaty (21 maja 2007 r.): "Akurat jak siedziałem w więzieniu w Białymstoku, to kopaliśmy silosy na ogrodzie. To był chyba początek lat sześćdziesiątych. Ten ogród był za więzieniem. Ja tam nawet spałem, bo byłem stróżem.Więzienie miało wtedy trzy chlewnie i taką cieplarnię. Kopali więźniowie. Jak zaczęliśmy kopać, to na łopatach była żywa krew. Aż się rozchorowałem... nie dałem rady… ten swąd… Zwłoki były rozłożone, ale kości, takie nawet ciało, jeszcze włosy były, takie szmaty się wykopywało i ta brunatna krew. Krew to taka jakby żywa była.Tam stała tablica, że to Niemcy robili, ale to nie byli Niemcy. Siedział tam ze mną taki Mroczek z Białegostoku. On siedział dłużej, to tacy już wiedzieli, mówił, że to UB rozstrzeliwało.Kopaliśmy tam trzy silosy, to nigdzie nie było tak, żeby to było dobre miejsce. Wszędzie tego (szczątków ludzkich – przyp. red.) było... - że jak upadł, tak leżał. Nie było tam pojedynczych szkieletów, to były zbiorowe…".(„Śladami zbrodni”, s.337)Proszę zwrócić uwagę na "katyński syndrom", ów sposób okłamywania Polaków, jaki się w tej traumatycznej opowieści pojawia: tablice informowały, że zbrodniarze to Niemcy. To dowodzi, jak ważne staną się identyfikacje zwłok na podstawie odczytywanych kodów genetycznych, choćby paru zaginionych.Zebrana dokumentacja ukazuje odnalezione przedmioty – monety, guzik, złotą obrączkę i kawałek pierścionka, a także fragment karteczki z maszynowym pismem... na której czytelne jest tylko jedno słowo – ŁZY.Znak, symbol, wskazówka z zaświatów? – można by zapytać...O znaleziskach powiadomiono policję, która zabezpieczyła szczątki. Przekazano je do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. W najbliższym czasie zostaną podjęte czynności formalno-prawne mające na celu przygotowanie ekshumacji. Poprosiłem o komentarz Tomasz Danileckiego, rzecznika prasowego Białostockiego IPN: "Niełatwo jest dywagować na temat tych znalezisk. Różne cenne drobiazgi często zaszywano w odzieży i były trudne do odnalezienia podczas rewizji.Pierwsze dwa szkielety odnaleziono w miejscu, do którego zostały ewidentnie przeniesione z innego terenu, o czym świadczy np. ułożenie zwłok. Mogło to być związane z prowadzonymi w l. 50. czy 60. pracami budowlanymi.Odkryte w trzecim miejscu drobne fragmenty kości ręki wskazują na pochówek pierwotny, a więc grób, w którym ciała zamordowanych zagrzebano najpierw, a następnie wydobyto je i przeniesiono do innego dołu, pozostawiając pojedyncze kości w miejscu pochówku wcześniejszym. Odnalezienie takiego "grobu" jest o tyle ważne, że można w ten sposób próbować lokalizować następne szczątki (o ile nie zostały kiedyś wydobyte)." Prace na terenie należącym do aresztu śledczego w Białymstoku prowadzone były pod kierownictwem dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka, pełnomocnika Prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Uczestniczył w nich także dr Andrzej Ossowski z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz dr Marcin Zwolski z Oddziału IPN w Białymstoku.Teraz więc już ruszy oficjalne śledztwo prokuratorskie oraz Komisji do Ścigania Zbrodni Hitlerowskich i Stalinowskich, a zatem badania wykopaliskowe mają poważną szansę wrócić tam ponownie na szeroką skalę jesienią. Profesor Szwagrzyk nie wyklucza, że będzie konieczne rozebranie niektórych mniejszych obiektów, a także odwalenie betonowej pokrywy, by zajrzeć w głąb ziemi i ukazać światu koszmarną prawdę o skrywanych tajemnicach komunistycznych zbrodni.Niemniej już teraz widać, że rekonesans przygotowany pod względem naukowym przez białostocki IPN doprowadził do odkrycia grobów i ekshumacji szczątków o charakterze dowodowym na epokową skalę. Ponieważ w Polsce – jak trafnie zauważył Jacek Porosa na portalu "Niezależne Media Podlasia"– toczy się dzisiaj walka między trzecim pokoleniem AK-owców i trzecim pokoleniem UB-eków. Będziemy te historyczne przedsięwzięcia i naukowe opracowania na bieżąco śledzić i omawiać na łamach naszego tygodnika. I na koniec jeszcze ważny komunikat: Potrzebne są rodziny do identyfikacji znalezionych zwłok.Prosimy – piszą miejscowi – informujcie się wzajemnie: może odnajdą się i zgłoszą rodziny ofiar, ponieważ zachodzi konieczność przywrócenia nazwisk pomordowanym i oddania im czci.Kontakt: dr Marcin Zwolski, tel. 609474374; chodzi o pobranie materiału genetycznego do badań DNA, co pozwoli na ewentualną identyfikację ofiar zbrodni. Źródła: Śladami zbrodni. Przewodnik po miejscach represji komunistycznych lat 1944 -1956 (redakcja naukowa Tomasz Łabuszewski), album IPN Białystok 2013. http://slady.ipn.gov.pl http://slady.ipn.gov.pl/portal/sz/773/7647/Wiezienie_karnosledcze_19441955_wiezienie_Centralne_19551956.html http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/wstepne-wyniki-prac-sondazowo-poszukiwawczych-prowadzonych-przez-ipn-przy-areszcie-sledczym-w-bialymstoku-bialystok,-8-lipca-2013 http://niezaleznemediapodlasia.pl/znaleziono-szczatki-mordowanych-przez-ub-w-bialymstoku/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_Baza_Genetyczna_Ofiar_Totalitaryzm%C3%B3w Tekst ukazał się na łamach tygodnika "Warszawska Gazeta" nr 29 (19-26.07.2013). Oraz w sieci: http://mikro-makro.nowyekran.net/post/96176,lzy-z-zaswiatow http://www.fronda.pl/blogi/transfokacje/lzy-z-zaswiatow,34517.html http://naszeblogi.pl/41148-lzy-z-zaswiatow   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:5)
Kategoria wpisu: 

ATAMANIA UPA

$
0
0
Ilustracja: 
BANDERYZM BANDYTYZM
ATAMANIA UPAKsiążka Edwarda Prusa "Atamania UPA" nie jest oskarżeniem i sądem nad historią narodu ukraińskiego, lecz oskarżeniem faszystów i pomocników hitlerowskich ludobójców, maskujących się pod hasłami patriotycznymi i niepodległościowymi. Wydaje się, że książka poza walorami poznawczymi ma również charakter polemiczny. Sprawa jest o tyle ważna ze względu na wielojęzyczność literatury historycznej w tym przedmiocie, z której również dowiadujemy się, jakimi "zbrodniarzami" byli Polacy, a "niewinnymi barankami"  nacjonaliści ukraińscy spod znaku tryzuba i czarno-czerwonego ounowskiego sztandaru, zawsze "miłujący wolność i demokrację" oraz biorący "w obronę" prześladowanych i co charakterystyczne w owych jednostronnych publikacjach brak jest informacji o zbrodniach OUN - UPA, o jej ludobójczym charakterze, ani słowa.W każdym przypadku należy jednak przyjąć za pewnik, że wodzirejami "tańca śmierci" byli banderowcy. Obecnie politykierzy w Polsce usiłują zataić i zafałszować  działalność OUN - UPA oraz nie ujawniać  ich współpracy z hitlerowskim Niemcami - hitlerowskim faszyzmem.Wiedza o historii banderyzmu -  jego trwania po dzień dzisiejszy i odradzania się dzisiaj na Ukrainie, w państwie nie posiadającym własnej historii, usiłującym przekazać swoje istnienie w rzekomą okupację przez Polskę, państwie niszczącym ślady polskości ziem kresowych II RP, szczególnie od czasu rozpoczęcia działań na kijowskim Majdanie - jest edukacyjnie konieczna, gdyż nawet w Polsce próbuje się rehabilitować i gloryfikować zbrodniarzy z UPA, stawiając im pomniki wbrew woli narodu polskiego.Podobne stanowisko do ukraińskiego zajmuje Zachód na czele ze Stanami Zjednoczonymi, nie wspominając o zagrożeniu granic Rzeczypospolitej przez terytorialną ideologię Stepana Bandery i jego faszystowskich  spadkobierców, operując mrzonkami o pomocy militarnej w razie zagrożenia granic Rzeczypospolitej. Historia nieszczęsnego września 1939 roku się powtarza.Wówczas też Zachód składał deklaracje sojusznicze, zakończone niecną zdradą polskich interesów narodowych, polskiej racji stanu, przez aliantów II Wojny Światowej,  łącznie z faszystowską Francją generała Henri Philippe Pétaina,– marszałka Francji, polityka francuskiego szefa rządu Vichy.istoria tego nieszczęsnego września 1939 roku zakończona hańbą poczdamsko – teherańsko – jałtańską zmieniła na życzenie Stalina i uległych mu Churchilla i Roosvelta granice II RP, odrywając od Rzeczypospolitej jej wielowiekowe integralne terytoria, Kresy Południowo – Wschodnie, na czele z odwiecznym polskim Lwowem- powtarza się de novo. Zbrodnia ludobójstwa ukraińskiego na tak wielką skalę nie może zostać zapomniana i będzie stanowić przestrogę dla następnych pokoleń Polaków.Najwyższy czas, żeby prawda o jej ludobójczej działalności dotarła do jak najszerszych kręgów Czytelników zarówno w kraju, jak i za granicą, ponieważ dokonano zbrodni nie tylko na narodzie polskim ale  również na obywatelach polskich, Ormianach, Rosjanach, Ukraińcach, Czechach, Niemcach, czy Żydach, stanowiących polską mniejszość narodową. Nie przypadkowo środowiska kresowe w Polsce wniosły do Sejmu III RP wniosek o ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa i Ludobójstwa Kresowian, pragnąc tym Dniem upamiętnić  ofiary masowego ludobójstwa dokonanego na bezbronnej ludności polskiej - dzieciach, kobietach, starcach - 11 lipca 1943 roku przez OUN – UPA, z towarzyszeniem SS Galizien i ukraińsko - niemieckich batalionów Roland i Nachtigall, duchowieństwa grecko – katolickiego z metropolitą lwowskim Andrzejem Szeptyckim i części ukraińskiej ludności chłopskiej. To duchowni grecko – katoliccy poświęcali narzędzia zbrodni, piły, siekiery, łopaty etc. biorąc osobiście niejednokrotnie udział w tych niebywałych zbrodniach niewinnych ludzi. Sejm III RP haniebnymi decyzjami odrzucił ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa i Ludobójtwa Kresowian i zaliczył ewidentne ludobójstwo na Kresach i w Małopolsce Wschodniej do „znamion ludobójstwa”. „Znamiona ludobójstwa” to oczywiście prawnie nie jest utożsamione z ludobójstwem (genocidum), stanowi jedynie jego cechy niezbędne do uznania (zakwalifikowania) konkretnego czynu jako konkretnego przestępstwa, wymagające następnych działań prawnych do ustalenia przestępstwa, których w Polsce się nie przeprowadza z inicjatywy rządzących III RP. Innymi słowy termin uchwały sejmowej   „znamiona ludobójstwa”, okrutnego mordu dokonanego na 200 tysiącach obywateli polskich zamieszkałych na Kresach II RP to sprytna, haniebna polityczna manipulacja Sejmu Ustawodawczego III RP.W następstwie protestów środowisk nie tylko kresowych, nastąpiła zmiana tytułu, dodającego w uchwale termin "ludobójstwo", o tyle znowu nie skuteczne prawnie, iż jest to jedynie  jedynie uchwała  parlamentarna, a nie ustawa.Opinię tę potwierdzają zachowania na kijowskim Majdanie polskich politykierów wznoszących pod banderowskimi sztandarami na platformach ciężarówek, okrzyki banderowsko – faszystowskie „sława Ukrainie”.Przypomnienie tych ludobójczych czystek etnicznych na wielką skalę jest konieczne właśnie teraz, gdy zbrodnie ukraińskich faszystów powinny stanowić przestrogę dla Europy i całego cywilizowanego świata.Ujawnione zbrodnie i tę  w lesie w rejonie miasteczka Jagielnica pow. Czortków  woj. tarnopolskie na polskich mieszkańcach wsi Połowce - kobietach, dzieciach i mężczyznach - uprowadzonych przez terrorystów w nocy z 16 na 17 stycznia 1944 r. powinny środki masowego przekazu udostępniać  polskim odbiorcom medialnym.Patrz  Stanisław Żurekhttp://darnokx.no-ip.org/~kresy/kalendarium/01.1944.htmlStwierdzono urzędowo, że ofiary były rozebrane do naga, okrutnie męczone i torturowane. Twarze ofiar były zmasakrowane przez odcinanie nosów, uszu, rozcięcie szyi, wydłubanie oczu, duszenie za pomocą sznurów - arkanów sporządzonych ze skręconego przędziwa i namydlanych, żeby się szybciej i łatwiej zaciskały... Zmasakrowane zwłoki ze sznurami na szyjach, przedstawiały widok przerażający...Atamania Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) to „podziemna republika", którą stworzyła w konspiracji Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) w okresie hitlerowskiej okupacji na terenach byłej Małopolski Wschodniej, Wołynia, południowych skrawków Polesia, ,Południowo - Wschodnich Kresach Polski, „państwo" będące w jakimś stopniu również przeciwwagą „partyzanckiego kraju" stworzonego przez Polskie Państwo Podziemne - Armię Krajową.W oficjalnych dokumentach OUN nie występuje termin "atamania" na określenie „konspiracyjnego państwa" z całym podziemnym aparatem administracyjnym, z organami policyjnymi i propagandowymi, ale w ukraińsko - nacjonalistycznej publicystyce zwrot ten spotykamy często.W dokumentach OUN powstałych w czasie okupacji niemieckiej  mówi się natomiast o konspiracyjnej „derżawie”, czyli o „państwie ukraińskim”, a to dlatego, iż naród ukraiński nigdy nie posiadał własnej państwowości i stąd te obecne fałszerstwa historyczne o „polskiej okupacji” ziem kresowych i „wielowiekowej ukraińskości” Lwowa.Ukraińska Powstańcza Armia (UPA)stanowiła siłę zbrojną „państwa OUN", na którego rzecz ukraińscy mieszkańcy zmuszeni byli płacić pieniężny haracz, oddawać kontyngenty w postaci zboża, kaszy, mąki, mięsa, tłuszczu, nafty, soli, alkoholu, a nawet słomy.Otrzymywali za to pokwitowania w formie asygnat, które miały być realizowane po wywalczeniu przez OUN - UPA niepodległego („samostijnoho") państwa ukraińskiego, albo ściślej – „imperium Wielkiej Ukrainy” rozciągającej się od Przemyśla, Nowego Sącza, Krakowa na zachodzie, po Kaukaz na wschodzie. I ten arbitralny, mafijny internacjonalizm utopijnego „samostijnoho” „państwa ukraińskiego” stanowi dzisiaj poważne zagrożenie dla Polski -  imperialnej polityki Ukrainy, jak również przez nowego Hitlera XXI w. Władimira Putina.Jest to banderowska propaganda, którą karmi się  ludzi, aby ich zjednoczyć i nastroić przeciw wszystkiemu, co nie było ukraińskie. Nacjonalistyczny ekstremizm wyrażający się w koncepcji imperium, w którym Ukraina, obejmująca swoimi granicami także część ziem polskich, białoruskich i rosyjskich miała odgrywać rolę wiodącą był wyrazem kompleksu galicyjskich faszystów i ich niedojrzałości politycznej.W sprawach konkretnych zaś (a nie fantazji) OUN - UPA swoją aktywną obecnością wywierała nacisk na Niemców w celu uzyskania z ich rąk  łaski, jakiejś formy państwowości na obszarze wschodnio - małopolskim, choćby protektoratu na wzór Czech i Moraw. Ponieważ „państwo konspiracyjne" OUN nie było de facto skierowane przeciw okupantowi niemieckiemu, lecz przeciwko ludności polskiej i żydowskiej, którą kurenie UPA wyrzynały w pień bez litości, przeto Niemcy wspierali atamanię, dostarczając jej broń i inne niezbędne do walki wyposażenie, zwłaszcza wówczas, gdy UPA przygotowywała się do wojny podjazdowej na zapleczu Armii Czerwonej i gdy jej przywódcy złożyli hitlerowcom solenną obietnicę prowadzenia na tyłach tej armii działań dywersyjnych, szpiegowskich i sabotażu.Polaków nienawidzili nacjonaliści ukraińscy wręcz patologicznie i z nimi jak to często podkreślały meldunki, OUN - UPA „trzymała prawdziwy front", była w stanie „prawdziwej wojny", co oczywiście stanowiło propagandową brednię wojny polsko – ukraińskiej w latach okupacji niemieckiej polskich Kresów. ,Zbigniew Załuski bezpośredni świadek i  uczestnik strasznych wołyńskich, „czerwonych nocy" pisze bałamutnie, że była to „ostatnia polska wojna na Ukrainie", której oczywiście nigdy nie było poza ludobójstwem Polaków przez OUN – UPA.Ale Zbigniew Załuski równocześnie stwierdza  wielką tragedię Kresów zarówno dla Polaków, jak i niektórych Ukraińców, którzy często wbrew swej woli znaleźli się w otchłani okrutnej rzezi.  Dla Polaków tam mieszkających były to Kresy Wschodnie, dla Ukraińców zaś kresy „ukrajiny zachodnie”.Zatem dla jednych i drugich były to Kresy, sprawcą ich tragedii zaś była OUN - UPA, która nie wahała się ani przez chwilę w zamiarze, aby z tej kwitnącej krainy uczynić bezludne popielisko w imię własnej urojonej racji, w imię czystości "samostijnej" Ukrainy, bez Lachów, Żydów i komunistów.Tragedią Kresów jako krainy, było także niszczenie kultury łacińskiej, a zatem europejskiej, we wszystkich jej przejawach na Ziemi Czerwieńskiej.UPA oddalała swój naród i państwo, o które walczyła, od Europy. Niszcząc wielowiekowe kościoły, sanktuaria, kompleksy klasztorne, pałace, zamki, prawie wszystkie o bezcennej wartości dla światowej cywilizacji o stylach: renesansowym, barokowym, rokokowym, klasycystycznym, rujnowała wszystko to, co symbolizowało europejską wielkość. W taki rujnujący sposób OUN - UPA wypierała Europę na zachód, do Bugu i ułatwiała ekspansję azjatyckiej cywilizacji turańskiej, która natychmiast tu się rozpanoszyła. Dodać należy, że była to również ostatnia już w historii obu narodów w nacjonalistycznym wydaniu koliszczyzna,  zamykająca przeszłość, znaczoną zmaganiami narodowymi.+Porównanie upowców z kolijami - hajdamakami Maksyma Zeleźniaka (Zalizniaka) i Iwana Gonty (Honty) może budzić zastrzeżenia.Przecież upowcy to twór nazizmu galicyjskiego walczącego o „samostijność' opartą na społeczno-kulturowym etosie drobnomieszczańskim.Koliszczyzna zaś była ruchem anty-feudalnym o zniesienie poddaństwa, o wolność ruskiego chłopa. Robiąc takie porównania, ma się na myśli nie analogie klasowe, lecz barbarzyńskie metody stosowane przez jednych i drugich - a także antylechityzm (antypolonizm) i antysemityzm, w których trudno doszukać się różnic.Jeżeli nawet okrucieństwo powstańców Gonty było cechą typową dla XVIII wieku i łatwą do odszukania również w Europie zachodniej, to okrucieństwo upowców wzorowane na koliszczyźnie stanowiło anachronizm potwierdzający dowodnie tezę, że OUN dążyła do uwstecznienia Ukrainy, wskrzeszając wzorce, o których ludność znad Dniestru i Horynia już dawno zapomniała. Atamania pochodzi od słowa "ataman" (po ukraińsku otaman).Mała Encyklopedia PWN objaśnia je następująco:„Ataman, wódz Kozaków, początkowo wybierany, od 1723 r. mianowany (przez carów rosyjskich); ataman  koszowy, wódz (hetman) na Siczy Zaporoskiej w okresie zależności od Polski".Atamanów mieli hajdamacy z czasów koliszczyzny oraz karpaccy opryszkowie. Poszczególnymi oddziałami (zagonami, watahami) dowodzili także atamani (oddziały atamańskie) samodzielnie i niezależnie lub w ramach hierarchicznej organizacji. Tereny ich działania były nazywane atamaniami.Atamani główni stali na czele całości sił, kierowali państwem (np. Symon Petlura), wówczas ich tytuł odpowiadał tytułowi hetmana (hetmanat, hetmańszczyzna). Samodzielne oddziały atamańskie spotykamy w czasach I Wojny Światowej, kontrrewolucji i wojny domowej na Ukrainie, a także w pierwszym okresie istnienia Ukraińskiej Powstańczej Armii. O „prawdziwej atamanii" można mówić dopiero od 1943 roku, w którym zbrodnie jak zboże rosły od wiosny, a wraz z dojrzewaniem zbóż powstawały łuny na horyzoncie - to UPA rozpoczęła swoje żniwo.Jedni są zdania, by nie rozdrapywać ran, by tę rozpaczliwą konieczność pozostawić przyszłym pokoleniom, które nie będą obciążone własną pamięcią. Drudzy są innego zdania, że właśnie ze względu na te przyszłe pokolenia, aby je ostrzec oraz z uwagi na tę ludzką pamięć, na ciężki tobół przesiąknięty słodkawą wonią krwi i kwaśnym zapachem strachu - czy możemy to brzemię zwalić, tak po prostu, na kark przyszłym pokoleniom?Są jeszcze kości umarłych pochowanych(?) bez krzyży , których nikt nie jest w stanie rozdzielić, są też pomordowani, których przyjął na wieczny spoczynek ukrainny czarnoziem. Sprawy atamanii są już historią, którą znać jednak trzeba i której zapomnieć niepodobna, jak nie można zapomnieć hitlerowskiej czy sowieckiej okupacji, wojennych zbrodni, faszyzmu, komunizmu - albowiem nie umarły jeszcze na świecie siły, które powołały do życia „zwyczajny faszyzm", nie wyschły źródła, z których ten faszyzm brał życiodajny pokarm.Na terenach wyzwolonych spod hitlerowskiego terroru atamanię zlikwidowano nie od razu,  wtedy nacjonaliści ukraińscy mieli już nową orientację polityczną. Licząc na wybuch trzeciej wojny światowej w pełni „dopasowali" swoją działalność do polityki brytyjskiej i amerykańskiej.W jednym i drugim wypadku była ona w całości antypolska, a jednocześnie dyktatorska wobec narodu ukraińskiego. Bandera z Szuchewyczem utworzyli, w ramach Abwehry, batalion ukraiński "Nachtigall" (słowiki), którego ukraińskim dowódcą został właśnie Roman Szuchewycz ps. „kpt. Tur", "Taras Czuprynka",już wówczas z woli \\\Stepana Bandery szef OUN w Generalnej Guberni.Aby była ,,równowaga sił", Abwehra powołała jeszcze jeden batalion ukraiński, „Rolland", składający się z melnykowców i petlurowców. ,Żołnierze "Nachtigall" jako pierwsi weszli do opuszczonego przez wojska sowieckie Lwowa. Pod jego ochroną i ku zaskoczeniu Niemców 30 czerwca 1941 roku Bandera powołał „rząd" OUN, desygnując na jego premiera Jarosława Stećka  - Karbowycza.Obaj zapłacili za to aresztowaniem i wywiezieniem do Sachsenhausen. Hitler nie lubił, gdy go zaskakiwano niespodziankami, a banderowcy mieli w jego polityce do spełnienia zupełnie inną rolę.Ukarany został także batalion ,Nachtigall", który po masakrze Żydów i Polaków we Lwowie zmuszony został do opuszczenia miasta, a następnie przeistoczenia się w oddział policyjno-represyjny.Od siedemdziesięciu z górą lat, dzień 14 października, nacjonalistyczna emigracja ukraińska na Zachodzie obchodzi uroczyście jako święto „ukraińskich sił zbrojnych".Skąd się wzięła ta data i jaki ma związek z imieniem Stepana Bandery, popowicza greckokatolickiego, oraz z pierwszymi aktami terroru wymierzonymi m.in. w ludność polską mieszkającą od wieków po obu stronach Bugu i Sanu?Dzień, o którym mowa, nie był nigdy przez kogokolwiek wyznaczony z góry, o 14 października zadecydował przypadek, ale to, co się z nim wiąże, już nie było przypadkiem, zostało oficjalnie i skrupulatnie zaplanowane przez „prowid”, czyli kierownictwo faszystowskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. ,To właśnie kierownictwo latem 1942 roku powzięło decyzję o utworzeniu Ukraińskiej Powstańczej Armii, jej pierwsze oddziały miały się znaleźć w lesie już jesienią tego roku. Za datę powstania „pierwszego kurenia UPA” banderowcy przyjęli dzień 14 października.Oto od jakiego wydarzenia bierze swój początek święto „ukraińskiego wojska". Przypadkiem, jak się wydaje, było dla banderowców w niemieckich mundurach (nie dla hitlerowców) likwidacja 13 października 1942 roku ostatniego getta na Wołyniu.W tej likwidacji uczestniczył kureń im. Konowalca, teraz już nie miał nic do roboty, robota czekała go w lesie. Jaki był w tym udział Stepana Bandery i skąd się wzięło zjawisko, może nawet fenomen, któremu na imię banderowiec, wywołujący do dzisiaj złowrogie skojarzenia, a okaleczeni fizycznie i moralnie starcy zza Bugu żegnają się z pobożną bojaźnią i spluwają przesądnie u kołysek wnuków, aby odpędzić od dziecka czarno-czerwoną satanę? Stepan Bandera przyszedł na świat z pomocą akuszerki - Żydówki na plebanii unickiej we wsi Uhrynów Stary 1 stycznia 1909 roku.iemowlę było słabowite i zezowate, z rozlatanymi oczkami, które nigdy nie patrzyły prosto przed siebie, co zmartwiło jego „neńkę” (matkę). Kiedy podrósł, ojciec bolał, że syn nie przejawia pobożności i nic nie wskazywało na to, że pójdzie śladem parocha (proboszcza), zgodnie z rodzinną tradycją.Pozostali dwaj synowie także nie wybrali kariery duchownej. Młody Stepko "kochał wieś i las", nie lubił miasta, czuł się w nim samotny i opuszczony. Z gimnazjum często uciekał do domu, a właściwie do lasu, który rozciągał się w pobliżu. Siedząc w krzakach leszczyny czytał wszystko, co popadło o atamanach i kozackich hetmanach, o powstaniach i buntach. Był ciągle mały, za mały jak na swój wiek i dlatego koledzy nazywali go "konusem". Rodzicom mówił, że chce być agronomem, więc gdy ukończył gimnazjum, zapisał się na wydział rolniczy Politechniki Lwowskiej.Jeszcze w gimnazjum, w 1927 roku, wstąpił do Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO), która od 1920 roku działała nielegalnie w Polsce pod dowództwem płk. Jewhena Konowalca, przebywającego stale w Pradze, Wiedniu, Genewie, a najdłużej w Berlinie, związanego z niemieckim wywiadem wojskowym oraz dość wcześnie z ruchem nazistowskim.Kiedy UWO w 1929 roku na kongresie wiedeńskim połączyła się z niektórymi faszyzującymi grupami nacjonalistów ukraińskich i przyjęła nazwę OUN (której wodzem został także Konowalec), Stepan Bandera stał się jej fanatycznym członkiem.Szybko awansował na przywódcę skrzydła ,,młodych" w kraju, a w 1932 roku Konowalec mianował go szefem Egzekutywy Krajowej OUN.Stepan Bandera miał wtedy 23 lata. Z chwilą dojścia do władzy Adolfa Hitlera Stepan Bandera związał się z niemieckim wywiadem, otrzymując pseudonim ,,Siryj", w Niemczech też odbył przeszkolenie wojskowo-dywersyjne.Za udział w zamachu na ministra spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisława Pierackiego w 1934 roku "Siryja", skazano na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywotnie więzienie.Stepan Bandera miał wygląd dość niepozorny, niskiego wzrostu, szczupły, mizerny. Wyglądał najwyżej na lat 20-22.Cofnięty podbródek, ostre rysy, nieprzyjemny wyraz twarzy, biegające oczy z lekkim zezem, nerwowe ruchy, zacięte wąskie usta. Wobec powtarzających się demonstracyjnych okrzyków Stepana Bandery - notuje oskarżyciel W. Żeleński - Sąd zarządził wydalenie go z sali. Stepan Bandera stawiał opór, policjanci wynieśli go więc siłą. Konwulsyjne wymachiwanie rąk i nóg tego drobnego człowieka sprawiało wrażenie raczej komiczne. Gdy „Siryj" odsiadywał karę na Świętym Krzyżu, na świecie i w jego organizacji zaszły ważkie wydarzenia. Oto w 1938 roku w Rotterdamie zginął z dotąd jeszcze do końca nie wyjaśnionych przyczyn „wódz wszej OUN", Jewhen Konowalec. Zeszła ze świata od bomby zamachowca postać wyjątkowa, która zdystansowała wszystkich przywódców nacjonalistyczno-ukraińskich z Symonem Petlurą i Jewhenem Petruszewyczem na czele, jego nazwisko także przesłoniło imiona generałów podziwianych przez wielu w czasie polsko-ukraińskich zmagań o Lwów i Galicję Wschodnią w latach 1918-1929. Być może dlatego, że rozwinął terror, kiedy inni w tym czasie zwątpili w skuteczność terroru dając pierwszeństwo walce dyplomatycznej. Konowalec znał Hitlera jeszcze z czasów jego działalności monachijskiej, gdy rodził się i dojrzewał ruch faszystowski w Niemczech i postawił na "Hitlerzyka", jak nazywał führera NSDAP w liście do metropolity unickiego we Lwowie Andrzeja Szeptyckiego, jako na przyszłego wodza III Rzeszy Niemieckiej.Konowalec miał dobrego nosa. Dla „zakompleksiałych" nacjonalistów liczył się fakt, że oto ich prowidnyk brata się z tak „znaczną osobą". Ten fakt także nabrał szczególnego znaczenia i wymowy, gdy zaczęło się mówić o tym, iż führer  pragnie odbudowy „Ukrainy samostijnej”, że w tej odbudowie chce wspólnie z Ukraińcami „pchnąć koło historii", a Europa zaczęła drżeć przed nowym demonem wojny.Konowalec spotykał się także służbowo i towarzysko z admirałem Wilhelmem Canarisem, szefem Abwehry - hitlerowskiego wywiadu wojskowego.Oficer tego wywiadu, K. Abshagen, w pracy poświęconej Canarisowi mówi o przyjaźni admirała z wodzem OUN, a nawet o tym, że Canaris bardzo przeżył śmierć druha i nigdy nie pominął okazji, aby złożyć wiązankę kwiatów na jego grobie.Po śmierci Konowalca nacjonaliści ukraińscy długo nie będą mieli w swoich szeregach drugiej takiejindywidualności, kogoś tak popularnego w społeczeństwie.Jednak ,,zakasuje go z kretesem" Bandera, a później także Roman Szuchewycz, o którym jeszcze usłyszymy i to nie raz.Zgodnie z „politycznym testamentem" Konowalca schedę po nim w OUN miał przejąć jego szwagier, ppłk Andrij Melnyk - nie lubiany i nie szanowany przez młodych bojowników w kraju. Na przełomie lat 1938/1939 z rozczłonkowanej Republiki Czechosłowackiej po haniebnym traktacie monachijskim Ukraińcy „wykroili" na Zakarpaciu trzeci, obok Słowacji, trzon osłabionego oraz okrojonego państwa i utworzyli za przyzwoleniem Berlina i zniewolonej Pragi rząd autonomiczny na czele z kryptoounowcem, prałatem Augustem Wołoszynem, który się związał z hitlerowskimi Niemcami  , jak powiadają Ukraińcy, „nie na życie, lecz na śmierć" i korzystając z ich wyposażenia powołał oddziały zbrojne pod nazwą „Sicz Zakarpacka”.Jednym z jej twórców był inny organizator zamachu na ministra Bronisława  Pierackiego, kompan Stepana Bandery (starszy od niego o dwa lata) i jego ,,ojciec chrzestny" przy wprowadzaniu do UWO - Roman Szuchewycz („Taras Czuprynka”).13 października 1043 roku zlikwidowane zostało ostatnie getto na Wołyniu z udziałem kurenia Szuchewycza. Wykonał on lojalnie zadanie powierzone Ukraińcom przez Niemców. Teraz tych Żydów a właściwie ich resztki szukać należało w lesie. Pierwsze sotnie UPA ruszyły do lasu 3 marca 1943 roku. Szli od Kołek, śpiewając hymn „samostijnej Ukrainy”:"Czorne morę Dniprom propływe Otoman na Moskwu nas wedeNe strasznaja w boju smert...Sława Bohu, czest...Smert Lacham, żydiwśkij komuni."„Był to pochód krwawy", jak stwierdza H. Cybulski w „Czerwonych nocach”. Naprawdę krwawy, zgodnie z założeniami, które odnajdujemy w piśmie "Ukrainśkyj nacionalist" wydawanym przez OUN: ,,Nacjonalizm ukraiński nie może się liczyć z żadnymi ogólnoludzkimi ideami, jak solidarność, sprawiedliwość, miłosierdzie, humanizm.Każda droga, która prowadzi do osiągnięcia celu jest naszą drogą, bez względu na to, czy zostanie zakwalifikowana przez innych jako bohaterstwo, czy też podłość".Piotr Werszyhora pisze, że z pierwszymi mordami UPA dokonanymi na ludności polskiej partyzanci Polskiego Państwa Podziemnego zetknęli się już w lutym 1943 roku.Pod Włodzimierzem Wołyńskim upowcy ,otoczyli wieś, wystawili warty, po czym chodzili od chaty do chaty i mordowali mieszkańców. Nie rozstrzeliwanie, nie egzekucje, ale zwierzęce mordowanie... Zarzynali, kłuli, dusili....".Ich hasłem było: "Abo bude Ukrajina, abo lacka krow po kolina!" (Albo będzie Ukraina, albo polska krew po kolana). Świadkowie wołyńskiej tragedii mówią o tym samym, a jednocześnie o czymś innym. Cybulski pisze o zorganizowanych zagonach UPA, Werszyhora zaś o ,,oddziałach atamańskich", które poprzedziły powstanie kureni Sidora – Szuchewycza, albo po prostu była to forpoczta tych kureni, która z Polesia przedzierała się tu bezdrożami. Gdy zaś idzie o „oddziały atamańskie", wolnych kozaków", to mogli nimi w tym wypadku być ukraińscy schutzmani (Schutzpilezei) którym doskwierała już niemiecka dyscyplina. Nacjonaliści wstępowali do policji, bo chcieli mieć broń i wśród Polaków odgrywać rolę „ludzi ważnych", tu i ówdzie poturbować, wyłudzić „horiłkę” (gorzałkę), machorkę, tu zgwałcić Laszkę, tam Żydówkę, cichaczem zamordować niemiłego sąsiada - a tymczasem niewiele z tych rzeczy: służba, musztra, szkolenie, koszary - to „nie” dla „potomków" Siczy Zaporoskiej, których ojcowie harcowali po bożym stepie w watahach Petlury i Machny.Słowem, służba u Niemców się nie podobała. A nadto: gdzie ta  ,,obiecana" przez "Hitlerzyka" soborowa Ukraina?Trzeba wiać do lasu i żyć na własny rachunek, wiać z bronią i amunicją oraz wszystkim tym, w co wyposażyła ich ,,Wielka Rzesza". W wołyńskich borach, na poleskich mokradłach i oparzeliskach otwierała się przed nimi niczym nie krępowana kozacka wolność, „matka – swoboda”, być może zalążek dzisiejszej „Swobody” faszystowskiej, antysemickiej i antypolskiej partii Oleha Tiahnyboka.Nie trzeba już było pełnić służby, być policyjnym psem - szło się, dokąd oczy poniosą, w dal siną, na Wielki Łuh, mordując i paląc, jak to czynili ich ojcowie, dziadowie i pradziadowie koliszczyzny na chwałę „samostijnej Ukrainy”. Inny świadek i bezpośredni uczestnik "wołyńskich wydarzeń", Józef Sobiesiak - "Maks" po wojnie admirał polskiej Marynarki Wojennej, w książce pt. „Przebraże” (Lublin 1973) relacjonuje: ,,Pierwsze odrębne od niemiecko-ukraińskiej policji oddziały ukraińskie -zalążek UPA -pojawiły się jesienią 1942 roku. Siłę z UPA uczyniły jednak dopiero decyzje pełnomocnika kierownictwa OUN, Wasyla Sidora o przejściu do walki partyzanckiej oraz pójściu do lasu w ciągu kilku dni trzeciej dekady marca 1943 roku 4 tysięcy ukraińskich policjantów pod wodzą inspektora policji w Pińsku, majora Romana Szuchewycza . Ten chwyt powtarzano zresztą potem systematycznie - w nowym terenie, gdzie pojawiły się zagony UPA, niemiecka policja ukraińska, a nawet oddziały regularnych wojsk SS, jak na przykład pododdziały z legionu Ukraina czy dywizji SS "Hałyczyna" (14 SS - Infanterie Division "Galizien") szły do lasu (...). Tak więc w marcu 1943 roku ktoś gdzieś nacisnął guzik. Może w Berlinie, może we Lwowie, może w Reichskommissariat Ukraine w Równem. Kto? Może to Goebbels, może Himmler chcieli sparaliżować i związać bratobójczą walką potencjalnie tak niebezpieczne dla niego siły dążeń wyzwoleńczych Polaków i Ukraińców?A może tylko ounowcy, prostym hasłem „rżnąć Lachów”, chcieli poruszyć i skupić wokół siebie jak najwięcej ludzi, związać ich ze sobą na śmierć i życie zbrodniami, które nie pozostawiały im drogi powrotu do normalnego życia". Czyżby miały się powtórzyć czasy koliszczyzny? Przecież hajdamaków - kolijów do rzezi konfederatów barskich i Polaków w ogóle w 1768 roku zachęciła także obca ręka" - zauważa Mieczysław Dec, druh szaroszeregowiec i dowódca samoobrony w Milnie koło Załoziec. W podobnej sytuacji, jak Polesie, był również sąsiedni Wołyń. Dlatego też i tu jesienią powstaje sotnia UPA pod dowództwem setnika Dowobieszki - Korobki (prawdziwe nazwisko Perehijniak). Charakterystyczny dla ówczesnej sytuacji na Polesiu i Wołyniu jest fakt, że pierwsze miesiące walki obu oddziałów UPA Ostapa i Korobki poświęcone są całkowicie uderzeniom wymierzonym w czerwonych partyzantów i polskie placówki. Dowódca Ostap dał się dobrze poznać bolszewickim partyzantom i ich dowództwu, zyskawszy sobie swą bezkompromisowością w walce miano Sieroża - sadysta".  Niesławne to miano, ale godne „rezuna". Jako komentarz do tego, niechaj posłuży wypowiedź J. Sobiesiaka, któremu jest ona znana. Informuje on kompetentnie, że ,,polskie placówki" samoobrony (bo takie miał na myśli Mirczuk) powstały dopiero wiosną 1943 roku, właśnie jako konsekwencja ounowskich napadów i ochrony przed nimi. Wiele małych ośrodków polskich  zostało zlikwidowanych, zanim zdążyły się zorganizować bądź ewakuować.  W innym miejscu Mirczuk podaje, że OUN postawiła przed UPA jako naczelne zadanie "obronę ludności ukraińskiej przed Niemcami i Lachami idącymi z Niemcami ręka w rękę". Ponadto ludność ukraińska traktowała UPA jako swoje zbrojne ramię broniące ją przed „bandami polskiej samoobrony" także idącej „ręka w rękę" ze ,,stalinowskimi partyzantami" i ,,współpracującej z NKWD". Właśnie obronę ludności ukraińskiej traktowała UPA "jako naczelne swoje zadanie", dowódca zaś grupy UPA "San" -Mirosław Onyszkewycz, oświadczył: "Celem UPA było  walczyć z państwami demokracji ludowej i ze Związkiem Radzieckim i w walce tej tworzyć „samostijną Ukrainę". Nieco odmienne zdanie w tej kwestii ma były poseł do Sejmu II RP Stepan Baran, autor książki pt.: Mytropotyt Andrij Syptyćkyj. Żyttia i dijdinist” (Monachium 1947) („Metroplita lwowski Andrzej Szeptycki”) Na str. 116 pisze o mordach OUN - UPA  jako o rezultacie ,,moralnego zdziczenia części młodego pokolenia galicyjskicgo. To przerażało wszystkich, którzy pragnęli lepszej przyszłości dla narodu ukraińskiego". Do tej pory wszystko w porządku, ale dalej już bałamutnie: ,,Prawdą jest że fizyczną likwidację społeczności ukraińskiej, zwłaszcza inteligencji i wiejskiego aktywu, rozpoczęli jako pierwsi na Chełmszczyźnie i Podlasiu polscy bojówkarze i to już w roku 1941.Odwet za to na Polakach rozpoczął się na Wołyniu dopiero w 1942 roku, a w Galicji w roku 1943". Pół wieku później inny poseł (posłanka) Dmochowska mówiła podobnie trzy po trzy kompromitując się zupełnie brakiem wiedzy na ten temat. Według Dmochowskiej UPA powstała z samej chęci odwetu, a jej „wyczyny" były niczym innym jak tylko odwetem. Zbadawszy te wszystkie sprawy, historyk kijowski Witalij Czerednyczenko, w szkicu pt. "Czorna sotnia Gestapo i Abwehry”, opublikowanym w 1982 roku, doszedł do wniosku, że kierownictwo OUN postawiło przed UPA następujące zadania: - skupić w bandach Ukraińców, którzy pragnęli walczyć z okupantem i tym samym pozbawić możliwości walki z okupantem w oddziałach partyzanckich pokaźnej ilości osób, - żonglując hasłem walki „o wyzwolenie" Ukrainy, skierować bandy przeciwko polskim i sowieckim partyzantom, przeciwko nieukraińskim mieszkańcom zachodnich obwodów USRR oraz Wschodniej Polski; - wzmocnić ounowskimi bandami pododdziały karne okupantów i takim sposobem zluzować pododdziały Wehrmachtu, aby mogły się znaleźć na froncie niemiecko-radzieckim; - rozwinąć akcję dywersyjno - sabotażową na terytorium wyzwolonym już przez wojska sowieckie". Z drugiej strony wiosną i na początku lata 1943 roku hitlerowcy razem ze swoimi „druhami', melnykowcami rozpoczęli w Galicji werbunek do janczarskiej dywizji SS "Galizien". Gdy w końcu lata 1943 roku w dystrykcie galicyjskim została zakończona akcja werbunkowa, a na Wołyniu i Polesiu pojawiły się większe oddziały partyzanckie, przywódcy OUN przestali traktować Galicję jako ,,zaplecze", przeciwnie powołali tu ekspozyturę UPA pod nazwą Ukraińska Narodowa Samoobrona (UNS). Pochodząca z tego okresu instrukcja dowództwa UPA głosiła: ,,Wszystkie brzegi masywów leśnych, wszystkie leśne przesieki zagrodzić barykadami, nieprzejezdnymi rowami, wilczymi dołami. Zawalić wszystkie przejścia leśne, poprzecinać wszystkie szlaki, które wiodą do lasu (...) Na skraju lasu rozwinąć dobry wywiad (...) Ile razy wróg usunie z dróg barykady, tyle razy należy je natychmiast ponownie zabarykadować. Przy pomocy sił bojówek, samoobrony, wywiadu zablokować wroga w jego punktach oporu. Zaryglować go w lesie i nie zezwolić na wyjście, a jeżeli to możliwe, zlikwidować". Do spraw tych przyjdzie nam jeszcze nawiązać. Teraz wróćmy jednak do początku, do momentu powstania UPA i do tworzenia przez nią leśnej i podziemnej atamanii. Gen. Petro Werszyhora wspomina, że partyzanci sowieccy szybko zorientowali się w złożoności problematyki ukraińskiej na Wołyniu. Doszli do wniosku, że tam gdzie ruch powstańczy o zabarwieniu nacjonalistycznym rodził się oddolnie natychmiast przybierał on charakter antyniemiecki zgodnie z tym, co głosiła OUN, gdy oświadczyła, że zrywa z hitlerowcami po aresztowaniu „rządu" we Lwowie. Tam zaś, gdzie tworzyli ten ruch galicyjscy ,,podporucznicy", stawał się on wyłącznie antypolski i unikał wszelkich walk z Niemcami. Pierwotny trzon UPA składał się z policjantów ukraińskich oraz członków innych kolaboranckich oddziałów ukraińskich wysługujących się dotąd Niemcom. Uzupełniali go niektórzy jeńcy z Armii Czerwonej, w tym także oficerowie spośród antysowiecko nastrojonych Ukraińców. Przykładem tego jest Mykoła Sawczenko ps. „Bajda", pochodzący z Połtawy. Był lejtnantem sowieckim, zdezerterował i utworzył sotnię UPA „Schidniaków" w rejonie Czarnego Lasu koło Stanisławowa, buszował też w Polsce jako dowódca kurenia. W miarę zbliżania się wojsk sowieckich do granic II RP szeregi UPA powiększały się o dodatkowy, nie znany jej dotąd element. Wstępowali doń własowcy oraz słowaccy faszyści, którzy po upadku rządu ks. Tiso przekazali banderowcom zakonspirowane arsenały broni.Nie zabrakło także Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Norwegów, Belgów i innych. Ten napływ cudzoziemców zrodził zamiar utworzenia w ramach UPA specjalnych jednostek ,,narodowych". P. Mirczuk twierdzi, że w szeregach UPA działało około 15 grup złożonych z cudzoziemców. OUN - UPA w swej propagandzie stosowała slogany przyjęte od Josepha Goebbelsa. Warto w tym miejscu przypomnieć, że koncepcja międzynarodowego żydostwa jako absolutnego wroga, wykluczającego wszelki kompromis, była fundamentem całego ukraińskiego obozu nacjonalistycznego.Sternicy propagandy OUN - UPA polecali podległym sobie organom tak formułować hasła, by naród ukraiński był przekonany, że polski rząd na emigracji oraz jego siła zbrojna – AK, mają, jako narzędzie światowego żydostwa, jeden zasadniczy cel: zniszczyć Ukraińców jako naród. U podstaw propagandy antysemickiej leżała taktyka antyracjonalnego, emocjonalnego traktowania wroga, przedstawianego jako siłę anonimową; polecano mówić o żydostwie: ,, niebezpieczeństwo żydowskie", ,,okrucieństwo światowego żydostwa" etc. Pogrom Żydów rozpoczęli nacjonaliści ukraińscy jeszcze przed powstaniem UPA, wzorując się przy tym na pogromach stosowanych przez petlurowskie „kurenie śmierci".Przy tym wykazywali wiele pomysłowości i inicjatywy, czym niewątpliwie schlebiali Niemcom hitlerowskim. Taką "inicjatywą" osiągali oni często dwa lub nawet trzy cele równocześnie: Zaspokajali swój patologiczny antysemityzm, który jątrzył ich dusze od czasów petlurowskich pogromów, zaświadczali przed hitlerowcami swoją faszystowską istotę i otrzymywali za każdego pojmanego lub zabitego Żyda nędzną nagrodę. Jaką nagrodę? Z zachowanych dokumentów niemieckich dowiadujemy się, że np. policjantom - kolaborantom za zabójstwo Żyda dawano litr wódki i kilogram tłuszczu. Taka informacja znajduje się m.in. przy nazwisku lwowskiego policjanta Sułymy, który obecnie mieszka w Anglii - więcej, udziela wywiadów, w których twierdzi, że ratował Żydów z likwidowanego lwowskiego getta. W dokumencie OUN, a konkretnie w rozdziale „Mniejszości narodowe”, ukraińscy faszyści zaliczyli Żydów do „wrogiego plemienia" i przeznaczyli na zagładę.W ich gazecie natomiast („Ukrajinśka Dumka") w 1942 roku napisano  z pełną wiarą w urzeczywistnienie z łaski hitlerowców idei "samostijnosti": ,,Nastanie dzień, że  Żydzi  zostaną surowo ukarani na całym świecie". Jak widać, nacjonalistom Ukraina bez Żydów już nie wystarczała. Niejaki Sydor Zaporożeć wydał w 1952 roku w Nowym Jorku książkę pt. „Kożen powynen znaty”. Książka ma charakter antysemicki i została napisana w duchu przedwojennej i wojennej propagandy OUN. Niewiele różniła się od niej praca Jurija Mowczana pt. „Szczo warto znaty” (Toronto 1966) twierdząc, iż "kto nie jest nacjonalistą - antysemitą", ten jest po prostu ,,agentem Moskwy". Obaj wyśmiali obecne „kumanie się" ounowców z syjonistami i nazwali je z obu stron jako nieszczere - albowiem faktom, tj. pogromom żydowskim dokonywanym przez faszystów ukraińskich, trudno zaprzeczyć. Rozprawiają się z nimi tzw. realiści, którzy właśnie weszli w alians z syjonistami i propagują sojusz „tryzuba z gwiazdą Dawida" oraz zakładają komórki „komitetu przyjaźni". Banderowcy wyciągnęli do syjonistów dłonie jeszcze lepkie od żydowskiej krwi a ci uścisnęli je bez najmniejszego wahania. Dlaczego tak się stało? Rąbka tajemnicy uchyliła probanderowska "Swoboda" w 1981 roku, pisząc: "...zbyt często mamy do czynienia z wyraźną antyukraińską paranoją ze strony żydowskiej.. Z takim zjawiskiem należy się rozprawić i skończyć raz na zawsze-albowiem zmieniły się czasy, i nie chodzi o zapomnienie, o niepamięć - bo niczego, co by kompromitowało Ukraińców  w okupacyjnej kwestii żydowskiej nie było". Słowem: nacjonaliści nie mają żadnych grzechów „głównych ani powszednich" względem Żydów. Takie grzechy, ma się rozumieć, mają hitlerowcy i  Polacy, nacjonaliści ukraińscy zaś są „czyści" i o tym świat powinien wiedzieć. Obie nacje: ukraińska i żydowska mają tego samego wspólnego wroga - Polaków. To wystarczy!Polacy niech się teraz gęsto tłumaczą ze swojego „antysemityzmu", a jeżeli fakty świadczą o czymś przeciwnym, to tym ,,gorzej dla faktów". Przy tym jednocześnie zapomina się o wzmiankowanych "kureniach śmierci", które tylko w 1918 roku wysłały na "łono Abrahama" około 100 tys. ukraińskich Żydów. Sprytny rabin Gutman  zarządził w Kamieńcu Podolskim modły za pomyślność głównego atamana, sądząc naiwnie, że ugłaszcze bestię, przechytrzy ją i przyjaźnie usposobi do synów Jakuba.Bestii nie ugłaskał ,,ni prośbą, ni dary", ale dał początek ,,tradycji przyjaźni” żydowsko-ukraińskiej.Czas hitlerowskiej okupacji to osobna karta, ale i w niej nie brak przykładów godnych ,,tradycji". Chociażby ,,przyjaźni" policji ukraińskiej z żółtą policją żydowską, która w getcie lwowskim liczyła 750 osób. Obie formacje wspólnie „ratowały"Żydów, wysyłając ich w transportach na śmierć. W rezultacie tego w 1943 roku 20 tys. Żydów rozstało się z życiem.Nie o tym rozmawiali z sobą Mykoła „Łebed' i Abraham Szyfrin siedząc przy kominku w nowojorskim mieszkaniu byłego szefa OUN. „Łebed' zapewne myślał: gdybyś wpadł w moje ręce w czasie okupacji „ty parszywy Żydzie" a Szyfrin podobnie: jakie to szczęście, że nie spotkałem tego bandiuka w czasie gdy był on ounowskim Himmlerem. Ale czasy się zmieniły. Doświadczył tego na sobie były policjant Bohdan Kozij mieszkający dziś na Florydzie. Czy ma jeszcze zdjęcie zrobione mu w Stanisławowie przez kolegę „po fachu" -Ostapiaka nad trupem zabitego żydowskiego dzieciaka Bernarda Kandlera? Czy wspomina w bezsenne noce lub na posiedzeniach "komitetu przyjaźni" o tym, jak zastrzelił trzyletnią Żydówkę i niewiele od niej starszą Lusię Roziner oraz brodategostarca Kozia? Takich jak Kozij policjantów na Florydzie mieszka kilku, m.in. Mychajło Derkacz, Stepan Mudryk, Ołeksander Biłyk, Iwan Ołeksyszyn, a także redaktor Iwan Bazarko. Wszyscy oni są dziś obywatelami Stanów Zjednoczonych i członkami "komitetów przyjaźni" spokrewnionych  z bolszewicką antysemicką jaczejką GPU - NKWD (...)".Dokumenty, źródła, cytaty:http://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_PrusEdward Prus http://lubimyczytac.pl/ksiazka/204882/atamania-upa-tragedia-kresowhttp://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=103077                                                 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

DUMNY POLAK - ŻYD MORDECHAJ ZYGIELBOJM BOHATER NARODOWY

$
0
0
Ilustracja: 
holocaust
DUMNY POLAK - ŻYD MORDECHAJ ZYGIELBOJM BOHATER NARODOWYMilczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce. Szmul Zygielbojm (Artykuły). "The New York Times"uważa, że ma najlepszych na świecie publicystów i jest gazetą o najwyższym standarcie wiarygodności.Takiej opinii zaprzeczyły jednak artykuły z 2012 r. autorstwa dwóch czołowych publicystów tej gazety: Ethana Bronnera i Nicholasa Kulisha, byłego reportera NYT w Berlinie. W poświęconym Günterowi Grassowi tekście „Israel Bars German Laureate Grass Over Poem" opisali przedwojenną Polskę jako państwo nazistowskie. Pominęli przy tym fakt, że w owej ,,antysemickiej" Polsce prężnie funkcjonowała społeczność żydowska, tworząca najliczniejszy niechrześcijański związek religijny, zorganizowany w 818 gminach wyznaniowych i mający około 1600 duchownych na etatach jednostek samorządu terytorialnego. O stosunku tej grupy wyznaniowej do państwa polskiego świadczy chociażby odezwa opublikowana 1 września 1939 r. w „Naszym Przeglądzie", największym żydowskim czasopiśmie polskojęzycznym. Czytamy w niej: „Organizacja Syjonistyczna i naród żydowski stoją po stronie polskiej, gotowe do walki o swą godność i niepodległość. To oświadczenie winno być drogowskazem dla światowego żydostwa. Miejsce Żydów całego świata jest po stronie polskiej!".A może zafundować owym redaktorom "The New York Times" wycieczkę na Zamojszczyznę? Wówczas dowiedzą się jak dokonywano selekcji rasowej polskich dzieci i napiszą w swojej gazecie, że przeszło 100 tysięcy Polaków wysiedlono z samej Zamojszczyzny, w tym 30 tysięcy dzieci i może coś zrozumieją, przy odrobinie dobrej woli."Kto decyduje o przeszłości, przyjmuje władzę nad przyszłością" - proroczo pisał Orwell. Bo przecież manipulowanie przeszłością to stały składnik komunizmu. I po 50 latach kłamstw komunizmu (1939 - 1989 ) poczynając od stalinowców, którzy eksterminowali Polskie Podziemie Niepodległościowe, posługując się propagandą antyfaszystowską i po kolejnych 30 latach przemilczania prawdy, czasu fabrykowania półprawd, czyli wprowadzania nowych kłamstw w miejsce starych, prawda się o siebie upomniała. Nie po raz pierwszy zaatakowano Polskę, Polaków i polskość.Dlaczego? Gdyż upomnieli się o  prawdę. Prawdę zawartą w dwóch zdaniach.Nie było polskich obozów śmierci. Naród polski nie uczestniczył w niemieckich zbrodniach.Szmul Mordechaj Zygielbojm, który od 1942 roku reprezentował  polskich Żydów w Radzie Narodowej Polskich Żydów w Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, na krótko przed swoim samobójstwem w książce "Stop Them Now German Mars Morder of Jews in Poland" napisał:"W tym miejscu muszę wspomnieć, że ludność polska udziela wszelkiej możliwej pomocy i współczucia dla Żydów. Solidarność polskiej ludności ma dwa aspekty: po pierwsze jest to wspólne cierpienie, a po drugie wspólna walka przeciwko nieludzkiemu okupantowi niemieckiemu (...). Mury niemieckich gett w okupowanej Plsce nie oddzieliły w rzeczywistości ludności żydowskiej od Polaków".A Adam Ciołkosz, jego przyjaciel, już w pierwszym zdaniu o zagładzie Żydów polskich stwierdził: "Na losie Żydów polskich zaciążyło powszechne niedocenienie impetu barbarzyństwa niemieckiego".Niedocenianie barbarzyństwa niemieckiego na Zachodzie Adam Ciołkosz relacjonuje jako  bezpośredni i naoczny świadek wydarzeń, że w czasie, gdy rząd polski na obczyźnie informował opinię publiczną o gwałtach niemieckich popełnianych przeciwko ludności żydowskiej, wśród licznych publikacji dokumentujących  zbrodnie Niemców znalazła się " biała księga" (wyciąg z noty do państw sprzymierzonych i neutralnych) opublikowana w języku angielskim, francuskim i hiszpańskim , a także w styczniu 1942 roku, a może raczej przede wszystkim, wydał "czarną księgę" zatytułowaną "The New Gernan Order in Poland".Wywołała wielkie wrażenie ogromem materiału i ścisłością informacji, wśród których położenie ludności żydowskiej zajmowało miejsce szczególne - pisze Adam Ciołkosz, ale to wszystko spotykało się z niedowierzaniem gdyż - cytuję - "ogrom zbrodni niemieckich przekraczał bowiem zdolność apercepcyjną ludzi cywilizowanych".Polski miało nie być i Polaków też. Porównanie okupacji przez Niemców Polski i Francji wykazuje, że Francja wysyłała swoich obywateli Żydów do niemieckich obozów zagłady.Historyk i pisarz prof. Richard C. Lukas w swojej książce "Zapomniany holokaust" pisze:"Niemiecka koncepcja utworzenia z Polski zaplecza kolonialnego imperium bazowała na zaprzeczeniu człowieczeństwa Polaków, których  - zaraz po Żydach - Hitler nienawidził najbardziej. Na tę nienawiść złożyły się dwa elementy. Dla Niemców Polacy byli Untermenschen (podludźmi), a ponadto zajmowali kraj, który stanowił część Lebensraum (przestrzeni życiowej), niezbędnej  Niemców.".Richard C. Lukas powołuje się w tym miejscu na pamiętniki Clausa von Stauffenberga, który zapisywał swe myśli o Polsce, przejeżdżając przez zbombardowany Wieluń.Szmul Mordechaj Zygielbojm widział swe miejsce i swe życie tylko w Polsce. Był Żydem, ale polskim Żydem.. Tu się urodził, tu się wychował. Nie chciał żyć poza Polską. Syjonistyczne wymogi, aby przeniósł się do Izraela nie skutkowały. Polska była jego ojczyzną.Po wybuchu II Wojny Światowej wrócił do Warszawy, gdzie pomagał w organizowaniu obrony miasta przed wojskami niemieckimi.W liście adresowanym do prezydenta RP Władysława Raczkiewicza i premiera gen. Władysława Sikorskiego napisał:"Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciw bierności z którą świat przygląda się i dopuszcza do zagłady narodu żydowskiego".Ten bohaterski polski Żyd przejdzie do historii narodowej, jak przeszli Żołnierze Wyklęci (Niezłomni).Cześć Jego Pamięci.Opracował Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej - legitymacja członkowska nr 122 - pieczątka Stowarzyszenia.          
Ocena wpisu: 
Brak głosów
Kategoria wpisu: 

NIEDALEKO SPADA JABŁKO OD JABŁONI

$
0
0
Ilustracja: 
antypolonizm
NIEDALEKO SPADA JABŁKO OD JABŁONIAutor Jarosław Stobecki  "Kurier Codzienny" ChicagoSzanowny Pan Redaktor Marek Bober, ChicagoDotarł do mnie numer "Kuriera Codziennego"  dnia 25 - 26 maja 2007 r., w którym pomieszczono znakomity  artykuł Waszego krakowskiego korespondenta Aleksandra Szumańskiego p.t. "Masoneria inaczej  z autorytetem w tle". O profesorze Andrzeju Zollu, byłym przewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego, obrońcy praw człowieka, nie tak dawno powołanego przez Kurię Metropolitalną  w Krakowie na szefa Rady Centrum św. Jana Pawła II "Nie lękajcie się". Obiekt ogromny, znaczący i wieloobiektowy, budowany na dawnych, poprzemysłowych terenach firmy Solvay. wszystko co red. Aleksander Szumański napisał o prof. Andrzeju Zollu to święta prawda, mamy oto masona upstrzonego przez krakowską kurię na newralgiczne stanowisko w nowej ważnej kościelnej instytucji. Proszę zwrócić uwagę, że Zoll został niedawno w sposób druzgocący oceniony nie tylko przez red. Aleksandr5a Szumańskiego, ale z innego powodu również przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę w wystąpieniu telewizyjnym z 26 maja b.r. , bowiem Andrzej Zoll i jego profesorski kumpel Zbigniew Ćwiąkalski, zasłużonego dla polskiego prawa prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Władysława Mąciora postanowili zdeprecjonować i oskarżyli go o współpracę z SB. W swoim wystąpieniu telewizyjnym 26 maja b.r. minister Zbigniew Ziobro oskarżenia Andrzeja Zolla i Zbigniewa  Ćwiąkalskiego nazwał "haniebnymi i podłymi", jako, że w Instytucie Pamięci Narodowej nie ma materiałów, które by świadczyły o współpracy prof. Władysława Mąciora z SB. O co więc poszło? O to, iż prof. Władysław Mącior był szlachetnym człowiekiem, znakomitym naukowcem, przyzwoitym wychowawcą palestry akademickiej. A ci dwaj spółkowali  z prof. Kazimierzem Buchałą, autentycznym sykofantem, czyli donosicielem SB o pseudonimie "Magister". Do tego, o zgrozo, prof. Władysław Mącior miał wybitne osiągnięcia naukowe, pracował nad radykalnym, demokratycznym prawodawstwem karnym, kiedy tamci, lewicowcy nad jego liberalizacją. Wygrali i w konsekwencji doprowadzili do niebywałego wzrostu przestępczości w Polsce i anarchizacji życia państwowego. W myśl zasady, jak to powiedział znany klasyk marksizmu, im gorzej, tym lepiej. Im gorzej w kraju, tym lepiej dla tych, którzy postanowili odzyskać władzę w Polsce. Czerwoną, bolszewicką, , złodziejska, bandycką, niepolską. Za swoje zasługi dla PRL prof. Kazimierz Buchała wymerdał m.in. Krzyż Komandorski z Gwiazdą, Krzyż Kawalerski, , Złoty i Brązowy Krzyż Zasługi etc.     Zollowie należą w Krakowie do znanej rodziny prawniczej. Fryderyk Zoll (starszy, 1834 - 1917 ) był znakomitym znawcą prawa rzymskiego, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkiem prześwietnej  Akademii Umiejętności. Drugi, też Fryderyk, zwany młodszym, żył w latach 1865 - 1948. Był synem Fryderyka starszego, też profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, też członkiem Akademii Umiejętności i w okresie międzywojennym wywarł swoim dorobkiem duży wpływ na ustawodawstwo i orzecznictwo w Polsce. To dziadek naszego bohatera, prof. Andrzeja Zolla, a do niedawna przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego ( za komuchów), najwyższej władzy w państwie, do którego odwołują się wszyscy niezadowoleni z polskiego prawa  stanowionego przez ciało ustawodawcze, tj. przez Sejm. Szperając tu i tam można m.in. w znakomitej  książce Józefa Bratki "Gestapowcy" wyd. II Kraków 1990, str. 39 znaleźć co następuje:"12 października 1939 roku Hitler dokonał ostatecznego unicestwienia państwa polskiego, podpisując dekret o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, który wszedł w życie 26 tego miesiąca. Gubernatorem generalnym uczynił  Hansa Franka. Hans Frank był towarzyszem partyjnym Adolfa Hitlera już w latach dwudziestych w Monachium. Szczycił się zawsze tymi związkami z führerem. Równocześnie był człowiekiem wykształconym, doktorem prawa  i w latach poprzedzających zdobycie władzy przez Niemców nazistów bronił wodza i jego Parteigenessen przed trybunałem sprawiedliwości. Potem w nagrodę piastował wiele wysokich stanowisk, ministra sprawiedliwości Bawarii, Reichsleitera NSDAP, ministra Rzeszy Niemieckiej i posła do Reichstagu. W czerwcu 1933 roku założył w Monachium Akademię Prawa Niemieckiego (Akademie für Deutsches Recht), placówkę naukową pracującą nad ukształtowaniem niemieckiego prawa, zgodnie z poglądem narodowosocjalistycznym - i został jej prezydentem. Przyjeżdżał więc do Krakowa człowiek odpowiadający w pewnym sensie naukowej randze miasta, a także ktoś już tu znany. Oto w roku 1936, kiedy Hermann Göring polował w Puszczy Białowieskiej z prezydentem Ignacym Mościckim Hans Frank bawił w Warszawie, a potem złożył wizytę w Krakowie. Była ona wyrazem istniejących wcześniej kontaktów Hansa Franka z tym miastem. Jeden z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Fryderyk Zoll był członkiem korespondentem jego monachijskiej Akademii, wyjeżdżał tam na coroczne sesje naukowe. Wizyta miała, jak się wydaje, charakter kurtuazyjny; wieczorem po spotkaniu w Uniwersytecie Jagiellońskim odbył się raut z udziałem przedstawicieli nauki i sztuki. Przybyli zaproszeni profesorowie, artyści, muzycy. Hans Frank ściskał dłonie krakowianom i bawił się świetnie. Kiedy o godz. 22.30. raut się zakończył, artystyczne towarzystwo ruszyło "w Polskę" do "Cyganerii", zwanej wówczas "Teatralną" na "Dans la brousse - bal w dżungli". Późną nocą przybył  tam Hans Frank z towarzystwem...".W 1939 roku prof. Fryderyk Zoll młodszy udał się na rzekomy wykład o prawie niemieckim do Collegium Novum i wraz z innymi  pracownikami nauki został aresztowany, ale natychmiast go zwolniono po osobistej interwencji gubernatora Hansa Franka. No bo jakżesz to, członek jego bawarskiej Akademii Prawa Niemieckiego w więzieniu. O szczegółach i dalszych losach prof. Fryderyka Zolla można przeczytać w kompetentnym ze wszech miar  dziele "Sonderaction Krakau" o aresztowaniu i martyrologii krakowskich uczonych. Ale, sięgnąwszy do pogawędki prof. Andrzeja Zolla  z czasów, gdy lepiej było się chwalić zupełnie innymi koneksjami  niż z gubernatorem Hansem Frankiem, możemy się dowiedzieć, że z kolei dziadek ze strony babki prof. Andrzeja Zolla miał jakieś udziały w uwolnieniu niejakiego Uljanowa  z austriackiej tiurmy. Ba, ponoć z towarzyszem Leninem siedział, czy tę pomagał mu w ucieczce. Tak, czy owak, członkowie rodziny Zollów mieli szczęście do możnych, historycznych protektorów. No cóż, zdarzają się i takie koneksje.  Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w czasach PRL należałoby nazwać Wydziałem Bezprawia i Głupoty. Rządził nim, po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze niejaki i nijaki Kazimierz Buchała, rzeczywiście profesor, dziekan etc. wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa, TW "Magister". Nie znosił prof. Władysława Mąciora i jak tylko mógł utrudniał mu życie i karierę, ale ze wszystkich sił promował swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa  Ćwiąkalskiego.       A przy okazji dwa słowa q sprawie słynnego werdyktu Trybunału Konstytucyjnego na temat lustracji. Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień rządową propozycją ustawy odrzucił, a jej współtwórca poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) skierował akt oskarżenia przeciwko prof. Andrzejowi Zollowi w sprawie o pomówienie. Otóż prof. Andrzej Zoll w wypowiedzi dla radia TOK FM powiedział, że poseł Arkadiusz Mularczyk  działając jako przedstawiciel Sejmu umyślnie wprowadził w błąd Trybunał Konstytucyjny i dążył do zablokowania jego prac podczas rozprawy w sprawie lustracji 10 maja. Pytany, czy poseł Arkadiusz Mularczyk  naruszył prawo powiedział: uważam, że bardzo. Mieliśmy tu do czynienia z działaniem, które było wprowadzeniem w błąd, a w takim razie mieliśmy do czynienia ze złamaniem prawa.  Arkadiusz Mularczyk uznał, że te słowa mogły go poniżyć i narazić na utratę zaufania potrzebnego do piastowania stanowiska w Sejmie RP, a także wykonywania zawodu adwokata.W związku z tym skierował do prof. Andrzeja Zolla pismo, w którym domaga się przeprosin, Wystąpił do sądu z prywatnym aktem oskarżenia. W rozmowie z "Dziennikiem Polskim' oświadczył, że jeżeli na posiedzeniu pojednawczym dojdzie do ugody i prof. Andrzej Zoll przeprosi go, wówczas nie będzie domagał się kontynuowania procesu. Jeżeli tak się nie stanie, rozważa także wystąpienie do sądu z powództwem cywilnym o naruszenie dóbr osobistych. Jak widać nadal jest nierzetelnie w krakowskiej palestrze. To konsekwencja zhańbienia, zbezczeszczenia Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego za czasów PRL, z którym również współpracuje TW prof. Tadeusz Hanausek.  Prof. Andrzej Zoll powołuje się na niejakiego profesora Marka Waldenberga, który pisa całe tomiska o tym, że niejaki Karl Kautsky, marksistowski sekciarz kierował katedrą Podstaw Marksizmu - Leninizmu, a dodatkowo dopieszczał się jako sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR.Nie brakuje też w tej galerii bezprawników Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego niejakiego prof. Juliana Polan - Harashina zięcia kardynała Franciszka Macharskiego, który jako wiceszef Sądu Woskowego wydal kilka wyroków śmierci na działaczy Armii Krajowej. Brał łapówki za wydawanie fałszywych dyplomów magistrów prawa, a gdy się sprawa wydala to podpalił akta w dziekanacie.Na rótko został aresztowany, a po zwolnieniu nadal donosił na Kościół do SB wszystko co usłyszał od szwagra Franciszka Macharskiego i małżonki.PS. Gratulacje dla Waszego krakowskiego korespondenta redaktora Aleksandra Szumańskiego za wyniuchanie masona prof. Andrzeja Zolla z krakowskiej Kurii Metropolitalnej. Niebywałe! Brawo!                          
Ocena wpisu: 
5
Średnio: 5(głosów:9)
Kategoria wpisu: 

NASTĘPNA ZBRODNIA ALEKSANDRA ŁUKASZENKI.ZAMORDOWANY WITAL SZYSZOW -5 - LETNI SZEF DOMU BIAŁORUSKIEGO W KIJOWIE.

$
0
0
Ilustracja: 
zbrodniarz
NASTĘPNA ZBRODNIA ALEKSANDRA ŁUKASZENKI.ZAMORDOWANY WITAL SZYSZOW -5 - LETNI SZEF DOMU BIAŁORUSKIEGO W KIJOWIE.Nie żyje zaginiony aktywista. Znaleziono ciało szefa Domu Białoruskiego w Kijowie. powieszone ciało 26-latka ze śladami pobicia. Policja: Został powieszony w parku.Ciało szefa Domu Białoruskiego na Ukrainie Witala Szyszowa zostało znalezione w jednym z kijowskich parków. Jak informuje ukraińska policja, mężczyzna został powieszony niedaleko swojego miejsca zamieszkania.Wital Szyszow zniknął wczoraj podczas joggingu, kontakt z aktywistą urwał się rano. Z telefonu szefa Domu Białoruskiego wykonano kilka głuchych telefonów. "Przeczesaliśmy okolicę, w której zwykle biegał, ale nie natrafiliśmy na żadne ślady Witala Szyszowa" - napisał w poniedziałek Dom Białoruski, cytowany przez Biełsat, w mediach społecznościowych. Znajomi aktywisty przekazali dziennikarzom portalu, że wcześniej Wital Szyszow był śledzony podczas swoich porannych treningów.Mężczyzna pomagał ludziom prześladowanym przez reżim Aleksandra Łukaszenki.Ukraińska policja wszczęła postępowanie karne na podstawie artykułu 115 Kodeksu Karnego Ukrainy (morderstwo z premedytacją) i sprawdzi wszystkie wersje, w tym upozorowane samobójstwo. "Pełen obraz wydarzeń zostanie ustalony po przesłuchaniach świadków, analizie nagrań wideo z kamer systemu Bezpieczne Miasto, badaniach i eksperymentach śledczych" - napisała w oświadczeniu policja. Kijowscy funkcjonariusze apelują do wszystkich, którzy znali Witala Szyszowa, o przekazanie informacji dotyczących ostatnich tygodni jego życia, jego stanu psychoemocjonalnego oraz ewentualnych zagrożeniach.SZEF DOMU BIAŁORUSKIEGO W KIJOWIE AKTYWNIE POMAGAŁ OBYWATELOM BIAŁORUSI PRZEŚLADOWANYM PRZEZ REŻIM ALEKSANDRA ŁUKASZENKI.Według ukraińskiej redakcji BBC Wital Szyszow miał 26 lat. Jurij Szczuczko z Białoruskiego Domu, który uczestniczył w poszukiwaniach, powiedział telewizji Current Time, że na twarzy Szyszowa były ślady pobicia. Dodał, że w ostatnich dniach Wital Szyszow "coś podejrzewał" i prosił, by zadbać o jego bliskich, jeśli coś mu się stanie.- To stary schemat. Powieszony człowiek ze śladami pobicia na twarzy. Nic nie zginęło - powiedział Current Time. Według niego aktywni członkowie Białoruskiego Domu otrzymywali informacje, że na Ukrainę "przybywają osoby z sił specjalnych i innych jednostek Białorusi w celu ich fizycznej likwidacji". - W tym od Służby Bezpieczeństwa Ukrainy przychodziły takie informacje. Mówili, żebyśmy byli bardziej uważni, bo działa tu sieć agentów KGB Białorusi i wszystko jest możliwe - wskazał Jurij Szczuczko.Znajomi Witala Szyszowa mówili, że wcześniej zauważał on, że był śledzony podczas biegania, a do niego i jego dziewczyny podchodzili podejrzani ludzie i próbowali nawiązywać z nimi rozmowę.Białoruski Dom na Ukrainie: Nie ma wątpliwości, że to zaplanowana akcja."Nie ma wątpliwości, że ta zaplanowana przez czekistów operacja mająca na celu likwidację prawdziwie niebezpiecznego dla reżimu Białorusina. Będziemy walczyć o prawdę o śmierci Witala Szyszouwa - napisała organizacja Białoruski Dom na Ukrainie w serwisie Telegram.Jak dodano, Wital Szyszow był śledzony, o czym poinformowano policję. "Również niejednokrotnie ostrzegały nas zarówno miejscowe źródła, jak i swoi ludzie na Białorusi o różnorakich prowokacjach, łącznie z porwaniami i likwidacją" - podkreślono.We wtorek pod wieczór przed ambasadą Białorusi w Kijowie ma odbyć się akcja pamięci Witala Szyszowa.Źródło:https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/swiat/nie-%C5%BCyje-zaginiony-aktywista-znaleziono-powieszone-cia%C5%82o-26-latka-ze-%C5%9Bladami-pobicia/ar-AAMSgXM?ocid=msedgntp   
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:8)
Kategoria wpisu: 

PONURO - ŚMIESZNY TEATR Z DONALDEM TUSKIEM W TLE

$
0
0
Ilustracja: 
Tusk
PONURO - ŚMIESZNY TEATR Z DONALDEM TUSKIEM W TLE.POLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ.MACIERZYŃSTWO TO UDRĘKA.KRZYŻE MAJĄ ZNIKNĄĆ Z PRZESTRZENI PUBLICZNEJ.- Zbigniew Herbert w wywiadzie na łamach tygodnika "Solidarność" w dniu 11 listopada 1994 roku powiedział o Czesławie Miłoszu: "Było to w 1969 roku. Powiedział mi Miłosz - na trzeźwo - że trzeba przyłączyć Polskę do ZSRR.- Prof. Jan Majda ( Instytut Polonistyki UJ ) podaje: ".te wszystkie Miłosza paszkwilanckie oceny polskości doprowadzały go nieraz do patologicznych stanów duchowych, kiedy to marzył o totalnym zniszczeniu Polski ("Rodzinna Europa ") ; nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo, że nie ma żadnej rady. I być może gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze". To zbrodnicze marzenie Czesława Miłosza ( Jan Majda " Antypolskie oblicze Czesława Miłosza" Krzeszowice 2005 ).- W wierszu " Natura " Miłosz pisze: ".na jak długo starczy mi nonsensu Polski." (Jan Majda j.w. w. "Dzienniku " z dnia 6 lutego 2008 r. podał w wywiadzie dla rosyjskiej agencji " Interfax " odpowiedź Donalda Tuska na pytanie Wladimira Putina: " A więc pana rząd nie będzie jak poprzednicy - żądać przeprosin za Katyń?". " Nie do końca zgadzam się w tej sprawie z poprzednim gabinetem. Nie sądzę, by wzywanie kogokolwiek do przeprosin było zadaniem polityków ". W czasie wizyty Tuska w Moskwie w dniu 8 lutego 2008 r. jedynie Putin wspomniał o Katyniu, enigmatycznie, mgliście. Nie było to nawet potwierdzenie dokonanego przez NKWD ludobójstwa, ani sprostowanie kłamstw katyńskich. Natomiast rosyjski portal internetowy " gazieta. ru " napisał o Donaldzie Tusku po jego wizycie w Moskwie: " nasz człowiek w Warszawie ". Po wyjeździe Donalda Tuska z Moskwy na Polskę zostały skierowane rosyjskie armaty.- W ankiecie na temat polskości opublikowanej w miesięczniku " ZNAK "( nr 11-12 z 1987 roku - str. 190 ) Donald Tusk tak mówi o sobie: " Jak wyzwolić się od tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło - ponuro - śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać. PIĘKNIEJSZA OD POLSKI JEST UCIECZKA OD POLSKI - TEJ ZIEMI PRZEGRANEJ, BIEDNEJ I BRUDNEJ, RÓWNIEŻ DUCHOWO. POLSKA, POLACY I POLSKOŚĆ SĄ MITEM.Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski - tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem".DONALD TUSK ŻĄDA PEŁNEJ AUTONOMII KASZUB - ODDZIELENIA OD POLSKI.- W dniach 12 - 14 czerwca 1992 roku jako wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego, tuż po upadku rządu Bieleckiego, Donald Tusk uczestniczył w II Kongresie Kaszubskim, który odbywał się w Domu Technika w Gdańsku przy ul. Rajskiej 6. 13 czerwca wygłosił programowe przemówienie zatytułowane: " Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne ". Przedstawił w nim program pełnej autonomii Pomorza ( Kaszub ), które winno posiadać nie tylko własny rząd, ale i własne wojsko i własny pieniądz.. Na takie dictum siedzący goście ks. prof. Pasierb, posłowie Wyborczej Akcji Katolickiej Alojzy Szablewski i Feliks Pieczka, jeden senator, szefowie Wielkopolan i Górnoślązaków oraz inni wyrażali swe oburzenie, gdyż oni nie widzieli Kaszub poza Polską. Siedzący w pierwszym rzędzie poseł Feliks Pieczka nie wytrzymał i wskoczył na estradę, podszedł do mikrofonu i wygłosił poza programowe, piękne, patriotyczne kontr przemówienie podkreślając, iż oddzielenie Kaszub od Polski byłoby nie tylko przestępstwem wobec polskiej racji stanu, ale i wobec interesu Kaszubów. Przypomniał też zebranym fragment hymnu kaszubskiego, który w języku polskim brzmi: " nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Polski Kaszub ".- Miesięcznik "Znak" pismo, nie wiadomo w jakiej intencji prezentowane jako katolickie, będące de facto organem lewicy laickiej wydawnictwa "Znak" w Krakowie znane jest z niejednego skandalu.Redaktorem naczelnym wydawnictwa "Znak" jest dr (?) Jerzy Illg wyrzucony z UJ za plagiat w swojej pracy doktorskiej, wydawca antypolskiej książki Jana Tomasza Grossa " Strach " (historia moralnej zapaści ) traktującej o rzekomym antysemityźmie Polaków po zakończeniu II Wojny Światowej "wsławionego" wydaniem antypolskiej książki "Sąsiedzi".POLACY MORDOWALI ŻYDÓWWedług. Jana Tomasza Grossa to właśnie Polacy mordowali Żydów, a "świadectwo" to popiera wydawniczo "Znak" z redaktorem rasistowskiej książki (dr ?)Jerzym Illgiem.W nocie od wydawcy czytamy m.in. ".podczas okupacji miały miejsce zbrodnie na Żydach dokonywane przez Polaków, zaś bohaterowie chroniący Żydów nieraz już po wojnie spotykali się ze społecznym ostracyzmem i ukrywali swoje czyny".Bezczelnie - arbitralnie wydawca stwierdza: "Antysemityzm o różnych przejawach , włącznie z najtragiczniejszymi i przerażającymi - ze zbrodniami, spośród których najbardziej ponurą sławą okrył się pogrom kielecki (ubecki ! A.S) w lipcu 1946 roku ". ( inspirowany i wykonany przez UB - (przyp. autora Aleksandra Szumańskiego).- Prokuratura wszczęła postępowanie przygotowawcze związane z wydaniem polskim "Strachu" Jana Tomasza Grossa i bez podania uzasadnienia opinii publicznej umorzyła je.- Miesięcznik "Znak" w październiku 2005, numer 605 wydanie online, tak oto pisze o swoim tekście zamieszczonym w numerze 11 - 12 "Znaku z 1987 roku strona 190 - cytat wyżej :"fragmenty wypowiedzi, które pojawiły się w Internecie, przypominają wypowiedzi Donalda Tuska z ankiety zamieszczonej w "Znaku" numer 11 - 12 z roku 1987. Stanowią zlepek zdań wyciętych z szerszej całości tekstu, zbudowanego - by tak rzec - dialektycznie, z tezy i antytezy. Dialektycznie, czy to wg. filozofii Karola Marksa, tego pismo nie wyjaśnia. ""Znak" przeprowadza więc porównanie owego "zlepka zdań" w Internecie z zamieszczonym tekstem w ankiecie cytowanym wyżej przeprowadzając swoją manipulację w sposób kompromitujący, cytuję: "W Internecie czytamy: Piękniejsza od Polski jest ucieczka tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. W "Znaku" natomiast: Piękniejsza od Polski, jest ucieczka od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej".Zaiste, jakby nie czytać "Znaku" czy wirtualnie czy drukiem to p. Tusk wyraził się, tak jak się wyraził, na temat polskości¸ natomiast pp. redaktorzy miesięcznika "Znak" usiłują z PT czytelników uczynić idiotów wciskając im w tekst Donalda Tuska również ni przypiął, ni przyłatał ".Ustawę z dnia 31.VII. 1981 r. o kontroli publikacji i widowisk". To co zdjęła cenzura, ja się pytam? Dialektyczną tezę i antytezę?O projekcie Donalda Tuska odłączenia Kaszub od Polski "Znak" już nie wspomina.- Posłanka Nelly Rokita w programie TVN 24 w dniu 10 listopada powiedziała m.in. : "Donald Tusk nie wyrósł z dzieciństwa, on w dalszym ciągu jest jak takie dziecko we mgle. Raz są pedofile, raz in vitro, a teraz jest polityka hazardowa..zachowuje się jak wściekły pies, który gryzie swoich i obcych.- 5 października RP 2009 Prawica Rzeczypospolitej wydała oświadczenie o konieczności odwołania premiera Donalda Tuska z szerokim merytorycznym uzasadnieniem i potrzebie powołania nowego rządu.- Donald Tusk jest kandydatem Platformy Obywatelskiej na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej w wyborach 2010 roku.Aleksander Szumański Radio "Pomost" Arizona - współpraca Victor Zołcinski i Jozef Komarewicz.http://aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1829-ponuro-smieszny-teatr-z-donaldem-tuskiem-w-tle-polskosc-to-nienormalnosc-macierzynstwo-to-udreka-krzyze-maja-zniknac-z-przestrzeni-publicznej 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:3)
Kategoria wpisu: 

ELITA ŻYDOWSKA PRZECIWKO POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
ELITA ŻYDOWSKA PRZECIWKO POLSCEAUTOR PROF. IWO CYPRIAN POGONOWSKI STANY ZJEDNOVCZONETło historyczne rozbiorów Polski i trudności w odzyskaniu niepodległości wiążą się z działalnością elity żydowskiej, naprzód operującej kapitałem zdobytym na terenach Rzeczypospolite Polskiej, a później manipulującej kolosalnymi fortunami zdobytymi w czasie rewolucji przemysłowej dziewiętnastego wieku oraz przez okres dwóch wojen światowych, z których pierwsza dała Żydom “ojczyznę " w Palestynie, a druga państwo Izrael i jednoczącą Żydów  niemiecka Zagłada (Shoah)  (cult of the Holocaust), na której to największej w historii świata zbrodni opiera się dzisiejszy żydowski ruch roszczeniowy restytucji mienia żydowskiego i związany z nim "Holocaust Industry" (Przedsiębiorstwo Holokaust).Dzięki opanowaniu mediów propaganda Holokaustu jest skuteczna i dziś zdobywa Żydom nieproporcjonalne korzyści materialne i polityczne pomimo tego, że w czasie dwudziestego wieku, Żydzi stanowili tylko około dwóch procent ludzi zamordowanych w XX wieku, zwanym “wiekiem śmierci”.Roszczeniowe państwo Izrael dla zdobycia fortuny roszczeniowej niebagatelnych miliardów dolarów amerykańskich oskarża Polskę, Polaków i polskość o antysemityzm i udział w niemieckim Holokauście, żądając od Polski restytucji mienia żydowskiego w miliardach dolarów amerykańskich. W krytycznym dla Polski roku 1918- wszystkie bez wyjątku międzynarodowe organizacje żydowskie wypowiadały się przeciwko odrodzeniu Państwa Polskiego, ponieważ Żydzi znali swoją pasożytniczą przeszłość w Polsce i obawiali się, że Polacy wyciągną z tego konsekwencje.Tak więc Żydzi woleli współdziałać z Niemcami, Austrią lub Rosją,  niż z Polakami walczącymi o swoją wolność.Już w X wieku u zarania Państwa Polskiego działała silna żydowska finansjera, której kapitały rosły głównie dzięki handlowi niewolnikami, na których pracy opierała się wówczas gospodarka arabska w Hiszpanii.Wtedy bankierami w Hiszpanii byli Żydzi, którzy pomogli Arabom zdobyć Hiszpanię, a następnie służyli im jako finansiści i handlarze niewolników. Żydzi handlujący niewolnikami spełniali wtedy również rolę geografów.Jak wiadomo Islam wymaga codziennych modlitw i pokłonów w kierunku Mekki i Medyny, co stwarzało potrzebę dokładnej wiedzy w jakim kierunku pobożni Arabowie musieli się zwracać w czasie modłów.Pierwszy opis Państwa Polskiego pochodzi od Ibrahim’a Ben Ya’qub’a z Tortozy w Hiszpanii, geografa i handlarza niewolnikami, który w 966 roku opisał kraj Mieszka I jako “wielkie królestwo północy”.Wówczas Bralin (późniejszy Berlin) był rynkiem niewolników, głównie Niemców, wziętych do niewoli przez Słowian nadłabskich, których Żydzi wieźli drogą wiodącą przez Pragę Czeska do Wenecji. Tam ludzie ci byli kastrowani a następnie dostarczani na rynek niewolników w Kordobie.Wtedy Słowianie wzięci do niewoli przez Niemców byli sprzedawani Żydom, a następnie kastrowani w Verdun lub Lyonie i przewożeni przez Marsylię do Kordoby. Słowian wschodnich kupcy żydowscy nabywali od Chazarów, których przywództwo nawrócili na judaizm.W korespondencji żydowskiej tamtych czasów, Polska jest nazywana “Nowym Kanaanem” (“New Canaan”) jako teren, który nadawał się do eksploatacji i handlu niewolnikami tak, jak Kanaan podbity przez plemiona żydowskie w starożytności.Rodzina Sławników, do której należał święty Wojciech, rządziła w Pradze i pod jego wpływem zaczęła sprzeciwiać się handlowi niewolników. Wówczas Bolesław II zdobył władzę w Pradze, finansowany przez handlarzy niewolników, wymordował on panującą rodzinę Sławników z wyjątkiem świętego Wojciecha, który schronił się w Polsce.Jak pamiętamy, w XI i XII wieku Święty Wojciech był patronem Polski. Zginął on śmiercią męczeńską w Prusach, dwa lata po ochrzczeniu ludności Gdańska w 997 roku, gdzie założył biskupstwo. Święty Wojciech potępił handel niewolnikami w tekście “Infelix Aurom” i został uwieczniony na drzwiach katedry gnieźnieńskiej w scenie, jak wykupywał chrześcijańskich niewolników od żydowskiego handlarza niewolnikami, w obecności władcy polskiego.Życiorys świętego Wojciecha jest początkiem polskiej literatury w języku łacińskim.Kiedy w Polsce było tylko kilka tysięcy Żydów, uzyskali oni przywileje od Bolesława Pobożnego w 1264 roku w Kaliszu. Przywileje te były w mocy przez następne 500 lat, do obalenia ich przez sejm w 1764 roku, w czasie kryzysu gospodarczego spowodowanego wywozem przez Żydów kapitałów z Polski do Berlina.Wtedy w Rzeczypospolitej było prawie milion Żydów i dlatego uważa się, że Polska uratowała europejskich Żydów od wymarcia, ponieważ Żydzi byli od XIII wieku niszczeni i wypędzani ze wszystkich krajów zachodniego chrześcijaństwa.Można zauważyć, że przez wieki wszystkie grupy etniczne w Polsce, jak Niemcy, Tatarzy, czy Ormianie, zasymilowali się. Żydzi natomiast prawie zupełnie nie asymilowali się.W Polsce Żydzi korzystali z prawa zakazującego szlachcie zajmowania się handlem, rzemiosłem i przemysłem pod groza utraty szlachectwa. Żydzi stworzyli system arendy, to znaczy z góry płatnych jednorocznych dzierżaw, zwłaszcza w okresie rozwoju wielkich latyfundiów w Rzeczypospolitej Szlacheckiej.Mieli oni w swoich rękach całą dziedzinę bankowości na terenie Polski (podobnie było również w Turcji).Autonomia żydowska w Polsce miała wyjątkowe uprawnienia. Na każdym poziomie organizacji państwa polskiego Żydzi mieli swojego przedstawiciela “sztedlan’a,”który pertraktował systemem interwencji osobistych w sprawie wysokości podatków jak i metod ich zbierania i płacenia. Sztedlanow było bardzo wielu i interweniowali oni “zakulisowo” na dworze królewskim, w sejmie, w senacie jak i we wszystkich urzędach terytorialnych.Żadna inna mniejszość nie miała takiego dostępu do władz polskich jaki mieli Żydzi w Rzeczypospolitej Polskiej. Żydzi odegrali ważną rolę w handlu z Prusami. W 1525 roku w Krakowie miał miejsce pierwszy hołd pruski Albrehta Hohenzollerna, jako wasala Polski z lenna pruskiego. Na kolanach płacił on roczną daninę królowi polskiemu.Hołdy pruskie powtarzały się przez blisko 130 lat do 1656 roku, kiedy to Frederick Wilhelm Hohenzollern, który był w prostej linii przodkiem późniejszych cesarzy niemieckich, po kilku hołdach w Krakowie, stał się wasalem Szwecji. Było to w czasie katastrofy “potopu” i grabieży Polski przez Szwedów, osiem lat po katastrofalnym powstaniu i rzezi na Ukrainie pod wodza Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku.Chłopi ukraińscy wyzyskiwani i gnębieni przez arendarzy żydowskich wymordowali wtedy około 50,000 Żydów na wschodnich ziemiach Polskiej Rzeczypospolitej Szlacheckiej.Taki smutny koniec miał okres znany w historii Żydów jako “złota dekada” (od1638 do 1648 roku). W czasie tej dekady żydowska kolonizacja i eksploatacja Ukrainy osiągnęła najwyższy poziom.Polska była, według żydowskiego historyka, Izraela Szahaka, “jedynym dużym krajem zachodniego chrześcijaństwa, z którego Żydów nigdy nie wypędzono”. Szahak uważa, że wypędzenie Żydów z Polski było nieuniknione i wypędzenie to nie miało miejsca jedynie z powodu upadku państwa polskiego.Szahak twierdzi, że Żydzi stworzyli kulturę pasożytniczą i żyli w państwach zachodniego chrześcijaństwa z wyzysku dołów społecznych, a opłacali się możnym. Kiedy miały miejsce walki o władzę, wtedy doły społeczne dochodziły chwilowo do głosu, i zawsze masy wyzyskiwanych przez Żydów ludzi, żądały wypędzenia Żydów z kraju, jak to się stało w Anglii, Francji, Hiszpanii i w księstwach niemieckich.Według Szahaka finansjera żydowska w Polsce tak właśnie rozumowała i z tego powodu zaczęła intensywnie wywozić z Polski kapitały żydowskie, głównie do Berlina. Działo się to kiedy żydowskiej finansjerze łatwiej było manipulować Berlinem, niż Petersburgiem lub Wiedniem.W 1701 roku żydowskie fundusze z Polski pomogły sfinansować utworzenie Królestwa Prus ze stolicą w Berlinie w Brandenburgii. Wtedy użyto w nowy sposób nazwę “Prusy.”Był to symbol ciągłości niemieckiej tradycji militarnej przez przypomnienie podboju i ludobójstwa bałtosłowiańskich Prusów, dokonanego przez niemiecki zakon krzyżacki znany po angielsku jako “Teutonic Knights.”Warto też wspomnieć, że w Anglii wpływy Żydów rosły od czasów Olivera Cromwella (1599-1661), zwłaszcza po napływie uciekinierów żydowskich z Polski po 1648 roku.Przy pomocy Żydów, Hohenzollernowie berlińscy byli międzynarodowymi pasożytami. Napełniali oni swój skarb zalewając Polskę, za pośrednictwem Żydów, fałszywymi pieniędzmi produkowanymi w Berlinie.W latach 1656, 1720 i 1733 Hohenzollernowie starali się spowodować korzystne dla nich rozbiory Polski.Rozbiory miały zlikwidować Państwo Polskie i tym samym usunąć, nieuniknione, według profesora Szahaka, wyrzucenie Żydów z Polski.Ironią losu jest fakt, że istnienie Królestwa Prus uratowali Polacy. Stało się to w 1760 roku po spaleniu Berlina przez Rosjan. Wówczas Polacy nie zgodzili się na propozycje ministra rosyjskiego, Aleksandra Bestuzewa-Riumina, żeby Polska otrzymała od Rosji Prusy Książęce i Śląsk, w zamian za odstąpienie Rosji Podola i części Białorusi. Sprawa ta upadla ponieważ mieszkańcy tych ziem, świadomi swoich swobód obywatelskich w Polsce, nie chcieli być poddanymi cara.W ten sposób uratowali oni przed zniszczeniem Królestwo Pruskie. Prusy w oczach przeciwnych im Rosjan, dążyły w kierunku zdominowania i zjednoczenia 350 niezależnych państw i państewek Rzeszy Niemieckiej w podobny sposób jak uczyniła to Moskwa na wschodniej słowiańszczyźnie 400 lat wcześniej.Kryzys gospodarczy w Polsce był pogłębiany wywozem przez Żydów kapitałów zdobytych w Polsce do Królestwa Pruskiego. Kryzys ten doprowadził do likwidacji autonomii żydowskiej w Polsce aktem sejmowym z 1764 roku (500 lat po nadaniu autonomii i przywilejów żydowskich w Polsce w Statucie Kaliskim z 1264 roku).W 1772 roku pierwszy rozbiór Polski był zainicjowany przez klienta finansjery żydowskiej, króla Prus, Frederika II (1712-1786). W czasie przejmowania ziem zaboru pruskiego, Niemcy wypędzali na wschód biedotę żydowską.Działo się to bez jakiegokolwiek protestu ze strony bogatych Żydów, którym było łatwiej piąć się po drabinie społecznej w Królestwie Pruskim, bez problemów powodowanych obecnością mas biedoty żydowskiej.Po zaborach, ,Żydzi w Prusach porzucali swój język jidysz, i używali języka niemieckiego oraz pomagali Niemcom w prześladowaniu Polaków i germanizowaniu Wielkopolski, Śląska oraz Pomorza.Bezpośrednio po zaborach Polski w Królestwie Prus więcej ludzi mówiło po polsku niż po niemiecku. Prusacy stosowali drastyczne i odczłowieczające metody, żeby zmusić do służby wojskowej ludność polską w armii pruskiej.Henryk Sienkiewicz opisywał takie doświadczenia Polaków w “Bartku, zwycięzcy.” Naziści stosowali w jeszcze bardziej sadystycznej formie musztrę pruska w niemieckich obozach koncentracyjnych, takich jak Sachsenchausen, gdzie sam byłem więźniem od 1940 do 1945 roku.Trzeba pamiętać, że bez zaborów Polski i zniszczenia Państwa Polskiego, Prusy nie były wystarczająco silne żeby zdominować 350 małych niezależnych państewek niemieckich oraz wygrać grabieżczą wojnę z Francja w 1870 roku, jak i stworzyć przy pomocy żydowskich kapitałów cesarstwo niemieckie, ze stolicą w Berlinie.Stało się to w dużej mierze przy pomocy kapitałów żydowskich wywożonych z Polski w XVII i XVIII wieku.Żydzi finansowali pruską “Kultur Kampf” Bismarcka przeciwko Kościołowi katolickiemu jak i przeciw Polakom.Wtedy większość wpływowych Żydów w Niemczech przechodziła z judaizmu na luteranizm.Próby asymilacji Żydów nie powiodły się i wielu z nich zaczęło nawracać się na syjonizm.W 1914 roku z początkiem wojny syjoniści zainicjowali w Berlinie plan stworzenia Judeo-Polonii ze stolicą w Lublinie, gdzie wcześniej był sejmik żydowski znany jako Congressus Judaicus (1594-1764), jedyna tego rodzaju instytucja żydowska od Sanhedrynu w starożytności do Knesetu w dzisiejszym Izraelu.W 19-stym wieku i do wybuchu I Wojny Światowej władze rosyjskie używały osadników żydowskich, t.zw. Litwaków do niszczenia jedności narodowej Polaków na terenie Kongresówki.Przykładem jest urodzony w Warszawie poeta rosyjski Osip Mandelsztam, który pisał antypolskie wiersze, ale niestety był bardzo pochlebnie opisywany w "Tygodniku Powszechnym", zwłaszcza przy wzmiankach o jego żonie Nadieżdy.Walkę polityczną z Litwakami prowadził Roman Dmowski, kiedy starał się on stworzyć polski blok w dumie w Petersburgu.Na froncie we Francji w 1917 roku wojna stanęła na martwym punkcie. Niemcy wydały równoważnik 10 ton złota na program likwidacji frontu wschodniego za pomocą rewolucji bolszewickiej. W tym celu zwerbowali oni Lenina, wtedy zamieszkałego w Szwajcarii. Stało się to według planu Żyda, kochanka Róży Luksemburg, Aleksandra Helphand’a, który zmarł w 1924 roku jako najbogatszy człowiek w Berlinie.Jego pałac zbudowany w Wansee, był w styczniu 1942 roku miejscem zbrodniczej konferencji Niemców nazistów, w której została sformułowana decyzja zamordowania wszystkich Żydów pod niemiecką okupacją.Prezydent Wodroow Wilson wraz z aliantami ogłosił 4-go czerwca, 1917 poparcie dla Polski niepodległej z dostępem do morza.Bolszewicki zamach stanu dał Leninowi i otaczającym go Żydom władzę w Rosji w październiku 1917 roku.Związki robotnicze w Niemczech były wówczas kontrolowane i kierowane przez Żydów, zwłaszcza w przemyśle wojennym. Niemcy otrzymywali kredyty na koszty wojny od międzynarodowych banków żydowskich.Na przykład - pożyczki na niemieckie koszty wojny dawane przez żydowsko-niemiecką firmę nowojorską Kuhn&Lobe i przynosiły tej firmie kolosalne zyski. W sytuacji impasu wojennego rząd brytyjski zaczął ulegać syjonistom w sprawie “ojczyzny Żydów.” Proklamowanie “ojczyzny Żydów w Palestynie” przez Anglików postawiło tak żydowskie banki finansujące wysiłek wojenny Niemiec jak i żydowskich przywódców niemieckich związków zawodowych, wobec konkretnej możliwości realizacji narodowego państwa Żydów na terenie Palestyny.Syjoniści uzyskali 2-go listopada 1917 r. “deklaracje Balfour”o ojczyźnie Żydów w Palestynie, dzięki solidarności żydowskiej w tak ważnej dla Żydów sprawie.Tak wiec, z jednej strony Żydzi tacy jak bankierzy firmy KuhnLobe wstrzymali kredyty dla Niemiec, a z drugiej strony zupełnie inne środowiska żydowskie w samych Niemczech wywołały paraliżujące strajki w niemieckim przemyśle wojennym. Solidarna akcja Żydów przeważyła szalę na stronę aliantów.Anglicy przejęli Jerozolimę od Turków 9 grudnia 1917 r. i w lipcu 1920 r. administracje Palestyny objął lord H. Samuel, który był pierwszym Żydem, administratorem Palestyny od 2000 lat. Wtedy ludność Arabów palestyńskich wynosiła ponad 700,000 osób a ludność żydowska tylko ok. 55,000.Rząd Lenina, w którym był Leon Trocki (przybyły z amerykańskim paszportem z Nowego Jorku), podpisał kapitulacje Rosji wobec Niemiec 3 marca 1918 r. w Brześciu Litewskim. Niemcy sparaliżowane brakiem kredytów i strajkami w przemyśle wojennym złożyły broń 11 listopada 1918 r.Tego dnia Polacy ogłosili swoją niepodległość; 30 listopada 1918 r. Polska została przyjęta jako członek układów pokojowych przez Francję i Anglię.Ciężkie dla Niemiec warunki traktatu wersalskiego powstały w dużej mierze dzięki naciskowi licznych Żydów, którzy brali udział w formowaniu tego traktatu, w celu radykalizacji pokonanych Niemiec i permanentnej likwidacji monarchii w tym kraju. Pomimo tego traktat wersalski pozostawił Niemcom przemysł, który później umożliwił Hitlerowi zbrojenie Niemiec.Polska ogłosiła pobór do wojska 7 lutego 1919 r., żeby bronić się przed bolszewicka ofensywą tzw. “Cel Wisła.” Tegoż miesiąca Józef Piłsudski rozpoczął rokowania w sprawie obronnej federacji niepodległych państw pod przywództwem Polski.Federacja Józefa  Piłsudskiego miała obejmować Finlandię, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Kozaków Dońskich, Kozaków Kubańskich, Gruzję, Azerbejdżan i Armenię. Francja popierała plan federacji i starała się uzyskać dla Polski konieczną jej broń z arsenałów zdobytych w pokonanych Niemczech.Rząd Anglii nie chciał żeby Francja miała silnego sojusznika w Polsce i był pod naciskiem antypolskich i pro-bolszewickich Żydów, i z tego powodu sprzeciwił się przekazaniu poniemieckiej broni do Polski.Ważne role odegrał Żyd z Małopolski Lewis Namier (1888-1960, Bernstein, Namierowicz), który działał w biurze premiera Anglii. Lewis Namier pomógł sfałszować proponowaną 10 lipca 1920 r. w Evian, przez ambasadorów USA, Anglii i Francji granicę polsko-sowiecką z regionem Lwowa po polskiej stronie.Następnego dnia sfałszowana propozycja ambasadorów została wysłana z Londynu do Rosji jako “Linia Curzona,” ze Lwowem po sowieckiej stronie. W latach 1940-tych “linia Curzona” posłużyła Stalinowi, żeby uzyskać zgodę Aliantów na przyłączenie Lwowa do Związku Sowieckiego.Lewis Namier był specjalistą od spraw Polski przy rządzie angielskim kiedy po bitwie pod Warszawa w 1920 roku, kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej uciekło do Prus Wschodnich. Anglicy wiedzieli, że ci żołnierze, zamiast być rozbrojeni i internowani, dostali pomoc i transport od Niemców, do walki przeciw Polakom w bitwie pod Lidą.Jest to równocześnie dowodem powiązań Lenina z niemieckimi komunistami i wojskiem. Wymarzona przez Lenina światowa rewolucja komunistyczna miała opierać się na przymierzu rządów Moskwy i Berlina. Dlatego rozkaz generała Tuchaczewskiego z 4 czerwca 1920 r. brzmiał: “Na zachód po trupie białej Polski do rewolucji światowej.”Partnerem Lenina miał być rząd komunistyczny w Berlinie, który miał wtedy opierać się na sześciu milionach komunistów w Niemczech i miał powstać w zamian za ponowne przyłączenie do Niemiec polskich ziem zaboru pruskiego,  ziemie te byłyby okupowane przez Armię Czerwoną.Po ustaleniu władzy sowieckiej Lenin odesłał bankowi KuhnLobe 600 milionów dolarów w złocie, jak również rząd sowiecki prowadził z pomocą Żydów ważne transakcje handlowe z USA i innymi państwami zachodnimi.Przykładem wybitnego agenta sowieckiego w Nowym Jorku był Żyd, syn działacza partii komunistycznej i wpływowy miliarder amerykański, którego imię Armand z nazwiskiem Hammer znaczyło “Ramię i młot” na cześć godła Sowietów.Elita żydowska wyzyskiwała Polskę i działała przeciw państwu polskiemu, w którym na przestrzeni wieków stworzyła swoje warstwy społeczne i prowadziła gospodarkę pasożytniczą. Elita żydowska nie była lojalna wobec Polski pomimo uratowania Żydów przed wymarciem przez Państwo Polskie.Dzięki Polsce Żydzi są jedynym narodem, który zachował ciągłość historyczna od starożytności po dzień dzisiejszy. Niestety elita żydowska nadal jest przeciwna Polsce i dziś gnębi ja propagandą z żądaniami żydowskiego ruchu roszczeniowego - restytucji mienia.Tymczasem ambasada polska w Tel-Awiwie dziennie wydaje około 200 polskich paszportów Żydom, którzy traktują polskie obywatelstwo jako “asekuracje” w obliczu niekończących się walk z Arabami, jak i również jako łatwy dostęp na teren Unii Europejskiej.                          Prof. Cyprian Iwo Pogonowski "Głos" Toronto 26.09.2017Opracowanie Aleksander Szumański
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:6)
Kategoria wpisu: 

ELITA IZRAELSKA PRZECIWKO POLSCE

$
0
0
Ilustracja: 
PRAWDA HOLOKAUSTU
   ELITA ŻYDOWSKA PRZECIWKO POLSCE AUTOR PROF. IWO CYPRIAN POGONOWSKI STANY ZJEDNOVCZONE Tło historyczne rozbiorów Polski i trudności w odzyskaniu niepodległości wiążą się z działalnością elity żydowskiej, naprzód operującej kapitałem zdobytym na terenach Rzeczypospolitej, a później manipulującej kolosalnymi fortunami zdobytymi w czasie rewolucji przemysłowej dziewiętnastego wieku, oraz przez okres dwóch wojen światowych, z których pierwsza dała Żydom “ojczyznę " w Palestynie, a druga państwo Izrael i jednocząca Żydów  niemiecka Zagłada (Shoah)  (cult of the Holocaust), na której to największej w historii świata zbrodni opiera się dzisiejszy żydowski ruch roszczeniowy i związany z nim "Holocaust Industry" (Przedsiębiorstwo Holokaust).Dzięki opanowaniu mediów propaganda Holokaustu jest skuteczna i dziś zdobywa Żydom nieproporcjonalne korzyści materialne i polityczne pomimo tego, że w czasie dwudziestego wieku, Żydzi stanowili tylko około dwóch procent ludzi zamordowanych w XX wieku, zwanym “wiekiem śmierci”.Roszczeniowe państwo Izrael dla zdobycia fortuny roszczeniowej niebagatelnych miliardów dolarów amerykańskich oskarża Polskę, Polaków i polskość o antysemityzm i udział w niemieckim Holokauście, żądając od Polski restytucji mienia żydowskiego w miliardach dolarów amerykańskich. W krytycznym dla Polski roku 1918- wszystkie bez wyjątku międzynarodowe organizacje żydowskie wypowiadały się przeciwko odrodzeniu Państwa Polskiego, ponieważ Żydzi znali swoją pasożytniczą przeszłość w Polsce i obawiali się, że Polacy wyciągną z tego konsekwencje.Tak więc Żydzi woleli współdziałać z Niemcami, Austrią lub Rosją,  niż z Polakami walczącymi o swoją wolność.Już w X wieku u zarania Państwa Polskiego działała silna żydowska finansjera, której kapitały rosły głównie dzięki handlowi niewolnikami, na których pracy opierała się wówczas gospodarka arabska w Hiszpanii.Wtedy bankierami w Hiszpanii byli Żydzi, którzy pomogli Arabom zdobyć Hiszpanię, a następnie służyli im jako finansiści i handlarze niewolników. Żydzi handlujący niewolnikami spełniali wtedy również rolę geografów.Jak wiadomo Islam wymaga codziennych modlitw i pokłonów w kierunku Mekki i Medyny, co stwarzało potrzebę dokładnej wiedzy w jakim kierunku pobożni Arabowie musieli się zwracać w czasie modłów.Pierwszy opis Państwa Polskiego pochodzi od Ibrahim’a Ben Ya’qub’a z Tortozy w Hiszpanii, geografa i handlarza niewolnikami, który w 966 roku opisał kraj Mieszka I jako “wielkie królestwo północy”.Wówczas Bralin (późniejszy Berlin) był rynkiem niewolników, głównie Niemców, wziętych do niewoli przez Słowian nadłabskich, których Żydzi wieźli drogą wiodącą przez Pragę Czeska do Wenecji. Tam ludzie ci byli kastrowani a następnie dostarczani na rynek niewolników w Kordobie.Wtedy Słowianie wzięci do niewoli przez Niemców byli sprzedawani Żydom, a następnie kastrowani w Verdun lub Lyonie i przewożeni przez Marsylie do Kordoby. Słowian wschodnich kupcy żydowscy nabywali od Chazarów, których przywództwo nawrócili na judaizm.W korespondencji żydowskiej tamtych czasów, Polska jest nazywana “Nowym Kanaanem” (“New Canaan”) jako teren, który nadawał się do eksploatacji i handlu niewolnikami tak, jak Kanaan podbity przez plemiona żydowskie w starożytności.Rodzina Sławników, do której należał święty Wojciech, rządziła w Pradze i pod jego wpływem zaczęła sprzeciwiać się handlowi niewolników. Wówczas Bolesław II zdobył władzę w Pradze, finansowany przez handlarzy niewolników, wymordował on panującą rodzinę Sławników z wyjątkiem świętego Wojciecha, który schronił się w Polsce.Jak pamiętamy, w XI i XII wieku Święty Wojciech był patronem Polski. Zginął on śmiercią męczeńską w Prusach, dwa lata po ochrzczeniu ludności Gdańska w 997 roku, gdzie założył biskupstwo. Święty Wojciech potępił handel niewolnikami w tekście “Infelix Aurom” i został uwieczniony na drzwiach katedry gnieźnieńskiej w scenie, jak wykupywał chrześcijańskich niewolników od żydowskiego handlarza niewolnikami, w obecności władcy polskiego.Życiorys świętego Wojciecha jest początkiem polskiej literatury w języku łacińskim.Kiedy w Polsce było tylko kilka tysięcy żydów, uzyskali oni przywileje od Bolesława Pobożnego w 1264 roku w Kaliszu. Przywileje te były w mocy przez następne 500 lat, do obalenia ich przez sejm w 1764 roku, w czasie kryzysu gospodarczego spowodowanego wywozem przez żydów kapitałów z Polski do Berlina.Wtedy w Rzeczypospolitej było prawie milion Żydów i dlatego uważa się, że Polska uratowała europejskich Żydów od wymarcia, ponieważ Żydzi byli od XIII wieku niszczeni i wypędzani ze wszystkich krajów zachodniego chrześcijaństwa.Można zauważyć, że przez wieki wszystkie grupy etniczne w Polsce, jak Niemcy, Tatarzy, czy Ormianie, zasymilowali się. Żydzi natomiast prawie zupełnie nie asymilowali się.W Polsce Żydzi korzystali z prawa zakazującego szlachcie zajmowania się handlem, rzemiosłem i przemysłem pod groza utraty szlachectwa. Żydzi stworzyli system arendy, to znaczy z góry płatnych jednorocznych dzierżaw, zwłaszcza w okresie rozwoju wielkich latyfundiów w Rzeczypospolitej Szlacheckiej.Mieli oni w swoich rękach całą dziedzinę bankowości na terenie Polski (podobnie było również w Turcji).Autonomia żydowska w Polsce miała wyjątkowe uprawnienia. Na każdym poziomie organizacji państwa polskiego żydzi mieli swego przedstawiciela “sztedlan’a,”który pertraktował systemem interwencji osobistych w sprawie wysokości podatków jak i metod ich zbierania i płacenia. Sztedlanow było bardzo wielu i interweniowali oni “zakulisowo” na dworze królewskim, w sejmie, w senacie jak i we wszystkich urzędach terytorialnych.Żadna inna mniejszość nie miała takiego dostępu do władz polskich jaki mieli żydzi w Rzeczypospolitej. Żydzi odegrali ważną rolę w handlu z Prusami. W 1525 roku w Krakowie miał miejsce pierwszy hołd pruski Albrehta Hohenzollerna, jako wasala Polski z lenna pruskiego. Na kolanach płacił on roczną daninę królowi polskiemu.Hołdy pruskie powtarzały się przez blisko 130 lat do 1656 roku, kiedy to Frederick Wilhelm Hohenzollern, który był w prostej linii przodkiem późniejszych cesarzy niemieckich, po kilku hołdach w Krakowie, stał się wasalem Szwecji. Było to w czasie katastrofy “potopu” i grabieży Polski przez Szwedów, osiem lat po katastrofalnym powstaniu i rzezi na Ukrainie pod wodza Chmielnickiego w 1648mym roku.Chłopi ukraińscy wyzyskiwani i gnębieni przez arendarzy żydowskich wymordowali wtedy około 50,000 Żydów na wschodnich ziemiach Polskiej Rzeczypospolitej Szlacheckiej.Taki smutny koniec miał okres znany w historii żydów jako “złota dekada” (od1638 do 1648 roku). W czasie tej dekady żydowska kolonizacja i eksploatacja Ukrainy osiągnęła najwyższy poziom.Polska była, według żydowskiego historyka, Izraela Szahaka, “jedynym dużym krajem zachodniego chrześcijaństwa, z którego żydów nigdy nie wypędzono”. Szahak uważa, że wypędzenie Żydów z Polski było nieuniknione i wypędzenie to nie miało miejsca jedynie z powodu upadku państwa polskiego.Szahak twierdzi, że Żydzi stworzyli kulturę pasożytniczą i żyli w państwach zachodniego Chrześcijaństwa z wyzysku dołów społecznych, a opłacali się możnym. Kiedy miały miejsce walki o władzę, wtedy doły społeczne dochodziły chwilowo do głosu, i zawsze masy wyzyskiwanych przez Żydów ludzi, żądały wypędzenia żydów z kraju, jak to się stało w Anglii, Francji, Hiszpanii i w księstwach niemieckich.Według Szahaka finansjera żydowska w Polsce tak właśnie rozumowała i z tego powodu zaczęła intensywnie wywozić z Polski kapitały żydowskie, głównie do Berlina. Działo się to kiedy żydowskiej finansjerze łatwiej było manipulować Berlinem, niż Petersburgiem lub Wiedniem.W 1701-szym roku żydowskie fundusze z Polski pomogły sfinansować utworzenie Królestwa Prus ze stolicą w Berlinie w Brandenburgii. Wtedy użyto w nowy sposób nazwę “Prusy.”Był to symbol ciągłości niemieckiej tradycji militarnej przez przypomnienie podboju i ludobójstwa bałtosłowiańskich Prusów, dokonanego przez niemiecki zakon krzyżacki znany po angielsku jako “Teutonic Knights.”Warto też wspomnieć, że w Anglii wpływy Żydów rosły od czasów Olivera Cromwella (1599-1661), zwłaszcza po napływie uciekinierów żydowskich z Polski po 1648 roku.Przy pomocy Żydów, Hohenzollernowie berlińscy byli międzynarodowymi pasożytami. Napełniali oni swój skarb zalewając Polskę, za pośrednictwem żydów, fałszywymi pieniędzmi produkowanymi w Berlinie.W latach 1656, 1720 i 1733 Hohenzollernowie starali się spowodować korzystne dla nich rozbiory Polski.Rozbiory miały zlikwidować państwo polskie i tym samym usunąć, nieuniknione, według profesora Szahaka, wyrzucenie Żydów z Polski.Ironia losu jest fakt, że istnienie Królestwa Prus uratowali Polacy. Stało się to w 1760-tym roku po spaleniu Berlina przez Rosjan. Wówczas Polacy niezgodzili się na propozycje ministra rosyjskiego, Aleksandra Bestuzewa-Riumina, żeby Polska otrzymała od Rosji Prusy Książęce i Śląsk, w zamian za odstąpienie Rosji Podola i części Białorusi. Sprawa ta upadla ponieważ mieszkańcy tych ziem, świadomi swoich swobód obywatelskich w Polsce, nie chcieli być poddanymi cara.W ten sposób uratowali oni przed zniszczeniem Królestwo Pruskie. Prusy w oczach przeciwnych im Rosjan, dążyły w kierunku zdominowania i zjednoczenia 350 niezależnych państw i państewek rzeszy niemieckiej w podobny sposób jak to uczyniła Moskwa na wschodniej słowiańszczyźnie 400 lat wcześniej.Kryzys gospodarczy w Polsce był pogłębiany wywozem przez Żydów kapitałów zdobytych w Polsce do Królestwa Pruskiego. Kryzys ten doprowadził do likwidacji autonomii żydowskiej w Polsce aktem sejmowym z 1764 roku (500 lat po nadaniu autonomii i przywilejów żydowskich w Polsce w Statucie Kaliskim z 1264 roku).W 1772 roku pierwszy rozbiór Polski był zainicjowany przez klienta finansjery żydowskiej, króla Prus, Frederika II (1712-1786). W czasie przejmowania ziem zaboru pruskiego, Niemcy wypędzali na wschód biedotę żydowską.Działo się to bez jakiegokolwiek protestu ze strony bogatych Żydów, którym było łatwiej piąć się po drabinie społecznej w Królestwie Pruskim, bez problemów powodowanych obecnością mas biedoty żydowskiej.Po zaborach, ,Żydzi w Prusach porzucali swój język “Jidisz,” i używali języka niemieckiego oraz pomagali Niemcom w prześladowaniu Polaków i germanizowaniu Wielkopolski, Śląska oraz Pomorza.Bezpośrednio po zaborach Polski w Królestwie Prus więcej ludzi mówiło po polsku niż po niemiecku. Prusacy stosowali drastyczne i odczłowieczające metody, żeby zmusić do służby wojskowej ludność polską w armii pruskiej.Sienkiewicz opisywał takie doświadczenia Polaków w “Bartku, Zwycięzcy.” Naziści stosowali w jeszcze bardziej sadystycznej formie musztrę pruska w niemieckich obozach koncentracyjnych, takich jak Sachsenchausen, gdzie sam byłem więźniem od 1940 do 1945.Trzeba pamiętać, że bez zaborów Polski i zniszczenia państwa polskiego, Prusy nie były wystarczająco silne żeby zdominować 350 małych niezależnych państewek niemieckich oraz wygrać grabieżczą wojnę z Francja w 1870-tym roku jak i stworzyć przy pomocy żydowskich kapitałów cesarstwo niemieckie, ze stolicą w Berlinie.Stało się to w dużej mierze przy pomocy kapitałów żydowski wywożonych z Polski w XVII i XVIII wieku.Żydzi finansowali pruską “Kultur Kampf” Bismarcka przeciw Kościołowi Katolickiemu jak i przeciw Polakom.Wtedy większość wpływowych Żydów w Niemczech przechodziła z judaizmu na luteranizm.Próby asymilacji Żydów nie powiodły się i wielu z nich zaczęło nawracać się na syjonizm.W 1914 roku z początkiem wojny syjoniści zainicjowali w Berlinie plan stworzenia Judeo-Polonii ze stolicą w Lublinie, gdzie wcześniej był sejmik żydowski znany jako Congressus Judaicus (1594-1764), jedyna tego rodzaju instytucja żydowska od sanhedryn’u w starożytności do Knesetu w dzisiejszym Izraelu.W 19-stym wieku i do wybuchu pierwszej wojny światowej władze rosyjskie używały osadników żydowskich, t.zw. Litwaków do niszczenia jedności narodowej Polaków na terenie Kongresówki.Przykładem jest urodzony w Warszawie poeta rosyjski Osip Mandelsztam, który pisał antypolskie wiersze, ale niestety był bardzo pochlebnie opisywany w Tygodniku Powszechnym, zwłaszcza przy wzmiankach o jego żonie Nadieżdy.Walkę polityczna z Litwakami prowadził Roman Dmowski, kiedy starał się on stworzyć polski blok w dumie w Petersburgu.Na froncie we Francji w 1917-tym roku wojna stanęła na martwym punkcie. Niemcy wydały równoważnik 10 ton złota na program likwidacji frontu wschodniego za pomocą rewolucji bolszewickiej. W tym celu zwerbowali oni Lenina, wtedy zamieszkałego w Szwajcarii. Stało się to według planu żyda, kochanka Róży Luksemburg, Aleksandra Helphand’a, który zmarł w 1924 roku jako najbogatszy człowiek w Berlinie.Jego pałac zbudowany w Wansee, był w styczniu 1942 roku miejscem zbrodniczej konferencji Niemców nazistów, w której została sformułowana decyzja zamordowania wszystkich Żydów pod niemiecką okupacją.Prezydent Wodroow Wilson wraz z aliantami ogłosił 4-go czerwca, 1917 poparcie dla Polski niepodległej z dostępem do morza.Bolszewicki zamach stanu dał Leninowi i otaczającym go żydom władzę w Rosjiw październiku 1917.Związki robotnicze w Niemczech były wówczas kontrolowane i kierowane przez Żydów, zwłaszcza w przemyśle wojennym. Niemcy otrzymywali kredyty na koszty wojny od międzynarodowych banków żydowskich.Na przykład; pożyczki na niemieckie koszty wojny dawane przez żydowsko-niemiecką firmę nowojorską Kuhn&Lobe i przynosiły tej firmie kolosalne zyski. W sytuacji impasu wojennego rząd brytyjski zaczął ulegać syjonistom w sprawie “ojczyzny Żydów.” Proklamowanie “ojczyzny żydów w Palestynie” przez Anglików postawiło tak żydowskie banki finansujące wysiłek wojenny Niemiec jak i żydowskich przywódców niemieckich związków zawodowych, wobec konkretnej możliwości realizacji narodowego państwa żydów na terenie Palestyny.Syjoniści uzyskali 2-go listopada 1917 “deklaracje Balfour”o ojczyźnie Żydów w Palestynie, dzięki solidarności żydowskiej w tak ważnej dla żydów sprawie.Tak wiec, z jednej strony Żydzi tacy jak bankierzy firmy Kuhn&Lobe wstrzymali kredyty dla Niemiec, a z drugiej strony zupełnie inne środowiska żydowskie w samych Niemczech wywołały paraliżujące strajki w niemieckim przemyśle wojennym. Solidarna akcja Żydów przeważyła szalę na stronę aliantów.Anglicy przejęli Jerozolimę od Turków 9 grudnia, 1917 i w lipcu 1920 administracje Palestyny objął lord H. Samuel, który był pierwszym Żydem, administratorem Palestyny od 2000 lat. Wtedy ludność Arabów palestyńskich wynosiła ponad 700,000 osób a ludność żydowska tylko ok. 55,000.Rząd Lenina, w którym był Leon Trocki (przybyły z amerykańskim paszportem z Nowego Jorku), podpisał kapitulacje Rosji wobec Niemiec 3 marca, 1918 w Brześciu Litewskim. Niemcy sparaliżowane brakiem kredytów i strajkami w przemyśle wojennym złożyły broń 11 listopada 1918.Tego dnia Polacy ogłosili swoją niepodległość; 30 listopada Polska została przyjęta jako członek układów pokojowych przez Francję i Anglię.Ciężkie dla Niemiec warunki traktatu wersalskiego powstały w dużej mierze dzięki naciskowi licznych Żydów, którzy brali udział w formowaniu tego traktatu, w celu radykalizacji pokonanych Niemiec i permanentnej likwidacji monarchii w tym kraju. Mimo tego traktat wersalski pozostawił Niemcom przemysł, który później umożliwił Hitlerowi zbrojenie Niemiec.Polska ogłosiła pobór do wojska 7 lutego 1919, żeby bronić się przed bolszewicka ofensywą tzw. “Cel Wisła.” Tegoż miesiąca Piłsudski rozpoczął rokowania w sprawie obronnej federacji niepodległych państw pod przywództwem Polski.Federacja Piłsudskiego miała obejmować Finlandię, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Kozaków Dońskich, Kozaków Kubańskich, Gruzję, Azerbejdżan i Armenię. Francja popierała plan federacji i starała się uzyskać dla Polski konieczną jej broń z arsenałów zdobytych w pokonanych Niemczech.Rząd Anglii nie chciał żeby Francja miała silnego sojusznika w Polsce i był pod naciskiem antypolskich i pro-bolszewickich Żydów, i z tego powodu sprzeciwił się przekazaniu poniemieckiej broni do Polski.Ważne role odegrał Żyd z Małopolski Lewis Namier (1888-1960, Bernstein, Namierowicz), który działał w biurze premiera Anglii. Namier pomógł sfałszować proponowaną 10 lipca, 1920, w Evian, przez ambasadorów USA, Anglii i Francji granicę polsko-sowiecką z regionem Lwowa po polskiej stronie.Następnego dnia sfałszowana propozycja ambasadorów została wysłana z Londynu do Rosji jako “Linia Curzon’a,” ze Lwowem po sowieckiej stronie. W latach 1940-tych “linia Cursona” posłużyła Stalinowi, żeby uzyskać zgodę Aliantów na przyłączenie Lwowa do Związku Sowieckiego.Namier był specjalistą od spraw Polski przy rządzie angielskim kiedy po bitwie pod Warszawa w 1920 roku, kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy armii czerwonej uciekło do Prus Wschodnich. Anglicy wiedzieli, że ci żołnierze, zamiast być rozbrojeni i internowani, dostali pomoc i transport od Niemców, do walki przeciw Polakom w bitwie pod Lida.Jest to równocześnie dowodem powiązań Lenina z niemieckimi komunistami i wojskiem. Wymarzona przez Lenina światowa rewolucja komunistyczna miała opierać się na przymierzu rządów Moskwy i Berlina. Dlatego rozkaz generała Tuchaczewskiego z 4 czerwca 1920 brzmiał: “Na zachód po trupie białej Polski do rewolucji światowej.”Partnerem Lenina miał być rząd komunistyczny w Berlinie, który miał wtedy opierać się na sześciu milionach komunistów w Niemczech i miał powstać w zamian za ponowne przyłączenie do Niemiec polskich ziem zaboru pruskiego, raz ziemie to byłyby okupowane przez armię czerwoną.Po ustaleniu władzy sowieckiej Lenin odesłał bankowi Kuhn & Lobe 600 milionów dolarów w złocie, jak również rząd sowiecki prowadził z pomocą żydów ważne transakcje handlowe z USA i innymi państwami zachodnimi.Przykładem wybitnego agenta sowieckiego w Nowym Jorku był żyd, syn działacza partii komunistycznej i wpływowy miliarder amerykański, którego imię Armand z nazwiskiem Hammer znaczyło “Ramie i młot” na cześć godła Sowietów.Elita żydowska wyzyskiwała Polskę i działała przeciw państwu polskiemu, w którym na przestrzeni wieków stworzyła swoje warstwy społeczne i prowadziła gospodarkę pasożytniczą. Elita żydowska nie była lojalna wobec Polski mimo uratowania żydów przed wymarciem przez państwo polskie.Dzięki Polsce Żydzi są jedynym narodem, który zachował ciągłość historyczna od starożytności po dzień dzisiejszy. Niestety elita żydowska nadal jest przeciwna Polsce i dziś gnębi ja propagandą i żądaniami żydowskiego ruchu roszczeniowego.Tymczasem ambasada polska w Tel-Awiwie dziennie wydaje około 200 polskich paszportów Żydom, którzy traktują polskie obywatelstwo jako “asekuracje” w obliczu niekończących się walk z Arabami, jak i również jako łatwy dostęp na teren Unii Europejskiej. Prof. Cyprian Iwo Pogonowski "Głos" Toronto 26.09.2017opracowanie Aleksander Szumański 
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:4)
Kategoria wpisu: 

KRAKOWSCY ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB

$
0
0
Ilustracja: 
konfidenci Gestapo i SB
KRAKOWSCY ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO. I SBŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB W KRAKOWIE Z ŻYDOWSKĄ LOŻĄ MASOŃSKĄ B'NAI B'RITH W TLE.Wkroczenie w dniu 6 września 1939 roku wojsk niemieckich do Krakowa zapoczątkowało trwającą do 18 stycznia 1945 roku niemiecką okupację miasta. Do momentu utworzenia Generalnego Gubernatorstwa(GG) dla zajętych obszarów polskich w GG w dniu 26 października 1939 roku, Kraków i jego mieszkańcy podporządkowani byli rygorom stanu wojennego i zarządu wprowadzonego przez okupacyjne władze wojskowe. Z chwilą przybycia do Krakowa Hansa Franka i objęcia przez niego urzędu Generalnego Gubernatora, Kraków zaczął pełnić funkcję stołecznego miasta w Generalnej Guberni oraz siedziby władz wojskowych i cywilnych.Frank miał z okupowanych ziem polskich uczynić prowincję, którą należało bezlitośnie wyeksploatować, czyniąc z niej rumowisko pod względem gospodarczym, społecznym, kulturalnym i politycznym. W myśl wytycznych Adolfa Hitlera GG miała stać się przede wszystkim rezerwuarem taniej siły roboczej. Tak wytyczone cele III Rzesza Niemiecka realizowała na okupowanych obszarach, a Frank i jego administracja szczególnie w Krakowie dążyli by stał się on godny miana „Uhr, deutsche Stadt Krakau”. W obronie narodowych imponderabiliów krakowianie prowadzili walkę wszelkimi możliwym sposobami i przy użyciu różnorodnych form. Zwalczano zatem Niemców i ich zarządzenia stosując bierny opór w ramach istniejących za zgodą władz niemieckich organizacji, podejmując czynną walkę w strukturach konspiracyjnych stworzonych przez Polskie Podziemie oraz w oparciu o spontaniczne patriotyczne zachowania krakowian, które nie mogą zostać ujęte w żadne ramy organizacyjne. Krakowianie, zrzeszeni w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, jak i niezrzeszeni, dokonywali różnych aktów samoobronnych, czy też sabotażowych wymierzonych w okupanta. Dla przykładu: zostało obrzucone granatami wnętrze krakowskiej kawiarni Cyganeria „nur für Deutsche” w wyniku czego zginęło według różnych szacunków od 7 do 10 niemieckich oficerów (w tej samej akcji uczestnicy rozwiesili flagi polskie na mostach i złożyli kwiaty pod pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim rynku.NIEZNANA AKCJA POLSKIEGO PODZIEMIA AK W KRAKOWIEZupełnie nieznana jest akcja Polskiego Podziemia AK na ul. Kopernika w Krakowie, której byłem świadkiem, gdzie został ostrzelany samochód Gestapo, w wyniku którego zginęło kilku gestapowców, ale niestety zostało rannych trzech zamachowców, dwóch z nich ujęto i zastrzelono na miejscu, jeden uciekł, znany mi Kazimierz Dziadzic, syn bohaterskiej rodziny Dziadziców zamieszkałych przy ul. Zyblikiewicza 5 IV - klatka schodowa (gmach PKO) w Krakowie. Dziadzicowie znani byli z udzielania schronienia Żydom.Józefa Dziadzicowa z siostrą Genowefą i córką Lusią zostały wywiezione do niemieckiego obozu zagłady, ale przeżyły wojnę. Zamachowiec z ul. Kopernika Kazimierz Dziadzic był przechowywany i leczony na strychu ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie przez moją Matkę, która nazywała się Franciszka Pierowska - według fałszywej kenkarty wydanej przez Żegotę. Z moją Matką Franciszką Szumańska ukrywaliśmy sie u pp. Dziadzicow, ul. Zyblikiewicza 5 IV klatka scodowa w Krakowie. Ja otrzymałem zaświadczenie. iż nazywam się Ryszard Wardyń i jestem kuzynem majora Franciszka Ercharda.Do tego mieszkania w roku 1942 skierował nas major Franciszek Erchard piastujący wówczas funkcję komendanta tzw. granatowej policji na Distrikt Galizien (1941–1944).Franciszek Erchard był przyjacielem lwowskim moich rodziców. Piastował przed 1939 rokiem funkcję komendanta lwowskiej policji. Równocześnie był agentem polskiej "Dwójki" - II Wydział  – Ofensywny „A”. W naszym lwowskim mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej 4 zbierali się ludzie z "Dwójki" przychodząc w odwiedziny z kwiatami dla Mamy - Franciszek Erhard, Marian Gzylewski z małżonką , Lurie z małżonką i inni, których nazwisk nie pamiętam. Moja Mama nie brała udziału w tych spotkaniach, tylko Tata. Czy mój Tata był w "Dwójce' tego nie wiem, Mama pytana przeze mnie nie miała takiej wiedzy, zaś Franciszek Erchard, już w Krakowie, odpowiadał milczącym uśmiechem.Franciszek Erhard został przez Niemców zamordowany na dworcu kolejowym, gdy przewoził "bibułę". Sylwetkę Franciszka Erharda badał na moją prośbę członek Kolegium IPN dr Sławomir Radoń,z którym byłem zaprzyjaźniony,  niestety przedwcześnie zmarły.Komenda Główna Policji  Polskiej prowadziła postępowanie w sprawie polskich bohaterów Polskiego Podziemia, również części granatowych policjantów z GG.W wyniku tych prac powstał w Krakowie w Płaszowie pomnik tych bohaterów, Na tym pomniku widnieje nazwisko mjr Franciszka Erharda, który uratował życie mojej Matce i mnie.Po wojnie Kazimierz Dziadzic uczestnik zamachu krakowskiego, o którym wyżej, został skazany przez bierutowski sąd na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni i przynależność do AK.Franciszek Erchard komendant policji granatowej na District Galizien piastował wysoką oficerską funkcję w AK. Mieszkał przy ul. św. Gertrudy 2 w Krakowie, współpracował w zamieszkałym tam Adamem Korpakiem i jego matką Heleną Korpakową. W mieszkaniu tym udzielali oni przejściowego schronienia Żydom, najczęściej zbiegłym z krakowskiego getta i współpracowali z „Żegotą” (Radą Pomocy Żydom). Oglądałem udostępnione mi przez moją Matkę fałszywe kenkarty (niemieckie dowody osobiste), jak również autentyczne metryki chrztu rzym. – kat. wydawane przez polskich kapłanów z Krakowa i ze Lwowa „dopasowane” do fałszywych dowodów tożsamości. Pełna dokumentacja dla ukrywających się Żydów na „aryjskich papierach” wydawana była przez „Żegotę”, staraniem m.in. wspomnianego Franciszka  Ercharda, Adama Korpaka, Helenę Korpakową i  zbiegłego z krakowskiego getta bohaterskiego polskiego Żyda prof. Juliana Aleksandrowicza – „Dra Twardego” Żyda, członka AK.Franciszek Erchard jak wspomniałem zginął zamordowany przez Gestapo, które ujęło go na dworcu malej stacji kolejowej pod Krakowem z "bibułą".W latach 2005 - 2010 przyjaźniłem się z dr Sławomirem Radoniem  - członkiem kolegium IPN.Dr Sławomir Radoń (ur. 8 stycznia 1957 r. w Biertowicach, zm. 15 lutego 2011 r. w Krakowie – polski historyk, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych (2006–2011), członek Kolegium IPN.Dr Sławomirowi Radoniowi ujawniłem całą znaną mi historię o Franciszku Erchardzie, ważnej postaci Polskiego Państwa Podziemnego, który uratował nam życie, z prośbą o zajęcie się historią tej postaci. Niestety dr Sławomir Radon zmarł przedwcześnie.Konfidentami SB byli znani krakowscy adwokaci, Żydzi, Maurycy Wiener, Karol Buczyński, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi TW, adwokatami, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcą Goldą , prokuratorem Józefem Skwierawskim, sędzią Korbielem i innymi sędziami, z Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami Kazimierzem Buchałą i Tadeuszem Hanauskiem tajnymi współpracownikami SB na UJ .Wydział Prawa UJ prowadzony przez agenta SB TW Kazimierza Buchałę z pracownikami prof. Zbigniewem Ćwiąkalskim i prof.Andrzejem Zollem okrył się hańbą konfidencką.W owej katedrze hańby UJ pracował prof. Julian-Polan Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef Sądu Wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem., podobnie jak bandycki sędzia Stefan Michnik. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset "łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich "magistrów" skompromitował się swoją "prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan-Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie UJ, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra (kard. Franciszka Macharskiego) przy rodzinnym stole.ŻYDOWSKA LOŻA WOLNOMULARSKA B'NAI B'RITHhttps://www.salon24.pl/u/aleszum/757514,atak-masonerii-na-polski-kosciol,14 (link is external)Działalność żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith została zawieszona dekretem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego z dnia 22 listopada 1938 roku.Zadziwiać więc może reaktywacja w 2007 roku  żydowskiej loży wolnomularskiej B'nai B'rith, której inicjatorką była krakowska lekarka psychiatra prof. dr med. Maria Orwid, Żydówka, uratowana  jak wielu Żydów ze zbrodni  Holokaustu ucieczką z getta przemyskiego (podobnie jak ja z Matką), masonka i feministka, organizująca marsze równości, a przed 1989 r. wspierana przez KW. PZPR i Podstawową Organizację Partyjną PZPR (POP PZPR) przy Akademii Medycznej w Krakowie , której I sekretarzem była lek. med. Ewa Hołowiecka zatrudniona jako asystent w Katedrze Higieny krakowskiej Akademii Medycznej. Prof. med. psychiatra Maria Orwid, była asystentką prof. Kępińskiego lub Brzezickiego w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ona też reaktywowała jak wspomniałem żydowską lożę masońską B'nai B'rith przy ścisłej współpracy z oszustką lek. med. Ewą Hołowiecką, pierwszym  sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, lektorką partyjną w krakowskiej Akademii Medycznej.Oszustwa tej działaczki partyjnej polegały oczywiście na "kasie". Będąc w Polskiej Akademii Nauk sekretarką prof. Juliana Aleksandrowicza (Dr. "Twardego" AK) w komisji lekarskiej do badania przyczyn chorób nowotworowych przez lata nie wypłacała należnych świadczeń pieniężnych pracującym w tej komisji lekarzom.W końcu po latach sprawa popełnianych kradzieży pensji lekarskich  na wleleset  tysięcy złotych się wydała. Sprawa trafiła do ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej  i z polecenia ubowca z-cy prokuratora wojewódzkiego Goldy (również oszusta i złodzieja) została umorzona.Sekretarz POP PZPR przy Akademii Medycznej w Krakowie lek. med. Ewa Hołowiecka pisała listy do aresztowanego polskiego patrioty uwięzionego w krakowskim więzieniu  przy ul. Montelupich i wiedząc, że listy cenzurowane  są przez prokuratora Józefa Skwierawskiego ubowca pisała dosłownie: "....nie pomogą twojej matce łapówki wręczane prokurator Krystynie Pałkównej...".(Krystyna Pałkówna , Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze ).Ewa Hołowiecka oświadczyła matce owego aresztanta, iż za 30 tysięcy złotych jej syn wyjdzie na wolność, kradnąc oczywiście te otrzymane na "uwolnienie" pieniądze.Świadkiem tych kradzieży i wyrządzonych krzywd jest dr Magdalena Simon biegła dawnego sądu wojewódzkiego w Krakowie, od której posiadam opisaną wiedzę.Otrzymałem wiadomość, iż 21 sierpnia 2021 roku zmarł  syn Ewy Hołowieckiej, lekarz anestezjolog, w wieku 55 lat. Na tych łamach składam jej kondolencje, ponieważ lek. med.Ewa Hołowiecka i jej zmarły syn, lekarz anestezjolog są mi osobami znanymi.GONIEC KRAKOWSKIW okupowanym przez Niemców Krakowie ukazywał się dziennik „Goniec Krakowski”. Na początku 1943 roku na ostatniej stronie tej gazety ukazał się wiersz, którego pierwsze litery następujących po sobie wersów stwarzały hasło: „Polacy Sikorski działa”. Nieznany jest autor utworu i pomysłu, ani nazwiska bohaterskich drukarzy z krakowskiego gmachu przy ul. Wielopole, natomiast wiem, iż pomysłodawcą tego druku był major granatowej policji Franciszek Marian Erchard. Numer tej gazety znajduje się niewątpliwie w archiwum krakowskiego „Dziennika Polskiego”.Podstawową formą walki z okupantem niemieckim podjętą przez społeczeństwo Krakowa była akcja czynna prowadzona przez Polskie Podziemie Niepodległościowe. Już od pierwszych dni po wkroczeniu oddziałów niemieckich i pojawieniu się administracji okupanta, zaczęły powstawać organizacje konspiracyjne, stawiające sobie za cel walkę „z nowymi porządkami” wprowadzanymi przez agresorów. W Krakowie walkę prowadzono wszelkimi dostępnymi metodami: od sabotażu, bojkotu, poprzez propagandę, do walki zbrojnej włącznie. Kraków – przed wojną centrum polskiej kultury i nauki, siedziba Dowództwa Okręgu Korpusu - dysponował zarówno tradycjami wojskowymi i zapleczem intelektualnym zdolnym podjąć ciężar tworzenia, prowadzenia i kierowania konspiracyjnymi strukturami odradzającego się na emigracji i w podziemiu państwa polskiego. Tworzyły się zatem w Krakowie konspiracyjne organizacje wojskowe: powstające na bazie przedwojennych partii politycznych oraz pozostające poza tymi strukturami partyjnymi. Partie w oparciu o swe „wojskówki” obok walki zbrojnej z okupantem chciały w podziemiu realizować również cele partyjno-polityczne.Do końca grudnia 1939 roku na terenie Krakowa podjęły działalność konspiracyjną, m.in.: Polska Organizacja Bojowa (POB), Tajna Armia Polska (TAP), Unia, Związek Czynu Zbrojnego (ZCZ), Wojskowa Organizacja Krakowa (WOK), „Racławice”. Wszystkie one włączyły się w struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bezpośrednio lub etapami, tak jak POB, która weszła najpierw w skład Wojskowej Organizacji Wolności „Znak”, by w styczniu 1943 roku ostatecznie podporządkować się AK. Hasłem do rozpoczęcia „podporządkowania” konspiracji w Krakowie były wytyczne gen. M. Karaszewicz-Tokarzewskiego i misja mjr Feliksa Ankersteina „Olgierda” (b. z-cy szefa Wydziału Specjalnego Oddziału II Sztabu Głównego WP) przybyłego 7 listopada 1939 roku do Krakowa. Przywiózł on ogólne wytyczne dla dywersji w Kraju, które stały się podstawą do procesu ujednolicenia organizacji konspiracyjnych i koordynowania działań przeciw okupantowi. Jednak wiele organizacji konspiracyjnych wojskowych znalazło się poza tym procesem mniej lub bardziej z własnego wyboru, tworząc kolejne struktury podziemne. Powstała w grudniu 1940 roku Komenda Obrońców Polski utworzyła inspektorat obejmujący działaniem obszar GG z czterema okręgami (krakowski, kielecki, lubelski i warszawski). Nie zdołała rozwinąć jednak szerszej działalności. Natomiast Wojskowa Grupa Nadwiślańska, założona w maju 1940 roku przez Tadeusza Fedorowicza „Ran” i Jana Kubina organizacyjnie podporządkowała się w lutym 1941 roku Wojskowej Służbie Ochrony Powstania (WSOP), zachowując jednak pełną autonomię. W 1942 roku formacja ta przekształciła się w Zbrojne Pogotowie Narodu (ZPN). Komendantem Okręgu Kraków ZPN po wcieleniu Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej (WGW) został Jan Kubin „Jasio”. (dotychczasowy d-ca Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej), natomiast, komendantem miasta Krakowa z ramienia ZPN, został „Orlik”.GESTAPOKto pierwszy posłużył się nazwą: Gestapo?Hans Berndt Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twierdzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzędnik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy Ge/ heime / Sta / ats / po / lizei - Tajnej Policji Państwowej.Nikt wtedy zapewne nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzędziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitlerowskich paladynów, uzna Gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: "wygląda tak, jakby układała go ręka szatana".Kiedy Gestapo powstawało, w III Rzeszy Niemcy sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej "tysiącletniej Rzeszy". Ale historia hitleryzmu niemieckiego zaczęła się już o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii NSDAP w 1919 roku, aby poprzez walkę, euforię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka - Adolfa Hitlera. Był on Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym perspektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego - bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wówczas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera?Nazwisko - Hitler pojawiło się później, kiedy Maria Schiclgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler dorósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem.Krakowskie struktury Gestapo były silnie rozbudowane. Dla konspiracji i Ruchu Oporu największe zagrożenie stawiała gestapowska agentura niezmiernie silnie rozbudowana i wielce pomocna krakowskiej siedzibie Gestapo przy ul. Pomorskiej."TEODORA DUŻEGO"ŻYWOT KRAKOWSKIRzadko się mówi i pisze o tym człowieku, pomimo, że żyją w Krakowie ludzie, którzy znali go i pamiętają przejawy jego zdziczenia. Koledzy z Sicherheitspolizei nazwali go „Teodorem Dużym”. Jego prawdziwe nazwisko to Rudolf Körner. Zawodowy policjant drezdeńskiej Sicherheitspolizei przybył w 1939 roku do Krakowa z gronem kolegów dla spełnienia misji agenturalnej. Doświadczenie wyniesione w pracy w drezdeńskiej policji szybko zapewniło mu mocną gestapowską pozycję. Był wśród tych agentów którzy ściśle współpracowali z Pomorską. O jego agenturalnej działalności pisała Jadwiga K. B. z Nysy na początku 1945 roku.ŻYDOWSCY KOLABORANCIAutorka listu poznała Körnera w krakowskiej melinie jego żydowskich współpracowników. Wspomnienia Jadwigi K. B. są sugestywne. Zapamiętała Körnera jako rasowego Niemca. Wysoki, łysawy blondyn, oczy trochę bawole i torby pod oczami. Życie Körner miał urozmaicone, mieszkał w gmachu Gestapo, gdzie odbywały się jego spotkania z żydowskimi konfidentami oraz ich werbunki. Kiedyś, gorącym latem wypatrzył Körnera patrol Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) – wydzielony pion organizacyjny Armii Krajowej - gdy płynął kajakiem Wisłą od klasztoru Norbertanek w stronę Wawelu. Wówczas towarzyszyła mu piękna kobieta, ani żona, ani żadna ze znanych już podziemiu agentek.Czasami odwiedzała go w Krakowie jego żona, ale najczęściej odwiedzały go inne kobiety, najczęściej szły z nim do łóżka piękne młode Żydówki, agentki Gestapo. Do dzisiaj nie udało się precyzyjnie ustalić z kim Körner pracował w swoim tzw. podreferacie agenturalnym. Znane jest nazwisko m.in. Willi Rommelmanna z Weimaru. „Wsławił” się tam odrażającym postępkiem wprowadzając do swojego mieszkania młodą, piękną Żydówkę, którą zgwałcił i następnie zastrzelił.Podziemie rzuciło dowódcom gestapowskiej agentury wyzwanie: wiemy o was wszystko!OTO NAJGŁOŚNIEJSZY DOKUMENT„Goniec Krakowski” numer 282 z 1 grudnia 1943 roku, drukowany w Wieliczce i sprzedawany na ulicach Krakowa po 25 groszy. W rubryce „Nauka i wychowanie” inserat: „Listę konfidentów Gestapo, wydanie II znacznie poszerzone wraz z życiorysami sławnych mężów z Pomorskiej 2 zaopatrzone w liczne ryciny, fotografie oraz podobizny autografów, dostarcza członkom organizacji podziemnej – Kierownictwo Walki Podziemnej”. Np. rejestr nazwisk na literę „S” wynosił aż 126 pozycji. Czy blady strach padł na Gestapo? Oczywiście nie. Ale strach padł i to potężny na istniejącą żydowską agenturę. Znane było wykonywanie wyroków śmierci na  konfidentów przez struktury Polski Podziemnej. Jednakże agenci, najczęściej młode Żydówki wyzbyte były moralnych zasad, stając się skrajnie niebezpieczną kategorią agentów. Niektóre Żydówki działały zuchwale, niemal półjawnie, jakby gardząc życiem. Ich nazwiska notowano w meldunkach podziemia, pojawiały się również w podziemnym „Gońcu Krakowskim” w formie ogłoszeń:„Młode, przystojne Polki, z zawodu agentki Gestapo, pragną zawrzeć znajomość z członkami organizacji podziemnej”. Tu padają nazwiska nie polskie: Anna Fischer, Franciszka Eder, Elżbieta Buchholz, Irma Planicer, Helena Roth".Inny tekst „Gońca Krakowskiego”: „cztery przystojne Polki, dobrze sytuowane, znające doskonale fach konfidencki, pragną poznać panów z przeszłością konspiracyjną: Maria Fiedler, Urszula Telekiel, Charlotta Norban i Karola Erdman”.W kawiarni „Ziemiańska” w Krakowie przy ul. Mikołajskiej spotykała się grupka żydowskich kobiet i mężczyzn współpracujących z Gestapo, niemal oficjalnie. Dla Körnera w jesieni 1942 roku pracowało już ok. 25 żydowskich agentów, wśród których wybijały się takie postaci jak: Diamand, Burner, Spitz (ojciec), Stefa Brandstaetter, czy też Barbara  Schmeidel, ranna podczas zamachu w kawiarni „Ziemiańska”.W jednej z teczek archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie znajduje się dokument zatytułowany:„SPRAWA REZYDENTURY ŻYDOWSKIEJ".Pokój w którym mieli melinę żydowscy konfidenci był czymś pośrednim pomiędzy kawiarnią, a mieszkaniem. Ciężar rozpracowania niebezpiecznej agentury przejął kontrwywiad podziemia. Oto fragment raportu z dnia 3 lipca 1943 roku:„W wyniku prowadzonych wywiadów ustalono, że przy ul. Sławkowskiej 6 czterech osobników zajmuje pokój nr 2 na I piętrze i nr 10 na III piętrze dwa pokoje. Wszyscy czterej są niemeldowani, a wywieszone wizytówki są fałszywe. Są to agenci Gestapo Żydzi: Julian Appel, Mieczysław Bilewski, lub Biełewski, Marian Diamand oraz Żydówka Stefania  Brandstaetter. Obok na marginesie dopisek ołówkiem: „wszyscy czworo (…) są czynnymi członkami Gestapo uzbrojeni stale. Ostatnio dołączył do nich piąty Żyd, nazwiska nie ustalono”.Rezydentura żydowskich agentów działała do sierpnia 1944 roku. Wtedy nastąpiła ich likwidacja.Agentami Gestapo byli również policjanci żydowscy w gettach. (Jüdischer Ordnungsdienst dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani). Agentem Gestapo był krakowski adwokat Karol Buczyński żydowski policjant w getcie, po wojnie agent SB podobnie jak żydowski adwokat Maurycy Wiener. Współpracowali oni ściśle z prokuraturami wojewódzkimi w Krakowie, Gołdą, Rekiem, Skwierawskim, czy też z sędzią Sądu Wojewódzkiego Korbielem, za pieniądze umarzając rozmaite przestępstwa, donosząc również na opozycję.Oto krótko spisana historia żydowsko – konfidenckiej grupy działającej w Krakowie w latach wojny, gdy Niemcy masowo uśmiercali Żydów. Tekst nie wyczerpuje wszystkich źródeł świadczących o ogromie zdrady i kolaboracji, które wystąpiły właśnie w Krakowie, obok starych synagog i świętych miejsc Żydów.Opracowanie  Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.Członek Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej. Nr legitymacji członkowskiej 122.                                    Następny artykułKategoria: Publikacje
Ocena wpisu: 
Średnio: 5(głosów:2)
Kategoria wpisu: 

ZBRODNIA NIEMIECKA W JEDWABNEM

$
0
0
Ilustracja: 
AUSCHWITZ

KTO NAPRAWDĘ MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEM – 1941 – JA TAM BYŁEM STEFAN BOCZKOWSKI – ZEZNANIA NAOCZNEGO ŚWIADKA

ZBRODNIA NIEMIECKA W JEDWABNEM

Zbrodnia w Jedwabnem, w 1941 roku na terenie okupowanej przez Niemców Polski, została dokonana przez Niemców, z ich inicjatywy i pod ich całkowitą kontrolą, jak tysiące podobnych zbrodni niemieckich w Polsce i bez jakiegokolwiek udziału sprawczego jakiegokolwiek Polaka.

Wszystkie osoby które, czy to w Polsce, w Kanadzie, w USA czy gdziekolwiek na świecie do dzisiaj w ten czy inny sposób uczestniczą w manipulacji i fałszowaniu historii na temat Jedwabnego czy też innych, podobnych konfabulacji, biorą na siebie – również wobec tych nieżyjących już, niewinnych ofiar tej jednej z tysięcy podobnych niemieckich zbrodni w Polsce, współodpowiedzialność za współudział w ukrywaniu prawdziwych sprawców tego ludobójstwa oraz współodpowiedzialność za współudział w mataczeniu i uniemożliwieniu przeprowadzenia rzetelnego śledztwa wokół tej zbrodni, współudział w uniemożliwieniu sprawiedliwego jej osądzenia i w uniemożliwieniu napiętnowania, potępienia i ukarania jej prawdziwych sprawców, Choćby i, po latach, symbolicznego, ku pamięci i dla sprawiedliwości przelanej tam niewinnie krwi.

Stają się po prostu, z własnej woli, wspólnikami tych straszliwych zbrodni i wspólnikami rzeczywistych zbrodniarzy których sprawiedliwe osądzenie, uniemożliwiają teraz, biorąc w ten czy inny sposób udział w oskarżaniu niewinnych ludzi,w większości przecież tak samo wtedy przez Niemców prześladowanych i mordowanych.

Telewizja Niezależna Polonia dotarła do następnego naocznego świadka niemieckiej zbrodni w Jedwabnem 10 lipca 1941. Pan Stefan Boczkowski miał wtedy 12 lat i był naocznym świadkiem tego, co rzeczywiście działo się w Jedwabnem.

Według niedokończonego śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej, sprawcą i wykonawcą zbrodni w Jedwabnem, tak jak i w sąsiednich okolicach był oddział Einsatzkomando SS Zichenau-Schröttersburg – Ciechanów – Płock, który to oddział otrzymał rozkaz przeprowadzenia czystki w Łomżyńskiem.

Dowódcą tego oddziału był urodzony 12 sierpnia 1911 roku w Strassburgu, w Alzacji Hauptsturmführer SS Hermann Schaper, członek SS nr 3484 a późniejszy komisarz policji kryminalnej III Rzeszy, który wsławił się okrucieństwem w dowodzeniu i braniu udziału w egzekucjach ludności zarówno żydowskiej jak i polskiej w Wiznej, Wąsoszy, Radziłowie, Jedwabnym, Łomży, Tykocinie , Rutkach, Piątnicy, Zambrowie, na terenach Związku Radzieckiego i gdzie indziej.

Ukrywający się pod zmienionym nazwiskiem po wojnie w Niemczech został wreszcie, w procesie Gestapo w roku 1976, postawiony przed sądem w mieście Giessen w Hesji którego werdykt stwierdził ostatecznie, że Schaper oraz czterech innych członków komando SS Zichenau- Schröttersburg winni są współudziału w mordzie na Polakach i Żydach na terenie wiosek i miasteczek powiatu łomżyńskiego.

Wyrok sześciu lat więzienia został niestety odrzucony z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego.

Hermann Schaper zmarł, mając dziewięćdziesiąt kilka lat, nie ukarany za swoje zbrodnie i dożywając spokojnie swojego życia w Niemczech, jak tysiące jemu podobnych zbrodniarzy niemieckich.

Według niektórych źródeł, pełna dokumentacja zbrodni Hermanna Schapera oraz jego Einsatzkomando SS Zichenau-Schröttersburg która została przechwycona w czasie wojny przez Rosjan znajduje się zarówno w posiadaniu IPN jak i historyków izraelskich,którzy swego czasu badali wnikliwie zbrodnie tego oddziału.

Zbrodnia w Jedwabnem, w 1941 roku na terenie okupowanej przez Niemców Polski, została dokonana przez Niemców, z ich inicjatywy i pod ich całkowitą kontrolą, jak tysiące podobnych zbrodni niemieckich w Polsce i bez jakiegokolwiek udziału sprawczego jakiegokolwiek Polaka.

Jest rzeczą fizycznie niemożliwą, aby w spowitej terrorem okupowanej Polsce, gdzie na przykład chociażby tylko za samo posiadanie odbiornika radiowego, można było stracić życie, aby polska cywilna ludność miasteczka mogła mieć przy sobie zapasy benzyny, nafty, broń, miotacze ognia czy też mogła zorganizować i przeprowadzić na własną rękę jakąkolwiek akcję zbrojną czy pacyfikacyjną bez wiedzy i kontroli Niemców.

Osoba propagująca takie absurdy wystawia tylko świadectwo albo o poziomie swojej wiedzy albo wręcz o złej woli lub też o chęci fałszowania historii z sobie tylko wiadomych pobudek i powodów.

Przypisywanie Polakom, rzekomo mogącym mieć wtedy jakikolwiek wpływ na cokolwiek dookoła siebie, samej tylko możliwości dokonania zbrodni we własnym zakresie w tym miasteczku w roku 1941, a więc w czasie trwania na całym terytorium okupowanej przez Niemców Polski totalnej, niemieckiej kontroli i totalnego, bezwzględnego niemieckiego terroru, jest takim samym absurdem i kłamstwem jak rozgłaszanie kłamstw o – Polskich Obozach Koncentracyjnych – na terenach tejże, okupowanej przez Niemców Polski. Na wszystkie okupowane przez Niemców kraje, jedynie w Polsce istniała bezwzględna kara śmierci za jakąkolwiek pomoc udzielaną osobom pochodzenia żydowskiego.

Dokumenty, źródła, cytaty

http://www.aleszum.btx.pl/index.php/publikacje/1363-zbrodnia-niemiecka-w-jedwabnem

Wacław Kujbida, Ottawa, kwiecień 2014 naoczny świadek zbrodni niemieckiej

http://www.tvniezaleznapolonia.org/jedwabne-swiadek-historii/

 

http://ruch-obywatelski.com/wydarzenia-na-swiecie/kto-na-prawde-mordowal-zydow-w-jedwabnem-1941-ja-tam-bylem/

 

 

 

 

7

Ocena wpisu: 
5
Average: 5(16 votes)
Kategoria wpisu: 

POGROM UBECKI I NKWD W KIELCACH

$
0
0
Ilustracja: 
UB

PRAWDA O POGROMIE KIELECKIM. - POGROM UBECKI A NIE KIELECKI. - KIELECKA PROWOKACJA NKWD.

ŻYDZI W BEZPIECE.- ZDEMASKOWANE OSZUSTWO URZĘDU BEZPIECZEŃSTWA.

POGROM KIELECKI MILICYJNO - UBECKI

4 lipca 2016 roku przypadła 70. rocznica pogromu kieleckiego, podczas którego zginęło 37 osób pochodzenia żydowskiego, ocalałych z wojennej zagłady. Zbrodnia dokonana w Kielcach, w kamienicy przy ul. Planty 7/9, spowodowała żydowski exodus z Polski. Badacze nadal szukają odpowiedzi, czym były tamte wydarzenia.

W czwartek, 4 lipca 1946 r. w Kielcach wzburzony tłum, podżegany pogłoskami dotyczącymi rzekomego mordu rytualnego, wraz z żołnierzami i milicjantami dokonał pogromu na żydowskich mieszkańców miasta – osoby, które przeżyły Holokaust i przyjechały do Kielc.

 

USTALENIA INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ

NIE ZAKOŃCZONE ŚLEDZTWO - UMORZONE Z POWODU NIE WYKRYCIA SPRAWCÓW

Zgodnie z ustaleniami Instytutu Pamięci Narodowej, w następstwie wydarzeń na Plantach śmierć poniosło 37 osób narodowości żydowskiej oraz trzy osoby narodowości polskiej. Część osób zginęła od postrzałów. zostało 35 Żydów rannych . Podana liczba ofiar nie uwzględnia śmierci mieszkanki Kielc pochodzenia żydowskiego Reginy Fisz i jej kilkutygodniowego dziecka. Ich zabójstwo, dokonane tego samego dnia na tle rabunkowym, nie miało bezpośredniego związku z wydarzeniami przy ul. Planty.

4 lipca w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się Żydzi. Takie zdarzenia odnotowano w okolicy dworca kolejowego oraz w pociągach kursujących z Kielc i do Kielc.

Po pogromie ówczesne władze postawiły przed sądem 49 osób w jedenastu procesach karnych, oskarżając je o udział w zajściach.

Jak podaje Andrzej Jankowski w publikacji IPN-u „Wokół pogromu kieleckiego”, wśród oskarżonych było 30 mundurowych i 19 cywilów (w tym jeden kontraktowy pracownik milicji). Mundurowi to: funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa (UB), 14 funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej (MO), dwóch oficerów i trzech żołnierzy Wojska Polskiego (WP), ośmiu żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), strażnik więzienny i wartownik z Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Socjalistycznej.

Postawiono im zarzuty dotyczące m.in. bicia i kopania Żydów, kradzieży ich mienia, rozpowszechniania wiadomości powodujących rozszerzenie się zajść, nawoływania do waśni narodowościowych.

W pierwszym pokazowym procesie, przeprowadzonym z pogwałceniem podstawowych zasad procesowych, oskarżono 12 osób, także uczestników zabójstwa Fisz i jej dziecka. Dziewięć osób – m.in. obu milicjantów – skazano na kary śmierci. Już 12 lipca 1946 r., dzień po publikacji wyroku, kary wykonano. Trójkę pozostałych oskarżonych skazano na kary kilkuletniego więzienia.

W kolejnych procesach zapadły mniej surowe wyroki – nikt nie został skazany na karę śmierci, a jedna osoba usłyszała karę dożywocia. Ogłaszano też kary kilkuletniego więzienia, także w zawieszeniu. Niektórych oskarżonych uniewinniono.

Sądzeni byli także szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Kielcach oraz komendant wojewódzki MO i jego zastępca. Dwie osoby uniewinniono, jedną skazano na rok więzienia – po kilku miesiącach warunkowo wyszła na wolność.

Próby dotarcia do prawdy o pogromie kieleckim z 4 lipca 1946 r. zakończyły się tylko częściowym powodzeniem. Powstał precyzyjny opis przebiegu zajść na ul. Planty, badacze nadal jednak poszukują odpowiedzi na pytanie: czym naprawdę były tamte wydarzenia.

Dowody zebrane w sprawie, w postaci zeznań i relacji uzyskanych zarówno w śledztwach prowadzonych bezpośrednio po wydarzeniach, jak też w postępowaniu prowadzonym po 1991 roku, potwierdzają jedynie udział w tych przestępstwach zarówno ludności cywilnej, zebranej przed budynkiem na Plantach, jak i milicji oraz wojska. Udowodniono, iż żołnierze przebrani za cywilów strzelali z budynku Planty 7 do tłumu i do żołnierzy.

Zeznania świadków zawierają liczne opisy bicia przy użyciu niebezpiecznych narzędzi poszczególnych osób narodowości żydowskiej, jednak żaden dowód nie pozwalał – w ocenie prokuratora pionu śledczego IPN – przypisać konkretnemu sprawcy dokonania konkretnego przestępstwa.

Pomimo, iż w toku wieloletniego śledztwa przesłuchanych zostało około 170 świadków, zebrane dowody nie dały podstaw do przedstawienia zarzutów komukolwiek. Dlatego postępowanie karne w sprawie kieleckiej zbrodni, prowadzone przez prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie Krzysztofa Falkiewicza, zostało umorzone 21 października 2004 r.

Jako najbardziej prawdopodobną hipotezę przyczyny tragicznych zajść w postanowieniu o umorzeniu śledztwa przyjęto, że „wydarzenia kieleckie z 4 lipca 1946 r. miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu kilku okoliczności natury historycznej i współczesnej”.

Znaczący wpływ na negatywny stosunek mieszkańców Kielc do Żydów miała też nadreprezentacja osób tej narodowości w organach władzy komunistycznej, w tym zwłaszcza aparatu bezpieczeństwa, kojarzonego ogólnie z bezwzględnym traktowaniem polskich patriotów z organizacji poakowskich, które na Kielecczyźnie były bardzo aktywne i miały społeczne poparcie.

W opinii prok. Falkiewicza, tym tłumaczyć należy łatwe przyjęcie za wiarygodną historii o porwaniu przez Żydów 8-letniego Henryka Błaszczyka – rzekomej ofiary rytualnego mordu, potwierdzonej w sposób bezkrytyczny przez funkcjonariuszy MO, którzy podjęli pierwsze czynności w tej sprawie, co okazało się kłamstwem.

Atmosferę w tłumie przed budynkiem przy ul. Planty pogorszył widoczny konflikt między milicjantami, a przybyłymi tam funkcjonariuszami WUBP, co zostało odebrane jako próba ochrony Żydów ze strony aparatu bezpieczeństwa. Fakt ten spowodował również pojawienie się w tłumie haseł narodowościowych i antyrządowych oraz antykomunistycznych.

Istotnym czynnikiem, który spowodował wybuch agresji były pierwsze strzały z broni palnej, które padły w budynku żydowskim. Przyjęte one zostały przez zgromadzonych na ulicy jako oddane przez mieszkańców tego domu do interweniujących żołnierzy i milicjantów. Pojawiła się też informacja, że postrzelony został polski oficer. Wtedy żołnierze skierowali swoje agresywne zachowanie przeciwko Żydom, bijąc ich i wyrzucając na plac, gdzie bił ich agresywny tłum. W biciu i zabijaniu Żydów brali udział żołnierze WP, KBW, milicjanci oraz osoby cywilne. Dochodziło do przeszukiwania pobitych i zabitych, kradzieży ich mienia.

„Zachowanie mieszkańców Kielc było typowe dla reakcji tłumu. Akty okrucieństwa należy przy tym tłumaczyć zmniejszoną wrażliwością, wynikającą z obserwacji wydarzeń z czasów wojny i okupacji, gdzie śmierć człowieka nie jawiła się jako fakt wyjątkowy” – ocenił prokurator IPN.

Pomimo, że w toku wieloletniego śledztwa przesłuchanych zostało około 170 świadków, zebrane dowody nie dały podstaw do przedstawienia zarzutów komukolwiek. Dlatego postępowanie karne zostało umorzone w 2004 r. Jako najbardziej prawdopodobną hipotezę przyczyny tragicznych zajść w postanowieniu o umorzeniu śledztwa przyjęto, że „wydarzenia kieleckie z 4 lipca 1946 r. miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu kilku okoliczności natury historycznej i współczesnej”.

Zdaniem prokuratora, nie można przypisywać agresywnego zachowania wszystkim uczestnikom wydarzeń, których w szczytowym momencie było przed budynkiem ok. 500. „Grupę agresywnych uczestników z ludności cywilnej należy szacować na co najwyżej kilkadziesiąt osób, których swym działaniem skierowanym przeciwko żydowskim mieszkańcom domu, wspomagała grupa żołnierzy WP, KBW i milicjantów. Efektem udziału jednostek mundurowych były ofiary śmiertelne na skutek postrzałów z broni palnej i ranni z ranami postrzałowymi oraz ranni od bagnetów wojskowych” – uzasadniał prok. Falkowicz.

W śledztwie nie udało się jednoznacznie ustalić, kto pierwszy strzelał. Historyk IPN dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki (artykuł „Tłum na ulicy Planty – wokół niewyjaśnionych okoliczności genezy i przebiegu pogromu Żydów w Kielcach 4 lipca 1946 roku”, w publikacji „Wokół pogromu kieleckiego” zwrócił uwagę, że do zrekonstruowania przebiegu pierwszych godzin zajść w budynku brakuje dokumentów, które nie zostały wytworzone przez aparat bezpieczeństwa, milicję czy wojsko.

„Kilka dokumentów w sposób dobitny podkreśla negatywną rolę, którą odegrali nie tylko poszczególni oficerowie i żołnierze, ale również grupy wojskowych”– ocenił naukowiec, przywołując cytaty z zeznań świadków.

Śmietanka-Kruszelnicki przytoczył też relację osoby, która znajdowała się w centrum tragicznych wydarzeń – Hanki Alpert, przesłuchanej następnego dnia po pogromie przez śledczego WUBP. Wg opisu, który przedstawiła kobieta, wydarzenia w budynku nabrały dramaturgii krótko po rozbrojeniu Żydów posiadających broń, a znajdujących się w kamienicy. Zeznała także: „Paru żołnierzy (…) na drugim piętrze zdjęli z siebie mundury i czapki, a poczęli strzelać z bloku do ludności, która stała przed komitetem (budynek przy Planty 7/9 – PAP), a ludność i żołnierze stojący zrobiły dużą panikę pomiędzy sobą, że Żydzi do nich strzelają (...)”.

„Gdyby nawet uznać, że bicie, rabowanie, a nawet mordowanie dokonywane tego dnia przez żołnierzy było spowodowane wieloma czynnikami – demoralizacją, zanarchizowaniem, antysemityzmem, atmosferą przyzwolenia ze strony przełożonych (brak jednoznacznych rozkazów zakazujących) – to trudno w podobny sposób traktować podszywanie się kilku żołnierzy (bo tak należy interpretować zdjęcie przez nich mundurów i czapek) pod Żydów i strzelanie do tłumu zgromadzonego przed budynkiem” – zauważał historyk.

Zdaniem naukowca, takie zachowanie wojskowych „trudno uznać za spontaniczne”, a musi być oceniono jako „zamierzone prowokowanie zdezorientowanych sytuacją ludzi do gwałtowniejszych zachowań” przeciw znajdującym się w budynku Żydom.

Wg Śmietanki-Kruszelnickiego, „prowokacyjne zachowania pojedynczych osób w gromadzącym się stopniowo tłumie, postawa i zachowania pojedynczych żołnierzy i oficerów oraz grupek "umundurowanych" z przysłanych jednostek wojskowych, podgrzewały atmosferę wytworzoną przez plotkę i przyczyniły się do eskalacji zdarzeń”.

Z kolei wg prok. Falkiewicza intensyfikację wydarzeń umożliwiły źle zorganizowane działania służb odpowiedzialnych za utrzymanie bezpieczeństwa obywateli. W świetle istniejących dowodów, nieskuteczność działań władzy trzeba tłumaczyć nietrafną oceną możliwości rozszerzenia się wydarzeń i związanego z nimi zagrożenia życia Żydów. Wpływ na dysfunkcyjność działań UB i MO miały osobiste relacje między kierownictwem tych organów w Kielcach.

Główną przyczyną uniemożliwiającą opanowanie sytuacji była niemożność użycia broni palnej wobec agresywnej grupy osób z tłumu. Zakaz taki wynikał z wyraźnych poleceń, wydawanych przez funkcjonariuszy państwowych szczebla centralnego.

W śledztwie weryfikowano sześć innych hipotez. Odrzucono m.in. niesiony przez propagandę komunistyczną tuż po zdarzeniach motyw zakładający, że wydarzenia kieleckie zostały sprowokowane inspiracją rządu emigracyjnego w Londynie i podziemia niepodległościowego w kraju, dla skompromitowania komunistycznego aparatu władzy i wykazania, że nie jest on w stanie kontrolować społeczeństwa polskiego.

Teza ta była częścią uzasadnienia aktu oskarżenia i wyroku pierwszego procesu po pogromie. Zaprzeczali tej tezie m.in. funkcjonariusze UB, przesłuchiwani w latach 90. Nie stwierdzono też, by którejkolwiek z osób podejrzanych, oskarżonych i skazanych w kilku procesach, przedstawiono zarzut przynależności do niepodległościowych organizacji.

W tym wątku analizowano też zachowanie 4 lipca 1946 r. szefa WUBP w Kielcach, Władysława Sobczyńskiego, który w czasie II Wojny Światowej był funkcjonariuszem NKWD. Prokurator wskazał, że jego bierność i brak właściwego zaangażowania w czasie wydarzeń trzeba tłumaczyć bardziej jego osobistą postawą wobec Żydów, faktem iż był „radykalnym antysemitą” (jako członek oddziałów Armii Ludowej brał udział w zabójstwach Żydów w regionie), niż wysuwać sugestie, iż jego zachowanie było spowodowane wytycznymi, otrzymanymi od przełożonych w tajnych służbach sowieckich – na co zresztą nie znaleziono dowodów.

Badano też hipotezę zakładającą, że pogrom kielecki został sprowokowany przez kierownictwo organów bezpieczeństwa, na szczeblu krajowym lub wojewódzkim, za pośrednictwem kieleckiego UB i milicji – dla przerzucenia odpowiedzialności na podziemie niepodległościowe i ewentualne odwrócenie uwagi światowej opinii publicznej od faktu sfałszowania wyników czerwcowego referendum.

Prokurator przypomniał, iż funkcjonariuszy pociągnięto do odpowiedzialności karnej, zmieniono też kadrę kierowniczą służb mundurowych i administracji państwowej w Kielcach.

Liczący 29 tomów akt materiał dowodowy nie może być uznany za kompletny. Część dokumentów mogących mieć istotne znaczenie dowodowe zostało bowiem wcześniej zniszczonych, zgodnie z przepisami o archiwizacji. Z kolei śmierć niektórych osób przed rozpoczęciem śledztwa, uniemożliwiła uzyskanie odpowiedzi na wiele ważnych pytań, dotyczących przyczyn i przebiegu wydarzeń kieleckich oraz roli tych jednostek w czasie zajść.

Śledztwo nie dało jednoznacznych odpowiedzi na takie kwestie jak przyczyny pewnej bezradności organów bezpieczeństwa w tłumieniu zajść, motywy niezrozumiałego zachowania się Walentego Błaszczyka (który twierdził m.in. iż jego syn miał być zamknięty przez Żydów w piwnicy), czy postawa szefa WUBP.

Jednak w przypadku ujawnienia nowych dowodów i okoliczności, postępowanie karne może być w każdym czasie podjęte na nowo.

Jak pisze prof. Bożena Szaynok („Spory o pogrom kielecki” w publikacji „Wokół pogromu kieleckiego”), tak jak uproszczeniem jest widzenie kieleckich wydarzeń tylko w kontekście prowokacji, tak i uproszczeniem jest widzenie ich tylko w kontekście antysemityzmu.

 Według prezesa Stowarzyszenia im. Karskiego Bogdana Białka, Kielce są szczególnie zobligowane do stawiania czoła wszelkim formom dyskryminacji. „Zapominamy, że pogrom kielecki spowodował całą falę uchodźczą z Polski. W latach 1946-1950 z Polski wyjechało niemal całe żydostwo – sto tysięcy ludzi. Także z innych części Europy – w przeświadczeniu, że w Europie dla Żydów nie ma miejsca i prześladowaniom nie będzie końca”– przypomniał w kwietniu, zapowiadając wydarzenia rocznicowe.

Od wielu lat ciąży na Kielcach piętno wydarzeń z 4 lipca 1946 roku, kiedy doszło do mordu ludności żydowskiej. Owa zbrodnia nazywana jest "pogromem kieleckim". Za jego przygotowanie, sprowokowanie I przeprowadzenie odpowiadają służby państwowe. Zajścia miały przykryć kompromitujące dla komunistów fakty - sfałszowane referendum ludowe i sprawę zbrodni katyńskiej, która w tym czasie była rozpatrywana w Norymberdze.

W III RP zatajano prawdę historyczną, wyrządzając tym samym ogromne szkody społeczne. Jednym z najgorszych kłamstw historycznych jest zatajanie prawdy o kieleckiej zbrodni, będącej prowokacją NKWD i polskiej bezpieki z lipca 1946 roku. Podobne nikczemne sowieckie prowokacje w Europie Środkowej służyły do odwrócenia uwagi Zachodu od świeżo podjętych sowieckich działań przeciwko krajom naszego regionu.

Winą za dokonanie zbrodni na ludności żydowskiej obarczono mieszkańców Kielc i Podziemie Niepodległościowe.  Po 1989 roku miasto nie pozbyło się oskarżeń o antysemityzm. W siedemdziesiątą rocznicę tych dramatycznych wydarzeń należy przekazać prawdę.

Dziesięciolecia  panowania „pedagogiki wstydu” w czasach PRL-u i w III RP wyrządziły ogromne szkody świadomości społecznej, utrwalając niezmierne połacie kłamstw w wiedzy o historii.

Jednym  z najgorszych i zarazem najszkodliwszych kłamstw  jest wymyślony przez komunistów mit o „pogromie kieleckim”, jak dotąd  dość powszechnie określa się  prowokację NKWD i polskiej bezpieki z lipca 1946 r. 

Niewiele osób wie, że   prowokacja ta była  tylko jedną z licznych podobnych nikczemnych sowieckich przedsięwzięć w Europie Środkowej. Była jedną z licznych prowokacji służących odwracaniu uwagi Zachodu od świeżo podjętych sowieckich działań  przeciwko krajom naszego regionu.

Co znamienne - podobne zdarzenia zostały zainscenizowane przez NKWD i bojówki syjonistyczne w krajach satelickich.

Prawie w tym samym czasie odbywały się cztery pogromy w samym Budapeszcie, dwa w Bratysławie i po kilka w mniejszych miastach Czechosłowacji, Polski, Rumunii i Węgier. Doprowadziło to do "wypędzenia" ok. 711 tysięcy Żydów z satelickich krajów bloku sowieckiego.

PRZEMILCZANE PROWOKACJE SOWIECKIE W KRAJACH EUROPY ŚRODKOWEJ

Czołowa węgierska badaczka historii czasów powojennych profesor Maria Schmidt, dyrektor słynnego „Muzeum Terroru” w Budapeszcie już w 1991 roku ogłosiła dane, pokazujące kulisy sowieckich prowokacji, z rzekomymi pogromami Żydów na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, czy w Rumunii.

Wskazała ona,  że wszędzie tam władze sowieckie  uciekały się  do  bliźniaczo podobnych, wręcz zbrodniczych metod świadomie organizowanych zajść antyżydowskich, dokładnie wyreżyserowanych według podobnego scenariusza jak w Kielcach. Bardo podobne było w nich zachowanie wojska i milicji oraz wyraźna rola sprawców o komunistycznej proweniencji, których nigdy za to nie ukarano.

Bardo podobne były też cele tych prowokacji. Podobnie jak zajścia w Kielcach, które miały odwrócić uwagę Zachodu od monstrualnie sfałszowanego referendum, tak zajścia na Węgrzech czy w Czechosłowacji (konkretnie na terenie Słowacji) miały odwracać uwagę Zachodu od przejawów skrajnego bezprawia i gwałtów, dokonywanych przez wojska sowieckie  w ramach rozprawy z prozachodnią opozycją.

Do sprowokowanych przez NKWD i krajową bezpiekę zajść antyżydowskich doszło m. in. w Słowacji (Velke Topolcany, Chinorany, Krasno nad Nidą, Nedanovce ) i na Węgrzech (Ozd, Sajószentpéter, Kunmadarás, Miskolc).

Zdaniem profesor Marii Schmidt ręka sowieckich tajnych służb kryła się za  prowokowaną histerią wzniecaną wokół rzekomych mordów rytualnych na Słowacji w kwietniu 1946 roku, na Węgrzech w maju 1946 roku  i w Polsce w lipcu 1946 roku.  

Jak pisała prof. Maria Schmidt : „sowieckie  kierownictwo chciało się uwolnić od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy „kapitalizmu:”, pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich  przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom prawicowej „reakcji”, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii sympatyków żydowskiego pochodzenia”. (Cyt. za: J. Pelle: A kunmadarási pogrom. Shylock Hunniában II (Pogrom w Kunmadáras. Shylock w Hunni II), „Magyar Nemzet „ z 15 marca 1991 roku).

Dodajmy do tego rzecz szczególnie ważną. Prowadzona na ogromna skalę nagonka medialna po rzekomych pogromach na   dziki „antysemityzm” Polaków, Węgrów, czy Słowaków miała oddziaływać na Zachód w jeszcze jednym względzie. Miała na celu pokazanie Zachodowi jak bardzo potrzebne w Europie Środkowej są sowieckie wojska, aby utrzymać w ryzach „faszystowskie” i „antysemickie” narody tego regionu.

KULISY I PRZEBIEG PROWOKACJI KIELECKIEJ

Sowieccy organizatorzy prowokacji kieleckiej świadomie wybrali właśnie Kielce na swe miejsce działania. W tym czasie Kielce było w centrum  regionu o bardzo dużym nasileniu partyzantki antykomunistycznej. Chodziło wiec o to, by właśnie takie miasto tym mocniej skompromitować w oczach szerszej opinii publicznej.  Nieprzypadkowo też  rzekomy „pogrom” w Kielcach zainscenizowano  4 lipca 1946 roku, zaledwie w cztery dni po sfałszowaniu  referendum przez władze komunistyczne w Polsce w dniu 30 czerwca 1946 roku.  Chodziło o to, by Zachód skupił się na sprawie „antysemickiego pogromu” i jak najszybciej zapomniał o sprawie referendum. Plan komunistów okazał się aż nadto skuteczny.

Zbrodnicze zajścia kieleckie zaczęły się 4 lipca 1946 roku. Tego dnia od rana  w całym mieście zaczęto bardzo szeroko  rozpowszechniać pogłoskę o  rzekomym porwaniu przez Żydów w celu zamordowania 8-letniego chłopca Henryka Błaszczyka. Kilka osób udało się z  milicjantami do budynku Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego przy ul. Planty 7, by domagać się rewizji domu w poszukiwaniu chłopca.

W budynku tym zamieszkiwało wówczas wielu Żydów. Doszło do szarpaniny wewnątrz budynku, a wokół domu zaczęły się gromadzić grupy ludzi. Do budynku zaczęli wchodzić kolejni milicjanci, a potem grupy wojskowych i żołnierzy KBW. W niewyjaśnionych w pełni okolicznościach doszło do strzelaniny między żołnierzami i milicjantami, a Żydami, a później do mordowania i rabunku Żydów.

Do ataku na Żydów dołączały się zgromadzone wokół budynku Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego grupy cywilów.

Ich agresywne  wystąpienia wzmogły się po  przybyciu około godz. 12.30. dużej grupy robotników Huty „Ludwinów”. Byli oni związani z partią komunistyczną. Wielka część z nich była poprzednio prokomunistycznymi agitatorami w czasie referendum.

W wydanej w 2006 roku w Warszawie książce IPN „Wokół pogromu kieleckiego" liczebność tej grupy oceniano na kilkaset osób.

W czasie krwawych zajść trwających aż 5 godzin – od godz. 10.00 rano do godz.15.00 – zginęło trzydzieścioro siedmioro Żydów, dwóch polskich cywilów i jeden polski oficer. Razem ilość ofiar mordu w Kielcach ocenia się na 40 osób. Propaganda komunistyczna specjalnie wielokrotnie wyolbrzymiała wielkość zgromadzonego przed domem żydowskim tłumu, aby obciążyć go całą winą za masakrę. Np. w odezwie do  ludności miasta Kielc i województwa z 11 lipca 1946 roku, twierdzono np. jakoby "Żydów zabijał tłum 20-tysięczny przy pomocy kamieni, kijów i kopania”. W rzeczywistości na placu przed Plantami mogło zmieścić się tylko do 500 osób, a badający sprawę sędzia Andrzej Jankowski ocenił, że tłum na Plantach nigdy nie przekroczył 300 osób. Tak niewielki „tłum” mogła z łatwością rozproszyć niewielka nawet, ale uzbrojona jednostka wojska , milicji czy UB. A w Kielcach w tym czasie - ze względu na zagrożenie atakami partyzantki antykomunistycznej – stacjonowały stosunkowo duże liczebnie formacje wojska (ok. 215 żołnierzy), II Kompanii KBW, Informacji Wojskowej, pracowników UB i MO, szkoły milicyjnej.. Do tego dochodził również stacjonujący w Kielcach garnizon sowiecki. Już sam ten fakt ogromnej zbrodniczej bezczynności stacjonujących w mieście dużych jednostek zbrojnych polskich i sowieckich musi prowadzić do  jednoznacznych podejrzeń co do tożsamości sprawców   rzekomego „pogromu”.

Liczni autorzy, począwszy od raportów ks. bp. Czesława Kaczmarka i ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie Artura Bliss Lane z 1946 roku już wtedy akcentowali, że większość Żydów poległa z rak żołnierzy i oficerów.

W 1982 roku gruntowną analizę sprawy zbrodni w Kielcach przedstawił były  oficer Informacji Wojskowej pochodzenia żydowskiego Michał Chęciński  w opublikowanej w Nowym Jorku książce „Poland: Communism- Nationalism- Antisemitism”. Właśnie  Chęciński po raz pierwszy zdemaskował sowieckiego majora NKWD Michaila Aleksandrowica Diomina jako głównego organizatora kieleckiej zbrodni.

Współpracował z nim  b. oficer  NKWD w czasie wojny major UB Władysław Sobczyński (Spychaj).

Przejściowo aresztowany po „pogromie” Sobczyński został szybko wypuszczony z więzienia, a potem doszedł aż do stopnia ambasadora PRL w  Sofii.  Wyjątkowo duże podejrzenia musi budzić fakt ujawniony przez Krzysztofa Kąkolewskiego w książce ‘Umarły cmentarz” (Warszawa 1996, ss.147,153). Chodziło o to, że w budynku domu żydowskiego przy ul. Planty 7 były dwie klatki schodowe. W klatce schodowej nr 2 mieszkali  wyodrębnieni w swoistym getcie utworzonym przez komunistów Żydzi wierzący, tzw. kibucnicy (syjoniści, przeciwnicy organizacji Bund), szykujący się na wyjazd do Palestyny. Napastnicy wdzierali się wybiórczo tylko do klatki schodowej nr 2. Natomiast, jak podkreślał  Kąkolewski (op.cit.,s.147 ) : "Lepsza" klatka, klatka nr 1, gdzie mieszkali żydowscy funkcjonariusze UB, PPR i innych instytucji urzędowych lub powiązanych z władzami, pozostała nietknięta”.

NADREPREZENTACJA ŻYDÓW W KIELECKICH WŁADZACH

Zastanawiający jest fakt, że do  inspirowanych przez NKWD i bezpiekę zajść antyżydowskich w Kielcach  doszło pomimo bardzo wielkiej nadreprezentacji Żydów we władzach partii komunistycznej i bezpieki w tym mieście. Jak duże było nagromadzenie osób pochodzenia żydowskiego w kieleckim obszarze władzy, niech świadczą następujące dane personalne, które zaczerpnąłem z szeregu wiarygodnych naukowych pozycji omawiających zbrodnię kielecką. Żydami byli m.in... prezydent miasta Kielce Tadeusz Żarecki,szef WUBP Andrzej Kornecki (Dawid Kornhendler ), sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PPR Józef Kalinowski, kierownik Wydziału Personalnego KW PZPR Julian Lewin, zastępca szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Albert Grynbaum, dowódca oddziału wojskowego wysłanego na pomoc Żydom na plantach major Kazimierz Konieczny, szef wydziału personalnego WUBP Marian (po wyjeździe z Polski występował jako Morris) Kwaśniewski. (Por. dokładne dane bibliograficzne podane w moim tekście „Kulisy zbrodni kieleckiej”, drukowanym w drugim tomie wydawnictwa IPN „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2008,s.451). Dane te uzupełniłem informacjami o żydowskim pochodzeniu szefa Wydziału Specjalnego (kontrwywiadu) w Kielcach- Majewskiego i szefa  Wydziału Politycznego i KW MO- Erlickiego, który później wyemigrował do Izraela . (Wg. tekstu Jacka Żurka w 1 tomie „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s.376. Z tego samego wydawnictwa (t.,s. 271 ) dowiadujemy się z zeznań b. wojewody kieleckiego E. Wislicza- Iwańczyka o  żydowskim pochodzeniu szefa wojskowej Prokuratury Rejonowej w Kielcach Kazimierza Golczewskiego i następcy Kalinowskiego na stanowisku sekretarza KW PZPR –Kozłowskiego (Szpryngera). Z kolei prof. Jan Żaryn w studium „Hierarchia kościoła katolickiego wobec relacji  polsko-żydowskich  w latach 1945-1947, w książce "Wokół pogromu.." op.cit., t. 1, s. 85 przytacza fakt, że  funkcjonariusze  Wojewódzkiego  Urzędu Bezpieczeństwa publicznego wytykali, iż :na stanowiskach kierowniczych w WUBP stoją Żydzi – wskazując jako przykłady (…) Korneckiego, Dmowskiego, naczelnika Wydziału Personalnego oraz naczelnika Wydziału Więziennictwa i Obozów- Blajchmana i innych”.

Wydane w latach  2006 r. i 2008 dwutomowe wydawnictwo „Wokół pogromu kieleckiego”, mimo bardzo dobrych mimo że napisane przez bardzo dobrych autorów nie wyjaśniło do końca sprawy. Zaciążyło na niej jednostronne i wręcz kłamliwe postanowienie o umorzeniu śledztwa wydane 21 października 2004 r. przez  prokuratora Krzysztofa Falkiewicza z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie.  Miejmy nadzieję, że polityka historyczna nowego rządu stworzy możliwości dla tak potrzebnego wznowienia śledztwa o zbrodni kieleckiej w imię prawdy o polskiej historii.

ŻYDZI W BEZPIECE. - KIELECKA PROWOKACJA NKWD.

WIELKIE KŁAMSTWO URZĘDU BEZPIECZEŃSTWA PRL ZDEMASKOWANE.

Płk  Anatol Fejgin - wysoki funkcjonariusz  zbrodniczej Głównej Informacji Wojskowej Wojska Polskiego oraz dyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zbrodniarz stalinowski pochodzenia żydowskiego należał do baronów bezpieki. To określenie dotyczy najbardziej wpływowych polityków MBP, które w swoich szeregach miało takich ludzi. Do tego kręgu należeli ludzie ze ścisłego kierownictwa resortu, złożonego ze starych NKWD-zistów i generałów UB: Stanisław Radkiewicz, Natan Kikiel - Grünspan  (Roman Romkowski), Mojżesz Bobrowicki ( Mieczysław Mietkowski), Józef Różański, płk NKWD Julia Brystygier ("Krwawa Luna"), Jan Ptasiński, Lejba Ajzen (Leon Andrzejewski), Józef Czaplicki zwany "Akowerem", znany ze swojego okrucieństwa wobec  żołnierzy Podziemia Niepodległościowego.

Anatol Fejgin wstąpił do UB 1 marca 1950 roku, a właściwie został przeniesiony z Informacji Wojskowej, gdzie był zastępcą szefa Głównego Zarządu. To była wojskowa bezpieka , jeszcze bardziej okrutna  i bezwzględna niż jej "cywilny" odpowiednik. Obie służby  - UB i IW - zostały zorganizowane przez Sowietów w celu zapewnienia sobie dominacji w okupowanej przez komunistów  od 1944 roku Polsce i były narzędziem realizacji i obrony ich interesów. Nikt nie nadawał się do tej służby lepiej, niż przedwojenni agenci sowieccy w Komunistycznej Partii Polski. Najważniejsi z nich już przed wojną mieli obywatelstwo sowieckie i byli wtajemniczeni w plany światowej rewolucji, której płomienie miały zniszczyć Europę, a następnie inne kontynenty.

Fejgin urodzony w 1909 roku w  inteligenckiej rodzinie żydowskiej był działaczem Komunistycznej Partii Polski ( w wieku 15 lat wstąpił do komunistycznej młodzieżówki), w której posługiwał się pseudonimami: "Felek"( na cześć Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego), "Jerzy", "Stach", "Wasyl". Trzykrotnie skazany był za działalność przeciwko suwerenności i niepodległości Polski na kary więzienia, podobnie jak Ozjasz Szechter ojciec Adama Michnika członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.

Od 1934 roku  przebywał stale na tzw. stopie nielegalnej jak "funk", czyli funkcjonariusz KPP na etacie, opłacanym z moskiewskich funduszy. Już wówczas został zaufanym człowiekiem NKWD przewidywanym do służby w "radzieckiej" Polsce.

Jest jeszcze jeden charakterystyczny  fakt związany z tą postacią. We wszelkich dyskusjach o roli aparatu bezpieczeństwa publicznego komunistycznej Polski, szczególnie w latach 1944 - 1956 przewija się wątek narodowościowy, czyli: Żydzi w bezpiece.

Istnieją dwa podejścia - jedno z nich polega na negowaniu tego wątku i sprowadzaniu go do...antysemityzmu. Czyli, że każdy, kto usiłuje pokazać, upublicznić to zjawisko jest natychmiast - przez pewne wpływowe media - odpowiednio zakwalifikowany jako ten, z którym nie powinno się dyskutować. Podejście drugie - to pokazywanie faktów. A z nimi się nie polemizuje, co najwyżej można je różnie interpretować. Na tym tle natychmiast widać różnice w postawach i ujawnia się pewne lobby , które w takich sytuacjach usiłuje wszystko zbagatelizować lub nawet negować fakty.

Oto w 1990 roku w "Tygodniku Powszechnym" ukazała się charakterystyczna  wypowiedź prof. Chone Shmeruka , przewodniczącego  Ośrodka Kultury  Żydów Polskich na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie":

"Berman nie funkcjonował jako Żyd, on funkcjonował jako członek partii. A partia nie była żydowska, była polska. On się nie uważał za Żyda, lecz za kogoś kto występuje w imieniu Żydów. I żaden Żyd nie widział w nim przedstawiciela narodu żydowskiego. . Czułby się obrażony, gdyby mu ktoś to powiedział. Berman funkcjonował jako Berman i jego można obwiniać, czynić mu zarzuty. Ale jako Żyd? To samo mógłby robić Polak. Gdyby nie on, byłby Polak na jego miejscu".

Fejgin miał również wiedzę o kulisach pogromu kieleckiego. Ponura sprawa, która cały czas czeka na wyjaśnienie, toczy się niemrawo i mało kto pamięta, że śledztwo nie zostało zakończone. Już wówczas, w 1946 roku, konspiracyjne pismo Zrzeszenia WiN "Orzeł Biały" w numerze 4 - 5  z czerwca - lipca informowało społeczeństwo, żyjące w okowach komunistycznej cenzury, że:

"Wystąpienia antyżydowskie w Polsce są prowokowane przez NKWD i są wykorzystywane przez Rosję zarówno na arenie międzynarodowej, jak i na odcinku wewnętrznym. By nie dopuścić do porozumienia pomiędzy Żydami a społeczeństwem polskim, a z drugiej strony, by dodać bodźca Żydom do bardziej bojowego nastawienia wobec Polaków - NKWD stwarza prowokacje "pogromów"żydowskich pod firmą Andersa, PSL, WiN itp".

Anatol Fejgin w wywiadzie opublikowanym w "Reporterze" (nr 4/1990) powiedział na temat pogromu kieleckiego:

"Wszystkie chwyty są dozwolone, gdy chce się wygrać(...). Jeszcze nie czas  o tym mówić. Liczyliśmy na błąd naszych przeciwników. Musieli go w końcu zrobić. Nie mogliśmy jednak dłużej czekać. Potrzebny był jakiś przyspieszacz. Stąd pogromy i inne fortele".

Polska wielokrotnie jest nazywana krajem „antysemickim”, a Polacy – „antysemitami”. Nic to, że w tym „antysemickim kraju” przez wieki Żydzi stanowili znaczny odsetek mieszkańców, nic to, że mieli w nim swoje szkoły, prasę i liczne gminy wyznaniowe.

Na świecie Polska uważana jest za kraj-cmentarz, gdzie Żydom zgotowano zagładę. Pojęcie „polskich obozów” jest wciąż w użyciu i ma się świetnie. A jeśli nawet ktoś rozsądny zauważy, że przecież Holokaust zgotowali Żydom Niemcy w miejscu z czysto logistycznego punktu widzenia dla nich najdogodniejszym, bo nie wymagającym transportu setek tysięcy ofiar, natychmiast znajdzie się ktoś, kto odpowie Jedwabnem i pogromem kieleckim. Obie te zbrodnie rzeczywiście miały miejsce, tyle, że obie wyglądały nieco inaczej, niż zostało to rozpowszechnione na całym świecie. Pełna kłamstw książka Tomasza Grossa została już dawno zdemaskowana, tak samo jak liczne kłamstwa na temat Jedwabnego rozpowszechniane przez środowiska żydowskie. Pogrom kielecki wciąż czeka na prawdę. Na razie jest ona mozolnie składana ze strzępków informacji, z krótkich, nigdy nierozwijanych wypowiedzi, które wyrwały się czołowym ubekom okresu stalinowskiego. Oczywiście – w społeczeństwie polskim, jak w każdym, zdarzały się szumowiny, które nie zawahały się podjąć współpracy z Niemcami w dziele mordowania Żydów. Procentowo było ich nie więcej niż szumowin żydowskich współpracujących przy mordowaniu współbraci. I byli tacy, którzy po wojnie zamieszkiwali w pożydowskich domach, ale często rekrutowali się z kręgów nowej władzy. I było ich nie więcej niż amerykańskich Żydów całkowicie obojętnych na los Żydów europejskich. Jak więc wyglądały pogromy i kto je organizował? Co naprawdę wydarzyło się w Kielcach w roku 1946?

POGROM

Oficjalna wersja pogromu kieleckiego jest następująca: 1 lipca zniknął ośmioletni wówczas Henryk Błaszczyk. Jego ojciec, szewc Walenty Błaszczyk, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością syna około godziny 23.00 zgłosił na Milicję Obywatelską fakt zaginięcia dziecka. Dwa dni później, 3 lipca wieczorem chłopiec wrócił do domu, a około północy Walenty Błaszczyk, będący pod wpływem alkoholu, pojawił się na komendzie milicji informując, że jego syn przez trzy dni był przetrzymywany w piwnicy przez Żydów, skąd udało mu się uciec. Chłopiec wskazał milicjantom dom, w którym był przetrzymywany, a w którym mieścił się tzw. Komitet Żydowski, znajdowali tam też schronienie przypadkowi Żydzi, w tym będący w Kielcach przejazdem. Rankiem 4 lipca udał się tam na rewizję duży patrol milicji. Milicjanci informowali po drodze przechodniów, gdzie, po co i dlaczego idą, co spowodowało, że przed budynkiem zaczął gromadzić się tłum mieszkańców. Około godz. 10 rano budynek obstawiły oddziały Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, które nie rozproszyły jednak wrogiego tłumu. Według zeznań Chila Alperta (zastępcy przewodniczącego Komitetu Żydowskiego), który przebywał wówczas wewnątrz, żołnierze po przybyciu ostrzelali okna budynku. Następnie kilku żołnierzy wraz z milicjantami po wyważeniu drzwi weszło do środka i przeprowadziło rewizję wśród mieszkańców. Oficerowie Konieczny, Jędrzejczak i Repist odebrali broń mieszkańcom, którzy mieli na nią pozwolenie. W trakcie rewizji żołnierze zaczęli strzelać do osób znajdujących się wewnątrz, w trakcie tej strzelaniny zginęło kilkoro mieszkańców domu, w tym Seweryn Kahane, przewodniczący Komitetu Żydowskiego. Wejście żołnierzy do budynku i strzelanina rozpoczęły pogrom.

Przez cały czas komendant Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego mjr Władysław Sobczyński nie wykonał żadnych działań mogących powstrzymać pogrom. Około południa na miejscu zdarzenia pojawił się prokurator okręgowy Jan Wrzeszcz, jednak wojsko nie wpuściło go na teren zajść i odmówiło rozpędzenia tłumu. Bezskutecznie próbowali uspokoić tłum również księża z Katedry kieleckiej – Jan Danielewicz i Roman Zelek, również niedopuszczeni do tłumu przez wojsko. Około godziny 12.00 na miejsce wydarzeń przybył nowy oddział wojska, wysłany przez pułkownika Stanisława Kupszę. Jego dowódca – major Konieczny rozkazał oddać salwę w powietrze. Ta pierwsza podczas zamieszek zdecydowana akcja wojska pozwoliła na opanowanie sytuacji i przywrócenie porządku. Wystawiono ochronę wokół budynku, a milicjanci zaczęli wywozić zabitych i rannych do szpitala miejskiego. Około godziny 12.30 z Kieleckich Zakładów Metalowych (d. Huta „Ludwików”) pod dom na ul. Planty 7 wyruszyło kilkuset robotników uzbrojonych w metalowe rury, kije i kamienie. Po przybyciu na miejsce robotnicy przerwali słaby kordon żołnierzy, zaatakowali pozostałych w domu Żydów i pogrom rozpoczął się na nowo. W tym czasie akty przemocy wymierzone w ludność żydowską zdarzały się na terenie całego miasta. Pod domem na ul. Planty i w jego okolicach zabitych zostało ponad dwadzieścia osób. Kilku mieszkańców Kielc narodowości polskiej zostało pobitych, gdyż wzięto ich za Żydów. Zginęło też trzech Polaków, którzy prawdopodobnie wystąpili w obronie napadniętych Żydów. Część morderstw miała charakter rabunkowy. Dopiero ok. godziny 14.00 służby mundurowe zaczęły reagować na rozprzestrzeniającą się przemoc. Komendant UB mjr Sobczyński zebrał na komendzie zamieszkałe w różnych częściach miasta rodziny żydowskie i zapewnił im ochronę. Wystawiono straż wokół szpitali, do których przewożono ofiary pogromu, gdyż wokół nich również zaczęli gromadzić się agresywni ludzie. Po oddaniu kilku salw wojsku udało się około godziny 14.00 odepchnąć tłum od budynku na ulicy Planty 7. Przed wieczorem do miasta wkroczyły dodatkowe oddziały wojska, pojawiły się wozy pancerne. Wprowadzono godzinę policyjną. Jeszcze tego samego dnia aresztowano ponad stu uczestników pogromu, w tym 34 żołnierzy i oficerów LWP oraz 6 funkcjonariuszy KBW. Około godz. 18.00 pogrom się zakończył, przynosząc śmierć 40 osób, w tym 37 Żydów i 3 Polaków oraz obrażenia stwierdzone u 35 osób.

Ranni oraz pozostali w Kielcach Żydzi zostali następnego dnia przewiezieni strzeżonym pociągiem do Warszawy, organizatorem ewakuacji był wysłannik Centralnego Komitetu Żydów Polskich Icchak Cukierman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim. W pierwszych godzinach po pogromie aresztowano kilkudziesięciu żołnierzy i milicjantów, przesłuchiwano ich jednak w charakterze podejrzanych. Większość została później zwolniona, chociaż przeprowadzone w następnych dniach badania ofiar pogromu wskazały, że jedenaście z nich zginęło od kul. Już w dniach 9-11 lipca 1946 r. w Kielcach odbył się pierwszy proces „sprawców” pogromu. Przed Najwyższym Sądem Wojskowym obradującym na sesji wyjazdowej stanęło 12 osób, spośród których dziewięć skazano na karę śmierci, a pozostałe trzy osoby na dożywocie oraz siedem i dziesięć lat pozbawienia wolności. Wyroki śmierci przez rozstrzelanie wykonano już 12 lipca 1946 r. Procesy milicjantów i oficerów UB podejrzanych o udział w rozruchach odbyły się dopiero 25 i 26 września oraz 10 października. W ich wyniku kilku oskarżonych skazano na kary więzienia, kilku zaś zdegradowano do niższych stopni. W dniu 18 listopada odbył się kolejny proces piętnastu cywilnych uczestników pogromu, których skazano na kary więzienia, a 3 grudnia odbył się proces następnych siedmiu żołnierzy, których również skazano na kary więzienia. Natomiast 13 grudnia rozpoczął się proces komendanta UB w Kielcach Władysława Spychaj-Sobczyńskiego oraz dwóch komendantów milicji – Kuźnickiego i Gwiazdowicza. Spośród nich tylko Kuźnicki został skazany na rok pozbawienia wolności, dwóch pozostałych uniewinniono.

PŁONĄCE AKTA

Komunistyczne władze z miejsca nagłośniły tak sam pogrom, jak i związane z nim procesy. Od razu odpowiedzialnością za pogrom obciążyły antykomunistyczne podziemie, już w akcie oskarżenia pierwszego procesu „sprawców” wyraźnie wymieniając Wolność i Niezawisłość oraz Narodowe Siły Zbrojne. W kolejnych dniach w prasie publikowane były artykuły podtrzymujące tezę o prowokacji „reakcyjnego podziemia”. Swoim zwyczajem w fabrykach i zakładach pracy komuniści podejmowali próby organizacji wieców protestacyjnych potępiających antysemityzm i pogrom kielecki jako związane z działaniami organizacji antykomunistycznych. Tu jednak zareagowali robotnicy – społeczeństwo nie wierzyło w zorganizowanie pogromu przez antykomunistyczne podziemie i strajkami odpowiedziało na zmuszanie go do wieców. Efekt był więc odwrotny do zamierzonego i próby te zarzucono. Co ciekawe – komunistyczne władze nie podjęły żadnych działań zmierzających do ograniczenia podobnych zdarzeń w przyszłości. Poza propagandowym wykorzystaniem tych wydarzeń zapadła nad nimi cisza – nie podejmowano żadnych rozmów na ten temat na żadnym szczeblu. Informacje o pogromie, wątpliwościach co do jego przebiegu, ofiarach i procesie były w PRL blokowane. Pogrom kielecki został objęty cenzurą w krajowych publikacjach historycznych i badaniach dotyczących regionu kieleckiego. Pierwsza publikacja historyczna na ten temat pojawiła się dopiero w 1981 r. w „Tygodniku Solidarność”, a więc w prasie opozycyjnej. Archiwum kieleckiego SB zawierające dokumenty z okresu powojennego spłonęło, podobnie jak tysiące innych dokumentów bezpieki w 1988 r. Jego treść mogłaby zapewne rzucić nowe światło na sprawę pogromu kieleckiego, ale raczej już jej nie poznamy. Na razie jesteśmy więc skazani na odtwarzanie prawdy ze strzępków relacji i składanie drobnych faktów w jedną całość. Jaki obraz się z nich wyłania?

STRZĘPKI INFORMACJI

Pogrom w Kielcach był faktem. To nie ulega żadnej wątpliwości. Ale kto naprawdę wywołał zamieszki? Czy faktycznie był efektem spontanicznej reakcji tłumu? Czy przeciwnie – całość została perfekcyjnie przygotowana i od początku do końca przeprowadzona zgodnie z planem?

Anatol Fejgin – wysokiej rangi funkcjonariusz zbrodniczej Głównej Informacji Wojskowej Wojska Polskiego oraz dyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zbrodniarz stalinowski żydowskiego pochodzenia w wywiadzie opublikowanym w „Reporterze” (nr 4/1990) powiedział na temat pogromu kieleckiego: „Wszystkie chwyty są dozwolone, gdy chce się wygrać. (…) Jeszcze nie czas o tym mówić. Liczyliśmy na błąd naszych przeciwników. Musieli go w końcu zrobić. Nie mogliśmy jednak dłużej czekać. Potrzebny był jakiś przyspieszacz. Stąd pogromy i inne fortele”. Wyznanie to zostało odebrane jako pośrednie przyznanie się do tego, o czym nieoficjalnie mówiono od dawna – że pogrom kielecki był świadomie i celowo zorganizowany przez bezpiekę, która starannie zaplanowała jego przebieg, wykorzystując do jego przeprowadzenia prowokatorów oraz funkcjonariuszy UB i wojsko.

Co ciekawe, na ubecką prowokację zwracał również uwagę biskup Czesław Kaczmarek. Także ówczesny prymas Polski August Hlond podkreślał, że wydarzenia w Kielcach nie zostały spowodowane przez rasizm. W oświadczeniu przekazanym dziennikarzom prymas napisał m.in.: „Przebieg nieszczęsnych i ubolewania godnych wypadków kieleckich wykazuje, że nie można ich przypisać rasizmowi. Wyrosły one na podłożu całkiem odmiennym, bolesnym a tragicznym (…)”. Prymas przypomniał interwencję księży w dniu pogromu i nieopublikowaną odezwę biskupa kieleckiego. Stwierdził też, że za zepsucie się wcześniejszego dobrego stosunku Polaków do Żydów „w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi, stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce”, zwracając uwagę na znaczącą rolę Żydów w aparacie stalinowskiego terroru, jakiemu zostali poddani wówczas Polacy. Sam Czesław Kaczmarek, będący w tym czasie biskupem kieleckim, nie był wówczas obecny w Kielcach – przebywał na kuracji w którymś z uzdrowisk. Tym samym zarzuty Grossa o bierności Kościoła podczas pogromu są nikczemnym kłamstwem, zwłaszcza że inni miejscowi księża próbowali interweniować. Faktem jest, że po powrocie do miasta biskup przeprowadził własne śledztwo, którego wyniki zawarał w raporcie wręczonym ambasadorowi USA. Napisał w nim m.in.: „Żydzi są nielubiani, a nawet znienawidzeni”, gdyż „są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli. (…)”. I dalej: „Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła (…)”, przypisując tym samym autorstwo pogromu kieleckiej bezpiece. Nawiasem mówiąc, bp Kaczmarek został później oskarżony przez komunistów o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych oraz Stolicy Apostolskiej, faszyzację życia społecznego, nielegalny handel walutami oraz kolaborację, a po aresztowaniu w 1951 r. był przesłuchiwany i torturowany przez ubeków głównie żydowskiego pochodzenia. Ponieważ od dnia sporządzenia raportu do dnia aresztowania upłynęło pięć lat, nikt nie wiązał sprawy zatrzymania ordynariusza diecezji kieleckiej z treścią napisanego przez niego raportu, co może być dużym błędem, a samo aresztowanie niekoniecznie spowodowane tylko walką z Kościołem.

Warto odnotować powyższe stwierdzenia, bowiem zostały napisane przez ludzi mających pełną świadomość nastrojów społecznych i sytuacji w kraju. Jeśli bowiem można w ogóle mówić o antysemickich nastrojach w społeczeństwie polskim, to nie wzięły się one znikąd. Polacy na co dzień mieli do czynienia z Żydami aktywnie uczestniczącymi w aparacie terroru – trudno więc oczekiwać, by ofiary pałały sympatią do katów. Opór Polaków w narzucaniu im komunizmu był wyjątkowo silny, a w 1946 r. często po prostu krwawy. Z drugiej strony – na Zachód przedostawały się informacje o tym, co dzieje się w Polsce i komuniści musieli jakoś uzasadnić swoje postępowanie wobec niepodległościowego podziemia. Zarzut antysemityzmu w Europie wstrząśniętej widokiem obozów zagłady nadawał się do tego idealnie.

Co znamienne – podobne zdarzenia zostały zainscenizowane przez NKWD i bojówki syjonistyczne w krajach satelickich. Prawie w tym samym czasie odbyły się cztery pogromy w samym Budapeszcie, dwa w Bratysławie i po kilka w mniejszych miastach Czechosłowacji, Polski, Rumunii i Węgier. Doprowadziło to do „wypędzenia” ok. 711 tys. Żydów z satelickich krajów ZSRR. I tu dochodzimy do sedna sprawy – sytuacji międzynarodowej, która dla pogromu w maleńkich Kielcach miała dość istotne znaczenie.

WIELKA POLITYKA I MAŁE MIASTO

Żydzi od wieków żyli nadzieją powrotu do Jerozolimy i stworzenia w Palestynie własnego państwa. Dopiero w 1922 r. Liga Narodów przyjęła projekt utworzenia Brytyjskiego Mandatu Palestyny z następującym komentarzem: „Odbudowa Żydowskiej Siedziby Narodowej ma się dokonać bez żadnego uszczerbku dla praw ludności arabskiej w Palestynie”. W owym czasie większość mieszkańców Palestyny stanowili muzułmańscy Arabowie, a jedynie w Jerozolimie mieszkało większe skupisko Żydów. Po 1945 r. Wielka Brytania została wmieszana w coraz bardziej agresywny konflikt z Żydami, walczącymi o swobodny dostęp żydowskiej imigracji do Palestyny. Pretensje Żydów do własnego państwa popierały Stany Zjednoczone, w których tamtejsi Żydzi mieli znaczne wpływy. Z kolei Związek Radziecki był zainteresowany wsparciem Arabów, co bynajmniej nie oznaczało sprzeciwu wobec planów utworzenia państwa Izrael. Przeciwnie – Stalin zdawał sobie sprawę, że w przypadku utworzenia w Palestynie państwa żydowskiego konflikt młodego kraju ze światem arabskim jest nieuchronny, a ten z kolei pozwoliłby mu na wspieranie państw arabskich dostawami broni i w zamian napływ funduszy potrzebnych do odbudowy ZSRR po wojnie. Postanowił więc wykorzystać okazję.

Na przełomie czerwca i lipca 1946 r. przyjechały do Polski ostatnie transporty repatriantów żydowskich ze Związku Sowieckiego, w sumie ok. ćwierć miliona ludzi. Spośród nich wkrótce wyjechało 150 tys. właśnie z powodu pogromów inspirowanych tak przez NKWD, jak i przez organizacje syjonistyczne, którym również zależało na zwiększeniu liczby żydowskich mieszkańców Palestyny (acz z zupełnie innego powodu niż ZSRR). Ponieważ Żydzi nie zawsze chętnie wyjeżdżali na niepewny los, potrzebne były czynniki, które by ich do tego skłoniły. A nie było lepszych niż pogromy – dla ludzi, którzy dopiero co wynieśli głowy z wojennej pożogi, często tracąc w niej całe rodziny i przyjaciół, zagrożenie śmiercią było wystarczającym powodem, żeby uciekać, pozostawiając za sobą wszystko i zacząć życie od nowa, nawet ze świadomością, że będzie się to wiązało z zagrożeniem i trudnościami materialnymi. Według schematów NKWD później sami syjoniści dokonali prowokacji i pogromów w latach 1950-1951, by zmusić wówczas 547 tys. Żydów do wyjazdu do Izraela z krajów arabskich, takich jak Maroko, Algieria, Tunezja, Libia, Egipt, Arabia Saudyjska, Jordania, Syria i Liban oraz innych islamskich krajów, jak Iran, Pakistan, Turcja i Etiopia. Ukrywany jest fakt, że wcześniej zbrodnie podobne do pogromu kieleckiego miały miejsce po wojnie również w innych krajach Europy, pozostających pod sowiecką okupacją. Do pogromów doszło na Słowacji, Węgrzech i na Ukrainie – wszędzie według bardzo podobnego scenariusza. Również powody organizacji tamtejszych pogromów były identyczne jak w Polsce – odwracały uwagę międzynarodowej opinii publicznej od sowieckich zbrodni. Prof. Jerzy Robert Nowak pisze: „W opracowanej przez grupę wybitnych żydowskich badaczy na Zachodzie monografii historii Żydów w państwach zależnych od Związku Sowieckiego zwrócono szczególną uwagę na znamienne zachowanie pozostających pod nadzorem komunistów »sił porządku«: wojska i policji. W czasie zajść antyżydowskich w mieście Velke Topolcany 24 września 1945 r. w toku sześciogodzinnych zamieszek zniszczono wszystkie mieszkania żydowskie, raniono 49 osób. Policja przez cały ten czas nie tylko nie interweniowała w obronie napadniętych Żydów, lecz przeciwnie, uczestniczyła wraz z wojskiem w pogromie” (por. „The Jews in the Soviet Satellites”, Peter Meyer, Bernard D. Weinryb i in., Westpoint, Connecticut 1953, s. 105). I dalej: „Na łamach popularnego węgierskiego dziennika »Magyar Nemzet« z 15 marca 1991 r. przytoczono wymowne oceny węgierskiego historyka Marii Schmitd. Stwierdzała ona, że to ręka sowieckich tajnych służb kryła się za histerią wokół mordów rytualnych, wzniecaną w Słowacji w kwietniu 1946 r., na Węgrzech w maju 1946 r. (obok Kunmadars także w Mezökövesd i Hajduhadhaza) oraz w Polsce w lipcu 1946 r. Zdaniem Marii Schmidt: »Sowieckie kierownictwo chciało uwolnić się od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy ‚kapitalizmu’; pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich, przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom prawicowej ‚reakcji’, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii i sympatyków żydowskiego pochodzenia (…)«” (cyt. za: Janos Pelle, „A kunmadarasi pogrom. Shylock Hunniban II”, „Magyar Nemzet”, 15 marca 1991).

KATYŃ, PRZEGRANE REFERENDUM I UMOCNIENIE WŁADZY

Ale poza międzynarodowymi przyczynami pogromu w Kielcach były i przyczyny krajowe. Celem było nie tylko ukazanie środowisk niepodległościowych jako antysemickich zbrodniarzy, których zwalczanie jest obowiązkiem każdej praworządnej władzy. W polityce wewnętrznej chodziło także o odwrócenie uwagi opinii publicznej od sfałszowanych wyników referendum, które odbyło się zaledwie kilka dni wcześniej – 30 czerwca 1946 r. Wbrew komunistycznej propagandzie wzywającej do głosowania „Trzy razy tak”, Polacy zagłosowali trzy razy „nie”. Pogrom i reakcja nań władz odwracały uwagę od tego fałszerstwa. Odwracały też uwagę, zwłaszcza światowej opinii publicznej, od podjętego w tym czasie na procesie norymberskim tematu zbrodni katyńskiej. W 1946 r. Roman Andriejewicz Rudenko (późniejszy prokurator generalny ZSRR) – główny oskarżyciel z ramienia ZSRR w procesie norymberskim (a także w procesie szesnastu) – wniósł akt oskarżenia o ludobójstwo ok. 11 tys. polskich oficerów w Katyniu przez III Rzeszę. Ponieważ przebieg procesu szedł pod tym względem niezupełnie po myśli ZSRR, konieczne było odwrócenie od niego uwagi i podsunięcie światowej opinii publicznej tematu, na który była bardzo wrażliwa. To właśnie 4 lipca 1946 r. rozpoczęło się prezentowanie na posiedzeniu Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, podczas procesu najwyższych rangą zbrodniarzy nazistowskich, niekorzystnych dla ZSRR dowodów w sprawie zbrodni katyńskiej. Stalin zdawał sobie sprawę, że to nastąpi, potrzebował więc zdarzenia, które skutecznie odwróci uwagę od obu niewygodnych dla niego tematów. Pogrom pasował idealnie. Data 4 lipca, zadaniem ówczesnego ambasadora amerykańskiego w Polsce, Blissa Lanea, została specjalnie wyznaczona także po to, żeby reportaże z tego wydarzenia były natychmiast dostępne dla społeczeństwa amerykańskiego, a więc i dla tamtejszych środowisk żydowskich. Przecież 4 lipca to święto niepodległości USA – dzień wolny od pracy, w którym ludzie nie są zajęci codzienną bieganiną. W 1946 r. dzień ten przypadał w czwartek, więc opublikowanie informacji o pogromie w tym dniu i zaraz po nim zajmowało uwagę amerykańskiej opinii publicznej na dłużej niż parę godzin. Czyli znowu – spełniało dokładnie to, na czym zależało Stalinowi.

PRAWDZIWY, RZETELNIE PRZEKAZANY PRZEBIEG WYDARZEŃ

Faktem jest, że 4 lipca Henryk Błaszczyk, wówczas ośmioletni chłopiec, powiedział, że był przetrzymywany przez Żydów w piwnicy, z której udało mu się uciec. Po latach, już jako dojrzały mężczyzna w jednym z programów poświęconych pogromowi przyznał, że w pierwszych dniach lipca 1946 r. przebywał u rodziny na wsi, a gdy wrócił do miasta, ojciec kazał mu powiedzieć, że był przetrzymywany przez Żydów. Faktem jest, że 4 lipca do domu przy ulicy Planty 7, gdzie przebywali Żydzi dwukrotnie wkroczyli milicjanci, wojsko, KBW, oficerowie wywiadu wojskowego i sześciu współdziałających z nimi cywilów. Dom był otoczony kordonem wojska oddzielającego budynek i jego mieszkańców od tłumu na zewnątrz. Nikt z cywilów i osób „niepowołanych” nie miał możliwości wtargnięcia do środka. Hipotezę, że była to przeprowadzona z premedytacją akcja, zdają się potwierdzać następujące po sobie wydarzenia. Żydzi wyraźnie byli mordowani według jakiegoś planu. Najpierw wojsko nastraszyło ich, strzelając w okna, po wejściu żołnierze wylegitymowali obecnych i odebrali im broń, a następnie zaczęli strzelać do obecnych w środku. Pierwszymi ofiarami byli: rabin Kahande, najbogatszy kielecki kupiec żydowskiego pochodzenia, który głosił plan reaktywowania w mieście prywatnego handlu, i adwokat, który upominał się o zwrot żydowskiego mienia zagrabionego w czasie wojny. W dodatku przez wiele godzin świadomie nie zorganizowano odsieczy dla Żydów osaczonych w otoczonym przez wojsko i grupy cywilów budynku. Organizacja pomocy i stłumienie zamieszek nie powinny stanowić żadnego problemu, tym bardziej, że w późniejszych latach komuniści udowodnili wiele razy, że nie mieli z tym żadnego problemu. Jak wykazał prof. Jerzy Robert Nowak, szef kieleckiej bezpieki – major Władysław Sobczyński „odmówił wysłania na miejsce gromadzenia się tłumu kompanii szturmowej WUBP pod pretekstem, że żołnierze są zmęczeni nocną akcją w terenie”. Na miejsce zajść nie dopuszczono prokuratora oraz księży, którzy chcieli powstrzymać tłum, liczący bynajmniej nie kilka tysięcy osób, tylko raczej kilkaset.

KTO TEGO DNIA RZĄDZIŁ W KIELCACH?

Oczywiście zdarzenia tego nie dało się zorganizować spontanicznie – trzeba było wcześniej wybrać miejsce i czas oraz wyznaczyć odpowiednich ludzi. Wiele wskazuje na to, że inscenizacja „pogromu kieleckiego” odbyła się pod nadzorem wysokiej rangi urzędnika GRU (sowieckiego wywiadu wojskowego), Michaiła Diomina, który na parę dni przed pogromem przyjechał do Kielc i po spisaniu sprawozdania z „pogromu” wyjechał. Michaił Diomin, który mówił biegle sześcioma językami, później służył na wysokich stanowiskach w ambasadach sowieckich w Niemczech Zachodnich i Izraelu. Został rozpoznany przez Żydów z Kielc, którzy po pogromie przyjechali do Izraela. Sama obecność w Kielcach urzędnika tak wysokiej rangi byłaby niezrozumiała, gdyby nie fakt, że tamtejszy „pogrom” był bardzo ważnym elementem w strategii Sowietów. Obok Michała Diomina w czasie pogromu w Kielcach był stacjonowany pułkownik NKWD Natan Szpilewoj i komendant ówczesnego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Władysław Spychaj-Sobczyński, który później mówił znajomym w jego rodzinnym Koninie, że pogrom kielecki, tak, jak i inne pogromy w ówczesnych krajach satelickich, był inscenizowany przez NKWD na rozkaz Moskwy, a przebieg tych zdarzeń był kontrolowany przez sowiecki aparat terroru. Ciekawa jest też historia zastępcy Sobczyńskiego. Był nim Albert Grynbaum, który w dziwnych okolicznościach zginął w wypadku samochodowym tuż po wydarzeniach kieleckich. O tym, że Sobczyński przez kilka godzin nie zrobił nic, by pogrom powstrzymać, powszechnie wiadomo. Ale nie wspomina się już o tym, że przez cały ten czas był pilnowany przez Natana Szpilewoja, który nawet miał dzwonić do Warszawy, żeby skonsultować dopuszczenie do ewentualnej interwencji. Rzecz znamienna, że Sobczyński – przedwojenny komunista i wojenny partyzant radziecki, chociaż ewidentnie nie dopełnił swoich obowiązków, pomimo wytoczonego mu procesu nie poniósł odpowiedzialności. Skazany został natomiast komendant milicji – Kuźnicki, który 4 lipca 1946 roku… przebywał na zwolnieniu lekarskim, a do pracy przyszedł na wieść o pogromie. Wszystko to wskazuje na świadomą prowokację i realizowanie odgórnie przyjętego scenariusza.

Sowieckie kierownictwo chciało uwolnić się od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy kapitalizmu, pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich, przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę i wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom  prawicowej reakcji, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii i sympatyków pochodzenia żydowskiego.

STRZAŁY Z GÓRY I CIOSY BAGNETÓW

Podobnego zdania była też Bożena Szaynok, autorka książki „Pogrom Żydów w Kielcach 4 VII 1946” (Warszawa 1991). Napisała ona, że „działania milicji służyły niewątpliwie rozwojowi wydarzeń pogromowych. Działania szefa WUBP [Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego – J.R.N.] były niewątpliwie skierowane na spotęgowanie wydarzeń pogromu” (s. 108). Na prowokację wskazuje też późniejsza kariera majora Sobczyńskiego. W normalnych warunkach oficer niepotrafiący opanować zamieszek, w wyniku których zginęli ludzie, powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Tymczasem w procesie po zamieszkach skazani zostali ludzie, którzy według ich rodzin w dniu 4 lipca 1946 r. nawet nie przebywali w Kielcach.

Sędzia Andrzej Jankowski – wieloletni dyrektor Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach – w lipcu 1946 r. mieszkał w Kielcach i na własne oczy widział rzekomy tłum gromadzący się na Plantach. Stwierdził stanowczo, że nie było możliwości, by była to kilkutysięczna gromada ludzi. Ulica Planty nie pomieściłaby w żadnym wypadku takiej liczby ludzi.

Sędzia zwrócił też uwagę na jeszcze jeden aspekt zajść. W wywiadzie udzielonym dr. Leszkowi Bukowskiemu – naczelnikowi kieleckiej Delegatury Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN powiedział: „50 osób sądzonych w różnych procesach związanych z pogromem, 32 to byli milicjanci, żołnierze i funkcjonariusze UB. Pozostałych 18 to cywile. Na 40 Żydów, którzy stracili życie w tym dniu lub później w efekcie doznanych obrażeń, na 11 zwłokach znajdowały się rany postrzałowe, a na 11 rany od bagnetów Mosina, przy czym nie we wszystkich przypadkach jako przyczynę określono te obrażenia, gdyż ofiary miały również zmiażdżone czaszki od silnych uderzeń. Ślady na zwłokach wskazują na udział w zbrodni ludzi uzbrojonych”. A bagnety Mosina miało wojsko i KBW, a nie cywile i robotnicy. W dodatku, zdaniem sędziego, również zmiażdżone czaszki ofiar wskazują, że bito je, by zabić, a nie spontanicznie dawano w przysłowiową „mordę”.

Co więcej – we wspomnianym wywiadzie Jankowski przytoczył relację młodej Żydówki Hanki Alpert, która jako świadek wydarzeń podczas przesłuchań po pogromie powiedziała, że żołnierze po wejściu do budynku zdjęli mundury i z okien zaczęli strzelać do zgromadzonych na ulicy. Jeśli istotnie tak było, to należałoby postawić pytanie o cel takiego zachowania. Łatwo bowiem przewidzieć reakcję zgromadzonych, gdy nagle padły w ich kierunku strzały oddane przez cywilów zgromadzonych w budynku, gdzie przebywali Żydzi.

Warto też zastanowić się przez chwilę nad rolą Jana Wrzeszcza – prokuratora Sądu Okręgowego w Kielcach. Na początku lipca 1946 r. był co prawda na urlopie, ale przebywał w mieście. Usłyszawszy o wydarzeniach na Plantach, udał się tam i próbował objąć przewodnictwo. Jak widomo, został zignorowany i niedopuszczony do żadnych działań.

Trzy dni później na zjeździe delegatów Związku Zawodowego Pracowników Sądowych i Prokuratorskich w Łodzi, w odpowiedzi na propozycję uchwały potępiającej wydarzenia kieleckie, „które okrywają hańbą naród polski”, opowiedział się „za”, ale z koniecznością poznania faktów. Obecny tam wiceminister sprawiedliwości Leon Chajn w swoim wystąpieniu straszliwie go za to skrytykował. Następnego dnia wiadra pomyj wylała na niego lokalna prasa, a sam Wrzeszcz został zawieszony w obowiązkach. W końcu po licznych nieprzyjemnościach zarzucono mu, że jest „klerykałem” i przeniesiono w stan spoczynku, informując o tym – co znamienne – nie jego samego, tylko jego zwierzchnika. Kiedy jakiś czas później poprosił o zaliczenie mu do emerytury wcześniejszego okresu pracy w innej instytucji, prokurator Alicja Graf (z pochodzenia Żydówka), ta sama, która zleciła powieszenie generała Emila Fieldorfa, odmówiła mu nawet tego. Wrzeszcz musiał się więc bardzo narazić władzom, że tak potraktowały – w końcu – swojego człowieka.

"POLIGON DOŚWIADCZALNY"?

Sędzia Jankowski zwrócił też uwagę na osobę Henryka Błaszczyka, tego samego, który złożył doniesienie o porwaniu syna. Otóż cała rodzina Błaszczyków została zatrzymana przez UB i przetrzymywana aż do 1947 r. Nikomu z niej nie postawiono jednak żadnych zarzutów, a Henrykowi Błaszczykowi nie wytoczono żadnego procesu. A przecież z oficjalnej wersji wydarzeń wynika, że to on był ich prowokatorem. Za mniejsze rzeczy wówczas rozstrzeliwano. Dlaczego więc Błaszczykowi nic się nie stało? Sędzia Jankowski tego nie powiedział, ale przypuszczenie, że zatrzymanie było formą ochrony nasuwa się samo. A może chodziło o przytoczone przez sędziego pogłoski, że Błaszczyk był stałym współpracownikiem UB ps. „Przelot”? Co ciekawe – informacja pochodzi przede wszystkim od sekretarki szefa UB, Żydówki, która potem wyemigrowała. Czy stary Błaszczyk to „Przelot” – nie wiadomo. Wiadomo za to, że przez wiele lat był pracownikiem ochrony Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Sędzia zwrócił też uwagę, że badanie ciał wykazało, że dwaj spośród trzech zastrzelonych Polaków zginęli od strzałów oddanych z góry, co potwierdzałoby relację Hanki Alpert.

Zauważył również, że podobne zdarzenia z udziałem dzieci, chociaż niezakończone pogromami, miały miejsce w innych miejscach na południu Polski. Na przykład pod koniec lipca 1946 r. w Częstochowie na milicję zgłosiła się kobieta, która powiadomiła funkcjonariuszy, że jej syn nie wrócił na noc. Kiedy w końcu się pojawił, powiedział, że on i jego kolega zostali zatrzymani i uwięzieni przez Żydów. Dopiero potem przyznał, że dwaj ludzie dali im po 20 zł i kazali nocować w piwnicy, a następnie rozpowiadać, że uwięzili ich Żydzi. Rzecz znamienna, że Henio Błaszczyk również miał dostać 20 zł za odniesienie paczki na ulicę Planty 7, gdzie rzekomo zamknęli go w piwnicy Żydzi. Może to oczywiście być zbieg okoliczności, ale trudno nie powtórzyć za sędzią Jankowskim pytania, czy południowo-wschodni region Polski był jakimś polem doświadczalnym.

ROLA NKWD

Inni autorzy zwracali uwagę na rolę NKWD w organizacji pogromu. Podkreślał ją np. Michael Chęciński w opublikowanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism – Nationalism – Antisemitism”. Chęciński – były oficer Wojska Polskiego żydowskiego pochodzenia – powiązany ze służbami specjalnymi, eksponował rolę wspomnianego już oficera sowieckiego wywiadu Michaiła Aleksandrowicza Diomina. Poza przytoczeniem powszechnie znanych faktów związanych z okresem jego pobytu w Polsce, Chęciński zwrócił uwagę, że Diomin był oficerem specjalizującym się w sprawach żydowskich (w latach 1964-1967 był oficerem wywiadu sowieckiego w Izraelu, gdzie pracował jako sekretarz attaché handlowego w ambasadzie sowieckiej w Tel Awiwie) i stwierdził, że to on nadzorował Sobczyńskiego. Co szczególnie ciekawe – Chęciński twierdzi, że dopiero ten nadzór przyniósł pożądane efekty, dowodząc, że Sobczyński próbował już zorganizować zajścia antyżydowskie w Krakowie i Rzeszowie, które jednak się nie powiodły. Chęciński w swojej książce pisał zresztą wprost, że z pogromu kieleckiego najwięcej korzyści wynieśli radzieccy komuniści, którzy na arenie międzynarodowej mogli rozpętać nagonkę na „polskich antysemitów”, „polskich faszystów z leśnych band” i oczywiście na polski Kościół. „Antyżydowskie wybuchy w Polsce służyły jako pretekst do wzmocnienia kontroli nad polskim aparatem bezpieczeństwa poprzez wskazanie, że Polacy, nawet komuniści, nie są w stanie sami utrzymać prawa i porządku (…). Co więcej, mogli usprawiedliwiać wszystkie przyszłe represje polityczne jako konieczne dla zahamowania antysemickich sentymentów ludności (…)” – pisał.

Co ciekawe (i zapomniane), Chęciński nie był odosobniony w swojej opinii. Na wiele lat przed nim na pogrom kielecki zareagowali polscy intelektualiści, w większości z pochodzenia Żydzi, którzy w specjalnym oświadczeniu wydanym w USA już 7 lipca 1946 r. napisali:

„Reżimowi warszawskiemu zależy na odwróceniu uwagi światowej opinii publicznej od swoich ogromnych problemów w administrowaniu krajem – ponieważ nie opiera się on na woli większości Narodu Polskiego – lecz potężnej policji bezpieczeństwa, za którą stoi okupacyjna armia sowiecka. W chwili, kiedy opinia publiczna krajów demokratycznych zaczyna sobie zdawać sprawę z oszustw i nadużyć, jakie popełnia w Polsce prosowiecki reżim (by wspomnieć tylko ostatnie, oszukańcze referendum), rząd warszawski sprowokował morderstwa w Kielcach – ubierając się w togę obrońcy społeczności żydowskiej – aby upozorować, że jest za obroną demokracji”.

Tym samym współcześni nie mieli złudzeń co do faktycznych sprawców pogromu, więc komuniści musieli uruchomić cały aparat propagandy, żeby opinie te powstrzymać. I tak też się stało.

APARAT KŁAMSTW

Pod koniec lipca 1946 roku w Częstochowie na milicję zgłosiła się kobieta, która powiadomiła funkcjonariuszy , że jej syn nie wrócił na noc do domu. Kiedy w końcu się pojawił, powiedział, że on i jego kolega zostali zatrzymani i uwięzieni przez Żydów. Dopiero potem przyznał, że dwaj ludzie dali im po 20 zł i kazali nocować w piwnicy, a następnie rozpowiadać, że uwięzili go Żydzi.  Rzecz znamienna, iż Henryk Błaszczyk również miał dostać 20 zł za odniesienie paczki na ul. Plany 7, gdzie rzekomo zamknęli go w piwnicy Żydzi.

Machina kłamstw została puszczona w ruch już w kilka godzin po zajściach. W oficjalnej odezwie do ludności miasta Kielc z dnia 4 lipca 1946 r. oświadczono: „Opłacane złotem bandy leśne NSZ, WiN, AK dokonały zbrodni”. Na kieleckich ulicach rozplakatowana została odezwa PPR, PPS, SP, PSL, SL, SD oraz Okręgowej Komisji Związków Zawodowych, pełna błędów i sformułowań charakterystycznych dla sowieckich produkcji tego typu, w której pojawiały się slogany o reakcyjnych panach polskich i stwierdzenie, że wydarzenia w Kielcach rzucają plamę na cały naród polski. Liczne błędy w stylistyce i pisowni wskazywały, że autorami tej ulotki z całą pewnością nie byli członkowie podpisanych pod nią ugrupowań, tylko raczej ktoś, kto słabo znał język polski, za to bardzo dobrze – język propagandy NKWD.

Obecny na pogrzebie ofiar pogromu minister bezpieki Stanisław Radkiewicz oświadczył, że wydarzenia w Kielcach to dzieło emisariuszy Rządu Polskiego na Zachodzie i generała Andersa, przeprowadzone przy poparciu AK. Władysław Gomułka w przemówieniu wygłoszonym na zebraniu aktywu PPS i PPR 6 lipca 1946 r. powiedział: „Faszyści polscy, ci sami, którzy tak entuzjazmują się na sam widok pana Mikołajczyka i których on wita lordowskim uśmiechem zadowolenia, prześcignęli w antysemickim szale morderców hitlerowskich”.

Zarzuty te powtórzyła komunistyczna prasa, pisząca o prowokacji elementów reakcyjnych i kieleckich kołtunach, zarażonych hitlerowską trucizną, podawaną przez andersowskich bandytów mszczących się za „klęskę referendum”.

Całość skwapliwie wykorzystali przedstawiciele żydowskich organizacji (np. Centralnego Komitetu Żydów Polskich), którzy zapominając o relacjach współbraci mówiących o strzałach oddawanych przez wojsko, zajścia te nazywali „próbą odłamu faszystowskiego podburzenia społeczeństwa przeciw rządowi”, spowodowaną oczywiście przegranym referendum. Icchak Cukierman (jeden z przywódców powstania w getcie) stwierdził, że: „(…) Kielce to początek organizowania zamachów na Żydów (…) Dookoła zorganizowanych sił faszyzmu stoją antysemiccy zbrodniarze. Rząd zaczyna się umacniać i walka z reakcją jest ciężka, można się spodziewać mordów na Żydach. Kielce nie były odosobnione (…)”. Tak częste przywoływanie „przegranego” referendum jako przyczyny pogromu z całą pewnością nie było przypadkowe. Gwoli sprawiedliwości trzeba też przyznać, że przynajmniej część informacji o przyczynach pogromu żydowskie organizacje czerpały wprost od Jakuba Bermana, a zatem trudno oczekiwać, by były one zgodne z prawdą. Berman wykonywał przecież ściśle instrukcje Moskwy, a sam będąc Żydem, był żywotnie zainteresowany stosunkami polsko-żydowskimi. Warto też odnotować, że o ile komunistyczne władze dostosowały się do życzeń środowisk żydowskich odnośnie odpowiedniego nagłośnienia pogromu kieleckiego na Zachodzie, o tyle nie podjęły żadnych szczególnych działań w celu zapobieżenia podobnym zajściom w przyszłości. Oznacza to, że miały świadomość, iż takie zagrożenie nie istnieje, albo, że w razie konieczności bez trudu zdołają opanować sytuację, co prowadzi wprost do wniosku, że zdarzenia w Kielcach były starannie zaplanowane i przeprowadzone zgodnie z przyjętym z góry scenariuszem.

PODSUMOWANIE

Podsumowując sprawę pogromu kieleckiego trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że powyższe wnioski, wyprowadzone z dostępnych strzępków dokumentów i relacji, nie znalazły pełnego potwierdzenia w archiwaliach.

Te bowiem, jak już zaznaczono, spłonęły w 1988 r. Zaznaczyć też trzeba, że niezależnie od wszystkich tych czynników w przeprowadzeniu pogromu poza wojskiem wzięła też udział grupka mieszkańców Kielc. Dziś nie sposób stwierdzić, kto wszedł w jej skład – ilu było w niej aktywnych komunistów wykonujących jakieś wytyczne, a ilu kielczan, którzy faktycznie uwierzyli w porwanie polskiego chłopca. Prawdą jest też, że w tamtych miesiącach widać było rażącą dysproporcję pomiędzy głodującymi Polakami a Żydami, którzy byli w nieporównanie lepszej sytuacji ekonomicznej i którzy wcale się z tym nie kryli. To drażniło i wzmagało niechęć. Nie bez znaczenia było zaangażowanie kieleckich Żydów w działania aparatu PPR, PPS i bezpieki, co wzbudzało do nich wręcz nienawiść, tyle że spowodowaną nie przynależnością etniczną, tylko polityczną. W dodatku przynajmniej kilku Żydów zaangażowanych w nowych władzach wywołało powszechne oburzenie popełnionymi nadużyciami. W tej sytuacji prowokacja łatwo mogła znaleźć podatny grunt. Biorąc pod uwagę, że ze stuprocentową pewnością wiemy, iż pierwsze jej ofiary zginęły z rąk przedstawicieli władzy, obciążanie za nią odpowiedzialnością Polaków jest co najmniej nadużyciem. A mówiąc wprost – podłym kłamstwem. Niestety, nie jedynym w kwestii stosunków polsko-żydowskich.

 

Dokumenty, źródła, cytaty::

http://catholicinsight.com/online/reviews/books/article_750.shtml

- James R. Thompson - Uniwersytet  Rice w Houston w Teksasie

http://zaprasza.net/a_y.php?article_id=21673

"The Chesterton Review, Special Polish Issue, Spring - Summer"

- Iwo Cyprian Pogonowski, „Pogrom kielecki 1946”,www.owp.org.pl

- Jerzy Robert Nowak, „Prawda o Kielcach 1946 r. Część I”, „Nasz Dziennik”, 04 lipca 2002.

- „Pogrom kielecki – oczami świadka”, 

- Katarzyna Bańcer (PAP)

http://dzieje.pl/aktualnosci/70-rocznica-pogromu-kieleckiego

http://jerzyrnowak.blogspot.com/2016/07/odkamac-tzw-pogrom-kielecki.html

http://polskaniepodlegla.pl/magazyn-patriotyczny/item/2801-wielkie-klamstwo-ub-zdemaskowane-prawda-o-pogromie-kieleckim-wychodzi-na-wierzch

 Jerzy Robert Nowak "Odkłamać tzw. pogrom kielecki""Warszawska Gazeta" 1 lipca 2016 r.

"Prawda o pogromie kieleckim - wielkie kłamstwo UB zdemaskowane""Zakazana Historia" lipiec 2014

"Mity przeciwko Polsce" Leszek Żebrowski; Żydzi, Polacy, komunizm  wyd. Penelopa Warszawa 2012

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
5
Average: 5(6 votes)
Kategoria wpisu: 

EWA KOPACZ - ANIOŁ ŚMIERCI - SPECJALISTKA OD HIEN CMENTARNYCH.

$
0
0
Ilustracja: 
EWA KOPACZ

EWA KOPACZ - ANIOŁ ŚMIERCI -   SPECJALISTKA OD HIEN CMENTARNYCH.

EWA KOPACZ USIŁUJE WYWOZIĆ POLSKĘ Z SEJMU RP NA TACZKACH.

 Według wypowiedzi Ewy Kopacz Jarosław Kaczyński i Prawo i Sprawiedliwość to hieny cmentarne. Często powtarza za wszechmendą antypolską, niejakim i nijakim Radosławem Sikorskim - "PiS - dorżnąć watahę". 

Pogarda dla przeciwnika politycznego, wszechobecne kłamstwo, złodziejstwo i korupcja, sianie nienawiści, moralny nihilizm, cynizm oraz zdziczenie obyczajów, jakie obserwowaliśmy przez 8 lat pod rządami PO i PSL, są tym bardziej bolesne, że firmuje to wszystko kobieta. W naszej kulturze, prawie, że zbudowanej na matriarchacie, silnym Maryjnym kultem, szczególny szacunek należał się kobiecie. To ona wnosiła do życia rodzinnego i zbiorowego spokój, miłość, wyrozumiałość. Ewa Kopacz, nazwana w książce Ludwika Dorna "chodzącą nicością" jest w rzeczywistości bezwzględnym politycznym gangsterem w spódnicy.

NA METR W GŁĄB

Dorn określił Kopacz "chodzącą nicością" w 2009 roku, na rok przed tragedią Smoleńską, która zapisała się niezwykle oburzającymi kłamstwami Ewy Kopacz o współpracy polskich i rosyjskich patomorfologów i przekopywaniu smoleńskiej ziemi w miejscu katastrofy "NA  METR W GŁĄB".

Ewa Kopacz jako minister zdrowia nie była żadną "chodzącą nicością", lecz słynną "macherką od służby zdrowia", o której mówiła agentowi CBA posłanka Beata Sawicka. Chytra baba z Radomia zajrzy ci w kotlet, zaatakuje lodem na plaży, zbada twoją wierność. Zagrozi bezpieczeństwu premiera Kanady, zgubi się na czerwonym dywanie i ogłosi powstanie nowego narodu. Jako pediatra pochwali się paleniem papierosów. Skrót JOW rozszyfruje jako „jednakowe” oraz „jednoosobowe” okręgi wyborcze.

Na koniec, udając twoją ciotkę, wyzna ci, że chciałaby, byś pozwolił jej zostać na jesieni premierem.

Przeciętny Polak oglądając, a tym bardziej słuchając premier Ewy Kopacz, zagryza wargi, obgryza paznokcie, powstrzymuje drżenie rąk. Ta prosta baba budzi postrach wśród dyplomatów, wojskowych, policjantów, pracowników „Warsu”, a nawet własnych ministrów.

Nikt nie wie, kiedy i gdzie odpali kolejną bombę obyczajową, językową, protokolarną,

PR-ową. Jej publiczne wystąpienia zdają się być wyjęte z repertuaru brytyjskiej grupy kabaretowej Monthy Pythona.

Najpierw widzimy poważną twarz, niby poważnego polityka. Następnie słyszymy z jego ust absurdalny dowcip. Na koniec zamiast słynnych 16 ton, na głowę pani premier spada tuzin niewybrednych memów internetowych. Kopacz jako polityk zawsze była bezwzględna, tak jak jej protektor - "Polska to nienormalność" Tusk.

Zagrzewając Platformę Obywatelską do wyborczego boju nie cofa się przed użyciem prymitywnych kłamstw, oszustw, insynuacji, pomówień przeplatanych niekiedy żałosną groteską.

Na przykład ostrzeżeniem przed PiS-em, który po objęciu władzy ma "aresztować autostrady", czyli "każdego dnia wszczynać procesy w swojej podejrzliwości, hamując kolejne inwestycje".

Czyż to nie kolejne zapewnienie bezkarności dla złodziei, którym zawdzięczamy najdroższe w Europie autostrady i bankrutujący rynek małych firm budowlanych, oszukanych przez skorumpowanych urzędników. Do stałego repertuaru Ewy Kopacz, przejętego od Donalda Tuska należy atak na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

"Tylko my Platforma Obywatelska mamy siłę, aby uchronić Polskę, by nie stała się państwem jednej partii.

By nie stała się państwem - własnością jednego człowieka, w dodatku człowieka, który się schował i rządzi z ukrycia(...).

Rodzi się więc pytanie, czy wygra żądza władzy człowieka ukrywającego się w cieniu, lalkarza pociągającego za sznurki swoich marionetek, czy też Polska będzie normalną zachodnią demokracją(...).

Jest pytanie, czy zwycięży plan osobistej zemsty Jarosława Kaczyńskiego, czy plan rozwoju Polski, który przygotowaliśmy(...)".

Wydaje się, że tupet, bezczelność i prowokacje Ewy Kopacz nie mają granic.

"PiS mówi nam: chcemy zmiany. Ja odpowiadam: to się zmieńcie. Panie prezesie Kaczyński, niech pan się zmieni i zacznie uśmiechać się do ludzi. Panie pośle Macierewicz, niech pan się zmieni i przestanie poruszać się w oparach absurdu. Ojcze dyrektorze, niech ojciec się zmieni i zacznie głosić Ewangelię o miłości bliźniego. Panowie zmieńcie się"- mówiła swoim partyjniakom Ewa Kopacz. Kolejnym "chłopcem do bicia" po Kaczyńskim jest dzisiaj prezydent Rzeczypospolitej Polski Andrzej Duda, którego Kopacz nieustannie zaczepia, prowokuje, napomina.

"Tak, Platforma Obywatelska ma zamiar nadal budować drogi szybkiego ruchu, szkoły, przedszkola, żłobki, sieć Internetu, boiska, szpitale, całe to nudziarstwo, całą tę ruinę, której tak nie lubi prezydent Duda" - powtarza swoją życiową mantrę Ewa Kopacz.

Kopacz dobrze wie, że w tym kontekście słowa Dudy o "ruinie" nie padły, tak jak dobrze wie i milczy, gdy media niesłusznie oskarżają Dudę o brak szacunku dla niej. Co jak co, ale Duda pokazał, że ma osobistą kulturę, a zarzut nie podania ręki na powitanie pani premier jest absurdalny, za to bardzo wygodny marketingowo dla Kopacz.

A swoją drogą to kobieta pierwsza podaje rękę do powitania. Skoro jej nie podała, nie mogło być urazy, tym samym przewiny prezydenta. Przewrotna Kopacz i jej partia lubi się nazywać "nowoczesną", "otwartą", "europejską", ale to tylko propaganda, nowomowa, jak za komuny.

Równocześnie lubi łączyć PiS z komuną, co jest ewidentnym kłamstwem. Przygarnia na listy Platformy Grzegorza Napieralskiego z SLD i Ludwika Dorna z byłego PC i PiS, mówiąc za nich, że "zdają sobie sprawę z tego jakim zagrożeniem dla naszego kraju są rządy Jarosława Kaczyńskiego".

Ewa Kopacz w 2008 roku porównywała polityków PiS do hien cmentarnych. Jeszcze wtedy Dorn protestował. Jeden z najbardziej upadłych i zakłamanych posłów Stefan Niesiołowski, stale opluwający Dorna i Napieralskiego dzisiaj odkrywa:

"Pani premier patrzy bardzo odważnie w przyszłość"

W tym czasie poseł Lidia Staroń odchodzi z Platformy, bo kazano jej "sumienie zostawić za drzwiami". Kopacz demoluje młodą polską demokrację jak tylko może, obrzydza nam to, co chcemy nazywać polityką.

KOPACZ Z UNIĄ EUROPEJSKĄ NARZĘDZIEM ISLAMIZACJI - BRUKSELA SZANTAŻUJE POLSKĘ.

Kopacz z Platformą Obywatelską pokazali co potrafią w środowym (16 września 2015 r.) posiedzeniu Sejmu w sprawie imigrantów. Posiedzenie w tej sprawie zamieniło się w kampanie wyborczą PO z aroganckimi wystąpieniami Kopacz przeciwko PiS, Jarosławowi Kaczyńskiemu, Antoniemu Macierewiczowi, Kościołowi i ks. redemptoryście Tadeuszowi Rydzykowi. Ze strony Kopacz, Piotrowskiej, Grupińskiego i innych polityków PO padły jedynie wyzwiska pod adresem przeciwników politycznych, bez żadnej merytorycznej decyzji w rzeczonej sprawie. Merytoryczne i mądre sejmowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego przerywane było dzwonkami nowego Niesiołowskiego w szatach marszałka Sejmu, Małgorzaty Kidawy - Błońskiej, baby, również groźnej dla Polski, Polaków i polskości jak kopaczka.

WSTYD I HAŃBA

Wstyd i hańba. Natomiast prawda o imigrantach jest zatrważająca. Unia Europejska wypowiedziami Martina S c h u l z a i J e a n - C l a u d e J u n c k e r' a grozi Polsce przemocą i użyciem siły w razie nie przyjęcia ustalonej kwoty imigrantów. W tym jednym mają rację. Imigranci to kwoty, a nie ludzie. Na znane już światu pogróżki UE Sejm RP nie zareagował wdając się w awanturę polityczno - wyborczą, nie podejmując najmniejszych merytorycznych decyzji.

Wraz z falą imigrantów z Etiopii, Erytrei, Sudanu, Libii, Jemenu, Somalii, Afganistanu, Syrii, Iraku, chcących się wedrzeć do Europy, zalewa nas fala "politycznej poprawności", co jeszcze bardziej czyni sytuację dramatyczną. Tylko w nielicznych mediach można poznać grozę sytuacji, gdy nie lukruje się obrazu imigranta, czy uciekiniera przed wojną i prześladowaniami.

No bo jak tu nie pomóc rodzinie, której najmłodsze dziecko dźwiga na ramionach ojciec, a pozostałe dzieci pilnuje troskliwie matka. Prawda jest jednak bardziej złożona. na filmie telewizji węgierskiej widzimy, jak imigranci z nienawiścią wyrzucają z pociągu podarowaną im wodę w butelkach oraz żywność. Na innym filmie młody imigrant robi do kamery charakterystyczny gest podrzynania gardła, który również pokazał na zdjęciu w czasie środowej debaty sejmowej niezrzeszony poseł. Olbrzymia większość uchodźców to młodzi muzułmanie, którzy postanowili poszukać dla siebie lepszego życia na bogatym Zachodzie, albo niewykluczone czynnie walczyć z niewiernymi. No bo skąd ta nagła fala? Czy to nie demograficzny atak tzw. Państwa Islamskiego, które czerpie zyski ze szmuglowania ludzi do Europy? Te setki tysięcy uchodźców to dopiero początek wielkiego parcia Orientu na Zachód. To proces, który został zapowiedziany i opisany choćby przez naszego krakowskiego uczonego Feliksa Konecznego, czy później z wielką pasją przez słynną włoską dziennikarkę Orianę Falacci.

Ich racje były jednak traktowane niechętnie, wręcz wrogo, gdyż nie mieściły się w poglądach wyznawanych przez europejską lewicę. A ta jak wiadomo, tworzy sobie obraz świata według własnej narracji, pomijając podstawowe prawdy i fakty, a nade wszystko nienawidząc chrześcijaństwa. W imigrantach zaś mamy przede wszystkim dostrzegać nieszczęśliwych ludzi szukających pomocy. Dlaczego imigranci wybierają Niemcy? Dlaczego po udzieleniu im pierwszej pomocy za wszelką cenę starają się dotrzeć do Niemiec? Bo tam są największe zasiłki. Inaczej mówiąc, największy dobrobyt, bo imigrantom nie chodzi o pracę. W uchodźcach mamy dostrzegać przede wszystkim ludzi, a nie wyznawców Allaha. Tymczasem poza nieliczną grupą syryjskich chrześcijan pozostali to wyznawcy islamu. Nigdy nie zaakceptują chrześcijańskich korzeni Europy i będą budować Europę według własnych oczekiwań religijnych i prawnych. Islamiści nie wykluczają rzezi europejskich chrześcijan, których nienawidzą podobnie jak lewica. Znane są współczesne rzezie chrześcijan w krajach islamskich, jak np. opisane poniżej w Pakistanie. Areligijna przestrzeń, jaką wytworzyła lewicowo - liberalna Europa, jest dla islamu najlepszą zachętą do ekspansji. Polityka multi - kulti legła w gruzach, gdyż okazuje się niemożliwą syntezą różnych cywilizacji. Człowiek nie może być cywilizowany równocześnie na dwa różne sposoby, nie może być chrześcijaninem i muzułmaninem. Lewacka Europa świadomie odrzuciła swoje chrześcijańskie korzenie, sądząc, że religia stanowi przeszkodę na drodze do integracji różnych kultur. Dlatego Europa przegra z islamem, jeżeli nie nastąpi powrót do chrześcijaństwa i chęć czynnej obrony europejskiej tożsamości. Szef Komisji Europejskiej J e a n - C l a u d e - J u n c k e r wezwał, pod groźbą użycia siły, do solidarności z uchodźcami. nazwał to kwestią "ludzkiej godności" i utrzymania "wartości europejskich". Widocznie pragnie m.in. założenia publicznych toalet w polskich kościołach - podobnie jak uczynili to Ukraińcy w lwowskim rzym.-kat.kościele św, Marii Magdaleny. Szef Komisji Europejskiej w rzeczywistości zaprezentował typowo lewackie myślenie, funkcjonujące w Europie od dziesięcioleci. Uchodźcy nie docierają do Europy Zachodniej w poszukiwaniu europejskich wartości, gdyż te są im całkowicie obce. Szukają lepszego życia, które po pewnym czasie zorganizują sobie według własnych oczekiwań i pragnień. Według J u n c k e r a Polska ma przyjąć 11 tysięcy imigrantów. Dla naszych pseudoelit to wręcz rozkaz, który zgodnie z lewicową nowomową trzeba ludziom uzasadnić. Ewa Kopacz: "to jest test na naszą przyzwoitość". Bogdan Borusewicz: "nie możemy sobie pozwolić na zaprzepaszczenie europejskiej solidarności". Aleksander Kwaśniewski: "pokazujemy, że te stereotypy, które krążą na temat Polaków, o naszej ksenofobii, są prawdziwe". Aleksander Smolar: "jeśli chcemy utrzymać renty i emerytury, jeśli chcemy mieć ludzi do pracy, to imigracja jest rzeczą konieczną". Nic bardziej głupiego nie można powiedzieć. Niech Smolar i inni zobaczą, jak wygląda dzisiaj Marsylia. Rządzi się prawami, które stworzyli dla siebie byli emigranci, na ogół z krajów Maghrebu, dzisiaj już obywatele Francji. W Polsce będzie podobnie, a grunt pod to już przygotowuje niechętna chrześcijaństwu prasa, jak "Gazeta Wyborcza", nazywająca przeciwników fali imigracji "nazistami". A kim jest Żyd Adam Michnik określający Polaków, iż są jak Kościół, uczący obłudy, zakłamania, konformizmu i hipokryzji. Patrz https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY

W swoich ostatnich książkach Oriana Falacci przestrzegała Europę przed ekspansją islamu. Dżihad, czyli święta wojna, poligamia, kary cielesne, deptanie godności kobiet, nienawiść do Zachodu, wyklinanie chrześcijan i Żydów, czyli psów niewiernych - to wszystko płynie do Europy wraz z falą imigrantów. Ale co najważniejsze. Oriana Falacci pisała, iż "Unia Europejska jest narzędziem, które ma coraz bardziej ułatwiać najeźdźcom wejście na nasze terytorium, a potem pozwolić im się włóczyć bez przeszkód po naszym domu". Jedynym dzisiaj politykiem europejskim, który dostrzega skalę zagrożenia Europy, jest premier Węgier Victor Orban. Stwierdził niedawno: "Nagle zobaczymy, że na naszym własnym kontynencie jesteśmy mniejszością". Ewa Kopacz zapomniała, iż jak dotąd Polska jest Przedmurzem Chrześcijaństwa w Europie, z oczekiwaniem Kopacz na przedmurze Azji, a utożsamianie się premier polskiego rządu z palikociarnią, komoruskimi, niesiołowszczyzną, borusewiczowszczyzną etc. przynosi jej wyłącznie hańbę.

RABUNKI I GWAŁTY W DOMACH UCHODŹCÓW - LECĄ KULE - MULTI - KULTI - MUSLI. NIEMCY - NOŻE I KREW W DOMACH IMIGRANTÓW - LATAJĄCE KRZESŁA - WYRAZ WDZIĘCZNOŚCI ZA AZYL

W Niemczech, doszło w tych dniach do niebywałej fali przemocy... jednych uchodźców przeciw drugim. Latające krzesła - wyraz wdzięczności za azyl. Walczyli ze sobą Syryjczycy i Afgańczycy, Arabowie i Murzyni gwinejscy, Berberowie z Arabami, Marokańczycy z całą resztą... Można długo wyliczać. Nagromadzony już w Niemczech, w wyniku różnic cywilizacyjnych, rasowych i językowych potencjał nienawiści między stłoczonymi ludźmi zaczął się wyładowywać po piątkowych modłach. Jeden z mieszkańców domów dla uchodźców został śmiertelnie ugodzony nożem. Prócz tego nastąpiła seria napaści na obywateli niemieckich, którzy byli na tyle nieostrożni, by wracać na piechotę do domu, czy też robić zakupy po zmroku. Doszło do kilku rabunków, co najmniej jednego przypadku zgwałcenia (ofiarą padła czternastolatka), a także do pobicia staruszki. Sprawca tego ostatniego czynu rzucił się z nożem na przechodniów, spieszących na pomoc napadniętej. Policja zmuszona została aby otworzyć ogień ostrą amunicją Po raz pierwszy doszło do użycia ostrej amunicji przez niemieckich policjantów, stawiających czoła furii napływających do ich kraju nieproszonych gości. W Bonn 23-letni obywatel Gwinei ciężko ranił nożem jednego ze swoich towarzyszy niedoli. Na widok nadjeżdżającej policji uciekł na dach. Spuścił się stamtąd niespodziewanie po linie, usiłując zajść funkcjonariuszy od tyłu. Wywijając dwoma nożami ruszył nagle w kierunku radiowozu. Został kilkakrotnie trafiony w ręce i nogi. Inny, podobny przypadek zakończył się zgonem na miejscu. W poczekalni komisariatu policji w Oberhausen, gdzie przebywało czterech interesantów, jeden z nich wyjął nóż. Następnie dźgnął nim innego oczekującego na rozmowę z oficerem dyżurnym. Ten nie chcąc dopuścić do morderstwa, był zmuszony wyjąć pistolet. Po kilkakrotnym, bezskutecznym okrzyku: „Rzuć nóż!”, zastrzelił napastnika. Regionalne radio i telewizja WDR, jak zwykle w podobnych przypadkach, starannie unika podania skąd pochodzi sprawca czynu zabronionego. Okoliczności sprawy, np. odmowa rzucenia noża na widok pistoletu, krwawa sprzeczka z chłopakiem, który przyszedł z dziewczyną (prawdopodobnie na tle napastowania tejże) wskazują jednak na kogoś z Bałkanów albo muzułmańskich brzegów Morza Śródziemnego.

ZAOSTRZAJĄCA SIĘ CENZURA "PO LINII I NA BAZIE".

W czasach komunistycznych wolno było publikować w Polsce tylko wiadomości oraz wypowiedzi zgodne z aktualną linią sprawującej niepodzielnie władzę PZPR. Wnioski przedstawiać w oparciu o obowiązującą ideologię marksizmu-leninizmu. W używanym wówczas skrócie jak wyżej. Obecnie mamy do czynienia z dość podobnym zjawiskiem w RFN. Szefowie działających w Niemczech największych agencji prasowych (DPA, Reuter, Associated Press) wydali swoim korespondentom polecenie, aby wszystkich krytykujących niekontrolowaną imigrację do Europy określać jako rasistów lub ksenofobów. Z kolei niemiecka policja jest zmuszona przedstawiać komunikaty, w których mowa o podejrzanym „wyglądającym na pochodzącego z południa”. Sankcja za nieprzestrzeganie podobnych nakazów jest oczywista. W epoce szalejącego bezrobocia i umów śmieciowych skuteczniejsza niż kiedyś groźba wezwania na rozmowę do SB, gdzie nie zawsze od razu wtrącano za kraty. W tych warunkach, a także biorąc pod uwagę upały, trudno się dziwić, że wystąpienia uliczne patriotycznych europejczyków sprzeciwiających się islamizacji Zachodu, nie są obecnie zbyt liczne ani widowiskowe. Koszmarny scenariusz z powieści fantastycznych, które przewidują odebranie Europy europejczykom, zaczyna się sprawdzać. Uchodźcy: 'Polska? Tam nie ma sensu zostawać!' Zaskakująca opinia o naszym kraju. W sprawie imigrantów Niemcom puszczają nerwy. Czy zaczną do nas strzelać? "Merkel musi odejść!"– Niemcy w stanie wrzenia.

INSTYTUT KS. PIOTRA SKARGI PODAJE: "PAKISTAN - KOLEJNE AKTY PRZEMOCY WOBEC CHRZEŚCIJAN - ATAKI ISLAMISTÓW NA CHRZEŚCIJAN"

W Pakistanie nie ustają ataki na chrześcijan, dokonywane przez fanatyków islamskich, a nawet niektórych przedstawicieli władz. 27 kwietnia w Lahore – drugim co do wielkości mieście tego kraju – grupa fundamentalistów ciężko raniła pastora protestanckiego i jego syna, a kilka dni wcześniej w innym dużym mieście – Faisalabadzie miejscowy policjant porwał i przez kilka dni wielokrotnie zgwałcił młodą chrześcijankę. W pobliżu miasteczka Hamza, wchodzącego w skład Lahore, dwaj ekstremiści muzułmańscy, należący do ugrupowania Tehreek-e-Ghazi Bin Shaheed (TGBS), zaatakowali 55-letniego pastora Ashrafa Paula i jego rodzinę. Już wcześniej otrzymywała ona różne pogróżki i żądania płacenia haraczu ekstremistom. Według wstępnych ustaleń, pastor ze swymi najbliższymi jechał samochodem, gdy nagle zaczęli do niego strzelać dwaj jadący obok motocykliści. Wystrzelono co najmniej 5 pocisków, które ciężko zraniły 24-letniego syna duchownego Sarfaza. Trafił on do szpitala, gdzie lekarze usunęli z jego ciała trzy kule. Z kolei w Faisalabadzie funkcjonariusz państwowy porwał 24-letnią chrześcijankę Sehar Naz, pracującą w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych. Wraz z przyjaciółmi wracała ona samochodem do domu, gdy zatrzymał ich major Arif Atif Rana z Pakistańskich Służb Tajnych, żądając ich dokumentów. Po chwili wszystkim pozwolił odjechać, zatrzymał natomiast dziewczynę pod pretekstem sprawdzenia pewnych danych. Jej koledzy zaprotestowali i zaraz powiadomili o całej sprawie policję, która jednak, dowiedziawszy się, kim jest porywacz, odmówiła zajęcia się sprawą. Arif Atif Rana zabrał Sehar Naz do swego domu w miasteczku Samanabad, a potem do Lahore i tam trzymał ją 4 dni i wielokrotnie ją gwałcił. Po wykorzystaniu dziewczyny porywacz pozostawił ją na stacji kolejowej, grożąc przy tym, że jeśli się poskarży, kara dotknie całą jej rodzinę. „Bardzo łatwo jest uderzać w chrześcijan, wprost lub pośrednio, pod fałszywymi zarzutami” – szydził jej prześladowca. Mimo to dziewczyna poinformowała o całym zdarzeniu kościelną komisję „Justitia et Pax” w Faisalabadzie, która z kolei powiadomiła policję. Obecnie Sehar Naz mieszka w utajnionym miejscu, strzeżona przez siostry zakonne, podczas gdy major nadal przebywa na wolności. W obronie dziewczyny i z żądaniami położenia kresu bezkarności za tego rodzaju zbrodnie wystąpiło już szereg pakistańskich stowarzyszeń praw człowieka. Do zdarzenia doszło w dniach 14-18 kwietnia 2015 r., ale media poinformowały o tym pod koniec sierpnia, a potwierdzili to lekarze jednego ze szpitali w Faisalabadzie, stwierdzając na ciele młodej kobiety liczne ślady przemocy na tle seksualnym.

KOPACZ - POLSKA JEST BEZPIECZNA. - SZEF ZWIĄZKU CELNIKÓW - TIRY Z KRAJÓW MUZUŁMAŃSKICH WJEŻDŻAJĄ DO POLSKI BEZ KONTROLI.

Polska jest bezpieczna, zapewnia Kopacz. Szef związku celników: TIRy z krajów muzułmańskich wjeżdżają bez kontroli! Przez południową granice Polski, a także ze wschodu odbywa się transport imigrantów, a być może także broni, ostrzega Sławomir Siwy, lider związku zawodowego Celnicy PL. Premier po inspekcji granic przekonywała zaś, że z Polski można brać przykład. „Premier nie powinna wprowadzać Polaków w błąd. W interesie publicznym jest mówić prawdę, a ta wygląda tak, że jesteśmy właściwie bezbronni wobec działań przemytników. O ile na wschodzie odbywają się jeszcze jakieś kontrole to ruch z południa odbywa się bez żadnej kontroli. Jestem informowany, że tamtędy wjeżdżają nawet TIRy z krajów muzułmańskich” – powiedział Siwy. Celnik przypomina, że Państwo Islamskie ogłosiło, że wyśle do Europy pół miliona fanatyków. „W telefonach młodych imigrantów znajdowano filmy propagandowe z egzekucji ISIS, a teraz w porcie na wyspie Kos znaleziono kontener z bronią” - dodaje Siwy. Zdaniem lidera związkowego, przemytnicy bezwzględnie wykorzystują obowiązujące procedury i wytyczne uniemożliwiające skuteczną kontrolę. Dla przykładu, jeśli na granicę wjeżdża ktoś, kto nie ma nic do zadeklarowania, a system komputerowy nie wskaże go jako podejrzanego, to celnicy mają nie poddawać go kontroli. „Wiemy o tym bo zamieszczają bezczelne komentarze na forach celników” – mówi związkowiec.

EWA KOPACZ  - ANIOŁ ŚMIERCI

Dr Mengele rychło zyskał wśród więźniów Auschwitz miano Anioła Śmierci. Czyny tego zwyrodniałego doktora medycyny są ogólnie znane. Propaganda hitlerowska wcale nie kryła się z ujawnianiem jego działalności, nazywając ją "pracą naukową dla dobra ludzkości".

Jakim mianem określić działalność Ewy Kopacz, posłanki na Sejm RP, ministra zdrowia? Uzyskała miano "Doktora Śmierci", nie tylko w społeczeństwie przerażonym jej działalnością publiczną  w służbie zdrowia, ale również w środowisku lekarskim i wśród farmaceutów. Te opinie są mi znane z osobistych rozmów z lekarzami i farmaceutami. Te wszystkie opinie Kopacz ma "głęboko i szeroko", etc., skoro jest zaprzyjaźniona i popierana przez Tuska. Ten bezwzględny rusofilski premier, trzymający się kurczowo władzy, dla którego priorytetem są słupki sondażowe, a nie dobro społeczeństwa, uważa Kopacz za znakomitego ministra zdrowia, godnego awansu na marszałka Sejmu RP. Czyniąc Kopacz drugą osobą w państwie, wystawia sobie premier świadectwo działania antypolskiego. Jego przyjaźń ze "Związkiem Radzieckim na czele"świadczy po raz kolejny, że jest "Naszym człowiekiem w Warszawie", co z całą satysfakcją obwieszcza kremlowska "www.gazieta.ru".

 

                                                Aleksander Szumański "Kurier Codzienny" Chicago

 Dokumenty, źródła, cytaty::

- Feliks Koneczny wykłady

 ,0- Oriana Falacci wywiady

- "Głos Polski" Toronto - Wojciech Reszczyński "Nasza Polska"

https://www.piotrskarga.pl/pakistan--kolejne-akty-przemocy-wobec-chrzescijan-,7120,i.html

http://pl.blastingnews.com/europa/2015/08/niemcy-noze-i-krew-w-domach-uchodzcow-rabunki-i-gwalty-leca-kule-multi-kulti-musli-00505611.html

https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY http://www.pch24.pl/polska-jest-bezpieczna--zapewnia-kopacz--szef-zwiazku-celnikow--tiry-z-krajow-muzulmanskich-wjezdzaja-bez-kontroli-,38296,i.html

 

Ocena wpisu: 
Average: 5(1 vote)
Kategoria wpisu: 

DEMOKRACJA W SĄDACH

$
0
0
Ilustracja: 
SEDZIOWIE

"DEMOKRACJA" W SĄDACH - PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ!

JAK SĘDZIOWIE UCZYNILI Z POLSKI PAŃSTWO BEZPRAWIA

MASONERIA W PARLAMENCIE UNII EUROPEJSKIEJ ZAGRAŻA POLSCE I KOŚCIOŁOWI

GUY VERHOFSTADT - ADOLF HITLER BIS

WALDEMAR ŻUREK - BORYS BUDKA - MARTIN SCHULZ - GUY VERHOFSTADT - ADOLF HITLER BIS

Prawo, ze względu na wieloznaczność pojmowania, w tym różnice światopoglądowe wydających o nim opinie, jest pojęciem wyjątkowo trudnym do zdefiniowania. Prawo, a ściślej prawo w ujęciu przedmiotowym – system norm prawnych, czyli ogólnych, abstrakcyjnych i jednoznacznych dyrektyw postępowania, które powstały w związku z istnieniem i funkcjonowaniem państwa lub innego uporządkowanego organizmu społecznego, ustanowione lub uznane przez właściwe organy władzy odpowiednio publicznej lub społecznej i przez te organy stosowane, w tym z użyciem przymusu.

W Polsce istnieje upolitycznienie prawa, co uważa się za niedopuszczalne.

Przykładem są upolitycznione wypowiedzi rzecznika prasowego Krajowej Rady Sądownictwa, Waldemara Żurka, m.in. wygłaszającego przed kamerami TVP obraźliwe słowa pod adresem nowo wybranych sędziów TK, zaprzysiężonych przez prezydenta RP. Krytyczne polityczne stanowisko w świetle "demokratycznego" prawa w sposób prawnie niedopuszczalny, zajmuje członek Krajowej Rady Sądownictwa, poseł Platformy Obywatelskiej, b. minister sprawiedliwości w rządzie koalicji PO - ZSL (PSL), Borys Budka, w dodatku posługujący się obraźliwym, nie prawniczym, knajackim, tromtadrackim językiem, popierający zamach stanu na suwerenną, niepodległą RP, przez niemiecko - masońską - żydowską - Unię Europejską na czele z masonem, faszystą , niemieckim Żydem, Martinem Schulzem niemieckim anty Polakiem . Patrz http://www.fronda.pl/blogi/prawda-o-nobliscie/po-buzek-na-kawce-z-masonami,37562.html PO, Buzek i Barosso na kawce z masonami w Parlamencie Europejskim.

 

KNAJACTWO - TROMTADRACTWO BORYSA BUDKI

 

Knajactwo to zachowanie charakterystyczne dla ludzi z marginesu społecznego. Tromtadractwo to krzykliwe głoszenie jakichś poglądów, zwłaszcza politycznych, lub wzniosłych haseł pozbawionych treści. Inny słownik języka polskiego PWN zanotował słowa pokrewne - knajacki, tromtadracja.

W tej sytuacji "knajacko - tromtadrackiej" Borysa Budkę zaliczyć należy do marginesu społecznego.

 

DEKLARACJA KONGREGACJI DOKTRYNY WIARY KOŚCIOŁA Z DNIA 26 LISTOPADA 1983 ROKU

 

"Stawiano pytanie, czy ocena Kościoła odnośnie stowarzyszeń masońskich zmieniła się na skutek faktu, iż nowy Kodeks Prawa Kanonicznego nie wymienia wolnomularstwa w sposób wyraźny jak poprzedni.

Obecnie Kongregacja jest w stanie odpowiedzieć na to, iż okoliczność ta jest spowodowana kryterium redakcyjnym takim samym, jak dla innych zrzeszeń, które podobnie nie zostały wymienione, ponieważ włączone są do szerszych kategorii.

Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie więc niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się więc w stanie ciężkiego grzechu i nie mogą przyjmować Komunii Świętej.

Lokalne autorytety kościelne nie mają prawa wypowiadać się na temat istoty wolnomularskich zrzeszeń w sposób, który mógłby umniejszyć to co powyżej ustalono w zgodności i intencją deklaracji tejże Kongregacji z dnia 17 lutego 1981 roku.

Papież św. Jan Paweł II potwierdził niniejszą deklarację, uchwaloną na zwyczajnym posiedzeniu Kongregacji i zalecił jej opublikowanie w czasie audiencji udzielonej podpisującemu ją, kardynałowi Prefektowi".

Kodeks Prawa Kanonicznego (wszedł w życie 27 listopada 1983 r.)

 

Rzym, w siedzibie Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 roku.

 

(-) Kardynał Joseph Ratzinger Prefekt

 

(-) Arcybiskup Jerome Hamer O. P. Sekretarz

 

GUY VERHOFSTADT - ADOLF HITLER BIS

 

Szczególnie niebezpieczny dla Polski jest b. premier Belgii, mason, faszysta i anty Polak Guy Verhofstadt - Adolf Hitler bis, poseł do Parlamentu Europejskiego wybierany na pięcioletnia kadencję. Jego antypolskie wystąpienia polityczne w czasie obrad Parlamentu Europejskiego cechuje wspomniane tromtadractwo, a ponadto zbieżne jest z wystąpieniami Adolfa Hitlera z żądaniami od Polski korytarza i Wolnego Miasta Gdańska.

Historia zatoczyła koło, powtarza się nagonka na Polskę z lat 30 ub. wieku hitlerowskiej NSDAP.

PiS powinno odpowiedzieć Parlamentowi UE słowami Jozefa Becka z 5 maja 1939 roku:

"...Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor...".

 

NIETYKALNI

JAK SĘDZIOWIE UCZYNILI Z POLSKI PAŃSTWO BEZPRAWIA

 

Oszczercze upolitycznione stanowisko "prawne" zajmuje Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf.

 

Patrz Jan Piński http://www.uwazamrze.pl/artykul/1122796/nietykalni

 

"Jest to bezprzykładny w Europie atak polityka pretendującego do sprawowania władzy wykonawczej w Polsce na władzę sądowniczą. Jest to pełen pogardy atak wymierzony w każdego z tysięcy sędziów wszystkich sądów w Polsce. (...) Takie znieważające, wiecowe zdanie nawiązuje do najgorszych zwyczajów walki politycznej sprzed 1989 r.” – napisali w oświadczeniu prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf, prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński i prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego prof. Roman Hauser. Była to reakcja na słowa prezesa PiS Jarosław Kaczyńskiego, który na partyjnym wiecu zarzucił obecnej władzy terroryzowanie sądów przez wpływanie na ich prezesów(...)...

Przyzwolenia na upolityczniony wymiar sprawiedliwości absolutnie być nie może i nie będzie zapewnił minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

 

DYREKTOR ZESPOŁU ORZECZNICTWA I STUDIÓW TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJ NEGO KAMIL ZARADKIEWICZ

 

Prof. Kamil Zaradkiewicz, wieloletni dyrektor Zespołu TK otrzymał od prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego w ramach "konstytucyjności" TK zakaz wystąpień medialnych, pozbawiony został premii za wysługę 15 lat pracy oraz nakaz podania się do dymisji.

Profesor Kamil Zaradkiewicz nie podał się dymisji. Polacy oczekują podania się do dymisji przed końcem kadencji (upływa w grudniu 2016 r. ) prof. Rzeplińskiego, szkodzącego Polsce, Polakom i polskości.

 

PLATFORMA OBYWATELSKA Z PSL OBRABOWAŁY POLAKÓW Z 340 MILIARDÓW ZŁOTYCH

POLSKA UTRACIŁA DOSTĘP DO MORZA

STOCZNIOWCOM PROPONOWANO ZMIANĘ ZAWODU NA ... KOSMETYCZKI LUB MANICURZYSTKI!!!

 

Jak wykazał audyt sejmowy z dnia 11 maja 2016 roku rządy PO - PSL obrabowały Polaków z 340 miliardów złotych. Co w obronie Polaków wykonali "niezależni" polska prokuratura i sądownictwo w latach 2007 - 2015?

Ile miliardów dolarów amerykańskich straciła Polska i Polacy na skutek niezliczonej ilości afer?

Wiekowy dostęp do morza został Polsce przez rząd Tuska odebrany, stocznie zlikwidowane, społeczeństwo okłamywane, a pracę utraciły rzesze stoczniowców, powiększając polskie bezrobocie.

Stoczniowcom proponowano przekwalifikowanie na zawód...kosmetyczki lub manicurzystki!!!!!!!!

 

GRUBA KRESKA

 

Po 4 czerwca 1989 roku premier Tadeusz Mazowiecki ogłosił słynną „grubą kreskę", która praktycznie uniemożliwiła ściganie zbrodniarzy komunistycznych – „ludzi honoru" i ich tajnych współpracowników. Wobec takich decyzji, popartych dodatkowo brakiem dekomunizacji i lustracji elita intelektualna w Polsce przesiąknięta jest agenturą, np. dwudziestu pięciu tajnych współpracowników na UJ odkrytych przez dr Barbarę Nowak. W tym miejscu ze smutkiem potwierdzam, iż dr Barbara Nowak zmarła ( 08 stycznia 2013 roku).Rektor Uniwersytetu Gdańskiego prof. Andrzej Ceynowa i prof. Józef Włodarski - dziekan wydziału filologiczno-historycznego gdańskiej uczelni współpracowali w PRL ze Służbą Bezpieczeństwa. Obaj profesorowie byli organizatorami anty lustracyjnego buntu na polskich uczelniach. Prof. Józef Włodarski wraz z prof. Andrzejem Ceynową inicjowali uchwalenie przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich stanowiska, potępiającego lustrację na polskich uniwersytetach. Prof. Andrzej Ceynowa jest twórcą tzw. " anty lustracyjnego fortelu akademickiego". Polegał on na tym, że profesorowie objęci lustracją na własną prośbę byli przenoszeni na funkcję asystentów, którzy nie podlegali lustracji. Jeden z najwybitniejszych polskich historyków prof. Andrzej Garlicki TW „Pedagog”, pracujący na wydziale historii Uniwersytetu Warszawskiego był tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL , zaś na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu z SB współpracowało co najmniej 25 naukowców. Inną sprawą jest lekceważenie istniejącego prawa, wobec obowiązującej rzymskiej zasady prawnej - dura lex sed lex ( łac. twarde prawo, ale prawo ) i ignorowanie prawa, niekiedy w sposób wulgarny.

 

 

POCAŁUJCIE MNIE W DUPĘ PAJACE

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/208267,profesor-do-lustratorow-pocalujcie-mnie-w-dupe-pajace.html

 

Pocałujcie mnie w dupę, pajace! - taki autorski komentarz dodał do swojego oświadczenia lustracyjnego profesor Jan Turulski z Instytutu Chemii Uniwersytetu w Białymstoku. Oświadczenie przesłał rektorowi. Ten jeszcze nie wie, jak zareagować - pisze "Gazeta Wyborcza".

Profesor wypełnił pierwszą część oświadczenia, wpisując, że nie współpracował z tajnymi służbami PRL. Po czym na całej stronie, na ukos, napisał zacytowane wyżej zdanie. W takiej formie oświadczenie trafiło do rektora Uniwersytetu, Jerzego Nikitorowicza. Na jego biurku wylądował również list, w którym prof. Jan Turulski wyjaśnia, kogo ma na myśli, pisząc "pajace", i dlaczego sięgnął po emocjonalny oręż.

"Magnificencjo, jestem zdumiony i rozczarowany, że za odmowę wykonania tego obowiązku twórca ustawy przewiduje tak dotkliwą karę jak utrata funkcji albo posady" - napisał profesor. "Za tak obrzydliwe przestępstwo, jakim jest odmowa wypełnienia formularza samo lustracyjnego, w IV RP winna być jedna kara: kara śmierci.(...). W zaistniałej sytuacji nieuzasadnionego humanitaryzmu ustawy, (...) na przymus złożenia oświadczenia odpowiadam twórcom tego aktu prawnego: Pocałujcie mnie w dupę, pajace!".

Już na poważnie profesor wyjaśnia, że w ten sposób chce przeciwstawić się złu, jakie - według niego - niosą ze sobą rządy PiS-u. Rektor przyjął oświadczenie z notatką i listem, ale nie jest zachwycony. Uważa, że oświadczenie jest niegodne profesorskiej funkcji.

Na razie nie wiadomo, czy profesor Turulski naruszył prawo, dodając do oświadczenia lustracyjnego własny komentarz. Nie wiadomo też, jak zareaguje IPN, do którego trafią wszystkie oświadczenia. Na uniwersytecie w Białymstoku to jedyny przypadek dodania własnej adnotacji.

Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie niepodległych sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budzące sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.
Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie, Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, piszący prace naukowe o wielkości jakiegoś Karla Kautskiego marksistowskiego sekciarza.
Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan - Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo Podziemie Niepodległościowe wydało na niego wyrok śmierci.
Prof. Julian - Polan Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef Sądu Wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset „łapówkarskich" dyplomów magistrów praw.
Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich „magistrów" skompromitował się swoją „prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan - Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra (kard. Franciszka Macharskiego) przy rodzinnym stole.
W sprawie masona prof. Andrzeja Zolla rodzi się cały szereg zapytań: - Czy wyznaczenie jego kandydatury na ministra sprawiedliwości było zgodne z polską racją stanu? - Dlaczego Kuria Krakowska powołała masona na szefowanie Fundacji kościelnej "Nie lękajcie się" - instytucji kościelnej, nie licząc się z deklaracją Kongresu Doktryny Wiary (w tekście powyżej) podpisaną przez papieża św. Jana Pawła II? - Dlaczego opinia publiczna nie została poinformowana o członkostwie w niemieckiej, faszystowskiej (NSDAP) Akademii Prawa Niemieckiego Fryderyka Zolla (młodszego) i jego udziału w dorocznych konferencjach tejże Akademii w Monachium obok Hansa Franka?

- Jaki był udział dziadka ze strony matki Andrzeja Zolla w uwolnieniu Włodzimierza Lenina (Uljanowa) z austriackiego więzienia, jak się ów dziadek nazywał i kim był w funkcjonującym wówczas społeczeństwie?
W czasach istnienia Katedry Prawa Karnego UJ w PRL, która ściśle współpracowała z krakowską esbecją, działali jeszcze, „oddani sprawie sowieckiej sprawiedliwości” sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i niektórzy dziennikarze. I tak:
Prokurator Prokuratury Wojewódzkiej Rek, viceprokurator Gołda (TW SB) za pieniądze uwalniał od odpowiedzialności karnej największych zbrodniarzy. Pomagał mu asystent prok. Józef Skwierawski. Klientów mu nie brakowało, przy współpracy z mecenasem Karolem Buczyńskim, odmanem z krakowskiego getta, policjanta żydowskiego, współpracownika Gestapo w służbie Żagwii, gdzie „dzielnie” wysyłał swoich współplemieńców do niemieckich obozów zagłady.
Jak mu się coś udało, to zamiast okupu damom odbierał to co miały dla kochającego mężczyzny. W ten sposób uratował z krakowskiego getta swoją powojenną żonę Ruth Buczyńską, która jedynie z wdzięczności wyszła za niego za mąż.
Ruth Buczyńska była adwokatem i dużo dobrego uczyniła dla zniewolonych polskich patriotów. Podobną rolę jak Karol Buczyński spełniał również na obu frontach krakowski adwokat Maurycy Wiener, żydowski konfident Gestapo, a później SB.
Zapamiętałem jeszcze łajdacką esbecką działalność sędziego Korbiela z Sądu Wojewódzkiego - Wydział Karny w Krakowie, ale również przyjaznych ludziom adwokatów, opozycjonistów, lwowianina Leopolda Kozłowskiego i Andrzeja Kozłowskiego.
„Złotymi” zgłoskami zapisał się w historii dziennikarstwa krakowskiego sygnatariusz rezolucji 53 krakowskich literatów w procesie Kurii Krakowskiej ojciec Grzegorza Miecugowa, Bruno Miecugow, m.in. wysyłając wielkiego polskiego architekta Wiesława Zgrzebnickiego „Zgrzesia” do Kobierzyna – krakowskiego szpitala psychiatrycznego, przy pomocy żydowskiej ordynator kliniki psychiatrycznej Marii Orwid, będącej na usługach SB, organizatorki żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith, skąd, „Zgrześ” już nie wyszedł.
Za co? Dlaczego? W mojej zresztą obecności „Zgrześ” Miecugowowi w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” zwrócił uwagę na łajdacki jego podpis w owej rezolucji 53.
Była jeszcze jedna ciekawa, nie wyjaśniona dotąd sprawa. Zamordowany został dziennikarz „Echa Krakowa” Wojtek Kajder. Po jego śmierci okazało się, że Wojtek był esbeckim kapusiem. Miał na pieńku z Miecugowem i kto wie….Ślad prowadzi mnie jednak w stronę Brunona Miecugowa, bo dzień przed śmiercią Wojtek Kajder zwrócił się do mnie z prośbą o pilne spotkanie, a wiedział, że się znam z krakowskimi dziennikarzami, lekarzami i aktorami. O tym, iż red. Wojciech Kajder był TW dowiedzieliśmy się po jego śmierci, którą przeczuwał.

 

NAJGORSI SĘDZIOWIE III RP

 

„Nasza Polska”(18 czerwca 2013 r.) zamieściła tekst Roberta Wita Wyrostkiewicza „Najgorsi sędziowie III RP” w którym podaje imiona i nazwiska „najgorszych polskich sędziów”. Ów poczet obejmuje 20 imion i nazwisk upolitycznionych polskich sędziów, mających najgorszą opinię prawną. Wśród nazwisk z szerokim uzasadnieniem znajdują się powszechnie znani dyspozycyjni wobec PO i premiera Donalda Tuska sędziowie:
- Agnieszka Matlak
- Anna Wielgolewska
- Alina Rychlińska
- Anna Ptaszek
- Bartosz Janicki
- Ewa Solecka
- Ewa Strużyna
- Igor Tuleya
- Iwona Konopka
- Justyna Wiśniewska
- Magdalena Roszkowska
- Małgorzata Mojkowska
- Małgorzata Sobkowicz – Suwińska
- Mirosława Strzelecka
- Monika Jobska
- Paweł Filipiak
- Paweł Rysiński
- Piotr Hofmański
- Roman Kowalkowski
- Ryszard Milewski

 

SĄDOWNICTWO W III RP, Z PRAWA NA LEWO

SKANDALICZNE WYROKI WSPIERANIE "SWOICH"

POLITYCZNE KONEKSJE - TO NORMA W POLSKI SĄDOWCNICTWIE

 

Uniewinnili Sawicką, Palikota, Niesiołowskiego. Dali spokój "ludziom honoru"Kiszczakowi, Jaruzelskiemu, zabójcom Przemyka. Wypuścili Żemka, Rywina. Karcą prawicę (sprawa Wyszkowskiego, Rymkiewicza, ks. Garncarczyka).

Często to dzieci komuny albo ludzie opętani własną karierą. Trudno dać inne wytłumaczenie najbardziej skandalicznym procesom ostatnich lat.

Uniewinnienie poseł PO Beaty Sawickiej, blamaż sędziów z Państwowej Komisji Wyborczej, zamiatanie pod dywan korupcji w Sądzie Najwyższym, nieosądzenie zbrodniarzy PRL‑u – to symbole działalności sądów w mijającym roku.

W marcu Sąd Najwyższy utrzymał wyrok uniewinniający b. posłankę PO Beatę Sawicką i b. burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego, zatrzymanych w 2007 r. po akcji CBA za przyjęcie korzyści majątkowej w zamian za ustawianie przetargu. Sąd stwierdził, że oskarżeni ponoszą odpowiedzialność w wymiarze moralnym, ale nie można ich skazać. Pokłosiem tego wyroku jest sprawa o odszkodowanie, którą wytoczył skarbowi państwa Mirosław Wądołowski.

– Sądy i prokuratury przejawiają niechęć do zajmowania się sprawami dotyczącymi ludzi koalicji – mówi poseł PiS‑u Łukasz Zbonikowski. – Utrwala się przez to w społeczeństwie przekonanie, że sądy są usłużne wobec władzy. Cały czas dźwięczą mi w uszach słowa wypowiedziane w kampanii wyborczej w 2010 r. przez kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego, który po wygranym procesie w trybie wyborczym powiedział, że jeśli ktoś jeszcze powie coś na jego temat, sądy są jeszcze rozgrzane i wszystko tam można załatwić – dodał Zbonikowski.

– Nikt nie wie, według jakiej miary sądy polskie orzekają wyroki. Bo w podobnych sprawach jedni są niewinni, a inni są skazywani. Trudno więc mówić o niezawisłości sądów – powiedział „Codziennej” poseł Zbonikowski.

Słabą kondycję sądownictwa obnażyła też działalność PKW w ostatnich wyborach samorządowych, które przyniosły ujawnienie na niespotykaną dotychczas skalę nieprawidłowości wyborczych i przeświadczenie o sfałszowaniu wyników. Po tym blamażu i pod presją opinii publicznej cały skład sędziowski komisji podał się do dymisji.

W 2014 r. nie zapadły również wyroki skazujące głównych odpowiedzialnych za zbrodnie PRL‑u. Zapadł m.in. wyrok w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., ale skazani zostali jedynie ppłk Bolesław Fałdasz, zastępca dowódcy jednostki ds. politycznych w Gdyni, i ppłk Mirosław Wiekiera, dowódca kompanii tłumiącej protesty 16 grudnia w Gdańsku. Kary uniknęli natomiast faktyczni sprawcy tragedii, m.in. Stanisław Kociołek, sekretarz KC PZPR, który miał wydać zgodę na strzelanie do robotników.

Bezkarni pozostają także twórcy stanu wojennego. Proces w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie w sprawie b. szefa MSW Czesława Kiszczaka nie może ruszyć ze względu na jego stan zdrowia. Sprawa dotyczy wyroku z 2012 r., w którym Kiszczak został skazany na 2 lata więzienia za przynależność do zorganizowanego przestępczego związku zbrojnego, który wprowadził stan wojenny w Polsce 13 grudnia 1981 r. Proces apelacyjny w 2012 r. został zawieszony po opinii biegłych lekarzy. Orzekli oni, że stan zdrowia Czesława Kiszczaka jest tak zły, że nie może on uczestniczyć w rozprawach.

Za komunistyczne zbrodnie nigdy nie został osądzony zmarły w maju br. Wojciech Jaruzelski.

Był on oskarżony przez IPN (razem z Kiszczakiem) o udział w zorganizowanym przestępczym związku zbrojnym, ale jego proces został zawieszony ze względu na stan zdrowia.

– Bagaż PRL‑u przekazany sądownictwu III RP jest źródłem zła w wymiarze sprawiedliwości, a to przekłada się na patologię życia politycznego i gospodarczego kraju – mówił Zbonikowski.

Jakub Wojewódzki może w żywe oczy kpić z sądów III RP. Jak informuje „Super Expres”, sprawa jego rasistowskich żartów od siedmiu miesięcy stoi w miejscu, bo Sąd Rejonowy w Warszawie nie może namierzyć showmana. Jak to możliwe, skoro Wojewódzki ma w telewizji swój program i wcale nie jest tajemnicą, gdzie można go znaleźć?!

Wojewódzki usłyszał zarzut publicznego znieważenia na tle rasowym po tym, gdy w 2011 r. w audycji radiowej razem z Figurskim naśmiewał się z pochodzenia rzecznika prasowego Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvina Gajadhura (matka Gajadhura jest Polką, a ojciec Hindusem).

Skandaliczne żarty uszły jednak Wojewódzkiemu na sucho, bo sąd uznał go za niewinnego. Gajadhur i prokuratura natychmiast złożyli apelację. Problem w tym, że apelacja, która w sierpniu ubiegłego roku miała zostać przesłana z sądu rejonowego do sądu okręgowego, nie trafiła tam do dziś! Dlaczego?

Apelacja nie została jeszcze przesłana do Sądu Okręgowego w związku z trudnościami z doręczeniem oskarżonym odpisów apelacji — przeczytał Alvin Gajadhur w piśmie przesłanym mu przez sąd rejonowy.

W sierpniu poinformowano mnie, że apelacja złożona przez prokuratora została przyjęta i będzie przesłana do sądu okręgowego. Minęło już siedem miesięcy, a akta sprawy nie zostały jeszcze wysłane z sądu rejonowego. Dlaczego ci panowie nie odbierają korespondencji? — oburza się Gajadhur w rozmowie z „Super Expressem”.

To bardzo dziwna sytuacja, tym bardziej, że - jak zauważa tabloid - trudności ze znalezieniem Wojewódzkiego „nie miałoby nawet dziecko”.

Wydaje mi się, że prosto jest go „namierzyć”, gdyż prowadzi cykliczne programy w telewizji — dodaje Gajadhur.

Podkreśla, że nigdy nie został za te słowa przeproszony ani przez Wojewódzkiego, ani przez Figurskiego. „SE” postanowił pomóc „nieporadnym” sądom i opublikował mapę z miejscami, w których można spotkać „Jakuba W.” Zaznaczono na niej ulicę, na której mieszka showman, stacje telewizyjne i radiowe, w których pracuje, a nawet jego ulubione knajpy, gdzie się lansuje. Cóż z tego, skoro dla sądów III RP Wojewódzki jest niewidzialny?

 

SKANDALICZNE WYROKI, WSPIERANIE KOLESIÓW, POLITYCZNE KONEKSJE - TO NORMA W POLSKIM SĄDOWNICTWIE

 

Tygodnik "Nasza Polska" prezentuje listę najgorszych sędziów III RP, zaznaczając, że lista nie jest kompletna ( stanowi jedynie obrazek pokazujący zgnile oblicze wymiaru sprawiedliwości).

 

AGNIESZKA MATLAK

 

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie znana jest głownie z wyroku z 2010 roku w procesie w trybie wyborczym z powództwa sztabu Bronisława Komorowskiego, przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Matlak zabroniła Kaczyńskiemu informować, że Komorowski chce prywatyzować służbę zdrowia, bowiem jest to rzekomo informacja nieprawdziwa. Tyle, że nie tylko Komorowski, ale cała Platforma Obywatelska chciała prywatyzować służbę zdrowia (najszczerzej mówiła o tym Beta Sawicka na słynnej ławeczce), a nazywała to komunalizacją. Z tym, że oznacza to przekazanie szpitali samorządom. Te bankrutują, więc najprostszą drogą do ratowania służby zdrowia jest prywatyzacja. Sędzia Matlak ma na koncie nie tylko wyrok na korzyść Komorowskiego. Rozpatrywała także sprawę Wojciecha Jaruzelskiego, Jana Przedpełskiego, który domagał się, by generał wyprowadził się z jego rodzinnego domu zabranego rodzinie Przedpełskich przez komunistów na mocy tzw. dekretu Bieruta.

Przedpełski domu nie odzyskał.

Rozpatrywała proces Marka Króla i Jerzego Urbana. Wygrał Urban.

W przypadku sprawy "Gazeta Wyborcza" kontra Stanisław Remuszko sędzia Matlak popisała się "wybitnym" uzasadnieniem: "Negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agora S.A są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego".

 

ANNA WIELGOLEWSKA

 

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, która rozpatruje sprawę komunistycznego oprawcy, byłego szefa MSW, bezpieki i komunistycznego aparatczyka. Kiszczaka nie udało się dotąd osądzić, podobnie jak Jaruzelskiego. Oskarżeni zasłaniają się złym stanem zdrowia, pomimo, że na publikowanych w prasie zdjęciach wyglądają rześko. Zdarza się im nawet udzielać wywiadów prasie, brać udział w spotkaniach rangi państwowej, ale droga do sądu byłaby zbyt dużym obciążeniem leciwych organizmów, zmęczonych życiem, bo dowodzenie morderczymi formacjami nie było przecież łatwe.

5 czerwca tego roku, podczas posiedzenia rządu, sędzia Wielgolewska ogłosiła przerwę, by rozpatrzeć wniosek dwóch biegłych psychiatrów, którzy uznali, ze zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w sprawie przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 roku. Sędzia ogłosiła, że spotkanie odbędzie się przy drzwiach zamkniętych.

Następnie ogłosiła przerwę, a wychodząc z sali rozpraw, została obrzucona tortem przez działacza "Solidarności", Zygmunta Miernika. Sprawa jest symboliczna, bowiem o ile Mirnikowi za rzucenie tortem grozi kara pozbawienia wolności(a wyrok w zawieszeniu ma niemal już w kieszeni), to prawdopodobnie Kiszczak za zlecenie mordowania ludzi pozostanie bezkarny.

To chyba najlepszy obrazek pokazujący prawdę o polskich sądach w III RP.

 

ALINA RYCHLIŃSKA

 

Znieważanie prezydenta podlega karze, ale w praktyce polskich sędziów to zależy o którego prezydenta chodzi...Kiedyś Andrzej Lepper został skazany za nazwanie Kwaśniewskiego "leniem". Za to w przypadku nazwania przez Janusza Palikota prezydenta Lecha Kaczyńskiego "chamem" sędzia Rychlińska, z Sądu Okręgowego w Warszawie, stwierdziła, że wyrażenie "cham" nie jest już dziś samo w sobie zniewagą i jego cena zależy od kontekstu wypowiedzi.

 

ANNA PTASZEK

 

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie w 2012 roku podtrzymała decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w prawie ataku posła PO Stefana Niesiołowskiego na dziennikarkę Ewę Stankiewicz.

Ptaszek usprawiedliwiała posła PO twierdząc, że "Stefan Niesiołowski jest osobą, którą łatwo sprowokować do wypowiedzi i zachowań o charakterze emocjonalnym".

Słowa "wstrętna pisówna", i "won do Pis-u", którymi Niesiołowski zwracał się do Ewy Stankiewicz, w ocenie sądu to "krytyczna ocena dokonań dziennikarskich".

 

BARTOSZ JANICKI

 

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie w 2013 roku zadecydował w trybie ekspresowym, że tygodnik "W Sieci" może naruszać interesy wydawnictwa Pressbublica (obecnie Gremi Media) będącego własnością Grzegorza Hajdarowicza. Ten ostatni, (przyjaciel Grasia i rządu) mógł liczyć na wsparcie z ręki wymiaru sprawiedliwości. Argumentem, do którego przychylił się sędzia, było dysponowanie przez Hajdarowicza niemal nikomu nie znaną subdomeną internetową "W sieci opinii". Nie może więc istnieć nikomu nie znana domena "W sieci opinii" i tygodnik "W Sieci". Może istnieć tylko medium Hajdarowicza...

Decyzja sądu miała charakter natychmiastowej wykonalności, czego konsekwencją był zakaz wydawania tygodnika pod dotychczasową nazwą do czasu zakończenia procesu.

-Wystarczy, że Hajdarowicz szepnie gdzie trzeba.

Sędziów myślących podobnie jak Bartosz Janicki w Polsce nie brakuje. Jednak ciągle jest ich za mało. Aż szkoda, że sędziego Janickiego nie można sklonować. Może by się udało, gdyby jako dziecko właściwie się odżywiał.

Pochłaniał wyłącznie mirabelki i szczaw, tak jak to robił sędzia Tuleya, kiedy nad jego matką nocami znęcali się sadyści z UB, o on opuszczony błąkał się po polach i bezdrożach, żywiąc się korzonkami niedojrzałego jeszcze szczawiu.

Okrutne wspomnienia zostały mu na całe życie. Dlatego zawsze jest taki poważny. To z pewnością ułatwi jego sklonowanie. Wówczas jeden z Tuleyów będzie mógł wspierać sędziego Janickiego. w podejmowaniu korzystnych dla Hajdarowicza decyzji.

Uszczęśliwiać Pawła Grasia, a być może samego premiera - napisał Jerzy Jachowicz na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i trudno do jego ironicznego komentarza coś jeszcze dodać.

 

 

 

EWA SOLECKA

 

Sędzia Ewa Solecka z Sądu Okręgowego w Katowicach wydała w 2009 roku wyrok w sprawie ks. Marka Garncarczyka i redakcji "Głosu Niedzielnego" z powództwa Alicji Tysiąc. Sąd nakazał ks. Garncarczykowi przeprosić Alicję Tysiąc i wypłacić jej 30 tys. zł zadośćuczynienia za to, że opisując jej przypadek (uniemożliwiono jej w Polsce przeprowadzenie aborcji za co domagała się rekompensaty w Strasburgu i takie pieniądze otrzymała) nazwał aborcję morderstwem. W uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Solecka stwierdziła m.in., że katolicy mogą wyrażać swoją dezaprobatę moralną wobec wykonywania zabiegu aborcji - nazywać aborcję zabójstwem - ale w sensie ogólnym, a nie w odniesieniu do konkretnej osoby.

czyli można powiedzieć, że zabicie dziecka jest zabójstwem, ale nie można wskazać kto zabił czy chciał zabić (jak w przypadku Alicji Tysiąc).

 

EWA STRUŻYNA

 

Po 28 latach od śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka, 19-letniego maturzysty, Sąd Najwyższy przyznał, że sprawa ta jest porażką wymiaru sprawiedliwości, ale oddalił kasację w sprawie Ireneusza K. zomowca oskarżonego o pobicie Przemyka ze skutkiem śmiertelnym. Tym samym utrzymano w mocy wcześniejszy wyrok sądu apelacyjnego z 2009 roku, który uznał, że doszło do przedawnienia zbrodni. Sprawa uległa przedawnieniu, ponieważ sąd przyjął kwalifikację czynu jako nieumyślnego (słowo klucz!) spowodowania śmierci.

Pełnomocnik rodziny Przemyka, mecenas Andrzej Zalewski, powoływał się na protokół oględzin ciała z 1983 roku, mówiący , że uszkodzenia były tak drastyczne i rozległe, że nie ma podstaw do przyjęcia kwalifikacji dającej podstawy do przedawnienia sprawy. Sędzia Ewa Strużyna upomniała mecenasa rodziny zmarłego 19-latka, by "nie epatował" opisami sekcji zwłok...

12 maja 1983 roku Grzegorz Przemyk został pobity ze skutkiem śmiertelnym przez milicjantów Ireneusza K. (który go zatrzymał) i Arkadiusza Denkiewwicza (dyżurnego komisariatu, który nawoływał do bicia, mówiąc: "Bijcie tak, żeby nie było śladów").

Tylko ten ostatni został skazany na 2 lata więzienia, ale nie odsiedział ani jednego dnia!

 

IGOR TULEYA

 

Sędzia Igor Tuleya - rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie i sędzia orzekający w sprawie kardiochirurga Mirosława G. co prawda skazał słynnego lekarz-łapówkarza na karę w zawieszeniu (najłagodniejszy wyrok), uniewinnił go z wielu zarzutów, ale w swoim ustnym uzasadnieniu wyroku zaatakował ostro nie za łapówkarstwo, ale CBA, które łapówkarza zatrzymało...

Złożył nawet zawiadomienie do prokuratury na Biuro, którego metody śledcze przyrównał do stalinowskich(rykoszetem policzkując nie tylko CBA, ale także PIS). - Nie mogłem w to uwierzyć. Wszak sędzia Tuleya w uzasadnieniu wyroku na dr G. mówił: "Wzbudza to we mnie straszne skojarzenia, nawet nie z latami 80., ale z przesłuchaniami stosowanymi w latach 40. i na początku lat 50. W czasach największego stalinizmu".

Innymi słowy Tuleya uznał, że SB , w której jego matka służyła rowniezw latach 80., była instytucją lepszą niż służba niepodległego państwa polskiego, jaką jest Centralne Biuro Antykorupcyjne - skomentował sprawę Cezary Gmyz.

 

 

 

IWONA KONOPKA

 

Sędzia Konopka z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście jest odpowiedzialna za skandaliczny wyrok z 2011 roku w którym skazała w trybie przyspieszonym na karę trzech miesięcy pozbawienia wolności przechodnia zaatakowanego przez policjanta (nie dopuściła zarejestrowanych kamerą dowodów).

Jednak na łamy gazet wróciła przy innej sprawie rok później. Wypuściła na wolność notorycznego podpalacza samochodów, syna znanego adwokata, a jakby tego było mało, to zamiast zadbać o bezpieczeństwo świadka, który go rozpoznał, zdradziła jego imię i nazwisko, narażając świadka na nieprzyjemności.

 

KARYGODNY AWANS SĘDZI IWONY KONOPKI

 

To jest wpis o tym, jak nie awansować sędziów. Sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Iwona Konopka – znana z budzących oburzenie opinii publicznej orzeczeń sądowych – wkrótce będzie sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie. Uchwała Krajowej Rady Sądownictwa Nr 418/2015 zapadła w tej sprawie 11 marca 2015 r.

Sędzia Konopka m.in. skazała na 3 miesiące więzienia pozbawienia wolności Daniela Kloca, skopanego przez policjanta Karola C. w dniu 11 listopada 2011 r., dając bezkrytycznie wiarę zeznającemu funkcjonariuszowi i nie dopuszczając dowodów niewinności pobitego.

Ukarała kilkutysięcznymi grzywnami szanowanego filozofa profesora Bogusława Wolniewicza. Ponad 80-letni profesor był wzywany jako świadek na rozprawę przeciwko złodziejom, którzy go okradli w pociągu. Jako poszkodowany chciał umorzenia tej sprawy, ale sędzia nie pouczyła go, że nie ma takich uprawnień, gdyż – nie wiadomo dlaczego – nie nadano mu statusu pokrzywdzonego, za to w drakoński sposób go karała za odezwanie się „bez zezwolenia”, a potem niestawianie na rozprawę.

W 2012 roku wypuściła z aresztu podpalacza samochodów w Warszawie, syna znanego adwokata. Ujawniła też podpalaczowi – z niewiadomych powodów – dane kobiety, która go rozpoznała przez lustro weneckie i zeznawała w tej sprawie.

27 marca br., a więc już po Uchwale KRS o nominacji do Sądu Okręgowego, skazała na grzywnę w wysokości 1000 zł Grzegorza Brauna, kandydata w wyborach prezydenckich, za rzekome naruszenie miru domowego podczas słusznego protestu w Państwowej Komisji Wyborczej w dniu 20 listopada 2014 r. Nie tylko, że nie uznała, że protest zasługiwał na aprobatę, a nie karę, ale nawet – gdyby pomijać szlachetne motywy Brauna i innych protestujących – nie zakwalifikowała czynu jako mającego „znikomą szkodliwość społeczną”, a więc nie będącego przestępstwem, co było w realiach tej sprawy oczywiste.

Sędzia Iwona Konopka orzeka wbrew poczuciu sprawiedliwości, które jest właściwe większości Polaków. W ustroju prawdziwie demokratycznym, gdzie społeczeństwo miałoby wpływ na nominacje sędziowskie (poprzez ich wybór, jak w USA, lub opiniowanie, jak np. w Kanadzie), nie miałaby szans na awans. To kolejny dowód na to, że system powoływania sędziów w Polsce (praktycznie rzecz biorąc wyłącznie przez korporację sędziowską) jest skrajnie wadliwy.

Gdyby prezydentem Polski była osoba licząca się z odczuciami społecznymi, nie nastąpiłoby podpisanie tej nominacji. Niestety, tak nie jest. To też ważna wskazówka w zbliżających się wyborach prezydenckich.

PS. W dniu 5 maja otrzymałam informację z Biura Prasowego KRS, iż „Uchwała dotycząca

nominacji sędzi Iwony Beaty Konopki nie jest jeszcze prawomocna. 28 kwietnia 2015 r. została rozesłana do wszystkich uczestników postępowania nominacyjnego”. A zatem opinia publiczna ma jeszcze szansę wysłać protesty przeciwko tej nominacji zarówno do Biura Krajowej Rady Sądownictwa, jak i na ręce Prezydenta RP. Może warto wyrazić w ten sposób stanowisko?

 

JUSTYNA WIŚNIEWSKA

 

Barbara Kmiecik znana jako "Śląska Alexis" oskarżona była o wyłudzenie ponad 2 mln zł z giełdowej spółki Hydrobudowa Śląsk. Chodziło o to, że zaoferowała tej firmie pomoc w uzyskaniu 17 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska na regulację rzeki Rawy. W uzyskaniu tej kwoty miała pomóc firma konsultingowa należąca do córki "Alexis", zaś owe 2 mln zł miały być prowizją za załatwienie dotacji, która jednak została przyznana już wcześniej. Mimo to sąd uznał, że Hydrobudowa miała prawo zapłacić za "analizy konsultingowe i ekspertyzy", które miała dla nich wykonać Barbara Kmiecik. "Alexis" miała też inne zarzuty. W tym roku oczyściła ją sędzia Justyna Wiśniewska, z Sądu Rejonowego Katowice-Zachód, która stwierdziła, że "oskarżona nie ukrywała żadnych faktów, wskazywała tylko , jakie warunki trzeba spełnić, aby otrzymać pieniądze".

Zdaniem sędzi, proces potwierdził, iż Barbara Kmiecik podczas rozmów powoływała sie na znajomości z politykami. - Nie miało to jednak wpływu na przekazanie dotacji, chodziło tylko o przedstawienie siebie jako osoby ustosunkowanej - stwierdziła sędzia Wiśniewska, uniewinniając nie tylko główną bohaterkę procesu, ale i siedmioro pozostałych oskarżonych, w tym jej córkę oraz członków kierownictwa Hydrobudowy Śląsk.

 

MAGDALENA ROSZKOWSKA

 

Kuba Wojewódzki nie może mieć traumy po sprawach sądowych. Wychodzi z nich obronną ręką.Latem 2007 roku Wojewódzki uszkodził szybę w hondzie 50-letniego inżyniera. Tłumaczył, że była to jego nerwowa reakcja na obraźliwy gest Macieja P, który miał mu pokazać wysunięty palec. Maciej P. zaprzeczał. W 2009 roku sędzia Roszkowska uniewinniła Kubę Wojewódzkiego od zarzutu uszkodzenia szyby wartej 457 zł w prywatnym aucie. Uznała, że nie miał on zamiaru dokonać przestępstwa. Już na początku prokuratura wzięła w opiekę Wojewódzkiego i wniosła o umorzenie sprawy ze względu na znikomą szkodliwość czynu., ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście tego nie uznał. Jednak finalnie sędzia Roszkowska uznała ekspertyzę biegłego (jak nie biegli od Kiszczaka, to biegli od szyb Wojewódzkiego...), który stwierdził, że szyba mogła mieć wcześniej "mikroskopijne uszkodzenia", a wtedy nawet lekkie uderzenie ręką powoduje jej rozbicie.

 

MAŁGORZATA MOJKOWSKA

 

Podobnie jak sędzia Tuleya, Mojkowska wywodzi się z czerwonej familii.Ojcem sędzi był Stanisław Mojkowski, redaktor naczelny "Trybuny Ludu" w latach 1967-1972.

Sama Mojkowska trafiła zaś do Sądu... Lustracyjnego. Oczyściła z zarzutów m.in. Stanisława Rymarza, przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreśliła, że na temat Rymarza zachowały się tylko zapisy ewidencyjne, a nie ma żadnych dowodów na jego współpracę.

Jednak najgłośniejszy stał się proces Zyty Gilowskiej byłej premier i minister finansów. W 2006 roku Mojkowska oczyściła Gilowską, dodając do wyroku kuriozalne uzasadnienie: "W sprawie Zyty Gilowskiej wszystkie wymogi formalne rejestracji jako agenta zostały spełnione"- mówiła przewodnicząca składu sędziowskiego. Dodała, że karta rejestracyjna Gilowskiej miała akceptację przełożonego Witolda Wieczorka. Z akt archiwalnych wynika, że 26 marca 1986 roku - tego dnia Zyta Gilowska została zarejestrowana jako tajny współpracownik Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lublinie. Była też założona teczka pracy i teczka personalna, które według sądu - "nie były pozbawione treści merytorycznej". Sędzia przypomniała, że teczki te zostały zniszczone w 1990 roku, ale nie wiadomo, jak były one obszerne. Mojkowska poinformowała nawet, na kogo donosiła SB Gilowska, a pomimo to dodala,że dokumenty są zawiłe, wymagają wielu analiz i wydala wyrok stwierdzający, że minister finansów złożyła zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne...

Podobnego cudu w sądach lustracyjnych długo by szukać.

 

MALGORZATA SOBKOWICZ - SUWIŃSKA Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie .

 

Prof. Jarosław Rymkiewicz vs Agora. W dniu 21 lipca 2011 r. zapadł wyrok 1 instancji w procesie „Agora kontra Rymkiewicz”. za wypowiedź , że redaktorzy "GW" są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”. zasądziła zamieszczenie w Gazecie Polska na drugiej stronie w ramce, w rozmiarze 15×16 cm, czcionką nie mniejszą niż 14 punktów, w terminie 7 dni od daty uprawomocnienia się wyroku narzuconego i kłamliwego oświadczenia następującej treści: A oto narzucone przez sąd tj. sędzIę Małgorzatę Sobkowicz - Suwińską rzekome „oświadczenie” Jarosława Marka Rymkiewicza: "W wypowiedzi, której udzieliłem w „Gazecie Polskiej” artykuł „Pamięć i Krzyż” z 11 sierpnia 2010 r. sformułowałem nieprawdziwe, obraźliwe zarzuty i sugestie w stosunku do "Gazety Wyborczej". Ponadto zasądził karnie zadośćuczynienie w kwocie 5000zł. na cele społeczne.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w składzie: SSA Irena Piotrowska, SA Aldona Wapińska, SA Lidia Sularzycka utrzymał w mocy to orzeczenie sądu pierwszej instancji. Dodatkowo zasądził od pozwanego 720 zł kosztów postępowania. W uzasadnieniu sąd stwierdził (czym wzbudził gromki śmiech licznie zgromadzonej publiczności), że pozwany nie wykazał jednoznacznie korzeni Michnika w Komunistycznej Partii Polski, gdyż swego czasu A. Michnik odciął się od nich. Chyba wtedy, gdy stwierdził, że gen. Kiszczak to „człowiek honoru”, a w sytuacji próby wywiadu z Jaruzelskim radził dziennikarzowi prawicowemu- cytuję: „odpierdol się pan od generała”.

 

MIROSŁAWA STRZELECKA

 

FOZZ-owcy mają się dobrze. Jedna osoba po krótkiej odsiadce na wolności (Janina Chim), inny uniknął kary kryty przez USA (Dariusz Przywieczerski), mózg całej afery właśnie wyszedł na wolność. W marcu 2005 roku Grzegorz Żemek były dyrektor FOZZ, po wieloletnim procesie(podczas którego przyznał, że był agentem wojskowych słuźb specjalnych PRL) został skazany na 8 lat więzienia za zagarnięcie z kasy FOZZ wielomilionowych kwot. Sąd w Stalowej Woli skazał go także za inne przekręty.

Wyrok łączny za te wszystkie sprawy opiewał na 12 lat oraz 72 tys. zł grzywny.

No i skończyła się sprawiedliwość (dziwne, że w ogóle poszedł siedzieć). W marcu 2013 roku sędzia Mirosława Strzelecka z Sądu Apelacyjnego w Warszawie zadecydowała o przedterminowym zwolnieniu Żemka, o które wnosił sam dyrektor więzienia...

Strzelecka uznała, że zachowanie skazanego w więzieniu jest nie tylko dobre, ale wręcz "ponadstandardowe". I stwierdziła, że "możliwość powrotu Żemka na drogę przestępstwa jest ograniczona".

Nawet szef fundacji pomocy więźniom "Sławek" Marek Łagodziński argumentował w sądzie, że dalsze przetrzymywanie Żemka w więzieniu przyczynia tylko nowych kosztów społeczeństwu...Ciekawe czy tak samo dyrektorzy więzień, fundacja i sędziowie broniliby zwykłego Kowalskiego, zwłaszcza nie posiadającego kradzionych milionów...

Odpowiedzialności uniknął inny złodziej milionów FOZZ Krzysztof Komornicki - rajdowiec i pracownik firmy samochodowej na Żeraniu z powodu "przedawnienia". Krzysztof Komornicki ma niejasną przeszłość w PRL.

 

MONIKA JOBSKA

 

3 czerwca 2013 roku sędzia Monika Jobska z Sądu Rejonowego w Gdyni zadecydowała ostatecznym uniewinnieniu Adama Darskiego "Nergala" słynnego satanisty, który publicznie podczas koncertu podarł Biblię i wykrzyczał do publiczności : "Żryjcie to gówno!"

Uzasadnienie, jak zwykle było nie lada wyczynem intelektualnym. Mało kto wymyśliłby jak bronić "Nergala", jak nawet Sąd Najwyższy stwierdził, że przestępstwo obrazy uczuć religijnych popełnia nie tylko ten, kto chce go dokonać, ale także ten, kto ma świadomość, że może do niego dojść.

Tymczasem sędzia Jobska stwierdziła, "Sąd uniewinnił Adama Darskiego od zarzuconego mu czynu uznając, że oskarżony działał w zamiarze ewentualnym znieważenia uczuć religijnych osób, ale tylko tych obecnych na koncercie, nie zaś pokrzywdzonych występujących w tej sprawie".

 

PAWEŁ FILIPIAK

 

W 2009 roku sędzia Filipiak z Sądu Rejonowego Łódź Śródmieście uznał, że Rado Maryja naruszyło dobra osobiste Stefana Niesiołowskiego (PO).

Chodziło o stwierdzenie, że w latach 70. podczas śledztwa w związku z działalnością niepodległościowej organizacji "Ruch" Niesiołowski "sypał" kolegów i zawarł "ugodę z SB". Tym samym sędzia obłożył cenzurą dyskusję o tym nie najciekawszym etapie życia obecnego posła PO znanego z chamskich wypowiedzi.

Sędzia "odpuścił" jedynie "Naszemu Dziennikowi" na którego łamach pisał o Niesiołowskim publicysta "Naszej Polski", autor książki "Zapiski Mohera", red. Wojciech Reszczyński.

Tymczasem wiadomo, że Niesiołowski sypał. Dokumenty potwierdzające ten fakt publikowała "Rzeczpospolita". Ale co ciekawsze, sam Niesiołowski nie ukrywał w 1989 roku, pisząc w swojej książce "Wysoki brzeg": "Nie miałem odwagi ani siły odmówić zeznań i to był mój największy błąd. Potem nie rozumiałem dlaczego. Nic mnie właściwie nie usprawiedliwiało poza strachem".

Ale widać od tego czasu stworzono nową historię, której zaciekle bronią sądy III RP.

 

PAWEŁ RYSIŃSKI

 

Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinnił Beatę Sawicką posłankę PO ( tę od kręcenia lodów za prywatyzację szpitali i winną pobrania łapówki 100 tysięcy PLN od agenta Tomka).

Sąd stwierdził i jest to kolejna już łamigłówka intelektualna uzasadnień wyroków w III RP - że Sawicka przyjęła łapówkę, ale dowody zostały zebrane nielegalnie!?

Innymi słowy, pomimo, iż Sawicka kręciła lody na prywatyzacji służby zdrowia, wzięła łapówkę od "kochanka" - nie ona jest winna, tylko kto? No kto? Oczywiście PIS!!! I CBA, które ją złapało za rękę (nielegalnie!!!). No i ten szloch na rozprawie, zapewne rozczulił sędziego Pawła Rysińskiego, przewodniczącego składu sędziowskiego!!! Szlachetny sędzia, z dobrym sercem dla szlochających podlotków. I jak zwykle dostało się PIS, a nie łapówkarzom (vide sprawa doktora Mirosława G.). Sędzia Paweł Rysiński to ten sam, który w procesie lustracyjnym TW "Bolka" Lecha Wałęsy, odmówił przesłuchania świadków, osób biorących udział W 1992 roku w transporcie teczki "Bolka" z Gdańska do Warszawy, osób, które znały treść dokumentów mających obciążać Wałęsów.

Dodatkowo, sądząc w procesie FOZZ sędzia Rysiński złagodził kary wobec oskarżonych oraz zasądzone wobec nich grzywny.

W 2007 roku sędzia Rysiński zadecydował, że dr Mirosław G. opuścił areszt za kaucją 350 tysięcy złotych.

 

PIOTR HOFMAŃSKI

 

W 2012 roku ambasador tytularny Tomasz Turowski został oczyszczony z zarzutu "kłamstwa lustracyjnego" przez Sąd Apelacyjny w Warszawie. W marcu tego roku kuriozalnie zamknął sprawę Sąd Najwyższy stwierdzając, że Turowski skłamał w oświadczeniu, ale mógł to zrobić...Sąd Najwyższy, podobnie jak są II instancji uznał, że Turowski miał prawo napisać nieprawdę. ponieważ znalazł się w sytuacji kolizji obowiązków.

Z jednej strony powinien napisać prawdę w oświadczeniu lustracyjnym.

Z drugiej jednak, jako pracownik, a potem współpracownik Agencji Wywiadu, nie mógł tego zrobić, ponieważ mogłoby to narazić i jego i osoby z nim współpracujące.

Nie ulega żadnej wątpliwości, że Turowski był wieloletnim szpiegiem w PRl (taką rolę pełnił, wstępując do zakonu jezuitów i "nadając" do bezpieki z Watykanu o sprawach Kościoła, polskiej emigracji i opozycji w kraju).

Pomimo tak zafajdanej przeszłości po 1989 roku dalej pracował dla nowych "oczyszczonych" służb specjalnych III RP.

Turowski jako pracownik ambasady RP w Moskwie odpowiadał w Rosji za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 roku.

Warto zapamiętać autorów tego kuriozalnego orzeczenia: to sędziowie Bogdan Rychlicki, Michał Laskowski i Piotr Hofmański.

Ten ostatni "zasłynął" swego czasu z oczyszczenia z kłamstwa lustracyjnego Mariana Jurczyka, pomimo, iż zachował się obszerny materiał obciążający znanego działacza "Solidarności".

 

ROMAN KOWAŁKOWSKI

 

W 2012 roku współtwórca Wolnych Związków Zawodowych Krzysztof Wyszkowski (który miał "czelność" nazwać Wałęsę tajnym współpracownikiem bezpieki), pomimo licznych dowodów na agenturalną przeszłość byłego prezydenta, został zmuszony przez sędziego Romana Kowałkowskiego do przeproszenia Wałęsy w głównym wydaniu "Faktów" TVN oraz lokalnej "Panoramie" TVP Gdańsk. Wyszkowski nie przeprosił. I to zdecydowanie jest godne pochwały. o nikt, żaden sąd, nie może nakazać przeprosin za prawdę!

To sumienia po prostu nie obowiązuje.

 

RYSZARD MILEWSKI

 

Wszyscy pamiętają, jak po prowokacji dziennikarskiej Ryszard Milewski został odwołany przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Stało się to po tym, jak ujawniono treść nagrania rozmowy dziennikarza podającego się za urzędnika kancelarii Donalda Tuska. - Będący wtedy prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku Milewski(...) prosił o instrukcje, czy przyspieszać posiedzenie sądu w sprawie Marcina P. prezesa Amber Gold. Jak poinformowało radiogdansk.pl pozbawiony stanowiska po aferze Amber Gold prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku po kilku miesiącach przerwy powrócił do pracy i znów orzeka...

Zapewne nie było to trudne do przewidzenia, zwłaszcza, że znajomość premiera z Milewskim trwa d łużej niż afera Amber Gold. Media ujawniły zdjęcia z meczu piłkarskiego gdzie obaj panowie siedzą koło siebie i żywiołowo kibicują ( sędzia Milewski nawet w pewnym momencie pokazuje komuś środkowy palec...). Samo życie... Kibole trzymają się razem!!! Zwłaszcza jeżeli chodzi o spółki związane z synem Tuska...

 

LISTA SĘDZIÓW i PROKURATORÓW- SPRZENIEWIERZENIA ETYCE ZAWODU

 

Poniższa lista sędziów sprzeniewierzających się etyce zawodu, została utworzona na wypadek sytuacji analogicznej do współczesnych Węgier, gdy prawica po przejęciu władzy przez premiera Orbana, rozpoczęła marsz ku niepodległości z gotowymi materiałami do rozliczeniu zbrodniczego systemu epoki komunizmu.

 

KATARZYNA DOBRZAŃSKA

 

Szefowa Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa. -Polska flaga w psiej kupie – za ten czyn w swoim show, Kuba Wojewódzki trafił przed oblicze prokuratury. Ta jednak umorzyła śledztwo twierdząc, że prowadzący nie naruszył prawa, a jego program miał formę happeningu. Program był rozrywkowy, miał formę happeningu, a osoby w nim występujące nie przejawiały lekceważącego stosunku do flagi(sic!) – tłumaczy szefowa Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa, Katarzyna Dobrzańska.

Poinformował o umorzeniu, wbrew prawu, sprawy o zniesławienie publiczne prezydenta Lecha Kaczyńskiego w programie radiowym, poprzez nazwanie go przez Michała Figurskiego: "małym, niedorozwiniętym i głupim człowiekiem".

 

KRZYSZTOF SOLECKI

 

Sędzia, przewodniczący Sądu Okręgowego XV Wydział Cywilny w Gdańsku– 11.03 2009r. rozprawa z powództwa Adama Darskiego (Nergala) przeciwko Romualdowi Nowakowi o nazwanie przestępstwem incydentu podarcia biblii przez Nergala podczas publicznego występu zespołu satanistycznego. Sędzia ukarał pozwanego Nowaka karą pieniężną za mityczną obrazę lidera zespołu.

 

MATEUSZ MARTYNIUK

 

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prowadząc poranną audycje na antenie radia Eska dziennikarze poinformowali, że Radosław Majdan będzie reklamował prezerwatywy. Następnie zadzwonili do jednej z firm zajmujących się produkcją kondomów z pytaniem, czy w prezerwatywach udałoby się zamontować pozytywkę. Miałaby się włączać przy otwieraniu, zakładaniu lub po zetknięciu się z wilgocią. Zaproponowali by melodią odtwarzana przez pozytywkę był hymn Polski (Majdan był reprezentantem kraju) lub hymn Pogoni Szczecin (klubu w którym kiedyś grał Majdan). Po chwili prowadzący zaczęli nucić Mazurka Dąbrowskiego.Zachowanie Wojewódzkiego i Figurskiego na tyle zbulwersowało radnych PiS ze Zgierza, że postanowili oni złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Politycy powołali się na art. 137 kodeksu karnego, który przewiduje odpowiedzialność karną za znieważenie symboli państwowych.Prokurator uznał, że odtworzenie hymnu nie miało charakteru znieważającego (sic!)- mówi Mateusz Martyniuk rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.Niestety nie znam nazwiska prokuratora, który podjął tak skandaliczną decyzję.

 

ADAM MAINKA - PAWŁOWSKI

 

Sędzia Sądu Rejonowego w Siemianowicach Śląskich- skazuje funkcjonariusza ABW, za niezapobiegnięcie przez funkcjonariuszy samobójstwu Barbary Blidy, podczas pamiętnego aresztowania pod zarzutem korupcji.

 

PAWEŁ CHODKOWSKI

 

Sędzia Sądu Rejonowego we Wrocławiu skazuje na kary więzienia i wysokie grzywny, uczestników protestu przeciw zapraszaniu na wykłady w Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego prof. majora Zygmunta Baumana, byłego oficera politycznego w Ludowym Wojsku Polskim, funkcjonariusza Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego odznaczonego Krzyżem Walecznych za „walkę z bandami”- żołnierzami polskiego Podziemia Niepodległościowego, tajnego współpracownika Informacji Wojskowej (ściśle podlegającej osławionemu kontrwywiadowi wojskowemu Armii Czerwonej „Smiersz”) o pseudonimie „Semjon”.

Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego, Ministerstwa Obrony Narodowej, Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego , tzw. Informacja Wojskowa – organ kontrwywiadu wojskowego działający w Polsce Ludowej w latach 1944–1957, odpowiedzialny obok Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego za masowe represje wśród żołnierzy Wojska Polskiego, Armii Krajowej (AK), Wolności i Niezawisłości (WiN), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) oraz ludności cywilnej. Następnie (1957 r.) przekształcony w Wojskową Służbę Wewnętrzną Ministerstwa Obrony Narodowej.

W latach 1943–1945 w organach informacji Wojska Polskiego służyło 750 oficerów kontrwywiadu wojskowego "Smiersz" (działającego również w Armii Czerwonej), do sierpnia 1944 r.stanowili 100% oficerów informacji w Wojsku Polskim. W 1944 roku oficerami informacji zostało pierwszych 17 obywateli Polski.

W myśl ustawy z 18 grudnia 1998 roku o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (art. 5 ust.1 pkt 8) Główny Zarząd Informacji Wojskowej uznawany jest za organ bezpieczeństwa państwa komunistycznego.

 

ZBIGNIEW WIELKANOWSKI

 

Sędzia Sądu Rejonowego w Toruniu, Wydział Rodzinny i Nieletnich .

Według aktu oskarżenia, zakłócił on ciszę nocną w mieszkaniu byłej znajomej, co zgłosiła ona na policję, ale potem za namową Wielkanowskiego wycofała zawiadomienie.

Sędzia, gdy minął czas, w którym mógł zostać ukarany za wykroczenie, sam złożył doniesienie, że przyjaciółka złożyła fałszywe zawiadomienie o przestępstwie. Gdy w 2004 r. sędziowski sąd dyscyplinarny uchylił mu immunitet sędziowski, by mógł odpowiadać w tej sprawie, jednocześnie pozbawiono go połowy wynagrodzenia – do czasu prawomocnego zakończenia jego procesu karnego. Początkowo sąd we Włocławku skazał Wielkanowskiego, co potem uchylono.

W 2006 r. sąd znów uznał jego winę, ale sprawę umorzył, bo „ma ona charakter bardziej obyczajowy i etyczny niż karny”. Apelację złożył m.in. ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który mówił, że są sędziowie, „którzy niechlubnie świadczą o poziomie moralnym ludzi pracujących w wymiarze sprawiedliwości – choćby ten słynny sędzia Wielkanowski”.

Za trzecim razem nie doszło do osądzenia sprawy, gdyż sędzia przez ponad dwa lata nie stawiał się w sądzie z powodu choroby. W październiku 2008 r. Sąd Rejonowy we Włocławku umorzył sprawę z powodu przedawnienia karalności. Konsekwencją umorzenia było ustanie zawieszenia w wykonywaniu czynności i konieczność zwrócenia mu potrącanego wynagrodzenia – w sumie ponad 190 tys. zł. Wielkanowski wrócił do pracy w kwietniu 2010 r

Od tego czasu orzeka nadal w Wydziale Rodzinnym Sądu Rejonowego w Toruniu.

 

MACIEJ JABŁOŃSKI

 

Sędzia Maciej Jabłoński orzeka w Wydziale III Karnym Sądu Rejonowego m.st. Warszawy. Po awanturze, jaką wywołała jego decyzja o wysłaniu prezesa PiS na badania psychiatryczne, poszedł na kilkudniowy urlop. Sąd Okręgowy w Warszawie, na wniosek adwokata Jarosława Kaczyńskiego, który zarzucał mu brak obiektywizmu i upolitycznienie, odsunął go od prowadzenia procesu.

 

MAGDALENA KOCÓJ

 

Prezes Sądu Rejonowego w Ropczycach, w Rzeszowie orzeka jako sędzia delegowany do Sądu Okręgowego. Sędzia Kocój (16.10.2014r Sąd Okręgowy w Rzeszowie),wydała wyrok (uzasadnienie tajne), wedle którego Jacek Kotula i Przemysław Sycz z Fundacji "Pro-Prawo do Życia", mają przeprosić szpital "Pro - Familia" w Rzeszowie, za organizowanie pikiet antyaborcyjnych i przypominanie, że w placówce tej zabijane są dzieci. Obaj panowie mają też zapłacić za rzekome obrażanie i zamieścić m. in. w "Gazecie Wyborczej" płatne przeprosiny rzeszowskiego szpitala „Pro - Familia”- autorstwa sędzi Kocój, wg. której w szpitalu nie dochodzi do zabijania życia ale ”terminacji ciąży” (sic!). Sędzi Magdalenie Kocój w 1989 roku przyznano tytuł „Honorowego Obywatela Ropczyc”.

 

LUCYNA ZBOROWSKA - SŁUPIANEK Z POZNANIA

 

Skazana została prawomocnym wyrokiem za oszustwo, po przeniesieniu orzeka aktualnie w Łodzi.

Wyrokiem Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim z 20 listopada 2006 roku w sprawie II. K. 213/06, zmienionym wyrokiem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim z 10 lipca 2007 r. w sprawie VI Ka 234/07, sędzia Sądu Rejonowego dla dzielnicy Poznań Stare Miasto i Wilda, S-Z, została skazana za przestępstwo z art. 231 & 3 kodeksu karnego, polegające na trzykrotnym nieumyślnym (sic!) niedopełnieniu obowiązków sędziego w ten sposób, ze działając w celu korzyści majątkowej, będąc uprawniona do wystawienia dokumentu, poświadczyła nieprawdę w postanowieniach o stwierdzenie nabycia spadku wiedząc, że przedstawione w tych sprawach testamenty zostały sfałszowane – za co została skazana na karę 1 roku pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem wykonania tej kary na okres próby wynoszący 2 lata. W przestępstwie współdziałała z mężem- szefem szajki, mając wiedzę, że on te testamenty fałszował (sic!)

 

JOANNA BUKOWSKA

Sędzia II Wydziału Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów wystosowała bezprawnie w myśl art.279 KPK- w sprawie cywilnej , na red. naczelnego „Uważam Rze” Jana Pińskiego- list gończy, grzywnę oraz 30-dniowy areszt, pomimo przedstawienia aktualnego zwolnienia lekarskiego. List gończy, grzywna i areszt zostały orzeczone po jego styczniowym z 2015 r. artykule, zatytułowanym „Nietykalni”, o korupcji w Sądzie Najwyższym i podległych mu sądach.

 

 

DAGMARA JOANNA DARASZKIEWICZ

 

Sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku w lutym 2014 r. na posiedzeniu sądu, bezzasadnie odrzuciła zarzuty zbezczeszczenia biblii i bluźnierczej obrazy uczuć religijnych z nawoływaniem do nienawiści przez Nergala-Darskiego, lidera zespołu satanicznego.

 

JACEK SOBCZAK

 

Sędzia Sądu Najwyższego oddalIŁ kasację od wyroku uniewinniającego Nergala, usprawiedliwiając bluźnierstwo wykrętnie , że zbezczeszczenie biblii było zaadresowane tylko do wąskiej grupy widzów (sic!).

 

WOJCIECH ŁĄCZEWSKI

 

Sędzia Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście Wydział II Karny- wydał wyrok skazujący na 3 lata więzienia szefa CBA Mariusza Kamińskiego za walkę z korupcją w aferze gruntowej, to wyraz pychy sędziowskiej, nieliczenia się z faktami i kodeksem karnym. Wyrok dyskwalifikujący sędziego jako prawnika. "Warszawska Gazeta" z dnia 13 maja 2016 roku w tytule podaje: "Skompromitowany sędzia ucieka przed opinią publiczną. Gdzie się schował sędzia Łączewski?".

 

LISTA POZWÓW ADAMA MICHNIKA I SPÓŁKI AGORA http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=lista-pozwow-michnika Wytaczanych o ochronę tzw. dóbr osobistych.

 

Pozwani wymienieni są w kolejności alfabetycznej. W kolejności: DATA, POZWANY, PRZEDMIOT POZWU, ROSZCZENIA

 

1. V 2005, ROMAN GIERTYCH, poseł na Sejm

W czasie publicznej debaty w krakowskim klubie Rzeczpospolitej nazwał Adama Michnika „byłym partyjnym aparatczykiem”.

Przeprosiny i 50 tys. zł na cel społeczny.

 

VII 2007, JAOSŁAW GOWIN, senator RP

W wywiadzie dla Dziennika stwierdził: „Pamiętam, jak wiele lat temu za poparcie idei lustracji zostałem przez Michnika nazwany faszystą”.

Przeprosiny i 50 tys. zł na cel społeczny.

 

X 2008, INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ

W publikacji IPN zatytułowanej „Marzec 1968 w dokumentach MSW” o ojcu Adama Michnika Ozjaszu Szechterze napisano, że w 1934 roku był „aresztowany i skazany za szpiegostwo na rzecz ZSRR”. Faktycznie Ozjasz Szechter został skazany na 8 lat więzienia za próbę przyłączenia części terytorium Polski do ZSRS.

Roszczenia obejmowały żądanie wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny.

 

ANNA JARUCKA

Słowa będące przedmiotem pozwu padły w 2005 r., proces zakończony ugodą miał miejsce w 2006 r., Anna Jarucka, była asystentką Włodzimierza Cimoszewicza. Zgodnie z informacjami przedstawianymi w prasie oraz przez Polską Agencję Prasową pozew dotyczył przypisania Michnikowi udziału w „grupie trzymającej władzę” oraz stwierdzenia, że „Gazeta Wyborcza” „była dyspozycyjna”. Słowa te znalazły się w zacytowanych niżej wypowiedziach Anny Jaruckiej: „z przykrością muszę stwierdzić, że po 16 latach przemian nadal nie żyjemy w demokratycznym państwie, tylko żyjemy w państwie totalitarnym, w którym teraz kolejna grupa trzymająca władzę – i moim zdaniem jest to Cimoszewicz, Barcikowski, Michnik – realizuje własny scenariusz obsadzenia stanowiska prezydenta Rzeczypospolitej”. „Pan marszałek i dyspozycyjna wobec niego gazeta ("Gazeta Wyborcza"), której redaktor naczelny (Adam Michnik) był zawsze na Szucha częstym gościem, zrobili wszystko, żebym ja tutaj dzisiaj stanęła jako osoba niewiarygodna, jako osoba niezrównoważona psychicznie”. Przeprosiny oraz 1000 zł na cel społeczny.

 

Październik 2007, ROBERT KRASOWSKI, redaktor naczelny „Dziennika”. W artykule „O rycerzach lustracyjnej wojny”, opublikowanym w Dzienniku, padło stwierdzenie: „Michnik poświęcił jedną trzecią życia na obronę byłych ubeków, wikłając się w wojnę, w której z roku na rok tylko tracił”. Przeprosiny i 10 tys. zł na cel społeczny.

 

Wezwane przedsądowe – 2007/2008, ANDRZEJ NOWAK, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”.W wywiadzie dla „Dziennika” stwierdził: „Z mojej perspektywy pominięta została w pańskiej diagnozie bardzo ważna część rzeczywistości: "Niezwykle silna presja mediów, które – na czele z Michnikową Wyborczą – wmawiały innym mediom i polskiej szkole (a za ich pośrednictwem setkom tysięcy młodych wkraczających w życie Polaków), że polskość to nie jest ofiara, tylko oprawca, polskość to jest coś, czego trzeba się wstydzić i od czego trzeba się odciąć”Przeprosiny w wezwaniu przedsądowym.

 

12 października 2005, JERZY TARGALSKI (Józef Darski), TOMASZ SAKIEWICZ, p.o. redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” oraz wydawca tego czasopisma Zarząd Niezależnego Wydawnictwa Polskiego Sp. z o.o.W artykule „Gry i zabawy Ubekistanu” opublikowanym w "Gazecie Polskiej" stwierdził: „Oczywiście można powiedzieć, że redaktor Michnik w niespodziewanym napadzie uczciwości postanowił zlikwidować w Polsce korupcję, którą poprzednio usprawiedliwiał jeśli korzystali na niej komuniści”. Przeprosiny w „Gazecie Polskiej” i wpłata 30 tys. zł cel społeczny.

 

IX 2006, WOJCIECH WIERZEJSKI, poseł na Sejm.

We wrześniu 2006 r. Wierzejski powiedział w programie „Teraz My” w telewizji TVN, że: „Michnik – jako członek KOR – był częścią ‘koncesjonowanej opozycji’, bo wcześniej był w PZPR, a potem się z tą partią "dogadał’”. Przeprosiny i 30 tys. zł na cel społeczny.

 

XII 2001, RAFAŁ ZIEMKIEWICZ, dziennikarz. Napisał w "Życiu" w artykule z 14.11.2001, że „Michnik wmawiał nam uparcie – gdy leżało to w interesie jego formacji – że nic w tym złego, jeśli były konfident SB jest ministrem, dyplomatą i posłem”. Przeprosiny oraz 50 tysięcy zł. na cel społeczny.

 

2006, RAFAŁ ZIEMKIEWICZ, dziennikarz, wydawca „Newsweeka” Axel Springer. W tekście „Nie nadążam” opublikowanym przez "Newsweek" z 18.09.2005 Ziemkiewicz napisał: „Adam Michnik robił wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy”. Przeprosiny oraz 50 tys. zł na cel społeczny.

26 III 2007 – wezwanie przedsądowe, 27 IV 2007 – pozew, ANDRZEJ ZYBERTOWICZ, profesor UMK. W artykule opublikowanym w Rzeczpospolitej napisał: „Adam Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację”.Przeprosiny na łamach Rzeczpospolitej oraz wpłata 15 tys. zł na cel społeczny w pozwie.

 

17 III 2008 – pozew ANDRZEJ ZYBERTOWICZ, doradca Prezydenta RP. W wypowiedzi dla Rzeczpospolitej stwierdził: „Swoją drogą to ciekawe, kto mnie dotychczas pozwał do sądu: dwóch agentów i jeden ich zaciekły obrońca”. Przeprosiny na łamach Rzeczpospolitej oraz wpłata 20 tys. zł na cel społeczny

 

30.IV.2003, Ad Novum Sp. zo.o., wydawca dziennika „Trybuna”.

Brak cytatu. Według informacji z Rzeczpospolitej: „Trybuna sugerowała, że Agora niezgodnie z prawem odsprzedała swoje udziały w Canal+ oraz, że była winna Lwu Rywinowi pieniądze”.

 

V 2002, ANDRZEJ LEPPER, poseł na Sejm.

Brak pełnych danych. Chodzi m.in. o wypowiedź z sejmowej trybuny: „Weźmy pana Michnika i Agorę. Przecież to jest tak wszystko pomieszane, są spółki, spółeczki, a pan Michnik za 2000 r. – o czym też piszę w książce – dostał ulgę podatkową w wysokości tylko 1800 mln zł, gdy w tym roku Wysoka Izba głosami lewej strony i PSL zatwierdziła zabranie emerytom, rencistom, studentom dopłaty do biletów, obniżyła zasiłki porodowe, skróciła urlopy macierzyńskie, zabrała opiekuńcze, tłumacząc, że w ten sposób zaoszczędzi się 1 mld zł. Magnat prasowy Michnik dostaje ulgę w wysokości prawie 2 mld zł, a emerytom, rencistom i biednym zabiera się 1 mld zł, bo to ma być oszczędność”. Przeprosiny na łamach Gazety Wyborczej i Rzeczpospolitej oraz 50 tysięcy zł na cel społeczny.

 

IX 2007, JAROSŁAW KACZYŃSKI, Prezes Rady Ministrów.

„Państwo chyba nie czytają "Gazety Wyborczej". To, co się tam wyprawia, to "Trybuna Ludu" z 1953 r. Atak na nas przekracza wszelką miarę. Barańskiego (Marek Barański, dziennikarz TVP w PRL, później w "NIE" i "Trybunie"– red.) potrafią zostawić w tyle. Agora nie może nie mieć związków z oligarchią, jeżeli jest wydawnictwem na dużą skalę, a w Polsce gospodarka w niemałej części jest w rękach postkomunistycznych oligarchów. I w związku z tym zamówienia na ogłoszenia, reklamy, promocje są w ich rękach” Przeprosiny i wpłata 50 tys. zł na cel społeczny.

 

2005, TERESA KUCZYŃSKA, JERZY KŁOSIŃSKI – redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” oraz jego wydawca – spółka TYSOL. Teresa Kuczyńska w sierpniu 2005 r. w tekście „To była nagonka” opublikowanym w "Tygodniku Solidarność" napisała, że „GW" woła o inwigilację ugrupowań prawicowych, o delegalizację ich partii”.Brak dokładnych danych. W orzeczeniu Sąd nakazał pozwanym umieszczenie w „Tygodniku Solidarność”, przeprosin oraz wpłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny.

 

IV – XI 2005, ANTONI MACIEREWICZ, poseł na Sejm, członek komisji śledczej.

Według „Gazety Wyborczej”: „Macierewicz na konferencji prasowej cytował fragmenty pisma Czyżewskiego: „W procesie budowy i finansowania nowej siedziby Agory były zaangażowane firmy należące do grupy J. Kułakowskiego i A. Grochulskiego zarejestrowane w Wiedniu. (…) Przez jedną z tych spółek formalnie budowlanych (jej nazwa brzmiała "Wera GmbH") przepłynęły znaczne pieniądze na rzecz Agory. Zasłoną do tej operacji był proces uczestniczenia tej spółki w budowie siedziby imperium pana Michnika”. A od siebie Macierewicz dodał: „To jest przez świadka pokazane jako mechanizm związków korupcyjno-mafijnych”. Andrzej Grochulski kierował kilka lat temu szczecińską spółką "BGM Petrotrade Poland", której wspólnikom prokuratura zarzuca pranie brudnych pieniędzy i oszustwa podatkowe na 280 mln zł. Inni posłowie z komisji opowieści Czyżewskiego o powiązaniach mafii paliwowej z prokuratorami, służbami specjalnymi i mediami traktowali wstrzemięźliwie. Macierewicz ocenił, że „zeznania Czyżewskiego uzyskały zasadnicze potwierdzenie w innych źródłach dowodowych”. Przeprosiny oraz 50 tys. zł na cel społeczny.

 

21 IX 2010 – wezwanie przed sądowe, JAROSŁAW MAREK RYMKIEWICZ, profesor nauk filologicznych.

W komentarzu dla „Gazety Polskiej” w artykule Pamięć i Krzyż z 11 sierpnia 2010 roku miał stwierdzić o redaktorach „Gazety Wyborczej”: „rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem ‘luksemburgizmu’, a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia – polscy katolicy powinni się za nich modlić”, nazwał ich: „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”, zauważył też, że „Polacy, stając przy nim (przy krzyżu na przed Pałacem Prezydenckim), mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść – na przykład w redaktorach „Gazety Wyborczej”, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami” Pełnomocnik prawny Agory wezwał Rymkiewicza do opublikowania przeprosin „w związku z naruszeniem dóbr osobistych wydawcy „Gazety Wyborczej”

 

17 III 2011, 2) 7 VII 2011, 3) 21 VII 2011, JAROSŁAW MAREK RYMKIEWICZarosław Marek Rymkiewicz, profesor nauk filologicznych.

W komentarzu dla „Gazety Polskiej” w artykule Pamięć i Krzyż z 11 sierpnia 2010 roku miał stwierdzić o redaktorach „Gazety Wyborczej”: „rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem ‘luksemburgizmu’, a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia – polscy katolicy powinni się za nich modlić”, nazwał ich: „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”, zauważył też, że „Polacy, stając przy nim (przy krzyżu na przed Pałacem Prezydenckim), mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść – na przykład w redaktorach „Gazety Wyborczej”, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami”. Pierwsza rozprawa (17 III 2011) miała charakter pojednawczy stron, do ugody nie doszło. Następną rozprawę wyznaczono na dzień 7 lipca 2011 roku. Wyrok ogłoszono 21 lipca 2011 roku.Sąd nakazał zamieszczenie przeprosin na łamach „Gazety Polskiej” oraz wpłatę 5 tys. zł na cele społeczne. Zasądzono od pozwanego na rzecz Agora SA 1210 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania w sprawie.

 

2006 ZBIGNIEW WASSERMAN, minister koordynator ds. służb specjalnych.

Według „Gazety Wyborczej”: „Były minister koordynator ds. służb specjalnych w styczniu 2006 r. zarzucał Gazecie, że toczy "zawziętą wojnę w celu ochrony układu ludzi władzy, biznesu, mafii i służb specjalnych" oraz że "działania i praktyki „Gazety Wyborczej” wskazują na instrumentalną manipulację polityczną”.Sąd nakazał Zbigniewowi Wassermanowi zamieszczenie przeprosin na łamach „Gazety Wyborczej” oraz wpłatę 15 tys. zł na cel społeczny.

 

Ponadto: Wrzesień 2011. Agora S.A. kontra ANTONI KLUSIK o naruszenie dóbr osobistych za nazwanie „Gazety Wyborczej” „organizacją przestępczą i wrogą naszej cywilizacji”. Sąd w Opolu nakazał przeprosiny, należy je zamieścić na łamach „GW” i w audycji Radia Opole, „Loża radiowa”, której fragment skazany ma wykupić. Sąd nakazał zapłatę Agorze kwoty 600 zł tytułem zwrotu opłaty sądowej, oraz 360 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. W uzasadnieniu wyroku sąd orzekł, że pozwany nie wskazał, ani nie udowodnił przestępczej działalności powódki oraz jej wrogości w stosunku do naszej cywilizacji.

Za http://wpolityce.pl/

 

Aaron Szechter, jak widać, wygrywa wszystkie procesy, mimo iż jego przeciwnicy mówią prawdę. Dlaczego?

Otóż „negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego”. Orzekł to w pisemnym wyroku 26 września 2005 Wysoki Sąd w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej (sygn. III C 1225, sędzia przewodnicząca Agnieszka Matlak).

 

Opracował Aleksander Szumański "Głos Polski" Toronto

Źródła:

- „Nasza Polska”(18 czerwca 2013 r.) zamieściła tekst Roberta Wita Wyrostkiewicza „Najgorsi sędziowie III RP” w którym podaje imiona i nazwiska „najgorszych polskich sędziów”

- Paweł Sergiejczyk "Nasza Polska" 30.04 - 8.05.2007

- Wodzowie profesorskiej rewolucji" - Paweł Sergiejczyk „Nasza Polska" nr 18 - 19 z dnia

30. 04 - 8. 05. 2007

- Teresa Tyszkiewicz - "Miłujcie się" nr 9 - 10 / 1999

- Artykuły redakcyjne 3obieg.pl http://3obieg.pl/

-"Nasza Polska" nr 25 (920) 18. 06. 2013)

 

http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=lista-pozwow-michnika (link is external)

 

http://niezalezna.pl/62795-sady-w-iii-rp-w-roku-2014-polski-wymiar-niesprawiedliwosci (link is external)

 

http://niepoprawni.pl/blog/5832/lista-sedziow-sprzeniewierzajacych-sie-etyce-zawodu-0

 

Robert Wit Wyrostkiewicz "Nasza Polska"; 18.06.2015

 

http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/sadownictwo-w-iii-rp-z-prawa-na-lewo

http://3obieg.pl/sedzia-iwona-konopka-again

 

http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/sadownictwo-w-iii-rp-z-prawa-na-lewo

 

http://3obieg.pl/lista-sedziow-sprzeniewierzajacych-sie-etyce-zawodu-prawnika

 

http://niepoprawni.pl/blog/5832/lista-sedziow-sprzeniewierzajacych-sie-etyce-zawodu-prawnika

 

http://niezalezna.pl/62795-sady-w-iii-rp-w-roku-2014-polski-wymiar-niesprawiedliwosci

 

http://3obieg.pl/sedziowie-zawisli

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo

 

https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=iwona+konopka+3obieg.pl

 

http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=lista-pozwow-michnika

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Average: 5(4 votes)
Kategoria wpisu: 

APEL REDUTY DOBREGO IMIENIA

$
0
0

APEL REDUTY DOBREGO IMIENIA

 

Szanowni Państwo!

 

Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych oraz członkowie rodzin Żołnierzy Niezłomnych, wspierani przez Redutę Dobrego Imienia złożyli w kwietniu 2019 roku pozew przeciwko Joannie Senyszyn o naruszenie dóbr osobistych. Niestety pozwana pozwu nie odbierała, stąd koniecznym jest obecnie zaangażowanie komornika. Reduta zwróciła się do komornika, by ten dostarczył Joannie Senyszyn pozew. Mamy nadzieję, że tym razem Pani Poseł odbierze pozew i stawi się w sądzie.

 

Przypomnijmy:

 

Powództwo dotyczy nieprawdziwych, krzywdzących opinii na temat Żołnierzy Wyklętych zamieszczanych przez byłą posłankę w mediach społecznościowych. Członkowie rodzin Żołnierzy Wyklętych domagają się od pozwanej usunięcia rzeczonych wpisów, umieszczenia przeprosin na jej profilu na Twitterze oraz wpłaty zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia.

 

Złożony pozew dotyczy 13 postów zamieszczonych w ciągu ostatnich 4 lat przez Joannę Senyszyn na jej profilu na Twitterze. Każdy z tych wpisów odbił się szerokim echem w ogólnopolskich mediach. W ostatnim, opublikowanym 1 marca br., w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Joanna Senyszyn w szczególnie ostrych słowach obraziła pamięć, działalność i honor Żołnierzy Wyklętych.  Była posłanka napisała: „Wyklęci to nie żołnierze, a bandy wyrzutków społecznych, nierobów i frustratów czekających na III WŚ. Zamordowali 5 tys. cywilów, w tym 187 dzieci, grabili, gwałcili, torturowali, zastraszali Polaków odbudowujących kraj. Ich święto to jawna kpina z obywateli RP. Będzie zniesione”. Warto dodać, że profil Senyszyn obserwuje ponad 20 tys. osób.

 

– Joanna Senyszyn wielokrotnie obrażała pamięć Żołnierzy Wyklętych – osób, które często poświęcając życie walczyły o niepodległą Polskę. Dlatego jako Reduta Dobrego Imienia wspieramy Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych, aby nie dopuścić do szerzenia kłamstw. Wyrażane publicznie opinie Joanny Senyszyn są krzywdzące nie tylko dla członków rodzin tych żołnierzy, ale również dla wszystkich Polaków. Działania takie są karygodne i niedopuszczalne. Musimy zrobić wszystko, aby bronić dobrego imienia tych bohaterów – ocenił Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia Polskiej Ligi Przeciwko Zniesławieniom.

 

Żołnierze Wyklęci to liczący 120-180 tys. osób partyzancki, niepodległościowy ruch antykomunistyczny. Nazywani również Żołnierzami Niezłomnymi stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRS, toczyli walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRS i podporządkowanymi im służbami w opanowanej przez komunistów Polsce. Ruch działał pod koniec i zaraz po II wojnie światowej, w latach 1944 – 1963, kiedy zginął ostatni z żołnierzy.

 

Jeśli chcieliby Państwo wesprzeć naszą działalność, zapraszamy na stronę PomagamyReducie.pl

Kliknij, aby przeczytać wiadomość na stronie internetowej i zostawić komentarz.

Pozdrawiamy

Zespół RDI

Nasza działalność opiera się na wolontariacie i darowiznach od osób fizycznych.

 

Jeśli identyfikujesz się z celami Reduty wesprzyj nas darowizną poprzez system Dotpay lub PayPal. Kliknięcie w jeden z poniższych obrazków przeniesie Cię na stronę Dotpay lub PayPal gdzie można przekazać darowiznę - na Dotpay za pomocą przelewu internetowego, a na PayPal za pomocą karty kredytowej.

 

Dziękujemy!

 

Można także wesprzeć Redutę poprzez wpłatę na konto bankowe

 

87 1090 1883 0000 0001 2254 5117  z dopiskiem “Darowizna na cele statutowe” w tytule przelewu, a także podaniem adresu mailowego.

Kliknięcie w powyższy klawisz przeniesie do serwisu Dotpay, gdzie można dokonać darowizny przelewem z banku internetowego. Należy wpisać kwotę darowizny i postępować zgodnie z instrukcją.

Dziękujemy!

 

Kliknięcie w powyższy klawisz przeniesie do serwisu Paypal, gdzie można wpłacić darowiznę kartą kredytową. Należy wpisać kwotę darowizny i postepować zgodnie z instrukcją.

Dziękujemy!

www.rdi.org.pl

Copyright © 2020 Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom, All rights reserved.

Otrzymujesz ten newsletter ponieważ zapisałeś/aś się do Reduty Dobrego Imienia, jesteś członkiem Klubu Ronina lub podpisałeś/aś którąś z petycji RDI publikowanych w serwisie CitizenGo

 

Nasza lista mailingowa:

Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom

Chmielna 11 lok 8

Warsaw 00-021

Poland

 

 

Ocena wpisu: 
5
Average: 4.9(4 votes)
Kategoria wpisu: 

A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ

$
0
0
Ilustracja: 
BRZOZA

"A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ”

TYTUŁ  UTWORU  ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO

 

 http://natemat.pl/79295,a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc-o-drzewie-ktore-podzielilo-polske

(link is external)

 

– Gdzie jest ta brzoza, panie Lasek? – pytał z drwiną w poniedziałek w TVN 24 Adam Hofman, komentując najnowsze ustalenia naukowców skupionych wokół Antoniego Macierewicza. Dodał też, że w końcu „teoria o brzozie została obalona".

Wydaje się jednak, że wbrew jego słowom kwestia przyczyn smoleńskiej tragedii wciąż jest w opinii Polaków daleka od definitywnego rozstrzygnięcia, a feralne drzewo jak dzieliło, tak wciąż dzieli.

Trafił w brzozę, nie trafił, przecięła skrzydło czy nie przecięła? A czy to ważne? A tu oszołomy przychodzą i się czepiają, zmierzyli, nie zmierzyli?

Jeśli zmierzyli to jak? Może przeciąć skrzydło czy nie może? Symulację będą robić i sprawdzać. Już przecież  zostało ustalone…

A czy zespól Macierewicza nie mógłby dokonać czegoś w rodzaju eksperymentu naturalnego?

Caly jego zespół wsiada do jakiegoś Tupolewa, którego jak zakładam mogłoby do tego celu użyczyć wojsko i tym Tupolewem lecą ścinać brzozy. Wynik eksperymentu rozwiałby narosłe wątpliwości. Wstrząsający poemat „A imię brzozy dziewięćdziesiąt sześć. 

Kto potrafi ciąć drzewo na wysokości 6 metrów i na dodatek tak krzywo .Nie wiem czy to ważne, ale wydaje mi się, że komuś bardzo zależy na tym, żeby nas wszystkich wkręcać w ….

Brzoza (łac. Betula L.) – rodzaj drzew i krzewów należący do rodziny brzozowatych. Obejmuje trudną do sprecyzowania liczbę gatunków, ponieważ w obrębie rodzaju łatwo powstają mieszańce międzygatunkowe o trudnym do ustalenia statusie taksonomicznym” – czytamy na Wikipedii o tym, czym jest brzoza.

Ale w zbiorowej wyobraźni Polaków stała się ona w ciągu ostatnich kilku lat czymś znacznie więcej niż tylko drzewem. Dawniej kojarząca się chyba głównie ze swojskim, jesiennym krajobrazem sielskiej polskiej wsi, od trzech lat znajduje się w samym centrum najostrzejszego politycznego sporu w kraju.

 

 BRZOZA  A SKRZYDŁO TUPOLEWA

 

 Spośród wszystkich brzóz porastających tę część świata, chyba tylko ta jedna została tak dokładnie przebadana i sfotografowana i jako jedna z niewielu ma swoją własną stronę na Wikipedii.

To brzoza smoleńska, zwana też „pancerną brzozą” lub brzozą Bodina. Lekarz pogotowia Nikołaj Bodin to jeden ze świadków katastrofy. Przewrócony podmuchem przelatującego nisko samolotu widział, jak tupolew z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie zahacza skrzydłem o drzewo.

I  właśnie to zderzenie zostało przez komisję MAK oraz komisję Millera uznane za bezpośrednią przyczynę urwania fragmentu skrzydła, a następnie rozbicia się prezydenckiego (rządowego) samolotu.

Z taką wersją wydarzeń nie zgadzają się jednak badacze z parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154, tacy jak prof. Wiesław Binienda. Ich własne raporty, a także artykuły prasowe dziennikarzy sympatyzujących z zespołem Antoniego Macierewicza poddają w wątpliwość nie tylko możliwość uszkodzenia skrzydła przez „miękkie” drzewo czy okoliczności rzekomej kolizji, ale i w niektórych przypadkach całkowicie kwestionują istnienie „smoleńskiej” brzozy.

 

Odbywająca się na łamach mediów smoleńska kłótnia o brzozę trwa od pierwszych miesięcy po katastrofie. I nic nie wskazuje na to, by miała się prędko skończyć.

 

BRZOZA - SYMBOL

 

– Brzoza nie jest kluczowa z punktu widzenia przyczyn katastrofy. Ona jest tylko symboliczna. Dla mnie problem jest inny — należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego samolot znalazł się tak nisko – mówił w jednym z wywiadów przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek.

Z biegiem czasu kwestia brzozy uznana została za niemal decydującą o tym, czy w Smoleńsku doszło do zamachu, czy też nie. Bo jeśli oficjalna narracja (nazywana przez prawicę  hipotezą o „pancernej brzozie”) nie jest prawdziwa, to zdaniem wielu oznacza to nie tylko, że śledztwo prowadzono niedbale. Może to też znaczyć, że przyczyny katastrofy smoleńskiej były inne – oczywiście związane z udziałem osób trzecich.

Ale na tym znaczenie brzozy się nie kończy: bo dynamika medialnej dyskusji szybko sprawiła, że stosunek do brzozy zaczął definiować naszą polityczną przynależność:

„Kto za brzozą, ten za Tuskiem, kto przeciw, ten za Kaczyńskim”. Dlatego obie strony politycznego sporu z taką zaciekłością rzuciły się w wir „dendrologicznej” dyskusji.

 

NIEKOŃCZĄCE SIĘ DYSKUSJE

 

Czy ktoś sam wdrapał się na drzewo (jeśli tak – to kto), czy sprowadzono dźwig, z którego dokonano pomiaru (jeśli tak – to kto go sprowadził i kto z dźwigu mierzył drzewo)?

Czy używano zwykłej miarki czy mierników laserowych (jeśli tak – jakich, chodzi o podanie modeli urządzeń)? – pytała Anita Gargas w artykule „Jedna brzoza, dziesięć pytań”.

Ich drobiazgowość śmieszy tylko na pierwszy rzut oka: każdy, kto zanurzy się choć trochę w prowadzone od miesięcy spory o brzozę zauważy, że najdrobniejszy szczegół może mieć w tych dyskusjach ogromne znaczenie.

Prawicowi politycy, dziennikarze i naukowcy atakują oficjalne ustalenia na każdym kroku, starając się podważyć ich wiarygodność:

Janusz Wojciechowski pytał, jak możliwe było, że skrzydło pękło w zderzeniu z brzozą, skoro w przypadku zamachów na WTC skrzydła samolotów pozostały nietknięte aż do eksplozji całej maszyny.

Prawicowe portale porównywały zdjęcia wykonane pod Smoleńskiem w różnych terminach, starając się wykazać, że przy brzozie manipulowano, umieszczając w niej fragmenty poszycia samolotu.

Czasami zresztą ustalenia różnych osób występujących przeciwko tezie o „pancernej” brzozie nie są ze sobą spójne: prof. Binienda swego czasu twierdził, że drzewo „było chore", niedawno Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii sugerował, że ścięto ją kilka dni przed 10 kwietnia, natomiast dziennikarki gazety “Nowe Państwo” twierdziły swego czasu, że… ta konkretna brzoza w ogóle nie istniała.

Ale wszystkim tym, którzy kpią z braku profesjonalizmu ekspertów związanych z Antonim Macierewiczem, trzeba przypomnieć, że tłumaczenia ze strony przedstawicieli państwowych komisji też nie zawsze brzmiały profesjonalnie i w pełni przekonywająco.

 

BRZOZA W POPKULTURZE

 

Gdy naukowcy, politycy i publicyści podnosili i zbijali kolejne argumenty w sporze, symbol smoleńskiej brzozy powoli przenikał do kultury popularnej. Trafiła nie tylko na okolicznościową monetę i na pomnik ofiar w kościele Św. Anny w stolicy, ale i stała się inspiracją dla wiersza, który napisał Aleksander Szumański.

 

 

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzoza_smole%C5%84ska

(link is external) …W 2012 roku drzewo stało się tematem wiersza poety Aleksandra Szumańskiego (link is external) pt. „Brzoza smoleńska”[33] (link is external).

 

                                    Aleksander Szumański

 

   BRZOZA SMOLEŃSKA

 

Brzoza stała

Niewinna

Wyciągnęła ramiona

Płakała

Zraniona

I kona

Pozbawiono mnie życia

Tak rzekła

Niewinni

Też znają

Smak piekła

Nad lotniskiem

Zmierzch

A imię brzozy

Dziewięćdziesiąt sześć

 

Dla jednych obiekt kultu, dla drugich powód do kpin, dla jeszcze innych koronny dowód w sprawie wagi państwowej – tak czy inaczej smoleńska brzoza na trwałe wpisała się w naszą codzienność, a temperatura sporu wokół niej wskazuje, że szybko z niej nie zniknie.

We wtorek Tomasz Terlikowski wrzucił na swojego Facebooka zdjęcie skąpanego we mgle brzozowego zagajnika, podpisując je krótko: “Lubię jesień”.

Pod fotografią szybko zaroiło się od komentarzy o konferencjach, pancernych brzozach i komisji MAK. – Nawet komentując zupełnie neutralne zdjęcie nie możecie powstrzymać aluzji do Smoleńska? – zapytał ktoś. Wygląda na to, że nie.

Brzoza była złamana już 5 kwietnia, a zespół Laska nie powinien badać katastrofy – ustaliła  II Konferencja Smoleńska.

 

Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc

 

 Dokumenty, źródła, cytaty:

 

 http://natemat.pl/79295,a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc-o-drzewie-ktore-podzielilo-polske

(link is external)

 

Smoleńskiej brzozie poświęcono też hasło w polskiej Wikipedii.

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzoza_smole%C5%84ska

(link is external)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Average: 4.7(9 votes)
Kategoria wpisu: 

CHIŃSKI WIRUS

$
0
0
Ilustracja: 
WIRUS

CHIŃSKA REPUBLIKA LUDOWA ZATRUŁA ŚWIAT KORONAWIRUSEM

TRUCICIEL - XI JINPING.

XI Jinping jest następnym komunistycznym dyktatorem po Mao Tse Tungu.

Xi Jinping (wym. [ɕǐ tɕînpʰǐŋ]; chiń. upr. 习近平; chiń. trad. 習近平; pinyin: Xí Jìnpíng; ur. 15 czerwca 1953 w Pekinie) – chiński polityk, sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin od 15 listopada 2012, przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej od 14 marca 2013 r. W 2018 roku magazyn „Forbes” umieścił go na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych ludzi na świecie.

Przypomnę:

Mao Zedong (chiń. upr. 泽东; chiń. trad. 毛澤東; pinyin: Máo Zédōng; Wade-Giles: Mao Tse-tung; PWN: Mao Ce-tung; IPA: [mau̯:˧˥ tsɤ˧˥.tʊŋ˥] wymowa i; ur. 26 grudnia 1893 w Shaoshan, zm. 9 września 1976 w Pekinie) – chiński polityk, przywódca kraju w latach 19491976, od 1943 r. szef biura politycznego oraz Przewodniczący Komitetu Politycznego Komunistycznej Partii Chin (aż do śmierci) i ideolog maoizmu.

Razem ze Zhu De założył Armię Ludowo-Wyzwoleńczą (1 sierpnia 1927) po tym, jak Czang Kaj-szek rozpoczął serię czystek przeciwko komunistom. 1 października 1949 roku  na placu Tian’anmen Mao ogłosił powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Po zdobyciu władzy Mao zapoczątkował przebudowę systemu gospodarczego i społecznego Chin poprzez proces kolektywizacji. Od lat pięćdziesiątych za jego sprawą przeprowadzono szereg kampanii politycznych i gospodarczych takich jak: kampania przeciwko prawicowcom, wielki skok naprzód, rewolucja kulturalna – nieudane eksperymenty gospodarcze doprowadziły do śmierci dziesiątek milionów ludzi. Przyczynił się także do rozłamu w bloku wschodnim i zaognienia stosunków z ZSRR. U schyłku życia doprowadził do ocieplenia stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.

Pozostaje jedną z najbardziej znaczących i wpływowych postaci w historii Chin i XX wieku, budząc jednocześnie wiele kontrowersji. Przez wielu historyków jest uznawany za największego zbrodniarza w historii ludzkości, przypisuje mu się odpowiedzialność za śmierć 65 – 70 mln ludzi tylko w czasie pokoju.

Komitet Polityczny Komunistycznej Partii  Chin wystosował do setek tysięcy członków partii odezwę, aby rozpowszechniali wiadomość, iż wrogowie chińskiej partii komunistycznej zarazili Chiny wirusem zrzucając odpowiedzialność na laboratoria chińskie.

PROFESOR SHI  ZHENGLI

Profesor Shi Zhengli, wirusolożka z Wuhan, która bada koronawirusy

twierdzi, iż koronawirus to kara, którą natura wymierza ludziom za barbarzyńskie zwyczaje.

Uważa, iż wirusolodzy wykryli u sześciu gatunków nietoperzy zróżnicowaną grupę koronawirusów. Czasem jeden osobnik był zainfekowany kilkoma odmianami.

Shi Zhengli, wirusolożka z Wuhanu, twierdzi, że nie mogła już spać spokojnie

Chińskie media podają, iż nowa odmiana koronawirusa to kara, którą natura wymierza ludzkiej rasie za podtrzymywanie barbarzyńskich zwyczajów. Przysięgam na swoje życie, że nie ma to nic wspólnego z naszym laboratorium. Radzę tym, którzy rozsiewają plotki ze szkodliwych medialnych źródeł, tak samo jak tym, którzy wierzą nierzetelnym tzw. akademickim analizom indyjskich badaczy, żeby zamknęli swoje śmierdzące gęby” – taką gniewną wiadomość niedługo po wybuchu epidemii opublikowała wuhańska wirusolożka Shi Zhengli na swoim prywatnym koncie w WeChat, popularnym w Chinach komunikatorze.

Shi Zhengli kieruje Centrum Chorób Zakaźnych,w  Wuhańskim Laboratorium Biobezpieczeństwa Narodowego Poziomu 3, a także jest wicedyrektorką Wuhańskiego Laboratorium Biobezpieczeństwa Narodowego Poziomu 4 (czyli mającego najwyższy poziom biobezpieczeństwa i zajmującego się najgroźniejszymi patogenami, takimi jak wirusy Ebola czy Marburg). Wszystkie placówki działają w samym mateczniku pandemii COVID-19.

CHIŃSKA GRA - MATKA DIABŁA

W efekcie paniki, która nastała wkrótce po odnotowaniu w Wuhanie pod koniec 2019 roku pierwszych zakażeń nowym typem wirusa, chińskie media społecznościowe masowo zaczęły oskarżać Shi Zhengli o przypadkowe wypuszczenie koronawirusa z podlegającego jej nadzorowi laboratorium. Szybko pojawiły się też teorie, że koronawirus był produktem inżynierii genetycznej stworzonym przez wuhańską naukowczynię. Oliwy do ognia dolało ukazanie się wyników badań grupy indyjskich naukowców twierdzących, że nowy koronawirus zawiera w sobie materiał genetyczny zbliżony do wirusa HIV.

To z kolei miało być jednoznacznym dowodem na to, że powstał on w wyniku ludzkiej ingerencji.

Niektórzy z tego powodu ochrzcili nawet chińską wirusolożkę złowieszczym mianem „matki diabła”.

Wieczorem 30 grudnia 2019 roku Shi Zhengli właśnie uczestniczyła w konferencji naukowej w Szanghaju, gdy otrzymała pilny telefon. Dzwonił jej szef z Wuhanu. „Rzuć, cokolwiek teraz robisz, i zajmij się tym natychmiast” – usłyszała. Do Wuhańskiego Instytutu Wirusologii, w którym pracowała, przyszły niepokojące próbki pobrane od dwóch pacjentów hospitalizowanych z powodu podejrzanych objawów nietypowo rozwijającego się zapalenia płuc.

Sześć kluczowych zagadek. Co już wiemy, a czego nie wiemy o koronawirusie?

Wykryto w nich wirusa bardzo podobnego do tego, który kilkanaście lat wcześniej wywołał SARS i przez dwa lata siał globalny zamęt. Jeśli te przewidywania by się potwierdziły, światu groziła nowa fala zachorowań o niedających się przewidzieć skutkach. Shi Zengli, ekspertka od koronawirusów, miała poprowadzić dalsze badania. Posłuchała więc polecenia służbowego i ruszyła do Wuhanu.

7 stycznia 2020 roku naukowcy mieli już absolutną pewność: pojawił się nowy, niebezpieczny koronawirus. Wkrótce nazwano go SARS-CoV-2, a chorobę, którą powoduje – COVID-19.

Pierwsze koronawirusy zostały odkryte już w latach 60. XX wieku. Większość z nich infekuje ptaki i ssaki, a te, które zakażają człowieka, najczęściej nie są groźne. Wiele z nich wywołuje sezonowe przeziębienie, a do typowych objawów należą problemy z oddychaniem oraz zaburzenia żołądkowo-jelitowe. Koronawirusy występujące wyłącznie u zwierząt są dla nich znacznie większym zagrożeniem. Niektóre odmiany wirusa ptasiego zapalenia oskrzeli (IBV) doprowadzają do ostrej niewydolności nerek u zakażonych ptaków lub atakują jajowody samic. Znacznie wyższa jest śmiertelność u zwierząt niż u ludzi.

Jeszcze w latach 90. XX wieku nie poświęcano więc koronawirusom szczególnej uwagi, ponieważ nie powodowały większych problemów zdrowotnych u przedstawicieli naszego gatunku.

Sytuacja uległa diametralnej zmianie, gdy w latach 2002-03 pojawił się wirus z tej rodziny, który wywoływał chorobę nazwaną zespołem ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej (SARS, zaś sam wirus – SARS-CoV). Do końca 2003 roku zachorowało na nią ponad 8 tys. osób, a 775 straciło życie.

KOBIETA NIETOPERZ NA TROPIE

SARS po raz pierwszy wykryto u handlarzy dzikimi zwierzętami z prowincji Guangdong, którzy zakazili się od cywety, drapieżnego ssaka z rodziny wiwerowatych. Ale to dzięki badaniom Shi Zhengli i jej współpracowników ustalono bezspornie, że pierwotnymi nosicielami tej odmiany koronawirusa są nietoperze. Wśród kolegów po fachu zaczęto ją nazywać „kobietą nietoperzem”.

Profesor Shi Zengli od 2004 roku wraz z ekipą międzynarodowych badaczy brała udział w licznych wyprawach do jaskiń zasiedlonych przez nietoperze, położonych głównie w południowej, subtropikalnej części Chin. Z ekspedycji do jaskiń znajdujących się w pobliżu Nanning, stolicy regionu Guangxi, zachowała malownicze wspomnienia. Rozległa wapienna pieczara z imponującymi stalaktytami lśniła od wilgoci.

Później było już znacznie gorzej. Wiele jaskiń było bardzo trudno dostępnych – wąskich, stromych i mrocznych, do których dostać się można było tylko z dobrze zorientowanym w terenie lokalnym przewodnikiem po wielogodzinnym marszu. Czasem przejście było tak ciasne, że profesor Shi Zengki wraz ze swoją ekipą musiała powoli przesuwać się na brzuchu.

Nie zawsze te wysiłki przynosiły spodziewane efekty badawcze. Większą część pracy wykonywano wieczorem i nocą. Przy wejściu do każdej zamieszkanej przez nietoperze jaskini rozpinano siatkę, w którą łapano zwierzęta. Następnie pobierano od nich próbki krwi i śliny, a potem je wypuszczano. We wnętrzu groty zbierano mocz i odchody nietoperzy.

Po wielu miesiącach żmudnych analiz w końcu wykryto w próbkach od kilku nietoperzy przeciwciała wirusa SARS. Dalsze ważne odkrycia przyniosły całoroczne badania prowadzone przez pięć kolejnych lat z rzędu w jaskini Shitou na obrzeżach miasta Kunming, stolicy południowo-zachodniej prowincji Junnan.

Próbki pobrane w tym czasie od nietoperzy pozwoliły na identyfikację kilkuset odmian koronawirusa o zróżnicowanej budowie genetycznej. A z tych co najmniej kilkadziesiąt wykazywało podobieństwo do wirusa SARS. W jaskini Shitou w 2013 roku naukowcy z zespołu profesor Shi Zengli rozpoznali odmianę koronawirusa pochodzącego od nietoperza, którego genom był w 97 proc. taki sam jak tego znalezionego u cywet z Guangdong.

W trakcie eksploracji innej części prowincji Junnan wirusolodzy wykryli u sześciu gatunków nietoperzy zróżnicowaną grupę koronawirusów. Czasem jeden osobnik był zainfekowany kilkoma jego odmianami. Dla badaczy stało się oczywiste, jak wielkie oznacza to zagrożenie i że w takich warunkach może z łatwością dochodzić do niebezpiecznych mutacji.

Shi Zhengli twierdzi, że odtąd nie mogła już spać spokojnie. Zaczęło ją prześladować widmo nadciągającej pandemii.

Pierwszą ofiarą śmiertelną COVID-19 był 61-letni mężczyzna, stały klient „mokrego targowiska” Huanan w Wuhanie, bazaru, na którym prócz ryb i owoców morza sprzedawano kilkadziesiąt gatunków zwierząt, w tym egzotycznych, nierzadko uznawanych w Chinach za chronione. Poza mięsem sprzedawcy wystawiali na stoiskach ściśniętych obok siebie w wąskich alejkach żywe węże, krokodyle, cywety, pawie, lisy, borsuki, psy, osły, owce, świnie, jeże czy wilczki. W klatkach ułożonych jedna na drugiej tłoczyły się zmaltretowane kurczaki.

Wielkie połacie skrwawionego mięsa wisiały nad głowami spacerujących klientów lub zalegały w niehigienicznych pojemnikach rzuconych byle jak. Zwierzęta w klatkach patrzyły więc, jak szlachtowano ich towarzyszy, i czekały.

Te obiekty nazywa się mokrymi targowiskami, bo kupujący często proszą o zabicie zwierzęcia na miejscu, a przez to wszędzie jest pełno krwi, śluzu i zmasakrowanych organów.

Źródło tajemniczych zachorowań w Wuhanie mógł stanowić lokalny "mokry targ", gdzie kupuje się zwierzęta zabijane na miejscu. Pełno tam krwi, śluzu i zmasakrowanych organów. Źródło tajemniczych zachorowań w Wuhanie mógł stanowić lokalny "mokry targ", gdzie kupuje się zwierzęta zabijane na miejscu. Pełno tam krwi, śluzu i zmasakrowanych organów.

Gdy stało się jasne, że źródło tajemniczych zachorowań w Wuhanie może stanowić lokalny „mokry targ”, 1 stycznia 2020 roku władze podjęły decyzję o jego zamknięciu (podobne targi miały swój udział w rozprzestrzenianiu się wirusa SARS).

Pod koniec lutego chiński rząd wprowadził stały całkowity zakaz kupna, handlu i konsumpcji dzikich zwierząt, które mogą być nosicielami koronawirusów.

Wciąż jednak można pozyskiwać żywe zwierzęta do wykorzystania w tradycyjnej medycynie chińskiej lub na skóry.

Jak podaje amerykańskie Centers for Disease Control and Prevention, 75 proc. wszystkich chorób, na które zapada człowiek, pochodzi od zwierząt.

Koronawirusy wywołują tzw. zoonozy, czyli choroby odzwierzęce. Badanie opublikowane na łamach „Nature” w lutym 2020 roku, sygnowane m.in. przez Shi Zhengli, wykazało, że kod genetyczny nowego koronawirusa w 96 proc. jest identyczny z koronawirusem, który występuje wśród populacji chińskich nietoperzy. Choć wiadomo, że najnowszą odmianę wirusa powodującą COVID-19 przenoszą zakażone nietoperze, nie do końca wiadomo, które zwierzęta są nosicielami pośrednimi (podejrzewa się, że choroba w populacji ludzkiej nie rozwinęła się bezpośrednio od nietoperzy). Mówi się o łuskowcach, cywetach i świniach. Nie oznacza to oczywiście, że powinno się wytrzebić gatunki, które noszą w sobie zagrażające nam mikroby.

„Myślę, że problem jest wtedy, gdy jeden z tych wirusów zawędruje na targ z dzikimi zwierzętami, gdzie ryzyko, że jedno zwierzę zainfekuje wielu ludzi, jest znacznie większe. (…) A jeśli myśli się o jaskini nietoperzy w Junnanie… Ludzie tak często tam nie chodzą… Nietoperze wylatują z jaskini i jedzą owady w okolicznych wioskach. (…) Wciąż jest małe prawdopodobieństwo zakażenia, bo ono wymaga kontaktu z odchodami – wirusy bytują w jelitach nietoperzy. Ale jeśli zacznie się na nie polować, a potem zaniesie się żywe na targ, a one zaczną tam oddawać kał, to w ten sposób zakażą się cywety, świnie i ludzie” – twierdzi Peter Daszak, prezes EcoHealth Alliance, badacz chorób zakaźnych, jeden ze współpracowników profesor Shi Zhengli.

ZE ZWIERZĄT NA LUDZI

Wiele znanych i groźnych chorób wywoływały wirusy, które mutując, przeskoczyły ze zwierzęcia na człowieka. Słynną pandemię grypy hiszpanki z 1918 roku, która według różnych szacunków zmiotła z powierzchni ziemi od 50 do 100 mln ludzi (chorowała wtedy jedna czwarta ludzkiej populacji), spowodował wirus ptasiej grypy. W ciągu zaledwie 24 tygodni siania spustoszenia zginęły 24 mln ludzi.

Odra, zabójczyni milionów, najprawdopodobniej jest jednym z efektów udomowienia owiec i kóz. Wirus HIV po raz pierwszy zaobserwowano wśród mieszkańców zachodniej Afryki, którzy polowali, zarzynali i zjadali mięso zakażonych naczelnych. Wirus Nipah przeskoczył na człowieka w 1998 roku ze świń hodowanych w Malezji – schorzenie to charakteryzuje się wysoką śmiertelnością (prawie połowa zainfekowanych ludzi umiera). Wirus Ebola przeszedł z nietoperzy na inne ptaki, a potem na ludzi, którzy zakazili się nim, jedząc ich zainfekowane mięso, (bardzo smaczne, dop.  AS).

Wirus świńskiej grypy to zmutowana odmiana hiszpanki z 1918 roku (wirus H1N1 to połączenie wirusa świńskiego, ptasiego i ludzkiego – takie są najbardziej zjadliwe). W 2012 roku, nie tak znowu długo po pandemii SARS, pojawił się koronawirus MERS-CoV wywołujący chorobę znaną jako bliskowschodni zespół oddechowy (MERS), który rozprzestrzenił się za pośrednictwem nietoperzy i wielbłądów.

Czy zakaz handlu dzikimi zwierzętami, który wprowadziły niedawno Chiny, to wystarczający środek zaradczy przeciwko ewentualnym nowym ogniskom pandemii w przyszłości? Profesor Shi Zhengli twierdzi, że „handel i konsumpcja dzikich zwierząt to jedynie część problemu”. Nie tylko azjatyckie „mokre targowiska” są miejscami koncentrującymi na jednej przestrzeni ogromną liczbę zwierząt, zarówno martwych, jak i żywych, z którymi bezpośredni kontakt mają ludzie. Nie tylko na tych ociekających krwią i innymi potencjalnie chorobotwórczymi wydzielinami bazarach występują doskonałe warunki do rozwoju wszelkiej maści patogenów mogących agresywnie atakować ludzi.

To samo można powiedzieć o wielkich fermach przemysłowych, na których w ścisku i zamknięciu trzyma się duże grupy zwierząt, najczęściej schorowanych, osłabionych, okaleczonych i prewencyjnie faszerowanych ogromnymi ilościami antybiotyków (na które człowiek staje się odporny), tak by dotrwały do uboju w rzeźni.

Hale tego rodzaju występują na całym świecie, nie tylko w odległych Chinach, ale również w Polsce. Doktor Michael Greger, autor książki „Bird Flu: A Virus of Our Own Hatching” (Ptasia grypa: wirus z naszej własnej wylęgarni) pisze o fermach przemysłowych jako o idealnych wylęgarniach chorób zakaźnych. „Jeśli naprawdę chcesz stworzyć pandemię o globalnym zasięgu, to zbuduj fermy przemysłowe”.

Być może nadszedł już czas, aby ludzie na nowo przemyśleli swoje relacje ze zwierzętami i wprowadzili konieczne zmiany – nie tylko dla dobra zwierząt, ale również przetrwania własnego gatunku. „Jako że siedzimy przyczajeni w ukryciu i stawiamy czoło burzy koronawirusa bijącej w świat, wykorzystajmy ten okres wyciszenia do refleksji, że mamy siłę, by ograniczyć ryzyko wystąpienia nowej pandemii. Tak, powinniśmy położyć kres targom dzikich zwierząt, ale nie poprzestańmy na tym. Jeśli możemy zamknąć nasze całe społeczeństwo na tygodnie bez przerwy, to z pewnością możemy choć trochę zmienić naszą dietę” – napisał Paul Shapiro, autor książki „Jak hodowla mięsa bez zwierząt zrewolucjonizuje twój obiad i cały świat”.

Profesor Shi Zhengli nadal prowadzi w Wuhanie programy badawcze skoncentrowane na odkrywaniu nowych odmian koronawirusów występujących u nietoperzy. Uważa, że to, co do tej pory widziała, to dopiero początek. Wie, że nieuchronnie czekają nas kolejne epidemie. Twierdzi, że prawdziwy problem tkwi nie w zwierzętach, ale w ludzkich nawykach. „Najprostszy sposób na zapobieżenie tak zakaźnym chorobom to trzymanie się z dala od dzikich zwierząt, zaprzestanie jedzenia ich mięsa, unikanie ich siedlisk oraz ferm, na których są hodowane”.

"Gazeta Wyborcza"'Wysokie Obcasy"

https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,25831754,wirusolozka-z-laboratorium-w-wuhanie-koronawirus-to-kara.html?disableRedirects=true

Tyle "Gazeta Wyborcza", a jaka jest prawda?

AMERYKAŃSKI SENATOR UJAWNIŁ PRAWDĘ O KORONAWIRUSIE?

Od początku pojawienia się epidemii koronawirusa pojawiają się teorie, że Chiny ukrywają jego prawdziwe źródło. Amerykański senator zasugerował, że wirus został sztucznie stworzony lub jego epidemia była skutkiem błędu naukowców.

Republikański senator Tom Cotton odniósł się do koronawirusa w programie Sunday Morning Futures. „Ten wirus nie miał swojego początku na targu zwierzęcym w Wuhan” – powiedział – „Szanowani w Chinach epidemiolodzy opublikowali badanie w międzynarodowym periodyku "Lancet" i zademonstrowali, że wiele z początkowych przypadków nie miało żadnych związków z tym targiem. Wirus dostał się na ten targ zanim się z niego wydostał. Nie wiemy więc skąd się wziął”. Senator zapewne odnosił się do badania „Epidemiologiczne i kliniczne charakterystyki 99 przypadków nowego koronawirusa 2019 w Wuhan, Chiny”, które słynny periodyk medyczny opublikował w połowie stycznia.

Cotton ma duże wątpliwości co do prawdomówności chińskiego rządu. Stwierdził, że chińscy komuniści „kłamali od początku i dalej kłamią” o prawdziwej skali zagrożenia i być może początku epidemii. Zasugerował za to, że wirus ten mógł być stworzony sztucznie lub wypuszczony przez naukowców. Przypomniał, że w Wuhan znajduje się jedyne w Chinach laboratorium biologiczne o najwyższym stopniu zabezpieczeń. „Nie mamy żadnych dowodów, że wirus wziął się stamtąd, ale biorąc pod uwagę dwulicowość i brak szczerości chińskiego rządu musimy zadać im to pytanie” – stwierdził.

Cotton rzecz jasna został już zaatakowany przez lewicę, która twierdzi, że rozpuszcza teorie spiskowe. Jednak podobne wątpliwości mają sami Chińczycy.

Analiza genetyczna koronawirusa wykazała, że jego pierwszymi nosicielami były, podobnie jak w wypadku SARS, nietoperze. Problem w tym, że w Wuhan nie żyją nietoperze – najbliższa dzika populacja jest oddalona od tego miasta o kilkaset kilometrów. Początkowo spekulowano, że koronawirus przeszedł na ludzi gdyż ci wykorzystywali dziko żyjące nietoperze w kuchni i przyrządzali z nich zupy. Nie udało się tego jednak udowodnić i dzisiaj wielu naukowców podejrzewa, że musiał być jakiś gatunek pośredni, który przeniósł koronawirusa z nietoperzy na mieszkańców Wuhan. Na razie nie udało się zidentyfikować o jaki gatunek chodzi.

Botao Xiao i Lei Xiao, chińscy biolodzy pracujący na Południowochińskim Uniwersytecie Technologicznym, opublikowali niedawno tekst, który sugeruje, że zawiniło faktycznie laboratorium w Wuhan, oddalone od targu zwierzęcego o ok. 1,5 kilometra. Ich zdaniem pracujący w nim naukowcy trzymali tam liczne zwierzęta do testów, w tym 605 nietoperzy tego samego gatunku, który roznosił SARS w 2003 roku. W swojej pracy ujawniają, że jeden z pracowników tego laboratorium został zaatakowany przez jednego z tych nietoperzy. Wiedząc o ryzyku zakażenia poddał się dobrowolnej kwarantannie na 14 dni. Drugi raz zrobił to, gdy jeden z nietoperzy oddał na niego mocz. Można sobie wyobrazić, że ofiarą ataku zarażonego zwierzęcia padł inny pracownik i, nie wiedząc o tym, wyniósł wirusa poza teren laboratorium.

Zamieszkały w stanie Waszyngton trzydziestokilkuletni mężczyzna, który niedawno przebywał za granicą, jest pierwszym wykrytym w USA nosicielem nowego niebezpiecznego koronawirusa pochodzącego z Chin – podały we wtorek amerykańskie władze sanitarne.

https://www.stefczyk.info/2020/02/17/amerykanski-senator-zasugerowal-ze-chinczycy-sami-stworzyli-koronawirusa/

https://www.google.com/search?sxsrf=ALeKk02b1qf5K4RaXUfXa4ndwhnG2qBjbg%3A1588014777897&source=hp&ei=uS6nXsLdNMm4gQbV05GgBw&q=CHINSKIE+LABORATORIA+NOSICIELEM+KORONAWIRUSA&oq=CHINSKIE+LABORATORIA+NOSICIELEM+KORONAWIRUSA&gs_lcp=CgZwc3ktYWIQAzIFCCEQoAE6BQgAEIMBOgIIADoECCMQJzoECCEQFToHCCEQChCgAVDLDFjX4AFggfABaAFwAHgAgAHvAYgB8CySAQYzLjQwLjGYAQCgAQGqAQdnd3Mtd2l6&sclient=psy-ab&ved=0ahUKEwiCnu6FqInpAhVJXMAKHdVpBHQQ4dUDCAY&uact=5

 

Ocena wpisu: 
Average: 5(7 votes)
Kategoria wpisu: 
Viewing all 778 articles
Browse latest View live