Quantcast
Channel: Blog użytkownika Aleszumm
Viewing all 782 articles
Browse latest View live

FAŁSZERSTWO W WYKONANIU MAŁGORZATY KIDAWY-BŁOŃSKIEWJ

$
0
0
Ilustracja: 

MARSZAŁEK SEJMU ELŻBIETA WITEK ZAWIADAMIA PROKURATURĘ O

FAŁSZERSTWIE EKSPERTYZY ZLECONEJ PRZEZ MAŁGORZATĘ KIDAWĘ BŁOŃSKĄ

W środę 29 kwietnia na konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała o krążącej w sieci ekspertyzie, drukowanej na specjalnym papierze i opatrzonej logiem Biura Analiz Sejmowych. Jak podkreślała, nie jest to dokument Sejmu, a zewnętrznego eksperta. Domaga się ujawnienia osoby, która próbuje wprowadzić w błąd opinię publiczną.

– Do tego oświadczenia zmusiła mnie sytuacja, z jaką mam do czynienia od dnia wczorajszego. W przestrzeni medialnej pojawia się nieprawdziwa informacja o tym, jakoby Biuro Analiz Sejmowych przygotowało "druzgocącą w swojej treści" opinię dot. dopuszczalności zastosowania art. 99 ustawa z 16 kwietnia dotyczącą udostępnienia danych ze spisu wyborców. Otóż, proszę państwa, prostowałam to wczoraj, prostowaliśmy to przez Polską Agencję Prasową, ale widzę, że w dalszym ciągu to jest upowszechniane – mówiła marszałek Sejmu. Zwróciła się również z apelem do mediów o upowszechnianie jej wystąpienia oraz skorygowanie nieprawdziwej informacji.

Dla lepszego wyjaśnienia całej sprawy, postanowiła wyjaśnić zasady zgłaszania się do BAS po opinie. Zaznaczyła, że każdy z wicemarszałków ma prawo zwrócić się z prośbą o opinię do Biura, może też zlecić sporządzenie ekspertyzy ekspertowi zewnętrznemu. Tak było właśnie w tym przypadku, gdy 23 kwietnia wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska zwróciła się do BAS z prośbą o skierowanie do wskazanego przez nią profesora z Uniwersytetu Wrocławskiego prośby o przygotowanie ekspertyzy. Gotowa ekspertyza trafiła do BAS 27 kwietnia.

Jak podkreśliła jeszcze raz Elżbieta Witek, sporządzona opinia nie jest opinią BAS, tylko opinią jednego z profesorów uczelni wrocławskiej. W tym miejscu konferencji pokazała wspomniany dokument. – To jest znaczek Sejmu, tutaj jest logo BAS-u i ta opinia funkcjonuje w przestrzeni medialnej. To jest sfałszowanie. Macie państwo napisane w rogu: „Wrocław 25 kwietnia”. No BAS jest w Warszawie, nie we Wrocławiu, to po pierwsze. Po drugie, ta opinia wpłynęła 27 kwietnia i przed wpłynięciem jej do Sejmu ona nie ma prawa funkcjonować. Nie widzicie państwo tutaj nigdzie, że to nie jest opinia BAS-u, tylko opinia zewnętrzna zamówiona przez panią marszałek Kidawę-Błońską – mówiła.

– Nie wiem ile takich opinii na druku sejmowym może krążyć, ale ponieważ ta została wychwycona, w związku z tym poleciłam przygotowanie wniosku do prokuratury dotyczącego możliwości popełnienia przestępstwa. Nie wiem przez kogo, kto udostępnia, rozpowszechnia, w jakim celu to robi. Nie wiem, ale chciałabym się dowiedzieć. Bezprawnie wykorzystano blankiet z logo Sejmu RP, ale także logo BAS-u i ktoś się podszywa pod Biuro Analiz Sejmowych. To jest niedopuszczalne – mówiła Elżbieta Witek. Zwróciła się też z apelem do marszałek Kidawy-Błońskiej o potwierdzenie w mediach jej słów: iż nie jest to dokument BAS i ktoś się pod tę instytucję podszył.

https://www.wprost.pl/polityka/10321217/marszalek-sejmu-zawiadamia-prokurature-ws-falszerstwa-apeluje-do-kidawy-blonskiej.html

 

 

Ocena wpisu: 
5
Average: 5(13 votes)
Kategoria wpisu: 

WSZYSTKIE KOPERTY GRODZKIEGO. JAK DO GRODZKIEGO, TO TRZEBA ZAPŁACIĆ

$
0
0
Ilustracja: 
GRODZKI

WSZYSTKIE KOPERTY GRODZKIEGO. JAK DO GRODZKIEGO, TO TRZEBA ZAPŁACIĆ. Prof. Tomasz Grodzki, jak to chirurg, jest człowiekiem twardym i odpornym. Wytrzyma presję. Ale umiejętnie sterowana Senatgate może przynieść partii rządzącej korzyści wyborcze.

Trwa nagonka na marszałka Senatu, profesora medycyny, znanego chirurga i transplantologa z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie Tomasza Grodzkiego. I to od momentu, gdy odrzuciwszy umizgi PiS, który podobno oferował mu nawet stanowisko ministra zdrowia, podjął się funkcji marszałkowskiej z ramienia opozycji.

Od tygodni pod adresem marszałka Senatu padają oskarżenia dot. korupcji. Sam polityk zaprzecza wszelkim doniesieniom. Okazuje się, że część z osób donoszących na Grodzkiego złożyła już zeznania. Ich tożsamość ma zostać wkrótce ujawniona.

Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki konsekwentnie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek brał pieniądze od pacjentów. Przekonywał o tym także podczas niedawnej konferencji prasowej, na której wystąpił ze swoim pełnomocnikiem. Zarzuty pod swoim adresem określił jako "atak na Senat RP".

Grodzki zapowiedział, że jeśli oskarżające go osoby ujawnią swoje dane, zostaną przez niego pozwani. Podczas wspomnianej konferencji głos w sprawie zabrał także mecenas Jacek Dubois. – Kto odwiedził pana Staszczyka? Nierzetelny dziennikarz, agent służb - polskich czy obcych? To, co się wydarzyło, to fabrykowanie dowodów – mówił. – Zdecydowaliśmy się na działania karne – powiedział. Wśród osób wobec których takie działania zostaną podjęte wymienił Samuela Pereirę z TVP Info oraz dziennikarza Radia Szczecin Tomasza Duklanowskiego.

"Osoby, które zgłaszają się do Radia Szczecin i informują o przypadkach korupcji w szpitalu w Zdunowie, gdzie pracował prof. Tomasz Grodzki, mają swoją tożsamość, ja mam ich nazwiska"– powiedział Duklanowski w rozmowie TVP Info.

Dziennikarz Radia Szczecin przekonuje, że nazwiska informatorów nie zostały dotąd ujawnione, aby nie narażać ich na szykany ze strony marszałka Senatu.

"Prof. Grodzki pozna te osoby podczas procesu, bo wtedy ujawnimy nazwiska i wtedy rzeczywiście pokażemy, że te historie są prawdziwe"– zapewnia jednak.

Redaktor naczelny Radia Szczecin Przemysław Szymańczyk podkreślił, że niepokojących sygnałów o praktykach w szpitalu w Zdunowie było mnóstwo. "Tych osób jest bardzo dużo, zwracają się do nas z różnymi historiami, opowiadają różne rzeczy. Wszystkie one mają wspólny mianownik – czyli korupcja w szpitalu w Zdunowi"– podkreślił dziennikarz.

Gdyby ten Pan miał honor i godność to by sam zrezygnował z piastowania tego stanowiska. Widocznie uznaje te zarzuty jako normalne ,bo w tych czasach takie „ dawanie“ panom lekarzom ,było uznawane jako rzecz normalna.

Co jednak dla osób piastujących takie rządowe stanowiska jest hanbą, czy to jest prawda czy tez pomówienie. Dziwię się że tacy ludzie piastują takie państwowe stanowiska.

Wszystkie koperty Grodzkiego. „Jak do Grodzkiego, to trzeba będzie zapłacić”

Lubi szybkie i luksusowe samochody. Gdy był szczecińskim radnym, chwalił się swoimi podróżami w najdalsze zakątki świata. Jak twierdzi kilku jego byłych pacjentów, kiedy brał od nich pieniądze, nie wahał się nawet przez chwilę. – Wyciągnąłem 1500 złotych. Profesor przyjął te pieniążki, nie przeliczał i włożył do szuflady w swoimi biurku. W ogóle się nie wzbraniał, przyjął je tak, jakby dostał comiesięczną wypłatę – mówi jeden z pacjentów.

Wrzesień 2018 roku. Na kortach tenisowych w Szczecinie odbywa się prezentacja najnowszego modelu Lexusa. Pojawia się na niej lokalny establishment – aktorzy, sportowcy, biznesmeni. W lokalnej gazecie czytamy: „Premiera nowego modelu Lexusa UX przyciągnęła na korty tenisowe przy al. Wojska Polskiego najznamienitszych gości. Wśród nich byli m.in.: Tomasz Stockinger, Krzysztof Wakuliński, Adam Grochulski, prof. Tomasz Grodzki. Wydarzenie poprowadzili Małgorzata i Jan Kozłowscy, właściciele salonu Lexus Szczecin”.

Majątek i zarobki Tomasza Grodzkiego zawsze robiły wrażenie na kolegach z jego własnej partii, ale i z ugrupowań konkurencyjnych. Gdy od 2006 roku zasiadł w szczecińskiej Radzie Miejskiej, był zawsze w czołówce najbogatszych radnych z setkami tysięcy oszczędności i luksusowymi autami, które wpisywał do oświadczeń majątkowych. Przez lata jeździł lexusem. W 2016 roku przesiadł się do jaguara wartego ponad 300 tys. złotych.

„Tam była grupa naganiaczy”

Drzwi do małego, ciasnego, mieszkania na jednym ze szczecińskich osiedli otwiera mi starszy mężczyzna. Od ponad 20 lat jest na rencie. Na tapczanie w pokoju siedzi jego żona – pani Józefa. Obok stoi tak zwany balkonik, bez którego kobieta nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. W lutym 1998 roku trafiła na oddział prof. Tomasza Grodzkiego. Spędziła tam miesiąc. Pobyt w szpitalu wspomina mąż pani Józefy. – Gdy chodziłem do żony do szpitala, to chciałem, żeby miała lepszą opiekę. Porozmawiałem z jednym z...

Tomasz Grodzki o śledztwie ws. korupcji: Ja i Senat jesteśmy niebezpieczni dla obozu władzy

- Nie czuję się jak ścigany, nie czuję się jak ofiara, ale czuję, że ja i Senat jesteśmy niebezpieczni dla obecnego obozu władzy, stąd próby dyskredytowania nas i oczerniania. Sumienie mam czyste i niech prokuratura prowadzi swoje działania - powiedział w 'Kropce nad i" Tomasz Grodzki odnosząc się śledztwa dotyczącego rzekomej korupcji w szpitalu Szczecin-Zdunowo w okresie, kiedy był dyrektorem placówki.

W czwartek Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła postępowanie ws. "zachowań o charakterze korupcyjnym", które mogły mieć miejsce w szpitalu zarządzanym kilka lat temu przez obecnego marszałka Senatu. Wcześniej Karol Guzikiewicz z PiS złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałka Senatu - chodzi o łapówkę, którą jakby miał on wziąć w 2009 roku. Później Guzikiewicz wycofał się z zarzutu tłumacząc, że to satyra, a następnie przeprosił Grodzkiego za nieprawdziwe twierdzenia.

- Nie mam pojęcia o co chodzi. Prawdopodobnie chodzi o to, że jakaś anonimowa osoba wysłała informację do radnego Karola Guzikiewicza, a on to zgłosił do CBA. To pewnie pokłosie tego - powiedział Grodzki w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN 24. - Przypomnę, że ja również złożyłem zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez złożenie fałszywego zawiadomienia o przestępstwie - dodał marszałek.

Grodzki powiedział, że "chciałby, aby w Polsce wszyscy byli traktowani równo" i przywołał sprawę koperty, którą austriacki biznesmen Gerald Birgfellner miał wręczyć prezesowi PiS w lutym 2018 r. Dodał, że "nie czuje się ofiarą" i ma "czyste sumienie", a śledztwo prokuratury jest wynikiem tego, że Senat jest "niebezpieczny do obecnego obozu władzy".

- Kwiaty czy bombonierka po operacji to zwyczajowy podarunek. Nigdy, i zwalczałem to w całym szpitalu, nigdy nie wolno żądać pieniędzy za poddanie się operacji i warunkować jej wykonania od wpłacenia pieniędzy. W tej materii byłem i jestem od lat radykalny - wyjaśniał Grodzki.

Posłowie PO pokazali pismo Morawieckiego do PWPW. "Premier nie uniknie odpowiedzialności"

 Stanisław Żółtek o wycieku kart do głosowania: Podejrzewam, że ktoś to zobaczył i się wkurzył'

GRODZKI WZIĄŁ 3 TYSIĄCE ZŁOTYCH, A POTEM POWIEDZIAŁ, ŻE PRZYWIEŹLIŚMY TRUPA

„Grodzki wziął 3 tys. zł. Potem powiedział, że teścia nie uratował, bo przywieźliśmy trupa”

– Prof. Tomasz Grodzki wziął 3 tys. złotych, ale po dwóch dniach zadzwonił i powiedział, że nie udało mu się uratować teścia, bo trupa mu przywieźliśmy. Pieniędzy nie oddał – powiedział Radiu Szczecin pan Michał, zięć zmarłego. Rozgłośnia ujawnia kolejny przypadek osoby, która oskarża marszałka Senatu.

„Włożył je do szuflady”. Kolejna osoba twierdzi, że Grodzki wziął pieniądze za operację

Do redakcji TVP3 Szczecin zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że w 2006 roku wręczył Tomaszowi Grodzkiemu pieniądze za leczenie ojca....

Jak opisuje radio, pacjent Grodzkiego zachorował na początku 2000 r. Mógł położyć się do szpitala za to – twierdzi radio – że rodzina wręczyła Grodzkiemu łapówkę w kopercie.

Córka chorego powiedziała, „że w szpitalu przy ul. Arkońskiej w Szczecinie usłyszała, że ojca może uratować tylko prof. Tomasz Grodzki, ale trzeba go przenieść do szpitala w Szczecinie-Zdunowie”.

– Tato zachorował w styczniu. Znalazł się w szpitalu przy ul. Arkońskiej. Dwukrotnie robili mu gastroskopię, niestety – nic nie wyszło. Powiedział [wtedy – przyp. red.], że niestety, musi iść do doktora Grodzkiego, do szpitala w Zdunowie. A ludzie: „O, do Grodzkiego. Tam trzeba zapłacić” – relacjonowała pani Elżbieta. Dodała, że „pieniądze dla prof. Grodzkiego zebrała cała rodzina”.

Dalej opowiada, że była to „dosyć duża kwota 3 tys. zł”. – Moje dwie siostry, mama i ja dałyśmy po 500 złotych, a mój brat – jako najbardziej zamożny – dał 1 tys. złotych. Razem było to 3 tys. zł. Siostra z moim tatusiem poszła jeszcze do prywatnego gabinetu pana doktora Grodzkiego – dodała.

Kolejną relacją jest ta, opowiedziana przez zięcia zmarłego pacjenta – pana Andrzeja. Stwierdził, że nigdy nie zapomni tego, jak rodzina została potraktowana przez prof. Grodzkiego.

– Prosiliśmy, by ratował teścia, bo życie jest jedno. Daliśmy mu w kopercie 3 tysiące. Przyjął, nie przeliczał. 9 marca teść –  zmarł. Profesor Grodzki zadzwonił do szwagra i mówi, że „nie udało się uratować ojca, ponieważ trupa mi przywieźliście”. I pytał, czy tę kopertę może przekazać na jakąś fundację... – opowiada.

Rozgłośnia przypomina, że na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu Szczecin – Zdunowo. „Obejmuje ono okres, kiedy dyrektorem i ordynatorem placówki był prof. Tomasz Grodzki. Pytany o tą sprawę prof. Grodzki odmówił Radiu Szczecin komentarza” – czytamy.

MAŁGORZATA KIDAWA BŁOŃSKA: KAŻDY LEKARZ JEST TERAZ POTRZEBNY

Po pytaniu o Tomasza Grodszkiego - uciekła.

– Każdy lekarz w takiej sytuacji jest potrzebny i każdy powinien pracować i pomagać chorym. To jest zadanie lekarza. Na to składali przysięgę, a czas jest wyjątkowy. Liczę, że wszyscy lekarze oddadzą się do dyspozycji, będą pracowali i pomagali pacjentom, bo Polacy potrzebują dobrej opieki – powiedziała portalowi tvp.info kandydatka PO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska. Po pytaniu, czy i kiedy do walki z epidemią dołączą: prof. Tomasz Grodzki, Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz, wicemarszałek Sejmu zakończyła konferencję i pospiesznie udała się do swojego gabinetu.

Wojewoda wysłał Karczewskiego do szpitala w Nowym Mieście n. Pilicą. Ma wesprzeć lekarzy.

Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski udaje się do szpitala w Nowym Mieście nad Pilicą, by wesprzeć pracujących tam lekarzy i pracowników...

– Nie rozumiem postawy marszałek Kidawy-Błońskiej, która ucieka o odpowiedzi na tego rodzaju pytania. Uważam, że powinna zaapelować do swoich koleżanek i kolegów, którzy mają tytuły doktorskie, są lekarzami, pokończyli studia z zakresu medycyny. Mogliby nieść pomoc ludziom chorym. Tego oczekuje od lekarzy opinia publiczna, żeby włączyli się w niesienie pomocy ludziom chorym, jak to uczynił bardzo pięknie i bez rozgłosu marszałek Karczewski – skomentował zachowanie kandydatki PO poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.

Polityków Koalicji Obywatelskiej zapytaliśmy na konferencji prasowej o postawę wicemarszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który ostatnio pomagał lekarzom ze szpitala z Nowego Miasta nad Pilicą, szczególnie dotkniętego koronawirusem. Teraz Karczewski odbywa kwarantannę. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej próbował szybko zmienić temat rozmowy, kiedy spytaliśmy, czy podobnie postąpią politycy-lekarze z jego środowiska. – Przede wszystkim ja chciałbym, żeby pan marszałek rozliczył się z tych słynnych dyżurów, które w tej chwili są przedmiotem zainteresowania opinii publicznej. Chciałbym, żeby pan marszałek jednak opinii publicznej wytłumaczył te pieniądze, które otrzymywał, bo Polacy tym żyją – stwierdził Borys Budka.

Wicemarszałka Karczewskiego zaatakował też rzecznik prasowy sztabu wyborczego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. – Warto się zastanowić nad tym, jak długo marszałek Karczewski tam pracował (przyp. red. w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą), bo chyba niedługo, patrząc na zdjęcia lekarzy, którzy naprawdę tam pracowali, jak są zmęczeni i tak dalej. Robić sobie PR na epidemii to naprawdę słabe – mówił poseł i.zarazem szef Nowoczesnej Adam Szłapka.

To nasza teraz główna troska, aby jak najszybciej szpital mógł funkcjonować – powiedział wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski odnosząc się do...

– Poradziłbym niektórym kolegom z opozycji milczenie. Im więcej mówią, tym mam bardziej mam wrażenie, że także ich wyborcy wyłączają telewizor, radio czy internet. Człowiek poszedł do szpitala pracować, dał przykład i też jest źle. Jakoś ich ludzi na to nie było stać. To naprawdę krytyka żenująca i całkowicie jałowa. Powinniśmy być dumni z tego, że mamy marszałka Karczewskiego, który nie gadał, tylko rękawy podkasał. Zajął się pracą na rzecz chorych w swoim szpitalu, którego nie porzucił, kiedy był marszałkiem Senatu czy wicemarszałkiem – powiedział nam eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.

Z wykształcenia lekarzem jest też kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego na prezydenta. Czy podobnie jak marszałek Karczewski dołączy do swoich kolegów po fachu walczących z epidemią? – Nie, podobnie nie, bo ja byłem wolontariuszem, ale nie robiłem z tego tytułu konferencji prasowych. Tym się różnimy. Jestem cały czas w pracy, bo dzisiaj podejmujemy działania związane z przedstawieniem pakietu antykryzysowego i przeprowadzenia posiedzenia Sejmu, ale jestem zawsze gotowy. Nie ogłoszę tego na konferencji jak marszałek Karczewski i to jest ta skromna różnica. Jak byłem wolontariuszem na Światowych Dniach Młodzieży i w innych sytuacjach, nie ogłaszałem tego na konferencjach prasowych – odpowiedział prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Czy w takim razie lider ludowców zgłosi się do jednego ze szpitali? – Nie będę o tym informował na konferencji prasowej. Później pan zobaczy – stwierdził tajemniczo Kosiniak-Kamysz.

Prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące korupcji w szczecińskim szpitalu. Chodzi o Oddział Kliniczny Chirurgii Klatki Piersiowej, Specjalistycznego Szpitala im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo, gdzie ordynatorem jest Tomasz Grodzki, marszałek Senatu.    

- Do szpitala Szczecin-Zdunowo wpłynęło żądanie od Prokuratury Regionalnej o udostępnienie dokumentacji i udzielenia informacji, które zostanie zrealizowane - poinformowała Natalia Andruczyk, rzeczniczka prasowa szpitala i dodała, że ta decyzja została skonsultowana z prawnikiem.

 

Szczecińscy lekarze o sprawie profesora Grodzkiego Szczecin: CBA poszukuje pacjentów, którzy wręczali łapówki

 

Z kolei mecenas Włodzimierz Łyczywek, który wypowiadał się jakiś czas temu w podobnej sprawie dotyczącej wydania prokuraturze dokumentów związanych z wszystkimi sprawami pewnego adwokata, twierdzi, że oczywiście prokuratura może żądać wydania od szpitala dokumentów, ale ten niekoniecznie musi je wydać.

- Bo może odmówić, jeśli informacje w dokumentach naruszałyby interes pacjentów - mówi mecenas Łyczywek. - Zresztą w tej sprawie powinien wypowiedzieć się sąd. Moim zdaniem szpital może się bronić przed wydaniem dokumentacji.

Jak twierdzi prokurator Marcin Lorenc, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, to szczecińska delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzi śledztwo w całości. - Ale na zlecenie prokuratury - podkreśla prokurator Lorenc.

Śledztwo prowadzone jest w sprawie rzekomego przyjmowania łapówek przez marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.

CBA wydało w tej sprawie komunikat:

 

"Funkcjonariusze szczecińskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzą wspólnie z Prokuraturą Regionalną w Szczecinie postępowanie dotyczące przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę pełniącą funkcję publiczną odpowiedzialną za leczenie pacjentów na Oddziale Klinicznym Chirurgii Klatki Piersiowej PAM, Specjalistycznego Szpitala im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo. Śledztwo zostało wszczęte na początku grudnia minionego roku. Do tej pory w sprawie CBA przesłuchało 5 osób.

 

W związku z toczącym się postępowaniem CBA informuje osoby, które dały się uwikłać w ten proceder i wręczyły korzyść majątkową mają możliwości skorzystania z tzw. klauzuli niekaralności wynikającej z art. 229 par. 6 kk

Zgodnie z kodeksem karnym warunkiem uniknięcia odpowiedzialności karnej, jeżeli korzyść majątkowa lub osobista albo ich obietnica zostały przyjęte przez osobę pełniącą funkcję publiczną, jest dobrowolne zawiadomienie organów ściągania. Sprawca musi przy tym powiadomić o tym fakcie zanim organ ten o nim się dowiedział i ujawnić wszystkie istotne okoliczności przestępstwa." - czytamy w informacji od CBA, jaką wydał Wydział Komunikacji Społecznej CBA.

Nie wiadomo czy CBA już w tej chwili dysponuje dokumentacją ze szpitala Szczecin-Zdunowo.

- Z tego co mi wiadomo, to nie ma jeszcze wydanej dokumentacji - mówi Temistokles Brodowski, rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - O taką dokumentację poprosiła prokuratura.

Szczecińscy lekarze o sprawie profesora Grodzkiego Szczecin: CBA poszukuje pacjentów, którzy wręczali łapówki Chciałam powiedzieć państwu ,że byłam operowana w tym szpitalu w 2019 roku, o operacji poinformował pan profesor Grodzki ,ale nie chcial żadnych pieniędzy. Uważam , że sami ludzie dają pieniądze i powinni być karani.

Czyżby  trzecia osoba w państwie to łajdak i łapówkarz?

https://dorzeczy.pl/kraj/125736/prof-grodzki-pozna-te-osoby-podczas-procesu-szykuje-sie-przelom-ws-marszalka-senatu.html

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Average: 4.6(9 votes)
Kategoria wpisu: 

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA POLITYKA PO W AKTACH SEKXFERY

$
0
0
Ilustracja: 
SEXAFERA

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA POLITYKA PO W AKTACH SEXAFERY

SZOK!

NAJWIĘKSZA POLSKA SEXAFERA ZE ZDJĘCIEM ADAMA SZEJNFELDA

Z SEXMODELKĄ I SUTENERKĄ.

ZDJĘCIE ZNALEZIONO U GŁÓWNEJ OSKARŻONEJ O SUTENERSTWO W TEJ AFERZE.

ZDJĘCIE REKLAMĄ PROSTYTUTEK.

 

OPRACOWAŁA BOŻENA ŁUKAWSKA http://niepoprawni.pl/blog/bozena-lukawska/zdjecie-adama-szejnfelda-polityka-po-w-aktach-seksafery

 

 

TEKST PUBLIKUJĘ ZA ZGODĄ PANI BOŻENY ŁUKAWSKIEJ niepoprawni.pl

 

Szok! Wśród rzeczy zabezpieczonych przez śledczych rozpracowujących największą polską seksaferę znalazło się zadziwiające zdjęcie. Widać na nim polityka PO Adama Szejnfelda (55 l.) w towarzystwie seksmodelki Katarzyny T. (27 l.). Zdjęcie znaleziono w domu Joanny B. (36 l.), córki muzyka grupy Lady Pank, jednej z głównych oskarżonych o sutenerstwo w tej aferze. Co robiło w takim miejscu? Czyżby prostytutki chciały w ten sposób zareklamować się i pokazać, w jakich to kręgach się obracają? Czy też może szantażować posła?

Na początku tygodnia "Newsweek" napisał: "Policja znajduje u jednej ze stręczycielek zdjęcie modelki prostytutki z jednym z posłów z Wielkopolski. Porzuca ten wątek. Namierza łatwiejszych do wychwycenia, stałych kontrahentów Kini, Emi i Joanny (organizatorki przedsięwzięcia - red.)". Powołano się również na policyjne nagrania, z których wynika, że prostytutki były "rozprowadzane" dla posłów w Warszawie i Poznaniu. W zeznaniach nie występują jednak żadne nazwiska. Poza jednym. Próby zatrudnienia dziewcząt do niecnych celów miał podejmować były poseł Samoobrony Jan Bestry (59 l.), ale ostatecznie do niczego nie doszło.

Jednak okazało się, że wśród przejętych przez śledczych materiałów znalazło się też zdjęcie znanego polityka PO - Adama Szejnfelda, byłego wiceministra gospodarki. Razem z modelką Katarzyną T. (27 l.) jedną z głównych gwiazd seksinteresu. Z jej zeznań wynika, iż dość często wyjeżdżała za granicę, aby tam uprawiać seks za pieniądze. Właśnie w grupach organizowanych m.in. przez Joannę B.

Katarzyna w 2007 roku została Miss Świata Parowozów i Miss Internetu. W 2008 roku zasiadła już jako juror konkursu w Wolsztynie u boku posła Szejnfelda.

Tylko jak to zdjęcie znalazło się u Joanny B.? Czy  jako świadectwo powodzenia dostarczyła je Katarzyna T.?

Sam zainteresowany zapytany o to przez "Super Express" nie był zbyt rozmowny. - Nie mam pojęcia, skąd to zdjęcie. Przez ostanie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach - bagatelizował sprawę. Ale zapytany, czy wie, jaką rolę w seskaferze odgrywała piękna Kasia, od razu się rozłączył i nie reagował już ani na telefony, ani na SMS-y.

 

Rozmowa z posłem 25.01.2013 "SE": - U Joanny B., oskarżonej w seksaferze z modelkami, znaleziono zdjęcie pana z Kasią T., która świadczyła usługi seksualne. Dlaczego to zdjęcie mogło tam się znaleźć?

 

Adam Szejnfeld: - Nie mam pojęcia. Przez ostatnie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach

 

"SE": - A czy wie pan, jaką rolę w seksaferze pełniła Katarzyna T.?

 

Adma Szejnfeld: - Nie mogę rozmawiać! (poseł rozłączył się)

 

Minister nie znalazł też czasu na udzielenie nam odpowiedzi na kolejne pytania wysłane SMS-em. Prokuratura nie przesłucha Szejnfelda

 

Postawiliśmy zarzuty sześciu osobom, które trudniły się stręczycielstwem. W aktach znajdują się także nazwiska świadków, ale potrzebne nam są po to, by udowodnić te zarzuty. Wśród świadków nie ma żadnego polityka, bo nie zajmowaliśmy się klientami tej grupy - Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.22.01.2013

Znaleziono różne zdjęcia, w tym też prywatne. Pan poseł Szejnfeld nie był przesłuchiwany w tej sprawy ani nie toczy się postępowanie przeciwko niemu - Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.25.01.2013

 

POSEŁ PO ADAM SZEJNFELD KORZYSTAŁ Z USŁUG PROSTYTUTEK.

NAJWIĘKSZA POLSKA SEKSAFERA.

 

Redakcja vod: serdecznie współczujemy panu posłowi, bo przecież ile razy można z trybuny sejmowej w tak merytoryczny sposób odpierać te rozmaite absolutnie bezpodstawne insynuacje. Wystarczy obejrzeć w Internecie oficjalną stronę pana posła, żeby każdy przekonał się, jak bardzo nurtuje go problematyka sytuacji i status kobiet w społeczeństwie XXI wieku. Poseł PO Adam Szejnfeld jest jedynym politykiem, który prowadzi stronę internetową o kobietach. http://www.szejnfeld.pl/index.php/komunikaty/%E2%80%9Ekobieca-strona-zycia%E2%80%9D-na-facebook-u/

Dlatego z takim żalem czytamy, że wśród dowodów (?) zabezpieczonych przez śledczych rozpracowujących największą polską seksaferę znalazło się zdjęcie polityka Platformy Obywatelskiej w towarzystwie seksmodelki Katarzyny T. Według "Super Expressu" chodzi o Adama Szejnfelda.

Zdjęcie znaleziono w domu Joanny B., córki muzyka grupy Lady Pank, jednej z głównych oskarżonych o sutenerstwo w tej aferze – podaje portal se.pl. Jak dodaje, towarzysząca na zdjęciu byłemu wiceministrowi gospodarki Katarzyna T. była jedną z głównych gwiazd seksinteresu. Z jej zeznań wynika, iż dość często wyjeżdżała za granicę, aby tam uprawiać seks za pieniądze. Właśnie w grupach organizowanych m.in. przez Joannę B. Katarzyna w 2007 roku została Miss Świata Parowozów i Miss Internetu. W 2008 roku zasiadła już jako juror konkursu w Wolsztynie u boku posła Szejnfelda.

Jak zdjęcie Szejnfelda znalazło się u Joanny B.? Sam zainteresowany zapytany o to przez „Super Express” nie był zbyt rozmowny. - Nie mam pojęcia, skąd to zdjęcie. Przez ostanie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach - argumentował. Ale zapytany, czy wie, jaką rolę w seksaferze odgrywała Katarzyna T., od razu się rozłączył i nie reagował już ani na telefony, ani na SMS-y.

Film - Adam-Szejnfeld - wystąpienie z 07.11.12 (wtedy w sejmie chodziło o co innego, ale naszym zdaniem te nieustanne, wściekłe ataki powinny, jak najszybciej spotkać się z odpowiednią reakcją Stefana Niesiołowskiego - czekamy)

 

SEKSAFERA ZE ZDJĘCIEM ADAMA SZEJNFELDA ZAMIECIONA POD DYWAN.

DLACZEGO?

 

Prostytutki były i będą zawsze i nie trzeba być filozofem by to wiedzieć.

Ani prostytucja ani z niej korzystanie  na poziomie klient – prostytutka, prostytutka - klient w Polsce nie są karane. Karane jest tylko sutenerstwo, czyli najkrócej „ korzystanie z wpływów z tytułu prostytucji, inaczej pozyskiwanie korzyści majątkowych z tytułu uprawiania prostytucji, nierządu  przez osoby inne „ lub „namawianie do uprawiania nierządu innych osób”.

Przez głosowania nad przywilejami dla związków partnerskich oraz nad odwołaniem paradoksalnie – Ministra Zdrowia , temat nowej SEXAFERY umarł w tak zwanych butach.

Szkoda, ponieważ moglibyśmy się nieźle uśmiać z tego, któremu to celebrycie lub  mężowi stanu nie wystarcza ognisko rodzinne lub oficjalna i osobista  narzeczona. 

Mogłoby być zacnie. Ale nie jest i nie będzie. Łatwiej bowiem napisać , że z usług polskiej agencji prostytutek znanej już w świecie, która jest własnością córki i żony znanego wyłącznie w Polsce rockmena korzystał bogaty szejk z Dubaju niż rodzimy  posłów lub polityk czy polski biznesmen – znani z pierwszych stron gazet.

Choć  konkretne wskazania ujawniło kilka tabloidowych tytułów. Te zaś musiała udostępnić Prokuratura. Wyssane z palca to raczej nie jest.

Z usług prostytutek korzysta – według różnych badań ( nie chce mi się cytować źródeł ) – około 60 % męskiej populacji każdego kraju.

Tymczasem ze źródeł naszych mediów wynika, że mamy w Polsce prawdziwy celibat a przez to medialną wstrzemięźliwość w tym temacie. Istną wstrzemięźliwość.  Żadna z „zacnych” TV nie podjęła  tematu nowej SEXAFERY. Ani TVP. Ani TVN. Ani POLSAT.  Ciekawe jest dlaczego i jaki jest tej niebywałej „wstrzemięźliwości

 telewizyjnej powód ?...."

Czekam, że duży Tomek z TVP zrobi o tej sexaferze reportaż. Może nawet wspólnie z samozwańczym reżyserem L., od tygodnia naczelnym dużego ogólnopolskiego tygodnika. Podobno świetnie idzie im przecież współpraca. Może też ogarną się media telewizyjnej komercji, które dziwnym trafem i równie zgodnie zamiotły pod dywan  TEMAT korzystania z usług prostytutek osób z pierwszych stron gazet najważniejszych w Polsce tytułów.

 

Opublikowano: 27.01.2013 11:00.

 

ADAM SZEJNFELD W SEKSAFERZE

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA Z PROSTYTUTKĄ I SUTENERKĄ

 

W aktach śledztwa w sprawie głośnej seksafery z udziałem modelek znalazło się zdjęcie jednego z polityków w towarzystwie seksmodelki. "Super Express" twierdzi, że jest to Adam Szejnfeld, poseł PO.

"Policja znajduje u jednej ze stręczycielek zdjęcie modelki prostytutki z jednym z posłów z Wielkopolski. Porzuca ten wątek. Namierza łatwiejszych do wychwycenia, stałych kontrahentów Kini, Emi i Joanny" - tak o tej sprawie pisał "Newsweek".

"Super Express" poszedł w tych ustaleniach dalej. Jak twierdzi tabloid, "poseł z Wielkopolski" to Adam Szejnfeld, parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, wiceminister gospodarki w latach 2007-2009.

Fotografię, na której widać Adama Szefjnfelda obok oferującej usługi seksualne modelki Katarzyny T. policja znalazła w domu Joanny B., córki muzyka zespołu Lady Pank. Jest ona jedną z głównych oskarżonych w seksaferze - donosi "Super Express".

 

Nie wiadomo jeszcze, czy zdjęcie miało być w jakiś sposób wykorzystane przez stręczycieli. Niewykluczone, że mogło chodzić na przykład o...właśnie...etc...

 

OPRACOWAŁA BOŻENA ŁUKAWSKA http://niepoprawni.pl/blog/bozena-lukawska/zdjecie-adama-szejnfelda-polityka-po-w-aktach-seksafery

 

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

http://niezalezna.pl/37739-seksafera-i-zdjecie-posla-po

 

http://www.se.pl/rozrywka/gwiazdy/chcieli-szantazowac-posla-po-zdjecie-adama-szejnfelda-w-aktach-seksafery_303326.html

 

http://vod.gazetapolska.pl/3202-posel-po-adam-szejnfeld-korzystal-z-uslug-prostytutek

 

https://over.salon24.pl/482046,nowa-sexafera-zamieciona-pod-dywan

 

http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/417615,posel-po-adam-szejnfeld-z-seksmodelka-zdjecie-w-sledztwie-seksafera-z-modelkami.html

Ocena wpisu: 
5
Average: 5(3 votes)
Kategoria wpisu: 

WSRTZĄSAJĄCY ŻYCIORYS OJCA ALEKSANDRA KWASNIEWSKIEGO

$
0
0
IZAAK STOLZMAN

  IZAAK STOLZMAN (ZDZISŁAW KWAŚNIEWSKI)

PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA

https://wzzw.wordpress.com/2013/08/07/kim-byl-ojciec-prezydenta-aleksandra-kwasniewskiego-zdzislaw-kwasniewski-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/

PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA

Administrator Kazimiez Maciejewski

Wstrząsający życiorys ojca Aleksandra Kwaśniewskiego. “W NKWD torturował, bił, słuchał krzyków mzonych ludzi…” Czytelniku, podaj dalej!

Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, „wcielony” w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego. Pod koniec lat czterdziestych zmienił nazwisko na Kwaśniewski i przyjął imię Zdzisław.

NKWD zaopatruje go w dyplom ukończenia medycyny w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza.

Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Wschodnich oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.

Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 – dopuszcza się zbrodni ludobójstwa na jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacji zbrojnych.

Dokonuje egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski pod koniec lat 40 -tych i na początku 50 -tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku.

Uczestniczył również w zbrodniach UBP w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu. Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.

Płk Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 roku uczniom gimnazjum w Wałczu. „Nadzorował” z ramienia UB sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki.

Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag, wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”precz z komuną!!!” lub „pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Izaak Stoltzman.

Poczynania Izaaka Stoltzmana vel Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów.

W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Stolzman. Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich.

Byli oni nazywani „łowcami AK - owskich głów”.

Izaak Stolzman vel Kwaśniewski podejmuje się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia.

W roli lekarza zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej).

Przeistacza się w katolika, co wynika z księgi zawartych małżeństw kościoła parafialnego w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 roku zawarł związek małżeński.

Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 roku w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 roku w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę. Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 roku Aleksander – były prezydent RP i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku.

Aleksander Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.

Ojciec Aleksandra  Kwaśniewskiego zmarł w 1990 roku i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 roku przed wyborami prezydenckimi.

Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten Aleksander Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.

Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego prezydenta R.P. to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.

Wacław Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22. Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK - owców, NSZ - owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.

Wacław Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg. Otrzymywał rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross - Born (Borne-Sulinowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem „Wacław Nowak” nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.

Z nakazu NKWD Wacław Nowak wyłapywał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie, uczestnicząc w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego.

Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross - Born Borne (Sulimowo). (Wacław Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK - owców tylko dwa wyjścia - do Rosji albo na „rozwałkę”.

Enkawudzistą który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Wacława Nowaka, był Izaak Stolzman. AK - owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc. Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.

Wacław Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK:

Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB - owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Wacława Nowaka i Izaaka Stolzmana.

Izaak Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.

W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.

Wacław Nowak spotkał Izaaka Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski. http://www.chwalewski.pl/ (link is external)

ZEZNANIE ZŁOŻONE POD PRZYSIĘGĄ PRZEZ DOMINIKA DZIMITROWICZA  

 „Gdzieś w połowie 1945 roku wraz z rodzicami przyjechałem do Gdańska. W domu rodziców mieściła się Komórka Kontrwywiadu w dzielnicy Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Wallenroda 4. Do komórki przychodziły wiadomości, że w kierunku Gdańska są kierowani więźniowie, którzy nie docierają do miejsca przeznaczenia, tzn. do więzienia.

Aby rozpoznać sprawę ojciec mój postanowił pójść do pracy UBP Gdańsk jako kierownik warsztatu krawieckiego, a mnie wziął jako ucznia. Podjęto szczegółową penetrację UBP w Gdańsku. Rzeczywistość okazała się koszmarem.

Do gdańskiego UB przywożono tygodniowo od jednej do dwóch grup żołnierzy AK. Przesłuchiwania prowadzili enkawudziści poprzez tortury łamania rak, nóg, wyrywania paznokci etc. Owe przesłuchania były nadzorowane przez Izaaka Stolzmana.

Następnie przesłuchanych więźniów wysyłano transportem samochodowym w kierunku Słupska. Od 1947 roku zaczęto stopniowo likwidować obóz Barkniewo, gdzie byli rozstrzeliwani żołnierze Armii Krajowej.

W związku z tym część więźniów była kierowana do podziemi przy ulicy Jaracza w Słupsku, gdzie była mordowana, następnie zasypywana wapnem, gdzie do tej pory leżą ich prochy.  Izaak Stolzman znał mego ojca, z którym uzgodnił, ze w rezerwie zawsze będzie wyprasowany mundur. Gdy był w Gdańsku, dzwonił do Konsumu, żeby wysłać mundur, wtedy ojciec posyłał mnie z mundurem do Izaaka Stolzmana.

Wziąłem mundur i poszedłem do urzędu bezpieczeństwa w Gdańsku. Niosąc mundur dla Izaaka Stolzmana nie spodziewałem się, ze w przeciągu 48 godzin znajdę się w przedsionku piekła.

Gdy wszedłem do pomieszczenia, gdzie znajdował się Lebe Bartkowski, który przygotował narzędzie do torturowania ludzi, zamiast zameldować swoje przybycie, to ja stanąłem i przyglądałem się, co Bartkowski robi. Tenże nie zastanawiając się uderzył mnie w twarz. Natychmiast odwzajemniłem Bartkowskiemu.

Z opresji wybawił mnie Izaak Stolzman, który wszedł prowadząc dwie kobiety, jedną młodszą, drugą starszą.

Okazało się, że były to żona i córka jednego z uciekinierów, który przyznał się, że u niego w domu przechowywana jest część narkotyków – zabrano narkotyki i obie panie.

Przez pół dnia Szwedzi i Polacy byli przesłuchiwani przez Izaaka Stolzmana i Lebe Bartkowskiego.

Interesowało ich, kto i skąd dostarczył opium na statki, gdzie znajduje się miejsce składowania na terenie Trójmiasta, Ustki, Słupska. Gdy skończono ustne przesłuchiwanie i Izaak Stolzman nie dowiedział się, skąd brano tak duże ilości narkotyków, wtedy przystąpiono do fizycznego przesłuchania.

„Na tapetę” wzięto więźnia, który na piersi miał zawieszony krzyż.

Lebe Bartkowski kazał zdjąć krzyż, lecz przesłuchiwany odmówił. Izaak Stolzman kazał Bartkowskiemu powiesić go na haku na łańcuszku od krzyża.

Postawiono delikwenta na taborecie i ręce i nogi miał związane, głowę przełożono za łańcuszek powieszony na haku. Następnie Bartkowski raptownie wyrwał ławkę spod nóg. Łańcuszek pękł pod naprężeniem i jednocześnie przeciął prawdopodobnie tętnicę.

Krew zaczęła lać się jak z „kranu”. Po kilku minutach człowiek nie żył.

Kazano mi pomóc wynieść zwłoki oraz zmyć podłogę. Krzyż zmywał enkawudzista.

Osobiście słyszałem jak Izaak  Stolzman mówił do Lebe  Bartkowskiego, że krzyż ten weźmie do domu na pamiątkę. Następnym do przesłuchania był młody Polak. Związano mu ręce i nogi oraz powieszono jak świnię na haku. Obnażono dolną część ciała i Lebe Bartkowski szczypcami zaczął ściskać powieszonemu genitalia.

Nastąpił niesamowity krzyk bólu torturowanego człowieka. Izaak Stolzman kazał przerwać tortury i zapytał czy już sobie przypomniał, skąd mieli na statku narkotyki. Młody człowiek wskazał na małżeństwo z córką, którzy prawdopodobnie mieli się zajmować transportem narkotyków na statki.

W pierwszej kolejności wzięto seniora rodu. Żonę i córkę ze związanymi rękoma posadzono w bliskiej odległości od ojca i męża. Zaczęto mu zrywać paznokcie z rąk i nóg, żeby nie krzyczał zaplombowano mu usta. Torturowany człowiek kilkakrotnie mdlał. Łamano mu palce u rąk i nóg, i ręce. Gdy zdjęto opaskę z ust Lebe Bartkowski zapytał go czy będzie zeznawał, odpowiedział, że tak.

Narkotyk – opium został przywieziony do  Ustki samochodem MO, a eskortę stanowili milicjanci. Gdy samochód pojechał pod statki, żołnierze, którzy pilnowali  szwedzkich statków zniknęli na czas rozładunku towaru.

Izaak Stolzman zagroził, ze jeżeli nie będzie mówił prawdy, to żona i córka zostaną zgwałcone, a później zastrzelone.

Torturowany mężczyzna przypomniał sobie, że narkotyk był przywieziony z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Izaak Stolzman jak to usłyszał, to się wściekł, zawołał dwóch enkawudzistów też Żydów, którzy zgwałcili 15-letnią córkę oraz żonę. Po zgwałceniu kobiet, Stolzman wziął ze stołu aparat, rozerwał pochwę, a Lebe Bartkowski wepchnął nagrzany pręt do czerwoności w skrwawioną pochwę dziewczyny. Nastąpił niesamowity krzyk bólu. Tak samo postąpiono z matką dziewczyny.

Kobiety wyniesiono do następnego pomieszczenia, gdzie zostały zastrzelone.

Izaak Stolzman w dalszym ciągu prowadził śledztwo w stosunku do torturowanego mężczyzny, nie wierzył jego zeznaniom, że ten z uporem maniaka powtarzał, że narkotyki zostały przywiezione z UB w Szczecinie.

W pewnym momencie kazał nagrzać pręt, a Lebe Bartkowski z całą siłą wepchnął go w odbytnicę, powtórzył się ten sam scenariusz – ryk człowieka mordowanego. Po zakończeniu eksperymentu został zamordowany strzałem w tył głowy. Wykonawcą mordu był Lebe Bartkowski.

Izaak Stolzman zarządził przerwę na obiad. Gdy chciałem opuścić przybytek zbrodni zapytałem czy mogę pójść do domu. Izaak Stolzman powiedział, że zostanę i pójdę, gdy przyjdzie czas. Po jakimś czasie powrócił z obiadu Lebe Bartkowski, stanął w rozkroku i powiedział do mnie: „Nu ty goj, czy wiesz, że nasze kamienice a wasze szubienice, za chwile zawiśniesz na tym haku”.

Po chwili przyszedł Izaak Stolzman i zarządził przesłuchanie pozostałych Polaków przez Lebe Bartkowskiego, a mnie kazał pozostać w pokoju. Natomiast Izaak Stolzman wziął dwóch pomocników i rozpoczął przesłuchania marynarzy szwedzkich, zastosował stopniowa metodę torturowania, zaczęto od zdzierania paznokci z rąk i nóg oraz łamania palców. Następnie rozgrzanym prętem , prętami ciągnięto po całym ciele, plecach, nogach, brzuchu, piersiach itd.

Rozlegały się krzyki bólu, rozpaczy męczonych marynarzy szwedzkich. Gdy torturowano Szwedów i Polaków, Izaak Stolzman stał i przyglądał się, gdy torturowani ludzie krzyczą. On uśmiechał się, wydawało się, że Izaak Stolzman znajduje się w jakiejś ekstazie, która dawała mu niesamowitą przyjemność.

Lebe Bartkowski podczas przesłuchania uciekinierów polskich nie uzyskał żadnych dodatkowych wiadomości. Izaak Stolzman kazał ich odprowadzić i rozstrzelać.

Dla mnie dano siennik i koc do spania i tak przesiedziałem całą noc do następnego ranka. Rano następnego dnia Izaak Stolzman kazał Lebe Bartkowskiemu załadować do samochodu rozstrzelonych Polaków, zawieźć do Brzeźna i zakopać. Sam natomiast przy pomocy dwóch enkawudzistów rozpoczął kontynuację wczorajszych przesłuchań marynarzy szwedzkich, dochodzenie przeprowadzone było w języku niemieckim tak, że nic nie rozumiałem. Tyle mogłem zrozumieć, że gdy nie było po myśli Izaaka Stolzmana, to wzmogło by się torturowanie.

 

Gdy przyjechał Lebe Bartkowski, polecił, aby przygotować do drogi samochód, jeżeli będą pytać, dokąd zabiera – powiedzieć, że Szwedzi są wiezieni na statek, który ich zawiezie do Królewca-Kaliningradu. Było to kłamstwo i wprowadzenie wszystkich zainteresowanych w błąd.

Następnie wszystkich porwanych Szwedów wsadzono do samochodu uprzednio wiążąc ręce i nogi. Konwojenci siedli razem z więźniami. Natomiast naczalstwo w gaziku, a ja z nimi ruszyliśmy w stronę Gdyni - Lęborka - Słupska.

W Słupsku po kilku minutach pojechaliśmy pod budynek. Po chwili stania na zewnątrz wyszło kilku ludzi. Lebe Bartkowski na czele ze swoimi ludźmi zaczął wyładowywać Szwedów. Po wyładowaniu ustawiono ich gęsiego i poprowadzono do budynku. Gdy ostatni zniknął w drzwiach, Izaak Stolzman kazał mi przejść na siedzenie obok niego.

Dominik – zwrócił się do mnie:

„Przekroczyłeś próg swojego bezpieczeństwa. Zobaczyłeś i usłyszałeś to, co nie powinieneś… widzieć i usłyszeć. W związku z tym musiałbym ciebie zabić, ale tego nie zrobię. Zawdzięczasz swoje życie Dyrektorowi Konsumu, panu Kamińskiemu, który wstawił się za tobą. Jeżeli zaczniesz rozpowiadać, co słyszałeś i widziałeś, to zginie cala twoja rodzina i ty w podziemiach. Teraz zejdziemy na dół do podziemi to zobaczysz, że ja ciebie nie okłamuję.”

Rozkazał, abym szedł za nim i tak mnie sprowadził do podziemia. W pierwszej kolejności poczuło się niesamowity zapach rozkładających ciał ludzkich oraz zobaczyłem leżących pokotem marynarzy szwedzkich, którzy przed kilkoma minutami zeszli do podziemi. Dobijano z pistoletów tych, którzy dawali oznaki życia.

Gdy chciałem opuścić przedsionek piekła, Izaak Stolzman złapał mnie za ramię, mówiąc mi, że muszę jeszcze zobaczyć krematorium i zwłoki, które są zasypane wapnem: „Jak ty nie będziesz posłuszny, to spotka ciebie to samo co tamtych.”

Podszedłem bliżej do zwłok zasypanych wapnem. Widok ofiar był straszny, usta otwarte, powieki nie zamknięte, wyraz twarzy wykazywał grymas – obraz był niesamowity.

Do tej pory mam obraz tego nieboszczyka. Gdy tak przyglądałem się twarzy nieboszczyka, która mnie zafascynowała, do Izaaka Stolzmana podeszło dwóch ludzi, którzy okazali się prokuratorami prokuratury powiatowej w Słupsku.

Przyszli do Izaaka Stolzmana, aby uzgodnić ilu mają przysłać więźniów do zamordowania. Mordowano spaleniem lub zasypaniem wapnem.

Po uzgodnieniu z nimi, ilu ludzi - więźniów mają dostarczyć, pociągnął mnie za enkawudzistami, którzy ciągnęli zwłoki szwedzkiego marynarza.

Raptownie trafiliśmy na kotłownię, piece krematoryjne. Widok wkładającego ciała do pieca oraz drugiego palącego ciała marynarza szwedzkiego spowodował, że straciłem przytomność, dopiero odzyskałem ją w samochodzie, w drodze powrotnej do Gdańska”.

FRAGMENT ZEZNAŃ ŚWIADKA MARKA CHWALEWSKIEGO

DZIAŁACZA OPOZYCJI ANTYKOMUNISTYCZNEJ

 

http://www.chwalewski.pl/

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Chwalewski

 

"(...) Las brzozowych krzyży około 12 – 15 tysięcy Polskich „Wyklętych Żołnierzy” zamordowanych po wojnie strzałami w tył głowy przez żydowskie NKWD i żydowskie UB! Jest to miejsce najbardziej ponure, najzacieklej ukrywane i zamilczane. Ciśnie się pytanie – dlaczego oficjalne władze polskie nadal pokrywają zmową milczenia tą potworną zbrodnie na narodzie polskim? Myślę że mordercy jeszcze żyją, i do niedawna byli jeszcze u władzy! Poza tym okrągłostołowi zdrajcy nie mogą obciążyć odpowiedzialnością za tą zbrodnie ludobójstwa Rosję i wykorzystać to propagandowo. Za kilka, najpóźniej kilkanaście lat krzyże zbite z brzozowych gałęzi zgniją, zapadną się i staną się prochem, jak ciała tysięcy zamordowanych tam Polaków.

A może by tak zbudować choćby ogrodzenie? A może skromny obelisk, Krzyż na nim?

Przed śmiercią o tej strasznej zbrodni tak mówił UB - ek Wacław Nowak, który zmarł w roku 1994.

Był on kierownikiem Urzędu Bezpieczeństwa w Drawsku Pomorskim od roku 1945. Ostatnio mieszkał w Koszalinie, przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22, emeryt. Kilka miesięcy przed śmiercią opowiedział ze swego życia parę szczegółów, które spisano i nagrano na taśmę magnetofonową. Był on pochodzenia ukraińsko-rosyjskiego. Nominację na kierownika UB w Drawsku, na nazwisko Wacława Nowaka otrzymał od NKWD. Jego teren działania obejmował:

Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard, Kołobrzeg. Placówki NKWD znajdowały się w: Gross-Born (Borne Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Z placówkami tymi utrzymywał ścisły kontakt. Zadaniem Waclawa Nowaka było wyłapywanie żołnierzy AK, NSZ i innych organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym terenie Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross-Born. Wacław Nowak pamiętał tylko niemieckie nazwy miejscowości.

Pracę Wacława Nowaka i UB nadzorował i koordynował z ramienia NKWD Żyd Izaak Stolzman. Nowak brał udział w obławach na grupy żołnierzy wileńskiego oddziału AK majora Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”.

Oddziały te przedostały się w lasy Pomorza Zachodniego. Obóz koncentracyjny NKWD  Barkenbryge (Barkniewo)  był przejściowy. Z tego obozu albo wywożono do Rosji albo rozstrzeliwano. Egzekucji dokonywano około 5 km na północ od Nadarzyc we wsi Doderlage. Miejscowość ta już nie istnieje. Istnieją tylko resztki murów i fundamenty budynków. Ciała zakopywano w okolicznych lasach, przykrywając je niewypałami, a nawet minami, następnie zasypywano groby ziemią. Wacław Nowak pamięta tylko trzy nazwiska zamordowanych żołnierzy AK.

Najdłużej ich przesłuchiwano i zrobiono im proces pokazowy. Byli to: Jerzy Łozinski, Stanisław Subortowicz i Witold Milwid. Rozstrzelano ich w Doberlege w obecności Wacława Nowaka i towarzysza Izaaka Stolzmana. Towarzysz Izaak Stolzman z ramienia NKWD opiekował się również procesami politycznymi młodzieży szkolnej. W Wałczu odbył się proces uczniów: Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego. W Białogardzie zaś proces Przczółkowskiego i Tracza. Skazano ich na pobyt w więzieniu i pracę w kopalni węgla.

Wacław Nowak spotkał po kilku latach jeszcze raz towarzysza Izaaka Stolzmana w UB w Białogardzie, ale nazywał się on już inaczej.

Nowe nazwisko Izaaka Stolzmana brzmiało Zdzisław Kwaśniewski. Jako lekarz mieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowa). Pod tym samym adresem mieszkał w Białogardzie były Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.

Domagam się więc wszczęcia energicznego śledztwa w sprawie opisanego ludobójstwa przez powołany do tego Instytut Pamięci Narodowej.

                                                                                                            Marek Chwalewski

 

Dnia 31 sierpnia 2009 r., w Gdańsku, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński osobiście odznaczył mnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

                                                                                                             Marek Chwalewski

 

Nareszcie  otrzymałem odpowiedź z dnia 6 października 2009 roku z Instytutu Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie, którą podpisał prokurator Marek Rabiega, S 44/09/Zk, odmowną w sprawie dotyczącej masowych zabójstw obywateli polskich mających miejsce w latach 1945 – 1948 na terenie ówczesnego województwa szczecińskiego, w okolicach Bornego Sulinowa przez funkcjonariuszy Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego oraz funkcjonariuszy NKWD… Decyzja ta nie posiada żadnego uzasadnienia merytorycznego. Walka o pamięć i uświęcenie pomordowanych bohaterów trwa(...).

                                                               Marek Chwalewski

                            http://www.chwalewski.pl/

 

CZERWONE DYNASTIE - IZAAK STOLZMAN (ZDZISŁAW KWAŚNIEWSKI)

 

BLOG ONET http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/

 

Izaak Stolzman (Zdzisław Kwaśniewski) był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, wcielony w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego.

Pod koniec lat czterdziestych zmienił nazwisko na Kwaśniewski i przyjął imię Zdzisław. NKWD zaopatruje go w dyplom ukończenia medycyny w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza.

Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Wschodnich oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.

Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Izaak Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 - dopuszcza się zbrodni ludobójstwa na jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacjach zbrojnych. Dokonuje egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski pod koniec lat 40 -tych i na początku 50 -tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w: Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku. Uczestniczył również w zbrodniach UBP w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu.

Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.

Płk Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 roku uczniom gimnazjum w Wałczu. Nadzorował z ramienia UB sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki. Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”precz z komuną!!!” lub "pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Izaak Stoltzman.

Poczynania Izaaka Stoltzmana vel Zdzisława Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów. W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Izaak Stolzman. Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich. Byli oni nazywani łowcami AK - owskich głów”.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski podejmuje się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia. W roli lekarza zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej). Przepoczwarza się w katolika, co wynika z księgi zawartych małżeństw kościoła parafialnego w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 roku zawarł związek małżeński. Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 roku w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 roku w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę.

Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 roku Aleksander Kwaśniewski– były prezydent RP i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku.

Aleksander Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.

Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego zmarł w 1990 roku i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 roku  przed wyborami prezydenckimi. Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten Aleksander Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.

Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego Prezydenta R.P., to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.

Wacław Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22.  Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK - owców, NSZ - owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.

Wacław Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg.

Otrzymywał on rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross - Born (Borne-Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem Wacław Nowak nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.

Z nakazu NKWD Wacław Nowak wychwytał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie. Uczestniczył on w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego.

Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross - Born Borne (Sulimowo). (Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK - owcóow tylko dwa wyjścia: do Rosji albo na „rozwałkę”.

NKWD - zistą, który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Wacława  Nowaka, był Izaak Stolzman. AK - owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc.  Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.

Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK: Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB-owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Wacława Nowaka i Izaaka Stolzmana.

NKWD - zista Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.

W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w  Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.

Wacław Nowak spotkał NKWD - zistę Izaaka Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski. http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/

 

TYGODNIK KATOLICKO - NARODOWY "GŁOS"

SPRAWA STOLZMANA

 

Od kilku lat Barbara Błasińska z Niezależnego Społecznego Ruchu Kobiet toczy batalię o wszczęcie postępowania przez Instytut Pamięci Narodowej w sprawie “rzekomego udziału w latach 1941–1956 na terenie Wileńszczyzny i Pomorza Izaaka Stolzmana vel. Zdzisława Kwaśniewskiego i Leeibe Bartkowskiego w masowych zabójstwach osób narodowości polskiej i innych narodowości, a w szczególności żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych”.

W 2000 r. Barbara Błasińska złożyła wniosek w tej sprawie. Osobne pismo do oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Gdańsku skierował Dominik Dzimitrowicz. Na podstawie własnych wspomnień i relacji osób już nieżyjących opisał zbrodnie dokonane przez hitlerowskich i komunistycznych oprawców, jednym z nich miał być Izaak Stolzman vel. Zdzisław Kwaśniewski. Według tego opisu Stolzman miał być funkcjonariuszem NKWD, który uczestniczył w zbrodni katyńskiej. Następnie pod nazwiskiem Zdzisław Kwaśniewski miał być skierowany na Wileńszczyznę, aby zwalczać AK i ludność pochodzenia żydowskiego. W czasie okupacji hitlerowskiej miał współpracować z Niemcami, NKWD i komunistyczną partyzantką. Miał kierować akcjami skierowanymi przeciwko oddziałom “Łupaszki”. Według relacji Dzimitrowicza po wojnie kierował akcją NKWD likwidowania byłych żołnierzy m.in. AK i NSZ. W czasie tej akcji zatrzymanych partyzantów umieszczano w więzieniu w Gdańsku i tam byli torturowani. Następnie więźniowie byli przewożeni do sowieckiego obozu na poligonie w Bornem-Sulinowie. W obozie tym miało zginąć ok. 5-7 tysięcy polskich jeńców. Ostatni transport miał być wysłany w 1948 r., polscy strażnicy zostali zabici przez Rosjan. W Gdańsku Stolzman miał uczestniczyć w przesłuchaniu sanitariuszki “Łupaszki” Danuty Siedzik “Inki”.

Dzimitrowicz był wtedy pracownikiem “konsumów”, sieci sklepów dla funkcjonariuszy bezpieki, do pracy miał zostać skierowany przez kontrwywiad AK. Miał często spotykać Kwaśniewskiego oraz jego znajomego Leeiba Bartowskiego. Twierdzi również, że był świadkiem niektórych ich zbrodni. Według Dzimitrowicza obaj funkcjonariusze są odpowiedzialni za zatopienie szwedzkich statków i wymordowanie marynarzy z tych okrętów. Ciała Szwedów miały zostać spalone w piecach krematoryjnych w budynku niemieckiego urzędu pracy w Słupsku. Oprócz zawiadomienia Dzimitrowicza wpłynęły także inne doniesienia, które głównie opierały się na publikacjach prasowych.

W ramach postępowania sprawdzającego skierowano pytanie do Wydziału Ekspertyz i Opracowań Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czy w materiałach archiwalnych i źródłowych znajdują się dokumenty potwierdzające powyższe fakty i udział w nich Stolzmana vel. Kwaśniewskiego. W odpowiedzi jako źródło wskazano artykuł z “Gwiazdy Porannej”. Natomiast w źródłach historycznych nie odnaleziono wzmianek na temat tych osób. Nie potwierdzono także istnienia obozu dla żołnierzy AK w Boernem - Sulinowie. Okręgowa Komisja nie odnalazła także żadnych materiałów w okręgowych archiwach UOP, Policji i MON.

Na tej podstawie IPN odmówił rozpoczęcia śledztwa. Prokurator prowadzący śledztwo uznał, że skoro nie uzyskano potwierdzenia popełnienia przestępstwa i udziału w nich wspomnianych osób, to można odmówić wszczęcia postępowania. W uzasadnieniu znajduje się jednak potwierdzenie, że Leeibe Bartkowski istniał. Prokurator stwierdził bowiem, że jego syn - komornik sądowy - na początku lat 90. był oskarżany przez Dzimitrowicza o popełnienie przestępstwa. Prokurator nie zaprzeczył także faktu istnienia funkcjonariusza bezpieki o nazwisku Stolzman vel. Kwaśniewski.

W trakcie postępowania nie sprawdzono i nie zweryfikowano także wszystkich informacji z doniesienia, uznając, że są one prasowym powtórzeniem.

IPN uznał także, że Barbara Błasińska i Niezależny Społeczny Ruch Kobiet nie były stronami postępowania i nie mają uprawnień do występowania w tej sprawie.

                                                            

                                                                                              ZYGMUNT PTAK http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html

 

OFLAG II D GROSS BORN (GROSSBORN - WESTFALENHOF)

 

Oflag II D Gross Born (Grossborn-Westfalenhof) – niemiecki obóz jeniecki dla oficerów wziętych do niewoli położony koło miejscowości Kłomino na Pomorzu istniejący w latach 1940-1945.

Obóz został utworzony 1 czerwca 1940 r. na miejscu stalagu II E Gross Born na wschodniej części wzgórza zwanego Hundsberg (Psią Górką) w pobliżu miejscowości Westfalenhof (dzisiejsze Kłomino) na południowym krańcu poligonu wojskowego. Początkowo w obozie przebywali tylko francuscy jeńcy wojenni. W lutym 1941 r. przebywało w nim 3731 Francuzów (3166 oficerów i 565 ordynansów), a w kwietniu 1942 r. - 2826 (2408 oficerów i 418 ordynansów). Oflag II D znany był z ucieczek jeńców (pierwsza miała miejsce już 15 sierpnia 1940 r.). W połowie 1942 r. Francuzi zostali z obozu wywiezieni, a zamiast nich osadzono Polaków, z obozu w Arnswalde (Choszczno) których 1 czerwca 1942 r. było 2818 (2544 oficerów i 274 ordynansów), a także jeńców sowieckich, których było ok. 26 000.

Liczba polskich jeńców znacznie wzrosła w latach 1944-1945; 20 stycznia przesunięto tu, na miejsce jeńców sowieckich, jeńców polskich z Stalagu II A w Neubrandenburgu. Na dzień 1 stycznia 1945 r. było 5391 Polaków (5014 oficerów i 377 ordynansów).

W obozie działała organizacja konspiracyjna Odra, na czele której stał płk dypl. Witold Dzierżykraj-Morawski, jednocześnie pełniący funkcję starszego obozu. Po jego aresztowaniu we wrześniu 1944 r. przejął ją płk Izydor Izdebski. Wychodziły także podziemne pisma, jak "Zadrucie", "Znaki", "Alkaloidy" czy „Przegląd Teatralny”. Jeńcy organizowali zajęcia kulturalno-oświatowe oraz sportowe (w lecie 1944 zorganizowano tu zawody sportowe określane jako XII Igrzyska Olimpijskie z ok. 100 zawodnikami w 16 dyscyplinach sportowych). Na terenie obozu istniała komórka Abwehry, która przekazywała do Gestapo w Pile jeńców podejrzanych o działalność antyhitlerowską. Do obozu trafiła – po upadku powstania warszawskiego – duża część powstańców. Wobec zbliżania się frontu Niemcy 29 stycznia 1945 r. ewakuowali jeńców na zachód do obozu Sandbostel; trasa przemarszu wynosiła ponad 700 km. Przemarsz był w bardzo złych warunkach, przynajmniej kilkunastu jeńców zmarło z wycieńczenia w trakcie marszu. Z powodu chaosu podczas opuszczenia obozu ok. 700-1200 jeńców zostało w obozie. Jeńcy nawiązali kontakt z 4 Dywizją 1 Armii; obóz został ostrzelany z placówki niemieckiej w Rederitz, dziś Nadarzyce, po czym jeńcy opuścili go w kierunku na Jastrowie.

 

W obozie osadzeni byli m.in.

 

    kpt. Tadeusz Bieńkowski - oficer 38 Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich,

    Stanisław Ryszard Dobrowolski,

    ppłk Stanisław Jastrzębski - żołnierz Batalionu "Parasol" Armii Krajowej,

    Leon Kruczkowski - pisarz i dramaturg,

    ppłk Stefan Mossor,

    Władysław Oszkinis - botanik,

    mjr Henryk Sucharski

    mjr Bronisław Wandycz

    Zygmunt Weiss - sprinter, olimpijczyk z IO w Paryżu i Amsterdamie.

    Witold Wirpsza - poeta, pisarz, eseista, tłumacz; na podstawie doświadczeń z oflagu Gross Born napisał powieść "Pomarańcze na drutach" (Warszawa 1964).

Eugeniusz Wierzbicki, po wrześniowej kampanii, zakończonej w Krzywdzie pod Kockiem, trafił do oflagu w Grossborn (gdzie zresztą nadal projektował, m.in. dekoracje dla teatru obozowego).

 Wierzbicki był jednym z trzech "warszawskich tygrysów" - słynnych polskich architektów. Zaprojektowali oni m.in. halę dworca w Katowicach (Brutal z Katowic) zburzoną w 2011 r.

 

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Oflag_II_D_Gross-Born

 

http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html

 

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17657

Z listu Jana Krawca do redakcji tygodnika „Gwiazda Polarna”

 

http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/

BLOOG.PL CZERWONE DYNASTIE IZAAK STOLZMAN (ZDZISLAW KWAŚNIEWSKI)

 

Jarek Kefir w dniu 18 kwietnia 2013 Wiadomości

 

http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=stolzman-izaak-zdzislaw-kwasniewski

 

http://wiadomosci.wp.pl/sb-sprawdzaly-pochodzenie-etniczne-kwasniewskiego-6037706114352257a

SB SPRAWDZAŁY POCHODZENIE ETNICZNE KWAŚNIEWSKIEGO

(link is external)

 

http://3obieg.pl/wstrzasajacy-zyciorys-ojca-aleksandra-kwasniewskiego.

(link is external)

 

https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=enkawudzista+ojciec+aleksandra+kwasniewskiego+morderca

 

http://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/Stolzman_Kwasniewski.pdf

 

http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/

 

https://wzzw.wordpress.com/2013/08/07/kim-byl-ojciec-prezydenta-aleksandra-kwasniewskiego-zdzislaw-kwasniewski-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/

http://radio.radiopomost.com/ze-swiata/4472-a-narod-polski-kona-w-swiadomosci-i-ginie

 

http://wiadomosci.wp.pl/ipn-ujawnimy-jak-zarejestrowano-kwasniewskiego-6036222218769025a

 

http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(5 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

WYCIEK TAJNEGO ANEKSU DO RAPORTU WSI

$
0
0
WSI

WYCIEK TAJNEGO ANEKSU DO RAPORTU WSI

„CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?"

KANCELARIA PREZYDENTA: ANEKS TAJNY, TO PRZESTĘPSTWO

- „GŁOS POLSKI” TORONTO nr 34 z 20 – 26. 08. 2014 str. 3 podaje w tytule „CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?":

"Z tajnych materiałów komisji weryfikacyjnej ds. rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych ma wynikać, że Bronisław Komorowski patronował fundacji wyłudzającej pieniądze od Wojskowej Akademii Technicznej.

W rękach redakcji "Wprost" są również dokumenty mające świadczyć o używaniu przez Bronisława Komorowskiego WSI do niszczenia podwładnych i kontaktach z międzynarodowymi handlarzami bronią o fatalnej reputacji. Jak podają dziennikarze, są oni w posiadaniu 47 stron z adnotacjami "ściśle tajne".Owe dokumenty mają dotyczyć pracy komisji weryfikacyjnej WSI. Miały posłużyć też do sporządzenia - utajnionego przez Lecha Kaczyńskiego - aneksu do raportu z rozwiązania WSI.

Dokument ten powinien cały czas znajdować się w Kancelarii Prezydenta RP.

W przypisach do dokumentów, które ma "Wprost" przywoływane są konkretne nazwy teczek, m.in. "Firmy polskie", "Handlarze", "Rynki", "Indie", "Sprawa problemowa Pestka".Są to wszystko teczki z oddziału szóstego. I takie właśnie były ich tytuły.

Nazwy, nazwiska, daty, okoliczności są prawdziwe. Fakty się zgadzają.

To są poważne sprawy i nie ma tu lipy. Mówię o faktach, a nie o interpretacjach, które również znajdują się w papierach, które mi pokazujecie.W jednym z przypisów znajdują się nawet słowa z mojej notatki - usłyszała redakcja od byłego oficera kontrwywiadu.

Z dokumentów ma wynikać, że obecny prezydent Bronisław Komorowski patronował podejrzanej fundacji, która wyłudzała pieniądze Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) używał materiałów WSI do niszczenia podwładnych. Wreszcie, iż miał kontakty z międzynarodowymi handlarzami bronią o fatalnej reputacji.

Oto fragment z dokumentu:"Wojskowe Służby Informacyjne, które odpowiedzialne były za kontrwywiadowczą osłonę technologii rozwijanych w ramach projektów badawczych na Wojskowej Akademii Technicznej, same przekazały je w obce ręce.

Odpowiedzialność za to ponosi nie tylko ówczesny szef WSI, ale także były szef MON.

Bronisław Komorowski w sposób szczególny traktował wszystkie kwestie związane z Wojskową Akademią Techniczną i interesami tej uczelni.Działo się tak zwłaszcza w okresie, gdy kierownictwo w WSI sprawował gen. Tadeusz Rusak". - koniec cytatu z "Głosu Polskiego" Toronto nr 34 z 20 – 26. 08. 2014 str. 3.

"DZIENNIK" Z DNIA 18.O6.2014 r. PODAJE (Z FOTOGRAFIĄ BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO)

Wyciek aneksu do raportu WSI w tygodniku "Wprost" (PAP ) Rafał Guz.

Prokuratura powinna podjąć odpowiednie działania w sprawie wycieku aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kancelaria Prezydenta przedstawiła swoje stanowisko po publikacji tygodnika "Wprost".

Tygodnik twierdzi, że jest w posiadaniu tajnego aneksu. Z zapisów wynika, że prezydent Bronisław Komorowski wykorzystywał materiały WSI do niszczenia podwładnych, a także patronował fundacji, która wyłudzała pieniądze z Wojskowej Akademii Technicznej.) Rafał Guz.

Prokuratura powinna podjąć odpowiednie działania w sprawie wycieku aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kancelaria Prezydenta przedstawiła swoje stanowisko po publikacji tygodnika "Wprost".

Tygodnik twierdzi, że jest w posiadaniu tajnego aneksu. Z zapisów wynika, że prezydent Bronisław Komorowski wykorzystywał materiały WSI do niszczenia podwładnych, a także patronował fundacji, która wyłudzała pieniądze z Wojskowej Akademii Technicznej.

http://www.dziennik.pl/ (link is external)

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html (link is external)

http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html (link is external)

https://xdoc.mx/documents/wyciek-tajnego-aneksu-do-raportu-wsi-5fb4acab73fa9 (link is external)

Joanna Trzaska - Wieczorek z Kancelarii Prezydenta podkreśla, że aneks do raportu cały czas jest ściśle tajny i jego ujawnianie to przestępstwo. Zwraca uwagę, że aneksu przez trzy lata nie ujawniał prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem Joanny Trzaski - Wieczorek, decyzja była świadectwem wiarygodności i jakości tego dokumentu.

Raport znajduje się w kancelarii tajnej i jest niedostępny dla osób postronnych.

OSKARŻONY WOJCIECH SUMLIŃSKI

W 2008 roku oskarżonym o ujawnienie aneksu został dziennikarz Wojciech Sumliński.

Publikacja "Wprost" jest pierwszym dowodem na wyciek dokumentu. Zdaniem Joanny Trzaski - Wieczorek, prokuratura działa w tej sprawie zbyt opieszale. Przypomina ona, że Wojciech Sumliński został oskarżony o płatną protekcję w kontekście raportu.

Wojciech Sumliński miał jakoby żądać pieniędzy od jednego z funkcjonariuszy za pozytywną weryfikację. Podpułkownik Leszek Tobiasz zmarł w 2011 roku, w niejasnych okolicznościach.

KOMOROWSKI I WSI

https://niezalezna.pl/58475-komorowski-i-wsi-dorota-kania-pisala-juz-o-tym-w-2007-roku-we-wprost (link is external)

(otwórz w pasku górnym przeglądarki).

Red. Dorota Kania pisała już o tym w 2007 roku - we "Wprost".

„Tajna grupa oficerów działała w Sejmie i hotelu sejmowym. Stosowała techniki operacyjne, m.in. podsłuchiwanie telefonów komórkowych. Funkcjonariusze mieli też zbierać materiały obciążające parlamentarzystów. Tak w 2000 r. byli nielegalnie inwigilowani przez Wojskowe Służby Informacyjne posłowie z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Zachowały się dowody tej operacji, m.in. tajne notatki i sprawozdania” - pisała Dorota Kania we "Wprost" już siedem lat temu. Poniżej całość artykułu:

„Kto ponosi odpowiedzialność za nielegalne działania tajnej grupy WSI?

Nasi rozmówcy wskazują na gen. Tadeusza Rusaka, byłego szefa WSI, którego nazwisko nie znalazło się w pierwszej części raportu z weryfikacji tych służb w kontekście łamania prawa. W sprawie pojawia się też nazwisko Bronisława Komorowskiego, ówczesnego ministra obrony.

Dodano: 18.08.2014 (18:31)

ABSOLUTNY SKANDAL

W tle operacji WSI były ogromne pieniądze. W 2001 r. miała nastąpić gruntowna modernizacja techniczna sił zbrojnych, przygotowywano decyzje o unowocześnieniu armii i zakupach uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. Posłowie zajmowali się też opiniowaniem rządowego projektu dotyczącego wyboru samolotu wielozadaniowego.

Ważyły się także losy szkół wojskowych. – Chodziło o to, by wiedzieć, jakie decyzje mogą być podjęte przez komisję w sprawie konkretnych ustaw i wniosków ministra obrony. Ta wiedza dawała możliwość odpowiednio szybkiej reakcji. Materiały z tych operacji trafiały do dowódców, a później miały być przekazane szefom WSI – twierdzą nasi rozmówcy.

W komisji zasiadali wówczas m.in. Jerzy Szmajdziński (SLD), Janusz Zemke (SLD), Janusz Onyszkiewicz (UW), Paweł Graś i Paweł Piskorski, wówczas posłowie niezrzeszeni. Szefem WSI był Tadeusz Rusak, a jego zastępcami Mariusz Marczewski i Kazimierz Mochol.

– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Materiały operacyjne trafiały do innych osób z kierownictwa, ale nie mogę powiedzieć do kogo, bo naraziłbym się na ujawnienie tajemnicy państwowej – mówi dziś Mariusz Marczewski. Z kolei gen. Tadeusz Rusak nie chciał z nami rozmawiać. Zdumienia nie kryje natomiast późniejszy szef WSI Marek Dukaczewski. – Jeżeli do czegoś takiego doszło, to mamy do czynienia z absolutnym skandalem – ocenia Marek Dukaczewski.

SKOK NA WOJSKOWĄ AKADEMIĘ TECHNICZNĄ

Pierwszy ślad nielegalnych działań tajnej grupy WSI wobec posłów z sejmowej Komisji Obrony pojawił się w grudniu 2000 r., gdy posłowie mieli się zająć ustawą o szkolnictwie wojskowym.

Dlaczego WSI tak bardzo interesowały się na pozór mało znaczącą ustawą? – Ważyła się przyszłość Wojskowej Akademii Technicznej. Planowano, przekształcenie jej w uczelnię cywilną. Była też koncepcja, by połączyć WAT z innymi uczelniami w ramach powołania jednolitego uniwersytetu wojskowego.

Ale służbom wojskowym zależało na tym, by nic się nie zmieniło, bo uczelnia była kurą znoszącą złote jajka – mówią nasi rozmówcy.

Jako przykład podają sprawę opisaną w I części raportu komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. WAT zawarła umowy leasingowe z korporacją Adar, przy czym korzyści odnosiła głównie ta ostatnia.

Jej przedstawicielem był człowiek, który posługiwał się kilkoma paszportami, występował m.in. jako Litwin Valerijus Baskovas, Białorusin Igor Kapylov, lub jako Cypryjczyk Konstantinos Pelivanidis.

W latach 1996-2001 WAT zawarła z Adarem m.in. umowę leasingowania jachtu na sumę ponad 50 mln zł. Pieniądze z umów WAT z korporacją trafiały na konto cypryjskiego banku.

– Wiem, że WSI bardzo interesowały się WAT, i to nie tylko ze względu na rutynową kontrolę kontrwywiadowczą. Tam kwitły różnego rodzaju interesy, w których tle były służby – mówi „Wprost" Robert Lipka, wiceszef MON w rządzie AWS.

TAJNE NAGRANIE

– Zamieszanie pamiętam, nic mi natomiast nie wiadomo w sprawie operacji WSI wobec posłów – mówi Janusz Zemke, który zasiadał w sejmowej Komisji Obrony. Takich działań nie przypomina sobie też poseł PO Paweł Graś.

Fakt inwigilacji potwierdza Krzysztof Borowiak, dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Jego zdaniem, zdobyte w czasie inwigilacji materiały mogły trafić do ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego.

Krzysztof Borowiak twierdzi, że ministerstwo reprezentowało stanowisko odmienne od opinii kierowanego przeze niego departamentu. – Kiedy zwróciłem się w tej sprawie do przewodniczącego Komisji Obrony Narodowej Stanisława Głowackiego (AWS), utraciłem zaufanie ministra – tłumaczy Krzysztof Borowiak. – Doszło do przedziwnej sytuacji.

Podczas rozmowy z szefem MON Bronisławem Komorowskim puścił mi on nagranie z poczty głosowej telefonu komórkowego Stanisława Głowackiego. Było to moje nagranie.

Minister zaprezentował mi je z komentarzem, że to dowód na moją nielojalność i brak możliwości współpracy.

Ciekawe, skąd wziął to nagranie – mówi Krzysztof Borowiak.

– To bzdury. Nie mam zwyczaju posługiwać się tego typu metodami – zdecydowanie zaprzecza w rozmowie z „Wprost" Bronisław Komorowski.

WSI U SZEREMIETIEWA

O dziwnych zdarzeniach towarzyszących pracy Komisji Obrony w tamtym okresie opowiada ówczesny wiceszef MON Romuald Szeremietiew. – W kwietniu 2001 r. zauważyłem, że z naszych obrad wyciekają ważne informacje. Informacje z prac zespołu przedostawały się do ludzi związanych z branżą zbrojeniową.

Zwróciłem się wtedy pisemnie do szefa WSI Tadeusza Rusaka o podjęcie działań. Na odpowiedź się nie doczekałem, bo w lipcu 2001 r. zostałem odwołany – mówi „Wprost" Szeremietiew.

Ostatecznie w 2001 r. nie doszło do zaplanowanych przez Sztab Generalny WP zmian w szkolnictwie wojskowym ani do rozstrzygnięcia przetargu na samolot wielozadaniowy. Materiały z nielegalnej operacji wojskowych służb trafiły do archiwum WSI”.

WNIOSEK O PRZEBADANIE SIEBIE I PREZYDENTA NA WYKRYWACZU KŁAMSTW

W SPRAWIE T. ZW. AFERY ANEKSOWEJ

http://wpolityce.pl/polityka/169675-red-sumlinski-sklada-wniosek-o-przebadanie-siebie-i-prezydenta-na-wykrywaczu-klamstw-cd-procesu-ws-tzw-afery-aneksowej

(link is external)

„(…)Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym prokuratura, powołując się na art. 230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych…

…Zanim rozpoczęło się przesłuchanie świadka, o głos poprosił Wojciech Sumliński. Dziennikarz oświadczył, że przesłuchanie dr. Leszka Pietrzaka trwa już w sumie kilkadziesiąt godzin i jak dotąd nie wykazało ono, aby on, czyli Wojciech Sumliński, miał jakikolwiek związek ze spotkaniami świadka z płk. Leszkiem Tobiaszem. Ponieważ płk Leszek Tobiasz już nie żyje, nie ma również żadnej możliwości skonfrontowania jego zeznań z zeznaniami innych świadków, jak chociażby płk. Aleksandra L…

…W związku z tym Wojciech Sumliński zgłosił wniosek o przeprowadzenie dodatkowego dowodu, w postaci przeprowadzenia badań na wykrywaczu kłamstw - zarówno jego osoby, jak i pozostałych istotnych świadków w tej sprawie, m.in. Aleksandra L., Pawła Grasia, Bronisława Komorowskiego, a także prokuratorów Andrzeja Michalskiego, Jolanty Mamej oraz obecnego na sali prokuratora Roberta Majewskiego…

…Wniosek swój dziennikarz umotywował informacjami, które ostatnio pozyskał, że prokuratura prowadzi rozmowy z ABW, aby wszystko, co się da, utajnić w przedmiocie toczącej się sprawy i w ten sposób utrudnić dotarcie do prawdy.

Oskarżony dziennikarz powiedział także, że istotne informacje w tej sprawie posiada Pan Krzysztof Winiarski, m.in. na temat działań Bronisława Komorowskiego, a który to jest gotowy ujawnić przed sądem znane mu fakty i posiadane dowody. Wojciech Sumliński, poza wnioskiem o badanie na wykrywaczu kłamstw, zgłosił również dodatkowe wnioski:

- o dołączenie do akt sprawy tajnych spraw prowadzonych przez płk Leszka Tobiasza, m.in. sprawy pod kryptonimem „Anioł”,

- o przeprowadzenie rozprawy niejawnej celem przesłuchania płk. Grzegorza Reszki na temat płk Leszka Tobiasza oraz Krzysztofa Bondaryka i Jacka Mąki (były szef i wiceszef ABW - przyp. aut.) na okoliczność współpracy płk Leszka Tobiasza z ABW,

- o przeprowadzenie w trybie niejawnym przesłuchania Antoniego Macierewicza, ponieważ w trybie jawnym nie będzie on mógł ujawnić informacji, które mogą być istotne w toczącym się procesie.

Wojciech Sumliński podkreślił, że badaniu na wykrywaczu kłamstw z chęcią podda się jako pierwszy(…)”

CZY PREZYDENT LICZYŁ, ŻE PUBLIKACJA ANEKSU POGRĄŻY BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO ?

Przyczyną przejęcia przez marszałka Bronisława Komorowskiego, po katastrofie w Smoleńsku, urzędu P/O Prezydenta, mogła być chęć jak najszybszego przejęcia kontroli nad aktami i archiwami kancelarii śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

W książce Leszka Szymowskiego - "Zamach w Smoleńsku" znaleźć można taki zapis:

"Prezydent zwlekał z jej upublicznieniem, choć Macierewicz, Olszewski i inni doradzali mu, aby odtajnił to jak najszybciej. Ale Lech Kaczyński się wahał i wahał. W zgodnej opinii nas wszystkich, czekał z ujawnieniem aneksu do okresu poprzedzającego kampanię wyborczą. Wydaje się zasadny pogląd, że liczył na to, iż opublikowanie aneksu pomoże mu pogrążyć Bronisława Komorowskiego,.."

RAPORT Z LIKWIDACJI WSI ORAZ ANEKS DO RAPORTU - KRZYSZTOF SKALSKI „NEWSWEEK”

Wojskowe Służby Informacyjne zostały rozwiązane 30 września 2006 r., w ich miejsce powołano SKW i SWW.

http://www.sww.gov.pl/

(link is external)

Jedynym posłem PO, który głosował przeciw rozwiązaniu WSI był Bronisław Komorowski.

12 lutego 2007 r. Antoni Macierewicz przekazał tekst raportu na ręce prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Po przeprowadzeniu konsultacji z premierem oraz marszałkami Sejmu i Senatu postanowieniem Prezydenta z 16 lutego 2007 raport został ogłoszony w Monitorze Polskim nr 11 w dniu 16 lutego 2007.

WYBRANE KRĘGI ZAGADNIEŃ UDOKUMENTOWANE W RAPORCIE O LIKWIDACJI WSI

„W ciągu 15 lat działania b. WSI doszło do wielu nieprawidłowości i przestępstw, wśród których najistotniejsze, stwierdzone przez Komisję Weryfikacyjną to:

- oparcie służb na aparacie sowieckim, na skutek czego w WSI służyło ponad 300 żołnierzy tworzących kadrę kierowniczą, szkolonych przez zbrodnicze, sowieckie GRU;

- nielegalny handel bronią we współpracy z międzynarodowymi przestępcami w tym z obecnie skazanym i odsiadującym wyrok w USA Monzer al Kassar (dostał 30 lat więzienia, a Polska jest wymieniona w akcie oskarżenia jako kraj wspierający jego siatkę!). W tym celu stworzono specjalną komórkę która prowadziła i osłaniała ten handel a także tworzyła firmy do spółki z agentami b. WSI, które uzyskiwały uprzywilejowaną pozycję w handlu bronią;

- utrzymywanie agentury wśród przedsiębiorców, której istnienie ukrywano przed przełożonymi w rządzie okłamując w tej kwestii m. in. premiera rządu (np. w sektorze energetycznym, w tym w Orlenie);

- prowadzenie inwigilacji mediów poprzez utrzymywanie w głównych, ogólnopolskich mediach agentów, oraz agenturę wpływu, w tym w TVN, w Polsacie oraz w Telewizji Publicznej, a także w głównych tygodnikach takich jak „Wprost”, „Polityka”, „Puls Biznesu”, w dziennikach „Nowa Europa”, „Gazeta Wyborcza”, „Trybuna”, „Sztandar Młodych”, „Życie Warszawy”, „Gazeta Śląska”, „Kurier Polski”, „Gazeta Bankowa”, „Super Expres”, PR, Radio Parlament, niektóre gazety nawet zakładano w celu inwigilacji; a także w biurach parlamentarnych, wyższych uczelniach, bankach i w ministerstwach ;

- inwigilowanie ludzi Kościoła;

- tolerowanie infiltracji rosyjskiej w Polsce, uniemożliwiając likwidację zidentyfikowanej rosyjskiej penetracji;

- utrudnianie śledztwa w sprawie FOZZ ukrywając przed prokuraturą prawdziwy zakres działania służb wojskowych w tej sprawie;

- ukrywanie znaną sobie przestępczą działalność służb wojskowych z okresu komunistycznego jak np. fałszowanie dokumentacji i podstawianie fikcyjnych osób, w istocie agentów służb celem wyłudzenia spadków po byłych obywatelach polskich mieszkających m. in. w USA, Kanadzie i we Francji;

- tolerowanie i ukrywanie przestępczości pospolitej wśród żołnierzy WSI a w szczególności alkoholizmu, wykorzystywania mieszkań konspiracyjnych na prywatne cele dla siebie i swoich rodzin; a także przekształcanie tych mieszkań w domy schadzek;

- tolerowanie i akceptowanie nielegalnego wykorzystywana zdyskwalifikowanych oficerów SB do tworzenia sieci agentury WSI;

- zagrażanie bezpieczeństwu polskich żołnierzy i państwa polskiego poprzez stworzenie fikcyjnej sieci agenturalnej na misjach;

- systematyczne oszukiwanie Państwa Polskiego i sojuszników co do możliwości pochwycenia kierownictwa terrorystów i wyłudzenie od państwa polskiego kilkuset tysięcy dolarów;

- zagrażanie bezpieczeństwu państwa polskiego poprzez bezprawne wydanie wieluset poświadczeń bezpieczeństwa, tzw. certyfikatów osobom niespełniającym podstawowych warunków bezpieczeństwa;

- zagrażanie bezpieczeństwu państwa m. in. poprzez sfałszowanie warunków offsetowych w jednym z ważniejszych kontraktów zbrojeniowych;

- tolerowanie mafijnych struktur w Wojskowej Akademii Technicznej, która naraziła Skarb Państwa na straty rzędu kilkuset milionów złotych, których nigdy nie odzyskano. (opracowano na podstawie oświadczenia likwidatora WSI).

PAP 2007-11-06 (20:11)

Prezydent Lech Kaczyński otrzymał aneks do raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych – poinformował prezydencki minister Michał Kamiński. Podał, że dokument dotarł do prezydenta w nocy z poniedziałku na wtorek.

Aneks w sposób w pełni udokumentowany pokazuje m.in.

- stan infiltracji gospodarki polskiej przez byłą agenturę komunistycznej wojskówki – II zarząd Sztabu Generalnego PRL;

- korupcyjną rolę tych ludzi w niektórych z największych prywatyzacji lat;

- działalność WSI w sektorze paliwowo-energetycznym;

- kulisy działalności i sukcesów najbogatszych Polaków, polskich oligarchów, pokazuje na przykład działalność Ryszarda Krauzego i jego grupy "Prokom" oraz działalność Jana Kulczyka;

- mechanizm tworzenia się wokół oficerów WSI pewnych patologicznych układów, które miały mocny nieformalny wpływ na decyzje polityków;

Jednym z „bohaterów” aneksu do raportu o rozwiązaniu WSI jest Bronisław Komorowski Według b. weryfikatora WSI, Bronisław Komorowski nie zwalczał agentów wewnątrz WSI, a nawet promował oficerów podejrzewanych o współpracę z Rosją.

Ośmiuset stronicowy aneks oczekiwał na odtajnienie w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Warszawa listopad 2007

Oddajmy głos samemu marszałkowi Bronisławowi Komorowskiemu (Sygn. Akt PR-IV-X-Ds. 26/07 protokół przesłuchania świadka.

Warszawa dnia 24.07.2008r., godz.13.07.).

„Drugi raz pana płk Lichockiego spotkałem w listopadzie 2007 r., zgłosił się do mnie poprzez pośrednictwo gen. Józefa Buczyńskiego, swego czasu szefa departamentu kadr, a potem attache’ wojskowego w Pekinie.

Pan gen. Józef Buczyński poinformował mnie, że jest taki pan pułkownik, który może mieć istotne dla mnie informacje, także osobiście mnie dotyczące.

Wymienił nazwisko pułkownika Lichockiego. Postanowiłem przyjąć go w swoim biurze poselskim przy ul. Krakowskie Przedmieście. Było to około 19 listopada 2007 r.

Lichocki przyszedł sam. W rozmowie z nim nikt więcej nie uczestniczył. Pan Lichocki w rozmowie ze mną sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby - aneksu do raportu WSI.

Nie było dla nie zaskoczeniem pojawienie się mojego nazwiska w aneksie. Wcześniej prasa sugerowała, że moja osoba ma być objęta treścią tego raportu. W rozmowie Lichocki nie określił wprost, ale że ma taką możliwość poprzez swoje kontakty. Nie określił żadnych żądań. Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją . Umówiliśmy się, że on odezwie się gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów. Miał się wtedy do mnie odezwać poprzez telefon mojego biura.”

KIM BYŁ PŁK. LICHOCKI

Oficer komunistycznych służb WSW, szkolony przez KGB w Moskwie jeszcze w latach 80. W 2007 r. informował dziennikarzy – i jak widać marszałka Bronisława Komorowskiego – że ma dostęp do aneksu do raportu z weryfikacji WSI.

Co oczywiście było kompletną bzdurą. Ale zostało wykorzystane jako narzędzie do ataku na Komisję Weryfikacyjną. Natomiast jego związki z obcymi służbami, Bronisław Komorowski podkreśla w zeznaniach w prokuraturze. Czyli o nich wiedział jeszcze jako wiceminister nadzorujący swego czasu kontrwywiad. A pomimo tego, powiedział Lichockiemu, że jest jego propozycjami zainteresowany.

Marszałek był informowany przez Lichockiego o tym, że materiały z aneksu dotyczą jego osoby. I chciał poznać ściśle tajne dokumenty, angażując go do tej operacji.

Spotkanie z Lichockim nie było dla pana marszałka zaskoczeniem, bo rekomendował go wieloletni współpracownik Bronisława Komorowskiego generał Józef Buczyński.

Pułkownik Lichocki przez cale lata był jednym z groźniejszych ludzi związanych z wojskowymi służbami specjalnymi, operującym w środowiskach biznesowo-polityczno-dziennikarskich.

Znał np. dobrze generała Marka Papałę i środowisko, w którym się obracał.

W czasach końca PRL Lichocki był szefem Zarządu Wojskowej Służby Wewnętrznej, która zajmowała się instytucjami centralnymi MON i ludźmi, którzy pracowali w najważniejszych urzędach ministerstwa.

Szef tej instytucji znał więc wiele szczegółów, różnorodnych decyzji podejmowanych przez ludzi komunistycznego aparatu, zwłaszcza w okresie transformacji. Zapewne dlatego pan Lichocki na początku lat 90. wchodził jako udziałowiec w rozmaite spółki i interesy finansowe z tymi ludźmi.

Lichocki był związany z Agencją Mienia Wojskowego. Był doradcą zastępcy szefa tej instytucji, przedstawiał się m.in. jako ekspert Zespołu Ochrony Agencji. Był też członkiem specjalnego zespołu rozpracowującego partie prawicowe w latach 91-93. Była to grupa utworzona pod patronatem generała Buły, nie będącego już wtedy w strukturach wojska.

lipiec 2008

Bronisław Komorowski zeznaje w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Przesłuchanie nie było należycie przeprowadzone. Zabrakło w nim wielu niewygodnych dla Komorowskiego pytań.

wrzesień 2008

Z ustaleń „Wprost”, „Gazety Polskiej” i „Rzeczpospolitej” wynika, że aktywność Bronisława Komorowskiego mogła mieć również na celu próbę skompromitowania Komisji Weryfikacyjnej WSI.

10 kwietnia 2010 r. Bronisław Komorowski przejmuje obowiązki Prezydenta z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji.

ZAMACH STANU KOMOROWSKIEGO - KRZYSZTOF SKALSKI "NEWSWEEK"

22.04. 2010

Przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Marszałek Sejmu RP, Bronisław Komorowski przejął obowiązki Prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji, który enumeratywnie wylicza przypadki objęcia przez Marszałka Sejmu obowiązków Prezydenta. Należą do nich:

1) śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej,Akt zgonu.

2) zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenie nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznanie przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenie Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Przejęcie obowiązków przez Marszałka Sejmu zostało ogłoszone publicznie dnia 10 kwietnia 2010 około południa. Pierwsze czynności faktyczne dokonane na mocy upoważnień od Marszałka Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta RP (m.in. ogłoszenie żałoby narodowej) zostały wykonane przed godziną 14.00.

W czasie, w którym Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski formalnie i faktycznie przejmował obowiązki Prezydenta RP na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu Prezydenta Rzeczypospolitej Jego Ekscelencji Lecha Kaczyńskiego. Nie było aktu zgonu prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.

Zarówno z litery, jak i z ducha prawa (panował wtedy jeszcze ogromny chaos informacyjny i pojawiały się sprzeczne informacje o osobach, które mogły przeżyć katastrofę lotniczą w Smoleńsku), Pan Prezydent prof.Lech Kaczyński był w tych godzinach osobą zaginioną.

Przejmowanie obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu w przypadku czasowej niemożliwości sprawowania urzędu (a za taki przypadek wobec zamkniętego katalogu przyczyn z art. 131 pkt.2 należy uznać zaginięcie Prezydenta) reguluje art. 131 pkt. 1 Konstytucji RP.

Przytaczam brzmienie tegoż artykułu, zdanie 2 i następne:

„Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej”.

Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej.Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy.

Pierwsze informacje o zidentyfikowaniu ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiły się dopiero w sobotę wieczorem.

ZAMACH STANU

RAŻĄCE NARUSZENIE PRZEPISÓW KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Reasumując, przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji, stanowiąc delikt konstytucyjny.

Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Krzysztof Skalski "Newsweek" 22. 04.2010

 

DZIADEK „HRABIEGO” BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO

http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/ (link is external)

Jerzy Zerbe

http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego

Jak podaje portal Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża dziadek „hrabiego” Bronisława Komorowskiego, niejaki Osip Szczynukowicz – to rezun oddelegowany przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach pozaborowych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej, dziadek Komorowskiego był czekistą w armii Tuchaczewskiego i po sromotnym laniu w bitwie nad Niemnem w 1920 r. dostał się do polskiej niewoli. Zachowała się jego kartoteka jeńca wojennego.

W październiku 1920 r. dziadkowi Komorowskiego udało się zbiec i schronił się na Litwie w Kowaliszkach u polskiej szlachty o nazwisku Komorowscy. Właściciele majątku zginęli z rąk Rosjan, a Szczynukowicz przywłaszczył sobie ich nazwisko. Tam w roku 1925 narodził się Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława Marii.

Po wyparciu Niemców z Litwy przez Armię Czerwona pod koniec roku 1944 r. Zygmunt Leon Komorowski wstępuje do wojska polskiego do armii Berlinga. Służy w 12 Kołobrzeskim Pułku Piechoty i błyskawicznie awansuje na stopień oficerski.

Bronek na temat swojego ojca na swojej stronie, pisze:

„Zygmunt Komorowski, mój ojciec (1925-1992), za czasów tzw. pierwszej okupacji sowieckiej i za okupacji niemieckiej działał w konspiracji (pseudo Kor), a od jesieni 1943 r. był w AK. Pod koniec wojny ojciec przebijał się do Polski razem z Łupaszką.

Złapali go bolszewicy z bronią w ręku, ale nie rozstrzelali(?) jak stu innych, tylko wsadzili do więzienia.

Za złoty pierścionek babuni strażnik wyprowadził go z celi, z której więźniowie trafiali pod stienku, do takiej w której siedzieli rekruci do armii Berlinga".

"Niech Bronek wytłumaczy ten „cud nad cudami”, że oto żołnierz AK z oddziału Łupaszki, śmiertelnego wroga Sowietów i polskich zdrajców, złapany z bronią w ręku, w ciągu paru miesięcy zostaje oficerem ludowego wojska polskiego.

Jeżeli fakty podane przez Bronka, że jego ojciec był w oddziale Łupaszki są prawdziwe, to jedynym wytłumaczeniem tego „cudu” jest to, że Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława – był sowieckim agentem!

Był nim także i syn Bronek, który jak wskazuje przeciek z utajnionego aneksu do raportu o WSI, był sowieckim agentem działającym w polskich WSI.

I pewnie dlatego p.o. prezydenta RP – Bronisław Komorowski, w ciągu pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej, dopilnował, aby utajniony aneks do raportu o WSI przechowywany w pałacu prezydenckim – znalazł się w jego rękach".

WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE

Wojskowe Służby Informacyjne, do dzisiaj jedna z najbardziej kontrowersyjnych służb wolnej Polski. Powstawały na przełomie lat 80. i 90., po obradach Okrągłego Stołu, już w nowej polskiej rzeczywistości. Jedni od lat WSI krytykują, nazywając je przedłużonym ramieniem Moskwy, miejscem schronienia dla ludzi byłych peerelowskich służb specjalnych. Inni bronią, wskazując na profesjonalizm ludzi, którzy się w nich znaleźli.

JAK POWSTAWAŁY WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE

GEN. MAREK DUKACZEWSKI:

"Wszystko zaczęło się w kwietniu 1990 r., kiedy rozformowano WSW, czyli Wojskową Służbę Wewnętrzną. WSW była instytucją kontrwywiadu wojskowego i służby zabezpieczającej bezpieczeństwo Siłom Zbrojnym PRL.

W kwietniu 1990 r. było jasne, że WSW - taka, jak byśmy to określili dzisiaj, "policja w wojsku" - kojarzona ze starym systemem nie ma najmniejszych szans na istnienie. WSW miała złą opinię, zarzucano jej, że jest kontynuacją Głównego Zarządu Informacji Wojskowej. I tak 30 sierpnia 1990 r. zakończyło się jej rozformowanie.

Rozliczeniem WSW zajęła się sejmowa podkomisja Janusza Okrzesika, podobnie jak przygotowaniem raportu z likwidacji tej służby. Efektem prac komisji Janusza Okrzesika był poufny raport (z kwietnia 1991 r.) dotyczący m.in. nieprawidłowości, a nawet nadużyć finansowych w dawnym Szefostwie WSW oraz działań WSW przeciw opozycji politycznej. Przede wszystkim jednak raport miał potwierdzić fakt współpracy oficerów WSW z KGB. Jak wynikało z dokumentu, w każdej instrukcji dotyczącej działań WSW istniał zapis o zwalczaniu wrogów politycznych. Oficerowie kontrwywiadu oddelegowywani byli do słuchania radiostacji zachodnich, studiowania niezależnych wydawnictw, a także brania udziału w praktykach religijnych. Nic zatem dziwnego, że zadecydowano o rozwiązaniu skompromitowanej służby.

Dokumenty, źródła, cytaty:

https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefoxhp.1.1.0l3j0i22i30l7.4733.13499.0.18340.20.12.0.8.8.0.133.1442.0j12.12.0....0...1ac.1.34.firefox-hp..0.20.1496._CiX6MVnt_k&gws_rd=ssl

(link is external)

https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefoxhp.1.1.0l3j0i22i30l7.4733.13499.0.18340.20.12.0.8.8.0.133.1442.0j12.12.0....0...1ac.1.34.firefox-hp..0.20.1496._CiX6MVnt_k&gws_rd=

https://www.dziennik.pl/

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html

(link is external)

http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html

(link is external)

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html

(link is external)

http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html

(link is external)

http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/ (link is external)

Jerzy Zerbe http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego

http://m.interia.pl/komentarze,nId,1009532

(link is external)

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html

(link is external)

http://niezalezna.pl/58475-komorowski-i-wsi-dorota-kania-pisala-juz-o-tym-w-200roku-we-wprost

(link is external)

http://www.forum.michalkiewicz.pl/viewtopic.php?f=4&t=19097

(link is external)

http://web.archive.org/web/20080423112545/http://www.raport.gov.pl/

(link is external)

http://nichcik.neon24.pl/post/112068,prezydent-wkrotce-stanie-przed-sadem

(link is external)

https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefox-

(link is external)

http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/ (link is external)

http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/jak-komorowscy-zalatwili-sobie-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/

(link is external)

http://minakowski.pl/jak-komorowscy-wyludzili-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/

(link is external)

http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego Jerzy Zerbe

- Jak Komorowscy “załatwili sobie” tytuł hrabiowski i herb Korczak.

http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/jak-komorowscy-zalatwili-sobie-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/

(link is external)

http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=169&Itemid=2

(link is external)

http://www.fronda.pl/blogi/prawda-o-nobliscie/ludzie-honoru-z-agentura-w-tle,37060.html (llink is external)

http://www.rodaknet.com/rp_scios_32.htm

(link is external)

http://wzzw.wordpress.com/2010/05/17/pytania-do-kandydata-komorowskiego

(link is external)

http://polska.newsweek.pl/-tu-juz-trwa-zamach-stanu---co-sie-dzialo-w-polsce-10-kwietnia,65803,1,1.html

(link is external)

http://tupolew.blog.onet.pl/2010/04/27/raport-z-likwidacji-wsi-oraz-aneks-do-raportu-a-bronislaw-komorowski-czego-dotyczyl-raport-wybrane-punkty/

(link is external)

http://forum.interia.pl/ekwilibrystyka-manipulacji-z-najjasniejszym-imperatorem-i-dziadkiem-rezunem-w-tle-tematy,dId,2259339

(link is external)

http://tupolew.blog.onet.pl/2010/04/27/raport-z-likwidacji-wsi-oraz-aneks-do-raportu-a-bronislaw-komorowski-czego-dotyczyl-raport-wybrane-punkty/

(link is external)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(2 głosy)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

JAKUB BERMAN TAJNY REFERAT

$
0
0
agentura PRL

JAKUB BERMAN TAJNY REFERAT

CZY NADAL OBOWIĄZUJĄ ZALECENIA TOW. JAKUBA BERMANA Z TAJNEGO  REFERATU  WYGŁOSZONEGO NA POSIEDZENIU EGZEKUTYWY KOMITETU ŻYDOWSKIEGO?

Jakub Berman (ur. 23 grudnia 1901 roku w Warszawie, zm. 10 kwietnia 1984 roku w Warszawie) – polski działacz komunistyczny , wiceprezes Rady Ministrów, poseł na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I kadencji, członek Komisji Wojskowej Biura Politycznego KC PZPR, nadzorującej ludowe Wojsko Polskie od maja 1949 roku.

Urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako syn Isera (Izydora) i Guty (Gustawy).

Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W 1924 roku został członkiem Związku Młodzieży Komunistycznej, a w 1928 roku – Komunistycznej Partii Polski (KPP).

Po niemieckim najeździe na Polskę w 1939 roku zbiegł do Związku Sowieckiego. W 1941 roku został jednym z redaktorów „Sztandaru Wolności” – organu Komunistycznej Partii Białorusi. W latach 1941 - 1943 był kierownikiem polskiego kursu w szkole komunistycznej w Kusznarenkowie, szkoląc działaczy Polskiej Partii Robotniczej . W grudniu 1943 powołano go na sekretarza wydziału krajowego Związku Patriotów Polskich (ZPP), z Wandą Wasilewską prezesem ZPP.

Współorganizator Centralnego Biura Komunistów Polskich oraz Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) w ZSRS (1944), w latach 1944 - 1948 członek Biura Politycznego PPR, następnie do maja 1956 członek Biura Politycznego PZPR, w latach 1952–1954 członek Prezydium Rady Ministrów, a w latach 1954–1956 wiceprezes Rady Ministrów.

Uchwałą Prezydium KRN z 19 lipca 1946 „w wyróżnieniu zasług na polu dwuletniej pracy nad odrodzeniem państwowości polskiej, nad utrwaleniem jej podstaw demokratycznych i w odbudowie kraju" został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

W latach 1949–1954 był członkiem Komisji Biura Politycznego KC PZPR ds. Bezpieczeństwa Publicznego, nadzorującej aparat represji stalinowskich w Polsce, współodpowiedzialny za zbrodniczą działalność Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Koordynował przygotowywania licznych procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków AK i NSZ. W drugiej połowie lat 40. XX wieku tak umocnił swoją pozycję, Iż stanowił wraz z Bolesławem Bierutem i Hilarym Mincem trójkę stanowiącą najściślejsze kierownictwo PZPR.

W kwietniu 1945 roku Jakub Berman był sekretarzem stanu Rady Ministrów, członkiem Biura Politycznego PPR, członkiem Tymczasowego Rządu Jedności Narodu i sekretarzem Polej Syjonu.

Bez zajmowania eksponowanych stanowisk, kierował ideologią partii komunistycznej oraz aparatem terroru. Był uważany za tzw. szarą eminencję.

Miał kierowniczy udział w morderstwach politycznych wspólnie z ministrem bezpieczeństwa publicznego generałem dywizji Stanisławem Radkiewiczem.

Od 1928 roku żonaty z Gustawą z d. Grynberg (1900–1978), z którą miał córkę Lucynę (ur. 1929), żonę Feliksa Tycha. Feliks Tych (ur. 31 lipca 1929 w Warszawie) – polski historyk i publicysta, w latach 1995–2006 dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W latach 1971–1987 pracował w Centralnym Archiwum Komitetu Centralnego PZPR.

Jakub Berman zmarł w Warszawie. Pochowany jest na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

TAJNY REFERAT TOW. JAKUBA BERMANA

W kwietniu 1945 roku wygłosił przemówienie (TAJNY REFERAT TOW. JAKUBA BERMANA WYGŁOSZONY NA POSIEDZENIU EGZEKUTYWY KOMITETU ŻYDOWSKIEGO):

„Żydzi mają okazję do ujęcia w swoje ręce całości życia państwowego w Polsce i rozszerzenia nad nim swojej kontroli. Nie pchać się na stanowiska reprezentacyjne. W ministerstwach i urzędach tworzyć tzw. drugi garnitur. Przyjmować polskie nazwiska.

ZATAJAĆ SWOJE ŻYDOWSKIE POCHODZENIE.

"Wytwarzać i szerzyć wśród społeczeństwa opinie i utwierdzić go w przekonaniu, że rządzą wysunięci na czoło Polacy, a Żydzi nie odgrywają w państwie żadnej roli.

Celem urabiania opinii i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku, w rękach naszych musi się znaleźć w pierwszym rzędzie propaganda z jej najważniejszymi działami - prasą, filmem, radiem.

W wojsku obsadzać stanowiska polityczne, społeczne, gospodarcze, wywiad. Mocno utwierdzać się w gospodarce narodowej.

W ministerstwach na plan pierwszy przy obsadzaniu Żydami wysuwać należy: Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Skarbu, Przemysłu, Handlu Zagranicznego, Sprawiedliwości.

Z instytucji centralnych - centrale handlowe, spółdzielczość.

W ramach inicjatywy prywatnej, utrzymać w okresie przejściowym silną pozycję w dziedzinie handlu.

W partii zastosować podobną metodę - siedzieć za plecami Polaków, lecz wszystkim kierować.

Osiedlanie się Żydów powinno być przeprowadzone z pewnym planem i korzyścią dla społeczeństwa żydowskiego. Moim zdaniem, należy osiadać w większych skupiskach, jak: Warszawa, Kraków; w centrum życia gospodarczego i handlowego: Katowice, Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Gdynia, Łódź, Bielsko.

Należy również tworzyć typowe ośrodki przemysłowe i rolnicze, głównie na ziemiach odzyskanych, nie poprzestając na Wałbrzychu i Rychbachu – (obecnie Dzierżoniów). W tych ośrodkach możemy przystosować przyszłe kadry nasze w tych zawodach z którymi bylibyśmy słabo obeznani.

Uznać antysemityzm za zdradę główna i tępić go na każdym kroku.

Jeżeli stwierdza się, ze jakiś Polak jest antysemitą, natychmiast go zlikwidować przy pomocy władz bezpieczeństwa lub bojówek PPR jako faszystę, nie wyjaśniając organom wykonawczym sedna sprawy.

Żydzi muszą pracować dla swego zwycięstwa, pracując jednocześnie nad zwycięstwem i gruntowaniem komunizmu w świecie, bo tylko wtedy i przy takim ustroju naród żydowski osiągnie najwyższą pomyślność i zabezpieczy sobie najsilniejszą pozycję.

Są niewielkie widoki na to, by doszło do wojny. Jeśli Ameryka zacznie się szybko socjalizować, to tą drogą, mniejszych lub większych wstrząsów wewnętrznych i tam musi zapanować komunizm.

Wtedy reakcja żydowska, która dziś trzyma z reakcją międzynarodową zdradzi ją i uzna, że rację mieli Żydzi stojący po drugiej stronie barykady.

Podobny przypadek współdziałania Żydów całego świata, wyznających dwie rożne koncepcje ustrojowe - komunizm i kapitalizm - zaistniał w ostatniej wojnie. Dwa największe mocarstwa światowe, całkowicie kontrolowane przez Żydów i będące pod ich wielkim wpływem, podały sobie ręce.

Trud Żydów pracujących wokół Roosevelta doprowadził do tego, że USA wspólnie z ZSRR wystąpiły zbrojnie do walki przeciwko Europie środkowej, gdzie była kolebka nowej idei, opartej na nienawiści do Żydów.

Zrobili to Żydzi, gdyż wiedzieli, że w przypadku zwycięstwa Osi, a głównie hitlerowskich Niemiec, które doskonale przejrzały plany polityki żydowskiej, niebezpieczeństwo rasizmu stanie się w USA faktem dokonanym i Żydzi znikną z powierzchni świata.

Dlatego też Żydzi sowieccy poświęcili dla tego celu krew narodu rosyjskiego, a Żydzi amerykańscy zaangażowali swoje kapitały.

Należy się liczyć z dalszym napływem Żydów do Polski, ponieważ na terenie Rosji jest jeszcze dużo Żydów.

Przed wkroczeniem Niemców, w poszczególnych miastach ZSRR było kilka skupisk Żydów polskich: Charków - 36.200, Kijów - 17.800, Moskwa - 53.000, Leningrad - 61.000, w zachodnich republikach 184.730.

Żydzi skupieni w tych ośrodkach to przeważnie inteligencja żydowska, dawne kupiectwo żydowskie. Element ten jest obecnie szkolony w ZSRR.

Są to kadry budowniczych Polski - tzn. zgodnie z projektem Politbiura - fachowcy ci obsadzać będą najważniejsze dziedziny życia w Polsce, a ogół Żydów będzie rozlokowany głownie w centrach kraju.

Stara polityka żydowska zawiodła. Obecnie przyjęliśmy nową, zespalającą cele narodu żydowskiego z polityką ZSRR. Podstawową zasadą tej polityki jest stworzenie aparatu rządzącego, złożonego z przedstawicieli ludności żydowskiej w Polsce.

Każdy Żyd musi mieć świadomość, że ZSRR jest wielkim przyjacielem i protektorem narodu żydowskiego, że jakkolwiek liczba Żydów w stosunku do stanu przedwojennego uległa olbrzymiemu spadkowi, to jednak dzisiejsi Żydzi wykazują większą solidarność. Każdy Żyd musi mieć wpojone to przekonanie, ze obok niego działają wszyscy inni, owiani tym samym duchem prowadzącym do wspólnego celu.

Kwestia żydowska jeszcze jakiś czas będzie zajmowała umysły Polaków, lecz ulegnie to zmianie na naszą korzyść, gdy zdołamy wychować choć dwa pokolenia polskie.

Według danych wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego na terenie Śląska Górnego i Dolnego jest obecnie ponad 40.000 Żydów. Około 15.000 Żydów ma być zatrudnionych w osadnictwie. Powiat Rychbach (Dzierżoniów) i Nysa są przewidziane do tych celów. Akcja osadnicza jest finansowana z żydowskich funduszy zagranicznych i państwowych.

Żydzi celowo tworzą nową, choć chwilowo nieznaczną koncentrację elementu żydowskiego, kładąc podwalinę pod zawód rolnika i robotników przemysłowych.

Jest to budowanie podłoża szerszych celów politycznych.”

Polak, który wykradł i opublikował stenogram referatu Bermana, został skazany na karę śmierci, zmienioną w drodze łaski na karę dożywotniego więzienia.

TEKST TAJNEGO REFERATU TOW. JAKUBA BERMANA  jest przedrukiem z książki „O Narodowych Siłach Zbrojnych " pułkownika dypl. Stanisława Żochowskiego, byłego Szefa Sztabu Dowództwa Sił Zbrojnych. Wyd. Retro, Lublin, 1994.

Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych – organ wykonawczy Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w zakresie planowania i dowodzenia wojskami operacyjnymi Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej - polskimi kontyngentami wojskowymi oraz innymi wydzielonymi jednostkami wykonującymi działania w ramach operacji wojskowych poza granicami Polski (operacje reagowania kryzysowego).

Decydujące znaczenie dla sytuacji w stalinowskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego miał fakt, że głównym i niekontrolowanym przez nikogo w Polsce nadzorcą bezpieki w Biurze Politycznym KC PPR, a później Biurze Politycznym KC PZPR był żydowski komunista Jakub Berman, niezwykle dynamiczny i bardzo inteligentny „morderca zza biurka”. To on był też faktycznie osobą „numer jeden” w komunistycznym establishmencie w Polsce, „szarą eminencją” ówczesnej władzy, spychając w cień dużo mniej inteligentnego i bezbarwnego Bieruta. A przede wszystkim posiadając dużo lepsze od niego kontakty na Kremlu, w odróżnieniu od rządzącego Węgrami krwawego Mátyása Rákosiego, (właściwie Mátyása Rosenfelda) – węgierskiego komunistę pochodzenia żydowskiego i sekretarza generalnego Węgierskiej Partii Robotniczej.

Berman nie pchał się jednak na czołowe stanowisko w Polsce. Jak później wyznał w rozmowie z Teresą Torańską (por. jej książkę „Oni”):

„Zdawałem sobie jednak sprawę, że najwyższych stanowisk jako Żyd, objąć, albo nie powinienem, albo nie mógłbym (…). Faktyczne posiadanie władzy nie musi wcale iść z eksponowaniem własnej osoby. Zależało mi, żeby wnieść swój wkład, wycisnąć piętno na tym skomplikowanym tworze władzy, jaki się kształtował, ale bez eksponowania się. Wymagało to naturalnie pewnej zręczności”.

Wycisnął rzeczywiście straszne piętno na wszystkim, czym kierował, będąc głównym dysponentem krwawych bezpieczniackich rozpraw z narodem polskim.

Dysponując potężnymi dźwigniami władzy był od początku bezwzględnym rzecznikiem stosowania polityki „twardej ręki”. Już jesienią 1945 roku mówił:

„(…)Należy utrzymać silną rękę nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz w stosunku do administracji, członków partii itp. Twarda ręka w bezpieczeństwie może wiele pomóc(…)”.

Inspirował maksymalne stosowanie przemocy wobec PSL-owskiej opozycji, bez przebierania w środkach. W wystąpieniu na posiedzeniu Biura Politycznego KC PPR bezpośrednio po skrajnym zafałszowaniu przez komunistów wyborów ze stycznia 1947 roku mówił:

„(…)Zmobilizowałem wszystkie siły nacisku moralnego i fizycznego . Gdyby świat dowiedział się o prawdziwych wynikach wyborów na całym obszarze Polski, przypuszczono by na nas atak (…)”.

Berman ponosi zdecydowanie największą odpowiedzialność za krwawy terror doby stalinizmu w Polsce, który nadzorował przez „swoich” ludzi, w bezpieczniackim syndykacie zbrodni, stalinowskich zbrodniarzy, głównie:

Romana Romkowskiego, (właściwie Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel vel Natan Grünsapau–Kikiel, Feliks, Ernest, Jaszka)– żydowskiego działacza komunistycznego, generała brygady bezpieczeństwa publicznego Polski Ludowej, Józefa Różańskiego , (właściwie Józefa Goldberga, po wojnie używającego imienia Jacek, jak i Józef) – prawnika, żydowskiego oficera NKWD i MBP, posła na Sejm Ustawodawczy,brata Jerzego Borejszy, Anatola Fejgina – żydowskiego działacza komunistycznego, wysokiego funkcjonariusza aparatu bezpieczeństwa PRL.

Berman koordynował przygotowania setek procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowych Sił Zbrojnych oraz bezwzględną, systematyczną walkę z Kościołem. Dyrektorom departamentów w MBP wielokrotnie zarzucał, że nie doceniają „roli kleru w dywersji przeciw naszej partii”.

W przemówieniu na radzie partyjnej w marcu 1949 roku akcentował, że centralnym zagadnieniem jest rozwój agentury bezpieczeństwa, którą trzeba rozbudowywać z całym uporem. Zdecydowanie zwalczał jakiekolwiek próby uwzględnienia narodowej specyfiki w polityce PPR, szczególnie ostro przeciwstawiając się tego typu przejawom w działalności Władysława Gomułki.

Należał do głównych rzeczników rozprawy z gomułkowszczyzną, atakując ją jako niebezpieczne „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”. Po sfabrykowanym procesie byłego komunistycznego ministra spraw wewnętrznych Laszló Rajka i straceniu go jako rzekomego „agenta Tito”, wystąpił na naradzie w KC PZPR solidaryzując się z katami Rajka i zapowiadając szukanie „polskich Rajków”.

Prowadził konsekwentną politykę sowietyzacji i rusyfikacji polskiej kultury, dążąc do wytrzebienia polskiego narodowo-katolickiego sposobu myślenia. Ze względu na równoczesne łączenie przez Bermana nadzoru nad bezpieczeństwem i kulturą popularne stało się cyniczne powiedzenie, że odtąd w malarstwie dopuszczone będą wyłącznie trzy kierunki:

„fornalizm, ubizm i represjonizm”.

Realizując za parawanem systemu komunistycznego skrajnie szowinistyczną politykę żydowską i tępiąc najlepszych polskich patriotów, nie zważał na konkretne zasługi represjonowanych w akcji ratowania Żydów. Bardzo wymowny pod tym względem był taki oto dialog Teresy Torańskiej z Jakubem Bermanem:

Torańska: – A zamykanie? Na przełomie 1948/1949 aresztowaliście członków AK-owskiej Rady Pomocy Żydom „Żegota”.

Berman: - No tak, objęło się szeroką gamą wszystkie organizacje związane z AK.

Torańska: – Proszę pana! UB, w którym wszyscy, lub prawie wszyscy dyrektorzy byli Żydami, aresztuje Polaków za to, że w czasie okupacji ratowali Żydów, a pan twierdzi, że Polacy są antysemitami, nieładnie.

Berman: - Źle się stało. Na pewno źle się stało (T. Torańska „Oni”, wyd. podziemne „Przedświt”, Warszawa 1985, s. 237).

Usunięty w maju 1956 roku z kierownictwa partii i rządu, ostatecznie uniknął jakiejkolwiek kary (poza usunięciem go w maju 1957 r. ze składu KC i partii). Przez wiele lat spokojnie pracował jako recenzent-konsultant w redakcji historycznej partyjnego wydawnictwa “Książka i Wiedza”. Co więcej, ten największy zbrodniarz PRL-owski za rządów gen. Jaruzelskiego w grudniu 1983 roku został odznaczony w Sejmie Medalem Krajowej Rady Narodowej.

Nawet po dziesięcioleciach, Berman, krwawy morderca zza biurka, nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia za zbrodnie popełnione na Polakach przez Żydów. Przeciwnie, dalej oskarżał Polaków o antysemityzm.

Według Lebiediewa: „Bierut był całkowicie izolowany przez Bermana, Minca i Zambrowskiego, którzy w rzeczywistości sprawowali władzę i podejmowali kluczowe decyzje”.

I ten fakt sowiecki ambasador uważał za wielce niepokojący, ponieważ „tacy kierowniczy działacze polscy jak Berman, Minc i Zambrowski nie uwolnili się od przesądów nacjonalistycznych”.

Lecz w tym przypadku bynajmniej nie chodziło o nacjonalizm polski. Według Lebiediewa przywódcą tej grupy był Jakub Berman.

Ten cytat pochodzi z tajnego raportu ambasadora ZSRR w Polsce Wiktora Lebiediewa do Wiaczesława Mołotowa z 10 lipca 1949 roku.

Literatura, źródła, cytaty:

TAJNE PRZEMÓWIENIE JAKUBA BERMANA(2008)

]]>http://www.historycy.org/index.php?show-topic=7664]]> ZA ALINA CAŁA „ŻYD – WRÓG ODWIECZNY” „ANTYSEMITYZM W POLSCE I JEGO ŹRÓDŁA” STR. 787

Bogdan Musiał, Moskwa wybiera Bermana, Rzeczpospolita, 18 kwietnia 2009

]]>http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=926]]>

]]>http://www.jerzyrobertnowak.com/]]>

h]]>ttp://polonuska.wordpress.com/]]>

]]>http://pl.wikiquote.org/wiki/Jakub_Berman]]>

 

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W „WARSZAWSKIEJ GAZECIE” 22 MARCA 2003 R.

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(4 głosy)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

FAŁSZERSTWO W WYKONANIU MAŁGORZATY KIDAWY-BŁOŃSKIEWJ

$
0
0

MARSZAŁEK SEJMU ELŻBIETA WITEK ZAWIADAMIA PROKURATURĘ O

FAŁSZERSTWIE EKSPERTYZY ZLECONEJ PRZEZ MAŁGORZATĘ KIDAWĘ BŁOŃSKĄ

W środę 29 kwietnia na konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała o krążącej w sieci ekspertyzie, drukowanej na specjalnym papierze i opatrzonej logiem Biura Analiz Sejmowych. Jak podkreślała, nie jest to dokument Sejmu, a zewnętrznego eksperta. Domaga się ujawnienia osoby, która próbuje wprowadzić w błąd opinię publiczną.

– Do tego oświadczenia zmusiła mnie sytuacja, z jaką mam do czynienia od dnia wczorajszego. W przestrzeni medialnej pojawia się nieprawdziwa informacja o tym, jakoby Biuro Analiz Sejmowych przygotowało "druzgocącą w swojej treści" opinię dot. dopuszczalności zastosowania art. 99 ustawa z 16 kwietnia dotyczącą udostępnienia danych ze spisu wyborców. Otóż, proszę państwa, prostowałam to wczoraj, prostowaliśmy to przez Polską Agencję Prasową, ale widzę, że w dalszym ciągu to jest upowszechniane – mówiła marszałek Sejmu. Zwróciła się również z apelem do mediów o upowszechnianie jej wystąpienia oraz skorygowanie nieprawdziwej informacji.

Dla lepszego wyjaśnienia całej sprawy, postanowiła wyjaśnić zasady zgłaszania się do BAS po opinie. Zaznaczyła, że każdy z wicemarszałków ma prawo zwrócić się z prośbą o opinię do Biura, może też zlecić sporządzenie ekspertyzy ekspertowi zewnętrznemu. Tak było właśnie w tym przypadku, gdy 23 kwietnia wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska zwróciła się do BAS z prośbą o skierowanie do wskazanego przez nią profesora z Uniwersytetu Wrocławskiego prośby o przygotowanie ekspertyzy. Gotowa ekspertyza trafiła do BAS 27 kwietnia.

Jak podkreśliła jeszcze raz Elżbieta Witek, sporządzona opinia nie jest opinią BAS, tylko opinią jednego z profesorów uczelni wrocławskiej. W tym miejscu konferencji pokazała wspomniany dokument. – To jest znaczek Sejmu, tutaj jest logo BAS-u i ta opinia funkcjonuje w przestrzeni medialnej. To jest sfałszowanie. Macie państwo napisane w rogu: „Wrocław 25 kwietnia”. No BAS jest w Warszawie, nie we Wrocławiu, to po pierwsze. Po drugie, ta opinia wpłynęła 27 kwietnia i przed wpłynięciem jej do Sejmu ona nie ma prawa funkcjonować. Nie widzicie państwo tutaj nigdzie, że to nie jest opinia BAS-u, tylko opinia zewnętrzna zamówiona przez panią marszałek Kidawę-Błońską – mówiła.

– Nie wiem ile takich opinii na druku sejmowym może krążyć, ale ponieważ ta została wychwycona, w związku z tym poleciłam przygotowanie wniosku do prokuratury dotyczącego możliwości popełnienia przestępstwa. Nie wiem przez kogo, kto udostępnia, rozpowszechnia, w jakim celu to robi. Nie wiem, ale chciałabym się dowiedzieć. Bezprawnie wykorzystano blankiet z logo Sejmu RP, ale także logo BAS-u i ktoś się podszywa pod Biuro Analiz Sejmowych. To jest niedopuszczalne – mówiła Elżbieta Witek. Zwróciła się też z apelem do marszałek Kidawy-Błońskiej o potwierdzenie w mediach jej słów: iż nie jest to dokument BAS i ktoś się pod tę instytucję podszył.

]]>https://www.wprost.pl/polityka/10321217/marszalek-sejmu-zawiadamia-prokurature-ws-falszerstwa-apeluje-do-kidawy-blonskiej.html]]>

 

 

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(13 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

WSZYSTKIE KOPERTY GRODZKIEGO. JAK DO GRODZKIEGO, TO TRZEBA ZAPŁACIĆ

$
0
0
GRODZKI

WSZYSTKIE KOPERTY GRODZKIEGO. JAK DO GRODZKIEGO, TO TRZEBA ZAPŁACIĆ. Prof. Tomasz Grodzki, jak to chirurg, jest człowiekiem twardym i odpornym. Wytrzyma presję. Ale umiejętnie sterowana Senatgate może przynieść partii rządzącej korzyści wyborcze.

Trwa nagonka na marszałka Senatu, profesora medycyny, znanego chirurga i transplantologa z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie Tomasza Grodzkiego. I to od momentu, gdy odrzuciwszy umizgi PiS, który podobno oferował mu nawet stanowisko ministra zdrowia, podjął się funkcji marszałkowskiej z ramienia opozycji.

Od tygodni pod adresem marszałka Senatu padają oskarżenia dot. korupcji. Sam polityk zaprzecza wszelkim doniesieniom. Okazuje się, że część z osób donoszących na Grodzkiego złożyła już zeznania. Ich tożsamość ma zostać wkrótce ujawniona.

Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki konsekwentnie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek brał pieniądze od pacjentów. Przekonywał o tym także podczas niedawnej konferencji prasowej, na której wystąpił ze swoim pełnomocnikiem. Zarzuty pod swoim adresem określił jako "atak na Senat RP".

Grodzki zapowiedział, że jeśli oskarżające go osoby ujawnią swoje dane, zostaną przez niego pozwani. Podczas wspomnianej konferencji głos w sprawie zabrał także mecenas Jacek Dubois. – Kto odwiedził pana Staszczyka? Nierzetelny dziennikarz, agent służb - polskich czy obcych? To, co się wydarzyło, to fabrykowanie dowodów – mówił. – Zdecydowaliśmy się na działania karne – powiedział. Wśród osób wobec których takie działania zostaną podjęte wymienił Samuela Pereirę z TVP Info oraz dziennikarza Radia Szczecin Tomasza Duklanowskiego.

"Osoby, które zgłaszają się do Radia Szczecin i informują o przypadkach korupcji w szpitalu w Zdunowie, gdzie pracował prof. Tomasz Grodzki, mają swoją tożsamość, ja mam ich nazwiska"– powiedział Duklanowski w rozmowie TVP Info.

Dziennikarz Radia Szczecin przekonuje, że nazwiska informatorów nie zostały dotąd ujawnione, aby nie narażać ich na szykany ze strony marszałka Senatu.

"Prof. Grodzki pozna te osoby podczas procesu, bo wtedy ujawnimy nazwiska i wtedy rzeczywiście pokażemy, że te historie są prawdziwe"– zapewnia jednak.

Redaktor naczelny Radia Szczecin Przemysław Szymańczyk podkreślił, że niepokojących sygnałów o praktykach w szpitalu w Zdunowie było mnóstwo. "Tych osób jest bardzo dużo, zwracają się do nas z różnymi historiami, opowiadają różne rzeczy. Wszystkie one mają wspólny mianownik – czyli korupcja w szpitalu w Zdunowi"– podkreślił dziennikarz.

Gdyby ten Pan miał honor i godność to by sam zrezygnował z piastowania tego stanowiska. Widocznie uznaje te zarzuty jako normalne ,bo w tych czasach takie „ dawanie“ panom lekarzom ,było uznawane jako rzecz normalna.

Co jednak dla osób piastujących takie rządowe stanowiska jest hanbą, czy to jest prawda czy tez pomówienie. Dziwię się że tacy ludzie piastują takie państwowe stanowiska.

Wszystkie koperty Grodzkiego. „Jak do Grodzkiego, to trzeba będzie zapłacić”

Lubi szybkie i luksusowe samochody. Gdy był szczecińskim radnym, chwalił się swoimi podróżami w najdalsze zakątki świata. Jak twierdzi kilku jego byłych pacjentów, kiedy brał od nich pieniądze, nie wahał się nawet przez chwilę. – Wyciągnąłem 1500 złotych. Profesor przyjął te pieniążki, nie przeliczał i włożył do szuflady w swoimi biurku. W ogóle się nie wzbraniał, przyjął je tak, jakby dostał comiesięczną wypłatę – mówi jeden z pacjentów.

Wrzesień 2018 roku. Na kortach tenisowych w Szczecinie odbywa się prezentacja najnowszego modelu Lexusa. Pojawia się na niej lokalny establishment – aktorzy, sportowcy, biznesmeni. W lokalnej gazecie czytamy: „Premiera nowego modelu Lexusa UX przyciągnęła na korty tenisowe przy al. Wojska Polskiego najznamienitszych gości. Wśród nich byli m.in.: Tomasz Stockinger, Krzysztof Wakuliński, Adam Grochulski, prof. Tomasz Grodzki. Wydarzenie poprowadzili Małgorzata i Jan Kozłowscy, właściciele salonu Lexus Szczecin”.

Majątek i zarobki Tomasza Grodzkiego zawsze robiły wrażenie na kolegach z jego własnej partii, ale i z ugrupowań konkurencyjnych. Gdy od 2006 roku zasiadł w szczecińskiej Radzie Miejskiej, był zawsze w czołówce najbogatszych radnych z setkami tysięcy oszczędności i luksusowymi autami, które wpisywał do oświadczeń majątkowych. Przez lata jeździł lexusem. W 2016 roku przesiadł się do jaguara wartego ponad 300 tys. złotych.

„Tam była grupa naganiaczy”

Drzwi do małego, ciasnego, mieszkania na jednym ze szczecińskich osiedli otwiera mi starszy mężczyzna. Od ponad 20 lat jest na rencie. Na tapczanie w pokoju siedzi jego żona – pani Józefa. Obok stoi tak zwany balkonik, bez którego kobieta nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. W lutym 1998 roku trafiła na oddział prof. Tomasza Grodzkiego. Spędziła tam miesiąc. Pobyt w szpitalu wspomina mąż pani Józefy. – Gdy chodziłem do żony do szpitala, to chciałem, żeby miała lepszą opiekę. Porozmawiałem z jednym z...

Tomasz Grodzki o śledztwie ws. korupcji: Ja i Senat jesteśmy niebezpieczni dla obozu władzy

- Nie czuję się jak ścigany, nie czuję się jak ofiara, ale czuję, że ja i Senat jesteśmy niebezpieczni dla obecnego obozu władzy, stąd próby dyskredytowania nas i oczerniania. Sumienie mam czyste i niech prokuratura prowadzi swoje działania - powiedział w 'Kropce nad i" Tomasz Grodzki odnosząc się śledztwa dotyczącego rzekomej korupcji w szpitalu Szczecin-Zdunowo w okresie, kiedy był dyrektorem placówki.

W czwartek Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła postępowanie ws. "zachowań o charakterze korupcyjnym", które mogły mieć miejsce w szpitalu zarządzanym kilka lat temu przez obecnego marszałka Senatu. Wcześniej Karol Guzikiewicz z PiS złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałka Senatu - chodzi o łapówkę, którą jakby miał on wziąć w 2009 roku. Później Guzikiewicz wycofał się z zarzutu tłumacząc, że to satyra, a następnie przeprosił Grodzkiego za nieprawdziwe twierdzenia.

- Nie mam pojęcia o co chodzi. Prawdopodobnie chodzi o to, że jakaś anonimowa osoba wysłała informację do radnego Karola Guzikiewicza, a on to zgłosił do CBA. To pewnie pokłosie tego - powiedział Grodzki w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN 24. - Przypomnę, że ja również złożyłem zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez złożenie fałszywego zawiadomienia o przestępstwie - dodał marszałek.

Grodzki powiedział, że "chciałby, aby w Polsce wszyscy byli traktowani równo" i przywołał sprawę koperty, którą austriacki biznesmen Gerald Birgfellner miał wręczyć prezesowi PiS w lutym 2018 r. Dodał, że "nie czuje się ofiarą" i ma "czyste sumienie", a śledztwo prokuratury jest wynikiem tego, że Senat jest "niebezpieczny do obecnego obozu władzy".

- Kwiaty czy bombonierka po operacji to zwyczajowy podarunek. Nigdy, i zwalczałem to w całym szpitalu, nigdy nie wolno żądać pieniędzy za poddanie się operacji i warunkować jej wykonania od wpłacenia pieniędzy. W tej materii byłem i jestem od lat radykalny - wyjaśniał Grodzki.

Posłowie PO pokazali pismo Morawieckiego do PWPW. "Premier nie uniknie odpowiedzialności"

 Stanisław Żółtek o wycieku kart do głosowania: Podejrzewam, że ktoś to zobaczył i się wkurzył'

GRODZKI WZIĄŁ 3 TYSIĄCE ZŁOTYCH, A POTEM POWIEDZIAŁ, ŻE PRZYWIEŹLIŚMY TRUPA

„Grodzki wziął 3 tys. zł. Potem powiedział, że teścia nie uratował, bo przywieźliśmy trupa”

– Prof. Tomasz Grodzki wziął 3 tys. złotych, ale po dwóch dniach zadzwonił i powiedział, że nie udało mu się uratować teścia, bo trupa mu przywieźliśmy. Pieniędzy nie oddał – powiedział Radiu Szczecin pan Michał, zięć zmarłego. Rozgłośnia ujawnia kolejny przypadek osoby, która oskarża marszałka Senatu.

„Włożył je do szuflady”. Kolejna osoba twierdzi, że Grodzki wziął pieniądze za operację

Do redakcji TVP3 Szczecin zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że w 2006 roku wręczył Tomaszowi Grodzkiemu pieniądze za leczenie ojca....

Jak opisuje radio, pacjent Grodzkiego zachorował na początku 2000 r. Mógł położyć się do szpitala za to – twierdzi radio – że rodzina wręczyła Grodzkiemu łapówkę w kopercie.

Córka chorego powiedziała, „że w szpitalu przy ul. Arkońskiej w Szczecinie usłyszała, że ojca może uratować tylko prof. Tomasz Grodzki, ale trzeba go przenieść do szpitala w Szczecinie-Zdunowie”.

– Tato zachorował w styczniu. Znalazł się w szpitalu przy ul. Arkońskiej. Dwukrotnie robili mu gastroskopię, niestety – nic nie wyszło. Powiedział [wtedy – przyp. red.], że niestety, musi iść do doktora Grodzkiego, do szpitala w Zdunowie. A ludzie: „O, do Grodzkiego. Tam trzeba zapłacić” – relacjonowała pani Elżbieta. Dodała, że „pieniądze dla prof. Grodzkiego zebrała cała rodzina”.

Dalej opowiada, że była to „dosyć duża kwota 3 tys. zł”. – Moje dwie siostry, mama i ja dałyśmy po 500 złotych, a mój brat – jako najbardziej zamożny – dał 1 tys. złotych. Razem było to 3 tys. zł. Siostra z moim tatusiem poszła jeszcze do prywatnego gabinetu pana doktora Grodzkiego – dodała.

Kolejną relacją jest ta, opowiedziana przez zięcia zmarłego pacjenta – pana Andrzeja. Stwierdził, że nigdy nie zapomni tego, jak rodzina została potraktowana przez prof. Grodzkiego.

– Prosiliśmy, by ratował teścia, bo życie jest jedno. Daliśmy mu w kopercie 3 tysiące. Przyjął, nie przeliczał. 9 marca teść –  zmarł. Profesor Grodzki zadzwonił do szwagra i mówi, że „nie udało się uratować ojca, ponieważ trupa mi przywieźliście”. I pytał, czy tę kopertę może przekazać na jakąś fundację... – opowiada.

Rozgłośnia przypomina, że na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu Szczecin – Zdunowo. „Obejmuje ono okres, kiedy dyrektorem i ordynatorem placówki był prof. Tomasz Grodzki. Pytany o tą sprawę prof. Grodzki odmówił Radiu Szczecin komentarza” – czytamy.

MAŁGORZATA KIDAWA BŁOŃSKA: KAŻDY LEKARZ JEST TERAZ POTRZEBNY

Po pytaniu o Tomasza Grodszkiego - uciekła.

– Każdy lekarz w takiej sytuacji jest potrzebny i każdy powinien pracować i pomagać chorym. To jest zadanie lekarza. Na to składali przysięgę, a czas jest wyjątkowy. Liczę, że wszyscy lekarze oddadzą się do dyspozycji, będą pracowali i pomagali pacjentom, bo Polacy potrzebują dobrej opieki – powiedziała portalowi tvp.info kandydatka PO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska. Po pytaniu, czy i kiedy do walki z epidemią dołączą: prof. Tomasz Grodzki, Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz, wicemarszałek Sejmu zakończyła konferencję i pospiesznie udała się do swojego gabinetu.

Wojewoda wysłał Karczewskiego do szpitala w Nowym Mieście n. Pilicą. Ma wesprzeć lekarzy.

Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski udaje się do szpitala w Nowym Mieście nad Pilicą, by wesprzeć pracujących tam lekarzy i pracowników...

– Nie rozumiem postawy marszałek Kidawy-Błońskiej, która ucieka o odpowiedzi na tego rodzaju pytania. Uważam, że powinna zaapelować do swoich koleżanek i kolegów, którzy mają tytuły doktorskie, są lekarzami, pokończyli studia z zakresu medycyny. Mogliby nieść pomoc ludziom chorym. Tego oczekuje od lekarzy opinia publiczna, żeby włączyli się w niesienie pomocy ludziom chorym, jak to uczynił bardzo pięknie i bez rozgłosu marszałek Karczewski – skomentował zachowanie kandydatki PO poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.

Polityków Koalicji Obywatelskiej zapytaliśmy na konferencji prasowej o postawę wicemarszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który ostatnio pomagał lekarzom ze szpitala z Nowego Miasta nad Pilicą, szczególnie dotkniętego koronawirusem. Teraz Karczewski odbywa kwarantannę. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej próbował szybko zmienić temat rozmowy, kiedy spytaliśmy, czy podobnie postąpią politycy-lekarze z jego środowiska. – Przede wszystkim ja chciałbym, żeby pan marszałek rozliczył się z tych słynnych dyżurów, które w tej chwili są przedmiotem zainteresowania opinii publicznej. Chciałbym, żeby pan marszałek jednak opinii publicznej wytłumaczył te pieniądze, które otrzymywał, bo Polacy tym żyją – stwierdził Borys Budka.

Wicemarszałka Karczewskiego zaatakował też rzecznik prasowy sztabu wyborczego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. – Warto się zastanowić nad tym, jak długo marszałek Karczewski tam pracował (przyp. red. w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą), bo chyba niedługo, patrząc na zdjęcia lekarzy, którzy naprawdę tam pracowali, jak są zmęczeni i tak dalej. Robić sobie PR na epidemii to naprawdę słabe – mówił poseł i.zarazem szef Nowoczesnej Adam Szłapka.

To nasza teraz główna troska, aby jak najszybciej szpital mógł funkcjonować – powiedział wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski odnosząc się do...

– Poradziłbym niektórym kolegom z opozycji milczenie. Im więcej mówią, tym mam bardziej mam wrażenie, że także ich wyborcy wyłączają telewizor, radio czy internet. Człowiek poszedł do szpitala pracować, dał przykład i też jest źle. Jakoś ich ludzi na to nie było stać. To naprawdę krytyka żenująca i całkowicie jałowa. Powinniśmy być dumni z tego, że mamy marszałka Karczewskiego, który nie gadał, tylko rękawy podkasał. Zajął się pracą na rzecz chorych w swoim szpitalu, którego nie porzucił, kiedy był marszałkiem Senatu czy wicemarszałkiem – powiedział nam eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.

Z wykształcenia lekarzem jest też kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego na prezydenta. Czy podobnie jak marszałek Karczewski dołączy do swoich kolegów po fachu walczących z epidemią? – Nie, podobnie nie, bo ja byłem wolontariuszem, ale nie robiłem z tego tytułu konferencji prasowych. Tym się różnimy. Jestem cały czas w pracy, bo dzisiaj podejmujemy działania związane z przedstawieniem pakietu antykryzysowego i przeprowadzenia posiedzenia Sejmu, ale jestem zawsze gotowy. Nie ogłoszę tego na konferencji jak marszałek Karczewski i to jest ta skromna różnica. Jak byłem wolontariuszem na Światowych Dniach Młodzieży i w innych sytuacjach, nie ogłaszałem tego na konferencjach prasowych – odpowiedział prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Czy w takim razie lider ludowców zgłosi się do jednego ze szpitali? – Nie będę o tym informował na konferencji prasowej. Później pan zobaczy – stwierdził tajemniczo Kosiniak-Kamysz.

Prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące korupcji w szczecińskim szpitalu. Chodzi o Oddział Kliniczny Chirurgii Klatki Piersiowej, Specjalistycznego Szpitala im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo, gdzie ordynatorem jest Tomasz Grodzki, marszałek Senatu.    

- Do szpitala Szczecin-Zdunowo wpłynęło żądanie od Prokuratury Regionalnej o udostępnienie dokumentacji i udzielenia informacji, które zostanie zrealizowane - poinformowała Natalia Andruczyk, rzeczniczka prasowa szpitala i dodała, że ta decyzja została skonsultowana z prawnikiem.

 

Szczecińscy lekarze o sprawie profesora Grodzkiego Szczecin: CBA poszukuje pacjentów, którzy wręczali łapówki

 

Z kolei mecenas Włodzimierz Łyczywek, który wypowiadał się jakiś czas temu w podobnej sprawie dotyczącej wydania prokuraturze dokumentów związanych z wszystkimi sprawami pewnego adwokata, twierdzi, że oczywiście prokuratura może żądać wydania od szpitala dokumentów, ale ten niekoniecznie musi je wydać.

- Bo może odmówić, jeśli informacje w dokumentach naruszałyby interes pacjentów - mówi mecenas Łyczywek. - Zresztą w tej sprawie powinien wypowiedzieć się sąd. Moim zdaniem szpital może się bronić przed wydaniem dokumentacji.

Jak twierdzi prokurator Marcin Lorenc, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, to szczecińska delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzi śledztwo w całości. - Ale na zlecenie prokuratury - podkreśla prokurator Lorenc.

Śledztwo prowadzone jest w sprawie rzekomego przyjmowania łapówek przez marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.

CBA wydało w tej sprawie komunikat:

 

"Funkcjonariusze szczecińskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzą wspólnie z Prokuraturą Regionalną w Szczecinie postępowanie dotyczące przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę pełniącą funkcję publiczną odpowiedzialną za leczenie pacjentów na Oddziale Klinicznym Chirurgii Klatki Piersiowej PAM, Specjalistycznego Szpitala im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo. Śledztwo zostało wszczęte na początku grudnia minionego roku. Do tej pory w sprawie CBA przesłuchało 5 osób.

 

W związku z toczącym się postępowaniem CBA informuje osoby, które dały się uwikłać w ten proceder i wręczyły korzyść majątkową mają możliwości skorzystania z tzw. klauzuli niekaralności wynikającej z art. 229 par. 6 kk

Zgodnie z kodeksem karnym warunkiem uniknięcia odpowiedzialności karnej, jeżeli korzyść majątkowa lub osobista albo ich obietnica zostały przyjęte przez osobę pełniącą funkcję publiczną, jest dobrowolne zawiadomienie organów ściągania. Sprawca musi przy tym powiadomić o tym fakcie zanim organ ten o nim się dowiedział i ujawnić wszystkie istotne okoliczności przestępstwa." - czytamy w informacji od CBA, jaką wydał Wydział Komunikacji Społecznej CBA.

Nie wiadomo czy CBA już w tej chwili dysponuje dokumentacją ze szpitala Szczecin-Zdunowo.

- Z tego co mi wiadomo, to nie ma jeszcze wydanej dokumentacji - mówi Temistokles Brodowski, rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - O taką dokumentację poprosiła prokuratura.

Szczecińscy lekarze o sprawie profesora Grodzkiego Szczecin: CBA poszukuje pacjentów, którzy wręczali łapówki Chciałam powiedzieć państwu ,że byłam operowana w tym szpitalu w 2019 roku, o operacji poinformował pan profesor Grodzki ,ale nie chcial żadnych pieniędzy. Uważam , że sami ludzie dają pieniądze i powinni być karani.

Czyżby  trzecia osoba w państwie to łajdak i łapówkarz?

]]>https://dorzeczy.pl/kraj/125736/prof-grodzki-pozna-te-osoby-podczas-procesu-szykuje-sie-przelom-ws-marszalka-senatu.html]]>

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 4.6(9 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA POLITYKA PO W AKTACH SEKXFERY

$
0
0
SEXAFERA

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA POLITYKA PO W AKTACH SEXAFERY

SZOK!

NAJWIĘKSZA POLSKA SEXAFERA ZE ZDJĘCIEM ADAMA SZEJNFELDA

Z SEXMODELKĄ I SUTENERKĄ.

ZDJĘCIE ZNALEZIONO U GŁÓWNEJ OSKARŻONEJ O SUTENERSTWO W TEJ AFERZE.

ZDJĘCIE REKLAMĄ PROSTYTUTEK.

 

OPRACOWAŁA BOŻENA ŁUKAWSKA http://niepoprawni.pl/blog/bozena-lukawska/zdjecie-adama-szejnfelda-polityka-po-w-aktach-seksafery

 

 

TEKST PUBLIKUJĘ ZA ZGODĄ PANI BOŻENY ŁUKAWSKIEJ niepoprawni.pl

 

Szok! Wśród rzeczy zabezpieczonych przez śledczych rozpracowujących największą polską seksaferę znalazło się zadziwiające zdjęcie. Widać na nim polityka PO Adama Szejnfelda (55 l.) w towarzystwie seksmodelki Katarzyny T. (27 l.). Zdjęcie znaleziono w domu Joanny B. (36 l.), córki muzyka grupy Lady Pank, jednej z głównych oskarżonych o sutenerstwo w tej aferze. Co robiło w takim miejscu? Czyżby prostytutki chciały w ten sposób zareklamować się i pokazać, w jakich to kręgach się obracają? Czy też może szantażować posła?

Na początku tygodnia "Newsweek" napisał: "Policja znajduje u jednej ze stręczycielek zdjęcie modelki prostytutki z jednym z posłów z Wielkopolski. Porzuca ten wątek. Namierza łatwiejszych do wychwycenia, stałych kontrahentów Kini, Emi i Joanny (organizatorki przedsięwzięcia - red.)". Powołano się również na policyjne nagrania, z których wynika, że prostytutki były "rozprowadzane" dla posłów w Warszawie i Poznaniu. W zeznaniach nie występują jednak żadne nazwiska. Poza jednym. Próby zatrudnienia dziewcząt do niecnych celów miał podejmować były poseł Samoobrony Jan Bestry (59 l.), ale ostatecznie do niczego nie doszło.

Jednak okazało się, że wśród przejętych przez śledczych materiałów znalazło się też zdjęcie znanego polityka PO - Adama Szejnfelda, byłego wiceministra gospodarki. Razem z modelką Katarzyną T. (27 l.) jedną z głównych gwiazd seksinteresu. Z jej zeznań wynika, iż dość często wyjeżdżała za granicę, aby tam uprawiać seks za pieniądze. Właśnie w grupach organizowanych m.in. przez Joannę B.

Katarzyna w 2007 roku została Miss Świata Parowozów i Miss Internetu. W 2008 roku zasiadła już jako juror konkursu w Wolsztynie u boku posła Szejnfelda.

Tylko jak to zdjęcie znalazło się u Joanny B.? Czy  jako świadectwo powodzenia dostarczyła je Katarzyna T.?

Sam zainteresowany zapytany o to przez "Super Express" nie był zbyt rozmowny. - Nie mam pojęcia, skąd to zdjęcie. Przez ostanie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach - bagatelizował sprawę. Ale zapytany, czy wie, jaką rolę w seskaferze odgrywała piękna Kasia, od razu się rozłączył i nie reagował już ani na telefony, ani na SMS-y.

 

Rozmowa z posłem 25.01.2013 "SE": - U Joanny B., oskarżonej w seksaferze z modelkami, znaleziono zdjęcie pana z Kasią T., która świadczyła usługi seksualne. Dlaczego to zdjęcie mogło tam się znaleźć?

 

Adam Szejnfeld: - Nie mam pojęcia. Przez ostatnie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach

 

"SE": - A czy wie pan, jaką rolę w seksaferze pełniła Katarzyna T.?

 

Adma Szejnfeld: - Nie mogę rozmawiać! (poseł rozłączył się)

 

Minister nie znalazł też czasu na udzielenie nam odpowiedzi na kolejne pytania wysłane SMS-em. Prokuratura nie przesłucha Szejnfelda

 

Postawiliśmy zarzuty sześciu osobom, które trudniły się stręczycielstwem. W aktach znajdują się także nazwiska świadków, ale potrzebne nam są po to, by udowodnić te zarzuty. Wśród świadków nie ma żadnego polityka, bo nie zajmowaliśmy się klientami tej grupy - Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.22.01.2013

Znaleziono różne zdjęcia, w tym też prywatne. Pan poseł Szejnfeld nie był przesłuchiwany w tej sprawy ani nie toczy się postępowanie przeciwko niemu - Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.25.01.2013

 

POSEŁ PO ADAM SZEJNFELD KORZYSTAŁ Z USŁUG PROSTYTUTEK.

NAJWIĘKSZA POLSKA SEKSAFERA.

 

Redakcja vod: serdecznie współczujemy panu posłowi, bo przecież ile razy można z trybuny sejmowej w tak merytoryczny sposób odpierać te rozmaite absolutnie bezpodstawne insynuacje. Wystarczy obejrzeć w Internecie oficjalną stronę pana posła, żeby każdy przekonał się, jak bardzo nurtuje go problematyka sytuacji i status kobiet w społeczeństwie XXI wieku. Poseł PO Adam Szejnfeld jest jedynym politykiem, który prowadzi stronę internetową o kobietach. ]]>http://www.szejnfeld.pl/index.php/komunikaty/%E2%80%9Ekobieca-strona-zycia%E2%80%9D-na-facebook-u/]]>

Dlatego z takim żalem czytamy, że wśród dowodów (?) zabezpieczonych przez śledczych rozpracowujących największą polską seksaferę znalazło się zdjęcie polityka Platformy Obywatelskiej w towarzystwie seksmodelki Katarzyny T. Według "Super Expressu" chodzi o Adama Szejnfelda.

Zdjęcie znaleziono w domu Joanny B., córki muzyka grupy Lady Pank, jednej z głównych oskarżonych o sutenerstwo w tej aferze – podaje portal se.pl. Jak dodaje, towarzysząca na zdjęciu byłemu wiceministrowi gospodarki Katarzyna T. była jedną z głównych gwiazd seksinteresu. Z jej zeznań wynika, iż dość często wyjeżdżała za granicę, aby tam uprawiać seks za pieniądze. Właśnie w grupach organizowanych m.in. przez Joannę B. Katarzyna w 2007 roku została Miss Świata Parowozów i Miss Internetu. W 2008 roku zasiadła już jako juror konkursu w Wolsztynie u boku posła Szejnfelda.

Jak zdjęcie Szejnfelda znalazło się u Joanny B.? Sam zainteresowany zapytany o to przez „Super Express” nie był zbyt rozmowny. - Nie mam pojęcia, skąd to zdjęcie. Przez ostanie 20 lat tysiące osób chciało zrobić sobie ze mną zdjęcia, na przykład gdzieś na imprezach - argumentował. Ale zapytany, czy wie, jaką rolę w seksaferze odgrywała Katarzyna T., od razu się rozłączył i nie reagował już ani na telefony, ani na SMS-y.

Film - Adam-Szejnfeld - wystąpienie z 07.11.12 (wtedy w sejmie chodziło o co innego, ale naszym zdaniem te nieustanne, wściekłe ataki powinny, jak najszybciej spotkać się z odpowiednią reakcją Stefana Niesiołowskiego - czekamy)

 

SEKSAFERA ZE ZDJĘCIEM ADAMA SZEJNFELDA ZAMIECIONA POD DYWAN.

DLACZEGO?

 

Prostytutki były i będą zawsze i nie trzeba być filozofem by to wiedzieć.

Ani prostytucja ani z niej korzystanie  na poziomie klient – prostytutka, prostytutka - klient w Polsce nie są karane. Karane jest tylko sutenerstwo, czyli najkrócej „ korzystanie z wpływów z tytułu prostytucji, inaczej pozyskiwanie korzyści majątkowych z tytułu uprawiania prostytucji, nierządu  przez osoby inne „ lub „namawianie do uprawiania nierządu innych osób”.

Przez głosowania nad przywilejami dla związków partnerskich oraz nad odwołaniem paradoksalnie – Ministra Zdrowia , temat nowej SEXAFERY umarł w tak zwanych butach.

Szkoda, ponieważ moglibyśmy się nieźle uśmiać z tego, któremu to celebrycie lub  mężowi stanu nie wystarcza ognisko rodzinne lub oficjalna i osobista  narzeczona. 

Mogłoby być zacnie. Ale nie jest i nie będzie. Łatwiej bowiem napisać , że z usług polskiej agencji prostytutek znanej już w świecie, która jest własnością córki i żony znanego wyłącznie w Polsce rockmena korzystał bogaty szejk z Dubaju niż rodzimy  posłów lub polityk czy polski biznesmen – znani z pierwszych stron gazet.

Choć  konkretne wskazania ujawniło kilka tabloidowych tytułów. Te zaś musiała udostępnić Prokuratura. Wyssane z palca to raczej nie jest.

Z usług prostytutek korzysta – według różnych badań ( nie chce mi się cytować źródeł ) – około 60 % męskiej populacji każdego kraju.

Tymczasem ze źródeł naszych mediów wynika, że mamy w Polsce prawdziwy celibat a przez to medialną wstrzemięźliwość w tym temacie. Istną wstrzemięźliwość.  Żadna z „zacnych” TV nie podjęła  tematu nowej SEXAFERY. Ani TVP. Ani TVN. Ani POLSAT.  Ciekawe jest dlaczego i jaki jest tej niebywałej „wstrzemięźliwości

 telewizyjnej powód ?...."

Czekam, że duży Tomek z TVP zrobi o tej sexaferze reportaż. Może nawet wspólnie z samozwańczym reżyserem L., od tygodnia naczelnym dużego ogólnopolskiego tygodnika. Podobno świetnie idzie im przecież współpraca. Może też ogarną się media telewizyjnej komercji, które dziwnym trafem i równie zgodnie zamiotły pod dywan  TEMAT korzystania z usług prostytutek osób z pierwszych stron gazet najważniejszych w Polsce tytułów.

 

Opublikowano: 27.01.2013 11:00.

 

ADAM SZEJNFELD W SEKSAFERZE

ZDJĘCIE ADAMA SZEJNFELDA Z PROSTYTUTKĄ I SUTENERKĄ

 

W aktach śledztwa w sprawie głośnej seksafery z udziałem modelek znalazło się zdjęcie jednego z polityków w towarzystwie seksmodelki. "Super Express" twierdzi, że jest to Adam Szejnfeld, poseł PO.

"Policja znajduje u jednej ze stręczycielek zdjęcie modelki prostytutki z jednym z posłów z Wielkopolski. Porzuca ten wątek. Namierza łatwiejszych do wychwycenia, stałych kontrahentów Kini, Emi i Joanny" - tak o tej sprawie pisał "Newsweek".

"Super Express" poszedł w tych ustaleniach dalej. Jak twierdzi tabloid, "poseł z Wielkopolski" to Adam Szejnfeld, parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, wiceminister gospodarki w latach 2007-2009.

Fotografię, na której widać Adama Szefjnfelda obok oferującej usługi seksualne modelki Katarzyny T. policja znalazła w domu Joanny B., córki muzyka zespołu Lady Pank. Jest ona jedną z głównych oskarżonych w seksaferze - donosi "Super Express".

 

Nie wiadomo jeszcze, czy zdjęcie miało być w jakiś sposób wykorzystane przez stręczycieli. Niewykluczone, że mogło chodzić na przykład o...właśnie...etc...

 

OPRACOWAŁA BOŻENA ŁUKAWSKA http://niepoprawni.pl/blog/bozena-lukawska/zdjecie-adama-szejnfelda-polityka-po-w-aktach-seksafery

 

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

]]>http://niezalezna.pl/37739-seksafera-i-zdjecie-posla-po]]>

 

]]>http://www.se.pl/rozrywka/gwiazdy/chcieli-szantazowac-posla-po-zdjecie-adama-szejnfelda-w-aktach-seksafery_303326.html]]>

 

]]>http://vod.gazetapolska.pl/3202-posel-po-adam-szejnfeld-korzystal-z-uslug-prostytutek]]>

 

]]>https://over.salon24.pl/482046,nowa-sexafera-zamieciona-pod-dywan]]>

 

]]>http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/417615,posel-po-adam-szejnfeld-z-seksmodelka-zdjecie-w-sledztwie-seksafera-z-modelkami.html]]>

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(3 głosy)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

WSRTZĄSAJĄCY ŻYCIORYS OJCA ALEKSANDRA KWASNIEWSKIEGO

$
0
0
IZAAK STOLZMAN

  IZAAK STOLZMAN (ZDZISŁAW KWAŚNIEWSKI)

PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA

]]>https://wzzw.wordpress.com/2013/08/07/kim-byl-ojciec-prezydenta-aleksandra-kwasniewskiego-zdzislaw-kwasniewski-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/]]>

PORTAL WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA

Administrator Kazimiez Maciejewski

Wstrząsający życiorys ojca Aleksandra Kwaśniewskiego. “W NKWD torturował, bił, słuchał krzyków mzonych ludzi…” Czytelniku, podaj dalej!

Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, „wcielony” w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego. Pod koniec lat czterdziestych zmienił nazwisko na Kwaśniewski i przyjął imię Zdzisław.

NKWD zaopatruje go w dyplom ukończenia medycyny w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza.

Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Wschodnich oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.

Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 – dopuszcza się zbrodni ludobójstwa na jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacji zbrojnych.

Dokonuje egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski pod koniec lat 40 -tych i na początku 50 -tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku.

Uczestniczył również w zbrodniach UBP w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu. Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.

Płk Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 roku uczniom gimnazjum w Wałczu. „Nadzorował” z ramienia UB sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki.

Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag, wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”precz z komuną!!!” lub „pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Izaak Stoltzman.

Poczynania Izaaka Stoltzmana vel Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów.

W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Stolzman. Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich.

Byli oni nazywani „łowcami AK - owskich głów”.

Izaak Stolzman vel Kwaśniewski podejmuje się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia.

W roli lekarza zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej).

Przeistacza się w katolika, co wynika z księgi zawartych małżeństw kościoła parafialnego w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 roku zawarł związek małżeński.

Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 roku w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 roku w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę. Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 roku Aleksander – były prezydent RP i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku.

Aleksander Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.

Ojciec Aleksandra  Kwaśniewskiego zmarł w 1990 roku i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 roku przed wyborami prezydenckimi.

Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten Aleksander Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.

Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego prezydenta R.P. to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.

Wacław Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22. Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK - owców, NSZ - owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.

Wacław Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg. Otrzymywał rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross - Born (Borne-Sulinowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem „Wacław Nowak” nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.

Z nakazu NKWD Wacław Nowak wyłapywał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie, uczestnicząc w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego.

Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross - Born Borne (Sulimowo). (Wacław Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK - owców tylko dwa wyjścia - do Rosji albo na „rozwałkę”.

Enkawudzistą który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Wacława Nowaka, był Izaak Stolzman. AK - owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc. Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.

Wacław Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK:

Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB - owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Wacława Nowaka i Izaaka Stolzmana.

Izaak Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.

W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.

Wacław Nowak spotkał Izaaka Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski. ]]>http://www.chwalewski.pl/]]> (link is external)

ZEZNANIE ZŁOŻONE POD PRZYSIĘGĄ PRZEZ DOMINIKA DZIMITROWICZA  

 „Gdzieś w połowie 1945 roku wraz z rodzicami przyjechałem do Gdańska. W domu rodziców mieściła się Komórka Kontrwywiadu w dzielnicy Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Wallenroda 4. Do komórki przychodziły wiadomości, że w kierunku Gdańska są kierowani więźniowie, którzy nie docierają do miejsca przeznaczenia, tzn. do więzienia.

Aby rozpoznać sprawę ojciec mój postanowił pójść do pracy UBP Gdańsk jako kierownik warsztatu krawieckiego, a mnie wziął jako ucznia. Podjęto szczegółową penetrację UBP w Gdańsku. Rzeczywistość okazała się koszmarem.

Do gdańskiego UB przywożono tygodniowo od jednej do dwóch grup żołnierzy AK. Przesłuchiwania prowadzili enkawudziści poprzez tortury łamania rak, nóg, wyrywania paznokci etc. Owe przesłuchania były nadzorowane przez Izaaka Stolzmana.

Następnie przesłuchanych więźniów wysyłano transportem samochodowym w kierunku Słupska. Od 1947 roku zaczęto stopniowo likwidować obóz Barkniewo, gdzie byli rozstrzeliwani żołnierze Armii Krajowej.

W związku z tym część więźniów była kierowana do podziemi przy ulicy Jaracza w Słupsku, gdzie była mordowana, następnie zasypywana wapnem, gdzie do tej pory leżą ich prochy.  Izaak Stolzman znał mego ojca, z którym uzgodnił, ze w rezerwie zawsze będzie wyprasowany mundur. Gdy był w Gdańsku, dzwonił do Konsumu, żeby wysłać mundur, wtedy ojciec posyłał mnie z mundurem do Izaaka Stolzmana.

Wziąłem mundur i poszedłem do urzędu bezpieczeństwa w Gdańsku. Niosąc mundur dla Izaaka Stolzmana nie spodziewałem się, ze w przeciągu 48 godzin znajdę się w przedsionku piekła.

Gdy wszedłem do pomieszczenia, gdzie znajdował się Lebe Bartkowski, który przygotował narzędzie do torturowania ludzi, zamiast zameldować swoje przybycie, to ja stanąłem i przyglądałem się, co Bartkowski robi. Tenże nie zastanawiając się uderzył mnie w twarz. Natychmiast odwzajemniłem Bartkowskiemu.

Z opresji wybawił mnie Izaak Stolzman, który wszedł prowadząc dwie kobiety, jedną młodszą, drugą starszą.

Okazało się, że były to żona i córka jednego z uciekinierów, który przyznał się, że u niego w domu przechowywana jest część narkotyków – zabrano narkotyki i obie panie.

Przez pół dnia Szwedzi i Polacy byli przesłuchiwani przez Izaaka Stolzmana i Lebe Bartkowskiego.

Interesowało ich, kto i skąd dostarczył opium na statki, gdzie znajduje się miejsce składowania na terenie Trójmiasta, Ustki, Słupska. Gdy skończono ustne przesłuchiwanie i Izaak Stolzman nie dowiedział się, skąd brano tak duże ilości narkotyków, wtedy przystąpiono do fizycznego przesłuchania.

„Na tapetę” wzięto więźnia, który na piersi miał zawieszony krzyż.

Lebe Bartkowski kazał zdjąć krzyż, lecz przesłuchiwany odmówił. Izaak Stolzman kazał Bartkowskiemu powiesić go na haku na łańcuszku od krzyża.

Postawiono delikwenta na taborecie i ręce i nogi miał związane, głowę przełożono za łańcuszek powieszony na haku. Następnie Bartkowski raptownie wyrwał ławkę spod nóg. Łańcuszek pękł pod naprężeniem i jednocześnie przeciął prawdopodobnie tętnicę.

Krew zaczęła lać się jak z „kranu”. Po kilku minutach człowiek nie żył.

Kazano mi pomóc wynieść zwłoki oraz zmyć podłogę. Krzyż zmywał enkawudzista.

Osobiście słyszałem jak Izaak  Stolzman mówił do Lebe  Bartkowskiego, że krzyż ten weźmie do domu na pamiątkę. Następnym do przesłuchania był młody Polak. Związano mu ręce i nogi oraz powieszono jak świnię na haku. Obnażono dolną część ciała i Lebe Bartkowski szczypcami zaczął ściskać powieszonemu genitalia.

Nastąpił niesamowity krzyk bólu torturowanego człowieka. Izaak Stolzman kazał przerwać tortury i zapytał czy już sobie przypomniał, skąd mieli na statku narkotyki. Młody człowiek wskazał na małżeństwo z córką, którzy prawdopodobnie mieli się zajmować transportem narkotyków na statki.

W pierwszej kolejności wzięto seniora rodu. Żonę i córkę ze związanymi rękoma posadzono w bliskiej odległości od ojca i męża. Zaczęto mu zrywać paznokcie z rąk i nóg, żeby nie krzyczał zaplombowano mu usta. Torturowany człowiek kilkakrotnie mdlał. Łamano mu palce u rąk i nóg, i ręce. Gdy zdjęto opaskę z ust Lebe Bartkowski zapytał go czy będzie zeznawał, odpowiedział, że tak.

Narkotyk – opium został przywieziony do  Ustki samochodem MO, a eskortę stanowili milicjanci. Gdy samochód pojechał pod statki, żołnierze, którzy pilnowali  szwedzkich statków zniknęli na czas rozładunku towaru.

Izaak Stolzman zagroził, ze jeżeli nie będzie mówił prawdy, to żona i córka zostaną zgwałcone, a później zastrzelone.

Torturowany mężczyzna przypomniał sobie, że narkotyk był przywieziony z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Izaak Stolzman jak to usłyszał, to się wściekł, zawołał dwóch enkawudzistów też Żydów, którzy zgwałcili 15-letnią córkę oraz żonę. Po zgwałceniu kobiet, Stolzman wziął ze stołu aparat, rozerwał pochwę, a Lebe Bartkowski wepchnął nagrzany pręt do czerwoności w skrwawioną pochwę dziewczyny. Nastąpił niesamowity krzyk bólu. Tak samo postąpiono z matką dziewczyny.

Kobiety wyniesiono do następnego pomieszczenia, gdzie zostały zastrzelone.

Izaak Stolzman w dalszym ciągu prowadził śledztwo w stosunku do torturowanego mężczyzny, nie wierzył jego zeznaniom, że ten z uporem maniaka powtarzał, że narkotyki zostały przywiezione z UB w Szczecinie.

W pewnym momencie kazał nagrzać pręt, a Lebe Bartkowski z całą siłą wepchnął go w odbytnicę, powtórzył się ten sam scenariusz – ryk człowieka mordowanego. Po zakończeniu eksperymentu został zamordowany strzałem w tył głowy. Wykonawcą mordu był Lebe Bartkowski.

Izaak Stolzman zarządził przerwę na obiad. Gdy chciałem opuścić przybytek zbrodni zapytałem czy mogę pójść do domu. Izaak Stolzman powiedział, że zostanę i pójdę, gdy przyjdzie czas. Po jakimś czasie powrócił z obiadu Lebe Bartkowski, stanął w rozkroku i powiedział do mnie: „Nu ty goj, czy wiesz, że nasze kamienice a wasze szubienice, za chwile zawiśniesz na tym haku”.

Po chwili przyszedł Izaak Stolzman i zarządził przesłuchanie pozostałych Polaków przez Lebe Bartkowskiego, a mnie kazał pozostać w pokoju. Natomiast Izaak Stolzman wziął dwóch pomocników i rozpoczął przesłuchania marynarzy szwedzkich, zastosował stopniowa metodę torturowania, zaczęto od zdzierania paznokci z rąk i nóg oraz łamania palców. Następnie rozgrzanym prętem , prętami ciągnięto po całym ciele, plecach, nogach, brzuchu, piersiach itd.

Rozlegały się krzyki bólu, rozpaczy męczonych marynarzy szwedzkich. Gdy torturowano Szwedów i Polaków, Izaak Stolzman stał i przyglądał się, gdy torturowani ludzie krzyczą. On uśmiechał się, wydawało się, że Izaak Stolzman znajduje się w jakiejś ekstazie, która dawała mu niesamowitą przyjemność.

Lebe Bartkowski podczas przesłuchania uciekinierów polskich nie uzyskał żadnych dodatkowych wiadomości. Izaak Stolzman kazał ich odprowadzić i rozstrzelać.

Dla mnie dano siennik i koc do spania i tak przesiedziałem całą noc do następnego ranka. Rano następnego dnia Izaak Stolzman kazał Lebe Bartkowskiemu załadować do samochodu rozstrzelonych Polaków, zawieźć do Brzeźna i zakopać. Sam natomiast przy pomocy dwóch enkawudzistów rozpoczął kontynuację wczorajszych przesłuchań marynarzy szwedzkich, dochodzenie przeprowadzone było w języku niemieckim tak, że nic nie rozumiałem. Tyle mogłem zrozumieć, że gdy nie było po myśli Izaaka Stolzmana, to wzmogło by się torturowanie.

 

Gdy przyjechał Lebe Bartkowski, polecił, aby przygotować do drogi samochód, jeżeli będą pytać, dokąd zabiera – powiedzieć, że Szwedzi są wiezieni na statek, który ich zawiezie do Królewca-Kaliningradu. Było to kłamstwo i wprowadzenie wszystkich zainteresowanych w błąd.

Następnie wszystkich porwanych Szwedów wsadzono do samochodu uprzednio wiążąc ręce i nogi. Konwojenci siedli razem z więźniami. Natomiast naczalstwo w gaziku, a ja z nimi ruszyliśmy w stronę Gdyni - Lęborka - Słupska.

W Słupsku po kilku minutach pojechaliśmy pod budynek. Po chwili stania na zewnątrz wyszło kilku ludzi. Lebe Bartkowski na czele ze swoimi ludźmi zaczął wyładowywać Szwedów. Po wyładowaniu ustawiono ich gęsiego i poprowadzono do budynku. Gdy ostatni zniknął w drzwiach, Izaak Stolzman kazał mi przejść na siedzenie obok niego.

Dominik – zwrócił się do mnie:

„Przekroczyłeś próg swojego bezpieczeństwa. Zobaczyłeś i usłyszałeś to, co nie powinieneś… widzieć i usłyszeć. W związku z tym musiałbym ciebie zabić, ale tego nie zrobię. Zawdzięczasz swoje życie Dyrektorowi Konsumu, panu Kamińskiemu, który wstawił się za tobą. Jeżeli zaczniesz rozpowiadać, co słyszałeś i widziałeś, to zginie cala twoja rodzina i ty w podziemiach. Teraz zejdziemy na dół do podziemi to zobaczysz, że ja ciebie nie okłamuję.”

Rozkazał, abym szedł za nim i tak mnie sprowadził do podziemia. W pierwszej kolejności poczuło się niesamowity zapach rozkładających ciał ludzkich oraz zobaczyłem leżących pokotem marynarzy szwedzkich, którzy przed kilkoma minutami zeszli do podziemi. Dobijano z pistoletów tych, którzy dawali oznaki życia.

Gdy chciałem opuścić przedsionek piekła, Izaak Stolzman złapał mnie za ramię, mówiąc mi, że muszę jeszcze zobaczyć krematorium i zwłoki, które są zasypane wapnem: „Jak ty nie będziesz posłuszny, to spotka ciebie to samo co tamtych.”

Podszedłem bliżej do zwłok zasypanych wapnem. Widok ofiar był straszny, usta otwarte, powieki nie zamknięte, wyraz twarzy wykazywał grymas – obraz był niesamowity.

Do tej pory mam obraz tego nieboszczyka. Gdy tak przyglądałem się twarzy nieboszczyka, która mnie zafascynowała, do Izaaka Stolzmana podeszło dwóch ludzi, którzy okazali się prokuratorami prokuratury powiatowej w Słupsku.

Przyszli do Izaaka Stolzmana, aby uzgodnić ilu mają przysłać więźniów do zamordowania. Mordowano spaleniem lub zasypaniem wapnem.

Po uzgodnieniu z nimi, ilu ludzi - więźniów mają dostarczyć, pociągnął mnie za enkawudzistami, którzy ciągnęli zwłoki szwedzkiego marynarza.

Raptownie trafiliśmy na kotłownię, piece krematoryjne. Widok wkładającego ciała do pieca oraz drugiego palącego ciała marynarza szwedzkiego spowodował, że straciłem przytomność, dopiero odzyskałem ją w samochodzie, w drodze powrotnej do Gdańska”.

FRAGMENT ZEZNAŃ ŚWIADKA MARKA CHWALEWSKIEGO

DZIAŁACZA OPOZYCJI ANTYKOMUNISTYCZNEJ

 

]]>http://www.chwalewski.pl/]]>

 

]]>https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Chwalewski]]>

 

"(...) Las brzozowych krzyży około 12 – 15 tysięcy Polskich „Wyklętych Żołnierzy” zamordowanych po wojnie strzałami w tył głowy przez żydowskie NKWD i żydowskie UB! Jest to miejsce najbardziej ponure, najzacieklej ukrywane i zamilczane. Ciśnie się pytanie – dlaczego oficjalne władze polskie nadal pokrywają zmową milczenia tą potworną zbrodnie na narodzie polskim? Myślę że mordercy jeszcze żyją, i do niedawna byli jeszcze u władzy! Poza tym okrągłostołowi zdrajcy nie mogą obciążyć odpowiedzialnością za tą zbrodnie ludobójstwa Rosję i wykorzystać to propagandowo. Za kilka, najpóźniej kilkanaście lat krzyże zbite z brzozowych gałęzi zgniją, zapadną się i staną się prochem, jak ciała tysięcy zamordowanych tam Polaków.

A może by tak zbudować choćby ogrodzenie? A może skromny obelisk, Krzyż na nim?

Przed śmiercią o tej strasznej zbrodni tak mówił UB - ek Wacław Nowak, który zmarł w roku 1994.

Był on kierownikiem Urzędu Bezpieczeństwa w Drawsku Pomorskim od roku 1945. Ostatnio mieszkał w Koszalinie, przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22, emeryt. Kilka miesięcy przed śmiercią opowiedział ze swego życia parę szczegółów, które spisano i nagrano na taśmę magnetofonową. Był on pochodzenia ukraińsko-rosyjskiego. Nominację na kierownika UB w Drawsku, na nazwisko Wacława Nowaka otrzymał od NKWD. Jego teren działania obejmował:

Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard, Kołobrzeg. Placówki NKWD znajdowały się w: Gross-Born (Borne Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Z placówkami tymi utrzymywał ścisły kontakt. Zadaniem Waclawa Nowaka było wyłapywanie żołnierzy AK, NSZ i innych organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym terenie Pomorza Zachodniego. Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross-Born. Wacław Nowak pamiętał tylko niemieckie nazwy miejscowości.

Pracę Wacława Nowaka i UB nadzorował i koordynował z ramienia NKWD Żyd Izaak Stolzman. Nowak brał udział w obławach na grupy żołnierzy wileńskiego oddziału AK majora Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”.

Oddziały te przedostały się w lasy Pomorza Zachodniego. Obóz koncentracyjny NKWD  Barkenbryge (Barkniewo)  był przejściowy. Z tego obozu albo wywożono do Rosji albo rozstrzeliwano. Egzekucji dokonywano około 5 km na północ od Nadarzyc we wsi Doderlage. Miejscowość ta już nie istnieje. Istnieją tylko resztki murów i fundamenty budynków. Ciała zakopywano w okolicznych lasach, przykrywając je niewypałami, a nawet minami, następnie zasypywano groby ziemią. Wacław Nowak pamięta tylko trzy nazwiska zamordowanych żołnierzy AK.

Najdłużej ich przesłuchiwano i zrobiono im proces pokazowy. Byli to: Jerzy Łozinski, Stanisław Subortowicz i Witold Milwid. Rozstrzelano ich w Doberlege w obecności Wacława Nowaka i towarzysza Izaaka Stolzmana. Towarzysz Izaak Stolzman z ramienia NKWD opiekował się również procesami politycznymi młodzieży szkolnej. W Wałczu odbył się proces uczniów: Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego. W Białogardzie zaś proces Przczółkowskiego i Tracza. Skazano ich na pobyt w więzieniu i pracę w kopalni węgla.

Wacław Nowak spotkał po kilku latach jeszcze raz towarzysza Izaaka Stolzmana w UB w Białogardzie, ale nazywał się on już inaczej.

Nowe nazwisko Izaaka Stolzmana brzmiało Zdzisław Kwaśniewski. Jako lekarz mieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowa). Pod tym samym adresem mieszkał w Białogardzie były Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.

Domagam się więc wszczęcia energicznego śledztwa w sprawie opisanego ludobójstwa przez powołany do tego Instytut Pamięci Narodowej.

                                                                                                            Marek Chwalewski

 

Dnia 31 sierpnia 2009 r., w Gdańsku, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński osobiście odznaczył mnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

                                                                                                             Marek Chwalewski

 

Nareszcie  otrzymałem odpowiedź z dnia 6 października 2009 roku z Instytutu Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie, którą podpisał prokurator Marek Rabiega, S 44/09/Zk, odmowną w sprawie dotyczącej masowych zabójstw obywateli polskich mających miejsce w latach 1945 – 1948 na terenie ówczesnego województwa szczecińskiego, w okolicach Bornego Sulinowa przez funkcjonariuszy Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego oraz funkcjonariuszy NKWD… Decyzja ta nie posiada żadnego uzasadnienia merytorycznego. Walka o pamięć i uświęcenie pomordowanych bohaterów trwa(...).

                                                               Marek Chwalewski

                            ]]>http://www.chwalewski.pl/]]>

 

CZERWONE DYNASTIE - IZAAK STOLZMAN (ZDZISŁAW KWAŚNIEWSKI)

 

BLOG ONET ]]>http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/]]>

 

Izaak Stolzman (Zdzisław Kwaśniewski) był Żydem rosyjskim w stopniu pułkownika NKWD, wcielony w Polaka do organizowania nadzoru UB na terenach Pomorza Zachodniego i Północnego.

Pod koniec lat czterdziestych zmienił nazwisko na Kwaśniewski i przyjął imię Zdzisław. NKWD zaopatruje go w dyplom ukończenia medycyny w Poznaniu i niezbędne dokumenty dla uwiarygodnienia wykonywanego zawodu lekarza.

Izaak Stolzman oskarżony jest o mordowanie patriotycznej ludności polskiej na Kresach Wschodnich oraz grabież i popełnianie zbrodni na Żydach w gettach w okresie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny i Białorusi.

Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski, Izaak Stolzman dowodzący oddziałem NKWD w latach 1945-1947 - dopuszcza się zbrodni ludobójstwa na jeńcach niemieckich, marynarzach szwedzkich, żołnierzach AK, NSZ i innych formacjach zbrojnych. Dokonuje egzekucji w okolicach Borne, Sulinowo (Gross Born), w nie istniejącej obecnie wsi Doderlage, w Berkniewie (Barkenbrucke) koło Bornego Sulimowa, po którym zostały szczątki fragmentów zniszczonych domów. Na terenie tym, będącym poligonem wojsk sowieckich, w okolicznych lasach grzebał swoje ofiary, których kości jeszcze obecnie są odnajdywane.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski pod koniec lat 40 -tych i na początku 50 -tych, z rozkazu władz NKWD nadzorował i koordynował zbrodniczą działalność powiatowych i miejskich urzędów bezpieczeństwa publicznego w: Drawsku, Białogardzie, Szczecinku, Wałczu, Kołobrzegu, Połczynie, Jastrowie i Okonku. Uczestniczył również w zbrodniach UBP w Gdańsku, Słupsku, Szczecinie, Ustce, Koszalinie i Elblągu.

Oprawca ten pozbawiał życia więźniów przez rozstrzeliwanie, wieszanie, a także gazowanie, jak np. w gdańskiej siedzibie NKWD i przez wstrzykiwanie trucizny, co było wyłączną jego specjalnością.

Płk Izaak Stolzman dał się też poznać w 1947 roku uczniom gimnazjum w Wałczu. Nadzorował z ramienia UB sprawę założenia nielegalnej organizacji młodzieżowej na terenie Gimnazjum Ogólnokształcącego, której przywódcą konspiracyjnym był Bogdan Szczucki. Działalność tej grupy polegała m.in. na zdejmowaniu flag wywieszanych z okazji komunistycznych rocznic, rozrzucaniu ulotek, głośnym skandowaniu :”precz z komuną!!!” lub "pachołki Rosji”. Próbowali oni zwrócić uwagę na stalinowskie zbrodnie, których m.in. dopuszczał się Izaak Stoltzman.

Poczynania Izaaka Stoltzmana vel Zdzisława Kwaśniewskiego były częścią działań sowieckich grup operacyjnych w likwidacji członków polskiego ruchu oporu. Były to grupy kontrwywiadu sowieckiego, działające na terenie Polski zawsze i przede wszystkim przez przydzielonych specjalnie agentów. W czasie okupacji niemieckiej wywiad sowiecki rzucił na teren Polski tysiące swoich agentów, wśród których był Izaak Stolzman. Zadaniem ich było ustalenie osób oraz danych o polskim ruchu podziemnym po to, aby mieć adresy i nazwiska osób do likwidacji po wkroczeniu wojsk sowieckich. Byli oni nazywani łowcami AK - owskich głów”.

Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski podejmuje się zacierania swojej zbrodniczej działalności zamykając usta świadkom pod groźbą utraty życia. W roli lekarza zamieszkał w Białogardzie przy ul. Bohaterów Stalingradu 10 (obecnie Dworcowej). Przepoczwarza się w katolika, co wynika z księgi zawartych małżeństw kościoła parafialnego w Białogardzie, w którym 6 lutego 1954 roku zawarł związek małżeński. Zdzisław Kwaśniewski, ur. w 1921 roku w ZSRR poślubił Aleksandrę Pałasz, ur. 28 grudnia 1929 roku w Wilnie, z zawodu pielęgniarkę.

Z małżeństwa tego w domu przy ówczesnej ul. Bohaterów Stalingradu 10, urodził się 15 listopada 1954 roku Aleksander Kwaśniewski– były prezydent RP i jego siostra Małgorzata Sylwia, o której wiadomo tylko tyle, że jest w Szwajcarii dyrektorem banku.

Aleksander Kwaśniewski nie mówi o niej nic. W miejscowym kościele NMP nie ma ich metryki chrztu. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że nie zostali oni ochrzczeni.

Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego zmarł w 1990 roku i bez rozgłosu został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie. Matkę pochowano w 1995 roku  przed wyborami prezydenckimi. Miała ona pogrzeb katolicki na cmentarzu warszawskim, dzięki uzyskaniu zaświadczenia od proboszcza kościoła parafialnego w Białogardzie. Fakt ten Aleksander Kwaśniewski, bez zachowania prywatności, sprytnie wykorzystał w kampanii prezydenckiej, by zyskać na wiarygodności jako katolik.

Były kierownik UB w Drawsku Pomorskim, Wacław Nowak, wyjawił, że Zdzisław Kwaśniewski, ojciec byłego Prezydenta R.P., to sowiecki zbrodniarz wojenny winny zbrodni przeciwko narodowi polskiemu.

Wacław Nowak mieszkał jako emeryt w Koszalinie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich 22.  Kilka miesięcy przed śmiercią w 1994 roku wyznał, że UB i NKWD zamordowało AK - owców, NSZ - owców i uczestników ruchu oporu na Pomorzu Zachodnim w 1945 roku, do czego on sam się przyczynił.

Wacław Nowak kierował operacjami UB w rejonie Drawsko, Czaplinek, Jastrowie, Połczyn, Białogard i Kołobrzeg.

Otrzymywał on rozkazy bezpośrednio od NKWD z placówek w Gross - Born (Borne-Sulimowo), Białogardzie i Rawiczu. Występował on pod przybranym nazwiskiem Wacław Nowak nadanym mu przez NKWD w trakcie nominowania go na stanowisko kierownika UB w Drawsku w 1945 roku. Jego prawdziwe nazwisko zdradzało jego rodowód żydowski.

Z nakazu NKWD Wacław Nowak wychwytał żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji antysowieckich, ukrywających się na podległym mu terenie. Uczestniczył on w obławach na grupy żołnierzy Wileńskiej 5-tej Brygady AK oddziału majora Zygmunta Siendzielerza ps. „Łupaszka” (wcześniej należącego do 4-tej Brygady), które przedostawały się do lasów Pomorza Zachodniego.

Złapanych odstawiał do obozu koncentracyjnego NKWD w Barkenbryge (Barkniewo) koło Gross - Born Borne (Sulimowo). (Nowak znał tylko niemieckie nazwy miejscowości.) Był to obóz przejściowy. Stamtąd były dla AK - owcóow tylko dwa wyjścia: do Rosji albo na „rozwałkę”.

NKWD - zistą, który nadzorował zbrodniczą działalność UB, w tym zbrodnie Wacława  Nowaka, był Izaak Stolzman. AK - owców rozstrzelano we wsi Doberlage położonej około 5 km na północ od Nadarzyc.  Wieś ta jest opuszczona od tamtego czasu, nawet jej nazwa wyszła z użycia. Zostały po niej tylko resztki murów i fundamenty. Zwłoki zakopano w okolicznych lasach. Jedne przykryto niewypałami, inne także minami i zasypano ziemią.

Nowak zapamiętał tylko trzy nazwiska spośród zamordowanych żołnierzy AK: Jerzy Łoziński, Stanisław Subotrowicz i Witold Milwid, (ich przesłuchiwano najdłużej). UB-owcy zastrzelili ich w Doberlage w obecności Wacława Nowaka i Izaaka Stolzmana.

NKWD - zista Stolzman przygotowywał również procesy polityczne młodzieży szkolnej.

W Wałczu doprowadził do skazania uczniów Bogdana Szczuckiego, Mariana Baśladyńskiego i Feliksa Stanisławskiego, a w  Białogardzie Pszczółkowskiego i Tracza na więzienie i pracę w kopalniach węgla.

Wacław Nowak spotkał NKWD - zistę Izaaka Stolzmana kilka lat później w Urzędzie Bezpieczeństwa w Białogardzie, ale on nazywał się już inaczej. Zmienił nazwisko na Zdzisław Kwaśniewski. ]]>http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/]]>

 

TYGODNIK KATOLICKO - NARODOWY "GŁOS"

SPRAWA STOLZMANA

 

Od kilku lat Barbara Błasińska z Niezależnego Społecznego Ruchu Kobiet toczy batalię o wszczęcie postępowania przez Instytut Pamięci Narodowej w sprawie “rzekomego udziału w latach 1941–1956 na terenie Wileńszczyzny i Pomorza Izaaka Stolzmana vel. Zdzisława Kwaśniewskiego i Leeibe Bartkowskiego w masowych zabójstwach osób narodowości polskiej i innych narodowości, a w szczególności żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych”.

W 2000 r. Barbara Błasińska złożyła wniosek w tej sprawie. Osobne pismo do oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Gdańsku skierował Dominik Dzimitrowicz. Na podstawie własnych wspomnień i relacji osób już nieżyjących opisał zbrodnie dokonane przez hitlerowskich i komunistycznych oprawców, jednym z nich miał być Izaak Stolzman vel. Zdzisław Kwaśniewski. Według tego opisu Stolzman miał być funkcjonariuszem NKWD, który uczestniczył w zbrodni katyńskiej. Następnie pod nazwiskiem Zdzisław Kwaśniewski miał być skierowany na Wileńszczyznę, aby zwalczać AK i ludność pochodzenia żydowskiego. W czasie okupacji hitlerowskiej miał współpracować z Niemcami, NKWD i komunistyczną partyzantką. Miał kierować akcjami skierowanymi przeciwko oddziałom “Łupaszki”. Według relacji Dzimitrowicza po wojnie kierował akcją NKWD likwidowania byłych żołnierzy m.in. AK i NSZ. W czasie tej akcji zatrzymanych partyzantów umieszczano w więzieniu w Gdańsku i tam byli torturowani. Następnie więźniowie byli przewożeni do sowieckiego obozu na poligonie w Bornem-Sulinowie. W obozie tym miało zginąć ok. 5-7 tysięcy polskich jeńców. Ostatni transport miał być wysłany w 1948 r., polscy strażnicy zostali zabici przez Rosjan. W Gdańsku Stolzman miał uczestniczyć w przesłuchaniu sanitariuszki “Łupaszki” Danuty Siedzik “Inki”.

Dzimitrowicz był wtedy pracownikiem “konsumów”, sieci sklepów dla funkcjonariuszy bezpieki, do pracy miał zostać skierowany przez kontrwywiad AK. Miał często spotykać Kwaśniewskiego oraz jego znajomego Leeiba Bartowskiego. Twierdzi również, że był świadkiem niektórych ich zbrodni. Według Dzimitrowicza obaj funkcjonariusze są odpowiedzialni za zatopienie szwedzkich statków i wymordowanie marynarzy z tych okrętów. Ciała Szwedów miały zostać spalone w piecach krematoryjnych w budynku niemieckiego urzędu pracy w Słupsku. Oprócz zawiadomienia Dzimitrowicza wpłynęły także inne doniesienia, które głównie opierały się na publikacjach prasowych.

W ramach postępowania sprawdzającego skierowano pytanie do Wydziału Ekspertyz i Opracowań Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czy w materiałach archiwalnych i źródłowych znajdują się dokumenty potwierdzające powyższe fakty i udział w nich Stolzmana vel. Kwaśniewskiego. W odpowiedzi jako źródło wskazano artykuł z “Gwiazdy Porannej”. Natomiast w źródłach historycznych nie odnaleziono wzmianek na temat tych osób. Nie potwierdzono także istnienia obozu dla żołnierzy AK w Boernem - Sulinowie. Okręgowa Komisja nie odnalazła także żadnych materiałów w okręgowych archiwach UOP, Policji i MON.

Na tej podstawie IPN odmówił rozpoczęcia śledztwa. Prokurator prowadzący śledztwo uznał, że skoro nie uzyskano potwierdzenia popełnienia przestępstwa i udziału w nich wspomnianych osób, to można odmówić wszczęcia postępowania. W uzasadnieniu znajduje się jednak potwierdzenie, że Leeibe Bartkowski istniał. Prokurator stwierdził bowiem, że jego syn - komornik sądowy - na początku lat 90. był oskarżany przez Dzimitrowicza o popełnienie przestępstwa. Prokurator nie zaprzeczył także faktu istnienia funkcjonariusza bezpieki o nazwisku Stolzman vel. Kwaśniewski.

W trakcie postępowania nie sprawdzono i nie zweryfikowano także wszystkich informacji z doniesienia, uznając, że są one prasowym powtórzeniem.

IPN uznał także, że Barbara Błasińska i Niezależny Społeczny Ruch Kobiet nie były stronami postępowania i nie mają uprawnień do występowania w tej sprawie.

                                                            

                                                                                              ZYGMUNT PTAK ]]>http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html]]>

 

OFLAG II D GROSS BORN (GROSSBORN - WESTFALENHOF)

 

Oflag II D Gross Born (Grossborn-Westfalenhof) – niemiecki obóz jeniecki dla oficerów wziętych do niewoli położony koło miejscowości Kłomino na Pomorzu istniejący w latach 1940-1945.

Obóz został utworzony 1 czerwca 1940 r. na miejscu stalagu II E Gross Born na wschodniej części wzgórza zwanego Hundsberg (Psią Górką) w pobliżu miejscowości Westfalenhof (dzisiejsze Kłomino) na południowym krańcu poligonu wojskowego. Początkowo w obozie przebywali tylko francuscy jeńcy wojenni. W lutym 1941 r. przebywało w nim 3731 Francuzów (3166 oficerów i 565 ordynansów), a w kwietniu 1942 r. - 2826 (2408 oficerów i 418 ordynansów). Oflag II D znany był z ucieczek jeńców (pierwsza miała miejsce już 15 sierpnia 1940 r.). W połowie 1942 r. Francuzi zostali z obozu wywiezieni, a zamiast nich osadzono Polaków, z obozu w Arnswalde (Choszczno) których 1 czerwca 1942 r. było 2818 (2544 oficerów i 274 ordynansów), a także jeńców sowieckich, których było ok. 26 000.

Liczba polskich jeńców znacznie wzrosła w latach 1944-1945; 20 stycznia przesunięto tu, na miejsce jeńców sowieckich, jeńców polskich z Stalagu II A w Neubrandenburgu. Na dzień 1 stycznia 1945 r. było 5391 Polaków (5014 oficerów i 377 ordynansów).

W obozie działała organizacja konspiracyjna Odra, na czele której stał płk dypl. Witold Dzierżykraj-Morawski, jednocześnie pełniący funkcję starszego obozu. Po jego aresztowaniu we wrześniu 1944 r. przejął ją płk Izydor Izdebski. Wychodziły także podziemne pisma, jak "Zadrucie", "Znaki", "Alkaloidy" czy „Przegląd Teatralny”. Jeńcy organizowali zajęcia kulturalno-oświatowe oraz sportowe (w lecie 1944 zorganizowano tu zawody sportowe określane jako XII Igrzyska Olimpijskie z ok. 100 zawodnikami w 16 dyscyplinach sportowych). Na terenie obozu istniała komórka Abwehry, która przekazywała do Gestapo w Pile jeńców podejrzanych o działalność antyhitlerowską. Do obozu trafiła – po upadku powstania warszawskiego – duża część powstańców. Wobec zbliżania się frontu Niemcy 29 stycznia 1945 r. ewakuowali jeńców na zachód do obozu Sandbostel; trasa przemarszu wynosiła ponad 700 km. Przemarsz był w bardzo złych warunkach, przynajmniej kilkunastu jeńców zmarło z wycieńczenia w trakcie marszu. Z powodu chaosu podczas opuszczenia obozu ok. 700-1200 jeńców zostało w obozie. Jeńcy nawiązali kontakt z 4 Dywizją 1 Armii; obóz został ostrzelany z placówki niemieckiej w Rederitz, dziś Nadarzyce, po czym jeńcy opuścili go w kierunku na Jastrowie.

 

W obozie osadzeni byli m.in.

 

    kpt. Tadeusz Bieńkowski - oficer 38 Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich,

    Stanisław Ryszard Dobrowolski,

    ppłk Stanisław Jastrzębski - żołnierz Batalionu "Parasol" Armii Krajowej,

    Leon Kruczkowski - pisarz i dramaturg,

    ppłk Stefan Mossor,

    Władysław Oszkinis - botanik,

    mjr Henryk Sucharski

    mjr Bronisław Wandycz

    Zygmunt Weiss - sprinter, olimpijczyk z IO w Paryżu i Amsterdamie.

    Witold Wirpsza - poeta, pisarz, eseista, tłumacz; na podstawie doświadczeń z oflagu Gross Born napisał powieść "Pomarańcze na drutach" (Warszawa 1964).

Eugeniusz Wierzbicki, po wrześniowej kampanii, zakończonej w Krzywdzie pod Kockiem, trafił do oflagu w Grossborn (gdzie zresztą nadal projektował, m.in. dekoracje dla teatru obozowego).

 Wierzbicki był jednym z trzech "warszawskich tygrysów" - słynnych polskich architektów. Zaprojektowali oni m.in. halę dworca w Katowicach (Brutal z Katowic) zburzoną w 2011 r.

 

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

]]>https://pl.wikipedia.org/wiki/Oflag_II_D_Gross-Born]]>

 

]]>http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html]]>

 

]]>http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17657]]>

Z listu Jana Krawca do redakcji tygodnika „Gwiazda Polarna”

 

]]>http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/]]>

BLOOG.PL CZERWONE DYNASTIE IZAAK STOLZMAN (ZDZISLAW KWAŚNIEWSKI)

 

Jarek Kefir w dniu 18 kwietnia 2013 Wiadomości

 

]]>http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=stolzman-izaak-zdzislaw-kwasniewski]]>

 

]]>http://wiadomosci.wp.pl/sb-sprawdzaly-pochodzenie-etniczne-kwasniewskiego-6037706114352257a]]>

SB SPRAWDZAŁY POCHODZENIE ETNICZNE KWAŚNIEWSKIEGO

(link is external)

 

]]>http://3obieg.pl/wstrzasajacy-zyciorys-ojca-aleksandra-kwasniewskiego]]>.

(link is external)

 

]]>https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=enkawudzista+ojciec+aleksandra+kwasniewskiego+morderca]]>

 

]]>http://wolna-polska.pl/wp-content/uploads/2014/02/Stolzman_Kwasniewski.pdf]]>

 

]]>http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/2011/09/17/czerwone-dynastie-aleksander-kwasniewski/]]>

 

]]>https://wzzw.wordpress.com/2013/08/07/kim-byl-ojciec-prezydenta-aleksandra-kwasniewskiego-zdzislaw-kwasniewski-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/]]>

]]>http://radio.radiopomost.com/ze-swiata/4472-a-narod-polski-kona-w-swiadomosci-i-ginie]]>

 

]]>http://wiadomosci.wp.pl/ipn-ujawnimy-jak-zarejestrowano-kwasniewskiego-6036222218769025a]]>

 

]]>http://glos.com.pl/Archiwum_nowe/Rok%202005/010/strona/SprawaStolzmana.html]]>

 

 

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(6 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

WYCIEK TAJNEGO ANEKSU DO RAPORTU WSI

$
0
0
WSI

WYCIEK TAJNEGO ANEKSU DO RAPORTU WSI

„CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?"

KANCELARIA PREZYDENTA: ANEKS TAJNY, TO PRZESTĘPSTWO

- „GŁOS POLSKI” TORONTO nr 34 z 20 – 26. 08. 2014 str. 3 podaje w tytule „CZY BRONISŁAW KOMOROWSKI TO ZŁODZIEJ I HANDLARZ BRONIĄ?":

"Z tajnych materiałów komisji weryfikacyjnej ds. rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych ma wynikać, że Bronisław Komorowski patronował fundacji wyłudzającej pieniądze od Wojskowej Akademii Technicznej.

W rękach redakcji "Wprost" są również dokumenty mające świadczyć o używaniu przez Bronisława Komorowskiego WSI do niszczenia podwładnych i kontaktach z międzynarodowymi handlarzami bronią o fatalnej reputacji. Jak podają dziennikarze, są oni w posiadaniu 47 stron z adnotacjami "ściśle tajne".Owe dokumenty mają dotyczyć pracy komisji weryfikacyjnej WSI. Miały posłużyć też do sporządzenia - utajnionego przez Lecha Kaczyńskiego - aneksu do raportu z rozwiązania WSI.

Dokument ten powinien cały czas znajdować się w Kancelarii Prezydenta RP.

W przypisach do dokumentów, które ma "Wprost" przywoływane są konkretne nazwy teczek, m.in. "Firmy polskie", "Handlarze", "Rynki", "Indie", "Sprawa problemowa Pestka".Są to wszystko teczki z oddziału szóstego. I takie właśnie były ich tytuły.

Nazwy, nazwiska, daty, okoliczności są prawdziwe. Fakty się zgadzają.

To są poważne sprawy i nie ma tu lipy. Mówię o faktach, a nie o interpretacjach, które również znajdują się w papierach, które mi pokazujecie.W jednym z przypisów znajdują się nawet słowa z mojej notatki - usłyszała redakcja od byłego oficera kontrwywiadu.

Z dokumentów ma wynikać, że obecny prezydent Bronisław Komorowski patronował podejrzanej fundacji, która wyłudzała pieniądze Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) używał materiałów WSI do niszczenia podwładnych. Wreszcie, iż miał kontakty z międzynarodowymi handlarzami bronią o fatalnej reputacji.

Oto fragment z dokumentu:"Wojskowe Służby Informacyjne, które odpowiedzialne były za kontrwywiadowczą osłonę technologii rozwijanych w ramach projektów badawczych na Wojskowej Akademii Technicznej, same przekazały je w obce ręce.

Odpowiedzialność za to ponosi nie tylko ówczesny szef WSI, ale także były szef MON.

Bronisław Komorowski w sposób szczególny traktował wszystkie kwestie związane z Wojskową Akademią Techniczną i interesami tej uczelni.Działo się tak zwłaszcza w okresie, gdy kierownictwo w WSI sprawował gen. Tadeusz Rusak". - koniec cytatu z "Głosu Polskiego" Toronto nr 34 z 20 – 26. 08. 2014 str. 3.

"DZIENNIK" Z DNIA 18.O6.2014 r. PODAJE (Z FOTOGRAFIĄ BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO)

Wyciek aneksu do raportu WSI w tygodniku "Wprost" (PAP ) Rafał Guz.

Prokuratura powinna podjąć odpowiednie działania w sprawie wycieku aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kancelaria Prezydenta przedstawiła swoje stanowisko po publikacji tygodnika "Wprost".

Tygodnik twierdzi, że jest w posiadaniu tajnego aneksu. Z zapisów wynika, że prezydent Bronisław Komorowski wykorzystywał materiały WSI do niszczenia podwładnych, a także patronował fundacji, która wyłudzała pieniądze z Wojskowej Akademii Technicznej.) Rafał Guz.

Prokuratura powinna podjąć odpowiednie działania w sprawie wycieku aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kancelaria Prezydenta przedstawiła swoje stanowisko po publikacji tygodnika "Wprost".

Tygodnik twierdzi, że jest w posiadaniu tajnego aneksu. Z zapisów wynika, że prezydent Bronisław Komorowski wykorzystywał materiały WSI do niszczenia podwładnych, a także patronował fundacji, która wyłudzała pieniądze z Wojskowej Akademii Technicznej.

]]>http://www.dziennik.pl/]]> (link is external)

]]>http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html]]> (link is external)

]]>http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html]]> (link is external)

]]>https://xdoc.mx/documents/wyciek-tajnego-aneksu-do-raportu-wsi-5fb4acab73fa9]]> (link is external)

Joanna Trzaska - Wieczorek z Kancelarii Prezydenta podkreśla, że aneks do raportu cały czas jest ściśle tajny i jego ujawnianie to przestępstwo. Zwraca uwagę, że aneksu przez trzy lata nie ujawniał prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem Joanny Trzaski - Wieczorek, decyzja była świadectwem wiarygodności i jakości tego dokumentu.

Raport znajduje się w kancelarii tajnej i jest niedostępny dla osób postronnych.

OSKARŻONY WOJCIECH SUMLIŃSKI

W 2008 roku oskarżonym o ujawnienie aneksu został dziennikarz Wojciech Sumliński.

Publikacja "Wprost" jest pierwszym dowodem na wyciek dokumentu. Zdaniem Joanny Trzaski - Wieczorek, prokuratura działa w tej sprawie zbyt opieszale. Przypomina ona, że Wojciech Sumliński został oskarżony o płatną protekcję w kontekście raportu.

Wojciech Sumliński miał jakoby żądać pieniędzy od jednego z funkcjonariuszy za pozytywną weryfikację. Podpułkownik Leszek Tobiasz zmarł w 2011 roku, w niejasnych okolicznościach.

KOMOROWSKI I WSI

]]>https://niezalezna.pl/58475-komorowski-i-wsi-dorota-kania-pisala-juz-o-tym-w-2007-roku-we-wprost]]> (link is external)

(otwórz w pasku górnym przeglądarki).

Red. Dorota Kania pisała już o tym w 2007 roku - we "Wprost".

„Tajna grupa oficerów działała w Sejmie i hotelu sejmowym. Stosowała techniki operacyjne, m.in. podsłuchiwanie telefonów komórkowych. Funkcjonariusze mieli też zbierać materiały obciążające parlamentarzystów. Tak w 2000 r. byli nielegalnie inwigilowani przez Wojskowe Służby Informacyjne posłowie z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Zachowały się dowody tej operacji, m.in. tajne notatki i sprawozdania” - pisała Dorota Kania we "Wprost" już siedem lat temu. Poniżej całość artykułu:

„Kto ponosi odpowiedzialność za nielegalne działania tajnej grupy WSI?

Nasi rozmówcy wskazują na gen. Tadeusza Rusaka, byłego szefa WSI, którego nazwisko nie znalazło się w pierwszej części raportu z weryfikacji tych służb w kontekście łamania prawa. W sprawie pojawia się też nazwisko Bronisława Komorowskiego, ówczesnego ministra obrony.

Dodano: 18.08.2014 (18:31)

ABSOLUTNY SKANDAL

W tle operacji WSI były ogromne pieniądze. W 2001 r. miała nastąpić gruntowna modernizacja techniczna sił zbrojnych, przygotowywano decyzje o unowocześnieniu armii i zakupach uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. Posłowie zajmowali się też opiniowaniem rządowego projektu dotyczącego wyboru samolotu wielozadaniowego.

Ważyły się także losy szkół wojskowych. – Chodziło o to, by wiedzieć, jakie decyzje mogą być podjęte przez komisję w sprawie konkretnych ustaw i wniosków ministra obrony. Ta wiedza dawała możliwość odpowiednio szybkiej reakcji. Materiały z tych operacji trafiały do dowódców, a później miały być przekazane szefom WSI – twierdzą nasi rozmówcy.

W komisji zasiadali wówczas m.in. Jerzy Szmajdziński (SLD), Janusz Zemke (SLD), Janusz Onyszkiewicz (UW), Paweł Graś i Paweł Piskorski, wówczas posłowie niezrzeszeni. Szefem WSI był Tadeusz Rusak, a jego zastępcami Mariusz Marczewski i Kazimierz Mochol.

– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Materiały operacyjne trafiały do innych osób z kierownictwa, ale nie mogę powiedzieć do kogo, bo naraziłbym się na ujawnienie tajemnicy państwowej – mówi dziś Mariusz Marczewski. Z kolei gen. Tadeusz Rusak nie chciał z nami rozmawiać. Zdumienia nie kryje natomiast późniejszy szef WSI Marek Dukaczewski. – Jeżeli do czegoś takiego doszło, to mamy do czynienia z absolutnym skandalem – ocenia Marek Dukaczewski.

SKOK NA WOJSKOWĄ AKADEMIĘ TECHNICZNĄ

Pierwszy ślad nielegalnych działań tajnej grupy WSI wobec posłów z sejmowej Komisji Obrony pojawił się w grudniu 2000 r., gdy posłowie mieli się zająć ustawą o szkolnictwie wojskowym.

Dlaczego WSI tak bardzo interesowały się na pozór mało znaczącą ustawą? – Ważyła się przyszłość Wojskowej Akademii Technicznej. Planowano, przekształcenie jej w uczelnię cywilną. Była też koncepcja, by połączyć WAT z innymi uczelniami w ramach powołania jednolitego uniwersytetu wojskowego.

Ale służbom wojskowym zależało na tym, by nic się nie zmieniło, bo uczelnia była kurą znoszącą złote jajka – mówią nasi rozmówcy.

Jako przykład podają sprawę opisaną w I części raportu komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. WAT zawarła umowy leasingowe z korporacją Adar, przy czym korzyści odnosiła głównie ta ostatnia.

Jej przedstawicielem był człowiek, który posługiwał się kilkoma paszportami, występował m.in. jako Litwin Valerijus Baskovas, Białorusin Igor Kapylov, lub jako Cypryjczyk Konstantinos Pelivanidis.

W latach 1996-2001 WAT zawarła z Adarem m.in. umowę leasingowania jachtu na sumę ponad 50 mln zł. Pieniądze z umów WAT z korporacją trafiały na konto cypryjskiego banku.

– Wiem, że WSI bardzo interesowały się WAT, i to nie tylko ze względu na rutynową kontrolę kontrwywiadowczą. Tam kwitły różnego rodzaju interesy, w których tle były służby – mówi „Wprost" Robert Lipka, wiceszef MON w rządzie AWS.

TAJNE NAGRANIE

– Zamieszanie pamiętam, nic mi natomiast nie wiadomo w sprawie operacji WSI wobec posłów – mówi Janusz Zemke, który zasiadał w sejmowej Komisji Obrony. Takich działań nie przypomina sobie też poseł PO Paweł Graś.

Fakt inwigilacji potwierdza Krzysztof Borowiak, dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Jego zdaniem, zdobyte w czasie inwigilacji materiały mogły trafić do ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego.

Krzysztof Borowiak twierdzi, że ministerstwo reprezentowało stanowisko odmienne od opinii kierowanego przeze niego departamentu. – Kiedy zwróciłem się w tej sprawie do przewodniczącego Komisji Obrony Narodowej Stanisława Głowackiego (AWS), utraciłem zaufanie ministra – tłumaczy Krzysztof Borowiak. – Doszło do przedziwnej sytuacji.

Podczas rozmowy z szefem MON Bronisławem Komorowskim puścił mi on nagranie z poczty głosowej telefonu komórkowego Stanisława Głowackiego. Było to moje nagranie.

Minister zaprezentował mi je z komentarzem, że to dowód na moją nielojalność i brak możliwości współpracy.

Ciekawe, skąd wziął to nagranie – mówi Krzysztof Borowiak.

– To bzdury. Nie mam zwyczaju posługiwać się tego typu metodami – zdecydowanie zaprzecza w rozmowie z „Wprost" Bronisław Komorowski.

WSI U SZEREMIETIEWA

O dziwnych zdarzeniach towarzyszących pracy Komisji Obrony w tamtym okresie opowiada ówczesny wiceszef MON Romuald Szeremietiew. – W kwietniu 2001 r. zauważyłem, że z naszych obrad wyciekają ważne informacje. Informacje z prac zespołu przedostawały się do ludzi związanych z branżą zbrojeniową.

Zwróciłem się wtedy pisemnie do szefa WSI Tadeusza Rusaka o podjęcie działań. Na odpowiedź się nie doczekałem, bo w lipcu 2001 r. zostałem odwołany – mówi „Wprost" Szeremietiew.

Ostatecznie w 2001 r. nie doszło do zaplanowanych przez Sztab Generalny WP zmian w szkolnictwie wojskowym ani do rozstrzygnięcia przetargu na samolot wielozadaniowy. Materiały z nielegalnej operacji wojskowych służb trafiły do archiwum WSI”.

WNIOSEK O PRZEBADANIE SIEBIE I PREZYDENTA NA WYKRYWACZU KŁAMSTW

W SPRAWIE T. ZW. AFERY ANEKSOWEJ

]]>http://wpolityce.pl/polityka/169675-red-sumlinski-sklada-wniosek-o-przebadanie-siebie-i-prezydenta-na-wykrywaczu-klamstw-cd-procesu-ws-tzw-afery-aneksowej]]>

(link is external)

„(…)Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym prokuratura, powołując się na art. 230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych…

…Zanim rozpoczęło się przesłuchanie świadka, o głos poprosił Wojciech Sumliński. Dziennikarz oświadczył, że przesłuchanie dr. Leszka Pietrzaka trwa już w sumie kilkadziesiąt godzin i jak dotąd nie wykazało ono, aby on, czyli Wojciech Sumliński, miał jakikolwiek związek ze spotkaniami świadka z płk. Leszkiem Tobiaszem. Ponieważ płk Leszek Tobiasz już nie żyje, nie ma również żadnej możliwości skonfrontowania jego zeznań z zeznaniami innych świadków, jak chociażby płk. Aleksandra L…

…W związku z tym Wojciech Sumliński zgłosił wniosek o przeprowadzenie dodatkowego dowodu, w postaci przeprowadzenia badań na wykrywaczu kłamstw - zarówno jego osoby, jak i pozostałych istotnych świadków w tej sprawie, m.in. Aleksandra L., Pawła Grasia, Bronisława Komorowskiego, a także prokuratorów Andrzeja Michalskiego, Jolanty Mamej oraz obecnego na sali prokuratora Roberta Majewskiego…

…Wniosek swój dziennikarz umotywował informacjami, które ostatnio pozyskał, że prokuratura prowadzi rozmowy z ABW, aby wszystko, co się da, utajnić w przedmiocie toczącej się sprawy i w ten sposób utrudnić dotarcie do prawdy.

Oskarżony dziennikarz powiedział także, że istotne informacje w tej sprawie posiada Pan Krzysztof Winiarski, m.in. na temat działań Bronisława Komorowskiego, a który to jest gotowy ujawnić przed sądem znane mu fakty i posiadane dowody. Wojciech Sumliński, poza wnioskiem o badanie na wykrywaczu kłamstw, zgłosił również dodatkowe wnioski:

- o dołączenie do akt sprawy tajnych spraw prowadzonych przez płk Leszka Tobiasza, m.in. sprawy pod kryptonimem „Anioł”,

- o przeprowadzenie rozprawy niejawnej celem przesłuchania płk. Grzegorza Reszki na temat płk Leszka Tobiasza oraz Krzysztofa Bondaryka i Jacka Mąki (były szef i wiceszef ABW - przyp. aut.) na okoliczność współpracy płk Leszka Tobiasza z ABW,

- o przeprowadzenie w trybie niejawnym przesłuchania Antoniego Macierewicza, ponieważ w trybie jawnym nie będzie on mógł ujawnić informacji, które mogą być istotne w toczącym się procesie.

Wojciech Sumliński podkreślił, że badaniu na wykrywaczu kłamstw z chęcią podda się jako pierwszy(…)”

CZY PREZYDENT LICZYŁ, ŻE PUBLIKACJA ANEKSU POGRĄŻY BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO ?

Przyczyną przejęcia przez marszałka Bronisława Komorowskiego, po katastrofie w Smoleńsku, urzędu P/O Prezydenta, mogła być chęć jak najszybszego przejęcia kontroli nad aktami i archiwami kancelarii śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

W książce Leszka Szymowskiego - "Zamach w Smoleńsku" znaleźć można taki zapis:

"Prezydent zwlekał z jej upublicznieniem, choć Macierewicz, Olszewski i inni doradzali mu, aby odtajnił to jak najszybciej. Ale Lech Kaczyński się wahał i wahał. W zgodnej opinii nas wszystkich, czekał z ujawnieniem aneksu do okresu poprzedzającego kampanię wyborczą. Wydaje się zasadny pogląd, że liczył na to, iż opublikowanie aneksu pomoże mu pogrążyć Bronisława Komorowskiego,.."

RAPORT Z LIKWIDACJI WSI ORAZ ANEKS DO RAPORTU - KRZYSZTOF SKALSKI „NEWSWEEK”

Wojskowe Służby Informacyjne zostały rozwiązane 30 września 2006 r., w ich miejsce powołano SKW i SWW.

]]>http://www.sww.gov.pl/]]>

(link is external)

Jedynym posłem PO, który głosował przeciw rozwiązaniu WSI był Bronisław Komorowski.

12 lutego 2007 r. Antoni Macierewicz przekazał tekst raportu na ręce prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Po przeprowadzeniu konsultacji z premierem oraz marszałkami Sejmu i Senatu postanowieniem Prezydenta z 16 lutego 2007 raport został ogłoszony w Monitorze Polskim nr 11 w dniu 16 lutego 2007.

WYBRANE KRĘGI ZAGADNIEŃ UDOKUMENTOWANE W RAPORCIE O LIKWIDACJI WSI

„W ciągu 15 lat działania b. WSI doszło do wielu nieprawidłowości i przestępstw, wśród których najistotniejsze, stwierdzone przez Komisję Weryfikacyjną to:

- oparcie służb na aparacie sowieckim, na skutek czego w WSI służyło ponad 300 żołnierzy tworzących kadrę kierowniczą, szkolonych przez zbrodnicze, sowieckie GRU;

- nielegalny handel bronią we współpracy z międzynarodowymi przestępcami w tym z obecnie skazanym i odsiadującym wyrok w USA Monzer al Kassar (dostał 30 lat więzienia, a Polska jest wymieniona w akcie oskarżenia jako kraj wspierający jego siatkę!). W tym celu stworzono specjalną komórkę która prowadziła i osłaniała ten handel a także tworzyła firmy do spółki z agentami b. WSI, które uzyskiwały uprzywilejowaną pozycję w handlu bronią;

- utrzymywanie agentury wśród przedsiębiorców, której istnienie ukrywano przed przełożonymi w rządzie okłamując w tej kwestii m. in. premiera rządu (np. w sektorze energetycznym, w tym w Orlenie);

- prowadzenie inwigilacji mediów poprzez utrzymywanie w głównych, ogólnopolskich mediach agentów, oraz agenturę wpływu, w tym w TVN, w Polsacie oraz w Telewizji Publicznej, a także w głównych tygodnikach takich jak „Wprost”, „Polityka”, „Puls Biznesu”, w dziennikach „Nowa Europa”, „Gazeta Wyborcza”, „Trybuna”, „Sztandar Młodych”, „Życie Warszawy”, „Gazeta Śląska”, „Kurier Polski”, „Gazeta Bankowa”, „Super Expres”, PR, Radio Parlament, niektóre gazety nawet zakładano w celu inwigilacji; a także w biurach parlamentarnych, wyższych uczelniach, bankach i w ministerstwach ;

- inwigilowanie ludzi Kościoła;

- tolerowanie infiltracji rosyjskiej w Polsce, uniemożliwiając likwidację zidentyfikowanej rosyjskiej penetracji;

- utrudnianie śledztwa w sprawie FOZZ ukrywając przed prokuraturą prawdziwy zakres działania służb wojskowych w tej sprawie;

- ukrywanie znaną sobie przestępczą działalność służb wojskowych z okresu komunistycznego jak np. fałszowanie dokumentacji i podstawianie fikcyjnych osób, w istocie agentów służb celem wyłudzenia spadków po byłych obywatelach polskich mieszkających m. in. w USA, Kanadzie i we Francji;

- tolerowanie i ukrywanie przestępczości pospolitej wśród żołnierzy WSI a w szczególności alkoholizmu, wykorzystywania mieszkań konspiracyjnych na prywatne cele dla siebie i swoich rodzin; a także przekształcanie tych mieszkań w domy schadzek;

- tolerowanie i akceptowanie nielegalnego wykorzystywana zdyskwalifikowanych oficerów SB do tworzenia sieci agentury WSI;

- zagrażanie bezpieczeństwu polskich żołnierzy i państwa polskiego poprzez stworzenie fikcyjnej sieci agenturalnej na misjach;

- systematyczne oszukiwanie Państwa Polskiego i sojuszników co do możliwości pochwycenia kierownictwa terrorystów i wyłudzenie od państwa polskiego kilkuset tysięcy dolarów;

- zagrażanie bezpieczeństwu państwa polskiego poprzez bezprawne wydanie wieluset poświadczeń bezpieczeństwa, tzw. certyfikatów osobom niespełniającym podstawowych warunków bezpieczeństwa;

- zagrażanie bezpieczeństwu państwa m. in. poprzez sfałszowanie warunków offsetowych w jednym z ważniejszych kontraktów zbrojeniowych;

- tolerowanie mafijnych struktur w Wojskowej Akademii Technicznej, która naraziła Skarb Państwa na straty rzędu kilkuset milionów złotych, których nigdy nie odzyskano. (opracowano na podstawie oświadczenia likwidatora WSI).

PAP 2007-11-06 (20:11)

Prezydent Lech Kaczyński otrzymał aneks do raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych – poinformował prezydencki minister Michał Kamiński. Podał, że dokument dotarł do prezydenta w nocy z poniedziałku na wtorek.

Aneks w sposób w pełni udokumentowany pokazuje m.in.

- stan infiltracji gospodarki polskiej przez byłą agenturę komunistycznej wojskówki – II zarząd Sztabu Generalnego PRL;

- korupcyjną rolę tych ludzi w niektórych z największych prywatyzacji lat;

- działalność WSI w sektorze paliwowo-energetycznym;

- kulisy działalności i sukcesów najbogatszych Polaków, polskich oligarchów, pokazuje na przykład działalność Ryszarda Krauzego i jego grupy "Prokom" oraz działalność Jana Kulczyka;

- mechanizm tworzenia się wokół oficerów WSI pewnych patologicznych układów, które miały mocny nieformalny wpływ na decyzje polityków;

Jednym z „bohaterów” aneksu do raportu o rozwiązaniu WSI jest Bronisław Komorowski Według b. weryfikatora WSI, Bronisław Komorowski nie zwalczał agentów wewnątrz WSI, a nawet promował oficerów podejrzewanych o współpracę z Rosją.

Ośmiuset stronicowy aneks oczekiwał na odtajnienie w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Warszawa listopad 2007

Oddajmy głos samemu marszałkowi Bronisławowi Komorowskiemu (Sygn. Akt PR-IV-X-Ds. 26/07 protokół przesłuchania świadka.

Warszawa dnia 24.07.2008r., godz.13.07.).

„Drugi raz pana płk Lichockiego spotkałem w listopadzie 2007 r., zgłosił się do mnie poprzez pośrednictwo gen. Józefa Buczyńskiego, swego czasu szefa departamentu kadr, a potem attache’ wojskowego w Pekinie.

Pan gen. Józef Buczyński poinformował mnie, że jest taki pan pułkownik, który może mieć istotne dla mnie informacje, także osobiście mnie dotyczące.

Wymienił nazwisko pułkownika Lichockiego. Postanowiłem przyjąć go w swoim biurze poselskim przy ul. Krakowskie Przedmieście. Było to około 19 listopada 2007 r.

Lichocki przyszedł sam. W rozmowie z nim nikt więcej nie uczestniczył. Pan Lichocki w rozmowie ze mną sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby - aneksu do raportu WSI.

Nie było dla nie zaskoczeniem pojawienie się mojego nazwiska w aneksie. Wcześniej prasa sugerowała, że moja osoba ma być objęta treścią tego raportu. W rozmowie Lichocki nie określił wprost, ale że ma taką możliwość poprzez swoje kontakty. Nie określił żadnych żądań. Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją . Umówiliśmy się, że on odezwie się gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów. Miał się wtedy do mnie odezwać poprzez telefon mojego biura.”

KIM BYŁ PŁK. LICHOCKI

Oficer komunistycznych służb WSW, szkolony przez KGB w Moskwie jeszcze w latach 80. W 2007 r. informował dziennikarzy – i jak widać marszałka Bronisława Komorowskiego – że ma dostęp do aneksu do raportu z weryfikacji WSI.

Co oczywiście było kompletną bzdurą. Ale zostało wykorzystane jako narzędzie do ataku na Komisję Weryfikacyjną. Natomiast jego związki z obcymi służbami, Bronisław Komorowski podkreśla w zeznaniach w prokuraturze. Czyli o nich wiedział jeszcze jako wiceminister nadzorujący swego czasu kontrwywiad. A pomimo tego, powiedział Lichockiemu, że jest jego propozycjami zainteresowany.

Marszałek był informowany przez Lichockiego o tym, że materiały z aneksu dotyczą jego osoby. I chciał poznać ściśle tajne dokumenty, angażując go do tej operacji.

Spotkanie z Lichockim nie było dla pana marszałka zaskoczeniem, bo rekomendował go wieloletni współpracownik Bronisława Komorowskiego generał Józef Buczyński.

Pułkownik Lichocki przez cale lata był jednym z groźniejszych ludzi związanych z wojskowymi służbami specjalnymi, operującym w środowiskach biznesowo-polityczno-dziennikarskich.

Znał np. dobrze generała Marka Papałę i środowisko, w którym się obracał.

W czasach końca PRL Lichocki był szefem Zarządu Wojskowej Służby Wewnętrznej, która zajmowała się instytucjami centralnymi MON i ludźmi, którzy pracowali w najważniejszych urzędach ministerstwa.

Szef tej instytucji znał więc wiele szczegółów, różnorodnych decyzji podejmowanych przez ludzi komunistycznego aparatu, zwłaszcza w okresie transformacji. Zapewne dlatego pan Lichocki na początku lat 90. wchodził jako udziałowiec w rozmaite spółki i interesy finansowe z tymi ludźmi.

Lichocki był związany z Agencją Mienia Wojskowego. Był doradcą zastępcy szefa tej instytucji, przedstawiał się m.in. jako ekspert Zespołu Ochrony Agencji. Był też członkiem specjalnego zespołu rozpracowującego partie prawicowe w latach 91-93. Była to grupa utworzona pod patronatem generała Buły, nie będącego już wtedy w strukturach wojska.

lipiec 2008

Bronisław Komorowski zeznaje w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Przesłuchanie nie było należycie przeprowadzone. Zabrakło w nim wielu niewygodnych dla Komorowskiego pytań.

wrzesień 2008

Z ustaleń „Wprost”, „Gazety Polskiej” i „Rzeczpospolitej” wynika, że aktywność Bronisława Komorowskiego mogła mieć również na celu próbę skompromitowania Komisji Weryfikacyjnej WSI.

10 kwietnia 2010 r. Bronisław Komorowski przejmuje obowiązki Prezydenta z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji.

ZAMACH STANU KOMOROWSKIEGO - KRZYSZTOF SKALSKI "NEWSWEEK"

22.04. 2010

Przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Marszałek Sejmu RP, Bronisław Komorowski przejął obowiązki Prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji, który enumeratywnie wylicza przypadki objęcia przez Marszałka Sejmu obowiązków Prezydenta. Należą do nich:

1) śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej,Akt zgonu.

2) zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenie nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznanie przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenie Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Przejęcie obowiązków przez Marszałka Sejmu zostało ogłoszone publicznie dnia 10 kwietnia 2010 około południa. Pierwsze czynności faktyczne dokonane na mocy upoważnień od Marszałka Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta RP (m.in. ogłoszenie żałoby narodowej) zostały wykonane przed godziną 14.00.

W czasie, w którym Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski formalnie i faktycznie przejmował obowiązki Prezydenta RP na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu Prezydenta Rzeczypospolitej Jego Ekscelencji Lecha Kaczyńskiego. Nie było aktu zgonu prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.

Zarówno z litery, jak i z ducha prawa (panował wtedy jeszcze ogromny chaos informacyjny i pojawiały się sprzeczne informacje o osobach, które mogły przeżyć katastrofę lotniczą w Smoleńsku), Pan Prezydent prof.Lech Kaczyński był w tych godzinach osobą zaginioną.

Przejmowanie obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu w przypadku czasowej niemożliwości sprawowania urzędu (a za taki przypadek wobec zamkniętego katalogu przyczyn z art. 131 pkt.2 należy uznać zaginięcie Prezydenta) reguluje art. 131 pkt. 1 Konstytucji RP.

Przytaczam brzmienie tegoż artykułu, zdanie 2 i następne:

„Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej”.

Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej.Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy.

Pierwsze informacje o zidentyfikowaniu ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiły się dopiero w sobotę wieczorem.

ZAMACH STANU

RAŻĄCE NARUSZENIE PRZEPISÓW KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Reasumując, przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji, stanowiąc delikt konstytucyjny.

Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Krzysztof Skalski "Newsweek" 22. 04.2010

 

DZIADEK „HRABIEGO” BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/]]> (link is external)

Jerzy Zerbe

http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego

Jak podaje portal Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża dziadek „hrabiego” Bronisława Komorowskiego, niejaki Osip Szczynukowicz – to rezun oddelegowany przez Sowiecki Rewolucyjny Komintern do dywersji na terenach pozaborowych, odebranych Rosji Traktatem Wersalskim.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej, dziadek Komorowskiego był czekistą w armii Tuchaczewskiego i po sromotnym laniu w bitwie nad Niemnem w 1920 r. dostał się do polskiej niewoli. Zachowała się jego kartoteka jeńca wojennego.

W październiku 1920 r. dziadkowi Komorowskiego udało się zbiec i schronił się na Litwie w Kowaliszkach u polskiej szlachty o nazwisku Komorowscy. Właściciele majątku zginęli z rąk Rosjan, a Szczynukowicz przywłaszczył sobie ich nazwisko. Tam w roku 1925 narodził się Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława Marii.

Po wyparciu Niemców z Litwy przez Armię Czerwona pod koniec roku 1944 r. Zygmunt Leon Komorowski wstępuje do wojska polskiego do armii Berlinga. Służy w 12 Kołobrzeskim Pułku Piechoty i błyskawicznie awansuje na stopień oficerski.

Bronek na temat swojego ojca na swojej stronie, pisze:

„Zygmunt Komorowski, mój ojciec (1925-1992), za czasów tzw. pierwszej okupacji sowieckiej i za okupacji niemieckiej działał w konspiracji (pseudo Kor), a od jesieni 1943 r. był w AK. Pod koniec wojny ojciec przebijał się do Polski razem z Łupaszką.

Złapali go bolszewicy z bronią w ręku, ale nie rozstrzelali(?) jak stu innych, tylko wsadzili do więzienia.

Za złoty pierścionek babuni strażnik wyprowadził go z celi, z której więźniowie trafiali pod stienku, do takiej w której siedzieli rekruci do armii Berlinga".

"Niech Bronek wytłumaczy ten „cud nad cudami”, że oto żołnierz AK z oddziału Łupaszki, śmiertelnego wroga Sowietów i polskich zdrajców, złapany z bronią w ręku, w ciągu paru miesięcy zostaje oficerem ludowego wojska polskiego.

Jeżeli fakty podane przez Bronka, że jego ojciec był w oddziale Łupaszki są prawdziwe, to jedynym wytłumaczeniem tego „cudu” jest to, że Zygmunt Leon Komorowski, ojciec Bronisława – był sowieckim agentem!

Był nim także i syn Bronek, który jak wskazuje przeciek z utajnionego aneksu do raportu o WSI, był sowieckim agentem działającym w polskich WSI.

I pewnie dlatego p.o. prezydenta RP – Bronisław Komorowski, w ciągu pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej, dopilnował, aby utajniony aneks do raportu o WSI przechowywany w pałacu prezydenckim – znalazł się w jego rękach".

WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE

Wojskowe Służby Informacyjne, do dzisiaj jedna z najbardziej kontrowersyjnych służb wolnej Polski. Powstawały na przełomie lat 80. i 90., po obradach Okrągłego Stołu, już w nowej polskiej rzeczywistości. Jedni od lat WSI krytykują, nazywając je przedłużonym ramieniem Moskwy, miejscem schronienia dla ludzi byłych peerelowskich służb specjalnych. Inni bronią, wskazując na profesjonalizm ludzi, którzy się w nich znaleźli.

JAK POWSTAWAŁY WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE

GEN. MAREK DUKACZEWSKI:

"Wszystko zaczęło się w kwietniu 1990 r., kiedy rozformowano WSW, czyli Wojskową Służbę Wewnętrzną. WSW była instytucją kontrwywiadu wojskowego i służby zabezpieczającej bezpieczeństwo Siłom Zbrojnym PRL.

W kwietniu 1990 r. było jasne, że WSW - taka, jak byśmy to określili dzisiaj, "policja w wojsku" - kojarzona ze starym systemem nie ma najmniejszych szans na istnienie. WSW miała złą opinię, zarzucano jej, że jest kontynuacją Głównego Zarządu Informacji Wojskowej. I tak 30 sierpnia 1990 r. zakończyło się jej rozformowanie.

Rozliczeniem WSW zajęła się sejmowa podkomisja Janusza Okrzesika, podobnie jak przygotowaniem raportu z likwidacji tej służby. Efektem prac komisji Janusza Okrzesika był poufny raport (z kwietnia 1991 r.) dotyczący m.in. nieprawidłowości, a nawet nadużyć finansowych w dawnym Szefostwie WSW oraz działań WSW przeciw opozycji politycznej. Przede wszystkim jednak raport miał potwierdzić fakt współpracy oficerów WSW z KGB. Jak wynikało z dokumentu, w każdej instrukcji dotyczącej działań WSW istniał zapis o zwalczaniu wrogów politycznych. Oficerowie kontrwywiadu oddelegowywani byli do słuchania radiostacji zachodnich, studiowania niezależnych wydawnictw, a także brania udziału w praktykach religijnych. Nic zatem dziwnego, że zadecydowano o rozwiązaniu skompromitowanej służby.

Dokumenty, źródła, cytaty:

h]]>ttps://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefoxhp.1.1.0l3j0i22i30l7.4733.13499.0.18340.20.12.0.8.8.0.133.1442.0j12.12.0....0...1ac.1.34.firefox-hp..0.20.1496._CiX6MVnt_k&gws_rd=ssl]]>

(link is external)

]]>https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefoxhp.1.1.0l3j0i22i30l7.4733.13499.0.18340.20.12.0.8.8.0.133.1442.0j12.12.0....0...1ac.1.34.firefox-hp..0.20.1496._CiX6MVnt_k&gws_rd=]]>

]]>https://www.dziennik.pl/]]>

]]>http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html]]>

(link is external)

]]>http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html]]>

(link is external)

]]>http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html]]>

(link is external)

]]>http://m.se.pl/wydarzenia/opinie/aneks-do-raportu-macierewicza-bliskie-zwiazki-prezydenta-z-wsi_417876.html]]>

(link is external)

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/]]> (link is external)

Jerzy Zerbe ]]> http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego]]>

]]>http://m.interia.pl/komentarze,nId,1009532]]>

(link is external)

]]>http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/467277,wyciek-aneksu-do-raportu-wsi-w-tygodniku-wprost.html]]>

(link is external)

]]>http://niezalezna.pl/58475-komorowski-i-wsi-dorota-kania-pisala-juz-o-tym-w-200roku-we-wprost]]>

(link is external)

]]>http://www.forum.michalkiewicz.pl/viewtopic.php?f=4&t=19097]]>

(link is external)

]]>http://web.archive.org/web/20080423112545/http://www.raport.gov.pl/]]>

(link is external)

]]>http://nichcik.neon24.pl/post/112068,prezydent-wkrotce-stanie-przed-sadem]]>

(link is external)

]]>https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&biw=&bih=&q=aneks+do+raportu+wsi+komorowski&oq=ANEKS+DO+RAPORTU+WSI&gs_l=firefox-]]>

(link is external)

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego/]]> (link is external)

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/jak-komorowscy-zalatwili-sobie-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/]]>

(link is external)

]]>http://minakowski.pl/jak-komorowscy-wyludzili-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/]]>

(link is external)

http://niepoprawni.pl/blog/1043/dziadek-hrabiego-bronislawa-komorowskiego Jerzy Zerbe

- Jak Komorowscy “załatwili sobie” tytuł hrabiowski i herb Korczak.

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/06/29/jak-komorowscy-zalatwili-sobie-tytul-hrabiowski-i-herb-korczak/]]>

(link is external)

]]>http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=169&Itemid=2]]>

(link is external)

]]>http://www.fronda.pl/blogi/prawda-o-nobliscie/ludzie-honoru-z-agentura-w-tle,37060.html]]> (llink is external)

]]>http://www.rodaknet.com/rp_scios_32.htm]]>

(link is external)

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/05/17/pytania-do-kandydata-komorowskiego]]>

(link is external)

]]>http://polska.newsweek.pl/-tu-juz-trwa-zamach-stanu---co-sie-dzialo-w-polsce-10-kwietnia,65803,1,1.html]]>

(link is external)

]]>http://tupolew.blog.onet.pl/2010/04/27/raport-z-likwidacji-wsi-oraz-aneks-do-raportu-a-bronislaw-komorowski-czego-dotyczyl-raport-wybrane-punkty/]]>

(link is external)

]]>http://forum.interia.pl/ekwilibrystyka-manipulacji-z-najjasniejszym-imperatorem-i-dziadkiem-rezunem-w-tle-tematy,dId,2259339]]>

(link is external)

]]>http://tupolew.blog.onet.pl/2010/04/27/raport-z-likwidacji-wsi-oraz-aneks-do-raportu-a-bronislaw-komorowski-czego-dotyczyl-raport-wybrane-punkty/]]>

(link is external)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(5 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

JAKUB BERMAN TAJNY REFERAT

$
0
0
agentura PRL

JAKUB BERMAN TAJNY REFERAT

CZY NADAL OBOWIĄZUJĄ ZALECENIA TOW. JAKUBA BERMANA Z TAJNEGO  REFERATU  WYGŁOSZONEGO NA POSIEDZENIU EGZEKUTYWY KOMITETU ŻYDOWSKIEGO?

Jakub Berman (ur. 23 grudnia 1901 roku w Warszawie, zm. 10 kwietnia 1984 roku w Warszawie) – polski działacz komunistyczny , wiceprezes Rady Ministrów, poseł na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I kadencji, członek Komisji Wojskowej Biura Politycznego KC PZPR, nadzorującej ludowe Wojsko Polskie od maja 1949 roku.

Urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako syn Isera (Izydora) i Guty (Gustawy).

Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W 1924 roku został członkiem Związku Młodzieży Komunistycznej, a w 1928 roku – Komunistycznej Partii Polski (KPP).

Po niemieckim najeździe na Polskę w 1939 roku zbiegł do Związku Sowieckiego. W 1941 roku został jednym z redaktorów „Sztandaru Wolności” – organu Komunistycznej Partii Białorusi. W latach 1941 - 1943 był kierownikiem polskiego kursu w szkole komunistycznej w Kusznarenkowie, szkoląc działaczy Polskiej Partii Robotniczej . W grudniu 1943 powołano go na sekretarza wydziału krajowego Związku Patriotów Polskich (ZPP), z Wandą Wasilewską prezesem ZPP.

Współorganizator Centralnego Biura Komunistów Polskich oraz Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) w ZSRS (1944), w latach 1944 - 1948 członek Biura Politycznego PPR, następnie do maja 1956 członek Biura Politycznego PZPR, w latach 1952–1954 członek Prezydium Rady Ministrów, a w latach 1954–1956 wiceprezes Rady Ministrów.

Uchwałą Prezydium KRN z 19 lipca 1946 „w wyróżnieniu zasług na polu dwuletniej pracy nad odrodzeniem państwowości polskiej, nad utrwaleniem jej podstaw demokratycznych i w odbudowie kraju" został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

W latach 1949–1954 był członkiem Komisji Biura Politycznego KC PZPR ds. Bezpieczeństwa Publicznego, nadzorującej aparat represji stalinowskich w Polsce, współodpowiedzialny za zbrodniczą działalność Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Koordynował przygotowywania licznych procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków AK i NSZ. W drugiej połowie lat 40. XX wieku tak umocnił swoją pozycję, Iż stanowił wraz z Bolesławem Bierutem i Hilarym Mincem trójkę stanowiącą najściślejsze kierownictwo PZPR.

W kwietniu 1945 roku Jakub Berman był sekretarzem stanu Rady Ministrów, członkiem Biura Politycznego PPR, członkiem Tymczasowego Rządu Jedności Narodu i sekretarzem Polej Syjonu.

Bez zajmowania eksponowanych stanowisk, kierował ideologią partii komunistycznej oraz aparatem terroru. Był uważany za tzw. szarą eminencję.

Miał kierowniczy udział w morderstwach politycznych wspólnie z ministrem bezpieczeństwa publicznego generałem dywizji Stanisławem Radkiewiczem.

Od 1928 roku żonaty z Gustawą z d. Grynberg (1900–1978), z którą miał córkę Lucynę (ur. 1929), żonę Feliksa Tycha. Feliks Tych (ur. 31 lipca 1929 w Warszawie) – polski historyk i publicysta, w latach 1995–2006 dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W latach 1971–1987 pracował w Centralnym Archiwum Komitetu Centralnego PZPR.

Jakub Berman zmarł w Warszawie. Pochowany jest na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

TAJNY REFERAT TOW. JAKUBA BERMANA

W kwietniu 1945 roku wygłosił przemówienie (TAJNY REFERAT TOW. JAKUBA BERMANA WYGŁOSZONY NA POSIEDZENIU EGZEKUTYWY KOMITETU ŻYDOWSKIEGO):

„Żydzi mają okazję do ujęcia w swoje ręce całości życia państwowego w Polsce i rozszerzenia nad nim swojej kontroli. Nie pchać się na stanowiska reprezentacyjne. W ministerstwach i urzędach tworzyć tzw. drugi garnitur. Przyjmować polskie nazwiska.

ZATAJAĆ SWOJE ŻYDOWSKIE POCHODZENIE.

"Wytwarzać i szerzyć wśród społeczeństwa opinie i utwierdzić go w przekonaniu, że rządzą wysunięci na czoło Polacy, a Żydzi nie odgrywają w państwie żadnej roli.

Celem urabiania opinii i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku, w rękach naszych musi się znaleźć w pierwszym rzędzie propaganda z jej najważniejszymi działami - prasą, filmem, radiem.

W wojsku obsadzać stanowiska polityczne, społeczne, gospodarcze, wywiad. Mocno utwierdzać się w gospodarce narodowej.

W ministerstwach na plan pierwszy przy obsadzaniu Żydami wysuwać należy: Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Skarbu, Przemysłu, Handlu Zagranicznego, Sprawiedliwości.

Z instytucji centralnych - centrale handlowe, spółdzielczość.

W ramach inicjatywy prywatnej, utrzymać w okresie przejściowym silną pozycję w dziedzinie handlu.

W partii zastosować podobną metodę - siedzieć za plecami Polaków, lecz wszystkim kierować.

Osiedlanie się Żydów powinno być przeprowadzone z pewnym planem i korzyścią dla społeczeństwa żydowskiego. Moim zdaniem, należy osiadać w większych skupiskach, jak: Warszawa, Kraków; w centrum życia gospodarczego i handlowego: Katowice, Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Gdynia, Łódź, Bielsko.

Należy również tworzyć typowe ośrodki przemysłowe i rolnicze, głównie na ziemiach odzyskanych, nie poprzestając na Wałbrzychu i Rychbachu – (obecnie Dzierżoniów). W tych ośrodkach możemy przystosować przyszłe kadry nasze w tych zawodach z którymi bylibyśmy słabo obeznani.

Uznać antysemityzm za zdradę główna i tępić go na każdym kroku.

Jeżeli stwierdza się, ze jakiś Polak jest antysemitą, natychmiast go zlikwidować przy pomocy władz bezpieczeństwa lub bojówek PPR jako faszystę, nie wyjaśniając organom wykonawczym sedna sprawy.

Żydzi muszą pracować dla swego zwycięstwa, pracując jednocześnie nad zwycięstwem i gruntowaniem komunizmu w świecie, bo tylko wtedy i przy takim ustroju naród żydowski osiągnie najwyższą pomyślność i zabezpieczy sobie najsilniejszą pozycję.

Są niewielkie widoki na to, by doszło do wojny. Jeśli Ameryka zacznie się szybko socjalizować, to tą drogą, mniejszych lub większych wstrząsów wewnętrznych i tam musi zapanować komunizm.

Wtedy reakcja żydowska, która dziś trzyma z reakcją międzynarodową zdradzi ją i uzna, że rację mieli Żydzi stojący po drugiej stronie barykady.

Podobny przypadek współdziałania Żydów całego świata, wyznających dwie rożne koncepcje ustrojowe - komunizm i kapitalizm - zaistniał w ostatniej wojnie. Dwa największe mocarstwa światowe, całkowicie kontrolowane przez Żydów i będące pod ich wielkim wpływem, podały sobie ręce.

Trud Żydów pracujących wokół Roosevelta doprowadził do tego, że USA wspólnie z ZSRR wystąpiły zbrojnie do walki przeciwko Europie środkowej, gdzie była kolebka nowej idei, opartej na nienawiści do Żydów.

Zrobili to Żydzi, gdyż wiedzieli, że w przypadku zwycięstwa Osi, a głównie hitlerowskich Niemiec, które doskonale przejrzały plany polityki żydowskiej, niebezpieczeństwo rasizmu stanie się w USA faktem dokonanym i Żydzi znikną z powierzchni świata.

Dlatego też Żydzi sowieccy poświęcili dla tego celu krew narodu rosyjskiego, a Żydzi amerykańscy zaangażowali swoje kapitały.

Należy się liczyć z dalszym napływem Żydów do Polski, ponieważ na terenie Rosji jest jeszcze dużo Żydów.

Przed wkroczeniem Niemców, w poszczególnych miastach ZSRR było kilka skupisk Żydów polskich: Charków - 36.200, Kijów - 17.800, Moskwa - 53.000, Leningrad - 61.000, w zachodnich republikach 184.730.

Żydzi skupieni w tych ośrodkach to przeważnie inteligencja żydowska, dawne kupiectwo żydowskie. Element ten jest obecnie szkolony w ZSRR.

Są to kadry budowniczych Polski - tzn. zgodnie z projektem Politbiura - fachowcy ci obsadzać będą najważniejsze dziedziny życia w Polsce, a ogół Żydów będzie rozlokowany głownie w centrach kraju.

Stara polityka żydowska zawiodła. Obecnie przyjęliśmy nową, zespalającą cele narodu żydowskiego z polityką ZSRR. Podstawową zasadą tej polityki jest stworzenie aparatu rządzącego, złożonego z przedstawicieli ludności żydowskiej w Polsce.

Każdy Żyd musi mieć świadomość, że ZSRR jest wielkim przyjacielem i protektorem narodu żydowskiego, że jakkolwiek liczba Żydów w stosunku do stanu przedwojennego uległa olbrzymiemu spadkowi, to jednak dzisiejsi Żydzi wykazują większą solidarność. Każdy Żyd musi mieć wpojone to przekonanie, ze obok niego działają wszyscy inni, owiani tym samym duchem prowadzącym do wspólnego celu.

Kwestia żydowska jeszcze jakiś czas będzie zajmowała umysły Polaków, lecz ulegnie to zmianie na naszą korzyść, gdy zdołamy wychować choć dwa pokolenia polskie.

Według danych wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego na terenie Śląska Górnego i Dolnego jest obecnie ponad 40.000 Żydów. Około 15.000 Żydów ma być zatrudnionych w osadnictwie. Powiat Rychbach (Dzierżoniów) i Nysa są przewidziane do tych celów. Akcja osadnicza jest finansowana z żydowskich funduszy zagranicznych i państwowych.

Żydzi celowo tworzą nową, choć chwilowo nieznaczną koncentrację elementu żydowskiego, kładąc podwalinę pod zawód rolnika i robotników przemysłowych.

Jest to budowanie podłoża szerszych celów politycznych.”

Polak, który wykradł i opublikował stenogram referatu Bermana, został skazany na karę śmierci, zmienioną w drodze łaski na karę dożywotniego więzienia.

TEKST TAJNEGO REFERATU TOW. JAKUBA BERMANA  jest przedrukiem z książki „O Narodowych Siłach Zbrojnych " pułkownika dypl. Stanisława Żochowskiego, byłego Szefa Sztabu Dowództwa Sił Zbrojnych. Wyd. Retro, Lublin, 1994.

Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych – organ wykonawczy Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w zakresie planowania i dowodzenia wojskami operacyjnymi Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej - polskimi kontyngentami wojskowymi oraz innymi wydzielonymi jednostkami wykonującymi działania w ramach operacji wojskowych poza granicami Polski (operacje reagowania kryzysowego).

Decydujące znaczenie dla sytuacji w stalinowskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego miał fakt, że głównym i niekontrolowanym przez nikogo w Polsce nadzorcą bezpieki w Biurze Politycznym KC PPR, a później Biurze Politycznym KC PZPR był żydowski komunista Jakub Berman, niezwykle dynamiczny i bardzo inteligentny „morderca zza biurka”. To on był też faktycznie osobą „numer jeden” w komunistycznym establishmencie w Polsce, „szarą eminencją” ówczesnej władzy, spychając w cień dużo mniej inteligentnego i bezbarwnego Bieruta. A przede wszystkim posiadając dużo lepsze od niego kontakty na Kremlu, w odróżnieniu od rządzącego Węgrami krwawego Mátyása Rákosiego, (właściwie Mátyása Rosenfelda) – węgierskiego komunistę pochodzenia żydowskiego i sekretarza generalnego Węgierskiej Partii Robotniczej.

Berman nie pchał się jednak na czołowe stanowisko w Polsce. Jak później wyznał w rozmowie z Teresą Torańską (por. jej książkę „Oni”):

„Zdawałem sobie jednak sprawę, że najwyższych stanowisk jako Żyd, objąć, albo nie powinienem, albo nie mógłbym (…). Faktyczne posiadanie władzy nie musi wcale iść z eksponowaniem własnej osoby. Zależało mi, żeby wnieść swój wkład, wycisnąć piętno na tym skomplikowanym tworze władzy, jaki się kształtował, ale bez eksponowania się. Wymagało to naturalnie pewnej zręczności”.

Wycisnął rzeczywiście straszne piętno na wszystkim, czym kierował, będąc głównym dysponentem krwawych bezpieczniackich rozpraw z narodem polskim.

Dysponując potężnymi dźwigniami władzy był od początku bezwzględnym rzecznikiem stosowania polityki „twardej ręki”. Już jesienią 1945 roku mówił:

„(…)Należy utrzymać silną rękę nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz w stosunku do administracji, członków partii itp. Twarda ręka w bezpieczeństwie może wiele pomóc(…)”.

Inspirował maksymalne stosowanie przemocy wobec PSL-owskiej opozycji, bez przebierania w środkach. W wystąpieniu na posiedzeniu Biura Politycznego KC PPR bezpośrednio po skrajnym zafałszowaniu przez komunistów wyborów ze stycznia 1947 roku mówił:

„(…)Zmobilizowałem wszystkie siły nacisku moralnego i fizycznego . Gdyby świat dowiedział się o prawdziwych wynikach wyborów na całym obszarze Polski, przypuszczono by na nas atak (…)”.

Berman ponosi zdecydowanie największą odpowiedzialność za krwawy terror doby stalinizmu w Polsce, który nadzorował przez „swoich” ludzi, w bezpieczniackim syndykacie zbrodni, stalinowskich zbrodniarzy, głównie:

Romana Romkowskiego, (właściwie Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel vel Natan Grünsapau–Kikiel, Feliks, Ernest, Jaszka)– żydowskiego działacza komunistycznego, generała brygady bezpieczeństwa publicznego Polski Ludowej, Józefa Różańskiego , (właściwie Józefa Goldberga, po wojnie używającego imienia Jacek, jak i Józef) – prawnika, żydowskiego oficera NKWD i MBP, posła na Sejm Ustawodawczy,brata Jerzego Borejszy, Anatola Fejgina – żydowskiego działacza komunistycznego, wysokiego funkcjonariusza aparatu bezpieczeństwa PRL.

Berman koordynował przygotowania setek procesów politycznych, prześladowania kilkusettysięcznej rzeszy członków Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowych Sił Zbrojnych oraz bezwzględną, systematyczną walkę z Kościołem. Dyrektorom departamentów w MBP wielokrotnie zarzucał, że nie doceniają „roli kleru w dywersji przeciw naszej partii”.

W przemówieniu na radzie partyjnej w marcu 1949 roku akcentował, że centralnym zagadnieniem jest rozwój agentury bezpieczeństwa, którą trzeba rozbudowywać z całym uporem. Zdecydowanie zwalczał jakiekolwiek próby uwzględnienia narodowej specyfiki w polityce PPR, szczególnie ostro przeciwstawiając się tego typu przejawom w działalności Władysława Gomułki.

Należał do głównych rzeczników rozprawy z gomułkowszczyzną, atakując ją jako niebezpieczne „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”. Po sfabrykowanym procesie byłego komunistycznego ministra spraw wewnętrznych Laszló Rajka i straceniu go jako rzekomego „agenta Tito”, wystąpił na naradzie w KC PZPR solidaryzując się z katami Rajka i zapowiadając szukanie „polskich Rajków”.

Prowadził konsekwentną politykę sowietyzacji i rusyfikacji polskiej kultury, dążąc do wytrzebienia polskiego narodowo-katolickiego sposobu myślenia. Ze względu na równoczesne łączenie przez Bermana nadzoru nad bezpieczeństwem i kulturą popularne stało się cyniczne powiedzenie, że odtąd w malarstwie dopuszczone będą wyłącznie trzy kierunki:

„fornalizm, ubizm i represjonizm”.

Realizując za parawanem systemu komunistycznego skrajnie szowinistyczną politykę żydowską i tępiąc najlepszych polskich patriotów, nie zważał na konkretne zasługi represjonowanych w akcji ratowania Żydów. Bardzo wymowny pod tym względem był taki oto dialog Teresy Torańskiej z Jakubem Bermanem:

Torańska: – A zamykanie? Na przełomie 1948/1949 aresztowaliście członków AK-owskiej Rady Pomocy Żydom „Żegota”.

Berman: - No tak, objęło się szeroką gamą wszystkie organizacje związane z AK.

Torańska: – Proszę pana! UB, w którym wszyscy, lub prawie wszyscy dyrektorzy byli Żydami, aresztuje Polaków za to, że w czasie okupacji ratowali Żydów, a pan twierdzi, że Polacy są antysemitami, nieładnie.

Berman: - Źle się stało. Na pewno źle się stało (T. Torańska „Oni”, wyd. podziemne „Przedświt”, Warszawa 1985, s. 237).

Usunięty w maju 1956 roku z kierownictwa partii i rządu, ostatecznie uniknął jakiejkolwiek kary (poza usunięciem go w maju 1957 r. ze składu KC i partii). Przez wiele lat spokojnie pracował jako recenzent-konsultant w redakcji historycznej partyjnego wydawnictwa “Książka i Wiedza”. Co więcej, ten największy zbrodniarz PRL-owski za rządów gen. Jaruzelskiego w grudniu 1983 roku został odznaczony w Sejmie Medalem Krajowej Rady Narodowej.

Nawet po dziesięcioleciach, Berman, krwawy morderca zza biurka, nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia za zbrodnie popełnione na Polakach przez Żydów. Przeciwnie, dalej oskarżał Polaków o antysemityzm.

Według Lebiediewa: „Bierut był całkowicie izolowany przez Bermana, Minca i Zambrowskiego, którzy w rzeczywistości sprawowali władzę i podejmowali kluczowe decyzje”.

I ten fakt sowiecki ambasador uważał za wielce niepokojący, ponieważ „tacy kierowniczy działacze polscy jak Berman, Minc i Zambrowski nie uwolnili się od przesądów nacjonalistycznych”.

Lecz w tym przypadku bynajmniej nie chodziło o nacjonalizm polski. Według Lebiediewa przywódcą tej grupy był Jakub Berman.

Ten cytat pochodzi z tajnego raportu ambasadora ZSRR w Polsce Wiktora Lebiediewa do Wiaczesława Mołotowa z 10 lipca 1949 roku.

Literatura, źródła, cytaty:

TAJNE PRZEMÓWIENIE JAKUBA BERMANA(2008)

]]>http://www.historycy.org/index.php?show-topic=7664]]> ZA ALINA CAŁA „ŻYD – WRÓG ODWIECZNY” „ANTYSEMITYZM W POLSCE I JEGO ŹRÓDŁA” STR. 787

Bogdan Musiał, Moskwa wybiera Bermana, Rzeczpospolita, 18 kwietnia 2009

]]>http://forum.dlapolski.pl/viewtopic.php?t=926]]>

]]>http://www.jerzyrobertnowak.com/]]>

h]]>ttp://polonuska.wordpress.com/]]>

]]>http://pl.wikiquote.org/wiki/Jakub_Berman]]>

 

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W „WARSZAWSKIEJ GAZECIE” 22 MARCA 2003 R.

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(10 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

ECHO RZĄDÓW DONALDA TUSKA Z ADAMEM MICHNIKIEM W TLE

$
0
0
TUSK

ECHO RZĄDÓW DONALDA TUSKA

"Głos Polski" Toronto 27.07 2011

Rząd Tuska szykuje rewolucyjne zmiany ułatwiające  tłumienie manifestacji opozycji. Już niedługo policjanci będą mogli strzelać do nas bez ostrzeżenia. W ich podręcznym arsenale znajdą się groźne dla życia ludzkiego paralizatory elektryczne, gazy obezwładniające i powodujące trwała głuchotę emitery fal dźwiękowych. Broń ta będzie mogła zostać użyta także wobec dzieci, kobiet w ciąży i osób niepełnosprawnych. Donald Tusk buduje państwo policyjne. Świadczy o tym nie tylko wizyta ABW o 6-tej rano w domu dziennikarzy i kibiców, czy zakrojona na szeroką skalę inwigilacja społeczeństwa i brutalne zachowanie się służb mundurowych wobec opozycyjnych parlamentarzystów.

Proponowana przez rząd ustawa o środkach przymusu bezpośredniego i broni  palnej uzbroi policję w sprzęt i uprawnienia  wykraczające ponad standardy państwa demokratycznego.

Jej uchwalenie może stanowić  złowieszcze preludium do rozprawy z antyrządowymi manifestacjami, protestami związków zawodowych i akcjami środowisk kibicowskich.

Wszyscy jesteśmy przebierańcami. Celem ustawy miało być ujednolicenie przepisów prawa dotyczącego posiadania i stosowania ośrodków przymusu bezpośredniego przez służby mundurowe. Tymczasem projekt, który trafił do uzgodnień międzyresortowych, wzbudził olbrzymi niepokój organizacji broniących praw człowieka. Proponowane w nim zapisy znacząco rozszerzają uprawnienia m.in. policji, żandarmerii wojskowej i ABW, przy jednoczesnym ograniczeniu praw zwykłego obywatela. Największe zaniepokojenie budzą zapisy dopuszczające możliwość rezygnacji funkcjonariusza z oddania strzału ostrzegawczego.

O tym, czy taki strzał oddać, decydowałby on sam. Jeżeli by uznał, że zwłoka powstała w wyniku przywołania kogoś do porządku przez użycie formuły „stój, bo strzelam” i strzału w powietrze, zagrażające życiu, mógłby od razu oddać bezpośredni strzał  do każdego człowieka, także do dzieci, kobiet w ciąży, starców i osób niepełnosprawnych.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które jest gospodarzem projektu, w dziwny sposób tłumaczy wprowadzenie tych zmian. Resort twierdzi, że w dzisiejszym, mocno zurbanizowanym świecie oddanie strzału ostrzegawczego mogłoby zagrażać postronnym obywatelom m.in. poprzez niekontrolowany rykoszet.  Używanie całego arsenału środków przymusu bezpośredniego wobec kobiet ciężarnych, dzieci i niepełnosprawnych świadczy o narastającej fali terroryzmu. Funkcjonariusz nie jest w stanie w sytuacji stresowej wystarczająco szybko określić, czy osoba mająca  poważne zagrożenie dla swojego życia, to drobnej budowy dorosły, kobieta, czy dziecko do lat 13.  A także czy jest to osoba ukrywająca niebezpieczny przedmiot pod ubraniem, kobieta ucharakteryzowana na ciężarną, czy też kobieta o ciąży widocznej.

Policjant też może nie mieć czasu na rozpoznanie, czy  jest to osoba przebrana w charakterystyczne ubranie, udająca inwalidztwo, zdrowa osoba posługująca się rekwizytami lub dokumentami niepełnosprawnego, czy też osoba o widocznym kalectwie.

Takie uzasadnienia ze strony MSWiA stanowią bezpośrednią wskazówkę dla policjantów, jak tłumaczyć się w przyszłości z nadużywania broni palnej.

Zawsze można w raporcie napisać, że noszone w brzuchu dziecko wydawało się funkcjonariuszowi pasem szhida . – Nie można wszystkiego wrzucać do worka pod hasłem „zagrożenie terrorystyczne” – tłumaczy były szef ABW Bogdan Święczkowski.

– Dbając o zabezpieczenie naszego kraju, trzeba pamiętać, że prawa obywatelskie także są ważne. Bardzo dokładnie należy określić, co oznacza zagrożenie terrorystyczne, aby uniknąć sytuacji, w których niewinne osoby mogą ponieść szkodę w wyniku działań funkcjonariuszy – dodaje Bogdan Święczkowski.

Wyjaśnienia MSWiA z całą pewnością niezbyt dobrze świadczą o poziomie wyszkolenia funkcjonariuszy. Jeżeli nie są oni przygotowani na sytuacje stresowe i mogą nie odróżnić dziecka od osoby dorosłej, to znaczy, że na co dzień stanowią potencjalne zagrożenie dla przeciętnego obywatela.

Niepokój budzić może też dopuszczenie do rezygnacji z ostrzeżeń i strzału ostrzegawczego w przypadku niszczenia mienia przez potencjalnego przestępcę. Wprowadzając takie rozwiązanie, rząd Donalda Tuska stawia ludzkieżycie i zdrowie niżej, niż ewentualne straty materialne spowodowane przez czyn chuligański. Jak kończy się nerwowe strzelanie bez ostrzeżenia do ludzi, pokazuje zdjęcie kibica Avii Świdnik z rozerwaną twarzą, opublikowane w jednym z ostatnich numerów „Gazety Polskiej”. („GP” nr 23 z 8 czerwca br.).

NIEBEZPIECZNY ARSENAŁ

Rządowy projekt jest groźny także z innych powodów. Wyposaża on bowiem funkcjonariuszy w szeroki arsenał broni, której użycie może zagrażać życiu i zdrowiu ludzi. Dostępnymi środkami przymusu bezpośredniego będą urządzenia powodujące „dysfunkcję niektórych zmysłów lub organów ludzkich”, w tym paraliżujące, łzawiące, ogłuszające i oślepiające.

Policjanci chcąc zatrzymać osobę podejrzaną o przestępstwo lub wykroczenie, będą mogli swobodnie używać paralizatorów elektrycznych. Do jakiego stopnia są one niebezpieczne, pokazała sprawa Roberta Dziekańskiego, zabitego przez ochroniarzy na lotnisku w Kanadzie.

Policja będzie stosować także środki chemiczne oraz system LRAD. Long Range Acoustc Device to bron akustyczna.

Jest ona w stanie wysłać wiązkę fali dźwiękowej o mocy 151 dB, na odległość do 1000 m. Dla porównania próg bólu u dorosłego człowieka wynosi 120 dB.

LRAD jest w stanie obezwładnić w kilka sekund wybranego człowieka lub grupę osób. W armii Stanów Zjednoczonych wykorzystywana jest do walki z terrorystami na Bliskim Wschodzie czy piratami u wybrzeży Somali. Urządzenie wywołuje panikę, ogromny ból i niejednokrotnie prowadzi do trwałej utraty słuchu.

Stosowane jest także w krajach niedemokratycznych do walki z opozycją protestującą na ulicach. Wiele takich urządzeń wykorzystują m.in. Chiny, Tajlandia i Korea Północna.

Broń była stosowana przez talibów w Afganistanie, powodując śmierć walczących żołnierzy, w tym polskich i amerykańskich.

Dlatego znajduje się ono na czarnej liście organizacji broniących praw człowieka.

Przeciwko jego stosowaniu na terenie USA protestuje czołówka amerykańskich dziennikarzy. Dotarli oni bowiem do raportu Departamentu Obrony, z którego wynika, że LRAD może powodować pęknięcie bębenków słuchu, krwawienie z ucha wewnętrznego , a w skrajnych przypadkach powstawanie tętniaków i śmierć  W ub. r. (2010 rok, dop.AS) urządzenie LRAD 500X zakupiła polska Komenda Główna Policji (KGP). Jak na razie jego stosowanie byłoby niezgodne z prawem, na co zwraca uwagę m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Dlatego Komenda Główna Policji (KGP) czeka na wprowadzenie w życie proponowanej przez rząd ustawy. Wiadomo jednak, do jakich zadań polska policja wykorzystywałaby LRAD.  Na poglądowych zdjęciach zamieszczonych na stronie internetowej KGP policjanci kierują to urządzenie w... tłum kibiców piłkarskich trzymających się za  ręce. Niewykluczone, że poza LRAD do Polski sprowadzono by też broń mikrofalową, również niebezpieczną dla życia i zdrowia ludzi.

Jak pisał niedawno Aleksander Ścios w tekście „Czy rząd Tuska tworzy nowe oddziały ZOMO?”, wraz ze zwiększaniem uprawnień policji obniża się wymagania wobec kandydatów do służby. Obecnie będą mogli w niej pracować policjanci karani za wykroczenia, w tym za czyny chuligańskie, a także niemający nawetśredniego wykształcenia, jeżeli „w toku postępowania kwalifikacyjnego stwierdzono,że kandydat wykazuje szczególne predyspozycje do służby”.

DRUGI STAN WOJENNY?

Projekt „ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej” to nie jedyna inicjatywa polityków Platformy Obywatelskiej, wprowadzająca niebezpieczne dla polskiej demokracji rozwiązania.= W 2009 r. weszła w życie tzw. ustawa retencyjna, zezwalająca na gromadzenie olbrzymiej ilości danych telekomunikacyjnych przez służby specjalne, tworząc z naszego kraju prawdziwe terytorium podsłuchowe, niezgodnie ze standardami demokratycznymi. Jest też wiele przepisów wchodzących w pakiet nowelizacji przygotowanych pod kątem organizacji Euro 2012. Szczególny niepokój budzą zapisy dotyczące monitorowania kibiców, w praktyce legalizujące daleko posuniętą inwigilację fanów futbolu.Środowiska prawnicze, kibicowskie i organizacje broniące praw człowiekaz niepokojem spoglądają też na instytucję sądów tzw. odmiejscowionych. W ich opinii sposób przeprowadzania rozpraw przed takimi sądami i pośpiech związany z przygotowaniem procesu w praktyce ogranicza znacznie prawo oskarżonego do obrony.Najgroźniejszy dla polskiej demokracji jest jednak zaproponowany niedawno przez Bronisława Komorowskiego projekt ustawy o stanie wojennym oraz kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, nazywany też ustawą o cyber ataku. Dopuszcza on wprowadzenie stanu wojennego na terytorium całego państwa w przypadku wystąpienia zdarzenia określanego jako „szkodliwe z punktu widzenia żywotnych interesów i celów strategicznych Polski, działanie podmiotu zewnętrznego, niezależnie od miejsca podejmowania przez niego tych działań”. Takim działaniem mógłby być m.in. atak hakerski na najważniejsze instytucje państwa polskiego, prowadzony np. z Krakowa. Ustawa ta jest o tyle niebezpieczna, że chcąca uporać się z niewygodną opozycją, nieodpowiedzialna władza mogłaby zainicjować lub zlecić jakiemuś podmiotowi takie działanie. Mógłby to przeprowadzić także obcy rząd, wspierając w ten sposób wygodną dla siebie władzę w Polsce. Jeżeli dodać do tego fakt, że obecnie szefem BBN-u jest człowiek po kursie GRU, a doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego  sowiecki agent i autor stanu wojennego z 1981 r., to do powyższych projektów należy podchodzić ze szczególną ostrożnością.O tym, że kolejne propozycje ustawowe dotyczące kwestii bezpieczeństwa, w praktyce ograniczają demokrację w naszym kraju, przekonany jest były szef ABW z okresu rządów PiS. – Obawiam się, że tworzenie takich ustaw ma umożliwić coraz większą represyjność i inwigilację społeczeństwa przez służby specjalne – kwituje Bogdan Święczkowski. Rząd Donalda Tuska ma wsparcie medialne. Korzystną atmosferę rządzącym zapewnia żydowska "Gazeta Wyborcza" w sposobie spojrzenia i wspierania rządowych poglądów politycznych.

ADAM MICHNIK CZCI TOWARZYSZA LENINA   I TOWARZYSZKĘ RÓŻĘ LUKSEMBURG
UNIWERSYTET PEDAGOGICZNY TYTUŁUJE ADAMA MICHNIKA  HONOROWYM DOKTORATEM

Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie został powołany 11 maja 1946 roku jako Państwowa Wyższa Szkoła Pedagogiczna i podjął działalność dydaktyczną 25 października. Jest najstarszą uczelnią pedagogiczną tego typu w Polsce i konsekwentnie zajmuje pierwsze miejsce wśród uczelni pedagogicznych, tym bardziej, iż posiada w swoim godle Komisję Edukacji Narodowej. Należy w tym miejscu przypomnieć, iż Komisja Edukacji Narodowej ( KEN ) (pełna nazwa - Komisja nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mająca ) - centralny organ władzy oświatowej powołany w Polsce przez Sejm Rozbiorowy 14 października 1773 roku na wniosek króla Stanisława Poniatowskiego, była pierwszym w Polsce ministerstwem oświaty publicznej i pierwszą tego typu instytucją w Europie.
Władze tej uczelni w listopadzie 2009 roku podjęły decyzję utytułowania Adama Michnika doktoratem honorowym. Liczne protesty przeciwko tej decyzji wskazują na głęboki żal społeczny i oburzenie spowodowane tym bezprecedensowym wydarzeniem, tym bardziej, iż owa decyzja została podjęta niezgodnie z wolą większości obecnych na posiedzeniu Rady Wydziału Humanistycznego uczelni, tym bardziej , iż doktorat honorowy uczelni może otrzymać wyłącznie osoba mająca wyższe wykształcenie historyczne.

WYSTĄPIENIE REKTORA PROF. MICHAŁA ŚLIWY

Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział (cyt. z "GW"): "Protestującym odpowiem: gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu - mówi "Gazecie Wyborczej" rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Adamowi Michnikowi".

ADAM MICHNIK HONOROWY DOKTORANT

Postać redaktora naczelnego i założyciela "Gazety Wyborczej" jest powszechnie znana, oto niektóre istotne fragmenty jego publicznych wypowiedzi i zachowań:
- " należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach, uważałem, że komunistyczna Polska, to moja Polska".
-"Środowiskiem z którego pochodzę jest liberalną żydokomuną. Jest to komuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności"
. („Powściągliwość i Praca” nr 6 z 1988 roku – pismo katolickie ).
- Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Polski z programem przyłączenia Polski do ZSRS, oderwania od Polski ziem wschodnich, oraz zrzeczenia się na rzecz "bratnich socjalistycznych Niemiec" Górnego Śląska i Pomorza .

KOMUNISTYCZNA PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY

Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, KPZU – ukraiński oddział Komunistycznej Partii Polski, działała w województwach lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim i wołyńskim.

Prekursorami późniejszej KPZU były grupy socjalistyczno – komunistyczne Borysławia, Drohobycza i Stryja. Partia powstała w październiku 1923 roku z przekształcenia Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej. Opowiadała się za przyłączeniem południowo – wschodniej części Polski do ZSRS, podobnie jak Komunistyczna Partia Polski (KPP ).

Czołowi przywódcy KPZU: m.in. Ostap Dłuski, Osyp Kriłyk, Roman Kuźma, Ozjasz Szechter . Organy prasowe: „Nasza Prawda”, „Ziemia i Wola”, „Walka Mas”, „Kultura”, „Trybuna Robotnicza”.
Ozjasz Szechter – ojciec Adama Michnika w dwudziestoleciu międzywojennym aktywnie działał w ruchu komunistycznym. We Lwowie był członkiem młodzieżowej bojówki komunistycznej i jednym z funkcyjnych działaczy nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. Wchodził wraz z Julią Brystygierową ( Krwawą Luną ), pułkownikiem NKWD, Jakubem Bermanem, Chajnem, Grosem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.
Adam Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn Benditem stwierdził:

"Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu".
Po wojnie Ozjasz Szechter był członkiem kierownictwa Komitetu Organizacyjnego Żydów w Polsce. Według publikacji Instytutu Pamięci Narodowej brał udział w operacji szpiegowskiej NKWD przeciw Polsce pod kryptonimem „Koń trojański”. Miał być za to aresztowany i skazany w t. zw. procesie łuckim w 1934 roku.
Adam Michnik twierdzi, że nie jest to prawda i domagał się od IPN sprostowania informacji o działalności szpiegowskiej ojca, a wobec odmowy skierował sprawę do sądu domagając się przeprosin. W rzeczywistości bowiem ojciec Adama Michnika został skazany nie za szpiegostwo, a za „próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego”. Ponieważ czyn ten był według ówczesnego prawa zagrożony wyższą karą niż szpiegostwo, warszawski sąd powództwo Adama Michnika oddalił.
Sąd Apelacyjny natomiast uchylił wyrok I instancji i nakazał stronie pozwanej (IPN) przeprosiny powoda – Adama Michnika. Wyrok jest prawomocny. IPN zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego.

Polski historyk dr Piotr Gontarczyk w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” wyraził opinię:
„W moim przekonaniu Adamowi Michnikowi mogło chodzić nie tyle o ochronę dóbr osobistych, ile o sprawdzenie jak daleko może się posunąć w terroryzowaniu debaty publicznej i świata nauki za pomocą pozwów sądowych. Odnosiłem wrażenie, że za pomocą tej metody Adam Michnik chciał ograniczyć możliwość badania niektórych tematów".

MARZENIA ADAMA MICHNIKA

Marzenie Adama Michnika to likwidacja Polski i stworzenie tworu państwowego o nazwie POL - UKR, lub UKR - POL powstałego z połączenia terytorialnego Ukrainy z Polską. ("Kurier Galicyjski" wrzesień 2009 r.)


LAUDACJA PROF.JANUSZA MAJCHERKA Z ANTYPOLSKIMI INSYNUACJAMI I
OSZCZERSTWAMI

Laudację uzasadniającą przyznanie honorowego doktoratu Adamowi Michnikowi wygłosił profesor Uniwersytetu Pedagogicznego, publicysta "GW" i "Tygodnika Powszechnego" Janusz Majcherek, autor jednego z najbardziej oszczerczych i napastliwych artykułów na temat dziejów Polski, chrześcijaństwa i rzekomych zbrodni Polaków dokonywanych na Żydach.( - "Ciemne karty polskiej historii", opublikowanego w "Tygodniku Powszechnym" - ks. Adam Boniecki redaktor naczelny tygodnika ).
Tekst ten stanowi prawdziwy zsyp różnorakich antypolskich i antykatolickich potwarzy, insynuacji i oszczerstw.

PROTEST LAUREATA ODZNACZENIA MEDALEM KOMISJI EDUKACJI NARODOWEJ

Aleksander Szumański , męczennik w getcie przemyskim, skazany na śmierć przez okupantów niemieckich, jako laureat zaszczytnego odznaczenia Medalem Komisji Edukacji Narodowej, wyrażam swój głęboki żal, iż polska uczelnia edukacyjna zlokalizowana w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie, mająca w swoim godle

Komisję Edukacji Narodowej - historyczny symbol polskiej wiedzy i nauki nie zwróciła uwagi na nastroje społeczne skierowane przeciwko uhonorowaniu Adama Michnika doktoratem Uniwersytetu Pedagogicznego.

Czy uczelnia przy mniejszościowym poparciu jej władz posiadała przyzwolenie społeczne? Dlaczego nie zwrócono się do osób uhonorowanych tym samym godłem o opinię?

Dlaczego JM Rektor Michał Śliwa odpowiedział protestującym o areszcie i SB gdyby… etc. ( patrz wyżej ). Oczekuję odpowiedzi JM Rektora Michała Śliwy uczelni należnego

PT czytelnikom „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie.
 

ADAM MICHNIK - POLACY SĄ JAK KOŚCIÓŁ.

Według Adama Michnika Polacy są jak Kościół rzymsko-katolicki uczący zakłamania, obłudy, hipokryzji, konformizmu.

]]>https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY]]>

Wychodzący w Krakowie lewacki niskonakładowy miesięcznik "Kraków" w numerze świątecznym - grudzień 2009 rok, pomieścił tekst Adama Michnika "Miasto polskiego rozumu i rozumnego szaleństwa" skierowany do JM Michała Śliwy rektora UP w Krakowie. Cytuję fragmenty:
" to wielki zaszczyt odbierać doktorat honoris causa od krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, będąc nastolatkiem marzyłem o rewolucji - tak jak ją opisywali moi starsi przyjaciele Jacek Kuroń i Karol Modzelewski. Dwa nazwiska chciałbym tutaj przywołać: Prof. Marek Waldenberg pisał o Leninie".

TOWARZYSZ WŁODZIMIERZ LENIN

"Lenin był rewolucjonistą, który kochał wolność, ale miała to być wolność dla zwolenników rewolucji, dla przyjaciół rewolucji w leninowskim rozumieniu tego słowa. Nie była to wolność dla inaczej myślących".

 

TOWARZYSZKA RÓŻA LUKSEMBURG "KRWAWA RÓŻA"

"Róża Luksemburg pisała: "wolność jest zawsze wolnością dla inaczej myślącego" - cytował Adam Michnik. "Niech nam dadzą spokój z Niepodległą Polską" - mówiła Róża Luksemburg.

Być może rezultatem tego faktu była następna wielka praca prof. Marka Waldenberga - o Karolu Kautskym, którego Lenin nazywał (Juuszka)". (Karl Kautsky marksista, krytyk Kościoła )".
Róża Luksemburg była przedstawicielką lewego, rewolucyjnego skrzydła

II Międzynarodówki. Z okresu rewolucji bolszewickiej pochodzi jej znany aforyzm: „Nie ma prawdziwego socjalizmu bez demokracji, tak jak nie ma prawdziwej demokracji bez socjalizmu”.

Z drugiej strony – w miarę pozyskiwania większej ilości informacji na temat specyfiki sytuacji w Rosji podkreślała konieczność (z rewolucyjnego punktu widzenia) wprowadzenia przez bolszewików wielu „środków nadzwyczajnych” w celu obrony państwa robotniczego.

Podkreślała, że niezależnie od rezultatów rewolucji 1917 roku Leninowi i jego partii należy się szacunek, gdyż jako pierwsi na świecie odważyli się wprowadzić w życie to, o czym do tej pory dyskutowano jedynie teoretycznie.
Kwestionowała polskie dążenia niepodległościowe uzasadniając ich irracjonalność racjami ekonomicznymi.

Razem z Julianem Marchlewskim walczyła z tzw. „socjal - patriotyzmem” PPS i uważała, że poszczególne części Polski stopniowo ulegają „organicznemu wcieleniu” do mocarstw zaborczych. Następuje zrastanie się z nimi gospodarczo, społecznie i politycznie.

Uważała, że produkcja Królestwa Polskiego na rynek wschodni nieodwracalnie łączy je z Rosją.

W tym samym czasie broniła prawa do rozwoju kulturalnego społeczeństwa polskiego pod zaborami. W opublikowanej przez siebie broszurze „W obronie narodowości” wskazywała, że Polacy mają prawo do zachowania swojej tożsamości i języka, a prawdziwym przeciwnikiem tego nie jest społeczeństwo niemieckie, a jego kapitalistyczne elity, dla których nacjonalizm był sposobem tworzenia sztucznej identyfikacji społecznej.
Według Róży Luksemburg powstanie styczniowe zostało wywołane przez szlachtę polską, aby utrzymać pańszczyznę i stłumić rozwój burżuazji.

Burżuazja natomiast była przeciw powstaniom, zaś chłopi są oddani carowi, a proletariat ulega organicznemu wcieleniu do proletariatu państw zaborczych.
Róża Luksemburg była feministką i pacyfistką. Krytykowała I Wojnę Światową jako służącą interesom klasy kapitalistów.
Za niemieckie pieniądze miała wystawę w Warszawie na placu przed katedrą na warszawskiej Pradze. Ekspozycja wystawiła ją jako "orędowniczkę demokracji i obrończynię tolerancji. Komunistka i agenci bezpieki wypromują Polskę. Komunistyczna działaczka Róża Luksemburg i byli agenci bezpieki Marcel Reich - Ranicki i Andrzej Szczypiorski znani ze swoich antypolskich fobii burzą stereotypy o naszym kraju w Niemczech. Jako wzorcowych Polaków lansuje ich portal internetowy Porta Polonica, prezentujący pracę Ośrodka Dokumentacji Kultury i Historii Polaków w Niemczech. Polonia była oburzona.

TOWARZYSZ MAREK WALDENBERG

Kim był Marek Waldenberg, wymaga to nieco szerszego omówienia. Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję.

Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - tajny współpracownik ( TW ) o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

 Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie niepodległych sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budzące sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.
Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR, piszący prace naukowe o Leninie i m.in. o rzekomej wielkości zausznika Lenina Karla Kautskyego ( pseud. "Juuszka") marksistowskiego sekciarza.

JULIAN POLAN - HARASHIN MORDERCA SĄDOWY, AGENT SB

Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan - Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo Podziemie Niepodległościowe  wydało na niego wyrok śmierci.
Prof. Julian Polan- Harashin, , jako wiceszef Sądu Wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był podobnie jak Stefan Michnik najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem.
Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset "łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich "magistrów" skompromitował się swoją "prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan - Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako zięć metropolity krakowskiego kard. Franciszka Macharskiego i agent SB, m.in. donosząc na Karola Wojtyłę i cały umęczony Kościół Powszechny.

W tym ubeckim poczcie "bezprawników" Uniwersytetu Jagiellońskiego działał oficjalnie jako agent SB, prawnik kryminolog niedawno zmarły prof. Tadeusz Hanausek.

             opracowanie ;

Jerzy Korzeń ,Józef Komarewicz, Bożena Rafalska, Weronika Kachza, Aleksander Szumański "Głos Polski" Toronto luty 2010 r.

Źródła:

- Jerzy Korzeń prezes Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego

- Radio "Pomost" Arizona Victor Zolcinski

- Miesięcznik "Kraków" grudzień 2009 strona 29; Adam Michnik "Miasto polskiego rozumu i rozumnego szaleństwa"

]]>https://www.facebook.com/profile.php?id=100009664654533]]>

]]>http://aleszum.btx.pl/index.php/publikacje]]>

]]>https://www.facebook.com/Aleszum/?fref=ts]]>

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(6 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

PAPENDEKIEL Z MÓZGU

$
0
0
KOALICJA

PAPENDEKIEL Z MÓZGU

Według diagnozy sądu rejonowego w Kłaju z siedzibą w Grójcu na wniosek powoda ministra Janusza Kaczmarka, Tuskowi z mózgu porobił się papendekiel (tektura ). Nie dość, że nie ma prawa jazdy i karty do bankomatu, to ma szmergla na punkcie pisania grafomańskich, tandetnych rymowanek o matole i Toli. Sąd się zdziwił, że osoba pozwanego nie jest dinozaurem, natomiast przyznał rację posłance Joannie Senyszyn, iż pozwany skacze na trumny, jak Piłsudski na kasztankę. Wezwana na świadka Piekarska, powiedziała, iż zgodzi się z opinią Senyszyn , ale po kuckach, a Senyszyn zaś może jej skoczyć na ruę, na co z kolei nie zgodził się sąd w kolejnych diagnozach psychiatrycznych dotyczących Piekarskiej i Senyszyn. Na sali sądowej panował tłok i raz po raz powstawały burdy wszczynane przez pijanych posłów Koalicji Obywatelskiej. Doszło do tego, iż bufetowa wezwała straż miejską do gazu pieprzowego i pałowania. Jeden ze strażników miejskich się pomylił i pałą rąbnął sędziego. Po wstępnych badaniach okazało się, iż strażnik miejski wcale się nie pomylił, tylko to stary pieprznięty pisowiec podpuszczony przez Jarka. W czasie rozprawy pijana sala pizdowców skandowała znane porzekadło: „…do drzwi dzwonek to z policją Donek…”. Sąd nie mógł sobie poradzić z tą pizdzielską hołotą, odroczył więc rozprawę, a pozwanego skierował w trybie natychmiastowym na obserwację psychiatryczną do krakowskiego Kobierzyna, a następnie do Tworek. Sprawa psychiatryczna miała się zakończyć w tuskolandzie bez udziału pozwanego.

Przed sądem stała pikieta pizdowców z kibolami ze strzelbami o gładkich lufach na gumowe naboje. W ruę została trafiona Piekarska, w kinol Dziurawy Stefek, w ogon Kuc, a Kucowa udała się do prokuratury z donosem, że Jarek telefonicznie pomalował na kolory pisowskie elewację frontową baru odchodowego w którym mieszka z mężem i Sławkiem Nowakiem, który już wytrzeźwiał.

Po przeciwnej stronie ulicy stali peowcy zwartą grupą trzymającą władzę skandując „Jarek matole, oddaj już Tolę”.

W tłumie zauważono kopię Ludwika Dorna w którą przeistoczył się Janusz Palikot przebrany za sędziego po prochach z diagnozą szmergla w rękach i z transparentem „Jarek matole, jakie prochy ci dali kibole”.

W udzielonym wywiadzie „Gazecie Wyborczej” sędzia prowadzący rozprawę przyznał, iż sąd będzie dochodził nie tylko poczytalności Jarosława Kaczyńskiego w jednym ośrodku psychiatrycznym, ale w trzech, dla uniknięcia symetrii diagnostycznej. Będzie dochodził również dlaczego Jarosław Kaczyński się dotąd nie ożenił, jak się zapatruje w tej sytuacji na seks heteroseksualny, czy akceptuje poligamię i jaki jest jego stosunek do stosunku po stosunku.

Zapewne rozprawa potrwa ze dwa lata, Kaczyński więc decyzją niezawisłego sądu nie będzie mógł stanąć do wyborów w jesieni 2071 roku, a o to chodzi niezawisłemu sądowi i nie tylko.

Joanna Senyszyn złożyła protest wyborczy związany z datą wyborów parlamentarnych, proponując wcześniejsze na rok 2070.Następnie zeznała, że jej matka chciała ją wyskrobać, ale ona się nie zgodziła i tym samym udowodniła, że to nie ona, ale jej matka ma szmergla.

Nasze sądy są potyliczne, czyli upotylicznione w zakończeniu pierdnęła  Joanna Senyszyn.

                                                                           Stefan Michnik "Gazeta Pod Sobą"

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 4.9(12 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

POLACY OBROŃCY MORDOWANYCH W PAULINOWIE ŻYDÓW

$
0
0
NSDAP

POLACY OBROŃCY MORDOWANYCH W PAULINOWIE ŻYDÓW

ZBRODNIA MORDERCÓW NIEMIECKICH ZUPEŁNIE NIEZNANA

W nocy z 23/24 lutego 1943 roku w małej wiosce Paulinów w gminie Sterdyń, w zachodnim Podlasiu, dwunastu mieszkańców tej gminy zostało w sposób bestialski zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom, uciekinierom ze sterdyńskiego getta. Ta zupełnie nieznana historia stanowi przykład postawy wielu Polaków w stosunku do Żydów prześladowanych przez niemieckich zbrodniarzy, okupantów Polski w czasie II Wojny Światowej.

Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (transkrypcja z hebrajskiego: Chasid Umot ha-Olam, חסיד אומות העולם) – najwyższe izraelskie odznaczenie cywilne nadawane nie-Żydom, przyznawane przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad vaszem w Jerozolimie uhonorowanych zostało dotąd, według stanu na 1 stycznia 2012 roku 24. 356 osób, w tym najwięcej Polaków 6.339. Na drugim miejscu Holendrzy 5.214 osób i Francuzi 3.513 osób. 510 Niemców otrzymało to wyróżnienie, 179 Rosjan, 22 Duńczyków i jeden Turek.

Historia pomordowanych Polaków w wiosce Paulinów jest świadectwem, jak wielu Polaków w imię miłości chrześcijańskiej, z narażeniem własnego życia i rodzin udzielało pomocy w przetrwaniu Żydom. Jedynie w okupowanej Polsce Polakom i ich rodzinom za ukrywanie i pomoc Żydom  groziła kara śmierci.

We wrześniu 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację żydowskiego getta w Sterdyni. Z przetrzymywanych tam około 1000 Żydów 359 rozstrzelano, a resztę przewieziono do obozu zagłady w Treblince. Części udało się zbiec. Schronienie znajdowali w pobliskich miejscowościach, m.in. w Paulinowie i okolicznych lasach. Postawa mieszkańców zachodniego Podlasia pokazuje zupełnie inny obraz stosunku Polaków do zagłady Żydów, niż kreowany przez historyków amerykańskich żydowskiego pochodzenia, jak również przez Żydowski Instytut Historyczny.

Żydzi otrzymywali od Polaków jedzenie oraz możliwości noclegu. W lesie za Paulinowem zrobili bunkier, gdzie przebywali w dzień. Nocowali w stajni przy dworze. Wpuszczał ich tam stajenny Franciszek Kierylak. Nie przebywali jednak stale w jednym miejscu. O pomoc zwracali się do różnych gospodarzy, którą zwykle otrzymywali – opowiada Antoni Kotowski, wnuk Józefa i Ewy Kotowskich którzy zginęli wraz z synem Stanisławem w 1943 roku za pomoc udzieloną Żydom. Ojciec opowiadał – kontynuował Antoni Kotowski, że wszyscy udzielający pomocy Żydom zdawali sobie sprawę z grożącej im kary śmierci; Żydzi byli brudni, zaniedbani, wychudzeni, w byle jakich ubraniach. Prosili o jedzenie, trzęsąc się z zimna; więc ludzie pomagali – opowiada Antoni Kosowski który zna tę historię przede wszystkim z opowiadań ojca i cioci, cudem ocalałych z niemieckiej obławy w 1943 roku.

ZDRADA ŻYDÓW

Właśnie za tę pomoc Niemcy postanowili ukarać miejscowych Polaków. W tym celu posłużyli się prowokatorami – Żydami. Cała akcja była bardzo precyzyjnie przygotowana, a Niemcy posiadali dokładne informacje o osobach pomagającym uciekinierom ze sterdyńskiego getta. Wacław Piekarski w książce „Obwód Armii Krajowej Sokołów Podlaski „Sęp”, „Proso” 1939 – 1944’’ relacjonował, że dwóch Żydów współpracujących z Niemcami dołączyło do ukrywających się i razem z nimi udawali się do polskich zagród, skrzętnie zbierając przy tym informacje i przekazując je Niemcom. Jeden z Żydów pochodził z Warszawy, drugi natomiast o nazwisku Szymel był mieszkańcem Sterdyni.

Prowokatora zapamiętała Janina Stalewska, córka Stanisława Piwki zamordowanego przez Niemców. Jej relację odnaleźć można na stronie „Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince”:

Byłam wówczas małą dziewczynką. Kiedy przyszli Żydzi ojciec akurat jadł śniadanie. Wśród nich był również agent. Poprosili o chleb. Babcia ostrzegła tatę, żeby nie dawał im chleba ponieważ Niemcy zapowiedzieli, że kto to zrobi temu kula w łeb. Ale ojciec odpowiedział: „dzieciom trzeba dać chleba!” I dał całą bułkę, mówiąc: Macie i idźcie stąd ! (…) no i zginął za tę kromkę chleba. Żydowski prowokator namówił drugiego by wrócił i sam poprosił o chleb. Wówczas babcia dała mu chleb, ale powiedziała żeby nie przyprowadzał więcej obcych, bo nie wiadomo kim są – opowiada Antoni Kotowski. Z relacji Antoniego Kotowskiego wynika, że jednak zjawił się trzeci „uciekinier”, a zaraz potem Niemcy zaczęli obserwować okoliczne wioski. Wkrótce potem ojciec pana Antoniego naocznie przekonał się kim rzeczywiście był ów „ukrywający się”. – Gdy ojciec przechodził przez Paulinów zobaczył tego trzeciego Żyda… idącego razem z niemieckimi żołnierzami. Oddział szedł do gorzelni. Gdy zrównali się z tatą, rozstąpili się na boki, a ojca puścili środkiem. Wśród mijanych żołnierzy poznał tego trzeciego, ale już w mundurze niemieckim – opowiada pan Antoni. Wkrótce potem jak wynika z materiałów Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince żydowski prowokator wrócił do Paulinowa, by wskazać Niemcom tych, od których także on doświadczył pomocy.

OBŁAWA

BOHATERSKI STAJENNY FRANCISZEK KIERYLAK

W nocy z 23 na 24 lutego 1943 r. wieś została otoczona przez Niemców. By schwytać zbiegów i ukarać tych, którzy im pomagali, okupanci zorganizowali obławę. Zaangażowali w nią około 2 tys. żołnierzy i policjantów niemieckich - przyjechali z Ostrowii Mazowieckiej 60 samochodami.

Żyjący jeszcze mieszkańcy zapamiętali, że żołnierze stali w gęstym kordonie, w odległości zaledwie kilku kroków jeden od drugiego. Z pomocą żydowskich prowokatorów wynajdywano osoby, które pomagały Żydom, i zabijano ich, gdzie popadnie: na progach ich domów, na schodach, podwórkach i w lesie.

Pierwszym Polakiem, który zginął, był stajenny Franciszek Kierylak. Stracił życie, bo pozwalał nocować Żydom w stajni znajdującej się w zabudowaniach dworskich.

Bardzo poruszająca jest historia rodziny Kotowskich. - To było straszne - mówi łamiącym się głosem Antoni Kotowski, który zna przebieg wydarzeń od swojego ojca, nieżyjącego już Czesława Kotowskiego. Mężczyzna cudem uniknął śmierci, bo został ostrzeżony przez sąsiada o niebezpieczeństwie. Mimo że niemieccy żołnierze dostrzegli go, gdy wjeżdżał do Paulinowa, do którego chwilę wcześniej wkroczyli okupanci i od razu zaczęli strzelać, udało mu się uciec do sąsiedniej miejscowości, choć kule już świstały mu nad głową.

Takiego szczęścia nie mieli już jednak jego rodzice i brat. Niemcy niespodziewanie wtargnęli do domu Józefa i Ewy Kotowskich. - Dziadek siedział przy stole. Niemiecki żołnierz od razu strzelił do niego. Dziadek upadł, ale próbował się jeszcze podnieść. Jednak Niemiec przycisnął go butem do podłogi i dobił drugim strzałem - opowiada z bólem w głosie pan Antoni. Babcię, Ewę Kotowską, zamordowali na progu domu. Wszystko to działo się na oczach 6-letniej córki, Stanisławy... Przerażona dziewczynka uklękła przed obrazem i zaczęła się modlić. Na oprawcy nie zrobiło to jednak wrażenia. Z zimną krwią wycelował w dziecko karabin. Może właśnie widok klęczącej dziewczynki obudził ludzkie uczucia w drugim Niemcu. Podbił karabin kamrata i kula trafiła w podłogę. - To ocaliło ciocię - wspomina pan Antoni.

Oprawcy dosięgli jednak jeszcze 25-letniego Stanisława Kotowskiego, stryja pana Antoniego: został aresztowany wraz z 10 innymi okolicznymi mieszkańcami i rozstrzelany w lesie za Paulinowem. - Tam również ich zakopali. Dopiero po wojnie ciała przeniesiono na cmentarz w Sterdyni - mówi ze smutkiem Antoni Kotowski.

W ten sposób za chleb dawany żydowskim uciekinierom rodzina Kotowskich zapłaciła śmiercią aż trzech osób i osieroceniem dzieci.

Za podobne „przewinienia" w pobliskim lesie oraz znajdującej się nieopodal gorzelni rozstrzelano również Stanisława Piwkę, Zygmunta Drgasa, Mariana Nowickiego, Ludwika Uziębłę, Aleksandrę Wiktorzak, Jana Siwińskiego oraz jego zięcia Franciszka Augustyniaka.

Pomimo poniesionej ofiary rodzina Kotowskich nie doczekała się choćby podziękowań za pomoc Żydom, którą tak drogo opłaciła. O ich ofierze, prócz wzmianek w materiałach Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, mówi tylko skromna tablica w kapliczce upamiętniającej wszystkie ofiary obławy w Paulinowie w 1943 roku, a także niszczejący już pomnik na miejscowym cmentarzu w Sterdyni.

Tragedię uwieczniła również poetka ludowa Lucyna Maksimiak. W swoim  wierszu   pisała:

RAPSOD POLEGŁYM

Tego Pan Jezus nas uczył,

Jak postępować trzeba,

Dać spragnionemu kubek wody,

Głodnemu kromkę chleba,

 

 Do domu podróżnych przyjąć,

Zziębniętych, by się ogrzali.

Za Waszą dobroć, wierność Bogu,

 Za to Was roztrzaskali.

 

                           Lucyna Maksimiak

KOMU PAMIĘĆ?

Rodzina Kotowskich z oburzeniem przyjmuje informacje o najnowszej książce Jana Tomasza Grossa "Złote żniwa". Boli ich to, że ofiara ich rodziny i wielu innych uczciwych mieszkańców Paulinowa i okolic nie została doceniona. Rodzinom, których bliscy oddali życie za pomoc Żydom, nie podziękowali ani ich rodacy, ani władze w Polsce.

Nie uzyskali też wsparcia wówczas, gdy najbardziej tego potrzebowali - osierocone dzieci, niekiedy jeszcze nieletnie, same musiały sobie radzić, i to w ciężkich, powojennych czasach. Po wymordowaniu rodziców 23-letni wówczas Czesław Kotowski opiekował się 6-letnią siostrą Stanisławą i 8-letnim bratem Kazimierzem. Prócz tego musiał radzić sobie z prowadzeniem gospodarstwa.

Tym bardziej rodzinę Kotowskich boli przedstawianie teraz Polaków jako ograbiających żydowskie szczątki. Dlaczego dzisiaj, prawie 70 lat od tamtych wydarzeń, niektóre wydawnictwa i część mediów chętniej nagłaśniają oskarżenia niekompetentnego autora? - Tu obowiązują reguły show-biznesu, a więc trzeba zachować się obrazoburczo, obrazić kogoś, wstrząsnąć widzem, "wysadzić coś w powietrze", żeby zaistnieć, itp. Stąd taka działalność szarlatańska, jak Jana Tomasza Grossa - uważa politolog i historyk dr Piotr Gontarczyk, autor wielu cenionych publikacji naukowych, wskazuje, że Jan Tomasz Gross nie przestrzega żadnych reguł naukowego rzemiosła i naukowej uczciwości. - Wycina z kontekstu całe fragmenty cytowanych dokumentów i dopasowuje je do swoich tez, a pomija inne, które się nie zgadzają z jego opiniami. Całkowicie pomija też prace historyków, którzy są dla niego niewygodni, a cytuje tych niepoważnych, często chętnie powtarzając za nimi nieprawdziwe stwierdzenia, bo są dla niego wygodne - wskazuje dr Piotr Gontarczyk

HISTORYK PROF. MAREK JAN CHODAKIEWICZ

Zdaniem prof. Marka Jana Chodakiewicza, autora książki "Polacy i Żydzi, 1918-1955:” Współistnienie, Zagłada, Komunizm", rozgłos książek Jana Tomasza Grossa wynika z faktu, że harmonizują one z dominującym paradygmatem kulturowym. Oznacza to, że Gross daje „naukową" otoczkę powszechnie funkcjonującym na Zachodzie opiniom o Polsce i Polakach. Wstrzeliwuje się doskonale w istniejące stereotypy. Jan Tomasz Gross może polegać na sprawnej maszynie marketingowej ludzi podobnie jak on myślących. Są oni w post-PRL bardzo zamożni i wpływowi. Jeszcze książka nie wyszła, a maszyna ta już rozpoczęła kampanię reklamową. Strona konserwatywna, tradycjonalistyczna i prawicowa w Polsce zwykle tylko reaguje na takie ataki, a zupełnie nie potrafi ich uprzedzić. Do tego potrzeba samemu przeprowadzić badania i narzucić swój dyskurs interpretacyjny.

- Sprawy polsko-żydowskie powoli wychodzą z powijaków w Instytucie Pamięci Narodowej, ale tam też nie ma na razie strategicznego podejścia do tematyki - ocenia prof. Marek Jan Chodakiewicz.

FENOMEN W SKALI EUROPY

Profesor Jan Żaryn, historyk, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i były dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, uczestniczy w pracach Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów. - Na apel Komitetu wpłynęły liczne relacje i świadectwa, z niepełnej analizy zebranego materiału wynika, że było co najmniej kilka tysięcy przypadków udzielania Żydom pomocy przez Polaków - wskazuje. - Pomoc ta była niesiona, pomimo że groziły za nią realne represje. Na podstawie dokumentacji zgromadzonej przez Komitet można ustalić, że około 70 osób niosących pomoc podlegało różnorodnym karom - dodaje prof. Jan Żaryn. W skali całej Polski szacunkowe dane mówią o kilkuset, nawet około 1000 Polaków, którzy ponieśli z rąk Niemców karę za ratowanie Żydów.

PROF. RICHARD C. LUKAS W PRACY "ZAPOMNIANY HOLOCAUST' (DODATEK B STR.410 - 438 PODAJE:

ZGINĘLI ZA TO, ŻE NIEŚLI POMOC

 "(…) oto wyjątki z raportu przygotowanego przez Główną Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu który dokumentuje przypadki 704 Polaków skazanych na śmierć za pomaganie Żydom podczas II Wojny Światowej. Lista nie obejmuje przypadków tak zwanych pacyfikacji przez Niemców polskich wsi za niesienie pomocy Żydom. W żadnym razie lista ta nie jest kompletna. Daje ona jedynie próbkę starań polskiej instytucji państwowej, aby takie wypadki ocalić dla potomności. Szacunki całkowitej liczby Polaków, którzy zginęli za pomoc Żydom, mogą się różnić w zakresie od 2 do 50 tysięcy osób (…)".

To Polakom niosącym pomoc Żydom z narażeniem życia należy się pamięć. Niebezpieczeństwo było rzeczywiście olbrzymie, bo Niemcy posuwali się - tak jak w Paulinowie - nawet do prowokacji, aby złapać pomagających Żydom. Wcale nierzadko prowokatorami i szpiegami byli... również Żydzi. Jeden taki szpieg wydawał wszystkich Polaków, którzy mu pomagali.

Dlatego - jak zaznacza dr Piotr Gontarczyk - w sposób rzetelny można mówić tylko o różnych postawach ludzi i próbować naukowo znaleźć właściwe proporcje. - Tyle, że takie rzeczy Jana Tomasza Grossa  w ogóle nie interesują - podsumowuje.

Nie sposób analizować stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny bez podkreślenia, że nigdzie indziej Niemcy nie wprowadzili tak ostrych represji za pomaganie Żydom, jak w Polsce. Można z tego wysnuć wniosek, że w innych krajach europejskich nie istniał „problem" nieskuteczności prawa zakazującego tej pomocy. - Zdarzały się przypadki, że uratowano wiele osób tej narodowości, np. w Danii, ale odbyło się to w ramach bodajże dwudniowej "operacji" - zauważa prof. Jan Żaryn. Pomoc Żydom niosły także inne nacje - np. Holendrzy, tyle że nie pod groźbą kary śmierci, czy choćby konfiskaty majątku. Dlatego nie jest to porównywalne z sytuacją Polaków pod okupacją niemiecką, żyjących w nieustannym strachu z powodu ukrywania osób żydowskiego pochodzenia.

Niemcy zaczęli zaostrzać kary dla Polaków pomagającym Żydom z powodu ich niskiej skuteczności. - W latach 1942-1943, w najgorszym okresie Holokaustu, Niemcy w okupowanej Polsce niejako na bieżąco zmieniali prawo na coraz bardziej restrykcyjne. Początkowo karze śmierci podlegali tylko ci, którzy bezpośrednio udzielali pomocy Żydom, ale później kara śmierci albo wywóz do obozu koncentracyjnego groziły nawet osobom, które nie ujawniły, że wiedzą o kimś, kto przechowuje Żydów - wyjaśnia prof. Jan Żaryn.

SKAZANY NA SALON

Nadzieje Jana Tomasza Grossa na zmianę w Polsce paradygmatu kulturowego w historiografii raczej się nie ziszczą. Według prof. Marka Jana Chodakiewicza, na poziomie masowym jest on skazany na porażkę, ale jego bronią jest to, że nieźle radzi sobie w lewicowo-liberalnym „salonie". Po tym, gdy wytknięto straszliwe dziury metodologiczne i merytoryczne w "Sąsiadach" , "Strachu", czy „Złotych żniwach”, cielęcy podziw dla tego socjologa zniknął. Jednak dalej w środowisku "Gazety Wyborczej" należy do dobrego tonu wychwalać go oraz eksponować jego książki w księgarniach. - W USA Jan Tomasz Gross nie sprzedaje się świetnie, ale wystarczająco. Tutaj jego książki utwierdzają już od dawna istniejące negatywne stereotypy Polaków i Polski. Ale to już nie wina Jana Tomasza  Grossa: on tylko spija krem z gotowanej od co najmniej pół wieku potrawy antypolskich uprzedzeń - uważa prof. Marek Jan Chodakiewicz.

"Być albo nie być" Jana Tomasza Grossa zależy od polskich historyków i polityków - jeśli ci ostatni nie będą w zdecydowany sposób oponować przeciwko pisaninie Jana Tomasza  Grossa, zniechęci to wielu naukowców do odważnej eksploracji obszaru relacji polsko-żydowskich. - W USA prywatnie koledzy gratulowali mi moich prac. Ale tylko prywatnie. Nikt się właściwie za mną nie wstawiał, gdy neostaliniści, jak ich nazwał profesor John Radziłowski w ostatnim "Glaukopisie", atakowali mnie za moją pracę "The Massaccre in Jedwabne", którą notabene kilka lat temu obiecał wydać po polsku Janusz Kurtyka. (Praca została wydana w przekładzie Agnieszki Otałęgi). Nadmieniam to również, aby zaznaczyć wagę antycypacji - dodaje prof. Marek Jan Chodakiewicz.

Tylko zdecydowane działania polskich władz, a szczególnie odpowiedzialnych za politykę historyczną pracowników Instytutu Pamięci Narodowej oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mogą zapobiec utrwaleniu się czarnej legendy o złych Polakach, współodpowiedzialnych za Holokaust, w świadomości społeczeństw zachodnich.

Tekst Aleksandra Szumańskiego ukazał się w "Warszawskiej Gazecie" 18 stycznia 2013 r.

 Dokumentacja, źródła, cytaty:

 "Nasz Dziennik" 11 stycznia 2011 r.

]]> http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110111&typ=my&id=my01.txt]]>

 http://www.treblinka.bho.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=76...

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(5 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

ŻYDZI NA KRESACH

$
0
0
ŻYDZI

ŻYDZI NA KRESACH

 

Druga wojna światowa zadała straszny cios narodowi polskiemu i jego kulturze. Zadała również straszny cios Żydom - narodowi rozproszonemu, wtedy bez ojczyzny, którego liczne europejskie skupiska znajdowały się na Węgrzech, w Holandii, Francji, Czechach, ZSRS, a najliczniejsze chyba w Polsce.

Żydzi kresowi byli społecznością o specyficznym obliczu. Zaludniali gęsto kresowe miasteczka, będąc tam niejednokrotnie nie mniejszością a większością. Tak było w Brodach (woj. tarnopolskie), gdzie na podstawie pierwszego powszechnego spisu ludności z dn. 30. IX. 1921 roku mieszkało 2340 Polaków i 7202 Żydów. To właśnie w Brodach na przełomie XIX i XX wieku powstał żydowski ruch oświeceniowy - Hascala. Stworzyła go grupa chasydów propagująca program życia zgodnego z Dekalogiem, nie spętanego ostrymi wymaganiami religijnego dogmatyzmu, lojalnie i życzliwie współpracującego z narodem, wśród którego Żydom wypadło żyć.

Słynni byli XVIII i XIX-wieczni cadykowie z Kresów -przywódcy wspólnot chasydzkich i ich opowieści. Odeszli dawno do Boga-Jahwe Dow Ber z Międzyrzecza na Wołyniu, Jechel Michał ze Złoczowa, Icchak z Drohobycza, Pin-chas z Korca, Lejb z Równego, Cwi Hirsz z Żydaczowa. Rabbi Szalom ur. w 1779 r. w Brodach utrzymywał w Bełżcu grono uczniów i głosił, że praktyki religijne należy pełnić w nastroju radosnym, a w sposobie życia zalecał powściągliwość i skromność.

W "Deklaracji II Soboru Watykańskiego o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich" religia mojżeszowa została podkreślona ze względu na starotestamentalne korzenie wiary chrześcijańskiej, bo "skoro tak wielkie jest dziedzictwo duchowe wspólne chrześcijanom i Żydom, święty Sobór pragnie ożywić i zalecić obustronne poznanie się i poszanowanie."

Los Żydów polskich, których obłędne niemieckie ludobójstwo zmiotło właściwie z obszaru okupowanej Polski, budził uczucia jednoznacznego sprzeciwu wobec tej zbrodni i na uczuciu się nie kończyło. Nie będę tu przypominał - a może jednak warto - że tylko w okupowanej Polsce za pomoc i ukrywanie Żydów wisiał nad każdym Polakiem wyrok śmierci, że działała Żegota, a w ogrodzie Yad Vashem w Jerozolimie jest najwięcej tabliczek z nazwiskami Polaków, którzy uratowali Żydów. Więc boli mnie, kiedy słyszę o antysemityźmie towarzyszącym podobno naszemu życiu publicznemu i prywatnemu. Dezaprobata czy domaganie się sprawiedliwej oceny ludzi, których postawa etyczna równa była zeru i spowodowała krzywdy i szkody jednostkowe czy społeczne, dotyczyć powinna każdego bez względu na narodowość (w SB i UB byli, niestety, także Polacy, nie tylko Żydzi). Komuś jednak zależy na tym, żeby wbijać w świadomość Polaków w III RP, że są antysemitami, ba, że wysysają go z mlekiem matki.

Jeżeli to oskarżenie, nie udokumentowane przecież w naszej barwnej i szarej rzeczywistości, wysuwają ludzie skądinąd zasłużeni, o znanych biografiach, których poziom intelektualny powinien obligować do obiektywnych sądów, zwłaszcza w sprawie mogącej wywołać kolosalne emocje, to budzą się uzasadnione odruchy obronne. 16 maja w telewizyjnej "Panoramie" prezenterzy oskarżali Polaków, a zwłaszcza kler polski, o antysemityzm, wymieniając z niesmakiem dwa nazwiska kapłanów i "rozmnażając" ich w liczbie mnogiej. A propos kleru. Co takiego np. uczynili kresowi kapłani podczas zbrodniczej eksterminacji Żydów w czasie okupacji niemieckiej Wileńszczyzny

i Małopolski Wschodniej? Oto kilkanaście naprędce zebranych przykładów "antysemityzmu".

 

Archidiecezja wileńska.

 

W Wilnie metryki chrztu wydawali obywatelom polskim narodowości żydowskiej ksiądz Romuald Żwierkowski, ks- prof. Ignacy Swirski, ks. Michał Sopoćko - kierując niektórych na wieś do polskich chłopów, gdzie szczęśliwie ocaleli. Ksiądz Swierkowski, który sam Żydów ukrywał, został aresztowany i rozstrzelany 5 maja 1942 roku razem z Żydami w Ponarach.

Wśród ocalonych przez ks. Sopoćkę byli dr  Steinberg z żoną, dr Erdman z żoną i córką, dr Juliusz Genzel z żoną. Niebywałą odwagą odznaczył się proboszcz parafii św. Teresy w Wilnie (tej Ostrobramskiej) ksiądz Andrzej Gdowski, który kilku Żydów ukrył po prostu na terenie słynnej kaplicy. U proboszcza w Nowej Wilejce, ks.  Miłkowskiego, ukrywał się jakiś czas Oswald Rufeisen - dziś słynny karmelita w Izraelu, ojciec Daniel. Za pomoc Żydom życie oddali ks. Bolesław Gamza proboszcz z Idołty, ks. Witold Sarosiak proboszcz z Kundzina, ks. prałat Karol Lubaniec z Mołodeczna, ksiądz Adam Sztark proboszcz w Słonimie. Wielu zresztą kapłanów tej archidiecezji spieszyło Żydom z pomocą np. w parafiach Worniany, Turgiele, Mejszagole, Mickunach, Nowych Trokach. Pomagali również polscy chłopi - np. Paweł Hornuczko z Łosośnej koło Grodna przechował ośmiu Żzydów, a dla innych znalazł schronienie. Za przechowywanie rozstrzelana została rodzina Czesława Sawickiego z Grabówki koło Białegostoku z najbliższymi krewnymi - w sumie dwadzieścia sześć osób.

Akcja ratowania Żydów w archidiecezji wileńskiej pozostawała w znacznym stopniu pod patronatem metropolity wileńskiego ks. arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego.

W akcji tej brały udział również klasztory.

Archidiecezja lwowska nie pozostawała w tyle za wileńską.

Nieocenioną pomoc Żydom okazały w tych strasznych chwilach zakony, zwłaszcza żeńskie. Ukrywały ich siostry zakonne. Franciszkanki w swoim klasztorze przy

ul. Kurkowej we Lwowie. Dzieci żydowskie przytuliły też siostry Zmartwychwstanki.

W sierocińcach zgromadzenia sióstr Rodzin Maryi ukryto wśród dzieci polskich dzieci żydowskie: we Lwowie dwadzieścia siedem, w Łomnie dwadzieścia sześć, w Samborze dziesięcioro dzieci. Przygotowywano również metryki chrztu, np. czynił to z powodzeniem ks. Jan Kucy, proboszcz w Kukutkowcach koło Tarnopola. Ale za taką samą pomoc Żydom zginął w więzieniu stanisławowskim proboszcz z Tłumacza ks. Edward Tabaczkowski - społecznik, wielce zasłużony dla tego miasta. W Nadwornej ks. Jan Winiarski przechowywał czterech Żydów, natomiast ks. Fr. Żak z Doliny został rozstrzelany za wydawanie Żydom metryk i organizowanie im przerzutu na Węgry. Zastrzelono tam jeszcze dwudziestu Polaków za pomoc świadczoną Żydom. W parafii Zimna Woda (dziś przedmieście Lwowa) rozstrzelana została rodzina Ryziewiczów przechowująca u siebie znajomego Żyda. W Brzeżanach siostry Albertynki ukryły małżeństwo Gelbertów. W Horodence rodzina Loretów ocaliła cztery osoby.

W Sądowej Wiszni siostry. Felicjanki przechowały również w prowadzonej przez siebie ochronce kilkoro dzieci żydowskich. Te najbardziej godne miłosierdzia małe istoty udało się uratować również w Przemyślu - ocalono je w klasztorze sióstr. Opatrzności Bożej i u sióstr Sercanek, gdzie przechowało się ich dwanaścioro.

Ograniczyłem się tylko do tych kilkunastu kresowych przykładów, a przecież Żydów ratowano nie tylko na Kresach ~ np. ratowali ich ojcowie Franciszkanie w Krakowie, Zakliczynie i Bieczu. Rabbi Menachem Mendel z Kocka (zmarł 1859 r.) powiedział "Wszystko w świecie można podrobić, nie można tylko podrobić prawdy.

Prawda podrobiona bowiem nie jest już prawdą (zob. Martin Buber. Opowieści chasydów. Poznań 1986 s. 270).

Dodam jeszcze , że we Lwowie, w przeddzień rewizji Gestapo w mieszkaniu,  matka  z kilkuletnim bratem, dla "niepoznaki" wywiozła do Rzeszowa przechowywane dziecko żydowskie. Gdyby zrobiła to dzień później,  wszyscy by zostali rozstrzelani. Mam fotografię tego chłopczyka i list jego matki z getta lwowskiego.

           

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(11 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

AGNIESZKA HOLLAND, HENRYK HOLLAND STALINIZM

$
0
0

AGNIESZKA HOLLAND , HENRYK HOLLAND STALINIZM

ADAM BODNAR - POLACY TO ZWIERZĘTA

 

Barbara Kukulska - wieloletnia prezes Zjednoczenia Polskiego w RPA współpracowała wiele lat ze mną oaz z Barbarą Borys, Zbigniewem Ringerem, Jarosławem Stobeckim.

Józefem Komarewiczem.

W "Wiadomościach Polonijnych" zrecenzowała słynną korespondencję polonijną Jarosława Stobeckiego "Niedaleko spada jabłko od jabłoni" pomieszczonej w "Kurierze Codziennym" Chicago oraz na mojej stronie autorskiej

 

]]>http://ww.btx.home.pl/aleszum/index.php/publikacje/1822-niedaleko-spada-jablko-od-jabloni]]>

 

oraz  ]]>http://blogmedia24.pl/node/85274]]>

 

]]>https://www.salon24.pl/u/aleszum/1152849,niedaleko-spada-jablko-od-jabloni]]>

 

Barbara Kukulska w "Wiadomościach Polonijnych" Johannesburg powiązała ów słynny już tekst ze stosunkiem Adama Bodnara i Agnieszki Holland do Polski, Polaków i polskości - jednakowy - Polacy to zwierzęta - twierdzenie w języku niemieckim w Niemczech Adama Bodnara byłego rzecznika praw obywatelskich..

Polonijne media oszacowały tę wypowiedź Adana Bodnara do działalności i wypowiedzi Andrzeja Zolla masona w polskim Kościele.

Jaroslaw Stobecki mieszka w Chicago i współpracuje ze mną. Za moim pośrednictwem zwraca się do PT. Czytelników w Polsce o zapoznanie się z owym tekstem (linki powyżej).

 

AGNIESZKA HOLLAND

 

Reżyser filmowa Agnieszka Holland należy do najbardziej fanatycznych wyrazicielek fobii antyreligijnych i antypatriotycznych. Łączy je z ciągłym tropieniem antysemityzmu, zajadłą wrogością do prawicy i grubiańskimi atakami na Jarosława Kaczyńskiego i zamordowanych prezydentów RP Lecha Kaczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego. Niejednokrotnie publicznie występuje w roli obrońcy „Bestii” opisanych przez Tadeusza Płużańskiego.
Względami szczególnymi darzy płk NKWD Julię Brystygierową „Krwawą Lunę” nie tylko podkreślając jej pochodzenie, ale nie wspominając o „wyczynach” Julii Brystygierowej wsadzającej w lwowskich więzieniach NKWD jądra przesłuchiwanych do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. "Krwawa Luna i inni wirtuozi tortur"

]]>https://btx.home.pl/aleszum/index.php/publikacje/1728-krwawa-luna-i-inni-wirtuozi-tortur]]>

 

Fałszywy obraz Polaków w filmie reżyserii Agnieszki Holland „W ciemności” wyłudzających w kanałach getta pieniądze od ukrywających się przed Niemcami Żydów należy do antypolskich serii rozpoczętych książką „Malowany ptak”, Jerzego Kosińskiego i literaturę „faktu” Jana Tomasza Grossa. W wywiadach udzielanych przez Agnieszkę Holland wciąż spotykamy się z negatywnymi uogólnieniami na temat Polaków jako Narodu, który jest rzekomo niedojrzały, antysemicki i ksenofobiczny, przesycony płytką nierozumną religijnością, etc. Z taką werwą karcąca Polaków Agnieszka Holland faktycznie kontynuuje metody fanatycznej agitacji komunistycznej swoich rodziców Henryka Hollanda i Ireny Rybczyńskiej. Ta para stalinowców z zajadłością uczestniczyła w nagonkach na nonkonformistycznych naukowców, m.in. w haniebnym donosie na znakomitego polskiego naukowca – profesora Władysława Tatarkiewicza. Ojciec Agnieszki Holland i jej siostry Magdaleny Łazarkiewicz pochodził z rodziny żydowskiej. Podczas wojny służył w Armii Czerwonej, potem w Ludowym Wojsku Polskim. Autor wielu napastliwych artykułów prasowych pod adresem Armii Krajowej oraz Podziemia Niepodległościowego. Prowadził walkę ideologiczną z przedstawicielami nauki polskiej występując m.in. przeciwko Lwowsko-Warszawskiej Szkole Filozoficznej, podsycając atmosferę oskarżeń ideologicznych skutkujących aresztowaniami i innymi represjami. Spokrewniona z Agnieszką Holland nie tylko ideologicznie, Wisława Szymborska de domo Rottermund ,przekonywała Polaków, iż Lenin jest Adamem nowego człowieczeństwa:
 

(...) ".że w bój poprowadził krzywdzonych
nowego człowieczeństwa Adam",

 

o śmierci Stalina:

 

"Jaki ten dzień rozkaz przekazuje nam
Na sztandarach rewolucji profil czwarty?
Pod sztandarem rewolucji wzmacniać warty!"

 

Joanna Senyszyn, następna światła żelbetowa stalinistka, chętnie udziela wywiadów dotyczących Krzyża Pańskiego, najczęściej "Skokowi rabina":

 

"Czy pani nosi krzyżyk na szyi"?
 

"No wie pani, jak pani może o to pytać?! Ja się krzyżykiem brzydzę! Ja w ogóle jestem anty krzyżowa.

 

Co będzie modne tej jesieni według Joanny Senyszyn? -

 

W Polsce na pewno zapanuje moda krzyżowa - ocenia euro posłanka. Joanna Senyszyn twierdzi również, że krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego ma wpływ na odkrycia naukowe.

 

- Pomoże w poszukiwaniu punktu G, bo krzyż na Krakowskim Przedmieściu to pisowski punkt G i dlatego Piso - krzyżowcy odstawieni od krzyża nie mogą dostać orgazmu i są sfrustrowani - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Senyszyn, euro posłanka SLD.

 

Na swoim blogu Senyszyn konkluduje:
 

".poseł Palikot ma się więc z czego uczyć",
".nie każdy ma brata na Wawelu!",
".Jarosław Kaczyński wskakuje na trumnę brata, jak Piłsudski na kasztankę!"

Agnieszka Holland zwierzyła się expressis verbis we "Wprost" Tomaszowi Lisowi i Piotrowi Najsztubowi:
 

"Kiedy Józefowi Stalinowi umarła żona, to on zaczął wielkie czystki" - komentuje zachowanie Jarosława Kaczyńskiego po śmierci jego brata prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Agnieszka Holland.

 

I dalej:

 

"życie zaczyna się wtedy, kiedy pijany pluszowy miś narzyga do ułożonych w kształcie krzyża puszek po piwie "Lech" w tłumie nienawidzących się nawzajem Polaków.

PIS jest sektą zachowującą się sekciarsko. Oni, czyli Jarosław Kaczyński, mają w tej chwili jedyny cel:
 

zawłaszczyć jak najwięcej przestrzeni dla zwłok swojego brata. Już mają Wawel, już mają Powstanie Warszawskie, teraz chcą mieć Pałac Prezydencki. Za chwilę się okaże, że to nie wystarczy, bo ta bestia jest strasznie żarłoczna. Bo ten zmarły wymaga coraz więcej".

 

O Jarosławie Kaczyńskim:

 

szkoda, że go matka nie wyskrobała, "on nie jest symbolem, Antygoną; zbolałą maska, to jest maska nienawiści i wściekłości, którą widać, jak tylko zdejmie na chwilę maskę poczciwego wujka"- komentuje Agnieszka Holland. I to należy ośmieszać i drwić używając do tego możliwie wszystkich narzędzi - jak np. bezczelnych i obłąkanych sekciarzy smoleńskich pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim.

 

" Krzyżowa paranoja sięga zenitu. PIS - o krzyżowcy mają obłęd w oczach i nienawiść w sercu. Szantażują ustami swoich posłów i senatorów; godzą się na przeniesienie krzyża, jeżeli dostaną gwarancję na piśmie, że tu gdzie stoi krzyż, powstanie coś, co godnie upamiętni ofiary katastrofy smoleńskiej. Szantaż jest przestępstwem. Postawienie krzyża bez zgłoszenia także" - uważa Agnieszka Holland.

 

I dalej:

 

" Jeżeli ktoś chce upamiętniać zmarłych, to niech sobie stawia jakie chce pomniki, ale w miejscu dozwolonym, po uzyskaniu zgody zarządzających cmentarzami, a nie wywoływać przez sektę PIS-o krzyżową burd krzyżowych w miejscu publicznym i szantażować tym nowo wybranego prezydenta RP JE Bronisława Komorowskiego.
 

Agnieszka Holland - reżyserka filmowa należy do najbardziej fanatycznych wyrazicielek fobii antyreligijnych i anty patriotycznych.

 

Za "Skokiem rabina" twierdzi, iż patriotyzm jest rasizmem ("Gazeta Wyborcza ") Tomasz Żuradzki - "Patriotyzm jest jak rasizm". „Gazeta Wyborcza” usiłowała wykreślić z Internetu link do tego tytułu. Link jednak istnieje ]]>http://www.archiwum.wyborcza.pl/archiwum/tag/patriotyzm+jest+jak+rasizm]]>

 

Owe fobie Agnieszka Holland łączy z ciągłym tropieniem antysemityzmu, zajadłą nienawiścią i wrogością do wszystkiego co polskie, łącząc ideologię stalinowską z grubiańskimi atakami na Jarosława Kaczyńskiego i jego partię.

Członkini honorowego komitetu kandydata na prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, inicjatorka znanego protestu przeciwko budowie w Warszawie pomnika ofiar Rzezi Wołyńskiej dokonanej na polskiej ludności cywilnej przez ukraińskich nacjonalistów z OUN - UPA.

W tekstach wywiadów udzielanych przez Agnieszkę Holland stale napotyka się negatywny wizerunek Polaków jako narodu, niedojrzałego, antysemickiego, ksenofobicznego, przesyconego płytką nierozumną religijnością.
 

Agnieszka Holland kontynuuje metody fanatycznej agitacji komunistycznej swoich rodziców Henryka Hollanda i Ireny Rybczyńskiej - pary stalinowców, z zajadłością uczestniczących w bolszewickich nagonkach na nonkonformistycznych naukowców - m.in. w haniebnym donosie na wybitnego polskiego naukowca - profesora Władysława Tatarkiewicza, o czym wyżej.

Przy Holland plasuje się Adam Michnik - posiadający honorowy doktorat Uniwersytetu Pedagogicznego uzyskany przy sprzeciwie większości i społecznym proteście , zwolennik i propagator połączenia Polski z Ukrainą w t. zw. "Pol-Ukr, lub Ukr-Pol" z nowymi granicami i nowym polsko - ukraińskim hymnem. "Jeszcze Polska nie zginęła" - do kosza.

 

Adam Michnik wyznaje:
 

"Należałem do komunistów w latach sześćdziesiątych. Uważałem, że komunistyczna Polska, to moja Polska. Środowiskiem, z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna. Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności". ("Powściągliwość i Praca" nr 6 1986 r. ).

 

Podaję za Wikipedią - strona zmodyfikowana 6.XII. 2008 :

 

Żydokomuna – stereotyp o podłożu antysemickim wynikający ze spiskowej teorii dziejów, przypisujący Żydom główną rolę w stworzeniu i spopularyzowaniu ideologii komunizmu, który „miał otworzyć im drogę do zdobycia władzy nad światem” (zob. Protokoły mędrców Syjonu.
 

Jest używany wyłącznie przez środowiska nacjonalistyczne i ksenofobiczne, w polskich (światowych) mediach nurtu współczesnego praktycznie nieobecny.

Pojęcie to pojawiło się na przełomie drugiego i trzeciego dziesięciolecia XX wieku, w związku z przypisywaniem Żydom kierowaniem ruchem komunistycznym - tak w Rosji Sowieckiej - jak i w Polsce".
 

Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Polski z programem:
 

- przyłączenia Polski do ZSRR,
- oderwania od Polski ziem wschodnich,
- oraz zrzeczenia się na rzecz "bratnich socjalistycznych Niemiec" Górnego Śląska i Pomorza.

 

Ojciec Adama Michnika był członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce (H. Piecuch "Akcje specjalne" - Warszawa 1996 s. 76) i wchodził wraz z Julią Brystygierową - "Krwawą Luną" w randze pułkownika NKWD, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem, w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.

 

Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już zrusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy.
 

Matka Adama Michnika, Helena, zaangażowana komunistka sprzed wojny, po wojnie "wsławiła się" głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniejszą walkę z religią katolicką.

 

Wpływ wychowawczy rodziców Adama Michnika nie ominął jego brata Stefana Michnika. Należał on do grupy stalinowskich katów, jako członek jednej z grup sędziów odpowiedzialnych za mordercze wyroki. M.in. wyrokował w t. zw. "sprawach tatarowskich".
 

Wydawał wyroki śmierci na osoby w sfabrykowanych przez komunistów procesach działaczy niepodległościowych.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko, że te inne wyroki - w sprawach oficerów Podziemia Niepodległościowego są dużo mniej znane.

Jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka. Major Karol Sęk artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego Stefana Michnika w 1952 roku. Jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czajkowskim - Cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów "Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie, odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami krzyżem Virtuti Militari.

Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 roku pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (Piotr Jakucki "Nasza Polska" 20 października 1994).

Wokół michnikowszczyzny rojno, same gwiazdy polskiego dziennikarstwa, a to Monika Olejnik, do której na kolanach bieżą politycy, aby nie utracić na wiarygodności, a to Katarzyna Kolenda - Zaleska, najdzielniejsza z najdzielniejszych w starciach z laptopem tego, jak mu tam Zbigniewa Ziobry. A to Grzegorz Miecugow, nowe wcielenie Stefana Martyki -"szczekaczki radiowej" z wczesnego PRL z niesławnym tatusiem Brunonem Miecugowem w tle . Tatuś red. Grzegorza Miecugowa "wsławił" się m.in. podpisaniem "rezolucji 53" ( w procesie Kurii krakowskiej w 1953 roku, gdy zapadły wyroki śmierci , wspólnie z Wisławą Szymborską i Sławomirem Mrożkiem ).

 

Telewizja TVN z  Anitą Werner, Grzegorzem Kajdanowiczem  Piotrem Marciniakiem, Dianą Rudnik Piotrem Kraśko,i innymi serwilistycznymi mówcami elektronicznymi

prześcigają się w poniżaniu Prezydenta Rzeczypospolitej prof. Lecha Kaczyńskiego i całego tego ośmiomilionowego "bydła" z nim związanego.

Nie tylko Kuc ( Kutz ) i Joanna Senyszyn są doradcami Janusza Palikota, o czym powszechnie wiadomo.
Natomiast mało znani są jeszcze inni doradcy Janusza Palikota (którego ojciec Marian był lubelskim szmalcownikiem wydającym Żydów w łapska Gestapo - piszący na jego zamówienie "literackie" nikczemne scenariusze):

 

Jacek Kajtoch TW ksywa - kryptonim "Jacek dywersja" nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieloletni sekretarz POP PZPR w Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, komunista ideowy, wieloletni i aktualny v-ce prezes Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich, oraz Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich.
Osobisty przyjaciel znanych agentów SB: (prof. Tadeusza Hanauska, prof. Olgierda Terleckiego, prof. Kazimierza Buchały wszyscy z UJ ). Wywodzi się ze śląskiej zgermanizowanej rodziny - imię i nazwisko rodowe Jacenty Kańtoch.
Sam opowiada z dumą o swojej rodzinie, że nie służyli w wojsku polskim, lecz w Wehrmachcie. Osobnik nieuczciwy (wychowawca młodzieży akademickiej) plagiator w UJ .
Został usunięty z UJ za powtarzające się plagiaty, wówczas zaangażowało go "Życie Literackie" red. naczelny SB-ek Władysław Machejek, skąd został wyrzucony znowu za plagiaty dotyczące prac naukowych o twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego.

V-ce prezes komunistycznego samozwańczego Krakowskiego Okręgowego Związku Literatów Polskich (KOZLP) z namaszczenia prezesa Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich (ZG ZLP) TW Marka Wawrzkiewicza  ( kryptonim "MW" )powołujący niepoprawnych politycznie kolegów przed Sąd Koleżeński KOZLP i ZG ZLP.
Jego syn Wojciech Kajtoch  ukończył studia podyplomowe w Moskwie przed rozpadem Związku Sowieckiego.
Osobisty przyjaciel wszystkich esbeków w ZG Związku Literatów Polskich z żoną Anną Kajtochową komunistką ideową, dopomógł rozbić nie komunistyczny KOZLP, za co otrzymał z ZG ZLP nagrodę w postaci sfinansowania mu wycieczki do Chin Ludowych.
Organizuje nagłaśniane w Internecie imprezy literackie w Krakowie, zapraszając na nie wszystkich agentów SB w ZG ZLP.
Cenzor almanachów poetyckich w ZLP wraz z ostatnim cenzorem PRL Waldemarem Kanią,współuczestnik sprzeciwu obchodów w Krakowie "Dni katyńskich". Twierdzący, iż istnieją dowody, że zbrodni pod Katyniem dokonali hitlerowcy, a Hitler był mężem stanu.
Według Jacka Kajtocha ustalenia w Jałcie należały się Stalinowi za jego heroizm w czasie II Wojny Światowej.
W Zarządzie Głównym Związku Literatów Polskich zasiadają wyłącznie tajni współpracownicy SB, również doradcy Tuska - Komorowskiego - Palikota:

 

prezes ZG ZLP Marek Wawrzkiewicz - pseudonim, kryptonim MW, za czasów PRL członek PZPR, korespondent "Trybuny Ludu" PRL w Moskwie,

 

v-ce prezes Jacek Kajtoch - pseudonim, kryptonim "Jacek - dywersja",

 

v-ce prezes Aleksander Nawrocki TW Ministerstwa Spraw Wewnętrznych,

 

v-ce prezes Krzysztof Gąsiorowski pseudonim, kryptonim KG,
 

v-ce prezes Andrzej Zaniewski pseudonim, kryptonim TW "Witold Orłowski",

 

v-ce prezes Wacław Sadkowski pseudonim, kryptonim "Olcha",
 

v-ce prezes Leszek Żuliński pseudonim, kryptonim "Literat", "Jan", publicysta "Trybuny Ludu",

 

v-ce prezes Grzegorz Wiśniewski TW Służb Wojskowych,
 

Aleksander Krawczuk - komunista TW odmówił powtórnego wstąpienia do ZLP ponieważ nie wszyscy są komunistami.
To ten komunistyczny minister kultury, który na Cmentarzu Pęksowym Brzyzku w Zakopanem zorganizował pogrzeb Stanisława Ignacego Witkiewicza, aby pochować 23-letniego kozaka.

 

 "Piedestałowym" mężem stanu był "Wolski" - Wojciech Jaruzelski.

Ostatnio w udzielonym kolejnym wywiadzie dla "Skoku rabina" Wojciech Jaruzelski oświadczył:

 

"ks. Jerzy Popiełuszko jest męczennikiem nie za wiarę, ale za politykę, sianie nienawiści i nie podporządkowanie się rządowi i partii".

 

W programie telewizji TVN "Kropka nad i" prowadzonym przez Monikę Olejnik

J.E. abp. metropolita lubelski "Filozof" TW Józef Życiński oświadczył, że "wszyscy Polacy to antysemici".

Ile trzeba mieć w sobie podłości i zła, żeby nie uszanować spoczynku zmarłych? Ile trzeba mieć w sobie chamstwa i niespotykanego draństwa, jakiej trzeba zajadłości i jakiego upodlenia, aby mówić o krwi na rękach spoczywającego w wawelskiej katedrze Lecha Kaczyńskiego?

Gdy Janusz Palikot, przyjaciel Bronisława Komorowskiego, powiedział, że zmarły prezydent Lech Kaczyński ma krew na rękach, albo gdy mówił o zastrzeleniu i patroszeniu Jarosława Kaczyńskiego - wydawać by się mogło, że większego draństwa być nie może.

Okazuje się, że może. Większe jest draństwo Kazimierza Kuca ( obecnie Kutz ), który w TVN rozparty jak basza, przyznał cynicznie i z dumą, że to on jest doradcą i reżyserem występów zaprzyjaźnionego z prezydentem Bronisławem Komorowskim Janusza Palikota.

Kuc usprawiedliwiał prezydenckiego przyjaciela stwierdzeniem, że to PiS mówił o krwi na rękach Tuska. Na nic zdały się tłumaczenia, że żaden polityk PiS nigdy czegoś takiego nie powiedział. Powtarzam - żaden polityk PiS nigdy niczego takiego nie powiedział.

No i Tusk żyje, może się bronić, a Lech Kaczyński spoczywa w wawelskiej krypcie i przed zarzutami bronić się nie może.

Przykra jest ta rozparta buta Kuca, jeszcze bardziej przykra niż chamskie nikczemności tuby Donalda Tuska Janusza Palikota.  Bo Palikot to Palikot, polityk i przyjaciel prezydenta, bezwartościowa błaznowata tuba Donalda Tuska i PO,

Kuc to reżyser filmowy, wychowawca pokoleń.

Ostatnio pani Kucowa zgłosiła policji, iż dom w którym mieszkają z mężem został przez PIS oblany farbą i PIS groził im śmiercią.

Zwieńczeniem działań tej hordy zbirów jest obecna walka rządzących z chrześcijaństwem i symbolem wiary Krzyżem Pańskim, którą podjął prezydent "wszystkich Polaków" zwany komoruskim, zapewne wspólnie i w porozumieniu z agenturą FSB /KGB/ i własną "zlikwidowanych" służb WSI.

W pierwszym ogniu złoczyńcy polscy ścięli w noc majową 2010 roku Krzyż Papieski na krakowskich Błoniach, następnie judasze "nieznani sprawcy" uczynili to samo w Przemyślu i na tatrzańskich Rysach - szczycie naszej Ojczyzny.

Pogróżki wystosowano już krzyżowi w Stalowej Woli.

Bronił się Krzyż Chrystusowy przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.

Tu przeciwko garstce broniących użyto gazu pieprzowego, armatek wodnych, przemocy fizycznej z pobiciem włącznie.

Bestialskim kopnięciem zbira rządzących i ich kompana Dominika Tarasa, modlącemu się starszemu mężczyźnie połamano żebra, policja i straż miejska nie interweniowały. Mężczyzna w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. I polała się krew pod Krzyżem Pańskim - przecież Donald Tusk oświadczył, że pod Pałacem Prezydenckim trzeba zrobić porządek.

Urządzono "happening" nocny z wyzwiskami, pijaństwem i orgiami, za zezwoleniem ówczesnej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz - Waltz (HGW), pod egidą

23-letniego bandziora-kucharza z ASP, a nade wszystko "słowa bożego" hierarchów kościelnych i tego "słowa bożego" z Jasnej Góry:

Ten krzyż to mebel mówią świętobliwi! ( Onet.pl).

 

Stworzono nową formę okupacji Polski. Obce narodowi siły zewnętrzne dążą, aby utracił on źródło swojej spoistości i przestał być wrażliwy na własną tożsamość ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo chrześcijańskie i kulturowe. Te same siły zawładnęły Kościołem. Czarna agenturalna noc okupacji Polski rozpoczęta 4 lipca 2010 roku trwa.

 

23 grudnia 2006 r. Agnieszka Holland udzieliła obszernego wywiadu dziennikarzowi “Gazety Wyborczej” Romanowi Pawłowskiemu dla dodatku “Wysokie Obcasy”. Wywiad zatytułowany eufemicznie “Wszystko o moim ojcu” stanowił w znaczącej części stek kłamstw na temat ojca Agnieszki Holland. Prawdziwie rzetelny tytuł wywiadu mógłby brzmieć raczej: “Wiele kłamstw o moim ojcu”. Jaskrawym kłamstwem jest chociażby stwierdzenie dziennikarza “Wyborczej” Romana Pawłowskiego sugerujące, że Henryk Holland jakoby tylko “Przez chwilę był wierzącym stalinistą (…)”.

Otóż ta rzekomo króciutka “chwila” trwała w życiorysie Henryka Hollanda aż dziewiętnaście lat – od jego związania się w 1934 r. ze zdominowanym przez stalinistów polskim ruchem komunistycznym, aż do jego brutalnego ataku w 1953 r. na naukowe dokonania nieżyjącego wówczas od wielu lat słynnego filozofa Kazimierza Twardowskiego.

Wyjątkowo bezczelnym kłamstwem jest stwierdzenie Agnieszki Holland na temat udziału jej ojca w relacjonowaniu dla Polskiego Radia sfabrykowanego procesu politycznego László Rajka w 1949 roku. Agnieszka Holland stwierdziła, broniąc zachowania jej ojca:

“Wiem od mamy, że doświadczenie tego procesu było dla niego przełomowe”. Sugerowała w ten sposób, że Henryk Holland pod wpływem doświadczeń procesu zmienił się w sposób “przełomowy”, czyli nabrał głębokiego krytycyzmu wobec stalinizmu. Prawda była z gruntu odmienna. Właśnie po procesie Laszló Rajka

w 1949 r. doszło do największych stalinowskich świnień w życiu Henryka Hollanda, m.in. do udziału w 1950 r. w podłym donosicielskim liście otwartym do

prof. W. Tatarkiewicza, “zdemaskowaniu” w tymże 1950 r. jednego ze studentów jako “niebezpiecznego wroga” czy do późniejszego o trzy lata, brutalnego, paszkwilanckiego ataku Henryka Hollanda na twórczość prof. K. Twardowskiego

(1953 r.).

 

STALINOWIEC HENRYK HOLLAND

 

Cofnijmy się jednak na chwilę do wcześniejszego okresu życia Henryka Hollanda. Urodził się 8 kwietnia 1920 r. w Warszawie w ubogiej zasymilowanej rodzinie żydowskiej, jako najstarsze dziecko Wiktora Hollanda i Franciszki z domu Likier. Według książki Krzysztofa Persaka “Sprawa Henryka Hollanda” (Warszawa, 2006 r., s. 133): “Od dwunastego do czternastego roku życia Holland należał do lewicowej syjonistycznej organizacji skautowej Haszomer Hacair, a w 1934 r. związał się z ruchem komunistycznym, wstępując do Rewolucyjnego Związku Młodzieży Szkolnej, który był przybudówką Komunistycznego Związku Młodzieży Polski. Rok później został przyjęty do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej (KZMP). (…) Od jesieni 1936 r. Henryk Holland przez pół roku pełnił funkcję łącznika pomiędzy kierownikiem Centralnej Redakcji Krajowej Komunistycznej Partii Polski (KPP) Abramem Kaganem a redakcją znajdującego się pod wpływem tej partii jednolitofrontowego ‘Dziennika Popularnego’ (…)”.

Po wybuchu wojny Henrykowi Hollandowi udało się przedostać na tereny okupowane przez Związek Sowiecki – do Lwowa. Tam m.in. współpracował z osławioną sowiecką gadzinówką “Czerwonym Sztandarem” i z redakcją “Młodzieży Stalinowskiej”.

W czerwcu 1943 r. wziął udział w pierwszym zjeździe Związku Patriotów Polskich, z prezesem Wandą Wasilewską, powołanego przez Sowietów dla przygotowywania działań na rzecz późniejszej stalinizacji Polski. 14 czerwca 1943 r. został przyjęty w stopniu porucznika do dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Od lutego 1944 r. był instruktorem w Wydziale Polityczno-Wychowawczym 2. dywizji. W listopadzie 1944 r. awansował na kapitana. W grudniu 1944 r. wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Już w kwietniu 1945 r. uzyskał pierwszy bardzo znaczący awans. Został redaktorem naczelnym tygodnika wspierającego komunistów pod nazwą “Walka Młodych” wydawanego przez Związek Walki Młodych (ZWM). Kierował nim do września

1947 roku. W 1948 r. wybrano go do Rady Naczelnej i Zarządu Głównego Związku Młodzieży Polskiej. Pod koniec 1948 r. został członkiem komitetu redakcyjnego jednej z najbardziej ponurych gazet partyjnych sowietyzujących kraj – “Trybuny Wolności”.

Jako wielce zaufany towarzysz został oddelegowany we wrześniu 1949 r. na najsłynniejszy stalinowski proces pokazowy – proces László Rajka na Węgrzech. Rajk, jeden z najbardziej fanatycznych węgierskich komunistów, był przez kilka lat ministrem spraw wewnętrznych, zajadle tępiącym prozachodnich oponentów komunizmu.

W partii komunistycznej cieszył się szczególnie dużą popularnością jako rodzimy Węgier i dlatego był tym bardziej znienawidzony przez dyktatorsko rządzącą Węgrami żydowską grupę kierowniczą na czele z Mátyásem Rákosim. Rajka oskarżono o “antysowiecki nacjonalizm” i “titoizm”, torturami wymuszono na nim przyznanie się do rzekomych win i powieszono przed oknem celi, w której siedziała jego żona.

Henryk Holland, fanatycznie nastawiony na rozprawę z “nacjonalistami”, z tym większą lubością relacjonował dla Polskiego Radia przebieg procesu węgierskiego “nacjonalistycznego odchyleńca”. Był to jeden z najpodlejszych “wyczynów” w jego życiu. Warto dodać, że Henryk Holland wziął bardzo czynny udział w propagandowej kampanii przeciw “odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu” w Polsce. Z furią atakował Władysława  Gomułkę (por. K. Persak, op. cit., s. 148).

W roku akademickim 1946/1947 Henryk Holland rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, łącząc je z karierą partyjną, pełną oddania stalinowskiej ideologii.

Był prawdziwie bezwzględny wobec domniemanych “wrogów ludu”. Krzysztof Persak opisał (op. cit., s. 139), jak to pewnego razu, “kiedy Komitet Uczelniany rozpatrywał sprawę usunięcia aktywisty, który w ankiecie personalnej zataił, że jego ojciec był przedwojennym policjantem, Henryk Holland powiedział, iż ów student “jest przykładem niebezpiecznego wroga, który wkradł się w szeregi naszej partii”, i zaproponował, aby organizacja partyjna powiadomiła o swojej uchwale władze bezpieczeństwa. Donosicielską propozycję Henryka Hollanda zebrani z Komitetu Uczelnianego zaakceptowali jednomyślnie. Nie wiadomo, jaki los spotkał studenta w ten sposób “poleconego” UB.

Leszek Moczulski przypomniał w swej książce “Lustracja” (Warszawa, 2001 r., s. 140), że to właśnie Henryk Holland odegrał rolę w jego usunięciu z partii w 1949 roku.

Szczególnie haniebnym epizodem w życiu Henryka Hollanda był jego udział w grupie ośmiu studentów, członków PZPR, którzy wystąpili w marcu 1950 r. z brutalnym, publicznym atakiem i donosem na słynnego filozofa – profesora Władysława Tatarkiewicza. Według K. Persaka (op. cit., s. 139), “studenci ci wystosowali list otwarty do prof. Władysława Tatarkiewicza, protestując przeciwko rzekomemu dopuszczeniu na prowadzonym przez niego seminarium do “czysto politycznych wystąpień o charakterze wyraźnie wrogim budującej socjalizm Polsce” i tolerowaniu ich. Inicjatywa ta, niewątpliwie inspirowana przez władze partyjne, była zapewne elementem intrygi prowadzącej do odebrania profesorowi kilka miesięcy później prawa wykładania i prowadzenia zajęć.

Wśród ośmiu autorów haniebnego listu otwartego, który spowodował ostateczne usunięcie prof. Władysława Tatarkiewicza z uczelni, byli m.in. Henryk Holland i jego żona Irena Rybczyńska, Bronisław Baczko i Leszek Kołakowski. Po latach nawet jeden z sygnatariuszy tego listu otwartego (donosu) Bronisław Baczko uznał zawarte w nim treści za “groźne i koszmarne bzdury”.

W październiku 1950 r. Henryk Holland rozpoczął studia doktoranckie w Katedrze Historii Filozofii, osławionej “kuźni kadr marksistowskich” – Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych (IKKN) przy KC PZPR. W 1953 r. publikuje swą najohydniejszą pracę, faktycznie paszkwilancki atak na niemogącego się bronić, bo nieżyjącego od 1938 r. słynnego filozofa – profesora Kazimierza Twardowskiego “Legenda o Kazimierzu Twardowskim”. Zaatakował filozofię prof. Kazimierza Twardowskiego za rzekome “ubóstwo teoretyczne”, piętnował ją jako filozofię skrajnie obskurancką, fideistyczną, klechowską”. Profesora Kazimierza Twardowskiego nazwał “fideistą zalatującym zakrystią”. Z furią atakował wszystkich tych, którzy chwalili dokonania naukowe prof. Kazimierza Twardowskiego przed wojną, “demaskując” ich jako rzekomych “faszystów”.

Według K. Persaka, “pamflet Henryka Hollanda, nawet biorąc pod uwagę ówczesne stalinowskie standardy, ze względu na wyjątkowy brutalny atak na twórcę szkoły lwowsko-warszawskiej, wzbudził w IKKN pewne kontrowersje. Autor posługiwał się wyjątkowo napastliwym językiem (…)”.

Doszło do tego, że w obronie totalnie niszczonego przez Henryka Hollanda dorobku zmarłego filozofa wystąpił w liście do redakcji “Myśli Filozoficznej” (tam najpierw wydrukowano paszkwil Henryka Hollanda) prof. Tadeusz Kotarbiński. Krytykując pracę Hollanda, prof. Tadeusz Kotarbiński stwierdził: “Jest to elaborat bezceremonialny. Pełno w nim chwytów, używanych w niewybrednych kłótniach dla oddania uczuć lekceważenia, pogardy i szyderstwa. Pozwolono sobie pod adresem Twardowskiego na wyrażenia skrajnie obelżywe, których nie chcę przytaczać, aby ich nie wypowiadać ponownie” (K. Persak, op. cit., s. 141).

Ze względu na powszechne oburzenie jadowicie paszkwilancką formą pracy Hollanda, jakie wyrażano w kręgach naukowych, nawet w dogmatycznych kręgach marksistowskich uznano za celowe pewne zdystansowanie się od pamfletu. Zrobił to komitet redakcyjny “Myśli Filozoficznej” na czele z osławionym inkwizytorem nauki prof. Adamem Schaffem. Odpowiadając na list prof. Tadeusza  Kotarbińskiego, zaakcentowano poparcie “bojowego tonu krytyki”, ale przyznano, że komitet redakcyjny “rzeczywiście zaniedbał w toku prac redakcyjnych usunięcia z artykułu pewnych niefortunnych, napisanych przez autora w zapale polemicznym zwrotów i wyrażeń” (K. Persak, op. cit., s. 141). Co więcej, dyrekcja IKKN zdecydowała się na udzielenie Henrykowi Hollandowi nagany za “niewłaściwą postawę partyjną”. Zdaniem K. Persaka, wymierzenie tej kary partyjnej było “spowodowane wyjątkowym oburzeniem, jakie ta publikacja wywołała w środowisku naukowym”.

Było to prawdziwie szokujące – paszkwil Henryka Hollanda okazał się nazbyt brutalny w stylu nawet jak na atmosferę ówczesnych stalinowskich czasów!

Nie “wszyscy byli ubrudzeni”
Agnieszce Holland te tak jaskrawe przykłady stalinowskiego świnienia się jej ojca nie przeszkodziły w skrajnie kłamliwym wybielaniu jego przeszłości w wywiadzie opublikowanym w “Wysokich obcasach” z grudnia 2006 roku. Najwidoczniej liczyła na słabą pamięć lub nawet totalną ignorancję czytelników. Liczyła słusznie, bo o ile wiem, przez kilka miesięcy, aż do czasu mego obecnego tekstu, nikt nie zaprotestował przeciwko jej ordynarnym kłamstwom.

Aby lepiej wybielić przeszłość swego ojca, Agnieszka Holland użyła starego chwytu różnych dzieci stalinowców. Usilnie stara się zaakcentować – jak to rzekomo w tamtych czasach niemal “wszyscy byli ubrudzeni”. Stwierdza w wywiadzie dla “Wysokich obcasów”:

“Nie chciałabym, aby to zabrzmiało jak usprawiedliwienie, ale trudno oceniać wybory moich rodziców bez uwzględnienia kontekstu historycznego. Komunizm był ideą, która wstrząsnęła światem i zgarnęła pod swoje skrzydła rzeszę najbardziej ideowej młodzieży. Dla wielu z nich nie było innej alternatywy dla faszyzmu. Kto jest bez grzechu, niech rzuci kamieniem. W polskiej historii było zaledwie kilku ludzi na tyle zdeterminowanych, obdarzonych tak jasnym widzeniem świata, że mogą być dzisiaj bohaterami narodowymi bez skazy.
Większość ma w sobie ciemną i jasną stronę przez konieczność dokonywania wyborów w sytuacjach z założenia niejasnych, dramatycznych. Łącznie z budzącymi dziś spory postaciami, jak Roman Dmowski czy Józef Piłsudski. To dotyczy także świętych, jak ojciec Maksymilian Kolbe, który z jednej strony poświęcił się za człowieka w obozie koncentracyjnym, z drugiej – prowadził przed wojną rzekomo antysemickie pismo. To co ukazywało się w piśmie to zawsze była prawda historyczna. Kiedy się popatrzy na Zbigniewa Herberta, który przez lata był symbolem spiżowego sprzeciwu, i potem przeczyta się, co tam gadał na rozmowach z ubekami, to się okaże, że ikony nie istnieją”.

Trudno się nie oburzyć, gdy czyta się, jak Agnieszka Holland porównuje swego ojca – stalinowskiego fanatyka, niszczącego ludzi, z postaciami ucieleśniającymi bezgraniczną miłość do swych bliźnich jak św. Maksymilian Kolbe. Jakże oburzająca jest próba wybielenia stalinowca Henryka Hollanda poprzez nikczemne oczernianie Zbigniewa Herberta, poety, który wolał głodować w dobie stalinizmu, niż iść na najmniejszy nawet ukłon wobec reżimu.

Agnieszka Holland próbowała usprawiedliwić stalinowskie zaangażowanie swoich rodziców również poprzez staranne obrzucanie błotem II Rzeczypospolitej Polskiej, przedstawianie jej w potwornie przyczerniony sposób. Oto jak wygląda kreślona przez Agnieszkę Holland ponura wizja II RP:

“Problem zaangażowania części pokolenia moich rodziców w komunizm jest tak złożony, że powinniśmy o tym zrobić całą rozmowę. Miało na to wpływ i uwiedzenie ideą sprawiedliwości społecznej i rozczarowanie Polską okresu międzywojennego, która nie stała się ojczyzną szklanych domów. Demokracja była kulawa, rosły autorytaryzm i nieudolność rządzących, a z drugiej strony, pojawiło się wykluczenie inaczej myślących, prześladowanie mniejszości. Młodzież pochodzenia żydowskiego na co dzień była prześladowana i odtrącona (pałowanie, getta ławkowe, numerus clausus, ekscesy Młodzieży Wszechpolskiej). Nic dziwnego, że szukali miejsca w szeregach partii, która głosiła równość wszystkich ras i dawała wykluczonym poczucie wspólnoty”.

II Rzeczpospolita Polska ze wszystkimi swoimi błędami i ograniczeniami była i tak prawdziwą oazą demokracji na tle sowieckiej krainy Gułagu i wielkich czystek. Tylko ogromna ślepota i zacietrzewienie mogły decydować o wybraniu stalinowskiej Rosji kosztem Polski. Dodajmy, że to optowanie na rzecz Związku Sowieckiego za każdym razem oznaczało równoczesną zdradę Polski, wejście na drogę czerwonej Targowicy.

Wbrew kłamliwym tłumaczeniom Agnieszki Holland nie ma żadnego usprawiedliwienia dla wieloletniego związania się jej ojca ze stalinizmem i szkodzenia przezeń tym wszystkim, których uważał za wrogów systemu. Pamiętać trzeba jednak, że sam Henryk Holland w końcu zapłacił bardzo wysoką cenę za swój prokomunistyczny wybór.

 

KULISY ŚMIERCI HENRYKA HOLLANDA
 

W 1954 r. Holland przeszedł błyskawiczną ewolucję poglądów od skrajnego dogmatyzmu do rewizjonizmu. W następnych latach, w czasie zajadłego konfliktu między frakcjami wewnątrzpartyjnymi “Żydów” (puławian) i “chamów” (natolińczyków) przyłączył się oczywiście do frakcji puławian. Przyjaźnił się z czołowymi przywódcami puławian, m.in. z L. Kasmanem, A. Starewiczem, A. Alsterem, J. Finkelszteinem, R. Zambrowskim. 12 listopada 1961 r. doszło do spotkania Henryka Hollanda z korespondentem francuskiego “Le Monde” Jeanem Wetzem i jego żoną.

Zapoczątkowało ono ciąg wydarzeń, który doprowadził do tragicznej śmierci  Henryka Hollanda. Podczas spotkania, które odbyło się w mieszkaniu Wetzów Henryk Holland ujawnił zasłyszane od jednego z działaczy partyjnych rewelacje Nikity Siergiejewicza Chruszczowa o okolicznościach śmierci Józefa Stalina i obalenia Ławrentija Berii. Henryka Holland popełnił ogromną nieostrożność, ponieważ mieszkanie Wetzów, w którym odbywała się rozmowa, było dobrze “zabezpieczone radiofonicznie” z pomocą podsłuchu urządzonego przez MSW. Po ogłoszeniu przez Wetza w “Le Monde” rewelacji zasłyszanych od Henryka Hollanda, Władysław Gomułka wpadł w straszliwą irytację, podsycaną przez sugestie moczarowców nieznoszących puławian. Władysława Gomułkę rozwścieczyła groźba zarzutów z Moskwy, że z Polski wyciekają na Zachód komunistyczne tajemnice, takie jak wspomniane zwierzenia Nikity Chruszczowa na XXII Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego o okolicznościach obalenia Ławrentija Berii.

W rezultacie śledztwa podjętego przez MSW 19 grudnia 1961 r. aresztowano Henryka Hollanda. Henryk Holland nie ukrywał faktów i złożył obszerne zeznanie. Nie spodziewał się sankcji prokuratorskiej, myślał, że może go spotkać tylko kara partyjna za niedyskrecję. Tym bardziej wstrząsnęła nim wiadomość, że może grozić mu co najmniej 5 lat więzienia na podstawie drakońskiego dekretu o stanie wojennym. W takich warunkach doszło 21 grudnia 1961 r. do samobójczego skoku Henryka Hollanda z okna jego mieszkania podczas rewizji prowadzonej przez SB.

Przez wiele lat toczyły się spory wokół kulisów śmierci Henryka Hollanda. Niektórzy autorzy, tak jak np. Jerzy Eisler, głosili sugestie o zamordowaniu Henryka Hollanda. Badacz IPN Krzysztof Persak jednoznacznie przekreślił domniemania, w oparciu o materiały MSW, do których dotarł. Wskazał na złożone przyczyny samobójstwa Henryka Hollanda. W opinii Persaka (op. cit., s. 257): “Niewykluczone, że Henryk Holland poczuł się w pewnym sensie zdradzony przez kierownictwo partii, za której lojalnego członka nadal się uważał. Jego zachowanie w śledztwie było przejawem dyscypliny partyjnej, a mimo to został wydany w ręce aparatu bezpieczeństwa. Zapewne takie potraktowanie boleśnie ubodło też jego ambicję. Był egocentrykiem, zdaje się, ze skłonnością do narcyzmu. To, że z nim, starym komunistą i znanym publicystą partyjnym, postąpiono jak ze zwykłym obywatelem, musiało godzić w jego wysokie poczucie własnej wartości.

Aresztowanie i zarzut z art. 7 Małego Kodeksu Karnego oznaczały cios w plany życiowe Henryka Hollanda, który w 1962 r. miał wyjechać na atrakcyjne 6-miesięczne stypendium Fundacji Forda. Wszystko to miało teraz zostać przekreślone. Do tego doszła trudna sytuacja osobista po rozwodzie z Ireną Rybczyńską, poczucie osamotnienia i nasilenie choroby nerek”.

 

POCZĄTKI KARIERY AGNIESZKI HOLLAND
 

Samobójcza śmierć ojca musiała wycisnąć wielkie piętno na świadomości Agnieszki Holland. Można i trzeba docenić siłę jej przeżyć. Nie może to jednak oznaczać aprobaty dla bezkrytycznego wybielania przez nią ojca, który przez wiele lat był bezdusznym, zajadłym stalinowcem. Trudno pogodzić się również z jej atakami na Kościół, Polskę, Polaków, polskość i patriotyzm, które wcześniej już były atakowane przez jej ojca, począwszy od jego udziału w środowisku KPP – partii zdrady narodowej.

Początki kariery filmowej Agnieszki Holland przypadły na lata 70. – czas rozwoju tzw. kina moralnego niepokoju. Zrealizowała wówczas m.in. takie filmy jak: “Aktorzy prowincjonalni”, “Gorączka” i “Kobieta samotna”. Była cały czas ogromnie lansowana przez Andrzeja Wajdę. Już w latach 70. zaznaczył się w twórczości filmowej Agnieszki Holland bardzo silnie akcentowany feminizm, zwłaszcza w telewizyjnym filmie “Coś za coś” (1977 r.). Bohaterka filmu, pani docent, rezygnuje z posiadania dzieci, bo chce zrobić karierę.

W momencie wprowadzenia stanu wojennego, 13 grudnia 1981 r., Agnieszka Holland przebywała na Zachodzie. Zdecydowała się tam pozostać na stałe, co otworzyło nowy rozdział w jej karierze filmowej. Bardzo silnie została ona zdominowana przez komercyjność, dążenie do sukcesu kasowego za wszelką cenę, nawet z ewidentną szkodą dla prawdy. Nader często Agnieszka Holland dawała przy tym wyraz relatywizmowi, zacieraniu jasnych, precyzyjnych granic między dobrem a złem.

 

ZAJADŁA NIECHĘĆ DO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

 

W wypowiedziach, działaniach i twórczości Agnieszki Holland wciąż zaznaczała się wyraźna niechęć do religii, a w szczególności do Kościoła katolickiego. Jak pisała o niej Małgorzata Sadowska w tekście “Agnieszka Holland nie chodzi do kościoła” (“Przekrój” z 30 listopada 2006 r.): “Dorastała w ateistycznym domu (rodzice byli komunistami), pod wielkim wpływem mamy, która wiarę w życie pozagrobowe uważała za dowód słabości człowieka, który nie jest w stanie udźwignąć tragiczności swojej kondycji. Zaś od ojca pochodzącego z zasymilowanej żydowskiej rodziny, jak sama mówi, ‘żydowskiego dziedzictwa nie dostała w ogóle’”.

Nigdy nie miała żalu do rodziców, że nie wprowadzili jej w metafizyczną stronę świata.

“Mama wyposażyła mnie w system wartości na tyle spójny, atrakcyjny i szlachetny, że zawsze czułam, że mam silny kościec moralny czy życiowy. To była baza, dzięki której mogłam dokonywać później wolnych wyborów.

Tymczasem w katolicyzmie, w jego często bezmyślnej obrzędowości, jest pewien rodzaj ułatwienia. Człowiek czuje się zwolniony z zadawania sobie pytań o sens własnego działania. Szczególnie w polskim Kościele koncepcja wolnej woli jest nieustająco kwestionowana przez praktykę (…)”.

Agnieszka Holland bardzo krytycznie przygląda się polskiemu wydaniu katolicyzmu. Jest przekonana, że przez słabość naszej “amatorskiej” wciąż demokracji Polacy są bardziej podatni na “szantaż religijnych wartości”. Polityków, którzy posługują się katolicyzmem jako maczugą, nazywa – parafrazując premiera Jarosława Kaczyńskiego – “‘łże-chrześcijanami (…)".Usprawiedliwiając swe skrajne uprzedzenia do Kościoła katolickiego, Agnieszka. Holland głosi, że jakoby została przez Kościół “odtrącona”, twierdząc:

“Księża, z którymi miałam do czynienia, nie chcieli mnie do Kościoła przyjąć. Nie wiem, czy ze strachu, że mogą mieć kłopoty, bo nie jestem pełnoletnia, czy dlatego – a w jednym wypadku na pewno dlatego – że byli antysemitami. Uważali, że skoro mój ojciec był Żydem, wyklucza mnie to z katolickiej wspólnoty”.

W swych wypowiedziach wielokrotnie atakowała katolicyzm, szczególnie mocno krytykując “polski katolicyzm”. W wywiadzie dla “Tygodnika Kulturalnego” z 23 lipca 1989 r. twierdziła, że “polska literatura (…) zawsze grzeszyła (…) katolicko-patriotyczną sztywnością”. W wywiadzie dla “Super Expressu” z 23-24 września

1995 r. wyznała: “Nie mam specjalnych sympatii ani dla katolicyzmu, ani dla Kościoła, ani tym bardziej dla kleru”.

W innym wywiadzie – dla “Wysokich obcasów” z 23 grudnia 2006 r. zarzucała, że “polski katolicyzm był zawsze filozoficznie szalenie płytki, patriotyczno-polityczny, a nie teologiczny czy mistyczny”. W tymże 2006 r. demonstracyjnie dała szczególny wyraz swej wrogości do Kościoła poprzez sfotografowanie się w koszulce z napisem “Nie chodzę do kościoła”. “I trzeba przyznać, że to hasło doskonale na niej leżało” – komentowała dziennikarka “Przekroju” (nr z 30 listopada 2006 roku). Należała do osób najaktywniej atakujących słynny film Mela Gibsona “Pasja” za rzekomy antysemityzm.

Antykatolickie fobie Agnieszki Holland znalazły bardzo wyraźne odzwierciedlenie w jej twórczości filmowej. Począwszy od filmu “Zabić księdza” (1988 r.), gdzie świadomie zdeformowała postać księdza Jerzego Popiełuszki i wyraźnie upiększyła postać jego esbeckiego mordercy. W filmie “Trzeci cud” (1992 r.) ukazała postać wątpiącego księdza. Zarówno w tym filmie, jak i w innych (m.in. “Julia wraca do domu”) Agnieszka Holland starała się upowszechniać ideologię New Age, służącą zastępowaniu religii przez wypełnianie przestrzeni duchowej i religijnej w społeczeństwach opisami zjawisk paranormalnych, rzekomych świeckich cudotwórcach, etc. W bretońskim domu Agnieszki Holland można znaleźć obrzędowe meksykańskie figurki i laleczki "wudu – “,o ich niebezpiecznej mocy Agnieszka Holland miała się ponoć osobiście przekonać” – pisała dziennikarka “Przekroju” (nr z 30 listopada 2006 roku).

Stosunek Agnieszki Holland do duchowieństwa dobrze ilustruje stwierdzenie, które wymknęło się jej w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” z 25-26 listopada 2006 r.: “Interesują mnie ludzie dokonujący ekstremalnych wyborów życiowych. Terroryści, księża”. Zestawienie obok siebie terrorystów i księży jako “ekstremistów” to kolejny dość szczególny produkt mentalności Agnieszki Holland.

 

WSPÓŁCZUCIE DLA MORDERCY Z AB

 

Ateistka Agnieszka Holland, pełna niechęci do katolicyzmu, bez skrupułów sięgnęła po temat heroicznej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki, głównie dla celów komercyjnych. Celów bardzo wyraźnie odciskających swe piętno na twórczości filmowej Agnieszki Holland, w szczególności na jej filmach kręconych po pozostaniu na Zachodzie w grudniu 1981 roku. Przy tym nastawieniu Agnieszki Holland na komercję, nie mówiąc o jej zajadłej niechęci do Kościoła, nieważne były prawdziwe fakty o męczeństwie słynnego katolickiego księdza. W recenzji poświęconej filmowi Agnieszki Holland “Zabić księdza” Maciej Pawlicki pisał:

“Centralną postacią filmu jest nie ofiara, ale kat, nie ksiądz Jerzy Popiełuszko, ale jego zabójca, kapitan Piotrowski. Historia opowiedziana zostaje z jego punktu widzenia, przez jego decyzje i jego działania” (por. recenzja M. Pawlickiego “Zabić znaczy

Stefan Mucha w recenzji w tygodniku “Ład” (12 listopada 1989 r.), przedrukowanej z drugoobiegowego pisma młodych katolików “Nowa” (nr 5-6 z 1989 r.), również dał wyraz swemu bardzo krytycznemu stosunkowi do filmu “Zabić księdza”, pisząc m.in.: “Niestety, film nie podobał mi się od początku do końca. Raził, drażnił i denerwował, po prostu rozczarował. (…) Agnieszka Holland twierdzi, że po skończeniu filmu była bardzo zmęczona odpowiedzialnością przed wszystkimi: Watykanem, Polakami, księżmi, producentami i dystrybutorami. Skoro więc czuła się przede mną, jako Polakiem, odpowiedzialna, to mam prawo uważać, że lepiej, gdyby tego filmu nie zrobiła”.

Maciej Pawlicki w cytowanej już recenzji z filmu “Zabić księdza” tak konkludował, komentując skutki współpracy Agnieszki Holland z komercyjnymi producentami zachodnimi: “(…) Wyraźnie widać, że Agnieszka Holland wielokrotnie iść musiała na kompromisy, które niekiedy niebezpiecznie zbliżają się do granicy dobrego smaku”.

Ta skłonność do ciągłych wielkich kompromisów z komercją cechuje ciągle filmy Agnieszki Holland, choćby jej najbardziej okrzyczany film “Europa, Europa”, tworzony wyraźnie według różnych uproszczonych stereotypów. Obok ciekawej postaci głównego bohatera Szymona Perela, młodego Żyda ratującego się dzięki udawaniu Niemca i działającego w Hitlerjugend, obserwujemy obraz młodego Polaka – “antysemity”, który płaci w końcu śmiercią za swą antysemicką zajadłość i obraz dobrego Niemca. W “Przeglądzie Tygodniowym” z 29 marca 1992 r. komentowano film “Europa, Europa” jako kolejny dowód na to, że Agnieszka Holland “(…) idzie na bardzo poważne kompromisy z koniunkturalnie reagującym tzw. widzem masowym (…)”.

Komercyjne względy maksymalnie oddziaływały również na późniejsze filmy

Agnieszki Holland. Nader typowy pod tym względem był jej głośny obraz “Kopia mistrza” (o Beethovenie). To maksymalny skok w komercję na użytek amerykańskiego widza.

Agnieszka Holland uparcie kontynuuje ataki na PiS, obecnie rządzącą elitę władzy za jej bardzo krytyczny stosunek do PRL. W wywiadzie dla “Polityki” z 2 grudnia 2006 r. stwierdziła, że “należałoby zrobić film o generacji, która spędziła całe życie w systemie, który następnie został całkowicie zanegowany. A więc również zostały zanegowane ich osiągnięcia, ich system wartości, codzienność, radości, smutki, wielkości i upadki. Wszystko zostało przekreślone”.

W tymże wywiadzie Agnieszka Holland ostro zaatakowała braci Kaczyńskich za ich krytyczny stosunek do patologii III Rzeczypospolitej Polskiej, mówiąc: “Idźmy dalej, rok 1989, powstała nowa Polska. Przyszli Kaczyńscy i ten okres też zanegowali. Kolejne pokolenie dowiaduje się, że to, co robiło, nie miało sensu. Nic dziwnego, że ludzie są w depresji. Gospodarka się rozwija, jest więcej sklepów i więcej telefonów komórkowych, ale ich poczucie sensu zostało tak głęboko zranione, że nie wiem, jak można na tym budować zdrowe życie społeczne. Jeżeli bym robiła film na ten temat, to chciałabym pokazać, że każde życie ludzkie ma sens i wartość. To znaczy wrócić do zasad chrześcijańskich, o których nasi obecni czołowi politycy kompletnie zapomnieli. Zapomnieli, czego nauczała ich Ewangelia i czego nauczał ich ukochany papież, któremu stawiają pomniki. Dlatego nazywam ich łże-chrześcijanami”.

 

"MOCZAROWCY" W DZISIEJSZEJ ELICUE WŁADZY?

 

Agnieszka Holland najdalej posunęła się w swoich atakach na braci Kaczyńskich i innych obecnie rządzących polityków w wywiadzie udzielonym Romanowi Pawłowskiemu dla dodatku “Gazety Wyborczej” – “Wysokich obcasów” z 23 grudnia 2006 roku.

Ni mniej, ni więcej oskarżyła obecną ekipę rządzącą o “wątki endekoidalno-moczarowsko-gomułkowskie”, czyli o antysemityzm. Zarzucała, że atak na KPP jest dla Jarosława Kaczyńskiego tym samym, czym atak na syjonistów dla Władysława Gomułki.

Do ataku na rządzących polityków wyraźnie zachęcił Agnieszke Holland dziennikarz “Gazety Wyborczej” R. Pawłowski, uskarżając się w skierowanym do reżyserki pytaniu na tropienie spadkobierców Komunistycznej Partii Polski (KPP) przez Jarosława Kaczyńskiego (przypomnijmy, że w obecnej “Gazecie Wyborczej” aż roi się od dzieci znanych KPP-owców!).

Odpowiadając na pytanie Pawłowskiego, Agnieszka Holland stwierdziła m.in.: “Jest mi bardzo przykro, że najobrzydliwsze polskie wady powracają i mają taki oddźwięk w społeczeństwie. (…) Wątki endekoidalno-oenerowskie, moczarowsko-gomułkowskie, które pojawiają się w dzisiejszej elicie władzy, są mi obce, wstrętne.

(…) Żydzi to niezręczny temat dla polityków, nie używa się go wprost, chociaż jeśli się powie ‘KPP’, to za tym idzie skojarzenie z Żydami. KPP w kontekście wypowiedzi premiera znaczy to samo, co syjoniści za Władysława Gomułki. Nie mówiąc o tym, że promowanie ojca Tadeusza Rydzyka daje placet dla antysemityzmu”.

W dalszym ciągu wywiadu dla “Wysokich obcasów” Agnieszka Holland oskarżyła obecne rządy za rzekome przywrócenie autorytaryzmu w Polsce. Pocieszyła jednak czytelników, że “Powrót autorytaryzmu w Polsce nie zagraża równowadze światowej”.

Oskarżając rządzącą dziś w Polsce prawicową ekipę stwierdziła, że: “Politycy sami sobie przyprawiają niebezpieczną gębę, która burzy zaufanie społeczne do nich wszystkich, zniechęca ludzi do aktywności i poczucia współodpowiedzialności za kraj. Wszystko inne jest tego pochodną. I to, że elity nie reagują na ewidentnie skrajne i zbrodnicze poglądy i to, że ludzie zamykają się w kręgu prywatnych spraw i to, że wskaźnik wzajemnego zaufania jest w Polsce najniższy w Europie”.

Jedną z najbardziej skandalicznych części wywiadu z tropicielką “polskiego antysemityzmu” był fragment poświęcony postaci nieżyjącego od dziesięcioleci proboszcza z Jedwabnego ks. Józefa Kęblińskiego. Pawłowski zapytał: “Czy tematem na film może być historia proboszcza z Jedwabnego Józefa Kęblińskiego, świadka zagłady jedwabieńskich Żydów, których wymordowali jego parafianie? Zrobiłaby Pani o nim film z empatią?”. Przypomnijmy tu, że empatia to zdolność rozumienia i odczuwania stanów psychicznych innych ludzi, wczuwania się w ich przeżycia. Szokująco zabrzmiała odpowiedź Agnieszki Holland: “Dlaczego nie? Skoro można zrobić film z empatią o Adolfie Hitlerze”. Jakże pozbawione choćby cienia dobrego gustu, wręcz chamskie było to porównanie ks. Józefa Kęblińskiego z Adolfem Hitlerem. Było to nikczemne poniewieranie pamięci o odważnym księdzu, który zasłużył się w ratowaniu Żydów w Jedwabnem (odsyłam tu do ciekawego wspomnienia senatora prof. Ryszarda Bendera o ks. Józefie Kęblińskim w “Głosie” z 2001 roku).

 

JADOWITE NAPAŚCI NA RZĄDZĄCĄ PRAWICĘ

 

Agnieszka Holland jest aż nadto typową wyznawczynią “moralności Kalego”. Wybielaczka komunizmu, z werwą usprawiedliwiająca stalinowską kolaborację swojego ojca, tym chętniej wyżywa się w fanatycznych wręcz atakach na rządzącą prawicę. Swoją pozycję znanej w skali międzynarodowej reżyserki filmowej nadużywa dla mentorskich bluzgów nienawiści przeciw obecnym elitom władzy.

Symptomatyczny pod tym względem był fanatyczny, pełen antyprawicowych i antynarodowych fobii wywiad z Agnieszką Holland zamieszczony w “Rzeczpospolitej” z 25-26 listopada 2006 roku. Wywiad iście po orwellowsku zatytułowany “Oczyścić się z nienawiści”, choć słowa te powinny dotyczyć przede wszystkim opanowanej przez dziką nienawiść reżyserki (wywiad, którego szczególnie powinna się wstydzić “Rzeczpospolita” za nagłośnienie takiej porcji fanatyzmu i jątrzenia).

 

Oto kilka, jakże typowych fragmentów z zajadłego słowotoku Agnieszki Holland:

 

“(…) Jednak osobiście wyższy stopień irytacji osiągam, gdy śledzę głupotę polskiej polityki i zachowania ludzi, którzy psują mój kraj. (…) W Polsce widzę pana Kaczyńskiego, który po wyborach zaczyna swoją wypowiedź od słów: ‘Pomimo niespotykanych ataków na nas, pomimo nagonki…’. Tak mówi człowiek, który ma pełną władzę nad mediami, przynajmniej tymi publicznymi, dominującymi. Nie potrafi powiedzieć: ‘Może zrobiliśmy jakiś błąd, może ludzie nas nie zrozumieli…’. Zamiast tego następuje bluzg. Przeraża mnie ten rodzaj arogancji i brak szacunku dla innego człowieka. Przeciwnik polityczny nie jest przecież wrogiem (…). Sami te autorytety, w jakie zresztą nigdy nie byliśmy bogaci, zabijamy. Ale jeśli przygotowuje się nagonki na ludzi, którzy tak wiele zrobili dla Polski na niwie społecznej, patriotycznej i artystycznej, to czego można się spodziewać? (…) Dlaczego całą elitę kraju niszczą demokratycznie wybrane władze? Jak można nazwać inteligencję łże-elitą? (…)”.

Najskrajniejszą chyba bzdurą wypowiedzianą przez Agnieszkę Holland w cytowanym wywiadzie jest jej stwierdzenie, że w Polsce “(…) pejzaż mentalny jest okropny. Nie mogę się pogodzić z tym, że w moim kraju wprowadza się do życia publicznego język nienawiści, pomówień i kłamstw, jakiego nigdy przedtem tu nie było. I nie ma nigdzie w cywilizowanym świecie. Kiedy przyjeżdżam do Warszawy, włączam telewizor i słucham debat polskich polityków, to – z miłym wyjątkiem trzech kandydatów na prezydenta Warszawy – włosy mi się na głowie jeżą. Brutalne ataki, całkowity brak odpowiedzialności za słowo, straszna forma. We Francji debaty polityków odbywają się na innym poziomie. W Stanach też”.

Nader celnie wypunktował te idiotyczne pomówienia Agnieszki Holland Stanisław Michalkiewicz w felietonie zamieszczonym w “Naszej Polsce” z 5 grudnia 2006 r., pisząc:

“Wróćmy jednak do rozkazu oczyszczenia się z nienawiści. Agnieszka Holland twierdzi, że w Polsce do życia publicznego wprowadza się język nienawiści, pomówień i kłamstw, jakiego nigdy przedtem nie było. No proszę: nigdy przedtem. A więc języka nienawiści, pomówień i kłamstw nie było ani za Stalina, ani za Gomułki, ani za Gierka, ani za Urbana w stanie wojennym? Najwyraźniej, bo czy te oczy mogą kłamać? Agnieszka Holland jest przecież dużą dziewczynką, co to nawet Stalina jeszcze nieźle pamięta, więc wie, co mówi. A mówi, właściwie naucza, że przeciwnik polityczny nie jest przecież wrogiem. Tak samo pewnie uważał też jej ojciec, Henryk Holland, który w okresie stalinowskim wypisywał po gazetach artykuły grzmiące przeciwko zaplutym karłom reakcji. To była rycerska rywalizacja, rodzaj dobrotliwego przekomarzania, a prawdziwa nienawiść przyszła dopiero teraz, z Kaczyńskimi, co to w zuchwałości swojej podnieśli rękę nawet na razwiedkę”.

Można podziwiać “kunszt” manipulacji, z jaką Agnieszka Holland przeciwstawia potępianym przez siebie “niecywilizowanym” Kaczyńskim i innym prawicowym politykom Jolantę Kwaśniewską jako odpowiedni wzorzec dla Narodu. Według Agnieszki Holland, właśnie “Pani Kwaśniewska okazała pewną klasę, elegancję i umiarkowanie”. Zgodzić się tu znów trzeba z komentarzem red. Stanisława Michalkiewicza:

“(…) Szkoda, że Agnieszka Holland nie powiedziała, kiedy to wszystko pokazała. Czy umiarkowanie w okresie uwłaszczania nomenklatury, czy klasę podczas biesiad z panami Żaglem, Kuną i lobbystą Dochnalem? Dobrze byłoby wiedzieć takie rzeczy dokładnie, żeby omyłkowo nie okazać umiarkowania, dajmy na to, przy Żaglu, a znowu klasy – przy przekształceniach własnościowych”.

Wśród kłamstw zawartych w wywiadzie Agnieszki Holland znajdujemy oskarżenie pod adresem rządzących polityków: “Jak można opluwać Miłosza, Kuronia, Herberta? Ilu takich ludzi mamy? To jest podcinanie gałęzi, na której samemu się siedzi”. Oskarżenie było wyraźnie skierowane pod złym adresem. Nikt z rządzących teraz polityków nie atakował Miłosza czy Kuronia, choć wiele z ich poczynań i oświadczeń zasługiwało nieraz na bardzo ostrą krytykę.

Obrzydliwym pomówieniem zaś jest przypisywanie prawicy opluwania Herberta. Wielkiego poety konsekwentnie opluwanego przez “czerwonych” i “różowych”. Przypomnijmy tu choćby sławetnego chuligana pisarza Tomasza Jastruna, który oskarżył już nieżyjącego i niemogącego się bronić poetę o rzekomą ciężką chorobę psychiczną. To “różowi” i “czerwoni” lewacy z uporem blokowali pokazanie w telewizji słynnego filmu Jerzego Zalewskiego o Zbigniewie Herbercie, głównie z powodu jego bardzo ostrych i zasłużonych słów na temat Miłosza i Michnika. To śledcze dziennikarki “Wyborczej” Anna Bikont i Joanna Szczęsna “popisały się” 29 kwietnia 2000 r. obrzydliwym pomówieniem pod adresem Z. Herberta – w rozmowie z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim.

Wybielając PRL i komunizm, A.gnieszka Holland atakuje rządzącą prawicową elitę za skrajny krytycyzm wobec upadłego systemu, uskarżając się:

“(…) życie kilku generacji, których młodość i dojrzałość przypadła na czas PRL, zostało zanegowane. Nagle wszystko, co ludzie tam osiągnęli, zostało odarte z jakiejkolwiek wartości. To potworna kontuzja. A ten stan przeciąga się, bo teraz politycy negują wartości następnych kilkunastu lat. (…) Każda kolejna ekipa neguje wszystko, co było przedtem. Na takiej podstawie nie da się budować niczego mocnego”.

Wkrótce potem Agnieszka Holland przechodzi do ataku Radia Maryja i jego słuchaczek, stwierdzając: “Irytuje mnie polityka ojca Rydzyka, dziwię się fanatyzmowi ‘moherowych beretów’, ale nie mogę patrzeć na tych ludzi jak na jakieś insekty”.

Jakże cynicznie brzmi po obelgach Agnieszki Holland pod adresem rzekomego fanatyzmu “moherowych beretów” jej uspokajające stwierdzenie, że jednak “nie może patrzeć na tych ludzi jak na jakieś insekty”! Trudno w tym kontekście nie zgodzić się z wymową ironicznego komentarza red. Stanisława Michalkiewicza w “Naszej Polsce”:

“Czy już cała klasa widzi, jaka szlachetna i wzniosła jest Agnieszka Holland? Takie poświęcenie wypada docenić, zwłaszcza kiedy zrozumiemy, że wymaga ono powściągnięcia instynktownej skłonności. W takiej sytuacji jasne jest, że nie wypada już pytać, dlaczego właściwie polityka ojca Rydzyka jest taka irytująca, na czym polega fanatyzm moherowych beretów i co w nim takiego złego, bo każdy chyba rozumie, że wobec Agnieszki Holland powinno przepełniać nas już tylko uczucie głębokiej wdzięczności. Ileż to trudu włożył Stalin i Berman, żeby nauczyć nas tolerancji, ileż kości nałamał Różański z Fejginem, ileż płomiennych artykułów napisał Henryk Holland, a ciemna masa po staremu nic nie może zrozumieć, że tolerancja polega przecież na tym, żeby Giertycha nie wpuszczać do szkoły pod żadnym pozorem, że w porządnej szkole tylko mełamedzi…”.

 

“POLSKA NIE JEST EUROPĄ"
 

Skrajna tropicielka rzekomego “polskiego antysemityzmu” Agnieszka Holland znana jest z równoczesnego ciągłego nagłaśniania skrajnie negatywnych uogólnień na temat Polski i Polaków. Przeglądałem sporą porcję wywiadów Agnieszki Holland dla różnych polskich czasopism i gazet i nigdzie nie znalazłem w nich nawet jednego dobrego zdania na temat Polaków i w ogóle spraw polskich. Tym więcej było tam za to przeróżnych skrajności i fałszywych uogólnień, piętnujących przeróżne polskie zachowania i cechy Polaków. Oto kilka typowych przykładów z wynurzeń tak nagłaśnianej reżyserki filmowej.

W wywiadzie dla “Tygodnika Kulturalnego” z 23 lipca 1989 r.Agnieszka Holland stwierdzała:

“Muszę przyznać, że irytuje mnie w polskiej kulturze łatwość, z jaką przychodzi jej eksterioryzacja zła, jej skłonność do obarczania odpowiedzialnością za zło zawsze kogoś z zewnątrz. Ma to konsekwencje we wszystkich dziedzinach życia, także i w sztuce (…). Nieprzyjmowanie na siebie współodpowiedzialności za istniejące zło mści się również w życiu codziennym. Polacy tak się już zżyli z myślą, że winni sa inni – Rosja, komuniści, dziejowe fatum – że stali się niemal niezdolni do stwierdzenia, że robią coś źle, i że powinni robić to lepiej (…). Myślę, że jeśli brać pod uwagę tę specyficznie polską ucieczkę przed odpowiedzialnością i kompletną ruinę etosu pracy, to można powiedzieć, że Polska nie jest Europą”.

Jakże podobnie Agnieszka  Holland atakowała rzekome negatywne cechy Polaków w późniejszym o 17 lat wywiadzie, udzielonym w grudniu 2006 r. dodatkowi “Gazety Wyborczej” – “Wysokim obcasom”. Stwierdzała, tam m.in.:

“Polacy mają pewną skłonność do niedojrzałości (…). Łatwo ich zmanipulować ideologicznie. Już kilka razy za to zapłaciliśmy wysoką cenę i płacimy do dzisiaj (…). Polacy nie mieli siły, żeby skonfrontować się ze złem w sobie. Zawsze to zło było eksterioryzowane, zawsze zły był inny, czy to byli Rosjanie, Niemcy, komuniści, czy Żydzi. Teraz się do tego wraca, ekipa PiS trafnie wyczuła, że Polacy są strasznie zmęczeni i mają potrzebę uproszczenia świata i dowartościowania siebie samych. Jedyny sposób to eksterioryzować zło. Ostatnio te kompleksy się wręcz legalizuje, na przykład wprowadzając absurdalny i haniebny artykuł do nowej ustawy lustracyjnej, przewidujący karę więzienia za "publiczne pomawianie narodu polskiego o zbrodnie" (…)”.

Cytowane wyżej kłamliwe stwierdzenia Agnieszki Holland są wprost absurdalne. Wprost szokuje oskarżanie Polaków o to, że dają się “łatwo zmanipulować ideologicznie”. Nonsensu tego typu oskarżeń najlepiej dowodzi fakt, że właśnie Polacy dali dużo więcej przykładów oporu przeciwko zniewoleniu komunistycznemu niż jakikolwiek inny naród w Europie i w świecie. Przypomnijmy tylko takie fakty, jak zbrojny opór Podziemia Niepodległościowego przeciw komunizmowi w latach 1944-1947, powstanie poznańskie w czerwcu 1956 r., październik 1956 r., wystąpienia w Nowej Hucie i szeregu innych miast polskich w obronie kościołów na początku lat 60., bardzo szeroka skala wystąpień w obronie Kościoła katolickiego z okazji Milenium w 1966 r., manifestacje studenckie 1968 r., bunt robotników Wybrzeża w 1970 r., protesty robotnicze 1976 r. w Radomiu i Ursusie, 16-miesięczna epopeja “Solidarności” w latach 1980-1981, strajki robotnicze 1988-1989.

Odnośnie do innych zarzutów Agnieszki Holland zapytajmy, czy naprawdę trzeba przypominać, że Polacy mieli aż nadto uzasadnione prawo do winienia zaborców za swe krzywdy w ciągu 123 lat niewoli, a nie mieli prawa do oskarżeń Niemców i Sowietów za popełnione na nas zbrodnie? Atakowany przez Agnieszkę Holland jako haniebny artykuł ustawy lustracyjnej jest wręcz konieczny w sytuacji, gdy nasilają się coraz mocniej różnego typu antypolskie oszczerstwa w stylu M. Safjana, Aliny Całej czy M. Cichego.

Dodajmy, że Agnieszka  Holland do znudzenia powiela swe negatywne uogólnienia o Polakach. W wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” z listopada 2006 r. znów uskarżała się, że: “Polacy zawsze mieli skłonność do zrzucania winy na innych i nieprzyjmowania odpowiedzialności za własne decyzje”.

W  ostatnich latach Agnieszka Holland wyraźnie zwiększyła swe ingerowanie w sprawy tak wyraźnie nielubianego przez nią kraju. Na przykład wsławiła się mało chlubnym współudziałem w proteście kilku osób sprzeciwiających się wzniesieniu przy placu Grzybowskim w Warszawie pomnika ofiar ludobójstwa dokonanego przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Kresach Wschodnich. Dla Agnieszki Holland i współuczestników tego niesławnego protestu (m.in. Bronislawa Geremka i znanego z antypatriotycznego fanatyzmu “chorego z nienawiści” Tomasza Jastruna), za pomysłem wzniesienia pomnika kryje się intencja “szerzenia nienawiści”. Jakoś nikt nie zarzuca tego typu intencji rozlicznym pomnikom w różnych krajach świata ku czci żydowskich ofiar Holokaustu, ponieważ byłoby to od razu uznane za coś obłędnego. Tylko Polaków dziwnie atakuje się za chęć upamiętnienia ofiar popełnionego na nich ludobójstwa.

Upowszechniając w swych wywiadach skrajnie uczerniony obraz Polski i Polaków, Agnieszka Holland dziwnie zapomina, że została wylansowana najpierw w Polsce i właśnie tym tak atakowanym przez nią Polakom zawdzięcza swe pierwsze docenienie, zanim została zauważona w świecie.

Dosadnie przypomniała o tym Agnieszce Holland i innym “zniesmaczonym polskimi barbarzyńcami” twórcom publicystka Teresa Kuczyńska, pisząc w tekście “Twórcy na kozetce Freuda” (“Tygodnik Solidarność” z 8 grudnia 2006 r.): “Wszyscy polscy twórcy, którzy robili i robią kariery za granicą, najpierw zdobyli uznanie i sławę w kraju. Uznanie tych rodaków, którymi tak gardzą. (…) Zatem panie i panowie twórcy, którzy tak wybrzydzacie na ten kraj, na rodaków. Jeżeli tak plujecie w nich, to plujecie na samych siebie. Bo to oni zrobili z was tych, którymi jesteście. Uznanych pisarzy, malarzy, reżyserów”.

Warto przypomnieć tu dość szczególne uzasadnienie Agnieszki Holland, dlaczego nie zamierza wrócić do Polski z Francji, gdzie mieszka od 1981 roku. Agnieszka Holland tłumaczyła swą niechęć do powrotu tym, że parę rzeczy przeszkadza jej w Polsce “w sposób dojmujący”. A konkretnie: “Przeszkadza mi antysemityzm oraz głupota, cynizm i korupcja polityków”. Przypomnijmy więc, że we Francji wcale nie brakowało i nie brakuje korupcji polityków (vide słynna historia samobójstwa premiera Beregovoya, przyłapanego na korupcyjnej aferze, czy pośmiertnie ujawnione nieczyste sprawki jeszcze sławniejszego prezydenta Mitteranda). Co się zaś tyczy antysemityzmu, to we Francji jest on bez porównania większy niż w Polsce (zaznaczył to niedawno b. ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss), jest on nawet chyba najsilniejszy w całej dzisiejszej Europie.

 

DOBRANA "RODZINKA"
 

Skłonność do szukania głównie ciemnych cech u Polaków wyraźnie podziela również siostra Agnieszki Holland – reżyser filmowy Magdalena Łazarkiewicz. Już przed laty napisała na zamówienie niemieckiego (!) producenta Arthura Braunera scenariusz filmu “Pogrom”, opartego na wydarzeniach zbrodni kieleckiej z 4 lipca 1946 roku. Oczywiście scenariusz ten był jak najdalszy od przypomnienia roli faktycznych

NKWD-owskich i ubeckich sprawców tej komunistycznej zbrodni. Magdalena Łazarkiewicz znana jest również z szukania komercyjnego rozgłosu za wszelką cenę. Słynny był kiedyś jej pomysł na promocję jednego ze swych filmów za pomocą nagłośnienia w ramach reklamy krótkiego fragmentu, nacechowanego ordynarną, obsceniczną erotyką. Kilka stacji telewizyjnych, skądinąd dalekich od prawicy, odrzuciło wymyśloną przez Magdalenę Łazarkiewicz reklamę, uznając ja za pornograficzną i wyzutą z wszelkiego gustu.

Do fobii córek Henryka Hollanda wyraźnie dostosował się swymi poglądami również mąż Magdaleny Łazarkiewicz – reżyser Piotr Łazarkiewicz. W 1995 r. Piotr Łazarkiewicz z werwą dołączył się do nagonki na program W. Cejrowskiego “WC Kwadrans”, w sposób szczególnie agresywny oskarżając go o krzewienie ideologii faszystowskiej. Jako członek Rady Nadzorczej Telewizji Polskiej SA Piotr Łazarkiewicz skierował 10 marca 1995 r. do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji list, którego główne myśli cytuję niżej za artykułem red. Stanisława Michalkiewcza: “Ciemnogród – Jasnogród” (“Najwyższy Czas”, nr 8 z 1996 roku): “Wojciech Cejrowski lży i wyśmiewa ludzi o innych niż on poglądach (…). Ulubionym celem prześmiewczych ataków Cejrowskiego są wybrane doniesienia z prasy, głównie zagranicznej – opisujące wszelkiego rodzaju zdarzenia wykraczające poza mentalność kołtuna (…). Co stoi za ‘WC Kwadransem’? Mentalność szeroko rozumianego kołtuna (…) tego samego, który jest zawsze wrogiem postępu (…) tego, który sprawia, że ciągle jeszcze istnieją wielkie połacie Ciemnogrodu (…). ‘WC Kwadrans’ budzi moje najgłębsze oburzenie i wywołuje odrazę. Nie mogę pojąć, jak to możliwe, by w Telewizji Polskiej pojawiła się audycja, której prowadzący w jawny sposób propaguje ideologię f…” (wykropkowanie S. Michalkiewicza).
Atak Piotra Łazarkiewicza na Wojciecha Cejrowskiego został wsparty przez wystosowany również do KRRiT list jego syna Antoniego Łazarkiewicza wraz z 60 podpisami uczniów i nauczycieli liceum, do którego uczęszczał.
Przypomnijmy tu, że Cejrowski zareagował na napaść P. Łazarkiewicza skierowaniem sprawy do sądu. W pierwszej instancji Łazarkiewicz został skazany wyrokiem nakazującym mu przeproszenie Cejrowskiego za “obraźliwe słowa i nieprawdziwe zarzuty”. Sprawa ciągnęła się jednak dalej w różnych instancjach i ostatecznie zakończyła uwolnieniem Łazarkiewicza od zarzutów dzięki “odpowiedniej” prawno-politycznej decyzji Sądu Najwyższego.
Podobnie jak żona i szwagierka P. Łazarkiewicz również stara się maksymalnie demaskować rzekomy “polski antysemityzm”. Nakręcił w tym celu m.in. film “W środku Europy” na temat pogromu Żydów w miasteczku na wschodzie Polski. W innym filmie “Polowanie na czarownice” Łazarkiewicz piętnował rzekomo “szalejącą” (jak twierdził w dodatku do “Wyborczej”) na początku lat 90. w Polsce “dyskryminację i homofobię”. Łazarkiewicz “wyróżnił się” również gwałtownym wystąpieniem podczas tzw. Marszu Równości.

 

Kilka zdań na koniec.
 

Henryk Holland został skrzywdzony i stał się ofiarą tego samego systemu totalitarnego, który współtworzył przez wiele lat, w imię którego sam krzywdził licznych ludzi. Śmierć Henryka  Hollanda była jakże wielkim zrozumiałym dramatem jego najbliższych, co jednak nie może iść w parze z wybielaniem jego “dokonań” z przeszłości. Trudno pogodzić się z fanatycznymi fobiami, wyraźnie odziedziczonymi po Henryku Hollandzie przez jego córkę. Agnieszka Holland nie zdobyła się nigdy na spojrzenie z dystansem na stalinowskie poglądy swego ojca, tropiciela “wrogów ludu”, ze szczególną zajadłością próbującego zrównać z ziemią dorobek filozofa prof. K. Twardowskiego za jego katolicką wymowę. Agnieszka Holland jest daleka od uznania przykrej prawdy, że jej ojciec, począwszy od swych związków z KPP – partią zdrady narodowej – poprzez powojenne unurzanie w stalinizm, reprezentował w istocie postawę godzącą w sprawy drogie przeważającej części Polaków. Antypolskie i antykatolickie fobie Agnieszki Holland stanowią mało chwalebną kontynuację niektórych fobii jej ojca.

 

Dokumenty, cytaty, opinie:

]]>http://www.bibula.com/?p=52696]]>

 

http://niepoprawni.pl/blog/2171/agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle

 

]]>http://rodaknet.com/rp_szumanski_61.htm]]>

 

]]>http://lubczasopismo.salon24.pl/pionek/post/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

]]>http://aleszum.salon24.pl/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

Prof. Jerzy Robert Nowak „Czerwone dynastie” Agnieszka Holland

 

]]>http://www.bibula.com/?p=52696]]>

 

http://niepoprawni.pl/blog/2171/agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle

 

]]>http://rodaknet.com/rp_szumanski_61.htm]]>

 

]]>http://lubczasopismo.salon24.pl/pionek/post/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

]]>http://aleszum.salon24.pl/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

]]>http://www.bibula.com/?p=52696]]>

 

http://niepoprawni.pl/blog/2171/agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle

 

]]>http://rodaknet.com/rp_szumanski_61.htm]]>

 

]]>http://lubczasopismo.salon24.pl/pionek/post/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

]]>http://aleszum.salon24.pl/223049,agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle]]>

 

http://niepoprawni.pl/blog/2171/agnieszka-holland-z-jozefem-stalinem-w-tle

 

Ocena wpisu: 
5
Średnia: 5(7 głosów)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

KOŚCIÓŁ RATUJĄCY ŻYDÓW

$
0
0

 

KOŚCIÓŁ RATUJACY ŻYDÓW

 

Osiemdziesiąt lat po wojnie, wielu zdaje się nie pamiętać, że cała Polska, wszyscy

jej obywatele poddani byli okupacyjnemu terrorowi. Pewnie dlatego pojawia się

pytanie, czy Kościół dostatecznie pomagał prześladowanym przez Niemców

Żydom. Warto więc przypominać, jaka była skala represji wobec samego Kościoła

i jaka – pomimo tego – była skala pomocy Kościoła dla Żydów.

P rzy okazji historycznych badań i dyskusji nad Holocaustem pojawia się

często pytanie o zaangażowanie Kościoła w akcję pomocy polskim Żydom.

Po roku 1989 ukazało się wiele cennych publikacji analizujących chociażby

udział zakonnic w ratowaniu żydowskich dzieci. Nieco wcześniej na Katolickim

Uniwersytecie Lubelskim, głównie pod kierunkiem ks. prof. Zygmunta Zielińskiego,

przeprowadzono badania nad tą tematyką, podobnie pod kierunkiem ks. prof. Fran-

ciszka Stopniaka na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.

w tej materii zostały przebadane przy okazji procesów beatyfikacyjnych 108 męczen-

ników z okresu II Wojny Światowej. Wreszcie w ostatnich latach przeprowadzono

projekty badawcze m.in. Priests for Jews (Księża dla Żydów), którym kierował ks.

Paweł Rytel-Andrianik, wykładowca Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża

w Rzymie, obecnie rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu Polski. W ramach

realizacji tego przedsięwzięcia przeprowadzono szeroką kwerendę w archiwach

w Polsce, USA, Izraelu, Wielkiej Brytanii, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej

i w Niemczech. Wyniki badań przyniosły nie tylko potwierdzenie dotychczasowych

ustaleń o pomocy księży eksterminowanym Żydom, ale udokumentowały bardzo

wiele nowych przypadków dotychczas nieznanych historykom.

 

WAŻNE STATYSTYKI

 

Wobec pojawiających się tez, że zbyt mało księży angażowało się w okresie okupacji

w pomoc udzielaną Żydom, niezwykle ważne w dyskusji na ten temat są statystyki,

niestety, często pomijane albo w ogóle nie brane pod uwagę przez lansujących takie

teorie. Warto przypomnieć, że w 1939 r. na terenie Rzeczypospolitej pracowało nieco

ponad 10 tys. księży diecezjalnych. Z tej liczby śmierć poniosło ok. 20 proc., czyli co

piąty ksiądz. W niektórych diecezjach, których tereny zostały włączone bezpośrednio

do III Rzeszy Niemieckiej, został zamordowany niemal co drugi ksiądz, a duszpasterska działalność Kościoła została praktycznie zlikwidowana. Podobnie było z zakonnikami.

W 1939 r. w Polsce zakony męskie liczyły ponad 7,5 tys. członków (kapłani, klerycy,

bracia zakonni). Z tej liczby zostało zamordowanych 370. Ponadto podczas II Wojny

Światowej ok. 4 tys. księży i zakonników oraz 11 tys. sióstr zakonnych było

więzionych w niemieckich obozach, ci zaś, którzy zostali na wolności, byli represjonowani.

Do liczby ofiar doliczyć należy duchowieństwo i zakonników, którzy ponieśli śmierć

z rąk Sowietów i zsyłani byli do łagrów. W efekcie tych wszystkich form represji,

według badań salezjanów ks. Jana Wosia SDB i ks. Wiktora Jacewicza SDB, prawie

50 proc. księży zostało wyeliminowanych z pracy duszpasterskiej. Tym samym nie

mieli możliwości nie tylko sprawowania funkcji kapłańskich, ale również udzielania

prześladowanym pomocy duszpasterskiej.

Dopiero po przedstawieniu tych faktów należałoby oceniać skalę zaangażo-

wania  duchowieństwa  w  pomoc  Żydom.  Jeśli  weźmiemy  pod  uwagę  powyższe 

statystyki i dodamy wyniki wspomnianych na wstępie badań, okaże się, że skala

zaangażowania  polskiego  duchowieństwa  w  akcję  pomocową  prześladowanym 

Żydom była imponująca i nijak ma się do tez głoszonych chociażby przez

Jana Tomasza  Grossa,  który  w  swoich  publikacjach  stara  się  systematycznie  fałszować  obraz  stosunku Kościoła katolickiego w Polsce do Żydów w czasie wojny.

Jak zaangażowanie polskich księży w pomoc Żydom przedstawia się w licz-

bach? Ksiądz Franciszek Stopniak w ciągu swoich wieloletnich badań nad tym

zagadnieniem ustalił, że w akcji pomocy Żydom brało udział 769 księży (w tym

17 biskupów), zakonnic i zakonników w 389 miejscowościach w Polsce. Natomiast

dr Ewa Kurek ustaliła, że polskie zakonnice uratowały ok. 1,5 tys. żydowskich

dzieci, a w akcję tę było zaangażowanych ponad 200 domów zakonnych. Badania

przeprowadzone  w  ramach  projektu  „Księża  ratujący  Żydów”,  mówią  o  niemal 

1000 kapłanów zaangażowanych w różnego rodzaju pomoc obywatelom polskim

żydowskiego pochodzenia w czasie okupacji niemieckiej. Z tej liczby

hitlerowcy  zamordowali  150  księży.  W  30  przypadkach  jednoznacznie  udowodniono, 

że śmierć nastąpiła na skutek kary za ratowanie Żydów. W innych przypadkach

akcja  pomocowa  mogła  być  jednym  z  pretekstów,  z  powodu  których  ponieśli 

oni śmierć, włączali się bowiem w działalność konspiracyjną w ramach Polskie-

go  Państwa  Podziemnego,  znajdowali  się  na  listach  inteligencji  przeznaczonej 

do eksterminacji, aresztowano ich w wyniku ulicznych łapanek lub rozstrzelano

w publicznych egzekucjach.

Wielu księży diecezjalnych angażowało się w pomoc Żydom za wiedzą

i aprobatą przełożonych. Podczas badań ustalono, że na 20 biskupów rzymskokatolickich, którzy po wrześniu 1939 r. pozostali w swoich diecezjach, 16 było w sposób pośredni lub bezpośredni zaangażowanych w taką pomoc – wśród nich m.in. ordynariusze  Krakowa, Lwowa (łaciński i greckokatolicki), Lublina, Sandomierza i Przemyśla.

Biskupi zezwalali na wystawianie fałszywych dokumentów kościelnych, w tym

metryk chrztu, apelowali o udzielanie pomocy potrzebującym, czynnie się w nią

włączali. Arcybiskup Bolesław Twardowski przechowywał w swojej siedzibie we

Lwowie  żydowską  rodzinę.  Arcybiskupowi  krakowskiemu  Adamowi  Sapiesze  

zawdzięczamy to, że Pius XII w 1942 r. w orędziu na Boże Narodzenie nazwał

oprawcami  tych, którzy zdecydowali się na mordowanie ludzi tylko ze względu

na ich rasę, narodowość i wyznanie. Papież tymi słowami jednoznacznie potępił

Holocaust oraz niemieckich oprawców.

 

GDY KLASZTOR ZNACZYŁ ŻYCIE

 

Wspomniana już dr Ewa Kurek w 1992 r. opublikowała książkę "Gdy klasztor znaczył życie", w której przedstawiła wyniki swoich wieloletnich badań nad zagadnieniem pomocy udzielanej żydowskim dzieciom przez zakonnice. Wiele z historii zaangażowania

sióstr w tę akcję jest niezwykle wzruszających. Przynosiło także  wymierne efekty. Samo tylko Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, kierowane przez

Matyldę Getter, przyjęło co  najmniej 500 żydowskich dzieci. Siostry zakonne decydowały się na pomoc Żydom zupełnie dobrowolnie i z wielkim zaangażowaniem, nie patrząc na grożącą im z tego powodu śmierć. Nazaretanki w Warszawie  wspólnie podjęły decyzję o przystąpieniu do ratowania żydowskich dzieci. Podczas jednej z konferencji przełożona odczytała Ewangelię św. Jana 15, 13–17, w której znajdziemy słowa: „(...) nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie oddaje za przyjaciół swoich”. Spytała następnie siostry, czy decydują się narażać życie, ratując żydowskie dzieci. Reakcja sióstr była jednoznaczna. Tak wspomina ten moment jedna z zakonnic: „Cisza. Nikt nie drgnie. Żadnego westchnienia. Jesteśmy gotowe. Dzieci żydowskich nie oddamy. Raczej zginiemy. Wszystkie. Cisza przejmująca – nie patrzymy na siebie. Siostra siedzi z przymkniętymi oczami. Ręce złożone na Ewangelii, pewno się modli. Wstajemy. Nawet nie modlimy się wspólnie jak zwykle. Idziemy  do kaplicy.

Jest nam lekko, radośnie, choć bardzo poważnie. Jesteśmy gotowe”.

Podobnie było w klasztorach męskich. Przyjrzyjmy się w tym względzie

salezjanom, którzy w czasie okupacji starali się prowadzić pracę wśród dzieci i młodzieży.

Księża Jan Cybulski SDB i Stanisław Janik SDB, jako zaprzysiężeni żołnierze

Armii Krajowej i wykładowcy na tajnych kompletach, pomagali ukrywać żydowskich

chłopców w salezjańskim zakładzie przy ul. Lipowej w Warszawie. Salezjanie, według

relacji ks. Janika, mieli w tym względzie współpracować m.in. z Januszem Korczakiem.

Ponadto sam ks. Janik pośredniczył w wyrabianiu Żydom fałszywych dokumentów.

Chłopców po krótkim pobycie w zakładzie salezjańskim z przyczyn bezpieczeństwa

przekazywano dalej, zazwyczaj poza Warszawę. Dzieci żydowskie były też

przechowywane w innych salezjańskich sierocińcach. Znamy nazwiska trzech chłopców ukrywanych w Częstochowie (A. Filipowskiego i braci Krakowian). W Głoskowie-Zielonym

ks. Adam Skałbania SDB ukrywał żydowskich chłopców, którzy pod zmienionymi nazwiskami szczęśliwie doczekali końca wojny. Natomiast przy bazylice na warszawskiej Pradze w pomoc zaangażowany był ks. Michał Kubacki SDB. W dokumentach archiwalnych zachowały się dwa świadectwa  o ocalonych przez niego ludziach. Przez kilka dni ukrywał w parafii ośmioletnią dziewczynkę, o imieniu Zosia, dla której

znalazł rodzinę. Drugi przypadek to Halina Aszkenazy-Engelhard, która uciekła z transportu do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Ksiądz Kubacki udzielił jej schronienia i wystawił fałszywą metrykę chrztu, a następnie zatrudnił w parafialnym Caritas. Księdzu Kubackiemu pomagał  ks. Jan Stanek SDB oraz świeccy pracownicy parafii. W salezjańskiej bazylice Żydzi  byli ukrywani również w kwietniu i maju 1943 r. podczas likwidacji getta w Warszawie.

Piękne karty z dziejów tego typu działalności odnajdujemy na Podlasiu. Sa-

lezjanie ks. Wacław Dorabiała SDB i ks. Julian Zawadzki SDB wraz z siostrami

szarytkami ukrywali dzieci żydowskie w prowadzonych przez siebie placówkach

w  Supraślu.  Według  najnowszych  ustaleń  Instytutu  Pamięci  Narodowej  sio-

stry  i  księża  udzielili  długotrwałej  pomocy  ośmiu  osobom,  a  doraźnej  –  około 

dwudziestu. Najwięcej dzieci żydowskich przebywało w salezjańskim sierocińcu

w pierwszych latach okupacji, nawet mimo utworzenia białostockiego getta i na-

kazu przewiezienia tam dzieci z ochronki. Kiedy dzieci ostatecznie wywieziono

do getta, ci, którym udało się uciec, przychodzili regularnie do zakładu, by się

dożywiać. Znany jest przypadek chłopca nazwiskiem Joska Nadelhaft, który przez

rok po wywózce dzieci z Supraśla wieczorami podchodził pod okna salezjańskiej

placówki, gdzie na parapet wystawiano mu pożywienie. Był bardzo wystraszony,

a przez to i ostrożny. Pomimo zaproszeń, nigdy nie wszedł do środka. Ostatni raz

przyszedł po rybę w Wigilię w roku 19422.

W Supraślu ratowano nie tylko dzieci, ale i dorosłych. W salezjańskim domu

w  okresie  likwidacji  białostockiego  getta  schronienie  znalazła  rodzina  lekarza 

Brenmullera oraz Dioniza Lewińska z synem. Przed wojną była ona nauczycielką

języka  polskiego  w  gimnazjum  żydowskim  w  Warszawie.  Została  zatrudniona 

w zakładzie wychowawczym jako praczka i szczęśliwie dotrwała do końca wojny.

Po wojnie Dioniza wyjechała do Izraela. Jej syn zginął w wypadku w Bydgoszczy

potrącony przez samochód.

 

RATUJĄCY ŻYDÓW WYNIESIENI NA OŁTARZE

 

Niektórzy spośród ratujących Żydów zostali wyniesieni na ołtarze. Wciąż oskar-

żany przez środowiska lewicowe o antysemityzm św. Maksymilian Kolbe przyjął

na teren Niepokalanowa ok. 1,5 tys. Żydów, co było bezpośrednim powodem jego

aresztowania, a potem męczeńskiej śmierci w KL Auschwitz. Na ołtarze został

wyniesiony również ks. Michał Sopoćko, znany orędownik Bożego Miłosierdzia

i spowiednik św. Faustyny Kowalskiej. Podczas wojny przyczynił się do uratowa-

nia  ponad  100  Żydów  z  getta  w  Wilnie,  dostarczając  wykonane  własnoręcznie 

metryki chrztu. W 2001 r. został beatyfikowany grekokatolicki proboszcz z Prze-

myślan koło Lwowa o. Emilian Kowcz. Opowiadał się za pokojowym

współistnieniem Polaków, Ukraińców i Żydów. Podczas okupacji niemieckiej w najróżniejszy sposób  próbował  uchronić  swoich  żydowskich  sąsiadów  od  niechybnej  śmierci. 

Z narażeniem życia nie wahał się katechizować i ochrzcić tych, którzy go o to

prosili. W grudniu 1942 r. został aresztowany i osadzony w niemieckim obozie

zagłady na Majdanku. Zapisał się świadectwem heroicznej posługi wśród współwięźniów, także narodowości żydowskiej. Dzielił się swoimi racjami żywnościowymi, dla

każdego znajdował dobre słowo. Nazywano go „proboszczem

Majdanka”. Zmarł w szpitalu obozowym w lutym 1944 r.

W  gronie  108  męczenników  znajduje  się  kilku  błogosławionych,  którzy  ratowali  podczas  okupacji  Żydów. 

Zmartwychwstanka s. Alicja Kotowska nie mogąc pomóc  żydowskim dzieciom wyprowadzanym przez hitlerowców na rozstrzelanie, wzięła je na ręce i pierwsza wsiadła z nimi do samochodu. Towarzyszyła im w ostatniej drodze. Nie mogła uratować ani życia swojego ani tych dzieci,

ale ofiarowała im gest miłości. Została z nimi za- mordowana w Piaśnicy koło Wejherowa w listopadzie 1939 r.3 Siostra Ewa Noiszewska była dyrektorką

szkoły prowadzonej przez niepokalanki w Słonimiu, a jednocześnie lekarzem. W czasie okupacji posługiwała w szpitalu i tam ratowała Żydów, za co została

aresztowana i rozstrzelana przez Niemców 19 grudnia  1942 r. Razem z nią poniosła śmierć s. Marta Wołowska, przełożona klasztoru w Słonimiu, także zaan-

gażowana w akcję pomocową. Dominikanka s. Julia Rodzińska została aresztowana przez Gestapo w lipcu 1943 r. i trafiła do obozu zagłady Stutthof. W czasie epidemii tyfusu dobrowolnie zgłosiła się do opieki nad umierającymi żydowskimi więźniarkami. W wyniku zarażenia się chorobą zmarła 20 lutego 1945 r. Siostra Klemensa Staszewska, przełożona domu zakonnego w Rokicinach Podhalańskich, za chronienie w klasztorze żydowskich dziewczynek i uciekinierów została aresztowana i ostatecznie trafiła do KL Auschwitz, gdzie zmarła 27 lipca 1943 r.

Wśród tych męczenników widzimy również dwóch kapłanów diecezjalnych.

Rektor seminarium duchownego w Kielcach ks. Józef Pawłowski został

aresztowany 10 lutego 1941 r. za działalność duszpasterską, zwłaszcza za organizowanie

pomocy dla Żydów. Z KL Auschwitz trafił do KL Dachau, gdzie został stracony

przez powieszenie 9 stycznia 1942 r. Inny błogosławiony, ks. Michał Piaszczyński

był profesorem seminarium duchownego w Łomży. Jeszcze przed wojną należał

do promotorów dialogu religijnego z judaizmem. Jako jeden z pierwszych używał

w  stosunku  do  Żydów  terminu  „starsi  bracia  w  wierze”.  Aresztowany 

7  kwietnia  1940  r.,  był  przetrzymywany  w  więzieniu  w  Suwałkach,  potem  przebywał 

w obozach koncentracyjnych w Działdowie i w KL Sachsenhausen, gdzie zmarł

18 grudnia 1940 r. Podczas obozowej niedoli wyręczał słabszych więźniów, także

narodowości  żydowskiej,  w  ciężkich  pracach.  Kiedy  podzielił  się  swoją  porcją 

chleba z żydowskim adwokatem z Warszawy o nazwisku Kott, usłyszał od niego:

 Jak kropla wody w oceanie.

 „Wy katolicy wierzycie, że w waszych kościołach w chlebie jest żywy Chrystus; ja

wierzę, że w tym chlebie jest żywy Chrystus, który ci kazał podzielić się ze mną”

Heroiczne świadectwo miłości bliźniego pozostawiła po sobie rodzina Józefa

i Wiktorii Ulmów ze wsi Markowa. W swoim domu od 1942 r. ukrywali ośmioro

Żydów. Niemcy wtargnęli do ich domostwa 24 marca 1944 r., rozstrzelali Żydów,

w tym małą dziewczynkę, a później całą rodzinę Ulmów – rodziców i sześcioro,

a właściwie siedmioro ich dzieci, bo Wiktoria była w dziewiątym miesiącu stanu

błogosławionego. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów. Jeśli

zostaną wyniesieni na ołtarze, dojdzie do precedensu w historii procesów kano-

nizacyjnych – męczennikiem zostanie nienarodzone dziecko.

 

ZJEDNOCZENI W POSŁUDZE RATOWANIA ŻYDÓW

 

W liście apostolskim Tertio millennio adveniente św.Jan Paweł II podkreślił, że w XX w. 

„świadectwo dawane Chrystusowi aż do przelania krwi, stało się wspólnym

dziedzictwem zarówno katolików, jak prawosławnych, anglikanów i protestantów”.

I dodał: „Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników.

Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały”. W omawianym przez nas

kontekście warto także zauważyć, że czas męczeństwa jednoczył również

chrześcijan w heroicznym świadectwie miłości do bliźnich, także narodowości żydowskiej.

Przykładem takiej postawy jest prawosławny archimandryta Grzegorz

Peradze. Był z pochodzenia Gruzinem. Przed wojną wykładał teologię prawosławną

i historię Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego na Uniwersytecie Warszawskim.

Po wybuchu wojny pozostał w Polsce i zaangażował się w pomoc prześladowanym,

także osobom narodowości żydowskiej. W dniu 5 maja 1942 r. został aresztowany

przez Gestapo i uwięziony na Pawiaku, natomiast w listopadzie został

przetransportowany do KL Auschwitz. Tam poniósł śmierć 6 grudnia 1942 r.

Grzegorz został kanonizowany przez Gruziński Kościół Prawosławny 19 września

1995 r. i jest czczony również w Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej.

Wśród duchowieństwa innych wyznań w pomoc Żydom był zaangażowany

m.in. ks. Feliks Teodor Gloeh z Kościoła luterańskiego. Pełnił funkcję naczelnego

kapelana ewangelickiego Wojska Polskiego. Był też nauczycielem religii w war-

szawskim Gimnazjum im. Mikołaja Reja. Podczas niemieckiej okupacji działał

w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. W ramach swojego

zaangażowania dostarczył Armii Krajowej ponad 160 ostemplowanych świadectw chrztu

w  Kościele  Ewangelicko-Augsburskim,  które  posłużyły  do  uratowania  Żydów 

z  gett  na  Mazowszu  i  Podlasiu.  Natomiast  siostra  Natalia  Makryna  Siuta  ze 

Starokatolickiego Kościoła Mariawitów podczas okupacji opiekowała się kaplicą

w Jędrzejowie Nowym k. Mińska Mazowieckiego. Przechowywała tam ukrywa-

jących się Żydów. W czasie niemieckiej obławy we wsi Rososz zdołała schować

pod  swoim  habitem  żydowskie  dziecko  i  ocalić  mu  życie.  To  oczywiście  tylko 

wybrane przykłady bohaterstwa chrześcijan innych wyznań.

Polacy, w sytuacji prześladowań, terroru i ciągłego zagrożenia życia, na tyle na ile

mogli, podejmowali walkę o ratowanie Żydów. W wielu przypadkach wynika-

ło  to  z  ich  głębokiej  wiary.  Takie  świadectwo  pozostawiło  wielu  duchownych 

i  świeckich,  którzy  ryzykowali  nie  tylko  życiem,  ale  także  losem  bliskich  oraz 

powierzonych sobie wiernych. Chrześcijańska postawa miłości bliźniego naszych

rodaków została doceniona nie tylko przez Kościół poprzez wyniesienie na ołtarze

ich przedstawicieli. Dzisiaj Polacy są najliczniej reprezentowani wśród

odznaczonych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawanym tym, którzy

ratowali Żydów w czasie Holocaustu. W tym gronie odnajdziemy 21 księży oraz

40 sióstr zakonnych.

Warto o świadectwie Kościoła w tych trudnych czasach nie

tylko pamiętać, ale i mówić o nim prawdę.

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(1 głos)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

KONCERT ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGP

$
0
0

 

KONCERT ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO

homo polacus ]]>https://homopolacus.wordpress.com/category/aleksander-szumanski/]]>

Wszyscy zapewne wiemy o głodowym proteście polskich patriotów w Krakowie przeciwko produkcji analfabetów, jaką zafundował nam rząd Donalda Tuska, wprowadzając w życie reformę w szkolnictwie, drastycznie ograniczającą godziny lekcji takich przedmiotów jak historia, język polski, fizyka, chemia, biologia, czy też geografia, która to reforma jest niczym innym, jak zamachem na polską edukację.

Myślę, że my wszyscy powinniśmy przyłączyć się do tego protestu w jakiejkolwiek formie, bowiem na szali położono przyszłość młodego pokolenia, z którego w haniebny sposób chce się wyzuć coś takiego jak tożsamość narodowa, wykładając uczniom zamiast historii jakieś postmodernistyczne ekskrementy w postaci takich „bloków tematycznych” jak zdrowie i uroda, śmiech i płacz, czy woda – cud natury.

Europejski kołchoz potrzebuje kadr na niemieckie pola uprawne, do francuskich winnic, czy na brytyjskie zmywaki.

Postanowiono, że owe kadry m.in. ma zapewnić Polska.

Upodlenie Polaków sięgnęło zenitu.

 

Przy tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na sylwetkę pewnego człowieka, który jest między nami i który swoim niedoścignionym piórem we wspaniały sposób solidaryzuje się z uczestnikami głodowego protestu.

Mam tu na myśli blogującego także na nipoprawni.pl Pana Aleksandra Szumańskiego.

Postać będąca jednym z ostatnich przedstawicieli polskich elit.

Po edukacji w ramach nowego systemu nauczania, młody człowiek nie będzie miał pojęcia, że takie kiedykolwiek mieliśmy, a nazwa Katyń, Oświęcim, czy takie terminy jak zsyłka, bądź Kresy Wschodnie, po prostu przestaną istnieć.

 

Kim jest wspomniana postać, która zaszczyca nas swoja obecnością w blogosferze?

 

Aleksander Szumański urodził się 12 listopada w 1931 roku we Lwowie.

Pochodzi z inteligenckiej rodziny.

Jego ojciec był docentem medycyny na Uniwersytecie Jana Kazimierza.

Matka była filologiem i pracowała jako nauczyciel historii w lwowskich szkołach powszechnych i średnich.

Ojciec Aleksandra Szumańskiego został zamordowany przez batalion śmierci „Nachtigall”.

Sam Aleksander jest absolwentem Politechniki Krakowskiej na wydziale Budownictwa Lądowego, gdzie uzyskał dyplom magistra inżyniera budownictwa lądowego.

Aleksander Szumański jest wspaniałym poetą, który debiutował w roku 1941 odczytaniem wiersza w rozgłośni Radia Lwów.

Jest także krytykiem literackim i publicystą.

Działa jako jako dziennikarz i publicysta światowej prasy polonijnej i jest zatrudniony w chicagowskim „Kurierze Codziennym”.

Jest korespondentem zagranicznym (USA) akredytowanym w Polsce.

Jego dorobek artystyczny na niwie literatury jako poety i prozaika, to ponad 4000 wierszy, a w tym poematy „Fotografie polskie” i „Odlatujące ptaki”, gdzie ten drugi jest poematem miłosnym, a także „Amerykańsko – lwowskie wyznania miłosne oraz inne niespełnienia”.

Posiada w dorobku 12 książek poetyckich, szereg publikacji i reportaży, a także recenzji.

Jego twórczość tłumaczono m.in. na język japoński.

Występuje jako konferansjer Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego.

Był odznaczany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2001r., a także otrzymał medal Komisji Edukacji Narodowej w 2006 roku.

Aleksander Szumański jest członkiem Związku Literatów Polskich.

 

Jego felietony publikowane w sieci są wspaniałą lekcją historii dla nas wszystkich, przypominającą nam, jakich to strasznych rzeczy dostąpiliśmy jako naród z rąk hitlerowskich, ukraińskich i stalinowskich bandytów.

We wspaniały sposób wprowadza nas w świat polskiej literatury, bezlitośnie demaskując takie postacie jak Czesław Miłosz, czy Wisława Szymborska.

Ogromna wiedza i wspaniałe pióro Aleksandra Szumańskiego, powodują, że każdy z jego felietonów jest wspaniałą ucztą intelektualną.

 

1 kwietnia ukazał się także na łamach Radia Pomost Arizona kolejny wpis Aleksandra Szumańskiego, w którym autor solidaryzuje się z głodującymi patriotami, dedykując im swój wspaniały wiersz.

Choć NE wyeksponował ten wpis w dziale „Społeczeństwo”, to z ubolewaniem stwierdzam, że dorobił się on zaledwie około 30 odsłon, a w tym z dziesięć moich, bowiem przeczytawszy wiersz zaprezentowany przez tego wspaniałego człowieka, nie można do niego nie powrócić.

 

Niniejszym pragnę powtórnie zaprezentować ów wiersz, który jest doskonałą poezją i …muzycznym koncertem.

Przy okazji pragnę także wyrazić swoją wielką wdzięczność Aleksandrowi Szumańskiemu, za to co robi.

Dziękuję Tobie z całego serca Aleksandrze.

 

Oto wiersz, który mam nadzieję, pozwoli Wszystkim wysłuchać, wspaniałego, wielce przejmującego koncertu.

 

GŁODUJĄCYM – SOLIDARNYM – W PODZIĘCE

 

Otwiera wieko jakby trumny skrycie

Spogląda natchnieniem tak jak życie w życie

Klawisze białe splątane z czarnymi

Zespolone w jedność milczą ukrytymi

Półtonami dźwięków dźwiękami rozpaczy

W palce aksamitu kompozycją znaczy

Jeszcze wciąż uśpioną budzącą się świtem

A on wciąż zadumany kompozycji mitem

W zachwyt pragnie wprawić

Porażki nienawiść

Co jak gilotyna

Nagle się zacina

I klawiszy głowy już są ocalałe

Ręce wznosi w górę jeszcze są nieśmiałe

Jeszcze drżące aksamitu trwogą

Jeszcze z klawiszami zetknąć się nie mogą

Półkolem więc krążą jak przed pocałunkiem

Jakby jeszcze zgoła nie wypitym trunkiem

Purpurą więc wznoszą lęki klawikordu

Jakby oczekując pierwszego akordu

Jeszcze są spowite swej mgiełki zasłoną

Jeszcze niezbadane a już rozbudzone

Dźwięki co popłyną jak wartkie potoki

Dźwięki wrzeźbione niebieskimi loki

Dziewczyn niewinnych mirtowym zapachem

Melodia przesłania przed melodii strachem

I już niebosiężna wznosi się pokrywa

A nad nią palce jeszcze nie zagrywa

Jeszcze wstrzemięźliwie zapragnie zachwytu

Jeszcze przez sekundę pragnie niebobytu

Jeszcze przed zetknięciem szału z zapomnieniem

Jeszcze ostatnim łudzi się spojrzeniem

Na martwy instrument uśpiony martwotą

Marzy o diamencie oprawnym we złoto

Lub innym szlachetnym rodzi się kamieniem

To co kiedyś może zaistnie wspomnieniem

Zapisu nutami co już zakwitają

Lecz tylko w pamięci

Dźwięków nie wydają

I po dźwięk już sięga

Ostatnim wyrazem

Klawikordu struną

W rozognione twarze

Lecz co to? Nagle całą siłą runął

W czekający klawikord napięty swą struną

Już białe z czarnymi szaleją klawisze

Już tony z półtonami zespolone niszą

Mistrzowskim zwiastunem geniuszu uporem

Jak wichru gałęzie rozszalałym borem

Jak burzy odgromy strojne błyskawice

Ściemniają rozjaśniając kompozycji wicie

Sala nieruchoma zamarła zachwytem

Jeszcze jest zdumiona rozognionym trunkiem

Trwa w niepewności jak przed pocałunkiem

I tylko cisza ciszą się rozlega

Jak przed zawieruchą przerażone drzewa

Jak róże skrwawione wytrawną purpurą

Jak obręcz piasku zakryta przed chmurą

A dźwięk instrumentu melodia porywa

Aksamitu palce parzą jak pokrzywa

Sala zamieniona w porywu ujęcie

Jeszcze uciszona a już nieugięcie

W jedną się wielką wrzawę przemienia

W geniusza odkrycie pełna zrozumienia

Podnosi ręce podziwem ubrane

A klawikord szlocha swą łzą niezbadaną

I nagle głos wspólny podnosi się z sali

Bo zachwyt zachwytem już piękno utrwalił

I sala już w sali pięknem piękna tonie

Uchodźcie wszyscy

Przecie Wisła płonie!

                                  Aleksander Szumański

                               marzec 2012 w dniu rozpoczęcia przez Solidarnych głodówki w Krakowie w obronie tożsamości narodowej.

Kategorie: Aleksander Szumański, protest głodowy przeciwko reformie w szkolnictwie

Jarosławowi Kaczyńskiemu

21 września, 2011 autor homopolacus       10 Komentarzy

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Średnia: 5(2 głosy)
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 

UKRAIŃSKIE GWAŁTY NA POLKACH

$
0
0

UKRIŃSKIE GWAŁTY NA POLKACH

TEMAT ZAKAZANY

 

Tylko prawda jest ciekawa powiedział Józef Mackiewicz.

Trudno dzisiaj oszacować ile polskich dziewcząt i kobiet padło ofiarą ukraińskich gwałtów w latach  1939 - 1948. Łączna liczba ofiar ludobójstwa określana jest na ok. 150 - 200 tys. Polaków z czego

ok. 80 proc to były kobiety, dzieci i starcy. A jak wskazują badania dr Lucyny Kulińskiej ofiarami gwałtów ukraińskich ludobójców padały nawet 6-letnie dziewczynki. Można przyjąć, że będzie to liczba mieszczą się pomiędzy 20 a 50 tysięcy ofiar. O ile jednak w przypadku sowieckich gwałtów na Niemkach, Polkach, czy Węgierkach, w ich wyniku śmierć poniosło mniej niż 1 proc. ofiar , to ukraińskie gwałty przeżyło mniej niż 1 procent polskich dziewcząt i kobiet.

Sowieci gwałcili kilkuletnie dziewczynki i siedemdziesięcioparoletnie babcie. Być może była to forma nagrody (!) dla fatalnie odżywionego żołnierza, ale też może i metoda zastraszenia miejscowej społeczności. Brytyjscy historycy podają konkretne dane:

100 tysięcy zgwałconych Polek, 2 miliony zgwałconych Niemek”. Fruzsina Skrabski w rozmowie z Piotrem Włoczykiem („Sowieckie gwałty na Węgierkach”, w: Historia „Do Rzeczy” z marca 2014) oceniła, że ofiarami gwałtów mogło być nawet 800 tysięcy Węgierek. Do tej pory nikt jednak nie podniósł tematu gwałtów dokonanych przez Ukraińców na Polkach w latach 1939 – 1948. A były one masowe, przerażające w swoim okrucieństwie i kończyły się niemal w każdym przypadku śmiercią ofiary. Często torturowane i gwałcone były wszystkie kobiety polskie w napadniętym domu, zarówno 6-letnie wnuczki, ich matki jak i ponad 60-letnie babcie. Podczas napadu na wieś były to gwałty publiczne, dokonywane w miejscu, w którym ofiarę dopadnięto. Towarzyszyło im barbarzyńskie okaleczanie ofiar.Już 12 września 1939 roku we wsi Smerdyń pow. Łuck, uzbrojona grupa Ukraińców w pobliskim lesie dokonała zbiorowego gwałtu na 9 kobietach w wieku 20 – 35 lat oraz 2 dziewczynkach w wieku 11 – 13 lat, a następnie je zamordowała (poza nimi zamordowali wówczas małżeństwo staruszków w wieku po ok. 80 lat, 5 chłopców w wieku 10 – 14 lat oraz 4 dzieci w wielu przedszkolnym (Ewa Siemaszko…, s. 654).17 września w lasach Nadleśnictwa Karpiłówka pow. Sarny banda chłopów ukraińskich napadła na gajówkę: postrzelili gajowego Józefa Kałamarza, przywiązali go do ławy i przerżnęli w poprzek brzucha; jego żonę Otylię zawlekli do stodoły, gdzie ją zbiorowo zgwałcili i zamordowali; podpalili gajówkę i w ogień wrzucili ich trójkę małych dzieci (Ewa Siemaszko…, s. 809).

Nocą z 18 na 19 września we wsi Szumlany pow. Podhajce: „W liście wysłanym 17 grudnia 1941 r. przez polskiego rządcę z dworu w Szumlanach Jana Serafina do Polskiego Komitetu Pomocy w Brzeżanach, pisał on: „We wrześniu 1939 r. Ukraińcy zamordowali w Sławentynie miejscową nauczycielkę

p. Zdebową, z domu Małaczyńską. Mordowali ją w sposób wyrafinowany. Egzekucja trwała w mieszkaniu nauczycielki od zmroku do świtu. Powodem mordu był fakt, że Zdebowa była Polką”   („Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943 – 1944”, wstęp i opracowanie Lucyna Kulińska i A. Roliński, Kraków 2003, s. 12 – 14). Kilku Ukraińców przez całą noc morduje „w sposób wyrafinowany” bezbronną kobietę, polską nauczycielkę. Trudno przypuszczać, aby ten „wyrafinowany sposób” nie składał się głównie ze zbiorowego gwałcenia ofiary. Są setki relacji świadków, którzy w przypadkach torturowanych i zabijanych polskich dziewcząt używają sformułowań typu: „zamordowana po okrutnych torturach”, „zamęczona na śmierć”. Zwłoki dziewcząt i kobiet były często tak zmasakrowane, że tylko można było domyślać się, iż wcześniej były gwałcone. Zbrodniarze ukraińscy najczęściej, zanim uśmiercili ofiarę, stosowali wobec niej kilka wymyślnych sposobów tortur. Świadkowie często pomijali masowość dokonywanych gwałtów na dziewczętach i kobietach, ze względu na cześć ofiar. Nie jest tak łatwo ujawniać, że matka, żona, siostra czy córka były w potworny sposób zbiorowo gwałcone przed zamordowaniemBezkarność, przyzwolenie, a nawet wręcz zachęta, pozwalały wyzwalać każdą formę zboczenia, w tym pedofilię. Trudno jest chociażby stwierdzić, czy dzieci nasadzone na kołki w płocie były wcześniej gwałcone.

Franciszek Sikorski w książce „Iwa zielona” na s. 123 wspomina: „/…/ czterdziestego drugiego roku /…/ zobaczyłem w Kadłubiskach pomordowanych Polaków w jeszcze bardziej bestialski sposób /…/, na przykład, kobiecie w ciąży rozpruto brzuch i nie narodzone jeszcze bliźniaki ułożono jedno przy jednej piersi matki, drugie – przy drugiej; siedmioletniej dziewczynce wepchnięto do pochwy odwrotną stroną sosnową szyszkę”. Rzeź wsi Parośli pow. Sarny z 9 lutego 1943 r. uznana została przez historyków za początek ludobójczego szlaku OUN-UPA. Antoni Przybysz w książce „Wspomnienia z umęczonego Wołynia” na str. 62 pisze: „W południe Ukraińcy przyprowadzili do domu Bronisława Stągowskiego z sąsiednich domów kilka panienek i młodych mężatek i urządzili zabawę. Jeden z bandytów grał na harmonii, a pozostali – trzydziestu mężczyzn tańczyli na zmianę z tymi kobietami. Wszyscy byli pijani i wobec panienek i mężatek zachowywali się brutalnie i wyrażali się wulgarnie. O godzinie czternastej wyprowadzili z domu starszych ludzi i dokonali zbiorowego gwałtu na kobietach.

Kobietom opierającym się przykładali noże do gardeł, względnie lufy karabinów lub naganów do głów i w ten sposób zmuszali je do uległości”. Od 1943 roku coraz częściej ofiarą padały uprowadzane z domów młode dziewczęta, z których większość zaginęła bez śladu. Ciała tych odnalezionych były zmasakrowane, zwykle miały obcięte piersi, wydłubane oczy i rozprute brzuchy od narządów rodnych aż po szyję. 25 lutego 1943 roku we wsi Skurcze pow. Łuck upowcy zamordowali 25-letnią Zofię Szpaczek. W lutym 1943 roku we wsi Białokrynica pow. Krzemieniec 23-letnią Polkę Annę Monastyrską, 13 marca w osadzie Chrobrów pow. Łuck 23-letnią Janinę Hetmańczuk.

Polskie dziewczęta były mordowane m.in. w kol. Grobelki pow. Łuck, w kol. Gruszwica pow. Łuck, w osadzie wojskowej Hallerówka pow. Równe, w kol. Lubomirka Stara pow. Równe (lat 20 – 25, zamordowana przez Ukraińców z Kamiennej Góry), w kol. Łamane pow. Łuck, w kol. Kopytów pow. Równe. 16 marca 1943 roku we wsi Rudniki pow. Łuck zamordowany został leśniczy z 19-letnią córką, w majątku Charłupy 18-letnia dziewczyna. Od marca 1943 r. z powierzchni ziemi zaczęły znikać całe polskie wioski, których ludność zostawała wymordowana, dobytek rozgrabiony zarówno przez banderowców, jak i okoliczną ludność ukraińską, która najczęściej brała udział w zbrodni.

 

Po relacjach cudem ocalałych świadków można tylko domyślać się niebywałej tragedii, dramatu torturowanych rodzin i ogromu cierpienia ofiar. Istotą tego ludobójstwa było okrucieństwo sprawców i ból bestialsko torturowanych ofiar.

 

Podczas wyrzynania polskiej ludności prawie w każdej miejscowości zarówno na Wołyniu jak i w Małopolsce Wschodniej dochodziło do zbiorowych gwałtów na dziewczynkach i kobietach polskich, niezależnie od wieku.

 

Zbrodni dokonywali zarówno „partyzanci ukraińscy” z UPA i Służby Bezpieki OUN, jak też ukraińscy chłopi z tej samej wsi i wiosek sąsiednich. Na ponad dwieście tysięcy zamordowanych mamy około dwudziestu tysięcy dokładnych relacji opisujących sposoby torturowania i uśmiercania ofiary z podaniem jej nazwiska.

 

Do tych wspomnień często nie chcą wracać ci, którym udało się przeżyć. Jest to wciąż dla nich ogromnym traumatycznym przeżyciem. Trudno zresztą relacjonować oglądane z ukrycia i przy pełnej bezradności okaleczanie, gwałcenie i uśmiercanie swojej matki, żony, siostry czy córki. Jest to zrozumiałe, ale daje przewagę mordercom oraz ich poplecznikom, którzy chcą zrobić z kata ofiarę a z sadystycznych zbrodniarzy bohaterów narodowych.

 

22 kwietnia 1943 r. (Wielki Czwartek) we wsi Dźwinogród pow. Borszczów banderowcy uprowadzili do młyna 3-osobową rodzinę polską Sypnickich.

 

„Tam na oczach rodziców oprawcy zgwałcili ich 17-letnią córkę Janinę, a następnie całą trójkę zamordowali” (Komański…, s. 35). W Wielki Piątek 23 kwietnia. w kol. Augustów pow. Horochów zarąbali siekierami rodzinę młynarza liczącą 10 osób.

 

Zginęli: 55-letni Jan Romanowski, jego 18-letni syn Aleksander, 16-letnia córka Leokadia, 13-letnia córka Aleksandra, 10-letnia córka Krystyna, 8-letnia córka Jadwiga, zamężna 30-letnia córka Anna Dziadura i jej 3-letnia córka Ewa, 80-letnia Anna Romanowska (matka Jana) oraz 17-letnia kuzynka Feliksa Kicuń; „córki młynarza przed zamordowaniem były zgwałcone”.

 

Żona młynarza, z pochodzenia Niemka, z ukrycia obserwowała rzeź całej rodziny i rozpoznała 2 zabójców, a po spaleniu młyna uciekła do Włodzimierza Wołyńskiego (Siemaszko…, s. 149).

 

W kwietniu 1943r. pomiędzy wsią Podłużne a osadą Janowa Dolina pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali 10-letniego Tadeusza Gołębiowskiego, którego udusili drutem oraz 18-letnią Zofię Bartosiewicz, którą zgwałcili i obcięli jej piersi (Siemaszko…, s. 322).

 

Na drodze do Łucka zamordowali 48-letniego inż. Władysława Krzanowskiego z 26-letnią córką Janiną Krzanowską, nauczycielką, którą przed śmiercią zgwałcili; ciała ofiar wrzucili do studni.

 

W kolonii Teresin pow. Włodzimierz Wołyński w marcu lub kwietniu 1943 r.: „Ukraińcy weszli do domu Brzezickich i na oczach Jana zgwałcili jego żonę!

 

Potem ich powiązali i zabrali ze sobą na wóz. W tym samym czasie, Ukraińcy z tej samej grupy, zabrali także ze sobą Antoniego Bojko oraz jego żonę Jadwigę. Od tej chwili, wszelki słuch po nich zaginął, jestem prawie pewien, że zostali wtedy nieludzko zamordowani. /…/

 

Tymczasem niedługo później Ukraińcy z Lasu Świnarzyńskiego, znów przyjechali do naszej wsi i tym razem zajechali na podwórko rodziny Kukułka. Gospodarz miał na imię chyba Stanisław lat około 45, który miał żonę lat około 42 oraz jednego syna Antoniego lat około 18 i jedną córkę, chyba miała na imię Zosia, lat około 23.

 

Po odjeździe banderowców, po naszej kolonii rozpoczęto sobie opowiadać, co stało się z rodziną Kukułków. Ludzie mówili tak:

 

„Banderowcy weszli do domu rodziny Kukułka, zgwałcili Zosię, a potem wszystkich zabrali ze sobą do lasu. Od tej pory wszelki słuch po nich zaginął. Pewnie ich w lesie bandziory pomordowali.” (Eugeniusz Świstowski; w: ]]>www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl]]> wspomnienia spisane przez Sławomira Rocha).

 

„Około 12 V 1943 r. sotnia bulbowców otoczyła zamieszkaną przez Polaków kolonię Wielka Hłusza, leżącą około 25 km na północ od Kamienia Koszyrskiego.

 

Mieszkańców, w liczbie 15 osób dorosłych i kilkoro dzieci, zgromadzono w zabudowaniach Pileckiego i Łukaszewicza, po czym w obecności sterroryzowanych mężczyzn zgwałcono wszystkie niewiasty, a następnie wszystkim nie wyłączając dzieci, wyłupano oczy, obcięto języki, kobietom piersi, a mężczyznom genitalia, po czym zabudowania wraz ze znajdującymi się w środku okaleczonymi spalono” (Janusz Niewolański: „W poszukiwaniu zagubionych „Żurawi Ibykusa”; w: Kresowy Serwis Informacyjny nr 7 / 2013).

 

Nocą z 14 na 15 maja we wsi Kundziwoda pow. Dubno upowcy oraz Ukraińcy z sąsiednich wsi obrabowali i spalili większość polskich zagród oraz zamordowali co najmniej 15 Polaków, w tym 60-letnią wdowę Samoszyńską i jej dwie córki lat 21 i 22 po wielokrotnym zgwałceniu (Siemaszko…, s. 56).

 

W maju 1943 r. w kol. Stryłki pow. Równe upowcy w nocy dokonali rzezi ludności polskiej. „Ofiary były mordowane w bestialski sposób: mężczyźni mieli odcięte genitalia, kobietom powpychano między wnętrzności butelki i kamienie, odcinano palce, języki, nosy, wbijano kołki w szyje i głowy” (Siemaszko…, s. 726).

 

2 czerwca we wsi Hurby pow. Zdołbunów upowcy oraz chłopi ukraińscy z sąsiednich wsi otoczyli wieś i ze szczególnym okrucieństwem dokonali rzezi około 250 Polaków.

 

„Na 3 dzień (5 czerwca 1943 r.) po dokonaniu morderstwa przez Ukraińców byłem w tej wsi. /…/ Doszliśmy na miejsce: widok okropny, wieś częściowo spalona, bardzo dużo pomordowanych w najokropniejszy sposób, kobiety w pozycjach, które wskazywały, że gwałcono je przed zamordowaniem.

 

/…/ Nie wszystko widziałem – wieś była rozległa, nie udało się wszystkich przykryć ziemią, brak było łopat, wszystko zrabowane” (Jan Filarowski; w: Siemaszko….., s. 1243).

 

18 czerwca we wsi Jarosławicze pow. Dubno wymordowali co najmniej 52 Polaków. M.in.: 18-letnią Stasię Jachimek „ukraińscy powstańcy” kilkakrotnie zgwałcili, przywiązali nagą sznurem za nogi do belki i zanurzyli głową w dół w studni.

 

18-letnią Lusię i 30-letnią Jadwigę Przewłockie przed śmiercią brutalnie wielokrotnie gwałcili na oczach kilku osób (w tym rodziców) czekających na śmierć (Siemaszko…, s. 65; oraz Mieczysław Jankowski: Zapomnieć nie mogę; w: „Świadkowie mówią”, s. 10).

 

20 czerwca w kol. Dąbrowa pow. Łuck zamordowali Anielę Rudnicką z 3 dzieci oraz 17-letnią Wandę Stępień po dokonaniu zbiorowego gwałtu (Siemaszko…, s. 568).

 

W osadzie Szklińskie Budki pow. Łuck zakłuli nożami 40-letniego Wacława Podobińskiego, jego 38-letnią ciężarną żonę Zofię oraz uprowadzili ich 17-letnią córkę Alicję, po której ślad zaginął.

 

23 czerwca w kol. Andrzejówka pow. Łuck Ukraińcy z kolonii Krasny Sad zamordowali 10 Polaków, w tym 23-letnią Jadwigę Chmielewską, którą uprowadzili do lasu i tam przed śmiercią zgwałcili.

 

29 czerwca w kol. Fundum pow. Włodzimierz Wołyński upowcy poszukiwali młodych Polek. Postrzelili Feliksa Bulikowskiego i wrzucili do studni oraz ciężko pobili matkę i syna, bo nie chcieli zdradzić miejsca ukrycia córek (sióstr).

 

Następnie napadli na rodzinę Styczyńskich i pobili ciężko rodziców także poszukując ich córek. W czerwcu 1943 r. w kol. Budki Kudrańskie pow. Kostopol dokonali rabunków w polskich gospodarstwach oraz zgwałcili kilka nastoletnich dziewcząt.

 

Jest to jeden z 4 znanych przypadków w historii tego ludobójstwa, gdy gwałty nie zakończyły się śmiercią ofiar.

 

Koło wsi Chwojanka pow. Kostopol w pobliskim lesie zamęczyli na śmierć siostry Dąbrowskie, 19-letnią Władysławę i 21-letnią Genowefę, mieszkanki kol. Borek Kuty.

 

W kol. Grabina pow. Łuck postrzelili 15-letnią Polkę Helenę Karczewską, następnie zgwałcili ją i dobili strzałem w podbródek; świadkiem był ojciec ukryty nieopodal w lesie (Siemaszko…, s. 568).

 

We wsi Hać pow. Łuck zamordowali młodą dziewczynę, Kalabińską, nad którą znęcali się w okrutny sposób. W czerwcu 1943 r. majątku Woronów pow. Sarny upowcy obrabowali i spalili majątek oraz zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków, natomiast 30 z nich zbiorowo zgwałciło córkę zarządcy majątku (Siemaszko…., s. 722).

 

W kol. Zahadka pow. Włodzimierz Wołyński miejscowy Ukrainiec podjął się doprowadzenia do Włodzimierza młodej Polki Reginy Garczyńskiej, która odwiedziła rodzinę i wiozła z powrotem żywność. W okolicach wsi Mohylno wydał ją w ręce upowców, którzy przywiązali ją rozebraną do drzewa i gwałcili. Równocześnie rozpalili ognisko i następnie wkładali ofierze w narządy rodne rozpalone żelazo (Siemaszko…., s. 949, 959).

 

We wsi Zastawie (Katarzynówka) pow. Horochów upowcy uprowadzili do lasu 22-letnią Henrykę Tomal, gdzie przez 3 dni wielokrotnie ją gwałcili, potem zamordowali i wrzucili do suchej studni w lesie (Siemaszko…, s. 136).

 

To wszystko działo się jeszcze przed 11 lipcem 1943 roku, dniem nazwanym „Krwawą Niedzielą” , czyli przed apogeum ludobójstwa na Wołyniu. Potem nadeszły rzeczy tak przerażające, że podczas słuchania o nich „siwiały młode dziewczęta”.

 

Przykładem takiego bestialstwa jest zagłada wsi Władysławówka pow. Włodzimierz Wołyński. Przebieg tej zbrodni znany jest dzięki Ukraińcowi, który zrelacjonował ją swojemu polskiemu sąsiadowi.

 

Pod koniec sierpnia 1943 roku z Władysławówki przybiegł zakrwawiony mężczyzna krzycząc, że Ukraińcy mordują w tej wsi Polaków. Świadek, W. Malinowski ukrył się ze swoją rodziną w lesie.

 

Pomagał im sąsiad, Ukrainiec Józef Pawluk. Poszedł on do wsi sprawdzić, co się dzieje. Wrócił po około 3 godzinach i zdał relację.

 

„Prowidnyk ich powiedział, że taka rzeź jednocześnie jest przeprowadzana, odbywa się na całej Ukrainie, że jest nakaz wybicia wszystkich Lachiw – żeby nikt nie pozostał – komunistów i Żydów też.

 

Powiedział (Józef Pawluk – przyp. S.Ż.), że we wsi Władysławówce wybili wszystkich, 40 rodzin – ogółem około 250 osób, leżą martwi, trupy.

 

Zapytany, jak to się stało, opowiedział, że rano napadli na kolonię, 50-ciu Ukraińców – UPA, uzbrojonych, otoczyło i „zdobyło” wieś, podczas “zdobywania” wsi zastrzelili kilku Polaków, którzy uciekali.

 

Pozostali bezbronni i sterroryzowani zostali oddani Ukraińcom, którzy oczekiwali w rejonie wsi przed jej „zdobyciem”.

 

Była to zbieranina ludzi bez broni palnej, ze 150 osób, między nimi były kobiety – wszyscy posiadali kosy, sierpy, siekiery, widły, noże, cepy, szpadle, grabie, kłonice, orczyki i inne narzędzia stosowane w rolnictwie.

 

Tak na znak dany przez uzbrojonych Ukraińców, rzucili się na Polaków. Rozpoczęła się straszna rzeź, w tym zamieszaniu pobili i swoich.

 

O tym opowiedział mi ojciec – mówił Pawluk, a sam widziałem koniec tego mordu – najgorzej znęcali się nad ostatnimi Polakami – rozszarpywali ludzi, ciągnęli za ręce i nogi, a inni ręce te odżynali nożami, przebijali widłami, ćwiartowali siekierami, wieszali żywych i już zabitych, rozcinali kosami, wydłubywali oczy, obcinali uszy, nos, języki, piersi kobiet i tak ofiary puszczali. Inni łapali je i dalej męczyli, aż do zabicia.

 

Przy końcu ofiara była otoczona grupą ryzunów – widziałem, jak jeszcze żyjącym ludziom rozpruwano brzuchy, wyciągano rękami wnętrzności – ciągnęli kiszki, a inni ofiarę trzymali; jak gwałcili kobiety, a później je zabijali, wbijali na kołki, stawiali żywe kobiety do góry nogami i siekierą rozcinali na dwie połowy, topili w studniach.

 

Powiedział Pawluk, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i nikt, kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy tego dokonali. (…) Po wybiciu ofiar wszyscy rzucili się na dobytek – rabowali wszystko, nawet jedni drugim zabierali, były bratobójcze bójki (…).

 

Nie mogłem patrzeć się na dzieci z roztrzaskanymi głowami i mózgiem na ścianach, wszędzie trupy zmasakrowane, krew – aż czerwono..”. (Siemaszko…, s. 1236 – 1237).

 

W podobny sposób jak Władysławówka, zarówno na Wołyniu jak i w Małopolsce Wschodniej zagładzie uległo kilkaset wsi polskich. W Augustowie ocalał świadek Kajetan Cis, ukryty w kopie zboża. Widział nieudaną próbę ucieczki rodziny Malinowskich liczącej 7 osób: rodziców, teściową i dzieci lat: 2. 3, 4 i 5.

 

„Rozjuszona banda, jeszcze okrwawiona i rozgrzana we Władysławówce – widłami, siekierami, sierpami i kosami – zabijała, maltretowała tę rodzinę; kobiety, żonę Malinowskiego i teściową, rozebrali do naga i gwałcili – chyba gwałcili już nieżywe kobiety, bo leżały bez ruchu i co raz jakiś rezun kładł się na nie, były całe we krwi.

 

Żywe dzieci podnosili na widłach do góry – straszny krzyk (…). Kilku rezunów poznałem – mieszkali w przyległych wioskach, sąsiedzi” (Siemaszko…, , s. 1237).

 

We wsi Woronczyn pow. Horochów 15 lipca 1943 r.: „Kiedy my, przestraszeni siedzieliśmy w życie, we wsi rozpętało się piekło. /…/ Siedzieliśmy skuleni, aż tu nagle słychać rozmowę.

 

Powolutku podniosłam głowę. Zobaczyłam białego konia, na którym siedział Ukrainiec. Przez pierś miał przewieszony karabin. Prowadził przywiązaną do siodła kobietę (podkr. – S.Ż.).

 

Była to nasza sąsiadka Krzeszczykowa” (Stanisława Jędrzejczak; w: Biuletyn Informacyjny 27 Dywizji Wołyńskiej AK, nr 1 z 2000 r.). Losu uprowadzonej „w jasyr” polskiej kobiety można domyśleć się, był gorszy od branek tatarskich, a działo się to w połowie XX wieku.

 

25 lipca 1943 r. we wsi Gnojno pow. Włodzimierz „ukraińscy partyzanci” zamordowali 37-letnią Polkę z kol. Mikołajówka oraz jej sześcioro dzieci, a w dwa dni później Feliksę Dolecką ze wsi Swojczów.

 

Z posterunku policji ukraińskiej w Gnojnie przyjechało do domu Felicji w Swojczowie, dwóch znanych jej ukraińskich policjantów. Powiedzieli do Felicji tak:

 

“Zbieraj się odwieziem cię do Włodzimierza Wołyńskiego, bo tutaj Ukraińcy cię zabiją!” Ona już w tym czasie wiedziała o tragedii jaka wydarzyła się niedawno w polskim Dominopolu.

 

Zaufała Ukraińcom, zebrała pospiesznie swoje rzeczy do walizek, wsiadła z nimi na furmankę i odjechali. Zamiast jednak do Włodzimierza Wołyńskiego pojechali w trójkę na posterunek policji ukraińskiej w Gnojnie.

 

Tam ją gwałcili, a w końcu zaciosali kołka i wbili jej ten pal w błonę poślizgową. Tak wbili ją na pal, zupełnie jak za okrutnych czasów ich bohatera narodowego Bohdana Chmielnickiego” (Antonina i Kazimierz Sidorowicz ]]>www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl]]> ).

 

W lipcu 1943 r. we wsi Niewirków pow. Równe podczas nocnego mordowania ludności polskiej upowcy w jednym domu zgwałcili dwie Polki: 20-letnią Hicewicz i 25-letnią Marię Błachowicz, a następnie zakłuli je, natomiast „tylko” śmiertelnie pokłuli ich matki.

 

 W drugim domu to samo spotkało kolejne dwie Polki. We wsi Ozierany pow. Kowel zamordowali: siostry lat 18 – 20, chłopca lat 21 oraz Anielę Świder z mężem i dzieckiem, którą zgwałcili i przypiekali rozpalonym żelazem.

 

8 sierpnia 1943 r. w kol. Kadyszcze pow. Łuck dwie Polki, siostry mające po 17 – 18 lat, idące do kościoła, po  zgwałceniu zostały bestialsko zamordowane przez kilkunastu chłopów ukraińskich.

15 sierpnia 1043 r. (święto Wniebowzięcia NMP) w kol. Ludmiłpol pow. Włodzimierz Wołyński bestialsko zamordowali siostry lat 18 i 20 uciekające furmanką ze wsi Turia do Włodzimierza Wołyńskiego – Jadwigę i Stanisławę Zymon.

 

28 sierpnia we wsi Beresk pow. Horochów zamordowali 3-osobową rodzinę polską kowala: 60-letniego Grzegorza Paluszyńskiego, jego 60-letnią żonę Aleksandrę oraz 20-letnią córkę Stanisławę, którą przed śmiercią zgwałcili.

 

29 sierpnia w kol. Czmykos pow. Luboml upowcy razem z chłopami ukraińskimi z okolicznych wsi Czmykos, Sztuń, Radziechów, Olesk i Wydźgów wymordowali około 200 Polaków.

 

Napadem kierował sotnik Pokrowśkyj, syn duchownego prawosławnego ze wsi Sztuń.

 

Grupę dziewcząt i kobiet spędzono do szkoły, gdzie po zgwałceniu i zmaltretowaniu, zwłoki wrzucono do szkolnej ubikacji.

 

30 sierpnia we wsi Myślina pow. Kowel upowcy z okolicznych wsi, powracając z rzezi ludności polskiej w Rudnikach, zgwałcili 16-letnią Leokadię Czarny i spalili ją żywcem razem z 18-letnim bratem oraz 5-osobową rodziną Myślińskich.

 

31 sierpnia w kol. Fiodorpol pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 69 Polaków; 20-letnią Genowefę Bałakowską oraz jej 22-letnią koleżankę o nazwisku Jączek najpierw zgwałcili, następnie przywiązali nagie do krzeseł, wydłubali im oczy i poderżnęli skórę wokół szyi.

 

W kol. Mikołajówka pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali co najmniej 31 Polaków. Rozalia Noworolska, lat 20, ponieważ broniła się przed gwałtem została zakopana żywcem w ziemi, zamordowali także jej 16-letnią siostrę Annę.

 

Podczas żniw w 1943 roku we wsi Wesołówka pow. Kowel upowcy przez 2 tygodnie torturowali Bronisławę Wesołowską.

 

„Ze wsi Dubiszcze w sierpniu 1943 r. do leśniczówki ordynacji radziwiłłowskiej – Grobelki oddalonej ok. 1 km od Kolonii Grobelki przyszło około 30 Ukraińców niby po wypłatę. Otoczyli budynek. Za pomocą siekier zamordowali rodzinę leśniczego Władysława Krepskiego, przy czym siostrę jego, ciężarną Janinę Krepską – Rodak znaleźli ukrytą w pasiece, najpierw zgwałcili, następnie obcięli piersi i przybili do drzwi stajni (]]>www.dziennik.pl]]> forum dyskusyjne, 6.02.2009 ]]>http://www.panorama.media.pl/]]> (Panorama leszczyńska)

 

17 września 1943 r. we wsi i majątku Zabłoćce oraz we wsi Żdżary Duże pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i miejscowi chłopi ukraińscy wymordowali wszystkich Polaków z rodzin polsko-ukraińskich.

 

Mężczyzn, kobiety i dzieci mordowali na miejscu, dziewczęta w lesie po zgwałceniu – razem 116 osób.   Jesienią 1943 r. w osadzie Łabędzianka pow. Dubno zamordowali po torturach rodzinę gajowego Midura; jego żonę z dziećmi, w tym 12-letnią córkę, którą przed śmiercią zgwałcili.

 

W listopadzie we wsi Krzywcza Górna pow. Borszczów uprowadzili z domów i zamordowali w pobliskim lesie 5 Polaków, w tym 18-letnią Julię Kamińską i 21-letnią Marię Kamińską. Odnalezione zwłoki miały ślady tortur, liczne rany kłute, powyrywane paznokcie, poparzone ciała ogniem, obcięte piersi u kobiet, które przed torturami były gwałcone (Komański…, s. 44).

 

W Wigilię 1943 roku we wsi Kotłów pow. Złoczów zamordowali 7 rodzin polskich podczas wieczerzy wigilijnej. „Tam były pomordowane młode dziewczęta i jakże okrutnie… jedną powieszono za włosy na drzwiach i rozpruto jej brzuch, a drugiej z kolei ręce przybito gwoździami do stołu, a stopy – do podłogi.

 

Albo ten maleńki chłopczyk… powieszony za genitalia na klamce…” (Sikorski…, s. 189 – 190 i 202). We wsi Załoźce pow. Zborów: „1943 rok , przedmieścia malej kresowej mieściny Zalosce , b. woj. tarnopolskie.

 

Kilku członków Ukraińskiej Powstańczej Armii wkracza do małego gospodarstwa, mordują (walczą) stryja mojej śp. Babci, jego żonę, ich 3 – miesięczne dziecko, dwie córki w wieku 14 i 15 zostają zgwałcone i pocięte nożami, moja Babcia obserwuje wszystko ukryta w drewutni (lat 11), potem bohaterowie UPA podejmują heroiczna walkę z żywym inwentarzem, który biorą do niewoli.

 

Tak UPA walczyła …” (Lancaster, 26 grudzień 2012; w: ]]>http://forum.historia.org.pl/topic/8955-ukrainska-powstancza-armia-upa/p...]]>

 

17 stycznia 1944 r. we wsi Suchowola pow. Brody banderowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 48 Polaków. „Stefania Molińska, bardzo ładna dziewczyna, wyjechała do Brodów, ale tego dnia przyjechała do domu w Zalesiu, aby zabrać trochę rzeczy.

 

Była gorącą patriotką i nieraz starła się z ukraińskimi nacjonalistami, którzy ja sobie dobrze zapamiętali. Tego dnia banderowcy złapali ją, zabrali do lasu, tam bili, w końcu odcięli jej ręce, wyrwali język i zakopali żywcem w ziemi.

 

W takim stanie, w cierpieniu, powoli umierała” (Cz. A. Świętojański i A. Wiśniewski, w: Komański…s. 601).

 

„Od Antoniego Morawskiego dowiedział się, że banderowcy byli bardzo okrutni. Wrzucali do płonących zabudowań żywych ludzi, innym podrzynali gardła, a jego siostrę Stefanię Molińską przed zamordowaniem zgwałcili, wyrwali język, odrąbali ręce, a potem do połowy zakopali w ziemi” (Edward Gross; w: Komański…, s. 562).

 

Nocą z 19 na 20 stycznia 1944 r. we wsi Madziarki pow. Sokal upowcy zamordowali 8 Polaków, w tym 20-letnią Julię Bałajewicz oraz 14-letnią Eugenię Teterę.

 

„Kazik poszedł na strych, Julka schowała się w skrzyni. Kazika dopadli pierwszego. Dostał kulą rozrywającą i spadł z dachu. Julkę wyciągnęli ze skrzyni i zgwałcili.

 

Opowiadała macocha, że prosiła: „panowie zrobiliście coście chcieli, darujcie życie”. Padł strzał” (Michał Bałajewicz; w: Siekierka…, s. 1035; lwowskie).

 

 „W poprzek łóżka leżała w krótszej koszuli (nakryta chustką przez Marczewską) Gienia siostra lat 14. Twarz nienaruszona. Pościel na łóżku obłocona. Zgwałcono ją przed śmiercią.

 

Śmiertelna kula weszła w szyję i wyszła wierzchem głowy. Tak jakby na leżącą położono karabin i oddano strzał” (Józefa Paszkowska z d. Tetera; w: Siekierka…, s. 1069; lwowskie).

 

W lutym 1944 r. we wsi Majdan pow. Kopyczyńce „zamordowano Marysię Pełechatą, lat 24, córkę Anny i Mikołaja. Szła z koleżanką Marysią Dżumyk do Cortkowa.

 

Na drodze niedaleko starej leśniczówki, wyszło do nich kilku ukraińskich rezunów i zaprowadzili obie na Korczakową, do „domu katowni” mieszczącego się w polskiej zagrodzie Marii i Franciszka Czarneckich.

 

/…/ Kiedy przyprowadzono obie dziewczyny do jej domu, Marysię Dżumyk banderowcy zwolnili, bo jej matka była Ukrainką z Tudorowa, natomiast Marysię Pełechatą zatrzymano.

 

Kilku pijanych banderowców najpierw ją zgwałciło, a następnie torturowali ją, m.in. ucięli jej język, potem obie piersi i będącą w agonii dziewczynę za włosy zaciągnęli do pobliskiego głębokiego rowu i tam dobili” (Józef Ciemny; w: Komański…, s. 745 – 746).

 

We wsi Stawki Kraśnieńskie pow. Skałat zamordowali 3-osobową rodzinę polską, w tym 19-letnią córkę Janinę Karpińską uprowadzili do lasu, zborowo zgwałcili i z otwartą raną brzucha wrzucili do suchej leśnej studni, gdzie konała przez kilka dni.

 

7 i 8 marca 1944 roku we wsi Jamy pow. Lubartów, Ukraińcy na służbie niemieckiej zatrzymali się na kwaterach we wsi. Po posiłku z alkoholem wypędzili mężczyzn i napastowali kobiety i dziewczęta. Na drugi dzień zaczęli palić i mordować Polaków:

 

„Małe dzieci chwytali za nogi i żywcem wrzucali w płomienie. Kobiety i dziewczęta były najpierw gwałcone, zabijane, a ich zwłoki wrzucane do ognia”. Zamordowali około 200 Polaków (Jastrzębski…, s. 161, lubelskie).

 

W połowie marca 1944 r. w miasteczku Gołogóry pow. Złoczów banderowcy złapali młodą nauczycielkę, łączniczkę AK Lusię Szczerską, która zbierała pieniądze na wykupienie z więzienia we Lwowie księdza Antoniego Kamińskiego, aresztowanego po fałszywym zarzucie przez policje ukraińską.

 

„Została ona przywiązana drutem do drzewa, rozebrano ja do naga, miała wydłubane oczy, obcięty język, oskalpowaną głowę, ze skórą ściągniętą do tyłu, odcięto jej też piersi, a zdarte kawałki skóry z całego ciała położono na ziemi, przed wiszącym ciałem. Był to widok przerażający, pokazujący do czego zdolny jest ukraiński faszysta” (Tadeusz Urbański; w: Komański…, s. 980).

 

„17 marca 1944 roku (we wsi Staje pow. Rawa Ruska – przyp. S.Ż.) liczna grupa wyrostków ukraińskich, w wieku od 15 do 18 lat napadła na polskie zagrody i wymordowała wszystkich napotkanych Polaków.

 

Zginęli wtedy: /…/ Maria Legażyńska (20 lat), wyprowadzona z domu, zgwałcona przez kilku napastników, następnie zamordowana, a zwłoki położone zostały pod stodołą” (Aleksander Kijanowski; w: Siekierka…, s. 796; lwowskie).

 

25 marca w tej wsi upowcy spalili część zabudowań i kościół oraz zamordowali ponad 40 Polaków, w tym kobietę zbiorowo zgwałcili i dwóch Ukraińców o nazwisku Skopij zarąbało ją siekierami.

 

W marcu 1944 roku we wsi Bruckenthal pow. Rawa Ruska policjanci ukraińscy przebrani w mundury niemieckie, upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi wymordowali 230 osób.

 

Około 100 osób spalili w kościele. „W sukurs umundurowanym bandytom przyszły liczne zastępy mołojców z Domaszkowa, Sałaszy i Chlewczan. Ci byli uzbrojeni w widły, siekiery i noże.

 

 Zaczęły płonąć pierwsze domy. Wśród zabudowań uwijali się podpalacze i gromady chłopów ukraińskich, grabiąc co się tylko dało. Ulicami, w stronę kościoła, szły tłumy ludzi, otoczone i popędzane przez gromadę żądnych krwi bandytów.

 

Inni buszowali po piwnicach i strychach wywlekając stamtąd ukrytych mieszkańców, pastwiąc się nad nimi i gwałcąc kobiety i dziewczęta. /…/

 

Zabijano więc w płonących domach, na podwórzach i ulicach, zarzynano dzieci i kobiety” (ks. Michał Danowski; w: Siekierka…, s. 780 – 790; lwowskie).

 

W marcu 1944 r. między wsią Modryń a kol. Sahryń pow. Hrubieszów znaleziono zwłoki nagiej 14-letniej dziewczynki polskiej, wbitej na pal, pochodzącej z Sahrynia (Jastrzębski…, s. 115, lubelskie).

 

We wsi Perehińsko pow. Dolina uprowadzili do bunkra 25-letnią Eugenię Czanerlę i jej przyrodnią siostrę 19-letnią Józefę Raczyńską. Tam je trzymali przez kilka dni i gwałcili, a następnie zamordowali.

 

„Pewnego dnia do Alojzego Czanerle przyjechał znajomy Ukrainiec z Perehińska, który powiedział, że Eugenia Czanerle z córką Martą i Józefą Raczyńską zostały uprowadzone z domu i trzymane w bunkrze, tam gwałcone i grozi im śmierć.

 

Ta wiadomość się sprawdziła, obie kobiety z dzieckiem nigdy do domu nie powróciły. Zostały zamordowane” (Maria Bolesława Gurska.; w; Siekierka…, s. 60 – 61 oraz podpis pod fotografią na s. 105; stanisławowskie).

 

We wsi Zawałów pow. Podhajce upowcy uprowadzili z drogi, zgwałcili i zamordowali dwie dziewczyny polskie: 17-letnią Lidię Kordas i 20-letnią Julię Niemiec. We wsi Zielencze pow. Trembowla kilku „partyzantów ukraińskich” usiłowało uprowadzić z domu młodą Polkę, ale wobec jej oporu i oporu matki, pobili matkę a jej 16-letnią córkę Genowefę Malarczyk zakłuli bagnetami.

 

Nocą z 1 na 2 kwietnia 1944 r. we wsi Dołha Wojniłowska pow. Kałusz upowcy zamordowali co najmniej 95 Polaków, w tym na plebani spalili 38 Polaków (kilka rodzin) razem z ks. Błażejem Czubą.

 

„Jadwiga Marek i jej córka Iśka zostały w kilka dni potem również zamordowane, a przed śmiercią zbiorowo zgwałcone (Emilia Cytkowicz; w: Siekierka…, s. 193; stanisławowskie).

 

We wsi Zady pow. Drohobycz bojówkarze OUN spalili wszystkie 52 gospodarstwa polskie, szkołę, urząd wiejski i zamordowali 35 Polaków, oraz „nieznana liczba mężczyzn spaliła się w ogniu” (Motyka…. s. 387; Ukraińska partyzantka).

 

„Druga część tragedii rozegrała się z Marią Badecką i jej synkiem. Przyszli banderowcy i oboje zabrali. Zgwałcili ją, obcięli piersi i zastrzelili, a dziecko przywiązali do dwóch ugiętych drzew, które prostując się, rozerwały je.

 

Scenę tę oglądał z ukrycia parobek” (Jadwiga Badecka; w: Siekierka…, s. 188. lwowskie).

 

Mord miał miejsce we wsi Łąka pow. Sambor, dokąd uciekła z synem z przysiółka Zady po rzezi 10/11 kwietnia 1944 r. 7 kwietnia 1944 r. we wsi Salówka pow. Czortków esesmani ukraińscy z SS „Galizien’ zgwałcili i zamordowali Marię Górską, żonę podoficera WP.

 

12 kwietnia 1944 r. we wsi Hucisko pow. Bóbrka upowcy oraz chłopi ukraińscy ze wsi okolicznych za pomocą siekier, kos, wideł, noży i innych narzędzi dokonali rzezi 118 Polaków.

 

Szlak „bohaterskich” oprawców UPA był znaczony gęsto usłanymi trupami niewinnych dzieci, starców, kobiet i mężczyzn.

 

A oto dalsze ofiary „Samostijnej Ukrainy” w wydaniu banderowskiej idei OUN-UPA:

 

/…/ – Jadwiga Błaszczyszyn, mężatka, matka małego dziecka, została przez kilku banderowców zgwałcona i zamordowana /…/

 

– Karolina Bożykowska, córka Grzegorza, jedna z najładniejszych dziewcząt we wsi, 26 lat, zgwałcona i zakłuta nożami”.

 

Zofia Gryglewicz z córką Michaliną, mieszkające na stałe w Bóbrce, przyszły w odwiedziny do męża i ojca, członka AK, ukrywającego się w Hucisku. W drodze powrotnej do Bóbrki zostały zatrzymane przez banderowców, zgwałcone i zamordowane (Jan Buczkowski; w: Siekierka…, s. 19, 36 – 38; lwowskie).

 

10 i 13 kwietnia 1944 r. w mieście Kuty pow. Kosów Huculski upowcy wymordowali ponad 200 Polaków i Ormian. „W tym samym miesiącu w bestialski sposób zastała zamordowana cała rodzina naszego ojca. Jego brat Michał Chrzanowski z żoną Eugenią, oboje po 58 lat, dwóch synów: Tadeusz, lat 16 i Walenty, lat 11, oraz dwie córki: Wanda, lat 15 i Halina, lat 18, którą uprowadzono do lasu i po zbiorowym gwałcie zamordowano. Jej zwłoki znaleziono po kilku dniach powieszone na drzewie na skraju lasu” (Klara Augustynkiewica; w: Siekierka…, s. 319; stanisławowskie).

 

W kwietniu 1944 r. we wsi Lipowiec pow. Lubaczów 6 Polaków, w tym 4-osobową rodzinę Hawryszkiewiczów z 2 dzieci, z których 19-letnią córkę Stanisławę przed zamordowaniem zgwałcili.

 

W czerwcową niedzielę 1944 roku we wsi Germakówka pow. Borszczów pięć młodych dziewcząt wybrało się na stację kolejową pożegnać chłopców, którzy odjechać mieli do Wojska Polskiego. Były to: 15-letnia Janina Bilińska, 15-letnia Stanisława Hygier, 15-letnia Paulina Piaseczna, 17-letnia siostra Stanisławy Hygier, 18-letnia Zofia Diaczyn.

 

„Nagle pojawiła się grupa wyrostków ukraińskich. Był wśród nich Dmytro Husak, znałem go ze szkoły. Podeszli do dziewcząt, wzięli je pod ramiona i poprowadzili w głąb wioski. Po tym wydarzeniu nikt już tych dziewcząt nie widział i nie znaleziono ich ciał”.

 

Po wielu latach Ukrainka Nastia Burdajna, która była we wsi staniczną, opowiedziała o losie tych dziewcząt.

 

„Otóż zaprowadzono je do lasu i tam były gwałcone przez kilka dni, następnie spuszczono z nich krew i wbito kołki drewniane w narządy rodne. Pogrzebano je w okopach pod lasem na Glince” (Stanisław Leszczyński; w: Komański…, s. 543).

 

18 sierpnia 1944 r. we wsi Pałanykie pow. Rudki zamordowali 19-letnią Weronikę Suchocką. „Została we wsi Pałaniki zatrzymana przez banderowców, którzy zrobili z niej widowisko makabryczne. Rozebrali do naga, wycięli język, posadzili na wozie przystrojonym zielonymi gałęziami i wozili po wsi jako symbol konającej Polski.

 

To widowisko trwało przez pół dnia aż do zmroku. Pod wieczór dziewczynę zawieziono na tzw. okopisku, gdzie grzebano padłe zwierzęta, tam wykopano dół, do którego włożono ją w pozycji stojącej aż po szyję i tak konała w męczarniach przez kilka godzin” (Tadeusz Pańczyszyn; w: Siekierka…, s. 872).

 

”Podczas dnia, w sierpniu 1944 r., zabrano ze szkoły Marię Myczkowską – nauczycielkę, która pracowała we wsi Zalesie. Przyprowadzono ja do domu jej ciotki, u której mieszkała. Mordercy zamknęli się z nią w pokoju, kolejno gwałcili ją i bili.

 

Po kilku godzinach wyprowadzili ją z domu, a właściwie wyciągnęli, bo jak zeznają świadkowie, nie mogła już iść sama. Tak trwało przez dwa dni. Na trzeci lub czwarty dzień znaleziono jej zwłoki na brzegu Zbrucza. Jej ciało było zmasakrowane, ręce i nogi związane drutem kolczastym” (Danuta Kosowska; w: Komański…, s. 535).

 

We wsi Polanka pow. Lwów „partyzanci ukraińscy” zamordowali 3-osobową rodzinę polską: chorego ojca zamordowali w domu, do lasu uprowadzili 1-rocznego syna i 17-letnią córkę.

 

„ Dwa dni po napadzie banderowców, NKWD odnalazło w lesie ciało Natalki i jej braciszka. Natalka miała rozcięty brzuch, do którego był włożony martwy chłopczyk” (Tadeusz Caliński – Cały; w: Siekierka…, s. 637 – 638; lwowskie).

 

29 września 1944 r. we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński podczas trzeciego napadu upowcy spalili polskie gospodarstwa i wymordowali 74 Polaków.

 

„U rodziny Polichtów – Józefa (70 lat) i jego żony Wiktorii (60 lat), tej nocy nocował znajomy kolejarz z córką ze Lwowa. Wszyscy zginęli z rąk banderowców. Córkę kolejarza, młodą i ładną dziewczynę zabrali ze sobą banderowcy. Można się tylko domyśleć jej tragicznego losu” (Eugeniusz Koszała; w: Siekierka…, s. 236 – 237; lwowskie).

 

W październiku 1944 r. we wsi Krzywcze Dolne pow. Borszczów zamordowali 9 Polaków; wszystkie zwłoki nosiły ślady licznych tortur, ran kłutych, miały pozrywane paznokcie, ciała poparzone od ognia, obcięte piersi u kobiet, które były torturowane i gwałcone (Komański…, s. 44).

 

25 listopada w kol. Czyszczak pow. Kołomyja należącej do wsi Kamionka Wielka upowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 50 Polaków.

 

„Banderowcy mężczyzn zabijali strzałami w tył głowy i układali twarzą do podłogi, natomiast kobiety i dziewczęta mordowali w łóżkach, prawdopodobnie po uprzednim zgwałceniu. Nie mogłam oderwać ich ciał od pierzyn i piór z zastygłej krwi.

 

W innych polskich domach na Czyszczaku kilkoro małych dzieci miało nożem przybite języki do stołu. Kilku młodym dziewczętom napastnicy porozcinali usta od ucha do ucha. Śmiali się wtedy i mówili: „Masz Polskę szeroką od morza do morza” (Malwina Świątkowska; w: Siekierka…, s. 264; stanisławowskie).

 

W listopadzie 1944 r. we wsi Hordynia pow. Sambor banderowcy uprowadzili 7 Polaków: ciała 6 Polaków znaleziono po kilku dniach na polach, natomiast 19-letnia Alicja Beck zaginęła bez śladu (ciała jej rodziców znaleziono).

 

Jesienią 1944 r. we wsi Łukowiec Wiszniowski pow. Rohatyn zatrzymali koło miasta Stryj samochód, zamordowali młodą dziewczynę polską i kilku żołnierzy sowieckich oraz uprowadzili 4 młode dziewczyny polskie, po których ślad zaginął.

 

9 grudnia we wsi Gontawa pow. Zborów: „Dwóch morderców nas zauważyło, i zaczęli do nas strzelać. Któryś z nich trafił mamę w nogę, tak, że upadła na ziemię. Uciekając odwróciłam się, nad mamą stał jeden z bandytów. /…/ Ojciec znalazł zwłoki mamy, leżała na ziemi martwa, bez butów, które zabrali jej mordercy. Ojciec wziął mamę na ręce i wtedy zauważył, że z brzucha wypadły jej wnętrzności. Mordercy wbili jej też w krocze duży kołek. Tej nocy w podobnie męczeński sposób, zginęły jeszcze dwie inne kobiety (Józefa Olszewska; w: Komański…, s. 951).

 

„Byłam mieszkanką wsi Babińce k. Dźwinogrodu. Na początku lata 1944 r. władze sowieckie zabrały do wojska wielu mężczyzn, w tym mojego tatę Juliana Krzyżewskiego i męża Joanny Gonczowskiej. Tydzień po Bożym Narodzeniu 1944 r., kiedy spałam z mamą na piecu, banderowcy rozbili drzwi i weszli do naszej chaty. Było ich trzech. Ściągnęli moją mamę z pieca do sieni i tam ją kolejno gwałcili. Potem pobili ją tak mocno, że była cała posiniaczona.

 

Ja w tym czasie schowałam się pod poduszkę, a kiedy zaczęłam krzyczeć, jeden z banderowców uderzył mnie mocno pałką. Kiedy oprawcy opuścili naszą chatę mama powiedziała: „Uchodźmy z chaty, bo jak jeszcze raz przyjdą to nas zabiją”.

 

Wzięłyśmy pierzyny na siebie i poszłyśmy na strych do stajni. Do rana tam siedziałyśmy nie mogąc zasnąć. Słyszałyśmy, jak w nocy, drogą przez naszą wieś szli i jechali saniami i końmi bandyci – banderowcy.

 

Rano poszłyśmy do mieszkania. Przyszła wtedy do nas nasza sąsiadka, koleżanka mamy, Joanna Gonczowska. Opowiedziała nam, że u niej też byli banderowcy i też ją gwałcili przy dzieciach” (Maria Krzyżewska – Krupnik; w: Komański…, s. 537 – 538). Po zabraniu mężczyzn do wojska we wsiach polskich pozostały bezbronne kobiety, dzieci i starcy, pozostawione na pastwę banderowców.

 

Po polskich domach bezkarnie grasowali banderowcy torturując, gwałcąc i zabijając dziewczęta i kobiety. We wsi Mogielnica pow. Trembowla zamordowali 42-letnią Bronisławę Janicką oraz jej 16-letnią córkę Nellę, którą zgwałcili i zakłuli nożami (Komański…, s. 406).

 

W mieście Trembowla woj. tarnopolskie uprowadzili 25-letnią Irenę Golańską i na polu koło wsi Ostrowczyk po zbiorowym gwałcie i torturach zamordowali ją (Komański…, s. 418).

 

Pod koniec 1944 roku we wsi Germakowka pow. Borszczów małżeństwo polsko-ukraińskie zamierzało wyjechać do Polski. Safron Kifjak był Ukraińcem, jego żona Zofia z domu Konopska była Polką. Tuż przed wyjazdem jej mąż zaginał.

 

„Zaniepokojona Zosia pobiegła do leśniczówki i zobaczyła męża z uciętą głową. Przebywała tam liczna grupa pijanych banderowców. Oni zatrzymali Zosię, najpierw ją zbiorowo zgwałcili, następnie włożyli ja do dużego worka, położyli na ziemi, i zaczęli ćwiczyć rzucanie noży w worek.

 

Podobno zabawa trwała dość długo. Ofiara strasznie krzyczała i cierpiała, aż wreszcie skonała” (Stanisław Leszczyński; w: Komański…, s. 545). Na masową skalę Polki były uprowadzane z domów i w większości ginęły bez śladu. Ciała odnalezionych były zmasakrowane.

 

Ale ginęły nie tylko pojedyncze kobiety. Np. we wsi Czarnokońce Wielkie pow. Kopyczyńce po zabraniu mężczyzn do Wojska Polskiego, banderowcy uprowadzili z tej wsi oraz ze wsi Czarnokoniecka Wola 40 Polek i zamordowali w pobliskim lesie. Nie sposób także ocenić, ile kobiet zgwałconych ten koszmar przeżyło, bo ze zrozumiałych względów takich zeznań nie składały.

 

Na początku stycznia 1945 roku we wsi Torskie pow. Zaleszczyki:

 

„Było tam siedem ciał. Babcia znajdowała się w pozycji kucznej, miała wiele ran na ciele, pięć innych ciał leżało w różnych pozycjach, z wieloma ranami kłutymi na ciele, natomiast nasza mama była zupełnie naga, z odciętą piersią, bez uszu, z bagnetem w kroczu i wieloma ranami kłutymi i postrzałowymi na ciele” (Czesław Bednarski; w: Komański…, s. 889).

 

W styczniu 1945 roku we wsi Zazdrość pow. Trembowla uprowadzili z domów 3 Polki: Rozalię Podhajecką, Emilię Słowińską oraz Eugenię Wilk. Kobiety trzymali w piwnicy i gwałcili przez kilka dni, a następnie zamordowali (Komański…, s. 423). 8 marca 1945 r. we wsi Jezierzany pow. Borszczów wdarli się nocą do polskiego domu i wymordowali 6-osobową rodzinę Sorokowskich oraz sąsiadkę, koleżankę córki.

 

Zarówno 18-letnią sąsiadkę Janinę Tomaszewską jak i 19-letnią córkę Bronisławę przed zamordowaniem zborowo zgwałcili (Komański…, s. 41).

 

18 marca we wsi Dragonówka pow. Tarnopol dwaj banderowcy w mundurach NKWD wymordowali 7 osób z 2 rodzin braci Domaradzkich, w tym: małe dziecko, Kazię, utopili w cebrzyku z pomyjami oraz zabrali ze sobą 14-letnią córkę Ludwika Domaradzkiego, która zaginęła bez wieści (Komański…, s. 366).

 

„Teresa Pendyk przypomina o napadzie ukraińskiej bandy na rodzinę Dziubińskich. Po nim banderowcy uprowadzili ok. 13-letnią córkę Dziubińskich. Przetrzymywali ją w piwnicy w Podhorcach. Dziewczynka była bita i gwałcona. Zmarła”. (]]>http://roztocze.net/arch.php/22746_Ukrai?cy_wystawi?_rachunek_.html]]>

 

W marcu 1945 we wsi Leszczańce pow. Buczacz zamordowali 22 Polaków. Zwłoki 15-letniej Genowefy Gil znaleziono dopiero 3 maja nad brzegiem rzeki Strypa, natomiast zwłok uprowadzonej 17-letniej jej siostry Heleny nie odnaleziono.

 

We wsi Karczunek pow. Tarnopol: „Szczególnie tragiczny był los dwóch młodych kobiet – Michaliny Kupyny, córki Błaszkiewicza, żony Ukraińca Piotra Kupyny oraz 16 letniej Czesławy Nakoniecznej. Obie pochodziły z Dobrowód leżących 7 km od Ihrowicy i były Polkami. /…/ Zabrali obie kobiety do domu Tracza, gdzie wielokrotnie rozbierano je i brutalnie gwałcono. Nie pomogły błagania Michaliny, że zostawiła dwoje małych dzieci, 6 letnią córeczkę i 2 letniego synka, a jej mąż Ukrainiec jest na wojnie. Michalinę zamordowano. Czesławę trzymano w strasznych warunkach jeszcze kilka dni, ale w końcu wypuszczono.

 

Wycieńczona gwałtami i głodem powoli wracała do oddalonych o 5 km Dobrowód. W tym czasie w siedzibie bandy pojawiła się niejaka Zahaluczka, prawdopodobnie żona Ołeksy. Kobieta przekonała banderowców, że pozostawienie przy życiu Czesi jest dla nich niebezpieczne, gdyż dziewczyna może zdradzić miejsce pobytu bandy.

 

Kiedy Czesia z trudem dochodziła do Dobrowód, dogonił ją na koniu banderowiec Horochowski, pochodzący z tej samej wsi. Obwiązał dziewczynę powrozem i przyprowadził z powrotem do domu Tracza. Tam dziewczynę zabito” (Jan Białowąs: „Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy 1944 r.”; Lublin 2003, s. 65-67 oraz w: ]]>www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl]]>

 

W kwietniu 1945 r. we wsi Strzałkowce pow. Borszczów znalezione zostały zwłoki Danuty Szynajewskiej, z 1-roczną córką. Kobieta była torturowana, miała też wyprute jelita, natomiast dziewczynka roztrzaskaną głowę.

 

Wiosną 1945 roku we wsi Święty Stanisław pow. Kołomyja w bunkrze UPA w lesie znaleziono zwłoki dziewczyn lat 17, 20 i 21.

 

18 czerwca 1945 r. we wsi Cewków – Buda Czerniakowa pow. Lubaczów upowcy zamordowali 3 Polki, lat 23, 26 (ich ciał nie odnaleziono) oraz 30-letnią.

 

Nocą z 16 na 17 lipca we wsi Wojutycze pow. Sambor zamordowali 2 rodziny polskie liczące 10 osób, o nazwisku Kok (2 mężczyzn, 2 kobiety (lat 30 i 50), dwie córki lat 2 i 4 z jednej rodziny oraz 3 córki w wieku od 17 do 22 lat i syn lat 24 z drugiej rodziny.

 

 „Przed śmiercią kobiety i dziewczęta zostały zbiorowo zgwałcone. Wszyscy byli torturowani, ciała ofiar były zmasakrowane” (Siekierka…, s. 912 – 913; lwowskie).

 

16 czerwca 1946 r. we wsi Darowice pow. Przemyśl upowcy uprowadzili 18-letnią Helenę Wańczoskę i po nocy następnego dnia przyprowadzili ją pod jej dom i tutaj zastrzelili.

 

Nocą z 6 na 7 lutego 1947 r. we wsi Żernica Wyżna pow. Lesko uprowadzili 4 Polki, które zaginęły bez wieści oraz w marcu tego roku we wsi Raczkowa pow. Sanok uprowadzili 3 Polki, które także zaginęły bez wieści.

 

Podczas walk z UPA w Bieszczadach generał Edwin Rozłubirski wyruszył z batalionem WP na pomoc napadniętej przez UPA jednej z wiosek.

 

Meldunek przekazała placówka WOP w Komańczy. Dotarli po dwóch godzinach marszu. Generał relacjonował, co tam zastali:

 

„ W stojącej na uboczu owczarni znaleźliśmy dziewczęta i młode kobiety, jedyne istoty ludzkie, które ocalały z rzezi – ofiary tego, co – Hładysz cynicznie określał jako „kwadrans higieny seksualnej” ; kobiety zmaltretowane, pokrwawione, wielokrotnie gwałcone…

 

Płakały i błagały o pomoc, ale jak mogliśmy im pomóc? Trzeba było zawieźć je do miasta i udzielić pomocy lekarskiej…. Drżącym i zacinającym się ze zdenerwowania głosem meldowałem o tym dowódcy pułku prosząc o przysłanie lekarza i konwoju z samochodami wymoszczonymi sianem – wiedziałem, że tyloma sanitarkami, ile było potrzebnych, pułk nie dysponuje .

 

Felczer batalionu zbierał od żołnierzy opatrunki osobiste – swoje z torby już dawno zużył, bez rezultatu usiłując zahamować krwotok dziewczynie, której bandyci wcisnęli butelkę w narządy rodne, po czym jeden z nich szczególnie okrutny – jak mówiły z krechą na gębie – który bił je i maltretował – rozbił szkło kopnięciem.

 

 Nieszczęsna leżała teraz w kałuży krwi na ziemi, bezsilna, z twarzą białą jak papier, gryząc wargi w niemym milczeniu; podobno opierała się banderowcom, jednego z nich uderzyła w twarz.

 

Druga, która wymaga natychmiastowej interwencji chirurga to dwunastoletnia dziewczynka…. Ma rozdarte krocze”. Jeszcze w 1948 roku, 8 kwietnia we wsi Cichoborz pow. Lubaczów grupa „ukraińskich partyzantów” torturowała i zabiła Polaka – gajowego, a dwóch z nich zgwałciło jego córkę.

 

Trudno jest oszacować, ile polskich dziewcząt i kobiet padło ofiarą ukraińskich gwałtów w latach 1939 – 1948.

 

 Łączna ilość ofiar ludobójstwa szacowana jest od 150 tysięcy do 250 tysięcy Polaków, z czego około 80% to były kobiety, dzieci i starcy.

 

 A jak wskazują badania dr Lucyny Kulińskiej, ofiarami gwałtów padały nawet 6-letnie dziewczynki.

 

 Można przyjąć, że będzie to liczba mieszcząca się pomiędzy 20 – 50 tysiącami ofiar. O ile jednak w przypadku sowieckich gwałtów na Niemkach, Polkach czy Węgierkach, w ich wyniku śmierć poniosło mniej niż 1% ofiar, to w przypadku gwałtów ukraińskich przeżyło je mniej niż 1% polskich dziewcząt i kobiet.

 

Jest to także istotą tego ludobójstwa określonego przez prof. Ryszarda Szawłowskiego jako „genocidum atrox” , czyli „ludobójstwo okrutne, straszliwe”.

 

Sejm Rzeczypospolitej. jak ogólnie wiadomo, zlekceważył przy pomocy Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska, Ewy Kopacz, Stefana Nesiołowskiego i innych „prawdziwych Polaków” „11 lipca Dzień Męczeństwa Kresowian” nie uznając tego Dnia Pamięci, natomiast „genocidum atrox” (ludobójstwo okrutne) dokonane na 200 tysiącach Polakach i innych narodowości obywateli polskich uznał w sposób bezwzględnie okrutny za „znamiona” ludobójstwa.

 

Ponieważ „znamiona” ludobójstwa nie utożsamiają się z okrucieństwem „genocidum atrox” Sejm Rzeczypospolitej z zza biurka odpowiada za zbrodnie ludobójstwa nacjonalizmu ukraińskiego dokonane na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

 

Natomiast politycy polscy występują na kijowskim majdanie z przemówieniami pod banderowskimi sztandarami.

 

Tymczasem początek na początku roku 2014:

 

“Polakom … zrobimy drugi Katyń”  – to słowa Dmitrija Jarosza (!)  -przywódcy “Prawego Sektora” w rozmowie z Olegiem Tiahnybokiem – przywódcą partii “Swoboda ” prowadzącym równocześnie pochody nacjonalistów, faszystów i antysemitów ukraińskich z roszczeniami terytorialnym od Przemyśla po Kraków pod hasłami:

 

“Smert Lachom – sława Ukrainie”

 

“Lachy za San”

 

“Riazy Lachiw”

 

“Lachow budut rizaty i wiszaty”

 

“Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami”.

 

 Dokumenty, źródła, cytaty:

 

 Stanisław Żurek stanzurek@vp.pl

 

 ]]>http://www.ivrozbiorpolski.pl/]]> IV ROZBIÓR POLSKI

 

 Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945”

 

Lucyna  Kulińska i A. Roliński, Kraków 2003, s. 12 – 14.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ocena wpisu: 
Brak głosów
Tagi z blogów: 
Kategoria wpisu: 
Viewing all 782 articles
Browse latest View live